Pobierz - Miasto Kobiet

Transkrypt

Pobierz - Miasto Kobiet
www.miastokobiet.pl
1
2
Miasto Kobiet 2009
www.miastokobiet.pl
3
4
Miasto Kobiet 2009
implanty
bez wiercenia
Dr Jacek Sumara
Członek:
Z
artykuł promocyjny
dumą informujemy, iż w trosce o najwyższą jakość zabiegów chirurgicznych
i implantologicznych proponowanych
Pacjentom kliniki Dental Park, jako pierwsi
w Polsce wyposażyliśmy naszą klinikę w najnowocześniejsze urządzenie do chirurgii ultradźwiękowej PIEZOSURGERY 3. Urządzenia tego rodzaju stosujemy u nas od kilku lat.
Teraz jednak, w związku z dużą liczbą wykonywanych zabiegów implantologicznych, zakupiliśmy najnowszy model trzeciej generacji.
Zastosowanie ultradźwięków umożliwia wyeliminowanie nawiercania kości podczas przygotowywania łoża implantu. Dzięki nim jest ono przygotowane z najwyższą
precyzją i co ważne – z pełną ochroną tkanek miękkich. Zabieg jest w pełni atraumatyczny i bezbolesny. Implantacja nigdy jeszcze nie była tak bezstresowa. Pacjenci, któ-
- Polskiego Towarzystwa
Endodontycznego (PTE)
- Europejskiego Stowarzyszenia Endodontycznego (ESE)
- Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii
Stomatologicznej (OSIS)
- European Association of Dental Implantologists (Osis-EDI),
rzy już mieli styczność z techniką piezosurgery, oceniają ja bardzo pozytywnie.
M
etoda piezosurgery jest nieoceniona również w przypadku bardziej
zaawansowanych technik chirurgicznych. W naszej klinice wykonywane są
między innymi skomplikowane zabiegi implantacji, obejmujące podniesienie zatok
szczękowych i augmentacje kości z zastosowaniem najnowszych metod chirurgicznych. Umożliwiają one leczenie implantologiczne nawet w trudnych przypadkach,
gdy Pacjent nie ma dość dużo kości własnej.
Dzięki metodzie piezosurgery przestały też
być dla Pacjentów problemem zabiegi usuwania tzw. zębów mądrości (zatrzymanych zębów) oraz korzeni zębów.
www.miastokobiet.pl
5
fot: Marcin Urban, sukienka - Piotr Czachor
spis
38
str.
nasi
treści:
KULTURA
Seksowny Lenny Kravitz (Paweł Gzyl)
Oswajam grozę świata, rozmowa
z Agnieszką Chrzanowską (Matylda Stanowska)
Muza – news
Krakowianka jak się patrzy
(Karolina Siudeja)
Z wizytą w mieście (Kamil Śmiałkowski)
Niezwykłe Panie Potockie, rozmowa
z Bogną Wernichowską (Aleksandra Soboń-Smyk)
Kultura – news
Recenzje muzyczne (Paweł Gzyl)
MIASTO
Nowe miejsca (Andrzej Politowicz)
Lato za pasem, a ile w pasie (Karolina Macios)
Być agentką Scully (Łukasz Orbitowski)
DZIEŃ DZIECKA
W co się bawić? (Karolina Siudeja) 30
Książki dla dzieci (Łucja Kucia) 31
Ubrani w bajkę (fot. Marcin Urban)
Bajka o Śwince Grażynce i Szopie Krzysztofie
(Melania Kapelusz)
MODA
Konstruując przestrzeń (fot. Anna Ciupryk)
Choć lustro milczy (Monika Zarczuk)
Moda – news
CIAŁO I PSYCHE
Srebrne Lustra Miasta Kobiet (Karolina
Siudeja)
Apostoł Ajurwedy, rozmowa z dr. Partapem
Chauhanem (Andrzej Politowicz)
Uroda – news
Skąd się bierze plotka (Marcin Florkowski)
Gabinet przyjazny kobietom, rozmowa
z dr. Maciejem S. Kowalczykiem (Ola Przegorzalska)
WNĘTRZA
Konstrukcje i destrukcje (Renata Kalarus)
10
WYDAWCA:
Agencja Etna, Kraków 30-102, ul. Ujejskiego 11/3,
12
13
tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83, e-mail:
14
15
cji: Andrzej Politowicz; skład i opracowanie gra-
17
18
20
23
26
28
30
31
32
36
[email protected]
redaktor naczelna: Aneta Pondo; sekretarz redakficzne: Ewa Goral, stali współpracownicy: Aleksandra Budzińska, Paweł Gzyl, Karolina Kelman,
Agnieszka Kozak, Łucja Kucia, Magdalena Kufrej,
Anna Laszczka, Katarzyna Paluch, Ola Przegorzalska, Karolina Siudeja, Aleksandra Soboń-Smyk,
Matylda Stanowska, Kamil Śmiałkowski; ilustracje: Agnieszka Kucia, Eliza Luty, Aurelia Milach
Miasto Kobiet – bezpłatny dwumiesięcznik, dostępny w kawiarniach, klubach i restauracjach, salonach
kosmetycznych i fryzjerskich, ośrodkach spa, sklepach, przychodniach, klubach fitness, itp.
Całostronicowe reklamy i materiały promocyjne są na
stronach: 3, 5, 8, 9, 20, 22, 23, 24, 25, 43, 49, 53, 54,
38
42
47
57, 59, 64, 66, 67, 68, 69, 71, oraz na II, III i IV stronie okładki
Okładka: Aga Zaryan, fot. Marta Orlik-Gaillard. Wywiad z Agą Zaryan na str. 10
48
56
58
62
68
DZIAŁ REKLAMY:
tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83
Barbara Fijał (tel. 698 901 255), Ludmiła Mentlewicz
(tel. 609 817 533), Renata Stós-Pacut (tel. 601 998 170)
Kolejne wydanie Miasta Kobiet ukaże się 8 maja
2009. Zamówienia przyjmujemy do 17 kwietnia 2009
70
współpracownicy:
Melania Kapelusz Renata Kalarus
− Autorka książek dla dzieci. Ma ponoć zielonego psa, którego używa jako poduszki
pod głowę. Nie umie śpiewać, ale uwielbia
tańczyć. Z wszystkich rodzajów lodów najbardziej lubi czekoladowe. Zadebiutowała
zbiorem opowiadań „Kinga i co z niej wyrośnie”, potem napisała m.in. „Kinga i jak ją
rozgryźć” oraz „Krasnoludki”. Na co dzień
współpracuje z magazynem „Świerszczyk”.
Specjalnie dla Miasta Kobiet z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka Melania Kapelusz napisała bajkę dla dorosłych (Bajka o Śwince Grażynce i Szopie Krzysztofie, str. 36)
6
Miasto Kobiet 2009
Wielokrotnie nagradzana projektantka mebli. Jej najnowsza zdobycz to prestiżowy Red Dot Award
2009, potocznie zwany Oskarem
w dziedzinie designu, a przyznany
zaprojektowanemu przez nią krzesłu Comma. Od 6 lat prowadzi w
Krakowie pracownię METAFORMA
oraz profesjonalne studio dekoratorskie DEKO DECO. Jako fachowiec od produktu współpracuje na
co dzień z wieloma cenionymi architektami wnętrz. Dla Miasta Kobiet od tego numeru przedstawia ich sylwetki. www.kalarus.com, www.metaforma.pl (Konstrukcje i destrukcje, str. 70)
www.miastokobiet.pl
7
KONKURS
DLA CZYTELNIKÓW
10 singli krakowskiego zespołu Monotyp, będących jednocześnie podwójnym zaproszeniem na ich koncert 21 maja w Lizard King, ul. św. Tomasza 11, godz. 21 (czytaj str. 13)
smsy o treści: MKA monotyp
Ten konkurs trwa do 17 maja 2009
......................................................................................................
2 zaproszenia do Studia Urody No 1 (ul. Wieniawskiego 62)
na Rytuał Dar Młodości (250 zł)
Zapraszamy na
SZAFOBRANIE
z Miastem Kobiet
sobota, 6 czerwca
Cafe Szafe,
ul. Felicjanek 10,
godz. 16
sms o treści: MKA studiono1 imię i nazwisko
2 zaproszenia do Amariss Medical SPA (ul. Balicka 79): 1 x
zabieg na ciało, 1 x zabieg na twarz
sms o treści: MKA cialo imię i nazwisko, MKA twarz imię i nazwisko
2 zaproszenia do masażystki Ewy Wojakiewicz: 1 x elektrostymulacja (150 zł) i 1 x masaż Mauri (80 zł)
sms o treści:MKA elektrostymulacja imię i nazwisko,
MKA mauri imię i nazwisko
1 podwójne zaproszenie na kolację (120, 00 zł) do Il Fresco
(Hotel Niebieski, ul. Flisacka 3)
sms o treści: MKA niebieski imię i nazwisko
1 zestaw kosmetyków Beauty 4 You (ul. Cieplińskiego 15),
peeling i olejek do ciała (85 zł)
sms o treści: MKA kosmetyki imię i nazwisko
10 płyt Agnieszki Chrzanowskiej „Bez udziału gwiazd…”
(wywiad z Agnieszką Chrzanowską na str. 12)
Wyślij SMS na numer 7101, koszt sms-a 1,22 zł (z VAT)
Konkurs trwa od 8 maja do 14 czerwca 2009
......................................................................................................
Losowanie nagród 15 czerwca. Zwycięzców poinformujemy sms-em. Nagrody będą do odbioru w redakcji Miasta
Kobiet, ul. Ujejskiego 11/3. Informacje o konkursie także na
stronie www.miastokobiet.pl
Przed nadejściem lata niemalże każda z nas otwiera szafę i stwierdza z przerażeniem,
że nie ma co na siebie włożyć. „W mojej szafie nic nie
ma” – marudzimy z kwaśną miną. A przecież nikt nie powiedział, że w kwestii szafy mamy się ograniczać tylko do własnej. Szafy koleżanek mogą okazać się dużo lepiej zaopatrzone
od niejednej galerii handlowej,
a i zaglądanie do nich wychodzi bardziej ekonomicznie.
Pomysł na wymienianie się ciuchami przyszedł do nas z Zachodu. Amerykanie mają na to nawet swoją nazwę – SWAP party, czyli impreza, na którą każdy oprócz butelki wina i przekąsek przynosi ze sobą nienoszone już ciuchy i dodatki. Założenia wymiany są proste. Ty mi dajesz bluzkę, w której już nie chodzisz, a ja ci
w zamian proponuje kolczyki, które znudziły mi się dawno temu.
Jeśli nie mam akurat takich ciuchów, które mógłbyś założyć, zawsze mogę odwdzięczyć ci się inaczej, np. postawić ci kawę. Pomysł szczytny zwłaszcza w dobie kryzysu. I na wskroś rozwojowy.
W SWAP-ie nie chodzi bowiem tylko o ekonomię i modę. Handel
wymienny zbliża ludzi, rozwija naszą kreatywność i umiejętności
negocjacji. A zatem – nie więź swoich ciuchów w szafie z nadzieją, że jeszcze kiedyś się w nie zmieścisz, bo do tego czasu pewnie
dawno wyjdą z mody. Otwórz swoją szafę i uwolnij ciuchy!
Miasto Kobiet ogłasza więc pierwsze SZAFOBRANIE czyli krakowskie SWAP party dla Naszych Czytelniczek. Odbędzie się ono,
nie gdzie indziej, a w szafie właśnie, a konkretnie w Cafe Szafe przy ul. Felicjanek 10, w sobotę 6 czerwca od godz. 16.00. Dla
uczestniczek SZAFOBRANIA w barze czekać będą zniżki oraz
atrakcje – niespodzianki.
Weź udział w SZAFOBRANIU z Miastem Kobiet w Cafe Szafe. Zgłoś
chęć uczestnictwa na adres e–mail: [email protected].
W tytule maila napisz: „Szafobranie z Miastem Kobiet”. Wymień
imiona i nazwiska, maile oraz numery telefonów zgłaszanych
uczestniczek. Warunkiem uczestnictwa jest przyniesienie ze
sobą co najmniej 5 rzeczy – ubrań, torebek, butów, pasków lub
biżuterii, oczywiście w dobrym stanie i z gotowością oddania
ich za inny fatałaszek albo drinka. Ilość miejsc ograniczona,
decyduje kolejność zgłoszeń.
8
Miasto Kobiet 2009
www.miastokobiet.pl
9
Seksowny
Lenny Kravitz
Mimo iż ma już 45 lat, nadal jest w świetnej formie – szczupły, umięśniony,
o sprężystej sylwetce, z gęstą czupryną. Nic dziwnego, że kobiety tracą dla niego
głowę. Najpierw aktorka Lisa Bonet, potem modelka Adriana Lima i wreszcie
sama Nicole Kidman. Pod drodze podobno była też Madonna, Kylie Minogue
i Vanessa Paradis. Jakie wrażenie zrobi na widzach swego krakowskiego
koncertu podczas tegorocznych „Wianków”?
10
Miasto Kobiet 2009
muzyka
L
enny Kravitz urodził się w rodzinie aktora Roxie Rokera
i producentki Helen Willis. Nic więc dziwnego, że już od
dziecka przejawiał artystyczne zainteresowania. Dorastał
słuchając klasycznego jazzu, soulu i funky. Dopiero potem zafascy-
nował go rock – nie tylko jako muzyka, ale również styl życia. Kiedy
rodzice się rozwiedli, bardzo to przeżył. Aby dać upust swym emocjom, zaczął pisać i śpiewać własne piosenki.
Uczuciowe wsparcie znalazł w młodej, czarnoskórej aktorce Lisie
Bonet, którą poznał przypadkowo w 1985 roku, za kulisami koncertu soulowej grupy New Century. Przez dwa lata byli tylko przyjaciółmi, dopiero w dwudzieste urodziny dziewczyny wzięli potajemnie ślub w Las Vegas. Wtedy to Kravitz po raz pierwszy trafił na
pierwsze strony tabloidów – co było wówczas zasługą nie jego, ale jego żony, będącej w tamtym czasie gwiazdą telewizyjnego „The Cosby Show”. Owocem ich związku jest córka Zoë Isabella Kravitz, która urodziła się rok później. Małżeństwo nie przetrwało jednak długo. W 2003 roku drogi aktorki i piosenkarza rozeszły się na zawsze.
Niewątpliwie miał na to wpływ ogromny sukces, jaki Kravitz odniósł
swoim debiutanckim albumem „Let The Love Rule” z 1989 roku.
Koncerty, wideoklipy, kluby, przyjęcia, wyjazdy – wszystko to przeniosło muzyka w inny wymiar. Marzenia się spełniały: upozowany na
Hendriksa, z wypiętym torsem, na który narzucone miał tylko krótkie futro, w obcisłych spodniach, podkreślających jego męskość, stał
się symbolem seksu lat 90.
Publiczność Kravitza stanowiła wielokulturowa mieszanka, co odpo-
wiadało tworzonej przezeń muzyce, w której było miejsce zarówno
na rockowe riffy na gitarze, jak również funkowy puls basu i bębnów czy soulowe wokalizy. Takie brzmienie początkowo przeszkadzało krytykom – dla jednych było za mało „czarne”, a dla drugich za
mało „białe”. Te echa rasistowskich uprzedzeń prześladują Kravitza
do dziś. W 2001 roku, gdy szedł do siłowni w Miami, został zatrzymany przez policję pod zarzutem... dokonania napadu na bank. Okazało się, że artysta odpowiadał rysopisowi podanemu przez pracownika
placówki. Identyfikacja oczywiście oczyściła Kravitza z zarzutów i oficerowie policji musieli udać się do domu piosenkarza, aby go osobiście przeprosić za nieporozumienie. Nieprzyjemna przygoda stała
się inspiracją do piosenki „Bank Robber”, która trafiła na wydany w
2001 roku album „Lenny”.
Sześć lat później Nicole Kidman w wywiadzie dla „Vanity Fair”
przyznała, że tuż po rozstaniu z Tomem Cruise’em, a przed poślubieniem Keitha Urbana, była zaręczona z tajemniczym mężczyzną.
Choć nie podała ani jego imienia ani nazwiska, bulwarówki wywęszyły, że chodziło o Kravitza. Miał on się spotykać z gwiazdą przez dwa
lata. Niestety – mimo zaręczyn, nie doszło do ślubu. Śladem tego
związku jest piosenka „Lady”, którą wokalista zadedykował Kidman.
Podobnie wyglądała historia związku muzyka z brazylijską modelką Adrianą Limą, jedną z najpiękniejszych z grona Victoria’s Secret Angels. Para spotykała się w 2002 roku i podobno była również zaręczona, do małżeństwa jednak nie doszło. Być może wszystko wyjaśnia tatuaż na plecach Kravitza „My Heart Belongs To Jesus Christ”. Choć tylko po linii ojca, wokalista ma pochodzenie żydowskie, a chrześcijaninem został z wyboru. Zarówno judaizm, jak
i chrześcijaństwo wywarły ogromny wpływ
na jego duchowość. Znajduje to głębokie odbicie w tekstach piosenek Kravitza – szczególnie tych, które trafiły na album „Baptism”.
W ostatnich latach piosenkarz rozszerza swą
działalność poza muzykę. Założył firmę Kravitz Design, w ramach której zajmuje się projektowaniem mebli i wnętrz. To realizacja jego drugiego marzenia z młodości. W jednym
z wywiadów powiedział bowiem, że gdyby nie
udało mu się zrobić kariery w show-biznesie, zostałby projektantem. Podczas tegorocznego festiwalu kina niezależnego w Sundance zaprezentowano obraz zatytułowany
„Precious”, w którym Kravitz zadebiutował jako aktor.
W Krakowie artysta wystąpi w ramach tournée odbywającego się
pod hasłem „LLR 20(09)”. Jest
ono kontynuacją ubiegłorocznej
trasy, przerwanej ze względu na
kłopoty zdrowotne artysty.
Paweł Gzyl
fot. David Hindley
Lenny Kravitz będzie
gwiazdą tegorocznych Wianków. 20 czerwca zaśpiewa w
zakolu Wisły piosenki promujące najnowszą płytę „It
Is Time For A Love”
www.miastokobiet.pl
11
muzyka
Agnieszka Chrzanowska
fot. Arkadiusz Sędek
Oswajam
grozę świata
Z AGNIESZKĄ CHRZANOWSKĄ NA WYWIAD UMAWIAM SIĘ
W MLECZARNI NA KAZIMIERZU. DZIEŃ JEST PIĘKNY, WIĘC SIADAMY PRZY SZEROKO OTWARTYM OKNIE. MOJĄ ROZMÓWCZYNIĘ ZNAJĄ TU CHYBA WSZYSCY, A ONA SAMA BEZUSTANNIE ZAGADUJE I JEST ZAGADYWANA: PRZEZ POZDRAWIAJĄCYCH
JĄ PRZECHODNIÓW, DZIECI, STARUSZKÓW I ARTYSTÓW. PIES
LOTNIK – NAJPIĘKNIEJSZY BRZYDAL ŚWIATA – CZUJNIE OBSERWUJE SWOJĄ PANIĄ. PRZECIEŻ KTÓRYŚ Z TYCH LUDZI, KTÓRZY AGNIESZKĘ
CHRZANOWSKĄ ZNAJĄ, ROZPOZNAJĄ ALBO I WIDZĄ PO RAZ PIERWSZY
W ŻYCIU, MÓGŁBY SPRÓBOWAĆ MU JĄ ODEBRAĆ
Od ostatniego Pani wywiadu, udzielonego Miastu Kobiet, minęły cztery lata. Przez ten czas zapewne niejedno zmieniło się
w Pani życiu?
Jak to zwykle bywa w życiu – jest czas spokoju i czas dramatów,
zmian i perturbacji, kiedy wszystko staje na głowie. Takie były
dla mnie te ostatnie cztery lata.
Zmieniła Pani miejsce stałych występów.
Różnice w poglądach spowodowały, że razem z Michałem Zabłockim, poetą i tekściarzem, odeszliśmy z Piwnicy pod Baranami. Przez
dwa lata występowałam w klubie Alchemia, z koncertem „Tylko dla
kobiet”. Ponieważ jednak to miejsce bardzo rozszerzyło ofertę koncertową, a jednocześnie od pewnego momentu skończyły się występy
w soboty i niedziele – znów musiałam szukać czegoś innego. Odnalazłam się w Krzysztoforach, gdzie jestem już od dwóch lat.
I wreszcie, po czterech latach przerwy, pozwoli nam Pani posłuchać swojej nowej płyty. Nie ma w Pani obawy, że publiczność zdążyła zapomnieć?
Muszę stwierdzić, że nie. Mimo mojej niewielkiej obecności w mediach nie ma dnia, żebym nie usłyszała, czy nie dostała e-mailem,
prośby o autograf, pytania o datę wydania nowej płyty, koncert. Mam
stałe grono fanów, które jest wokół mnie od wielu lat – towarzyszyli
mi w Piwnicy pod Baranami, później odwiedzali w Alchemii, a teraz,
odkąd jestem w Krzysztoforach, przychodzą do mnie właśnie tam.
Jak powstawało „Bez udziału gwiazd...”?
Po raz pierwszy od lat nie pisałam muzyki do wierszy, tylko wiersze były pisane do muzyki. Tak zaczynałam kilkanaście lat temu,
spontanicznie tworząc melodię, a później szukając tekstu gdzieś
w kosmosie. I zazwyczaj okazywało się, że ten tekst już istnieje
albo, że ja sama mogę go napisać.
Spotkanie Michała Zabłockiego i jego tekstów zmieniło ten rytm?
Tak. Szybko podporządkowałam się poetyckiej frazie tekstów, jakie od niego dostawałam. Jednak po nagraniu swojej czwartej
płyty zostałam niemal zmuszona przez Michała do zwolnienia
hamulców i komponowania w sposób nieskrępowany, on natomiast miał napisać teksty do gotowej muzyki. Tym razem znów
12
Miasto Kobiet 2009
postąpiłam w ten sposób,
co – jak twierdzi Michał – przyniosło melodiom dużą korzyść.
Wasza współpraca to prawdziwy
fenomen.
Michał Zabłocki to moim zdaniem najwybitniejszy współczesny poeta i tekściarz. Ma
gęsty, zaskakujący język, sensowne puenty, niebanalne metafory, zachwycające sposoby docierania do publiczności. Sprawy, o których pisze, są głęboko
przemyślane – obojętnie, czy to miłość czy ekumenizm.
Zawsze doceniałam fakt, że na poruszane w swych tekstach kwestie damsko-męskie umie spojrzeć w obiektywny sposób, i tak naprawdę łączą nas podobne
światopoglądy, wyznawane wartości, wrażliwość.
O czym więc jest „Bez udziału gwiazd”?
To jak do tej pory moje największe wydawnictwo – piętnaście piosenek, a dodatkowo teledysk oraz drugi krążek DVD, z koncertem
obejmującym kilkanaście piosenek z różnych płyt, w tym dwie
właśnie z najnowszej, który zarejestrowałam kiedyś w Teatrze Ewy
Demarczyk. Nowa płyta traktuje przede wszystkim o emocjach
towarzyszących kobiecie – ale też w ogóle ludziom – na różnych
etapach życia. O nadziei, tęsknocie, niespełnieniu, rozczarowaniu, rozstaniach. O tym, jak oswajamy grozę świata każdego dnia.
