learning 25 1 14. Anna W. i pragmatyzm
Transkrypt
learning 25 1 14. Anna W. i pragmatyzm
Przedmiot: WSPÓŁCZESNE KIERUNKI… Temat: LINGWISTYKA KOGNITYWNA ANNY WIERZBICKIEJ ORAZ SŁÓW KILKA O PRAGMALINGWISTYCE. ORAZ LINGWISTYCE STOSOWANEJ. 4 GODZINY WYKLADU Z 25 STYCZNIA 2014 Opracowanie: prof.zw.dr hab. Joanna Korzeniewska-Berczyńska. (Wobec faktu, że problematyka związana z badaniami Anny Wierzbickiej jest obszerna, traktuję ten temat jako odrębny, a nie jako część tematyki poruszanej na wykładzie 11 stycznia. Natomiast pragmatyka będzie tylko dodatkiem). Ale przed treścią wykładu, jeszcze słów kilka o metaforze kognitywnej czyli rozpatrywanej jako podstawowy mechanizm poznawczy, bo to niezwykle ważne zjawisko: JAK przez metaforę nie tylko poznajemy, ale i wyrażamy świat? To nie tylko i nie przede wszystkim przeniesienie nazwy zjawiska nieznanego po to, żeby nazwać czytelnie nieznane. Twórcze ambicje związane z odpowiedzią JAK? są bezpośrednio związane z poznawaniem natury zachowań językowych. Lakoff i Johnson we wspomnianej, klasycznej już (spotkanie 11 stycznia) książce o metaforze, która towarzyszy nam na co dzień wyrażają umotywowane następnie przekonania: • Ponieważ metafora jest centralnym składnikiem codziennego posługiwania się językiem, wpływa w sposób istotny na nasz sposób patrzenia, myślenia, działania; • Gdy mówimy o rzeczach, których nie postrzegamy za pomocą zmysłów albo – gdy są trudno postrzegalne, wręcz musimy posiłkować się metaforami. Zagadnieni a 1. Naturalny metajęzyk semantyczny – nowe możliwości komunikacji międzykulturowej. 2. Rzecz o związkach między językiem w użyciu (parole) a kulturą (nie tylko etniczną, rodzimą). Z doświadczeń AW jako modelowym przykładem badan w tym zakresie. 3. Inne osiągnięcia AW i krótkie podsumowanie. 4. O pragmalingwistyce – „ w pigułce”. 5. Językoznawstwo stosowane. Geneza i zainteresowania. Ad 1) Przechodzimy do kognitywistyki Anny Wierzbickiej. Ponieważ niektórych z państwa zainteresował jej naturalny metajęzyk semantyczny, podaję pełną listę niezmienników semantycznych . AW jest przekonana (i wydaje się mieć rację), że „łącząc te uniwersalne elementy za pomocą prostej gramatyki, można tworzyć pojęcia złożone w dowolnej dziedzinie tematycznej. 1 Warto w tym miejscu przypomnieć, że tworzeniu tych niezmienników poświęciła kilkadziesiąt lat (1972 do 2010) swego twórczego życia, badając w tym aspekcie wraz z zespołem uczonych australijskich aż kilkanaście języków. Tak więc badacze pracujący w zespole AW wyodrębnili 15 grup takich elementów, i jest to (prawdopodobnie) skończony już alfabet myśli ludzkich. Umożliwia on porozumienie w prostych sprawach między ludźmi różnych kultur, bo, powtarzam, niezmienniki występują we wszystkich językach. Tworzy on(alfabet myśli ludzkich) wielce pożyteczną badawczo strukturę, którą AW nazwała naturalnym językiem semantycznym. AW wychodzi z założenia, że Gdyby nie było zbioru słów uniwersalnych (zob., wykaz poniżej – JK-B) , zrozumiałych same przez się, należałoby wymyślić znaczenia, bowiem nie da się precyzyjnie opisywać i porównywać bez niezależnego od żadnej konkretnej kultury języka semantycznego. Oto zbiór tych uniwersalnych słów, inaczej - prymitywów. Uniwersalnych, bo istniejących w każdym języku! 