Muzyka na przekór cenzurze
Transkrypt
Muzyka na przekór cenzurze
Muzyka na przekór cenzurze Politika.rs, 19 lipca 2011 r. Autorka: Snezana Čikarić Trzydzieści lat temu nowa fala (ang. new wave) zmieniła muzyczne oblicze Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii. Zaczęło się od kompilacji utworów „Paket aranžman” i debiutów płytowych grup takich jak: Šarlo Akrobata, Idoli czy Električni orgazam. Właśnie mija trzecia dekada od czasu wydania pierwszego i jedynego albumu grupy Šarlo Akrobata „Bistriji Ili tuplji čovek biva kad...”. Pierwotnie został nagrany w państwowej wytwórni PGP-RTB, a w lipcu 1981 roku ponownie wydała go największa wytwórnia płytowa w SFRJ – Jugoton. Szybko zyskał miano albumu wykraczającego poza ówczesne trendy muzyczne. Dzisiaj jest uważany za jeden ze sztandarowych krążków w historii jugosłowiańskiego rocka. Ostatni żyjący członek grupy Dušan Kojić Koja – wówczas osiemnastolatek – przyznaje, że ten sukces był dla niego ogromnie ważny, bo potwierdzał, że zespół znajduje się na właściwej drodze. Gdyby z perspektywy tych trzydziestu lat mógł zmienić koncepcję albumu, nie zmieniłby nic. Ale… – Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno chciałbym ocalić przed śmiercią ludzi, którzy zdecydowanie zbyt szybko odeszli. Ale to niemożliwe – odpowiada smętnie. Krytyk muzyczny Petar Janjatović wspomina, że jeszcze przed wydaniem „Bistriji ili tuplji čovek biva kad...”, ówczesną scenę muzyczną, już wtedy zmęczoną i skostniałą, zupełnie nieoczekiwanie zbuntował album, również wydany przez Jugoton. „Paket aranžman” był kamieniem milowym w muzyce byłej Jugosławii. Jego publikacja rozpoczęła „nową falę” – nurt, który zupełnie odmienił scenę. Jugoton od razu zauważył potencjał i świeżość trzech belgradzkich zespołów. Obok „Šarla” byli to: Idoli i Električni Orgazam. Każdy z nich miał już swój wkład w postaci paru utworów na wspomnianej składance, dlatego wytwórnia nie miała odwagi wszystkim trzem zaproponować nagrania własnego albumu. Chłopakom bardzo się to nie podobało. – Powszechnie było wiadomo, że żaden z zespołów nie chciał tworzyć kompilacji, tylko nagrać własny album. Ja sam na pewno nikomu tego nie wytykałem. Tak robili niektórzy podstarzali rockmani, chcąc zawłaszczyć sobie uznanie i popularność. To by nie przeszło w naszym wydaniu, bo my chcieliśmy zmienić tę sytuację, świadomie działając na nerwy ekipie, która zgodnie rymowała jakieś machomiłosne teksty, a dokładniej śpiewała o niczym i grała oklepane hard rockowe szlagiery – wyznaje Koja. W odróżnieniu od niego Srñan Gojković Gile z grupy Električni orgazam już nie patrzy na decyzję Jugotonu z goryczą. – W tamtym okresie warunki show-biznesu zmuszały początkujących, aby wydali singiel i obchodzili się z nim jak z prawdziwym albumem. Ponieważ w tym samym czasie i tym samym miejscu pojawiły się trzy ciekawe zespoły, postanowili wydać wszystkich na jednej płycie. Jeszcze przed wydaniem kompilacji czuło się euforię wokół belgradzkiej sceny alternatywnej – wspomina Gile, który uważa, że „Paket aranžman” był tylko przypieczętowaniem zachodzących procesów i utorowaniem drogi do tworzenia muzyki w nowatorski sposób. – Śmierć Tity wpłynęła na liberalizację pod każdym względem. Pojawiła się luka w rygorystycznym systemie cenzury, którą postanowiliśmy wykorzystać. Poniekąd i dziś uważa się ten moment za nowy początek w historii jugosłowiańskiego rocka. Nie jest do końca jasne jak się to wszystko wtedy zaczęło, ale to była muzyczna rewolucja – uważa Gile. Tymczasem pojawiło się pierwsze prywatne studio nagraniowe „Druga maca” Enca Lesicia, do którego jako pierwsi weszli Idoli. – Gdyby studio nie powstało, nie byłoby też całego ożywienia w muzyce alternatywnej. My pierwsi tam nagrywaliśmy. Weszliśmy do studia, żeby nagrać „Malčiki”. Po nas zrobili to również Šarlo i Orgazam. Ponieważ jednak cenzura wciąż istniała, to nie sposób było jej nie odczuć. I „Malčiki” i „Retko te viñam sa devojkama” były zakazane na RTB (Radio-Televizija Beograd) – wspomina Vlada Divljan, wokalista zespołu Idoli. Sposób w jaki Idoli lansowali się w Belgradzie, zanim w ogóle pojawili się na muzycznej scenie, przyczynił się nawet do powstania swego rodzaju miejskich legend (Na belgradzkich murach pojawiały się hasła, których bohaterami byli „Dečaci”, czyli „chłopcy” – przyp.red.). – Krążyły plotki o „chłopcach”. Belgrad pokrył się graffiti, a o nas mówiło się zanim zaczęliśmy grać. Ta taktyka na granicy żartu i powagi była największą zasługą Dragana Palicia. W ten sposób chciał eksperymentować w komunistycznym kraju, ale ja wolałem po prostu zajmować się muzyką – opowiada Divljan. Mówiono, że Idoli nie potrafią grać, co jak przyznaje Divljan, do pewnego stopnia było prawdą, bo Srñan Šaper i Nebojša Krstić rzeczywiście nie potrafili. – Wiedzieliśmy co robimy, wszystko było świadomie zaplanowane. To była istota nowej fali. Nie jest prawdą, że istniały zespoły, które zupełnie nie potrafiły grać. Jak nie umiesz grać, nie potrafisz też komponować muzyki. Rzecz w tym, że nie trzeba było być wirtuozem. Nie chodziło o muzyczny geniusz, tylko o pomysł, sposób na piosenkę – tłumaczy Vlada. Jego słowa potwierdza Srñan Gojković, który uważa, że podstawą wszystkich przemian w tym czasie była koncepcja ważniejsza od samej realizacji. Na pytanie jak dziś wyglądałaby muzyka byłej Jugosławii i Serbii, gdyby nie doświadczyła zjawiska nowej fali, najbardziej obrazową odpowiedź daje Koja: – Na pewno byłaby dosyć zacofana i pusta, z tymi wszystkimi głupawymi tekstami i niepotrzebnym, prawie symfonicznym wyobrażeniem rock’n’rolla. New wave zapoczątkował przede wszystkim przemiany w tekstach. Pierwszy raz ludzie śpiewali o tym, co ich wkurza. Tłum. i red. Marta Szymankiewicz