przeczytaj dłuższy fragment książki
Transkrypt
przeczytaj dłuższy fragment książki
Copyright © by Ryszard Przybylski & Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2010 Projekt okładki i stron tytułowych Jacek Staszewski Na okładce wykorzystano XII-wieczną ikonę z klaszoru św Katarzyny przedstawiającą Drabinę św. Jana Klimaka Redakcja i korekta Zespół Wydanie pierwsze w tej edycji Warszawa 2010 Printed in the EU Wydawnictwo Sic! 00-724 Warszawa ul. Chełmska 27 lok. 23 tel./faks: 022 840 07 53 e-mail: [email protected] http://www.wydawnictwo-sic.com.pl Skład i łamanie: Studio Artix, Jacek Malik Druk i oprawa: Drukarnia Naukowo-Techniczna SA 03-828 Warszawa, ul. Mińska 65, tel. 022 331 38 40 Uprzejmie informujemy, że tekstów niezamówionych nie odsyłamy i nie przechowujemy. Pani uważa, że należę do tych ludzi, którzy zbawiają serca, rozgrzeszają dusze, usuwają ból. Niekiedy piszą mi o tym. Ale ja wiem n a p e w n o , żem zdolny jest raczej zaszczepić rozczarowanie i obrzydzenie. Nie jestem mistrzem kołysanek, chociażem niekiedy brał się i za to. A przecież wielu ludziom tego tylko potrzeba, aby ich ukołysać do snu. F. Dostojewski I. DOSTOJEWSKI I ROMANTYZM Pogląd, że źródła prozy Dostojewskiego kryją się w romantyzmie, został w zasadzie sformułowany dopiero w latach 20-tych naszego stulecia. W. Szkłowski wypowiedział ten sąd ostrożnie, zastrzegając się, iż jest to zaledwie przypuszczenie, które rzeczowa analiza zapewne potwierdzi.1 Studia L. Grossmana rzeczywiście potwierdziły tę hipotezę. Zasadniczy dla Dostojewskiego problem indywidualizmu – pisał Grossman – przejął pisarz z literatury romantycznej. Interesowały go takie romantyczne tematy, jak niezależność jednostki od obowiązków społecznych, kaprysy natur tytanicznych, zbrodnia jako najwyższy przejaw wolności, idealizacja przestępcy i grzesznika. Manfred Byrona, Silvio Puszkina, Arbienin Lermontowa byli w mniemaniu Grossmana godnymi poprzednikami Raskolnikowa.2 W roku 1936 R. Jakobson stwierdził, że proza Dostojewskiego, podobnie jak poezja Baudelaire’a, należy w gruncie rzeczy do literatury późnego albo – dokładniej – spóźnionego romantyzmu.3 Dostojewski – pisał Jakobson – był więc romantykiem zagubionym w epoce realizmu. Porównanie z autorem Kwiatów zła jest niezwykle wymowne. U początków nowoczesnej poezji powszechny sąd artystów i krytyków stawia twórczość Baudelaire’a. Z unowocześnieniem prozy natomiast wiąże się w naszym stuleciu nazwisko Dostojewskiego. R. Jakobson obu tych pisarzy uważa za twórców, którzy nie sprzeniewierzyli się estetycznym postulatom romantyzmu. Swe odrodzenie i oryginalność literatura wieku XX zawdzięczałaby więc pisarzom, którzy poprzez epokę realizmu i naturalizmu przenieśli do naszych czasów głębię i rozmach intelektualny Byrona i Lermontowa, Poego i Nervala. 9 Twórczość Dostojewskiego zarówno pod względem tematów, jak i stylu różni się bardzo wyraźnie od prozy wszystkich innych wielkich pisarzy drugiej połowy XIX wieku. Wynika to między innymi stąd, że zarówno Turgieniew, jak i – dajmy na to – Tołstoj nie byli powiązani z tradycją romantyczną tak silnie, jak twórca Idioty. Stosunek Dostojewskiego do romantyzmu nie był wszakże pozbawiony krytycyzmu. Podjął on z nim polemikę, modyfikował go i rozwijał. Gdyby nie ten krytycyzm, pozostałby zapewne tylko epigonem. Takie stanowisko wobec tradycji romantycznej zajął autor Zbrodni i kary już we wczesnej młodości. Jego twórczość z tego okresu jest doniosłym etapem w artystycznym dojrzewaniu pisarza. Dokonał on bowiem wówczas decydującego i brzemiennego w skutkach wyboru: za czy