Smak życia - KWK PROMES

Transkrypt

Smak życia - KWK PROMES
Smak życia
Budowanie
nieufności
architektura
Domy twierdze nie są po to, by się w nich chować,
tylko po to, by się dzięki nim naprawdę pokazać.
Fot. xxxxxxXxxxxxx
Michał Zaczyński, Rafał Geremek
98
NEWSWEEK
21.03.2010
Skąd taka forma domu? – Chcieliśmy wykorzystać niezwykłe ukształtowanie działki, nie zmieniać jej, tylko wkomponować
w nią dom. Tworząc fosę, która tak naprawdę jest płytkim na 20 centymetrów basenem,
przedłużyliśmy optycznie jezioro – tłumaczy
współautor projektu Przemysław Olczyk. Architekt przyznaje jednak, że równie istotna
– zwłaszcza dla inwestora – była niedostępność domu.
Życzenia właściciela zrealizowano zarówno w symbolicznej fosie, jak i w ślepej
bryle sarkofagu, która powstała po to, by
sfera mieszkaniowa była zasłonięta dla niepożądanych oczu. Niepożądanych w tym
przypadku znaczy dla każdego, kto nie jest
zaprzyjaźniony z mieszkańcami Nemo.
Czy taka willa to wyjątek? Skądże. Nie tylko w przypadku wielokrotnie wyróżnianego
(m.in. przez pismo „Wallpaper”) Mobiusa,
który opracował kilka podobnie „niedostępnych” projektów, ale w ogóle we współczesnej architekturze.
Przyjrzyjmy się nagradzanym w ostatnim
czasie domom jednorodzinnym. Wśród
15 willi uznanych na World Architecture
Festival za najpiękniejsze domy ubiegłego
roku znajduje się m.in. Villa Metamorphosis (projekt Bena R. Miyagiego) na wschodnim wybrzeżu USA. To schowany w lesie
i częściowo zakopany w ziemi twór (bo
w niczym nie przypomina on tradycyjnie
pojmowanego domu) o fasadzie w charakterystyczne grzebienie, przez co przypo-
mina rzeźby Hasiora. O tym domu można
powiedzieć wszystko, tylko nie to, że stanowi przykład przyjaznej architektury. Raczej
straszy i sugeruje, że lepiej pozostać w bezpiecznej odległości.
Projekt, który wygrał festiwalową imprezę,
australijski Klein Bottle House (proj. McBride Charles Ryan), postawiony – jak w większości przypadków – na odludziu, także nie
grzeszy gościnnością. Inspiracją była ponoć
spiralna muszla, ale budynek wygląda jak
ustawione w pionie origami – ściana i dach
wzajemnie się przenikają, a znaleźć wejście
do niego to sztuka.
Ten obiekt swoją niedostępnością przypomina stożkowaty i oczywiście pozbawiony okien dom C-2 Yamanashi, projekt
spółki Curiosity znanej m.in. z projektowania opakowań kosmetyków Yves Saint Laurent i Kanebo. Stoi na odludziu, prowadzą
doń wertepy i przeraża swoim wyglądem.
Jest czarny i przypomina upiorną chatę
Baby-Jagi. Tyle że bez kurzej stopki.
nemo Willa pod Iławą
(projekt pracowni Mobius)
przypomina sarkofag zanurzony
w wodzie. A oglądający
zastanawiają się,
jak się wchodzi do środka
w w w. n e w s w e e k . p l
99
Fot. mobius architekci
S
arkofag zanurzony w wodzie – tak
z daleka wygląda zbudowana pod Iławą willa o wymownej nazwie Nemo,
najnowsza realizacja architektów
z pracowni Mobius. A z bliska? Trudno powiedzieć, bo Nemo jest niemal niedostępny.
Nie sposób podejść do domu, obejść go i mu
się przyjrzeć. Od strony lądu widzimy tylko
pozbawiony okien sześcian: zagadkową bryłę z trzech stron otoczoną fosą, a z czwartej
– wodą jeziora. I dopiero od strony jeziora
widać, że sarkofag pełni rolę frontu przyklejonej do niego willi.
smak życia
dom bezpieczny Współczesna odmiana twierdzy warownej – z ruchomymi
ścianami i zwodzonym mostem łączącym piętro domu z dachem basenu
Rezydencja w Izabelinie Patio budynku ma chronić domowników
nie tyle przed słońcem, ile przed oczami postronnych
villa vals Ekskluzywna willa wbudowana w zbocze szwajcarskiego Przedalpia
Polscy architekci potwierdzają, że coraz
częściej zleceniodawcy stawiają na bezpieczeństwo i ochronę prywatności. Popyt na
atrybuty bezpieczeństwa niewątpliwie istnieje: domy wyposażone są coraz częściej
w tzw. panic roomy, czyli pomieszczenia,
w których można się schronić w momencie napadu, posiadające osobny szyb wentylacyjny, prąd, grube ściany i spiżarnię.
