Wersja pdf do ściągnięcia
Transkrypt
Wersja pdf do ściągnięcia
magazyn studentów poznańskiej asp 0|04|09 Viktoriya Gadomska między poznaniem a rzeczywistością USTAWA O SZKOLNICTWIE WYŻSZYM sukces czy porażka? KONKURS: zdobądź wejściówki do Muzy! problem interaktywności w sztuce CENNIK SKLEPÓW DLA PLASTYKÓW pożar - dziecko = zapałki pierwsza wystawa grupy HAPS LEKCJA ODEJMOWANIA Z PROF. LEXEM DREWIŃSKIM kulturalny Poznań bieżące wydarzenia czekoladowe pożądanie Fundusze Europejskie szansą w dobie kryzysu podyskutuj na forum zadaj pytanie ekspertowi przeczytaj przewodnik Partnerzy Społeczni a Fundusze Europejskie" " weź udział w konferencjach Czas na Fundusze Europejskie i Polskę marzeń" " Projekt realizowany przez Komisję Krajową NSZZ Solidarność" w ramach dotacji przyznanej przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Partnerzy projektu: Niezależne Zrzeszenie Studentów Stowarzyszenie Instytut Promocji Nauczycieli „Solidarność" Tysol Sp. z o.o. na warsztacie: na okładce: Lex Drewiński, plakat do sztuki Antoniusz i Kleopatra 4 Galeria Przychodnia � nowy adres na kulturalnej mapie Poznania 6 Z wyższej półki: Problem z interaktywnością współczesnych dzieł sztuki 8 Artysta numeru: LEX DREWIŃSKI 12 Wywiad z autorką nowego logo ASP Viktoriyą Gadomską 14 Ku harmonii Dalekiego Wschodu � wystawa Konstancji Pleskaczyńskiej 15 Lepiej być nie może � nowa ustawa o szkolnictwie wyższym 16 Śladami wielkich � fascynujące psychozy Ingmara Bergmana 18 Sexy Chocolate czyli o rozpuście podniebienia 20 bieżące wystawy, koncerty, kino, spektakle, festiwale THE RIGHT OF SPRING 21 marca. Początek kalendarzowej wiosny, najbardziej optymistycznej pory roku. Słońce nieśmiało spogląda zza chmur, rozleniwiony długim zimowym snem świat wystawia swe przemarznięte lędźwie na pierwsze ciepłe promienie, nabierając sił przed wydaniem na świat kolejnego potomstwa o niezliczonej ilości barw, zapachów i smaków. W ten magiczny czas z głowami pełnymi pomysłów i ambitnych planów studenci Akademii Sztuk Pięknych ruszają z nowym przedsięwzięciem � MAGAZYNEM O NAS I DLA NAS. Wiele czasu upłynęło zanim udalo nam się powołać do życia ASPekt i zdajemy sobie sprawę, jak wielu rzeczy musimy się jeszcze nauczyć. Ale mamy nadzieję, że będzie to gazetka, która stanie się dla Was polem do popisów dziennikarsko - felietonistycznych, możliwością zaistnienia w środowisku studencko-artystycznym (co miesiąc będziemy umieszczać na łamach ASPektu Wasze prace) oraz sposobem na nudę w trakcie czekania na kolejną korektę;) Jesteśmy otwarci na współpracę oraz wszelkie sugestie, przesyłajcie swoje pomysły, informacje o planowanych wydarzeniach kulturalno-rozrywkowych, artykuły, felietony itp. Czekamy z niecierpliością. Miłej lektury, redaktor naczelna Karolina Gumienna [email protected] Kto za tym stoi - redakcja ASPektu: |redaktor naczelna| Karolina Gumienna |projekt graficzny| Karolina Gumienna Zofia Kuligowska, |autorzy artykułów| 22 Ostatki student studentowi czyli wymiana dóbr (nie tylko) materialnych Zuza Arkuszyńska, Katarzyna Czarnecka, Robert Bodnar, Marta Bosowska, Karolina Gumienna, Zofia Krzykawska, Milena Sobolewska, Jarosław 23 W obronie studenckiego portfela � cennik sklepów dla plastyków Umiński, Barbara Wnęk, Emilia Zięba pożar - dziecko = zapałki bunt przeciw sztuce typu stereo (czyt. stereotypu) Nie jest łatwo w piątkę wymyślić tytuł pierwszej wystawy w nowo powstającej galerii. To akurat wiedzieliśmy od zawsze. Usiedliśmy więc i zaczęliśmy rozmawiać. Każdy wymieniał tematy, o jakich chciałby opowiedzieć, gdyby przygotowywał tę wystawę sam. Wszyscy jednak podkreślaliśmy kontekst miejsca i tego, że takie zespołowe działanie jest dla nas eksperymentem. Swobodny i rozrywkowy charakter przestrzeni klubu Eskulap wydał nam się szczególnie ciekawy w kontekście odbioru sztuki. Ulokowanie galerii wewnątrz klubu, ale jednocześnie pozostawienie jej w odrębnej i bezpiecznej przestrzeni, do której przenikają jedynie dźwięki i obraz z zewnątrz � to wszystko wydało nam się tym, co poza interaktywnym charakterem prac mogłoby prowokować do nieskrępowanego odbioru, czyli dotykania, tańczenia, czy zbliżania się do prezentowanych tam dzieł. Od dawna marzyliśmy o takim obchodzeniu się ze sztuką, zwłaszcza z pracami operującymi nowymi mediami, realizacjami prowokującymi bardziej namacalny, czasem intymny wręcz, kontakt. Właśnie, skąd ten utarty schemat zachowania w muzeum? Skąd to „nie dotykać!” ? Postanowiliśmy więc to zmienić, choć nie mieliśmy i nie mamy zamiaru na siłę dokonywać wielkiego przewrotu. Preferujemy rewolucje, które dokonują się od wewnątrz, krok po kroku. Tu właśnie pojawiło się pole do działania. W naszych dyskusjach kilkakrotnie przewinął się problem ambiwalencji dobra i zła, więc postanowiliśmy wykorzystać jedno z utartych haseł, które każdy z nas nosi zakodowane w podświadomości, takie przysłowie i ostrzeżenie w jednym, gwarant bezpieczeństwa. Na pewno to znacie: DZIECKO + ZAPAŁKI = POŻAR. Od razu przypomnieliśmy sobie różne formułki, na przykład taką, że równanie jest spełnione, jeśli wartości lewej i prawej strony są równe. Nasze zdanie o dziecku i zapałkach jest przecież równaniem matematycznym, z wpojoną nam niepodważalnością bliską szkolnemu 2+2=4. Podobnie działają też ostrzeżenia starszych, rodziców i dziadków formułowane właśnie w taki przyczynowo-skutkowy sposób. Jeśli więc założymy, że myjąc zęby po kazdym posiłku, uchronimy się przed próchnicą, 004 a przechodząc zawsze na zielonym swietle, nie przejedzie nas samochód, dostajemy wynik w postaci przeświadczenia, że postępujemy właściwie. Po prostu czujemy się dobrze i jesteśmy spokojni, wydaje się nam, że panujemy nad biegiem wydarzeń. Nas interesuje niejednoznaczność takiego uważanego za właściwe postępowania, dającego poczucie bezpieczeństwa i wypełnionego obowiązku. Poprzez wystawę inaugurującą działanie galerii PRZYCHODNIA w klubie ESKULAP pozwalamy sobie na chwilową podmianę danych. Sprawdzając prawdziwość równania i zmieniając jego składowe, proponujemy nowe działanie: POŻAR - DZIECKO = ZAPAŁKI. W jaki sposób podmieniamy dane i jakie to dane? Po pierwsze samą artystyczną ingerencją w klub podmieniamy dane osobowości ESKULAPA, która ukształtowała się na przestrzeni wielu lat działania tego miejsca, prowokując gości klubu do bliskiego kontaktu ze sztuką, swobodnego jej traktowania. Po drugie i najważniejsze w tym momencie � kładziemy nacisk na przestawienie elementów równania kodu kultury, żeby zmienić dzięki temu sposób ich postrzegania. Podejmujemy tutaj próbę dekonstrukcji tego, jak często zwykło się formułować zagrożenie � nie sprawdzając wcześniej dokładnie mechanizmu jego działania lub nie dając przynajmniej tego wyjaśnienia, ale od razu określając i ostatecznie kategoryzując. My nie chcemy stwierdzać niczego autorytarnie, lecz, prezentując poszczególne prace, dajemy Wam do ręki zapałki. Ułóżcie własne równanie