Jak stwierdzić, czy dane z sondażu do czegoś się
Transkrypt
Jak stwierdzić, czy dane z sondażu do czegoś się
RADA REDAKCYJNA Zygmunt Bauman, Jolanta Kulpińska, Władysław Markiewicz, Janusz Mucha, Grażyna Skąpska, Antoni Sułek REDAKCJA Jacek Wasilewski (SWPS) – redaktor naczelny, e-mail: [email protected] Barbara Gruszka (IFiS PAN) – sekretarz redakcji, e-mail: [email protected] Redaktorzy tematyczni Wojciech Adamek (UJ) – klasyczna myśl socjologiczna oraz dział recenzji, listów i polemik Marta Bucholc (UW) – socjologia humanistyczna Henryk Domański (IFiS PAN) – redaktor statystyczny, socjologia struktur społecznych i mobilności Anna Horolets (UG) – antropologia społeczna Marta Juza (UP w Krakowie) – komunikacja społeczna i socjologia Internetu Michał Kaczmarczyk (UG) – współczesne teorie socjologiczne Lech M. Nijakowski (UW) – socjologia konfliktu, socjologia narodu Tomasz Szlendak (UMK) – socjologia zmian społecznych, kultury i rodziny ZESPÓŁ RECENZENTÓW Zbigniew Bokszański (UŁ) Irena Borowik (UJ) Mikołaj Cześnik (ISP PAN) Marek Czyżewski (UŁ) Rafał Drozdowski (UAM) Grzegorz Ekiert (Harvard University) Kaja Gadowska (UJ) Krzysztof Gorlach (UJ) Jolanta Grotowska-Leder (UŁ) Krzysztof Jasiecki (IFiS PAN) Krzysztof Jasiewicz (Washington & Lee University) Sławomir Kapralski (SWPS) Kazimierz Krzysztofek (SWPS) Jan Kubik (Rutgers University) Katarzyna Leszczyńska (AGH) Grzegorz Lissowski (UW) Hanna Mamzer (UAM) Barbara Misztal (Leicester University) Janusz Mucha (AGH) Krzysztof Olechnicki (UMK) David Ost (Hobart and William Smith Colleges) Antonina Ostrowska (IFiS PAN) Dorota Praszałowicz (UJ) Adam Przeworski (New York University) Tomasz Sahaj (AWF Poznań) Joanna Sikorska (IFiS PAN) Krystyna Slany (UJ) Kazimierz M. Słomczyński (Ohio State University) Radosław Sojak (UMK) Urszula Strawińska (SWPS) Józef Styk (UMC-S) Antoni Sułek (UW) Brunon Synak (UG) Marek Szczepański (UŚ) Krzysztof Tymicki (SGH) Kazimiera Wódz (UŚ) P O L S K A A K A D E M I A N A U K WYDZIAà FILOZOFII I SOCJOLOGII UW „Studia Socjologiczne” znajdują się na liście czasopism Journal Citation Reports/Social Sciences Edition, impact factor 2011 = 0,079; 2012 = 0,024 WYDAWCA INSTYTUT FILOZOFII I SOCJOLOGII PAN, KOMITET SOCJOLOGII PAN, WYDZIAŁ FILOZOFII I SOCJOLOGII UW REDAKTOR TOMU LECH M. NIJAKOWSKI © Copyright by Polska Akademia Nauk - Komitet Socjologii and Instytut Filozofii i Socjologii PAN © Copyright by Studia Socjologiczne 2013 Publikacja dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ADRES REDAKCJI 00−330 WARSZAWA, NOWY ŚWIAT 72, pokój 231, tel. 22 65 72 861 [email protected] www.studiasocjologiczne.pl REALIZACJA WYDAWNICZA Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN 00−330 Warszawa, ul. Nowy Świat 72, tel. 22 6572 897 [email protected] STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 SPIS TREŚCI Artykuły Janusz Reykowski: Wolność gospodarcza jako ideologia ................................... 7 Aleksandra Grzymała-Kazłowska: Ku socjologii mobilnego społeczeństwa? Rozwój nowych koncepcji migracji i integracji a socjologia ....................... 31 Wojciech Rafałowski: Politologiczne i socjologiczne teorie fragmentacji systemów partyjnych: od izolacji do interakcji .................................................. 53 Alicja Zawistowska: „Płeć matematyki”. Zróżnicowania osiągnięć ze względu na płeć wśród uzdolnionych uczniów ........................................................... 75 Hella Dietz: „Nowi niepokorni”. Powstanie Komitetu Obrony Robotników jako wyzwanie dla teorii socjologicznej ....................................................... 97 Dorota Hall: Religia i nieheteroseksualność: stan debaty akademickiej i wybrane wątki badań prowadzonych w Polsce .......................................... 123 Marta Pikora: Aktorzy, kreatorzy, konsumenci widowiska sportowego. Rzecz o polskich klubowych kibicach piłkarskich .................................................. 151 Recenzja Oskar Żyndul: Jak stwierdzić, czy dane z sondażu do czegoś się nadają? (recenzja z: Franciszek Sztabiński. Ocena jakościowa danych w badaniach surveyowych) ................................................................................................. 177 STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 CONTENTS Articles Janusz Reykowski: Economic Freedom as an Ideology...................................... 7 Aleksandra Grzymała-Kazłowska: Towards the Sociology of Mobile Society? The Development of New Concepts of Migration and Integration and Sociology ....................................................................................................... 31 Wojciech Rafałowski: From Isolation to Interaction. Evolution of Theories in the Research on Party System Fragmentation............................................... 53 Alicja Zawistowska: „The Gender of Mathematics”: Gender Differences in High Mathematical Achievements Among Students..................................... 75 Hella Dietz: The „New Defiant Ones”. The Emergence of the Workers’ Defense Committe as a Challenge to Sociological Theory ......................................... 97 Dorota Hall: Religion and Non-Heterosexuality: The Academic Debate and Selected Aspects of Research Conducted in Poland ..................................... 123 Marta Pikora: Actors, Creators and Consumers of Sport Show. The Study of Polish Football Supporters ............................................................................ 151 Book Rewiev Oskar Żyndul: How Can We Know If Survey Data Are Any Good? (review of: Ocena jakości danych w badaniach surveyowych [Assessing Data Quality in Survey Research] by Franciszek Sztabiński) ............................................ 177 ARTYKUŁY STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Janusz Reykowski Polska Akademia Nauk WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA Artykuł zajmuje się analizą społecznych i psychologicznych aspektów neoliberalnego modelu rynkowego, w znacznej mierze w nawiązaniu do poglądów Leszka Balcerowicza. Wskazuje, że neoliberalizm opiera się na ograniczonym rozumieniu wolności i jej znaczenia w życiu ludzi i nie uwzględnia, że sposób rozumienia wolności zależy od ideologicznych przekonań. Nadto, neoliberalizm ignoruje fakt, że w warunkach wolności związek między indywidualnym wysiłkiem (produktywnością) a uzyskiwanymi dobrami (nagrodami) ulega rozluźnieniu, co jest przejawem autodestruktywnych tendencji w systemie rynkowym. Defekty mechanizmów rynkowych nie są jednak argumentem na rzecz zwiększania kontroli państwa nad rynkiem. Należy poszukiwać innych mechanizmów przezwyciężania tych defektów. Główne pojęcia: neoliberalny model rynkowy; wolność; ideologia; rynek a państwo; Leszek Balcerowicz. W lutym 2013 roku John Goedde przewodniczący Senackiego Komitetu do spraw Edukacji w stanie Idaho zgłosił projekt ustawy, która nakazywałaby wszystkim uczniom szkół średnich w Idaho przeczytać książkę Ayn Rand Atlas Shrugged i zdać z niej test jako warunek uzyskania dyplomu ukończenia szkoły (w polskim tłumaczeniu ta książka ukazała się w 2007 roku pod tytułem Atlas zbuntowany). Goedde nie upierał się jednak przy tej legislacji. Stwierdził, że chodziło mu raczej o wysłanie pewnego sygnału do rządzących w związku z decyzjami, które podejmują (Celock 2013). Książka ta, opublikowana po raz pierwszy w 1957 roku, zdobyła, mimo wielu wysoce negatywnych ocen, ogromną popularność. W roku 1991 w surveyu przeprowadzonym na zamówienie Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych wśród członków Book-of the-Month Club uzyskała drugie miejsce w rankingu popularności – pierwsze miejsce zajęła Biblia. Wywarła ona wpływ na myślenie znaczących postaci życia publicznego w Stanach Zjednoczonych, w tym takich jak Alan Greenspan – wieloletni przewodniczący Banku Rezerw Federalnych w USA, uważany przez bardzo długi czas za guru kapitalistycznej gospodarki, Clarence Thomas – sędzia Sądu Najwyższego, Glenn Beck – publicysta, ideolog Tea Party. Trzy lata temu kandydat na wiceprezydenta z ramienia Partii Republikańskiej w wyborach 2012 roku, Paul Ryan, wyraził następującą opinię: „Sądzę, że Ayn Rand wykonała lepszą niż ktokolwiek inny robotę budowy moralnych podstaw kapitalizmu, a właśnie te moralne podstawy są obecnie atakowane” („The Washington Post” 08/13/2012). Instytut Psychologii, e-mail: [email protected] 8 JANUSZ REYKOWSKI Twórczość Ayn Rand, filozofki i powieściopisarki, stanowi wykład szeroko akceptowanego, przyjmowanego z entuzjazmem sposobu myślenia o naturze kapitalizmu i jego przeciwnikach. Autorka istotne elementy swego stanowiska streściła następująco: „Człowiek – każda jednostka ludzka – jest celem samym w sobie, a nie środkiem do czyichś celów. Istnieje dla siebie, a nie dla innych. Nie ma więc poświęcać się dla innych, ani innych poświęcać dla swoich celów. Dążenie do realizacji własnego, racjonalnie rozumianego interesu i własnego szczęścia jest najwyższym moralnym celem jego życia. Idealnym systemem polityczno-ekonomicznym, w którym człowiek te cele może realizować, jest laissez-fair kapitalizm. W systemie tym ludzie wchodzą ze sobą w relacje nie jak ofiara i oprawca, pan i niewolnik, lecz jako «handlowcy» (traders) – wolne jednostki dokonujące swobodnej wymiany dóbr dla wzajemnych korzyści. W tym systemie nikt nie możne otrzymać jakiejkolwiek wartości od innych uciekając się do przemocy i nikomu nie wolno uciekać się do fizycznej przemocy wobec drugich. Rząd działa jako policjant, który chroni prawa człowieka. Stosuje siłę fizyczną tylko w wypadku konieczności odparcia fizycznego ataku – jest ona skierowana przeciw tym, którzy taki atak inicjują. W idealnym systemie gospodarka i państwo powinny być całkowicie odseparowane, tak jak odseparowane są państwo i Kościół” (Rand 1962, http://kostisvelonis.blogspot.com/2011/08/introducing-objectivism-by-ayn-rand.html). W swej powieści Atlas zbuntowany Rand opisuje kraj, w którym ludzie o wielkich osiągnięciach, głównie biznesmeni, są gnębieni, prześladowani, eksploatowani. Ale buntują się przeciw takiemu traktowaniu i podejmują strajk odmawiając pracy dla społeczeństwa, które ich nie docenia uważając, że działanie dla zysku jest niemoralne. Są więc jak Atlas, który dźwiga na ramionach świat, ale świat ten zrzuca z ramion, kiedy spotyka się z niewdzięcznością. Konsekwencje są dla świata fatalne. Entuzjastyczni czytelnicy tej powieści – przede wszystkim biznesmeni, ale nie tylko, widzą w niej apologię kapitalistycznej gospodarki i społecznej roli biznesmena, a zarazem potępienie polityki państwa, które przez podatki, regulacje i inne ingerencje utrudnia życie biznesowi. Wspomniany wyżej Paul Ryan, w cytowanej wyżej wypowiedzi ujął to tak: „To, co jest szczególnego w tym, co dzieje się obecnie w rządzie, na świecie, w Ameryce, to tak jak byśmy żyli teraz w powieści Ayn Rand1” (Mayer 2012, http://www.newyorker.com). Rand w swych utworach literackich i tekstach filozoficznych przedstawiała ideologię systemu rynkowego. Teoretyczne podstawy tej ideologii zawierają prace ekonomistów należących do nurtu określanego obecnie przez wielu autorów jako neoliberalny2. Rozwijają oni pogląd, że wolnorynkowy kapitalizm jest najlepszym z możliwych (dających się pomyśleć) społeczno-ekonomicznych systemów. Zapew1 W okresie wyborczym Ryan zdystansował się od Rand. Jej ateizm był dla niego bardzo politycznie niewygodny. 2 Przedstawiciele tego nurtu określają swoje stanowisko jako liberalne. Wywołuje to nieporozumienia dwojakiego rodzaju. Jedno wynika z faktu, że stanowisko liberalne w Europie znaczy coś dokładnie odwrotnego niż w Stanach Zjednoczonych. A ponadto, jak twierdzi Andrzej Walicki wybitny specjalista od historii myśli liberalnej, poglądy przedstawicieli tego nurtu całkowicie rozmijają się z ujęciem rozwijanym w ramach głównego nurtu liberalizmu (Walicki 2012). A Zdzisław Sadowski stwierdza: „Z tradycji liberalizmu zrodziła się m.in. koncepcja społecznej gospodarki rynkowej” (2011: 76). WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 9 nia on warunki szybkiego rozwoju gospodarczego i pomnażania społecznej pomyślności, jeśli nie jest ograniczany przez politykę państwa. Stanowisko neoliberalne przez kilkadziesiąt lat miało pozycję hegemoniczną w ośrodkach akademickich, wśród polityków, wśród działaczy gospodarczych. Zyskało znaczny stopień popularności w szerokich kręgach opinii publicznej. Dopiero w ostatnich latach, pod wpływem kryzysu, narastać zaczyna krytycyzm wobec tego sposobu myślenia. Ale mimo owej fali krytycyzmu neoliberalny sposób myślenia o roli rynku ma nadal bardzo duży wpływ na opinie elit politycznych i gospodarczych, na media i na postawy wielu tzw. przeciętnych obywateli. Także w Polsce. Zasady i efekty działania systemu rynkowego są analizowane przede wszystkim w kategoriach ekonomicznych. Ale mają one nie tylko ekonomiczny charakter. Rynek jest przecież pewną formą społecznych stosunków, mających określony wpływ na ludzką motywację i na sposób życia ludzi. Jego własności można więc analizować nie tylko z perspektywy ekonomicznej, ale także z perspektywy innych nauk społecznych. W tym tekście zamierzam zająć się analizą systemu rynkowego z perspektywy psychologicznej. Jej punktem wyjścia będzie charakterystyka głównych cech tego systemu przedstawianych w pracach przedstawicieli nurtu neoliberalnego. W Polsce najwybitniejszym teoretykiem systemu rynkowego ujmowanego z neoliberalnej perspektywy, a zarazem politykiem, który ów system w Polsce wprowadzał, jest Leszek Balcerowicz. W ostatniej publikacji Odkrywając wolność (Warszawa 2012) przedstawił w sposób zwarty swój pogląd na naturę tego systemu i zamieścił w niej, jak napisał, „kilkadziesiąt znakomitych, w mojej opinii, tekstów, które dotyczą wolności w społeczeństwie” (Balcerowicz 2012: 58). Poglądy przedstawione w tej książce będą jednym z głównych źródeł niniejszej analizy. System rynkowy w ujęciu neoliberalnym: wolność jako zasada fundamentalna Według neoliberalnych autorów podstawową dla opisu systemu rynkowego kategorią jest wolność. Rynek może efektywnie działać i rozwijać się dzięki wolności, a wolność rynkowa jest jednym z najlepszych zabezpieczeń innych rodzajów wolności. Chodzi tu o wolność, która dotyczy jednostki, a nie społeczeństwa. Jest ona przeciwieństwem niewoli. Ale, jak zauważa Leszek Balcerowicz, nie jest to proste przeciwieństwo (wolność – niewola), bo wolność ma charakter stopniowalny i w różnych społeczeństwach może być jej więcej lub mniej. Jest jej tym więcej, im mniej ludzkich działań podlega nakazom i zakazom wydawanym przez państwo (Balcerowicz 2012: 19). Podobnie o wolności mówi słynny ekonomista Fryderyk von Hayek: „wolność to brak przymusu, a więc sytuacji, gdy działania jednego człowieka są podporządkowane woli innego człowieka – jego celom” (Hayek 2012: 243). Są różne rodzaje wolności: wolności osobiste (możliwość swobodnego dysponowania sobą), wolność słowa (możliwość swobodnego wyrażania swoich opinii), wolności cywilne (możliwość gromadzenia się i organizowania się dla wspólnych celów), wolności polityczne (możliwość uczestniczenia w zarządzaniu państwem), 10 JANUSZ REYKOWSKI ale szczególne znaczenie ma wolność gospodarcza (Balcerowicz 2012: 39– 40). Mówiąc o wolności gospodarczej podkreśla się jej trzy fundamentalne aspekty: wolność konkurencji, prywatna własność, państwo minimalne. Wolna konkurencja Pełna wolność gospodarcza to sytuacja, gdy nie ma żadnych ograniczeń dla produkowania, sprzedawania, dostarczania dóbr i usług wszelkiego rodzaju. Każdy, kto potrafi coś wytworzyć, obsłużyć, dostarczyć – czy to w sferze materialnej czy symbolicznej (np. informację, wiedzę, rozrywkę, dzieło sztuki) może, konkurując z innymi, uczestniczyć w rynkowej wymianie. Takiej pełnej wolności nie ma nigdzie na świecie, bo państwa w różny sposób wolność konkurencji ograniczają. Ograniczają wolność umów. Chodzi tu przede wszystkim o umowy między pracodawcą a pracownikiem, które stanowią formę wzajemnej wymiany. Prawo angażowania się we wzajemną wymianę jest naturalnym prawem człowieka, w które nikt nie powinien się wtrącać. Jeśli wymiana ta jest dobrowolna i nie wynika z oszustwa, to tym samym jest korzystna dla każdej ze stron. Tymczasem państwa wolność tę ograniczają. Ustalają płace minimalne, wymagania dotyczące czasu pracy, urlopów itp. A wszystko to powinien regulować rynek. Ingerencje te opierają się na fałszywym, zdaniem neoliberalnych ekonomistów, założeniu o asymetrii sił między pracownikiem a pracodawcą. Są one przejawem paternalizmu wobec pracowników. Przynoszą im szkody doprowadzając do wzrostu bezrobocia i spadku zatrudnienia (Balcerowicz 2012: 41). W rzeczy samej ograniczają wolność obu stron – pracowników i pracodawców. W niektórych krajach ograniczenia wolności pracowników idą bardzo daleko. W różnych regionach Chin panuje wprowadzony w 1958 roku system Hukou. Jest to wymóg rejestracji gospodarstw domowych w określonym administracyjnym okręgu. Opuszczenie miejsca rejestracji – np. w poszukiwaniu pracy – wymaga zgody lokalnych władz (Potocka i Pieczonka 2012). Takie ograniczenia wolności pracownika są też szkodliwe dla pracodawców. Ograniczenia dotyczą także swobody rynkowej konkurencji w różnych dziedzinach życia. Niektóre państwa nie dopuszczają do niej w edukacji, w służbie zdrowia lub też wprowadzają różne regulacje, licencje, limity itp. (Balcerowicz 2012: 32). George Reisman3 konkretyzuje to stanowisko wskazując, że państwa tworzą ogromne instytucje, które mają kontrolować i regulować działalność gospodarczą w różnych obszarach. Napisał: „Proces akumulacji kapitału został nadszarpnięty i może ostatecznie zostać odwrócony w jego konsumpcję jako efekt kolejnych rządowych regulacji, podnoszących koszty produkcji i tym samym zmniejszających jej wydajność. Odnosi się to zasadniczo do wszystkich regulacji narzuconych przez takie agencje rządowe, jak: Environmental Protection Agency (Agencja Ochrony Środowiska), Occupational Safety and Health Administration (Urząd Bezpieczeń3 Wywodzący się z klasycznej austriackiej szkoły ekonomicznej (uczeń Ludwika von Misesa) autor tysiącstronicowego dzieła pt. Capitalizm (1998). WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 11 stwa i Higieny Pracy), Consumer Product Safety Commission (Komisja Ochrony Konsumenta), National Labor Relations Board (Krajowa Rada Stosunków Pracy), Food and Drug Administration (Urząd ds. Żywności i Lekarstw). Na skutek tego produktywność pracy wykonywanej w gospodarce jest mniejsza, niż byłaby w przeciwnym razie” (Reisman 2012, http://mises.pl/blog/2012/03/13/reisman-ku-chwalekapitalistycznego-jednego-procenta/). Własność prywatna jako prawo wolnościowe Prywatna własność środków produkcji to drugi z fundamentów wolnego rynku. Jest to „generalne wolnościowe prawo człowieka” (Balcerowicz 2012: 42). Znaczy ono, że tym, co jest naszą własnością, rozporządzamy tylko my sami i my sami mamy nieograniczone prawo do korzystania zeń. Prawo to bywa przez państwa w różny sposób ograniczane. Przykładem tych ograniczeń są prawa określające warunki zakładania firm, urzędowa kontrola nad sposobem użytkowania własności (np. w formie kontroli czynszów), ograniczenia możliwości korzystania z owoców własnej pracy w formie nakładanych na nie podatków itp. (Balcerowicz 2012: 43). Ograniczenia te przyczyniają się do hamowania rozwoju gospodarczego. Balcerowicz wypowiada się na ten temat w sposób następujący: „Jak wskazują rozległe doświadczenie i badania empiryczne, szeroki zakres wolności w tym zwłaszcza prywatnej własności ma kolosalne i pozytywne znacznie dla podstawowych warunków życia milionów ludzi [...] A jednak właśnie ta wolność, szczególnie zaś własność prywatna, podlegała i ciągle podlega bądź demonizacji i potępieniu, bądź niechęci ze strony wielu intelektualistów [...], którzy wywarli głęboki wpływ na politykę” (Balcerowicz 2012: 44). Można tu wspomnieć, że to właśnie owo „potępienie” i „demonizacja” są głównym tematem powieści Atlas zbuntowany. Państwo minimalne jako gwarant wolności Prawidłowe działanie systemu rynkowego wymaga odpowiedniego zabezpieczenia. Wspomniany wyżej Reisman napisał o tym tak: „Istnienie wolności wymaga istnienia rządu, ale wymaga bardzo specyficznego jego rodzaju, mianowicie, ograniczonego rządu (limited government), rządu, którego funkcje ograniczone są jedynie do obrony i do działań odwetowych wobec tych, którzy inicjują akty przemocy – a więc do działań o charakterze policyjnym, sądowym i obrony narodowej. W prawdziwie kapitalistycznym społeczeństwie rząd nie wykracza poza te funkcje. Tak więc np. nie dyktuje cen, płac lub warunków pracy. Nie określa metod produkowania lub rodzaju produktów, które mają być produkowane [...] Nie buduje domów, nie zapewnia wykształcenia, opieki medycznej czy emerytur [...] Wszystkie potrzeby ekonomiczne są zaspokajane prywatnie, włączając w to potrzebę charytatywnej pomocy tam, gdzie ona się pojawia. Wydatki rządowe są odpowiednio ściśle ograniczone i nie przekraczają kosztów wypełniania funkcji obronnych. Tym samym ściśle ograniczone są podatki” (Reisman 1998: 21). Nie wszyscy neoliberalni ekonomiści ujmują funkcje państwa w tak ograniczony sposób. Friedrich von Hayek stwierdza, że „Działania państwa wiążące się ze stosowaniem przymusu z pewnością nie są jego jedynymi zadaniami”. Wspomina tytu- 12 JANUSZ REYKOWSKI łem przykładu o takich zadaniach, jak opieka nad niepełnosprawnymi czy chorymi, utrzymanie dróg, dostarczanie informacji (Hayek 2012: 256–257). Ale chyba wszyscy neoliberalni ekonomiści są zgodni co do tego, że państwo nie powinno zajmować się zapewnianiem „społecznej sprawiedliwości”. Balcerowicz wskazuje na „immanentną niejasność” tego pojęcia, a równocześnie dowodzi, że usiłowania wprowadzenia jej w życie są z różnych powodów szkodliwe, przede wszystkim dlatego, że prowadzą do ograniczenia wolności. Ograniczenia takie osiągają znaczny poziom tam, gdzie dochodzi do rozbudowywania „państwa socjalnego”. Państwo socjalne oferuje obywatelom „takie świadczenia jak «darmowe» usługi zdrowotne czy «bezpłatna» oświata oraz rozmaite zasiłki pieniężne dla bezrobotnych, pogrzebowe, chorobowe itp.”, a tym samym wymaga „silnie podwyższonych podatków, a to można traktować jako ograniczenie wolności gospodarczej” (Balcerowicz 2012: 34). A co się tyczy podatków, to w ocenie cytowanego przez Balcerowicza szwedzkiego ekonomisty K. Wicksella „Przejawem jaskrawej niesprawiedliwości byłoby przymuszanie kogoś do łożenia na działalność, która nie wspiera jego interesów lub której jest zdecydowanie przeciwny” (tamże, s. 43). Szkodliwość państwa socjalnego polega też na czym innym. Jak pisze słynny ekonomista (noblista) Gary Becker, polityka opiekuńcza prowadzi do uzależnienia i powstania „kultury bezradności”. Dotyczy to między innymi pomocy po katastrofach żywiołowych. Pomoc taka, jak zauważa Piotr Aleksandrowicz recenzent książki Beckera i Posnera, uruchamia paradoks dobrego Samarytanina, to znaczy ludzie dotknięci katastrofą nie racjonalizują swojego postępowania, bo wiedzą, że otrzymają pomoc. Dlatego polityka transferów socjalnych powinna być zmieniona (Becker i Posner 2013). Państwa ograniczają wolność w inny jeszcze sposób. Oprócz wspomnianego wyżej wymagania płacenia podatków („pod wpływem państwowego przymusu, a nie dobrowolnie”) wprowadzają przeróżne prawnoadministracyjne regulacje czy licencje, które mają negatywny wpływ na działalność gospodarczą, a także przynoszą szkody społeczne. Tak np. „zaostrzenie, wymaganej przez prawo, prewencyjnej kontroli skutków nowych lekarstw ograniczy częstotliwość wprowadzania na rynek farmaceutyków o niebezpiecznych skutkach ubocznych. To samo działanie opóźni jednak wprowadzanie nowych leków, które mogłyby zniwelować cierpienia i odsunąć w czasie śmierć wielu ludzi” (Balcerowicz 2012: 23–24). Państwo, które miałoby służyć wolności, a nie ją ograniczać, określane bywa przez zwolenników rynkowej ideologii jako państwo minimalne. Balcerowicz opisuje je w sposób następujący: „Państwo minimalne [...] to organizacja, która na danym terytorium ma monopol na przymus i przemoc po to, by pełnić tam funkcje powszechnej agencji ochrony ludzi przed fizyczną agresją ze strony innych ludzi” (tamże, s. 14). Rynkowe reformy jako realizacja zasad gospodarczej wolności Neoliberalna koncepcja wolnego rynku nie jest jedynie jakąś abstrakcyjną teorią, o którą toczą się spory między naukowcami. Ma ona bezpośrednie przełożenie na polityczną praktykę, a także wpływ na sposób myślenia znacznej części biznesmenów, a również wielkich rzesz ludzi, którzy uważają, że system rynkowy jest WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 13 gwarancją ich szans życiowych. Popierają oni postulat reform formułowany przez neoliberalnych ekonomistów, którzy twierdzą, że tylko konsekwentne wprowadzenie tych reform może wyciągnąć kraje z zapaści gospodarczej i przyczynić się do przyspieszenia wzrostu. Ci ekonomiści mają sprecyzowany i konsekwentny program naprawy i doskonalenia życia społeczno-gospodarczego. Program ten sprowadza się do poszerzania wolności gospodarczych, tak jak są one przez neoliberalną doktrynę rozumiane, bowiem im więcej gospodarczych wolności, tym lepiej dla gospodarki i społeczeństwa. Jak napisał Balcerowicz: „zawsze chodzi o zmniejszenie zasięgu państwa, zwiększenie konkurencyjności”4. Realizacja tej rekomendacji wymaga szeregu praktycznych posunięć, takich jak: Prywatyzacja wszystkich lub niemal wszystkich społecznych instytucji – nie tylko fabryk czy banków, ale także szkół, szpitali, teatrów, programów emerytalnych itp. Zapewnienie elastycznego rynku pracy, a więc zniesienie wszelkich ograniczeń prawnych dotyczących zatrudniania i zwalniania pracowników, pensji minimalnych, warunków pracy, urlopów itp. Ograniczenie lub zlikwidowanie „państwa socjalnego” – „wolni ludzie sami mogą i powinni zadbać o swoje potrzeby”. Ograniczenie funkcji państwa – państwo powinno być małe (tanie), ale silne i skuteczne. Zredukowanie podatków, bo dzięki temu więcej środków może być skierowane na rozwój gospodarczy. Ograniczenie funkcji państwa taką redukcję umożliwia. Posunięcia te określane są jako prorynkowe reformy. Polityczne implikacje tego sposobu myślenia ujawniły się najwyraźniej wtedy, gdy do władzy w Wielkiej Brytanii doszła Margaret Thatcher, a w Stanach Zjednoczonych Ronald Reagan. „Neoliberalny nurt w ekonomii, głoszący bezwzględną supremację wolnego rynku i prywatnej przedsiębiorczości nad państwem i polityką społeczną przekładał się szybko na neoliberalną politykę ograniczającą rolę państwa w gospodarce” (Kołodko 2008: 209). Taki sam kierunek reform przedstawia wspomniany wcześniej kandydat na wiceprezydenta USA kongresman Paul Ryan. Jako przewodniczący komisji budżetowej Kongresu opracował dokument, który nazwał Mapa Drogowa do Przyszłości Ameryki (Road Map to America’s Future Act). Dokument ten zakłada między innymi obniżenie górnej stawki podatkowej do 25%, czyli dla najbogatszych (a więc zmniejszenie obciążeń owego Atlasa, który „na swych barkach dźwiga całą ludzkość”) i stopniowe ograniczanie czy likwidowanie państwa socjalnego5. Podobny kierunek reform zawiera dokument przygotowany przez dyrektora Instytutu Gospodarki Światowej, określany jako Konsens Waszyngtoński6 (1989). 4 Z wywiadu przeprowadzonego z Balcerowiczem przez Witolda Gadomskiego. „Gazeta Wyborcza” 9–10.03.2013. 5 W marcu 2013 roku grupa konserwatywnych kongresmanów sformułowała postulat wobec liderów Partii Republikańskiej w Kongresie USA, aby projekt Ryana był podstawą negocjacji budżetu z prezydentem Obamą. 6 Krytycy dyrektyw zawartych w tym dokumencie twierdzą, że miały one katastrofalne konsekwencje dla krajów, w których zostały zastosowane. Omawia to Kołodko (2008). 14 JANUSZ REYKOWSKI Rzecznicy tego rodzaju polityki mają po swojej stronie silne argumenty. Można przecież wskazać, że kapitalistyczny system wolnorynkowy przyczynił się do ogromnego wzrostu ludzkiej produktywności, a tym samym do rozwoju ekonomicznego i cywilizacyjnego. Ilustrują to ustalenia historyków, które przytacza Grzegorz Kołodko. Jak podaje, dochód na mieszkańca w pierwszym tysiącleciu naszej ery prawie się nie zmienił, przez pierwsze 800 lat drugiego tysiąclecia wzrósł tylko o 50%, natomiast w ostatnich dwustu latach (a więc w okresie, w którym kapitalizm stał się dominującym systemem gospodarczym) PKB na osobę wzrósł ośmiokrotnie (Kołodko 2008: 70). Spowodowało to zasadniczą poprawę warunków życia wielkich rzesz ludzi. Sukcesy gospodarki rynkowej doprowadziły do ogromnego zwiększenia liczby jej zwolenników i upowszechnienia rynkowej ideologii. Szeroko podzielane jest przekonanie, że dalszy rozwój ludzkości możliwy jest tylko wtedy, jeśli system rynkowy zapanuje we wszystkich dziedzinach życia, a więc jeśli zapanuje prawdziwa wolność. Neoliberalna doktryna ekonomiczna opiera się na idei wolności. Wolność, jak twierdzi Balcerowicz, ma podwójne znaczenie „jako wartość samoistna, odpowiadająca naturze i godności człowieka” oraz jako „wartość instrumentalna, bo jej szeroki zakres daje pozytywne skutki dla ludzi” (Balcerowicz 2012: 27–28). Wszakże sens obu tych twierdzeń dotyczących wolności nie jest oczywisty. Są istotne powody, aby neoliberalny sposób myślenia o ich znaczeniu uznać za wysoce uproszczony. Wolność jako wartość samoistna – uproszczenia neoliberalnej interpretacji Wolność jest powszechnie uważana za jedną z fundamentalnych ludzkich wartości. Dążenie do wolności i obrona wolności bywa jednym z głównych motywów człowieka – może dla niej poświęcić wszystko inne, w tym zdrowie i życie, swoje i najbliższych. Ujęcie kapitalistycznego rynku – wolnego rynku – jako realizacji tej właśnie wartości nadaje, niejako automatycznie, pozytywne znaczenie tym wszystkim ekonomicznym zasadom, które wolności rynkowej mają służyć. Stają się one, niemal ex definitione, pozytywne, bo umożliwiają realizację ludzkiego pragnienia wolności. Jako zło jawi się zatem wszystko to, co wolność ogranicza, co stanowi formę (fizycznego) przymusu. Powiązanie zasad wolnego rynku z kategorią „wolność” nadaje tym zasadom wysoką wartość moralną. Nie od razu jest jednak oczywiste, że owa kategoria rozumiana jest w tym wypadku w bardzo specyficzny sposób. Koncentracja na jednym tylko rodzaju wolności Choć neoliberalni zwolennicy wolnego rynku mówią o wolności „w ogóle”, to koncentrują się na jednym tylko rodzaju wolności – na wolności gospodarczej. To jej właśnie bronią twierdząc, że jest ona ograniczana przez podatki, przez interwencję państwa, przez prawo pracy, przez ustawy dotyczące płacy minimalnej, przez paternalizm państwa opiekuńczego itp. Balcerowicz zauważa, że są różne rodzaje wolności, ale uznaje prymat wolności gospodarczej. Napisał: „Historia i współczesność znają systemy, w których – po- WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 15 dobnie jak w socjalizmie – władza państwowa nie jest wybieralna w wyborach, ale jest dopuszczona własność prywatna. Sam ten fakt oznacza, że w owych systemach istnieje większy zakres wolności i mniejszy zakres represyjności niż w socjalizmie” (tamże, s. 56). Jako przykłady mające potwierdzać tę tezę wymienia Singapur, Hongkong, Tajwan. Zupełnie nie wspomina krajów, w których, mimo zachowania prawa własności i zasad wolnego rynku, panował terror polityczny na szeroką skalę, z wyjątkowym, jak na kraje cywilizowane, poziomem okrucieństwa, takich jak Chile, Argentyna, San Salwador i inne. W krajach tych inne wspominane przez Balcerowicza wolności (wolność osobista, wolność słowa i mediów, wolności cywilne, wolność polityczna) były brutalnie gwałcone. Można wyciągać stąd wniosek, iż w neoliberalnym ujęciu nie chodzi o wolność w ogóle, ale o taką wolność, która zapewnia korzystne warunki dla kapitalizmu7. Nie zmierzam tu sugerować, że Balcerowicz rzeczywiście lekceważy inne formy wolności i że dla gospodarczych wolności poparłby autorytarne, brutalne czy ludobójcze reżimy. Zwracam tylko uwagę na to, że jednostronna koncentracja na gospodarczych wolnościach może doprowadzać do utraty z pola widzenia negatywnych skutków ubocznych, do jakich realizacja tych wolności per fas et nefas może doprowadzać. Negatywne rozumienie wolności Neoliberalne ujęcie uwzględnia tylko wolność w rozumieniu tzw. negatywnym, jako brak przymusu, odrzucając pozytywne rozumienie wolności, które dotyczy uprawnień jednostki, w tym uprawnień socjalnych. Balcerowicz twierdzi, że takie właśnie rozumienie wolności jest zgodne ze stanowiskiem klasycznego liberalizmu. Wybitny polski przedstawiciel liberalizmu Andrzej Walicki ma w tej sprawie dokładnie odwrotne zdanie. Pokazuje, że prominentni przedstawiciele tego nurtu uznawali, iż warunkiem wolności jest możliwość realizacji własnego życiowego potencjału. W tym ujęciu wolne społeczeństwo to takie, które owe możliwości swoim obywatelom stwarza (Walicki 2012). Różnice w rozumieniu wolności nie są przypadkowe. Milton Rokeach, autor klasycznych badań nad systemami wartości, wykazał, że są one związane z przekonaniami ideologicznymi. Omawiając wyniki tych badań Stanley Feldman zauważa: „Dla kapitalistów wolność to brak przymusu, przede wszystkim ze strony rządu. Dla socjalistów wolność to możliwość realizacji własnych celów, a to może wymagać wysiłków rządu, aby usuwać bariery takie jak nędza lub rasizm” (Feldman 2003: 493). W tym świetle negatywne rozumienie wolności przez zwolenników neoliberalizmu uznać wypada za wynik ich ideologicznych preferencji8. 7 Nie jest to tylko domysł. Potwierdza go między innymi postępowanie zwolenników kapitalistycznego wolnego rynku wśród amerykańskich politycznych elit, które np. dopomogły w zwycięstwie generała Pinocheta w Chile. 8 W tej sprawie występują różnice między europejskim a amerykańskim rozumieniem liberalizmu. Obecnie w Europie za liberałów uważają się ci, dla których wolność to tylko brak przymusu, a więc przyjmują negatywne rozumienie wolności, natomiast w Stanach Zjednoczonych ci, którzy obok negatywnych uwzględniają także prawa pozytywne (do czegoś). 16 JANUSZ REYKOWSKI Wolność nie jest jedyną ważną wartością Neoliberalna charakterystyka życia społeczno-politycznego przedstawiana jest tak, jakby wolność była jedyną ważną dla ludzi wartością. Nie uwzględnia, że do bardzo ważnych, a niekiedy ważniejszych należeć mogą: równość, solidarność, bezpieczeństwo, zachowanie życia. Wartości te, w zależności od sytuacji, mogą funkcjonować harmonijnie, albo też wchodzić w konflikt. Jeden z częstszych konfliktów wartości dotyczy wolności i równości. Balcerowicz podejmuje ten problem. Uważa, że między wolnością a równością nie ma sprzeczności, jeśli równość rozumie się jako powszechność praw (równe prawa dla wszystkich) i równość szans. Sprzeczność pojawia się wówczas, gdy równość interpretowana jest jako egalitaryzm ekonomiczny, a więc jako wymóg społecznej sprawiedliwości, które to pojęcie, zdaniem tego autora, jest „immanentnie niejasne”. Tak rozumiana równość ma, jego zdaniem, wysoce szkodliwe konsekwencje dla gospodarki (Balcerowicz 2012: 30–33). Znaczenia, jakie przypisywane są przez ludzi wolności i równości, były poddawane wielu badaniom. Cały ich cykl zainicjował Rokeach (1973). Stwierdził między innymi, że dużą wagę do równości, a małą do wolności przypisywali zwolennicy ideologii komunistycznej, a dużą wagę do obu – zwolennicy ideologii socjalistycznej. Z kolei zwolennicy kapitalizmu wysoko cenili wolność, a nisko – równość. Cechą szczególną badanych Amerykanów było to, iż przypisywali oni wysoką rangę wolności, natomiast różnili się tym, jakie znaczenie miała dla nich równość. Ci, którzy przypisywali jej wysoką wagę, popierali instytucje państwa dobrobytu (czyli, jak określa to Balcerowicz, państwa socjalnego), a spośród kandydatów na prezydenta preferowali osoby o liberalnych (w amerykańskim znaczeniu) poglądach. Natomiast niską ocenę równości miały osoby o prawicowych poglądach (Feldman 2003). Stwierdzenia powyższe nasuwają wniosek, iż z kwestią relacji między wolnością i równością sytuacja jest podobna jak z kwestią rozumienia wolności. Poglądy w tej sprawie nie przedstawiają stanowiska nauki, lecz są wyrazem przyjmowanych przez poszczególnych autorów ideologicznych założeń. Wolność może wchodzić w konflikt również i z innymi wartościami, takimi jak np. bezpieczeństwo lub humanitaryzm. Pierwszy z tych konfliktów wystąpił w społeczeństwie Stanów Zjednoczonych ze szczególną siłą po ataku na World Trade Center. Idea walki z terroryzmem, która owładnęła wtedy umysły dużej części obywateli Ameryki, a także Europy postawiła na porządku dziennym pytanie: jak bardzo można i należy ograniczyć wolność, aby zwiększyć bezpieczeństwo. W tym wypadku chodziło głównie o wolności polityczne i obywatelskie, ale również w jakimś stopniu i gospodarcze. Jak pokazała praktyka, ludzie gotowi są akceptować dość znaczne ograniczenia wolności (Cohrs i in. 2005; Thorisdottir i Jost 2011). Co więcej, stwierdzono także, iż debaty, w których zastanawiano się nad zagrożeniami, odbywane w sytuacji podwyższonego niepokoju wywołanego, przez wydarzenia 11 września 2001 roku, skłaniały do większych ograniczeń wolności obywatelskich. Ale reakcje Afroamerykanów były odmienne – u nich debata nad zagrożeniem powodowała zwiększenie poparcia dla obywatelskich wolności. WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 17 Badania te można traktować jako ilustrację tezy, że waga, jaką ludzie przypisują określonej wartości, może się zmieniać w zależności od sytuacji. Znaczy to, że i wolność nie jest dla nich jedyną czy absolutną wartością. Konkuruje z innymi wartościami. Jedną z nich jest humanitaryzm, który Feldman i Steenbergen opisują jako: „troskę o dobro innych ludzi i przekonanie, że powinno się pomagać ludziom w potrzebie” (2001: 373). Autorzy ci stwierdzili, że wyznawanie tej wartości łączy się z silnym poparciem polityki socjalnej, ale nie dla ingerencji państwa w procesy ekonomiczne. Z kolei wysokie znaczenie przypisywane egalitaryzmowi kojarzyło się z poparciem strukturalnych zmian w systemie gospodarczym, ze zwiększeniem interwencji państwa w gospodarkę. Balcerowicz dostrzega istnienie takiej wartości jak humanitaryzm (choć nie używa tego terminu) i konieczność pomagania ludziom w trudnych sytuacjach. Ale uważa, że „państwo socjalne nie jest jedynym sposobem pomagania ludziom w autentycznej potrzebie [...] Ekspansja państwa socjalnego wypiera skuteczniejsze, niepaństwowe sposoby pomocy ludziom w potrzebie” (Balcerowicz 2012: 37). Nie wiadomo, na jakiej podstawie teza ta została sformułowana. Jest zapewne prawdą, że w niedużych społecznościach, w grupach o wysokim stopniu spójności (jak tradycyjne klany, pewne wiejskie społeczności, rozbudowane rodziny) wzajemna pomoc jest bardzo skuteczna. Ale sytuacja wygląda zupełnie inaczej we współczesnych społeczeństwach, gdzie wysoki stopień urbanizacji oraz znaczny stopień ruchliwości poziomej i pionowej pociąga za sobą rozpad bliskich więzi i zanik nieformalnych systemów wsparcia. Przekonanie, że prywatne inicjatywy, np. w formie fundacji czy organizacji pozarządowych, mogą w skali kraju skutecznie rozwiązywać problemy biedy, bezdomności, niedołęstwa związanego z wiekiem i ciężkimi chorobami, upośledzenia fizycznego i psychicznego, nie ma żadnych podstaw empirycznych. Stwierdzenia powyższe można podsumować następująco: teza, że dzięki wolnemu rynkowi ludzie mają możliwość realizacji najważniejszej dla siebie wartości – osiągają wolność – opiera się na ograniczonej interpretacji pojęcia „wolność” oraz na zignorowaniu znaczenia pluralizmu ludzkich wartości. Uznawanie prymatu jednego tylko rodzaju wolności – wolności gospodarczej, i to wolności rozumianej negatywnie, można uznać za jednostronne czy wręcz tendencyjne ujęcie tego problemu. Oczywiście są takie osoby i takie grupy społeczne, dla których wolność, w szczególności wolność gospodarcza, to wartość priorytetowa, bo właśnie w warunkach pełnej wolności mają oni największe możliwości rozwoju swego osobistego potencjału (a przynajmniej o tym są przekonani). Są to, z reguły, grupy społecznie najsilniejsze. To one wykazywać będą największe poparcie idei nieograniczonej gospodarczej wolności. Ale trudno uznać, że sposób rozumienia wartości przez określone grupy społeczne czy określoną kategorie ludzi ma być traktowany jako ogólnie obowiązujący. 