raport - Regionalny Kongres Kultury
Transkrypt
raport - Regionalny Kongres Kultury
RAPORT SPIS TREŚCI WSTĘP DOROTA WODNICKA, Założenia do Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego 7 AGNIESZKA NOWAK, Kultura u podstaw: założenia programu strategicznego 14 KRZYSZTOF DUDEK, Kongres na dobry początek 18 Łódzki Manifest Kreatywności 20 ŁUKASZ BISKUPSKI, Kulturalny Reaktor Atomowy 21 WYNIKI BADAŃ QUESTION MARK, Preferencje kulturalne mieszkańców województwa łódzkiego 26 EWA PATURALSKA-NOWAK, Diagnoza do Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego 41 SPRAWOZDANIA Zawód artysty: jak wspierać rozwój młodej łódzkiej sceny artystycznej? – moderacja: TOMASZ ZAŁUSKI 46 Edukacja kulturalna: jak stymulować uczestnictwo w kulturze? – moderacja: LESZEK KARCZEWSKI 49 Jakich instytucji kultury potrzebujemy? – moderacja: PIOTR OLKUSZ 50 Dziennikarstwo kulturalne: PR działań na rzecz kultury, zaangażowanie dziennikarzy w debatę o stanie kultury – moderacja: MARIUSZ SYTA 53 Rewitalizacja: jak wykorzystać dziedzictwo kulturowe w rozwoju miasta i regionu? – moderacja: JACEK WESOŁOWSKI 54 Warunki prawne działania instytucji kultury – moderacja: JACEK WAWRZYNKIEWICZ 55 Obywatele Kultury – jak przełożyć postulaty ruchu na poziomie lokalnym? – moderacja: HANNA GILL-PIĄTEK 57 Współpraca UM i UMŁ z NGO – moderacja: JACEK GRUDZIEŃ 58 Instytucje kultury jako centra aktywności lokalnej – moderacja: JOLANTA WOŹNICKA, ZBIGNIEW PLACZYŃSKI 59 Diagnoza stanu kultury i potrzeby kulturalne mieszkańców województwa łódzkiego – moderacja: KAROL FRANCZAK 60 1. Jak pokazywać, że kultura jest ważna? Współpraca pomiędzy instytucjami kultury w regionie a samorządami 2. Łódź a region: integracja kulturalna województwa łódzkiego – moderacja: TOMASZ LASOTA 62 DYSKUSJA JAROSŁAW SUCHAN, Instytucje publiczne, czyli jakie? 66 PIOTR OLKUSZ, Instytucja kultury: płatnik – artysta – odbiorca 71 JOLANTA WOŹNICKA, Jakich instytucji kultury potrzebujemy? – Centra Aktywności Lokalnej 74 Zawód artysty: głos łódzkich artystów i artystek (wyniki ankiety – opracowanie Tomasz Załuski) 76 TOMASZ ZAŁUSKI, Zawód artysty: polityka lokalności i praca u podstaw 81 MARCELO ZAMMENHOFF, Kilka słów w sprawie pracowni dla artystów 84 JACEK OWCZAREK, Taniec współczesny w Łodzi 87 PATRYCJA WOJTASZCZYK, Prawo do miasta – prawo do kultury 89 PIOTR BIELSKI, Łódź – czas na rewolucję wyobraźni! 91 ARTUR CELIŃSKI, Strategia kultury mieszkańców 95 URSZULA NIZIOŁEK-JANIAK, Jaka Piotrkowska? 98 ALEKSANDRA SUMOROK, Prawo do miasta to także prawo do socrealizmu i powojennego modernizmu 100 MACIEJ TRZEBEŃSKI, Przemysły kreatywne – pytania/obawy/zmiany? 103 TOMASZ KUKOŁOWICZ, Dwa przepisy na przemysły kreatywne 105 KRYSTYNA POTOCKA, Kapitał symboliczny dla Łodzi 108 TOMASZ MAJEWSKI, Kultura dobrej przestrzeni albo sztuka (prze)trwania miasta 111 WACŁAW IDZIAK, Gospodarka kreatywna na wsi i kreatywne regiony 113 RENATA JESIONOWSKA-ZAWADZKA, Kreatywny region w praktyce. Wioski tematyczne na obszarze działania Fundacji PRYM 118 PIOTR GROBLIŃSKI, Po kongresie 122 ZBIGNIEW PLACZYŃSKI, Spotkajmy się jeszcze raz 124 WYWIADY TOMASZ BĘBEN, Łódzkie mieni się kolorami... Polski! 128 MARCIN POLAK, Teraz czas na miasto... 132 TOMASZ RODOWICZ Oratorium Dance Project, czyli edukacja przez sztukę 135 PIOTR SZCZEPAŃSKI, Łódź to inwestycja nieoczywista 137 PAWEŁ OLSZEWSKI, Koniec z narzekaniem 141 WSTĘP Regionalny Kongres Kultury już za nami. Tak jak oczekiwano – stał się forum wymiany poglądów, zderzenia koncepcji i wizji oraz sformułowania, czasami zaskakujących, wniosków. Rozpoczęta na kongresie debata nad kierunkami niezbędnych zmian w obszarze kultury, to inspiracja do innego myślenia o tym sektorze oraz przeciwdziałania jego marginalizacji. Kongres uświadomił też absolutną konieczność udziału w tym wyzwaniu jak najszerszej reprezentacji środowisk zainteresowanych kwestiami kultury, w pełnym tego słowa rozumieniu. Czas, aby przedstawione materiały stały się inspiracją i zachętą do podjęcia konkretnych działań, które w dalszej perspektywie sprawią, że postrzeganie kultury i uczestnictwo w niej będzie bardziej satysfakcjonujące – zarówno dla jej organizatorów, jak i uczestników. Hanna Zdanowska Prezydent Miasta Łodzi Wstęp RAPORT RAPORT 6 Witold Stępień Marszałek Województwa Łódzkiego DOROTA WODNICKA dyrektor Departamentu Kultury i Edukacji Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi Założenia do Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego „(…) wydaje mi się, że zatracamy zdolność do szerszej oceny zjawisk poprzez pryzmat osiągania wymiernych celów o znaczeniu strategicznym”1 KRZYSZTOF MARKIEL Przez niemal dwanaście lat funkcjonowania samorządu województwa nie powstał żaden sektorowy dokument definiujący politykę kulturalną w odniesieniu do województwa łódzkiego. Pomimo tego, iż od samego początku w zakresie kompetencji samorządu regionalnego istnieją zadania związane z kulturą, nie postarano się o ukierunkowanie polityki w tej sferze. Nie były także gromadzone dane dotyczące sektora kultury w województwie. Powodowało to dodatkową dysfunkcję systemu, ponieważ brak możliwości obserwowania bieżącej sytuacji oraz zachodzących trendów uniemożliwia podejmowanie odpowiedzialnych i racjonalnych decyzji mających na celu długofalowy rozwój danej dziedziny życia publicznego. DLACZEGO PROGRAM ROZWOJU KULTURY? W roku 1999 Samorząd Województwa, wraz z jego powołaniem, został zobowiązany zapisem ustawowym do opracowania strategii rozwojowej, określającej cele i priorytety polityki rozwoju prowadzonej w danym regionie. Pierwsza Strategia Rozwoju Województwa Łódzkiego została przyjęta w roku 2000. Jednak z uwagi na zachodzące zmiany w życiu politycznym i gospodarczym, Wstęp w szczególności przystąpienie Polski do Unii Europejskiej, przed samorządami województw zostały postawione nowe wyzwania, dlatego też dokumenty strategiczne musiały zostać zaktualizowane. W roku 2006 przyjęta została zaktualizowana Strategia Rozwoju Województwa Łódzkiego na lata 2007-2020. Dokument stał się podstawą negocjacji funduszy dla regionu na lata 2007-2013. Kolejne zmiany w zarządzaniu rozwojem kraju oraz nowa perspektywa finansowa Unii Europejskiej (2014-2020) wymuszają kolejną aktualizację. W ten sposób pod koniec roku 2012 przyjęta zostanie druga aktualizacja Strategii Rozwoju Województwa Łódzkiego na lata 2007-2020. Sceptycy mogliby zarzucić regionom zbyt częste zmiany kierunków rozwojowych, na co wskazywałyby kolejne aktualizacje. Niektórym województwom daje to jednak okazję, aby poważnie zastanowić się, na ile stworzone dokumenty strategiczne były dokumentami dojrzałymi, odpowiedzialnymi i świadomie kreującymi jak najlepsze warunki do życia na danym terenie. Województwo Łódzkie jest tego doskonałym przykładem. Dokument strategiczny przygotowywany na tym poziomie będzie z założenia koncentrował się na najważniejszych z punktu widzenia województwa obszarach i celach rozwojowych. Wśród nich 7 RAPORT RAPORT z pewnością nie zabraknie zagadnień związanych z kulturą. Zaplanowanie efektywnych ścieżek dojścia do zakładanych celów będzie jednak rolą Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego. Z uwagi na obszerność zagadnień i skomplikowany proces (m.in. szeroko zakrojoną diagnozę, powołanie podmiotów konsultacyjnych) prace nad dwoma dokumentami odbywają się równolegle i rozpoczęły się w 2010 roku. Data ich ukończenia jest jednakowa – grudzień 2012 roku. JAKIE ZAŁOŻENIA DO PROGRAMU ROZWOJU KULTURY? „Założenie” to zgodnie ze słownikową definicją zasada stanowiąca podstawę dalszych wywodów lub dalszego postępowania. Poniżej przedstawiam sześć ogólnych założeń, które staną się wytycznymi dla zespołu pracującego nad stworzeniem Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego. Bardzo skrótowo zasygnalizowane wątki nie uwzględniają szeregu argumentów i podstaw teoretycznych, mają na celu tylko wskazanie pewnych ram dalszych dyskusji. 1. PRK WŁ – odpowiedzią na wyniki diagnozy W roku 2009, przystępując do prac zmierzających do ukierunkowania polityki kulturalnej województwa łódzkiego, Urząd Marszałkowski stanął przed problemem braku informacji obrazujących stan sektora kultury w regionie. Pomimo usilnych starań nie mogliśmy pozyskać w krótkim odstępie czasu porównywalnych danych, które byłyby zbierane w sposób systemowy i pozwoliłyby wychwycić istniejące tendencje. Na szczeblu ogólnopolskim już w roku 2005 mówiło się na temat obserwatoriów kultury,2 jednak jednostka taka nie powstała w regionie łódzkim. Ten dokuczliwy brak wydłużył znacznie proces planowania rozWstęp RAPORT RAPORT 8 woju sektora kultury. Oczywiście, chcąc zadziałać jak najszybciej, można było zapoznać się z kolejnymi strategiami opracowanymi już wcześniej przez inne województwa lub miasta i stworzyć swój dokument na ich podobieństwo. Świadomie wybrano inne rozwiązanie. Zdecydowano się wykorzystać tzw. dobre praktyki w celu usprawnienia bieżącej pracy departamentu, a jednocześnie rozpoczęto zbieranie dostępnych danych. Proces diagnozowania stanu kultury w województwie składa się z kilku elementów: analizy danych ilościowych, analizy danych jakościowych, analizy SWOT oraz – wyników badania potrzeb kulturalnych mieszkańców województwa łódzkiego. Chociaż część problemów zilustrowanych danymi statystycznymi dało się określić już wcześniej, to informacje te w zestawieniu z tendencjami ogólnopolskimi z dużą mocą unaoczniły istniejące dysproporcje międzyregionalne.3 Już teraz wiadomo, że dzięki kompleksowej diagnozie będziemy w stanie zaprojektować narzędzia kreowania długofalowej polityki kulturalnej. Zaplanowane w programie instrumenty z jednej strony będą niwelowały negatywne tendencje dostrzeżone w regionie łódzkim, z drugiej zaś będą wzmacniały te obszary, które mogą najszybciej dać mu przewagę konkurencyjną. 2. PRK WŁ – dokumentem o charakterze praktycznym Program Rozwoju Kultury jako dokument sektorowy (wsparty wykonaną diagnozą) wskaże praktyczne sposoby realizacji priorytetów nakreślonych w zaktualizowanej Strategii Rozwoju Województwa Łódzkiego na lata 2007-2020. Zgodnie z zasadami planowania strategicznego, dokument ten powinien przede wszystkim określać cele ogólne oraz uszczegółowiające je cele cząstkowe. Cele ogólne będą usytuowane w dość elastycznych ramach czasowych, natomiast do celów cząstkowych przypisane zostaną konkretne terminy ich realizacji. Dla każdej grupy celów cząstkowych zostaną określone środki do ich osiągnięcia oraz wskaźniki pozwalające ocenić postępy prac. Z kolei podział na etapy i wyodrębnienie tzw. „kamieni milowych” da możliwość zarówno weryfikowania efektywności dobranych narzędzi, jak i ich ewentualnej modyfikacji. Precyzyjne określenie celów, sposobów ich realizacji oraz kryteriów oceny podjętych działań pozwoli wszystkim mieszkańcom województwa oraz pozostałym interesariuszom na bieżące śledzenie postępów pracy. 3. PRK WŁ – dokumentem redefiniującym rolę samorządu województwa Czym powinien zajmować się samorząd województwa w sferze kultury? W trakcie procesu transformacji ustrojowej nastąpiła decentralizacja władzy państwowej. Konieczne stało się stworzenie nowych organów terenowych administra- Wstęp cji publicznej, które będą realną reprezentacją mieszkańców danego terenu. W tym celu powołano samorządy terytorialne, które uzyskały status wspólnot składających się z mieszkańców danej jednostki podziału administracyjnego.4 Zasadniczego rozdzielenia kompetencji – podziału administracji publicznej na rządową i samorządową – dokonano w 1990 roku, jednak wówczas stworzono tylko samorząd na poziomie gminnym. Przez osiem lat gminy były jedyną jednostką samorządową, natomiast władzę w województwach sprawowały nadal urzędy wojewódzkie, narzędzie administracji rządowej. Do nich należały wszystkie kompetencje związane z rozwojem województw. Dopiero w 1999 r. weszła w życie reforma administracyjna, zgodnie z którą powstał samorząd szczebla wojewódzkiego i powiatowego. Proces zmian następował stopniowo i z perspektywy czasu wydaje się, że nie był do końca zaplanowany i konsekwentny. W efekcie dla przeciętnego obywatela różnice między czterema strukturami (trzy samorządowe i jedna rządowa) są zupełnie nieczytelne. Natomiast fakt ten wyznacza nowy 9 RAPORT RAPORT horyzont dyskusji o administracji publicznej oraz kompetencjach różnych jej szczebli. Sprowadzanie w dyskusjach w różnych środowiskach administracji publicznej do jednego mianownika jest daleko idącym uproszczeniem. Dlatego zrozumienie relacji między urzędami gmin, powiatów, województw jest tak ważne. Brak tej świadomości już w tym momencie prowadzi do szeregu nieporozumień, nakładania się kompetencji, nieefektywności wydawania pieniędzy i przede wszystkim do braku poczuwania się poszczególnych części tego systemu do narzuconych przez ustawodawcę obowiązków. Po raz kolejny pojawia się pytanie, na ile tak ogólne założenie może przełożyć się na konkretne wytyczne do tworzonego Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego. Rozróżnienie zadań, na których powinien skoncentrować się samorząd szczebla lokalnego i wojewódzkiego, leży u podstaw skutecznego zaplanowania rozwoju regionalnego w obszarze kultury. Poszczególne samorządy funkcjonują jako autonomiczne byty (co jest zgodne z samą ich nazwą) i nie podlegają w żaden formalny sposób kolejnym szczeblom (ani powiatowi, ani województwu). O ile samorządy gmin administrują bezpośrednio posiadanym terenem, zaspokajają różne potrzeby (np. kulturalne) swoich mieszkańców, o tyle województwa raczej spełniają funkcje koordynacyjne, wspierające i inspirujące. Opracowując dokument programowy definiujący politykę samorządu województwa, będziemy brać pod uwagę zasadnicze role, które ma on do spełnienia. Samorząd województwa w tej sytuacji jest podmiotem tworzącym warunki wspólnego rozwoju wszystkich będących na jego terenie jednostek administracyjnych i ustanawia mechanizmy, które będą je integrowały i wytyczały kierunki komWstęp RAPORT RAPORT 10 plementarnego rozwoju. Nie zastąpi jednak gmin i powiatów w ich zadaniach w sferze kultury. 4. PRK WŁ – kultura jako gwarant zintegrowanej społeczności regionalnej Ideą przyświecającą Programowi Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego będzie odejście od romantycznego mitu kultury, widzianej jako wieża z kości słoniowej.5 W tym obowiązującym przez wiele lat modelu działań artystycznych i kulturalnych, podkreślającym jej niedostępność i elitarność, tkwi jedna z wielu przyczyn postępującej dezintegracji społeczeństwa. Najnowsze strategie rozwoju kraju, w tym Strategia Rozwoju Kapitału Społecznego, oferują nową perspektywę ujmującą kulturę jako element polityki społecznej. Również na szczeblu regionalnym kultura będzie traktowana jako spoiwo społeczne. Oznacza to, iż uwypuklone zostaną funkcje „wspólnototwórcze” tego obszaru aktywności ludzkiej. Powszechnie wiadomo, że działania integrujące ujawniają się wtedy, gdy członkowie danej społeczności mają coś, do czego wspólnie mogą się odwołać i z czym mogą się identyfikować. Zasadnicza rola w tym procesie przypada edukacji kulturalnej, ponieważ przygotowanie do rozumienia kultury jest gwarantem utrzymania zintegrowanego społeczeństwa. Chcąc zobrazować wzajemne połączenie opisanych części składowych, można odwołać się do przykładu słuchania muzyki poważnej. Warunkiem koniecznym zrozumienia utworu klasycznego jest umiejętność słuchania. Jednak samo wysłuchanie utworu, bez wiedzy na temat kompozytora, jego życia i znaczenia dla historii danego kraju może zubożyć odbiór dzieła. Brak tej umiejętności i wiedzy sprawia, że emocje, które są wspólne dla członków danej społeczno- ści staną się nieczytelne w opisywanym jednostkowym przypadku. Jak pokazuje ten przykład, nieprzygotowanie do odbioru kultury będzie oznaczało pewnego rodzaju wykluczenie ze społeczności. Stąd tak istotne jest traktowanie kultury jako nieustannej wielkiej rozmowy ukazującej jej historyczną ciągłość. Przyjęcie funkcji integracyjnej to nie tylko skupienie się na edukacji kulturalnej, ale także na funkcjonowaniu w stałym obiegu zasobów dziedzictwa kulturowego oraz tworzenie nowych treści kulturowych, z których będą korzystały kolejne pokolenia. 5. PRK WŁ – podkreślając wspólną odpowiedzialność Społeczności organizują się wokół wspólnych celów i wartości, można je zdefiniować przez właściwy im rodzaj dobra wspólnego, tej wartości i celu, który wiąże i porządkuje. Zasadę dobra wspólnego, w kontekście szeroko rozumianej kultury, można opisać jako sumę tych warunków życia społecznego, w jakich ludzie mogą najpełniej i najszybciej osiągnąć swoją osobistą doskonałość. Jeśli przyjmiemy, iż kultura jest dobrem wspólnym, musimy zgodzić się także co do tego, iż od wszystkich podmiotów (jednostki i organizacje) zależy jej utrzymanie i rozwój. Takie rozumowanie, oprócz wszelkich korzyści z tego płynących, nakłada na pojedyncze osoby także szereg obowiązków. Należy zdać sobie sprawę z tego, iż oczekiwanie od administracji publicznej zaczarowania rzeczywistości i nagłej zmiany świata na lepszy jest myśleniem naiwnym. Rola obywatela przestaje polegać na formułowaniu żalów i oczekiwań. Powinien on włączać się w procesy zmian, tworzyć konkretne propozycje i wdrażać je na swoim poziomie. Na poziomie Programu Rozwoju Kultury będzie to miało odzwierciedlenie w przyWstęp jętej formule tworzenia programu, ale także jego realizacji i ewaluacji. Do tworzenia Programu Rozwoju Kultury zaproszeni zostaną przedstawiciele różnych środowisk, począwszy od odbiorców, poprzez twórców, edukatorów, naukowców, organizatorów i menadżerów. O powodzeniu całego przedsięwzięcia zdecyduje uświadomienie sobie przez nich wszystkich wspólnej odpowiedzialności za kształt wykreowanej rzeczywistości. Dlatego też, rysując krąg zadań mających doprowadzić do osiągnięcia założonych w Strategii Rozwoju Województwa celów, będziemy przypisywać dane obszary odpowiedzialności do poszczególnych grup interesariuszy, co więcej, uruchomione zostaną mechanizmy, które będą wspierały współpracę między nimi. 6. PRK WŁ – stawiając na zrównoważony rozwój Pojęcie zrównoważonego rozwoju bywa często kojarzone z zagadnieniami ekologicznymi, natomiast ma ono dużo szersze znaczenie. Jest definiowane jako rozwój, w którym potrzeby obecnego pokolenia mogą być zaspokojone bez umniejszania szans przyszłych pokoleń na ich zaspokojenie. Dbanie o kulturę i jej harmonijny rozwój nie oznacza dążenia za wszelka cenę do wygospodarowania coraz większych środków na ten cel. Oczywiście, pieniądze są istotne, jednak nie są najważniejsze. Analizując wydatki na kulturę w Polsce, należy na chwilę zapomnieć o nominalnym porównywaniu kwot, jakie desygnują inne kraje na tę sferę życia. Zdajemy sobie sprawę z tego, że od przychodów państwa zależą jego wydatki, jeśli nominalnie te przychody są zdecydowanie niższe, to także wydatki w naturalny sposób muszą być mniejsze, ta zależność jest już w Polsce oczywista. Dlatego też dyskusje w tym 11 RAPORT RAPORT momencie dotyczą wielkości procentowej wydatków na kulturę w wydatkach ogółem.6 Pobieżna analiza wydatków na kulturę w stosunku do ogółu wydatków budżetowych kilku państw ukazuje, że mityczny 1% jest dużym luksusem, z czego z pewnością należy się tylko cieszyć. Dla przykładu w 2009 roku w Polsce było to 0,53%, w Niemczech 0,38%, w Wielkiej Brytanii 0,70%, a w Finlandii 0,99%.7 Oczywiście budżet państwa to nie jedyne źródło finansowania, można byłoby zatem stwierdzić, że to inne szczeble powinny zwiększyć swoje nakłady, ale to także weryfikują dane liczbowe. Ze wszystkich wydatków na kulturę w Polsce 19,6% przekazuje poziom centralny, czyli ministerstwo, 48,12% samorządy województw, a 32,28% samorządy gmin. Dla porównania w Niemczech udział poszczególnych szczebli to: 13,54%, 41,75%, 44,71%, w Wielkiej Brytanii – 14,17%, 43,18%, 42,65%.8 Oczywiście każdy kraj ma zróżnicowane kompetencje przypisane do określonego szczebla administracji publicznej, każdy też jest na innym etapie rozwoju. Jednak mimo wszystko dane te obrazują jedno – trudno oczekiwać od samorządów województw, gmin, a także, jak widać, rządu, ciągłego zwiększania środków na ten cel. Zwłaszcza że kultura nie jest jedyną dziedziną, w której odbiegamy od standardów przyjętych za obowiązujące w krajach Europy Zachodniej (można dla przykładu wymienić obszar zdrowia). Te szczegółowe dane mają na celu uwypuklenie pojawiającego się ostatnio dość często postulatu bardziej krytycznego spojrzenia na zarządzanie tą sferą publiczną. W tym kontekście kluczowe staje się zachęcenie podmiotów dysponujących środkami publicznymi do zwiększenia efektywności swoich działań (oczywiście tych, które do tej pory tego nie uczyniły).9 Zawsze w takiej sytuacji odwołać się można do procesu, Wstęp RAPORT RAPORT 12 który rewiduje ponoszone koszty (głównie administrowania), mianowicie do procesu wprowadzania „mechanizmów konkurencyjnych”. Mechanizm konkurencyjny to w uproszczeniu proces PORÓWNYWANIA.10 Odzwierciedlenie tego założenia w dokumencie to przede wszystkim stawianie na uzyskiwanie jak najlepszych rezultatów z zainwestowanych pieniędzy publicznych. Także wykorzystywanie wszystkich dostępnych źródeł finansowania, w tym również zrewidowanie zapisów programowych regionalnie dystrybuowanych funduszy unijnych tak, aby instytucje kultury mogły z nich swobodnie korzystać. Odpowiedzialność za efektywne wydawanie środków publicznych jest już nie tylko koniecznością spowodowaną kryzysem finansów samorządowych, ale przede wszystkim zobowiązaniem wobec obecnych i przyszłych pokoleń. ZAŁOŻENIA DO PRK WŁ – PRÓBA PODSUMOWANIA Zarysowane powyżej założenia do tworzonego Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego mają na celu wskazanie szerszego kontekstu zagadnień, z którymi codziennie się stykamy. Pragmatyzm i bardzo konkretne rozwiązania to ważny element planowania tego rozwoju, jednak na początku najistotniejsza zdaje się wiedza i zgoda co do kwestii fundamentalnych. Jakakolwiek ocena zachodzących zjawisk powinna następować w kontekście przyjętych założeń i osiąganych celów strategicznych. Jednak do dokonania rzetelnej oceny potrzebny jest czas. Zapoczątkowane zmiany unaocznią się z całą siłą dopiero po latach. Miejmy nadzieję, że jednostki w nie bezpośrednio zaangażowane będą próbować odczytywać ich sens na bieżąco, a opracowany program będzie pomagał utrzymać kurs i konsekwencję. Przypisy: 1 K. Markiel, Syndrom odpowiedzialności – oportunizm, deklaratywność, klientelizm, w: Instytucje kultury w czasach kryzysu, pod red. J. Sójki, P. Kieliszewskiego, P. Landsberga, M. Poprawskiego, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2009, s. 185. 2 W roku 2005 została wydana przez Narodowe Centrum Kultury, w ramach cyklu „Raporty, analizy, opinie”, publikacja autorstwa Małgorzaty Kisilowskiej zatytułowana „Obserwatorium kultury, jako ośrodek zarządzania wiedzą”. 3 Warto powołać się na badania klasyfikujące struktury rozwojowe działające w regionie łódzkim jako „kryzysogenne”, czyli takie, które prowadzą do nieuchronnej ekonomicznej i społecznej degradacji regionu, w odróżnieniu od struktur „ekspansywnych”, które z kolei tworzą szanse na przyspieszony rozwój w oparciu o potencjał własny oraz czynniki zewnętrzne. Zob. W. Budner „Zmiany zależności ekonomicznych polskiej gospodarki w okresie transformacji w wymiarze regionalnym”, Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, Poznań 2006, s. 28-29. 4 Wspólnotom tym została nadana osobowość prawna oraz zdolność do posiadania majątku i wykonywania zadań własnych oraz zleconych. 5 J. Purchla, Dziedzictwo a transformacja, Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, Małopolska Szkoła Administracji Publicznej Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Kraków 2005, s. 22. Wstęp 6 Podkreślmy, iż postulaty wcześniej definiowane tylko na poziomie rządowym przez ruch Obywateli Kultury schodzą na szczebel samorządowy. O ile na poziomie rządowym określenie pułapu odbyło się dość szybko, na poziomie samorządów (z rozróżnieniem na szczeble) trwa już chwilę i jak do tej pory pułap taki nie został podany. 7 Dane pochodzą z dokumentów analizujących polityki kulturalne państw europejskich, zamieszczonych na stronie www.culturalpolicies.net. 8 Ibidem. 9 Mówiąc o efektywności, należy brać pod uwagę efektywność krótkoterminową (produktową) oraz długofalową (efekt oddziaływania), zob. Study on the Contribution of Culture to Local and Regional Development – Evidence from the Structural Funds (final report), Centre for Strategy & Evaluation Services, UK, 2010, s. 51-52. 10 Zasadniczą kwestią staje się, co do czego należy porównywać. Czynność ta musiałby dotyczyć: porównywania jednej i tej samej instytucji w czasie, instytucji danego typu z innymi instytucjami tego samego typu w innych regionach i krajach. Porównywanie może obejmować planowane efekty działalności danej instytucji ze zrealizowanymi. Innym rodzajem porównania jest także odniesienie działalności danej organizacji do zdefiniowanych i funkcjonujących standardów. 13 RAPORT RAPORT AGNIESZKA NOWAK, wiceprezydent Łodzi Kultura u podstaw: założenia programu strategicznego Rozwój kapitału społecznego, kulturowego, kreatywnego Łodzi oraz poprawa jakości przestrzeni publicznej będą w najbliższej przyszłości strategicznym celem naszego miasta. Kapitał społeczny – deficyt, który jest w Łodzi bardzo widoczny – rozumiem jako wynikającą z zaufania oraz obowiązujących norm zdolność obywateli do współdziałania i angażowania się w życie miasta. Zaufanie, zdolności komunikacyjne i kreatywność wymagają przede wszystkim stabilnego wsparcia w infrastrukturze społecznej: instytucjach, sieciach wymiany i przestrzeniach kontaktu, wśród których poczesne miejsce zajmują prężnie działające, otwarte na otoczenie instytucje kultury oraz dostępne dla wszystkich, atrakcyjne przestrzenie publiczne. Ten cel wspierać będą programy szczegółowe, zakładające rewitalizację społeczną i urbanistyczną centrum Łodzi, partycypację obywatelską, poprawę wykorzystania potencjału instytucji i środowisk oraz programy wspierania młodych talentów. Będę zabiegać w tym zakresie o rozwój formalnej i nieformalnej edukacji kulturalnej oraz obywatelskiej. Realizację tych celów strategicznych umożliwi opracowywany przez nas w tej chwili program „Kultura u podstaw”, zogniskowany na efektywnym wykorzystaniu potencjału kulturalnego miasta. Kultura to przestrzeń ludzkiego porozumiewania się, wymiany doświadczeń, rozwijania potencjału, kreatywności, nabywania kompetencji. RAPORT RAPORT 14 Kultura wspiera w tym sensie rozwój kapitału społecznego w wielu istotnych obszarach. Działania, które chcemy podjąć, będą tym samym logicznie powiązane z procesami rewitalizacji społecznej i wyrównywania szans najmłodszych łodzian, jak również ze wspieraniem kulturowej aktywizacji pokolenia trzeciego wieku. Powstający program będzie obejmował działania z obszaru kilku polityk sektorowych. Zakłada on zwiększenie uczestnictwa mieszkańców miasta w kulturze, lepsze wykorzystanie obecnego potencjału kulturowego (w tym zasobów instytucji kultury) oraz podjęcie współpracy między placówkami edukacyjnymi, instytucjami społeczno-kulturalnymi, organizacjami pozarządowymi (NGO), artystami, niezależnymi animatorami. Współpraca ta będzie miała na celu edukację ukierunkowaną na kooperację, kreatywność i rozwój kompetencji komunikacyjnych. Wymienione tutaj zdolności warunkują bowiem dziś możliwość skutecznego funkcjonowania w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Kulturowa aura miasta i jego kapitał kreatywny tworzą rzeczywisty potencjał rozwojowy. Czynią je atrakcyjnym jako miejsce zamieszkania i inwestycji dla nowo przybyłych – co jest szczególnie ważne w kontekście obecnego wyludniania się Łodzi. Wiąże się z tym potrzeba rozwijania funkcji kulturalnych metropolii łódzkiej, profesjonalizacji zarządzania kulturą, ściślejszej współpra- cy z samorządem wojewódzkim. Ważnym celem będzie dla nas przekształcenie dziedzictwa filmowego, awangardowego oraz industrialnego Łodzi w symboliczny zasób istotny dla tożsamości dzisiejszych mieszkańców miasta. Powiązanie projektów wchodzących do strategii rozwoju kultury w Łodzi z marketingiem miasta oraz budową jego wizerunku jako miasta sztuki i przemysłów kreatywnych ma szansę doprowadzić do przekształcenia metropolii łódzkiej w ośrodek atrakcyjny dla samych mieszkańców, w jedno z polskich centrów kulturalnych – silnie promieniujące na cały region, przyciągające gości z kraju i zagranicy. CELE MIEJSKIEJ POLITYKI KULTURALNEJ z większenie uczestnictwa mieszkańców miasta w kulturze • poprawa dostępności i różnorodności oferty kulturalnej • rozwijanie potrzeb i kompetencji odbiorców (edukacja wszystkich grup wiekowych) t worzenie klimatu zachęcającego do oddolnej, pozainstytucjonalnej aktywności kulturalnej (street art, muzyczna i teatralna scena offowa) lepsze wykorzystanie zasobów instytucji kultury • otwarcie instytucji na społeczne otoczenie • profesjonalizacja: rozwijanie kompetencji i kwalifikacji kadr kultury, poprawa sposobu zarządzania • umocnienie na arenie ogólnopolskiej i międzynarodowej flagowych instytucji kultury zatrzymanie w Łodzi twórców oraz przyciągnięcie nowych przekształcenie dziedzictwa filmowego, awangardowego i industrialnego Łodzi w zasób symboliczny Wstęp • istotny dla tożsamości mieszkańców miasta • będący narzędziem promocji miasta ROZWIĄZANIA 1. Instytucje kultury analiza korzyści płynących z funkcjonowania ważnych dla miasta instytucji kultury •n iewykorzystany potencjał; niesprecyzowane funkcje dzielnicowych domów kultury wobec rejonów, w których działają konieczne jest unowocześnienie zarządzania: tworzenie własnych strategii przez instytucje kultury •w izja, misja, cele • z arządzanie projektowe (budżety zadaniowe) •m onitoring (ocena efektywności i jakości pracy) – ewaluacja jakościowa – ewaluacja ilościowa dostosowanych do profilu działania instytucji (domy kultury, teatry, muzea, galerie miejskie) • s zkolenia/wymiany/staże podnoszące kompetencje osób pracujących w instytucjach kultury konieczna jest współpraca z innymi instytucjami miejskimi, instytucjami marszałkowskimi, NGO, indywidualnymi twórcami i animatorami kultury konieczny jest rozwój współpracy ponadregionalnej i międzynarodowej (wspólne projekty, koprodukcje) konieczny jest parytet edukacyjny – wyodrębniony w ramach miejskich dotacji dla instytucji (nakłady na rozwój kompetencji odbiorców) 2. Partnerstwa międzysektorowe zachęcanie instytucji kultury do współpracy z NGO, a w dalszej perspektywie wprowadzenie statutowego obowiązku współpracy z NGO procedury współpracy z podmiotami nieinstytucjonalnymi (indywidualnymi twórcami i nie- 15 RAPORT RAPORT zależnymi animatorami kultury) proponującymi własne projekty wypracowanie jednolitych zasad udostępniania przestrzeni i infrastruktury instytucji kultury dla grup i organizacji pozarządowych nie posiadających stałej siedziby (przede wszystkim w przypadku realizacji projektów niedochodowych) wypracowanie mechanizmów wspierających współpracę pomiędzy sektorem biznesu a sektorem kultury wypracowanie zasad współpracy pomiędzy sektorem kultury a edukacji (współpraca organizacji i instytucji kultury ze szkołami, przedszkolami) stworzenie ram współpracy pomiędzy sektorem kultury a instytucjami naukowymi 3. Wymiar aglomeracyjny kultury próba uzgodnienia miejskiej i wojewódzkiej polityki kulturalnej („Łódzka aglomeracja kulturalna”) program finansowania projektów twórców indywidualnych bez osobowości prawnej (1-2 tys. zł) nowe programy dotacyjne, m.in.: „Edukacja kulturalna” wsparcie dla współpracy międzynarodowej (projekty, współpraca z sieciami międzynarodowymi, granty na mobilność etc.) współfinansowanie (m.in. promesy finansowe) – zachęta do pozyskiwania środków z innych źródeł, np. MKiDN, programów UE, instytucji i organizacji międzynarodowych, środków prywatnych 5. Wspieranie twórców i profesjonalistów grupa docelowa – osoby zawodowo związane z sektorem kultury. Przede wszystkim: – twórcy, – animatorzy kultury, – badacze kultury, – krytycy artystyczni współpraca instytucji, sieć wymiany doświadczeń, wspólne projekty artystyczne i edukacyjne realizowane w regionie narzędzia (dostępne dla wszystkich ww.): • stypendia • granty wspierające mobilność • program rezydencji artystycznych (stypendia na pobyt i wykonanie projektu) – oraz rezydencje dla innych osób zawodowo związanych z sektorem kultury •n agrody miasta i programy służące odkrywaniu i promowaniu młodych twórców/talentów/pomysłów 4. Konkursy i finansowanie 6. Sprawny Urząd zwiększenie poziomu finansowania w trybie konkursowym dialog społeczny dla kultury • stałe konsultacje ze środowiskiem kultury, komunikowanie postulatów, wypracowanie nowych rozwiązań formalno-prawnych uzgodnienie profilu miejskich i wojewódzkich instytucji kultury działających w Łodzi opracowanie wspólnych wskaźników w zakresie monitorowania kultury (zarówno ilościowych, jak i jakościowych) mikrogranty przyznawane w trybie ciągłym (np. do 10 tys. zł) konieczność dalszego uporządkowania miejskiego systemu finansowania festiwali wprowadzenie dotacji wieloletnich (do 3 lat) RAPORT RAPORT 16 współpraca Wydziału Kultury, Wydziału Edukacji, Wydziału Spraw Obywatelskich, Biura Promocji i Współpracy z Zagranicą, Biura Przedsiębiorczości i Rozwoju Miejsc Pracy 7. Rewitalizacja i kultura koordynacja programów rewitalizacyjnych (społecznych i urbanistycznych) z polityką kulturalną miasta włączanie miejskich instytucji kultury w projekty rewitalizacyjne stworzenie koncepcji przyszłej Dzielnicy Sztuki • lokalizacja, uregulowanie stanu prawnego budynków, opracowanie zasad ich udostępniania twórcom sztuki i animatorom kultury propozycja stworzenia bazy lokali miejskich udostępnianych na preferencyjnych warunkach twórcom i sektorowi przemysłów kreatywnych (pracownie artystyczne, galerie, klubokawiarnie, butiki) wspieranie przez władze miasta projektów artystycznych realizowanych w przestrzeni publicz- Wstęp nej – w tym działań adresowanych do wspólnot sąsiedzkich zamieszkałych w przestrzeniach zdegradowanych Regionalny Kongres Kultury stanowił okazję do przedstawienia powyższych założeń oraz zebrania głosów, postulatów i rekomendacji. Kolejnym krokiem jest przygotowanie Raportu o Stanie Kultury Łodzi. Będzie to diagnoza określająca atuty i deficyty łódzkiej kultury; analizująca postulaty twórców i animatorów kultury i badająca uczestnictwo w kulturze mieszkańców miasta, jak również działania podejmowane przez instytucje i organizacje w obszarze rozwoju widowni. Obecnie przygotowywany jest szczegółowy harmonogram pracy nad programem rozwoju kultury dla Łodzi „Kultura u podstaw”, z uwzględnieniem aktywnego udziału mieszkańców w określaniu miejskiej polityki kulturalnej. Czas na pracę u podstaw. 17 RAPORT RAPORT KRZYSZTOF DUDEK Dyrektor Narodowego Centrum Kultury Kongres na dobry początek Potrzebny i na czasie – te słowa najlepiej opisują łódzki Regionalny Kongres Kultury. Tworzone obecnie wieloletnie strategie rozwoju miasta i regionu zrodziły realną potrzebę rozmowy o szansach i wyzwaniach. Rzeczywiste oddziaływanie powstających strategii zależy od zaangażowania w prace wszystkich aktorów życia społecznego, a więc nie tylko władz, lecz także pracowników instytucji publicznych, szkół wszystkich szczebli, przedstawicieli biznesu i organizacji pozarządowych, w końcu wszystkich mieszkańców. Kongres stworzył przestrzeń do szczerej rozmowy – momentami gorzkiej, ale zawsze ukierunkowanej na szukanie konstruktywnych rozwiązań. Aktualność kongresu wynikała zarówno z uwarunkowań lokalnych, jak i z trwającej od miesięcy ogólnopolskiej debaty poświęconej funkcjonowaniu sektora kultury. Fakt, że w miesiącu poprzedzającym łódzki kongres podobne wydarzenia miały miejsce w Lublinie i Bydgoszczy, a na początku grudnia odbywał się Poznański Kongres Kultury, pokazuje wysoki poziom mobilizacji środowiska. Fala kongresów, jaka przetacza się przez Polskę, jest zjawiskiem bez precedensu w naszej historii. Dużą rangę wydarzenia potwierdza zainteresowanie przebiegiem łódzkiego kongresu ludzi kultury z innych regionów. Wśród uczestników znajdowały się m.in. osoby z Poznania, Gdańska, Koszalina i Warszawy. W grupie gości „z zewnątrz” warto odnotować przedstawicieli instytucji kul- RAPORT RAPORT 18 tury szczebla centralnego niezaangażowanych bezpośrednio w organizację kongresu. Cieszy obecność minister Moniki Smoleń, Pawła Potoroczyna (Instytut Adama Mickiewicza), Magdaleny Kopczyńskiej-Zych (Departament Mecenatu Państwa MKiDN) oraz fakt prowadzenia studia kongresowego przez TVP Łódź. Łódzki kongres pod wieloma względami wypadł bardzo korzystnie. Dopisały frekwencja, organizacja i poziom merytoryczny dyskusji. Gdyby szukać cechy, która zdecydowanie wyróżnia ten kongres na tle innych podobnych wydarzeń, to byłaby nią ogromna rola, jaką odegrali liczni przedstawiciele świata kultury spoza stolicy regionu. Odważnie zabierali głos, prezentując swoje potrzeby i swój punkt widzenia i opisując wyzwania, z którymi muszą się zmagać. Obserwując przebieg sesji plenarnych i panelowych, zastanawiałem się nad relacjami Łodzi i regionu. Wynikły z tego dwa wnioski. Po pierwsze istnieje wyraźna różnica w sposobie funkcjonowania sektora kultury w dużych miastach i w małych miejscowościach. W Łodzi funkcjonują instytucje kultury zatrudniające w niektórych przypadkach około stu osób. Ich skuteczność zależy od profesjonalizmu kadry i efektywności procedur. W małych miejscowościach i na wsi kluczową rolę odgrywają lokalni liderzy – ludzie, którzy dzięki energii i zaangażowaniu potrafią robić rzeczy z pozoru niemożliwe. Ta różnica powoduje, że wiele się można od siebie nauczyć, ale wymusza też wprowadzanie odmiennych rozwiązań w zakresie polityki kulturalnej. Druga uwaga dotyczy dysproporcji pomiędzy Łodzią i regionem. Choć badania zrealizowane na potrzeby kongresu potwierdziły powszechne odczucie, że istnieje duża różnica zarówno w ofercie kulturalnej, jak i preferowanych sposobach uczestniczenia w kulturze, to sam kongres pokazał, że współpraca jest możliwa. Łódź, której miejskość jest uderzająca, pod pewnymi względami niemal archetypiczna, sąsiaduje ze społecznościami o bardzo silnej i żywej kulturze ludowej. Wydaje się, że jest to układ, w którym współdziałanie nie zagraża utratą tożsamości przez żadną ze stron, a wzbogaca je. Trzydniowe obrady obfitowały w gorące dyskusje. Przywołanie ich – choćby tylko z nazwy – wykracza poza ramy tak krótkiego podsumowania. Nie można jednak całkowicie przemilczeć problemu edukacji kulturalnej. Dobra sztuka musi mieć kompetentnych odbiorców. Bez języka rozmowa nie jest możliwa. Co więcej, jak pokazują ekonomiści, dobra kultury należą do kategorii dóbr, na które apetyt rośnie w miarę jedzenia. Rozbudzanie potrzeb kulturalnych poprzez działania edukacyjne jest kluczowe dla funkcjonowania sektora kultury i powinno znaj- Wstęp dować się na liście priorytetów polityki kulturalnej miasta i regionu. Ostatnia sesja plenarna i towarzysząca jej moderowana dyskusja pokazały, że kultura może być czynnikiem sprzyjającym rozwojowi miasta i regionu, a ludzie kultury chcą aktywnie na jego rzecz działać. Choć wszyscy zgadzają się, że istnieje szereg poważnych problemów, przykładowo stan zabytkowych kamienic w centrum Łodzi czy niski odsetek ludzi uczestniczących w kulturze wysokiej, to nie brakuje też pomysłów, jak tę sytuację zmienić. Jest jeszcze wiele możliwości, które mogą miastu i regionowi przynieść pomyślną przyszłość. W kongresie aktywnie uczestniczyli przedstawiciele władz miasta i regionu. Obok wiceprezydent miasta Łodzi Agnieszki Nowak, odpowiedzialnej za kulturę, obradom przysłuchiwali się także prezydent Hanna Zdanowska i wiceprezydent Marek Cieślak oraz marszałek województwa łódzkiego Witold Stępień. Fakt ten niezależnie od siebie podkreślili na swoich blogach Edwin Bendyk (tygodnik „Polityka”) i Michael Dembiński (Brytyjsko-Polska Izba Handlowa). Trzeba mieć więc nadzieję, że dobra atmosfera, jaka powstała wokół sektora kultury, znajdzie potwierdzenie w konkretnych działaniach. 19 RAPORT RAPORT Łódzki Manifest Kreatywności Nie każdy człowiek jest artystą, ale wszyscy ludzie mają w sobie twórczy potencjał, który może służyć pozytywnej zmianie egzystencji indywidualnej i społecznej: rozmaitych wspólnot, lokalnych społeczności, mieszkańców miast i regionów. W czasach silnej konkurencji i nagłych przemieszczeń kapitału, pogłębiającego się kryzysu i rozwarstwienia społecznego, swobodnie kreują swój los te jednostki i społeczności, które umiejętnie łączą własną wyobraźnię, wolę działania, dobrą organizację i przedsiębiorczość. Siłą regionu i Łodzi, ziemi łódzkiej, jest różnorodność wpisana w przeszłość i tradycję tej krainy geograficznej, która narodziła się wraz z nowoczesnością i przemysłową funkcją oraz wielokulturowością miast i miasteczek. Bowiem to, co łączy Łódź, Pabianice, Tomaszów Mazowiecki, Zgierz, Ozorków oraz inne miasta regionu, to ewolucja tych ośrodków jako miejsc rozwoju XIX-wiecznego przemysłu. Z drugiej strony Łódzkie charakteryzują silne i różnorodne kulturowo subregiony, jak: łowicki, łęczycki, sieradzki, opoczyński, których tradycje powiązane są z historycznymi krainami Polski: Wielkopolską, Mazowszem, Kujawami i Śląskiem. Pamiętamy, że krajobraz kulturowy Łódzkiego był kształtowany w średniowieczu, a Sieradz, Piotrków i Łęczyca z Tumem to kolebki polskiej państwowości i tożsamości. Zarówno zabytki pochodzące z dalszej przeszłości, jak i te z ery przemysłowej powinny być pielęgnowane i odpowiednio promowane. Różnorodność i nowoczesność, oto fundamenty tożsamości Łodzi i województwa. To nowoczesność zrodziła przemysł filmowy, awangardę i sztukę współczesną, modę i powieść jako gatunek literacki. Te dziedziny współtworzą wizerunek Łodzi. Dlatego różnorodność i nowoczesność są odpowiednimi podstawami rozwoju współczesnej kultury i przemysłów kreatywnych. Uważamy, że pilną potrzebą naszego miasta i wo- RAPORT RAPORT 20 jewództwa jest stworzenie systemów kooperacji sfer kultury, nauki i przedsiębiorczości, instytucji publicznych, władzy samorządowej i organizacji pozarządowych, których wspólne funkcjonowanie powinna łączyć odpowiednia strategia. 1. W wielu kwestiach różnimy się. To dobrze, bo różnorodność jest podstawą twórczego myślenia. 2. Twórzmy odpowiednie warunki, aby każdy mógł być kreatywny, bo kreatywność buduje potencjał społeczny i gospodarczy. 3. Myślmy odważniej. Oryginalne pomysły są bezcenne. 4. Działajmy i pomóżmy działać innym. Wartość rodzi się z pomysłów zrealizowanych. 5. Budujmy atmosferę współpracy i zaufania. Losy jednostek i społeczności lokalnych są ze sobą splecione. 6. Pamiętajmy, że nie ma kreatywności bez edukacji i odnowy społecznej. Kapitał kulturowy jest warunkiem twórczego działania. 7. Doceńmy wszystkich, którzy dzięki swojej kreatywności odnoszą sukces w różnych dziedzinach. 8. Sięgajmy po nowe idee, technologie i łączmy je z tradycją. Niech pomagają nam wyrażać nasze myśli i uczucia. 9. Nie narzekajmy – to zabiera siłę do działania. 10. Uwierzmy w pomyślną przyszłość Łodzi i regionu. My, niżej podpisani, działamy na rzecz stworzenia w Łodzi i regionie warunków do rozwoju kreatywności, kultury i przemysłów kreatywnych. ŁUKASZ BISKUPSKI, kierownik programowy Regionalnego Kongresu Kultury Kulturalny Reaktor Atomowy Trzymają państwo w rękach raport podsumowujący Regionalny Kongres Kultury w Łodzi. Wydarzenie to, zorganizowane przez Urząd Marszałkowski w Łodzi i Urząd Miasta Łodzi we współpracy z Narodowym Centrum Kultury, miało charakter wyjątkowy, a jednocześnie stanowiło część szerszego zjawiska w polskiej kulturze. Rok 2011 stoi bowiem pod znakiem kongresów. Oprócz wrześniowego Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu, wydarzenia szczególnego jako zwieńczenia polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, zorganizowano szereg lokalnych i środowiskowych wydarzeń tego typu. W maju odbył się w Warszawie Kongres Obywateli Kultury, który zakończył się przyjęciem „Paktu dla Kultury” deklarującego wolę zmian w zarządzaniu kulturą w Polsce. Podpisanie go przez premiera i powołanie stałego zespołu doradczego daje nadzieję na wprowadzenie jego postulatów w życie i reformy na poziomie centralnym. W maju w Poznaniu doszło do zorganizowania Kongresu Ruchów Miejskich, ogólnopolskiego spotkania osób i organizacji angażujących się w życie swoich wspólnot lokalnych. Uchwalone tam 10 „Tez o mieście” stanowi mocny głos upominający się o „prawo do miasta”, czyli uwzględniania potrzeb mieszkańców w procesie rządzenia wspólnotą lokalną, również w sferze kultury. We wrześniu bydgoszczanie zainteresowani dobrem kultury w swoim mieście doprowadzili do Bydgoskiego Kongresu Kultury, pomyślanego Wstęp jako kontynuacja procesu rozpoczętego wraz z ubieganiem się Bydgoszczy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Zaowocował on przyjęciem deklaracji uchwalenia „Masterplanu dla bydgoskiej kultury”, strategii rozwoju kultury Bydgoszczy – do wprowadzenia której wezwano lokalne władze – oraz powołaniem Obywatelskiej Rady ds. Kultury. Z kolei od stycznia trwają prace grup roboczych „Sztabu antykryzysowego na rzecz poznańskiej kultury”, których zwieńczeniem jest grudniowy poznański kongres. Wydarzenia te pokazują, że w Polsce osiągnęliśmy kulturalną masę krytyczną. Dzięki niej możliwe jest rozpoczęcie reakcji łańcuchowej działań mających na celu poprawę sytuacji kultury. Jak głoszą prawa fizyki, do rozpoczęcia takiej reakcji może dojść wskutek samorzutnego rozszczepienia atomu. Tak stało się w Bydgoszczy i Poznaniu, gdzie z inicjatywą kongresu wyszła grupa obywatelska niezadowolona z kulturalnej polityki władz. Zainicjowany przez władze samorządowe kongres łódzki porównać można z kolei do reaktora atomowego, w którym reakcje łańcuchowe zachodzą wskutek umyślnie wysłanego impulsu. W przypadku takiej odgórnej inicjatywy dużym wyzwaniem było zdobycie zaufania środowiska, jak również jego ogólnowojewódzki charakter i konieczność uwzględnienia bardzo różnorodnych przestrzennie i środowiskowo realiów i oczekiwań. Zapewne udało się to tylko częściowo. 