Słynne marki - Meyer Sound
Transkrypt
Słynne marki - Meyer Sound
HISTORIA I TERAŹNIEJSZOŚĆ Marek Witkowski Słynne marki Meyer Sound Ostatnie artykuły poświęcone były legendarnym markom sprzętu oraz ludziom, którzy przyczynili się do ich stworzenia, co zresztą nie było ich jedyną zasługą. Opisane historie wskazują też po części fundament, na którym zbudowana została branża nagłośnieniowa w jej dzisiejszym kształcie i wymiarze. Uważam, że byłoby przestępstwem, a co najmniej dużym zaniedbaniem z mojej strony, gdybym w cyklu tym pominął postać, której wkładu w rozwój systemów 60 Live Sound & Installation maj 2015 nagłośnieniowych oraz w proces edukacji kształtującej świadomość ich użytkowników nikt nie odważy się kwestionować. Postacią tą jest John Meyer. Pisałem już we wcześniejszych odcinkach, że na początku lat 70. zaczęło gwałtownie rosnąć zapotrzebowanie na – jak byśmy to dziś określili – systemy koncertowe wielkiego formatu. Pomimo że wiele koncepcji ich tworzenia zdążyło się już narodzić w głowach przyszłych konstruktorów, to jednak w rzeczywistości wszystko w tym okresie było wciąż jeszcze w powijakach. W tak naprawdę tworzącej się dopiero branży nagłośnieniowej działało wówczas niewiele firm. Tworzyły się one głównie wokół charyzmatycznych grup, SŁYNNE MARKI Jedna z pierwszych konstrukcji Johna Meyera – system Glyph. zyskujących coraz większą popularność, a co za tym idzie grających coraz więcej koncertów dla coraz liczniejszej widowni. Dostępne wówczas zespoły głośnikowe, takie jak na przykład WEM czy RCA „W”, były nieporęczne w warunkach regularnej trasy koncertowej – głównie z racji swoich rozmiarów oraz ciężaru. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż były to bardzo często zestawy konstruowane dla potrzeb kinowych, więc nikt nie brał pod uwagę tego, że ktokolwiek zechce je regularnie przemieszczać z miejsca na miejsce. Równie istotnym mankamentem tych konstrukcji okazało się w krótkim czasie także i to, że przestały być one wystarczająco skutecznym narzędziem do realizacji koncertów dla dużej liczby uczestników na otwartej przestrzeni. Co więcej, działanie tego zaadoptowanego do nowej sytuacji sprzętu było swego rodzaju loterią, gdyż wiele ekip technicznych po prostu nie wiedziało w jaki sposób odpowiednio dobrać konfigurację wzmacniaczy i zespołów głośnikowych. Przez długi okres czasu niezawodność działania systemów nagłośnieniowych była więc niespełniającym się marzeniem obsługujących je ekip, artystów, no i oczywiście słuchaczy, gdyż wiele koncertów było przerywanych lub też przedwcześnie kończonych właśnie z powodu awarii nagłośnienia. Pamiętam również u nas takie czasy, gdy bez podręcznego warsztatu (w dosłownym znaczeniu), bogato zaopatrzonego w zapas tranzystorów i „elektrolitów”, dobrą lutownicę oraz kilogramy cyny, a także serwisanta, który najczęściej był jednocześnie konstruktorem używanych przez firmę wzmacniaczy, żadna z ekip nagłośnieniowych nie ryzykowała wyruszenia na festiwal lub w trasę koncertową, których – pomimo siermiężnych warunków – znacznie więcej niż obecnie się w kraju wówczas grywało. Praktycznie żadna z firm w tworzącej się powoli branży nagłośnieniowej w Stanach i UK nie myślała o tym, by swoją przyszłość budować przede wszystkim na własnym doświadczeniu i oprzeć ją głównie na bazie własnego sprzętu w postaci mikserów, zespołów głośnikowych oraz pozostałej, niezbędnej elektroniki. Inną sprawą jest to, że bogatego doświadczenia w tej materii nikt wówczas jeszcze nie posiadał. Na to potrzeba było czasu oraz wielu, niekiedy bardzo dramatycznych, sytuacji. Jednymi z pierwszych, którzy przyjęli taką właśnie politykę działania, byli bracia Roy i Gene Clair. Założona przez nich w Stanach w latach 60-tych „garażowa firma”, nazwana od ich nazwiska Clair Brothers, ma dziś swoje oddziały na całym świecie. Do dziś też konsekwentnie realizuje przyjęte przed laty założenie, opierając się na projektowanych samodzielnie systemach, oznaczonych własnym logo. Dziś jest to już legenda wśród firm nagłośnieniowych, o wyjątkowo barwnej historii i wręcz niewyobrażalnie bogatym dorobku. Być może w niedługim czasie wrócę również i do tego tematu. SZCZĘŚLIWY TRAF Firma McCune Sound Service z San Francisco była jedną z nielicznych wówczas firm usiłujących mierzyć się z wyzwaniem tworzenia dużych, nowoczesnych – jak na owe czasy – systemów nagłośnieniowych. Kiedy McCune usłyszał po raz pierwszy w miejscowym klubie unikalny system nagłośnieniowy o nazwie „Glyph”, nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że powinien natychmiast zatrudnić jego konstruktora, by ten projektował systemy nagłośnieniowe dla jego firmy. Konstruktorem tym był młody, nie znany bliżej nikomu entuzjasta elektroakustyki, a jak się miało w niedługim czasie okazać, również ukryty geniusz w tej dziedzinie – John Meyer. UPORZĄDKUJMY NIECO CHRONOLOGIĘ John Meyer przygodę z dźwiękiem rozpoczął bardzo wcześnie – właściwie będąc jeszcze dzieckiem. Zainteresowanie zagadnieniami dotyczącymi tej dziedziny rozbudził w nim wuj, który pracował „przy dźwięku” w wytwórni Disneya. Później zdarzyła się przygoda z lokalną stacją radiową, gdzie jako 12-letni chłopiec uzyskał pierwszą zawodową licencję. W okresie nauki w Oakland High School John wciąż rozwijał swoje Wczesny zestaw Meyer Sound na koncercie The Grateful Dead. maj 2015 Live Sound & Installation 61 zainteresowania elektroniką i dźwiękiem, budując niewielkie konsolety mikserskie. Jednak tym, co zdecydowało o związaniu przyszłości z systemami nagłośnieniowymi był dzień, w którym Steve Miller zwrócił się do Johna z prośbą o zaprojektowanie zestawu nagłośnieniowego dla basisty z jego zespołu. Zestaw ten miał być użyty podczas (legendarnego już) festiwalu w Monterey w 1967 roku. Tak się wszystko zaczęło... Na przestrzeni kolejnych lat Meyer projektował swój kwadrofoniczny system nagłośnieniowy, któremu nadał nazwę Glyph. Jego budowa został ukończona w 1969 roku. System ten w późniejszym okresie nie tylko przyciągał uwagę i wzbudzał podziw artystów formatu Pink Floyd, Janis Joplin czy Frank Zappa, ale przede wszystkim otworzył Meyerowi drzwi do firmy McCune’a, dla której przez pewien okres projektował systemy nagłośnieniowe. Dzięki pracy dla McCune’a Meyer zyskał doskonałe rozeznanie w sytuacji dotyczącej potrzeb oraz problemów rynku. Szybko więc zorientował się, że sytuacja ta raczej nie rysowała się optymistycznie. Nie wiedzieć czemu, z czasem utarło się – niczym nieuzasadnione – przekonanie, że dla każdego rodzaju muzyki konieczny jest inny rodzaj sprzętu oraz jego odpowiednie ustawienia. Nikt nie był zadowolony z faktu przypadkowej różnorodności sprzętu (by nie użyć określenia: John Meyer testuje zestawy UPA. zbieraniny), co wielokrotnie dla firm nagłośnieniowych okazywało się logistycznym koszmarem. Co więcej, wysoka awaryjność często nie pozwalała na doprowadzenie koncertu do szczęśliwego końca, pomimo ofiarności ekip nagłośnieniowych, które robiły wszystko, co tylko leżało w zasięgu ich wiedzy i możliwości, by jak najdłużej utrzymać swój system nagłośnieniowy „przy życiu”. Osobnym tematem były parametry dostępnych wówczas przetworników oraz wzmacniaczy, które w połączeniu ze znikomą wiedzą i brakiem doświadczeniem w zakresie ich konfigurowania były doskonałym punktem wyjściowym do tego, by system odmówił współpracy na długo przed jego planowanym wyłączeniem. Meyer szybko wyrobił sobie własny pogląd na całokształt panującej sytuacji i wynikających z niej wszechobecnie problemów. Dzięki temu, gdy większość firm nagłośnieniowych działających na tworzącym się rynku chaotycznie szukała sposobu na stworzenie idealnego systemu nagłośnieniowego, Meyer miał już jego gotową koncepcję. Uważał bowiem, że sposobem rozwiązania większości problemów jest doprowadzenie do pełnej zgodności pomiędzy narzędziem, jakim jest system nagłośnieniowy, oraz jego efektywnym wykorzystaniem. Meyer oparł swoją teorię na kilku podstawowych założeniach: – Dobry system nagłośnieniowy powinien odtwarzać każdy rodzaj muzyki – przy takiej samej konfiguracji. – Pewna grupa ustawień komponentów systemu powinna być zoptymalizowana tak, by operator systemu nie musiał za każdym razem zajmować się ustawianiem wszystkiego od początku. – Ustawienia bazowe dla systemu mogłyby zostać skonfigurowane w odpowiedni sposób u sprzedawcy, by użytkownik nie miał potrzeby (lub raczej możliwości) zmiany parametrów istotnych dla poprawnej pracy systemu. TRUDNE POCZĄTKI Od 1986 roku Meyer Sound sponsoruje i wspiera Montreux Jazz Festival. 