Organizowanie materii - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Organizowanie materii - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Organizowanie materii cielesnej przez duszę jako formę ciała, Arystoteles.
„Ciągle widzę siebie jako człowieka od strony egzystencjalnej mojej
bytowości, lecz nie widzę siebie i nie doświadczam bezpośrednio, jaka jest
moja natura. O niej mogę się dowiedzieć jedynie na drodze okrężnej, poprzez
uniesprzeczniającą analizę aktów moich wypromieniowanych z Ja jako
podmiotu. Słowem posiadam bezpośrednie doświadczenie siebie jako bytu
osobowego, natomiast nie posiadam doświadczenia bezpośredniego mojej
duszy jako widzianego wprost podmiotu wyższych aktów psychicznych.
Dlatego znamiennie wyrażał się św. Tomasz z Akwinu, iż dusza ludzka nie
jest bytem osobowym, ale jest nim cały człowiek (Por. np. STh., I, q. 74, a. 4;
q. 75, a. 4, ad 2m; q. 76, a. 1). Jeśli człowiek jest zarazem złożony z duszy i
ciała, to winno się to wyrazić podstawowym doświadczeniem „bycia
człowiekiem”, w którym rejestrujemy JA jako obecne, czyli immanentne we
wszystkich aktach „moich”, zarówno fizjologicznych, jak i psychicznych
wyższych – jak również jako transendującego te akty. Mając na uwadze taki
typ doświadczenia św. Tomasz z Akwinu zmodyfikował zarówno platońską,
jak i arystotelesowską koncepcję człowieka jako bytu właśnie „złożonego” z
duszy i ciała. Dla Platona człowiek jest zasadniczo duchem-duszą,
mniejszym „bogiem”, który transcenduje wszystkie akty „moje” i który nie
jest immanentny w moich aktach cielesnych, gdyż ciało jest dla duszy
jedynie ułomnym narzędziem: raczej jej przeszkadza niż pomaga. Arystoteles
zaś pojął duszę jako formę ciała, organizatorkę materii cielesnej i dlatego
jako zasadniczo immanentną w aktach ludzkich, także fizjologicznych. W
takim stanie rzeczy dusza ludzka byłaby, podobnie jak każda forma bytu,
konsekwencją organizowania się materii” /M. A. Krąpiec, Ja-człowiek,
RWKUL, Lublin 1991, s. 163/. „To materia, w następstwie organizowania się
na wysokim szczeblu wyłoniłaby duszę, którą odtąd wraz z ciałem i przez
ciało bytuje jako człowiek” /Tamże, s. 164.
+ Organizowanie materii do bycia ludzkim ciałem w sensie zasadniczym
podczas przeżycia ludzkiego pierwotnego. „Koncepcja duszy ludzkiej, jawiąca
się na tle filozoficznej, systemowej analizy pierwotnie ludzkiego przeżycia,
ukazuje się jako akt organizujący materię do bycia ludzkim ciałem w sensie
zasadniczym, a ponadto jako akt taki, który samobytuje, a więc jako akt
treściowy, czyli forma, której bezpośrednio, z racji niej samej, przysługuje akt
istnienia. Na mocy owego aktu istnienia dusza jest podmiotem
samobytującym i dlatego w sensie zawężonym może być nazwana „ja” –
chociaż „ja” bytowe jest ludzką osobą. „Ja” zaś ludzkiej duszy jest ukazane
nie bezpośrednio, lecz pośrednio – poprzez systemową analizę
uniesprzeczniającą.
Mimo
tej
pośredniości
poznania
(wyjaśnienia
systemowego) „jaźń” duszy jest ostateczną podstawą (w porządku treści i
natury) tożsamości bytowej człowieka” /M. A. Krąpiec, Ja-człowiek, RWKUL,
Lublin 1991, s. 134/. „Jeśli bytowość zasadniczo, jak to słusznie stwierdził
Stagiryta, przybiera postać substancji, to o duszy, jako akcie treściowym,
można również słusznie mówić jako o formie substancjalnej. Taka koncepcja
duszy (jako formy substancjalnej) pojawiła się u Arystotelesa na tle analizy
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
struktury bytów materialnych, które powstają i giną, są zmienne i mnogie.
Otóż w metafizyce fakt powstawania substancjalnego oraz fakt zmienności
tłumaczy się jedynie przez złożenie z materii i formy. Oczywiście, złożenie z
materii i formy szczególnie nadaje się do filozoficznej interpretacji istotowych
zmian bytów żywych, a więc roślin, zwierząt i ludzi. W systemie Arystotelesa
byty zmienne ukazują się jako złożenie z dwóch czynników: materii i formy; z
tym że tylko forma jest „aktem”, a więc jest czynnikiem konstytuującym, bo
organizującym i determinującym byt. W tymże jednak systemie każda forma
– poza formami ciał niebieskich – musiała być bez reszty materialna i dlatego
poszczególna forma nie mogła być samoistniejącym bytem (W systemie
Arystotelesa tylko jedna forma była samoistna, bez materii – arystotelesowski
bóg jako myśl samomyśląca się. Nawet formy ciał niebieskich były
zjednoczone z „materią”, którą stanowiła tzw. Piąta esencja – quinta essentia
– eter. Eter jako „ciało” form doskonałych czystych inteligencji nie podlegał
„korupcji” i zmianie od wewnątrz). Arystoteles bowiem nie znalazł w
człowieku takich czynności, które byłyby dziełem samej tylko formy-duszy.
Znalazł wprawdzie wyjątkową czynność, jaką jest poznanie intelektualne, ale
tego rodzaju czynność wiązał nie tyle z działaniem formy-duszy, ile raczej z
działaniem „intelektu czynnego”, który miałby być czymś różnym od duszy,
bo on sam jest „niezmieszany” i „czynny” Tymi, którzy dokonali istotnej
poprawki i uściślenia w arystotelesowskim modelu człowieka, byli Awicenna i
Tomasz” /Tamże, s. 135.
+ Organizowanie materii maksymalne w historii ludzi. Człowiek zrozumiały
jest bardziej dzięki objawieniu, w pełni dzięki objawieniu trynitarnemu w
Nowym Testamencie. Wewnątrz Boga znajduje się kod, zapis człowieka,
„instrukcja”, według której człowiek został stworzony i według której
realizuje siebie w dziejach świata /K. Hemmerle, Leben aus der Eingeit,
Herder, Freiburg-Basel-Wien 1955, 33-54/. Bóg nie jest jedna „osobą”, lecz
trzema Osobami. Bóg jest miłością (1 J 4, 8). Bóg jeden nie może być osobą
w pełnym tego słowa znaczeniu. Jego osobowość wyznaczona byłaby tylko
poprzez relacje z ludźmi, ze stworzeniami, byłaby tylko na miarę człowieka, a
nie na miarę Boga. Co więcej, byłaby uzależniona od istnienia ludzi. Akt
stwórczy nie byłby wolny, byłby koniecznością. Bez Trójcy Bóg jest o krok od
bycia w zależności od świata, czyli nie jest Bogiem. Absolut osobowy nie
może istnieć jako jedna osoba. Odpowiednio do tego zmienia się rozumienie
historii, która nie jest bezładna, personalna, lecz jest tworzona przez osoby
ludzkie, które jednocześnie są autonomiczne i tworzą jedność, spójną całość
/C. Sorc, La historia en su dimensión pericorética, Actas del X Simposio de
Teología Histórica 3-5 marzo 1999, Valencia 2000, 519-530, s. 520/. Bóg nie
jest wcześniejszy od Osób. Historia nie istnieje poza osobami. Bóg jest
miłością. Istotą historii jest miłość. Historia ludzkości istnieje prawdziwie
tylko jako historia miłości, ludzi wzajemnie i ludzi do Boga /Rdzeniem
historii jest liturgia i caritas. W centrum historii jest Eucharystia, obecność
Boga Trójjedynego w ciele i krwi Jezusa Chrystusa. Obecność ciała
Pańskiego w tabernakulum, ale też w ludziach, to realizowanie przebywania
Boga z ludźmi, to perychoreza w sensie circuminsessio. Jest to skutkiem
przychodzenia Boga do ludzi, dynamicznej przemiany dokonującej się na
ołtarzu, dawania siebie Boga ludziom, czyli perychoreza jako circumincessio/.
