NA WSI - Platforma Obywatelska

Transkrypt

NA WSI - Platforma Obywatelska
Wykorzystane
na sto dwa
FUNDUSZE UNIJNE
Nr W/29
listopad 2009
egzemplarz
bezpłatny
ISSN: 1897-936X
OGÓLNOPOLSKA
GAZETA
PLATFORMY
OBYWATELSKIEJ
PO
P
latforma spotyka się z mieszkańcami terenów wiejskich po
to, by bardziej słuchać obywateli do tej pory słabiej słyszanych
– mówi wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Kazimierz Plocke. Powiedzieć im ona chce, że w ciągu pięciu
lat, od kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej, w obszary wiejskie i w polskie
rolnictwo zainwestowano 70 miliardów złotych, a polska wieś wykorzystała środki strukturalne z budżetu UE
w 102 procentach!
Rozmowa
z wiceministrem
na str. 3
Jak kociewskie ciasteczka
trafiły aż do Brukseli
DALEKO OD SZOSY
P
ierniki fefernuski i grochowinki kociewskie dzięki Krystynie Gierszewskiej,
prezesce Kociewskiego Forum Kobiet, zrobiły furorę w Brukseli. Urząd Marszałkowski szczyci się tymi regionalnymi
przysmakami, ilekroć podejmuje światowych gości. A pani Krysia nie rusza
się bez laptopa, jest webmasterem strony
internetowej organizacji, w Corelu
przygotowuje materiały promocyjne.
To kobiety
zmieniają
polską wieś,
str. 10-11
Będziemy domagać się zrównania praw polskiego rolnika z jego
odpowiednikami w najbardziej rozwiniętych państwach Unii
Program dla POlskiej wsi
wienie rolnictwa, by gospodarstwa towarowe uzyskały odpowiednie instrumenty do skutecznego prowadzenia biznesu.
Zależy nam, aby program rozwoju wsi miał charakter regionalny. To przede wszystkim
w regionach powinny zapadać
decyzje, na co wydawać pieniądze. Do tego potrzebna jest jednak decentralizacja zarządzania
i podejmowania decyzji, wprowadzenie prostszych procedur
i ograniczenie biurokracji.
Rozwój obszarów wiejskich
powinien być planowany przede
wszystkim w województwach.
To byłaby gwarancja, że nastąpi
poprawa jakości życia mieszkańców wsi i małych miast, produkcja rolna stanie się opłacalna,
a dzięki temu zmniejszą się różnice cywilizacyjne między wsią
i miastem.
Musi temu towarzyszyć taka
modernizacja rolnictwa, która
połączy harmonijnie rozwój
z ochroną środowiska naturalnego. Tam, gdzie będzie to konieczne, będziemy wspierać
działania na rzecz tworzenia
miejsc pracy poza rolnictwem.
Silna pozycja polskiej wsi, jej kultury, obyczaju, a nierzadko jej
osiągnięcia gospodarcze, pozwalały nam przetrwać w trudnych
czasach. Dziś najważniejszym
wyzwaniem przed jakim stoimy
jest wzmocnienie naszego rolnictwa.
Rozmowa – str. 3
Idzie o to, by stało się ono
prawdziwym atutem Polski
w Unii Europejskiej. Przyszłość
obszarów wiejskich, a tym samym polskich rolników, zależy
nie tylko od ich ofiarnej pracy.
W znacznym stopniu zależy
również od tego, w jaki sposób
państwo otworzy nowe możliwości dla rozwoju wsi, a odejdzie
od utrwalania systemu z minionej epoki.
Dzięki przystąpieniu do Unii
Europejskiej pozyskujemy pieniędze, które dają szansę na
wzrost cywilizacyjny obszarów
wiejskich. Od nas zależy, czy
właściwie wykorzystamy środki
pochodzące z UE, a także czy nie
zmarnotrawimy możliwości
tkwiących w polskim sektorze
rolnym. Dlatego jednym z naszych celów jest takie urynko-
Platforma Obywatelska chce przekształcić polską gospodarkę rolną w siłę zdolną do konkurowania z największymi graczami w Europie
SZANSA NA SUKCES
Gazujemy!
GMINNE KOŁO PO W RUTKACH
Na wsi bez konkretu ani rusz
Radny PO Dariusz Modzelewski
od trzech lat, kiedy został wybrany, zadaje te same pytania:
– Dlaczego na bramie prowadzącej do boiska ze sztuczną
nawierzchnią tak często wisi
kłódka?
– Dlaczego we wsi Kalinówka-Basie gdzie, od lat jest problem
z prowadzeniem bydła na pastwiska wzdłuż drogi przez wieś,
gmina nie postawiła ogrodzenia, oddzielającego drogę od
pasa dla zwierząt?
– Dlaczego w Grądach w szkole,
która ma wolne klasy, nie może
być przedszkola?
Więcej pytań na str. 4
W każdej gminie występuje biomasa, dlatego w każdej gminie można budować biogazownie. Największa w Polsce biogazownia powstała w Liszkowie w gminie Rojewo, w powiecie inowrocławskim. Z inwestycji gmina ma 300 tysięcy złotych rocznie.
Wybijmy się na biogaz, jak to zrobić i jak
działa biogazownia, str. 6-7
FOTO AGENCJA GAZETA
WÓJT Z WYOBRAŹNIĄ
Mali turyści z Gniewina jeżdżą po Europie
Zbigniew Walczak jest wójtem
Gniewina w województwie pomorskim nieprzerwanie od pierwszej kadencji samorządu lokalnego. To dzieki niemu niemal
każde tutejsze dziecko w wieku
szkolnym poznało już kawałek
Europy.
– Pomysł jest prosty: dzieci mu-
szą zobaczyć świat – wyjaśnia
wójt Walczak. – Dlatego od wielu lat organizuję te wyjazdy we
współpracy z organizacjami pozarządowymi i fundatorami. Co
roku z gminy Gniewino na dwa
tygodnie w świat wyjeżdża około 400 dzieci.
Więcej o Gniewinie na str. 5
2
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
wydanie specjalne – listopad 2009
NA WSI
Fundusz Sołecki
Istota Funduszu Sołeckiego polega na tym, że sołectwo zyskuje pewność finansowania w ciągu
roku, że wie na czym stoi. Nie ma już więcej wieszania się sołtysa u pańskiej klamki urzędu
gminy, który da albo nie da środków na rozwój
i poprawę warunków życia na wsi.
Dzięki Funduszowi Sołeckiemu gminna
złotówka „okleja się” pracą mieszkańców. Doświadczenie z 500 sołectw w Opolskiem dowodzi, że ten mnożnik w przypadku inwestycji
wynosił co najmniej dwa, a w innych, miękkich
wykorzystaniach tych środków, nawet więcej.
Rekordziści mnożyli je nawet dziesięciokrotnie.
Dzięki wykorzystywaniu Funduszu Sołeckiego między gminą a sołectwem nawiązuje się
realne partnerstwo. W ten sposób Fundusz Sołecki buduje kapitał społeczny wsi, sprzyja samoorganizacji jej mieszkańców, a sołectwo
staje się dla gminy partnerem równoprawnym
z organizacjami pozarządowymi.
Stworzenie Funduszu Sołeckiego pozwoli
także gminie przemyśleć swoje relacje z sołectwem, bo rada gminy powinna podjąć różne
uchwały, takie jak: o zarządzaniu gospodarką
finansową sołectw czy zasadach korzystania
przez sołectwa z powierzonego im mienia. Sołectwa z kolei powinny uchwalić swoje statuty.
Powstanie Funduszu Sołeckiego zbliża nas
także do docelowego modelu sołectwa, w którym środki na jego funkcjonowanie i rozwój
będą czerpane z czterech źródeł:
z gminy - na zadania powierzone przez
nią sołectwu, takie jak na przykład zieleń wiejska czy wywóz nieczystości;
z Funduszu Sołeckiego - na konkretne
zadania, określane corocznie we wnioskach
przedstawianych Radzie Gminy przez sołtysa;
z funduszy grantowych, o które może
ubiegać się sołectwo. Środki z Funduszu Sołeckiego będą mogły stanowić wkład własny w
programach grantowych;
ze środków pochodzących z korzystania z powierzonego sołectwu mienia, na przykład z wynajmowania świetlicy wiejskiej na
przyjęcia czy spotkania.
Ryszard Wilczyński
wojewoda opolski
Prawdziwe Orliki wzlatują ze sztucznej murawy. Jest ich już 700!
iedemsetne boisko ORLIK 2012 otwarte
zostało w październiku 2009 roku w Wołowie na Dolnym Śląsku. Pierwsze oddano półtora roku temu w Izdebkach w
Podkarpackiem.
Według europejskiej federacji piłkarskiej
UEFA program „Moje Boisko–ORLIK 2012” jest
największym tego typu przedsięwzięciem w
Europie. Niezwykła jest nie tylko skala tego
programu – boisko w każdej gminie, ale
także sposób finansowania: z trzech źródeł
– po jednej trzeciej z budżetu państwa, funduszów sejmików wojewódzkich i jedna trzecia środków gmin.
S
Każdy Orlik to oświetlone wieczorem
boiska do gry w piłkę nożną, siatkówkę
i koszykówkę oraz szatnia z prysznicem.
Każda gmina może uzupełnić projekt, rozszerzyć go i zmodyfikować na przykład
przez dodanie placu zabaw czy otwartej siłowni. Obiekt jest oświetlony i ogrodzony
czterometrową siatką.
Użycie na Orlikach sztucznej trawy wynika ze względów praktycznych: utrzymanie
naturalnej zieleni na boisku jest kosztowne,
zaś sztuczna murawa choć jest droższa, nie
wymaga kosztownej pielęgnacji i pozwala
grać przez cały rok. Boisko pokryte naturalną
trawą może być używane najwyżej półtorej
godziny dziennie, a Orliki pracują często
ponad 12 godzin dziennie, bo grać można na
nich także po zmroku. Poza tym młodzież
lubi grać na oświetlonym boisku, daje jej to
iluzję gry na stadionie, zwiększając motywację do uprawiania sportu.
Gry zespołowe, to nie tylko sport. Nie
mniej ważny jest walor wychowawczy:
kształtowanie umiejętności współpracy,
współdziałania, uczciwej rywalizacji młodych
ludzi. Gry pozwalają wyłonić liderów, uczą
życia w grupie, która przenosi się na zachowania społeczne w szkole i w środowisku.
Myśl globalnie i pracuj
w Lokalnej Grupie Działania
Rozwój cywilizacyjny obszarów dotkniętych zjawiskiem wykluczenia, albo
zapóźnienia cywilizacyjnego najlepiej
rozwiązywać na miejscu, zgodnie z zasadą „myśl globalnie, działaj lokalnie”.
Mieszkańcy danego obszaru najlepiej
wiedzą sami, co im jest potrzebne i jak
mogą osiągnąć postęp. Władza centralna stwarza im natomiast warunki,
uruchamiając odpowiednie programy.
Jednym z nich jest aktywność Lokalnych
Grup Działania.
Lokalne Grupy Działania są to
stowarzyszenia skupiające lokalne samorządy, przedsiębiorców, mieszkańców oraz organizacje pozarządowe,
których celem jest poprawa warunków życia mieszkańców wsi. W ramach realizacji celów LGD tworzą
i realizują lokalną strategię rozwoju
(LSR) dla terytorium, na którego terenie działają, oraz wydatkują przyznane na ten cel środki.
Członkami Lokalnej Grupy Działania mogą być zarówno osoby fizyczne, jak i stowarzyszenia, firmy
prywatne oraz przedstawiciele sektora finansowego, a także instytucje
publiczne. Lokalna Grupa Działania
stanowi partnerstwo trzech sektorów
w celu wspólnego rozwiązywania problemów istniejących na danym terenie, dlatego partnerzy społeczni oraz
gospodarczy mają co najmniej połowę
głosów w ciele decyzyjnym LGD,
a grupa musi być reprezentatywna dla
obszaru, na którym działa.
Lokalne podejście powiązane
z określonym obszarem umożliwia
celne zdefiniowanie problemów obszaru i określenie sposobów ich roz-
wiązania.
Priorytety działania LGD obejmują poprawę jakości życia mieszkańców wsi, realizację projektów na
rzecz kobiet i młodzieży, tworzenie
warunków dla rozwoju przedsiębiorczości na obszarach wiejskich, wpieranie zrównoważonego rozwoju,
wykorzystanie innowacyjności dla
wsparcia konkurencyjności wsi oraz
promocję lokalnych wyrobów. LGD
mają status stowarzyszenia, podlegają
rejestracji w KRS. Zakłada je przynajmniej 15 osób lub instytucji.
Lokalne Grupy Działania powstały
na bazie realizowanego w latach 20042006 Pilotażowego Programu Leader+.
Obecnie głównym źródłem finansowania LGD jest program Leader w ramach Programu Rozwoju Obszarów
Wiejskich 2007-13, polegający na
opracowaniu przez lokalną społeczność wiejską lokalnej strategii rozwoju
(LSR) oraz na realizacji wynikających
z niej innowacyjnych projektów łączących zasoby ludzkie, naturalne, kulturowe, historyczne itp., wiedzę
i umiejętności przedstawicieli trzech
sektorów: publicznego, gospodarczego
i społecznego.
Środki, o jakie mogą zabiegać
LGD, są zależne od liczby mieszkańców terenu, objętego ich aktywnością.
I tak LGD mogą się ubiegać o środki
np. na wdrażanie lokalnej strategii
rozwoju w wysokości iloczynu liczby
mieszkańców zameldowanych na
pobyt stały na obszarze LSR (stan na
31 grudnia 2006 r.) i kwoty 116 złotych. Obecnie aktywnych jest ponad
300 grup. Na przykład w Małopolsce
działają 42 LGD. Kamil Mirowski
SOCJOLOG JAROSŁAW FLIS PRZECIW STEREOTYPOM
W eurowyborach PO poparło ponad 30 proc. mieszkańców wsi
Z mieszkańcami wsi trzeba rozmawiać,
a nie do nich mówić – twierdzi socjolog
Jarosław Flis, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskieg i publicysta „Tygodnika Powszechnego”.
– Platforma Obywatelska podsumowuje dwulecie rządów Donalda Tuska na wsi. Część
mediów zarzuca nam, że PO chce odebrać
wyborców koalicjantowi.
– Ależ to granie na stereotypie!
Wystarczy przyjrzeć się wynikom wyborów z 2007 roku. PO na wsi zdobyło
więcej głosów niż PSL. Z analiz społecznych wynika, że w wyborach 2007
roku poparcie dla PSL na wsi wynosiło 17 proc., a dla PO 28 proc. I wzrosło w ciągu dwóch lat – w wyborach
do Parlamentu Europejskiego PO poparło już 30,5 proc. mieszkańców wsi.
Poza tym – na wsi mieszkają przecież
nie tylko rolnicy – są pracownicy budżetówki, przedsiębiorcy, usługodawcy, są młodzi ambitni ludzie. Dla
nich ważna może być modernizacja,
edukacja czy wyrównywanie szans.
To, co najbardziej zagraża pozycji
PO na wsi, to traktowanie jej jako coś
obcego. To jest podejście absurdalne,
jeśli wziąć pod uwagę geograficzny
rozkład głosów. Na zachodzie Polski,
w rejonach Szczecina czy Gorzowa,
PO wygrywała na wsi. Miała tam większe poparcie niż PiS i PSL, a nawet w
niektórych miejscach tyle, ile PiS i PSL
razem wzięte. Nawet „ściana wschodnia”, obszar z niższym odsetkiem głosujących na PO, między 2005 a 2007 r.
odnotowała relatywnie największy
wzrost poparcia dla tej partii.
– Dlaczego rośnie poparcie dla PO na wsi?
– Jest kilka przyczyn. Pierwsza
– poparcie dla PO wzrosło w całym
kraju, więc na wsi też. Druga – to postawa tych działaczy Platformy, którzy
nie dali sobie przypiąć łatki partii
młodych, bogatych mieszkańców dużych miast. To fakt, PO ma największy procent zwolenników w dużych
miastach, ale paradoksalnie ta grupa
to margines całości elektoratu Plat-
formy. W sumie więcej wyborców zagłosowało na PO na wsi, niż we
wszystkich miastach powyżej pół miliona mieszkańców. A trzecia bardzo
istotna przyczyna to fakt, że Platforma
nie popełniła grzechu Unii Wolności,
która na wsi była traktowana jako partia „miejskich ważniaków”. Warto docenić przemianę Donalda Tuska jako
kogoś, kto jest odbierany jako „równy
chłop” – ktoś zainteresowany ludźmi,
nie zaś ich tylko pouczający.
– Komu PO odebrała na wsi głosy?
– Głównie PiS-owi. Poparcie dla
PiS-u na wsi między 2007 a 2009 r.
spadło o 5 proc. To większy spadek
niż w miastach. Na wsi Platforma
staje się dla PiS poważnym zagrożeniem. A wybory wygra ten, kto znajdzie klucz do mieszkańców wsi.
– Pan rozkodował ten klucz w książce „Samorządowe public relations”. Jak przekonywać mieszkańców wsi do poparcia ludzi
Platformy?
– Przede wszystkim zamiast do
nich mówić, trzeba z nimi rozmawiać.
Trzeba stale, regularnie budować kontakty. Nie da się wygrać wyborów na
wsi rozpoczynając kampanię na pięć
minut przed wyborami i do tego z pozycji miejskiego agitatora. Trzeba być
stale obecnym w tym środowisku. Podstawą sukcesu jest pozyskanie dla partii poparcia najlepszych ludzi, najbardziej szanowanych w lokalnych społecznościach. Warto na nich postawić.
W Szczucinie w powiecie dąbrowskim pod Tarnowem, w wyborach sejmowych 2005 roku, PO miała poparcie
wyższe niż w Sopocie. Wszystko dzięki
temu, że pozyskała kandydata, który
był znany i ceniony w środowisku.
Lider lokalny jest kluczem – tam, gdzie
PO postawi na osobę znaną w środowisku, szanowaną, aktywną, z dorobkiem, jej notowania poszybują w górę.
Nawet w tych miejscach, które zgodnie
ze stereotypem nie są matecznikami
Platformy.
Rozmawiała Joanna Wóycicka
PO
OGÓLNOPOLSKA
GAZETA
PLATFORMY
OBYWATELSKIEJ
Biuletyn przeznaczony do użytku
wewnętrznego, kolportowany bezpłatnie.
Wydawca:
Platforma Obywatelska RP
ul. Andersa 21, 00-159 Warszawa
Redakcja:
Elżbieta Misiak-Bremer (redaktor naczelna)
Projekt i opracowanie graficzne:
Jacek Gałązka, exPress
www.ex-press.com.pl
Adres do korespondencji:
ul. Marszałkowska 87 m. 85
00-683 Warszawa
e-mail: [email protected]
wydanie specjalne – listopad 2009
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
Budujemy na wsi nowy
dobry klimat społeczny
3
Kazimierz Plocke – wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi
Z wiceministrem Kazimierzem
Plocke rozmawia Elżbieta Misiak-Bremer.
– Co Platforma chce powiedzieć wsi?
– Przede wszystkim Platforma
chce słuchać. Spotykamy się z mieszkańcami obszarów wiejskich po to, by
bardziej słuchać obywateli do tej pory
słabiej słyszanych. A jako ugrupowanie współrządzące Polską Platforma
Obywatelska chce mieszkańcom obszarów wiejskich, polskim rolnikom
przekazać to, co najważniejsze.
Żeby mieli poczucie dumy z faktu,
że jesteśmy krajem Unii Europejskiej.
Przypomnę, że w ciągu pięciu lat, od
kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej,
w polską gospodarkę zainwestowano
120 miliardów złotych. W obszary
wiejskie i w polskie rolnictwo zainwestowano 70 miliardów złotych. Polska wieś wykorzystała środki
strukturalne z budżetu Unii Europejskiej w 102%!
– Jak to jest możliwe – 102%?
– My otrzymujemy środki finansowe w euro, a płacimy w złotówkach.
Przez to, że nam się złotówka osłabiła,
zyskaliśmy te pieniądze, to jest
olbrzymi kapitał. Tak dobre wykorzystanie było możliwe dzięki bardzo
dobrej współpracy rolników, ośrodków doradztwa rolniczego, Izb Rolniczych, związków rolników, inspekcji
weterynaryjnej i inspekcji jakości
handlowej, agencji rządowych, a także
Kościoła. Kiedy przygotowywaliśmy
się do akcesji, Kościół odgrywał w
tym procesie ważną rolę. Proboszczowie informowali ludzi o spotkaniach, udostępniali swoje salki na
zebrania. Dzięki temu, wiedza o programach unijnych docierała do
wszystkich, a to pozwoliło wykorzystać najlepiej w całej Europie pieniądze
unijne. Jesteśmy absolutnymi liderami!
– Nie wszyscy rolnicy postrzegają to w kategorii sukcesu. Nie mogą na przykład
pojąć, dlaczego bydło ma mieć paszporty,
dlaczego dopłaty bezpośrednie są obwarowane biurokratycznymi procedurami.
Nie rozumieją tego.
– Polscy rolnicy otrzymują dopłaty bezpośrednie za to, że mają hektary ziemi. Rolnicy z zachodu mają
wyższe płatności bezpośrednie, co
wynika z zaszłości, ale też z wyższej
wydajności. Po 2013 roku płatności
w całej Unii będą jednolite, bez uwarunkowań historycznych.
Na razie mamy nierówne warunki
konkurencji i musimy je wyrównać
tak, aby osiągać zakładane cele w poszczególnych krajach w ramach polityk, które każdy kraj realizuje wobec
obszarów wiejskich.
– A jaka jest nasza polityka?
– Chcemy, żeby wspólna polityka rolna objęła sprawiedliwie
wszystkie kraje. Będziemy domagać
się utrzymania dotychczasowego poziomu wsparcia finansowego na rolnictwo i obszary wiejskie na poziomie
40 kilku procent budżetu Unii Europejskiej. Chcemy też utrzymać 1%
wskaźnik PKB dla składki narodowej.. Poza tym będziemy zabiegać
o lepszą organizację rynków rolnych.
– A w czyich rękach leży organizacja tego
rynku?
– Te rynki są opisane w Unii Europejskiej – np. rynek zbóż, rynek
żywca wieprzowego, mleka, rynek
cukru, rynek owoców i warzyw.
Chcemy wyrównywać ceny w Unii na
wszystkie produkty, wytwarzane w
gospodarstwach rolnych, chcemy
także zwiększyć nakłady na rozwój
obszarów wiejskich z 5% do 15% budżetu wspólnej polityki rolnej. Musimy nadrobić zaległości cywilizacyjne. Mówimy o drogach, o Internecie, o budownictwie mieszkaniowym, o sieciach energetycznych,
o biogazowniach i biopaliwach. Mówimy o oświacie na wsi, o e-bibliotekach, Orlikach, sporcie, zdrowiu
i ubezpieczeniach. Na wsi mieszkają
nie tylko rolnicy.
– Jeżeli ten rozwój obszarów wiejskich przyniesie lepszą infrastrukturę na wsi, to będzie
się także zwiększała liczba osób w zawodach poza rolniczych, a to z kolei będzie
polepszało warunki bytowe na wsi.
– Dokładnie tak. Ten proces już
trwa, liczba ludności rolniczej maleje
w stosunku do ludności nierolniczej.
Mieszkańcy obszarów wiejskich mają
możliwości prowadzenia innych, niż
rolnicze działań gospodarczych. Jeżeli
stworzymy możliwości przechodzenia
do innych zawodów bez opuszczania
wsi, to będą zmieniały się gospodarstwa. Małe mogą zajmować się niszowymi produktami ekologicznymi,
tradycyjnymi, na które ich właściciele
będą mogli uzyskać również wsparcie
finansowe.
– Czyli łącka śliwowica zostanie wreszcie zalegalizowana?
– Jak najbardziej, to musi być
produkt regionalny.
– Ciągle śliwowicę piją wszyscy łącznie z policją i sędziami, a produkt wciąż nie jest legalny.
– Śliwowica może być produktem
regionalnym, obejmującym określony
region. Produkty regionalne są rejestrowane w Brukseli i konsumenci
mają rozpoznawać regiony Europy poprzez produkty regionalne. Oznacza to
z jednej strony, że polepszamy ekonomikę gospodarstw, bo konsumenci
nie tylko kupują te produkty, ale przyjeżdżając na wieś, wydają przy okazji
pieniądze na inne cele: mieszkają
w hotelach, jedzą w restauracjach. To
jest oferta nowoczesnego podejścia do
całego sektora obszarów wiejskich.
– Co rząd dla nich zrobił przez te dwa lata?
– Mówimy tylko o konkretach.
Schetynówki zapewniają możliwość
dobrego dojazdu do gminy, do powiatu. Dalej Orliki – mamy ich już
około tysiąc, w których dzieci i mło-
Jeżeli stworzymy możliwości przechodzenia do innych zawodów bez opuszczania wsi, to będą
rosły gospodarstwa.
FOTO AGENCJA GAZETA
dzież uprawiają sport w dobrych warunkach. Oświata – a więc polepszanie warunków nauczania dzieci
zarówno w szkołach podstawowych
i gimnazjach, a także w szkołach rolniczych, które wymagają dużych nakładów finansowych i bazy do nauki
zawodu. Będą one centrami edukacji
i postępu z udziałem ośrodków doradztwa rolniczego i instytutów naukowo-badawczych, kształcenia ustawicznego i praktycznego.
Można na wsi zakładać przedszkola niepubliczne i one powstają
przy wsparciu finansowym władz. Jest
program Radosna Szkoła minister
Katarzyny Hall, jest też program tworzenia przy szkołach centrów sportowych i edukacyjno-rozrywkowych.
Bardzo dobrą inicjatywą było
stworzenie funduszu sołeckiego. Sołtys zaczyna być władzą rzeczywiście
ważną. Chcemy zmienić ustawę o stowarzyszeniach, żeby również koła
gospodyń wiejskich miały możliwo-
ści przekształcenia się w organizacje
sformalizowane, bo wtedy będą mieć
inną pozycję przy aplikowaniu o pieniądze na działalność statutową.
– A do tej pory jaki status miały koła gospodyń wiejskich?
– Były i są organizacjami społecznymi, przyłączonymi do kółek rolniczych. Widzimy konieczność uruchomienia ogromnych pokładów
energii, które istnieją w kołach gospodyń wiejskich. Kobieta na wsi jest
reprezentantką gospodarstwa, załatwia wszystkie sprawy urzędowe. Kobiety aktywne powinny mieć do
dyspozycji strukturę i wsparcie.
Chcemy im pomóc.
– A co jest najważniejsze?
– Budowanie świadomości wspólnoty. Dawniej prace polowe wymagały
współdziałania, wspólnej pracy. To było
naturalne. Maszyny zastąpiły wspólną
pracę. Dlatego tak ważne są wszystkie
poczynania, które sprzyjają budowaniu
więzi społecznych. Orlik, Radosna
Szkoła, biblioteka, przedszkole, budowa
infrastruktury, do której musi dokładać
samorząd, uczą pracy zespołowej, wyzwalają współdziałanie ludzi, a tego nam
szalenie brakuje.
– Uczymy się współpracy i współdziałania,
współodpowiedzialności za rozwój małej
społeczności lokalnej.
– Zaczyna się od Orlików, gdzie
chłopcy i dziewczęta uczą się gry zespołowej. Gra zespołowa jest szalenie
ważna, a jest bardzo zaniedbana.
Dzięki tym działaniom kreujemy liderów. Te wszystkie działania, które
proponujemy, są poczynaniami
wspólnotowymi. Taki wspólny mianownik, począwszy od przedszkola
przez koła gospodyń wiejskich, sportowców, strażaków. To wszystko jest
tak ważne, bo buduje nowy klimat
społeczny. Może wieś zmieni polski
klimat.
4
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
wydanie specjalne – listopad 2009
Szkolne boisko nie jest ogólnodostępne, a zamiast wsparcia dla piłkarzy wójt wydał pieniądze na zakup łyżew – mówi radny PO Dariusz Modzelewski
FOTO PO
Radny gminy Rutki na Podlasiu, Dariusz Modzelewski:
Na wsi bez konkretu ani rusz
Cieszący się szacunkiem i poważaniem
rolnik Eugeniusz Krzymowski otworzy
wiejskie zebranie informacyjne Platformy Obywatelskiej we wsi Kalinówka-Basie, w remizie Ochotniczej Straży
Pożarnej. Kalinówka-Basie leży w gminie Rutki, gdzie działa koło PO i koło
Młodych Demokratów, na Podlasiu, czyli
w regionie tradycyjnym, bardzo PiS-owskim, gdzie w pobliskiej wsi Łęki
Kościelne na Platformę głosowało
w 2007 roku zaledwie pięć osób.
Koło PO w Rutkach istnieje od
dwóch lat, ma dziesięciu członków
i zbiera się albo w domu Modzelewskiego, albo w zajeździe Majdan, bo
Rutki, choć mają dwa tysiące mieszkańców i historię sięgającą XIV
wieku, za niepodległości własnego lokalu gastronomicznego się nie dorobiły.
Dariusz Modzelewski, postawny
45-letni blondyn, właściciel sklepu
z artykułami budowlanymi i metalowymi, przyjechał tu ze Świebodzic na
Dolnym Śląsku w 1984 roku, i choć
jego rodzice pochodzą stąd, to w okolicy ciągle nie uważają go za swojaka.
– Rodzice wysłali mnie do dziadków, bo nie chciałem w szkole
w Świebodzicach zapisać się do młodzieży socjalistycznej, ale wpadłem
z deszczu pod rynnę, bo tu, w szkole
rolniczej całą klasą zaciągali nas do
TPPR-u – śmieje się. Poza tym jest
poważny i rzeczowy, panuje nad emocjami. Dwa lata temu do wstąpienia
do Platformy namówił go kolega z ZaUciekł od ZMS, wpadł pod TPPR
mbrowa, Mietek Gliński. Dariusz założył koło, namawiając do wstąpienia
do PO drugiego radnego, właściciela
sklepu fryzjerskiego, trzech innych
przedsiębiorców, w sumie dziesięć
osób. Powstało też gminne koło Młodych Demokratów.
– Na zebraniu musi być mowa
o konkretach – podkreśla Modzelewski, popijając sok z czarnej porzeczki.
O piwie nie ma mowy, na spotkanie
wszyscy przyjechali samochodami.
– A dla tutejszych rolników konkret
to plany, na przykład osuszania bagien
po kombinacie PGR Wizna.
Tu żyje się z bydła mlecznego,
które trzeba gdzieś wypasać, kosić
łąki, zbierać siano. I ludzie chcą wiedzieć, czy główne kanały odwadniające będą przez państwo czyszczone,
czy też nie. Bo od tego zależy, czy oni
sami mają czyścić te mniejsze, biegnące przez ich pola i nawozić łąki, czy
przeciwnie – postawić na rolnictwo
ekologiczne, nie nawozić, kosić raz na
rok i brać ekologiczne dopłaty unijne.
To jest dla nich najważniejszy konkret.
Dyrektor biura regionu podlaskiego PO, Karol Pilecki, młody
w modnych, prostokątnych okularach, notuje pilnie i wyjaśnia.
– Oczywiście, konkrety być
muszą, ale i wyjaśnienia dotyczące
programów Platformy dla wsi, takich
jak biopaliwa, w tym wytwórnie biogazu, Fundusz Sołecki, wsparcie dla
wiejskich przedszkoli, budowa Orlików, czyli boisk do piłki nożnej i nie
Pytania do wójta
Kłódka wisi,
bo boisko
nie ma
oświetlenia,
grać po zmierzchu
i tak się nie da
– twierdzi wójt.
Potrafi on tak
sprawy
przedstawić,
że ludzie boją się
własnego dobra
tylko, Internet dla obszarów wiejskich.
Radni PO Dariusz Modzelewski
i Krzysztof Matuszczyk, od trzech lat,
kiedy zostali wybrani, zadają wójtowi
Tadeuszowi Zelerowiczowi te same
pytania.
Orliki – świetne, ale może wpierw
warto by zdjąć kłódkę z boiska ze
sztuczną nawierzchnią, wybudowanego przy szkole w ramach innego
programu – ogólnodostępnych boisk
piłkarskich Ministerstwa Oświaty.
A kłódka wisi, bo boisko nie ma świateł, więc grać po zmierzchu i tak się nie
da – twierdzi wójt. I może wójt wyciągnąłby z magazynu te łyżwy, które
zakupił nie wiadomo dla kogo (bo ile
jest sztucznych lodowisk w gminie?zero), ale wiadomo za co – za pieniądze przeznaczone uchwałą rady gminy
na wyjazd młodych piłkarzy z Rutek
na turniej do Kopenhagi. Zamiast tego
pojechali za pieniądze rodziców do
Gorzowa Wielkopolskiego, a uchwała
zginęła, także z protokołu.
Ile lodowisk jest w gminie
Przedszkola? Powstało jedno,
w Rutkach, ze środków unijnych i bardzo dobrze, ale najwięcej dzieci jest
w Grądach. Tam jest nawet miejsce
w szkole, która ma wolne klasy, ale wójt
się na nie nie zgodził, a rada poszła za
nim, bo oni, opozycja, mają w radzie
tylko pięć głosów na piętnaście.
Fundusz Sołecki? Z Funduszem
się udało, chociaż nic tego nie zapowiadało, bo początkowo sołtysi nie
Przedszkole, ale nie w Grądach
przychodzili na posiedzenia rady
gminy, nie byli zapraszani przez wójta.
Teraz już przychodzą namówieni
przez opozycję, i wszyscy oczywiście
głosowali za Funduszem, więc wójt
też był za, choć ujmie mu to władzy.
Tyle, że jak będzie z wykorzystaniem
Funduszu, to jeszcze wielka niewiadoma, bo wójt potrafi tak sprawy
przedstawić, że ludzie boją się własnego dobra.
Najlepszy przykład jest w Kalinówce-Basiach, tam, gdzie będzie zebranie. Od lat jest tam problem
z prowadzeniem bydła na pastwiska
wzdłuż drogi przez całą wieś. Nie daje
się upilnować, żeby jakaś gadzina nie
zboczyła na drogę i są wypadki, choć
obok jest szeroki, 18-metrowy pas
ziemi.
Radny Modzelewski i rolnik Krzymowski chodzili po ludziach i zebrali
podpisy, żeby gmina postawiła ogrodzenie, oddzielające drogę od pasa dla
zwierząt. I co? I nic, bo przyjechał wójt
i postraszył, że jak będzie ten pas, to za
każdą krowę na drodze policja wlepi
mandat, a tak to nikt się nie czepia. Ludzie się przestraszyli, dali spokój. Pasa
nie ma, krowy łażą, kierowcy klną, czyli
jest tak, jak było.
Wójt zapowiedział, że na zebranie
Platformy się nie wybiera, bo to partyjna impreza, a on jest bezpartyjny
i jako taki rządzi już czwartą kadencję,
ale jego prawa ręka, gminny prawnik
już się pytał, czy może przyjść. Oczywiście, że może, zebranie jest przecież
AK
otwarte.
Gadzina przeszkadza
wydanie specjalne – listopad 2009
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
Gospodarny z Gniewina
5
To dzięki wójtowi każde dziecko ma szansę zwiedzić Europę
– Jak się nie zainwestuje w oświatę i
rozwój dzieci, to szybko postępu się nie
osiągnie – twierdzi Zbigniew Walczak,
wójt pomorskiej gminy Gniewino,
w której każde dziecko w wieku szkolnym ma szansę kilka razy wyjechać na
wycieczkę zagraniczną do Europy.
Zbigniew Walczak jest nieprzerwanie wójtem od pierwszej kadencji
samorządu lokalnego. Wiejska gmina leży na północy województwa pomorskiego, na terenie malowniczego
Pobrzeża Kaszubskiego, cztery kilometry od wybrzeża Bałtyku. Piękne
jeziora, w tym najbardziej znane Żarnowieckie, przyciągają rzesze turystów. A niemal każde tutejsze dziecko
także jest turystą, i to europejskim.
– Pomysł jest prosty: dzieci
muszą zobaczyć świat – wyjaśnia
wójt Walczak. – Dlatego od wielu lat
wysyłaliśmy dzieci najpierw na
Wschód, a potem na Zachód, gdy
termin ten był jeszcze uprawniony.
Chcieliśmy zachęcić wiejskie dzieci
do nauki. Dlatego stworzyliśmy projekt wyjazdów dzieci, które osiągały
najlepsze wyniki w nauce i sporcie.
– Przed wstąpieniem do Unii
Europejskiej mieliśmy doskonałe
„wejścia” w Brukseli, bo uczestniczyliśmy w tworzeniu pomorskiego
regionalnego biura w Brukseli. Teraz
wyjazdy do Londynu, Brukseli i Paryża organizujemy wspólnie z Towarzystwem Oświatowym „Szansa”,
korzystając ze środków stowarzyszenia, z budżetu gminy i datków sponsorów.
Muszą zobaczyć świat
Co roku w czasie wakacji z gminy
Gniewino na dwa tygodnie w pozagminny świat wyjeżdża około 400
dzieci. W czasie pobierania nauki w
szkołach każde dziecko ma szansę 2-3 razy wyjechać za granicę. Wielu rodziców nie byłoby stać na sfinansowanie takich wyjazdów, a wielu
nie przywiązuje do tego wagi. Dzieci
wyjeżdżają także w atrakcyjne okolice
Polski. Ostatnio Gniewino podpisało
porozumienie o wymianie dzieci
z gminą Łapsze Niżne nad Dunajcem.
Zdaniem wójta, zagraniczne wyjazdy dzieci to inwestycja w przyszłość. Wójt nie zaniedbuje także
Zdaniem wójta, Zbigniewa Walczaka (pierwszy z prawej), zagraniczne wyjazdy dzieci to inwestycja w przyszłość
innych inwestycji. Zauważył na przykład, że można zarabiać na turystach
nawet, jak się nie ma plaż. Należy
tylko zaoferować plażowiczom atrakcje na niepogodę.
I dlatego Gniewino zbudowało
krytą pływalnię, Centrum Kultury i
Turystyki z salą kinowo-teatralną i
kręgielnią, i wreszcie Kaszubskie
Oko – wieżę widokową, otoczoną
ogrodem francuskim z fontannami.
W dalszych planach ma poprowadzenie nad lasem kolejki widokowej i poszerzenie jednego z kanałów,
które łączą Jezioro Żarnowieckie
z morzem. Wtedy jezioro stanie się
wielką mariną dla jachtów i ich zamożnych właścicieli.
Według wstępnych wyliczeń,
realizacja projektu, któremu nadano
nazwę „Cysterski szlak wodny” (od
klasztoru w Żarnowcu), kosztować
będzie około 250 mln zł.
Do realizacji potrzebne będą fundusze zewnętrzne, między innymi
unijne, ale sądząc po dotychczasowych osiągnięciach wójta można
przewidywać, że wykopie je on
choćby spod ziemi.
Marina na jeziorze?
