Generuj PDF
Transkrypt
Generuj PDF
Data publikacji : 04.05.2011 Ogień i żelazo Niebo nad szczytem Aerie nawoływało Kurdrana Wildhammera, niczym odległy blask ogniska w mroźną zimową noc. Po dwudziestu latach spędzonych w piekielnym świecie znanym jako Outland, wreszcie był w domu. Nigdy nie żałował przyłączenia się do ekspedycji Przymierza, która ruszyła walczyć z orkową Hordą w jej świecie, jednak przez tyle lat marzył o ponownym ujrzeniu tego nieba. Jego gryfon, Sky'ree, szybowała nad nim wraz z trzema przedstawicielami swego gatunku, równie energicznie jak przez ostatnie dwie dekady. Chciał być teraz w górze z nią i czuć powiew górskiego powietrze na swej twarzy. Los sprawił, że poruszał się po ziemi na dwóch nogach, jednak dopiero w przestworzach czuł się naprawdę wolny. To był największy dar Sky'ree dla niego. Bardziej niż jej zaciętość w czasie walki, oraz przyjaźń w czasie pokoju, był nim lot. Jednak póki co, pozwolił jej szybować samotnie. Kurdran wziął głęboki oddech i przyjrzał się swemu domowi; wysokie lasy rozrastały się we wszystkich kierunkach; krasnoludy Wildhammer krzątające się wokół sklepów i domów przy górskich zboczach; oraz ogromna woliera, jej kamienne mury wyrzeźbione na podobieństwo jednego ze szlachetnych gryfonów, wzniesiona u szczytu Aerie. Wszystko było identyczne jak to pozostawił. Chwycił za małe żelazne berło wiszące u jego pasa, oplecione źdźbłami trawy i przyozdobione gryfimi piórami. Nie była to broń - jego wojenny młot burzy wisiał na jego plecach - było to tylko przypomnienie. W Outlandzie, berło stało się niemal mistyczne w swej naturze, symbolem tego kim jest, oraz domu w obronie którego walczył. Wiele razy trzymał je blisko i czuł jak napełnia go wiara, która popychała go do działania. Jednak teraz kiedy był już w domu, rola berła widocznie... Przerażający pisk wypełnił niebo. Kurdran spojrzał w górę i przeraził się tym co ujrzał. Sky'ree spadała w dół, a jej skrzydła były wygięte w nienaturalny sposób. ● "Sky'ree!" wrzasnął Kurdran. Gryfon uderzył w ziemię z przerażającym hukiem. Strzaskane kości wystawały z jej połamanych tylnich nóg, a z dziury w jej czaszce zaczęła płynąć krew. Sky'ree próbowała wstać, jednak zaczęła wić się z bólu. Otworzyła dziób, z którego popłynął słaby głos. ● "Nie ruszaj się, moja droga!" wykrzyknął Kurdran. Biegł w stronę swej kompanki, jego serce strasznie dudniło, kiedy nagle jego ręka odrętwiała. Berło które trzymał zaczęło przemieniać się w coś co znał... kryształ... diament. Błyszczące macki wystrzeliły z niego i oplotły się wokół jego ręki, unieruchamiając ją niczym kamień. Dziwaczna substancja dotarła do klatki piersiowej i ruszyła w dół, aż zespoliła jego nogi z ziemią. Kurdran chciał chwycić za swój młot burzy, jednak diament unieruchomił jego rękę, zanim ta chwyciła broni. Unieruchomiony mógł tylko patrzeć jak gryfon, który uratował jego życie niezliczoną ilość razy, który stał się przedłużeniem jego samego, powolnie wykrwawiał się tuż przed nim. Diamentowe więzienie oplotło szyję Kurdrana, a następnie wlało się w jego gardło i wypełniło płuca. W końcu przysłoniło ono jego oczy i uszy, a Sky'ree i wspaniałe błękitne niebo zniknęły. Jednak Kurdran nie zaznał wolności w śmierci. Istniał w pustce, w czasie kiedy przerażenie wypalało jego umysł, niczym roztopiony metal w kuźni. W końcu usłyszał rytmiczne dudnienie, coraz głośniejsze. THUMP, THUMP, THUMP Każde uderzenie wypełniało jego ciało wibracjami, tak jakby ktoś uderzał tępym narzędziem o jego kryształową powłokę, starając się go uwolnić. THUMP, THUMP, THUMP Więzienie wokół jego ciała zaczęło zanikać. Odzyskał nad nim władzę. Dźwięk przybrał wówczas inny ton. CLANG, CLANG, CLANG Ten dźwięk wystarczył, aby zdał sobie sprawę z tego, że z jednego koszmaru trafił w kolejny. Były to odgłosy uderzeń młotów o kowadła, wbijające się w umysł Kurdrana, które słychać było cały dzień. Puls obcego mu miasta, wzniesionego tak głęboko w sercu góry, że nigdy nie zazna ono radości otwartego nieba. To było Ironforge. * * * Miasto przodków Kurdrana było niczym kocioł pełen dawnych uprzedzeń. Unoszące się z niego toksyczne opary niszczyły wszelką logikę i opamiętanie u krasnoludów z Bronzebeard, Wildhammer i Dark Iron, które zamieszkiwały wspólnie w Ironforge po raz pierwszy od przeszło dwóch stuleci. Kurdran stał na jego krawędzi, wpatrzony w jego płonące serce, które było coraz bliższe erupcji. W pewien dziwny sposób, poczuł że wolałby być w dalszym ciągu w czasie wojny z przeklętą Hordą, uwięziony w Outlandzie. Jednak w Ironforge nie było wyraźnych wrogów. Żadnych szalonych demonów. Żadnych szarżujących orków niszczących wszystko co żywe. Były tylko słowa. Kiedy Kurdran przybył do Ironforge ledwie kilka tygodni temu, był traktowany niemal niczym bohater za swe czyny w Outlandzie. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Bezpodstawne plotki na temat klanu Wildhammer wypełzały z mrocznych korytarzy miasta, niczym złowieszcze duchy z krwawej Wojny Trzech Młotów, która zniszczyła jedność krasnoludzkich klanów wiele lat temu. Pojawiały się historie o rytualnych ofiarach na szczycie Aerie, oraz opowieści o tym, że Kurdran dokonał egzekucji na tuzinie żołnierzy Przymierza w Outlandzie za to, że uciekli oni przed walką. Tydzień temu uwagę krasnoludów przykuł nowy temat. ● "Rada cię oczekuje, tanie Kurdran." Kurdran zignorował strażnika Ironforge i chwycił mocno berło. Ze swego punktu widzenia w pobliżu gniazd gryfonów, Kurdran spoglądał na przepastną Wielką Kuźnię - nazywaną sercem Ironforge. Wodospady roztopionego metalu spadały spod stropu do bulgoczących pomarańczowo-żółtych rozlewisk. Krasnoludzcy kowale uderzali swymi młotami o kowadła. Gorąco, szczególnie w pobliżu kuźni, było przytłaczające w bardzo nienaturalny sposób, niczym bycie uwięzionym w zamkniętej szklanej butelce, oczekując na uduszenie w pełnym słońcu. Sky'ree leżała na łóżku ze słomy tuż obok niego, jej nogi były zgięte pod jej potężnym ciałem. Kurdran przejechał palcami po jej opierzonej grzywie i zastanowił się nad swym losem. ● "Dlaczego postanowiłem tutaj przybyć?" wymamrotał do siebie pod nosem Kurdran. ● "Bo nie chcesz, aby powtórzyła się krwawa przeszłość," odpowiedział spokojny głos. Eli Thunderstrike stanął obok Kurdrana, układając siano w równe snopy. "Ponieważ król Magni, pomimo tego że był z Bronzebeard, był szlachetnych krasnoludem. Oraz dlatego, że sam powiedziałeś Falstadowi, że jesteś jedynym krasnoludem do tego zadania." Słowa Eliego przywołały wspomnienia u Kurdrana. Po powrocie z Outlandu, Kurdran okazał brak szacunku wobec swojego bliskiego przyjaciela Falstada, który rządził klanem Wildhammer w czasie jego nieobecności. Jednak rozpamiętywanie tego, tylko dodałoby mu zmartwień, dlatego szybko przepędził myśli dotyczące jego przyjaciela. Cichy dźwięk wydarł się z gardła Sky'ree w czasie kiedy puknęła Kurdrana swym dziobem, jakby chciała poprzeć słowa Eli. ● "Nie mówiłem do ciebie." Kurdran machnął ręką w stronę Eliego, a następnie odwrócił się w stronę Sky'ree. "Do ciebie też nie." Sky'ree przemieściła się nieco na szczycie swego gniazda, chwilowo odkrywając trzy jaja koloru kremowego z niebieskimi kropkami, które złożyła niedługo po przybyciu do Ironforge. Kurdran chciał, aby powróciła ona z nimi na szczyt Aerie, jednak ona nie chciała go opuścić. To nie było jego zwierzę. Była wolnym duchem, który mógł kierować swym przeznaczeniem, tak jak Kurdran swym. Decyzja Sky'ree wypełniała Kurdrana mieszanką radości i gniewu. Tuż po złożeniu jaj, stała się tak słaba i krucha, że nie mogła już latać. Wielu kapłanów, mistrzów gryfonów, oraz alchemików którzy ją badali doszło do tych samych wniosków. Stan Sky'ree nie był związany z czymś, z czym mogła się zetknąć w Outlandzie lub Ironforge. Było to coś, na co nie ma żadnego leku: czas. ● "Tanie Kurdran..." ● "Idę!" huknął Kurdran, przyglądając się strażnikowi. ● "Raczej tego nie zrobisz siedząc na ziemi" rzekł Eli w czasie, kiedy on kontynuował swoją pracę. Kurdran westchnął i wstał. Odziany w zbroję strażnik Bronzebeard odwrócił się i ruszył między gniazdami gryfów w stronę przejścia w pobliżu Wielkiej Kuźni. Ilość gniazd