Rewalacje - nr 2/2015

Transkrypt

Rewalacje - nr 2/2015
ISSN 1508-2776
Cena 2,50 zł
Rewal, 12 - 25 lipca 2015 r.
ROK XVIII, nr 2 (128)
Bajkowy świat motyli
– czytaj strona 16 –17
FOT. SŁAWEK URBAŃCZYK
INFORMACJE
KIT
(Krótkie Informacje Tekstowe)
Fot. Jędzrzej Brzozowski
Zapora na rzece Dunajec, najsłynniejsza polska telenowela „Klan”, ustawa o ochronie zwierząt, popowy zespół
„Verba” i Potęga Prasy. Jaki jest wspólny mianownik tych pozornie niepasujących do siebie zjawisk? Wszystkie
z nich obchodzą w tym roku osiemnastolecie powstania. I choć jesteśmy fanami oper mydlanych czy skocznej muzyki, najbardziej cieszymy się z tego, że
to właśnie nasz obóz wkroczył w wiek
dorosłości.
Tak jak w życiu człowieka, Potęga
ma swoje lepsze i gorsze momenty.
Z każdego kolejnego numeru wyciągamy wnioski, ucząc się na własnych błędach. Niekończące się lapsusy w końcu
znikną, a tematy będą jeszcze bardziej
intrygować. Jesteśmy młodymi dziennikarzami i ciągle się edukujemy – nie tylko dla siebie, ale i dla Was, żeby następne „Rewalacje” były jeszcze lepsze.
Jak przystało więc na czasopismo
dojrzałe, oddajemy w Wasze ręce drugi,
różnorodny numer naszej gazety. Ponownie napisaliśmy coś o atrakcjach
Rewalu i okolicznych miejscowości, ale
sporo artykułów poświęciliśmy naszym
pasjom: muzyce, grom planszowym
bądź psychologii. Chcemy, żeby „Rewalacje” pokrywały się z zainteresowaniami przeciętnego turysty, ale pragniemy
równocześnie zawrzeć w nich cząstkę
siebie i swojego talentu.
Pismo, jakie oddajemy w Wasze ręce, jest już niestety ostatnią publikacją
prasową pod egidą pierwszego turnusu.
Nie oznacza to jednak, że musicie rozstawać się z naszą redakcją. Chętnym
spotęgowania medialnych wrażeń przypominamy, że na falach 99,2 FM cały
czas nadaje dla Was lokalna RewalStacja, a już za chwilę umieścimy pierwsze
materiały filmowe TeVa Rewal na
YouTube. Nie zapomnijcie też o naszym
Facebooku, na którym znajdziecie najświeższe zdjęcia i informacje.
Nie pozostało mi już nic innego napisać, tylko zachęcić do lektury. Bo nie ma
nic lepszego od prażenia się w słońcu
z egzemplarzem „Rewalacji” w dłoni,
prawda?
JESZCZE NIEDOROSŁY STANISŁAW BRYŚ
2
Niedawno do Rady Gminy w Rewalu
wpłynęło pismo wojewody zachodniopomorskiego Pana Marka Tałasiewicza
z wezwaniem, aby w ciągu najbliższych
30 dni Rada Gminy podjęła uchwałę
w sprawie wygaśnięcia mandatu przewodniczącej Rady Gminy Pani Agnieszki
Tasarz. Powodem wniosku wojewody
jest zapis w Centralnej Ewidencji Informacji o Działalności Gospodarczej, tamże Pani przewodnicząca jest wpisana jako pełnomocnik w przedsiębiorstwie rybackim. Pani Agnieszka przygotowuje
już procedurę odwoławczą, jeżeli wojewoda nie zmieni stanowiska w tej sprawie nie wyklucza ona postępowania sądowego.
Od 1 lipca do 31 sierpnia latarnia morska w Niechorzu będzie czynna do godziny 22. Właściciel latarni, wydłużając czas
otwarcia, chce umożliwić parom i nie tylko
oglądanie zachodów słońca z niepowtarzalnej wysokości.
Od 9 do 10 lipca w Pobierowie odbyła
się ostatnia część Festiwalu Indii. Podczas wydarzenia mieliśmy szansę poznać
kulturę orientalną oraz uczestniczyć w największym i najsłynniejszym happeningu
poświęconym tej kulturze.
13 lipca – Rewal Plac Wieloryba przed Tarasem Widokowym 18. urodziny Rewalacji. Początek imprezy godz. 18.00. Czeka
was wiele atrakcji i niespodzianek. Zapraszamy!
Redaktor naczelny:
Stanisław Bryś
Zastępca redaktora naczelnego:
Jakub Samson Biegniewski
Sekretarz redakcji:
Bartłomiej Madej
Opieka merytoryczna: Zbigniew
Natkański (gazeta), Tamara Pawlik
(radio), Marek Nowak (telewizja),
Marek Urbańczyk
Skład: Marek Urbańczyk
Reklama: Natalia Guzik (szefowa),
Filip Mielnik, Anna Prochera
Dział foto: Julia Hanke (szefowa),
Jędrzej Brzozowski
15 lipca w rewalskim amfiteatrze odbędzie się spektakl dla dzieci zatytułowany
„Nasze Podwórko”. Będzie to widowisko
edukacyjno – kabaretowe, na którym będą poruszane tematy o podstawowych
wartościach. Bilety w kasie amfiteatru
oraz Internecie w cenie 10 zł.
Od 16 do 19 lipca w Pustkowie odbędzie się Amatorski Turniej Tenisa Ziemnego Pustkowo Cup. Jest to profesjonlnie
zorganizowana impreza, odbywa się na
kortach przy ul. Parkowej. Turniej jest rozgrywany w 5 kategoriach: do lat 15, kobiety, debel, powyżej 40 lat, open – od 15 do
40 lat (lub mężczyźni).
17 lipca na rewalskiej plaży odbędą się
zawody ratownictwa wodnego „Królowie
Plaż”. W zawodach zmierzą się ratownicy
z Pobierowa, Rewala, Niechorza i Dźwirzyna. Rozegrane zostaną konkurencje:
akcja na kołowrocie, wyścig z boją SP,
bieg – pływanie – bieg, wyścig australijski,
sztafeta 4x100 (bieganie). Tytułu „Królowie Plaż” bronić będzie ekipa z Niechorza.
Od 17 do 19 lipca w Pobierowie na
skrzyżowaniu ulic Grunwaldzkiej i Jana
z Kolna odbywać się będą Nadmorskie Targi Rękodzieła i Staroci. Na straganach będzie możliwość nabycia różnych antyków
oraz przedmioty kolekcjonerskie. Oprócz
zakupów, to niezwykła okazja do przeprowadzenia wielu rozmów z pasjonatami.
BARTEK MADEJ
Korekta: Anna Firgolska (szefowa),
Karolina Palica, Julia Znojek
Opiekunowie pedagogiczni:
Małgorzata Wągrowska,
Agata Ostrowska
Adres redakcji: Hotel California
72-433, ul. Saperska 3,
tel. 607650742
e-mail: [email protected]
URL: http://www.potegaprasy.pl
Facebook:
facebook.com/potegaprasy
Druk: PHU JAKLEWICZ
70-322 Szczecin
ul. Kazimierza Pułaskiego 4/4
AKTUALNOŚCI
Aleksander Doba w Rewalu
Park Wieloryba
obchodzi
swoje
drugie
urodziny. Z tej
okazji w czwartek, 7 lipca, odwiedził go znany podróżnik
i kajakarz Aleksander Doba.
– Kilka razy byłem w Pogorzelicy.
Przyjeżdżałem z żoną i wnuczkami.
Teraz też spędzam tu z nimi urlop.
– mówił Podróżnik Roku 2015
– Kiedy dowiedziałem się o Parku
Wieloryba, pomyślałem: o, będzie
atrakcja. I jesteśmy.
Pan Aleksander otworzył nową
alejkę w Parku, nazwaną swoim
imieniem. Później, podczas spotkania ze zwiedzającymi opowiadał
o swoich wojażach – o tym, jak to
jest przepłynąć kajakiem Atlantyk
w najszerszym miejscu i o walce
z dziewięciometrowymi falami podczas oceanicznych sztormów. Opisał również niezwykłą konstrukcję
swojego kajaka, która nie pozwala
na zatopienie go. Kiedy jednostka
przewraca się do góry dnem, specjalny mechanizm sprawia, że musi
wykonać pełen obrót wokół własnej
osi. Podróżnik wspominał, że zdarzyło mu się to sześć razy.
Zapowiedział również następny
rejs – tym razem wypłynie z Nowego Jorku w kierunku Europy.
– Nie jestem już młody, ale co ja,
stary człowiek, będę robił w domu?
Siedział w kapciach przed telewizorem? Już mam w planie kolejną wyprawę przez ocean, z zachodu na
wschód. Wyruszę może w maju
przyszłego roku. Proszę trzymać za
mnie kciuki, żeby wszystko było dobrze. Już teraz zapraszam na spotkanie – nie za rok, ale za dwa.
TEKST: ANIA FIRGOLSKA, JULIA ZNOJEK
Warsztaty Rodzinne z
LIPIEC 2015
09.07
12.07
16.07
19.07
24.07
29.07
Tajemnica bursztynu i kamieni szlachetnych
+ szukanie skarbów
Biżuteria – składanie, przerabianie, tworzenie własnej biżuterii
z kamieni naturalnych i nie tylko
Sweet Cookies – warsztaty tworzenia biżuterii z modeliny
Tajemnica bursztynu i kamieni szlachetnych
+ szukanie skarbów
Biżuteria – składanie, przerabianie, tworzenie własnej biżuterii
z kamieni naturalnych i nie tylko
Sweet Cookies – warsztaty tworzenia biżuterii z modeliny
www.galeriasiedem.eu
www.facebook.com/galeriasiedem
e-mail: [email protected]
Galeria Siedem
Galeria Siedem Maritim
ul. Sikorskiego 7
72-344 Rewal
tel. (91) 444 07 71
ul. Westerplatte 15a
72-344 Rewal
tel. +48 782 956 797
INFORMATOR
TURYSTYCZNY
Ośrodek zdrowia
czynny pn-pt 8:00 – 15:00
tel. +48 91 38 62 588
Apteka ul. Mickiewicza 25
tel. 91 386 27 02
WOPR
tel. 601 100 100
Straż Graniczna
ul. Dworcowa 2
tel. 91 387 76 20
Straż Gminna
ul. Mickiewicza 21
tel. 91 384 90 30
Policja
ul. Mickiewicza 21
tel. 997, 91 38 52 861
Urząd Gminy ul. Mickiewicza 19
[email protected] tel. 91 384 90 11
Poczta ul. Sikorskiego 3
91 386 25 50
Kościół pw. Najświętszego Zbawiciela ul. Dworcowa 2 Msze Święte
w niedziele: 7:30, 9:00, 10:30, 12:00,
19:00, 21:00
Amfiteatr ul. Parkowa 4
tel. 508 871 122
Centrum Informacji Promocji
Rekreacji Gminy Rewal
ul. Szkolna [email protected]
Bankomaty
SGB, ul. Mickiewicza 19a
(obok Urzędu Gminy)
Global Cash, ul. Westerplatte 16
(naprzeciw przystanku autobusowego)
Euronet, ul. Saperska 1
(przy restauracji Robinson Crusoe)
Euronet, ul. Kamieńska
(przy Polo Market)
PKO BP, ul. Saperska
(przy klubie California)
Gold Cash, ul. Westerplatte 16
Nadmorska Kolej Wąskotorowa
tel. 91 384 22 35
(Dworzec Rewal)
Odjazdy w kierunku: Śliwin, Niechorze, Niechorze Latarnia, Pogorzelica:
10:06, 11:35, 13:05,15:15, 17:05
Odjazdy w kierunku Trzęsacz:
11:15,12:44,14:41,16:25,18:15
Odjazd w kierunku Gryfice: 18:15
Place zabaw
ul. Szkolna
(na terenie kompleksu sportowego)
ul. Słoneczna, niedaleko apteki
ul. Rybacka
3
AKTUALNOŚCI
Typowy Janusz
Nowaki, to dobrze znane trio
kabareciarzy z Zielonej Góry.
W tym roku odwiedzili również
rewalski amfiteatr. O co ich
zapytaliśmy? Kim jest Typowy
Janusz? Jeśli chcecie się
tego dowiedzieć,
przeczytajcie poniższy
wywiad.
Gdyby Wasz kabaret był sprzętem domowym, co to by było?
Adrianna Borek: Lodówka, bo dużo mieści i chłodzi w lecie i można
w niej schować dużo ciekawostek na
lato.
Kamil Piróg: Mikser.
Tomasz Marciniak: A piwo to jest
sprzęt kuchenny?
A: To jest tylko dodatek kuchenny.
Do lodówki.
Jaką rolę pełni podczas waszych
skeczy improwizacja?
A: To różnie, najczęściej edukacyjną, rozrywkowo-ratunkową.
T: Zbiorczą, różnoraką.
K: Powściągliwą czasem.
A: A czasem bardzo dziką i szaloną.
A dlaczego właściwie Nowaki?
A: O Jezu, nie zadawajcie nam tego pytania.
T: Nie wolno pytać o takie rzeczy.
A: Ale ostatni raz odpowiemy na
nie.
K: To my Was powinniśmy pytać,
z czym wam się kojarzy Nowak?
Z typowym Januszem.
K: No i świetnie.
A: Jupi, łaaaaaa.
K: Jest, wygraliście!
T: Mieliśmy się nazywać Janusz,
ale już było zajęte.
K: No to Janusz, mów dalej. No,
Januszku, lecisz.
Ok. Haha... to mówię. Jak radzicie sobie ze stresem?
A: Radzimy sobie... nie radzimy
sobie. (śmiech)
T: Czasem jest lepiej, czasem jest
gorzej.
K: Rozkładają nam takie zielone
coś, tak jak tutaj i lecimy. No ale to
niewiele daje.
4
Fot. Jędrzej Brzozowski
T: Nie może być tak, że się nie
stresujesz. W tej pracy tak jest i powinno być. Bo jak przestajesz
odczuwać zdenerwowanie, to
znaczy, że się wypaliłeś i powinieneś
zmienić zajęcie.
A: Za każdym razem mamy inne
sposoby. Ja na przykład biegam po
korytarzu albo muszę się napić... kawy czy herbaty. Najczęściej jednak
działa to odwrotnie.
K: Jakby górnik się nie stresował,
to by nie zjechał pod ziemię.
A co jeśli zapomnicie tekstu?
A: No to wtedy ta edukacyjna forma, czyli improwizacja. Najgorzej jak
jest tzw. „czarna dziura” i ciężko
z niej wyjść. Czasem zdarzy się, że
się sprzęt sypnie.
T: Nie wiadomo, kiedy.
K: Nie wiadomo, dlaczego i z jakich przyczyn?
A: Ale to wtedy jest wesoło i tyle.
K: I kolejne pytanie, Janusz?
Spokojnie, jest dość typowe.
A: Typowy Janusz. Hahaha...
Gdybyście znaleźli wehikuł czasu, to do jakich czasów chcielibyście się przenieść i dlaczego?
A: A on by był na żetony?
T: Na kapsle.
Na monety dwuzłotowe.
K: Dwuzłotowe? (zdziwienie)
A: A gdzie jest najbliższy bankomat?
Przy „Californii”.
K: Łu... Kalifornia.
A: To ja bym chciała się przenieść
do czasów „Gry o tron”. Dziękuję bardzo. (śmiech)
T: Przecież to jest nierealny czas.
A: Dlatego bym się tam przeniosła...., ale dlaczego? Właśnie, że
jest! Porwałabym Jona Snowa.
T: Jak tak, to ja bym się chciał
w czasy Wiedźmina przenieść.
K: A ja do czasów Beatlesów bym
się przeniósł.
A: Nie było takich czasów.
(śmiech).
T: Czasy „Gry o tron” i „Wiedźmina” były. Beatles, kto to w ogóle jest?
Haha... Wymyślił sobie! (śmiech).
I to w sumie tyle.
A: Nieeeeee!!!
T: Już?
K: No to dziękujemy.
A: Nie jeszcze. Dobra, teraz ja zadam kilka pytań.
Tutaj następuje zamiana ról. Zamiast Samsona pytania zadaje Adrianna Borek z kabaretu Nowaki.
Co tu robicie?
S: Przyjechaliśmy na obóz dziennikarski „Potęga Prasy”. Uczymy się
tego trudnego fachu.
W jakim mieście uczycie się go?
S: Dokładnie tutaj. W Rewalu.
No dobra, tutaj jesteście i tutaj
się uczycie, ale skąd, z jakiego miasta przyjechaliście?
S: Uuuuu, ze wszystkich...
(śmiech) Z całej Polski.
No to tyle... (śmiech).
S: Dziękujemy i do zobaczenia.
WYWIAD PRZEPROWADZIŁ:
JAKUB „SAMSON” BIEGNIEWSKI
ZREDAGOWAŁ:
MACIEJ „BOGUŚ” RADZIMSKI
NASZA ROZMOWA
Dojść do zmiany
Po polskich plażach do końca
tego miesiąca będą wędrować aktywistki fundacji Machina Fotografika. W ramach projektu „440 km
po zmianę” każdą z nich czeka
około stu kilometrów piaszczystej
plaży. Idą, żeby dostosowywać
polskie wybrzeże do potrzeb
wszystkich, promować obecność
kobiet z niepełnosprawnościami
w życiu publicznym, a także zafundować aktywny wózek dla Angeliki Boniuszko, aktywistki społecznej z Demptowa. Pisaliśmy o tym
w ostatnim numerze „Rewalacji”.
Dziś rozmawialiśmy z Olgą Glińską, jedną z koordynatorek akcji,
pokonującą
odcinek
między
Szczecinem a Sarbinowem Morskim.
– Na stronie projektu napisano,
że lubisz chodzić, bo jak chodzisz
to myślisz. O czym?
–O wszystkim, o sprawach bieżących. Albo chociażby snuję rozważania socjologiczne na temat tego, jak zmieniło się zachowanie Polaków na plaży w ciągu ostatnich
dwudziestu kilku lat.
– I co z tych dywagacji wynikło?
– Po obaleniu komunizmu
i zwiększeniu się zamożności naszego społeczeństwa ludzie noszą
na plażę znacznie więcej rzeczy
i budują na niej małe gospodarstwa
domowe otoczone parawanami.
Oczywiście te parawany kiedyś też
były, ale mam wrażenie, że dzisiaj
służą bardziej ochronie mienia i budowaniu pewnego prestiżu niż osłonie przed wiatrem.
– Ludzie są bardziej otwarci czy
zamknięci niż wcześniej?
– Myślę że wszyscy mają niewytłumaczalną potrzebę siedzenia
bardzo blisko siebie, nie nawiązując
przy tym specjalnie bliskich kontaktów z sąsiadem. Przy pełnej plaży
trudno mówić o wędrówce, to raczej
kluczenie slalomem między ludźmi.
