Czas odwaznych chrzescijan

Transkrypt

Czas odwaznych chrzescijan
Życiem głosić Tajemnicę Bożego Narodzenia
Homilia JE ks. abp. Józefa Michalika, metropolity przemyskiego, wygłoszona podczas Pasterki w bazylice
archikatedralnej w Przemyślu
Czcigodni Bracia w powołaniu pasterskim, drodzy Bracia i Siostry!
Oto mamy przed sobą historyczne wydarzenie. Dzięki bowiem świadectwom historii łatwo jest
dotrzeć do Jezusa z Nazaretu urodzonego w Betlejem. Historyk podaje nam wskazówkę, w jaki
sposób można tę prawdę historyczną potwierdzić. Cesarzem rzymskim był August i to on wyznaczył
na wielkorządcę w Syrii Kwiryniusza. Docierając do nich, wiemy, że właśnie w tym czasie
zarządzono spis ludności. I pokolenie Dawida miało się dać zapisać w mieście Dawidowym,
w Betlejem. Józef więc i Maryja, jako pochodzący z tego pokolenia, tam zdążali. I jesteśmy
świadkami tego bardzo realistycznego, przepięknego, bardzo ludzkiego opisu, jak w Betlejem,
przy dużym napływie ludności, w stajence rodzi się Zbawiciel świata. Ale w tym miejscu
przekraczamy historię, tu wkraczamy w dziedzinę wiary. I jeśli Jezusa historii łatwo jest zaakceptować,
to Jezusa Zbawiciela, Mesjasza, oczekiwanego przez Naród Wybrany od pokoleń trzeba przyjąć wiarą.
I tu dla niejednego z nas rodzi się pewien problem - trzeba uwierzyć w Boga, który stał się człowiekiem,
który poddaje się warunkom ludzkiej niedoli, ucieka przed zbrodniarzem - potrzebny jest ten "krok
wiary", który człowiek powinien uczynić w kierunku Boga, żeby zrozumieć, że te wydarzenia zbawcze
dzieją się ze względu na nas i że Bóg dlatego, że jest wszechmocny, staje się tak mały, tak nieporadny,
tak oddany ludziom - tak kocha człowieka, tak jest w nim zakochany.
Bóg jest tobą zainteresowany
Do słynnego już dzisiaj św. Ojca Pio, stygmatyka, przychodzili ludzie z różnymi kłopotami:
i w sprawach zdrowotnych, i w sprawach duchowych. Pewnego razu przyszedł do niego człowiek
i powiedział: "Ojcze, ja nie wierzę w Boga". A Ojciec Pio popatrzył na niego i powiedział:
"Nie martw się, synu, ale Pan Bóg wierzy w Ciebie!". To jest właśnie ta właściwa perspektywa:
Pan Bóg jest nami zainteresowany. Każdy z nas jest niezwykle ważny przed Bogiem. Skoro Bóg
staje się człowiekiem, to po to, żeby na sposób ludzki do nas mówić i żebyśmy mieli zasługę
w tym kroczeniu w kierunku Boga. W perspektywie wiary każde wydarzenie, którego jesteśmy
świadkami w tym kościele, w tej Świętej Liturgii, nabiera innego wymiaru. Jeśli z wiarą bierzemy
do ręki Księgę Ewangelii, powinniśmy uznawać, że mieszka w niej Słowo Boże, które w nas, we mnie
chce się stać ciałem, że to Bóg przez Słowo Boże chce zamieszkać we mnie, chce się utożsamić ze mną,
zanurzyć mnie w swoim sercu, chce mnie ubogacić Duchem Świętym, żebym się poczuł
dzieckiem Bożym.
Dzisiaj kapłani w swoich pacierzach rozważają medytacje na Boże Narodzenie. Święty Augustyn
mówi: "Radujmy się, bo nie ma miejsca na smutek, kiedy rodzi się życie". Właśnie w Boże
Narodzenie przybliżyło się do wszystkich Boże zbawienie. A więc, Bracie i Siostro, nie masz
prawa wątpić w miłosierdzie Boże, nie masz prawa wątpić, że jesteś za słaby, że nie dasz rady.
