Wprowadzenie

Transkrypt

Wprowadzenie
Wszelkie podarunki są niczym. Pieniądze się zużywają.
Ubrania zdzierasz do cna. Zabawki się psują. Ale dobry posiłek
pozostaje w twojej pamięci. Nie gubi się jak inne prezenty.
Ciało opuszcza szybko, ale pamięć powoli.
Meir Szalew, Four Meals
Wprowadzenie
Chłopiec zauważa kawałek szrapnela w kształcie zęba dinozaura
leżący na szczycie bariery przeciwpancernej. Czubkiem stopy strąca
go z kamiennego umocnienia i z satysfakcją przysłuchuje się, jak
metal trze o skałę, podczas gdy żeliwna bryłka spada w dolinę porośniętą szmaragdową pszenicą, wprost na linię frontu.
Bojownik partyzantki zarzuca karabin na ramię, zamyka oczy
i zaczyna się kołysać w rytm popularnej piosenki, płynącej pośród
trzasków z tranzystorowego radia kolegi.
Dziewczynka w używanej sukience, za dużej o kilka rozmiarów,
zrywa szkarłatny dziki mak z kępy kwiatów, które wyrastają z krateru
wydrążonego przez pocisk powietrze-ziemia i wyciągają się w stronę
nieba na chwiejnych łodygach. Wpina go w swój warkocz.
Kobieta uważnie wybiera najdojrzalsze warzywa i świeżutkie
mięso na wyszukany obiad. Na zewnątrz trwa szaleńcza wymiana
ognia, a rodzina tej kobiety szczodrze podzieli się posiłkiem ze mną,
outsiderką, w swoim relatywnie bezpiecznym domu.
Te proste akty człowieczeństwa na terenach ogarniętych terrorem, konfliktami i pozornie bezgraniczną rozpaczą potwierdzały to,
co zaobserwowałam jako korespondentka wojenna – wojna oznacza
więcej niż tylko koszmar: biało-pomarańczowe języki ognia plujące
z luf podczas zasadzki o północy, mężczyźni nabuzowani adrenaliną
i skanujący wzrokiem pustynię przez celowniki swoich karabinów
maszynowych, podczas gdy ich palce pieszczą spusty, kosy ostrych
jak brzytwa szrapneli wirujących w powietrzu niczym obracające się
7
Peace Meals_f.indd 7
2012-05-31 10:23:26
W p r o wa d z e n i e
luzem ostrza kosiarki do trawy, torturowani i martwi. Nawet w zupełnie opuszczonych i pełnych przemocy miejscach na Ziemi życie
potrafi się umacniać, bezwstydnie i wytrwale, na rozmaite sposoby.
Najbardziej elementarnym z nich jest dzielenie się posiłkiem.
Ta książka to coś więcej niż tylko zbiór wspomnień o wojnie
i jedzeniu: to biesiada, na którą zapraszam ciebie, osobę zupełnie
mi obcą, tak samo jak i mnie zapraszano na wiele wspaniałych uczt.
Każdy taki obiad to amalgamat przepisów, relacji między ludźmi
i ich przeżyć. Przyjaciele wpadają w odwiedziny, nalewają sobie
coś do picia, nakładają jedzenie na talerze, sadowią się wygodnie
w pokoju. Jeden opowie dowcip, który wszystkich rozbawi do łez,
drugi wspomni o niedawnej porażce i na chwilę zapanuje milczenie.
Ktoś nagle chwyci gitarę i zaczynie na niej przygrywać – w domu
od razu zrobi się jaśniej. Znów panuje harmider, przyjemne poruszenie, toczą się dyskusje na tematy frywolne, tragiczne i radosne.
Zasiadając z przyjaciółmi do posiłku, nie sposób nie dzielić z nimi
również ich euforii czy smutku.
Mogę ci obiecać, że przy odrobinie szczęścia znajdziesz w tej
książce wiele pysznego jedzenia i dobrego towarzystwa. Ile na tym
zyskasz, zależy tylko od ciebie. Ale biorąc pod uwagę, że jesteśmy
tutaj oboje i siedzimy obok siebie, widzę spore szanse.