To nawet dobrze, bo więcej osób
widzi baner i dowiaduje się o projekcie. Sylwia Nikko Biernacka, inicjatorka akcji, miała kiedyś taką sytuację, że ktoś jej zrobił zdjęcie, bo
go to zaintrygowało. Odszukał w In-
Fot. Julia Hanke
ternecie całą akcję, skontaktował
się, udostępnił zdjęcie, które wykorzystuje się teraz pod wieloma artykułami o projekcie.
– A Ty z jakimi reakcjami się
spotykasz?
– Dzisiaj podeszła do mnie pewna pani na jednym z pustych fragmentów plaży i zapytała, czy mam
coś do picia, bo jak nie, to ona mi
da. To było bardzo miłe.
Ludzie życzą mi powodzenia,
czasem pytają, czy idę całe czterysta czterdzieści kilometrów czy jednak może trochę mniej. Jedna
dziewczynka pytała mnie, czemu
mam takie dziwne buty…
– Bo nosisz specjalne skarpetki?
– Mamy takie skarpetki z neoprenu z gumową podeszwą przeznaczone do chodzenia po piasku. Niestety, okazały się nieodporne na
upały, bo trzymają temperaturę.
Dzisiaj zrobiłam eksperyment
i szłam w zwykłych skarpetkach.
Wprawdzie daje to uczucie chodzenia po piasku, ale stopy są nieco
osłonięte od tarcia.
– Jak się mają kwestie techniczne w trzecim dniu wędrówki?
– Czuję już lekkie zmęczenie materiału. W zasadzie jeszcze pięć
dni, ale przejściu dzisiejszego odcinka mam prawie połowę trasy za
sobą. Kolejne odcinki są trochę
krótsze. Dzisiejszy był najdłuższy
ze wszystkich.
– Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak się czułaś w tym upale.
– Znowu miałam szczęście do ludzi. W pociągu spotkałam swoją
znajomą, która jechała na wakacje
do Łukęcina. Dzisiaj po prostu zatrzymałam się tam w połowie drogi,
w czasie tych najgorszych upałów.
W jej domku mogłam odpocząć w cieniu, poleżeć
na hamaku, wziąć prysz-
5
NASZA ROZMOWA
nic. Chyba dobrze mi to
zrobiło. Bardziej zmęczona byłam wczoraj po krótszym fragmencie, podczas którego nie miałam przerwy regeneracyjnej.
– Zmieniamy temat. Działasz
w Machinie od roku, skąd się tak
wzięłaś?
– Znałam wcześniej Sylwię Nikko
Biernacką, prezeskę fundacji. Kiedy
Machina ruszała, pomagałam jej pisać różne wnioski projektowe, bo
mam trochę doświadczenia w ich
tworzeniu oraz rozliczaniu i koordynowaniu przedsięwzięć, które dostały publiczne dofinansowanie. Potem utrzymywałyśmy luźną znajomość towarzyską. W zeszłym roku
poprosiła mnie, żebym pomogła jej
trochę w sprawach wnioskowych.
Zaczęłyśmy odnosić sukcesy
w otrzymywaniu grantów, działalność się rozwinęła, a ja weszłam do
zarządu fundacji.
– Pomysł, żeby zbierać pieniądze przez portal crowdfundingowy
był Twój? To ładna idea. Robicie
projekt społeczny i to odwiedzający stronę internetową, w waszym
przypadku PolakPotrafi.pl, zdecydują, czy chcą was wspomóc.
– Tak do końca nie wiem, czyj to
był pomysł. Wszystkie wiedziałyśmy, że jest taka możliwość i ta
decyzja zapadła sama z siebie,
naturalnie. Crowdfunding jest
obecnie dość modny, powstają nowe platformy i w ten sposób realizuje się dużo społecznych akcji.
Myślę, że to ma jakąś przyszłość.
Wprawdzie badania wykazały, że
Polacy są mniej hojni i ufni niż
jeszcze parę lat temu, ale mimo
wszystko jeżeli idea jest dobrze
zaprezentowana i wyjaśniona
w atrakcyjnej formie, zyskuje swoich sprzymierzeńców.
6
– Nie bałyście się, że nie zbierzecie funduszy?
– Oczywiście, trochę tak, bo
w crowdfundingu obowiązuje zasada wszystko albo nic, ale byłyśmy
dobrej myśli. Mamy szczęście do
ludzi, udzielają nam nawet bezpłatnie noclegów. Po prostu liczyłyśmy
na to, że nam się uda.
– Macie się już gdzie dalej zatrzymać czy ciągle czegoś szukacie?
– W tej chwili się tym nie zajmuję
i trudno mi powiedzieć, ale Sylwia
na bieżąco aktualizuje trasę wędrówki na naszym facebookowym
profilu i tam, gdzie zostały puste pola, wciąż nie mamy noclegów. Dosyć słabo jest na Helu.
– Łatwo znaleźć stancję?
– Na szczęście metoda jest już
wypracowana. W ciągu tych kilku
lat Sylwia nawiązała naprawdę masę znajomości na bałtyckim wybrzeżu. Ale jeśli chcemy wykupić w sezonie letnim tylko jeden nocleg,
właściciele obiektów nie bardzo się
do tego palą. Boją się, że stracą
klienta, który mógłby mieszkać
u nich tydzień. Miejsca w kurortach
są też dość wcześnie rezerwowane.
– Zajmujecie się projektem cały
rok?
– Powinnyśmy. Akcja nabiera
rozmachu i właściwie trzeba by pracować nad nią cały czas, ale mamy
dużo innych obowiązków. Zwykle
zaczynamy wczesną wiosną.
– Machina ma wiele projektów.
Dlaczego wybór padł na „440 km
po zmianę”?
– Robimy dużo innych rzeczy,
ale to jest akcja, która właściwie
stała się siłą pociągową Machiny,
najbardziej rozpoznawalnym produktem medialnym. Poza tym, to
fajna przygoda. Chciałam ją przeżyć na własnej skórze. Bardzo podziwiam Sylwię, która przeszła całe
polskie wybrzeże. Gdybym miała
iść cały miesiąc, chyba bym oszalała, albo coś by mi odpadało. To dla
mnie rodzaj wyzwania, potrzeby
sprawdzenia się w samotnej podróży. Zwłaszcza te puste, odludne
miejsca dają możliwość pobycia trochę z własnymi myślami, to dobre
dla psychiki. Człowiek jest bardziej
wolny, może decydować o swoim
planie dnia, nie musi się dostosowywać, obsługiwać innych, mówić,
że teraz picie, teraz jedzenie, teraz
co innego. Daje trochę takiej mocy:
o tak dałam radę, nie spękałam. No
i przecież finalnym efektem tego
projektu, poza nawiązaniem współpracy z samorządami, udostępnianiem plaż dla wszystkich, jest konkretne wsparcie dla jednej kobiety.
Tym razem dostanie je Angelika Boniuszko, którą poznałyśmy w zeszłym roku na warsztatach w Gdyni.
Otrzyma aktywny wózek, który jest
jej bardzo potrzebny, bo chciałaby
być bardziej niezależna. Ma potencjał, żeby tę pomoc dobrze wykorzystać. Chciałam mieć swój udział
w tym, że ten cel zostanie osiągnięty.
– Bierzecie też udział w konsultacjach społecznych?
– Chcemy wypracować ich model, żeby promować go w innych
gminach w Polsce. Jeśli ktoś chciałby potem przeprowadzić konsultacje, będzie miał wzorzec jak to powinno wyglądać. Mamy zaprzyjaźnionych praktyków w Partycypacji
Obywatelskiej, którzy pomogą nam
ten model wypracować.
– Co z głosami, które mówią, że
projektowanie uniwersalne, a więc
takie, z którego może korzystać
każdy, niezależnie od stanu zdrowia, jest niepotrzebne i polega na
dawaniu przywilejów nielicznym
grupom mniejszościowym?
– Projektowanie uniwersalne jest
bardziej przyjazne dla kobiet w ciąży, dla seniorów, dla wszystkich.
Przecież każdy z nas będzie kiedyś
w podeszłym wieku. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, tego
się nie da ukryć. Nikt nie może mówić, że ten problem go nie dotyczy,
nawet jeśli nie zamierza dożyć starości. Zawsze może mieć wypadek...– Albo starszych rodziców…
– Właśnie. To ważna kwestia.
– Są ambicje, żeby pod względem dostępności dla wszystkich
zmieniać nie tylko wybrzeże?
– Tak, po plażach weźmiemy się
za cały kraj. Zaczniemy od innych
miejsc z dostępem do wody, kąpieliskami, może pasa pojezierzy. Jeśli
uda się zmienić sytuację na wybrzeżu, to dlaczego nie w całej Polsce?
ANNA FIRGOLSKA
POLITYKA W REWALU
Tylko u nas
Spowiedź wójta
8 lipca naszej redakcji udało się,
jak co roku, zorganizować konferencję z Robertem Skraburskim,
który całkiem niedawno został ponownie wybrany na wójta gminy
Rewal. Urząd ten piastuje już szesnasty rok. Postanowiliśmy zadać
włodarzowi kilka pytań dotyczących istotnych spraw dla turystów
i mieszkańców.
Niemalże na samym początku
spotkania poruszyliśmy kwestię nurtującą wszystkich: zarówno nas jak
i mieszkańców gminy Rewal. Skąd
wzięło się jej horrendalne zadłużenie? Oczywistym jest fakt, że jest to
największy problem – mówi Skraburski. Dlaczego stało się tak, a nie inaczej? Powodem jest nadmierne inwestowanie w ostatnich latach i kredyty zaciągnięte w różnorakich instytucjach finansowych. Pomimo tego,
wójt zdecydował się na zrealizowanie zaplanowanych od dłuższego
czasu przedsięwzięć.
Wiele inwestycji w gminie Rewal
się powiodło. Mimo sporej liczby projektów zakończonych powodzeniem,
Rewal i okolice są ofiarami własnego
sukcesu. Wójt odwołał się do naszej
konferencji z 2007 roku, kiedy to pytaliśmy o nową oczyszczalnie ścieków, uporządkowanie systemu parkingowego w gminie w centrum miejscowości i usprawnione wejście na
plażę. Jak wypunktował Skraburski,
wszystkie z nich zostały zrealizowane. Jest jednak druga strona medalu:
każde z przedsięwzięć pochłania
środki finansowe. Aby to zrealizować, gmina sprawnie pozyskiwała
fundusze unijne. Tu jednak również
nie było tak kolorowo: jak sam wójt
powiedział: „Do każdej złotówki od
Unii trzeba dołożyć swoją złotówkę”.
Dodatkowo, w tamtym czasie popyt
na nieruchomości Rewala załamał
się. Sprzedaż działek spadła poniżej
10 mln złotych. Ilość inwestycji plus
spadek popytu na nieruchomości
spowodował konieczność zadłużenia
się w kolejnych bankach.
– Czy Rewal pobiera środki finansowe z wycinki lasów bądź
sprzedaży terenów leśnych?
Fot. Jędrzej Brzozowski
– Nawet gdyby Rewal miał taką
sposobność, nie mógłby tego wykorzystać. Gmina nie jest właścicielem
żadnych terenów leśnych. Póki co,
prywatyzacja lasów nie jest legalna.
Gmina Rewal to głównie tereny skomunalizowane. Największa działka,
jaką gmina posiada, jest w Pobierowie. To ok. 320 tys. metrów kwadratowych przy samym morzu. Licząc
po 400 zł za metr kwadratowy, jej
wartość wyniosłaby 120 mln. w złotówkach. Byłoby cudownie, lecz nie
ma chętnych na nieruchomości, więc
gmina ma długi, a potencjalne bogactwo w plenerze.
– Jednak wiele grup politycznych, nieprzychylnie podchodzi do
jakichkolwiek pomysłów sprzedaży
polskiej ziemi zagranicznym inwestorom. Co w związku z tym?
– Od roku 2016 gminy będą mogły
sprzedawać nieruchomości zagranicznym firmom. Jednak nie chodzi
tu o sprzedaż komukolwiek, lecz zawierzenie inwestorom, którzy wpłyną
pozytywnie na działanie gminy. Celem jest jakieś atrakcyjne przedsięwzięcie, które przyciągnie turystów
– wspomoże gospodarkę.
– 29 czerwca Regionalna Izba
Obrachunkowa stwierdziła: „Wójt
realizując zadania związane z wykonaniem budżetu nie kierował się
zasadą celowości, legalności
i oszczędności w gospodarowaniu
środkami publicznymi” Jak się Pan
odniesie do tych słów?
– Regionalna Izba Obrachunkowa
powinna sprawdzić sprawozdanie
budżetowe za rok 2014. Ten rok był
rokiem przełomu, czyli rokiem wyborczym. Pod koniec roku wprowadzano w kraju tzw. ustawy czyszczące.
Mają one na celu zmianę i dostosowanie wydatków do zaplanowanych
wydatków wcześniejszych. Nowa rada gminy Rewal nie podjęła takiej
uchwały. Dlatego też, nastąpiły duże
przekroczenia w działach czy paragrafach. Muszę przyznać się bez bicia, że nasze sprawozdania zawierają błędy. Tego się nie wypieramy.
– Dlaczego rada gminy nie podjęła uchwały czyszczącej?
– Przedstawiłem radzie gminy mój
projekt uchwały. Ale tak jak powiedziałem – zmienił się jej skład i ich
priorytety i cele.
– W wywiadzie z listopada ubiegłego roku Wójt powiedział, że
w 2015 gmina chce spłacić wszystkie zobowiązania rzędu. 10 mln i na
bieżąco obsługiwać kredyty. A jak
się sprawy mają skoro już właściwie półmetek roku za nami?
– Wszystkie zobowiązania regulujemy na bieżąco. Mieliśmy kilka małych potknięć. Nie otrzymaliśmy dochodów z tytułu sprzedaży mienia
komunalnego. Gdyby udało się nam
to posprzedawać moglibyśmy szybciej rozwiązać sprawy długów.
– Jakie plany w tej kadencji?
– Przede wszystkim musimy pospłacać długi zaciągnięte w bankach.
To najważniejsze. Mam cały portfel
projektów i planów, które chcemy
wdrożyć w życie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i będą inwestorzy
– głównie po to by nie ruszać funduszy gminy, plany te zostaną zrealizowane.
– Zejście do morza zostało zrealizowane. A co z pomysłem sprzed
laty? Konkretniej – co
z windą dla niepełno-
7
POLITYKA W REWALU
sprawnych przy zejściu
na plażę?
– Zbyt szybko zaczęliśmy zabierać się za montowanie windy. Architekt nie przewidział takich przeszkód
jak piasek wnoszony do kabiny windy czy fale morskie i nieznaczne trzęsienia. Jak dowiedziałem się, że do
obsługi takiej windy musielibyśmy
mieć stale jednego specjalistę, który
pilnowałby porządku, uznaliśmy, że
projekt przełożymy na dalszy termin.
Gmina Rewal właściwie nie jest tak
do końca przyjazna niepełnosprawnym. Jeszcze dużo musimy zmienić,
ale jesteśmy na dobrej drodze.
– Rozmawialiśmy z różnymi ludźmi i dostrzegamy problem nieczystości na plaży. Od ponad roku psy
mogą przebywać na plaży. Ludzie
nie sprzątają po swoich psach
i śmiecą pozostawiając odpady na
piasku. Co gmina robi by temu
przeciwdziałać?
– Przy wejściach na plażę podoczepialiśmy tabliczki informujące
o zakazie śmiecenia. Staramy się
oczyszczać plażę z odpadów. Największym problemem są worki na
śmieci po całym dniu, pozostawiane
na plażach. Nie mamy niestety uregulowanego systemu wywożenia odpadów. Turyści, którzy wieczorami
odwiedzają plażę, dostrzegają ten
problem. Musimy pamiętać o plaży,
bo bez niej Rewal wiele straci.
– 29 czerwca bieżącego roku
gmina Rewal oficjalnie weszła do
Rybackiej Grupy Działania. Na
czym to właściwie polega?
– Rada gminy upoważniła mnie do
utworzenia Rybackiej Grupy Działania wraz z miastami ościennymi.
w której skład wchodzą; Dziwnów,
Trzebiatów, Brojce, Świeżno, Karnice, Golczewo, Płoty i Rewal. Jej celem było pozyskiwanie środków unijnych na rzecz spraw rybackich. Jednak te granty możemy również wykorzystać na kilka odpowiednich projektów rewitalizacyjnych.
– Jak w Rewalu wyglądają
wszystkie inicjatywy oddolne?
– Współpracujemy z wieloma lokalnymi grupami. Inicjatorzy zarówno
kulturalni, samorządowi i społeczni
byli i są zawsze mile widziani u nas.
Mają tu swoje miejsce i są potrzebni.
Aktualnie tworzy się pewne stowarzyszenie „Rewalska kraina atrakcji”
8
na podwalinach tych atrakcji, które
już funkcjonują w Rewalu i okolicach.
Istnieje jeszcze jedna grupa działania
„Gryflandia” w ramach powiatu gryfickiego. Działają na zasadzie współpracy z innymi gminami, tworząc
kontrakty samorządowe.
– Jaka jest zdaniem Wójta najbardziej potrzebna inwestycja?
– To rzecz względna, zależy od
miejscowości. Na pewno w Rewalu
potrzebujemy przeprowadzić rewitalizację ul. Parkowej. W Niechorzu musimy przeorganizować stary dworzec. Jest również projekt, którego
zamierzam dopilnować, by dokonać
translokacji dworca na lepsze miejsce. Między obydwoma miejscowościami Pustkowem i Pobierowem
brakuje jednolitej ścieżki rowerowej.
Spytalibyście, jaka jest największa
zaleta gminy? Przede wszystkim dynamizm i aktywność. Tutaj, u nas,
można przeżyć wspaniałe wakacje.
Mamy czyste morze, szerokie plaże,
potężną bazę turystyczną i dużo
słońca. Co prawda, nie mamy hoteli
5 gwiazdkowych, ale można u nas
dobrze zjeść, jednocześnie nie przepłacając. Chociaż czytałem, że Niechorze ma najtańsze jedzenie serwowane w restauracjach. Plaże jednak
trzeba czyścić z uwagi na eksploatację turystów. Olbrzymią zaletą jest
bezpieczeństwo. Mamy wystarczająco funkcjonariuszy policji, abyśmy
mogli zapewnić gminie bezpieczeństwo. Mnie nawet dziś rano sprawdzali, czy nie zabawiłem trochę
wczoraj wieczorem. Mamy nawet
plany skonstruowania największego
aquaparku w województwie zachodnio – pomorskim. Jego wykonawcą
będzie w całości prywatny inwestor.
– Jak żyje gmina, gdy sezon wakacyjny się skończy?
– Rewal to miasto, które stoi turystyką. Atrakcje typowo letnie czekają
ponownie na sezon. Oczywiście
w pozostałych dziewięciu miesiącach
jest u nas mniej turystów, ale hotele
nadal są czynne. Infrastruktura, której jeszcze nie skończyliśmy, z powodów problemów z finansowaniem
czasem jest dewastowana. Zwłaszcza wtedy, gdy długo nie wracamy
do kontynuowania budowy.
– Czy prawdą jest, że kolejka wąskotorowa stanowi problem finansowy?