Rozmawiała Matylda Stanowska
Agnieszka Chrzanowska
zaśpiewa 17 maja o godz 20.00
w Teatrze Piosenki w Centrum
w kawiarni Krzysztofory, przy
ul. Szczepańskiej 2
Najnowsza płyta Agnieszki Chrzanowskiej „Bez udziału gwiazd...” ukaże się 25 maja
MIASTO
NEWS
Muzycznie
w Dali Club
16 maja koncertem trzech krakowskich artystek jazzowych
Magdy Kasprzyk,
Małgorzaty
Markowskiej i Katarzyny Radwańskiej rozpocznie swą działalność
nowy klub muzyczny – Dali Club & Lunch Bar Cafe przy ulicy Mazowieckiej 21 (wejście od Cieszyńskiej).
Przedpołudnia w Dali będą upływać pod znakiem dobrego lunchu i kawy, wieczory należeć będą natomiast do jazzu i bluesa. Co sobotę miłośnicy tych gatunków muzyki będą mogli słuchać koncertów na żywo. W każdym miesiącu
Dali Club odda scenę jednemu muzykowi, który do współpracy będzie zapraszał swoich przyjaciół i mistrzów, dając w ten sposób cztery różne sobotnie
koncerty. W maju muzykiem miesiąca będzie pianista i basista – Wojciech
Bachułka, w czerwcu gitarzysta – Jacek Korohoda. [KS]
Monotyp w Lizard King
21 maja w krakowskim Klubie Lizard
King przy ul. św. Tomasza 11a wystąpi krakowska grupa Monotyp.
To autorski projekt Jerzego Janika, Wojciecha Hadama, Marcina Mączyńskiego
i Sławka Puki – muzyków na co dzień grających w krakowskim zespole coverowym
Latające Talerze. Ich muzyka w stylu brytyjskiego i amerykańskiego alternatywnego rocka, w połączeniu z niebanalnymi tekstami, na pewno spodoba się wymagającej publiczności. Właśnie ukazał się maxi singiel będący zapowiedzią
płyty. Krążek jest jednocześnie dwuosobowym zaproszeniem na koncerty zespołu w klubach Lizard King w całej Polsce – w tym na koncert 21 maja w Krakowie. Miasto Kobiet ma dla swoich Czytelników dziesięć takich płyt-zaproszeń.
Szczegóły na stronie 6. [KS]
10xFree
Jazz
Nieograniczona wyobraźnia, ukierunkowana energia, improwizacja okiełznana, lecz nie poskromiona. Tak w skrócie można by opisać to, co będzie działo się 24 maja w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Na zaproszenie klubu Alchemia
po raz pierwszy w Polsce, na jedynym koncercie w Krakowie, wystąpi zespół
Peter Brötzmann Chicago Tentet. Będzie można na żywo posłuchać legendy
współczesnego free jazzu. Chicago Tentet, założony w 1997 roku przez ikonę
europejskiej i światowej muzyki improwizowanej Petera Brötzmanna, od dwunastu lat nieprzerwanie koncertuje na festiwalach i w większych klubach po
obu stronach Atlantyku. Koncert tej grupy w Krakowie przejdzie zapewne do
historii free jazzu w naszym kraju. [KS]
Dom Albumów
w Krakowie
Na początku kwietnia przy ul. św. Tomasza 25
powstała nowa księgarnia, specjalizująca się
wyłącznie w albumach – gratka dla miłośników
pięknych zdjęć oraz tych, którzy świat lubią poznawać zmysłem wzroku. Sklep oferuje ponad 1500 albumów z zakresu
fotografii, sztuki, designu, sportu, turystyki i kultury popularnej.
Księgarnia to realizacja marzeń i pasji małżeństwa Natalii i Rafała Maryńczaków. – Takiego miejsca brakowało w Krakowie. Chcieliśmy stworzyć księgarnię, w której można nie tylko kupić poszukiwany album, ale również przyjść pooglądać te piękne książki – mówią właściciele nowego miejsca. [KS]
www.miastokobiet.pl
13
ludzie
K
Roma Krzemień, fot. Krzysztof A. Fugiel
rakowianka
Roma Krzemień – muzyk, pedagog, założycielka i opiekunka zespołu Promyki Krakowa, miłośniczka tradycji
i kultury krakowskiej, soroptymistka i siłaczka naszych
czasów – została tegoroczną Krakowianką Roku.
Statuetkę – lalkę w krakowskim stroju ludowym – odebrała w gorsecie uszytym przed stu laty przez swoją
babcię i w tradycyjnym czepcu na głowie. Wydaje się, że
lalka nie mogła trafić lepiej
K
iedy rodzice zabrali ją, jako małą dziewczynkę, na operetkę „Baron Cygański”, zakochała się w piskliwym brzmieniu
skrzypiec i od tamtej pory tak długo wierciła rodzicom dziurę w brzuchu, aż zgodzili się posłać ją do szkoły muzycznej. Pięćdziesiąt pięć lat temu tworzono właśnie pierwszy rocznik w nowohuckiej Szkole Muzycznej im. Karłowicza. I z tą szkołą, już jako
pedagog, związana jest do dziś. Tam też od dwudziestu dwóch lat
działają Promyki Krakowa – młodzieżowy zespół muzyczny, z którym Roma Krzemień grała dla obu papieży i zjeździła pół Europy.
– W moim domu muzyka była zawsze – opowiada. – Pamiętam, gdy
jeszcze jako dziecko, podczas spotkań rodzinnych siedziałam pod
stołem i słuchałam, jak rodzice i wujostwo śpiewają, grają i bawią
się. Dorośli pozwalali nam zostać do późnego wieczora, ale pod warunkiem, że nie będziemy przeszkadzać. Później już sama brałam
się za organizowanie takich spotkań, co zostało mi do dzisiaj.
Comber musi być
W domu Romy Krzemień już od progu rzuca się w oczy wiszący na ścianie karton, na którym wypisane są uczestniczki „combrów babskich” od 1947 roku. Przyglądam się długiej liście nazwisk. – Pani jest za młoda, żeby to wiedzieć, ale „comber babski” to tradycyjna krakowska impreza, organizowana obowiązkowo co roku, dokładnie w tłusty czwartek. W mojej rodzinie wszystkie kobiety ją organizowały – wyjaśnia. – O, proszę, tutaj jest kronika z zapisem
wszystkich combrów, jakie się odbyły odkąd się urodziłam – pokazuje mi grubą księgę.
Wszystkie swoje występy, koncerty i spotkania z przyjaciółmi dokumentuje w kronikach i dziennikach. – Kiedyś, jak jeszcze zdjęcia nie były tak dostępne, co nieco
tu rysowałyśmy. Tu na zdjęciu jest moja kuzynka, która przebrała się za bałwana, a tu jesteśmy w sukienkach w stylu
lat 20. Robiłyśmy wtedy comber pod hasłem „Kabarecik, kabarecik”. Co roku mamy inny temat – wyjaśnia. Jej ulubiony strój
to jednak ludowy strój krakowski. Zakłada go na większość imprez. Zielony gorset uszyła babcia, prawdopodobnie około 1908
roku. Jest wyszywany prawdziwymi koralami i haftowany ręcznie. – Babcia nosiła go będąc młodą dziewczyną, a teraz ja muszę trzymać formę, żeby się w niego zmieścić. To mój skarb i nie
rozstaję się nim – mówi.
14
Miasto Kobiet 2009
jak się patrzy
Mężczyźni na kolanach
Na jednym ze zdjęć widać panią Romę tańczącą krakowiaka ze Stevenem Spielbergiem. – Owszem, był taki epizod – wspomina. – To
było na przyjęciu kończącym zdjęcia do „Listy Schindlera”. Oczywiście, przyszłam w stroju krakowskim, z grupą ludową Krakus,
do której należę. Początkowo pan Spielberg był trochę sceptyczny
w kwestii krakowiaka i kiedy poprosiłam go do tańca wykręcał się
mówiąc, że nie zna kroków. Ale ja mu na to: „Jak to? Pan tego nie
potrafi? Przecież pan wszystko potrafi!” i chwilę później miałam go
już przed sobą na kolanach. Bo widzi pani, jak jestem w stroju krakowskim, to żadne bariery dla mnie nie istnieją.
Tradycja najważniejsza
„Krakowianka jestem, krakowskiej natury, kto mi wejdzie w drogę,
ja na niego z góry”– śpiewały Promyki Krakowa na uroczystości wręczenia tytułu Krakowianka Roku w Urzędzie Miasta Krakowa. Pani
Roma stała razem z dziećmi na scenie, śpiewając i przygrywając na
skrzypcach. Była też autorką aranżacji muzycznej uroczystości.
– Przyznajemy tytuł Krakowianki Roku już 11 lat i co roku Roma
zajmowała się oprawą muzyczną. W tym roku nie mogło być inaczej
– mówiła prowadząca galę Ewa Nowicka ze stowarzyszenia Soropty-
mistek. – W Krakowie jest mnóstwo cudownych kobiet i zawsze starałyśmy się nagradzać tym tytułem kobiety spoza naszego grona. Jednakże Romie ten tytuł się po prostu należy. Ona go sobie „wygrała”.
– Jestem wdzięczna koleżankom za ten tytuł, zwłaszcza, że przyznały mi go za szerzenie tradycji. Bo tradycja jest najważniejsza – mówiła Roma Krzemień. – Ona nas tworzy i sprawia, że możemy chodzić dumni po naszej ziemi, po gruncie, którego historia i kultura
nie są nam obce. I tego właśnie uczę młodych ludzi. Tradycji.
Karolina Siudeja
felieton
Wizyta
dziewiąta
z wizytą
w mieście
nowości w kinie
Kamil Śmiałkowski
C
ieplej. Sympatyczniej. Kolorowiej (oczywiście pisząc to trochę
fantazjuję, bo jest dopiero połowa kwietnia i akurat pada, ale
w końcu czytacie to gdzieś w maju czy czerwcu, więc chciałbym nawiązać nić porozumienia. Zanim przejdę do konkretów.
No, to umówmy się, że nawiązałem i jedziemy). Co tam w kinach
w MAJU? Na początek będzie dosłownie fantastycznie, bo oto po
latach przerwy do kin wraca Star
Trek. Wiem, że to przede wszystkim zabawa dla chłopców, ale
wspominam, bo być może któraś z
pań lubi serial „Lost”, a to ci sami
twórcy, a poza tym jest to prequel, czyli opowieść o początkach całej sagi, grają więc głównie młodzi,
jurni hollywoodzcy aktorzy – a to
dla niektórych też argument.
Tego samego dnia zresztą do kin
trafia 17 Again, czyli kolejna
wersja historii o drugiej szansie.
Ot, blisko czterdziestoletni Mike
(Matthew Perry) nagle znowu jest
siedemnastolatkiem (Zac Efron)
– i się zaczyna. Zresztą, cokolwiek
by się działo, wielu wystarcza samo hasło „Zac Efron” – przynajmniej oceniając po wynikach kasowych w USA. Stawkę uzupełnia
polsko-słowacki komediodramat
Wino truskawkowe. Kto wie,
może da się to obejrzeć na trzeźwo?
A potem kolejne spotkanie z Tomem Hanksem w ekranizacji prozy Dana Browna – Anioły i demony (rzecz o spisku w Watykanie), uroczy dramat drogi (w sensie, że się przemieszczają) Sekretne życie pszczół i Jeszcze nie wieczór – hołd dla starszego pokolenia polskich aktorów. W maju do kin wchodzi jeszcze jeden polski film o głośnym i
znanym skądinąd tytule Wojna polsko-ruska. Wreszcie ci wszyscy, którzy nie przeczytali, będą mogli nadrobić zaległości i zobaczyć,
o co w tym wszystkim chodziło. Kończąc temat maja: dla dzieci (które tkwią prawie w każdym z nas i to nie tylko w okolicy Dnia Dziecka)
będzie zabawna animacja Potwory kontra Obcy, dla fanów kontrowersji – najnowszy film Larsa Von Triera Antychryst, i wreszcie dla
pozostałych – komedia romantyczna Duchy moich byłych.
Początek CZERWCA wywołuje u mnie pewien dylemat etyczny. Pal
licho, że jakoś nic więcej ciekawego dla dzieci w ich święto. Chodzi
raczej o to, że zdaję sobie sprawę, iż na tych łamach powinienem
polecać najnowsze dzieło Jana Jakuba Kolskiego Afonia i pszczoły – metafizyczną opowieść o trójce nieomal magicznych postaci – ale jak przyjdzie co do czego,
to i tak w weekend premiery tego
filmu pójdę do kina na film Terminator: Ocalenie. Bo lubię ten
cykl. A jeśli mi wystarczy czasu, to
jeszcze na romantycznawą komedię Ja Cię kocham, a Ty z nim
ze Steve’em Carrellem. Cóż poradzę? Jestem jaki jestem.
Teraz ciut klasyki. Oto ktoś wpadł
na pomysł, by znowu wprowadzić
do kin Hair Milosa Formana. Ja
z pewnością sobie taki seans zafunduję. I każdemu też życzę, bo to bardziej odświeżające niż SPA. I pewnie
tańsze (tu nie wiem do końca, bo
nie znam bieżących stawek).
No i wakacje. Zaczynają się komedią romantyczną z Sandrą Bullock Narzeczony mimo woli
i horrorem Sama Raimiego Wrota do piekieł. Myślę, że jakby zamienić te filmy tytułami, byłoby ciekawiej… Obok nich U Pana Boga za miedzą, czyli trzecia już opowieść Jacka Bromskiego o mieszkańcach pewnej podlaskiej wioski. W ten sposób po raz
pierwszy od wielu lat doczekaliśmy się jakiejś polskiej filmowej
trylogii. Brawo. A miesiąc kończą:
biografia Coco Chanel z pamiętną Audrey „Amelią” Tautou w tytułowej roli, druga i jeszcze bardziej wystrzałowa część przygód
robotów zamieniających się w pojazdy Transformers: Zemsta
upadłych, i komedia Kevina Smitha z tytułem streszczającym w zasadzie jej fabułę: Zack i Miri kręcą porno, na którą (jako jej tłumacz) już zupełnie prywatnie zapraszam. Obiecuję, że będzie po polsku i tak wulgarnie, jak to tylko możliwe, a reżyser już się postarał,
by dla równowagi było zabawnie i tkliwie w najmniej oczekiwanych
miejscach.
Kamil Śmiałkowski
www.slowem.pl
www.miastokobiet.pl
15
16
Miasto Kobiet 2009
książka
Niezwykłe panie Potockie
Pani książka „Kardy i kokardy czyli opowieść o hrabinach” poświęcona jest trzem kobietom z rodu Potockich – Zofii z Branickich, Katarzynie
z Branickich i Krystynie z Tyszkiewiczów. Co te kobiety miały w sobie
wyjątkowego?
XIX wiek to były czasy, gdy kobiety –
nawet te najbogatsze – miały zajmować się dziećmi, salonem i zarządzaniem domem. Tymczasem wszystkie Potockie wychodziły do „szerszego
świata”. Katarzyna Potocka była wybitnie zdolna, miała tzw. pamięć fotograficzną, nazywaną wtedy pamięcią absolutną. Porządkując dokumenty rodzinne zapoczątkowała Archiwum Potockich,
które dziś znajduje się na Wawelu. Całe życie sama się uczyła. Napisała „Historię Polski” (nigdy nie wydaną) i „Horoskop z dzieł
A. Mickiewicza na każdy dzień roku” – kalendarz z cytatami poety. Podobno pisała też swojemu mężowi przemówienia sejmowe.
Wszystkie Potockie żywiły przekonanie, że jeśli ma się wiele, należy się dzielić z innymi, ale w sposób mądry, np. wspierając wykształcenie ubogiej młodzieży. Zofia Potocka była pierwszą ziemianką na terenie Galicji, która na swoich posiadłościach fundowała 2-klasowe szkoły oraz ochronki dla małych dzieci.
Bohaterki książki wykraczały poza swoją epokę. Z czego
to wynikało?
Z ich osobowości, wykształcenia, ale także sprzyjających warunków materialnych i rodzinnych. Wszystkie miały wystarczające środki, żeby podejmować różne inicjatywy. Zofia była
prawdopodobnie najbogatszą kobietą pod trzema zaborami. Co
ważne, miała majątek, którym mogła sama zarządzać, nie musiała się przed nikim rozliczać. Wszystkie panie Potockie miały swoje pole działania, na które ich mężczyźni nie wchodzili.
Miały szczęście do mężczyzn, którzy nie tłumili ich indywidualności. Wszystkie trzy pary były zresztą bardzo kochającymi się
małżeństwami, mimo że były to związki zaaranżowane przez
rodzinę. XIX-wieczni mężowie przybierali często wobec swoich
żon ton pobłażliwy, traktując je trochę jak dzieci. Nie wierzę,
by którakolwiek z pań Potockich była w ten sposób traktowana
przez męża. Kobiety w tej rodzinie były mocnymi indywidualnościami, a mężczyźni zupełnie ich nie krępowali.
Czy miały więc opinię emancypantek?
Nie, ponieważ aby wtedy zasłużyć na taką opinię, trzeba było
podejmować pracę zarobkową, a one nie musiały tego robić.
Katarzyna finansowała jednak publiczne wykłady na uniwersytecie, na które mogły chodzić także kobiety. Można powiedzieć, że jak na tamte czasy była feministką.
Ma Pani ogromną wiedzę na temat historii rodziny Potockich,
jednak w książce na pewno nie można było zmieścić wszystkiego. Na jakie wątki położyła Pani największy nacisk?
Moja książka nie ma być monografią historyczną, ale opowieścią – prawdziwą, ale barwną, podkreślającą osobiste cechy bohaterek, ich indywidualność. Historycy najczęściej się tym nie
zajmują, patrząc na postaci przez pryzmat ich dzieł. A ja patrzę
na ich dzieła przez pryzmat ich osobowości.
Bogna Wernichowska, fot. Jerzy Szot
Rozmowa z pisarką i dziennikarką Bogną Wernichowską
Bogna Wernichowska, wieloletnia dziennikarka Przekroju,
jest także autorką scenariusza widowiska plenerowego „Imieninowa majówka hrabiny Zofii”, inspirowanego wydarzeniami
z 1838 r., które 16 i 17 będzie wystawione w Krzeszowicach, w ramach tegorocznych Dni Dziedzictwa Małopolski.
Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego [16-17 maja], organizowane już po raz jedenasty, to okazja na spotkanie
z kulturą i historią Małopolski. W ramach imprezy mieszkańcy regionu mają możliwość podziwiać mało znane i często na co dzień
niedostępne zabytki. W ramach tegorocznej edycji zostanie udostępnionych zwiedzającym 12 obiektów, m.in. XIII-wieczny kościół
w Wysocicach, synagoga w Dąbrowie Górniczej, obiekty uzdrowiskowe Krzeszowic.
Więcej na www.dnidziedzictwa.pl
Miasto Kobiet jest patronem medialnym
Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego
Rozmawiała Aleksandra Soboń-Smyk
www.miastokobiet.pl
17
kultura
{muzyka}
Wydarzenia
NEWS
KRAKÓW
maj, czerwiec
festiwale
06-31.05, Miesiąc Fotografii w Krakowie,
www.photomonth.com
16-17.05, Festiwal Wnętrz, CT Chemobudowa,
ul. Klimeckiego 14, www.festiwalwnetrz.com.pl
21-23.05, II Festiwal Muzyki Filmowej,
www.festiwalmuzykifilmowej.net
23.05,
Międzynarodowy Festiwal Zupy, Plac Nowy, g. 17-22;
29.05-04.06, 49. Krakowski Festiwal Filmowy, KIJÓW CENTRUM,
Kino pod Baranami, Kino Mikro, www.kff.com
05-06.06, Selector Festival, wyst. Franz Ferdinand,
CSS, Orbital, Fischerspooner,
Krakowskie Błonia, www.selectorfestival.pl
06-07.06, IX Wielka Parada Smoków,
Krakowskie Błonia, www.paradasmokow.pl
13-27.06, Festiwal Sztuk Wizualnych: art boom2009,
www.artboomfestival.pl
koncerty
16.05,
16.05,
17.05,
17.05,
17.05,
18.05,
19.05,
21.05,
22.05,
22.05,
23.05,
23.05,
23.05,
23.05,
24.05,
24.05,
28.05,
30.05,
30.05,
06.06,
13.06,
20.06,
20.06,
22.06,
Planet LUC, Klub Studio, ul. Budryka 4, g.20
Magda Kasprzyk, Małgorzata Markowska i Katarzyna
Radwańska, Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21
PAIN, Klub Studio, ul. Budryka 4, g.17
Agnieszka Chrzanowska, Teatr Piosenki
w Centrum, Krzysztofory,
ul. Szczepańska 2, g. 20 (patrz str. 12)
The Original Elvis Tribute Show 2009,
Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20
Sao Paulo Underground,
Alchemia, ul. Estery 5, g. 20
Mikrokolektyw & Jason Ajemian,
Klub RE, ul. św. Krzyża 4, g. 20
Monotyp, Lizard King, ul. św. Tomasza 11, g. 21
Apollo 440, Klub Studio, ul. Budryka 4, g.18.30
Hemp Gru, Rotunda, Oleandry 1, g. 20
Tadeusz Leśniak & Fortet Band,
Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21
Cud tralala, recital Agnieszki Rősnerówny,
Loch Camelot, ul. św. Tomasza17, g. 20
Fort BS , Bulbulators , Rozpor, Kastracja, De Tazsos,
Ostatnia Minuta, Loch Ness,
ul.Sławkowska 14, g. 20
Ice Demons, Alchemia, ul. Estery 5, g. 20
Pit Er Pat, Alchemia, ul. Estery 5, g. 20
Peter Brötzmann Chicago Tentet,
Manggha, ul. Konopnickiej 26, g. 19
Tymon Tymański and The Transistors,
Lizard King, ul. św. Tomasza 11, g. 21
Paulina Kujawska &Wojciech Wachułka,
Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 20
Sloan/Tokar/Trzaska/ Hollander Quartet,
Alchemia, ul. Estery 5, g. 20
Jacek Korohoda Band,
Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21
Jarek Śmietana & Jacek Korohoda Quartet,
Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21
Yanoosh Baran Band,
Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21
Steve Hogarth, Rotunda, Oleandry 1, g. 20
DOWN, Klub Studio, ul. Budryka 4, g.20
inne
16.05,
06.06,
Rajd Baby Jagi www.soroptymist.krakow.pl
Szafobranie z Miastem Kobiet,
Cafe Szafe, ul. Felicjanek 10, g. 16
12-13.06, III Krakowska Noc Teatrów
16-17.05, Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego;
Kraków i okolice, Tarnów, Dąbrowa Tarnowska,
www.dnidziedzictwa.pl (patrz str. 17)
20.06,
Wianki, bulwar wiślany,
wyst. Lenny Krawitz (patrz str. 11)
26.05,
Krzysztof Piasecki – Kabaret,
KIJÓW CENTRUM, al. Krasińskiego 34, g.19
20.06,
Kabareton – Najśmieszniejsi 2009, Neo-Nówka,
Paranienormalni, Hala T.S. Wisła,
ul. Reymonta 22, g.17
18
Miasto Kobiet 2009
Pamięć przetworzona
Na tej wystawie nie znajdziecie wielkich, krzykliwych
obrazów. Jest ona raczej zanurzeniem się w intymną
przestrzeń własnych lub uniwersalnych wspomnień.