Peace Meals_f.indd 8
2012-05-31 10:23:26
Dolma z Ahmadem
pierosami, wodą i cierpieniem w opancerzonym humvee* z wadliwą
klimatyzacją – która w moje trzydzieste urodziny poddusiła nas
wszystkich kwaśnymi oparami freonu – od czasu do czasu do mnie
piszą. Szadha, która była moją tłumaczką w Bagdadzie wiosną, latem
i jesienią 2003 roku, wysyła do mnie raz na kilka tygodni e-maile, jej
przyjaciółka i kolejna moja była tłumaczka, Sana’, pisze kilka razy do
roku. Nie wiem, co się stało z Wahidem, który tłumaczył dla mnie
w Afganistanie w 2001 i 2002 roku: wtedy nie było tam jeszcze ani
internetu, ani telefonów komórkowych, ani poczty. Nadżibullahu,
niepowtarzalnie stuknięty strzelcu, który w 2001 roku wypełniałeś
mojego vana gryzącym dymem z haszyszu w posępnych wąwozach
Hindukuszu – gdzie teraz jesteś?! Nawet e-maile nie pomogłyby nam
pozostać w kontakcie – byłeś analfabetą.
Ahmad i ja nie utrzymywaliśmy kontaktów przed jego śmiercią.
Raz, po tym jak został zabity, dostałam liścik od Roa’a. Odpowiedziałam, ale już nigdy nie odpisała.
Mój żal, kiedy myślę o Ahmadzie, nie wiąże się z tym, że nie
mogłam tam być, gdy umierał. Chodzi o to, że nie miałam szansy
poznać go lepiej, kiedy jeszcze żył. To, co pozostało mi z naszej krótkiej przyjaźni, to przepis na dolma.
Dolma
Nadziewane liście winogron
8 porcji
Kiedy dolma są już gotowe, ryż wewnątrz liści winogron pęcznieje, sprawiając, że napinają się one jak skóra na bębnie. Każdy kęs uwalnia kolejne
warstwy smaku: aksamitną cierpkość pomidorowego sosu, słonawą, szorstką
skorupę samych liści, a potem, wewnątrz, czosnkową, słodką, pozostającą na
języku pikantność mielonej jagnięciny, ryżu i przypraw. Dolma trzeba dusić na
*
Humvee – potoczna nazwa HMMWV, wielozadaniowego pojazdu kołowego o wysokiej
mobilości, wojskowego dżipa. Na początku wojny w Iraku amerykańskie oddziały
jeździły w humvee z płóciennymi, często złożonymi dachami. Do 2005 roku większość
humvee w Iraku była już opancerzona. W 2008 roku nawet te opancerzone były
uważane za zbyt mało bezpieczne, żeby można ich było używać w tym kraju.
27
Peace Meals_f.indd 27
2012-05-31 10:23:43
r o z d z i a ł
1
małym ogniu nawet dwie godziny, zanim będzie gotowa, ale potem wystarczą
zaledwie dwie minuty, żeby podgrzać ją w mikrofalówce. To idealne danie na
imprezy składkowe. (Aby przygotować wegetariańską dolma, mięso należy
zastąpić dwiema dodatkowymi szklankami ryżu i większą ilością świeżych ziół).
Na dolma:
długoziarnisty ryż, najlepiej basmati, około 2½ szklanki (taka sama
objętość co jagnięciny)
1 kg mielonej jagnięciny
2 ząbki czosnku, zmiażdżone
1 duża cebula, drobno pokrojona
1 pęczek natki pietruszki lub kolendry (albo jedno i drugie)
szczypta soli, czarnego pieprzu, mielonego kminu rzymskiego, mielonego ziela
angielskiego, mielonego kardamonu, suszonego tymianku i mielonej kolendry
1 łyżka mielonego sumaku (sumak to ciemnoczerwona przyprawa, którą
można dostać w większości sklepów z żywnością bliskowschodnią. Jeśli nie
możesz jej znaleźć, użyj soku wyciśniętego z jednej cytryny)
2 słoiki liści winogron w zalewie (po około 400 g każdy)
olej do wysmarowania dna garnka
2 puszki krojonych pomidorów (po 400 g każda)
Na sos:
1½ szklanki kefiru lub odtłuszczonego jogurtu
1 łyżka oliwy z oliwek
1 łyżeczka soli
1 łyżka posiekanej świeżej mięty (albo koperku)
1. Przepłucz ryż i wymieszaj go z jagnięciną, czosnkiem, cebulą, ziołami oraz
przyprawami.
