Rewalacje - nr 2/2015
Transkrypt
Rewalacje - nr 2/2015
ISSN 1508-2776 Cena 2,50 zł Rewal, 12 - 25 lipca 2015 r. ROK XVIII, nr 2 (128) Bajkowy świat motyli – czytaj strona 16 –17 FOT. SŁAWEK URBAŃCZYK INFORMACJE KIT (Krótkie Informacje Tekstowe) Fot. Jędzrzej Brzozowski Zapora na rzece Dunajec, najsłynniejsza polska telenowela „Klan”, ustawa o ochronie zwierząt, popowy zespół „Verba” i Potęga Prasy. Jaki jest wspólny mianownik tych pozornie niepasujących do siebie zjawisk? Wszystkie z nich obchodzą w tym roku osiemnastolecie powstania. I choć jesteśmy fanami oper mydlanych czy skocznej muzyki, najbardziej cieszymy się z tego, że to właśnie nasz obóz wkroczył w wiek dorosłości. Tak jak w życiu człowieka, Potęga ma swoje lepsze i gorsze momenty. Z każdego kolejnego numeru wyciągamy wnioski, ucząc się na własnych błędach. Niekończące się lapsusy w końcu znikną, a tematy będą jeszcze bardziej intrygować. Jesteśmy młodymi dziennikarzami i ciągle się edukujemy – nie tylko dla siebie, ale i dla Was, żeby następne „Rewalacje” były jeszcze lepsze. Jak przystało więc na czasopismo dojrzałe, oddajemy w Wasze ręce drugi, różnorodny numer naszej gazety. Ponownie napisaliśmy coś o atrakcjach Rewalu i okolicznych miejscowości, ale sporo artykułów poświęciliśmy naszym pasjom: muzyce, grom planszowym bądź psychologii. Chcemy, żeby „Rewalacje” pokrywały się z zainteresowaniami przeciętnego turysty, ale pragniemy równocześnie zawrzeć w nich cząstkę siebie i swojego talentu. Pismo, jakie oddajemy w Wasze ręce, jest już niestety ostatnią publikacją prasową pod egidą pierwszego turnusu. Nie oznacza to jednak, że musicie rozstawać się z naszą redakcją. Chętnym spotęgowania medialnych wrażeń przypominamy, że na falach 99,2 FM cały czas nadaje dla Was lokalna RewalStacja, a już za chwilę umieścimy pierwsze materiały filmowe TeVa Rewal na YouTube. Nie zapomnijcie też o naszym Facebooku, na którym znajdziecie najświeższe zdjęcia i informacje. Nie pozostało mi już nic innego napisać, tylko zachęcić do lektury. Bo nie ma nic lepszego od prażenia się w słońcu z egzemplarzem „Rewalacji” w dłoni, prawda? JESZCZE NIEDOROSŁY STANISŁAW BRYŚ 2 Niedawno do Rady Gminy w Rewalu wpłynęło pismo wojewody zachodniopomorskiego Pana Marka Tałasiewicza z wezwaniem, aby w ciągu najbliższych 30 dni Rada Gminy podjęła uchwałę w sprawie wygaśnięcia mandatu przewodniczącej Rady Gminy Pani Agnieszki Tasarz. Powodem wniosku wojewody jest zapis w Centralnej Ewidencji Informacji o Działalności Gospodarczej, tamże Pani przewodnicząca jest wpisana jako pełnomocnik w przedsiębiorstwie rybackim. Pani Agnieszka przygotowuje już procedurę odwoławczą, jeżeli wojewoda nie zmieni stanowiska w tej sprawie nie wyklucza ona postępowania sądowego. Od 1 lipca do 31 sierpnia latarnia morska w Niechorzu będzie czynna do godziny 22. Właściciel latarni, wydłużając czas otwarcia, chce umożliwić parom i nie tylko oglądanie zachodów słońca z niepowtarzalnej wysokości. Od 9 do 10 lipca w Pobierowie odbyła się ostatnia część Festiwalu Indii. Podczas wydarzenia mieliśmy szansę poznać kulturę orientalną oraz uczestniczyć w największym i najsłynniejszym happeningu poświęconym tej kulturze. 13 lipca – Rewal Plac Wieloryba przed Tarasem Widokowym 18. urodziny Rewalacji. Początek imprezy godz. 18.00. Czeka was wiele atrakcji i niespodzianek. Zapraszamy! Redaktor naczelny: Stanisław Bryś Zastępca redaktora naczelnego: Jakub Samson Biegniewski Sekretarz redakcji: Bartłomiej Madej Opieka merytoryczna: Zbigniew Natkański (gazeta), Tamara Pawlik (radio), Marek Nowak (telewizja), Marek Urbańczyk Skład: Marek Urbańczyk Reklama: Natalia Guzik (szefowa), Filip Mielnik, Anna Prochera Dział foto: Julia Hanke (szefowa), Jędrzej Brzozowski 15 lipca w rewalskim amfiteatrze odbędzie się spektakl dla dzieci zatytułowany „Nasze Podwórko”. Będzie to widowisko edukacyjno – kabaretowe, na którym będą poruszane tematy o podstawowych wartościach. Bilety w kasie amfiteatru oraz Internecie w cenie 10 zł. Od 16 do 19 lipca w Pustkowie odbędzie się Amatorski Turniej Tenisa Ziemnego Pustkowo Cup. Jest to profesjonlnie zorganizowana impreza, odbywa się na kortach przy ul. Parkowej. Turniej jest rozgrywany w 5 kategoriach: do lat 15, kobiety, debel, powyżej 40 lat, open – od 15 do 40 lat (lub mężczyźni). 17 lipca na rewalskiej plaży odbędą się zawody ratownictwa wodnego „Królowie Plaż”. W zawodach zmierzą się ratownicy z Pobierowa, Rewala, Niechorza i Dźwirzyna. Rozegrane zostaną konkurencje: akcja na kołowrocie, wyścig z boją SP, bieg – pływanie – bieg, wyścig australijski, sztafeta 4x100 (bieganie). Tytułu „Królowie Plaż” bronić będzie ekipa z Niechorza. Od 17 do 19 lipca w Pobierowie na skrzyżowaniu ulic Grunwaldzkiej i Jana z Kolna odbywać się będą Nadmorskie Targi Rękodzieła i Staroci. Na straganach będzie możliwość nabycia różnych antyków oraz przedmioty kolekcjonerskie. Oprócz zakupów, to niezwykła okazja do przeprowadzenia wielu rozmów z pasjonatami. BARTEK MADEJ Korekta: Anna Firgolska (szefowa), Karolina Palica, Julia Znojek Opiekunowie pedagogiczni: Małgorzata Wągrowska, Agata Ostrowska Adres redakcji: Hotel California 72-433, ul. Saperska 3, tel. 607650742 e-mail: [email protected] URL: http://www.potegaprasy.pl Facebook: facebook.com/potegaprasy Druk: PHU JAKLEWICZ 70-322 Szczecin ul. Kazimierza Pułaskiego 4/4 AKTUALNOŚCI Aleksander Doba w Rewalu Park Wieloryba obchodzi swoje drugie urodziny. Z tej okazji w czwartek, 7 lipca, odwiedził go znany podróżnik i kajakarz Aleksander Doba. – Kilka razy byłem w Pogorzelicy. Przyjeżdżałem z żoną i wnuczkami. Teraz też spędzam tu z nimi urlop. – mówił Podróżnik Roku 2015 – Kiedy dowiedziałem się o Parku Wieloryba, pomyślałem: o, będzie atrakcja. I jesteśmy. Pan Aleksander otworzył nową alejkę w Parku, nazwaną swoim imieniem. Później, podczas spotkania ze zwiedzającymi opowiadał o swoich wojażach – o tym, jak to jest przepłynąć kajakiem Atlantyk w najszerszym miejscu i o walce z dziewięciometrowymi falami podczas oceanicznych sztormów. Opisał również niezwykłą konstrukcję swojego kajaka, która nie pozwala na zatopienie go. Kiedy jednostka przewraca się do góry dnem, specjalny mechanizm sprawia, że musi wykonać pełen obrót wokół własnej osi. Podróżnik wspominał, że zdarzyło mu się to sześć razy. Zapowiedział również następny rejs – tym razem wypłynie z Nowego Jorku w kierunku Europy. – Nie jestem już młody, ale co ja, stary człowiek, będę robił w domu? Siedział w kapciach przed telewizorem? Już mam w planie kolejną wyprawę przez ocean, z zachodu na wschód. Wyruszę może w maju przyszłego roku. Proszę trzymać za mnie kciuki, żeby wszystko było dobrze. Już teraz zapraszam na spotkanie – nie za rok, ale za dwa. TEKST: ANIA FIRGOLSKA, JULIA ZNOJEK Warsztaty Rodzinne z LIPIEC 2015 09.07 12.07 16.07 19.07 24.07 29.07 Tajemnica bursztynu i kamieni szlachetnych + szukanie skarbów Biżuteria – składanie, przerabianie, tworzenie własnej biżuterii z kamieni naturalnych i nie tylko Sweet Cookies – warsztaty tworzenia biżuterii z modeliny Tajemnica bursztynu i kamieni szlachetnych + szukanie skarbów Biżuteria – składanie, przerabianie, tworzenie własnej biżuterii z kamieni naturalnych i nie tylko Sweet Cookies – warsztaty tworzenia biżuterii z modeliny www.galeriasiedem.eu www.facebook.com/galeriasiedem e-mail: [email protected] Galeria Siedem Galeria Siedem Maritim ul. Sikorskiego 7 72-344 Rewal tel. (91) 444 07 71 ul. Westerplatte 15a 72-344 Rewal tel. +48 782 956 797 INFORMATOR TURYSTYCZNY Ośrodek zdrowia czynny pn-pt 8:00 – 15:00 tel. +48 91 38 62 588 Apteka ul. Mickiewicza 25 tel. 91 386 27 02 WOPR tel. 601 100 100 Straż Graniczna ul. Dworcowa 2 tel. 91 387 76 20 Straż Gminna ul. Mickiewicza 21 tel. 91 384 90 30 Policja ul. Mickiewicza 21 tel. 997, 91 38 52 861 Urząd Gminy ul. Mickiewicza 19 [email protected] tel. 91 384 90 11 Poczta ul. Sikorskiego 3 91 386 25 50 Kościół pw. Najświętszego Zbawiciela ul. Dworcowa 2 Msze Święte w niedziele: 7:30, 9:00, 10:30, 12:00, 19:00, 21:00 Amfiteatr ul. Parkowa 4 tel. 508 871 122 Centrum Informacji Promocji Rekreacji Gminy Rewal ul. Szkolna [email protected] Bankomaty SGB, ul. Mickiewicza 19a (obok Urzędu Gminy) Global Cash, ul. Westerplatte 16 (naprzeciw przystanku autobusowego) Euronet, ul. Saperska 1 (przy restauracji Robinson Crusoe) Euronet, ul. Kamieńska (przy Polo Market) PKO BP, ul. Saperska (przy klubie California) Gold Cash, ul. Westerplatte 16 Nadmorska Kolej Wąskotorowa tel. 91 384 22 35 (Dworzec Rewal) Odjazdy w kierunku: Śliwin, Niechorze, Niechorze Latarnia, Pogorzelica: 10:06, 11:35, 13:05,15:15, 17:05 Odjazdy w kierunku Trzęsacz: 11:15,12:44,14:41,16:25,18:15 Odjazd w kierunku Gryfice: 18:15 Place zabaw ul. Szkolna (na terenie kompleksu sportowego) ul. Słoneczna, niedaleko apteki ul. Rybacka 3 AKTUALNOŚCI Typowy Janusz Nowaki, to dobrze znane trio kabareciarzy z Zielonej Góry. W tym roku odwiedzili również rewalski amfiteatr. O co ich zapytaliśmy? Kim jest Typowy Janusz? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, przeczytajcie poniższy wywiad. Gdyby Wasz kabaret był sprzętem domowym, co to by było? Adrianna Borek: Lodówka, bo dużo mieści i chłodzi w lecie i można w niej schować dużo ciekawostek na lato. Kamil Piróg: Mikser. Tomasz Marciniak: A piwo to jest sprzęt kuchenny? A: To jest tylko dodatek kuchenny. Do lodówki. Jaką rolę pełni podczas waszych skeczy improwizacja? A: To różnie, najczęściej edukacyjną, rozrywkowo-ratunkową. T: Zbiorczą, różnoraką. K: Powściągliwą czasem. A: A czasem bardzo dziką i szaloną. A dlaczego właściwie Nowaki? A: O Jezu, nie zadawajcie nam tego pytania. T: Nie wolno pytać o takie rzeczy. A: Ale ostatni raz odpowiemy na nie. K: To my Was powinniśmy pytać, z czym wam się kojarzy Nowak? Z typowym Januszem. K: No i świetnie. A: Jupi, łaaaaaa. K: Jest, wygraliście! T: Mieliśmy się nazywać Janusz, ale już było zajęte. K: No to Janusz, mów dalej. No, Januszku, lecisz. Ok. Haha... to mówię. Jak radzicie sobie ze stresem? A: Radzimy sobie... nie radzimy sobie. (śmiech) T: Czasem jest lepiej, czasem jest gorzej. K: Rozkładają nam takie zielone coś, tak jak tutaj i lecimy. No ale to niewiele daje. 4 Fot. Jędrzej Brzozowski T: Nie może być tak, że się nie stresujesz. W tej pracy tak jest i powinno być. Bo jak przestajesz odczuwać zdenerwowanie, to znaczy, że się wypaliłeś i powinieneś zmienić zajęcie. A: Za każdym razem mamy inne sposoby. Ja na przykład biegam po korytarzu albo muszę się napić... kawy czy herbaty. Najczęściej jednak działa to odwrotnie. K: Jakby górnik się nie stresował, to by nie zjechał pod ziemię. A co jeśli zapomnicie tekstu? A: No to wtedy ta edukacyjna forma, czyli improwizacja. Najgorzej jak jest tzw. „czarna dziura” i ciężko z niej wyjść. Czasem zdarzy się, że się sprzęt sypnie. T: Nie wiadomo, kiedy. K: Nie wiadomo, dlaczego i z jakich przyczyn? A: Ale to wtedy jest wesoło i tyle. K: I kolejne pytanie, Janusz? Spokojnie, jest dość typowe. A: Typowy Janusz. Hahaha... Gdybyście znaleźli wehikuł czasu, to do jakich czasów chcielibyście się przenieść i dlaczego? A: A on by był na żetony? T: Na kapsle. Na monety dwuzłotowe. K: Dwuzłotowe? (zdziwienie) A: A gdzie jest najbliższy bankomat? Przy „Californii”. K: Łu... Kalifornia. A: To ja bym chciała się przenieść do czasów „Gry o tron”. Dziękuję bardzo. (śmiech) T: Przecież to jest nierealny czas. A: Dlatego bym się tam przeniosła...., ale dlaczego? Właśnie, że jest! Porwałabym Jona Snowa. T: Jak tak, to ja bym się chciał w czasy Wiedźmina przenieść. K: A ja do czasów Beatlesów bym się przeniósł. A: Nie było takich czasów. (śmiech). T: Czasy „Gry o tron” i „Wiedźmina” były. Beatles, kto to w ogóle jest? Haha... Wymyślił sobie! (śmiech). I to w sumie tyle. A: Nieeeeee!!! T: Już? K: No to dziękujemy. A: Nie jeszcze. Dobra, teraz ja zadam kilka pytań. Tutaj następuje zamiana ról. Zamiast Samsona pytania zadaje Adrianna Borek z kabaretu Nowaki. Co tu robicie? S: Przyjechaliśmy na obóz dziennikarski „Potęga Prasy”. Uczymy się tego trudnego fachu. W jakim mieście uczycie się go? S: Dokładnie tutaj. W Rewalu. No dobra, tutaj jesteście i tutaj się uczycie, ale skąd, z jakiego miasta przyjechaliście? S: Uuuuu, ze wszystkich... (śmiech) Z całej Polski. No to tyle... (śmiech). S: Dziękujemy i do zobaczenia. WYWIAD PRZEPROWADZIŁ: JAKUB „SAMSON” BIEGNIEWSKI ZREDAGOWAŁ: MACIEJ „BOGUŚ” RADZIMSKI NASZA ROZMOWA Dojść do zmiany Po polskich plażach do końca tego miesiąca będą wędrować aktywistki fundacji Machina Fotografika. W ramach projektu „440 km po zmianę” każdą z nich czeka około stu kilometrów piaszczystej plaży. Idą, żeby dostosowywać polskie wybrzeże do potrzeb wszystkich, promować obecność kobiet z niepełnosprawnościami w życiu publicznym, a także zafundować aktywny wózek dla Angeliki Boniuszko, aktywistki społecznej z Demptowa. Pisaliśmy o tym w ostatnim numerze „Rewalacji”. Dziś rozmawialiśmy z Olgą Glińską, jedną z koordynatorek akcji, pokonującą odcinek między Szczecinem a Sarbinowem Morskim. – Na stronie projektu napisano, że lubisz chodzić, bo jak chodzisz to myślisz. O czym? –O wszystkim, o sprawach bieżących. Albo chociażby snuję rozważania socjologiczne na temat tego, jak zmieniło się zachowanie Polaków na plaży w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat. – I co z tych dywagacji wynikło? – Po obaleniu komunizmu i zwiększeniu się zamożności naszego społeczeństwa ludzie noszą na plażę znacznie więcej rzeczy i budują na niej małe gospodarstwa domowe otoczone parawanami. Oczywiście te parawany kiedyś też były, ale mam wrażenie, że dzisiaj służą bardziej ochronie mienia i budowaniu pewnego prestiżu niż osłonie przed wiatrem. – Ludzie są bardziej otwarci czy zamknięci niż wcześniej? – Myślę że wszyscy mają niewytłumaczalną potrzebę siedzenia bardzo blisko siebie, nie nawiązując przy tym specjalnie bliskich kontaktów z sąsiadem. Przy pełnej plaży trudno mówić o wędrówce, to raczej kluczenie slalomem między ludźmi. To nawet dobrze, bo więcej osób widzi baner i dowiaduje się o projekcie. Sylwia Nikko Biernacka, inicjatorka akcji, miała kiedyś taką sytuację, że ktoś jej zrobił zdjęcie, bo go to zaintrygowało. Odszukał w In- Fot. Julia Hanke ternecie całą akcję, skontaktował się, udostępnił zdjęcie, które wykorzystuje się teraz pod wieloma artykułami o projekcie. – A Ty z jakimi reakcjami się spotykasz? – Dzisiaj podeszła do mnie pewna pani na jednym z pustych fragmentów plaży i zapytała, czy mam coś do picia, bo jak nie, to ona mi da. To było bardzo miłe. Ludzie życzą mi powodzenia, czasem pytają, czy idę całe czterysta czterdzieści kilometrów czy jednak może trochę mniej. Jedna dziewczynka pytała mnie, czemu mam takie dziwne buty… – Bo nosisz specjalne skarpetki? – Mamy takie skarpetki z neoprenu z gumową podeszwą przeznaczone do chodzenia po piasku. Niestety, okazały się nieodporne na upały, bo trzymają temperaturę. Dzisiaj zrobiłam eksperyment i szłam w zwykłych skarpetkach. Wprawdzie daje to uczucie chodzenia po piasku, ale stopy są nieco osłonięte od tarcia. – Jak się mają kwestie techniczne w trzecim dniu wędrówki? – Czuję już lekkie zmęczenie materiału. W zasadzie jeszcze pięć dni, ale przejściu dzisiejszego odcinka mam prawie połowę trasy za sobą. Kolejne odcinki są trochę krótsze. Dzisiejszy był najdłuższy ze wszystkich. – Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak się czułaś w tym upale. – Znowu miałam szczęście do ludzi. W pociągu spotkałam swoją znajomą, która jechała na wakacje do Łukęcina. Dzisiaj po prostu zatrzymałam się tam w połowie drogi, w czasie tych najgorszych upałów. W jej domku mogłam odpocząć w cieniu, poleżeć na hamaku, wziąć prysz- 5 NASZA ROZMOWA nic. Chyba dobrze mi to zrobiło. Bardziej zmęczona byłam wczoraj po krótszym fragmencie, podczas którego nie miałam przerwy regeneracyjnej. – Zmieniamy temat. Działasz w Machinie od roku, skąd się tak wzięłaś? – Znałam wcześniej Sylwię Nikko Biernacką, prezeskę fundacji. Kiedy Machina ruszała, pomagałam jej pisać różne wnioski projektowe, bo mam trochę doświadczenia w ich tworzeniu oraz rozliczaniu i koordynowaniu przedsięwzięć, które dostały publiczne dofinansowanie. Potem utrzymywałyśmy luźną znajomość towarzyską. W zeszłym roku poprosiła mnie, żebym pomogła jej trochę w sprawach wnioskowych. Zaczęłyśmy odnosić sukcesy w otrzymywaniu grantów, działalność się rozwinęła, a ja weszłam do zarządu fundacji. – Pomysł, żeby zbierać pieniądze przez portal crowdfundingowy był Twój? To ładna idea. Robicie projekt społeczny i to odwiedzający stronę internetową, w waszym przypadku PolakPotrafi.pl, zdecydują, czy chcą was wspomóc. – Tak do końca nie wiem, czyj to był pomysł. Wszystkie wiedziałyśmy, że jest taka możliwość i ta decyzja zapadła sama z siebie, naturalnie. Crowdfunding jest obecnie dość modny, powstają nowe platformy i w ten sposób realizuje się dużo społecznych akcji. Myślę, że to ma jakąś przyszłość. Wprawdzie badania wykazały, że Polacy są mniej hojni i ufni niż jeszcze parę lat temu, ale mimo wszystko jeżeli idea jest dobrze zaprezentowana i wyjaśniona w atrakcyjnej formie, zyskuje swoich sprzymierzeńców. 