„Szansa” buduje przyszłość
W
FOTO PO
Wielu rodziców nie stać na wysłanie dzieci za granicę lub nie widzą takiej potrzeby
Zróbmy wiochę. Rządźmy się w niej sami
arszawskie powiedzenie
„nie rób wiochy” życzliwością nie grzeszy.
Ale też i wielce odkrywcze
stwierdzenie pana prezydenta, że
„wieś była, jest i będzie” nie brzmi
optymistycznie. Bo jeśli to będzie
wieś z obrazu, jaki sobie wyobrażają inteligenci z Żoliborza, to niedługo jej będzie. A szkoda by było,
gdyby wszyscy młodzi uciekli do
miasta.
Dlatego „róbmy wiochę”.
Róbmy swoją wiochę. Rządźmy się
w niej sami. Nie dajmy się wtrącać
ludziom, którzy nie mają pojęcia
o potrzebach naszej najbliższej
okolicy. Bierzmy sprawy własnej
wsi w swoje ręce, nie oglądajmy się
na partyjne barwy. Wsi potrzeba
dobrych, mądrych i gospodarnych
włodarzy.
Róbmy wiochę. Swoją wiochę.
Swoją szkołę, swoje boisko, swoje
chodniki, swój mostek, swoje
sklepy. A jeszcze bardziej swoje
mleczarnie, przetwórnie i spichrze. Odbudujmy najlepsze tradycje prawdziwej spółdzielczości.
Takiej, która w warunkach wolnego rynku potrafi konkurować
z innymi i w tej konkurencji rosnąć. I nie o to chodzi, by na wsi
żyło się tak jak w mieście. Na wsi
można żyć lepiej niż w mieście.
Andrzej Kołaczkowski
(pr)
FOTO PO
6
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
wydanie specjalne – listopad 2009
Rząd: wybijmy się na biogaz
Dwa tysiące instalacji przetwarzania biomasy zapewni pokrycie
– W każdej gminie występuje biomasa
pod różnymi postaciami i w różnych ilościach, dlatego w każdej gminie można
budować biogazownie i instalować zgazowarki – przekonuje dr Witold Płatek
z Centrum Elektroniki Stosowanej.
Wśród najbardziej popularnych źródeł
energii odnawialnej – hydrologicznych,
wiatrowych, geotermalnych, solarnych
i gazowych, te ostatnie mają najlepsze
widoki na przyszłość.
Tylko nieliczni producenci rolni
są w stanie samodzielnie finansować
budowę biogazowni, zapewnić dostawy biomasy i odebrać nawóz powstały po zgazowaniu. Konieczne jest
tworzenie lokalnych grup producentów biomasy, prowadzenie wspólnych
inwestycji i rozprowadzanie nawozu.
Z uwagi na duże objętości biomasy
oraz koszty transportu, opłacalna odległość przewozu nie powinna przekraczać 15-20 km od biogazowi, czyli
obszaru przeciętnej gminy.
Atutami gminy jest znajomość
i możliwość współpracy; współpraca
z urzędem gminy i pożytek dla lokalnej społeczności; optymalne wykorzystanie wytworzonej energii;
wielorodzajowość i wieloźródłowość
biomasy. Znowelizowana ustawa
o partnerstwie publiczno-prywatnym
sprzyja tworzeniu Gminnych Centrów Energii Odnawialnej. – Ciągle
powstają nowe technologie i zwiększa
się katalog odnawialnych źródeł energii. Są już w tej dziedzinie technologie
„drugiej generacji”, ale Polska jeszcze
ich nie stosuje, bo nie należy do inwestycyjnych liderów w energii odnawialnej. Szczególnie opóźnione jest
rolnictwo – mówi dr Zenon Wiertelorz z Polish Green Ecological.
O możliwości wykorzystania
energii odnawialnej pytają radni, samorządowcy, rolnicy oraz mieszkańcy
wsi i miasteczek. Każdy chce czerpać
tańszą i ekologiczną energię. Siłownie
wiatrowe oraz biogazownie mają stopniowo wypierać paliwa kopalniane.
W Instytucie Energetyki Odnawialnej projektuje się prawie 200 biogazowni. Dotychczas uruchomiono
kilka – tłumaczy marszałek województwa
kujawsko-pomorskiego
Piotr Całbecki (PO), który wespół ze
Stowarzyszeniem Energii Odnawialnej organizuje w Ośrodku Doradztwa
Rolniczego w podtoruńskim Przysieku konferencje o kierunkach rozwoju odnawialnych źródeł energii
w Polsce.
– Warto naśladować sąsiadów.
W austriackiej gminie Gussing tysiąc
hektarów upraw energetycznych gwarantuje pełną samowystarczalność
energetyczną gminy – zachęca wicemarszałek Franciszek Złotnikiewicz
(PSL). – W każdym urzędzie gminy
powinna być zatrudniona co najmniej
jedna osoba, mająca profesjonalną
wiedzę o energetyce
odnawialnej.
W Polsce 17
mln hektarów zajmują użytki rolne, a
ugory i odłogi jeszcze
dodatkowy milion. Jeżeli
pod uprawy bioenergetyczne przeznaczymy jedną
czwartą obszaru rolniczego, produkcja biogazu może rocznie
osiągnąć około 22,5 mld m sześć., co
pokryłoby 20 proc. całkowitego zapotrzebowania na energię. Rozproszona
produkcja energii w oparciu o biogaz
i gaz ziemny jest właściwą odpowiedzią na malejące zasoby kopalnych
surowców energetycznych.
Największa w Polsce biogazownia
powstała w Liszkowie w gminie Rojewo, w powiecie inowrocławskim.
Obiekt o mocy 2,1 MW będzie wytwarzał 16 tys. MWh rocznie. Instalację uruchomiono w maju, oficjalnie
otwarto we wrześniu, a jej rozruch
potrwa do końca roku. Kolejne biogazownie w województwie kujawsko-pomorskim powstaną w okolicach
Świecia i Kruszwicy.
Rojewo zaskakuje – już parę lat
temu urząd gminy uzyskał certyfikat
ISO 2001. Wójt Błażej Mielcarek, kończący trzecią kadencję, opowiada, że
z powodu biogazowni w Liszkowie
trochę siwych włosów na głowie mu
przybyło. Ktoś przeczytał w Interne-
SŁOWNICZEK OBRAZKOWY DLA MŁODYCH I MIASTOWYCH
300
tysięcy złotych
zarabia rocznie gmina
Rojewo na swojej biogazowni
Jak przyszły artysta
Od żniw po
Codzienność polskiej wsi już po wojnie,
ale jeszcze bez elektryczności, gazu i telefonu wspomina poseł PO Jerzy Fedorowicz, który spędzał na niej swoje
najpiękniejsze, choć pracowite wakacje
w czasie corocznych żniw.
Żniwiarka – maszyna rolnicza do koszenia
zboża lub trawy
Wialnia – maszyna do oczyszczania ziarna
z plew
Młockarnia – maszyna do młócenia zboża,
lnu, roślin strączkowych
Sieczkarnia – maszyna ręczna, służąca do
cięcia słomy
...i słowniczek tradycyjny:
Garść – kłosy zboża zrzucone ze żniwiarki przed związaniem w snopek.
Seradela – poplon, cenna roślina pastewna.
Widły „dwójki” – o dwóch zębach, służące do podnoszenia snopków.
Widły „trójki” – o trzech zębach, służące do noszenia słomy.
Widły „czwórki” – o czterech zębach, służące do przerzucania gnoju.
Jest koniec czerwca 1952 roku.
Mam 5 lat, mój brat 6. Jedziemy
z mamą z Ziem Zachodnich na
wschód, w rodzinne strony ojca.
Trasa: Polanica-Zdrój – Kłodzko
– Wrocław – Warszawa – Siedlce
– Łuków – Międzyrzec Podlaski. Pięć
przesiadek, szesnaście godzin w drodze. Lokomotywy parowe, siedzenia
drewniane (jeżeli były wolne miejsca),
tory krzywe. Potem „żeleźniakiem”
osiem kilometrów na wschód i już
jesteśmy u babci.
Resztówka około 40 ha. Pole, las
i łąki. Rzeczka Złota Krzywula – zarośnięta, ale za to pełna ryb. Gospodarstwo: dom drewniany, przyzwoity,
rodzaj małego dworku. Duży podworzec. Na wprost domu stodoła, też
drewniana, dwudrzwiowa, dwa klepiska, trzy sąsieki: na siano, żyto
i owies. Stodoła największa we wsi,
bo i gospodarstwo największe. Po
prawej spichlerz. Po lewej obora, murowana. W niej dwa konie, pięć krów,
świnie: maciora i warchlaki, czasem
owce. W środku podworca studnia z
żurawiem i korytami do pojenia zwie-
rząt. Kurnik w pobliżu. W nim kury,
gęsi, czasem kaczki i oczywiście kilka
kogutów. Pięknie, prawda?!
Do tego maszyny. Pod wiatą żniwiarka – nie snopowiązałka, tylko
przedwojenna, niemiecka żniwiarka.
Przy odrzwiach stodoły kierat, a na
klepisku młockarnia. Sieczkarnia
i wialnia na drugim klepisku. Acha,
i piły ręczne do drzewa. Czemu
ręczne? Bo nie ma prądu! Tak! Była
AK-owska wieś Zawadki poznała żarówkę dopiero w połowie lat 70.!
Super dla dzieci – ceremonia zapalania lampy naftowej to jest to! Ale zimą
często płonęły stodoły. Śpiewał na ten
temat Czesław Niemen: „Mówią płonie stodoła, płonie aż strach. Trzeszczy wszystko dokoła ściany i dach,
gorąco, że hej, pobiegnij tam”.
No i teraz wyobraźcie sobie codzienność gospodarzy. Rano dojenie
krów, karmienie bydła i trzody, przygotowanie parnika i osypki – ciotka.
Kurnik – babcia. Konie – sieczka,
siano, owies – stryjek. Pojenie bydła
– stryjek. Zimą woda w studni zamarza, latem często wysycha, a poić
zwierzęta trzeba. Czwórka dzieciaków
do szkoły pięć kilometrów. Często
mróz trzaskający!
I pięćdziesiąt stron by zabrakło,
gdybym chciał opisywać tamtą coKażdy wie co ma robić
wydanie specjalne – listopad 2009
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
1/3 zużycia gazu w Polsce
Rezerwy
cie, że instalacja może wybuchnąć i zasiał popłoch. Biogazowni
nie chciano we wsi.
– Pierwsze rozmowy o lokalizacji
biogazowni prowadziliśmy pięć lat
temu. Dość długo trwały procedury
przygotowawcze. Mieszkańcy nie
mogli się przekonać do tej inwestycji.
Opór był, chociaż do akcji
protestacyjnych nie doszło – przypomina
IEO projektuje
Mielcarek. Najbardziej opornych zawieziono do biogazowni w Niemczech
biogazowni
oraz do Pawłówka
koło Człuchowa, aby
mogli się przekonać o dobrych intencjach i prawdziwości zapewnień gminnej władzy i osobiście sprawdzić, że to
nie śmierdzi i nie szkodzi środowisku,
a wręcz przeciwnie – poprawia jego stan.
Z inwestycji gmina ma 300 tysięcy złotych rocznie, co przy
budżecie nie przekraczającym 10 mln zł jest zastrzykiem finansowym nie do pogardzenia. – Dziś mieszkańcy Liszkowa
zupełnie inaczej patrzą na biogazownię. Zauważyli, że dzięki niej wieś wyszła z cienia i stała się popularna
w całej Polsce – dodaje wójt.
– Paliwa naturalne, takie jak węgiel i ropa naftowa, eksploatowane
200
W Polsce spada wielkość rezerw energetycznych.
Zużycie energii rośnie szybko, a Unia Europejska wymusza wzrost udziału bioenergii. Zgodnie z „Polityką
energetyczną Polski do roku 2025” w 2010 roku Polska
powinna osiągnąć wskaźnik 7,5 proc. udziału energii
elektrycznej wytwarzanej z OZE oraz 5,75 proc.