2. Odsącz liście winogron z zalewy. Weź jeden liść i rozłóż go na desce tak,
żeby koniuszek z łodyżką był najbliżej ciebie. Odetnij łodyżkę. Umieść niewielką
ilość farszu (wielkości kuli kaliber 5,56 mm do kałasznikowa albo mniej więcej
połowy małego palca u ręki) na liściu, w pobliżu nasady. Załóż boki liścia na
nadzienie, potem zroluj liść dość ciasno, ale nie za ciasno, bo ryż spęcznieje
w trakcie gotowania.
3. Umieść nadziany liść, szwem do dołu, na lekko wysmarowanym olejem dnie
dużego garnka. Powtarzaj czynność z pozostałymi liśćmi i farszem, układając
dolma ciasno w garnku. Ewentualne resztki nadzienia uformuj w małe klopsiki
i umieść na wierzchu potrawy. Zalej dolma pokrojonymi pomidorami z puszki
28
Peace Meals_f.indd 28
2012-05-31 10:23:43
Dolma z Ahmadem
i dodaj jedną do półtorej szklanki wody. Potrawa powinna być prawie całkowicie
zanurzona w sosie.
4. Przykryj i duś na małym lub średnim ogniu przez około półtorej godziny, póki
ryż nie będzie całkowicie ugotowany (poświęć jeden kawałek, żeby to sprawdzić).
5. W tym czasie wymieszaj razem wszystkie składniki na sos. Podawaj dolma
na gorąco, z dodatkiem sosu jogurtowego.
Peace Meals_f.indd 29
2012-05-31 10:23:43
R o z d z i a ł 12
Spice Girls*
Żyła raz sobie piękna i światowa sunnitka z irackiej rodziny należącej do klasy średniej, zbierająca antyki, malująca usta błyszczykiem
i używająca słodkich perfum, oraz zbuntowana i niezależna szyitka
z trzema tytułami magistra, która potrafiła godzinami rozprawiać
o historii sztuki i architekturze Bagdadu. Szadha, sunnitka, i Sana’,
szyitka, były najlepszymi przyjaciółkami. W kosmopolitycznym
i przeważnie świeckim świecie sztuki przedwojennej stolicy Iraku
kobiety te odnalazły upragnioną jedność i harmonię wspólnych
zainteresowań oraz pasji, które stanowiły ucieczkę przed posępną
rzeczywistością kraju ograniczanego religijnymi barierami, sterroryzowanego przez dyktaturę Saddama Husajna, skrępowanego
międzynarodowymi sankcjami i doprowadzanego do ruiny przez
wszechobecną korupcję. Wiosną, latem i jesienią 2003 roku Szadha
i Sana’ pracowały na zmianę jako moje tłumaczki. Byłyśmy mniej
więcej w tym samym wieku i łączyła nas miłość do sztuki oraz dobrego jedzenia. W samym sercu wojny odnajdywałyśmy ukojenie
w zachwycie nad arabeskowymi ornamentami. Błyskawicznie wytworzyła się między nami więź.
Irak wolny od reżimu Saddama, opanowany przez żołnierzy z Zachodu i anarchię, przeszedł kompletną metamorfozę. Dla obu kobiet dorastających w spętanym zakazami społeczeństwie zmienił się
*
Tytuł nasuwa skojarzenia z popularnym popowym zespołem, lecz w rzeczywistości
odnosi się do dwóch kobiet (girls), z którymi przyjaźniła się Anna Badkhen i które
zabierały ją na targ z przyprawami (spice) [przyp. red.].
277
Peace Meals_f.indd 277
2012-05-31 10:24:03
r o z d z i a ł
1 2
w kraj bez zasad i ograniczeń. Chaos niósł ze sobą przemoc, jednocześnie obiecując doniosłe zmiany i dając pozornie nieograniczony
dostęp do wiedzy dotychczas zakazanej nie tylko dla obcokrajowców
takich jak ja, lecz także dla Irakijczyków, takich jak moje przyjaciółki.
Nagle każdy stał się w Iraku niczym cudzoziemiec stawiający stopę
na obcym lądzie. Nasza trójka odkrywała ten nowy kraj razem, ze
wszystkimi jego rozkoszami, sprzecznościami i bolączkami.