6 – Nie bałyście się, że nie zbierzecie funduszy? – Oczywiście, trochę tak, bo w crowdfundingu obowiązuje zasada wszystko albo nic, ale byłyśmy dobrej myśli. Mamy szczęście do ludzi, udzielają nam nawet bezpłatnie noclegów. Po prostu liczyłyśmy na to, że nam się uda. – Macie się już gdzie dalej zatrzymać czy ciągle czegoś szukacie? – W tej chwili się tym nie zajmuję i trudno mi powiedzieć, ale Sylwia na bieżąco aktualizuje trasę wędrówki na naszym facebookowym profilu i tam, gdzie zostały puste pola, wciąż nie mamy noclegów. Dosyć słabo jest na Helu. – Łatwo znaleźć stancję? – Na szczęście metoda jest już wypracowana. W ciągu tych kilku lat Sylwia nawiązała naprawdę masę znajomości na bałtyckim wybrzeżu. Ale jeśli chcemy wykupić w sezonie letnim tylko jeden nocleg, właściciele obiektów nie bardzo się do tego palą. Boją się, że stracą klienta, który mógłby mieszkać u nich tydzień. Miejsca w kurortach są też dość wcześnie rezerwowane. – Zajmujecie się projektem cały rok? – Powinnyśmy. Akcja nabiera rozmachu i właściwie trzeba by pracować nad nią cały czas, ale mamy dużo innych obowiązków. Zwykle zaczynamy wczesną wiosną. – Machina ma wiele projektów. Dlaczego wybór padł na „440 km po zmianę”? – Robimy dużo innych rzeczy, ale to jest akcja, która właściwie stała się siłą pociągową Machiny, najbardziej rozpoznawalnym produktem medialnym. Poza tym, to fajna przygoda. Chciałam ją przeżyć na własnej skórze. Bardzo podziwiam Sylwię, która przeszła całe polskie wybrzeże. Gdybym miała iść cały miesiąc, chyba bym oszalała, albo coś by mi odpadało. To dla mnie rodzaj wyzwania, potrzeby sprawdzenia się w samotnej podróży. Zwłaszcza te puste, odludne miejsca dają możliwość pobycia trochę z własnymi myślami, to dobre dla psychiki. Człowiek jest bardziej wolny, może decydować o swoim planie dnia, nie musi się dostosowywać, obsługiwać innych, mówić, że teraz picie, teraz jedzenie, teraz co innego. Daje trochę takiej mocy: o tak dałam radę, nie spękałam. No i przecież finalnym efektem tego projektu, poza nawiązaniem współpracy z samorządami, udostępnianiem plaż dla wszystkich, jest konkretne wsparcie dla jednej kobiety. Tym razem dostanie je Angelika Boniuszko, którą poznałyśmy w zeszłym roku na warsztatach w Gdyni. Otrzyma aktywny wózek, który jest jej bardzo potrzebny, bo chciałaby być bardziej niezależna. Ma potencjał, żeby tę pomoc dobrze wykorzystać. Chciałam mieć swój udział w tym, że ten cel zostanie osiągnięty. – Bierzecie też udział w konsultacjach społecznych? – Chcemy wypracować ich model, żeby promować go w innych gminach w Polsce. Jeśli ktoś chciałby potem przeprowadzić konsultacje, będzie miał wzorzec jak to powinno wyglądać. Mamy zaprzyjaźnionych praktyków w Partycypacji Obywatelskiej, którzy pomogą nam ten model wypracować. – Co z głosami, które mówią, że projektowanie uniwersalne, a więc takie, z którego może korzystać każdy, niezależnie od stanu zdrowia, jest niepotrzebne i polega na dawaniu przywilejów nielicznym grupom mniejszościowym? – Projektowanie uniwersalne jest bardziej przyjazne dla kobiet w ciąży, dla seniorów, dla wszystkich. Przecież każdy z nas będzie kiedyś w podeszłym wieku. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, tego się nie da ukryć. Nikt nie może mówić, że ten problem go nie dotyczy, nawet jeśli nie zamierza dożyć starości. Zawsze może mieć wypadek...– Albo starszych rodziców… – Właśnie. To ważna kwestia. – Są ambicje, żeby pod względem dostępności dla wszystkich zmieniać nie tylko wybrzeże? – Tak, po plażach weźmiemy się za cały kraj. Zaczniemy od innych miejsc z dostępem do wody, kąpieliskami, może pasa pojezierzy. Jeśli uda się zmienić sytuację na wybrzeżu, to dlaczego nie w całej Polsce? ANNA FIRGOLSKA POLITYKA W REWALU Tylko u nas Spowiedź wójta 8 lipca naszej redakcji udało się, jak co roku, zorganizować konferencję z Robertem Skraburskim, który całkiem niedawno został ponownie wybrany na wójta gminy Rewal. Urząd ten piastuje już szesnasty rok. Postanowiliśmy zadać włodarzowi kilka pytań dotyczących istotnych spraw dla turystów i mieszkańców. Niemalże na samym początku spotkania poruszyliśmy kwestię nurtującą wszystkich: zarówno nas jak i mieszkańców gminy Rewal. Skąd wzięło się jej horrendalne zadłużenie? Oczywistym jest fakt, że jest to największy problem – mówi Skraburski. Dlaczego stało się tak, a nie inaczej? Powodem jest nadmierne inwestowanie w ostatnich latach i kredyty zaciągnięte w różnorakich instytucjach finansowych. Pomimo tego, wójt zdecydował się na zrealizowanie zaplanowanych od dłuższego czasu przedsięwzięć. Wiele inwestycji w gminie Rewal się powiodło. Mimo sporej liczby projektów zakończonych powodzeniem, Rewal i okolice są ofiarami własnego sukcesu. Wójt odwołał się do naszej konferencji z 2007 roku, kiedy to pytaliśmy o nową oczyszczalnie ścieków, uporządkowanie systemu parkingowego w gminie w centrum miejscowości i usprawnione wejście na plażę. Jak wypunktował Skraburski, wszystkie z nich zostały zrealizowane. Jest jednak druga strona medalu: każde z przedsięwzięć pochłania środki finansowe. Aby to zrealizować, gmina sprawnie pozyskiwała fundusze unijne. Tu jednak również nie było tak kolorowo: jak sam wójt powiedział: „Do każdej złotówki od Unii trzeba dołożyć swoją złotówkę”. Dodatkowo, w tamtym czasie popyt na nieruchomości Rewala załamał się. Sprzedaż działek spadła poniżej 10 mln złotych. Ilość inwestycji plus spadek popytu na nieruchomości spowodował konieczność zadłużenia się w kolejnych bankach. – Czy Rewal pobiera środki finansowe z wycinki lasów bądź sprzedaży terenów leśnych? Fot. Jędrzej Brzozowski – Nawet gdyby Rewal miał taką sposobność, nie mógłby tego wykorzystać. Gmina nie jest właścicielem żadnych terenów leśnych. Póki co, prywatyzacja lasów nie jest legalna. Gmina Rewal to głównie tereny skomunalizowane. Największa działka, jaką gmina posiada, jest w Pobierowie. To ok. 320 tys. metrów kwadratowych przy samym morzu. Licząc po 400 zł za metr kwadratowy, jej wartość wyniosłaby 120 mln. w złotówkach. Byłoby cudownie, lecz nie ma chętnych na nieruchomości, więc gmina ma długi, a potencjalne bogactwo w plenerze. – Jednak wiele grup politycznych, nieprzychylnie podchodzi do jakichkolwiek pomysłów sprzedaży polskiej ziemi zagranicznym inwestorom. Co w związku z tym? – Od roku 2016 gminy będą mogły sprzedawać nieruchomości zagranicznym firmom. Jednak nie chodzi tu o sprzedaż komukolwiek, lecz zawierzenie inwestorom, którzy wpłyną pozytywnie na działanie gminy. Celem jest jakieś atrakcyjne przedsięwzięcie, które przyciągnie turystów – wspomoże gospodarkę. – 29 czerwca Regionalna Izba Obrachunkowa stwierdziła: „Wójt realizując zadania związane z wykonaniem budżetu nie kierował się zasadą celowości, legalności i oszczędności w gospodarowaniu środkami publicznymi” Jak się Pan odniesie do tych słów? – Regionalna Izba Obrachunkowa powinna sprawdzić sprawozdanie budżetowe za rok 2014. Ten rok był rokiem przełomu, czyli rokiem wyborczym. Pod koniec roku wprowadzano w kraju tzw. ustawy czyszczące. Mają one na celu zmianę i dostosowanie wydatków do zaplanowanych wydatków wcześniejszych. Nowa rada gminy Rewal nie podjęła takiej uchwały. Dlatego też, nastąpiły duże przekroczenia w działach czy paragrafach. Muszę przyznać się bez bicia, że nasze sprawozdania zawierają błędy. Tego się nie wypieramy. – Dlaczego rada gminy nie podjęła uchwały czyszczącej? – Przedstawiłem radzie gminy mój projekt uchwały. Ale tak jak powiedziałem – zmienił się jej skład i ich priorytety i cele. – W wywiadzie z listopada ubiegłego roku Wójt powiedział, że w 2015 gmina chce spłacić wszystkie zobowiązania rzędu. 10 mln i na bieżąco obsługiwać kredyty. A jak się sprawy mają skoro już właściwie półmetek roku za nami? – Wszystkie zobowiązania regulujemy na bieżąco. Mieliśmy kilka małych potknięć. Nie otrzymaliśmy dochodów z tytułu sprzedaży mienia komunalnego. Gdyby udało się nam to posprzedawać moglibyśmy szybciej rozwiązać sprawy długów. – Jakie plany w tej kadencji? – Przede wszystkim musimy pospłacać długi zaciągnięte w bankach. To najważniejsze. Mam cały portfel projektów i planów, które chcemy wdrożyć w życie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i będą inwestorzy – głównie po to by nie ruszać funduszy gminy, plany te zostaną zrealizowane. – Zejście do morza zostało zrealizowane. A co z pomysłem sprzed laty? Konkretniej – co z windą dla niepełno- 7 POLITYKA W REWALU sprawnych przy zejściu na plażę? – Zbyt szybko zaczęliśmy zabierać się za montowanie windy. Architekt nie przewidział takich przeszkód jak piasek wnoszony do kabiny windy czy fale morskie i nieznaczne trzęsienia. Jak dowiedziałem się, że do obsługi takiej windy musielibyśmy mieć stale jednego specjalistę, który pilnowałby porządku, uznaliśmy, że projekt przełożymy na dalszy termin. Gmina Rewal właściwie nie jest tak do końca przyjazna niepełnosprawnym. Jeszcze dużo musimy zmienić, ale jesteśmy na dobrej drodze. – Rozmawialiśmy z różnymi ludźmi i dostrzegamy problem nieczystości na plaży. Od ponad roku psy mogą przebywać na plaży. Ludzie nie sprzątają po swoich psach i śmiecą pozostawiając odpady na piasku. Co gmina robi by temu przeciwdziałać? – Przy wejściach na plażę podoczepialiśmy tabliczki informujące o zakazie śmiecenia. Staramy się oczyszczać plażę z odpadów. Największym problemem są worki na śmieci po całym dniu, pozostawiane na plażach. Nie mamy niestety uregulowanego systemu wywożenia odpadów. Turyści, którzy wieczorami odwiedzają plażę, dostrzegają ten problem. Musimy pamiętać o plaży, bo bez niej Rewal wiele straci. – 29 czerwca bieżącego roku gmina Rewal oficjalnie weszła do Rybackiej Grupy Działania. Na czym to właściwie polega? – Rada gminy upoważniła mnie do utworzenia Rybackiej Grupy Działania wraz z miastami ościennymi. w której skład wchodzą; Dziwnów, Trzebiatów, Brojce, Świeżno, Karnice, Golczewo, Płoty i Rewal. Jej celem było pozyskiwanie środków unijnych na rzecz spraw rybackich. Jednak te granty możemy również wykorzystać na kilka odpowiednich projektów rewitalizacyjnych. – Jak w Rewalu wyglądają wszystkie inicjatywy oddolne? – Współpracujemy z wieloma lokalnymi grupami. Inicjatorzy zarówno kulturalni, samorządowi i społeczni byli i są zawsze mile widziani u nas. Mają tu swoje miejsce i są potrzebni. Aktualnie tworzy się pewne stowarzyszenie „Rewalska kraina atrakcji” 8 na podwalinach tych atrakcji, które już funkcjonują w Rewalu i okolicach. Istnieje jeszcze jedna grupa działania „Gryflandia” w ramach powiatu gryfickiego. Działają na zasadzie współpracy z innymi gminami, tworząc kontrakty samorządowe. – Jaka jest zdaniem Wójta najbardziej potrzebna inwestycja? – To rzecz względna, zależy od miejscowości. Na pewno w Rewalu potrzebujemy przeprowadzić rewitalizację ul. Parkowej. W Niechorzu musimy przeorganizować stary dworzec. Jest również projekt, którego zamierzam dopilnować, by dokonać translokacji dworca na lepsze miejsce. Między obydwoma miejscowościami Pustkowem i Pobierowem brakuje jednolitej ścieżki rowerowej. Spytalibyście, jaka jest największa zaleta gminy? Przede wszystkim dynamizm i aktywność. Tutaj, u nas, można przeżyć wspaniałe wakacje. Mamy czyste morze, szerokie plaże, potężną bazę turystyczną i dużo słońca. Co prawda, nie mamy hoteli 5 gwiazdkowych, ale można u nas dobrze zjeść, jednocześnie nie przepłacając. Chociaż czytałem, że Niechorze ma najtańsze jedzenie serwowane w restauracjach. Plaże jednak trzeba czyścić z uwagi na eksploatację turystów. Olbrzymią zaletą jest bezpieczeństwo. Mamy wystarczająco funkcjonariuszy policji, abyśmy mogli zapewnić gminie bezpieczeństwo. Mnie nawet dziś rano sprawdzali, czy nie zabawiłem trochę wczoraj wieczorem. Mamy nawet plany skonstruowania największego aquaparku w województwie zachodnio – pomorskim. Jego wykonawcą będzie w całości prywatny inwestor. – Jak żyje gmina, gdy sezon wakacyjny się skończy? – Rewal to miasto, które stoi turystyką. Atrakcje typowo letnie czekają ponownie na sezon. Oczywiście w pozostałych dziewięciu miesiącach jest u nas mniej turystów, ale hotele nadal są czynne. Infrastruktura, której jeszcze nie skończyliśmy, z powodów problemów z finansowaniem czasem jest dewastowana. Zwłaszcza wtedy, gdy długo nie wracamy do kontynuowania budowy. – Czy prawdą jest, że kolejka wąskotorowa stanowi problem finansowy? – Wiele lat temu uratowaliśmy tę kolejkę przed przeniesieniem jej do Afryki. Dzięki wspólnym działaniom udało się ją uzyskać nieodpłatnie. Ale utworzenie, rewitalizacja i uruchomienie kosztowało 40 mln. złotych. Teraz możemy z niej korzystać. Niestety koszty, które nadal odczuwamy, nie zwrócą się szybko. Eksploatowanie tego środka transportu przez turystów nie pokryje długów. Był to bardzo ryzykowny i często krytykowany temat. Niemniej jednak, ta kolejka stała się wizytówką całego Pomorza Zachodniego. W ubiegłym roku zaczeła przynosić pierwsze zyski. – I na koniec pytanie nurtujące nas, młodzież: jak ma się oświata w gminie Rewal? – Na terenie naszej gminy brakuje specjalistów zawodowych – czy to kucharzy, mechaników i innych speców. Chcemy wdrożyć kilka projektów utworzenia