Nie ma miłości bez rówNości! - Prószyński i S-ka

Transkrypt

Nie ma miłości bez rówNości! - Prószyński i S-ka

Nie ma miłości bez równości!
Nie ma miłości bez równości!

PAULINA MŁYNARSKA
Nie ma miłości bez równości!
Nie ma miłości bez równości!
Copyright © Paulina Młynarska-Moritz, 2016
Projekt okładki
Mariusz Kula
Zdjęcie okładkowe
Rafał Masłow
Ilustracje
Aleksandra Jasionowska
Redaktor prowadzący
Michał Nalewski
Redakcja
Anna Płaskoń-Sokołowska
Korekta
Grażyna Nawrocka
Łamanie
Ewa Wójcik
ISBN 978-83-8069-312-8
Warszawa 2016
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
Nad Drwiną 4b
30-741 Kraków
Moim byłym
Nie ma miłości bez równości!

Pewnego dnia, kiedy będzie można kobiecie kochać
nie w swojej słabości, lecz silnie, nie by uciec od siebie, lecz by siebie odnaleźć, nie by się poniżać, lecz
by się wyrazić – tego dnia miłość stanie się dla niej,
tak jak i dla mężczyzny, źródłem życia i przestanie być
śmiertelnym niebezpieczeństwem. W międzyczasie
miłość reprezentuje w swojej najbardziej namacalnej
formie przekleństwo, które spada na kobietę ograniczoną w kobiecym świecie, kobietę uszkodzoną, niewystarczającą samej sobie.
Simone de Beauvoir
Nie ma miłości bez równości!
Czuły punkt
WstĘp
Czuły punkt
Kochankiem był fatalnym. Szkoda. Poza tym miał wiele zalet.
Nie, wróć! Po prostu był wolny od najgorszych męskich wad. Nie
był zadufanym maminsynkiem ani przemądrzałym mentorem,
wiecznie podkurwioczkiem, psem na baby, leniuchem oczekującym obsługi, kłamczuchem, maniakiem seksualnym, wielbicielem oglądania pornoli w sieci, nałogowym graczem, biegaczem,
alkoholikiem, narkomanem ani kompulsywnym kompanem, co
to bez kumpli ani rusz.
Z punktu widzenia dzisiejszego mizernego rynku matrymonialnego – niemal ideał. Miły, uczynny i oddany. Miał fajny zawód, który lubił i umiał wykonywać, dobrze wyglądał, czytał te
same książki co ja i tak jak ja kochał góry. Ale kochankiem był
do niczego.
Poznałam go, jak należy, czyli przez znajomych. Żaden tam podryw w knajpie czy w necie. Raz i drugi zajrzał na herbatkę, trzeci
i czwarty poszliśmy razem w górki. Nie minęło pięć minut, a prawie
u mnie zamieszkał. Pal sześć, że zarabiał ćwierć tego, co ja, bo nie
jestem dziewczyną, co leci na kasę. W ogóle nie jestem już dziewczyną. Za dnia byliśmy w siódmym niebie. W nocy − patrz wyżej.
Problem polegał na tym, że seks w jego wydaniu sprowadzał
się do całowania w usta przez trzy do pięciu minut, miętolenia
bez ładu i składu przez kolejne trzy, cunnilingusa przez sześć minut, po czym milczącej penetracji aż do szczytowania (tylko on),
9
Nie ma miłości bez równości!
10
co zajmowało ostatnie pięć minut. Po wszystkim następowało
nieodmiennie pełne ulgi westchnienie: „Kosmos, kosmos!”. Potem obejmował mnie w pasie i mrucząc coś na temat tego, jaki
wspaniały jest seks, zapadał w błogi sen, o czym świadczyło błyskawicznie wypełniające cały pokój chrapanie. Ja zostawałam z niczym.
Chrapanie doprowadza mnie do obłędu, więc na domiar złego lądowałam na kanapie pod kocem, gdzie zwinięta w chińską
ósemkę, spędzałam noc, podczas gdy mój kochaś rozkosznie
przewalał się po moim wielkim, superwygodnym łóżku.
Czy próbowałam zmienić ten stan rzeczy? Oczywiście tak.
Czy on próbował zrozumieć, co staram się mu, możliwie jak
najdelikatniej, przekazać? Oczywiście nie. Żeby robić, jak mawia
klasyk − „cuda w seksie”, trzeba dwojga. Co najmniej.
Temu panu kobieta w łóżku potrzebna była jako rodzaj żywej
lalki. Na pewno nie jako partnerka. Nie pomagały sięgające szczytów dyplomacji rozmowy, prowadzenie jego dłoni tam, gdzie powinna się znaleźć, ani namiętne szepty do ucha, czyli wszystko to,
co zwyczajowo radzą czynić w takich sytuacjach fachowcy.
Facet nieodmiennie powracał do rutyny. Jego zdaniem najwyraźniej kobieta składała się z cycków i cipki. Za cycki trzeba
złapać, cipkę nawilżyć (niech sobie nikt nie pomyśli, że wędrowanie językiem w te okolice miało na celu sprawienie komukolwiek
przyjemności!) i gotowe.
Czym to się różni od masturbacji?
Jak to możliwe, że oczytany chłop, znający się na sztuce, kinoman i meloman, zadowalał się tak ubogim repertuarem w miłości? Włożył, wyjął i już „kosmos”? Nie pojmuję.
Można to znosić przez kilka tygodni. Póki żywa lalka żywi
jeszcze nadzieję, że to nie totalny brak umiejętności, wiedzy, zmysłowości, ciekawości, dobrych chęci i seksualnej kultury, a może
CzUŁY PUNKt
11
Nie ma miłości bez równości!
