Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Zamiast Zenusia... Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Cristtimm - Zenuuuuuś! Zenek! Nie uwierzysz jak ja się dziś spłakałam - zawołałam po powrocie z piątkowego wypadu do kina z koleżankami. Mąż siedział w ulubionym, ciemnozielonym fotelu oglądając relację z meczu piłki nożnej. Przystanęłam, przypatrując się jego lekko przygarbionej sylwetce, pluszowemu meblowi, stoliczkowi ze szklanym blatem i stojącemu na nim kuflowi piwa. - Kochanie,długo tak siedzisz w tym fotelu? A na świecie rozgrywają się niezwykłe dramaty, niebywałe historie, łzy kapią, miłosne rozterki rozdzierają dusze... - Ciiiii, Żabcia - uciszył mnie - ciiii... Nie widzisz? Zaraz jak nic Ronaldo strzeli gola. Czekaj, bądź cicho przez moment. - Zenek! Tylko bardzo proszę, bez przemocy w rodzinie, tak! Nie unoś niepotrzebnie głosu! Zenuś wyprostował się i oderwał wzrok od ekranu. - Co? Jaka przemoc? Patrz - wskazał ręką na telewizor - Real Madryt prowadzi, a zaraz jego przewaga urośnie, bo Ronaldo... - Ronaldo? Jaki znowu Ronaldo? Zenek, ty mi tu nie mydl oczu jakimiś egzotycznymi imionami, gdy ja jeszcze wciąż nie mogę się otrząsnąć po "Porywistych łzach". - Żaba, Ronaldo to nazwisko, imię tego piłkarza to Cristiano. - Cristiano.... aaa... Cristiano. Główny bohater "Porywistych łez" miał podobne imię. Niezwykle romantyczne i gorące, czekaj... czekaj - Augusto, tak Augusto. - Taki piłkarz też jest - Renato Augusto. - A na tego drugiego, co to próbował odebrać mu główną bohaterkę też fajnie wołali - Leo. Leo, brzmi drapieżnie, a zarazem tak ciepło... ech... taki Leo to... - Leo, Lionel ma na imię Messi, argentyński napastnik. - Zenuś, ja cię grzecznie proszę... Ja się tu dzielę z tobą swoimi przemyśleniami na temat sztuki filmowej, a ty w kółko o piłkarzach, napastnikach. Mąż jednak znów utkwił wzrok w telewizorze i zamilkł. Przysiadłam na kanapie obok fotela i pogłaskałam go po ramieniu. - A wiesz Zenku, tak sobie myślę, a nawet zastanawiam się, dlaczego rodzice skrzywdzili mnie i dali takie pospolite imię. A jednak jest coś w stanie oderwać mojego męża od oglądania tej beznadziejnej gry, co to tylko się biega w wyznaczonym prostokącie i od czasu do czasu kopie piłkę. - No co ty Żabcia? Masz jedno z najpiękniejszych imion jakie znam... - Nic nie rozumiesz , ja jestem wprost pewna, że nawet jeszcze dziś mogłabym się przyzwyczaić do tego, aby zwracano się do mnie, na przykład Gizelle (czyt. Żizell), albo Colette (czyt. Kolet), albo nawet coś prostszego i bezpretensjonalnego jak Lilli... - Lili? Jak na psa? Lili? - Nie Lili, tylko posłuchaj... Lil-li. Tutaj trzeba nadać odpowiednią melodykę i akcent, trzeba z tego Strona: 1/2 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl słowa wydobyć piękno i ... no posłuchaj Lil-li... - Żabcia, sorry, ale to za nic nie pasuje do ciebie. - No dobrze, może z innego obszaru geograficznego. Uważam, że trafnie z moją egzotyczną urodą harmonizowałoby coś takiego jak Arshia (ind. boska), czy też Karishma (ind. cud), lub choćby Sushila (ind. kobieta z dobrym charakterem). Mąż przymrużył oczy i bez słowa wpatrywał się we mnie. Przyznam, że nawet niepokojąco to wyglądało. Postanowiłam zastosować zwrot psychologiczny i natychmiast zmienić temat. - To może jednak porozmawiajmy o twoim imieniu. - A co z nim jest nie tak? - zdziwił się. - Nie no, ja się już przyzwyczaiłam, ale sam przyznaj - Zenon to nie jest szczyt wyrafinowania... - Jasne, że nie i szczerze dziękuję za to moim rodzicom. - Szczególnie mamusi - zauważyłam z lekkim przekąsem - uważam, że to właśnie ona wpadła na ten niezwykle wstrząsający pomysł, aby tak cię nazwać. - Żabuś... - Jestem pewna, że idealnie z twoim typem urody współgrałby Carlos... posłuchaj Zenuś... Carlossss, mmmm... Ze strony męża odpowiedziała cisza. No tak, chyba nie trafiłam w jego gust. Święci pańscy, jak ciężko dogadać się z facetami. Spróbowałam raz jeszcze. - Ricardo? Nie? To może chociaż Xavier? - rozpaczliwie zaryzykowałam ostatni raz. Zenek uśmiechnął się - Abel Xavier, portugalski obrońca... - Co? - Nic, nic. Wiesz Żabcia, albo raczej... moja Małgoś kochana - zostańmy przy tym czym obdarowali nas rodzice. Zrobili to może niezbyt mądrze, niezbyt wyrafinowanie i może wbrew panującej modzie, ale zrobili to z miłością i tego się trzymajmy. Przez chwilę siedziałam zadumana. Może ma rację ten mój mąż, bo niby jakby to brzmiało, gdybym zamiast "Zenuuuś" wrzeszczała od progu "Xavier"? Strona: 2/2 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl