Wojsko Polskie kontra Wehrmacht

Transkrypt

Wojsko Polskie kontra Wehrmacht
60
Z BRONIĄ W RĘKU
Wojsko Polskie
kontra Wehrmacht
Michał Mackiewicz
We wrześniu 1939 roku Wojsko Polskie nie miało najmniejszych
szans na skuteczne przeciwstawienie się Wehrmachtowi. Wbrew
utartym stereotypom, nie wynikało to z rzekomego zacofania armii,
która w latach trzydziestych przeszła przecież istotny proces
modernizacyjny i prezentowała niezły europejski poziom. Po prostu
nasycenie nowoczesnymi środkami walki było u Niemców
nieporównanie większe. No i mieli blitzkrieg…
C
C
zynnikami decydującymi
okazały się nowoczesna
doktryna wojenna, doskonała logistyka oraz perfekcyjna koordynacja działań rozmaitych
kategorii broni. Niemieccy teoretycy
opracowali rewolucyjną strategię,
którą armia umiejętnie zastosowała
w praktyce. Najbardziej spektakularne sukcesy odniosły formacje pancerne i lotnictwo, ale trzonem sił zbrojnych obu armii pozostawały dywizje
piechoty.
Pułki i bataliony
Szeregowi żołnierze byli uzbrojeni
w zasadzie identycznie – w karabiny
i karabinki Mausera oparte na doskonałym, sprawdzonym systemie 98. Każdy
piechur miał na pasie głównym parę
trójkomorowych ładownic – Niemiec
z sześćdziesięcioma, a polski żołnierz
z dziewięćdziesięcioma nabojami
kal. 7,92 mm. Tak więc o wartości bojowej decydowało indywidualne wyszkolenie piechura, przede wszystkim
strzeleckie; warto dodać, że w WP stało
ono na bardzo wysokim poziomie. Niemniej straty pochodzące od ognia broni
indywidualnej stanowiły nieznaczny
procent – o sile pododdziałów decydowały karabiny maszynowe oraz artyleria; tutaj niemiecka przewaga była wi-
doczna już na szczeblu batalionu. Nasz
batalion liniowy z dywizji piechoty na
stopie wojennej, liczący ok. 940 żołnierzy i oficerów, posiadał: 27 erkaemów Browning wz. 28, 12 cekaemów Browning wz. 30, 9 granatników
wz. 36 kal. 46 mm, 2 moździerze Stockes-Brandt wz. 31 kal. 81 mm i 9 karabinów przeciwpancernych wz. 35
kal. 7,92 mm. Wszystkie wymienione
typy uzbrojenia produkowano w Polsce. Były to konstrukcje solidne, nieodbiegające od europejskich standardów,
a nawet pod pewnymi względami przewyższające je (np. granatnik wz. 36).
Batalion niemiecki, nieco mniejszy
od polskiego i liczący 820 żołnierzy
i oficerów, dysponował zbliżoną liczbą karabinów maszynowych i granatników, ale miał więcej moździerzy
kal. 81 mm – 6. Dużym atutem wro-
ga była broń maszynowa – karabiny
MG 34 – pierwsze uniwersalne kaemy, mogące spełniać funkcję lekkich
(dwójnóg) i ciężkich (trójnożna podstawa o doskonałej stabilizacji). Zasilanie z nabojowej taśmy na 250 nabojów
lub magazynka siedemdziesięciopięcionabojowego zapewniało niemieckiemu MG 34 przewagę nad polskim
browningiem wz. 28, który był dostosowany do pudełkowego magazynka
mieszczącego zaledwie 20 nabojów.
Gdy porównujemy coraz wyższe
szczeble organizacyjne, przewaga
Niemców staje się jeszcze wyraźniejsza.
Polski pułk piechoty, liczący ok. 3,2 tys.
żołnierzy i oficerów, dysponował
125 erkaemami i cekaemami, 27 granatnikami, 6 moździerzami, 29 karabinami przeciwpancernymi, 9 armatami
przeciwpancernymi wz. 36 kal. 37 mm
i 2 armatami polowymi wz. 02/26
kal. 75 mm. Polskie pepance, czyli licencyjne szwedzkie boforsy, miały
w momencie wybuchu wojny znakomite parametry i okazały się bez wąt-
Fot. Michał Mackiewicz
pienia jednym z najefektywniejszych
rodzajów broni, zdolnych do zwalczania właściwie wszystkich pojazdów
pancernych wroga. Było ich niestety
tylko ok. 1,2 tys., zbyt mało, biorąc
pod uwagę obronną strategię i zdecydowaną przewagę Niemców w broni
pancernej. Natomiast armata wz. 02/26
to słynna eksrosyjska, szybkostrzelna
putiłówka z okresu I wojny światowej,
którą w latach dwudziestych zmodernizowano w Zakładach Starachowickich,
zmieniając kaliber z 76 na standardowy
u nas 75 mm. Armaty te zwano w Polsce
popularnie prawosławnymi.
Niemiecki, także trzybatalionowy
pułk piechoty liczył 3049 żołnierzy
i oficerów i był wyposażony w 137 erkaemów i cekaemów, 27 granatników,
18 moździerzy oraz 8 dział piechoty
– 6 lekkich kal. 75 mm i 2 ciężkie
kal. 150 mm; zwłaszcza to drugie,
strzelające pociskiem o masie 38 kg,
nie miało pod względem kalibru odpowiednika w żadnej innej armii. Działa te dawały niemieckiemu pułkowi
znaczną przewagę ogniową i pozwalały na wykonywanie samodzielnych
zadań, bez potrzeby wzywania wsparcia w postaci artylerii dywizyjnej. Ponadto w kompanii przeciwpancernej,
całkowicie zresztą zmotoryzowanej,
znajdowało się 12 armat przeciwpancernych Pak 36 kal. 37 mm.
 Niemiecka lekka haubica kal. 105 mm;
znaczna przewaga w artylerii, zwłaszcza
stromotorowej, i możliwość szybkiej
koncentracji ognia na wybranych
odcinkach frontu były jednym z głównych
atutów Wehrmachtu w wojnie z Polską;
eksponat ze zbiorów holenderskiego
Muzeum Wojny w Overloon
Fot. Michał Mackiewicz
Z BRONIĄ W RĘKU
 Polska dalekonośna „stopiątka” wyprodukowana w Starachowicach; ta jedyna na
świecie tak doskonale zachowana armata wz. 29 znajduje się w kolekcji
petersburskiego Muzeum Artylerii, Wojsk Inżynieryjnych i Łączności
Działa, czołgi, samoloty
Dywizje zarówno polska, jak i niemiecka miały w swoim składzie organiczny pułk artylerii. Nasz pułk artylerii lekkiej liczył 24 armaty wz. 97
kal. 75 mm i 12 haubic wz. 14/19
kal. 100 mm. Armata polowa wz. 97,
będąca ongiś konstrukcją rewolucyjną
(pierwszy udany oporopowrotnik hydrauliczno-pneumatyczny), wciąż była
bronią efektywną, służącą zarówno do
wspierania piechoty, jak i – w wielu
przypadkach – do zwalczania czołgów
(ogień na wprost). Dodatkowe wsparcie zapewniał dywizjon artylerii ciężkiej, dysponujący 3 armatami wz. 13
lub wz. 29 kal. 105 mm oraz 3 haubicami wz. 17 kal. 155 mm. Niemcy
z kolei zdecydowali się zastąpić armaty
w całości haubicami, sądząc, jak się
okazało słusznie, że będą przydatniejsze w ataku. W pułku było 36 lekkich
haubic kal. 105 mm i 12 ciężkich haubic kal. 150 mm.
Podsumowując: przewidywany na
rok 1939 etat wojenny polskiej dywizji
piechoty (numery od 1 do 30) przewidywał 515 oficerów, 15 977 podoficerów i szeregowców, 92 karabiny przeciwpancerne, około 460 kaemów (ckm
i rkm), 81 granatników, 20 moździerzy,
27 działek przeciwpancernych, 4 działka przeciwlotnicze (plot) kal. 40 mm
(o ciągu motorowym), 30 armat
kal. 75 mm i 12 haubic kal. 100 mm
(lub 18 „siedemdziesiątek piątek”
i 24 „setki”), 3 armaty kal. 105 mm
i 3 haubice kal. 155 mm. Niektóre dywizje otrzymały dodatkowo kompanie czołgów rozpoznawczych, liczące
trzynaście tankietek. Z kolei niemiecka dywizja tzw. pierwszej fali liczyła
ok. 17 tys. ludzi i miała 516 karabinów
maszynowych (głównie uniwersalne
MG 34), 90 rusznic ppanc., 93 granatniki 50 mm, 54 moździerze 81 mm,
12 działek plot kal. 20 mm, 75 armat przeciwpancernych kal. 37 mm,
20 armat kal. 75 mm, sześć armat
kal. 150 mm, 36 haubic kal. 105 mm,
12 haubic kal. 150 mm. Atutem niemieckiej dywizji była znaczna, w porównaniu z polską, mechanizacja. Otóż
dysponowała ona w przybliżeniu tysiącem samochodów i ponad 500 motocyklami, mając jednocześnie ponad
5 tys. koni. Niezwykle istotne okazało
się zmotoryzowanie licznej broni przeciwpancernej (armaty 37 mm), którą
można było szybko przerzucać na zagrożone odcinki. Takie nasycenie pepancami stwarzało poważny problem
dla lekkich polskich wozów bojowych.
