Akcja „Brudnica mniszka `94”. Relacja z frontu walki z przyrodą

Transkrypt

Akcja „Brudnica mniszka `94”. Relacja z frontu walki z przyrodą
Akcja „Brudnica mniszka '94”. Relacja
z frontu walki z przyrodą
Akcja bezpośrednia
Godzina 4.00 – jesteśmy na tzw. „ciągach balonowych”. Są to trasy, na których co 50 metrów
wypuszczane są balony na uwięzi, na które nalatują samoloty wykonujące opryski. Mgła utrzymuje
się cały czas w koronach sosen. Słońce zaczyna wschodzić. Kopiemy butami w drzewa żeby
sprawdzić czy krople rosy spadają z igieł i w związku z tym czy mogą już wystartować samoloty.
Nadleśniczy mówi: poczekajmy jeszcze chwilę. Może wiatr owieje tę mgłę i rosę na igłach.
W międzyczasie pokazuję nadleśniczemu sikory sosnówki, które cały czas bardzo intensywnie
pracują w koronach sosen, znosząc do budki lęgowej dla swoich maleństw gąsienice brudnicy
mniszki.
O godzinie 5.00 mgła znika. Lekki wiatr owiał igły sosen i chyba już są suche. Przez radiotelefon
pada sygnał: „Można startować”. Zaczęło się. Zaczął się cały bezsens akcji zwalczania mniszki
w Lasach Państwowych.
Cudowna dematerializacja gąsienic
Rok wcześniej stwierdzono lokalne zwiększenie populacji brudnicy mniszki, powodujące przeżarcie
koron sosen do 30% na terenie mojego nadleśnictwa na powierzchni około 400 ha. Poleceniem
Dyrekcji Regionalnej w Olsztynie wzmożono czujność i nakazano skrupulatne liczenie samic mniszki
w lipcu i sierpniu 1993 roku. Na podstawie liczeń i obserwacji potwierdziły się lokalne duże
zagęszczenia samic mniszki. Natomiast na pozostałej powierzchni leśnej (80%) zagrożenie było
poniżej liczb krytycznych a nawet ostrzegawczych. Mimo to, wstępnie zakwalifikowano do oprysku
powierzchnię ca 10 000 ha. Zimą nie podjęto w ogóle sprawdzania zdrowotności jaj. Uważam, że był
to poważny błąd pomijając fakt, że było to nie wykonanie rutynowych zaleceń instrukcji ochrony lasu.
Liczenie gąsienic mniszki wykonane wiosną 1994 roku potwierdziło stan z lata 1993, tj. 20%
powierzchni nadleśnictwa było (według Instrukcji Ochrony Lasu) zagrożone w sensie krytycznym.
W trakcie ścinania drzew na płachty, w celu policzenia gąsienic mniszki, w moim leśnictwie
stwierdziłem obojętną dla lasu liczbę gąsienic (10 – 50 sztuk na drzewo), za to wyjątkowo duża była
liczba pajęczaków, wielbłądek i larw biedronek, które zjadają gąsienice mniszki. Podobnie było
w innych nadleśnictwach zakwalifikowanych do zwalczania. Mimo wszystko podjęto decyzję
o wykonaniu zabiegu. Decyzja zapadła oczywiście na szczeblu regionalnym i nadleśniczy praktycznie
mało co miał do powiedzenia. Udało mi się go jednak przekonać, żeby mojego leśnictwa nie pryskać.
Niemniej jednak odbyło się to kosztem innych leśnictw.
Po zabiegu okazało się, że tam gdzie gąsienic na jednym drzewie było najwięcej (2–3 tys. sztuk) teraz
znikły. Leśnicy wpadli w zachwyt. Zabieg udał się doskonale. Ale przecież normalnie po takim
zabiegu powinno pozostać tyle samo trupów gąsienic ile było wcześniej ich żywych, tj. około
2–3 tysięcy. Tymczasem stwierdzono minimalne ilości: od 10 do 50 sztuk. Co się stało z resztą?