– Wiele lat temu uratowaliśmy tę
kolejkę przed przeniesieniem jej do
Afryki. Dzięki wspólnym działaniom
udało się ją uzyskać nieodpłatnie.
Ale utworzenie, rewitalizacja i uruchomienie kosztowało 40 mln. złotych. Teraz możemy z niej korzystać. Niestety koszty, które nadal
odczuwamy, nie zwrócą się szybko.
Eksploatowanie tego środka transportu przez turystów nie pokryje długów. Był to bardzo ryzykowny i często krytykowany temat. Niemniej
jednak, ta kolejka stała się wizytówką całego Pomorza Zachodniego. W
ubiegłym roku zaczeła przynosić
pierwsze zyski.
– I na koniec pytanie nurtujące
nas, młodzież: jak ma się oświata
w gminie Rewal?
– Na terenie naszej gminy brakuje specjalistów zawodowych – czy
to kucharzy, mechaników i innych
speców. Chcemy wdrożyć kilka projektów utworzenia odpowiednich
szkół zawodowych. Chociaż jesteśmy w miejscowościach przybrzeżnych, to brakuje nam zadowalającej
liczby ratowników wodnych. Unia
Europejska wspiera całą gminę pod
względem edukacji i wszystko idzie
w dobrym kierunku. W gminie mamy trzy szkoły podstawowe, dwa
gimnazja i do niedawna cztery
przedszkola. Jedno z nich zostało
zamknięte, ponieważ mamy tutaj
zbyt mało dzieci.
Nie mamy niestety żłobków. Z drugiej strony, młodzież może zajmować
swój czas w kilku różnych klubach
sportowych i rywalizować na zawodach wojewódzkich. Działa nasz
dom kultury. Czy to jest oferta, która
spełnia oczekiwania? To jednak kwestia, którą rozsądzić mogą jedynie
mieszkańcy. Ci co pracują lub studiują również mają możliwość znalezienia w gminie Rewal swojego miejsca.
Działamy w ramach akcji „Mieszkania dla młodych” W naszej gminie
próbowaliśmy utworzyć także rady
doradcze młodych – niestety, ze słabym skutkiem, ponieważ nie udaje
nam się skutecznie przekonać do
niej naszą młodzież. Wciąż staramy
się by nasza gmina była jak najbardziej atrakcyjna i dawała najlepsze
wspomnienia z wakacji nie tylko turystom.
ZBIGNIEW ZARZYCKI
POLITYKA W REWALU
Rewal – moja mała ojczyzna
Przedstawiciel lokalnej społeczności. Reprezentant sołectwa na zebraniach rady
gminy, ale przede wszystkim
osoba, która dba o interesy
okolicznych przedsiębiorców
czy swoich sąsiadów. Sołtys,
bo o nim mowa, to postać wyjątkowa w samorządzie terytorialnym. W Rewalu jest nim
Artur Łukomski, z którym
udało nam się zamienić kilka
słów.
Bartłomiej Madej: – Kilka słów
o sobie?
Artur Łukomski: – Jestem
mieszkańcem Rewala od urodzenia. Po służbie w marynarce wojennej wróciłem tutaj. W międzyczasie
poznałem swoją żonę, z którą prowadziłem działalność gospodarczą
przez wiele lat.
– Jakie jest Pana hobby?
– Gdy stan zdrowia na to pozwalał, grałem w piłkę nożną.
– Jaki jest zakres Pana obowiązków?
– Zakres obowiązków sołtysa
wyznaczają mieszkańcy. Będąc
sołtysem, chcę w jakiś sposób służyć mieszkańcom. Trzeba rozwiązywać wielorakie ludzkie problemy,
które w obecnej ciężkiej sytuacji
mnożą się. Każdy chciałby mieć
drogę, chodnik, a dziś nie jest to już
takie proste. Jako sołtys przedstawiam kłopoty ludzi urzędnikom,
z którymi wspólnie staramy się je
rozwiązywać.
– Co zmotywowało Pana do
startu w wyborach?
– Od 8 lat jestem członkiem Rady Sołeckiej. Pracą na rzecz
mieszkańców zaraził mnie były
sołtys Pan Andrzej Brzeziński
– człowiek, który dużo zrobił dla
Rewala, włożył w tę miejscowość
całe swoje serce. Chciałbym kontynuować standarty jakie wprowadził. Oczywiście, każdy sołtys podchodzi indywidualnie do swoich
obowiązków, ale myślę, że warto
Fot. Julia Hanke
naśladować pozytywne wzorce
z poprzednich lat.
– Jaki jest największy problem
miejscowości?
– Na pewno finanse. Dużą bolączką jest brak nowych inwestycji,
spowodowany właśnie brakiem
środków. Jak sam zauważyłem, dużym problemem jest czystość Rewala. Zresztą widać to gołym okiem:
Polacy nie dbają o środowisko.
Służby porządkowe nie są w stanie
ogarnąć takiego napływu ludzi.
– Jak Pan ocenia wybudowanie
w dobie kryzysu kosztownych inwestycji takich jak plac Wielorybów lub ten przy skrzyżowaniu
ulic Sikorskiego z Warszawską?
– Są to inwestycje zaczęte wiele
lat wcześniej. Szkoda by było zaprzestać inwestycji kiedy przyszło
finansowanie. Nie decydował o tym
sołtys. Są to decyzje rady, oraz wójta. Nikt nam tego nie zabierze. Największą inwestycją, która pogrążyła
gminę była rewitalizacja kolejki wąskotorowej.
– Tylko czemu można wybudować dwa place, a nie można sfinalizować projektu mariny w Niechorzu?
– Są pewne standardy, których
brać rybacka nie chce brać do siebie. Nikt im nie zabroni być rybakami. To bardzo ciężki zawód, który
zasługuje na szacunek. Aczkolwiek
plaża, która jest dostępna dla
wszystkich, nie może być w jakikol-
wiek sposób zabudowywana w niekontrolowany sposób bez wiedzy
lokalnej społeczności. Jesteśmy
w takim miejscu i czasie, że warto
spojrzeć na to z innej perspektywy.
– Największa zaleta Rewala?
– Skoro ludzie wracają, coś ich
musi tutaj urzekać. Nie wiem czy
jest to sam charakter miejscowości,
czy jej zabudowa, bliskość atrakcji.
Wszędzie jest blisko do plaży – to
też przyciąga turystów.
– Jak układa się współpraca
z urzędem gminy?
– Czasami z urzędnikami trzeba
dywagować, czasami postawić na
swoim. Tylko po to, żeby załatwić
sprawy mieszkańców
– Najważniejsze cele do zrealizowania?
– Cele również ustalają mieszkańcy w trakcie kadencji. Jest bardzo wiele rzeczy do zrobienia. Mam
nadzieję, że uda nam się podjąć jakiekolwiek nowe inwestycje w Rewalu. Możliwe, że w najbliższym
czasie utwardzimy ulicę Parkową
włącznie z drogami przyległymi
– Czy jest Pan zadowolony z relacji z mieszkańcami?
– Tak, nie jestem człowiekiem
konfliktowym. Zaufanie u ludzi trzeba wypracować. Mam nadzieję, ze
powoli będę je zdobywał. W Rewalu funkcjonują różne środowiska.
Są mieszkańcy, którzy prowadzą
działalność gospodarczą.
– Jak ocenia Pan stan rewalskiej plaży?
– Plaża jest bardzo przyjazna,
poszerzona. Przy słonecznej pogodzie możemy cieszyć się pięknymi
widokami. Na pewno przyjechałbym
na naszą plażę. Jest najpiękniejsza
na całym wybrzeżu.
– Kilka słów do mieszkańców?
– Mój telefon jest dostępny
w Urzędzie Gminy. Proszę, aby
problemy, z którymi się Państwo
borykacie: czy to urzędowe, czy codzienne, zgłaszać do mnie. Nie zawsze macie Państwo czas iść do
urzędu i załatwiać te sprawy, więc
proszę o kontakt. Musimy razem
przeżyć te i inne sezony i funkcjonować poza nimi.
BARTŁOMIEJ MADEJ
9
ZDROWIE
Bezglutenowo
w „Smażalni ryb u Wita”
naleśniki – najczęściej trzeba obejść
się smakiem. Na szczęście nie w Rewalu.
Rewal gluten free
Z pobytem nad Bałtykiem, poza
szumem fal i krzykiem mew,
niezmiennie kojarzą się chrupane
na deptakach gofry i naleśniki
z bitą śmietaną jedzone w cieniu
kawiarnianych markiz. Niestety, na
takie przyjemności nie każdy może
sobie pozwolić. Coraz częściej
spotyka się osoby eliminujące
z diety gluten. Zarówno ze względu
na uczulenie bądź celiakię, jak
i własny wybór.
Dieta bezglutenowa polega na
unikaniu przede wszystkim zbóż, takich jak: pszenica, żyto, pszenżyto,
orkisz i jęczmień. Często eliminuje
się z diety także owies. Te produkty
zawierają specyficzny rodzaj białek
roślinnych, wywołujących u osób
chorujących na celiakię reakcję autoimmunologiczną. W telegraficznym
skrócie – organizm wytwarza przeciwciała skierowane przeciw glutenowi, które przy okazji atakują też
kosmki jelitowe. Przestają one poprawnie funkcjonować i wchłaniać
składniki pokarmowe do krwi.
Oprócz bólów brzucha i biegunek ma
to też poważniejsze skutki, takie jak
zahamowanie wzrostu u dzieci, anemia czy osteoporoza.
Choroby trzewnej, związanej z nietolerancją glutenu i występującej
u jednej na sto osób, nie należy mylić
z alergią na to białko. Objawia się ona
wymiotami, biegunką i wysypką.
W przeciwieństwie do celiakii, można
ją jednak wyleczyć odpowiednio długo unikając glutenu.
Przybywa osób, które decydują się
10
na dietę bezglutenową również z innych względów.
– Odkąd moja siostra przestała
jeść pszenicę, kompletnie zszedł jej
z twarzy trądzik. – mówi Julia Znojek,
licealistka z Poznania.
Duży wpływ na wzrastającą popularność takiego sposobu odżywiana
miała też książka „Pszeniczny
Brzuch”, opublikowana w 2011 roku
przez Williama Davisa. Nie wchodząc
w kwestię merytoryczności dzieła,
jedno jest pewne. Dieta bezglutenowa zrobiła się w ostatnich latach naprawdę trendy.
Nie samymi frytkami
człowiek żyje
Wszystkim osobom na specyficznej diecie wyjazd na wakacje sprawia
pewien problem. Przecież nie zawsze
trafia się możliwość samodzielnego
gotowania. Poza tym urlop to, bądź
co bądź, czas odpoczynku, także od
obowiązków domowych. Niestety,
nad Bałtykiem, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach trudno o trzymanie się zaleceń diety. Jak informuje portal celiakia.pl, w programie „Menu bez glutenu” w całym województwie zachodniopomorskim biorą
udział zaledwie dwie restauracje.
Osobom na dietach bezglutenowych w większości knajp pozostają
tylko frytki. Bez panierowanej w mące
ryby. W sklepach z typowych produktów węglowodanowych można kupić
co najwyżej wafle ryżowe. Jeśli chodzi o plażowe przysmaki – gofry czy
– Ja i córka mamy celiakię. – tłumaczy, skąd wziął się pomysł na nowe pozycje w menu, Magdalena
Szłapka, siostra jednego z właścicieli.
– Kiedy jedziemy na wakacje, mamy
problem, żeby cokolwiek zjeść.
Sama smażalnia istnieje od trzydziestu trzech lat. Saperska 8c, tuż za
hotelem Residence to jedyne miejsce
w Rewalu, w którym dostaniemy gofry
i naleśniki, także na słono, w wersji
bezglutenowej.
– Super jest móc się wreszcie wybrać ze znajomymi na naleśniki, a nie
tylko patrzeć jak się zajadają. – cieszy się uczulony na gluten Maciek
Jankowski, który w Rewalu jest już
trzeci raz.
Nie brakuje też pozycji obiadowych
– ryb smażonych bez panierki albo
pieczonych w piecu. Na życzenie
klienta bar serwuje również dostosowane do takiego sposobu odżywiania
makarony.
Na miejscu znajdziemy też kącik
zabaw dla maluchów.
– Oczywiście poza potrawami bezglutenowymi mamy też klasyczne
opcje. – uzupełnia Grzegorz Szukała,
jeden z właścicieli – Dopiero w tym
roku wprowadziliśmy taką innowację
z myślą o osobach, które mają alergię
albo celiakię.
TEKST ANNA FIRGOLSKA
FOT. NATALIA GUZIK
OBYCZAJE
Kilka porad dla kierowców i nie tylko
Wyjazd na wczasy
Wielu z nas na wakacyjne wczasy jeździ własnymi autami. Rzadko korzystamy z komunikacji publicznej, gdyż jest to niewygodne
i nie możemy swobodnie poruszać się po miejscu, w którym jesteśmy. Mało tego, rodzina z np.
dwójką dzieci nie będzie „tłukła”
się pociągiem czy autobusem ze
swoimi pociechami. Poniżej mamy
dla Was kilka rad.
– Jak przygotować auto do podróży? Oczywiste jest to, że samochód przed dalszą trasą powinien przejść mały przegląd. Ale jaki? Nie martwcie się. Są to proste
czynności.
– Po pierwsze, wypadałoby
sprawdzić wszystkie filtry m.in. powietrza, oleju, paliwa i oczywiście
filtr kabinowy jeśli mamy klimatyzację, ale o niej później.
– Uzupełnienie płynów w aucie
jest podstawowym obowiązkiem
dobrego kierowcy. O jakie płyny mi
chodzi? Przede wszystkim płyn
w chłodnicy, hamulcach i olej w silniku. Warto mieć mieć przy sobie
małą buteleczkę oleju silnikowego.
– Dobrym pomysłem byłoby udanie się na diagnostykę i sprawdzenie stanu naszego układu jezdnego. Koszt takiego badania diagnostycznego nie jest wielki, a możemy
uniknąć późniejszych problemów
w trakcie urlopu.
– Sprawdź stan techniczny opon.
W jaki sposób? Monetę dwugroszową wsuń w rowek bieżnika, koroną
orzełka w dół. Krytyczny poziom letniego bieżnika – poniżej 3 mm – zaobserwujemy wtedy, kiedy widać
całą koronę.
– Pamiętajmy nie tylko o samym
stanie technicznym opon, lecz także o ciśnieniu w nich. Niedopompowane koło w każdym momencie
może wystrzelić od nagrzania się
bądź od przeciążenia. Ilość powietrza w oponie możemy zmierzyć sami – chociażby na stacjach benzynowych. W Internecie znajdziemy
natomiast tabelę z właściwym poziomem ciśnieniu w kołach danego
modelu auta.
O czym pamiętać, będąc w trasie?
– Warto pamiętać o tym, żeby
przy każdym dłuższym postoju
sprawdzać poziom płynów, o których wcześniej wspomniałem. Pomoże nam to uniknąć późniejszych
problemów, jakie mogłyby wyniknąć
właśnie z tego tytułu.
– A jeżeli mowa już o postoju, to
w miarę możliwości zatrzymujmy
się w zacienionych miejscach. Tapicerka na kokpicie nie lubi wysokich
temperatur. Zaczyna wtedy płowieć
i tracić kolor. Oprócz tego, w nowszych autach mamy dużo plastiku,
który może zacząć nieprzyjemnie
skrzypieć.
– Pamiętajmy, żeby kontrolować
temperaturę silnika. Starajmy się,
mówiąc kolokwialnie, „nie dusić” na
wysokich obrotach naszego auta
szczególnie, że temperatura powietrza często przekracza w lato 25°C.
– Pisałem już o postojach, ale jak
często je robić i na jak długo? Otóż,
kierowca powinien zatrzymywać się
teoretycznie co godzinę, a jego
przerwa powinna trwać min. 15 minut. Pamiętajmy o tym, aby być wypoczętym za „kółkiem”. Niewypoczęty kierowca stwarza zagrożenie
dla innych uczestników ruchu drogowego, ale również dla swoich pasażerów i samego siebie.
Jak używać klimatyzacji i jak się
ochłodzić, kiedy jej nie mamy?
Używanie klimatyzacji wcale nie
jest takie oczywiste, jak się wydaje.
– Jeżeli chodzi o klimatyzację,
warto ją odgrzybić i wymienić filtr
kabinowy. Jest to szczególnie ważne kiedy podróżujemy z alergikami.
– Korzystaj z naturalnej klimatyzacji! Jak już wcześniej wspomniałem, warto parkować w cieniu. Jednak nie zawsze możemy taki znaleźć. Zwróć uwagę jednak na to,
czy w miejscu, w którym chcesz postawić auto, cień nie będzie dostępny za jakiś czas – po zmianie położenia słońca. Możesz zawsze skorzystać z mat odbijających promienie słoneczne. Jest to dobry spo-
Rys. Piotr Rajczyk
sób, który może obniżyć temperaturę nawet o kilka stopni. Zwykły karton też się sprawdzi w jakimś stopniu.
– Zanim rozpoczniesz jazdę,
otwórz wszystkie drzwi i przewietrz
auto. Włącz również klimatyzację,
ustawiając na minimalną temperaturę i kierując jednocześnie nawiew
na nogi. Boczne dysze skieruj na
drzwi, a centralną na podsufitkę.
Zapewni to największy ruch powietrza, a przy okazji schłodzi rozgrzane drzwi i podsufitkę.
– Idealna temperatura dla kierowcy i pasażerów mieści się
w przedziale 19-21°C.
Jak przygotować się do podróży samochodem z małym dzieckiem?
– Pierwszą ważną rzeczą, o której warto pomyśleć jest wygodny fotelik. To w nim będzie podróżowała
nasza pociecha. Powinien on mieć
wałeczek, na którym nasze dziecko
będzie mogło sobie oprzeć główkę.
– Wcześniej wymieniony fotelik
warto umieścić tak, aby maluch
mógł oglądać widoki z przedniej
szyby. Jest to szczególnie ważne
przy chorobie lokomocyjnej.
– Warto zaplanować podróż na
noc lub na wczesny ranek. A to dlatego,że dziecko większość podróży
prześpi.
– Co zrobić, żeby dziecko się nie
nudziło, gdy podróż trwa dłużej?
W takim wypadku kupujemy dla
dziecka zabawkę i gdy widzimy, że
staje się znudzone, dajemy mu ją.
MACIEJ „BOGUŚ” RADZIMSKI
11
OBYCZAJE
Bursztyn – diament Bałtyku
Wiele pań lubi „marnować”
czas na zakupy. A już przede
wszystkim wtedy, kiedy w grę
wchodzi biżuteria! Rubiny, szafiry,
szmaragdy... Nie ukrywajmy – robią wrażenie! Jednak nadmorska
sceneria, szum fal i mewy latające
nad naszymi głowami zachęcają
do lekkiej wakacyjnej zmiany. Turyści zapytani o nadbałtyckie „diamenty” jednogłośnie odpowiedzieli – bursztyn.