62 Live Sound & Installation maj 2015 Dla McCune’a, który wówczas dostarczał systemy nagłośnieniowe dla wielu wykonawców, pomysł ten wydał się jak najbardziej sensowny. Poczynione założenia dały podstawy koncepcji projektowania aktywnych zespołów głośnikowych. Dodam, że tych samych zespołów głośnikowych, z którymi spotykamy się współcześnie. Jednak wówczas – czyli w latach, w których Meyer poczynił swoje założenia – łatwiej było w teorii wskazać cechy SŁYNNE MARKI charakteryzujące aktywny system oraz określić wytyczne do jego skonstruowania, niż wykonać w praktyce konstrukcję, która spełniałaby wszystkie poczynione założenia, a do tego wzbudziła zainteresowanie na rynku. Powiedzmy sobie szczerze, że tak jak to miało miejsce w przypadku wielu innych rozwiązań – na przykład technologii line array – możliwość konstruowania systemów aktywnych została dostrzeżona na długo przed tym, jak zainteresował się nią John Meyer. Pomysł ten jednak nigdy wcześniej nie doczekał się praktycznej realizacji w postaci produktu, który mógłby przyciągnąć uwagę producentów koncertowych systemów nagłośnieniowych. Gwoli ścisłości powiedzieć należy i to, że pierwsze aktywne zespoły głośnikowe nie zyskały sobie zbyt wielu pochlebnych opinii. Przyczynił się do tego przede wszystkim wysoki stopień ich awaryjności. Dziś zdajemy sobie sprawę z faktu, że o ich dysfunkcjonalności zdecydowały problemy techniczne, ściśle dotyczące rozwiązań konstrukcyjnych, których wówczas z różnych powodów nie potrafiono jeszcze rozwiązywać. To jednak wystarczyło, by przez długie lata utrzymywać powściągliwe lub wręcz niechętne nastawienie rynku do tego rodzaju konstrukcji. WIARA CZYNI CUDA...? Pomimo tak ukształtowanej sytuacji i wciąż utrzymującego się bardzo sceptycznego nastawienia Meyer wierzył, że systemy aktywne stanowią realny sposób na rozwiązanie wielu problemów, z którymi borykano się niemal na każdym kroku. Potwierdzeniem jego tezy był zaprezentowany zespół głośnikowy o nazwie JM-3, dla którego taką właśnie nazwę – niejako „na cześć” konstruktora – wymyślił McCune, sięgając po pierwsze litery imienia i nazwiska. Wspomniany JM-3 był trójdrożnym, aktywnym system, wyposażonym w 3-kanałowy wzmacniacz, gdzie każdy z kanałów wzmacniacza dedykowany był dla osobnego zakresu pasma. Oprócz wzmacniacza w tej samej obudowie mieściła się reszta wymaganej do jego poprawnego działania elektroniki. Wszelkie niezbędne ustawienia i kalibracje wykonywane były w warsztacie, a czynności użytkownika zostały tu ograniczone jedynie do załączenia zasilania oraz podłączenia sygnału. Meyer doszedł też szybko do wniosku, że kompletny, aktywny zespół głośnikowy – oprócz wzmacniacza i aktywnej zwrotnicy – powinien mieć zaimplementowane inne układy, które będą stanowić zabezpieczenie głośników przed ich uszkodzeniem. Dlatego w krótkim czasie wśród pokładowej elektroniki znalazły się także opracowane przez niego układy limiterów. Jak napisałem wcześniej, praca u McCune’a była dla Meyera prawdziwym poligonem. Dostarczała bowiem wielu cennych informacji, poszerzając jego doświadczenie w zakresie konstruowania W 1990 roku wypuścił na rynek monitor studyjny o wysokiej rozdzielczości, oznaczony symbolem HD-1. systemów nagłośnieniowych, których zachowanie mógł następnie obserwować w realnych warunkach podczas pracy. Oprócz tego pozwoliła też na wyrobienie sobie opinii na temat kierunków rozwoju, którymi zaczął podążać rodzący się powoli przemysł nagłośnieniowy. NOWY ROZDZIAŁ U progu 1979 roku Meyer był w pełni gotowy do uruchomienia własnej firmy. Miał już zresztą przygotowany swój pierwszy systemem, jakim był Glyph. Co więcej, ogólna sytuacja również kształtowała się bardzo korzystnie, gdyż zmieniły się tendencje na rynku. Rosnąca liczba tras koncertowych stworzyła podatny grunt dla rozwoju firm skupiających się wyłącznie na produkcji sprzętu nagłośnieniowego, przeznaczonego do ich obsługi. Projektowanie i budowa systemów na własny użytek przez same firmy nagłośnieniowe w coraz większym stopniu stawała się możliwą do wyboru opcją, ale już nie bezwzględną koniecznością – jak miało to miejsce do niedawna. Na takim oto gruncie powstała należąca do Johna i Helen Meyerów firma, którą od nazwiska założycieli nazwano po prostu Meyer Sound. Jej powstanie było jednym z klasycznych przykładów postępującego procesu ewolucji w nowej, kształtującej się dziedzinie przemysłu nagłośnieniowego. Jednym z pierwszych produktów nowopowstałej marki był monitor studyjny MSL-4 to pierwszy aktywny zespół głośnikowy dużej mocy, spełniający wszelkie wymagania, jakie stawiane były elementom koncertowych systemów nagłośnieniowych. maj 2015 Live Sound & Installation 63 HISTORIA I TERAŹNIEJSZOŚĆ ACD. Projekt ten to w znacznym stopniu efekt półtorarocznego pobytu Meyera w Institute for Advanced Musical Studies w