zwiększyła się dwukrotnie, od czasu kiedy klan Wildhammer przybył do miasta na swoich wierzchowcach. W pewien sposób miejsce to przypominało szczyt Aerie, dom z dala od domu. Z berłem u boku, Kurdran ruszył za strażnikiem, kiwając głową w stronę jeźdźców gryfów z klanu Wildhammer, którzy siedzieli pomiędzy stosami siana. Krasnoludy spoglądały na niego, jakby szedł na spotkanie ze śmiercią. W pewnym sensie, tak było. Kurdran szedł za strażnikiem do czasu, aż dotarł do sali tronowej. Ogromny tłum krasnoludów zgromadził się przed nią, ich twarze skąpane były w światłach i cieniach rzucanych przez ogromne płonące koksowniki rozstawione po całym mieście. Członkowie wszystkich klanów byli obecni: Bronzebeard w srebrnych zbrojach; wytatuowani Wildhammer przyozdobieni piórami gryfów; oraz o skórze w kolorze popiołu, Dark Iron. Zgromadzenie to było miniaturą tego, czym było całe Ironforge, poza niewielką ilością Wildhammer i Dark Iron, większość stanowili Bronzebeard. W czasie kiedy Kurdran przeciskał się przez tłum, usłyszał kilka fragmentów ożywionych rozmów między krasnoludami. ● "Bronzebeard zachowali swój fragment młoda Modimusa w takim stanie w jakim był!" ● "Trzymaliście go w swej bibliotece, żeby zbierał kurz. Wildhammerowie stworzyli coś nowego z naszej części." ● "Oh, chłopcze, nie ma co o to się kłócić z Bronzebeard. Każdy dobry produkt który wychodzi z Ironforge, to coś, co wykradli z prastarych skarbców," krzyknął pobliski gryfi jeździec. Ktoś w tłumie popchnął rozmówcę w stronę Kurdrana, tłum zbliżył się w jego stronę. ● "Zrobić przejście" wykrzyknął Kurdran. Kilka znajdujących się blisko krasnoludów ustąpiło. Inni zaś patrzyli pogrążeni w gniewie. ● "Zrobić przejście dla Kurdrana, reprezentanta motylków!" wykrzyknął sarkastyczny głos, używając obraźliwego określenia dla klanu Kurdrana. ● "Kolejka piwa na mój koszt, jeśli Kurdran zgodzi się oddać swoją część młoda Modimusa!" ...................................................................................................................................................................................... ................................. ● "Żaden krasnolud z głową na swoim miejscu nie wszedłby w ten zakład!" Kurdran przecisnął się przez ostatnią grupę krasnoludów i wkroczył do sali. Komnata, dom władców Ironforge, była taka jak reszta miasta - ponura i zacieniona, z metalicznymi ścianami oświetlonymi blaskiem wiszących lamp. W tylnej części pomieszczenia, na podwyższeniu, znajdowały się trzy identyczne trony należące do Rady Trzech Młotów. Kurdran poczuł jak przechodzą po nim ciarki, gdy jego oczy zatrzymały się na środkowym tronie, należącym niegdyś do króla Magniego. Kiedy Kurdran dołączył do rady, brat Magniego, Muradin zabrał go do niższej części prastarego miasta. Tam zobaczył on obraz, który nawiedzał go w snach: Magni przemieniony w diamentową statuę. Petryfikacja nastąpiła, gdy król odprawiał mistyczny rytuał chcąc porozumieć się z duchami ziemi, aby otrzymać odpowiedzi na pytania dotyczące trzęsień ziemi, sztormów i innych klęsk, które nawiedzały w ówczesnym czasie świat. Teraz to Muradin stał przy środkowym tronie. Kurdran przyjrzał się krasnoludowi z klanu Bronzebeard, a ten spojrzał na niego złowieszczo. Było to bardzo odległe od tego, w jaki sposób Kurdran był witany, kiedy po raz pierwszy wkroczył do miasta. W pierwszych dniach działania rady, Kurdran wypił wiele litrów piwa z Muradinem w czasie opowiadania historii związanych z Outlandem, oraz kiedy Bronzebeard mówił o swych przygodach w mroźnym kontynencie Northrend. Z biegiem dni, Muradin zaczął go traktować coraz bardziej chłodno, z powodów których Wildhammer nie potrafił zrozumieć. Po prawo od Muradina stała Moira Thaurissan, córka Magniego. Pomimo, że jej ojca zupełnie załamało jej wyjście za mąż za rywala Bronzebeard, Dark Iron, była ona prawnym dziedzicem tronu Ironforge, tak samo jak jej dziecko, Dagran, który kiwał się w kołysce u stóp Moiry. Dziedziczka, ze swymi włosami upiętymi w idealne koki, ukłoniła się lekko przed Kurdranem. "Witaj, Kurdranie." "Aye," to było wszystko co powiedział Kurdran. Przeszedł obok drewnianego stołu stojącego pod rampą na której znajdowały się trony. Na nim znajdowały się dwa artefakty, które w ostatnich tygodniach zmąciły spokój w Ironforge: drewniana laska ozdobiona ciemno-fioletowym kamieniem, oraz podniszczony obuch młota. Kurdran skrzywił się patrząc na relikty i zajął miejsce na tronie po lewej stronie Muradina. Nie po raz pierwszy odkąd przybył do Ironforge czuł się wyobcowany rządząc u boku Moiry i Muradina. Radę wypełniała krew Bronzebeardów, oraz przez Dagrana, Dark Ironów. Głosy przy wejściu do sali ucichły, a doradca Belgrum, mądry krasnolud stojący u stóp platformy, ukłonił się. Dwóch młodszych historyków stojących obok niego, wykonało ten sam gest oddając szacunek. Jednym z nich był niski krasnolud Wildhammer odziany w jasno-czerwoną tunikę - bardzo dokładnie sprawdzający wszystkie fakty. Belgrum wyprostował się i zrobił krok w przód. "Witaj, tanie Kurdranie. Rozumiem, że podjąłeś już decyzję?" Kurdran rozejrzał się po sali. Wszystko było takie samo jak w ostatnich dniach. To samo pytanie. Ten sam tłum krasnoludów. To samo uczucie bycia osaczonym. Za każdym razem odpowiadał Belgrumowi tak samo: nie. Jednak poprzedniej nocy zostali zabici Wildhammer i Bronzebeard w czasie sprzeczki dotyczącej berła Kurdrana. ● "Nie sądzę że mam jakiś wybór," odpowiedział Kurdran. ● "Oh..." westchnął Muradin. "Ile razy będziesz o tym..." ● "Kurdran," przerwała Moira, "z całej naszej trójki, to ty masz najwięcej do poświęcenia. Jeśli zdecydujesz się na zachowanie swej części młota, porzucimy nasze plany." Kurdran skupił swą uwagę na podniszczonym zwoju ściśniętym w trzęsącej się dłoni Belgruma. Został on odnaleziony w bibliotece Ironforge przed tygodniem i opisywał on wydarzenia krasnoludzkiej wojny domowej sprzed stuleci. Kiedy król Ironforge, Modimus Anvilmar zmarł, klany rozpoczęły walkę o przejęcie kontroli nad miastem. W wyniku tego, broń Modimusa - Młot Wielkiego Króla - zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Przez lata, Kurdran słyszał wiele plotek na temat tego, co stało się z młotem. Zwój przyniósł jednak koniec tym spekulacjom. Twierdzono w nim, że broń Modimusa została rozbita na trzy części. W czasie chaosu wywołanego przez wojnę, każdy klan w jakiś sposób zdołał pozyskać jeden fragment. Biorąc pod uwagę niepewną przyszłość Ironforge, Kurdran uznał, że krasnoludy uważały, że odtworzenie młota będzie stanowić drogę do wolności, albo zwyczajne ujście dla dawnych rywalizacji i animozji. Kurdran oderwał wzrok od zwoju. ● "Podjąłem decyzję," wykrzyknął podnosząc w górę żelazne berło. "Ten przedmiot był częścią klanu Wildhammer przez stulecia. Dołączyłem do tej rady, aby utrzymać pokój, a nie zastanawiać się nad przekuciem starego młota!" Nerwowe okrzyki podniosły się wśród zgromadzonych gapiów. ● "Ten młot należał do Modimusa! Należy do tego miasta!" ● "Jeśli Wildhammer nie chcą pokoju, nie powinni być w tej radzie!" Kurdran spojrzał na tłum, w czasie gdy ten zaczął okrążać kilka krasnoludów z Wildhammer, niczym uzbrojeni strażnicy ruszający aby stłumić zamieszki. ● "Jednak jeden z mych braci teraz nie żyje z powodu tego młota," ryknął Kurdran. "Nie pozwolę, aby ponownie doszło do czegoś podobnego." Ścisnął berło Wildhammerów po raz ostatni, po czym położył je na drewnianym stole obok pozostałych artefaktów. Tłum zamilkł. Belgrum skinął głową i uniósł ręce. "Niechże tak będzie, rada postanowiła, że młot Modimusa Anvilmara, ostatniego wielkiego króla Ironforge, zostanie przekuty!" Zgromadzone krasnoludy zaczęły się cieszyć. ● "Od Wildhammerów pochodzi rękojeść młota Modimusa, przekuta z żelaznego berła noszonego przez tana Kurdrana, a przed nim tana Khardrosa." Kurdran przyjrzał się berłu. Jego rozmiar i kształt były nieco odmienne od opisu rękojeści ze zwoju. Pamiętał jak pytał przed laty Khardrosa o pochodzenie berła. Starszy krasnolud odpowiedział jedynie, że przeszłość przedmiotu nie ma znaczenia; ważne było to, czym się stał. Kurdran zawsze postrzegał to jako kolejne filozoficzne