Struktura historii kształtowana jest strukturą życia wewnątrz Boga,
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
realizowanego przez trzy Osoby Boże. Owa struktura tkwi w substancji
każdej osoby ludzkiej jako obraz Boży, który jednak nie ogranicza się do
intymnego wnętrza, lecz żyje na zewnątrz, kształtując relacje między ludźmi.
Historia doczesna jest przenikana naturą Boską, która jest trynitarna.
Historia ludzkości odzwierciedla życie Osób Bożych, które są Jednym
Bogiem. Współprzenikanie jest (w wymiarze wertykalnym) i narasta (w
wymiarze horyzontalnym, w czasie). Pragnienie bycia z Bogiem, przebywania
w Bogu nie może kojarzyć się z ucieczką od historii, z jakimś bezruchem, lecz
z dążeniem ku przyszłości, z wypełnianiem czasoprzestrzeni miłością. W
historii rozumianej perychoretycznie nie ma ludzi bez znaczenia, wszyscy są
ważni, wszyscy w niej uczestniczą, a najsłabsi obejmowani są i wywyższani
siecią relacji tkaną przez czyny realizujące miłość ludzką w Miłości Bożej
/Tamże, s. 521.
+ Organizowanie materii najwyższe jest w intelekcie ludzkim. „Zagadnienie
powstania i rozwoju życia na ziemi stanowi przedmiot badań zarówno
biologii, jak i filozofii przyrody. Wraz rozwojem nauki zmienił się naukowy
obraz świata. Wielkie odkrycia współczesnej fizyki, biologii i neurofizjologii
pozwoliły głębiej wniknąć w strukturę materialnej rzeczywistości. Wskutek
tego załamał się dawny obraz świata pojętego jako maszyna /Nie załamał się!
Ogół materialistów tak traktuje świat!/, a wraz z nim stracił znaczenie zespół
jego materialistycznych modeli. Za znikającym porządkiem zjawisk, poza
zewnętrznym pozorem, fizyka kwantowa spotkała się w zaskakujący sposób z
transcendencją. Czy dzisiaj nie powstał pewien rodzaj zbieżności między
pracą fizyka i filozofa i czy nie stawiają oni dziś tych samych istotnych
pytań? Są to pytania o ewolucję materii, tej materii, którą P. Teilhard de
Chardin nazwał materia-matrix, czyli materią rodzicielką. Paradoksalnie się
wyrażając, materia stała się mniej materialna, niż to dawniej sądzono /Wcale
nie mniej, ponieważ materialiści zawsze głosili, że życie, intelekt, itp. to
wykwit materii, czyli materia coś musi mieć w sobie, aby ten wykwit mógł się
dokonać. Dzisiaj materialiści mówią tak samo; materia jest żywa i nie ma
niczego poza nią, Bóg nie jest jej potrzebny/. Biolodzy i filozofowie przyrody
starają się rozwiązać problem początku i rozwoju życia. O początku bowiem
świata, o powstaniu materialnego pratworzywa jako podmiotu ewolucji,
nauka nie może powiedzieć nic pewnego /Materialiści są przekonani, że
materia jest wieczna, bez początku, po prostu jest, i tego nie trzeba
udowadniać, bo tak jest/. Jej metody badawcze nie sięgają poza „wielki
wybuch” = „Urknall”. Natomiast odpowiedzi o początek i rozwój życia na
ziemi szukają, mniej lub więcej zgodnie, biologowie i filozofowie. Biologowie
starają się odtworzyć warunki panujące w praatmosferze i na praziemi, aby
odkryć drogi wiodące od abiotycznych do powstania biotycznych związków i
pojawienia się pierwszego żywego organizmu. Próbują ukazać drogi przejścia
od ewolucji chemicznej do ewolucji biologicznej” /T. S. Wojciechowski,
Przypadek czy celowość w powstaniu życia na ziemi, w: Od wszechświata
stworzonego do człowieka odkupionego, red. R. Rak, 11-45, Katowice 1996,
s. 11/. „Natomiast filozofowie zajmują zasadniczo dwa stanowiska w
poglądach na powstanie i rozwój życia na ziemi” /Tamże, s. 12.
+ Organizowanie materii pierwszej przez formę substancjalną. Forma bytu
według Tomasza z Akwinu jest tym, co konstytuuje treść bytu, jest jego
stroną doskonałościową, tzn. sprawiającą, iż jest on tym, czym jest. Forma
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
substancjalna nadaje materii określoność, uaktualnia ją, jest podłożem jej
istnienia. Tak, jak akt bytu sprawia, że jego strona potencjalna staje się
realna, realizuje konkretną wewnętrzną doskonałość, tak forma organizuje
materię, wyprowadzając ją niejako z jej nieokreśloności i niepoznawalności.
Wszelkie zmiany substancjalne, ewolucja świata materii, jego dynamika,
generowane są poprzez realne rozróżnienie w bycie jego strony formalnej i
materialnej. Pozostając w duchu realizmu metafizyki Arystotelesa, św.
Tomasz dostrzega prawdę, iż byt jest tym, czym jest dzięki swej formie
substancjalnej, która determinując materię pierwszą, tworzy konkretne byty.
Jednak myśl Akwinaty, jego novum w koncepcji bytu szuka głębszych racji
ontycznych. Otóż – zauważa Tomasz – istnienie nie jest ostatnim etapem
konstytuowania, stawania się bytu, nie jest jego przypadłością, lecz
podstawowym, fundamentalnym aktem. Oryginalność myśli Doktora
Anielskiego prowadzi do odczytania w realnym bycie kolejnego i zarazem
najbardziej doniosłego złożenia bytowego, jakim jest złożenie z istoty i
istnienia. W tym kontekście Autor De ente et essentia zauważa, iż zasadniczo
tym, czym dla możności jest akt, tym dla istoty jest istnienie F1 86.
+ Organizowanie materii pod wpływem zespołu form przyrody, a ostatecznie
duszy ludzkiej, która otrzymała istnienie poprzez złożoną całość, powoduje
istnienie człowieka. „Oczywiście, u Arystotelesa sprawa duszy ludzkiej jest
kwestią oddzielną. Tutaj chodzi jedynie o zwrócenie uwagi, że struktura
bytowa człowieka jest jednym z wielu przypadków tzw. hylemorficznego
złożenia bytu z materii, jako elementu potencjalnego, zmiennego (będącego
racją zmienności), oraz formy (ejdos), jako elementu aktualizującego,
organizującego materię. W takim stanie człowiek był przykładem niemal
klasycznym bytu złożonego z formy-duszy i materii-ciała. Dusza jako forma
ciała istnieje – zdaniem Stagiryty – istnieniem całości: człowieka. Ani dusza,
ani ciało nie są zdolne do samostnienia, bo nie są zdolne do samoistnienia,
bo nie są zdolne do samodziałania, lecz działanie ludzkie jest działaniem
konkretu, a więc czegoś, co jest „zrośnięte” z duszy i ciała. Ponadto, nigdzie
w świecie zmiennym nie było możliwe zaistnienie i działanie takiego bytu,
który będąc zmienny, nie byłby zmienny „od wewnątrz” – a więc złożony z
materii i formy. Oba te składniki jako komponenty jednego bytu są czymś
realnym w jednym realnym bycie i poprzez ów realny byt „z nich” złożony.
