GPS czasem wodzi na manowce Sójka, która nie myśli wybrać się

Transkrypt

GPS czasem wodzi na manowce Sójka, która nie myśli wybrać się
strona 10
Gazeta 49, 5 - 11 grudnia 2014
KORESPONDENT 49
POLONIA w ONTARIO
Piątek, 5 - 11 grudnia 2014 Nr 49 (1109)
Tel. 705-634-2160
GPS czasem wodzi na manowce
Wielu kierowców doświadczyło niemiłych przygód z powodu ślepej wiary w GPS. Tymczasem GPS jest urządzeniem - robi
swoje, ale nie myśli i niekiedy
wywozi w pole w dosłownym
tego słowa znaczeniu. Jeśli stanie się to w okresie zimy, w odludnym terenie, może zakończyć
się bardzo źle. Policja przypomina zatem, że elektroniczne urządzenia są pomocne, lecz kierować się trzeba przede wszystkim
rozsądkiem i polegać bardziej na
własnej intuicji, niż na elektronice.
Kobieta jadąca boczną drogą
usiłowała wjechać na transkanadyjską autostradę i GPS skierował ją na drogę żużlową. Jechała
nią kilka kilometrów, aż w końcu
samochód ugrzązł. Na szczęście
była w zasięgu odbioru telefonu
komórkowego i wezwała pomoc.
Gdyby jednak ta przygoda spotkała ją w zimie, poza zasięgiem
telefonu, mogła zakończyć się
tragicznie. Inny kierowca zgubił
drogę, ponieważ także polegał
ślepo na GPS-ie, ktoś inny zabłądził, bo GPS polecił mu zjechanie
z szosy w drogą żużlową... Przykłady można mnożyć.
Kierowcy bardziej zwracają
uwagę na polecenia GPS-u, a
mniej na otoczenie. Skupieni są
na słuchaniu instrukcji i nie zwracają uwagi na znaki, ani nie zastanawiają się, po co mają skrę-
cać w jakąś polną drogę. W opinii
psychologów dzieje się tak dlatego, że mózg lubi wygodę, więc
posiadając elektronicznego przewodnika, kierowca nie myśli samodzielnie, tylko automatycznie
wykonuje polecenia.
Nieszczęścia będące skutkiem bezkrytycznego zawierzenia GPS-owi zdarzają się w całej
Kanadzie i USA. Problemów z
GPS-ami będzie więcej - mówi
policja - jeśli ludzie nie zaczną
myśleć i będą polegać wyłącznie
na elektronice.
W ciągu zaledwie roku sprzedano w Kanadzie ponad milion
GPS-ów, ale zaledwie mały procent nowych nabywców wie, że
urządzenie to wymaga uaktualnienia map. Elektroniczne urządzenie jest przydatne, lecz nie
należy zapominać, że po to posiadamy mózg, żeby myślał, a
oczy po to, by patrzyły, zwłaszcza gdy siedzimy za kierownicą.
Powinno się również oprócz
GPS-u mieć zawsze w pojeździe
aktualny atlas, lub mapę.
Dyskretny urok Blue Mountain
Wzgórze Blue Mountain w
okolicy Collingwood nie może
mierzyć się z prawdziwymi górami, więc gdy niegdyś zjawiła się
tu firma specjalizująca się w budowie ośrodków wczasowych,
przyjęto jej propozycję z lekkim
uśmiechem. Czego szuka w miejscu, jakich wiele, budowniczy tak
renomowanych ośrodków narciarskich, jak Whistler w BC i
Mont Tremblant w Quebecu?
Firma miała jednak nosa, albo
też doskonale wiedziała, w czym
tkwi tajemnica powodzenia, bo
stosunkowo niewielkie wzgórze
przemieniła w nowy ośrodek
sportów zimowych, w którym
mniejszy nacisk kładzie się na
same trasy zjazdowe, zaś większy na turystę. 98 procent turystów odwiedzających ośrodek turystyczny Blue Mountain przybywa z Toronto, które oddalone
jest od niego zaledwie o 150 kilometrów. Niewielka to odległość,
jak na weekendowy pobyt, a nawet na jeden dzień opłaca się
przyjechać, aby odetchnąć pełną
piersią.
Nie znaczy to, że ośrodek nie
cieszy się popularnością wśród
mieszkańców innych okolic.
Przybywają do niego turyści z
Najbardziej kochany święty
W przedświąteczniej porze
św. Mikołaj pracuje w pocie czoła. Gromadzi prezenty, żeby
sprostać zamówieniom, spełnić
nadzieje, pomóc... Nic dziwnego,
że Święty Mikołaj to najbardziej
kochany święty na świecie...
W Ameryce Północnej przynosi on prezenty jedynie w bożonarodzeniową noc, lecz w wielu
krajach europejskich przychodzi
również w rocznicę swej śmierci,
6 grudnia, i grzecznym dzieciom
przynosi drobne prezenty, a niegrzecznym rózgi. Wkłada je do
zawieszonych pończoch, albo do
bucików. Dlaczego akurat tam?
Jak wiadomo, był niegdyś
Święty Mikołaj człowiekiem z
krwi i kości, biskupem Miry, i
zasłynął z dobrego, litościwego
serca. Legend o św. Mikołaju jest
wiele, a jedna z nich wyjaśnia,
dlaczego wkłada on swe dary do
ustawionych przed kominkiem
butów, lub powieszonych na kominku pończoch. Otóż pewien
człowiek, popadłszy w skrajną
