Maszkara „Dziad śmigustny” Piotra Opacha

Transkrypt

Maszkara „Dziad śmigustny” Piotra Opacha
Maszkara „Dziad śmigustny” Piotra Opacha
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
Autor Piotr Opach Czas powstania 1938 Miejsce powstania Dobroniów, gromada Janowice, gm. Jodłownik, powiat limanowski Wymiary wysokość: 225 cm Numer inwentarzowy 7971/mek Muzeum Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie Tematy stroje, sztuka ludowa, zabawa Technika wyplatanie, szycie ręczne Materiał drewno, papier, tkanina, płótno lniane, skóra barania z futrem, drut, słoma żytnia Prawa do obiektu Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie Prawa do wizerunków cyfrowych wszystkie prawa zastrzeżone, MEK Digitalizacja RPD MIK, projekt Wirtualne Muzea Małopolski Tagi strój, tradycja, sztuka ludowa, Wielkanoc, obrzędy, wieś, 3D, kostium Dziad śmiguśny (również tzw. dziad śmigustny, słomiak), przebranie chłopca lub młodego mężczyzny chodzącego od domu do domu „po śmigusie” w Poniedziałek Wielkanocny w Małopolsce, we wsiach w okolicach Limanowej.
Drewniany stelaż–manekin imituje postać stojącego człowieka. Ręce, nogi oraz tułów okręcone są ściśle przylegającymi do marynarki i spodni, zakrywającymi całą postać słomianymi warkoczami tworzącymi „ubranie” postaci wraz zapięciem na guzy z patyczków i słomiane pętelki. Na głowie ma stożkowatą czapkę słomianą zakończoną siedmioma warkoczykami ze słomy, dodatkowo ozdobionymi paskami kolorowego papieru. Twarz szczelnie zakrywa maska wycięta z kożucha baraniego z czarnym futrem na zewnątrz. W dłoniach uformowanych ze słomy są: wiklinowy koszyk na otrzymywane datki oraz drewniana laska samorodna.
Figura w całości wykonana została przez Piotra Opacha ze wsi Dobroniów (gromada Janowice, gm. Jodłownik, p. Limanowa) w 1938 roku i od tego czasu znajduje się w zbiorach Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie wraz z drugą, podobną figurą, tyle że kobiecą — „babką (…bo słomiakiem nazywał się chłop, ale baba zawsze nazywała się Babka) ” . W parze słomiaków babkę od chłopa odróżnia poza białym kolorem maski z kożucha chusteczka i doprawione, pakułowe warkoczyki, a także słomiana spódniczka i, wyraźnie wyróżniający się wśród słomianych warkoczy przebrania, gorset z kaletkami. Ta niezwykła słomiana para dziadów śmigustnych stojąca na ekspozycji stałej krakowskiego Muzeum Etnograficznego zawsze wzbudzała zainteresowanie i ciekawość zwiedzających.
Takie „dziady śmigustne”, „śmigusztne”, „dziady słomiane”, „słomiaki”, „śmiguśnioki”, jak mówią o tym źródła etnograficzne, pod koniec XIX wieku i w pierwszej połowie XX wieku spotkać można było w nocy i wczesnym rankiem z Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny nie tylko w Dobroniowie, ale też w Dobrej, w okolicach Szczyrzyca, Jodłownika, w Wiśniowej czy w Wierzbanowej.
Te tajemnicze, w całości zakryte, okręcone słomianymi warkoczami, wielkie dzięki wysokim czapom, zamaskowane postaci chodziły po wsi najczęściej parami lub pojedynczo. Podczas obchodu starali się wzajemnie nie spotkać, gdyż często dochodziło między nimi do zatargów, wręcz bitek, ponieważ w obchodzeniu domów stanowili dla siebie konkurencję. Można się było przestraszyć, gdy w ciszy nocnej pojawiali się pod domem w kosmatych maskach z otworami na oczy i usta, świecącymi czerwienią obszycia. Nigdy nic nie mówili, a wydawali jedynie dziwne odgłosy, pomrukiwali — i jak to mówiono — „u­kali”: wydając dźwięk: u­u­u­u, lub „turkali”. Gospodarze chętnie ich witali, a w domach, gdzie nie było małych dzieci, wpuszczani byli do środka. Tu musieli bardzo uważać, aby nie zostać rozpoznanymi, a także by nie zostać oblanymi wodą, o co starali się domownicy, a zwłaszcza dziewczęta na wydaniu. Trzeba przypomnieć, że odbywało się to nocą i w poranek Poniedziałku Wielkanocnego nazywanego też Lanym. Źródła mówią zawsze o oblewaniu wodą przy tej okazji, które było elementem obrzędu, choć wzmianki różnią się w szczegółach. Albo gospodarze oblewali dziady, albo oni domowników, a często też wszyscy siebie nawzajem. Słomiaki wykonywały przed domem coś w rodzaju tańca z sobą i na odchodnym obdarowywani byli tzw. śmigusztem — zwykle jajkami, które wkładali do koszyków, jakie zawsze mieli w rękach. Ta wędrówka od domu do domu kończyła się już za dnia, rano, gdy mieszkańcy wsi zaczynali się wybierać na mszę św. do kościoła.