18 JANUSZ REYKOWSKI Wolność jako warunek rozwoju gospodarczego – ten medal ma dwie strony Neoliberalne ujęcie wolności gospodarczej uzasadniane jest nie tylko względami moralnymi. Równie ważne, a może nawet ważniejsze są uzasadnienia odwołujące się do jej ekonomicznego znaczenia. Według tego poglądu tylko w pełni wolny, konkurencyjny rynek może gwarantować najwyższy poziom produktywności, a wysoki poziom tej produktywności to gwarancja społecznej pomyślności. Biorąc pod uwagę sukcesy gospodarki rynkowej w kilku ostatnich stuleciach stanowisko takie wielu ludziom może wydawać się wysoce przekonywujące. „Wolnościowe prawo do pracy” jako stanowisko ideologiczne Jednym z podstawowych warunków rozwoju gospodarczego jest, według zwolenników neoliberalnej ekonomii, wolność w zakresie stosunków pracy – brak przymusu rozciągniętego na stosunki pracy. Pracownicy to wolni ludzie, którzy dobrowolnie zawierają kontrakty z pracodawcami. Nikt, ani państwo, ani związki zawodowe nie powinien się w to wtrącać. „Wtrącanie się” państwa opiera się na „paternalistycznym założeniu, że w pewnych rodzajach transakcji jedna strona jest immanentnie [...] słabsza niż inna, więc prawo musi ją chronić, ograniczając wolność umów” (Balcerowicz 2012: 26). Jest ono nie tylko niesłuszne, ale i szkodliwe – przynosi negatywne konsekwencje gospodarcze. Powoduje „osłabienie skłonności i zdolności firm do zatrudniania pracowników oraz windowanie płac ponad wzrost wydajności pracy – przyczynia się do długofalowego bezrobocia”. Właściwa polityka to „wolnościowe prawo do pracy”, zapewniające tworzenie tzw. elastycznych rynków pracy. Fałszywe założenie równości stron Neoliberalne założenie, że stosunki między pracodawcą a pracownikiem są, a właściwie powinny być, wynikiem kontraktu dwóch autonomicznych podmiotów, które dążąc do realizacji swoich indywidualnych interesów układają się między sobą osiągając obopólne korzyści, opisuje pewne szczególne sytuacje rynkowe, np. takie jak zatrudnianie przez firmę menedżera lub eksperta, ale w większości sytuacji opiera się na fikcji. Nie uwzględnia ono pewnych istotnych cech tej społecznej sytuacji, a w związku z tym przedstawia ją w zdeformowany sposób. Przede wszystkim ujęcie to nie uwzględnia wielkiej dysproporcji sił między pracodawcą a pojedynczym pracownikiem, największej wtedy, gdy jest nim duża firma. Dysproporcja ta wynika z faktu, że dla pracownika zdobycie i utrzymanie pracy jest warunkiem pozyskania środków niezbędnych do życia (na ogół nie tylko dla siebie, ale także dla rodziny), a dla firmy to kwestia większych lub mniejszych trudności jego zastąpienia. Układ sił między pracodawcą i pracownikiem może być różny w zależności od różnych czynników, takich jak stan rynku pracy (bezrobocie osłabia pozycje pracownika), od wielkości firmy (mała firma może bardziej zależeć od pojedynczych pracowników), od specyficznych kompetencji pracownika (osoba posiadająca uni- WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 19 katowe kompetencje ważne dla firmy ma silną pozycję przetargową). W sytuacji niedoboru pracy, a także innych ograniczeń sytuacji pracownika (posiadanie rodziny, trudności znalezienia mieszkania w innej miejscowości itp.) pracownik jest z góry na dużo słabszej pozycji, jeśli nie jest chroniony ani przez związki zawodowe ani przez prawo pracy. Dysproporcja sił wynika także z faktu ograniczeń poznawczych ludzi (por. zjawisko „ograniczonej racjonalności” – bounded rationality – Kahneman 2003). Choć ograniczenia te dotyczą wszystkich ludzi (por. też Kahneman 2012) ale ich konsekwencje dotykać mogą w dużo większym stopniu pojedynczego pracownika niż firmy. Firma kompensować może te ograniczenia korzystając z pomocy wyspecjalizowanego personelu. Zniekształcony opis efektów „wolnościowego prawa do pracy” Teza, że ograniczenia „wolnościowego prawa do pracy” przynoszą negatywne skutki gospodarcze nasuwa, w świetle dostępnych danych ekonomicznych, poważne wątpliwości. Tak np. dane dotyczące gospodarki Stanów Zjednoczonych w ostatnich dekadach wydają się pozostwać w sprzeczności z tezą, że ograniczenia te doprowadzają do „windowania płac ponad wzrost wydajności pracy”. Wprawdzie w tym kraju ochrona pracowników jest słabsza niż w Europie, ale i tak, zdaniem neoliberalnych ekonomistów, za duża. Tymczasem w ostatnich 30 latach można dostrzec ogromną ujemną rozbieżność między wzrostem wydajności pracy a wzrostem płac. W latach 1979–2007 (przed wybuchem kryzysu) wydajność pracy rosła o około 1,5% rocznie w pierwszej dekadzie, o ponad 2% w drugiej i ponad 2,5% w ostatnich 7 latach, a więc łącznie znacznie powyżej 60%. W tym czasie według Congressional Budget Office dochody osób zatrudnionych, po odjęciu podatków i transferów socjalnych, zmieniły się różnie w różnych grupach społecznych. Wzrosły o 275% w najwyższej grupie dochodowej obejmującej górne 1% gospodarstw domowych, o 65% w kolejnej grupie liczącej 19%. Najniższe 20% gospodarstw domowych uzyskało 18% wzrost dochodów. W tym świetle teza, że prawna ochrona pracowników prowadzi do windowania płac ponad wydajność jawi się jako niezgodna z faktami, przynajmniej w gospodarce Stanów Zjednoczonych. Jeszcze wyraźniej rozmija się ona z doświadczeniem krajów skandynawskich. Kraje te od szeregu lat rozwijają się niemal nieprzerwanie. W Szwecji PKB w ciągu ostatnich 20 lat (1990–2011) wzrósł z około 250 mld dolarów do około 550 mld, w Dani z około 130 mld do około 330 mld9. Tymczasem w obu tych krajach wszystkie szczegółowe warunki pracy i płacy ustalane są w układach między branżowymi związkami zawodowymi i organizacjami, a więc wbrew zasadzie „wolnościowego prawa pracy”. Nie jest oczywiście wykluczone, że znajdą się przykłady potwierdzające tezę, że ochrona pracowników może doprowadzić do „windowania płac” powyżej wydajności. Ale jest wystarczająco wiele faktów, aby uznać, że twierdzenie to nie ma charakteru ogólnego. W pewnych warunkach może być prawdziwe, a w innych nie. 9 Notabene w Polsce przyrost był jeszcze większy. Źródło danych: Bank Światowy. 20 JANUSZ REYKOWSKI To samo dotyczy twierdzenia, że regulacje dotyczące płacy minimalnej przyczyniają się do długofalowego bezrobocia. Badania, które na ten temat przeprowadził Center for Economic and Policy Research w Waszyngtonie obejmujące okres od 2000 roku, wykazały, że podwyższenie płacy minimalnej mało zarabiających pracowników wywiera bardzo mały lub żaden wpływ na poziom zatrudnienia. Dzieje się tak dlatego, że pracodawcy przystosowują się do tej sytuacji zapewniając sobie porównywalne poziomy zysków. Zaobserwowano, że w takich sytuacjach zmniejsza się wymiana pracowników, poprawia organizacja pracy, obniża się płace tych, którzy zarabiają najwięcej, minimalnie zwiększa się cenę produktów (Schmitt 2013). Co się tyczy poziomu bezrobocia, to jest on, jak twierdzą różni ekonomiści, w głównej mierze zależny od sytuacji ekonomicznej i polityki gospodarczej. Wygląda na to, że łączenie poziomu bezrobocia z poziomem płacy minimalnej to raczej zabieg perswazyjny niż twierdzenie naukowe. W tym kontekście można wspomnieć o polityce gospodarczej prowadzonej w Polsce po 1989 roku. Jak podaje Tadeusz Kowalik, na początku transformacji Departament Analiz Ekonomicznych Ministerstwa Finansów sformułował prognozę stopy wzrostu PKB Polski w latach 1990–2000 i stopy bezrobocia. Dokument ten przewidywał, że w latach 1990–1995 obniży się ono z około 25% do około 16% i na tym poziomie pozostanie do 2000 roku. Przewidywania te okazały się trafne (Kowalik 2009: 101–102). Kowalik uważał, że fakty te dowodzą, iż poziom bezrobocia w Polsce zależał od polityki gospodarczej prowadzonej przez rządy. Jednostronna interpretacja sprawiedliwości Idea „wolnościowego prawa do pracy” nie uwzględnia, że w stosunkach pracodawca–pracownik liczy się nie tylko wielkość materialnych korzyści. Prowadzone przez kilka dziesięcioleci badania nad systemami motywacyjnymi dowodzą, że w stosunkach pracy bardzo duże znaczenie dla ludzi ma zachowanie sprawiedliwości. W wielu sytuacjach ma większe znaczenie niż maksymalizacja własnego interesu (Jost i Kay 2010; Lerner 2002). W ocenie sprawiedliwości ludzie odwołują się najczęściej do jednej z trzech zasad: zasady zasługi (więcej należy się temu, kto bardziej przyczynił się do powstania pewnych materialnych czy symbolicznych wartości), zasady równego podziału (każdy tyle samo) i zasady „według potrzeb” (Deutsch 1985). W sytuacjach pracy na ogół uznawana jest zasada zasługi (merytokratyczna), jako że sprzyja produktywności. Ale ważną rolę mogą odgrywać i dwie pozostałe. Tak np. szeroko podzielane jest przekonanie, że sprawiedliwość wymaga, aby równi otrzymywali tyle samo (choć sens pojęcia „równi” bywa różnie definiowany). Uważa się także, iż sprawiedliwość wymaga zapewnienia pewnego minimum dla wszystkich (Jost i Kay 2010: 1129; Macko, Malawski i Tyszka 2012). Rynek odwołuje się do innej zasady sprawiedliwości. „Sprawiedliwość rynkową” można określić jako „sprawiedliwość proceduralną” – za sprawiedliwy uznaje się podział, który przeprowadzono zgodnie z ustaloną procedurą (Tyler 2001). W tym wypadku procedurę tę określa zasada podaży i popytu. Ta zasada może wchodzić w konflikt ze wszystkimi trzema wyżej wspomnianymi zasadami. Uzasadnia niebotyczne zarobki szefów wielkich korporacji (i to także WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 21 tych, którzy narazili swoje firmy i akcjonariuszy na wielkie straty) i niskie zarobki przeciętnych pracowników konkurujących na globalnym rynku. Zwolennicy neoliberalizmu uznają priorytet tej właśnie zasady uznając ją za realizację „wolnościowego prawa do pracy”. Dowodzą, że jej naruszanie na skutek prawnej ochrony pracowników powoduje „windowanie płac ponad wzrost wydajności pracy”, a także „przyczynia się do długofalowego bezrobocia”. Innymi słowy jest szkodliwe i dla gospodarki, i dla pracowników. To rozumowanie ma jednak wątpliwe podstawy empiryczne. Nie uwzględnia też, że dla ludzi mogą być ważne inne niż rynkowe zasady sprawiedliwości Negatywne konsekwencje społeczno-gospodarcze Przewaga „wolnościowego prawa do pracy” wątpliwa jest z innego jeszcze powodu. Rzecznicy tego poglądu nie uwzględniają, że ważnym faktem społecznym są indywidualne i kolektywne wyobrażenia o sprawiedliwości. Ich ignorowanie wywołuje silne poczucie niesprawiedliwości, co przynosi poważne negatywne konsekwencje, z których dwie mają szczególnie istotne znaczenie dla funkcjonowania systemu społeczno-gospodarczego. Jedną z tych konsekwencji jest gniew z powodu niesprawiedliwości. Gniew taki jest jednym z głównych motywacyjnych czynników pobudzających do działań kolektywnych. Niepokoje społeczne, wybuchy niezadowolenia, akcje zbiorowe mogą doprowadzać do ukształtowania destruktywnego konfliktu społecznego o negatywnych konsekwencjach dla gospodarki. Może też uruchamiać społeczne zmiany (Jost i Kay 2010). Inną, mniej widoczną konsekwencją odczuwanej niesprawiedliwości jest zjawisko określane w literaturze amerykańskiej jako „social loafing”, co bywa tłumaczone na język polski jako „społeczne próżniactwo” lub „bumelanctwo” (Latane, Williams i Harkins 1979). Chodzi o to, że przy wykonywaniu działań zbiorowych poszczególni ich uczestnicy starają się minimalizować swoje nakłady pracując wolno, kiepsko, nieodpowiedzialnie. Zapobieganie temu zjawisku wymaga rozbudowanej, surowej i na ogół kosztownej kontroli. Trzeba też zapewnić, aby kontrolerzy sami nie mieli skłonności do „społecznego próżniactwa” (problem kontroli kontrolerów). Zjawiska tego rodzaju wywierają negatywny wpływ na poziom społecznej produktywności. Tak więc owo wolnościowe prawo, które produktywności ma służyć, może, w rzeczy samej, ją pogarszać. Trudno zaprzeczyć, że uwzględnianie społecznego poczucia sprawiedliwości może być trudne, ponieważ wyobrażenia o sprawiedliwości różnych osób i grup bardzo się mogą różnić. Dlatego ważną rolę do odegrania mają odpowiednie instytucje, takie jak związki zawodowe, w ramach których wyobrażenie o sprawiedliwości mogą być uzgadniane. Właśnie w tej dziedzinie ważną rolę ma do odegrania państwo tworząc, w procesie demokratycznym, systemy norm, które nadają określoną interpretację pojęciom sprawiedliwości w stosunkach pracy10. 10 Warto zauważyć, że jedną z takich norm jest ustalenie poziomu płacy minimalnej. Jest ono zgodne ze społecznym przekonaniem o konieczności zapewnienia pewnego minimum dla wszystkich obywateli, z przyjmowaną w tym wypadku zasadą „według potrzeb”. 22 JANUSZ REYKOWSKI Wszystkie przytoczone tu fakty nasuwają wniosek, że teza o pozytywnym znaczeniu „wolnościowego prawa do pracy” jest wyrazem pewnego specyficznego ideologicznego stanowiska. Przedstawianie jej jako jedynie słusznej, naukowej prawdy wydaje się bezpodstawne. Nie znaczy to jednak, że interwencja państwa w stosunki pracy nie może mieć negatywnych konsekwencji. To może zależeć od charakteru tej interwencji i okoliczności, w których jest podejmowana. Ale zakwestionowania wymaga teza ogólna, która, na podstawie ideologicznych założeń interwencję taką apriorycznie odrzuca jako niesłuszną i szkodliwą. Wolna konkurencja a produktywność – tak ale.... Wolna konkurencja jest osiową cechą rynkowego kapitalizmu. Jasno przedstawił to już Adam Smith. Twierdził, że uczestnicy rynku kierując się własnym interesem dążą do sprzedaży swoich towarów lub swej pracy po najwyższej możliwej cenie i kupowania towarów lub pracy po cenie najniższej. Przyczynia się to do rozwoju konkurencji między sprzedającymi i między kupującymi, i do ustabilizowania cen na poziomie równowagi między podażą a popytem. Dążenie do maksymalizacji własnych korzyści (drogo sprzedać – tanio kupić) dzięki konkurencji doprowadza do ograniczenia tych celów i ustalenia cen rynkowych. Aby powiększyć własną korzyść trzeba więc oferować produkty lepsze, tańsze, atrakcyjniejsze, a więc zwiększać produktywność. W tym ujęciu siłą napędową całego mechanizmu jest ekonomiczny własny interes. Wytwarza on, jak słusznie stwierdzał Smith, potężne emocje związane z dążeniem do zabezpieczenia materialnego bytu swojego i swoich bliskich („podopiecznych”), a także z dążeniem do umocnienia czy podwyższenia pozycji społecznej – prestiżu, uznania itp. (Whitehead 1991). Charakterystyka kapitalistycznego systemu rynkowego w pracach zwolenników neoliberalizmu kładzie nacisk na znaczenie wolnej konkurencji jako podstawowego warunku działania całego mechanizmu. Jak napisał Balcerowicz „Nawet najmniejsze ograniczenia wolności w postaci różnych kombinacji antywolnościowych i antykonkurencyjnych regulacji oraz rozrostu państwa socjalnego przyniosły społeczeństwom poważne szkody, takie jak spowolnienie wzrostu gospodarki, wysokie długofalowe bezrobocie [...], kryzysy, rozwój szarej strefy i – niekiedy – wzrost korupcji. Widzimy to obecnie szczególnie wyraźnie w niektórych krajach Unii Europejskiej, takich jak Grecja, Portugalia, Hiszpania i Włochy” (Balcerowicz 2012: 48). Co jest kluczowym warunkiem rozwoju produktywności w kapitalizmie? Według tego neoliberalnego wyjaśnienia podstawowym warunkiem rozwoju ludzkiej produktywności jest wolność. Wyjaśnienie to pomija jednak inny bardzo ważny warunek tego rozwoju, warunek dostrzegany przez Adama Smitha. Zwrócił on uwagę na fakt, że system rynkowy stwarza silne powiązanie między działalnością produktywną uczestników rynku (produkowaniem i dostarczaniem dóbr) a ich własnym dostępem do dóbr. Innymi słowy, rynek kapitalistyczny powiązał stopień osiąganego bogactwa ze stopniem zaangażowania w działalność produktywną. Pod tym względem różni się on zasadniczo od innych historycznie znanych systemów organizowania życia społecznego. WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 23 Dostęp do dóbr jest sprawą fundamentalną dla podtrzymania ludzkiego życia i jakości życia. Wszakże przez długie okresy ludzkiej historii ci, którzy przyczyniali się do pomnażania dóbr, mieli nader poślednie miejsce w społeczeństwie, a ich własny dostęp do dóbr był bardzo ograniczony. Największy uzyskiwano dzięki umiejętności wykorzystania fizycznej przewagi – podbój, grabież, zniewolenie były najbardziej skutecznym sposobem pomnażania majątku własnego i wspólnoty. W dawnych systemach były też inne rozpowszechnione sposoby uzyskiwania dostępu do dóbr. Bardzo ważnym jego warunkiem był odziedziczony status społeczny związany z przynależnością do określonej rodziny lub klanu, do określonej warstwy społecznej (szlachty, arystokracji czy gminu, człowieka wolnego czy niewolnika, pana czy sługi itp.) oraz z pełnioną rolą (wodza, członka starszyzny, kapłana itp.). Czynne zaangażowanie w działalność produktywną, w tym handel, narażało na utratę wysokiego statusu – degradowało osobę „szlachetnie urodzoną”. Innym ważnym sposobem dostępu do dóbr było uzyskiwanie darów. Królowie, książęta, panowie feudalni rozdawali dobra tym, którzy się dla nich zasłużyli – na tej drodze można było dojść do znacznych bogactw. W średniowiecznej Europie zakonnicy i duchowieństwo utrzymywali się w dużej części z obowiązkowych danin. Pewne dobra rozdawane były także członkom klas niższych. Jałmużna, wspomaganie ubogich było powszechną praktyką dawnych społeczeństw. Na szeroką skalę korzystał z tego np. rzymski plebs. W mniejszych społecznościach dobra zgromadzone przez daną wspólnotę bywały rozdzielane między wszystkich potrzebujących jej członków (na zasadzie solidarności). Zasady panujące w systemach przedkapitalistycznych musiały koncentrować wysiłki ludzi na innych niż produktywna działalność formach aktywności – na doskonaleniu wojennego rzemiosła, na rywalizacji o utrzymanie lub podwyższenie statusu, na zdobywaniu zasług w oczach „możnych”, na umiejętności zgłaszania roszczeń i wymuszania ich spełnienia. A także na wymuszaniu od producentów – niewolników, chłopów-poddanych, rzemieślników określonej ilości wytwarzanych przez nich dóbr. Rewolucyjny charakter rynkowego kapitalizmu na tym przede wszystkim polega, że na pierwsze miejsce wśród warunków zdobywania bogactwa, a także podstawowych środków do życia, wysuwa działalność produktywną. Pod tym względem rynkowy kapitalizm różni się nie tylko od dawnych systemów, ale także od systemów współczesnych budowanych na innej niż rynkowe zasadach. W krajach, w których panował system gospodarki centralnie sterowanej, jednym z głównych sposobów dostępu do ważnych dóbr, a więc główną „walutą” była aprobata władzy. Tak więc zamiast koncentrować wysiłek na produktywnej działalności trzeba było, przede wszystkim, starać się o przychylność „dysponentów dóbr” (Reykowski 2005). System kapitalistyczny całkowicie zmienił tę sytuację. Zaczął nagradzać tych, którzy przyczyniali się do pomnażania dóbr i ich dostarczania, tak więc nagradzał działalność produktywną. Im bardziej efektywna okazywała się ta działalność, tym większą ilość dóbr – większy majątek – można było uzyskać. Ważnym warunkiem efektywności tak zbudowanego systemu jest ograniczenie czy zamknięcie innych 24 JANUSZ REYKOWSKI dróg dostępu do dóbr. Jedną z takich dróg jest to, co zwolennicy neoliberalizmu nazywają „rozdawnictwem” mając na myśli zasady państwa opiekuńczego. Powiązanie dostępu do dóbr z własną działalnością produktywną może owocować wielkim wzrostem produktywności, jeśli nie istnieją bariery i ograniczenia dla ekonomicznej działalności. O znaczeniu tego warunku pisze Fryderyk von Hayek. Zwraca on uwagę na to, że dzięki wolności można podejmować działania, których wynik nie jest z góry znany. Tylko wtedy powstawać mogą nieprzewidziane innowacje – nowe instytucje, nowe wzorce postępowania, nowe sposoby wykorzystania zasobów, nowe narzędzia itp. Nie mogłyby się one pojawiać, gdyby ograniczać swobodę działania do przypadków, o których z góry wiemy, że przyniosą określone dobre skutki. Tak więc, jak pisze, dobrodziejstwa wolności nigdy nie staną się naszym udziałem, jeśli nie pogodzimy się z tym, że niektórzy zrobią z niej, naszym zdaniem, niewłaściwy użytek (Hayek 1994: 53–55). Wolność gospodarcza a deformacja mechanizmów rynkowych Hayek zauważa, że z wolności można zrobić „niewłaściwy użytek”. Ale zdaje się nie zauważać, że ów „niewłaściwy użytek” może doprowadzać do groźnych konsekwencji. Taką groźną konsekwencją jest rozwijanie się procesów, które rynkową efektywność podważają. W warunkach pełnej wolności dochodzić może do rozrywania związku między wartością uzyskiwanych dóbr a wartością dóbr, które jednostka czy organizacja dostarczają na rynek. Innymi słowy, w warunkach wolności może dochodzić do deformacji mechanizmów rynkowych. Różne deformacje tych procesów rynkowych znane są ekonomistom od dość dawna i określane jako defekty rynku (market failures). Za defekty uznaje się takie zjawiska, jak przerzucanie kosztów działalności produkcyjnej na inne podmioty (co doprowadza między innymi do takich konsekwencji, jak niszczenie środowiska naturalnego, degradacja obszarów miejskich itp.), a także takie jak powstawania monopoli (Satz 2001). Ale do tej listy wypadałoby dodać inne jeszcze, o bardzo dużym znaczeniu dla funkcjonowania rynkowego systemu. Jedną z takich deformacji jest ogromny rozrost rynków finansowych, dzięki czemu spekulacje finansowe stały się jednym z głównych sposobów pomnażania majątku. Od pewnego czasu spekulacje na rynkach finansowych, choć nie przyczyniają się do pomnażania dóbr, odgrywają we współczesnej gospodarce bardzo znaczącą rolę. Jak napisał Sadowski „dominującą pozycję w gospodarce światowej uzyskał kapitał finansowy [...] W tzw. rozwiniętym świecie obroty na rynkach finansowych wielokrotnie przekroczyły wielkość obrotów handlu światowego” (2012: 444), a laureat Nagrody Nobla, Joseph Stiglitz podaje, że 40% zysków przedsiębiorstw pochodzi z sektora finansowego (Forum 2010). Innym ważnym powodem deformacji mechanizmów rynkowych jest fakt, że sukces rynkowy staje się zależny, w dużym stopniu, nie tylko od jakości działań produktywnych, lecz od jakości działań perswazyjnych, czyli jak to się określa, od zdolności „dotarcia do klienta”. Na rozwój tej zdolności poświęcona jest ogromna część wysiłku podmiotów rynkowych. Reklama i marketing stają się coraz bardziej rozbudowywanymi formami aktywności rynkowej, a zdolność do skutecznej per- WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 25 swazji i manipulacji – najbardziej poszukiwanymi kompetencjami. Sukces rynkowy w wielu dziedzinach zdaje się zależeć w większym stopniu od innowacyjnych rozwiązań w sferze marketingu niż w zakresie jakości i cen produktów. Za deformację mechanizmów rynkowych uznać można także zjawiska oderwania decyzji ekonomicznych od ich konsekwencji dla decydentów. Jak zauważa Stiglitz, zarządzający wielkimi organizacjami gospodarczymi mogą podejmować decyzje inwestycyjne, które im samym przynoszą wielkie natychmiastowe korzyści, ale narażają na wielkie ryzyko tych, którzy im powierzyli swoje zasoby (np. klientom funduszy emerytalnych). Stwierdza też, że wymiana rynkowa pociąga za sobą koszty lub korzyści dla tych, którzy w tej wymianie nie brali udziału. Tak np. katastrofa jednego z uczestników rynku może doprowadzić do katastrofy wielu innych, którzy z działaniami tego pierwszego nie mieli nic wspólnego. Taka katastrofa może mieć bardzo szeroki zasięg. W Stanach Zjednoczonych „miliony właścicieli domów utraciło je, a dalsze miliony przekonały się, że ich domy nic już nie są warte (have seen the equity in their homes disappear), całe społeczności zostały zdewastowane; podatnicy musieli pokryć straty ponoszone przez banki; robotnicy stracili swe stanowiska pracy” (Stiglitz 2010: 15). Eliminacja czy modyfikacja przemocy? Warunkiem zachowania wolności jest ochrona przed przemocą. System oparty na przemocy traktowany jest jako przeciwieństwo systemu rynkowego. Przemoc (w sferze działalności gospodarczej) to największy wróg kapitalizmu i ekonomicznego rozwoju. Chodzi tu nie tylko o bezpośrednią fizyczną agresję (morderstwo, porwanie, rabunek, zawłaszczenie, kradzież), ale także o inne działania polegające na rozporządzeniu cudzą własnością bez zgody właściciela czy lub wbrew jego woli, takie jak oszustwo, defraudacja, sprzeniewierzenie itp. (Reisman 1998: 21). Można powiedzieć, że system rynkowy tworzy warunki ku temu, aby rywalizacja o ograniczone zasoby i związane z nią konflikty interesów dokonywały się w trybie „strategii wymiany” i konkurencji zamiast „strategii przemocy”. Ale w rzeczywistości przemoc w gospodarce rynkowej nie zanika, tylko zmienia formy. Zwolennicy neoliberalizmu dostrzegają takie sytuacje wtedy, gdy chodzi o ruchy społeczne wymuszające na stronie kapitalistycznej określone ustępstwa i przywileje. Nie dostrzegają natomiast innych przejawów tego zjawiska, jeśli dotyczy ono kapitału. A ma ono wiele różnych przejawów, takich jak niszczenie konkurentów czy wykorzystywanie posiadanej ekonomicznej przewagi w relacjach z pracownikami lub klientami. Jednym z instrumentów tej przemocy bywają instytucje wymiaru sprawiedliwości. Zauważa to między innymi Becker (radykalny zwolennik systemu rynkowego) przytaczając wyniki badań, z których wynika, że „właściciele mniejszych nieruchomości dostają zwykle odszkodowania niższe w porównaniu do wartości rynkowej niż w przypadku większej własności” (Baker i Posner 2013: 68). Ale w niszczeniu konkurentów czy uzyskiwaniu kontroli nad pracownikami bądź klientami przydatne okazują się także różne instytucje państwa i media. 26 JANUSZ REYKOWSKI Wszystkie te fakty zdają się wskazywać, że w warunkach wolności dochodzić może nie tylko do rozwoju społecznej produktywności, ale również do rozwoju takich form życia, które produktywności szkodzą. Może też dochodzić do koncentracji sił w ręku stosunkowo niewielkich grup, a w konsekwencji do ograniczania wolności. Główne konkluzje Doświadczenie kilkuset lat rozwoju wolnorynkowego kapitalizmu daje podstawy do twierdzenia, że wolność gospodarcza rzeczywiście przyczynia się do postępu cywilizacyjnego i do polepszenia warunków życia bardzo wielu społecznych grup. Doświadczenie kilkudziesięciu lat dominacji państwa jako organizatora życia gospodarczego, co miało miejsce w niektórych krajach świata, pokazuje, iż system na tej dominacji oparty jest – mimo fragmentarycznych sukcesów (jak np. program kosmiczny w ZSRR) – ekonomicznie niewydolny. Wszakże owe sukcesy wolnego rynku jako regulatora działalności gospodarczej w wielu jej zakresach stały się podstawą nieuprawnionych generalizacji. Radykalni zwolennicy wolnego rynku uważają, że sukcesy te uzasadniają przekonanie, iż dla pomyślnego rozwoju ludzkości konieczne jest maksymalne poszerzenie gospodarczej wolności. Głoszą, że w warunkach wolności działa „niewidzialna ręka rynku” gwarantująca optymalne wykorzystanie zasobów materialnych i zasobów ludzkiej pracy, co przyczynia się do szybkiego rozwoju produktywności i do rozwoju społeczno-gospodarczego. Natomiast wszelkie ograniczenia wolności rynkowych przez państwo zakłócają działanie „niewidzialnej ręki”, a tym samym hamują wzrost. Dlatego domagają się reform rynkowych, czyli wprowadzenia zasad wolności gospodarczej we wszelkich (prawie) dziedzinach życia. Ten sposób myślenia spotyka się z krytyką wielu ekonomistów. Ale zasługuje on na krytyczną analizę również z innej niż ekonomiczna perspektywy. Taka analiza wykazuje, że „teoria wolności” w sposób nader wybiórczy przedstawia ważne fakty, w związku z czym jej rekomendacje mają bardzo poważne luki i ograniczenia. Przede wszystkim należy zauważyć, że „teoria wolności” pomija pewną główną cechę systemu rynkowego, dzięki której przyczynił się on do rewolucyjnych zmian społecznej produktywności – pomija fakt, że system ów zapewnił ścisłe powiązanie między ilością uzyskiwanych przez ludzi dóbr a efektywnością ich własnej produktywnej działalności. Choć powiązanie to nigdy nie było doskonałe, ale i tak było zdolne do mobilizowania wielkich zasobów ludzkiej przedsiębiorczości i innowacyjności. Ważnym warunkiem ich wykorzystania była i jest wolność gospodarcza. Ale wolność ma też drugą stronę – umożliwia rozwijanie się procesów, które owo powiązanie między dostępem do dóbr a produktywnością rozrywają. Jest to jeden z przejawów autodestrukcyjnych mechanizmów systemu rynkowego, mechanizmów przez zwolenników wolności ignorowanych. Inną bardzo ważną luką „teorii wolności” jest ignorowanie tej szczególnej cechy systemu rynkowego, który w warunkach pełnej wolności doprowadza do wzrastającej nierównowagi sił między różnymi grupami społecznymi i umożliwia tym, którzy WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 27 w grze rynkowej zdobywają przewagę, na wykorzystywanie jej dla przewagi tej umacniania. Choć bowiem rynkowa konkurencja zastępuje fizyczną przemoc w walce o ograniczone zasoby, ale z drugiej strony sama umożliwia wprowadzanie innych, zmodyfikowanych form przemocy. Sytuacja taka jest zarzewiem napięć i konfliktów społecznych, które niezależnie od innych konsekwencji mają też negatywny wpływ na produktywność systemu. Na zjawiska te zwracają też uwagę ekonomiści. Tak np. Sadowski pisze o „pogłębianiu nierówności dochodowych i generowanych przez nie konfliktach oraz o rujnowaniu środowiska naturalnego” jako o autodestrukcyjnych tendencjach w kapitalizmie (2011: 72). Fakt, że wolnorynkowy kapitalizm ma pewne, istotne, czy nawet fatalne wady ignorowane przez jego fundamentalistycznych zwolenników, skłania wielu krytyków do postulatu wzmocnienia państwa i zwiększenia jego roli gospodarczej. Konsekwentni obrońcy rynkowych wolności wskazują z kolei na fatalne wady państwa. Zwracają uwagę na to, że działanie państwa opiera się na mechanizmach biurokratycznych, które nie są zdolne do efektywnego pobudzania produktywnej działalności, ani też do efektywnego gospodarowania zasobami. Spór ten ujmowany jest, niemal z reguły, w formie opozycji państwo czy rynek, a najczęściej w formie pytania „ile państwa?, ile rynku?”. Wszakże wydaje się, że jest to źle postawione pytanie. Rzecz bowiem w tym, że oba te systemy wykazują bardzo poważne wady i w obu, choć z różnych powodów, dochodzi do rozrywania związku między działalnością produktywną a dostępem do dóbr. Tak więc centralnym pytaniem nie powinno być „więcej czy mniej państwa”. Najważniejsze bowiem jest znajdywanie sposobów minimalizacji wad jednego i drugiego systemu. Każdy z tych systemów to pewien układ społecznych stosunków, który w pewnym ograniczonym zakresie jest społecznie funkcjonalny. Każdy też ma defekty, które w pewnych sytuacjach nasilają się doprowadzając do szkodliwych dysfunkcjonalnych konsekwencji. Bezkrytyczne traktowanie któregokolwiek z nich uniemożliwia chłodną analizę jego mocnych i słabych stron, i dobre rozpoznanie okoliczności, w których zawodzi. I właśnie głównym zarzutem, jaki można postawić radykalnym przedstawicielom neoliberalizmu, jest ów brak krytycznej refleksji nad wadami rynkowego mechanizmu. Ten brak sprawia, że ta doktryna staje się bliższa ideologii niż nauce. Jej zwolennicy zdają się popierać pogląd Rand, że dla współczesnego społeczeństwa nie ma nic lepszego niż dzięki wolności umacniać potęgę owego Atlasa dźwigającego na swych ramionach cały świat. Jest to jednak teza ideologiczna, a nie naukowa. Literatura Balcerowicz, Leszek. 1995. Wolność i rozwój. Kraków: Znak. Balcerowicz, Leszek. 2012. Wstęp. Odkrywając wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów. W: L. Balcerowicz (red.). Odkrywając wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów. Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo. Becker, Gary S. i Richard A. Posner. 2013. Nieoczywistości. Ekonomiczna teoria wszystkiego. Warszawa: Wolters Kluwer Polska SA. 28 JANUSZ REYKOWSKI Celock, John. 2013. Atlas Shrugged´ Should Be Required Reading For Idaho Students. „The Huffington Post” 02/07 (http://www.huffingtonpost.com). Cohrs, J. Christopher, Sven Kielman, Jürgen Maes i Barbara Moschner. 2005. Effects Of RightWing Authoritarianism and Threat from Terrorism on Restriction of Civil Liberties. „Analyses of Social Issues and Public Policy” (ASAP), Vol. 5(1): 263–276. Deutsch, Morton. 1985. Distributive Justice. New Haven: Yale University Press. Feldman, Stanley. 2003. Values, Ideology, and the Structure of Political Attitudes. W: D.O. Seaers, L. Huddy i R. Jervis (red.). Oxford Handbook of Political Psychology. Oxford: Oxford University Press. Feldman, Stanley i Marco Steenbergen. 2001. Social Welfare Attitudes and the Humanitarian Sensibility. W: J. H. Kuklinski (red.). Citizens and Politics. Cambridge, UK: Cambridge University Press. Harvey, David. 2008. Neoliberalizm. Historia katastrofy. Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa. Jost, John T. i Aaron C. Kay. 2010. Social Justice. W: S.T. Fiske, D.T. Gilbert i G. Lindzey (red.). Handbook of Social Psychology. Vol. II. Hoboken, New Jersey: Wiley. Kahneman, Daniel. 2003. A Perspective On Judgment and Choice. Mapping Bounded Rationality. „American Psychologist” 58, 9: 697–720. Kahneman, Daniel. 2012. Pułapki myślenia. Poznań: Media Rodzina. Kołodko, Grzegorz W. 2008. Wędrujący świat. Warszawa: Prószyński. Kowalik, Tadeusz. 2009. www. Polska transformacja.pl. Warszawa: Muza. Kuczyński, Paweł. 2009. Skąd się wziął kryzys? W: Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej. Opracowanie zbiorowe. Seria Przewodniki, t. 7. Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Latane, Bibb, Kipling D. Williams i Stephen G. Harkins. 1979. Many Hands Make Light the Work. The Causes and Consequences of Social Loafing. „Journal of Personality and Social Psychology” 37: 823–832. Lerner, Melvin. 2002. Pursuing the Justice Motive. W: M. Ross i D.T. Miller (red.). The Justice Motive in Everyday Life. Cambridge UK.: Cambridge University Press. Macko, Anna, Marcin Malawski i Tadeusz Tyszka. 2012. Skąd się biorą preferencje ludzi wobec zasad sprawiedliwego podziału? „Studia Ekonomiczne” 4: 507–527. Mayer, Jane. 2012. Ayn Rand Joins the Ticket. The New Yorker Online Only. August 11 (http:// www.newyorker.com). Potocka, Elżbieta i Andrzej Pieczonka. 2012. Shenzhen, Szanghaj – dwie drogi chińskiego kapitalizmu. W: K. Gawlikowski i M. Ławacz (red.). Wielkie przemiany w Chinach. Warszawa: SWPS. Rand, Ayn. 1962. Introducing Objectivism by Ayn Rand. Kostis Velonis, August 21, 2011 (http:// kostisvelonis.blogspot.com/2011/08/introducing-objectivism-by-ayn-rand.html) Reisman, George. 1998. Capitalism. Laguna Hills, California: TJS Books. Reisman, George. 2012. Ku chwale kapitalistycznego jednego procenta. Instytut Misesa (http:// mises.pl/blog/2012/03/13/reisman-ku-chwale-kapitalistycznego-jednego-procenta/). Reykowski, Janusz. 2005. Pułapki demokratycznej transformacji. W: U. Jakubowska i K. Skarżyńska (red.). Demokracja w Polsce. Warszawa: Academica. Rokeach, Milton. 1973. The Nature of Human Values. New York: Free Press. Ryan, Paul. 2012. What Ayn Rand Says about Paul Ryan. Posted by Rachel Weiner. „The Washington Post” 08/13/2012. Sadowski, Zdzisław. 2011. Ku modernizacji Polski. W: J. Reykowski (red.). Projekt dla Polski – Założenia. Warszawa: Scholar. Sadowski, Zdzisław. 2012. Jaki ład społeczno-gospodarczy jest potrzebny Polsce? „Studia Ekonomiczne” 4: 443–449. WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA 29 Satz, Debra. 2001. Market and Nonmarket Allocation. W: N.I. Smelser i P.B. Baltes (red.). International Encyclopedia of the Social & Behavioral Sciences. Vol. 14. Amsterdam: Elsevier. Schmitt, John. 2013. Why Does the Minimum Wage Have No Discernible Effect on Employment? Washington, D.C.: Center for Economic and Policy Research. Stiglitz, Joseph E. 2010. Freefall. New York: Norton. Stiglitz, Joseph E. 2010. Złodzieje gonią policję. (Wywiad przeprowadzony przez Dominique Nora dla „Le Nouvel Observateur”). „Forum” 13/14: 16–18. Thorisdottir, Hulda i John T. Jost. 2011. Motivated Close-Mindedness and Effects of Threat on Political Conservatism. „Political Psychology” 32, 5: 785–812. Tyler, Tom R. 2001. A Psychological Perspective on Legitimacy of Institutions and Authorities. W: J.J. Jost i B. Major (red.). The Psychology of Legitimacy. Cambridge UK.: Cambridge University Press. Van de Water, Paul N. 2010. The Ryan Budget's Radical Priorities. Center on Budget and Policy Priorities. Revised July 7, 2010 (http://www.cbpp.org/cms/?fa=view&id=3114). von Hayek, Friedrich A. 1994. Filozofia wolności. W: K. Karolczak, K. Pieliński i M. Tański (red.). Współczesna myśl polityczna. Warszawa: Dom Wyd. Elipsa. von Hayek, Friedrich A. 2012. Konstytucja wolności. W: L. Balcerowicz (red.). Odkrywając wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów. Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo. Walicki, Andrzej. 2012. Pojęcie liberalizmu: od „nowego liberalizmu” do „neoliberalnego” konserwatyzmu. „Myśl Socjaldemokratyczna” 1/2: 25–68. Whithead, Jaan W. 1991. The Forgotten Limits: Reason and Regulation in Economic Theory. W: K.R. Monroe (red.). The Economic Approach to Politics. New York: Harper. Economic Freedom as an Ideology Summary The article focuses on social and psychological aspects of criticisms of neo-liberal market model, mostly referring to the views of Leszek Balcerowicz. It points out that neo-liberal approach is based on a limited concept of freedom and its meaning in human life, underestimating the connection between freedom and ideological beliefs of people. Moreover, neo-liberalism does not take into account the fact that in conditions of economic freedom the interference between the level of individual effort (productivity) and access to goods (rewards) is weakened and may lead to self-destruction of the market system. But the shortcomings of the market mechanisms are not an argument for their replacement with state control over economy. They rather should instigate problem solving efforts. Key words: neo-liberal market model; economic freedom; ideology; market vs state; Leszek Balcerowicz. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Aleksandra Grzymała-Kazłowska Uniwersytet Warszawski KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI MIGRACJI I INTEGRACJI A SOCJOLOGIA Artykuł prezentuje przegląd i analizę nowych socjologicznych teorii migracji i integracji, rozwiniętych od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, do których należą: transnarodowość, płynne migracje, migracje niepełne oraz nowe koncepcje wielokulturowości, asymilacji, integracji i adaptacji do przestrzeni transnarodowych. Autorka postuluje i uzasadnia potrzebę większej integracji dokonań studiów migracyjnych z badaniami socjologicznymi, zarówno poprzez silniejsze osadzenie badań migracyjnych w bardziej ogólnych teoriach socjologicznych, jak i poprzez szersze wykorzystanie dorobku studiów migracyjnych przez socjologów. Wydaje się to celowe w kontekście zarysowywania się pod wpływem przemian społecznych nowego metaparadygmatu mobilności zamiast osiadłości. W efekcie wzrasta znaczenie migracji jako głównego przedmiotu badań i teorii socjologicznych odnoszących się do wyłaniającego się mobilnego społeczeństwa. Główne pojęcia: socjologia mobilności; nowe teorie migracji i integracji; transnarodowość; płynne migracje; mobilne społeczeństwo. Wstęp Nasilające się różnorodne procesy migracyjne i towarzyszące im przemiany społeczne stają się coraz bardziej widocznym tematem socjologicznych analiz. Jak zauważa John Urry (2009), różnego typu ruchliwość, przepływy i sieci oraz nakładające się formy zróżnicowania czynią problematycznym dotychczasowe pojęcia społeczeństwa i państwa. Autor ten postuluje więc, by zamiast socjologii społeczeństwa uprawiać socjologię mobilności, która będzie dyscypliną zbudowaną wokół kategorii sieci, mobilności i płynności. Również Manuell Castells (2007) używa kategorii sieci, żeby ująć konceptualnie złożone i dynamicznie zmieniające się współczesne społeczeństwo oraz przepływy w jego obrębie. Zygmunt Bauman (2007) proponuInstytut Socjologii i Ośrodek Badań nad Migracjami, e-mail: [email protected] Chciałabym wyrazić wdzięczność za wszystkie uwagi i pytania otrzymane podczas prezentacji moich analiz w Ośrodku Badań nad Migracjami oraz Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Fragmenty moich wstępnych rozważań zostały opublikowane w tekście Płynność transnarodowych sieci jako przedmiot badań socjologicznych. Nowe teorie migracji i integracji a teoria socjologiczna w zbiorze pod red. Macieja Gduli, Aleksandry Grzymały-Kazłowskiej i Renaty Włoch Nowe rzeczywistości społeczne – nowe teorie socjologiczne, Warszawa: Scholar 2012. Podziękowania kieruję zwłaszcza do prof. Marka Okólskiego za szczególnie inspirujące uwagi do niniejszego artykułu. 32 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA je nawet metaforę płynnej rzeczywistości dla uchwycenia natury otaczającego nas świata. Z drugiej strony w obszarze badań migracyjnych można coraz wyraźniej dostrzec wysiłki badaczy zmierzające do powiązania tematyki migracyjnej z ogólniejszymi badaniami społecznymi. Podejmowane są próby integracji studiów migracyjnych z szerszą teorią socjologiczną. Celem niniejszego artykułu jest przegląd nowych socjologicznych teorii migracji i integracji oraz ich analiza w odniesieniu do bardziej ogólnej teorii socjologicznej, dotyczącej rzeczywistości społecznej i jej przemian. Tekst składa się z trzech części przedstawiających główne wątki. Po pierwsze, analizuje on przejście od klasycznych modeli migracji do nowych prób konceptualizacji mobilności widocznych w teoriach transmigracji, migracji niepełnej i migracji płynnej. Po drugie, w artykule przedstawione są relacje między nowymi wielowymiarowymi teoriami integracji a problemami wzrastającego zróżnicowania, wielokulturowości i spójności społecznej. Po trzecie wreszcie, tekst rozważa związki między nowymi teoriami migracji i integracji a ogólną teorią społeczną. Od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku zauważalne stały się globalne zmiany w mobilności ludzi, czemu towarzyszył też rozwój nowych koncepcji teoretycznych w obszarze szeroko pojętych studiów migracyjnych. Szczególne znaczenie dla tego przełomu odegrały dwie książki: The Age of Migration Stephena Castlesa i Marka Millera z 1993 roku oraz Words in Motion Douglasa Masseya i współpracujących z nim badaczy z 1998 roku. Prace te ukazywały wzrost i zróżnicowanie migracji we współczesnym świecie w związku z przyspieszeniem procesów globalizacyjnych, zmianami geopolitycznymi, wiążącymi się z końcem dwubiegunowego podziału świata i upadkiem komunizmu we wschodniej Europie, rozwojem i umasowieniem nowych technologii komunikacyjnych (telefonii komórkowej, Internetu, telewizji satelitarnej, masowych środków transportu na duże odległości) oraz szerszymi przemianami społeczno-kulturowymi współczesnych społeczeństw. Aby zilustrować skalę i zróżnicowanie współczesnych migracji warto przytoczyć dane Organizacji Narodów Zjednoczonych, według których w 2010 roku globalny zasób migrantów międzynarodowych, czyli liczba osób urodzonych poza krajem obecnego zamieszkania wynosił ponad 213,9 mln (UN 2010). Większość z nich (56%) przebywała w Europie (69,8 mln) i Ameryce Północnej (50 mln). W krajach Europy Zachodniej zasób tak zdefiniowanych imigrantów liczył niemal 48,8 mln, a największe ich populacje występowały w Niemczech – 10,8 mln, Francji – 6,7 mln i Wielkiej Brytanii – 6,5 mln. Choć we wschodniej Europie populacja imigrantów pozostaje mniejsza – 21 mln, też jest znacząca, zwłaszcza w takich krajach jak Rosja – 12,3 mln, Ukraina – 5,3 mln i Białoruś – 1,1 mln1. Przez ostat1 Wspomniane statystyki nie uwzględniają migrantów trwale przebywających za granicą nielegalnie oraz migrantów krótkoterminowych, którzy znacznie zwiększają populację migrantów. Na przykład w Niemczech w 2010 roku było zatrudnionych 341 tys., a w Wielkiej Brytanii 88 tys. czasowych cudzoziemskich pracowników; a liczba zagranicznych studentów realizujących pełen program studiów w obu krajach wynosiła odpowiednio 180 tys. i 369 tys. (OECD 2012). KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 33 nie kilkadziesiąt lat nie tylko wzrosła różnorodność typów i form migracji, ale i jej geograficzna dywersyfikacja. Na przykład w latach 1965–1990 liczba krajów o znaczącym udziale imigrantów w całej populacji (powyżej 15%) wzrosła z 34 do 52 (Okólski i Fihel 2012). Przedmiotem rozważań w tym artykule będą nowe koncepcje teoretyczne, które próbują opisać i wyjaśnić ostatnie znaczące zmiany w dziedzinie migracji i integracji. Analizą objęte zostały prace teoretyczne i inne teksty z istotnym komponentem teoretycznym odnoszące się do społecznych aspektów migracji i integracji imigrantów opublikowane po 1990 roku, ze szczególnym uwzględnieniem prac wydanych po 2000 roku. Tekst ten z założenia nie zajmuje się wcześniejszymi teoriami, choć często stanowią one punkt wyjścia dla nowszych koncepcji. Klasyczne teorie migracyjne były już bowiem przedmiotem licznych przeglądów i analiz zarówno przygotowanych przez zagranicznych badaczy (np. Massey i in. 1993; Zlotnik 1998), jak i polskich autorów (m.in. Górny i Kaczmarczyk 2003; Praszałowicz i in. 2004). Na przeglądzie i analizie wcześniejszych socjologicznych teorii migracji koncentrują się zwłaszcza prace Krystyny Slany (1995) oraz Daniela Kubata i Hansa-Joachima Hoffmanna-Nowotny’ego (1981). W niniejszym tekście obiekt rozważań stanowiły teorie socjologiczne z dziedziny studiów migracyjnych rozwijane przez badaczy wywodzących się z różnych dyscyplin naukowych. Artykuł ten skupia się na socjologicznych koncepcjach migracji i integracji nie tylko ze względu na ich największą przydatność dla rozwoju teorii socjologicznej, ale i ze względu na wcześniejsze niedowartościowanie, a przynajmniej mniejszą obecność, perspektywy socjologicznej w studiach migracyjnych zdominowanych przez ekonomistów, demografów, polityków społecznych i politologów. Rozwój socjologicznych koncepcji migracji i integracji ma tym większe znaczenie, że jak już w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku zauważył Michael Piore (1986: 26), „prawie wszystkie aktualne procesy migracyjne, do których stosuje się teorię, są wywoływane przez czynniki technologiczne i społeczne, a nie przez różnicę kosztów”. Ze względu na tematykę, a zarazem jego ograniczoną objętość, tekst skupia się na koncepcjach odnoszących się do przebiegu i konsekwencji procesów migracyjnych, a nie na teoriach dotyczących przyczyn migracji. Tym bardziej że przyczyny i uwarunkowania mobilności były do tej pory przedmiotem licznych analiz wykonywanych głównie przez ekonomistów i politologów. Generalnie można powiedzieć, że w latach dziewięćdziesiątych minionego wieku rozwinięte zostały nowe konceptualizacje migracji i integracji, wśród których centralną pozycję zajmuje perspektywa transnarodowa, a do których należą także nowe teorie asymilacji oraz koncepcje integracji, spójności społecznej oraz superróżnorodności. Po 2000 roku obserwować można próby tworzenia teorii drugiej generacji, które wychodzą od analiz pola teoretycznego i określenia relacji między różnymi zjawiskami i kategoriami, takimi jak: integracja, asymilacja, wielokulturowość, transnarodowość, obywatelstwo, płeć, globalizacja, postęp lub modernizacja, a także połączenia teorii migracyjnych z bardziej ogólnymi koncepcjami socjologicznymi. 34 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA Od migracji do transmigracji, migracji niepełnej i płynnej migracji? Perspektywa transmigracji Wraz z intensywnymi procesami globalizacji, rozwojem technologicznym oraz nasileniem się i zróżnicowaniem mobilności pojawiła się potrzeba rekonceptualizacji pojęcia migracji i innych centralnych pojęć w studiach migracyjnych. Dwa klasyczne, dominujące niemal do końca XX wieku modele migracji – tradycyjnej migracji osiedleńczej i migracji czasowej – zdawały się już bowiem nie wystarczać do analizy współczesnej mobilności (Castles 2002). W odpowiedzi badacze zaczęli rozwijać koncepcję transmigracji, która miała umożliwić opisanie procesu polegającego na powstawaniu w efekcie migracji społecznych przestrzeni przecinających granice geograficzne, kulturowe i polityczne, w których funkcjonują współcześni migranci. Z perspektywy transmigracji zaczęto patrzeć na rozwijane i utrzymywane przez migrantów wielorakie relacje (rodzinne, ekonomiczne, społeczne, organizacyjne, religijne i polityczne) przebiegające w poprzek granic państw narodowych (Glick Schiller i in. 1995). Przedmiotem badania stały się przestrzenie życiowe i projekty migracyjne transmigrantów obejmujące różne przestrzenie geograficzne (Pries 1999). Badacze zwrócili uwagę, że migranci mogą tworzyć swoiste pomosty między społecznością wysyłającą a przyjmującą i funkcjonować w tak zwanych „transnarodowych przestrzeniach społecznych”, opierających się na interpersonalnych powiązaniach i obejmujących swym zasięgiem różne kraje (Faist 2000). Nina Glick Schiller (2003) ukazując specyfikę koncepcji transnarodowych przestrzeni społecznych porównuje ją z podejściem skoncentrowanym na sieciach społecznych. Jej zdaniem analiza sieciowa jest podejściem bardziej jednostkocentrycznym i strukturalistycznym niż perspektywa transnarodowa, ponieważ akcentuje rozchodzące się od jednostek łańcuchy związków społecznych, a w jej centrum jest gęstość i typ relacji występujących pomiędzy poszczególnymi jednostkami. Natomiast, zdaniem autorki, kategoria przestrzeni społecznej jest bardziej socjocentryczna, gdyż pozwala uwzględnić zarówno relacje i działania jednostek, jak i idee, wartości oraz inne zjawiska ponadjednostkowe. Według Glick Schiller podejście transnarodowe daje większą możliwość uwzględnienia tego, że ludzi łączą wysoce złożone powiązania i podlegają oni równoczesnemu wpływowi różnych systemów (kulturowych, społecznych, ekonomicznych i politycznych). Jak pisze Glick Schiller (2003), procesy transnarodowe mogą być definiowane jako polityczne, ekonomiczne, społeczne i kulturowe procesy, które przekraczają granice poszczególnych państw i obejmują aktorów działających w ramach polityk i praktyk instytucjonalnych różnych krajów. Do takich procesów autorka zalicza nie tylko związki między jednostkami, ale i przepływy towarów, informacji oraz wpływów politycznych. Badaczka zwraca też uwagę na rozróżnienie między procesami transnarodowymi a globalnymi, czyli takimi, które dotykają ludzi niezależnie od miejsca i które nie mogą być zawężone do określonych przestrzeni transnarodowych (jak na przykład procesy tożsamościowe wśród ludzi rozsianych w różnych zakątkach globu, którzy, choć wyobrażają sobie siebie jako roz- KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 35 proszonych członków wspólnoty historycznej, nie podtrzymują relacji społecznych i innych związków z ojczyzną pochodzenia). Generalnie podejście transnarodowe jest próbą konceptualnego uchwycenia różnorodnych powiązań i oddziaływań łączących ludzi oraz instytucje w poprzek granic państwowych. Jak zwraca uwagę Steven Vertovec (1999), pojęcie transnarodowości może być użyteczne do opisu różnych form transnarodowych związków i wpływów. Po pierwsze, może odnosić się ono do przekraczających granice związków społecznych i być wykorzystywane do analizy struktury relacji, czyli morfologii społecznej. Po drugie, transnarodowość można wiązać z określonym typem świadomości, której ważną cechą jest podwójna lub wieloraka identyfikacja narodowa. Po trzecie, transnarodowość można pojmować jako zjawisko kulturowe obejmujące przenikanie się i mieszanie treści kulturowych oraz prowadzące do tworzenia się hybryd kulturowych. Po czwarte, z perspektywy transnarodowej analizowane mogą być również globalne przepływy kapitału ekonomicznego (na przykład w odniesieniu do działania i roli transnarodowych korporacji). Po piąte, transnarodowość jest też widoczna w różnych typach zaangażowania politycznego, na przykład w odniesieniu do roli diaspor dla państw pochodzenia emigrantów. Wreszcie po szóste, ujęcie transnarodowe pozwala na (re)konstrukcję miejsca i lokalności. Badacze wskazują bowiem na rozluźnienie związku między, z jednej strony, tożsamością, kulturą i procesami społecznymi, a z drugiej, przestrzenią. Mówi się w tym kontekście o zjawisku deterytorializacji wiążącym się z wpływem mass mediów, migracji i globalizacji (Appadurai 2005). Zdaniem Glick Schiller (2003) analiza migracji transnarodowych powinna być zintegrowana z badaniami innych transnarodowych procesów, takich jak przepływy treści kulturowych w mediach, działania globalnych korporacji i przepływy ekonomiczne. Choć podejście transnarodowe zyskało dużą popularność, a nawet stało się w pewien sposób modne wśród badawczy, koncepcja ta niesie ze sobą wiele problemów definicyjnych i metodologicznych oraz jest przedmiotem silnej krytyki. Podawana w wątpliwość jest nowość zjawiska transnarodowości i rewolucyjność transnarodowej perspektywy (Kivisto 2001). Podnoszony jest również zarzut, że badania transnarodowości najczęściej prowadzone są głównie na podstawie szczegółowo wyselekcjonowanych przypadków, a badacze koncentrują się na wybranych jednostkach, które w wyjątkowo widoczny sposób uczestniczą w transnarodowych przestrzeniach społecznych (jak np. pojedynczy artyści czy menedżerowie międzynarodowych korporacji). W efekcie propagatorzy transnarodowego podejścia w pewien sposób przeszacowują zakres i znaczenie zjawiska oraz głoszą nieuprawnione uogólnienia teoretyczne. Mniej trafny wydaje się zarzut, że podejście transnarodowe skupia się przede wszystkim na konsekwencjach migracji, właściwie nie zajmując się ich przyczynami i prawidłowościami (poza odniesieniami do sieciowości tych procesów). Istotna krytyka dotyczy tego, że transnarodowość to wyjątkowo szerokie i niedoprecyzowane podejście teoretyczne, które niezwykle trudno jest zoperacjonalizować i badać. Na przykład w badaniach transnarodowości często zakłada się równoczesność silnych (a nawet równoważnych) powiązań migrantów z więcej niż jednym krajem. Tymczasem badania empiryczne pokazują, że większość migrantów cały czas przejawia 36 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA tendencję do orientowania się na jedno główne centrum życiowe, choć jego lokalizacja i charakterystyki mogą ulegać zmianie w czasie. W tym kontekście warto zwrócić również uwagę na rosnący rozpad więzi międzyludzkich i w ogóle coraz mniejszą siłę związków migrantów z poszczególnymi krajami. Z kolei z perspektywy teorii krytycznej podnoszony jest inny ważki zarzut, że podejście transnarodowe nie podejmuje podstawowej kwestii utrzymywania się, a nawet wzrostu w związku z migracjami nierówności społeczno-ekonomicznych i opresji, której doświadczają określone grupy społeczne. Z tego punktu widzenia podejście transnarodowe bywa krytykowane jako przejaw „naiwnej” postmodernistycznej narracji, która będąc w kontrze do modernistycznej wizji, jest jednak formą pewnej ideologii legitymizującej istniejące struktury społeczne i układy sił. Trzeba jednak zauważyć, że w przypadku transnarodowości można wyróżnić dwa okresy w rozwoju tej koncepcji. Wspomniana krytyka dotyczy zwłaszcza pierwszej fazy rozwoju koncepcji transnarodowości, gdy badacze koncentrowali się na pokazaniu i udowodnieniu istnienia specyficznego zjawiska transnarodowej migracji. Drugi okres w rozwoju podejścia transnarodowego to rewizja poglądu na temat całkowitej nowości tej formy migracji oraz stawianie bardziej zaawansowanych pytań badawczych dotyczących tego: pod jakim względem obecne migracje transnarodowe są podobne, a pod jakim względem odmienne od wcześniejszych przykładów transnarodowych migracji; jaka jest rola transmigrantów w ideologiach i projektach narodowych w dzisiejszym zglobalizowanym świecie; jak płeć różnicuje doświadczenia w transnarodowych przestrzeniach społecznych i jak to wiąże się z rodziną, etnicznością i narodem; jak procesy transnarodowe wyglądają w przypadku kolejnych generacji migrantów i jak wygląda socjalizacja dzieci w transnarodowych przestrzeniach społecznych; jaka jest relacja między transnarodowymi przestrzeniami społecznymi a różnymi sieciami religijnymi, organizacjami i ideologiami oraz jaki jest związek między transnarodową migracją a różnymi typami nierówności społecznych (Glick Schiller 2003). Niewątpliwą zaletą perspektywy transnarodowej jest to, że pozwala nie tylko uwzględnić wielość i złożoność powiązań współczesnych migrantów, ale i wyjść poza dominującą wcześniej w studiach migracyjnych państwocentryczną orientację. Podejście transnarodowe daje możliwość, by przezwyciężyć coś, co określa się mianem metodologicznego nacjonalizmu i związaną z tym koncentrację badaczy na państwach jako „naturalnych” i centralnych jednostkach analizy (Wimmer i Glick Schiller 2002). Jak dowodzi Glick Schiller (2003), koncepcja transnarodowości pozwala na rekonceptualizację pojęcia społeczeństwa poza umysłowe i polityczne ograniczenia dotychczasowego porządku. Bowiem według autorki wyróżnianie państwa i zamkniętego w jego granicach społeczeństwa jako oczywistych i centralnych kategorii badawczych jest przejawem historycznie uwarunkowanego skrzywienia badawczego i anachronizmem w odniesieniu do otaczającego nas świata. Zdaniem badaczki podejście transnarodowe umożliwia także ujęcie strukturalizacyjne, które pozwala uwzględnić dynamiczną naturę relacji struktury i podmiotowego sprawstwa, daje możliwość powiązania ustrukturalizowanych transnarodowych relacji oraz proce- KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 37 sów ich wytwarzania, a także stwarza możliwość rekonceptualizacji innych centralnych kategorii społecznych. Mocnymi stronami podejścia transnarodowego jest więc to, że umożliwia ono z jednej strony celną krytykę klasycznej teorii i metodologii badań migracyjnych, a z drugiej – uwypukla uwidoczniające się zjawisko transnarodowych powiązań migrantów. Perspektywę transnarodową należy jednak postrzegać raczej jako komplementarne podeście w studiach migracyjnych, a nie całkowicie nowy „rewolucyjny” paradygmat przekreślający klasyczne teorie migracyjne. Jeśli nie transnarodowość to co? Koncepcje migracji niepełnej i płynnej migracji Równocześnie od przełomu XX i XXI wieku rozwijane są inne koncepcje, które próbują uchwycić także zmienność i niestałość osadzenia współczesnych migrantów. Taką propozycją jest koncepcja migracji niepełnej stworzona przez Marka Okólskigo (2001) na podstawie długoletnich badań polskich emigrantów okresu transformacji. Koncepcja ta dotyczy szczególnie krótkoterminowych, nierejestrowanych, migracji przedakcesyjnych, a zwłaszcza migracji cyrkulacyjnych. Można ją jednak odnieść też do dłuższych migracji, gdy instytucjonalizacji podlega przedłużająca się tymczasowość migracji i marginalizacja migrantów na emigracji. Migranci, którzy lata swojego życia spędzają poza ojczyzną, bywają nieraz nadal przede wszystkim zorientowani na kraj pochodzenia redukując swoje związki z krajem emigracji do niezbędnego minimum. Miało to zwłaszcza miejsce w przypadku przedakcesyjnych migracji Polaków, które cechowała jakaś forma nielegalności (na przykład zatrudnienia lub/i pobytu). Prowadziło to migrantów do życia „w zawieszeniu” i – jak to określił Wojciech Łukowski (2001) – „na peryferiach” społeczeństwa przyjmującego (na przykład niekorzystania z instytucji kraju przyjmującego, unikania wchodzenia w niezwiązane z pracą relacje społeczne, nienabywania kompetencji kulturowych kraju pobytu) oraz powstrzymywało migrantów przed przenoszeniem głównego ośrodka życia do nowego kraju. Analizy migracji poakcesyjnej pokazały jednak utrzymywanie się takiego wzorca migracyjnego wśród części polskich migrantów mimo zmian prawnoinstytucjonalnych związanych z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej (Grabowska-Lusińska i Okólski 2009). O ile jednak koncepcja migracji niepełnej zakłada utrzymywanie się u migrantów zdecydowanej orientacji na kraj pochodzenia, mimo wzrastającej liczby ich cyrkulacji lub przedłużającego się ich pobytu za granicą, o tyle konceptualizacji teoretycznej wymagają sytuacje, gdy u raz wprawionych w ruch migrantów następuje swoiste przekroczenie Rubikonu – słabną ich więzy z krajem pochodzenia, a oni zaczynają „dryfować” w zglobalizowanym świecie. Warto wspomnieć, że o początkach tego zjawiska, które zaczęło rysować się już u wykorzenionych ze swoich lokalnych społeczności migrantów przenoszących się do uprzemysłowionych ośrodków miejskich, pisał już Piore (1979). Jedną z propozycji, która może być wykorzystana do analizy tego odmiennego typu migracji, stanowi kategoria płynnej migracji zaproponowana przez Godfrieda Engbersena, Erika Snela i Jana de Booma (2010). Propozycja ta nawiązuje do zna- 38 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA nej metafory Baumana (2007) o płynnej nowoczesności, która dotyczy nieustannie towarzyszącego współczesnemu człowiekowi doświadczenia poczucia nietrwałości, niepewności i zagrożenia. W konsekwencji, jak stwierdza Bauman (2006: 252): „W świecie, w którym przyszłość jawi się jako mglista i niewyraźna, a przy tym pełna zagrożeń i niebezpieczeństw, wytyczanie odległych celów, rezygnowanie z osobistych korzyści dla wzmocnienia grupy i poświęcanie teraźniejszości w imię przyszłych rozkoszy nie wydaje się ani atrakcyjną, ani rozsądną ofertą. Szansa, której nie wykorzysta się tu i teraz, jest szansą straconą, jej zaprzepaszczenie jest niewybaczalne i nie daje się łatwo usprawiedliwić ani uzasadnić. Skoro dzisiejsze zobowiązania mogą przeszkodzić w skorzystaniu z jutrzejszej okazji, należy zadbać o to, by były one możliwie błahe i powierzchowne, co pozwoli uniknąć poważniejszej szkody”. W związku z tym, jak zauważa autor, maleje u ludzi przywiązanie do miejsca i skłonność do obarczania się wynikającymi stąd obowiązkami, bo to okazałoby się zgubne, kiedy w innym miejscu pojawiłyby się nagle nowe i bardziej ponętne możliwości (Bauman 2006). Według Engbersena, Snela i de Booma (2010) stabilne wzory migracji, które cechowały lata 1950–1990, uległy rozpuszczeniu i przeobrażeniu w bardziej złożone, ale i efemeryczne wzory transnarodowe i globalizacyjne wiążące się z tymczasowym zamieszkiwaniem migrantów w różnych miejscach oraz ze zmianami statusu migracyjnego. Jak mówi Engbersen (2011), kategoria płynnej migracji wiąże się z szerszymi przemianami społeczno-kulturowymi (takimi jak dynamiczne zmiany podstawowych formalnych i nieformalnych instytucji społecznych) i odnosi się do pojawiania się zindywidualizowanych wzorów migracji, gdy migranci szukają dla siebie miejsca w różnych krajach wykorzystując na przykład otwarte granice i wolny rynek pracy. Ta wyodrębniona na podstawie badania empirycznego kategoria migrantów znajduje potwierdzenie w podobnych wzorach migracji zauważonych przez innych badaczy. I tak Franck Düvell i Dita Vogel (2006) jako jeden z czterech typów migrantów – obok migrantów zorientowanych na powrót, imigrantów osiedleńczych oraz transmigrantów o binacjonalnej orientacji – wyszczególnili „globalnych nomadów”, którzy żyją i pracują w różnych krajach oraz posiadają silną kosmopolityczną orientację. Również John Eade, Stephen Drinkwater i Michał Garapich (2006) wśród badanych przez siebie migrantów wyróżnili: 1) „bociany” – migrantów cyrkulacyjnych, często sezonowych, podejmujących za granicą pracę w drugorzędnym sektorze rynku pracy, 2) „chomiki” – osoby o czysto zarobkowym celu migracji, które po akumulacji odpowiedniego kapitału ekonomicznego chcą wrócić do Polski, 3) migrantów osiadłych oraz 4) właśnie tak zwanych „poszukiwaczy”, czyli młode, ambitne, indywidualistycznie zorientowane osoby, które celowo zachowują otwarte różne opcje życiowe. Podobny do tego ostatniego typ zachowania – strategia intencjonalnej nieprzewidywalności – widoczny był także u części migrantów badanych przez Izabelę Grabowską-Lusińską i Okólskiego (2009) obok migrantów podejmujących sezonową cyrkulację, długookresową migrację i migrację osiedleńczą. Pokrewna koncepcja, aczkolwiek wyrosła na całkowicie odmiennym gruncie badań migracji w Afryce i analiz z obszaru studiów kulturowych, związana jest KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 39 z pojęciem migrancy. W najbardziej popularnym ujęciu dotyczy ono zjawiska notorycznego wędrowania z jednego miejsca pobytu do innego. Koncepcja ta używana jest również w odniesieniu do wewnętrznego doświadczenia przemieszczania się, tułaczki i tęsknoty. Iain Chambers (1994) twierdzi, że odczucie przemieszczenia dotyczy nie tylko migrantów, ale i zawarte jest w europejskim doświadczeniu konfrontacji z innością i odmiennością, dlatego migrancy może być centralną metaforą współczesności, zarówno dla opisu rzeczywistości, jak i dla rozważań teoretycznych. Z kolei Nicholas Harney i Loretta Baldassar (2007) rekonstruują koncepcję migrancy jako swoisty kontrapunkt dla podejścia transnarodowego. Zdaniem wspomnianych autorów koncepcja ta stawia na pierwszym planie mobilność jako taką i przywiązuje większą uwagę do migracji jako procesu niż podejście transnarodowe, w którym patrzy się, jak osadzeni w kraju przyjmującym imigranci budują i utrzymują związki z krajem pochodzenia. Według tych badaczy migrancy nie tylko kwestionuje centralność kategorii państwa, ale i narodu, a także uwypukla podmiotowe działanie migrantów, co pozwala też przezwyciężyć dominujący wcześniej w studiach migracyjnych determinizm strukturalny. Wreszcie koncepcja migrancy jest wrażliwa na kwestie nierówności władzy, nie tylko widoczne w praktykach państwa, ale w bardziej subtelnych przejawach związanych z nierównowagą sił w dyskursach i systemach wiedzy. Zróżnicowane wzory współczesnych migracji można uporządkować zgodnie z czteropolową typologią wyznaczaną przez dwa skrzyżowane wymiary: 1) przywiązania do kraju pochodzenia oraz 2) przywiązania do kraju przeznaczenia (Engbersen i in. 2013). Zgodnie z tym płynni migranci czy ewentualnie osoby zaangażowane w procesy migrancy to migranci o słabych związkach zarówno z krajem pochodzenia, jak i przeznaczenia. Przeciwieństwem takiej postawy jest silne przywiązanie do obu krajów u migrantów transnarodowych. Warianty pośrednie to migranci krótkoterminowi, cyrkulacyjni, sezonowi i niepełni (słabo przywiązani do kraju emigracji, silnie do kraju pochodzenia) oraz migranci osiedleńczy (silnie związani z krajem imigracji, a słabo z krajem pochodzenia). Typologia ta pokazuje różnorodność i złożoność współczesnych wzorów migracji, co wskazuje na potrzebę wielotorowego rozwoju teorii migracyjnej. Nowe teorie integracji i asymilacji a problem wielokulturowości, superróżnorodności i spójności społecznej Drugim obok przepływów wymiarem porządkującym w studiach migracyjnych jest perspektywa przystosowania się imigrantów i tworzenia się więzi społecznych, w której centralne miejsce zajmuje koncepcja integracji. Koncepcja ta szczególnie intensywnie rozwijała się od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to w związku z problemami dotyczącymi imigrantów w różnych państwach europejskich, zaczęła pełnić rolę głównego podejścia, a nawet dominującego „paradygmatu” w badaniach, praktyce instytucjonalnej i debacie publicznej (Łodziński i Grzymała-Kazłowska 2011). Na szczególną rolę pojęcia integracji na przełomie XX i XXI wieku wskazy- 40 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA wali na przykład tacy autorzy, jak Sarah Spencer i Betsy Cooper (2006) czy Stephen Castles, Maja Korac, Ellie Vasta i Steven Vertovec (2003). W odniesieniu do koncepcji integracji należy przede wszystkim podkreślić nie tylko jej praktyczne i badawcze zastosowanie w przeciwieństwie do silnie teoretycznej koncepcji transnarodowości, ale także wyraźnie widoczne jej upolitycznienie (por. Grzymała-Kazłowska 2008a). Koncepcja integracji stała się bowiem odpowiedzią na „problem imigrantów w Europie” i instrumentem z dziedziny polityki społecznej. Na integrację zaczęto więc przede wszystkim patrzeć z perspektywy przystosowania migrantów do życia w nowym środowisku oraz takiego włączania ich do społeczeństwa przyjmującego, aby gwarantowało to utrzymanie dotychczasowego ładu społecznego. Występuje wielość modeli integracji, podobnie jak różnorodność polityk integracyjnych i podejść badawczych do integracji, aczkolwiek można też dostrzec przejawy stopniowej konwergencji polityk i praktyk integracyjnych, na przykład za pomocą „miękkiej” standaryzacji poprzez ogólnoeuropejskie fundusze na programy integracyjne (Stefańska 2008; Bieniecki i in. 2011). Generalnie można powiedzieć, że pojęcie integracji odnosi się do uczestnictwa imigrantów w różnych obszarach życia społeczeństwa przyjmującego, a włączanie się w życie w nowym kraju zakłada nie tylko związki imigrantów ze społeczeństwem przyjmującym, ale i odpowiedni poziom ich kompetencji kulturowych oraz poszanowanie przez nich podstawowych norm, wartości i instytucji goszczącego ich kraju (Grzymała-Kazłowska 2008b). Przyjmuje się też, że o integracji można mówić, gdy mamy do czynienia z zachowaniem (w większym lub w mniejszym stopniu) przez imigrantów swojej tożsamości kulturowej (a więc odmienności), bo gdy ich odrębność zanika, pojęcie integracji traci sens (Grzymała-Kazłowska 2008a). Zwraca się także uwagę na dwustronność (choć niesymetryczność) procesu integracji, której warunkiem jest także odpowiednia postawa społeczeństwa przyjmującego. W nowych koncepcjach integracji podkreślana jest złożoność i wielowymiarowość tego procesu. Przykładem takiego podejścia może być model integracji Wolfganga Bosswicka i Friedricha Heckmanna (2006), którzy rozróżniają dwie płaszczyzny integracji społecznej: 1) integrację strukturalną, w której istotne jest umiejscowienie imigrantów w strukturach społecznych, czyli osiągnięcie przez nich określonej pozycji ekonomiczno-zawodowej, społecznej, edukacyjnej itp. i kwestia „nierówności” i „różnic”, oraz 2) integrację interakcyjną, gdzie akcentuje się proces wymiany, wzajemnych oddziaływań i związków między reprezentantami społeczeństwa przyjmującego a imigrantami, a także dwa aspekty integracji kulturowo-tożsamościowej: 1) integrację kulturową, która łączy się z odpowiednimi kompetencjami językowymi oraz znajomością i akceptowaniem określonych norm oraz wartości, a także 2) integrację identyfikacyjną, która odnosi się do poczucia przynależności grupowej i tożsamości oraz dotyczy zarówno procesów poznawczych, jak i emocjonalnych2. W innym, stworzonym na podstawie badania empirycznego, modelu 2 Rozróżnienie to przywodzi na myśl klasyczną koncepcję Miltona Gordona (1964), który wyróżnił następujące wymiary procesu asymilacji: kulturowy (przyjęcie wzorców kulturowych), struk- KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 41 Alastair Ager i Alison Strang (2008) identyfikują aż dziesięć podstawowych, współoddziałujących na siebie pól integracji, takich jak: 1) uczestnictwo w rynku pracy, 2) zamieszkanie, 3) edukacja, 4) zdrowie (czyli dostęp do czterech zasobów, które są zarówno środkami, jak i wyznacznikami integracji), 5) kontakty z formalnymi instytucjami społeczeństwa przyjmującego, 6) relacje z członkami grupy dominującej, 7) więzi wewnątrzgrupowe (czyli trzy typy „połączeń społecznych”), 8) wiedza językowa i kulturowa, 9) stabilność i bezpieczeństwo (czyli dwa czynniki ułatwiające) i 10) prawo i obywatelstwo (tworzące fundament integracji). W modelu tym warto zwrócić szczególną uwagę na pomijany zazwyczaj wymiar poczucia bezpieczeństwa i stabilności jako istotny czynnik integracji migrantów. Wagę tego wymiaru obok „integracji socjalnej” ukazuje Katarzyna Szymańska-Zybertowicz (2011). Zaprezentowane wyżej przykłady pokazują złożoność modeli i różnorodność wymiarów, które pojawiają się w nowych koncepcjach integracji. Nowe teorie integracji stawiają też pytanie o związek między integracją a transnarodowością. Według Thomasa Faista (2000) klasyczne modele adaptacji migrantów, takie jak model asymilacyjny i pluralizmu etnicznego, powinny zostać uzupełnione o model adaptacji związany z funkcjonowaniem w „transnarodowych przestrzeniach społecznych”. Inni badacze rozważają, na przykład, jak transnarodowość wpływa na procesy integracji migrantów (Vertovec 1999). Problem integracji, podobnie jak transnarodowości, analizowany bywa też z perspektywy genderowej (np. przez Itzigsohn i Giorguli-Saucedo 2005; Lutz 2010) czy w odniesieniu do kwestii obywatelstwa. Patricia Pessar i Sarah Mahler (2003) analizują na przykład procesy adaptacji i zmiany w relacjach między mężczyznami a kobietami zachodzące w przestrzeniach transnarodowych wychodząc od kategorii płci, która umiejscawia jednostkę społecznie i przestrzennie dając jej określony dostęp do władzy i możliwości podmiotowego sprawstwa. Przedmiotem wielu badań jest również rola obywatelstwa w integracji migrantów i włączania ich do społeczeństw przyjmujących (np. Turner 1997; Delanty red. 2000; Joppke i Morawska 2003; Modood 2012). Wyróżnia się na przykład cztery modele obywatelstwa, które określają członkostwo w społeczności politycznej, jaką stanowi państwo: obywatelstwo oparte na prawach, obywatelstwo oparte na obowiązkach, obywatelstwo oparte na uczestnictwie i obywatelstwo oparte na tożsamości (Delanty red. 2000). Procesy adaptacji migrantów bywają też opisywane z perspektywy codziennych praktyk nie tylko transnarodowych, ale i kosmopolitycznych (Smith i Guarnizo 1998; Nowicka i Rovisco 2009). Koncepcja kosmopolityzmu zapewnia bowiem jeszcze inną perspektywę analizy funkcjonowania i powiązań migrantów we współczesnym świecie, a pojęcie kosmopolityzmu może być stosowane do różnych wymiarów zjaturalny (dopuszczenie do instytucji społeczeństwa przyjmującego i „wejście” migrantów do różnych, w tym pierwotnych, grup społecznych), małżeński (występowanie na szeroką skalę małżeństw mieszanych), tożsamościowy (pojawienie się identyfikacji grupowej związanej ze społeczeństwem przyjmującym), przyjmującej postawy (związany ze znikaniem uprzedzeń), behawioralny (związany z brakiem dyskryminacji) oraz obywatelski (odnoszący się do braku konfliktów w sferze wartości i władzy pomiędzy grupą większościową i mniejszościową). 