Wersja pdf do ściągnięcia

Transkrypt

Wersja pdf do ściągnięcia
magazyn studentów
poznańskiej asp
0|04|09
Viktoriya Gadomska
między poznaniem
a rzeczywistością
USTAWA O SZKOLNICTWIE
WYŻSZYM
sukces czy porażka?
KONKURS: zdobądź
wejściówki do Muzy!
problem interaktywności
w sztuce
CENNIK SKLEPÓW DLA
PLASTYKÓW
pożar - dziecko = zapałki
pierwsza wystawa grupy HAPS
LEKCJA ODEJMOWANIA
Z PROF. LEXEM DREWIŃSKIM
kulturalny Poznań
bieżące wydarzenia
czekoladowe pożądanie
Fundusze Europejskie
szansą w dobie kryzysu
podyskutuj na forum
zadaj pytanie ekspertowi
przeczytaj przewodnik Partnerzy Społeczni a Fundusze Europejskie"
"
weź udział w konferencjach Czas na Fundusze Europejskie i Polskę marzeń"
"
Projekt realizowany przez Komisję Krajową NSZZ Solidarność"
w ramach dotacji przyznanej przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.
Partnerzy projektu:
Niezależne Zrzeszenie Studentów
Stowarzyszenie Instytut Promocji Nauczycieli „Solidarność"
Tysol Sp. z o.o.
na warsztacie:
na okładce: Lex Drewiński, plakat do sztuki Antoniusz i Kleopatra
4
Galeria Przychodnia � nowy adres
na kulturalnej mapie Poznania
6
Z wyższej półki:
Problem z interaktywnością
współczesnych dzieł sztuki
8
Artysta numeru:
LEX DREWIŃSKI
12
Wywiad z autorką nowego logo ASP
Viktoriyą Gadomską
14
Ku harmonii Dalekiego Wschodu �
wystawa Konstancji Pleskaczyńskiej
15
Lepiej być nie może � nowa ustawa
o szkolnictwie wyższym
16
Śladami wielkich � fascynujące
psychozy Ingmara Bergmana
18
Sexy Chocolate czyli o rozpuście
podniebienia
20 bieżące wystawy, koncerty, kino,
spektakle, festiwale
THE RIGHT OF SPRING
21 marca. Początek kalendarzowej wiosny,
najbardziej optymistycznej pory roku. Słońce
nieśmiało spogląda zza chmur, rozleniwiony
długim zimowym snem świat wystawia swe
przemarznięte lędźwie na pierwsze ciepłe
promienie, nabierając sił przed wydaniem
na świat kolejnego potomstwa o niezliczonej
ilości barw, zapachów i smaków.
W ten magiczny czas z głowami pełnymi
pomysłów i ambitnych planów studenci
Akademii Sztuk Pięknych ruszają z nowym
przedsięwzięciem � MAGAZYNEM O NAS
I DLA NAS. Wiele czasu upłynęło zanim udalo
nam się powołać do życia ASPekt i zdajemy
sobie sprawę, jak wielu rzeczy musimy się
jeszcze nauczyć. Ale mamy nadzieję, że będzie
to gazetka, która stanie się dla Was polem
do popisów dziennikarsko - felietonistycznych,
możliwością zaistnienia w środowisku
studencko-artystycznym (co miesiąc będziemy
umieszczać na łamach ASPektu Wasze prace)
oraz sposobem na nudę w trakcie czekania
na kolejną korektę;)
Jesteśmy otwarci na współpracę oraz
wszelkie sugestie, przesyłajcie swoje pomysły,
informacje o planowanych wydarzeniach
kulturalno-rozrywkowych, artykuły, felietony itp.
Czekamy z niecierpliością.
Miłej lektury,
redaktor naczelna
Karolina Gumienna
[email protected]
Kto za tym stoi - redakcja ASPektu:
|redaktor naczelna|
Karolina Gumienna
|projekt graficzny|
Karolina Gumienna
Zofia Kuligowska,
|autorzy artykułów|
22
Ostatki
student studentowi czyli wymiana
dóbr (nie tylko) materialnych
Zuza Arkuszyńska, Katarzyna Czarnecka, Robert
Bodnar, Marta Bosowska, Karolina Gumienna,
Zofia Krzykawska, Milena
Sobolewska, Jarosław
23 W obronie studenckiego portfela �
cennik sklepów dla plastyków
Umiński, Barbara Wnęk,
Emilia Zięba
pożar - dziecko = zapałki
bunt przeciw sztuce typu stereo
(czyt. stereotypu)
Nie jest łatwo w piątkę wymyślić tytuł pierwszej wystawy w nowo powstającej galerii. To
akurat wiedzieliśmy od zawsze. Usiedliśmy
więc i zaczęliśmy rozmawiać. Każdy wymieniał
tematy, o jakich chciałby opowiedzieć, gdyby
przygotowywał tę wystawę sam. Wszyscy jednak podkreślaliśmy kontekst miejsca i tego, że
takie zespołowe działanie jest dla nas eksperymentem.
Swobodny i rozrywkowy charakter przestrzeni
klubu Eskulap wydał nam się szczególnie ciekawy w kontekście odbioru sztuki. Ulokowanie
galerii wewnątrz klubu, ale jednocześnie pozostawienie jej w odrębnej i bezpiecznej przestrzeni, do której przenikają jedynie dźwięki
i obraz z zewnątrz � to wszystko wydało nam
się tym, co poza interaktywnym charakterem
prac mogłoby prowokować do nieskrępowanego odbioru, czyli dotykania, tańczenia, czy
zbliżania się do prezentowanych tam dzieł. Od
dawna marzyliśmy o takim obchodzeniu się
ze sztuką, zwłaszcza z pracami operującymi
nowymi mediami, realizacjami prowokującymi
bardziej namacalny, czasem intymny wręcz,
kontakt. Właśnie, skąd ten utarty schemat zachowania w muzeum? Skąd to „nie dotykać!” ?
Postanowiliśmy więc to zmienić, choć nie mieliśmy i nie mamy zamiaru na siłę dokonywać
wielkiego przewrotu. Preferujemy rewolucje,
które dokonują się od wewnątrz, krok po kroku.
Tu właśnie pojawiło się pole do działania.
W naszych dyskusjach kilkakrotnie przewinął
się problem ambiwalencji dobra i zła, więc
postanowiliśmy wykorzystać jedno z utartych
haseł, które każdy z nas nosi zakodowane
w podświadomości, takie przysłowie i ostrzeżenie w jednym, gwarant bezpieczeństwa.
Na pewno to znacie:
DZIECKO + ZAPAŁKI = POŻAR.
Od razu przypomnieliśmy sobie różne formułki,
na przykład taką, że równanie jest spełnione, jeśli wartości lewej i prawej strony są równe. Nasze zdanie o dziecku i zapałkach jest przecież
równaniem matematycznym, z wpojoną nam
niepodważalnością bliską szkolnemu 2+2=4.
Podobnie działają też ostrzeżenia starszych,
rodziców i dziadków formułowane właśnie
w taki przyczynowo-skutkowy sposób. Jeśli więc założymy, że myjąc zęby po kazdym
posiłku, uchronimy się przed próchnicą,
004
a przechodząc zawsze na zielonym swietle, nie
przejedzie nas samochód, dostajemy wynik
w postaci przeświadczenia, że postępujemy
właściwie. Po prostu czujemy się dobrze i jesteśmy spokojni, wydaje się nam, że panujemy
nad biegiem wydarzeń.
Nas interesuje niejednoznaczność takiego uważanego za właściwe postępowania, dającego
poczucie bezpieczeństwa i wypełnionego obowiązku. Poprzez wystawę inaugurującą działanie galerii PRZYCHODNIA w klubie ESKULAP pozwalamy sobie na chwilową podmianę
danych. Sprawdzając prawdziwość równania
i zmieniając jego składowe, proponujemy
nowe działanie: POŻAR - DZIECKO = ZAPAŁKI. W jaki sposób podmieniamy dane
i jakie to dane? Po pierwsze samą artystyczną ingerencją w klub podmieniamy dane osobowości ESKULAPA, która ukształtowała się
na przestrzeni wielu lat działania tego miejsca,
prowokując gości klubu do bliskiego kontaktu
ze sztuką, swobodnego jej traktowania. Po drugie i najważniejsze w tym momencie � kładziemy nacisk na przestawienie elementów równania kodu kultury, żeby zmienić dzięki temu
sposób ich postrzegania. Podejmujemy tutaj
próbę dekonstrukcji tego, jak często zwykło
się formułować zagrożenie � nie sprawdzając
wcześniej dokładnie mechanizmu jego działania
lub nie dając przynajmniej tego wyjaśnienia, ale
od razu określając i ostatecznie kategoryzując.
