Kamienie - Agencja WIT

Transkrypt

Kamienie - Agencja WIT
Kamienie
Świadkowie i strażnicy
DROGOWSKAZY NA DAWNYCH TRAKTACH
Małgorzata Bojarska-Waszczuk
Kamienie
Świadkowie i strażnicy
DROGOWSKAZY NA DAWNYCH TRAKTACH
Olsztyn 2011
TEKSTY
Małgorzata Bojarska-Waszczuk:
wstęp str. 9-10
„Kamienne drogowskazy na dawnych traktach komunikacyjnych”, str. 11-18
Kazimierz Brakoniecki:
„Las Warmiński” (fragmenty), str. 20, 86, 106
dr Jerzy M. Łapo:
wstęp, str. 5-6
Nadleśnictwo Kudypy, redakcja Emilia Furgała, str. 111-113
Nadleśnictwo Nowe Ramuki, redakcja Grzegorz Wanat, str. 115-118
Nadleśnictwo Olsztyn, redakcja Mirosław Krawczyk, str. 121-123
FOTOGRAFIE
Małgorzata Bojarska-Waszczuk
OPRACOWANIE GRAFICZNE
Małgorzata Bojarska-Waszczuk
SKŁAD, ŁAMANIE
Marcin Łabaj
DRUK
Olsztyńskie Zakłady Graficzne OZGraf S.A.
WYDAWCA
Agencja WIT Witold Mierzejewski
www.wydawnictwomierzejewski.pl
ISBN 978-83-62067-37-4
B
yły czasy, kiedy kamienie pozostawały miękkie niczym
dobrze wyrobione ciasto, w którym z powodzeniem mogła się
odbić stopa Zbawiciela, kiedy przemierzał dawne ziemie pruskie. Wszystko odmieniło się, gdy Chrystus skonał na krzyżu,
a wszystkie kamienie z wielkiej boleści skamieniały. I już później tylko diabły oszukane czy rozwścieczone przez ludzi potrafiły z tak wielką siłą w nie uderzać, ażeby odciskały się na
ich bazaltowej czy granitowej powierzchni ślady czarcich łap
i kopyt. A jeszcze później przyszły czasy kiedy to człowiek
zapanował nad kamieniem, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Kamień stał się jednym z obiektów, na których rozczepiono
całą strukturę i symbolikę świata. Jego trwałość i potencjalna niezniszczalność czyniła z niego symbol bytu, witalności,
potęgi i sprawiedliwości. Warmiacy oceniając innych mówili:
zdrowy jak kamnen, ale też o swoich nie zawsze urodzajnych
polach: dużo kamieni, a mało chleba. Ale nawet, gdy już ten
chleb mieli – wcześniej niezbędne było użycie kamieni żarnowych czy kamieni młyńskich. Filozoficznie mawiali: kamień,
który często kulany bywa, mchem nie obrośnie.
A mech niczym brody starców pokrywał głazy, które od pokoleń tkwiły na miedzach czy w ostępach leśnych. I bywało,
że już dawno temu nikt nie wiedział co oznaczały i co wyznaczały. Tym bardziej nie wiedzą o tym współcześni. Czasami
tylko historycy czy archeolodzy odkrywając mroki przeszłości
wskażą – tak, to głaz graniczny. Kamienny świadek, który
ustawiony na mocy ludzkich porozumień, na wieki miał strzec
władztwa biskupiego, krzyżackiego, królewskiego czy leśnego.
Kamień szczególny, bo nieraz oznaczony uniwersalnym znakiem krzyża. Czasami głaz bywał tak wielki, że to właśnie jego
odwieczne położenie skłaniało ludzi do oparcia na nim linii granicznej, oddzielającej moje od cudzego, swoje od obcego, bardziej chrześcijańskie od chrześcijańskiego... Nieraz tylko po
cichu szeptano, że zanim przyszli Krzyżacy, to na nim swoje
krwawe ofiary składali pogańscy Prusowie.