W naszej dywizji z kolei było prawie
7 tys. koni i mniej niż 100 samochodów, co oczywiście znacznie ograni- 
61
Z BRONIĄ W RĘKU
 PZL P.11c z krakowskiego Muzeum
Lotnictwa, nasz podstawowy myśliwiec
w 1939 roku; krakowska „11” jest jedyną
zachowaną na świecie; we wrześniu
1939 roku samolot należał do
121. Eskadry Myśliwskiej, działającej
w ramach Armii „Kraków”
Fot. Michał Mackiewicz
ch
a
łM
ac
kie
wic
z
że tylko około dwustu maszyn – czołgi
lekkie – można uznać za w pełni wartościowe; tymczasem Niemcy mieli ponad dwukrotnie więcej samych czołgów
średnich i ciężkich. Najnowocześniejszym wozem bojowym Wojska Polskiego był czołg 7TP, wzorowany na brytyjskim Vickersie E i wyposażony przez
nas (jako jeden z pierwszych na świecie wozów bojowych) w wysokoprężny silnik oraz licencyjne działo przeciwpancerne kal. 37 mm Bofors. Dwa
bataliony 7TP, przydzielone do armii
„Prusy”, zmarnowały w większości jednak swój potencjał, nie odnosząc znaczących sukcesów. Trzeci batalion, wyposażony we francuskie Renault R-35,
nie wziął w zasadzie udziału w walce.
Mi
czało jej wartość bojową, zwłaszcza
wobec wojny manewrowej, jaką narzucili nam Niemcy.
Przewaga niemiecka w broni pancernej i lotnictwie była bezdyskusyjna.
Wehrmacht rzucił do walki siedem dywizji pancernych, w tym dwie tzw. lekkie – w sumie ok. 2,6 tys. czołgów (nie
licząc samochodów pancernych). Co
prawda gros wozów stanowiły tankietki PzKpfw I oraz lekkie PzKpfw II,
lecz rozczłonkowana, rozmieszczona
na całej linii frontu polska broń pancerna nie była w stanie toczyć równorzędnej walki z potężnymi, jak na
warunki 1939 roku, klinami pancernymi. To właśnie zmasowanie – koncentracja związków szybkich, pancernych na najważniejszych kierunkach
uderzeń – zapewniło Niemcom sukces już w pierwszych dniach wojny.
Liczebność naszej broni pancernej nie
była teoretycznie zła, dysponowaliśmy mniej więcej
ośmiuset wozami
bojowymi, jednak-
Fo
t.
62
Stosunkowo efektywnym pojazdem
okazał się także czołg rozpoznawczy
TKS, uzbrojony w najcięższy karabin
maszynowy kal. 20 mm, jednak zaledwie nieco ponad dwadzieścia takich
pojazdów, do tego przydzielonych do
różnych formacji, nie mogło w żaden
sposób wpłynąć na obraz walki – nawet
na szczeblu taktycznym.
Nec Hercules contra… blitzkrieg
Szybkie postępy Wehrmachtu na lądzie
były możliwe także dzięki całkowitemu niemalże panowaniu w powietrzu
Luftwaffe. Niemcy rzucili przeciwko
Polsce ponad 2,4 tys. samolotów, którym mogliśmy przeciwstawić ok. pięciuset własnych maszyn (tylko trzysta przedstawiało realną siłę bojową).