wyjaśnienie, może nawet metaforę powiązaną z klanem Wildhammer. Teraz zastanawiał się, czy to nie Khardros zabrał rękojeść i zmienił jej kształt. Belgrum wskazał na zdeformowany obuch młota leżący na drewnianym stole. ● "Od Bronzebeardów pochodzi obuch młota Modimusa, znacznie uszkodzony w czasie wojny domowej, odnaleziony w naszej bibliotece." Następnie Belgrum wskazał na drewnianą laskę. ● "Od Dark Ironów pochodzi niegdyś złoty kryształ z obucha młota Modimusa, odnaleziony przez jednego z magów klanu, który zmienił jego kolor, aby ukryć jego tożsamość." Zgromadzeni Dark Iron zaczęli wiwatować. ● "Przekuwanie rozpocznie się za trzy dni od dziś. W międzyczasie, rada prosi was o zajęcie się własnymi sprawami, w czasie gdy ta zdecyduje o tym, kto zajmie się przekuwaniem części," powiedział Belgrum. Gapie zaczęli się rozchodzić, rozpoczynając kolejne żywiołowe dyskusje tak, jakby to spotkanie nigdy się nie odbyło. Kurdran mocno wpatrzył się w berło Wildhammerów leżące na drewnianym stole. Zaczął sobie zadawać pytanie: co jeszcze w nadchodzących tygodniach i miesiącach Ironforge odbierze jeszcze od niego i jego klanu? Bez słowa zszedł z kamiennej platformy i ruszył w stronę wyjścia. ● "Kurdran," zawołała za nim Moira, "musimy jeszcze zdecydować kto wykuje młot." ● "To nie ma znaczenia," rzucił Kurdran opuszczając komnatę. * * * Kurdran przechadzał się u boku Sky'ree wzdłuż mieszkań i sklepów w zewnętrznym pierścieniu miasta, gdzie odgłos młotów uderzających o kowadła był ledwie słyszalny. W oczach gryfa widać było jej wiek, a powolność jej ruchów była boleśnie zauważalna. Martwiącym dla Kurdrana było to, że Sky'ree lubiła przechadzać się i odkrywać wszystkie zakątki Ironforge. Bardziej niż cokolwiek, Kurdran chciał uciec z Ironforge i polatać ze Sky'ree, jednak zwykły spacer to wszystko, na co było stać gryfa. Przechadzki były zwykle odskocznią od tego co się dzieje, jednak dziś zastanawiał się on nad młotem Modimusa. Po tym, jak Kurdran opuścił spotkanie rady, Moira i Muradin wybrali kowala z Dark Iron do przekucia młota. Decyzja sprawiła, że w Kurdranie zagotowała się krew, jednak mógł on winić tylko siebie za to, że nie był obecny, aby dyskutować nad tym wyborem. Jego niechęć do klanu Dark Iron była bardzo silna. Zdrada i podstęp były nieodłącznym elementem kultury Dark Iron, tak samo jak gryfy były nim dla Wildhammer. Niestety, oddanie berła nie złagodziło sporów w Ironforge. Kiedy Kurdran przechadzał się po mieście, czuł wrogie spojrzenia przyglądające się jego czerwonym włosom, oraz tatuażom. W Ironforge stykały się różne kultury, a każda z nich uważał siebie za najlepszą. Wildhammer preferujący życie na powierzchni, oraz latanie na niebie północnych ziem na ich ukochanych gryfach. Bronzebeard preferowali życie w górze jak zawsze. I Dark Iron którzy... Dark Iron żyli jeszcze głębiej w cieniu, ich motywy były skrzętnie skrywane... Stalowy naramiennik uderzył Kurdrana, odwracając jego uwagę o tego o czym myślał. Odwrócił się i zobaczył dwóch krasnoludów z Dark Iron niosących dużą beczkę. Krasnolud, który wpadł na Kurdrana spojrzał na niego swymi świecącymi oczami, bardzo powszechnymi wśród Dark Iron. Przypominały one Kurdranowi demoniczne oczy, które widywał w Outlandzie. Dark Iron chrząknął i ruszył dalej ze swym kompanem. Za nimi szli pozostali członkowie ich klanu, podzieleni na pary, które niosły beczki. Z pojemników unosił się smród, w który Kurdran rozpoznał zapach alkoholu wyrabianego przez Dark Iron. Napój ten nie przypominał piwa, które tak uwielbiał. Był to trunek który otępiał zmysły i sprawiał, że o wszystkim się zapominało ledwie po jednej szklance. Kurdran widział grupy Dark Ironów noszących beczki po całym mieście wiele razy, z pewnością szukając czegoś mocniejszego, niż może zaoferować Ironforge. "Kurdran," powiedział ktoś w czasie gdy ostatni Dark Iron niosący beczki przeszli obok niego. Tego głosu nie można było pomylić - spokojny i szlachetny. Kurdran obrócił się i zobaczył nadchodzącą Moirę. Tuż obok niej stał krasnolud imieniem Drukan, którego widział towarzyszącego Moirze przy wielu okazjach. ● "Zabierasz szlachetną Sky'ree na spacer jak widzę," powiedziała z grzecznym uśmiechem. Kurdran starał się znaleźć na twarzy Moiry znak wskazujący na nieszczerość jej intencji. Podejrzewał, że ona i jej Dark Iron byli w jakiś sposób odpowiedzialni za plotki dotyczące klanu Wildhammer. W końcu to przez jej agresywne działania - po wypadku Magniego, przejęła ona kontrolę nad miastem przy pomocy uzbrojonych Dark Ironów - powołano Radę Trzech Młotów. Decyzja dotycząca przekucia młota Modimusa również zapadła na jej żądanie. Jednak Moria wielokrotnie okazywała się być największym sojusznikiem Kurdrana w Ironforge. Kiedy narzekano - w większości przypadków bezpodstawnie - na Wildhammerów, obwiniając ich za braki wyżywienia i zakwaterowania, oraz tłok w gniazdach gryfonów, ona broniła jego klanu. Jednak jej życzliwość nie dawała Kurdranowi żadnej satysfakcji. ...................................................................................................................................................................................... ................................. ● "Musiała odpocząć od tego gorąca," powiedział Kurdran poklepując Sky'ree po jej lwim grzbiecie. Moira podeszła bliżej Sky'ree i uniosła rękę do dziobu gryfa. "Wspaniała istota. W jakim jest stanie?" ● "Polepsza się," skłamał Kurdran nie chcąc dyskutować na ten temat z Moirą dłużej, niż było to potrzebne. Tak naprawdę był zaskoczony tym, że Sky'ree była w stanie podnieść się dziś z gniazda. ● "Mam przeczucie, że wkrótce będzie jak nowa," odparła Moira. Podrapała grzywę Sky'ree, a ona obniżyła swą głowę lekko gruchając. Kurdran zawsze wiedział, że Sky'ree potrafi dobrze ocenić charakter wszystkich wokół. Fakt, że zachowywała się wobec Moiry w ten sposób napełniał go wątpliwościami co do jego podejrzliwości wobec przywódczyni Dark Iron. Moira spojrzała na Drukana, który stał daleko z dziwną miną. "Podejdź Drukanie. Sky'ree jest legendą. Walczyła ze smokami: czy wiedziałeś o tym?" ● "Nie ufam bestii, która zasmakowała w krasnoludzkiej krwi," odpowiedział Drukan. Moira otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, po czym zaśmiała się. "Nie bądź śmieszny." ● "Tak mówią o ziemiach Wildhammerów," powiedział Drukan. "Swoimi więźniami karmią gryfony. A ta oto Sky'ree, według opowieści skosztowała ich bardzo wielu." Kurdran poczuł jak wypełnia go wściekłość, kiedy zrobił krok w stronę Drukana. ● "Uważaj na to co mówisz" ● "Wiesz o tym, że roznoszą się te absurdalne plotki," powiedziała Moira kładąc swą dłoń na naramienniku Kurdrana. "Drukan - jakby to powiedzieć? - wciąż uczy się grzeczności." Odwróciła się do Drukana i złowrogim tonem powiedziała. "Przeproś." ● "Ale, moja królowo..." ● "Teraz." Spojrzała na Drukana wzrokiem tak chłodnym, że wyrażał on więcej, niż jakiekolwiek słowa. ● "Błagam o twoje wybaczenie," powiedział Drukan do Kurdrana przez zaciśnięte zęby. ● "Cóż, nie chcę przeszkadzać tobie i Sky'ree," powiedziała znów łagodnym tonem Moira. "Chciałam jedynie powiedzieć, że twoja wczorajsza decyzja była słuszna... było to coś, czego spodziewałam się po tym, jak usłyszałam o twych dokonaniach w Outlandzie. Odtworzenie młota przyniesie jedność, a to właśnie dzięki twojej decyzji będzie to możliwe." ● "Nie jestem jednym z tych krasnoludów, który nie potrafi myśleć za siebie," powiedział chłodno Kurdran. "Stało się to co się stało." Księżniczka Ironforge uśmiechnęła się. "Oczywiście. Zostawię ciebie i potężną Sky'ree." Patrzył jak Moira i Drukan odeszli. Chciał, aby Moira była wrogiem. Wówczas przynajmniej sytuacja w Ironforge byłaby zrozumiała. Jednak Kurdran poczuł się niespokojny, ponieważ szukał logiki i rozsądku w mieście, które dawno je porzuciło. ● "Wracajmy już do gniazda," powiedział Kurdran chwytając ze skrzydło Sky'ree. * * * Kurdran stał przy swym tronie, zmuszając się do pozostania w spokoju. Wymagało to od niego całej siły woli, aby nie zacząć krzyczeć na Belgruma, który stał przed tronami. "Biorę na siebie za to całą odpowiedzialność," rzekł doradca, schylając głowę przed