Koszt biogazowni zależy od jej roudziału biokomponentów i biopaliw w całym
dzaju, wielkości i lokalizacji. Im lepsza
wolumenie zużywanych paliw ciekłych. Protechnologia, tym wyższa cena. Biogazownia
dukcja energii elektrycznej z odnawialnych
firmy Poldanor kosztowała 4,3 mln zł, natoźródeł wynosi obecnie 4 proc., a do roku
miast biogazownia w oczyszczalni ścieków
2020 powinna wzrosnąć do pow Inowrocławiu – 2,4 mln zł. Biogazowziomu 15 proc.
nia firmy Agrogaz o mocy 2,1 MW
gmina
kosztowała około
zyskuje też
20 mln zł
wpływy podatkowe. W znowelizowanadal
nym Prawie energetycznym znalazł się
w takim tempie jak obecnie, wyczerpią zapis mówiący, że każda ilość energii
się już w przyszłym stuleciu. wytworzonej z biogazu musi być odeW związku z tym istnieje potrzeba brana przez zakład energetyczny. Ten
budowania kolejnych elektrowni, przepis pomoże zwłaszcza małym inktóre zasilane będą energią odna- westorom.
wialną. Biogazownie zwiększają bezPierwotny projekt biogazowni
pieczeństwo energetyczne i prowadzą w Liszkowie zakładał, że gaz posłuży
do samowystarczalności energetycznej do produkcji energii elektrycznej,
gmin, województw i całego kraju a ciepło zasili pobliską gorzelnię. Go– mówi Zbigniew Szymandera, wice- rzelnia jednak padła i na razie ciepło
prezes poznańskiego Agrogazu, bu- leci do nieba, ale prezes Szymandera
downiczego biogazowni w Liszkowie. zapewnia, że gorzelnia zostanie reakW Liszkowie zastosowano tech- tywowana. Jest to uzasadnione ekononologię produkcji biogazu firmy micznie. Odpady z gorzelni zasilanej
Schmack Biogas AG sprawdzoną kukurydzą to materiał wyjściowy do
w prawie trzystu takich instalacjach produkcji biogazu. Obecnie wykorzyw Niemczech, Austrii, Holandii, Japo- stywane są odpady roślinne z przenii i Luksemburgu. Schmack Biogas twórni Bonduelle w Gniewkowie,
AG dysponuje certyfikatami ISO wywar ziemniaczany z krochmalni
14001 oraz 9001:2000, które są świa- w Bronisławiu oraz wywar gorzelniany
dectwem jakości tej technologii. Agro- dowożony z Chełmży. Zbigniew Szygaz Sp. z o.o., inwestor liszkowskiego mandera tłumaczy, że do Chełmży jest
przedsięwzięcia, oszacowanego na dalej niż 20 km, ale liczy się inny efekt.
ponad 20 mln zł, przychód czerpie ze – Odległość odgrywa ważną rolę, ale
sprzedaży energii do ENEA SA. zarabiamy też na utylizacji odpadów
W biogazowni pracuje pięć osób, – mówi wiceprezes. Marek Keram
Koszty
7
Możemy produkować 5 mld m3 biogazu
Biogaz jest produktem fermentacji ścieków – na przykład cukrowniczych
– a także odpadów komunalnych, odchodów zwierzęcych – obornik, gnojowica – prowadzonej w specjalnej
instalacji nazywanej biogazownią.
Nieoczyszczony biogaz składa się w
50-75 proc. z metanu, który jest także
głównym składnikiem gazu ziemnego,
a reszta to dwutlenek węgla oraz domieszki innych gazów. W wyniku spalania biogazu do atmosfery przedostaje
się mniej szkodliwych tlenków azotu, niż
przy spalaniu paliw kopalnych, czyli
węgla kamiennego i brunatnego. Po fermentacji wytwarzającej biogaz pozostaje
cenny nawóz.
Z jednego m sześciennego obornika
można otrzymać nawet 30 m sześć. biogazu. Na świecie używa się go jako paliwo dla generatorów prądu
elektrycznego. Ze 100 m sześc. biogazu
można wyprodukować około 540-600
kWh energii elektrycznej. Może być to
źródło energii do ogrzewania wody, a po
oczyszczeniu i sprężeniu także paliwo do
napędu silników wytwarzane w instalacjach CNG.
W Polsce potencjał surowcowy pozwala
na wyprodukowanie rocznie 5 mld m
sześc. biogazu. Stwarza to możliwość
działania dla około 2 tysięcy biogazowi
o mocy 1 MW każda.
Jak produkuje się gaz z biomasy
Biogazownia: kompleks urządzeń do
przetwarzania biomasy roślinnej, odpadów zwierzęcych, odpadów organicznych lub osadów ze ścieków w biogaz.
Konstrukcja zależy od rodzaju surowca
stosowanego do wytwarzania biogazu.
Typowa biogazownia składa się z urządzeń i obiektów do przechowywania,
przygotowania oraz dozowania surowca.
W urządzeniach magazynujących – silosach, zbiornikach, halach – przechowywane są surowce emitujące
nieprzyjemne zapachy. Surowce w formie stałej wsypuje się do komór fermentacyjnych, natomiast materiały
płynne dozowane są pompami. Niektóre
biogazownie mają urządzenia do roz-
drabniania, higienizacji lub pasteryzacji
surowca. Niezbędnym elementem biogazowni jest komora fermentacyjna. Pozostałości pofermentacyjne są
gromadzone w zbiorniku magazynowym. Poza systemem zbiorników, w
biogazowni funkcjonują: pompownia
obsługująca transport surowca oraz pozostałości pofermentacyjne pomiędzy
zbiornikami, sterownia oraz urządzenie
przetwarzające energię biogazu w energię cieplną lub elektryczną. Biogazownia
może także mieć urządzenia wykorzystujące energię cieplną do ogrzewania
obiektów oraz przynoszące dodatkowe
dochody z suszenia zboża czy drewna.
żął, wiązał, ustawiał, zwoził, młócił i konie poganiał
wykopki – tak drzewiej bywało
dzienność. Tylko się nie rozczulajcie,
babcia żyła 102 lata, stryjek 85, ciotka
dobiega 90., dzieci wykształcone,
wnuków i prawnuków pełno.
Do 1970 roku każde wakacje wyglądały tak samo. Obowiązkiem rodziny z miasta było pomaganie przy
żniwach. Pierwsza dekada lipca była
najpiękniejsza. Zboże dojrzewało, niewiele mieliśmy do roboty, pracowaliśmy tylko przy sianie. To była lekka
praca, ale ważna. Przygotowywaliśmy
zimową spyżę dla koni, a poza tym spaliśmy w stodole. Przyglądaliśmy się, jak
tata ze stryjkiem biją świniaka na
żniwa. Próbowaliśmy gorących kaszanek, czasem udało się skubnąć wędzoną kiełbasę, ale ciotka wszystko
skrzętnie zamykała w piwnicy, bo
mięso było potrzebne dla żniwiarzy.
Jedliśmy głównie ziemniaki, ogórki
i jajka. Chleb piekło się we własnym
piecu.
I, niestety, nadchodził koszmarny
dzień rozpoczęcia żniw. Główne pole
na wprost domu było ogromne. Gdy
byłem mały wydawało mi się, że nie
ma końca. Później, jak dorastałem,
widziałem drzewo z odległości 600
metrów, pod którym zjadaliśmy przyniesiony przez kobiety obiad. Dzień
wcześniej ojciec ze stryjkiem okosili
łan, by mogła wjechać żniwiarka. No
Lipiec znaczy żniwa
i zaczynamy! Ojciec wsiada na żniwiarkę. Konie ruszają. Stryjek i trzy
jego córki wiążą snopki, my z bratem
ciągamy je w rzędy, a stryjeczny brat
układa kopy. Dziesięć do dwunastu
snopków na kopę. I tak od rana do
wieczora, przez pięć dni. Później to
samo z owsem. Snopki owsa są lżejsze, ale za to pełno w nich ostu, który
rani skórę. Upał nieznośny, ale nie pamiętam, żebyśmy nosili czapki. Pragnienie takie, że pijemy wodę z wiadra.
Wieczorem pędzimy nad rzekę,
do Złotej Krzywuli, nie przeszkadzają
nam komary, szerszenie i inne owady.
Kąpiemy się i łowimy ryby. Przeważnie szczupaki, kiełbie lub klenie, czasem okonie lub leszcze.
Na glebach piaszczystych czwartej i piątej klasy preferowano płodozmian, a więc na zmianę: żyto, owies,
ziemniaki. Na wyjałowionej ziemi
siało się łubin, potem zaorywało, by
przegnił i użyźnił glebę. Oczywiście
gnój z obory był podstawowym nawozem. Ponieważ nie było rozrzutnika, całą pracę wykonywaliśmy
widłami „trójkami”. Zapach był, że ho,
ho! Nawozy sztuczne przyszły później.
Zboże dosychało w kopach kilka
dni, mieliśmy więc trochę wolnego.
Zwoziło się z lasu chrust i drzewo na
zimę, które potem rąbaliśmy na poZapach był, że ho, ho!
dworcu lub pomagało przy tytoniu. Za
jeden nawleczony do suszarni wianek
ciotka Krzymowska z sąsiedniej wsi
Krzymowskie płaciła złotówkę. Nawlekało się mniej więcej godzinę.
Ręce ciemniały od tytoniu, ale za to
pachniałeś jak dorosły! Zrywaliśmy
też dojrzałe wiśnie na sprzedaż i to był
nasz zarobek, bo cała kasa należała się
zbierającemu. Pięć złotych za sześciokilogramowy koszyk.
Aż nadszedł czas zwózki. Gdy
byłem w wieku 6 – 10 lat, otrzymywałem pośledniejsze zadania. Po wrzuceniu snopków na furę podjeżdżałem
wozem, trzymałem lejce i poganiałem
konie. Mniej więcej co siedem minut
wołałem „Wio!” i tak kierowałem
wozem na dystansie 10 metrów.
W nagrodę pierwszy mogłem wleźć
na ułożoną furę, by mieć najlepszy
widok w drodze z pola do stodoły.
W stodole ustawialiśmy się
w rządku w sąsieku i podawaliśmy
ciotce snopki z fury, a ona układała je
starannie, by łatwiej było przy młócce.
Tej roboty nienawidziłem, bo był
straszny kurz, a ręce i nogi mieliśmy
pokłute słomą i ostami. Między 10.
a 13. rokiem życia podawałem widłami „dwójkami” z kupek na niższy
poziom wozu. A gdy dorosłem, do
mnie należały „dwójki” w polu i w sąRządkiem w sąsieku
sieku. Snopek żyta „na raz” w górę
– to była oznaka męskości! Znowu
kilka dni przerwy ze zbożem. Zwoziliśmy wtedy seradelę – małe, lekkie
kuczki, za to kurz niemiłosierny.
No, i wreszcie młocka. Tu działała
zasada samopomocy rodzinno-sąsiedzkiej. Młockarnia, która stała na
klepisku była małą maszyną, poruszaną przez kierat dwu- lub jednokonny. By odrzucić plewy uruchamialiśmy ręczną wialnię, ale przy
dużej młócce pojawiała się wysoka,
prostokątna maszyna młócąca, połączona z wialnią. Przy ogromnym
kurzu i hałasie czyste zboże sypało się
do worków. Do tej pracy trzeba było
czterech koni po obydwu stronach
kieratu. Przez cztery lata, od 6. do 10.
roku życia poganiałem konie w kieracie, kręcąc się w kółko przez 12 godzin dziennie, z przerwami tylko na
posiłki. Trwało to 2-3 dni. W wieku
męskim nosiłem „trójkami” słomę
spod maszyny do wujka, który układał stertę. Prasy jeszcze nie było.
Czemu tak szczegółowo opisuję
żniwa na Podlasiu? Otóż po to, aby
wykazać, jaki postęp poczyniła wieś
polska, na moich oczach, w ostatnich 50. latach. Pierwsze: snopowiązałka i sznurek z jego problemami.
Drugie: silnik spalinowy i taśma
Z końmi w kieracie
transmisyjna, która stale spadała.
Trzecie: elektryczność w domu i zagrodzie – to był dopiero postęp!
Wreszcie: kombajn, który wszystkie
operacje od zbierania zboża do sypania ziarna do worków, trwające
w sumie około trzech tygodni i angażujące co najmniej 10 osób, sprowadził do półtora dnia, przynajmniej
w przypadku gospodarstwa mojej rodziny.
Było ciężko, to prawda. I biednie.
Dziewczyny rzeczywiście szły boso do
kościoła, by czyste buty wzuć dopiero
w kruchcie. Bimber był łatwo dostępny, oświata i kredyty trudno. „Komuna” dokuczała rolnikom podatkami i dostawami obowiązkowymi,
prześladowała, oskarżając o kułactwo,
ale nie pozbawiła dumy, honoru i miłości do ziemi. I co tu gadać, prawda
jest taka, że wieś pomagała przetrwać
rodzinom w mieście. Bez ich jajek,
jabłek, mleka, a nawet mięsa nie dalibyśmy rady. I za to im dzięki!
Dzisiaj gospodarstwo, które opisuję to nowoczesna obora z zakontraktowanym bydłem, ciągnik wielofunkcyjny, dostęp do kredytów, wiedzy oraz unijnych dopłat. Chłop staje
się przedsiębiorcą rolnym, biznesmenem po prostu! Fakt, że idzie to
wolno, ale chłop musi pomyśleć dwa
razy, zanim w coś wdepnie.
Jerzy Fedorowicz
8
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
wydanie specjalne – listopad 2009
„Schetynówki”, szerokopasmowy Internet,
Wiele dróg wiedzie ku
Gmina może...
Naprawa infrastruktury
Gołym okiem widać, że polska wieś intensywnie wykorzystuje środki publiczne, w tym unijne, przeznaczone na
poprawę infrastruktury technicznej.
Wystarczy krótka jazda wiejskimi drogami, żeby zobaczyć nowe krawężniki
i asfalt, budki telefoniczne, latarnie
i przystanki autobusowe. Mniej rzucają
się w oczy nowe sieci wodne i kanalizacyjne czy oczyszczalnie, choć przecież
one także są. Jednak dopiero twarde
dane raportów i analiz obrazują skalę
rzeczywistych osiągnięć, a także
– ogrom pracy do wykonania.
