Październik 2016 Jesienna aura dała o sobie znać… Po bardzo
Transkrypt
Październik 2016 Jesienna aura dała o sobie znać… Po bardzo
3…2…1… Nowy Rok! !! Styczeń 2017 Styczeń bez wątpienia kojarzy się wszystkim z początkiem Nowego Roku, z licznymi postanowieniami, ze zmianami, z feriami zimowymi, z mrozem i śniegiem. Jednak nam nauczycielkom wychowania przedszkolnego przede wszystkim sen z powiek spędza przygotowanie akademii z okazji Dnia Babci i Dziadka, gdyż od Jasełek do połowy stycznia jest naprawdę mało czasu. Oczywiście w pozytywnym sensie, gdyż głównym celem wszystkich akademii jest sprawianie przyjemności widzom (w tym wypadku Babciom i Dziadkom), dzieciom - małym aktorom, którzy perfekcyjnie opanowują swoje role, teksty piosenek, tańce i instrumentacje muzyczne, ale także sobie samym. Nie do opisania jest uczucie spełnienia, zadowolenia, dumy po wspaniałym występie dzieci przez nas przygotowanym. W sumie to „wyreżyserowanym”- jak to przepięknie ujęła jedna z Babć, będąca na widowni. Liczne oklaski, owacje na stojąco, rozpromienione uśmiechy, łzy szczęścia i niczym nieskrępowana czułość - takimi cechami charakteryzują się jedynie przedstawienia z okazji Dnia Babci i Dziadka . Styczeń to też tzw. „zamykanie” pierwszego semestru i rozpoczynanie nowego. Każdego roku, pisząc sprawozdania z pierwszego półrocza, wypełniając arkusze samooceny nauczycieli, planując pracę dydaktyczną na kolejne miesiące i spotykając się na radzie pedagogicznej mówimy: „Ale to zleciało, dopiero co był wrzesień…”. Czas pędzi w nieopisanym tempie. U dzieci stwierdzamy to przede wszystkim po stale przybywającym wzroście, smuklejszej sylwetce, po ciasnych ubrankach, zmianie zachowania, większym zasobie słownictwa, po rozwijającej się wiedzy o świecie, ale także po wypadających ząbkach mlecznych. U nas - dorosłych zaobserwować to można już przede wszystkim po przybywaniu zmarszczek na twarzach i jakby odrobinę „jaśniejących” włosach . Pozostając w klimacie styczniowym, dosyć pracowitym i podsumowującym - chciałam zatrzymać się na chwilę na opisaniu kilku istotnych szczegółów z „przedszkolnego życia wziętych” . Otóż wspaniałą przedszkolną atmosferę tworzą przede wszystkim dzieci, bez których istnienie tego miejsca byłoby niepotrzebne, pani dyrektor, panie nauczycielki, pani intendentka, pani zatrudniona na stanowisku pomocy nauczyciela, panie woźne, panie kucharki i pan konserwator. Wszyscy się znają, doceniają się nawzajem, a pełnione przez nich obowiązki stale się ze sobą wiążą. Moje kilkuletnie doświadczenie zawodowe utwierdziło mnie w przekonaniu, że najtrudniejsze, najbardziej stresujące i czasochłonne jest pełnienie funkcji dyrektora przedszkola. Jest to nie lada wyzwanie! Domyślam się, że nikt spoza pedagogicznego, przedszkolnego środowiska nie zdaje sobie nawet sprawy z ogromu pracy, jaki trzeba włożyć w to, by placówka funkcjonowała prawidłowo, bez zakłóceń (i wzorowo - tak jak nasza ). Przedszkole ma 6 oddziałów, pracowników jest wielu, przedszkolaków co roku w okolicach 150. Trzeba myśleć dosłownie o wszystkim! O dzieciach, o personelu, o dokumentach, o nowościach, o ustawach, o rachunkach, o ciekawej ofercie, o kontroli, o zadaniach, o promocji, o szkoleniach, o urozmaicaniu działań, o dobrych relacjach pracowniczych, o wnikliwych ocenach, o zebraniach, o współpracy ze środowiskiem lokalnym, o innowacjach… Pewnie wymienione