przeciw romantyzmowi? W latach 40tych romantyzm już dogorywał. Tylko przenikliwy i śmiały artysta mógł w epoce, kiedy prąd ten uchodził za zjawisko przebrzmiałe, zdecydować się na ponowną analizę ośmieszonych już niekiedy tematów i konwencji. Zwłaszcza że wybór ten został dokonany wbrew panującej w tych latach tendencji i wbrew przekonaniom W. Bielińskiego, najwybitniejszego i niezwykle wpływowego krytyka. PO KOŃCU ŚWIATA Największą przygodą intelektualną wczesnej młodości Dostojewskiego była poezja Byrona. Pierwsze sądy pisarza o buntowniczej twórczości autora Kaina powstały pod wpływem zachowawczej krytyki liberałów. „Byron był egoistą – pisał w jednym z listów do brata. – Jego myśl o sławie była groźna i nic warta.”4 Ten nieuzasadniony zresztą pogląd podtrzymywał w Dostojewskim jego przyjaciel z Wojskowej Szkoły Inżynieryjnej, Iwan Szydłowski. Szydłowski urodził się w roku 1816.5 Prawo studiował w Charkowie. Następnie przyjechał do Petersburga, aby zacząć pracę w Ministerstwie Finansów. W sierpniu 1837 r. poznał obu braci Dostojewskich, Michała i Fiodora. Około roku 1840 z bliżej niewyjaśnionych przyczyn zwolnił się z pracy i zamieszkał na wsi w majątku matki. Chciał w ciszy i spokoju zająć się pisaniem historii cerkwi prawosławnej. Niewiele napisał. Odczuł powołanie, zatęsknił za życiem mnichów. 10 Szydłowski należał do tych rosyjskich romantyków, którzy zrywali ze światem, aby w celi monasteru modlitwą i kontemplacją zwalczać w sobie pychę „bajronicznego egoizmu”. Nie był wyjątkiem. W latach 20-tych w tej samej Szkole Inżynieryjnej istniało, trochę potajemnie, chłopięce kółko „czcicieli świętości i honoru”. Do kółka należeli między innymi dwaj bardzo wybitni uczniowie, którym wróżono niezwykłą karierę. Jednego z nich, Czichajewa, w czasie jakiegoś przeglądu sam car raczył zaszczycić swą uwagą. Otóż ten wyróżniony przez monarchę chłopiec w dniu, w którym został promowany na oficera, poprosił jednocześnie o zwolnienie ze służby. Wstąpił do klasztoru i rozpoczął nowicjat. Drugi z nich, Brianganinow, podał się do dymisji w momencie, kiedy zaczęła się wojna z Turcją. Nie pomógł nawet gniew cesarza, który zdołał tylko u władz kościelnych wymóc nakaz umieszczenia obydwu przyjaciół w Pustelni Siergijewskiej. Sprawa ta żyła jako legenda wśród uczniów Szkoły Inżynieryjnej. Dostojewski znał ją bardzo dobrze. Rozniosła się po Rosji szeroko, skoro historię tę opisał w jednej ze swych powieści M. Leskow.6 Podobne były losy A. Biczkowa, światowca, wielbiciela prozy romantycznej, autora kilku powieści, który w trzydziestym roku życia wstąpił do Siergijewskiego monasteru. Szydłowski zamieszkał w klasztorze w Wałujsku, skąd udawał się na pobożne wędrówki po Rosji. Widziano go, jak głosił wśród chłopów Ewangelię. W Kijowie jakiś stariec* poradził mu, aby wrócił jednak do domu. Słowo starca dla głęboko wierzących prawosławnych w XIX wieku było święte. Szydłowski powrócił więc do majątku matki, ale nie zdjął habitu nowicjusza. Zmarł 14 czerwca 1872 roku. W okresie, kiedy go poznał autor Biednych ludzi, był poniekąd romantycznym „dziecięciem szału”, zagubionym w „widmowym Petropolu”. „Mieszkał cały rok w Petersburgu – pisał o nim Dostojewski do brata 1 stycznia 1840 roku – bez zajęcia i bez posady. Bóg jeden raczy wiedzieć, po co on tu siedział. Nie był aż tak bogaty, aby mieszkać w Petersburgu dla przyjemności. Dziwne, ale * Starcem nazywają rosyjscy prawosławni mnicha, który nosi w sobie „ducha bożego”, wskazuje ludziom drogę do doskonałości, leczy zbolałe dusze i uczy walki z grzechem. 