21 RAPORT RAPORT Sesje plenarne miały umieścić regionalny kongres w ogólnopolskich dyskusjach dotyczących polityki kulturalnej, zmian w uczestnictwie w kulturze, aktywności obywatelskiej (w tym ruchu Obywateli Kultury) oraz nowej relacji pomiędzy kulturą a gospodarką charakteryzowanej przez pojęcie „przemysły kreatywne”. Ponadto zaprezentowane zostały diagnozy stanu kultury i potrzeb kulturalnych Łodzi i województwa oraz założenia miejskiej i wojewódzkiej polityki kulturalnej. Wystąpienia plenarne naszkicowały tło dla dyskusji panelowych poświęconych zagadnieniom szczegółowym, takim jak edukacja kulturalna, integracja kulturalna województwa łódzkiego czy oczekiwania wobec instytucji kultury. Dyskusje miały charakter otwarty (chociaż w kilku przypadkach specyfika tematu wymagała zaproszenia ekspertów) bez podziału na siedzących za stołem zaproszonych gości oraz publiczność, która może jedynie słuchać i ewentualnie zadać jakieś pytanie. To właśnie otwarte dyskusje dały okazję do wytworzenia się kulturalnej masy krytycznej. Celem, który miał zrealizować kongres, było zebranie postulatów i rekomendacji dotyczących Programu Rozwoju Kultury Łodzi oraz Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego. Wiele tropów zostało na kongresie wskazanych. Należy rozwijać programy wsparcia dla oddolnych inicjatyw kulturalnych, udostępniać miejskie lokale na działalność kulturalną, aby ożywić miasto, wprowadzić system stypendiów twórczych i wspierać mądrą edukację kulturalną. Mądrą, czyli taką, która nie będzie edukacją twórców-amatorów, lecz nauczy, jak rozumieć współczesną kulturę. Podkreślano, że wiele (z chlubnymi wyjątkami) łódzkich instytucji kultury, zwłaszcza tych największych, nie podejmuje działań zmierzających do RAPORT RAPORT 22 kształtowania przyszłego odbiorcy swojej oferty. Padały również głosy o tym, że powinniśmy lepiej wykorzystywać zasoby flagowych łódzkich instytucji i być może warto przemyśleć formułę ich działania. Dyskusje regionalne jako główne wyzwanie wskazały brak zainteresowania lokalnych samorządów kulturą, brak integracji kulturalnej województwa oraz potrzebę częstszego spotykania się przedstawicieli środowiska kultury z różnych ośrodków. Duże nadzieje, jeśli chodzi o próbę poprawy tego stanu rzeczy, jak podkreślano, wiązane są z działalnością Łódzkiego Domu Kultury. Masa krytyczna, w moim przekonaniu, z pewnością została osiągnięta podczas dyskusji o tym, jak stwarzać warunki dla młodych artystów i artystek oraz o edukacji kulturalnej. Panel „Zawód artysty” był kontynuacją dwóch wcześniejszych dyskusji, które odbyły się w kwietniu i czerwcu 2011 roku. W efekcie tych inicjatyw grono łódzkich artystów postanowiło stworzyć własną diagnozę sytuacji, w jakiej znajduje się dziś lokalna scena artystyczna. Powstała w tym celu ankieta, mająca zebrać i uporządkować cząstkową wiedzę, spostrzeżenia i pomysły poszczególnych twórców. Kongres stanowił okazję do podsumowania tej pracy oraz przedstawienie konkretnych wniosków i postulatów. Znajdą je państwo w niniejszej publikacji. Również uczestnicy debaty „Edukacja kulturalna: jak stymulować uczestnictwo w kulturze” byli zgodni, a ich rozmowa zaowocowała ogłoszeniem swoistego manifestu edukatorów kulturalnych. Działania rozpoczęte na kongresie w tych obszarach z pewnością znajdą swoją kontynuację. Z dyskusji wyłoniła się gorzka diagnoza stanu łódzkiej kultury. Jednocześnie wskazywano na problematyczny charakter dokonywanych ocen. Tak naprawdę nie dysponujemy pełnym obrazem kultury – brakuje danych i analiz. A przede wszystkim nie mamy sensownych kryteriów oceny działania instytucji. Wszyscy są zgodni, że istniejące kryteria ilościowe (liczba widzów, budżety, ilość wydarzeń) są, co najmniej, niewystarczające, a co do jakościowych (poziom oferty, oddźwięk medialny) zgody nie ma. Dlatego kilkakrotnie podczas kongresu powracał postulat powołania Regionalnego Obserwatorium Kultury, jednostki pełniącej funkcję kulturalnego think-tanku monitorującego kulturę w województwie i nakierowanego na wypracowywanie i popularyzowanie nowoczesnych standardów prowadzenia działalności kulturalnej. Takie obserwatoria istnieją lub powstają w kilku miastach, między innymi w Krakowie i Bydgoszczy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że badania kultury należy prowadzić systematycznie, a nie jedynie przy okazji takich świąt jak Regionalny Kongres Kultury. Mówiono również o pozytywach. Przychylnie przyjmowane są działania w zakresie reformy systemu podziału (wprawdzie niewielkich) środków przyznawanych przez Wydział Kultury UMŁ w ramach konkursów grantowych. Podobnie chwalone są dotacje pozakonkursowe (z projektem do 10 000 zł można zgłosić się w dowolnym momencie) i system stypendialny Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi. To jaskółki przyszłych zmian. Jako pozytywne przykłady edukacji kulturalnej podawano programy edukacyjne Teatru Pinokio, Filharmonii Łódzkiej czy Muzeum Sztuki. Kilkakrotnie przywoływano, jako dobrą praktykę, sieć współpracy stworzo- Wstęp ną przez instytucje, organizacje pozarządowe i grupy artystyczne w ramach akcji „Dotknij teatru”. To model działania, który warto powtórzyć w przypadku innych obszarów kultury. Jesteśmy na początku drogi do tego, aby chlubne wyjątki stały się regułą. W niniejszym raporcie podejmujemy próbę przybliżenia toczonych debat. W pierwszej części znajdą Państwo sprawozdania z dyskusji panelowych przygotowane przez ich moderatorów. Następna sekcja, złożona z nadesłanych tekstów, przywołuje głosy zabierane w dyskusji przedkongresowej toczącej się w Internecie. Publikujemy również założenia programu rozwoju kultury dla Łodzi „Kultura u podstaw”, Założenia Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego oraz omówienie wyników badań potrzeb kulturalnych mieszkańców województwa łódzkiego wykonanych na potrzeby kongresu. Pełna wersja raportu z badań oraz inne diagnozy znajdują się na stronie www.kongres-kultury.pl. Naszkicowany w niniejszej publikacji obraz kongresu jest z pewnością niepełny i stanowi wypadkową perspektyw przyjętych przez poszczególnych autorów. Przedstawione diagnozy i postulaty powinny stać się przedmiotem dalszej publicznej i możliwie najszerszej dyskusji tak, aby reakcja łańcuchowa w kontrolowany sposób zainicjowana na kongresie, odbywała się już w sposób samoczynny. Jak uczą nas prawa fizyki, w masie mniejszej od masy krytycznej reakcja szybko zaniknie. Z kolei w przypadku jej przekroczenia, będzie przebiegała w sposób lawinowy i nie do powstrzymania. Jak będzie z tą zapoczątkowaną na łódzkim kongresie? 23 RAPORT RAPORT WYNIKI BADAŃ Question Mark Biuro Planowania Przestrzennego Województwa Łódzkiego Wyniki badań QUESTION MARK Preferencje kulturalne mieszkańców województwa łódzkiego Badania na temat preferencji kulturalnych mieszkańców województwa łódzkiego przeprowadzono od lipca do września 2011 roku. W jego ramach zrealizowano sześćset wywiadów kwestionariuszowych, a także zrobiono kilkadziesiąt fotografii miejsc wskazanych przez respondentów, jako przestrzenie, w których toczy się szeroko rozumiane życie kulturalne. Projekt został wykonany przez Biuro Badań Społecznych „Question Mark”. Badanie przygotował i opracował wyniki zespół pięciu badaczy, a prace w terenie przeprowadziło około trzydziestu ankieterów. W ramach głównej części badania przeprowadzono wywiady kwestionariuszowe zrealizowane w domach respondentów. Badanie obejmowało zarówno mieszkańców miast, jak i wsi. Dobór respondentów miał charakter kwotowy. Próba odzwierciedlała strukturę populacji województwa pod względem wieku (od 16 roku życia) i płci. Dodatkową zmienną, którą badacze kontrolowali, było wykształcenie. Dobór respondentów odbywał się na poziomie powiatu. Do badania wybrano miasta na prawach powiatu: Łódź, Piotrków Trybunalski i Skierniewice oraz sześć innych powiatów: radomszczański, skierniewicki, sieradzki, łaski, kutnowski oraz zgierski. Spośród sześciuset kwestionariuszy 180 zrealizowano w Łodzi, a pozostałe 420 na terenie województwa łódzkiego. Badanie realizowano przy użyciu dwu wersji kwestionariusza, osobnej dla Łodzi i dla reszty województwa. Większa część pytań w obu RAPORT RAPORT 26 kwestionariuszach pokrywała się, część jednak pozostała różna. Kwestionariusz dzielił się na cztery części: kultura a przestrzeń, kultura zinstytucjonalizowana, kultura a sieć, ekonomia kultury. Badanie wychodziło poza wąskie, zinstytucjonalizowane spojrzenie na kulturę. Pytania o zachowania mieszkańców województwa, miejsca, w których lubią przebywać, w których spotykają się ze znajomymi, mówiły więcej o ich preferencjach kulturalnych niż zapytanie wprost o ich potrzeby. Tym bardziej że w morzu potrzeb mieszkańców województwa, te związane z kulturą często nie są nawet uświadamiane lub są rozumiane bardzo wąsko, jedynie jako działania mieszczące się w obszarze tzw. kultury wysokiej. PREFERENCJE KULTURALNE W REGIONIE ŁÓDZKIM (Z WYŁĄCZENIEM ŁODZI) Badanie preferencji kulturalnych rozpoczęto od pytania dotyczącego tego, gdzie najczęściej, spontanicznie i bez żadnej okazji spotykają się zarówno młodzi, jak i starsi mieszkańcy województwa łódzkiego. Wyniki pokazały, iż młodzież najczęściej spotyka się „na łonie natury”. Prawie 1/3 badanych wskazała na miejsca takie, jak: park, las, staw lub zalew oraz działka. Popularne okazały się także miejsca, gdzie można uprawiać sport czy spędzić aktywnie czas (27% wskazań). Młodzież można także spotkać w przestrzeniach publicznych, takich jak place, rynki, starówki, ulice, deptaki, amfiteatry, place zabaw, przystanki, okolice sklepów, kościoły czy cmentarze (łącznie 26% badanych). Co ciekawe, młodzi rzadziej wskazywali na puby, bary, piwiarnie, a także dyskoteki czy kluby jako miejsca spotkań (1/5 respondentów). Młodzież spotyka się również w mieszkaniach i domach (13%) oraz na ławkach przed blokami (11%). Zaledwie co 10 badany był zdania, że takim spotkaniom służą miejsca aktywności kulturalno-oświatowej (jak świetlice, szkoły, miejskie ośrodki kultury, domy kultury), czy same wydarzenia kulturalne (różne festyny, imprezy kulturalne czy sportowe). Opinie te różnicuje miejsce pochodzenia respondentów. Mieszkańcy miast częściej wskazują na centra handlowe, lokale komercyjne i ławki w okolicy miejsca zamieszkania jako lokalizacje spotkań młodzieży, zaś mieszkańcy wsi na własne domy, miejsca aktywności kulturalno-oświatowej oraz lokalne wydarzenia kulturalne. Nieco inne miejsca spontanicznych spotkań wskazywali starsi mieszkańcy województwa. Ciągle największą popularnością cieszyły się miejsca zielone i działki (24%), ale prawie tyle samo badanych (po 23%) jako miejsce do spotkań wybrało własne domy, mieszkania lub przestrzeń miejską. Starsi często spotykają się również w najbliższej okolicy zamieszkania, a zatem na ławkach, osiedlu, pod blokiem (tak uznało 14% badanych). 9% respondentów uznało, że miejscami spotkań dla osób starszych są także kawiarnie, herbaciarnie oraz restauracje, natomiast znacznie mniej starszych niż młodzieży wybiera na takie spotkania puby, bary i piwiarnie (8% wskazań). Także 8% badanych stwierdziło, że miejscami spotkań osób starszych są placówki kulturalno-oświatowe, koła zainteresowań i siedziby stowarzyszeń. Wyniki badań Najrzadziej osoby starsze wybierają aktywną formę spędzania czasu (3%). Miejsce zamieszkania także różnicuje opinie respondentów co do tego, gdzie spotykają się starsi mieszkańcy województwa. Mieszkańcy miast częściej wskazują na lokale komercyjne oraz parki miejskie i inne miejsca zielone, a mieszkańcy wsi na własny dom. Co ciekawe, własny dom lub mieszkanie zostały wskazane przez większość respondentów, jako miejsca spotkań towarzyskich (68%), chociaż osoby starsze częściej niż młodsze wskazywały właśnie taką formę spotkań ze znajomymi. Na wybór miejsca spotkań z przyjaciółmi ma także wpływ fakt posiadania lub nie, dzieci. 74% rodziców, w porównaniu do 56% osób nieposiadających dzieci, wskazało na dom jako miejsce spotkań ze znajomymi. Większość badanych (67%) wskazało na brak miejsc w okolicach zamieszkania, w których mogliby spotykać się ze znajomymi. Jedynie dla 30% jest ich wystarczająco dużo, a tylko 3% uznało, że takich miejsc jest zbyt wiele. Trochę częściej na brak takich przestrzeni narzekają mieszkańcy wsi (76% z nich) niż miast (61% z nich). 50% badanych uznało, że w ich miejscowości najbardziej brakuje lokali gastronomicznych – kawiarni, restauracji czy pizzerii. 36% respondentów chętnie widziałoby w swojej miejscowości więcej miejsc związanych z rozrywką – dyskotek, dancingów, klubów bilardowych czy też kin, a puby, bary czy pijalnie piwa to obiekty, których brakuje 27% badanych. Na brak placówek kulturalno-oświatowych (m.in. galerii, muzeów, teatrów, domów kultury czy kół zainteresowań) wskazało jedynie 16% osób, a 15% chętnie widziałoby w swojej miejscowości więcej miejsc w przestrzeni publicznej przystosowanych do spotkań, w tym także terenów zielonych oraz służących do rekreacji czy do uprawia- 27 RAPORT RAPORT nia sportu, a jedynie 5% wspomina, że przydałoby się więcej placówek z ofertą dla ludzi starszych oraz dzieci. Respondenci potwierdzają, że mają możliwość uczestniczenia w różnego rodzaju działaniach związanych z kulturą czy działaniach na rzecz danej społeczności. Jednak oferta miast w województwie łódzkim jest dużo bogatsza niż oferta na wsiach. Mieszkańcy miast częściej deklarują, że w ich miejscowościach istnieją: chóry, zespoły teatralne, zespoły pieśni i tańca, grupy zainteresowań, nieformalne grupy artystyczne czy zespoły muzyczne. Na wsiach widać większą aktywność ochotniczych straży pożarnych. Przed przystąpieniem do badania preferencji kulturalnych zakładano, że na terenie województwa są obecne organizacje oraz stowarzyszenia działające na rzecz kulturalnej aktywizacji społeczności lokalnej. Podczas przeprowadzania wywiadów, jedynie 1/3 mieszkańców województwa potwierdziła, że w ich miejscowości rzeczywiście działają takie organizacje. Wiele z nich wspiera rozwój kulturalny dzieci – organizuje zajęcia teatralne, plastyczne, muzyczne, ale też pomaga w wyjazdach wakacyjnych czy organizuje czas w wakacje. Organizacje oferują też spotkania dla seniorów, integrują społeczność lokalną, działają na rzecz promocji miejscowości, organizują wycieczki i wyjazdy turystyczne, ale też spotkania z artystami, muzykami czy podróżnikami. Dużą część działalności takich organizacji zajmuje przygotowanie różnorodnych imprez, koncertów, festynów, a także spotkań okolicznościowych, jak „opłatek”, sylwester i Dzień Dziecka. Badanie preferencji kulturalnych pokazało, że zdecydowana większość respondentów z terenu województwa łódzkiego (74%) najczęściej bierze udział w życiu kulturalnym w zaciszu własnego RAPORT RAPORT 28 domu/mieszkania, gdzie spędza czas, oglądając telewizję, czytając czy używając komputera. 22% osób zadeklarowało, iż najczęściej bierze udział w życiu kulturalnym w swojej miejscowości, najbliższej okolicy, a jedynie 4% korzysta z oferty poza swoją miejscowością. Bardzo niewiele osób, bo tylko 5%, skorzystało w ciągu ostatniego roku z oferty kulturalnej poza granicami Polski. Zwiedzali oni miasta europejskie i pozaeuropejskie, a w nich obiekty kulturalne: muzea, galerie, teatry. Celem części wypraw były koncerty muzyczne – zarówno muzyki popularnej, jak i klasycznej. Spytaliśmy również badanych, dlaczego najczęściej typują dom jako miejsce partycypacji w życiu kulturalnym. Aż 40% respondentów stwierdziło, że najczęściej korzysta z oferty kulturalnej we własnym domu, gdyż nie ma możliwości, aby inaczej uczestniczyć w życiu kulturalnym. Prawie 1/3 badanych właśnie taki sposób uczestniczenia w kulturze uważa za najbardziej atrakcyjny, a 19% osób jest na tyle zadowolonych ze sposobu, w jaki uczestniczy w kulturze, że nie mają one motywacji, aby zaspokajać swoje potrzeby kulturalne w inny sposób czy w innym miejscu. Badani zapytani o to, co zasługuje na uznanie lub rozpropagowanie w całej Europie, wymienili szereg zabytków, wydarzeń, osób czy zespołów, z których są dumni. Nie zapomnieli też o tradycji ludowej, mocno zakorzenionej w województwie łódzkim. Respondenci mieli wyraźny problem z wymienieniem przykładowych ośrodków kultury, jakie znają u siebie w miejscowości, w powiecie czy w województwie. Kłopot sprawiła też badanym ocena wymienionych instytucji. Najbardziej pozytywnie została oceniona oferta kulturalna, jaką zapewniają placówki w województwie (58% badanych jest zadowolona lub raczej zadowolona). Stosunkowo najgorzej wypadła ocena instytucji kultury w miejscowościach, w których mieszkają badani (46% ocen negatywnych). Badanie wykazało również, jakie jest uczestnictwo mieszkańców w imprezach kulturalnych organizowanych w województwie łódzkim, w powiecie oraz tam, gdzie stale zamieszkują. Najbardziej popularne okazały się imprezy organizowane w miejscu zamieszkania. Częściej w imprezach organizowanych na poziomie lokalnym uczestniczą mieszkańcy miast niż wsi. Jedną z przyczyn takiej sytuacji może być mniejsza liczba imprez organizowanych w miejscowościach wiejskich. Daje się również zauważyć, że wydarzenia cieszące się dużą popularnością wśród badanych, to przede wszystkim „dni” różnych miast, a także festyny czy jarmarki oraz imprezy organizowane przez centra handlowe. Z wydarzeń, które odbywają się na terenie Łodzi, najbardziej znane są łódzkie festiwale oraz koncerty czy wydarzenia kulturalne organizowane przez instytucje prywatne, jak np. Manufaktura, Port Łódź czy Atlas Arena. Popularne są też wydarzenia „miejskie” – rocznica nadania Łodzi praw miejskich, Jarmark Wojewódzki i Dni Łodzi. Badani odwiedzają stolicę województwa także po to, aby pójść do kina czy do teatru lub wziąć udział w imprezie sportowej. Uczestnictwo w kulturze przybiera różne formy. Okazuje się, że najbardziej popularną aktywnością kulturalną wśród mieszkańców województwa łódzkiego jest oglądnie filmu w telewizji (79% badanych robi to bardzo często). 36% osób, więcej niż 5 razy w ciągu ostatniego roku oglądało też film na komputerze, a 37% wychodziło do restauracji czy kawiarni. Warto zauważyć, że 71% badanych nie było w ciągu ostatniego roku ani razu w teatrze, 61% w galerii czy muzeum, 46% Wyniki badań nie wzięło udziału w żadnej imprezie kulturalnej czy festiwalu, 45% nie było na koncercie, a 44% w ciągu ostatniego roku nie było nawet w kinie. Nie ma znaczących różnic w częstotliwości uczestnictwa pomiędzy mieszkańcami miast i wsi. Badanie mierzyło również poziom czytelnictwa wśród mieszkańców województwa łódzkiego. Prawie 1/3 osób nie przeczytała ani nie przesłuchała w formie audiobooków żadnej książki w przeciągu ostatnich 6 miesięcy. 3% zaczęło jedną książkę, ale jeszcze nie skończyło jej czytać. Jednak 23% badanych pochwaliło się przeczytaniem 4 i więcej książek. Jedną książkę udało się przeczytać 12% respondentów, dwie przeczytało 14% z nich, a po 3 książki sięgnęło ponownie 12% badanych. Najwięcej badanych jako główne źródło dostępu do książek podaje biblioteki (42%), nieco mniej pożycza książki od znajomych lub rodziny (32%). 28% respondentów kupuje nowe papierowe książki, a jedynie 3% odsłuchuje książki w formie audiobooków. Ponadto badani wyszukują książki w sieci (7%), kupują je w wersji cyfrowej (2%), jak również w antykwariatach i komisach (4%). Chcieliśmy dowiedzieć się, skąd mieszkańcy województwa czerpią wiedzę na temat wydarzeń kulturalnych. O interesujących wydarzeniach kulturalnych w kraju, województwie czy mieście/powiecie badani czerpią informacje najczęściej z telewizji. Ważnym medium zarówno na poziomie wojewódzkim, jak i lokalnym jest także prasa. Duża część badanych (42%) o różnych wydarzeniach lokalnych dowiaduje się po prostu od sąsiadów, znajomych lub rodziny. 1/3 respondentów korzysta z Internetu, aby znaleźć informacje o imprezach o charakterze ponadlokalnym, a 1/4 w Internecie szuka doniesień o wydarzeniach lokalnych. 29 RAPORT RAPORT Internet nie znalazł się w czołówce środków masowego przekazu, które przynoszą respondentom informacje o wydarzeniach kulturalnych. Do korzystania z Internetu przyznało się jednak dużo więcej badanych, bo 64%, z czego 75% posiada stałe łącze w swoim mieszkaniu. Badani często korzystając z Internetu, biorą aktywny udział w życiu kulturalnym. Ponad 3/4 badanych korzysta z Internetu, aby słuchać muzyki on-line, a 69% szuka informacji o filmach, sztukach teatralnych czy dziełach sztuki. Niewiele mniej (po 65%) szuka także informacji o artystach oraz ogląda filmy on-line. Ponad połowa deklaruje, że w Internecie czyta artykuły dotyczące kultury. Prawie połowie badanych zdarzyło się też kupować w sieci płyty, książki oraz bilety na wydarzenia kulturalne (po 48%). 1/3 respondentów zadeklarowała, że zdarza im się przeglądać zasoby muzeów, galerii czy też szukać informacji o nich. Nieco mniejszą popularnością cieszą się dyskusje na temat kultury na forach internetowych (27% bierze w nich udział), a 17% propaguje w sieci wydarzenia kulturalne, które uważa za ciekawe. Niektóre formy uczestnictwa w życiu kulturalnym wymagają dysponowania środkami finansowymi. Badanie preferencji kulturalnych próbowało wykazać, na jaką formę uczestnictwa w kulturze mieszkańcy województwa wydają najwięcej. Połowa mieszkańców województwa łódzkiego najwięcej wydaje na wyjścia do lokali gastronomicznych. Popularne są także wyjścia do kina (35% wskazań), a 1/5 respondentów wydaje najwięcej na książki. Badani zostali też poproszeni o zsumowanie swoich miesięcznych wydatków na kulturę. Okazało się, że 43% mieszkańców województwa wydaje miesięcznie na kulturę do 50 złotych (przeważają tu mieszkańcy wsi – ponad połowa RAPORT RAPORT 30 z nich wydaje do 50 złotych miesięcznie), 1/3 przeznacza na kulturę około 51-100 złotych. 1/5 respondentów przeznacza na ten cel od 100 do 300 złotych, a powyżej 300 złotych wydaje jedynie 3% badanych. Najbardziej popularne imprezy, w których z chęcią uczestniczą mieszkańcy województwa, to festyny i jarmarki (38% respondentów uczestniczy w nich najchętniej). Niemal równie chętnie badani wybierają się do kina (35%), a 1/5 lubi też uczestniczyć w koncertach polskich gwiazd. 16% respondentów dobrze bawi się podczas widowisk kabaretowych, a 12% podczas koncertów klubowych. Tylko 1 na 10 badanych chętnie chodzi do teatru. Mieszkańcy miast preferują uczestnictwo w koncertach, festiwalach filmowych, wyjściach do kina i do teatru, a także pokazy lotnicze i rekonstrukcje historyczne, podczas gdy mieszkańcy wsi wolą festyny, jarmarki, widowiska folklorystyczne oraz kabaretowe. Mieszkańcy województwa łódzkiego najczęściej wskazywali na brak czasu (33%), jako na powód nieuczestniczenia w życiu kulturalnym. Na drugim miejscu uplasował się brak pieniędzy (24%). Trzeci w kolejności problem, na jaki wskazywali mieszkańcy województwa, to brak imprez, w których chętnie by uczestniczyli (18%). 8% badanych narzekało także na brak osób, z którymi mogliby się udać na różne wydarzenia, 5% na skomplikowany dojazd do najciekawszych atrakcji, a jedynie 3% na brak informacji o imprezach oraz brak możliwości uczestnictwa w interesujących imprezach ze względu na ich ekskluzywny (zamknięty) charakter. Mieszkańcy miasta i wsi byli zgodni co do podstawowych czynników, które przeszkadzają im w uczestnictwie w imprezach kulturalnych, choć mieszkańcy wsi minimalnie częściej wskazywali na brak czasu niż mieszkań- cy miast, a ci drudzy minimalnie częściej od osób pochodzących ze wsi, podawali brak pieniędzy oraz brak osób do towarzystwa. Większość mieszkańców województwa łódzkiego zgodziła się z tym, że kultura powinna decydować o rozwoju województwa (56%), podczas gdy 36% badanych uważa, że nie jest to najważniejsze. PREFERENCJE KULTURALNE MIESZKAŃCÓW ŁODZI Badanie na terenie Łodzi rozpoczęto również od zapoznania się ze spontanicznymi miejscami spotkań zarówno młodszych, jaki i starszych mieszkańców miasta. Młodzi mieszkańcy Łodzi najczęściej spontanicznie spotykają się w miejskiej przestrzeni publicznej, na wszelkiego rodzaju placach i rynkach, w bramach kamienic i pod osiedlowymi sklepikami, jak również na placach zabaw, w centrum miasta i na głównych ulicach Łodzi. Taka odpowiedź była udzielana przez respondentów najczęściej i podało ją 25% badanych. Kolejnymi popularnymi miejscami do spontanicznych spotkań młodych są miejsca zielone: parki miejskie oraz stawy (24% badanych). 16% respondentów wskazało na ławki przed blokami, ale warto nadmienić, iż osoby z wykształceniem poniżej średniego pięć razy częściej niż osoby z wykształceniem średnim i wyższym wskazywały na ławki pod blokiem jako miejsce spontanicznych spotkań ze znajomymi. 13% badanych uznało, iż młodzi najczęściej spotykają się w pubach, barach oraz klubach, 12%, że są to miejsca rekreacji czy aktywności sportowej, takie jak siłownie, baseny, boiska, skateparki i orliki. Również 12% badanych uznało za takie miejsca lokale gastronomiczne: kawiarnie, pizzerie oraz wszelkiego rodzaju restauracje, a 9%, Wyniki badań iż młodzi spotykają się spontanicznie w centrach handlowych, takich jak Galeria Łódzka, Manufaktura czy Port Łódź (odsetek kobiet jest tutaj 3 razy większy niż mężczyzn). Najrzadziej pojawiającą się odpowiedzą były miejsca aktywności kulturalno-oświatowej, czyli wszelkiego rodzaju świetlice, miejskie ośrodki kultury czy kluby młodzieżowe i spółdzielnie, na które wskazało jedynie 2% respondentów. Starsi łodzianie natomiast najczęściej spontanicznie spotykają się w miejscach zielonych, gdzie można pospacerować. Do takich miejsc zaliczają się wszelkiego rodzaju parki oraz stawy. Taka odpowiedź była udzielana przez respondentów najczęściej i wskazało na nią aż 41% badanych. Drugą najczęściej udzielaną odpowiedzią były miejsca związane z okolicami zamieszkania, czyli własne domy, ogródki, przestrzenie pod blokami oraz klatki schodowe (24%). 12% badanych uznało, iż najczęstszym miejscem spontanicznych spotkań ludzi starszych jest przestrzeń publiczna, czyli miejsca takie, jak: rynki, skwery, sklepiki osiedlowe, bramy, place zabaw, centrum miasta oraz główne ulice, a 14% badanych za takie miejsca uznało kościoły oraz cmentarze. Najrzadziej pojawiającą się odpowiedzią były tutaj lokale gastronomiczne oraz puby, bary, kluby i pijalnie piwa. Prawie równie rzadko badani wymieniali miejsca aktywności kulturalno-oświatowej: świetlice, domy kultury, kluby i spółdzielnie oraz miejsca specjalnie przeznaczone dla osób starszych, takie jak Klub Seniora i Emeryta, Klub Samotnych Serc, Stowarzyszenie Osób Starszych oraz Uniwersytet III Wieku. Badanie preferencji kulturalnych pokazało, iż łodzianie najczęściej spędzają czas ze znajomymi w zaciszu własnych domów/mieszkań. Taką formę spotkań zadeklarowało aż 39% respondentów. 31 RAPORT RAPORT Drugim ulubionym miejscem spotkań są komercyjne lokale usługowe, np. kawiarnie czy pizzerie (20% badanych). Następnie łodzianie wskazywali na centra handlowe oraz miejsca zaaranżowane we własnym zakresie (odpowiednio 9% i 8%). Miejscem, gdzie łodzianie najrzadziej spotykają się ze znajomymi, są instytucje publiczne przeznaczone do takich spotkań oraz kościoły i instytucje przykościelne (odpowiednio 4% i 1%). Ludzie młodzi o wiele częściej niż ludzie starsi wybierają na miejsce spotkań komercyjne lokale usługowe oraz centra handlowe. Natomiast ludzie starsi preferują spotkania we własnych domach. Respondenci pytani o miejsce, w którym najczęściej spędzają czas poza domem, najchętniej wskazywali na najbliższą okolicę lub dzielnicę. Aż 38% badanych w Łodzi wybierało taką formę spędzania wolnego czasu poza domem. Częstości rozkładały się bardzo równomiernie w przypadku innych miejsc wskazanych w kwestionariuszu i wynosiły odpowiednio 20% dla ulicy Piotrkowskiej i jej okolicy, 17% dla Manufaktury i 18% dla innych lokalizacji niewyszczególnionych w kwestionariuszu. Tymi innymi lokalizacjami były różnego rodzaju parki, działki oraz miejsca zielone (np. ogród botaniczny, zoo, palmiarnia), jak również Port Łódź, Księży Młyn oraz mieszkania członków rodziny oraz przyjaciół. Warto zauważyć, iż najmłodsi respondenci z Łodzi (16-24 lata) preferują spędzanie czasu wolnego na ulicy Piotrkowskiej i w jej okolicy i taką odpowiedź podała prawie połowa (48%) badanych z tej kategorii wiekowej. Wśród starszych respondentów istnieje tendencja odwrotna. Preferują oni własną okolicę lub inne lokalizacje niż centrum miasta. Uzasadniając wybór miejsca, w którym respondenci z Łodzi przebywają w czasie wolnym poza domem, najczęściej poja- RAPORT RAPORT 32 wiały się odpowiedzi związane z ofertą obiektu (rozrywka, zakupy, sprzedaż alkoholu oraz oferta gastronomiczna), lokalizacją danego miejsca, bliskością i łatwością dojazdu (22%) oraz walorami danej lokalizacji, takimi jak bezpieczeństwo, możliwość udania się tam samemu, uroda, bliskość natury i świeże powietrze. W pytaniu dotyczącym środków, które mogłyby przyczynić się do ożywienia życia towarzysko-kulturalnego w miejscu zamieszkania respondenta, łodzianie najczęściej wskazywali na większy nakład środków finansowych na kulturę (22%). Prawie równie często badani wskazywali również na większe zaangażowanie mieszkańców (19%) oraz ławki i miejsca, gdzie można przysiąść na świeżym powietrzu (17%). 74% łodzian wybrało własny dom jako miejsce, gdzie najczęściej biorą oni udział w życiu kulturalnym poprzez oglądanie telewizji, używanie komputera oraz czytanie. Kolejne 23% łodzian wybrało Łódź. Jedynie 3% respondentów deklaruje, że najczęściej bierze udział w życiu kulturalnym poza Łodzią. Przyzwyczajenie łodzian do pozostawania w domu wydaje się bardzo silne. W uzasadnieniu wyboru miejsca, w którym badani najczęściej biorą udział w życiu kulturalnym, respondenci przyznają, że nie uważają oferty, jaką wybrali, za atrakcyjną, ale nie mają możliwości, aby w inny sposób uczestniczyć w życiu kulturalnym (36% badanych). Drugą najczęściej pojawiającą się odpowiedzią było uzasadnienie, iż ta oferta jest najbardziej atrakcyjna (28%). Równie często badani przyznawali, iż dana oferta jest dla nich na tyle atrakcyjna, że nie mają motywacji i chęci, aby zaspokajać swoje potrzeby gdzieś indziej (28%). Badani z Łodzi zostali zapytani o to, jakie wydarzenie czy przedsięwzięcie jest dla nich naj- bardziej atrakcyjne w województwie oraz w najbliższej okolicy ich zamieszkania. Respondenci wymienili szereg imprez, które w większości odbywają się na terenie Łodzi. Wśród atrakcji w regionie łódzkim, które zasługują na uznanie i rozpropagowanie w Europie, 64% łodzian wskazało na zabytki oraz architekturę. Drugą najczęściej wybieraną odpowiedzią były niektóre imprezy organizowane w naszym województwie, wskazało na nią 22% badanych. 17% respondentów wskazało na łódzkich artystów, pisarzy, malarzy, plastyków oraz architektów, jako wartych uznania w Europie. Jedynie 15% respondentów uważa, iż tradycja oraz kultura ludowa regionu łódzkiego zasługuje na uznanie i rozpropagowanie na naszym kontynencie. Nasze zespoły teatralne, operowe, orkiestrowe itd., jako rzeczy warte uznania w Europie zostały wskazane przez 12% łodzian. Co warto podkreślić, jedynie 7% respondentów uważa, iż w regionie łódzkim nie ma ani jednej rzeczy zasługującej na uznanie i rozpropagowanie w Europie. Respondenci, konkretyzując swoje wypowiedzi odnośnie atrakcji w regionie łódzkim, wartych rozpropagowania w Europie, podawali między innymi ul. Piotrkowską, Manufakturę, Księży Młyn, imprezy takie, jak festiwal Łódź Czterech Kultur, Fashion Week, nazwiska: Andrzeja Sapkowskiego, Borysa Szyca, Katarzyny Kobro, Juliana Tuwima, Władysława Reymonta. Pojawiły się również sporadycznie miejsca spoza Łodzi: zamek w Łęczycy, kolegiata w Tumie oraz Lipce Reymontowskie. Osoby z wykształceniem średnim i wyższym częściej niż osoby z wykształceniem poniżej średniego są zadowolone z oferty kulturalnej, jaką zapewniają placówki kulturalne na terenie miasta Łodzi. Podczas gdy osób zadowolonych z wykształceniem wyższym jest 68%, a z wykształWyniki badań ceniem średnim 69%, osób z wykształceniem niższym jest jedynie 45%. Rodzi się pytanie, czy oceny respondentów podyktowane są ich udziałem w wydarzeniach kulturalnych? Większość badanych (58%) zadeklarowało, iż w przeciągu ostatniego roku chociaż raz uczestniczyło w imprezie/wydarzeniu kulturalnym na terenie miasta. 13% wskazało na wielokrotne uczestnictwo, 20% badanych zadeklarowało kilkakrotny udział w takich wydarzeniach, a 24% raz lub dwa. Osoby z wykształceniem wyższym prawie dwa razy częściej niż osoby z wykształceniem podstawowym lub niższym oraz zasadniczym zawodowym biorą udział w imprezach organizowanych w Łodzi. W ciągu ostatniego roku 47% osób z grup o najniższym wykształceniu zadeklarowało, iż nie uczestniczyło w ogóle w imprezach organizowanych w Łodzi, podczas gdy wśród respondentów z wykształceniem wyższym ten odsetek wynosił jedynie 25%. Wyniki badań preferencji kulturalnych pokazały, iż łodzianie najchętniej korzystają z takich rozrywek kulturalnych, jak: wyjścia do kina, koncerty, oglądanie filmów w telewizji i na komputerze oraz wyjścia do komercyjnych lokali usługowych. Najrzadziej natomiast uczestniczą w festiwalach i imprezach kulturalnych oraz korzystają z dyskotek i dancingów. Nie dziwi, że ludzie młodsi są bardziej aktywni we wszystkich kategoriach uczestnictwa od starszych. Warto jednak zauważyć, że najstarsza grupa 65+ wcale nie jest najmniej aktywna. Dzieje się tak jedynie w przypadku aktywności związanych z komputerem (gry, filmy) i wyjściami do lokali gastronomicznych. Większość respondentów z Łodzi (61%) zadeklarowała, iż chociaż raz w przeciągu ostatnich 12 miesięcy była w kinie. Kino jest najczęstszą i najbardziej popularną rozrywką kulturalną 33 RAPORT RAPORT wśród mieszkańców Łodzi. 39% respondentów z Łodzi potwierdziło, iż chociaż raz w ciągu ostatniego roku wybrało się do teatru. Podobnie do sytuacji z teatrem prezentuje się chodzenie do muzeum lub galerii sztuki (40% respondentów). 50% zadeklarowała, iż chociaż raz brała udział w koncercie w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a 37% respondentów zadeklarowało uczestnictwo w festiwalu lub imprezie kulturalnej w przeciągu ostatniego roku. Aż 80% respondentów z Łodzi deklaruje, iż przeczytało lub wysłuchało co najmniej jedną książkę w ciągu ostatnich 6 miesięcy, w tym aż 42% przeczytało ich cztery lub więcej. 16% badanych przeczytało tylko jedną książkę, lub zaczęło jedną, ale nie skończyło. 12% respondentów przeczytało dwie książki, podczas gdy bardzo podobna liczba badanych (11%) deklaruje przeczytanie trzech pozycji. Jedynie 18% łodzian przyznaje się do nieprzeczytania ani jednej książki w ciągu ostatniego pół roku. Respondenci z Łodzi, jako źródła otrzymywania książek najczęściej wskazywali pożyczanie ich od rodziny i znajomych (38% respondentów). Następną najczęściej wybieraną odpowiedzią był zakup nowych książek papierowych (35%). Trzecim, najczęstszym źródłem otrzymywania książek okazało się wypożyczanie ich z biblioteki, co zadeklarowało 20% badanych. Najrzadziej wskazywanym źródłem dostępu do książek był zakup pozycji w wersji cyfrowej. Przy ocenie oferty kulturalnej w Łodzi możemy zauważyć, iż większość respondentów postrzega ją pozytywnie, wskazując na ocenę dobrą lub bardzo dobrą (41%). Relatywnie wysoki odsetek respondentów przychylił się do oceny przeciętnej (30%). Łódzka oferta kulturalna otrzymała negatywną ocenę od 21% badanych, w tym 15% oceniło ją jako słabą, a 6% jako bardzo słabą. RAPORT RAPORT 34 Większość respondentów z Łodzi w przeciągu ostatniego roku nie korzystała z oferty kulturalnej poza województwem łódzkim i było to 71% badanych. Największy odsetek badanych, którzy korzystają z oferty kulturalnej poza województwem łódzkim, znajduje się wśród osób w wieku 25-34 i wynosi aż 49%. Większość respondentów z Łodzi w przeciągu ostatniego roku nie korzystała również z oferty kulturalnej poza granicami Polski i było to aż 88% badanych. Wśród respondentów, którzy skorzystali z takiej oferty w ciągu ostatnich 12 miesięcy, były głównie osoby z wykształceniem wyższym. Skąd mieszkańcy Łodzi czerpią informacje o wydarzeniach kulturalnych? Prym wiedzie telewizja. Łodzianie dowiadują się o interesujących imprezach kulturalnych w województwie łódzkim (z wyłączeniem miasta Łodzi) przede wszystkim z telewizji. Była to najczęściej wybierana odpowiedź i wskazało na nią 50% badanych. Innymi źródłami wiedzy na temat imprez kulturalnych w województwie są dla respondentów z Łodzi: prasa lokalna (34%), sąsiedzi, znajomi lub osoby z rodziny (31%) oraz Internet (30%). Łodzianie również z telewizji najczęściej dowiadują się o interesujących imprezach kulturalnych na terenie miasta. Na tę odpowiedź wskazało 43% badanych. Innymi źródłami wiedzy na temat imprez w Łodzi są dla respondentów najczęściej: prasa lokalna (38%), sąsiedzi, znajomi lub osoby z rodziny (39%), plakaty, afisze i billboardy na ulicach (30%) oraz Internet, na który wskazało 32% badanych. Zdecydowana większość respondentów z Łodzi korzysta z Internetu (71%) oraz posiada stałe łącze internetowe w swoim mieszkaniu (69%), przy czym nie należy zapominać, że jest to zdecydowanie medium ludzi wykształconych. Bardzo wysoki odsetek, bo 90% respondentów z wykształceniem wyższym deklaruje korzystanie z Internetu. Również bardzo wysoki odsetek badanych w tej samej kategorii (90%) deklaruje posiadanie w domu łącza internetowego. Odsetek osób z wykształceniem średnim oraz zasadniczym zawodowym, podstawowym lub niższym jest znacząco niższy i wynosi odpowiednio 63% oraz 60%. Respondenci z Łodzi, którzy korzystają z Internetu najczęściej wykorzystują go w celu słuchania muzyki on-line, co zadeklarowało aż 71% badanych. Drugą najczęściej wykonywaną czynnością w Internecie jest szukanie informacji o filmach lub dziełach sztuki, którą zadeklarowało 65% respondentów z Łodzi korzystających z sieci. Kolejnymi czynnościami są: szukanie informacji o artystach (61%), czytanie artykułów dotyczących kultury (62%) oraz oglądanie filmów on-line (59%). Najrzadziej łodzianie wykorzystują Internet do tworzenia sztuki lub kultury on-line (11% głównie z najniższej grupy wiekowej). Kolejnymi czynnościami, do których respondenci wykorzystują Internet w najmniejszym stopniu, są: dyskutowanie o kulturze na forach internetowych lub portalach społecznościowych (18%) propagowanie kultury bądź wydarzeń kulturalnych uważanych za ciekawe (28% rekrutowanych głównie z dwu najmłodszych grup wiekowych) oraz do zamieszczania własnych plików (33%). Prawie połowa badanych korzystających z sieci używa Internetu, aby przeglądać zasoby muzeów, galerii czy szukać informacji o nich (43%), kupuje książki i płyty przez Internet (45%), kupuje bądź rezerwuje bilety na wydarzenia kulturalne (47%) oraz gra w gry on-line (44%). Respondenci z różnych form uczestnictwa w kulturze najwięcej wydają na wyjścia do kina (44%), na wyjścia do lokali gastronomicznych Wyniki badań (40% badanych) oraz na książki (32%). Najmniej łodzianie wydają na kupowanie muzyki, filmów i książek w wersji cyfrowej przez Internet. Wydatki na taką formę uczestnictwa w kulturze deklaruje jedynie 2% badanych. Bardzo niski odsetek badanych został również odnotowany w przypadku wydatków na takie formy uczestnictwa w kulturze, jak wyjścia do filharmonii oraz opery (7%). Łodzianom najbardziej w uczestnictwie w imprezach kulturalnych przeszkadza brak pieniędzy. Taką odpowiedź wskazało 34% respondentów. Drugą najczęściej wybieraną odpowiedzią był brak czasu, na co wskazało 32% badanych. To, co najmniej przeszkadza łodzianom w uczestnictwie w imprezach kulturalnych, to skomplikowany dojazd do miejsca, gdzie odbywa się impreza (1% badanych) oraz zamknięty charakter i ekskluzywność interesujących imprez (3%). Na brak imprez, w których chętnie by uczestniczyli badani, wskazało 13%, na brak osoby, z którą badany mógłby się wybrać 5%, a na brak informacji o imprezach wskazało jedynie 6% badanych. Kobietom (44%) dwa razy częściej niż mężczyznom (23%) w uczestnictwie w kulturze przeszkadza brak pieniędzy. Proporcje te odwracają się w przypadku czasu i tutaj dwa razy więcej mężczyzn (43%) niż kobiet (26%) podaje jego brak jako przeszkodę w uczestnictwie w życiu kulturalnym. Na koniec zasięgnęliśmy opinii łodzian w kwestii oparcia rozwoju województwa na kulturze. Zdecydowana większość respondentów z Łodzi uważa, że rozwój województwa łódzkiego powinien być oparty przede wszystkim na kulturze (72%). 25% badanych odpowiedziało na to pytanie „zdecydowanie tak”, podczas gdy 47% „raczej tak”. Tylko 18% badanych uważa, iż rozwój województwa powinien być oparty na czymś innym 35 RAPORT RAPORT niż kultura, w tym 12% zadeklarowało umiarkowany sprzeciw, a 6% sprzeciw zdecydowany. Przeprowadzone badanie potwierdziło, że myśleniem o kulturze rządzą stereotypy. Kultura jako taka kojarzy się z czymś podniosłym, bytem lepszym, któremu nie należy stawiać wymagań, dlatego respondentom trudno było wyrażać własne potrzeby, dokonywać ocen. Dla większości respondentów kultura jest kategorią odświętną. Części swoich działań, takich jak oglądanie telewizji czy bywanie w lokalach gastronomicznych, wcale nie utożsamiają z działaniem w obszarze kultury. Respondenci uważają, że potrzeba większych nakładów na kulturę, by ją ożywić, warto na niej oprzeć strategię rozwoju regionu, jednocześnie deklarują brak udziału w niej z różnych powodów. Preferencje kulturalne w województwie łódzkim w tabelach (podobieństwa i różnice) Tabela nr 1 Co jest najbardziej potrzebne, aby ożywić życie kulturalne w Pana/Pani miejscowości? (porównanie) Co byłoby najbardziej potrzebne, aby ożywić życie kulturalne w Pana/Pani miejscowości? % wskazań Miasta (bez Łodzi) Wieś Łódź Więcej środków finansowych 27% 30% 27% 22% iejsca, gdzie mogłyby się M odbywać wydarzenia kulturalne 20% 20% 25% 14% iększe zaangażowanie W mieszkańców 17% 17% 14% 18% L okale, w których można coś zjeść, napić się kawy 14% 13% 19% 9% Ł awki, miejsca, w których można przysiąść na świeżym powietrzu 10% 7% 8% 17% 7% 10% 1% 10% ardziej intensywna B promocja niektórych wydarzeń RAPORT RAPORT 36 Tabela nr 2 Co w naszym regionie zasługuje na rozpropagowanie w Europie? (porównanie) Co w naszym regionie zasługuje na uznanie, rozpropagowanie w całej Europie? % wskazań (ogółem) Miasta (bez Łodzi) Wieś Łódź Siła związku (V Kramera) Zabytki, architektura 48% 44% 37% 64% 0,19% Tradycja regionu, kultura ludowa 19% 24% 17% 15% 0,17% Niektóre imprezy organizowane w naszym województwie 17% 16% 14% 22% 0,15% Nie ma takiej rzeczy 15% 13% 26% 17% 0,23% Wielu naszych artystów 13% 14% 9% 17% 0,15% Zamek w Oporowie Wyniki badań 37 RAPORT RAPORT Tabela nr 3 Częstość uczestnictwa w poszczególnych obszarach kultury a miejsce zamieszkania Ani razu Podejmowane działanie M W Dwa lub trzy razy Raz Ł M W Ł M W Cztery lub pięć razy Więcej niż pięć razy Ł M W Ł M W Ł Jak często? (% respondentów) Wizyta w kinie 42 45 39 18 19 16 17 19 23 7 8 10 12 3 12 Wizyta w teatrze 70 72 60 15 13 20 7 8 14 4 0 4 1 0 2 izyta w galerii/ W muzeum1 60 62 59 24 16 13 11 13 13 1 1 9 1 1 4 dział U w koncercie 2 34 58 49 28 12 16 23 15 19 7 6 5 6 2 10 dział w imprezie U kulturalnej/ festiwalu 39 54 62 32 15 23 20 17 8 3 5 2 2 2 3 1 5 3 0 3 2 5 3 3 7 7 4 82 77 88 ranie w gry G komputerowe 53 55 62 6 7 6 9 5 4 9 5 4 20 23 24 glądanie filmu O na komputerze 38 44 48 5 5 5 9 7 6 5 4 2 39 33 39 dział w jarmarku, U pikniku 31 32 51 35 27 20 23 26 20 2 4 5 4 4 4 yjście W do dyskoteki, na dansing 55 61 64 12 9 8 11 9 8 6 5 5 13 9 15 yjście W do restauracji, kawiarni 21 26 23 12 8 6 14 20 23 7 9 6 42 31 42 glądanie filmu O w telewizji M – Miasto W – Wieś Ł – Łódź RAPORT RAPORT Przypisy: 1 Zależność jest na granicy słabej i przeciętnej, VK=0,20 Zależność jest przeciętna, VK=0,21 2 38 Tabela nr 4 Ocena oferty kulturalnej miejscowości a miejsce zamieszkania Ocena oferty kulturalnej miejscowości zamieszkania % Miasta (bez Łodzi) Wieś Łódź Bardzo dobra i dobra 24% 19% 12% 41% Przeciętna 32% 39% 24% 31% Słaba i bardzo słaba 36% 34% 55% 21% Trudno powiedzieć 8% 8% 10% 7% Galeria staroci i pamiątek regionalnych – Lipce Reymontowskie Wyniki badań 39 RAPORT RAPORT Tabela nr 5 Wydatki na określoną formę uczestnictwa w kulturze a miejsce zamieszkania a jaką formę uczestnictwa N w kulturze wydajesz najwięcej? % wskazań (ogółem) Miasta (bez Łodzi) Wieś Łódź Wyjścia do lokali gastronomicznych 47% 53% 46% 40% Wyjścia do kina 38% 38% 32% 43% Książki 25% 21% 21% 32% Koncerty 12% 14% 7% 15% Wyjścia do teatru 9% 5% 5% 18% Zakup płyt z muzyką 9% 7% 4% 16% Filmy na DVD 8% 8% 6% 9% akup muzyki, filmów, książek Z w wersji cyfrowej przez Internet 5% 5% 9% 2% Zakup gier komputerowych 5% 4% 4% 7% Udział w festiwalach 3% 2% 2% 6% Wyjścia do filharmonii, opery 2% 1% 1% 7% Pełna wersja Raportu z badań znajduje się na stronie www.kongres-kultury.pl w zakładce „Diagnoza”. RAPORT RAPORT 40 EWA PATURALSKA-NOWAK Diagnoza do Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego Diagnoza do Programu Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego opracowywana jest przez Biuro Planowania Przestrzennego Województwa Łódzkiego, przy współudziale Departamentu Kultury i Edukacji Urzędu Marszałkowskiego. Diagnoza obejmuje: • analizę danych GUS na rok 2004 i 2009 z określeniem trendów zachodzących zmian w zakresie infrastruktury kulturalnej oraz uczestnictwa w kulturze. Dane zostały zagregowane na poziomie regionalnym i gminnym, co pozwoliło wskazać obszary koncentracji instytucji kultury na terenie województwa w powiązaniu z wykorzystaniem tych obiektów • badanie ankietowe instytucji kultury – 1139 ankiet (60,1% frekwencji). W badaniu wykorzystano m.in. współczynnik Pearsona określający poziom zależności liniowej między analizowanymi zmiennymi losowymi • analizę danych ilościowych i jakościowych w zakresie NGO, imprez kulturalnych i wykorzystania zabytków na potrzeby kultury w oparciu o dane pozyskane z Urzędu Marszałkowskiego, Urzędu Miasta Łodzi Stowarzyszenia Klon/Jawor, Regionalnej Organizacji Turystycznej oraz Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków • analizę wywiadów skierowanych do reprezentacyjnej grupy respondentów w celu oceny potrzeb kulturalnych mieszkańców województwa w podziale na obszary miejskie i obszary wiejskie (badanie zlecone – wykonane przez Biuro Badań Społecznych QUESTION MARK w Łodzi) • analizę źródeł finansowania kultury. Podsumowaniem diagnozy jest analiza SWOT wskazująca na silne i słabe strony kultury w regionie. Rynek w Sieradzu Wyniki badań 41 RAPORT RAPORT RAPORT RAPORT 42 Wstępnie zarysowane wnioski wynikające z diagnozy to m.in.: • niski poziom udziału mieszkańców województwa w kulturze przy relatywnie dobrej lub średniej bazie infrastruktury kulturalnej • unikatowy potencjał wyższych uczelni artystycznych o znaczeniu krajowym i międzynarodowym (Akademia Sztuk Pięknych, Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa Telewizyjna i Teatralna, Akademia Muzyczna, Wyższa Szkoła Sztuki i Projektowania), lecz brak współpracy nie tylko między uczelniami przy kreowaniu wspólnych projektów, ale również z przedsiębiorcami • różnorodne specjalizacje teatralne (dramatyczne, ze scenami zamiejscowymi w Sieradzu, Skierniewicach, Piotrkowie Trybunalskim, Radomsku; lalkowe, muzyczne, filharmonia) z niewielką liczbą widzów i słuchaczy (11. miejsce w kraju) oraz słaby udział Łodzi w krajowym i europejskim rynku kultury. Utrudniona dostępność do oferty kulturalnej przy braku elektronicznego systemu rezerwacji i zakupu biletów • rozwinięty przemysł filmowy i muzyczny (m.in. Wytwórnia Filmów Oświatowych, Studio Sema-for, Opus Film, Toya Studios – największy w Polsce kompleks studiów dźwiękowych) z bogatą ofertą, przy jednoczesnej dezintegracji środowisk i grup działających w sektorze filmowym, braku promocji dorobku „Łodzi filmowej” oraz rozpoznawalnej marki festiwali filmowych w skali kraju, a także braku cyfryza- cji kin w znacznej części regionu, ze słabą ich dostępnością w części południowo-zachodniej województwa • unikatowy potencjał muzealiów o znaczeniu międzynarodowym i krajowym przy niewielkiej liczbie zwiedzających (12. miejsce w kraju), braku nowoczesnych form przekazu, promocji, audioprzewodników, infrastruktury okołomuzealnej, niewykorzystanie potencjału do kształtowania wizerunku regionu itd. • duża liczba bibliotek przy słabym zainteresowaniu czytelnictwem (10. miejsce w kraju), z niewielką liczbą komputerów podłączonych do Internetu dostępnych dla czytelników (13. miejsce w kraju), ze słabo zaawansowanym procesem cyfryzacji zasobów i usług bibliotecznych z wyjątkiem koordynującej Miejska i Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Łodzi • wykorzystanie obiektów zabytkowych na potrzeby kultury przy braku dostosowania ich dla osób niepełnosprawnych. Z punktu widzenia rozwoju regionu, województwo posiada niewykorzystany potencjał kultury w tworzeniu produktów turystyki kulturowej i festiwalowej oraz dla rozwoju przemysłów kreatywnych (moda, film, muzyka, wzornictwo). Ograniczeniem dla rozwoju kultury jest niewystarczające finansowanie działań kulturalnych z budżetów samorządów lokalnych. 