z ich użyciem. Podczas poszukiwań artystów do naszej wystawy, postawiliśmy na współpracę. Rzuciliśmy im hasło POŻAR – DZIECKO = ZAPAŁKI i powiedzieliśmy, że chcemy � jako kuratorzy – wychwycić, a może nawet spróbować wykreować, momenty, które sprowokują proces powodujący, że właśnie w jednej chwili dokonuje się cała zmiana dotychczasowego postrzegania. Na nasze zaproszenie odpowiedziały osoby podobnie jak my traktujące sztukę jako bodziec do wytrącenia z automatyzmu myślenia. Prezentujemy prace, jakie kilka artystek i artystów mieli już w swoim archiwum, ale postanowili je pokazać w nowym kontekście, a także prace, które powstały specjalnie na tę wystawę i są ściśle związane z zastaną przestrzenią. Złożyliśmy z tego całą gamę odniesień do różnych sfer życia. Traktujemy tu wszystko jako nierozerwalną całość. Istotne są zarówno poszczególne prace, jak i sami artyści ze swoimi postawami twórczymi. Robert Bodnar podporządkował sobie upływ czasu. Marcin Ignac chciał zapronować wszyst- fot. Marcin Oliva Soto kim zabawę w boga. Ada Karczmarczyk ułożyła własną litanię. Marcin Kucab opowiedział o wypadku bez wypadku. Fryderyk Lisek (AVABAF) stukając bezwiednie palcami w stół, wywołał widmo zagłady. Dominika Olszowy sięgnęła po „wyblakłe przeźrocza pamięci”. Paweł Wocial ukrył w kubikach świetlików swoje demoniczne zabawki. Gabi Zagdańska wmieszała osobliwych gości pomiędzy osoby odwiedzające galerię. A na koniec wernisażu Rebeka swoim koncertem, w bajkowej scenografii wykonanej przez Dominikę, zabrała nas wszystkich w inną bajkę... Projekt Struktury Kultury to rezultat rozczarowania. Z naszego doświadczenia wyciągnęliśmy taki wniosek, że niemal zawsze, kiedy ktoś młody chce zorganizować jakąś akcję artystyczną czy kulturalną, to nawet jeśli ma świetne propozycje i pomysły, skazany jest na samodzielną realizację niemal wszystkiego. Wydaje się nam, że wśród ludzi z innych niż stricte artystyczne zawodów, brakuje świadomości bycia potrzebnym w kulturze. Zazwyczaj po prostu nikt nie zwraca się do nich po pomoc. Inaczej zapewne jest tylko w wielkich instytucjach, posiadających z założenia własną strukturę z wyodrębnionymi działami. Tymczasem nam, młodym aktywnym działaczom kulturalnym, ci ludzie są naprawdę potrzebni. Dlatego właśnie chcemy poprzez Struktury Kultury wypracować nowy model współpracy, a przestrzenią naszych działań jest m.in. galeria PRZYCHODNIA w Klubie Eskulap w Poznaniu. Wystawy w niej pokazywane są i będą tworzone przez cały zespoł studentów różnych specjalności, z których każdy wniesie do ich realizacji własne doświadczenia i umiejętności. Wszyscy mamy wspólny cel: profesjonalną pracę w obszarze kultury. Studiujemy i zajmujemy się: historią sztuki, edukacją artystyczną, grafiką, fotografią, kulturoznawstwem, logistyką, informatyką, akustyką, prawem, martekingiem i public relations. Uczestnicy projektu: Karolina Babińska, Marta Bosowska, Anna Czajka, Katarzyna Czarnecka, Tomasz Drewicz, Karolina Gumienna, Alicja Karalus, Ewa Korzeniewska, Katarzyna Kosiak, Agnieszka Kulczyńska, Anna Laska, Anna Lis, Tamara Mądra, Kinga Michalina Mistrzak, Hanna Oliwa, Katarzyna Olszewska, Dominika Organek, Aleksandra Ossowska, Leszek Pietrzak, Małgorzata Staniszewska, Piotr Szachewicz, Wiktoria Szczupacka, Piotr Szydłowki, Kamil Wnuk, Anna Wodoracka, Anna Zawadzka Katarzyna Czarnecka 005 „Push the button”* czy „noli me tangere”** Robert Bodnar Problem z interaktywnością współczesnych dzieł sztuki. Przekleństwo wielorakości form i sposobów obsługiwania dzieł sztuki polega na tym, że nie zawsze jesteśmy w stanie rozróżnić pracy interaktywnej od nietykalnego eksponatu. Nie znaleziono jeszcze sposobu na odpowiednie wskazanie czy zwiedzający ma prawo do ingerowania w dzieło znajdujące się w galerii bądź muzeum. Wiele prac, których istotą jest relacja pomiędzy odbiorcą a obiektem może tracić na tym niedopowiedzeniu i nie jest to jeszcze kwestią inteligencji widza � tylko nieświadomości obiektu, który podziwia. Nieświadomość nie jest tutaj przeze mnie wartościowana negatywnie, ponieważ � po to też � przychodzimy do galerii, aby zobaczyć coś nowego i zostać zaskoczonym. Jeżeli niewiedza odbiorcy o interaktywności dzieła nie jest jego przewinieniem � oznacza to, że wina w złym odbiorze leży po stronie � bądź to samego artysty, który nie zadbał o domyślną formę interaktywności � bądź kuratora, który również zaniedbał ten aspekt. Właściwie uważam, że wina leży po stronie każdego, kto widząc ten problem nie starał się tego zmienić. Winna jest również wielowiekowa tradycja traktowania muzeum jako miejsca szczególnej powagi. W jaki sposób możemy przełamać swoją nieśmiałość wobec prawdopodobnie interaktywnego dzieła sztuki, kiedy niemal czujemy na karku oddech osoby pilnującej wystawę. Regulamin muzeów jest tak obwarowany niedorzecznymi zasadami, że nie można poczuć się w takiej przestrzeni swobodnie, jak u siebie. Jeżeli bowiem nie czujemy się jak u siebie – a mamy szacunek do obcej prywatności 006 � to nie odważymy się dotknąć eksponatu, sama przyzwoitość nam na to nie pozwala. Skostniałość muzealna jest o tyle ważna, że muzeum najczęściej jest pierwszą instytucją kulturalną, pokazującą sztuki wizualne, którą poznajemy w życiu. Całe wycieczki szkolne najpierw odwiedzają muzea, a galerie najczęściej omijają szerokim łukiem. Sprawia to, że później traktuje się galerię jako przestrzeń pochodną od muzeum. Przenosi się przez to wszystkie aspekty muzealnictwa do wnętrza galerii. Krępujący obserwatorzy wystaw zresztą znajdują się również w galeriach sztuki współczesnej. W instytucjach kultury w Polsce najczęściej obowiązuje niedorzeczny zakaz fotografowania. Więc jeżeli nie możemy czegoś fotografować, ma to dla nas jakby charakter tajny i poufny, a jak dotknąć w takim razie coś, co jest tajne i poufne, coś czemu szkodzi oko aparatu? Jak wielce ingerujący � od obiektywu � jest palec człowieka? W ostatnim roku � za sprawą Laboratorium Edukacji Twórczej CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie � toczyła się w gronie muzealników i galerników z całej Polski dyskusja na temat dekonstrukcji białego sześcianu i odnalezienia nowej formy dla instytucji muzealnych. Maria Parczewska i Janusz Byszewski z Laboratorium przekazywali swoje doświadczenia na temat nowej formuły edukacji i nowej formy obecności widza w przestrzeni eksponującej różnego rodzaju zjawiska. Była to na razie dyskusja na poziomie edukacyjnym, ale w wielu aspektach dotykała myśli o nowoczesności ekspozycji. Modelowym przykładem muzeum jak na realia polskie okazało się Muzeum Powstania Warszawskiego, które w pełni absorbuje wszystkie zmysły widza i aktywuje jego uczestnictwo w całym projekcie muzealnym. Okazało się jednak, że nawet tam � gdzie dotykanie eksponatów nieznajdujących się za szybą jest dozwolone � istnieje niewidoczna bariera interaktywności, której nie powinien przekraczać zwiedzający. Znajduje