1. ja, ty, ktoś, coś, ludzkie ciało; 2. ten, ten sam, inny; 3. jeden, dwa, niektóre, dużo, mało, wszystko; 4. dobry, zły, duży, mały; 5. myśleć, wiedzieć, czuć, chcieć, widzieć, słyszeć; 6. mówić, słowo, prawda; 7. robić, dziać się, ruszać się; 8. być, mieć; 9. żyć, umrzeć; 10. nie, być może, móc, bo, jeżeli; 11. kiedy, teraz, chwila, po, przed, długo, krótko, przez pewien czas; 12. gdzie, tutaj, pod, nad, daleko, blisko, z tej strony, wewnątrz; 13.bardzo, więcej, 14. rodzaj, część; 15. tak jak (taki jak) Teoria ma swoich zwolenników i przeciwników, co jest zjawiskiem naturalnym; inaczej nauka nie rozwijałaby się. Dzisiaj język semantyczny Anny Wierzbickiej jest coraz powszechniej używany jako jedno z narzędzi analizy w językoznawstwie kognitywnym, w psychologii, w kulturoznawstwie, etnolingwistyce. Po prostu można teorii to i owo zarzucić, ale w kwestii odczytywania znaczeń na razie nikt inny alternatywy nie wymyślił. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, a przy tym – dociekliwy, proponuję przyjrzeć się samodzielnie, jak w praktyce analizy znaczeń funkcjonuje naturalny metajęzyk semantyczny: Anna Wierzbicka, Wolność – Libertas – Freedom – Svoboda uniwersalne ideały czy specyficzne dla danej kultury jednostki 2 leksykalne? // Anna Wierzbicka, Język – umysł – kultura. WN PWN, Warszawa 1999, s. 490 - 521. (AW jest laureatką Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w 2010 roku. Ta nagroda jest nazywana polskim Noblem).. Ad 2). Z bogatego i niezmiernie interesującego nie tylko lingwistów, dorobku AW, wybrałam do analizy jej spostrzeżenia zawarte w eseju Moje podwójne życie: dwa języki, dwie kultury, dwa światy. „Teksty Drugie” 1997, nr 3 , s. 73-93). Przypominam, ze autorka od prawie 4o lat mieszka i tworzy w Australii, operując na co dzień obok polskiego (w kontaktach domowych), australijską wersją języka angielskiego. Nie byłaby wnikliwą badaczką, gdyby swoich potocznych doświadczeń związanych z osobliwą dwujęzycznością, nie przekuła w nader ciekawa analizę dokumentująca związki między językiem a kulturą. Otóż zauważa ona, właśnie na podstawie swojej sytuacji „etnicznej”, że różne języki niosą ze sobą różne pojęcia, różne uczucia, różne typy stosunków międzyludzkich, a człowiek , żyjąc w dwóch językach i w dwóch kulturach musi sobie jakoś radzić z takimi różnicami w oczekiwaniach i wartościach. Okazuje się, że przebywając kilkadziesiąt lat w Australii nadal tłumaczy sobie ona „w głowie” angielski na polski i odwrotnie (zależnie od tego, w jakim jezytku komunikuje się): Przecież w polskim inne rzeczy przyjmuje się jako zrozumiałe same przez się niż w angielskim, inne są oczekiwania, sposoby myślenia (…). Możemy odnieść wrażenie, że jesteśmy inni, gdy mówimy po angielsku, i inni, mówiąc po polsku. (Jako osoba zdecydowanie dwujęzyczna, mogę swoim doświadczeniem potwierdzić prawdziwość refleksji AW- JK-B), Ta podwójność staje się oczywiście już zupełnie bezdyskusyjna, gdy żyje się , jak AW, w dwóch językach i dwóch kulturach. Jakie wnioski wyciąga AW z takiego „podwójnego życia?” Otóż słowa (podobnie jak produkty kultury materialnej) mogą być artefaktami (sztuczny wytwór metody badania, a nie element realnie istniejący – JK-B) społeczeństwa, które się nimi posługuje i mogą służyć do przekazywania postaw społecznych i wartości kulturowych. Przykłady: Dob in wyraża typowy australijski kult solidarności, zwłaszcza wobec wszelkiej władzy, a dosłownie oznacza złamanie tej solidarności, „donos”. Whinge i sook (uporczywie i rozwlekle narzekać, co jest tutaj wielce naganne) wyraża australijski kult dzielności i odporności. Natomiast Aussie – wyraża charakterystyczne dla tej kultury przywiązanie do własnego kraju i dumy narodowej, ale nie takiej jak polska duma narodowa - bo wyrażającej niechęć do patosu, „pompy” i „wielkich słów”. Czyli jest to także umiejętność (raczej obca Polakom – JK-B) traktowania samych siebie z dystansem. 