Szwajcarii, gdzie pomagał on w tworzeniu laboratorium akustyki, zajmował się badaniami nad tubami o niskiej zawartości zniekształceń oraz zintegrowanymi, koncertowymi systemami nagłośnieniowymi. Monitor ten był aktywnym zespołem głośnikowym, wyposażonym we własny rack, w którym mieścił się dedykowany mu wzmacniacz oraz procesor. Wszystkie niezbędne ustawienia dla tej konstrukcji wykonywane były w fabryce, nie pozostawiając użytkownikowi możliwości samodzielnej ingerencji w strukturę tego „mini-systemu”. Rekompensatą za „pozbawienie” użytkownika dostępu do samodzielnego ingerowania w ustawienia parametrów była prostota obsługi oraz niespotykana wcześniej jakość dźwięku. Pomimo faktu że ACD stał się sukcesem – osiągniętym już na starcie własnej firmy – Meyera znacznie bardziej interesowały aktywne systemy koncertowe dużej mocy. Postanowił więc podążać w tym właśnie kierunku, zmieniając całkowicie profil produkcji. Podjęta decyzja była dość ryzykowna i wzbudziła wiele kontrowersji, gdyż Meyer przyjął założenie, w myśl którego pierwsze systemy nagłośnieniowe miały być wyposażone wyłącznie we własny procesor, bez dedykowanych im wzmacniaczy. A ŻYCIE TOCZYŁO SIĘ DALEJ Życie, którego natura bywa niekiedy bardzo kapryśna, w krótkim czasie brutalnie zweryfikowało przyjęte przez Meyera założenie, dowodząc, że jest ono niestety mocno chybione. Gdzie w takim razie popełniony został błąd? Nigdzie! Problem tkwił bowiem w świadomości użytkowników, a tę – jak wiadomo – zmienić najtrudniej. Po części tkwił również w braku doświadczenia i elementarnej wiedzy, no i oczywiście w przewrotności ludzkiej natury, która u pewnych osób napędza niezmiennie ten sam mechanizm działania. Zadziałały tu niestety te same czynniki, które do dziś nakazują niektórym użytkownikom pominięcie bezpiecznika lub zastąpienia go kawałkiem drutu, gdy oryginalny wkład – o wskazanej przez producenta wartości – przepala się każdorazowo przy załączaniu urządzenia. Pracując dla McCune’a Meyer miał decydujący wpływ na wiele czynników 64 Live Sound & Installation maj 2015 Pomysł systemów aktywnych został ostatecznie zaakceptowany na całym świecie, czego dowodem jest ich częsta obecność na trasach koncertowych wykonawców prezentujących niekiedy skrajnie odmienne gatunki muzyki. związanych z eksploatacją konstruowanych przez siebie systemów. Mógł między innymi z łatwością i w pełnym zakresie kontrolować przestrzeganie zalecanych konfiguracji. W nowych realiach wszystko zaczęło funkcjonować inaczej. Firma zyskiwała sobie coraz szersze grono klientów, którzy rozrzuceni byli praktycznie po całym świecie. Jak to często bywa i dziś, w każdej grupie osób zawsze pojawia się ktoś, kto stara się leczyć ukryte kompleksy i udowadniać swój „geniusz” poprzez kwestionowanie zaleceń oraz dyskredytowanie zakresu wiedzy przekazanej przez producenta. Zgodnie więc ze świętym, odwiecznym i niezbywalnym prawem głupoty do jej samorodnego, swobodnego rozprzestrzeniania się w różnych firmach pojawiały się osoby, które miały własną wizję na temat tego, jak powinny być zestawione komponenty, by tworzyły one jedyny na świecie „poprawnie” działający system. Niestety, w tych nowych okolicznościach Meyer mógł jedynie wskazywać sposoby zalecanej konfiguracji dla produktów, ale nad podejmowanymi przez użytkowników działaniami nie miał już praktycznie żadnej kontroli. Co więcej, nie miał nawet możliwości wywierania jakiegokolwiek wpływu na podejmowane przez nich decyzje, a ludzie po prostu robili to, co podpowiadała im fantazja – często mając za nic zalecane przez producenta ustawienia wzmacniaczy, strukturę poziomów sygnału oraz wiele innych parametrów o krytycznym znaczeniu dla poprawnego działania systemu. Pomimo tego że Meyer wciąż udoskonalał swoje projekty zespołów głośnikowych, przykładając dużą dbałość do utrzymania jak najbardziej liniowej charakterystyki częstotliwościowej oraz wysokiej niezawodności ich działania, to jednak problem z jakością przetwarzania, a także dość dużą awaryjnością pozostawał na niezmiennie wysokim poziomie. Istota problemu leżała niestety po stronie użytkowników, a wynikała ona głównie z opisanych wcześniej działań tak zwanego „czynnika ludzkiego”. Użytkownicy nie zawsze potrafili do końca rozumieć zasady, według których powinni byli dobierać wzmacniacze do posiadanych systemów, ale też często nie przywiązywali do tego faktu większej wagi. Podjętą przez Meyera próbą rozwiązania opisanych problemów