42 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA wisk kulturowych i społecznych, też tych związanych z migracjami (Vertovec 2006). Po pierwsze, kosmopolityzm może odnosić się do obecnych społeczno-kulturowych warunków życia ludzi związanych z globalną, hybrydową, „niezakorzenioną” kulturą, której przejawami są masowa turystyka, powszechna dostępność różnorodnych kuchni, uniwersalne trendy w modzie, konsumpcja zunifikowanych dóbr, globalny zasięg i wpływ mediów oraz komunikacji elektronicznej. Po drugie, kosmopolityzm wiąże się z filozofią lub ideologią, dla której przeciwnym punktem odniesienia jest komunitarianizm zakładający, że zasady i zobowiązania moralne są zakorzenione w określonych grupach i kontekstach. W tym sensie kosmopolityzm odnosi się do idei globalnej wspólnoty ludzkiej z uniwersalnymi wartościami, choć zazwyczaj akcentuje się w tej perspektywie indywidualizm i liberalizm. Po trzecie, kosmopolityzm można postrzegać jako projekt polityczny kosmopolitycznej demokracji oraz związanych z nią instytucji i ruchów społecznych, które współwystępują z systemem państw, a w niektórych działają ponad nimi, tak jak w przypadku UE czy ONZ. Po czwarte, kosmopolityzm pozwala patrzeć na społeczeństwo jako zbiór jednostek o wielorakim poczuciu przynależności, będących równocześnie członkami rozmaitych grup, nieraz o odmiennych politycznych interesach, gdzie wielość społecznych powiązań oraz politycznej lojalności powinna być uwzględniona. Po piąte, kosmopolityzm to także rodzaj postawy otwartości na różnorodność doświadczeń w różnych miejscach globu oraz poczucie bliskości i związku ze światem jako całością. Wreszcie, po szóste, kosmopolityzm może być ujmowany jako pewna praktyka lub habitus utrzymywania równoczesnych związków w wielu miejscach i wykorzystywania różnorodnych zasobów tam się znajdujących. W literaturze europejskiej – a zwłaszcza amerykańskiej – widoczny jest też powrót do unikanego wcześniej, szczególnie w Europie, pojęcia „asymilacja”, krytykowanego ze względu na zbyt unifikacyjne założenia i obciążonego skojarzeniami z nietolerancją wobec innych ras i kultur (Favell 2003). „Renesans” pojęcia „asymilacja” wiązać można z fiaskiem w różnych krajach europejskich polityki wielokulturowości i wzrostem sceptycyzmu wobec, łączonego z wielokulturowością, podejścia integracyjnego. Związany jest także z atrakcyjnością alternatywnych koncepcji wobec dominującego w Europie „paradygmatu integracyjnego”, na przykład takich, które odwołują się do pojęcia adaptacji, jak koncepcja adaptacji do przestrzeni transnarodowej. Współczesne, zmodyfikowane koncepcje asymilacji określa się mianem nowych teorii asymilacji (Morawska 2004). Propagatorzy tego podejścia Richard Alba i Victor Nee (1997) podkreślają, że nie używają pojęcia „asymilacja” w odniesieniu do sfery normatywnej czy politycznej, ale do opisu spontanicznego i naturalnego, długotrwałego procesu zmiany społecznej. Takie znaczenie tego pojęcia zbieżne jest z dominującym w amerykańskim społeczeństwie podejściem do zagadnienia przystosowania się imigrantów. Zdaniem Alby i Nee (1997: 864): „Niezależnie od ułomności wcześniejszych koncepcji i zastosowań asymilacji (…) pojęcie to daje najlepszą możliwość zrozumienia i opisu integracji do dominującego społeczeństwa doświadczanej przez generacje”. Według wspomnianych autorów asymilacja to zmiany, które powodują, że jednostki w jakiejś grupie etnicznej stają się bardziej podobne i bardziej społecznie zintegrowane z członkami innej grupy, a więc, jak KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 43 piszą badacze: „Generalnie asymilacja może być definiowana jako zmniejszanie się, a w końcu zniknięcie etnicznej/rasowej odmienności i kulturowo-społecznych różnic, które ją wyrażają” (tamże, s. 863). Przykładem nowej teorii asymilacji jest koncepcja asymilacji segmentowej Min Zhou (1997). Wzięła się ona z krytyki założeń o liniowości i uniwersalności asymilacji oraz o prostej zależności między asymilacją a awansem imigrantów, sformułowanej pod wpływem obserwacji zjawiska kryzysu drugiego pokolenia (Gans 1992). Zhou (1997) ukazuje odmienne wzory przystosowania wśród różnych grup imigranckich i przedstawia trzy główne typy ścieżek społeczno-zawodowych imigrantów: 1) przystosowanie do klasy średniej i awans, 2) upodobnienie się do podklasy (underclass) i degradację, 3) sukces ekonomiczny i zachowanie więzi ze społecznością etniczną. Koncepcja ta, podobnie jak inne nowe teorie tego dotyczące, pokazuje, jak imigranci zostają włączeni do systemu stratyfikacji społeczeństw przyjmujących, a także uwzględnia zróżnicowanie asymilacji w zależności od generacji oraz różnorodność wymiarów asymilacji (poznawczego, strukturalnego, społecznego i identyfikacyjnego i innych). Na tym przykładzie widać więc wielowymiarowość nowych koncepcji asymilacji migrantów. Migracje powodują nie tylko wyzwania adaptacyjne dla migrantów i konieczność ich włączenia do nowej społeczności, ale i wiodą do głębokich przemian społeczeństwa przyjmującego, takich jak wielokulturowość. Wielokulturowość stała się więc innym ważnym pojęciem, które jest zarówno wykorzystywane w znaczeniu deskryptywnym na opisanie dużego zróżnicowania wewnętrznego współczesnych społeczeństw imigracyjnych, jak również jest stosowane do polityki regulowania relacji w zróżnicowanych społeczeństwach i rozwiązywania pojawiających się tam konfliktów, a także bywa używane w znaczeniu ideologii, doktryny czy filozofii promującej zróżnicowanie i jego pozytywne konsekwencje (Burszta 1998). Wspomniane kwestionowanie w ostatnich latach w debacie publicznej w krajach europejskich polityki wielokulturowości wiąże się najsilniej ze wspomnianym trzecim rozumieniem wielokulturowości. Jak jednak zauważa Will Kymlicka (2012), mówienie o wycofywaniu się z wielokulturowości przysłania fakt, że pewna forma wielokulturowej integracji pozostaje wciąż aktualną opcją dla zachodnich demokracji. Rosnąca w efekcie mobilności, globalizacji i komunikacji różnorodność społeczeństw zbiegła się z fundamentalnymi problemami związanymi ze złożonością i szybkością zmian społeczno-kulturowych, w tym rozpadem dotychczasowych systemów kulturowych i instytucji ważnych dla utrzymania dotychczasowego ładu społecznego. To prowadzi do bardziej ogólnego pytania o wewnętrzne spoiwo i integrację społeczeństw przyjmujących. Problem wzrastającej złożoności społeczno-kulturowej społeczeństw podjął Vertovec (2006b) w swojej koncepcji superróżnorodności (super-diversity) zaproponowanej w celu opisania niespotykanego dotychczas poziomu złożoności współczesnych wielokulturowych społeczeństw, takich jak społeczeństwo brytyjskie. Stan ten charakteryzuje się dynamicznym, wzajemnym oddziaływaniem rozmaitych czynników zróżnicowania, związanych ze wzrastającą od lat dziewięćdziesiątych XX wieku kooegzystencją rozproszonych, o wielorakich tożsamościach, transnarodowo powiązanych, zróżnicowanych pod względem spo- 44 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA łecznym, ekonomicznym i prawnym imigrantów, różniących się postawą akulturacyjną i długością zamieszkania w kraju przyjmującym, pochodzących z krajów o różnych językach, etniczności, religii, identyfikacjach, wartościach i praktykach (Vertovec 2007). Te ogromne zróżnicowanie stanowi nowe wyzwanie zarówno dla badań i rozważań teoretycznych, jak i polityki, i praktyk integracyjnych. Wspomniana różnorodność charakteryzuje zwłaszcza wielkie miasta, których coraz ważniejszą częścią stają się imigranci. Obecnie wiele dużych zachodnioeuropejskich miast, szczególnie stolic, jest w 20–35% zamieszkała przez ludność nieeuropejskiego pochodzenia (Moddod 2012). Na przykład, według spisu z 2001 roku, Londyn zamieszkiwało 45% wszystkich członków mniejszości etnicznych w Wielkiej Brytanii (Castles i Miller 2012), a osoby nienależące do „białej rasy” (członkowie „rasy” innej niż biała lub dzieci z mieszanych rodzin) stanowiły około 40% mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii (ONS 2011). Owo wielkomiejskie zróżnicowanie kulturowe i migracje analizowane są w kontekście transnarodowości i procesów globalizacji. W odniesieniu do zjawiska migracji rozwijane są na przykład koncepcje odnoszące się do funkcjonowania „globalnych miast”, przepływów między nimi i funkcjonowania w nich współczesnych migrantów (Sassen 2007). W tym kontekście Saskia Sassen przedstawia analizę położenia imigrantów w kategoriach „różnic klasowych” oraz opisuje zjawisko globalizacji pracy opiekuńczej migrantek. Feminizacja migracji wiąże się z faktem, że to właśnie kobiety są coraz częściej zmuszone do przejęcia odpowiedzialności za utrzymanie swoich rodzin i podjęcia migracji zagranicznej, aby je utrzymać. W odniesieniu do złożonych, różnorodnych i podlegających dynamicznym zmianom, „rozpadających się” społeczeństw pojawia się w ogóle pytanie o adekwatność pojęcia „integracja”, które wywodząc się z myślenia strukturalistyczno-funkcjonalistycznego zakłada potrzebę dopasowania i powiązania odrębnych elementów (imigrantów i grup odmiennych etnicznie) z rozpatrywanym jako całościowy system społeczeństwem. Jednak w sytuacji rosnącego zróżnicowania i indywidualizacji społeczeństw mamy do czynienia nie tyle z problemem włączenia jakiegoś elementu do większej całości, ile z problemem powiązania i zespolenia różnorodnych jednostek i grup, które tworzą współczesne społeczeństwa. Pojawia się więc tu fundamentalne pytanie o rodzaj spoiwa społecznego i sposoby wytwarzania ładu społecznego. Na przykład dyskutuje się, czy obecnie to nie konsumpcja przejęła rolę głównego czynnika integrującego jednostki w miejsce wcześniejszych instytucji i rynku pracy. Generalnie w tym kontekście niektórzy teoretycy zamiast o problemie integracji imigrantów ze społeczeństwem przyjmującym mówią o szerszym problemie spójności dzisiejszych zróżnicowanych, również w wyniku migracji, społeczeństw. Używana tu koncepcja spójności społecznej jest jednak nie tylko kategorią teoretyczną, ale, a może przede wszystkim, pojęciem z obszaru polityki społecznej, występującym na przykład w dokumentach instytucji Unii Europejskiej. Koncepcja ta pojawia się w związku z poszukiwaniem praktycznych sposobów na zapobieganie napięciom i konfliktom oraz łączenie różnorodnych grup w harmonijnie funkcjonujące społeczeństwo, szanujące różnorodność swoich członków i zapewniające wszystkim określone prawa. KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 45 Według Ellie Vasty (2007) koncepcja „spójności społecznej” może odwoływać się do co najmniej czterech różnych obszarów i mechanizmów wewnętrznej integracji współczesnych społeczeństw. Po pierwsze, może ona oznaczać akceptację przez członków danego społeczeństwa wspólnych wartości i instytucji, na przykład przyjęcie określonej kultury obywatelskiej. Po drugie, spójność społeczna może być wiązana z podzielanym uznaniem dla przeważających społecznie wzorów zachowań oraz metod kontroli społecznej. Po trzecie, można ją także ujmować jako formę kapitału społecznego opierającego się na wzajemnym zaufaniu społecznym podtrzymywanym przez relacje społeczne. Po czwarte, spójność społeczna może być wreszcie budowana na poczuciu przynależności do danego społeczeństwa i podzielaniu przez członków wspólnej tożsamości kulturowej. Warto dodać, że dla spójności ważne jest występowanie między członkami społeczeństwa interakcji, wymiany i związków oraz brak społecznego wykluczenia z rynku pracy, życia publicznego i dostępu do zasobów publicznych. Najważniejszym zagadnieniem dla badaczy zjawisk migracyjnych wciąż pozostaje powiązanie nowych form mobilności i inkorporacji migrantów, a zwłaszcza pojawienie się transnarodowych wspólnot, wielorakich tożsamości i nowych koncepcji obywatelstwa (Castles 1992). Również zdaniem Vertoveca (2007) dalszych badań szczególnie wymagają mechanizmy integracji transmigrantów, wymiary transnarodowego zaangażowania oraz związki między transmigracjami i tożsamością. Istotne jest powiązanie różnych zjawisk i kategorii teoretycznych, a zwłaszcza pytanie o adekwatność pojęć integracji i asymilacji z perspektywy transnarodowości i ewentualne sposoby ich rekonceptualizacji. Teorie migracji i integracji a ogólna teoria społeczna W literaturze dotyczącej nowych teorii migracji i integracji zauważalne są także szersze rozważania teoretyczne łączące teorie migracji i bardziej ogólne teorie socjologiczne, a szczególnie teorie zmiany społecznej (por. np. van Hear, 2010; Portes 2010; Castles 2010). Hein de Haas (2010) zauważa, że zjawisko migracji należy badać w szerszym społecznym kontekście, aby uwzględnić, że migracja jest: 1) procesem, który jest integralną częścią ogólniejszych procesów transformacyjnych, 2) ma swoją wewnętrzną dynamikę i 3) swoisty wpływ na owe procesy zmiany. Na podobnym stanowisku stoi Castles (2010), który uważa, że za ramową koncepcję studiów migracyjnych powinno się przyjąć teorię transformacji społecznej. Transformację społeczną definiuje on jako fundamentalną zmianę w sposobie organizacji społeczeństwa, która wykracza ze względu na swoją rozległość i tempo poza dotychczas doświadczane przemiany nowoczesnego społeczeństwa. Castles pisze (2010: 1578): „Alternatywne podejście to konceptualizacja migracji nie tylko jako rezultatu transformacji społecznej ani jednej z jego przyczyn, ale jako integralnej i zasadniczej części procesów transformacji społecznej”. Zdaniem tego autora coraz bardziej przyspieszające procesy globalizacji wraz ze zmianami w dziedzinie władzy i polityki zazębiają się z fundamentalnymi przemianami relacji społecznych tak w państwach najbardziej rozwiniętych (gdzie ma miejsce zamykanie starszych 46 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA gałęzi przemysłu, restrukturyzacja rynku pracy, erozja państwa opiekuńczego, fragmentacja wspólnot i społeczności oraz przekształcenia tożsamości grupowych), jak i tych mniej rozwiniętych (gdzie zachodzi intensyfikacja rolnictwa, destrukcja życia na wsi, erozja porządku społecznego i rozwarstwienie widoczne zwłaszcza w miastach, gdzie tworzą się slumsy) (Castles 2010). Dopiero takie szersze spojrzenie umożliwia uchwycenie złożoności współczesnego społeczeństwa i jego wewnętrznych przemian oraz zrozumienie znaczenia procesów migracyjnych oraz ich miejsca w dynamicznych zmianach globalnych. Bardziej sceptyczne stanowisko reprezentuje Alejandro Portes (2010). Według niego choć migracje są elementem zmiany społecznej i prowadzą do dalszej transformacji społeczeństw tak wysyłających, jak i przyjmujących, jednak zmiany te są raczej ograniczone i nie powodują głębokich przemian najważniejszych struktur i wartości społeczeństw. Te zasadniczo nie zmieniają się, a nawet paradoksalnie mogą w wyniku migracji, zwłaszcza w społeczeństwach przyjmujących, zostać umocnione. Autor podaje przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie jego zdaniem migracje mają właściwości konserwujące w odniesieniu do systemu prawnego i edukacyjnego, dominacji języka angielskiego, podstawowych wartości regulujących interakcje społeczne, dystrybucji władzy i struktury klasowej. Takie stanowisko zbieżne jest z intensywnie rozwijającą się perspektywą krytycznej teorii rozwoju i migracji, gdzie akcentuje się rolę migracji w utrzymywaniu się i pogłębianiu się nierówności społeczno-ekonomicznych. Nieco inna, choć związana z tym perspektywą teoretyczną, która stanowić może bardziej ogólne ramy dla analiz migracji i integracji, jest teoria konfliktu. Również Ewa Morawska (2004) proponuje, z jednej strony większe osadzenie teorii migracji i integracji w szerszej teorii społecznej, a z drugiej – większe wykorzystanie przez socjologów dorobku studiów migracyjnych dla rozważań nad bardziej ogólnymi zagadnieniami dotyczącymi natury współczesnego świata. Jak podkreśla autorka, paradoksalnie dotychczasowy sukces i prężny rozwój studiów migracyjnych współwystępował ze specyficzną izolacją tej dziedziny od reszty badań społecznych. Choć opinia Morawskiej sformułowana została przede wszystkim w odniesieniu do sytuacji amerykańskiej, to można potwierdzić, iż również w Europie wystąpiła prawdziwa eksplozja badań migracyjnych usytuowanych raczej na peryferiach głównego nurtu socjologicznych analiz. Związane jest to z wyjątkową interdyscyplinarnością studiów migracyjnych, w których dominującą rolę do tej pory odgrywali przedstawiciele innych niż socjologia dyscyplin – ekonomiści, politolodzy, geografowie, antropolodzy. Przy interdyscyplinarności studiów migracyjnych trudno też było o jednolite podejście teoretyczne i bardziej ogólne teorie społeczne. Tym bardziej że, jak zauważa Joaquín Arango (2000), trudno zaproponować teorie, które obejmą tak złożone i różnorodne zjawisko jak migracje. Migracje są bowiem zbyt skomplikowanym i wieloelementowym procesem, żeby dało się je wytłumaczyć przy użyciu jednej teorii. To powoduje, że w obrębie studiów migracyjnych obserwować można raczej rozwój teorii średniego zasięgu i szczegółowych koncepcji odnoszących się do wąskich obszarów rzeczywistości społecznej. Z kolei pełne zrozumienie współczesnych procesów migracyjnych nie wydaje się możliwe przy poleganiu tylko na narzędziach jednej dyscypliny lub KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 47 skupianiu się tylko na jednym poziomie analizy (Massey i in. 1993). Złożona, wielowymiarowa natura zjawisk wymaga więc zaawansowanej teorii, które będzie łączyła zróżnicowane perspektywy, poziomy i pojęcia. Przeszkodą na drodze do rozwoju bardziej ogólnej teorii migracyjnej jest jednak nie tylko różnorodność i złożoność procesów migracyjnych, z jednej strony, oraz fragmentaryczność i rozproszenie badań, z drugiej strony, ale także i chaos pojęciowy oraz „przestarzałe narzędzia” analityczne. Myślenie o migracjach często bowiem „pozostaje uwikłane w XIX-wieczne koncepcje, modele, założenia” (Massey i in. 1993: 432). Bolączką trapiącą studia migracyjne, zwłaszcza w Europie, było także od początku niedoteoretyzowanie tego obszaru badań związane z jego praktyczną orientacją (nastawienie na rozwiązanie konkretnych problemów i poszukiwanie odpowiedzi na pytania sformułowane z perspektywy polityki migracyjnej i społecznej państwa) i jego empirycznością (skutkujące na przykład brakiem szerszych uogólnień teoretycznych) (Morawska 2009; Castles 2010). Z tego punktu widzenia większe osadzenie teorii migracyjnych i integracji w bardziej ogólnej teorii socjologicznej może dać nowy impuls do teoretycznego rozwoju studiów migracyjnych. Patrząc z drugiej strony, nowe koncepcje teoretyczne odnoszące się do migracji i integracji migrantów są inspirujące do bardziej ogólnej socjologicznej refleksji na temat współczesnego świata. Choć na razie integracja teorii migracji i integracji z ogólniejszą teorią społeczną pozostaje w dużej mierze postulatem, warto podejmować takie wysiłki i analizować próby wcielenia tych postulatów w życie. Zakończenie Zaprezentowany przegląd nowych teorii migracji ukazuje przejście od dwóch klasycznych sposobów konceptualizowania migracji w kategoriach migracji osiedleńczej i czasowej do rozwoju nowych koncepcji teoretycznych takich jak: transmigracja, migracja niepełna czy płynna migracja. Choć wciąż widać dominację na gruncie europejskim „paradygmatu integracyjnego”, obserwować też można obecność alternatywnych podejść do problemu przystosowania i społecznego funkcjonowania migrantów. Podejścia te ogniskują się wokół koncepcji adaptacji do życia w wielokulturowych i transnarodowych przestrzeniach, spójności społecznej, a także nowych teorii asymilacji. W ostatnich latach zaobserwować można coraz wyraźniejsze próby osadzania studiów migracyjnych w bardziej ogólnej teorii społecznej, na przykład w szerszych ramach transformacji społecznej (Castles 2010). Analiza pola teoretycznego dotyczącego nowych teorii migracji i integracji pokazuje, że zawarte tam dyskusje, obracające się wokół obecności i włączania imigrantów – zwłaszcza tych z odległych kulturowo krajów – do społeczeństwa przyjmującego odnoszą się do podstawowych socjologicznych kwestii budowania porządku społecznego i wytwarzania wspólnoty. Nowe teorie migracji próbują mierzyć się także ze współczesną mobilnością i nowymi wzorami relacji międzyludzkich. Z tej perspektywy rozwój nowych socjologicznych teorii migracji i integracji przyczynia się do poszukiwań ogólniejszej teorii, która uchwyci zarówno permanentną zmianę 48 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA społeczną – płynność i złożoność współczesnego świata, jak i nowe mechanizmy „wytwarzania” społeczeństwa. W nowych teoriach migracji i integracji uwidaczniają się zjawiska i koncepcje, które mogą być ważne dla analizy współczesnego społeczeństwa i jego przemian. Przykładem może być szybkie przyswojenie w studiach migracyjnych analizy sieciowej do badania procesu migracji i relacji między migrantami. Jak pisze Castles (2010: 1579), „Jedną z najbardziej szeroko zaakceptowanych innowacji w teorii migracyjnej, intensywnie rozwijaną od lat osiemdziesiątych XX wieku, jest stosowanie teorii sieci, które koncentrują się na zbiorowym podmiotowym sprawstwie migrantów i grup w organizowaniu procesu migracji i inkorporacji”. Wspomniany autor zauważa, że z podejściem takim wiązało się przezwyciężenie determinizmu strukturalnego i dowartościowanie podmiotowego sprawstwa, które na gruncie socjologii uwidoczniło się między innymi w teoriach strukturacyjnych, a w studiach migracyjnych rozwinęło się w perspektywie transnarodowej. Co więcej podejście transnarodowe pozwala nie tylko uwzględnić wielość równoczesnych powiązań współczesnych migrantów, ale i uwolnić analizy socjologiczne od państwo- i narodocentrycznej optyki. Już na początku lat osiemdziesiątych XX zeszłego stulecia na gruncie studiów migracyjnych Kubat i Hoffman-Nowotny (1981) zaproponowali odwrócenie aksjomatu osiadłości, które odzwierciedlałoby zmiany zachodzące w późnonowoczesnym społeczeństwie. Badacze pisali: „Odwracając klasyczny metaparadygmat migracyjny przyjmujemy, że człowiek jest z natury mobilny, a po drugie podajemy w wątpliwość jego atrybuty jako istoty kalkulującej zamiast tego sugerując niesprecyzowane ludzkie motywacje” (Kubat i Hoffman-Nowotny 1981: 312). Zmianę paradygmatu przytoczeni autorzy uzasadniali tym, że w nowoczesnym społeczeństwie uległy osłabieniu bariery, presje i więzy, które wcześniej krępowały jednostki i zatrzymywały je w miejscu. W efekcie tego „uwolnione” jednostki zaczęły podejmować migracje, które podległy instytucjonalizacji i zaczęły być kulturowo uprawomocnionym wzorem zachowania. Owo zastąpienie metaparadygmatu osiadłości metaparadygmatem mobilności ma daleko idące konsekwencje dla socjologii i coraz bardziej zaczyna być również dostrzegane na gruncie teorii socjologicznej. Zauważa to wspomniany na początku Urry (2009) w swojej koncepcji socjologii mobilności. Pisze też o tym Bauman (2006) mówiąc o strategii dzisiejszego człowieka, który będąc wykorzeniony we współczesnym świecie, unika skrępowania więzami i obowiązkami. Autor koncepcji płynnej nowoczesności dodaje: „To, wraz z rosnącymi możliwościami technicznymi powoduje, że ludzie są w nieustannym ruchu, a co więcej wzrost mobilności jest synonimem «postępu» i poprawy i w efekcie mija epoka wyższości osiadłego trybu życia nad koczownictwem i dominacji osadników nad wędrowcami” (Bauman 2006: 22). Droga ku socjologii mobilnego społeczeństwa wiedzie zaś przez uznanie migracji za centralną tematykę tak w badaniach, jak i w teoriach socjologicznych. KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 49 Literatura Ager, Alastair i Alison Strang. 2008. Understanding Integration: A Conceptual Framework. „Journal of Refugee Studies” 21(2): 166–191. Alba, Richard i Victor Nee. 1997. Rethinking Assimilation Theory for a New Era of Immigration. „International Migration Review” 31(4): 826–874. Appadurai, Arjun. 2005. Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji. Kraków: Universitas. Arango, Joaquín. 2000. Explaining Migration: A Critical View. „International Social Science Journal” 52: 283–296. Bauman, Zygmunt. 2007. Płynne życie. Kraków: Wydawnictwo Literackie. Bauman, Zygmunt. 2006. Płynna nowoczesność. Kraków: Wydawnictwo Literackie. Bieniecki, Mirosław, Mikołaj Pawlak i Maciej Zięba. 2011. Towards a Common Integration Policy, nieopublikowane materiały z konferencji „Common Integration Policy: Preventing Exclusion of Immigrants in the EU” w Lublinie 10–11 października 2011 roku. Bosswick, Wolfgang i Friedrich Heckmann. 2006. Integration of Immigrants: Contribution of Local and Regional Authorities. Dublin: European Foundation for the Improvement and Working Conditions (http://www.eurofound.europa.eu/pubdocs/2006/22/en/1/ef0622en. pdf). Burszta, Wojciech. 1998. Antropologia kultury. Tematy, teorie, interpretacje. Poznań: Wydawnictwo Zysk i Ska. Castells, Manuel. 2007. Społeczeństwo sieci. Warszawa: WN PWN. Castles, Stephen. 2010. Understanding Global Migration: A Social Transformation Perspective. „Journal of Migration and Ethnic Studies” 36(10): 1565–1586. Castles, Stephen, Maja Korac, Ellie Vasta i Steven Vertovec. 2003. Integration: Mapping the Field. London: Home Office Report 28/03. Castles, Stephen. 2002. Migration and Community Formation under Conditions of Globalization. „International Migration Review” 36(4): 1143–1168. Castles, Stephen i Mark Miller. 2012. Migracje we współczesnym świecie. Warszawa: WN PWN. Castles, Stephen i Mark Miller. 1993. The Age of Migration: International Population Movements in the Modern World. New York: Guilford Publications. Chambers, Iain. 1994. Migrancy, Culture, Identity. New York: Routledge. de Haas, Hein. 2010. The Internal Dynamics of Migration Processes: A Theoretical Inquiry. „Journal of Ethnic and Migration Studies” 36(10): 1587–1617. Delanty, Gerard (red.). 2000. Citizenship in the Global Age: Society, Culture, Politics. Buckingham/Philadelphia: Open University Press. Düvell, Franck i Dita Vogel. 2006. Polish Migrants: Tensions between Sociological Typologies and State Categories. W: A. Triandafyllidou (red.). Contemporary Polish Migration in Europe. Complex Patterns of Movement and Settlement. Lewiston, New York: Edwin Mellen Press, 2006. Eade, John, Stephen Drinkwater i Michał Garapich. 2006. Class and Ethnicity – Polish Migrants in London. CRONEM, Guildford: University of Surrey. Engbersen, Godfried. 2011. Migration Transitions in an Era of Liquid Migration: Reflections on Fassmann and Reeger. W: M. Okólski (red.). Europe: the Continent of Immigrants: Trends, Structures and Policy Implications. Amsterdam: Amsterdam University Press. Engbersen, Godfried, Erik Snel i Jan de Boom. 2010. “A van Full of Poles”: Liquid migration from Central and Eastern Europe. W: R. Black, G. Engbersen, M. Okólski i C. Pantiru. A Continent Moving West? Amsterdam: Amsterdam University Press. 50 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA Engbersen, Godfried, Arjen Leerkes, Izabela Grabowska-Lusińska, Erik Snel i Jack Burgers. 2013. A Typology of Labour Migration. On the Differential Attachments of Migrants from Central and Eastern Europe. „Journal of Ethnic and Migration Studies” 39(6): 959–981. Faist, Thomas. 2000. The Volume and Dynamics of International Migration and Transnational Social Spaces. Oxford: Oxford University Press. Favell, Adrian. 2003. Integration Nations: the Nation-state and Research on Immigrants in Western Europe. „Comparative Social Research” 22: 13–42. Gans, Herbert. 1992. Second-generation Decline: Scenarios for the Economic and Ethnic Futures of the Post-1965 American Immigrants. „Ethnic and Racial Studies” 15(2): 173–193. Glick Schiller, Nina. 2003. The Centrality of Ethnography in the Study of Transnational Migration. W: N. Foner (red.). American Arrivals: Anthropology Engages the New Immigration. Santa Fe: School of American Research Press. Glick Schiller, Nina, Linda Basch i Cristina Szanton Blanc. 1995. From Immigrant to Transmigrant: Theorizing Transnational Migration. „Anthropological Quarterly” 68(1): 48–63. Gordon, Milton 1964. Assimilation in American Life. The Role of Race, Religion and National Origins. New York: Oxford University Press. Górny, Agata i Paweł Kaczmarczyk. 2003. Uwarunkowania i mechanizmy migracji zarobkowych w świetle wybranych koncepcji teoretycznych. Warszawa: OBM. Grabowska-Lusińska, Izabela i Marek Okólski. 2009. Emigracja ostatnia? Warszawa: Scholar. Grzymała-Kazłowska, Aleksandra. 2008a. „Integracja” – próba rekonstrukcji pojęcia. W: A. Grzymała-Kazłowska i S. Łodziński (red.). Problemy integracji imigrantów. Koncepcje, badania, polityki. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Grzymała-Kazłowska, Aleksandra. 2008b. Między wielością a jednością. Integracja odmiennych grup i kategorii migrantów w Polsce. Warszawa: OBM UW. Grzymała-Kazłowska, Aleksandra i Sławomir Łodziński (red.). 2008. Problemy integracji imigrantów. Koncepcje, badania, polityki. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Harney, Nicholas i Loretta Baldassar. 2007. Tracking Transnationalism: Migrancy and its Futures. „Journal of Ethnic and Migration Studies” 33(2): 189–198. Itzigsohn, Jose i Silvia Giorguli-Saucedo. 2005. Incorporation, Transnationalism and Gender: Immigrant Incorporation and Transnational Participation as Gendered Processes. „International Migration Review” 39(4): 895–920. Joppke, Christian i Ewa Morawska. 2003. Towards Assimilation and Citizenship. London: Macmillan. Modood, Tariq. 2012. Post-immigration 'Difference' and Integration: The Case of Muslims in Western Europe. London: British Academy (http://www.britac.ac.uk/policy/Post-immigration-difference.cfm). Kivisto, Peter. 2001. Theorizing Transnational Immigration: a Critical Review of Current Efforts. „Ethnic and Racial Studies” 24(4): 549–577. Kubat, Daniel i Hans-Joachim Hoffmann-Nowotny. 1981. Migration: Towards a New Paradigm. „International Social Science Journal” 33(2): 307–329. Kymlicka, Will. 2012. Multiculturalism: Success, Failure and the Future (http://www.migrationpolicy.org/pubs/multiculturalism.pdf). Lutz, Helma. 2010. Gender in the Migratory Process. „Journal of Ethnic and Migration Studies” 36(10): 1647–1664. Łodziński, Sławomir i Aleksandra Grzymała-Kazłowska. 2011. Koncepcje, badania i praktyki integracji imigrantów. Doświadczenia polskie w europejskim kontekście. „Studia Migracyjne – Przegląd Polonijny” 2: 11–40. KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI... 51 Łukowski, Wojciech. 2001. Społeczny sens ruchliwości niepełnej (biwalentnej). W: E. Jaźwińska i M. Okólski (red.). Ludzie na huśtawce. Migracje między peryferiami Polski i Zachodu. Warszawa: Scholar. Massey, Douglas, Joaquin Arango, Graeme Hugo, Ali Kouaouci, Adela Pellegrino i Edward Taylor. 1998. Worlds in Motion: Understanding International Migration at the End of the Millennium. Oxford: Oxford Press. Massey, Douglas, Joaquin Arango, Graeme Hugo, Ali Kouaouci, Adela Pellegrino i Edward Taylor. 1993. Theories of International Migration: A Review and Appraisal. „Population and Development Review” 19(3): 431–466. Modood, Tariq. 2012. Post-immigration ‘Difference’and Integration: The Case of Muslims in Western Europe. London: The British Academy. Morawska, Ewa. 2009. Badania nad imigracją/etnicznością w Europie i Stanach Zjednoczonych: Analiza porównawcza. „Studia Migracyjne – Przegląd Polonijny” nr 1. Morawska, Ewa. 2004. Exploring Diversity in Immigrant Assimilation and Transnationalism: Poles and Russian Jews in Philadelphia. „International Migration Review” 38(4): 1372–1412. Nowicka, Magdalena i Maria Rovisco. 2009. Cosmopolitanism in Practice. Farnham: Ashgate. OECD. (2012). International Migration Outlook 2012. OECD Publishing (http://dx.doi. org/10.1787/migr_outlook-2012-en). Okólski, Marek i Agnieszka Fihel. 2012. Demografia. Współczesne zjawiska i teorie. Warszawa: Scholar. Okólski, Marek. 2001. Mobilność przestrzenna z perspektywy koncepcji migracji niepełnej. W: E. Jaźwińska i M. Okólski (red.). Ludzie na huśtawce. Migracje między peryferiami Polski i Zachodu. Warszawa: Scholar. ONS. 2011. 2011 Census: Ethnic group, local authorities in England and Wales. London: Office for National Statistics. Pessar, Patricia i Sarah Mahler. 2003. Transnational Migration: Bringing Gender In. „International Migration Review” 37(3): 812–846. Piore, Michael. 1986. The Shifting Grounds for Immigration. „Annals of the American Academy of Political and Social Science” 485: 23–33. Michael, Piore. 1979. Birds of Passage. Cambridge, UK: Cambridge University Press. Portes, Alejandro. 2010. Migration and Social Change: Some Conceptual Reflections. „Journal of Migration and Ethnic Studies” 36(10): 1537–1563. Pries, Ludger. 1999. New Migration in Transnational Spaces. W: L. Pries (red.). Migration and Transnational Social Spaces. Sydney: Ashgate, s. 1–35. Praszałowicz, Dorota, Krzysztof Makowski i Andrzej Zięba. 2004. Mechanizmy zamorskich migracji łańcuchowych w XIX wieku: Polacy, Niemcy, Żydzi, Rusini: zarys problemu. Kraków: Księgarnia Akademicka. Sassen, Saskia. 2007. Globalizacja. Eseje o nowej mobilności ludzi i pieniędzy. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskego. Slany, Krystyna. 1995. Między przymusem a wyborem: kontynentalne i zamorskie emigracje z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, 1939–1989. Kraków: Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Smith, Michael i Luis Guarnizo (red.). 1998. Transnationalism from Below. New Brunswick, New Jersey: Transaction Publishers. Spencer, Sarah i Betsy Cooper. 2006. Social Integration in Europe. A Review of the European Literature 2000–2006. COMPAS, Oxford, UK: University of Oxford. Stefańska, Renata. 2008. Między multikulturalizmem a asymilacją? Polityki integracyjne w Europie. W: A. Grzymała-Kazłowska i S. Łodziński (red.). Problemy integracji imigrantów. 52 ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA Koncepcje, badania, polityki. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, s. 123–156. Szymańska-Zybertowicz, Katarzyna. 2011. Nieobecne wyzwanie? Integracja jako zadanie polityki społecznej wobec cudzoziemców w Polsce po 1989 roku. Toruń: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. UN 2011. The Age and Sex of Migrants 2011. New York: United Nations. Urry, John. 2009. Socjologia mobilności. Warszawa: WN PWN. Van Hear, Nicholas. 2010. Theories of Migration and Social Change. „Journal of Migration and Ethnic Studies” 36(10): 1531–1536. Vasta, Ellie. 2007. Accommodating Diversity: Why Current Critiques of Multiculturalism Miss the Point. Working Paper, Centre on Migration, Policy and Society, COMPAS, Oxford, UK: University of Oxford. Vertovec, Steven, 2006a. Fostering Cosmopolitanisms: A Conceptual Survey and a Media Experiment in Berlin. W: Guenter H. Lenz, Friedrich Ulfers i Antje Dallmann (red.). Toward a New Metropolitanism: Reconstituting Public Culture, Urban Citizenship, and the Multicultural Imaginary in New York and Berlin. Heidelberg: Universitätsverlag. Vertovec, Steven. 2006b. The Emergence of Super-diversity in Britain. Working Paper, Centre on Migration, Policy and Society, COMPAS, Oxford, UK: University of Oxford. Vertovec, Steven. 1999. Conceiving and Researching Transnationalism. „Ethnic and Racial Studies” 22(2): 447–462. Wimmer, Andreas i Nina Glick Schiller. 2002. Methodological Nationalism and Beyond: Nation-state Building, Migration and the Social Sciences. „Global Networks” 2(4): 301–334. Zhou, Min. 1997. Segmented Assimilation: Issues, Controversies and Recent Research on the New Second Generation. „International Migration Review” 31(4): 825–858. Zlotnik, Hania. 1998. The Theories of International Migration. Referat z konferencji „Challenges for European populations”, 25–27 czerwca Bari. Towards the Sociology of Mobile Society? The Development of New Concepts of Migration and Integration and Sociology Summary This article presents a review and analysis of the new sociological theories of migration and integration that have developed since the 1990s, including transnationalism, liquid migration and incomplete migration, as well as new concepts of multiculturalism, assimilation, integration and adaptation to transnational spaces. The paper postulates and justifies the need for better integration of migration studies with more general sociological theory. On the one hand, migration studies should be more embedded in general sociological theory. On the other hand, the achievements of migration studies should be employed by sociologists to a greater degree. This seems to be particularly advisable in the context of the emergence of the new metaparadigm of mobility, as opposed to settlement. As a result, the role of migration as a key research problem and theories pertaining to an emerging mobile society is increasing. Key words: sociology of mobility; new theories of migration and integration; transnationality; liquid migration; mobile society. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Wojciech Rafałowski Uniwersytet Warszawski POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH: OD IZOLACJI DO INTERAKCJI Do tradycyjnych tematów nauk o polityce należy wyjaśnianie zróżnicowania systemów partyjnych. Podstawowym parametrem ich opisu jest liczba partii w parlamencie albo inaczej fragmentacja systemu partyjnego. W XX wieku istniał podział na politologów zajmujących się instytucjonalnymi determinantami rozdrobnienia systemów partyjnych oraz socjologów skupiających się na podziałach społecznych. Oba paradygmaty były od siebie odizolowane, a ich przedstawiciele zasadniczo ignorowali ustalenia przedstawicieli konkurencyjnej dziedziny. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku nastąpiła integracja obu podejść. Współczesne badania uwzględniają obie grupy czynników oraz interakcję między nimi. W artykule prezentowana jest historia i ustalenia obu nurtów badań. Opisywany jest sposób, w jaki badacze przeszli od jakościowych studiów pojedynczych przypadków do analiz ilościowych i od izolacji do łączenia paradygmatów. Przedmiotem rozważań są także możliwe kierunki rozwoju tego obszaru nauki i formułowane są postulaty, których realizacja może pozwolić na stworzenie kompleksowej teorii fragmentacji systemów partyjnych. Główne pojęcia: systemy partyjne; fragmentacja system partyjnego; instytucje polityczne; podziały społeczne; integracja paradygmatów. Wprowadzenie: fragmentacja systemów partyjnych i jej pomiar Podstawowym parametrem pozwalającym opisać system partyjny jest liczba ugrupowań, które go tworzą. Jest to jednocześnie podstawowe kryterium stosowane do tworzenia typologii systemów partyjnych od czasów pierwszych konstrukcji tego typu autorstwa Maurice’a Duvergera (1954), Jeana Blondela (1968) czy Giovanniego Sartoriego (1976). Z tego względu wiele miejsca w literaturze z zakresu nauk politycznych zajmuje do dziś poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, od czego zależy liczba partii w danym systemie politycznym. Artykuł ten dotyczy właśnie burzliwych dziejów teorii czynników wpływających na poziom fragmentacji sceny politycznej. Prawo obywateli do głoszenia swoich poglądów w sferze publicznej i organizowania się w partie polityczne należy do najważniejszych cech systemu demokratycznego. Ludzie głoszący pewne hasła zakładają partie i podczas wyborów zabiegają o prawo do wcielania w życie swoich pomysłów na funkcjonowanie wspólnoty politycznej. Poglądy przyjmują postać ideologii, które w istotnym stopniu organizują rywalizację o głosy wyborców. W tym artykule nie zajmuję się jednak tą „jakościową” stroną wewnętrznego zróżnicowania systemów partyjnych. Problematyka Instytut Socjologii, e-mail: [email protected] 54 WOJCIECH RAFAŁOWSKI polaryzacji ideologicznej jest stosunkowo nowa i jej badania nie mają tak długiej tradycji (por. Dalton 2008). Koncentruję się wyłącznie na teoriach wyjaśniających rozdrobnienie. O liczbie partii w systemie można mówić na wielu poziomach. Na poziomie społeczeństwa i organizacji można analizować liczbę zarejestrowanych ugrupowań, brać pod uwagę ich relatywną wielkość ze względu na liczbę członków czy lokalnych organizacji. Społeczny wymiar systemu partyjnego to także liczba głosów oddawanych na poszczególne komitety w wyborach różnych szczebli, w szczególności tych do parlamentu krajowego. Na poziomie parlamentu liczba głosów ma znaczenie przede wszystkim legitymizacyjne. Podstawowa dla siły przetargowej partii na arenie parlamentarnej jest liczba mandatów1. Zazwyczaj w badaniach empirycznych zmienną zależną jest fragmentacja systemu partyjnego właśnie na poziomie parlamentu. W modelach wyjaśniających występuje też często liczba partii na poziomie głosów jako reprezentacja rozdrobnienia preferencji politycznych obywateli, które wyłaniają się z podziałów społecznych i zachowań strategicznych. Zawężenie perspektywy wyłącznie do partii parlamentarnych jest zwykle uzasadniane fundamentalnym znaczeniem tej areny dla funkcjonowania państwa. O znaczeniu liczby partii jako podstawowego parametru opisującego system partyjny pisał Sartori (1976: 119–125). Wprowadził on także zasadę liczenia wyłącznie partii relewantnych. Zaliczał do tej kategorii ugrupowania o znacznej zdolności koalicyjnej w sytuacji formowania gabinetu oraz te o potencjale politycznego szantażu, których obecność trzeba brać pod uwagę przy organizowaniu poparcia dla projektów ustaw i uchwał. W terminach teorii gier partie relewantne to ugrupowania należące do przynajmniej jednej minimalnej koalicji wygrywającej lub blokującej w dowolnej grze parlamentarnej. W praktyce oznacza to, że zwykle pojedynczy posłowie czy partie składające się z liczby deputowanych mniejszej niż 5 nie są brane pod uwagę. Ugrupowania te są liczone tylko wtedy, gdy w izbie występują jedynie małe partie. W takiej sytuacji parlamentarna arytmetyka się komplikuje i wzrasta znaczenie niewielkich ugrupowań. Liczba partii relewantnych była jednym z głównych kryteriów dla konstrukcji typologii systemów partyjnych Sartoriego. Współcześnie spada znaczenie klasyfikacji w empirycznych badaniach systemów partyjnych. Z jednej strony wynika to z faktu odejścia od holistycznej analizy życia politycznego na rzecz szczegółowego badania wąskich jego aspektów. Przedmiotem porównań nie są już tak często systemy polityczne poszczególnych krajów, ale charakter wąsko definiowanych zjawisk w nich występujących, np. omawiana tu fragmentacja, przeciętna wielkość okręgu wyborczego (por. Amorim Neto i Cox 1997), chwiejność wyborcza (indeksy Pedersena [1983], Birch [2001] lub Powell 1 Mierzenie liczby partii na różnych arenach ich egzystencji, korespondujących z koncepcją wielopoziomowości systemu partyjnego Valdimera Keya (1942), proponuje Adrian Blau (2008). W swoich analizach bierze pod uwagę efektywną liczbę partii wyliczaną na podstawie liczby głosów, mandatów, a także obsadzonych ministerstw. Uważa, że liczba partii powinna być mierzona na tym poziomie, którego dotyczy dana analiza. POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 55 i Tuckera [2013]) czy polaryzacja systemu partyjnego (indeksy Taylora-Hermana [1971] czy Daltona [2008]). Odejście od typologii jako narzędzia badawczego na rzecz wykorzystywania rozmaitych indeksów o charakterze syntetycznym daje możliwość bardziej dokładnego pomiaru i nieraz pomaga w zdaniu sprawy z problemów metodologicznych, które same w sobie stanowią interesującą charakterystykę zjawisk badanych. (Por. aneksy w przywołanych pracach Birch oraz Powell i Tuckera). Zmienne o charakterze ilościowym pozwalają na wykorzystanie statystycznego modelowania, co nie ma wyłącznie charakteru technicznej innowacji, ale pozwala przede wszystkim na ocenę zakresu współzmienności zmiennych oraz systematyczną kontrolę wpływu wielu czynników. Z tego względu jestem zdecydowanym zwolennikiem podejścia ilościowego z zastrzeżeniem, że interpretacja wyników takich badań powinna zawsze być odnoszona do realiów funkcjonowania systemów politycznych. Szerszej prezentacji tej tendencji dostarcza Radosław Markowski (2000a). Do pomiaru fragmentacji w badaniach empirycznych najczęściej stosowany jest indeks Efektywnej Liczby Partii w Parlamencie (ELPP), który pozwala na intuicyjnie zrozumiały pomiar liczby partii w izbie. Wartość tego parametru oznacza „liczbę hipotetycznych partii równej wielkości, które miałyby takie same konsekwencje dla frakcjonalizacji systemu, jak rzeczywiste partie nierównej wielkości” (Laakso i Taagepera 1979: 4). Jego wyliczenie możliwe jest za pomocą różnych formuł, jednak najprostsza z nich jest następująca: gdzie ELPP to efektywna liczba partii w parlamencie, k – liczba partii posiadających mandaty w parlamencie, a Pi oznacza odsetek mandatów i-tej partii. Parametr ten zyskał status najbardziej rozpowszechnionego w badaniach porównawczych miernika fragmentacji systemu partyjnego (por. Ordeshook i Shvetsova 1994; Amorim Neto i Cox 1997; Coppedge 1997; Jones 1999; Moser 1999; Mozaffar, Scarritt i Galaich 2003; Antoszewski 2004; Geys 2006; Blau 2008). Stało się tak między innymi z powodu jego interpretacji, która jest zgodna z tym, jak intuicyjnie odczytuje się wartości tego indeksu. Gdy wiemy, że w systemie efektywna liczba partii jest 2,5, to myślenie w kategoriach dwóch obiektów równej wielkości i trzeciego, który jest mniejszy o połowę od każdego z dużych, jest najbardziej naturalne. ELPP jest dzięki temu wygodna jako zmienna wyjaśniana w równaniach regresji. Można pisać, że wzrost wartości zmiennej o jednostkę powoduje zmianę „liczby partii” o określoną wartość bez konieczności zastanawiania się nad wielkością partii. W ujęciu Laakso i Taagepery „efektywne” partie są równe. Brak tutaj miejsca i potrzeby, aby opisywać formalne własności tego miernika. Pomiar fragmentacji ma własną historię, która mogłaby się stać podstawą osobnego artykułu o bardziej technicznym charakterze. Kontrowersje wokół indeksu Laakso-Taagepery związane są z jego niepożądaną własnością polegającą na tym, że w sytuacji, gdy jedna z partii ma ponad 50% mandatów, co oznacza jej dominację, wartość ELPP nadal może wskazywać na konstelację wielopartyjną. Z problemem mierzyli 56 WOJCIECH RAFAŁOWSKI się liczni autorzy (Molinar 1991; Taagepera 1999b; Dunleavy i Boucek 2003; Feld i Grofman 2007; Golosov 2010). Żadna z nowych, alternatywnych „efektywnych liczb partii” nie zyskała jednak szerokiego uznania i zastosowania. W użyciu pozostaje parametr Laakso-Taagepery. Ułatwia to porównania różnych wyników badań, w których efektywna liczba partii w wyborach lub na poziomie parlamentu pozostaje zmienną wyjaśnianą. O ile można mówić o szerokim konsensie w zakresie pomiaru fragmentacji, to przez wiele lat nie istniał on wśród badaczy empirycznych, gdy chodzi o to, jakie zmienne mają podstawowe znaczenie dla rozdrobnienia parlamentu. Refleksja naukowa dotycząca procesów kształtujących systemy partyjne przez wiele lat była zorganizowana przez dwa pozornie konkurencyjne, a faktycznie komplementarne paradygmaty: politologiczny, zwany także instytucjonalnym oraz socjologiczny, który eksponuje znaczenie czynników społecznych i kulturowych. W literaturze panuje przekonanie o ich długoletniej względnej izolacji i konieczności integracji wyników badań prowadzonych za pomocą różnych koncepcji teoretycznych. Badacze zaliczani do jednego nurtu wykazywali tylko niewielkie zainteresowanie dokonaniami zwolenników innych podejść i bardzo rzadko stawiali hipotezy wykraczające poza ramy własnej, tradycyjnie rozumianej dyscypliny. Niezaprzeczalne jest, że politolodzy przeważnie badali konsekwencje czynników z poziomu instytucji formalnych, zaledwie wspominając o tych społecznych, a socjologowie zwykle całkowicie pomijali znacznie instytucji państwowych i rozwiązań prawnych koncentrując się na historii społecznej i zróżnicowaniu społeczeństwa. Autorzy współcześni niejednokrotnie dostrzegali i opisywali ten podział (Cox 1997; Geys 2006) i podejmowali próby integracji osiągnięć obu nurtów. Paradygmat instytucjonalny Początki badań politologicznych nad czynnikami wpływającymi na liczbę partii kojarzone są przede wszystkim z nazwiskiem Maurice’a Duvergera (1954: 257) i pracą Les Partis Politiques. Napisał on: „Znaczenie determinant narodowych jest z pewnością istotne, jednak nie wolno nam nie docenić znaczenia ogólnego czynnika o charakterze technicznym, systemu wyborczego. Jego konsekwencje mogą być wyrażone następującym zdaniem: formuła większościowa z jedną turą głosowania sprzyja systemowi dwupartyjnemu. Spośród wszystkich tez prezentowanych w tej książce, ta właśnie jest ponad wszelką wątpliwość najbliższa prawdziwemu socjologicznemu prawu”. Ponadto, Duverger podkreślał, że wyjątki od tej reguły są bardzo rzadkie i zawsze możliwe do wyjaśnienia za pomocą wyjątkowych okoliczności. Opisywana tendencja występuje nie tylko w przypadku wyborów parlamentarnych. Jeżeli głosowanie w prawyborach w amerykańskich partiach politycznych odbywa się za pomocą opisywanej reguły, to prowadzi to do powstania dwóch frakcji wewnątrzpartyjnych (Duverger 1954: 248–250). Duverger nie precyzuje jasno, czy jego „prawo” dotyczy poziomu krajowego systemu partyjnego, czy też zależności występującej na poziomie okręgów. Cox POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 57 (1997: 27–29) interpretuje je jako twierdzenie o krajowym systemie partyjnym. Sam jednak przeprowadza jego rygorystyczną weryfikację na poziomie okręgu wyborczego. Wskazuje też miejsca w pismach klasyka, gdzie ten ostatni skupia analityczną uwagę właśnie na poziomie lokalnym, a nie krajowym. Kwestia ta nie jest łatwa do rozstrzygnięcia. Intelektualnie kuszące jest bowiem posługiwanie się prostą naukową formułą łączącą ordynację wyborczą z systemem partyjnym (i jako takie prawo Duvergera przeszło do historii nauk politycznych), ale jednocześnie argumenty ją uzasadniające nawiązują do poziomu okręgów i nie potrafią wyjść poza nie bez odwołania do czynników społecznych. „W przeciwieństwie [do systemu większości względnej – W.R.] reguła większościowa z dwoma turami głosowania oraz system proporcjonalnej reprezentacji sprzyjają wielopartyjności. Wpływy te nie są identyczne, a konsekwencje systemów dwóch tur są trudniejsze do wyjaśnienia. Jest to metoda dziś rzadko już używana” (Duverger 1954: 269). Teza ta zwana jest dla odróżnienia od „prawa” poprzednio omawianego „hipotezą Duvergera”. Oba twierdzenia w naukowym obiegu łącznie noszą jednak miano „praw”. Francuski klasyk uważał też, że liczba partii wzrasta wraz z proporcjonalnością systemu wyborczego. Opisywane efekty dokonują się za pomocą dwóch mechanizmów – efektu psychologicznego polegającego na strategicznej modyfikacji działań wyborców (którzy znając konsekwencje ordynacji chcą uniknąć zmarnowania głosu) oraz mechanicznego, który polega na czysto arytmetycznych konsekwencjach procedury przeliczania głosów na mandaty (Geys 2006: 282–283). Teoria Duvergera była bardzo nowoczesna w dobie dominacji paradygmatu racjonalnego wyboru i odejścia od klasycznego instytucjonalizmu. Eksponowała bowiem rolę rozwiązań o charakterze formalnym, stanowiących bodźce i ograniczenia dla racjonalnych jednostek podejmujących indywidualne decyzje. Jednocześnie, Duverger nie twierdził, że konkretne instytucje stanowią efekt konsensualnej decyzji działających podmiotów, co było charakterystyczne dla ówczesnych teoretyków racjonalnego wyboru (Peters 1999: 45). Zdaniem Duvergera, na konsekwencje funkcjonowania instytucji wpływ miał zarówno ich kształt, jak i strategie jednostek. Opisane zależności nie zostały jednak odkryte dopiero w połowie XX wieku. Duverger był zaledwie pierwszym autorem, który odważył się nazwać je prawami naukowymi. Strategiczne aspekty związane z formułą większości względnej w okręgach jednomandatowych zostały zauważone już w pierwszej połowie XIX wieku, ale nie stały się przedmiotem publicznej debaty aż do roku 1850. W 1856 roku Dania wprowadziła częściowy system proporcjonalny, a w 1859 roku Thomas Hare ogłosił popieraną później przez Johna Stuarta Milla propozycję systemu pojedynczego głosu przechodniego. W debacie o systemach wyborczych uczestniczyli ówcześni myśliciele, naukowcy i politycy tej rangi, co Benjamin Disraeli. O tym, że system większości względnej ogranicza rywalizację polityczną do dwupartyjnej pisał w 1869 roku Henry Droop, a tezy te były powtarzane także przez innych autorów (Riker 1982: 754–756). Nurt instytucjonalny znalazł kontynuatorów, takich jak Rae (1967), Lijphart (1984) czy Taagepera i Shugart (1989). Ich prace skupiały się w większym stopniu 58 WOJCIECH RAFAŁOWSKI na wielkości okręgów wyborczych mierzonych liczbą obsadzanych w nich mandatów, a nie na formule wyborczej, jak w przypadku Duvergera. Wskazywano, że im większe okręgi, tym łatwiej dostać się do parlamentu partiom uzyskującym małą liczbę głosów. W Polsce w latach osiemdziesiątych XX wieku również powstawały prace dotyczące systemu wyborczego i jego konsekwencji. Nie mogły dotyczyć jednak jego wpływu na rywalizację polityczną w nowoczesnym sensie ze względu na niedemokratyczny charakter reżimu PRL. Pracę charakteryzującą ówczesne prawo wyborcze i zakres wolności wyboru z nim związany opublikowali Jacek Raciborski i Jerzy J. Wiatr (1987). W ostatnich dwóch dekadach ważnym tematem wschodnioeuropejskiej literatury naukowej stało się powstawanie systemów wyborczych w okresie przejścia od komunizmu do demokracji i badanie ich krótkoterminowych konsekwencji. Do interesujących prac należy zaliczyć książkę pod redakcją Raciborskiego (red. 1991), a także monumentalną pracę Wojciecha Sokoła (2007). Ważne publikacje powstały także w kręgu badaczy uprawiających formalną analizę systemów wyborczych. Warto wymienić przede wszystkim publikacje Marka Kamińskiego (1997), Jacka Hamana (2003), Marka Kamińskiego, Grzegorza Lissowskiego i Piotra Świstaka (2007). Analizy te miały charakter przede wszystkim studiów przypadków, a nie badań porównawczych. Podsumowując empiryczne ustalenia paradygmatu politologicznego należy eksponować tezę, że większej fragmentacji systemu partyjnego sprzyjać powinno raczej zastosowanie systemu proporcjonalnego niż większościowego. Wśród większościowych, większa fragmentacja powinna występować po wyborach, które odbywały się pod rządami formuły większości bezwzględnej w porównaniu z regułą większości względnej. W ramach systemów proporcjonalnych fragmentacja powinna rosnąć wraz z obieraniem formuł coraz mniej obciążonych na korzyść dużych partii takich, jak metody Webstera-Sainte-Lagüe czy Hare-Niemeyera w porównaniu z efektami reguły Jefferson-d’Hondta (por. Balinski i Young 1982; Haman 2003: 124–149). Twierdzenia te znalazły potwierdzenie także w badaniach symulacyjnych. Szeroko dyskutowanym przypadkiem, który ujawnił znaczenie tych rozwiązań instytucjonalnych, były wybory parlamentarne w Polsce w 1993 roku. Pojawiały się tezy, że wygrana Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwo Ludowego w kraju, w którym zapoczątkowano przemiany Jesieni Ludów, świadczy o klęsce transformacji: polscy obywatele masowo oddali swoje głosy na postkomunistów i opowiedzieli się przeciwko zmianom. Twierdzenie to zostało podważone w artykule Kamińskiego, Lissowskiego i Świstaka (2007). Zmiana preferencji rzeczywiście nastąpiła, ale nie miała tak dramatycznego zasięgu, jak sugerowałby wynik wyborów na poziomie alokacji mandatów. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku w instytucjonalnie zorientowanych międzynarodowych publikacjach chętnie sięgano do materiału z krajów pokomunistycznych. Działo się tak ze względu na częste stosowanie w tym regionie ordynacji mieszanych. Polegały one na wykorzystaniu w wyborach do danej izby parlamentu dwóch formuł – większościowej i proporcjonalnej. Systemy te różniły się od siebie nie tylko liczbą mandatów obsadzanych poszczególnymi formułami, ale także wza- POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 59 jemnym powiązaniem ze sobą obu reguł, bądź też cechowały się brakiem takiego połączenia – działały niezależnie od siebie. W literaturze istnieje już pewna tradycja badań systemów mieszanych (por. Kostadinova 2002; Nishikawa i Herron 2004: 754). W tym miejscu przywołam jedynie najważniejsze wyniki badań. Tatiana Konstadinova (2002: 25–26) stawia hipotezy, że w zakresie generowanego rozdrobienia parlamentu systemy mieszane mają konsekwencje pośrednie między ordynacjami większościowymi a systemami proporcjonalnej reprezentacji. W ramach systemów mieszanych liczba partii w parlamencie po wyborach zależy od proporcji mandatów obsadzanych według formuły większościowej i proporcjonalnej. Im więcej z nich jest rozdzielane w okręgach jednomandatowych z formułą większościową, tym mniejsze rozdrobnienie parlamentu. Obie hipotezy znajdują potwierdzenie w materiale empirycznym badanym przez autorkę, który obejmuje wybory parlamentarne w krajach pokomunistycznych z lat 1989–2000. Do podobnych wniosków prowadzą analizy Misy Nishikawy i Erika Herrona (2004). Ich podstawowa hipoteza to twierdzenie, że liczba partii będzie najwyższa w systemach proporcjonalnych, nieco niższa w systemach mieszanych z powiązanymi sposobami podziału mandatów w obu częściach, jeszcze niższa w segmentowanych, a najniższa tam, gdzie stosuje się system większościowy (Nishikawa i Herron 2004: 760). Twierdzenie to znajduje potwierdzenie w badaniach z 53 krajów, w których stosowano tego typu ordynacje. Rezultaty odmienne od Konstandinovej uzyskał Robert Moser (1999). Polemizuje on z poglądami Arenda Lijpharta, który twierdził, że systemy wyborcze mają podobne konsekwencje w różnych krajach. Analizując przypadki Polski, Węgier, Rosji i Ukrainy dochodzi do wniosku, że konsekwencje systemu wyborczego są zapośredniczone i zmodyfikowane przez poziom instytucjonalizacji partii politycznych. Jej stosunkowo wysoki poziom obserwuje w dwóch pierwszych krajach, a niski w pozostałych. Moser (1999: 360–361) rozumie instytucjonalizację następująco. Jest to proces w toku, którego praktyka lub organizacja zyskuje uznanie i rozpoznawalność a nawet powszechną akceptację. Aktorzy społeczni budują oczekiwania, orientacje oraz zachowania oparte na danej praktyce lub organizacji i jej przyszłym istnieniu. Oznacza to, że tam, gdzie istnieją silne ogólnokrajowe partii polityczne, systemy wyborcze mają konsekwencje zgodne z tradycyjnymi oczekiwaniami – system większościowy zmniejsza fragmentację, a proporcjonalny pozwala na istnienie wielu ugrupowań na arenie parlamentarnej. W przypadku słabej instytucjonalizacji partii lub istnieniu silnych ugrupowań lokalnych znaczenie uzyskują kandydaci niezależni i stowarzyszenia czy kliki o małym zasięgu, które wygrywają wybory na poziomie okręgów jednomandatowych (Gabel 1995: 205). Powoduje to wielką fragmentację systemu partyjnego i polityczną atomizację na arenie parlamentu. Właśnie tego rodzaju konsekwencje jednomandatowych okręgów wyborczych obserwowane były w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Rosji i na Ukrainie. Ustalenia Mosera sytuują się na pograniczu badań prowadzonych w ramach paradygmatu instytucjonalnego i nowego, który określiłbym mianem interakcyjnego. Zanim jednak przejdę do jego charakterystyki, niezbędne jest opisanie najważniejszych cech socjologicznego nurtu badań na fragmentacją systemów partyjnych. 60 WOJCIECH RAFAŁOWSKI Paradygmat socjologiczny Koncepcją, która ufundowała alternatywne podejście do wyjaśniania systemów partyjnych, jest teoria podziałów socjopolitycznych Seymoura Lipseta i Steina Rokkana (1967). W tym ujęciu podziały na scenie politycznej wynikają ze zróżnicowania postaw na poziomie społeczeństwa, wynikającego z pamięci przełomowych wydarzeń i długotrwałych procesów przemian historycznych takich, jak reformacja, formowanie się państw narodowych czy rewolucja przemysłowa i powstanie klas społecznych. Wydarzenia te mogą mieć charakter lokalny tak, jak to się stało w Irlandii, gdzie przez wiele lat główną kwestią był stosunek do traktatu ustanawiającego niepodległość państwa i zarazem oddającego Irlandię Północną we władanie Wielkiej Brytanii (Grabowska 2004: 14). Na znaczenie czynników społecznych wskazywało też wiele obserwacji empirycznych. Znaczna liczba krajów miała wielopartyjne systemy polityczne, zanim wprowadzono w nich system proporcjonalny (Geys 2006: 283). W związku z tym, według niektórych badaczy teoria, która za podstawowy czynnik kształtujący system partyjny obiera ordynację wyborczą, nie może być prawdziwa (Bogdanor 1983: 254). Reprezentanci socjologicznego nurtu skupili się przede wszystkim na tym, jak społeczeństwo jest podzielone na różne grupy społeczne i w jaki sposób te podziały nabierają znaczenia politycznego, stając się podziałami socjopolitycznymi (cleavages). Właśnie mianem cleavage określa się podział istniejący zarówno na poziomie społeczeństwa, jak i życia politycznego. W języku polskim oddawany jest on za pomocą określeń takich, jak podział, podział socjopolityczny czy rozłam. Mirosława Grabowska (2004: 31–35) w polemice z Radosławem Markowskim (2000b) argumentuje, że najwłaściwsze jest pierwsze wymienione tłumaczenie tego pojęcia, ponieważ oddaje jego niejednoznaczność i niedodefiniowanie, a jednocześnie unika negatywnej konotacji słowa „rozłam”: „Rozłamać to nie tylko podzielić, lecz także zniszczyć, a im bliżej polityki, tym bardziej negatywne skojarzenia: polityka rozłamowa to frakcje, a może i zamęt, zaś rozłamowiec to niemal awanturnik”. Podzielam tę argumentację. Uważam, że samo słowo „podział” używane bez dookreślającego przymiotnika „socjopolityczny” może wprowadzać zamieszanie pojęciowe, gdyż używa się go w tekstach naukowych do opisywania także innych zjawisk. W literaturze dotyczącej systemów partyjnych i ich determinant nieustannie pisze się o podziałach partii związanych z konfliktami personalnymi czy choćby o podziale mandatów między komitety wyborcze. W języku angielskim do opisu tych procesów używa się innych słów: odpowiednio split i divide. Z tego powodu rekomenduję wykorzystywanie bardziej złożonego terminu „podział socjopolityczny”, który dobrze podkreśla związek tego pojęcia z oryginalną koncepcją odnoszącą się do dwóch poziomów: polityki i jej społecznej bazy. Lipset i Rokkan wyróżniają cztery podstawowe podziały tego rodzaju, organizujące scenę polityczną krajów zachodniej Europy: państwo – Kościół, centrum – peryferie, gospodarka ziemska – gospodarka miejsko-przemysłowa oraz klasa posiadaczy – klasa pracowników najemnych. Pamięć wydarzeń kształtujących podziały socjopolityczne tworzy tożsamości ludzi identyfikujących się z jedną z jego stron, POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 61 co znacząco wpływa na ich preferencje polityczne. Postawy te są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Lipset i Rokkan postawili tezę, że podziały tego rodzaju w krajach Europy Zachodniej zostały uformowane do lat dwudziestych XX wieku, a następnie nie ulegały już zmianom. W latach sześćdziesiątych struktura konfliktów politycznych była identyczna, jak bez mała 40 lat wcześniej. Jest to słynna teza o zamrożeniu podziałów socjopolitycznych (freezing hypothesis). Teoria ta miała korzenie w schemacie teoretycznym Talcotta Parsonsa A-G-I-L, jednak jej kontynuacje, empiryczne zastosowania i interpretacje były oderwane od teoretycznego zaplecza strukturalnego funkcjonalizmu. Pojęcie podziałów z czasem zyskiwało różnorodne wymiary znaczeniowe. W najmocniejszym sensie było zgodne z tym, co proponowali Lipset i Rokkan – oznaczało relację między strukturą podziałów w społeczeństwie a konfliktami politycznymi, a w wersji najsłabszej – jakikolwiek podział (Grabowska 2004: 41–44). W praktyce badań w nurcie socjologicznym stosowana jest definicja cleavage bliska tej sformułowanej przez Ryszarda Herbuta (2008): struktury, w której istnieją stabilne sojusze między grupami społecznymi, a reprezentującymi je partiami politycznymi. Do koncepcji tej odwoływali się między innymi Robert Dahl (red. 1968), Stefano Bartolini i Peter Mair (1990), Oddbjorn Knutsen i Elinor Scarbrough (1995), Russel Dalton (1996) i Alejandro Moreno (1999). Dahl twierdził, że podziały polityczne są wyrazem różnic ideologicznych i społecznych oraz w krajach homogenicznych wynikają z pozycji społecznych związanych z zawodem. W krajach zróżnicowanych etnicznie podziały narodowościowe, religijne i ekonomiczne mogą się nakładać lub krzyżować, co prowadzi odpowiednio do ich wzmocnienia lub wzajemnego osłabiania. Bartolini i Mair badali podziały w kontekście ich trwałości i powiązaniu z zachowaniami wyborczymi, koncentrując się na analizach chwiejności wyborczej (volatility). Koncepcja Lipseta i Rokkana jest teorią zjawisk długiego trwania. Obejmuje zdarzenia i procesy związane z instytucjami formalnymi (związki wyznaniowe, władza państwowa, prawa własności i regulacje związane z sytuacją robotników), jak i nieformalnymi (tożsamości ludzi i wzory zachowań wyborczych). W świetle tej teorii struktura podziałów determinuje nie tylko stanowiska partii i ich strategie, ale także ich liczbę. Jeżeli konflikt polityczny dotyczy zasadniczo jednej kwestii, to dla jego adekwatnej reprezentacji wystarczą dwa ugrupowania. Nowe podziały powodują zwiększenie liczby ugrupowań. Dzieje się tak jednak wyłącznie wtedy, gdy podziały się krzyżują. Nakładanie się podziałów nie stymuluje powstawania dodatkowych partii. Krzyżujące się rozłamy wymagają tego, aby każda kombinacja poglądów była reprezentowana przez jedno ugrupowanie. Podejście to doprowadziło do wyprowadzenia wzoru pozwalającego na przełożenie liczby wymiarów zróżnicowania ideologii (liczby podziałów) na liczbę partii. Przegląd prób tego rodzaju prezentuje Rein Taagepera (1999a: 533–535). Taagepera i Bernard Grofman (1985) sformułowali zasadę, że efektywna liczba partii powinna być o jedną większa od liczby wymiarów zróżnicowania ideologii partii politycznych w systemie. Teoria rozłamów socjopolitycznych mówi, że liczba partii powinna być w największym stopniu determinowana przez liczbę spolityzowanych podziałów spo- 62 WOJCIECH RAFAŁOWSKI łecznych. Nie jest jasne, czy to twierdzenie powinno dotyczyć prostej liczby partii czy też rozdrobnienia parlamentu. Istnienie danego podziału nie przesądza bowiem, jak duże segmenty społeczeństwa stoją po każdej jego stronie. Być może dany podział jest ważny, ale dzieli populację w proporcjach 9:1. Taka sytuacja oznacza, że na mandaty ma szanse partia reprezentująca mniejszość, ale poziom fragmentacji wytworzonej przez ten podział będzie niski. Teoria Lipseta i Rokkana czy każda koncepcja oparta na podziale jako strukturze wiążącej poziom postaw społeczeństwa ze sferą polityki rodzi nieusuwalny problem dla badań porównawczych: nie jest możliwe jej rzetelne operacjonalizowanie i wykorzystanie powszechnie dostępnych wskaźników społecznego zróżnicowania. Aby móc je wykorzystywać w ilościowych analizach empirycznych, konieczne jest pozbawienie teorii wysublimowania i badanie wpływu różnego typu zróżnicowań na fragmentację systemu partyjnego. Dlatego zwykle w badaniach empirycznych uwzględnia się znaczenie zróżnicowania ekonomicznego, etnicznego i religijnego, traktując każdy z nich jako wystarczająco dobrą reprezentację podziałów socjopolitycznych. W polskiej literaturze wnikliwej analizie koncepcję cleavage wraz z jej recepcją poddał Markowski (2000b). Empirycznej analizy polskiego systemu partyjnego w terminach teorii podziałów socjopolitycznych dokonała w przywoływanej wcześniej pracy Grabowska. Deklaruje ona nacisk „na procesy instytucjonalizacji ujawniających się podziałów społecznych, rolę ludzkich wartości i tożsamości”. Zwraca uwagę także na „długotrwałość i gwałtowność, wielopoziomowy charakter, apelowanie do emocji i wartości oraz zakorzenienie w tożsamościach i biografiach” (Grabowska 2004: 18–19). Omawiana praca nie koncentruje się wyłącznie na kategoriach z poziomu makrospołecznego, jak to czynili w oryginalnej koncepcji Lipset i Rokkan, ale także odwołuje się do poziomu jednostek podejmujących indywidualne decyzje życiowe. Instytucje społeczne stanowiły zespoły bodźców, wobec których jednostki podejmowały mniej lub bardziej racjonalne decyzje. Instytucjonalizacja tych zachowań doprowadziła do wytworzenia nowych wzorów i praktyk obecnych w polskiej polityce w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Ich istnienie stanowiło podstawę do wytworzenia instytucji, np. funkcjonującego aż do 2007 roku zwyczaju tworzenia koalicji rządowych tylko w ramach obozu postkomunistycznego bądź postsolidarnościowego. Integracja nurtów i badania interakcyjne Benny Geys (2006: 281) uważa, że paradygmaty instytucjonalnego i socjologicznego myślenia o determinantach kształtu systemów partyjnych „były mniej lub bardziej od siebie izolowane”. Nie jest jednak całkowicie słuszne wywodzenie tego podziału z pism samego Duvergera (1958: 10), który zwracał uwagę na znaczenie, jakie dla kształtowania się systemu partyjnego ma struktura podziałów klasowych w społeczeństwie. W tej samej pracy, w której opisał swoje słynne prawa, analizując fenomen systemów wielopartyjnych, charakteryzował strukturę „linii demarkacyjnych” czy też „sprzeczności” między partiami, które określał też mianem dualizmów, co w angielskim wydaniu przetłumaczono jako cleavages, czyli podziały POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 63 socjopolityczne. Napisał też, że „wielopartyjność wynika z logicznej niezależności zestawów sprzeczności”, co oznacza tyle, że krzyżujące się podziały socjopolityczne prowadzą do powstawania większej liczby partii (Duverger 1954: 263). Pomimo tego pogląd, że Duverger bagatelizował znaczenie czynników innych niż instytucjonalne, ma solidne podstawy i jest silnie obecny w literaturze. Już w 1959 roku krytykował go za to Aaron Wildavsky (1959: 308–309). Przed takimi zarzutami Duverger (2003) próbował się bronić w tekście ogłoszonym niemal dokładnie w 40 rocznicę publikacji Les partis politiques. Obronę Duvergera stanowi też znakomity tekst Williama Clarka i Matta Goldera (2009). Niezależnie od roli klasyka w wytworzeniu się dystynkcji na paradygmat instytucjonalny i socjologiczny, podział jest faktem. Przez wiele lat empiryczne analizy skupione były przede wszystkim na jednym aspekcie, a zasadniczo ignorowały ustalenia drugiego podejścia. Geys nie tylko dostrzega izolację paradygmatów i postuluje ich integrację, ale zwraca też uwagę na zrodzoną na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku tradycję jednoczesnego analizowania determinant obu typów2. Na konieczność kompleksowej analizy poziomu fragmentacji systemu partyjnego zwracano uwagę od połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Pierwszą próbę tego rodzaju podjęli Taagepera i Grofman. W abstrakcie artykułu pisali o nurcie instytucjonalnym i „ideologicznym” jako o „pozornie niekompatybilnych podejściach”. Zgodnie z ich ustaleniami podstawowa dla liczby partii w systemie jest liczba wymiarów ideologicznego zróżnicowania (issue dimensions), a prawo Duvergera prawdziwie opisuje szczególną sytuację rywalizacji politycznej, gdy istnieje tylko jeden wymiar zróżnicowania ideologii (Taagepera i Grofman 1985: 346). Autorzy nie prezentują jednak żadnej metody pomiaru liczby wymiarów ideologicznego zróżnicowania – używają danych Lijpharta (1984). Teza autorów o jednoczesnym znaczeniu systemu wyborczego, jak i podziałów społecznych zyskała rozgłos – cytował ją między innymi ten ostatni (Lijphart 1990) w znanym artykule The Political Consequences of Electoral Laws, 1945–85. Sposób, w jaki napisał o tej tezie, świadczy o jego zdystansowaniu: „Oczywiście są także inne ważne przyczyny wielopartyjności, w szczególności liczba i głębia podziałów socjopolitycznych w społeczeństwie” (Lijphart 1990: 488). Pierwsze próby łącznego badania konsekwencji czynników społecznych i instytucjonalnych miały postać studiów przypadków, gdzie konsekwencje systemu większościowego w danym kraju były odmienne od postulowanych przez prawo Duvergera. Analizy tego typu prowadzono na materiale z Kanady (Kim i Ohn 1992). Pierwsze systematyczne studium faktycznie łączące oba paradygmaty to praca Petera Ordeshooka i Olgi Shvetsovej (1994). Celem ich pracy jest pomiar, w jakim stopniu systemy wyborcze zapośredniczają i modyfikują wpływ, jaki wywiera hete2 Interesującej prezentacji paradygmatów badań nad liczbą partii oraz początków ich stopniowej integracji dostarcza także Cox (1997: 10–12; 19–27). Jego uwaga koncentruje się nie tylko na odróżnieniu paradygmatu politologicznego i socjologicznego, ale także wyróżnieniu nurtu badań formalnych prowadzonych w ramach teorii wyboru społecznego. W niniejszym artykule jej dorobek traktuję jako integralną część nurtu instytucjonalnego – jest to bowiem pogłębiona analiza konsekwencji instytucji prowadzona za pomocą modeli formalnych. 64 WOJCIECH RAFAŁOWSKI rogeniczność społeczeństwa na system partyjny. W ich ujęciu instytucja formalna zawarta w ordynacji wyborczej przestaje być przyczyną, dla której system partyjny przybiera określoną formę, ale staje się mechanizmem pośredniczącym, który przekłada preferencje wyborców (determinowane przez ich cechy) wyrażone na kartach wyborczych na mandaty parlamentarne. Jest to powrót do klasycznej definicji systemu wyborczego Douglasa Rae, który obejmuje sposób wyrażania przez wyborców swoich preferencji oraz metodę transformacji głosów na mandaty przedstawicieli (Sokół 2007: 23–24). Myślenie takie dobrze wpisuje się w paradygmat neoinstytucjonalny w naukach politycznych – podkreślona jest zarówno rola jednostek, ich cech przypisanych, instytucji, jak również racjonalnej kalkulacji aktorów. W pracy Ordeshooka i Shvetsovej można znaleźć wiele ważnych konkluzji. System wyborczy operacjonalizowany za pomocą przeciętnej wielkości okręgi wyborcze nie jest podstawową determinantą rozdrobnienia systemów partyjnych, ale może ograniczać tendencje zwiększające fragmentację w krajach o heterogenicznych społeczeństwach. Ten sposób myślenia o instytucjach jest bliski nowemu instytucjonalizmowi: instytucja formalna, czyli system wyborczy pośredniczy w ekspresji preferencji wyborców o określonych cechach: różnorodnych tożsamościach i interesach. Niewielki rozmiar okręgu wyborczego nakłada ograniczenie na minimalną wielkość grupy, która może uzyskać polityczną reprezentację w parlamencie. Duży okręg będzie prowadził do znacznego rozdrobnienia systemu partyjnego tylko wtedy, gdy liczba grup ubiegających się o reprezentację będzie duża. Jeżeli społeczeństwo jest homogeniczne, to nawet obsadzanie wszystkich mandatów formułą Hare-Niemeyera w okręgu ogólnokrajowym nie doprowadzi do znacznej fragmentacji. Ordeshook i Shvetsova (1994: 109), ze względu na rodzaj wykorzystanych danych, biorą pod uwagę tylko zróżnicowanie etniczne. Dopuszczają możliwość, że w społeczeństwie istnieje wiele pokrywających się lub krzyżujących podziałów, które jednak trudno jest zmierzyć. Nie podejmują próby dokładnej operacjonalizacji teorii podziałów socjopolitycznych. Są nastawieni na empiryczne testowanie trzech modeli, z której wynika, że najlepszą strategią badawczą jest uwzględnienie zarówno niezależnego wpływu zmiennych, jak i ich interakcji. Bardzo proporcjonalny system wyborczy może zachęcać do zwiększania się liczby zorganizowanych partii, ale nie powoduje przyrostu fragmentacji systemu partyjnego. Najważniejsze jest, że czynniki społeczne i instytucjonalne prowadzą do najlepszych wyników, gdy są analizowane łącznie z uwzględnieniem interakcji. Artykułem, który stał się uniwersalnym punktem odniesienia dla współczesnych badaczy wpływu systemu wyborczego i zróżnicowania społecznego na fragmentację systemu partyjnego, jest publikacja Amorima Neto i Coxa (1997)3. Ich problemem badawczym jest ustalenie, co wpływa na liczbę partii w systemie. Hipoteza mówi 3 Tekst został opublikowany również jako rozdział 11 książki Coxa (1997). Monografia ta spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem ze względu na rygorystyczne wnioskowania teoretyczne oraz połączenie ujęcia formalnego i empiryzmu, a także prostotę wywodu. W literaturze dotyczącej fragmentacji systemów partyjnych cytowany jest zwykle artykuł, dlatego do niego przede wszystkim się odwołuję. POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 65 o interakcji między systemem wyborczym a społecznym zróżnicowaniem. W porównaniu do poprzednich analiz, praca ta nie ogranicza się do stabilnych, funkcjonujących od dziesięcioleci demokracji, a także bierze pod uwagę zmienne takie, jak odbywanie się powszechnych wyborów prezydenckich i liczbę startujących w nich kandydatów. Najważniejszą metodologiczną innowacją jest wprowadzenie do analizy osobnej zmiennej zdającej sprawę z wielkości okręgów kompensacyjnych istniejących w danym systemie wyborczym. Drugim elementem wartym odnotowania jest oddzielenie efektów psychologicznych i mechanicznych. Amorim Neto i Cox najpierw badają wpływ czynników społecznych i systemu wyborczego na efektywną liczbę partii w wyborach (poziom preferencji wyrażonych w postaci głosów), a potem mierzą wpływ systemu wyborczego modyfikujący liczbę partii podczas przekładu głosów na mandaty. Praca Amorima Neto i Coxa ustanowiła wzór badania czynników kształtujących fragmentację systemu partyjnego. Obejmuje on jednoczesne uwzględnianie zmiennych z poziomu społeczeństwa, jak i systemu wyborczego, kodowanie ordynacji wyborczej za pomocą kilku parametrów systemu, kontrolę zależności pozornych oraz analityczne oddzielenie efektów psychologicznego i mechanicznego. Autorzy weryfikują pozytywnie następującą hipotezę: „Efektywna liczba partii (…) powinna być raczej multiplikatywną niż addytywną funkcją permisywności systemu wyborczego4 i heterogeniczności społeczeństwa” (Amorim Neto i Cox 1997: 149). Oznacza to, że wpływ obu czynników nie jest niezależny, ale oddziałują one na siebie nawzajem. Aby system był wielopartyjny, to konieczne jest jednoczesne wystąpienie społecznego zróżnicowania oraz systemu wyborczego, który pozwala na jego przeniesienie na poziom parlamentu. Badając wpływ instytucji autorzy nie ograniczają się wyłącznie do systemu wyborczego – do równań regresji włączają zmienne odnoszące się do instytucji bezpośrednich wyborów prezydenckich, ich konkurencyjności, efektywnej liczby kandydatów startujących. Ordynacja wyborcza jest zaś charakteryzowana przez kilka zmiennych – między innymi bierze pod uwagę istnienie wielopoziomowej struktury okręgów wyborczych. Głównym celem Amorima Neto i Coxa (1997: 151) jest polemika z prawami Duvergera na poziomie tez o krajowym systemie partyjnym: ich systematyczne testowanie na różnorodnym materiale obejmującym także demokracje w Trzecim Świecie i w rezultacie ustalenie, kiedy prawa te są prawdziwe, a kiedy nie mają zastosowania. Proces przekładu podziałów społecznych na parlamentarną fragmentację dzielą na trzy etapy: przekład podziałów społecznych na preferencje partyjne, przekład preferencji na głosy i przekład głosów na mandaty. Paradygmat instytucjonalny zwykle nie analizuje obszernie tego, jak podziały przekładane są na preferencje. Bierze pod uwagę jedynie bodźce zawarte w systemie wyborczym skłaniające jednostki do głosowania strategicznego. To jednak związane jest raczej z przekładem uformowanych 4 Wymiar restrykcyjność versus permisywność, określany też mianem siły systemu wyborczego został wprowadzony przez Sartoriego. Zdaje on sprawę z łącznych konsekwencji ordynacji dla szans małych partii na uzyskanie mandatów. System „silny” bądź też „restrykcyjny” to taki, gdzie szanse te są niewielkie. 