43 RAPORT RAPORT SPRAWOZDANIA Moderatorzy dyskusji panelowych: Tomasz Załuski Leszek Karczewski Piotr Olkusz Mariusz Syta Jacek Wesołowski Jacek Wawrzynkiewicz Hanna Gill-Piątek Jacek Grudzień Zbigniew Placzyński Karol Franczak Tomasz Lasota Sprawozdania moderatorów moderacja: TOMASZ ZAŁUSKI Zawód artysty: jak wspierać rozwój młodej łódzkiej sceny artystycznej? Pierwszego dnia kongresu odbył się otwarty panel dyskusyjny „Zawód artysty: jak wspierać rozwój młodej łódzkiej sceny artystycznej?”. Spotkanie miało nieco odmienny przebieg od innych dyskusji kongresowych, stanowiło bowiem swego rodzaju kontynuację dwóch wcześniejszych paneli, również zatytułowanych „Zawód artysty”. Odbyły się one w kwietniu i czerwcu 2011 roku w gościnnie użyczonych salach Muzeum Sztuki w Łodzi. W efekcie tych inicjatyw grono łódzkich artystów i artystek postanowiło stworzyć własną diagnozę sytuacji, w jakiej znajduje się dziś lokalna scena artystyczna. Powstała w tym celu ankieta, mająca zebrać i uporządkować cząstkową wiedzę, spostrzeżenia i pomysły poszczególnych twórców. Okazją do prezentacji syntetycznie opracowanych wyników tej swoistej „burzy mózgów” stało się właśnie spotkanie kongresowe. Zamiast próbować tworzyć od podstaw, „od zera”, diagnozę sytuacji i myśleć o propozycjach ewentualnych zmian, uczestnicy spotkania mogli zatem wykorzystać efekty wcześniejszej, „warsztatowej” pracy i odnieść się do gotowego zestawu obserwacji i postulatów. Dzięki temu dyskusja panelowa zyskała dość konkretny, merytoryczny charakter. Odpowiadając na ankietę, łódzcy twórcy stworzyli wyrazistą i krytyczną diagnozę warunków, w jakich przychodzi im dzisiaj funkcjonować. Zwracali przede wszystkim uwagę na fakt, że nie ma w Łodzi miejskiej instytucji artystycznej, RAPORT RAPORT 46 która potrafiłaby skutecznie, w sposób aktywny i przemyślany wspierać łódzką sztukę, szczególnie tę „młodą”. Nie lepiej rzecz wygląda, jeśli chodzi o wsparcie władz miejskich – wciąż brakuje mechanizmów obecnych już w innych dużych miastach polskich, czyli systemu stypendiów, mikrograntów i pracowni artystycznych. Mocno odczuwalny jest też brak konsultacji środowiskowych i społecznych przy podejmowaniu przez urząd strategicznych decyzji w obszarze kultury. Padły zarzuty niekompetencji urzędników, z którymi stykali się artyści i artystki, wytykano też to, że nie funkcjonują procedury czy też może po prostu zwyczajowe formy współpracy między urzędem a twórcami. W diagnozie ważne miejsce zajmowały kwestie ekonomiczne, w tym problem braku w Łodzi prężnych galerii komercyjnych i rozwijającego się rynku sztuki. Wskazywano, że sama praca artystyczna jest powszechnie traktowana jako rodzaj „hobby”, czego wyrazem jest fakt, że twórcy często nie są za nią wynagradzani – nawet w przypadku, gdy realizują projekty na zaproszenie publicznych instytucji artystycznych. Wszystko to sprzyja „prekaryzacji” zawodu artysty. Wśród propozycji działań naprawczych, na pierwszym miejscu lokowały się postulaty jak najszybszego wprowadzenia systemu stypendiów i mikrograntów oraz przejrzystego uregulowania kwestii dostępności i sposobu przyznawania pracowni artystycznych. Pojawił się też postulat wyznaczenia komórki w urzędzie, która zajmowa- łaby się kontaktami ze środowiskiem twórczym, a także uruchomienia przez urząd elektronicznego newslettera z informacjami na temat możliwości zdobycia funduszy, wynajmu pracowni itp. Za niezbędną uznano aktywizację miejskich instytucji artystycznych, które powinny unowocześnić swój sposób działania i inicjować projekty, które wspomagałyby twórczość artystyczną w mieście oraz promowały ją poza Łodzią. Dopuszczenie do głosu młodej generacji kuratorów i kuratorek, stały „wywiad” kuratorski w środowisku artystycznym, śledzenie na bieżąco i prezentowanie nowych tendencji, cykliczne przeglądy dokonań twórczych, program wyszukiwania i wspomagania młodych talentów, wdrożenie działań edukacyjnych, współpraca instytucji miejskich z organizacjami pozarządowymi i niezależnymi animatorami kultury, rozbudowanie sieci kontaktów i wymiany z instytucjami w kraju oraz za granicą – oto główne pomysły naprawcze w tym względzie. Ze wszystkich tych obserwacji i sugestii płynął jeden ogólny wniosek: konieczne są zmiany systemowe, nie zaś tylko „kosmetyczne”. Po prezentacji wyników ankiety, w trakcie samej dyskusji domagano się zmiany miejskiej polityki dystrybuowania środków na kulturę. Wciąż bowiem pokutuje idea „Łodzi festiwalowej”, która powoduje, że ogromne sumy są przeznaczane na wszystko, co choćby z nazwy wpisuje się w „format” festiwalu. Postulowano więc dywersyfikację „formatów” zdarzeń kulturalnych, na które powinny być przeznaczane środki i uwzględnienie również imprez mniejszych, tańszych, ale częstszych i skierowanych do konkretnych grup adresatów. Kolejny postulat dotyczył wypracowania przez urząd mechanizmów współpracy z indywidualnymi twórcami, animatorami i organizatorami kultury – w analogii do tych zasad, jakie już Sprawozdania moderatorów teraz regulują współpracę urzędu z organizacjami pozarządowymi. Dzięki temu twórcy mogliby bezpośrednio składać projekty swoich przedsięwzięć i ubiegać się o ich finansowanie. Powróciła też sprawa braku kompetencji urzędników, którzy – jak wskazywano – nie wyrażali zgody na realizację projektów artystycznych w przestrzeni miejskiej, opierając się jedynie o własną ocenę ich wartości estetycznej. Pojawiły się głosy, iż jest to niedopuszczalne, gdyż o stronie merytorycznej projektów powinny się wypowiadać – i na tej podstawie powinno się podejmować decyzję o zgodzie na ich realizację – eksperci związani z daną dziedziną artystyczną. Cennym elementem spotkania była obecność urzędniczek z Wydziału Kultury Urzędu Miasta Łodzi – twórcy mieli okazję bezpośrednio zadać im wiele „niewygodnych” pytań. Małgorzata Gaduła-Zawratyńska, zajmująca się w Wydziale Kultury miejskimi instytucjami kulturalnymi, przyjęła krytyczną ocenę działań urzędników, wskazała też jednak, że trwają już prace nad rozwiązaniem niektórych spośród problemów sygnalizowanych przez środowisko artystyczne. Chodziło tu przede wszystkim o uregulowanie kwestii pracowni artystycznych oraz wprowadzenie systemu stypendiów. Okazało się też, że wiele pomysłów szczegółowych rozwiązań, jakie zgłaszano z sali, rozbija się o bariery prawne – przedstawicielki urzędu podkreślały, że istniejące przepisy zawężają w wielu wypadkach swobodę ich działania. Te zapewnienia i uwagi nie zawsze były w stanie przekonać dyskutantów i wówczas temperatura dyskusji znacząco rosła. Twórcy wyrażali oczekiwanie, że za obietnicami zmian pójdą realne działania; mnie zaś, jako moderatorowi, pozostaje się pod tym tylko podpisać i również wypatrywać konkretnych efektów działań urzędu. 47 RAPORT RAPORT W ostatniej części spotkania dyskusja dotyczyła kwestii miejskich instytucji artystycznych, problemu ich pasywności, inercji oraz braku inicjatyw, szczególnie skierowanych ku młodym artystom i artystkom. Obecna na sali dyrektor Miejskich Galerii Sztuki, Elżbieta Fuchs, podała przykłady przeszłych działań swej instytucji, które miały wspierać młode łódzkie środowisko artystyczne. Gdy jednak przywołano fakt, że ostatnia wystawa zbiorowa młodych artystów i artystek, dająca się potraktować jako manifestacja nowych tendencji w sztuce łódzkiej, odbyła się tam w 2005 roku i była dziełem kuratorów spoza galerii, dyrektor Fuchs wskazała na niski budżet swej instytucji jako powód, który nie pozwala jej zaspokajać ambicji całego środowiska artystycznego Łodzi. Wypowiedź ta sugerowała, że galeria dąży do zaspokojenia ambicji przynajmniej pewnej części tego środowiska – wypada jednak zapytać, czy program instytucji publicznej powinien być w ogóle tworzony w oparciu o klucz „zaspokajania ambicji” środowiskowych. Dyskusja na temat misji i celów Miejskich Galerii Sztuki została również podjęta następnego dnia kongresu, w trakcie panelu „Jakich instytucji kultury potrzebujemy?”, prowadzonego przez Piotra Olkusza. Pojawił się wówczas zarzut, że Miejskie Galerie Sztuki prowadzą zachowawczą politykę wystawienniczą i nie prezentują sztuki aktualnej, multimedialnej, podejmującej twórczy dialog ze współczesnością. Dyrektor Fuchs RAPORT RAPORT 48 nie przyjęła tego stwierdzenia jako krytyki, lecz po prostu przyznała, że w odróżnieniu od innych galerii, prowadzona przez nią instytucja preferuje i będzie preferować bardziej tradycyjne formy oraz wartości artystyczne. Nasuwają się tu pytania: czy można się zgodzić z tak jednostronną wizją działania Miejskich Galerii Sztuki? Czy ta instytucja miejska, obejmująca pod jednym kierownictwem trzy różne miejsca i przestrzenie wystawiennicze, nie powinna zdywersyfikować swych celów i wyraziście sprofilować charakteru tych miejsc? Osobiście, jako historyk sztuki i krytyk zajmujący się sztuką współczesną – a także, po prostu, jako mieszkaniec tego miasta – chciałbym, aby w Łodzi istniała przynajmniej jedna miejska instytucja wystawiennicza, która prezentowałaby (w sposób profesjonalny, na odpowiednim poziomie merytorycznym i technicznym) najbardziej aktualne działania artystyczne, aktywnie wspomagała ich rozwój, stymulowała powstawanie interdyscyplinarnych projektów artystyczno-naukowo-społecznych, a także, poprzez edukację, budowała społeczną wiedzę na temat sztuki współczesnej. Sztuki powstającej w Łodzi, jak i poza nią, sztuki „młodej”, jak i „dojrzałej” – być może po prostu dobrej. Czy stać nas na to – i nie myślę tu o kwestiach finansowych – aby w naszych miejskich galeriach, tak jak dzieje się to w analogicznych instytucjach w wielu innych miastach, tworzona była historia aktualnej sztuki polskiej? moderacja: LESZEK KARCZEWSKI Edukacja kulturalna: jak stymulować uczestnictwo w kulturze? Dla nas, uczestników debaty, oczywistym celem edukacji kulturalnej jest zwiększenie uczestnictwa w kulturze. Zgadzamy się, że barierę dla zwiększenia uczestnictwa w kulturze stanowi podwójna fetyszyzacja: fetyszyzacja artysty i fetyszyzacja instytucji. W naszej ocenie doprowadziła ona do fetyszyzacji stereotypu edukacji kulturalnej, pojmowanej jako edukacja artystyczna, edukacja twórców oraz do petryfikacji edukacji instytucjonalnej, rozumianej jako edukacja w ramach formalnego systemu kształcenia od wychowania przedszkolnego do egzaminu maturalnego. My, uczestnicy debaty poświęconej edukacji kulturalnej podczas Regionalnego Kongresu Kultury Łódź 2011, zgadzamy się, że edukacja kulturalna w dobie płynnej nowoczesności, w miejsce wspomnianych koncepcji powinna stać się przestrzenią tworzenia kapitału społecznego. Kapitał społeczny rozumiemy tu, za rządową Strategią Rozwoju Kapitału Społecznego, jako kształtowanie postaw i kompetencji sprzyjających kooperacji, kreatywności i komunikacji zarówno na drodze formalnej, jak i nieformalnej. Wiemy, że działania edukacji kulturalnej powinny prowadzić do ciągłego wzbogacania pola szans indywidualnego rozwoju, na każdym jego etapie, poszczególnych mieszkańców regionu i miasta. Jesteśmy świadomi, że edukacja kulturalna jest platformą rozwoju nie artystycznego, lecz przede wszystkim osobowego. Jesteśmy przekonani, że Sprawozdania moderatorów edukacja kulturalna nie jest przywilejem utalentowanych artystów-miłośników, lecz prawem każdego człowieka, każdego z odbiorców kultury, różniących się od siebie postawami i kompetencjami. Tym samym zgadzamy się, że edukacja kulturalna winna stać się podstawowym celem strategii rozwoju regionu i miasta. W przekonaniu, że edukacja kulturalna możliwa jest jedynie przy akceptacji kluczowych interesariuszy, zaproszonych do wielostronnych konsultacji społecznych: Postulujemy wypracowanie mechanizmów stałej, systemowej współpracy między edukatorami formalnymi i nieformalnymi a wydziałami edukacji i kultury zarówno Urzędu Marszałkowskiego, jak i Urzędu Miasta Łodzi oraz kuratorium oświaty. Postulujemy powołanie stałej, wielostronnej edukacyjnej grupy eksperckiej, złożonej z twórców, publiczności, organizatorów, animatorów, menedżerów, naukowców, przedsiębiorców kreatywnych i przedstawicieli innych grup uczestniczących w kulturze, jako obligatoryjnego zespołu doradców wyżej wymienionych urzędów. Postulujemy udział edukacyjnej grupy eksperckiej w zapowiadanej ewaluacji istniejących działań edukacyjnych na poziomie miejskich instytucji kultury i wskazujemy na potrzebę jej ciągłego, a nie doraźnego funkcjonowania oraz konieczność jej systemowości i transparentności, sugerując jednocześnie wprowadzanie podobnego rozwiązania w instytucjach regionu łódzkiego. 49 RAPORT RAPORT Postulujemy zastąpienie w wyżej podniesionej weryfikacji wskaźników ilościowych merytorycznymi kryteriami miękkimi. Postulujemy stworzenie regionalnego i miejskiego programu kształcenia edukatora jako tutora, współdoświadczającego – aktywizowanego przez niego samego – procesu rozwoju kompetencji i umiejętności. Postulujemy powołanie systemu obustronnych staży pomiędzy formalnymi i nieformalnymi działaniami edukacyjnymi. Pozytywnie oceniając zapowiedź parytetu edukacyjnego w budżetach miejskich instytucji kultury, postulujemy wprowadzenie takiego rozwiązania w instytucjach kultury naszego regionu. Postulujemy stworzenie równych szans finansowania dla pozainstytucjonalnych oraz instytucjonalnych form prowadzenia edukacji, w tym powołanie zespołu menedżerów edukacji, starających się o różnorakie – europejskie, krajowe, wojewódzkie i miejskie granty na poziomie regionu i miasta – na rzecz edukatorów nieformalnych. Leszek Karczewski (w imieniu grupy inicjatywnej) moderacja: PIOTR OLKUSZ Jakich instytucji kultury potrzebujemy? Jakich instytucji kultury potrzebujemy? – To pytanie ogólne, choć wymagające wartościujących i opisujących odpowiedzi; możliwie jak najmniej subiektywnych, a jednocześnie biorących pod uwagę naturę sztuki i działań artystycznych. Zaproponowałem, aby odpowiedź na pytanie: „Jaki?” uwzględniała trzy czynniki – finansowy, frekwencyjny (zainteresowanie odbiorców) oraz związany z wartością działań artystycznych. O ile czynniki finansowy i frekwencyjny są łatwo definiowalne, o tyle ocena wartości artystycznej – co nie dziwi – jest już trudniejsza, zwłaszcza że nie może być mierzona na podstawie frekwencji (zaproponowałem zatem – zależną od skali działań instytucji – regułę obecności instytucji w świadomości krytyków sztuki, rów- RAPORT RAPORT 50 nież branżowych, w wydarzeniach artystycznych typu festiwalowego, regułę współpracy instytucji z ważnymi artystami). Szukając instytucji modelowych, zaproponowałem instytucje zagraniczne i krajowe, które zestawiłem z jedną z instytucji kultury województwa łódzkiego, próbując ocenić ją w tej zaproponowanej przeze mnie potrójnej perspektywie (co doprowadziło do oceny negatywnej – choć zakwestionowano później prawdziwość moich przesłanek i metod). Jednocześnie uznałem, że odpowiedź na pytanie, jakich instytucji kultury potrzebujemy, kryje się – częściowo – w raportach nt. kultury prezentowanych w trakcie kongresu (zwracających uwagę na niską wartość kapitału społecznego w regionie i brak zainteresowania mieszkańców ofertą kulturalną). Zasugerowałem, że takie składniki ewaluacyjne muszą znaleźć odbicie w codziennym funkcjonowaniu kultury, choć jednocześnie muszą wpłynąć na ich cele długofalowe (stąd silny postulat działań o charakterze edukacyjnym). Taki wstęp do dyskusji wiązał się z ryzykiem sprowadzenia debaty do rozmowy o rzeczach zbyt ogólnych bądź zbyt szczegółowych, a jednocześnie – poprzez wprowadzenie konkretnego przykładu – prowadził do wzrostu temperatury rozmowy. Podstawowym zarzutem uczestników rozmowy wobec moich tez i przykładów, było: 1) zbyt silne powiązanie pytania po części ogólnego z jedną instytucją (przestała być ona w debacie przykładem, a stała się jednym z głównych tematów) oraz 2) zasadność zaproponowanych metod ewaluacyjnych. W drugim wypadku zwrócono uwagę, iż nie wszystkie instytucje – nie tylko z racji budżetu, ale także misji czy charakteru – mogą być oceniane choćby pod kątem ich powiązania z tzw. sztuką wysoką czy wydarzeniami festiwalowymi, a przede wszystkim trudne jest ustalenie, od jakiej instytucji należy wymagać uznania krytyków ogólnopolskich bądź branżowych (problemem jest także wiarygodność tych ocen). Część rozmówców zakwestionowała zasadność prób ewaluacji jakości w ogóle, domagając się ich porzucenia. Bardzo często krytykowano także metody i celowość raportów o stanie kultury w Łodzi i województwie, przez co wnioski z nich płynące nie inspirowały uczestników debaty do wypowiedzi na temat nowych celów i nowych działań bliskich im instytucji. Żaden z uczestników rozmowy nie wskazał również słabości swojej instytucji kultury. Zwrócono uwagę, że pozytywna ewaluacja instytucji nie prowadzi do promowania czy nagradzania osób odpowiedzialnych za tę instytucję. Sprawozdania moderatorów W trakcie rozmowy wielokrotnie podkreślano potrzebę docenienia różnorodności instytucji kultury i – co za tym idzie – bardzo trudne odnalezienie wspólnego mianownika w zakresie kształtowania stawianych im oczekiwań zewnętrznych (ze strony podmiotu finansującego). Skrytykowano także zbyt silne łączenie oceny instytucji kultury z jej wskaźnikami frekwencyjnymi, choć – w trakcie kolejnych wypowiedzi – wskazywano także na istnienie w Łodzi i regionie instytucji cieszących się dużym uznaniem odbiorców. W jednej z wypowiedzi podważono sens edukacyjnych działań instytucji teatralnych, sprowadzając działalność instytucji teatralnej do aktywności stricte teatralnej (spektakl). Wielokrotnie zwracano uwagę na sprowadzanie dyskusji o instytucjach kultury do dyskusji o dużych instytucjach i pomijanie roli małych instytucji (zarzut ten stawiano nie tylko dyskusji o kulturze w ogóle, ale także tej konkretnej debacie). Debata ujawniła także dużą solidarność łódzkiego środowiska instytucji kultury oraz silnie rysujący się podział na instytucje ze stolicy województwa i pozostałe. Jednocześnie zauważalna była jasna opozycja części uczestników debaty (niezwiązanych zawodowo z instytucjami kultury) wobec tego środowiska. Debata – również ze względu na jej temperaturę wywołaną wstępem (często krytycznym wobec aktualnego stanu niektórych dużych instytucji kultury regionu) – nie doprowadziła do wytworzenia idealnego modelu instytucji kultury bądź idealnego modelu ewaluacji tej instytucji. Co więcej, zanegowano także potrzebę zmian (wielu kwestionowało krytykę, niewielu kwestionowało samoafirmację środowiska pracowników instytucji kultury). Zwrócono uwagę na częstszą 51 RAPORT RAPORT potrzebę prezentacji pozytywnych wzorców – zwracano uwagę na szkodliwość krytyki szczegółowej (często zarzucając jej subiektywność). Czy zatem debata była zbędna? Uważam, że jej podstawową wadą było zamknięcie się na środowisko małych instytucji kultury (choć zwracałem uwagę na takie niebezpieczeństwo, to sam – jako animator debaty – jemu uległem). Nie udało się też przełożyć wyrazistych tez na rozważania ogólne. Jednak sama rozmowa uwiarygodniała wnioski płynące z prezentowanych w trakcie kongresu raportów. Ilustracją wniosku o słabej ofercie działań zmierzających do kształtowania przyszłego uczestnika kultury była wypowiedź dyrektora teatru, który twierdził, że w jego instytucji takie działania są niepotrzebne (przeciw czemu nie zaprotestował publicznie żaden przedstawiciel innych instytucji). Zamknięcie instytucji na odbiorców ilustruje emocjonalny komentarz: „Co ty powiesz dziewczynko?” (była to spontaniczna odpowiedź pracownika instytucji kultury na wypowiedź jednej z uczestniczek spotkania, niezwiązanej zawodowo z instytucjami, o potrzebie wyjścia instytucji w stronę nowych odbiorców). To, że w debacie nie uczestniczyli czynnie twórcy kultury świadczyć zaś może o oderwaniu tychże instytucji od środowiska artystycznego oraz braku wzajemnego zaufania i zainteresowania. Wymowna jest także początkowa nieobecność na debacie niektórych dyrektorów instytucji kultury, którzy dotarli na nią dopiero, gdy zostali telefonicznie zaalarmowani o trwającej krytyce ich instytucji. Wydaje się, iż celowe byłoby stworzenie w Łodzi i województwie niezależnego organu oceniającego działalność instytucji kultury RAPORT RAPORT 52 (zwłaszcza tych, których główną domeną jest działanie w zakresie tworzenia i propagowania sztuki) w kontekście efektywności i jakości ich działań (w trakcie Regionalnego Kongresu Kultury mówiono niekiedy w tym kontekście o Regionalnym Obserwatorium Kultury). Ważne jest, by był to twór niezależny od samych instytucji kultury i ich organów założycielskich, bowiem obserwowałby kulturę w regionie w ujęciu szerszym. W takim obserwatorium powinni znaleźć się ludzie niezwiązani z bieżącą działalnością instytucji kultury i nie powinni być oni urzędnikami (wskazana byłaby także ich kadencyjność). W trakcie prowadzonej przeze mnie debaty łatwo można było zauważyć, że obrońcami efektów działań instytucji kultury byli przede wszystkim ich wieloletni dyrektorzy oraz ci urzędnicy, którzy – czasem od kilku dekad – byli lub są związani z organizowaniem kultury w Łodzi i regionie. Jest to postawa całkowicie zrozumiała, ale nie można przemilczeć pytania o związek tej relacji z alarmującymi danymi płynącymi z prezentowanych w trakcie kongresu raportów. Wydaje się, że odpowiedzi na pytanie „Jakich instytucji kultury potrzebujemy?” powinni udzielać przede wszystkim odbiorcy tych instytucji – w mniejszym stopniu ich twórcy. To też wniosek płynący z kongresowych raportów, ale także wniosek z tej debaty, w której dynamika dyskusji przebiegała wzdłuż linii „my, zarządzający kulturą” – „my, odbierający kulturę”. Pomiędzy jednymi a drugimi była – niestety – przepaść. Odczułem to także jako moderator dyskusji, któremu wielokrotnie „zarządzający kulturą” odbierali prawo do wyrażania sądów o charakterze ewaluacyjnym. moderacja: MARIUSZ SYTA Dziennikarstwo kulturalne: PR działań na rzecz kultury, zaangażowanie dziennikarzy w debatę o stanie kultury Kryzys lokalnego dziennikarstwa kulturalnego, spadek jakości i ilości materiałów kulturalnych w mediach regionalnych – te hasła zdominowały spotkanie i były powtarzane przez wszystkich uczestników dyskusji, zarówno przedstawicieli środowiska artystyczno-kulturalnego, jak i samych dziennikarzy. Wszyscy podkreślali także znaczenie regionalnych mediów publicznych w prezentowaniu aktualnych wydarzeń artystycznych oraz wychowywaniu kolejnych pokoleń odbiorców kultury. Zdaniem uczestników dyskusji, TVP Łódź oraz Polskie Radio Łódź obecnie nie realizują w pełni swojej misji. Pojawiły się także głosy, że Regionalny Kongres Kultury powinien zakończyć się rodzajem apelu o większą obecność wydarzeń artystycznych na antenach łódzkich mediów publicznych. Sprawozdania moderatorów Mnie osobiście – uderzyła jednostronność opinii, które pojawiły się w czasie dyskusji. Czy naprawdę odpowiedzialni (winni?) są tylko dziennikarze i redaktorzy naczelni mediów lokalnych? A czy organizatorzy nie mają sobie nic do zarzucenia? Czy w wystarczający sposób potrafią zachęcić i zainteresować swoimi imprezami i ofertą programową? Czy tworząc tę ostatnią z wymienionych – naprawdę myślą o odbiorcy i jednocześnie o tym, który w dotarciu do widza ma pomóc – czyli o dziennikarzu? Te pytania nie zostały wyraźnie zwerbalizowane i – skutkiem tego, co oczywiste – nie uzyskaliśmy na nie odpowiedzi. Traktuję to jako osobistą porażkę związaną z bardzo zresztą ciekawą dyskusją. 53 RAPORT RAPORT moderacja: JACEK WESOŁOWSKI Rewitalizacja: jak wykorzystać dziedzictwo kulturowe w rozwoju miasta i regionu? Materiałem wstępnym do dyskusji były dwa krótkie sprawozdania z przedsięwzięć stanowiących dwa zupełnie różne podejścia do rewitalizacji. Pierwszym był „Projekt Księży Młyn”, będący próbą rewitalizacji przeprowadzanej z szerokim udziałem mieszkańców. Z wypowiedzi wynikało, że miasto uzyskało w maju br. szereg studiów, mających stać się podstawą budowy strategii działania w tym obszarze, tworzonej w ramach specjalnie powołanego zespołu. Jednakże, prace nad strategią, jak się zdaje, nie postępują należycie, a mieszkańcy czują się pomijani i zlekceważeni w pragmatyce postępowania zespołu. Drugie przedsięwzięcie to „Nowe Centrum Łodzi”; zostało ono omówione ze szczególnym uwzględnieniem adaptacji zabudowy pozostałej po starej elektrowni. Głęboka wiara przedstawicieli organizacji prowadzącej inwestycję „EC1 – Łódź Miasto Kultury” w powodzenie przedsięwzięcia, którego celem jest oparcie przyszłości miasta na dostępie do dobrego transportu i na szeroko rozumianej kulturze, stanowiącej znaczną część funkcji NCŁ, została skonfrontowana ze sceptycyzmem uczestników debaty. Podnoszono nieadekwatność metodologii badań społecznych do treści i ciężaru gatunkowego inwestycji. Poddano też w wątpliwość możliwość poniesienia kosztów budowy i przyszłej eksploatacji nowych instytucji kultury, które mogą oznaczać problemy z finansowaniem struktur już istniejących. Przejawem „niezdrowego” konkurowania NCŁ RAPORT RAPORT 54 o środki miasta może być brak postępu w pracach nad rewitalizacją Księżego Młyna, w tym nawet odmowa przeprowadzenia stosunkowo niskokosztowych działań mających na celu tworzenie zespołu „działań kreatywnych”. Jak można zauważyć, wśród tematów wstępnych prezentacji zabrakło spraw dotyczących tej większości obszaru śródmieścia, która wypełniona jest zabudową historyczną i obciążona deprecjacją materialną, środowiskową i społeczną. Wygląda na to, że brakuje determinacji miasta w radzeniu sobie z rewitalizacją historycznego centrum. Tymczasem to właśnie ono powinno znajdować się w centrum uwagi, ponieważ jego stan decyduje o odbiorze miasta. Zamierzenia związane z budową NCŁ zanadto przesłaniają obraz pierwszoplanowych potrzeb i zbyt wiele pochłaniają uwagi decydentów. Nie ma też gwarancji, że NCŁ wygeneruje korzystne procesy synergii, tym bardziej że miasto lekką ręką zrezygnowało z jednego z istotnych stymulatorów aktywizacji, jakim byłyby stacje kolei regionalnej na planowanej podziemnej linii średnicowej. Można natomiast z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że NCŁ uruchomi procesy gentryfikacji, czyli gwałtownej zmiany charakteru otaczającego obszaru, ze wszystkimi konsekwencjami społecznymi. Nie jest to pożądany sposób prowadzenia rewitalizacji w obszarach kryzysowych. Obserwując zatem rozwój wypadków można odnieść wrażenie, że władze miasta nie dostrze- gają potencjału tkwiącego w historycznej strukturze i substancji. Tymczasem przykład działań opartych na wykorzystaniu historycznych zasobów przy docenianiu czynnika społecznego znajduje się niedaleko od Łodzi – w Zgierzu. Może on stanowić inspirację chociażby dla polityki wobec zabytkowego Księżego Młyna i zespołów pofabrycznych doliny Jasienia (zwłaszcza wykończalni scheiblerowskiej), których przetrwanie jest coraz bardziej zagrożone. Zgierz może też być atrakcyjnym przykładem rodzącej się dbałości o przestrzeń, którą widać zarówno w działaniach władz miasta, jak i – coraz częściej – mieszkańców obszarów kryzysowych. Należycie prowadzone prace nad strukturalną modernizacją miasta, której wyrazem jest NCŁ, nie mogą tłumaczyć indolencji w sprawach rewitalizacji obszarów dziedzictwa. Należy przynajmniej podjąć wszelkie działania (w tym korektę złych decyzji już podjętych), by NCŁ możliwie najszerzej mogło pozytywnie oddziaływać na śródmieście i centrum, które dramatycznie wymaga lepszego gospodarza. moderacja: JACEK WAWRZYNKIEWICZ Warunki prawne działania instytucji kultury Uczestnikami panelu byli posłowie kierujący w poprzedniej kadencji Sejmu Komisją Kultury i Środków Przekazu – Iwona Śledzińska-Katarasińska (przewodnicząca komisji) i Sylwester Pawłowski (zastępca przewodniczącego), a także praktycy – dyrektorzy Wojciech Nowicki (Teatr Wielki i Teatr Jaracza) i Waldemar Wolański (Teatr Arlekin). Przedmiotem pierwszych wystąpień panelistów były przepisy prawa wprowadzone nowelizacją ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, które wchodzą w życie 1 stycznia 2012 roku. Najważniejsze zmiany, które wprowadza ustawa, to: 1. utworzenie instytucji artystycznych jako szczególnego rodzaju instytucji kultury – zróżnicowanie form działania instytucji kultury polega Sprawozdania moderatorów na wyodrębnieniu wśród nich kategorii instytucji artystycznych 2. wprowadzenie pojęcia sezonu artystycznego, który ma być podstawą organizacji i realizacji zadań instytucji artystycznej. Wprowadzono plany repertuarowe, które mają swoje odniesienie do kontraktów dyrektorskich czy sposobu zatrudniania dyrektora instytucji artystycznej 3. wprowadzenie nowych zasad powoływania dyrektorów. Nowelizacja przewiduje zrezygnowanie z możliwości powołania dyrektora na czas nieokreślony, precyzuje tryb przeprowadzania konkursu na to stanowisko i warunki powoływania dyrektora bez przeprowadzenia konkursu 4. możliwość powierzania zarządzania instytucją kultury osobie prawnej i fizycznej – podmioto- 55 RAPORT RAPORT wi wyłonionemu zgodnie z ustawą Prawo zamówień publicznych – w formie umowy, która będzie szczegółowo określać prawa i obowiązki organizatora oraz zarządcy 5. obowiązek uzyskania zgody pracodawcy na zawieranie przez artystów dodatkowych umów 6. umożliwienie łączenia różnych form działania w ramach jednej instytucji kultury – np. muzeów i bibliotek z innymi instytucjami kultury. Dotyczyć to może np. połączenia teatru i galerii, orkiestry i ogniska muzycznego lub nawet teatru i domu kultury. Paneliści zgodnie stwierdzili, że zmiana ustawy była oczekiwana przez środowisko, jednakże zaproponowane przez ustawodawcę nowe przepisy nie do końca spełniły oczekiwania i posłów, i praktyków. Wprowadzono wprawdzie pojęcie instytucji artystycznej, ale nie końca zostały zdefiniowane jej zakres i sposób działania. Przyznano, że część środowiska oczekiwała zmian w kierunku odmrożenia dotychczasowego stanu polegającego na tym, że państwowe i samorządowe instytucje artystyczne będą mogły prowadzić działalność repertuarową, a nie jak dotychczas instytucjonalną ze wszystkimi wynikającymi z tego utrudnieniami (utrzymywanie dużej ilości etatów, utrud- RAPORT RAPORT 56 nienia ustawowe wynikające choćby z przepisów prawa pracy w kształtowaniu przez dyrektorów zespołów artystycznych). Zwrócono również uwagę na brak w ustawie konkretnych przepisów dotyczących źródeł finasowania prowadzenia działalności kulturalnej przez instytucje kultury i instytucje artystyczne. Praktycy stwierdzili, że jako wieloletni dyrektorzy teatrów w codziennej pracy muszą zmagać się z gąszczem przepisów utrudniających działalność instytucji. Wskazali również, że pracę instytucji zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami prawa nadzoruje i kontroluje kilkanaście organów, które nie zawsze potrafią zrozumieć specyfikę instytucji kultury. Sprawy stosowania innych ustaw w działalności instytucji kultury, z uwagi na ograniczony czas dyskusji zostały jedynie zasygnalizowane, ze zwróceniem uwagi na to, że w stosunku do nich powinny być uproszczone przepisy prawa zamówień publicznych i ustawy o finansach publicznych. Wszyscy uczestnicy dyskusji zgodzili się, że zmiany prawa regulującego działalność instytucji kultury i instytucji artystycznych powinny być początkiem, a nie końcem budowy systemu, który z jednej strony w sposób jasny i wyraźny określi zasady działania, a z drugiej – będzie pozwalał na sprawne i innowacyjne zarządzanie. moderacja: HANNA GILL-PIĄTEK Obywatele Kultury – jak przełożyć postulaty ruchu na poziomie lokalnym? Panel poprzedziło otwarte spotkanie 3 X 2011 w Teatrze Nowym, współorganizowane przez Klub KP w Łodzi, poświęcone zagadnieniom wdrażania w Łodzi „Paktu dla kultury”. Gośćmi debaty byli: Beata Chmiel, współtwórczyni ruchu Obywatele Kultury, z-ca dyr. Muzeum Narodowego, Krzysztof Dudek, dyr. Narodowego Centrum Kultury oraz Paweł Łysak, dyr. Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Spotkanie miało na celu poszerzenie wiedzy uczestników na temat ruchu Obywateli Kultury i uzgodnienie chęci przystąpienia do lokalnego „Paktu dla kultury”. Do udziału w debacie zaproszone były wszystkie chętne osoby i środowiska identyfikujące się z kulturą w Łodzi. Na spotkaniu omówione zostały najważniejsze zagadnienia: cele ruchu, obecna sytuacja, tworzenie paktów lokalnych (Bydgoszcz, Warszawa, Kraków, Poznań). Najważniejsze pytania z dyskusji: • czy środki z 1% trafią proporcjonalnie do Łodzi i regionu, czy zostaną „zjedzone” przez instytucje centralne? • jak monitorować działalność władz lokalnych, będąc jednocześnie beneficjentem funduszy publicznych? • czy istnieje wystarczające zainteresowanie współpracą różnych środowisk? W panelu, który odbył się 27 października 2011 podczas Regionalnego Kongresu Kultury, wzięli udział uczestnicy o zróżnicowanym poSprawozdania moderatorów ziomie przygotowania, a także przedstawiciele z innych miast i regionów. Po wstępnej prezentacji rozpoczęła się dyskusja. Jej przebieg był dość chaotyczny: część dyskutantów chciała rozmawiać o lokalnym „Pakcie dla kultury”, pozostali w widoczny sposób szukali możliwości poruszenia innych problemów, co również było wartością wobec dość ograniczonej przestrzeni wymiany doświadczeń, jaką oferowały uczestnikom poranne sesje kongresu. Najważniejsze pytania i wnioski z dyskusji: – czy lokalny „Pakt dla kultury” ma mieć wymiar regionalny? (nie ustalono) –p akt ma mieć charakter regulatywny zarówno w stosunku do władz, jak i do samego środowiska – każdy aktor kultury chce szacunku i podkreślenia swojej centralnej pozycji, trzeba negocjować wspólne przedsięwzięcia wewnątrz paktu – finansowanie kultury w Łodzi jest na poziomie 3,6%, środki te się nie zwiększą, można zadbać o lepszą ich alokację – kultura nie daje widocznych, przeliczalnych i natychmiastowych korzyści. Pakt powinien stać się gwarantem ważności kultury na poziomie lokalnym – to ruch Obywateli Kultury najbardziej potrzebuje lokalnych paktów, bowiem większość środków na ten cel pochodzi z samorządów – lokalny pakt ma strzec zasad finansowania kultury na danym obszarze 57 RAPORT RAPORT – pakt ma zaprojektować nowe rozwiązania – władzy przyda się mocny społeczny partner, który konsultuje dokumenty, strategie, zasady – pakt nie służy do naprawy kultury, ale do poprawy zarządzania kulturą. moderacja: JACEK GRUDZIEŃ Współpraca UM i UMŁ z NGO Współpraca samorządu, instytucji kultury i organizacji pozarządowych wymaga zmian, które nie będą możliwe bez zmian ustawowych. Polskie prawo nie nadąża za ewolucją organizacji pozarządowych, które coraz częściej wypełniają zadania instytucji kultury. To jedna z przyczyn utrudniających współpracę z instytucjami kultury. Organizacje zajmujące się animowaniem kultury słabo ze sobą współpracują, wyraźna jest atomizacja szczególnie odczuwalna w przedsięwzięciach, gdzie współpraca wydaje się wręcz konieczna dla RAPORT RAPORT 58 osiągnięcia sukcesu. Źródłem konfliktów są też niejasne zasady przyznawania środków na projekty kulturalne. Brak stabilności w tej sprawie z pewnością hamuje wiele przedsięwzięć. W działaniach samorządu odczuwana jest „akcyjność”, brak spójnej strategii i konkretnych komunikatów, jakie są priorytety. NGO oczekują także od władz miasta współpracy przy pozyskiwaniu sponsorów, fachowych porad i wspierania promocyjnego oraz planu promocji wzajemnej działań współfinansowanych przez miasto. moderacja: JOLANTA WOŹNICKA ZBIGNIEW PLACZYŃSKI Instytucje kultury jako centra aktywności lokalnej 1. Ogólnie Półtorej godziny to za mało czasu na podjęcie głębszej analizy, która powinna być oparta na wielości wypowiedzi. Dobrą praktyką byłoby dostarczenie uczestnikom materiałów, z którymi powinni się wcześniej zapoznać i w konsekwencji przygotować sobie przemyślane stanowiska. Panel okazał się sondażem, pozwolił skonfrontować poglądy uczestników, a w konsekwencji ujawnił wiele ciągle otwartych pytań. w Łodzi wydają się wyraźnie różnić od potrzeb instytucji regionu. 2. Misja (misje) instytucji kultury Na pytania o misje instytucji kultury nie znaleźliśmy odpowiedzi, co może oznaczać jedynie pewne zagubienie w definiowanych celach i zadaniach, jakie stoją przed instytucjami funkcjonującymi w przestrzeni kultury. Wydaje mi się, że to władza powinna poprzez strategie wskazywać misje, jakie powinny przyświecać instytucjom, między innymi po to, by ta strategia była realizowalna. Posiadanie zdefiniowanej misji wyraźnie wzmacnia poczucie roli instytucji. 5. Oczekiwania Z dyskusji na naszym panelu wynika, że współpraca, a nie rywalizacja w przestrzeni kultury powinna być metodą. W Programie Rozwoju Kultury Województwa Łódzkiego i w Programie Rozwoju Łodzi w punkcie wydatków na kulturę nie powinno znaleźć się stwierdzenie, że „konkurencja podmiotów ubiegających się o pieniądze publiczne podniesie efektywność działań”, tylko „działania wspólne oparte na partnerstwie instytucji działających na określonym obszarze są warunkiem efektywniejszego wykorzystania środków publicznych”. Prawa wolnego rynku w przestrzeni kultury są pomysłem chybionym. Osobiście uważam, że wydatki powinny być raczej monitorowane, a nie przyznawane na podstawie atrakcyjności argumentów na ich uzyskanie, co przewijało się w wielu, również kuluarowych wypowiedziach. Współpraca w uprawianiu kultury powinna występować nie tylko pomiędzy lokalnymi insty- 3. Potrzeby Potrzeby zarówno mieszkańców Łodzi, jak i regionu, ciągle są w fazie definiowania i badania, co świadczy o uporczywych próbach znalezienia odpowiednich obszarów działań i metod pracy podejmowanych przez ludzi uprawiających kulturę w bibliotekach, domach kultury czy świetlicach. Natomiast potrzeby instytucji działających Sprawozdania moderatorów 4. Model (modele) instytucji Proponowany model instytucji opartej na CAL, czyli lokalnego centrum aktywności, w opinii uczestników panelu jest pożądany. Dobrze by było, aby władza zaproponowała podległym instytucjom podążanie w kierunku takiej zmiany jakościowej i strukturalnej. 59 RAPORT RAPORT tucjami a organizacjami pozarządowymi, co się wydaje bezdyskusyjnym sposobem likwidacji napięć, ale również przebiegać pomiędzy instytucjami Łodzi i regionu. Być może trzeba to wzmocnić dodatkowymi pieniędzmi, co świadczyłoby o tym, że władza upatruje w tym środek do realizacji polityki kulturalnej regionu. Uczestnicy kongresu mają nadzieję, że nie jest on jednorazowym zdarzeniem ufundowanym przez władzę, tylko stanie się stałą praktyką badania stanu i potrzeb kultury. Jestem bardzo usatysfakcjonowany tym, że mogłem usłyszeć tak trafną diagnozę dotyczącą kondycji instytucji kultury w naszym kraju wyrażoną przez pana dyrektora Jarosława Suchana. Dziękuję Panu. Zbigniew Placzyński moderacja: KAROL FRANCZAK Diagnoza stanu kultury i potrzeby kulturalne mieszkańców województwa łódzkiego Zaproszeni goście: Izabela Franckiewicz-Olczak – współautorka raportu „Preferencje kulturalne mieszkańców województwa łódzkiego” przygotowanego przez Biuro Badań Społecznych Question Mark, magister kulturoznawstwa i socjologii. Dorota Wodnicka – od 2009 roku pełniąca obowiązki Dyrektora Departamentu Kultury i Edukacji Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi. Doktorantka na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego. Przemysław Owczarek – poeta i antropolog kultury. Odpowiada za Dział Kultur Miejskich w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi. 1. Diagnoza Punktem wyjścia rozmowy były wyniki badań socjologicznych „Preferencje kulturalne mieszkańców województwa łódzkiego”, przeprowadzone w 2011 roku w Łodzi i regionie. W pierwszej części RAPORT RAPORT 60 spotkania uczestnicy omawiali potrzebę kontynuowania pogłębionych analiz socjologicznych, dotyczących uczestnictwa lokalnej społeczności w kulturze. Konsens dotyczył m.in. konieczności przeprowadzenia dalszych badań, głównie o charakterze jakościowym, które w niedalekiej przyszłości mogłyby stać się podstawą pogłębionej refleksji nie tylko nad strategiami uczestnictwa obywateli w kulturze, ale również nad stanem infrastruktury kulturalnej oraz sposobami pracy wybranych instytucji. Zapotrzebowanie na bardziej pogłębione studia wyrażali także – biorąc czynny udział w dyskusji – przedstawiciele instytucji publicznych oraz organizacji pozarządowych. W ich opinii wiedza pozyskana w badaniach społecznych w istotny sposób przyczyniłaby się do lepszego rozpoznania preferencji mieszkańców regionu i wzbogacenia oferty kulturalnej. Ważnym punktem dyskusji stała się próba sproblematyzowania odmiennych sposobów rozumienia kategorii „aktywność kulturalna” przez władze lokalne, organizatorów życia kulturalnego oraz respondentów, udzielających odpowiedzi w badaniach. W opinii panelistów rozbieżności pomiędzy poszczególnymi podmiotami w istotny sposób wpływają na politykę kulturalną władz i diagnozowane niedopasowanie pomiędzy autorami inicjatyw i ich odbiorcami. Dostrzegano, że obiegowe opinie respondentów o kulturze różnią się od założeń organizatorów kultury, a działania i pomysły placówek odbiegają znacząco od oczekiwań odbiorców. Towarzyszy temu dylemat związany z wyborem określonej strategii działania i tworzeniem instytucjonalnego wyobrażenia „człowieka kulturalnego”. Instytucje i organizacje kultury muszą często wybierać między koniecznością „wychowania do kultury” – licząc się z zarzutem elitarności, hermetyczności i niezrozumiałości – a zainteresowaniami odbiorców, nietożsamymi zwykle z programem instytucji edukacyjnych i pedagogizującymi projektami instytucji kultury. Jednocześnie dyskutanci podkreślali, że przedstawicielom władz lokalnych i pracownikom instytucji kultury trudno uniknąć przypisywania odbiorcom określonych tożsamości, motywacji, gustów, dominujących form spędzania czasu wolnego oraz preferowanych „wydarzeń” i „atrakcji” o charakterze kulturalnym i rozrywkowym. W związku z powyższą diagnozą akcentowano konieczność uwzględnienia zrekontekstualizowanych sposobów rozumienia aktywności kulturalnej przez członków społeczeństwa, którzy własnymi wyborami w czasie wolnym często manifestują niechęć do kultury instytucjonalnej. Ujawnione w badaniu deklaracje respondentów potwierdzały przekonanie o przypadkowym charakterze kontaktu z tego rodzaju ofertą, odrzucanie tradycyjnych hierarchii wartości kulturowych, poszukiwanie przystępnej propozycji o charakterze rozrywkowym oraz wySprawozdania moderatorów bieranie aktywności bardzo często ograniczonych do przestrzeni prywatnej. 2. Rekonstrukcja W drugiej części dyskusji uwaga skupiła się na określeniu genezy niezadowalającego stanu aktywności kulturalnej mieszkańców Łodzi i regionu oraz na poszukiwaniu możliwych dróg rekonstrukcji powiązań między instytucjami kultury i ich potencjalnymi odbiorcami. Dominująca perspektywa wpisywała się w analizy „długiego trwania” – dostrzegano historyczną perspektywę kształtowania się Łodzi jako ważnego ośrodka przemysłowego, w ramach którego wykształciła się specyficzna struktura społeczna i specyficzna publiczność. W wielu głosach pojawiało się założenie, że bez pogłębionej refleksji nad tożsamością kulturową regionu i lokalnym kontekstem, dopasowanie oczekiwań mieszkańców i oferty kulturalnej nie będzie możliwe. Wśród dyskutowanych zagadnień pojawiła się m.in. konieczność rekonstrukcji i odbudowy więzi społecznych, osłabionych w wyniku procesów społecznych, gospodarczych i politycznych, które dotykały Łódź i region na przestrzeni XX wieku: od rozpadu wielokulturowej społeczności po marginalizację gospodarczą na przestrzeni ostatnich 20 lat. Dyskutanci podkreślali konieczność reaktywowania zaniedbanych przestrzeni publicznych oraz potrzebę rewitalizacji przestrzeni spoza dominujących centrów społeczno-rozrywkowych. W opisie możliwych zmian przeważała perspektywa uwzględniająca lokalną specyfikę miasta i regionu. 