odpowiednich szkół zawodowych. Chociaż jesteśmy w miejscowościach przybrzeżnych, to brakuje nam zadowalającej liczby ratowników wodnych. Unia Europejska wspiera całą gminę pod względem edukacji i wszystko idzie w dobrym kierunku. W gminie mamy trzy szkoły podstawowe, dwa gimnazja i do niedawna cztery przedszkola. Jedno z nich zostało zamknięte, ponieważ mamy tutaj zbyt mało dzieci. Nie mamy niestety żłobków. Z drugiej strony, młodzież może zajmować swój czas w kilku różnych klubach sportowych i rywalizować na zawodach wojewódzkich. Działa nasz dom kultury. Czy to jest oferta, która spełnia oczekiwania? To jednak kwestia, którą rozsądzić mogą jedynie mieszkańcy. Ci co pracują lub studiują również mają możliwość znalezienia w gminie Rewal swojego miejsca. Działamy w ramach akcji „Mieszkania dla młodych” W naszej gminie próbowaliśmy utworzyć także rady doradcze młodych – niestety, ze słabym skutkiem, ponieważ nie udaje nam się skutecznie przekonać do niej naszą młodzież. Wciąż staramy się by nasza gmina była jak najbardziej atrakcyjna i dawała najlepsze wspomnienia z wakacji nie tylko turystom. ZBIGNIEW ZARZYCKI POLITYKA W REWALU Rewal – moja mała ojczyzna Przedstawiciel lokalnej społeczności. Reprezentant sołectwa na zebraniach rady gminy, ale przede wszystkim osoba, która dba o interesy okolicznych przedsiębiorców czy swoich sąsiadów. Sołtys, bo o nim mowa, to postać wyjątkowa w samorządzie terytorialnym. W Rewalu jest nim Artur Łukomski, z którym udało nam się zamienić kilka słów. Bartłomiej Madej: – Kilka słów o sobie? Artur Łukomski: – Jestem mieszkańcem Rewala od urodzenia. Po służbie w marynarce wojennej wróciłem tutaj. W międzyczasie poznałem swoją żonę, z którą prowadziłem działalność gospodarczą przez wiele lat. – Jakie jest Pana hobby? – Gdy stan zdrowia na to pozwalał, grałem w piłkę nożną. – Jaki jest zakres Pana obowiązków? – Zakres obowiązków sołtysa wyznaczają mieszkańcy. Będąc sołtysem, chcę w jakiś sposób służyć mieszkańcom. Trzeba rozwiązywać wielorakie ludzkie problemy, które w obecnej ciężkiej sytuacji mnożą się. Każdy chciałby mieć drogę, chodnik, a dziś nie jest to już takie proste. Jako sołtys przedstawiam kłopoty ludzi urzędnikom, z którymi wspólnie staramy się je rozwiązywać. – Co zmotywowało Pana do startu w wyborach? – Od 8 lat jestem członkiem Rady Sołeckiej. Pracą na rzecz mieszkańców zaraził mnie były sołtys Pan Andrzej Brzeziński – człowiek, który dużo zrobił dla Rewala, włożył w tę miejscowość całe swoje serce. Chciałbym kontynuować standarty jakie wprowadził. Oczywiście, każdy sołtys podchodzi indywidualnie do swoich obowiązków, ale myślę, że warto Fot. Julia Hanke naśladować pozytywne wzorce z poprzednich lat. – Jaki jest największy problem miejscowości? – Na pewno finanse. Dużą bolączką jest brak nowych inwestycji, spowodowany właśnie brakiem środków. Jak sam zauważyłem, dużym problemem jest czystość Rewala. Zresztą widać to gołym okiem: Polacy nie dbają o środowisko. Służby porządkowe nie są w stanie ogarnąć takiego napływu ludzi. – Jak Pan ocenia wybudowanie w dobie kryzysu kosztownych inwestycji takich jak plac Wielorybów lub ten przy skrzyżowaniu ulic Sikorskiego z Warszawską? – Są to inwestycje zaczęte wiele lat wcześniej. Szkoda by było zaprzestać inwestycji kiedy przyszło finansowanie. Nie decydował o tym sołtys. Są to decyzje rady, oraz wójta. Nikt nam tego nie zabierze. Największą inwestycją, która pogrążyła gminę była rewitalizacja kolejki wąskotorowej. – Tylko czemu można wybudować dwa place, a nie można sfinalizować projektu mariny w Niechorzu? – Są pewne standardy, których brać rybacka nie chce brać do siebie. Nikt im nie zabroni być rybakami. To bardzo ciężki zawód, który zasługuje na szacunek. Aczkolwiek plaża, która jest dostępna dla wszystkich, nie może być w jakikol- wiek sposób zabudowywana w niekontrolowany sposób bez wiedzy lokalnej społeczności. Jesteśmy w takim miejscu i czasie, że warto spojrzeć na to z innej perspektywy. – Największa zaleta Rewala? – Skoro ludzie wracają, coś ich musi tutaj urzekać. Nie wiem czy jest to sam charakter miejscowości, czy jej zabudowa, bliskość atrakcji. Wszędzie jest blisko do plaży – to też przyciąga turystów. – Jak układa się współpraca z urzędem gminy? – Czasami z urzędnikami trzeba dywagować, czasami postawić na swoim. Tylko po to, żeby załatwić sprawy mieszkańców – Najważniejsze cele do zrealizowania? – Cele również ustalają mieszkańcy w trakcie kadencji. Jest bardzo wiele rzeczy do zrobienia. Mam nadzieję, że uda nam się podjąć jakiekolwiek nowe inwestycje w Rewalu. Możliwe, że w najbliższym czasie utwardzimy ulicę Parkową włącznie z drogami przyległymi – Czy jest Pan zadowolony z relacji z mieszkańcami? – Tak, nie jestem człowiekiem konfliktowym. Zaufanie u ludzi trzeba wypracować. Mam nadzieję, ze powoli będę je zdobywał. W Rewalu funkcjonują różne środowiska. Są mieszkańcy, którzy prowadzą działalność gospodarczą. – Jak ocenia Pan stan rewalskiej plaży? – Plaża jest bardzo przyjazna, poszerzona. Przy słonecznej pogodzie możemy cieszyć się pięknymi widokami. Na pewno przyjechałbym na naszą plażę. Jest najpiękniejsza na całym wybrzeżu. – Kilka słów do mieszkańców? – Mój telefon jest dostępny w Urzędzie Gminy. Proszę, aby problemy, z którymi się Państwo borykacie: czy to urzędowe, czy codzienne, zgłaszać do mnie. Nie zawsze macie Państwo czas iść do urzędu i załatwiać te sprawy, więc proszę o kontakt. Musimy razem przeżyć te i inne sezony i funkcjonować poza nimi. BARTŁOMIEJ MADEJ 9 ZDROWIE Bezglutenowo w „Smażalni ryb u Wita” naleśniki – najczęściej trzeba obejść się smakiem. Na szczęście nie w Rewalu. Rewal gluten free Z pobytem nad Bałtykiem, poza szumem fal i krzykiem mew, niezmiennie kojarzą się chrupane na deptakach gofry i naleśniki z bitą śmietaną jedzone w cieniu kawiarnianych markiz. Niestety, na takie przyjemności nie każdy może sobie pozwolić. Coraz częściej spotyka się osoby eliminujące z diety gluten. Zarówno ze względu na uczulenie bądź celiakię, jak i własny wybór. Dieta bezglutenowa polega na unikaniu przede wszystkim zbóż, takich jak: pszenica, żyto, pszenżyto, orkisz i jęczmień. Często eliminuje się z diety także owies. Te produkty zawierają specyficzny rodzaj białek roślinnych, wywołujących u osób chorujących na celiakię reakcję autoimmunologiczną. W telegraficznym skrócie – organizm wytwarza przeciwciała skierowane przeciw glutenowi, które przy okazji atakują też kosmki jelitowe. Przestają one poprawnie funkcjonować i wchłaniać składniki pokarmowe do krwi. Oprócz bólów brzucha i biegunek ma to też poważniejsze skutki, takie jak zahamowanie wzrostu u dzieci, anemia czy osteoporoza. Choroby trzewnej, związanej z nietolerancją glutenu i występującej u jednej na sto osób, nie należy mylić z alergią na to białko. Objawia się ona wymiotami, biegunką i wysypką. W przeciwieństwie do celiakii, można ją jednak wyleczyć odpowiednio długo unikając glutenu. Przybywa osób, które decydują się 10 na dietę bezglutenową również z innych względów. – Odkąd moja siostra przestała jeść pszenicę, kompletnie zszedł jej z twarzy trądzik. – mówi Julia Znojek, licealistka z Poznania. Duży wpływ na wzrastającą popularność takiego sposobu odżywiana miała też książka „Pszeniczny Brzuch”, opublikowana w 2011 roku przez Williama Davisa. Nie wchodząc w kwestię merytoryczności dzieła, jedno jest pewne. Dieta bezglutenowa zrobiła się w ostatnich latach naprawdę trendy. Nie samymi frytkami człowiek żyje Wszystkim osobom na specyficznej diecie wyjazd na wakacje sprawia pewien problem. Przecież nie zawsze trafia się możliwość samodzielnego gotowania. Poza tym urlop to, bądź co bądź, czas odpoczynku, także od obowiązków domowych. Niestety, nad Bałtykiem, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach trudno o trzymanie się zaleceń diety. Jak informuje portal celiakia.pl, w programie „Menu bez glutenu” w całym województwie zachodniopomorskim biorą udział zaledwie dwie restauracje. Osobom na dietach bezglutenowych w większości knajp pozostają tylko frytki. Bez panierowanej w mące ryby. W sklepach z typowych produktów węglowodanowych można kupić co najwyżej wafle ryżowe. Jeśli chodzi o plażowe przysmaki – gofry czy – Ja i córka mamy celiakię. – tłumaczy, skąd wziął się pomysł na nowe pozycje w menu, Magdalena Szłapka, siostra jednego z właścicieli. – Kiedy jedziemy na wakacje, mamy problem, żeby cokolwiek zjeść. Sama smażalnia istnieje od trzydziestu trzech lat. Saperska 8c, tuż za hotelem Residence to jedyne miejsce w Rewalu, w którym dostaniemy gofry i naleśniki, także na słono, w wersji bezglutenowej. – Super jest móc się wreszcie wybrać ze znajomymi na naleśniki, a nie tylko patrzeć jak się zajadają. – cieszy się uczulony na gluten Maciek Jankowski, który w Rewalu jest już trzeci raz. Nie brakuje też pozycji obiadowych – ryb smażonych bez panierki albo pieczonych w piecu. Na życzenie klienta bar serwuje również dostosowane do takiego sposobu odżywiania makarony. Na miejscu znajdziemy też kącik zabaw dla maluchów. – Oczywiście poza potrawami bezglutenowymi mamy też klasyczne opcje. – uzupełnia Grzegorz Szukała, jeden z właścicieli – Dopiero w tym roku wprowadziliśmy taką innowację z myślą o osobach, które mają alergię albo celiakię. TEKST ANNA FIRGOLSKA FOT. NATALIA GUZIK OBYCZAJE Kilka porad dla kierowców i nie tylko Wyjazd na wczasy Wielu z nas na wakacyjne wczasy jeździ własnymi autami. Rzadko korzystamy z komunikacji publicznej, gdyż jest to niewygodne i nie możemy swobodnie poruszać się po miejscu, w którym jesteśmy. Mało tego, rodzina z np. dwójką dzieci nie będzie „tłukła” się pociągiem czy autobusem ze swoimi pociechami. Poniżej mamy dla Was kilka rad. – Jak przygotować auto do podróży? Oczywiste jest to, że samochód przed dalszą trasą powinien przejść mały przegląd. Ale jaki? Nie martwcie się. Są to proste czynności. – Po pierwsze, wypadałoby sprawdzić wszystkie filtry m.in. powietrza, oleju, paliwa i oczywiście filtr kabinowy jeśli mamy klimatyzację, ale o niej później. – Uzupełnienie płynów w aucie jest podstawowym obowiązkiem dobrego kierowcy. O jakie płyny mi chodzi? Przede wszystkim płyn w chłodnicy, hamulcach i olej w silniku. Warto mieć mieć przy sobie małą buteleczkę oleju silnikowego. – Dobrym pomysłem byłoby udanie się na diagnostykę i sprawdzenie stanu naszego układu jezdnego. Koszt takiego badania diagnostycznego nie jest wielki, a możemy uniknąć późniejszych problemów w trakcie urlopu. – Sprawdź stan techniczny opon. W jaki sposób? Monetę dwugroszową wsuń w rowek bieżnika, koroną orzełka w dół. Krytyczny poziom letniego bieżnika – poniżej 3 mm – zaobserwujemy wtedy, kiedy widać całą koronę. – Pamiętajmy nie tylko o samym stanie technicznym opon, lecz także o ciśnieniu w nich. Niedopompowane koło w każdym momencie może wystrzelić od nagrzania się bądź od przeciążenia. Ilość powietrza w oponie możemy zmierzyć sami – chociażby na stacjach benzynowych. W Internecie znajdziemy natomiast tabelę z właściwym poziomem ciśnieniu w kołach danego modelu auta. O czym pamiętać, będąc w trasie? – Warto pamiętać o tym, żeby przy każdym dłuższym postoju sprawdzać poziom płynów, o których wcześniej wspomniałem. Pomoże nam to uniknąć późniejszych problemów, jakie mogłyby wyniknąć właśnie z tego tytułu. – A jeżeli mowa już o postoju, to w miarę możliwości zatrzymujmy się w zacienionych miejscach. Tapicerka na kokpicie nie lubi wysokich temperatur. Zaczyna wtedy płowieć i tracić kolor. Oprócz tego, w nowszych autach mamy dużo plastiku, który może zacząć nieprzyjemnie skrzypieć. – Pamiętajmy, żeby kontrolować temperaturę silnika. Starajmy się, mówiąc kolokwialnie, „nie dusić” na wysokich obrotach naszego auta szczególnie, że temperatura powietrza często przekracza w lato 25°C. – Pisałem już o postojach, ale jak często je robić i na jak długo? Otóż, kierowca powinien zatrzymywać się teoretycznie co godzinę, a jego przerwa powinna trwać min. 15 minut. Pamiętajmy o tym, aby być wypoczętym za „kółkiem”. Niewypoczęty kierowca stwarza zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego, ale również dla swoich pasażerów i samego siebie. Jak używać klimatyzacji i jak się ochłodzić, kiedy jej nie mamy? Używanie klimatyzacji wcale nie jest takie oczywiste, jak się wydaje. – Jeżeli chodzi o klimatyzację, warto ją odgrzybić i wymienić filtr kabinowy. Jest to szczególnie ważne kiedy podróżujemy z alergikami. – Korzystaj z naturalnej klimatyzacji! Jak już wcześniej wspomniałem, warto parkować w cieniu. Jednak nie zawsze możemy taki znaleźć. Zwróć uwagę jednak na to, czy w miejscu, w którym chcesz postawić auto, cień nie będzie dostępny za jakiś czas – po zmianie położenia słońca. Możesz zawsze skorzystać z mat odbijających promienie słoneczne. Jest to dobry spo- Rys. Piotr Rajczyk sób, który może obniżyć temperaturę nawet o kilka stopni. Zwykły karton też się sprawdzi w jakimś stopniu. – Zanim rozpoczniesz jazdę, otwórz wszystkie drzwi i przewietrz auto. Włącz również klimatyzację, ustawiając na minimalną temperaturę i kierując jednocześnie nawiew na nogi. Boczne dysze skieruj na drzwi, a centralną na podsufitkę. Zapewni to największy ruch powietrza, a przy okazji schłodzi rozgrzane drzwi i podsufitkę. – Idealna temperatura dla kierowcy i pasażerów mieści się w przedziale 19-21°C. Jak przygotować się do podróży samochodem z małym dzieckiem? – Pierwszą ważną rzeczą, o której warto pomyśleć jest wygodny fotelik. To w nim będzie podróżowała nasza pociecha. Powinien on mieć wałeczek, na którym nasze dziecko będzie mogło sobie oprzeć główkę. – Wcześniej wymieniony fotelik warto umieścić tak, aby maluch mógł oglądać widoki z przedniej szyby. Jest to szczególnie ważne przy chorobie lokomocyjnej. – Warto zaplanować podróż na noc lub na wczesny ranek. A to dlatego,że dziecko większość podróży prześpi. – Co zrobić, żeby dziecko się nie nudziło, gdy podróż trwa dłużej? W takim wypadku kupujemy dla dziecka zabawkę i gdy widzimy, że staje się znudzone, dajemy mu ją. MACIEJ „BOGUŚ” RADZIMSKI 11 OBYCZAJE Bursztyn – diament Bałtyku Wiele pań lubi „marnować” czas na zakupy. A już przede wszystkim wtedy, kiedy w grę wchodzi biżuteria! Rubiny, szafiry, szmaragdy... Nie ukrywajmy – robią wrażenie! Jednak nadmorska sceneria, szum fal i mewy latające nad naszymi głowami zachęcają do lekkiej wakacyjnej zmiany. Turyści zapytani o nadbałtyckie „diamenty” jednogłośnie odpowiedzieli – bursztyn. Słoneczne barwy jantaru na myśl przywodzą nam gorące lato i wakacje. Ale co wiemy o tym nadmorskim kamieniu? Dlaczego tak chętnie turyści (i nie tylko) go wybierają? Oraz jak poznać, który bursztyn jest autentyczny? Zacznijmy jednak od początku... Jak to się zaczęło? Ponad 40 milionów lat temu, w miejscu gdzie dzisiaj rozciąga się Morze Bałtyckie, znajdował się kontynent zwany Fennoskandią. Roślinność rosnąca na jej terenie nazywana jest „lasem bursztynowym”. Klimat był wprost stworzony dla rozwijających się drzewek. Ciepły, wilgotny i tropikalny umożliwiał ich rozwój cały rok. Była tylko jedna pora roku. W górnych partiach Fennoskandii rosły iglaki: jodły, świerki, cypryśniki, modrzewie i tuje. W