Kurdranem i pozostałymi członkami rady. W sali nie było nikogo poza Belgrumem i reprezentantami trzech klanów. Mimo to, stary krasnolud mówił bardzo cicho. Pokój wypełniała przytłaczająca cisza. W jego dłoniach widać było zwój, na którym zapisano historię młota Modimusa. ● "To doskonale stworzone kłamstwo," Belgrum uniósł zwój i się skrzywił. "Po dokładnym przyjrzeniu się mu, okazuje się, że został on postarzony przy pomocy magii, a następnie wciśnięty w księgi. Z zewnątrz nic nie było w nim podejrzanego." ● "Nic nie było podejrzanego?" powiedział Kurdran. "Jeden z członków mojego klanu jest martwy!" ● "Jeśli byś zapomniał, jeden z moich również zginął," odpowiedział Muradian. "Nie doszło by do tego, jeśli oddał byś od razu swoją część młota." ● "Czy jesteś głuchy? To nie jest cześć niczego!" ● "Nie używaj tego jako swojej wymówki! Od początku tego nie chciałeś!" ● "Muradinie, Kurdranie, proszę," powiedziała Moira zwracając się w stronę Belgruma. "Do przekucia pozostał jeden dzień. Czy wiesz co to oznacza?" ● "Tak, moja pani. Jednak zwój jest fałszywy. Ktoś bardzo się wysilił abyśmy pomyśleli, że jest on prawdziwy, jednak litery nie pasują do tych z innych zapisków z tamtych czasów." ● "Więc skąd pochodzi?" zapytała Moira. ● "Z tego co wiemy, berło Wildhammerów i kamień Dark Ironów pojawiły się po wojnie domowej. Zwój opisał zniszczenia obuchu Bronzebeardów dokładnie tak, jak wyglądały one na znalezionym fragmencie. Jednak mając obecną wiedzę, nie wiadomo kiedy został on zniszczony i umieszczony w bibliotece." ● "Kto to zrobił?" rzucił Kurdran. Wytarł on świeży pot ze swego czoła. Pomimo jego świetnej kondycji, upał panujący w mieście był dla niego nie do wytrzymania. ● "Oh... trudno to stwierdzić. Tak wiele krasnoludów odwiedza każdego dnia bibliotekę," odpowiedział Belgrum. ● "To nie ważne. Musimy kontynuować," powiedziała Moira. "Nasi bracia oczekują od nas aktu jedności. Jeśli ta historia ujrzy światło dzienne, a my odwołamy przekuwanie broni, będą chcieli kogoś, kogo można za to winić. Informacja ta nie może opuścić tej sali," dodała wpatrując się w Belgruma. Starszy krasnolud skinął głową. Kurdran uderzył pięścią w swój tron. "Nie oddam czegoś, co należy do mojego klanu tylko po to, aby podtrzymać to kłamstwo!" ● "Dla miasta to nie jest kłamstwem," powiedział Muradin. "Nie po tylu dniach dyskutowania na ten temat." ● Pomimo wzburzenia, Kurdran dostrzegł mądrość w słowach Muradina. Dyskusja na temat młota Modimusa wprowadziła Ironforge na ścieżkę, z której nie ma odwrotu, niczym lawina która zakończy się dopiero w momencie przekucia broni, niezależnie od tego co stwierdzi rada. * * * Kurdran siedział w pobliżu gniazd gryfów i zastanawiał się nad zaistniałą sytuacją. Prawda na temat młota Modimusa bardzo mu ciążyła. Miał nadzieję, że zabierze Sky'ree na spacer, jednak ta nie mogła się podnieść ze swego gniazda. Leżała w bezruchu, a jej oddech był ledwie wyczuwalny. Jeźdźcy gryfów z Wildhammer siedzieli koło swych skrzydlatych kompanów, zmartwieni zarówno złym stanem Sky'ree, jak i napiętą atmosferą panującą w Ironforge. Nawet pełne radości zachowanie Eliego było niezauważalne, a opiekun gryfonów w ciszy układał snopy siana. Wielu jeźdźców, w tym Eli, było weteranami z Outlandu. Podążyli za Kurdranem do Ironforge, tak samo, jak zrobili to do świata orków, nigdy nie podważając jego decyzji. Po raz pierwszy w swym życiu, Kurdran poczuł, że poprowadził ich do bitwy, której nie można wygrać. Kurdran powstał i zaczął przechadzać się między gniazdami, w czasie gdy dziesięciu Dark Ironów niosących drewniane beczki zaczęło omijać gniazda rozłożone na korytarzu. W czasie kiedy przechodzili obok, Dark Iron wpatrywali się w siedzących Wildhammerów. Jeden z nich potknął się o snop wyschniętego siana, wypuszczając niesioną beczkę na ziemię. Drewniany pojemnik rozbił się, a jasny substancja popłynęła w stronę gniazd. Przewrócony Dark Iron uderzył pięściami o posadzkę i zaczął się podnosić. ● "Dlaczego wasze ptaki Wildhammerzy są rozłożone tam, gdzie wszyscy chodzą?" powiedział Dark Iron plując na najbliższego gryfona. Istota zaskrzeczała i machnęła pazurami o obrzeża swego gniazda, posyłając w twarz rozgniewanego krasnoluda kępę słomy. Eli przerwał swą pracę i podszedł do Dark Irona. ● "To nie ich wina", powiedział spokojnym tonem. ● "Odkąd się tu pojawiły, wasze bestie są problemem. Jakby wymijanie ich brudnych gniazd nie było wystarczająco irytujące, ich smród czuć od samych bram miasta." Dark Iron kipiał z gniewu. Podszedł do najbliższego gryfa z zaciśniętymi pięściami. ...................................................................................................................................................................................... ................................. Eli instynktownie uniósł widły w stronę Dark Irona. "Nie waż się ruszyć tego gryfa." Dark Iron otworzył szeroko oczy widząc widły skierowane w jego stronę. "Widzicie to?" powiedział do pozostałych. "Wildhammerzy podnoszą na nas broń." Eli szybko obniżył widły. "Nie mów, że stało się coś, co faktycznie nie miało miejsca." Pięciu gryfich jeźdźców rozmawiających w pobliżu poderwało się na nogi. Jeden z nich podszedł bliżej i uderzył swym palcem w osłoniętą zbroją klatkę piersiową Dark Irona. ● "Zbierz resztę swych braci i wynoś się stąd," powiedział Wildhammer. Kurdran mógł się tego spodziewać. W kotle się gotowało, jego ognista zawartość podnosiła się coraz wyżej. Po ostatnich doniesieniach na temat młota Modimusa, bójka była ostatnią rzeczą której potrzebował. Ruszył w stronę Dark Ironów, mając nadzieję, że uda mu się powstrzymać nieuniknione. ● "Tak, Wildhammerzy woleliby ujrzeć to miasto w płomieniach, niż dopuścić do tego, aby tym bestiom stała się jakakolwiek krzywda!" wykrzyknął Dark Iron, po czym zwrócił się w kierunku swych kompanów. "Dajcie im coś, na ukojenie ich nerwów." Bez wahania, dwóch Dark Ironów rzuciło swą beczkę w stronę gniazda. Poszybowała ona nad głową Kurdrana i rozbiła się tuż przy Sky'ree ochlapując ją i pobliskie gryfony alkoholem Dark Ironów. W Kurdranie wezbrał gniew. Pomaszerował w stronę lidera Dark Ironów, aby odesłać go i członków jego klanu. Widząc Kurdrana, Dark Iron zrobił krok w tył, przewracając się na sianie i głośno lądując na posadzce. Salwa śmiechu wybuchła wśród jeźdźców gryfów. "Przeraził go sam widok Kurdrana!" wykrzyknął jeden z nich. Dark Iron rozejrzał się wokół, a na jego twarzy widoczne było zażenowanie. W końcu wstał i zrobił krok w przód, zatrzymując się ledwie kilka cali od Kurdrana. "Tanie motylków... może usiądziesz sobie na sianie razem z resztą zwierząt?" ryknął Dark Iron, a następnie splunął Kurdranowi w twarz. Obraza ta uwolniła w Kurdranie coś, co zbierało się od czasu, kiedy przybył do Ironforge. Sen o pięknym niebie nad szczytem Aerie... jego decyzja o oddaniu berła... stan Sky'ree. Wszystko eksplodowało na raz, zaślepiającą furią. Pięść Kurdrana uderzyła Dark Irona w twarz, posyłając go na ziemię. Bez żadnego rozkazu, Wildhammerowie stojący u boku Kurdrana ruszyli do przodu. Dark Ironi cisnęli swymi beczkami w stronę atakujących, którzy z łatwością ich uniknęli. Z gniazd uniosły się skrzeczenia gryfów, kiedy pozostałe beczki wylądowały w tym miejscu. Wtedy Wildhammerzy i Dark Ironi rozpoczęli walkę, chwytając się za kończyny i fragmenty zbroi. Grupy przepychały się, aż wreszcie Dark Ironi stracili równowagę i wpadli w pobliski koksownik. Ogień, który wydostał się z żelaznego pojemnika podpalił pobliskie snopy siana. Płomień szybko ruszył przez pobliskie gniazda, skąpane w alkoholu Dark Ironów. W kilka sekund wszystkie gniazda objęły płomienie. Dym wystrzelił w stronę sufitu Wielkiej Kuźni. Wiele gryfów zaskrzeczało i wzbiło się w powietrze, zostawiając za sobą mieszaninę piór, popiołu i płomieni. ● "Wody!" wykrzyknął Kurdran. Z pozostałych części Wielkiej Kuźni, zaczęły zbiegać się krasnoludy. Gryfy szybowały nad zadymionym miejscem, jednak cztery z nich pozostały na ziemi, trzy z nich znajdowały się wokół gniazda Sky'ree. ● "Sky'ree" ryknął Kurdran. "Uciekaj stamtąd!" Z jej strony dobiegł ryk, który sprawił, że oczy Kurdrana same się