11 przyjechał do stolicy właśnie po to, aby stąd uciec. Patrzysz nań – ależ to męczennik! Wysechł, policzki się zapadły. Jego zazwyczaj wilgotne oczy są teraz suche i płomienne. Ruina fizyczna powiększyła tylko piękno duchowe jego oblicza. Jak on cierpiał! Jak ciężko cierpiał. Mój Boże, jakżeż kocha on jakąś dziewczynę. Marie, zdaje się. A ona wyszła już za mąż. Bez miłości tej nie byłby czystym, uduchowionym kapłanem poezji. Pewnego zimowego wieczoru, zmierzając do jego ubogiego mieszkania, akurat rok temu, myślałem mimo woli o smutnej zimie Oniegina w Petersburgu. Nie był to ani zimny człowiek, ani płomienny marzyciel. Stał przede mną człowiek uduchowiony, wewnętrznie bogaty. Ta kich ludzi przedstawiali Szekspir i Schiller. Ale już wówczas gotów był popaść w mroczną manię bohaterów Byrona.”7 Szydłowski nie popadł w „otchłań bajronicznego egoizmu”. Nie straszne mu było „spustoszenie duszy”: A tam, w głębinie duszy mojej, Drzemią kotwice ocalenia! Przewalczę burze, niepokoje, Bóg – sternik łodzi strzeże mojej. Przewodnią gwiazdę mi zapala Pośród lazurów...8 Zarówno we Francji, jak i w Polsce krytyka liberalna oskarżała Byrona przede wszystkim o nadmierną miłość własną.9 „Wściekły egoizm”, który również i w Rosji wywodzono z bajronizmu, próbował więc Szydłowski zastąpić chrześcijańskim altruizmem. Dostojewskiemu, po rozpaczliwych nastrojach roku 1838, bardzo się taka ufność spodobała. Szydłowski mówił o religijnej przebudowie świata. Dostojewski słuchał go uważnie. Po dwudziestu paru latach podniesie tę młodzieńczą dyskusję z Byronem na wyższy poziom. Wciągnie wówczas do polemiki ogromny dorobek filozofii chrześcijańskiej. W maju 1840 r. pojawiło się pierwsze wydanie Bohatera naszych czasów. Pod wpływem tej lektury dotychczasowe poglądy Dostojewskiego uległy gruntownej przemianie. Zaczął patrzeć na świat 12 oczami ostatniego rosyjskiego bajronisty Pieczorina: „W rzeczy samej – pisał do brata 19 lipca 1840 roku – jak smutne jest nasze życie. Jak smutne są ostatnie chwile życia, kiedy człowiek, świadom swych błędów, pełen niezmierzonych sił, widzi, że zostały one stracone w niepotrzebnej działalności, w czynach niegodnych natury człowieka. Kiedy czuje się, że płomień duszy zgasł zdmuchnięty, Bóg raczy wiedzieć przez kogo. Kiedy serce porwane zostało na sztuki. I kto sprawił to wszystko? Życie godne pigmeja, a nie olbrzyma, dziecka, a nie człowieka.”10 Dostojewski powrócił do Byrona. Nie interesował się teraz jego rzekomym egoizmem. Tym razem przemówiło do niego rozczarowanie i gniew. Później, w wieku dojrzałym, w roku 1877, ocenił bajronizm jako falę protestu i niepokoju, która przeszła przez Europę po klęsce ideałów głoszonych przez Wielką Rewolucję Francuską. Była to jakby pozytywna ocena własnego powrotu do bajronizmu we wczesnej młodości. „...słowem «bajronista» nie należy nikomu ubliżać. Bajronizm był chwilowym, ale jednocześnie wielkim, świętym i koniecznym zjawiskiem w życiu Europy, a może też w życiu całej ludzkości. Zjawił się w epoce ogromnej tęsknoty, rozczarowań i rozpaczy. Po egzaltowanych uniesieniach nowej wiary, którą głoszono w końcu zeszłego stulecia we Francji, w przodującym wówczas kraju europejskim, nastąpiła era zupełnie niepodobna do tej, której oczekiwano, era, która zawiodła wiarę ludzi tak, iż nigdy być może w ciągu całej historii Zachodu nie przeżyli oni tyle smutku. [...] Posągi starych bożków leżały rozbite. I wtedy właśnie zjawił się namiętny poeta o wielkim i potężnym geniuszu. W słowach jego brzmiały ówczesne tęsknoty ludzkości i mroczne rozczarowanie do kłamliwych ideałów, do losu. Była to nowa i nieznana wówczas