Bytowanie zatem materii i formy jest możliwe jedynie w następstwie
logicznym (a więc: „dzięki” złożeniu). Akt bytowania człowieka – w oczach
Arystotelesa – był konsekwencją dokonania złożenia z duszy i ciała. Mówiąc
krótko, istnienie człowieka jest następstwem zorganizowania się materii pod
wpływem zespołu form przyrody, a ostatecznie duszy ludzkiej, która
otrzymała istnienie poprzez złożoną całość. Sprawa ta jednak była
postawiona mylnie” /M. A. Krąpiec, Ja-człowiek, RWKUL, Lublin 1991, s.
132; przypis 23/ i mylnie rozwiązana, gdyż była w zagadnieniu człowieka
jedynie partykularyzacją systemu ogólnego, a nie interpretacją danych
bezpośredniego doświadczenia. „Hylemorficzna” koncepcja człowieka, w
gruncie rzeczy przyrodnicza, była zwalczana i zarazem ulepszana w ciągu
długich dziejów myśli filozoficznej. Jako etapy rozwoju tej koncepcji mogą
służyć takie nazwiska, jak Arystoteles, Teofrast, Nemezjusz z Efezy,
Temistiusz, Awicenna, Albert Wielki” /Tamże, s. 133.
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Organizowanie materii prowadzi do tworzenia się planet, według heurystyki
systemizmu; podczas gdy heurystyka okazjonalizmu traktuje planety jak „zło
konieczne”, uboczny produkt zderzenia się ciał niebieskich. Systemizm
Giordano Bruno wykorzystuje kopernikańską zasadę równoprawności
miejsc. „Bruno potraktował sprawę istnienia planet, zasiedlania przez nie
przestrzeni i sprawę życia w tej samej płaszczyźnie, określonej przez
antropocentryzm i ekstrapolacjonizm (kopernikanizm), nie posługując się
zasadą ewolucji. Kopernikańska zasada ekstrapolacji stała się za sprawą
Bruna kluczem do ukonstytuowania nowej antykatalogowej wizji świata. […]
Bruno wskazała drogę od kopernikanizmu do systemizmu. To, co było
zastrzeżone dla ziemi, Bruno przeniósł na niebo. Bruno akcentował nie tylko
to, co można nazwać arytmetyczną astronomią Kopernika, ale i interpretację
podaną przez samego Kopernika, a także aspekty systemizmu budowanego
na kopernikanizmie, rozwijał systemizm oparty na intelektualnym wysiłku,
który przedmiotom lokalnie i jednostkowo zinterpretowanym (zawsze w
kategoriach wyjątków), na wzór antropocentrycznej kosmologii Ptolomeusza,
nadaje status uniwersalny. […] W heurystyce systemizmu planety ma się za
formę organizowania materii, podczas gdy heurystyka okazjonalizmu
/Systemizm jest przedstawiony np. w: A. Wierciński, Ewolucja magii i religii,
t. 1, 2, Warszawa 1993; M. Zabierowski, Wszechświat i człowiek, Wrocław
1994; tenże Wszechświat i kopernikanizm, Wrocław 1997/ traktuje planety
jak „zło konieczne”, uboczny produkt zderzenia się ciał niebieskich.
Tymczasem w problemie kosmogonicznym chodzi właśnie o wyjaśnienie
pochodzenia ciał niebieskich. […] Kant problem ten rozwiązał, zakładając, że
systemy systematyczne powstają z pramaterii, a nie wprost z ciał
kosmicznych. Pramaterią byłyby zespoły atomów, krążące w przestrzeni
kosmicznej. Wiązki orbit są integralną częścią tej materii. Substancja
(cząstki) okupuje w pełni uniwersalne trajektorie. […] To, że każda trajektoria
może być potencjalnie realizowana, jest konsekwencją zasady ekstrapolacji”
T. Grabińska, M. Zabierowski, Czym jest kopernikanizm?, w: Przestrzeń w
nauce współczesnej, S. Symiotiuk, G. Nowak (red.), Wydawnictwo
Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1998, 71-76, s. 73-74.
+ Organizowanie materii przez duszę do bycia ciałem. „Stosunek zatem
mnogości do jedności w naszym doświadczeniu jest bardzo specyficzny:
posiadamy poczucie tożsamości „ja”, jego zasadniczą, istotną jedność (na
wzór jedności nas samych budujemy w ogóle koncepcję jedności bytowej),
która się wyraża w mnogości elementów-aktów „moich”, żywionych przez owo
jedno „ja”. Istotna jedność w mnogości jest niesprzeczna jedynie wtedy, gdy
jest sprzęgnięta w relacjach aktu do możności, gdy akt jeden ma realną
możność wyrażania się w mnogich „strukturach”, aktualizowanych zresztą
przez jeden akt. Wewnętrzne zatem doświadczenie własnej jaźni jako
podmiotującej treści „moje” jest niesprzeczne, gdy pomiędzy tymi elementami
doświadczenia jest zjednoczenie wyrażające się w kategoriach aktu i
możności. Relacje aktu i możności – jak wiadomo z analiz metafizyki ogólnej
– mogą przebiegać w porządku egzystencjalno-bytowym oraz porządku
treściowym, suponującym wszakże porządek pierwszy, gdyż realnie treści są
tylko w realnych (egzystencjalnie danych) bytach. I właśnie relacje pierwsze,
egzystencjalno-bytowe, w wypadku pierwotnie danego nam faktu jaźni
podmiotującej są niczym innym jak przeżyciem i uwyraźnieniem się bytu
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
osobowego; natomiast relacje aktu do możności przebiegające w porządku
treściowym, istotowym (manifestowane poprzez treści tego wszystkiego, co
„moje”) są właśnie relacjami formy do materii, czyli w naszym ludzkim
wypadku: duszy do ciała. Obserwujemy bowiem, że nasza jaźń, spełniając
akty o treści tak materialnej, jak i niematerialnej, jest jakoś „złożona”
(złożenie istotne jest niesprzeczne wtedy tylko, gdy jest złożeniem aktu i
możności). Jeśli zaś jest złożona, to istnieją bytowe podstawy
uniesprzeczniające takie właśnie złożenie przejawiające się realnie w aktach
„moich” o treści tak materialnej, jak i niematerialnej. Złożenie uzasadniające
tak diametralnie różne treści jest złożeniem w porządku treści – istoty, gdzie
aktem jest forma (w wypadku ludzkim zwana duszą), a możnością jest
materia, organizowana przez duszę do bycia ciałem” /M. A. Krąpiec, Jaczłowiek, RWKUL, Lublin 1991, s. 134.