Słoneczne barwy jantaru na myśl
przywodzą nam gorące lato i wakacje. Ale co wiemy o tym nadmorskim kamieniu? Dlaczego tak chętnie turyści (i nie tylko) go wybierają? Oraz jak poznać, który bursztyn
jest autentyczny? Zacznijmy jednak
od początku... Jak to się zaczęło?
Ponad 40 milionów lat temu,
w miejscu gdzie dzisiaj rozciąga się
Morze Bałtyckie, znajdował się kontynent zwany Fennoskandią. Roślinność rosnąca na jej terenie nazywana jest „lasem bursztynowym”.
Klimat był wprost stworzony dla rozwijających się drzewek. Ciepły, wilgotny i tropikalny umożliwiał ich rozwój cały rok. Była tylko jedna pora
roku. W górnych partiach Fennoskandii rosły iglaki: jodły, świerki,
cypryśniki, modrzewie i tuje. W niższych częściach sosny, palmy i dęby. Żywica drzew rosnących
w bursztynowym lesie później przerodziła się w jantar bałtycki. Niestety, specjaliści nie zdołali jeszcze
ustalić drzewa macierzystego. Grupie gatunków roślin jantarotwórczych nadano nazwę – sosna
bursztynodajna.
Jeden z rewalskich specjalistów
od bałtyckiego kryształu opowiada,
12
Fot. Julia Hanke
jak sprawdzić autentyczność tej
kosztownej biżuterii. „Jest wiele metod i ciężko stwierdzić, która jest
najbardziej skuteczna”. Jedną
z nich można przeprowadzić, używając wody i zwykłej soli kuchennej
zmieszanych w odpowiednich proporcjach. Kamień, który unosi się
i nie tonie, jest jak najbardziej autentyczny. Kiedy jednak Wasz „jantar” opadnie na dno – niestety nie
jest prawdziwy.
Kolejnym sposobem wymagającym wielkiego poświęcenia jest
spalanie bursztynu. Palony plastik
(materiał często stosowany do podrabiania) wydaje okropny, specyficzny zapach, podczas gdy jantar
pachnie żywicą.
Ciekawym bursztynowym zjawiskiem jest inkluzja. Żywica płynąca
z drzew była pułapką, działająca jak
lep, w którym uwięzionych jest tysiące zwierząt i roślin. Takie bryłki
są przez turystów szczególnie cenione.
Jantar ze względu na swój urok
jest wyjątkowy. Wchodząc do sklepu, widzimy wielki asortyment. Sposobów na wykorzystanie tego kamienia jest wiele... Od bransoletek,
naszyjników, kolczyków po obrazki,
które również przyciągają naszą
uwagę. Jednak co różni bursztyn
bałtycki od innych drogich klejnotów? To proste! Niepowtarzalność.
Nie ma dwóch takich samych jantarów o podobnym odcieniu, kształcie
(oczywiście przed oszlifowaniem
i wszelką obróbką). Idąc do nadmorskiej galerii, każdy znajdzie coś
dla siebie.
Aż ciśnie się na usta pytanie...
Dlaczego turyści wybierają tą formę
pamiątki? Według specjalisty dlatego, że kojarzy się ona nam z Bałtykiem. Taki drobiazg na pewno nie
da o sobie zapomnieć! Nawet po
sezonie letnim. Bursztynowa biżuteria jest świetnym dodatkiem i lekarstwem...
Tak! Badania potwierdzają, że
jantar ma właściwości bakteriobójcze oraz neutralizujące jady wirusowe. Nalewka z bursztynu rozwija ufność, pozbawia lęków, aktywizuje
wewnętrzną siłę i energię. Już wiele wieków wcześniej ludzie stosowali je na swoje schorzenia. Sama
Kleopatra używała go jako kadzidła.
Jego tajemnicze właściwości badali
nawet sam Tales z Miletu i Arystoteles! Był także ulubionym kamieniem
Starożytnych Rzymian. Wystarczy
przypomnieć słynny szlak bursztynowy, który w czasach antycznych
prowadził z Rzymu do Bałtyku. To
pokazuje tylko, że od zawsze był
dla nas czymś bardzo pożądanym!
Do dnia dzisiejszego nie odkryliśmy jeszcze wszystkich jego właściwości. Ale to w niczym nie przeszkadza nam w cieszeniu oka jego
pięknymi wyrobami i stosowania
w przypadku przeziębienia!
EMILIA NOWAK
PORADNIK
Puk, puk! Otwórz się na świat!
Niską samoocenę i brak wiary
w siebie można bardzo łatwo zauważyć choćby przy krótkiej rozmowie z drugą osobą. Jeśli siedzimy w domu, wystarczy wejść na
pierwsze lepsze forum, gdzie od
razu zauważymy tematy takie
jak:,,W jaki sposób pokonać nieśmiałość?”. Bycie zamkniętą osobą sprawia, że nasze życie jest
trudniejsze. Dlaczego by tego nie
zmienić?
Nieśmiałość? Dlaczego?
Nasze wcześniejsze przeżycia
i niepowodzenia pozostawiają ślad
w naszej świadomości. Niska opinia
o sobie tylko pogarsza sytuację
psychiczną. Jesteśmy tylko ludźmi
i przez cały czas uczymy się na naszych własnych błędach. Życie polega na wyciąganiu wniosków. Jeśli
spotkało nas coś, co nas w jakiś
sposób ogranicza, zastanówmy się
i wyciągnijmy z tego wnioski na
przyszłość.
Nieśmiałość może też być przejawem nieuświadomionych, wewnętrznych konfliktów. Jesteś w innym miejscu, niż tak naprawdę
chciałbyś być. Może więc po prostu
jesteśmy bardzo wrażliwi emocjonalnie, zbyt mocno wszystko przeżywamy i nie możemy sobie pozwolić na – jak nam się wydaje – nadmierną aktywność. Ale to nie powód, by nie spróbować nowych rzeczy!
Nie przylepiajmy sobie etykietki
„ofiara życiowa”. Pewne rzeczy należy po prostu zaakceptować. Nikt
jeszcze nie skonstruował wehikułu
czasu. Nie możemy się cofnąć aby
zmienić swoje decyzje. Bierzmy od
życia to, co wziąć możemy.
Jak pokonać nieśmiałość?
Obawa przed niepowodzeniem,
popełnieniem gafy, czy ośmieszeniem, jest silniejsza i wygrywa z Tobą? Zaobserwuj, w jakich sytuacjach czujesz się zagrożony
i spróbuj się z nimi zmierzyć!
1. Skonstruuj sobie plan.
Nie zmuszaj się do niczego, baw
się. Wyznacz sobie cele i dąż do
Rys. Piotr Rajczyk
nich małymi kroczkami. Krępujesz
się zadzwonić do restauracji po pizzę? Zapytać przechodnia o drogę
lub o godzinę? Zapisz takie rzeczy
na kartce i bierz się do roboty! Za
zrealizowanie wszystkich zapisanych punktów spraw sobie nagrodę!
2. Aktorstwo to dobra zabawa.
Wyobraź sobie, jaką osobą
chciałbyś być. Wymyśl sobie
wszystkie cechy charakteru, do których dążysz: może odwaga i poczucie humoru? Da się zrobić! Stań
przed lustrem i zagraj samego siebie. Im częściej będziesz ćwiczyć,
tym łatwiej będzie Ci to przychodzić
w życiu realnym. Zmiana sposobu
zachowania wpływa na zmianę
sposobu myślenia. Także na własny
temat.
3. Dwie perspektywy
Osoba nieśmiała często koncentruje na sobie uwagę. Myśli, że jest
w centrum zainteresowania i wszyscy wokół patrzą tylko na nią, tylko
o niej myślą i mówią. Ale wcale tak
nie jest. Dlatego zamiast wyolbrzymiać swoje problemy, znajdź kilka
możliwych sposobów ich rozwiązania.
Myśl o konkretach. Jeżeli np. wydaje ci się, że ktoś cię nie lubi, to
nie izoluj się od tej osoby ani nie
wmawiaj sobie, że jesteś temu winny. Być może zostałeś spławiony
lub zignorowany, ponieważ się
spieszyła? Porozmawiaj z nią, może sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż Ci się wydaje?
4. Odbij piłeczkę.
Jesteś w otoczeniu nowych
osób? Wdech i wydech. Wyprostuj
się. Dasz radę. Nie myśl obsesyjnie o tym, że na pewno zaraz się
skompromitujesz. Jeśli będziesz
zachowywać się nienaturalnie,
wtedy na pewno o wiele szybciej
zwrócisz na siebie uwagę. Mów to
co myślisz, odważnie prezentuj
swoje zdanie. Zacznij rozmowę.
Opowiedz o tym, co widzisz. Skomentuj rosnące obok kwiaty, czy
danie, które Ci właśnie podano.
Rozmowa szybko potoczy się wyznaczonym przez Ciebie torem.
Skieruj uwagę na pozostałych, a Ty
za ten czas zdążysz się oswoić
z nową sytuacją i poznasz charakter innych.
5. Optymizm też jest ważny.
Pamiętaj, że jeśli z góry założysz, że nie uda ci się czegoś osiągnąć, to rzeczywiście nie dasz rady.
Musisz wierzyć w swe siły i sens tego, co robisz. Myśl również o pozytywnych następstwach podejmowanych przez siebie zadań. Jeśli wstydzisz się pójść do sklepu, pomyśl
o tym, co możesz przez to zyskać.
Smaczny posiłek, nowy sprzęt elektroniczny? Kuszące, prawda?
Śmiało! Dodatkowo wykonasz krok
w walce z nieśmiałością.
Jeśli nie zabraknie Ci chęci i determinacji, niewątpliwie dasz radę.
Świat wokół Ciebie jest piękny i stoi
przed Tobą otworem. Otwórz się na
niego i myśl pozytywnie!
DOMINIKA WÓJTOWICZ
13
MUZYKA
RECENZJA: Tede&SirMich – „Vanillahajs”
Ameryka w polskim sosie
Z warszawskiego panteonu
klasyków odbył podróż do piekła,
by po kilku latach bezsprzecznego wygnania... znów wrócić do
łask. Tede, wydając w 2013 „Elliminati”, po raz wtóry zajął wygodne miejsce pośród czołówki
polskich raperów. 18 czerwca odbyła się premiera jego najnowszego albumu „Vanillahajs”.
Kolejny raz duet Tede&SirMich
udowadnia, że jest w stanie zrobić
płytę różnorodną, wypełnioną solidną dawką świeżych patentów
i rozwiązań. Pomiędzy cykaczami
i głębokimi 808-kami usłyszymy
spokojne, mniej bangerowe kompozycje. Zacznę od strony muzycznej, która jest bez wątpienia
największym plusem albumu.
Sir Mich, który wyprodukował
wszystkie pozycje na „Vanilii”, po
raz kolejny pokazał, że jest jednym z najlepszych producentów
w kraju. Aranżacje i bogate kompozycje stanowią o klasie i poziomie, jaki reprezentuje muzyk. Miód
dla uszu, serca i duszy. Czasami
zastanawiam się: Co by było, gdyby nie Michu? Odpowiedź pozostawiam Wam...
Lirycznie Tede zaprezentował
się raczej klasycznie, rymując
w swoim stylu. Jacek kąśliwie
opowiada o realiach, w których się
obraca – to umie najlepiej. Album
to swoista opowieść o „odkuciu
się” w każdym znaczeniu tego słowa – rap, ciuchy, fury i jeszcze
więcej rapu o rapie. W tym wypadku zabrakło trochę różnorodności,
choć wiadomo, „jakie życie taki
rap”...
Największym atutem albumu
jest solidna, amerykańska oprawa
(of course) rozumiana w dwójnasób. Wykorzystanie patentów zza
oceanu idealnie komponuje się
z klipami nagrywanymi podczas
pobytu rapera w Miami (do utworów „Forever Ja”, czy „Vanillalalalahajs”) i iście kinowymi ujęciami
nocnej Warszawy w jednym z singli, „Wunder-baum”. Całość wprowadza słuchacza w klimat odmienny od reszty polskiej sceny
– to zdecydowany plus. Czuć luz,
czuć zajawkę na hip hop!
O feat’ach na „Vanillahajs” można mówić jedynie w samych superlatywach. Tede zaprosił na płytę dwóch innych raperów i jedną
wokalistkę, Agi Figurską. W utworze „Świat zwariował w te lata”
(z gościnnym udziałem Rasa) Tede zgrabnie nawiązał do wcześniejszej swojej produkcji, a mianowicie „Świat zwariował w 23 la-
ta” z producenckiego albumu
Dj’a Volta, „Szejsetkilovolt”. Chwytliwe jest wykorzystanie przez raperów tego samego sampla co
w pierwowzorze z 1999 roku. Sir
Mich na podstawie klasyka stworzył świeżą, niezwykle bujającą
produkcję.
Te-tris dograł szesnastkę do numeru „Życie jest piękniejsze”, który bez wątpienia jest jedną z silniejszych pozycji na albumie. Obaj
raperzy zaprezentowali bardzo
wysoki poziom, zarówno lirycznie
jak i technicznie. Niestety dograli
swoje zwrotki na numery, które
trafiły tylko na limitowaną wersję
albumu. (Dobrze, że kawałki znalazły się na youtubie, bo większość nie posłuchała by ich tak
szybko).
Nowy materiał, wydany spod
szyldu Wielkiego Joł, to album typowo „do fury”. Płyta muzycznie
prezentuje się znakomicie, choć
od strony lirycznej gospodarza
osobiście oczekiwałem czegoś
więcej. Największym atutem „Vanilii” są aranżacje Sir Micha – wisienka, a jednocześnie pyszny
biszkopt na samym spodzie (wiecie o co chodzi). I tym słodkim akcentem kończę.
JAKUB SAMSON
Nadmorskie koncerty TEDE:
„KURORTOUR 2015”
12.07.2015 – 39 URODZINY TEDE w Mielnie!
14.07.2015 – Ustronie Morskie [street]
14.07.2015 – Kołobrzeg [street]
14.07.2015 – REWAL! [street]
14.07.2015 – Świnoujście – „Piwnica”
15.07.2015 – Międzyzdroje [street]
15.07.2015 – Kamień Pomorski [street]
15.07.2015 – Koszalin [street]
16.07.2015 – Darłowo – Plaża Miejska
17.07.2015 – Ustka [street]
17.07.2015 – Gdynia – Face Club
17.07.2015 – Jastrzębia Góra – Face Club
18.07.2015 – Dębki – Cooler
18.07.2015 – Stegna – Tropikalna Plaża
24.07.2015 – Łeba, Euphoria Club
Fot. Internet
14
MUZYKA
Cztery i pół minuty ciszy
Po ciężkim dniu w pracy przychodzisz do domu i jedyne o czym
marzysz to chwila ciszy i spokoju.
A co, jeśli Ci powiem, że cisza nie
istnieje?
Cisza jest brakiem jakiegokolwiek dźwięku. Problem polega na
tym, że nie ma czegoś takiego jak
absolutna cisza. Zawsze będzie
coś, co ją zakłóci. Dowiódł tego
amerykański kompozytor muzyki
współczesnej John Cage swoim
utworem 4’33”.
Premiera tego utworu w wykonaniu na fortepian miała miejsce 29
sierpnia 1952 roku w Woodstock
w stanie Nowy Jork. Muzykiem, który podjął się zagrania utworu, był
David Tudor. W tej kompozycji nie
byłoby niczego niezwykłego, gdyby
nie to, że składała się z samych
pauz, czyli braku dźwięku w muzyce. Artysta wyszedł na scenę, zasiadł do fortepianu, nastawił stoper
i zamknął klapę, a potem siedział
przy instrumencie, nie wydobywając z niego ani jednego dźwięku
przez ponad cztery i pół minuty. Fenomen utworu polegał na tworzeniu
go przez publikę, która stała się zarówno odbiorcą, jak i wykonawcą.
Ludzie, czekając na wybrzmienie
melodii, zaczęli zastanawiać się, co
jest nie tak, potem szeptać między
sobą i dyskutować na temat tego,
co mogło się stać, dlaczego muzyk
nie gra. Brak dźwięku spowodował
poruszenie, szum, trzaskanie
drzwiami niezadowolonych słuchaczy. Audytorium nie miało pojęcia
o tym, że jest częścią czegoś nowe-
John Cage (1912 – 1992) Fot. Internet
go, genialnego. Właśnie te dźwięki
tworzyły muzykę.
Eksperyment Cage’a miał udowodnić, że nie istnieje cisza, a infrai ultradźwięki – o bardzo niskiej lub
bardzo wysokiej częstotliwości
– i szum biały (czyli taki, którego
widmo jest całkowicie płaskie), nie
docierają do nas, ponieważ zalewani jesteśmy ogromem innych, dobrze słyszalnych dla nas odgłosów.
Można do nich zaliczyć zarówno
szum uliczny czy rozmowy, jak
i pracę naszych narządów, oddychanie. Jest to tylko część z tego,
co kompozytor mógł chcieć zawrzeć w swoim dziele, dlatego że
należy ono do dekonstrukcjonizmu,
którego założenia odnoszą się do
mnogości interpretacji.
Warto wspomnieć o tym, że
utwór mógł być „grany” wielokrotnie, ale za każdym razem brzmiał
zupełnie inaczej. Zmieniała się publika, miejsce, muzycy. Wykonywany przez solistę lub orkiestrę.
Wszystko to wpływało na rodzaj i jakość odbieranych bodźców. Nie był
to pierwszy eksperyment Johna Cage’a. Jego debiutanckim dziełem,
w którym inspirował się całkowitą
losowością, był utwór Imaginary
Landscape No. 4. Kompozytor nie
bał się kontrowersyjnych połączeń,
bawił się dodawaniem przypadkowych dźwięków do instrumentów.
Szczególnym jego wynalazkiem
jest fortepian preparowany, czyli taki, pomiędzy którego struny wkłada
się metalowe śrubki. Początkowo
Cage zajmował się malarstwem (jego pierwszą pracą jest Not Wanting
to Say Anything About Marcel; stanowiły ją losowo rozmieszczone
elementy typograficzne), porzucił je
jednak na rzecz rozwoju muzycznego. Udzielał się również jako pisarz.
Swoje dzieła – bez względu na to,
czy muzyczne, czy literackie, czy
wizualne – starał się tworzyć tak,
aby ukazać w nich uporządkowany
chaos. Dosyć paradoksalne, jednak
czego innego można by spodziewać się po artyście tak kontrowersyjnym jak Cage. Żyjąc osiemdziesiąt lat zostawił nam w dorobku
ogrom refleksji.
Zatem, gdyby John Cage był
jeszcze wśród nas, z pewnością
oczekiwałby, że sami określimy,
czym dla nas jest muzyka, a czym
cisza. On sam mówił, że wszystko
jest muzyką. Należy więc zadać pytanie, czy podzielamy jego zdanie,
jednak odpowiedź nigdy nie będzie
jednoznaczna.
KAROLINA PALICA
15
RAJSKI OGRÓD W NIECHORZU
W krainie motyli
Motyle to jedne z najpiękniejszych stworzeń, jakie możemy zaobserwować na kuli ziemskiej.
Ta gromada owadów liczy kilka tysięcy gatunków, a każdy z nich zachwyca unikatowym
wyglądem.