tutaj przeze mnie sprawy to jakaś połowa z ogółu obowiązków dyrektora. Bez wątpienia trzeba mieć stalowe nerwy, trzeba być elokwentnym, konsekwentnym, stanowczym, konkretnym, ale też rozumiejącym, miłym, czułym i elastycznym. Myślę, że na podsumowanie mogę wyciągnąć dosyć kolokwialny wniosek, że jak ktoś „wziął sobie za męża” przedszkole, to całym sercem, z przekonaniem, z zaangażowaniem, z akceptacją wzlotów i upadków i chyba na zawsze. Dumna z życiowego wyboru Zbliża się koniec roku… Grudzień 2016 Odrywam ostatnią kartkę kalendarza z napisem „LISTOPAD” i z radością witam grudzień. Miesiąc rodzinny, przyjazny, ciepły (choć temperatura i zimowa aura na to nie wskazują). Od zawsze ten kończący Stary Rok miesiąc kojarzy mi się z dzieciństwem z czasami radości, szczęścia, oczekiwania i miłości. Dlatego też w murach przedszkolnych co roku odkrywam te same uczucia. Dzieci tak pięknie przeżywają Święta! Tak naturalnie, radośnie, z nutką ekscytacji, bez pędu, pośpiechu. I na szczęścia nam - nauczycielkom się to udziela. Przyznam się nawet, że co roku kupuję sobie adwentowy kalendarz. I na pytania moich kochanych przedszkolaków, czy zdarza mi się podjadać czekoladki wcześniej, odpowiadam z dumą „NIE”. (No chyba, że mąż je wcześniej „wyczai”) . Nieraz w odpowiedzi naszych milusińskich padają stwierdzenia: „No, mnie też prawie nigdy się to nie zdarza”, „Prawie zawsze nie podjadam”… Oh, to „prawie” robi taką wielką różnicę . Grudzień w przedszkolu jest zawsze piękny i magiczny. Razem z dziećmi przygotowujemy się do świątecznego występu, dekorujemy salę i szatnię, wykonujemy świąteczne prace, prezenciki dla rodziców i uczymy się pięknych, nastrojowych piosenek i kolęd. Każda nauczycielka naszego przedszkola przyzna, że w tym roku najwięcej czasu zajęło nam tworzenie laleczek na wielką akcję dobroczynną Organizacji UNICEF. Cel przepiękny - szczepionki dla biednych dzieci z Afryki, motywacja - w pełnej gotowości! Warsztat pracy - nici, igła, gąbka, włóczka, wata - są! Umiejętności - no właśnie… i tutaj zaczynają się schody (oczywiście w moim przypadku) i nasuwają się błagalne myśli: „Talencie - przyjdź, oświeć mnie!” Tydzień się trudziłam, gdyż chciałam, żeby moja lala była wyjątkowa, żeby nadać tej postaci jakiś wygląd, charakter, pewną niepowtarzalność, nawet przez chwilę byłam z siebie dumna… A i tak cała moja rodzina widząc zdjęcie uszytej przeze mnie laleczki pękała ze śmiechu, nazywając ją „okropieństwem” i „potworem z horrorów”. I w takich właśnie momentach balsamem na serce i podniesienie poczucia własnej wartości są słowa moich jak zwykle bezkrytycznych, kochających i oddanych przedszkolaków: „Ale ta lalka jest piękna!”, „Jak ładnie ubrana!”, „Śliczna jest”, „Najładniejsza na świecie!”. No… I niech tak pozostanie . Grunt, że dzieciom się podoba! (Albo moje „mądre główki” po prostu już wiedzą, jak poprawić nastrój swojej pani). O wyjątkowości grudnia świadczy również fakt, że tylko w tym miesiącu idąc przedszkolnym korytarzem można zapatrzeć się na naszą dużą choineczkę - na jej paletę barw, liczne wstążki, bombki, cukierki, światełka mieniące się wszystkimi kolorami tęczy i łańcuchy otaczające ją jak cieplutki szalik... Grudniową porą rodzi się natchnienie do tworzenia, czuje się zapach świątecznych wypieków już na samą myśl o nich, główną przyjemnością jest dawanie - prezentów, może dobrego nastroju, pocieszenia, bądź