"Sieradzkie Wesele"
Transkrypt
"Sieradzkie Wesele"
Sieradzkie Wesele Małgorzata Dziurowicz-Kaszuba Sieradz W dawnym weselu sieradzkim tego najważniejszego w życiu człowieka sprawowała opiekę nad częścią obrzędową: najważniejszymi postaciami, oprócz państwa obrzędu. Wraz z parą młodych tworzyli asystowała pannie młodej w ciągu całego młodych byli: starszy drużba, „stara swaszka" drużynę weselną. wesela począwszy od ubierania jej, przez (starościna), druhny (panny) i „młodziany Opiekę nad całością wesela sprawował czepienie, zbieranie na czepek, oprowadza(młodsi drużbowie). Oni to nadawali ton drużba. Kierował on weselem i zabiegał o to nie do sprzedawania jej. Musiała ona sama całej uroczystości i dźwigali niejako ciężar by panował porządek. Swaszka natomiast lub wraz z druhnami nieustannie śpiewać. Z funkcją tą wiązały się też spore wydatki: swaszka organizowała tzw. „poczęsne" tzn. fundowała poczęstunek albo w karczmie bądź w domu weselnym, albo na drugi dzień zapraszała do siebie. Na weselu sieradzkim było dwóch lub czterech „młodzianów" i tyleż druhen. Młodziani wyróżniali się tym, że do długich ciemnogranatowych sukman mieli przypięte białe, haftowane po brzegach, chusty. Na głowach mieli kaszkiety z tzw „wińcami", w rękach zaś trzymali baty. Spełniali oni funkcję usługową: zapraszali gości na wesele, wnosili i wynosili stoły w izbie weselnej, usługiwali podczas obiadu oraz tańczyli wraz z druhnami specjalne tańce obrzędowe. Druhny spośród innych dziewcząt wyróżniały się wieńcami weselnymi na głowach, podobnymi do korony panny młodej. Miały one obowiązek zrobić dla całego wesela kluski „tulane" (wałkowane w rękach), wcześniej jeszcze każda haftowała chustę dla młodziona. A podczas wesela cały czas musiały śpiewać i służyć młodej pannie tańcem. W noc poprzedzającą uroczystości weselne młodziani chodzili po wsi i zapraszali gości na wesele. Wchodząc do zagród śpiewali: "uotwórz, da uotwórz, da uotwórz niech jo nie cekom, nie cekom. A boj o Ci nie świniarek świni nie sukom, da dana. Gdy domownicy otworzyli młodzion zaczynał długą orację zapraszającą dowcipnie do wzięcia udziału w weselu. Przed świtem - „do dnia" panna młoda wraz z druhnami i swaszką udawała się do kobiety, która potrafiła wykonać koronę weselną1. Niejednokrotnie odbywało się to u swaszki, jeśli ona sama posiadła taką umiejętność. A niełatwe było to zadanie; należało, bowiem, upiąć całą głowę panny młodej i druhen we wstążki żakardowe, mocno ukarbowane. „Młoducha" miała bardzo strojną górną część korony tzw „kurzoj", wykonany z czarnej aksamity, zdobiony kolorowymi cekinami. Przy ubieraniu asystowały dziewczyny, które śpiewały rzewne pieśni. W międzyczasie do domu weselnego przyjeżdżał pan młody wraz z drużyną: „młodzianami", muzyką i gośćmi. Następnie wszyscy udawali się do domu, gdzie ubierano młodą2. Tutaj następowało obrzędowe strojenie, czyli przypinanie atrybutów weselnych. Każda kobieta z drużyny weselnej przypinała swojemu partnerowi białą kokardkę z mirtem, a druhny przypinały młodzianom do sukman chustki weselne do kaszkietów wińce, a do batów wiązały chusteczki lub wiązały chusteczki lub kokardki. Z kolei orszakiem przechodzili do domu weselnego. Orszak ten tworzono w następujący sposób: na czele szli muzykanci, najczęściej dwóch: skrzypek i bębnista lub basista, za nimi panna młoda w otoczeniu druhen, a z boku drużba, za nimi zaś pozostali goście. W domu weselnym następowało błogosławieństwo rodziców. Jeśli panna młoda była sierotą, to błogosławieństwa udzielała swaszka wraz z drużbą, przy czym śpiewano jej specjalne pieśni: Wszyscy ludzie wyśli, młodo panna z nimi Ino uóna uojców niy mo, zakopani w ziymi. Wstańcie uojce, matko, wstańcie z tygo grobu I pobłogosławcie córecce do ślubu, Sóm tam ludzie