My nie chcemy stwierdzać niczego autorytarnie,
lecz, prezentując poszczególne prace, dajemy
Wam do ręki zapałki. Ułóżcie własne równanie
z ich użyciem.
Podczas poszukiwań artystów do naszej wystawy, postawiliśmy na współpracę. Rzuciliśmy im
hasło POŻAR – DZIECKO = ZAPAŁKI i powiedzieliśmy, że chcemy � jako kuratorzy – wychwycić, a może nawet spróbować wykreować,
momenty, które sprowokują proces powodujący, że właśnie w jednej chwili dokonuje się
cała zmiana dotychczasowego postrzegania.
Na nasze zaproszenie odpowiedziały osoby
podobnie jak my traktujące sztukę jako bodziec
do wytrącenia z automatyzmu myślenia. Prezentujemy prace, jakie kilka artystek i artystów
mieli już w swoim archiwum, ale postanowili je
pokazać w nowym kontekście, a także prace,
które powstały specjalnie na tę wystawę i są
ściśle związane z zastaną przestrzenią. Złożyliśmy z tego całą gamę odniesień do różnych
sfer życia. Traktujemy tu wszystko jako nierozerwalną całość. Istotne są zarówno poszczególne prace, jak i sami artyści ze swoimi postawami twórczymi.
Robert Bodnar podporządkował sobie upływ
czasu. Marcin Ignac chciał zapronować wszyst-
fot. Marcin Oliva Soto
kim zabawę w boga. Ada Karczmarczyk ułożyła
własną litanię. Marcin Kucab opowiedział o wypadku bez wypadku. Fryderyk Lisek (AVABAF)
stukając bezwiednie palcami w stół, wywołał
widmo zagłady. Dominika Olszowy sięgnęła
po „wyblakłe przeźrocza pamięci”. Paweł Wocial ukrył w kubikach świetlików swoje demoniczne zabawki. Gabi Zagdańska wmieszała
osobliwych gości pomiędzy osoby odwiedzające galerię. A na koniec wernisażu Rebeka swoim koncertem, w bajkowej scenografii wykonanej przez Dominikę, zabrała nas wszystkich
w inną bajkę...
Projekt Struktury Kultury to rezultat rozczarowania. Z naszego doświadczenia wyciągnęliśmy
taki wniosek, że niemal zawsze, kiedy ktoś młody chce zorganizować jakąś akcję artystyczną
czy kulturalną, to nawet jeśli ma świetne propozycje i pomysły, skazany jest na samodzielną
realizację niemal wszystkiego. Wydaje się nam,
że wśród ludzi z innych niż stricte artystyczne
zawodów, brakuje świadomości bycia potrzebnym w kulturze. Zazwyczaj po prostu nikt nie
zwraca się do nich po pomoc. Inaczej zapewne
jest tylko w wielkich instytucjach, posiadających
z założenia własną strukturę z wyodrębnionymi
działami. Tymczasem nam, młodym aktywnym
działaczom kulturalnym, ci ludzie są naprawdę
potrzebni. Dlatego właśnie chcemy poprzez
Struktury Kultury wypracować nowy model
współpracy, a przestrzenią naszych działań jest
m.in. galeria PRZYCHODNIA w Klubie Eskulap
w Poznaniu. Wystawy w niej pokazywane są
i będą tworzone przez cały zespoł studentów
różnych specjalności, z których każdy wniesie
do ich realizacji własne doświadczenia i umiejętności. Wszyscy mamy wspólny cel: profesjonalną pracę w obszarze kultury. Studiujemy
i zajmujemy się: historią sztuki, edukacją artystyczną, grafiką, fotografią, kulturoznawstwem,
logistyką, informatyką, akustyką, prawem, martekingiem i public relations.
Uczestnicy projektu:
Karolina Babińska, Marta Bosowska, Anna
Czajka, Katarzyna Czarnecka, Tomasz Drewicz,
Karolina Gumienna, Alicja Karalus, Ewa Korzeniewska, Katarzyna Kosiak, Agnieszka Kulczyńska, Anna Laska, Anna Lis, Tamara Mądra, Kinga Michalina Mistrzak, Hanna Oliwa, Katarzyna
Olszewska, Dominika Organek, Aleksandra
Ossowska, Leszek Pietrzak, Małgorzata Staniszewska, Piotr Szachewicz, Wiktoria Szczupacka, Piotr Szydłowki, Kamil Wnuk, Anna Wodoracka, Anna Zawadzka
Katarzyna Czarnecka
005
„Push the button”*
czy „noli me tangere”**
Robert Bodnar
Problem z interaktywnością współczesnych
dzieł sztuki.
Przekleństwo wielorakości form i sposobów
obsługiwania dzieł sztuki polega na tym,
że nie zawsze jesteśmy w stanie rozróżnić
pracy interaktywnej od nietykalnego eksponatu. Nie znaleziono jeszcze sposobu
na odpowiednie wskazanie czy zwiedzający
ma prawo do ingerowania w dzieło znajdujące się w galerii bądź muzeum. Wiele prac,
których istotą jest relacja pomiędzy odbiorcą
a obiektem może tracić na tym niedopowiedzeniu i nie jest to jeszcze kwestią inteligencji widza � tylko nieświadomości obiektu,
który podziwia. Nieświadomość nie jest
tutaj przeze mnie wartościowana negatywnie, ponieważ � po to też � przychodzimy
do galerii, aby zobaczyć coś nowego i zostać
zaskoczonym. Jeżeli niewiedza odbiorcy
o interaktywności dzieła nie jest jego przewinieniem � oznacza to, że wina w złym
odbiorze leży po stronie � bądź to samego
artysty, który nie zadbał o domyślną formę interaktywności � bądź kuratora, który również
zaniedbał ten aspekt. Właściwie uważam,
że wina leży po stronie każdego, kto widząc
ten problem nie starał się tego zmienić.
Winna jest również wielowiekowa tradycja traktowania muzeum jako miejsca
szczególnej powagi. W jaki sposób możemy przełamać swoją nieśmiałość wobec prawdopodobnie interaktywnego dzieła
sztuki, kiedy niemal czujemy na karku oddech osoby pilnującej wystawę. Regulamin
muzeów jest tak obwarowany niedorzecznymi zasadami, że nie można poczuć się
w takiej przestrzeni swobodnie, jak u siebie.
Jeżeli bowiem nie czujemy się jak u siebie
– a mamy szacunek do obcej prywatności
006
� to nie odważymy się dotknąć eksponatu,
sama przyzwoitość nam na to nie pozwala.
Skostniałość muzealna jest o tyle ważna, że
muzeum najczęściej jest pierwszą instytucją
kulturalną, pokazującą sztuki wizualne, którą
poznajemy w życiu. Całe wycieczki szkolne
najpierw odwiedzają muzea, a galerie najczęściej omijają szerokim łukiem. Sprawia
to, że później traktuje się galerię jako przestrzeń pochodną od muzeum. Przenosi się
przez to wszystkie aspekty muzealnictwa
do wnętrza galerii. Krępujący obserwatorzy
wystaw zresztą znajdują się również w galeriach sztuki współczesnej. W instytucjach
kultury w Polsce najczęściej obowiązuje
niedorzeczny zakaz fotografowania. Więc
jeżeli nie możemy czegoś fotografować, ma
to dla nas jakby charakter tajny i poufny,
a jak dotknąć w takim razie coś, co jest tajne
i poufne, coś czemu szkodzi oko aparatu?
Jak wielce ingerujący � od obiektywu � jest
palec człowieka?