muza odwetu, żalu, przekleństwa i rozpaczy. Duch bajronizmu przeszedł przez ludzkość jak burza. I ludzkość odpowiedziała na zew burzy. Pośród powszechnych i głuchych jęków, przeważnie nieświadomych, otworzono nagle wrota ratunku. Był to ogromny krzyk, w którym zjednoczyły się i pogodziły wszystkie żale ludzkości.”11 Dostojewski uważał, że pokolenie, które przyszło po Puszkinie, musiało przeżyć rozpacz bajronizmu. Był to w jego mniemaniu nieodzowny etap intelektualnego dojrzewania jego rówieśników, 13 generacji lat 40-tych, wychowanej na Bohaterze naszych czasów Lermontowa: „...kto miał zdolny umysł i wielkoduszne serce, nie mógł wówczas ominąć u nas bajronizmu. I bynajmniej nie z sympatii dla Europy, dla jej humanistycznej kultury, lecz dlatego, że u nas w Rosji akurat w tym czasie dały o sobie znać nowe, nierozwiązane problemy, dręczące pytania i dawne rozczarowania...”12 Te „nierozwiązane problemy” i „dręczące pytania” złożyły się na głęboki kryzys duchowy, jaki na początku lat 40-tych przeżyła postępowa inteligencja rosyjska, na „apokalipsę zwątpienia”, którą A. Hercen przyrównywał potem do trzęsienia ziemi. Kryzys ten przejawił się w odwrocie od idei liberalnego postępu. Równolegle przeprowadzono krytykę społecznej etyki Oświecenia. Ulatniała się wiara w „nieśmiertelne pieścidełka” umysłu: w postęp, sprawiedliwość, skuteczność wysiłków, sensowność trwania. Świat, po raz któryś z rzędu, z uporządkowanego i rozsądnego systemu zamienił się w smutny chaos. Rzeczywiste przyczyny tego niepokoju tkwiły w sy tuacji społecznej, wywołanej klęską dekabrystów w roku 1825, po której nastąpiła epoka zupełnego zastoju, bez żadnych nadziei na jakąkolwiek zmianę. W latach 30-tych państwo carów zastygło w ścisłym reżimie politycznym. Wszelka myśl o swobodach ustroju konstytucyjnego była systematycznie tępiona. Mikołaj I nie miał zamiaru przybierać pozy cara liberalnego, patrzącego przez palce na spory i debaty swych poddanych o reformie ustroju. Generacja lat 30-tych i 40-tych wzrastała w „twierdzy despotyzmu”, w której marzenie o postępie stawało się po prostu niedorzeczne. Pamiętniki, listy i dzienniki ówczesne pełne są wymownych skarg: „duszno mi!”, „bezsensowny ży wot”, „beznadziejne trwanie”, „podcięto nam skrzydła”. Dostojewski zwierzał się również, że strach go ogarnia, gdy myśli, ile pięknych zamierzeń, ile mocnych charakterów może się zmarnować. Literatura ówczesna otworzyła oczy pokoleniu Dostojewskiego na jego rozpaczliwe położenie. W Bohaterze naszych czasów ujrzano tragiczną twarz Rosji myślącej. W Martwych duszach dostrzeżono przejmującą maskę Rosji bezmyślnej. „Krainę pustą, białą i otwartą” opanowało przera żenie i smutek. Nonszalancja, ironia i wymuszony 14 cy nizm Pieczorina wydały się tym ludziom godne naśladowania. Postawę taką uznano za jedyną i zbawienną. Sytuacja, w jakiej się znalazła wówczas postępowa inteligencja rosyjska, była więc ze wszech miar ciężka. Oczywiście pojawił się natychmiast problem, który w tym środowisku z natury rzeczy musiano uważać za podstawowy. Zadano sobie pytanie: co będzie z kulturą? Zwłaszcza że realne warunki swobodnego wypowiadania myśli były i tak niezbyt wesołe. Co prawda, czas między rokiem 1840 a 1848, okres pierwszych twórczych poszukiwań Dostojewskiego, nawet współcześni uważali za stosunkowo lżejszy pod tym względem, jednakże szaleństwa carskiej cenzury i wtedy nie straciły nic ze swego bezwzględnego okrucieństwa. Gogol zmuszony był walczyć o najniewinniejsze zdania, a nawet słowa. Tępota cenzury tłumaczy w pełni zniechęcenie i apatię niektórych pisarzy. Anegdota