przeczytaj dokończenie opowiadania Aleksandra

Transkrypt

przeczytaj dokończenie opowiadania Aleksandra
Z każdą kolejną chwilą było już tylko gorzej. Na krzaku jałowca wisiała niedbale porzucona
koszula Mikołaja, zaś kępę przyprószonych lekko zmarzniętym śniegiem jagód okrywały wielkie,
czerwone, ozdobione białymi groszkami... gacie. To już prawdziwa tragedia. Mikołaj zimową
porą, w lesie, zupełnie golusieńki. To nie tylko nie mieści się w głowie, ale jest i straszne, a przede
wszystkim niepojęte. Na śniegu brak bowiem innych śladów, jak tylko od Mikołaja. Nikt go więc
nie uprowadził, nie szarpał się z nim, do niczego nie zmuszał. Rufi i Efi zachodzili w głowę, co
skłoniło Mikołaja do tak – powiedzmy sobie szczerze – nietypowego, jak na starszego w gruncie
rzeczy pana, zachowania. Nic mądrego im jednak nie przychodziło do głowy. Pozostawało więc
iść dalej za śladami. Trop ich nie zawiódł, bo za chwilę natknęli sie na wystającego spod krzaka,
wielkiego buta, chwilę później drugiego, zaś na samym końcu leżały długie, czerwone, robione
na drutach skarpety. Ślady prowadziły jednak wciąż dalej i dalej.
- Skoro nie wygląda to na porwanie, to może Mikołaj oszalał?
- W sumie, to on tak naprawdę to nigdy nie był tak do końca halo, no bo kto normalny cały rok
zbiera różne cenne przedmioty po to, by je potem rozdawać za darmo po całym świecie?
- W tym roku chyba mu się jednak musiało pogorszyć, bo sytuacja jest bez precedensu...
Ponieważ akurat zaczęło się zmierzchać, Rufi szedł przodem, by swym nadzwyczajnym nosem
oświetlać trasę. Nagle zobaczyli coś dużego, niewyraźnie zarysowującego sie w półmroku...
Pod krzakiem leżał, przykryty tym, co akurat znalazł, czyli gałązkami jedliny, pijany w sztok
Mikołaj i popijając co chwila z ostatniej jeszcze nie wypitej do końca butelki szkocką whisky,
wykrzykiwał swe żale, że jest stary, gruby, nikt go naprawdę nie kocha i lepiej niech już tu lepiej
zamarznie na śmierć, bo on już ma dość samego siebie... Co z tego, że od tylu lat przynosi
dzieciom prezenty, a przy okazji poznaje tyle miłych i pięknych kobiet, skoro one przyjmują go
jedynie po to, by odebrać prezenty? Kogo to interesuje, że on też ma serce i pragnie by jego też
ktoś pokochał? Która chciałaby go dla niego samego, a nie dla prezentów, które przywozi?
Autor: Aleksander Wolniak

Podobne dokumenty