przecie i na tym ta świycie to pobłogosławium biydny siyrocie A jak tu ludzie nie bydom chcieli Niech błogosławióm z nieba anieli. Do kościoła jechali na wozach w półkoszkach uplecionych z wikliny, w ustalonym porządku: na czele młodziany na koniach, w pierwszym wozie swaszka z panną młodą i druhnami, w drugim pan młody z drużbą, a dalej reszta gości. Gdy wesele było skromniejsze, pan młody z drużbą jechał na tym samym wozie z tyłu za panną młodą i swaszką. Na wozach śpiewano: Ciesy sie Pon Jezus, cało rodzinecka Ze ześ donosiła do casu wiónecka Widzis ty Marysiu te chojyńską wieze Tam ci do kościoła twój wiónecek wiezą Wiezum ci go wiezum, a uwież niy mogą A bo tyn Jasinek przycisnył go nogom Przycisnył go nogom, przycisnył go rynkom Zebyś juz nie była uod dzisia paniynkom. W kościele również szli w określonym porządku; państwo młodzi w pierwszej parze, za nimi swaszka z drużbą, następnie przedni młodzian i przednia druhna, a zaraz potem pośledni młodzian i poślednia druhna. Po ślubie młodzi na wozie siedzieli obok siebie. Weselnicy śpiewali: Wysła z kościółecka juz nie panniynecka Juz ji sie nie widzi na głowie wtunzecka juz to sprawie, po sprawie utopiłaś swój wiónecek w chojińskim stawie, da stawie Gdy wesele wracało z kościoła, parobcy zastawiali na wsi sidła (sznur z powróseł przeciągnięty przez drogę). Kiedy przed taką przeszkodą zatrzymał się orszak weselny, domagali się oni wódki lub pieniędzy. Bardzo często drużba w imieniu pana młodego spełniał ich żądania, ale niekiedy (gdy było zbyt dużo sideł na drodze) młodziany jadący na przodzie rozpędzali konie i w ten sposób torowali drogę. Drzwi domu weselnego orszak zastawał Po obiedzie urządzano chodzonego. Taniec ten odbywała wyłącznie drużyna weselna i (czyli tzw. „urzędnicy", jak ich nazywali nasi informatorzy). Hasło do niego dawała swaszka intonując: Zagrejta mi chocioz chodzónygo Dom wom placka chocioz spolónygo i Spolónygó zeby jak wungielek Słodziutkiygo zeby jak cukierek zamknięte. Ich otwarcie trzeba było wyprosić śpiewaniem: A uotwórzcie pani matko z wrzecunga, z wrzecunga Prowadzimy dwoje ludzi uod ksiyndza, uod ksiyndza uotwórzta, uotwórzta, a bo mata kómu Bo wom prowadzimy zincioska do domu W końcu wychodziła matka młodej z chlebem i solą, a kucharka wynosiła małe dziecko na ręku. Bochen chleba matka dawała córce, dziecko otrzymywał pan młody (chociaż nieraz jedno i drugie wręczano młodej)3. Jeszcze do drugiej wojny światowej wiele wesel z wiosek podsieradzkich, po ślubie w kościele w Sieradzu, wstępowało do karczmy. Tam każdy mógł sobie kupić tzw. „pojedzynie" (kawałek kaszanki, chleba), którym się potem raczył w domu weselnym dopóki nie podano obiadu. Różny był czas podawania obiadu: nieraz późnym wieczorem (wtedy w międzyczasie spożywano „pojedzynie" a także „poczesne" swaszki), niekiedy też zaraz po powrocie do domu weselnego. Główną potrawą był kwas z kapusty (gotowany na mięsie) z kluskami „tulanymi" z żytniej mąki. Bywały też jagły i ryż na słodko. W czasie obiadu prześcigiwano się w celnych i pikantnych, a także kąśliwych przyśpiewkach. Dotyczyły one często spożywanego jadła np: O niedobra kapuścina, niedobra uosobna, uopieprzóna, chorobna Kucharecki narzykajum, ze sie garów nadźwigaju, A tu miynsa niy mo wiele, drużba z swaskóm zjod w niedziele Dokuczano też sobie wzajemnie: A uozyń ze sie uozyń Jak mos mocny korzyń A gdy mos w portkach licho Siedź za piecym cicho Wówczas drużba podchodził do muzykantów i intonował pierwszą zwrotkę pieśni: i Ino jo se tompne podkuweckum brzdunkne i W tym tu nowym gościńcu, gościńcu następnie powoływał do tańca pana młodego i młodzianów. Ci ruszali za nim gęsiego i okrążali jeden raz izbę. Dopiero teraz zaI praszali swoje partnerki wpuszczając je przed i siebie. Tancerze