przytoczona w pamiętniku Panajewej, znanej wówczas literatki, nawiasem mówiąc, miłości młodego Dostojewskiego, daje pewne pojęcie o tym, co czekało pisarza po oddaniu utworu do druku. Mąż Panajewej, ceniony w latach 40-tych prozaik, wydobył jakimś cudem uwagi cenzora Krasowskiego o erotyku W. Olina, podrzędnego epigona romantyzmu. Oto nieliczne fragmenty tego „arcydzieła”: Poeta: Cóż znaczą sądy ludzi! Jedno twe miłe spojrzenie Jest droższe dla mnie od miłości całego wszechświata. Uwaga Krasowskiego: „Mocno powiedziane! Przecież we wszechświecie są i carowie, i prawowite władze, których uwagę należy cenić.” Poeta: O, jakbym chciał wśród ciszy, w krainach pustynnych Koło ciebie się uczyć zbawienia – nieznany. I trwać z radosną melodią twej duszy Drżącej we wzroku – milcząc w zachwyceniu. Uwaga cenzora: „Takich myśli nie należy rozsiewać. Znaczy to, że autor nie chce spełnić swej powinności wobec monarchy 15 dlatego tylko, aby być zawsze ze swą kochanką. Ponadto – drogę zbawienia może wskazać tylko Ewangelia, a nie kobieta.” Poeta: O jakbym chciał swe życie całe oddać tobie! Uwaga cenzora: „Cóż pozostanie Bogu?!”13 Podobne praktyki nie były żadnym wyjątkiem. Wraz z ostrym kryzysem ideowym stworzyły one nastroje, które mogły się stać źródłem poglądów dyskwalifikujących sensowność twórczości artystycznej. Lermontow z dziwną obojętnością odnosił się do zapisanych przez siebie kart. Być może, było w tym trochę wielkoświatowej nonszalancji, ale mimo wszystko nie każdy poeta pozwoliłby na obnoszenie jedynego egzemplarza Demona, utworu uznanego za arcydzieło, po damskich buduarach – tak iż zachodziła poważna obawa, czy poemat nie zaginie bezpowrotnie. Apatia nie była wtedy pozą. Tylko wierzący w siłę i znaczenie słowa zdobywali się na pewien optymizm. Marzeniem Gogola po pierwszym tomie Martwych dusz stała się „literatura krzepiąca”. I chociaż wiadomo, że tego rodzaju pomysły powstawały już w okresie półobłąkanej bigoterii i niebotycznego kabotynizmu – czego nie ukrywali nawet życzliwi mu pamiętnikarze – jego strach przed „chaosem rozpaczy” był całkiem szczery. Szukał zbawienia w Bogu. W roku 1846 chciał wydrukować swój portret w jakiejś ogromnej, jak na tamte czasy, ilości egzemplarzy i otrzymane ze sprzedaży pieniądze ofiarować na zapomogi dla pątników udających się do Ziemi Świętej. Nawet wyrozumiały Dostojewski doniósł o tym swemu bratu ze źle ukrytą ironią. Kryzys ten trwał krótko, ale był niezmiernie pouczający. Najlepiej można go prześledzić u Bielińskiego, który przeżywał wszystko w sposób jaskrawszy i silniejszy. I. Turgieniew pisał o Bielińskim: „Własne zwątpienia zadręczały go, pozbawiały snu i jedzenia, nieustannie gryzły i paliły. Nie pozwalał sobie na zapomnienie i nie znał zmęczenia. Dzień i noc walczył o odpowiedzi na pytania, które sam sobie postawił.”14 Listy Bielińskiego do Botkina z lat 1840–1841 wchłonęły ogień i żar dni kształtujących także poglądy młodego Dostojewskiego. Oto mały fragment: „Wiara w życie i w ducha, 16 w rzeczywistość została odłożona na czas nieokreślony, do lepszych dni, a na razie – nie ma wiary. Jest rozpacz.”15 Ojczyzna stała się dla niego niebawem koszmarem, a życie jej – „galimatiasem niewartym splunięcia”. Wraz z rozpaczą uzyskiwał prawo do sądzenia świata i ojczyzny, do zajmowania się takimi problemami, jak nicość i śmierć. Wieść o zgonie M. Stankiewicza, zmarłego na gruźlicę we Włoszech w roku 1840, wywołała w gronie jego dawnych przyjaciół falę refleksji. Poeta A. Kolcow napisał wiersz, i nawet światowy i wtedy jeszcze bardzo lekkomyślny Turgieniew zadumał się nad rzeczami