Specjaliści z Zakładu Ochrony Lasu odpowiadają, że nie wiadomo. Zaczęto coś przebąkiwać, że
opryski zbiegły się z naturalnym załamaniem gradacji. A może to właśnie sikory, muchołówki, pleszki,
Akcja „Brudnica mniszka '94”. Relacja z frontu walki z przyrodą
1
wielbłądki, pajęczaki i biedronki załatwiły sprawę wcześniej? O tym sza.
Poza tym cała akcja zwalczania brudnicy mniszki (mówiono o niej we wszystkich krajowych mediach
jak o „być albo nie być” polskich lasów red.) była wykonana w celu rozrzedzenia populacji gdyż
spodziewano się, że w 1995 roku będzie kataklizm. I co się okazało? W całym nadleśnictwie (opryski
były robione na połowie), w trakcie lipcowo-sierpniowych liczeń nie stwierdzono ani jednego
motyla samicy mniszki.
Cały Zespół Ochrony Lasu z Instytutem Badawczym Leśnictwa na czele ciągle działa po omacku.
Wydają wspaniałe instrukcje, zalecenia, zarządzenia oparte na ich doświadczeniu i prowadzonych
badaniach, i wszystko nagle bierze w łeb, i zaczynają się kombinacje.
W latach 1982–1983 brałem również udział w zwalczaniu mniszki. Decyzję o opryskach podjęto, gdy
przeżarcie koron wynosiło 70%. Czy słusznie? Nie wiadomo. Człowiek nigdy nie daje szans
przyrodzie. On jest mądrzejszy i silniejszy od niej. Ciekawe jak długo jeszcze. Starzy leśnicy mówią
o mniszce w latach 1948–1950, że była i dużo, ale przyszła krystalica (wirus, który niszczy totalnie
gąsienice mniszki gdy jest jej właśnie dużo) i mniszkę załatwiła bez chemii i innych cudów.
O cudach myśli ludzkiej
Teraz kilka słów o cudach, czyli czym była zwalczana mniszka w 1994 roku. Po raz pierwszy
w historii leśnictwa użyto na tak wielką skalę nie sprawdzonych w kraju środków biologicznych
i biologiczno-chemicznych.
Pierwszy to Foray 02.2 UL. Produkowany przez firmę duńską, prawdopodobnie mającą problemy
z nadprodukcją. Nie wiadomo czy jeszcze ważny, to znaczy czy skuteczny w działaniu.
W dokumentacji, do której miałem wgląd jeden ze składników tego paskudztwa jest zastrzeżony
tajemnicą handlową. Reklamowany w gronie leśnym jako wspaniały środek stosowany w lasach
Kanady i USA do zwalczania szkodników owadzich. Oparty na bakterii glebowej Baccilus turgensis,
nieszkodliwy dla środowiska. Według ulotki reklamowej środek ekologiczny niszczący wszystkie
gąsienice motyli. Jego działanie powoduje z grubsza dziurawienie jelit gąsienic, dzięki czemu treść
pokarmowa dostaje się poza układ trawienny powodując powolną śmierć. Ciekawe czy tylko u motyli?
Na zapewnienie wyższych urzędników leśnych, że jest to absolutnie nieszkodliwy dla środowiska
środek biologiczny (niszczy gąsienice wszystkich motyli, np. paź żeglarz, motyl chroniony i rzadki,
też ginie) proponowałem żeby sobie z rana na śniadanie łyknęli szklaneczkę tego wspaniałego cudu.
Drugi – Dymilin 480 SC zachodniej produkcji, dzięki sztucznie wytworzonym aktywnym substancjom
chemicznym powoduje zahamowanie procesów chitynizacji (dlatego „biologiczno-chemiczny”)
u stawonogów. Konkretnie – gąsienica mniszki (i wszystkich innych owadów, pajęczaków i w ogóle
wszystkich stawonogów) nie może przejść wylinki tj. zmiany powłoki chitynowej czyli skóry. Każda
gąsienica w trakcie wzrostu zmienia swoją skórę 4–6-cio krotnie. Po wchłonięciu przez gąsienicę
owego środka chityna nie wytwarza się. Gąsienica nie zmienia skóry z mniejszej na większą i dusi się.
