Robert Etienne, Życie codzienne w Pompejach, przekład z
Transkrypt
Robert Etienne, Życie codzienne w Pompejach, przekład z
Robert Etienne, Życie codzienne w Pompejach, przekład z francuskiego Tadeusza Kotuli, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1971 Historycy, którym zlecono opisać życie codzienne w Babilonie czy Kartaginie, spoglądają chyba na Etienne’a z kiepsko ukrywaną zazdrością: gdybyż tak przy każdym starożytnym mieście był Wezuwiusz! Nic tak świetnie nie konserwuje, jak czterometrowa warstwa kamieni i pyłów wulkanicznych. Wolę nie wtrącać się nikomu w jego zagraniczne honoraria, ale dla sprawiedliwości stwierdzam, co następuje: Robert Etienne miał dużo mniej roboty z opisaniem swoich Pompejów niż wszyscy jego koledzy, którzy z paru ociosanych głazów i kilku niekompletnych szkieletów muszą stwarzać pozory bujnego niegdyś życia. W popiołach pompejańskich zachowały się nawet dowcipy polityczne wypisywane na murach, rusztowania, potrawy w garnkach, rachunki domowe… Da się bez większych zastrzeżeń odtworzyć skład etniczny ludności, jej liczebność, strukturę społeczną, nazwiska kupców i posesjonatów, ich stan majątkowy i tak dalej. Naturalnie, są też pytania nadal bez odpowiedzi. Np. gdzie była willa należąca kiedyś do Cycerona. Ale ilu tu archeologów z innych rejonów chciałoby mieć tylko tak subtelne kwestie do rozstrzygnięcia! Opis Etienne’a bliski jest więc ideału dokładności. Jeśli wynaleziony zostanie wehikułu czasu, do Pompejów (tych sprzed katastrofy) pojedziemy jak na wycieczkę do miasta nieźle już nam znanego. Boję się tylko, że łacina, jakiej się przed podróżą nauczymy, na nic się tam nie przyda. Napisy na ścianach świadczą, że język ulicy tak daleko odbiegał od klasycznych wzorów – wymowa samogłosek, spółgłosek, akcentacja i fleksja. „ Jakimś barbarzyńskim żargonem mówią ci pompejańczycy – pomyślimy z odrazą – prawie tak barbarzyńskim, jak hiszpański czy francuski…”.