też samego siebie innym… Piękne jest również to, że właśnie w czasie kończącego się Starego Roku to, co najzwyklejsze staje się dla nas nieocenione. Często szukamy nowości, wrażeń, niezwykłych doznań, a okazuje się, że wartość tkwi w tych zwykłych, drobnych rodzinnych i domowych szczegółach. W takim właśnie kolędowym, rodzinnym nastroju wkroczmy radośnie w ten Nowy Rok - jeszcze nieznany, nieodkryty, zagadkowy... Oczarowana blaskiem świątecznych lampek No i doczekaliśmy się białego puchu… Listopad 2016 Może trochę za wcześnie, ale zawsze to miło poobserwować przez okno wirujące płatki śniegu, opadające na ziemię i tworzące śliczną, białą kołderkę… Przynajmniej dla nas - nauczycielek to znak, że pora zabierać się za zmianę dekoracji z jesiennej na zimową. A dla dzieci? Nieziemską radość, frajdę i pobudzanie fantazji do tworzenia - tego ujawniającego się w formach plastycznych, muzycznych, matematycznych, literackich i ruchowych. Dzieci same zaczynają śpiewać zimowo - świąteczne piosenki, rysują zimowe krajobrazy, przeliczają płatki śniegu (a nie listki), chcą słuchać zimowych opowieści podczas poobiedniego głośnego czytania oraz planują zabawy na placu zabaw już z udziałem ich odwiecznego przyjaciela- zimniutkiego, fantastycznego śniegu. Wszystko to nastraja zimowo i zachęca do „wkroczenia” w kolejną przedszkolną porę roku. Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale jesień w tym roku bardzo szybko minęła. Może w toku obowiązków i różnych działań nie miałam czasu zatrzymać się, ponudzić trochę i podziwiać naszą przepiękną polską jesień - kolorową, przyjemną i zmienną… Ostatni jesienny miesiąc minął w przedszkolu jak zwykle na świetnej zabawie. Dzieci obchodziły „Światowy Dzień Misia”, „Dzień Życzliwości”, czynnie uczestniczyły w warsztatach teatralnych, brały udział w licznych konkursach i koncertach. W listopadzie starszaki wybrały się też na wycieczkę do Kopalni „Guido” w Zabrzu, gdzie miały możliwość zwiedzenia jej wnętrza i wysłuchania bardzo ciekawych opowieści panów przewodników. Podczas wycieczki zachwyciło mnie podejście do dzieci właśnie przewodników. Bardzo sympatyczni panowie, uśmiechnięci, serdeczni, uprzejmi, z poczuciem humoru i co najważniejsze - udzielający wyczerpujących odpowiedzi na każde zaskakujące pytanie zaciekawionych wszystkim przedszkolaków. Każdy pewnie pomyśli lub powie - „To ich praca, muszą tacy być”, ale nie zawsze tak właśnie jest. Bardzo cenioną i oczekiwaną cechą osób zajmujących się zawodowo pracą z dziećmi, bądź tez osób, które mają styczność z grupami przedszkolnymi czy szkolnymi jest niewątpliwie umiejętność „wtopienia się” w dziecięcy krąg. Ważne jest myślenie jak dzieci, opowiadanie wpadające w dziecięce uszka oraz odpowiadanie na dziecięce pytania z uśmiechem, wyczerpująco i prosto. To niby takie łatwe, ale czy na pewno? Na zakończenie chciałabym podzielić się z czytelnikami jedną drobną anegdotką ze swojego życia. Pewnego listopadowego wieczora otrzymałam wiadomość na jednym z portali społecznościowych. Krótka, ale za to jaka wartościowa i godna przytoczenia: „Cześć PANI, co słychać? U mnie wszystko dobrze. Bardzo dobrze się uczę i mam prawie same piątki i szóstki. U reszty też wszystko oki. Niech PANI nie zapomni odpisać co słychać.” Czytałam tę wiadomość kilkakrotnie z uśmiechem na twarzy. To znak, że moi ukochani, wspaniali, jedyni w swoim