zamknęły. Był to dźwięk, którego nie słyszał od czasów Outlandu. Ryk, który wielokrotnie był wystarczający, aby wrogowie Sky'ree zaczęli uciekać w strachu. Płomienie tańczyły wokół niej. Kurdran ledwie mógł ją dostrzec przez dym unoszący się z gniazda. Jeden z gryfów poleciał szybko w górę, zostawiając za sobą ślad po przypalonych piórach. Dwa pozostałe również się uniosły, jednak nie uciekły. Latały chwytając w swe pazury skrzydła Sky'ree, kracząc do siebie. W pewnym momencie, oba zaczęły gwałtownie uderzać skrzydłami, starając się unieść Sky'ree z ziemi, jednak ona wyrwała się z uchwytu swych pobratymców. Krasnoludy zaczęły gasić płomienie beczkami wypełnionymi wodą, w czasie kiedy nowoprzybyłe gnomy w długich szatach, wypowiedziały inkantacje, które przyzwały nad gniazda lodowy deszcz. Jednak ogień wciąż płonął. Kurdran zaczął zdejmować z siebie zbroję, jednak w szoku był w stanie jedynie poluzować wiązania. Porzucił ten pomysł i ruszył w stronę płomieni. ● "Kurdran!" wrzasnął Eli. Opiekun gryfów i dwóch innych Wildhammerów oplotło ciało Kurdrana swymi rękami, jednak nawet z trzema silnymi krasnoludami zawieszonymi na nim, Kurdran wciąż zbliżał się do ognia. Dopiero dwóch kolejnym Wildhammerów pozwoliło na powalenie go na ziemię. Przewrócony, Kurdran mógł tylko patrzeć jak dwa gryfy znajdujące się w pobliżu Sky'ree uciekły z gniazda, ponieważ nie mogły już wytrzymać płomieni i dymu. Po kilku sekundach, Sky'ree upadła na ziemię. Kiedy wszystkie płomienie zostały ugaszone, Eli i pozostali Wildhammerowie wypuścili Kuradrana, a ten wbiegł do spalonego gniazda. Sky'ree była tam, leżała bez ruchu. Spalona. Ręka dotknęła ramienia Kurdrana. ● "Jest... jest my przykro," powiedział Eli smutnym głosem. ● "Dlaczego walczyła ze swymi braćmi? Oni starali się ją uratować..." wymamrotał z niedowierzaniem Kurdran. ● "Oh... ona broniła jaj!" rzekł nagle Eli. Dwa krasnoludy ostrożnie przesunęły ciało Sky'ree. Pod nią gdzie niegdyś znajdowały się wspaniałe jaja, widać było popękane i spalone fragmenty skorupy, oraz poparzone pozostałości dzieci Sky'ree. Kurdran w ciszy patrzył na ten ponury obraz. ● "Ona... ona próbowała," powiedział Eli, po czym przyklęknął przed spalonym gniazdem. Tłum stał w ciszy. Nawet Dark Ironi, którzy częściowo byli odpowiedzialni za tę sytuację. Wszystkie spojrzenia były zwrócone w stronę Kurdrana. Dym unoszący się wokół niego uzupełniał zapach spalonego mięsa i siana, poczuł że kręci mu się w głowie. * * * Kurdran opuścił Wielką Kuźnię, w czasie kiedy gryfy wciąż szybowały, a mieszkańcy miasta starali się odtworzyć co się stało. To jedyne co mógł zrobić, aby nie upaść. Ogień wypalił w nim ranę, a z niej wypłynęły resztki nadziei, ambicji i radości, które płynęły w jego żyłach. Przez wiele godzin siedział on w wypełnionej tawernie, z kuflem nietkniętego piwa, w czasie gdy nawiedzały go wspomnienia o Sky'ree. Każde z nich przesłaniały obrazy jej spalonych zwłok. Powinna była zginął w walce, albo w rodzinnych stronach szczytu Aerie. Nie w sercu góry. Błędem było tu przyjeżdżać. pomyślał Kurdran. Jego żal przywołał kogoś, kogo wyparł ze swych myśli w ciągu ostatnich kilku tygodni: Falstad. Falstad przejął tytuł wielkiego tana Wildhammerów, w czasie pobytu Kurdrana w Outland. Po tym jak wreszcie wrócił do Aerie, Kurdran uważał, że powinien nadrobić dekady swej nieobecności w domu. Mimo, że oficjalnie nie przejął swego dawnego tytułu, Kurdran wydawał rozkazy swym braciom, nie konsultując ich z Falstadem, co podkopywało jego pozycję jako wielkiego tana. Podróż Kurdrana do Ironforge była jednym z przykładów jego chęci udowodnienia, że jest on przywódcą takim jakim zawsze był. Jako obecny wielki tan, to Falstad miał dołączyć do Rady Trzech Młotów, jednak Kurdran ubiegł go w tym, tłumacząc w niezbyt wybrednych słowach, że nie posiadał on odpowiedniego doświadczenia, aby podjąć się tego zadania. Świętując powrót Kurdrana z Outlandu, klan poprał jego argumenty. Kurdran widział gniew i rozczarowania w oczach wielkiego tana. Teraz Kurdran zdał sobie sprawę z tego, jak głupie było to co zrobił. Po raz pierwszy chciał, aby Falstad mógł zająć jego miejsce w tym mieście. Nie dlatego, że Kurdran chciał, aby znosił on problemy Ironforge, a dlatego, że wierzył, że Falstad jest lepszym krasnoludem do tego zadania. Nie, powiedział do siebie Kurdran. Wezwanie Falstada, nawet po tym co zaszło, zostałoby uznane za słabość. Wciąż był sposób na to, aby Ironforge nie zabrało mu wszystkiego, co było mu bliskie. Było jeszcze coś, czego miasto mu nie odebrało. * * * Sala tronowa była pusta, kiedy Kurdran szedł w stronę tronu Muradina. Przy kamiennym siedzeniu znajdowała się wielka żelazna skrzynia, w której przechowywano trzy fragmenty młota Modimusa. Każdy członek rady posiadał klucz do niej. Kurdran włożył swój do zamka. Powoli otworzył skrzynię i wyciągnął z niej berło swego klanu. Wyglądało teraz inaczej, pozbawione gryfich piór i źdźbeł trawy, przygotowane do przekucia. "Wiedziałam, że będziesz chciał je zabrać," powiedział za nim głos. Kurdran obrócił się. Moira stała na dole rampy prowadzącej do tronów, wciąż ubrana w swe formalne szaty, trzymając na rękach Dagrana. Strumień światła z otwartych drzwi do jej komnat znajdujących się nieopodal przeciął salę tronową. ...................................................................................................................................................................................... ................................. ● "Nie będę częścią tego kłamstwa." Moira dostojnie weszła po rampie. "Przypominasz mi Dagrana trzymającego jedną ze swych zabawek i rozpaczającego, kiedy staram mu się ją odebrać." ● "Nigdy nie rozumiałaś ile ono dla mnie znaczy... nigdy nie zrozumiesz." Księżniczka Ironforge podeszła do tronu Kurdrana i przyjrzała się mu. ● "Wciąż nie wiem, dlaczego zdecydowałeś się tu przybyć," powiedziała Moira. "Ani ty, ani twój klan nie należycie do Ironforge. Wygląda na to, że nawet nie chcesz tutaj być." ● "Zostałem poproszony o to, aby tu przybyć." ● "Nie przeze mnie." To była prawda. Kiedy Moira i jej Dark Iron przybyli do Ironforge, wzięła wszystkich jego mieszkańców jako zakładników. Jednym z odwiedzających, uwięzionym w mieście był książę Anduin ze Stormwind. Jego ojciec, król Varian, wprowadził do Ironforge grupę zabójców z SI:7 w nadziei na zabicie Moiry za jej działania. Ostatecznie zdecydował się ją oszczędzić, jednak zarządził stworzenie Rady Trzech Młotów, aby utrzymać pokój. Varian wyznaczył Falstada jako reprezentanta klanu Wildhammer. Przez chwilę oba krasnoludy po prostu wpatrywały się w siebie, do czasu aż Moira przerwała ciszę. "Zastanawiam się, jak to jest dla kogoś takiego jak ty, który wygrał tak wiele bitew, zostać wreszcie pokonanym." ● "Co masz na myśli?" Moira posadziła Dagrana przy tronie Muradina, a niemowlę śmiejąc się zaczęło się wspinać na kamienne siedzenie. ● "To musi być dziwne i okropne uczucie." ● "O czym ty mówisz?" zapytał Kurdran z narastającą irytacją. Na twarzy Moiry pojawił się uśmiech. Był on taki sam, jaki widział Kurdran niezliczoną ilość razy, jednak w obecnej sytuacji, było w nim coś złowrogiego. Zaczęła na niego spływać okrutna prawda. ● "Obawiałam się kiedy dołączyłeś do rady. Byłeś krasnoludem o wielkiej sile woli, umiejętnościach i wytrzymałości, który poświęcił wszystko, aby ratować nasz świat. Jednak kiedy wreszcie przybyłeś, zobaczyłam jak bardzo przywiązany jesteś do tego małego kawałka żelaza. To był dziwny widok... tak jakbyś całą swą dumę przelał do tego jednego przedmiotu." Kurdran ledwie słyszał słowa Moiry. Myśli tłoczyły się w jego głowie. Dziwne plotki na temat Wildhammerów. Wzrost napięcia spowodowany przez sfałszowany zwój odnaleziony w bibliotece. Nawet obrona jego klanu przez Moirę. Wszystko to przedstawiało Wildhammerów jako nonkonformistów, przytłoczonych swą własną reputacją. W ten sposób uwaga odeszła od typowego celu podejrzeń w Ironforge: Dark Ironów. ● "Więc to ty podłożyłaś zwój w bibliotece? Czy może zrobił to ten szczur Drukan?" Księżniczka Ironforge po prostu się uśmiechnęła i poklepała Dagrana po plecach, ignorując zadane pytanie. "Wysłałam