było zaprojektowanie dodatkowych obwodów procesora, których zadaniem było kontrolowanie w czasie rzeczywistym poziomu sygnału dostarczanego przez wyjścia wzmacniaczy. Szczerze mówiąc, nie przyniosło to w pełni zamierzonego skutku, gdyż SŁYNNE MARKI zalecane połączenia były bardzo często niewłaściwie zestawiane. Z czasem problem awaryjności systemów zaczął niebezpiecznie narastać, ponieważ w miarę rozwoju wielu technologii produkowane wzmacniacze dostarczały coraz więcej mocy. Wielu użytkowników, ulegając marketingowym działaniom producentów różnych wzmacniaczy, zaczęło bezkrytycznie stosować zasadę „im więcej, tym lepiej”, stosując do posiadanych systemów inne wzmacniacze niż rekomendowane przez Meyer Sound. Jak po latach wspominał sam John Meyer, wielu użytkowników sądziło, a prawdopodobnie wielu uważa tak nadal, że im wyższe jest napięcie na wyjściu wzmacniacza, tym lepiej. Niestety, ten, kto tak myśli, nie zdaje sobie sprawy z faktu, że w przypadku połączenia z przetwornikiem, jakim jest głośnik, sytuacja przedstawia się inaczej niż ma to miejsce w przypadku zwykłego rezystora. Wzmacniacz nie zasila bowiem rezystora, ale złożony ustrój – czyli coś, co posiada moc i energię. Każdy wolt napięcia doprowadzony do ustroju przetwornika powoduję przyspieszenie. Dlatego istnieje pewna granica, której nie można przekroczyć, by nie doprowadzić do jego uszkodzenia. Pojedynczy impuls bardzo wysokiego napięcia może doprowadzić do zniszczenia przetwornika. Sytuacja stawała się więc coraz bardziej frustrująca. Firma produkowała i sprzedawała własne wzmacniacze, ale nie była w stanie przeciwstawić się producentom, którzy w dziedzinie produkcji wzmacniaczy na przestrzeni lat ugruntowali własną markę i pozycję w biznesie. Część użytkowników wciąż sięgała po ich produkty – w myśl wspomnianej wcześniej zasady „im większa moc wzmacniaczy – tym lepiej dla systemu”. Nietrudno się chyba domyślić, że na negatywne następstwa tej sytuacji nie trzeba było długo czekać. Docierające coraz częściej z różnych stron sygnały o awariach systemów wzmagały sceptyczne nastawienie do produktów Meyera, co oczywiście wpływało negatywnie na reputację marki oraz osłabiało jej pozycję na rynku. Lata 80. były okresem, w którym przemysł sprzętu nagłośnieniowego był już wyraźnie ukształtowany. Niestety opisane wcześniej problemy nękające systemy Meyera pozostawały nadal nierozwiązane. Wyjaśnijmy w tym miejscu, że z podobnymi problemami borykało się wiele firm produkujących zespoły głośnikowe, o czym wspominałem wielokrotnie w poprzednich materiałach. Brak odpowiedniej wiedzy i doświadczenia w doborze wzmacniaczy, uleganie obiegowym opiniom na ten temat czy też zwyczajna ignorancja użytkowników, były prawdziwym koszmarem konstruktorów ówczesnych systemów nagłośnieniowych. Jednak dla Meyera, który w sposób pedantyczny dążył do uzyskania idealnej liniowości, zgodności fazowej i niezawodności swoich systemów nagłośnieniowych, problemy te były wyjątkowo uciążliwe. Pomimo piętrzących się trudności John Meyer był wciąż przekonany o słuszności koncepcji budowania zestawów aktywnych. W 1990 roku wypuścił na rynek monitor studyjny o wysokiej rozdzielczości, oznaczony symbolem HD-1. Dzięki temu produktowi okazało się, że system aktywny doskonale spisuje się w charakterze monitora studyjnego. Zapotrzebowanie na relatywnie niewielką moc monitora pozwalało na zastosowanie lżejszych i wydzielających mniej ciepła podzespołów. Sytuacja była więc technicznie łatwiejsza do opanowania, niż w przypadku elementów dużego systemu nagłośnieniowego. Kolejnym krokiem Meyera było zaprojektowanie monitora średniego pola HD-2 oraz stworzonego na jego bazie koncertowego zespołu głośnikowego, oznaczonego jako UPL-2. Były to jednak wciąż konstrukcje o stosunkowo małej mocy w porównaniu z systemami potrzebnymi do realizacji dużych koncertów na otwartej przestrzeni. OSTATECZNE ROZWIĄZANIE Mówiąc kolokwialnie – Meyer uznał, że miarka się właśnie przebrała. Miał już dość problemów z własnymi systemami nagłośnieniowymi, wynikających głównie z faktu nie stosowania się użytkowników do ściśle określonych przez niego zasad konfiguracji. Uznał, że nadszedł najwyższy czas, by problem awaryjności – bo o to głównie chodziło – ostatecznie rozwiązać. Jak wspominał kiedyś w jednym z wywiadów, zdecydował, że – jako firma – daje sobie rok na spakowanie całej elektroniki i wzmacniaczy do wspólnej obudowy z głośnikami. Realizacja tego