wspomnienia ze szkolnych lat. - e

Transkrypt

wspomnienia ze szkolnych lat. - e
WSPOMNIENIA I RELACJE
______________________________________________________________________________________________________________________
Maria Wieczorkowska
WSPOMNIENIA ZE SZKOLNYCH LAT.
W “Grajewskich Zeszytach Historycznych – Zapis” nr 1(13)/2004 r. przeczytałam historię Szkoły Podstawowej nr 2 w Grajewie. Autorka już na wstępie
zaznacza, że opiera się głównie na zapiskach kronikarskich zachowanych w
szkole. Ja, jako uczennica tej szkoły i jej absolwentka postanowiłam podzielić
się swoimi wspomnieniami. Będą to wspomnienia widziane oczami dziecka, które siedem lat (1956-1963) spędziło w murach tej szkoły. Tak się złożyło, że naukę rozpoczynałam w starym budynku przy ul. Ełckiej, a kończyłam w nowym
przy ul. Mickiewicza. Przez cały ten okres kierownikiem szkoły był p. W.Urbanek.
Jak już wspomniałam, naukę rozpoczęłam we wrześniu 1956 roku. Samo
rozpoczęcie roku szkolnego mało pamiętam. Wiem, ze był tłok, a mnie przyprowadziła do szkoły mama, więc czułam się bezpiecznie. W roku szkolnym
1956/57 utworzono trzy klasy pierwsze – a, b i c. Mnie przydzielono do klasy Ic.
W każdej z klas było ponad 40 uczniów. Nasza wychowawczyni nazywała się
Narcyza Nitkowska. Na początku posługiwała się innym nazwiskiem, którego
dokładnie nie pamiętam. Wkrótce wyszła za mąż i już wtedy nazywała się Nitkowska. Była bardzo ładna, miła i młoda, a w ocenie dzieci to ważne cechy.
Okazała się też dobrym pedagogiem. Na początku na lekcjach chłopcy trochę
rozrabiali – trwało to jednak krótko. Szybko był spokój, bo potrafiła ciekawie
przekazywać materiał przewidziany w programie nauczania, a w klasie pierwszej było to trudne. Nauczyła nas wielu piosenek i wierszy, czytała nam
“Świerszczyk”. Szybko zaczęliśmy też pisać i to od razu atramentem. Nie było
to łatwe. Pisaliśmy obsadką ze stalówką, maczaną w kałamarzu z atramentem.
Długopisów i pisaków wtedy nie było. Trzeba było bardzo uważać, bo wystarczyło za dużo atramentu na stalówce i robił się kleks. Korektorów nie było, gumki też były różne. Często od wycierania robiła się dziura w kartce. Ja miałam
problem z napisaniem wyrazu “As”. Nie mogłam połączyć “a” z “s”. Z samym “s”
też nie było najlepiej. Zachował się zeszyt, w którym to pisałam. Ile razy go
oglądam, zawsze przypominam sobie, jakie miałam wtedy problemy z pisaniem.
Książek było mniej niż teraz. Podstawą był elementarz Falskiego i książka
do matematyki. Były jeszcze dwie inne – ćwiczenia do języka polskiego – po
jednej na każde półrocze. Tam uzupełniało się różne ćwiczenia. Każdy uczeń
miał trzy zeszyty – do jęz. polskiego, matematyki i rysunków. W starszych klasach do rysunków był blok.
Pani Narcyza Nitkowska wyjechała z Grajewa w 1958 r. po ukończeniu
przez nas drugiej klasy. W klasie trzeciej i czwartej naszą wychowawczynią była
pani Krystyna Dąbrowska. Te czasy bardzo mile wspominam. Pani Dąbrowska
to świetny pedagog i dobry człowiek, a przy tym z duszą artysty. Często organizowała przedstawienia. Głównie były to inscenizacje z podziałem na role. Stroje
robili rodzice pod fachowym okiem naszej pani. Dzieci uczyły się ról śnieżynek,
pani zimy, bogini leśnej, gąbki czy kredy szkolnej. Potem kilka prób i były przedstawienia z okazji Nowego Roku, Dni Oświaty Książki i Prasy, czy Zakończenia
Roku Szkolnego. Miała też ciekawe pomysły na lekcjach prac ręcznych. Łączyła
38
WSPOMNIENIA I RELACJE
______________________________________________________________________________________________________________________
praktyczne z pożytecznym. W czwartej klasie np. wyszywaliśmy serwetkę, na
której były próbki różnych ściegów. Była serwetka i jednocześnie nauka haftu
ściegów.