Budowa chodników, instalacja latarni czy przebudowa zagrażających
środowisku wysypisk są kosztowne,
efekty przynoszą po długim czasie
i nie zawsze wydają się najpilniejsze
w planie budżetowym gminy, choć
mogą wydatnie poprawić standard
życia jej mieszkańców. W dodatku
środki własne gminy są zazwyczaj
niewystarczające, stąd długa droga do
zaspokojenia nawet najbardziej oczywistych potrzeb w tym względzie.
Od 2004 roku spadają na przykład
nakłady na inwestycje służące zaopatrzeniu w wodę i budowie kanalizacji.
Środki w tym obszarze pochodzą
głównie z budżetów samorządowych
i funduszy zewnętrznych (UE i fundusze ochrony środowiska) i zasilają
przede wszystkim wodociągi. Gminy
mniej chętnie budują sieci kanalizacyjne i oczyszczalnie – procent „zwodociągowania” i „skanalizowania”
gospodarstw domowych na wsi wynosił według „Informacji o stanie infrastruktury technicznej wsi na koniec
2007 roku” odpowiednio 67 i 18 proc.
W hierarchii potrzeb wielu społeczności wiejskich takie wydatki zajmują względnie niską pozycję – nie są
traktowane jako podnoszące standard
życia. Zapobieganie degradacji środowiska naturalnego także nie zajmuje
wysokiego miejsca na liście pilnych
spraw do załatwienia.
Wiele małych miejscowości
w ogóle nie oczyszcza ścieków zgodnie z wymogami sanitarnymi i ekologicznymi. Istniejące wiejskie urządzenia odbioru nieczystości to przeważnie osadniki gnilne i zbiorniki
tymczasowego składowania – nieszczelne, przeciążone, zatruwające
wody gruntowe, rzeki i jeziora. Tu jednak jest poprawa: zwolna przybywa
nam oczyszczalni zbiorczych i indywidualnych oczyszczalni wiejskich.
Trudniej będzie poradzić sobie ze
śmieciami. Świadomość ekologiczna
niby jest w tym względzie powszechna, ale o zgodę na lokalizację
wysypiska w naszym sąsiedztwie
trudno. Wszyscy chętnie pozbędziemy się odpadów, byle zabrano je
na Marsa czy równie odległą planetę.
Wiedza o bezpiecznym dla otoczenia
składowaniu jest mierna, a nieliczne
informacje prasowe o udanych inwestycjach zagranicznych przyjmowane
są z nieufnością.
Podobnie jak wiejskie oczyszczalnie ścieków, wiejskie wysypiska są
w dużej części niebezpieczne dla środowiska. Pozbawione ekranów izolujących i instalacji odprowadzającej
wodę odciekową zatruwają ziemię
i zbiorniki wodne wokół. Na szczęście
Wysypisko? Byle nie u nas!
Droga cyfrowa – rozwój Internetu i otwarcie
na globalny świat nowoczesnej
istniejące prawo nakłada na właścicieli nieruchomości i gminy obowiązki gospodarowania odpadami:
właściciele mają gromadzić odpadki
w odpowiednich pojemnikach, a gminy organizować selektywny ich odbiór.
Coraz częstszy widok wystawionych przy wiejskich drogach pojemników na śmieci jest świadectwem
skuteczności prawa i aktywności
gmin w tej dziedzinie. Postulat wspierania gospodarki odpadami na wsi
w działaniu „Podstawowe usługi dla
gospodarki i ludności wiejskiej” zawiera Program Rozwoju Obszarów
Wiejskich na lata 2007-2013.
Mimo widocznych zmian, stan
dróg wiejskich jest ciągle niezadowalający. 45 proc. to nadal drogi nieutwardzone. Tymczasem dobra jakość
dróg służy nie tylko bezpieczeństwu
i wygodzie podróżujących, ale także
zwiększa możliwość korzystania
z lasów (gospodarczo i rekreacyjnie),
sprzyja racjonalnej gospodarce gruntami (np. korzystnemu ekonomicznie
scalaniu ziemi), a także rozwojowi turystyki.
Od 2004 roku nieznacznie spada
na wsi liczba telefonów stacjonarnych. To efekt rozwoju telefonii komórkowej i braku atrakcyjnej oferty
operatorów naziemnych, przede
wszystkim technologii cyfrowej, czyli
systemu ISDN, dającego możliwość
równoczesnego telefonowania i przesyłania danych (w tym Internetu).To
samo zjawisko można także zaobserwować w miastach.
Więcej dróg, mniej telefonów
Zelekt001101
ryfikowana w la0110
tach 50. polska wieś
świeci jasno i ciągle jaśniej
– tylko w ciągu siedmiu lat
(2000-2007) liczba odbiorców
energii elektrycznej na wsi prawie się
podwoiła (z 2,55 mln do 4,68 mln).
Jednak stan techniczny instalacji
wielu gospodarstw nie uległ zmianie
od połowy XX w. Elektryfikacyjny
standard: dwie żarówki i jedno
gniazdko na pomieszczenie jest
w mieście nie do pomyślenia, a na wsi
– owszem.
Rozproszenie terytorialne gospodarstw wiejskich i wynikający częściowo ze złej jakości technicznej
instalacji niski pobór mocy sprawia,
że wiejska sieć elektryczna jest deficytowa. Inwestowanie w nieopłacalne
sieci przesyłające prąd do wsi i gospodarstw będzie się jednak posuwało
powoli. Szczególnie, że w najgorszym
stanie są instalacje w najuboższych
domach.
1
Bardzo niewiele energii elektrycznej pochodzi ze źródeł odnawialnych.
W 2006 roku w Polsce wyprodukowano 161 743 GWh energii elektrycznej, w tym tylko 3392 GWh w elektrowniach wodnych, wiatrowych, biogazowniach itp. Program Rozwoju
Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013, powstały w oparciu o Krajowy
Plan Strategiczny przeznaczył 17 mld
euro na wsparcie programów wiejskich. 13,23 mld euro pochodzi z funduszy unijnych, reszta z budżetu
państwa.
Wiatr u nas nie pracuje
Swobodny, szybki dostęp do
Internetu powoduje, że maleje poczucie oderwania od wielkomiejskich metropolii wśród dzieci,
młodzieży, a także dorosłych na
wsi. Lepsze drogi, szybsza łączność, dostępne telefony zbliżają
01 11 0 0 1 1 0 1 00
011 1 0100011
01 11 0 0 1 1 0 1 0 00
Na
działania
0 0 1 1 0 1 00
tego pro0 1 1 0 1 001
gramu, w ramach „Podstawowych usług dla gospodarki i ludności
wiejskiej” asygnowano
prawie półtora miliarda
euro z przeznaczeniem na
działania w zakresie:
– gospodarki wodnościekowej;
– tworzenia systemu zbioru,
segregacji i wywozu odpadów komunalnych;
– wytwarzania lub dystrybucji
energii ze źródeł odnawialnych.
Odbiorcą środków może być
gmina lub inna jednostka samorządu
terytorialnego. Beneficjent może otrzymać do 4 mln zł na projekty wodnościekowe, 200 tys. zł na systemy
zagospodarowania odpadów komunalnych i 3 mln zł na wytwarzanie i dystrybucję energii ze źródeł odnawialnych.
Trzeba tylko w tej sprawie dobrej
woli, bowiem inwestycje z zakresu infrastruktury technicznej należą co
prawda do zadań własnych gminy, nie
są to jednak zadania obowiązkowe.
1 1 01
JG
wydanie specjalne – listopad 2009
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
9
oczyszczalnie, biogazownie, elektrownie wiatrowe
nowoczesności polskiej wsi
Z Grzegorzem Schetyną rozmawia Elżbieta Misiak-Bremer
– Fajnie jest mieć drogi nazywane od własnego nazwiska? Jakie to jest uczucie?
– Bardzo fajnie. Bardzo się cieszę,
że się to udało, że ten projekt, taki
„z głowy wyjęty” sprawdza się. Najpierw był mój pomysł. Potem rozmowy z ministrem finansów Jackiem
Rostowskim, rozmowa z samorządowcami, czy przyjęliby taki wariant
wspólnej pracy. Kolejne rozmowy toczyły się z wojewodami, potem temat
schodził z samorządów wojewódzkich
do samorządów powiatowych i gminnych. Okazało się, że pomysł został
chętnie skonsumowany.
– Z czego się narodził ten pomysł?
– Z dążenia do tego, żeby ludzie,
którzy może nigdy nie pojadą autostradą, nie skorzystają z drogi ekspresowej, mogli mieć u siebie wyremontowaną drogę, oświetloną jezdnię
pod szkołą, chodnik, krawężniki
i bezpieczne przejście. Zależało mi na
tym, by wielki projekt zmian infrastruktury wszedł pod strzechy.
Tam, gdzie samorząd będzie chciał
przeprowadzić
remont dróg
gminnych i powiatowych, budżet
państwa
pokryje połowę
kosztów
– Ile czasu zajęło przejście od pomysłu do realizacji?
– Kilka tygodni. Miałem zielone
światło zapalone przez ministra Rostowskiego, miałem absolutną akceptację ze strony samorządów. Wszyscy
byli za. Nawet jak opozycja krzyczała,
że to polityka i skandal, że minister
spraw wewnętrznych zajmuje się infrastrukturą. Udało się to zrobić poza
polityką. To nie polityka decyduje,
która droga będzie remontowana,
a która przebudowywana. Nieważne
kto rządzi, ważne kto ma dobry projekt, kto się angażuje.
– Nazwa „schetynówki” wzięła się sama z siebie, czy ktoś to wymyślił?
– Sama z siebie, i to parę lat temu,
kiedy będąc jeszcze w opozycji, przepchnąłem remont drogi z Wrocławia
do Lubina. Uparłem się, żeby były
pobocza i lewoskręty na wsiach, bo
było bardzo dużo i wypadków, i ofiar.
Wtedy ktoś powiedział: „schetynówka”. Tak ktoś napisał w prasie
brukselskiej i tak zostało.
– To tak jak sławojki?
– Tak mówią.
Grzegorz Schetyna od „schetynówek”
FOTO AGENCJA GAZETA
987 MILIONÓW ZŁOTYCH NA PRZEBUDOWĘ 2646 KM DRÓG GMINNYCH I POWIATOWYCH
Narodowy program budowy dróg lokalnych w latach 2009-2011
komunikacji
wieś do miasta. Rząd PO chce jednak, żeby ten proces przebiegał
zdecydowanie szybciej. W tej
zmianie cywilizacyjnej niezastąpiony jest Internet, traktowany
jako narzędzie, a nie cel sam w
sobie. Ułatwia to postępująca cyfryzacja łączności, która obejmuje
także tereny wiejskie.
Zadanie „zinternetyzowania”
polskiej wsi wzięło na siebie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i
Administracji. Realizacja programu przeciwdziałającego wykluczeniu cyfrowemu –e-Inclusion
ma na celu likwidację barier technicznych i upowszechnienie szerokopasmowego Internetu niezależnie od miejsca zamieszkania.
Wsparcie z tego programu dostają gospodarstwa domowe
uprawnione do otrzymywania pomocy społecznej lub świadczeń
rodzinnych, dzieci i ucząca się
młodzież z rodzin w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, osoby
niepełnosprawne oraz rodziny zastępcze. Dochód rodziny jako podstawowe kryterium wyboru do
objęcia tym projektem z działania
8.3 PO IG (Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka)
wskazuje gminy z obszarów wiejskich jako pierwszoplanowych
beneficjentów przeciwdziałania
wykluczeniu cyfrowemu.
01 11 0 0 1 1 0 1 00
011 1 0100011
0 0 1 1 0 1 00
011
011 1
0 0 1 1 0 1 00 11 00 1 0
0 1 1 0 1 001 001 01 00
Dysproporcje w dostępie do
Internetu wiejskich i miejskich
gospodarstw domowych pokazują
dane: na wsi komputery ma 34
proc. gospodarstw domowych,
w mieście – 52 proc. Działanie 8.3
PO IG przeznacza na wyrównanie
tej różnicy 364 mln euro. Wkład ze
środków unijnych na działanie
wynosi 310 mln euro, a z krajowych środków publicznych – 55
mln euro.
W ramach jednego projektu
wsparcie z tego programu może
uzyskać co najmniej 30 gospodarstw domowych, spełniających
konieczne kryteria. Pomoc dla
nich polega na zapewnieniu dostępu do Internetu, zakupie zestawów komputerowych, oprogramowania i podręczników, szkoleniu w obsłudze komputera oraz
korzystania z Internetu z uwzględnieniem wieku, stanu zdrowia
i wykształcenia, budowie infrastruktury dostępowej, usługach
serwisowych. Dofinansowanie
projektu to maksymalnie 85 proc.
jego wartości, wkład własny beneficjenta to 15 proc.
Z programu mogą skorzystać
gminy wiejskie, które mają najniższe dochody. Pierwszym samorzą-
poszczególnych województw, a także
gęstości sieci dróg lokalnych na ich
obszarze. Prowadziło to do nierównomiernego zaspokojenia potrzeb inwestycyjnych samorządów, uprzywilejowując gminy i powiaty w mniejszych i słabiej zaludnionych województwach o niewielkich sieciach
dróg lokalnych.
