PRETTY LITTLE LIARS 10 strony 1-3.indd

Transkrypt

PRETTY LITTLE LIARS 10 strony 1-3.indd
SARA SHEPARD
OLŚNIEWAJĄCE
przełożył Mateusz Borowski
Kraków 2013
Tytuł oryginału: Stunning. A Pretty Little Liars Novel
Copyright © 2012 by Alloy Entertainment and Sara Shepard.
Published by arrangement with Rights People, London
Copyright © for the translation by Mateusz Borowski
Projekt okładki: Katarzyna Bućko
Fotografie na okładce: karty – © iStockphoto.com / pavlen;
płomienie, kartka – © Thinkstock / Flash Press Media;
fotografia z filmu – Key Artwork © 2013 Warner Bros.
Entertainment Inc. All Rights Reserved
Ozdobnik we wnętrzu książki: © iStockphoto.com / Olha Shvachych
Napis Pretty Little Liars na okładce i s. 1, 3: Hand Lettering
by Peter Horridge
Fotografia autorki: © Daniel Snyder
Opieka redakcyjna: Eliza Kasprzak-Kozikowska
Opracowanie typograficzne książki: Irena Jagocha
Adiustacja: Bogumiła Gnypowa / Wydawnictwo JAK
Korekta: Maria Armata / Wydawnictwo JAK,
Bogumiła Gnypowa / Wydawnictwo JAK
Łamanie: Andrzej Choczewski / Wydawnictwo JAK
ISBN 978-83-7515-227-2
www.otwarte.eu
Zamówienia: Dział Handlowy, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków,
tel. (12) 61 99 569
Zapraszamy do księgarni internetowej Wydawnictwa Znak,
w której można kupić książki Wydawnictwa Otwartego: www.znak.com.pl
Dla Caron
„Nieważne, kto zaczyna grę, ważne, kto ją kończy”.
John Wooden
Garść sekretów
Czy zrobiłaś kiedyś coś tak zawstydzającego, tak szokującego, tak bardzo nie w twoim stylu, że miałaś ochotę zapaść się pod ziemię? Może przez całe lato ukrywałaś
się w swoim pokoju, zbyt zażenowana, żeby pokazać się
ludziom na oczy. Może ubłagałaś rodziców, żeby pozwolili
ci się przenieść do innej szkoły. A oni może nawet nie poznali twojego sekretu, bo przed nimi też go ukryłaś. Bałaś
się, że tylko na ciebie spojrzą i od razu się zorientują, że
coś przeskrobałaś.
Pewna śliczna dziewczyna z Rose­wood przez dziewięć
długich miesięcy skrywała w sobie sekret. Uciekła od
wszystkich i wszystkiego – poza swoimi trzema najlepszymi przyjaciółkami. A kiedy sprawa się skończyła, przysięgły, że nikomu nie zdradzą tajemnicy.
Ale Rose­wood to Rose­wood. Tutaj najlepiej w ogóle nie
mieć żadnych sekretów...
7
Tamto lato w Rose­wood w stanie Pensylwania, malowniczym, zamożnym miasteczku oddalonym dwadzieścia kilometrów od centrum Filadelfii, było jednym z naj­gorętszych
w historii. Żeby uciec przed upałem, mieszkańcy chodzili
na basen przy klubie golfowym, ustawiali się w kolejce do
miejscowej lodziarni U Rity po dużą porcję lodów truskawkowych albo wskakiwali nago do sadzawki przy wytwórni
organicznego sera państwa Pecków, choć od dziesięcioleci
w mieście krążyła pogłoska, że znaleziono tam kiedyś zwłoki. Ale w trzecim tygodniu sierpnia pogoda nagle się zmieniła. W gazetach pisano o „mrozie nocy letniej”, bo kilka
nocy z rzędu temperatura spadła niemal do zera. Chłopcy
wkładali bluzy z kapturem, a dziewczyny nowiutkie dżinsy od Joe, kupione z myślą o nowym roku szkolnym, i puchowe bezrękawniki. W ciągu jednej nocy na kilku drzewach pojawiły się nawet czerwone i złote liście. Wydawało
się, że lato nagle odeszło.
W chłodną czwartkową noc zdezelowane subaru prze­
jechało ciemną ulicą w Wessex, mieście położonym niedaleko od Rose­wood. Jarzący się na zielono zegar na desce
rozdzielczej pokazywał godzinę pierwszą dwadzieścia sześć,
ale żadna z czterech siedzących w samochodzie dziewczyn
nie spała. Właściwie było ich pięć. Emily Fields i jej najlepsze przyjaciółki, czyli Aria Montgomery, Spencer Hastings i Hanna Marin, oraz... malutkie, bezimienne dziecko,
które tego dnia urodziła Emily.