Od projektanta żąda się stworzenia mechanizmu odcinającego parter od pierwszego
piętra, a szyby antywłamaniowe to po prostu standard.
– Jeden z moich klientów pochodzi z tego
samego miasta co Olewnikowie i mocno
100
NEWSWEEK
21.03.2010
przeżył tę historię – mówi Robert Konieczny, szef pracowni KWK Promes.
W zeszłym roku pod Warszawą zbudowano Dom Bezpieczny, który wyróżniono na World Architecture Festival w 2009
roku. Ów budynek ma potężne, długie na
22 metry ruchome ściany. „W zależności
od ich położenia dom może być albo zamkniętym szarym prostopadłościanem,
albo przestronną willą. Gdy dwie potężne
ściany dojeżdżają do ogrodzenia, między
budynkiem a ogrodzeniem tworzy się swoisty bufor bezpieczeństwa. (…) Charakterystyczny dla projektu jest zwodzony most
villa
metamorphosis
Rezydencja
częściowo
zakopana jest
pod ziemią.
A to co wystaje
przypomina
rzeźby Hasiora
łączący piętro domu z dachem basenu”
– czytamy w opisie Domu Bezpiecznego.
Wytworzenie owego buforu bezpieczeństwa, placu przedwejściowego, ma dwojakie znaczenie: z jednej strony gość nie
wejdzie do ogrodu, nie przechodząc przez
główne drzwi, z drugiej – dzieci bawiące
się w ogrodzie nie wybiegną na ulicę. Bardzo prawdopodobne, że to rozwiązanie będzie kopiowane. Ruchome ściany oraz dach
można przesuwać na szynach, osłaniając
poszczególne części domu. Można więc
rzec, że jeżeli coś różni domy XXI wieku od
średniowiecznych twierdz, to fakt, że o ile
w twierdzach rozchylały się wrota, o tyle we
Fot. kwk promes, biuro architektoniczne barycz i saramonowicz, iwan baan (2), curiosity, office of ben ryuki miyagi
c-2 Yamanashi
Mroczne
dzieło
pracowni
Curiosity stoi
na odludziu,
nie ma okien
i straszy
niczym chata
Baby-Jagi
współczesnych willach robią to ściany. Dom
Bezpieczny po zamknięciu ruchomych
ścian i okien wygląda jak kostka pozbawiona wycięć i otworów, w którą nie można
włożyć nawet szpilki. Ale nie oszukujmy
się – dom prawdziwie bezpieczny nie istnieje. Tak naprawdę każdą twierdzę da się
sforsować. – Większość zamożnych ludzi
zdaje sobie z tego sprawę i zamawia projekty, które są po prostu dyskretne i wtopione
w otoczenie – mówi dr Rafał Barycz, krakowski architekt. Razem ze wspólnikiem
Pawłem Saramowiczem zaprojektował
kilka lat temu dom, który z jednej strony w ogóle pozbawiony jest okien (front
budynku znajduje się od strony ruchliwej ulicy).
W tym roku ukończona zostanie budowa rezydencji w Izabelinie, zaprojektowanej przez tę parę architektów. Dom
wyjątkowo wpisuje się w nurt dyskrecji
w architekturze. Z przodu willa ma dwa
małe okna, wjazd do garażu i drzwi, zaś
całe życie toczy się w patio, gdzie urządzono basen. Mody na domy z patio powracają co jakiś czas – u nas pełnią inną
rolę niż w krajach Morza Śródziemnego,
gdzie je wymyślono. Tam chodzi o stworzenie miejsca wolnego od słońca, a u nas
o zasłonięcie się przed wzrokiem postronnych. Z boku patio przesłaniają ściany,
w przypadku rezydencji izabelińskiej nawet wejście do niego od strony ogrodu jest
niezbyt duże. Dzięki temu całe życie rodzinne można ukryć.