się tam, np. motocykl BMW z czasów II Wojny Światowej, który możemy dotknąć, ale nie możemy na nim usiąść. Rozumiem powody, dla których nie można obsiadać oryginalnych eksponatów i cieszę się, że można je chociaż dotknąć, ale uwidacznia się tutaj pewien brak sposobu wyznaczenia granicy, w jakiej może poruszać się zwiedzający. Znalazłoby się pewnie parę osób, które � poza przedmiotami zdecydowanie interaktywnymi � nie odważyłoby się na dotknięcie eksponatu, a przecież ma do tego prawo. Podejrzewam, że znalazłoby się parę osób, które nie odważyłyby się na dotknięcie zdecydowanie interaktywnych elementów. Tak samo sprawa wygląda podczas ekspozycji w galeriach sztuki współczesnej i cały element atrakcyjności wynikającej z aktywnego uczestnictwa w instytucjach kultury spala na panewce, więc należałoby się zastanowić nad zunifikowanym elementem wskazującym odbiorcy granice uczestnictwa, w jakich może się on swobodnie poruszać. *ang. naciśnij guzik ** łac. nie dotykaj mnie 007 LEX W plakacie odejmować znaczy dodawać. Lex Drewiński W ostatnim tygodniu lutego w przestrzeni auli akademii odbyły się warsztaty z wybitnym plakacistą Lexem Drewińskim. Przez pięć dni studenci grafiki projektowej, ale również i innych kierunków zmagali się z trudnym tematem wabienia dzieci przez przemysł tytoniowy. Każdy z uczestników otrzymał szansę wzięcia udziału w berlińskim konkursie poruszającym problem coraz młodszych palaczy. Udział w warsztatach sprowokował mnie do napisania artykułu na temat twórczości tego nadal mało znanego w Polsce, a przecież należącego już do międzynarodowej szkoły plakatu, wyjątkowego artysty. Lex Drewiński urodził się w Szczecinie w roku 1951. W latach 1976 -81 studiował na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby w naszej akademii (wówczas Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu). W roku 1981 otrzymał dyplom z wyróżnieniem w pracowni plakatu prof. Waldemara Świerzego. Początkowo działał jako niezależny grafik projektując plakaty dla warszawskiego Pol – Filmu, w latach 1983-85 był reżyserem i scenarzystą w poznańskim Studio Filmów Animowanych, wraz z żoną Jadwigą, którą poznał na studiach, tworzył plastykę do telewizyjnej serii filmowej dla dzieci pt. „Bajka o Trzech smokach”. Po Czterech latach od momentu otrzymania dyplomu podjął decyzję o opuszczeniu komunistycznej Polski i przeprowadził się wraz z rodziną do Berlina Zachodniego. Aż do roku 1992, kiedy to wygrał konkurs na stanowisko profesora Wydziału Grafik – Design w Fachhoschule Potsdam w Poczdamie, pracował jako freelancer. Plakaty Drewińskiego wyróżnia przede wszystkim ich prostota, dążenie do syntezy poprzez rezygnację ze wszystkich elementów, które nie są konieczne do zrozumienia przekazu. Język, jakim posługuje się artysta określany jest nie008 kiedy jako radykalna asceza wizualnej formy. Artysta posługuje się bardzo ograniczoną kolorystyką, sprowadzoną na ogół do zaledwie dwóch kolorów, bardzo często czerni i bieli („Victory”, 1993, „Refugee”, 1994). Niekiedy plakacista tworzy dzieła tak dalece uproszczone, że zaczynają one zbliżać się do granic abstrakcji, dzieje się tak m.in. w przypadku plakatu z roku 1994 pt. „Five to twelve” ostrzegającego przed powrotem faszyzmu. Początkowo przedstawiony kształt wycinka koła i umieszczony pod nim prostokąt kojarzą nam się z zegarem, widzimy wskazówkę ustawioną na godzinę za pięć dwunasta, po chwili jednak odnosimy coraz silniejsze wrażenie, że zegar ten kogoś nam przypomina… Z tła wyłania się charakterystyczna grzywka i jeszcze bardziej charakterystyczny wąsik Adolfa Hitlera. Moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych plakatów Drewińskiego, stanowiący idealny przykład całkowitego uproszczenia warstwy wizualnej. To zadziwiające, że za pomocą zaledwie dwóch prostych kształtów można uzyskać dzieło o tak głębokim wyrazie. Już od samego początku w twórczości Drewińskiego można było dostrzec rezygnację z popisywania się umiejętnościami warsztatowymi na rzecz intelektu, bowiem każdy plakat jest starannie przemyślany, zaplanowany, w jego pracach nie można znaleźć ani jednego zbędnego elementu. Warto zwrócić szczególną uwagę na podejście Drewińskiego do typografii. Otóż uważa on, że plakat powinien być na tyle czytelny, żeby nie wymagał żadnych dodatkowych podpisów, dlatego jeżeli tylko jest to możliwe artysta zupełnie rezygnuje z liter. Chce, by jego obrazy (bo tak właśnie nazywa swoje plakaty) poprzez umieszczenie na nich kombinacji odpowiednio dobranych elementów zawierały czytelny przekaz i działały jak znaki drogowe. Takie podejście sprawia, że jego prace nabierają uniwersalnego charakteru i w przeważającej większości są w pełni zrozumiałe dla ludzi różnych narodowości i kultur. Cel ten osiąga Drewiński między innymi dzięki zastosowaniu powszechnie znanych symboli, takich jak krzyż, swastyka, sierp i młot czy biały gołąbek, które często modyfikuje dla spotęgowania siły oddziaływania plakatu lub po to, by odbiorca mógł ujrzeć je w innym świetle. Autor przyjmuje niekiedy wobec symboli postawę krytyczną, podważa ich jednoznaczny charakter, próbując je na nowo zdefiniować. W wyniku zastosowania zabiegu syntetyzacji plakaty Lexa Drewińskiego na pozór wydają się chłodne, pozbawione wszelkich aspektów emocjonalnych. Ale tylko na pozór, bo tematyka, jaką porusza Drewiński, dotycząca problemów i tych codziennych (lokalnych) i tych wielkich (globalnych) oraz podkreślenie osobistego stosunku twórcy do danego problemu, stawia go w rzędzie artystów zaangażowanych. Artysta nie uznaje kompromisów, odważnie mówi o tym, co trudne, wstydliwe, bolesne. Z sarkastycznym zacięciem wytyka wady poszczególnym narodowościom (seria plakatów składających się z flag), uważając, że powinniśmy nauczyć się śmiać z własnych błędów, podchodzić do nich z przymrużeniem oka. Jest wierny przekonaniu głoszącemu, że plakat może być bezczelny, ironiczny, zły, ale nie może być obojętny, dlatego jego plakaty często wywołują u odbiorcy sprzeciw, a niekiedy nawet agresję . Podczas warsztatów profesor opowiedział nam o niebezpieczeństwie, na jakie naraził się tworząc plakaty na temat neonazizmu, kiedy to do uczelni, w której pracuje, zawitali fanatycy doktryny hitlerowskiej. Na drzwiach jego pracowni do dziś znajduje się „pamiątka” po tym wydarzeniu… Bardzo ciekawym aspektem twórczości tego genialnego plakacisty jest dążenie do przekroczenia granic, jakie narzuca dwuwymiarowość papieru. W jednym z wywiadów powiedział: „Niemal każdy mój pomysł (...) można zrealizować w formie ruchomych obrazów, np. animacji filmowej bądź instalacji. A niektóre plakaty widzę w formie przestrzennych obiektów”. Drewiński jest niezwykle wymagający wobec widza. Oczekuje od niego bystrości umysłu oraz zdolności do refleksji. Jego prac nie należy oglądać w pośpiechu, bez zastanowienia, bo artysta nie lubi epatować dosłownością. Ascetyczne w swej formie plakaty