nawet sympatii dla kobiecego ciała, tylko, na przykład, onieśmielenie jej wspaniałą osobą, jest przyczyną takiego właśnie zachowania. Jednak dość szybko staje się jasne, że ten typ tak ma i się nie
zmieni.
Zrywając z nim, nie powiedziałam, dlaczego naprawdę z nim
kończę. W ostatniej chwili włączył mi się alarm: „Wykastrujesz
go! Już lepiej nie mów nic!”.
12
Skutek był taki, że delikwent zadręczał mnie jeszcze przez ładnych kilka miesięcy, na przemian wrzeszcząc do słuchawki, jaka
to ze mnie głupia gęś, i błagając o kolejną szansę. Jego główny argument brzmiał: „Przecież było nam razem tak dobrze!”. Nam?
Razem? Dobrze? Moja wina, moja bardzo wielka wina, że obeszłam się z nim jak z jajem.
Dzisiaj już bym tak nie postąpiła. Walnęłabym prawdę między
oczy, a raczej, co wydaje mi się bardziej na miejscu − między nogi.
Wygarnęłabym, żeby raz a dobrze zrozumiał, że żywa kobieta to nie to samo, co dmuchana lala, a prawdziwego kobiecego
orgazmu nie da się nie zauważyć. Dodałabym, że oprócz cipki
i cycków mam jeszcze głowę, włosy, twarz, uszy, oczy, nos, kark,
szyję, dekolt, ramiona, przedramiona, dłonie, pośladki, biodra,
uda, kolana, łydki, kostki i stopy. Mam też mózg, a w nim ośrodki
czucia, wzroku, słuchu, węchu i wyobraźnię.
Chcesz prawdziwego KOSMOSU, kolego? To przestań się onanizować kobietą! Zrób krok w jej stronę. A jeśli nie wiesz jak, umów
się z zaufaną przyjaciółką i każ sobie wytłumaczyć, na czym polega
kobieca przyjemność. Poczytaj o tym, zapisz się na zajęcia z tantry,
słowem − zrób coś, bo to, co proponujesz, to nie jest seks, tylko jego
żałosna imitacja. Po takiej gadce pewnie nie poszłabym z tym mężczyzną do łóżka drugi raz. On ze mną też nie. Ale być może przy
następnej kobiecie bardziej by się postarał.
Czuły punkt
Dzisiaj powiedziałabym mu prawdę, nie oglądając się na to,
że mogę go trwale urazić albo „wykastrować”. Szantaż penisem,
który, gdy tylko przechodzi w stan spoczynku, staje się wrażliwy
jak mimoza, już na mnie nie działa.
Facet, który nie wie i nie interesuje się tym, kiedy (i czy w ogóle) jego partnerka odczuwa w seksie przyjemność, który nie czyta
z jej ciała, nie rozmawia, nie pyta, nie patrzy w oczy, nie szuka
sposobu, by do niej dotrzeć, nie doczeka się u mnie drugiej szansy. Nawet jeśli nie jest obarczony najgorszymi z męskich wad, które wymieniłam na początku.
Podniosłam poprzeczkę i dobrze mi z tym.
Przez tysiąclecia narzucano kobietom pełne niewyobrażalnego
okrucieństwa i pogardy zasady – od kultu dziewictwa począwszy,
poprzez stosy, pasy cnoty, kulturę gwałtu, zakaz kształcenia się
i − szczyt hipokryzji: piętnowanie tych, które za pieniądze zaspokajały męskie libido. Współcześnie, przynajmniej teoretycznie,
cieszymy się prawem do wolności, samostanowienia i przeżywania prawdziwej przyjemności w seksie. Jednak kiedy mężczyzna okazuje się dennym kochankiem, każe się nam taktownie
milczeć, by nie zranić jego miłości własnej. Nawet seksuolodzy,
będący przecież rzecznikami kobiecego spełnienia w seksie, przestrzegają przed „kastrującymi” uwagami.
Taki chwyt, który doskonale wpędza nas z powrotem tam,
gdzie byłyśmy, odkąd pamiętają najstarsze ze starych staruszeczek: w poczucie winy.
Co nam pozostaje? Manipulacja. Naprowadzanie − ręki, myśli
i języka. Gra aluzji i sugestii. Gra półsłówek.
O ile w każdej innej sprawie uczy się nas, że mężczyzna jest
zadaniowcem i należy mówić mu o swoich oczekiwaniach wprost,
o tyle w kwestii seksu milczenie jest złotem! Nie daj Boże pisnąć
13
Nie ma miłości bez równości!
choćby słówko. A już zażartować albo zaprotestować, kiedy po raz
kolejny stajesz się odpowiednikiem dmuchanej lali, to już podcięcie skrzydeł. Zbrodnia na ptaku, która może na zawsze pozbawić
go sprawności!
Może przemawia przeze mnie naiwny idealizm, ale głęboko
wierzę, że oparta na szczerości relacja między płciami jest możliwa. Dlatego bez ogródek napiszę nie tylko o tym, czego ja i wiele
znanych mi kobiet oczekujemy od bliskiej relacji z mężczyzną, ale
i o męskich seksualnych grzechach.
Ta książka jest dla kobiet i dla mężczyzn. Chociaż lojalnie
uprzedzam, że ci drudzy będą ją czytać raczej bez przyjemności.
Mam dość krygowania się i obchodzenia z męską dumą jak z jajkiem. Macie jajka? To sobie poczytajcie.
Piszę otwartym tekstem i otwieram przed wami serce, wierząc,
że nic nie robi tak dobrze stosunkom międzyludzkim, jak nazywanie rzeczy po imieniu. Szkoda mi czasu na owijanie w bawełnę.
14