Według stanu na dzień 5 sierpnia
Przykładowo w województwach
01 11 0 0 1
2009 r. do dofinansowania z budżetu lubuskim i opolskim zakwalifikopaństwa w 2009 r. zakwalifikowanych wano do dofinansowania 100 proc.
zostało ogółem 1137 wniosków na złożonych (i niewycofanych), a zarałączną kwotę dotacji 987 mln zł na re- zem formalnie poprawnych wniomonty 2646 km dróg gminnych i po- sków, podczas gdy w największych
0 0 1 1 0 1 00 01 00
wiatowych. Obowiązujący do- pod względem obszaru i zaludnienia
tychczas równy podział kwoty oraz rozmiaru sieci drogowej woje0 1 1 0 1 001 11 00 0 11 0
dotacji celowej z budżetu wództwach mazowieckim, wielkopolpaństwa pomiędzy wo- skim i śląskim wskaźnik ten wyniósł
dem w Polsce, który uzyskał dofijewództwa nie uwz- odpowiednio: 24 proc., 33 proc. i 40
nansowanie w ramach tego proględniał zasadni- proc.
gramu jest gmina Ropczyce,
czych różnic
Decyzja Rady Ministrów uzależw której zastosowano dodatkowe
w i e l k o ś c i nia wielkość dotacji celowej z budżetu
kryterium: dobre wyniki nauki 01 11 0 0 1 1
oraz za- od zróżnicowanych potrzeb jednostek
dzieci z rodzin objętych projektem.
ludnie- samorządu terytorialnego w zakresie
Podpisane zostały już umowy
n i a inwestycji drogowych w poszczególtakże z miastami: Halinów, Gronych województwach.
dzisk Mazowiecki, Przemków
Zakłada ona, że w latach 2010i gmina Świerklany. Środki na rea2011 podział środków dotacji pomię0 0 1 1 0 1 00 110
lizację projektów wynoszą od 365
dzy
województwa
będzie
tys. zł w gminie Świerklany po 2,5
uwzględniał powierzchnię i liczbę
0 1 1 0 1 000 0001
mln zł w gminie Halinów.
ludności województw oraz
MSWiA odpowiada również za
łączną długość znajdujących
inny program dostarczający Inter- Dotyczy to przede wszystkim teresię na ich obszarze dróg
net bezpośrednio do użytkownika nów wiejskich i małych miastegminnych i powiatopoprzez wsparcie małych, bardzo czek.
wych o twardej namałych i średnich przedsiębiorW ramach tego programu
wierzchni.
Tak poważnie zatytułowany program
przyjął potoczną nazwę „schetynówek”. Program ten zakłada, że tam,
gdzie samorząd będzie chciał przeprowadzić remont dróg, budżet państwa
pokryje połowę kosztów. W latach 2009
- 2011 będzie na to przeznaczana kwota
1 mld zł rocznie.
011 1
1 1 011000100110
011 1
1 1 01000000011
ców, chcących robić to tam, gdzie
jest to nieopłacalne finansowo.
Chodzi o obszary kraju, na których nie funkcjonuje ogólnodostępna
szerokopasmowa
infrastruktura internetowa o przepustowości co najmniej 2 Mb/s.
każda firma ma zapewnić szerokopasmowy dostęp do Internetu
grupie co najmniej 40 gospodarstw domowych. Na realizację 0 0 1 1 0 1
tego programu przeznaczone zos- 0 1 1 0 1 001
tało 200 mln euro.
(pr)
1 1 01
10
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
wydanie specjalne – listopad 2009
Kociewskie kobiety wyrywają
Krystyna Gierszewska z Kociewia
FOTO PO
Koncert młodych w klubie „Zebra”
FOTO PO
Tak śpiewają gospodynie
Koło Gospodyń Wiejskich zdobywa granty, robi catering, serfuje po
Szefowa Koła Gospodyń Wiejskich
w Rudnie na Pomorzu, 53-letnia Barbara
Thrun, w ciągu roku stała się bizneswoman, fundriserem, dziennikarką. Serfuje
w sieci, mailuje, czasem do późnej nocy.
A zaczęło się od tego, że gospodynie
z Rudna dostały dotację z programu
„Działaj lokalnie” i zbudowały plac
zabaw w swojej wsi.
– Przyjechała do nas Waja Jabłonowska z tczewskiej Fundacji Pokolenia, zobaczyła, pochwaliła i namówiła,
żebyśmy dołączyły do „Tuby” – mówi
Barbara Thrun.
„Tuba – Lokalna przestrzeń Informacji” to projekt, który Waja Jabłonowska stworzyła razem z 16 wiejskimi organizacjami. Dofinansowała
go Polsko-Amerykańska Fundacja
Wolności i Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce. Dzięki temu w lutym
2009 roku gospodynie z Rudna zasiadły przed komputerami. Uczyły się
Worda, Excela, Internetu, programów
graficznych. Dostały kamery i aparaty
fotograficzne. Robiły reportaże
o Rudnie. Umieszczały filmy i zdjęcia
na stronach internetowych.
Przyjeżdżali trenerzy, PR-owcy,
dziennikarze. Szkolili jak działać profesjonalnie. Kobiety zaczęły pisać artykuły dla lokalnej prasy. Uczyły się
znaczenia nieznanych im dotąd, obco
brzmiących pojęć – grant, fundrising,
gender, mainstream, wolontariat, promocja, happening. Poznały zasady
prowadzenia debat oksfordzkich.
– Już nie zajmujemy się tylko wypożyczaniem talerzy na wesela. Robimy biznes, zarabiamy. Zakładamy
sklep internetowy, będzie można zamówić u nas catering. Założyłyśmy
kawiarenkę obywatelską, robimy prelekcje i debaty oksfordzkie. Piszemy
profesjonalne wnioski o dotacje następnych projektów – chwali się Barbara – a jak czegoś nie wiemy, to
jedziemy do Tczewa, do Wai. Zawsze
nam poradzi.
Catering u gospodyń wiejskich
Bartosz Rief stanął po raz pierwszy przed Wają Jabłonowską w 2007
roku.
– Miałem wtedy długie włosy,
byłem w glanach i ubrany na czarno.
Niektórzy na taki widok przechodzą
na drugą stronę ulicy. Myślałem, że
nie zechce ze mną gadać – wspomina.
Z kumplami grali mroczny metalcore w garażu na osiedlu, ale mieli
problemy, bo było głośno. A oni właśnie mieli nagrywać swoją pierwszą
płytę. Desperacja po prostu… Fundacja Pokolenia zajmowała już wtedy kamienicę przy Rynku w Tczewie.
Bartosz dowiedział się, że mają jeszcze jakąś wolną przestrzeń.
– W ogóle nie zwróciła uwagi na
mój wygląd. Nie przegoniła mnie, słuchała przez kilkanaście minut.
I szybko podjęła decyzję. Na tak. Powiedziała tylko, żebyśmy się przyzwoicie zachowywali. Myślałem, że
jakieś podanie mi każe napisać, dokumenty wypełnić… Nic z tych rzeczy.
Ale fart! – opowiada Bartosz.
Ten fart Bartka nie opuścił. Nie
zawiódł zaufania i teraz pracuje
w Fundacji Pokolenia.
– Jestem „koordynatorem projektów kulturalnych”, tak to się chyba
oficjalnie nazywa. Nie dość, że robię
to, co lubię, to jeszcze mi za to płacą
– mówi.
„Koordynatora projektów kulturalnych” trudno spotkać przy biurku
w fundacji. Ciągle gdzieś biega, teraz
ma „urwanie głowy” z koncertami na
tczewskiej starówce. Całe lato i wrzesień. Tczew aż dudni, starówka pełna
ludzi.
– Wiadomość o tym, że w „Pokoleniach” da się grać, rozeszła się po
Tczewie i okolicach. Ciągle ktoś przychodził i pytał, czy może poćwiczyć ze
swoją kapelą. I tak ćwiczyli, że teraz
miasto kipi muzyką, nawet Waja
chyba nie wie, ile zespołów gra – 12,
13 czy już 14? Tolerancja, demokracja,
że palce lizać. Najpierw grają punki,
Heavy metal w gminie
potem jakiś zespół rapuje i przekazuje
salę ostrym „metalom”, potem wchodzą ci z psychodelicznym rockiem.
Młodzieżowe subkultury, które „na
mieście” zwalczają się, tu grzecznie,
ramię w ramię pożyczają sobie sprzęt,
kiedy im czegoś brakuje. I razem działają w Zebrze. To jest dopiero miszmasz! Kiedy Waja wpuściła do
budynku tyle młodzieży, nie było siły
– coś takiego musiało powstać.
Alternatywne Centrum Kultury
Zebra jest grupą nieformalną. W starej, przerobionej na salę, kuchni są
projekcje i dyskusje, ktoś zrobił ze
ściany galerię fotografiki. Niektórzy
przychodzą malować. – Jak ktoś chce
się artystycznie wypowiedzieć, to
przychodzi do Zebry, jak ktoś chce
zorganizować spotkanie dyskusyjne
– to organizuje. Jak ktoś chce pokazać swoje filmy to pokazuje – mówi
Bartosz.
Dużo jest w Zebrze artystów niezależnych z Tczewa i okolic. Tłuką się
tu pekaesami z różnych gmin. Czasem
to artystowskie „dziwadła”, które
u siebie na wsi nie znajdują zrozumienia. Jabłonowska potrafi z tego tłumu
wyłuskać najbardziej zaangażowanych i kotwiczy ich w fundacji na dłużej. Tak było z Pasztetem.
Pasztet to przydomek (on mówi
„ksywa”) Pawła Perszke. Gra na perkusji. Pojawił się w fundacji z zespołem półtora roku temu. Ma dopiero
17 lat, uczy się w technikum. Całe
ostatnie wakacje spędził w „Pokoleniach”.
– Świetny klimat tu wyczułem
– mówi i z dumą dodaje: – Teraz jestem koordynatorem projektu „Tczewska Alternatywa Filmowa”. Film to,
poza grą na perkusji w zespole „Insomnia”, jego druga wielka pasja.
W „Pokoleniach” zaczął robić filmy.
Jeszcze nie wie, kim chce być w przyszłości i co studiować.
O tym, że praca z Wają Jabłonowską jest dobrą rekomendacją
Świetny klimat tu wyczułem
Fundacja „Pokolenia” – portret zbiorowy
przekonała się Bożena Białas. Studiowała w Gdańsku politologię,
miała wolne piątki i postanowiła
zostać wolontariuszką w „Pokoleniach”. Pisała wnioski o unijne dofinansowania. Po studiach złożyła
podanie o pierwszą pracę w urzędzie
gminy Subkowy. W CV dopisała wolontariat w „Pokoleniach” i dołączyła
rekomendację od Wai. Wójt nie
wahał się ani chwili, dostała pracę
od razu.
Teraz Bożena pracuje w Starostwie Powiatowym w Tczewie, w wydziale Funduszy Unijnych. Razem
z „Pokoleniami” i Bankiem Spółdzielczym starostwo tworzy sieć partnerstw lokalnych.
Waja Jabłonowska jest ładna, zadbana, subtelna. – Ale potrafi być
twarda jak kamień i dużo wymaga.
I od siebie, i od innych – mówią jej
współpracownicy z Fundacji „Pokolenia”. Nie ma dla niej rzeczy, której nie
da się zrobić.
Potrafi być twarda jak kamień
FOTO PO
Waja uśmiecha się i prostuje:
– Raz jednak wymiękłam. Ale to
właśnie dzięki tej porażce powstały
„Pokolenia”. To zdarzyło się w 2002
roku. Pracowała w starostwie powiatowym jako animator współpracy
z organizacjami pozarządowymi.
Biurko, podania, obieg dokumentów,
ścisłe godziny pracy. Opiniowanie,
stempelki, niepowodzenia odgórnie
wymyślanych projektów. Czuła się
bezradna. Rzuciła pracę w starostwie.
Dostała pieniądze od rodziny – 1200
złotych. Namówiła do współpracy
znajomych i zarejestrowali Fundację
„Pokolenia”.
Startowali prawie od zera. Jedna
szafa, jedno biurko, jeden komputer.
Wszystko używane. Pierwszy projekt
społeczny to było odreagowanie porażki. W Chojnicach zebrała razem
organizacje pozarządowe i urzędników samorządowych. Ależ oni na początku byli wobec siebie nieufni! Ale
kiedy się poznali, to zaczęli się dogadywać i razem stworzyli wieloletnią
strategię współpracy. Razem pracują
wydanie specjalne – listopad 2009
Ogólnopolska gazeta Platformy Obywatelskiej
11
EDUKACJA DLA KULTURY
Wiejskie biblioteki jako
nowoczesne centra informacyjne
Postępy w rozwoju infrastruktury na
wsi są widoczne gołym okiem: powstają drogi, wodociągi, kładziona
jest kanalizacja. To wszystko ułatwia
życie. Telekomunikacja na dobre
wiąże wieś z całym światem. Najgorsza jest sytuacja w infrastrukturze
społecznej, a zwłaszcza w kulturze.
