zapraszamy do gimnazjalnej STÓ-wy

Transkrypt

zapraszamy do gimnazjalnej STÓ-wy
Kochani Czytelnicy (mamy nadzieję, że jeszcze tacy istnieją) nie zamierzamy się poddać - będziemy nadal tropić ciekawe tematy z naszego szkolnego życia, komentować bieżące wydarzenia,
prezentować najciekawsze prace powstałe na języku polskim, recenzować filmy i spektakle
z nadzieją, że wzbudzimy Wasze życzliwe zainteresowanie. Serdecznie zapraszamy do współpracy wszystkich, którzy mają do powiedzenia coś ważnego dla szkolnej społeczności, chcą się podzielić swoją pasją czy wiedzą z ulubionej dziedziny, na przykład fotografii. :-)) Zgodnie z tradycją,
będziemy także zbierać materiał poświęcony ostatniej już klasie gimnazjalnej, która będzie bohaterką czerwcowego numeru STÓ-wy. Absolutnie pamiątkowego. Zapraszamy także do nowej kolumny, prezentującej najciekawsze momenty z życia Gimnazjum S.T.O. od początku jego istnienia.
Życzymy miłej lektury.
Redakcja
STÓ-wa 1
W numerze...
1. Rok inny niż zwykle
2. Dzień Chłopaka...
3. Festyn Jesienny
4. Rok przyjaciół Ziemi
5. Coś nowego o klasie? - Brzydka lala...
6. Bolesne świętowanie
7. Warszawa
8. Wigilia inne niż wszystkie
9. Kino zamiast balu
10. Egzamin gimnazjalny
(okiem fotoreportera)
11. Warsztaty z techniki
12. Moto 3 the Movie
13. Motocross - moja pasja
14. Nasze prace: Czy to prawda,
że pieniądze dają szczęście?
15. Konkurs języków obcych
16. Kierunek – Kraków
17. To już koniec
18. Ku pamięci
- Mateusz
- Marek
- Paulina
- Olek
- Wiktor
- Emilka
- Kamila
- Maciek
- Kuba
- Adam
- Agnieszka
- pan Przemek
19. Wychowawca
20 . Pani Ewa o klasie trzeciej
21. Pan Przemek o klasie trzeciej
22 Koniec końców...
23. Pożegnanie STÓ-wy
STÓ-wa 2
Rok inny niż zwykle
Tradycyjnie rozpoczęcie roku szkolnego
niestety nie było takie samo jak zawsze. Szliśmy przez puste korytarze. Samotni. Wyjątkowo spokojni. Wręcz melancholijni. Gimnazjum liczące 11 osób.
Bez rówieśników czuliśmy się jak prawdziwe sieroty. Szkołę obecnie wypełnia tylko
podstawówka. Na szczęście nie opuścili nas
nauczyciele, zostali, by dokończyć naszą
edukację. Odwiedzają nas także koledzy
z byłych klas trzecich, którzy o nas nie zapominają. Podnoszą nas na duchu i nie pozwalają wpaść w depresję po kolejnych lekcjach,
na których słyszymy niczym mantrę, jak ważny jest egzamin gimnazjalny i że będziemy
się przygotowywać do niego cały rok, co
zamiast pobudzić nas do działania, wyzwala
raczej organiczną wręcz niechęć.
Przerwy nie są już tak fascynujące jak
kiedyś. Nie ma siedzenia przed radiowęzłem,
puszczania polskich hitów i nie tylko, zajmowania sklepikowego kaloryfera. Grania
w piłkę na szkolnym boisku i przesiadywania
w toaletach. Na lekcjach wf-u nie jest już tak
zabawnie, choć być powinno, zważywszy
na to, że zajęcia odbywają się w sali zabaw,
a czas spędzamy grając w gry dla dzieci.
Na przykład wyrabiamy precyzję ruchów
poprzez łowienie rybek czy układanie puzzli.
Wcielamy się także w rolę pasikoników, skacząc na mini trampolinie J. A sala od chemii,
z którą każdy był związany sentymentalnie,
została przerobiona na salę dla maluszków.
Jedynie klasa pani Ewy, od języka polskiego,
została w całości gimnazjalna. Jedyna
w szkole, nasza i nikogo innego .
Zmiany są naturalną koleją rzeczy,
ale fakt, że zostaliśmy sami, nie jest zmianą,
której można by się spodziewać. Powinno
nas otaczać grono młodszych kolegów. Wtedy byłoby wszystko jak trzeba. Jak dawniej.
Agusia i Paulina
Dzień Chłopaka…
Festyn Jesienny...
czyli ulubione święto naszych kolegów, było
naturalnie obecne w naszym szkolnym życiu
i w tym roku, tyle że…
wpisany już w tradycję szkoły, w tym roku
obchodzony był w aurze niezwykle barwnej,
gdyż jego tematem były kolory.
Wyglądało ono inaczej niż zwykle - cztery
dziewczyny dla siedmiu chłopaków przygotowały
dwie lekcje rozmów i jedzenia. Oczywiście, nasi
cudowni panowie marudzili, że nigdzie nie wychodzimy, zadręczali pytaniami, dlaczego zostajemy
w szkole i w dodatku mamy fizykę, skoro można
zorganizować wyjście z wychowawcą, chociażby
do kina. Nie było nam przykro, gdyż – tak po cichu
i dyplomatycznie – przyznawałyśmy im rację.
Na poprawę humoru przygotowałyśmy dla nich
w prezencie podkładki pod kubek oraz czekoladę.
Poprosiłyśmy p. Malwinę, aby zamiast angielskiego po prostu porozmawiać na tematy… ogólnie
mówiąc – ogólne :-)
Nasza klasa, już jedyna w gimnazjum, została przydzielona do klas 0 - 6 szkoły podstawowej jako wsparcie organizacyjne. Z jednej
strony było to bardzo wygodne – mieliśmy
z głowy mnóstwo pracy związanej z przygotowaniem sali i atrakcyjnych produktów do sprzedaży, z drugiej natomiast – ogarnął nas żal,
że po raz pierwszy od lat na festynie zabraknie
stoiska gimnazjalnego.
Zniecierpliwieni chłopcy czekali, aż wpuścimy
ich do sali, a gdy to nastąpiło, dosłownie rzucili się
na prezenty i zjedli - każdy swoją tabliczkę czekolady, nie częstując dziewczyn. Nigdy bym nie
pomyślała, że tabliczka czekolady może wzbudzić
tyle emocji. Niespodziewanie na naszej lekcji
pojawiła się nasza starsza koleżanka, która opowiedziała nam, jak jest w liceum. Dziewczyny
słuchały z zaciekawieniem, lecz chłopcy, jak to
chłopcy, wariowali. Następnie dostarczono zamówioną przez nas pizzę, która u wszystkich wzbudziła zrozumiały zachwyt.
Bardzo miłe chwile spędziliśmy z panem
Przemkiem w sali informatycznej, gdzie oglądaliśmy nasze zdjęcia sprzed paru lat. Muszę
przyznać, że tak szczerze nie śmialiśmy się
od lat. Podczas przeglądania zdjęć ze szkoły
podstawowej co chwilę padały pełne zdziwienia
pytania: „To ty? Naprawdę? To ty?!”. Było naprawdę zabawnie.
Myślę, że ten Dzień Chłopaka był naprawdę
wyjątkowy, ponieważ był ostatni i wreszcie
spędzony razem, tak prawdziwie, nie przed
wielkim kinowym ekranem.
Tak więc dobraliśmy się w pary i poinformowaliśmy wychowawców klas, że będziemy
pomagać w przygotowaniach oraz na samym
festynie. W piątek na ostatnich lekcjach ozdabialiśmy wyznaczone nam klasy. Nazajutrz
przyszliśmy trochę przed czasem, aby się
upewnić, czy nie potrzeba jeszcze w czymś
pomóc. Festyn rozpoczął się o 9.00 i do jego
końca, czyli ok. 13.00, krążyliśmy pomiędzy
salami, które składały się w barwną tęczę.
W zerówce był kolor żółty, w pozostałych
salach na parterze - czerwony, niebieski i brązowy. Na pierwszym piętrze natomiast była
Lodowa Kraina, kolor zielony i tęczowy.
Na samej górze - tradycyjnie kafejka internetowa, gdzie w tym roku można było wymienić
na bilet wstępu książki i filmy, które gimnazjum
zbiera dla dzieci ze świetlicy środowiskowej.
W każdej sali było mnóstwo pysznego jedzenia
i niezliczonych atrakcji. Dzieci z młodszych klas
chodziły po korytarzach z przekąskami, zachęcając do ich kupna. Nad wszystkim czuwało
zabiegane grono pedagogiczne.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku festyn
będzie równie udany i choć my – gimnazjaliści,
już nie będziemy uczniami STO, to na pewno
odwiedzimy młodszych kolegów i koleżanki.
Agnieszka
Agusia
STÓ-wa 3
Rok przyjaciół Ziemi
Rok szkolny 2011/2012 w naszej szkole będzie szczególnie przyjazny Ziemi. Ma on
na celu ukazanie nam, że nasza planeta jest
bardzo ważna i trzeba o nią dbać. O szczegółach tego projektu opowiedziała nam pani
Basia Rakicka.
Czy ekologia jest dla Pani ważna?
Z punktu widzenia nauczyciela biologii ekologia jest dla mnie nauką o organizmach i ich
środowisku oraz wzajemnych relacjach. Bardzo przeszkadza mi używanie słowa ekologia
w innym, potocznym znaczeniu, ale zdaję
sobie sprawę, że walka z przyzwyczajeniami,
wręcz nałogami językowymi, jest bardzo trudna. Jeśli więc pytasz, czy dbanie o środowisko
jest dla mnie ważne - to odpowiem, że zdecydowanie tak. Jest to pewnie wybór, sposób
życia, styl.
Czy Pani pomysłem było, aby ten rok
był rokiem przyjaciół ziemi?
Nie do końca moim, brali w tym udział inni
zaangażowani nauczyciele i pani dyrektor.
Jak ma wyglądać taki rok w szkole
i czy zamierza Pani coś organizować ?
Żegnajcie Festyny...
STÓ-wa 4
Ten rok będzie bardzo dla mnie bardzo ważny, ale także trudny. Dlaczego? Dlatego,
że będziemy pracować nad postawami, czyli
chcemy wypracować dobre, trwałe nawyki,
które skierują naszą uwagę na środowisko.
Każdemu z kolejnych miesięcy towarzyszy
temat przewodni. Za nami już papierowy wrzesień, w którym kierowaliśmy uwagę
na oszczędność papieru, prosiliśmy,
aby w każdej klasie pojawił się pojemnik
na makulaturę i „przypominajki”, jak z niego
k0rzystać. Pojemniki pojawiły się, choć w sali
22, a więc "waszej" - go brakuje. Próbujemy
ograniczyć używanie jednorazówek, na przykład nauczyciele korzystają ze swoich kubków, a nie z jednorazowych.
Podczas festynu również staraliśmy się,
by jednorazówki, jeśli już muszą nam towarzyszyć, były papierowe, a nie - plastikowe.
Nie organizujemy żadnych konkursów, staramy si,ę żeby uczniowie angażowali się z własnej woli, bez dodatkowych nagród w postaci
punktów czy nagród. To naprawdę trudne.
W październiku skupiliśmy się na festynie,
a tematem przewodnim było hasło "Ziemia
żywicielka". Mam nadzieję, że podczas festynu
widać było oszczędność papieru, bibuł i innych
materiałów, które dotychczas, choć pięknie,
służyły nam tylko przez kilka godzin, a potem
wypełniały po brzegi kosze na śmiecie.
Bieżący miesiąc - listopad będzie poświęcony
energii. To czas, kiedy w szkole rozpoczął się
sezon grzewczy, zaczynamy często korzystać
z dodatkowego światła. Bardzo zależy nam,
żeby być świadomym naszych działań, i jednocześnie wierzyć, że przynoszą one pożądane skutki.
Czy ma Pani z tych działań satysfakcję?
Trudne pytanie. Moja satysfakcja związana
jest przede wszystkim ze zmianami, jakie zachodzą w moich uczniach. Kiedy widzę,
że naprawdę robią coś z serca, wierzą w to
i zmieniają swoje postawy, jestem szczęśliwa.
Martwi mnie jednak, że ciągle na naszych
korytarzach można często spotkać w pojemnikach na śmieci makulaturę, puszki po napojach, nieodkręcone plastikowe butelki
(zbieramy nakrętki, więc powinny one trafić
do specjalnego pojemnika na terenie szkoły).