3. Wyzwania przyszłości Ostatnia część dyskusji udowodniła, że refleksja nad transformacją aktywności kulturalnej 61 RAPORT RAPORT mieszkańców Łodzi i regionu nie może obyć się bez uwzględnienia zmian zachodzących w obszarze instytucji kultury. Warto dostrzec tu pewne niebezpieczeństwa, które w przyszłości mogą osłabić ich autonomię, upodobnić organizacje kultury do szerszego tła społecznego i zdecydowanie wpłynąć na kontrproduktywność prowadzonych działań. Niekwestionowalne wydaje się już m.in. wyobrażenie o rzekomej oczywistości związków kultury i ekonomii. Jednym z głównych zagrożeń pozostaje w tym kontekście brak refleksji na temat tzw. „kultury projektowej” – trendu związanego ze współczesnymi sposobami pozyskiwania środków finansowych, który przyczynia się do umocnienia „projektowej” mentalności organizatorów życia kulturalnego. Sprzyja to m.in.: niekorzystnemu przekształcaniu dotychczasowych kategorii sztuki, tworzeniu hybryd instytucjonalnych z udziałem przedstawicieli biznesu, obniżeniu poziomu intelektualnego przygotowywanych inicjatyw i deprofesjonalizacją pracowników instytucji kultury. Logika grantowa zdaje się być efektem ubocznym ekonomizacji życia artystycznego i kolejnym przejawem kolonizacji kultury przez reguły przedsiębiorczości i świata gospodarki. Istotnym zagrożeniem pozostaje również przejęcie przez instytucje kultury języka przedsiębiorczości, używanego głównie do uzasadnienia bieżących działań. Konsekwencją tych zagrożeń jest postępująca dewastacja autonomii kultury w sferze praktyki i w sferze uzasadnień prowadzonej aktywności. Deklarowane przez instytucje cele systematycznie mijają się z codziennym doświadczeniem, a inicjatywy kulturalne bardzo często wpisują się w nowe tendencje i je obsługują, zbyt łatwo rezygnując z ich krytycznej analizy i poszukiwania możliwych sposobów rekonstrukcji społecznej rzeczywistości. moderacja: TOMASZ LASOTA Jak pokazywać, że kultura jest ważna? Współpraca pomiędzy instytucjami kultury w regionie a samorządami Łódź a region: integracja kulturalna województwa łódzkiego 1. Czy istnieje region łódzki? Problem integracji regionalnej. Czy mieszkańcy Łódzkiego czują więź ze stolicą województwa, czy mówią o sobie – jestem z Łódzkiego, czy raczej – jestem z łowickiego, wieluńskiego, sieradzkiego. Zdaniem uczestników dyskusji potrzeba większej RAPORT RAPORT 62 integracji mieszkańców nie tylko administracyjnej, ale poprzez wzajemne zainteresowanie i zbudowanie więzi. Kultura jest do tego świetnym pretekstem. Jako dobry przykład wszyscy wskazali festiwal „Kolory Polski”. Domagali się większej liczby takich wydarzeń dziejących się nie tylko w Łodzi, ale właśnie w regionie. Festiwal ma naśladowców – jak się okazało w trakcie debaty, podobny wymiar może mieć niebawem ŁÓPTA – Łódzki Przegląd Teatrów Amatorskich. W Radomsku powstaje jego pierwsza edycja „zamiejscowa” . Kolejny przykład to Festiwal Flamenco i jego pierwsza edycja regionalna. Uczestnicy wskazywali też na potrzebę większej informacji o wydarzeniach kulturalnych w regionalnych mediach. 2. Współpraca między samorządami a ludźmi kultury W wielu mniejszych ośrodkach wskazywano na brak takiej współpracy, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi kultury działających w nieformalnych grupach. Akcentowano brak zainteresowania ze strony lokalnych samorządów. Gdzie szukać wsparcia? 3. A może kina? Pomysł, aby wzorem regionalnych scen Teatru im. St. Jaracza powołać sieć regionalnych kin. Jako przykład podano salę w Skierniewicach. Podobne mogłyby powstać w innych miastach regionu. W niektórych (np. Sieradzu) powstają inicjatywy mieszkańców wzywające do otwarcia takich miejsc. Pytanie o źródło finansowania pozostało bez odpowiedzi. Sprawozdania moderatorów 4. Mediateki w bibliotekach w regionie Bibliotekarze w regionie marzą o nowoczesnych centrach multimedialnych. Chcą, aby region wzbogacił się w biblioteki XXI wieku, gdzie obok książek znajdą się nowoczesne technologie. To będzie doskonała szansa na popularyzację kultury w mniejszych ośrodkach – mówili. 5. ŁDK czy może Regionalne Centrum Kultur Uczestnicy debaty chcieliby, aby Łódzki Dom Kultury stał się w większym zakresie ośrodkiem integrującym region i jego kulturalne przedsięwzięcia. Oczekują spotkań, seminariów, szkoleń dla animatorów kultury w ośrodkach kultury w regionie. Pojawił się pomysł zmiany nazwy, która oddałaby lepiej cel działalności placówki. Należałoby rozważyć wzmocnienie personalne, infrastrukturalne i oczywiście finansowe ośrodka. Wprowadzenie większej interaktywności. Dlaczego ŁDK nie miałby stać się tym dla regionu łódzkiego, czym dla kraju jest np. Centrum Nauki Kopernik. Miejscem, w którym młodzi mieszkańcy regionu poznawaliby w interesującej i nowoczesnej formie historię, obyczaje, zabytki i dzień dzisiejszy regionu. Miejscem, w którym odbywałaby się nowoczesna edukacja regionalna i kulturalna. Może wtedy za kilka lat nikt by już nie pytał, czy istnieje region łódzki? 63 RAPORT RAPORT DYS KUSJA Jakich instytucji kultury potrzebujemy? Zawód artysty Prawo do miasta Przemysły kreatywne Jakich instytucji kultury potrzebujemy? JAROSŁAW SUCHAN Instytucje publiczne, czyli jakie? Wiele mówiono podczas kongresu o konieczności aktywizowania społeczeństwa, o wspieraniu inicjatyw obywatelskich, o znaczeniu trzeciego sektora dla rozwoju kultury, zwłaszcza dla poszerzenia zakresu partycypacji w kulturze. I słusznie. Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że to instytucje stanowią potencjalnie najpotężniejsze narzędzie uprawiania polityki kulturalnej. Od jakiegoś czasu jednak instytucje spotykają się w naszym kraju z silną krytyką. Jedni widzą w nich pozostałości po PRL-u: źle zarządzane, kosztochłonne, wytwarzające niepotrzebny nikomu produkt zakłady pracy. Inni zarzucają elitaryzm, oderwanie od spraw, jakimi żyje współczesne społeczeństwo, brak sprecyzowanej misji. Jeszcze inni oskarżają o uwikłanie w polityczne zależności, biorące się z tego asekuranctwo i zamknięcie na żywą twórczość. Krytyka instytucji płynie zarówno ze strony zwolenników państwa-minimum, jak i prospołecznych aktywistów trzeciego sektora. Na tle tak postrzeganych instytucji publicznych na pozytywnego bohatera wyrastają – w zależności od opcji światopoglądowej – prywatni przedsiębiorcy działający w przemysłach kultury, bądź też różnego rodzaju inicjatywy związane z aktywnością obywatelską, przybierające formę fundacji czy stowarzyszeń. Oczywiście, w bardzo wielu przypadkach krytyka taka wydaje się jak najbardziej zasadna. Prawdą jest, że wiele instytucji wymaga radykalnych zmian, ponieważ ich jedyną racją bytu RAPORT RAPORT 66 wydaje się być dzisiaj jedynie tego bytu podtrzymywanie. Prawdą jest też, że instytucje bywają przedmiotem politycznych nacisków. Prawdą jest wreszcie, że w wielu instytucjach zarówno twórca, jak i odbiorca mogą czuć się intruzami. Tego rodzaju instytucji nie zamierzam bronić. Nie uważam jednak, że instytucja publiczna jako forma prowadzenia działalności kulturalnej jest anachroniczna i że rozwój kultury powinien, i że w ogóle może, dokonywać się tylko poprzez aktywizację drugiego i trzeciego sektora. Po pierwsze, zmarginalizowanie instytucji publicznych byłoby przejawem nieprawdopodobnego marnotrawstwa – instytucje to przecież potężne zasoby: budynki, infrastruktura, profesjonalne zespoły, kapitał wiedzy, zbiory, prestiż itd. Po drugie: marginalizacja taka prowadziłaby do dalszego ograniczania – i tak wciąż się kurczącej – przestrzeni publicznej. Instytucje publiczne są nam bowiem potrzebne jako miejsca urzeczywistniania wolności twórczej, jako miejsca, w których zawieszona zostaje władza dominującego w naszym świecie porządku celowości i wynikającej z niego polityki ekonomizacji wszystkich obszarów ludzkiego życia. Instytucje są nam potrzebne jako miejsca, w których zjawiska kultury mogą stawać się faktami społecznie istotnymi. Oczywiście, wolność twórcza również i w tych miejscach – o czym wszyscy doskonale wiemy – bywa ograniczana. Jednakże tylko w przypad- ku jej ograniczania w instytucjach publicznych społeczeństwo może zareagować, może wyrazić swój sprzeciw, może domagać się respektowania konstytucyjnie gwarantowanych praw do swobody artystycznej wypowiedzi. To prawda też, że instytucje uwikłane są na różne sposoby w grę rynkową. Niemniej, to w nich kultura ciągle ma największe szanse, by wymknąć się logice powszechnej ekonomizacji celów. Nie tylko jednak z tych względów instytucje publiczne są nam potrzebne. Istnieją też powody bardziej prozaiczne. Po prostu – pewne zadania w obszarze kultury tylko w ograniczonym wymiarze będą mogły zostać przekazane innym organizacjom, czy to reprezentującym drugi, czy to trzeci sektor. Mam tu na myśli zadania, które potrzebują stałych olbrzymich nakładów, a nie gwarantują zysków, zadania wymagające utrzymywania dużych zespołów ludzkich oraz te, które realizowane są w sposób ciągły i opierają się na konieczności systematycznych działań. Trudno sobie wyobrazić powstawanie w Polsce na jakąś znaczącą skalę prywatnych czy społecznych filharmonii, teatrów operowych lub muzeów sztuki. W świetle znowelizowanej ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej możliwe jest, co prawda, powierzanie prywatnym firmom bądź fundacjom zarządzania już istniejącymi instytucjami. Abstrahując jednak od poważnych niebezpieczeństw, jakie to rozwiązanie ze sobą niesie, raczej należy wątpić w pojawienie się dużego zainteresowania nim ze strony drugiego lub trzeciego sektora. Tak więc, zamiast stawiać instytucje publiczne na cenzurowanym, należałoby się raczej zastanowić nad tym, co sprawia, że nie spełniają one takiej roli, jaką spełniać powinny? Niewątpliwie, i nie ma się co tutaj oszukiwać, odpowiedzialność za to w dużej mierze ponoszą Jakich instytucji kultury potrzebujemy? kierujący instytucjami. Jednak najpoważniejsze przyczyny tego stanu rzeczy leżą poza nimi i wiążą się z kontekstem, w jakim instytucje polskie zmuszone są funkcjonować. Dwa elementy tego kontekstu chciałbym teraz państwu przybliżyć. Pierwszy – to pewien deficyt idei. Można odnieść ogólne wrażenie, że w Polsce władza publiczna nie posiada klarownego wyobrażenia na temat misji, jaką winny wypełniać instytucje, za które odpowiada. Mało tego, nie posiada odpowiednich mechanizmów, które pozwalałyby taką misję w sposób społecznie legitymizowany konstruować. A skoro brak jasno zdefiniowanego misyjnego celu, to trudno się dziwić, że instytucje się nie reformują. Jak tu bowiem reformować cokolwiek, jeśli się nie wie, co miałoby być tego efektem? Większość istniejących w Polsce teatrów, galerii, bibliotek, domów kultury została utworzona w czasach PRL-u i miała służyć realizacji polityki kulturalnej wynikającej z ideologicznych założeń, na których ufundowany był ówczesny ustrój. Ponieważ ustrój się zmienił, mogło się wydawać, że społeczna misja tych instytucji również zostanie przedefiniowana, a przynajmniej poddana weryfikacji. Jak wiadomo, w większości przypadków nic takiego nie nastąpiło. Po 1989 roku większość instytucji prowadziła działalność tak, jak gdyby rzeczywistość wokół nie uległa żadnej zmianie. Władza zaś nadal je utrzymywała, bardziej jednak siłą rozpędu, niż dlatego, że była w stanie rozpoznać ich znaczenie dla kształtującego się demokratycznego społeczeństwa. Jeżeli pojawiały się wówczas próby przemyślenia i zdefiniowania na nowo misyjnych założeń, to tylko dlatego, że taka potrzeba rodziła się wewnątrz instytucji – a nie dlatego, że publiczna władza w braku misji dostrzegała problem. Z tego względu społeczny wymiar działalności instytucji pozostawał na 67 RAPORT RAPORT ogół nierozpoznany, co rzecz jasna przekładało się na marginalizowanie tego sektora w polityce państwa. Instytucje finansowano do poziomu, który nie pozwalał im upaść, ale zarazem uniemożliwiał albo też poważnie utrudniał rozwój. W rezultacie większość instytucji wegetowała, a jeżeli niektórym udawało się poszerzać i wzbogacać swoją działalność, to tylko dzięki olbrzymiej determinacji pracujących w tych instytucjach zespołów. Od jakiegoś czasu sytuacja ta zaczyna ulegać zmianie. W kalkulacjach władzy publicznej kultura pojawia się już nie tylko po stronie wydatków, ale także po stronie korzyści, jakie może przynieść. Problem jednak w tym, że dostrzegłszy kulturę – przesunąwszy ją z marginesów bliżej centrum polityki rozwojowej miast, regionów i państwa – równocześnie zaczęto ją instrumentalizować, rozpoznając w niej przede wszystkim narzędzie pozwalające stymulować pożądane procesy ekonomiczne. Co prawda, ta reorientacja polityki kulturalnej nie przekłada się na masową akcję formalnego redefiniowania celów misyjnych instytucji publicznych, niemniej w pustce, jaką wytwarza brak zaktualizowanej misji wielu z nich, to właśnie ta reorientacja zaczyna określać społeczne cele ich funkcjonowania. Oznacza to, że instytucje stają się ważne na tyle, na ile to, co robią – i tu mój ulubiony cytat z portalu Kongresu Kultury Polskiej w 2009 – „wpływa na atrakcyjność osiedleńczą i lokalizacyjną regionów dla mieszkańców i inwestorów, determinuje rozwój turystyki, tworzy rynek pracy, kreuje przemysły kulturowe, wzbudza mnożnikowe procesy gospodarcze współokreślane rozwojem infrastruktury społecznej, współokreśla funkcje metropolitalne miast, sprzyja alokacji zasobów ludzkich w sektorach rozwojowych”. RAPORT RAPORT 68 Chcę od razu podkreślić: rzecz nie w tym, że instytucje publiczne nie mogą wspomagać działań nakierowanych na osiąganie wspomnianych celów. Prestiżowe muzeum, teatr czy filharmonia realizujące atrakcyjny i oryginalny program z pewnością przyciągają turystów, budują korzystny wizerunek miasta lub regionu itd. – i nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się jednak wówczas, gdy zadanie osiągania tych celów postrzega się – niekoniecznie formułując to expressis verbis – jako główne zadanie instytucji. A dzieje się tak, gdy ich misja pozostaje niezdefiniowana, niezaktualizowana lub pozostaje martwym zapisem. Jeśli zatem myślimy o przeprowadzeniu reformy w tych instytucjach kultury, które tego wymagają, i nie chcemy, by o kierunku ich przekształcania decydowały jedynie racje podobne do wymienionych, powinniśmy na nowo nakreślić ich cele misyjne. Pytanie kluczowe brzmi: kto powinien to zrobić? Tak, by misja nie była zbiorem sloganów nie wiążących nikogo, ale stała się zobowiązaniem poważnie traktowanym przez kierujących instytucjami, przez pracowników, ale także przez właściciela instytucji, czyli władzę publiczną? Na to pytanie nie chciałbym teraz odpowiadać. Proponuję, by stało się ono jednym z przedmiotów debaty, jaką powinien zainicjować ten kongres. Teraz natomiast chciałbym wrócić do kwestii poruszonej na początku, czyli do ograniczeń utrudniających właściwy rozwój instytucji. O jednym już wspomniałem, czyli braku misji. Drugie jest z owym brakiem w pewien sposób powiązane. To drugie ograniczenie to fatalne otoczenie prawne, w jakim instytucje są zmuszone funkcjonować. I mam tu na myśli zarówno akty prawne wyższego rzędu, czyli ustawy, jak i cały szereg administracyjnych regulacji, które codzienną działalność instytucji zamieniają w pokonywanie toru z przeszkodami. Dlaczego ów stan prawny wiążę z brakiem misji? Otóż i jedno, i drugie jest wyrazem tego samego, a mianowicie przekonania żywionego przez klasę polityczną en masse, że kultura nie jest istotna, a jeżeli jest istotna, to nie jako zjawisko samo w sobie, tylko jako środek pomagający realizować zadania w innych, „naprawdę” ważnych sektorach działalności państwa. Skąd taki wniosek? Otóż wystarczy poddać analizie którąkolwiek z uniwersalnych (czyli nie dotyczących tylko kultury) ustaw: Ustawę o zamówieniach publicznych, Ustawę o finansach publicznych, Ustawę o dyscyplinie finansów publicznych, Ustawy budżetowe – żadna z nich nie uwzględnia specyfiki działalności kulturalnej i raczej wątpić należy, by ich twórcy w ogóle zadawali sobie pytanie o to, jakie skutki ich uchwalenie przyniesie w tym obszarze. Oczywiście, pojawiają się symptomy zmiany tego myślenia. Podpisanie przez Premiera Rządu Polskiego „Paktu dla kultury”, odbywające się od kilkunastu miesięcy w różnych miastach kraju Regionalne Kongresy Kultury, ten kongres, który, co warto podkreślić, powstał z inicjatywy władz miejskich i wojewódzkich – to wszystko pozwala żywić pewną nadzieję na zmianę. O tym jednak, czy ona naprawdę nastąpi będzie świadczyło nie tylko zwiększenie budżetowych środków na kulturę, ale przede wszystkim uwzględnianie kultury przy ustalaniu ogólnych zasad funkcjonowania państwa. W tym momencie instytucje publiczne, ale także inne podmioty działające w sferze kultury, marnotrawią mnóstwo czasu i energii na pokonywanie przeszkód, jakie stwarza obowiązujące prawo i istniejące procedury administracyjne. Drobny przykład z własnego podwórka: 5 lat Jakich instytucji kultury potrzebujemy? temu w Muzeum Sztuki rozpoczęła się reorganizacja, efektem której było przejście na tak zwany system zarządzania przez jakość. Potwierdzeniem, że proces zakończył się powodzeniem, było uzyskanie przez muzeum certyfikatu normy ISO 9001, a dowodem na to, że system działa sprawnie, zdobycie po trzech latach od jego wprowadzenia Polskiej Nagrody Jakości. Muzeum Sztuki stało się tym samym pierwszą instytucją kultury, która uzyskała to prestiżowe wyróżnienie. Oznacza to, że w kwestii racjonalizacji zarządzania w łódzkim muzeum udało się osiągnąć pułap w polskich warunkach prawdopodobnie maksymalny. Dzięki wprowadzonym usprawnieniom organizacyjnym dużo bardziej intensywny i rozbudowany program mógł być realizowany bez powiększania zespołu merytorycznego i administracyjnego. Obecnie jednak, ze względu na czasochłonność procedur administracyjnych, którymi jesteśmy objęci, stajemy przed koniecznością zatrudnienia dodatkowych osób. Jak widać zatem, obowiązujące prawo bynajmniej nie sprzyja redukowaniu przerostów zatrudnienia, a to przecież redukcja etatów bardzo często bywała wskazywana jako pożądany efekt reformy instytucji kultury. Innym pożądanym efektem takiej reformy miałaby być intensyfikacja działań programowych, zróżnicowanie oferty, otwarcie się na niekonwencjonalne formy aktywności i komunikacji z odbiorcą. Ale i tutaj obowiązujące regulacje prawne zamiast zachęcać, raczej zniechęcają. Im bardziej bowiem rozbudowany i niekonwencjonalny program instytucja chce realizować, w tym bardziej rozbudowane i skomplikowane procedury musi się wikłać. W rezultacie – to nie merytoryczna praca nad ofertą programową ogniskuje wysiłek zespołu, ale administracyjna obsługa 69 RAPORT RAPORT programu. Taki system paradoksalnie faworyzuje te instytucje, które robią niewiele i które nie podejmują ryzyka innowacji i eksperymentu. Wielokrotnie krytykowany brak elastyczności instytucji – którym jako pozytywny wzór przeciwstawia się w tym względzie organizacje trzeciosektorowe – w pewnej mierze jest zawiniony również tym: koniecznością wpasowywania się w sztywny i uszyty zdecydowanie nie na miarę gorset ustaw, którym aktywność podmiotów działających w sferze finansów publicznych podlega. Kiedy wskazuje się na te ograniczenia, niektórzy sugerują, że niewiele da się z tym zrobić, ponieważ są one rezultatem konieczności dostosowania polskiego prawa do tego, które obowiązuje w Unii Europejskiej. Dziwnie się jednak składa, że realizując dosyć często projekty w innych krajach europejskich, z takimi utrudnieniami formalnoprawnymi, jakie obowiązują w Polsce, się nie spotykaliśmy. Natomiast za każdym razem, gdy naszym zagranicznym partnerom przychodziło zetknąć się z naszymi procedurami administracyjnymi, było to dla nich przeżycie traumatyczne. Argumentuje się też często, że prawo jest tak restrykcyjne, ponieważ ma chronić przed nieprawidłowym wydatkowaniem środków publicznych. Stąd z roku na rok coraz bardziej rozbudowywane systemy nadzoru i kontroli. Jak się jednak wydaje, jedynym, co system ów wymusza, jest wydatkowanie środków publicznych zgodnie z prawem, co w żadnym wypadku nie znaczy – racjonalnie i oszczędnie. W tym samym czasie, gdy drobne przesunięcia w budżecie dofinansowywanej imprezy kulturalnej – jeśli nie są potwierdzone odpowiednimi dokumentami – mogą skutkować koniecznością zwrotu dofinansowania, całkowicie zgodnie z prawem pozwala się na wydatkowanie olbrzymich środków publicznych RAPORT RAPORT 70 poza wszelką społeczną kontrolą. Mamy niedawny przykład z Warszawy, gdzie organizacja, mająca przygotować aplikację na konkurs o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, dostała na ten cel z budżetu miasta ogromne środki i została zobowiązana do rozliczenia tej kwoty jedną fakturą! W obecnym reżimie prawno-admistracyjnym bardziej istotna zdaje się być kwestia, czy parafka znajduje się w odpowiednim miejscu, niż to, czy wysokość wydatkowanych środków publicznych jest wprost proporcjonalna do uzyskanego efektu. Jak z tego wynika, istniejący w Polsce system nie dość, że jest uciążliwy, to jeszcze nieskuteczny. Nie chroni przed marnotrawieniem środków publicznych, a równocześnie zniechęca do podejmowania działań reformatorskich, do większej aktywności, do otwierania się na eksperyment. System ten zamiast uwalniać kreatywność, o której w Łodzi teraz tak dużo mówimy, tak naprawdę nakłania do przyjmowania postawy pasywnej, niewychylania się, podążania utrwalonymi ścieżkami. Za chęć działania karze godzinami spędzonymi nad setkami formularzy i strachem przed postawieniem pieczątki w niewłaściwym miejscu. Nie chodzi tu przy tym o złą wolę tego lub innego urzędnika. Zarówno my, jak i urzędnicy jesteśmy w pułapce nieubłaganej logiki tego samego systemu. Systemu, który określają następujące współrzędne: niespójne prawo, ustawodawstwo tworzone z myślą o głównych sektorach gospodarki narodowej i nie uwzględniające specyfiki działalności kulturalnej, olbrzymi deficyt zaufania społecznego, który przekłada się na procedury w każdym widzące potencjalnego aferzystę, nieefektywny system kontroli i ewaluacji, który większy nacisk kładzie na ocenę zgodności proceduralnych niż na ocenę merytoryczną, i wreszcie – sztywne regulacje, w które usiłuje się wtłoczyć całą zróżnicowaną rzeczywistość działalności instytucji kultury. Dlatego chciałbym zaapelować do Was wszystkich: urzędników, władz samorządowych, twórców, animatorów: jeżeli zależy Wam na dobrych instytucjach, zdolnych odpowiadać na wyzwania współczesnego świata i na potrzeby nowoczesnego społeczeństwa, to podejmijcie wraz z nami, pracownikami instytucji, wspólne działania na rzecz uwolnienia kultury z sieci złego prawa i absurdalnych przepisów. To leży w inte- resie nas wszystkich, a przede wszystkim – w interesie tych, którym winniśmy służyć, czyli naszej publiczności. Jarosław Suchan – historyk sztuki, krytyk i kurator. Od 2006 r. dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi. W latach 1999-2002 kierował Galerią Bunkier Sztuki w Krakowie, przekształcając ją w jedno z najbardziej dynamicznych miejsc na artystycznej mapie Polski. Laureat Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za rok 2009. PIOTR OLKUSZ Instytucja kultury: płatnik – artysta – odbiorca Jaki jest cel instytucji kultury – to najważniejsze pytanie, jakie trzeba sobie postawić, zanim rozpocznie się jakąkolwiek dyskusję o instytucjach kultury. Z tym pytaniem wiążą się kolejne: czy cel ten jest stały, czy zmienia się zależnie od miejsca i czasu? Czy instytucja kultury ma być oazą stabilizacji w zmieniającym się świecie, czy też rytm jej zmian ma bić wraz z rytmem zmieniającego się świata (a może powinien go wyprzedzać)? Kto powinien stać na czele instytucji kultury – artysta czy urzędnik? Czy instytucja służy realizowaniu polityki artystycznej, a jeśli tak, to czyjej? Pytań jest dużo, możliwych odpowiedzi jeszcze więcej. Spróbujmy konkretniej: po co w Łodzi i w województwie łódzkim instytucje kultury? Po co były trzydzieści lat temu, po co były dziesięć lat temu, po co są teraz i po co wciąż mają istnieć? Jakich instytucji kultury potrzebujemy? Czy instytucje te zmieniają się wraz z miastem i regionem? Co zmienia się szybciej? A może nie zmieniają się w ogóle? Kto (jak długo i z jakimi efektami) stoi na czele naszych instytucji kultury? Czy instytucje te realizują jakąkolwiek politykę artystyczną, a jeśli tak, to czyją? Jednym z podstawowych problemów pojawiających się w dyskusjach o instytucjach kultury jest utożsamianie ich z samą kulturą – tak, jakby muzeum było tym samym, czym jest malarstwo, a filharmonia tym samym, czym muzyka. To zamyka drogę do wszelkiej dyskusji, bo okazuje się, że tak jak nie sposób kwestionować potrzeby istnienia sztuki, niektórzy nie chcieliby kwestionować sensu istnienia instytucji kultury. Tak jak nie sposób obiektywnie i bezsprzecznie ocenić wartości dzieła sztuki, tak niektórzy odmawiają pra- 71 RAPORT RAPORT wa do dyskusji o jakości działań instytucji kultury. Te absurdy idą dalej: tak jak nie sposób wymagać od sztuki charakteru utylitarnego, tak niektórzy buntują się, gdy takiego charakteru wymaga się od instytucji kultury. Tak jak wymaga się wolności twórczej dla artystów, tak niektórzy chcieliby wszelkiej wolności dla dyrektorów instytucji kultury. I jeszcze dalej: tak jak istnieje sztuka dla sztuki, tak niektórzy wierzą, że instytucje mogą istnieć same dla siebie… Obserwując nowoczesne instytucje kultury dostrzegamy, że są one przede wszystkim pośrednikiem między płatnikiem (państwem, sponsorem), artystą a publicznością. Są pośrednikiem dosyć szczególnym, bowiem nie koncentrującym się na pobieraniu tzw. kosztów manipulacyjnych, ale zajmującym się optymalizacją działań – zarówno w zakresie zarządzania środkami finansowymi (ich pozyskiwaniem i wydatkowaniem) – jak i optymalizacją działań artystycznych (polegających na pozyskiwaniu i produkcji działań artystycznych oraz na udostępnianiu efektów tych działań). Instytucja kultury nie istnieje bez płatnika, artysty, publiczności, ale istnieje dla płatnika, dla artysty, dla publiczności. To, komu służy bardziej (płatnikowi, artyście czy publiczności), wiąże się z profilem instytucji i zależne jest – w znacznej mierze – od oczekiwań płatników, artystów, publiczności; od tych oczekiwań, którym służy osoba kierująca instytucją. Dyrektor instytucji kultury jest więc rzecznikiem wielu podmiotów jednocześnie – płatnika, artysty, publiczności i służy wielu podmiotom: istnieje dla płatnika, dla artysty, dla publiczności. W niektórych wypadkach instytucje kultury wydają się bez wpływu na podmioty, dzięki którym istnieją. Często za jedyną dynamiczną relację, a więc taką, którą można lub należy zmieniać, RAPORT RAPORT 72 dyrektorzy instytucji kultury uważają związek między ich instytucją a płatnikiem. I choć tej zależności nie należy bagatelizować, to nie jest ona jedyną, która powinna łączyć instytucję z otaczającą ją rzeczywistością. Niestety, jeśli mówimy dziś o kryzysie instytucji kultury, to dlatego, że zatraciły one umiejętność budowania żywej wymiany z artystami i publicznością. Instytucje bardzo rzadko stają się partnerem działań twórczych najciekawszych artystów (najwięksi nie ufają instytucjom, zaś najmłodszym nie ufają instytucje) i bardzo rzadko wchodzą w interakcję z publicznością. Te słabości doskwierają wielu. Nie należy sprawy upraszczać – tego, czy instytucja jest partnerem działań twórczych nie liczy się tylko ilością zawieszonych obrazów, ilością koncertów czy przedstawień, tak samo jej dialogu z publicznością nie ocenia się tylko na podstawie ilości widzów (podobnie zresztą, jak odpowiedzialnej polityki finansowej organu założycielskiego danej instytucji nie sprowadza się tylko do wysokości subwencji). Wspólnym mianownikiem ocen trzech relacji może być zaś pytanie o cel. Czemu akurat ten artysta? Do kogo chcemy dotrzeć? Na co chcemy przeznaczyć pieniądze? I właśnie pytanie o cel jest jednym z tych pytań, z którymi instytucje kultury mają największy problem – to niechlubne prawo inercji instytucji. Pytanie o cel jest w gruncie rzeczy pytaniem o ideę – uwolnionym jeszcze od rozważań o zasobach lokalowych, kadrowych, finansowych, skierowanym przede wszystkim w stronę widza i oddziaływania sztuki. To pytanie – sformułowane w świetle potrójnej relacji instytucji kultury – brzmiałoby następująco: Jak działanie instytucji podejmującej się realizacji projektu ukształtuje publiczność, jacy artyści są do tego działania potrzebni (i jaka będzie wartość ich działania) oraz jakie środki fi- nansowe są niezbędne? Innymi słowy instytucja w każdym przypadku powinna na nowo określić swoją grupę docelową, stworzyć nową wartość artystyczną, określić budżet na zadanie. Instytucja sztuki i sztuka nie są tym samym, ale podlegają podobnym zagrożeniom. Wspólnym wrogiem sztuki i instytucji kultury jest stabilizacja (i sztuka, i instytucje kultury mają sens tylko wówczas, gdy są stale kwestionowane, gdy znajdują się pod wpływem tego, co Peter Szondi nazwał „nieustannym kryzysem”). Sztuka i instytucje kultury tracą sens, gdy nie zmieniają i nie poszerzają swojej grupy odbiorczej. Sztuka i instytucje kultury umierają, gdy nie zmieniają formy. Sztuka i instytucje kultury degenerują się, jeśli nie dążą nieustannie do zmian. Sztuka i instytucje kultury nie mają sensu, gdy nie podejmuje się krytycznej dyskusji na ich temat. Sztuka i instytucje kultury są bez życia, jeśli nie są tworzone przez pasjonatów. Zagrożeniem dla sztuki jest afirmacja tradycji jako cel w sam sobie – zagrożeniem dla instytucji kultury jest stanie na straży utartych schematów. Wróćmy zatem do pytań z początku tego tekstu: Dlaczego w Łodzi i województwie łódzkim Jakich instytucji kultury potrzebujemy? potrzebujemy instytucji kultury i ilu instytucji potrzebujemy? Jaki był cel tych instytucji kiedyś, jaki jest dziś i jaki jest cel ich istnienia jutro? Czy instytucje te zmieniły się w zmieniającym się otoczeniu? Czy zmieniły swoje działania artystyczne i ich poziom? Jaki jest ich poziom? Jakie cele swoim instytucjom wyznaczają ich dyrektorzy? Czy są to cele czytelne? Jak długo długofalowe powinny być to cele i jak długo powinny być realizowane przez te same osoby? Czy polityka instytucji kultury jest działaniem mającym swój cel, czy tylko działaniem inercyjnym? I dodajmy kolejne pytania: o publiczność i działania artystyczne. Czy odpowiada nam stopień uczestnictwa publiczności w działaniach instytucji kultury? Czy jesteśmy zadowoleni z działań artystycznych naszych instytucji? Piotr Olkusz – adiunkt w Instytucie Teorii Literatury, Teatru i Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Łódzkiego oraz redaktor odpowiedzialny za dział zagraniczny w miesięczniku Dialog. Zajmuje się teatrem najnowszym oraz zagadnieniami współczesnej organizacji życia kulturalnego w Europie; jest także tłumaczem tekstów literackich i teoretycznych. 73 RAPORT RAPORT JOLANTA WOŹNICKA Jakich instytucji kultury potrzebujemy? – Centra Aktywności Lokalnej Domy kultury i biblioteki gęstą siecią pokrywają cały kraj. Każda z gmin w kraju prowadzi przynajmniej jedną taką instytucję, najczęściej bibliotekę. W Polsce są gminy, które w każdej małej wsi utrzymują świetlicę wiejską pełniącą funkcję domu kultury – zdarza się, że pracownikami są instruktorzy zatrudnieni przez dom kultury. Jakość oferty tych instytucji jest różnorodna. W wersji minimalnej pracownicy ograniczają się do otwierania i zamykania drzwi, udostępniania zasobów i pilnowania porządku. Współtworząc od lat Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich OPUS mam kontakt z instytucjami i organizacjami w miastach, na wsiach, w regionie. Wiele z nich uczestniczy w naszych spotkaniach edukacyjnych, jest udziałowcem partnerstw lokalnych itp. W 2003 roku po raz pierwszy byliśmy realizatorami cyklu edukacyjnego dla instytucji kultury. Uczyliśmy pracowników, jak lepiej zarządzać i jak przygotować ofertę. Do dziś uważam, że lokalne ośrodki kultury powinny w swoich społecznościach pełnić rolę centrów aktywności lokalnej i być współzarządzane przez lokalną społeczność. Takie myślenie wpisuje się w ideę programu Centrum Aktywności Lokalnej (CAL), który promuje model działania instytucji publicznej w środowisku lokalnym jako animatora aktywizującego daną społeczność. Model CAL zakłada, że instytucja czy organizacja staje się miejscem społecznościowym – oddaje swoje zasoby mieszkańcom (nie tylko RAPORT RAPORT 74 „oczywistym” odbiorcom, np. uczniom w szkole czy uczestnikom kursów, ale ogółowi społeczności). Praca ze społecznością zaczyna się od diagnozy lokalnego środowiska w zakresie najistotniejszych potrzeb i zagrożeń w podstawowych obszarach rozwoju, tj. ekonomicznym, społecznym, ekologicznym i kulturowym, a następnie, na tej podstawie, planowanie działań, zmian. Instytucja będąca centrum aktywności lokalnej nie tylko proponuje ofertę mieszkańcom, ale też im oddaje przestrzeń do podejmowania inicjatyw. Innowacyjność koncepcji CAL polega na tym, aby nie koncentrować się na jednym tylko obszarze działania, lecz patrzeć na daną społeczność całościowo, ku rozwojowi. W zadaniu, jakim jest ożywianie społeczności lokalnej, potrzebna jest współpraca różnych podmiotów, ich zaangażowanie. Koordynacja tych działań oraz świadomość celu – dotyczą animatora i wszystkich włączających się w budowanie wspólnot. Aby uruchomić prawdziwy rozwój lokalny, należy poruszyć całe środowiska oraz połączyć wszystkie siły dla osiągnięcia wspólnego celu. Rolę takiego inicjatora, katalizatora, ożywiacza mogą spełniać domy kultury, świetlice wiejskie, biblioteki czy organizacje lokalne. Nie oznacza to, że instytucja pracująca modelem CAL (co ważne – bycie „CAL-em” nie oznacza powoływania nowej instytucji, tylko zmianę sposobu działania dotychczas funkcjonującej, zakorzenionej w lokalnej społeczności) staje się odpowiedzialna za wszelką aktywność w środowisku, jego rozwój, dobrostan obywateli. Szkoła-CAL swoje cele kieruje w stronę rozwoju, współpracy, dawania przestrzeni, zachęcania innych do włączania się – jest otwarta na inicjatywy i potrzeby. Aby dom kultury czy biblioteka mogły stać się Centrami Aktywności Lokalnej, muszą spełniać następujące standardy: • mieć swoją stałą siedzibę, która jest otwarta dla mieszkańców, grup, partnerów środowiskowych • mieć rozpoznane i oszacowane zewnętrzne i wewnętrzne zasoby instytucji • włączać cały zespół do pracy środowiskowej – myślimy tu zarówno o pracownikach merytorycznych, jak i administracyjnych • mieć zbadane potrzeby społeczności lokalnej (zidentyfikowane główne problemy) • funkcjonować na różnych polach, nie zawężając swojej aktywności do jednej grupy celowej lub jednego obszaru • pracować metodą projektów – we współpracy z innymi instytucjami i organizacjami • mobilizować ludzi w społeczności do działania – poprzez zorganizowany wolontariat, tworzenie grup obywatelskich i samopomocowych • inicjować i organizować spotkania głównych aktorów społeczności lokalnej w celu budowania lokalnego partnerstwa • tworzyć programy informacyjne i edukacyjne dla społeczności lokalnej • inicjować oraz włączać się czynnie do wydarzeń lokalnych (imprez okolicznościowych, festynów). Wymienione działania muszą być wpisane w strategię pracy ośrodka kultury i powinny mieć umocowanie w planowanych działaniach. Przekształcenie instytucji kultury w centra aktywności lokalnej to współczesne wyzwanie. WyJakich instytucji kultury potrzebujemy? maga jednak od pracowników instytucji i osób zarządzających instytucjami publicznymi sporego wysiłku. Przede wszystkim potrzebne są działania edukacyjne – w instytucjach kultury pracują przede wszystkim animatorzy kultury, a my potrzebujemy animatorów społecznych z innymi zadaniami i kompetencjami. Poza tym potrzebujemy zmiany myślenia wśród osób zarządzających instytucjami (myślę tu i o kierownikach, dyrektorach, jak i samorządach lokalnych). Nowa rola instytucji kultury to zmiana zadań: zamiast sekcji i instruktorów – grupy edukacyjne i hobbystyczne współprowadzone przez mieszkańców, zamiast imprez i pikników z gwiazdą – prezentacja lokalnej twórczości i integracja społeczności. Jak wprowadzać to do działań instytucji kultury? Jak oddawać przestrzeń mieszkańcom / społeczności lokalnej? Jak przekonać do tego lokalne samorządy i jak angażować mieszkańców? W Polsce są przykłady, że można. Nadal jednak aktualne jest pytanie: jak zrobić z tego standard, a nie tylko dobrą praktykę? Jolanta Woźnicka – współtwórczyni Centrum OPUS, od 2009 roku prezeska Centrum OPUS, doradczyni i trenerka z zakresu animacji lokalnej, funduszy unijnych i przygotowania wniosków. Certyfikowana trenerka STOP III stopnia (superwizorka), ekspert animacji lokalnej. Z wykształcenia polonistka, absolwentka Szkoły Trenerów STOP, Studium Ekonomii Społecznej na Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Podyplomowych Studiów Superwizji Współpracy i Animacji Środowiskowej na Uniwersytecie Gdańskim. Od początku drogi zawodowej związana z sektorem pozarządowym i edukacją. 75 RAPORT RAPORT Zawód artysty Zawód artysty: głos łódzkich artystów i artystek (wyniki ankiety – opracowanie Tomasz Załuski) Oto wyniki ankiety przeprowadzonej we wrześniu-październiku 2011 roku wśród młodych łódzkich artystów i artystek, działających głównie na polu sztuk wizualnych. Była ona skierowana przede wszystkim do członków grupy dyskusyjnej, mającej służyć wymianie informacji i koordynacji działań na rzecz zmiany polityki kulturalnej w Łodzi (grupa ta powstała po spotkaniach „Zawód artysty”, zorganizowanych w kwietniu i czerwcu 2011 roku przez Marcina Polaka oraz Tomasza Załuskiego w gościnnie udostępnionych przestrzeniach Muzeum Sztuki w Łodzi). Trafiła też jednak oczywiście do osób spoza grupy. Do chwili obecnej na pytania dotyczące m.in. kondycji łódzkiej sceny artystycznej, funkcjonowania miejskich instytucji kultury, możliwości wynajmu pracowni artystycznych czy też dobrych praktyk znanych z innych polskich miast odpowiedziały dwadzieścia dwie osoby. Nie jest to zapewne wynik imponujący, gwarantujący reprezentatywność badania itp. Lecz nie ilość ankietowanych tu się liczy, lecz „jakość”, treść i różnorodność ich odpowiedzi – szczególnie tych, które zawierają propozycje działań naprawczych. Celem tego przedsięwzięcia miało być przede wszystkim skonfrontowanie i akumulacja cząstkowej wiedzy, jakiej poszczególne osoby nabywały „doświadczalnie”, zderzając się z urzędniczymi, instytucjonalnymi, ekonomiczno-społecznymi i kulturowo-artystycznymi realiami dzisiejszej Łodzi. Dlatego też większość pytań RAPORT RAPORT 76 miało charakter otwarty i wymagało odpowiedzi opisowych, a sama ankieta nie spełnia zapewne kryteriów metodycznej poprawności ani nie stanowi wdzięcznego materiału do statystyk i diagramów procentowych. Tym niemniej dostarcza wyrazistej, krytycznej diagnozy sytuacji, w jakiej dziś, w swym własnym przekonaniu, znajduje się młode łódzkie środowisko artystyczne i zawiera propozycje konkretnych rozwiązań, które mogłyby sytuację tę odmienić. Diagnoza i postulaty zawarte w punktach 3 i 4 zostały zaprezentowane w trakcie panelu dyskusyjnego „Zawód artysty: jak wspierać rozwój młodej łódzkiej sceny artystycznej?” i były wstępem do dalszej, ożywionej dyskusji. Panel ten należał do strefy tematycznej „Prawo do miasta” Regionalnego Kongresu Kultury. I właśnie tego domagają się artyści i artystki: obywatelskiego prawa do miasta, do dyskusji nad jego polityką kulturalną i dystrybucją finansów w sferze kultury, jak również do aktywnego uczestnictwa w określaniu zadań, jakie powinny być realizowane przez publiczne instytucje artystyczne w Łodzi. 1. Z czego płaci rachunki artyst(k)a? • z „drugiej” pracy zarobkowej, najczęściej niemającej nic wspólnego z twórczością artystyczną, z „fuch” i „chałtur”, ze wsparcia finansowego rodziny, z pracy w charakterze animatora kul- tury, nauczyciela lub wykładowcy, z zaciągniętych kredytów, ze sporadycznych zleceń projektowych itp. 2. Co dają studia w wyższej szkole artystycznej? Czego nie dają? Co mogłaby zrobić szkoła artystyczna dla swoich studentów/absolwentów, jeśli chodzi o przygotowanie do życia po studiach, rozpoczęcia pracy artystycznej i/lub zarobkowej w zawodzie? • zbyt mały nacisk położony na przysposobienie studentów do życia po studiach, na przekazanie im praktycznej wiedzy o funkcjonowaniu we współczesnym świecie sztuki, współpracy z instytucjami, ekonomicznych i prawnych zasadach określających działalność artystyczną oraz projektową, budowaniu własnej kariery, zdobywaniu funduszy na działalność artystyczną, aplikowaniu o granty itp. • częste lekceważenie sztuki aktualnej przez wykładowców przedmiotów artystycznych, a w efekcie niezdolność kształconych przez nich absolwentów do tego, by po studiach płynnie, bez uprzedzeń, twórczo wkroczyć na teren sztuki współczesnej • brak nacisku na możliwość łączenia w działaniach twórczych treści artystycznych i społecznych • postulat wprowadzenia praktycznych zajęć uczących dokumentowania i prezentacji własnego dorobku • postulat cyklicznej organizacji konkursu o większej randze niż konkurs im. W. Strzemińskiego, np. o randze ogólnopolskiej, z zewnętrznym jury oraz nagrodami, które pozwalałyby w dłuższej perspektywie budować karierę artystyczną laureatów Zawód artysty • postulat większego wsparcia udzielanego przez uczelnię studentom i absolwentom, umożliwianie im uczestnictwa w ogólnopolskich i międzynarodowych projektach, aby już w trakcie studiów mogli nabyć doświadczenia w funkcjonowaniu we współczesnym świecie sztuki • postulat utrzymywania przez uczelnię kontaktu z absolwentami, prezentowania ich dorobku na arenie ogólnopolskiej, np. na wystawach międzyuczelnianych, co pozwoliłoby też budować prestiż czy kapitał symboliczny uczelni i promować ją • postulat stworzenia i udostępniania na stronie internetowej uczelni bazy danych z sylwetkami absolwentów oraz spisem ich osiągnięć. 3. Jakie są obecnie warunki do rozwoju młodej – i nie tylko młodej – sztuki w Łodzi? Większość ankietowanych uznała je za złe lub niedostateczne, szczególnie w porównaniu z innymi ośrodkami miejskimi w Polsce, pojawiły się też jednak głosy, że warunki te są dostateczne i że wszystko zależy tu od samych twórców, którzy muszą dbać o swój rozwój. • obecnie najważniejszą rolę w rozwoju sztuki łódzkiej odgrywają inicjatywy oddolne, niezależne, dysponują one jednak zwykle niewielkim budżetem, niewystarczającym do pokrycia wszystkich kosztów, a w efekcie funkcjonują „hobbystycznie”, w oparciu o entuzjazm organizatorów i twórców • brak wsparcia ze strony władz miejskich oraz miejskich instytucji artystycznych, brak realnego zainteresowania problemami sceny artystycznej, nie jest realizowany żaden długofalowy program wynajdowania młodych talentów, 77 RAPORT RAPORT pomocy w ich samorozwoju i w budowaniu ich kariery artystycznej • brak w Łodzi instytucji artystycznej, która byłaby w stanie skutecznie wspierać sztukę łódzką, prezentować i promować ją w mieście oraz w całej Polsce, budować współpracę z innymi ośrodkami artystycznymi – nie spełnia tej roli w szczególności instytucja, jaką są Miejskie Galerie Sztuki • brak możliwości regularnego prezentowania aktualnych działań środowiska łódzkiego, w ostatnich latach zrezygnowano nawet z takich imprez, jak Salon Jesienny i Salon Wiosenny; jedyna cyklicznie organizowana przez Miejskie Galerie Sztuki impreza to Międzynarodowe Triennale Małych Form Graficznych • zaproszenie do udziału w ciekawych wystawach i projektach artystycznych zwykle nadchodzi z innych miast, z bardziej aktywnych instytucji artystycznych • brak nagłośnienia i promocji wydarzeń artystycznych, wąskie grono odbiorców • nieliczne osoby zajmujące się krytyką i publicystyką sztuki, brak czasopisma artystycznego, które byłoby wydawane w Łodzi, a jednocześnie funkcjonowało w skali ogólnopolskiej • brak w Łodzi ciekawych i prężnie działających galerii komercyjnych, brak rynku sztuki, pojedyncze prace zakupione w ostatnich latach przez Muzeum Sztuki oraz Miejskie Galerie Sztuki, brak kultury sponsorowania sztuki oraz inwestowania w nią • brak możliwości pozyskiwania funduszy na finansowanie realizacji projektów artystycznych, brak programu stypendialnego i systemu minigrantów, jakie są oferowane artystom w innych miastach RAPORT RAPORT 78 • brak informacji o możliwości zdobywania funduszy na realizację projektów artystycznych, o konkursach stypendialnych, wolnych pracowniach itp. • powszechny „prekaryzacyjny” scenariusz: często w trakcie realizacji konkretnego projektu okazuje się, że brak wystarczającej ilości pieniędzy, co powoduje, że twórca musi częściowo sam pokryć koszty realizacyjne, a jeśli już instytucje artystyczne dysponują funduszami na techniczną realizację samych projektów artystycznych, na materiały itp., to nie przewidują wynagrodzenia dla twórców – brak jest honorariów autorskich za wystawy i realizację projektów artystycznych • brak możliwości wynajmu nisko oczynszowanej pracowni artystycznej • brak czasu na sztukę: artyst(k)ę pochłania „druga” działalność, czyli praca zarobkowa • „hobbystyczny” model twórczości: pracownia znajduje się w mieszkaniu, a fundusze na pracę artystyczną odkładane są z pracy zarobkowej • nadmierna biurokracja po stronie urzędu, brak kompetencji urzędników zajmujących się kulturą, decyzyjność rozproszona po różnych wydziałach, komórkach itd. • brak konsultacji urzędników ze środowiskiem artystycznym przy podejmowaniu kluczowych decyzji dotyczących kultury i sztuki w Łodzi. 