+ Organizowanie materii przez duszę ludzką niematerialną. „Jeśli dusza
istnieje, to jej zaistnienie jest jedynie niesprzeczne przez bezpośrednią
interwencję Boga – czyli akt Stworzenia. Moment, w którym płód rozpoczyna
być człowiekiem, jest momentem stworzenia w materii duszy niematerialnej,
prostej, która istniejąc w sobie jest formą, czyli organizatorką materii. Już z
chwila, gdy materia organizuje się do bycia ludzkim ciałem, a więc dzięki
duszy i przez duszę (Przypis 13: „Były również rozpowszechnione w
średniowieczu teorie, że ciało dziecka w pierwszych dniach od swego poczęcia
żyje wyłącznie wskutek działania organizmu matki, który to organizm
spełniałby rolę czynnika nadrzędnego w stosunku do natury ludzkiej,
będącej w matce. Stąd natura działająca przez organizm matki sposobiłaby
organizm dziecka do przyjęcia w sobie istniejącej ludzkiej duszy, która by
odtąd „od wewnątrz” kierowała rozwojem organizmu. W takiej jednak teorii
organizm dziecka jest już wirtualnie człowiekiem. Dzisiejsza medycyna
zwraca uwagę, że już pierwsza komórka posiada pełny zapis genetyczny
dalszych działalności organizmu”). Dusza udziela istnienia organizowanej
przez siebie materii czyniąc ją ciałem ludzkim. Jedno jest tylko istnienie
człowieka, a jest nim istnienie jego niematerialnej duszy, która istniejąc w
sobie natychmiast organizuje dla ludzkich celów materię, która czyni sobie
ciało ludzkie, która wraz z istniejącym przez duszę ciałem jest człowiekiem i
działa tylko jako człowiek – przez ciało. […] rozpadnięcie się ciała i jego
dezorganizacja nie dotyczy samego faktu istnienia duszy, która i zaistniała
nie w wyniku organizacji materii, i istnieje w sobie jako w podmiocie, a nie w
ciele, chociaż ciału temu udziela swego istnienia, by być człowiekiem. Jeżeli
zatem dusza w swym bytowaniu jest niezależna od ciała, istniejąc sama w
sobie jako w podmiocie, to może nadal zachować swe istnienie po śmierci
człowieka, czyli po ostatecznym rozpadnięciu się ciała” M. A. Krąpiec, Jaczłowiek, RWKUL, Lublin 1991, s. 166/. „Jeśli bowiem dusza – będąca
istotnym czynnikiem jaźni – posiada własne istnienie, jest bytem
samoistnym (co się wyraża nieustannie w naszej samowiedzy i przejawia się
w sądach „ja jestem”). Organizującym sobie ciało, które istnieje istnieniem
duszy, bo dla ciała być znaczy być organizowanym przez duszę, to w
momencie rozkładu ciała i jego dezorganizacji totalnej samo istniejąca i
niematerialna dusza jako ostateczny podmiot niematerialnych w swej
bytowej strukturze aktów nie może zaprzestać istnieć” /Tamże, s. 440/.
„Jeżeli istnienie przysługuje bezpośrednio duszy, a ciału tylko i wyłącznie
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
poprzez duszę, to zniszczenie ciała nie pociąga za sobą zniszczenia
samoistnej substancji, jaką jest ludzka dusza-jaźń” /Tamże, s. 441.
+ Organizowanie materii przez duszę ludzką nieustanne dla istotnych
potrzeb człowieka daje w efekcie ciało ludzkie. „Św. Tomasz przyjął inną,
poprawioną przez siebie teorię duszy, która powstaje „w ciele”, ale nie „z
ciała’ i nie w następstwie jego posiadania jako jedynej koniecznej i
dostatecznej zarazem racji bytu zmian organicznych materii. Dusza, zdaniem
Tomasza, otrzymuje istnienie od Boga, czyli jest stworzona, bytując w sobie.
Znaczy to, że istnienie duszy jest zapodmiotowane w niej samej; ona jest
jedynym podmiotem istnienia człowieka. Ciało istnieje jako ciało ludzkie
jedynie istnieniem duszy i dlatego jest ono tak istotowo, bytowo związane z
człowiekiem. Ciało ludzkie bowiem to nic innego jak materia nieustannie
organizowana dla istotnych potrzeb człowieka, który dlatego, że jest
człowiekiem, żyje materią organizowaną nieustannie w ciało” /M. A. Krąpiec,
Ja-człowiek, RWKUL, Lublin 1991, s. 164/. „Człowiek działa w ciele, które: a)
jest racją konieczną zaistnienia samej duszy, b) jest współ-czynnikiem
wszelkiego ludzkiego działania jako ludzkiego. […] nigdy nie zaistniał
człowiek, a wraz z nim jego dusza pojęta jako racja bytowa człowieczeństwa,
bez ciała. Jeśli istnieje dusza w człowieku, to tylko w ciele, i ujawnia się
przez ciało, które jest jej „wyrazem”. Zatem ciało jest jakąś racją zaistnienia
duszy. […] nigdy nie było zaistnienia duszy ludzkiej bez ciała, […] Ciało nie
jest jednak „racją wystarczającą” zaistnienia duszy, albowiem człowiek w
swoim działaniu psychicznym wyższym ukazuje transcendencję w stosunku
do materii i przejawia niematerialność niektórych swoich aktów. Gdyby ciało
ludzkie, to jest powstanie pierwszej komórki, było „racją wystarczającą” dla
zaistnienia ludzkiej duszy, to ta musiałaby być materialna i nigdy nie
mogłaby się „ujawnić” w postaci czynności niematerialnych takich, jak
poznanie intelektualne, miłość, decyzja itp. […] Skoro dusza jako
niematerialna, niezłożona w swej naturze, nie może powstać w wyniku
przemian materialnych ani też działania żadnych sił natury, które nie są
proporcjonalne do ukonstytuowania jej w zaistnieniu, to powstanie jej (jako
bytu właśnie niematerialnego i niezłożonego w swej istocie, naturze) jest
niesprzeczne jedynie w kontekście działania Przyczyny Pierwszej – Boga.
Takie zaś ukonstytuowanie w bycie, bez zmian podmiotu, z którego
wyłoniłaby się forma, nazywa się właśnie stworzeniem duszy w materii, ale
nie z materii. W tym przypadku pojęcie „stworzenia duszy” jest tylko
pojęciem negatywnym; znaczy to, iż nie jest wytłumaczalne zaistnienie duszy
na drodze przemian naturalnych materii, ze względu na charakter duszy,
jako niematerialnej i niezłożonej. Aby oddzielić bytowanie duszy od jej
niebycia, umieszczamy Przyczynę Pierwszą – Boga, który jedynie
uniesprzecznia fakt istnienia duszy. Bez interwencji Boga zaistnienie bytu
niematerialnego i niezłożonego jest sprzeczne, gdyż wprowadzałoby byt w
swej istocie niezłożony ze złożeń i przemian. Byt duszy – prostej w naturze –
nie różniłby się od jej niebytu” /Tamże, s. 165.
+ Organizowanie materii przez duszę ludzką, by była ciałem ludzkim.
„Intuicja dotyczy treści poznawczych, a nie faktu istnienia bytu; stąd
rozciąganie wyrażenia „doświadczenie” na różne formy intuicyjnego poznania
(często w tzw. teorii poznania) powoduje duży „poślizg” poznawczy”.
Doświadczenie dotyczy faktu istnienia. Człowiek doświadcza, że jest, chociaż
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
nie poznaje wszystkiego, co dotyczy jego istoty” /M. Krąpiec OP, Filozofia w
teologii. Czytając Encyklikę „Fides et ratio”, Instytut Edukacji Narodowej
1999, s. 64/. „W działaniu poznawczym Arystoteles i św. Tomasz wyróżniali:
zmysły zewnętrzne (wzrok, słuch, węch, smak, dotyk) oraz wewnętrzne
(zmysł wspólny, wyobraźnia, pamięć, instynktowna ocena), a także intelektrozum, jak również władze uczuciowe (pożądliwej i popędliwej) i wola jako
władza racjonalnego pożądania” /Tamże, s. 65/. Dusza ludzka istnieje sama
w sobie jako w podmiocie, nie może być wytworem materii. Dusza udziela
swego istnienia organizowanej przez siebie materii do bycia ludzkim ciałem.
Ciało ludzkie istnieje w osobie ludzkiej istnieniem takiego stopnia, w jakim
istnieje dusza. „Niektórzy naukowcy-przyrodnicy uważali, że istnieje
rozproszony w materii duch, który wskutek odpowiedniego doboru
elementów gromadzi się, w jakiś sposób „tężeje” i dochodzi wreszcie do
samodzielnej postaci ducha”. Jeżeli materia jest duchowa, to duch jest
materialny. W zasadzie nie ma wtedy pomiędzy nimi żadnej różnicy.