niższych częściach sosny, palmy i dęby. Żywica drzew rosnących w bursztynowym lesie później przerodziła się w jantar bałtycki. Niestety, specjaliści nie zdołali jeszcze ustalić drzewa macierzystego. Grupie gatunków roślin jantarotwórczych nadano nazwę – sosna bursztynodajna. Jeden z rewalskich specjalistów od bałtyckiego kryształu opowiada, 12 Fot. Julia Hanke jak sprawdzić autentyczność tej kosztownej biżuterii. „Jest wiele metod i ciężko stwierdzić, która jest najbardziej skuteczna”. Jedną z nich można przeprowadzić, używając wody i zwykłej soli kuchennej zmieszanych w odpowiednich proporcjach. Kamień, który unosi się i nie tonie, jest jak najbardziej autentyczny. Kiedy jednak Wasz „jantar” opadnie na dno – niestety nie jest prawdziwy. Kolejnym sposobem wymagającym wielkiego poświęcenia jest spalanie bursztynu. Palony plastik (materiał często stosowany do podrabiania) wydaje okropny, specyficzny zapach, podczas gdy jantar pachnie żywicą. Ciekawym bursztynowym zjawiskiem jest inkluzja. Żywica płynąca z drzew była pułapką, działająca jak lep, w którym uwięzionych jest tysiące zwierząt i roślin. Takie bryłki są przez turystów szczególnie cenione. Jantar ze względu na swój urok jest wyjątkowy. Wchodząc do sklepu, widzimy wielki asortyment. Sposobów na wykorzystanie tego kamienia jest wiele... Od bransoletek, naszyjników, kolczyków po obrazki, które również przyciągają naszą uwagę. Jednak co różni bursztyn bałtycki od innych drogich klejnotów? To proste! Niepowtarzalność. Nie ma dwóch takich samych jantarów o podobnym odcieniu, kształcie (oczywiście przed oszlifowaniem i wszelką obróbką). Idąc do nadmorskiej galerii, każdy znajdzie coś dla siebie. Aż ciśnie się na usta pytanie... Dlaczego turyści wybierają tą formę pamiątki? Według specjalisty dlatego, że kojarzy się ona nam z Bałtykiem. Taki drobiazg na pewno nie da o sobie zapomnieć! Nawet po sezonie letnim. Bursztynowa biżuteria jest świetnym dodatkiem i lekarstwem... Tak! Badania potwierdzają, że jantar ma właściwości bakteriobójcze oraz neutralizujące jady wirusowe. Nalewka z bursztynu rozwija ufność, pozbawia lęków, aktywizuje wewnętrzną siłę i energię. Już wiele wieków wcześniej ludzie stosowali je na swoje schorzenia. Sama Kleopatra używała go jako kadzidła. Jego tajemnicze właściwości badali nawet sam Tales z Miletu i Arystoteles! Był także ulubionym kamieniem Starożytnych Rzymian. Wystarczy przypomnieć słynny szlak bursztynowy, który w czasach antycznych prowadził z Rzymu do Bałtyku. To pokazuje tylko, że od zawsze był dla nas czymś bardzo pożądanym! Do dnia dzisiejszego nie odkryliśmy jeszcze wszystkich jego właściwości. Ale to w niczym nie przeszkadza nam w cieszeniu oka jego pięknymi wyrobami i stosowania w przypadku przeziębienia! EMILIA NOWAK PORADNIK Puk, puk! Otwórz się na świat! Niską samoocenę i brak wiary w siebie można bardzo łatwo zauważyć choćby przy krótkiej rozmowie z drugą osobą. Jeśli siedzimy w domu, wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum, gdzie od razu zauważymy tematy takie jak:,,W jaki sposób pokonać nieśmiałość?”. Bycie zamkniętą osobą sprawia, że nasze życie jest trudniejsze. Dlaczego by tego nie zmienić? Nieśmiałość? Dlaczego? Nasze wcześniejsze przeżycia i niepowodzenia pozostawiają ślad w naszej świadomości. Niska opinia o sobie tylko pogarsza sytuację psychiczną. Jesteśmy tylko ludźmi i przez cały czas uczymy się na naszych własnych błędach. Życie polega na wyciąganiu wniosków. Jeśli spotkało nas coś, co nas w jakiś sposób ogranicza, zastanówmy się i wyciągnijmy z tego wnioski na przyszłość. Nieśmiałość może też być przejawem nieuświadomionych, wewnętrznych konfliktów. Jesteś w innym miejscu, niż tak naprawdę chciałbyś być. Może więc po prostu jesteśmy bardzo wrażliwi emocjonalnie, zbyt mocno wszystko przeżywamy i nie możemy sobie pozwolić na – jak nam się wydaje – nadmierną aktywność. Ale to nie powód, by nie spróbować nowych rzeczy! Nie przylepiajmy sobie etykietki „ofiara życiowa”. Pewne rzeczy należy po prostu zaakceptować. Nikt jeszcze nie skonstruował wehikułu czasu. Nie możemy się cofnąć aby zmienić swoje decyzje. Bierzmy od życia to, co wziąć możemy. Jak pokonać nieśmiałość? Obawa przed niepowodzeniem, popełnieniem gafy, czy ośmieszeniem, jest silniejsza i wygrywa z Tobą? Zaobserwuj, w jakich sytuacjach czujesz się zagrożony i spróbuj się z nimi zmierzyć! 1. Skonstruuj sobie plan. Nie zmuszaj się do niczego, baw się. Wyznacz sobie cele i dąż do Rys. Piotr Rajczyk nich małymi kroczkami. Krępujesz się zadzwonić do restauracji po pizzę? Zapytać przechodnia o drogę lub o godzinę? Zapisz takie rzeczy na kartce i bierz się do roboty! Za zrealizowanie wszystkich zapisanych punktów spraw sobie nagrodę! 2. Aktorstwo to dobra zabawa. Wyobraź sobie, jaką osobą chciałbyś być. Wymyśl sobie wszystkie cechy charakteru, do których dążysz: może odwaga i poczucie humoru? Da się zrobić! Stań przed lustrem i zagraj samego siebie. Im częściej będziesz ćwiczyć, tym łatwiej będzie Ci to przychodzić w życiu realnym. Zmiana sposobu zachowania wpływa na zmianę sposobu myślenia. Także na własny temat. 3. Dwie perspektywy Osoba nieśmiała często koncentruje na sobie uwagę. Myśli, że jest w centrum zainteresowania i wszyscy wokół patrzą tylko na nią, tylko o niej myślą i mówią. Ale wcale tak nie jest. Dlatego zamiast wyolbrzymiać swoje problemy, znajdź kilka możliwych sposobów ich rozwiązania. Myśl o konkretach. Jeżeli np. wydaje ci się, że ktoś cię nie lubi, to nie izoluj się od tej osoby ani nie wmawiaj sobie, że jesteś temu winny. Być może zostałeś spławiony lub zignorowany, ponieważ się spieszyła? Porozmawiaj z nią, może sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż Ci się wydaje? 4. Odbij piłeczkę. Jesteś w otoczeniu nowych osób? Wdech i wydech. Wyprostuj się. Dasz radę. Nie myśl obsesyjnie o tym, że na pewno zaraz się skompromitujesz. Jeśli będziesz zachowywać się nienaturalnie, wtedy na pewno o wiele szybciej zwrócisz na siebie uwagę. Mów to co myślisz, odważnie prezentuj swoje zdanie. Zacznij rozmowę. Opowiedz o tym, co widzisz. Skomentuj rosnące obok kwiaty, czy danie, które Ci właśnie podano. Rozmowa szybko potoczy się wyznaczonym przez Ciebie torem. Skieruj uwagę na pozostałych, a Ty za ten czas zdążysz się oswoić z nową sytuacją i poznasz charakter innych. 5. Optymizm też jest ważny. Pamiętaj, że jeśli z góry założysz, że nie uda ci się czegoś osiągnąć, to rzeczywiście nie dasz rady. Musisz wierzyć w swe siły i sens tego, co robisz. Myśl również o pozytywnych następstwach podejmowanych przez siebie zadań. Jeśli wstydzisz się pójść do sklepu, pomyśl o tym, co możesz przez to zyskać. Smaczny posiłek, nowy sprzęt elektroniczny? Kuszące, prawda? Śmiało! Dodatkowo wykonasz krok w walce z nieśmiałością. Jeśli nie zabraknie Ci chęci i determinacji, niewątpliwie dasz radę. Świat wokół Ciebie jest piękny i stoi przed Tobą otworem. Otwórz się na niego i myśl pozytywnie! DOMINIKA WÓJTOWICZ 13 MUZYKA RECENZJA: Tede&SirMich – „Vanillahajs” Ameryka w polskim sosie Z warszawskiego panteonu klasyków odbył podróż do piekła, by po kilku latach bezsprzecznego wygnania... znów wrócić do łask. Tede, wydając w 2013 „Elliminati”, po raz wtóry zajął wygodne miejsce pośród czołówki polskich raperów. 18 czerwca odbyła się premiera jego najnowszego albumu „Vanillahajs”. Kolejny raz duet Tede&SirMich udowadnia, że jest w stanie zrobić płytę różnorodną, wypełnioną solidną dawką świeżych patentów i rozwiązań. Pomiędzy cykaczami i głębokimi 808-kami usłyszymy spokojne, mniej bangerowe kompozycje. Zacznę od strony muzycznej, która jest bez wątpienia największym plusem albumu. Sir Mich, który wyprodukował wszystkie pozycje na „Vanilii”, po raz kolejny pokazał, że jest jednym z najlepszych producentów w kraju. Aranżacje i bogate kompozycje stanowią o klasie i poziomie, jaki reprezentuje muzyk. Miód dla uszu, serca i duszy. Czasami zastanawiam się: Co by było, gdyby nie Michu? Odpowiedź pozostawiam Wam... Lirycznie Tede zaprezentował się raczej klasycznie, rymując w swoim stylu. Jacek kąśliwie opowiada o realiach, w których się obraca – to umie najlepiej. Album to swoista opowieść o „odkuciu się” w każdym znaczeniu tego słowa – rap, ciuchy, fury i jeszcze więcej rapu o rapie. W tym wypadku zabrakło trochę różnorodności, choć wiadomo, „jakie życie taki rap”... Największym atutem albumu jest solidna, amerykańska oprawa (of course) rozumiana w dwójnasób. Wykorzystanie patentów zza oceanu idealnie komponuje się z klipami nagrywanymi podczas pobytu rapera w Miami (do utworów „Forever Ja”, czy „Vanillalalalahajs”) i iście kinowymi ujęciami nocnej Warszawy w jednym z singli, „Wunder-baum”. Całość wprowadza słuchacza w klimat odmienny od reszty polskiej sceny – to zdecydowany plus. Czuć luz, czuć zajawkę na hip hop! O feat’ach na „Vanillahajs” można mówić jedynie w samych superlatywach. Tede zaprosił na płytę dwóch innych raperów i jedną wokalistkę, Agi Figurską. W utworze „Świat zwariował w te lata” (z gościnnym udziałem Rasa) Tede zgrabnie nawiązał do wcześniejszej swojej produkcji, a mianowicie „Świat zwariował w 23 la- ta” z producenckiego albumu Dj’a Volta, „Szejsetkilovolt”. Chwytliwe jest wykorzystanie przez raperów tego samego sampla co w pierwowzorze z 1999 roku. Sir Mich na podstawie klasyka stworzył świeżą, niezwykle bujającą produkcję. Te-tris dograł szesnastkę do numeru „Życie jest piękniejsze”, który bez wątpienia jest jedną z silniejszych pozycji na albumie. Obaj raperzy zaprezentowali bardzo wysoki poziom, zarówno lirycznie jak i technicznie. Niestety dograli swoje zwrotki na numery, które trafiły tylko na limitowaną wersję albumu. (Dobrze, że kawałki znalazły się na youtubie, bo większość nie posłuchała by ich tak szybko). Nowy materiał, wydany spod szyldu Wielkiego Joł, to album typowo „do fury”. Płyta muzycznie prezentuje się znakomicie, choć od strony lirycznej gospodarza osobiście oczekiwałem czegoś więcej. Największym atutem „Vanilii” są aranżacje Sir Micha – wisienka, a jednocześnie pyszny biszkopt na samym spodzie (wiecie o co chodzi). I tym słodkim akcentem kończę. JAKUB SAMSON Nadmorskie koncerty TEDE: „KURORTOUR 2015” 12.07.2015 – 39 URODZINY TEDE w Mielnie! 14.07.2015 – Ustronie Morskie [street] 14.07.2015 – Kołobrzeg [street] 14.07.2015 – REWAL! [street] 14.07.2015 – Świnoujście – „Piwnica” 15.07.2015 – Międzyzdroje [street] 15.07.2015 – Kamień Pomorski [street] 15.07.2015 – Koszalin [street] 16.07.2015 – Darłowo – Plaża Miejska 17.07.2015 – Ustka [street] 17.07.2015 – Gdynia – Face Club 17.07.2015 – Jastrzębia Góra – Face Club 18.07.2015 – Dębki – Cooler 18.07.2015 – Stegna – Tropikalna Plaża 24.07.2015 – Łeba, Euphoria Club Fot. Internet 14 MUZYKA Cztery i pół minuty ciszy Po ciężkim dniu w pracy przychodzisz do domu i jedyne o czym marzysz to chwila ciszy i spokoju. A co, jeśli Ci powiem, że cisza nie istnieje? Cisza jest brakiem jakiegokolwiek dźwięku. Problem polega na tym, że nie ma czegoś takiego jak absolutna cisza. Zawsze będzie coś, co ją zakłóci. Dowiódł tego amerykański kompozytor muzyki współczesnej John Cage swoim utworem 4’33”. Premiera tego utworu w wykonaniu na fortepian miała miejsce 29 sierpnia 1952 roku w Woodstock w stanie Nowy Jork. Muzykiem, który podjął się zagrania utworu, był David Tudor. W tej kompozycji nie byłoby niczego niezwykłego, gdyby nie to, że składała się z samych pauz, czyli braku dźwięku w muzyce. Artysta wyszedł na scenę, zasiadł do fortepianu, nastawił stoper i zamknął klapę, a potem siedział przy instrumencie, nie wydobywając z niego ani jednego dźwięku przez ponad cztery i pół minuty. Fenomen utworu polegał na tworzeniu go przez publikę, która stała się zarówno odbiorcą, jak i wykonawcą. Ludzie, czekając na wybrzmienie melodii, zaczęli zastanawiać się, co jest nie tak, potem szeptać między sobą i dyskutować na temat tego, co mogło się stać, dlaczego muzyk nie gra. Brak dźwięku spowodował poruszenie, szum, trzaskanie drzwiami niezadowolonych słuchaczy. Audytorium nie miało pojęcia o tym, że jest częścią czegoś nowe- John Cage (1912 – 1992) Fot. Internet go, genialnego. Właśnie te dźwięki tworzyły muzykę. Eksperyment Cage’a miał udowodnić, że nie istnieje cisza, a infrai ultradźwięki – o bardzo niskiej lub bardzo wysokiej częstotliwości – i szum biały (czyli taki, którego widmo jest całkowicie płaskie), nie docierają do nas, ponieważ zalewani jesteśmy ogromem innych, dobrze słyszalnych dla nas odgłosów. Można do nich zaliczyć zarówno szum uliczny czy rozmowy, jak i pracę naszych narządów, oddychanie. Jest to tylko część z tego, co kompozytor mógł chcieć zawrzeć w swoim dziele, dlatego że należy ono do dekonstrukcjonizmu, którego założenia odnoszą się do mnogości interpretacji. Warto wspomnieć o tym, że utwór mógł być „grany” wielokrotnie, ale za każdym razem brzmiał zupełnie inaczej. Zmieniała się publika, miejsce, muzycy. Wykonywany przez solistę lub orkiestrę. Wszystko to wpływało na rodzaj i jakość odbieranych bodźców. Nie był to pierwszy eksperyment Johna Cage’a. Jego debiutanckim dziełem, w którym inspirował się całkowitą losowością, był utwór Imaginary Landscape No. 4. Kompozytor nie bał się kontrowersyjnych połączeń, bawił się dodawaniem przypadkowych dźwięków do instrumentów. Szczególnym jego wynalazkiem jest fortepian preparowany, czyli taki, pomiędzy którego struny wkłada się metalowe śrubki. Początkowo Cage zajmował się malarstwem (jego pierwszą pracą jest Not Wanting to Say Anything About Marcel; stanowiły ją losowo rozmieszczone elementy typograficzne), porzucił je jednak na rzecz rozwoju muzycznego. Udzielał się również jako pisarz. Swoje dzieła – bez względu na to, czy muzyczne, czy literackie, czy wizualne – starał się tworzyć tak, aby ukazać w nich uporządkowany chaos. Dosyć paradoksalne, jednak czego innego można by spodziewać się po artyście tak kontrowersyjnym jak Cage. Żyjąc osiemdziesiąt lat zostawił nam w dorobku ogrom refleksji. Zatem, gdyby John Cage był jeszcze wśród nas, z pewnością oczekiwałby, że sami określimy, czym dla nas jest muzyka, a czym cisza. On sam mówił, że wszystko jest muzyką. Należy więc zadać pytanie, czy podzielamy jego zdanie, jednak odpowiedź nigdy nie będzie jednoznaczna. KAROLINA PALICA 15 RAJSKI OGRÓD W NIECHORZU W krainie motyli Motyle to jedne z najpiękniejszych stworzeń, jakie możemy zaobserwować na kuli ziemskiej. Ta gromada owadów liczy kilka tysięcy gatunków, a każdy z nich zachwyca unikatowym wyglądem. Motylarnia jest doskonałym sposobem na dzielenie się pięknem motyli z osobami, które pragną choć na chwilę przenieść się do ich kolorowego świata. W Niechorzu możemy poczuć się tak, jakbyśmy naprawdę wybrali się w tropikalną podróż. Egzotyczne owady latają tam swobodnie, a najbardziej zaskakującym doświadczeniem jest ich delikatny dotyk na naszym ciele. Uwiecznienie tego wydarzenia na zdjęciu będzie miłym wspomnieniem na przyszłość. Wchodząc do Motylarni, zauważamy sporych rozmiarów brązowe motyle odpoczywające wśród zieleni tego miejsca. Ich prawdziwe piękno możemy dostrzec jednak dopiero wtedy, gdy w pełni rozłożą skrzydła – naszym oczom ukazują się wtedy zjawiskowe barwy i różnorodność owadów. Pracownicy są prawdziwymi pasjonatami tych zwierząt, dlatego w ciekawy sposób potrafią wytłumaczyć gościom wiele zagadnień. Między innymi to, jak przebiega proces przeobrażania motyla. Ich cykl życiowy jest naprawdę niezwykły, choć bardzo krótki. Samice motyli składają jaja w takich miejscach, aby ich potomstwo z łatwością mogło znależć pożywienie. Najczęściej są to liście roślin, jednak nieliczne gatunki rozrzucają jaja nad trawami. Następnie młoda gąsienica wydostaje się ze skorupki, którą później zjada. Dostarcza jej ona na pewien czas składników odżywczych umożliwiających wzrastanie i zmianę oskórka. W tym stadium jest zupełnie bezbronna. Po osiągnięciu odpowiedniego rozmiaru, gąsienice przędzą nić i przymocowują się do gałęzi, by zacząć rozwijać się w poczwarce. Po jej opuszczeniu suszą wilgtne skrzydła i odlatują jako piękne motyle. 