To dla ciebie, i dla mnie przychodzi Bóg na ziemię, dopełnia się wielkie dzieło zbawienia.
Przebudź się, człowieku - kontynuuje św. Augustyn - dla ciebie Bóg stał się człowiekiem. A św. Leon
Wielki mówi: "Poznaj, chrześcijaninie, swoją godność, stałeś się uczestnikiem Boskiej natury,
porzuć swe wyrodne obyczaje, żyj jak dziecko Boże". Otrzymujesz dodatkową pomoc, motywację
i szansę. To jest właśnie ta wielka perspektywa, która się przed nami otwiera, że szatan zostaje pokonany.
We mnie i przeze mnie, że nie ma miejsca na jego królestwo, chociaż on łatwo nie zrezygnuje.
Rozejrzyjmy się dookoła. Widzimy, że i dzisiaj ten wysiłek księcia ciemności jest w świecie
obecny. Jego moc została zmiażdżona, ale nie wyeliminowana. Nie pokona jednak człowieka,
jeśli człowiek sam się nie włączy w jego dzieło. Maryja, Nowa Ewa, oraz Jej i Boży Syn, BógCzłowiek, dokonują przewartościowania świata na stronę Bożą, ale człowiek pozostaje wolny.
1
Chrystus stawia wymagania
Dowiadujemy się i widzimy, że nawet w naszym otoczeniu są różne stowarzyszenia tajne czy
scjentologiczne, są różne grupy wróżbitów, są ucieczki o porady do kart, do tarotów, do kamieni
przeróżnego rodzaju... a to są przecież złudzenia, zwykłe zabobony. Ilekroć prawdziwa wiara słabnie,
wtedy podnosi głowę książę ciemności. Słaby człowiek szuka oparcia w pozorach, a trzeba, żeby się
opierał na fundamencie mocnym, żeby się opierał na Tym, który jako Boży Syn stał się człowiekiem
ze względu na niego.
Trzeba, żebyśmy sobie uświadamiali, że jesteśmy świadkami wielkiego zamieszania. Książę
ciemności nie zrezygnuje z obecności na tym świecie. Sieje zamieszanie, zwalcza obecność Boga,
miesza, próbuje wmówić ludziom, że prawo Boże, obiektywne nie istnieje, że człowiek sam decyduje,
co dobre i co złe. A zatem to właśnie dziś jest ważny moment, żebyśmy sobie powiedzieli,
że nie możemy na to pozwolić. Skoro przyjęliśmy Chrystusa jako Bożego Syna, skoro przeżywamy
to Boże Narodzenie świadomie, otwieramy serce, idziemy na drogę zbawienia, to trzeba żebyśmy
na niej wytrwali. Chrystus staje się niewygodny, dlatego że stawia wymagania i otwiera wielkie
perspektywy przed człowiekiem, a nie przed szatanem. I cały wysiłek zazdrości złego ducha
idzie w kierunku, żeby to wyeliminować. Jesteśmy świadkami, jak dzisiejszy świat stara się
wyeliminować krzyż. Czytam we wczorajszej "Rzeczpospolitej" (23 XII 2010), że Unia Europejska
wydała kalendarz dla uczniów, w którym widnieją święta różnych religii: jest Halloween,
jest Święto Nauczyciela i rok muzułmański, są święta różnych - hinduskich i nie tylko - religii.
Bożego Narodzenia nie ma, Wielkanocy nie ma. Wykreślone. Niewygodne. Europa, która się wstydzi
swoich korzeni, łatwo się skazuje na zagubienie. Jeśli oderwiemy się od fundamentów, łatwo
popłyniemy z powiewem wiatru!
Czytam też w tych dniach, że UNESCO, a więc instytucja światowa powołana do szerzenia kultury,
występuje z zaleceniem, żeby uczyć bezpiecznego seksu, i to od niemowlęcych lat, wprowadzać
człowieka w życie seksualne, tj. budzić instynkty, zaniżać kulturę, a kultura to integralny, pełny
rozwój człowieka. To nie egoizm, nie gra na instrumencie tylko biologii. Kultura to cały człowiek,
to sumienie, perspektywa nadprzyrodzoności, nieskończoności, to transcendencja, ale i miłość
do tego, co ziemskie, harmonia całości. Pokonywanie egoizmu, szczera spowiedź i zmaganie się
z samym sobą - to jest szczyt kultury człowieka. Trzeba, żebyśmy sobie to dziś powiedzieli
i nie dali sobie ukraść naszej europejskiej kultury, naszej polskiej, chrześcijańskiej, wyrosłej
z Ewangelii kultury, naszej tradycji narodowej, która każe wszystkie wydarzenia odnosić do Boga
i z miłością, z przebaczeniem, z życzliwością traktować drugiego człowieka.
Przychodzi czas próby
Przychodzą czasy, kiedy trzeba, żeby za Kościół odpowiadał każdy chrześcijanin; za Kościół nie
może odpowiadać tylko Papież i biskup, kapłan czy zakonnica. Widzimy, jak bardzo trudno
przebić się właśnie z tymi prawdami przez współczesną mentalność. Patrzę na wydarzenia ze
Strasburga. Znamy słynny proces ze szkołą włoską, w której domagano się zdjęcia krzyża.
Powstała wielka awantura w całej Europie. Wiele państw europejskich, nawet Rosja, złożyło
protest do Trybunału Unii Europejskiej, że eliminowanie judeochrześcijańskiego etapu z historii
Europy jest barbarzyństwem, jest kłamstwem historycznym, i że chrześcijanie mają prawo do krzyża
tak jak wszystkie inne wyznania do swego symbolu. Polska nie stanęła wśród tych dziesięciu
państw broniących prawa do obecności krzyża w życiu publicznym. To jest bardzo wymowny
moment, żeby sobie uświadomić, że dzisiaj próbuje się ograniczyć Kościół nie tylko od zewnątrz
jakimiś drastycznymi przepisami, ale jesteśmy świadkami tego, jak dzisiaj, w niektórych
środowiskach kościelnych, szerzy się niezrozumienie, czym jest Kościół.
2
Oto zakonnik występuje z krytyką – nie swego zakonu, tylko Kościoła, biskupów, którzy godzą
się na obecność w polskim Kościele Radia Maryja, Telewizji Trwam, a co gorsza, nawet tam
występują. Najlepiej więc zamknąć to środowisko, potem się wyeliminuje "Rzeczpospolitą",
potem jeszcze inne niewygodne pisma, żeby została tylko jedna linia patrzenia, żeby tylko jeden
miał prawo obywatelstwa. Wtedy będzie dopiero porządek.
Każdy świadomy chrześcijanin w Polsce musi powiedzieć, że źle jest, jeśli jako autorytet
moralny w debatach mistrzów telewizyjnych promowany jest ekszakonnik, który w pewnym
momencie podeptał przysięgę złożoną Bogu i odszedł od swych ślubów. To jest człowiek tragiczny,
biedny, można i trzeba mu współczuć, ale należy też powiedzieć, że się zagubił w życiu,
bo przecież był dorosłym człowiekiem. Ale czy dzisiaj może on być autorytetem moralnym?
Czy może być wyznacznikiem dla sumień? Ze współczuciem, z bólem i z niepokojem to mówię.
Chrystus za to, co mówił, oddał życie. Trzeba słabość nazwać słabością, a nie robić bohaterstwa
z momentów słabości. Jako wzorzec moralny trzeba stawiać zwycięstwa nad sobą, wierność
danemu słowu, zwyciężanie trudności w małżeństwie, a także wszystkie pokonane trudności
w relacji do Pana Boga. Trzeba pamiętać, że Bóg, mimo wszystko, jest blisko mnie i warto
radować się Nim jako Dobrem Najwyższym i cieszyć się, ile razy widzę dobro i zwycięstwo dobra.