W ostatnim roku � za sprawą Laboratorium
Edukacji Twórczej CSW Zamek Ujazdowski
w Warszawie � toczyła się w gronie muzealników i galerników z całej Polski dyskusja
na temat dekonstrukcji białego sześcianu i odnalezienia nowej formy dla
instytucji muzealnych. Maria Parczewska i Janusz Byszewski z Laboratorium przekazywali swoje doświadczenia
na temat nowej formuły edukacji i nowej
formy obecności widza w przestrzeni eksponującej różnego rodzaju zjawiska. Była
to na razie dyskusja na poziomie edukacyjnym, ale w wielu aspektach dotykała myśli
o nowoczesności ekspozycji. Modelowym
przykładem muzeum jak na realia polskie
okazało się Muzeum Powstania Warszawskiego, które w pełni absorbuje wszystkie
zmysły widza i aktywuje jego uczestnictwo
w całym projekcie muzealnym. Okazało się
jednak, że nawet tam � gdzie dotykanie
eksponatów nieznajdujących się za szybą jest dozwolone � istnieje niewidoczna
bariera interaktywności, której nie powinien
przekraczać zwiedzający. Znajduje się tam,
np. motocykl BMW z czasów II Wojny Światowej, który możemy dotknąć, ale nie możemy
na nim usiąść. Rozumiem powody, dla których
nie można obsiadać oryginalnych eksponatów
i cieszę się, że można je chociaż dotknąć,
ale uwidacznia się tutaj pewien brak sposobu wyznaczenia granicy, w jakiej może
poruszać się zwiedzający. Znalazłoby się
pewnie parę osób, które � poza przedmiotami zdecydowanie interaktywnymi
� nie odważyłoby się na dotknięcie eksponatu, a przecież ma do tego prawo. Podejrzewam, że znalazłoby się parę osób, które nie
odważyłyby się na dotknięcie zdecydowanie
interaktywnych elementów. Tak samo sprawa wygląda podczas ekspozycji w galeriach
sztuki współczesnej i cały element atrakcyjności wynikającej z aktywnego uczestnictwa
w instytucjach kultury spala na panewce,
więc należałoby się zastanowić nad zunifikowanym elementem wskazującym odbiorcy
granice uczestnictwa, w jakich może się on
swobodnie poruszać.
*ang. naciśnij guzik
** łac. nie dotykaj mnie
007
LEX
W plakacie odejmować
znaczy dodawać.
Lex Drewiński
W ostatnim tygodniu lutego w przestrzeni auli
akademii odbyły się warsztaty z wybitnym plakacistą Lexem Drewińskim. Przez pięć dni studenci grafiki projektowej, ale również i innych
kierunków zmagali się z trudnym tematem wabienia dzieci przez przemysł tytoniowy. Każdy
z uczestników otrzymał szansę wzięcia udziału
w berlińskim konkursie poruszającym problem
coraz młodszych palaczy.
Udział w warsztatach sprowokował mnie
do napisania artykułu na temat twórczości tego
nadal mało znanego w Polsce, a przecież należącego już do międzynarodowej szkoły plakatu, wyjątkowego artysty. Lex Drewiński urodził
się w Szczecinie w roku 1951. W latach 1976
-81 studiował na Wydziale Malarstwa, Grafiki
i Rzeźby w naszej akademii (wówczas Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu).
W roku 1981 otrzymał dyplom z wyróżnieniem w
pracowni plakatu prof. Waldemara Świerzego.
Początkowo działał jako niezależny grafik projektując plakaty dla warszawskiego Pol – Filmu,
w latach 1983-85 był reżyserem i scenarzystą
w poznańskim Studio Filmów Animowanych,
wraz z żoną Jadwigą, którą poznał na studiach,
tworzył plastykę do telewizyjnej serii filmowej dla dzieci pt. „Bajka o Trzech smokach”.
Po Czterech latach od momentu otrzymania
dyplomu podjął decyzję o opuszczeniu komunistycznej Polski i przeprowadził się wraz z rodziną
do Berlina Zachodniego. Aż do roku 1992, kiedy
to wygrał konkurs na stanowisko profesora Wydziału Grafik – Design w Fachhoschule Potsdam
w Poczdamie, pracował jako freelancer.
Plakaty Drewińskiego wyróżnia przede wszystkim ich prostota, dążenie do syntezy poprzez
rezygnację ze wszystkich elementów, które nie
są konieczne do zrozumienia przekazu. Język,
jakim posługuje się artysta określany jest nie008
kiedy jako radykalna asceza wizualnej formy.
Artysta posługuje się bardzo ograniczoną kolorystyką, sprowadzoną na ogół do zaledwie
dwóch kolorów, bardzo często czerni i bieli
(„Victory”, 1993, „Refugee”, 1994). Niekiedy plakacista tworzy dzieła tak dalece uproszczone,
że zaczynają one zbliżać się do granic abstrakcji, dzieje się tak m.in. w przypadku plakatu
z roku 1994 pt. „Five to twelve” ostrzegającego
przed powrotem faszyzmu. Początkowo przedstawiony kształt wycinka koła i umieszczony
pod nim prostokąt kojarzą nam się z zegarem,
widzimy wskazówkę ustawioną na godzinę
za pięć dwunasta, po chwili jednak odnosimy
coraz silniejsze wrażenie, że zegar ten kogoś
nam przypomina… Z tła wyłania się charakterystyczna grzywka i jeszcze bardziej charakterystyczny wąsik Adolfa Hitlera. Moim zdaniem
jest to jeden z najciekawszych plakatów Drewińskiego, stanowiący idealny przykład całkowitego uproszczenia warstwy wizualnej. To
zadziwiające, że za pomocą zaledwie dwóch
prostych kształtów można uzyskać dzieło o tak
głębokim wyrazie. Już od samego początku
w twórczości Drewińskiego można było
dostrzec rezygnację z popisywania się umiejętnościami warsztatowymi na rzecz intelektu, bowiem każdy plakat jest starannie przemyślany,
zaplanowany, w jego pracach nie można znaleźć ani jednego zbędnego elementu.
Warto zwrócić szczególną uwagę na podejście
Drewińskiego do typografii. Otóż uważa on,
że plakat powinien być na tyle czytelny, żeby nie
wymagał żadnych dodatkowych podpisów, dlatego jeżeli tylko jest to możliwe artysta zupełnie
rezygnuje z liter. Chce, by jego obrazy (bo tak
właśnie nazywa swoje plakaty) poprzez umieszczenie na nich kombinacji odpowiednio dobranych elementów zawierały czytelny przekaz
i działały jak znaki drogowe. Takie podejście
sprawia, że jego prace nabierają uniwersalnego charakteru i w przeważającej większości są
w pełni zrozumiałe dla ludzi różnych narodowości i kultur. Cel ten osiąga Drewiński między innymi dzięki zastosowaniu powszechnie znanych
symboli, takich jak krzyż, swastyka, sierp i młot
czy biały gołąbek, które często modyfikuje dla
spotęgowania siły oddziaływania plakatu lub
po to, by odbiorca mógł ujrzeć je w innym świetle. Autor przyjmuje niekiedy wobec symboli
postawę krytyczną, podważa ich jednoznaczny
charakter, próbując je na nowo zdefiniować.
W wyniku zastosowania zabiegu syntetyzacji
plakaty Lexa Drewińskiego na pozór wydają
się chłodne, pozbawione wszelkich aspektów
emocjonalnych. Ale tylko na pozór, bo tematyka, jaką porusza Drewiński, dotycząca problemów i tych codziennych (lokalnych) i tych wielkich (globalnych) oraz podkreślenie osobistego
stosunku twórcy do danego problemu, stawia
go w rzędzie artystów zaangażowanych. Artysta nie uznaje kompromisów, odważnie mówi
o tym, co trudne, wstydliwe, bolesne. Z sarkastycznym zacięciem wytyka wady poszczególnym narodowościom (seria plakatów
składających się z flag), uważając, że powinniśmy nauczyć się śmiać z własnych błędów,
podchodzić do nich z przymrużeniem oka.
Jest wierny przekonaniu głoszącemu, że plakat może być bezczelny, ironiczny, zły, ale
nie może być obojętny, dlatego jego plakaty
często wywołują u odbiorcy sprzeciw, a niekiedy nawet agresję . Podczas warsztatów
profesor opowiedział nam o niebezpieczeństwie, na jakie naraził się tworząc plakaty
na temat neonazizmu, kiedy to do uczelni,
w której pracuje, zawitali fanatycy doktryny hitlerowskiej. Na drzwiach jego pracowni do dziś
znajduje się „pamiątka” po tym wydarzeniu…
Bardzo ciekawym aspektem twórczości tego
genialnego plakacisty jest dążenie do przekroczenia granic, jakie narzuca dwuwymiarowość
papieru. W jednym z wywiadów powiedział:
„Niemal każdy mój pomysł (...) można zrealizować w formie ruchomych obrazów, np. animacji
filmowej bądź instalacji. A niektóre plakaty widzę w formie przestrzennych obiektów”.
Drewiński jest niezwykle wymagający wobec widza. Oczekuje od niego bystrości
umysłu oraz zdolności do refleksji. Jego
prac nie należy oglądać w pośpiechu, bez
zastanowienia, bo artysta nie lubi epatować dosłownością. Ascetyczne w swej
formie plakaty intrygują przede wszystkim niedopowiedzeniem, bogactwem znaczeń ukrytych pod warstwą widocznych
na pierwszy rzut oka elementów.