16 Damian Siemiński i Małgosia Trzeciak to przesympatyczni pracownicy Motylarni. Zgodzili się odpowiedzieć na nasze najbardziej dociekliwe pytania dotyczące tych skrzydlatych stworzeń. Redaktorów Rewalacji szczególnie ciekawiło, w jaki sposób te egzotyczne zwierzęta transportowane są do Polski. – Motyle przylatują do nas samolotem jako poczwarki. Są bardzo delikatne, dlatego wswzyscy starają się, żeby dobrze o nie zadbać. Pakowane są w styropianowe pudełka wyłożone watą. Istotne jest, aby utrzymana została odpowiednia temperatura. Pan Damian dodaje także, że podczas podróży na pewno nic się nie wylęgnie, ponieważ do tego wymagana jest właściwa wilgotność, ciepło i pozycja poczwarki. Dopiero na miejscu motyle poczują, że mogą już się przeobrazić, ponieważ mają tu wymagane warunki. Zajmuje im to zazwyczaj od kilku dni do kilku tygodni. Wszystkie poczwarki zazwyczaj bez problemu przyjmują się w Motylarni. Jeżeli są wystarczająco silne, aby przetrwać podróż – na pewno doskonale poradzą sobie w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu. Motyle sprowadzane są od zaprzyjaźnionych hodowców z całego świata. Najpiękniejsze okazy żyją w Ameryce Południowej, Afryce i Azji. Stamtąd właśnie przyjeżdżają do Niechorza. Podczas rozmowy, pani Małgosia zwróciła uwagę na Blue Morpho. Jej zdaniem jest to najładniejszy motyl, którego możemy zobaczyć w Motylarni. Naturalnie występuje w tropikalnych lasach Ameryki Łacińskiej, a tym, co wyróżnia go spośród innych, są bardzo duże, niebieskie skrzydła. Ich zewnętrzna, brązowa powierzchnia barwą przypomina otoczenie, dzięki czemu stanowi doskonały kamuflaż. Blue Morpho, składając je podczas lotu, stwarza iluzję, że znika. Na pewno zwrócicie na to uwagę, odwiedzając wystawę. Co ciekawe, pochodzi on z rodziny rusałkowatych, tej samej, co jedne z najbardziej znanych polskich motyli: rusałka pawik czy admirał. Niestety, nasze krajowe osobniki nie dorównują urodą temu egoztyczne- RAJSKI OGRÓD W NIECHORZU mu stworzeniu. Uwagę przykuwa też Szklany Tygrys pochodzący z Azji. Motyl ten ma niesamowite, półprzezroczyste skrzydła z czarnymi żyłkami. Choć odwiedzający pragną dobrze się mu przyjrzeć, to drapieżniki omijają go z daleka. Dzieje się tak, ponieważ wytwarza cuchnącą i piekącą ciecz. Z tego samego kontynentu pochodzi inny, równie piękny motyl – Niebieski Tygrys – o pomarańczowo-białych skrzydłach. Podobnie jak reszta przedstawicieli tego gatunku jest trujący dla ptaków i innych zwierząt. Nie ma on naturalnych wrogów, dzięki czemu lata powoli i beztrosko. Dowiedzieliśmy się także, w jaki sposób odżywiają się te wyjątkowe owady. W Motylarni zbierają nektar z kwiatów. Podawane są im też częściowo sfermentowane owoce, które stanowią ich ulubiony przysmak. W środowisku naturalnym tak naprawdę motyle odżywiają się wszystkim, co ma płynną postać i zawiera chociaż trochę mikroelementów niezbędnych do życia. Na przykład w zachodniej Amazonii można zaobserwować motyle spijające łzy żółwi. Często także piją zwykłą wodę. Unikają jednak otwartych akwenów, ponieważ mogłyby zamoczyć w nich swoje wrażliwe skrzydła. Pani Małgosia, pasjonująca się w szczególności polskimi odmianami motyli, zapewniła nas, że niektóre z nich bardzo lubią otoczenie drzew, jednak najczęściej można je spotkać na łąkach, które są dla nich doskonałym miejscem ze względu na wła- ściwe nasłonecznienie i obecność nektarodajnych kwiatów. Motyle zazwyczaj żyją około dwóch tygodni. W Polsce występuje jednak pewien gatunek, którego ży- cie trwa znacznie dłużej. Latolistek cytrynek jest bardzo popularny w naszym kraju. Poznamy go po charakterycznych żółtych skrzydłach. Pojawia się na naszych ogrodach jako pierwszy – wiosną, kiedy temperatura nagle wzrasta i na zewnątrz jest więcej słońca. Dorosłe osobniki w postaci imago, dorosłego motyla, składają jaja, a później kończą swój żywot. Zaczyna się wtedy proces przeobrażania poczwarek, który trwa przez całe lato. Jesienią cytrynek zaczyna hibernować i w ten sposób potrafi przetrwać całą zimę. Osta- tecznie długość jego życia wynosi około roku, co jest fenomenem na skalę światową. Pozostałe gatunki motyli występujących w Polsce, także żyją znacznie dłużej od tych egoztycznych. Największym motylem dziennym jest Ornithoptera alexandrae, który jest przedstawicielem pazi rajskich. Pochodzi z Papui – Nowej Gwinei. Rozpiętość jego skrzydeł wynosi prawie 28 cm. Niestety, obecnie grozi mu wyginięcie. To w głównej mierze wina kolekcjonerów, którzy marzą o pochwaleniu się tym niezwykłym okazem. W naszym kraju do największych motyli zaliczamy wstęgówkę jesionkę (12 cm) i jednego z najpiękniejszych polskich owadów – pazia królowej (10 cm). Dla motyli największym zagrożeniem jesteśmy my, ludzie, i nasze działania. Są to zwierzęta niezwykle delikatne. Szczgólnie powinniśmy zadbać o to, aby środowisko było dla nich przyjazne. Motyle nie tylko sprawiają, że nasz ogród staje się pięk- niejszy, ale także zapylają kwiaty.Wielu z nas z pewnością marzy o pięknym ogrodzie, dla którego dodatkową ozdobą będą trzepoczące skrzydłami motyle. Aby zwabić je do nas, powinniśmy pomyśleć o tym, żeby na naszej działce, do zwalczania szkodników i nawożenia roślin, używać tylko takich środków, które są naturalne i nie szkodzą innym zwierzętom, w tym motylom. Nasz ogród będzie tętnił życiem, jeżeli zasadzimy w nim nektarodajne rośliny wabiące motyle. Charakteryzują je zazwyczaj żywe barwy i intensywny zapach. Do takich roślin należą m.in. Budleja Dawida, potocznie nazywana motylim krzewem, która odznacza się różowymi kwiatami, liliaki, róże, krzewy malin i jeżyn oraz byliny, takie jak astry czy chabry. – W moim ogrodzie pojawiły się motyle – dzięki jeżówce purpurowej – opowiada Małgorzata Krzyżaniak, pasjonatka ogrodów z Kalw – Jest to łatwa w uprawie roślina pochodząca z Afryki, o cienkich łodygach i dużych kwiatach z fioletowymi płatkami. Poza tym pamiętajmy, że motyle uwielbiają dobrze nasłonecznione i zaciszne miejsca. Dla mnie wizyta w Motylarni była niezwykłym wydarzeniem, które na długo zapadnie mi w pamięć. Jestem zachwycona różnorodnością i ilością motyli, które zobaczyłam. Na świecie istnieje ponad 30 000 gatunków, więc obserwowanie ich wszystkich to niezwykle trudne zadanie. Motylarnia z pewnością przybliżyła mi ich świat i stała się inspiracją do pogłębienia wiedzy w zakresie tych wspaniałych owadów. TEKST JULIA ZNOJEK FOT. JULIA HANKE 17 TURYSTYKA Małe jest piękne Nie wiecie, jak spędzić swój wolny czas podczas wakacji? Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest móc zobaczyć coś wielkiego, ogromnego, czego normalnie ludzki wzrok nie potrafi wychwycić w całości po to, żeby mieć wszystko jak na dłoni? Czy można obejrzeć daną budowlę z zupełnie innej perspektywy? Jest taka możliwość! Świetnie zaprojektowane W Niechorzu znajduje się Park Miniatur Latarni Morskich. Celem tego przedsięwzięcia jest stworzenie atrakcji turystyczno – edukacyjnej na polskim wybrzeżu. Zamiast pokonywać dziesiątki kilometrów można je zobaczyć wszystkie w jednym miejscu, w całej okazałości. Miałem okazję udać się do niego wczesnym popołudniem i spojrzeć na ten obiekt oczami przeciętnego turysty. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, gdy przechodziłem koło kasy, to wiernie odwzorowane budowle (w większości latarnie w skali 1:10, ale nie tylko one się tam znajdują) z dużą ilością szczegółów oraz to, że są ozdobione małymi figurkami ludzików. Z ciekawości spytałem się dyrektorki obiektu, Marty Sury, z jakich materiałów wykonane są wszystkie miniatury. Jak się dowiedziałem, jest to tajemnica projektantów, którym udało się stworzyć eksponaty odporne na ekstremalne warunki pogodowe. Czego można się dowiedzieć? Moją uwagę przykuł buczek mgłowy. Jest to oryginalny w swojej skali przedmiot pochodzący ze skandynawskiej wyspy Kobba Klintar. Przyciągnął mój wzrok, a właściwie słuch, gdy pewnej grupie turystów pokazywano moc jego dźwięku, słyszalny z odległości trzydziestu kilometrów. Jest tam też sprawna armata, o czym możemy się przekonać podczas prezentacji poszczególnych elementów parku. Kolejnym obiektem jest latarnia dźwigniowa, która służyła do ostrzegania statków o zbliżającym się niebezpieczeństwie (nawiasem mówiąc, jest ona naprawdę wielka). Działanie tych eksponatów przybliżają w bardzo przystępny sposób, przewodnicy. Ich prezentacje są pełne interesujących faktów. Opowiadają oni turystom historie, legendy i ciekawostki o wszystkim, takie jak np. gdzie daną latarnię zbudowano, przez kogo, kto w niej zamieszkiwał, w jakim filmie obiekt się pojawił, jakie miało ono znaczenie w historii regionu i Polski itp.. Dzieje każdego z oglądanych obiektów są niezwykle interesujące, a los niektórych z nich był tragiczny. Wygląd też się liczy Zieleń i naturalne otoczenie bardzo uatrakcyjniają i tak już piękne zabytki polskiego wybrzeża. Gdzie tylko mogłem, robiłem zdjęcia, żeby mieć co wspominać i oglądać potem w domowym zaciszu. Wycieczka zajęła mi około 45 minut. Mimo że z nazwy jest to Park Miniatur, niektóre obiekty były w naturalnej wielkośći. Miejsce to ma przede wszystkim świetnie wytyczony szlak chodnikowy, który ciągnie się tak jak nasze polskie wybrzeże, dzięki czemu wiemy, w jakiej kolejności latarnie są położone w rzeczywisto- 18 ści. Jeśli ktoś sam chce się dowiedzieć o budowlach bez niczyjej pomocy, to przy każdej miniaturze znajdują się tabliczki z najważniejszymi informacjami. Do nowych atrakcji poza buczkiem mgłowym należy również kołobrzeski ratusz, który jest już trzydziestym szóstym eksponatem! Wybierać się czas Turyści na miejscu mogą skorzystać z parkingu, sklepu z wieloma pamiątkami pochodzącymi z Niemiec, Czech oraz Węgier, a także odpocząć w kawiarence przy deserze lodowym bądź zimnych napojach. Jak najszybciej udajcie się ze swoją rodziną lub znajomymi do Niechorza, gdzie przy ulicy Ludnej 16 mieści się Park nieopodal piaszczystej plaży, u podnóża oryginalnej latarni morskiej. Czynny jest codziennie od godz. 10:00 do 20:00. Cena biletu dla osoby dorosłej wynosi 19 złotych, natomiast dla dzieci 15 złotych. W cenie wejściówki włączone jest korzystanie z parkingu i toalety. Jeżeli jednak macie urodziny, to dostaniecie w prezencie darmowe zwiedzanie. Oczywiście najpierw musicie pokazać swój dowód tożsamości. Odwiedzajcie i korzystajcie z Parku Miniatur w Niechorzu. Pozostawia to potem wspaniałe wspomnienia i moc wrażeń. Bo jak piszą poeci małe jest piękne,! TEKST WOJCIECH NAROŻNY FOT. JULIA HANKE. OBYCZAJE Muzyka do kotleta Reklamy to nie tylko wielkoformatowe billboardy i spoty telewizyjne. Okazuje się, że już od kilkudziesięciu lat specjaliści od marketingu wykorzystują przeróżne techniki, aby przyciągnąć szerszą grupę klientów. Jedna z nich, czyli muzyka, sprawdza się szczególnie w nadmorskich miejscowościach takich jak Rewal. Kowboje i wesela Dźwięki nie powinny kojarzyć się wyłącznie z siedzeniem w bezruchu i oglądaniem koncertów w ciszy. Już starożytny komediopisarz Arystofanes wspominał, że podczas pracy w arsenale robotnicy słuchali fletów czy piszczałek, żeby uprzyjemnić sobie mozolny wysiłek. W XVII wieku zakon jezuitów przekonywał Indian do pracy. Ich starania nie byłyby skuteczne, gdyby nie muzyka płynąca w tle. Przykładów, w których mniej lub bardziej rozbudowane kompozycje nie szły na pierwszy plan, a pozostawały miłym dodatkiem do aktywności fizycznych czy społecznych, jest w historii wiele. Przez dłuższy czas nikt nie utożsamiał ich jednak z zakupami i pobytem w restauracjach. Muzak Kojarzycie filmy o Dzikim Zachodzie, a dokładniej sceny, kiedy kowboje w zadymionych barach popijali samogon? Oprócz drewnianych szaf grających, w takich lokalach królowały bandy prezentujące standardy muzyki rozrywkowej na żywo. Przed zespołem leżał kapelusz chętnie przyjmujący napiwki, a instrumentaliści sami chętnie sięgali po butelki. Dziś zwyczaj zapraszania formacji, które grają stricte do kotleta, ostał się tylko na wiejskich potańcówkach i weselach. Wyparło go coś innego, co jednocześnie zawojowało scenę marketingu w Stanach Zjednoczonych – muzak. Wchodzisz do któregoś z lokali w Rewalu, jesteś głodny, spragniony i zmęczony po kilkugodzinnym plażowaniu. Przekraczasz próg i słyszysz nieznośny jazgot dzieci połączony z obrzydliwie głośną muzykę płynącą z wyższych od koszykarzy kolumn. Przy takim hałasie nie da się spokojnie zjeść, a co dopiero odpocząć z rodziną, prawda? Decyzja jest prosta: wychodzisz i chociaż nie zdajesz sobie z tego do końca sprawy, wybierzesz restaurację, z której płyną najprzyjemniejsze dźwięki. Audiomarketing, czyli forma promocji danej marki poprzez muzykę, upowszechniła się dzięki firmie Muzak. Amerykańskie przedsiębiorstwo rozprowadzało drogą kablową dźwięki do sklepów, hoteli czy banków. W krótkim czasie pomysł zyskał ogromną popularność, co sprawiło, że programy pionierskiej spółki wykupiła? firm zza oceanu. Niedługo potem niezwykły fenomen przejęły europejscy inwestorzy, którzy ustalili też pewne normy korzystania z muzaku. Instrukcja obsługi Danuta Gwizdalanka, rodzimy badacz dźwięków, zestawiła najważniejsze reguły w jednej pracy dotyczącej ciekawego zagadnienia – ekologii muzyki. Choć jej dzieło powstało przeszło kilkadziesiąt lat temu, jest wciąż aktualne i korzystają z niego Ci, którzy chcą, żeby w ich lokalu nie panowała grobowa cisza. Nietrudno zgadnąć, że muzak nie powinien być agresywny. Polka przyrównała go do tapety: w zależności od koloru oddziałuje na samopoczucie osób przebywających w pomieszczeniu, ale nie jest specjalnie dostrzegalna. W nagraniach tego typu oczywiste jest, żeby nie występowały skrajne wysokości i barwy dźwięku drażniące ludzkie ucho. Zauważcie sami, że w supermarketach dominują przyjemne, lekkie, a przede wszystkim niegłośne melodie. Specjaliści sugerują wykorzystanie instrumentów smyczkowych i klawiszowych z domieszką elektroniki. Tempo muzyki również nie powinno być za szybkie: w odróżnieniu od torów Formuły 1, tu liczy się wyważony spokój, a nawet dostosowanie do pulsu człowieka. Bardzo często pomijaną kwestią jest odpowiednie rozmieszczenie głośników. Muzak powinien być rozprowadzony w całej dostępnej przestrzeni. Jeśli ustawilibyśmy bowiem tylko jedno źródło dźwięku, konsumenci będą