ostatecznymi. Bieliński przeżył śmierć przyjaciela jak w gorączce: „Nie rozumiem, dokąd i po co wszystko to dąży. Przecież wszyscy umrzemy i zgnijemy. Po cóż więc kochać, wierzyć, marzyć, cierpieć, dążyć, bać się? Konają ludzie, umierają narody, umrze i nasza planeta. Szekspir i Hegel będą niczym. Wieść o śmierci Stankiewicza utwierdziła mnie tylko w tym mniemaniu.”16 Albo taki fragment: „Śmierć, śmierć! Oto rzeczywisty bóg świata. Jej panowanie jest równie sprawiedliwe dla wszystkich. Sława jej i pokłon! Cóż jest to ogólne (dla którego poznania St[ankiewicz] żył i umarł z daleka od nas)? Jest to Moloch pożerający własne twory. Saturn pożerający własne dzieci. Dlaczego urodził się i żył Stankiewicz? Co zostało z jego życia...”17 Tego rodzaju pytania, które mniej więcej w sto lat później uznane zostaną przez L. Szestowa za początek filozofii egzystencjalnej w Rosji, świadczyły o wielkim niepokoju i kryzysie duchowym. Kryzys dał się również odczuć w sferze życia obyczajowego. Filozofujący oficerowie i zrozpaczeni urzędnicy przykroili bunt Pieczorina na swoją miarę. Ten spłycony „pieczorynizm” był dla lat 40-tych niesłychanie charakterystyczny i rozpowszechnił się tak dalece, że przybrał w końcu rozmiary „choroby społecznej”, z którą następne dziesięciolecie walczyło wszelkimi możliwymi sposobami. Atmosfera późniejszych powieści Dostojewskiego, w których pijani nieszczęśliwcy roztrząsają problemy teodycei, a podupadli szlachcice przeprowadzają na własnej duszy eksperymenty moralne, wywodzi się właśnie z „pieczorynizmu” lat 40-tych. „Chaos rozpaczy” sprawił, że ludzie ci zaczęli popełniać różne szaleństwa, mające rzekomo zagłuszyć świadomość beznadziejności. Starsze pokolenie, do którego należał na przykład F. Orłow, 17 mogło jeszcze zajmować się przebudową domów czy zakładaniem fabryk szkła. Były to niedobitki XVIII wieku, nauczone przez Benthama, że krzątanina wokół dóbr materialnych ma zawsze jakiś sens. Zresztą ludzie ci nie chcieli i nie umieli nosić żałoby. Młodsze pokolenie natomiast poszło inną drogą, aby – jak to określał Bieliński – „wyjść ze swej zbolałej duszy”. Zapijano biedne głowy. Pokolenie to zostało ogarnięte przez swego rodzaju „pijaństwo filozoficzne”. Był to wyraz protestu lub rozpaczy. Picie było normalnym zjawiskiem w Petersburgu i w Moskwie. Upijał się śmiertelnie malarz Briułłow i kompozytor Glinka, nadużywał ulubionego czerwonego wina Gogol, zaglądał do kieliszka również autor „reżimowych dram” Kukolnik. Chory na gruźlicę Bieliński radził utonąć w pijaństwie. Upijało się malarstwo, muzyka i literatura. Postępowe i reakcyjne. Opanowany Hercen również zastanawiał się, czy aby nie machnąć na „to wszystko” ręką i nie „zapomnieć o sobie w wódce”. Natomiast ci, którzy bibki i pijatyki mogli uprawiać tylko na wesoło, poczęli „szukać śmierci”. Markiz de Custine, który odwiedził Rosję u schyłku lat 30-tych, jeden z tych Francuzów, którzy są dość inteligentni, aby wiele dostrzec, i dość płytcy, aby niewiele zrozumieć, pisał o nich: „Widziałem w Rosji ludzi czerwieniących się na myśl o reżimie, w którym zmuszeni są żyć, nie ośmielając się skarżyć. Ludzie ci czują się wolni tylko w obliczu nieprzyjaciela. Jadą na wojnę w głąb Kaukazu, aby odpocząć tam od jarzma, jakie na nich nałożono.”18 Kaukaz był tylko zwykłym pretekstem. Większość tych ludzi nie miała żadnych złudzeń i nie dała się zwieść patriotycznymi hasłami. Zbyt dobrze wiedziano, że narody Kaukazu nie mogą w niczym zagrozić rosyjskiemu imperium. Po prostu jechano tam „wyszumieć się i zdechnąć”. Frederiks, jeden z uczestników tzw. Kółka