„Tymczasem do natury ducha należy właśnie jego niezłożoność, gdyż nie
posiadając materii nie może też posiadać jakichś części integrujących”
/Tamże, s. 67/. Arystoteles przyjmował, ze człowiek jest tworem natury czyli
przyrody. Słowo natura w antropologii chrześcijańskiej dotyczy całości
człowieka, nie tylko elementu przyrodniczego, lecz również elementu
duchowego. Dusza ludzka potrzebuje materii ludzkiego ciała do działania,
„funkcjonowanie poznania czy też miłości u człowieka dokonuje się zawsze
poprzez materię, [...] procesy działania duszy są w ciele i poprzez ciało; nie
ma działań czysto niematerialnych, albowiem właśnie duch ludzki wraz
materią tworzy jedno źródło działania. Własne ciało to jakby jedyny i
specyficzny sposób, w jaki dusza może działać i wyrażać się na zewnątrz,
tudzież bogacić się od wewnątrz poprzez decyzyjne (wolne) działanie,
przysługujące jedynie duchowi” /Tamże, s. 68/. M. A. Krąpiec traktuje słowa
duch i dusza jako synonimy. Nie uznaje on działania duszy bez ciała.
+ Organizowanie materii przez duszę ludzką, forma ciała. „Dusza
organizująca materię (forma ciała) / […] istnieje (samobytuje) jaźń pojęta
jako „centrum”, jako „podmiot aktów fizjologicznych, jak i psychicznych”.
Zarówno bowiem akty fizjologiczne, jak i akty psychiczno-duchowe (takie jak
poznanie intelektualne i intelektualne pożądanie) są naprawdę „moimi”, są
więc emanatem jednego „centrum”. Zatem owo „centrum”, które nazywamy
„ja” lub „jaźnią”, ukazuje się zarazem i jako (w jakiś sposób) materialne, i
jako duchowe, jeżeli obowiązuje współmierność i proporcjonalność aktu i
możności /Możność i akt, jako dwa niesamodzielne „czynniki” tego samego
realnego bytu, są z konieczności sobie współmierne, jeśli są komponentami
tej samej jednostki. Por. moją pracę Struktura bytu, rozdz. Stosunek
możności do aktu (Lublin 1963)/ oraz źródła, skąd dany akt wypływa.
Równocześnie, dokonując przeglądu poszczególnych „moich” organów
materialnych, a nawet całego ciała, nie można powiedzieć, że to ja jestem
właśnie „ja” w sensie ścisłym, bo każdy organ, nawet najważniejszy, mego
ciała jest właśnie „moim”, a nawet całe ciało jest „moim”. Powstaje zatem
trudność: jak pojąć „materialność” jaźni, aby zarazem nie zanegować jej
duchowości jako nosicielki aktów duchowych, czyli aktów intelektualnopoznawczych? Tego rodzaju fakt materialnego i duchowego zarazem oblicza
jaźni od dawna zdumiewał filozofów i od dawna, bo od czasów Arystotelesa,
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
ciągle ulepszano teorię, według której można z jednej strony wytłumaczyć
samoistność ludzkiej jaźni, a z drugiej wskazać na jej stronę zarówno
niematerialną, jak i materialną, w sposób jednak nieokreślony” /M. A.
Krąpiec, Ja-człowiek, RWKUL, Lublin 1991, s. 132.
+ Organizowanie materii przez formę, eidos. „Oczywiście, u Arystotelesa
sprawa duszy ludzkiej jest kwestią oddzielną. Tutaj chodzi jedynie o
zwrócenie uwagi, że struktura bytowa człowieka jest jednym z wielu
przypadków tzw. hylemorficznego złożenia bytu z materii, jako elementu
potencjalnego, zmiennego (będącego racją zmienności), oraz formy (ejdos),
jako elementu aktualizującego, organizującego materię. W takim stanie
człowiek był przykładem niemal klasycznym bytu złożonego z formy-duszy i
materii-ciała. Dusza jako forma ciała istnieje – zdaniem Stagiryty –
istnieniem całości: człowieka. Ani dusza, ani ciało nie są zdolne do
samostnienia, bo nie są zdolne do samoistnienia, bo nie są zdolne do
samodziałania, lecz działanie ludzkie jest działaniem konkretu, a więc
czegoś, co jest „zrośnięte” z duszy i ciała. Ponadto, nigdzie w świecie
zmiennym nie było możliwe zaistnienie i działanie takiego bytu, który będąc
zmienny, nie byłby zmienny „od wewnątrz” – a więc złożony z materii i formy.
Oba te składniki jako komponenty jednego bytu są czymś realnym w jednym
realnym bycie i poprzez ów realny byt „z nich” złożony. Bytowanie zatem
materii i formy jest możliwe jedynie w następstwie logicznym (a więc: „dzięki”
złożeniu). Akt bytowania człowieka – w oczach Arystotelesa – był
konsekwencją dokonania złożenia z duszy i ciała. Mówiąc krótko, istnienie
człowieka jest następstwem zorganizowania się materii pod wpływem zespołu
form przyrody, a ostatecznie duszy ludzkiej, która otrzymała istnienie
poprzez złożoną całość. Sprawa ta jednak była postawiona mylnie” /M. A.
Krąpiec, Ja-człowiek, RWKUL, Lublin 1991, s. 132; przypis 23/ i mylnie
rozwiązana, gdyż była w zagadnieniu człowieka jedynie partykularyzacją
systemu ogólnego, a nie interpretacją danych bezpośredniego doświadczenia.
„Hylemorficzna” koncepcja człowieka, w gruncie rzeczy przyrodnicza, była
zwalczana i zarazem ulepszana w ciągu długich dziejów myśli filozoficznej.
Jako etapy rozwoju tej koncepcji mogą służyć takie nazwiska, jak
Arystoteles, Teofrast, Nemezjusz z Efezy, Temistiusz, Awicenna, Albert
Wielki” /Tamże, s. 133.
+ Organizowanie materii przez organizm żyjący. Sprzeczności wewnętrzne
mechanicyzmu jeszcze bardziej niż Leibniz, zauważył E. Kant. Człowiek nie
potrafi poznać reprezentacji mechanistycznej bytów ożywionych, lecz poznaje
je ogólnie, w jednej niejasnej całości, której części nie są zrozumiałe poza
całościowym kontekstem. Organizm żyjący nie prezentuje siebie jako
maszyny, lecz jako indywiduum, które posiada siłę formatywną („bildende
Kfraft”), zdolną do organizowania materii /A. Gutberlet L.C., Vida personal y
vida biológica: continuidad o separación, „Alpha Omega”, VI, n. 1 (2003) 105132, s. 109/. Kant zredukował ideę żyjącego do aprioryzmu myśli.
Krytykował on mechanistyczny obraz świata od podstaw, wyrażając opinię,
że taki świat nie mógłby istnieć. Kartezjański podział świata na res cogitans i
res extensa został zredukowany tylko do jednego wymiaru. Według Kanta
istnieje tylko ludzka myśl. Świat poza myślą nie istnieje, a przynajmniej w
żaden sposób nie może być poznany. Przeciwstawny pogląd wyrażali
iluminiści francuscy (La Mettrie, D’Holbach, Helvetius, Cabanis) oraz
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
pozytywizm, ograniczając się tylko do mechanicyzmu materialistycznego.
Tymczasem idealizm niemiecki poszukiwał sposobu eksplorowania głębi
życia ducha. Wewnętrzność, immanencja ludzka jest traktowana w sposób
coraz bardziej boski. Człowiek traktowany jest jako Bóg. Ten typ myślenia
zwieńczył Hegel i jego duch absolutny. Świat i jego historia są tylko
wewnętrzną emanacją ducha, którego jedyną funkcją jest samopoznawanie
siebie jako własnego ducha. Świat zewnętrzny nie istnieje, istnieje tylko Bóg,
Absolut. Skoro tak, to człowiek poznający samego siebie jest tym Bogiem
/hinduizm/. Immanencja oznacza totalną autonomię, która w efekcie
wyklucza również komunię osób /Tamże, s. 110/. Trójca Święta byłaby tylko
pojęciem pozwalającym mówić o Bogu, który faktycznie jest tylko jedynym
podmiotem, jedną osobą (modalizm).