idąc krokiem chodzonego i od czasu do czasu okręcali się wokół własnej osi. Po części chodzonej następował „okrągły" w którym tancerze wirowali parami. Po tym tańcu grano już dla wszystkich owijoki, oberki i polki. Warto w tym miejscu przytoczyć fragment wiersza nieżyjącego już współczesnego poety ludowego Kazimierza Maurera, gdyż znakomicie oddaje on klimat i tańców wiejskich: "Tańcom polki, uobertasy Fruwają kiecki, grzmiom uobcasy A muzyki urwipołcie śmigłe, gibkie na trzy łokcie Przycinajom kiej z bicyska Az bez skóre woda tryska Około północy zaczynano oczepiny trwające nieraz ponad dwie godziny. Wstępem do nich był we wsiach podsieradzkich taniec zwany „służbą", który odbywali młodzianie i druhny. Zaczynali go mężczyźni śpiewając przed muzykantami: i A za łasym moje wołki Za łasym, za łasym Mom ci jo sa piscołecke Za pasym, za pasym następnie zaczynali krążyć po izbie, zapraszając do tańca druhny. Tańczyli krokiem chodzonej polki, gęsiego w następującym ustawieniu: „przedni młodzian", „młodzian pośledni", którego za sukmanę trzymała druhna przednia, a ją z kolei za chusteczkę druhna „poślednia". Po części spokojniejszej następowała szybsza na melodię śpiewki zaczynającej się od słów: Chłopcy butami, butami, a chłopcy butami A jak wom sie buty podrum, a to cholewami Przy służbie tej byli oni trzykrotnie częstowani przez drużbę i swaszkę. Taniec ten wymagał od druhen dużych umiejętności tanecznych, gdyż młodziany od czasu do czasu rzucali się między nie, starając się je rozłączyć. W końcu udawało się im, wówczas śpiewali wraz z muzykantami: Każdy ze swojóm, ze swojóm, a każdy ze swojóm A bo moij nikt nie weźmie, a bo mnie się bojóm i zaczynali tańczyć wirowo w parach. Wtedy włączali się do tańca: swaszka z młodą i drużba z młodym. Po jednym okrążeniu izby wszyscy4 tańczyli kolejno z „młoduchą", a na koniec tańczył z nią pan młody, który przerzucał ją przez (wcześniej ustawiony) stół. Gdy mu się udało (a nie było to łatwe i nieraz pomagali mu młodziany) wówczas muzyka milkła, a za stół zasiadali też swaszka, pan młody i drużba i przystępowano do oczepin. Rozpoczynały się one wniesieniem do izby jabłoneczki, tj. gałązki bezlistnej tarniny lub głogu (umieszczonej w glinianym garnku), udekorowanej jabłkami, cukierkami, orzechami i łańcuchem z kolorowego papieru5. Jabłoneczkę wynosiła z komory przednia druhna6 i w towarzystwie młodzianów okrążała z nią trzykrotnie izbę w rytm melodii obrzędowej pieśni: A wierrnie jo Panu Bogu słuzyła, słuzyła jak jo swojóm jabłonecke, sadziła... Na końcu stawiała ją na stole przed młodą panią. Teraz przystępowano do zdejmowania wianka, jednak dopiero po przyzwoleniu matki: Nie tykej wiónka, nie tykej Ino sie mamy zapytej A jak ci mama pozwoli To zdejmuj wiónek powoli Najpierw pan młody wyjmował z niego trzy szpilki i wpinał je sobie do sukmany, następne już (a było ich niemało, nieraz około 300 sztuk) wyjmowała swaszka, a kobiety śpiewały na melodię chmiela m.in.: Pomalutku rozbirejta, włosów jij nie potargejta... Mój wiónecku lewendowy, nie spadej mi z moji głowy... Wiónecku, wiónecku cinzys mi na głowie... Zostań z Bogim panno młodo, juz ci wiónek z głowy spado... Po zdjęciu wianka matka kładła na głowie panny młodej zioła chroniąc ją w ten sposób przed dostępem złych mocy czyhających na nią, według wierzeń, w tym szczególnym momencie przejścia, gdy nie jest już panną - zdjęto jej wianek - a nie jest jeszcze w pełni mężatką, gdyż nie ma na głowie czepka. Teraz śpiewano długą pieśń: A turlej sie wiónku lewandowy, a turlej sie po stole... lub inna wersja tej samej pieśni: A potocyła nadobna Marysia swój wiónek po stole... Przed założeniem czepca młoda broniła się i trzykrotnie go odrzucała. W końcu swaszce udawało się ją oczepić. Pierwotnie w