– W budowie domów ponownie uciekamy do prywatności. Powracają one do
swojej dawnej formy, kiedy od frontu lokowano kuchnie i części oficjalne, a część
mieszkalna otwarta była na ogród z tyłu
budynku. Modernizm odwrócił te funkcje, otwierając dom na ulicę, poprzez stosowanie dużych okien, nierzadko ogród
w budownictwie przedwojennym stawał
się także częścią wspólną. Teraz zamykamy się znowu. Bliska nam jest angielska tradycja, którą wyraża maksyma „My
home is my castle”, i to widać w architekturze – mówi prof. Marta Leśniakowska
z Polskiej Akademii Nauk. – Daleko nam
do Skandynawów, którzy prawie nie używają firan i pozwalają przez duże okna zaglądać do wnętrz swoich domostw. Ale
takie zachowanie ma swoje podłoże kulturowe; w średniowieczu w Szwecji i Norwegii uważano, że ten, kto zamyka się w domu
przed oczami innych, paktuje z diabłem.
U nas nie było takich przesądów – dodaje
prof. Leśniakowska.
Dla ochrony prywatności ważne jest, by
budowla nie była ekstrawagancka. Rezydencję w Izabelinie można by nazwać modelowym „domem dyskretnym”; prostokątna
bryła zrobiona jest z betonu licowego z odciskiem deskowania. Dom sprawia wrażenie idealnie zatopionego w borze sosnowym,
ale zarazem nie wydaje się nazbyt oryginalny i tego zapewne chciał zleceniodawca,
wysokiej rangi urzędnik bankowy. Z minimalizmem nie można jednak przesadzić, bo
uzyska się efekt odwrotny do zamierzonego. Przemysław Olczyk z pracowni Mobius
Architekci zauważa pewien paradoks: im
bardziej ludzie chcą być niewidoczni, tym
większe budzi to zainteresowanie. W kraju,
gdzie standardem było budowanie okazałej
rezydencji, stawianie domu, który od frontu przypomina zabudowania gospodarcze,
staje się podejrzane. Olczyk jest przekonany,
że właściciele owych domów celowo znikają i zamykają się, żeby właśnie się pokazać.
Na nowy sposób.
Villa Meindersma (proj. De Architekten Cie) zbudowana na skraju miasteczka Haaksbergen w północnej Holandii to
przypadek ekstremalny, bo „wypina się na
sąsiadów”, i to ze wszystkich stron. Budynek
zbudowany na bazie koła jest – poza maleńkim przesmykiem
– całkowicie zamknięty i pozbawiony okien na swej
zewnętrznej stronie.
Okna są wewnątrz,
wokół okrągłego
dziedzińca. Dom
jest sensacją i przyciąga fanów neomodernizmu,
podobnie zresztą
jak podwarszawski
Dom Bezpieczny.
Zleceniodawca już
zakazał architektowi podawania miejsca, gdzie został
zbudowany.
Czy w ukrywaniu
się przed światem
istnieje jakaś granica? Owszem, wyznacza ją całkowite
zejście pod ziemię.
Mowa o prawdziwie
podziemnych rezydencjach. W ubiegłym roku sensację
wzbudził projekt
Villi Vals – wciśnię-
ty w zbocze szwajcarskiego Przedalpia zakamuflowany dom (proj. SeARCH). Z profilu
budynek jest niewidoczny, widać go jedynie od frontu i z lotu ptaka. Jeszcze bardziej
radykalny jest projekt domu w angielskim
Lancashire, stworzony przez pracownię
Make Architects, zamówiony przez piłkarza
Gary’go Neville’a z Manchester United.
Obiekt z lotu ptaka wygląda na polny kwiatek. Dopiero jeśli przyjrzeć się bliżej, okazuje
się, że owe płatki to częściowo bądź całkowicie zamknięte dziedzińce – otwory wylotowe bunkra, a każdy z tych płatków pełni inną
funkcję: jeden jest garażem, drugi – tarasem,
za pomocą trzeciego wchodzi się do domu.
Budynku nie widać, bo jest zakopany w ziemi i tylko środek kwiatka, pełniący rolę okna
w dachu, zaznacza jego obecność. Dom – jeśli projekt zostanie zrealizowany – kosztować
będzie astronomiczne 8 mln funtów, ale jeśli właścicielowi chodzi o promocję, to będą
to dobrze wydane pieniądze. Projekt trafił na
łamy tabloidów, co rzadko się zdarza w przypadku nowoczesnej architektury.
Napisz do autorów
[email protected]
rafał[email protected]
w w w. n e w s w e e k . p l
101