Kategoria 2 Teksty 1-3

Transkrypt

Kategoria 2 Teksty 1-3
Konkurs Pięknego Czytania
Bratysława, 23 kwietnia 2016 r.
Kategoria II: klasy IV-VI
Tekst 1
Dorota Suwalska – „Bruno i siostry”
Ciężkie jest życie szóstoklasisty
Ciężkie jest życie człowieka w dzisiejszych czasach. Zwłaszcza jeśli ten
człowiek chodzi do szóstej klasy. Przekonałem się o tym zaraz na pierwszej
godzinie wychowawczej.
- Kończycie właśnie pierwszy etap edukacji i ode tego, co uda wam się osiągnąć
w tym roku, zależy cała wasza przyszłość! – oświadczyła nasza pani. A potem
zrobiła wykład: o egzaminie, który nas czeka na koniec podstawówki, i o tym,
że musimy szczególnie zadbać o postępy w nauce, ponieważ oceny na
świadectwie pójdą za nami do gimnazjum.
- A jeśli ktoś z was myśli o renomowanym gimnazjum, niezbędne są szczególne
osiągnięcia. Świadectwo z „czerwonym paskiem” nie wystarczy. Trzeba
mierzyć wyżej!
Okropnie przeraziło mnie to, że trzeba mierzyć wyżej, ponieważ nigdy nie
miałem świadectwa z „czerwonym paskiem” ani szczególnych osiągnięć.
Owszem, bywałem tuż-tuż, ale zawsze brakowało mi kilku punktów do
wymaganej średniej.
W zeszłym roku, na przykład, miałem jedną czwórkę za dużo. Ze
„sztuki”! I nic już nie dało się zrobić, chociaż pokazałem babce do plastyki
(która jednocześnie jest od techniki, przyrody, muzyki i czegoś tam jeszcze)
projekt ogłoszenia stworzony przez mnie po zaginięciu Draculi.
1
GENIALNY! – powiedziała Kaśka, a ona się na tym zna, ponieważ w
przyszłości zostanie słynną artystką. Jednak babka od plastyki najwyraźniej nie
docenia tego rodzaju twórczości, okropnie się wkurzyła, że niby robię sobie z
niej jaja, a potem dodała, że projekt został przygotowany na komputerze, więc
się nie liczy, i żebym poszedł z tym na informatykę. Mało brakowało, a
postawiłaby mi tróję za niepoważny stosunek do przedmiotu. A ja, głupi,
liczyłem, że podciągnie mi ocenę na koniec roku jak moim grzecznym
koleżankom, choć ja też jestem w sumie grzeczny, mimo, że nie jestem
dziewczyną. U nas w klasie wszystkie dziewczyny mają piątki z plastyki, nie
licząc Zuzki, która raczej nie należy do grzecznych dziewczynek, a poza tym ma
dysgrafię, przez co niezbyt pięknie rysuje. Moim zdaniem ma to swój urok,
którego pani od plastyki nie potrafi dostrzec. Ale to przecież nie moja wina (ani
Zuzki), że brzydko rysujemy. Uff… dosyć to skomplikowane, te wszystkie
historie z ocenami. Sami widzicie.
2
Kategoria II: klasy IV-VI
Tekst 2
Anna Kamieńska – „W nieparyżu i gdzie indziej”
Jak się wchodzi w dzieło sztuki
Przed sztalugami stoi artysta w pochlapanym szarym kitlu i jest bardzo
zajęty. Przechyla się w jedną i w drugą stronę, staje tyłem do obrazu, schyla się i
przygląda się obrazowi od dołu między połami swego pochlapanego farbami
malarskiego kitla.
Pan Ryś i pan Michaś zbliżyli się nieśmiało i utkwili również wzrok w
malarskie płótno. Ale nie zobaczyli na nim nic. Płótno było puste. Było idealnie
puste.
Malarz odwrócił się do nich, jakby czekał na nich od dawna i utkwił
wzrok w ich twarzach, chcąc z nich wyczytać opinię o swoim nowym dziele.
Ale pan Ryś i pan Michał zaskoczeni milczeli i przenosili wzrok od twarzy
malarza do obrazu.
- To moje najlepsze płótno – rzekł wreszcie artysta.
- Ale przecież tu nic nie ma – zająknął się pan Michaś.
- Nic? Właśnie, że nic! Mądre słowo. Nareszcie zjawił się ktoś, kto zna
się na sztuce. – I malarz uścisnął pana Michasia, a z rozpędu i pana Rysia
swoimi potężnymi, niedźwiedzimi łapami.
- Czy wiecie, co ja tu robię? Maluję nic, wielkie nic. Czy myślicie, że to
łatwo?
- O, to na pewno bardzo trudne! – zawołał gorliwie pan Michaś.
- Mądre słowo. Zapewniam was, najtrudniej jest namalować nic,
najtrudniej jest wyrazić i wypowiedzieć nic. A nic przecież istnieje, otacza nas,
dosięga w każdej chwili, przeczuwamy nic, smakujemy.
3
- Na przykład zupę nic – strącił pan Michaś.
- Profesorowie z Akademii poćwiartowali cały świat na kawałeczki
wszystkie te kawałeczki ponumerowali i opisali. Ale w ich świecie nie ma
miejsca dla mnie, malarza, który maluje nic. Dlatego oddzielili się ode mnie
dziurami w płocie i mają swój święty spokój. Ale dziury w płocie mogą być
niebezpieczne! – i malarz zaśmiał się szeroko i głośno. – Buntek. Ten ma