3 Coraz lepsze poznawanie obcej, bo australijskiej kultury, pogłębia możliwości nowego widzenia kultury rodzimej (tu: polskiej). AW uświadamiała sobie, że język polski ma słowa bez odpowiedników w języku angielskim, słowa, które wiążą się z czymś szczególnym: uczuciem, postawą, sposobem myślenia, widzenia, reagowania. To o różnicach w świecie zewnętrznym. A świat wewnętrzny? Najważniejsze codzienne uczucia z mojego polskiego świata nie mieściły się w świecie anglojęzycznym. I jej przykłady: po polsku zwykliśmy mówić „strasznie się cieszę”, „strasznie się martwię”, „okropnie się denerwowałam”, ale tego wszystkiego nie da się powiedzieć po angielsku. Podobnie jeżeli chodzi o zwyczajne polskie uczucia, np. „jestem zła” albo „bardzo mi przykro” – w ogóle nie do przełożenia na angielski. „Tęsknić” i „tęsknota” – to dalsze przykłady jednostek nieprzekładalnych. (Liczne dalsze przykłady wskazują na to, że świat uczuciowy polski i angielski są zupełnie różne ). Może warto jeszcze wyróżnić przykłady z zakresu wiary. polskie wykrzykniki „mój Boże”! „o Jezu!”, „Chryste Panie”! wyrażają postawy i uczucia bardzo różne od uczuć i postaw wpisanych w wykrzykniki angielskie: God, Jesus, Christ! Wyrażenia angielskie brzmiały gniewnie, jak przekleństwa, podczas gdy polskie charakteryzuje ton raczej modlitewny niż klnący. AW zwraca jeszcze uwagę na brak odpowiedniości znaczeniowoemocjonalnej między polskim los, związany z pojęciem loterii i angielskim fate oraz destiny. Polskie znaczenie sugeruje, ze życie jest nieprzewidywalne, związane z ryzykiem, ale i bogate w nieprzewidywalne, być może ciekawe, możliwości. Takich odniesień semantycznych nie ma w przytoczonych wyrazach angielskich, gdzie los nie zaskakuje, gdzie my o nim decydujemy.. Angielskie odpowiedniki pozytywnie nacechowanych w polskim przymiotników „nieugięty”, „szalony”. „śmiały” mają, inaczej niż w naszej kulturze, konotacje negatywne. Kluczowa polska „niepodległość” nie ma w ogóle odpowiednika w angielskim. Natomiast „wolność” tylko pozornie odpowiada angielskiemu freedom, bo ta ostatnia nie może określać losu zwierząt, ani też być używana w takich połączeniach wyrazowych, jak polskie „swoboda ruchów”. A w stosunkach międzyosobowych? Wykluczone są odpowiedniki polskich „córeńko” i podobnych zdrobnień (deminutiwów). Po angielsku zwracanie się do córek (dzieci) w ten sposób brzmi pompatycznie i komicznie. Tutaj rodzice zwracają się do dzieci po imieniu i bez żadnych zdrobnień. Polaka może też zadziwić elastyczność angielskiego pojęcia friend, które określa bardzo różnorodne więzi międzyosobowe, nawet te bardzo powierzchowne, luźne. A przecież polskie „przyjaciel”, „przyjaciólka” określają tylko bardzo bliskie więzi. I jeszcze „koledzy”, „koleżanki” jako podstawowa kategoria pojęciowa w stosunkach międzyludzkich. Natomiast jaskrawym przeciwieństwem jest colleague , które odnosi się tylko do elit 4 intelektualnych i zawodowych. (Podobnie jak w rosyjskim – JK-B). Wymienione i porównywane pojęcia w różny sposób organizują w porównywanych kulturach związki międzyludzkie. AW zwraca jeszcze uwagę na inne rozróżnienie pojęciowe: między przedmiotami normalnej i małej wielkości (butelka-buteleczka, pudełkopudełeczko it.p). W angielskim tego rodzaju deminutiwy (zdrobnienia) nie istnieją. Nic dziwnego, skoro normy kultury anglosaskiej nie pozwalają na to, żeby namawiać gości do jedzenia, a potok zdrobnień w rozmowach z dziećmi byłby nie tylko niepotrzebny, ale i nieodpowiedni. Wynika to z faktu, że w kulturze anglosaskiej w cenie jest osobista autonomia, niezależność i poleganie na samym sobie wraz z wyraźną zachętą, by traktować dzieci jak dorosłych Dalej: mówiąc po angielsku, niemożliwe jest namawianie gościa by zjadł „śledzika”, „kanapeczkę” czy napił się „herbatki”. Takie odpowiedniki ekspresywne po prostu w angielskim nie istnieją. Dlatego tez dziecko angielskie nie może też zrobić niczego „szybciutko”, ani też