Masao Yamamoto pokazuje, że zdjęcie też może być
rodzajem duchowego ćwiczenia. Wystawa „KAWA
= flow” pokazywana jest w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie 2009, którego tematem przewodnim jest „Pamięć przetwarzana”.
Prace tego japońskiego artysty, związanego z filozofią
Zen, to niewielkie fotografie, celowo odbite na starym
papierze fotograficznym (tym samym „postarzone”), zawieszone w obszernych przestrzeniach ram, wchodzące
ze sobą w rozmaite korelacje, tworzące ciekawe konteksty. Wystawa Yamamoto to najbardziej osobista i intymna
część programu „Pamięć Przetwarzana”. Twórcy z innych
wystaw skupili się raczej na pojęciu Archiwum – dekonstrukcji tego pojęcia i próbie przyjrzenia się funkcjonowaniu archiwów w kulturze, życiu społecznym, historii i pamięci zbiorowej. Druga część jest już tradycyjnie przeglądem twórczości artystów z jednego kraju. Czechy – choćby z wystawą zdjęć z archiwów STB (czeskiej służby bezpieczeństwa) tropiącej i dokumentującej na setkach pozornie przypadkowych fotografii na przykład życie Milosa Formana – idealnie wpisują się w zamysł przyjrzenia
się mechanizmom przetwarzania naszych – osobistych
i zbiorowych – wspomnień. [AK]
Masao Yamamoto – KAWA = flow, Galeria ZPAF i S-ka,
ul. św. Tomasza 24, wystawa czynna od 9 maja
Miesiąc Fotografii w Krakowie: 5-31 maja,
www.photomonth.com
ŚWIĘTO KINEMATOGRAFII
Na przełomie maja i czerwca twórcy
i entuzjaści kina spotkają się pod Wawelem, by oglądać i oceniać filmy krótkometrażowe i dokumentalne. Tradycyjnie trzonem Krakowskiego Festiwalu Filmowego będą konkursy – filmy rywalizować będą w trzech kategoriach: polski
film krótkometrażowy, międzynarodowy
film krótkometrażowy oraz długometrażowy film dokumentalny. Do konkursu filmu polskiego zakwalifikowało się 31
filmów, natomiast w konkursie międzynarodowym rywalizować będzie ze sobą 50 filmów z całego świata. Najliczniej
reprezentowana będzie Wielka Brytania, Francja i Niemcy.
Nie zabraknie jednak także i filmów z odległych zakątków
świata, jak Singapur, Nikaragua czy Kanada.
Pokazy filmowe odbywać się będą w kinach Kijów, Pod
Baranami oraz Mikro.[KS]
49 Krakowski Festiwal Filmowy 29 maja − 4 czerwca
www.kff.com.pl.
Kawałek Italii
w sercu Krakowa
Na gastronomicznej mapie Krakowa pojawiło się niedawno
nowe miejsce – trattoria La
Campana. Restauracja zlokalizowana jest na Starym Mieście,
przy ul. Kanoniczej 7, jednej
z najstarszych ulic Krakowa, nieopodal Muzeum Archidiecezjalnego i Pałacu Biskupiego, dawnej siedziby Kardynała Karola Wojtyły. Warto
zapamiętać ten adres, gdyż
z pewnością niebawem wpisze się on na stałe w krakowski kulinarny pejzaż
Zabytkowa kamienica, zwana „Domem
pod Trzema Koronami”, w której mieści
się La Campana, była niegdyś miejscem
spotkań Bractwa Dzwonników Wawelskich, sprawujących pieczę nad Dzwonem Zygmunta. Stąd nazwa trattorii,
która oznacza „dzwon”. Jak głosi tradycja, po ciężkiej pracy – rozhuśtanie
trzynastotonowego kolosa wymaga nie
lada wysiłku – członkowie Bractwa spotykali się w tutejszej gospodzie, aby odzyskiwać siły.
Do restauracji prowadzą wspaniałe, kute, późnogotyckie wrota. Przytulne, nastrojowo oświetlone wnętrza ozdobione są freskami przedstawiającymi gałązki oliwne. Przepastne kredensy kryją w sobie włoskie delicje – oliwy, słoje
z oliwkami i wina z najlepszych winnic
Włoch i Nowego Świata. Do dyspozycji
gości są dwie sale na parterze z oknami wychodzącymi na ogród. Planowane
jest też otwarcie piwnic. Na szczególną uwagę zasługuje przepiękny, romantyczny ogród restauracji, otoczony zabytkowymi murami, graniczący z Ogrodami Muzeum Archeologicznego.
Miłośnicy kuchni włoskiej znajdą tu nie
tylko najlepsze dania przygotowane na
bazie oryginalnych produktów, lecz także spokój i wytchnienie od zgiełku miasta. Do specjalności restauracji należą włoskie wędliny – różne rodzaje prosciutto, salami, breasola, wyśmienite
przystawki, jak na przykład pieczona
gruszka zapiekana z serem gorgonzola i rozmaite makarony. Menu – oprócz
klasyków, takich jak spaghetti carbonara, canneloni, lasagne i risotto – oferuje oryginalne połączenia makaronów
z przepysznymi sosami. Z dań głównych warto polecić tournedo wołowe,
kotleciki jagnięce podawane z tagliatelle z pesto, stek z tuńczyka na grillowanej papryce i koprze włoskim oraz pie-
czoną w piecu doradę al cartoccio, marynowaną w białym winie z warzywami i ziołami. W karcie dań nie mogło
zabraknąć wspaniałych deserów: tiramisu z brytfanki, tortu z serem ricotta
i owocami leśnymi, czy tradycyjnej panna cotty na tarcie z truskawkami. Dla
amatorów włoskich trunków mamy typowe włoskie aperitify, grappę, nalewki
i digestify, jak Fernet Branca.
Kawałek Italii
w sercu Krakowa…
nic dodać, może tylko
Buon appetito!
La campana tRattoria
ul. Kanonicza 7
tel. 012 430 22 32
www.miastokobiet.pl
19
redaguje
Paweł Gzyl
muza
news
Justyna Steczkowska
To mój czas
Ciepłe przyjęcie poprzedniej płyty Justyny Steczkowskiej
sprawiło, że piosenkarka postanowiła pozostać przy muzyce pop. W ten sposób powstał materiał na album „To mój
czas”, którego produkcją zajął się znany realizator z Węgier
– Victor Rakonczai. Utwory na krążku znacznie różnią się od swych poprzedników
z „Daj mi chwilę”. Tamte były wyciszone, skromnie zaaranżowane, oparte na akustycznych brzmieniach, a te są dramatyczne, rozbudowane, wpisane w podniosłe instrumentacje. Czy służy to Steczkowskiej? Nie bardzo – wokalistka śpiewa prawie
wszystkie piosenki na jednej, rozpaczliwej nucie, upodabniając się do przedstawicielek sentymentalnego popu w stylu Celine Dion czy Mylene Farmer. Nic więc dziwnego, że płyta trąci banałem na kilometr. [EMI Music Poland]
Kelly Clarkson
All I Ever Wanted
Poprzedzający ten album nowy singiel amerykańskiej piosenkarki dokonał rekordowego wyczynu w historii tamtejszej fonografii: w ciągu dwóch tygodni przeskoczył z 97 na 1 miejsce
na liście najlepiej sprzedających się płyt. Tym samym zwyciężczyni programu „American Idol” potwierdziła, że nawet w dzisiejszym show-biznesie warto być wiernym sobie. Bo kiedy producenci jej poprzedniego krążka chcieli upodobnić Clarkson do gwiazd śpiewających romantyczne piosenki dla dorosłych,
ta zerwała umowę i sama zrealizowała album w konwencji rockowej. „All I Ever Wanted” jest wyraźną kontynuacją „My December”, bo Clarkson czuje się w wybranej przez
siebie konwencji jak ryba w wodzie. Okazuje się, że ostre riffy gitar stwarzają doskonałą
okazję do zaprezentowania przez wokalistkę potężnego głosu. [Sony BMG]
Rafał Olbrychski
Tatango
Ciężko jest żyć w cieniu słynnego ojca. Przekonał się o tym Rafał
Olbrychski, który bardziej jest dziś znany z gotowania w programie
„Pytanie na śniadanie” czy hołubców w „Tańcu z gwiazdami”, niż
ze swych aktorskich dokonań. Być może dlatego wraca on do muzyki – wszak od niej zaczynał dwie dekady temu swą artystyczną działalność. „Tatango” nie
ma jednak nic wspólnego z rockowym graniem zespołu Reds, z którym wtedy występował.
To zestaw miłych dla ucha, ale konwencjonalnych piosenek utrzymanych w nostalgicznym
nastroju bliskim twórczości Ryszarda Rynkowskiego czy Maryli Rodowicz. Olbrychski śpiewa poprawnie, muzycy grają przyzwoicie, ale brak w tym wszystkim głębszych emocji. Zbyt
to wszystko „stargetowane” na zmęczonego życiem słuchacza po czterdziestce. A jak wiadomo, takie wykalkulowane produkty raczej się nie sprawdzają. [Galapagos]
20
Miasto Kobiet 2009
22
Miasto Kobiet 2009
NOWE
miejsca
redaguje
Andrzej Politowicz
Mezze
restauracja ul. św. Tomasza 28
Mezze to na Bałkanach i Bliskim Wschodzie odpowiedniki hiszpańskich
tapas: maleńkie przekąski, ale za to pochłaniane w ogromnych ilościach.
Oprócz nich w tej przytulnej restauracji podają lekkie dania lewantyńskie,
a do tego wina, głównie hiszpańskie. Lokal otrzymał prosty, niezobowiązujący wystrój, swobodnie stapiający styl rustykalny z arabskimi aplikacjami.
Na dłuższe nasiadówki warto zajrzeć na antresolę, gdzie wzdłuż ścian biegną szerokie, wygodne ławy, zarzucone poduchami. Gwarancją jakości tutejszej kuchni jest nazwisko jej szefowej – Dominiki Makłowicz-Niklińskiej.
Tempo Libero
restauracja
ul. Mikołajska 2
Kilku przestronnym podziemnym salom, odziedziczonym po „Restauracji
u Szkota”, zafundowano solidny remont. W efekcie powstała wymuskana i ze
smakiem urządzona, nowa restauracja z trzema salami, barem i kuchnią o śródziemnomorskich inklinacjach. Otwarta z początkiem marca, pozwala posmakować przede wszystkim ryb – jak ta pieczona w całości w morskiej soli. Jako
„czekadełko” można tu dostać popularny zwłaszcza we Włoszech chleb z wonną oliwą. Ta ostatnia, przyrządzana z dodatkiem ziół, czosnku i papryki, zyskała
już sporą sławę. Otwarte od 12.
La Campana
restauracja
ul. Kanonicza 7
Ta włoska restauracja wyrosła na miejscu lokalu „U literatów”. O tym, co
oznacza jej nazwa, przypomina dzwoneczek umocowany do każdej karty
dań. Mamy tu ciepło oświetlone sale, nawiązujące wystrojem do włoskiej
wsi (zielone girlandy, obfitość ciemno wędzonych wędlin na ścianie za barem), a za nimi rozległe podwórko, które też lada moment otworzy się dla
gości. Specjalność lokalu to, oprócz dużego wyboru świeżych ryb, makarony. Zwłaszcza garganelli, sprowadzany z Włoch w postaci mrożonej, a nie suchej, i podawany tu ze szparagami i szynką
parmeńską. Warto też wpaść na sałatkę serową Quattro formaggi, z rukolą, pomidorkami i winogronami. Zapraszają od 12.
Wino-Pasja
sklep, winiarnia i kawiarnia ul. św. Agnieszki 2
Idąc ulicą św. Agnieszki nie sposób przeoczyć trabanta z przytwierdzoną na dachu wielką tablicą; to znak, że jesteśmy na miejscu. Do piwniczki prowadzą schody
z poręczą oplecioną kutą w żelazie winoroślą, kute są też regały, na których leżakuje wino. Ale – choć znajdziecie tu ponad 300 gatunków win nawet z najodleglejszych stron świata i fachową poradę w kwestii doboru trunku – z karty należy wnioskować, że również kawa cieszy się ogromną atencją właścicieli. Dwadzieścia kompozycji smakowych działa na wyobraźnię. A że przyległe do sklepiku pomieszczenia doskonale nadają się na romantyczne tête á tête… hm! W tygodniu otwarte już od 9.
SPROSTOWANIE
W poprzednim numerze Miasta Kobiet błędnie
zamieściliśmy zdjęcia opisywanych miejsc.
Oto jak naprawdę wygląda wnętrze restauracji Paroles Paroles oraz Shaker’s Clubu.
Za pomyłkę przepraszamy.
Paroles Paroles
Shaker’s club
www.miastokobiet.pl
23
Tempo Libero
– zrób sobie wolne
W Polsce ciągle jeszcze nie nauczyliśmy się wykorzystywać przerwy
na lunch. Pracujemy niemalże bez przerw, zapychając się kanapką zjadaną
pospiesznie nad biurkiem. Do domu wracamy na szóstą, w sam raz NA
późną obiadokolację. Tymczasem nasi przyjaciele z południa, Hiszpanie,
Włosi i Grecy, w połowie dnia rzucają wszystko i robią sobie sJestĘ.
Obowiązkowo z pastą, sałatką
lub
owocami
morza.
Pora
abyśmy i my pokochali kuchnię
śródziemnomorską i tamten
styl życia. Okazją do tego może
być wizyta w nowej krakowskiej
restauracji. W Tempo Libero.
W twoim czasie wolnym.
24
Miasto Kobiet 2009
Piwnica kamienicy przy Mikołajskiej 4 przeszła metamorfozę. Antyczne i ciemne niegdyś wnętrze odświeżono, wprowadzając
elementy minimalistycznego stylu nowoczesnego. Jasne sofy, proste bryły stolików
i krzeseł, a do tego rozproszone, delikatne
światło – to wszytko ma sprawić, że w Tempo Libero czas ma się zatrzymać. Mamy się
skupić przez tę chwilę tylko na wyśmienitym jedzeniu, winie i dobrej kawie.
– Przez trzynaście lat była tu restauracja
„U Szkota”. Krakowianie bardzo ją lubili i do dziś wielu z dawnych stałych klientów przychodzi do nas pod nowy szyld.
Wiedzą że właściciele i jakość jest niezmiennie ta sama – mówi Anna Ogińska
– Widomska, manager restauracji.
Zmieniła się jednak nie tylko nazwa. Grun-
towny lifting przeszło także menu. Tempo
Libero specjalizuje się w kuchni śródziemnomorskiej. – Naszą chlubą są ryby serwowane na desce w soli morskiej, owoce morza, antipasti i sałatki – mówi. W kuchni
powstają natomiast – specjalnie na potrzeby tej restauracji – oliwy aromatyzowane papryką, czosnkiem i ziołami, które niektórzy
klienci kupują tu na butelki. Naczelna zasada kuchni śródziemnomorskiej mówi, że na
talerzu ma być lekko, różnorodnie i kolorowo. – Według tej reguły zwykle stołują się kobiety. One także najchętniej przychodzą tu
na lunch w przerwie od pracy. Ale my jesteśmy elastyczni, niedawno mieliśmy tu grupę klientów ze Śląska – samych postawnych
mężczyzn. Dostosowaliśmy menu specjalnie
dla nich – wyjaśnia. Bo kuchnia śródziem-
nomorska to przede wszystkim miłość do
jedzenia. Nieważna od pory dnia i od okazji. Tempo Libero nie zobowiązuje do niczego i samo też nie daje się jednoznacznie zaszufladkować. Podobnie jak w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie dobrze zjeść można niemalże wszędzie, obojętne czy jesteśmy
w malutkim pubie, czy w wykwintnej restauracji, także i w Tempo Libero, w zależności
od zachcianki można siedzieć tylko przy kawie, albo zjeść dwudaniowy obiad włącznie
z deserem. Przestrzeń daje tu wiele możliwości. Z jednej strony wygodna sofa zaprasza na drinka pitego wspólnie ze znajomymi, z drugiej perfekcyjnie nakryty stół i świece kuszą wizją kolacji we dwoje. A to, że będzie ona udana, gwarantują tutejsi kucharze. Smacznego.
www.miastokobiet.pl
25
Karolina
MACIOS
T
Karolina Macios, fot. Anna Ciupryk
felieton
LATO
PASIE?
za pasem
a ile w
ak, wiem, za takie pytanie można zamordować z zimną
krwią. Nie liczcie jednak na to, drogie panie, że nikt wam
go nie zada w tym paskudnym czasie zrzucania ciuchów.
Wszak zrzucanie ciuchów = zrzucanie wagi. Zaś zrzucanie wagi = stres, nerwica oraz podniesiony poziom nietolerancji wobec
świata, zwany potocznie k…wicą. Ale ciuchy zrzucić trzeba, lato
idzie, a lato w Krakowie bywa, jak dobrze wiemy, nieznośnie gorące.
Co więc zrobić, żeby bezboleśnie, acz zauważalnie, ciuchy zrzucić?
Bądź sobą! Uwierz w siebie! Jesteś tego
warta! Jaaasne, ten, kto wymyślił te slogany, nie widział nigdy, jak ja zrzucam
ciuchy. Ustalmy to sobie od razu:
musicie być sobą, bo inaczej grozi wam rozszczepienie osobowości. Wierzyć w siebie
możecie, proszę bardzo.
Ale czy akurat jesteście
warte tego, by zrzucać
na lato ciuchy? Tu miałabym pewne wątpliwości. Kiedy nadchodzi fala gorąca, moja przyjaciółka pokazuje wszystkim środkowy palec i z
zimną furią szczelniej
okrywa się szalem. Cienkim i przewiewnym, za
to czarnym. Ale tym, które są bardziej podatne na
slogany, polecam zachowanie środkowego palca na inne okoliczności i przygotowanie się
do lata.
Najlepszym sposobem na to, by w okresie zrzucania ciuchów usłyszeć od koleżanek troskliwe: „Jezu,
jak ty schudłaś! Okropnie wyglądasz, może zrób sobie badania”, zaś
od kolegów: „Dziewczyno, trochę ciała by ci się przydało”, jest po
prostu... Sposobów jest kilka. Można je wykorzystać wszystkie naraz, efekt powinien być bardziej widoczny. Oto najważniejsze z nich:
Po pierwsze – nie jedz. Nic. W ogóle. Po tygodniu na pewno usłyszysz niejedną troskliwą kwestię od koleżanek i przeróżne sugestie
od kolegów.
Po drugie – mów wszystkim dokoła przynajmniej dwa razy dziennie: „Boże, jak schudłam, chyba powinnam zrobić sobie jakieś badania”. Po dziesięciu dniach są już twoi.
26
Miasto Kobiet 2009
Po trzecie – kup sobie ciuchy za duże o numer albo dwa i podciągaj co chwilę spadające z ciebie spodnie z ciężkim westchnieniem:
„Boże, wszystko ze mnie leci”. Noś je przez miesiąc, potem zamknij
się na tydzień w domu i wyjdź już w swoich starych ubraniach. Jeśli
po pierwszych dziesięciu metrach sąsiadka nie zapyta cię, jaką dietę stosowałaś, stracę wiarę w kobiece relacje.
Po czwarte – pal. Jeśli nie umiesz, musisz się nauczyć, jeśli popalasz towarzysko, przestaw się na nałóg, co nie jest specjalnie trudne
w Krakowie. Kiedy palisz, nie jesz, więc sposób nr 1 masz już z głowy, poza tym cienki papieros w dłoni zdecydowanie wyszczupla.
Po piąte – pij. Stara, sprawdzona metoda stosowana przez kobiety od wieków, to tak spić mężczyznę, by widział w tobie ósmy cud świata,
bez względu na to, jak wyglądasz. Czasami
tylko potrzeba więcej alkoholu. Inna stara i dobra metoda stosowana przez niektóre kobiety od wieków, to nie wychodzić ze
stanu lekkiego rauszu, który poprawia samopoczucie i podnosi samoocenę.
Po szóste – znajdź sobie odpowiedniego gabarytowo mężczyznę. Kolejna stara dobra metoda stosowana przez kobiety od czasów, gdy mogą same wybierać sobie partnera, to znalezienie faceta, przy którym wygląda się jak kruszynka. Ostatnio zmniejsza się niestety odsetek rozrośniętej w barach populacji męskiej ponaddwumetrowego wzrostu, a za
to zwiększa – brzuchopiwnej, ze zbyt nisko
opuszczonym paskiem. Jeśli jednak macie już
w domu mężczyznę, który nie spełnia podstawowych warunków, nie załamujcie rąk – sposób zawsze
się znajdzie. Wystarczy podawać mu ukradkiem do obiadu sterydy, a szybko się rozrośnie. Co prawda, wraz ze wzrostem tkanki mięśniowej maleje co innego, ale cóż... Życie to pasmo
wyborów. Jedno zyskujesz, drugie tracisz.
Tracąc ciuchy, zyskujesz lato; tracąc przy tym pogodę ducha, zyskujesz w zamian wyższy poziom stresu, a więc tracisz wagę, zyskując
przy tym większy stopień kobiecej k…wicy życiowej, której nic tak
nie uśmierza jak tracenie na wadze i zyskanie na ciuchach...
Karolina Macios
Karolina Macios jest autorką książki
„Wszyscy mężczyźni mojego kota” (wyd. ZNAK)
W
zaciszu ulicy świętego Tomasza
tętni życiem prawdziwie włoska restauracja
W jej ciepłym, niebanalnym wnętrzu panuje przyjemna, rodzinna atmosfera, którą docenili także inspekto-
artykuł promocyjny
rzy przewodnika Michelin, i to już drugi rok z rzędu!
Wzbogacona o charakterystyczne dla danego sezonu produkty karta pozwala prawdziwie rozkoszować się niepowtarzalnym
smakiem włoskich potraw. Jagnięcina ze szpinakiem, małże
Świętego Jakuba zapiekane z chlebem bazyliowym czy zielone
tagliatelle z krewetkami i szparagami zaspokoją najbardziej wymagające podniebienia. Wielbiciele owoców morza od czwartku mogą rozsmakować się w świeżych małżach podawanych
w lekko pikantnym sosie pomidorowym lub w sosie z białego
wina i kopru włoskiego. Ogromna dbałość o najwyższą jakość
składników świadczy o wyjątkowości tych potraw. Tradycyjne
włoskie tiramisu, rozpływająca się w ustach panna cotta z sosem malinowym uwieńczą doskonały posiłek. Makarony, gnocchi, pierożki włoskie i grissini przyrządzane są na miejscu według starannie dopracowanych receptur Szefa Kuchni. Wypiekana codziennie ciabatta stanowi doskonały dodatek do sałat,
przystawek, zup. Miła, dyskretna obsługa doradzi każdemu gościowi nie tylko w wyborze potraw, ale również win. Stali bywalcy oprócz nowości w karcie odnajdą swoje ulubione dania, ta-
kie jak: tagliatelle z szynką parmeńską, rucolą i sosem śmietanowym, krewetki w sosie Del Papa, carpaccio wołowe na sposób Ciprianiego, adriatycka zupa rybna czy polędwica wołowa
w sosie balsamicznym.