tym miejscu pan młody kupował jabłoneczkę za pieniądze, natomiast później występował już tylko okup w formie częstowania kobiet wódką, której dopominały się śpiewając: A weźcie te jabłonecke z jabłkami A dejcie nom butelecke z trunkami A z baryły panie młody, z baryły Zeby Ci sie syny, córy darzyły Ukłoni sie niziusińko, pocałuje milusiyńko To mu dom, to mu dom Młody częstował kobiety, poczym one śpiewały: A nareście nasa swaska, nareście Jus nom te jabłonecke rozbierzcie. Teraz podchodził młody i brał młodą do tańca. Ona jednak kulała, więc młody odprowadził ją do swaszki, ale gdy zatańczyła z drużbą czy „młodzianami" - taniec szedł gładko. Trzy razy młody kłaniał się swaszce lecz bez powodzenia. Wreszcie matka młodej brała ją do tańca i przekazywała zięciowi. Wówczas wirowali już bez przeszkód, a weselnicy wołali: "nadała się", „uoj nasa", „juz nasa" i młodzi wybiegali z izby. Na tym kończyła się część obrzędowa. Wesele trwało jeszcze dwa dni. Nazajutrz było śniadanie u swaszki, potem każdy przynosił do domu weselnego różne wiktuały. Były tańce, zabawy towarzyskie, robiono też rozmaite psikusy i przebierano się za rozmaite postacie ludzkie i zwierzęce. Przebieranki te miały już charakter zabawowy, ale jest to ślad dawnego obrzędowego wprowadzania zwierząt, co miało zapewnić dostatek w gospodarstwie nowożeńców. Na drugi dzień wesela we wsiach podsieradzkich miało miejsce obwożenie młoduchy na półwoziu. Wywoziny rozwinęły się właściwie w osobny obrzęd - na sąsiednich terenach odbywały się one w innym terminie - w ostatki i nosiły różne nazwy: „Babski Comber", „Bahusy". W opracowaniu tym skupiłam się głównie na części obrzędowej wesela, gdyż pierwotnie była ona bardzo ważna. Jest tu wiele elementów magicznych, charakterystyczne tańce, a przede wszystkim pieśni, doskonale dostosowane do sytuacji. Charakterystyczne dla tradycyjnej kultury wiejskiej jest wyrażanie pewnych treści - będących sednem obrzędu - poprzez pieśń, muzykę i taniec, tworzących nierozerwalną całość. Przebieg dawnego wesela można więc przedstawić zapisując tytuły poszczególnych pieśni i tańców. Zespół Obrzędowy z Chojnego obchodzi w tym roku jubileusz 20-lecia swojego istnienia. Rozpoczął on swoją działalność od przedstawienia Wesela. Była to wersja jaką członkowie zespołu pamiętali z dzieciństwa i młodości a więc z okresu zaraz po II wojnie światowej, kiedy już wiele ciekawych i istotnych elementów obrzędowych nie funkcjonowało. Nie zostały one jednak całkowicie zapomniane i można było je odtworzyć. W 1993 r. po przeprowadzonych badaniach etnograficznych w podsieradzkich wsiach zostały zrekonstruowane archaiczne tańce weselne i włączone do widowiska prezentowanego przez zespół. Powyższy opis wesela sieradzkiego jest podobny do wersji, jaką przedstawia zespół, uwzględnia jednak pewne alternatywne sytuacje i pieśni, których w widowisku nie ma, a warto o nich wspomnieć dla pełnego obrazu. Rozbieraniem jabłoneczki zajmowała się swaszka i przednia druhna. Nieraz zdarzało się, że ktoś z gości rzucał się by porwać jakiś smakołyk z jabłoneczki, ale druhny broniły jej, nie pozwoliły niczego zabrać - wszystko było sprawiedliwie dzielone, pierwszym jabłkiem częstowano nowożeńców, ich też obsypywano orzechami, gdyż miały sprowadzić obfitość i szczęście. Ogołoconą jabłoneczkę wieszano w oknie na znak, że młoda jest już oczepiona7. Teraz wnoszono na przetaku pokrojony chleb i kaszankę lub salceson i rozpoczynało się zbieranie na czepek. Swaszka śpiewała: Młodo pani na cepysek prosi Bo go rada na głowinie nosić Dejta, dejta, nie załujta Na cepysek ofiarujta Każdy podchodził, żeby dać pieniądze, często wywołany przyśpiewką, np.: Te nase druhenki, to ładnie śpiwały A jak przysło dać na cepek, to sie pochowały Tyn Marysi krzesny, to