skupieni na tym, skąd rozchodzi się muzy- ka, a zapomną o przymierzaniu ubrań czy wybieraniu napojów w sklepie. Sztuka sztuką Wydawać by się mogło, że temat muzaku nie powinien być kontrowersyjny. Skoro nie przeszkadza klientom, a może zachęcić ich do kupna czegoś nowego, nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozpowszechniać go w jeszcze większych ilościach. Do ożywionej dyskusji zabarwionej rozważaniami o konsumpcjonizmie i wszechobecnym marketingu dołączyli się współcześni kompozytorzy, których nastawienie do elevator music jest co najmniej wrogie. Witold Lutosławski, ceniony dyrygent, stwierdził, że „takie dźwięki zatruwają współczesną kulturę. Muzak stępia wrażliwość na muzykę i trudno sobie wyobrazić, że człowiek w takich warunkach jest w stanie docenić kwartet Beethovena czy preludium Debussy’ego”. Postarałem się skonfrontować jego krytyczną opinię z sytuacją, jaka panuje w Rewalu. Chociaż czytałem badania, z których wynikało, że 91% społeczeństwa woli sklepy, w których króluje muzak, postarałem sprawdzić, jak na straganach i budkach z lodami wykorzystuje się amerykański wynalazek. Sklep odzieżowy Cropp znajdujący się przy placu Wieloryba spojrzał na sprawę z zupełnie innej strony. Kupimy tu sporo kolorowych, oryginalnych rzeczy, które nadają się na nadmorski deptak. Specjaliści od marketingu postanowili więc wykorzystać nowoczesne, rytmiczne kawałki. Sporo tu dubstepu, hip – hopu i szeroko pojętego house. Sami spróbujcie sobie wyobrazić przebieranie się w młodzieżowe ubrania, gdy z głośnika sączy się usypiająca muzyka. Reszta lokali gastronomicznych czy stoisk z pamiątkami również zwraca uwagę na audiomarketing. Tam, gdzie chcemy zamówić, zjeść i wyjść, dudnią klubowe rytmy, a w galeriach sztuki czy bursztynu króluje łagodny chillout. W jednej z restauracji usłyszałem zaś naszą RewalStację – tym razem ja zabawię się w speca od reklamy, pisząc, że właśnie to wakacyjne radio przyciągnie turystów. STANISŁAW BRYŚ 19 SPOŁECZEŃSTWO Osobowość rzeczy martwych Lubimy mieć rzeczy wyjątkowe, bo każdy z nas chce być wyjątkowy. Swojego indywidualizmu szukamy w różny sposób: jedni farbują włosy, robią tatuaże, kupują samochody, a inni uprawiają mało znane sporty. Każdy chyba potrzebuje charakterystycznego znaku, który go wyróżni, będzie tylko jego, w czym będzie cząstka jego samego. Są ludzie, którzy możliwość wyrażenia siebie samego znajdują w robieniu czegoś własnoręcznie, wkładając w to serce, ale też z całą pewnością część własnej duszy. Ostatnie lata zaowocowały pojawieniem się w Internecie wielu stron oferujących produkty handmade, czyli częściowo lub całkowicie wykonanych ręcznie. W sieci możemy również znaleźć wiele poradników i tutoriali dotyczących tworzenia własnych małych dzieł sztuki. Różnorodność tego typu produktów jest ogromna. Od biżuterii przez naczynia po meble i ozdoby ogrodowe. Często pojawiającym się motywem jest recykling. Karmniki dla ptaków z plastikowych butelek, meble ogrodowe z opon czy biżuteria z zawleczek od puszek. To chyba właśnie magia produktów handmade – ktoś dał im drugie życie, podzielił się częścią swojego i stworzył im osobowość. Z czego można coś zrobić? To zależy właściwie tylko od naszej wyobraźni. Ta gałąź sztuki, bo chyba możemy ją tutaj tak nazwać, nie zna żadnych ograniczeń. Pomysłów też nie trzeba szukać daleko. Znaczna większość tych produktów to rzeczy codziennego użytku, które wspaniale mogą spersonifikować nasze 20 wnętrze lub nadać niezwykłości naszemu stylowi. A co, jeśli ktoś nie ma zdolności manualnych? Wtedy możemy zwrócić się o pomoc do osób, które zawodowo wykonują dzieła sztuki użytkowej, a takich jest coraz więcej i są coraz lepsi... To wielkie szczęście móc pracować w zawodzie, który się kocha. To widać, że człowiek robi to, co lubi. Taka atmosfera panuje również w Galerii Siedem, która wśród rewalskich sklepików rzeczywiście się wyróżnia. Już przy wejściu możemy zobaczyć bardzo oryginalne ozdoby: zachęcają do wejścia, nieprawdaż? Samo miejsce jest wyjątkowo klimatyczne, a sztuka wokół otula odwiedzającego. Zdecydowaną większość oferty stanowi biżuteria – również bursztynowa. W ten sposób Galeria Siedem wychodzi naprzeciw klientom, którzy chcą przywieźć pamiątkę znad morza, i niekoniecznie ma to być słynne „cokolwiek”. Jest pewna grupa turystów, która rzeczywiście woli kupić coś kreatywnego i niepowtarzalnego. A co najlepsze, każdy produkt jest jedyny w swoim rodzaju. Oprócz biżuterii zobaczymy tam obrazy, ceramikę a nawet torby czy zegarki. Galeria oferuje również wykonanie biżuterii na zamówienie, na przykład obrączek ślubnych lub wyjątkowych pierścionków. Państwo Ewa i Dietmar Froehlich, właściciele galerii, wkładają w pracę całe serce. Pan Dietmar, główny projektant biżuterii, inspiracje czerpie z życia. Każde dzieło jest inne i wyjątkowe. Może to dlatego klientki przyjeżdżają tu z całego kraju. W galerii możemy zobaczyć także nie tylko prace innych cenionych twórców, ale również dzieła młodych artystów. W ten sposób pomagają im się wybić i spełnić marzenia. Oprócz tego Galeria Siedem organizuje warsztaty, w trakcie których rodziny mogą same stworzyć własną niepowtarzalną biżuterię, w której i tak najcenniejsze jest samodzielne wykonanie. Rzeczy wykonane ręcznie mają często dużo większą wartość od tych wytworzonych masowo i sprzedawanych w sklepie. Przypomnijmy sobie choćby prezenty, które wykonywaliśmy dla rodziców czy babci w przedszkolu lub te, które to my otrzymaliśmy. Wraca moda na wykonywanie prezentów ręcznie i wiele osób bardziej docenia włożone w podarunek serce oraz czas niż cenę. Może warto pomyśleć o tym również, przywożąc z wakacji pamiątki? W dzisiejszych czasach każdy może stać się artystą. Internet pełen jest podpowiedzi, jak zacząć. Każde stworzone w ten sposób dzieło jest na swój sposób niezwykłe. Lubimy mieć rzeczy wyjątkowe, ale to my sprawiamy, że takie się stają. TEKST I FOT.: JULIA HANKE PORADNIK Ratownik wodny – nasze ubezpieczenie Aby każdy mógł czuć się bezpiecznie nad jakimkolwiek akwenem wodnym, potrzebne są służby, które to zapewnią. Wszyscy ratownicy muszą być odpowiednio przeszkoleni z zakresu pierwszej pomocy i znać podstawowe zasady zachowania się nad wodą. Może nim zostać każdy. Jeśli nawet nie specjalistą, to można się uczyć i szkolić, bo nigdy nie wiadomo kiedy przyda się wiedza, która dzięki tego typu kursom się nabywa. WOPR – co to oznacza? Nad morzem funkcjonuje typ ratownictwa, jakim jest WOPR (Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe). Jego symbolem jest niebieski krzyż zbudowany z pięciu kwadratów, który jest oznaką niesienia pomocy. Jest on podobny do znaku organizacji Czerwony Krzyż, lecz WOPR-owski wyróżnia się kotwicą w logo. Kolorem wodniaków jest pomarańczowy, od początku powstania organizacji zawsze kojarzony z ratownikami wodnymi. Początkowo był dobrany ze względu na podobieństwo do czerwonego, będącego symbolem bratnich organizacji ratowniczych na świecie. Aby zostać ratownikiem tej jednostki, trzeba potrafić pływać, odbyć specjalny kurs oraz mieć ukończone 16 lat. Żeby zdać, kursant musi odpowiedzieć prawidłowo na 30 pytań zamkniętych. Po tej części następuje egzamin praktyczny, w którym każda osoba musi przepłynąć 400 metrów w czasie mniejszym niż 8 minut i przepłynąć 25 metrów pod lustrem wody. Sprawdzana jest również umiejętność holowania tonącego na dystansie 150 metrów, pływanie łodzią wiosłową lub kajakiem oraz wyciągniecie tonącego na brzeg i ułożenie w pozycji bezpiecznej ustalonej. Po zakończeniu kursu zostaje się przyjętym do rodziny ratowników wodnych. Jest to bardzo wzniosły moment, bo przy banderce w obecności kolegów, instruktorów i starszych ratowników młodzi adepci przyrzekają: „Ja, ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, przyjmuję za swe godło „niebieski krzyż i złotą kotwicę”– przyrzekam sumiennie i w pełnym poczuciu odpowiedzialności moralnej wypełniać swoje obowiązki społeczne dopóki zdrów będę, bez względu na pogodę, porę dnia i nocy przez okres całego roku pospieszę z pomocą ludziom, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie utraty życia w wodzie. Wszystkie swe siły i umiejętności wykorzystam dla zmniejszenia nieszczęśliwych wypadków utonięć, nie zapominając, że od mojej postawy i działania zależne może być życie ludzkie. „Autorem przysięgi jest Stanisław Knoff, a obowiązuje ona od 1974 roku. Strażnicy ludzkiego życia w wodzie Przeciętny ratownik pracuje w trakcie jednego miesiąca, czyli 30 dni. Jest to połowa sezonu. Podczas roku można spotkać oraz porozmawiać z różnymi zapaleńcami, de facto z każdej dziedziny. Każdy z profesjonalistów jest wysportowany, ponieważ przy większym falowaniu – jak określa to Robert Jedynasty – „mamy bardzo wiele akcji na wodzie. 4 sierpnia tamtego roku mieliśmy najcięższy dzień w mojej karierze jako ratownika. Pogoda nie za bardzo sprzyjała, bo mocno wiało i pojawił się bardzo silny prąd wsteczny, który spychał pływaków na falochrony. Musieliśmy interweniować aż 20 razy w okolicy Rewala. Najbardziej utkwiła mi w pamięci akcja, gdy dwóch chłopaków zawisło na falochronie i nie potrafili nic zrobić. Pierwszy ratownik dwukrotnie próbował wyciągnąć topiące się osoby, lecz fale były zbyt mocne. Po wyczerpującej walce z morzem ratownik opadł z sił i sam stał się ofiarą, która dołączyła do młodych nastolatków. W całej akcji udział brało 12 mężczyzn, którzy skutecznie wykonali swoją pracę i wybawili topielców. Po wyciągnięciu wszystkich na brzeg, jedynie ratownik wymagał natychmiastowego podania tlenu, zaś dwóch uratowanych bez problemu wróciło do normalnego funkcjonowania. Bezpieczeństwo w okolicy wody Aby być bezpiecznym w okolicy wody, nie możemy zdać sie tylko na pomoc ratowników. Oczywiście, jak najbardziej są oni potrzebni. Sami jednak musimy pamiętać o tym, że każdy z wypoczywających musi też myśleć. Podstawowe zasady, które nie doprowadzą do tragedii, powinny być wszystkim znane. W przypadku gdyby każda z osób przestrzegała określonych zasad, wszyscy byliby o wiele bezpieczniejsi. Ratownicy posługują się flagami określającymi, czy można się kąpać: czerwona oznacza zakaz kąpieli, a biała mówi o tym, że nie ma żadnego zagrożenia. Gwizdek jest znakiem dźwiękowym, który ma na celu zwrócenie uwagi osób w wodzie. Gdy jest naprawdę ciężko. Praca ratownika jest bardzo odpowiedzialnym zajęciem. Podczas gdy ktoś się topi, tylko obecność odpowiedzialnej osoby na budce może go uratować. Żeby być prawdziwym profesjonalistą, trzeba spędzić przynajmniej pół sezonu, czyli około 30 dni nad morzem, ciężko pracując – jak w wywiadzie mówił wieloletni ratownik z Rewala. Z roku na rok coraz mniej profesjonalistów przyjeżdża do nadmorskich miejscowości w Polsce. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Lepiej płatne i ładniejsze plaże są argumentem, który przemawia za pojechaniem w inne miejsca, za granicę, aby doskonalić swoje umiejętności. Pamiętajmy jednak o tym, że zdrowie człowieka jest tutaj najważniejsze, a nie to, gdzie są ratownicy. Musimy zachęcać Polaków, aby kształcili się w każdym kierunku i nie wyjeżdżali za pracą. FILIP MIELNIK 21 OBYCZAJE Międzynarodowy słownik komunikacji niewerbalnej Dla wielu z nas podróż stanowi wyzwanie. Od wyboru celu wycieczki, poprzez kupno biletu, noclegi, pakowanie. Wielu już sama myśl o nowym otoczeniu przysparza o ciarki na plecach, ale nie zapominajmy o tym, że eksplorowanie świata i obcych kultur może okazać się wspaniałą przygodą. Tylko jak przygotować wszystko tak, aby nie zaliczyć wpadki? Z pewnością warto dowiedzieć się co wypada, a czego nie wypada mówić, robić etc. Dlatego zabiorę was na wycieczkę palcem po mapie różnych obyczajów i zasad, które są nieznane i często wydają się dziwne dla nas – Polaków. Zaczniemy od gestów. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że niepozorne machnięcie ręką gdzieś na świecie może zostać potraktowane jako obraza. Podniesiony kciuk w górę, który w naszym kraju oznacza zgodę, aprobatę, za naszą zachodnią granicą oznacza często cyfrę 1, natomiast w krajach arabskich uważany jest za bardzo wulgarny i obraźliwy. Podobnie jest ze wskazywaniem. Przywołanie kogoś palcem wskazującym jest uważane za niekulturalne w wielu miejscach na ziemi, a na Filipinach za taki gest można nawet trafić do więzienia. Zarówno w Chinach, jak i Japonii, nie wolno nikogo dotknąć stopą. Jeżeli jednak już nam się to przydarzy, można przeprosić urażoną osobę poprzez dotknięcie dłonią jej ramienia, a następnie swojej głowy. Oprócz nóg, nie powinno się również dotykać cudzej głowy. Jest ona uważana za „najwyższą” sferę ciała, której nie powinno się naruszać. Natomiast w Wielkiej Brytanii, idąc do pubu, powinniśmy zamówić dwa napoje za pomocą dwóch wyciągniętych palców: wskazującego i środkowego, lecz musimy pamiętać, aby wewnętrzna strona palców była skierowana w stronę barmana czy kelnera. Jeżeli wykonamy gest 22 RYS. PIOTR RAJCZYK na odwrót, możemy ryzykować nawet bójkę. Tak, ułożone palce są „pamiątką” pochodzącą jeszcze z wojny angielsko-francuskiej wojny stuletniej, kiedy to Francuzi obcinali pojmanym łucznikom właśnie te dwa palce, aby uniemożliwić im udział w dalszych bitwach. Z kolei na Półwyspie Iberyjskim dłoń z rozłożonymi palcami, z których kciuk jest połączony z palcem wskazującym, będzie potraktowana jako bardzo wulgarny sposób na zaproszenie kogoś do łóżka. W innych krajach Europy, na przykład we Włoszech, jest on postrzegany jako wyraz zadowolenia, a także usatysfakcjonowania ze wspaniałego posiłku. Gest ten jest także obecny w języku podwodnym. Nurkowie dają sobie w ten sposób znak, że wszystko jest w porządku. Przeniesiemy się teraz na wschód, do Rosji. Tam nie wolno nam się przywitać z domownikiem, wyciągając rękę przez próg domu. Mieszkańcy tego kraju wierzą, że przynosi to strasznego pecha. Aby wejść do czyjegoś azylu, musimy dostać wyraźne zaproszenie lub poczekać, aż wyjdzie on przed próg, jeżeli koniecznie chcemy podać mu rękę. Wśród nas jest wielu. Często w ramach okazania szacunku przepuszczają oni kobiety przed sobą w drzwiach, lecz zwyczaj ten jest kompletnie obcy mieszkańcom Japonii. Podobnie jest z gestem pocałunku w dłoń kobiety. Jest to zwyczaj typowo polski. Wywodzi się on jeszcze z czasów szlacheckich. Cmoknięcie damy w rękę za granicą naszego kraju może spotkać się z niemałym zdziwieniem. Pamiętajcie o cennych radach, odwiedzając inne kraje i kontynenty. Zachęcam gorąco do podróży i poznawania nieznanego. Nowi ludzie to nowe doznania, nowe przygody. Każdy z nas potrzebuje raz na jakiś czas zmian, mniejszych czy większych. Zawsze jadąc do innego otoczenia jesteśmy gośćmi i musimy przystosować się do obyczajów i zasad kulturowych tam panujących, aby nie popełnić niewerbalnego faux pas. Poznawajcie się nawzajem, uczcie się od siebie, bądźcie otwarci na nowe doświadczenia, a zaowocuje to wspaniałymi wspomnieniami na całe życie, które możecie przywieźć nie tylko z najpiękniejszego Rewala, ale i egzotycznych krajów. ANNA PROCHERA SPOŁECZEŃSTWO Mogę, potrafię, chcę! Uważa się, że medytacja oznacza osiągnięcie takiego stanu świadomości, w