Kameralny, dający wytchnienie w upalne dni ogródek służy idealnie spotkaniom rodzinnym, w których mogą uczestniczyć także najmłodsi. Dla nich przygotowane są kosze pełne
zabawek. Letnie wieczory umila grą na gitarze światowej sławy
„muzyczny Papa” restauracji – Richard Feliks Styła.
31-014 Kraków, ul. św. Tomasza 6, tel. 012 421 83 43, www.delpapa.pl, [email protected]
www.miastokobiet.pl
27
felieton
Być
Łukasz
agentką
ORBITOWSKI
K
Scully
ino podsuwa nam wzorce postępowania, kreuje idoli których potem małpujemy. Gdy spędzałem Halloween
w amerykańskim Salem (tak! Tym od czarownic) natknąłem się na kilkunastu kapitanów Sparrow’ów, dzielnie kroczących w pochodzie duchów. Jeden kumpel chciał za młodu być
jak Mickey Rourke z „9 i pół tygodnia”, zapił się jednak i został
tym z „Zapaśnika”. Przebił go inny kolega, próbujący zmienić
swoje imię z chrześcijańskiego Marcina na pogańskie Rambo.
Sam bardzo chciałem być Ashem z „Evil Dead”, albo Hanem Solo,
albo… ale o tym za chwilę. A jak jest z kobietami?
Ogromną, choć rzadko komentowaną rolę, odegrały fantastyczne postacie w rodzaju Lary Croft, przede wszystkim zaś księżniczki Xeny. Obie osiągnęły status bohaterów popkultury, zarazem stając się (a przynajmniej mogąc być) ikonami współcze-
robi jednego gniewnego grymasu, nie pada ani słowo skargi, a do tego z powodzeniem kontynuuje karierę zawodową. Nie zamyka się na
miłość, bo ta z pewnością przyjdzie, wystarczy poczekać; w tym jednym Scully nie jest sceptyczna i nie ma prawa się pomylić.
Jej niemal posągowa niezależność, encyklopedyczna wiedza i spiżowy charakter uległy złamaniu przez to, co w ludziach kochamy najbardziej, czyli drobne śmiesznostki: niemal szczenięce zakochanie,
nieporadność w zmaganiu się z upiorną złośliwością rzecz martwych (z martwymi ludźmi radzi sobie świetnie),
ciepłą
kobiecość, która czasem przypomina
piątą nogę u sto-
snego feminizmu. Na drugim biegunie znajduje się Bridget Jones. Sympatyczna, pulchna dziewczyna dała nadzieję milionom,
sprzeciwiając się obowiązującemu modelowi kobiety szczupłej
i drapieżnej niby rekin wrzucony do zakrwawionego wiadra.
Gdybym był kobietą, chciałbym zostać agentką Scully, kobietą mądrą jak Wikipedia i twardą niczym Putin. Nie mam pojęcia, ile kobiet wzorowało się na sympatycznej agentce. Mam nadzieję, że wiele i sam, bez żadnych wątpliwości, przywdziawszy kobiecą skórę,
popędziłbym do FBI szukać pracy. Scully w pełni wyraża, a nawet
wyprzedza, dzisiejszy wizerunek dziewczyny niezależnej, nie rezygnując zarazem z kruchości i wrażliwości. Jej programowy sceptycyzm początkowo działa, później zaczyna drażnić, będąc zarazem
zrozumiałym – bez niego, bez tej wątpiącej przesady, osunęliby się
razem z partnerem w szaleństwo i fantasmagorię.
Trudno nazwać ją piękną, jest raczej atrakcyjna dziwacznym
urokiem, by w dalszych sezonach nabrać pełnych, seksownych
barw kobiety dojrzałej. Jej inteligencja i wiedza z najróżniejszych
dziedzin wydaje się czymś niemal kosmicznym, Scully ma też
głęboką, wewnętrzną tajemnicę, przepracowała ją jednak w sposób budzący podziw i zazdrość.
Jest w pełni niezależna, antycypując w ten sposób dzisiejszą falę singli: w jej samodzielności nie ma niezgody ani rozpaczy wywołanej samotnością, co najwyżej ujawnia się lekka melancholia, gaszona zaraz
przez zapał do nowych zadań paranormalnych. Umie dźwignąć zadania, które innych by przerosły – kiedy zostaje samotną matką, nie
łu – jest, lecz nie
wiadomo, co z nią
uczynić.
Tak jak Scully, ze swymi cechami, reprezentuje kobietę czasów feminizmu (nie jest to feminizm nachalny), tak w wypadku Muldera zachodzi proces odwrotny. Zwariowany agent FBI jest wytworem nowej epoki, bardziej dzieckiem niż mężczyzną, i w gruncie
rzeczy najbardziej jego męską cechą jawi się upór – reszta to chłopięca breja na szkielecie z wytrwałości.
I chyba tak właśnie się dziś dzieje, że niezależność kobiet idzie w parze
z postępującym dziecinnieniem mężczyzn: ci gonią za swoją baśnią,
mają telewizory, konsole i szukają Scully, która dzieliłaby z nimi odkrywanie tajemnic – choćby były to sekrety filmów w telewizji kablowej.
Czy taki los jest zły? Nie sądzę, bo Scully nie skarży się na to,
co przyniesie jej życie, a za sprawą swej samodzielności wie, że
udźwignie nawet budynek FBI, na którym wylądował latający
spodek. Muldera nikt jej wybierać nie kazał. Jest prawdziwsza niż
Bridget i dzielniejsza niż Xena.
A ja, oczywiście, oprócz Asha z „Evil dead” oraz Hana Solo
chciałbym być… Mulderem właśnie. 28
Miasto Kobiet 2009
Łukasz Orbitowski
Łukasz Orbitowski jest autorem horrorów fantastycznych.
W maju ukazała się jego najnowsza książka pt. „Święty Wrocław”
(Wydawnictwo Literackie)
www.miastokobiet.pl
29
dzieci
W co się
bawić?
Jaka zabawa jest najlepsza? W dom, w berka czy w chowanego? My proponujemy
dla odmiany zabawić się w... muzeum. Od kilku już lat krakowskie instytucje kulturalne poza tradycyjnym programem spektakli czy wystaw oferują bowiem warsztaty dla dzieci, realizując tym samym zasadę łączenia przyjemnego z pożytecznym.
Zajęcia organizowane przez muzea, teatry czy galerie to z jednej strony świetny sposób, by zachęcić dzieci do odwiedzenia miejsc, których
w innych okolicznościach pewnie wolałyby unikać, a z drugiej okazja,
by pobyć z własnym dzieckiem w atmosferze twórczej zabawy. Z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka Miasto Kobiet prezentuje wybrane
warsztaty dla najmłodszych
Raz na ludowo
Szeroki wachlarz warsztatów oferuje krakowskie Muzeum Etnograficzne. Tu
wszystko przybiera barwy tradycji, nie tylko
tych ludowych. – Warsztaty odbywają się
w ramach Etnokalendarza. Chodzi o przeżywanie czasu w szczególnym rytmie, opartym z jednej strony na
tradycjach ludowych, a z drugiej na praktykach współczesnych. To
takie rzucanie liny pokoleniom, bo w zajęciach biorą udział nie tylko dzieci, ale i całe rodziny – mówi odpowiedzialna za zajęcia edukacyjne w muzeum Justyna Masłowiec. Zimą uczestnicy warsztatów uczą się tradycyjnych wycinanek, robienia papierowych ozdób
na choinkę, malują też walentynkowe serca w desenie zaczerpnięte
z tkanin ludowych. Wiosną poznają różnicę między pisankami a kraszankami. Na warsztatach w Muzeum Etnograficznym był m.in.
dziewięcioletni Piotrek. – Tematem warsztatów było to, jak dawniej
w polskich wioskach żyli ludzie. Mogliśmy przebierać się w staropolskie stroje i oglądać przedmioty, których ludzie używali w dawnych
czasach. Dowiedziałem się też, że jadło się wtedy z jednej miski i że
w kuchni często chodziły zwierzęta np. kury – opowiada.
Pod koniec kwietnia rozpoczął się
nowy sezon w Ogrodzie Doświadczeń. Naczelnym założeniem
ogrodu jest, by dziecko spacerowało od stanowiska do stanowiska
i poznawało we własnym tempie
wszystkie urządzenia, z których
każde pozwala odkryć inne prawo fizyki. W weekendy dodatkowo do
dyspozycji zwiedzających są przewodnicy, którzy poinstruują rodziców i maluchy, do czego służy każde z urządzeń. – Nawet bardzo małe dzieci niezwykle łatwo chłoną wiedzę. Bez problemu zapamiętują,
co jak działa, a często wiedzą też, kto to był Archimedes – opowiada
przewodnik po ogrodzie, Katarzyna Garbacz. – Dzieci, które były już
wcześniej w Ogrodzie ze szkoły czy przedszkola, często wracają potem do nas z rodzicami i zadziwiają ich, opowiadając o sile odśrodkowej czy prawach Newtona. Ogród Doświadczeń to jednak nie tylko wiedza. Na wielkich trampolinach i platformach obrotowych dzieci mogą się wyszaleć jak na najlepszym placu zabaw.
Muzeum Etnograficzne, ul. Krakowska 46, www.etnomuzeum.eu Rezerwacje: jak dotąd nie były konieczne, jednak ze względu na duża liczbę chętnych w kolejnym sezonie zostaną najprawdopodobniej
wprowadzone. Bilet dla dziecka: 5 zł, bilet rodzinny: 10 zł
Muzeum – a nie nudzi
W każdy weekend w krakowskim Muzeum Narodowym, odbywają się
warsztaty dla dzieci w wieku od 6 do 11 lat. – W soboty zapraszamy na
„Spotkania z dizajnem”, w niedziele na artystyczne poznawanie muzeum.
W co drugą niedzielę miesiąca organizujemy ponadto spotkanie z artystą
i jego wizją sztuki – mówi Jolanta Gumula, kierownik sekcji edukacji Muzeum Narodowego. Natomiast dla dzieci do szóstego roku życia muzeum
organizuje warsztaty z cyklu „Latający Dywan”, podczas których najmłodsi
poznają jedno – zawsze inne – dzieło sztuki. W holu głównym Muzeum Narodowego stoi wielka pomarańczowa szafa. – Jest to nasza Szafa Pełna Sztuki – wyjaśnia Jolanta Gumula. – Wypełniliśmy ją materiałami plastycznymi oraz instrukcjami, odnoszącymi się do poszczególnych eksponatów
w muzeum. W ten sposób rodzic, zwiedzając
z dzieckiem galerię, ma dla swojej pociechy
plastyczny przewodnik. Szafa Pełna Sztuki
otwarta jest od godz. 10 do 14. W weekendy
dyżurują przy niej animatorzy, którzy pomagają dzieciom odkrywać jej zasoby i zwiedzać
muzeum poprzez zabawę.
30
Miasto Kobiet 2009
Weekend z Archimedesem
Ogród Doświadczeń Muzeum Inżynierii Miejskiej, al. Pokoju (na terenie
Parku Lotników Polskich), www.ogroddoswiadczen.pl Rezerwacja nie jest
konieczna. Bilet dla dziecka: 4,50 zł, dla rodzica 6,5 zł; bilet rodzinny – 20 zł
Teatr na bis
Zajęcia dla najmłodszych ma także krakowski Teatr Groteska.
Warsztaty pod hasłem
„Teatr dla Was”, przeznaczone dla dzieci
w wieku od 5 do 12 lat,
odbywają się tu zawsze w weekendy, po drugim spektaklu.
Ich tematy nawiązują do przedstawień, granych w teatrze. –
Organizujemy naprzemiennie zajęcia teatralne i plastyczne – mówi Olga Lany, organizatorka warsztatów. – Są to np.
zajęcia z emisji głosu, ruchu scenicznego, animacji lalek albo scenografii teatralnej, np. sporządzania peruk czy masek z papieru. Zajęcia prowadzą profesjonalnie przygotowani aktorzy albo plastycy. Uczestnictwo dzieci w warsztatach
nie jest uzależnione od tego, czy oglądały spektakl.
Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, www.groteska pl Rezerwacja: [email protected]. Bilet dla dziecka: 7 zł, opiekun
gratis. Warsztaty w Teatrze Groteska mają przerwę wakacyjną, więc ich program warto śledzić na stronie internetowej
Muzeum Narodowe, al. 3 maja 1,
www.muzeum.krakow.pl Rezerwacja:
[email protected].
Bilet dla dziecka: 7 zł, opiekun gratis
książki
Sztuka dziecinnie prosta
Zrozumieć sztukę współczesną,
a co więcej, samemu ją współtworzyć, mając siedem lat? Czemu nie! Bunkier Sztuki od prawie trzech lat udowadnia, że
sztuka jest dziecinnie prosta. Mały Klub Bunkra Sztuki to cykl warsztatów edukacyjnych dla dzieci i
młodzieży w wieku od 5 do 12 lat. – Celem projektu jest prezentacja sztuki współczesnej najmłodszym odbiorcom, oswojenie ich z
galerią i pokazanie, że może ona być dla nich przestrzenią sprzyjającą kreatywności i zabawie – mówi Anna Bargiel, organizatorka warsztatów MKBS. Tutaj zajęcia mają formę twórczych spotkań z artystami. To oznacza wspólne wykonywanie prac nawiązujących do aktualnych wystaw – ale także realizowanie tematów
spoza sztuki, m.in. ekologii (cykl warsztatów recycling art) czy
muzyki (jak organizowane pod koniec kwietnia warsztaty z beatboxu, hip-hopu i umiejętności DJ-owania). Do tej pory warsztaty prowadzili m.in.: Sylwia Chutnik, Marta Deskur, Bartosz
Mucha i Wilhelm Sasnal. – Od
ubiegłego roku przy Małym Klubie Bunkra Sztuki powstaje unikatowa kolekcja zabawek zaprojektowanych przez artystów – dodaje Cecylia Malik z Małego Klubu Bunkra Sztuki. – To prace,
służące promocji sztuki współczesnej wśród dzieci i rodziców,
oraz edukacji. Pokazują inność,
uczą tolerancji i oswajają m.in.
z niepełnosprawnością – mówi.
Zabawki są do nabycia w księgarni Bunkra Sztuki.
Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a Rezerwacja: [email protected]. Bilet na udział w całych warsztatach
(kilka spotkań wokół jednego tematu): 10 zł, na pojedyncze zajęcia: 5 zł
Warsztaty z… rodzicielstwa
Warsztaty dla dzieci w instytucjach kulturalnych tym różnią się od kółek naukowych, zajęć sportowych czy lekcji języków obcych, że dają rodzicom możliwość współuczestnictwa. Trzyletnia Gabrysia na zajęcia
w Muzeum Etnograficznym chodzi ze swoim tatą, Tadeuszem. – Wiadomo, że taki maluszek nie poradzi sobie sam z wykonaniem wielkiej
Gwiazdy Betlejemskiej – mówi ojciec – więc przy okazji i ja mam trochę zabawy, a moja żona dostaje gotowe ozdoby na święta.
– Najważniejsze, aby nie traktować tych zajęć jako możliwości pozbycia się dziecka na dwie godziny i wykorzystania tego czasu na zakupy czy kosmetyczkę. Obecność rodziców jest często dla dziecka kluczowa, poza tym daje nam, rodzicom, możliwość przyjrzenia mu się
w trakcie pracy, zaobserwowania jego reakcji i rzeczywistych zainteresowań – wyjaśnia Magdalena Krupa, psycholożka pracująca na co
dzień z dziećmi. Często bywa tak, że zamiast wsłuchiwać się w potrzeby dziecka, wysyłamy je na te zajęcia, na które sami chcieliśmy chodzić w dzieciństwie. – Niekiedy przekładamy na dzieci swoje niezrealizowane ambicje albo po prostu na siłę chcemy je uszczęśliwić, bo za
naszych czasów takich fajnych warsztatów nie było – tłumaczy Magdalena Krupa.
Ważne więc, by od czasu do czasu dać się dziecku najzwyczajniej pohuśtać na huśtawce albo pograć w piłkę, a do muzeum zabrać je wtedy, gdy sami jesteśmy gotowi poświecić mu trochę czasu.
Karolina Siudeja
dla dzieci
redaguje
Łucja Kucia
Nicola Davies i Neal Layton
Robale, Kupa
Patrząc na Robale wydane niedawno przez
Dwie Siostry, uświadomiłam sobie, że nie
pisałam jeszcze o opublikowanej wcześniej
Kupie. Ukazanie się obu książek to rewolucja
na polskim rynku książek dla dzieci i trzeba
było niemałej odwagi, żeby się podjąć ich
wydania. Cóż my tu mamy? Kupa? Pasożyty? I to ma być literatura dla dzieci?! Rzeczywiście, autorska spółka Nicola Davies i Neal
Layton proponuje młodym czytelnikom rzetelną, naukową, choć niezmiernie dowcipną pogadankę o wydalaniu, wszach i tasiemcach. Są to tematy powszechnie uznane za wstydliwe i obrzydliwe, ba! w przyzwoitym
towarzystwie zakazane. Ale właściwie dlaczego? Konia z rzędem temu, kto przekonująco wyjaśni to sześciolatkowi – z lubością i szczegółowo omawiającemu publicznie zawiłości fizjologii. On właśnie z całych sił opiera się procesowi socjalizacji, całym swym jestestwem przekonuje: Homo sum et nihil humanum… Za kilka lat będzie
już tylko nerwowym chichotem witał każdą, najdrobniejszą fizjologiczno-anatomiczną
aluzję. Nie ma wyjścia – trzeba brać byka za rogi i nie uciekać od tematów trudnych.
Wydawca obiecuje, że poczucie humoru pomoże pokonać obrzydzenie! (Dwie Siostry)
Kate DiCamillo
Opowieść o Despero
Jeśli do oceny powieści zastosować metodę pierwszego zdania, to Opowieść o Despero zaczyna się pierwszorzędnie:
„W świecie, który spowija mrok, światło jest bardzo cenne.
Zbliż się, czytelniku. Zaufaj mi. Opowiem ci historię”. Baśń
o małej, słabiutkiej myszce obdarzonej odwagą godną wielkiego rycerza znają już chyba wszyscy – z kina. I nic w tym dziwnego, film naprawdę wart jest uwagi. Dzieci kochają Despero,
więc grzech nie skorzystać z okazji i nie podrzucić im czegoś wartościowego do czytania. Niedługo mają się w Polsce ukazać dwie kolejne powieści Kate DiCamillo: urocza i pięknie ilustrowana Cudowna podróż Edwarda Tulane oraz Tygrys się budzi – opowieść o tłumionym bólu i niedocenianej wartości przyjaźni. (Philip Wilson)
Martin Widmark, Helena WillisH
Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai
seria:
Akcja wszystkich książeczek rozgrywa się w niewielkim miasteczku Valleby. Lasse i Maja to para szkolnych przyjaciół, która pod
wpływem lektury kryminałów zakłada w piwnicy Biuro Detektywistyczne i… nie narzeka na brak zleceń. Jak z rękawa sypią się trudne do wyjaśnienia sprawy: tajemnicza kradzież diamentów z pracowni jubilera, zaginięcie psa rzadkiej rasy w miejscowym hotelu, nieuchwytny kieszonkowiec w cyrku, napad na kawiarnię…
Wielokrotnie nagradzane (przez szwedzkie dzieci) przygody Lassego i Mai świetnie nadają się na pierwszą samodzielną lekturę, ale
i starsi czytelnicy powinni być usatysfakcjonowani. (Zakamarki)
Wynalazki Leonarda da Vinci
Na stoisku z książkami dla dzieci Wynalazki… sprawiają wrażenie zagubionych: szarobura okładka stylizowana na wiekowy manuskrypt nie wygląda zachęcająco wśród szalonych,
kolorowych ilustracji. Ale intryguje. Wewnątrz, obok opisu
wybranych wynalazków Leonarda da Vinci, znajdują się notatki autora, jego obserwacje oraz – co najciekawsze – przestrzenne papierowe modele, m.in. machin pływających i latających, machin wojennych, czy mechanicznego człowieka.
Pomyślmy: liczba wykonanych przez tego genialnego artystę
projektów świadczy o tym, jak wielką wagę przykładał do swej wynalazczej działalności.
Najwyższy czas, żeby dzieci przestały kojarzyć Leonarda da Vinci wyłącznie z uśmiechem Mony Lisy. (Debit)
www.miastokobiet.pl
31
Opowiedz mi
na zdjęciu Alicja – Irena
32
Miasto Kobiet 2009
na zdjeciu od lewej: Zuzanna i Lucja
− Irena i Lena, oraz od lewej Edmund
i Piotr − Mikolaj i Piotrek
www.miastokobiet.pl
33
34
Miasto Kobiet 2009
Produkcja sesji: MAI STUDIO, ul. Piłsudskiego 34/1, tel. 012 421 02 36, www.mai.pl. Zdjęcia: Marcin Urban / MAI STUDIO
Stylizacja, dodatki, fryzury, makijaże i scenografia: Izazella / www.divaizazella.com, tel. 601452695 Ubrania: ReKids, Galeria Krakowska oraz osobiste zasoby stylistki
na zdjęciu Harry Potter – Piotrek
Podziękowania dla pana Jerzego Stali i jego psa Silvera oraz dla Antykwariatu „Galeria Sztuki Pasaż” (ul. Stolarska 5/3) i pani Grażyny Piątek za udostępnienie szafy do sesji.
na zdjęciu Czerwony Kapturek
z wilkiem – Olga z psem Silverem
www.miastokobiet.pl
35
bajka dla dorosłych
BAJKA O
ŚWINCE
GRAŻYNCE
specjalnie dla miasta KOBIET Melania Kapelusz
Ś
I SZOPIE KRZYSZTOFIE
winka Grażynka zakochała się w Szopie Krzysztofie. Nie zwlekając poprosiła go o rękę. Szop, odwzajemniając uczucia, z radością przyjął propozycję. I, jak w takich wypadkach zwykle bywa, wyprawiliby huczne wesele, a następnie żyli długo i szczęśliwie,
gdyby nie to, że…
Dwa dni przed ślubem, Świnka Grażynka, idąc do biura, przejrzała
się w szybie mijanego BMW 630i, chcąc poprawić grzywkę. Raciczka, kierująca się wprawnym łukiem ku starannie wyfiokowanej fryzurze, zamarła w połowie trajektorii, bo w samochodzie siedział…
Kto tam mógł siedzieć?
Opcja a – Szop w towarzystwie innej laski. – Nie!