Lex Drewiński jest zdobywcą licznych nagród
w konkursach i przeglądach. Oto niektóre
z nich:
• Międzynarodowe Biennale Plakatu w Meksyku (1998) � I nagroda w kategorii plakatów
kulturalnych (za „Antoniusza i Klepatrę") oraz
wyróżnienie honorowe w kategorii plakatów
społecznych (za „Stop sex with children!”)
• 7. Międzynarodowe Triennale Plakatu Politycznego w Mons w Belgii � I nagroda (za
„Stop sex with children!”)
• Międzynarodowa Wystawa "Satyrykon" w Legnicy � Grand Prix
• Międzynarodowe Biennale Humoru w Sztuce
w Tolentino (Włochy) � nagroda specjalna
• Międzynarodowy Konkurs Satyryczny „Courage” w Taipei (Tajwan) � Srebrny Medal
• Międzynarodowy Konkurs Satyryczny „EurocARToons” w Kaliningradzie � I nagroda
• VII Międzynarodowe Biennale Plakatu Teatralnego w Rzeszowie � II nagroda („Hunger”)
• Międzynarodowa Wystawa Karykatury �
„The Golden Smile” w Belgradzie � II nagro
da
• Międzynarodowy Konkurs na Rysunek Satyryczny "Courage" w Taipei � I nagroda
• Międzynarodowa Wystawa „Satyrykon” w Legnicy � nagroda specjalna
• Międzynarodowa Wystawa „Herman the German” � Pomnik w Karykaturze w Detmold �
I nagroda
• Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie � nagroda ICOGRADA Excellence Award
• Konkurs na Plakat Miejski w Krakowie � III
nagroda
• Międzynarodowe Triennale Plakatu w Tmavie
� I nagroda
Spis zamieszczonych plakatów:
• Beautiful Views, 1993
• Nostalgia, 1996
• Final Product, 1987
• Save me (I), 1998
• Casanova, 2000
• Poor and Rich (II), 1991
• Hunger, 1999
Karolina Gumienna
Źródła:
www-users.mat.uni.torun.pl
Schubert Z., „Lex Drewiński„, w: „Format”, nr 35 /
36, Wrocław 2000
Kossakowski M., Niziołek A., „Reklamuję białego
gołąbka”, w: „Gazeta Wielkopolska" nr 251 z dn.
26.10.1996, Poznań
009
010
011
Z Viktoriyą Gadomską, studentką IV roku
studiów na kierunku projektowanie graficzne, laureatką konkursu na nowe logo ASP
rozmawia Milena Sobolewska.
Jak dowiedziałaś się o konkursie na logo
naszej uczelni?
Poproszono mnie o zaprojektowanie plakatu
informującego o tym właśnie konkursie.
Opowiedz coś o drodze projektowej twojego logo.
Jeszcze w zeszłym roku poproszono mnie
o plakat promujący wystawę końcoworoczną na naszej uczelni. Opracowałam całą
identyfikacje wizualną dotycząca tego wydarzenia: bilboardy, zaproszenia itp. Wystawa nosiła nazwę: „Między POZNANIEM
a rzeczywistością” i do tego właśnie się
odniosłam. Rzeczywistość poznajemy dzięki naszym zmysłom. Prace studentów Akademii stają się coraz bardziej intermedialne,
angażują wszystkie zmysły, nie tylko wzrok,
a żarówka jest dla mnie symbolem światła
� jako poznania. Stworzyłam więc identyfikację opartą na pięciu zmysłach, z których
każdy w taki czy inny sposób połączyłam
z żarówką.
Czyli gdy dowiedziałaś się o konkursie wybrałaś konkretny element ze swojej identyfikacji i zaproponowałaś go jako logo?
Tak, na konkurs zdecydowałam się wybrać
oko ponieważ dominującym zmysłem jest
wzrok. Opracowałam swój pomysł tak żeby
spełniał wymogi znaku graficznego i zgłosiłam do konkursu.
Czy to był pierwszy konkurs w którym
wzięłaś udział?
Nie, brałam już udział w kilku innych konkursach, ale bez większych sukcesów,
raz udało mi się zająć trzecie miejsce
w konkursie na plakat. A teraz niedawno wysłałam prace na konkurs „Książka dobrze
zaprojektowana � zacznijmy od dzieci.”
Moja paca zakwalifikowała się do wystawy.
Projektowałam pełne opracowanie wiersza
012
plakaty na wystawę Między poznaniem a rzeczywistością
OKO • KLUCZ • KRĘGIEL • ŻARÓWKA?
„Lokomotywa” Tuwima.
Rozumiem, że wiążesz swoją przyszłość
z grafiką?
Tak, to jest to, co chciałabym robić w życiu.
Zdania na temat twojego projektu logo
są podzielone, niektórzy uważają, że
jest niezłe i rzeczywiście pokazuje naszą Akademię jako uczelnie nastawioną
na nowoczesność, inni twierdzą że ten
projekt bardziej pasuje do wydziału fizyki
cząsteczkowej niż do ASP...
Ja też słyszałam opinie, że moje logo przypomina najróżniejsze rzeczy. Cieszę się, że
działa na wyobraźnię, ale dlaczego instytut
fizyki cząsteczkowej? Naprawdę nie wiem.
Uważasz, że ważniejszy jest pomysł czy
sposób podania.
Wszystko się liczy. Zawsze zaczynam od
pomysłu i on chyba jest dla mnie najważniejszy, ale szalenie ważne jest to, jak zostanie
on zaprezentowany, jak się go ujmie w formę
wywiad miesiąca
i pokaże.
Czym planujesz się zająć w najbliższej
przyszłości?
3.01.2009 wraz z Sebastianem
Grabowskim planujemy wystawę własną
w Warszawie w Galerii „Irydion”.
(Galeria IRYDION
ul. Powązkowska 44 c
01-797 Warszawa)
To będzie wystawa grafiki?
Ja prezentuje grafikę, a Sebastian rzeźbę.
Łączy was jakiś wspólny problem, te- A jakie jest Wasze zdanie na temat nowego logo asp? Czy uważacie, że godnie remat?
prezentuje naszą uczelnię? A może sądzicie,
Nie, to będą wybrane prace bez łączącego że jest zbyt ekstrawaganckie? Swoje opinie
wysyłajcie na adres aspekt.asp.poznan@
je tematu.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
gmail.com lub wrzucajcie do skrzynki NZS
-u, która znajduje się przy portierni w budynku A. Najciekawsze wypowiedzi zamieścimy
w kolejnym numerze ASPektu, a ich autorzy
otrzymają podwójne wejściówki na dowolny
seans w kinie Muza!
013
Między ideą a formą
Zuzanna Arkuszyńska o wystawie Konstancji Pleskaczyńskiej
•••
29 listopada 2008 roku o godz.16.00 w Galerii
Aula odbyła się wystawa - pokaz multimedialny dr Konstancji Pleksaczyńskiej pt. „Między
ideą a formą”. Oglądając trwający ok.30 minut
film można było poznać zasady stosowane
w klasycznych ogrodach japońskich i chińskich.
Fascynację tym tematem autorka pokazu przełożyła na język współczesny, czerpiąc z tradycyjnych, wschodnich form.
Głównym założeniem tych prac jest to, że podświadomy odbiór wielu elementów, z jakich składa się nasze otoczenie, nie zmienił się od wieków. Wynika z tego, że zabiegi w kształtowaniu
przestrzeni, które kiedyś stosowano, by wyciszyć
emocje i oczyścić umysł, z powodzeniem mogą
mieć taki wydźwięk także i dziś. Wbrew pozorom wprowadzenie tych zasad w życie nie jest
prostym zadaniem, ponieważ opierają się one
na symbolice dostępnej tylko dla bardziej wnikliwych umysłów � a kiedyś po prostu wtajemniczonych wybrańców.
014
Tematyka, jaką poruszyła Konstancja Pleskaczyńska, jest niewątpliwie ważna w obliczu
istnienia współczesnych aglomeracji i ogólnego
zatracenia przez człowieka naturalnego rytmu.
Ukazuje, a właściwie przypomina o tym, jak łatwo
w dzisiejszych czasach odrzuca się pewne stare
� ale przecież wciąż właściwe i mające swoje
zastosowanie � normy. Najlepszym przykładem
takiego obrotu sprawy są właśnie kraje wschodnioazjatyckie: Chiny i Japonia, gdzie szególnie
w dużych miastach społeczeństwo wyrzeka się
swojego dziedzictwa kulturowego i zwyczajów
kultywowanych jeszcze nie tak dawno temu.
Autorka pokazu jest znana z tego typu nawiązań do natury i idei procesów w niej zachodzącej. Ma to niewątpliwie związek z jej działalnością projektową, a także pracą na stanowisku
asystenta w I Pracowni Bioniki Akademii Sztuk
Pięknych w Poznaniu.