5
A z biegiem pokoleń człowiek coraz mniej szanował kamienie, choć nadal doceniał ich przydatność. Kamienie wyciągane
z nasypów pradawnych zachodniobałtyjskich kurhanów doskonale nadawały się do brukowania najważniejszych traktów.
Ażeby nie zabłądzić i skrupulatnie mierzyć czas i odległość
przy owych drogach pojawiały się starannie obrobione kamienie milowe i drogowskazy. A przy niebezpiecznych dla podróżujących miejscach ustawiano pionowe kamienie z charakterystycznymi śladami po klinach, którymi rozsadzano większe
głazy. Mimo pozornego zatracenia sakralności, kamienie nadal
wyznaczały przestrzeń, oddzielały tę sprzyjającą podróżom od
niemal bezkresnej otchłani pobocza, kryjącej leśne zwierzęta,
lokalnych rozbójników, czy strome skarpy, niebezpieczne nie
tylko dla rozgrzanych gorzałką nieuważnych gospodarzy.
Czy potrafimy je jeszcze dostrzec, nie tylko w warmińskim
krajobrazie? Bruki przykryte asfaltem, przydrożne kamienie,
dosłownie wyrwane z krajobrazu – mimo wszystko dobrze
gdy kończą jako ogrodowe ozdobniki równe rangą gipsowym
krasnalom, gorzej jeśli rozbijane na mniejsze kawałki „zdobią”
płoty wokół nowobogackich willi.
Książka Małgorzaty Bojarskiej-Waszczuk przekonuje, że nie
wszystko stracone. Wystarczy tylko odrobina chęci aby wyruszyć na poszukiwania, czasami nawet do najbliższego lasu czy
na mniej uczęszczaną drogę. Autorka przywraca do życia niektóre z nich opisując je, ale nie słowem, lecz obrazem. Obrazem fotograficznym, który ukazuje ich piękno zawarte w strukturze, formie i przestrzeni, w której zostały osadzone przez
człowieka przed dziesięcioleciami czy wiekami. Czy owe kamienie zechcą powiedzieć coś więcej? Czego strzegły, ile potu
kosztowała ich obróbka i transport? Może będzie na to trzeba
czekać, aż na powrót staną się miękkie niczym ciasto...
dr Jerzy M. Łapo
6
K
siążka ta jest wynikiem pracy nad dokumentacją starych kamiennych drogowskazów, pozostałości systemu dawnych traktów komunikacyjnych.
Kilka lat temu, podczas wędrówek po okolicznych lasach natknęłam się na
zagadkowy wtedy i zastanawiający kamień niedaleko dawnej przeprawy w Sójce.
Kamień ten stoi przy skrzyżowaniu dróg w pobliżu nieistniejącego już dziś mostu,
przytulony do niewielkiej skarpy. Widać jeszcze na nim ślady napisów z nazwami
miejscowości, ale są one tak znikome, że nie dadzą się już dziś odczytać.
Później zaczęłam podobnych kamieni odkrywać coraz więcej, widząc w nich pewien konsekwentnie stosowany system znaków.
Szukając informacji na ich temat, nie natknęłam się na żadne opracowania, które w całościowy sposób obrazowałyby zagadnienia dotyczące starych kamiennych drogowskazów i oznaczeń komunikacyjnych dawnych traktów. Tym bardziej
przekonało mnie to o konieczności wykonania dokumentacji zachowanych jeszcze
obiektów. Mając więc świadomość, że podejmuję temat, którym nie zajmowano
się dotychczas szczegółowo, zaczęłam sporządzać ich inwentaryzację.
Fotografie, które umieściłam w książce są tylko częścią zgromadzonego podczas
inwentaryzacji materiału.