rodzaju absolwenci naszego przedszkola, moje byłe przedszkolaki – beztroskie, pełne energii, chęci i radości z życia czerpanej pełnymi garściami, po kilku latach „szkolnego boju” jeszcze o mnie pamiętają. To jest dopiero lek na zmęczone ciało, ochłoda na serce i balsam na duszę! Owinięta grubym szalem Październik 2016 Jesienna aura dała o sobie znać… Po bardzo pracowitym wrześniu nadszedł październik - oczywiście równie pracowity, ale trudne początki są już za nami. W naszym przedszkolu dużo się ostatnio działo. Zajęcia otwarte, warsztaty popołudniowe, „Pasowanie na przedszkolaka”, „Dzień Dyni”, koncert muzyczny, wycieczka starszaków - to tylko niektóre z wydarzeń, które miały miejsce w niedalekiej przedszkolnej przeszłości. Październikowa pogodowa aura sprzyjała zabawom na powietrzu, toteż nie omieszkaliśmy z niej często korzystać. Pewnego przepięknego jesiennego przedpołudnia wybraliśmy się na spacer i „popstrykaliśmy” sobie grupowe zdjęcia w „jesiennej szacie”. Wyszły one tak cudownie, że aż chciało się je oglądać kilkanaście razy pod rząd. Uśmiechy na twarzach dzieci podrzucających liście do góry, tworzących różnobarwne bukiety i radośnie krzyczących ze szczęścia - BEZCENNE! Chyba każdy zgodzi się z moją opinią, że kolory koron drzew na „Paderewie” zachwycają i pewnie są najpiękniejsze na świecie! W październiku dzieci z najstarszych grup wybrały się do Miejskiego Domu Kultury w Giszowcu, gdzie wzięły udział w zajęciach regionalnych prowadzonych w gwarze śląskiej. Jak dla mnie- był to „hit sezonu”! Uśmialiśmy się wszyscy po pas. Gralimy na cyji, śpiywalimy ślonskie piosneczki, uczylimy się godać, łoglondalimy stare, ślonske byfyje, krałzy, szolki, ryczki, biksy i maszkecilimy bombony. Dzieci mogły także ocenić, czy są gryfnymi bajtlami, czy też chachorami. Podczas regionalnej lekcji prowadzący stwierdził, że już dawno nie miał przyjemności spotkać się z tak aktywną i mądrą grupą. Za każdym razem w takich momentach czuję niezwykły przypływ radości i dumy. Czuję wtedy, jak pewien przyjemny dreszczyk przechodzi powolutku przez całe moje ciało, a zwieńczeniem tego jest zawsze to samo nieskromne zdanie: „No cóż, moja grupa…”. Takie uczucia towarzyszą mi po udanych akademiach, konkursach czy zajęciach. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że „Kto chwali dziecko, ten matkę po sercu głaszcze…”. Ja przerobiłam sobie to powiedzenie na „Kto chwali dzieci, ten nauczyciela po sercu głaszcze i napawa go dumą i uczuciem spełnienia”. I to nie tylko spełnienia zawodowego, ale też spełnienia w roli człowieka, który robi coś niezwykłego, coś, co przyczynia się do zmiany świata na lepsze. 27 października w naszym przedszkolu zrobiło się nieco „dyniowo”. Dzieci w pomarańczowych strojach brały udział w licznych konkursach, grach i zabawach. „Dzień Dyni” zaowocował niezwykłymi atrakcjami! W sumie to „zawarzywował” niezwykłymi atrakcjami! . Nikt by się nie spodziewał, że zwykłe turlanie dyni na czas, wydzieranie jesiennych liści z bibuły i ćwiczenia w „dyniowych” parach zrobią taką „furorę” wśród dzieci. To takie proste, najzwyklejsze zabawy, a potrafią wprowadzić tyle uśmiechu i radości w przedszkolne mury. Zawsze powtarzam, że cudownie jest choć w maleńkiej części pozostać na zawsze dzieckiem. Świat wydaje się wtedy dużo piękniejszy, bardziej kolorowy i przyjazny. Z jesiennymi pozdrowieniami Wrzesień 2016 - Puk, puk! - Kto tam? - Przedszkolaki! Prosimy otworzyć! Już wrzesień!!! „Witamy po wakacjach!”, „Jak miło Was znów widzieć!”, „Ale dzieci urosły!”