Mijały kolejne domy, wypatrując numerów na skrzynkach pocztowych. Kiedy dotarły do numeru dwieście cztery, Emily się wyprostowała.
8
– Zatrzymaj się! – Próbowała przekrzyczeć płaczące
dziecko. – To tutaj.
Aria ubrana w sweter marki Fair Isle kupiony w zeszłym miesiącu w czasie wakacji na Islandii – o których
nawet nie chciała myśleć – zatrzymała samochód przy
krawężniku.
– Na pewno?
Spojrzała na skromny biały dom. Nad podjazdem wisiała tablica do gry w koszykówkę, w ogrodzie rosła wierzba płacząca, a pod oknem widać było rabatki pełne kolorowych kwiatów.
– Widziałam ten adres na formularzu adopcyjnym
chyba tysiąc razy. – Emily dotknęła szyby. – Ship Lane
dwieście cztery. Właśnie tutaj mieszkają.
Silnik zamilkł. Nawet dziecko przestało płakać. Hanna spojrzała na niemowlę leżące obok niej na tylnym siedzeniu. Miało wydatne, idealnie ukształtowane, różowe
usteczka. Spencer też spojrzała na dziecko z wyraźnym
zakłopotaniem. Oczywiście, wszystkie jednocześnie pomyślały o tym samym: jak to się mogło przydarzyć grzecznej
i posłusznej Emily Fields? Przyjaźniły się z nią od szóstej
klasy – od kiedy Alison DiLaurentis, najpopularniejsza
dziewczyna w Rose­wood Day, prywatnej szkole, do której wszystkie chodziły, zaprosiła je do swojej świty. Emily
nienawidziła obgadywać innych, nigdy nie zainicjowała
żadnej kłótni i wolała obszerne podkoszulki od obcisłych
spódniczek. Wolała też dziewczyny niż chłopców. Takie
dziewczyny jak Emily nie zachodzą w ciążę.
Wszyscy myśleli, że Emily bierze udział w szkole letniej na Uniwersytecie Temple, tak samo jak Spencer,
która spędzała lato na Uniwersytecie Pensylwanii. Ale
9
nagle Emily wyjawiła przyjaciółkom prawdę. Ukrywała
się w pokoju w akademiku u siostry w Filadelfii, bo była
w ciąży. Aria, Spencer i Hanna zareagowały na tę wiadomość w taki sam sposób: zszokowane, nie mogły wydobyć
z siebie ani słowa. „Od jak dawna o tym wiesz?”, pytały.
„Zrobiłam test ciążowy po powrocie z Jamajki”, odpowiadała Emily. Ojcem dziecka był Isaac, chłopak, z którym
chodziła zimą.
– Na pewno właśnie tego chcesz? – zapytała cicho
Spencer.
Kątem oka dostrzegła jakiś błysk w oknie i nerwowo
się odwróciła. Ale kiedy spojrzała na stojący naprzeciwko
równie skromny dom z cegły, nikogo w nim nie zauważyła.
– A jaki mam wybór? – Emily obracała wokół nadgarstka plastikową opaskę ze szpitala Jeffersona.
Personel nawet nie wiedział, że wyszła. Lekarze chcieli
zatrzymać ją na jeszcze jeden dzień, żeby mieć pod kontrolą szew po cesarce. Ale gdyby została w szpitalu choćby kilka minut dłużej, jej plan by się nie powiódł. Nie
chciała oddać dziecka Gayle, bogatej kobiecie, która zapłaciła fortunę za jej niemowlę. Emily powiedziała jej, że
termin cesarskiego cięcia przesunął się o dwa dni. Potem
ubłagała przyjaciółki, żeby pomogły jej wymknąć się ze
szpitala wkrótce po urodzeniu dziecka. Każda z nich odegrała jakąś rolę w tej akcji. Hanna oddała Gayle pieniądze. Spencer odwróciła uwagę pielęgniarek, żeby Emily
mogła na chwiejnych nogach przemknąć się do wyjścia.
Aria prowadziła samochód i nawet znalazła na wyprzedaży fotelik samochodowy dla niemowląt. Plan się powiódł.
Uciekły, a Gayle o niczym się nie dowiedziała i nie zabrała dziecka.