4. Jak wygląda kwestia dostępności pracowni artystycznych? • istnienie przepisów ograniczających możliwość uzyskania pracowni z puli niskoczynszowych lokali oferowanych przez miasto: konieczność posiadania formalnego dyplomu ukończenia wyższej szkoły artystycznej, konieczność bycia zameldowanym w Łodzi oraz konieczność posiadania, stałych, miesięcznych dochodów • brak przejrzystości w procesie przyznawania pracowni przez miasto • miasto nie oferuje wystarczającej ilości tanich lokali z przeznaczeniem na pracownie: wszystkie pracownie o zadowalającym standardzie są „wiecznie” wynajęte, a pozostałe nie nadają się do użytku – są za niskie, ciemne, zdewastowane, pozbawione koniecznej infrastruktury, wymagające kapitalnego remontu • pracownie należące obecnie do spółdzielni mieszkaniowych są tak samo wysoko oczynszowane, jak lokale na działalność komercyjną • problem z udostępnianiem („po godzinach”) sal instytucji kulturalnych na potrzeby prób zespołów muzycznych. 5. Jakie działania mogłyby poprawić obecną sytuację? Większość ankietowanych przedstawiła pozytywne postulaty podjęcia określonych działań naprawczych. Pojawiły się też jednak głosy osób zrezygnowanych, które nie widzą dla siebie szansy rozwoju artystycznego oraz zawodowego w Łodzi i deklarują chęć wyjazdu z miasta. • zmiana przepisów określających zasady przyznawania pracowni artystycznych: likwidacja wymogu bycia zameldowanym w Łodzi, możliwość otrzymania pracowni przez osoby nieposiadające formalnego dyplomu artysty, ale prowadzące faktyczną twórczość artystyczną i mogące ją udokumentować • powiększenie puli niskoczynszowych pracowni artystycznych, postulat remontu pustostanów i wynajmu ich jako pracowni artystycznych, skomasowanie pracowni w jednym Zawód artysty miejscu, w jednym budynku, co sprzyjałoby także integracji środowiska • przejrzyste zasady przyznawania pracowni artystycznych • pracownie przyznawane na pewien czas, np. na dwa lata, po którym to okresie następowałaby ocena aktywności twórczej i decyzja o ewentualnym przedłużeniu wynajmu • stworzenie wyposażonych w odpowiednią infrastrukturę pracowni „jednorazowych”, wykorzystywanych na potrzeby realizacji pojedynczego projektu artystycznego • konkursy stypendialne, rozstrzygane w sposób jawny, przez jury złożone z ekspertów, artystów i kuratorów z innych ośrodków artystycznych w Polsce • wprowadzenie, na wzór innych miast w Polsce, mikrograntów dofinansowujących realizację konkretnych projektów artystycznych • dyskusja nad misją i celami, jakie powinny realizować poszczególne łódzkie instytucje artystyczne • stały „wywiad” kuratorski w młodym łódzkim środowisku artystycznym, wprowadzenie przemyślanego i długofalowego programu wyszukiwania i promocji młodych lokalnych talentów na scenie łódzkiej, ogólnopolskiej i za granicami kraju • większa aktywność instytucji artystycznych i organizacji pozarządowych, które powinny wychodzić z programami wystaw, projektów artystycznych i artystyczno-społecznych, warsztatów itp., do których mogliby być angażowani łódzcy artyści • cykliczna organizacja przeglądu dokonań artystycznych sceny łódzkiej, stworzenie konkursu dla młodych twórców, który miałby rangę ogólnopolską 79 RAPORT RAPORT • dopuszczenie w łódzkich instytucjach artystycznych do głosu młodych, aktywnych pracowników, kuratorek i kuratorów, którzy mogliby blisko współpracować z młodym środowiskiem artystycznym, tworzyć i realizować autorskie koncepcje organizacyjne oraz wystawiennicze • rozbudowanie i aktywne wykorzystywanie kontaktów z innymi instytucjami zajmującymi się sztuką współczesną w Polsce i za granicą, uruchomienie programów wymiany, rezydencji artystycznych itp. • większa współpraca publicznych instytucji kulturalnych i artystycznych z organizacjami pozarządowymi, większa otwartość na współpracę przy konkretnych projektach z niezależnymi kuratorami sztuki, organizatorami i animatorami kultury • współpraca międzyinstytucjonalna nie tylko „od święta”, czyli np. z okazji Nocy Muzeów • większe zaangażowanie mediów lokalnych w informowanie o przedsięwzięciach artystycznych oraz ich promocję • kształcenie publiczności: wprowadzenie programu edukacji artystycznej i kulturalnej od najmłodszych lat • odejście od strategii wyłącznego skupiania się na dużych, drogich imprezach (festiwale) na rzecz częstszych, mniejszych, tańszych, za to skierowanych do konkretnych odbiorców • stworzenie komórki Urzędu Miasta Łodzi, w której kompetentne osoby – znające specyfikę współczesnej sztuki – informowałyby o możliwościach stypendialnych, grantowych itp., pomagałyby w zdobyciu funduszy na realizację projektów artystycznych, wypełnianiu RAPORT RAPORT 80 wniosków grantowych, uzyskaniu urzędowej zgody na działania związane z realizacją określonych typów projektów artystycznych • uruchomienie przez Urząd Miasta Łodzi elektronicznego newslettera, w którym pojawiałyby się informacje o wolnych pracowniach, konkursach, grantach itp. • rozwinięcie współpracy artystów z organizacjami pozarządowymi: oprócz prezentacji aktualnych działań artystycznych i artystycznospołecznych, NGO mogłyby wspierać twórców pomocą organizacyjną, doradztwem finansowym i prawnym • samoorganizacja: stworzenie spółdzielni, stowarzyszenia lub kooperatywy artystów. 6. Jak oceniasz ideę Łodzi – „stolicy kultury” i hasło budowania „marki” miasta w oparciu o „przemysły kreatywne”? Wszyscy ankietowani podkreślali rozziew między ideą a stanem faktycznym – realną sytuacją Łodzi, uznając, że idee „stolicy kultury” i „miasta przemysłów kreatywnych” są, jak na razie, kompletnie oderwane od rzeczywistości. Pojawiały się głosy osób, które w propagowaniu tego typu idei dostrzegały tylko strategie PR-owe i chwyty reklamowe. Wielu ankietowanych oceniło jednak samą ideę „miasta przemysłów kreatywnych” za ciekawą i obiecującą. Wskazywali oni, że jeśli „za słowami pójdą czyny” i realność zacznie dorastać do idei, wówczas przemysły kreatywne będą wpływały pozytywnie na możliwość rozwoju działalności artystycznej w Łodzi. opracował: Tomasz Załuski TOMASZ ZAŁUSKI Zawód artysty: polityka lokalności i praca u podstaw Czy w dobie budowania nowej tożsamości Łodzi wokół „przemysłów kreatywnych” jest jeszcze miejsce na konsekwentną politykę kulturalną oraz długofalowe przedsięwzięcia zarówno instytucjonalne, jak i pozainstytucjonalne, które wspierałyby lokalną twórczość artystyczną? Czy stać nas na wypracowanie i realizowanie dobrze pojętej „polityki lokalności”, która obejmowałaby łódzkie środowisko artystyczne – szczególnie to młode? Pytania te oczywiście sugerują, że takiej polityki już od dłuższego czasu nie ma. Nie ma w Łodzi przemyślanych, długofalowych działań na rzecz wspierania procesów kształtowania się, integracji i samoorganizacji młodego środowiska artystycznego. Nie robimy w tym kierunku wystarczająco dużo, a może nawet, wbrew pozorom, robimy coraz mniej. Nasze działania, okazjonalne, rozproszone, zatomizowane, nie przynoszą zadowalających efektów, pozostają nieskuteczne. Nie działamy, a przede wszystkim nie myślimy w kategoriach dobrze pojętej polityki lokalności. Dobrze pojętej – czyli zakładającej wiarę w potencjał łódzkiej sceny artystycznej oraz podjęcie działań na rzecz stworzenia odpowiednich warunków do rozwoju, systematycznej pracy i prezentacji dokonań łódzkich artystów i artystek, do realizacji, promocji i recepcji ich projektów artystycznych oraz artystyczno-społecznych. Dobrze pojętej – czyli promującej scenę łódzką poza Łodzią, wspierającej współpracę łódzkich twórców z artystami z innych ośrodków w Polsce Zawód artysty i za granicą, organizującej na zasadach partnerskich wspólne przedsięwzięcia, wymianę, programy rezydencji artystycznych itp. Dobrze pojęta polityka lokalności musi być bowiem polityką translokalności, dbającą o to, by „lokalność” nie obróciła się w ciasny prowincjonalizm. Tymczasem łódzka polityka kulturalna, szczególnie w zakresie sztuk wizualnych, coraz wyraźniej oscyluje między biegunem prowincjonalizmu i autokolonializmu. Pierwsze z tych określeń nie wymaga, jak sądzę, szerszych wyjaśnień, wszyscy wiemy, o co chodzi. Mówiąc zaś o „autokolonializmie” mam na myśli założenie, które zdaje się przyświecać rozmaitym przedsięwzięciom kulturalnym i artystycznym z ostatnich lat, jak też ogólnemu myśleniu o tworzeniu wizerunku i promocji miasta: chodzi o założenie, iż ludzie przyjadą do nas, do Łodzi, z zewnątrz, z Polski i ze świata, jeśli to, co im pokażemy, też będzie zasadniczo pochodziło z zewnątrz, z Polski i ze świata – z Łodzi zaś co najwyżej „na doczepkę”. Nie trzeba dodawać, że zachowując się tak, jakby Łódź nie posiadała własnego potencjału twórczego i z góry spisując ją na straty, mimowolnie urzeczywistniamy scenariusz samospełniającej się przepowiedni lub samonakręcającej spirali... Chcę być dobrze zrozumiany, wiem bowiem, że hasło „polityki lokalności” może budzić kontrowersje i wywoływać irytację – często niepotrzebną. Powtórzę zatem, że polityka lokalności, o jaką tu chodzi, absolutnie nie kłóci się z ideą współpra- 81 RAPORT RAPORT cy i wymiany z innymi ośrodkami artystycznymi w Polsce i za granicą, jest wręcz jej niezbędnym warunkiem. Zainicjowanie i prowadzenie tego rodzaju polityki nie może jednak opierać się na szumnych, promocyjnych hasłach, które niczego praktycznie nie zmieniają. Potrzeba nam raczej czegoś, co – z braku lepszej nazwy – określiłbym skromniejszym hasłem „pracy u podstaw”. Zmiana, jakiej wymaga obecna sytuacja, musi mieć charakter systemowy. Trzeba reanimować łódzkie życie artystyczne, zreformować, zrekonstruować lub najczęściej stworzyć od nowa te jego składniki, które niegdyś wyznaczały jego rytm, obecnie zaś już nie istnieją lub funkcjonują niewydolnie. Lista spraw, którymi trzeba się zająć, jest długa: • edukacja artystyczna, przysposobienie absolwentów szkół artystycznych do funkcjonowania w instytucjonalnym i rynkowym obszarze sztuki • przejrzystość i elastyczność procedur urzędniczych, podnoszenie kompetencji urzędników zajmujących się kulturą, konsultacje środowiskowe i społeczne • stypendia, granty i dofinansowania do realizacji projektów artystycznych • pracownie artystyczne, przestrzenie wystawiennicze i prawo do działań na terenie miasta • reforma publicznych instytucji artystycznych, aktywna polityka instytucjonalna – programy mające na celu wynajdowanie utalentowanych młodych twórców i pomoc w budowie ich kariery artystycznej • udział stowarzyszeń artystycznych, niezależnych galerii i organizacji pozarządowych w aktywizacji i rozwoju sceny artystycznej • współpraca między instytucjami publicznymi, organizacjami pozarządowymi, indywidualnymi animatorami kultury, kuratorami i twórcami RAPORT RAPORT 82 • cykliczne przeglądy i projekty, integrujące środowisko artystyczne; tworzenie warunków do realizacji przedsięwzięć interdyscyplinarnych, łączących aspekty artystyczne, naukowo-badawcze i społeczne • polityka prowadzenia kolekcji artystycznych • aktywizacja lokalnej krytyki artystycznej, kwestia drukowanych i elektronicznych pism o sztuce; informacja i promocja medialna • edukacja publiczności • wreszcie, kwestia nie mniej ważna, czyli honoraria artystów... Wszystko to jest oczywiście dobrze znane – o tych rzeczach od lat rozmawia się w łódzkim środowisku artystycznym. Tym, czego wciąż jednak brakuje, jest całościowa, szczegółowa diagnoza, która zaistniałaby jako fakt w sferze publicznej, jako fakt instytucjonalny, „urzędowy” i jako taki mogła być podstawą do działań naprawczych. Diagnoza ta musi być twarda i realna. Powoływanie się na nominalne osiągnięcia nie powstrzyma cisnącego się na usta pytania: „dlaczego, skoro jest tak dobrze, jest aż tak źle?” Na samej diagnozie nie można też jednak poprzestać – powtarzanie w kółko, że „jest źle” donikąd nas nie doprowadzi. Czeka nas mnóstwo pracy zarówno organizacyjnej, jak i ideowej – nas wszystkich, od urzędników po artystów. Praca u podstaw, o jakiej mowa, jest też bowiem pracą do wykonania przez samych twórców. Łódź posiada długą historię samoorganizacji artystycznej, która – co tu dużo mówić – zobowiązuje... Choć przez ostatnie lata w młodym łódzkim środowisku artystycznym przeważała atomizacja, niechęć czy niezdolność do zorganizowania się i publicznego zabrania głosu we własnej sprawie, to teraz zaczyna się coś zmieniać. W kwietniu tego roku w łódzkiej Galerii Wschodniej odbyła się wystawa „Zawód artysty”. Jej pomysłodawcą, kuratorem, a także jednym z uczestników był Marcin Polak. Jego pomysł polegał na tym, aby młodzi łódzcy artyści i artystki pokazali „obiekty” nie będące wytworami ich działalności artystycznej, lecz pracy zarobkowej – dzięki której utrzymują się, płacą rachunki, wiążą (lub nie...) przysłowiowy „koniec z końcem”. Chcąc wykorzystać energię i kapitał społeczny, jakie wyzwoliło to przedsięwzięcie, Marcin Polak i ja zorganizowaliśmy w ms2, dzięki uprzejmości dyrektora Jarosława Suchana, otwartą dyskusję „Zawód artysty” z udziałem Wiceprezydent Miasta Agnieszki Nowak, kierowników łódzkich instytucji artystycznych oraz licznego grona młodych łódzkich artystów i artystek. Spotkanie nie przyniosło wymiernych efektów, odegrało jednak rolę czynnika integrującego samo środowisko artystyczne. Dość powiedzieć, że wkrótce miało miejsce drugie spotkanie, w trakcie którego grono łódzkich artystów i artystek, krytyków i kuratorek sztuki utworzyło grupę dyskusyjną. Ma ona wspierać samoorganizację łódzkiego środowiska artystycznego, w szczególności wymianę informacji i koordynację działań na rzecz zmiany polityki kulturalnej Łodzi. Zawód artysty W trakcie dyskusji zrodził się pomysł przeprowadzenia szczegółowej ankiety, dzięki której swą diagnozę mogliby stworzyć sami artyści i artystki. Jak można się było spodziewać, w odpowiedziach na ankietę zdecydowanie dominuje ton krytyczny. Nie jest to jednak ogólnikowe narzekanie – łódzcy twórcy nie tylko precyzyjnie wypunktowali realne problemy, z którymi muszą się mierzyć na co dzień, ale też w wielu wypadkach zaproponowali szczegółowe rozwiązania i mechanizmy naprawcze. Prezentacja wyników tej ankiety otworzyła spotkanie „Zawód artysty: jak wspierać rozwój młodej łódzkiej sceny artystycznej?”, które odbyło się w ramach łódzkiego Regionalnego Kongresu Kultury. Spotkanie było okazją do tego, by rozszerzyć, uzupełnić i ugruntować diagnozę kondycji łódzkiej sceny artystycznej. Tomasz Załuski – ukończył historię sztuki i filozofię na Uniwersytecie Łódzkim, obecnie pracuje jako adiunkt w Katedrze Mediów i Kultury Audiowizualnej UŁ oraz w Zakładzie Teorii i Historii Sztuki ASP w Łodzi. Moderator sesji „Zawód artysty: jak wspierać rozwój młodej łódzkiej sceny artystycznej?”. 83 RAPORT RAPORT MARCELO ZAMMENHOFF Kilka słów w sprawie pracowni dla artystów 16 lat temu, po kilku latach zmagań z rzeczywistością, założyłem pracownie twórcze na św. Jerzego – chyba największy taki kompleks w Łodzi, skupiający naraz artystów różnych dziedzin, z których wielu również tu mieszka. Jednak, aby pracownie mogło otrzymać kilka osób, z których większość była studentami bądź nie miała po prostu dyplomów – musieliśmy założyć Stowarzyszenie. Założyłem też legendarną Galerię Xylolit, którą jednak po roku musieliśmy oddać miastu. Cóż, był rok 1996, a my młodzi i niedoświadczeni organizacyjnie, nie umieliśmy na siebie zarabiać i galeria popadła w długi. Gdyby życie nie podsuwało kłód pod nogi, dziś być może tkwiłbym w jakimś idealnym stanie harmonii z wszechświatem, zajmując się wyłącznie sztuką. Jednak dzięki temu oraz kilku innym, niespodziewanym problemom, zacząłem po latach na powrót drążyć temat PRACOWNI TWÓRCZYCH. A konkretnie przepisów dotyczących ich przyznawania, ponieważ są absurdalne i o 180 stopni odwrotne do takich, które powinny funkcjonować. Okazało się bowiem, że gdybym teraz chciał znaleźć sobie jakieś inne (np. większe i bardziej indywidualne) miejsce do działania, nie byłoby to wcale łatwe. Mimo iż mam całkiem spory, wieloletni dorobek, są też nagrody... Od kilku lat spotykam się z różnymi osobami w tej sprawie, jednak moje znajomości i wpływy są najwyraźniej niewystarczające. Do niedawna, dla skostniałego Wydziału Kultury byłem jedynie kolejnym peten- RAPORT RAPORT 84 tem. Być może ostatnie personalno-polityczne zmiany mogą rokować jakieś nadzieje. Słyszałem też o przygotowywanej nowej ustawie, w związku z którą pracownie twórcze nie będą już w grupie lokali użytkowych, dzięki czemu koszty eksploatacji będą niższe. To dobra nowina, choć nie wiem, kiedy ta ustawa wejdzie w życie. Jest jednak kilka kiepskich przepisów lokalnych, które natychmiast należałoby zmienić, jeśli wzniosłe slogany o inwestowaniu w kulturę i sztukę mają być czymś poparte. Pragnę zatem uświadomić, że przepisy dotyczące przyznawania pracowni twórczych są fatalne, zaś w Łodzi jedne z najgorszych. Zamiast wspomagać rozwój kultury i sztuki przez wspieranie artystów (zwłaszcza MŁODYCH!), w obecnej formie go HAMUJĄ. To choćby jeden z powodów, dla którego Łódź nie została Europejską Stolicą Kultury. Spośród wszystkich znanych mi miast w Polsce, tylko w Łodzi istnieje bowiem wymóg posiadania przez wnioskodawcę DYPLOMU ukończenia szkoły artystycznej, a ponadto przynajmniej 3-letniego dorobku artystycznego, nie wspominając jeszcze o bezsensownym wymogu zameldowania również w Łodzi. Myślę, że obecna świadomość społeczna jest na tyle wysoka, by zdać sobie sprawę, że – PO PIERWSZE – ARTYSTY nie określa żaden dyplom. Artystą się jest poprzez swoje działanie, swój DOROBEK właśnie. Artysta to ktoś przeświadczony o swojej misji i zdecydowany na taką działalność. Bycie artystą to przywilej, który nie podlega żadnym zaświadczeniom. Zaś wiele znanych przypadków ukazuje, że niejedna osoba z dyplomem szkoły artystycznej, nigdy później artystą nie została. Skądinąd wiem, że jest sporo takich „artystów”, którzy posiadając dyplomy, wcale sztuką się nie zajmują, natomiast wykorzystali możliwość otrzymania pracowni i np. je wynajmują (co akurat jest nielegalne). PO DRUGIE: taki przepis już na wstępie odbiera możliwość otrzymania pracowni przez np. aktywnego studenta szkoły artystycznej (choć, jak wyżej wspomniałem, można być artystą, niekoniecznie kończąc jakąkolwiek szkołę). Można też być artystą, posiadając dyplom z całkiem innej dziedziny. Przykładów artystów bez dyplomów można podać wiele, także ze współczesnej historii: ot, choćby Zbigniew Libera (bezsprzecznie jeden z najwybitniejszych żyjących, polskich artystów), nieżyjący malarz Zdzisław Beksiński, Edward Dwurnik, kompozytor Zbigniew Preisner, reżyser Tadeusz Konwicki, nie wspominając choćby o znanych malarzach-prymitywistach, jak Erwin Sówka, Ociepka, Nikifor... czy wreszcie patron łódzkiej ASP – Władysław Strzemiński!... Czy im również nie przyznalibyście Państwo pracowni, gdyby byli w takiej potrzebie? Według przepisów, w Łodzi by jej nie dostali. PO TRZECIE: skąd młody artysta ma mieć ten 3-letni dorobek, skoro nikt mu tego nie ułatwia? To pracownia, posiadana na szczególnych warunkach, byłaby tym ułatwieniem. Studentom powinny być przyznawane pracownie na preferencyjnych warunkach. Oczywiście studentom produktywnym, z dorobkiem – i od tego właśnie powinna być komisja selekcyjna. Na pewno na luksusową pracownię bardziej stać starszą, wyrobioną osobę z dużym dorobkiem, w skrajnym Zawód artysty przypadku wręcz uznaną i zarabiającą spore pieniądze. Może więc czynnikiem preferencyjnym powinny być dochody? Jeżeli artysta udokumentuje, że nie ma dochodów (jest studentem, żyje ze stypendium lub dorabia od umowy do umowy), powinien w pierwszej kolejności dostać pracownię przed tym, kto doskonale radzi sobie z zarabianiem. Taki system wydaje się logiczny. Może warto, by kryterium przyznania pracowni była rekomendacja innego, bardziej „uznanego” artysty? To by była sensowna weryfikacja. Dlaczego wreszcie muzykom i bodajże filmowcom pracowni się nie przyznaje? Czy ma to być zrozumiane w ten sposób, że muzyk nie potrzebuje przestrzeni, bo może sobie komponować ze słuchawkami na uszach, a reżyserowi filmowemu wystarczy notatnik? Czemu istnieją ograniczenia w przyznawaniu artystom pracowni? Czy ktoś się boi, że artyści przejmą wszystkie możliwe lokale, podczas gdy wiele rodzin potrzebuje godziwego dachu nad głową? Rozwieję tę wątpliwość u podstaw: pracownia twórcza to zupełnie inna kategoria lokalu, niekoniecznie sprzyjająca wielodzietnej rodzinie w trudnej sytuacji. Pracownie muszą mieć swoją specyfikę – coś pomiędzy szeroko pojętym „lokalem użytkowym” a miejscem wysokiego skupienia. Złe jest zatem podejście. Pracownia jest traktowana jako lokal użytkowy. Nie wiem, dlaczego zakłada się, że artysta od razu będzie zarabiał duże pieniądze? (patrz – artykuł M. Brzezińskiego: Przestrzeń wroga sztuce – w debacie na stronie kongresu). Przecież fotograf nie musi koniecznie robić komercyjnych zdjęć modelek w swoim atelier, aby się utrzymać – ale czy to znaczy, że należy mu przyznać jakąś zagrzybioną norę do remontu? A głównie takie lokale są w ofercie Urzędu Miasta Łodzi... 85 RAPORT RAPORT W innych dużych miastach Polski sytuacja jest kompletnie odwrotna: władze chętnie przekazują artystom duże obiekty do zagospodarowania, przyznawanie artystom przestrzeni na ich działalność jest wręcz priorytetem władz miasta. Wystarczy wymienić kilka takich miejsc w innych miastach, aby zaobserwować odmienny stosunek ich władz do artystów. Pracownie dostają i plastycy, i muzycy, i filmowcy, a także twórcy dziedzin nieskonkretyzowanych. Niech wymienię choćby „Kolonię Artystów” na terenie stoczni w Gdańsku, „Projekt Praga” w Warszawie (ogromna przestrzeń po Państwowych Zakładach Optycznych), „Bazę Zbożową” w Kielcach czy „Centrum Reanimacji Kultury” we Wrocławiu. Tymczasem do tej pory w Łodzi nigdy nie powstał porządny, duży obiekt przeznaczony do zagospodarowania przez artystów (pomijając rewitalizowane obiekty na Księżym Młynie, na które prawdopodobnie nikogo nie będzie stać). Wydaje się, że znów miastem kierują wyłącznie materialne korzyści zamiast dalekowzrocznego spojrzenia w przyszłość na prawdziwe wartości, które odziedziczą po nas przyszłe pokolenia. Pracownie powinny mieć najniższy czynsz, zaś możliwie komfortowe warunki. Jasne, mówi się, że sztuka rodzi się w bólach (podejrzewam, że niejeden sławny dziś impresjonista paryski zaczynał na ciasnym i dusznym strychu), jednak – jako państwo socjalne – chyba stać nas na to? W naszym mieście Łodzi znajduje się najwięcej w Polsce pustostanów: zarówno mieszkalnych, jak i fabrycznych, należących do skarbu państwa. Niejedna z takich opuszczonych fabryk doskonale nadawałaby się do tego celu, niejednemu artyście ułatwiłoby to znacznie życie i dzia- RAPORT RAPORT 86 łalność. Sam chętnie bym sobie coś odremontował, przynajmniej urządziłbym sobie to tak, jak mi odpowiada. Za to miasto chętnie rzuca się na drogie inwestycje i imprezy, nie kryjąc swoich wydatków. Nie chcę się wypowiadać w tej kwestii (mogę mieć mylne pojęcie), ale np. niegdysiejsze zaproszenie Placido Domingo za sumę 1,5 mln zł to chyba lekka przesada. Za nawet niewielką część tej sumy można by wyremontować kawał porządnej fabryki, z przeznaczeniem na pracownie dla artystów lub przynajmniej wyremontować jakąś ulicę (krzywe i dziurawe ulice to też świadectwo kultury, a Łódź, niestety, w dziurawych ulicach przoduje). Mogę się z całym przekonaniem uważać za specjalistę ds. pracowni twórczych, ponieważ, prócz wspomnianych na wstępie pracowni na św. Jerzego, zasiedlałem także kilka innych, ponadto zwiedzałem setki różnych pracowni z prawdziwego zdarzenia, w kraju i za granicą. Sam będąc artystą, wiem doskonale, czego potrzeba innym artystom, co jest priorytetem, a co jest nieistotne. Zmieńmy zatem myślenie i zacznijmy od zmian przepisów. To moje wielkie życzenie, choć myślę, że pod tym podpisałoby się wielu innych, zwłaszcza młodych, artystów. Piotr Wygachiewicz (pseudonim artystyczny Marcelo Zammenhoff lub Marcelo) – twórca wideo, fotografik, performer, designer, kompozytor. W 1992 założył Teatr Elektryczny, a w 1996 – grupę filmową Plazma TV oraz Galerię Xylolit w Łodzi (w latach 1995-96). Współzałożyciel Ośrodka Działań Twórczych Forum Fabricum – 1998-2005. JACEK OWCZAREK Taniec współczesny w Łodzi Od czterech lat środowisko tańca w Łodzi dynamicznie się rozwija. Ważnym czynnikiem było powstanie w 2007 roku specjalizacji choreografia i techniki tańca na Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi oraz decyzje doświadczonych choreografów i tancerzy o związaniu się z Łodzią. Łódzkie środowisko twórców, tancerzy i pedagogów zajmujących się tańcem współczesnym i improwizacją oraz managerów tańca, jako jedyne w Polsce zrzeszyło się w 2010 roku, zakładając Stowarzyszenie MOVIN‘ ŁÓDŹ (www.movinlodz.com). Każdy z członków działa na polu tańca od wielu lat, realizując spektakle, międzynarodowe projekty i festiwale, warsztaty oraz projekty animacyjne i społeczne. Do MOVIN‘ ŁÓDŹ należą: Teatr Tańca PRO, Grupa SkłAd, Pracownia Fizyczna, Teatr Tańca „Alter“, „Ananda“, Grupa KIJO / contactimprovisation.eu, Łódź w Ruchu oraz Fundacja Kino Tańca. W Łodzi nie istnieje żadna instytucja publiczna, której statutowym celem jest regularna działalność na polu tańca współczesnego. Żadna z ww. grup nie posiada stałego miejsca do pracy i prezentacji spektakli ani stałego finansowania działalności. Próby i warsztaty odbywają się w każdorazowo wynajętych salach. Premiery powstają własnym nakładem środków lub z pozyskanych dotacji celowych, są to jednak odosobnione przypadki. Nie istnieje w Łodzi żadna scena prezentująca stale spektakle tańca współczesnego. Teatry instytucjonalne czy ośrodki kultury oraz teatry Zawód artysty prywatne w Łodzi prezentują gościnnie spektakle tańca łódzkich twórców na zasadzie wynajmu sceny i obsługi technicznej lub sporadycznie w ramach festiwali. Eksploatacja istniejących spektakli i realizacja premier odbywa się w Łodzi za każdym razem na innej scenie, najczęściej jednak poza Łodzią, wyłącznie dzięki zaangażowaniu choreografów i tancerzy. Taniec współczesny nie ma stałego miejsca w ofercie kulturalnej miasta. Taniec współczesny jest sztuką, której niezbędna jest infrastruktura pozwalająca na codzienną pracę z ciałem, intensywne próby do spektakli, dająca przestrzeń wymiany metod i doświadczeń. Ponadto baza ta jest niezbędna do regularnej eksploatacji spektakli powstałych w Łodzi, prowadzenia sceny impresaryjnej, zapraszania najlepszych spektakli, pedagogów i teoretyków tańca z Polski i zagranicy, realizacji koprodukcji z partnerami polskimi i zagranicznymi, coachingów i rezydencji. Ważne jest długofalowe prowadzenie działalności teoretycznej, badawczej, programów edukacyjnych dla praktyków i publiczności oraz intensywna promocja spektakli i innych inicjatyw łódzkich twórców. W kwietniu 2011 odbył się w Warszawie I Kongres Tańca zorganizowany przez powstały rok wcześniej Instytut Tańca i Muzyki. W kończącej kongres mowie minister Bogdan Zdrojewski wymienił taniec jako dziedzinę sztuki będącą w Polsce w najbardziej dramatycznej sytuacji, tak pod względem infrastrukturalnym, jak i finanso- 87 RAPORT RAPORT wym. Na kongresie tym silne środowisko tańca współczesnego w Łodzi zostało dostrzeżone – Łódź, obok Krakowa, Gdańska i Warszawy została wymieniona jako miasto, w którym w pierwszej kolejności powinno zostać utworzone centrum tańca. Łódzkie środowisko tańca współczesnego, zrzeszone w Stowarzyszeniu MOVIN’ ŁÓDŹ, w 2010 roku wystąpiło z inicjatywą utworzenia takiej instytucji w Łodzi, działającej pod patronatem istniejącej instytucji kultury lub poprzez stworzenie nowej. MOVIN’ ŁÓDŹ opracowało szczegółowy program i cele Centrum, do którego zadań należałaby promocji tańca współczesnego jako pełnoprawnej dziedziny sztuki, produkcja i prezentacja spektakli, realizacja projektów interdyscyplinarnych, międzynarodowych, goszczenie projektów spoza Łodzi oraz współprodukcja wydarzeń z innymi instytucjami i ośrodkami tańca. Ważnym elementem opracowanego programu jest działalność edukacyjna (warsztaty, coachingi, wykłady, treningi), badawcza (gromadzenie i opracowywanie dokumentacji związanej z polskim tańcem, gromadzenie i udostępniane materiałów dot. tańca współczesnego, projekty badawcze, wydawanie publikacji publicystycznych i naukowych) oraz społeczna. Centrum realizować powinno długofalowy plan rozwoju i współpracować z twórcami i ośrodkami kultury w regionie łódzkim. Postulaty środowiska tańca współczesnego: • stworzenie lub adaptacja infrastruktury dla tańca współczesnego, poprzez wyspecjalizowanie jednej z istniejących lub powołanie no- RAPORT RAPORT 88 wej instytucji, której celem byłaby promocja tańca współczesnego • wpisanie rozwoju i promocji sektora tańca do planu rozwoju kulturalnego miasta • regularne wspieranie indywidualnych działań twórców poprzez uruchomienie systemu konkursów stypendialnych • wprowadzenie regularnych mikrograntów dofinansowujących realizację konkretnych projektów artystycznych • dofinansowanie kluczowych projektów poprzez granty wieloletnie • wspieranie aktywności międzynarodowej łódzkich twórców poprzez dofinansowanie wyjazdów spektakli, udziału w festiwalach, warsztatach, coachingach i seminariach • nieodpłatne udostępnianie infrastruktury kultury w Łodzi, polegające na współorganizowaniu konkretnych projektów artystycznych, edukacyjnych i społecznych. Jacek Owczarek – choreograf, tancerz, pedagog tańca i improwizacji. W latach 1994-2003 zatańczył w kilkunastu spektaklach Teatru Tańca ALTER Witolda Jurewicza. Brał udział w międzynarodowych projektach, współpracował z Teatrem Bretoncaffe w Warszawie oraz przy filmach Michała Tywoniuka i Darii Kopiec. Tworzył ruch sceniczny i występował m.in. w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, Teatrze Starym w Krakowie, Teatrze Nowym w Łodzi. Od 2007 roku jest wykładowcą na Akademii Muzycznej w Łodzi. W 2007 roku założył w Łodzi grupę Pracownia Fizyczna. Prawo do miasta PATRYCJA WOJTASZCZYK Prawo do miasta – prawo do kultury Zastanawiając się nad kontekstem prawa do miasta w odniesieniu do kultury, pozwoliłam sobie sięgnąć do ustawy zasadniczej, określającej ustrój Polski, gdyż wydaje mi się, że często zapominamy o zawartych tam zapisach. „My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, (…) ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot. (Art. 4.) 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. 2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. (Art. 6.) 1. Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju”. Wszelkie dziedziny życia, w tym kultura, powinny podlegać mechanizmom dialogu społecznego, być tworzone we współdziałaniu administracji rządowej i samorządowej oraz mieszkańców w taki sposób, by nie wyręczać aktywności oddolnej, ale ją wspierać. Prawo do miasta w tym kontekście polecam odczytywać jako realizację podstawowych założeń ustrojowych – rzeczywiste przekazanie władzy w istotnych sprawach w ręce narodu, w ręce obywateli i ich wspólnot. Czynić to należy tak, by decyzje były podejmowane w sposób jak najbardziej przejPrawo do miasta rzysty i demokratyczny, z zastosowaniem metod zapewniających szeroki udział mieszkańców. Jakie zatem wyzwania stoją przed chętnymi do realizowania „prawa do miasta” w kontekście kultury? Prawo do miasta oznacza aktywizację i zaangażowanie mieszkańców. Idzie o tworzenie takiego systemu podejmowania decyzji, w którym każdy jest w stanie w sposób intuicyjny odnaleźć swój „punkt zaczepienia”, gdzie potencjał każdej jednostki jest jak najpełniej wykorzystywany. System taki Krzysztof Nawratek w swojej książce Miasto jako idea polityczna określa systemem lub obywatelstwem „plug-in”. Kultura może i powinna być narzędziem służącym włączaniu obywateli do dialogu publicznego i szeroko rozumianego życia społecznego. Z drugiej strony wybór kierunków rozwoju polityki kulturalnej, poziomu dofinansowania konkretnych działań zdecydowanie powinien mieć partycypacyjny charakter. Wartością nie jest tu tylko lepsze poznanie potrzeb i oczekiwań lokalnych społeczności lecz przede wszystkim poczucie współodpowiedzialności i zrozumienie dla podjętych wspólnie decyzji, a także angażowanie obywateli do realizacji wypracowanych postanowień. Pamiętając, że kultura wiąże się z budowaniem kreatywności, innowacyjności i tożsamości lokalnej wspólnot, powinniśmy traktować ją jako element tworzenia wysokiej jakości życia. Postrzeganie działań kulturalnych z perspektywy 89 RAPORT RAPORT „ekwiwalentu reklamowego” i potencjału promocyjnego jest zaprzeczeniem prawa do miasta. Kultura nie ma służyć zwiększaniu sprzedaży dobra, jakim jest miasto – czy coraz częściej jego marka – ale budowaniu wspólnoty, pielęgnowaniu jej rozwoju, wychodzeniu naprzeciw zdiagnozowanym potrzebom. Nie powinno zatem dziwić, że w ramach dyskusji o prawie do miasta poruszone powinny zostać kwestie takie, jak: wykorzystanie kultury jako elementu angażującego i służącego aktywizacji mieszkańców, wzmacnianie roli mieszkańców przede wszystkim jako twórców, a nie tylko jako konsumentów kultury; budowanie uczestnictwa w procesach zarządzania kulturą – w tym szerokie wykorzystanie procedur konsultacyjnych czy budżetu partycypacyjnego, edukacja obywatelska w zakresie egzekwowania prawa do miasta i prawa do kultury oraz dziedzictwa lokalnego (szczególnie istotne np. w opiece nad zabytkami), a także w obszarze obowiązków wobec dóbr kultury, edukacja regionalna, integracja kulturalna RAPORT RAPORT 90 miasta i regionu, rewitalizacja oraz wykorzystanie dziedzictwa kulturalnego zarówno przed, jak i powojennego czy kultura i jakość przestrzeni publicznej. Kluczowym wyzwaniem jest zaś dostępność kultury, a także wychowanie do kultury, co służyć powinno wyrównywaniu szans, zwłaszcza w grupach defaworyzowanych, oraz stymulowaniu zrównoważonego rozwoju miast i osiedli w naszym województwie. Patrycja Wojtaszczyk – z wykształcenia politolog, europeistka; od kilku lat aktywnie zaangażowana w działania na rzecz Łodzi w ramach m.in. Grupy Pewnych Osób, Ruchu Społecznego „Szacunek dla Łodzi”, współtwórca i prezes (do końca 2010 r.) Fundacji Normalne Miasto Fenomen, członkini Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, od lutego 2011 koordynatorka ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi; uczestniczka Kongresu Ruchów Miejskich w Poznaniu. PIOTR BIELSKI Łódź – czas na rewolucję wyobraźni! Łódź, pomimo głośnej i wyróżniającej się w Polsce kampanii o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, odpadła w przedbiegach z rywalizacji. Jakkolwiek, jak chyba każdemu z zaangażowanych mieszkańców miast wyeliminowanych, zdarzyło mi się narzekać na niejasne kryteria wyboru czy po łódzku na odwieczną niechęć warszawskich elit do miasta ochrzczonego w czasach PRL mianem „złego”– to jestem jednak optymistą i zwolennikiem przekuwania porażek w sukcesy. Wydarzenie to zwiastować może początek końca pewnego snu o tym, że wielcy tego świata dostrzegą i pokochają Łódź, a droga, elitarna „kultura, która się liczy” (w euro) będzie procentować. Teraz nadszedł moment dla mieszkańców i władz Łodzi, który można wykorzystać w kierunku ponownego przemyślenia wizji miasta. Nie będziemy „stolicą kultury”, więc czy trzeba postawić na sport w formie megadotacji dla dużych klubów sportowych? Czy kontynuować dotychczasowe działania zmierzające do budowania marki miasta przemysłów kultury, tak jakby nic się nie stało? A może spojrzeć prawdzie w oczy, dostrzec zasoby, jakimi miasto dysponuje i odważyć się marzyć o mieście kultury przyjaznym ludziom, a nie tylko dumnym z kilkunastu festiwali? Choć władze miasta i moi serdeczni znajomi, zwolennicy Łodzi schludnej i kulturalnej, mogą mieć mi to za złe, uważam, że trzeba to przyznać: pomimo istnienia tu kilku instytucji kultury na europejskim poziomie, Łodź jest miastem semiPrawo do miasta peryferyjnym, mocno naznaczonym biedą, alkoholizmem, bezdomnością. Tak w terapii indywidualnej, jak i terapii miasta, akceptacja tego, co jest, to pierwszy warunek zmiany. Pod względem wskaźników jakości życia (średnich i niskich jak na Polskę), ze względu na malejącą, lecz ciągle trzecią w Polsce liczbę mieszkańców, w sam raz Łódź pasuje na stolicę Polski B, notabene alternatywną stolicę Polski. Słowem, transformacja ustrojowa w Łodzi to nie jest żadne success story. Ba, jak pokazują wyniki najnowszych badań biedy – zespołu prof. Warzywody-Kruszyńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego – Łódź charakteryzuje się wyższymi wskaźnikami biedy niż reszta miast w województwie i oferuje najgorsze warunki do rozwoju dla biednej młodzieży. Jeśli chodzi o drobny biznes, który świadczy o atrakcyjności miasta, to w Łodzi co chwila powstawały ciekawe sklepy – z czekoladą, zdrową żywnością czy stylowe herbaciarnie tworzone przez odważnych bezrobotnych, którzy uwierzyli w ten system i odbyli szkolenia, dostali dofinansowanie z urzędu lub Unii i... zbankrutowali po kilku miesiącach. „Bo rynek tak chciał” – takie epitafium można by napisać na smutnych opuszczonych księgarniach, przyjaznych herbaciarniach czy sklepie czekoladowym. Na dodatek nie jest to przypadek, że to chyba jedyne miasto, w którym powstały trzy salony z dopalaczami na jednej krótkiej ulicy i właśnie tu zaczęło swe ekspansje imperium rzekomego „króla dopalaczy”. 91 RAPORT RAPORT Co więcej, na każdym rogu widać salonik z jednorękimi bandytami, a liczne „Źródełka” wytryskują z tej ubogiej w wodę ziemi, jak nigdzie indziej, urządzają się coraz nowe „Bimberki” i „Kapselki”. Jedyny optymistyczny akcent, jeśli chodzi o rodzaj powstających sklepów, to najlepsza chyba w Polsce dostępność dobrych piw regionalnych, ale to, że u nas tak łatwo o ciechana, jak u innych o fulla mocnego jeszcze miasta kultury nie czyni. Lumpeksy, niekiedy ku pewnemu estetycznemu zgorszeniu klas średnich, trzymają się tu lepiej niż sklepy z markową odzieżą, a po opanowaniu ulic centrum, wkroczyły na główną ulicę miasta. Ciągle jest to miasto, w którym kolejne roczniki wrażliwych studentów będą pisać prace o jego melancholii, a młodzi filmowcy uwieczniać rozpad miasta, może nie tak spektakularny jak na miarę Detroit, ale jak na Europę ŚrodkowoWschodnią znaczący. Plakaty uśmiechniętych studenciaków z akcji „Młodzi w Łodzi” wydawały mi się zawsze nieszczere w konfrontacji z tym, co ciągle słyszę od moich znajomych, którzy ciężko pracują w fabrykach czy marketach i z trudem znajdują na jedzenie i czynsz. Jest to miasto raczej w wersji slow – do spoczynku i picia kawy, nie ma tu za czym biegać, wiem, że przesadzam ale od lat czuję, że ludzie spieszą się jedynie na poranne pociągi do Warszawy lub ze spuszczoną głową zmierzają do pracy, za którą dostają grosze („tak jakby mi ktoś w twarz splunął” – jak mówił o swojej wypłacie bohater „Dnia świra” ). Artykuł Tomasza Piątka stanowi nieco egzaltowaną lecz w dużej mierze trafną ilustrację ubogiej i chorej Łodzi, jednocześnie śniącej o przyjściu bogatych „Wspanialców”. Niemniej w trakcie 4 lat trwania kampanii Łódź ESK 2016 sporo się zmieniło w moim mieście, które, jak wierne dziecko lub dobry rodzic, RAPORT RAPORT 92 kocham szczerze i bezwarunkowo. Po pierwsze, powstał ruch miłośników miasta wierzących w jego lepszy los. Choć kwestia może dotyczyć kilkuset lub w porywach maksymalnie kilku tysięcy mieszkańców, pojawił się trend na lubienie tego miasta, poznawanie jego historii, eksplorowanie jego tajemnic, którego ilustracją były tysiące ludzi chodzących na spacerowniki, wszechobecne koszulki i magnesy z logami Łódź ESK 2016, a nawet kilkaset osób, które zgromadziło się w przededniu ogłoszenia decyzji, by wyrazić swoje poparcie. Pojawiło się więcej festiwali i lepszy system informacji o wydarzeniach kulturalnych, a nawet kilka ciekawych pikników w miejscach o rodowodzie robotniczym, mających zainteresować ideą ESK 2016 także ludzi wykluczonych z kultury. Wreszcie, pojawiła się inna opowieść o Łodzi, którą zdarzało mi się niekiedy słyszeć w Warszawie czy Wrocławiu, że Łódź się zmienia, że są ciekawe festiwale. Ale pomimo ciekawej i momentami mocno egalitarnej kampanii hasło konkursowe Łodzi „®EWOLUCJA WYOBRAŹNI” było dla mnie sztandarem, pod którym trudno mi było stanąć, jakkolwiek „kibicowałem” mojemu miastu. Jak wyjaśniają sami autorzy aplikacji, „copywriterski znaczek®” miał wskazywać na patenty, jakie tutaj powstaną, stworzone przez tzw. przemysły kultury czyli np. mody, designu. Widać było wyraźnie inspiracje twórców aplikacji Richardem Floridą i jego książką Narodziny klasy kreatywnej, czuć było chęć przyciągnięcia do Łodzi tolerancyjnych, utalentowanych, obeznanych z najnowszymi technologiami i zasobnych nomadów. Koncepcja ta stanowi krok naprzód w stronę eschatologii biznesowej ery industrialnej – wiary w wielki kapitał poprzedniej ekipy rządzącej odwołanego w referendum prezy- denta Kropiwnickego, która, niestety, nie zgasła wraz z jego odwołaniem. Kropiwnicki, choć sam uczył ekonomii na uniwersytecie, zdawał się nie dostrzegać zmian w systemie produkcji i wykazał się naiwnością, pokładając nadzieje na lepszy los tego miasta w lojalności wielkiego kapitału przemysłowego. Oprócz korporacji przemysłowych, prezydent wierzył również w „Camerimage gang”, jak żartobliwie określał swoją ekipę Marek Żydowicz – człowiek, który trzymał w szachu prezydenta, regularnie publicznie strasząc go zabraniem z miasta prestiżowego festiwalu, o ile ten nie wpompuje dodatkowych potężnych środków z miejskiej kasy w festiwal i jego wątpliwe przedsięwzięcie biznesowe: nowe centrum Łodzi, które przywiezione w walizce z Ameryki zastąpiłoby to stare, skazane na powolną agonię. Dając preferencje wielkim eventom, były prezydent zorganizował kilka drogich koncertów – wydatki na koncert sylwestrowy z Dodą czy Placido Domingo znacząco przekraczały sumę, którą Wydział Kultury dostawał w ciągu roku na otwarte konkursy dla organizacji i instytucji kultury. I tak, w cieniu powstających wielkich pomników, blaszanych fabryczek i marketów, Łódź przechodziła i przechodzi proces degradacji i proletaryzacji głównej ulicy miasta – Piotrkowskiej – i centrum. Ekskluzywne sklepy przeniosły się do centrów handlowych, zwłaszcza Manufaktury, której będący prywatną własnością rynek urósł do rangi głównej przestrzeni publicznej miasta. Na Piotrkowską zawitały ku zgorszeniu klas średnich sklepy z odzieżą używaną i budki z kurczakami. Z Piotrkowskiej znikają księgarnie, sklepy, domy towarowe, znane restauracje, pojawia się coraz więcej pustostanów. Akcja artystyczna Łódź Biennale 2010 ukazała możliwości zaadaptowaPrawo do miasta nia tej nieprawdopodobnej ilości pustostanów na potrzeby sztuki, w zrujnowanych i zaśmieconych kamienicach gdzieniegdzie umieszczono projektor lub grafiki, ludzie przebijali się między gruzami by doświadczyć sztuki. Niestety, moje miasto ciągle żyje snem o nowej ziemi obiecanej, że biznes zacznie się kręcić i zajmie frontowe lokale, że na miejsce najstarszej księgarni wejdzie w końcu jakiś bank lub choćby w łódzkim, semiperyferyjnym wydaniu centrum kredytów-chwilówek. Pewną alternatywę dla tej wizji przedstawiają zespoły Sztabu Piotrkowskiej i inicjatorzy ®ewolucji z Łódź Art Center (stawiają na preferencje czynszowe dla butików z modą) – jakkolwiek lepszą i ciekawszą, to ciągle z wyższej półki, nastawioną na upper middle class. Ale moim zdaniem te butiki z modą byłyby trochę fałszem przykrywającym prawdziwe oblicze ulicy, po której błądzi tylu ludzi dotkniętych traumą miasta. Istnieje bowiem ta Łódź uboga, o której wielu mówi z pogardą. Mnie obca jest pogarda dla innych ludzi, a bliska postawa obecna np. w książce Arnolda Mindella Cienie miasta, wskazująca, że ludzie stwarzający „problemy” są ważną częścią miasta, niosącą istotną informację dla całości jego mieszkańców. Moja wizja Łodzi to tworzenie miasta egalitarnego i prospołecznego, nastawionego na człowieka. Jakkolwiek na poziomie haseł brzmi to populistycznie, wytłumaczę dokładnie, o co mi chodzi. Chciałbym, aby miasto udostępniło dawne księgarnie i puby organizacjom społecznym, które miałyby ciekawy pomysł na ich zagospodarowanie, a nawet aktywnie uczestniczyło w badaniu potrzeb, jaki rodzaj strefy społecznej mógłby powstać w tym mieście. Dobrego przykładu udzielił Uniwersytet Łódzki, udostępniając 93 RAPORT RAPORT w tym roku Stowarzyszeniu „Topografie” nieużytkowaną część dawnego kina Prexer na stworzenie Miejskiego Punktu Kultury. Wyobraźmy sobie, że nagle w zimnej i smutnej przestrzeni po księgarni na Piotrkowskiej przy Zielonej ktoś postawi piecyk, kilka foteli, regał z ciekawymi książkami dostępnymi na miejscu, półkę do book-crossingu i będzie serwować darmową herbatę każdemu kto tam zawita, także bezdomnym. Taki punkt, w którym każdy mieszkaniec miasta i przyjezdny jest mile widziany niezależnie od zawartości jego portfela. Póki co, prasa celuje w nagonce na bezdomnych, a ci czekają, aż otworzy im się wrota śmietników. Kolejna liczna grupa to młodzież zagrożona wykluczeniem społecznym, niekiedy paląca odkąd zaczęła mówić, korzystająca z dopalaczy i kradnąca. Pracując kilka lat w centrum Łodzi poznałem wiele dzieciaków, które czują się odrzucone przez to miasto, również te, które chodzą mazać, tagować i sprayować elewacje kamienic na Piotrkowskiej, „by tam było tak brzydko, jak u nas”. Ważną formą docenienia ich byłoby oddanie któregoś z lokali przy głównej ulicy na punkt rozwijania pasji i czasu wolnego, gdzie mogliby miksować, grać na bębnach czy tańczyć break dance. Miejsce, gdzie mogliby szaleć i tworzyć je, stopniowo włączając się w jego prowadzenie. Tomasz Piątek rzucił ideę stworzenia w Łodzi Europejskiej Stolicy Skłotów – zamiast liczyć na przypływ do Łodzi tych, co mają dużo euro na koncie, postawmy na artystów lokalnych, ale i też międzynarodowych, których obecnie wyrzucają ze skłotów władze Berlina czy Amsterdamu. Tych, dla których kultura musi się liczyć w euro, przekonać możemy teorią Richarda Floridy, że niosący twórczy ferment tolerancyjny, międzynarodowy i artystyczny element napływowy (tzw. RAPORT RAPORT 94 bohemians) to podstawa rozwoju kreatywnego miasta w nowej gospodarce. Miasto nastawione nie na pomoc wielkiemu kapitałowi i patenty, lecz na tworzenie miasta dobrego i przyjaznego, oznaczałoby poważne zmiany. Tym, którzy myślą ekonomicznymi kanonami, powiedziałbym, że chodzi o nastawienie na kapitał ludzki i społeczny i możliwe wykorzystanie