intrygują przede wszystkim niedopowiedzeniem, bogactwem znaczeń ukrytych pod warstwą widocznych na pierwszy rzut oka elementów. Lex Drewiński jest zdobywcą licznych nagród w konkursach i przeglądach. Oto niektóre z nich: • Międzynarodowe Biennale Plakatu w Meksyku (1998) � I nagroda w kategorii plakatów kulturalnych (za „Antoniusza i Klepatrę") oraz wyróżnienie honorowe w kategorii plakatów społecznych (za „Stop sex with children!”) • 7. Międzynarodowe Triennale Plakatu Politycznego w Mons w Belgii � I nagroda (za „Stop sex with children!”) • Międzynarodowa Wystawa "Satyrykon" w Legnicy � Grand Prix • Międzynarodowe Biennale Humoru w Sztuce w Tolentino (Włochy) � nagroda specjalna • Międzynarodowy Konkurs Satyryczny „Courage” w Taipei (Tajwan) � Srebrny Medal • Międzynarodowy Konkurs Satyryczny „EurocARToons” w Kaliningradzie � I nagroda • VII Międzynarodowe Biennale Plakatu Teatralnego w Rzeszowie � II nagroda („Hunger”) • Międzynarodowa Wystawa Karykatury � „The Golden Smile” w Belgradzie � II nagro da • Międzynarodowy Konkurs na Rysunek Satyryczny "Courage" w Taipei � I nagroda • Międzynarodowa Wystawa „Satyrykon” w Legnicy � nagroda specjalna • Międzynarodowa Wystawa „Herman the German” � Pomnik w Karykaturze w Detmold � I nagroda • Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie � nagroda ICOGRADA Excellence Award • Konkurs na Plakat Miejski w Krakowie � III nagroda • Międzynarodowe Triennale Plakatu w Tmavie � I nagroda Spis zamieszczonych plakatów: • Beautiful Views, 1993 • Nostalgia, 1996 • Final Product, 1987 • Save me (I), 1998 • Casanova, 2000 • Poor and Rich (II), 1991 • Hunger, 1999 Karolina Gumienna Źródła: www-users.mat.uni.torun.pl Schubert Z., „Lex Drewiński„, w: „Format”, nr 35 / 36, Wrocław 2000 Kossakowski M., Niziołek A., „Reklamuję białego gołąbka”, w: „Gazeta Wielkopolska" nr 251 z dn. 26.10.1996, Poznań 009 010 011 Z Viktoriyą Gadomską, studentką IV roku studiów na kierunku projektowanie graficzne, laureatką konkursu na nowe logo ASP rozmawia Milena Sobolewska. Jak dowiedziałaś się o konkursie na logo naszej uczelni? Poproszono mnie o zaprojektowanie plakatu informującego o tym właśnie konkursie. Opowiedz coś o drodze projektowej twojego logo. Jeszcze w zeszłym roku poproszono mnie o plakat promujący wystawę końcoworoczną na naszej uczelni. Opracowałam całą identyfikacje wizualną dotycząca tego wydarzenia: bilboardy, zaproszenia itp. Wystawa nosiła nazwę: „Między POZNANIEM a rzeczywistością” i do tego właśnie się odniosłam. Rzeczywistość poznajemy dzięki naszym zmysłom. Prace studentów Akademii stają się coraz bardziej intermedialne, angażują wszystkie zmysły, nie tylko wzrok, a żarówka jest dla mnie symbolem światła � jako poznania. Stworzyłam więc identyfikację opartą na pięciu zmysłach, z których każdy w taki czy inny sposób połączyłam z żarówką. Czyli gdy dowiedziałaś się o konkursie wybrałaś konkretny element ze swojej identyfikacji i zaproponowałaś go jako logo? Tak, na konkurs zdecydowałam się wybrać oko ponieważ dominującym zmysłem jest wzrok. Opracowałam swój pomysł tak żeby spełniał wymogi znaku graficznego i zgłosiłam do konkursu. Czy to był pierwszy konkurs w którym wzięłaś udział? Nie, brałam już udział w kilku innych konkursach, ale bez większych sukcesów, raz udało mi się zająć trzecie miejsce w konkursie na plakat. A teraz niedawno wysłałam prace na konkurs „Książka dobrze zaprojektowana � zacznijmy od dzieci.” Moja paca zakwalifikowała się do wystawy. Projektowałam pełne opracowanie wiersza 012 plakaty na wystawę Między poznaniem a rzeczywistością OKO • KLUCZ • KRĘGIEL • ŻARÓWKA? „Lokomotywa” Tuwima. Rozumiem, że wiążesz swoją przyszłość z grafiką? Tak, to jest to, co chciałabym robić w życiu. Zdania na temat twojego projektu logo są podzielone, niektórzy uważają, że jest niezłe i rzeczywiście pokazuje naszą Akademię jako uczelnie nastawioną na nowoczesność, inni twierdzą że ten projekt bardziej pasuje do wydziału fizyki cząsteczkowej niż do ASP... Ja też słyszałam opinie, że moje logo przypomina najróżniejsze rzeczy. Cieszę się, że działa na wyobraźnię, ale dlaczego instytut fizyki cząsteczkowej? Naprawdę nie wiem. Uważasz, że ważniejszy jest pomysł czy sposób podania. Wszystko się liczy. Zawsze zaczynam od pomysłu i on chyba jest dla mnie najważniejszy, ale szalenie ważne jest to, jak zostanie on zaprezentowany, jak się go ujmie w formę wywiad miesiąca i pokaże. Czym planujesz się zająć w najbliższej przyszłości? 3.01.2009 wraz z Sebastianem Grabowskim planujemy wystawę własną w Warszawie w Galerii „Irydion”. (Galeria IRYDION ul. Powązkowska 44 c 01-797 Warszawa) To będzie wystawa grafiki? Ja prezentuje grafikę, a Sebastian rzeźbę. Łączy was jakiś wspólny problem, te- A jakie jest Wasze zdanie na temat nowego logo asp? Czy uważacie, że godnie remat? prezentuje naszą uczelnię? A może sądzicie, Nie, to będą wybrane prace bez łączącego że jest zbyt ekstrawaganckie? Swoje opinie wysyłajcie na adres aspekt.asp.poznan@ je tematu. Bardzo dziękuję za rozmowę. gmail.com lub wrzucajcie do skrzynki NZS -u, która znajduje się przy portierni w budynku A. Najciekawsze wypowiedzi zamieścimy w kolejnym numerze ASPektu, a ich autorzy otrzymają podwójne wejściówki na dowolny seans w kinie Muza! 013 Między ideą a formą Zuzanna Arkuszyńska o wystawie Konstancji Pleskaczyńskiej ••• 29 listopada 2008 roku o godz.16.00 w Galerii Aula odbyła się wystawa - pokaz multimedialny dr Konstancji Pleksaczyńskiej pt. „Między ideą a formą”. Oglądając trwający ok.30 minut film można było poznać zasady stosowane w klasycznych ogrodach japońskich i chińskich. Fascynację tym tematem autorka pokazu przełożyła na język współczesny, czerpiąc z tradycyjnych, wschodnich form. Głównym założeniem tych prac jest to, że podświadomy odbiór wielu elementów, z jakich składa się nasze otoczenie, nie zmienił się od wieków. Wynika z tego, że zabiegi w kształtowaniu przestrzeni, które kiedyś stosowano, by wyciszyć emocje i oczyścić umysł, z powodzeniem mogą mieć taki wydźwięk także i dziś. Wbrew pozorom wprowadzenie tych zasad w życie nie jest prostym zadaniem, ponieważ opierają się one na symbolice dostępnej tylko dla bardziej wnikliwych umysłów � a kiedyś po prostu wtajemniczonych wybrańców. 