Pewnego dnia w Danolandii, przepięknej wyspie rosło sobie małe

Transkrypt

Pewnego dnia w Danolandii, przepięknej wyspie rosło sobie małe
PRACA KONKURSOWA
Natalia Przełęcka, uczennica klasy 5a
Szkoła Podstawowa z Oddziałami Integracyjnymi nr 2 im. Jana Pawła II w Warszawie
Opiekun: p. Anna Imiełowska
„Wyprawa na wyspę Danolandię”
Pewnego dnia w Danolandii, przepięknej wyspie rosło sobie małe drzewo niedaleko
pięknej plaży usypanej złocistym piaskiem. Tego dnia niebo było bezchmurne, widniało na
nim zaledwie kilka małych obłoczków iskrzących się od promieni słońca. Pogoda była
doskonała na zwiedzanie wyspy.
Tak też postanowili rodzice Helenki i Oliwki. Wyruszyli promem na pełny ocean. Gdy
dotarli Helenka zauważyła małe drzewo. Widziała, że było mu gorąco i chciało mu się pić.
Dziewczynka spojrzała błagalnym wzrokiem na rodziców, a ci od razu wiedzieli, o co córce
chodziło. Prosiła, żeby zostali na noc na owej wyspie pod gołym niebem wśród tysiąca
gwiazd. Rodzice odpowiedzieli na to:
- Na szczęście tata pomyślał o tym i zabraliśmy śpiwory i prowiant, ale nie jestem pewna, czy
możemy tu zostać. Jeśli tata i Oliwka się zgodzą to zostaniemy – odparła mama.
- Oliwka i tata się zgadzają. Super!
- Dobrze. Uspokój się.
- Mamo! Nie mogę się cieszyć?
- Możesz, ale nie tak głośno.
Gdy do Helenki dotarło, że mogą zostać i gdy już się uspokoiła - nadeszła pora kolacji.
Dziewczynki zaprosiły na nią drzewko, ale ponieważ mama nie zgodziła się na przesadzanie
drzewka - to Oliwka wymyśliła, żeby zrobić ognisko niedaleko drzewka. Jej pomysł okazał
się znakomity. Drzewko było zachwycone i dopiero wtedy rodzina dostrzegła, że drzewko ma
cudownie lśniące listki, a gdzieniegdzie rosną małe, żółte, soczyste cytrynki. Rodzina bardzo
dobrze się bawiła, gdy nagle mama kazała iść dzieciom znaleźć gdzieś niedaleko jeziorko,
a potem się w nim umyć. Tata został z mamą - rozmawiali przez piętnaście minut. Wkrótce
mama poszła nad jeziorko, a po niej tata. Helenka poszła spać do śpiwora koloru fioletowego,
Oliwka do żółtego, mama do błękitnego, a dla taty został już tylko zielony! Tak naprawdę to
wolałby mieć różowy, ale niestety nie mieli takiego. A poza tym wstydził się tego, że jego
ulubiony kolor to różowy. Po chwili mama powiedziała, że zapomniała zgasić ognisko, bo
inaczej będzie pożar i wtedy spłonie cały las.
- Mamo! No to szybko gaś ognisko, bo ja nie chcę, żeby ta piękna Danolandia spłonęła.
- A dlaczego ta wyspa to Danolandia?
- Dawno temu, jakieś pięćset lat temu, mieszkały tu różne plemiona, których jedynym
pożywieniem był Danoś - roślina, która miała w sobie wszystkie witaminy i minerały.
Mieszkańcy zabierali sobie tę roślinę! Wtedy ta wyspa nie miała nazwy, a że któregoś dnia
zabrakło tej rośliny na niej - to przywódcy plemion postanowili dla upamiętnienia Danosia
nazwać wyspę Danolandia.
- A nie mogli jej jakoś inaczej nazwać?
- Widocznie nie.
- Córcie, musicie iść już spać.
- No dobrze mamusiu ... – westchnęły dziewczynki.
- Jak dziewczynki usną to będziemy mogli w spokoju porozmawiać!.
- Zastanawiam się tylko jak długo to potrwa? Po tych wszystkich wspaniałych wrażeniach nie
będzie im łatwo!
- Skoro są zmęczone to i tak szybko pójdą spać.
Chwilę później dzieci spały jak zabite. Rodzice ustalili plan następnego dnia i postanowili, że
jutro po południu wsiądą do promu i popłyną do domu. Rano przy śniadaniu został omówiony
plan dnia. Drzewko też się bardzo zmartwiło wyjazdem nowych, bardzo miłych przyjaciółek.
Jednak dzieci bardzo chciały burzy i ich prośba się spełniła.
Na niebie zaczęły pojawiać się ciemnoszare, kłębiące się chmury. Zaczęła się ulewa,
bardzo mocno padało, zaczęło nawet się błyskać i pojawiły się bardzo głośne grzmoty.
Ponieważ padało prom mógł przypłynąć dopiero wtedy, gdy burza się skończy i się rozjaśni.
Postanowili pobawić się w podchody w pobliskim lesie tropikalnym. Wszyscy szukali
drewnianej, pozłacanej skrzyni. Zabawa była świetna i trwała do końca burzy. Skarbem
okazały się przepysznie słodkie czekoladowe monety, ale nie były to takie zwykłe monety.
Były o smaku czekolady karmelowej, truskawkowej, malinowej, mlecznej, gorzkiej,
pomarańczowej, oreo, miętowej, bakaliowej i jagodowej. Po powrocie poszli się spakować i
koło osiemnastej przypłynął po nich prom. Pasażerowie zauważyli, że to nie jest ta droga
która płynęli dwa dni temu. Okazało się, że znaleziono skrót dzięki, któremu można płynąć o
całą godzinę krócej. Niedługo potem byli u siebie w porcie. Postanowili w następny weekend
też popłynąć na wyspę Danolandię.
Z wyprawy wrócili cali, zdrowi, szczęśliwi i z uśmiechniętymi promiennymi
uśmiechami na twarzy.