Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Majka, część 5
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Maryska
Dłonie położyłam na kolanach, choć drżały mi niemiłosiernie. Próbowałam nie dać po sobie
poznać żadnych emocji, mam jednak wrażenie, że on widział mój strach. Próbował
wytłumaczyć mi, dlaczego musiał odejść. Był naukowcem, na trzy miesiące przed moim
narodzeniem dostał szansę rozwijania swoich możliwości na jednym z uniwersytetów w
Stanach Zjednoczonych. Nie chciał nas zostawiać. Zdawał sobie sprawę, że my nigdy do
niego nie przyjedziemy. To moja mama upierała się, żeby jechał. Posunęła się nawet do
kłamstwa, że ja nie jestem jego córką, żeby on pojechał i realizował swoje marzenia.
- Więc dlaczego dawałeś mamie alimenty, gdy już się urodziłam? - zapytałam w końcu.
- Gdy poprosiłem ją, aby przesłała mi twoje zdjęcie, nie chciała tego zrobić. Wtedy
wiedziałem już, że musisz być moją córką. Wtedy już nie mogłem wrócić do kraju.
Podpisałem umowy międzynarodowe z chińczykami. Gdy zachorowałaś, wróciłem na chwilę
do Polski. Ty tego nie pamiętasz, ale gdy byłaś w śpiączce poruszyłem niebo i ziemię, abyś
żyła. Małgosia pewnie nie mówiła ci, ale co trzy dni oddawałem krew, aby tylko mojej
jedynej córeczce jej nie zabrakło. Wtedy chciałem do was wrócić. Niestety w stanach
zostawiłem drugą żonę i rocznego synka. Teraz Stella nie żyje, a ja przysiągłem jej, że was
odnajdę. I znów będziemy rodziną – zakończył swój monolog, a mi z oczu popłynęły łzy.
Cały mój makijaż szlag trafił, ale mnie to nie wzruszyło. Ojciec wziął mnie w ramiona.
- Tak bardzo mi cię brakowało córeczko przez te wszystkie lata. Wiem, że bardzo dużo
przeszłaś i zdaję sobie sprawę, że możesz mnie nienawidzić. Teraz jednak znasz prawdę, a
co z nią zrobisz, to inna kwestia. Mogę tylko mieć nadzieję, że mi wybaczysz – dokończył, a
ja gestem poprosiłam go, aby się do mnie przytulił. Tak bardzo przez te wszystkie lata
potrzebowałam męskiego ramienia.
W takiej pozycji zastała nas moja mama.
- Córciu – powiedziała, gdy się odsunęłam od ojca i zobaczyła na mojej twarzy czerń.
- Wszystko w porządku – powiedziałam, gdy odwróciłam się od niej i poprawiłam włosy.
Wyobrażałam sobie, jak muszę wyglądać. - Dajcie mi jakiś kwadrans, zrobię make up i będę
jak nowa – obiecałam i zniknęłam w łazience.
- Co ty jej powiedziałeś? - usłyszałam tylko, jak mama pyta tatę.
- Samą prawdę. Wszystko po kolei.
- Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie już dobrze – życzyła sobie mama.
Wyciągnęłam z torebki podkład, puder, cienie do powiek, mascarę oraz błyszczyk do ust. Na
szczęście było w tym domku letniskowym wszystko dostosowane dla mojego wózka, bo
dość często właśnie tutaj rozpoczynaliśmy lub kończyliśmy sezon grillowy. Wyjęłam również
z torby chusteczki do demakijażu, które zawsze sobie pakowałam. Zmyłam się. Spokojnie
nałożyłam na nowo podkład i puder. Później wymieszałam cienie do oczu i również je
Strona: 1/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
nałożyłam. To samo zrobiłam z mascarą i błyszczykiem. Dopiero z takim makijażem
wyszłam do ludzi, uprzednio jeszcze sprawdzając w lustrze, czy nie muszę poprawić włosów.
Wyszłam z domku i skierowałam się do stołu, za którym siedział Piotrek. Reszta moich gości
była albo na parkiecie, albo w bliżej nie określonych miejscach.
- Coś długo cię nie było – zagadnął mnie. - Coś się stało? - zapytał.
- Jasne. Bez tego byłoby nudno – powiedziałam bez mrugnięcia okiem jednak mężczyzna
wiedział, że nie trzeba drążyć tematu.
- Zatańczymy? - zapytał.
- Czemu nie – odpowiedziałam. - Ty wiesz, z kim jak z kim, ale z tobą jeszcze nigdy nie
tańczyłam – powiedziałam, gdy „szliśmy” na parkiet.
Prowadził mnie w tańcu. Było cudnie. W jednej chwili wszyscy się w nas nagle wpatrywali.