Opcja b – „ex” Grażynki, który przez lata napsuł jej tyle krwi, że choć
Świnka wielokrotnie mu wybaczała, wciąż trzymała jego woskową
laleczkę w biurku na wypadek, gdyby nie było komu wbić szpilki,
a byłaby ku temu wielka potrzeba. – Odpada.
Opcja c – ?
Świnka zobaczyła w samochodzie postać wyglądającą identycznie
jak ona. Świnka „Bis” siedziała z zadowoloną miną w luksusowym
wozie i wyraźnie na kogoś czekała. Oniemiała Grażynka stała i wgapiała się we wnętrze BMW 630i, mimowolnie rozprostowując i zwijając swój z natury skręcony ogonek. Trwało to do chwili, aż jasne,
mocne słońce zaświeciło wprost w szybę, przed którą stała Grażynka, robiąc z okna samochodu lustro weneckie i oślepiając ostrym
blaskiem. Świnka zmrużyła oczy i gwałtownie zesztywniała, przyłapując się na gorącym uczynku podglądania. Beemka ruszyła z kopyta, zostawiając za sobą smugę kurzu. Świnka Grażynka odwróciła
się na gustownym obcasiku jednej z dwóch ślicznych, czerwonych
szpilek, w jakie obute były jej dolne raciczki.
– Jestem przemęczona – chrumknęła pod ryjkiem. – Pewnie tylko
była podobna. A może to ja odbijałam się w szybie? I chyba miała
bardziej platynową szczecinkę. Nie, nie mogła być mną, skoro ja jestem tu, a ona zniknęła w tym dresiarskim aucie.
Grażynka poprawiła żakiet i pomaszerowała dziarsko na spotkanie w sprawie sfinansowania dotacji dla wielkiej fabryki tworzyw
sztucznych. Wchodząc do gmachu pięćdziesięciopiętrowego wieżowca, minęła się z ministrem Mutem Ma, wymieniając życzliwe
pozdrowienia. Wsiadła do windy i, w chwili gdy drzwi się zamykały, dostrzegła siedzącego w przeszklonej kawiarni w holu Johna
Lee Hookera, który przypalał właśnie papierosa – nie! to nie możliwe! – j e j s a m e j, w stroju country, trzymającej gitarę i… Winda zamknęła się w momencie, gdy raciczka tej drugiej zdecydowanym uderzeniem miała szarpnąć struny.
36
Miasto Kobiet 2009
Grażynka zawyła i osunęła się kilka centymetrów w dół.
– Czy pani źle się czuje, może zatrzymać windę?
– Nie, nie – powiedziała Grażynka, której jeszcze nigdy nie było słabo, bo była niezwykle silną Świnką, tak fizycznie jak i psychicznie.
Wyprostowała się, i gdyby nie to, że była otoczona pięcioma osobami
troskliwie się w nią wpatrującymi, dałaby sobie w ryj. Przynajmniej
mentalnie. Taka słabość! Oburzające!
Weszła do sali konferencyjnej i przez następne dwie godziny obradowała, rozmyślając o swoich sobowtórach. Wyraziła zgodę dwukrotnie, raz coś poddała w wątpliwość, coś podpisała i wymigała się od
biznesowej kolacji koniecznością przeanalizowania ważnego raportu.
Wsiadła do taksówki i kazała się zawieźć do domu. Gdy przejeżdżała
obok parku, dostrzegła obejmującą się parę. Ona – w zwiewnej, lekkiej sukience, rozpuszczone włosy unosił wiatr (Grażynka poprawiła
ciasno upięty kok, będący zwieńczeniem jej profesjonalizmu), a on –
w koszulce robionej na zamówienie z napisem… O, nie, tego było już
za wiele! Szop Krzysztof, w tiszercie od niej, obłapiał się z jakąś cizią!
– Stać! – wrzasnęła do taksówkarza. – Ma pan lornetkę?
Kierowca podał przyrząd i Świnka Grażynka, już drugi raz w dniu
dzisiejszym, zajęła się podglądaniem.
– To mój narzeczony, za dwa dni ślub, muszę to sprawdzić – tłumaczyła taksówkarzowi, a może raczej sobie. – Nie kupuje się przecież
szopa w worku. Jak on będzie latał za każdą raciczką, to lepiej od razu zakończmy to, zanim powiem tak. Czy nie tak?
– Tak, tak – taksówkarz kiwał głową ze zrozumieniem. – Ale, z przeproszeniem, gust to narzeczony ma, bo widzę, że, z przeproszeniem,
niezła lufa z tej…
– No, wiem pan? Takie słownictwo przy damie?
Podkręciła ostrość w momencie, kiedy para odwróciła się i nie było
już wątpliwości, że to Szop Krzysztof z… z… Poczuła, jak zaschło jej
w gardle – z nią samą? Przecież ona w życiu nie pozwoliłaby sobie
na tyle luzu i spontaniczności. Rysy twarzy, owszem, identyczne, figura też, uśmiech ten sam, ale ta beztroska, te włosy?
– Jedziemy! – wrzasnęła.
– I co będzie? – taksówkarz łypnął ciekawie w lusterko.
– Nie pański interes – odparowała Grażynka, odpowiadając w duchu: „Będzie jeszcze jedna laleczka w szufladzie. No to będzie!”
Wróciła do domu, nalała sobie ginu z tonikiem, wyciągnęła się na
kanapie i pomyślała, że wielka szkoda, bo – co by nie powiedzieć
o Szopie Krzysztofie – świetnie masował stopy, a poza tym miał moc
innych zalet, o których Grażynka nie mogła sobie w tej chwili przypomnieć, skupiając myśli na laleczce. Zadzwonił telefon.
bajka dla dorosłych
ma niesamowity głos…
– I ta, co rozbija się sportowym samochodem po mieście. Myślę,
że nie odczujesz mojego braku na ślubie. Jakaś inna mnie zastąpi.
– Zastąpi? Żadnej z was nie da się zastąpić. Stanowicie doskonałą
całość. Perfekcyjną Świnkę Grażynkę. Wiesz, ile nad tym pracowałem, żeby to poskładać do kupy? Wszystkie pozornie identyczne, ale
każda o innej osobowości, innych zaletach? Uzupełniacie się. Wezmę ślub z wami wszystkimi albo z żadną. Nie zadawalam się połowicznymi rozwiązaniami.
– Jak widzę – rzuciła Grażynka, wlewając wosk do formy. – Do widzenia.
– To co będzie z…
Słuchawka trzasnęła o ścianę.
Grażynka sięgnęła na półkę z książkami, gdzie między „Domowym
poradnikiem medycznym” a „Drinkiem na każdy dzień” znajdował
się podręcznik magii. Nie pamiętała dokładnie zaklęcia, które należy
wymówić. Już trzy lata mijały, odkąd robiła ostatnią laleczkę. Wertując opasłe tomisko, natrafiła przypadkiem na rozdział zatytułowany
„Jak uzyskać moc wielu Świnek”. Przebiegła wzrokiem tekst.
„Jeśli twój ukochany kocha was wszystkie, a wy jesteście identyczne,
choć każda inna, a ty jedna nie możesz się z tym pogodzić, znaczy,
że jesteś najsilniejszą Świnką. Masz w sobie dość mocy, aby wcią-
– Tak, tak, wiem, nie ty, ale właściwie ty, twoje alter ego. Przecież ty
byś w życiu nie poszła ze mną do parku, a w każdym razie przez cały
czas nie wypuszczałabyś z rąk teczki z aktami firmy X.
– Dlatego znalazłeś sobie kogoś do obściskiwania, tak?
– Nie kogoś, tylko ciebie. Kocham was wszystkie jak jedną.
– Wszystkie? To ile nas, tfu, ile ich jest?
– Grażynka, którą widziałaś w parku, to romantyczka, Grażynkasportsmenka biega ze mną codziennie rano…
– Myślałam, że biegasz sam.
– Grażynka kucharka gotuje moje ulubione potrawy…
– Po co gotować, skoro wszystko można kupić gotowe?
– Grażynka, jedna z moich ulubionych, jest naukowcem. Ach, zapomniałbym o poetce. Jest też matka trójki dzieci. Wiesz, żona to żona, ale ty nigdy nie miałabyś ochoty być matką. Zresztą każda z was
jest pochłonięta swoimi zajęciami.
– Kochasz je wszystkie?
– O, tak, żadnej z was bym się nie wyrzekł. A… jeszcze piosenkarka,
gnąć w siebie pozostałe. Ale zastanów się dobrze, czy tego chcesz,
czy on jest wart, abyś była nie jak jedna, lecz jak dziesięć innych. Czy
twoje serce to wytrzyma? Czy twoja dusza to zdzierży? Zastanów się,
zanim powiesz…”
Świnka Grażynka nie potrzebowała się namyślać. Kochała Szopa Krzysztofa, i laleczka, którą właśnie odlała z formy, wcale go nie
przypominała. Może była dość silna, żeby porzucić narzeczonego,
ale nie mogłaby wbić w niego nawet małej szpilki. Słone łzy zaczęły kapać jej po brodzie. Nie płakała odkąd skończyła dwa lata. Wyprostowała się, wytarła oczy ścierką do naczyń rozmazując makijaż
i przystąpiła do wchłaniania w siebie Świnek Grażynek. Po godzinie
stała na środku kuchni odmieniona. Burza rudych włosów kłębiła
się wokół jej łba, na blady zwykle pyszczek wyszły różane rumieńce,
a od całej postaci bił blask.
Dwa dni później odbył się ślub Szopa Krzysztofa i Świnki Grażynki.
I ja tam byłam, miód i wino piłam. A Krzysztof do dzisiaj powtarza,
że jego Grażynka warta jest dziesięciu innych Świnek.
ilustracja: Agnieszka Kucia
– Halo?
– Cześć, najdroższa – usłyszała JEGO głos.
– Cześć - burknęła.
– Co robisz?
– Topię wosk – odpowiedziała Grażynka przez zaciśnięte zęby.
– Tak, a po co?
– Muszę sobie zrobić z wosku taką kukiełkę, ale nie myśl o tym. Jak
jestem zdenerwowana, to taka kukiełka dobrze robi, to znaczy dobrze mi robi, bo innym, innemu, może robić źle.
– Hmm… – Krzysztof nie znał się zupełnie na czarach. – Czy wszystko w porządku? Może do ciebie wpadnę?
– Nie, nie ma potrzeby, żebyś wpadał.
– A później?
– Później też nie.
– Ale chyba widzimy się pojutrze? – zażartował Szop.
– Nie.
– Eeeee, nie będzie cię na naszym ślubie, kochanie? Bardzo by mnie
to zabolało.
– A myślisz, że mnie nie zabolało, jak się dzisiaj śliniłeś z tą lufą w
parku?
– Skarbie, przecież to byłaś ty.
– Jak to ja, skoro ja siedziałam w taksówce i was widziałam?
www.miastokobiet.pl
37
Konstruując
przestrzeń
Przestrzeń przestaje być pojęciem ulotnym. Daje się złapać i zamknąć w formie. Mody się
już nie projektuje. Modę się konstruuję. Grażyna Łoboda zagospodarowała przestrzeń
wokół postaci ludzkiej, a sylwetkę potraktowała jak bryłę przestrzenną i postanowiła
w niej rzeźbić. Jej kolekcja to swoista architektura tkanin. Skonstruowane przez nią
żakiety mają piętra i warstwy. Są budowlą wieloelementową. Powstały z zestawienia
kontrastowych gatunków materiałów. Szorstkie, fakturalne, grube i dodatkowo jeszcze
usztywniane materiały wełnopodobne sąsiadują bezpośrednio z gładkimi tkaninami
o lekkości jedwabiu lub materiałami półprzezroczystymi. Świat konstrukcji jest szary.
Gdzieniegdzie tylko prześwituje fiolet i pomarańcz. Przestrzeń akceptuje go w pełni.
38
Miasto Kobiet 2009
www.miastokobiet.pl
39
Grażyna Łoboda ma 28 lat. Jest tegoroczną absolwentką Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru. Jej kolekcja „Konstruując przestrzeń” zdobyła na Cracow Fashion Awards 2009 tytuł KOLEKCJI ROKU, przyznawany
przez Radę Wysokich Krawców. Z wykształcenia psycholog – modą, projektowaniem i szyciem zajmuje się od dziecka i to one stanowią jej prawdziwą pasję. Ze swoją kolekcją zakwalifikowała się też do finału łódzkiego konkursu „Złotej Nitki”. Aktualnie niecierpliwie czeka co będzie dalej.
Publikowana sesja jest nagrodą specjalna przyznana przez Miasto Kobiet.
40
Miasto Kobiet 2009
www.miastokobiet.pl
41
Produkcja sesji: Fashion Color, ul. Zygmunta Augusta 5/4, tel. 012 429 15 80, www.fashioncolor.pl, .Zdjęcia: Anna Ciuryk/www.anionam.com, Asystent fotografa: Kamil Zacharski/Fashion ColorMakijaż i fryzura: Anna Ciupryk/Fashion Color, Modelka: Joanna Auguściuk/Fashion Color., Podziękowania dla pubu Alchemia, ul. Estery 5 w Krakowie za udostępnienie wnętrz do sesji
lustro
Małym dzieciom, które pozbawione są zmysłu wzroku, często wydaje
się, że skoro nie widzą, są niewidzialne. Z czasem rzeczywistość weryfikuje ten pogląd. Czy jednak wszystko wyłania się z otchłani nieświadomości? Dlaczego potrzebowałam całego splotu różnych wydarzeń na przestrzeni długich lat, by zrozumieć, że słowa „kobiecość” i „niepełnosprawność” się nie wykluczają? Jak przekonać innych, że istnieją sposoby, które również nam, niewidomym kobietom, pozwolą wykrzyczeć światu w twarz naszą atrakcyjność, urok osobisty i sexapeal?
P
iątego września skończyłam 29 lat. Wzrok straciłam jako
trzyletnie dziecko. Kiedy mnie ludzie pytają, czy nie widzę
od urodzenia, odpowiadam twierdząco. Dla mnie to nie jest
kłamstwo, po prostu nie pamiętam nic z czasu przed wypadkiem.
Świat zawsze był taki, jakim jest teraz. Rzeczywistość, która mnie
otacza, jest jedyną, jaką znam i jaką akceptuję. Moja biografia nie
różni się bardzo od życiorysów ludzi w podobnym wieku i podobnej sytuacji. Jako siedmioletnie dziecko opuściłam dom rodzinny,
następne 12 lat spędziłam w szkole z internatem w Krakowie, potem 5 lat na uczelni. Zaraz po studiach otrzymałam pracę w fun-
42
Miasto Kobiet 2009
dacji powołanej przez wielką firmę ubezpieczeniową.
Pierwszy sygnał
Jedną z najmniej przyjemnych rzeczy, jaką pamiętam z pierwszego
okresu pracy, była pewna rozmowa z moją panią prezes. Chodziło
o niedociągnięcia dotyczące wyglądu. Zastrzegła, że co prawda ubieram się w rzeczy czyste, ale często niedopasowane do siebie, za mało eleganckie jak na obowiązujące w firmie zasady. Zasugerowała
również delikatnie, że mogłabym wybrać się do fryzjera i pokusić się
o ciekawą fryzurę. Pamiętam, że myślałam wtedy o tym, iż nie mogę
sobie pozwolić na takie luksusy jak manicure, że fryzjer i nowe rze-
ilistracja: Agnieszka Kucia
milczy
Choć
czy kosztują, że wreszcie nie mam takiej wewnętrznej potrzeby.
Po dwóch latach, w ramach rozwoju zawodowego, rozpoczęłam studia podyplomowe z zakresu Public Relations. Znakomita większość zajęć poświęcona była tematyce wizerunku firmy,
a także samej osoby zatrudnionej, odpowiedzialnej za PR. Już
wtedy zaczęło mnie dręczyć podejrzenie, że wygląd ma większe znaczenie, niż mi się do tej pory wydawało. Uświadomiłam
sobie, że to, iż nie mam nic do powiedzenia na temat trwałości
farb do włosów czy skuteczności pudru we fluidzie, może wskazywać, iż coś we mnie zostało zaniedbane, że jakaś część mojej
kobiecości nadal śpi.
Niedługo po studiach rozpoczęłam terapię indywidualną, by
uporać się z kilkoma osobistymi problemami. Myślę, że to właśnie tam zrozumiałam, że nawet będąc osobą niewidomą mam
prawo żądać, by dostrzeżono mnie jako kobietę. Nie można jednak zauważyć czegoś, co się ukrywa. Zastanawiając się nad tym
doszłam do wniosku, że nie wystarczy co jakiś czas kupić sobie
nową rzecz. Nawet bardzo modna bluzka w zestawieniu ze starymi spodniami, butami i torebką, sprawi jedynie, iż znajomi
stwierdzą, że kupiłam sobie ładną bluzkę. A ja chciałabym usłyszeć, że to ja ładnie wyglądam. Poza tym, na zakupy wybierałam się zawsze z przyjaciółką, siostrą czy koleżanką, z których
każda ma własny gust. W efekcie, że rzeczy, które mi wybierają,
choć świetne – razem tworzą mieszankę, nie składającą się na
żaden konkretny styl.
Czas na zmiany
Zaakceptowałam fakt, że zmiany nie przychodzą łatwo i wymagają poświęceń. Ta, którą zaplanowałam, łączyła się z wysokimi, jak
na mnie, kosztami. Zdecydowałam jednak, że warto nawet pożyczyć pieniądze. Pierwszy etap realizacji pomysłu polegał na wyszukaniu w Internecie wizażystek. Moją uwagę przykuła jedna
oferta. Wysłałam wiadomość e-mail, opisując pokrótce swoją sytuację: że jestem osobą niewidomą, że mam kilkanaście kilogramów nadwagi, że chciałabym nawiązać długotrwałą współpracę
w zamian za zniżki na usługi. Takie usługi są u nas ciągle drogie,
na przykład analiza kolorystyczna kosztuje ok. 400 zł.
Pani Anna odpowiedziała na mój list. Spodobało mi się to, co
napisała. Szczególnie, jak podeszła do samego wizażu i mojej
niepełnosprawności. Oto fragment jej e-maila: „Jeśli chodzi o
Pani figurę, to nie jest szczególnie trudno ubrać modelkę, więc
bardzo się cieszę, że odzywają się do mnie osoby takie jak Pani,
które chcą dobrze wyglądać pomimo dodatkowych kilogramów.
Zdaję sobie sprawę, że będę miała utrudnione zadanie, bo nie
mogę pokazać Pani ani koloru, ani kształtu, i będziemy mogły posługiwać się jedynie opisem i dotykiem, ale myślę, że przy
odrobinie chęci dałybyśmy radę.”
Ostatecznie umówiłyśmy się na spotkanie. Zaczęłyśmy od profesjonalnej analizy kolorystycznej. Dzięki niej dowiedziałam się,
jakiego koloru i kroju ubrania powinnam nosić, by podkreślić
swoje atuty, jaki makijaż najlepiej do mnie pasuje, czego powinnam unikać. Podczas pierwszego spotkania wspólnie ustaliłyśmy, że naszym priorytetem stanie się przywrócenie mi wyglądu stosownego do mojego wieku (mój ówczesny styl ubierania
się dodawał mi ponad 10 lat), „rozświetlenie” mnie i „rozweselenie mojej aparycji”. Wcześniej prawie zawsze ubierałam się na
czarno. Miało mnie to wyszczuplić, a ponadto było wygodne, bo
do czarnego wszystko pasuje. W rezultacie jednak sprawiało, że
wyglądałam smutno i ponuro. Wizażystka uświadomiła mi, że
czerń stroju skutecznie buduje dystans. Doradziła mi również,
bym zamiast martwić się o to, jak zakryć i zatuszować mankamenty sylwetki, skupiła się na podkreśleniu tego, co atrakcyjne.
www.miastokobiet.pl
43
Mam przecież ładny biust, który śmiało może budzić zainteresowanie, i ładne nogi, które należy odsłonić. Dlatego powinnam nosić bluzki w bardzo żywych, ciepłych kolorach, wiązane pod biustem, a spódnice nie dłuższe niż za kolano.
Wróżka Ania
Raz podjąwszy decyzję, zapragnęłam odmiany jak w bajce o Kopciuszku. Poprosiłam, byśmy maksymalnie wykorzystały weekend
i zrobiły, ile się da. Te dwa dni były bardzo pracowite. U optyka zmieniłam okulary – prostokątny kształt oprawek wyszczuplił twarz. U fryzjera zafarbowałam włosy na czekoladowy brąz i ścięłam je, zyskując
twarzową fryzurę.
Manikiurzystka pomalowała mi paznokcie na różowy kolor, a kosmetyczka wyregulowała brwi, nadając twarzy inny kształt i zadbany wygląd. Nabyłam też kilka zmian ubrań, a wśród nich znalazła
się wściekle różowa koszula, niebieska i fioletowa bluzeczka, sięgające do połowy łydki spodnie i oczywiście bielizna, dobrze dopasowana
i uwydatniająca to, co trzeba. Buty i torebka dopełniły całości. Ania
stała się dla mnie prawdziwą wróżką.
Spędziłyśmy również trochę czasu, doskonaląc techniki makijażu
i testując nowo zakupione kosmetyki. Pierwszy raz zetknęłam się
z bazą pod makijaż, brązującym pudrem, który kładzie się tylko na
44
Miasto Kobiet 2009
podbródek, aby wyszczuplić optycznie twarz, i korektorem rozświetlającym. Ania przyznała, iż zdumiało ją, że potrafię samodzielnie pomalować tuszem rzęsy, że tak szybko pojmuję i stosuję jej rady.
Poniedziałkowe pojawienie się w pracy wywołało wrażenie, które
przerosło moje oczekiwania. Usłyszałam dużo komplementów, niektórzy dosłownie nie mogli się nadziwić, że można się
tak odmienić w ciągu kilku dni. Od tamtej pory jeszcze kilka
razy wybrałam się z Anią na zakupy. Do mojej odważnej kolekcji doszły kolorowe ubrania, jeszcze kilka torebek i par butów, sporo dodatków w postaci bransoletek i kolczyków. Ich zestawianie, dopasowywanie, przymierzanie, poszukiwanie nowych stało się dla mnie nieustającą przyjemnością. Poza swym lepszym samopoczuciem zauważyłam, że nawet ludzie obcy zmienili do
mnie swój stosunek. Zamiast z dotychczasową litością, teraz spotykam się z szacunkiem i uprzejmością. Dzięki temu mogę się czuć jak
kobieta, która potrzebuje chwilowej pomocy, np. kiedy się zgubi, a nie
osoba niepełnosprawna, nad którą trzeba się miłosiernie pochylać.
Od dnia mojej magicznej przemiany upłynęło już kilka miesięcy. Nadal uważam, że warto było wydać każdą złotówkę, którą przeznaczyłam na poprawę wyglądu. Jednocześnie coraz częściej nachodzi mnie
refleksja, że nie byłoby tylu samotnych niewidomych dziewcząt, gdyby
kwestii ich wyglądu zechciano poświęcić choćby trochę czasu. Może
doczekamy dni, kiedy oprócz nauki przyszywania guzików i gotowania prostych potraw, niewidome dziewczęta będą mogły już w szkole
skorzystać z wiedzy wizażystów? Może już na godzinach wychowawczych zacznie się im uświadamiać, jak ważna jest dbałość o wygląd.