Partnerstwo dla wiedzy
W dzisiejszych czasach podróże są wręcz wpisane w życie studenckie. Pozwalają na obserwacje, porównanie, analizę różnic w studiowaniu
w Polsce i na zagranicznych uczelniach. Niejednokrotnie zdarza się, że chcielibyśmy coś zmienić,
a tym samym ulepszyć. Nad poprawą polskiego szkolnictwa wyższego pracuje Ministerstwo
Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które niedawno
opublikowało założenia reformy studiów i praw
studenckich „Partnerstwo dla wiedzy”. Obecnie
trwają konsultacje społeczne na ten temat. My,
studenci, również proszeni jesteśmy o głos w tej
tak istotnej dla nas sprawie. Opinie środowisk
akademickich są podzielone. Wśród założeń reformy są punkty, które jednych mniej, innych bardziej satysfakcjonują.
Jak zapowiada Minister Nauki i Szkolnictwa
Wyższego Barbara Kudrycka, głównym celem
reformy jest premiowanie najlepszych studentów
i doktorantów, zwiększenie ich partnerskiej roli
na uczelniach, rozszerzenie dostępu do bezpłatnego kształcenia, jak też umiędzynarodowienie
procesu studiów.
XXI wiek, wszechobecny Internet i komputeryzacja wielu dziedzin znalazła także odzwierciedlenie w reformie. Możliwe, że w przyszłości pożegnamy się z papierowymi indeksami � MNiSW
zaproponowało wprowadzenie elektronicznego
systemu zarządzania procesem kształcenia.
Osoby ceniące mobilność między uczelniami
ucieszy z pewnością rozwiązanie wprowadzające zasadę uznawania punktów ECTS zdobytych
poza macierzystą uczelnią � w tym również
na uczelniach zagranicznych. Za nowość uznaje
się także upublicznienie obrony prac magisterskich oraz zniesienie zakazu podejmowania pracy przez doktorantów. Pani Minister zapowiada
także zakaz pobierania niektórych opłat za usługi
edukacyjne m.in. wpisowe, egzaminy, rejestracje
na kolejny semestr / rok studiów.
W wielu krajach uczelnie współpracują z podmiotami gospodarczymi, czerpiąc obopólne
korzyści. MNiSW proponuje zbliżenie środowisk
naukowych i podmiotów gospodarczych oraz
dostosowanie programów nauczania
do potrzeb rynku pracy.
Zapowiadane są również zmiany w przyznawanych stypendiach. Obecne stypendia naukowe
mają zostać zmienione na nagrody rektora,
a stypendia Ministra na Nagrodę Ministra dla stu
najbardziej uzdolnionych studentów w wysoko
ści 30 tysięcy rocznie.
W zakresie pomocy materialnej dla studentów
zmiany mają dotyczyć podniesienia wysokości
minimalnego dochodu na osobę w rodzinie gwarantującego studentom i doktorantom stypendium socjalne.
W związku z koniecznością otwarcia się na dialog międzykulturowy sporo miejsca poświęcono
na umiędzynarodowienie procesu kształcenia.
Każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna jest
jakość kształcenia. Odnosząc się do tego punktu
zaproponowano ewaluację pracy dydaktycznej
nauczycieli akademickich przez studentów.
Wielu studentów z zaciekawieniem przyjęło pomysł określany przez MNiSW jako „rozszerzenie
dostępności do kształcenia bezpłatnego”. Punkt
ten zakłada wprowadzenie zasady, że studentowi przysługuje określony zakres usług edukacyjnych świadczony w uczelniach publicznych
na studiach stacjonarnych. Zakres usług będzie
określany w postaci liczby punktów kredytowych
ECTS (360 dla cyklu studiów 3+2 oraz jednolitych magisterskich pięcioletnich, 420 dla cyklu
studiów sześcioletnich). Za dodatkowe usługi
edukacyjne jak np. drugi kierunek studiów student będzie zmuszony do zapłaty we własnym
zakresie.
Już bardzo dawno temu zauważono,
że gdy dążenie do zmiany rozpala psychikę, sam ten żar przyciąga demony, uśpione kompleksy czy zewnętrznych wrogów
ducha � różnego rodzaju kłopoty.
Robert Bly
Przedstawione powyżej propozycje resortu zadowolą jednych bardziej, innych mniej, warto jednak
zastanowić się nad nimi dłużej. Jakie są szanse
i zagrożenia proponowanych reform? Dokąd
zmierza polskie szkolnictwo wyższe? Czy podróżujący po świecie student będzie mógł się zastanawiać nad ulepszaniem zagranicznych uczelni
tak, aby dorównały polskim? Te i wiele innych
pytań rodzi się po zapoznaniu z „Partnerstwem
dla wiedzy”. Na odpowiedzi czas przyjdzie już
wkrótce. Zapraszam do przemyśleń
Barbara Wnęk
015
Tam, gdzie rosną poziomki,
czyli gdzie ukrył się Ingmar Bergman
Karolina Gumienna
Kino Bergmana nie jest kinem lekkim, łatwym i przyjemnym. Zdecydowanie nie polecam go tym, którzy seanse filmowe traktują
jako rozrywkę, relaks pozaintelektualny. Filmy szwedzkiego geniusza są na ogół mroczne, przytłaczające, pełne skomplikowanych
symboli i metafor, nawiązań do innych twórców, takich jak dramaturg Strindberg czy
ekspresjoniści niemieccy.
Krytycy twierdzą, że nie byłoby „Milczenia”,
„Persony” czy „Jesiennej sonaty”, gdyby nie
trauma bergmanowskiego dzieciństwa. Ojciec
reżysera, apodyktyczny pastor o zimnym usposobieniu, wychowywał swoje dzieci zgodnie
z zasadą: dyscyplina zamiast zbędnej czuło(stkowo)ści. Przeżycia z lat młodości wywarły
na szwedzkim artyście tak wielki wpływ, że potem przez całe życie zmagał się z nimi za pośrednictwem swoich filmów. Krytycy zwracają
szczególną uwagę na autotematyczny charakter dzieł Bergmana. Za najbardziej autobiograficzne uznaje się dzieło „Tam, gdzie rosną
poziomki”, w którym Bergman zabiera nas do
krainy swego dzieciństwa, skrywając się pod
maską 75-letniego profesora, z zawodu lekarza,
który wyrusza w rodzinne strony, by wziąć udział
w uroczystości zorganizowanej z okazji jubileuszu 50-lecia otrzymania przez niego tytułu
doktora. Starzec powraca myślami do przeszłości, dokonuje rozliczenia ze swoim życiem. Niczym Scrooge z „Opowieści wigilijnej” Dickensa
przenosi się w różne miejsca, by na końcu
016
swej wędrówki zdać sobie sprawę, że jego
dotychczasowe skrajnie egoistyczne postępowanie doprowadziło go na skraj przepaści
o nazwie „samotność”. 37-letni wówczas Bergman, pomimo jeszcze dość młodego wieku,
mentalnie i emocjonalnie czuł się jak starzec.
Podobnie jak główny bohater filmu, twórca nie
miał nigdy czasu dla bliskich, wytworzył pewien
dystans, wytyczył granicę, której nikt nie mógł
przekroczyć. Więcej miłości okazywał sztuce
(filmowej i teatralnej) niż własnym dzieciom.
A przecież mając w pamięci własne doświadczenia, był świadomy możliwych konsekwencji
tej psychicznej i fizycznej izolacji.
Bohaterowie Bergmana uwięzieni są w ciasnej,
dusznej, niemal klaustrofobicznej przestrzeni
własnych emocji i lęków. Poszczególne postacie są połączone ze sobą złożonymi relacjami
zbudowanymi na wzajemnych pretensjach,
długo skrywanych żalach, złości, a nawet nienawiści. Trudno niekiedy pojąć tak negatywne
uczucia występujące między osobami (pozornie) tak sobie bliskimi jak ojciec i syn, matka
i córka czy dwie siostry. Nasze przekonania
i wpajane od lat obrazy – ikony ciepłego domowego ogniska nie pozwalają nam zaakceptować tych jakże skomplikowanych układów rodzinnych, gdzie wzajemne zaufanie, szacunek
i poczucie bezpieczeństwa to jedynie słowa,
przykra gra pozorów.