Nie wiem skąd oni się tam wzięli, wiem jednak, że liczyli na coś więcej, niż tylko
niezobowiązujący taniec. Niestety, tej nocy się nie doczekali. Miałam wrażenie, że
najbardziej zawiedziona jest Anka i, o dziwo, Artur. Później był tort i wszyscy zgromadzeni
tam, zaśpiewali mi (raczej zafałszowali) „sto lat”. Oczywiście najbardziej darł się Artur wraz
z Tomkiem i Pawłem, którzy to przekrzykiwali wszystkich, życząc mi dwustu, bo oczywiście
do setki już niedaleko. Gdy zjedliśmy, swoją drogą pyszny, tort, przyszedł czas, aby
rozpakować prezenty. Nie chciałam, aby ktokolwiek wykosztowywał się na mnie, ale
oczywiście wszyscy wiedzieli swoje, a ja miałam się tylko dostosować, jak później
oświadczyła mi Ania. Dostałam nowy telefon komórkowy i szczerze mówiąc wiedziałam, że
to od Anki, bo mój stary cały czas się wyłączał i nawet budzik w nim nie dzwonił. Poza tym
dostałam jeszcze ochraniacze na plecy i nadgarstki, co wiedziałam, że było sprawką Piotrka
i Rafała. Dostałam również sporo gotówki. Wszystkim serdecznie podziękowałam i
wróciliśmy do zabawy. Ta noc trwała stanowczo zbyt krótko. Do świtu ja wraz z Piotrkiem
nie odchodziliśmy od siebie nawet na krok. W końcu trzeba było się pożegnać. Choć Piotrek
był, jak na razie, jedynym mężczyzną, który nie wzbudzał we mnie strachu, to jednak nie
chciałam się zagalopowywać. To, co zrobił mi Michał prawie trzynaście lat temu... Ciągle
przewijało się w mojej głowie. Ten gwałt, ten ból... To wszystko... Piotrek odwiózł nas
taksówką do domu i obiecał, że następnego dnia nie będzie mnie torturował ćwiczeniami,
jeśli zjawię się względnie na czas. Zaśmiałam się tylko, ale przystałam na jego propozycję,
zwłaszcza, że umówił się ze mną pół godziny później. Następnego dnia rano nie wiedziałam,
gdzie jestem. Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak beznadziejnie. Głowa niemal pękała mi
w szwach, a suchość w ustach zapierała dech. Gdy tylko zadzwonił mój nowy budzik w
telefonie, przykryłam twarz poduszką.
- Wstawaj leniu, do roboty – Anka od razu wparowała do mojego pokoju.
- Daj mi spokój – prosiłam, jednak moja przyjaciółka nie zna litości. Zdjęła ze mnie całą
kołdrę i zrzuciła ją z łóżka. Musiałam podnieść tyłek. Nienawidziłam być odkryta w łóżku, a
ona o tym doskonale wiedziała.
- Za dziesięć minut widzę cię w kuchni na twoim wehikule ubraną i doprowadzoną do ładu –
powiedziała i wyszła z mojego pokoju. Usłyszałam tylko, że zabrania jeszcze Arturowi
wchodzenia do mojej sypialni. Zamiast tego zaproponowała mu śniadanie.
Zgrzebałam się z łóżka na wózek. Wzięłam ochraniacze, ciuszki oraz bieliznę i popędziłam
do łazienki. Może pędzeniem tego nie można nazwać, ale powiedzmy, że zrobiłam to
najszybciej, jak się dało. Moje ruchy tego dnia były bardzo powolne. Nie chciało mi się jeść.
Nawet na kawę nie mogłam patrzeć. Cały czas jeszcze źle się czułam. Nie mogłam
prowadzić. Czułam, że moja głowa jest zbyt ciężka. Dałam Ance kluczyki. Wsiedliśmy do
auta. Najpierw odwiozłyśmy młodego do moich rodziców. Tam wysiadłam z samochodu.
Poszłam razem z Arturem pod drzwi pokoju rodziców. Zapukałam do nich. Po chwili
otworzyła nam moja mama w samym szlafroku.
- Dzień dobry – przywitała nas – jak się czujesz, kochanie? - zapytała mnie.
Strona: 2/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Nieźle – uśmiechnęłam się – ale muszę spadać, bo mnie z roboty wywalą – powiedziałam,
po czym Artur wszedł do pokoju, a ja się tylko pożegnałam z mamą.
- No to leć. I nie przejmuj się nami. Poradzimy sobie – zapewniła mnie, a ja tylko
pocałowałam Artura i zjechałam na dół, do samochodu.