do biblioteki strażników. Mogę cię zapewnić, że nic podobnego nie będzie miało miejsca." ● "Odpowiedz!" ryknął Kurdran, wyciągając swój młot burzy i kierując go w stronę Moiry. Moira przyjrzała się mu. "Zabijałeś smoki tym młotem, prawda? Również niezliczonych orków jak mniemam? Mogę sobie tylko wyobrazić, co zrobiłby ze mną." ● "Rozpłatałby twą czaszkę, zanim wydałabyś z siebie jakikolwiek dźwięk." Moira zaśmiała się. "A gdy moja jeszcze ciepła krew płynęłaby po tej podłodze, mój lud spaliłby to miasto. A ty i twój prymitywny klan, bylibyście pierwszymi, którzy zostaliby wrzuceni w płomienie." ● "Jeśli miałabyś w sobie jakikolwiek honor, przyznałabyś się do tego, co zrobiłaś." ● "To koniec Kurdran. Jesteś krasnoludem czynów, a nie słów. W Ironforge liczą się jednak tylko te drugie. To nie jest Outland, gdzie zwycięstwo mierzone jest ilością przelanej krwi. Liczy się to, ile serc zdobyłeś. Udało ci się odnieść spektakularną porażkę w tej kwestii. Może Falstad byłby lepszym reprezentantem twego klanu." ● "Cały ten czas gadałaś na temat jedności," powiedział Kurdran zaciskając dłoń na młocie burzy. "Nawet sama nie wiesz czego chcesz." Twarz Moiry spochmurniała i z trudem utrzymywała na niej uśmiech. ● "Wiem dokładnie czego chcę," wysyczała Moira. "Nigdy nie chcieliście podać Dark Ironom ręki w geście pokoju. Mieliście swoje zdanie na nasz temat kiedy tu przybyliście. Byliście zaślepieni przez dawną nienawiść." ● "Więc poświęciłaś mnie i mój klan, aby Dark Ironów nie traktowano jak śmieci którymi w istocie są?" zapytał Kurdran. ● "Zrobiłam to z myślą o przyszłości. Kiedy mój syn przejmie tron, nie będzie musiał rządzić miastem, które nim pomiata ze względu na krew, która płynie w jego żyłach." ● "Jeśli tylko mógłby zobaczyć ciebie Magni. Mogę sobie jedynie wyobrazić jak by się czuł widząc, jak jego zdegenerowana córka niszczy wszystko, nad czym on tak ciężko pracował." ● "Nie mów do mnie tak, jakbyś znał przeszłość moją lub Magniego." Moira eksplodowała gniewem. "Ty i twój klan jesteście gośćmi w tym mieście. Im wcześniej je opuścicie, tym lepiej!" Moira nieświadomie ścisnęła mocno rękę Dagrana, aż niemowlę zaczęło płakać. ● "Zawsze się tego spodziewałem..." urwał Kurdran. Okropny obraz przeszedł mu przez myśl. Zrobił krok w przód w stronę Moiry, a jego młot burzy znalazł się ledwie kilka cali od jej twarzy. "Ty... ty zabiłaś Sky'ree. Wysłałaś swój przeklęty klan, aby podłożył ten ogień." ● "Nie," powiedziała poirytowana Moira, "nie oskarżaj mnie o coś, za co ty jesteś odpowiedzialny. Ukarałam Dark Ironów, którzy wzięli udział w walce, jednak z tego co mi powiedzieli, to ty zadałeś pierwszy cios." W Kurdranie wezbrało poczucie winy. Od pożaru z poprzedniego dnia starał się zapomnieć, że mógł powstrzymać bójkę. Jego ramię osłabło i opuścił swój młot. ● "Weź to i wynoś się," powiedziała Moira przyglądając się berłu Wildhammerów. "Lub nie." ● Chwyciła na ręce Dagrana i zeszła po rampie nie patrząc na Kurdrana. ● "Będziemy kontynuować przekuwanie według planów. O świcie Dark Iron przyniosą jedność klanom," powiedziała Moira wchodząc do swych prywatnych komnat, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi. ● Słowa prawdy, jakie wypowiedziała Moira były wielkim ciężarem. Wróg którego od dawna szukał Kurdran wreszcie się ujawnił, jednak nie mógł zrobić nic aby go pokonać, bez narażania na niebezpieczeństwo całego miasta. Był równie bezradny co kryształowa statua będąca królem Magnim. Ogarnęło go nieznane dotychczas uczucie porażki. ● Na jego ciele pojawił się pot. Każdy oddech wydawał się być wypełniony żarem, a nie powietrzem. Kurdran schował berło, po czym opuścił pomieszczenie kierując się w stronę bram Ironforge. * * * Kurdran wdychał głęboko mroźne powietrze przy bramie Ironforge. Pot na jego ciele zamarzł w mroźną noc, a jego samego przeszły dreszcze. W oddali, przez ścianę płatków śniegu, kształty skąpane w świetle z otwartych bram miasta wyładowywały skrzynie z wozu. Jeden z nich spojrzał w kierunku Kurdrana, a po czym ruszył przez śnieg w jego stronę. To był Muradin. ● "Szukałem cię," powiedział Bronzebeard otrzepując śnieg ze swych płytowych naramienników. "Nie wiem nawet jak powiedzieć jak bardzo mi przykro z powodu Sky'ree. Zginęła tak jak żyła, wolna od strachu. Walcząc o to, co najważniejsze... jej lud. Jej przyszłość." ● "Jej przyszłość zginęła wraz z nią," powiedział Kurdran. Westchnął. Muradin stał przez chwilę w ciszy. "Tak... jednak ja wolałbym zginąć za mych braci w walce, której wiem że nie mogę wygrać, niż poddać się. Pewnie nie zrozumiesz tego." Kurdran zmrużył oczy słysząc tą zniewagę, jednak był zbyt słaby po spotkaniu z Moirą. "Walczyłem o mój lud odkąd wkroczyłem do Ironforge." ● "Nie myl upartości z odwagą. To nie jest to samo," odpowiedział Muradin. ...................................................................................................................................................................................... ................................. ● "Nie zrozumiałbyś. Nie różnisz się od Moiry." Muradin westchnął i opuścił głowę. "Kiedy dołączyłeś do rady, pomyślałem, 'w końcu pojawił się krasnolud, który doprowadzi to miasto do porządku.' Zamiast tego pogorszyłeś to wszystko." ● "Tak, ponieważ miałem zrobić to sam. Powitałeś mnie z otwartymi ramionami, jednak w momencie kiedy sprzeciwiłem się w imię czegoś w co wierzyłem, ty odwróciłeś się ode mnie." ● "Jak wiele razy mówiłem ci o tym, że nie warto walczyć o sprawę młota? Przestałem próbować cię przekonać, kiedy zobaczyłem, że nie chcesz słuchać mych argumentów," odparł Muradin. Kurdran przypomniał sobie, jak wielokrotnie w ostatnich dniach Muradin prywatnie rozmawiał z nim o oddaniu berła Wildhammerów. Jednak każda z tych konwersacji zdawała się być osobistym atakiem, a nie radą. ● "Czy nie widzisz tego?" kontynuował Muradin. "Ten kawałek żelaza więzi cię. Więzi całe to miasto. Im bardziej się kłócisz, tym mocniej się zaciska." ● "A coś jeśli nie chciałbym dołączyć sie do jutrzejszego przekuwania?" rzucił Kurdran. A kiedy słowa te opuściły jego usta, poczuł jak berło ukryte pod jego zbroją wbija się w jego żebra. Muradin zmarszczył brwi i spojrzał na Kurdrana z pogardą. "Magni uwielbiał opowieści o twych walkach ze Sky'ree w Outlandzie. Cieszę się tylko, że nie ma go tutaj z nami i nie widzi jakim głupcem jesteś." Kurdran rozważał powiedzenie Muradinowi o jego konfrontacji z Moirą. Jednak teraz zastanawiał się, czy nie współpracuje on z córką Magniego. Jednak szczerość słów Muradina odegnała jego podejrzenia. W pewien sposób sprawiło to, że były one jeszcze bardziej bolesne. ● "To berło utrzymało ducha mojego klanu w Outlandzie!" wykrzyknął Kurdran. ● "Duch klanu jest w tobie!" Muradin powiedział równie głośno co Kurdran. "Był w Sky'ree. Jest we wszystkich Wildhammerach znajdujących się w tym mieście, cierpiących z każdą chwilą, kiedy ty się kłócisz. Staram się popchnąć to miasto do przodu, a nie zawracać jego głowę bzdurami na temat starego kawałka żelaza." ● "Pchnąć do przodu?" zapytał Kurdran. "Młot nie był właściwym sposobem na to, kiedy myśleliśmy jeszcze, że była to prawda, a co dopiero teraz, gdy wiemy że jest to kłamstwo." Muradin wziął głęboki oddech i położył swą dłoń na ramieniu Kurdrana. "Po prostu odpuść. Nic dobrego nie przychodzi bez poświęcenia. Wiesz o tym lepiej, niż my wszyscy." Kurdran odrzucił rękę Bronzebearda. "To dlatego mnie szukałeś? Żeby powiedzieć mi jak mam przewodzić mojemu klanowi?" Na twarzy Muradina pojawił się gniew. Spojrzał do tyłu na zacienione postacie pracujące w nocy. Pozostałe krasnoludy wciąż wypakowywały skrzynie. Kiedy Bronzebeard się obrócił, uderzył prawą dłonią Kurdrana w twarz, odrzucając do tyłu Wildhammera. ● "Nie. Po prostu sam chciałem zobaczyć, gdzie przebiega granica między prawdą a fikcją." Muradin był już niemal przy wozie, kiedy minął szok po uderzeniu. Kurdran po prostu stał w bramie, wpatrzony w mrok nocy. Berło Wildhammerów dziwnie ciążyło u jego boku. Wiązało się z nim wiele wspomnień z Outlandu. Jednak przed tym, nie był tak przywiązany do tego przedmiotu. Tak naprawdę, pamiętał jak niemal zostawił go, kiedy