Czy inni nauczyciele chętnie angażują
się w organizowane przez Panią akcje?
Niektórzy bardzo. Mam duże wsparcie
ze strony pani Mirosławy Kozłowskiej - wspólnie stworzyłyśmy plan działań na ten rok
szkolny, pani pedagog i samorządu uczniowskiego, z którym współpracujemy.
Paulina
STÓ-wa 5
Ostatnio największe nasze zainteresowanie wzbudzają lekcje techniki. Są naprawdę
nietypowe. Wszystko zaczęło się od odkręcania kół w rowerze pana Krzysztofa Grali. Potem mieliśmy wgląd pod maskę samochodu,
aż wreszcie wylądowaliśmy na projekcie
„Brzydka lala”. Jego efektem była lalka - zaprojektowana i uszyta przez nas. Tak, naszymi własnymi rękami. Najpierw długo przygotowywaliśmy się do jej uszycia. Przekopaliśmy
wszystko, co mieliśmy w domu, by dobrać jak
najlepsze materiały. Jedni pocięli swoje ubrania, inni znaleźli obrusy, a niektórzy nawet
zdecydowali się na kocyki. W pewną środę
przyszliśmy z wielkimi torbami zwarci i gotowi
do szycia naszych potworów. Szczerze, można je tak nazwać, bo po rozpoczęciu naszego
szycia przypominały bardziej kawałek filcu
z nitką niż lalkę. No, ale w końcu miała być
brzydka.
„Brzydka lala”
Minęły już bite dwa miesiące
„wyczerpującej” nauki. A nasze gimnazjum o dziwo - ma się całkiem dobrze. Lecz bywają
dni, kiedy każdy z nas śpi lub ma ochotę porobić coś ciekawego (nie zawsze tą ciekawą
rzeczą jest uczenie się ). Wtedy do akcji
wkraczają nauczyciele oraz my z naszymi
nietypowymi pomysłami.
Co chwila mamy inne koncepcje spędzania
czasu w szkole. Raz wychodzimy do kina,
by wspólnie obejrzeć jakiś interesujący film,
porozmawiać, a przede wszystkim - zwiać
z lekcji. Oczywiście wszystko jest legalne,
ponieważ od czego ma się dwa wyjścia z wychowawcą w semestrze  ? Innym razem
idziemy na spacer wokół jeziorka, by między
wyczerpującymi zajęciami odprężyć się trochę
i dotlenić. Nie jesteśmy rozczarowani, kiedy
możemy oglądnąć jakiś historyczny film
lub samemu poprowadzić lekcję ...
STÓ-wa 6
Powrócę jednak do omówienia tego, jak ją
tworzyliśmy. Gdy już zasiedliśmy na stanowiskach i wyjęliśmy z worów nasze materiały,
zdaliśmy sobie sprawę, że nie będzie łatwo.
Nasunęło się pytanie: „Jak to zrobić!?”.
W jednej ręce trzymaliśmy igłę, a w drugiej nić, i co dalej? Dobrze, że jednak pan Krzysztof był w pobliżu. Pokazał nam sposób, w jaki
mamy zszyć korpus naszych lal. Z uwagą
i niejaką fascynacją przyglądaliśmy się przyglądaliśmy się, jak Pan to wykonał. Powróciliśmy
do naszych punktów krawieckich (ze słuchawkami w uszach, ponieważ muzyka,
za pozwoleniem pana, dodawała nam wy-
Bolesne świętowanie
Święto Niepodległości 11. listopada większość z ludzi uważa za dzień pełen radości,
spokoju oraz przede wszystkim - wolności.
Tego roku, niestety, zamienił się on w święto
agresji i nienawiści.
Stolica naszego kraju – i chwała jej za to
– przyciąga tłumy turystów, a w taki szczególny dzień – również warszawiaków. Jest to
data ważna dla każdego Polaka. Tym bardziej robi się przykro, gdy w taki właśnie
dzień – poza oficjalnymi uroczystościami
państwowymi – dochodzi do demonstracji
niezadowolenia, które łamią wszelkie zasady
nie tylko kultury społecznej, ale także i bezpieczeństwa. Daje to dużo do myślenia.
obraźni) i ruszyliśmy do boju. Co chwilę rozbrzmiewało: „ Proszę pana, pomoże mi pan?” 
i długa kolejka ustawiała się do biurka. Jedno
nie chciało się zszyć prosto, drugie odpadło,
a tamto było krzywe. Ktoś nawet zaczął narzekać: „ Proszę pana, nić się skończyła”.
Chłopcy tak się wczuli w rolę krawców,
że chyba pierwszy raz nie chcieli wyjść na przerwę, aby skończyć to, co zaczęli. Nie obeszło
się również bez zdjęć, na których każdy z nas
był wpatrzony w swój projekt jak w obraz.
A wymagał on nie lada samozaparcia, gdyż
palce mieliśmy pokłute do krwi. Co rusz można
było usłyszeć: „Ała, mój palec”. I tak oto klasa 3
gimnazjum, szyjąc swoje laleczki, zrobiła sensację - co chwila jakiś nauczyciel wchodził do sali
i pytał, czy żyjemy albo jak nam idzie praca.
Tego roku w Warszawie doszło do starcia
dwóch demonstrujących grup, które przerodziło się w bitwę stoczoną na Placu Konstytucji.
Agresywni byli nie tylko uczestnicy pochodów,
ale również policjanci, którzy ewidentnie mieli
problem z opanowaniem sytuacji. Niemało
chaosu wprowadziły także błędne decyzje
władz miasta. Bili się wszyscy ze wszystkimi.
Na obrażenia był narażony każdy, kto znalazł
się w pobliżu zamieszek. Niszczono wszystko,
co stało na drodze. Podpalano samochody
i demolowano całe ulice, łącznie z brukiem.
Padały obraźliwe słowa. W efekcie zatrzymano około 200 osób, z czego 20 było rannych.
Trudno w to uwierzyć.
Aż strach pomyśleć, co może stać podczas kolejnego święta, które może wyzwolić
tyle „patriotycznych” uczuć. Mam nadzieję,
że to, co się wydarzyło w Warszawie, będzie
gorzką lekcją, z której wyciągniemy wnioski.
Paulina
Cieszymy się, że w szkole nie tylko musimy
ślęczeć nad książkami, ale możemy również
porobić coś ciekawego. Oby było jak najwięcej
takich miłych chwil. 
Paulina
STÓ-wa 7
Warszawa
W tym roku, zamiast tradycyjnie pojechać
do Berlina na targi świąteczne, zdecydowaliśmy udać się do Warszawy.
Trochę było kłopotu z terminem wyjazdu,
ponieważ na początku mieliśmy jechać w listopadzie, ale prawie cała klasa brała udział
w różnych konkursach przedmiotowych, więc
udało nam się znaleźć czas dopiero w grudniu.
Dzień wyjazdu to był prawdziwy horror - musieliśmy stawić się na dworcu o 6.20!!! Choć większości z nas trudno było wstać o tak wczesnej
porze, wszyscy stawili się na zbiórkę punktualnie. I tak wyjechaliśmy do Warszawy około
godziny 7. Jechaliśmy bite 6 godzin, połowa
spała w pociągu, połowa nudziła się, czytała
gazety, słuchała muzyki, grała, a nawet oglądała filmy. W końcu zmęczeni wysiedliśmy
w stolicy i dość niechętnie ruszyliśmy ku schronisku, gdzie złożyliśmy bagaże i czym prędzej
pojechaliśmy tramwajem do Muzeum Powstania Warszawskiego.
Oprowadzał nas przewodnik – nie tylko
kompetentny, ale również niezwykle przyjazny
młodzieży. Rozumiał, że chcemy poznać historię nie tylko z przekazu słownego, ale także
doświadczając jej poprzez zapoznanie się
z niezwykłymi eksponatami, oglądanie filmów,
zdjęć, studiowanie map. Opowiadane przez
niego historie były naprawdę interesujące
i w większości ogromnie poruszające. Trudno
sobie wyobrazić, że w powstaniu walczyli
i ginęli bohatersko nie tylko dorośli żołnierze,
STÓ-wa 8
ale też nasi rówieśnicy. Muzeum poraża autentyzmem, wzrusza i uświadamia, jak nieprawdopodobnie ogromnym wysiłkiem była nie tylko
walka z silniejszym i bezwzględnym wrogiem,
ale również – w przypadku ludności cywilnej przeżycie kolejnych dni powstania.
Po kilkugodzinnym zwiedzaniu byliśmy niesamowicie głodni, a że niedaleko naszego
schroniska znajdowało się KFC, tam też udaliśmy się na posiłek - nie tyle zdrowy, co przez
nas ulubiony. Zaledwie na chwilę zaszliśmy
do pokoi, by wyruszyć znów do miasta. Spacerowaliśmy po naprawdę urokliwej starówce,
rozmawialiśmy, no może troszkę wygłupialiśmy,
rozsądnie zrobiliśmy zakupy na śniadanie,
a potem… Potem siedzieliśmy u siebie w przytulnych pokojach do późnej nocy, nie pamiętając, że o 7 rano czeka nas pobudka.
Następnego dnia zjedliśmy śniadanie i ledwo żywi doszliśmy do Centrum Kopernika. Tam
spędziliśmy dobre parę godzin na sprawdzaniu
wszystkich wynalazków i zabawie. Mieliśmy
także bilety do planetarium, gdzie obejrzeliśmy
film o teorii rewolucji Darwina i dowiedzieliśmy
się trochę o gwiazdach. Zjedliśmy na miejscu
obiadokolację i wróciliśmy z powrotem. Kto
chciał, poszedł jeszcze do miasta na zakupy.
Rano spakowaliśmy się, posprzątaliśmy w pokojach J , zostawiliśmy bagaże w przechowalni
i wręcz pobiegliśmy do Sejmu, który zwiedziliśmy z dużym zainteresowaniem, zwłaszcza
że nie stanowi on takiej wielkiej tajemnicy, gdyż
niemal codziennie można natknąć się w telewizji na relacje z odbywających się tam posiedzeń.
Warszawę pożegnaliśmy rundą po sklepach
w Złotych Tarasach. Po chwili odpoczynku
i oczywiście kolejnym smakowitym fast foodzie
wróciliśmy do schroniska po bagaże i czym
prędzej wyruszyliśmy na dworzec. W pociągu
panowała radosna atmosfera, gdyż wyjazd był
bardzo udany, a poza tym wracaliśmy już
do domu. Rodzice wyglądali na naprawdę stęsknionych, a my jeszcze lepiej zintegrowanych.
Aga
STÓ-wa 9
Wigilia inna niż
wszystkie...
Tegoroczna wigilię klasową spędziliśmy dość
nietypowo. Zamiast siedzenia w szkole
i przygotowywania wielkiej uczty postanowiliśmy, że zrobimy coś, co pomoże innym.
Odwiedziliśmy Towarzystwo Opieki
nad Zwierzętami – nie przyszliśmy oczywiście
z pustymi rękami. W prezencie mieliśmy kilka
kilogramów smacznego jedzonka. Myślę,
że drugi upominek – wyjście na spacer – zwierzaki przyjęły równie radośnie. Pewien mały
kundelek miał tyle energii, że zmęczył samego
WiktoraJ. Drugi, znacznie większy, całą głowę
miał w szwach, a jego oko było w bardzo złym
stanie. Nie wiemy, co się stało, ale był to bardzo
przykry widok. Mimo tego, że pies wyglądał nie
najlepiej, miał w sobie tyle radości i energii,
że w zasadzie to on wyszedł z nami na spacer,
a nie my z nim. Biegł, ciągnął, mało kto był
w stanie go utrzymać. Około dwugodzinny spacer po lesie był bardzo przyjemny zarówno
dla nas, jak i dla naszych podopiecznych. Pomimo wielkiego błota, które ubrudziło nas od butów po kolana, byliśmy zadowoleni z wykonanego zadania. Odprowadzane do klatek psy piszczały i szczekały, były bardzo niezadowolone
z naszego odejścia, no ale zrobiliśmy, co mogliśmy. Mamy nadzieję, że psiaki znalazły już dom
i kochających właścicieli.
Po wyczerpującym spacerze w lesie pojechaliśmy kupić paszteciki, a następnie ruszyliśmy w kierunku szkoły. Dotlenieni i nieźle zmęczeni odpoczęliśmy w szkole, pijąc ciepły
barszcz i jedząc wcześniej zakupione paszteciki. Oczywiście złożyliśmy sobie życzenia, chwilę
porozmawialiśmy i poszliśmy do domu.