przedsięwzięcia trwała rzeczywiście blisko rok i zakończyła się pełnym sukcesem, ale najtrudniejszy etap miał dopiero nastąpić. HISTORIA I TERAŹNIEJSZOŚĆ Przedsięwzięcie mające na celu spakowanie wzmacniacza wraz z resztą niezbędnej elektroniki w jeden kompletny blok mocy i umieszczenie go we wspólnej obudowie z głośnikami wymagało jedynie uporania się trudnościami natury technicznej. Zmiana zakorzenionych od dawna przekonań okazała się znacznie poważniejszą przeszkodą do pokonania. Meyer zatrudnił specjalistyczną agencję, której zlecił zbadanie opinii rynku na temat aktywnych zespołów głośnikowych z elektroniką i wzmacniaczami na pokładzie. Niestety, po przeprowadzeniu sondażu okazało się, że tego typu systemów nagłośnieniowych nikt po prostu nie chce!!! Ankietowani przedstawiali różne argumenty... Jednym z nich było przekonanie użytkowników, że po podwieszeniu takiego systemu będzie on trudny do kontrolowania oraz serwisowania. Bezpodstawnie obawiano się, że włożona do obudowy głośników elektronika utrudni eksploatację systemów, a także utrudni proces instalowania systemów za pomocą wypracowanych wcześniej i przyjętych jako standardowe metody. Wysuwali argumenty, że w przypadku wystąpienia jakiejkolwiek awarii będzie konieczne opuszczenia całego grona. Zgłaszano też obawy, że trudno będzie w takich warunkach stwierdzić, jaki jest status poszczególnych elementów systemu oraz sprawdzić, czy któryś nie uległ uszkodzeniu, a jeśli tak, to który. Niemal wszyscy z ankietowanej grupy opowiedzieli się zdecydowanie za ustawianiem wzmacniaczy na scenie, by móc obserwować wskaźniki poziomu sygnału i w łatwy sposób podejmować konieczne działania, gdyby wymagała tego jakaś nieprzewidziana sytuacja. AKCJA = REAKCJA John Meyer z pewnością oczekiwał innego wyniku zleconych sondaży... Jednak zebrane opinie – jakkolwiek niechętne proponowanemu rozwiązaniu – były i tak swego rodzaju sukcesem, gdyż dostarczyły bardzo cennych informacji, dzięki którym opracowane zostały kolejne, usprawniające działanie systemów rozwiązania. W wyniku zebranych informacji zaprojektowany został moduł tak zwanego inteligentnego zasilania – łatwy w użyciu, bo umożliwiający automatyczne dostosowanie się w szerokim zakresie do wartości napięcia zasilającego, obowiązującego 66 Live Sound & Installation maj 2015 Oprócz zestawów głośnikowych Meyer Sound produkuje również zaawansowane urządzenia elektroniczne, np. cyfrowe systemy sterujące/zarządzające D-Mitri czy Galileo Callisto. w różnych częściach świata. Opracowano też modułową konstrukcję poszczególnych bloków elektroniki, która pozwalała na ich szybką wymianę w miejscu pracy systemu – bez konieczności dysponowania specjalistycznym zestawem narzędzi i przyrządów pomiarowych. Niewątpliwym udogodnieniem było również zaprojektowanie systemu RMS, umożliwiającego zdalne monitorowanie w czasie rzeczywistym statusu operacyjnego niemal każdego z kluczowych elementów w poszczególnych zespołach głośnikowych. Dzięki wprowadzonym innowacjom sceptyczne nastawienie wielu użytkowników do systemów aktywnych z pokładowym blokiem mocy zaczęło się powoli zmieniać. Wielu z nich – prezentujących wcześniej bardzo zachowawcze poglądy odnośnie miejsca wzmacniaczy w systemie nagłośnieniowym – przekonały korzyści w postaci eliminacji szumów i zakłóceń. Przekonywujący był także fakt, że w systemach aktywnych długość połączeń pomiędzy wzmacniaczami oraz przetwornikami wynosiła zaledwie kilka cali, nie powodując strat sygnału, którego degradacja, spowodowana długimi kabla- mi głośnikowymi w tradycyjnych systemach, bywała spora. Przed końcem pierwszej połowy lat 90. Meyer Sound był już gotowy do wypuszczenia na rynek zespołu głośnikowego oznaczonego symbolem MSL-4. Był to pierwszy aktywny zespół głośnikowy dużej mocy, spełniający wszelkie wymagania, jakie stawiane były elementom koncertowych systemów nagłośnieniowych. Na początku niektóre firmy nagłośnieniowe i projektanci systemów nagłośnieniowych podeszli do nowego pomysłu z dużą rezerwą. Powód? Trudno było im uwierzyć, że do wspólnej obudowy z głośnikami udało się zapakować blok mocy dostarczający 1.240 W, który nie będzie ulegał częstym awariom. Jednak już w ciągu pierwszego roku okazało się, że produkt ten jest nie tylko bardzo dobrej jakości technicznej, ale również pod względem brzmieniowym sprawdza się doskonale. Zainteresowanie propozycją Meyer Sound zaczęło więc szybko rosnąć, o czym najlepiej świadczyła statystyka