istniejących zasobów zamiast oczekiwania na napływ zasobów z zewnątrz. Chciałbym, żeby moje miasto wspierało tworzenie kultury typu copyleft, egalitarnej, dostępnej dla wszystkich. Może też staniemy się transition town, pierwszym polskim miastem, które w ślad za licznymi brytyjskimi czy amerykańskimi, spróbuje zredukować swoją emisję CO2 i uzależnienie od ropy? Takie kierunki rozwoju jawią mi się jako ciekawe wyzwania stojące przed Łodzią: zająć się „cieniami miasta” (bezdomnymi, alkoholikami) i wykazać się solidarnością na europejskim poziomie, powalczyć o zaludnienie pustostanów, rozwój oddolnych działań artystycznych, twórczy ferment, zieleń i niskobudżetowe rozwiązania. Domyślam się, że krytycy powiedzą: no fajnie, ale kto to sfinansuje? Uważam, że wszystkie punkty społeczne przy Piotrkowskiej – powinny być w znacznej części finansowane z pieniędzy miejskich; i tak koszty utrzymania kilku-kilkunastu punktów społecznych byłyby niższe niż dotychczasowe wydatki na promocję miasta w postaci reklam i klipów. Za to zyski, jakie by przyniosły w zakresie poprawy wizerunku miasta, zainteresowania ludzi i mediów byłyby ogromne, nie wspominając o dodatkowych korzyściach, takich jak wzrost bezpieczeństwa (niedawny sondaż wskazał, iż 97% mieszkańców Łodzi uznaje poprawę bezpieczeństwa za główny priorytet. Ostatecznie zamiast sprzedawania dobrego wizerunku na wyrost, poprawiono by realny poziom życia w mieście, co mogłoby również przyciągnąć łatwiej przemysły kreatywne, wielki świat mody i sztuki. Zgadzam się, że moda plus Łódź w wersji copyright i miasto prospołeczne mogą się świetnie dogadać. I podkreślmy, tworzenie miasta prospołecznego i egalitarnego, dążącego do pojednania ze swoimi cieniami, to rozwiązanie copyleft, niech inne miasta je kopiują do woli, a będziemy żyć w nieco lepszym świecie. Piotr Bielski – socjolog, doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, animator działań społeczno-kulturalnych, współtwórca Fundacji na Rzecz Kultury Żywej „Białe Gawrony”. ARTUR CELIŃSKI Strategia kultury mieszkańców Pod koniec 2008 r. Res Publica Nowa wydała numer poświęcony kształtowaniu polityki kulturalnej (Histerycy czy baronowie, Res Publica Nowa nr 194). Bezpośrednim pretekstem było stanowisko władz Warszawy, reprezentowanych przez wiceprezydenta Wojciechowicza twierdzącego, że środowiska kultury to histerycy, którym do zrozumienia, na czym polega władza i odpowiedzialność za finansowanie kultury, potrzeba realizmu – stołków. Nie mogąc się zgodzić z taką tezą zaproponowaliśmy dyskusję o tym, kto tworzy współczesną politykę kulturalną – w jakim stopniu powinna ona podlegać politykom, a jaki wkład mogą wnieść tutaj obywatele? Ponad dwa lata, jakie minęły od tego czasu, pokazały, że zarówno władze, jak i obywatele zrozumieli, że kultura jest zbyt poważną sprawą, aby pozostawiać ją w rękach urzędników i polityków. Dowodem na to jest m.in. sposób przygotowania warszawskiego Programu Rozwoju Kultury do 2020 r. Do współpracy przy tworzePrawo do miasta niu miejskiej polityki kulturalnej ratusz zaprosił 20 ekspertów – grupę warszawskich twórców i animatorów. Powierzono im przygotowanie założeń i kierunków rozwoju, które będą wiążące dla przyszłych decyzji i szczegółowych programów operacyjnych. Tworzenie polityki wyszło tym samym poza mury ratusza, a urzędnicy i politycy pełnili tu przede wszystkim rolę pomocniczą. Podobne działania i zamiary większego uspołecznienia prac nad strategią kultury można zaobserwować w kilkunastu innych miastach. Również w Łodzi, w której jesienny Regionalny Kongres Kultury stał się pierwszym krokiem do oddolnego tworzenia miejskiej i wojewódzkiej polityki kulturalnej. W STRONĘ MIESZKAŃCÓW Dotychczasowe sukcesy powinny przynieść rozszerzenie procesu uspołeczniania i włączenia wszystkich mieszkańców w dyskusję o tym, czego oczekują od kultury i w jaki sposób chcieliby w niej uczestniczyć. Celem takich działań jest nie 95 RAPORT RAPORT tylko uwzględnienie opinii nieprofesjonalistów i okazjonalnych uczestników wydarzeń kulturalnych, ale również zwiększenie zainteresowania mieszkańców potencjalnymi korzyściami wynikającymi z uczestnictwa w życiu kulturalnym ich dzielnic, miast czy województwa. To zaś powinno być celem nadrzędnym każdej polityki kulturalnej – zwiększanie uczestnictwa w kulturze i poprawa jej jakości, a więc również wpływu na funkcjonowanie danej społeczności. Szerokie włączenie mieszkańców oparte na partycypacji pozwala uniknąć również zamknięcia procesu dyskusji o kulturze w środowiskach zajmujących się nią profesjonalnie, a więc swoistej gettoizacji kultury. Ważne jest oczywiście, aby wypracowana strategia uwzględniała doświadczenia i potrzeby instytucji – zarówno tych publicznych, jak i prywatnych oraz indywidualnych twórców kultury. W tym sensie musi zawierać zasady współpracy z administracją, warunki i możliwości ubiegania się o wsparcie finansowe oraz klarowne zasady podziału pieniędzy. Te dziedziny są niezwykle trudne do wypracowania w trybie otwartej partycypacji i rzeczywiście powinny zostać powierzone specjalistom. Polityka kulturalna to jednak również ogólna wizja kultury i priorytetowe kierunki jej rozwoju. W pracę nad tymi obszarami można, a nawet trzeba włączyć całą społeczność. UTOPIA W BUDOWIE Oczywiście udział mieszkańców, szczególnie tych niezainteresowanych kulturą, w tworzeniu strategii rozwoju kultury może się wydawać pomysłem nazbyt optymistycznym. Warszawa, która zaprosiła mieszkańców do rozmowy o tym „Jaka kultura powinna być w Warszawie”, organizowanej w ramach konsultacji wspomnianego RAPORT RAPORT 96 powyżej Programu Rozwoju Kultury do 2020 r., w odpowiedzi na mój zarzut o niedostatecznym udziale mieszkańców napisała, że: „Zadawanie podczas konsultacji społecznych szerokiemu gronu uczestników ogólnych pytań o to, jakiej kultury życzą sobie w swoim mieście?, doprowadziłoby – jak wynika z naszego doświadczenia – do uzyskania odpowiedzi bardzo życzeniowych, bardzo ogólnych i trudnych do wprowadzenia w powstający dokument, przez co byłby on niekonkretny i nieprzekładalny na rzeczywistość”. Jest w tym zdaniu część prawdy – poziom aktywności obywatelskiej w naszym kraju jest dosyć niski. Jeśli jednak z drugiej strony zadaje się ogólne pytanie, będąc przekonanym, że odpowiedzi na nie będą bezwartościowe, trudno oczekiwać, że mieszkańcy się w tym nie zorientują i masowo wezmą udział w pozbawionych sensu konsultacjach. Nad udziałem mieszkańców trzeba pracować – nie tylko poprzez edukację, ale również angażowanie w poważne działania, z poważnymi zamiarami i szacunkiem dla ich pracy i czasu. Rozmowa o rozwoju kultury jest doskonałym momentem, aby angażować mieszkańców właśnie w taki sposób. Oczywiście, że odpowiedzi mogą mieć charakter życzeniowy i być oparte na braku wiedzy lub błędnej ocenie rzeczywistości. Przy odpowiedniej organizacji procesu da się jednak takie zagrożenie minimalizować. Warto docenić dotychczasowy sposób prac nad warszawskim dokumentem – powierzenie misji jego stworzenia społecznym ekspertom i uruchomienie różnych możliwości zgłaszania uwag i opinii. Problematyczne jest jednak to, że chociaż dokument zakłada wizję „miasta kultury i obywateli” – dosyć idealistyczną, odważną i trochę życzeniową – to samą dyskusję o tym, jaka powinna być kultura w Warszawie, przepro- wadza się niezwykle pragmatycznie. Nie wolno dopuścić do tego, żeby konsultacje dotyczące kultury przypominały te, które odbywają się wokół tematów niezwykle profesjonalnych i wymagających eksperckiej wiedzy. Każdy organizator procesów uspołecznienia oraz pracy nad dokumentami określającymi politykę kulturalną powinien, przynajmniej odrobinę, wierzyć, że da się zrealizować utopię masowego uczestnictwa mieszkańców. Oczywiście nie można po prostu wysłać maila z zaproszeniem, powiesić plakat i czekać, aż ktoś się pojawi. Nie mam tu żadnych złudzeń. Trzeba do mieszkańców wyjść i zachęcać ich wszystkimi możliwymi sposobami. Jakimi? Jeżeli będzie to wymagało chodzenia od drzwi do drzwi – trzeba to zrobić. Jeżeli najbardziej skuteczny będzie grill dla sąsiadów – trzeba go zorganizować. Być może jednak wystarczy np. seria lokalnych warsztatów lub debat. Niezależnie jednak od kontekstu trzeba jednak podjąć takie działania, które z jednej strony wzbogacą przygotowywaną strategię o opinię nieprofesjonalistów, a z drugiej zwiększą ogólne zainteresowanie kulturą. DNA MIASTA Taki cel przyświeca właśnie programowi „DNA Miasta”, który będzie realizowany w Łodzi do końca czerwca 2012 r. „DNA Miasta” od 2009 r. upomina się o włączenie mieszkańców miast – ich opinii, oczekiwań i potrzeb – do kształtowania Prawo do miasta miejskiej polityki. Interesuje nas przede wszystkim kultura miejska. Nie tylko ta, którą można spotkać w teatrach, kinach i na koncertach, ale przede wszystkim taka kultura, która dzieje się w przestrzeni publicznej i decyduje o jakości życia. Chcemy urzeczywistnienia „prawa do miasta”, czyli idei miasta obywatelskiego, w którym mieszkańcy mają prawo do decydowania o tym, jak miasto ma wyglądać, czemu miasto ma służyć i jak miasto ma funkcjonować. Promujemy kulturę budowaną poprzez dialog, opartą na interakcji mieszkańców, twórców i władz miejskich. Szukamy odpowiedzi na pytanie o tożsamość miasta – jego kod DNA, aby na tej podstawie budować świadomą i opartą na zasadach współuczestniczenia i współodpowiedzialności strategię rozwoju kultury. Artur Celiński – absolwent nauk politycznych UKSW w Warszawie. Pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą innowacyjnym metodom udziału obywateli w demokracjach. Od 2009 r. zastępca wydawcy kwartalnika Res Publica Nowa. Współtwórca metody i szef zespołu „DNA Miasta”, który od 2009 r. realizuje projekty mające na celu tworzenie platformy współpracy pomiędzy władzami miast a ich mieszkańcami. Autor publikacji w magazynach: Res Publica Nowa, Kultura Liberalna, Social Europe Jurnal, OstEuropie oraz w Samorządzie Terytorialnym. 97 RAPORT RAPORT URSZULA NIZIOŁEK-JANIAK Jaka Piotrkowska? Od lat trwają utarczki i rozważania co do losu dla wielu najważniejszej, a niezaprzeczalnie głównej ulicy Łodzi. Kolejne władze podejmują mniej lub bardziej konsekwentne próby jej ratowania. Wyznawcy wolnego rynku, wierzący, iż potrzeby konsumentów i chęć zarobienia na realizacji tych potrzeb w końcu doprowadzą do stworzenia atrakcyjnej dla mieszkańców miasta i przyjezdnych oferty, ścierają się ze zwolennikami nadzoru nad funkcjonowaniem lokali przy Piotrkowskiej. Czy są to poglądy nie do pogodzenia? Musiałam zmierzyć się z tym problemem, gdy Rada Miejska miała zdecydować o umożliwieniu sprzedaży lokali gminnych na rzecz dotychczasowych najemców oraz, być może, części w przetargach. Mając świadomość, iż wymarzonym najemcą lokalu według każdego właściciela kamienicy czy wspólnoty jest niekłopotliwy i solidnie płacący bank, salon telefonii komórkowej, należało zadać sobie pytanie, czy zależy nam na ulicy, na którą nie ma sensu wyruszać z przyjaciółmi po 18.00, w soboty czy niedziele, za to będącej cichym, wygodnym miejscem zamieszkania i w dużej mierze parokilometrową wystawą – może po latach ekskluzywną, lecz nudną. Odpowiedź dla mnie jest oczywista – nie wolno nam zamieniać miejsca najsilniej kojarzonego z Łodzią w banner reklamowy! Jest jednak i druga strona medalu – straszy nas ona tandetnymi witrynami sklepów z używaną odzieżą i nikomu niepotrzebnymi towarami RAPORT RAPORT 98 za 5 zł, różniącymi się od tych ze Wschodniej czy Wólczańskiej jedynie brakiem możliwości legalnego zaparkowania przed drzwiami sklepu... To też przejaw działania wolnego rynku w mieście ludzi o niskich dochodach. Często padają też pytania, czego łodzianie potrzebują, może wystarcza im kebab i piwo w stylizowanym na wiejski, jakże swojsko kojarzonym ogródku piwnym na wytartym drewnianym podeście? Jeśli tak miałoby być, to czemu większość z nas szuka „cywilizacji” w centrach handlowych? I czy jest szansa konkurować z tymi, bardzo dochodowymi miejscami? Tak, właśnie w nastawieniu głównie na dochodowość i masowość Portu czy Manufaktury można upatrywać według mnie szansy dla Piotrkowskiej – spróbujmy przekonać do niej indywidualistów, ludzi wybierających w czasie wakacji szwendanie się po uliczkach starówek, antykwariatach i muzeach Europy, uciekających od hałaśliwych kurortów, ludzi szukających miejsc i towarów wyjątkowych. Jest to trudniejsze? Z pewnością. Niemożliwe? W to nie uwierzę, potrzeba tylko woli i konsekwencji. Mamy w mieście ogromny, niewykorzystany potencjał wyższych uczelni, nie tylko artystycznych, i ogromną rzeszę ich absolwentów, zbyt często opuszczających Łódź z braku możliwości rozwoju zawodowego. Mamy pracownie architektoniczne, fotograficzne, agencje reklamowe, firmy designerskie czy fantastycznych muzyków. Dlaczego dotąd na głównej ulicy miasta nie mają oni możliwości pochwalenia się swoimi umiejętnościami, dokonaniami, nagrodami w konkursach, wynalazkami, patentami czy choćby wizjonerskimi pomysłami? Może czas udostępnić im przestrzeń wystawienniczą – w lokalach gminnych, w podwórkach czy na samej ulicy? Warto spróbować? Śmiem twierdzić, że Łódź jest miastem inicjatyw oddolnych – organizacji pozarządowych i ruchów nieformalnych, rzesz pasjonatów miasta. Zbyt mało widać je, rozproszone i niedofinansowane, na Piotrkowskiej, zbyt mało dajemy im możliwości pokazania tego, czym się zajmują, co robią dla łodzian. Przecież poza niepozornymi słupami CIK-u na głównej ulicy miasta nie ma żadnej możliwości zaproszenia na bezpłatny koncert, wystawę, otwarcie muralu czy do udziału w grze miejskiej! Nie ma oczywiście niezawodnej recepty, jak i co należy zrobić. Ale można zaproponować, jak wprowadzić szeroko rozumianą kulturę na Piotrkowską, jak połączyć „potrzeby wyższego rzędu” (nie lubię tego określenia) z komercyjną działalnością handlową, gastronomiczną. Nie odkryjemy Ameryki, korzystajmy z doświadczeń innych, nie tylko polskich miast i w maksymalnym stopniu z tego, co jest siłą Łodzi. Otwórzmy gminne podwórka i miejskie lokale w bramach na pracownie artystów i twórczych rzemieślników, zobowiązując ich do wystawiania prac, tworzenia galerii autorskich np. łączonych z minikawiarniami. Zapewnijmy pierwszeństwo najmu i preferencyjne warunki w wyznaczonych lokalach frontowych należących do gminy firmom projektującym i sprzedającym designerskie produkty – odzież, meble, dodatki, niespotykane w sieciówkach, bo nie przeznaczone dla masowePrawo do miasta go odbiorcy, zobowiązując najemców do promowania łódzkich twórców. Część lokali „poświęćmy” na z założenia niedochodową działalność organizacji społecznych, zapraszających na aktywizujące mieszkańców debaty, pokazy trudnych filmów i dyskusje. Udostępnijmy pasaże na bezpłatne koncerty, pokazy i wystawy, zapewniając możliwość bezpłatnego wydrukowania grafiki czy fotografii. Stwórzmy generator designu, mody, filmu, muzyki – miejsca wspierające początkujących twórców, projektantów czy kreatywne firmy, udostępniając im miejsce do pracy, narzędzia, doradztwo i, co bardzo ważne, poszukujące dla nich możliwości rozwoju poprzez kontakt z producentami czy agentami. Zaoferujmy estetyczne, regularnie czyszczone tablice na bezpłatne plakaty imprez i reklamy wydarzeń zw. z działalnością tych miejsc, tak, by każdy łodzianin czy turysta właśnie na Piotrkowskiej szukał informacji co w mieście się dzieje konkretnego dnia czy weekendu. Niech wszystkie te wydarzenia trafią na specjalną stronę internetową i do użytkowników telefonów komórkowych. Zachęćmy lokale gastronomiczne w lokalach prywatnych do organizowania wystaw, nauki tańca czy wieczorów z muzyką na żywo np. za pomocą obniżenia opłat za ogródek letni, a „zwykłe” sklepy z odzieżą czy nawet szmateksom zaoferujmy w określone dni lekcje stylizacji, modelingu w ramach współpracy z uczelniami kształcącymi przyszłych projektantów mody, fotografików czy fryzjerów. To naprawdę jest wykonalne i nie wykracza poza możliwości finansowe miasta. Wpisuje się w strategię promocji marki Łodzi, wymaga tylko solidnego przygotowania. Od paru miesięcy grupka wierzących w taką możliwość osób, 99 RAPORT RAPORT w tym troje radnych pracuje nad takim programem. Wyznaczyliśmy już lokale, które chcielibyśmy zarezerwować „na kreatywność” – frontowe, w podwórkach i pasażach, w większości w nieruchomościach w 100% należących do miasta. Podzieliliśmy Piotrkowską na tematyczne odcinki, na których byłyby ulokowane generatory wspierające konkretny rodzaj działalności kreatywnej, a lokale frontowe i miejsca w pasażach miałyby wspierać tę funkcję. Chcemy zaproponować władzom miasta różne możliwości zachęcania twórczych firm do lokowania działalności w nierucho- mościach gminnych na „Pietrynie”, a najemców lokali, będących własnością prywatną, do włączenia się w proces zmiany wizerunku i charakteru tej wyjątkowej ulicy. Zapraszamy do współpracy, każda uwaga jest cenna. Urszula Niziołek-Janiak – artysta plastyk, absolwentka Wydziału Wzornictwa Przemysłowego łódzkiej ASP, projektant wnętrz i designer. Bibliotekarz na UŁ. Obecnie radna Rady Miejskiej w Łodzi z ramienia PO. ALEKSANDRA SUMOROK Prawo do miasta to także prawo do socrealizmu i powojennego modernizmu Warto zwrócić uwagę na zagadnienie percepcji łódzkiej przestrzeni, która oscyluje wokół kilku stereotypowych reprezentacji. Te dzisiaj szczególnie eksponowane to m.in.: „miasto 100 kamienic”, „miasto fabryk”, „miasto czterech kultur” i bardziej współczesne – „nowe miasto na miarę XXI wieku”, „nowe centrum”, „miasto zrewitalizowanego industrialnego dziedzictwa”. Dyskurs związany z miejskimi narracjami ulega, w związku z uwikłaniem w kontekst polityczny, ekonomiczny, socjologiczny, architektoniczny, swoistej ideologizacji. W efekcie mamy do czynienia ze zniekształconym, zbyt uproszczonym wizerunkiem, który jednak wykorzystywany jest w kampaniach promocyjnych, a także wpływa na decyzje związane z polityką przestrzenną (np. tak – dla Nowego Centrum, nie – dla Starego Rynku).1 RAPORT RAPORT 100 Mamy więc „legitymizującą” XIX-wieczną tradycję oraz nadzieję na lepsze jutro. Czy aby tylko na pewno możliwe i sensowne jest wymazywanie, odkształcanie 50-letniej niemal historii miasta powojennego, które w dużym stopniu, niezależnie od chęci, niechęci czy preferencji przeobraziło Łódź i jego mieszkańców? Szczególnie niebezpiecznie taka strategia niepamięci rysuje się w kontekście kolejnych planów naprawczych, modernizacyjnych, kreacyjnych (Nowe Centrum) związanych z łódzkim kompleksem braku centrum i braku „miasta”. Istotna zaś wydaje się różnorodność, zrównoważony rozwój i naturalność, nie sztuczność, „skansenowość” tkanki miejskiej. Ignorowanie (bardziej i mniej świadome), zamykanie oczu na miasto powojenne z jego zarówno problemami, wadami, ale i wielkim zaletami nie rozwiązuje problemu i pozbawia je wartościowych i ważnych przestrzeni. Szeroko zaś rozumiane dziedzictwo powojenne w Łodzi to często dobra jakościowo struktura, pozytywnie zweryfikowana przez czas, spełniająca wiele z postulowanych w odniesieniu do dziedzictwa powojennego kryteriów oceny.2 Ta dobra zbudowana przestrzeń przekształcić się może w przestrzeń społeczną, żywą, pozytywną, w której przeplatają się arcyciekawe narracje architektoniczne (np. osiedle Bałuty I). Mamy bowiem do czynienia z obiektami i zespołami silnie osadzonymi we współczesnym miejskim pejzażu, krystalizującymi przestrzeń, które budują miejską tożsamość od ponad pół wieku (w przypadku socrealizmu). Dla kilku już pokoleń to obiekty i przestrzenie własne, z którymi nierozerwalnie się związali. W przypadku Łodzi (młodego i specyficznego kulturowo organizmu, który w zasadzie tworzył się od podstaw w 1945 r.) zachowanie tkanki miejskiej, także tej powojennej, to element starań o akcentowanie ciągłości życia społecznego. Degradacja założeń istotnych dla pejzażu powojennego (zwłaszcza socrealistycznego – chociażby Starego Rynku), selektywność i upraszczanie (nowe ideologizowanie) miejskich narracji przyczynia się do destrukcji i tak problematycznej tożsamości. Problem powojennego dziedzictwa przywoływany zostaje w dyskursie zarówno naukowym, jak i społecznym, coraz częściej ulegając pogłębieniu oraz swoistej aktualizacji. Wydaje się jednak, że podejmowane chętniej, i bardziej konsekwentnie wielopłaszczyznowe, działania edukacyjne, artystyczne promujące zbudowane dziedzictwo powojenne mają wciąż zbyt nikłe przełożenie praktyczne na konkretne działania zmierzające do ochrony obiektu przed całkowiPrawo do miasta tą destrukcją lub pomysłową „modernizacją”.3 Znaczącą przeszkodę stojącą na drodze do realizacji tego założenia stanowi brak wiedzy oraz świadomości znaczenia i wartości powojennego dziedzictwa, niestety nie tylko wśród użytkowników przestrzeni miejskiej, ale też i czasami decydentów oraz samych środowisk tzw. fachowych. Uświadamiać należy zaś, że „sukces” miasta, także w wymiarze ekonomicznym, warunkowany jest w znacznym stopniu emocjami, miasto musi bowiem wyzwalać pozytywne odczucia, przez co przyciągać będzie ludzi, a odarte z autentyczności i tożsamości takim się nie stanie. Istotny wydaje się tu jednak czynnik czasu. Pozbawione bowiem zainteresowania i ochrony konserwatorskiej obiekty (w najlepszym razie uznane za dobra kultury współczesnej) ulegają same, lub wraz ze swoim otoczeniem, znaczącym, niekorzystnym przekształceniom. Szczególnym zagrożeniem wydaje się obecnie zmiana kolorystyki elewacji na rażąco ahistoryczną (dokonana m.in. w obecnym gmachu sądu, al. Kościuszki), zabudowa osi widokowych wykazująca niezrozumienie zasad pierwotnej koncepcji przestrzennej (modernizacja pl. Dąbrowskiego i fontanna przed Teatrem Wielkim),4 zmiany układu wnętrz historycznych, niszczenie detalu (attyk, gzymsów, podziałów) poprzez dokonywanie m.in. termomodernizacji (szpital im. W. Biegańskiego, ul. Kniaziewicza, osiedle Bałuty I) czy gruntowna przebudowa i zmiana pierwotnego charakteru (Teatr Muzyczny, ul. Północna). Kolejny problem wiąże się z emocjonalnym nastawieniem do architektury powojennej. Za dobrze wróżące na przyszłość uznać chyba można działania związane z „oswajaniem” miasta powojennego poprzez inicjatywy społeczne, gry miejskie (organizowane m.in. przez stowarzysze- 101 RAPORT RAPORT nie Topografie w Łodzi), skłaniające do myślenia o dziedzictwie historycznym, służące jego rewaloryzacji i nawiązaniu bliższej (i lepszej) relacji architektury już dawnej – socrealistycznej/modernistycznej, z tą współczesną. Warto może zastanowić się nad skoordynowaną akcją zmierzającą do promocji wiedzy o Łodzi powojennej (by uniknąć nowych reprezentacji), a także działaniem inicjującym społeczną dyskusję dotyczącą zabytków najnowszych, ich znaczenia w przestrzeni miejskiej. Pomysł oczywiście nie jest nowy i realizowany w wielu miastach Polski. Może sprawdziłby się także zamysł związany z tworzeniem subiektywnych list „zabytków” architektury powojennej Łodzi uwzględniających kryteria konserwatorskie oraz bardziej „ludzkie”, osobiste, emocjonalne. List otwartych, opracowywanych zarówno przez mieszkańców, jak i tzw. ekspertów, decydentów oraz samych projektantów z tamtych lat. Akcja uzupełniania wizerunku miasta o czasy powojenne, „uświadamiania” socjalistycznego dziedzictwa, jeżeli miałaby być skuteczna, winna być publiczną dyskusją skierowaną do szerszego grona odbiorców, nie zaś panelową, akademicką sesją. podczas seminarium poznańskiego: Kryterium nowatorstwa architektonicznych, przestrzennych i technicznych rozwiązań, Kryterium kontekstu na etapie tworzenia, jak i późniejszej lokalizacji, Kryterium tradycji miejsca, Kryterium symbolu, Kryterium uznania współczesnych, Kryterium próby czasu i zachowania walorów przestrzennych i estetycznych, Kryterium unikalności i kompletności, Kryterium konserwatorskiej autentyczności materii, Kryterium reprezentatywności. Wartościowe obiekty i zespoły w świetle prawa, a i często jupiterów, ulegają dewastacji, bezplanowym przekształceniom. A najbardziej spektakularne ubytki to choćby warszawski Supersam czy katowicki dworzec. 3 Ten ważny miejski plac, położony wyjątkowo w układzie miasta na osi wschód – zachód, uzyskał wyrazistość w okresie realizmu socjalistycznego dzięki usytuowaniu w pierzei północnej jednego z najwyższych, największych i najbardziej reprezentacyjnych wówczas miejskich obiektów, Teatru Wielkiego. Budynek Teatru (proj. J. Korski, W. Korski, R. Szymborski) stanowi wybitny przykład architektury socrealistycznej w Polsce, ważniejszy obiekt tej kategorii w kraju. Plac zaś – ważna śródmiejska przestrzeń – wielokrotnie służył jako miejsce koncertów, spotkań miejskich. W 2009 roku dokonano jednak modernizacji całości założenia, która polegała na usunięciu zieleni, „wybetonowaniu” płyty i wybudowaniu monumentalnej fontanny o miękkiej, organicznej formie zaburzającej oś widokową. W rezultacie, choć sam plac się „oczyścił”, w jakimś sensie może i uporządkował, to poprzez pozbawienie go programu usługowego nie nastąpiło jego funkcjonalne ożywienie, a atmosferę wyludnienia pogłębia jeszcze wizualna pustka (niemal całkowity brak małej architektury). Przykład ten dobrze pokazuje, że nie wystarczy tworzyć miejsc powierzchniowo „ładnych”, bo istnieje groźba powołania do życia przestrzeni jałowych. 4 Przypisy: Dodać można, że miasto, z uwagi na swoją historię zawsze miało szczęście do etykiet i niebywałe zapotrzebowanie na „wizerunki”. Współczesne postrzeganie miasta i „kreacja” jego „tożsamości” wiąże się oczywiście z negacją komunistycznego wizerunku „nowego, radosnego, robotniczego miasta jutra”. 1 Kryteria wyróżniające dobra kultury współczesnej opracowane przez warszawski oddział SARP-u i uzupełnione 2 RAPORT RAPORT 102 Aleksandra Sumorok – historyk architektury i autorka książki Architektura i urbanistyka Łodzi okresu realizmu socjalistycznego (wyd. Neriton 2011). Adiunkt w Międzywydziałowym Zakładzie Teorii i Historii Sztuki Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Przemysły kreatywne MACIEJ TRZEBEŃSKI Przemysły kreatywne – pytania/obawy/zmiany? Przełom XX i XXI wieku wyznacza diametralną zmianę środowiska kulturowego i sposobu rozumienia kultury. Coraz rzadziej postrzega się ją jako sferę sakralną, wyłączoną z codzienności, czystą „słodycz i światło” jak to ujmował brytyjski krytyk kultury z końca XIX wieku Mathew Arnold. Wytwory działań kulturalnych nabierają charakteru produktów i stają się częścią szeroko rozumianej gospodarki, której przydaje się określenie kreatywnej. W wyniku tego procesu rodzą się tak kluczowe pytania: Czy działalność kulturalna to przemysł? Czy artysta/twórca to przedsiębiorca? Czy instytucja kultury to firma działająca w oparciu o te same zasady rachunku ekonomicznego, co np. producent mebli ogrodowych? Czy kultura powinna być postrzegana jako narzędzie realizacji celów gospodarczych? Tak postawione pytania w świetle zmian, które następują, wymagają głębszej analizy samej struktury zmian oraz wymuszają w sposób oczywisty sformułowanie nowej definicji dla tworzącego się czy istniejącego już sektora. Za jego definicją podąża określenie potrzeb i możliwych kierunków rozwoju. Niezależnie od przyjętej metodyki prac nad nową definicją sytuujacą kulturę jako szerszy element polityki gospodarczej, musimy pamiętać, że wszelka aktywność kulturalna, artystyczna jest wartością samą w sobie i może istnieć/istnieje samodzielnie, nie jako dodatek do przedsiębiorczości, promocji czy marketingu. Przemysły kreatywne Próby wykorzystania kultury do realizacji doraźnych celów – takich jak promocja regionu lub miasta, mogą doprowadzić do jej powolnego marginalizowania i degradowania. Tylko umiejętne wykorzystanie potencjału sfery kultury w połączeniu z kształtowaniem nowej polityki może przynieść właściwe efekty dla rozwoju społeczno-gospodarczego. Siła kultury jako czynnika wpływającego na szeroko rozumiany rozwój przejawia się w jej szczególnych właściwościach. Kultura odgrywa ważną rolę społeczną, sprzyja budowaniu więzi międzyludzkich, jest czynnikiem stymulującym rozwój kapitału społecznego, będąc jednocześnie obszarem dominacji eksperymentu i refleksji. Kultura to edukacja w najlepszej z możliwych formie kształcenia. Z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa (także rozwoju gospodarczego) najistotniejsze powinny być te formy kulturowego działania, które polegają na spontanicznej aktywności jednostek i grup. W ten sposób stworzona zostanie przestrzeń do samorealizacji i demokratycznej debaty społecznej oraz gospodarczej. W tak definiowanej polityce sektorowej, kultura bezpośrednio wpływa na gospodarkę, stając się współcześnie czynnikiem rozwoju ekonomicznego na równi z pracą, kapitałem i technologiami. Sektor kultury stwarza miejsca pracy, jest jednym z elementów bazy rozwoju ekonomicznego miast i regionów, wpływa na atrakcyjność określonych lokalizacji. 103 RAPORT RAPORT Wpisywanie wytworów/produktów kultury jako znaczącego elementu działań gospodarczych jest obecnie drogą do kształtowania polityki rozwoju regionalnego, rozumianego jako zespół działań strategicznych trwających w czasie i przynoszących dodatnie efekty w długiej perspektywie. Należy jednak pamiętać, aby nie tworzyć rozwiązań strukturalnych, które będą sytuować kulturę jako dodatek do działań promocyjnych, marketingowych czy eventowych. Dlatego warto jest podjąć wyzwanie budowania nowego, spójnego systemu, w którym kultura staje się dominantą zmian społecznych, jest centralnym punktem budowania nowego paradygmatu gospodarczego opartego na innowacji i kreatywności. Obecnie jesteśmy w momencie, w którym możemy zadbać o właściwe umiejscowienie zjawisk kultury w szerszym kontekście przygotowywanych strategii rozwoju miasta czy regionu. RAPORT RAPORT 104 To od nas, ludzi kultury, w dużej mierze zależy, czy instytucje, osoby odpowiedzialne za przygotowanie programów rozwoju regionalnego lub lokalnego, zrozumieją, jak istotnym elementem tożsamości społecznej jest kultura i jak ważne jest stworzenie odpowiednich warunków do jej nieskrępowanego i stabilnego rozwoju. Maciej Trzebeński – dyrektor naczelny Fabryki Sztuki w Łodzi. Łodzianin, kulturoznawca. Członek nieistniejącej już alternatywnej grupy teatralnej Biuro Usług Dramatycznych. Producent Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Ziemia Obiecana” i „Archipelag Ziemi Obiecanej”. Współtwórca realizowanego przez Fabrykę Sztuki innowacyjnego projektu „Art_Inkubator", którego celem jest przygotowanie i prowadzenie pierwszego w Polsce inkubatora przeznaczonego dla małych firm, fundacji, stowarzyszeń działających na polu kulturalno-społecznym. TOMASZ KUKOŁOWICZ Dwa przepisy na przemysły kreatywne W centrum łódzkiej dyskusji o przemysłach kreatywnych znajduje się książka Richarda Floridy Narodziny klasy kreatywnej. Tymczasem na świecie debata na ten temat ma kilka ważnych nurtów. Jeden tworzą prace Floridy, które wyróżniają się oryginalnością i kontrowersyjnością oraz szerokim ujęciem kreatywności. Inne dokumenty publikowane są przez instytucje publiczne (rządowe i międzynarodowe), których autorzy koncentrują się na zagadnieniach związanych z sektorem przemysłów kreatywnych, uznając go za ten sektor gospodarki narodowej, który istotnie wpływa na dynamikę tworzenia nowych miejsc pracy i przyszłość regionów, a w związku z tym jego rozwój powinien być stymulowany przez państwo. W niniejszym tekście chciałbym krótko scharakteryzować ten „urzędowy” nurt, a następnie porównać go do podejścia Floridy. Moment przełomowy w rozwoju koncepcji przemysłów kreatywnych to utworzenie Creative Industries Task Force w zreformowanym ministerstwie kultury Wielkiej Brytanii (Department for Culture, Media and Sport) w 1997 r. Zespół ten w 1998 r. zaproponował następującą definicję przemysłów kreatywnych: „określone mogą być jako te przemysły, które mają źródło w indywidualnej kreatywności, umiejętnościach oraz talencie i które wykazują potencjał do tworzenia dobrobytu i miejsc pracy poprzez generowanie i wykorzystywanie własności intelektualnej”. Określono też po raz pierwszy obszary należąPrzemysły kreatywne ce do przemysłów kreatywnych: reklama, handel antykami, architektura, rękodzieło, design, moda, film, gry komputerowe i wideo (programy służące rozrywce), muzyka, sztuki performatywne, działalność wydawnicza, oprogramowanie komputerowe, TV i radio. Według tej definicji przemysły kreatywne są więc pojęciem znacznie szerszym od przemysłów kultury, o których dyskutowano w latach 80., a które obejmowały branże wytwarzające na skalę masową i metodami przemysłowymi dobra i usługi będące przedmiotem konsumpcji kulturalnej. Opublikowany raport zawierał szacunki liczby zatrudnionych (w 1998 r. w Wielkiej Brytanii ogółem 754 tysiące osób) i dochodów (w 1998 r. w Wielkiej Brytanii 41,7 mld £ łącznie we wszystkich branżach). Nowatorstwo koncepcji brytyjskiego ministerstwa kultury polegało na tym, że zdefiniowało ono na nowo, jako jedną całość, dziedziny charakteryzujące się wspólnymi cechami, a traktowane do tej pory jako niezależne od siebie. W praktyce było to zadanie trudne, ponieważ w statystyce publicznej każdy rodzaj działalności gospodarczej miał już swoje miejsce, zazwyczaj określone wiele lat wcześniej. Stary porządek należało zburzyć i zaproponować nową klasyfikację. Okazało się to możliwe tylko częściowo. Ministerstwo kultury musiało prowadzić własne rachunki równolegle do prac urzędu statystycznego. Dzięki temu przemysły kreatywne zaistniały – w głowach i na papierze. I to jako duży gracz, a z takimi politycy muszą się liczyć. 105 RAPORT RAPORT Czy wynika z tego, że przemysły kreatywne zrodziły się tylko ze zmiany definicji i sposobu myślenia o rozwoju, narzuconej społeczeństwu przez polityków? Mogłoby się tak wydawać. Ale za zmianą tą stały realne procesy gospodarcze, takie jak wzrost wydatków gospodarstw domowych na sprzęt radiowo-telewizyjny, rozwój Internetu, przenoszenie produkcji do Chin, a pozostawianie w Europie jedynie biur projektowych. Poza tym nie ma powodu, żeby uważać sposób klasyfikacji działalności gospodarczej przyjmowany przez urzędy statystyczne za naturalny bądź konieczny. Twórcy koncepcji przemysłów kreatywnych wykazali się umiejętnością krytycznego myślenia. Potrafili zauważyć zmiany otaczającej ich rzeczywistości i opisać ją w nowy sposób. Ukazanie się pierwszego raportu Creative Industries Task Force wywołało lawinę publikacji. Wydano zbiór wystąpień Chrisa Smitha, brytyjskiego ministra kultury, zatytułowany Creative Britain (1998), książkę Richarda E. Cavesa Creative Industries: Contracts between Art and Commerce (2000), opisującą specyfikę działalności przemysłów kreatywnych, pracę Johna Howkinsa The Creative Economy. How People Make Money from Ideas (2001), będącą pierwszą naukową publikacją zawierającą podstawowe definicje i szacunki dotyczące wielkości przemysłów kreatywnych na świecie, bestsellerowe Narodziny klasy kreatywnej (2002) Richarda Floridy i wiele innych pozycji. Obszerną bibliografię liczącą 26 stron zawiera dostępny w Internecie raport organizacji Creativity, Culture & Education The cultural and creative industries: a literature review (2010). Rozwiązania brytyjskie stały się przedmiotem debaty w Unii Europejskiej. W 2006 r. w Brukseli ukazał się raport The Economy of Culture in Europe opracowany przez zespół KEA European Affairs RAPORT RAPORT 106 kierowany przez Philippe Kerna. Było to pierwsze systematyczne i kompletne studium porównawcze europejskich przemysłów kreatywnych zawierające dane dla poszczególnych krajów. Raport zawierał interesującą część metodologiczną (lektura obowiązkowa!). Pokazywał, że koncepcja przemysłów kreatywnych może być stosowana poza Wielką Brytanią. Zawierał najczęściej chyba cytowane statystyki dotyczące wielkości przemysłów kreatywnych (w 2003 r. odpowiadały za 2,6 % PKB w Europie) oraz zatrudnienia (3,1 % pracujących, czyli 5,8 mln osób). Wielka Brytania nie była jedynym krajem prowadzącym aktywną politykę w odniesieniu do przemysłów kreatywnych. W 2005 r. w Holandii ukazał się raport Our creative potential zawierający kompleksową propozycję prowadzenia polityki w obszarze przemysłów kreatywnych. Do konkretnych rozwiązań należał system wsparcia powstawania małych firm w tej branży. Holandia może także pochwalić się posiadaniem klastra przemysłów kreatywnych o światowym znaczeniu – Brainport Eindhoven, w którego skład wchodzą m.in. firma Philips i Design Academy Eindhoven. Z nowatorskich rozwiązań znane są także kraje skandynawskie. Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) w 2008 roku opublikowała obszerny raport Creative Economy. Report 2008 zawierający dane dla krajów całego świata. Zaproponowała w nim własną definicję, zgodnie z którą przemysły kreatywne: • są cyklami tworzenia, produkcji i dystrybucji dóbr i usług, które wykorzystują kreatywność i kapitał intelektualny jako podstawowy wkład • tworzą zestaw działań opartych na wiedzy, skoncentrowanych wokół sztuki, ale nie ograniczających się do niej, potencjalnie generują- cych dochody z handlu i praw własności intelektualnej, • obejmują policzalne produkty oraz trudną do policzenia pracę umysłową i usługi artystyczne mające kreatywną treść, wartość ekonomiczną i cele rynkowe • stoją na skrzyżowaniu rzemiosła, usług i przemysłów • stanowią nowy dynamiczny sektor w handlu międzynarodowym. Kolejny raport UNCTAD – Creative Economy. Report 2010 – dowodzi, że w okresie od 2002 r. do 2008 r. wielkość światowego eksportu wytworów przemysłów kreatywnych wzrosła z 205 mld $ do 407 mld $. Przywołane dokumenty brytyjskie, holenderskie i UNCTAD różnią się zasadniczo od ujęcia zaproponowanego w Narodzinach klasy kreatywnej. Definicje Richarda Floridy były bardzo szerokie. Do klasy kreatywnej zaliczył aż 30 % pracujących Amerykanów. Według Kerna (KEA 2006), co ciekawe krytykowanego za nadmiernie swobodne prowadzenie obliczeń, w przemysłach kreatywnych pracuje 3,1 % mieszkańców Unii Europejskiej. Dla Floridy istotą kreatywności jest charakter pracy, w dokumentach „urzędowych” kluczowe znaczenie ma fakt, że twórczość jest jednym z najważniejszych czynników produkcji, Przemysły kreatywne a prawa autorskie twórców, których pomysły zostały wykorzystane, podlegają ochronie. Skuteczne kształtowanie polityki wsparcia i promocji przemysłów kreatywnych będzie możliwe tylko wtedy, gdy osoby uczestniczące w jej tworzeniu, będą podobnie rozumiały podstawowe pojęcia. Książka Floridy zawiera wiele cennych wskazówek, jak budować klimat i wizerunek miasta. Raporty brytyjskiego ministerstwa kultury i UNCTAD mogą być pomocne przy projektowaniu narzędzi służących wspieraniu gospodarki. Myśląc o stworzeniu kreatywnego miasta, trzeba pamiętać o obu zaprezentowanych tu podejściach, a w konsekwencji wspierać zarówno twórców, jak i przedsiębiorców tworzących miejsca pracy w sektorze kreatywnym. Tomasz Kukołowicz – członek Zespołu Obserwatorium Kultury Narodowego Centrum Kultury. Przygotowywał polskie wydania m.in. Narodzin klasy kreatywnej Richarda Floridy oraz Ekonomii i kultury Davida Throsby’ego. Doktorant w Zakładzie Metod Badania Kultury Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW. Zainteresowania naukowe skupia na twórczości młodzieżowej (hip-hop) oraz socjologii młodzieży. 107 RAPORT RAPORT KRYSTYNA POTOCKA Kapitał symboliczny dla Łodzi Galeria Manhattan, którą od dwudziestu lat prowadzę w Łodzi, jak lustro odbija problemy świadczące o niedomaganiach łódzkiej kultury, trwających mimo dokonywanych w tym czasie przeobrażeń życia społecznego zapoczątkowanych przez transformację ustrojową w kraju. Bezpośrednio doświadczam skutków tego stanu. Warto i trzeba zapytać o jego przyczynę. Uważam, że to nie tylko brak systemowych rozwiązań w resorcie kultury i dziedzictwo PRL, którym Łódź szczególnie jest doświadczona. To przede wszystkim jednak brak troski o wspólne dobro, jakim jest miasto, brak silnych osobowości i liderów tworzących idee, brak animatorów wydarzeń o dużym potencjale kulturowym w Łodzi integrujących środowisko i lokalną społeczność. No cóż, wreszcie brak lokalnej polityki kultury. Przy tej okazji chcę przypomnieć, że w październiku 1997 w Galerii Manhattan zawiązała się Inicjatywa Obywatelska „Kultura Łodzi”. Jej autorzy i sygnatariusze zniechęceni jednak brakiem oczekiwanego odzewu i perspektyw zawodowych w Łodzi, tacy jak Dariusz Bugalski czy Magdalena Ujma, wyemigrowali z naszego miasta, a Józef Robakowski, Ryszard Waśko, Bogusław Sułkowski, Aleksandra Mańczak „wrócili” do swojej pracy twórczej, naukowej i pedagogicznej. Ja natomiast zaczęłam tworzyć i organizować z udziałem czołowych postaci polskiej sceny artystycznej tzw. miejskie projekty. Był to mój głos o mieście i jego problemach. Wskazane przeze mnie niektóre przyczyny i skutki RAPORT RAPORT 108 niedomagań życia społecznego w Łodzi świadczą o słabości jej kapitału symbolicznego w stosunku do innych miast w Polsce. Myślę tu o Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu. W swojej wypowiedzi chciałabym się skupić właśnie na tym problemie – zasadniczym dla strategii rozwoju miasta, której motorem ma być kultura. W europejskim rankingu kreatywności (Design Creative Index) Polska zajęła trzecie miejsce od końca, wyprzedzając jedynie Rumunię i Bułgarię (Polityka nr 36/2772 z 4 września 2010). Właśnie dlatego Łódź chce budować swój wizerunek jako centrum przemysłów kreatywnych, a z tym zadaniem wiąże się określenie stanu naszego kapitału symbolicznego (wg francuskiego socjologa Pierre’a Bourdieu to suma kapitału kulturowego, ekonomicznego, politycznego, społecznego). Dziś w miastach o rozwiniętej demokracji w tworzeniu kapitału symbolicznego istotną rolę odgrywają wyższe uczelnie nie tylko ze względu na kształcenie kadry i wychowanie nowych pokoleń, ale także prowadzoną działalność naukowobadawczą, artystyczną. Są one jednym z elementów kreatywnego tygla, dają miastu potrzebny napęd, tworzą jego wizerunek na zewnątrz. Dziś dobre kształcenie to klucz do sukcesu miasta. Łódź jest dużym ośrodkiem akademickim, w którym działa 26 uczelni, w tym trzy publiczne uczelnie o profilu artystycznym i jedna prywatna. Studiuje na nich ponad 113 tysięcy studen- tów, w rankingach nasze uczelnie znajdują się w pierwszej dziesiątce najlepszych szkół wyższych w Polsce. Łódź zatem potencjalnie dysponuje ogromnymi zasobami ludzkimi, które mogą być wykorzystane w tworzeniu kapitału symbolicznego. Czy jednak ten potencjał przekłada się na jakość życia społecznego miasta, jego perspektywy i rozwój, wizerunek w kraju, dynamikę, klimat i atmosferę? Uzasadnione może być pytanie: „Jaka jest siła tego kapitału lub też jaka jest jego kreatywność?” Niestety nie przekłada się to na jakość życia społecznego miasta. Niepokoi niedostateczne uczestnictwo środowiska akademickiego w debatach publicznych i brak oddolnych inicjatyw inspirujących te debaty. Brak publicznych opinii środowisk akademickich i twórczych w kwestii stanu, jakości i sytuacji miasta, w tym także jego kultury. Jak dotąd, mimo wielu przesłanek, nie powstało w Łodzi „żyzne podglebie” dla rozwoju przemysłów kreatywnych. Brak krytycznych postaw wobec negatywnych zjawisk w mieście czy też nietrafnych decyzji władz miasta, a dotyczących problemów jego rozwoju, wizji czy też ich braku (np. koncepcja urbanistyczno-architektoniczna i programowa Nowego Centrum Łodzi). Wyczuwam klimat apatii i stagnacji intelektualnej środowisk akademickich i twórczych. Ze względu na swoje zainteresowania zawodowe chciałabym skupić się na niektórych problemach funkcjonowania wyższych uczelni artystycznych w Łodzi, których kadra, absolwenci i studenci są kulturotwórczym nośnikiem, dokonującym zmian jakościowych nie tylko w swoich środowiskach. Te środowiska są istotnym elementem klasy kreatywnej. A jakie jest w istocie to środowisko w Łodzi? Z całą pewnością nie jest Przemysły kreatywne to ten potencjał twórczy, o którym przez wiele lat tworzono opinie i mity. Świadczyć o tym mogą: Brak wydarzeń artystycznych o charakterze ponadlokalnym. Po 1990 r. nie powstała żadna inicjatywa powołująca wydarzenia artystyczne w Łodzi, które by podkreślały znaczenie miasta jako ważnego miejsca sztuki w Polsce (Fokus Łódź Biennale jest kontynuacją Konstrukcji w Procesie z lat 80.). Brak ciekawych i oryginalnych wydarzeń artystycznych o charakterze lokalnym, ważnych dla miasta i samego środowiska, zainspirowanych przez środowiska artystyczne po 1990 r. Niewspółmiernie mała w stosunku do ilości absolwentów liczba twórców uczestniczących w ogólnopolskim i międzynarodowym obiegu sztuki (chodzi o tzw. główny nurt sztuki). Niewielka ilość oryginalnych miejsc sztuki, galerii, klubów, pubów, które mają wyrazistość programową i indywidualny rys. Te, które istnieją i powstają są do siebie podobne. Brak integracji środowisk twórczych. Najciekawsze przecież sytuacje powstają na styku różnych dyscyplin artystycznych, różnych dziedzin sztuki, we współpracy różnych środowisk. Dziś to szczególnie ważne i to nie tylko ze względu na wyróżnianą i podkreślaną performatywność i interaktywność sztuk. Zastanawiać może nieobecność studentów i absolwentów Akademii Muzycznej i Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w bieżącym życiu kulturalnym miasta. Żyjemy w czasie, który docenia tożsamość miasta. Bo miasta powinny mieć swoją duszę. W oparciu o nią buduje się jego wizerunek, jak również tworzy strategie rozwojowe. Trzeba przyznać, że Łódź zaczęła czerpać energię ze swojej wielokulturowości, jednak w dalszym ciągu nie 109 RAPORT RAPORT docenia swoich tradycji awangardowych, których źródła tkwią w tradycji i historii miasta (kolekcja grupy a.r. Muzeum Sztuki, Warsztat Formy Filmowej). Myślę tu nie tylko o zasobach materialnych, ale o ideach i utopiach, które kształtują i rozwijają myślenie, otwartość i innowacyjność. Bazą dla takiego myślenia mogłaby być nasza łódzka ASP, która nosi imię Władysława Strzemińskiego. Ta największa uczelnia artystyczna w Łodzi, choć powołuje się na pioniera nowoczesności, to w coraz powszechniejszej opinii środowisk twórczych, a nawet studentów, w kontekście przemian cywilizacyjnych przełomu XX i XXI w. zatraca zdolność bycia nośnikiem zmian i przewartościowań, jakie zaczęły dokonywać się