zachowywać się „cichutko”. bo angielskie przysłówki nie mają w ogóle odpowiednich form ekspresywnych. (Zupełnie inaczej, jeszcze bardziej inaczej niż w kulturze polskiej, jest w kulturze rosyjskiej, gdzie zdrobnienia są na porządku dziennym, także w stosunku do osób dorosłych, ale nam bliskich, a nawet do przedmiotów fizycznych, Porównaj polskie.: pieniążki, nasze mieszkanko, nasz samochodzik. I jeszcze: nie ma mowy (i w Polsce, i jeszcze bardziej – w Rosji) o przyjęciu, na którym nie namawia się do jedzenia. Po prostu jest nieprzyzwoitością nie namawiać, nie zachęcać, nie podsuwać pod nos itp. Nie mówiąc już o piciu „do dna”. AW musiała nauczyć się żyć według innego zupełnie porządku rzeczy, innych „skryptów kulturowych”. Np., australijski małżonek zwracał jej uwagę, że gdy rozmawia przez telefon z matką , która mieszka w Polsce, mówi tak głośno, jak to nie jest przyjęte, bowiem jest po prostu niegrzeczne. Następne zastrzeżenie dotyczyło przesadnie częstego użycia of course, które tylko słownikowo, jako leksem, odpowiada polskiemu oczywiście. Bowiem w angielskim to wyrażenie sugeruje, że osoba, do której kierujemy ten zwrot nie wie czegoś, co jest oczywiste. W polskim „oczywiście” nie ma takich negatywnych konotacji. Jednakże w głównym nurcie kultury anglosaskiej kładzie się o wiele większy nacisk na takt, na niekonfliktowy sposób rozmawiania i w języku angielskim prawie nie ma „konfliktowych” słów i wyrażeń takich jak „przecież” czy „ależ skąd”. Of course używane jest raczej do wyrażania zgody niż niezgody. Czegóż jeszcze musiała się nauczyć AW? Mówić spokojniej mniej „ostro”, bardziej „ na chłodno”, być mniej krańcową w sądach i bardziej taktowną w ich wyrażaniu (…) Uczyłam się więc nowych sposobów mówienia, nowych reguł, nie przerywania rozmówcy i respektowania sygnałów ostrzegawczych, takich jak let me finish (daj mi skończyć). 5 Uczyłam się nie używać trybu rozkazującego i zastępować go szerokim wachlarzem wyrażeń i konstrukcji pseudo-pytających, takich jak: czy zrobiłbyś? czy mógłbyś zrobić? Czy nie miałbyś nic przeciwko temu…? A gdybyś tak zrobił? Dlaczego byś nie miał tak zrobić ?i t.d. Autorka podkreśla, że za zmianami w sposobie mówienia szły przemiany w jej osobowości; stawała się inną osobą, gdy mówiła po angielsku. W anonimowych studenckich ankietach obok pochwał znalazły się uwagi krytyczne co do takich cech „obcej” pani profesor jak intensywność uczuciowa i brak dystansu. AW podkreśla, że niektórych zachowań językowych po prostu nie mogła się nauczyć, bo znajdują. się one w absolutnej sprzeczności z jej kulturowo ukształtowaną osobowością. Np., „rytuały powitaniowe”, zawsze takie same: - How are you? - I’m fine, how are sou? Lub tez rytualne też wstępne nawiązywanie do pogody oraz „białe kłamstwa” w celu uniknięcia nieprzyjemności oraz jeszcze sławetne small talk , rozmówki towarzyskie absolutnie pozbawione treści, w których osoba rozpoczynająca dialog absolutnie nie jest zainteresowana tym, ażeby uzyskać odpowiedzi na zadane pytanie. Nie słuchając, dalej zadaje swoje rytualne pytania, często sama na nie odpowiadając. AW nie podaje przykładu takiej anglosaskiej konwersacji, zaczerpnęłam przykład z innego źródła: (Teresa Hołówka , lingwistka, jako młoda, ale dojrzała osoba, „matka dzieciom” była w Stanach, a jej książeczka Delicje ciotki Dee, wydana w 1990, zawiera wiele ciekawych obserwacji. Oto jeden z wielu przytoczonych w książeczce „dialogów towarzyskich” : - Cześć, mam na imię Rosie. - Cześć, mam na imię Tyreza. Przyjechałam tu z mężem i dziećmi. Ta szynka jest przerażająca. - Przerażająca. Bez szynki nie ma dobrego przyjęcia. Co jest twoim hobby? - nie nazwałabym tego hobby. Próbuję… - No to ja ciebie zaraz w