jak anioł bozy Siyngnie do kiesini, na cepek wyłozy Po oczepinach ponownie tańczono „służbę", z tym, że tu po trzykrotnym okrążeniu izby, młodzież domagała się zwolnienia ze służby, zwracając się do najważniejszych osób wesela: A prosimy młody pani i młodygo pana a zeby nos nie trzymali do białygo rana A prosimy stary swaski i druzby, i druzby a zeby nos uwolnili z ty słuzby, z ty słuzby Na koniec drużba zwalniał ich i częstował wódką. Bardzo ciekawym momentem są zdawiny czyli oddawanie pani młodej panu młodemu. Wstępem do nich było oprowadzanie młodej wobec całej społeczności weselnej. Swaszka wyprowadzała "młoduchę" zza stołu, podchodziła z nią do muzykantów, śpiewając pierwszą strofkę pieśni: Przelecioł sokół przez chojiński dwór uoj siod, siod w ogródecku uoj na wonnym kwiotecku Rozpostar uogón Po każdym okrążeniu izby śpiewała kolejne zwrotki. Następnie zaczynała z nią tańczyć, zmieniając repertuar: A jo mom, nie sprzedom Póki mi sie nie ukłoni młody pon Przypisy: 1. Pannę młodą ubierano także w domu swaszki, jeśli umiała ona zrobić koronę weselną, w sąsiednim domu lub dawniej – w komorze. 2. Gdy ubieranie odbywało się w komorze, to w momencie przyjazdu pana młodego, młoducha nie wychodziła z komory, a była z niej wyprowadzana przez swaszkę dopiero po przetańczeniu przez druhny i młodzianów specjalnego tańca obrzędowego zwanego „służbą"(jest on opisany w dalszej części tego opracowania), który odbywano kilka razy w ciągu wesela.W tej służbie po każdej prześpiewanej zwrotce pieśni i okrążeniu izby młodzież prosiła o wyprowadzenie panny młodej, drużba zaś dawał im za każdym razem wymijającą odpowiedź, zmuszając do dalszego „służenia". W końcu po prześpiewaniu całej pieśni swaszka wyprowadzała młodą i następowało błogosławieństwo. 3. Władysław Burzeński w artykule o weselu sieradzkim zamieszczonym w Wiśle w 1899 r. podaje, że chleb i dziecko wręczali młodziany pani młodej w drodze, zanim orszak weselny wjechał do wsi. 4. J.PDekowski w swoim artykule o tańcach obrzędowych podaje, że z młodą tańczyli w tym miejscu tylko drużba, młodziany i pan młody, natomiast w terenie mówiono mi, że również druhny - byłby więc tu element pożegnalnego tańca panieńskiego. 5. Jak podaje Dekowski w artykule o jabłoneczce, niektóre z zawieszonych przedmiotów miały pierwotnie charakter wierzeniowo- magiczny, np. jabłka symbolizowały płodność i miłość, łańcuch zaś był symbolem nierozerwalności związku małżeńskiego. Natomiast co do tego co symbolizowała sama jabłoneczka zdania są podzielone - m.in. uważano, że oznaczała ona drzewo życia i była symbolem urodzajności i młodości. Na jej znaczenie prawne zwrócił uwagę W. Abraham w pracy: "Zawarcie małżeństwa w pierwotnym prawie polskim" twierdząc, że podstawowa funkcja jabłoneczki uwydatnia się w obrzędowym kupnie przez pana młodego. Gałąź podobnie jak różdżka lub laska były symbolami prawnymi i środkami zawierania umów, a raczej ich umocnienia i oznaczały przyjęcie odpowiedzialności osobistej. 6. Nieraz jabłoneczkę wnosiła do izby swaszka. 7. Zaraz po uroczystościach weselnych jabłoneczkę palono, obawiając się, by nie została ona użyta przez obce osoby do zabiegów magicznych, co mogłoby przynieść nieszczęście młodej parze. Literatura: 1. O.Kolberg, Dzieła wszystkie, Kaliskie, t.23 2. Wł.Burzeński, Wesele u ludu w Sieradzkiem, Wisła, 1899,t. 13, s. 528-554 3. J.PDekowski, Tańce obrzędowe w weselu sieradzkim w: Studia i materiały do dziejów ziemi sieradzkiej t.1, Łódź 1962, s.122 4. J.PDekowski, Jabłoneczka w obrzędowości weselnej na terenie województwa łódzkiego, w: Łódzkie Studia Etnograficzne, t.11, Łódź 1970, s.133-147 5. J.PDekowski, Obrzędy i zwyczaje weselne Borusów, w: Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, S.E. nr 3, s.249-277.