W tym czasie z roku na rok przybywało uczniów i w szkole robiło się coraz ciaśniej. Nauka odbywała się na dwie zmiany. W każdej klasie stała maksymalna ilość ławek. Nie było sali gimnastycznej. Lekcje w-f odbywały się na boisku szkolnym. Czasami zamiast w-f był spacer do parku. Innym razem pani
przyjmowała wpłaty na SKO lub wymieniała książki. Na początku roku szkolnego pewna ilość książek do czytania była przydzielona do klasy, a potem wymieniało się je między sobą.
Dokładnie nie pamiętam, w którym roku rozpoczęła się budowa nowego
budynku szkoły przy ul. Elektrycznej – obecnie Mickiewicza. Często po lekcjach
tam chodziliśmy i obserwowaliśmy jak powstaje nowy gmach z czerwonej cegły.
Później, kiedy trwały już prace wykończeniowe, robotnicy wpuszczali nas do
środka, a my podziwialiśmy wielkie przestrzenie, do których nie byliśmy przyzwyczajeni.
Rok szkolny 1960/61 był szczególny w dziejach szkoły. W styczniu 1961 r.
rozpoczęła się nauka w nowej szkole. Zanim to nastąpiło, przygotowania trwały
już od września 1960 r. Ja byłam już w piątej klasie, a naszą wychowawczynią
została pani Maria Szotko – nauczycielka biologii. W szkole miała opinię groźnej i nieprzyjemnej. Wszyscy się jej bali. Byliśmy przerażeni, co z nami będzie.
Jak się później okazało, wcale nie było tak źle. Pani potrafiła na lekcji utrzymać
dyscyplinę. Bardzo dobrze wykładała biologię. Jak się słuchało na lekcji i nie
myślało o czym innym, w domu nie trzeba było uczyć się z podręcznika, bo
wszystko było wyjaśnione na lekcji.
A wracając do przygotowań, do szkoły przyszli nowi uczniowie i nauczyciele. Zmieniła się rejonizacja i część uczniów przeniesiono ze szkoły nr 1 już
od września. Inaczej oznaczono klasy. Klasa c, a więc moja była teraz bez litery,
a w dwóch pozostałych nic się nie zmieniło – dalej były a i b. W starej szkole od
września do stycznia było tak ciasno, że część uczniów siedziało po trzy osoby
w ławce.
Oficjalnie nową szkołę przekazano w grudniu. Była wielka uroczystość.
Szkoła otrzymała imię Adama Mickiewicza i sztandar. Każdy uczeń starszej klasy (V, VI i VII) musiał znać życiorys patrona szkoły.
W czasie ferii świątecznych zostały przeniesione wszystkie pomoce naukowe. Nasza klasa przenosiła pomoce naukowe do nauki biologii. W większości były to preparaty w formalinie w szklanych pojemnikach. Trzeba to było robić
bardzo ostrożnie, często nieść w rękach. Przy okazji przenosin miałam możliwość dokładnie poznać rozkład całej szkoły. W pierwszym dniu nauki nie miałam już problemów z dotarciem do swojej klasy. Moją młodszą siostrę zaprowadziłam też do właściwej sali.
W sumie pierwszy dzień nauki w nowej szkole był wielkim przeżyciem.
Każdy uczeń niósł worek z kapciami, bo w szkole chodziło się w kapciach. Na
przerwach wszyscy zwiedzali nową szkołę. Szatnie w szkole były dwie. Klasy I
– IV miały po prawej stronie od wejścia, a klasy V – VII po lewej. Same klasy
były rozmieszczone na różnych piętrach. Sala gimnastyczna była na drugim
piętrze, świetlica na parterze, a stołówka na najniższym poziomie, tak jak szatnie. Na pierwszym piętrze był duży hol, z którego były drzwi do biblioteki. Był
39
WSPOMNIENIA I RELACJE
______________________________________________________________________________________________________________________
też sklepik szkolny, w którym sprzedawali uczniowie. Moja mama uszyła
uczniom-sprzedawcom białe fartuszki, wiązane z tyłu i opaski na głowę z koronki. Nowością był dzwonek elektryczny i miłe panie woźne, które pracowały na
zmiany.