sprzedaży, która już na początku znacząco przekroczyła bardzo ostrożnie szacowany przez Meyera poziom. SŁYNNE MARKI Korzyści płynące z zastosowania systemów aktywnych dostrzegły najszybciej agencje produkujące trasy koncertowe. Chodziło przede wszystkim o logistykę oraz łatwiejsze i szybsze montaże. Szybko uświadomiono sobie, że o wiele bardziej efektywne jest podłączenie trójfazowego przyłącza zasilającego i kabla wieloparowego do grona zespołów głośnikowych, niż ustawianie wzmacniaczy na dole i podłączanie ich do elementów grona długimi kablami głośnikowymi. Kabel zasilający może mieć około 2,5 cm średnicy, kabel wieloparowy również około 2 cm, natomiast średnica wiązki kabli głośnikowych mogła dochodzić nawet do kilkunastu centymetrów. Fakt ten uznano za szalenie istotny – zarówno z racji ciężaru takiej wiązki kabli głośnikowych, jak też i kosztu samych kabli miedzianych, wykonywanych w specjalnej technologii. W warunkach trasy koncertowej każdy dodatkowy kilogram, który trzeba wozić i przenosić, przekłada się między innymi na czas oraz koszty, a więc na pieniądze, które z tego powodu się traci. Cechy aktywnych systemów marki Meyer Sound stały się na przykład decydującymi czynnikami przy wyborze systemu nagłośnieniowego do realizacji trasy grupy Metallica. W pewnym okresie grupa koncertowała na ustawionej centralnie scenie, kierując dźwięk w „cztery strony świata”. Wybór padł na system MILO, gdyż był to wówczas system nowej Wiarą w słuszność swoich decyzji, wytrwałością, konsekwencją i ciężką pracą John Meyer już za życia zapewnił sobie miejsce na kartach historii przemysłu nagłośnieniowego. generacji, mający na pokładzie całą niezbędną elektronikę i bloki mocy. Wybór tego systemu pozwalał na uniknięcie prowadzenia kabli głośnikowych na długich dystansach, a także konieczności wygospodarowania wolnej przestrzeni dla umieszczenia racków ze wzmacniaczami w okolicy sceny. W przypadku innych systemów istnieje oczywiście możliwość ograniczenia długości kabli głośnikowych poprzez podwieszenie racków ze wzmacniaczami. Jednak… w sytuacji gdy wszystkie elementy trussu są podwieszane do konstrukcji stropu, znaczenie ma często każdy zaoszczędzony kilogram. Łatwiej więc było w tym przypadku „odchudzić” obciążenie podwieszanej konstrukcji o ciężar wzmacniaczy i konfigurować grona, doprowadzając do nich sygnał audio oraz zasilanie, niż prowadzić na długich odcinkach kable głośnikowe od znajdujących się na dole wzmacniaczy, dla ustawienia których również potrzebne byłoby miejsce. Rynek nagłośnieniowy natychmiast zwrócił uwagę na fakt, że w dziedzinie systemów „self-powered” Meyer Sound pozostaje praktycznie bezkonkurencyjny. Pomimo faktu że sektor sprzętu studyjnego szybko zapełniał się aktywnymi zespołami głośnikowymi, w okresie ponad pięciu lat produkowania przez Meyer Sound systemów aktywnych nie pojawiła się na rynku konkurencyjna oferta ze strony innego producenta koncertowych systemów nagłośnieniowych. Firmy długo obawiały się wejścia w tę technologię, najprawdopodobniej z powodu przewidywanych trudności. Wiedziały, że musiałyby mierzyć się od początku i na swój sposób szukać rozwiązania wielu problemów, które Meyer Sound dawno rozwiązał. Niestety, zarówno produkty, jak też wszystkie opracowane, sprawdzone i wdrożone przez Meyer Sound rozwiązania konstrukcyjne objęte zostały ochroną patentową w Stanach oraz wielu krajach poza USA. Nie obawiając się żadnego zagrożenia ze strony konkurencji Meyer Sound mógł w spokoju kontynuować adoptowanie wszystkich swoich wcześniejszych produktów do nowej technologii, pogłębiając i porządkując gruntownie wiedzę na jej temat. Przemysł pro audio potrzebował ponad 11 lat na zrozumienie i zaakceptowanie zalet zaprojektowanego przez Meyera rozwiązania. Z czasem na rynku zaczęły pojawiać się produkty aktywne, pochodzące Meyer Sound jako jeden z nielicznych producentów prowadzi również szeroko rozumianą działalność edukacyjną, której celem nie jest wyłącznie promowanie własnych produktów. również z fabryk innych producentów. Niestety, wielu z tych, którzy zdecydowali się podążać przetartym przez Meyera szlakiem, musiało borykać się z zaskakującymi sytuacjami i problemami technicznymi, z którymi John Meyer uporał się już w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Większość z nich, nie potrafiąc wypracować własnego, skutecznego rozwiązania, zaniechała budowania tego typu konstrukcji. maj 2015 Live Sound & Installation 67 HISTORIA I TERAŹNIEJSZOŚĆ Produkty, które na przestrzeni lat wyszły spod ręki Johna Meyera i firmy Meyer Sound. 