+ Organizowanie materii tworzy „duszę” człowieka, materializm. Zygota jest
człowiekiem czy nie? Jest to najważniejsze pytanie antropologiczne, od
którego zależy sens sformułowań teologicznych i chrześcijańska moralność.
Jeżeli embrion od początku jest człowiekiem, to wszelkie niszczenie, np. przy
okazji zapłodnienia in vitro, stosowanie środków antykoncepcyjnych
wczesnoporonnych, to zabicie człowieka. Pytanie to zostało postawione już w
starożytności, w środowisku Hipokratesa, przez jego interpretatorów,
systematycznie przez Arystotelesa, przez środowiska medyczne greckorzymskie, przez Ojców Kościoła, w wielkich spekulatywnych konstrukcjach
Średniowiecza, u których pojawiają się już tezy o charakterze empirycznoracjonalistycznym. W nowożytności pytanie to zadawali Kartezjusz,
Malebranche i Leibniz. W dyskusji pojawiło się wiele kontrowersji. W
centrum znajduje się kwestia duszy ludzkiej, od której zależy byt osobowy.
Materialiści przyjmują, że dusza ludzka nie istnieje, jest wymysłem filozofów,
że jest tylko odpowiednie zorganizowanie się materii. Tego rodzaju poglądy
jawią się już u presokratyków /Ph. Caspar, La problématique de l’animation
de l’embryon. Survoi historique et enjeux dogmatiques, “Nouvelle revue
théologique”, Louvain, 113 (1991) 3-24, s. 3/, także u stoików. Również
platonizm negował istnienie indywidualnej duszy ludzkiej, chociaż wychodził
z zupełnie innych przesłanek. W starożytnej tradycji biblijnej nie wyobrażano
sobie duszy ludzkiej istniejącej odrębnie, bez ciała. W tym jednak przypadku
pojawia się zagadnienie pojawienia się duszy ludzkiej, gdyż może zachodzić
sytuacja przeciwstawna, mianowicie istnienie ciała bez duszy. Bóg najpierw
ulepił ciało, a później włożył w nie duszę. Tak było z pierwszym człowiekiem.
Następni już nie byli stwarzani bezpośrednio, lecz byli poczynani przez
rodziców. Czy dusza pojawia się już w momencie poczęcia, czy dopiero
później, w jakimś momencie antropogenezy? Zastanawiali się nad tym
lekarze, filozofowie i teologowie. Dyskutowano też nad tym, czy zasada
duchowa jest stwarzana, bezpośrednio, czy też pojawia się pośrednio, z
materialnego ciała. W obu przypadkach dusza od początku swego zaistnienia
jest złączona z materią. Nawet zwolennicy stworzenia duszy przez Boga nie
byli zgodni, co do tego, czy jest ona stwarzana w momencie poczęcia, czy
dopiero później. Stworzenie późniejsze nie jest jednak zgodne z dogmatem
wcielenia Syna Bożego, i dopuszczałoby na zabijanie zarodków we wczesnej
fazie ich istnienia /Tamże, s. 4.
+ Organizowanie materii w ciało ludzkie racją zaistnienia człowieka?
„Funkcja ciała jako racji bytu człowieka / Odpowiedź na pytanie „czy samo
10
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
organizowanie się materii w ciało ludzkie już jest racją zaistnienia
człowieka?” wymaga rozróżnienia „Racji koniecznej” i „racji wystarczającej”
zaistnienia jakieś rzeczy. Jeśli bowiem tzw. racja bytu jest tym czynnikiem
(rep. zespołem czynników), który pozwala na „odróżnienie – oddzielenie” bytu
od niebytu, to łatwo zauważyć, iż każdy z czynników „uzasadniających”
bytowanie jest konieczny dla ukonstytuowania się bytu przygodnego;
natomiast tylko czynnik ostatecznie aktualizujący bytowanie jest „racją
wystarczającą” dla oddzielenia bytu od niebytu. Posługując się
arystotelesowską terminologią „czterech przyczyn” możemy powiedzieć, że
tzw. przyczyna formalna jest racją wystarczająca bytu w stosunku do
wszelkich innych przyczyn lub, używając także arystotelesowskiej koncepcji
możności i aktu jako czynników konstytuujących byt realny, twierdzimy, że
akt bytowy jest „racją wystarczającą” w stosunku do bytowej możności,
będącej także „racją konieczną” bytowania tego, co jest wewnętrznie złożone”
/M. A. Krąpiec, Ja-człowiek, RWKUL, Lublin 1991, s. 160/. „Po pierwsze,
inicjuje nowe życie konkretnego człowieka, albowiem to ten sam człowiek,
który się później narodzi, który później dojrzeje, później tworzy, pracuje i
wreszcie umiera, już teraz zaczyna żyć w stanie embrionalnym. Po drugie, w
momencie utworzenia się pierwszej komórki posiadamy już pełny „zapis”
genowy, który będzie kierował procesem tworzenia się organizmu, a później
jego naturalnym działaniem. Po trzecie, procesy życiowe, jako właśnie
życiowe, rozwijają się sukcesywnie i ujawniają w rozmaity sposób w
zależności od funkcjonowania organizmu przechodzącego różne stany: od
embrionu do organizmu w pełni dojrzałego. Po czwarte, tenże organizm, jako
rozwijający się „od wewnątrz”, jako działający na początku w porządku
niemal czysto wegetatywnym, a później sensytywnym i intelektualnym, jest
tym samym nieprzerwanie podmiotem, z którego wyłaniają się wszelkie formy
działania” /Tamże, s. 161.
+ Organizowanie materii w ciele ludzkim i zarazem dezorganizowanie.
„węzłowe momenty funkcjonowania ciała w życiu ludzkim. Podstawowym
punktem wyjścia jest niewątpliwie samo powstanie człowieka, które zaczyna
się w momencie połączenia plemnika z jajem i utworzenia pierwszej ludzkiej
komórki, co rozpoczyna proces organizowania się ludzkiego ciała. Proces ten
jednak jest już zawarty wirtualnie w genowym układzie pierwszej komórki.
Już w tym momencie posiada ona całkowitą „informację” genetyczną
dalszego rozwoju organizmu, jego struktury i naturalnego działania. Od
momentu utworzenia się pierwszej komórki i zagnieżdżenia się jej w błonie
śluzowej macicy, poprzez rozwój płodowy, urodzenie się, wzrastanie i
dojrzewanie do chwili śmierci mamy nieustannie do czynienia z tym samym
ludzkim ciałem, w którym dokonuje się proces organizowania i zarazem
dezorganizowania się materii. Chociaż w życiu łonowym człowieka proces
organizowania ludzkiego ciała jest niezwykle intensywny, od zapłodnionego
jaja do pełnego organizmu ludzkiego – dokonuje się jednak harmonijnie, bez
jakościowych „skoków”, tak że nie można twierdzić, iż rozwijający się
embrion i rozwinięty płód oraz narodzone dziecko stanowią inny podmiot
rozwoju (Była wprawdzie teoria medyków i filozofów (np. Arystotelesa), którą
rejestruje św. Tomasz w III Sententiarum, d. 3 q. 3 a. 2, jakoby mężczyzna
był poczęty w 40 dniu po zapłodnieniu, a kobieta w 90, to jednak w
świadomości Tomasza istniał, paradygmat ludzki w postaci poczęcia
11
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Chrystusa i dlatego pisze tam: „Oportet ergo ut conceptio in Christo non
praecedat tempore completam naturam carnis eius. Et ita relinquitur quod
simul concipiebatur et concepta est. Propter quod oportet conceptionem
illam subitaneam ponere, ita quod haec in eodem instant fuerint”.