Wraz z nastaniem wiosny rozpoczęły się prace porządkowe na zewnątrz
budynku. Trzeba było wyrównać boisko. W tym czasie w mieście powstawało
osiedle Broniewskiego. Ziemię z wykopów pod fundamenty przywożono do
szkoły. Wcześniej na miejscu powstającego osiedla był cmentarz. Zdarzało się,
że w przywożonym piasku były kości. Z wielkim szacunkiem były zbierane w
jednym miejscu, a później zakopane w ziemi. Większość prac na zewnątrz prowadzono pod fachową opieką naszej wychowawczyni p. Marii Szotko. Śmiało
mogę powiedzieć, że mój rocznik – wtedy piąte klasy – zrobił najwięcej. Prace
były rozłożone w czasie – co roku powstawało coś nowego. Oprócz boiska powstał szkolny ogródek i alpinarium. Cały teren obsadzono krzewami i drzewami.
Niektóre z nich jeszcze rosną. Kiedy tamtędy przechodzę, przypomina mi się
jak pomagałam je sadzić.
Jak już wcześniej wspomniałam, w roku szkolnym 1960/61 przyszli nowi
nauczyciele, wśród nich byli państwo Kazimierscy. Pani Kazimierska organizowała w tym czasie chór szkolny, który później odnosił wielkie sukcesy. Pani Janina Kuczewska uczyła nas języka polskiego i prowadziła szkolne koło PCK.
Matematykę i geografię miał z nami p. Mirosław Samotyha, fizykę w klasie szóstej p. Wiesław Chyliński, a w klasie siódmej fizykę i chemię kierownik szkoły p.
Władysław Urbanek. Języka rosyjskiego uczyła p. Helena Mołczanowska, a
później p. Janina Sulewska. Bardzo ciekawe były lekcje historii prowadzone
przez p. Władysławę Konopko, mamę naszego kolegi Jarka. W szkole była sala
gimnastyczna, a w niej zajęcia z w-f z dziewczętami z mojej klasy prowadziła p.
Zofia Gałaszewska.
Moja sala lekcyjna znajdowała się w szczycie budynku na pierwszym piętrze od strony liceum. Był to gabinet biologiczny. Mieliśmy dużo kwiatów, akwarium z rybkami, a z tyłu stały szafy z pomocami naukowymi.
Byliśmy już w siódmej klasie i wtedy zdarzyła się niezbyt miła przygoda z
rybkami. Chłopcy podgrzewali wodę w akwarium. Mieli to robić przez przerwę, a
później wyłączyć grzałkę i oczywiście zapomnieli o tym. Zadzwonił dzwonek i
pobiegli na w-f. Po powrocie okazało się, że brakowało kilku minut i rybki nie
wytrzymałyby wysokiej temperatury. Więcej już taka historia nie powtórzyła się.
Innym razem ktoś przyniósł wronę ze złamanym skrzydłem. Była sobota.
Na niedzielę wrona została umieszczona w dużej klatce. Z trzech stron było tam
szkło, a z czwartej drobna siatka. Był też daszek. Wrona dostała jeść, pić i została w klatce. W poniedziałek rano okazało się, że wrona wybiła dziobem jedną
szybę, uciekła ze swojej klatki i narozrabiała w klasie.
Zdarzyła się też inna historia. Ktoś pomalował na biało klocek drewniany
wielkości kredy i położył na tablicy. Akurat nasza wychowawczyni chciała tym
coś napisać. Było to pierwszego kwietnia, więc obyło się bez śledztwa.
Za moich czasów w szkole obowiązywał odpowiedni strój. Dziewczęta nosiły granatowy lub czarny fartuch z białym kołnierzykiem. Tylko
latem, kiedy było ciepło, ten strój nie obowiązywał. Chłopcy nosili ciemne ubrania. Męskich fartuchów jeszcze wtedy nie było. Wszyscy obowiązkowo musieli
mieć przyszytą do lewego rękawa tarczę szkolną.
40
WSPOMNIENIA I RELACJE
______________________________________________________________________________________________________________________
Za dobre wyniki w nauce i wzorowe zachowanie, na zakończenie roku
szkolnego uczeń otrzymywał nagrodę książkową. Świadectw z paskiem nie było.
Szkołę Podstawową Nr 2 ukończyliśmy 26 czerwca 1963 r. Część z nas
została w Grajewie i kontynuowała naukę w Liceum Ogólnokształcącym, część
wybrała szkoły w innych miastach. Już nigdy nie spotkaliśmy się w takim gronie.
W chwili obecnej wielu kolegów, koleżanek i nauczycieli już nie ma wśród nas.
Lata spędzone w Szkole Podstawowej Nr 2 przypominałam z koleżanką z
klasy Elżbietą Rogowską – Wysocką.
41