coś wciągnę. A skąd znasz angielski. Czy chodziłaś na kursy YMCA ? Prawda, jak wspaniale uczą? - Angielskiego uczyłam się w kraju, z którego przyjechałam. - Niesłychane! To wy uczycie się języków obcych? W szkole? - Tak, ja akurat uczyłam się na kursach. W szkole mieliśmy rosyjski i… - Vivian! Tu jest Tyreza, która zna rosyjski. Pierwszy raz widzę kogoś, kto zna rosyjski. To musi być bardzo ekscytujące. Czy bardzo podobny do angielskiego. Odruchową niechęć do obcych kulturowo rytuałów werbalnych AW tłumaczy, jak się wydaje słusznie, pewnymi wartościami kultury polskiej 6 czyli znacznej spontaniczności, mówieniu tego, co się naprawdę myśli, no i tego, co nas rzeczywiście interesuje, a także – co czujemy. Podobnie niekomfortowo czuła się T. Hołówka, co widać , co wynika z wielu innych przytoczonych przez nią przykładów „komunikowania się” z tzw. obcym. Zatem chociażby angielskie rytuały powitalne oraz small talk są obce polskiej kulturze i dlatego nie ma żadnych wyrazów oraz połączeń wyrazowych, które pozwoliłyby właśnie tak się zachować. No a w języku angielskim nie ma słów ani wyrażeń odpowiadających polskim elementom rozmowy, takim jak: ależ, ależ skądże, skąd że znowu. I wniosek ostateczny AW: Było dla mnie jasne, że reguły przyjaznego i społecznie akceptowalnego obcowania z ludźmi są inne w języku angielskim niż w języku polskim. Wynika to niewątpliwie z głęboko zakorzenionych postaw oraz sposobów myślenia (mentalności – JK-B). A dalej AW stwierdza: Czułam, że ucząc się angielskich sposobów mówienia mogłam się ogromnie wzbogacić, ale mogłam też w pewnym sensie „utracić samą siebie” (swoją tożsamość kulturową – JK-B). Ten wątek można podsumować w następujący sposób: • AW jednak nauczyła się bycia nową osobą nie wyrzekając się osoby dawnej (siebie, związanej z tym, że nie tylko wzrastała w kulturze polskiej, ale systematycznie i po dziś dzień utrzymuje żywe związki i z polską kulturą, i z językiem polskim). • To, jakie rafy musiała pokonać, świadczy o odrębności kulturowej (akcentowanej przez każdy język). I oczywiście – zdawanie sobie sprawy z tej odrębności, to tylko początek drogi ku zdobyciu umiejętności funkcjonowania niejako podwójnego, bo z podwójną, tutaj: polsko-australijską tożsamością. • AW żyła przez wiele lat w warunkach swoistej adaptacji do obcego kulturowo środowiska, jak powiada „rozdwojona w sobie”, żonglując miedzy dwoma osobowościami. Warto powołać się w tym miejscu na słowa samej Anny Wierzbickiej: Podwójne życie w międzykulturowym środowisku zawodowym i rodzinnym obfituje w okazje i bodźce do refleksji. Tak jak dwa lustra mogą dostarczać niezliczonego ciągu odbić, podobnie dwa języki i dwie kultury załamujące się w psychice stanowią dla tej psychiki wyzwanie. • Wydaje się paradoksem to, że mimo takich a nie innych doświadczeń, pozostała i towarzyszy jej zresztą całe życie, żywa wiara w skuteczność poszukiwania „psychicznej jedności ludzi”. To przekonanie mogło się zrodzić z tego, że pracowała i pracuje w środowisku wielojęzycznym czyli i wielokulturowym. (Jej koledzy uniwersyteccy, to nie tylko Australijczycy, to „nosiciele” bardzo różnych języków, a więc i różnych kultur). Powyższa okoliczność, zebrane w tym środowisku spostrzeżenia legły u podstaw 7 trwającego kilkadziesiąt lat i uwieńczonego sukcesem, poszukiwania uniwersalnych pojęć elementarnych, o których mówię na początku niniejszego wykładu. Ta kognitywistyczna idea wydaje się fascynująca. Ad 3) Nie jestem w stanie w krótkim sensie nawet najbardziej pobieżnie „zrecenzować” ogromnego dorobku badawczego, któremu zawsze towarzyszyła i towarzyszy pasja oraz duża niezależność, zatem i nie uleganie modom, które nie omijają również nauki. Sądzę, że właśnie