Czytelnicy to wariaci Dziś mam dla was prezent. Kawałek cudownej

Transkrypt

Czytelnicy to wariaci Dziś mam dla was prezent. Kawałek cudownej
Czytelnicy to wariaci
Dziś mam dla was prezent. Kawałek cudownej książki o czytaniu i o książkach. Ja ją
uwielbiam, kupiłam lata temu, nawet już nie pamiętam jakim cudem wpadła mi w ręce. Pierwszy
rozdział jest miłości do (nie)porządkowania książek. Publikuję bez zakończenia, ale nie martwcie się,
finał jest szczęśliwy!
Fragment książki
Ex libris. Wyznania czytelnika. Anne Fadiman
Kilka miesięcy temu mój mąż i ja postanowiliśmy połączyć nasze księgozbiory. Znamy się od
dziesięciu lat, mieszkamy razem od sześciu, od pięciu jesteśmy małżeństwem. Nasze kubki do kawy,
choć nie od pary, rezydowały w przyjaźni na jednej półce; pożyczaliśmy od siebie koszulki, a nawet,
przyciśnięci potrzebą, skarpetki; nasze kolekcje płyt dawno zżyły się ze sobą bez jednego zgrzytu (...).
Jednak nasze książki wciąż mieszkały osobno, moje głównie w północnym krańcu naszego poddasza –
jego w południowym. Zgadzaliśmy się, że to bez sensu, że mój Billy Budd usychał z tęsknoty
czterdzieści stóp od jego Moby Dicka, ale żadne z nas nie kiwnęło palcem, żeby ich połączyć. (...)
Niechęć do połączenia naszych Melville’ów miała po części źródło w pewnych dzielących nas
zasadniczych różnicach charakterologicznych. George gromadzi spontanicznie . Ja systematycznie.
Jego książki współżyją demokratycznie, zjednoczone pod wszechobejmującym sztandarem Literatury.
Część stoi pionowo, część przyjmuje pozycję horyzontalną, niektóre c h w i l o w o grzęzną w tylnych
szeregach. Moje rozparcelowane zostały według treści i narodowości. Jak wielu ludzi o wysokiej
tolerancji na bałagan, George darzy przedmioty martwe elementarnym zaufaniem. Wierzy, że jeśli
coś będzie potrzebne, to na pewno się znajdzie. Ja przeciwnie, wyznaję pogląd, że książki, mapy,
nożyczki i taśma klejąca są niesolidnymi wagabundami, objawiającymi niepoprawną skłonność do
oddalania się w nieznanym kierunku, jeśli nie zadbać, by pilnowały ściśle przydzielonego im miejsca.
Przeto moje książki zawsze muszą przestrzegać surowej dyscypliny.
Po pięciu latach małżeństwa i dochowania się dziecka dojrzeliśmy wreszcie z George’em do przejścia
na wyższy poziom intymności, czyli konsolidacji księgozbiorów. Nie było jednak do końca jasne, jak
miałby wyglądać kompromis pomiędzy jego systemem ogrodu angielskiego a moim ogrodu
francuskiego. Przynajmniej na krótką metę wzięłam górę, wedle teorii, że o ile George zdoła znaleźć
swoje książki, jeśli ustawimy je po mojemu, o tyle ja nigdy nie odnajdę moich, jeśli zapanuje jego styl.
Przystaliśmy na podział według dziedzin – historia, psychologia, przyroda, podróże i tak dalej.
Literatura piękna miała zostać dodatkowo posegregowana według narodowości. (George, nawet jeśli
uznał ten plan za przesadnie drobiazgowy, musiał przynajmniej przyznać, że i tak jest on o niebo
lepszy od systemu, o którym opowiedzieli nam nasi znajomi. Otóż z kolei znajomi odnajęli na kilka
miesięcy swój dom pewnemu dekoratorowi wnętrz. Po powrocie odkryli, że wszystkie książki zostały
poprzestawiane według koloru i formatu. Wkrótce potem ów dekorator zginął w wypadku
samochodowym. Muszę wyznać, że zebrani przy stole jednomyślnie orzekli, iż sprawiedliwości stało
się zadość).
To tyle, jeśli chodzi o zasady ogóle. Schody zaczęły się, kiedy ogłosiłam mój plan uporządkowania
literatury angielskiej chronologicznie, amerykańskiej zaś alfabetycznie, według autorów. (...) George
uległ w końcu naciskom, ale bardziej w imię małżeńskiej harmonii niż z autentycznego przekonania.
Szczególnie nieprzyjemnie się zrobiło przy przenoszeniu z półki na półkę Szekspira. Kiedy George
targał książki, ja zawołałam:
- Uważaj, żeby ustawiać w tej kolejności, a jakiej zostały napisane!
- Chcesz przez to powiedzieć, że mamy ustawiać chronologicznie także p o s z c z e g ó l n y c h
a u t o r ó w ? – z wrażenia ledwo mógł złapać oddech. – Ale przecież nie wiadomo nawet dokładnie,
k i e d y Szekspir napisał swoje sztuki!
- Cóż – stwierdziłam przemądrzale – wiemy, że Burzę napisał po Romeo i Julii. I chciałabym to widzieć
odzwierciedlone na naszych półkach.
George mówi, że był to jeden z nielicznych momentów, kiedy poważnie zastanawiał się nad
rozwodem.