którym umysł jest zupełnie spokojny lub pusty. Jednak myślenie, że nic nie ma w twoim umyśle jest wciąż myśleniem o czymś. Medytacja jest więc sztuką skupiania uwagi, trwania w stanie głębokiego skupienia i spoglądania wewnątrz siebie. O wiele lepiej znamy i o wiele pewniej czujemy się będąc w stanie, w którym nieustannie pojawiają się myśli i w którym umysł jest bez przerwy zajęty podążaniem za nimi. Jesteśmy rozproszeni: doświadczamy myśli, pomieszania, niepokoju. Jednak codzienna medytacja pomaga przywrócić umiejętność skierowania myśli na jeden tor, co sprawia, że zadania wykonujemy efektywniej. Jest wiele form medytacji, na przykład: – medytacja uważności Dzięki tej najpopularniejszej formie medytacji zyskasz świadomość wszelkich otaczających cię dźwięków i zdarzeń. – medytacja mantry Mantrą nazywany słowa powtarzane na głos podczas medytacji. Tym razem całą uwagę powinno się skupić na wydawanych przez siebie dźwiękach. – medytacja koncentracji Technika ta polega na wybraniu konkretnego dźwięku lub przedmiotu i skoncentrowaniu na niej myśli. W tej metodzie na pewno pomocna okaże się muzyka relaksacyjna. Początki medytacji bywają trudne. Nie wiemy, co ze sobą zrobić, wiercimy się, nie wytrzymujemy myśli, że mamy trwać w bezruchu. Przede wszystkim warto wyznaczyć sobie stałą porę, miejsce i czas trwania medytacji. Dla niektórych najlepszy jest poranek, jeszcze przed śniadaniem, jednak zależy to od osobistych preferencji. Przyjmuje się, że medytacja powinna trwać ok. 15 minut. Zamknij oczy, wyprostuj plecy, dłonie oprzyj na udach i skup swoją uwagę na oddechu. Zobaczysz, że naprawdę niełatwo jest oczyścić umysł i nie myśleć o niczym. Ostatnią istotną rzeczą RYS. PIOTR RAJCZYK w medytacji jest to, aby wytrwać w początkowej pozycji do końca. Nie poddawaj się po pierwszych oznakach bólu pleców czy nóg. Możesz medytować samemu, ale więcej siły i energii doda ci wspólne spędzanie czasu z rodziną lub przyjaciółmi. Celem całego ćwiczenia jest urzeczywistnienie prawdziwej natury umysłu. Według religii wschodu, jest to źródłem zarówno naszego obecnego doświadczania uwarunkowanej rzeczywistości, jak też oświecenia. Oświecenie zaś to urzeczywistnienie prawdziwej natury umysłu, której w zwyczajnym życiu nie jesteśmy świadomi. Jak medytacja na nas wpływa? Medytacja obniża ciśnienie krwi, zmniejsza tętno, daje poczucie harmonii oraz znacznie zmniejsza podatność na stres. Jej praktykowanie codziennie przez 20 min już po kilku dniach podnosi nasze możliwości zapamiętywania o 15-20 %! Już od początku ćwiczenia medytacji jeste- śmy w stanie zredukować poziom stresu, odczuwając jednocześnie z dnia na dzień większy spokój oraz zadowolenie. Jesteśmy również w stanie zapobiec wielu chorobom lub pozbyć się bieżących dolegliwości. Kiedy wchodzimy w stan medytacji, stajemy się jednocześnie spokojniejsi, co oznacza, że myśli, które do tej pory nas męczyły, rozpuszczają się, a przed nami, w całej swej intensywności, rozpościera się rzeczywistość chwili teraźniejszej. Łatwiej będzie poradzić sobie ze swoimi problemami, jeśli nauczymy się i nabierzemy nawyku regularnego wyciszania się. Medytacja pomaga zachować równowagę wewnętrzną oraz osiągamy dzięki niej najwyższy poziom wspomnianego oświecenia. Dlatego, gdy skończysz czytać tę gazetę, może spróbuj pójść w spokojne miejsce, usiąść, skoncentrować się na swoim oddechu lub na konkretnym przedmiocie i wyciszyć swój umysł. Jeżeli chcesz zmienić swoje życie na lepsze. Warto spróbować z medytacją – na pewno się nie zawiedziesz! ZUZANNA BARTLEWSKA 23 KULTURA Wakacyjne umilacze czasu Wakacje, 2 miesiące, ponad 60 dni. Jedyne, co wówczas doświadczamy, to oprócz wysokiej temperatury również nuda. Co można robić przez tak długi czas? Mam dla Was propozycję – anglojęzyczne seriale! House of Cards to serial z gatunku dramatu politycznego. Powstał na podstawie powieści Michaela Dobbsa i nawiązuje do miniserialu BBC „Dom z kart” stworzony w 1990. Po zwycięskich wyborach prezydenckich dla swojej partii, senator Francis Underwood, którego gra znakomity Kevin Spacey, zostaje pozbawiony obiecanego mu stanowiska Sekretarza Stanu. Oszukany Frank przyjmuje tę decyzję z pozornym spokojem, w rzeczywistości rozpoczynając polityczną grę. Chce za wszelką cenę zemścić się na prezydencie i odebrać mu urząd. Wykorzystuje do tego wszelkie dostępne środki i intrygi, a także znajomość z ambitną dziennikarką, Zoe Barnes, graną przez młodą aktorkę Kate Mara’ę. Za kulisami władzy, miłości, ambicji i korupcji w dzisiejszym Waszyngtonie, Underwood wraz z żoną (Robin Wright) muszą zmagać się z przeszłymi i obecnymi zagrożeniami, by nie stracić wszystkiego, co do tej pory osiągnęli. Premiera pierwszego sezonu miała miejsce w lutym 2013 roku. Autorem scenariusza jest Beau Willimon. House of Cards cieszy się ogromną popularnością i zdobywa coraz więcej prestiżowych nagród, chociażby Złote Globy i Emmy. dać, że trudno o dwa bardziej różniące się od siebie charaktery. Jednak intelekt Sherlocka w połączeniu ze spokojniem i wiedzą Watsona tworzą niezwykły sojusz. Premiera serialu odbyła się w sierpniu 2010 roku. A kto wpadł na pomysł i realizuje nasz wieczorny umilacz czasu? Są to Stevem Moffat i Mark Gatiss. Przyjaciele Kiedy podczas leniwych wieczorów nie wiemy co ze sobą zrobić, włączmy Przyjaciół! Komediowy serial opowiada o losach szóstki znajomych mieszkających w Nowym Jorku. Monica Geller (Courteney Cox) jest szefową kuchni i mieszka wraz ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa Rachel Green (Jennifer Aniston). Rachel jest rozpieszczoną dziewczyną, która porzuciła niedoszłego męża przed ołtarzem i postanowiła rozpocząć nowe, samodzielne życie. Drzwi w drzwi mieszkają Chandler Bing (Matthew Perry), pracownik korporacji oraz Joey Tribbiani (Matt LeBlanc), bezrobotny aktor. Kolejną bohaterką jest Phoebe Buffay (Lisa Kudrow) pracuje jako masażystka. A Ross, brat Moniki (David Schwimmer), jest paleontologiem, z bardzo trudnym życiem miłosnym. Przez 10 sezonów przeżywamy różne zabawne historie razem z naszymi nowymi znajomymi. Twórcami serialu byli David Crane i Marta Kauffman. „Przyjaciele” wygrali wiele nagród BAFTA i Złote Globy. Niestety, format nie pojawi się więcej na antenie. Sherlock Pretty Little Liars to modernistyczne przedstawienie znanych nam z książek Arthura Conan Doyle’a dwójki przyjaciół Sherlocka Holmesa i Dr. Johna Watsona. Sherlock zostaje przeniesiony w czasie z XIX do XXI wieku. Tytułowy bohater, grany przez uwielbianego przez kobiety Benedicta Cumberbatcha, umie rozpoznać pilota samolotów po kciuku, a programistę tylko po krawacie. Zabija nudę, rozwiązując zagadki kryminalne. Kiedy na drodze Holmesa staje były żołnierz i weteran wojenny John Watson (Martin Freeman), od razu wi- (Słodkie kłamstewka) 24 to amerykański serial dla młodzieży opowiadający o grupce nastolatek. Pewnego dnia jedna z nich ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Długie poszukiwania nie przynoszą efektu, a dziewczyna nie odnajduje się. Po roku reszta przyjaciółek zaczyna dostawać dziwne wiadomości od anonimowej osoby podpisującej się jako „A”. Ktokolwiek wysyła im SMS-y, zna ich wszystkie sekrety i obserwuje ich każdy krok. Serial pierwszy raz na antenie pojawił się w czerwcu 2010 roku. Został stworzony przez I. Marlene King. Patrząc na ilość zdobytych nagród m.in. na People’s Choice Awards i Teen Choice, wnioskujemy, że Słodkie Kłamstewka zdobyły ogromną popularność na skalę światową. Gra o tron to serial fantasy, opowiadający o kilku rodzinach szlacheckich walczących o panowanie nad ziemiami krainy Westeros. Polityczne i seksualne intrygi są na porządku dziennym. Po śmierci królewskiego namiestnika Jona Arryna, władający państwem Robert Baratheon grany przez Marka Addy’ego, udaje się w drogę aby mianować przyjaciela, Eddarda Starka swoim nowym doradcą. Ten, podejrzewając, że poprzednik na tym stanowisku został zamordowany, przyjmuje propozycję dogłębnego zbadania sprawy. Okazuje się, że przejęcie tronu planuje kilka rodów m.in. Lannisterowie i Targaryenowie. Narastający konflikt prowadzi do wojny. Twórcami serialu są David Benioff i D.B. Weiss. Pomimo faktu, że Gra o tron cieszy się ogromną popularnością również wśród krytyków, to jednak serial nie trafił w moje gusta. Mimo ciekawych wątków i interesujących bohaterów nie przekonało mnie do obejrzenia tego w całości. Wszyscy przecież wiemy, jak to się skończy. Teoria wielkiego podrywu to idealna propozycja na wieczór ze znajomymi. Opowiada o fizykach Leonardzie i Sheldononie, którzy rozumieją każde dziwne zjawisko, (począwszy od skomplikowanej budowy atomu do przyciągania czarnej dziury), oprócz kobiet. A kiedy Penny, grana przez Kaley Cuoco-Sweeting, wprowadza się do mieszkania naprzeciwko, świat Leonarda (Johnny Galecki)i Sheldona (Jim Parsons) zaczyna się zmieniać. Leonard widzi w niej nie tylko kobietę, ale również miłość swojego życia. Ta komedia została stworzona przez Chucka Lorre’a i Billa Prady. Serial miał premierę 24 sierpnia 2007 roku, a we wrześniu rozpoczyna się jego 9 seria. ZUZANNA BARTLEWSKA SPORT Skoki na igelicie Jeszcze niedawno fani sportów zimowych swych ulubieńców mogli oglądać jedynie przez pół roku. Od 1994 roku w skokach narciarskich jest jednak inaczej. Wtedy to właśnie odbyły się po raz pierwszy zawody skoków narciarskich na igelicie z cyklu letniego Grand Prix. Zwycięzcą pierwszego, historycznego sezonu był Japończyk Takanobu Okabe. Od tamtego czasu sporo się jednak zmieniło. Letni sezon jest po pierwsze dłuższy (za pierwszym razem były trzy turnieje indywidualne i jeden drużynowy), rozgrywany na większej ilości skoczni, więcej zawodników decyduje się na start, ale przed wszystkim zmieniły się zasady. Aktualnie punkty są liczone identycznie jak w zawodach zimowych. Każdemu miejscu odpowiada liczba punktów (1 miejsce – 100 pkt., 2 miejsce – 80 pkt. itd). Na początku rozgrywania turnieju były one sumowane jednak jak w Turnieju Czterech Skoczni. Oznacza to, że do klasyfikacji generalnej zawodnik dostaje tyle punktów, ile zdobył w zawodach. Zostało to zmienione w 1996 roku. Tegoroczne zawody letniego Grand Prix rozpoczną się 31 lipca na skoczni w Wiśle. Zawodnicy odwiedzą dziewięć miast, a sezon zakończy się 27 września w austriackim Hinzenbach. W ciągu tych dwóch miesięcy odbędzie się czternaście turniejów, z czego dwa drużynowe. Ta ilość pokazuje, że letnie skoki zyskują coraz większą popularność. Głównie dlatego, że jest to szansa dla wielu miast, by pokazać się z dobrej strony pod względem organizacji imprezy. Wśród miast, które będą gościły skoczków są takie, w których zimą od dawna się nie skacze, np. Einsiedeln (Szwajcaria) czy Hakuba (Japonia). Jest tylko jeden warunek (oprócz najnowszych homologacji FIS – Międzynarodowej Federacji Narciarskiej), który musi zostać spełniony. Skocznia musi posiadać igelit, na którym są rozgrywane zawody latem. Podejście do letniego sezonu jest różne, mówił o tym Kamil Stoch: „Wielu zawodników traktuje sezon letni jako czas treningowy, ale ja podchodzę do tego inaczej. Uważam, że lato jest tak samo ważne jak zima – zwłaszcza że rozgrywane są wtedy konkursy w Polsce, na które przychodzi mnóstwo kibiców. Oczywiste jest, że z myślą o nich chcę zaprezentować się jak najlepiej”. Polski skoczek podał jeden z powodów występów w tym cyklu. Zawodnicy często traktują turniej treningowo. Wiele czołowych nazwisk rezygnuje ze startów albo testują w nich nowe nowinki techniczne. Stąd też niespodziewani zwycięzcy pojedynczych konkursów, jak i całych cyklów. Największą niespodzianką był sezon w 2012 roku, kiedy to wygrał Andreas Wank. Z drugiej strony, jest to okazja na rywalizację z skoczkami, z który- mi pół roku później będzie się walczyć o medale na najważniejszych imprezach sezonu. Letnie zawody są ważne jeszcze pod jednym kątem. W zależności od wyników federacje będą miały możliwość wystawienia większej liczby zawodników na następne periody (sezon letni jest pierwszym, drugi to zawody zimowe od początku sezonu do TCS itd.). Wynika z tego, że w zależności od tego, jacy skoczkowie będą skakać latem i jakie będą zajmować wyniki, tylu będzie mogło występować na początku zimy. W oczekiwaniu na letnie Grand Prix można obserwować letnie zawody Pucharu Kontynenalnego. Działa on na takich samych zasadach jak letnie Grand Prix, tylko ma mniejszą renomę. Widać to szczególnie zimą, gdy zawodu Pucharu Kontynentalnego odbywają się w tym samym czasie co Puchar Świata. Aktualnie jednak w zawodach PK skaczą też najlepsi. Pierwsze zawody tego cyklu już się odbyły. Miały one miejsce w Kranju. turniej odbyły się 4 i 5 lipca, a dwukrotnie wygrał Dawid Kubacki. W pierwszych zawodach wyprzedził Karla Geigera o 13,8 punktów. W drugim konkursie Polak miał trochę trudniejsze zadanie. Po emocjonującej walce pokonał on Petera Prevca o 1,2 punktu. Tym samym w klasyfikacji generalnej z 200 punktami prowadzi Dawid. Za nim na drugim miejscu ze 140 punktami plasuje się Peter Prevc. TEKST MACIEJ JANKOWSKI RYS. PIOTR RAJCZYK 25 SPORT Najłatwiej wygrywa się u siebie Rok po Mistrzostwach Świata w Brazylii Ameryka Południowa znowu przeżywała emocje związane z piłką nożną. Na chilijskich boiskach grało 12 drużyn. Do wszystkich 10 drużyn strefy CONMEBOL (Ameryka Południowa) zaproszono dwie ze strefy CONCACAF (Ameryka Północna, Środkowa i Karaiby). Zwycięzcami zostali gospodarze. Tuż po losowaniu grup wydawało się, że turniej będzie ciekawy już od początku zmagań. Niestety, okazało się zupełnie inaczej. W pierwszej fazie gry sporo spotkań było na niskim poziomie. Jedynie w grupie A ciekawie oglądało się rozgrywki. Było kilka niespodzianek, jednak do następnej rundy awansowały raczej te drużyny, które były faworytami. Inaczej było jedynie w przypadku Boliwii. Najsłabsza reprezentacja na kontynencie awansowała kosztem Ekwadoru. W fazie finałowej już od początku były zaskoczenia. Niektóre z nich można nazwać nawet sensacjami. Taką było zwycięstwo Paragwaju nad Brazylią. Canarinhos znowu zawiedli. Po nieudanym mundialu zmienili trenera, jednak nawet to nie pomogło. Brazylijczycy muszą chyba w końcu przyznać, że mają pewien kryzys, a ich drużyna nie jest gotowa do walki o dobre pozycje na wielkich turniejach. Z Paragwajem przegrali po rzutach karnych. W meczach ćwierćfinałowych konkurs jedenastek musiał decydować o zwycięstwie jeszcze w jednym spotkaniu. Miało to miejsce w pojedynku Argentyny z Kolumbią. Mecz ten wygrali Albicelestes. Ich rywale nie pokazali jednak zbyt dużo na tym zawodach. Kolumbia po udanych MŚ była traktowana jako czarny koń turnieju. Do drużyny wrócił Radamel Falcao i według wielu ekspertów był on powodem tak nieudanych mistrzostw. Za bardzo starał się przyćmić Cuadrado i Jamesa Rodrigueza. W pozostałych spotkaniach tej rundy obyło się bez niespodzianek. Chile wygrało 1:0 z Urugwajem, a Peru 3:1 z Boliwią. Półfinały nie zapowiadały się ciekawie. Widać w nich było ewidentnych faworytów, a oni nie zawiedli. Chile, kontrolując mecz, wygrało 2:1 z Peru, a Argentyna urządziła festiwal strzelecki, pokonując 26 Fot Internet. Paragwaj aż 6:1. W spotkaniu o trzecie