Wielkie podziękowania dla pani Krysi
za przygotowanie nam sali i słodki poczęstunek.
A największe dla pana Przemka, który wpadł
na tak genialny pomysł spędzenia klasowej
wigilii.
Paulina
STÓ-wa 10
Kino zamiast balu
Egzamin gimnazjalny
Tradycją naszego gimnazjum było, że co
roku spotykaliśmy się na balu zamkowym –
dziewczyny miały pretekst, aby pochwalić się
strojami wieczorowymi, niecodziennymi fryzurami, chłopcy zaś mogli wykazać się fantazją
w tańcu albo rozmowie. Słowem, była to okazja, aby pobawić się w rytmie muzyki na żywo. Niestety, lecz w tym roku balu nie było.
W ramach zadośćuczynienia dostaliśmy pozwolenie na wyjście do kina.
Wyjątkowy dzień - środek tygodnia, a my
o 9 rano jeszcze w łóżkach. Spotkanie klasowe w kinie dopiero o 10.30.  Oczywiście
większość z nas przyszła nieco wcześniej,
żeby kupić coś do zjedzenia lub po prostu
chwilę posiedzieć i porozmawiać. Po odebraniu biletów od pana Przemka udaliśmy się
do sali, gdzie po zajęciu wygodnych miejsc
byliśmy gotowi oddać nasze umysły fascynującemu filmowi. Musieliśmy naturalnie przebrnąć przez reklamy, których czas trwania był
wprost proporcjonalny do ilości zjedzonego
przez nas popcornu.
Film „Na krawędzi” - jak to zwykle bywa jedynym się podobał, innym nie. Choć - moim
zdaniem - nie był całkowicie do niczego, to
na pewno widziałam dużo lepsze. Na koniec
wspólnie spędzonego czasu wybraliśmy się
na pizzę. Posiedzieliśmy, podjedliśmy, porozmawialiśmy, nie obyło się bez śmiechu, i rozeszliśmy się do domów. Teoretycznie dzień
bez szkoły to dobry dzień, nikt nie narzeka,
że przepadają mu chemia czy fizyka, ale trochę żal, że ostatniego balu gimnazjalnego nie
było.
Takie wydarzenia jak bal na zamku, choć
byli i tacy, którzy za nim nie przepadali, zawsze miło się wspomina i na długo pozostaje
w pamięci. Tak czy inaczej, ważne, że ten
dzień spędziliśmy wspólnie, dobrze się
przy tym bawiąc. 
Paulina
STÓ-wa 11
Warsztaty z techniki
Święto Infy
Ostatnio odwiedziliśmy Zachodniopomorskie Centrum Edukacji, gdzie mieliśmy warsztaty z techniki.
Dla jednych były one utrapieniem, a dla innych – niezwykle ciekawymi zajęciami spędzonymi między maszynami, komputerami i kablami.
Przez dwa dni spotykaliśmy się na Hożej,
przed szkołą. Następnie podzieleni na dwie grupy
udawaliśmy się na zajęcia. Pierwszego dnia analizowaliśmy wykresy z fizyki. Na ich podstawie budowaliśmy układy na specjalnych tablicach. Ci, którzy nie
przepadali za łączeniem kabli, sprawdzaniem ciśnienia i innymi czynnościami z gatunku magicznych mogli
się wykazać na obróbce skrawaniemJ Prawda jest
taka, że większości nie podobało się obliczanie ciśnienia i siły ciężkości, za to wszystkim jednogłośnie
spodobała się praca przy maszynach. Swoje breloczki
tworzyliśmy w wielkim skupieniu. Jednym wyszły
od razu, drugim zajęło to trochę czasu, ale wszyscy
świetnie się bawili i nawet nie chcieli wyjść na przerwę, co rzadkie w naszym przypadku. Byliśmy tak
zauroczeni otaczającymi nas tokarkami, że zwiedziliśmy pozostałe klasy i poznaliśmy resztę urządzeń,
jakie w swoich murach kryje tajemnicze Centrum.
Drugiego dnia zaczęliśmy od programowania maszyn i grawerowania. Przez ponad dwie godziny staliśmy przy urządzeniu, grawerując zaciekle. Efekt?
Kilka plastikowych kwadratów imionami, inicjałami
oraz wymyślonymi słowami. Następnie zamieniliśmy
się z drugą grupą i poszliśmy na może nieco mniej
ciekawsze zajęcia z prądu elektrycznego. Każdy
z nas, po krótkim wprowadzeniu, zasiadł na swoje
stanowisko i pracował na tablicach według kart pracy.
Tworzyliśmy wykresy, sprawdzaliśmy przepływ prądu,
jak działają niektóre elementy niezbędne do budowy
układu, a wszystko to potem notowaliśmy na kartach.
Praca wymagała od nas skupienia i wnikliwego czytania wykresów.
Warsztaty techniczne zakończyliśmy z pozytywnymi ocenami. Muszę powiedzieć, że były to bardzo
ciekawe zajęcia, choć może niekoniecznie przydatne.
A jednak szkoda, że nie będzie ich więcej.
Paulina
STÓ-wa 12
Technicznie i informatycznie rozwijaliśmy się również w LO 4, gdzie zostaliśmy zaproszeni na Dni otwarte
szkoły połączone z obchodami Święta
Szkolnej Informatyki – było fajnie
(chłopcy programowali działanie robotów, dziewczęta…)
„Moto 3 the Movie” –
poznaj świat motocrossu
Film, który wywarł na mnie największe wrażenie, to wyreżyserowany przez Taylora Congdona „Moto3 the Movie”. Jest to trzecia odsłona rewelacyjnej serii dokumentalnych filmów
poświęconych dirtowi na dwóch kołach. Występują w nim najlepsi zawodnicy światowego
motocrossu, tacy jak : Ryan Villopoto, Ken
Roczen, Justin Barcia, Kevin Rookstool
czy Jake Weimer.
Obraz ten zawiera wszystko, czego oczekuje każdy „rider” wsiadający na swój motocykl –
emocje. Twórcy postarali się, by w „Moto3 the
Movie” pokazać odrobinę motocrossu, supercrossu, prawdziwego enduro oraz endurocrossu. Każda z tych dyscyplin jest pokazana
w inny sposób, ma swojego bohatera i narratora. Dzięki temu każdy miłośnik jazdy off-road
znajdzie coś dla siebie. Film zaczyna się
od akrobatycznych wyczynów Justina Barcii.
Zawodnik Hondy opowiada o swoim torze oraz
wykonuje nieziemskie whipy i skruby. Następnie możemy podziwiać wyprawę po niesamowitych terenach Arizony dwóch najlepszych
riderów off-roadu. Oczywiście nie zabraknie
Jeffreya Herlingsa, jego profesjonalnej jazdy
po piaszczystym terenie oraz rozmowy,
w której mówi, czym dla niego jest motocross.
Uwagę widza skupia także polski zawodnik,
mistrz świata w endurocrossie – Tadeusz Błażusiak. Śledzimy jego zmagania na najtrudniejszych zawodach na świecie. Po wywiadzie
z Teddym przenosimy się w trochę inny świat,
z nutą szaleństwa, a mianowicie w ekstremalne miejsca pełne niespodzianek. Wraz z Kevinem Rookstolem i Codym Webbem jedziemy
w stromych górach przez rzeki, śnieg, pnie
drzew, kamienie i piach, które wydają się nie
do pokonania, ale dla tych facetów nie ma
rzeczy niemożliwych. Następnie można zagłębić się w tajniki największych zawodów motocrossowych w Stanach Zjednoczonych
i na świecie - Lucas Oil AMA Motocross Championships - marzenie każdego zawodnika,
wszyscy chcą choć raz pościgać się z najlepszymi. W filmie nie zabraknie również Ryana
Villopoto - numeru jeden, najlepszego
z najlepszych. Pokazuje on nam swój tor,
na którym trenuje, mówi, jak dużo trzeba pracować, by osiągnąć sukces. W „Moto3 the
Movie” możemy podziwiać niesamowite skoki
i triki na motorach nad brzegiem morza oraz
po stromych i skalistych klifach, jakie znajdują
się w Meksyku. Pod koniec filmu występuje
Ken Roczen, który opowiada o swoich zawodach w klasie 250, możemy podziwiać jego
starty, pozazdrościć, gdy mówi, że skacząc
czuje się jak ptak. Film kończy się na wypowiedzeniach różnych zawodników o legendzie
motocrossu. Do tego wszystkiego wystarczy
dodać świetne zdjęcia, rewelacyjny montaż,
bardzo dobrą muzykę i sukces gwarantowany.
Przez cały film na ekranie dużo się dzieje.
Jaki jest najlepszy sposób na relaks
po udanym treningu? Odpowiedzi zapewne
jest mnóstwo, ale jedną z nich jest zdecydowanie wygodny fotel i dobry film. Pisząc „dobry”,
mam na myśli „Moto3 the Movie”! Film godny
polecenia nawet dla tych, którzy nie interesują
się motocrossem. Przy tym obrazie nikt nie ma
prawa się nudzić.
Paulina
STÓ-wa 13
„Mówią, że to niebezpieczne, aby ryzykować życie,
ale nie rozumieją, że to właśnie całe moje życie.”
Piaszczysty tor, pełen wzniesień, niebezpiecznych zakrętów, błota, piachu, kamieni. Wokół
ciebie pełno ludzi, którzy stoją i obserwują twój każdy ruch. I ty, siedzący na swoim sprzęcie. Jesteście jednym ciałem, jedną duszą. Słyszysz tylko warkot silnika. Serce bije jak oszalałe w tempie
obrotów maszyny. Twój wzrok skupiony w jednym miejscu. Lewa dłoń trzyma sprzęgło, prawa
dodaje gazu. Jesteś zdany wyłącznie na siebie. Moment nieuwagi może sprawić, że już nigdy nikt
więcej nie uściśnie twojej dłoni. Czekasz na znak. Znak, który pozwoli ci ruszyć. 3,2,1 … start.
Motocross – dla jednych to szaleństwo, dla innych całe życie. Każdy z nas ma swoją pasję.
Niektórzy wolą grać w piłkę nożną czy siatkówkę, my – crossowcy, preferujemy bardziej ekstremalny styl życia . To, co robimy, jest dla nas wszystkim. Nieodzownym elementem życia. Żyjemy
po to, aby jeździć, jeździmy po to, aby żyć. Po prostu spełniamy swoje marzenia. Pisząc o tym,
chcę uświadomić wszystkim, że nie warto słuchać innych, tylko robić to, co kochasz, a nie to, co ci
każą. Marzenia wcale nie są nierealne, wystarczy trochę wiary i nadziei, że się uda. Jedyne,
o czym trzeba pamiętać, to by nigdy się nie poddawać i walczyć do samego końca. Bez względu
na płeć, wiek czy chorobę, zawsze można dojść do celu, jaki sobie obierzemy. Pomimo tego,
że estem dziewczyną, nic mnie nie powstrzyma, żeby osiągnąć sukces, może i w dziedzinie typowo męskiej. Zadziwiające jest to, że w oczach niektórych ludzi nie mam szans tylko z tego powodu, że jestem kobietą. Na szczęście, uważają tak tylko osoby, które same się na tym nie znają.
Moje męskie towarzystwo bardzo mnie wspiera, pomaga i cieszę się, że spotkałam tylu ludzi z tą
samą pasją. Jeżdżąc na motorze i ucząc się jeździć w motocrossie, uświadomiłam zarówno sobie,
jak i innym ludziom, że mogę, że potrafię, że mnie na to stać. Wiadomo, nie jest to łatwe,
ale dla chcącego nic trudnego.
STÓ-wa 14
Znam wiele osób, które w życiu łatwo nie miały,
a mimo przeciwności losu dalej robiły to, co kochały.
Moim autorytetem, a zarówno najlepszym przykładem, że marzenia się spełniają, jest Ashley Fiolek.
Dwukrotna mistrzyni w mistrzostwach świata w motocrossie kobiet, a także dwukrotna złota medalistka
X Games. Mimo tego, że od dziecka jest głucha.
Przechodząc na zawodowstwo, stała się pierwszą
niesłyszącą profesjonalistką w tej dziedzinie sportu.