Rejestrujac opinie medyków i Arystotelesa przytacza także tę myśl: “In aliis
autem haec successive contingent, ita quod maris conception non perfovitur
nisi usque ad quadragesimum diem ut Philisophus in IX. De Animalibus
dicit, feminae autem usque ad nonagesimum” /M. A. Krąpiec, Ja-człowiek,
RWKUL, Lublin 1991, s. 159.
+ Organizowanie materii w figurach przestrzennych takich, jak węzeł,
zagęszczenie, sęk. „«Widok krowy trzeba do pewnego stopnia „odkrowić”,
sprowadzić do leżącej nieruchomo bryły, aby „zobaczyć” w niej bukłak czy
kurhan: «Landara mijała płaskie pastwiska zasiane kretowiskami, wśród
których rozkładały się szeroko krowy – ogromne nieforemne bukłaki pełne
gnatów, sęków i sterczyn, rosochate i rogate. Leżały monumentalnie, jak
kurhany...» [Republika marzeń, 403]. Obraz „rosochatych krów, pełnych
sęków i sterczyn” przywołuje jedną z ulubionych figur przestrzennych
Schulza - figurę węzła, zagęszczenia, sęku - śladów samookiełznania się
materii, jej wewnętrznej dynamiki - parcia, walki, rozprzestrzeniania. Ten
przestrzenny motyw aranżuje i wtapia się w różnokształtne obrazy (twarzy,
nieba, wiatru, czasu). Swoista „filozofia sęków” wyłożona jest najpełniej w
Jesieni” /K. Stala, Na marginesach rzeczywistości. O paradoksach
przedstawiania w twórczości Brunona Schulza, Instytut Badań Literackich,
Warszawa 1995, s. 206/: „«Jesień szuka sobie jędrności, prostackiej siły
Dürerów i Breughelów. Pęka ta forma od nadmiaru materii, twardnieje w
węzły i sęki, chwyta ona materię w swe szczęki i kleszcze, gnębi ją, gwałci,
ugniata i wypuszcza z swych rąk ze śladami tej walki, kłody na wpół
obrobione z piętnem niesamowitego życia w grymasach, które im wycisnęła
na drewnianych twarzach» [Jesień, 306]. […]. Zawęźlenie, sęk, zagęszczenie
pełnią tu rolę figury-matrycy odciskającej swe obrazowe piętno w różnych
„substancjach”. Nie można jej zepchnąć do roli stylistycznego ozdobnika czy
typizującego ornamentu – wnosi ona bowiem sens dyskursywny, fragment
Schulzowskiej „filozofii materii i formy”, tworzy jeden z usensowniających,
integrujących metaobrazów Schulzowskiej prozy. Tak zorientowana
wypowiedź wymaga oczywiście lektury paradygmatycznej, „spacjalizującej”
linearność opowiadania” /Tamże, s. 207/. „ikoniczna warstwa przedstawień
jest u Schulza zaledwie sugerowana, przywoływana przez pochodzące z
różnych źródeł wyznaczniki obrazowości, schematyzmu widzenia. Znaki
językowe nie wypełniają przedstawianej tylko przestrzeni, sugerują jej różne
możliwe ukształtowania, realizacje; stają się tropami zapraszającymi
czytelnika raczej do swego rodzaju „zabawy w panopticum”, niż do nobliwego
muzeum. Ta potencjalność widzenia, zawieszenie między możliwością i
spełnieniem, otrzymuje również eksplicytne sformułowania; obrazowa
eksterioryzacja zawarta jest w samej physis: «Bo natura pełna jest
potencjalnej architektury, projektowania i budowania. Cóż innego robili
budowniczowie wielkich stuleci? Podsłuchiwali szeroki patos rozległych
placów, dynamiczną perspektywiczność dali, milczącą pantomimę
symetrycznych alei» [Republika marzeń, 408]” /Tamże, s. 208.
12
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Organizowanie materii w sposób szczególny i „nienaturalny” powoduje
odkrywanie własności materii ukrytych w prawach przyrody. „Całkiem łatwo
jest sobie wyobrazić, że niektóre ze złożonych zjawisk, jakie jesteśmy w
stanie wytworzyć w laboratorium lub fabryce, nigdy wcześniej nie objawiły
się we Wszechświecie. To jest otrzeźwiająca myśl: jakaś własność materii,
taka jak wysokotemperaturowe nadprzewodnictwo, mogła nigdy nie wystąpić
w sposób naturalny w przeciągu całej historii Wszechświata. Była utajona w
prawach przyrody. Może zostać ujawniona tylko wtedy, gdy pojawią się
bardzo szczególne sztuczne warunki i tylko wtedy, gdy materia jest
zorganizowana w pewien szczególny i „nienaturalny” sposób. Życie, na ile je
znamy i częściowo rozumiemy, jest klasycznym przykładem tego, co może się
pojawić, gdy osiągnięty zostaje wystarczający poziom złożoności. Świadomość
wydaje się przejawem jeszcze bardziej złożonego poziomu organizacji. Dlatego
oba te zjawiska są bardzo precyzyjnie dostrojone do warunków środowiska,
w których się je spotyka. Nie ma w tym nic zaskakującego, jeśli powstały w
procesach doboru naturalnego, w których środowisko odgrywa kluczową rolę
w determinowaniu własności korzystnych przymiotów, jakie są wybierane w
kolejnych pokoleniach. Zaskakujące jest jednak odkrycie, że forma życia,
które znamy i którym jesteśmy, jest bardzo precyzyjnie dopasowana do
astronomicznego środowiska, a nawet do formy praw i stałych fizyki” /J. D.
Barrow, Teorie wszystkiego. W poszukiwaniu ostatecznego wyjaśnienia
(Theories of Everything. The Quest for Ultimate Explanation, Oxford University
Press, New York 1991), przeł. J. Czerniawski, T. Placek, Wydawnictwo Znak,
Kraków 1995, s. 187.
+ Organizowanie materii w sposób sztuczny powoduje odkrywanie własności
materii ukrytych w prawach przyrody. „Całkiem łatwo jest sobie wyobrazić,
że niektóre ze złożonych zjawisk, jakie jesteśmy w stanie wytworzyć w
laboratorium lub fabryce, nigdy wcześniej nie objawiły się we Wszechświecie.
To jest otrzeźwiająca myśl: jakaś własność materii, taka jak wysokotemperaturowe nadprzewodnictwo, mogła nigdy nie wystąpić w sposób naturalny
w przeciągu całej historii Wszechświata. Była utajona w prawach przyrody.
Może zostać ujawniona tylko wtedy, gdy pojawią się bardzo szczególne
sztuczne warunki i tylko wtedy, gdy materia jest zorganizowana w pewien
szczególny i „nienaturalny” sposób. Życie, na ile je znamy i częściowo
rozumiemy, jest klasycznym przykładem tego, co może się pojawić, gdy
osiągnięty zostaje wystarczający poziom złożoności. Świadomość wydaje się
przejawem jeszcze bardziej złożonego poziomu organizacji. Dlatego oba te
zjawiska są bardzo precyzyjnie dostrojone do warunków środowiska, w
których się je spotyka. Nie ma w tym nic zaskakującego, jeśli powstały w
procesach doboru naturalnego, w których środowisko odgrywa kluczową rolę
w determinowaniu własności korzystnych przymiotów, jakie są wybierane w
kolejnych pokoleniach. Zaskakujące jest jednak odkrycie, że forma życia,
które znamy i którym jesteśmy, jest bardzo precyzyjnie dopasowana do
astronomicznego środowiska, a nawet do formy praw i stałych fizyki” /J. D.
Barrow, Teorie wszystkiego. W poszukiwaniu ostatecznego wyjaśnienia
(Theories of Everything. The Quest for Ultimate Explanation, Oxford University
Press, New York 1991), przeł. J. Czerniawski, T. Placek, Wydawnictwo Znak,
Kraków 1995, s. 187.