Motylarnia jest doskonałym sposobem na dzielenie się pięknem motyli z osobami, które pragną choć na
chwilę przenieść się do ich kolorowego świata. W Niechorzu możemy
poczuć się tak, jakbyśmy naprawdę
wybrali się w tropikalną podróż. Egzotyczne owady latają tam swobodnie, a najbardziej zaskakującym doświadczeniem jest ich delikatny dotyk na naszym ciele. Uwiecznienie
tego wydarzenia na zdjęciu będzie
miłym wspomnieniem na przyszłość.
Wchodząc do Motylarni, zauważamy sporych rozmiarów brązowe
motyle odpoczywające wśród zieleni
tego miejsca. Ich prawdziwe piękno
możemy dostrzec jednak dopiero
wtedy, gdy w pełni rozłożą skrzydła
– naszym oczom ukazują się wtedy
zjawiskowe barwy i różnorodność
owadów.
Pracownicy są prawdziwymi pasjonatami tych zwierząt, dlatego
w ciekawy sposób potrafią wytłumaczyć gościom wiele zagadnień. Między innymi to, jak przebiega proces
przeobrażania motyla. Ich
cykl życiowy jest naprawdę
niezwykły, choć bardzo
krótki. Samice motyli składają jaja w takich miejscach, aby ich potomstwo
z łatwością mogło znależć
pożywienie. Najczęściej są
to liście roślin, jednak nieliczne gatunki rozrzucają
jaja nad trawami. Następnie młoda gąsienica wydostaje się ze skorupki, którą
później zjada. Dostarcza
jej ona na pewien czas
składników odżywczych umożliwiających wzrastanie i zmianę oskórka.
W tym stadium jest zupełnie bezbronna. Po osiągnięciu odpowiedniego rozmiaru, gąsienice przędzą
nić i przymocowują się do gałęzi, by
zacząć rozwijać się w poczwarce.
Po jej opuszczeniu suszą wilgtne
skrzydła i odlatują jako piękne motyle.
16
Damian Siemiński i Małgosia
Trzeciak to przesympatyczni pracownicy Motylarni. Zgodzili się odpowiedzieć na nasze najbardziej dociekliwe pytania dotyczące tych skrzydlatych stworzeń. Redaktorów Rewalacji szczególnie ciekawiło, w jaki
sposób te egzotyczne zwierzęta
transportowane są do Polski.
– Motyle przylatują do nas samolotem jako poczwarki. Są bardzo delikatne, dlatego wswzyscy starają
się, żeby dobrze o nie zadbać. Pakowane są w styropianowe pudełka
wyłożone watą. Istotne jest, aby
utrzymana została odpowiednia
temperatura. Pan Damian dodaje
także, że podczas podróży na pewno nic się nie wylęgnie, ponieważ do
tego wymagana jest właściwa wilgotność, ciepło i pozycja poczwarki.
Dopiero na miejscu motyle poczują,
że mogą już się przeobrazić, ponieważ mają tu wymagane warunki.
Zajmuje im to zazwyczaj od kilku dni
do kilku tygodni. Wszystkie poczwarki zazwyczaj bez problemu przyjmują się w Motylarni. Jeżeli są wystarczająco silne, aby przetrwać podróż
– na pewno doskonale poradzą sobie w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu.
Motyle sprowadzane są od zaprzyjaźnionych hodowców z całego
świata. Najpiękniejsze okazy żyją
w Ameryce Południowej, Afryce
i Azji. Stamtąd właśnie przyjeżdżają
do Niechorza. Podczas rozmowy,
pani Małgosia zwróciła uwagę na
Blue Morpho. Jej zdaniem jest to
najładniejszy motyl, którego możemy
zobaczyć w Motylarni. Naturalnie występuje w tropikalnych lasach Ameryki Łacińskiej, a tym, co wyróżnia go
spośród innych, są bardzo duże, niebieskie skrzydła. Ich zewnętrzna,
brązowa powierzchnia barwą przypomina otoczenie, dzięki czemu stanowi doskonały kamuflaż. Blue Morpho, składając je podczas lotu, stwarza iluzję, że znika. Na pewno zwrócicie na to uwagę, odwiedzając wystawę. Co ciekawe, pochodzi on z rodziny rusałkowatych, tej samej, co
jedne z najbardziej znanych polskich
motyli: rusałka pawik czy admirał.
Niestety, nasze krajowe osobniki nie
dorównują urodą temu egoztyczne-
RAJSKI OGRÓD W NIECHORZU
mu stworzeniu.
Uwagę przykuwa też Szklany Tygrys pochodzący z Azji. Motyl ten
ma niesamowite, półprzezroczyste
skrzydła z czarnymi żyłkami. Choć
odwiedzający pragną dobrze się mu
przyjrzeć, to drapieżniki omijają go
z daleka. Dzieje się tak, ponieważ
wytwarza cuchnącą i piekącą ciecz.
Z tego samego kontynentu pochodzi
inny, równie piękny motyl – Niebieski Tygrys – o pomarańczowo-białych skrzydłach. Podobnie jak reszta
przedstawicieli tego gatunku jest trujący dla ptaków i innych zwierząt.
Nie ma on naturalnych wrogów,
dzięki czemu lata powoli i beztrosko.
Dowiedzieliśmy się także, w jaki
sposób odżywiają się te wyjątkowe
owady. W Motylarni zbierają nektar
z kwiatów. Podawane są im też częściowo sfermentowane owoce, które
stanowią ich ulubiony przysmak.
W środowisku naturalnym tak naprawdę motyle odżywiają się
wszystkim, co ma płynną postać
i zawiera chociaż trochę mikroelementów niezbędnych do życia. Na
przykład w zachodniej Amazonii
można zaobserwować motyle spijające łzy żółwi. Często także piją zwykłą wodę. Unikają jednak otwartych
akwenów, ponieważ mogłyby zamoczyć w nich swoje wrażliwe skrzydła.
Pani Małgosia, pasjonująca się
w szczególności polskimi odmianami motyli, zapewniła nas, że niektóre
z nich bardzo lubią otoczenie drzew,
jednak najczęściej można je spotkać
na łąkach, które są dla nich doskonałym miejscem ze względu na wła-
ściwe nasłonecznienie i obecność
nektarodajnych kwiatów.
Motyle zazwyczaj żyją około
dwóch tygodni. W Polsce występuje
jednak pewien gatunek, którego ży-
cie trwa znacznie dłużej.
Latolistek cytrynek jest
bardzo popularny w naszym kraju. Poznamy go
po charakterycznych żółtych skrzydłach. Pojawia
się na naszych ogrodach
jako pierwszy – wiosną,
kiedy temperatura nagle
wzrasta i na zewnątrz jest
więcej słońca. Dorosłe
osobniki w postaci imago,
dorosłego motyla, składają
jaja, a później kończą swój
żywot. Zaczyna się wtedy proces
przeobrażania poczwarek, który trwa
przez całe lato. Jesienią cytrynek zaczyna hibernować i w ten sposób
potrafi przetrwać całą zimę. Osta-
tecznie długość jego życia wynosi
około roku, co jest fenomenem na
skalę światową. Pozostałe gatunki
motyli występujących w Polsce, także żyją znacznie dłużej od tych
egoztycznych.
Największym motylem dziennym
jest Ornithoptera alexandrae, który
jest przedstawicielem pazi rajskich.
Pochodzi z Papui – Nowej Gwinei.
Rozpiętość jego skrzydeł wynosi
prawie 28 cm. Niestety, obecnie grozi mu wyginięcie. To w głównej mierze wina kolekcjonerów, którzy marzą o pochwaleniu się tym niezwykłym okazem. W naszym kraju do
największych motyli zaliczamy wstęgówkę jesionkę (12 cm) i jednego
z najpiękniejszych polskich owadów
– pazia królowej (10 cm).
Dla motyli największym zagrożeniem jesteśmy my, ludzie, i nasze
działania. Są to zwierzęta niezwykle
delikatne. Szczgólnie powinniśmy
zadbać o to, aby środowisko było dla
nich przyjazne. Motyle nie tylko sprawiają, że nasz ogród staje się pięk-
niejszy, ale także zapylają kwiaty.Wielu z nas z pewnością marzy
o pięknym ogrodzie, dla którego dodatkową ozdobą będą trzepoczące
skrzydłami motyle. Aby zwabić je do
nas, powinniśmy pomyśleć o tym,
żeby na naszej działce, do zwalczania szkodników i nawożenia roślin,
używać tylko takich środków, które
są naturalne i nie szkodzą innym
zwierzętom, w tym motylom. Nasz
ogród będzie tętnił życiem, jeżeli zasadzimy w nim nektarodajne rośliny
wabiące motyle. Charakteryzują je
zazwyczaj żywe barwy i intensywny
zapach. Do takich roślin należą m.in.
Budleja Dawida, potocznie nazywana motylim krzewem, która odznacza się różowymi kwiatami, liliaki, róże, krzewy malin i jeżyn oraz byliny,
takie jak astry czy chabry.
– W moim ogrodzie pojawiły się
motyle – dzięki jeżówce purpurowej
– opowiada Małgorzata Krzyżaniak,
pasjonatka ogrodów z Kalw – Jest to
łatwa w uprawie roślina pochodząca
z Afryki, o cienkich łodygach i dużych kwiatach z fioletowymi płatkami.
Poza tym pamiętajmy, że motyle
uwielbiają dobrze nasłonecznione
i zaciszne miejsca.
Dla mnie wizyta w Motylarni była
niezwykłym wydarzeniem, które na
długo zapadnie mi w pamięć. Jestem zachwycona różnorodnością
i ilością motyli, które zobaczyłam. Na
świecie istnieje ponad 30 000 gatunków, więc obserwowanie ich wszystkich to niezwykle trudne zadanie.
Motylarnia z pewnością przybliżyła
mi ich świat i stała się inspiracją do
pogłębienia wiedzy w zakresie tych
wspaniałych owadów.
TEKST JULIA ZNOJEK
FOT. JULIA HANKE
17
TURYSTYKA
Małe jest piękne
Nie wiecie, jak spędzić swój
wolny czas podczas wakacji? Zastanawialiście się kiedyś, jak to
jest móc zobaczyć coś wielkiego,
ogromnego, czego normalnie
ludzki wzrok nie potrafi wychwycić w całości po to, żeby mieć
wszystko jak na dłoni? Czy można
obejrzeć daną budowlę z zupełnie
innej perspektywy? Jest taka
możliwość!
Świetnie zaprojektowane
W Niechorzu znajduje się Park
Miniatur Latarni Morskich. Celem
tego przedsięwzięcia jest stworzenie atrakcji turystyczno – edukacyjnej na polskim wybrzeżu. Zamiast
pokonywać dziesiątki kilometrów
można je zobaczyć wszystkie
w jednym miejscu, w całej okazałości. Miałem okazję udać się do niego wczesnym popołudniem i spojrzeć na ten obiekt oczami przeciętnego turysty. Pierwsze, co rzuciło
mi się w oczy, gdy przechodziłem
koło kasy, to wiernie odwzorowane
budowle (w większości latarnie
w skali 1:10, ale nie tylko one się
tam znajdują) z dużą ilością szczegółów oraz to, że są ozdobione małymi figurkami ludzików. Z ciekawości spytałem się dyrektorki obiektu,
Marty Sury, z jakich materiałów wykonane są wszystkie miniatury. Jak
się dowiedziałem, jest to tajemnica
projektantów, którym udało się
stworzyć eksponaty odporne na
ekstremalne warunki pogodowe.
Czego można się
dowiedzieć?
Moją uwagę przykuł buczek
mgłowy. Jest to oryginalny w swojej
skali przedmiot pochodzący ze
skandynawskiej wyspy Kobba Klintar. Przyciągnął mój wzrok, a właściwie słuch, gdy pewnej grupie turystów pokazywano moc jego
dźwięku, słyszalny z odległości trzydziestu kilometrów. Jest tam też
sprawna armata, o czym możemy
się przekonać podczas prezentacji
poszczególnych elementów parku.
Kolejnym obiektem jest latarnia
dźwigniowa, która służyła do
ostrzegania statków o zbliżającym
się niebezpieczeństwie (nawiasem
mówiąc, jest ona naprawdę wielka).
Działanie tych eksponatów przybliżają w bardzo przystępny sposób,
przewodnicy. Ich prezentacje są
pełne interesujących faktów. Opowiadają oni turystom historie, legendy i ciekawostki o wszystkim, takie
jak np. gdzie daną latarnię zbudowano, przez kogo, kto w niej zamieszkiwał, w jakim filmie obiekt się
pojawił, jakie miało ono znaczenie
w historii regionu i Polski itp.. Dzieje każdego z oglądanych obiektów
są niezwykle interesujące, a los niektórych z nich był tragiczny.
Wygląd też się liczy
Zieleń i naturalne otoczenie bardzo uatrakcyjniają i tak już piękne
zabytki polskiego wybrzeża. Gdzie
tylko mogłem, robiłem zdjęcia, żeby
mieć co wspominać i oglądać potem w domowym zaciszu. Wycieczka zajęła mi około 45 minut. Mimo
że z nazwy jest to Park Miniatur,
niektóre obiekty były w naturalnej
wielkośći. Miejsce to ma przede
wszystkim świetnie wytyczony szlak
chodnikowy, który ciągnie się tak
jak nasze polskie wybrzeże, dzięki
czemu wiemy, w jakiej kolejności latarnie są położone w rzeczywisto-
18
ści. Jeśli ktoś sam chce się dowiedzieć o budowlach bez niczyjej pomocy, to przy każdej miniaturze
znajdują się tabliczki z najważniejszymi informacjami. Do nowych
atrakcji poza buczkiem mgłowym
należy również kołobrzeski ratusz,
który jest już trzydziestym szóstym
eksponatem!
Wybierać się czas
Turyści na miejscu mogą skorzystać z parkingu, sklepu z wieloma
pamiątkami pochodzącymi z Niemiec, Czech oraz Węgier, a także
odpocząć w kawiarence przy deserze lodowym bądź zimnych napojach. Jak najszybciej udajcie się ze
swoją rodziną lub znajomymi do
Niechorza, gdzie przy ulicy Ludnej
16 mieści się Park nieopodal
piaszczystej plaży, u podnóża oryginalnej latarni morskiej. Czynny
jest codziennie od godz. 10:00 do
20:00. Cena biletu dla osoby dorosłej wynosi 19 złotych, natomiast
dla dzieci 15 złotych. W cenie wejściówki włączone jest korzystanie
z parkingu i toalety. Jeżeli jednak
macie urodziny, to dostaniecie
w prezencie darmowe zwiedzanie.
Oczywiście najpierw musicie pokazać swój dowód tożsamości. Odwiedzajcie i korzystajcie z Parku
Miniatur w Niechorzu. Pozostawia
to potem wspaniałe wspomnienia
i moc wrażeń. Bo jak piszą poeci
małe jest piękne,!
TEKST WOJCIECH NAROŻNY
FOT. JULIA HANKE.
OBYCZAJE
Muzyka do kotleta
Reklamy to nie tylko wielkoformatowe billboardy i spoty telewizyjne.
Okazuje się, że już od kilkudziesięciu
lat specjaliści od marketingu wykorzystują przeróżne techniki, aby przyciągnąć szerszą grupę klientów. Jedna z nich, czyli muzyka, sprawdza się
szczególnie w nadmorskich miejscowościach takich jak Rewal.
Kowboje i wesela
Dźwięki nie powinny kojarzyć się
wyłącznie z siedzeniem w bezruchu
i oglądaniem koncertów w ciszy. Już
starożytny komediopisarz Arystofanes
wspominał, że podczas pracy w arsenale robotnicy słuchali fletów czy piszczałek, żeby uprzyjemnić sobie mozolny wysiłek. W XVII wieku zakon jezuitów przekonywał Indian do pracy. Ich
starania nie byłyby skuteczne, gdyby
nie muzyka płynąca w tle. Przykładów,
w których mniej lub bardziej rozbudowane kompozycje nie szły na pierwszy
plan, a pozostawały miłym dodatkiem
do aktywności fizycznych czy społecznych, jest w historii wiele. Przez dłuższy czas nikt nie utożsamiał ich jednak
z zakupami i pobytem w restauracjach.
Muzak
Kojarzycie filmy o Dzikim Zachodzie, a dokładniej sceny, kiedy kowboje w zadymionych barach popijali samogon? Oprócz drewnianych szaf grających, w takich lokalach królowały
bandy prezentujące standardy muzyki
rozrywkowej na żywo. Przed zespołem
leżał kapelusz chętnie przyjmujący napiwki, a instrumentaliści sami chętnie
sięgali po butelki. Dziś zwyczaj zapraszania formacji, które grają stricte do
kotleta, ostał się tylko na wiejskich potańcówkach i weselach. Wyparło go
coś innego, co jednocześnie zawojowało scenę marketingu w Stanach
Zjednoczonych – muzak.
Wchodzisz do któregoś z lokali
w Rewalu, jesteś głodny, spragniony
i zmęczony po kilkugodzinnym plażowaniu. Przekraczasz próg i słyszysz
nieznośny jazgot dzieci połączony
z obrzydliwie głośną muzykę płynącą
z wyższych od koszykarzy kolumn.
Przy takim hałasie nie da się spokojnie
zjeść, a co dopiero odpocząć z rodziną, prawda? Decyzja jest prosta: wychodzisz i chociaż nie zdajesz sobie
z tego do końca sprawy, wybierzesz
restaurację, z której płyną najprzyjemniejsze dźwięki.
Audiomarketing, czyli forma promocji danej marki poprzez muzykę, upowszechniła się dzięki firmie Muzak.
Amerykańskie przedsiębiorstwo rozprowadzało drogą kablową dźwięki do
sklepów, hoteli czy banków. W krótkim
czasie pomysł zyskał ogromną popularność, co sprawiło, że programy pionierskiej spółki wykupiła? firm zza oceanu. Niedługo potem niezwykły fenomen przejęły europejscy inwestorzy,
którzy ustalili też pewne normy korzystania z muzaku.
Instrukcja obsługi
Danuta Gwizdalanka, rodzimy badacz dźwięków, zestawiła najważniejsze reguły w jednej pracy dotyczącej
ciekawego zagadnienia – ekologii muzyki. Choć jej dzieło powstało przeszło
kilkadziesiąt lat temu, jest wciąż aktualne i korzystają z niego Ci, którzy chcą,
żeby w ich lokalu nie panowała grobowa cisza. Nietrudno zgadnąć, że muzak nie powinien być agresywny. Polka
przyrównała go do tapety: w zależności
od koloru oddziałuje na samopoczucie
osób przebywających w pomieszczeniu, ale nie jest specjalnie dostrzegalna.
W nagraniach tego typu oczywiste
jest, żeby nie występowały skrajne wysokości i barwy dźwięku drażniące
ludzkie ucho. Zauważcie sami, że
w supermarketach dominują przyjemne, lekkie, a przede wszystkim niegłośne melodie. Specjaliści sugerują wykorzystanie instrumentów smyczkowych i klawiszowych z domieszką elektroniki. Tempo muzyki również nie powinno być za szybkie: w odróżnieniu
od torów Formuły 1, tu liczy się wyważony spokój, a nawet dostosowanie do
pulsu człowieka.