014 Tematyka, jaką poruszyła Konstancja Pleskaczyńska, jest niewątpliwie ważna w obliczu istnienia współczesnych aglomeracji i ogólnego zatracenia przez człowieka naturalnego rytmu. Ukazuje, a właściwie przypomina o tym, jak łatwo w dzisiejszych czasach odrzuca się pewne stare � ale przecież wciąż właściwe i mające swoje zastosowanie � normy. Najlepszym przykładem takiego obrotu sprawy są właśnie kraje wschodnioazjatyckie: Chiny i Japonia, gdzie szególnie w dużych miastach społeczeństwo wyrzeka się swojego dziedzictwa kulturowego i zwyczajów kultywowanych jeszcze nie tak dawno temu. Autorka pokazu jest znana z tego typu nawiązań do natury i idei procesów w niej zachodzącej. Ma to niewątpliwie związek z jej działalnością projektową, a także pracą na stanowisku asystenta w I Pracowni Bioniki Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Partnerstwo dla wiedzy W dzisiejszych czasach podróże są wręcz wpisane w życie studenckie. Pozwalają na obserwacje, porównanie, analizę różnic w studiowaniu w Polsce i na zagranicznych uczelniach. Niejednokrotnie zdarza się, że chcielibyśmy coś zmienić, a tym samym ulepszyć. Nad poprawą polskiego szkolnictwa wyższego pracuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które niedawno opublikowało założenia reformy studiów i praw studenckich „Partnerstwo dla wiedzy”. Obecnie trwają konsultacje społeczne na ten temat. My, studenci, również proszeni jesteśmy o głos w tej tak istotnej dla nas sprawie. Opinie środowisk akademickich są podzielone. Wśród założeń reformy są punkty, które jednych mniej, innych bardziej satysfakcjonują. Jak zapowiada Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbara Kudrycka, głównym celem reformy jest premiowanie najlepszych studentów i doktorantów, zwiększenie ich partnerskiej roli na uczelniach, rozszerzenie dostępu do bezpłatnego kształcenia, jak też umiędzynarodowienie procesu studiów. XXI wiek, wszechobecny Internet i komputeryzacja wielu dziedzin znalazła także odzwierciedlenie w reformie. Możliwe, że w przyszłości pożegnamy się z papierowymi indeksami � MNiSW zaproponowało wprowadzenie elektronicznego systemu zarządzania procesem kształcenia. Osoby ceniące mobilność między uczelniami ucieszy z pewnością rozwiązanie wprowadzające zasadę uznawania punktów ECTS zdobytych poza macierzystą uczelnią � w tym również na uczelniach zagranicznych. Za nowość uznaje się także upublicznienie obrony prac magisterskich oraz zniesienie zakazu podejmowania pracy przez doktorantów. Pani Minister zapowiada także zakaz pobierania niektórych opłat za usługi edukacyjne m.in. wpisowe, egzaminy, rejestracje na kolejny semestr / rok studiów. W wielu krajach uczelnie współpracują z podmiotami gospodarczymi, czerpiąc obopólne korzyści. MNiSW proponuje zbliżenie środowisk naukowych i podmiotów gospodarczych oraz dostosowanie programów nauczania do potrzeb rynku pracy. Zapowiadane są również zmiany w przyznawanych stypendiach. Obecne stypendia naukowe mają zostać zmienione na nagrody rektora, a stypendia Ministra na Nagrodę Ministra dla stu najbardziej uzdolnionych studentów w wysoko ści 30 tysięcy rocznie. W zakresie pomocy materialnej dla studentów zmiany mają dotyczyć podniesienia wysokości minimalnego dochodu na osobę w rodzinie gwarantującego studentom i doktorantom stypendium socjalne. W związku z koniecznością otwarcia się na dialog międzykulturowy sporo miejsca poświęcono na umiędzynarodowienie procesu kształcenia. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna jest jakość kształcenia. Odnosząc się do tego punktu zaproponowano ewaluację pracy dydaktycznej nauczycieli akademickich przez studentów. Wielu studentów z zaciekawieniem przyjęło pomysł określany przez MNiSW jako „rozszerzenie dostępności do kształcenia bezpłatnego”. Punkt ten zakłada wprowadzenie zasady, że studentowi przysługuje określony zakres usług edukacyjnych świadczony w uczelniach publicznych na studiach stacjonarnych. Zakres usług będzie określany w postaci liczby punktów kredytowych ECTS (360 dla cyklu studiów 3+2 oraz jednolitych magisterskich pięcioletnich, 420 dla cyklu studiów sześcioletnich). Za dodatkowe usługi edukacyjne jak np. drugi kierunek studiów student będzie zmuszony do zapłaty we własnym zakresie. Już bardzo dawno temu zauważono, że gdy dążenie do zmiany rozpala psychikę, sam ten żar przyciąga demony, uśpione kompleksy czy zewnętrznych wrogów ducha � różnego rodzaju kłopoty. Robert Bly Przedstawione powyżej propozycje resortu zadowolą jednych bardziej, innych mniej, warto jednak zastanowić się nad nimi dłużej. Jakie są szanse i zagrożenia proponowanych reform? Dokąd zmierza polskie szkolnictwo wyższe? Czy podróżujący po świecie student będzie mógł się zastanawiać nad ulepszaniem zagranicznych uczelni tak, aby dorównały polskim? Te i wiele innych pytań rodzi się po zapoznaniu z „Partnerstwem dla wiedzy”. Na odpowiedzi czas przyjdzie już wkrótce. Zapraszam do przemyśleń Barbara Wnęk 015 Tam, gdzie rosną poziomki, czyli gdzie ukrył się Ingmar Bergman Karolina Gumienna Kino Bergmana nie jest kinem lekkim, łatwym i przyjemnym. Zdecydowanie nie polecam go tym, którzy seanse filmowe traktują jako rozrywkę, relaks pozaintelektualny. Filmy szwedzkiego geniusza są na ogół mroczne, przytłaczające, pełne skomplikowanych symboli i metafor, nawiązań do innych twórców, takich jak dramaturg Strindberg czy ekspresjoniści niemieccy. Krytycy twierdzą, że nie byłoby „Milczenia”, „Persony” czy „Jesiennej sonaty”, gdyby nie trauma bergmanowskiego dzieciństwa. Ojciec reżysera, apodyktyczny pastor o zimnym usposobieniu, wychowywał swoje dzieci zgodnie z zasadą: dyscyplina zamiast zbędnej czuło(stkowo)ści. Przeżycia z lat młodości wywarły na szwedzkim artyście tak wielki wpływ, że potem przez całe życie zmagał się z nimi za pośrednictwem swoich filmów. Krytycy zwracają szczególną uwagę na autotematyczny charakter dzieł Bergmana. Za najbardziej autobiograficzne uznaje się dzieło „Tam, gdzie rosną poziomki”, w którym Bergman zabiera nas do krainy swego dzieciństwa, skrywając się pod maską 75-letniego profesora, z zawodu lekarza, który wyrusza w rodzinne strony, by wziąć udział w uroczystości zorganizowanej z okazji jubileuszu 50-lecia otrzymania przez niego tytułu doktora. Starzec powraca myślami do przeszłości, dokonuje rozliczenia ze swoim życiem. Niczym Scrooge z „Opowieści wigilijnej” Dickensa przenosi się w różne miejsca, by na końcu 016 swej wędrówki zdać sobie sprawę, że jego dotychczasowe skrajnie egoistyczne postępowanie doprowadziło go na skraj przepaści o nazwie „samotność”. 37-letni wówczas Bergman, pomimo jeszcze dość młodego wieku, mentalnie i emocjonalnie czuł się jak starzec. Podobnie jak główny bohater filmu, twórca nie miał nigdy czasu dla bliskich, wytworzył pewien dystans, wytyczył granicę, której nikt nie mógł przekroczyć. Więcej miłości okazywał sztuce (filmowej i teatralnej) niż własnym dzieciom. A przecież mając w pamięci własne doświadczenia, był świadomy możliwych konsekwencji tej psychicznej i fizycznej izolacji. Bohaterowie Bergmana uwięzieni są w ciasnej, dusznej, niemal klaustrofobicznej przestrzeni własnych emocji i lęków. Poszczególne postacie są połączone ze sobą złożonymi relacjami zbudowanymi na wzajemnych pretensjach, długo skrywanych żalach, złości, a nawet nienawiści. Trudno niekiedy pojąć tak negatywne uczucia występujące między osobami (pozornie) tak sobie bliskimi jak ojciec i syn, matka i córka czy dwie siostry. Nasze przekonania i wpajane od lat obrazy – ikony ciepłego domowego ogniska nie pozwalają nam zaakceptować tych jakże skomplikowanych układów rodzinnych, gdzie wzajemne zaufanie, szacunek i poczucie bezpieczeństwa to jedynie słowa, przykra gra pozorów. Bergman zdziera na naszych oczach ciężką kotarę obłudy, ukazując nam przerażającą prawdę. U szwedzkiego reżysera nie ma zbędnych słów, każde zdanie ma ogromne znaczenie w próbie zrozumienia postępowania głównych bohaterów. Jego filmy wstrząsają widzem, nie pozwalają mu odpocząć, docierają w głąb ludzkiej psychiki, do obszarów zapomnianych, wstydliwie ukrywanych przed światem i własną świadomością. W „Jesiennej sonacie” podczas nocnej rozmowy głównych bohaterek (matki i córki) , będącej momentem kulminacyjnym, dominantą całego filmu, emocje osiągają poziom krytyczny, aż ma się ochotę podnieść z krzesła i krzyknąć: „Już wystarczy! Dosyć!”