talent! Najlepsze rysunki na płocie – to jego. /…/
Panu Rysiowi zdawało się, że artysta ma zbyt mało szacunku dla nauki i
dla jej przedstawicieli. Wpatrzył się znów w obraz. Może to słońce zaświeciło
trochę żywiej, bo nagle wydawało się panu Rysiowi, że w grubej pokrywie farby
oznaczającej wielkie nic – coś się kłębi i drga. Wpatrzył się w obraz jeszcze
uważniej i nagle zauważył, że obraz go wciąga.
- Panie Rysiu! Panie Rysiu! – zawołał rozpaczliwie pan Michaś.
Ale obraz wciągał pana Rysia coraz bardziej. Wciągnął już jedno jego
ramię i wysuniętą stopę, wciągnął jedno oko, pół głowy, potem raptownie pan
Ryś został pochłonięty przez obraz tak dokładnie, że tylko koniuszek wąsa
sterczał jeszcze jakiż czas z bieli obrazu, ale po chwili i on znikł z jego
powierzchni.
- Panie malarzu! Panie malarzu! – krzyczał pan Michaś i zaczął szarpać
malarza za jego szary kitel.
Ale malarz stał urzeczony tym, co się stało, i dopiero po chwili obrócił
twarz do pana Michasia.
- Bezgraniczna miłość sztuki! – zawołał i rozłożył ręce.
4
Kategoria II: klasy IV-VI SP
Tekst 3
Grzegorz Kasdepke - „Wielka księga detektywa Pozytywki”
Agencja detektywistyczna „Różowe Okulary” jest maleńka, mieści się w
niej jedynie stojący na parapecie kaktus (innej broni detektyw Pozytywka nie
posiada), ministolik z wymalowaną na wierzchu szachownicą, dwa składane
krzesełka wędkarskie, elektryczny czajnik, który chyba się zepsuł, bo już od
dwóch tygodni detektywowi Pozytywce nie udało się zagotować w nim wody,
no i sam detektyw Pozytywka – właściciel i pracownik agencji „Różowe
Okulary” w jednej osobie.
Żaden interesant już tu nie jest w stanie się wepchać – no, chyba że w
środku nie ma akurat detektywa Pozytywki (pytanie tylko, po cóż by wtedy ktoś
miał przychodzić?!). Nie jest to jednak żaden problem, przynajmniej zdaniem
detektywa Pozytywki, bowiem i tak prawie nigdy nikt się do niego nie zgłasza –
zwykle to on sam trafia na zagadki, które ciekawią go na tyle, że koniecznie
chce je rozwikłać.
Chociaż… czasami ktoś jednak puka do pomalowanych na różowo drzwi
agencji; są to najczęściej dzieci – jedyne istoty, które traktują detektywa
pozytywkę poważnie. Tak było i tym razem.
- Dzień dobry… - wyjąkała maleńka zapłakana dziewczynka. – Jestem…
- Jesteś Zuzia – wpadł jej w słowo detektyw Pozytywka. – Mieszkasz dwa
piętra niżej…
(Agencja Różowe Okulary” mieści się na poddaszu starej kamienicy, gdzie
wszyscy wszystkich dobrze znają).
- Tak… bąknęła Zuzia. – I zginęły moje skarpetki w delfiny…
Dopiero teraz detektyw Pozytywka zauważył, że Zuzia stoi w klapkach
nałożonych na gołe stopy.
- Jak to? – zdziwił się. – Miałaś je na nogach, kiedy zginęły?
5
- Nie… - Zuzia pociągnęła nosem. – Właśnie chciałam je założyć i okazało się,
że… zginęły!
Detektyw Pozytywka zrozumiał, że jeżeli za chwilę czegoś nie zrobi, Zuzia
zaleje łzami całą kamienicę. Wciągnął więc brzuch i zaprosił Zuzię do środka –
dzieci jakoś się tu jeszcze mieściły.
- To były skarpetki od babci Dany… - Zuzia z trudem panowała nad płaczem. –
W delfiny… Moje ulubione… Wczoraj w nich chodziłam, i przedwczoraj w
nich chodziłam, i przed-przedwczoraj w nich chodziłam… I dzisiaj też
chciałam, ale… zginęły! – Tym razem Zuzia ryknęła płaczem.
Detektyw Pozytywka patrzył na nią stropiony. To musiały być naprawdę ładne
skarpetki, skoro Zuzia i wczoraj w nich chodziła, i przedwczoraj w nich chodził,
i przed-przedwczoraj w nich chodziła, i dzisiaj też chciała.
- Wiem! Detektyw Pozytywka podskoczył nagle do góry. – Idziemy!
Jak się okazało, nie musieli daleko iść. Na tym samym poddaszu, tuż obok
agencji „Różowe okulary”, była mały korytarzyk, a w korytarzyku drzwi do
dwóch pomieszczeń: jedne drzwi kusiły napisem „Toaleta”, a drugie zaś
„Suszarnia” – i do suszarni właśnie skierował swe kroki detektyw Pozytywka.
Tu, pomiędzy płachtami białych prześcieradeł, wśród nogawek, rękawów i
szalików, wisiały…
- Moje skarpetki w delfiny! – krzyknęła Zuzia.
- A widzisz… - uśmiechnął się detektyw Pozytywka. – To chyba sprawka twojej
mamy…
I wiecie co?
Miał rację. Ciekawe, czy zgadniesz, w jaki sposób detektyw Pozytywka
domyślił się, gdzie należy szukać skarpetek w delfiny?
6

Podobne dokumenty