Znikają biblioteki, gmin często nie
stać na utrzymanie domów kultury.
wieś do przodu
FOTO PO
Zadbana i subtelna – Waja Jabłonowska
FOTO PO
Internecie, prowadzi debaty oksfordzkie
do dziś. W gminie Chojnice jest teraz
ponad sto organizacji pozarządowych.
Ten prosty projekt powielono
potem w wielu innych gminach.
O fundacji zaczęło się robić głośno,
byli rozpoznawani. Doceniła „Pokolenia” Polsko-Amerykańska Fundacja
Wolności i Akademia Rozwoju Filantropii w Polsce, dofinansowała kolejne projekty. Do „Pokoleń” dołączali
nowi wolontariusze, najlepsi stawali
się jej pracownikami, koordynatorami
projektów.
Rok 2006. Waja Jabłonowska jeździ po wsiach, koordynuje program
„Działaj lokalnie”. W Kociewiu poznaje Krystynę Gierszewską, przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich. Mają taki sam upór, energię,
siłę przebicia. W 2004 roku, po 30 latach pracy, Krysia przeszła na emeryturę. Nie chciała odpoczywać, nie
znosiła bezczynności, więc została
szefową koła. Organizowały wiejskie
festyny, spotykały się na wspólnym
gotowaniu. Chciały robić coś więcej,
pytały Waję o radę. Pomogła. Powiedziała, jak stworzyć organizację pozarządową, napisać wniosek o dotację.
W Krajowym Rejestrze Sądowym
zarejestrowały Kociewskie Forum
Kobiet – organizację, która skupiła
kobiety z kilkunastu kół gospodyń w
powiecie. Z feministycznej Ośki dostały dofinansowanie na projekt
„Bycie gospodynią to za mało”. Pod
okiem Wai Jabłonowskiej tworzyły
„Strategię Rozwoju Kół Gospodyń
Wiejskich”, potem przyszło dofinansowanie z innych źródeł. W ciągu niespełna trzech lat Kociewie dokonało
cywilizacyjnego skoku. Gospodynie
dostały w ramach kolejnych programów komputery, kamery, aparaty fotograficzne. Mówią, że wkrótce
Kociewie całkiem się zmieni – mężczyźni staną przy kuchni, bo kobiety
nie będą mieć na to czasu, zajęte bez
reszty robieniem biznesu.
Kociewskie forum kobiet
Krystyna Gierszewska, prezeska
Kociewskiego Forum Kobiet, nie
rusza się bez laptopa. Sama zrobiła
stronę internetową organizacji, jest jej
webmasterem. Posługuje się różnymi
programami, w Corelu robi materiały
promocyjne.
Umie zarobić na byciu wiejską
gospodynią. W Ministerstwie Rolnictwa zarejestrowała dwa własne
produkty regionalne – pierniki fefernuski i grochowinki kociewskie.
Ciasteczka pojechały do Brukseli,
częstowali nimi polscy eurourzędnicy. Zamawia je urząd marszałkowski, gdy zaprasza zagranicznych
gości.
Krystyna wydała książkę o regionalnych przysmakach – same sprawdzone tradycyjne przepisy. Catering?
Oczywiście, gospodynie przygotują.
Właśnie robią kulinarną stronę internetową. Będzie można zamawiać mailowo.
Po zakończeniu programu „Leader +” pojechała w podróż studyjną do
Irlandii.
– Pierwszy raz byłam za granicą,
pierwszy raz leciałam samolotem. Oj,
nie da się opowiedzieć… – wspomina
Krysia. Przyznaje, że ma mało czasu
dla rodziny. – Część obowiązków
wziął na siebie mąż, wcześniej ja gotowałam, teraz musi on. A jakie talenty przy tym ujawnił! Pycha!
– chwali sołtysa pani prezes.
„Pokolenia” dają organizacjom
pozarządowym na wsi narzędzia
– takie know-how.
– Uczymy, jak pisać wnioski,
gdzie szukać dofinansowania. Potem
ludzie dają sobie radę sami, my tylko
doradzamy. Chcemy, żeby mieli poczucie, że robią coś sami, że potrafią
– mówi Waja. Jej zdaniem największy
problem na wsiach to samorządy,
które takich narzędzi nie dają i urzędnicy, którzy nie słuchają ludzi. – A ludzie są mądrzy! Ale wycofują się, gdy
tylko wyczują, że nie mają wpływu na
Sołtys świetnie gotuje
rzeczywistość. Tam, gdzie ludzie mają
poczucie, że sołtys ich słucha, na zebrania przychodzą tłumy.
Zdaniem Jabłonowskiej wiejskie
kobiety są bardziej aktywne niż mężczyźni, mają więcej pomysłów, większe ambicje. Mężczyźni działają
zwykle w Ochotniczej Straży Pożarnej. Nie muszą się o nic starać i niczego wymyślać – OSP dostaje lekką
ręką pieniądze z gminy. Ta działalność
nie wymaga aktywności.
– Czasem kobiety liderki są postrzegane przez lokalne władze jako
konkurencja, zagrożenie dla ich pozycji. Kobiety zmieniają środowisko,
cieszą się zaufaniem społeczności lokalnej, mają autorytet. A wielu urzędników woli iść na łatwiznę. Po to, żeby
wygrać kolejne wybory do niedawna
wystarczyło dofinansować miejscową
drużynę piłkarską i Ochotniczą Straż
Pożarną. Aktywne kobiety na wsi
podnoszą poprzeczkę – uważa Waja.
Często wyjeżdża na kilka dni albo
późno wraca do domu. Jej mąż, Andrzej Jabłonowski, już się do tego
przyzwyczaił. – Ona już taka jest,
wciąż w biegu, ciągle do przodu
– mówi.
Organizują czas tak, żeby jak najczęściej być razem, bo Andrzej Jabłonowski też jeździ po wsiach. Jest
lekarzem, był radnym Platformy Obywatelskiej, szefem komisji zdrowia
w Tczewie.
– Obiecałem sobie, że zreformuję
tutejszy szpital. Byłem jedynym radnym Platformy w komisji zdrowia,
radni z innych ugrupowań bali się
zdecydować o prywatyzacji szpitala.
Samorządowcy z Platformy pomogli,
wsparli, udało się. Zdjęcia ze szpitala
w Tczewie promują reformę Ewy Kopacz na internetowej stronie Ministerstwa Zdrowia. Andrzej Jabłonowski
uważa, że tczewski szpital to ogromny
sukces.
Ale to już zupełnie inna historia…
Kobiety mają autorytet
Joanna Wóycicka
Władze państwowe podejmują
wysiłki, by powstrzymać to zjawisko określane mianem „wykluczenia”.
Rządowy Program Rozwoju
Edukacji na Obszarach Wiejskich
na lata 2008-2013 ma właśnie na
celu eliminowanie barier w dostępie ludności wiejskiej do pełnej
oferty edukacyjnej, kulturalnej, informacyjnej i sportowej. Minister
kultury i dziedzictwa narodowego
ogłosił podobne programy, finansowane ze środków ministerstwa.
Na Kongresie Kultury Bogdan
Zdrojewski mówił: „Nowa wizja
pracy edukacyjnej placówek kulturalnych zawarta jest w programach
Dom Kultury + i Biblioteka +, których realizacja już się rozpoczyna.”
Beneficjentami tego drugiego
programu są biblioteki publiczne,
ze szczególnym uwzględnieniem
bibliotek z gmin wiejskich, wiejsko-miejskich oraz małych gmin
miejskich (do 15 tysięcy mieszkańców). Ma on poszerzyć dotychczasowe funkcje bibliotek
gminnych o edukację – korzysta-
nie z Internetu i komputerów, edukację kulturalną. Celem programu
jest przekształcenie bibliotek
gminnych w nowoczesne miejsca
dostępu do wiedzy, kultury oraz w
ośrodki życia społecznego. Zostanie wprowadzony system certyfikujący dla bibliotek.
Program Edukacja kulturalna
i diagnoza kultury wspiera z kolei
i promuje projekty twórczego i aktywnego uczestnictwa w kulturze,
sprawnego korzystania z jej materialnego i duchowego dorobku
jako wiedzy o historii i tożsamości
narodu, kształcenia osób działających w sferze kultury, a także projekty badawcze monitorujące
i diagnozujące zmiany w kulturze.
W ramach programu są dwa
priorytety: Edukacja kulturalna
oraz Obserwatorium kultury.
Kolejnym programem realizowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
jest Literatura i Czytelnictwo, w ramach którego istnieją dwa priorytety: Promocja literatury i piśmiennictwa kulturalnego oraz
Zakup nowości wydawniczych dla
bibliotek. Program ten stwarza warunki do rozwoju literatury, czytelnictwa i czasopiśmiennictwa kulturalnego.
Wszystkie te programy zmniejszają dysproporcje między wsią
a miastem i prowadzą do tego, by
jakość życia na wsi zaczęła zbliżać
się do poziomu miasta.
AA
PROGRAM RADOSNA SZKOŁA
Rząd wespół z gminą
Obejmując rządy prezes Rady Ministrów Donald Tusk w swoim exposé
zapowiedział, że „jednym z ważnych elementów prorodzinnych
działań rządu jest upowszechnianie
edukacji przedszkolnej, która szczególnie potrzebna jest na obszarach
wiejskich”.
A w dwa lata później szef rządu
podczas czerwcowego spotkania
z sołtysami w Licheniu powtórzył:
„Dla nas jest też ważne, żeby polska wieś była miejscem godnego
życia dla was i dla waszych dzieci,
żeby szkoła na wsi prezentowała
poziom zbliżony do szkół w największych miastach, żeby opieka
przedszkolna była dostępna także
na małej polskiej wsi”.
Program rządowy Radosna
Szkoła powstał po to, by szkoły
w biedniejszych gminach mogły
poprawić wyposażenie, służące
rozwojowi i zabawie najmłodszych
uczniów. W ramach programu organy prowadzące szkoły podstawowe (gminy) otrzymają wsparcie
finansowe na pomoce dydaktyczne do miejsc zabaw w szkole.
Powinny one być wyposażone
w przyrządy pozwalające na zaspokojenie przez dziecko potrzeby
ruchu i obejmować w szczególności duże, miękkie klocki, miękkie
piłki w różnych kolorach i wielko-
ściach, materace do zabaw, tory
przeszkód itp. Koszt zakupu pomocy dydaktycznych jest finansowany w 100 proc. z budżetu
państwa do kwoty 6 lub 12 tys. zł,
w zależności od liczby uczniów
w klasach I-III.
Program obejmuje też urządzenie szkolnego placu zabaw,
który powinien być przygotowany
do prowadzenia z dziećmi różnych
form zajęć ruchowych (na przykład pokonywania przeszkód).
Gminy muszą wykazać się finansowym wkładem w wysokości 50
proc. kosztów urządzenia placu
zabaw; wsparcie finansowe na
urządzenie tych placów wynosi 63
850 zł lub 115 450 zł, w zależności
od liczby uczniów w klasach I-III.
W tegorocznej edycji rządowego programu Radosna Szkoła
złożono już wnioski na prawie 130
mln złotych. O zakup pomocy dydaktycznych (lub jego refinansowanie) wnioskowało prawie 7,5
tysiąca spośród niemal 14 tysięcy
uprawnionych szkół. Wnioski te
opiewają na kwotę 62 mln złotych.
Natomiast o dofinansowanie
utworzenia lub modernizacji placu
zabaw przy szkole lub refinansowanie tych kosztów wnosiło
ponad 1,5 tysiąca szkół. Łączna
kwota, na którą opiewają te wnioAA
ski, sięga 67 mln zł.
Łany Internetu
Przeciw cyfrowemu wykluczeniu wsi
U
żytkownikom Internetu trudno wyobrazić sobie, że mogliby nie mieć dostępu do sieci,
nie korzystać z możliwości szybkiego
wyszukiwania informacji, kontaktu
z wieloma ludźmi, załatwiania coraz
większej liczby spraw administracyjnych, bankowych, planowania podróży, dokonywania rezerwacji,
kupowania biletów lotniczych i wielu
innych możliwości.
Tymczasem ciągle jeszcze ponad
połowa Polaków takiej możliwości nie
ma. Szczególnie tych zamieszkałych
na wsiach, gdzie Internet może być jedyną formą zdobywania wykształcenia.
Jednym z istotnych elementów
programu Platformy Obywatelskiej
dla obszarów wiejskich jest przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu,
który pozwala na likwidację barier
technicznych i upowszechnienie szerokopasmowego Internetu, niezależnie od miejsca zamieszkania.
Program Operacyjny „Innowacyjna Gospodarka” stanowi dużą
szansę na wyrównanie dostępu do Internetu przy wykorzystaniu 310 mln
euro ze środków europejskich i 54,5
mln euro z krajowych środków publicznych.
Wsparcie mogą otrzymać gospodarstwa domowe o niskich dochodach, objętych pomocą społeczną,
dzieci i młodzież dobrze ucząca się
z rodzin w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, osoby niepełnosprawne oraz rodziny zastępcze.
Więcej szczegółów na temat programów poprawy infrastruktury technicznej
polskiej wsi, w tym rozwoju Internetu,
zamieszczamy na stronach 8-9

Podobne dokumenty