wyruszył do świata orków. Berło wisiało na ścianie, pokryte grubą warstwą kurzu, kiedy postanowił je spakować. Nagle poczuł się jak głupiec, że zabrał ze sobą berło ze skrzyni. Co chciał z nim zrobić? Opuścić miasto i jego obowiązki jako członka rady, hańbiąc nie tylko swój honor, ale także Falstada i pozostałą część klanu? Kurdran zadawał sobie to pytanie, w czasie kiedy szedł spod bramy, do gorącego serca Ironforge. Kiedy wędrował po zewnętrznym kręgu miasta, zawołał za nim głos, "Kurdran!" Eli biegł za nim, niosąc stertę futer. ● "Nie jestem w nastroju," wymamrotał Kurdran. ● "Tak, tak. Znam to uczucie, jednak będziesz chciał to zobaczyć!" powiedział Eli. Opiekun gryfów rozłożył na kamiennej podłodze futra, po czym klęknął tuż obok. Kurdran również to zrobił i wpatrywał się, jak Eli rozwija pakunek. ● "Ono jest jej," powiedział Eli. Spod jego brody wyłonił się szeroki uśmiech. Kurdran zbliżył się nie wierząc w to co widzi. W środku znajdowało się jajo ubrudzone sadzom. ● "Jak...?" Kurdranowi brakło słów. ● "Zobaczyłem jak jeden z gryfów je niesie. Trzymał je wysoko w Wielkiej Kuźni. Widocznie chwycił jedno z nich w czasie pożaru. Nikt inny nie zajmował się jajami," rzekł Eli. "Szukałem cię odkąd je znalazłem." Wówczas Kurdran sobie przypomniał jak w chaosie ognia, popiołu, piór, oraz okropnych krzyków, jeden gryfon odleciał od Sky'ree, ze swymi przednimi łapami zaciśniętymi blisko swej piersi. Kurdran uniósł głowę i ujrzał jak oczy Eli wypełniają łzy. Opiekun gryfów szybko je otarł. ● "Nie mów o tym nikomu. Gdyby inni wiedzieli o tym, że płakałem, nigdy nie daliby mi spokoju." ● "To nie byłby pierwszy raz kiedy to zrobiłeś," wybuchł śmiechem Kurdran. Jednak radość przyćmił gniew, kiedy spojrzał ponownie na jajo. Był to cudowny zbieg okoliczności, jednak gdyby mógł, wymieniłby to jajo na Sky'ree bez najmniejszego zawahania. ● "To nie jest Sky'ree..." powiedział Kurdran. ● "Taka myśl zatruje twój umysł. Porzuć ją, inaczej spędzisz całe swe życie czekając na coś, co nigdy nie nadejdzie." Eli ścisnął ramię Kurdrana. "To nigdy nie będzie Sky'ree," kontynuował Eli, a jego twarz była tak poważna, jak nigdy wcześniej. "Ale to jej krew. Jej dar dla ciebie. I mogę ci przysiąc, że pewnego dnia ono urośnie na równie wspaniałego gryfa, co jego matka." ● "Tak..." odparł Kurdran czując jak jego gardło się zaciska. Niepewnie położył jajo na swej dłoni. Było ciepłe, jednak uczucie było zupełnie inne niż gorąco Ironforge. Ciepło przepłynęło przez żyło Kurdrana i sprawiło, że poczuł się, jakby stał pod błękitnym niebem Hinterlands, skąpany w promieniach słońca. Właśnie w tej chwili wszystko wydało się jasne. Niezależnie od konsekwencji, wiedział wreszcie co musi zrobić, aby oddać cześć królowi Magniemu, oraz wypełnić swe obowiązki jako członka Rady Trzech Młotów. * * * Wielka Kuźnia była wypełniona krasnoludami, stojącymi ramię przy ramieniu kiedy Kurdran wreszcie przybył. Niemal całe miasto zwróciło uwagę na przekuwanie młota Modimusa. Nawet kilka gnomów, draenei, oraz innych członków Przymierza pojawiło się na miejscu, jednak stanęli daleko za zgromadzonymi wokół Wielkiego Kowadła krasnoludami. Linia strażników Ironforge odgradzała miejsce wokół kowadła, a tylko Moira, Muradin, oraz kowal Dark Ironów stali w wydzielonej strefie. Wildhammerowie zebrali się w pobliżu wejścia do sali tronownej, daleko od ich dawnego miejsca przy gniazdach. Po pożarze, zabrali oni swych skrzydlatych kompanów z miasta. Wysprzątane i ze świeżą słomą, gniazdo było teraz wyłącznie miejscem schronienia dla gryfów Ironforge. Kurdran zaczął przebijać się przez zatłoczoną kuźnię. Wokół niego podniosły się okrzyki, wśród których Kurdran usłyszał słowo "złodziej". Kiedy zbliżył się do centralnej części pomieszczenia, usłyszał jak Moira stojąca za strażnikami zwróciła się do tłumu. "Mamy podejrzenia co do tego, kto skradł część młota Modimusa," powiedziała Moira. "Rozpoczniemy śledztwo. Nie pozwolimy jednak tym złodziejom na powstrzymanie tego, co chcemy osiągnąć. Rozpoczniemy przekuwanie..." Moira rozproszyła się kiedy Kurdran przecisnął się przez linię strażników otaczających Wielkie Kowadło. ● "Kurdran," powiedziała Moira tak, jakby nie spotkali się wczorajszego wieczora, "jest wśród nas złodziej." Księżniczka Ironforge wskazała w stronę kuźni, gdzie leżał obuch Ironforge, oraz kamień Dark Ironów. ● "Czy możesz coś powiedzieć na ten temat?" zapytała wystarczająco głośno, aby wszyscy pobliscy gapie mogli to usłyszeć. Pod jej maską grzeczności, Kurdran czuł jak Moira napawała się każdym momentem, który uznawała za dominację nad reprezentantem Wildhammerów. ● "Tak," odparł Kurdran zerkając na Muradina. Bronzebeard wpatrywał się z niechęcią w Kurdrana, jednak nic nie powiedział. Kurdran ruszył w stronę krawędzi Wielkiego Kowadła. Wyjął ze swej zbroi berło Wildhammerów i uniósł je ku górze, aby wszystkie krasnoludy mogły je dostrzec. ● "Ironforge!" wykrzyknął. "To ja wziąłem część młota!" Z tłumu wydarły się okrzyki, a krasnoludy zaczęły przepychać strażników stojących wokół Wielkiego Kowadła. Inni skierowali się w stronę Wildhammerów stojących w pobliżu wejścia do sali tronowej. Muradin podszedł bliżej kowadła i chwycił wolną rękę Kurdrana. "Kurdran!" Bronzebeard był wściekły. "Wywołasz zamieszki!" ...................................................................................................................................................................................... ................................. ● "Mówiłeś, że mogę być tym, który doprowadzi to miasto do porządku. Właśnie to mam zamiar uczynić." ● "Jak?" zapytał Muradin. ● "Przecinając łańcuch." Muradin zmarszczył brwi. Jednak w pewnej chwili, Kurdran pomyślał, że Bronzebeard zdał sobie sprawę z tego, co ma się wydarzyć. Muradin podszedł do tłumu i wrzasnął, "Dajcie mu się wypowiedzieć!" Kiedy głosy ucichły, Kurdran kontynuował. "Przez wiele lat, byłem uwięziony w Outlandzie, nigdy nie mając pewności, czy wrócę do domu. W tym czasie, ten oto kawałek żelaza dawał mi, moim siostrom i braciom odrobinę nadziei. Przypominał nam o tym, kim jesteśmy i o co walczymy." Kurdran zerknął na berło. Poprzedniej nocy, kiedy klęczał nad jajem Sky'ree, wreszcie zdał sobie sprawę czym ono jest - kawałkiem starego żelaza. Ukształtowany metal zwracał jednego krasnoluda przeciwko drugiemu i napawał serce Kurdrana strachem i nienawiścią. Nie różnił się niczym od rozgniewanego tłumu, który stał przed nim. Krasnolud obawiający się nieznanego, nie chcący pójść do przodu, jeśli oznacza to porzucenie czegoś co było mu znajome. Jednak dokonał tego w Outlandzie. Oddał swój tytuł wielkiego tana Falstadowi. Porzucił lata życia w Aerie, aby zapewnić lepszą przyszłość dla swych braci. W porównaniu do tego, berło było niczym. ● "Jednak to nie jest Outland," kontynuował Kurdran, "to nie również jest Ironforge naszych przodków. Dlaczego staramy się zatem odtworzyć młot, aby do tego wrócić? To jest nowe Ironforge. Nigdy nie będzie takie, jak to z przeszłości, a przekucie młota Modimusa na pewno tego nie zmieni." Kurdran cisnął berło Wildhammerów na kowadło. "Ja i mój klan nie będziemy się przyglądać początkowi ery, kiedy przykujemy się łańcuchem do młota!" ● "On chce zabrać tą część!" ● "Wildhammerowie wreszcie pokazali kim są!" Bez kolejnego słowa, Kurdran chwycił wiszący na jego plecach młot burzy. Jednym szybkim ruchem, podniósł wysoko broń, a następnie uderzył nim w berło. Huk uderzenia zadzwonił w jego uszach, mimo, że przez dekady przywykł do używania swego młota. Berło eksplodowało deszczem żelaznych fragmentów. Zgromadzone krasnoludy zastygły w bezruchu. Na ich twarzach pojawiło się zdziwienie. ● "Nowe Ironforge zaczyna się tutaj. Zapytajcie się, czy chcecie je zacząć od odtwarzania młota, aby pewnego dnia mógł on zostać ponownie zniszczony? Wildhammerowie postanowili zrobić krok w przód, a nie do tyłu. Kto spośród was jest z nami?" ● Kiedy Kurdran obrócił się i wyciągnął swój młot burzy w stronę pozostałych członków rady, był zdziwiony faktem, że Muradin już maszerował w stronę kowadła. ● "Bronzebeard!" wykrzyknął Muradin chwytając jedną dłonią za rękojeść młota. Muradin