A kto wie, może jest to dobry pomysł na unijny projekt?
Monika Zarczuk
www.miastokobiet.pl
45
MODA
NEWS
Be sedUced…
Daj się uwieść
Od kwietnia w centrum Krakowa przy ul. Sławkowskiej 11 działa nowy butik. Coś
dla kobiet aktywnych, z klasą, a jednocześnie twórczych i nie bojących się nowych
wyzwań. Można tu znaleźć takie marki jak włoska Manila Grace oraz Be Seduced by
Sara Damm – autorską kolekcję krakowskiej projektantki, przygotowaną specjalnie
dla tego butiku. Be Seduced... kusi jednak nie tylko asortymentem. – To miejsce,
gdzie każda klientka może przyjść, aby pooglądać i poprzymierzać ciuchy, a także po
prostu... posiedzieć – mówi współwłaścicielka Be seduced... Katarzyna Sonik-Pawlicka. – Dla naszych gości przygotowaliśmy stolik i fotele. Mogą z nich skorzystać
także panowie, którzy przyjdą na zakupy ze swoimi partnerkami. [KS]
Kobieta VeroModna
Jaka to kobieta? Przede wszystkim świadoma swojego piękna, światowa i pełna
pomysłów. Nosi styl casual, lubi jeans i czerń – klasyczne, kobiece ciuchy, które,
okraszone kilkoma błyszczącymi dodatkami, w mig zamienia w zestaw imprezowy.
2 kwietna w salonie Vero Moda przy Rynku Głównym 13 odbył się pokaz najnowszej kolekcji wiosna-lato 2009. Zaprezentowano trzy główne trendy tego sezonu. Pierwszy – casual – to ciepłe, pastelowe kolory; tuniki, luźne spodnie i sukienki w stylu hippie. Drugi to jeans – w tym roku jednak
jeansowe spodnie muszą być luźniejsze a nawet sprawiać wrażenie za dużych. Ostatnią propozycją
projektantów Vero Mody był party look, zdominowany przez czarne i grafitowe kombinezony i luźne spodnie „sindbady”. [KS]
Jubileuszowa kolekcja
Terytoriów Mody
Krakowscy projektanci Iza Ziółkowska i Piotr Czachor wyznaczają terytoria mody
już od dekady. Swoja jubileuszową kolekcję ubrań zaprezentowali pod koniec marca w klubie Prominent.
Podstawą kolekcji jest poddana metamorfozie klasyczna damska sukienka, której krój całkowicie wymyka się regułom. Dzięki drapowaniom i wiązaniom każdy model charakteryzuje się
osobliwą formą i fakturą, i daje się zmieniać w zależności od upodobań i wyobraźni właścicielki. Spódnice ciężko odróżnić od spodni, a bluzkę łatwo pomylić z sukienką. Tkaniny to własnoręcznie barwiony jedwab i bawełna. Paleta kolorów, jaką tym razem zaproponowali projektanci, kojarzy się z krajobrazem jesiennego lasu i łąki. [KS]
Złota wystawa
w krakowskim „Skarbcu”
Sprostowanie
W poprzednim numerze Miasta Kobiet nieprawidłowo podaliśmy:
– nazwisko autora stylizacji fryzur do sesji mody „Wielka
biel”. Fryzury stylizował Jakub Zimirski.
– adres Salonu Fryzur Laurent. Prawidłowy adres to Plac
Wolnica 13.
Za pomyłki przepraszamy.
Od 4 kwietnia w krakowskiej Galerii „Skarbiec”
można oglądać wyjątkową ekspozycję biżuterii.
Wystawa pt. „Stomachion” to niepowtarzalny
kolaż tradycyjnego złotniczego rzemiosła i artystycznej awangardy.
Właścicielka galerii,
Luiza Łodzińska, zaprosiła do współpracy 19
projektantów biżuterii
z całej Polski. Każdy z
nich został poproszony
o wykonanie dowolnego przedmiotu, który odzwierciedli jego osobiste podejście do złotego kruszcu. Wybór
materii nie był przypadkowy – w kamienicy przy ulicy
Grodzkiej 35 tradycje złotnicze sięgają XIV wieku; to tutaj słynni krakowscy złotnicy przetapiali złote dukaty na
okazałe pierścienie, zdobne brosze i naczynia stołowe.
Wystawa potrwa do 20 kwietnia, ale wiele prac będzie
można obejrzeć w galerii Skarbiec jeszcze po zakończeniu stałej ekspozycji. [KS]
www.miastokobiet.pl
47
SREBRNE LUSTRA
rozdane
Uroczystą galą zakończyła się trwająca od listopada pierwsza edycja plebiscytu Miasta Kobiet o SREBRNE LUSTRA.
Nasze czytelniczki oddały prawie tysiąc
głosów, premiując swoje ulubione salony kosmetyczne i fryzjerskie, a także
kosmetyczki i zabiegi. Główną nagrodę plebiscytu – SREBRNE LUSTRO – zdobyło
Centrum Kosmetyki Laserowej i Dermatologii Estetycznej Estetica
24 marca zgromadzili się w restauracji Farina fryzjerzy i kosmetyczki z salonów, na które oddano głosy. Na galę zaprosiliśmy
także czytelniczki, które najciekawiej opisały ulubione gabinety piękności. Nagrody dla zwycięzców oraz upominki dla czytelniczek ufundowała firma kosmetyczna Clarena. Galę wręczenia SREBRNYCH LUSTER uświetnił swoim występem kobiecy
kwartet smyczkowy Marlena Quartet w składzie: Barbara Gąsior,
Renata Borucka, Anna Ostachowska i Agnieszka Majchrzyk.
Miejsce z lustrem
– Dziś nasze czytelniczki i wasze klientki przychodzą do gabinetów piękności nie tylko na zabieg; przychodzą do was jak do
psychologa – mówiła prowadząca galę Aneta Pondo, redaktor naczelna Miasta Kobiet. – Chcą się poczuć kobietami i wiedzieć,
że jest ktoś, kto o nie należycie zadba. SREBRNE LUSTRA mają być więc nie tylko świadectwem wysokiej jakości świadczo-
48
Miasto Kobiet 2009
nych usług, ale też dowodem przywiązania i lojalności klientek.
Dlatego ogłaszając konkurs nie tworzyliśmy żadnego eksperckiego jury. Zależało nam, by to klientki salonów wypowiedziały się
na temat swych ulubionych miejsc. Zdecydowanym zwycięzcą
pierwszej edycji plebiscytu okazało się Centrum Kosmetyki Laserowej i Dermatologii Estetycznej Estetica. Zebrało laury jako
„Najlepsze miejsce”, jego kosmetyczka Anna Dubiel wygrała w
kategorii „Najlepsze ręce”, a wykonywane w Estetice zabiegi mikrodermabrazja i titan zajęły kolejno pierwsze i drugie miejsce w
kategorii „Najlepszy zabieg”. I to właśnie do niej trafiło w tym roku SREBRNE LUSTRO Miasta Kobiet.
– Jesteśmy bardzo zadowoleni z nagrody. Ciężko pracujemy na
uznanie naszych klientek. Ciągle szukamy nowości na rynku,
wzbogacamy ofertę, sprowadzamy do naszego salony najlepsze
produkty i urządzenia, szkolimy personel – mówi Magdalena
Krasoń, menedżerka Cetrum Estetica.
Gratulujemy wszystkim laureatom i już dziś zapraszamy Państwa (bo – Drogie Panie – trzeba oddać panom sprawiedliwość,
oni też głosowali!) do udziału w kolejnej edycji naszego plebiscytu. O tym, gdzie zawiśnie kolejne SREBRNE LUSTRO Miasta
Kobiet, dowiemy się już za rok.
Karolina Siudeja
Kolejne miejsca na podium w kategorii „Najlepsze miejsce”
przypadły Centrum Kosmetyki i Medycyny Estetycznej Medicor
oraz salonowi Nordic Spa.
Ręce z powołaniem
O jakości usług świadczonych w salonach decydują nie tylko kosmetyki i sprzęt, ale przede wszystkim ludzie, ich umiejętności. Tytuł „Najlepsze ręce” przypadł Annie Dubiel (Estetica), czyli pani
Ani – bo tak pisały o niej klientki podczas głosowania. – Wszystkie kosmetyczki są tam dobre, ale ja wolę panią Anię, która jest
profesjonalna, elegancka i delikatna – argumentowała jedna z czytelniczek. Tajemnica umiejętności Anny Dubiel to między innymi
dwunastoletnie doświadczenie w masażu i kosmetyce pielęgnacyjnej. – Ja po prostu bardzo lubię ludzi, a w swojej pracy mam szczęście trafiać na naprawdę sympatycznych klientów. Ja się im tylko
odwdzięczam – mówi laureatka.
Jolanta Skrzypek z salonu Body & Spirit zajęła drugie miejsce w tej
kategorii. – Dbam nie tylko o skórę moich klientek, ale także o ich
wnętrze – podkreśla. – Uważam, iż cera kobiety odzwierciedla jej
stan ducha, więc przy okazji zabiegów uczę klientki, jak mają o
nią dbać później, po powrocie do domu.
Zabiegi, w których obie panie się specjalizują, to dla klientek czysta przyjemność. Trudno jednak mówić o przyjemności np. podczas
zabiegu depilacji. A mimo to trzecie miejsce w tej kategorii przypadło jednej z najlepszych w Polsce specjalistek w dziedzinie depilacji
laserowej – Edycie Nykiel z centrum Medicor. – Do wykonywania
tego zabiegu potrzeba rąk nie tylko wyszkolonych, ale i doświadczonych, bo tylko takie zapewniają skuteczną, a zarazem bezpieczną depilację – mówi pani Edyta. – Mogę się pochwalić dziesięcioletnim stażem w tej dziedzinie, a także statusem eksperta do spraw
szkoleń i testowania laserów w całym kraju.
MarlenaQuartet
(NORDIC SPA)
od lewej: Anna Belniak
sto Kobiet)
oraz Barbara Fijał (Mia
od lewej: Redak
tor naczelna Mia
sta Kobiet − Aneta
przedstawicielka
Pondo,
CLARENY − Jolant
a Konkol oraz Do
brochna
Klinowska (ESTET
ICA)
www.miastokobiet.pl
49
SREBRNE ZABIEGI Miasta Kobiet
Gabinet ESTETICA
MIKRODERMABRAZJA
bije na głowę tradycyjne
peelingi pod względem dokładności i skuteczności.
W salonie Estetica wykonywana jest mikrodermabrazja diamentowa, która polega na polerowaniu
skóry diamentowymi końcówkami i usuwaniu startego naskórka
pod ciśnieniem. Ten właśnie zabieg nasze czytelniczki najczęściej
wskazywały jako najlepszy w plebiscycie Srebrnych Luster.
– Mikrodermabrazja usuwa nie tylko to, czego nie chcemy mieć
już dłużej na twarzy, ale także zmartwienia i stres – argumentuje jedna z czytelniczek.
– To świetny zabieg, zwłaszcza dla młodej skóry – zapewnia
Magdalena Krasoń z salonu Estetika. Dogłębny peeling potrafi
wiele: likwiduje przebarwienia i drobne zmarszczki, oczyszcza,
ujędrnia oraz zwiększa naturalną produkcję kolagenu i elastyny.
Cena pojedynczego zabiegu – 250 zł, pakiet 4 zabiegów – 600 zł
Lifting bez skalpela
TITIAN
Proponowany przez salon Estetica
zabieg TITAN zajął drugie miejsce
w naszym konkursie. Bo też Titan to
triumf człowieka nad naturą.
– Ta maszyna czyni cuda, i to zupełnie bezinwazyjnie – zapewnia Małgorzata Zajączkowska, kosmetyczka
z salonu Estetica, wyróżniona także
indywidualnie, w kategorii „najlepsze
ręce”. – Zabieg ten polecamy dla skóry dojrzałej. Wygładza on zmarszczki
i w widoczny sposób ujędrnia skórę.
Titan to sposób na korektę konturu twarzy i szyi oraz likwidację luźnej lub zwiotczałej skóry na brzuchu, udach i ramionach.
Aby uzyskać dobre efekty należy skorzystać z co najmniej trzech
50
Miasto Kobiet 2009
sesji w trzytygodniowych odstępach. Zabieg jest bezbolesny, natomiast bezpośrednio po nim występuje lekkie zaczerwienienie
skóry, które ustępuje po kilku godzinach.
Cena pojedynczego zabiegu: na twarz – 1900 zł, na szyję/dekolt
– 1700 zł, na ramiona – od 2500 zł do 3500 zł
Zapomnieć o włoskach
DEPILACJA LASEROWA to zabieg, który – choć nie należy do
przyjemnych – czytelniczki Miasta Kobiet bardzo sobie cenią. To dziś najlepszy
znany sposób, by pozbyć się
na dobre niechcianych włosów. I wiedzą o tym nie tylko panie. Depilacja pach,
pleców czy regulacja zarostu na twarzy to tylko część
oferty w zakresie depilacji dla panów. Depilacja laserowa wykonywana w centrum Medicor zajęła w konkursie Srebrne Lustra trzecie miejsce w kategorii „najlepszy zabieg”.
– Laser, którym dysponujemy, jest najlepszym i najnowocześniejszym tego rodzaju urządzeniem w Polsce – zapewnia
Edyta Nykiel, uznana w kraju specjalistka od depilacji laserowej. Tych, którzy boją się depilacji ze względu na towarzyszący
jej ból, pani Edyta uspokaja. – Każdy klient odczuwa ból inaczej,
to kwestia indywidualna. Ale przecież warto odrobinkę pocierpieć – efekty zabiegu są zachwycające!
Ceny zabiegów: górna warga – 200 zł, łydki – 450zł,
uda – 540 zł, pachy – 360 zł
fot. Medicor Edyta Nykiel
Twarz i diament
P rzypominamy wyniki konkursu i nagrody:
Kategoria NAJLEPSZE MIEJSCE:
1. Estetica, ul. Sławkowska 6, nagroda: SREBRNE LUSTRO
oraz aparat do mikrodermabrazji diamentowej firmy Rubica
wraz z kursem i certyfikatem (wartość 2900zł)
2. Medicor, ul. Karmelicka 10, nagroda: kurs masażu
Anty − Ageing autorstwa Gila Amsallema (wartość 500zł)
3. Nordic SPA, ul. Lenartowicza 11/2, nagroda: kurs masażu
Imagination na twarz (stemple ziołowe) (wartość 300zł)
Wyróżnienia dla kolejnych trzech miejsc:
Body&Spirit, ul. Emaus 71/1; Guinot, ul. Kurniki 5;
Madame Katrina, ul. Chmieleniec 2B, lok. 9
Kategoria NAJLEPSZE RĘCE:
Nagrody dla Czytelniczek:
Czytelniczki nagrodzone kosmetykami firmy Clarena (peelingi
enzymatyczne, peelingi z kwasami owocowymi, serum dla cery
naczyniowej, diamentowe liftingi pod oczy):
M. Bartoń, L. Bogacz-Popiel, J. Czaja, A. Garstka, M. Gawor-Ciesielska, D. Grzempowska, M. Grzesiak, I. Jagiełło, A. Jaworska,
A. Kawula, A. Kordas-Kot, M. Miłowska, B. Patoczka, M. Sowa,
D. Stechnij, M. Stolcman, E. Szafraniec, I. Szczepanik-Wiecha,
A. Śniegowska, E. Świtulska, A. Tarnawska oraz M. Tomanek.
Nagrody w naszym konkursie
ufundowała firma CLARENA
1. Anna Dubiel, Estetica, ul. Sławkowska 6, nagroda: zestawów
kosmetyków z linii kawiorowej: żel, tonik do demakijażu, krem, serum, perły, mus kawiorowy do ciała i peeling solny (wartość 433zł)
2. Joanna Skrzypek, Body&Spirit, ul. Emaus 7/1, nagroda: zestaw kosmetyków z linii złotej: krem, serum, mus kawiorowy
do ciała, peeling solny (wartość 335 zł)
3. Edyta Nykiel, Medicor, ul. Karmelicka 10, nagroda: zestaw
kosmetyków z linii pod oczy: płyn do ekspresowego demakijażu oczu i ust, perły pod oczy, krem pod oczy z kofeiną, diamentowy lifting pod oczy (wartość 268zł)
Wyróżnienia dla kolejnych trzech miejsc:
Małgorzata Zajączkowska (Estetica, ul. Sławkowska 6), Agata
Kitner (Instytut Guinot, ul. Kurniki 5), Renata Guńka (Instytut
Urody No1, ul. Wieniawskiego 62)
Kategoria NAJLEPSZY ZABIEG:
1. mikrodermabrazja (Estetica, ul. Sławkowska 6)
2. titan (Estetica, ul. Sławkowska 6)
3. depilacja laserowa (Medicor, ul. Karmelicka 10)
Opisy zabiegów na stronie obik
Dziękujemy restauracji Farina
(ul. św. Marka 31) za zorganizowanie gali.
www.miastokobiet.pl
51
Rytuał DAR MŁODOŚCI
Komórki macierzyste z krwi pępowinowej – poczujesz moc płynącą z natury
Krew pępowinowa i izolowana z niej komórka macierzysta znana jest w medycynie od lat. Banki krwi pępowinowej
znajdują się na całym świecie, przyczyniając się do ratowania życia ludzkiego, ale tylko u nas możesz „uratować”
swoją skórę korzystając z kosmetyków CELL FC i poddając się zabiegom, w którym podstawę stanowią wyizolowane z komórek macierzystych, pochodzące z krwi pępowinowej przyjazne człowiekowi peptydy (CMSP).
orzystając z najnowocześniejszych technologii opracowano nowe formuły funkcjonalnych kosmetyków CELL FC, które dzięki właściwościom komórek macierzystych umożliwiają spłycenie zmarszczek, syntezę i wzrost kolagenu oraz odbudowę skóry poprzez zmiany w naskórku.
K
lej wmasowanie ampułki aktywnej i nałożenie maski. Zaskoczy cię bogactwo jej składników i konsystencja. Na koniec muśnięcie skóry jedwabistym kremem, który pozwoli delikatnie zakończyć rytuał.
W preparatach CELL FC oprócz CMSP możemy znaleźć także 24 aktywne
składniki, które dzięki swoim właściwościom wpływają na nawilżenie, regenerację oraz odbudowę skóry, a także mają wpływ na jej rozjaśnienie,
spłycenie zmarszczek, likwidację szorstkości.
Podczas wykonywania rytuału „dar młodości” klient
pozostaje cały czas pod relaksującym wpływem
masażu kosmetyczki, co tym bardziej czyni zabieg
wyjątkowym i ekskluzywnym.
Zabieg jest polecany każdej dojrzałej skórze, która potrzebuję regeneracji,
ale także osobom młodym, które po upalnym lecie pragną poczuć komfort i maksymalne nawilżenie skóry.
O sile płynącej z kosmetyków CELL FC można przekonać się w Instytucie Urody No1 ul.Wieniawskiego
62, który jako jedyny w Krakowie korzysta w swoich zabiegach z dobrodziejstw płynących z komórek
macierzystych pozyskiwanych z krwi pępowinowej.
Rytuał wykorzystujący kosmetyki CELL FC nazwany został „darem młodości”, gdyż nic innego w tak delikatny sposób nie będzie w stanie przywrócić skórze blasku i młodego wyglądu.
„Dar Młodości” rozpoczyna się od unikalnego masażu głowy. W miłej atmosferze, wśród świec i kwiatów, przy kojących dźwiękach muzyki zagłębiasz się w błogi letarg. Po oczyszczeniu skóry i wykonaniu peelingu poczujesz relaksującą moc masażu – twarzy, szyi i dekoltu. Kolejnym etapem jest
kompres z mgiełki tonizującej, który nawilży, rozjaśni i ukoi Twoją skórę. Da-
Geko Cosmetics
52
Miasto Kobiet 2009
Informacje i rezerwacje w Instytucie Urody No1
ul.Wieniawskiego 62 tel. 012 411 76 51,
[email protected], www.no1instytut.pl
tel: 12/262-36-10, 608-672-673, 608-672-672 [email protected]
www.miastokobiet.pl
53
Sakura
znaczy kwiat wiśni
18 kwietnia przy ul. Mogilskiej 69a rozkwitło nowe, EKSKLUZYWNE centum
piękności I NOWOCZESNE STUDIO TAŃCA – Sakura – czyli po japońsku kwiat wiśni. W Japonii jest on metaforą ulotnej natury życia. W Krakowie Sakura Center ma zapewniać sposób na wieczną młodość. Zarówno tę cielesną jak i duchową. Dobrodziejstwa kosmetyki i masażu Sakura Beauty dopełnia tu szkoła
ruchu i tańca Sakura Dance.
Wizyta w Sakura Center to jak podróż po
japońskim ogrodzie. Każdy pokój ma tu
swoją kwiecistą nazwę. Na masaż, np gorącymi kamieniami lub masaż z elementami akupresury, udajemy sie do pokoju ROUBAI czyli kwiatu lebiodki. Na hydradermie – liftingujący zabieg na twarz z wykorzystaniem mikroprądów, masażu oraz stymulacji elektrodami jesteśmy zaproszeni
do OMOTO czyli lilii, a na zabieg Beauty Neuve – zapewniający odmłodzoną skórę o równomiernym kolorycie, dzięki zastosowaniu kwasu glikolowego i serum regenerującego, idziemy do gabinetu SHOBU
54
Miasto Kobiet 2009
– irysa. Pokój NANTEN czyli bambus to
królestwo manicure i pedicure..
Wszystkie zabiegi w Sakura Center wykonywane są na kosmetykach Guinot – lidera
kosmetyki profesjonalnej na świecie.
Według Japończyków prawdziwe piękno nie jest jedynie zewnętrzne. Tkwi ono
ich zdaniem w harmonii pomiędzy ciałem
a duszą. Dlatego też Sakutra to nie tylko gabinety kosmetyczne. To także profesjonalna
szkoła tańca z doskonała kadrą instruktorów oraz bardzo szeroką ofertą programową. Od tańca towarzyskiego, poprzez tango argentyńskie, salse, hip-hop aż po orien-
talny taniec brzucha. O tym, że Sakura zamierza trzymać świetny poziom w swoim
Dance Studio świadczyli już sami tancerze, jacy swoją obecnością zaszczycili uroczystość otwarcia Sakury. Zgromadzeni goście mieli okazje podziwiać pokaz tańca nowoczesnego gwiazdy programu „You Can
Dance” Diany Staniszewskiej oraz zmysłowe raqs sharqi, czyli taniec arabski, w wykonaniu mistrzyni Saidy. Krótki koncert dał
również znany polski raper TEKA. Przybyłych gości właścicielka i gospodyni Sakura
Center – Laras – przyjęła znakomitym sushi przygotowanym przez restaurację ZEN.
od lewej: Tomasz “TEKA” Kucharski, Konrad Sochacki, Renata Kozłowska, Rafał “TITO” Kryla, Laras
po prawdej: Diana Staniszewska z programu “You can dance”
od lewej: Adam Król i Krzysztof Hulboj z “Tańca z gwiazdami”
Sakura
dance & beauty
ul. Mogilska 69a Kraków
www.sakuracenter.com
tel. 012 294 90 32
www.miastokobiet.pl
tancerka brzucha - Saida
55
Dr Partap Chauhan, fot. Szymon Polański
zdrowie
Apostoł
ajurwedy
Jest Pan bardzo zajętym człowiekiem, lata po całym świecie,
odwiedzając wiele miejsc. Czy znajduje Pan czas na praktykowanie jogi?