Szesnastu, kolega szkolny Lermontowa, kiedy wyjechał w roku 1842 na Kaukaz, nigdy w żadnej z bitew nie schylił głowy. Jakiś czerkieski oficer opowiadał jednemu z pamiętnikarzy, że Frederiks chyba szukał śmierci. Oczywiście znalazł ją w roku 1844. Istniał wtedy styl życia polegający na wyzy waniu śmierci. Niezmiernie popularne stały się pojedynki. Wybierano niekiedy najcięższe warunki: pojedynkowano się, jak książę Dołgoruki 18 z księciem Jaszwilem, bez świadków. Katkow, późniejszy „adwokat szubienicy”, włóczył się po Petersburgu ogarnięty jakąś piramidalną chandrą. Zadręczał nią Bielińskiego, który zresztą przyjmował to spokojnie i z pewnym nawet zrozumieniem. W końcu bardziej z nudów niż z jakiegoś innego powodu sprowokował pojedynek z Bakuninem. Wywołało to ogromne ożywienie w kręgu znajomych: nareszcie coś się wydarzyło. Toteż Bieliński, który ku własnemu zdumieniu został sekundantem Katkowa, z powagą przygotowywał się do niecodziennej roli. Z nudów przybrał pozę wytwornego cynika Lermontow. W czasie rozmowy z Bielińskim po słynnym pojedynku z Barantem poeta próbował nauczyć kry tyka zamiłowania do „orgii”. Doradzali je Bielińskiemu zresztą już wcześniej co bardziej rozwiąźli przy jaciele. Bieliński z rad nie skorzystał, ale bynajmniej nie zdziwiły go różne inne pomysły Lermontowa. „Prosi, aby go wysłać na Kaukaz – pisał do Botkina w kwietniu r. 1840 – gdzie przygotowują jakąś ważną ekspedycję przeciw Czerkiesom. Ta chwacka rosyjska głowa rwie się jednak pod nóż. Wielki świat mu obrzydł, dławi go...”19 Naprzykrzyło się w końcu wszystko. Pijaństwo, pojedynki i „orgie”. Jednych zabito, inni się sami pozabijali. Żywym zaś pozostała tylko „nieokreślona tęsknota”. Nawet Bieliński, który po dwóch dniach pobytu w Paryżu ciągnął zniecierpliwiony do Rosji, przeżył jednak ten jedyny moment, kiedy chciało mu się uciec od własnej ojczyzny. Rozległ się romantyczny okrzyk: Dahin! Dahin! Tam! Gdzieś! Byle nie tutaj! Zrozumiano wówczas wielką miłość Gogola do Włoch, jego ogromną tęsknotę za „krajem mirtów i cyprysów”, lazurów i kultury. A jednak nawet na dnie nudy i pustki dość wcześnie dostrzeżono wartości, które stały się podwalinami odrodzenia. Hercen, który zresztą „chaosu rozpaczy” nie przeżył w tak ostry sposób jak Bieliński, już w czerwcu 1842 roku zanotował w swym dzienniku: „Smutno jest w świecie Cziczikowa, tak jak i nam zresztą smutno. I tu, i tam jedyną pociechą jest wiara i nadzieja na przyszłość. Wiary tej nie można zarzucić, bo nie jest ona po prostu romantyczną nadzieją ins Blaue, ale posiada już podstawy realne. Krew w żyłach Rosjan zaczyna już krążyć prawidłowo.”20 Poczęto niebawem 19 rozpatrywać wszystkie stare wartości pod zupełnie nowym kątem widzenia. Na usta zaczęły znów wracać słowa: sprawiedliwość, postęp, ofiara, praca, piękno, dobro. Z owego nihil, które – zdawało się – będzie dozgonnym udziałem tych ludzi, narodziła się rzecz bezcenna: potrzeba zrozumienia swego rzeczywistego miejsca w świecie, potrzeba chłodnej, ostrożnej analizy, która potrafi zniszczyć przekonanie, że „wszystko to i tak bzdura”. Mniej więcej od roku 1845 literatura rosyjska staje się więc wyrazem tych poszukiwań. Każdy, czy to Gogol, czy grupa pisarzy z tzw. szkoły naturalnej, czy debiutujący Turgieniew lub młodziutki Sałtykow-Szczedrin, czy Bieliński wchodzący w nową fazę poglądów estetycznych, czy Hercen, czy rozpoczynający swą karierę pisarską Dostojewski, każdy próbował na swój sposób przeciwstawić się tej męczącej „apokalipsie zwątpienia”. Literaturę rosyjską tworzyli w tym okresie ludzie szukający wiedzy, stęsknieni za