Dzięki Bogu człowiek nie ma skóry zbudowanej z chityny i nie przechodzi wylinek. Środek ten
w 1994 roku został oprotestowany przez Partię Zielonych w Niemczech. W niektórych
nadleśnictwach z braku opisanych dwóch „asów” z całą premedytacją użyto totalnie niszczących
wszystkie zmiennocieplne organizmy środków chemicznych Decis i Fastac.
Akcja „Brudnica mniszka '94”. Relacja z frontu walki z przyrodą
2
Ile to kosztowało
A teraz kilka cyfr (dane wg „Biuletynu Informacyjnego Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych”
nr 9/21 z września 1994 r.):
Dymilin 480 SC – wylano w ilości 88,4 tys. l na powierzchnię 589,2 tys. ha lasu;
Foray 02.2 UL – wylano w ilości 590 tys. l na powierzchni 148,2 tys. ha.
Bardziej obrazowo: był to zestaw 34 cystern kolejowych, każda o pojemności 20 tys. litrów. Koszty
jakie poniesiono na całą akcję i źródła, z których pochodziły pieniądze:
1. Unia Europejska – 8100 tys. USD
2. Nar. Fundusz Ochr. Śr. G. W. – 7910 tys. USD
3. Dyrekcja Generalna L.P – 6200 tys. USD
4. Bank Światowy (pożyczka DGLP) – 1050 tys. USD
5. DEPA (Duńskie Ministerstwo Ochrony Środowiska) – 620 tys. USD
6. Fundusz Know-How (Wlk.Br.) 300 tys. USD
Razem – 24180 tys. USD
Leśnicy podkreślają bardzo mocno, że na zakup środków do zwalczania nie wydali ani centa
i w związku z tym „darowanemu koniowi.”. itd. Opisane preparaty wylano na obszarze 740 tys. ha
lasów, z tego 60% na powierzchni Zielonych Płuc Polski. Wydano na akcję „Mniszka” około 550 mld
złotych. Za te pieniądze możnaby powołać na przykład co najmniej 10 parków narodowych
i powiększyć Białowieski czy Bieszczadzki. Są to pieniądze, które pan Rozwałka z Dyrekcji
Generalnej Lasów Państwowych (wystąpienie w telewizji w sprawie powiększenia PN) żąda od
Skarbu Państwa w ramach rekompensaty za lasy, które musieliby oddać do Parku.
Andrzej Ryś
Leśnik z Krutyni
Śródtytuły pochodzą od redakcji
PS I. Ten sam biuletyn informuje o utworzeniu Leśnego Banku Genów w celu zachowania
bioróżnorodności roślin tworzących zespoły leśne. 20 ton nasion drzew, krzewów i innych roślin
leśnych będzie przechowywane w chłodniach wybudowanych za pieniądze (4,5 mln USD) udzielone
przez GEF (Global Environmental Facility). Przez 30 i wiecej lat 20 ton w/w nasion bedzie
przechowywanych w chłodniach, a nasi wspaniali leśnicy bedą w tym czasie rżnąć lasy i skutecznie
blokować powoływanie nowych i powiększanie istniejących parków narodowych, bo po to przecież
mamy bank genów, który pozwoli zachować bioróżnorodność. Takie banki – o ironio – w Puszczy
Białowieskiej.
PS II. Słowo „leśnicy”, którego uzywałem często w tekście, dotyczy przede wszystkim leśników
pracujących na szczeblach powyżej nadleśniczego.
PS III. W październiku 1994 leśnicy z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie zostali
odznaczeni przez Ministra Ochrony Środowiska odzaką „Zasłużony dla Ochrony Środowiska” za
wspaniale przeprowadzoną akcję zwalczania brudnicy mniszki (inf. „Gazeta Olsztyńska”).
Akcja „Brudnica mniszka '94”. Relacja z frontu walki z przyrodą
3

Podobne dokumenty