10
Nagle odezwał się telefon Emily, przerywając pełną napięcia ciszę panującą w samochodzie. Emily wyciągnęła
go z plastikowej torby z supermarketu, do której pielęgniarki włożyły jej ubranie, i spojrzała na ekran. Dzwoniła Gayle.
Emily skrzywiła się tylko i odrzuciła rozmowę. Telefon
ucichł na chwilę, a potem znowu zadzwonił. Gayle nie dawała za wygraną.
Hanna z niepokojem spojrzała na telefon.
– Może powinnaś odebrać?
– I co mam jej powiedzieć? – Emily ponownie odrzuciła rozmowę. – Przepraszam, Gayle, ale nie oddam ci mojego dziecka, bo uważam cię za wariatkę?
– Ale to chyba nielegalne? – Hanna rozejrzała się po
ulicy. Jak okiem sięgnąć nie było widać żadnego samochodu, lecz ona i tak miała nerwy napięte jak struny. – A jeśli Gayle na ciebie doniesie?
– Za co? – zapytała Emily. – Ona też popełniła przestępstwo. Jak na mnie doniesie, sama wpadnie.
Hanna przygryzła kciuk.
– Ale jak policja się o tym dowie, to mogą zacząć nas
wypytywać o inne sprawy. Na przykład... o Jamajkę – powiedziała.
W samochodzie czuło się narastające napięcie. Choć
dziewczyny nie mogły przestać myśleć o Jamajce, przyrzekły sobie, że już nigdy o tym nie wspomną. Wyjazd
miał im pomóc zapomnieć o Prawdziwej Ali, diabolicznej
psychopatce, która zabiła swoją siostrę bliźniaczkę Courtney, czyli tę Ali, którą wszystkie znały i kochały. W zeszłym roku Prawdziwa Ali wróciła do Rose­wood i próbowała udawać dawną przyjaciółkę dziewczyn, ale jak się
11
potem okazało, to ona była nowym A. i dręczyła dziewczyny strasznymi SMS-ami. To ona zabiła Iana Thomasa,
największego przystojniaka w Rose­wood, głównego podejrzanego w czasie pierwszej rozprawy dotyczącej śmierci Ali, a także Jennę Cavanaugh, którą dziewczyny razem
z Ich Ali oślepiły w szóstej klasie. Szatański plan Prawdziwej Ali miał doprowadzić do śmierci całej czwórki.
Zawioz­ła je do letniego domu swoich rodziców w górach
Pocono, zamknęła w jednym z pokoi i wznieciła pożar. Ale
jej plan się nie powiódł. Dziewczyny uciekły, a Prawdziwa Ali została uwięziona w domu, który wyleciał w powietrze. Choć jej szczątków nigdy nie znaleziono, wszyscy
byli pewni, że Ali nie żyje.
Ale czy na pewno?
Wycieczka na Jamajkę miała otworzyć nowy rozdział
w życiu dziewczyn i dać im szansę na odnowienie przyjaźni.
Kiedy dotarły na miejsce, spotkały nieznajomą o imieniu
Tabitha, która do złudzenia przypominała Prawdziwą Ali.
Mówiła o sprawach, o których wiedziała tylko Ali. Nawet
w najdrobniejszych gestach ją przypominała. Dziewczyny
doszły do wniosku, że to była Prawdziwa Ali. Może udało
się jej uciec z pożaru. Może przyjechała na Jamajkę, żeby
doprowadzić do końca swój plan i zabić swoje przeciwniczki.
Mogły zrobić tylko jedno: powstrzymać ją, zanim dokona zemsty. Kiedy Prawdziwa Ali chciała zrzucić Hannę z tarasu na dachu hotelu, Aria ruszyła przyjaciółce na
pomoc i wypchnęła Ali przez balustradę. Nim dziewczyny
zdążyły zejść na plażę, ciało okaleczone w wyniku upadku
już zniknęło. Najprawdopodobniej przypływ zabrał zwłoki. Dziewczyny czuły jednocześnie ulgę, że Ali odeszła na
zawsze, i przerażenie, że kogoś zabiły.
12
– Nikt się nie dowie o Jamajce – warknęła Spencer. –
Ciało Ali zniknęło.
Ponownie odezwał się telefon Emily. Gayle. Telefon
zapikał. Na ekranie pojawiła się informacja, że Emily ma
sześć nowych wiadomości głosowych.
– Może powinnaś je odsłuchać – wyszeptała Hanna.
Emily pokręciła głową. Trzęsły się jej ręce.
– Włącz zestaw głośnomówiący – zaproponowała
Aria. – Posłuchamy razem.