afirmacją życia, nawet za cenę spalenia się w oczekiwaniu na „świetlaną przyszłość”. Wiedzieć, wszystko wiedzieć, do końca wiedzieć! Pietraszewcy wierzyli, że stworzą wiedzę, która wywróci głupio i nieludzko przez Boga i cara poukładane elementy świata. Inni powtarzali wzorem M. Stankiewicza, „doskonałego pięknoducha” lat 30-tych: „Jeśli już nie można nic wiedzieć – warto zapracować się do krwawych potów, aby tylko dojść do tego stwierdzenia.”21 Niezależnie od przekonania, czy praca umysłu może ulżyć udręczonym ludziom, czy też nie, wszyscy podejmowali trud poznania rzeczy i zjawisk. Pogardy dla manifestów o bezsensie „życia w ogóle” nauczyła Dostojewskiego wielka przygoda duchowa rosyjskiej inteligencji lat 40-tych. Dostojewskiego zainteresował przede wszystkim mechanizm poznania. Młody twórca Biednych ludzi z pewnym, niemal naukowym chłodem odnosił się niekiedy do intelektualnej i społecznej wartości idei. Badał raczej proces odczuwania świata. Opisywał wyłanianie się z chaosu przeżyć człowieka sądów, kry teriów, wartości. Obserwował życie idei, rację jej istnienia, stosunek człowieka do tworów własnego umysłu, swoistą od nich zależność, historię buntów wobec wymyślonych przez siebie wartości. Odpowiedź na pytanie „Jak pracuje świadomość?” była dla Dostojewskiego początkowo sprawą najważniejszą. 20 Przez cały młodzieńczy okres twórczości szukał Dostojewski racji życia w samym życiu. Wierzył w powodzenie tego eksperymentu, gdyż był przekonany, że aby istnieć, należy życie usprawiedliwić, aby je zaś usprawiedliwić, trzeba je zrozumieć. A zrozumienie mogła przynieść tylko rzeczowa wiedza. Skazywał na nieodwracalną klęskę ludzi, którzy niezdolni byli pojąć własnej sytuacji: warunków i zjawisk określających ich istnienie. Młodość Dostojewskiego upłynęła w pewnym sensie pod hasłem Spinozy: nie śmiać się, nie płakać, nie odrzucać, lecz rozumieć. „Badać życie ludzi – oto mój główny cel i zabawa”, pisał w jednym z listów w roku 1844.22 Fascynację naukowością dzielił Dostojewski pospołu z towarzyszami swej młodości, z pietraszewcami, którym scjentyzm w typie A. Comte’a nie był bynajmniej obcy. Szacunku dla nauki uczyły go ponadto słynne felietony Hercena, umieszczane głównie na łamach takich czasopism, jak „Sowriemiennik” i „Otieczestwiennyje Zapiski”. Otóż poznanie naukowe związane już wyraźnie z pozytywistycznym scjentyzmem stało się dla Dostojewskiego podstawą rewizji romantyzmu. U wielu debiutujących w latach 40-tych pisarzy owa „apokalipsa zwątpienia” wyrobiła bardzo sceptyczny stosunek do romantyzmu. Wielkie zagadnienia romantyczne, spłycone przez licznych w epoce „pieczorynizmu” epigonów Byrona, wydawały się śmieszne. Nawet tak wybitni debiutanci, jak I. Turgieniew i M. Niekrasow, rzeczowy, naturalistyczny opis miasta czy warunków społecznych przedkładali nad wszystkie razem wzięte „przeklęte pytania” H. Heinego. Nie mniej rzeczowy i obiektywny Dostojewski pozostał jednak wierny romantycznemu zainteresowaniu „jaźnią” człowieka. I w tym właśnie należy szukać źródeł jego niezwykłych sukcesów w dziedzinie analizy psychologicznej. Młody Dostojewski czytał bardzo wiele. Znał angielską powieść grozy, E. T. A. Hoffmanna, francuską „szkołę szaloną” i Dickensa. Pisarze ci wywarli na jego twórczość bardzo istotny wpływ. Jednakże decydującą okazała się rodzima tradycja literacka. Intensywne zainteresowanie życiem psychicznym zaważyło w sposób zasadniczy na ocenie rosyjskiej prozy pierwszej połowy wieku XIX, jaką przeprowadził młody debiutant, dysponujący – jak pokaże przyszłość – również wybitnym talentem krytycznym. 21