Współcześnie w Poniedziałek Wielkanocny dziady śmigustne spotkamy może jeszcze w kilku wsiach powiatu limanowskiego, ale nie zobaczymy już słomiaków, tylko przebierańców w strojach z tkanin i w plastikowych maskach. Trudno się dziwić, gdyż dziś trudno nie tylko o słomę żytnią, ale w ogóle o dłuższe, nadające się do wyplatania źdźbła słomy, bo zboże kosi się już tylko maszynowo i ze słomy zostaje tylko sieczka, zbalowana w kostki lub walce. W Dobrej śmiguśnioki dokazują w Poniedziałek Wielkanocny w centrum wsi, gdzie polują na przechodniów, a głównie na dziewczęta, aby je oblać wodą z sikawek lub wiader. W tym samym celu zatrzymują samochody, a po otrzymaniu datku zatykają za wycieraczkę wiązki lub warkoczyki ze słomy „na szczęście”. W drugiej połowie XX wieku coraz mniej w ich przebraniach było słomy, gdzieniegdzie tylko mieli pozatykane wiechcie, ale zwyczaj się utrzymywał. Ostatnio, dzięki organizowanemu tu od 2008 roku przez Gminny Ośrodek Kultury w Dobrej oraz Towarzystwo Miłośników Regionu Dobrzańskiego konkursie na „Śmiguśnioka Roku”, w którym ocenie podlegają stroje śmiguśników, ich przebrania są coraz staranniej wykonane i coraz więcej w nich słomy.
W Dobrej też opowiadana jest legenda o tym, jak to przed wiekami, gdy Tatarzy najeżdżali nasze ziemie, w Wielkanocny Poniedziałek nad ranem we wsi pojawili się ludzie, którzy uciekli z jasyru tatarskiego. Byli odarci z odzienia, tylko w łachmanach, więc dla ochrony przed zimnem otulili się słomą, a nie mogli nic mówić, bo Tatarzy obcięli im języki. Mieszkańcy wsi przyjęli ich, odziali, nakarmili, a na pamiątkę tego wydarzenia wieś nazywa się Dobra. Nie wiadomo kiedy narodziła się ta legenda, a pojawia się tylko w kontekście dziadów śmigustnych, natomiast nie ma jej w opracowaniach dotyczących historii wsi. Tu podawana jest wersja językoznawców wywodzących nazwę od „dobrej wody” lub od „debry” — stromego stoku porośniętego lasem, u podnóża którego płynie potok. W źródłach i opracowaniach zwyczaju dziadów śmigustnych legenda ta, jako miejscowe podanie ludowe, pojawia się dopiero w latach 70. XX wieku, nie ma jej natomiast w tekstach dotyczących tego zwyczaju zamieszczanych w „Orlim Locie” w latach 20. XX wieku przez Leopolda Węgrzynowicza (1881—1960) nauczyciela, zasłużonego badacza kultury ludowej, znawcy Dobrej.
Dziady śmigustne miały też w Małopolsce liczne swoje odpowiedniki, czyli chłopców chodzących od domu do domu „po śmiguście” w Poniedziałek Wielkanocny. Byli to na przykład pod koniec XIX wieku w Woli Rzędzińskiej w okolicach Tarnowa chłopcy chodzący „po drobach”, ubrani „dziwacznie”, a też zazwyczaj był to chłop i baba, czy podobnie nazywani dziadami chłopcy chodzący w Rzeszotarach, w powiecie wielickim, jak to zanotował w 1901 roku Seweryn Udziela. Do tej kategorii postaci obrzędowych pojawiających się w Poniedziałek Wielkanocny należy też znana z okolic Wieliczki Siuda Baba.
Wszystkie te postacie są wiosennymi odpowiednikami zimowych kolędników, których zadaniem jest obrzędowa, a więc obudowana bogatą symboliką, forma składania życzeń. Świadczą o tym takie fakty jak to, że uczestniczą w tym wyłącznie chłopcy lub młodzi mężczyźni, kawalerowie. Ich codzienna, sąsiedzka tożsamość ukryta jest pod przebraniem i maską, a wręcz niepożądane jest jej odkrycie, gdyż w obrzędzie występują jako postacie mediacyjne, stojące na granicy światów realnego i nadzmysłowego, dzięki czemu mają moc pośredniczenia i przez to powodowania realizacji składanych życzeń. Nazywani są „dziadami”, w sensie dziadów proszalnych czy osób starych, a więc występują jako osoby z pogranicza społeczności wioskowej czy życia i śmierci. Z kolei materiał, z jakiego wykonane jest ich przebranie, czyli słoma, często używana w akcesoriach obrzędowych, obudowany jest wieloraką symboliką urodzaju, plenności, a co za tym idzie — bogactwa i pomyślności. Kożuch z futrem obróconym na zewnątrz, tu w masce, występuje równie często w podobnej symbolice. Brak artykułowanych dźwięków jako nieodzowny atrybut tych postaci, tłumaczony tatarską legendą, prawdopodobnie potęgować miał ich obcość, a przez to moc obrzędu, do którego należy też obdarowywanie słomiaków przez gospodarzy śmigustem, czyli jajkami, w zamian za życzenia, co było też konieczną do ich spełnienia wymianą darów.
Opracowanie: Małgorzata Oleszkiewicz (Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie), © wszystkie prawa zastrzeżone