Untitled - Nasza Księgarnia

Transkrypt

Untitled - Nasza Księgarnia
W serii
W przygotowaniu
Przełożył
Paweł Kruk
Nasza Księgarnia
Tytuł oryginału angielskiego
Xanth. Ogre, Ogre
© 1982 by Piers Anthony Jacob
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”,
Warszawa 2013
© Copyright for the Polish translation by Paweł Kruk 2013
Projekt okładki Dark Crayon /Grzegorz Krysiński
Ogr Grzmot
Rozdzial 2
Og r Grzmot
rzmot przemierzał raźnym krokiem tablicową puszczę
Xanthu, spoglądając na obrazki z tablic, ponieważ tak
jak wszystkie osobniki jego rodzaju, nie potrafił czytać. Spieszył się, jako że paskudna pogoda, którą uwielbiał, zaczęła się
poprawiać, a on chciał dotrzeć do celu, zanim całkiem się przejaśni. Kiedy trafił na ogromną plażannę, przewróconą w poprzek ścieżki, po prostu odrzucił ją na bok, aż piasek z niej
zawirował, tworząc niedużą burzę piaskową. Gdy odkrył, że
błędna rzeka wyskoczyła z koryta i wymywa podłoże, co groziło wypłukaniem brudu z jego stóp i uwidocznieniem paznokci
po raz pierwszy od tygodni, chwycił strumień za ogon i zgiął
go tak mocno, że ten opadł z pluskiem z powrotem do koryta i leżał tam, drżąc i bulgocąc ze strachu. A gdy krnąbrny
byk megafoniec stanął mu na drodze, grożąc, że ugodzi rogiem
w siedzenie każdego, kto mu przeszkodzi, Grzmot wysilił się
na coś więcej. Podniósł bestię za róg i dmuchnął w nią z taką
siłą, że niemal wywrócił ją na drugą stronę. Było jasne, że już
nigdy więcej na tej ścieżce megafoniec nie odważy się niepokoić
podróżnych; teraz przypominał tchórza, a nie byka.
Tak zazwyczaj zachowywał się Grzmot, najpotężniejsza
i najgłupsza istota spośród tych mniej więcej podobnych do
25
człowieka. Kiedy stąpał, ziemia drżała nerwowo, na jego widok nawet najbardziej okrutne potwory w okolicy udawały,
że mają coś pilnego do zrobienia. A nie było to łatwe, ponieważ wszystkie wymówki czmychały w pośpiechu, nie chcąc
mieć z nim do czynienia. W rzeczywistości każde stworzenie, które miało chociaż odrobinę rozumu, wolało omijać go
z daleka, ponieważ Grzmot był ogrem.
Dwukrotnie przewyższał wzrostem przeciętnego człowieka, był proporcjonalnie zbudowany i barczysty, a węzły jego
owłosionych muskułów przypominały pnie udręczonych starych drzew. Niektóre stworzenia mogły uznać go za brzydkiego, lecz zwykle robiły to te, którym brakowało wyobraźni.
Ponieważ Grzmot nie był brzydki, tylko przerażający, stanowił straszliwy okaz swojego gatunku. Tą ścieżką nie przechodziło bardziej odrażające stworzenie od dnia, w którym pojawił się na niej bazyliszek.
Lecz Grzmot, podobnie jak większość przerażających
stworzeń, w głębi duszy był wrażliwy i delikatny. Wyrastał
wśród ludzi, potem udał się na wyprawę w towarzystwie
księcia Dora i księżniczki Irene i zaprzyjaźnił się z centaurami. Krótko mówiąc, przebywanie w tym środowisku trochę
go ucywilizowało, choć wydaje się to niewiarygodne. Panuje przekonanie, że ogry to istoty gruboskórne, którym brakuje ogłady.
Jednakże Grzmot nie był zwykłym ogrem. Przede wszystkim nie atakował nikogo bez powodu, jego naturalna skłonność do przemocy została w jakiś sposób stłumiona. Na pewno go to ograniczało, mimo to trzymał się całkiem dobrze.
Teraz wyruszył z misją.
Pogoda się poprawiła. Chmury rozstąpiły się i przepuściły
promienie słoneczne, od których roziskrzyło się pięknie po26
wietrze. Ptaki otrząsnęły pióra i zaśpiewały radośnie. Wszystko wkoło wydawało się czyste i przyjemne.
Grzmot prychnął z obrzydzeniem. Jak tu podróżować w takich warunkach? Trzeba będzie rozbić obóz na resztę popołudnia i noc, a jutro pogoda może ponownie się spaskudzi.
Znowu poczuł głód, ponieważ, jak każdy ogr, zużywał
ogromne ilości energii na to, by utrzymać odpowiedni poziom arogancji. Rozejrzał się za czymś jadalnym i odpowiednio dużym, co by zdołało wypełnić jego żołądek, jak truchło
smoka czy kadź pełna psującego się musu jabłkowego, albo
omszały głaz cukrowego kryształu, lecz niczego takiego nie
znalazł. Okolica została już wyczyszczona.
Wtedy usłyszał krakanie zadowolonego gryfa i poczuł zapach smakowitej pieczeni. Choć ogry były tępe, to ich zmysły cechowała osobliwa ostrość; mimo że gryf znajdował się