w sztuce już w latach 90. XX w. To profesorowie i nauczyciele tej uczelni tworzą opinie o sztuce aktualnej, tkwiąc w swoim myśleniu w latach 70. XX w., oddziałując na smak i wybory przyszłych galerzystów, designerów, managerów, mieszkańców miasta, ale i władz. To z tej uczelni dochodziły do mnie opinie, że sztuka, którą prezentuje Galeria Manhattan nie jest sztuką (chodzi o czołowych w Polsce artystów sztuki głównego nurtu, m.in. Katarzynę Kozyrę, performances Jerzego Beresia i Zbigniewa Warpechowskiego, filmy Artura Żmijewskiego, działania Pawła Althamera, akcje artystyczne Ewy Partum). W kontekście przewartościowań sztuki końca XX wieku, krytycznego spojrzenia wymaga również system i metody kształcenia projektantów mody i designu na tej uczelni. Oglądając kolejne pokazy mody i wystawy designu wciąż szukam indywidualności i innowacyjnych rozwiązań, choćby czegoś, co wyrasta ponad przeciętność RAPORT RAPORT 110 – i nie odnajduję tego. Ciągłe odwoływanie się do Marcina Paprockiego i Mariusza Brzozowskiego, a ostatnio do Agaty Wojtkiewicz, to stanowczo za mało, by wygenerować nową jakość i zwrócić uwagę na Łódź jako ważne miejsce przemysłu modowego w Europie. Pomimo dużych wysiłków reklamowych związanych z Fashion Week niewiele to zmienia. Bo dziś liczy się osobowość i oryginalność, a projektantem może być osoba, która nie ma statusu ukończenia wyższej uczelni artystycznej – jest czymś oczywistym, że niewłaściwy system i metody kształcenia niszczą lub blokują kreatywność. O czym zatem wszystko to może świadczyć? O niskich kwalifikacjach kadry akademickiej tworzącej kapitał kulturowy w tym mieście, anachronicznych programach szkoły i o zamknięciu we własnym, lokalnym świecie. Wreszcie o stanie świadomości osób, które pracują dziś nad wytwarzaniem kapitału symbolicznego. W swoim tekście zasygnalizowałam jedynie istniejącą sytuację, z której powinniśmy zdać sobie sprawę, by nie brnąć ścieżkami kolejnych utopii, marnując czas i środki finansowe. Uważam, że za ten problem jesteśmy odpowiedzialni my wszyscy, jednak w pierwszej kolejności kolejne ekipy władz miasta, które mają od dawna kłopoty z jego zarządzaniem. Krystyna Potocka – założycielka i kuratorka Galerii Manhattan w Łodzi. Absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego, autorka projektów artystyczno-społecznych o Łodzi z udziałem czołowych artystów sceny polskiej. TOMASZ MAJEWSKI Kultura dobrej przestrzeni albo sztuka (prze)trwania miasta W głośnej książce The Art of City-Making, Charles Landry, autor pojęcia „twórcze miasto”, daje wyraz przekonaniu, że miasto nie może być czymś kreowanym przez samoistne „niech tak się stanie!” polityków, urbanistów i architektów. Tworzenie miasta jest subtelną sztuką, nieskodyfikowaną metodą, a skoro tak to należy porzucić złudzenia spod znaku technokratycznej urban engineering. To istotna zmiana perspektywy – inżynieria społeczna i miejska wymagają z definicji zupełnie innych kwalifikacji niż proces tworzenia oparty na podłożu żywych, miejskich praktyk. Ów proces zależy od tego, jak korzystamy z miasta oraz w jaki sposób sztuka, w wymiarze edukacyjnym i krytycznym, tworzy zasób kompetencji kulturowych przydatnych w codziennym życiu. W procesie budzenia twórczego miasta istotne znaczenie ma jego całościowe otoczenie wpływające na nasze działania. Jakość miejskiej przestrzeni publicznej, to, co Landry nazywa „wielozmysłowym pejzażem miasta”, zachęca mieszkańców, aby ich kreatywność była kreatywnością „dla świata”, adresowaną do miejsca, po którym się na co dzień poruszają i w którym żyją. I nie jest to zakamuflowane wezwanie do inżynierii wizualnej, szybkich i doraźnych zabiegów mających na celu powierzchniową, „punktową” estetyzację miasta. Chodzi raczej o to, że przestrzeń, którą uznajemy za dobrą, wartościową i sprzyjającą życiu – samorzutnie chcemy chronić i rozwijać, pragniemy do jej wzrostu wnieść właPrzemysły kreatywne sny wkład. W ten sposób odnajdujemy podstawową „etyczną więź” pomiędzy własną kreatywnością a miejscem, w którym żyjemy. Jednak przestrzeń miasta może być również w swojej charakterystyce „blokująca”, „zamrażająca kreatywność” – czego nie należy postrzegać w kategoriach nieuchronnego fatum – kojarzyć się może ona z przeszkodą, problemem do tego stopnia, że egzystencja „tutaj” jest odbierana jako forma upośledzenia, marginalizacji. Ten dysfunkcyjny obraz miasta nie jest czymś, co daje się wyczytać wyłącznie z jego układu urbanistycznego, danych ekonomicznych, szlaków komunikacyjnych, gęstości infrastruktury lub nominalnej obecności ważnych instytucji kultury. Poczucie równości w dostępie do miejskich dóbr to sprawa delikatna, dotykająca naszego poczucia podmiotowości i godności, związana z porządkiem niemej wiedzy codziennego doświadczenia. Kreatywność miasta – eliptyczne określenie na kreatywność mieszkańców miasta – zostaje zablokowana, kiedy dominuje wśród nich pogląd, że „nie możemy z tym nic zrobić”, kiedy oddolne inicjatywy artystyczne i obywatelskie zostają pozbawione minimum sprawczości. To, co Landry nazywa „the sensory landscape of the city” tkwi przede wszystkim w naszych głowach jako budowana z okruchów zdarzeń – mapa mentalna. W percepcji łodzian są to najczęściej zdegradowane przestrzenie, które w nużący sposób trzeba omijać, w których – jak 111 RAPORT RAPORT się wydaje – nie sposób się zadomowić, uznać ich za swoje, aby je twórczo zmieniać, które trzeba nauczyć się „ignorować”, aby przetrwać. Krzywe chodniki, z których unosi się charakterystyczny zapach moczu i psich fekaliów, ulice pozbawione zieleni, pierzeje pełne kamienic nie remontowanych od dekad, czekające, ot tak, na wyburzenie – akt nazywany sarkastycznie w wielu miejscach kraju „łódzką szkołą renowacji”; brud strzępiących się ogłoszeń, rozjeżdżonych, łysych trawników. Upadłe centrum miasta otoczone jest wianuszkiem w miarę komfortowych osiedli zamkniętych, wielkopłytowych blokowisk z PRL oraz mieszczańskich suburbiów. Te wyobrażenia stanowią potencjalną mapę – podstawę codziennych działań (i zaniechań) wielu łodzian. To oczywiście tylko przypuszczenie, bardzo chciałbym, żeby było mylne. Nie przeprowadzono bowiem jak dotąd badań z zakresu mentalnej organizacji informacji przestrzennej w różnych grupach wiekowych, ekonomicznych i społecznych, z uwzględnieniem takich zmiennych, jak kapitał kulturowy, poziom wykształcenia. Badania te przeprowadzić wszakby należało – zbierając opisy ustne, fotografie, dane frekwencyjne na temat ulubionych miejsc rozrywki, gastronomii i instytucji kultury – nanosząc je na topograficzny schemat miasta. Może warto zobaczyć, dlaczego tak wielu mieszkańców widzi to miasto jako „nie-swoje” i własną kreatywnością obdarza finalnie inne miasta? Może dowiemy się, kim jest już w tej chwili adresat nowego centrum Łodzi i czy wirtualny, słabo zdefiniowany zespół instytucji sztuki, które mają tam powstać, znajdzie się na przecięciu się szlaków obecnych poszukiwań łodzian? Tak się złożyło, że lektura Landry’ego i jego koncepcja „twórczego miasta” zmusiła mnie do RAPORT RAPORT 112 zastanowienia się na tym, dlaczego w ostatnio opublikowanej Diagnozie Społecznej zadowolenie z miejsca zamieszkania zadeklarowało tylko 5% łodzian, co czyni z Łodzi ewenement wśród dużych polskich miast. Etyczna więź zadzierzgnięta pomiędzy twórczością i własnym miejscem nie rozwija się – jak wiadomo – tam, gdzie miejsce to uznajemy za „nie nadające się do dobrego życia”. Jeżeli ktoś szuka zalążków prawdziwie „twórczej Łodzi”, niech przemyśli zatem ostatni projekt Muzeum Sztuki – „Ekologie miejskie”. Edukacyjny i krytyczny potencjał sztuki w mieście oraz sztuki dla miasta wyrasta tu z próby przywrócenia mieszkańcom starego Polesia skrawka „dobrej przestrzeni”: rekultywacji zieleni na skwerze przy Wólczańskiej, zlokalizowanym w miejscu dawnej synagogi. Instytucja sztuki i organizacje społeczne dokonały przez tydzień czegoś, do czego nie była przez lata zdolna zarażona poczuciem niemożności – administracja miejska. Patrząc na rzecz z perspektywy inżynierii miejskiej jest to bowiem miejsce bez prestiżu i znaczenia, zdegradowany społecznie obszar, gdzie robienie „podobnych rzeczy” i tak nie ma większego sensu. Źródłem szeregu zaniechań i blokady kreatywnego myślenia okazuje się brak związku z przestrzenią, która jest w powszechnym odczuciu „nie-nasza” i niewiele warta. Tomasz Majewski – kulturoznawca, adiunkt w Zakładzie Teorii Kultury, Katedry Mediów i Kultury Audiowizualnej UŁ, wykładowca w PWSFTViT. Autor tekstów poświęconych pamięci zbiorowej, filmowi dokumentalnemu, teorii kultury popularnej, stale współpracuje z Muzeum Sztuki w Łodzi oraz Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. WACŁAW IDZIAK Gospodarka kreatywna na wsi i kreatywne regiony Nieustanne, a ostatnimi laty coraz szybsze zmiany w gospodarce skłaniają do szukania jej nowych określeń. Pojawiają się takie terminy, jak np. gospodarka: usług, gospodarka cyfrowa, postfordyzm, gospodarka wiedzy, gospodarka kreatywna, gospodarka doznań. Mówi się też ogólnie o „nowej gospodarce”. Ich cechą wspólną jest to, że mieszczą się w tzw. trzecim sektorze, czyli w sektorze usług. Zdetronizował on dominujące wcześniej sektory rolniczy i przemysłowy. Wyznacznikiem nowych gospodarek jest też wykorzystywanie niematerialnych czynników rozwoju określanych jako kapitał symboliczny, kapitał kreatywny i kapitał wiedzy. Według Richarda Floridy, autora koncepcji klasy kreatywnej, do konkurowania w nowej globalnej gospodarce niezbędne są wartości określane, jako „3T”: Talent, Technologia, Tolerancja. Talent rozumiany jest tu jako rodzaj wyobraźni, wiedza jest utożsamiana z technologią, tolerancja otwiera natomiast przestrzeń dla wolności. R. Florida utrzymuje, że najlepszym środowiskiem dla „3T” są miasta charakteryzujące się największym odsetkiem przedstawicieli klasy kreatywnej. W tej sytuacji regiony położone z dala od metropolii, skupisk klasy kreatywnej, mają coraz słabszą pozycję konkurencyjną. Słabnie ich potencjał gospodarczy, opuszczają je przedstawiciele klasy kreatywnej, szukając gdzie indziej szans na rozwój. Twierdzi się przy tym, że nowa gospodarka wymaga zwiększonych nakładów na badania i rozwój oraz inwestycje w przemysły kreatywne. Na takie nakłady stać tylPrzemysły kreatywne ko najmożniejszych. Biedni stają się jeszcze biedniejsi, koło się zamyka. Jak w takiej sytuacji mogą się rozwijać regiony peryferyjne? Czy mogą skorzystać ze współczesnych trendów rozwojowych i stawać się regionami kreatywnymi? Z teorii wynika, że raczej nie. Można jednak zaryzykować tezę, że problemowa sytuacja wielu regionów i ich słabe dopasowanie do nowej gospodarki stanowić może wyzwanie dla twórczego myślenia i prowadzić do tworzenia nowatorskich przedsięwzięć w miejscach, w których na pozór jest to niemożliwe. Dotyczy to szczególnie wsi położonych z dala od głównych dróg i ważnych centrów rozwojowych. WIOSKI TEMATYCZNE Tworzenie wiosek tematycznych – albo mówiąc inaczej „tematyzacja wsi” – jest zjawiskiem stosunkowo nowym i słabo opisanym w literaturze naukowej. Więcej uogólnień o charakterze naukowym z tej dziedziny można znaleźć w pracach poświęconych „tematyzacji miast”. Chodzi tu szczególnie o publikacje takich autorów, jak: Sharon Zukin, John Hannigan, Dennis R. Judd i Susan S. Fainstein oraz Mark Gottdiener. Tematyzacja (theming) jest projektowaniem przestrzeni (środowiska), które zaczyna opowiadać swoją nową historię. Początków współczesnej tematyzacji upatruje się w dziewiętnastowiecznych Wystawach Światowych, Ogrodach Tivoli w Kopenhadze oraz Luna Parku Freda Thompso- 113 RAPORT RAPORT na na Coney Island (Nowy Jork). Tematyczność znalazła swój perfekcyjny wymiar wraz z otwarciem w 1955 roku Disneylandu. Tematyzacja jest odpowiedzią miast i wsi na zmiany zachodzące w gospodarce. Miasta, w których upada przemysł oraz wsie, w których jest coraz mniej rolników szukają nowych podstaw rozwoju, nowych opowieści, nowych tożsamości. Robocza definicja wsi tematycznej przedstawiona została w raporcie przygotowanym pod kierunkiem J. Brunmayera. Według tej definicji wieś tematyczna to wieś, której rozwój podporządkowany jest wiodącej idei, tematowi. Wieś dzięki temu staje się wyróżnialna i jedyna w swoim rodzaju. Wieś koncentrująca się na określonym kierunku, temacie rozwoju, w porównaniu z innymi wsiami o podobnym stanie wyjściowym rozwija się lepiej pod względem gospodarczym i społecznym. Pod nazwą wioska tematyczna (theme village) funkcjonuje wiele różnego typu przedsięwzięć, począwszy od oferty turystycznej naturalnej wsi, przykładem mogą tu być austriackie wioski tematyczne (Armschlag – Wioska Makowa, Herrnbaumgarten – Wioska Nonsensu), skończywszy na parkach tematycznych tworzonych od podstaw jako inwestycje biznesowe, np. Wioska Świętego Mikołaja w Jefferson w USA. Wioski tematyczne powstające od kilkunastu lat w Polsce, to przedsięwzięcia realizowane w naturalnych wsiach. Tworzone są one głównie wysiłkiem samych mieszkańców przy większym lub mniejszym wsparciu ze strony gmin, programów pomocowych i doradców zewnętrznych. Wioski tematyczne to jeden ze sposobów na wprowadzenie wsi do nowej gospodarki. Są one propozycją dla wsi i regionów, w których kończą się dotychczasowe sposoby zarobkowania związane z rolnictwem i dodatkową pracą w przemyśle. Jest to RAPORT RAPORT 114 sposób na tworzenie, przy minimalnych nakładach, nowej oferty wsi lub pojedynczych gospodarstw. Główne działania skierowane są tu nie na rozwijanie zwykłej infrastruktury turystycznej (pokoje w gospodarstwach agroturystycznych, pensjonaty, przystanie, ścieżki rowerowe, stadniny itp.), lecz na tworzenie oferty związanej z doznaniami, edukacją i twórczością. Przy jej opracowywaniu główny wysiłek skierowany jest na przygotowanie gier, zabaw, zajęć warsztatowych i programu edukacyjnego. POLSKIE WIOSKI TEMATYCZNE Wioski tematyczne powstają w Polsce od 1999 roku. Jedną z pierwszych wiosek tematycznych, która funkcjonuje do dzisiaj, jest Wioska Hobbitów w Sierakowie Sławieńskim. Doświadczenia zebrane przy tworzeniu tej wioski zostały wykorzystane w Dąbrowie (Wioska Zdrowego Życia), w Iwięcinie (Wioska Końca Świata), w Paprotach (Wioska Labiryntów) oraz w Podgórkach (Wioska Bajek Rowerów). Wszystkie te wioski rozwijane były, w latach 2005-2008, przez Partnerstwo Razem w ramach Programu Inicjatywy Wspólnotowej Equal. Następne wioski tematyczne zaczęły powstawać w procesie upowszechniania rezultatów działań Partnerstwa Razem. Można wyróżnić kilka skupisk wiosek tematycznych na terenie Polski, znajdują się one w województwach: warmińsko-mazurskim, podlaskim, lubelskim, kujawsko-pomorskim, łódzkim. Kilka pojedynczych wiosek powstaje w innych regionach. Wioski te są na różnym poziomie rozwoju i nie wszystkie dysponują ofertami rynkowymi. PRZYKŁADOWE OFERTY WIOSEK TEMATYCZNYCH Oferty wiosek tematycznych związane są głównie z ich specjalizacją. W Wiosce Hobbitów pro- ponuje się odwiedzającym trzy gry terenowe na wątkach prozy J.R.R. Tolkiena, a do tego zajęcia rękodzielnicze oraz gry i zabawy hobbickie. W Paprotach (Wioska Labiryntów) skorzystać można z gier labiryntowych, z zajęć wikliniarskich oraz z innych gier i zabaw. Do Paprot od kilku lat przyjeżdżają artyści, aby tworzyć żywe formy z wierzby oraz rzeźby i instalacje z drewna i innych materiałów. Obydwie wioski nie były wcześniej wioskami turystycznymi. Nie ma tu jezior ani innych wyraźnych atrakcji. Turyści odwiedzający te wsie nie mają tu zbyt wiele do oglądania. Najważniejsze jest to, co mogą przeżyć i czego mogą się nauczyć. Czas pobytu w wioskach przepełniony jest emocjami i okazjami do zabawy i uczenia się. ZROBIĆ COŚ Z NICZEGO Uczestnicy wizyt studyjnych z innych regionów Polski i Europy, goszczący w wioskach tematycznych Partnerstwa Razem, mówią często, że zrobiono w nich „coś z niczego”. Świadczy to o utrwalonych wzorcach myślenia o przedsiębiorczości – żeby zarobić, trzeba zainwestować w coś materialnego. Zarabianie, szczególnie na wsi, kojarzy się najczęściej z wytwarzaniem czegoś namacalnego. Nie docenia się tu jeszcze niematerialnych czynników rozwojowych. Również turyści oczekują zwykle czegoś do oglądania – atrakcji, na tle których można się sfotografować albo miejsc zwyczajowej konsumpcji turystycznej typu słońce, woda, plaża. Tymczasem wioski tematyczne zaczynają oferować doznania i twórczość. Można w nich poznać smak aktywnej zabawy i własnoręcznej wytwórczości. NOWA SZKOŁA Metoda Escuela Nueva (Nowa Szkoła) opracowana w latach osiemdziesiątych XX wieku w KoPrzemysły kreatywne lumbii przez Vicky Colbert, jest odpowiedzią na problemy edukacyjne peryferyjnych i ubogich regionów tego kraju. Tradycyjny system edukacyjny nie daje tu gwarancji przygotowania uczniów do radzenia sobie w dorosłym życiu. Zamiast starać się o fundusze na zwykłe szkoły Vicky Colbert postanowiła stworzyć całkiem nową szkołę. Escuela Nueva stawia w centrum uczniów traktując na równi wiedzę, twórczość i emocje. Nie chodzi tu o tradycyjnie pojmowane zadanie szkoły, czyli „przekazywanie wiedzy”, czy tradycyjne zadanie uczniów – „przyjmowanie wiedzy” („zdobywanie wiedzy”), lecz także o tworzenie wiedzy – użytecznej. Nauczyciele są w tej szkole organizatorami procesu uczenia się, tworzenia wiedzy, zdobywania umiejętności i rozwijania kreatywności. Uczniowie pracują w zespołach, zdobywając (tworząc) wiedzę i umiejętności przydatne tu i teraz. Szkoła działa na rzecz społeczności lokalnej, włączając jej przedstawicieli do swojej pracy. Metoda Escuela Nueva jest obecnie upowszechniana w całej Kolumbii i ze wsi przechodzi także do miast. Zainteresowanie tą metodą rozszerza się na wiele krajów Ameryki Południowej, Azji i Afryki. Jej wdrażanie stało się źródłem zysków, Escuela Nueva zarabia na sprzedaży swojej metody. RADOWO MAŁE Trochę podobnie jak Escuela Nueva działa Zespół Szkół Publicznych w Radowie Małym, wsi w powiecie łobeskim. Stosowana jest tu z powodzeniem metoda Projektowanych Sytuacji Edukacyjnych. W miejsce tradycyjnego podziału na przedmioty, w Radowie Małym uczy się poprzez tworzenie okazji do uczenia się, działania i rozwijania umiejętności. Uczniowie i nauczyciele tej szkoły wspólnie pracują i bawią się. Zamiast zwykłych klas, z biurkiem nauczyciela i ławkami 115 RAPORT RAPORT uczniów, są tu różnorodne pracownie, np. matematyki uczy się w prawdziwej kuchni, przy prawdziwym gotowaniu. Szkoła w Radowie Małym, podobnie jak Escuela Nueva zarabia na swoich patentach, prowadząc zajęcia dla dzieci i nauczycieli z innych szkół. Do małej wsi, w biednym regionie, przyjeżdżają po wiedzę i umiejętności nauczyciele z miast wojewódzkich. Wioski tematyczne są też miejscami, w których młodzież z miast może z korzyścią dla siebie i wsi spożytkować swoją energię. Kiedy policzy się koszty związane z naprawą skutków źle ukierunkowanej energii młodych ludzi, to może się okazać, że warto zainwestować w ofertę wiosek dla młodzieży. Przykładem takiej oferty mogą być zajęcia we wsi Karwno (Wioska Fantazji). KTO ZA TO ZAPŁACI? – LUDZIE NIE MAJĄ PIENIĘDZY! KAPITAŁY UKRYTE W SZKOŁACH Przekonywanie mieszkańców wsi do oferowania produktów emocjonalnych i związanych z twórczością spotyka się często z uwagami typu „Kto za to zapłaci? – ludzie nie mają pieniędzy!”. Czy rzeczywiście ich nie mają? Przekonanie o braku pieniędzy wynika najczęściej z obserwacji najbliższego otoczenia. Sytuacja finansowa mieszkańców wielu wsi jest rzeczywiście trudna. Nie są oni jednak głównymi klientami wiosek tematycznych. Są nimi zwykle mieszkańcy miast. Wszelako o ich pieniądze zabiega bardzo wielu oferentów swoich towarów i usług. Jakie to są pieniądze? Inaczej mówiąc, na jakim rynku występują usługi wiosek tematycznych? Można przypuszczać, że jest to przede wszystkim rynek usług związanych z emocjami i rozrywką. W Wiosce Hobbitów usłyszałem kiedyś rozmowę młodych ludzi przebywających tam na zajęciach: „Tak jesteśmy nakręceni, tak jesteśmy nakręceni! A nic nie braliśmy!” Zdarzyło się zapewne tak, że doznania, które stały się ich udziałem, były silniejsze od tych, które towarzyszą korzystaniu z narkotyków i dopalaczy, ale także z innych legalnych środków poprawiających nastrój i pobudzających emocje. Rynek tych środków oblicza się Polsce na wiele miliardów złotych. O ten rynek można i trzeba walczyć. Obok pieniędzy, które we wsi można zarobić, są także pieniądze, które można inaczej spożytkować. Są to między innymi pieniądze wydawane na oświatę. Takich szkół, jak w Radowie Małym jest w Polsce niestety niewiele. Większość polskich szkół, na każdym z poziomów, bardziej szkodzi niż pomaga. Stworzone dla innych czasów, służą dziś w większym stopniu zatrudnionym w nich nauczycielom i administracji niż uczniom i gospodarce kraju. Mówimy o potrzebie wchodzenia do gospodarki wiedzy, a nasze szkoły, zamiast tworzyć wiedzę, zajmują się wtłaczaniem i egzekwowaniem informacji. Chcemy rozwijać gospodarkę kreatywną, a w szkołach brakuje czasu i miejsca na rozwijanie twórczości i talentów wśród uczniów i nauczycieli. Szkoły zajęte sobą, opanowane przez „testomanię”, nie mają ani obowiązku, ani sposobności, by przyczyniać się do rozwoju gospodarki lokalnej. Kiedy w nowej gospodarce zarabia się na wiedzy i twórczości, to czas na nowo przemyśleć rolę szkół i sposoby ich finansowania. Jak można tak wiele dokładać do działalności, która powinna przynosić dochód? Jak można marnować przyrodzoną dzieciom kreatywność, w kraju, którego gospodarka należy do najmniej innowacyjnych? RAPORT RAPORT 116 MYŚLENIE PROJEKTUJĄCE I UCZENIE SIĘ W DZIAŁANIU Do nowej rzeczywistości coraz trudniej przygotować się w normalnej szkole i na zwykłych kursach. Trudność ta wynika przede wszystkim z tego, że jest to rzeczywistość płynna, zmieniająca się. Coraz bardziej liczy się w niej to, co pierwsze, niepowtarzalne. A szkoły uczą tego, co już było. Edward de Bono, światowy autorytet w dziedzinie badań nad ludzkim myśleniem, stwierdza, że w nowym tysiącleciu potrzebujemy nowego typu myślenia. Nazwał je „myśleniem projektującym”. Myślenie tradycyjne, ćwiczone w szkole, opiera się na analizie, ocenie i logice. W myśleniu projektującym ważne jest „postrzeganie, możliwość i praktyczność”. Oczekiwanym wynikiem myślenia opartego na logice jest prawda, myślenie projektujące prowadzi natomiast do wartości. W myśleniu tradycyjnym trudno oderwać się od tego, co jest. Na gruncie tego myślenia zakłada się, że drobiazgowa analiza problemu doprowadzi do znalezienia sposobów jego rozwiązania. W wielu przypadkach założenie to sprawdza się. Są jednak problemy, np. problem tworzenia regionów kreatywnych daleko od metropolii, do rozwiązania których nie wystarczą szczegółowe analizy. Wchodzeniu w nową rzeczywistość towarzyszy niepewność i niedostatek wzorów. To już nie czas naśladownictwa, to czas tworzenia, kreowania nowych jakości i eksperymentowania. Projektowanie wymaga twórczości i wyobraźni, nie jest jednak bujaniem w obłokach, zakłada, że to, co wymyślone, powinno być wcześniej czy później możliwe do realizacji. Marzenia, twórcze idee nabierają znaczenia, gdy mogą znaleźć praktyczne zastosowanie. Liczy się także koszt ich wdrażania, im mniejszy tym lepiej. Najlepsze są pomysły, Przemysły kreatywne które są możliwe do realizacji przy niewielkich nakładach i w stosunkowo krótkim czasie. Myśleniu projektującemu sprzyja uczenie się w działaniu. Jest to uczenie się wykorzystujące konkretną sytuację, problem do rozwiązania, rzeczywiste potrzeby. Uczymy się, pracując i tworząc w realnych warunkach. Uczymy się nowej oferty, tworząc ją, uczymy się obsługi klientów, obsługując ich. Uczenie takie powiązane jest niestety z większym ryzykiem, stąd należy je prowadzić ostrożnie i dawkować zadania. *** Problemowa sytuacja wsi i jej niedopasowanie do nowej gospodarki stanowić może wyzwanie dla kreatywności. Twórcze idee rodzą się bowiem z potrzeby alternatywnego rozwiązania problemów i na styku odległych od siebie miejsc i dziedzin. Rozwój gospodarki kreatywnej w metropoliach jest zwykłym wykorzystaniem oczywistych już trendów. Tworzenie przedsięwzięć z tego zakresu na wsi jest wyzwaniem wykraczającym poza schematy myślowe, zmuszającym do reinterpretacji zasobów wsi oraz do poszukiwania całkiem nowych pomysłów na przedsiębiorczość. Wieś oferuje przedsiębiorcom nowej gospodarki przestrzeń w mniejszym stopniu zdominowaną przez wytwory cywilizacji i mniej nasyconą informacjami. Wieś to także, dzięki oderwaniu od sztucznego środowiska dużych miast, przestrzeń terapii zaburzeń emocjonalnych i problemów interpersonalnych. Na wsi można testować i wdrażać nowe metody uczenia się i rozwoju talentów, wykorzystujące wyniki badań nad funkcjonowaniem mózgu, szczególnie koncepcję neuroplastyczności. Może to być swego rodzaju laboratorium dla myślenia i wyobraźni, przestrzeń eksperymentów związanych z tworzeniem przedsięwzięć gospo- 117 RAPORT RAPORT darki kreatywnej i regionów kreatywnych. Żeby powstały takie regiony, potrzebne są ich zalążki, miejsca, które można odwiedzać, by doświadczać nowego, uczyć się i nabierać odwagi do realizacji własnych pomysłów. Wacław Idziak – członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Innowatorów Społecznych „Ashoka”, wykładowca studium MBA Uniwersytetu Szczecińskiego. Od 15 lat realizuje projekty związane z wprowadzaniem obszarów wiejskich do gospodarki wiedzy, doznań i kreatywności, w tym projekty poświęcone tworzeniu wiosek tematycznych. Autor wielu publikacji na ten temat. Autor i współautor licznych projektów rozwoju lokalnego, nagrodzonych w konkursach ogólnopolskich, członek Grupy Roboczej ds. Krajowej Sieci Rozwoju Obszarów Wiejskich. RENATA JESIONOWSKA-ZAWADZKA Kreatywny region w praktyce. Wioski tematyczne na obszarze działania Fundacji PRYM Idea wsi tematycznych pojawiła się w Europie po roku 1990, w ramach takich programów jak „Leader”, Inicjatywa Wspólnotowa EQUAL czy „Odnowy wsi w Dolnej Austrii”. Do Polski nurt dotarł około 10 lat później, głównie dzięki jego aktywnemu propagatorowi, socjologowi Wacławowi Idziakowi oraz działaniom Fundacji Wspomagania Wsi. Jedną z pierwszych zorganizowanych w Polsce wiosek tematycznych było Sierakowo Sławieńskie w województwie zachodniopomorskim. W 2007 r. Fundacja Wspomagania Wsi w Warszawie ogłosiła konkurs „EQUAL – upowszechnianie dobrych praktyk na obszarach wiejskich”. W jego ramach powstał projekt Fundacji PRYM pod tytułem: „Między beznadzieją a sukcesem”, który wykorzystywał produkty i rezultaty projektu Partnerstwa Razem, czyli pomysł tworzenia wiosek tematycznych jako rozwiązania ułatwiającego wchodzenie i powrót na rynek pracy RAPORT RAPORT 118 mieszkańcom wsi. To właśnie idea wiosek tematycznych stworzonych w województwie zachodniopomorskim (Sierakowo Sławieńskie, Iwięcino, Dąbrowa, Podgórki, Paproty) była wzorem i przykładem dobrych praktyk, które Fundacja PRYM wykorzystała w swoim projekcie. Realizacja projektu rozpoczęła się od spotkania z mieszkańcami pięciu gmin tworzących Fundację PRYM, którzy współpracowali z pracownikami Fundacji w ramach grup odnowy wsi. Na spotkaniu przedstawiono pomysł projektu i jego ogólne zarysy. Do udziału zgłosili się przedstawiciele wsi: Lubień (gm. Łęczyca), Domaniew (gm. Dalików), Śniatowa (gm. Parzęczew) oraz wsi: Biała, Ciosny, Dzierżązna i Rosanów (gm. Zgierz) na terenie których funkcjonuje wiele gospodarstw agroturystycznych i które łączy tematyka zanikających zawodów. Projekt składał się z kilku rozłożonych w czasie etapów: 1. Wyjazd studyjny do modelowych wiosek tematycznych Uczestnicy projektu podczas wyjazdu zwiedzili wsie tematyczne utworzone w województwie zachodniopomorskim, uczestnicząc w oferowanych przez nie działaniach oraz w warsztatach prowadzonych przez przedstawicieli Partnerstwo Razem. 2. Warsztaty specjalizacji wsi Oprócz wykładów odbyły się również zajęcia praktyczne w formie zabaw i gier: prezentowano zajęcia, jakie mogą być prowadzone w ramach oferty wioski tematycznej (zajęcia cyrkowe z chustą KLANZY, siatkówka balonowa itp.). Warsztaty prowadzone były przez dr. Wacława Idziaka, liderów wsi tematycznych z województwa zachodniopomorskiego oraz trenerów Partnerstwa Razem. Poza mieszkańcami wsi uczestniczyli w nich też studenci-wolontariusze, ich opiekun naukowy dr Andrzej Pilichowski, pracownicy Fundacji PRYM oraz zaproszeni goście. W poszczególnych miejscowościach odbywały się również „warsztaty w działaniu”, które prowadzili i w których uczestniczyli sami mieszkańcy wsi, m.in.: warsztaty stolarskie we wsiach Śniatowa (budowa wiaty biesiadnej) i Lubień (budowa toru przeszkód i placu zabaw), warsztaty malarsko-remontowoartystyczne w budynku poszkolnym adaptowanym na galerię we wsi Domaniew, warsztaty hafciarskie również w Domaniewie i warsztaty rewitalizacji kuźni we wsi Dzierżązna. 3. Tworzenie podstaw specjalizacji wsi Działania z zakresu tworzenia podstaw specjalizacji wsi opierały się przede wszystkim na badaniach prowadzonych przez ośmiu studentów socjologii, konsultacjach ze specjalistami oraz przygotowaniu analiz dotyczących różnorodnych aspektów Przemysły kreatywne planowania rozwoju wsi. Przygotowywano również konkretne elementy ofert wiosek tematycznych wypracowane dzięki doradztwu ekspertów i pracom prowadzonym przez wolontariuszy (studenci przebywali na wsiach przez kilka weekendów kwietniowych i majowych 2008 r., podczas których, prowadząc rozmowy i współpracując z mieszkańcami, wypracowywali razem z nimi pomysły ofert specjalizacji wiosek). W ramach tego etapu mieszkańcy uczestniczyli w różnorodnych warsztatach, podczas których nabywali umiejętności stanowiące uzupełnienie ofert poszczególnych wsi, np. w warsztatach garncarstwa, papieroplastyki, baśniowo-teatralno-cyrkowych, warsztatach przybliżających tradycje wypieku chleba i budowę pieca chlebowego oraz ginącego zawodu zduna. Razem z wolontariuszami mieszkańcy każdej wioski prowadzili też we własnym zakresie działania kształtujące przyszłą ofertę, np. zrewitalizowali zabytkową kuźnię w miejscowości Dzierżązna, zaaranżowali tereny zielone we wsi Domaniew przy budynku poszkolnym, w którym miała zostać utworzona galeria. W efekcie dokonano wyboru specjalizacji wiosek tematycznych i trasy tematycznej, powstały także trzy plany rozwoju wsi oraz plan rozwoju trasy tematycznej. W ten sposób powstały następujące specjalizacje wsi: Kuźnia Talentów – Lubień; Biesiadny Zakątek – Śniatowa; Wioska Artystyczna – Domaniew; trasa tematyczna – Śladami tradycji, zanikających zawodów i umiejętności w gospodarstwach agroturystycznych – Biała, Ciosny, Dzierżązna, Rosanów (szczegółowa oferta). W charakterze podsumowania projektu zorganizowano konferencję, która miała spe- 119 RAPORT RAPORT cyficzny przebieg – do poszczególnych wiosek tematycznych zostały zaproszone grupy gości, w tym również dzieci. Podczas tej wizyty mieli oni okazję zapoznać się już praktycznie z ofertą danej wioski. Odbyły się ponadto warsztaty polegające na przygotowaniu przez mieszkańców i studentów-wolontariuszy makiet swoich wsi i plakatów promujących ich ofertę. W ramach projektu wykonano również materiały promocyjne – plakaty informacyjne oraz drewniane tablice z informacją o miejscowościach tworzących trasę tematyczną. Obecnie, czyli trzy lata po zakończeniu realizacji projektu „Między beznadzieją a sukcesem” można dokonać już pewnej analizy zrealizowanych działań, a co najważniejsze można też ocenić ich rezultaty. Pierwszym z najważniejszych efektów realizacji projektu była aktywizacja społeczna uczestników oraz propagowanie idei „wsi tematycznych”, która integruje mieszkańców wokół wspólnego pomysłu. Spowodowało to, może zbyt krótkotrwałą, ale pewną dyskusję środowisk lokalnych oraz ich bezpośrednie zaangażowanie w proces tworzenia wiosek tematycznych i promocję regionu łódzkiego. Udało się nam również zidentyfikować i pozyskać do współpracy lokalnych liderów i pokazać mieszkańcom wsi, że można mieć pomysł na poprawę jakości życia i możliwości rozwoju gospodarczego na obszarach wiejskich. Rzeczywistość zweryfikowała to, jak pomysł przerodził się w działania. Najlepszą ocenę należy wystawić trasie tematycznej. To właśnie „Wozem drabiniastym przez wieś…” funkcjonuje do dziś, głównie dzięki osobie pana Zbigniewa Hauke – właściciela gospodarstwa agroturystycznego i prezesa Stowarzyszenia Agroturystycznego Ziemi Zgierskiej, który jest osobiście zaangażowany w propagowanie RAPORT RAPORT 120 idei trasy tematycznej, jako, z jednej strony, sposobu na spędzanie wolnego czasu dla turystów, a z drugiej, jako sposobu na zarabianie na tym pieniędzy przez mieszkańców wsi. Śniatowa i Lubień również na zlecenie organizują pobyt na swoim terenie, wykorzystując elementy działań wypracowanych w projekcie, np. podczas ferii i półkolonii czy podczas wizyt studyjnych organizowanych dla grup z całej Polski na terenie, działania Fundacji PRYM. Lepszą ocenę za aktywność w zakresie wykorzystywania wypracowanych pomysłów należy jednak wystawić mieszkańcom Śniatowej. Można zauważyć, że w tych wsiach, gdzie mieszkańcy są formalnie zrzeszeni w organizacji pozarządowej idea wypracowana w projekcie w mniejszym czy większym stopniu przetrwała. Tak stało się właśnie w przypadku trasy tematycznej (gdzie działa Stowarzyszenie Agroturystyczne Ziemi Zgierskiej, ale również indywidualne gospodarstwa agroturystyczne), wsi Śniatowa (Stowarzyszenie Wiejski Ośrodek Kultury) oraz wsi Lubień (OSP w Lubieniu). W Domaniewie, niestety, pomysł pozostał tylko pomysłem, choć udało się zorganizować kilka wycieczek dla dzieci i zagrać z nimi w grę terenową Krasnoludki sierotki Marysi. Częściowo jest to na pewno spowodowane brakiem aktywnie działającego stowarzyszenia, gdyż miejscowe, archaiczne kółko rolnicze funkcjonuje już tylko na papierze. Mieszkańcy Domaniewa od początku najmniej aktywnie uczestniczyli w realizacji projektu, a tych, którzy się zaangażowali, w dłuższej perspektywie w końcu zniechęciła do działania dezaprobata pozostałych. Na pewno nie można porównywać naszych wiosek tematycznych z choćby Wioską Hobbitów w Sierakowie Sławieńskim. Składa się na to kilka czynników, a wśród nich najważniejszym jest czas. W Sierakowie mieszkańców przekonywano do udziału w projekcie przez kilka lat, my mieliśmy na to tylko kilka miesięcy. Druga ważna różnica to sytuacja ekonomiczna mieszkańców wsi – w województwie zachodniopomorskim można ją określić jako bardzo złą. Partnerstwo Razem pracowało na terenach popegeerowskich, gdzie możliwości podjęcia zatrudnienia są bardzo niewielkie, a wieś jest ciągle dotknięta „syndromem PGR-u”. U nas sytuacja finansowa mieszkańców wsi może nie jest najlepsza, ale trudno nazwać wsie, które uczestniczyły w naszym projekcie, bardzo biednymi i bez możliwości jakiegokolwiek rozwoju. Idea wsi tematycznej nie jest dla naszych mieszkańców jedyną szansą zarobkowania, a raczej staje się pewnym dodatkowym, okazjonalnym źródłem uzyskania przychodów. Przemysły kreatywne Te dwie główne przyczyny spowodowały, że idea wsi tematycznych nie rozwinęła się u nas z takim sukcesem, jak stało się to w województwie zachodniopomorskim. Mimo wszystko jednak pomysł tworzenia wiosek tematycznych jako przedsięwzięcie służące rozwojowi wsi i aktywizacji jej mieszkańców wart jest kontynuacji. Renata Jesionowska-Zawadzka – absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego, pracowniczka Fundacji Rozwoju Gmin PRYM, koordynatorka projektów finansowanych ze środków unijnych i krajowych, w tym m.in. projektu „Między beznadzieją a sukcesem” poświęconego upowszechnianiu idei wsi tematycznych na obszarach wiejskich. 121 RAPORT RAPORT PIOTR GROBLIŃSKI Po kongresie Poproszony przez redakcję „Dziennika Łódzkiego” o tekst przedkongresowy, byłem sceptyczny co do szans powodzenia imprezy. Z przyjemnością muszę zmodyfikować swoje zdanie. Przed kongresem pisałem o złym doborze gości, złych tematach i pretensjonalnym języku. Po kongresie zmieniłbym diagnozę – ciekawi, choć jednostronnie dobrani goście, niepełna lista tematów. Zarzut pretensjonalnego języka podtrzymuję w stosunku do większości dyskutantów. Miłym zaskoczeniem była natomiast bardzo dobra organizacja (działały wszystkie rzutniki, dyskusje rozpoczynały się punktualnie, sale obrad były czytelnie oznaczone). Na kongresach kultury wolno cytować jedynie Zygmunta Baumana, ale w tekstach o kongresie mogę już zacytować Norwida: „Bo piękno na to jest, by zachwycało Do pracy – praca, by się zmartwychwstało”. Na kongresie słowo „piękno” nie pojawiło się ani razu. Podobnie inne niemodne słowa: prawda, hierarchia, wzniosłość. Dobro – tylko jako dobro wspólne, naród – tylko w nazwie Narodowe Centrum Kultury. Z kolei wyrażenia „kapitał społeczny”, „przemysły kreatywne”, „strategie rozwoju”, „partycypacja i wykluczenie” były odmieniane – co prawda z pewnymi problemami – przez wszystkie przypadki. Na kongresie rządziła lewica. Albo – w języku obowiązującym wśród panelistów – pa- RAPORT RAPORT 122 radygmat postępowy zawłaszczył pole dyskursu. Można było odnieść wrażenie, że kultura jest jedną z form pomocy społecznej i opieki nad trudną młodzieżą. Tymczasem kultura od początku swego istnienia różnicuje i hierarchizuje. Sztuka jest ze swej natury niedemokratyczna, elitarna. Strój, sposób mówienia, tematy rozmowy, oczytanie – wszystko to pozwalało przez lata odróżnić prostaka od człowieka wykształconego. Obecnie te granice się zacierają. Znaleźć na kongresie mężczyznę w krawacie było równie trudno, jak wysłuchać kogoś, kto prawidłowo powiedziałby „w dwa tysiące jedenastym”. Nawet dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza czy redaktor największego w Polsce tygodnika mówili z uporem maniaków „w dwutysięcznym jedenastym”. Zgroza, ale tylko dla nielicznych. Od wykładowcy UŁ usłyszałem, że nie można wykluczać z dyskusji o kulturze ludzi mówiących niepoprawnie. No dobrze, nawet jeżeli nie mam racji, nawet jeśli głównym celem kultury jest budowanie kapitału społecznego, to tym bardziej nie wolno wykluczać z rozmowy tych 30%, które triadę TALENT, TECHNOLOGIA, TOLERANCJA wolałyby w wersji TALENT, TECHNOLOGIA, TRADYCJA. Tymczasem osoby, które wolą oglądać kolekcję Krzysztofa Musiała niż notatki Beuysa, nie zostały na kongresie dopuszczone do głosu. Lewicowa optyka grupy programowej doprowadziła do wyraźnie jednostronnego doboru gości. Owszem, poznałem osoby fascynujące i mądre, jak choćby Wojciecha Kłosowskiego z PAN-u czy Wacława Idziaka z Uniwersytetu Szczecińskiego. Bardzo ciekawie mówili też dyrektor Jarosław Suchan i dyrektor Paweł Potoroczyn, ale brakowało przynajmniej trzech ważnych grup: 1. Intelektualistów, publicystów, twórców z prawej strony sceny politycznej – kogoś w rodzaju Jadwigi Staniszkis, Bronisława Wildsteina, Ryszarda Legutki. Tydzień wcześniej byli w Łodzi A. Zybertowicz, Z. Krasnodębski, R. Ziemkiewicz i B. Wildstein – zapewniam, że ich wystąpienia były co najmniej równie ciekawe. Notabene nie było też twórców z innych opcji. 2. Biznesmenów finansujących kulturę – dlaczego nie zaproszono choćby Andrzeja Walczaka czy Jerzego Czubaka? 3. Zabrakło też oczywiście duszpasterza środowisk twórczych, bo przecież i tak wiadomo, co by powiedział. Niektórych nie było, inni byli za to w trzech osobach. Redaktor Jacek Grudzień nie tylko prowadził (zresztą bardzo sprawnie) cały kongres, ale i relacjonował go dla radia i telewizji. Ponadto prowadził jeden z paneli, więc trzeciego dnia sam sobie udzielał głosu. Tak się tym wszystkim zmęczył, że zapomniał o najważniejszym punkcie programu – dyskusji podsumowującej. Głos dostali tylko dygnitarze, którzy powiedzieli mniej więcej to samo, co na otwarciu. Do mikrofonu dorwał się ponadto dyrektor Andrzej Strąk, który godnie zastąpił kolejnego nieobecnego na kongresie – Henryka Zasławskiego. Jakie wnioski wypracowano przez trzy dni? • Za najważniejszą sprawę uznano edukację kulturalną. Do wszystkich już chyba dotarło, że Przemysły kreatywne odbiorcę należy sobie wychować. To nie tylko patriotyczny obowiązek instytucji kultury, to być albo nie być ludzi żyjących z kultury. • Zupełnie słusznie wskazano na bariery biurokratyczne jako na przeszkodę w lepszym funkcjonowaniu instytucji i organizacji pozarządowych. • Instytucje kultury i organizacje trzeciego sektora (granica jest coraz trudniejsza do jednoznacznego określenia) muszą ze sobą współpracować. • Choć nikt do końca nie wie, czym są przemysły kreatywne i czym jest rozwój („rozwój jest zwiększeniem szans rozwoju”), ustalono, że przemysły kreatywne są szansą rozwoju dla Łodzi i regionu. Przy czym okazało się, że hasło „Łódź miastem przemysłów kreatywnych” jest jedynie strategią promocji marki Łódź, a nie strategią rozwoju miasta. • Wśród postulatów do władz państwowych znalazł się również ten o powołaniu w Łodzi choć jednej narodowej instytucji kultury. Ciekawe, że ludzie uważający naród za wymysł romantyków i nacjonalistów tak bardzo potrzebują narodowej instytucji kultury. Piotr Grobliński – poeta, krytyk i felietonista m.in. „Kalejdoskopu”, prowadzi spotkania autorskie z pisarzami. Obecnie redaktor naczelny serwisu Reymont.pl. Od 2007 kieruje Ośrodkiem Literacko-Wydawniczym ŁDK, redaguje tomiki wydawnictwa Kwadratura. 123 RAPORT RAPORT ZBIGNIEW PLACZYŃSKI Spotkajmy się jeszcze raz Co kongres uzmysłowił pracownikom kultury? Spotkaliśmy się i udało nam się policzyć. Z tych rachunków – niestety – wynika, że w Łodzi i regionie kultura nie należy do mocnych stron. Czy znaleźliśmy metodę skuteczniejszego uprawiania kultury? Z przykrością trzeba stwierdzić, że nie. Domy kultury, świetlice, biblioteki i organizacje pozarządowe nie umówiły się też na wspólne uprawianie kultury – a szkoda. Władze miasta i regionu gotowe są do wspierania kultury, upatrują w tym nawet priorytety, ale nie usłyszeliśmy, jak będzie to realizowane. Skąd czerpać pieniądze na zadania z dziedziny kultury? Odpowiedź brzmi: szukajcie a znajdziecie. Co kongres dał władzy? Władze regionu i Łodzi zorientowały się w posiadanym inwentarzu. Zaproszenia na kongres potraktowane wybiórczo, nie uwzględniające znacznej grupy pracowników kultury, nie ustrzegły włodarzy przed głosami niezadowolenia z obecnego stanu. Nieobecność na kongresie nauczycieli (a wszyscy głośno artykułowaliśmy priorytet edukacji kulturalnej), brak przedstawicieli biznesu wspierającego rozwój kultury (nie było wśród nas przedstawicieli firmy „Atlas”, W. Grochowalskiego itd.) jedynie zubożyło naszą refleksję. Nieobecność ludzi uprawiających kulturę z pozycji prawicy (brak środowisk katolickich), niestety nie zaowocuje ustaleniem stanowiska powodującego wzrost kultury Łodzi i regionu. RAPORT RAPORT 124 UWAGI OBSERWATORA Moda na wielkie przedsięwzięcia przesłania to, co jest podstawowe w dyskursie o kulturze, czyli organizację życia społecznego. Czas zacząć inwestować w rozwój społeczny poprzez politykę samorządową i państwową, a nie ograniczać się do unijnych pomysłów typu kapitał ludzki. Kultura to nie tylko budynki na miarę pałacu kultury, ale przede wszystkim czyste ulice, zielone trawniki itp. Kultura to nie tylko wielkie festiwale i wydarzenia rozrywkowe, ale codzienne spotkania mieszkańców. Pomyślmy o miejscach, które byłyby w zasięgu ręki, blisko naszych domów, na każdym osiedlu, gdzie można by kulturalnie się rozwijać. Zastanówmy się nad tym, jak wspólnie celebrować święta państwowe, regionalne czy wyznaniowe. Po to, by nie budzić demonów nienawiści religijnej, rasowej czy światopoglądowej. Zastanówmy się, jak „odchamić” ulice, tramwaje czy rodziny. Jaką rolę mają do spełnienia media publiczne, jak mogłyby stać się współtwórcą pozytywnych postaw i propagatorem wydarzeń z przestrzeni kultury. Zjawiska wolnego rynku korzystne dla ekonomii biznesu mogą zabić to, co nazywamy duchem kultury. Kultura i sztuka to zjawiska wymagające wsparcia, a właściwie mecenatu państwa i samorządu lokalnego, w przeciwnym wypadku obniżą swe loty i uzależnią się od wpływów tandety i populizmu. Jak to zrobić, aby nie zagłaskać, ale i nie zniszczyć tego, co tak ważne i wartościowe. W każdym z nas jest żyje twórca. Trzeba stworzyć warunki umożliwiające rozwój twórczego uczestnictwa w kulturze, powołać nowe domy kultury, świetlice środowiskowe i tym podobne instytucje. Nie ograniczajmy się do konsumpcji. Społeczeństwo wychowane do aktywnego uczestnictwa w kulturze przejmie przestrzeń naszego miasta spod władania chuliganów. Mieszkańcy naszego miasta sami spowodują, że pojawi się więcej wydarzeń tzw. kultury wysokiej, bo takie będą ich potrzeby. Wielkie indywidualności – postacie kultury i sztuki – potrafią zrealizować swoje cele w realiach każdego systemu ideologicznego i finansowego, ale brak wsparcia ze strony rządzących w uprawianiu kultury przez zwykłych ludzi zepchnie ich w otchłanie ciemności. Przemysły kreatywne Spróbujmy realizować wizję społeczeństwa podzielonego na dwie klasy: kulturalnych i niekulturalnych. Zróbmy to tak, aby każdy chciał być tym kulturalnym, należącym do klasy ludzi kulturalnych. Taki snobizm jest motorem pozytywnych zmian. Porozmawiajmy właśnie o tym. Porozmawiajmy o tym z władzami Łodzi i naszego regionu. Spotkajmy się jeszcze raz. Zbigniew Placzyński – pedagog, plastyk, filmowiec-amator. Absolwent Instytutu Teologicznego Sekcji Teoretycznej w Łodzi. Od 1987 roku instruktor i animator społeczno-kulturalny w Bałuckim Ośrodku Kultury. Współtwórca i jeden z liderów Koalicji na rzecz Bałut. Twórca i koordynator Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Komórkowych „OFFK-a”. 