66 WOJCIECH RAFAŁOWSKI już preferencji na głosy. Amorim Neto i Cox krytykują także innych badaczy za brak oddzielenia analizy na poziomie głosów i mandatów. Tylko taka dystynkcja pozwala bowiem na osobny pomiar znaczenia efektu psychologicznego i mechanicznego Duvergera. Najpierw należy badać wpływ czynników społecznych i bodźców instytucjonalnych na fragmentację systemu partyjnego na poziomie głosów, a dopiero potem, jak głosy są przekładane na mandaty przez instytucje wyborcze. Wyniki ich badań są podobne do wniosków sformułowanych przez Ordeshooka i Shvetsovą. Są jednak lepiej uzasadnione metodologicznie. Wysoka efektywna liczba partii jest produktem jednoczesnej heterogeniczności społeczeństwa oraz permisywności systemu wyborczego, a nie alternatywnego działania jednego lub drugiego czynnika. Oznacza to, że dwupartyjność systemu może być efektem albo restrykcyjnej ordynacji wyborczej albo niewielkiej liczby podziałów socjopolitycznych w społeczeństwie. Wielopartyjność wynika z połączenia sprzyjających warunków instytucjonalnych i społecznych (Amorim Neto i Cox 1997: 166–167). Usystematyzowanie w kwestii systemy wyborcze versus podziały społeczne otworzyło drogę do systematycznych badań innych czynników mogących mieć wpływ na formę systemu partyjnego. Coppedge (1997: 157) postawił szereg hipotez związanych z konsekwencjami przeciętnej wielkości okręgu wyborczego i podziałami społecznymi. Podobnie, jak wyżej wymienieni autorzy, traktował system wyborczy jako instytucję mogącą utrudniać przeniesienie podziałów społecznych na poziom partii parlamentarnych. Najważniejszą jego tezą jest to, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza powoduje ucieczkę członków partii rządzącej (zwykle największej) do innych ugrupowań, w tym nowopowstających. Naturalnie powoduje to wzrost fragmentacji systemu partyjnego – i to nie tylko ten będący bezpośrednią konsekwencją migracji posłów, ale też zmiany preferencji wyborców (Coppedge 1997: 177–180). Późniejsi badacze zwrócili uwagę na jeszcze jeden istotny problem związany z badaniem wpływu instytucji politycznych na partie. Konsekwencje instytucji nie są związane wyłącznie z zachowaniami wyborców (efektem psychologicznym) i działaniem formuł matematycznych, ale też zachowaniem partii. Ugrupowania przewidują również konsekwencje reguł wyborczych i na tej podstawie zmieniają swoje zachowanie. Będąc przy władzy mogą kształtować system wyborczy. Problem ten, zwany endogenicznością podjął i analizował Kenneth Benoit (2002; zobacz też Boix 1999 oraz Blais, Carty 1991, a także Kot 2002). Polemizując z wynikami uzyskanymi przez Amorima Neto i Coxa, Benoit podjął się oszacowania siły efektu mechanicznego Duvergera biorąc pod uwagę to, że konsekwencje systemu wyborczego w tym wymiarze nie mają wyłącznie charakteru egzogenicznego w stosunku do partii politycznych. To partie bowiem uchwalają treść ordynacji, a potem uczestniczą w wyborach znając treść prawa i antycypując jego konsekwencje osiągają konkretne korzyści z regulacji, które same przygotowały. Badania dotyczące fragmentacji systemów partyjnych na poziom krajowych legislatyw zawsze niosą ze sobą tego rodzaju obciążenie. Benoit proponuje innowację w zakresie konstruowania modeli statystycznych służących do pomiaru efektu mechanicznego. Ma ona w gruncie rzeczy charakter techniczny. Zamiast wzorem POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 67 Amorima Neto i Coxa mierzyć efekt mechaniczny systemu wyborczego, badając transformację efektywnej liczby partii w wyborach (ELPW) na efektywną liczbę partii w parlamencie (ELPP) Benoit modeluje ELPP za pomocą ELPW oszacowanej osobno z użyciem zmiennej instrumentalnej. Jego zdaniem pozwala to na uniknięcie przeszacowania wielkości efektu mechanicznego, które w poprzednich badaniach sięgało nawet 45–100% (Benoit 2002: 36). Postulat wykorzystania zmiennych instrumentalnych daje się jednak zrealizować jedynie wtedy, gdy zmienne wyjaśniające ELPW mają wysoką moc predykcyjną. Jest to główne zastrzeżenie, jakie należy sformułować wobec jego metody. Sposób na częściowo skuteczne uniknięcie problemów wynikających z endogeniczności dostrzegł Geys (2006). Wskazał, że w wyborach samorządowych partie rywalizujące nie kształtują reguł, według których współzawodniczą. Te uchwalane są przez partie na poziomie legislatywy krajowej. Jest to jednak bardziej ominięcie problemu niż jego satysfakcjonujące rozwiązanie. Ponadto partie lokalne to bardzo często organizacje terenowe partii krajowych, więc de facto mają one pewien wpływ na ordynację wyborczą, nawet gdy ta jest uchwalana przez parlament krajowy (por. Geser 1999). Kontynuatorami omawianej tradycji badawczej stali się także Shaheen Mozaffar, James Scarritt i Glen Galaich (2003). Poddali oni testowi hipotezy o interakcyjnym charakterze oddziaływania czynników z poziomu instytucji politycznych i społeczeństwa na materiale empirycznym pochodzącym z młodych demokracji afrykańskich. Badanie to jest warte przywołania, gdyż analizuje dane z krajów, gdzie demokratyzacja należy do niedawnej przeszłości, a być może jeszcze się nie zakończyła. Ważnym elementem ich pracy jest krytyka metodologiczna związana z pomiarem socjopolitycznego zróżnicowania społeczeństwa. Autorzy wprowadzają pojęcie fragmentacji etnopolitycznej. Są zdania, że pomiar zróżnicowania ludności kraju za pomocą wyłącznie statystyk zawierających dane o autoidentyfikacji etnicznej lub języku jest niewłaściwy. Taka strategia badawcza jest naznaczona primordializmem – poglądem zakładającym naturalność i pierwotność identyfikacji etnicznej oraz często krytykowanym esencjalizmem. Zdaniem autorów należy przyjąć stanowisko konstruktywistyczne i wyjaśniając fragmentację systemu partyjnego badać tylko te podziały, które są spolityzowane (Mozaffar, Scarritt i Galaich 2003: 379–380). W praktyce sprowadza się to do postulatu posługiwania się etnicznymi cleavages zamiast łatwo mierzalnymi społecznymi zróżnicowaniami. Autorzy stosują rozmaite kryteria określania tego, czy dana grupa etniczna ma charakter politycznego podmiotu wytwarzającego podziały socjopolityczne. Wskaźnikiem relewancji politycznej danej grupy etnicznej są: istnienie etnicznych klik w partiach, etnicznych partii lub stowarzyszeń, wystąpienia liderów politycznych roszczących sobie prawo do reprezentowania tej grupy, zaangażowanie w konflikty etniczne, istnienie jednostek administracyjnych związanych z nią tytularnie, obejmowanie przez jej członków dysproporcjonalnie dużej liczby ważnych stanowisk we władzy, wojsku lub administracji lub kontrolowanie istotnych zasobów ekonomicznych (Mozaffar, Scarritt i Galaich 2003: 383). Analizy empiryczne wykazały, że etnopolityczna fragmentacja jako samodzielny czynnik zmniejsza liczbę partii, a po uwzględnieniu jej interakcji z etno- 68 WOJCIECH RAFAŁOWSKI polityczną koncentracją terytorialną, zwiększa. Bliskość wyborów prezydenckich zmniejsza liczbę partii, co sprzyja tezie, że silna instytucja prezydenta powoduje koncentrację wyborców wokół największych partii w warunkach słabo zinstytucjonalizowanych afrykańskich systemów partyjnych. Ustalenia te ilustrują tezę, że analizy uwzględniające zjawisko interakcji pozwalają na wyjaśnienie największej części zróżnicowania efektywnej liczby partii. Jednocześnie nie można pominąć krytyki, którą wobec przywołanego tekstu formułują Thomas Brambor, William Clark i Matt Golder (2006: 80). Wskazuję, że ich sposób wykorzystania modeli interakcyjnych jest wadliwy – pomijają bowiem istotne elementy modelu. Pomimo zastrzeżeń natury technicznej, pracę Mozaffara, Scarritta i Galaicha warto traktować jako systematyczną próbę wprowadzenia do paradygmatu interakcyjnego tego, co najcenniejsze w socjologicznym podejściu do badania fragmentacji systemów partyjnych: jakościowej analizy podziałów i ich faktycznego znaczenia. Jednocześnie systematyczne stosowanie takiego ujęcia bardzo utrudnia prowadzenie badań porównawczych. Wymaga bowiem bardzo szczegółowej wiedzy o realiach każdego kraju. Ogranicza także możliwości osiągnięcia tego, co moim zdaniem należy do zadań socjologii: wyjaśnianie zjawisk na podstawie tego, co łatwo obserwowalne. Wtedy bowiem możliwe jest naukowe przewidywanie przyszłych problemów. Zbyt skomplikowane i ukryte zmienne wyjaśniające czynią ten proces znacznie trudniejszym, chociaż niekoniecznie bardziej efektywnym w sensie uzyskiwanych wartości mierników siły zależności statystycznej. Na zakończenie rozważań warto omówić charakter badań nad fragmentacją systemów partyjnych prowadzonych w Europie Wschodniej, a w szczególności w Polsce. Zjawisko rozdrobnienia systemów partyjnych rzadko jest poddawane systematycznej analizie jako jedyny czy nawet główny temat prac naukowych (por. Rafałowski 2010; 2012). Z drugiej strony problematyka liczby partii w parlamencie pojawia się właściwie w każdej charakterystyce systemu partyjnego. Nie jest to więc temat ignorowany, ale raczej taki, który nie zyskał dotąd szerokiego uznania jako godny poświecenia mu osobnego studium porównawczego. Spojrzenie na liczbę partii w parlamencie jest zwykle pierwszym krokiem do rozważań o strukturze rywalizacji programowej czy zachowaniach wyborczych (por. Raciborski 1993: 41–42; 1997: 250). W podobny sposób kwestia fragmentacji pojawia się w pracach Andrzeja Antoszewskiego (2004) czy Attila Ágha (1998: 101–102), a także w publikacjach o charakterze podręcznikowym (por. Wiszniowski 1998). W Europie Wschodniej często ukazują się prace o charakterze studiów pojedynczych systemów partyjnych, gdzie jednym z badanych problemów jest fragmentacja. W tym kontekście warto wymienić wieloaspektową analizę Markowskiego i Cześnika (2002), a także artykuł Wiatra, który duże rozdrobnienie polskiej sceny politycznej przypisuje konfliktom osobistym między politykami wynikającymi z praktyki rządzenia (Wiatr 2003: 184). Z kwestią zmniejszającej się fragmentacji węgierskiej sceny politycznej zmierzył się Zsolt Enyedi (2006). Czytelnik zainteresowany charakterem systemów partyjnych w poszczególnych krajach pokomunistycznych powinien sięgnąć także do książki pod redakcją Kaya Lawsona, Andrei Römmele i Georgi Karasimeonova (1999), POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 69 gdzie znaleźć można prace wschodnioeuropejskich badaczy polityki. Najbardziej monumentalną i znaną pracą porównawczą o pokomunistycznych systemach partyjnych jest monografia Herberta Kitschelta, Zdenki Mansfeldovej, Radosława Markowskiego i Gabora Tóki (1999). Książka ta jednak w niewielkim stopniu odnosi się do kwestii fragmentacji, a koncentruje na charakterze rywalizacji politycznej. Podsumowanie Badania empiryczne dotyczące czynników wpływających na liczbę partii w parlamencie są prowadzone zwykle na próbach składających się z obserwacji stanu systemu partyjnego w chwili ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych. Każda taka obserwacja stanowi osobną jednostkę analizy, pozostającą w relacji do samego państwa i jego cech oraz czasu, w którym odbyła się dana elekcja. Badania nad fragmentacją systemów partyjnych zawsze należały do najważniejszych prowadzonych w ramach porównawczych nauk o polityce. Z czasem stawały się coraz bardziej skomplikowane i sięgały do zaawansowanych metod analitycznych i statystycznych. Przebyto długą drogę od zaobserwowania podstawowych i ogólnych zależności związanych z konsekwencjami systemów wyborczych oraz prowadzenia studiów przypadków poszczególnych krajów. Dzisiaj standardem są badania porównawcze w pełnym tego słowa znaczeniu: stosuje się obszerne zbiory danych i włącza do analizy wiele zmiennych. Przed badaniami tego rodzaju stoją jednak wciąż nowe wyzwania. W szczególności konieczne jest rozszerzenie badań o zmienne modyfikujące kształt zależności między innymi zmiennymi. Realizacja tego postulatu może polegać na włączeniu do analiz kontekstu instytucjonalizacji zachowań politycznych i systemu regulacji z poziomu konstytucyjnego oraz nieformalnego dziedzictwa przeszłości. Szansa na takie badania pojawiła się wraz z demokratyzacją doby trzeciej fali (Huntington 2009). Kraje demokratyczne, które mogą stać się źródłem danych do badań, to nie wyłącznie kraje Europy Zachodniej, ale od ponad 20 lat także państwa pokomunistyczne, a także te leżące w Ameryce Południowej i Afryce. Każde z nich cechuje unikatowa kombinacja cech, związana z kontekstem instytucjonalnym i dziedzictwem autokratycznej przeszłości, które mogą modyfikować charakter znanych i sprawdzonych zależności. Prowadzenie takich analiz nie służy wyłącznie wyjaśnieniu starego problemu fragmentacji systemu partyjnego, ale także pomaga uzupełnić teorię transformacji ustrojowej poprzez ustalenie, na czym polega rola jej dziedzictwa. Podziękowania Autor dziękuje Maciejowi Góreckiemu oraz dwóm anonimowym recenzentom za uwagi oraz inspirujące sugestie bibliograficzne. Powstanie artykułu było możliwe dzięki stypendium „Nowoczesny Uniwersytet” przyznanemu przez Uniwersytet Warszawski i finansowanemu ze środków Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. 70 WOJCIECH RAFAŁOWSKI Literatura Ágh, Attila. 1998. The Politics of Central Europe. London, Thousand Oaks, New Delhi: Sage. Amorim Neto, Octavio i Gary W. Cox. 1997. Electoral Institutions, Cleavage Structures, and the Number of Parties. „American Journal of Political Science” 41 (1): 149–174. Antoszewski, Andrzej. 2004. Wzorce rywalizacji politycznej we współczesnych demokracjach europejskich. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. Balinski, Michel L. i H. Peyton Young. 1982. Fair Representation. Meeting the Ideal of One Man, One Vote. New Heaven and London: Yale University Press. Bartolini, Stefano i Peter Mair. 1990. Identity, Competition and Electoral Availability. The Stabilization of European Electorates 1885–1985. Cambridge: Cambridge University Press. Benoit, Kenneth. 2002. The Endogeneity Problem in Electoral Studies: A Critical Re-examination of Duverger’s Mechanical Effect. „Electoral Studies” 21: 35–46. Blais, Andre i R.K. Carty. 1991. The Psychological Impact of Electoral Laws: Measuring Duverger’s Exlusive Factor. „British Journal of Political Science” 21(1): 79–93. Birch, Sarah. 2001. Electoral Systems and Party System Stability in Post-Communist Europe. Referat przygotowany do prezentacji na 97 konferencji American Political Science Association, San Francisco, 30 sierpnia – 2 września 2001. Blau, Adrian. 2008. The Effective Number of Parties at Four Scales: Votes, Seats, Legislative Power and Cabinet Power. „Party Politics” 14: 167–187. Blondel, Jean. 1968. Party Systems and Patterns of Government in Western Democracies. „Canadian Journal of Political Science / Revue canadiénne de sciénce politique” 1(2): 180–203. Bogdanor, Vernon. 1983. Conclusion: Electoral Systems and Party Systems. W: V. Bogdanor i D. Butler (red.). Democracy and Elections: Electoral Systems and Their Political Consequences. New York, London: Cambridge University Press, s. 247–262. Boix, Carles. 1999. Setting the Rules of the Game: The Choice of Electoral Systems in Advanced Democracies. „The American Political Science Review” 93(3): 609–624. Brambor, Thomas, William Roberts Clark i Matt Golder. 2006. Understanding Interaction Models: Improving Empirical Analyses. „Political Analysis” 14: 63–82. Clark, William R. i Matt Golder. 2009. Rehabiliting Duverger’s Theory. Testing the Mechanical and Strategic Modifying Effects of Electoral Laws. „Comparative Political Studies” 39(6): 679–708. Coppedge, Michael. 1997. District Magnitude, Economic Performance, and Party-System Fragmentation in Five Latin American Countries. „Comparative Political Studies” 30(2): 156–185. Cox, Gary W. 1997. Making Votes Count. Strategic Coordination in the World’s Electoral Systems. Cambridge: Cambridge University Press. Dahl, Robert (red). 1968. Political Opposition in Western Democracies. New Heaven–London: Yale University Press. Dalton, Russel. 1996. Political Cleavages, Issues and Electoral Change. W: L. LuDuc, R. G. Niemi i P. Norris (red.). Comparing Democracies. Elections Voting in Global Perspective. London–New Delhi: Sage Publications, Thousand Oaks, s. 319–342. Dalton, Russel. 2008. The Quantity and the Quality of Party Systems: Party System Polarization, Its Measurement, and Its Consequences. „Comparative Political Studies” 41: 899–920. Dunleavy, Patrick i Françoise Boucek. 2003. Constructing the Number of Parties. „Party Politics” 9(3): 291–315. Duverger, Maurice. 1954. Les partis politique. Paris: Libraire Armand Colin. POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 71 Duverger, Maurice. 1958. Partie polityczne a klasy społeczne (referat wygłoszony na Kongresie Międzynarodowego Stow. Nauk Polit. w Sztokholmie 21–27 sierpnia 1955). Warszawa: [brak wydawcy]. Duverger, Maurice. 2003. Duverger’s Law: Forty Years Later. W: B. Grofman i A. Lijphart (red.). Electoral Laws and their Political Consequences. New York: Agathon Press, s. 43–68. Enyedi, Zsolt. 2006. The Survival of the Fittest: Party System Concentration in Hungary. W: S. Jungerstan-Mulders (red.). Post-Communist EU Member States: Parties and Party Systems. Aldershot: Ashgate, s. 177– 202 Feld, Scott, L. i Bernard Grofman. 2007. The Laakso-Taagepera Index in a Mean and Variance Framework. „Journal of Theoretical Politics” 19(1): 101–106. Gabel, Matthew J. 1995. The Political Consequences of Electoral Laws in the 1990 Hungarian Elections. „Comparative Politics” 27(2): 205–214. Geser, Hans. 1999. The Local Party as an Object of Interdisciplinary Comparative Study: Some Steps Toward Theoretical Integration. W: M. Saiz i H. Geser, Local Parties in Political and Organizational Perspective. Boulder: Westview Press, s. 3–39. Geys, Benny. 2006. District Magnitude, Social Heterogeneity and Local Party System Fragmentation. „Party Politics” 12: 281–297. Golosov, Grigorii V. 2010. The Effective Number of Parties: A New Approach. „Party Politics” 16: 171–192. Grabowska, Mirosława. 2004. Podział postkomunistyczny. Społeczne podstawy polityki w Polsce po 1989 roku. Warszawa: Scholar. Haman, Jacek. 2003. Demokracja, decyzje, wybory. Warszawa: Scholar. Herbut, Ryszard. 2008. Podziały socjopolityczne w Europie Zachodniej. Charakter i struktura. W: A. Antoszewski i R. Herbut (red.). Demokracje zachodnioeuropejskie. Analiza porównawcza. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, s. 67–90. Huntington, Samuel. 2009. Trzecia fala demokratyzacji. Przeł. A. Dziurdziuk. Warszawa: WN PWN. Jones, Mark P. 1999. Electoral Laws and the Effective Number of Candidates in Presidential Elections. „The Journal of Politics” 61(1): 171–184. Kamiński, Marek. 1997. Jak komuniści mogli zachować władzę po Okrągłym Stole. „Studia Socjologiczne” 2: 5–33. Kamiński, Marek M., Grzegorz Lissowski i Piotr Świstak. 2007. „Renesans komunizmu” czy efekt instytucji? Polskie wybory parlamentarne 1993. W: I. Krzemiński i J. Raciborski (red.). Oswajanie wielkiej zmiany: Instytut Socjologii UW o polskiej transformacji. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 356–376. Key, Valdimer Orlando Jr. 1942. Politics, Parties and Pressure Groups. New York: T.Y. Crowell Company. Kim, Jae-On i Mahn-Geum Ohn. 1992. A Theory of Minor-Party Persistence: Election Rules, Social Cleavage, and the Number of Political Parties. „Social Forces” 70(3): 575–599. Kitschelt, Herbert, Zdenka Mansfelodova, Radoslaw Markowski i Gábor Tóka. 1999. Post-communist Party Systems. Competition. Representation and Interparty Cooperation. Cambridge: Cambridge University Press. Knutsen, Oddbjorn i Elinor Scarbrough. 1995. Cleavage Politics and Value Conflict. W: J. van Deth i E. Scarbrough (red.). The Impact of Values. Oxford: Oxford University Press. Kostadinova, Tatiana. 2002. Do Mixed Electoral Systems Matter?: A Crossnational Analysis of Their Effects in Eastern Europe. „Electoral Studies” 21: 23–34. Kot, Michał. 2002. Czy partie polityczne uczą się? Ocena skuteczności partii politycznych w trakcie gry o ordynację wyborczą w 2001 roku. „Studia Socjologiczne” 3: 93–113. 72 WOJCIECH RAFAŁOWSKI Laakso, Markku i Rein Taagepera. 1979. Effective Number of Parties: A Measure with Applications to West Europe. „Comparative Political Studies” 12: 3–27. Lawson, Kay, Andrea Römmele i Georgi Karasimeonov (red.). 1999. Cleavages, Parties and Voters. Studies from Bulgaria, the Czech Republic, Hungary, Poland and Romania. Westport, CT: Praeger Publishers. Lijphart, Arend. 1984. Democracies: Patterns of Majoritarian and Consensus Government in Twenty-one Countries. New Haven and London: Yale University Press. Lijphart, Arend. 1990. The Political Consequences of Electoral Laws, 1945–85. „The American Political Science Review” 84(2): 481–496. Lipset, Seymour M. i Stein Rokkan. 1967. Party Systems and Voter Alignment: Cross-National Perspectives. New York: Free Press. Markowski, Radosław. 2000a. O wybranych nowych trendach w naukach politycznych. „Studia Polityczne” 11: 159–178. Markowski, Radosław. 2000b. Rozłamy socjopolityczne: o zamyśle klasyków, o tym, jak ich rozumiano, poprawiano i testowano. „Studia Polityczne” 10: 7–44. Markowski, Radosław i Mikołaj Cześnik. 2002. Polski system partyjny: dekada zmian instytucjonalnych i ich konsekwencje, W: R. Markowski (red.). System partyjny i zachowania wyborcze. Dekada polskich doświadczeń. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Fundacja im. Friedricha Eberta, s. 17–47. Molinar, Juan. 1991. Counting the Number of Parties: An Alternative Index. „The American Political Science Review” 85(4): 1383–1391. Moreno, Alejandro. 1999. Political Cleavages. Issues, Parties and the Consolidation of Democracy. Boulder, CO: Westview. Moser, Robert G. 1999. Electoral Systems and the Number of Parties in Postcommunist States. „World Politics” 51: 359–384. Mozaffar, Shaheen, James R. Scarritt i Glen Galaich. 2003. Electoral Institutions, Ethnopolitical Cleavages, and Party Systems in Africa’s Emerging Democracies. „American Political Science Review” 97(3): 379–390. Nishikawa, Misa i Erik S. Herron. 2004. Mixed Electoral Rules’ Impact on Party Systems. „Electoral Studies” 23: 753–768. Ordeshook, Peter C. i Olga V. Shvetsova. 1994. Ethnic Heterogeneity, District Magnitude, and the Number of Parties. „American Journal of Political Science” 38(1): 100–123. Pedersen, Morgens N. 1983. Changing Patterns of Electoral Volatility in European Party System: Exploration in Explanation. W: H. Daalder i P. Mair (red.). Western European Party Systems: Continuity and Change. Beverly Hills, London: Sage: 29–66. Peters, Guy B. 1999. Institutional Theory in Political Science: The New Institutionalism. London, New York: Continuum. Powell, Eleanor N. i Joshua A. Tucker. 2013. Revisiting Electoral Volatility in PostCommunist Countries: New Data, New Results and New Approaches. „British Journal of Political Science” / FirstView Article: 1–25. http://dx.doi.org/10.1017/S0007123412000531 Raciborski, Jacek i Jerzy J. Wiatr. 1987. Wybory w PRL. Doświadczenia i wnioski. Warszawa: Uniwersytet Warszawski Instytut Socjologii. Raciborski, Jacek (red.). 1991. Wybory i narodziny demokracji w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Warszawa: Scholar na zlecenie Instytutu Socjologii UW. Raciborski, Jacek. 1993. Whether and How to Vote? Confused Voters. W: J.J. Wiatr (red.). The Politics of Democratic Transformation: Poland after 1989. Warszawa: Scholar. Raciborski Jacek. 1997. Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego 1989– 1995. Warszawa: Scholar. POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH... 73 Rae, Douglas W. 1967. The Political Consequences of Electoral Laws. Yale University Press New Haven, CT. Rafałowski, Wojciech. 2010. Wpływ systemu wyborczego na system partyjny w krajach pokomunistycznych. „Decyzje” 14: 33–53. Rafałowski, Wojciech. 2012. Fragmentacja poradzieckich systemów partyjnych w perspektywie neoinstytucjonalnej. W: M. Głowacka-Grajper i R. Wyszyński (red.). 20 lat rzeczywistości poradzieckiej. Spojrzenie socjologiczne. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, s. 46–64. Riker, William H. 1982. The Two-Party System and Duverger's Law: An Essay on the History of Political Science. „The American Political Science Review” 76(4): 753–766. Sartori, Giovanni. 1976. Parties and Party Systems: A Framework for Analysis. Vol. 1. Cambridge, London, New York, Melbourne: Cambridge University Press. Sokół, Wojciech. 2007. Geneza i ewolucja systemów wyborczych w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Lublin: Wydawnictwo UMCS. Taagepera, Rein. 1999a. The Number of Parties As a Function of Heterogeneity and Electoral System. „Comparative Political Studies” 32: 531–548. Taagepera, Rein. 1999b. Supplementing the Effective Number of Parties. „Electoral Studies” 18: 497–504. Taagepera, Rein i Bernard Grofman. 1985. Rethinking Duverger’s Law: Predicting the Effective Number of Parties in Plurality and PR Systems – Parties Minus Issues Equals One. „European Journal of Political Research” 13: 341–352. Taagepera, Rein i Matthew Shugart. 1989. Seats and Votes: The Effects and Determinants of Electoral Systems. New Haven, CT: Yale University Press. Taylor, Michael, Herman V.M. 1971. Party Systems and Government Stability. „The American Political Science Review” 65(1): 28–37. Wiatr, Jerzy J. 2003. Narodziny i przemiany systemu wielopartyjnego. W: J. J. Wiatr, J. Raciborski, J. Bartkowski, B. Frątczak-Rudnicka i J. Kilias. Demokracja polska 1989–2003. Warszawa: Scholar, s. 177–206. Wildavski, Aaron B. 1959. A Methodological Critique of Duverger's Political Parties. „The Journal of Politics” 21(2): 303–318. Wiszniowski, Robert. 1998. Wybory parlamentarne w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Polityczne konsekwencje systemów wyborczych. W: A. Antoszewski i R. Herbut (red.). Demokracje Europy Środkowo-Wschodniej w perspektywie porównawczej. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. From Isolation to Interaction. Evolution of Theories in the Research on Party System Fragmentation Summary Explaining the variety of party systems has traditionally been an object of political science interest. The number of parties in parliament and party system fragmentation are fundamental parameters describing party systems. In the 20th century there was a division in the field: political scientists were studying the institutional determinants of party system fragmentation, whereas sociologists were focusing on social cleavages. Both paradigms were isolated from each other and their representatives had neglected discoveries by scholars representing the alternative approach. Contemporary research takes into account both groups of factors and their interaction. In this paper, the history and accomplishments of both approaches are presented. It is described 74 WOJCIECH RAFAŁOWSKI how this scholarly reflection progressed from qualitative case studies to quantitative research and from isolation to integration of paradigms. The possible routes of development of this subfield of social science are analyzed and goals are formulated which should be accomplished if a complex theory of party systems fragmentation is to effectively emerge. Key words: party systems; party system fragmentation; political institutions; cleavages; integration of paradigms. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Alicja Zawistowska Uniwersytet w Białymstoku „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ WŚRÓD UZDOLNIONYCH UCZNIÓW Dotychczasowe ustalenia na temat przeciętnych osiągnięć kobiet i mężczyzn w matematyce pokazują, że między płciami nie występują większe różnice. Jeśli jednak pod uwagę wziąć tylko najzdolniejszych uczniów okazuje się, że chłopców jest w tej grupie więcej niż dziewcząt. Celem tego artykuł jest odpowiedź na pytanie, jak w zależności od dziedziny oraz charakteru testów zmienia się struktura płci wśród uczniów z najwyższymi wynikami w matematyce oraz jakie są przyczyny i uwarunkowania obserwowanych zależności. Z przeprowadzonej przeze mnie analizy danych z badania PISA, wyników egzaminów szkolnych oraz olimpiad matematycznych płyną trzy główne wnioski: (1) we wszystkich podskalach stosowanych w badaniu PISA wśród najlepszych uczniów było więcej chłopców niż dziewcząt, (2) największe różnice występowały w zadaniach odwołujących się do relacji przestrzennych, (3) powiększeniu tego dystansu sprzyja stopnień zaawansowania zadań oraz wyższy próg szkolny. Główne pojęcia: płeć; zróżnicowania; matematyka; PISA; nierówności. Niewiele pozostało w naukach społecznych tematów tak kontrowersyjnych, jak różnice poznawcze między kobietami i mężczyznami. Stereotypy mieszają się tu z naukowymi dowodami, a ideologia z wiedzą. Ogólnikowe sformułowania mówiące, że mężczyźni są lepsi w jednych, a kobiety w innych dziedzinach, służą nierzadko uzasadnieniu nierówności płci na rynku pracy, w edukacji, polityce czy życiu rodzinnym. Z bogatego repertuaru ludzkich zdolności, umiejętność myślenia matematycznego cieszy się największym zainteresowaniem badaczy. Współcześnie rola tej dziedziny podkreślana jest z uwagi na jej podstawowe miejsce w rozwoju gospodarki opartej na wiedzy, a ona sama utożsamiana jest z logicznym, racjonalnym myśleniem. Przyglądanie się osiągnięciom młodych pokoleń w matematyce skupia uwagę specjalistów od edukacji, którzy wśród czynników decydujących o ich poziomie wymieniają płeć równie często jak pochodzenie społeczne czy miejsce zamieszkania. Ostatnie międzynarodowe badania pokazują, że stereotypowe przekonanie o gorszych wynikach kobiet w matematyce nie jest już w pełni uzasadnione – z badania PISA przeprowadzonego w 2009 roku wynika, że na 65 krajów objętych analizą chłopcy mieli wyższe wyniki w 35 krajach, w 25 nie odnotowano różnic, a w 5 lepsze były dziewczyny (PISA 2009). Na wyższym etapie kształcenia kobiety również nie zostają w tyle – na wydziałach matematycznych stanowiły w 2010 roku 62% ogółu studentów (GUS 2011). Czymś innym jest jednak proporcja płci w normalnym cyklu nauczania, a czymś innym w zaawansowanych programach i wąskich specjalInstytut Socjologii, e-mail: [email protected] 76 ALICJA ZAWISTOWSKA nościach. Prześledzenie przedłużonych karier naukowych prowadzi do wniosku, że udział kobiet zmniejsza się na kolejnych szczeblach: wśród nadanych w 2010 roku tytułów doktora w dziedzinie nauk matematycznych kobiety stanowiły 33%, a wśród przyznanych habilitacji były 3 na 17 nowych profesorów (GUS 2011). Jeszcze wyżej – na szczyty matematycznego poznania wspinają się już niemal wyłącznie mężczyźni. Przykładowo wśród laureatów nagrody Fieldsa, nazywanej matematycznym Noblem i przyznawanej od lat trzydziestych XX wieku, nie było ani jednej kobiety. Już te wyrywkowe informacje sugerują, że struktura płci wśród osób o przeciętnych umiejętnościach będzie inna niż wśród geniuszy. W każdej populacji występuje bowiem pewne zróżnicowanie umiejętności – większość kobiet i mężczyzn opanuje matematykę w stopniu wystarczającym do codziennego funkcjonowania, a tylko garstka poradzi sobie ze zrozumieniem bardziej zaawansowanych problemów. Ci drudzy, osoby obdarzone szczególnymi zdolnościami, wchodzą w skład naukowej elity i wspinają się na wysokie miejsca w hierarchii zawodowej. W poniższym artykule zamiast zatrzymywać się na analizie przeciętnych zdolności, skupię się na strukturze płci wśród najzdolniejszych uczniów. Dokładniej rzecz ujmując zbadam proporcję kobiet i mężczyzn wśród osób, które zdobyły największą liczbę punktów w testach, szkolnych egzaminach oraz konkursach matematycznych. Dotychczasowe badania doprowadziły do sformułowania kilku tez, jednak pochodzą one głównie z krajów anglosaskich. Warto sprawdzić, jak kształtują się te zróżnicowania w polskich warunkach oświatowych i społecznych. Artykuł uzupełni też lukę istniejącą w polskich badaniach o nierównościach edukacyjnych, które na pierwszy plan wysuwają problem selekcji społecznych, pobieżnie traktując kwestię płci. W analizach empirycznych posłużyłam się zbiorami danych, które obejmują uczniów szkół gimnazjalnych i maturalnych oraz uczestników olimpiad matematycznych, dzięki czemu możliwe było porównanie struktury płci wśród osób o zbliżonym wieku, ale w zakresie różnych aspektów wiedzy. Kompetencje matematyczne kobiet i mężczyzn Różnice poznawcze ze względu na płeć interesowały naukowców już w XIX wieku, ale dopiero od lat siedemdziesiątych XX wieku zaczęto stosować profesjonalną metodologię do ich oceny. Ojczyzną pierwszych badań były Stany Zjednoczone, gdzie pionierskie prace Lucy Sells i Sheily Tobias (zob. Chipman 2005) o niedoreprezentowaniu kobiet na wydziale matematycznym Uniwersytetu w Kalifornii oraz ich słabszych ocenach w szkole średniej od razu wzbudziły duże zainteresowanie opinii publicznej. Szczegółowe analizy tych badaczek nie ograniczały się do prezentacji problemu, ale sugerowały, że niepowodzenia kobiet w matematyce mają związek z ich sytuacją na rynku pracy, a szczególnie z nieobecnością w sektorze technicznym (Chipman 2005). Choć później podano w wątpliwość skalę dysproporcji wykazanych w tych pierwszych badaniach, już nigdy nie dyskutowano z faktem ich występowania. W kolejnych latach liczba badań poświęconych wynikom obu płci w matematyce i dziedzinach jej pokrewnych oraz czynnikom, które mogą wpływać na zaobserwo- „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 77 wane różnice, szła w dziesiątki. W Stanach Zjednoczonych, gdzie do dziś robi się ich najwięcej, ustaleń dokonuje się najczęściej na podstawie rezultatów standaryzowanego testu SAT1, które – ze względu na zbliżoną zawartość merytoryczną oraz kalibrację – mogą być porównywane w kolejnych latach. Pokazują one, że od początku lat siedemdziesiątych, gdy test ten stał się przepustką na wyższy etap kształcenia, kobiety każdorocznie uzyskiwały mniejszą liczbę punktów – przeciętnie jest to około 0,5 odchylenia standardowego (Kimura 2006). Wyjątkowo korzystny dla tej płci okazał się rok 2011, kiedy traciły do mężczyzn 31 punktów (średnia kobiet wynosiła 500, a mężczyzn 531), co stanowiło najmniejszą różnicę od czterdziestu lat (College-Board 2011, Ding, Song i Richardson 2006). Choć niektórzy badacze otwarcie krytykują rzetelność testu SAT szczególnie z uwagi na niską korelację z ocenami szkolnymi i późniejszymi wynikami na studiach (Spelke 2005) – inne źródła potwierdzają, że młode Amerykanki radzą sobie gorzej z matematyką. Przykładowo USA otwiera ranking krajów objętych badaniem PISA, w których proporcja płci jest szczególnie zachwiana. Ktoś mógłby powiedzieć, że kryje się za tym specyfika systemu społecznego, o którym mówi się, że jest daleki od realizacji idei równościowej. Taki wniosek jest przekonujący tym bardziej, że w krajach o mniejszych nierównościach takich, jak Finlandia czy Norwegia dysproporcje te są mniejsze, a w Szwecji, która szczyci się sukcesami w niwelowaniu podziałów społecznych w edukacji przybierają nawet odwrotny kształt (PISA 2010). Druga konkluzja z badań, poświęconych zdolnościom poznawczym dotyczy ocen szkolnych. Można uznać to za swoisty paradoks, że pomimo kilkunastopunktowych różnic w standaryzowanych testach kompetencyjnych, dziewczęta mają na ogół wyższe stopnie w szkole (Ding, Song i Richardson 2006; Kimura 2006). Znowu można posłużyć się przykładem testu SAT: wśród ogółu uczniów zdających go w 2011 roku było więcej dziewcząt niż chłopców z wyróżniającymi stopniami szkolnymi oraz częściej uczęszczały one do klas o profilu ścisłym, jednak w kategorii osób z najwyższymi wynikami było 162 chłopców na 100 dziewczyn (College Board 2011). Fakt, że absolwentki tych samych kursów, odbywanych w tych samych instytucjach i mających takie same oceny gorzej radzą sobie na testach kompetencyjnych nie doczekał się na razie pełnego wyjaśnienia (Chipman 2005). Można przypuszczać, że jakąś rolę odgrywa tu sposób oceniania przez nauczycieli, na który oprócz wiedzy składa się pracowitość oraz zachowanie ucznia. Dziewczynki są na ogół bardziej pilne, skrupulatne i uważne, co może dawać im przewagę w porównaniu z kolegami równie zdolnymi, ale krnąbrnymi. Inna hipoteza mówi, że niższe wyniki w testach są konsekwencją reakcji na sytuację stresową wywołaną egzaminem i związaną z nim presją czasu. Równolegle udokumentowano również inne zjawisko. W połowie lat siedemdziesiątych zaczęto porównywać pełne rozkłady wyników testów matematycznych, a nie tylko ich wartość średnią. Wnioski tych analiz od początku były jednoznaczne: 1 Do testu tego mogą przystąpić uczniowie wszystkich klas szkoły średniej. Obejmuje on praktyczne zastosowane matematyki, rozwiązywanie problemów oraz czytanie i interpretację danych przedstawionych w postaci tabel i wykresów zawartych w programie szkolnym. 78 ALICJA ZAWISTOWSKA wśród osób z najwyższymi notami kobiet było kilkakrotnie mniej. Dokumentację tej tezy przedstawili między innymi Larry Hedges i Amy Nowell (1995) w artykule z 1995 roku, w którym pokazali, że wśród uczniów z najwyższymi wynikami było więcej mężczyzn, przy czym dysproporcja ta zaznaczała się silniej w zdolnościach geometrycznych niż w algebraicznych. Rezultat ten opatrzono metodologicznym komentarzem wyjaśniającym, że efekt asymetrii na krańcach rozkładu widoczny będzie, gdy różnica średnich między grupami jest niewielka, ale charakteryzują się one niejednakową wariancją. Daleka od równości jest też struktura płci uczestników międzynarodowych olimpiad matematycznych, które od zawsze przyciągają zdecydowanie więcej mężczyzn, choć istnieją też kraje, w których ta dysproporcja jest mniejsza. Okazuje się, że w latach 1998–2000 najbardziej „sfeminizowane” zespoły pochodziły głównie z Europy Wschodniej i Bałkanów oraz Azji (Andreescu i in. 2008). Mniejszy udział kobiet wśród osób z najwyższymi wynikami zaobserwowano w wielu krajach, ale nie wszędzie różnice te są jednakowe. Przykładowo wśród najzdolniejszych uczniów (dokładnie w 90-tym centylu) w Czechach na jednego chłopca przypadało 0,24 dziewczyny, we Francji 0,34, a w Rosji 0,6 (Penner 2008). Sugeruje to, że „lokalne” rozwiązania oświatowe, które wyrastają z logiki funkcjonowania instytucji, mają jakiś wpływ na osiągnięcia matematyczne kobiet, chociaż związek ten nie jest jasny. Można podejrzewać też, że niemałą rolę w zmniejszeniu nierówności odgrywają zmiany społeczne obejmujące między innymi strategie życiowe obu płci. W ostatnich latach obserwuje się, że mężczyźni gorzej radzą sobie na etapie obowiązkowej nauki oraz częściej omijają studia, natomiast kobiety inwestują głównie w edukację. Zapewne miało to przełożenie na fakt, że przez ostatnie 40 lat dysproporcja płci wśród najlepszych amerykańskich uczniów zmniejszyła się z 13:1 (Benblow i Stanley 1983) do 3,8:1 (Wai i in. 2010). Przytoczone powyżej wnioski pozwalają sformułować ogólniejszą tezę mówiącą, że sprawdziany o przeciętnej trudności w niewielkim stopniu różnicują ze względu na płeć – kobiety i mężczyźni radzą sobie z nimi podobnie. Jednak, gdy poprzeczka się podnosi, coraz mniej dziewcząt jest w stanie ją przeskoczyć. Zaobserwowali to między innymi Glenn Ellison i Ashley Swanson (2010), którzy porównali udział amerykańskich dziewcząt i chłopców w teście SAT oraz jego trudniejszym odpowiedniku AMC 12. Trzeba zaznaczyć, że ten drugi egzamin ma charakter otwarty, przyciąga uczniów z lepszych szkół i jest wykalibrowany tak, aby pozwalał „wyłapać” wybitne umysły (tamże). Analizy porównawcze pokazały, że w obu tych testach liczba kobiet malała z prawej strony rozkładu, jednak w teście trudniejszym spadek był znacznie większy – wśród najwyższych wyników AMC 12 było 4–6 razy mniej kobiet niż mężczyzn (tamże). Próby wyjaśnienia tego zjawiska skłoniły badaczy do bliższego przyjrzenia się umiejętnościom wykorzystywanym w myśleniu matematycznym. Nie może się ono obejść bez uruchomienia wyobraźni i abstrahowania, co w psychologii określa się mianem zdolności przestrzennych (lub wzrokowo-przestrzennych). Typową metodą ich oceny w warunkach laboratoryjnych jest test rotacji figur (test Vandenberga), polegający na obrocie w wyobraźni brył dwuwymiarowych w przestrzeni „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 79 trójwymiarowej (Kimura 2006; Ciarkowska 2003). Okazuje się, że zadania tego typu silniej różnicują obie płcie niż jakkolwiek inna dziedzina poznawcza, również kompetencje językowe. Oczywiście wielkość różnic uzależniona jest od wariantu testu (Ciarkowska 2003). Przykładowo wśród polskich studentów w zakresie rotacji wyobrażeniowej mężczyźni mieli przewagę tylko w zadaniach na materiale trójwymiarowym, natomiast nie pojawiły się one w ćwiczeniach przeprowadzanych na materiale dwuwymiarowym (Łockiewicz 2010). Hipoteza ta została również potwierdzona w badaniach Davida Lubinskiego (2006), prowadzonych wśród najzdolniejszych amerykańskich nastolatków. Dowodzą one, że przewaga mężczyzn w zdolnościach wzrokowo-przestrzennych oraz teście rozumowania mechanicznego występowała przy zbliżonych między płciami wynikach w teście na inteligencję i zdolnościach językowych (Lubinski 2006). Wnioski z tych i wielu innych badań skłaniają do konkluzji, że niejednakowe osiągnięcia kobiet i mężczyzn nie wynikają tylko z odmiennych strategii uczenia się matematyki, ale mają podłoże w głęboko zakorzenionych schematach poznawczych, a wyniki testów stanowią tylko ich manifestację. Czterdziestoletni dorobek badań w zakresie zdolności poznawczych wydaje się dość skromny, gdyż sprowadza się w gruncie rzeczy do trzech tez. Pierwsza odnosi się do przeciętnych osiągnięć – jeśli za syntetyczną ich miarę weźmiemy wartość średnią, różnice będą na ogół nieco korzystniejsze dla mężczyzn; drugi wniosek dotyczy większej wariancji wyników mężczyzn oraz ich nadreprezentowania wśród osób najzdolniejszych; trzecia prawidłowość mówi o ich niższych ocenach w szkole. Każde z tych twierdzeń jest solidnie ugruntowane empirycznie, choć oczywiście przy zastosowaniu odmiennych warsztatów metodologicznych. Warto zaznaczyć, że utożsamianie testów zdolności poznawczych w dziedzinie matematyki czy rozumienia tekstów z klasycznymi testami inteligencji nie jest uprawnione. Te ostatnie tworzy się według innych zasad, a ich wyniki nie wskazują na systematyczną przewagę którejś płci (zob. Halpern 2012). Skąd biorą się różnice w osiągnięciach matematycznych? Przeprowadzenie nawet najbardziej skrupulatnych badań, ukazujących różnice między płciami nie wymaga tyle wysiłku, ile namysł nad ich interpretacją i zrozumieniem. O tym, jak bardzo jest to również temat drażliwy, przekonał się kilka lat temu prezydent Uniwersytetu Harvarda – Larry Summers, który podczas wystąpienia otwierającego konferencję poświęconą nielicznej reprezentacji kobiet w naukach ścisłych zasugerował, że większa wariancja wyników mężczyzn w testach matematycznych ma podłoże biologiczne. Choć była to tylko jedna ze wskazanych przez niego przyczyn – pozostałe odnosiły się do zbyt długich godziny pracy, uniemożliwiających kobietom godzenie życia zawodowego z rodzinnym oraz dyskryminacji – nie uchroniło go to przed ostrą krytyką ze strony środowisk kobiecych, w konsekwencji której musiał zrezygnować ze stanowiska. Gwałtowność reakcji na słowa Summersa wydaje się dość zaskakująca w kontekście ustaleń poczynionych w kilkunastu ostatnich latach w naukach społecznych. 