w pewnej odległości, Grzmot dokładnie zlokalizował go na
podstawie odgłosów i smrodu. Ruszył w tamtą stronę. Domyślał się, że właśnie to stworzenie wyczyściło całą okolicę ze
wszystkiego, co nadawało się do jedzenia.
Gryf upolował pieczeń z pterobutów. Skrzydlate buty zostały odpowiednio wypieczone i teraz ociekające sokiem czekały na smakosza. Idealny posiłek dla ogra.
Grzmot zbliżył się raźnym krokiem, nie bawiąc się w żadne podkradanie. Gryf obrócił się błyskawicznie, na wpół rozpościerając skrzydła, i zakrakał ostrzegawczo. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odważyłby się przeszkadzać pożywiającemu
się gryfowi, może poza odpowiednio dużym i głodnym smokiem.
Ale Grzmot nie był przy zdrowych zmysłach. Jak to ogr.
– Ja trzy dać i on spadać – powiedział. Wszystkie ogry mówiły nieporadnym rymem i nie odmieniały niektórych wyra27
zów, biorąc ich końcówki za jadalne korzonki. Mimo to wyrażały się wystarczająco jasno, na swój ogrzy sposób.
Gryf nie miał jeszcze do czynienia z ogrami. Na jego szczęście. W tej okolicy przebywało niewiele tego rodzaju stworzeń. Otworzył orli dziób i zaskrzeczał ostrzegawczo.
Grzmot został zmuszony do wykonania groźby. Niestety,
należał do istot, które nie potrafiły blefować. Pełen głupiej
radości ożywił się, widząc perspektywę wywołania chaosu.
– Raz – powiedział, odliczając na jednym ze swoich najmniejszych paluchów. Gryf się nie poruszył.
– Dwa. – Po krótkich poszukiwaniach znalazł kolejny palec.
Gryf miał już dość. Wydawszy ochrypły okrzyk wojenny, zaatakował, i dobrze zrobił, bo Grzmot pogubił się w liczeniu. Tego rodzaju intelektualne ćwiczenie było dla niego
zbyt trudnym wyzwaniem; rozbolała go głowa i zdrętwiały
mu palce. Lecz teraz, zwolniony z konieczności liczenia do
trzech, poczuł wielką ulgę.
Chwycił przeciwnika za ptasi dziób i lwi ogon, zakręcił nim
i rzucił daleko ponad drzewa, wzbijając obłok piór i sierści.
Gryf, zaskoczony taką postawą napastnika, rozpostarł skrzydła, obrócił się w powietrzu, zatoczył koło, uznawszy zapewne, że intruzowi na chwilę tylko dopisało szczęście, i przypuścił
kolejny atak. Ogry nie miały monopolu na głupotę!
Grzmot odwrócił się twarzą do ptaka z ciałem lwa.
– Dupa znikać, nie fikać! – ryknął.
Jego oddech wyrwał gryfowi kilka nierozwiniętych piór
i dwie lotki i zakręcił nim w powietrzu. Bestia po chwili złapała równowagę, lecz tym razem postanowiła dać za wygraną. Postąpiła mądrze i ogr znów mógł nosić koronę głupoty.
Grzmot wskoczył w środek pterobutowej pieczeni. Skórzasta skórka wystrzeliła do góry. Ogr zgarnął pełną dłoń sma28
kowitej masy i wsadził ją do paszczy. Zabrał się do głośnej
konsumpcji buta, przegryzł na pół język i zaczął go przeżuwać, a następnie zabrał się za przyjemnie twardy obcas. Och,
ależ to smakowało! Zgarnął jeszcze dwie garści jedzenia,
chrupiąc podeszwy i wysysając sznurowadła, po czym wypluł
metalowe oczka, jakby to były nasiona. Niebawem znikła cała pieczeń. Bekając z ukontentowania, skonsumował jeszcze
kilka gwoździ.
Przyjemnie najedzony udał się do strumienia i wlał w siebie, głośno siorbiąc, kilka litrów zimnej wody. Kiedy uniósł
głowę, usłyszał słabe wołanie.
– Pomocy! Pomocy!
Grzmot się rozejrzał, a jego uszy się obróciły, szukając źródła dźwięku. Zlokalizował go za pobliskim krzakiem cierniojagód. Rozchylił gałęzie jednym paskudnym paluchem i zajrzał w głąb zarośli. Zobaczył malutką, podobną do człowieka
istotę.
– Pomocy, proszę! – zawołało stworzenie.
29
Wydawnictwo NASZA KSIĘGARNIA Sp. z o.o.
02-868 Warszawa, ul. Sarabandy 24c
tel. 22 643 93 89, 22 331 91 49,
faks 22 643 70 28
e-mail: [email protected]
Dział Handlowy:
tel. 22 331 91 55, tel./faks 22 643 64 42
Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 641 56 32
e-mail: [email protected] www.nk.com.pl
Książka została wydrukowana na papierze
Creamy Hi Bulk 53 g/m2 wol. 2,4.
Redaktor prowadzący Anna Garbal
Redakcja Anna Suligowska-Pawełek
Korekta Magdalena Adamska
Redaktor techniczny, DTP Agnieszka Czubaszek
ISBN 978-83-10-12112-7
PR I N T E D
I N
P OL A N D
Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, Warszawa 2013 r.
Wydanie pierwsze
Druk: EDICA Sp. z o.o., Poznań

Podobne dokumenty