Rewelacyjne w pierwszej połowie lat
trzydziestych samoloty myśliwskie
PZL P.11 były w chwili wybuchu wojny przestarzałe i nie mogły skutecznie przeciwdziałać liczniejszym maszynom wroga. Zwłaszcza że było ich
ledwie nieco ponad sto w linii. Tym
bardziej to przykre, że program budowy następcy „jedenastki” został częściowo zarzucony i nie zdążono już tych
prac nadrobić. Królem walki manewrowej był w owym czasie niemiecki
Messerschmitt Bf 109, a spustoszenie
w naszych szeregach czynił bombowiec nurkujący Ju 87 Stuka, sposobny do precyzyjnych, punktowych ataków. Najgroźniejszym przeciwnikiem
Niemiecki PzKpfw I; choć doskonale
wpisywał się w koncepcję blitzkriegu,
jego parametry pozostawiały
wiele do życzenia, miał cienki
pancerz i słabe uzbrojenie – dwa
karabiny maszynowe; egzemplarz ze
zbiorów szwedzkiego Muzeum Broni
Pancernej Arsenalen
 Polski czołg rozpoznawczy
TKS uzbrojony w karabin
maszynowy wz. 25 Hotchkiss
kal. 7,92 mm; wozy tego typu
stanowiły podstawę arsenału
naszej broni pancernej; eksponat
ze zbiorów MWP w Warszawie
 Niemiecki messerschmitt Bf 109, jeden z najlepszych samolotów myśliwskich
początkowego okresu II wojny światowej; nasze leciwe PZL P.11 nie mogły się z nim
równać osiągami; eksponat Muzeum Lotnictwa w Gatow
zek Radziecki, a nasz kraj będzie z nim
walczył w ścisłym współdziałaniu z sojusznikami (otrzymując dostawy sprzętu wojennego drogą morską). Tak czy
inaczej, niemieckiej przewagi w żadnym wypadku nie mieliśmy szans zniwelować.
77 lat temu przyszło nam walczyć
w skrajnie niekorzystnych warunkach,
i to przeciwko dwóm agresorom. Byliśmy pierwszym krajem, który doświadczył na sobie nowej, wysoce efektywnej doktryny wojennej – blitzkriegu.
Jak się miało niebawem okazać, nikt
przez długi czas nie potrafił znaleźć
odpowiedniego sposobu na Niemców.
W dwudziestoleciu nie ustrzegliśmy się
błędów, i to zarówno w planowaniu operacyjnym, jak i polityce zbrojeniowej
(vide lotnictwo), ale nawet gdyby ich nie
popełniono, obraz wojny w 1939 roku
nie uległby istotnej zmianie. Na początku II wojny światowej niemiecki Wehrmacht był po prostu nie do pokonania.
Michał Mackiewicz – archeolog, pracownik Działu
Historii Wojskowości Muzeum Wojska Polskiego;
zajmuje się historią wojen i uzbrojenia oraz archeologią
militarną; autor licznych artykułów o tematyce
historycznowojskowej, współautor książki
Kircholm–Kłuszyn, zwycięstwa husarii (2011)
Fot. MWP
dla niemieckich samolotów była polska obrona przeciwlotnicza – zwłaszcza armaty wz. 36 kal. 40 mm i wz. 38
kal. 75 mm. Te pierwsze, produkowane
na licencji Boforsa, okazały się znakomitą, szybkostrzelną bronią (zwano je zenitówkami); znajdowały się
na uzbrojeniu m.in. dywizji piechoty.
Z kolei „siedemdziesiątkapiątka” została opracowana w Polsce, a produkowały ją zakłady w Starachowicach.
Odznaczała się doskonałymi osiągami
balistycznymi i kilkoma oryginalnymi rozwiązaniami (wykorzystanie całej masy działa do stabilizacji w czasie strzelania). Choć efektywne, nasze
armaty przeciwlotnicze były nieliczne.
Boforsów mieliśmy ok. 350, natomiast
„75” – ledwie ponad 50. Mimo że artyleria plot odpowiadała za największą liczbę zestrzeleń, nie mogła zapobiec dezorganizacji polskiego zaplecza
i linii zaopatrzeniowych, co okazało
się niezwykle istotnym czynnikiem,
zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę
niewielką ilość amunicji artyleryjskiej
i materiałów pędnych znajdujących się
w jednostkach. Problem z ich uzupełnieniem powodował bardzo szybki
spadek wartości bojowej naszych oddziałów.
Absolutnie nieporównywalny był potencjał wrogich flot, chociaż w dwudziestoleciu Polska przeznaczyła na
Marynarkę Wojenną niemałe pieniądze. Okręty – całkiem nowoczesne –
budowaliśmy jednak w zagranicznych
stoczniach, bo nasz przemysł w tej
dziedzinie dopiero raczkował.
Takie rozwiązanie było uzasadnione,
bo pierwotnie zakładano, że głównym
naszym przeciwnikiem będzie Zwią-
63
Fot. Michał Mackiewicz
Z BRONIĄ W RĘKU

Podobne dokumenty