80 ALICJA ZAWISTOWSKA Dzięki nowym odkryciom do lamusa odchodzi powoli opozycja „kultura versus natura”, która tradycyjnie otwierała dyskusje o różnicach między płciami. Jej miejsce coraz częściej zajmuje podejście uznające, że kultura i natura są systemami komplementarnymi, a nie przeciwstawnymi. Wśród prominentnych badaczy coraz rzadziej spotkać można takich, którzy definitywnie odcinają się od hipotez biologicznych na rzecz wyłącznej akceptacji perspektywy kulturowej (i odwrotnie). Nie oznacza to jednak, że naukowcy odwołują się do nich w jednakowych proporcjach. Przykładowo Steven Pinker (2005) czy Simon Baron-Cohen (2003) na pierwszy plan wysuwają aspekty biologiczne, Elisabeth Spelke (2005) przekonuje do podejścia socjalizacyjnego, a zwolennikami syntetycznego ujęcia, które w jednakowym stopniu wykorzystuje obie perspektywy są David Geary (1996) i Diane Halpern (2012). Na temat znaczenia biologii i kultury w kształtowaniu zdolności poznawczych nieustannie trwa gorąca dyskusja. Rozstrzygających argumentów oczekuje się między innymi od badań przeprowadzonych wśród niemowląt, na które – zgodnie z założeniem – nie zdążyły wpłynąć jeszcze czynniki społeczne. Sprawdzeniu poddaje się hipotezę, że dziewczynki dłużej skupiają uwagę na osobach – co ma dowodzić ich większych kompetencji społecznych, a chłopcy na przedmiotach, co z kolei „świadczy” o ich wrodzonej umiejętności dostrzegania relacji przestrzennych. Testy empiryczne dostarczają tu sprzecznych wyników. Głośne badania przeprowadzone kilkanaście lat temu pod kierunkiem Jennifer Connellan (Connellan i in. 2000) przekonują, że już jednodniowe noworodki różnią się w swoich preferencjach: dziewczynki były częściej zainteresowane prezentowaną twarzą, a chłopcy ruchomym obiektem. Skłoniło to badaczy do konkluzji: „że te różnice są w części pochodzenia biologicznego” (Connellan i in. 2000). Nie zgadza się z tym Elizabeth Spelke (2005), światowej sławy badaczka rozwoju poznawczego, która wytyka im wiele niedociągnięć metodologicznych. Do ich wiarygodności przekonują jednak badania przeprowadzone wśród dzieci trzy- i pięciomiesięcznych, które potwierdzają hipotezę o odmiennych systemach postrzegania ze względu na płeć (Moore i Johson 2011). Pod ogólnym hasłem „różnice biologiczne” kryje się kilka powiązanych ze sobą systemów, na które składają się między innymi układ hormonalny, geny oraz mózg. Chyba najmniej precyzyjnych ustaleń dostarczają badania wskazujące na związek zdolności z hormonami. Przez lata popularnością cieszyła się teoria Geschwinda (lata osiemdziesiąte), według której podwyższony poziom testosteronu w okresie prenatalnym przyspiesza rozwój prawej półkuli mózgu odpowiedzialnej za kontrolę niektórych funkcji poznawczych, między innymi wzrokowo-przestrzennych oraz motorycznych. Asymetria między półkulami może przyczynić się do większych zdolności przestrzennych, ale kosztem obniżenia umiejętności werbalnych, za które odpowiada prawa półkula mózgu (Halpern 2012: 187). Późniejsze badania nad mózgiem pokazywały jednak, że funkcje niezbędne do myślenia matematycznego zlokalizowane są w obu półkulach, a związek testosteronu z umiejętnościami ma najprawdopodobniej charakter krzywoliniowy. Większa dawka tego neuroprzekaźnika nie przekłada się na lepsze wyniki w teście matematycznym – niektóre badania wykazały nawet, że korelacja między jego poziomem a poprawnością wykonania zadań przestrzennych jest negatywna u mężczyzn i pozytywna u kobiet (Łukasik „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 81 2007). Obecnie dominuje przekonanie, że najkorzystniejszy jest optymalny poziom tego, jak i innych hormonów. Badania neurologiczne prowadzone przy użyciu aparatury pozwalającej „zajrzeć” do ludzkiego mózgu nie pozostawiają dziś już wątpliwości, że niektóre obszary tego narządu u kobiet i mężczyzn są inaczej zbudowane oraz pełnią odmienne funkcje (Cahill 2006; Czarnecka 2003). Badania Katherine Kellera i Vinoda Menona (2009) wykonane przy użyciu obrazowania metodą rezonansu magnetycznego, prowadzone w trakcie rozwiązywania prostych zadań matematycznych są typowym ich przykładem. Pokazują one, że procesy myślowe u kobiet i mężczyzn aktywizują inne rejony w prawej półkuli (Keller i Menon 2009), nawet jeśli zadania wykonane są z jednakową poprawnością. Można założyć, że skoro różnice w pracy mózgu są widoczne nawet w przypadku niezłożonych zadań, to tym bardziej powinny ujawić się podczas wytężonego wysiłku intelektualnego. Teza ta została potwierdzona w serii badań prowadzonych pod kierunkiem Michaela O’Boyle’a, z których wynika, że osoby szczególnie uzdolnione matematycznie wykazywały inną funkcjonalną organizację mózgu, silniej aktywizowały jego prawą półkulę oraz inaczej przetwarzały informacje niż osoby o przeciętnych zdolnościach – jedną z głównych różnic było wykorzystanie obszarów odpowiedzialnych za wyobraźnię (O’Boyle 2005). Zwolennikiem bardziej zgeneralizowanego podejścia do operacji intelektualnych jest Simon Baron-Cohen (2003). Wychodzi on z założenia, że istnieją dwa główne „typy mózgów” czy raczej sposoby reakcji na bodźce. Typ „S” posiadają osoby, mające większą skłonność do dokonywania procesów systematyzacji, budowania układów, eksplorowania, rozpoznawania i stosowania zasad, przy czym nie ma ograniczeń co do tego, czym jest ów system. Może być nim biblioteczny katalog, komputer, ale również zadanie matematyczne – cokolwiek, co funkcjonuje według pewnych reguł. Drugi typ mózgu „E” manifestuje się w większych predyspozycjach do odczuwania „miękkich” emocji, takich jak empatia czy współczucie. Baron-Cohen określa pierwszy typ jako męski, a drugi jako kobiecy. W żadnym razie nie oznacza to, że kobiety całkowicie pozbawione są zdolności systematyzacji, a mężczyźni nie potrafią solidaryzować się emocjonalnie z innymi – większość osób bez względu na płeć dysponuje obiema cechami na przeciętnym poziomie. Jednak, gdy pod uwagę weźmiemy całą populację, okaże się, że więcej kobiet posiada zdolność współodczuwania. Wybitne talenty matematyczne, zgodnie z tą teorią, mogą się natomiast pojawić wśród osób przejawiających szczególnie wysokie kompetencje systematyzacji i niskie empatyczne. Za specjalizację obu płci, a szczególnie przewagę mężczyzn w procesach systematyzacji, która odpowiada za ich lepsze zdolności przestrzenne i matematyczne odpowiadają – zdaniem autora – w pierwszej kolejności hormony, ale ich doskonalenie dokonuje się dzięki socjalizacji (Baron-Cohen 2003). Najszerszych ram do wyjaśnienia różnic kognitywnych dostarcza teoria ewolucji. Powszechnie akceptowana jest hipoteza, że widoczne dziś różnice między płciami są echem podziału pracy wśród ludzi żyjących w okresie paleolitu (Ridley 2001; Kimura 2006). I nie chodzi tu tylko o to, że kobiety zmonopolizowały opiekę nad dziećmi i gospodarstwem domowym, a mężczyźni odpowiedzialni byli za biologiczne przetrwanie rodzin. Dzięki badaniom społeczności tradycyjnych żyjących współcześnie wiadomo, 82 ALICJA ZAWISTOWSKA że praca kobiet dostarcza nawet do 75% białek w diecie (Stanford, Allen i Anton 2006). Istotnie różniły się jednak techniki zbierania pożywienia. Kobiety dostarczały pokarm, do którego był stosunkowo łatwy, przewidywalny dostęp, np. zajmowały się zbieraniem owoców, zastawiały sidła na drobne zwierzęta, natomiast mężczyźni zajmowali się polowaniem na duże zwierzęta. Z czasem doprowadziło to do udoskonalenia kompetencji niezbędnych do przeżycia, np. spostrzegawczości, zręczności, zapamiętywania konfiguracji obiektów u kobiet czy orientacji w przestrzeni, celności u mężczyzn. Specjalizacje te mają zresztą odzwierciedlenie we współczesnych badaniach empirycznych prowadzonych zarówno w laboratorium, jak i naturalnym środowisku (Silverman i Eals 1992). Wydaje się jednak, że zdolności charakterystyczne dla obu płci mają swoje źródło w szerszej klasie problemów, wynikających z odmiennych strategii przystosowawczych, których podział pracy jest tylko przejawem. Teorie psychospołeczne Nawet najbardziej rzetelne dowody na istnienie różnic biologicznych nie pozwalają zaprzeczyć, że wiedza przekazywana w trakcie socjalizacji posiada „płeć”. Ludzie rodzą się z pewnymi predyspozycjami określonymi przez prawa dziedziczenia, ale od pierwszych chwil życia są również kształtowane przez środowisko społeczne. Teorie kładące nacisk na kulturowe podłoże odmienności są na ogół szerzej dyskutowane w literaturze (Slany i Struzik, Wojnicka 2011; Gromkowska-Melosik 2011; Sulik 2010), w związku z czym dokonam tylko ich zwięzłej syntezy. Przedstawiciele orientacji społecznej w centrum uwagi stawiają zazwyczaj instytucje uczące, czyli rodzinę i szkołę, nazywane narzędziami reprodukcji społecznej. Do typowych szkolnych mechanizmów odtwarzających nierówności należą odmienne sposoby traktowania uczniów już od najmłodszych lat szkolnych – chłopcom częściej stawiane są zadania problemowe, naciska się na ich samodzielność myślową, twórcze podejście, natomiast dziewczętom zadaje się odtwórcze ćwiczenia (Mazurkiewicz 2006; Chomczyńska-Rubacha 2011). Lekcje matematyki są szczególnie narażone na pojawienie się takich wzorców ze względu na ciągle utrzymujący się stereotyp, że jest to dziedzina męska. W związku z tych chłopcom wróży się postęp w nauce, zadaje więcej pytań, zachęca do pracy, kształtuje niezależność myślową. Różnica w traktowaniu uczniów ma również charakter ilościowy – podkreśla się, że nauczyciele mniej czasu poświęcają dziewczętom niż chłopcom, co nie omija również lekcji z przedmiotów ścisłych. Inni autorzy zawracają uwagę na funkcję pochwał, które częściej skierowane są do chłopców, ale podkreślają jednocześnie, że do nich kierowane są też częściej upomnienia i nagany. O realnym wpływie stereotypów na wyniki szkolne przekonuje seria badań poświęconych zagadnieniu tzw. „zagrożenia stereotypem”. W jednym ze znanych badań przeprowadzonych w warunkach naturalnych poproszono grupę uczniów, aby przed przystąpieniem do egzaminu (był to prawdziwy test szkolny) zaznaczyli swoją płeć. Okazało się, że w grupie kontrolnej, w której nie podano tej informacji, wyniki były o kilka punktów wyższe (Halpern 2012). Do ciekawych wniosków prowadzą też badania opinii rodziców, którzy uważają swoich synów za bardziej utalentowanych matematycznie, nawet jeśli fakty wskazują na coś innego (Gunderson i in. „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 83 2012). Stereotypy utrwalane przez instytucje wychowawcze mogą wyjaśnić, dlaczego kobiety gorzej oceniają swoje umiejętności, nawet jeśli ich wyniki nie są gorsze niż chłopców (PISA 2009). Okazuje się, że dobra autoewaluacja własnych umiejętności „uodparnia” na ich wpływ – kobiety, które lepiej „czuły się” w matematyce, były mniej wrażliwe na negatywny wpływ stereotypów niż niezainteresowane tą dziedziną uczennice (Nguyen i Ryan 2008). Przedstawione przeze mnie teorie pokazują, jak wieloaspektowym zagadnieniem jest kwestia różnic poznawczych między płciami. Niemal każda dziedzina wiedzy o człowieku ma tu coś do powiedzenia i większość sformułowanych przez badaczy argumentów ma solidne podłoże empiryczne. Dopiero zastosowanie zintegrowanego podejścia w miejsce bezowocnej dyskusji nad tym, ile jest kultury, a ile natury w zdolnościach poznawczych, prowadzi do lepszego zrozumienia tej kwestii. Fakt istnienia odmiennego biologicznego „wyposażenia” obu płci nie oznacza też, że kobiety i mężczyźni nie są zdolni do osiągnięcia mistrzowskiego poziomu w jakieś dyscyplinie. Kilkakrotnie udowodniono na przykład, że metodyczny, systematyczny proces nauczania potrafi zniwelować różnice poznawcze między płciami. Ich wszechobecne istnienie wynika w dużej mierze z tego, że chłopcy mają tego treningu w ciągu swojego życia więcej – w niezamierzony sposób ćwiczą się podczas codziennych aktywności. Dane i analiza Przedstawione tło teoretyczne jest punktem wyjścia do przeprowadzonych przeze mnie analiz. Ich celem jest analiza struktury płci wśród osób uzdolnionych matematycznie oraz ustalenie, w jakich dziedzinach te dysproporcje są największe. Drugi problem dotyczy ewentualnego nasilania się różnic w kolejnych etapach nauki. Zgodnie z ustaleniami płynącymi z innych krajów można spodziewać się, że najbardziej „narażony” na różnice płci będzie aspekt przestrzenny, a kolejne szczeble edukacji będą to potęgowały. Do analiz posłużyły mi dane z międzynarodowego badania kompetencji PISA z 2003 roku2 (badanie umiejętności matematycznych powtarzano w kolejnych rundach badania, ale w węższym zakresie), badanie „Dalsza nauka i praca 2010”3 oraz dane o laureatach polskich Olimpiad Matematycznych. Przed przystąpieniem do porównania struktury płci należy dokładnie określić zakres badanych umiejętności matematycznych. W badaniu PISA z 2003 roku był on szeroki – chodziło o to, aby ocenić, jak dalece system szkolny przygotowuje uczniów 2 Badaniem objęto uczniów, którzy w roku 2003 mieli ukończone 15 lat. Dobór próby miał charakter dwustopniowy: w pierwszym etapie wylosowano szkoły, a następnie w ramach szkół – uczniów. Dokładny opis przebiegu badania dostępny jest w dokumentacji na stronie www.oecd.org/ pisa/. Badanie PISA prowadzone było już kilkakrotnie, ale jak na razie w rundzie z 2003 roku umiejętności matematyczne zbadano najdokładniej. 3 Badanie przeprowadzono na przełomie 2009/10 roku obejmowało 5923 uczniów, spośród których 68,2% wzięło udział w badaniu PISA 2009. Dokumentacja dostępna jest na stronie: http://www. ifispan.waw.pl/pliki/opis_bazy_danych_15.11.pdf. 84 ALICJA ZAWISTOWSKA do sprawnego funkcjonowania w nowoczesnym społeczeństwie. Z uwagi na międzynarodowy wymiar badania, zadania abstrahowały od konkretnych programów szkolnych, a zamiast tego sprawdzały umiejętność zastosowania wiedzy matematycznej w codziennym życiu. Wyniki w większym stopniu oceniają więc umiejętność logicznego myślenia, interpretacji czy wnioskowania w sytuacjach naturalnych niż stopień opanowania szkolnego kursu (PISA 2003). W badaniu PISA 2003 koncept rozumowania matematycznego składał się z czterech komponentów. Pierwszy („ilość”) odnosił się do stosunków, wzorów liczbowych oraz umiejętności ich wykorzystania do opisu świata; sprawdzał umiejętności arytmetyczne, szacowania i wykonania operacji matematycznych. Drugi obszar – „przestrzeń i kształt” – określał związki przestrzenne między obiektami, umiejętność identyfikacji wzorów, oceny podobieństwa i różnic obiektów, rozumienia relacji, dostrzegania związków między dwu- i trójwymiarowymi figurami; odwoływał się do geometrii. Kolejny obszar – „zmiana i związki” – obejmował powiązania, relacje czasowe fenomenów oraz stosunki zawierania i odrzucania wyrażone w postaci symbolicznej, geometrycznej czy graficznej. Ostatnim obszarem była „niepewność”, która odwoływała się do pojęcia szansy i prawdopodobieństwa (PISA 2003). Korelacja r Pearsona między poszczególnymi skalami była bliska 0,9. Średnia wyników w każdej skali wynosiła 500 punktów, a odchylenie standardowe 100. Dekompozycja zdolności matematycznych pokazuje, że – biorąc pod uwagę ich przeciętny poziom – uczennice radziły sobie nieco gorzej we wszystkich dziedzinach, ale w dwóch tj. „przestrzeń i kształt” oraz „zmiana i relacja” różnice te były większe – wynosiły odpowiednio 13 i 8 punktów. Już tutaj widać, że chłopcy mają przewagę w zadaniach związanych z relacjami przestrzennymi, ale topnieje ona w przypadku operacji rachunkowych. Wpisuje się to zresztą w doświadczenia innych badaczy wskazujących, że kobiety przeciętnie lepiej radzą sobie z obliczeniami (Halpern 2012). Tabela1. Średnie wyniki z poszczególnych dziedzin testu PISA i ich błędy standardowe Przestrzeń i kształt Chłopcy Dziewczyny 497 (3,0) 484 (3,1) Zmiana i relacje 488 (3,0) 480 (3,1) Niepewność 494 (2,7) 492 (2,6) Ilość 493 (2,9) 491 (2,8) Źródło danych: PISA 2003; obliczenia własne. Średnia daje nam ogólny obraz zróżnicowań, ale dopiero analiza poszczególnych „fragmentów” rozkładu wyników umożliwi nam dokładniejszy wgląd w ich charakter. Na wykresie 1 zaprezentowane zostały wartości współczynników dla płci uzyskanych w regresji kwantylowej4 dla czterech podskal. Zmienną wyjaśnianą były 4 Regresja kwantylowa stosowana jest, gdy rozkład badanej zmiennej ma kształt asymetryczny lub/i gdy klasyczna regresja oparta na warunkowej średnich uniemożliwia dokładniejszą analizę za- „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 85 tu wyniki w teście PISA 2003, a wyjaśniającą płeć. Linie punktowe prezentują wartość współczynnika regresji dla kobiet, a szare pasy wokół nich przedział ufności (95%). Kiedy linia ta jest poniżej zera, oznacza to, że na danym kwantylu kobiety traciły przewagę punktową, na rzecz mężczyzn. Przykładowo wśród 0,5% najsłabszych uczniów w podskali „przestrzeń i kształt” kobiety dostawały 2 punkty więcej niż mężczyźni, a w 50 kwantylu (mediana) kobiety traciły 8 punktów. Linie ciągła i kreskowa pokazują współczynniki klasycznej regresji liniowej z ich przedziałem ufności. Na każdym z wykresów „efekt płci” jest podobny – kobiety dostawały mniej punktów wraz z przesuwaniem się w kierunku wyższych wyników. Najbardziej zaznaczyło się to w obszarze „przestrzeń i kształt”, gdzie w 95 kwantylu strata wynosiła 38 punktów. W trzech pozostałych podskalach: „relacje i zmiana”, „niepewność” i „ilość”, liczba punktów odjętych kobietom w tym punkcie rozkładu wynosiła odpowiednio: 19, 19 i 13. O tym, że obie płcie najsilniej różnicuje myślenie przestrzenne, przekonuje również fakt, że w tej podskali kobiety szybciej niż w innych traciły przewagę – już na 15 kwantylu chłopcy zaczynali zdobywać więcej punków, a silniejsze załamanie widać około 75 kwantyla, podczas gdy na podskali „niepewność” i „ilość” dopiero około 45 kwantyla. Również podskala „zmiana i relacja” ostrzej selekcjonuje kobiety, gdyż zaczynają one tracić punkty od 30 kwantyla. Analizy te pozwalają uszczegółowić to, co o dysproporcjach płci wynika z innych badań. Już dawno stwierdzono, że kobiety gorzej radzą sobie z operacjami przestrzennymi i jak się okazuje, polskie nastolatki nie są tu wyjątkiem. Funkcjonując w zbliżonym uniwersum jak młodzież z innych krajów, ich umysły „formatowane” są w podobny sposób przez stereotypy, reżimy oświatowe oraz wiedzę potrzebną do codziennego życia. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego obie płci różnią się pod względem „wrażliwości” na poszczególne obszary matematyki. Jedną z interpretacji tego zjawiska przedstawił w swoim artykule David C. Geary (1996). Jego zdaniem należy odróżnić biologicznie-pierwotne umiejętności matematyczne, do których zaliczają się podstawowe operacje arytmetyczne, takie jak rangowanie czy zliczanie, od biologicznie-wtórnych. Te pierwsze – uznawane za wrodzone – są uniwersalne dla wszystkich społeczności, natomiast drugie wymagają posiadania wiedzy szkolnej. Przykładowo geometria jako formalna dziedzina matematyki powołana została do życia za pośrednictwem instytucji społecznych (szkół, uniwersytetów), ale intuicje na temat prostych relacji w przestrzeni trójwymiarowej, dostrzeganie elementarnych relacji między obiektami są zdolnościami naturalnymi. Powołując się na międzynarodowe badania Geary podkreśla, że różnice płci będą istniały tylko w przypadku wtórnych umiejętności matematycznych leżności miedzy zmienną wyjaśnianą a wyjaśniającą. W regresji kwantylowej parametry oszacować można dla dowolnej liczby kwantyli. Ich estymacja polega na minimalizacji ważonej sumy wartości bezwzględnych reszt (a nie kwadratów odchyleń od średniej, jak w klasycznej regresji), którym przypisane są odpowiednie wagi – pozytywne lub negatywne p<(0,1). Podstawową postacią regresji kwatnylowej jest regresja median. 86 ALICJA ZAWISTOWSKA i to przede wszystkich tych, które związane są ze zdolnościami przestrzennymi (np. geometria), natomiast w pozostałych, takich jak algebra czy rachunek prawdopodobieństwa, obie płcie radzą sobie podobnie. Innymi słowy, im większe zdolności przestrzenne potrzebne są do rozwiązania danego zadania, tym większe będą też różnice ze względu na płeć. Autor wyjaśnia, że jest to między innymi rezultatem selekcji naturalnej, która doprowadziła do wyspecjalizowania u mężczyzn systemów neurokognitywnych wspierających orientację w przestrzeni trójwymiarowej (Geary 1996). Wykres 1. Współczynniki dla zmiennej płeć w czterech podskalach myślenia matematycznego w badaniu PISA 2003 uzyskane w modelu regresji kwantylowej* *Linia punktowa pokazuje wartość współczynnikia beta dla płci uzyskanego w modelu regresji kwantylowej dla pięcu kwantyli tau=0,5; 0,25; 0,50; 0,75; 0,95. „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 87 Testy szkolne – egzamin gimnazjalny i matura Powyższe analizy pokazały, jak poszczególne aspekty wiedzy różnicują osiągnięcia kobiet i mężczyzn. Zważywszy na fakt, że PISA w większym stopniu sprawdza umiejętność aplikacji podstawowych kompetencji niż opanowanie treści podręczników, warto przekonać się, czy podobne tendencje utrzymają się, gdy ograniczymy się do testów typowo szkolnych. Wykres 2. Liczba kobiet wśród osób zdobywających określoną liczbą punktów na egzaminie gimnazjalnym i maturze z matematyki (poziom podstawowy)* [w %] Źródło danych: Dane pochodzą z badania podłużnego „Dalsza nauka i praca” przeprowadzonego przez IFiS PAN 2010. Wyniki z egzaminu gimnazjalnego dotyczą roku szkolnego 2008/2009, a egzaminu maturalnego roku 2011 i obejmują uczniów liceów ogólnokształcących i profilowanych. Próba maturzystów pokrywa się w 30% z próbą gimnazjalistów. Na wykresie 2 porównany jest odsetek kobiet (oś pionowa) w poszczególnych przedziałach punktowych (oś pozioma) uzyskanych na egzaminie maturalnym z matematyki oraz w teście matematyczno-przyrodniczym pisanym pod koniec gimna- 88 ALICJA ZAWISTOWSKA zjum (w obu przypadkach maksymalna liczba punktów wynosiła 50). Dodane linie poziome wskazują na ogólny odsetek kobiet wśród maturzystów 60,7% i gimnazjalistów 45,3%. Stanowią one punkt referencyjny do porównania udziału kobiet w poszczególnych przedziałach punktowych. Wynika z niego, że odsetek kobiet wśród maturzystów wolno spadał wraz ze wzrostem liczby zdobytych punktów. Odchylenie od przeciętnego udziału kobiet w próbie pokazuje, że wśród najlepszych osób były one niedoreprezentowane, przy czym w przedziale 45–48 było ich mniej niż wśród osób, które na teście poradziły sobie najlepiej (49–50). Na gruncie teorii psychospołecznych można wyjaśnić to odwołując się do odmiennych interakcji między nauczycielami a uczniami. Jeśli założymy, że dziewczęta odbywają trening w zakresie rutynowych zadań, a u mężczyzn rozwija się zdolność kreatywnego myślenia, to uzyskane przeze mnie wyniki mogą być tego prostą konsekwencją. Dziewczęta radzą sobie tak samo dobrze z wiedzą szkolną, ale jej praktyczne zastosowanie – na co wskazywać mogą wyniki testu PISA – może już rodzić problemy. Inaczej prezentuje się struktura płci w przypadku egzaminu gimnazjalnego, gdzie odsetek kobiet był względnie stały wzdłuż całej rozpiętości wyników. Porównanie dwóch rozkładów sugeruje, że rolę czynnika potęgującego nierówny udział płci odgrywa awans w hierarchii szkolnej. Szkoła średnia jest szczeblem, na którym uczniowie ostatecznie precyzują swoje „silniejsze strony” i skupiają się na ich doskonaleniu, inwestując mniej w te słabsze. Jednak wybór ulubionego przedmiotu nie jest przypadkowy – oprócz talentu liczą się też wcześniejsze doświadczenia. Przykładowo w latach 2005–2009 matematyka jako przedmiot maturalny cieszyła się coraz mniejszym powodzeniem, jednak wśród chłopców odsetek ten spadł z 45 do 35%, a wśród kobiet kształtował się na poziomie 20% (Raport o stanie edukacji 2010). Uzyskany tu wynik zgodny jest też z przytaczaną wcześniej hipotezą Geary’ego (Geary 1996), dotyczącą rozróżnienia między pierwotnymi i wtórnymi umiejętnościami matematycznymi. Zgodnie z logiką jego teorii, zróżnicowania płci będą się nasilały z wiekiem, a dokładniej wraz z tym, jak wiedza matematyczna nasyca się komponentem przestrzennym, a system szkolny wymaga podjęcia decyzji o specjalizacji. Zróżnicowanie płci wśród olimpijczyków Testy szkolne stanowią mieszankę zadań o różnej trudności, ale na ogół nie są szczegónie trudne. Przykładem może być tu egzamin maturalny, który cechuje się zdawalnością na poziomie 80% oraz fakt, że – jak wynika z Raportu o stanie edukacji – na maturze w 2010 roku wśród 25 zadań zamkniętych z poziomu podstawowego, 12 wymagało wiedzy zdobytej tylko w gimnazjum (Raport o stanie edukacji 2010: 315). Warto sprawdzić zatem, czy proporcja płci zmieni się, jeśli zamiast standaryzowanych testów szkolnych skierowanych do wszystkich uczniów pod uwagę weźmiemy konkursy przeznaczone dla elity. Empirycznej ilustracji dostarczą tu wyniki ogólnopolskich olimpiad matematycznych (OM). Pewną miarą prestiżu tego konkur- „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 89 su odbywającego się już od ponad sześćdziesięciu lat są „nagrody”, jakie otrzymują uczestnicy: za udział w finale uczniowie zapewniają sobie szóstkę na koniec roku, szóstkę na maturze rozszerzonej, a w przyszłości indeks na studia. Oczywiste jest, że zadania olimpijskie daleko wykraczają poza typowy program szkolny – bazują na większym poziomie abstrakcji oraz wymagają umiejętności rozwiązywania nietypowych problemów5. Wykres 3. Liczba kobiet i liczba uczestników w olimpiadach matematycznych w poszczególnych latach w podziale na płeć w % Zacznę od przestawienia liczby kobiet wśród uczestników OM na przestrzeni lat. Na wykresie 3 widać, że w całej historii tego konkursu kobiety były w zdecydowanej mniejszości, choć były i takie lata, gdy w ogóle nie były reprezentowane. Nie wygląda też na to, aby czas działał na systematyczny wzrost ich partycypacji. Jedną z ważnych 5 Wykorzystane przeze mnie dane pochodzą ze strony www.om.edu.pl. 90 ALICJA ZAWISTOWSKA przyczyn tej głębokiej dysproporcji jest niedoskonałe rozpoznawanie i wyłapywanie talentów w szkole. Oprócz zaangażowania ucznia, udział w olimpiadzie wymaga wspólnej pracy szkoły i rodziców. Jak powiedział laureat medalu Fieldsa – Grigorij Perelman, który oprócz rozwiązania jednego z problemów milenijnych, wsławił się również tym, że owej nagrody nie odebrał: „Ojciec podsuwał mi logiczne i inne matematyczne problemy do rozwiązania [...] Dawał mi dużo książek do czytania, nauczył mnie gry w szachy, był dumny ze mnie” (Przytycki 2010: 38). Warto w tym miejscu przypomnieć co do powiedzenia o różnicach na ekstremach mają przedstawiciele orientacji biologicznej. Pogłębieniu dysproporcji sprzyjać będzie to, jak bardzo zadania wymagają umiejętności przetwarzania informacji w przestrzeni trójwymiarowej, bez czego wyższa matematyka obejść się nie może. Hipotetycznie można zatem założyć, że bardziej szczegółowa analiza poszczególnych zadań konkursowych pokazałaby, że zadania o większym komponencie przestrzennym są trudniejsze dla kobiet, a te wymagające innych umiejętności nie różnicowałyby w tak dużym stopniu. Wykres 4. Liczba kobiet w poszczególnych percentylach wyników olimpiad matematycznych z lat 2001–2012 oraz badaniu PISA 2003* (w %) „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 91 Dostępne dane pozwalają wyrazić dystans między olimpijczykami obu płci w postaci uzyskanych w konkursie punktów oraz porównać go z wynikami standaryzowanego testu. Na wykresie 4 przedstawiony jest odsetek kobiet na danym lub wyższym percentylu (setnych częściach rozkładu) wyników w olimpiadzie matematycznej w latach 2001–2012 (ograniczenie się do tych zapewnia porównywalność punktacji; maksymalna liczba punktów do zdobycia w tym okresie była jednakowa i wynosiła 36) oraz teście PISA 2003 obejmującym wszystkie podskale. Punkt przecięcia z osią pionową wskazuje na odsetek kobiet uczestniczących w obu testach. Wykres pozawala odpowiedzieć na pytanie, gdzie struktura płci bardziej odbiega od populacyjnej. W tym konkretnym przypadku jest to olimpiada matematyczna – kobiety zaczynają tracić swoją pozycję już około dwudziestego percentyla (są to osoby, które zdobyły 20% lub więcej najlepszych wyników). Wyrażając te różnice w bardziej obrazowy sposób można podać, że w ciągu ponad dekady objętej analizą, najlepsza dziewczyna uzyskała 21 punktów przy możliwych do zdobycia trzydziestu sześciu. Wśród osób z wyższymi wynikami kobiet nie ma wcale, dlatego linia ta pokrywa się od pewnego punktu z osią X. Inny przebieg ma rozkład wyników testu PISA. Tutaj najpierw kobiet ubywa w wolnym tempie, ale po przekroczeniu punktu granicznego (około 50. percentyla) proces ten przyspiesza. Podsumowując można sformułować wniosek, że w obu testach chłopców było więcej wśród najlepszych, ale o tym, jak duża jest to dysproporcja, decydowała wysokość zawieszonej poprzeczki. Wpływają na to zarówno mechanizmy społeczne, socjalizacyjne, decyzje szkolne, jak i szeroko pojęte uwarunkowania biologiczne. Podsumowanie Jeśli za punkt odniesienia weźmiemy ewolucję Homo sapiens sapiens (w perspektywie antropologicznej) lub rozwój cywilizacyjny, to matematyka jest stosunkowo nowym wynalazkiem. Jeszcze krótszą historię mają studia nad zdolnościami poznawczymi kobiet i mężczyzn. Cztery dekady badań wciąż przynoszą więcej znaków zapytania niż odpowiedzi – ich syntezę utrudnia między innymi stosowanie odmiennych metodologii i różnice między analizowanymi populacjami (lub kohortami). Przede wszystkim brak jest zgody co do źródeł owych różnic oraz ich społecznych konsekwencji. Temperatura sporu wokół tego tematu przekonuje, że niezmiennie wymaga on uwagi badaczy oraz prowadzenia otwartej i krytycznej dyskusji. Mój artykuł wychodzi temu naprzeciw. Porównałam w nim proporcję uczniów i uczennic wśród osób z najwyższymi wynikami w standaryzowanych testach oraz olimpiadach. Przeprowadzone analizy potwierdzają, że wśród najzdolniejszych uczniów w Polsce dziewcząt jest mniej, a obszarem szczególnie sprzyjającym tej nierówności są zadania przestrzenne. W pozostałych obszarach różnica nie jest tak dramatyczna, ale nadal zauważalna. Nie oznacza to wcale, że „mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”. Rozkłady umiejętności obu płci w populacji – co do których przyjmuje się, że mają kształt dzwonu – w zdecydowanej mierze nakładają się na siebie. Większość kobiet i mężczyzn ma przeciętne lub nieco oddalone od przeciętnych zdolności (w obie strony), a osoby obdarzone szczególnymi zdolnościami lub odznaczające się 92 ALICJA ZAWISTOWSKA ich szczególnym deficytem stanowią tylko niewielką grupę. Jeśli jednak skierować lupę tylko na te skrajne wyniki, jeden lub pięć procent najlepszych osób, okazuje się, że bez względu na subdyscyplinę jest tam więcej chłopców. Co więcej, analiza struktury płci wśród olimpijczyków sugeruje, że jednym z czynników, który pogłębia tę asymetrię, jest poziom trudności zadań. Gdyby względnie łatwe dziś standaryzowane testy szkolne zostały wykalibrowane pod kątem zdolniejszych uczniów, dysproporcje płci byłyby najprawdopodobniej większe. Podniesienie poprzeczki wiąże się bowiem nie tyle z zawyżeniem ogólnej trudności, ile z odejściem od zadań rozwiązywanych za pomocą utartych procedur (co wymaga przede wszystkim dobrej pamięci), na rzecz problemów wysoko abstrakcyjnych, niestandardowych. Porównanie wyników z egzaminu gimnazjalnego i maturalnego sugeruje też, że dysproporcje płci wśród najzdolniejszych uczniów nasilają się na wyższych szczeblach edukacji. Ten proces „kumulacji” może być konsekwencją – poza innymi czynnikami – struktury systemu oświaty, który zmusza uczniów do obierania coraz węższych specjalizacji na kolejnych progach. Wczesne etapy edukacji pozwalają na wszechstronny rozwój, ale im bliżej wejścia na studia i określenia się w kontekście przyszłości zawodowej, tym dysproporcje te mogą się potęgować. Hipoteza ta wymaga podjęcia pogłębionych badań porównawczych między kohortami w różnym wieku. Przyczyny istnienia omówionej w artykule dysproporcji są wielowymiarowe – ujawniają się tu mechanizmy selekcji naturalnej i selekcji szkolnych. Równie zróżnicowane są ich społeczne konsekwencje. Najbardziej oczywistym skutkiem jest niejednakowy udział kobiet i mężczyzn w szeregach wybitnych naukowców z dziedzin ścisłych. Posługując się mało elegancko brzmiącą w języku polskim, a polpularną w krajach anglosaskich metaforą leaky pipe można powiedzieć, że fala mężczyzn jest od początku większa i nawet jeśli jakaś ich liczba „wycieknie” w drodze po tytuły i uznanie, nie będzie to miało takiego znaczenia, jak odpływ niewielkiej liczby kobiet. Pobieżna analiza losów zawodowych laureatów olimpiad matematycznych wskazuje, że bez względu na płeć wstępują oni w szeregi naukowców elitarnych uczelni, ale trudno oczekiwać tu równości, skoro daleko do niej już na wcześniejszych progach kształcenia. Mając to na uwadze warto inaczej spojrzeć na problem dyskryminacji zawodowej, który oczywiście pogłębia tę asymetrię, ale w świetle moich wyników wydaje się mieć znaczenie wtórne. Pojawia się pytanie, czy próba zreformowania obecnego sposobu edukacji matematycznej przyniosłaby efekty w postaci zrównania udziału płci w niektórych sferach życia społecznego. Przy okazji dyskusji o stanie szkolnictwa padają różne pomysły: od skrajnych, które nawołują do zniesienia placówek koedukacyjnych, do bardziej łagodnych, postulujących wdrożenie metod nauczania dostosowanych do odmiennych stylów poznawczych uczniów i uczennic. Nie jest jednak powiedziane, że większe zainteresowanie kobiet matematyką przełoży się na ich napływ do zawodów inżynieryjnych. Badania Lubinskiego (Lubinski i Benbow 2006) poświęcone matematycznym geniuszom pokazują, że nawet gdy uczniowie obojga płci nie ustępują sobie wiedzą, to i tak ich orientacje oraz plany życiowe są odmienne – matematycznie uzdolnione dziewczęta były bardziej nastawione na kontakty społeczne „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 93 i sferę artystyczną, natomiast chłopcy na zagadnienia teoretycznie i naukowe (Lubinski i Benbow 2006). Nie ma więc pewności, że doraźne wysiłki reformatorskie, podejmowane w kierunku wyrównania nierówności w zakresie niektórych dziedzin matematyki przyniosłyby zamierzone efekty. Wydaje się, że wskazane przeze mnie różnice są zakorzenione znacznie głębiej i dotyczą kwestii bardziej fundamentalnych niż tylko sposób prowadzenia lekcji. Wymienić tu można choćby mniejszą pewność siebie kobiet w kontakcie z technologią, przecenianie porażek, obawę przed podjęciem nowych i niekonwencjonalnych zadań czy lęk przed sukcesem. Jeszcze trudniej jest wpłynąć na układ biologiczny, który kształtowany był przez doświadczenia praprzodków. Wiadomo jednak, że nawet zdolności przestrzenne mogą być doskonalone pod wpływem trwałego dostarczania odpowiednich bodźców. Kobiety nie są więc skazane na rolę wiecznych „pariasów klasy matematycznej”. Literatura Andreescu, Titu, Joseph A. Gallian, Jonathan M. Kane i Janet E. Mertz. 2008. Cross-Cultural Analysis of Students with Exceptional Talent in Mathematical Problem Solving. „Notices of the American Mathematical Society” 55(10): 1248–1260. Baron-Cohen, Simon. 2003. The Essential Difference: The Truth About The Male and Female Brain. New York: Basic Books. Benbow, Camilla i Julian Stanley. 1980. Sex Differences in Mathematical Ability: Fact or Artifact? „Science” 210(12): 1262–1264. Benbow, Camilla i Julian Stanley. 1983. Sex Differences in Mathematical Ability: More Facts. „Science” 210(12): 1029–1031. Cahill, Larry. 2006. Why sex matters for neuroscience? „Nature Reviews Neuroscience” 7(6): 477–84. Casey, M. Beth, Ronald L. Nuttall i Elizabeth Pezaris. 2001. Spatial-Mechanical Reasoning Skills Versus Mathematics Self-Confidence As Mediators of Gender Differences on Mathematics Subtests Using Cross-National Gender-Based Items. „Journal for Research in Mathematics Education” 32(1): 28–57. Ceci, Stephen J. i Wendy M. Williams. 2007. Why Aren't More Women in Science?: Top Researchers Debate the Evidence. Washington, DC: American Psychological Association. Chipman, Susan F. 2005. Research on the Women and Mathematics Issue: A Personal Case History W: A. M Gallagher i J. C. Kaufman. Gender Differences in Mathematics: An Integrative Psychological Approach. Cambridge, UK: Cambridge University Press, s. 1–24. Chomczyńska-Rubacha, Mariola. 