Przygryzając dolną wargę, Emily posłuchała Arii i odtworzyła pierwszą wiadomość.
„Heather, tu Gayle – z głośnika rozległ się przenikliwy głos. – Od kilku dni nie odbierasz telefonów ode mnie.
Zaczynam się martwić. Nie urodziłaś dziecka wcześniej?
Były jakieś komplikacje? Zadzwonię do szpitala, żeby się
upewnić”.
– Kto to jest Heather? – wyszeptała nerwowo Spencer.
– To moje fałszywe imię. Przez całe lato się nim posługiwałam – wyjaśniła Emily. – Nawet w pracy zarejestrowałam się, używając fałszywego dowodu osobistego,
który kupiłam na South Street. Nie chciałam, żeby ktoś
się zorientował, że przyjaźniłam się z Alison DiLaurentis. Ktoś mógłby poinformować prasę, że jestem w ciąży,
i wtedy rodzice by się o tym dowiedzieli. – Emily wpatrywała się w ekran telefonu. – O Boże, ona chyba wkurzyła się nie na żarty.
Po chwili odsłuchały drugą wiadomość od Gayle.
„Heather, to znowu ja, Gayle. Dzwoniłam do szpitala
Jeffersona, to tam miałaś mieć cesarkę, prawda? Żadna
pielęgniarka nie chce mi udzielić informacji. Czy możesz,
do cholery, odebrać i powiedzieć, gdzie jesteś?”
13
Przy trzeciej i czwartej wiadomości w głosie Gayle słychać było narastającą wściekłość i frustrację.
„Przyjechałam do szpitala Jeffersona – mówiła Gayle
w piątej wiadomości. – Właśnie rozmawiałam z salową.
Na porodówce nie ma dziewczyny o imieniu Heather,
ale opisałam im ciebie i powiedziano mi, że nadal jesteś
w szpitalu. Dlaczego nie oddzwoniłaś? Gdzie, do cholery,
jest dziecko?”
– Dam sobie rękę uciąć, że przekupiła salową – wyszeptała Emily. – A ja, głupia, myślałam, że jeśli zarejestruję się pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem, Gayle
nie trafi na mój ślad.
Wiele ryzykowała, podając w szpitalu swoje prawdziwe dane. Choć wpisała do formularza swój filadelfijski
adres, a za pobyt w szpitalu chciała zapłacić pieniędzmi,
które zarobiła jako opiekunka do dzieci, to rodzice w każdej chwili mogli zadzwonić do szpitala i dowiedzieć się,
że Emily tu leży. Gayle jednak znała tylko fałszywe imię
Emily, więc było mało prawdopodobne, że wytropi ją pod
prawdziwym nazwiskiem.
W szóstej wiadomości Gayle nie miała już żadnych
złudzeń.
„To przekręt, tak!? – wrzeszczała w słuchawce. – Urodziłaś i uciekłaś, tak!? Więc taki miałaś plan, ty suko!? Od
początku chciałaś mnie naciągnąć? Wydaje ci się, że mogę
byle komu dać pięćdziesiąt tysięcy dolarów? Masz mnie
za idiotkę? Znajdę cię. Dorwę ciebie i to dziecko, a wtedy pożałujesz”.
– Nieźle – wyszeptała Aria.
– O Boże. – Emily zamknęła klapkę telefonu. – Nie
powinnam była jej niczego obiecywać. Oddałam pieniądze,
14
ale nie powinnam była ich w ogóle od niej brać. To wariatka. Teraz rozumiecie, czemu to robię?
– Oczywiście – przytaknęła cicho Aria.
Niemowlę zaczęło kwilić. Emily pogłaskała je po maleńkiej główce, a potem zebrała się w sobie, otworzyła
drzwi samochodu i wysiadła. Na zewnątrz panował przeraźliwy ziąb.
– Zróbmy to.
– Em, nie. – Aria otworzyła drzwi i chwyciła za rękę
Emily, która oparła się o samochód, kuląc się z bólu. – Lekarz zabronił ci się przemęczać, pamiętasz?
– Muszę zanieść dziecko Bakerom. – Emily drżącą ręką
pokazała na dom.
Aria zamarła. W oddali rozległ się klakson samochodu.
Wydawało się jej, że prócz warkotu rozpędzonego samochodu słyszy przez chwilę przenikliwy chichot.
– Dobrze – zgodziła się Aria. – Ale ja ją zaniosę.