dlatego AW nie określa siebie jako kognitywistki, chociaż jej badanie języka dotyczy tajemnic funkcjonowania umysłu ludzi w procesie porozumiewania się językowego. Bo AW nie przejmuje się modami językowymi, chociaż jej badania semantyczne dotyczą wszak w sposób widoczny możliwości poznawczych człowieka, właśnie rozumienia i porozumienia. Robi to, co uważa za słuszne, kierując się wspaniałą doprawdy intuicją, która jej została dana. Jej (wybrane zresztą) myśli o języku, które wydają się trafne, a przy tym – zrozumiałe, przedstawię po prostu w tzw. telegraficznym skrócie • Język jest narzędziem do wyrażania znaczeń. Czasem w celu nawiązania kontaktu z innymi, ale przede wszystkim - służy utrwalaniu i porządkowaniu naszych myśli. • Każdy naród mówi wedle sposobu, w jaki myśli, a myśli wedle sposobu, w jaki mówi. • Prawdziwy problem nie polega na tym, CZY znaczenie może być przeniesione z jednego języka do drugiego, ale W JAKIM STOPNIU może być przeniesione (stąd Jej metajęzyk semantyczny). • Poznajemy i odbieramy rzeczywistość podług klucza, jakiego dostarcza nam język rodzimy. Świat jawi się nam w kalejdoskopowym napływie doznań zmysłowych, które nasze zmysły organizują głównie w oparciu o system naszego języka. • Język jest kluczem do rozumienia świata ludzkiego, do kultury i do myśli, bo odzwierciedla on świat znaczeń. • Języki różnie kategoryzują zjawiska rzeczywistości, pokrywają rzeczywistość różnymi siatkami interpretacyjnymi. Rzeczywistość fizyczna jest jedna, ale społecznych, kulturowych, jest tyle, ile języków. • W słowach zakodowane są raczej pewne konceptualizacje niż jakieś obiektywne obrazy rzeczywistości. • Znaczenie nie da się precyzyjnie opisywać i porównywać bez niezależnego od kultury języka semantycznego (niezależnego w tym sensie, że dzięki wyodrębnieniu prymitywów ( o metajęzyku semantycznym – na początku wykładu) powstał właśnie taki uniwersalny, w tym sensie – ponadkulturowy, język opisu znaczeń (podaję terminy 8 synonimiczne w stosunku do prymitywów: niezmienniki semantyczne, prymitywy, słowa uniwersalne)... • Dla każdego, kto próbuje na serio uczyć się danego języka i zrozumieć inną kulturę . odkryciem jest, że wielu znaczeń słów nie da się zdefiniować w naszym języku ojczystym. Np., bezkrytycznie odbieramy (w innych językach) treść pojęć takich jak wolność, odwaga, sprawiedliwość, obietnica i wiele innych, nie podejrzewając nawet, że te pojęcia są wytworami jakiegoś konkretnego kręgu kulturowego i , wbrew informacji słowników dwujęzycznych, maja różne znaczenia w różnych ję zykach. Bardzo trafne jest określenie: Widzimy świat przez okulary nałożone przez język. • Bo: nie wszystkie języki „myślą” o tych samych rzeczach w ten sam sposób. Wszak języki nie odzwierciedlają świata bezpośrednio, lecz tylko ludzkie, jakże różne, interpretacje świata.. • Nie ma możliwości zrozumienia „odległej kultury” w jej własnych terminach bez jednoczesnego rozumienia jej w naszych własnych terminach. Czyli niejako dokonujemy „wewnętrznego przekładu, próbując przyporządkować znaczeniowo nieznane pojęcie, bliskiemu nam pojęciu). Ad 4). Pragmalingwistyka (lingwistyka pragmatyczna, a pragma - działanie). Ten kierunek badań języka w użyciu, działania językowego (parole), rozwijał się już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku , ale istnieje i dzisiaj. Zainteresowanie skupia się wokół teorii aktów mowy a także maksym konwersacyjnych (mówiłam o tym 11 stycznia). Po wyeksploatowaniu tych przedmiotów badań, skoncentrowano się na problematyce dotyczącej poprawnego użycia języka. . W szerokim rozumieniu obejmuje wybrane aspekty użycia języka: komunikowanie, uwarunkowania społeczne komunikacji, problemy związane z