125 RAPORT RAPORT WYWIADY Tomasz Bęben Marcin Polak Tomasz Rodowicz Piotr Szczepański Paweł Olszewski Wywiady TOMASZ BĘBEN Łódzkie mieni się kolorami... Polski! Majka Justyna: – Jakie były początki Wędrownego Festiwalu Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski”? Tomasz Bęben: – Za nami dwunasta edycja festiwalu. Rozpoczynając lata temu organizację tego wydarzenia, nie sądziłem, że festiwal tak się rozwinie. Obecnie organizowany przez Filharmonię Łódzką, kiedyś przygotowywany w ramach rodzinnej agencji. Z założeń miała to być kameralna, ciepła, wakacyjna inicjatywa kulturalna zorientowana wokół jednego miejsca – klasztoru Sióstr Urszulanek w Sieradzu, mieście mojego urodzenia. Inspirując się podobnymi wydarzeniami na Pomorzu, np. w Kamieniu Pomorskim, Gdańsku Oliwie czy w Świętej Lipce, w swojej naiwności – dzisiaj to wiem – zamierzałem skoncentrować uwagę mieszkańców regionu na Sieradzu i spowodować, że w okresie wakacyjnym do mojego miasta rodzinnego tłumnie przyjeżdżać będą melomani na sobotnio-niedzielne sesje organowe. Moja inicjatywa spotkała się z dużym wsparciem ze strony mediów lokalnych i przedstawicieli biznesu, którzy zechcieli sponsorować festiwal w zamian za reklamę wizerunkową pozyskaną w ramach patronatów medialnych. Pomoc otrzymałem również w sieradzkim Urzędzie Miasta. Choć mechanizm ten nie wytrzymał próby czasu, to sam stosunek włodarzy miast i gmin do festiwalu nie zmienił się. Generalnie gospodarze miast i gmin zainteresowani są lokowaniem pu- RAPORT RAPORT 128 blicznych środków w różnych imprezach kulturalnych, najczęściej organizowanych przez dedykowane jednostki. W stosunku do inicjatyw „zewnętrznych” panuje natomiast ograniczone zaufanie. Już w trakcie przygotowywania drugiej edycji wakacyjnego festiwalu zorientowałem się, że w dalszej perspektywie nie skoncentruję w jednym mieście takich środków, żeby zorganizować cykl koncertów trwający dłużej niż trzy, cztery weekendy. Dlatego rozpocząłem współpracę z innymi miejscowościami województwa, starając się wyrobić festiwalowi szerzej rozpoznawalną markę. Cykl koncertów z pierwotnie pomyślanego „Sieradzkiego Lata Muzycznego” przemianowany został na Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej „Kolory Polski”. Wędrowny charakter festiwalu oraz jego obecna formuła są pomysłem późniejszym, który powstał w odpowiedzi na potrzeby odbiorców i uwarunkowania rynkowe. To w jakimś stopniu również próba odważniejszego pod względem marketingowym myślenia o organizowaniu sztuki. W 2003 roku organizację festiwalu przejęła Filharmonia Łódzka. Włączenie się filharmonii w tworzenie festiwalu, było ewenementem i to w skali całego regionu. Łamało konwencję myślenia o sposobie działania publicznej instytucji kultury. Teatry, filharmonie, opery działały niegdyś w ramach czasowych wyznaczanych przez sezony artystyczne. Instytucje te zamykane w czerwcu, rozbudza- ne były dopiero we wrześniu. Lipiec i sierpień, również w zakresie budżetowania, był okresem „odpoczynku”. Znalezienie środków na organizację cyklicznego, wakacyjnego wydarzenia firmowanego przez filharmonię było niezwykle skomplikowane. Niemniej Filharmonia Łódzka w rzeczywistości „uratowała” „Kolory Polski”, podejmując się organizacji festiwalu, gdy w roku 2002 prywatna inicjatywa musiała poddać się pod naporem trudnej rzeczywistości. Chcąc działać w wyobrażonej przeze mnie skali, rodzinna agencja nie była w stanie udźwignąć finansowania licznych koncertów muzyki poważnej, które przecież nie przyciągają uwagi tak szerokiego grona odbiorców, jak imprezy masowe. O tym wiedzieli i sponsorzy, i partnerzy instytucjonalni. Do tego niepokojące wydawało mi się ówczesne wyobrażenie o festiwalu jako zaspokajającej ambicje partnerów, niezwykle kameralnej imprezie lokalnej. Wiedzieliśmy, że jedynym ratunkiem dla wakacyjnego cyklu koncertów jest ucieczka „do przodu”. Wymarzoną metą stała się Filharmonia Łódzka. Byliśmy szczęściarzami z tą uwagą, że szczęściu najzwyczajniej pomogliśmy. – Obecnie „Kolory Polski” to nie tylko koncerty muzyki kameralnej i organowej, ale także bogaty wybór imprez towarzyszących, warsztatów, a nawet wycieczek krajoznawczych. Na czym opiera się formuła festiwalu? – Z roku na rok program festiwalu rozbudowuje się. Staramy się nie poprzestawać na tym, co już osiągnęliśmy i nie pławimy się w samozadowoleniu. Wyobraźnią sięgamy wciąż dalej i przekraczamy kolejne granice. W tym tkwi istota siły i motywacji do myślenia o adekwatnym do otoczenia sposobie organizacji kultury: nie Wywiady zatrzymywać się, być niepokornym, zaskakiwać, tworząc nową jakość w sposobie odbioru szeroko pojętej kultury. Wraz z całym zespołem zorientowaliśmy się w pewnym momencie, że jeśli „Kolory Polski” mają być czytelną marką wakacyjną – letnim obliczem Filharmonii Łódzkiej, śmiejącej się do mieszkańców mniejszych i większych miejscowości województwa – powinniśmy sprawić, by odbiorcy przestali myśleć o naszej instytucji jako trudno dostępnej. Wiedzieliśmy, że korzystamy z budynku wyjątkowego, imponująco zaprojektowanego, z piękną grą świateł we foyer, z obecnymi wszędzie metalowymi poręczami, szkłem i wielką salą koncertową, w której – tu pokutuje cały czas błędne wyobrażenie – wykonuje się trudną muzykę. A przecież zależało nam na tym, by wzrosła liczba tych, którzy zdecydują się przekroczyć nasze progi. Chcąc przełamać nieadekwatne wyobrażenia, postanowiliśmy do pierwotnej formuły Kolorów jako cyklu koncertów organowych i kameralnych dodać coś, co będzie interesujące dla aktywnych melomanów, którzy są też turystami: atrakcyjnie zaaranżowane wycieczki. To był strzał „w dziesiątkę”! Dowiedliśmy, że połączenie słuchania ze zwiedzaniem może być „wybuchowe”. Poza wsłuchiwaniem się w dźwięki, zaczęliśmy zwiedzać region. Istotną nowością w pewnym momencie stało się takie aranżowanie koncertów, by ich treść inspirowana była przekazem wypływającym z miejsc, w których się pojawiamy. Dla przykładu: w ramach tegorocznej edycji w Wolborzu zorganizowaliśmy koncert honorujący odzyskanie przez miasto praw miejskich. W Tumie „pojazzowaliśmy po łyncycku”, korzystając z dorobku artystów poruszonych ludowymi melodiami z Parzęczewa spod Łęczycy. Przykładów jest naprawdę dużo. 129 RAPORT RAPORT W ten sposób nawiązujemy do legend lokalnych i gramy dla odbiorcy, który rozumie nasz przekaz i tym samym rozumie bardziej filharmonię. W warstwie organizacyjnej festiwal skupia się na czterech wątkach: muzycznym o podstawowym znaczeniu, nie mniej ważnym turystycznym, edukacyjnym i raczkującym kulinarnym. Chcemy, by w każdej miejscowości, w której gramy, zapraszani przez nas artyści zaproponowali słuchaczom coś „szytego na miarę”. Razem z naszymi partnerami interpretujemy genius loci miejsc, z których pochodzą. To zupełnie wyjątkowa sytuacja – niemalże 100-letnia filharmonia organizuje zróżnicowane wydarzenie, angażując się bardzo aktywnie w życie społeczności lokalnej. Z tych doświadczeń czerpiemy, prowadząc Salon Przyjaciół FŁ, chór dla (nie)opornych, spotkania w ramach „szkoły słuchania”, a nawet organizując gry miejskie czy warsztaty z „Arturem – chłopcem z Łodzi” w roli głównej. Wprowadzając nowe cykle koncertów, nie tylko symfonicznych, a także różnego rodzaju warsztaty i imprezy, otwieramy się na potrzeby publiczności, która zaczyna mienić się różnorodnością i znajduje powód, by do nas trafić. Nasz budynek stoi otworem nie tylko dla tych, którzy wieczorami chadzają w smokingach, ale i tych, którzy nie wpisują się w wyobrażenie eleganckiego melomana. Nie czcimy budynku, szkieł, wind i krętych schodów. To przecież zewnętrzność, czasami niezbędna, by zaimponować, czasami pancerz, który aż krępuje ruchy, najczęściej jednak przystań – schronienie dla ludzi o różnym poczuciu estetyki. Wszystkich ich zapraszamy do tego zaczarowanego miejsca. Wierzymy, że filharmonia to nie martwe muzeum z muzycznymi eksponatami. To miejsce ożywiane emocjami nie tylko artystów, ale przede wszystkim melomanów. To miejsce, RAPORT RAPORT 130 w którym krzyczy się „bis!”, „brawo!”, czasami tupie z emocji i klaszcze tak mocno, że niemalże nie wytrzymują tego dłonie! Myślę, że formuła samego festiwalu w ciągu najbliższych trzech lat znów ulegnie zmianie. Wątek muzyczny pozostanie centrum inspiracji, ale współpracując z różnymi podmiotami i lokalnymi firmami, realizującymi poszczególne wątki na zasadzie outsourcingu, obudujemy go kontekstami. – Na jakie problemy i ograniczenia napotyka się, organizując tak duże wydarzenie w regionie? – Myślę, że problemy głównie wynikają ze standardowego sposobu myślenia o instytucji naszego typu. Filharmonia jawi się jako organizacja, które ma coś dać, bo przecież jest wielka, jedyna i marszałkowska – czyli centralna. Oczywiście, kiedy przyjeżdżamy do urokliwych, spokojnych miejscowości, jesteśmy symbolem marki i gwarantem jakości. Stoi za nami ogromne doświadczenie, narzędzia, kontakty czy umiejętność współpracy z mediami. Mam jednak często wrażenie, że wciąż pokutuje silne przyzwyczajenie, że filharmonia zorganizuje wszystko sama. Czasami niezwykle trudno jest nakłonić naszych partnerów, by włączyli się aktywnie w organizację dnia pełnego atrakcji. Szczególnie jest to widoczne w przypadku miejsc, z którymi współpracujemy od dawna, kiedy festiwal był jeszcze stricte muzycznym wydarzeniem. Nie potrafimy przewartościować naszej współpracy i zmotywować partnerów, żeby w ramach mechanizmów marketingu zapewnianych przez „Kolory Polski” promowali siebie samych i swój urok. Nie wszyscy dostrzegają, że festiwal to świetne narzędzie stworzone także i w tym celu, by pokazać to, co własne, niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju. „Nowe” miejscowości, które się do nas przyłączają, myślą już innymi kategoriami. Poprzez liczne atrakcje dodatkowe starają się skorzystać z koła zamachowego, jakim jest marketing oferowany przez filharmonię. Tu, w filharmonii, musimy nauczyć się, jak przełamywać w niektórych miejscowościach regionu tradycyjny sposób myślenia o organizacji życia kulturalnego. Wciąż niewystarczająco silna jest świadomość, że turyści przede wszystkim poszukują uroku lokalnego, czegoś indywidualnego, wyjątkowego dla danej okolicy. To tak, jakbyśmy nie wierzyli, że możemy pochwalić się potrawą, zabytkiem, legendą. I właśnie przełamanie tego sposobu myślenia sprawia nam najwięcej kłopotu. Niby wszyscy wiedzą, że należy stawiać na siebie poprzez kreowanie własnej marki, własnej twarzy, a jednak rzadko ta świadomość ma praktyczne przejawy. Jeśli festiwal pomoże przełamać ograniczenia w tym zakresie, współpraca między dużą instytucją a lokalnymi partnerami stanie się bardziej owocna. Wierzymy, że uda się nam zbudować poczucie dumy z tego, jacy jesteśmy i gdzie się wychowaliśmy. Chcemy, żeby festiwal „Kolory Polski” był czasem rozbarwienia całego regionu, aby w okresie wakacyjnym mienił się smakami, kolorami, zapachami. Chcemy pokazać mieszkańcom, że wystar- Wywiady czy pojechać do miejscowości odległej o kilkadziesiąt kilometrów, by przeżyć coś niezwykłego, a w finale wakacji spotkać się w centrum regionu. Tam, w ramach kilkudniowego święta kultur, ciesząc się własną odrębnością, wykrzyczymy kiedyś: Łódzkie mieni się kolorami… Polski. Rozmawiała Majka Justyna Tomasz Bęben – pianista i menedżer, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi w klasie fortepianu prof. Zbigniewa Szymonowicza. Od 2001 roku związany z Filharmonią Łódzką im. Artura Rubinsteina, w której przechodził kolejne szczeble zawodowej kariery począwszy od specjalisty ds. organizacyjno-programowych. Dziś jest dyrektorem naczelnym Filharmonii Łódzkiej. Pomysłodawca i organizator festiwalu „Sieradzkie Lato Muzyczne” (1999-2001), który jako cykl pod nazwą „Kolory Polski” wprowadził do Filharmonii Łódzkiej (2002), a następnie wspólnie z grupą młodych pasjonatów z filharmonii przekształcił w dzisiejszy Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski”, który został nagrodzony Certyfikatem Najlepszego Produktu Turystycznego Województwa Łódzkiego przyznanym przez Polską Organizację Turystyczną w 2007 roku. 131 RAPORT RAPORT MARCIN POLAK Teraz czas na miasto... Majka Justyna: – Czy Łódź to dobre miejsce do mieszkania? Marcin Polak: – Raczej nie. Ostatnio czytałem w gazecie recenzję książki, w której padło takie zdanie na temat Łodzi: „To miasto jest podłe, trzeba mieć końskie zdrowie, żeby tutaj żyć”. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, żeby stwierdzić, że nie ma lekko. Jakość przestrzeni publicznej jest bardzo uboga, szczególnie w centrum. Siedzimy akurat w dość zadbanym parku Staromiejskim, ale z jednej strony mamy Stary Rynek, a z drugiej plac Wolności, które są kompletnie niewykorzystane i zaniedbane. Widziałem na facebooku nawet stronę pt. „Ratujmy łódzki Stary Rynek” i zawsze zadziwia mnie fakt, że fanami takich inicjatyw zostają politycy. Świetnie, tylko to nie wystarczy – za pomocą jednego kliknięcia w Internecie nic się nie zmieni. Czytałem wypowiedź Hanny Zdanowskiej, że kiedy powstanie EC1 zmieni się też Piotrkowska i Stary Rynek. To samo się nie zrobi, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przykładem otoczenie Manufaktury. Gdyby tak było, nie musielibyśmy organizować festiwalu błota przed Pałacem Poznańskiego. – Dlaczego więc tutaj zostałeś? – Chyba najłatwiej jest po prostu wyjechać. Tutaj mam rodzinę, znajomych, przyjaciół. Poza tym uważam, że Łódź jest potencjalnie wspaniałym RAPORT RAPORT 132 miejscem i pięknym miastem. Ale trzeba działać, wiele jest do zrobienia – może to mnie właśnie tutaj wciąż trzyma. Poprzez akcje artystyczne i społeczne, które organizujemy, próbujemy zmieniać tę przestrzeń, zwracać uwagę na największe problemy i powoli przywracać temu miastu normalność. – Organizujesz m.in. cykl akcji „Miej miejsce”. W jaki sposób chcecie zmieniać i ożywiać łódzki krajobraz? – Założenie jest takie, żeby skupiać nasze działania i happeningi w miejscach, które są naprawdę zdegradowane czy też potrzebują interwencji. Dobrym przykładem jest plac przy ul. Wólczańskiej przed Teatrem Arlekin, zwany wcześniej potocznie „największą sralnią w mieście”. Staramy się najpierw zwrócić uwagę na dany problem i miejsce, np. akcją „Będzie świetlnie” chcieliśmy trochę wydobyć z mroku ten zapuszczony skwer. Pokazać, że to przestrzeń, która ma potencjał i może stać się wspólnym, przyjaznym miejscem, jeśli się o nią zadba. Następnie wracamy do tych miejsc już z konkretnymi działaniami. Wspólnie z Muzeum Sztuki podczas akcji „ZieleniMY” sadziliśmy na skwerku rośliny, sialiśmy trawę i przywracaliśmy tej okolicy normalny wygląd. Udało się to przeprowadzić dzięki realizowanemu przez muzeum projektowi „Ekologie miejskie” oraz zaangażowaniu i pracy okolicznych mieszkańców. Innym przykładem jest akcja „Gramurek” zorganizowana w słynnym łódzkim miejscu spotkań – murku przy stacji benzynowej na pl. Komuny Paryskiej. Pojawiły się sygnały, że ma tam powstać wielopoziomowy parking, który kompletnie zmieniłby i zaburzył tę przestrzeń. Zaprosiliśmy więc łódzkich artystów, którzy przygotowali koncert-happening w obronie murku. Następnie we współpracy z festiwalem Łódź Design wróciliśmy tam, realizując przy pomocy zaprzyjaźnionych architektów „100 metrów projektów”. Rozwinęliśmy po prostu przy murku wielki rulon tektury, zachęcając łodzian, aby podzielili się swoimi pomysłami na zagospodarowanie tej przestrzeni. Największym sukcesem cyklu „Miej Miejsce” okazał się, jak dotąd, Festiwal Błota, który urządziliśmy na parkingu naprzeciwko pałacu Poznańskiego. Celem akcji było zwrócenie uwagi na skandaliczny stan placu znajdującego się w najbardziej reprezentacyjnym miejscu Łodzi, zaraz obok Manufaktury, Muzeum Miasta i pięciogwiazdkowego hotelu. Po ulewnych deszczach parking zmieniał się w wielkie bajoro, stąd pomysł, żeby zorganizować tam Festiwal Błota i poprzez zabawę (np. rzut kaloszem w kałużę, zapasy w błocie czy skate błoting, czyli wjeżdżanie deskorolką w błoto) zwrócić uwagę na zaniedbanie tej przestrzeni. Dzięki naszym działaniom urzędnicy w końcu zainteresowali się tym miejscem: zlecono posianie trawy, ułożenie chodników oraz postawiono ławki. Zastanawiam się, czy jedynym sposobem na to, żeby Urząd Miasta Łodzi zajął się poprawą przestrzeni publicznej w Łodzi, szczególnie obszarów w centrum, jest organizowanie takich „wygłupów”. Ostatecznie można powiedzieć, że odnieśliśmy sukces i parking został uporządkowany – są to jednak zmiany na poziomie minimalnym. Wywiady – Jakie, twoim zdaniem, są największe problemy związane z przestrzenią miejską w Łodzi? – Myślę, że problemem jest przede wszystkim nastawienie miejskich urzędników odpowiedzialnych za jakość i wygląd tej przestrzeni. I nie mówię tylko o zrujnowanych i zaniedbanych miejscach w centrum, ale też o nowych inwestycjach. Dlaczego fontanna na pl. Dąbrowskiego tak wygląda, że właściwie bardziej się jej trzeba wstydzić niż nią chwalić? Dlaczego większość łódzkich budynków jest malowana na pistacjowo? Dlaczego naprzeciwko reprezentacyjnego pałacu i wielkiego kompleksu Manufaktury był rozjeżdżony przez samochody plac? Za te sytuacje odpowiadają konkretni ludzie i od tego trzeba by zacząć. Cieszę się, że architektem miasta został Marek Janiak, może wniesie nową jakość na to stanowisko. Kolejnym problemem jest jakość konkursów architektonicznych organizowanych przez miasto – często nie przyznaje się pierwszych nagród, przykładem ostatni konkurs dotyczący ulicy Piotrkowskiej. Być może wynika to z niskiego poziomu prac i małego zainteresowania ze strony architektów, a to z kolei – z nieodpowiedniego sposobu przeprowadzania konkursów i słabej promocji. Warto by było szerzej reklamować te konkursy, aby przyciągnąć dobrych architektów, nawet zza granicy. Skoro nie ma zainteresowania konkursami, to trudno się dziwić, że jakość nowych realizacji architektonicznych w Łodzi jest taka słaba. Większość z nich nadaje się co najwyżej do konkursu „Makabryła”. Najbardziej poraża mnie brak chęci działania i brak pomysłów na to, żeby ten łódzki krajobraz ulepszać. Wiele miejsc w centrum wygląda tak samo od czasów wojny, np. ulica Zachodnia, i mam wrażenie, że tego nikt nie zauważa, że przy- 133 RAPORT RAPORT zwyczailiśmy się do mieszkania w tej zastanej, zrujnowanej przestrzeni. A przecież to ogromnie wpływa na jakość życia. – Wiosną tego roku zorganizowałeś w Galerii Wschodniej wystawę „Zawód artysty” podejmującą temat warunków ekonomiczno-społecznych, w jakich funkcjonują współcześni artyści. Kolejnym krokiem było założenie grupy roboczej, która opracowuje konkretne rozwiązania mające na celu poprawę sytuacji. Jakie są wasze postulaty? – Naszym głównym postulatem jest wprowadzenie w Łodzi systemu stypendiów dla artystów. Czasem mam wrażenie, że łódzką kulturę tworzą jedynie festiwale, które pochłaniają duże środki finansowe. Kulturę również tworzą artyści i potrzebny jest system, który będzie ich w tym wspierał. Systemy stypendialne funkcjonują w innych miastach, więc dlaczego ich nie ma w mieście przemysłów kreatywnych? Na przykładzie powyższej wystawy można było zobaczyć, z czego artyści żyją: z roznoszenia ulotek, projektowania skarpetek i pończoch czy robienia zdjęć ślubnych. Ważnym postulatem jest udostępnienie artystom pracowni. Trochę takich lokali jest, ale nadają się bardziej na przechowywanie węgla niż pracę twórczą. Mam nadzieję, że nasze postulaty zostaną zrozumiane. Miasto prowadzi intensywną kampanię „przemysłów kreatywnych” – trzeba przyznać, że na dobrym poziomie. Oglądamy fajne filmy, fajne reklamy fajnych chłopaków. Na razie RAPORT RAPORT 134 jednak „przemysły kreatywne” wspierane są przez prywatne osoby, które udostępniają miejsca do działania, np. Bajkonur, off Piotrkowska czy Willa Grohmana. Teraz czas na miasto... – Co, według Ciebie, powinien przynieść Regionalny Kongres Kultury w Łodzi? – Myślę, że to dobra inicjatywa i potrzebna jest możliwość przedstawienia swoich postulatów na szerszym forum. Ale Kongres będzie mieć sens jedynie wówczas, gdy wnioski z prowadzonych dyskusji będą następnie wdrażane w życie i realizowane. Mam wrażenie, że w Łodzi jesteśmy mistrzami debat, budowania strategii i powoływania kolejnych sztabów. Chciałbym, żeby to się przełożyło na konkretne regulacje i działania. Ważne też, żeby nie zaczynać od początku, tylko nawiązywać i korzystać z już wcześniej opracowanych dokumentów np. Strategii Promocji Miasta Łodzi czy też strategii przygotowywanych w ramach konkursu na ESK. Potrzebna jest diagnoza, ale przede wszystkim musimy zacząć działać. Rozmawiała Majka Justyna Marcin Polak – w 2006 roku ukończył fotografię w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi. Fotografia stanowi jednak przede wszystkim środek dokumentowania działań realizowanych przez niego w przestrzeni miejskiej. Pomysłodawca akcji: „LipowaOdNowa” „Punkt dla Łodzi”, „Miej Miejsce”, „Ratujmy Łódzkie Murale”. TOMASZ RODOWICZ Oratorium Dance Project, czyli edukacja przez sztukę Majka Justyna: – Chorea realizuje międzynarodowy projekt artystyczno-edukacyjny Oratorium Dance Project, którego zwieńczeniem jest spektakl w Klubie Wytwórnia. Bierze w nim udział ponadstuosobowa grupa młodzieży oraz orkiestra i chór Filharmonii Łódzkiej. Projekt przygotowywany jest we współpracy z brytyjską fundacją United Dance? Tomasz Rodowicz: – Tak, projekt inspirowany jest działaniami fundacji United Dance, która zrealizowała podobne spektakle m.in. w Londynie i Berlinie, pracując z młodzieżą ze środowisk defaworyzowanych. Prowadziliśmy z nimi rozmowy: cała organizacja i struktura pracy została przez nich zainspirowana. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak samodzielnie zrealizować projekt. Wprowadziliśmy również pewne modyfikacje, łącząc warstwę taneczną z partiami śpiewanymi. Stąd finalna nazwa: Oratorium Dance Project. Taniec został wpisany w strukturę Oratorium, tworząc integralną całość, która ma jeden charakter i myśl. Nad choreografią pracował z młodymi ludźmi Robert Hayden, wybitny choreograf ze Stanów Zjednoczonych. Razem z młodzieżą, podczas dwumiesięcznych warsztatów, wspólnie stworzył materiał, pokazany podczas spektaklu 8 i 9 grudnia w Klubie Wytwórnia. – W Berlinie młodzież zatańczyła do „Święta wiosny” Igora Strawińskiego. Jaki utwór został wykorzystany w łódzkim projekcie? Wywiady – W Łodzi usłyszymy Oratorium skomponowane specjalnie na potrzeby naszego projektu. To ponad godzina muzyki, śpiewu i tańca rozpisana na orkiestrę i chór Filharmonii Łódzkiej oraz dwie grupy młodzieży, każda licząca po 50 osób. Utwór inspirowany jest zachowanymi fragmentami Hymnów Delfickich zaaranżowanych we współczesne kompozycje przez kompozytorów Chorei: Macieja Maciaszka i Tomasza Krzyżanowskiego. To niezwykła konfrontacja współczesnej muzyki pisanej na bazie najstarszych ocalałych materiałów pochodzących z antyku – z najmłodszym pokoleniem, które próbuje odnaleźć w tych słowach i dźwiękach siebie. Odczytać je i zinterpretować na swój sposób. Dopełnieniem jest współczesny ruch i stworzona wspólnie choreografia. – Oratorium ma na celu spotkanie różnych światów: antycznej muzyki ze współczesną formą, ale także profesjonalnych artystów z młodymi ludźmi, którzy wcześniej śpiewali i tańczyli tylko amatorsko. Kto bierze udział w projekcie? – Bardzo istotne dla nas jest to zderzenie. Zaangażowaliśmy do projektu profesjonalistów najwyższej klasy: znakomitą orkiestrę i chór filharmonii oraz najlepszych choreografów i tancerzy z Łodzi działających m.in. w Pracowni Fizycznej. Ci artyści pracują wspólnie i równorzędnie z amatorami, którzy często wcześniej nie tańczyli i nie śpiewali albo mieli tylko śladowe doświadczenia na tym 135 RAPORT RAPORT polu. Chcieliśmy pokazać, że to jest możliwe. Jeśli tylko uda się znaleźć odpowiednią metodę pracy i dobrze zmotywowanych uczestników, można udowodnić, że nie sposób zobaczyć różnicy między profesjonalnym muzykiem lub tancerzem a młodym człowiekiem, który dopiero zaczyna. Najważniejszym celem projektu jest integracja różnych środowisk, grup społecznych i wiekowych poprzez najbardziej uniwersalny język muzyki i ruchu. Dlatego do udziału w projekcie angażujemy młodych ludzi z rodzin biednych lub patologicznych, domów dziecka, świetlic środowiskowych i placówek opiekuńczo-wychowawczych, którzy mają bardzo ograniczony dostęp do edukacji artystycznej. W ostatniej fazie pracy dołączyła do nas również grupa dzieci w wieku od 8 do 13 lat oraz osoby starsze. Zależy nam, żeby nikogo nie wykluczać, żeby dotrzeć do wszystkich wrażliwych osób i dać im szansę kreatywnego działania. W ten sposób powstaje ogromna, jednorodna grupa posiadającą wspólną ideę, przekaz i obraz sceniczny. – Przygotowując się do projektu w pierwszym półroczu 2011 roku, przeprowadziliście wiele warsztatów teatralnych i muzycznych w szkołach, świetlicach, domach dziecka. Na czym opiera się wasza metoda pracy? – Nasze działania są odpowiedzią na wadliwy i źle funkcjonujący system edukacji. Stosowane metody są schematyczne, przestarzałe i niedostosowane do współczesnych realiów, zmian technologicznych i cywilizacyjnych. Wiele środowisk jest przez to marginalizowanych. Dobrze rozumiana edukacja to umiejętność trafienia do wszystkich tych, którzy mają jakąkolwiek motywację i chęć do działania, pracy i zmiany swojego życia. RAPORT RAPORT 136 Wierzę, że należy młodym ludziom stawiać wysoko poprzeczkę, a najlepsze efekty przynosi edukacja poprzez najwyższy rodzaj sztuki. Warsztaty, które prowadziliśmy, np. cykl „Lato w teatrze” pozwoliły nam nie tylko ukształtować metody pracy, ale też je uwierzytelnić. Wiemy, że to faktycznie działa. Jeżeli się postawi młodych ludzi w pozycji partnerów, jeśli nie ma podziału na belfrów i uczniów, wtedy wytwarza się atmosfera wspólnej pracy, komunikacji i odpowiedzialności. Ważne jest to, żeby tej sytuacji nie infantylizować, żeby traktować się na równych prawach i stosować te same zasady i wymagania. W ten sposób buduje się relacje oparte na szacunku. Oczywiście może to nie jest jedyna uniwersalna metoda, którą można wszędzie stosować i która do wszystkich trafia. Ale my tak pracujemy: bez manipulacji, bez nadmiernego stresu, ale też bez przekupywania czy prób „kolegowania się” z młodzieżą. I jesteśmy skuteczni – stawiając wysokie wymagania, ale i uczciwe warunki, udaje nam się utrzymać dyscyplinę wśród młodych ludzi. Każdy może wyjść, ale oni zostają – bo im zależy, bo chcą. Pracujemy nad bardzo wymagającą materią – często trudno jest wytłumaczyć uczestnikom, dlaczego antyczne pieśni, dlaczego w obcym języku. Ale okazuje się, że to nie jest ważne. Praca w zespole buduje bowiem wspólną energię, daję im radość i siłę, pozwala uwolnić potencjał twórczy. I tu muszę podkreślić niezwykłą i ogromną pracę dydaktyczną mojego zespołu, w tym także kompozytorską Tomasza Krzyżanowskiego i Macieja Maciaszka oraz organizacyjną Mateusza Cieślaka. Mam ogromną przyjemność pracować z silną grupą wszechstronnych instruktorów i kreatywnych twórców, którzy dzięki swojemu entuzjazmowi, talentom i niezwykłemu zaan- gażowaniu potrafią pociągnąć młodzież do najtrudniejszych wyzwań i sprawić, że młodzi ludzie bez doświadczenia muzycznego w ciągu 10 dni zaczynają czytać nuty i umieją zaśpiewać trudne wielogłosowe kompozycje. Wiem, że w tym zespole jest największa siła Chorei. Jeśli nam się uda przeprowadzić ten projekt w zamierzonym kształcie do końca, nie tylko wypracujemy niezwykle silną i skuteczną metodę pracy z młodzieżą, ale też stworzymy wspaniałe i przejmujące widowisko. Współtwórca Ośrodka Praktyk Teatralnych „Gardzienice” i jego członek w latach 1977-2003. Współzałożyciel Stowarzyszenia Teatralnego CHOREA i jego lider od 2004 roku. Dyrektor artystyczny Fabryki Sztuki w Łodzi od 2007 roku. Twórca Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego RETRO/PER/SPEKTYWY CHOREA. Wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim i Akademii Teatralnej w Krakowie (filia w Bytomiu). Rozmawiała Majka Justyna Tomasz Rodowicz – aktor, reżyser, muzyk, pedagog, filozof. Absolwent Wydziału Historii Filozofii na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Współzałożyciel pierwszego w Polsce ośrodka socjoterapii dla młodzieży uzależnionej od narkotyków. Współpracował z Jerzym Grotowskim w latach 1974-1979. PIOTR SZCZEPAŃSKI Łódź to inwestycja nieoczywista Łukasz Biskupski: – Pracujesz przede wszystkim w Warszawie. Dlaczego ciągle mieszkasz w Łodzi? Piotr Szczepański: – Traktuję to miasto jako inwestycję życiową. Na giełdzie inwestuje się w te akcje, które spadają. Łódź jest właśnie takim oznaczonym na czerwono indeksem giełdowym. Ale mam nadzieję, że ten indeks kiedyś pójdzie Wywiady w górę. Dla mnie to inwestycja – nieoczywista i niekonformistyczna. Ja po prostu cały czas wierzę w to miasto. Wydaje mi się, że dotarliśmy do dna, więc może wreszcie się od niego odbijemy... Z punktu widzenia filmowca mogę powiedzieć, że być może wreszcie coś dobrego zacznie się tu niedługo dziać. Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do końca sprawy związane z Nowym Centrum Łodzi, że EC1 zostanie zbudowa- 137 RAPORT RAPORT ne i uda się rozwiązać konflikt z Camerimage, z Davidem Lynchem i Markiem Żydowiczem. A w efekcie rzeczywiście powstanie tutaj planowane studio postprodukcji dźwięku. To byłby ważny punkt nie tylko na mapie Polski, ale i Europy. – Robisz film dokumentalny o Łodzi. Co to za projekt? – Mieszkam w Łodzi, a pracuję w Warszawie, więc chciałem stworzyć coś, co dawałoby mi poczucie ciągłości, co trzymałoby mnie tu. Ten film jest rejestracją upływającego czasu, to zapis przemiany miasta oraz ludzi, którzy w nim żyją. Punktem zaczepienia jest budowa EC1. To ciekawe, że kilka lat temu powstała idea, żeby z pustostanu stojącego w środku miasta zrobić centrum kultury i ta wizja zaczęła się rozrastać tak, że z przebudowy jednej elektrowni narodziła się idea przebudowy miasta. Ta przemiana mnie fascynuje i chciałbym ją zarejestrować kamerą. Ale to tylko tło dla sportretowania ludzi i ich nadziei na to, że Nowe Centrum kiedyś rzeczywiście powstanie. Wychodzę z założenia, że robię film o pozytywnej przemianie tego miasta, bo jestem po stronie nadziei. Moimi bohaterami są różni ludzie: architekci, wykonawcy, robotnicy, ludzie mieszkający w pobliżu EC1. Z jednej strony przedstawiam np. starsze małżeństwo emerytów, które mieszka niedaleko i bardzo się cieszy, że coś nowego w Łodzi powstaje. Z drugiej strony, rozmawiam z ludźmi, których domy zostały spekulacyjnie kupione przez prywatne firmy i w wyniku rewitalizacji będą mieli widok na tylną ślepą ścianę powstającego muzeum techniki. Oni całe życie czują się oszukiwani i traktowani jak plankton w łańcuchu pokarmowym – zawsze na samym końcu, bez RAPORT RAPORT 138 żadnych perspektyw. Na tym przykładzie, jak w kropli wody, widać, co czuje większość łodzian, z których zdaniem nikt się nie liczy. W tle dokumentu trwa budowa. Rejestruję jej kolejne etapy, jak np. stawianie dźwigu – to naprawdę piękna wizualnie, bardzo poetycka scena. Ustawiłem też kamery poklatkowe w różnych punktach; jedna pokazuje bardzo szeroki plan budowy, druga rejestruje EC1 Zachód, a trzecia EC1 Wschód. Jak ruszy budowa dworca chciałbym umieścić jeszcze kolejne kamery, np. na wieżowcu przy ul. Węglowej lub na cerkwi św. Aleksego. Efekt będzie niesamowity, bo dzięki technice time lapse będzie widać, jak to miasto powstaje na naszych oczach. – Wcześniej nakręciłeś „Aleję Gówniarzy”, film fabularny o Łodzi, z którego wiele cytatów, takich jak na przykład „Polska jest jak dupa, w środku tej dupy jest dziura i tą dziurą jest właśnie Łódź”, weszły do języka potocznego. Czemu zdecydowałeś się zrobić ten film? – „Aleja Gówniarzy” to dla mnie rozliczenie z pewnym okresem mojego życia. To miała być prowokacja, w której padło wiele gorzkich słów. Ten film był zresztą bardzo różnie odbierany. Łodzianie, którzy oglądali go w Warszawie, reagowali melancholijnie i z rozczuleniem, bo widzieli miejsca, które były im bliskie. Natomiast część osób z Łodzi krytykowała ten film za to, że jest niesprawiedliwy, że zamiast dawać nadzieję, raczej ją odbiera. – Kto finansuje twój aktualny łódzki projekt? – Kiedy rozpoczynałem kręcenie swojego filmu, zakładałem, że będzie to jedna całość kręcona przez kilka lat. Nie mogłem jednak znaleźć źródła finanso- wania całego filmu. Dlatego zdecydowałem się podzielić go na części. Wszystko zaczęło się od tego, że dostając pieniądze z Łódź Film Commission musiałem po roku zaprezentować gotowy obraz, ponieważ takie są wymogi funduszu. Ale po roku tak naprawdę nie było co pokazać, bo budowa na EC1 nawet nie ruszyła! Za te pieniądze zrealizowałem więc pierwszą część, która opowiada o przygotowaniach do przedsięwzięcia w latach 2009-2010, a kończy się strajkiem w Radzie Miasta w obronie Camerimage Łódź Center. Następnie dostałem środki finansowe od PISF-u, ale była to tylko ¼ wnioskowanej kwoty, więc znów za mało na realizację całości. I ta druga część opowie o rewitalizacji EC1 w latach 2011-2013. Ostatecznie więc część pierwszą zrobiłem za pieniądze z Łodzi, drugą – z PISF-u i nie wiem jeszcze, skąd wezmę środki na część trzecią, która opowie o budowie dworca. – Jak oceniasz działania Łódź Film Commission? – Wiedząc, jakim dysponują budżetem, oceniam te działania pozytywnie. Żeby można było mówić jednak o realnym wpływie, Łódź Film Commission powinna dysponować środkami rzędu 5 milionów, a nie 700 tys. złotych z budżetu miasta. Przykładem podobnej, dobrze funkcjonującej jednostki jest Fundusz Świętokrzyski finansowany z unijnych pieniędzy przeznaczonych na turystykę. Dzięki temu ich budżet sięga kilku milionów złotych, a fundusz inwestuje w projekty promujące region, jak np. serial „Ojciec Mateusz”. Może to jest jakiś sposób na pozyskanie większych funduszy? – Można odnieść ostatnio wrażenie, że Łódź staje się swego rodzaju „problemem egzystencjalnym”, z którym trzeba sobie poradzić. Nie masz poczucia, że musisz sobie „radzić” z Łodzią? Wywiady – Myślę, że każdy z nas buduje sobie świat wokół ludzi, których spotyka, wokół książek, które czyta, filmów, które ogląda. Jeśli są w mieście wydarzenia kulturalne, które zaspokoją twój głód, a w Łodzi jest ich coraz więcej, to jest dobrze. Oczywiście, gdyby mierzyć to wszystko jakąś miarą bezwzględną, to trzeba by było wyjechać do Londynu czy Nowego Jorku, ale jednak jest coś, co łączy cię z tym miejscem, z tym krajem. I ja właśnie w ten sposób „przetrawiłem” Łódź – znalazłem tutaj miejsca takie, jak Muzeum Sztuki, Łódź Art Center, Prexer, Świetlicę Krytyki Politycznej… To miejsca, w których dobrze się czuję. Ale nie lubię też postawy hurraoptymizmu, bo prawda jest taka, że w naszym mieście nie jest dobrze i trzeba o tym głośno mówić. Druga część mojego filmu dokumentalnego zaczyna się sceną, kiedy po przegraniu przez Łódź konkursu na Europejską Stolicę Kultury, rozentuzjazmowany tłum krzyczy „nic się nie stało!”. Ale właśnie „stało się” i trzeba zastanowić się – dlaczego? Wyciągnijmy jakieś wnioski! Dlaczego tak łatwo jest zamieść nas pod dywan? Dlaczego w skali kraju nikt nie wstawi się za Łodzią? A chyba od tego są politycy, nie? – Co Twoim zdaniem powinno robić miasto, żeby poprawić sytuację kultury? – Jeśli chodzi o moją branżę, myślę, że przede wszystkim powinno się wypełnić lukę po Camerimage. Powinna powstać jakaś impreza o podobnym, kilkumilionowym budżecie. Trzeba znaleźć pomysł na wydarzenie filmowe, które znów przyciągnie ludzi z całego świata; i nie chodzi o wielkie gwiazdy, ale chociażby o studentów, którzy co roku tutaj przyjeżdżali, wymieniali się doświadczeniami, pomysłami. To był jeden tydzień w roku, kiedy trzeba było tutaj być. I Łódź 139 RAPORT RAPORT istniała w ten sposób w świadomości ludzi tworzących filmy na całym świecie. W branży filmowej bardzo ważna jest kwestia dofinansowania z sektora publicznego. Niech za przykład posłuży tutaj łódzki epizod firmy Breakthru Films, która realizowała film o Chopinie „Latająca maszyna”. Gdy dostała dofinansowanie z Gdyni, przeniosła tam całą produkcję, a przy projekcie pracowali animatorzy z Łodzi, m.in. z łódzkiego Se-ma-fora. I następna produkcja tej firmy powstanie w innym mieście. Powinnością władz miasta jest skupiać talenty, które są tutaj na miejscu, nie pozwolić tym ludziom wyjechać. A talent skupia się pieniędzmi. Dofinansowanie filmu fabularnego kwotą 200 tys. złotych to niewiele przy budżecie 3,5 mln złotych. Miasto powinno mieć fundusze na inicjatywy związane z rozwojem nowych technologii, na tworzenie trwałej infrastruktury, bo to zatrzyma tutaj ludzi z różnych zawodów filmowych. Można np. dofinansować firmy, które będą miały sprzęt i ludzi wyspecjalizowanych w realizacji filmów w 3D. Takie wsparcie pozwoliłoby zatrzymać tutaj ludzi z inicjatywą. Mam wrażenie, że to jest ciągle dyskusja akademicka, czysto teoretyczna, bo politycy mówią, że Łódź pieniędzy nie ma, a do tego są długi i mnóstwo innych potrzeb. Skąd w takim razie wziąć jeszcze pieniądze na kulturę? Wydaje mi się, że kluczowe jest, by jasno określić priorytety. – Najważniejsze są więc pieniądze? – Od dwóch lat robię film dokumentalny, który jest dofinansowany właśnie przez Łódź Film Commission. Można powiedzieć, że dzięki tym pieniądzom robię coś dla Łodzi, ale tak naprawdę to jest pojedyncze działanie, a chodzi o to, żeby stworzyć sprawnie działający system. Nie chodzi RAPORT RAPORT 140 o pakowanie środków finansowych w dzieło, ale w organizację, która to dzieło stworzy. Tak jak w przypadku Łódź Art Center, które dzięki zaufaniu i wsparciu miasta mogło rozpocząć działalność, a następnie zacząć szukać pieniędzy gdzie indziej. Ten pierwszy „ruch finansowy” powinien iść ze strony miasta. Najważniejsze to znaleźć pieniądze, nawet w formie pożyczki, dla firm, które zrobią z nich pożytek tutaj na miejscu. Wzorcowym przykładem w Łodzi jest Opus Film, który powstał 20 lat temu z prywatnej inicjatywy i skupił ludzi z wielu zawodów filmowych, którzy dzięki temu zostali w Łodzi. Trzeba takich ludzi odławiać, dać im możliwość rozwijania swoich możliwości i zarabiania. Ja zostaję – lubię to miasto i ciągle w nie wierzę. Rozmawiał Łukasz Biskupski Piotr Szczepański – łodzianin, reżyser. Z wykształcenia operator – absolwent PWSFTViT w 1999. Pracował jako operator kamery przy „Dniu świra” Marka Koterskiego, realizował zdjęcia do teatrów telewizji: Krzysztofa Zanussiego „Sesja kastingowa” oraz Sławomira Fabickiego „Wesołe miasteczko”. Za reżyserski debiut dokumentalny „Generacja C.K.O.D.” został nagrodzony w 2004 roku Grand Prix – Złotym Lajkonikiem na 44. Krakowskim Festiwalu Filmowym. W roku 2005 otrzymał Grand Prix Nokia Mobile Movie Competition na XXI Warszawskim Festiwalu Filmowym za krótki film dokumentalny „Przyszłość polskiej kinematografii”. Jego pełnometrażowy debiut fabularny „Aleja Gówniarzy” otrzymał nagrodę specjalną Prezesa SFP na XXXII FPFF w Gdyni 2007. Obecnie pracuje nad wieloletnim filmem dokumentalnym „Łódź 2009 – ∞” o budowie Nowego Centrum Miasta. PAWEŁ OLSZEWSKI Koniec z narzekaniem Anna Ciarkowska i Marta Madejska: – Jak to się stało, że kilkoro ludzi, którzy prowadzą własny, prężny biznes, zakłada nagle takie miejsce jak Bajkonur? Paweł Olszewski: – To wszystko bardzo prosta sprawa – myśmy szukali miejsca dla siebie, a ponieważ znamy Łódź od lat, wiemy, że jeśli w tym mieście czegoś nie ma, to trzeba to sobie samemu stworzyć. Podobnie było z AMG.net – chciałem pracować w fajnej firmie informatycznej, ale w 1996 roku nie było tu takich firm, więc ją założyliśmy. To, co było nam potrzebne przy zakładaniu własnego biznesu, wykorzystujemy przy tworzeniu Bajkonuru – przede wszystkim ukierunkowanie naszych pasji tak, aby te pasje miały drugi dom. Nie lubię robić rzeczy, które mnie nie pasjonują, więc to był bardzo ważny motyw, mój sposób na spędzenie kolejnych lat w Łodzi. To nie jest pomysł stricte biznesowy, on ma za zadanie utrzymać się, finansowo wyjść „na zero”. – Więc czym będzie Bajkonur? – Bajkonur to będzie miejsce dla przedsięwzięć artystycznych, dla społeczności nie tylko muzycznej. Początkowo projekt miał być przeznaczony dla nas, muzyków, ale okazało się, że istnieją jeszcze inne pomysły, które tam można włożyć i dzięki temu wykorzystać potencjał mieszania się Wywiady różnych osób, potencjał miejsca, w którym zdarzy się coś nowego. Skąd ta nazwa? Bajkonur to działający do dziś kosmodrom w Kazachstanie, czyli miejsce, z którego się lata w kosmos. Nazwę wymyśliliśmy trochę pod wpływem wyglądu, bo przestrzeń wygląda bardzo industrialnie, a trochę pod wpływem takiej właśnie wizji, żeby to było miejsce, z którego można odbić się i polecieć w jakieś nieznane kierunki. Zespoły będą mogły grać, bo będą tam sale do ćwiczeń, nauczyciele dający prywatne lekcje. Ale dzięki temu, że mamy tam również scenę, będzie można organizować wydarzenia, prowadzić działalność artystyczną. Chcemy robić warsztaty, otworzyć przestrzeń wymiany, żeby młodzi mogli się pytać starszych, pożyczać, inspirować. Od wielu lat szukaliśmy takiego miejsca, długo nie mogliśmy znaleźć właściwej przestrzeni. Latami graliśmy po domach, po kanciapach i stwierdziliśmy, że to nie to, że niefajnie się tam tworzy, one nie wpływają dobrze na psychikę, a to jest podstawowy warunek tworzenia. Trafiliśmy w końcu na pana Stanisława Zarębę [prezesa spółki, będącej właścicielem obiektów dawnej Widzewskiej Manufaktury – przyp. red.], który okazał się niesamowitym mecenasem. Myśleliśmy na początku o miejscu tylko dla siebie, ale okazało się, że takich jak my, którzy marzą o czymś podobnym w Łodzi, jest więcej. Połączyliśmy siły i dzięki temu możemy to zrobić na większą skalę. Trzeba coś zacząć, żeby inni mogli się z tym zidentyfikować i połączyć. 141 RAPORT RAPORT Zgadzam się z tym, co powiedział dyrektor Suchan, że dzisiaj Łódź nie ma zbyt wielu produktów, które sprawdziłyby się poza Łodzią, że jesteśmy zaściankowi. Moim marzeniem jest, żeby Bajkonur wyszedł poza Łódź, żeby to nie był tylko łódzki projekt. – Na ile to będzie dostępne, skoro robicie to dla siebie? – Dla siebie – to znaczy dla społeczności twórczej, otwarte dla wszystkich. Będzie się utrzymywało z wynajmu sal do prób na zasadach komercyjnych, czyli według stawek, jakie mają sale prób w Łodzi. W ramach tego proponujemy jednak lepszy standard plus to, czego żadna z tych sal nie ma, czyli aspekt społecznościowy. To ma być tygiel, w którym spotkają się różne talenty, różne przedsięwzięcia, gdzie ludzie się ze sobą poznają, nawzajem inspirują. Chcielibyśmy zapraszać artystów, twórców i uczyć się od nich, robić warsztaty, ale niekoniecznie szukając odbiorcy przez media – chcemy działać raczej wewnętrznie. produkty, które już funkcjonują. To wszystko jest strasznie spolaryzowane, z jednej strony długi ogon twórców, którzy robią fajne rzeczy i nikt o nich nie wie, z drugiej ci, którym udało się wyjść ponad tę kreskę – to oni skupiają całą uwagę i docierają do świadomości. To jest też specyfika rynku… Wyjeżdżałem, każdy próbował wyjeżdżać, zobaczyć, jak świat wygląda poza Łodzią, ale to tu postanowiłem mieszkać. Z Arturem [Urbańskim, współzałożycielem firmy AMG.net – przyp. red.] stwierdziliśmy: koniec z narzekaniem. Kiedy ktoś narzeka, wychodzimy. To jest choroba i odbijanie rzeczywistości w krzywym zwierciadle. Uważamy, że nie ma co czekać, aż ktoś za nas coś zrobi. Moim zdaniem w Łodzi teraz coś się zaczyna ruszać, ludzie się zaczynają pojawiać. Brakuje jeszcze jakiegoś elementu, ale jeżeli rewolucja się wydarzy, to myślę, że nie będzie pochodzić od włodarzy, tylko właśnie od jakiś grup oddolnych. Dobrym przykładem jest Berlin – to zaskakujące, jakie niszowi artyści mają tam „branie”. – Czy u nas tego nie ma, bo nie ma takich ludzi? – Jesteście z Łodzi, ale nie myśleliście, że łatwiej byłoby zacząć gdzieś indziej? – Nie. Dlatego, że tutaj nie ma takiego miejsca, a wydaje nam się, że jest potrzebne. Społeczność twórców nie jest może tak bardzo liczna, ale ma potencjał. Chcemy sprawdzić taką hipotezę, czy rzeczywiście istnieje coś takiego, jak tygiel. Nie mówić wiecznie o tym potencjale, tylko go sprawdzić. Widzimy, że trudno ruszyć z czymś takim, zachęcić ludzi, żeby przychodzili po darmową wiedzę. Musi być element jakiegoś „hype’u”, marketingu, bo ludzie chętniej chodzą na markowe RAPORT RAPORT 142 – To kwestia innej mentalności, wiąże się też z innym poziomem rozwoju cywilizacji. Działamy w kulturze nie dlatego, że uważamy, że dobrze się tym zajmować, że to „piękny kwiat” i szlachetne zajęcie, tylko dlatego, że kultura ma kształtować naszą świadomość. Mamy sami o sobie więcej się dowiedzieć. To jest ta ważna rzecz. – A jak miasto pomaga artystom w Berlinie? – Tam jest tak, że władza nie ingeruje. Jest pewna pula pieniędzy na różne działania twórcze, na eksperymenty. Nie kontrolują ściśle ich przebie- gu i efektów, oni uważają, że to jest inwestycja, pewien kapitał społeczny. W ogóle uważam, że jeśli chodzi o finansowanie kultury, to dobrze by było wymyślić taki system, aby można było dotrzeć ze środkami, które są, do tych, którzy naprawdę mają fajne pomysły. Nie tylko za wielkie pieniądze da się coś zrobić. Nie wiem, czy nie lepiej byłoby dać stu różnym artystom po tysiąc złotych i zobaczyć, co z tego wyjdzie, niż wydać sto razy tysiąc na jakąś jedną markę. Nie wiem, jak to powinno być pomyślane, ja wolę działać tu i teraz, coś robić. Jestem człowiekiem czynu. – Jako człowiek czynu, czego byś oczekiwał od włodarzy? Żeby ten czyn umożliwiali? – Wydaje mi się, że brakuje dialogu. Ale takiego prawdziwego, nie takiego, że siadamy pod krawatami i każdy mówi swoje, a potem nic z tego nie wynika, tylko żeby to przybrało formę jakiejś stałej strategii miasta, podzielonej na różny kaliber wydarzeń. Wiadomo, że urzędy mają swoją zdolność przetwarzania wydarzeń i projektów, Wywiady być może z tego wynika chęć dawania większych pieniędzy na kilka projektów, bardziej zachowawczych, co do których nikt nie będzie miał wątpliwości, że to jest kultura. Może trzeba zobaczyć, jaka jest prawdziwa nowa energia w tym mieście, otworzyć się na wydarzenia w nowej formule. Można by spróbować razem popracować nad mentalnością ludzi, żeby nie bali się wyjść i zrobić czegoś w swoim mieście. Rozmawiały: Anna Ciarkowska i Marta Madejska Paweł Olszewski – przedsiębiorca, gitarzysta i kompozytor. Urodzony w Łodzi w 1975 r., absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego. Współzałożyciel i dyrektor ds. technologii łódzkiej spółki informatycznej AMG.net. Student Jazzschule Berlin. Fundator i prezes zarządu Fundacji Brandsa w Łodzi, zajmującej się wspieraniem rozwoju kultury i pomocą społeczną. Współtwórca łódzkich projektów „Jazztime” i Bajkonur. Poświęca się obecnie projektom muzycznym oraz działalności fundacji. 143 RAPORT RAPORT Wydawca: Łódzki Dom Kultury ul. Traugutta 18 90-113 Łódź Redakcja: Bogdan Sobieszek Skład: Paulina Narolewska-Taborowska Projekt okładki: Ortografika