Podniosła fotelik z dzieckiem z tylnego siedzenia. Gdy
poczuła zapach pudru, ścisnęło ją w gardle. Meredith,
obecna partnerka ojca Arii, Byrona, niedawno urodziła
dziecko, a Aria kochała Lolę z całego serca. Wiedziała, że
pokocha również dziecko Emily, jeśli tylko za długo będzie na nie patrzeć.
Telefon Emily znowu zadzwonił, a na ekranie pojawił
się numer Gayle. Emily wrzuciła telefon do torby.
–  Chodźmy.
Aria uniosła fotelik wyżej i obie przyjaciółki na chwiejnych nogach ruszyły w stronę domu. Ich buty zamokły
od rosy. W ostatniej chwili ominęły zraszacz wystający
z trawy. Kiedy weszły na ganek, zauważyły uroczy drewniany fotel bujany i ceramiczną miskę z wizerunkiem
15
psa i napisem: „WITAMY WSZYSTKIE GOLDEN RETRIEVERY”.
– Och. – Aria pokazała na miskę. – Golden retrievery
to takie piękne psy.
– Podobno ci ludzie mają dwa szczeniaki. – Emily
trząsł się głos. – Zawsze chciałam takiego psa.
Aria widziała, że w ułamku sekundy na twarzy jej
przyjaciółki odmalowało się tysiąc emocji. Wyciągnęła
rękę i ścisnęła ramię Emily.
– Wszystko w porządku? – Chciała tyle powiedzieć, ale
brakowało jej słów.
Twarz Emily skamieniała.
– Oczywiście – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Wzięła głęboki oddech, zabrała fotelik od Arii i postawiła go na ganku. Niemowlę pisnęło. Emily spojrzała przez ramię na ulicę. Subaru Arii stało przy krawężniku. Za żywopłotem poruszył się jakiś cień. Przez ułamek
sekundy Emily wydawało się, że to jakiś człowiek, ale potem jej oczy zaszły mgłą. Nadal odczuwała oddziaływanie
potężnej dawki leków.
Choć rana po cesarskim cięciu ogromnie ją bolała,
Emily schyliła się, włożyła do fotelika kopię świadectwa
urodzenia dziecka i list, który napisała tuż przed pójściem
do szpitala. Miała nadzieję, że list wszystko wyjaśni. I że
Bakerowie zrozumieją ją i pokochają jej dziecko z całego
serca. Pocałowała niemowlę w czoło i musnęła jego aksamitnie miękki policzek. „Tak będzie lepiej – podpowiadał
jej głos w głowie. – Dobrze o tym wiesz”.
Emily nacisnęła dzwonek. Po kilku sekundach w korytarzu zapaliło się światło. Rozległy się kroki dwóch osób.
Aria chwyciła Emily za rękę i razem pobiegły z powrotem
16
do samochodu. Drzwi otworzyły się, gdy zapinały pasy.
Ktoś stanął w drzwiach. Najpierw się rozejrzał, a potem
spojrzał w dół, na podrzucony fotelik... i na dziecko.
– Jedź – warknęła Emily.
Aria ruszyła. Otaczała je nieprzenikniona ciemność. Za
pierwszym zakrętem Aria spojrzała na Emily we wstecznym lusterku.
– Już dobrze.
Hanna położyła dłoń na ramieniu Emily. Spencer odwróciła się i ścisnęła ją za kolano. Emily zgięła się wpół
i zaczęła płakać, najpierw cicho, a potem coraz bardziej
spazmatycznie. Na ten widok każdej z dziewczyn krajało się serce, nie potrafiły wydobyć z siebie ani słowa. Teraz musiały dodać kolejny sekret do i tak za długiej listy
swoich tajemnic. Nie mogły nikomu powiedzieć o tym, co
się stało na Jamajce, o aresztowaniu Spencer za posiadanie narkotyków, o tym, co przydarzyło się Arii na Islandii, ani o wypadku samochodowym Hanny, który miał
miejsce w lecie. Jedno było pewne – pozbyły się A. Zrobiły kilka strasznych rzeczy, ale przynajmniej teraz nikt się
o nich nie dowie.
Chyba jednak ich radość była przedwczesna. Po tym, co
się stało, powinny bardziej ufać swoim przeczuciom i poważnie traktować ten prześladujący je chichot i migające tu i ówdzie cienie. Przecież tamtej nocy ktoś miał je na
oku. Obserwował je. Śledził. Knuł kolejną intrygę.
I ten ktoś tylko czekał na okazję, żeby wykorzystać
przeciwko nim wszystko, czego się dowiedział.