- rozbrzmiały pierwsze radosne powitalne zdania wraz z nadejściem 1 września. Przeszywająca przedszkolne mury cisza, pusty korytarz i lśniąco wysprzątane sale (bez okruszynki wiórek z naostrzonych kredek, bez najmniejszego papierka czy źdźbełka na dywanie) - stały się lipcowym wspomnieniem. Przedszkolaki pełne zapału, entuzjazmu i radości wróciły do przedszkola. A panie? Nie miały zbyt dużo czasu na wytchnienie, gdyż dyżur wakacyjny zakończył się w środę, a nowy rok szkolny rozpoczął się w czwartek. Ruszyłyśmy więc z tak zwanego „kopyta” w ten nowy rok szkolny (w sumie to w rok przedszkolny). Wrzesień na ogół jest miesiącem organizacyjnym - charakteryzuje go mnóstwo „papierkowej” pracy, kserowania, dopinania spraw na ostatni guzik, „tona” zgód do podpisania przez rodziców, pierwsze zebrania, zapoznanie się z nowościami, (których w tym roku jest multum), podział obowiązków wśród nauczycieli, dzielenie się pomysłami, omawianie harmonogramu imprez i uroczystości- jednym słowem planowanie całego roku do czerwca i wcielanie pomysłów w życie. Jest to też miesiąc, w którym nauczycielki poznają swoje grupy lub też obserwują zmiany zaistniałe podczas dwumiesięcznej przerwy. Nauczycielki starają się jak najbliżej poznać nowe dzieci i dowiedzieć się, co zmieniło się u już znanych przedszkolaków (w moim przypadku ta znajomość trwa już 4 lata). I sobie to bardzo chwalę! Czasem już mówię, że znamy się jak „łyse konie”. Nasza relacja jest wspaniała. Ja na pierwszy rzut oka wiem, o czym myślą poszczególne dzieci z mojej grupy, co prawdopodobnie chcą zrobić, co wykombinować, jak odwrócić moją uwagę lub co przede mną ukryć… A one wiedzą już doskonale co z kolei mnie bawi, a co martwi i do jakiego momentu możemy pożartować, a kiedy żarty zakończyć i wziąć się pilnie za naukę i porządne ćwiczenia. To tak jak w starym dobrym małżeństwie- znamy się „na wylot”! Byłam przecież obecna na co dzień w zmaganiach przedszkolnych moich podopiecznych, w ich smutkach, w radościach, w pokonywaniu napotkanych trudności, w chwilach szczęścia, sukcesów oraz momentach wielkiej dumy, którą odczuwałam bardzo często. Towarzyszyłam moim „skarbom” od maluszka - słodkiego, maleńkiego, poznającego zasady współdziałania w grupie, z „puckowatą” buzią, aż do starszaka - smukłego, ze swoimi zainteresowaniami, wypowiadającego się już całymi zdaniami, opowiadającego o ulubionych bajkach, zachowującego już w pewnych sytuacjach powagę… Czas pędzi nieubłaganie… W tym roku wrzesień był pełen atrakcji, dlatego „zleciał” w oszałamiającym tempie. Odwiedził nas Sznupek wraz z panią policjantką, obchodziliśmy hucznie Ogólnopolski Dzień Przedszkolaka, starszaki odwiedziły Centrum Kultury w Katowicach, jedliśmy jesienne śniadanko w formie bufetu i prowadziliśmy szczęśliwe, codzienne życie radosnych przedszkolaków i uśmiechniętych pań nauczycielek. Właśnie ta codzienność w przedszkolu różni się od tej „prawdziwej” codzienności. Zawsze mówię, że przedszkole to magiczne miejsce, gdzie każdego dnia spotka nas coś zabawnego, zdumiewającego, niezwykłego lub niewyobrażalnego… Tutaj nie ma czasu na rutynę czy nudę… W sumie, sami Państwo ocenicie, będąc na bieżąco z „Pamiętnikiem nauczycielki” przez kolejny rok. Pełna siły i energii