Bergman zdziera na naszych oczach ciężką
kotarę obłudy, ukazując nam przerażającą
prawdę. U szwedzkiego reżysera nie ma
zbędnych słów, każde zdanie ma ogromne
znaczenie w próbie zrozumienia postępowania
głównych bohaterów. Jego filmy wstrząsają widzem, nie pozwalają mu odpocząć, docierają
w głąb ludzkiej psychiki, do obszarów zapomnianych, wstydliwie ukrywanych przed światem
i własną świadomością. W „Jesiennej sonacie”
podczas nocnej rozmowy głównych bohaterek
(matki i córki) , będącej momentem kulminacyjnym, dominantą całego filmu, emocje osiągają
poziom krytyczny, aż ma się ochotę podnieść
z krzesła i krzyknąć: „Już wystarczy! Dosyć!”.
Ingmar Bergman z każdym kolejnym kadrem
powoli odwraca lustro w naszą stronę. Bronimy
się przed tym, buntujemy, bo nie jest łatwo przyjrzeć się sobie samemu, stanąć przed prawdą,
dostrzec własną brzydotę, wszystkie niedoskonałości. Reżyser jednak nie podejmuje żadnej
krytyki, nikogo nie ocenia, nie wskazuje, kto
jest ofiarą, a kto oprawcą, bo każdy człowiek
gra w swoim życiu podwójną rolę: winnego i pokrzywdzonego, szczerego i obłudnego, kochającego i nienawidzącego. Tragedia, a zarazem
wyjątkowość istoty ludzkiej polega na współegzystencji przeciwieństw, które wzajemnie się
znoszą, ale i dopełniają, niczym w „Preludium
a – moll” Fryderyka Chopina wykorzystym
w „Jesiennej sonacie”, gdzie harmonia przyjemnej dla ucha melodii przewodniej została
ukazana na tle dysonansów partii lewej ręki.
A skoro już mowa o muzyce, warto podkreślić jej
rolę w filmach Bergmana. Nawet w „Milczeniu”,
filmie teoretycznie pozbawionym wszelkiej muzyki, pojawia się ona w tle, jako notka prasowa
z wytłuszczonym nazwiskiem Bacha, audycja
radiowa czy też rytm wystukiwany palcem o blat
stołu. Film z 1963 roku ukazuje wielką wrażliwość twórcy na szeroko pojętą sztukę. W dziele
tym podejmuje reżyser temat niszczycielskiej
mocy ustroju totalitarnego, gdzie nie ma Boga,
jedynym ratunkiem przed bezdusznością i całym okropieństwem XX wieku jest nieśmiertelne piękno sztuki: w tym przypadku malarstwa
reprezentowanego przez „Porwanie córek Leukippa” Rubensa oraz siły muzyki, przekazanej
w filmie za pomocą twórczości najsłynniejszego
barokowego kompozytora.
Twórczość Bergmana to lekcja obowiązkowa
nie tylko dla każdego kinomana, ale i dla tych,
których nurtują podstawowe egzystencjalne
pytania: Czy istnieje Bóg? Jaki jest człowiek?
Czym jest miłość? Ale w przypadku Bergmana
nie można liczyć na jednoznaczne odpowiedzi,
gotową receptę jak żyć, encyklopedyczną definicję sensu istnienia. Ingmar Bergman dzieli
się jedynie swoimi spostrzeżeniami, wątpliwościami, udziela nam cennych wskazówek, ale
decyzja, jaką drogę wybierzemy, zależy tylko
i wyłącznie od nas samych.
017
Czekolada
lepsza niż
namiętny
pocałunek?
Emilia Zięba
Badanie brytyjskich naukowców pokazuje, że czekolada rozpuszczająca się
na języku dostarcza młodym ludziom
dłuższych i silniejszych wrażeń niż namiętny pocałunek.
O eksperymencie przeprowadzonym przez
laboratorium Mind Lab napisał portal BBC.
Badanie polegało na zmierzeniu reakcji
na pocałunek i porównanie go z reakcją
organizmu na czekoladę. Jak się okazuje,
rozpuszczająca się na języku czarna czekolada, dużo mocniej pobudza młodych
Brytyjczyków. Nie ma wątpliwości, że bije
na głowę pocałunek, jeśli chodzi o pobudzenie aktywności mózgu i przyspieszenie tętna � powiedział dr David Lewis z Mind Lab,
do niedawna pracownik naukowy Uniwersytetu w Sussex.
Badanie pokazało, że po namiętnym pocałunku tętno skacze gwałtownie, ale szybko
wraca do normy. Czekolada podnosi tętno
ze standardowego poziomu 60 uderzeń serca na minutę do ok. 140 i jest w stanie utrzymać je na tym poziomie przez dłuższy czas.
Jeszcze lepiej słodkości wypadają, jeśli chodzi o pobudzenie aktywności mózgu. Badacze zaobserwowali, że wszystkie rejony mózgu są intensywnie i długotrwale pobudzane
przez czekoladę.
Mind Lab jest założony przez przedstawicieli przemysłu spożywczego, a w eksperymentach używano czekolady firmy Cadbury.
Może lepiej zachować odrobinę nieufności
do wyników tych badań i połączyć, dla pewności długiego i intensywnego pobudzenia,
obie przyjemności?
Ja jestem bez wątpienia miłośniczką jednej i drugiej formy pobudzenia. Oczywiście
018
MÓZGU !:P Czekolada jest dla mnie jednak
czymś, bez czego nie wyobrażam sobie życia... Ten rozkoszny smak zmieniający się od
momentu kiedy bierzesz tabliczkę do ust,
aż do chwili jej calkowitego rozpuszczenia
na jęz yku... Pr zechodzi mnie dreszcz
na samą myśl o takiej konsumpcji. Poza tym
trzeba dodać, jak zbawienne działanie czekolada ma w przypadku depresji! Być może
nasze boczki i pupa nie są w takiej euforii jak
nasza dusza, ale są w życiu priorytety, czyż
nie? Pozytywny psychologiczny aspekt spożywania czekolady jest udowodniony naukowo. Zatem nie brońmy się zanadto i oddajmy
się tej nieziemnskiej przyjemności! Deserowa, mleczna, a może gorzka? Sam zdecyduj,
którą lubisz najbardziej, a to poza niezapomnianymi doznaniami smakowymi powie Ci,
jakim jesteś człowiekiem...
Nowozelandzki psychoterapeuta Murray Langham twierdzi, że to, po jaki rodzaj czekoladki sięgamy najchętniej, może zdradzać pewne cechy naszego charakteru. Poszukiwanie
związku między kształtem, nadzieniem i kolorem wybieranych czekolad, a naszą podświadomością stało się przedmiotem badań
nowej dziedziny naukowej zwanej czekologią.
Według Langhama zwolennicy:
• czekolady mlecznej � to osoby romantyczne i skłonne do nostalgii
• białej czekolady � osoby niezdecydowane
• czekolady deserowej � to ludzie myślący
perspektywicznie
• gorzkiej czekolady � osoby lubiące rzeczy dobrej jakości
• czekolady z nadzieniem kawowym � to
ludzie niecierpliwi
• czekolady z pomarańczowym nadzieniem � osoby świetnie sprawdzające się
w nadzwyczajnych sytuacjach
• czekolady nadziewanej toffi � to ludzie
zmysłowi
• migdałów w czekoladzie � osoby myślące szybko i lubiące eksperymenty
• brazylijskich orzechów w czekoladzie �
osoby stylowe i kulturalne
• czekoladek w kształcie trójkąta � egoiści pragnący być w centrum uwagi,
mało wrażliwi na potrzeby innych
• czekoladek kwadratowych � osoby
uczciwe, na których można polegać
A teraz kilka słów o tym, skąd pochodzi
czekolada oraz jak i z czego to cudeńko się
produkuje! Czekolada powstaje z nasion
kakaowca. W czasie fermentacji, trwającej
od 3 do 6 dni, na skutek procesów biochemicznych temperatura wzrasta do 50°C,
ziarno kakaowe nabiera czekoladowej barwy. Kolejnym etapem jest suszenie ziarna.
Odbywa się to albo na słońcu albo za pomocą gorącego powietrza, w suszarniach. Pół
kilograma wyrobów czekoladowych można
uzyskać z dwóch garści wysuszonego ziarna
kakaowego. Tabliczka powinna być jednolita,
czyli bez pęcherzyków w przełomie, a przy
przełamywaniu wydawać charakterystyczny
odgłos � ,,strzelić''. Czekolada biała, w swoim składzie nie zawiera proszku kakaowego,
a jedynie 20% masła kakaowego, 14% mleka
w proszku oraz 55% cukru. Przez znawców
nie jest traktowana jako czekolada.
Pierwszymi smakoszami czekolady według
legend byli Majowie. Do Europy sprowadził ją Krzysztof Kolumb. Przełom nastąpił
w 1828r., kiedy duński chemik Konrad Jan
van Houten wynalazł metodę oddzielenia
masła kakaowego od reszty masy. Otrzymał
w ten sposób produkt sypki, odtłuszczony i łatwo rozpuszczalny w mleku. Następnym krokiem było wyprodukowanie suchej
tabliczki
czekolady
przez
Cadbury’s.