Podczas swoich startów w zawodach Ashley ma
utrudnione zadanie, ponieważ nie słyszy huku silników nadjeżdżających rywali. Natomiast nie jest to
powód, by miała zrezygnować z walki o zwycięstwo.
Jej sposobem jest obserwacja cieni, jakie rzucają
zbliżający się do niej przeciwnicy. Nie powstrzymał
jej także groźny upadek, który przeżyła na jednych
eliminacjach. Wywracając się złamała obojczyk,
lecz nie poddała się, wsiadła na motor i pojechała
dalej. Dokończyła pięć okrążeń, wygrywając tym
zawody. Ashley jest niesamowitą dziewczyną, która
udowadnia, iż nie ma rzeczy niemożliwych. Sam fakt
bycia niepełnosprawną i odnoszącą tak spektakularne sukcesy zawodniczką zadziwia wszystkich. Teraz
nikt mi nie wmówi, że marzenia nie mogą się spełnić.
Nie ma rzeczy niemożliwych, po prostu te bardziej
skomplikowane zajmują nam więcej czasu.
Oczywiście, żeby jeździć, prócz „benzyny”
we krwi, trzeba mieć jeszcze „olej” w głowie. Determinacja i upór to - jedno. Wiadomo, że motocykl to
nie wszystko, że liczy się pasja, ale nie zapominajmy
o własnym bezpieczeństwie. Zwracam się do piratów
drogowych, którzy jeżdżą po mieście 200km/h,
a potem się dziwią, że coś im się stało. Na szczęście, w społeczeństwie motocrossowym jest bardzo
mało takich ludzi, ponieważ każdy z nas zdaje sobie
sprawę z tego, jak bardzo jest to niebezpieczne. Zna
swoje możliwości i wie, na ile może sobie pozwolić.
Musimy jeździć tak, byśmy ponownie mogli wsiąść
na swoją maszynę. Nie sprzęt, lecz technika zrobi
z ciebie zawodnika.
A czym dla mnie jest motocross? Jest to na pewno część mnie i mojego życia. Powód, dla które żyję.
Coś, bez czego nie potrafię normalnie funkcjonować.
Dla mnie motor - to mój strój, mój wybór, moje życie.
Gdy zakładam kask, zaczynam patrzeć inaczej
STÓ-wa 15
na świat. Czuję zapach benzyny, spalin, brudu,
smaru. Zapach adrenaliny. Czuję moc, która sprawia, że jeżą się włosy na karku. Uwolnienie jej powoduje pojawienie się uczucia podobnego do strachu, ale jest to strach bardzo przyjemny. Strach,
który uzależnia i który na pewno kocha każdy motocyklista. Gdyby nie on, nikt by nie chciał tego robić.
Pokonując muldy piachu, błota i kamieni, skacząc,
czuję, że żyję. Cieszę się z każdej sekundy spędzonej na moim motorze. Potrafię myśleć o tym całymi
dniami. Czasem nie mogę doczekać się dnia treningu. Podporządkowuję temu moje całe życie. Skupiam się na tym i z tygodnia na tydzień staram się
być lepsza. Po wyczerpującej całodziennej jeździe
boli mnie każda część mojego ciała, nawet ta najmniejsza. Ból jest nie do opisania. Mądre słowa,
jakie kiedyś usłyszałam od pewnego zawodnika: ból
uświadamia, że żyjesz, że jeździsz, ale też, że nie
powinieneś narażać się na kontuzję. Zgadzam się
w pełni. Kto choć raz jechał na motorze off road wie,
że to wcale nie takie łatwe, jak się wydaje. Szczerze
przyznam, że w momencie, kiedy nie mam siły zejść
z motoru, wiem, że dałam z siebie wszystko i że
dobrze wykorzystałam mój czas na torze. Czasem
nawet brakuje mi tego wysiłku. Choć bardziej brakuje mi ludzi, z którymi jeżdżę, ponieważ większość to
profesjonalni zawodnicy, którzy mnie uczą, poprawiając mój każdy błąd. Ważni są też rodzina i przyjaciele, którzy wierzą we mnie i mnie wspierają.
Zawsze powtarzam, że sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się
tylko odwaga. Aby osiągnąć sukces, wystarczy tylko
mocno chcieć i pracować, ponieważ samo nic do
nas nie przyjdzie.
Polecam każdemu, aby poszukał swojego powołania w życiu i tego, co lubi robić, bo na pewno
z tym będzie mu łatwiej. Jest to odskocznia od szarej rzeczywistości. Można choć na chwilę uciec
od problemów i zatopić się w naszym wymarzonym
świecie. Ludzie są niesamowici i robią niesamowite
rzeczy, tylko trzeba mieć odwagę realizować swoje
marzenia, bo kto jej nie ma, nie ma także siły
do walki.
Paulina
STÓ-wa 16
Nasze prace: Czy to prawda, że pieniądze dają szczęście?
Pieniądze zdecydowanie nie dają szczęścia.
Mogą nas jedynie uszczęśliwić tym, co możemy
za nie kupić. Jednak uczuć nigdy nie można zdobyć za pieniądze, a jeżeli już, to tylko te fałszywe.
Spróbuję to uzasadnić kilkoma argumentami.
Po pierwsze, są ważniejsze wartości niż
pieniądz - metal lub papier z nominałem, którym
płacimy i kupujemy. Jest jeszcze rodzina. Harpagon – główny bohater „Skąpca” Moliera, nie
wiedział, jaką wartość mają uczucia, rodzina
i przyjaciele, że tylko oni dają nam prawdziwe
szczęście. To w nich możemy zawsze znaleźć
oparcie. Dla tytułowego skąpca jednak nic nie
liczyło się poza dobytkiem, który dawał mu
poczucie sensu życia. Uczucia jego syna i córki
w ogóle go nie obchodziły, jednak do czasu –
kiedy dowiedział się, że są zakochani w ludziach z biednego domu. Wówczas zainteresował się ich losem, ale w mało ojcowski sposób
– po prostu zabronił im kochać i zaaranżował
małżeństwa z bogatymi osobami. Na szczęście,
są sytuacje, które pokazują wartości ważniejsze
niż pieniądz. Przykładem tego jest historia bohatera utworu Ignacego Krasickiego
„Podróżny”. Pewien Arab, który przemierzał
przez dwa dni pustynię, nie mając ani jedzenia,
ani wody – ujrzawszy worek, pomyślał,
że wreszcie los się do niego uśmiechnął,
że znajdzie w nim jedzenie. Jednak rozczarował się tym, co zobaczył. Worek był cały wypełniony diamentami, czyli dla głodnego – niejadalnymi kamieniami. Bajka Krasickiego pokazuje, że bogactwo, za które teoretycznie możemy kupić wszystko, może być kompletnie nieprzydatne. Pieniądze tak naprawdę nabierają
wartości, jeśli mogą pomóc komuś naprawdę
potrzebującemu. Świetnym tego przykładem
może być historia opisana przez Karola
Dickensa w „Opowieści wigilijnej”. Ebenezer
Scrooge, który podobnie jak Molierowski skąpiec nie widział nic poza swoim majątkiem, ma
okazję odwiedzić biedną rodzinę. Patrząc na jej
ubóstwo, ze zdumieniem stwierdza, że mimo
wszystko ludzie ci są szczęśliwi, ponieważ
mają siebie nawzajem, są dla siebie oparciem.
Zdaje sobie też sprawę, że może im pomóc,
co również i jemu przynosi szczęście.
Na podstawie powyższych rozważań można
śmiało stwierdzić, że pieniądze szczęścia nie
dają. Nie dadzą nam uczuć, pocieszą nas tylko
na chwilę, nie pomogą, kiedy będziemy w bardzo trudnej sytuacji, wręcz przeciwnie, to przez
pieniądze ludzie często się poniżają i tracą swą
godność. Pieniądze – to tylko rzecz materialna,
ułatwiająca nam życie.
Aga
TYDZIEŃ
JĘZYKÓW
OBCYCH
W ramach Tygodnia Języków Obcych, który co roku obchodzi nasza szkoła, gimnazjum przygotowało dla klas młodszych konkurs – przypominający grę komputerową quiz (każdy uczestnik
miał trzy „życia”, które tracił, jeśli popełnił błąd). Należało w określonym czasie odpowiedzieć
na pojawiające się na slajdach pytania. Niektóre z nich były łatwe, a niektóre – naprawdę trudne.
Dotyczyły między innymi historii Stanów Zjednoczonych, Anglii, gramatyki i słownictwa. Widownia
dzielnie dopingowała uczestnikom konkursu. Wszyscy dobrze się bawili. I to był nasz skromny
wkład w „zagraniczną” szkolna imprezę... :)
Paulina
STÓ-wa 17
Kierunek – Kraków
Ostatnia wycieczka klasowa w historii
naszej klasy, jak i gimnazjum
Spotkanie na dworcu w niedzielę wieczorem
rozpoczęło organizacyjną część naszego wyjazdu. Wszyscy zwarci i gotowi czekaliśmy
na przyjazd pociągu, by sprawnie zająć nasze
miejsca, a dokładniej - jakże wygodne i przez
każdego uwielbiane kuszetki. Noc, niestety,
dłużyła strasznie się nam dłużyła - rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, aż w końcu usnęliśmy.
Dojeżdżając do Krakowa, marzyliśmy, aby jak
najszybciej znaleźć się w hotelu i nieco odświeżyć. Całe szczęście, ze dworzec znajdował się
tuż przy galerii handlowej, więc po przyjeździe
mogliśmy napić się kawy i coś zjeść. Niestety
potem, w 30 stopniowym upale, wlekliśmy się
z walizkami po całym Krakowie, z jednego
autobusu do drugiego, aż w końcu ujrzeliśmy
wejście do naszego hotelu.
Pokoje, nie powiem, były bardzo ładne. Wyremontowane, czyste, jasne, a co najważniejsze
– z łazienkami, co niezmiernie wszystkich ucieszyło (zwłaszcza dziewczyny ). Po zimnym
prysznicu, który skutecznie nas orzeźwił, ruszyliśmy na podbój Wieliczki. Czas dojazdu wykorzystaliśmy na „szybki” sen – chwila regeneracji
okazała się niezwykle przydatna, ponieważ
po dotarciu na miejsce musieliśmy pokonać
niezłą trasę schodami w dół, do kopalni. A wrażenia? Chociaż większość z nas już tam była,
niektórzy nawet kilka razy – warto było odwiedzić to unikatowe miejsce ponownie, choćby dla
zdrowia... Słone ściany, słone powietrze
na pewno oczyściły nasze płuca.
STÓ-wa 18
Na drugi dzień mieliśmy w planie wizytę
w obozie Auschwitz-Birkenau. Choć znaliśmy
historię tego miejsca, z przerażeniem słuchaliśmy o niewyobrażalnym okrucieństwie, z jakim
traktowano tam miliony ludzi. To było bardzo
smutne doświadczenie. Każdy przeżywał je
na swój sposób – bez wątpienia był to czas
gorzkiej refleksji. Atmosfery obozu nie można
wyrazić słowami, trzeba tam pojechać, żeby
naprawdę zrozumieć jego historię. Wyjazd ten
bez wątpienia pozostanie w pamięci każdego
z nas na długo. Nastrój powagi towarzyszył
nam do końca dnia.
W środę czekała nas wycieczka do Zakopanego, które przywitało nas zimnem i deszczem.
Nie daliśmy się jednak zniechęcić do spaceru
i dzielnie przemierzyliśmy wzdłuż i wszerz malownicze Krupówki., a to wstępując na coś
do jedzenia, a to robiąc jakieś małe zakupy.
I tak minął kolejny dzień.
Następnego, ostatniego już dnia naszej
krakowskiej przygody, spaliśmy dłużej, bez
pośpiechu zjedliśmy śniadanie, wykwaterowaliśmy się z hotelu i wyruszyliśmy na podbój niezwykle malowniczego Kazimierza, gdzie zobaczyliśmy synagogę i najstarszy w Polsce cmentarz. Następnie - trochę już zmęczeni - udaliśmy się na Wawel, a tam pełni entuzjazmu
oglądaliśmy słynny obraz Leonarda da Vinci
„Dama z łasiczką”. Po wrażeniach natury artystycznej przyszła pora na nieco bardziej przyziemne przyjemności – obiad i ostatnie zakupy
na starym mieście i w galerii handlowej. Nawet
się nie obejrzeliśmy, gdy trzeba było iść
na dworzec.