Pojechałyśmy do szpitala. W międzyczasie jeszcze zajechałyśmy do marketu, aby kupić
wodę, gdyż cały czas normalnie umierałam na suchoty. A w szpitalu, na naszym oddziale
było tylko kilku lekarzy, którzy myśleli w miarę racjonalnie. Na szczęście nie mieliśmy tego
dnia tłoku. Większość pacjentów miała albo przerwy w podawaniu leków, albo była
zaleczona. Mieliśmy właściwie tylko trzech terminalnych pacjentów, więc wszyscy
chodziliśmy właściwie tylko nad nimi. Zwłaszcza Anka i ja. Jedna z tych pacjentek była
pięcioletnią, bardzo rezolutną dziewczynką. Onkolodzy zdiagnozowali u niej dopiero pół
roku temu nowotwór żołądka, który dał już wtedy przerzuty do węzłów chłonnych. Co
prawda nikt z jej rodziny się nie poddawał, ale onkolodzy zdawali sobie sprawę, że już teraz
to będą dni, ewentualnie kilka tygodni. Teraz, gdy Ola jeździła na naświetlania albo gdy
miała podawaną chemię, zawsze było przy niej oboje rodziców. Robert, który był jej
lekarzem prowadzącym przekazał im, że już na dniach będą musieli pożegnać się z córką,
lecz oni uparcie to od siebie oddalali. Tego dnia, gdy Ola obudziła się po raz kolejny, była
już tak zmęczona tym wszystkim i tak wystraszona, że jej rodzice zdecydowali się w końcu
oddać ją do domu opieki paliatywnej. Moim zdaniem było to najlepsze wyjście z tej sytuacji.
Było jeszcze dwóch chłopców, którzy czekali już tylko na miejsce w takim domu. Bardzo
ciężko było mi mówić tym młodym ludziom, że prawdopodobnie już nigdy nie będą zdrowi.
Oni jednak już to przeczuwali. Szczególnie jeden chłopiec, który był bardzo związany
emocjonalnie ze swoją mamą, a jednocześnie pocieszał ją, że gdy odejdzie, ona znów
będzie mogła żyć pełnią życia i zająć się jego rodzeństwem, które bardzo jej potrzebuje,
kiedy ona walczy o każdy jego oddech. To zawsze mnie w tych dzieciach zadziwiało, bo
człowiek dorosły, gdyby był w takim stanie miałby żal do Boga o niesprawiedliwy los, a one
były już z tym pogodzone.
Przed jedenastą poszłam do swojego ukochanego... rehabilitanta! Tym razem się nie
spóźniłam, co Piotrek nagrodził spełniając tego dnia każdą moją zachciankę. Najpierw
zsadził mnie z wózka na materac, aby dać mi chwilę wytchnienia w swoich ramionach.
Później robił niemal wszystko, o co go prosiłam, a nie brakowało mi fantazji. Gdy tylko
skończył się nasz czas ćwiczeń, Piotrek nie chciał puścić mnie na górę.
- A mogę jechać z tobą? - zapytał w końcu, gdy definitywnie kazałam mu wsadzić mnie na
wózek.
- Może lepiej nie. Nie chcę na razie plotek...
- A ja myślałem, że chwycę cię bez wózka na ręce i wjedziemy windą tylko we dwoje...
- Ta... Jasne! - zachichotałam, choć nie ukrywając, podobał mi się ten pomysł. - Może
jeszcze nie – powiedziałam po chwili zastanowienia – ale, jak się tak dobrze postarasz –
kokietowałam, a on zbliżał się do mnie na niebezpieczną odległość. Oczywiście, gdy ja
miałam rehabilitację z Piotrkiem, nikogo nie można było nigdy uświadczyć w pobliżu jakiś
czterech czy nawet pięciu gabinetów – wszyscy nagle mieli przerwy, jednak nie tego dnia.
Teraz natomiast ktoś zapukał do drzwi naszej salki ćwiczeń i nie czekając na jakąkolwiek
reakcję otworzył drzwi. Stał w nich Alan – najlepszy przyjaciel Piotrka, którego ja właściwie
nie znałam. Zastał nas, krótko mówiąc, w dwuznacznej pozycji. Nawet jak na relację
pacjentka – fizjoterapeuta.
- Cześć – przywitał się. Piotrek podał mu rękę.
- Hej – odwzajemniłam powitanie i również podałam mu dłoń. Troszkę się speszyłam, ale nie
chciałam dać po sobie tego poznać.
- Piter, mam taką sprawę – zaczął, ale widziałam, że wstydzi się mówić w mojej obecności.Dobra, panie rehabilitancie, ja będę spadać do roboty – zaśmiałam się z Piotrka. - Miło było
Strona: 3/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
cię poznać – powiedziałam Alanowi i poprosiłam Piotrka, aby wsadził mnie na wózek, a on
nawet nie pisnął w związku z tym.
- Gdy wyjechałam z gabinetu terapeutycznego, byłam pewna, że o mnie gadają. Jednak nie
przejęłam się tym zbyt mocno, chciało mi się tylko śmiać z tego powodu.
Po przyjeździe windą na onkologię, prawie od razu poleciałam do naszego gabinetu.
Oczywiście – byłam spóźniona.
Strona: 4/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl