MaciejFortuna - Puls Poznania

Transkrypt

MaciejFortuna - Puls Poznania
Trębacz, kompozytor i producent muzyczny. Wykształcenie,
talent i prawdziwa pasja pozwalają mu kreować własny,
charakterystyczny język muzyczny. Eksperymentator,
poszukiwacz wciąż nowych barw palety brzmieniowej
swojego instrumentu, tworzy i reżyseruje koncerty
multimedialne oraz produkcje video. Ze znakomitym
muzykiem jazzowym, Maciejem Fortuną, spotkaliśmy się
przy okazji wydania jego najnowszej płyty – Zośka
Jeszcze nie, natomiast słyszałem wiele o misji przewodniej tej płyty.
Można powiedzieć, że Bowie kompleksowo zaplanował wszystko, to też
świadczy o randze artysty, jego wizji i umiejętności wybiegania myślą
w przód. To chyba najlepsze, co artysta może uczynić – pozostawić siebie
z takim możliwie największym niedopowiedzeniem, a jednocześnie
wyrazić nadzieję na to, że ten cały nasz świat, nasze życie do czegoś dąży
– trochę oszukać śmierć.
Przy okazji nagrywania „Blackstar” David Bowie mówił swoim muzykom,
że mają rocka grać jak jazz. Co według pana mógł mieć na myśli?
P ozna ń ski G wiazdozbiór
P ozna ń ski G wiazdozbiór
To improwizacja
kieruje naszym życiem
Przesłuchał pan już najnowszą płytę Davida Bowie?
Można by przywołać słowa Milesa Davisa, który mówił, żeby grać takie
koncerty, jakby było się na próbie i próbować tak, jakby się było na
koncercie. Myślę, że jakby zestawić ze sobą te dwie metafory, to mogą nam
przybliżyć trochę, o co mogło chodzić Mistrzowi. Tak naprawdę z jazzem
łączy się wielka kreatywność. To improwizacja czyni jazz. A improwizacja
to jest coś, co kieruje naszym życiem, jest czymś, co stymuluje naszą
kreatywność, co odpowiada za nasze najważniejsze życiowe decyzje.
Często przecież podejmujemy takie decyzje w biegu i musimy to robić
coraz szybciej, dotrzymać tempa coraz szybciej galopującemu światu
i dlatego improwizacja i rozwój zdolności do improwizowania może
nam niezwykle pomóc w życiu jako takim, nie tylko w muzyce. Zresztą
muzyka, a w szczególności jazz stanowi jedność z życiem. Nie da się ich
w żaden sposób rozdzielić. Muzyka jest częścią naszego świata i otoczenia,
a jednocześnie jeśli będziemy czerpali z niej najlepsze rzeczy, takie jak na
przykład improwizację – tutaj muszę podkreślić, że jestem zagorzałym
fanem tego zjawiska – to uważam, że będziemy o wiele bardziej bogaci
duchowo, no a nade wszystko będzie nam łatwiej żyć. Być może Davidowi
chodziło właśnie o otwarcie się jego muzyków na to co nieprzewidywalne,
bo to dokładnie nas spotyka w życiu, każdego dnia. Ciekawa jestem pana muzycznych inspiracji, jakiej muzyki słucha
Maciej Fortuna?
Wydaje mi się, że słucham skrajnie dziwnej muzyki. Nietypowej. Bo
z jednej strony są to bardzo niszowe, etniczne dźwięki artystów z Chin,
Japonii, czasami z Indii, a z drugiej strony słucham muzyki elektronicznej
czy muzyki pop. To także oczywiście muzyka jazzowa, w zasadzie każda:
jazzowa tradycyjna, swingowa, w końcu ten jazz eksperymentalny. Ten
ostatni gatunek fascynuje mnie najbardziej, dzięki niemu wykształcił się
nurt jazzu europejskiego, który od dłuższego czasu oddziela się od jazzu
amerykańskiego. Można już w tej chwili rozpoznać, czy jest to jazz pochodzący z Europy,
a nie z Ameryki?
Zdecydowanie tak. Natychmiast. Europejscy muzycy przez dłuższy czas
aspirowali do tego, żeby prezentować swoje utwory w stylistyce podobnej do
tej amerykańskiej, chociaż była grupa takich, którzy poszukiwali własnego
języka. Ta grupa zaczęła się bardzo prężnie rozrastać przez lata. Aż doszło
do tego, że ta stylistyka zdominowała muzyków europejskich i w tej chwili
można powiedzieć, że do mniejszości należą ci muzycy, którzy zamierzają
w sposób dosłowny kopiować inne gatunki, w tym rdzenny amerykański
jazz, z typową dla niego swingową pulsacją i charakterystycznymi zwrotami
czy zagrywkami. Europejczycy zaczynają tworzyć coś swojego. A w ogóle
w Polsce mamy teraz boom, totalny boom sceny improwizowanej i muzyki
improwizowanej. Coś takiego jak polish jazz kojarzyło się przez lata
22
1(7)/2016
zdecydowanie pejoratywnie. Kojarzyło się z czymś, co jest słabej jakości,
niedoszłą kopią amerykańskich mistrzów. Byliśmy i tak bardzo szanowani
przez amerykańskich artystów i zdaniem wielu z nich właśnie Polacy
i Czesi mają ten dar, że potrafią wykonywać bardzo wiernie i bardzo dobrze
jazz amerykański. Ale nawet pomimo utrzymywania się w Polsce fascynacji
jazzem amerykańskim przez dłuższy okres czasu niż w innych krajach
europejskich, sami w ciągu ostatnich dziesięciu, piętnastu lat rozbudowaliśmy rodzimą scenę improwizowaną.
Zastanawiam się nad cechami charakteryzującymi europejski jazz. Czy
tu chodzi o to sięganie do często bardzo odległych od jazzu nurtów
w muzyce? Mam na myśli łączenie z jazzem elektroniki, klimatów
folkowych, etnicznych?
Tutaj pani porusza świetny temat. Głównie w Europie zaczęli tworzyć
artyści, którzy na potęgę wplatali muzykę elektroniczną do jazzu i mieszali
te gatunki ze sobą, chociażby trębacze Nils Petter Molvaer, Erik Truffaz,
Arve Henriksen czy Mathias Eick. Tworzyli zupełnie nową jakość muzyki
w sposób bezprecedensowy w historii muzyki jazzowej. Oczywiście, może
ktoś powiedzieć, że Jon Hassell robił takie zabiegi w USA. Mówi się, że
Clark Terry był pierwszym trębaczem, który używał modyfikatorów
dźwięku w 1967 roku i starał się eksperymentować z nowymi wówczas
1(7)/2016
23
Świetny przykład uniwersalizmu języka muzycznego. Nie ma on wieku,
pochodzenia, a jednocześnie jest rozumiany podobnie przez tych,
którzy go słuchają. brzmieniami, ale tak naprawdę to zjawisko nigdy nie zdominowało jazzu
amerykańskiego. Równolegle w Europie zaczęto łączyć muzykę jazzową
z muzyką klasyczną, zrywając na dobre z pulsacją swingową. Oczywiście,
można znaleźć takie przykłady w Stanach, ale ja mówię o tym, gdzie takie
podejście do muzyki dominowało i gdzie masowo muzycy tworzyli w ten
sposób, nie czując w tym nic dziwnego, czy inaczej – widząc w tym nową
wartość. Nade wszystko uważam po prostu, że ważne jest to, by muzyka
była piękna. Piękna w rozumieniu naszych czasów: charakterystyczna
i komunikatywna. Zośka taka jest właśnie? Charakterystyczna i komunikatywna?
Tak jest. Zośka, taka nasza córka amerykańsko-polska, która wychodzi
jeszcze naprzeciw tej sytuacji: łączy swing i pulsację amerykańską z polską
melodyką. Powstało coś innego, trudnego do zdefiniowania. Bo czy to
jest jazz, skoro mamy ludowe melodie polskie? Chociaż Zośka stara się
z tego jazzu wyrwać, uciec. Bardzo dużo jest w niej groove’u, jest też sporo
zagrywek pochodzących ni to z Nowego Orleanu, ni to ze współczesnego
klubowego drum’n’bassu, a nad tym wszystkim dominują dwa instrumenty, które prowadzą ze sobą ciągły dialog i tak naprawdę… wspólnie
śpiewają. Może tam nie ma wokalisty, ale jest śpiew trąbki i saksofonu,
latających sobie dookoła polskich, ludowych linii melodycznych. To jest
po prostu Zośka.
Uściślijmy – że mówiąc o polskich liniach melodycznych, chodzi
o dawną, tradycyjną muzykę ludową. Skąd taki pomysł?
Inspiracją do wyboru materiału był eksperyment. Jako Polak nie jestem
w stanie obiektywnie wybrać spośród piosenek ludowych tych najciekawszych. Bo albo coś mi się bardziej podoba, albo czegoś dłużej słuchałem,
lepiej znam. Kiedyś grałem w zespole ludowym Poligrodzianie, słuchałem
mnóstwa różnych melodii, które stawały się inspiracjami i w pewien sposób
mnie to warunkowało. Dlatego zrobiłem eksperyment. Wypożyczyłem
z Poznańskiej Akademii Muzycznej kilkanaście książek Oskara Kolberga,
zawierających różne melodie ludowe spisane przez niego i dałem Amerykanom, żeby dokonali niezależnego wyboru. Każdy miał wybrać dwa
utwory, które następnie w zamierzeniu staną się programem płyty. I tak się
stało. Finalnie wybrałem sześć utworów spośród kilkunastu zaproponowanych przez Amerykanów, do tego doszły cztery kompozycje przygotowane
wcześniej przeze mnie, bardzo silnie inspirowane folklorem wielkopolskim.
24
1(7)/2016
Dodatkowo sytuacja ta potwierdza wszelkie teorie o tym, że muzyka jest
ponadkulturowa, a język muzyczny jest osobnym językiem, który może
skomunikować ze sobą najodleglejsze nacje.
Może słów kilka o zespole, z którym stworzył pan Zośkę. Wszyscy są
Amerykanami?
To skład starych przyjaciół, gramy wspólnie od kilku lat. Zespół współtworzy Mack Goldsbury, saksofonista pochodzący z Teksasu. Sesji przewodniczył Erik Unsworth, grający na basie oraz czuwający nad jakością
nagrań. Na perkusji wystąpił Frank Parker. To jest osobna historia, bo Frank
jest postacią już bardziej znaną nam Polakom, z uwagi na to, że po pierwszej
trasie, kiedy zaprosiłem go na trzytygodniowy cykl koncertów, zakochał
się w Polsce, postanowił się tutaj przeprowadzić i od 2003 roku mieszka
tu i tworzy. Można powiedzieć, że on najbardziej przesiąkł polską kulturą,
mimo to na płycie Zośka zagrał na wskroś amerykańsko. Było to dla mnie
bardzo ciekawe, obserwować, w jaki sposób podchodzi on do materii dźwiękowej, w jaki sposób gra, tym bardziej, że z polskim folklorem on jeden
miał się okazję spotkać wcześniej przy projekcie Pospieszalskiego i od czasu
współpracy z zespołem Dagadana. W zasadzie Frank jako jedyny z zespołu
miał jakikolwiek kontakt z polskim folklorem przed przystąpieniem do
realizacji nagrań. Album został zrealizowany w moim studiu w Poznaniu,
natomiast miks i mastering tej płyty był robiony w USA pod nadzorem
Erika Unswortha. To nadało płycie „amerykańskiego” charakteru, udało
nam się znacząco odejść od klasycznego jazzowego brzmienia, bardziej
nawiązując do brzmień albumów funkowych lub drum’n’basowych.
Zośka wydaje się być mocno nowatorskim pomysłem. Ale ma pan na
koncie jeszcze inny, bardzo interesujący projekt – związany z Szymborską i zrealizowany w oparciu o jej wiersze czytane przez nią samą,
do tego jest muzyka i animacje.
Wpadłem na ten pomysł będąc na Sardynii, podczas spotkania z Michałem
Rusinkiem w 2014 roku, kiedy byłem dyrektorem muzycznym Festiwalu Isola delle Storie. Michał Rusinek przyjechał tam wygłosić wykład
o Wisławie Szymborskiej, ja z kolei organizowałem i aranżowałem całą
warstwę muzyczną festiwalu. Rozmawiając na temat tego, w jaki sposób
można ukazać muzycznie Szymborską tak, aby było to coś zupełnie
innego, niecodziennego i niespotykanego nigdy wcześniej, wymyśliłem,
aby stworzyć szczególną muzykę do słów Wisławy Szymborskiej czytającej swoje wiersze. Muzykę, która będzie dokładnie imitować wysokości
dźwięków wypowiadanych przez Szymborską słów. Jak wiemy, język
polski nie jest językiem tonalnym, tak jak jest to w języku chińskim czy
koreańskim, gdzie wysokość wypowiadanych słów niesie ze sobą ładunek
znaczeniowy i gdzie wypowiedzenie jakiejś sylaby „wysoko” ma zupełnie
inne znaczenie, niż wypowiedzenie tej sylaby „nisko”. W języku polskim
melodię słychać najczęściej w połączeniu: pytanie, odpowiedź – gdzie
podniesiony tonicznie wyżej ostatni wyraz sugeruje pytanie, a opadający
dźwięk na końcu zdania oznacza twierdzenie. Gdyby pani teraz mówiła,
a ja zacząłbym grać dokładnie te same wysokości dźwięków na trąbce,
to gwarantuję, że wszyscy, którzy by to słyszeli, byliby zszokowani. Taki
sposób ilustrowania muzycznego języka mówionego, rzuca zupełnie inne
światło, inne spojrzenie na nasz język. To się wiąże oczywiście jeszcze
z tym, że możemy tworzyć odpowiednią harmonizację wypowiadanych
słów, można tworzyć odpowiednie utwory, które zyskują bardzo na komunikatywności, które powodują, że coś, co słyszeliśmy wiele razy, nagle
odbieramy w zupełnie inny sposób, doznajemy muzycznego olśnienia.
Będą ilustrowane kolejne wiersze, czy jest to już zamknięty projekt?
Jest to niezwykle energochłonne przedsięwzięcie. Pamiętajmy, że Fortuna
plays Szymborska prezentuje nie tylko muzykę. W ramach przedsięwzięcia
przygotowujemy warstwę wizualizacji, która bazuje na wyklejankach
tworzonych przez Szymborską. Autorem animacji jest Paweł Wypych.
Animacje 2D są ściśle związane z muzyką i tworzą klimat nawiązujący do
stylistyki wykorzystywanej przez Cyrk Monty Pythona. Pomysł zrealizowaliśmy we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej, bez pomocy
której, cały ten projekt byłby po prostu niemożliwy do zrealizowania.
Fundacja udostępniła nie tylko wiersze, ich tłumaczenia, ale i wizerunek
Wisławy Szymborskiej zarejestrowany na video, liczne nagrania audio,
a także jej kolaże. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy bardzo intensywnie
pracowaliśmy nad tym, a w maju tego roku szykujemy prapremierę
w Bolonii. Polska premiera – płyty, CD, DVD, koncerty – planowana jest
na 3. października. Być może odbędą się jakieś koncerty przedpremierowe.
Byłbym przeszczęśliwy, gdyby odbyły się one również w Poznaniu, mieście,
z którym jestem bardzo związany.
rozmawiała Joanna Swędrzyńska
Zdjęcia: Elżbieta Korsak
Zapraszamy na koncert
z okazji 90. urodzin Milesa Davisa
MILES LIVES!
Miles Davis & Gil Evans
Columbia Sessions
Akademia Muzyczna w Poznaniu, Aula Nova
13 marca, g. 19:00
solista: Maciej Fortuna (trąbka)
Orkiestra Jazzowa Akademii Muzycznej w Poznaniu
pod dyrekcją Patryka Piłasiewicza
więcej informacji na stronie 14
1(7)/2016
25
P ozna ń ski G wiazdozbiór
P ozna ń ski G wiazdozbiór
Wszystko to złożyło się na program albumu. Zresztą, co ciekawe – Amerykanie przewertowali te książki i znaleźli takie utwory, które są bardzo
popularne w Polsce, mimo, że nie mieli żadnej wskazówki, ani żadnego
innego sygnału. Nic im nie mówiłem, nie podpowiadałem. Wybrali na
przykład Lipkę, słynny utwór ludowy, albo wybrali obertasa, Bychawę.
Myślę, że ktokolwiek z nas usłyszy płytę Zośka, nie będzie miał najmniejszych wątpliwości, czy dany utwór był wcześniej polonezem, oberkiem,
mazurkiem czy krakowiakiem. Zdumiewające jest to, że osoby, które nigdy
wcześniej nie miały kontaktu z polskim folklorem i polską muzyką ludową,
wykorzystując jedynie język muzyki, wybrały te utwory, które i w Polsce
cieszyły się największą popularnością i były najbardziej lubiane, najszybciej
wpadały w ucho, stawały się folkowymi hitami wiele lat temu.