1965 John Meyer poproszony o zbudowanie systemu nagłośnieniowego dla basisty zespołu Steve Miller Band na Pop Festival Monterey. 1969 Powstaje pierwszy własny kwadrofoniczny system nagłośnieniowy o nazwie Glyph 1970 John Meyer zostaje projektantem systemów nagłośnieniowych w firmie McCune Sound Service 1973 Pobyt w Institute for Advanced Musical Studies w Szwajcarii 1975 Zespoły głośnikowe JM-3 oraz JM-10. Ten drugi posłuży w przyszłości za bazę dla konstrukcji MSL-10 1979 Powstaje firma MEYER SOUND LAB Monitor studyjny ACS oraz projekt głośników tubowych o niskiej zawartości zniekształceń. Subwoofer o symbolu 650, zbudowany na zamówienie F.F. Coppoli, przeznaczony dla projekcji filmu „Czas apokalipsy”. Procesor głośnikowy Control Electronics Unit UM-1 (Ultra Monitor) 1980 MSL-10 UPA-1 o szerokim kącie rozproszenia 1981 MSL-3 oraz subwoofer 650-R2, stworzony na bazie konstrukcji 650. Uzyskanie patentu na trapezoidalną obudowę zespołów głośnikowych 1983 833 Studio Reference Monitor 1984 Audio analyzer – SIM Korektor parametryczny CP-10 1986 Meyer Sound rozpoczyna sponsorowanie Montreux Jazz Festival 1989 HD-1 (High Definition Audio Monitor) 1991 Analyzer FFT – SIM II 1995 Wdrożenie projektu wielkoformatowych systemów koncertowych z pokładową elektroniką i blokiem mocy MSL-4 1996 Wprowadzenie UPA-1P oraz 650P 1997 Wprowadzenie parabolicznego przetwornika dalekiego zasięgu SB-1 1998 CQ-1 (wide) i CQ-2 (narrow) PSW-6 (High-power cardioid sub) 1999 UPM-1P (Ultracompact narrow) 2001 Linia miniaturowych głośników instalacyjnych MM-4 Program symulacyjny MAPP Online System M3D line array 2002 Systemy M2D compact i M1D ultracompact 2004 System MILO 120 Subwoofer HP700 Analyzer SIM 3 2005 System MICA MVC-5 Vertical coverage loudspeaker Procesor głośnikowy Galileo 616 2006 System M’elodie Subwoofer 600-HP 2007 Linia miniaturowych głośników instalacyjnych MM-4XP (self-powered) Monitor sceniczny MJF-212A 2008 Subwoofer 500-HP UPQ1P (wide) i UPQ2P (narrow) 2009 JM-1P 2010 System MINA 2012 System LEO Procesor Galileo Callisto Subwoofer 1100-LFC 2013 Compass RMS – Remote Monitoring System Monitor sceniczny MJF-210 2014 System LYON 2015 System LEOPARD Subbas 900-LFC PODSUMOWANIE Meyer Sound oferuje obecnie wiele zróżnicowanych modeli aktywnych zespołów głośnikowych. Większość z nich zdobywała liczne prestiżowe nagrody przemysłu nagłośnieniowego, a niektóre z nich nagradzane były kilkakrotnie w różnych kategoriach. Pomysł systemów aktywnych został ostatecznie zaakceptowany na całym świecie, czego dowodem jest ich częsta obecność na trasach koncertowych wykonawców prezentujących niekiedy skrajnie odmienne gatunki muzyki. Korzysta z nich Slipknot, Metallica, White Stripes, Judast Priest, ale też Diane Krall, Andrea Bocelli i wielu słynnych śpiewaków oraz produkcji operowych. Systemy marki Meyer Sound wykorzystywane były – jako referencyjne – również w popularnym programie telewizyjnym „Myth Busters” (Pogromcy mitów), emitowanym przez kanał Discovery. Dziś spotkamy je w takich miejscach jak nowojorska Carnegie Hall, berliński Friedrichstadt Palast, londyński West End czy Royal Albert Hall. Spotkamy je w teatrach na Broadway’u oraz w hotelach Las Vegas. Wymienione miejsca to oczywiście tylko nieliczne, wybrane przykłady. Warto tu jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że firma Meyer Sound nie ogranicza się wyłącznie do projektowania i sprzedaży systemów nagłośnieniowych. Jako jedna z nielicznych prowadzi również szeroko rozumianą działalność edukacyjną, której celem nie jest wyłącznie promowanie własnych produktów. Organizowane cyklicznie w różnych częściach świata seminaria mają na celu przede wszystkim edukację w zakresie zagadnień dotyczących elektroakustyki oraz kształtowanie świadomości i podnoszenie poziomu kultury technicznej użytkowników systemów nagłośnieniowych. Co zaś tyczy się osoby Johna Meyera… Ujmując rzecz najprościej i w telegraficznym skrócie, można powiedzieć tak – wiarą w słuszność swoich decyzji, wytrwałością, konsekwencją i ciężką pracą John Meyer już za życia zapewnił sobie miejsce na kartach historii przemysłu nagłośnieniowego. Jest to wyczyn, którym pochwalić się może dotychczas niewielu... Serdeczne podziękowania dla Winnie Leung z firmy Meyer Sound za życzliwość i współpracę. 68 Live Sound & Installation maj 2015