Po kilkudniowej nieobecności odczuliśmy
nadspodziewanie dużą radość na widok naszego rodzinnego miasta, a potem – wyściskani
przez stęsknionych rodziców – z żalem zakończyliśmy naszą ostatnią klasową wycieczkę,
którą na pewno można zaliczyć do udanych.
Była ona sympatycznym zakończeniem naszej
przygody w gimnazjum. 
Paulina
STÓ-wa 19
To już koniec...
Czy to już koniec?! Bez wątpienia - wielkimi
krokami zbliżamy się do ukończenia ostatniej
gimnazjalnej klasy.
Spędziliśmy ze sobą 3 wspaniałe lata, pełne niezapomnianych chwil, ale także kłótni
i problemów. Był to trudny czas pod względem
nauki, ponieważ musieliśmy dużo pracować,
zdobywać dobre oceny i przygotować się
do egzaminów, które - na szczęście - mamy
już za sobą. W klasie dużo się działo – ktoś
dochodził, ktoś odchodził, aż na koniec została
nas garstka - 11 osób.
Myślę, że każdy z nas wynosi z gimnazjum
wiele wspomnień. Po pierwsze, wszystkie
wycieczki klasowe: ta do Pragi, Warszawy,
Holandii, czy nasza ostatnia - do Krakowa, były
świetnie spędzonym czasem w bliskim gronie.
Właśnie w takich chwilach lepiej się poznawaliśmy, zacieśnialiśmy przyjaźnie. Każdy wyjazd
był jedyny w swoim rodzaju i na pewno wszyscy je zapamiętamy. Prócz wycieczek - wyjścia
klasowe, do kina czy na pizzę, były równie
udane. Wspólne pogawędki i wypady do Galaxy. Klasowe wagary, które ani razu się nie
udały. I to wszystko, co przez te trzy lata się
działo, było wspaniałym czasem, który - niestety - już nie powróci. Większość z nas narzeka,
że ma dość tej klasy, nauczycieli i szkoły,
STÓ-wa 20
ale za kilka lat jeszcze zatęsknimy.
W ciągu tych wszystkich lat tyle się działo,
że nie jestem w stanie tego opisać. Najpierw
wszyscy lepiej poznaliśmy się na otrzęsinach,
podczas których przeżyliśmy „straszny” rytuał
chrzcin. Potem przez cały rok budowaliśmy
swoje relacje. Była niezwykła wycieczka
do Pragi i Budapesztu oraz wiele innych. Gdy
nastała 2 klasa, okazało się, że odeszło dużo
osób. Mimo to udało nam się spędzić ją
w dobrej atmosferze, choć nie obyło się bez
kłótni. Jeździliśmy na wycieczki, wychodziliśmy
do kina. Ostatni rok spędziliśmy naprawdę
w małym gronie, w dodatku jako jedyna klasa
gimnazjalna. Na początku było dziwnie, samotnie, ale z czasem się przyzwyczailiśmy. Może
właśnie przez to bardziej się ze sobą zżyliśmy.
Szkoda, że musimy się rozstawać, mimo
że większość z nas na pewno chce poznać
nowych ludzi i miejsca, z tym łączyło nas tak
wiele. Dzięki temu choć nasze drogi się rozejdą, każdy pójdzie w swoją stronę, na pewno
będziemy utrzymywać ze sobą kontakt.
Czas w gimnazjum zleciał nam bardzo
szybko. Niemal się nie obejrzeliśmy, a już
idziemy do liceum. Rozpoczynamy kolejny
rozdział w naszym życiu. Mam nadzieję,
że wszyscy dostaniemy się do wymarzonej
szkoły, a nasze Gimnazjum S.T.O będziemy
mile wspominać. 
Paulina
Mateusz
Imiona (wszystkie!):
Mateusz Marcin Krzysztof
Nazwisko: Bandel
Data urodzenia: 25.09.1996
Data imienin: nie obchodzę
Ulubione:
- jedzenie: kuchnia polska, włoska i chińska,
no i sushi
- picie: Pepsi, woda, Sprite
Ulubiony:
- film: Szeregowiec Ryan, Skazani
na Shawshank, Zielona mila, Bękarty wojny,
Kac Vegas
- aktor/aktorka: nie mam
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
Dj Tiesto, David Guetta ,Avicii
- serial/program telewizyjny: Dr House
- sport: piłka nożna, tenis, golf
- kolor: zielony, czarny
Co lubisz robić wolnym czasie?
Grać na komputerze, uprawiać sport.
Boję się... pani Wandy.
Śmieję się... ze wszystkiego, co śmieszne.
Nie lubię… chemii.
Ulubiony przedmiot: angielski, historia
Ulubione miejsce w szkole - to...
sklepik i sofa na drugim piętrze.
Niezapomniana chwila na lekcji:
Żadna nie zapadła mi w pamięć.
Moje wspomnienie z gimnazjum: Trudna
chemia i fizyka, megadługie dni w szkole.
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Warszawa-ogólnie było super.
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
tylko raz chodzi się do gimnazjum.
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź: …
Marek
Imiona (wszystkie!): Marek Marcin Wojciech
Nazwisko: Chmielewski
Data urodzenia: 03.03.1996
Data imienin: ???
Ulubione:
- jedzenie: schabowy
- picie: Tymbark /jabłko i wiśnia/
Ulubiony:
- film: Matrix
- aktor/aktorka: brak
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
Rammstein/Tool
- serial/program telewizyjny:
How I Met Your Mother
- sport: Esport-Starcraft2
- kolor: niebieski
STÓ-wa 21
Co lubisz robić wolnym czasie?
Grać na komputerze.
Boję się... Penumbry (gra horror).
Śmieję się... 9gag
Nie lubię… niemieckiego.
Ulubiony przedmiot: matma.
Ulubione miejsce w szkole - to... sklepik.
Niezapomniana chwila na lekcji:
pakowanie śmieci do kaptura Maćka
Moje wspomnienie z gimnazjum:
brak prądu w Warszawie
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Praga (hotel)
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
haha zapomnę.
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź: ...
Paulina
Imiona (wszystkie!): Paulina
Nazwisko: Dudaronek
Data urodzenia: 19.01.1996
Data imienin: 26. maja
Ulubione:
- jedzenie: wszystko, co wegetariańskie
- picie: Frugo, Aloe vera, Nestea
STÓ-wa 22
Ulubiony:
- film: Moto 3 the Movie, Green Street Hooligans
- aktor/aktorka: Vin Diesel, Bruce Willis
- zespół (piosenkarz/piosenkarka): Lil
Wayne, Rise Against, Mike Patton, Dj Egadz
- serial/program telewizyjny:
Fantasy factory, Shakalaka, Nitro Circus
- sport: motocross, mma, jet-ski,
- kolor: złoty, brązowy
Co lubisz robić wolnym czasie?
W wolnym czasie trenuję, ale również lubię
oglądać filmiki o mx i czytać gazety.
Boję się... pająków i węży.
Śmieję się... ze wszystkiego, co mnie rozbawi
– co chwilę się śmieję 
Nie lubię… fałszywych ludzi, którzy nigdy
nie rozmawiając z daną osobą, obgadują ją
za plecami.
Ulubiony przedmiot: biologia
Ulubione miejsce w szkole - to...
ławki na ostatnim piętrze.
Niezapomniana chwila na lekcji:
Lekcja religii, na której przez całą godzinę się
śmialiśmy, nawet nie wiem, z czego, taki niekontrolowany napad śmiechu  Jak również
niezapomniana lekcja angielskiego, na którą
Wiktor przyniósł zrobione przez siebie tiramisu.
Mniam :D. Niestety, było takich niezapomnianych chwil tak dużo, że nie jestem wstanie ich
tutaj wymienić.
Moje wspomnienie z gimnazjum:
To wszystkie wycieczki, na których jest pełno
śmiechu i zabawy! Wszystkie wyjścia do kina
i nie tylko. Nasze przysłowiowe „wagary”, które
ani razu klasowo się nie udały :D No i na pewno wszystkie miłe i śmieszne chwile spędzone
razem w szkole, na lekcjach i przerwach.
The best of... wycieczki, czyli którą zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Najbardziej chyba zapamiętam wycieczkę
do Warszawy, ponieważ była niepowtarzalna.
Cały czas chodziliśmy całą klasą, rozmawiając
i śmiejąc się co chwilę. A nocami w pokoju ojjj, działo się bardzo dużo. Jednym słowem było: super.
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ... była
jedyna w swoim rodzaju. Z niektórymi spędziłam aż 9 lat, wiec na pewno jesteśmy ze sobą
zaprzyjaźnieni. Zawsze każdy stał w obronie
każdego, razem dawaliśmy sobie radę. Pomagaliśmy sobie nawzajem i byliśmy zgraną grupą. Aż smutno będzie się rozstawać.
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź: Bardzo chciałabym podziękować
mojej klasie za te 3 wspaniałe lata. Wiadomo,
nie zawsze było kolorowo, ale i tak są to niezapomniane chwile. Najbardziej chciałabym podziękować Agnieszce za to, że zawsze mogę
na nią liczyć. Za jej nad wyraz dziwne poczucie
humoru, z którego czasem aż brzuch boli
od śmiechu. Za piękne ozdobienie moich zeszytów i posiadanie w piórniku dodatkowego
długopisu - dla mnie. Również Kamili za 10 lat
w jednej klasie, za to, że ze mną wytrzymała,
co jest nie lada sztuką. Dziewczynom z byłej 3
klasy, za niezapomniany rok w ich towarzystwie. Również dziękuję wszystkim nauczycielom za trud włożony w naszą edukację, pani
Basi za naukę biologii i ciekawe zajęcia dodatkowe oraz panu Przemkowi, że dał radę i nie
zwariował :) Chciałabym także bardzo podziękować rodzicom za pomoc w realizowaniu
moich marzeń i za to, że są zawsze przy mnie.
Jestem im ogromnie wdzięczna za wszystko,
co dla mnie zrobili, za to, ile włożyli w to trudu.
Olek
Imiona (wszystkie!): Aleksander Filip Michał
Nazwisko: Fiuk
Data urodzenia: 13.10.1996
Data imienin: nie pamiętam/nie obchodzę
Ulubione:
- jedzenie: pizza
- picie: Nestea
Ulubiony:
- film: Fight club i Drive.
Nie mogę się zdecydować.
- aktor/aktorka: Robert Downey Junior
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
Rise Against
- serial/program telewizyjny:
The Killing (Dochodzenie)
- sport: taki, który mogę oglądać,
leżąc na kanapie
- kolor: niebieski
Co lubisz robić wolnym czasie?
Nic nie robić :P
Boję się... pani Wandy.
Śmieję się... z rzeczy śmiesznych.
Nie lubię… dzwonka na lekcję.
Ulubiony przedmiot:
Chyba informatyka, bo łatwa 
Ulubione miejsce w szkole - to...
sklepik oczywiście.
Niezapomniana chwila na lekcji:
nie pamiętam 
Moje wspomnienie z gimnazjum: Najbardziej
będę wspominał te przerwy, na których zostało
w szkole coś zniszczone 
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Warszawa (nie wiem - dlaczego).
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
była nieduża i na swój sposób oryginalna.
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź: Dziękuję i dobranoc.
STÓ-wa 23
Moje wspomnienie z gimnazjum: Kiedy zatrzymała nas Straż Miejska !!! HAHAHA!
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Wycieczka do Warszawy !
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
było super .
To jest miejsce na Twoją własną wypowiedź: ...
Wiktor
Imiona (wszystkie!): Wiktor
Nazwisko: Kuśmierek
Data urodzenia: 08.12.1996
Data imienin: 15. grudnia
Ulubione:
- jedzenie: frytki
- picie: Frugo
Ulubiony:
- film: Ace Ventura
- aktor/aktorka: Jim Carrey
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
Fatboy Slim
- serial/program telewizyjny:
Komisarz Alex
- sport: carling
- kolor: niebieski
Co lubisz robić wolnym czasie?
Lubię zajmować się polityką, wylegiwać się
przed telewizorem, spotykać się ze znajomymi
i słuchać muzyki.
Boję się... pani Wandy.
Śmieję się... często.
Nie lubię… słuchać się nauczycieli.
Ulubiony przedmiot: biologia
Ulubione miejsce w szkole - to... sklepik.
Niezapomniana chwila na lekcji:
Było ich dużoooo!!