. Ingmar Bergman z każdym kolejnym kadrem powoli odwraca lustro w naszą stronę. Bronimy się przed tym, buntujemy, bo nie jest łatwo przyjrzeć się sobie samemu, stanąć przed prawdą, dostrzec własną brzydotę, wszystkie niedoskonałości. Reżyser jednak nie podejmuje żadnej krytyki, nikogo nie ocenia, nie wskazuje, kto jest ofiarą, a kto oprawcą, bo każdy człowiek gra w swoim życiu podwójną rolę: winnego i pokrzywdzonego, szczerego i obłudnego, kochającego i nienawidzącego. Tragedia, a zarazem wyjątkowość istoty ludzkiej polega na współegzystencji przeciwieństw, które wzajemnie się znoszą, ale i dopełniają, niczym w „Preludium a – moll” Fryderyka Chopina wykorzystym w „Jesiennej sonacie”, gdzie harmonia przyjemnej dla ucha melodii przewodniej została ukazana na tle dysonansów partii lewej ręki. A skoro już mowa o muzyce, warto podkreślić jej rolę w filmach Bergmana. Nawet w „Milczeniu”, filmie teoretycznie pozbawionym wszelkiej muzyki, pojawia się ona w tle, jako notka prasowa z wytłuszczonym nazwiskiem Bacha, audycja radiowa czy też rytm wystukiwany palcem o blat stołu. Film z 1963 roku ukazuje wielką wrażliwość twórcy na szeroko pojętą sztukę. W dziele tym podejmuje reżyser temat niszczycielskiej mocy ustroju totalitarnego, gdzie nie ma Boga, jedynym ratunkiem przed bezdusznością i całym okropieństwem XX wieku jest nieśmiertelne piękno sztuki: w tym przypadku malarstwa reprezentowanego przez „Porwanie córek Leukippa” Rubensa oraz siły muzyki, przekazanej w filmie za pomocą twórczości najsłynniejszego barokowego kompozytora. Twórczość Bergmana to lekcja obowiązkowa nie tylko dla każdego kinomana, ale i dla tych, których nurtują podstawowe egzystencjalne pytania: Czy istnieje Bóg? Jaki jest człowiek? Czym jest miłość? Ale w przypadku Bergmana nie można liczyć na jednoznaczne odpowiedzi, gotową receptę jak żyć, encyklopedyczną definicję sensu istnienia. Ingmar Bergman dzieli się jedynie swoimi spostrzeżeniami, wątpliwościami, udziela nam cennych wskazówek, ale decyzja, jaką drogę wybierzemy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. 017 Czekolada lepsza niż namiętny pocałunek? Emilia Zięba Badanie brytyjskich naukowców pokazuje, że czekolada rozpuszczająca się na języku dostarcza młodym ludziom dłuższych i silniejszych wrażeń niż namiętny pocałunek. O eksperymencie przeprowadzonym przez laboratorium Mind Lab napisał portal BBC. Badanie polegało na zmierzeniu reakcji na pocałunek i porównanie go z reakcją organizmu na czekoladę. Jak się okazuje, rozpuszczająca się na języku czarna czekolada, dużo mocniej pobudza młodych Brytyjczyków. Nie ma wątpliwości, że bije na głowę pocałunek, jeśli chodzi o pobudzenie aktywności mózgu i przyspieszenie tętna � powiedział dr David Lewis z Mind Lab, do niedawna pracownik naukowy Uniwersytetu w Sussex. Badanie pokazało, że po namiętnym pocałunku tętno skacze gwałtownie, ale szybko wraca do normy. Czekolada podnosi tętno ze standardowego poziomu 60 uderzeń serca na minutę do ok. 140 i jest w stanie utrzymać je na tym poziomie przez dłuższy czas. Jeszcze lepiej słodkości wypadają, jeśli chodzi o pobudzenie aktywności mózgu. Badacze zaobserwowali, że wszystkie rejony mózgu są intensywnie i długotrwale pobudzane przez czekoladę. Mind Lab jest założony przez przedstawicieli przemysłu spożywczego, a w eksperymentach używano czekolady firmy Cadbury. Może lepiej zachować odrobinę nieufności do wyników tych badań i połączyć, dla pewności długiego i intensywnego pobudzenia, obie przyjemności? Ja jestem bez wątpienia miłośniczką jednej i drugiej formy pobudzenia. Oczywiście 018 MÓZGU !:P Czekolada jest dla mnie jednak czymś, bez czego nie wyobrażam sobie życia... Ten rozkoszny smak zmieniający się od momentu kiedy bierzesz tabliczkę do ust, aż do chwili jej calkowitego rozpuszczenia na jęz yku... Pr zechodzi mnie dreszcz na samą myśl o takiej konsumpcji. Poza tym trzeba dodać, jak zbawienne działanie czekolada ma w przypadku depresji! Być może nasze boczki i pupa nie są w takiej euforii jak nasza dusza, ale są w życiu priorytety, czyż nie? Pozytywny psychologiczny aspekt spożywania czekolady jest udowodniony naukowo. Zatem nie brońmy się zanadto i oddajmy się tej nieziemnskiej przyjemności! Deserowa, mleczna, a może gorzka? Sam zdecyduj, którą lubisz najbardziej, a to poza niezapomnianymi doznaniami smakowymi powie Ci, jakim jesteś człowiekiem... Nowozelandzki psychoterapeuta Murray Langham twierdzi, że to, po jaki rodzaj czekoladki sięgamy najchętniej, może zdradzać pewne cechy naszego charakteru. Poszukiwanie związku między kształtem, nadzieniem i kolorem wybieranych czekolad, a naszą podświadomością stało się przedmiotem badań nowej dziedziny naukowej zwanej czekologią. Według Langhama zwolennicy: • czekolady mlecznej � to osoby romantyczne i skłonne do nostalgii • białej czekolady � osoby niezdecydowane • czekolady deserowej � to ludzie myślący perspektywicznie • gorzkiej czekolady � osoby lubiące rzeczy dobrej jakości • czekolady z nadzieniem kawowym � to ludzie niecierpliwi • czekolady z pomarańczowym nadzieniem � osoby świetnie sprawdzające się w nadzwyczajnych sytuacjach • czekolady nadziewanej toffi � to ludzie zmysłowi • migdałów w czekoladzie � osoby myślące szybko i lubiące eksperymenty • brazylijskich orzechów w czekoladzie � osoby stylowe i kulturalne • czekoladek w kształcie trójkąta � egoiści pragnący być w centrum uwagi, mało wrażliwi na potrzeby innych • czekoladek kwadratowych � osoby uczciwe, na których można polegać A teraz kilka słów o tym, skąd pochodzi czekolada oraz jak i z czego to cudeńko się produkuje! Czekolada powstaje z nasion kakaowca. W czasie fermentacji, trwającej od 3 do 6 dni, na skutek procesów biochemicznych temperatura wzrasta do 50°C, ziarno kakaowe nabiera czekoladowej barwy. Kolejnym etapem jest suszenie ziarna. Odbywa się to albo na słońcu albo za pomocą gorącego powietrza, w suszarniach. Pół kilograma wyrobów czekoladowych można uzyskać z dwóch garści wysuszonego ziarna kakaowego. Tabliczka powinna być jednolita, czyli bez pęcherzyków w przełomie, a przy przełamywaniu wydawać charakterystyczny odgłos � ,,strzelić''. Czekolada biała, w swoim składzie nie zawiera proszku kakaowego, a jedynie 20% masła kakaowego, 14% mleka w proszku oraz 55% cukru. Przez znawców nie jest traktowana jako czekolada. Pierwszymi smakoszami czekolady według legend byli Majowie. Do Europy sprowadził ją Krzysztof Kolumb. Przełom nastąpił w 1828r., kiedy duński chemik Konrad Jan van Houten wynalazł metodę oddzielenia masła kakaowego od reszty masy. Otrzymał w ten sposób produkt sypki, odtłuszczony i łatwo rozpuszczalny w mleku. Następnym krokiem było wyprodukowanie suchej tabliczki czekolady przez Cadbury’s. W 1879r. szwajcarski cukiernik Rudolphe Lindt wynalazł konchę [gr. konche=muszla] � urządzenie mieszające składniki tak, by zniknął cierpki smak a masa nabrała aksamitnej konsystencji i mogła rozpływać się w ustach. Inny Szwajcar, Henri Nestle wpadł na pomysł, by pomieszać kakao z mlekiem w proszku i tak powstała znana do dziś i powszechnie lubiana czekolada mleczna. Rodzynki, orzechy i migdały w słodkim przysmaku zawdzięczamy Włochom, natomiast kolorowo opakowane bombonierki uważa się za wynalazek Belgów. Sięgając do filmów o „tematyce czekoladowej”, wg mnie warta polecenia jest komedia romantyczna pt. "Chocolat". Jest to ekranizacja produkcji angielsko-brytyjskiej z 2000 roku, wyreżyserowana przez Lasse Hallstrom. Opowiada o tym, jak czekolada stała się sposobem na miłość, zyskanie wspaniałych przyjaciół, jak również powodem do przebaczenia i rozpoczęcia nowego życia. Mnie osobiście zachwycił. Nigdy nie przypuszczałam, że z czekolady można wyprodukować tyle rarytrasów, które nie dość, że smakują niebiańsko, to jeszcze działają na to i owo ;) Główna bohaterka bez wątpienia wiedziała, co dla kogo jest ulubionym smakołykiem. Jej doskonała intuicja zawiodła jedynie w stosunku do pewnego przystojnego rybaka, który jak się można domyslić złowił ją na swoją wędkę ;) Choć życie nie było dla Vivien bajkowe i często przypominało bardziej smak gorzkiej czekolady, urocza kobietka nie poddawała się i dzielnie sprostała wszelkim problemom. Choć czekolada to niezwykle pasjonujący temat, ja jednak zamiast o niej pisac zdecydowanie wolę ją jeść. Zamieszczam jeszcze przepis na popularny "Blok czekoladowy", tak gdybyście mieli ochotę zjeść coś pysznego nie zawiniętego w sreberko przez świstaka... ;) ••• wypróbowany przepis na czekoladowe co nieco składniki: kostka masła, pół szklanki wody, półtorej szklanki cukru, trzy łyżki kakao, cukier waniliowy trzy szklanki mleka w proszku 20 dag pokruszonych herbatników bakalie (do wyboru: migdały, orzechy, rodzynki) przygotowanie: Rozpuścić masło, dodać wodę, kakao, cukier kryształ oraz cukier waniliowy. Wymieszać. Rozgrzać do momentu, aż zacznie bulgotać. Zestawić z ognia, po czym dodać: mleko \ w proszku, pokruszone herbatniki i bakalie. Tak przygotowaną masę przelać do wyłożonej folią aluminiową blachy i wstawić do lodówki, żeby zastygła. SMACZNEGO! 019 Do 26.04. potrwa wystawa „Piękno nagości. Akt w sztuce polskiej XIX i XX wieku”. Jest to tematyczna ekspozycja prezentująca dzieła wielkich malarzy polskich, m.in. Jerzego Nowosielskiego, Wojciecha Weissa, Józefa Pankiewicza, Władysława Podkowińskiego i Jacka Malczewskiego. Składa się na nią prawie 70 prac ze zbiorów m.in. Muzeów Narodowych w Warszawie, Krakowie i Poznaniu, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum Sztuki w Łodzi oraz Muzeum Historii Miasta Łodzi. Lekcja obowiązkowa dla wszystkich studentów akademii sztuk pięknych. 8.04. o godz. 18.00 w Galerii Sztuki Współczesnej „Profil” odbędzie się wernisaż wystawy Andrzeja Macieja Łubowskiego pt. „Presje - migracje form”. Na zamkowej wystawie artysta zaprezentuje swoje przestrzenne wielkoformatowe obiekty malarskie. O eksperymentach artystycznych twórcy przeczytacie na stronie galerii (www.zamek.poznan.pl). Miłośników zwierząt oraz sztuki plakatu zachęcam do odwiedzenia gnieźnieńskiego Muzeum Początków Państwa Polskiego, gdzie trwa właśnie wystawa „Zoografika”, która prezentuje 350 plakatów i druków z lat 19012006, przy czym największy wybór obejmuje powojenny i współczesny plakat polski i zagraniczny. Zdjęcia z wernisażu oraz szczegołowe informacje na temat wystawy są dostępne na stronie www.zoografika.pl. Muzeum Narodowe w Poznaniu zaprasza na wystawę pt. „Grafiki Rembrandta. Problem oryginału, kopii i późnych odbitek”. Obok niewielkiej grupy prac XVII-wiecznych, większość ekspozycji stanowią odbitki z XVIII oraz z początków XIX w. Wystawa zostanie otwarta dla zwiedzających 5.04 o godz. 12.00 (www.mnp.art.pl). 23 kwietnia o godz. 19 w Domu Edyty Stein, ul. Nowowiejska 38 we Wrocławiu odbędzie się wernisaż wystawy studentów Wydziału Grafiki Warsztatowej ASP Poznań i Universitat der Kunste Berlin, która będzie zakończeniem trzydniowego spotkania studentów grafiki z Polski i Niemiec. Swoje prace zaprezentują wybrani studenci wszystkich pracowni. 26.03.2009 o godz. 18.00, w Galerii Dużej Miejskiego Ośrodka Kultury w Gnieźnie, ul. Łubieńskiego 11, nastąpiło otwarcie wystawy Grupy Roboczej. Wystawa potrwa do 17.04. Więcej na temat artystów biorących udział w wystawie możecie dowiedzieć się zaglądając na stronę akademii (www.asp.poznan.pl). Adam Garnek od ponad dwudziestu lat konstruuje obiekty, które poruszają się dzięki sile mięśni i wyobraźni: wózki, pojazdy, wehikuły, mobile. Buduje przewrotne maszyny do rysowania, obiekty do przenoszenia, instrumenty do kształtowania form Wiele z tych maszyn i pojazdów oraz rysunków nowych idei pokazanych jest na indywidualnej wystawie Adama Garnka w poznańskim Arsenale (do 26.04). Wystawa ta jest największą dotychczas prezentacją prac artysty w Polsce. 020 kulturalnie aktualnie Od 14.04 do 30.04 możecie udać się na spotkanie "W cztery oczy" z fotografiami Piotra Wołyńskiego. Wystawa będzie miała miejsce w Galerii Pf poznańskiego Centrum Kultury Zamek. Za pomocą interaktywnej instalacji fotograficznej autor zamierza pokazać nam fantazyjno - utopijny wymiar widzenia dwuocznego (www.zamek.poznan.pl). 