W 1879r. szwajcarski cukiernik Rudolphe
Lindt wynalazł konchę [gr. konche=muszla] � urządzenie mieszające składniki tak,
by zniknął cierpki smak a masa nabrała aksamitnej konsystencji i mogła rozpływać się
w ustach. Inny Szwajcar, Henri Nestle wpadł
na pomysł, by pomieszać kakao z mlekiem
w proszku
i tak powstała znana do dziś i powszechnie
lubiana czekolada mleczna. Rodzynki, orzechy i migdały w słodkim przysmaku zawdzięczamy Włochom, natomiast kolorowo opakowane bombonierki uważa się za wynalazek
Belgów.
Sięgając do filmów o „tematyce czekoladowej”, wg mnie warta polecenia jest komedia romantyczna pt. "Chocolat". Jest to
ekranizacja produkcji angielsko-brytyjskiej z 2000 roku, wyreżyserowana przez
Lasse Hallstrom. Opowiada o tym, jak czekolada stała się sposobem na miłość, zyskanie
wspaniałych przyjaciół, jak również powodem do przebaczenia i rozpoczęcia nowego
życia. Mnie osobiście zachwycił. Nigdy nie
przypuszczałam, że z czekolady można wyprodukować tyle rarytrasów, które nie dość,
że smakują niebiańsko, to jeszcze działają
na to i owo ;) Główna bohaterka bez wątpienia
wiedziała, co dla kogo jest ulubionym smakołykiem. Jej doskonała intuicja zawiodła jedynie w stosunku do pewnego przystojnego
rybaka, który jak się można domyslić złowił
ją na swoją wędkę ;) Choć życie nie było dla
Vivien bajkowe i często przypominało bardziej smak gorzkiej czekolady, urocza kobietka nie poddawała się i dzielnie sprostała
wszelkim problemom.
Choć czekolada to niezwykle pasjonujący
temat, ja jednak zamiast o niej pisac zdecydowanie wolę ją jeść. Zamieszczam jeszcze
przepis na popularny "Blok czekoladowy", tak
gdybyście mieli ochotę zjeść coś pysznego
nie zawiniętego w sreberko przez świstaka...
;)
•••
wypróbowany przepis
na czekoladowe
co nieco
składniki:
kostka masła,
pół szklanki wody,
półtorej szklanki cukru,
trzy łyżki kakao,
cukier waniliowy
trzy szklanki mleka w proszku
20 dag pokruszonych herbatników
bakalie (do wyboru: migdały, orzechy,
rodzynki)
przygotowanie:
Rozpuścić masło, dodać wodę, kakao, cukier
kryształ oraz cukier waniliowy. Wymieszać.
Rozgrzać do momentu, aż zacznie bulgotać.
Zestawić z ognia, po czym dodać: mleko \
w proszku, pokruszone herbatniki
i bakalie. Tak przygotowaną masę przelać
do wyłożonej folią aluminiową blachy i wstawić do lodówki, żeby zastygła.
SMACZNEGO!
019
Do 26.04. potrwa wystawa „Piękno nagości. Akt w sztuce polskiej XIX i XX
wieku”. Jest to tematyczna ekspozycja prezentująca dzieła wielkich malarzy polskich, m.in. Jerzego Nowosielskiego, Wojciecha Weissa, Józefa
Pankiewicza, Władysława Podkowińskiego i Jacka Malczewskiego. Składa
się na nią prawie 70 prac ze zbiorów m.in. Muzeów Narodowych w Warszawie, Krakowie i Poznaniu, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum Sztuki
w Łodzi oraz Muzeum Historii Miasta Łodzi. Lekcja obowiązkowa dla
wszystkich studentów akademii sztuk pięknych.
8.04. o godz. 18.00 w Galerii Sztuki Współczesnej „Profil” odbędzie się
wernisaż wystawy Andrzeja Macieja Łubowskiego pt. „Presje - migracje
form”. Na zamkowej wystawie artysta zaprezentuje swoje przestrzenne
wielkoformatowe obiekty malarskie. O eksperymentach artystycznych
twórcy przeczytacie na stronie galerii (www.zamek.poznan.pl).
Miłośników zwierząt oraz sztuki plakatu zachęcam do odwiedzenia gnieźnieńskiego Muzeum Początków Państwa Polskiego, gdzie trwa właśnie
wystawa „Zoografika”, która prezentuje 350 plakatów i druków z lat 19012006, przy czym największy wybór obejmuje powojenny i współczesny
plakat polski i zagraniczny. Zdjęcia z wernisażu oraz szczegołowe informacje na temat wystawy są dostępne na stronie www.zoografika.pl.
Muzeum Narodowe w Poznaniu zaprasza na wystawę pt. „Grafiki Rembrandta. Problem oryginału, kopii i późnych odbitek”. Obok niewielkiej
grupy prac XVII-wiecznych, większość ekspozycji stanowią odbitki z XVIII
oraz z początków XIX w. Wystawa zostanie otwarta dla zwiedzających
5.04 o godz. 12.00 (www.mnp.art.pl).
23 kwietnia o godz. 19 w Domu Edyty Stein, ul. Nowowiejska 38
we Wrocławiu odbędzie się wernisaż wystawy studentów Wydziału Grafiki
Warsztatowej ASP Poznań i Universitat der Kunste Berlin, która będzie zakończeniem trzydniowego spotkania studentów grafiki z Polski i Niemiec.
Swoje prace zaprezentują wybrani studenci wszystkich pracowni.
26.03.2009 o godz. 18.00, w Galerii Dużej Miejskiego Ośrodka Kultury
w Gnieźnie, ul. Łubieńskiego 11, nastąpiło otwarcie wystawy Grupy Roboczej. Wystawa potrwa do 17.04. Więcej na temat artystów biorących
udział w wystawie możecie dowiedzieć się zaglądając na stronę akademii
(www.asp.poznan.pl).
Adam Garnek od ponad dwudziestu lat konstruuje obiekty, które poruszają się dzięki sile mięśni i wyobraźni: wózki, pojazdy, wehikuły, mobile.
Buduje przewrotne maszyny do rysowania, obiekty do przenoszenia, instrumenty do kształtowania form Wiele z tych maszyn i pojazdów oraz rysunków nowych idei pokazanych jest na indywidualnej wystawie Adama
Garnka w poznańskim Arsenale (do 26.04). Wystawa ta jest największą
dotychczas prezentacją prac artysty w Polsce.
020
kulturalnie aktualnie
Od 14.04 do 30.04 możecie udać się na spotkanie "W cztery oczy" z fotografiami Piotra Wołyńskiego. Wystawa będzie miała miejsce w Galerii Pf
poznańskiego Centrum Kultury Zamek. Za pomocą interaktywnej instalacji
fotograficznej autor zamierza pokazać nam fantazyjno - utopijny wymiar
widzenia dwuocznego (www.zamek.poznan.pl).
16.04. Po raz kolejny w ramach Festiwal Miast Partnerskich POZNAŃ-ASSEN
zostanie zaprezentowana twórczość miasta partnerskiego Poznania.
W ciągu trzech dni organizatorzy spróbują przybliżyć nam najciekawsze
zjawiska kulturalne w obszarze: komiks, muzyka, film. Wstęp na festiwal
jest bezpłatny. Lokalizacja: Klubokawiarnia Meskal, Nowowiejskiego 17
(www.meskal.pl).
W dniach 23 - 26.04 Kino Muza zabierze nas w niezwykły muzyczny świat
Krzysztofa Komedy w 40. rocznicę śmierci artysty. Wyświetlone zostaną
takie klasyki, jak START, reż. Jerzy Skolimowski, NÓŻ W WODZIE, reż. Roman Polański, NIEWINNI CZARODZIEJE, reż. Andrzej Wajda, czy DZIECKO
ROSEMARY, reż. Roman Polański. Aby uzyskać więcej informacji zajrzyjcie
na stronę www.kinomuza.pl.
15.04.2009 o godz. 20:00 w Blue Note Jazz Club odbędzie się koncert
KRZYSZTOF URBAŃSKI MID WEST Quartet & S.O.T.B. Quartet. Zespół
Mid West powstał w 2004 roku. Tworzą go absolwenci Akademii Muzycznej
we Wrocławiu. Zespół ma na swym koncie koncerty z wieloma muzykami
sceny jazzowej jak i popowej: Zbigniew Namysłowski, Mario El Indio Hernandez, Zbigniew Lewandowski, Jose Torres, Justyna Steczkowska, Brad
Terry, Michał Barański,Yaremi De Las Mercedes i in.