STÓ-wa 24
Emilka
Imiona (wszystkie!): Emilia Małgorzata
Nazwisko: Mościbroda
Data urodzenia: 13.06.1995
Data imienin: 30. czerwca
Ulubione:
- jedzenie: polędwiczki w sosie kurkowym
- picie: Sprite
Ulubiony:
- film: Step up ( wszystkie części)
- aktor/aktorka: Richard Gere, Jessica Alba
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
Michael Jackson, Whitney Huston
- serial/program telewizyjny: Julia
- sport: piłka nożna
- kolor: żółty
Co lubisz robić wolnym czasie? Spotykać
się z przyjaciółmi, chodzić na imprezy ;)
Boję się...
burzy (ale tylko jak jestem sama :D )
Śmieję się... ze wszystkiego – nawet z siebie
Nie lubię… białej czekolady, chamstwa.
Ulubiony przedmiot: w-f ;)
Ulubione miejsce w szkole - to... toaleta 
(jest tam w miarę cicho Xd)
Niezapomniana chwila na lekcji: kiedy Emilka (czyli ja) powiedziała , że Polska to kontynent, a Chiny leżą w Europie Xd, oraz kiedy
Emilka (nadal ja) zapytała księdza Marka,
czy jedzenie bananów w samochodzie to
grzech…Xd
Moje wspomnienie z gimnazjum: ...
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Praga, Budapeszt , kiedy rzucaliśmy batony
i inne rzeczy z chłopakami przez balkony 
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
z nimi na lekcjach zawsze było wesoło … 
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź: Na pewno będę miała wspomnienia związane ze szkołą. Same miłe - oczywiście, jak na przykład ciekawe wycieczki i wyjścia do teatru. Nauczyciele byli zawsze gotowi
pomóc uczniom. Jak wszyscy, miewali lepsze
i gorsze dni, ale zawsze pracowali z nami
na najwyższym poziomie. Uwzględniali nasze
słabsze chwile i pozwalali na poprawę.
W większości sytuacji okazywali nam wyrozumiałość i cierpliwość. Mam nadzieję, że w
średniej szkole będę miała tak dobrze jak tu
w naszym gimnazjum – Gimnazjum S.T.O.
Kamila
Imiona (wszystkie!):
Kamila Katarzyna Rozalia
Nazwisko: Pawlak
Data urodzenia: 12.10.1996
Data imienin: nie obchodzę.
Ulubione:
- jedzenie: czekolada
- picie: koktajl truskawkowy
Ulubiony:
- film: Diabeł ubiera się u Prady
- aktor/aktorka: ???
- zespół (piosenkarz/piosenkarka): Ciara
- serial/program telewizyjny:
Ellen DeGeneres Show
- sport: narty
- kolor: brązowy
Co lubisz robić wolnym czasie?
Rysować, jeździć na rowerze, spotykać się
ze znajomymi, oglądać filmy.
Boję się... klaunów.
Śmieję się... praktycznie ze wszystkiego ;))
Nie lubię… poniedziałków.
Ulubiony przedmiot: zajęcia artystyczne
Ulubione miejsce w szkole - to... sklepik.
Niezapomniana chwila na lekcji:
Wiktor padający na podłogę i Mateusz z niedoborem magnezu na lekcji języka niemieckiego.
Moje wspomnienie z gimnazjum: ???
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Wycieczka do Holandii. Z całej klasy pojechałam tylko ja, jednak chwile spędzone z ludźmi
z innych klas były niezapomniane!
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
zawsze jest nieprzewidywalna ;))
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź: ???
STÓ-wa 25
Maciek
Imiona (wszystkie!): Maciej Felix
Nazwisko: Radziszewski
Data urodzenia: 01.04.1996
Data imienin: 14. maja
Ulubione:
- jedzenie: hamburger ze sklepiku, pizza,
kebab, schabowy
- picie: Nestea, Tarczyn
Ulubiony:
- film: Piła 1-7, Oszukać przeznaczenie 1-5,
Forrest Gump, Dzień świra, Avatar,
The Dark Knight, Jestem Legendą
- aktor/aktorka: Will Smith, Johnny Depp,
Bruce Willis, Jason Statham, Jessica Alba
- zespół (piosenkarz/piosenkarka): Slipknot,
Avenged Sevenfold, Papa Roach, Disturbed,
Godsmack, Stone Sour, Shinedown, The
Doors, Dżem, Hollywood Undead, Bon Jovi,
Queen, Strachy na Lachy, Olaf Deriglasoff
- serial/program telewizyjny: Dr. House,
Z Archiwum X, Heroes, Kości
- sport: koszykówka, piłka ręczna
- kolor: czarny
Co lubisz robić wolnym czasie?
Grać an komputerze, jeździć na rowerze.
Boję się... – niczego się nie boję.
Śmieję się... z kawałów.
Nie lubię… poniedziałków…
STÓ-wa 26
Ulubiony przedmiot:
matematyka, informatyka
Ulubione miejsce w szkole - to...
sklepik i kanapa na II piętrze.
Niezapomniana chwila na lekcji:
Gdy przyszła pani wicedyrektor i powiedziała,
że tego dnia nie mamy chemii i fizyki.
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Praga – piszczący kibel i alarm bombowy.
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
była jedyna w swoim rodzaju.
To jest miejsce na Twoją własną wypowiedź: ...
Kuba
Imiona (wszystkie!): Jakub Krzysztof
Nazwisko: Szulwiński
Data urodzenia: 03.06.1996
Data imienin: 25. lipca
Ulubione:
- jedzenie: smażony camembert, frytki
- picie: Ice Tea
Ulubiony:
- film: Gwiezdne wojny, Kronika, Avengers,
Easy Rider, Bananowy czubek, Śpioch,
Przetrwanie
- aktor/aktorka: Woody Allen
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
NERD ALERT, TryHardNinja
- serial/program telewizyjny:
Nie oglądam telewizji.
- sport: tenis stołowy,
narty e-sport: StarCraft II
- kolor: niebieski
Co lubisz robić wolnym czasie?
Grać na komputerze, PS3.
Boję się... niemieckiego!
Śmieję się... z głupoty kolegów z klasy.
Nie lubię… zadań domowych.
Ulubiony przedmiot: informatyka
Ulubione miejsce w szkole - to... kanapa !!!
Niezapomniana chwila na lekcji:
Kiedy przez całe dwie lekcje ładowaliśmy
Maćkowi śmieci do kaptura i usypaliśmy tam
spory kopiec, a on zauważył to dopiero,
gdy schylił się po plecak i wszystko wysypało
się na podłogę.
Moje wspomnienie z gimnazjum:
Wkurzanie pana Przemka poprzez wchodzenie
do jego sali na przerwie :D
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Najbardziej zapamiętam wycieczkę do Warszawy, ponieważ myślę, że zobaczyliśmy tam
rzeczy, które sami chcieliśmy zobaczyć.
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
jest niepowtarzalna.
To jest miejsce na Twoją własną wypowiedź: ...
Adam
Imiona (wszystkie!): Adam Rafał
Nazwisko: Staworowski
Data urodzenia: 17.05.1996
Data imienin: 24. grudnia
Ulubione:
- jedzenie: pizza
- picie: nie powiem
Ulubiony:
- film: Lock, Stock and Two Smoking
Barrels
- aktor/aktorka: Brad Pitt
- zespół (piosenkarz/piosenkarka): Łona
- serial/program telewizyjny:
nie oglądam telewizji
- sport: boks
- kolor: niebieski
Co lubisz robić wolnym czasie?
Oglądać filmy, grać, boksować.
Boję się... niemieckiego.
Śmieję się... zawsze.
Nie lubię… zadań domowych.
Ulubiony przedmiot: informatyka
Ulubione miejsce w szkole - to... sklepik.
Niezapomniana chwila na lekcji:
Wtopa Piotra O. przy ściąganiu na geografii
“Płaszcz zewnętrzny”.
Moje wspomnienie z gimnazjum:
patrz wyżej
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Najbardziej zapamiętam wycieczkę do Pragi
i dwumetrową Azjatkę, okładającą mnie czajnikiem pełnym wrzątku (nie zadawajcie żadnych
pytań!!!) :|
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
WIKTOR.
STÓ-wa 27
Agnieszka
Imiona (wszystkie!): Agnieszka Wiktoria
Nazwisko: Zubko
Data urodzenia: 4.12.1996
Data imienin: 21. stycznia
Ulubione:
- jedzenie: spaghetti, kit katy
- picie: Pepsi, Red bull
Ulubiony:
- film: Mamma Mia, Moja dziewczyna
wychodzi za mąż, Sherlock Holmes,
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona –
dużo tego jest, chociaż najbardziej lubię
horrory i komedie
- aktor/aktorka: Johnny Depp, Paul Wesley,
Nicolas Cage
- zespół (piosenkarz/piosenkarka): Guns’n’Roses, 30 STM, Skrillex, David Guetta
I hahaha One Direction <3
- serial/program telewizyjny:
The Vampire Diaries
- sport: bieg na 100 metrów do lodówki
lub sprint do szafki ze słodyczami,
ewentualnie narty
- kolor: wszystko, oprócz różowego i żółtego
– dostaję od nich oczopląsu O.o
Co lubisz robić wolnym czasie?
Głównie słuchać muzyki, ale też spotykać się
ze znajomymi, gadać z Pauliną :D, no i też
wyjeżdżać 
STÓ-wa 28
Boję się, kiedy pani Wanda bierze mnie
do tablicy, i dziewczynki z The Ring O.o .
Śmieję się... praktycznie ze wszystkiego :D
Nie lubię… fałszywych dziewczyn,
które wciskają kit tylko po to, aby skłócić
każdego z każdym.
Ulubiony przedmiot:
przerwa i matma hahaha :D
Ulubione miejsce w szkole - to...
wszystkie ławki
Niezapomniana chwila na lekcji:
latające krzesło Pauliny na religii :D
Moje wspomnienie z gimnazjum:
Najbardziej będę pamiętać wyjazdy
do Podgrodzia, a szczególnie w 1 i 2 klasie.
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Budapeszt – Praga, ten hotel w Pradze był
epicki, a poza tym to była pierwsza nasza
gimnazjalna wycieczka, więc dlatego niezapomniana. Oczywiście, jeszcze Warszawa,
ale to już tajemnica zawodowa, czemu ją
zapamiętam ;D
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
Nie będę wymyślać tutaj jakichś poetyckich
wypowiedzi (Pani Ewo, przepraszam ), powiem tylko jedno – jesteśmy epiccy.
To jest miejsce na Twoją własną
wypowiedź:
Dziękuję wszystkim, a szczególnie nauczycielom, że się przez 3 lata przemęczyli ze mną
i moją „nieśmiałością” na lekcjach i moim „nie
wiem” :D
Klasie dziękuję za to, że ze mną wytrzymała,
szczególne podziękowania dla Pauliny, za te
nasze odpały na przerwach, dokuczanie :D,
za to, że zawsze jest przy mnie, kiedy jej potrzebuję, możemy gadać o wszystkim all day,
all night i śmiać się nawet z najgłupszych rzeczy w nieskończoność <3
Dzięki wszystkim i goodbye 
Pan Przemek
Imiona (wszystkie!): Przemysław, Michał,
Mikołaj
Nazwisko: Stecewicz
Data urodzenia: 06.12.1960
Data imienin: nie obchodzę
Ulubione:
- jedzenie: najbardziej lubię poznawać smaki
nieznanych mi potraw
- picie: niezbędna do życia – kawa,
a po pracy (najlepiej w dobrym towarzystwie) odrobina napoju z dodatkiem chmielu
Ulubiony:
- film: niezmiennie Łowca jeleni Michaela
Cimino, z klasyki Easy Rider Dennisa
Hoopera, z pozycji aktualniejszych Władca
Pierścieni Petera Jacksona. Z ostatnio oglądalnych bardzo podobał mi się obraz
Nietykalni Oliviera Nakache i Erica
Toledano.
- aktor/aktorka: Robert de Niro, Jean Reno,
Al Pacino...
- zespół (piosenkarz/piosenkarka):
psychodeliczny rock - Pink Floyd, King
Crimson, blues - Breakout, jazz - Piotr
Wojtasik, piosenka poetycka - SDM i Wolna
Grupa Bukowina
- serial/program telewizyjny:
Jestem częstym gościem kanałów Discovery, Nathional Geographic, Planete i Animal
Planet (lubię filmy dokumentalne, podróżnicze i przyrodnicze).
- sport: rower, kajak i piłka nożna (choć
uczciwie przyznam, że dawniej grywałem,
teraz już tylko raczej oglądam)
- kolor: oliwkowy, niebieski, czarny
Co lubisz robić wolnym czasie?