16.04. Po raz kolejny w ramach Festiwal Miast Partnerskich POZNAŃ-ASSEN zostanie zaprezentowana twórczość miasta partnerskiego Poznania. W ciągu trzech dni organizatorzy spróbują przybliżyć nam najciekawsze zjawiska kulturalne w obszarze: komiks, muzyka, film. Wstęp na festiwal jest bezpłatny. Lokalizacja: Klubokawiarnia Meskal, Nowowiejskiego 17 (www.meskal.pl). W dniach 23 - 26.04 Kino Muza zabierze nas w niezwykły muzyczny świat Krzysztofa Komedy w 40. rocznicę śmierci artysty. Wyświetlone zostaną takie klasyki, jak START, reż. Jerzy Skolimowski, NÓŻ W WODZIE, reż. Roman Polański, NIEWINNI CZARODZIEJE, reż. Andrzej Wajda, czy DZIECKO ROSEMARY, reż. Roman Polański. Aby uzyskać więcej informacji zajrzyjcie na stronę www.kinomuza.pl. 15.04.2009 o godz. 20:00 w Blue Note Jazz Club odbędzie się koncert KRZYSZTOF URBAŃSKI MID WEST Quartet & S.O.T.B. Quartet. Zespół Mid West powstał w 2004 roku. Tworzą go absolwenci Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Zespół ma na swym koncie koncerty z wieloma muzykami sceny jazzowej jak i popowej: Zbigniew Namysłowski, Mario El Indio Hernandez, Zbigniew Lewandowski, Jose Torres, Justyna Steczkowska, Brad Terry, Michał Barański,Yaremi De Las Mercedes i in. 24 kwietnia w Auli Uniwersyteckiej będzie miało miejsce wyjątkowe wydarzenie muzyczne, w którym wezmą udział megagwiazdy sceny jazzowej: Urszula Dudziak, Leszek Możdżer, Tomasz Stańko. Koncert prowadzony przez Krzesimira Dębskiego jest w całości dedykowany Krzysztofowi Komedzie. Melomanów, a przede wszystkim tych zakochanych w operze zachęcam do zapoznania się z programem IX Festiwalu Hoffmannowskiego. Polsko niemiecki festiwal operowy poświęcony pamięci największego niemieckiego romantyka będzie odbywał się w Teatrze Wielkim, w dniach 18 - 30.04. Szczegóły na stronie www.festiwalhoffmannowski.pl. Tucan to wyjątkowy okaz na słowackiej scenie muzyki alernatywnej. Dwóch nastolatków tworzących projekt muzyczno-estetyczny potrafiło przepełnić jedną z lepszych scen Bratysławy w klubie A4. Muzyka pełna zaskakujących rozwiązań i szelmostwa. Klub Meskal, 23.04., g. 20.00. Przygotowała Karolina Gumienna 021 Festiwal student studentowi „Granice wnętrza” to hasło tegorocznego II Festiwalu Performance. Festiwal to artystyczne przedsięwzięcie promujące studentów i artystów oraz cykl wykładów na temat kondycji i różnych aspektów sztuki performance w Polsce. Performance cechuje ogromna różnorodność środków ekspresji artystycznej. Jest to obszar sztuki, który odrzuca tradycyjne materiały artystyczne, oraz samą ideę sztuki polegającą na przedstawieniu „czegoś” na rzecz bezpośredniego doświadczenia takich pojęć jak czas, przestrzeń. W performance jest podstawowy cel i sens, oraz środki artystyczne użyte do realizacji. Jednostka stoi w centrum zainteresowania. Performance nie dąży do zatarcia granicy między sztuką a życiem, czy wykonawcą a przedmiotem, lecz kładzie nacisk na szczególną rolę i niepowtarzalność jednostki � artysty będącego materią tego dzieła. Skupia się na problemach egzystencjalno � psychologicznych, podejmuje dążenie do przekształcania świata, jednak w zupełnie inny sposób � poprzez wyzwolenie, poznanie jednostki oraz tego co w niej indywidualne i autentyczne. W „Granicach wnętrza” chcemy wspólnie zastanowić się nad tym, ile artysta ma dać z siebie, ile przetwarzać. Gdzie przebiega lub czy w ogóle istnieje granica między osobistym i personalnym wystąpieniem artysty przed publicznością szokowaną lub zadziwianą poglądami i działaniami. Czy performer nie staje się hermetyczny tworząc swoje dzieło. Gdzie afirmacja indywidualizmu, własnego wnętrza, własnego „ja” kończą się, a gdzie stają się nośnikiem znaczeń społecznych, kulturowych. Czy zawsze performer jest ucieleśnioną informacją, a jego zachowanie ujęciem relacji zachodzącym między zachowaniem się człowieka a otaczającą go rzeczywistością, światem wewnętrznym jak i zewnętrznym. Chcemy wspólnie zastanowić się i odpowiedzieć na pytania czy performance to sztuka inspirowana przez pamięć artysty o wydarzeniach ważnych dla niego, opowiadaniu własnej historii, czy inspirowana życiem społecznym, jego konwekcjami, procesami w nim zachodzącymi odbieranymi przez widza na płaszczyźnie intelektualnej, ale również na poziomie fizjologicznym. Chciałbyś coś sprzedać / kupić / oddać / wypożyczyć / wynająć itp.? A może potrzebujesz pomocy przy swoim projekcie? W tym miejscu będziemy publikować Wasze ogłoszenia. Wysyłajcie je na adres [email protected] napisz do biblioteki... Zarząd biblioteki naszej ASP pragnie zachęcić Was do współtworzenia jej zbiorów. Wystarczy, że stworzycie listę książek, które chcielibyście znaleźć na półkach bibliotecznych (podajcie autora, tytuł oraz nazwę wydawnictwa) i prześlecie ją na adres ASPektu lub bezpośrednio na adres biblioteki [email protected]. Pierwsze nowe książkowe zdobycze pojawią się już po świętach. Płyń z rekinem � dotrzesz do ludzi Niezależne Zrzeszenie Studentów Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu zaprasza do współpracy wszystkich aktywistów. Jeżeli macie głowy pełne pomyslów na akcje studenckie (społeczne, artystyczne, rozrywkowe itd.) lub chcielibyście pomóc w organizacji naszych przedsięwzięć, przyłączcie się do nas. Czekamy na Was w każdy wtorek od godz. 18.30 w sali nr 63 w budynku E. Odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczące organizacji uzyskacie pod adresem nzs.asp.poznan.pl. Informacje na nasz temat znajdziecie na stronie www.nzs.as.poznan.pl. Osoby zainteresowane wpółtworzeniem wydarzeń artystycznych zapraszamy do wstąpienia do Koła Naukowego Studentów Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Spotkania koła odbywają się w środy o godz. 19, w sali obok auli. Pytania kierujcie na adres [email protected] Marta Bosowska Festiwal będzie się odbywał w dniach 6 � 8.04 od godz. 13.00 w galerii Przychodnia w Akademickim Centrum Kultury oraz w wybranych przez artystów przestrzeniaach publicznych. Redakcja ASPektu składa serdeczne podziękowania władzom Akademii za sfinansowanie projektu oraz prof. Mirosławowi Pawłowskiemu za pomoc przy tworzeniu magazynu. jest kryzys więc oszczędzajmy... Poniżej znajduje się 11 przykładowych produktów i ich ceny w 4 sklepach z artykułami plastycznymi w centrum Poznania. L&M ART ul. Królowej Jadwigi 50b Art-MAT ul. 23 lutego 20 ZPAP-ATELIER ul. Wodna 24 Matejko ul. Chwaliszewo 68 tektura szara 7,2 6,5 7,6 5,5 ołówek KOH - I - NOR 6b (szary) 1,3 1,2 1,1 1,1 klej UHU power (bezbarwny) 45ml 9,0 x 8,15 gumka pentel ZEH10 3,0 3,3 3,0 2,85 brystol 100x70 1,0 1,5 1,8 1,5 farba olej classico 60ml (MAIMERI) 11,0 12,5 10,7 11,75 marker PROMARKER (Letraset) 11,5 11,0 x 9,52 dłuto do linorytu 18,0 17,0 x 16,0 węgiel drzewny Carbo 4,5 6,0 6,2 4,31 farba akryl Amsterdam 120ml 14,5 14,0 13,0 11,67 terpentyna 500ml* 11,5 8,5 9,8 7,85 razem: 92,5 90,5 x 80,2 rabat dla studentów(%) 3 - 5% x 5% 5% razem (z rabatem): 87,88 90,5 x 76,01 Ceny w zł z dnia 30.03.2009 9,0 ! REKTOR AKADEMII SZTUK PIĘKNYCH W POZNANIU ORAZ NIEZALEŻNE ZRZESZENIE STUDENTÓW AKADEMII ZAPRASZAJĄ WSZYSTKICH PROFESORÓW ORAZ STUDENTÓW DO WZIĘCIA UDZIAŁU W AUKCJI CHARYTATYWNEJ NA RZECZ DZIECI Z DOMU DZIECKA POPRZEZ PRZEKAZANIE NA TEN CEL SWOICH PRAC (OBRAZÓW, RYSUNKÓW, RZEŹB, GRAFIK, FOTOGRAFII I IN.). Prace można dostarczyć do 20. 04. 2009 w każdy wtorek w godz. 16 - 20 oraz w każdy czwartek w godz. 10 - 13 do sali nr 63 w bud. E lub po wcześniejszym ustaleniu terminu drogą mailową (adres: [email protected]) lub telefoniczną (Karolina: 0 667 971 211 lub Jarek: 0 603 782 496). Więcej informacji już wkrótce będzie można znaleźć na stronie Niezależnego Zrzeszenia Studentów Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu (www.nzs.asp.poznan.pl) oraz na stronie Akademii (www.asp.poznan. pl), a także na plakatach informacyjnych.