Bardzo często pomijaną kwestią jest
odpowiednie rozmieszczenie głośników. Muzak powinien być rozprowadzony w całej dostępnej przestrzeni.
Jeśli ustawilibyśmy bowiem tylko jedno
źródło dźwięku, konsumenci będą skupieni na tym, skąd rozchodzi się muzy-
ka, a zapomną o przymierzaniu ubrań
czy wybieraniu napojów w sklepie.
Sztuka sztuką
Wydawać by się mogło, że temat
muzaku nie powinien być kontrowersyjny. Skoro nie przeszkadza klientom,
a może zachęcić ich do kupna czegoś
nowego, nic nie stoi na przeszkodzie,
aby rozpowszechniać go w jeszcze
większych ilościach. Do ożywionej dyskusji zabarwionej rozważaniami o konsumpcjonizmie i wszechobecnym marketingu dołączyli się współcześni kompozytorzy, których nastawienie do elevator music jest co najmniej wrogie. Witold Lutosławski, ceniony dyrygent,
stwierdził, że „takie dźwięki zatruwają
współczesną kulturę. Muzak stępia
wrażliwość na muzykę i trudno sobie wyobrazić, że człowiek w takich warunkach
jest w stanie docenić kwartet Beethovena czy preludium Debussy’ego”. Postarałem się skonfrontować jego krytyczną
opinię z sytuacją, jaka panuje w Rewalu. Chociaż czytałem badania, z których
wynikało, że 91% społeczeństwa woli
sklepy, w których króluje muzak, postarałem sprawdzić, jak na straganach
i budkach z lodami wykorzystuje się
amerykański wynalazek.
Sklep odzieżowy Cropp znajdujący
się przy placu Wieloryba spojrzał na
sprawę z zupełnie innej strony. Kupimy
tu sporo kolorowych, oryginalnych rzeczy, które nadają się na nadmorski
deptak. Specjaliści od marketingu postanowili więc wykorzystać nowoczesne, rytmiczne kawałki. Sporo tu dubstepu, hip – hopu i szeroko pojętego
house. Sami spróbujcie sobie wyobrazić przebieranie się w młodzieżowe
ubrania, gdy z głośnika sączy się usypiająca muzyka.
Reszta lokali gastronomicznych czy
stoisk z pamiątkami również zwraca
uwagę na audiomarketing. Tam, gdzie
chcemy zamówić, zjeść i wyjść, dudnią
klubowe rytmy, a w galeriach sztuki czy
bursztynu króluje łagodny chillout.
W jednej z restauracji usłyszałem zaś
naszą RewalStację – tym razem ja zabawię się w speca od reklamy, pisząc,
że właśnie to wakacyjne radio przyciągnie turystów.
STANISŁAW BRYŚ
19
SPOŁECZEŃSTWO
Osobowość rzeczy martwych
Lubimy mieć rzeczy wyjątkowe, bo każdy z nas chce być wyjątkowy. Swojego indywidualizmu
szukamy w różny sposób: jedni farbują włosy, robią tatuaże, kupują samochody, a inni
uprawiają mało znane sporty. Każdy chyba potrzebuje charakterystycznego znaku, który go
wyróżni, będzie tylko jego, w czym będzie cząstka jego samego. Są ludzie, którzy możliwość
wyrażenia siebie samego znajdują w robieniu czegoś własnoręcznie, wkładając w to serce,
ale też z całą pewnością część własnej duszy.
Ostatnie lata zaowocowały pojawieniem się w Internecie wielu
stron oferujących produkty handmade, czyli częściowo lub całkowicie wykonanych ręcznie. W sieci
możemy również znaleźć wiele
poradników i tutoriali dotyczących
tworzenia własnych małych dzieł
sztuki. Różnorodność tego typu
produktów jest ogromna. Od biżuterii przez naczynia po meble
i ozdoby ogrodowe. Często pojawiającym się motywem jest recykling. Karmniki dla ptaków z plastikowych butelek, meble ogrodowe
z opon czy biżuteria z zawleczek
od puszek. To chyba właśnie magia produktów handmade – ktoś
dał im drugie życie, podzielił się
częścią swojego i stworzył im osobowość. Z czego można coś zrobić? To zależy właściwie tylko od
naszej wyobraźni. Ta gałąź sztuki,
bo chyba możemy ją tutaj tak nazwać, nie zna żadnych ograniczeń. Pomysłów też nie trzeba
szukać daleko. Znaczna większość tych produktów to rzeczy
codziennego użytku, które wspaniale mogą spersonifikować nasze
20
wnętrze lub nadać niezwykłości
naszemu stylowi. A co, jeśli ktoś
nie ma zdolności manualnych?
Wtedy możemy zwrócić się o pomoc do osób, które zawodowo wykonują dzieła sztuki użytkowej,
a takich jest coraz więcej i są coraz lepsi...
To wielkie szczęście móc pracować w zawodzie, który się kocha.
To widać, że człowiek robi to, co lubi. Taka atmosfera panuje również
w Galerii Siedem, która wśród rewalskich sklepików rzeczywiście
się wyróżnia. Już przy wejściu możemy zobaczyć bardzo oryginalne
ozdoby: zachęcają do wejścia, nieprawdaż? Samo miejsce jest wyjątkowo klimatyczne, a sztuka wokół otula odwiedzającego. Zdecydowaną większość oferty stanowi
biżuteria – również bursztynowa.
W ten sposób Galeria Siedem wychodzi naprzeciw klientom, którzy
chcą przywieźć pamiątkę znad morza, i niekoniecznie ma to być słynne „cokolwiek”. Jest pewna grupa
turystów, która rzeczywiście woli
kupić coś kreatywnego i niepowtarzalnego. A co najlepsze, każdy
produkt jest jedyny w swoim rodzaju. Oprócz biżuterii zobaczymy tam
obrazy, ceramikę a nawet torby
czy zegarki. Galeria oferuje również wykonanie biżuterii na zamówienie, na przykład obrączek ślubnych lub wyjątkowych pierścionków. Państwo Ewa i Dietmar Froehlich, właściciele galerii, wkładają
w pracę całe serce. Pan Dietmar,
główny projektant biżuterii, inspiracje czerpie z życia. Każde dzieło
jest inne i wyjątkowe. Może to dlatego klientki przyjeżdżają tu z całego kraju. W galerii możemy zobaczyć także nie tylko prace innych
cenionych twórców, ale również
dzieła młodych artystów. W ten
sposób pomagają im się wybić
i spełnić marzenia. Oprócz tego
Galeria Siedem organizuje warsztaty, w trakcie których rodziny mogą same stworzyć własną niepowtarzalną biżuterię, w której i tak
najcenniejsze jest samodzielne
wykonanie.
Rzeczy wykonane ręcznie mają
często dużo większą wartość od
tych wytworzonych masowo i sprzedawanych w sklepie. Przypomnijmy
sobie choćby prezenty, które wykonywaliśmy dla rodziców czy babci
w przedszkolu lub te, które to my
otrzymaliśmy. Wraca moda na wykonywanie prezentów ręcznie i wiele osób bardziej docenia włożone
w podarunek serce oraz czas niż
cenę. Może warto pomyśleć o tym
również, przywożąc z wakacji pamiątki?
W dzisiejszych czasach każdy
może stać się artystą. Internet pełen jest podpowiedzi, jak zacząć.
Każde stworzone w ten sposób
dzieło jest na swój sposób niezwykłe. Lubimy mieć rzeczy wyjątkowe,
ale to my sprawiamy, że takie się
stają.
TEKST I FOT.: JULIA HANKE
PORADNIK
Ratownik wodny
– nasze ubezpieczenie
Aby każdy mógł czuć się bezpiecznie nad jakimkolwiek akwenem
wodnym, potrzebne są służby, które
to zapewnią. Wszyscy ratownicy
muszą być odpowiednio przeszkoleni z zakresu pierwszej pomocy
i znać podstawowe zasady zachowania się nad wodą. Może nim zostać każdy. Jeśli nawet nie specjalistą, to można się uczyć i szkolić, bo
nigdy nie wiadomo kiedy przyda się
wiedza, która dzięki tego typu kursom się nabywa.
WOPR – co to oznacza?
Nad morzem funkcjonuje typ ratownictwa, jakim jest WOPR (Wodne
Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe).
Jego symbolem jest niebieski krzyż
zbudowany z pięciu kwadratów, który
jest oznaką niesienia pomocy. Jest on
podobny do znaku organizacji Czerwony Krzyż, lecz WOPR-owski wyróżnia się kotwicą w logo. Kolorem
wodniaków jest pomarańczowy, od
początku powstania organizacji zawsze kojarzony z ratownikami wodnymi. Początkowo był dobrany ze
względu na podobieństwo do czerwonego, będącego symbolem bratnich
organizacji ratowniczych na świecie.
Aby zostać ratownikiem tej jednostki,
trzeba potrafić pływać, odbyć specjalny kurs oraz mieć ukończone 16 lat.
Żeby zdać, kursant musi odpowiedzieć prawidłowo na 30 pytań zamkniętych. Po tej części następuje
egzamin praktyczny, w którym każda
osoba musi przepłynąć 400 metrów
w czasie mniejszym niż 8 minut i przepłynąć 25 metrów pod lustrem wody.
Sprawdzana jest również umiejętność
holowania tonącego na dystansie 150
metrów, pływanie łodzią wiosłową lub
kajakiem oraz wyciągniecie tonącego
na brzeg i ułożenie w pozycji bezpiecznej ustalonej. Po zakończeniu
kursu zostaje się przyjętym do rodziny
ratowników wodnych. Jest to bardzo
wzniosły moment, bo przy banderce
w obecności kolegów, instruktorów
i starszych ratowników młodzi adepci
przyrzekają: „Ja, ratownik Wodnego
Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, przyjmuję za swe godło „niebieski
krzyż i złotą kotwicę”– przyrzekam sumiennie i w pełnym poczuciu odpowiedzialności moralnej wypełniać swoje
obowiązki społeczne dopóki zdrów będę, bez względu na pogodę, porę dnia
i nocy przez okres całego roku pospieszę z pomocą ludziom, którzy znaleźli
się w niebezpieczeństwie utraty życia
w wodzie. Wszystkie swe siły i umiejętności wykorzystam dla zmniejszenia
nieszczęśliwych wypadków utonięć,
nie zapominając, że od mojej postawy
i działania zależne może być życie
ludzkie. „Autorem przysięgi jest Stanisław Knoff, a obowiązuje ona od 1974
roku.
Strażnicy ludzkiego życia
w wodzie
Przeciętny
ratownik
pracuje
w trakcie jednego miesiąca, czyli 30
dni. Jest to połowa sezonu. Podczas
roku można spotkać oraz porozmawiać z różnymi zapaleńcami, de facto
z każdej dziedziny. Każdy z profesjonalistów jest wysportowany, ponieważ przy większym falowaniu – jak
określa to Robert Jedynasty – „mamy
bardzo wiele akcji na wodzie. 4 sierpnia tamtego roku mieliśmy najcięższy
dzień w mojej karierze jako ratownika.
Pogoda nie za bardzo sprzyjała, bo
mocno wiało i pojawił się bardzo silny
prąd wsteczny, który spychał pływaków na falochrony. Musieliśmy interweniować aż 20 razy w okolicy Rewala. Najbardziej utkwiła mi w pamięci
akcja, gdy dwóch chłopaków zawisło
na falochronie i nie potrafili nic zrobić.
Pierwszy ratownik dwukrotnie próbował wyciągnąć topiące się osoby, lecz
fale były zbyt mocne. Po wyczerpującej walce z morzem ratownik opadł
z sił i sam stał się ofiarą, która dołączyła do młodych nastolatków. W całej akcji udział brało 12 mężczyzn, którzy skutecznie wykonali swoją pracę
i wybawili topielców. Po wyciągnięciu
wszystkich na brzeg, jedynie ratownik
wymagał natychmiastowego podania
tlenu, zaś dwóch uratowanych bez
problemu wróciło do normalnego
funkcjonowania.
Bezpieczeństwo
w okolicy wody
Aby być bezpiecznym w okolicy
wody, nie możemy zdać sie tylko na
pomoc ratowników. Oczywiście, jak
najbardziej są oni potrzebni. Sami
jednak musimy pamiętać o tym, że
każdy z wypoczywających musi też
myśleć. Podstawowe zasady, które
nie doprowadzą do tragedii, powinny
być wszystkim znane. W przypadku
gdyby każda z osób przestrzegała
określonych zasad, wszyscy byliby
o wiele bezpieczniejsi. Ratownicy
posługują się flagami określającymi,
czy można się kąpać: czerwona
oznacza zakaz kąpieli, a biała mówi
o tym, że nie ma żadnego zagrożenia. Gwizdek jest znakiem dźwiękowym, który ma na celu zwrócenie
uwagi osób w wodzie.
Gdy jest naprawdę ciężko.
Praca ratownika jest bardzo odpowiedzialnym zajęciem. Podczas gdy
ktoś się topi, tylko obecność odpowiedzialnej osoby na budce może go uratować. Żeby być prawdziwym profesjonalistą, trzeba spędzić przynajmniej pół
sezonu, czyli około 30 dni nad morzem, ciężko pracując – jak w wywiadzie mówił wieloletni ratownik z Rewala. Z roku na rok coraz mniej profesjonalistów przyjeżdża do nadmorskich miejscowości w Polsce. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta.
Lepiej płatne i ładniejsze plaże są argumentem, który przemawia za pojechaniem w inne miejsca, za granicę,
aby doskonalić swoje umiejętności.
Pamiętajmy jednak o tym, że zdrowie
człowieka jest tutaj najważniejsze,
a nie to, gdzie są ratownicy. Musimy
zachęcać Polaków, aby kształcili się
w każdym kierunku i nie wyjeżdżali za
pracą.
FILIP MIELNIK
21
OBYCZAJE
Międzynarodowy słownik
komunikacji niewerbalnej
Dla wielu z nas podróż stanowi
wyzwanie. Od wyboru celu wycieczki, poprzez kupno biletu,
noclegi, pakowanie. Wielu już sama myśl o nowym otoczeniu
przysparza o ciarki na plecach,
ale nie zapominajmy o tym, że
eksplorowanie świata i obcych
kultur może okazać się wspaniałą
przygodą. Tylko jak przygotować
wszystko tak, aby nie zaliczyć
wpadki? Z pewnością warto dowiedzieć się co wypada, a czego
nie wypada mówić, robić etc. Dlatego zabiorę was na wycieczkę
palcem po mapie różnych obyczajów i zasad, które są nieznane
i często wydają się dziwne dla
nas – Polaków.
Zaczniemy od gestów. Często
nawet nie zdajemy sobie sprawy,
że niepozorne machnięcie ręką
gdzieś na świecie może zostać potraktowane jako obraza. Podniesiony kciuk w górę, który w naszym
kraju oznacza zgodę, aprobatę, za
naszą zachodnią granicą oznacza
często cyfrę 1, natomiast w krajach
arabskich uważany jest za bardzo
wulgarny i obraźliwy.
Podobnie jest ze wskazywaniem. Przywołanie kogoś palcem
wskazującym jest uważane za niekulturalne w wielu miejscach na ziemi, a na Filipinach za taki gest można nawet trafić do więzienia. Zarówno w Chinach, jak i Japonii, nie wolno nikogo dotknąć stopą. Jeżeli jednak już nam się to przydarzy, można przeprosić urażoną osobę poprzez dotknięcie dłonią jej ramienia,
a następnie swojej głowy. Oprócz
nóg, nie powinno się również dotykać cudzej głowy. Jest ona uważana za „najwyższą” sferę ciała, której
nie powinno się naruszać.
Natomiast w Wielkiej Brytanii,
idąc do pubu, powinniśmy zamówić
dwa napoje za pomocą dwóch wyciągniętych palców: wskazującego
i środkowego, lecz musimy pamiętać, aby wewnętrzna strona palców
była skierowana w stronę barmana
czy kelnera. Jeżeli wykonamy gest
22
RYS. PIOTR RAJCZYK
na odwrót, możemy ryzykować nawet bójkę. Tak, ułożone palce są
„pamiątką” pochodzącą jeszcze
z wojny angielsko-francuskiej wojny
stuletniej, kiedy to Francuzi obcinali pojmanym łucznikom właśnie te
dwa palce, aby uniemożliwić im
udział w dalszych bitwach.
Z kolei na Półwyspie Iberyjskim
dłoń z rozłożonymi palcami, z których kciuk jest połączony z palcem
wskazującym, będzie potraktowana
jako bardzo wulgarny sposób na
zaproszenie kogoś do łóżka. W innych krajach Europy, na przykład
we Włoszech, jest on postrzegany
jako wyraz zadowolenia, a także
usatysfakcjonowania ze wspaniałego posiłku. Gest ten jest także
obecny w języku podwodnym. Nurkowie dają sobie w ten sposób
znak, że wszystko jest w porządku.
Przeniesiemy się teraz na
wschód, do Rosji. Tam nie wolno
nam się przywitać z domownikiem,
wyciągając rękę przez próg domu.
Mieszkańcy tego kraju wierzą, że
przynosi to strasznego pecha. Aby
wejść do czyjegoś azylu, musimy
dostać wyraźne zaproszenie lub
poczekać, aż wyjdzie on przed
próg, jeżeli koniecznie chcemy podać mu rękę.
Wśród nas jest wielu. Często
w ramach okazania szacunku przepuszczają oni kobiety przed sobą
w drzwiach, lecz zwyczaj ten jest
kompletnie obcy mieszkańcom Japonii. Podobnie jest z gestem pocałunku w dłoń kobiety. Jest to zwyczaj typowo polski. Wywodzi się on
jeszcze z czasów szlacheckich.
Cmoknięcie damy w rękę za granicą naszego kraju może spotkać się
z niemałym zdziwieniem.
Pamiętajcie o cennych radach,
odwiedzając inne kraje i kontynenty. Zachęcam gorąco do podróży
i poznawania nieznanego. Nowi ludzie to nowe doznania, nowe przygody. Każdy z nas potrzebuje raz
na jakiś czas zmian, mniejszych czy
większych. Zawsze jadąc do innego
otoczenia jesteśmy gośćmi i musimy przystosować się do obyczajów
i zasad kulturowych tam panujących, aby nie popełnić niewerbalnego faux pas. Poznawajcie się nawzajem, uczcie się od siebie, bądźcie otwarci na nowe doświadczenia,
a zaowocuje to wspaniałymi wspomnieniami na całe życie, które możecie przywieźć nie tylko z najpiękniejszego Rewala, ale i egzotycznych krajów.
ANNA PROCHERA
SPOŁECZEŃSTWO
Mogę, potrafię, chcę!
Uważa się, że medytacja oznacza osiągnięcie takiego stanu
świadomości, w którym umysł jest
zupełnie spokojny lub pusty. Jednak myślenie, że nic nie ma w twoim umyśle jest wciąż myśleniem
o czymś. Medytacja jest więc sztuką skupiania uwagi, trwania w stanie głębokiego skupienia i spoglądania wewnątrz siebie.