To dzięki jodze mogę prowadzić taki tryb życia. Uprawiam jogę codziennie.
A więc to jest źródło energii, która Pana napędza?
Joga to część mojego rozkładu dnia. Bez znaczenia, gdzie jestem –
nawet jeśli mam na nią tylko pół godziny. Jednak jeśli chodzi o ścisłość, uprawiam nie jogę a Jivanandę. Jivananda to opracowany
przeze mnie program dotyczący stylu życia. Według ajurwedy, jeśli
chcesz być zdrowy, powinieneś się skupić na dwóch głównych rzeczach: utrzymywaniu w czystości narządów zmysłów (przemywaniu każdego ranka po przebudzeniu oczu, nosa, języka, uszu, a także całej skóry i oczyszczaniu żołądka), bo one są naszym łącznikiem
ze światem zewnętrznym, i wykorzystaniu inteligencji do relaksowania umysłu. Jeśli umysł jest wypoczęty, inteligencja działa właściwie.
Nieumiejętne posługiwanie się inteligencją objawia się na przykład
w spożywaniu niewłaściwej żywności. Albo w tym, że ludzie ćwicząc
lub uprawiając sport oglądają telewizję lub słuchają muzyki. Program
Jivananda pomaga człowiekowi każdego ranka w 10 minut oczyścić
zmysły i żołądek, a potem – dzięki pięciu rodzajom ćwiczeń oddechowych i rozciąganiu ciała – odprężyć umysł. Te ćwiczenia sam uprawiam i popularyzuję wśród ludzi.
Co znaczy Jivananda?
Jiva w sanskrycie znaczy „dusza”. A „ananda” – „błogosławić”. Wszyscy mamy duszę, ale wielu z nas brak w życiu błogosławieństwa.
Czy znajomość ajurwedy wyniósł Pan z domu?
Niezupełnie. Mój ojciec był rolnikiem żyjącym blisko natury. Moje
dzieciństwo upłynęło na wsi. Ajurwedę poznałem sam. Najpierw na
uniwersytecie w Delhi, który ukończyłem w 1988 roku, potem spotkałem mistrza, u którego uczyłem się jeszcze 5 lat. Po zakończeniu nauki
zdecydowałem, że będę popularyzował ajurwedę w świecie. Ludzie
dziś mają wszystko, ale nie odczuwają szczęścia, bo niezależnie od tego, skąd pochodzą, utracili swe pierwotne wartości, pierwotną kultu56
Miasto Kobiet 2009
Rozmowa z dr. Partapem Chauhanem, lekarzem ajurwedyjskim
rę, styl życia, sposób odżywiania się. Ajurweda jest na to lekarstwem.
Zgoda, że tak jest na Zachodzie. Ale w Indiach?
W Indiach ludzie również mają z tym problem. I to pomimo, że wedyjski styl życia – harmonia, życie w pokoju wśród ludzi – wykształcił się właśnie tutaj.
Skąd pomysł, bo stworzyć instytut, zajmujący się ajurwedą?
Historia naszego instytutu zaczęła się w USA. Moi dwaj bracia, którzy mieszkali tam jakiś czas, nie potrafili być szczęśliwi w społeczeństwie hołdującym materialistycznym wartościom. Rozmawialiśmy o
tym później i doszliśmy do wniosku, że trzeba spróbować na powrót
zaszczepić dawne wartości w nowoczesnym życiu. Postawiliśmy na
działalność w trzech obszarach: zdrowie, edukacja dzieci oraz kultura obejmująca wyższą filozofię życia. Nie mieliśmy nic prócz idei i poczucia misji. Ciężko pracując kupiliśmy kawałek ziemi, i tak krok po
kroku… Instytut został otwarty w Indiach, w Faridabad, w 1994 roku. Dziś realizujemy wiele projektów.
Instytut Jiva to szkoła, apteka i klinika. Wydajecie też książki dla
dzieci. Jest coś jeszcze?
Już na początku naszej działalności myśleliśmy o uniwersytecie. Kupiliśmy niedawno 20 akrów ziemi, na której zamierzamy zbudować ajurwedyjski college, szpital i placówki badawcze, do których
będą mogli przyjeżdżać ludzie z całego świata, poszukujący pełni wiedzy zawartej w księgach wedy. Uczą one, jak być zdrowym, szczęśliwym i dobrze prosperować – a wszystko to z
uwzględnieniem świadomości, że nasze życie
tu i teraz jest etapem przejściowym. Weda uczy na przykład, że nie
ma nic złego w zarabianiu pieniędzy, jeśli tylko odbywa się to bez rabunkowej eksploatacji zasobów, oszustw i dróg na skróty. To wiedza,
która daje się zastosować bez względu na rejon świata, kolor skóry,
kulturę. Różni nas wprawdzie język, kultura, ale cieleśnie wszyscy
jesteśmy tacy sami, mamy takie same umysły i dusze. Mówi się czasem, że księgi wedy to instrukcje, jak żyć.
Ajurweda daje receptę na każdy aspekt życia. A na kryzys?
Kryzys to skutek nadkonsumpcji. To jak z jedzeniem: jeśli człowiek
je za dużo, nie jest w stanie tego strawić i wytwarzają się toksyny. Tak
samo w życiu społecznym. Nadkonsumpcja implikuje toksyny w postaci kryzysów.
Już samo utrzymanie instytutu jest kosztowne. Jak zdobywa Pan
środki?
Mamy szkołę, która zarabia na siebie, podobnie jak klinika i apteka.
Mamy też „strefę rozwoju duchowego”, do której przyjeżdżają
ludzie z całego świata. Jedni aby się leczyć, inni aby studiować
ajurwedę. Nie pobieramy od nich opłat, ale wielu gości ofiarowuje nam różne kwoty.
Ma Pan dla nich dość miejsca?
Na razie możemy pomieścić 13 osób, ale w nowym kompleksie powstanie obiekt dla co najmniej 100 osób. Ludziom podoba się idea instytutu. Czują się w nim jak w domu. Zwłaszcza,
że organizujemy całodniowe programy z wykładami, wspólnymi posiłkami, odwiedzinami w indyjskich wioskach i miejscach
atrakcyjnych turystycznie. To sprawia, że pobyt staje się wspaniałym doświadczeniem i po 10 dniach u nas ludzie czują, że
dokonały się w nich pozytywne zmiany.
W instytucie działa sekcja, zajmująca się tłumaczeniem ajurwedyjskich źródeł pisanych. To trudne?
Próbujemy odzyskiwać i tłumaczyć na angielski wszelkie stare teksty, manuskrypty liczące czasem tysiąc lat. Mamy ich
sporą kolekcję. Podróżując po świecie odwiedzam też wielkie miasta jak Paryż, Berlin czy Londyn, gdzie w bibliotekach
jest wiele pisanych sanskrytem manuskryptów o ajurwedzie.
Leżą tam bezużytecznie, nikt nie potrafi ich odczytać, najwyżej ludzie się z nimi fotografują. My próbujemy uzyskiwać
do nich dostęp, robić fotokopie.
Jaki jest status ajurwedy na uniwersytecie w New Delhi?
W Indiach jest to kierunek medyczny, tak samo jak współczesna medycyna. Jednak sposób kształcenia na tym kierunku nie
jest najlepszy. W dawnych czasach wiedza ta była przekazywana z pokolenia na pokolenie i bazowała na praktyce, bo nauczyciel uczył określonych umiejętności. Medycyna ajurwedyjska
jest oparta na duchowości, więc i relacje między nauczycielem
i studentem powinny być innego rodzaju. Nie takie, jak w każdej innej szkole.
Jak na Pana reagują lekarze Europy i Ameryki?
Spotykając się z nimi bardzo uważam, by nie urazić ich ego.
Dzięki temu z wieloma udało mi się zaprzyjaźnić. Ciekawe, że
lekarze, którzy bardzo głęboko weszli we współczesną medycynę, rozumieją że nie jest to wiedza kompletna. Sam wymieniam poglądy z około 350 autorytetami medycznymi na całym
świecie. Potrzeba nam zintegrowanego podejścia do medycyny. Oczywiście, że w sytuacji zagrożenia życia nowoczesna medycyna jest bardzo pomocna; jeśli masz silne bóle, potrzebujesz środków przeciwbólowych. Ale potem trzeba poszukać źródła bólu i usunąć go, jak każe ajurweda. Na Litwie działa znany chirurg, minister zdrowia z 1994 roku, prof. Bradikis. Przyjechał do mojej kliniki z problemami kręgosłupa. Był zachwycony efektami kuracji. Po powrocie do Kowna zainicjował na
tamtejszym uniwersytecie wykłady medycyny ajurwedyjskiej.
Jeśli lekarz ma otwarty umysł, zrozumie, że ajurweda to nie zamach na jego sztukę, ale cenne wsparcie. Zwłaszcza w trudnych przypadkach wykorzystywanie środków, jakimi dysponuje
każdy z systemów, może być owocne. W końcu celem jest pomoc człowiekowi. Wszelkimi sposobami.
Rozmawiał Andrzej Politowicz
Dr Partapem Chauhan będzie gościem Kongresu i Targów Kosmetycznych LNE & spa (16-17 maja NCK, al. Jana Pawła II). 16 maja, o g. 13.40, wygłosi wykład: Oczyszczanie według zasad ajurwedy. Wcześniej, 14-15 maja,
zaplanowane jest szkolenie: Ajurweda – trzy zabiegi
Miasto Kobiet jest partnerem
medialnym LNE & spa
www.miastokobiet.pl
57
NEWS
URODA
Detoks, Orient,
Glamour
Już po raz 19. w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie odbędzie się wielkie święto kosmetologii – Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne Les Nouvelles Esthetiques & spa
Tematem przewodnim tegorocznych wykładów kosmetycznych będzie detoks. Specjaliści omówią m.in. tajniki
homotoksykologii i oczyszczania organizmu według ajurwedy, oraz metody walki z trądzikiem. Medycyna estetyczna „spojrzy” natomiast na wschód – uczestnicy kongresu
zapoznają się z tradycyjną medycyną chińską. W makijażu
dominować będzie termin „glamour”. Z tym stylem zmagać się będą uczestnicy Art Visage 2009 – otwartych mistrzostw szkół kosmetycznych w makijażu.
Organizatorzy kongresu zapowiadają również warsztaty z udziałem uznanych ekspertów m.in. z Polski, USA,
Francji i Indii. Teorię ajurwedy przedstawi dr Partap Chauhan (patrz wywiad str. 56) oraz Elżbieta Żuk-Widmańska; o
relaksoterapii stóp opowie Elzbieta Bienias, a kurs masażu anty-aging twarzy poprowadzi dr Paweł Piątkowski. Będzie też warsztat masażu balijskiego Simona Que Gomisa.
Zapraszamy. [KS]
19. Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE &Spa, 16-17 maja, ul. Jana Pawła II 232 organizator: Les Nouvelles
Esthetiques & spawww.lne.pl
Zapytaj
o poprawianie
urody
Masz pytanie o to, jak odżywiać skórę, pozbyć się
zmarszczek, zastosować laseroterapię, albo jak bezpiecznie usunąć blizny i znamiona? Zarejestruj się na
www.swiadomepiekno.pl i weź udział w bezpłatnych
konsultacjach medycznych w ramach akcji „Świadome piękno”. W dniach od 25 do 31 maja lekarze
specjaliści medycyny i dematologii estetycznej będą odpowiadać na pytania pacjentów, dotyczące bezpieczeństwa interesujących ich zabiegów. W Krakowie konsultacje będą odbywały się w klinice Consensus przy pl. Szczepańskim 3. Rejestracja będzie prowadzona codziennie od 18 do 22 maja. Liczba miejsc
jest ograniczona. [KS]
Organizatorem akcji jest szwedzka firma
Q-MED, www.swiadomepiekno.pl
58
Miasto Kobiet 2009
Rodzice,
łączcie się!
Klub Rodziców przy Centrum Aktywizacji Rodziców stowarzyszenia PLinEU (ul. Kasprowicza 9A/3) powstał z inicjatywy osób, które skorzystały już z pomocy Centrum
(bezpłatne doradztwo zawodowe, kursy komputerowe, treningi rozwoju osobistego). Teraz chciały dzielić się swoją wiedzą, pasją i doświadczeniami. Prowadząc warsztaty dla innych rodziców zamierzają im pomóc godzić życie
zawodowe i rodzinne. Planują między innymi utworzenie
tzw. banku czasu, czyli wzajemnej wymiany usług. Na tablicy ogłoszeń wywieszono już propozycje usług, którymi
członkowie klubu mogliby się wymieniać. Na razie tablica
pozostaje przede wszystkim bogatym źródłem informacji
o inicjatywach, które mogą się okazać interesujące dla rodziców. W każdy piątek od 10 do 16 klub daje też swoim
członkom możliwość doskonalenia umiejętności komputerowych. Aby zapisać się do Klubu nie trzeba wcześniej
uczestniczyć w zajęciach Centrum Aktywizacji Rodziców.
Jest on otwarty dla wszystkich rodziców nieaktywnych zawodowo, wystarczy tylko zadzwonić. [OS-S]
Klub Rodziców, tel. 012 411 05 24
www.centrumrodzicow.org
DER-MED to więcej niż
GABINET KOSMETYCZNY....
Gabinet kosmetyczny to miejsce, od którego każda
kobieta bardzo wiele oczekuje. Przede wszystkim
w kwestii poprawy swojego wyglądu, ale również
możliwości relaksu i fachowej porady, jak zadbać na
co dzień o swoją skórę.
Misją Centrum DER-MED jest coś więcej. Kompleksowość usług,
jakie proponuje nasz gabinet, to krok ponad standard zwykłej kosmetyki. To profesjonalne podejście do pielęgnacji skóry poprzez
płynne połączenie jej z dermatologią i medycyną estetyczną. Specjaliści DER-MED’u zdecydowanie rekomendują współpracę kosmetyczek, masażystek i fizjoterapeutek z lekarzami.
– Każdego dnia może się ujawnić problem ze skórą klientki,
którą mam właśnie na fotelu kosmetycznym – mówi kosmetyczka Małgorzata Ciesielska. – Czasami konieczna jest natychmiastowa konsultacja z lekarzem,
a czasem nawet komputerowe
badanie skóry w kierunku czerniaka. Dzięki temu, że lekarze
są z nami codziennie i o każdej
porze, możemy pozwolić sobie
na komfort konsultowania z nimi każdego problemu.
– W dzisiejszych czasach nowoczesna kosmetyka i dermatologia ściśle się ze sobą łączą – mówi lekarz dermatolog Centrum
DER-MED, A. Bereza. – Najlepsze efekty w pielęgnacji skóry osiąga się w zabiegach prowadzonych tzw „systemem skojarzonym”, pozwalającym na
kompleksową obsługę kosmetyczno-medyczną. Pacjent powinien otrzymać receptę na pięk-
ny i zdrowy wygląd, dlatego najważniejsza jest odpowiednia diagnoza i kompleksowy dobór zabiegów.
Szeroka gama zabiegów laserowych, jakimi dysponują lekarze
specjaliści, pozwala na osiąganie znakomitych efektów w odmładzaniu i usuwaniu defektów skóry twarzy i ciała. Przykładem
urządzenia znacznie opóźniającego proces starzenia jest jedno
z najnowszych osiągnięć techniki – laser
FRAXEL®. Pozwala on m.in. na odmłodzenie skóry, usunięcie blizn potrądzikowych i pourazowych oraz redukcję rozstępów i przebarwień. Zabieg ten powinien
być wykonywany przez specjalistów w połączeniu z odpowiednią pielęgnacją kosmetyczną skóry. Klienci Centrum DER-MED korzystają również z laserowego zamykania naczyń, laserowej depilacji
czy niechirurgicznego liftingu, wykonywanego urządzeniem o nazwie TITAN®. Łączenie zabiegów laserowych z szeroką gamą peelingów, mezoterapii i wypełniaczy
pozwala odmłodzić skórę nawet o kilkanaście lat!
Nie należy zapominać, że receptą na piękną i zdrową skórę jest właściwy wybór gabinetu, w którym chcielibyśmy poprawić
swój wygląd. Przed każdym zabiegiem,
nawet masażem ciała, powinniśmy sprawdzić renomę i staż gabinetu oraz kompetencje personelu. Tylko wtedy będziemy
mogli się zrelaksować i otrzymać fachową
i satysfakcjonującą nas obsługę.
www.miastokobiet.pl
59
Panie ćwiczące
w godz.11.00-14.00
karnet 20% taniej
Na rower do
Vacu Centrum
towanej przez tę firmę „pulsacji podciśnienia”. W wyniku zmian ciśnienia oraz
naprzemiennego chłodzenia i przewietrzania kapsuły nie dochodzi do przeciążeń układu krwionośnego, tak jak się to
dzieje przy innych urządzeniach stosujących podciśnienie o stałej wartości. Osoby z naczynkami i żylakami mogą więc
ćwiczyć bezpiecznie. Co więcej, zmienne
ciśnienie daje dodatkowo efekt drenażu
limfatycznego, słowem – powoduje lepszy przepływ krwi i tlenu do dolnych parli ciała. Standardowy tening na rowerku
Vacuum JET trwa 30 minut. Widoczna
poprawa sylwetki, ujędrnione i podniesione pośladki, mocniejsze nogi i mniejszy brzuszek, widoczne są już po pierwszym zabiegu.
Treningi Vacuum – spacer pod ciśnieniem − znamy i cenimy już od dawna.
Tym razem Vacu Center przy ul Fieldorfa Nila 10/3 w Krakowie zaprasza nas na
rowerek. Vacuum JET to nowość, która od razu stała się przebojem. Rowerek
pod ciśnieniem pozwala schudnąć kilka kilogramów i stracić kilkanaście centymetrów w obwodach ciała, i to bez wysiłku w przeciągu zaledwie kilku tygodni.
W przeciwieństwie do innych urządzeń,
np.: kapsuł z bieżnią i steperem, w Vacuum JET nie obciąża się stawów, mięśni i układu naczyniowo-sercowego, ćwiczy się bez ryzyka i osiąga sukces kilka razy szybciej.
Tajemnica Vacuum JET tkwi w opaten-
Zabiegi dostępne w Vacu Centrum, ul. Fieldorfa Nila 10/3u
W salonie dostępne są
także inne zabiegi, które można stosować alternatywnie. W pakietach taniej nawet o 20%!
60
Miasto Kobiet 2009
VACUUM JET 1 trening 30 minut cena: 35 zł
Karnet 5 treningów cena: 125 zł
Karnet 10 treningów cena: 200 zł
- 11-sty trening gratis.
www.miastokobiet.pl
61
skąd się bierze
plotka?
Plotkowanie – nic pięknego. Tak przynajmniej trzeba oficjalnie
stwierdzić. A jednak niemal wszyscy ludzie plotkują – zarówno mężczyźni jak i kobiety. Ale plotka, choć często podła, ma też swoje pożyteczne funkcje.
Mężczyźni popełniają prawie dziesięć razy więcej zbrodni (np. morderstw) niż kobiety. Są także bardziej agresywni werbalnie – częściej obrażają innych, przeklinają, poniżają, choć tutaj różnice między
płciami są już mniejsze. Gdyby jednak
przyjrzeć się mniej znaczącym objawom
agresji, np. plotkowaniu na czyjś temat,
okaże się, że przewaga mężczyzn zanika.
Agresywna plotka
Plotkę można traktować jako formę agresji pośredniej, bowiem przeważnie polega ona na rozpowszechnianiu nieprawdziwych i raczej negatywnych informacji
na czyjś temat.
„Kaśka ma znowu nowego chłopaka.
I pewnie znowu go zostawi jak tylko zobaczy, że się w niej zakochał.” „Wiesz, że Jacek był w tym nowym klubie dla gejów?
Andrzej go widział. Mówię ci, on nie miał
nigdy dziewczyny…” „Mariolka wszystko
zrobi, żeby podlizać się szefowi. Wiesz,
jak ona się ubiera do pracy? A szef to świnia, i obślinia się na jej widok”… i tak dalej. Plotka jest agresywna, bo zwykle też
psuje czyjeś dobre imię.
Głuchy telefon
Typową cechą plotki jest to, że rozchodzi
się pocztą pantoflową. A „prawda z ust
do ust jest całkiem inna”, jak śpiewa Kayah. Toteż powtarzane informacje ulegają wynaturzeniu, są coraz bardziej skondensowane, skupiają się na jednym tema62
Miasto Kobiet 2009
cie i stają się nieprawdziwe. To typowe dla
ustnych przekazów: każdy plotkujący nieco inaczej zapamiętuje historię, a następnie inaczej przekazuje to, co usłyszał, dlatego plotka ulega mutacji, choć jednocześnie osobom, które ją po swojemu powtarzają, wydaje się prawdziwa i nie zmieniona. Postronny, niezaangażowany słuchacz coraz wyraźniej jednak zauważa jej
absurdalność, co staje się początkiem agonii plotki.
Rzuć w kogoś błotem
Do plotki pasuje powiedzenie: „Rzuć
w kogoś błotem, zawsze coś się przyczepi”. Psychologowie potwierdzili ten efekt.
Jeśli osobie badanej przekaże się informacje na temat pana Kowalskiego, to na ich
podstawie badany wyrobi sobie o Kowalskim opinię. Nawet jeśli potem dowie się,
że wszystkie poprzednie informacje o Kowalskim były zmyślone i straci do nich
zaufanie, nadal będzie do Kowalskiego
uprzedzony. W psychologii nazwano to
„efektem uporczywości” – nasze zdanie
o innych ludziach zmienia się bardzo powoli, a raz wyrobiona opinia (zarówno dobra jak i zła) utrzymuje się o wiele dłużej
niż powinna. To efekt uporczywości jest
powodem, dla którego zakazuje się rozpowszechniania w mediach nazwisk osób
posądzanych o przestępstwo. Nawet jeśli
w trakcie procesu sądowego okaże się, że
podejrzany jest niewinny, jego dobre imię
i tak ucierpi.
Dlaczego ludzie plotkują?
Psychologowie są zdania, że jedną z przyczyn plotkowania jest „wycinanie potencjalnej konkurencji”.