Trochę mało go mam, ale zawsze staram się
wysupłać choć parę minut na dobrą książkę,
a w weekendy – na ciekawy film.
Boję się bezradności.
Śmieję się... dużo i chętnie.
Nie lubię… nieuczciwości i kłamstwa.
Ulubiony przedmiot: informatyka oczywiście
Ulubione miejsce w szkole - to...
klimatyzowana sala na drugim piętrze 
Niezapomniana chwila na lekcji:
seria klasowych omdleń wywołanych brakiem
magnezu i innych minerałów niezbędnych do życia (...a może to tylko alergia na niemiecki?).
Moje wspomnienie z gimnazjum:
Wspólne gimnazjalne wyjazdy (coroczne
integrowanie połączone z pasowaniem
w Pobierowie i wycieczki majowe) - były super!
The best of... wycieczki, czyli którą
zapamiętasz najbardziej (dlaczego?):
Holandia. Dlaczego? Było fajnie i na luzie - jak
to w Holandii. To był też ostatni nasz wspólny
wyjazd z całym gimnazjum, była wesoła klasa
pani Eli, zwariowana klasa pani Ewy i niedobitki naszych drugoklasistów (szkoda, że tak
mało osób zdecydowało się wtedy pojechać).
Ten wyjazd miał swój urok i niepowtarzalną
atmosferkę. Piękny Amsterdam z uroczymi
kanałami, niezwykłe obrazy w muzeum
van Gogha, przecudowny skansen
w De Zaanse Schans, urokliwe Volndam.
Dorzućmy do tego nieco mokry Heide Park
i koniecznie ...stada królików na campingu.
Jest co wspominać.
Nie zapomnę swojej klasy, ponieważ...
jest niewątpliwie klasą niepowtarzalną ...z żadną nie miałem jeszcze tylu problemów.
STÓ-wa 29
To jest miejsce na Twoją własną wypowiedź: To nie były łatwe trzy lata. Obok fajnych okresów
trafiały się często trudne dni. W tak małym gronie nawet drobny konflikt urastał czasem do monstrualnych rozmiarów. A przecież z każdym rokiem było nas coraz mniej - nie tylko w klasie, całym gimnazjum. Ważne jednak, że udało nam się dotrwać (i tutaj słyszę wielkie brawa dla Was, dla mnie,
dla waszych gimnazjalnych nauczycieli).
...A na koniec przyjdzie chyba uronić łez kilka, bo to przecież ostatnie dni gimnazjum – szkoły,
którą z takim powodzeniem przez 13 lat współtworzyliśmy. Szkoda…
Wychowawca
Pan Przemek – nasz cudowny wychowawca, który niejedno z nami przeszedł. Był
z nami i w tych dobrych, i tych złych momentach, kiedy to zdarzały się w naszej klasie
awantury - potrafił wówczas nas wspomóc
i rozwiązać problem. Umiał wszystko załatwić
z nauczycielami, gdy trzeba było przełożyć
pracę klasową czy sprawdzian. Nie zawsze
znajdowaliśmy wspólny język, ale i tak można
powiedzieć, że dogadywaliśmy się tak, jak
prawdziwie zgrana klasa powinna dogadywać
się ze swoim wychowawcą.
Na początku, we wrześniu 2009, gdy dołączyliśmy do grona gimnazjalistów, każdy zazdrościł nam wychowawcy. Mówili: „Ale fajnie,
że macie pana Przemka”, „On jest najlepszy”.
Śmiało możemy powiedzieć, że jesteśmy
wdzięczni losowi, że trafiliśmy na takiego wychowawcę. Nikt z nas nie zapomni lekcji informatyki, przerabiania od A do Z - Excela, Accesa czy Power Pointa. Zdarzało się, że pan
Przemek podnosił głos, kiedy zaszliśmy mu
za skórę, ale było to już w sytuacjach bardzo
STÓ-wa 30
wyjątkowych, choć - jak każdy wie – kiedy pan
prowadzi zajęcia, to słychać go nawet
zza ściany w sali od języka polskiego lub biologii. Na każdej lekcji wychowawczej omawialiśmy nasze sprawy, za każdym razem pan
pytał, czy w klasie wszystko w porządku, jak
u nas, choć jak dla mnie zawsze najlepsze
były debaty na temat wycieczek. Gdzie jedziemy, co robimy, dlaczego akurat tu i podstawowe pytanie: kto nie jedzie. Zawsze, jeśli zostawało trochę czasu wolnego, pan pozwalał
włączać komputery i wchodzić na Facebooka.
Pan Przemek jest takim wychowawcą,
z którym można porozmawiać o wszystkim.
Przy nim dojrzeliśmy na w miarę normalnych
ludzi. Sądzę, że każdy będzie tęsknił za jego
„donośnym” tonem głosu, który przebija ściany,
i choć zdarzało się nam na pana narzekać
(bardzo rzadko), będzie nam go bardzo brakowało. Ja, jako jedna z uczennic będę tęsknić
za tym, że przez 3 lata pan Przemek dalej mnie
nazywa „Agatka” . Całą klasą, z czystym
sumieniem, możemy szczerze powiedzieć:
„Panie Przemku, dziękujemy za wszystko”.
Aga
STÓ-wa 31
Pani Ewa o klasie trzeciej
Tegoroczna klasa III gimnazjum
bez wątpienia przejdzie do pamięci wielu z nas z różnych powodów
i to wcale niebłahych.
Po pierwsze, klasa ta kończy historię Gimnazjum S.T.O. – szkoły niebanalnej, dającej
uczniom naprawdę rozległe pole do aktywności zarówno na zajęciach, jak i kołach zainteresowań. Szkoły mającej świetną kadrę, pełną
energii i pomysłów, samodzielną i kompetentną, mądrze rozwiązującą problemy wychowawcze, które – co przecież zupełnie naturalne – były, niektóre nawet bardzo poważne.
Szkoły, która umiała zintegrować społeczność
uczniowską tak silnie, że zawiązane w szkolnej ławie przyjaźnie niejednokrotnie przetrwały
liceum, a nawet studia i kto wie, czy nie okażą
się przyjaźniami na całe życie. Szkoły, która
umiała sprawić, że byli jej absolwenci do dzisiaj ciepło ją wspominają, utrzymują kontakt
z wychowawcami, zaglądają na festyny jesienne, pamiętają o Dniu Nauczyciela i jako nieliczni pomyśleli, aby ją godnie pożegnać.
Po drugie, klasa ta w mojej pamięci zostanie jako zespół niezwykle barwny, by nie rzec
– egzotyczny. Masowe wręcz odejście
uczniów po klasie I, wstrząsy towarzyskie
w klasie II i wreszcie nieco spokoju w III. Niezwykła specyfika pracy wynikająca z cechującej ten zespół totalnej odporności na wiedzę ogólnie mówiąc humanistyczną, nienawiści
do gramatyki i pisania, alergicznej niechęci
do systematycznej pracy, podjęcia jakiejkolwiek samodzielnej aktywności, totalne niezrozumienie zasad dyscypliny, umiłowanie zabawy, sprowadzanie nauczyciela do roli przedszkolanki skrzyżowanej z klaunem, a tym samym - pozbawienie go roli znającego swój
zawód profesjonalisty. Do tego należy dodać
silne poczucie własnej wartości i wynikającą
z niego postawę roszczeniową.
Po trzecie, ze względu na wyżej wymienione cechy rzeczonej klasy III należało opuścić
STÓ-wa 32
sprawdzone wcześniej ścieżki i na gwałt poszukiwać nowych. Słynne „być albo nie być”
na naszym podwórku oznaczało bowiem: brak
jakichkolwiek osiągnięć dydaktycznych, związane z nim poczucie totalnej porażki i nerwowe załamanie albo poszukiwanie nowych rozwiązań, może i dyskusyjnych, ale – skutecznych. Dawało to szansę nie tyle na uznanie
uczniów dla wprowadzonych metod czy – nie
daj Boże! – pomysłowego i zaangażowanego
nauczyciela, ale na przyzwoite wyniki na egzaminie gimnazjalnym (oby takimi się okazały!).
Po ostatnie (last but not least), należy pamiętać, że nasza klasa III nie powinna być
utożsamiana jedynie z grupą. Pamiętajmy,
że zespół ten tworzą jednostki, indywidualności, konkretni ludzie, którzy mają swoje wady,
ale i mnóstwo zalet, ciekawe pasje i zainteresowania, niekoniecznie (najczęściej!) związane ze szkołą, bogate uczucia i niezwykle ciekawe poglądy. Nie ma przyjemniejszej chwili
niż rozmowa z Mateuszem o ekonomii i przedsiębiorczości, Markiem – grach komputerowych, Pauliną – motocrossie, Olkiem - najnowszych filmach, Wiktorem - kuchni, Emilką
– tajnikach produkcji reklam, Kamilą – sztuce,
Maćkiem – zespołach, których nazwy nie wymienię, Adamem – boksie, Kubą – wszystkim,
tylko nie o szkole, Agnieszką – książkach
i filmach, a także skutecznym wychowaniu.
Kochane dzieciaki – mądre, wyważone, kulturalne, pogodne, ciepłe, niezwykle ujmujące,
po prostu – wspaniałe.
I dzięki temu wszystkiemu klasa III nie tylko
przejdzie do pamięci, ale i na długo w niej
zostanie .
Pan Przemek o klasie trzeciej
I cóż mogę dodać po takim tekście? Trudno stawać w szranki
z wytrawnym polonistą... Pani Ewa
miała Was na co dzień, ja trochę
bardziej od święta – jedna informatyka i lekcja wychowawcza, czyli dwa spotkania w tygodniu – może to zbyt mało czasu
żeby poznać się bardzo blisko?
Naukę w gimnazjum rozpoczęliśmy mocnym uderzeniem – pamiętacie siedemnaście
czerwonych czapeczek? Silny zespół – 6
dziewczyn i aż jedenastu chłopców. I na początku szło nam naprawdę nieźle – bez większych problemów w szkole, nieźle funkcjonowaliśmy również jako grupa. Sukcesy w nauce
skłoniły dyrekcję i nauczycieli do tworzenia
„superkół”, w ramach których rozszerzaliście
swoją wiedzę, przygotowując się do olimpiad
i konkursów przedmiotowych. Ukoronowaniem
pierwszego roku pracy był udany, pełen przygód wyjazd do Budapesztu i Pragi.
to w trzeciej – awersja do języka naszych najbliższych sąsiadów. Czyżby wpływ propagandowego serialu z drużyną Janka Kosa...?
To już koniec naszej wspólnej przygody.
Trafiliśmy na trudny czas w naszej szkole,
ale udało nam się wbrew wielu przeciwnościom dotrwać do końca w niezłym stylu. Przed
Wami nowe wyzwania, w nowych szkołach,
w towarzystwie nowych przyjaciół i nowych
belfrów. Na pewno sobie poradzicie, bo (i tu
pozwolę sobie powtórzyć za panią Ewą) kochane z Was dzieciaki – mądre, wyważone,
kulturalne, pogodne, ciepłe, niezwykle ujmujące, po prostu – wspaniałe. Tylko trzeba Was
nieco bliżej poznać. Będę za Wami tęsknił
(sporadycznie ). Trzymajcie się cieplutko.
Powodzenia.
Klasę drugą rozpoczęliśmy w okrojonym
składzie. Odeszły aż 4 osoby – pożegnaliśmy
Justynę, Michała, Mateusza i Tomka. Darem
niebios okazała się Maja, niestety, była w naszej klasie tylko rok. Pogłoski, a potem już
potwierdzona informacja o wygasającym gimnazjum, nie sprzyjały budowaniu trwałego
zespołu. Wkrótce nasze grono zmniejszyło się
jeszcze o kolejne dwie osoby – Piotra a następnie Olę (i trzeba uczciwie powiedzieć,
że tym razem nie wszyscy z tego powodu ronili
łzy). To był chyba najtrudniejszy rok, w klasie
było wiele spięć i niepotrzebnych kłótni.
Na wspólną gimnazjalną wyprawę do Holandii
zdecydowało się pojechać tylko trzech drugoklasistów (a było tak fajnie).
W klasie trzeciej skład się w końcu ustalił –
11 uczniów, zespół indywidualistów, niekoniecznie dążących w tym samym kierunku.