O wiele lepiej znamy i o wiele
pewniej czujemy się będąc w stanie, w którym nieustannie pojawiają
się myśli i w którym umysł jest bez
przerwy zajęty podążaniem za nimi.
Jesteśmy rozproszeni: doświadczamy myśli, pomieszania, niepokoju.
Jednak codzienna medytacja pomaga przywrócić umiejętność skierowania myśli na jeden tor, co sprawia, że zadania wykonujemy efektywniej. Jest wiele form medytacji,
na przykład:
– medytacja uważności
Dzięki tej najpopularniejszej formie medytacji zyskasz świadomość
wszelkich otaczających cię dźwięków i zdarzeń.
– medytacja mantry
Mantrą nazywany słowa powtarzane na głos podczas medytacji.
Tym razem całą uwagę powinno się
skupić na wydawanych przez siebie
dźwiękach.
– medytacja koncentracji
Technika ta polega na wybraniu
konkretnego dźwięku lub przedmiotu i skoncentrowaniu na niej myśli.
W tej metodzie na pewno pomocna
okaże się muzyka relaksacyjna.
Początki medytacji bywają trudne. Nie wiemy, co ze sobą zrobić,
wiercimy się, nie wytrzymujemy myśli, że mamy trwać w bezruchu.
Przede wszystkim warto wyznaczyć
sobie stałą porę, miejsce i czas
trwania medytacji. Dla niektórych
najlepszy jest poranek, jeszcze
przed śniadaniem, jednak zależy to
od osobistych preferencji. Przyjmuje się, że medytacja powinna trwać
ok. 15 minut. Zamknij oczy, wyprostuj plecy, dłonie oprzyj na udach
i skup swoją uwagę na oddechu.
Zobaczysz, że naprawdę niełatwo
jest oczyścić umysł i nie myśleć
o niczym. Ostatnią istotną rzeczą
RYS. PIOTR RAJCZYK
w medytacji jest to, aby wytrwać
w początkowej pozycji do końca.
Nie poddawaj się po pierwszych
oznakach bólu pleców czy nóg. Możesz medytować samemu, ale więcej siły i energii doda ci wspólne
spędzanie czasu z rodziną lub przyjaciółmi.
Celem całego ćwiczenia jest
urzeczywistnienie prawdziwej natury umysłu. Według religii wschodu,
jest to źródłem zarówno naszego
obecnego doświadczania uwarunkowanej rzeczywistości, jak też
oświecenia. Oświecenie zaś to
urzeczywistnienie prawdziwej natury umysłu, której w zwyczajnym życiu nie jesteśmy świadomi.
Jak medytacja
na nas wpływa?
Medytacja obniża ciśnienie krwi,
zmniejsza tętno, daje poczucie harmonii oraz znacznie zmniejsza podatność na stres. Jej praktykowanie
codziennie przez 20 min już po kilku
dniach podnosi nasze możliwości
zapamiętywania o 15-20 %! Już od
początku ćwiczenia medytacji jeste-
śmy w stanie zredukować poziom
stresu, odczuwając jednocześnie
z dnia na dzień większy spokój oraz
zadowolenie. Jesteśmy również
w stanie zapobiec wielu chorobom
lub pozbyć się bieżących dolegliwości. Kiedy wchodzimy w stan medytacji, stajemy się jednocześnie spokojniejsi, co oznacza, że myśli, które
do tej pory nas męczyły, rozpuszczają się, a przed nami, w całej swej
intensywności, rozpościera się rzeczywistość chwili teraźniejszej. Łatwiej będzie poradzić sobie ze swoimi problemami, jeśli nauczymy się
i nabierzemy nawyku regularnego
wyciszania się. Medytacja pomaga
zachować równowagę wewnętrzną
oraz osiągamy dzięki niej najwyższy
poziom wspomnianego oświecenia.
Dlatego, gdy skończysz czytać tę
gazetę, może spróbuj pójść w spokojne miejsce, usiąść, skoncentrować się na swoim oddechu lub na
konkretnym przedmiocie i wyciszyć
swój umysł. Jeżeli chcesz zmienić
swoje życie na lepsze. Warto spróbować z medytacją – na pewno się
nie zawiedziesz!
ZUZANNA BARTLEWSKA
23
KULTURA
Wakacyjne umilacze czasu
Wakacje, 2 miesiące, ponad 60
dni. Jedyne, co wówczas doświadczamy, to oprócz wysokiej temperatury również nuda. Co można robić
przez tak długi czas? Mam dla Was
propozycję – anglojęzyczne seriale!
House of Cards
to serial z gatunku dramatu politycznego. Powstał na podstawie powieści
Michaela Dobbsa i nawiązuje do miniserialu BBC „Dom z kart” stworzony
w 1990. Po zwycięskich wyborach prezydenckich dla swojej partii, senator
Francis Underwood, którego gra znakomity Kevin Spacey, zostaje pozbawiony obiecanego mu stanowiska Sekretarza Stanu. Oszukany Frank przyjmuje tę decyzję z pozornym spokojem, w rzeczywistości rozpoczynając
polityczną grę. Chce za wszelką cenę
zemścić się na prezydencie i odebrać
mu urząd. Wykorzystuje do tego
wszelkie dostępne środki i intrygi,
a także znajomość z ambitną dziennikarką, Zoe Barnes, graną przez młodą
aktorkę Kate Mara’ę. Za kulisami władzy, miłości, ambicji i korupcji w dzisiejszym Waszyngtonie, Underwood
wraz z żoną (Robin Wright) muszą
zmagać się z przeszłymi i obecnymi
zagrożeniami, by nie stracić wszystkiego, co do tej pory osiągnęli. Premiera
pierwszego sezonu miała miejsce
w lutym 2013 roku. Autorem scenariusza jest Beau Willimon. House of
Cards cieszy się ogromną popularnością i zdobywa coraz więcej prestiżowych nagród, chociażby Złote Globy
i Emmy.
dać, że trudno o dwa bardziej różniące
się od siebie charaktery. Jednak intelekt Sherlocka w połączeniu ze spokojniem i wiedzą Watsona tworzą niezwykły sojusz. Premiera serialu odbyła się
w sierpniu 2010 roku. A kto wpadł na
pomysł i realizuje nasz wieczorny umilacz czasu? Są to Stevem Moffat
i Mark Gatiss.
Przyjaciele
Kiedy podczas leniwych wieczorów nie wiemy co ze sobą zrobić,
włączmy Przyjaciół! Komediowy serial opowiada o losach szóstki znajomych mieszkających w Nowym Jorku.
Monica Geller (Courteney Cox) jest
szefową kuchni i mieszka wraz ze
swoją przyjaciółką z dzieciństwa Rachel Green (Jennifer Aniston). Rachel
jest rozpieszczoną dziewczyną, która
porzuciła niedoszłego męża przed ołtarzem i postanowiła rozpocząć nowe, samodzielne życie. Drzwi w drzwi
mieszkają Chandler Bing (Matthew
Perry), pracownik korporacji oraz Joey Tribbiani (Matt LeBlanc), bezrobotny aktor. Kolejną bohaterką jest Phoebe Buffay (Lisa Kudrow) pracuje jako masażystka. A Ross, brat Moniki
(David Schwimmer), jest paleontologiem, z bardzo trudnym życiem miłosnym. Przez 10 sezonów przeżywamy różne zabawne historie razem
z naszymi nowymi znajomymi. Twórcami serialu byli David Crane i Marta
Kauffman. „Przyjaciele” wygrali wiele
nagród BAFTA i Złote Globy. Niestety,
format nie pojawi się więcej na antenie.
Sherlock
Pretty Little Liars
to modernistyczne przedstawienie
znanych nam z książek Arthura Conan
Doyle’a dwójki przyjaciół Sherlocka
Holmesa i Dr. Johna Watsona. Sherlock zostaje przeniesiony w czasie
z XIX do XXI wieku. Tytułowy bohater,
grany przez uwielbianego przez kobiety Benedicta Cumberbatcha, umie rozpoznać pilota samolotów po kciuku,
a programistę tylko po krawacie. Zabija nudę, rozwiązując zagadki kryminalne. Kiedy na drodze Holmesa staje były żołnierz i weteran wojenny John
Watson (Martin Freeman), od razu wi-
(Słodkie kłamstewka)
24
to amerykański serial dla młodzieży
opowiadający o grupce nastolatek.
Pewnego dnia jedna z nich ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Długie
poszukiwania nie przynoszą efektu,
a dziewczyna nie odnajduje się. Po roku reszta przyjaciółek zaczyna dostawać dziwne wiadomości od anonimowej osoby podpisującej się jako „A”.
Ktokolwiek wysyła im SMS-y, zna ich
wszystkie sekrety i obserwuje ich każdy krok. Serial pierwszy raz na antenie
pojawił się w czerwcu 2010 roku. Został stworzony przez I. Marlene King.
Patrząc na ilość zdobytych nagród
m.in. na People’s Choice Awards i Teen Choice, wnioskujemy, że Słodkie
Kłamstewka zdobyły ogromną popularność na skalę światową.
Gra o tron
to serial fantasy, opowiadający
o kilku rodzinach szlacheckich walczących o panowanie nad ziemiami
krainy Westeros. Polityczne i seksualne intrygi są na porządku dziennym.
Po śmierci królewskiego namiestnika
Jona Arryna, władający państwem
Robert Baratheon grany przez Marka
Addy’ego, udaje się w drogę aby mianować przyjaciela, Eddarda Starka
swoim nowym doradcą. Ten, podejrzewając, że poprzednik na tym stanowisku został zamordowany, przyjmuje propozycję dogłębnego zbadania sprawy. Okazuje się, że przejęcie
tronu planuje kilka rodów m.in. Lannisterowie i Targaryenowie. Narastający konflikt prowadzi do wojny. Twórcami serialu są David Benioff i D.B.
Weiss. Pomimo faktu, że Gra o tron
cieszy się ogromną popularnością
również wśród krytyków, to jednak serial nie trafił w moje gusta. Mimo ciekawych wątków i interesujących bohaterów nie przekonało mnie do obejrzenia tego w całości. Wszyscy przecież wiemy, jak to się skończy.
Teoria wielkiego podrywu
to idealna propozycja na wieczór ze
znajomymi. Opowiada o fizykach Leonardzie i Sheldononie, którzy rozumieją każde dziwne zjawisko, (począwszy od skomplikowanej budowy atomu
do przyciągania czarnej dziury), oprócz
kobiet. A kiedy Penny, grana przez Kaley Cuoco-Sweeting, wprowadza się
do mieszkania naprzeciwko, świat Leonarda (Johnny Galecki)i Sheldona
(Jim Parsons) zaczyna się zmieniać.
Leonard widzi w niej nie tylko kobietę,
ale również miłość swojego życia. Ta
komedia została stworzona przez
Chucka Lorre’a i Billa Prady. Serial miał
premierę 24 sierpnia 2007 roku, a we
wrześniu rozpoczyna się jego 9 seria.
ZUZANNA BARTLEWSKA
SPORT
Skoki na igelicie
Jeszcze niedawno fani sportów
zimowych swych ulubieńców mogli
oglądać jedynie przez pół roku. Od
1994 roku w skokach narciarskich
jest jednak inaczej. Wtedy to właśnie odbyły się po raz pierwszy zawody skoków narciarskich na igelicie z cyklu letniego Grand Prix.
Zwycięzcą pierwszego, historycznego sezonu był Japończyk Takanobu Okabe.
Od tamtego czasu sporo się jednak zmieniło. Letni sezon jest po
pierwsze dłuższy (za pierwszym razem były trzy turnieje indywidualne
i jeden drużynowy), rozgrywany na
większej ilości skoczni, więcej zawodników decyduje się na start, ale
przed wszystkim zmieniły się zasady.
Aktualnie punkty są liczone identycznie jak w zawodach zimowych. Każdemu miejscu odpowiada liczba
punktów (1 miejsce – 100 pkt., 2
miejsce – 80 pkt. itd). Na początku
rozgrywania turnieju były one sumowane jednak jak w Turnieju Czterech
Skoczni. Oznacza to, że do klasyfikacji generalnej zawodnik dostaje tyle
punktów, ile zdobył w zawodach. Zostało to zmienione w 1996 roku.
Tegoroczne zawody letniego
Grand Prix rozpoczną się 31 lipca na
skoczni w Wiśle. Zawodnicy odwiedzą dziewięć miast, a sezon zakończy się 27 września w austriackim
Hinzenbach. W ciągu tych dwóch
miesięcy odbędzie się czternaście
turniejów, z czego dwa drużynowe.
Ta ilość pokazuje, że letnie skoki zyskują coraz
większą popularność. Głównie dlatego, że
jest to szansa
dla wielu miast,
by pokazać się
z dobrej strony
pod względem
organizacji imprezy. Wśród
miast, które będą
gościły
skoczków są takie, w których
zimą od dawna się nie skacze, np.
Einsiedeln (Szwajcaria) czy Hakuba
(Japonia). Jest tylko jeden warunek
(oprócz najnowszych homologacji
FIS – Międzynarodowej Federacji
Narciarskiej), który musi zostać spełniony. Skocznia musi posiadać igelit,
na którym są rozgrywane zawody latem.
Podejście do letniego sezonu jest
różne, mówił o tym Kamil Stoch:
„Wielu zawodników traktuje sezon letni jako czas treningowy, ale ja podchodzę do tego inaczej. Uważam, że
lato jest tak samo ważne jak zima
– zwłaszcza że rozgrywane są wtedy
konkursy w Polsce, na które przychodzi mnóstwo kibiców. Oczywiste jest,
że z myślą o nich chcę zaprezentować
się jak najlepiej”. Polski skoczek podał jeden z powodów występów
w tym cyklu. Zawodnicy często traktują
turniej treningowo.
Wiele czołowych nazwisk rezygnuje ze
startów albo testują
w nich nowe nowinki
techniczne. Stąd też
niespodziewani zwycięzcy pojedynczych
konkursów, jak i całych cyklów. Największą niespodzianką był
sezon w 2012 roku,
kiedy to wygrał Andreas Wank. Z drugiej
strony, jest to okazja
na
rywalizację
z skoczkami, z który-
mi pół roku później będzie się walczyć o medale na najważniejszych
imprezach sezonu. Letnie zawody są
ważne jeszcze pod jednym kątem.
W zależności od wyników federacje
będą miały możliwość wystawienia
większej liczby zawodników na następne periody (sezon letni jest
pierwszym, drugi to zawody zimowe
od początku sezonu do TCS itd.).
Wynika z tego, że w zależności od tego, jacy skoczkowie będą skakać latem i jakie będą zajmować wyniki, tylu będzie mogło występować na początku zimy.
W oczekiwaniu na letnie Grand
Prix można obserwować letnie zawody Pucharu Kontynenalnego. Działa
on na takich samych zasadach jak
letnie Grand Prix, tylko ma mniejszą
renomę. Widać to szczególnie zimą,
gdy zawodu Pucharu Kontynentalnego odbywają się w tym samym czasie co Puchar Świata. Aktualnie jednak w zawodach PK skaczą też najlepsi. Pierwsze zawody tego cyklu
już się odbyły. Miały one miejsce
w Kranju. turniej odbyły się 4 i 5 lipca, a dwukrotnie wygrał Dawid Kubacki. W pierwszych zawodach wyprzedził Karla Geigera o 13,8 punktów. W drugim konkursie Polak miał
trochę trudniejsze zadanie. Po emocjonującej walce pokonał on Petera
Prevca o 1,2 punktu. Tym samym
w klasyfikacji generalnej z 200 punktami prowadzi Dawid. Za nim na drugim miejscu ze 140 punktami plasuje
się Peter Prevc.
TEKST MACIEJ JANKOWSKI
RYS. PIOTR RAJCZYK
25
SPORT
Najłatwiej wygrywa się u siebie
Rok po Mistrzostwach Świata w Brazylii Ameryka Południowa znowu przeżywała emocje
związane z piłką nożną. Na chilijskich boiskach grało 12 drużyn. Do wszystkich 10 drużyn
strefy CONMEBOL (Ameryka Południowa) zaproszono dwie ze strefy CONCACAF (Ameryka
Północna, Środkowa i Karaiby). Zwycięzcami zostali gospodarze.
Tuż po losowaniu grup wydawało
się, że turniej będzie ciekawy już od
początku zmagań. Niestety, okazało się zupełnie inaczej. W pierwszej
fazie gry sporo spotkań było na niskim poziomie. Jedynie w grupie
A ciekawie oglądało się rozgrywki.
Było kilka niespodzianek, jednak do
następnej rundy awansowały raczej
te drużyny, które były faworytami.
Inaczej było jedynie w przypadku
Boliwii. Najsłabsza reprezentacja
na kontynencie awansowała kosztem Ekwadoru.
W fazie finałowej już od początku były zaskoczenia. Niektóre
z nich można nazwać nawet sensacjami. Taką było zwycięstwo Paragwaju nad Brazylią. Canarinhos
znowu zawiedli. Po nieudanym
mundialu zmienili trenera, jednak
nawet to nie pomogło. Brazylijczycy muszą chyba w końcu przyznać, że mają pewien kryzys, a ich
drużyna nie jest gotowa do walki
o dobre pozycje na wielkich turniejach. Z Paragwajem przegrali po
rzutach karnych. W meczach
ćwierćfinałowych konkurs jedenastek musiał decydować o zwycięstwie jeszcze w jednym spotkaniu.
Miało to miejsce w pojedynku Argentyny z Kolumbią. Mecz ten wygrali Albicelestes. Ich rywale nie
pokazali jednak zbyt dużo na tym
zawodach. Kolumbia po udanych
MŚ była traktowana jako czarny
koń turnieju. Do drużyny wrócił Radamel Falcao i według wielu ekspertów był on powodem tak nieudanych mistrzostw. Za bardzo starał
się przyćmić Cuadrado i Jamesa
Rodrigueza. W pozostałych spotkaniach tej rundy obyło się bez niespodzianek. Chile wygrało 1:0
z Urugwajem, a Peru 3:1 z Boliwią.
Półfinały nie zapowiadały się
ciekawie. Widać w nich było ewidentnych faworytów, a oni nie zawiedli. Chile, kontrolując mecz, wygrało 2:1 z Peru, a Argentyna urządziła festiwal strzelecki, pokonując
26
Fot Internet.
Paragwaj aż 6:1. W spotkaniu
o trzecie miejsce Paragwajczycy
znowu schodzili z boiska pokonani.
Przegrali 2:0 z Peru. Zajęcie
czwartego miejsca jest jednak dobrym wynikiem dla nich. Jeszcze
dwa lata temu w eliminacjach do
MŚ zajęli wśród drużyn z CONMEBOL ostatnie miejsce, a więc widać rozwój.
Peru zdobyło natomiast brązowy
medal. Nie jest to drużyna uważana
za silną, jednak znów udało jej się
zająć miejsce na podium. Po raz
drugi z rzędu zajęła tę pozycję. Finał mimo wyniku cały czas trzymał
w napięciu i był jednym z ciekawszych pojedynków. Po regulaminowym czasie gry oraz dogrywce na
tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. Rzuty karne były jednak
fatalnie wykonywane przez Argentynę. Przegrali oni w nich 4:1. Kolejny finał z rzędu z reprezentacją
przegrał tym samym Leo Messi.