13
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Organizowanie materii w struktury wyższe Impuls pierwotny, jakieś
pierwsze drgania próżni mają w sobie ukryty zarodek przyszłego czasu.
Ujawnia się on wraz z rozwojem procesu generacji materii. Na początku
istniał jakiś wstępny etap kształtowania się czasu, a i teraz czas wraz z całą
czasoprzestrzenią jest wciąż korygowany, ciągle ponownie modelowany
wskutek nadal istniejącego zjawiska generacji materii. Czasoprzestrzeń wciąż
w skomplikowany sposób przemieszcza się, tak jak w ziemskiej atmosferze
przemieszczają się różnice ciśnienia powietrza. Zachodzi pewna analogia.
Różnica ciśnień ujawnia się w postaci wiatru, a generacja materii związana
jest z zagęszczaniem się pól siłowych. Generacja materii burzy istniejące
aktualnie rozmieszczenie odkształceń czasoprzestrzeni, wprowadzając
dynamiczne poprawki. Po przekroczeniu pewnego pułapu ilościowego generowanych cząstek nastąpiło przekształcenie się struktury materii, czasu,
przestrzeni w wyższy stopień organizacji (Jest tutaj mowa o przejściu z
trzeciego powstawania czasu kosmicznego do fazy początkowej etapu
czwartego). Zjawisko to określane jest jako „wielki wybuch”. Pojawia się
pytanie, czy przeskok nastąpił samoczynnie, jako konsekwencja rozwoju
kosmosu, wskutek mocy zawartej już w pierwszym impulsie wewnątrz
próżni, czy też musiał zaistnieć jakiś nowy, dodatkowy impuls z zewnątrz.
Generacja pierwszych cząsteczek materii nie dokonywała się w jakimś
punkcie przestrzeni, gdyż jej jeszcze nie było, nie było odległości, bo nie było
punktu odniesienia. Przestrzeń wraz z punktami odniesienie tworzą dopiero
zgenerowane przez próżnię cząstki materialne. Mogły one pojawiać się i
znikać, zupełnie spontanicznie, bez żadnych reguł TH1 36.
+ Organizowanie materii w wielkim wybuchy Człowiek XX wieku posługując
się pomiarem czasu, zmierza do tego, by cofając się dojść do granicy, do
punktu początkowego. Przekroczyć tego punktu się nie da. Absolutnie
niemożliwe jest mierzenie miarą obecnego czasu długości trwania etapu
pomiędzy pojawieniem się pierwszych cząstek materii a punktem zerowym
obecnego czasu. Co więcej, niemożliwe jest nawet osiągnięcie tego punktu
zerowego. Również ten punkt wymyka się wszelkim pomiarom. Okazuje się,
że istnieją trudności nawet w pomiarach wewnątrz obecnego czasu, bowiem
posiada on niesłychanie skomplikowaną strukturę Tym bardziej trudności
piętrzą się wraz ze zbliżaniem do początku. Niemożliwe jest dotarcie do
granicy obecnej postaci czasu, a sytuacja początkowa, poza tą granicą, jest
całkowicie zakryta TH1 37. Przejście z próżni do etapu fluktuacji. Dla
wyjaśnienia struktury czasu ważne jest określenie zjawisk, jakie zachodzą w
miejscach granicznych: pomiędzy próżnią a etapem (światem) cząstek
elementarnych oraz pomiędzy tym etapem a stanem obecnym (stanem
materii zorganizowanej). Pierwsze przejście oznacza sytuację, w której
nagromadzona jest w jakimś miejscu próżni ilość energii – odpowiednik dla
generowania nowych cząstek (Por. W. Sedlak, Technologia Ewangelii, Poznań
1989, s. 25 n; tenże, Inną drogą, Warszawa 1988, s. 29). Powstaje wtedy
cząstka elementarna – foton. Przemieszcza się on tak jak przemieszcza się
energia drgań w próżni. Następuje nieustanne znikanie i pojawianie się
fotonu w sąsiednim kwancie przestrzeni, odpowiednio do falowania energii w
pierwotnym podłożu, jaki stanowi próżnia TH1 38.
+ Organizowanie materii wysokie w niektórych miejscach (człowiek), które
mogą być w każdej chwili przekształcone całkowicie. „Bohaterowie Zoli są w
14
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
dużej mierze ludźmi-zwierzętami; […] dokonują tego [zbrodni] bardziej
instynktownie niż z rozmysłem. Wśród okrutnej rzeczywistości są okrutni,
autor uwalnia ich od odpowiedzialności, są poza dobrem i złem, chcą żyć –
oto wszystko. Walczą ze światem martwych przedmiotów, ze złymi siłami
zaklętymi w materię. […] Przeciw materii zwraca się ich gniew, ale od niej
zależy przecież ich egzystencja. W Ziemi ta miłość staje się równie potężna
jak nienawiść. […] ona właśnie, ziemia, daje człowiekowi instynkt witalnej
rozrodczości, ale jest także częścią obcej, wrogiej lub obojętnej kosmicznej
natury. […] natura, na bezpośredni kontakt z którą stawiali mistrzowie Zoli,
znów odwraca się od człowieka. Nie dziwi teraz dramatyczne pytanie, jakie
stawia sobie i innym: „jaka wagę mają nasze osobiste cierpienia i klęski w
wielkiej mechanice gwiazd i słońca?”. Cierpienie nie jest wbudowane w całość
wszechświata, jak uważał na przykład Marek Aureliusz” /J. Pieszczochowicz,
Koniec wieku. Szkice o literaturze, Książka i Wiedza, Warszawa 1994, s. 10/.
„Natura determinuje czyny ludzkie, ale odmawia człowiekowi praw
równorzędnego partnera w walce – jest mu obca. […] bohater musi dokonać
zbrodni, bo „obciążony dziedzicznie, nie potrafił się temu oprzeć, było
silniejsze niż jego wola”. Pełno u Zoli takich postaci, działających jak
mechaniczne lalki, ponieważ autor każe im być niewolnikami jakiegoś
popędu, który bez reszty nimi włada. […] Zola mógłby słuszniej niż Taine
nazwać się „amatorem zoologii moralnej”. […] Przejście bohatera przez
sytuację ostateczną nie zawsze jest owocne: najczęściej jego życie toczy się
dalej bez zmian. […] Czasem w takiej sytuacji spada nagle zwierzęca maska,
narzucona przez doktrynę literacką Zoli, i czytamy, że bohaterowie „godzili
się cierpieć, byle tylko wszyscy na świecie byli szczęśliwi”. […] to jakby
nieśmiałe próby wpisania sensu cierpienia w życie człowieka, próby ginące w
odmętach beznadziejności” /Tamże, s. 11/. „Człowiek Zoli jest związany
wielostronnie: historią, środowiskiem, naturą, dziedzicznością. Tu już prawie
nie ma miejsca na własne „ja”. Pisarz demontuje proces miażdżenia jednostki
przez te wszystkie siły. […] Obraz powierzchni świata, jaką przedstawiał był
ponury: szukanie przyczyn, jeśli ich szukał, jeszcze tę beznadziejność
pogłębiło. […] Siły, które u Szekspira wymykały się wiedzy ludzkiej, u Zoli w
pewnej mierze są bardziej zrozumiałe, umiejscawiają się w społeczeństwie,
ale pozostaje także terra incognita zła, równie irracjonalna pod przykrywką
pseudonaukowych teorii jak u autora Hamleta. Nowoczesna tragedia
rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: człowiek przeciwko losowi oraz
przeciwko społeczeństwu. Ludzie Zoli są bohaterami, którym determinizm
nie pozwala podjąć wielkiego i heroicznego działania” /Tamże, s.12.
15

Podobne dokumenty