rozumieniem, wyrażanie znaczeń, motywacje psychologiczne mówiących (dlaczego chcą mówić?), uwarunkowania społeczne komunikacji językowej (czyli warunki, od których zależy skuteczność takich aktów komunikacji). Może pewna specyfika polega na szczególnej, chociaż nie bezinteresownej fascynacji ustalaniem takich oddziaływań nadawcy na odbiorcę, a zwłaszcza – odbiorców (grupy ludzi, chociażby grupy konsumenckie, ale i społeczeństwa, a nawet narody), ażeby ludzie i czuli, i postępowali zgodnie z wolą oraz celami nadawcy. Np., ulegając perswazji, a nawet naciskom nadawcy, głosowali na określoną partię, kupowali te, a nie inne produkty. Trzeba dodać, że opis języka jest tutaj przedstawiany i badany na tle działalności człowieka w ogóle. W tym ujęciu jest jednym z narzędzi działania, a jego (języka jako narzędzia) sposób użycia, cel skuteczność – zależą do wielu czynników, które stara się określić lub zaadaptować do swoich potrzeb, pragmalingwistyka. 9 Dlatego też w przeciwieństwie do semantyki, która zajmuje się tym, co w wypowiedzi znaczące, pragmatyka analizuje cały kontekst wypowiedzi. Punktem wyjścia jest jej (wypowiedzi) cel komunikatu, intencje nadawcy, jego stosunek do treści „wysyłanego” komunikatu. Więc wykracza się tutaj poza analizę faktów językowych, ich znaczeń, opisując przewidywalne zachowania człowieka w różnych sytuacjach życiowych czyli: bada językowe narzędzia ludzkiego działania, a nie - poznanie. Chcę przypomnieć (wyklad z 11 stycznia): istnieje rzeczywiście ścisły związek pragmalingwistycznego rozumienia funkcji języka z aktami mowy Austina oraz z trzema ich aspektami. (Lokucja, illokucja i perlokucja), zwłaszcza z intencjami nadawcy (siła illokucyjna). Trudno nie zauważyć, że określone powyżej instrumentalne używanie języka, ma wiele wspólnego z socjolingwistyką, kulturą języka, opiera się o znajomość procesów psychologicznych (nasze myślenie) oraz interesuje się innymi jeszcze sposobami myślenia o języku. Kiedy myślę o pragmalingwistyce, nasuwa mi się przekonanie o potrzebie użycia brzytwy Ockhama, czytamy: Okama). Jest to „filozoficzna brzytwa”, której należy użyć po ostrzeżeniu: nie mnóż bytów nad potrzebę. A, jak mi się wydaje, tutaj mamy do czynienia z taką sytuacją. Większość problemów, które stara się rozstrzygać pragmalingwistyka to takie, które są badane w ramach socjolingwistyki, kultury języka, częściowo – psycholingwistyki, a nawet – kognitywistyki (rozumienie). Dlatego też wystarczy nam świadomość, że istnieje taki sposób myślenia, a więc i badań. No i można powiedzieć, że jest to kierunek , który przyjęto także rozpatrywać w ramach lingwistyki stosowanej (zastosowanie teorii językowych do różnych dziedzin działania ludzkiego). Ad 5) Przechodzimy płynnie do językoznawstwa stosowanego, któremu z premedytacją nie zamierzam poświęcać szczególnej uwagi. Nie jest to żadna nowa teoria języka, ale zgodnie nazwą - intersuje się możliwymi zastosowaniami, co wynika z charakterystycznego dla naszych czasów pragmatycznego (praktycznego, nastawionego na osiąganie korzyści) sposobu myślenia, który przeciwstawiłabym idealistycznemu myśleniu, charakterystycznemu chociażby dla Chomskiego, czy Anny Wierzbickiej, czyli bezinteresownemu, tylko „dla idei” dążeniu do poznania. Pierwszy kongres twórców i zwolenników kierunku odbył się w roku 1964 w Stanach Zjednoczonych.. Stopniowo , ale dynamicznie , powstają i rozwijają się ośrodki takiego myślenia w Europie. Początki polskie związane są z Uniwersytetem im. A. Mickiewicza w Poznaniu . Tutaj, już w roku 1965, Ludwik Zabrocki tworzy Zakład Językoznawstwa Stosowanego. Jednym z wychowanków prof. Zabrockiego jest Franciszek Grucza. W roku 1972, to właśnie F. Grucza tworzy