Krzyż egzaminem wierności
Żłóbek betlejemski zawiera także przesłanie o roli trudności, cierpienia. Przecież Maryja,
w dzień narodzin Jezusa, nie spotkała się z aplauzem; Józef pukał do wielu drzwi, nigdzie nie
chcieli ich przyjąć. Ostatecznie bieda, trudne warunki, ucieczka przed Herodem, potem wygnanie
w Egipcie, emigracja... I myślę, że cierpienie i w naszym życiu jest przewidziane. Trudność,
droga pod górę, jest niekiedy próbą charakteru, ale zawsze jest egzaminem wierności Panu Bogu.
29 maja 1994 r., w 13 lat po zamachu, Jan Paweł II po 4-tygodniowym pobycie w szpitalu
w czasie modlitwy "Anioł Pański" powiedział bardzo ciekawe słowa, do których kilkakrotnie
wracał: "Chciałbym wraz z Maryją, w tym jej miesiącu, podziękować Panu Bogu za cierpienie.
Przemyślałem moje życie, przemyślałem moją posługę. Zrozumiałem, że potrzebna jest droga
cierpienia, że ewangelizacja cierpienia jest ważna. Ewangelia cierpienia to Ewangelia świadectwa".
Myślę, że to jest wielkie przesłanie, żeby umieć dziękować Bogu za cierpienie, za trudność,
za czas próby. Bo jeśli krzyż zaistniał w moim życiu, to jestem blisko Chrystusa, który właśnie
przez krzyż zbawia, Chrystusa, który wszystko oddaje, a więc i ja powinienem dać to, co mogę.
Wszystko oddawać
Czasy, które idą, będą bardzo ważne, bo Kościół będzie potrzebował każdego z was, bracia
i siostry, jako misjonarzy, każdego dziecka, młodego człowieka, każdego, kto autentycznie będzie
wierzył, kto będzie bliski Bogu i Jego zbawczej woli; odtąd nie będziemy sobie mogli pozwolić
na połowiczną służbę Bogu. Idą czasy, w których to my zdecydujemy o losach Kościoła
w naszej Ojczyźnie, w których trzeba i warto będzie w pełni angażować się w życie wiary.
Katolik człowiekiem "stanu kościelnego"
W 1964 roku zmarła, w stosunkowo młodym wieku, założycielka bardzo ciekawego ruchu
kościelnego, Magdalena Delbrýl, która mówiła, że to w świecie najprawdziwiej służy się Panu
Bogu. Zgromadziła wokół siebie sporą grupę ludzi i mówiła, że "chrześcijanin jest w 'stanie
kościelnym', tak samo jak jest w stanie łaski uświęcającej". Chrześcijanin powinien zawsze żyć
w stanie łaski, ale każdy chrześcijanin, świecki, a tym bardziej duchowny, powinien jeszcze być
człowiekiem "stanu kościelnego", żyć, oddychać Kościołem. Ma ten ziemski, niedoskonały
Kościół kochać, bo to jest jego matka, bo w nim się urodził do życia nadprzyrodzonego,
do wiary.
3
Ile to razy dzisiaj słyszymy: "Ja jestem chrześcijaninem, ja jestem katolikiem, ale w sprawie in vitro
nie akceptuję nauki Kościoła; w sprawie regulacji poczęć czy przedmałżeńskiego współżycia,
to ja mam swoje zdanie". Nie, bracie i siostro, ty nie możesz mieć innego zdania niż Chrystus.
On lepiej wie, co nam potrzebne. On stał się człowiekiem, oddycha, żyje na tej ziemi i chce nas
zbawić za cenę pokonywania własnych słabości, a nie poddawania się im.
Naszym zadaniem jest głosić prawdziwą Ewangelię, żyć Chrystusem, przejąć się Jego słowem,
i tam, gdzie nie ma miłości, nieść miłość; tam, gdzie nie ma wierności Bożemu prawu, nieść słowo
o wartości Ewangelii. To jest właśnie nowe powołanie współczesnego chrześcijanina do apostolstwa,
do głoszenia Ewangelii życiem, ale też i słowem. Ale żeby to się mogło stać, trzeba tę Ewangelię
poznać i pokochać. I dopiero wtedy chrześcijaństwo jest bogactwem i ukazuje swoje bogactwo
każdemu, nawet najsłabszemu człowiekowi. Amen.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Nasz Dziennik
4