i Kurdran wspólnie spojrzeli na Morię, tak jak wszyscy zgromadzeni w Wielkiej Kuźni. Stała sama. Księżniczka Ironforge rozejrzała się wokół, jakby szukała możliwości ucieczki. Wreszcie niepewnym krokiem ruszyła w stronę kowadła, jakby jej ciało i umysł walczyły ze sobą. Z oczami wbitymi w Kurdrana, położyła swą rękę ponad Muradina na rękojeści młota burzy. Swą wolną ręką, Kurdran przesunął obuch Bronzebeardów i kamień Dark Ironów na środek ogromnego kowadła. Wspólnie członkowie rady uderzyli bronią Kurdrana. Rozbrzmiał kolejny huk, a pozostałe artefakty zostały rozbite na części. Wraz z nimi zniszczono także kłamstwo. Po tym wszystkim, trzy krasnoludy stały przy kowadle, wciąż trzymając wysoko nad sobą młot burzy. Tłum zaczął klaskać, a wkrótce wiwatować. Przez ten cały czas, Moira wpatrywała się w Kurdrana, jakby spodziewała się, że ten coś do niej powie. Jednak on milczał. * * * W kolejnym tygodniu, napięcie między klanami było niczym rozżarzony węgiel; wciąż istniało, jednak zagrożenie przemocą wydawało się być odległe. Kurdran pił drugi kufel piwa w tawernie Stonefire, siedząc samotnie przy stoliku w narożniku. Jego odosobnienie nie wynikało jednak z gniewu ani poczucia winy. Lekko podenerwowany czekał na kogoś. A jeśli nie przybędzie, pomyślał Kurdran, czy mogę go winić? Niczym odpowiedź na to ciche pytanie, Falstad Wildhammer wkroczył do tawerny, miał on czerwone włosy zaczesane do tyłu, podobne do Kurdrana. Zatrzymał się w drzwiach, przyglądając się zaciemnionemu pomieszczeniu, aż wreszcie dostrzegł Kurdrana. Bez uśmiechu, Falstad ruszył w stronę Kurdrana i usiadł przy stoliku. ● "Dobrze cię widzieć," powiedział Kurdran. ● "Ciebie również," odpowiedział łagodnym tonem Falstad. Nastał moment niezręcznej ciszy. Kurdran przywołał Falstada do Ironforge krótko po zniszczeniu berła Wildhammer, nie wiedząc jak jego przyjaciel zareaguje na jego prośbę. Jednak teraz, gdy Falstad był w mieście, Kurdran czuł zarówno ulgę, jak i niepewność. ● "Nie musisz tego robić. Masz większe prawo niż ja zasiadać w tej radzie," rzekł Falstad. ● "Nie," odpowiedział Kurdran. "Byłeś tanem Wildhammerów przez dwadzieścia lat. Jedyną rzeczą, która zmieniła to ostatnio, był pewien zarozumiały krasnolud, który uznał, że może to robić lepiej od ciebie..." ● "Rozmawiałem przed chwilą z Eli. Wygląda na to, że zaznaczyłeś już swą obecność w Ironforge." ● "Posprzątałem tylko bałagan, który sam tutaj zrobiłem. Bałagan, którego by tu nie było jeśli byłbyś w tym mieście." Falstad mocno wpatrywał się w Kurdrana. Ten zaś spodziewał się, że jego przyjaciel zaraz powie mu o jego ignorancji, a nawet o niepokoju który wzbudził w Ironforge. ● "Jeśli nie zrobisz tego dla mnie," rzekł nagle Kurdran. "zajmij miejsce w radzie dla dobra naszego klanu." Falstad oparł się na krześle i skrzyżował ręce, a jego oczy cały czas był wpatrzone w Kurdrana. ● "Więc spodziewasz się, że wybaczę ci i dołączę do rady... a nawet nie przygotowałeś dla mnie kufla piwa na stole?" zapytał Falstad szczerząc swe zęby w uśmiechu. ● Kurdran głośno się zaśmiał, czując jak spada mu z serca ogromny ciężar. W tej chwili zdał sobie sprawę z ogromnej mądrości i wielkoduszności Falstada. Były to cechy, które miały doprowadzić klan Wildhammer do wielkich czynów, nawet wśród niepewności, które spowodowało powołanie rady. Po tym, jak Kurdran zamówił piwo dla Falstada, dwa krasnoludy uniosły w górę swe kufle. ● "Za radę," powiedział Falstad. ● "Za wielkiego tana Wildhammerów," odparł Kurdran. ● "Za Sky'ree." Falstad przechylił swój kufel zanim Kurdran mógł wznieść kolejny toast. Bez wątpienia, Eli powiedział Falstadowi o śmierci Sky'ree. Kurdran doceniał pamięć, jednak Falstad i inni jeźdźcy gryfów wiedzieli, że długie kondolencje nie były w stanie uśmierzyć bólu po utracie takiego przyjaciela jak Sky'ree. Falstad opuścił kufel na stół i zapytał, "Więc co zrobisz?" ● "Może udam się do Stormwind. Mam dobre doświadczenia z ludźmi i chciałbym poznać króla Variana. I... słyszałem, że jest w pobliżu bram miasta statua upamiętniająca moją śmierć w Outlandzie." Kurdran wyszczerzył zęby. ● "Tak... ja napisałem tabliczkę. Ciężko było wymyślić coś dobrego na twój temat," Falstad zaśmiał się. Tego wieczora, inne krasnoludy dołączyły do stolika Kurdrana i Falstada. Rozmawiali o wielkich politycznych zmianach w królestwach Azerothu, oraz o naturalnych katastrofach, które zmieniły obliczę świata po kataklizmie. Wśród tematów, który najbardziej zainteresował Kurdrana była dyskusja na temat krasnoludów Wildhammer żyjących w Twilight Highlands. Zaciekle niezależni, pozostawali poza wpływami rządów ze szczytu Aerie. Ostatnio pojawiła się także informacja o tym, że nad zielone wzgórza północnych ziem nadciągnął mrok. Kiedy krasnoludy zmienił temat, myśli Kurdrana powędrowały w innym kierunku. Tydzień temu obawiałby się, że zrzeczenie się tytułu w radzie sprawiłoby, że jego pozycja w klanie zostałaby osłabiona. Dziś, nie miało to znaczenia. Było coś w poświęcaniu się, jego osobiste żądze porzucone dla dobra jego ludu, co rozpalało serce Kurdrana. Był to ten sam ogień, który poprowadził go do Outlandu i pozwolił mu na rozbicie berła Wildhammerów. Jego przeznaczenie nie leżało w Ironforge, ani też w Aerie. Było ono tutaj i tam: życie którym kierują wiatry. W tej nieprzewidywalności była siła, aby stawić czoła największym wyzwaniom, aby niewzruszenie stać i walczyć mimo braku nadziei. To była wola Wildhammerów. Po raz pierwszy odkąd przybył do tego miasta - a na dobrą sprawę, odkąd powrócił z Outlandu - poczuł się wolny, jakby leciał wśród chmur na grzbiecie Sky'ree. W oczach jego umysłu tak właśnie było. Kurdran był z duchem Sky'ree, szybując po bezchmurnym błękitnym niebie. W oddali widział coś nieostrego, coś niczym złudzenie. Jego serce podpowiadało mu, że był to pokój dla szczytu Aerie i wszystkich Wildhammerów. Czy oddalony był on o dzień, tydzień, czy też dziesięć lat, niemożliwe było do przewidzenia - i głupotą byłoby się o to martwić. Pełen siły i determinacji, poklepał Sky'ree po szyi i pozwolił wiatrom kierować nimi w stronę horyzontu. ...................................................................................................................................................................................... ................................. Autor: Dominik "BeLial" Misiak, Grzegorz "Sigmar" Sadziński Liczba wyświetleń strony: 9994 Data publikacji : 04.05.2011 Data modyfikacji : 04.05.2011 Tagi: Pozostałe nowości Zapowiedź zmian w klasach - Mnich Legion wkroczył w fazę alfa testów w czasie których dostępna jest póki co jedynie lokacja startowa łowców demonów, a my przyglądamy się temu, jakich zmian doczeka się klasa, która stosunkowo niedawno pojawiła się w World of Warcraft. Oto co na najnowszy dodatek Blizzard przygotował dla mnichów.Data publikacji: 24.11.20150 Zapowiedź zmian w klasach - Wojownik Po krótkiej przerwie wracamy z tłumaczeniami blogów poświęconych zmianom, jakie pojawią się w klasach w nadchodzącym dodatku do World of Warcraft. Oto czego powinni spodziewać się wojownicy z Azeroth w LegionieData publikacji: 23.11.20150 Zapowiedź zmian w klasach - Szaman Kolejna zapowiedzieć, która pojawiła się jakiś czas temu na łamach oficjalnej strony społecznościowej dotyczy szamana. Największe zmiany w przypadku tej klasy dotknęły totemy oraz system zasobów specjalizacji Elemental oraz EnhancementData publikacji: 16.11.20150 11 urodziny World of Warcraft World of Warcraft obchodzi już swoje 11 urodziny. Z tej okazji Blizzard przygotował kilka zabawek, które powinny wszystkim przypomnieć sam początek przygody w świecie Azeroth - w rolach głównych Edwin VanCleef, Hogger, murlok oraz Windfury (w wersji nadmuchiwanej).Data publikacji: 16.11.20150 Zapowiedź zmian w klasach - Rycerz śmierci Kolejna zapowiedź opublikowana na łamach oficjalnej strony społecznościowej World of Warcraft poświęcona jest klasie rycerzy śmierci. Poniżej znajdziecie informacje między innymi o ujednoliceniu wszystkich run oraz nowej umiejętności specjalizacji Blood, która została zainspirowana Lordem Marrowgarem z Icecrown Citadel.Data publikacji: 15.11.20150 Wszystkie nowości