miejsce Paragwajczycy znowu schodzili z boiska pokonani. Przegrali 2:0 z Peru. Zajęcie czwartego miejsca jest jednak dobrym wynikiem dla nich. Jeszcze dwa lata temu w eliminacjach do MŚ zajęli wśród drużyn z CONMEBOL ostatnie miejsce, a więc widać rozwój. Peru zdobyło natomiast brązowy medal. Nie jest to drużyna uważana za silną, jednak znów udało jej się zająć miejsce na podium. Po raz drugi z rzędu zajęła tę pozycję. Finał mimo wyniku cały czas trzymał w napięciu i był jednym z ciekawszych pojedynków. Po regulaminowym czasie gry oraz dogrywce na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. Rzuty karne były jednak fatalnie wykonywane przez Argentynę. Przegrali oni w nich 4:1. Kolejny finał z rzędu z reprezentacją przegrał tym samym Leo Messi. Spadła na niego znów ogromna fala krytyki, że w kadrze nie stara się tak jak w Barcelonie. Sytuacja wręcz identyczna do tej, którą mieliśmy zaledwie dwa lata temu u siebie z Robertem Lewandowskim. Tym samym Chile po raz pierwszy w historii wygrało Copa America. Udało im się to na własnych boiskach. Głównie dzięki temu, że drużyna jest równa. Na każdej pozycji jest jakiś klasowy zawodnik. Są oni też fantastycznie zgrani, co pokazywali ładnymi akcjami ofensywnymi. Dodatkowo widać, że rozumieją doskonale, czego od nich wymaga trener Sampaoli. Najwięcej bramek w turnieju – czyli cztery – strzeliło dwóch graczy: Peruwiańczyk Jose Paolo Guerrero oraz reprezentujący barwy gospodarzy Eduardo Vargas. MACIEJ JANKOWSKI GRY I ZABAWY Recenzja gry Splendor Czas Handlu Renesans, rozkwit kupiectwa, handel kamieniami szlachetnymi. W grze Splendor wcielamy się w kupca, który musi dorobić się największej ilości splendoru. Jest dynamiczną, przyjemną i stosunkowo łatwą grą, idealną na wieczór ze znajomymi. Produkcja ta posiada niewątpliwie wiele zalet. Trochę o zasadach Gra nie jest złożona, a jej mechanika jest stosunkowo prosta. Bardzo szybko można nauczyć się zasad, już po drugiej rozgrywce tury przebiegały bardzo sprawnie. Również przygotowanie jej nie trwa długo. Grę rozpoczyna najmłodszy gracz, następnie kolejka idzie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W tym tytule każdy uczestnik rozgrywki musi zbierać klejnoty, za które następnie może kupować karty Zaczynamy z niczym. Podczas każdej tury dobieramy 3 brylanty różnego koloru lub 2 takiego samego. Możemy również wykupić budynek lub go zastawić, by ją kupić w późniejszym terminie. Gra jest przeznaczona dla maksimum czterech uczestników i w takiej liczbie rozgrywka jest najciekawsza, jednak nawet we dwójkę można spokojnie cieszyć się tą pozycją. Wykonanie Splendor jest połączeniem żetonów i kart. Wykonanie tej produkcji jest bardzo ładne i estetyczne. Karty są wydrukowane na dobrym materiale, a żetony są zrobione z dość ciężkiego i twardego plastiku z naklejonym na nie wizualizacjami kamieni szlachetnych. Całość oprawy graficznej została przemyślana w najmniejszym szczególe. Jedyne, o co mogę się przyczepić, to mała różnorodność obrazków na kartach, choć i one są dopracowane. Rozgrywka W Splendorze możemy zaobserwować bardzo dużą interakcję między graczami, mianowicie jeśli widzimy, że nasz oponent zbiera materiały na wykupienie którejś z kart, to dobrym pomysłem jest jej zastaw. Na ręce możemy mieć maksymalnie do trzech zastawionych kart. Gra jest bardzo dobrze zbalansowana, więc mała jest szansa, że ktoś będzie na starcie w lepszej pozycji niż współuczestnikiem. W tej produkcji jest również trochę losowości, gdyż nigdy nie wiemy, jakie karty akurat zostaną wystawione. Jak już jesteśmy przy kartach: na stół wystawiamy po trzy każdego poziomu. Za pierwszy poziom kart nie dostajemy praktycznie punktów splendoru, jednak dają nam potrzebne klejnoty. Ważne jest, by rozbudowywać karty dla każdego rodzaju surowców, ponieważ najdroższe są te poziomu trzeciego – przynoszące nam bardzo dużo splendoru. By wygrać, wystarczy jako pierwszy gracz uzbierać 15 punktów. Wydaje się to stosunkowo łatwe, jednak po kilku wygranych i porażkach okazało się, że nie jest to wcale proste zadanie. Reasumując Splendor jest grą dobrą. Przyjemna łatwa i dynamiczna rozgrywka skutecznie nie pozwala się od niej oderwać. Pozycja jest zrobiona bardzo ładnie, grafiki są ciekawie zaprojektowane, więc jeśli nie macie pomysłu, co robić wieczorem ze znajomymi, polecam zapoznać się z tą produkcją. TEKST I FOT.: JĘDRZEJ BRZOZOWSKI 27 BAJKA NIE TYLKO DLA NAJMŁODSZYCH Niesforny książę W maleńkim miasteczku na naszej planecie, Gdzie dokładnie- i tak się nie dowiecie, W pewnej znanej królewskiej rodzinie, Której potęga nigdy nie przeminie, Dawno, dawno temu Janek się urodził, Później w nieznośnego młodzieńca się przerodził. Rodziców nie słuchał, wszystkim dokuczał, Czuł się najmądrzejszy- wszystkich pouczał. Wiedział, że jakkolwiek zachowywać się nie będzie, W końcu panowanie w mieście zdobędzie. Rodzice rady sobie z nim nie dawali, Gdy czegoś oczekiwał- nawet nie protestowali. Bały się go zwierzęta, które źle traktował, Młodszych od siebie stale maltretował. Nie znał słów szacunek czy pokora, Całego miasteczka była to zmora. Pewnego dnia rodzice nie wytrzymali, O pomoc poprosić się zdecydowali. Wiedzieli bowiem, że katastrofą będzie, Jeśli po ich śmierci syn władzę zdobędzie. Do wielkiego czarnoksiężnika się udali, Wspólnie plan na młodzieńca przygotowali. Janek lubił samotne wyprawy w las, Na psocenie w nim miał możliwość i czas. Jedna z tych wycieczek tragiczna dla niego była, Całe jego dotychczasowe życie zmieniła. Wszystkie zwierzęta z lasu pouciekały, Bo jego wybryków znieść nie umiały. Gdy udał się Janek, by usiąść w cieniu, Nagle mała żabka siadła na jego ramieniu. Chłopak się wystraszył, z miejsca się poderwał, Myślenie nad kolejnym psotnym planem przerwał. Żaba za wygraną dać nie chciała, Ciągle przy jego nodze przesiadywała. Gdy na jego kolana wskoczyć chciała, Stała się wręcz rzecz niesłychana. Janek się ocknął, widział wokół świat wielki, Sam sobie wydawał się maleńki. Gdy krzyknąć z przerażenia chciał, Tylko przeraźliwy rechot z siebie wydał. Żaba była podstępem, sprawa się wyjaśniła, Jego w przerażającą ropuchę zamieniła. Wystraszony chłopiec udał się do domu, Krzywdy po drodze już nie zrobił nikomu. Rodzice o jego przemianie wiedzieli, Losem nieznośnego syna się nie przejęli. Mieli bowiem nadzieję, że chłopiec się zmieni, W pokornego i kochanego Janka się przemieni. Chłopiec był żabą przez wiele lat, 28 Książę Ropuch Wspaniały Collage: Jędrzej Brzozowski Zdążył obskoczyć chyba cały świat, Do miasteczka wrócił, gdy swe czyny zrozumiał, O wybaczenie rodziców prosić chciał. Ci z jego powrotu bardzo się ucieszyli, Szansę synowi dać postanowili. Wiedzieli, jak powrót chłopca wywołać: „Synu, ukochana musi cię pocałować” Ropucha poszukiwania rozpocząć musiała, Znów stać się młodzieńcem bardzo chciała. Do miasteczka dziewczyna się wprowadziła, Bardzo z ropuchą się zaprzyjaźniła. W końcu nadszedł upragniony pocałunek, Dla Janka to był jedyny ratunek. Co się stało, jak to zrobiła? Bardzo ją ta sprawa zaskoczyła. Gdy Janka nagle przed sobą ujrzała, Wnet się w nim bez pamięci zakochała. Chłopiec mężczyzną przystojnym się stał, Ogromne serce dla ludzi miał. Jak widać zmiana bardzo potrzebna była, Pokory i szacunku chłopca nauczyła. Bardzo ważne są w życiu te wartości, Ich brak może być powodem wielu przykrości. NATALIA GUZIK ROZRYWKA - SUDOKU 29 ROZRYWKA HOROSKOP Baran (21.03-19.04) Waga (23.09-22.10) Koziorożec (22.12-19.01) Gwiazdy przepowiadają, że w tym tygodniu czeka Cię niespodzianka. Będzie ona efektem Twojej ciężkiej pracy. Twoje wysiłki na pewno zostaną docenione. Nie pakuj swojej pracy do walizki. Przestań myśleć o zobowiązaniach zawodowychmasz wakacje! Spędź ten czas z rodziną, z dala od szefa. Gwiazdy wróżą Ci nieoczekiwany przypływ gotówki. Nie przejmuj się tym, że coś Ci się nie udaje. Nie odkładaj ważnych spraw na później i popracuj nad swoją systematycznością. Gwiazdy wróżą, że dzięki temu będziesz bliżej sukcesu, niż Ci się wydaje. Koniecznie zagraj w totolotka! Skorpion (23.10-22.11) Wodnik (20.01-18.02) Patrz pod nogi. Dzięki temu możesz stać się posiadaczem cennej rzeczy. Jeśli masz ochotę- idź na imprezę! Letnia zabawa sprzyja nowym znajomościom. Pamiętaj jednak o rozwadze- poranek z bólem głowy może zniszczyć cały dzień. W tym tygodniu gwiazdy mówią nam, że czeka Cię coś niesamowitego! Urlop to idealny czas na odpoczynek, ale i dobrą zabawę. Korzystaj ze słońca. Nie martw się- nadmorskie specjały nie zaszkodzą Twojej figurze. Strzelec (22.11-21.12) Ryby (19.02-20.03) Samotni strzelcy mają idealną okazję do poznania swojej drugiej połówki. Romantyczny spacer o zachodzie słońca? To możliwe. Osoby spod tego znaku, które mają przy sobie partnerów, niech zadbają o podkręcenie temperatury w związku. Co u Twoich znajomych? Jeden z nich na pewno potrzebuje Twojego wsparcia. Okaż swoje dobre serce, a na pewno zostanie to docenione. Na urlopie dbaj o zdrowie. Przeziębienie podczas wypoczynku nikomu nie służy. NATALIA GUZIK Byk (20.04-22.05) Dla byka urlop to idealna okazja do zapomnienia o swojej czerwonej płachcie. Odpręż się i korzystaj z uroków pobytu nad morzem. Dbaj o żołądek. Ciężkie potrawy mu sprzyjają. Bliźnięta (23.05-21.06) Nigdy nie zapominaj o najbliższych. Nawet na wczasach pamiętaj, by do nich dzwonić. Po powrocie czeka Cię rewolucja w pracy. Może awans? Rak (22.06-22.07) Lenistwo nie jest niczym dobrym. Odejdź od komputera i wyjdź na zewnątrz. W końcu są wakacje, idealna okazja do aktywnego spędzania czasu. Ucieszy się nie tylko Twoje ciało, ale i dusza. Lew (23.07-23.08) Wyjątkowa konstelacja Jowisza i Wenus sprzyja nowym znajomościom. Na Twoim horyzoncie pojawi się ktoś godny uwagi. Nie bój się postawić pierwszego kroku. Kto wie, może znajomość przerodzi się w romans? Panna (24.08-22.09) Nadmorskie fale zachęcają każdego do kąpieli. Nie zapominaj jednak o rozwadze, bo w tym tygodniu Twoje zdrowie może być wystawione na próbę. Rozglądaj się wokół siebie. Może na urlopie znajdziesz ciekawą ofertę pracy? 30 ROZRYWKA Mały Jasiu ma urodziny i wypatruje przez okno gości. Nagle mówi do mamy: – Mamo wujek i ciocia idą! – Nie mówi się wujek i ciocia tylko wujostwo. Wygląda dalej. – Mamo kuzyn i kuzynka idą! – Jasiu nie mówi się kuzyn i kuzynka tylko kuzynostwo. Patrzy dalej i zauważył babcie i dziadka i mówi do mamy: – Mamo dziadostwo idzie. *** Rozmawia dwóch kumpli: – Wiesz, Staszek leży w szpitalu. – No coś podobnego. A jeszcze wczoraj widziałem go w kawiarni z wystrzałową blondynką. – No właśnie, jego żona też go widziała. *** – Dlaczego Internet jest pełen ludzi wytykających błędy ortograficzne i gramatyczne? – Bo nikt tych humanistów nie chce przyjąć do pracy! *** Spotyka się dwóch znajomych: – Widzisz, i wygrałem tę sprawę o przekroczenie prędkości. – Ale jak? – Mój adwokat udowodnił, że przy 200 km/h nie widać znaku ograniczenia do czterdziestu. *** Wchodzi blondynka do windy, a tam stoi facet i pyta się: -Na drugie? – Agnieszka. *** Związek Szachistów Polskich wystosował list do prof. Jana Miodka z zapytaniem: – Czy wyrażenie „szachuje” jest prawidłowe? Odpowiedź brzmiała: – Wyrażenie to jest poprawne, lecz lepiej powiedzieć „ciszej panowie” *** Rozmawiają dwie przyjaciółki. Jedna mówi: – Mam wspaniałego męża: nie pije, nie pali, nie zdradza mnie, nie lubi piłki nożnej, a nawet mnie nie bije. Na to druga: – Dawno go sparaliżowało? *** Do biura podróży przychodzi klient i mówi: – Mam 50 euro. Chciałbym za to jakieś niedrogie wczasy, ale żeby na miejscu była biblioteka, bilard, basen, siłownia, sauna, a w pokoju – telewizor, komputer i kino domowe. – Nie ma u nas czegoś takiego. Ale chce pan coś takiego za darmo i do tego za granicą? – No pewnie. – To proszę się zgłosić do szwedzkiego więzienia. *** Na kolonii Kuba odbiega nagle od grupy dzieci i podchodzi do budki z lodami. – Proszę loda z salmonellą. – Nie mamy. A po co ci w ogóle, chłopcze, lody z salmonellą?! – Jakby pan poznał naszą wychowawczynię, to nie zadawałby pan takich głupich pytań! *** Przed wyjściem z samolotu prosimy sprawdzić, czy zabrali Panstwo bagaż. To, czego Państwo zapomną, zostanie rozdzielone po równo pośród zalogi. Prosimy nie zostawiać dzieci ani małżonków *** Rodzina siedzi przy stole. Mały Tomek pyta się taty: – Tatusiu dlaczego ożeniłeś się z mamą? Tata odkłada wi- delec i patrząc na żonę mówi: – Widzisz, nawet dziecko tego nie rozumie... *** Zatrudnili blondynkę przy malowaniu pasów. W pierwszym dniu namalowała 15 km pasów, w drugim dniu 3 km pasów a w trzecim tylko 1 km pasów.W tym samym dniu wzywa ją szef i mówi:- Co się z panią dzieje?? – pyta się szef – Coraz gorzej pani pracujeNa co blondynka odpowiada:- To nie ja gorzej pracuje tylko, że do wiadra z farbą mam coraz dalej. *** Doktorant, doktor i profesor psychologii złapali złotą rybkę, która obiecała spełnić po jednym ich życzeniu w zamian za wolność. Doktorant: – Chcę być na Bahama i jeździć superszybką łodzią z fantastyczną dziewczyną. Puff! Zniknął. Doktor: – Chcę być na Hawajach otoczony tancerkami hula. Puff! Zniknął. Profesor: – Ci dwaj mają być w laboratorium po lunchu... BARTEK MADEJ KRZYŻÓWKA 1. Nazwisko wójta Gminy Rewal. 2. Główne miasto powiatu, w kórym znajduje się Gmina Rewal. 3. Ulica, na której znajduje się Aleja Róż. 4. Ulica, na której znajduje się Centrum Informacji Promocji Gminy Rewal. 5. Jakie zwierzęta możemy zobaczyć w pawilonie niedaleko latarni morskiej w Niechorzu? 6. Nazwa telewizji tworzonej przez dziennikarzy z Potęgi Prasy. 7. Miejscowość, w której znajduje się replika Krzyża z Giewontu. 8. Ma swój pomnik na ulicy Saperskiej. 9. Miejscowość, gdzie znajdują się ruiny kościoła. 31 REKLAMA Amfiteatr Rewal Sobota - 11.07 godz. 20.00 Teatr VARIETE - Rewia lata 70 i 80 Niedziela - 12.07 godz. 20.00 Kabaret Skeczów Męczących Środa - 15.07 godz. 19.00 Nasze podwórko - program dla dzieci Czwartek - 16.07 godz. 20.00 Kabaret Smile Piątek - 17.07 godz. 20.00 Kabaret Młodych Panów Poniedziałek - 20.07 godz. 20.00 Kabaret Paranienormalni Środa - 22.07 godz. 18.00 Nasze podwórko - program dla dzieci Czwartek - 23.07 godz. 20.00 Piotr Bałtroczyk Niedziela - 26.07 godz. 20.00 Formacja Chatelet Informacje, rezerwacje – 508 87 11 22 Kasa biletowa Amfiteatru przy ul. Parkowej 4 czynna od godz. 9 do 21 Zakup biletów przez strony internetowe: www.biletynakabarety.pl www.kupbilecik.pl 32 www.kabaretowebilety.pl
Podobne dokumenty
Rewalacje 2/2016
m.in., na temat spalonego. Dlatego gazety w dłonie, słuchawki na uszy (z włączoną RewalStacją), ręczniki do toreb i biegnijcie na plażę korzystać z pięknej pogody!
Bardziej szczegółowoRewalacje - nr 2/2011
AO: CIPR rozpoczyna swoją działalność od początku czerwca, kiedy jeszcze nie ma tak dużo turystów. Ale to się zmienia w drugiej połowie miesiąca, kiedy ich przybywa. Przyjeżdżają i mówią „o, fajnie...
Bardziej szczegółowoRewalacje - nr 3/2012
– www.potegaprasy.pl, a na 99.2 FM nadaje Rewalstacja, której słuchać można także w Internecie. Młodzi dziennikarze codziennie poszukują tematów, rejestrują wydarzenia z Rewala i okolic, fotografuj...
Bardziej szczegółowo