Pewnego majowego poranka Sana’, fotoreporter Thorne Anderson oraz ja pojechaliśmy dwadzieścia kilometrów na południe od
Bagdadu, przeszliśmy przez niestrzeżone metalowe wrota i zagłębiliśmy się w betonowych trzewiach Centrum Badań Nuklearnych
w Tuwaisa, sercu irackiego programu jądrowego. Było to jedno
z tych miejsc, w których według polityków z Waszyngtonu mogła
być produkowana broń masowego rażenia, i z tego powodu warto
było przeprowadzić inwazję na Irak. Teraz kompleks betonowych
budynków i przykrytych piaskiem bunkrów udających podejrzanie regularne diuny był teoretycznie – i kiepsko – strzeżony przez
mały oddział bezgranicznie znudzonych i zniechęconych amerykańskich żołnierzy, którym obiecywano, że wrócą do domu już dawno
temu. Naszą wizytę postrzegali jako okazję, żeby wysępić trochę
papierosów i zadzwonić do bliskich z mojego telefonu satelitarnego.
Zwłaszcza że większość z nich nie rozmawiała ze swoimi rodzinami od początku inwazji. Chętnie pozwoliłam im wyczerpać baterię
w telefonie w zamian za zgodę na swobodne wędrowanie po tak
ważnym punkcie „osi zła”.
Nie znaleźliśmy żadnej broni masowego rażenia. Tak samo, jak
nie znaleźli jej amerykańscy żołnierze, ponieważ od początku takiej
broni tutaj nie było. Trafiliśmy za to na grupę wieśniaków, którzy
podkradali z ośrodka radioaktywne materiały, szukając łatwego
zarobku albo po prostu chcąc wzbogacić swoje gospodarstwa różnymi darmowymi przedmiotami. Wieśniacy wynieśli z kompleksu
niezliczoną liczbę beczek wypełnionych toksycznymi odpadami,
przede wszystkim pochodną uranu zwaną „yellowcake”, używaną
do produkcji paliwa do reaktorów jądrowych i wysoce trującą po
278
Peace Meals_f.indd 278
2012-05-31 10:24:03
Spice Girls
spożyciu. Wyrzucili niebezpieczną zawartość na spieczoną pustynną
ziemię, część skażonych beczek sprzedali, a resztę zaczęli wykorzystywać we własnych domach do przechowywania wody, mąki i mleka. Mnóstwo ludzi w okolicy skarżyło się na typowe objawy choroby
popromiennej: mdłości, krwotoki z nosa, bóle głowy, zmęczenie,
wysypkę i utratę włosów.
Kiedy lokalni przywódcy religijni zorientowali się, dlaczego
wszyscy chorują, nakazali wieśniakom pozbyć się niebezpiecznego
łupu. Skażone przedmioty złożono w korytarzu miejscowego liceum
dla dziewcząt, po czym duchowni odgrodzili korytarz dyktą, aby
powstrzymać przedostawanie się promieniowania do klas. Sana’,
posiadająca tytuł magistra między innymi z medycyny, w niedowierzaniu kręciła głową, tłumacząc moją rozmowę z trzynastoletnią
dziewczynką, która wymiotowała i krwawiła z nosa, od kiedy krewny
jej matki przyciągnął z ośrodka lodówkę i zrobił pokrywkę do garnka
ze znaku zakazu parkowania skradzionego z centrum badawczego.
Szabrownictwo nie ograniczało się tylko do terenu Tuwaisy.
W Bagdadzie policjanci oprowadzili Sana’ i mnie po pozostałościach komisariatu w centrum miasta. Drzwi frontowe zniknęły.
Podobnie zamki w celach więziennych, cała broń, szyby w oknach,
meble, górne oświetlenie, wiatraki spod sufitu, zdjęcia ozdabiające
ściany, a nawet gwoździe, na których te fotografie wisiały. W szpitalu
w Jarmuk łupem złodziei padły strzykawki, większość lekarstw, gaza
oraz środki znieczulające. Na ostrym dyżurze było pełno pacjentów
z ranami postrzałowymi i kłutymi: ofiar rabusiów i szabrowników
polujących na wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, i na każdego,
kto posiadał jakiekolwiek pieniądze. Thorne i ja spędziliśmy tam kiedyś parę godzin, obserwując, jak na oddział przybywa coraz więcej
pacjentów ochlapujących krwią ciemną betonową posadzkę. Personel szpitala nie był w stanie ulżyć im w bólu czy chociażby zapewnić
miejsca na nielicznych szpitalnych łóżkach, których szabrownicy
nie zabrali. Lekarze w zakrwawionych lateksowych rękawiczkach
kładli młodszych pacjentów po dwóch czy trzech na jednym łóżku.
Chaos panujący na oddziale przypominał groteskową, makabrycz279
Peace Meals_f.indd 279
2012-05-31 10:24:03

Podobne dokumenty