I chyba stąd te trudności, nad którymi nie każdy nauczyciel mógł zapanować. O ile w klasie
drugiej problemem była głównie matematyka,
STÓ-wa 33
Koniec końców…
Po wnikliwej analizie zawartości Stówy,
będącej bezcennym źródłem historycznej wiedzy o naszej drogiej Alma Mater, znalazłam
temat, którego nigdy w niej nie podejmowaliśmy: zakończenie roku szkolnego. Ze względów praktycznych bowiem gazetka wychodziła
zawsze przed tą radosną uroczystością
i w związku z tym brakowało jej opisu.
We wrześniowym numerze zawsze były już
nowe historie, „gorące” tematy i tzw. sprawy
bieżące – nikomu nawet nie przyszłoby
do głowy wracać do czerwca.
Jednak w tym roku mamy sytuację szczególną - jest to nie tylko zakończenie roku, pożegnanie kolejnych absolwentów, ale także ostatni rok
działalności szkoły. To zamknięcie pewnego
etapu nie tylko w jej historii, ale także – naszej
biografii indywidualnej. Czy przeżywamy właśnie
smutną chwilę? Koniec końców? Nie chciałbym,
żeby było to tak odebrane. Spróbujmy bez zbędnego patosu, ale z należnym szacunkiem pożegnać miejsce, w którym dorastaliśmy, dojrzewaliśmy nie tylko intelektualnie, ale przede wszystkim – emocjonalnie i społecznie.
Oczywiście, zmiany, szczególnie te ostateczne, są trudne, czasem bolesne. Można je
także potraktować jako impuls do pewnych
podsumowań, do zbudowania pozytywnego
obrazu przeszłości. A więc… pora na trochę
statystyki: Gimnazjum S.T.O. ukończyło: 11
roczników, 12 klas, 170 uczniów; kierowało nią
4 dyrektorów; klasami opiekowało się 8 wychowawców; uczyło kilkudziesięciu nauczycieli,
z których do końca wytrwało: 19. Przez 13 lat
istnienia szkoła zebrała wiele nagród i wyróżnień nie tylko w konkursach przedmiotowych,
ale i artystycznych. Jej absolwenci znajdowali
miejsca w najlepszych szczecińskich liceach,
osiągając świetne wyniki na maturze, a następnie dostając się na wybrane uczelnie zarówno
w Szczecinie, jak i Warszawie, Poznaniu czy
Wrocławiu.
STÓ-wa 34
To są naprawdę duże sukcesy! Dobrze by
było, gdybyśmy myśleli o naszej szkole przede
wszystkim w tym kontekście. Sukcesu konkretnych ludzi – uczniów i nauczycieli. Niestety,
gospodarka kapitalistyczna rządzi się swoimi
prawami i dlatego nie zawsze to, co cenne, jest
opłacalne. Ja jednak nie mam wątpliwości,
że gdyby nie 10 lat w tych murach, byłabym
zupełnie inną osobą. Myślę, że wielu się
ze mną zgodzi, zwłaszcza że niektórzy z nas
spędzili tu nie tylko 3 lata gimnazjum, lecz
dodatkowe 6 w szkole podstawowej, w której
zdobywaliśmy wiedzę i umiejętności, wykorzystywane później na nie tylko podczas lekcji,
ale i kół zainteresowań.
Królowaliśmy na scenie teatralnej podczas
wspaniałych inscenizacji i programów artystycznych. Na apelach odbieraliśmy nagrody
za udział w niezliczonych konkursach. Naszą
wyobraźnię pobudzał klub, który był, a jednak
jakoby go nie było. Talenty pisarskie – prawdziwe i urojone – rozwijała Stówa. Nasz wolny
czas to był czas zajęć, spędzany bardzo pracowicie i to nie z przymusu, ale absolutnej chęci.
Bo szkoła to nie tylko dydaktyka – to także
wspólne działania, wyjazdy, projekty. I właśnie
taka aktywność wyróżniało nasze gimnazjum.
I ta jego cecha wydaje mi się najważniejsza.
Ważne było również to, że nikt nie gasił
naszej osobowości. Czuliśmy się, że dorośli
się z nami liczą, a w wieku gimnazjalnym młodzież nie zawsze jest tak traktowana, choć
bardzo jej na tym zależy. Byliśmy taką gliną
do uformowania przede wszystkim przez rodziców, także nauczycieli i rówieśników. Gimnazjum S.T.O. zapewniało nam takie warunki
do wszechstronnego rozwoju, że lepszych nie
moglibyśmy sobie wymarzyć. Chcieliśmy grać
w piłkę, powstał sks, chcieliśmy zostać dziennikarzami, aktorami, piosenkarzami, naukowcami, informatykami, programistami, kierowcami
motorowerów, podróżnikami - wystarczyło dać
znać, a stawało się to możliwe!
Martyna Kawecka
Pożegnanie STÓ-wy
Tak zaczynaliśmy…
Witamy w STÓ-wie, gimnazjalnej siostrze
STÓ-wki. Dzielimy się z Wami, Drodzy Czytelnicy (mamy nadzieję – w przyszłości wierni,
zakochani, oddani, zachwyceni, porażeni,
olśnieni, oświeceni, …) naszą dziennikarskoliteracką pracą codzienną i odświętną. Większość tekstów powstaje na warsztatach dziennikarskich, niektóre rodzą się w zaciszu nocnego natchnienia, inne z konieczności zadośćuczynienia szkolnemu obowiązkowi. Wszystkie
jednak mają wspólny rys - potrzebę zatrzymania czasu choć na chwilę, zapisu ulotnych
wrażeń, wręcz kronikarskiego odnotowania
„ku pamięci”. Brzmi górnolotnie, ale czyż nasze
życie nie zasługuje na odrobinę wzniosłości?
Łakniemy pochwały, gratulacji, uścisków i zachwytu, ale przyjmiemy także przyjazną krytykę, zwłaszcza jeśli pomoże nam ona ciekawiej
pisać, tak abyście – Kochani Czytelnicy – byli
z nas zadowoleni. I jeszcze jedno – serdecznie
dziękujemy tym, którzy hojną ręką podzielą się
z nami swoimi tekstami.
Redakcja 2005
(Magda Duma, Ola Garus, Martyna Kawecka,
Daniela Orzechowska, p. Ewa i p. Przemek )
Odbieraliśmy nagrody…
Zacznę od końca. WYGRALIŚMY!!! Dostaliśmy Pulitzera, nagrodę dla najlepszej szkolnej
gazetki w kategorii gimnazjum! A ściślej mówiąc, nie my, tylko nasza STÓ-wa! Ale,
po kolei... Spośród 50 zgłoszonych do konkur-
su redakcji w trzech kategoriach wiekowych
(szkoły podstawowe, gimnazjalne i ponadgimnazjalne) nominowano 18 – między innymi
nas. Cała osiemnastka została zaproszona
na uroczystość wręczenia nagród – w każdej
kategorii miał zostać przyznany jeden tytuł
„Szkolnego Pulitzera”. A jak było?
Najpierw oficjalne wręczenie nominacji,
pierwszy powód do zadowolenia. Zastanawiamy się, czy mamy szansę? Nikt nie ma odwagi
powiedzieć tego na głos. Nie chcemy zapeszyć. Przerwa, a
w zasadzie chwila
na obejrzenie gazetek konkurencji. Z czego
zaczerpnąć ciekawy pomysł? Co podpatrzyć,
a co zdecydowanie mamy lepsze? Wszyscy
młodzi dziennikarze mimo rywalizacji nie zapominają o życzliwych uśmiechach, miłej, serdecznej atmosferze. I w końcu... Nerwy, ale też
spokój – mogłoby się wydawać, nie
do pogodzenia, jednak taki właśnie stan emocjonalny nas ogarnął.
Słyszymy – „Nagroda w kategorii szkół podstawowych dla gazetki »Słonecznik«”. Głęboki
oddech – teraz gimnazjum... Otwarcie koperty.
Ostatnie spojrzenie na siedzącą obok panią
Ewę, jeszcze w bok, do tyłu, w prawo... (zaraz,
czy oni nie przeglądają naszej gazetki?)... Straszą nas plotki, że wygra gazetka Gimnazjum nr
12. Plotki, plotki, plotki... a w sercu skrywa się
nadzieja. I wreszcie najważniejsze słowa:
„Nagroda Pulitzera 2007 w kategorii szkół
gimnazjalnych wędruje do redakcji gazetki
„STÓ-wy” Gimnazjum Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Szczecinie.” Nie!!!
STÓ-wa 35
Kończymy….
To nie dzieje się naprawdę!!!
Martyna Kawecka
Redakcja 2007
(Agnieszka Awiżeń, Martyna Kawecka, Katarzyna
Klukowska, Kinga Kociszewska, Róża Kawałko,
Martyna Sroczyńska, Iga Schuman-Krzych,
Karolina Wojdała, pani Ewa)
Zmienialiśmy nasz image...
W nowym roku szkolnym STÓ-wa wita Was
w nowej formule. Po długich dyskusjach zdecydowaliśmy się na zasadniczą zmianę w naszej
pracy. Dotychczas gimnazjalna gazetka wydawana była dopiero wówczas, kiedy uzbierało się
dość artykułów na pełny numer. Wydaniu papierowemu towarzyszyło publikowane z niewielkim
poślizgiem wydanie elektroniczne (w postaci
strony WWW i dodatkowo pliku PDF). W efekcie
otrzymywaliśmy gazetkę uporządkowaną,
o przemyślanej strukturze, w której każdy element pasował do pozostałych. Moim zdaniem
„cacuszko” (warte Szkolnego Pulitzera, o czym
przekonaliśmy się przed dwoma laty), jednak
z zasadniczym mankamentem – materiał tak
skrupulatnie dobierany i składany na przestrzeni
dwóch – trzech miesięcy tracił na aktualności.
Sprawy ważne dla naszej społeczności po prostu się starzały. Wiem, wiem – trochę dziwnie
czytać o rozpoczęciu roku szkolnego w okolicach listopada, wspominać Dzień Chłopaka
w cieniu świątecznej choinki, dyskutować
o potrawach wigilijnych tuż przed Wielkanocą...
Tak, nam też się to nie podobało i dlatego zdecydowaliśmy się to zmienić – postanowiliśmy
wydawać i aktualizować kolejne numery
na bieżąco w sieci. Ufff…
Dziadek (2009)
Redakcja 2009
(Aleksandra Bergiel, Paulina Dudaronek, Natalia
Karwowska, Jagoda Kłopotowska, Justyna Menczak,
Sonia Sobolewska, Agnieszka Zubko, pani Ewa)
REDAKCJA: Paulina Dudaronek,
Agnieszka Zubko
Opiekun: p. Ewa Madruj
SKŁAD KOMPUTEROWY:
p. Przemek
STÓ-wa 36
jubileuszowo – od 2005 roku wydaliśmy 25
numerów, każdego roku staraliśmy się wydać
cztery do pięciu supernumerów, które powstawały dzięki niezwykłemu zaangażowaniu
i kreatywności naszych redaktorów (literackich
i technicznych). Stały się one swoistą kroniką
życia codziennego i odświętnego naszego
Gimnazjum S.T.O. i jednocześnie miejscem,
gdzie rozwijały się talenty – dziennikarskie,
edytorskie, fotograficzne. Gazetka miała swoich stałych czytelników – głównie rodziców, ale
i nauczycieli (uczniowie oglądali głównie zdjęcia). Niektóre artykuły – co zawsze bardzo nas
cieszyło – wzbudzały ogromne emocje, były
komentowane w kuluarach (na szkolnych korytarzach, w pokoju nauczycielskim i gabinecie
dyrekcji…). Nie ominęły nas nagrody - 2 nominacje do „Szkolnego Pulitzera” i sam „Pulitzer”.
Zawiązały się redakcyjne przyjaźnie. Nieprzespane noce przy monitorze albo nad kartką
papieru na pewno pozostaną w pamięci nas
wszystkich. Zażarte dyskusje na temat zawartości kolejnych numerów, a zwłaszcza słynne
pani Ewy: „Mam taki pomysł…” i pana Przemka: „Za dużo!”, „Jak ja to złożę?” albo „Może
bez nowych pomysłów” - przejdą do historii
redakcyjnych spotkań. DZIAŁO SIĘ!!!!!!!!
To była piękna przygoda. Ale wszystko
kiedyś ma swój kres. Odchodzi III klasa, zamyka się historia naszego Gimnazjum S.T.O.,
powstaje ostatni numer STÓ-wy…
Redakcja (2012)

Podobne dokumenty