5-6 PoCO do Ogrodniczego - Magazyn Ogrodniczy VIRIDIS

Transkrypt

5-6 PoCO do Ogrodniczego - Magazyn Ogrodniczy VIRIDIS
P
o
OGR Co D
ODN
ICZ E o
GO
PO CO DO OGRODNICZEGO ?
W Lipcu
Namiot? Jest! Śpiwór? Jest! Strój kąpielowy? Jest!
Konserwy w puszkach? Są!
Jeszcze tylko wizyta w „ogrodniczym” i mogę ruszać w drogę!
Zapewne zastanawiają się Państwo, po co ja do tego ogrodniczego się
wybieram. Przecież nie będę uprawiać pomidorów na bieszczadzkich
połoninach, żebym potrzebowała nawozów czy sznurka żeby je podwiązać... chociaż, swoją drogą, sznurek też może się przydać.
Och, pamiętam moje biwakowe początki... zatopiony namiot, godziny
spędzone nad rozpalaniem ogniska i przemoczone ubranie, gdy na szlaku
złapał mnie niespodziewany deszcz.
Jako że człowiek uczy się na błędach, z roku na rok spotykało mnie coraz
mniej niespodzianek. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że
teraz jestem „gotowa na wszystko”.
Wszystko to, dzięki wizytom w sklepie ogrodniczym.
Kto jak kto, ale ogrodnicy najlepiej wiedzą jak okiełznać przyrodę, nie
tylko tą ograniczoną przez płotki, rollbordery i obrzeża ogrodowe.
Doświadczeni globtroterzy doskonale wiedzą, że zgrabna saperka,
ostra finka i poręczna siekierka, to nie zestaw gadżetów lecz podstawowy elementarz podróżnika.
Utworzenie „wału” chroniącego namiot przed zalaniem, zastruganie
patyków na kiełbasę czy przygotowanie drewna na ognisko, jeszcze do
niedawna było poza moim zasięgiem.
Odkąd Fiskars towarzyszy mi w podróży przez leśne zarośla,
poza zasięgiem pozostaje tylko moja komórka.
Wyjeżdżając na wakacje zależy mi na tym, by być jak najbliżej przyrody.
Problem pojawia się wtedy, gdy ta przyroda zaczyna naruszać
zagwarantowaną mi przez konstytucję nietykalność osobistą.
„Wakacje z komarem” to nie tytuł najnowszej powieści przygodowej
dla młodzieży, a scenariusz wielu letnich wieczorów spędzonych przy
ognisku.
By nie tracić czasu na odpędzaniu się od natrętnych współbiesiadników
nie mogę zapomnieć o chusteczkach, płynach lub żelach odstraszających uciążliwe „komarzyska” oraz chroniących moją skórę przed
ukąszeniami kleszczy, które mogą być wyjątkowo niemiłą pamiątką z
wakacji.
By chronić namiot przed nieproszonymi gośćmi muszę zabrać ze sobą
elektrofumigator turystyczny, zasilany dołączonymi do zestawu bateriami. Zajmuje on niewiele miejsca, a zapewni mi spokojny sen.
Przyda się również preparat na mrówki, no chyba, że jesteśmy skłonni
dzielić się prowiantem z maluczkimi sąsiadami.
Do koszyka wrzucam także ekologiczną podpałkę do grilla.
Rozpalenie ogniska przy jej użyciu jest 3 razy prostsze niż korzystanie ze
zwykłego papieru i 300 razy prostsze, niż gdy dysponujemy tylko
kolorowymi gazetami.
Saperka, finka, siekierka, preparaty na komary i kleszcze, środek na
mrówki, podpałka... czy coś jeszcze?
No tak, jeszcze sztormiak lub cienka kurtka przeciwdeszczowa, którą
łatwo upchnąć w plecaku.
To również można dostać w sklepie ogrodniczym.
Zmotoryzowani wędrowcy mogą zaopatrzyć się również w gazowe butle
turystyczne umożliwiające przygotowanie posiłku oraz współpracujące
z butlami lampy oświetlające camping po zmroku.
Jak widać, wizyta w sklepie ogrodniczym powinna być punktem obowiązkowym przed wyjazdem na biwak, tym bardziej, że po powrocie...
5
P
W Sierpniu OGRoOCo D
DNIC
o
Z EGO
PO CO DO OGRODNICZEGO ?
… No właśnie, po powrocie, to się dopiero będzie
działo!
Dlatego, by uniknąć traumy po powrocie z wakacyjnego wyjazdu, zabezpieczam dom na wiele
sposobów.
Dom pozostawiony sam sobie na okres dwóch
tygodni, może zacząć „żyć własnym życiem”.
Co prawda, znajomy zaglądnie do mieszkania, jednak
z pewnością nie zwróci uwagi na stado muszek
owocówek czy nowe mrowisko powstałe tuż przy
wejściu do domu. Jego uwadze z pewnością umknie
również zdominowana przez ślimaki rabata i
wygłodniałe kwiatki, którym oprócz podlewania
przydałaby się dawka nawozu.
O wszystkie te szczegóły wolę zadbać sama, dlatego
też przedwyjazdowa wizyta w sklepie ogrodniczym,
wiąże się również z zakupem różnorodnych
preparatów odstraszających szkodniki i nawozów,
które zaopiekują się roślinami podczas mojej nieobecności.
Pułapka na muszki owocówki, granulat na krety i
żel tworzący mechaniczną barierę dla ślimaków
– mój koszyk powoli się zapełnia.
Dorzucę tylko moskitierę i pałeczki nawozowe do
surfinii zasadzonych w skrzynkach – to, że ja mam
urlop, nie znaczy, że mój ogród również go ma.
Po powrocie zapewne czekać mnie będzie koszenie
trawnika, plewienie rabat i reanimacja przesuszonego
warzywnika.
Wolę o tym pomyśleć już teraz – żyłka do koszenia,
rękawiczki, nawóz interwencyjny do warzyw...
Zapomniałabym o preparacie grzybobójczym, przecież nie rzucę pomidorów na pożarcie zarazy i mączniaka.
Profilaktyczny oprysk z pewnością zmniejszy prawdopodobieństwo, że po powrocie w mojej szklarni
zobaczę pomidorowy armagedon.
Ostatnimi czasy do grupy ogrodniczych sprzymierzeńców i pomocników dołączyły preparaty bakteryjne. Co prawda, póki co dałam się namówić jedynie
na bakteryjny środek do szamb, ale w związku z
wyjazdem chyba pokuszę się jeszcze o saszetki
antyodorowe.
Zobaczę, czy zgodnie z zapewnieniami producenta,
dzięki nim zabezpieczę śmietnik przed nieprzyjemnym zapachem i inwazją much, które ten zapach
przyciąga.
Raz, twa, trzy, pięć... siedem... nazbierało się tego
trochę, a wydawać by się mogło, że do „ogrodniczego”
warto zaglądać jedynie wiosną.
Na sam koniec w koszyku ląduje poradnik ogrodniczy. W końcu urlop bez ciekawej lektury nie może
być udany! <km>
6