nędzę, postanowił sprzedać trzy
swoje córki do domu publiczne-
go. Gdy biskup dowiedział się o
tym, wrzucił nocą przez komin
trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one do pończoch i trzewiczków, które córki nędzarza umieściły przy kominku, aby je wysuszyć, gdyż nie posiadały żadnych
innych na zmianę.
Na pamiątkę tego wydarzenia w krajach, gdzie w powszechnym użyciu były kominki, powstał zwyczaj stawiania przy
nich bucików, względnie wieszania pończoch na prezenty. Tam,
gdzie kominków nie używano. W
Polsce kominek należał do rzadkości, więc z reguły św. Mikołaj
wsuwał po cichutku prezenty pod
poduszkę. I niezwykle rzadko
udało się go na tym przyłapać.
E.Sz.
Sójka, która nie myśli wybrać się do lasu
odległych stron w Ontario, a
nawet ze Stanów Zjednoczonych. Rocznie odwiedza ośrodek ponad 5 milionów osób. Bo
Blue Mountain to nie tylko trasy
zjazdowe dla narciarzy. To
przede wszystkim urokliwe miasteczko turystyczne. Jest w nim
wszystko, czego turyście potrzeba do szczęścia - hotele, bary,
restauracje, sklepy... Można dobrze się w nim zabawić, zrobić
nietuzinkowe zakupy, zjeść
smaczny posiłek, i oczywiście
poszaleć na nartach, sankach,
snowboardzie...
Korporacja Intrawest zakupiła ten teren w 1999 roku i w dwa
Chris Williams z Peterborough wykurował w swoim życiu
wiele ptaków, ale kiedy latem
jego synowie przynieśli do domu
uratowane przed kotem pisklę
sójki (blue jay), nie miał wielkich
nadziei, że uda się je uratować.
Pisklę było bardzo młode, słabe i
miało zdeformowaną łapkę. Pan
Williams był wówczas na rekonwalescencji po operacji kolana,
przebywał w domu i zajął się
małą sójką serdecznie. Dziś mólata później przystąpiono do bu- wi, że można to porównać do
dowy. Z 9 hoteli z apartamentami wyposażonymi w kuchnię, popularnych kurortów zimooraz 70 sklepów i restauracji. Bu- wych w Ontario, a i w okresie
dowa kompleksu trwała ok. 10 letnim również nie można się tu
lat, lecz był to strzał w dziesiątkę. nudzić. Blue Mountain stanowi
Miasteczko przyciąga jak ma- część Niagara Escarpment i ruch
gnes. Przyciąga ludzi atmosfera, turystyczny trwa tu przez cały
podobna do panującej w słyn- niemal rok. Przed przyjazdem na
nych ośrodkach turystycznych w dłużej warto zatem zasięgnąć inQuebecu i w Kolumbii Brytyj- formacji o noclegach, bowiem w
porze świąt o miejsca w hotelach
skiej.
Wzgórze Blue Mountain już może być trudno. Z jednodniow latach 30. ubiegłego wieku było wym wypoczynkiem nie będzie
znane z dobrych zjazdów nar- jednak problemu - trasy wytrzyciarskich. W tamtych czasach mają nawet największy napływ
nikt nie marzył jednak o ośrodku turystów, a restauracje nakarmią
wypoczynkowym. Ludzie przy- wszystkich zgłodniałych.
bywali z Toronto pociągiem, żeby
Z Toronto jedzie się tam autopojeździć. Tu uczono się jazdy na stradą 400 do Barrie, potem dronartach, rozgrywano pierwsze gą 91, wprost do Collingwood,
konkurencje, zaś kiedy doszły lub szosą 10, a następnie 24. Z
tory z prawdziwego znaczenia, London zaś i okolic drogą 4, a
Collingwood zyskało od razu potem 24. Z obu miast odległość
sławę i popularność - przede wynosi ok. 150 km i dojazd zajwszystkim dzięki stokom, które muje ok. 2 godzin.
wymagają od narciarza umiejętności. Dziś należy do najbardziej
Jerzy Szlachetka
sprawowania opieki nad noworodkiem - przez całą dobę co dwie
godziny musiał ptasiego bobasa
karmić. Między nim a pisklęciem
rosła więź i gdy Hank (tak nazwał pisklaka) podrósł i nabrał
siły, przez cały dzień nie opuszczał ramienia swego opiekuna.
Stali się nierozłączną parą.
Kiedy Hank dorósł, Chris Williams próbował skłonić go do powrotu do życia na wolności, lecz
Hank zdecydowanie odmówił.
Pofruwał parę minut wokół stadka sójek w pobliżu karmnika i
czym prędzej wrócił do domu.
W Peterborough i okolicy
Chris i Hank stali się sławni i
wzmianki o nich pojawiają się
często w lokalnych mediach.
Sójki żyć mogą nawet do 17
lat i pana Williamsa cieszy to
niezmiernie. Hank jest doskonałym kompanem. Nauczył się niczym papuga mówić "hello" i
"thank you", podpija napoje ze
szklanki, je niemal wszystko.
Jego ulubionym przysmakiem są
"Doritos", za nie gotów jest zrobić
bez mała wszystko - z wyjątkiem
powrotu do lasu.

Podobne dokumenty