Spadła na niego znów ogromna fala krytyki, że w kadrze nie stara się
tak jak w Barcelonie. Sytuacja
wręcz identyczna do tej, którą mieliśmy zaledwie dwa lata temu u siebie z Robertem Lewandowskim.
Tym samym Chile po raz pierwszy w historii wygrało Copa America. Udało im się to na własnych boiskach. Głównie dzięki temu, że
drużyna jest równa. Na każdej pozycji jest jakiś klasowy zawodnik.
Są oni też fantastycznie zgrani, co
pokazywali ładnymi akcjami ofensywnymi. Dodatkowo widać, że rozumieją doskonale, czego od nich
wymaga trener Sampaoli. Najwięcej
bramek w turnieju – czyli cztery
– strzeliło dwóch graczy: Peruwiańczyk Jose Paolo Guerrero oraz reprezentujący barwy gospodarzy
Eduardo Vargas.
MACIEJ JANKOWSKI
GRY I ZABAWY
Recenzja gry Splendor
Czas Handlu
Renesans, rozkwit kupiectwa, handel kamieniami
szlachetnymi. W grze Splendor wcielamy się w kupca, który
musi dorobić się największej ilości splendoru. Jest
dynamiczną, przyjemną i stosunkowo łatwą grą, idealną na
wieczór ze znajomymi. Produkcja ta posiada niewątpliwie
wiele zalet.
Trochę o zasadach
Gra nie jest złożona, a jej mechanika jest stosunkowo prosta. Bardzo szybko można nauczyć się zasad, już po drugiej rozgrywce tury
przebiegały bardzo sprawnie. Również przygotowanie jej nie trwa długo. Grę rozpoczyna najmłodszy
gracz, następnie kolejka idzie zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
W tym tytule każdy uczestnik rozgrywki musi zbierać klejnoty, za które następnie może kupować karty
Zaczynamy z niczym. Podczas każdej tury dobieramy 3 brylanty różnego koloru lub 2 takiego samego.
Możemy również wykupić budynek
lub go zastawić, by ją kupić w późniejszym terminie. Gra jest przeznaczona dla maksimum czterech
uczestników i w takiej liczbie rozgrywka jest najciekawsza, jednak
nawet we dwójkę można spokojnie
cieszyć się tą pozycją.
Wykonanie
Splendor jest połączeniem żetonów i kart. Wykonanie tej produkcji
jest bardzo ładne i estetyczne.
Karty są wydrukowane na dobrym
materiale, a żetony są zrobione
z dość ciężkiego i twardego plastiku z naklejonym na nie wizualizacjami kamieni szlachetnych. Całość oprawy graficznej została
przemyślana w najmniejszym
szczególe. Jedyne, o co mogę się
przyczepić, to mała różnorodność
obrazków na kartach, choć i one
są dopracowane.
Rozgrywka
W Splendorze możemy zaobserwować bardzo dużą interakcję między graczami, mianowicie jeśli widzimy, że nasz oponent zbiera materiały na wykupienie którejś z kart,
to dobrym pomysłem jest jej zastaw. Na ręce możemy mieć maksymalnie do trzech zastawionych
kart. Gra jest bardzo dobrze zbalansowana, więc mała jest szansa, że
ktoś będzie na starcie w lepszej pozycji niż współuczestnikiem. W tej
produkcji jest również trochę losowości, gdyż nigdy nie wiemy, jakie
karty akurat zostaną wystawione.
Jak już jesteśmy przy kartach: na
stół wystawiamy po trzy każdego
poziomu. Za pierwszy poziom kart
nie dostajemy praktycznie punktów
splendoru, jednak dają nam potrzebne klejnoty. Ważne jest, by
rozbudowywać karty dla każdego
rodzaju surowców, ponieważ najdroższe są te poziomu trzeciego
– przynoszące nam bardzo dużo
splendoru. By wygrać, wystarczy jako pierwszy gracz uzbierać 15
punktów. Wydaje się to stosunkowo
łatwe, jednak po kilku wygranych
i porażkach okazało się, że nie jest
to wcale proste zadanie.
Reasumując
Splendor jest grą dobrą. Przyjemna łatwa i dynamiczna rozgrywka
skutecznie nie pozwala się od niej
oderwać. Pozycja jest zrobiona bardzo ładnie, grafiki są ciekawie zaprojektowane, więc jeśli nie macie pomysłu, co robić wieczorem ze znajomymi, polecam zapoznać się z tą produkcją.
TEKST I FOT.: JĘDRZEJ BRZOZOWSKI
27
BAJKA NIE TYLKO DLA NAJMŁODSZYCH
Niesforny
książę
W maleńkim miasteczku na naszej planecie,
Gdzie dokładnie- i tak się nie dowiecie,
W pewnej znanej królewskiej rodzinie,
Której potęga nigdy nie przeminie,
Dawno, dawno temu Janek się urodził,
Później w nieznośnego młodzieńca się przerodził.
Rodziców nie słuchał, wszystkim dokuczał,
Czuł się najmądrzejszy- wszystkich pouczał.
Wiedział, że jakkolwiek zachowywać się nie będzie,
W końcu panowanie w mieście zdobędzie.
Rodzice rady sobie z nim nie dawali,
Gdy czegoś oczekiwał- nawet nie protestowali.
Bały się go zwierzęta, które źle traktował,
Młodszych od siebie stale maltretował.
Nie znał słów szacunek czy pokora,
Całego miasteczka była to zmora.
Pewnego dnia rodzice nie wytrzymali,
O pomoc poprosić się zdecydowali.
Wiedzieli bowiem, że katastrofą będzie,
Jeśli po ich śmierci syn władzę zdobędzie.
Do wielkiego czarnoksiężnika się udali,
Wspólnie plan na młodzieńca przygotowali.
Janek lubił samotne wyprawy w las,
Na psocenie w nim miał możliwość i czas.
Jedna z tych wycieczek tragiczna dla niego była,
Całe jego dotychczasowe życie zmieniła.
Wszystkie zwierzęta z lasu pouciekały,
Bo jego wybryków znieść nie umiały.
Gdy udał się Janek, by usiąść w cieniu,
Nagle mała żabka siadła na jego ramieniu.
Chłopak się wystraszył, z miejsca się poderwał,
Myślenie nad kolejnym psotnym planem przerwał.
Żaba za wygraną dać nie chciała,
Ciągle przy jego nodze przesiadywała.
Gdy na jego kolana wskoczyć chciała,
Stała się wręcz rzecz niesłychana.
Janek się ocknął, widział wokół świat wielki,
Sam sobie wydawał się maleńki.
Gdy krzyknąć z przerażenia chciał,
Tylko przeraźliwy rechot z siebie wydał.
Żaba była podstępem, sprawa się wyjaśniła,
Jego w przerażającą ropuchę zamieniła.
Wystraszony chłopiec udał się do domu,
Krzywdy po drodze już nie zrobił nikomu.
Rodzice o jego przemianie wiedzieli,
Losem nieznośnego syna się nie przejęli.
Mieli bowiem nadzieję, że chłopiec się zmieni,
W pokornego i kochanego Janka się przemieni.
Chłopiec był żabą przez wiele lat,
28
Książę Ropuch Wspaniały
Collage: Jędrzej Brzozowski
Zdążył obskoczyć chyba cały świat,
Do miasteczka wrócił, gdy swe czyny zrozumiał,
O wybaczenie rodziców prosić chciał.
Ci z jego powrotu bardzo się ucieszyli,
Szansę synowi dać postanowili.
Wiedzieli, jak powrót chłopca wywołać:
„Synu, ukochana musi cię pocałować”
Ropucha poszukiwania rozpocząć musiała,
Znów stać się młodzieńcem bardzo chciała.
Do miasteczka dziewczyna się wprowadziła,
Bardzo z ropuchą się zaprzyjaźniła.
W końcu nadszedł upragniony pocałunek,
Dla Janka to był jedyny ratunek.
Co się stało, jak to zrobiła?
Bardzo ją ta sprawa zaskoczyła.
Gdy Janka nagle przed sobą ujrzała,
Wnet się w nim bez pamięci zakochała.
Chłopiec mężczyzną przystojnym się stał,
Ogromne serce dla ludzi miał.
Jak widać zmiana bardzo potrzebna była,
Pokory i szacunku chłopca nauczyła.
Bardzo ważne są w życiu te wartości,
Ich brak może być powodem wielu przykrości.
NATALIA GUZIK
ROZRYWKA - SUDOKU
29
ROZRYWKA
HOROSKOP
Baran (21.03-19.04)
Waga (23.09-22.10)
Koziorożec (22.12-19.01)
Gwiazdy przepowiadają, że w tym tygodniu
czeka Cię niespodzianka. Będzie ona efektem
Twojej ciężkiej pracy.
Twoje wysiłki na pewno zostaną docenione.
Nie pakuj swojej pracy
do walizki. Przestań
myśleć o zobowiązaniach
zawodowychmasz wakacje! Spędź
ten czas z rodziną, z dala od szefa.
Gwiazdy wróżą Ci nieoczekiwany
przypływ gotówki.
Nie przejmuj się tym,
że coś Ci się nie udaje.
Nie odkładaj ważnych
spraw na później i popracuj nad swoją systematycznością. Gwiazdy wróżą, że
dzięki temu będziesz bliżej sukcesu, niż Ci się wydaje. Koniecznie
zagraj w totolotka!
Skorpion (23.10-22.11)
Wodnik (20.01-18.02)
Patrz pod nogi. Dzięki
temu możesz stać się
posiadaczem cennej
rzeczy. Jeśli masz
ochotę- idź na imprezę!
Letnia zabawa sprzyja nowym znajomościom. Pamiętaj jednak o rozwadze- poranek z bólem głowy może zniszczyć cały dzień.
W tym tygodniu gwiazdy mówią nam, że czeka Cię coś niesamowitego! Urlop to idealny
czas na odpoczynek,
ale i dobrą zabawę. Korzystaj ze
słońca. Nie martw się- nadmorskie
specjały nie zaszkodzą Twojej figurze.
Strzelec (22.11-21.12)
Ryby (19.02-20.03)
Samotni strzelcy mają
idealną okazję do poznania swojej drugiej
połówki. Romantyczny
spacer o zachodzie
słońca? To możliwe. Osoby spod
tego znaku, które mają przy sobie
partnerów, niech zadbają o podkręcenie temperatury w związku.
Co u Twoich znajomych? Jeden z nich na
pewno potrzebuje Twojego wsparcia. Okaż
swoje dobre serce,
a na pewno zostanie to docenione.
Na urlopie dbaj o zdrowie. Przeziębienie podczas wypoczynku nikomu
nie służy.
NATALIA GUZIK
Byk (20.04-22.05)
Dla byka urlop to idealna okazja do zapomnienia o swojej czerwonej płachcie. Odpręż
się i korzystaj z uroków
pobytu nad morzem. Dbaj o żołądek. Ciężkie potrawy mu sprzyjają.
Bliźnięta (23.05-21.06)
Nigdy nie zapominaj
o najbliższych. Nawet
na wczasach pamiętaj,
by do nich dzwonić. Po
powrocie czeka Cię rewolucja w pracy. Może awans?
Rak (22.06-22.07)
Lenistwo nie jest niczym dobrym. Odejdź
od komputera i wyjdź
na zewnątrz. W końcu
są wakacje, idealna
okazja do aktywnego spędzania
czasu. Ucieszy się nie tylko Twoje
ciało, ale i dusza.
Lew (23.07-23.08)
Wyjątkowa konstelacja
Jowisza i Wenus sprzyja nowym znajomościom. Na Twoim horyzoncie pojawi się ktoś
godny uwagi. Nie bój się postawić
pierwszego kroku. Kto wie, może
znajomość przerodzi się w romans?
Panna (24.08-22.09)
Nadmorskie fale zachęcają każdego do
kąpieli. Nie zapominaj
jednak o rozwadze, bo
w tym tygodniu Twoje
zdrowie może być wystawione na
próbę. Rozglądaj się wokół siebie.
Może na urlopie znajdziesz ciekawą ofertę pracy?
30
ROZRYWKA
Mały Jasiu ma urodziny i wypatruje
przez okno gości.
Nagle mówi do mamy:
– Mamo wujek i ciocia idą!
– Nie mówi się wujek i ciocia tylko
wujostwo.
Wygląda dalej.
– Mamo kuzyn i kuzynka idą!
– Jasiu nie mówi się kuzyn i kuzynka tylko kuzynostwo.
Patrzy dalej i zauważył babcie
i dziadka i mówi do mamy:
– Mamo dziadostwo idzie.
***
Rozmawia dwóch kumpli:
– Wiesz, Staszek leży w szpitalu.
– No coś podobnego. A jeszcze
wczoraj widziałem go w kawiarni z wystrzałową blondynką.
– No właśnie, jego żona też go widziała.
***
– Dlaczego Internet jest pełen ludzi
wytykających błędy ortograficzne i gramatyczne?
– Bo nikt tych humanistów nie chce
przyjąć do pracy!
***
Spotyka się dwóch znajomych:
– Widzisz, i wygrałem tę sprawę
o przekroczenie prędkości.
– Ale jak?
– Mój adwokat udowodnił, że przy
200 km/h nie widać znaku ograniczenia do czterdziestu.
***
Wchodzi blondynka do windy, a tam
stoi facet i pyta się: -Na drugie?
– Agnieszka.
***
Związek Szachistów Polskich wystosował list do prof. Jana Miodka z zapytaniem: – Czy wyrażenie „szachuje”
jest prawidłowe? Odpowiedź brzmiała:
– Wyrażenie to jest poprawne, lecz lepiej powiedzieć „ciszej panowie”
***
Rozmawiają dwie przyjaciółki. Jedna mówi: – Mam wspaniałego męża:
nie pije, nie pali, nie zdradza mnie, nie
lubi piłki nożnej, a nawet mnie nie bije.
Na to druga: – Dawno go sparaliżowało?
***
Do biura podróży przychodzi klient
i mówi: – Mam 50 euro. Chciałbym za
to jakieś niedrogie wczasy, ale żeby na
miejscu była biblioteka, bilard, basen,
siłownia, sauna, a w pokoju – telewizor,
komputer i kino domowe. – Nie ma
u nas czegoś takiego. Ale chce pan
coś takiego za darmo i do tego za granicą? – No pewnie. – To proszę się
zgłosić do szwedzkiego więzienia.
***
Na kolonii Kuba odbiega nagle od
grupy dzieci i podchodzi do budki z lodami. – Proszę loda z salmonellą. – Nie
mamy. A po co ci w ogóle, chłopcze, lody z salmonellą?! – Jakby pan poznał
naszą wychowawczynię, to nie zadawałby pan takich głupich pytań!
***
Przed wyjściem z samolotu prosimy
sprawdzić, czy zabrali Panstwo bagaż.
To, czego Państwo zapomną, zostanie
rozdzielone po równo pośród zalogi.
Prosimy nie zostawiać dzieci ani małżonków
***
Rodzina siedzi przy stole. Mały Tomek pyta się taty: – Tatusiu dlaczego
ożeniłeś się z mamą? Tata odkłada wi-
delec i patrząc na żonę mówi: – Widzisz, nawet dziecko tego nie rozumie...
***
Zatrudnili blondynkę przy malowaniu pasów. W pierwszym dniu namalowała 15 km pasów, w drugim dniu 3 km
pasów a w trzecim tylko 1 km pasów.W tym samym dniu wzywa ją szef
i mówi:- Co się z panią dzieje?? – pyta
się szef – Coraz gorzej pani pracujeNa
co blondynka odpowiada:- To nie ja gorzej pracuje tylko, że do wiadra z farbą
mam coraz dalej.
***
Doktorant, doktor i profesor psychologii złapali złotą rybkę, która obiecała spełnić po jednym ich życzeniu
w zamian za wolność. Doktorant:
– Chcę być na Bahama i jeździć superszybką łodzią z fantastyczną
dziewczyną. Puff! Zniknął. Doktor:
– Chcę być na Hawajach otoczony
tancerkami hula. Puff! Zniknął. Profesor: – Ci dwaj mają być w laboratorium po lunchu...
BARTEK MADEJ
KRZYŻÓWKA
1. Nazwisko wójta Gminy Rewal.
2. Główne miasto powiatu, w kórym znajduje się Gmina
Rewal.
3. Ulica, na której znajduje się Aleja Róż.
4. Ulica, na której znajduje się Centrum Informacji Promocji Gminy Rewal.
5. Jakie zwierzęta możemy zobaczyć w pawilonie niedaleko latarni morskiej w Niechorzu?
6. Nazwa telewizji tworzonej przez dziennikarzy z Potęgi
Prasy.
7. Miejscowość, w której znajduje się replika Krzyża z Giewontu.
8. Ma swój pomnik na ulicy Saperskiej.
9. Miejscowość, gdzie znajdują się ruiny kościoła.
31
REKLAMA
Amfiteatr Rewal
Sobota - 11.07 godz. 20.00
Teatr VARIETE - Rewia lata 70 i 80
Niedziela - 12.07 godz. 20.00
Kabaret Skeczów Męczących
Środa - 15.07 godz. 19.00
Nasze podwórko - program dla dzieci
Czwartek - 16.07 godz. 20.00
Kabaret Smile
Piątek - 17.07 godz. 20.00
Kabaret Młodych Panów
Poniedziałek - 20.07 godz. 20.00
Kabaret Paranienormalni
Środa - 22.07 godz. 18.00
Nasze podwórko - program dla dzieci
Czwartek - 23.07 godz. 20.00
Piotr Bałtroczyk
Niedziela - 26.07 godz. 20.00
Formacja Chatelet
Informacje, rezerwacje – 508 87 11 22
Kasa biletowa Amfiteatru przy ul. Parkowej 4 czynna od godz. 9 do 21
Zakup biletów przez strony internetowe:
www.biletynakabarety.pl
www.kupbilecik.pl
32
www.kabaretowebilety.pl

Podobne dokumenty

Rewalacje 2/2016

Rewalacje 2/2016 m.in., na temat spalonego. Dlatego gazety w dłonie, słuchawki na uszy (z włączoną RewalStacją), ręczniki do toreb i biegnijcie na plażę korzystać z pięknej pogody!

Bardziej szczegółowo

Rewalacje - nr 2/2011

Rewalacje - nr 2/2011 AO: CIPR rozpoczyna swoją działalność od początku czerwca, kiedy jeszcze nie ma tak dużo turystów. Ale to się zmienia w drugiej połowie miesiąca, kiedy ich przybywa. Przyjeżdżają i mówią „o, fajnie...

Bardziej szczegółowo

Rewalacje - nr 3/2012

Rewalacje - nr 3/2012 – www.potegaprasy.pl, a na 99.2 FM nadaje Rewalstacja, której słuchać można także w Internecie. Młodzi dziennikarze codziennie poszukują tematów, rejestrują wydarzenia z Rewala i okolic, fotografuj...

Bardziej szczegółowo