24 kwietnia w Auli Uniwersyteckiej będzie miało miejsce wyjątkowe wydarzenie muzyczne, w którym wezmą udział megagwiazdy sceny jazzowej:
Urszula Dudziak, Leszek Możdżer, Tomasz Stańko. Koncert prowadzony
przez Krzesimira Dębskiego jest w całości dedykowany Krzysztofowi Komedzie.
Melomanów, a przede wszystkim tych zakochanych w operze zachęcam
do zapoznania się z programem IX Festiwalu Hoffmannowskiego. Polsko niemiecki festiwal operowy poświęcony pamięci największego niemieckiego romantyka będzie odbywał się w Teatrze Wielkim, w dniach 18 - 30.04.
Szczegóły na stronie www.festiwalhoffmannowski.pl.
Tucan to wyjątkowy okaz na słowackiej scenie muzyki alernatywnej. Dwóch
nastolatków tworzących projekt muzyczno-estetyczny potrafiło przepełnić
jedną z lepszych scen Bratysławy w klubie A4. Muzyka pełna zaskakujących rozwiązań i szelmostwa. Klub Meskal, 23.04., g. 20.00.
Przygotowała Karolina Gumienna
021
Festiwal
student studentowi
„Granice wnętrza” to hasło tegorocznego II Festiwalu Performance. Festiwal to artystyczne
przedsięwzięcie promujące studentów i artystów
oraz cykl wykładów na temat kondycji i różnych
aspektów sztuki performance w Polsce.
Performance cechuje ogromna różnorodność środków ekspresji artystycznej. Jest to
obszar sztuki, który odrzuca tradycyjne materiały artystyczne, oraz samą ideę sztuki polegającą na przedstawieniu „czegoś” na rzecz
bezpośredniego doświadczenia takich pojęć jak czas, przestrzeń. W performance jest
podstawowy cel i sens, oraz środki artystyczne użyte do realizacji. Jednostka stoi w centrum zainteresowania. Performance nie dąży
do zatarcia granicy między sztuką a życiem,
czy wykonawcą a przedmiotem, lecz kładzie
nacisk na szczególną rolę i niepowtarzalność
jednostki � artysty będącego materią tego
dzieła. Skupia się na problemach egzystencjalno � psychologicznych, podejmuje dążenie
do przekształcania świata, jednak w zupełnie
inny sposób � poprzez wyzwolenie, poznanie
jednostki oraz tego co w niej indywidualne i autentyczne.
W „Granicach wnętrza” chcemy wspólnie zastanowić się nad tym, ile artysta ma dać z siebie, ile
przetwarzać. Gdzie przebiega lub czy w ogóle
istnieje granica między osobistym i personalnym
wystąpieniem artysty przed publicznością szokowaną lub zadziwianą poglądami i działaniami.
Czy performer nie staje się hermetyczny tworząc
swoje dzieło. Gdzie afirmacja indywidualizmu,
własnego wnętrza, własnego „ja” kończą się,
a gdzie stają się nośnikiem znaczeń społecznych, kulturowych. Czy zawsze performer jest
ucieleśnioną informacją, a jego zachowanie ujęciem relacji zachodzącym między zachowaniem
się człowieka a otaczającą go rzeczywistością,
światem wewnętrznym jak i zewnętrznym.
Chcemy wspólnie zastanowić się i odpowiedzieć
na pytania czy performance to sztuka inspirowana przez pamięć artysty o wydarzeniach ważnych dla niego, opowiadaniu własnej historii, czy
inspirowana życiem społecznym, jego konwekcjami, procesami w nim zachodzącymi odbieranymi przez widza na płaszczyźnie intelektualnej,
ale również na poziomie fizjologicznym.
Chciałbyś coś sprzedać / kupić / oddać / wypożyczyć / wynająć itp.? A może potrzebujesz
pomocy przy swoim projekcie? W tym miejscu
będziemy publikować Wasze ogłoszenia. Wysyłajcie je na adres [email protected]
napisz do biblioteki...
Zarząd biblioteki naszej ASP pragnie zachęcić
Was do współtworzenia jej zbiorów. Wystarczy,
że stworzycie listę książek, które chcielibyście
znaleźć na półkach bibliotecznych (podajcie autora, tytuł oraz nazwę wydawnictwa) i prześlecie
ją na adres ASPektu lub bezpośrednio na adres
biblioteki [email protected]. Pierwsze nowe książkowe zdobycze pojawią się już
po świętach.
Płyń z rekinem � dotrzesz do ludzi
Niezależne Zrzeszenie Studentów Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu zaprasza
do współpracy wszystkich aktywistów. Jeżeli
macie głowy pełne pomyslów na akcje studenckie (społeczne, artystyczne, rozrywkowe itd.)
lub chcielibyście pomóc w organizacji naszych
przedsięwzięć, przyłączcie się do nas. Czekamy na Was w każdy wtorek od godz. 18.30
w sali nr 63 w budynku E. Odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczące organizacji uzyskacie pod
adresem nzs.asp.poznan.pl. Informacje na nasz
temat znajdziecie na stronie www.nzs.as.poznan.pl.
Osoby zainteresowane wpółtworzeniem wydarzeń artystycznych zapraszamy do wstąpienia do Koła Naukowego Studentów
Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Spotkania koła odbywają się w środy o godz. 19,
w sali obok auli. Pytania kierujcie na adres
[email protected]
Marta Bosowska
Festiwal będzie się odbywał w dniach 6 � 8.04
od godz. 13.00 w galerii Przychodnia w Akademickim Centrum Kultury oraz w wybranych
przez artystów przestrzeniaach publicznych.
Redakcja ASPektu składa serdeczne podziękowania władzom Akademii za sfinansowanie
projektu oraz prof. Mirosławowi Pawłowskiemu
za pomoc przy tworzeniu magazynu.
jest kryzys więc oszczędzajmy...
Poniżej znajduje się 11 przykładowych
produktów i ich ceny w 4 sklepach z artykułami
plastycznymi w centrum Poznania.
L&M ART
ul. Królowej
Jadwigi
50b
Art-MAT
ul. 23
lutego 20
ZPAP-ATELIER
ul. Wodna
24
Matejko
ul. Chwaliszewo 68
tektura szara
7,2
6,5
7,6
5,5
ołówek KOH - I - NOR 6b (szary)
1,3
1,2
1,1
1,1
klej UHU power (bezbarwny) 45ml
9,0
x
8,15
gumka pentel ZEH10
3,0
3,3
3,0
2,85
brystol 100x70
1,0
1,5
1,8
1,5
farba olej classico 60ml (MAIMERI)
11,0
12,5
10,7
11,75
marker PROMARKER (Letraset)
11,5
11,0
x
9,52
dłuto do linorytu
18,0
17,0
x
16,0
węgiel drzewny Carbo
4,5
6,0
6,2
4,31
farba akryl Amsterdam 120ml
14,5
14,0
13,0
11,67
terpentyna 500ml*
11,5
8,5
9,8
7,85
razem:
92,5
90,5
x
80,2
rabat dla studentów(%)
3 - 5%
x
5%
5%
razem (z rabatem):
87,88
90,5
x
76,01
Ceny w zł z dnia 30.03.2009
9,0
!
REKTOR AKADEMII SZTUK PIĘKNYCH W POZNANIU ORAZ
NIEZALEŻNE ZRZESZENIE STUDENTÓW AKADEMII ZAPRASZAJĄ WSZYSTKICH PROFESORÓW ORAZ STUDENTÓW DO
WZIĘCIA UDZIAŁU W AUKCJI CHARYTATYWNEJ NA RZECZ
DZIECI Z DOMU DZIECKA POPRZEZ PRZEKAZANIE NA TEN
CEL SWOICH PRAC (OBRAZÓW, RYSUNKÓW, RZEŹB, GRAFIK,
FOTOGRAFII I IN.).
Prace można dostarczyć do 20. 04. 2009 w każdy wtorek w godz. 16
- 20 oraz w każdy czwartek w godz. 10 - 13 do sali nr 63 w bud. E lub
po wcześniejszym ustaleniu terminu drogą mailową (adres: [email protected]) lub telefoniczną (Karolina: 0 667 971 211 lub Jarek:
0 603 782 496).
Więcej informacji już wkrótce będzie można znaleźć na stronie Niezależnego Zrzeszenia Studentów Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu
(www.nzs.asp.poznan.pl) oraz na stronie Akademii (www.asp.poznan.
pl), a także na plakatach informacyjnych.

Podobne dokumenty