Natalia zauważyła, że Sandra robi „słodkie oczy” do jej chłopaka. „A to świnia
– mówiła nazajutrz do swojej przyjaciółki – wiesz, że ona próbuje odbić mi Maćka? Od razu widać, że to taka młodociana puszczalska…” Poczucie zagrożenia
i złość Natalii przybierają postać plotki o Sandrze. Zepsucie reputacji potencjalnej rywalce daje nie tylko satysfakcję,
ale także zmniejsza atrakcyjność Sandry,
przedstawiając ją jako dziewczynę nieuczciwą i niewierną (nawet jeśli Sandra
w ogóle nie miała zamiaru odbijać Natalii
chłopaka).Ta strategia stosowana jest też
w firmach. Rozpuszczanie plotek może
bowiem obniżyć szanse rywala na awans,
zepsuć jego relacje z innymi pracownikami, a nawet skłonić go do odejścia z pracy. Dzięki temu można pośrednio poprawić własną pozycję w firmie.
Tylko nikomu nie mów
Wyładowanie nagromadzonej złości poprzez plotkowanie lub „podkładanie świni” daje przyjemność. Z punktu widzenia kultury oczernianie i agresja są jednak potępiane. Ba! Ludzie, którzy plotkują, sami mogą mieć poczucie winy. Dlatego plotkarze rzadko nazywają siebie po
imieniu. Nie mówią, że plotkują, raczej
że „rozmawiają o kimś”.
psychologia
Aby pozbyć się poczucia winy można też
plotki powtarzać w tajemnicy: „Powiem ci
coś, ale nikomu nie powtarzaj”. To próba
zredukowania wyrzutów sumienia na zasadzie: „OK, powtarzam plotkę, ale nigdzie
dalej się to już nie rozniesie. Mówię tylko przyjaciółce, w zaufaniu. Ten jeden raz
nikomu przecież nie zaszkodzi…” Dzięki takiemu zabiegowi poczucie winy zostaje w magiczny sposób stłumione i można już z czystym sumieniem przekazywać
najdziwniejsze historie. Skoro jednak ktoś
przy nas plotkuje o innych ludziach, to prawie na pewno będzie też plotkować o nas
za naszymi plecami. Być może także zastrzegając, żeby nikomu nie powtarzać…
dzieć, idź do Agnieszki. Ona wie wszystko
o wszystkich w tej firmie”. Plotka jest bowiem ważnym źródłem nieformalnych informacji o ludziach. Chłopak, który zastanawia się, czy zaangażować się w związek
z dziewczyną, będzie interesować się, jakie
romanse miała wcześniej. Kierownik chętnie nastawi ucho, gdy za kulisami jest mowa o jego pracownikach lub przełożonych.
Z takich rozmów można się bowiem dowiedzieć znaczenie więcej niż z listów polecających lub pisemnych opinii. Lubimy
plotkowanie także dlatego, że w ten sposób
możemy dowiedzieć się, jak układają swoje życie inni ludzie, jak rozwiązują swoje
problemy, i uczyć się na ich błędach.
Pożyteczna plotka
O kim się plotkuje?
Jedną z korzyści plotkowania jest to, że
Plotka ma jeszcze inną pożyteczną funkcję:
wytwarza ono nastrój intymności. Plotkuje
stoi na straży norm moralnych. Plotkuje się
się w tajemnicy („nikomu nie mów”), więc
bowiem zwykle o ludziach, którzy zachowupartner zostaje „wtajemniczony”, staje się
ją się w sposób zaskakujący, odbiegający od
kimś wyjątkowym, wyróżnionym („daoczekiwań, niemoralny lub zły. Obmawiarzę cię zaufaniem”). To wzmacnia więnie stanowi rodzaj kary za takie niemoralzi społeczne między plotkującymi osobane zachowania i może powstrzymywać ludzi
mi. W dodatku ludzie, którzy plotkują, saod zmieniania porządku społecznego („Zami przedstawiają siebie jako osoby prawe chowuj się normalnie, bo co ludzie powiemoralne. Gdy Patrycja oburza się na to, że
dzą?”). Skłonność do skupiania uwagi na
Kaśka zdradza męża, mówi też: „Ja nigdy
osobach, które postępują w sposób wyjątkobym tego nie zrobiła”. Posiadanie nowych
wy i odbiegający od oczekiwań, jest wykorzyinformacji także zwiększa atrakcyjność
stywana przez twórców tasiemcowych seriaplotkarza. „Jeśli chcesz się czegoś dowieli. Widzowie chcą bowiem śledzić ludzkie lo-
sy i dowiedzieć się, jak kończy się łamanie
norm moralnych przez innych ludzi.
Na skalę miasta
Gdy głównym bohaterem plotki przestają
być konkretne osoby i relacje między nimi,
a na pierwszy plan wysuwa się niesamowita,
przyciągająca uwagę historia, mówi się o powstaniu „miejskiej legendy”. Czarne Wołgi,
które porywały dzieci w czasach PRL-u; kobieta, która tak długo nie zdejmowała peruki, że zalęgły się pod nią robaki, przegryzły
jej czaszkę i zaczęły wyjadać mózg. Historie
o duchach, psychopatycznych mordercach,
UFO, to odmiany „plotek miejskich”. Nawet
w reklamie wykorzystuje się takie historie po
to, aby zwiększyć sprzedaż produktu. Słynne swego czasu wśród młodzieży „A świstak
zawija w sreberka…” jest przykładem wykorzystania w reklamie skłonności ludzi do powielania zasłyszanych, dziwacznych historii.
Czy więc warto walczyć z plotką? To walka skazana na porażkę – ludzie plotkowali
i prawdopodobnie będą plotkować zawsze.
Z plotką jest jednak jak z przypływami morza: jeśli znamy reguły, które nimi rządzą,
unikniemy przemoczenia.
Dr Marcin Florkowski,
psycholog
www.miastokobiet.pl
63
G
łównym celem lekarzy pracujących w STUDIU STOMATOLOGII
ESTETYCZNEJ jest nie tylko uzupełnianie braków zębowych,
czy odtwarzanie utraconych funkcji żucia i mowy, ale także
przywrócenie estetyki, czyli naturalnego, pięknego uśmiechu
i rysów twarzy. Pojęcie estetyki nie zawsze jest jednoznaczne. Nawet
śnieżnobiałe, równe zęby nie będą estetyczne, jeżeli stanowią oderwany
fragment całości, a pozostałe są inne.
Dzisiejsze technologie umożliwiają taką pracę, aby zęby
wyglądały ładnie i naturalnie. Często wymaga to wspólnego działania
lekarzy różnych specjalności (zachowawcy, periodontologa, ortodonty,
protetyka i chirurga implantologa).
PRZEDSTAWIAM PAŃSTWU KOLEJNĄ Z CYKLU KRÓTKICH PREZENTACJI
OPISUJĄCYCH ZAKRES DZIAŁAŃ I MOŻLIWOŚCI LEKARZY SE+
LICÓWKI „GLAMSMILE”
GLAMSMILE to nowa technologia nakładania licówek porcelanowych lub hybrydowych. Metodą tą można poprawić
kolor i kształt zębów bez ich szlifowania. Licówki GLAMSMILE są cieniusieńkimi płatkami, wykonywanymi
indywidualnie na podstawie wycisku zębów pacjenta, techniką CAD-CAM w autoryzowanym laboratorium w Belgii.
Zakłada się je na 12 zębów ( od 6 do 6) przy pomocy specjalnego szablonu pomagającego je pozycjonować. Jest
to najnowsza, bardzo precyzyjna technika komputerowa dająca maksymalny efekt estetyczny przy minimalnej
ingerencji w strukturę tkanek zęba.
www.miastokobiet.pl
67
zdrowie
Gabinet
przyjazny
kobietom
W lutym tego roku rozpoczęła
się społeczna akcja „Przyjazny
Gabinet”, której celem jest zachęcenie kobiet do regularnych wizyt u ginekologa oraz poszerzenie ich wiedzy z zakresu chorób
kobiecych, hormonalnej terapii
zastępczej i świadomego macierzyństwa. O swej wizji przyjaznego gabinetu opowiada dr Maciej
S. Kowalczyk, ginekolog-położnik
i seksuolog.
Jaki gabinet jest przyjazny kobiecie?
Taki, w którym można swobodnie porozmawiać o wszystkich problemach zdrowotnych
i zasięgnąć fachowej porady medycznej.
W takim razie porozmawiajmy o tym, co
nam, kobietom, zagraża najbardziej.
Jednym z najbardziej podstępnych wrogów
kobiety jest rak szyjki macicy. Bronić się przed
nim jest stosunkowo łatwo – wystarczy regularnie, najlepiej co pół roku,
kontrolować się w gabinecie
ginekologa. Cytologia złuszczająca, kolposkopia, typowanie wirusów HPV czy też profilaktyczne szczepienie przeciwko nim – to tematy, które powinny być znane każdej kobiecie dbającej o swoje zdrowie. Trzeba mieć świadomość, że problemy
zdrowotne przenikają się wzajemnie. Przykładowo, nie można mówić o raku szyjki macicy bez uwzględniania zachowań seksualnych, mogących prowadzić do infekcji wysokoonkogennymi typami wirusa HPV, czy też
typowych czynników sprzyjających rozwojowi
tego nowotworu, jak palenie tytoniu, infekcje chlamydiowe szyjki macicy (znowu dotyczy to aktywności seksualnej), mechaniczne
uszkodzenia szyjki macicy w czasie licznych
porodów czy dieta uboga w witaminę A.
Ale czy kobiety chętnie rozmawiają z gi68
Miasto Kobiet 2009
nekologiem o swoim życiu seksualnym?
Niestety nie, choć powinny i każdy lekarz ginekolog ma obowiązek o to zapytać. W Polsce
regularnie obniża się wiek inicjacji seksualnej
kobiet – w 2005 r. 12 proc. kobiet rozpoczęło
aktywność seksualną przed 16. rokiem życia
(Raport Vamea, Z. Lew-Starowicz). Bardzo
istotny jest więc problem macierzyństwa małoletnich, które jest bezpośrednim skutkiem
braku spójnej i jednoznacznej edukacji seksualnej młodych Polaków – choć i tych starszych również.
I naprawdę nic się nie poprawia w tej
dziedzinie?
Owszem, poprawia. Chociażby to, że stosowanie prezerwatyw jako metoda antykoncepcyjna wysunęło się na pierwsze miejsce
(50 proc. ankietowanych kobiet podaje, że
ich partner używa ich podczas kontaktów
intymnych), dystansując wyraźnie dotychczas prowadzący w rankingach „kalendarzyk
małżeński” (24 proc.). Co ciekawe, również
środki hormonalne zdobywają coraz większą popularność, szczególnie wśród mło-
dych kobiet (stosuje je 28 proc.). Być może
jest to związane z coraz bogatszą ofertą preparatów hormonalnych w różnych postaciach (tabletki doustne, plastry transdermalne czyli przezskórne, ringi czyli pierścienie dopochwowe, iniekcje domięśniowe, systemy domaciczne) oraz zróżnicowaniem cenowym (od ok. 15zł do ponad 60 zł.). Ponadto środki hormonalne nowej generacji mają
dodatkowe, pożądane przez kobiety, właściwości, wykraczające poza antykoncepcję.
Jakie?
Na przykład najnowsze tabletki, podawa-
dr Maciej S. Kowalczyk,
ginekolog-położnik i seksuolog.
ne w schemacie 24 + 4 (24 tabletki z hormonem, 4 bez hormonu – łącznie 28 tabletek stosowanych bez siedmiodniowej przerwy), poza bardzo wysoką skutecznością antykoncepcyjną mają przedłużony, pozytywny wpływ na skórę, włosy i masę ciała. Przy
ich stosowaniu występuje znacznie mniej
ubocznych objawów, jak bóle głowy, napięcie
piersi, bóle brzucha, które dają o sobie znać,
gdy przyjmuje się tabletki z tygodniową przerwą. Zmniejsza się także występujące wtedy
krwawienie, i co najważniejsze – mniej brzemienne w skutki jest niezażycie 1-2 tabletek,
co dotychczas często spędzało sen z powiek
wielu kobietom stosującym tę metodę antykoncepcji.
Wróćmy na chwilę do nastolatek, bo to
między innymi z myślą o nich ogłoszono
akcję „Przyjazny Gabinet”
W Polsce aż 7 proc. ogólnej liczby porodów
to porody nastolatek; to o 7 proc. za dużo. Może wynika to z faktu, że jedna trzecia młodych ludzi czerpie wiedzę o seksie
od swoich rówieśników; może z tego, że prawie połowa młodzieży w czasie pierwszego stosunku nie
stosuje żadnego zabezpieczenia, wierząc naiwnie, że „za
pierwszym razem się nie zachodzi”, lub uprawia stosunki przerywane, a jedynie 30
proc. młodych ludzi używa
wtedy prezerwatyw... A może
to wina gremiów lansujących tezę, że edukacja seksualna służy demoralizacji młodego pokolenia i ma być jednym ze sposobów
walki z małżeństwem. Na pierwszy rzut oka
widać, jaki ogrom pracy wciąż jest jeszcze
przed nami, przed całym naszym społeczeństwem. A na dodatek w 2008 roku wykryto
w Polsce 642 nowe zakażenia wirusem HIV,
z czego ok. 60 proc. dotyczy ludzi przed 30.
rokiem życia. W tej grupie aż 30 proc. to kobiety. Obrona przed tym zagrożeniem to kolejne zadanie dla „Przyjaznego Gabinetu”.
Rozmawiała OLA PRZEGORZALSKA
www.miastokobiet.pl
69
wnętrza
Konstrukcje
i destrukcje
O sobie i swej pracy opowiada Ola Wołczyk, architekt wnętrz
Mam tak zwany pałer do
pracy. Uwielbiam swój
zawód za to, że pozwala
pracować swobodnie. To
chyba widać w projektach. Staram się projektować MOJE wnętrza, ale dla konkretnych ludzi. Co mnie wyróżnia? Może to, że
ja klientów naprawdę słucham. Wsłuchuję się w to, co pomiędzy zdaniami, i niekoniecznie od razu robię wszystko, o co mnie
proszą. Raczej proponuję to, co sama uważam, że będzie dla inwestora najlepsze. I rozmawiamy. Jeśli wydają się przekonani do
mojej propozycji, rozwijam ją, jeżeli nie, wracamy do ich konceptu. Ale w 99 proc. przypadków trafiam w dziesiątkę.
Praca z klientem to współpraca, a nie dyktatorskie podejście na
zasadzie „albo moje, albo wcale”. Architekt wnętrz to partner w
tworzeniu przestrzeni do życia , osoba, która słucha i zgodnie ze
swoją wiedzą i doświadczeniem w jak najlepszej wierze konfiguruje dla klienta przyjazne miejsce do życia.
się, że zastosuję kolor, o którym jeszcze pięć minut wcześniej mówiłam, że „nigdy w życiu”. A tu – wchodzę do wnętrza albo patrzę
na projekt budowlany i coś mi się układa w głowie, a później samo
się uzasadnia. Ogólnie rzecz biorąc, lubię tworzyć wnętrza (domy,
mieszkania) spójne kolorystycznie. Ostatnio obroniłam dom (bumati) pomalowany na grafitowo, prawie czarno. Cały ciemny, poza
sufitem. Odbiorcy podzielili się od razu na dwa skrajne obozy: „rewelacja” i „jak w grobie”. Bardzo mnie to ucieszyło. Okazało się, że
coraz bardziej lubię kontrowersyjne, drażniące projekty, które zmuszają do myślenia. Chyba z wiekiem staję się odważniejsza. Białe
domy też są OK. Lubię mocne kolorowe akcenty, jak żółte schody w
mieszkaniu w Warszawie albo ściana w kolorze gorzkiej czekolady
w Krakowie. Im bardziej niegrzecznie, tym lepiej.
Dizajnersko czyli niepraktycznie? U mnie tak nie jest. Ja też przecież mieszkam, gotuję, chowam rzeczy do szafy, piorę i suszę pranie. Bazując na swoich doświadczeniach staram się, żeby klientom było wygodnie w moich projektach. Oczywiście każdy inaczej
postrzega wygodę, ma inne przyzwyczajenia i potrzeby. Ale ja po to
też jestem, żeby się dowiedzieć, z której strony ma stać szczoteczka elektryczna i gdzie parkuje samosprzątający odkurzacz. Nie jestem tylko od kolorów, materiałów i kształtów, czyli od tej fajnej
pracy twórczej. Wnętrze szafy i regały w garażu też projektuję.
Tam też może, a nawet powinno, być funkcjonalnie… i ładnie.
Estetyka starego wiadra. Moje ulubione materiały: grube szkło,
ocynk i stal nierdzewna, szczególnie łączona z surowym drewnem.
W takim właśnie połączeniu zaprojektowałam dla siebie stół i kilku
moich klientów zechciało taki sam dla siebie. Uwielbiam i usiłuję
stosować żywice. Cenię je za możliwość uzyskania jednolitej, gładkiej powierzchni. Niestety, brak dobrych wykonawców do małych
realizacji tego rodzaju w prywatnych wnętrzach. Nigdy za to: luksfer (brrr), sztukaterii, polerowanych marmurów i innych blichtrowych elementów, na przykład złota użytego na poważnie. Ale już z
przymrużeniem oka. przymrużeniem oka… czemu nie!
Czasem wykorzystuję kolor. Podchodzę do tego intuicyjnie. Zdarza
70
Miasto Kobiet 2009
Fot. Marcin Czechowicz
Nie chodzę na skróty! Lubię mieć pod górkę, iść okrężną drogą.
Chociaż coraz częściej pozwalam komuś wtrącić w projekt swoje
trzy grosze. Kiedyś miałam silną potrzebę decydowania o wszystkim, teraz lubię posłuchać, spróbować, popatrzeć co z tego wyjdzie. Nie powtarzam się. Raz tylko klienci uparli się na łazienkę podobną do zaprojektowanej przeze mnie wcześniej dla kogoś
innego – zgodziłam się i do dziś żałuję.
www.miastokobiet.pl
71
Fot. Marcin Czechowicz
wizualizacja: Jakub Chojna
wnętrza
Opuszczam strefę ortodoksyjnego minimalizmu. Powoli, ale coraz chętniej. Do
tej pory jedyną tkaniną we
wnętrzu mógł być ręcznik w
łazience i pościel. Teraz zaczynam doceniać ocieplające walory tkanin, ich kolory,
faktury i wzory. I chyba zaczynam umieć się nimi bawić, wykorzystywać w zaskakujących kontekstach i sytuacjach, czyli nie tylko jako
zasłony i obicia mebli, ale jako np. obraz, działający wyłącznie dekoracyjnie, bez funkcji użytkowej. Powoli ewoluuję w kierunku przewrotnego wykorzystania dekoracji; stosuję też wzory, najchętniej bardzo przeskalowane.
Lubię półmroki. Są bardzo przytulne i klimatyczne. Kiedyś
oświetlałam wnętrza bardzo skomplikowanymi zestawami lamp
i obwodów. Tworzyłam wiele opcji nastrojów i klimatów. Teraz
staram się robić to prościej. Oświetlam to, co jest warte podkreślenia. I nie boję się ciemniejszych miejsc. Nie mam już potrzeby iluminowania wszystkiego, na wszelkie wypadek. Lubię świecące detale, światło pośrednie, sączące się nie wiadomo skąd,
w przeciwieństwie do efektu choinki bożonarodzeniowej, kiedy
odpustowo świeci się wszystko.
Kraków a Warszawa... ooo, temat rzeka. Kraków jest zachowawczy, grzeczniejszy i nadal w „epoce brązu”, jak nazywam
wnętrza w bezpiecznej tonacji brązowo-beżowej. Warszawa to
trudniejsi klienci, bardziej wymagający, zdecydowani, oczekujący stałego kontaktu i efektu rzucającego na kolana, a więc innych działań projektowych niż to, co widzieli dotychczas u znajomych i w gazetach. Oczywiście mówię wyłącznie o tych klientach, z którymi miałam przyjemność zetknąć się w pracy.
Jestem solistką. Taka moja natura, potrafię działać w zespole, ale
męczy mnie kierowanie pracownikami. Projektuję rysując, nie
mogę więc przekazać nikomu opracowania rysunkowego, bo to
już nie będzie mój projekt. Oddaję na zewnątrz jedynie wizualizacje, bo mam super współpracownika, który czuje klimat, choć
pracujemy na odległość, przez Internet. Mam biuro-pracownię
w centrum Krakowa, tam rysuję i spotykam się z klientami.
72
Miasto Kobiet 2009
Przebieg współpracy ze zleceniodawcą jest bardzo różny, zależy
od rodzaju projektu, ale też i od potrzeb oraz charakteru inwestora. Stałe elementy to długie rozmowy o różnych sprawach, niekoniecznie projektowych, w których poznaję klientów i ich styl życia,
sposób funkcjonowania w domu. Poznaję też oczekiwania projektowe, oglądam koncepcje, zdjęcia i propozycje, a potem... wywracam to wszystko do góry nogami, oczywiście zawsze głęboko i pieczołowicie uzasadniając swój pomysł. Jeżeli klient odważy się na
rewolucyjne rozwiązania, zawsze jest zadowolony.
Wysłuchała Renata Kalarus / www.kalarus.com
Ola Wołczyk
www.olawolczyk.pl
509-681-109
1
2
3
4
Na zdjęciach:
Serce tego mieszkania jest słonecznie żółte. Klient przyznał, że to najlepszy kolor
jaki pojawił się w jego życiu. Kuchnia jest techniczna, stalowa, jak na zapleczu restauracji. Domowy i ciepły akcent to stół i krzesła w jadalni. Żółte centrum mieści
w sobie wiele funkcji – pod piekarnikiem schowała się pralka, nad nim – piec dwufunkcyjny, ogrzewający wnętrze i wodę.
Żółty środek domu to nie tylko szafki i schowki. To przede wszystkim ukryte piony
spalinowe i wentylacyjne oraz schody na antresolę będące jednocześnie szafą na
ubrania. Antresola w części jest dachem łazienki, natomiast strefa nad „pokojem
dziennym” jest ażurowa, jak krata to wycierania butów.
Fot. Marcin Czechowicz
Klienci pokazali mi swoje ulubione zdjęcia, wykorzystałam je jako grafikę-tapetę
na całej wielkiej ścianie korytarza. Grafika podświetlona jest światłem pośrednim
ukrytym w podwieszonym suficie.
Klatka schodowa z czarną ścianą i kwadratową lampą – przejście z openspace na
dole do strefy prywatności na górze. Usunęłam wszelkie zbędne elementy, nie ma
tu lampek i ozdobników. Tylko drewno schodów, biel i czerń.
Zobaczyć, dotknąć, usiąść
Wystawa użytkowa IKEA PS w Bunkrze Sztuki
Krzesło, które przeglądać można jak książkę, bambusowe naczynie na owoce, fotel stabilny jak pomost, leśny parawan z wielorakich drzew, czy lampa która zagląda przez ramię. To tylko niektóre z ponad 71 produktów najnowszej kolekcji IKEA PS, które od 20 kwietnia zobaczyć, dotknąć i wypróbować można podczas wystawy użytkowej w kawiarni Bunkier Sztuki Cafe.
Prezentowane na Plantach rekwizyty
IKEA PS stanowią unikalny wzorniczo „dopisek” do tradycyjnego asortymentu IKEA.
www.miastokobiet.pl
73
74
Miasto Kobiet 2009
Miasto Kobiet 2009
75
76
Miasto Kobiet 2009

Podobne dokumenty