pierwszy i funkcjonujący do dzisiaj Instytut Lingwistyki Stosowanej (w ramach Uniwersytetu Warszawskiego, a 10 siedziba , od początku, to ul Browarna). Zresztą był dyrektorem tego Instytutu przez kilkadziesiąt lat. Instytut warszawski zapoczątkował wręcz falę powstawania takich instytutów lub przynajmniej – zakładów, w różnych polskich uniwersytetach. Trzeba powiedzieć, że po dzień dzisiejszy nie jest dokładnie oznaczony zakres badań, którymi zajmuje się LS. Zazwyczaj mówi się o lingwistyce stosowanej w znaczeniu węższym i szerszym. W węższym – to dydaktyka (metodyka) języków obcych. W drugim znaczeniu to takie między innymi dziedziny zastosowań: metody włączania doi komunikacji ludzi upośledzonych, sposoby zbierania, magazynowania, porządkowania informacji zawartych w tekstach mówionych i pisanych (wspólpraca z naukami technicznymi), współpraca z innymi dyscyplinami w celu zwiększania efektywności komunikacji językowej (pomoc urządzeń technicznych). W tej ostatniej dziedzinie ogromne sukcesy odniósł prof. Jurij Lukszyn wraz ze swoim zespołem. On też jest twórcą i wieloletnim kierownikiem pierwszej w świecie Katedry Języków Specjalistycznych. Ogólnie można to określić tak: lingwistyka stosowana bada języki pod kątem ich użyteczności dla wybranych dziedzin działań ludzkich. Dlatego też można powiedzieć, że w zakres zainteresowań LS wchodzą podmioty komunikacji (ci, którzy w niej uczestniczą) oraz wypowiedzi, które oni tworzą (jak czynić je najbardziej „trafionymi”, a więc – komunikacyjnie skutecznymi). Priorytetem F. Gruczy są badania, które dotyczą używania języka jako środka komunikacji międzykulturowe, polepszania jej jakości, skuteczności. Zatem: JAK uczyć języków obcych skuteczniej? Na Browarnej działa także Polski Komitet Lingwistyki Stosowanej, a pod jego auspicjami redagowany jest periodyk Glottodidactica poświęcony podstawowym i nie rozwiązanym jeszcze (a może i nierozwiązywalnym? ) problemom ze skuteczną nauką języków obcych. (glotto – język, a didactctia – od didásko- uczę, didaktikós- pouczający , ale przykład, a nie – człowiek, nudny moralista). Tym razem podsumowania jako takiego nie będzie, ale jak zawsze, zadam kilka pytań, które Państwu uzmysłowią, czy rozumiecie pewne ważne zjawiska związane z użyciem języka, w tym – z mocami umysłowymi, które w te procesy są zaangażowane. P y t a n i a k o n t r o l n e. 1. Na czym polega rola zgromadzonych przez Annę Wierzbicką niezmienników semantycznych (synonimy: prymitywy, słowa uniwersalne). 2. Różnice między treścią pojęć (mieści się ona w wyrazach) w dwu różnych językach (własne przykłady). 3. Czy w kulturze, której elementem jest język, którego się uczysz jest coś na kształt small talk? 11 4. Czy gatunek small talk sprzyja nawiązywaniu bliższych kontaktów między ludźmi? 5. Zdaniem Anny Wierzbickiej (i na pewno ma ona rację) Każdy człowiek mówi wedle sposobu, w jaki myśli i myśli wedle sposobu, w jaki mówi. Własne przykłady. 6. Jak rozumiesz: Czułam, że ucząc się angielskiego sposobu mówienia mogłam się ogromnie wzbogacić, ale mogłam też w pewnym sensie „utracić samą siebie”? 7. Słowa, których używamy odzwierciedlają obiektywny, czy subiektywny obraz rzeczywistości? No i dlaczego tak jest? 8. Jak rozumiesz treść metafory: Widzimy świat przez okulary nałożone przez język? opracowanie oraz interpretacja: prof.zw.dr hab. Joanna KorzeniewskaBerczyńska UWAGA! PRZEJRZAŁAM WSZYSTKIE POYTANIA KONTROLNE UMIESZCZONE W WYKŁADACH LEARNINGOWYCH. ONE MAJĄ SPRAWDZAC (SAMOSPRAWDZIAN) PAŃSTWA ROZUMIENIE. DLATEGO WSZYSTKIE ONE BĘDĄ W JAKIMŚ STOPNIU BRANE POD UWAGĘ PRZY UKLADANIU TREŚCI EGZAMINU PISEMNEGO, A JUŻ NA PEWNO TE, W KTÓRYCH PROSZĘ O WŁASNE PRZYKŁADY. Warszawa, 16 stycznia 2014 12