Kamienie drogowskazowe stanowią interesujący dokument historyczny. Są świadkami skomplikowanej, bogatej przeszłości regionu, częścią dziedzictwa kulturowego, które poprzez szacunek dla ogólnoludzkiej kultury, jako jej spadkobiercy, powinniśmy starać się zachować. Są one zabytkami dawnej infrastruktury drogowej
i ważnym, ciekawym elementem krajobrazu kulturowego regionu Warmii i Mazur
(do 1945 roku Prus Wschodnich) warte są więc przypomnienia, szczegółowego
opracowania i zabezpieczenia.
Materiał ikonograficzny, dokumentujący stan zachowanych obiektów, służy ich
skatalogowaniu, ale jest też przede wszystkim efektem artystycznych zainteresowań i fascynacji.
Na równi jest tu dla mnie istotna sama forma granitowego bloku, jak i gra światła.
Jest ono współbohaterem zdjęć, tworzy tajemnicę, ukazuje, ale i ukrywa. Z jednej
strony pokazuje fizyczność obiektu, z drugiej umieszcza go poza rzeczywistością.
Fotografie są więc często impresją na temat światła, jego działania na formę, studiowaniem charakteru faktury i struktury kamienia, jego detalu.
Na poprzedniej stronie: kamień drogowskazowy przy dawnej przeprawie w Sójce (Soykamühle),
ze słabo widocznymi pozostałościami napisu.
9
Fascynuje mnie to, co w kamieniu pierwotne. Zarówno sama materia, jak i wszystkie odniesienia kulturowe. Jestem jak poganin, który widzi w nich palec boży,
wskazujący na oś świata, połączenie ze światem metafizycznym. Kamień jest
symbolem bytu, trwałości i jedności, jest całkowitym przeciwieństwem przemijalności i ulotności.
Menhir, słup totemiczny, kolumna, piramida, góra, swoją osiowością wskazują na
naturalne dążenie do równowagi. A także na naturalne dążenie wzwyż, na przekraczanie i sięganie nieba... Kamień „jest pierwszym zestaleniem się twórczego
rytmu, rzeźbą podstawowego ruchu”1.
„Nie ma nic bardziej bezpośredniego i samodzielnego, nic szlachetniejszego ani straszniejszego od majestatycznej skały, okazującej pełnię swej siły,
czy od bloku granitowego, który wznosi się zuchwale ku niebu. Przede wszystkim
kamień istnieje.(...) Skała objawia człowiekowi coś, co przekracza kruchość ludzkiego sposobu bycia: absolutny sposób istnienia. Jej opór, bezwładność, proporcje
i dziwne kształty nie są ludzkie. Są one dowodem obecności czegoś, co olśniewa,
przeraża, pociąga i grozi. Widząc wielkość skały, jej twardość, kształty i barwę,
człowiek natrafia na jakąś rzeczywistość i siłę, które należą do innego świata niż
świat niesakralny, świecki, którego część on sam stanowi”2.
Zafascynowana rzeźbiarską urodą tych kamieni, pragnę podzielić się z Państwem
pięknem tych obiektów, które przecież pełniły funkcje czysto utylitarne i nie pretendowały do miana przedmiotów sztuki. Ja jednak, oprócz tego, że traktuję je
jako istotny element krajobrazu kulturowego i swoistych świadków przeszłości,
dawnych strażników porządku, widzę w nich przede wszystkim urodę samej materii kamienia. Być może odzywa się we mnie echo dalekich przodków, którzy
kamień zawsze traktowali jako obiekt wyjątkowy, darząc go niezwykłą atencją
i kultem.
Na stronie obok: kamienny drogowskaz w Nadleśnictwie Kudypy z dość dobrze zachowanym
fragmentem niemieckiej nazwy miejscowości Gietrzwałd (Dietrichswalde)
1
2
10
Juan Eduardo Cirlot: Słownik symboli, Wydawnictwo Znak, Kraków, 2000, s.174
Mircea Eliade: Traktat o historii religii, Warszawa, 1966, s 215