2011. Płeć i szkoła. Od edukacji rodzajowej do pedagogiki rodzaju. Warszawa: WN PWN. Ciarkowska, Wanda. 2003. Różnice między kobietami i mężczyznami w zdolnościach przestrzennych. „Kosmos” 52: 49–57. College-Board. 2012. Total Group Profile Report. Connellan, Jennifer, Simon Baron-Cohen, Sally Wheelwright i in. 2000. Sex Differences in Human Neonatal Social Perception. „Infant Behavior and Development” 23: 113–118. Czarnecka, Anna. 2003. Czy mózg ma płeć? Różnice płciowe w budowie ludzkiego mózgu. „Kosmos” 52: 21–27. Ding, Cody, Kim Song i Lloyd Richardson. 2006. Do Mathematical Gender Differences Continue? A Longitudinal Study of Gender Difference and Excellence in Mathematics Performance in the U.S. „Educational Studies” 40(3): 279–295. 94 ALICJA ZAWISTOWSKA Ellison, Glenn i Ashley Swanson. 2010. The Gender Gap in Secondary School Mathematics at High Achievement Levels: Evidence from the American Mathematics Competitions. „Journal of Economic Perspectives” 24(2): 109–128. Fedorowicz, Michał (red.). 2009. PISA 2009. Wyniki badania w Polsce (www.ifispan.waw.pl/ pliki/pisa_2009.pdf). Geary, David C. 1996. Sexual Selection and Sex Differences in Mathematical Abilities. „Behavioral and Brain Sciences” 19 (2): 229–284. Glenn, Ellison i Ashley Swanson 2010. The Gender Gap in Secondary School Mathematics at High Achievement Levels: Evidence from the American Mathematics Competitions „Journal of Economic Perspectives” 24(2): 109–128. Gromkowska-Melosik, Agnieszka. 2011. Edukacja i (nie)równość społeczna kobiet: studium dynamiki dostępu. Kraków: Impuls. Gunderson, Elizabeth A., Ramirez Gerardo, Susan C. Levine i in. 2012. The Role of Parents and Teachers in the Development of Gender-related Math Attitudes. „Sex Roles” 66: 153–166. Halpern, Diane F. 2012. Sex Differences in Cognitive Abilities. New York: Psychology Pr. Taylor & Francis. Hao, Lingxin i Daniel Q. Naiman 2007. Quantile Regression. Sage Publications: Thousand Oaks, Kalifornia. Hedges, V. Larry i Amy Nowell. 1995. Sex Difference in Mental Scores, Variability, and Numbers of High-scoring Individuals. „Science” 269: 41–45. Keller, Katherine, Vinod Menon. 2009. Gender Differences in the Functional and Structural Neuroanatomy of Mathematical Cognition. „Neuroimage” 47(1): 342–352. Kimura, Doreen 2006. Płeć i poznanie. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Lubinski, David i Camilla Benbow. 2006. Study of Mathematically Precocious Youth After 35 Years: Uncovering Antecedents for the Development of Math-Science Expertise. „Perspectives on Psychological Science” 1(4): 316–345. Łockiewicz, Marta. 2010. Różnice międzypłciowe. Analiza wybranych funkcji poznawczych i społecznych. W: A. Chybicka i N. Kosakowska-Berezecka (red.). Między płcią a rodzajem – teorie, badania, aplikacje. Kraków: Oficyna Wydawnicza "Impuls", s. 65–82. Łukasik, Andrzej. 2007. Ewolucyjna psychologia umysłu. Rzeszów: Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego. Łukasik, Andrzej. 2008. Filogeneza i adaptacyjne funkcje ludzkiej wyobraźni. Rzeszów: Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego. Mandal, Eugenia. 2004. Podmiotowe i interpersonalne konsekwencje stereotypów związanych z płcią. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Mazurkiewicz, Grzegorz. 2006. Kształcenie chłopców i dziewcząt. Naturalny porządek nierówność czy dyskryminacja? Warszawa: Centrum Edukacji Obywatelskiej. Moore, David J. i Scott Johson. 2011. Mental rotation of Dynamics, Three Dimensional Stimuli by 3-Month-Old Infants. „International Society on Infant Studies” 16(4): 435–445. Nguyen, Hannah-Hanh, i Ann Marie Ryan. 2008. Does Stereotype Threat Affect Test Performance of Minorities and Women? A Meta-Analysis of Experimental Evidence. „Journal of Applied Psychology” 93:1314–1334. Nowell, Amy i Larry V. Hedges. 1998. Trends in Gender Differences in Academic Achievement from 1960 to 1994: An Analysis of Differences in Mean, Variance, and Extreme Scores. „Sex Roles: A Journal of Research” 39(1–2): 21–43. O’Boyle, Michael W. 2005. Some Current Findings on Brain Characteristics of the Mathematically Gifted Adolescent. „International Education Journal” 6(2): 247–251. OECD 2010. PISA 2009 Results: What Students Know and Can Do – Student Performance in Reading, Mathematics and Science (Volume I) http://dx.doi.org/10.1787/9789264091450-en „PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ... 95 Penner, Andrew M. 2008. Gender Differences in Extreme Mathematical Achievement: An International Perspective on Biological and Social Factors. „American Journal of Sociology” 114: 138–170. Pinker, Steven. 2005. Tabula rasa: spory o naturę ludzką. Gdańsk: Gdańskie Wydawictwo Psychologiczne. PISA. 2003. Assessment Framework: Mathematics, Reading Science and Problem Solving Knowledge and Skills. Przytycki, Józef H. 2010. Grigorij Perelman, hipoteza Poincarego i odrzucony medal Fieldsa. Polskie Towarzystwo Matematyczne, „Wiadomosci Matematyczne” 46(1): 38. Raport o stanie edukacji. Społeczeństwo w drodze do wiedzy. 2010. Instytut Badań Edukacyjnych. Ridley, Matt. 2001. Czerwona królowa: płeć a ewolucja natury ludzkiej. Poznań: Dom Wydawniczy REBIS. Silverman, Irwin i Marion Eals. 1992. Sex Diffrences in Spatial Abilities: Evolutionary Theory and Data. W : J. Bark, L. Cosmides i J. Tooby. The Adapted Mind. Evolutionary Psychology and the Generation of Culture. New York Press. Slany, Krystyna, Justyna Struzik i Katarzyna Wojnicka. 2011. Gender w społeczeństwie polskim. Kraków: Wydawnictwo Nomos. Spelke, Elizabeth S. 2005. Sex Differences in Intrinsic Aptitude for Mathematics and Science? A Critical Review. „American Psychologist” 60(9): 950–958. Stanford, B. Craig, John S. Allen i Susan C. Anton. 2006. Biological Anthropology: The Natural History of Humankind. Nowy Jork: Upper Saddle River. Sulik, Monika. 2010. Kobiety w nauce: podmiotowe i społeczno-kulturowe uwarunkowania. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Wai, Jonathan, Megan Cacchio, Martha Putallaz i Matthew C. Makel. 2010. Sex Differences in the Right Tail of Cognitive Abilities: A 30 Year Examination. „Intelligence” 38(4): 412–423. “The Gender of Mathematics”: Gender Differences in High Mathematical Achievements Among Students Summary Research on performance in mathematics shows that an average achievement of men and women is only slightly different. A much bigger difference exists among students at high achievement levels; in this group, there are more boys than girls. This paper addresses the question how mathematical subdisciplines and types of tests shape gender proportion at higher percentiles of achievement distribution. An analysis of a wide range of data including the results of PISA, exams taken at the end of lower secondary school and high school as well as so-called “mathematical Olympics” brings out three conclusions: (1) there is a gender gap in all subscales of PISA scales, (2) the largest differences exist in scales related to spatial abilities, (3) gender gap widens together with an increase in the level of difficulty as well as with the transition to higher educational levels. Key words: gender; quantile regression; mathematics; PISA. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Hella Dietz Georg-August-Universität Göttingen „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE DLA TEORII SOCJOLOGICZNEJ Powstanie Komitetu Obrony Robotników (KOR) stanowi wyzwanie dla badań nad ruchami społecznymi. Wypracowane w nich koncepcje oparte były głównie na studiach dotyczących ruchów w zachodnich krajach demokratycznych. Dominujące obecnie podejście strukturalistyczno-racjonalistyczne redukuje protesty do strategicznej reakcji na korzystne struktury szans politycznych. Choć jest to podejście, które dostarcza adekwatnego ewolucyjnego wyjaśnienia sukcesu KOR-u, to nie wyjaśnia przyczynowo jego powstania oraz mobilizacji aktywistów. Niniejszy artykuł wysuwa wyjaśnienie alternatywne, korzystając z teorii tożsamości zbiorowej, pragmatyzmu amerykańskiego, Émile’a Durkheima oraz Maksa Webera. Główne pojęcia: ruchy społeczne; Solidarność; mobilizacja społeczna; tożsamość zbiorowa; pragmatyzm. Wprowadzenie Wprawdzie od czasu ukazania się pierwszego studium Alaina Touraine’a (1982) opublikowano wiele ciekawych prac poświęconych Solidarności1, ale nie zmienia to faktu, że mimo swego znaczenia dla współczesności, Solidarność jest jak na razie zadziwiająco rzadko przedmiotem badań socjologicznych (Kubik i Lynch 2006: 9). Szczególnie zaskakuje znikoma liczba prac o masowym ruchu Solidarności czy mniejszych ruchach społecznych lat siedemdziesiątych XX wieku, jak Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) czy Ruch Młodej Polski (RMP), które odwoływałyby się wyraźnie do socjologicznych badań nad ruchami społecznymi2. Prawdopodobnie dlatego, że nie jest jasne, jak Institut für Soziologie, e-mail: [email protected] 1 Zaliczają się do nich prace Brumberga (red. 1983), Staniszkis (1984), Misztala (red. 1985), Bakuniaka i Nowaka (1987), Tatur (1989), Kowalskiego (1990), Laby (1991), Goodwyna (1991), Karabela (1993), Kubika (1994), Fehra (1996), Flam (1998), Glenna (2001), Osy (2003), Latoszka (2005; 2006), Rojka (2009), Ciżewskiej (2010) i Szymańskiej (2012). W socjologii niemieckiej Solidarność omawiana była tylko marginesowo – przez Melanie Tatur (1989; 1990) przede wszystkim jako ruch związkowy, przez Helmuta Fehra (1996) jako ruch mający na celu ustanowienie niezależnej sfery publicznej, przez Klausa Müllera (1991) w ramach krytycznego rozrachunku z teorią modernizacji, przez Helenę Flam (1998) w ramach socjologii emocji i wreszcie ostatnio przez Berenikę Szymański (2012) w pracy, która wprawdzie należy do zakresu nauk o teatrze, ale zawiera argumentację socjologiczną i dotyczy teatralności protestu. 2 Nieliczne wyjątki to obok Touraine’a (1982): Crighton (1985), Bakuniak i Nowak (1987), Glenn (2001), Osa (2003), Latoszek (2006) i ostatnio Mielczarek (2011). 98 HELLA DIETZ dalece teorie formułowane w odniesieniu do ruchów społeczeństw demokratycznych dają się zastosować do reżimów państw socjalistycznych (Osa 2003: 3, 15 i nast.; Mielczarek 2011). Poza tym (co jest punktem wyjścia niniejszego przyczynku) właśnie z tego względu pożądane wydaje się studium przypadku, które pozwoli sprawdzić podstawowe założenia wspomnianych teorii z punktu widzenia poprawnego tworzenia teorii socjologicznej i opracować wyjaśnienia alternatywne. Przedmiotem dalszej analizy jest pytanie, jak powstał Komitet Obrony Robotników (KOR). Na pierwszy rzut oka, dominujące w badaniach nad protestem, koncepcje strukturalistyczno-racjonalistyczne dają zadowalającą odpowiedź (część pierwsza). Protest uważa się w nich za racjonalną reakcję na przemiany strukturalne. Powstanie KOR-u jawi się w jako racjonalna reakcja na strukturalne problemy gospodarcze, które dały o sobie znać w połowie lat siedemdziesiątych XX wieku oraz reakcja na poprawę politycznych szans protestu w wyniku podpisania Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE 1975). Jednak po dokładniejszym rozważeniu okazuje się, że jest to wprawdzie przekonujące ewolucjonistyczne wyjaśnienie sukcesu KOR, ale nie jest satysfakcjonujące jako przyczynowe wyjaśnienie jego powstania. Koncepcja alternatywna, rekonstruująca KOR jako udany proces kształtowania się tożsamości zbiorowej, wydawać się może wiarygodna, ale w istocie wiąże się z podobnym problemem co poprzednia, czyli nie dostarcza przyczynowego wyjaśnienia, w jakich warunkach społecznych ukształtowała się wspomniana tożsamość, ponieważ nie może wytłumaczyć związku między tożsamością zbiorową a mobilizacją. W częściach od drugiej do piątej przedstawię wyjaśnienie alternatywne, które oprócz elementów teorii tożsamości zbiorowej wykorzystuje Durkheimowską teorię rytuałów, rozważania Ervinga Goffmana na temat piętna oraz tezę Maksa Webera o protestantyzmie. Na koniec krótko podsumuję i zinterpretuję wyniki, aby skonstatować do jakiego typu sytuacji moje wyjaśnienie da się zastosować, a do jakiego raczej nie. Dominujące wyjaśnienie strukturalistyczno-racjonalistyczne W socjologicznych badaniach protestu dominują koncepcje strukturalistyczno-racjonalistyczne, które ujmują protest jako celoworacjonalną reakcję na zmianę struktur – czy to struktur szans politycznych, czy to struktur podziału zasobów3. Zgodnie z tymi koncepcjami, powstanie KOR-u wyjaśnić można następująco. Rosnące pro3 Oprócz koncepcji struktury szans politycznych i koncepcji mobilizacji zasobów, do grupy koncepcji strukturalistyczno-racjonalistycznych należy również koncepcja ramowania (framing). Są to wszystko koncepcje często klasyfikowane pod zbiorczym określeniem Political Process Theories (PPT) (por. McAdam i in. red. 1996), wszak ich wspólną cechą jest przyjmowanie w sposób wyraźny lub domyślny założenia, iż protest sprowadzić można do zmian strukturalnych, nawet jeśli wymagają one wcześniej interpretacji. Teoretyczne ugruntowanie PPT por.: McCarthy i in. (1977, 2002); Kitschelt (1999); Tarrow (1994); McAdam (1982); McAdam i in. (1996). Przeniesienie tej koncepcji na polskie ruchy opozycyjne por. Crighton (1985); Glenn (2001) oraz Osa (2003). Wyjaśnienia strukturalistyczno-racjonalistyczne były i są krytykowane w badaniach nad protestem ze względu na swoje skrzywienie strukturalistyczne (por. Goodwin i Jasper 1999; Pettenkofer 2010), a w literaturze „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 99 blemy legitymizacji i problemy gospodarcze w Europie Środkowo-Wschodniej tworzyły od końca lat sześćdziesiątych XX wieku względnie korzystne struktury możliwości protestu. W roku 1975 zostały one dodatkowo zwiększone przez szczególne wydarzenie – podpisanie aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Akt ten gwarantował zachowanie granic w Europie oraz stwarzał podstawy współpracy gospodarczej, po której kraje Układu Warszawskiego obiecywały sobie wzrost swego potencjału gospodarczego. Dlatego też KBWE uważana była bezpośrednio po podpisaniu dokumentów za sukces Związku Radzieckiego i jego sojuszników (Veen 2007: 11). Jednak umieszczone w nich po długich negocjacjach pod naciskiem Watykanu i państw zachodnioeuropejskich deklaracje praw człowieka i obywatela okazały się skuteczną bronią w rękach dysydentów (Pöllinger 1998: 3 i nast.). Wprawdzie prawa te nie wykraczały poza ustalenia podpisanych już przez państwa Układu Warszawskiego Paktów Praw Człowieka z roku 1966, jak też poza konstytucje niektórych państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale po raz pierwszy wiązały one postanowienia w sprawie praw człowieka (traktowane dotąd w państwach socjalistycznych jako zabieg czysto retoryczny) z ustaleniami gospodarczymi i (geo)politycznymi, którym w tychże państwach przypisywano duże znaczenie (Schlotter 1999: 109 i nast.). Poza tym gwarantowały uwagę zachodnich mediów. Zwłaszcza Stany Zjednoczone z Jimmym Carterem stały się w kolejnych latach ważnym sojusznikiem dysydentów i opozycjonistów (Thomas 1999: 121–156). W kilka miesięcy po podpisaniu aktów, niemal we wszystkich państwach Układu Warszawskiego założone zostały komitety helsińskie i inne ruchy powołujące się na prawa człowieka, jak również polski KOR i czechosłowacka Karta 77, wskazujące na naruszenia praw człowieka i wywierające wpływ na rządy socjalistyczne za pośrednictwem opinii publicznej krajów zachodnich (von Bredow 1992; Pöllinger 1998). Opozycja KOR-owska wydaje się z perspektywy strukturalistyczno-racjonalistycznej szerszym ruchem opozycyjnym niż komitety helsińskie czy Karta 77. Jest tak między innymi dlatego, że polski reżim był szczególnie zależny od zachodnich kredytów. Zarazem, ponieważ w procesie destalinizacji poszedł on na niewyobrażalne wcześniej ustępstwa względem Kościoła katolickiego, inteligencja katolicka dysponowała własnymi klubami, czasopismami, względnie niezależnym kołem poselskim, a tym samym wartościowymi zasobami finansowymi i społecznymi, które mogły posłużyć do protestu (Crighton 1985; Osa 2003). Poza tym, obecne w dyskursie katolickim przeciwstawienie „my”, czyli katolicy, i „oni”, czyli państwo, dostarczyło wzoru interpretacyjnego, który zarządcy ruchu podjęli w połowie lat siedemdziesiątych, by protest odwołujący się do praw człowieka, a więc wychodzący od „nas”, społeczeństwa, definiować jako protest przeciwko „nim”, a więc państwu (Osa 2003: 75 i nast.). Powyższe wyjaśnienie ma charakter ewolucjonistyczny i jest przekonujące w odniesieniu do skuteczności KOR-u. Trudno było rządowi bagatelizować KBWE, skoro Związek Radziecki wychwalał akty końcowe z powodów gospodarczych i ze względu na swe bezpieczeństwo polityczne. Rząd nie mógł też zdusić protestu adrepoświęconej socjalizmowi państwowemu od wielu lat wskazuje się słusznie na ich jednostronne zainteresowane tym, co polityczne (Segert 2002). 100 HELLA DIETZ sowanego do zachodniej opinii publicznej, wszak poprzez zaciągnięcie kredytów na Zachodzie w dużej mierze uzależnił się od dobrej woli tamtejszych kredytodawców i stał się zależny od swego wizerunku w zachodnich mediach (Thomas 1999: 120). Zamierzam jednak wykazać, że nie jest to przekonujące przyczynowe wyjaśnienie powstania KOR-u. U jego podstaw leży założenie, iż sprzyjające możliwości prawne rzeczywiście wywołują protest, ponieważ działanie aktorów przebiega zawsze wedle tego samego mechanizmu, napędzanego przez owe struktury (Kitschelt 1999)4. Aktorzy mieliby być gotowi do protestu, gdy konwencjonalny sposób reprezentowania interesów zablokowany jest z powodów strukturalnych, a jednocześnie zasoby oraz polityczne czy kulturowe struktury szans tworzą korzystną perspektywę protestu poza tymi strukturami. Protest uważany jest za dobrze rokujący wtedy, gdy jego oczekiwany sukces przewyższa oczekiwane koszty. Owym oczekiwanym sukcesem może być osobista korzyść idąca w parze z protestem, ale również coś, co wiąże się z samym tematem protestu, tak więc aktorzy nie muszą być wcale, jak to się często przyjmuje racjonalnymi egoistami (Pettenkofer 2010: 24 i nast.). Decydujące jest raczej to, że aktywistki i aktywiści umotywowani są do protestu oczekiwaniami sukcesu5. Właśnie wspomniane założenie racjonalności było początkowo siłą omawianych koncepcji, które dzięki niemu sprzeciwiały się patologizacji protestu w psychologii mas. Jednak choć założenie racjonalnego wyważenia kosztów i zysków wiarygodnie opisuje sytuacje, w których ruchy społeczne konkurują o poparcie, to trudno im przenieść to rozumowanie na sytuacje, w których „koszty” protestu obejmują więcej i co innego niż pieniądze i czas. W roku 1968 inicjatorzy protestów zostali skazani na wieloletnie więzienie, a w roku 1971 członkowie konspiracji otrzymali najwyższe od czasów stalinowskich kary więzienia. Wydawało się zatem bardzo możliwe, że aktywiści spotkają się z podobnymi represjami po raz kolejny. Nawet gdyby nie miało się tak zdarzyć, to protest miałby wedle wszelkiego prawdopodobieństwa głębokie skutki dla życia i tożsamości uczestników. Ponadto szedł on zwykle w parze z zakazem publikacji. W roku 1975 większość sygnatariuszek i sygnatariuszy protestów przeciwko zmianom w konstytucji straciła pracę, a młodsi aktywiści stracili zarazem ubezpieczenie emerytalne (Lipski 1985: 29, 68). Także na początku lat siedemdziesiątych znani aktywiści byli szykanowani i zamykani w areszcie na 48 godzin. Ze strachu przed represjami odwracali się od nich znajomi i przyjaciele. Protestujący 4 Tylko dlatego słuszne wydaje się porównywanie struktur zasobów lub struktur szans politycznych w różnych krajach lub różnych punktach czasowych, nie rekonstruując przy tym faktycznego radzenia sobie ze zmianami tych struktur przez aktorów. 5 Teorie strukturalistyczno-racjonalistyczne rozwijane były w krytycznej dyskusji z wcześniej powstałymi teoriami zachowań zbiorowych, które interpretowały protest jako tendencyjną, irracjonalną i emocjonalną reakcję na względną deprywację lub inne napięcia strukturalne. Przedstawiciele PPT wychodzili natomiast z założenia, że ludzie są wprawdzie często niezadowoleni, ale niezadowolenie rzadko prowadzi do protestu: „Grievances are everywhere, movements not” (Japp 1984: 316). Sądzą oni, że preferencje na rzecz zmiany istnieją we wszystkich czasach i społeczeństwach. Co więcej: „For some purposes we can go even further: grievances and discontent may be defined, created, and manipulated by issue entrepreneurs and organizations” (McCarthy i Zald 1977: 1215). Dlatego też nie należy pytać o to, dlaczego powstają ruchy społeczne, lecz o to, jak organizowane jest działanie przyjmujące postać protestu. „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 101 stawali się więc „ludźmi na marginesie społeczeństwa” (Friszke i Paczkowski red. 2008: 47, 57 i nast., 263). Ponieważ sukces był przynajmniej na początku w najwyższym stopniu niepewny, nie wydaje się prawdopodobne, by ludzie opowiadający się za zmianą zdecydowali się na protest po rozważeniu przewidywalnych kosztów jedynie ze względu na oczekiwalne rezultaty6. W reżimie autorytarnym dochodzi problem polegający na tym, że zarówno powodzenie protestu, jak i koszty zależą w dużej mierze od tego, jak wielu aktywistów się doń przyłącza. Zależność ta dyskutowana jest często pod hasłem dylematu ubezpieczeń (assurance dilemma) (Pettenkofer 2010). Koszty zależą między innymi od tego, czy protest ogranicza się do grupy odszczepieńców, czy też jest w stanie zmobilizować szerszą bazę społeczną. Także w tym przypadku wydaje się, że lepiej jest wyjść z założenia, iż tworzenie się takich form kooperacji w reżimach socjalistycznych było dużo bardziej wymagające niż w krajach demokratycznych, wszak musiało przezwyciężać inspirowaną przez reżim nieufność między różnymi grupami, które nie miały możliwości wymiany poglądów i dyskusji nad strategią w wolnej sferze publicznej. Aby wyjaśnić powstanie KOR-u, należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mimo względnie wysokich oczekiwanych kosztów i niepewnych korzyści aktywiści podejmowali się protestu oraz jak udało im się zbudować dostateczne wzajemne zaufanie umożliwiające współpracę przekraczającą lojalności środowiskowe. Rodowody i etos „nowych niepokornych” W dalszej części tekstu stawiam tezę, że pierwszym etapem budowy KOR-u było ukształtowanie się etosu „nowych niepokornych”, który powstał dzięki zbliżeniu między krytyczną lewicą a laikatem katolickim z kręgu „Więzi” i Klubów Inteligencji Katolickiej (KIK-ów). Fakt, że doszło do zmiany w relacjach między lewicą a katolikami, przywoływany jest w niemal wszystkich studiach poświęconych powstaniu polskiej opozycji. Zaraz po zakończeniu II wojny światowej przedstawiciele lewicy i katolicy byli wobec siebie nieufni, a niektórzy charakteryzowali ich wzajemny stosunek jako „konflikt totalny” (Michnik 1977). Tradycyjna postawa Polaków-katolików wobec lewicy oparta była na wyobrażeniu lewicowców jako bezbożników i założeniu, że w kontaktach z lewicą nie ma czego szukać (Cywiński 1971: 316). Z kolei lewica komunistyczna długo widziała w katolicyzmie jedynie narzędzie polityczne, za pomocą którego „bastion reakcji” powstrzymuje ludzi od protestu przeciwko istniejącym niesprawiedliwościom (Michnik 1977: 23). Po roku 1956 doszło do pierwszych zbliżeń, lecz dopiero w połowie lat siedemdziesiątych obie grupy po raz pierwszy nawiązały współpracę. Nie badano dotąd bliżej, jak doszło do tej współpracy, postrzegając ją zwykle jako skutek ogólnych procesów zmiany i przemian zewnętrznych. Teoria moderni6 Możliwe rozwiązanie tego dylematu pojawia się jako realna opcja dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, a polegało na wyrównaniu kosztów poprzez dodatkowe gratyfikacje, na przykład zrekompensowaniu utraty pracy stypendiami zagranicznymi, możliwościami publikacji i pracą w wydawnictwach podziemnych. 102 HELLA DIETZ zacji mówiła, że rosnące zróżnicowanie prowadzi do wyraźniejszego uwzględniania jednostki i jej praw, a więc że lewica i katolicy niejako automatycznie odchodzili od starszych postaw kolektywistycznych na rzecz rosnącego szacunku wobec praw człowieka (Moravcik 1995)7. Mogła się przy tym odnosić do postanowień II Soboru Watykańskiego i ogólnego rozwoju europejskiej lewicy. Koncepcje strukturalistyczno-racjonalistyczne w badaniach nad protestem podkreślają wpływ KBWE, przez który odniesienie do praw człowieka stało się łatwo dostępnym instrumentem politycznym. Wyjaśnienia te pomijają jednak zarówno lokalną specyfikę wspomnianego zbliżenia, jak też bardziej specyficzny mechanizm socjologiczny, leżący u jego podstaw, który zostanie tu bliżej zrekonstruowany. Rewizja samorozumienia prowadząca od postaw kolektywistycznych do akcentujących prawa człowieka była w obu grupach wynikiem długiej refleksji. W przypadku reformistycznie myślących katolików rewizja ta dokonała się na początku jako proces recepcji innych nurtów ideowych, wszak już w okresie międzywojennym laikat katolicki zaczyna przyswajać myśli francuskiego personalizmu Jacques’a Maritaina (Maritain 1936; Turowicz 1938). Personalizm pozwala przedstawicielom tej grupy pozostawać w zgodzie z katolicyzmem narodowym, a zarazem poszukiwać trzeciej drogi pomiędzy komunizmem a liberalizmem i zarysowywać teologicznie uzasadnioną alternatywę wobec stanowiska katolicyzmu narodowego. Chodziło zwłaszcza o to, by w centrum usytuować nie wspólnotę narodu katolickiego, lecz osobę ludzką, a tym samym przeciwstawić się wszelkim formom podporządkowania osoby przez zbiorowość, niezależnie od tego, czy tą zbiorowością byłoby państwo, naród czy partia (por. Friszke 1997: 16). Ów proces recepcji wyczerpywał się z początku (tak jak chce teoria modernizacji) w spóźnionej, selektywnej recepcji dokonywanej przez mały, elitarny nurt wewnątrz polskiego katolicyzmu, nieposiadający znaczenia politycznego. Personalistyczny schemat interpretacyjny pozwolił mu jednak zaangażować się w ideologicznie potępiany system, wszak w odróżnieniu od interpretacji Polaków-katolików, która zmierzała do stworzenia katolickiego państwa, personalizm nie widział w podziale na to, co zmysłowe i to, co ponadzmysłowe zdrady sprawy polskiej. W kolejnych latach polscy rzecznicy personalizmu konkretyzowali te idee w trojaki sposób (Micewski 1978; Friszke 1997). Redaktorzy „Tygodnika Powszechnego” chcieli wycofać się z wąsko rozumianej dziedziny polityki do sfery kultury (kształcenia katolików, dalszego rozwoju katolicyzmu) i bronić swej integralności praktykując zasadę, że lepiej milczeć niż kłamać8. Po destalinizacji i ogłoszeniu przez Gomułkę „polskiej drogi 7 Krytyczne przedstawienie teorii modernizacji por. Knöbl 2007. O problemach wyjaśnień procesów w Europie Środkowo-Wschodniej oferowanych przez teorię modernizacji patrz Müller 1991; Thaa 1996. 8 Reżim zezwolił na wydawanie tygodnika tylko dlatego, że obiecywał sobie, iż pismo przyczyni się do podziału katolików. Wraz ze wzmocnieniem się reżimu w latach pięćdziesiątych program ten upadł jako strategia polityczna – wydawanie tygodnika wstrzymano. Program moralny okazał się jednak trwały, wszak poprzez odgraniczenie się od kompromisowych postaw PAX-u oraz odmowę wydrukowania nekrologu Stalina w zleconej formie, redaktorom udało się nakreślić granicę, której w swej działalności nie zamierzali przekraczać (Micewski 1978). „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 103 do socjalizmu”, nowo założone koło poselskie Znak zainicjowało „dialog o kwestiach politycznych”. Posłowie koła chcieli zaakceptować reżim socjalistyczny jako (w owym momencie) niemożliwą do zmiany rzeczywistość, a rządzących (niezależnie od ideologicznej krytyki socjalizmu państwowego) zaakceptować jako ludzi, aby w zamian wynegocjować koncesje na rzecz katolików. Jednocześnie redaktorzy próbowali uruchomić wydawanie nowego miesięcznika katolickiego „Więź”, by zainicjować w nim „dialog o wartościach” z lewicą partyjną. Wychodzili z założenia, że trzeba zaakceptować sekularyzację oraz pluralizm społeczny i światopoglądowy we wszystkich jego postaciach, a tym samym, niezależnie od wszelkich różnic ideologicznych, poszukiwać wspólnych wartości wraz z tymi, którzy w centrum uwagi także stawiają człowieka (Zespół Więzi 1958). Te trzy różne odpowiedzi laikatu katolickiego rozumieć można jako stopniowe odejście od wyobrażeń kolektywistycznych do postaw zogniskowanych na prawach człowieka, a więc ruch zbieżny z przybliżaniem się do lewicy, nawet jeśli nie oznaczało to jeszcze trwałej współpracy. W odróżnieniu od narodowych katolików, rzecznicy personalizmu akceptowali istnienie politycznie krytykowanego przez siebie systemu. Próbowali współpracować politycznie w Sejmie, a w ramach dialogu o wartościach poszukiwać takich wartości, na które partnerzy mogliby się zgodzić, niezależnie od różnic ideologicznych. Dialog został jednak szybko przerwany i kołu poselskiemu nie udało się wynegocjować znacznych koncesji (Micewski 1978: 245). W przypadku krytycznej lewicy, rewizja własnego samorozumienia dokonała się jako refleksja nad doświadczeniami stalinizmu. Proces ten doprowadził różne frakcje do całkiem odmiennych wniosków. Właśnie ci, którzy wierzyli w komunizm, nie mogli całkowicie przezwyciężyć swych dawnych tożsamości w sposób odpowiadający komunizmowi stalinowskiemu, gdyż wierzyli w Boga, kochali muzykę klasyczną lub w inny sposób byli wierni starym wartościom. Podzielając doświadczenie „wewnętrznego rozdarcia”, podkreślali znaczenie indywidualnej wolności (Miłosz 1954; Kula 1958; patrz też Walicki 1993). Było tak nawet wtedy, gdy wolność miała oznaczać jedynie wolność różnych form konfirmacji komunizmu (Kołakowski 1957). Strategia przewidująca reformowanie systemu od środka poprzez apelowanie do dobrej woli partii, załamała się jako strategia polityczna już w roku 1963 (Friszke 2011). Myślenie reformistyczne w ramach komunizmu nadawało jednak ton także w kolejnych latach. Spotkania dyskusyjne organizowane przez krytyczną młodzież, list otwarty Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego z roku 1965, jak też protesty studenckie roku 1968 ciągle jeszcze miały na celu umotywowanie partii do reform odgórnych, nawet jeśli nie „odśrodkowych”. Inicjatywy lat sześćdziesiątych silniej niż Polski Październik akcentują postulat ochrony praw wolnościowych, które ujmują jako prawa uprzednie wobec państwa [vorstaatlich], a więc obowiązujące nawet w przypadku sprzeczności z literą ustawy (Kuroń i Modzelewski 1966). Po brutalnej pacyfikacji protestów studenckich i kampanii nienawiści przeciw studentom, intelektualistom (stalinowskim) oraz Żydom, także program reformistyczny w ramach komunizmu można było uznać za nieudany (Friszke 2012). Zarysowany wyżej rozwój krytycznej lewicy można odczytywać jako stopniowe odwrócenie się od postawy kolektywistycznej na rzecz stanowiska akcentującego 104 HELLA DIETZ prawa człowieka, które z kolei stanowiło pierwszy krok w zbliżaniu się do katolików. Po odejściu od ateizmu politycznego lat pięćdziesiątych przedstawiciele lewicy zaczęli odróżniać polityczną rolę Kościoła i wiarę oraz akceptować katolicyzm jako składnik kultury polskiej. Na początku lat siedemdziesiątych sytuacja polityczna i społeczna w Polsce zmieniła się w sposób zasadniczy. Nowy rząd pod wodzą Edwarda Gierka (1970/71) zaoferował protestującym robotnikom większe możliwości konsumpcji w zamian za lojalność polityczną. Ta wsparta zagranicznymi kredytami korporacjonistyczna odpowiedź na rosnące roszczenia wykwalifikowanych robotników była z początku bardzo skuteczna, a obserwatorzy z zachodu mówili wręcz, że reżim socjalistyczny znalazł „świętego Graala” legitymizacji (Thaa 1996: 201). W tym okresie, który pozornie był niekorzystny dla ruchów protestu (na długo przed debatami o trzecim koszyku aktów końcowych KBWE), doszło do zmiany pokoleniowej w laikacie katolickim. Młodsza i średnia generacja z kręgów KIK-u i „Więzi” krytykowała strategię polityczną koła poselskiego. Jego członkowie krytykowali wprawdzie ostro postępowanie rządu wobec protestujących studentów, ale później zachowywali się koncyliacyjnie. Młodsze i średnie pokolenie chciało natomiast nawiązać do koncepcji otwartego dialogu, wypracowanej w środowisku „Więzi” na początku lat sześćdziesiątych i zaprosić do rozmowy młodszych przedstawicieli krytycznej lewicy, których kary orzeczone po protestach roku 1968 zostały wtedy zawieszone. W kolejnych latach warszawski KIK stał się „miejscem spotkań” (Hirsch 1985: 127), dochodziło do licznych spotkań i dyskusji, w których brała udział zarówno krytyczna lewica, jak i laikat katolicki. W roku 1974 środowisko to uruchomiło „niezależne seminarium historii PRL”. Pierwszym, widocznym także na zewnątrz znakiem złożonej przez katolików propozycji dialogu były Rodowody niepokornych Bohdana Cywińskiego (1971). Podstawowe znaczenie w jego rekonstrukcji historii polskiej inteligencji miało po pierwsze to, że prawa człowieka i godność ludzką opisał jako trzon etosu niepokornych, który ukształtował się w środowisku lewicy, ale mógł być zarazem zaakceptowany przez katolicki laikat. Po drugie, zasadnicze znaczenie miał fakt, że Cywiński podbudował postulowaną gotowość do dialogu i współpracy gotowością do rewizji własnej postawy. Pierwszą widoczną odpowiedzią lewicy był opis młodej polskiej opozycji przez jej własnego przedstawiciela Jacka Kuronia w kategoriach praw człowieka (1974: 9). Pokazywała ona przede wszystkim, że w latach siedemdziesiątych lewica przejęła od katolików język praw człowieka. Ten nowy sposób mówienia o sobie przez młodą lewicę mógłby się wydawać racjonalną strategią „framingu”, wszak po niepowodzeniu reformizmu komunistycznego przedstawicielom lewicy mogło zależeć na tym, by poszukiwać sojuszników poza partią. Dialog o wartościach nie wyczerpywał się jednak w takiej strategii. Był on mianowicie, po drugie, ostatnim etapem dłuższego procesu generalizacji wartości (Joas 2011: 260 i nast.)9, w którym krytycz9 Joas przejmuje tu pojęcie Talcotta Parsonsa, ale w odróżenieniu od Parsonsa podkreśla, że nie chodzi o funkcjonalnie konieczny proces zmiany społecznej, lecz o przygodny proces spotkania „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 105 na lewica i rzecznicy personalizmu odżegnali się od postaw kolektywistycznych, odkrywając naprawdę wspólne wartości w prawach człowieka i godności ludzkiej. Każde z ugrupowań rozumiało jednak pod tymi pojęciami co innego, pojęcia te były wszak otwarte interpretacyjnie. Dla katolików przyjęcie praw człowieka związane było z odrzuceniem poglądu, że jednostka musi się podporządkować wspólnocie katolickiej. Jednak prawa człowieka i godność ludzka nie oznaczają tylko – jak w interpretacji liberalnej – dziedziny wyłączonej spod władzy państwowej, lecz również wyłączenie ludzkiej kompetencji dysponowania własną godnością przez jednostkę – zasadę wynikającą z koncepcji stworzenia człowieka na podobieństwo Boże. W ten sposób można było też uzasadnić żądanie, by państwo broniło jednostkę przed samoponiżeniem obyczajowym (Tischner 1982; Böckenförde 1987: 15). Dla krytycznej lewicy przyjęcie praw człowieka szło w parze z odrzuceniem poglądu, że jednostka powinna się podporządkować partii. Z prawami człowieka lewica zaczęła wiązać nie tylko sferę wolności wobec państwa, lecz także ideę praw względem innych członków społeczeństwa (Kuroń 1972: 795; Böckenförde 1987: 15). Dialog o wartościach wiązał się wreszcie, po trzecie, ze specyficznym doświadczeniem, które uwidaczniało w całej okazałości pewne aspekty etosu praw człowieka. Mowa tu o czymś, co w roku 1975 Jacek Kuroń zawarł w swym anonimowo opublikowanym artykule Chrześcijanie bez Boga w piśmie „Znak”. Kuroń dokonał tam rewizji swej postawy wobec katolicyzmu. Pisał, że chce zaakceptować chrześcijaństwo próbując współprzeżywać zdumiewającą niejednokrotnie odrębność Innego (tu czytaj: wierzącego w sposób tak pełny, by ową odrębność znaleźć następnie w swym wnętrzu; 1975: 545). I tym razem decydującego znaczenia nie miało to, czy i w jakim stopniu Kuroń rzeczywiście stał się „chrześcijaninem bez Boga”, a raczej to, że podobnie jak Cywiński, był gotów zrewidować swą postawę w punkcie, który miał centralne znaczenie w stosunku do innych grup, nie traktując wiary jako „psychologicznej protezy” (Michnik 1977: 151), lecz jako znak odrębności, którą pragnął zrozumieć. Możliwość takiego otwarcia się na Innego jest, jak pisał John Dewey (2001 [1927]), potencjalnie zawarta w każdej rozmowie. Rozmowa, która się w tym sensie udaje, stanowi na przykład często początek dobrej przyjaźni. Wyjaśnienia wymaga jedynie to, jakie warunki społeczne umożliwiły takie otwarcie w Polsce, w jej specyficznej sytuacji. Dla owego dialogu o wartościach zasadnicze znaczenie miało to, że wspomniane spotkania i rozmowy nabrały szczególnej wagi politycznej i moralnej w ramach nowego programu opozycji politycznej (patrz część trzecia), bowiem każda działalność społeczna obejmująca dyskutowanie o sprawach publicznych traktowana była jako politycznie opozycyjna i przyczyniała się do wzrostu opozycji politycznej poprzez obronę sfery niezależności od państwa (Kuroń 1974). Jak dowodzą słowa Zbigniewa Herberta z cyklu wierszy o Panu Cogito, poprzedzające omawiany artykuł, uczestniczki i uczestnicy dialogu o wartościach zostali postawieni w jednym rzędzie z bohaterami polskich walk o niepodległość. Jednocześnie byli świadomi się różnych systemów wartości, które prowadzić może do uniwersalizacji wartości (Joas 2011: 260 i nast.). 106 HELLA DIETZ niebezpieczeństwa represji. Zarówno w procesie przeciwko „komandosom” w roku 1968, jak i przeciw członkom Ruchu w roku 1971, okazywało się, że działalność opozycyjna prowadzi do wieloletniego więzienia. „Komandosi” byli nadal szykanowani. Oba czynniki, a więc zarówno ciężar moralno-polityczny, jak i uzasadniony z ówczesnego punktu widzenia strach przed represjami, prowadziły do tego, że dialog o wartościach stał się sytuacją niecodzienną. Jak w studiach Émile’a Durkheima na temat rytuału, zbiorowe uniesienie (effervescence) umożliwia rytualne doświadczenie wspólnoty, tak naznaczona przez swój ciężar moralny i groźbę represji niecodzienność rozmów między młodą lewicą krytyczną a młodszymi katolikami z KIK-u umożliwiła otwarcie na Innego. Podobnie jak owe doświadczenia rytualne, rozmowy w małych grupach nadawały atrakcyjność i moc społecznego obowiązywania nowym kategoriom społecznym (tu: prawom człowieka i godności ludzkiej) oraz społecznej praktyce otwarcia się na Innego. W ten sposób określały działania uczestników (Durkheim 1981 [1912]). Opisany proces przyswajania etosu „nowych niepokornych” jest przynajmniej uzupełnieniem wyjaśnienia strukturalistyczno-racjonalistycznego, bowiem jego rekonstrukcja pokazuje, że jeszcze przed podpisaniem aktów końcowych KBWE pojawiły się w Polsce zaczątki „ramowania” protestów w kategoriach praw człowieka. Zarazem wykracza on poza to wyjaśnienie – przyswajanie etosu „nowych niepokornych” stało się częścią zmiany tożsamościowej samych aktywistek i aktywistów, która nie da się zrozumieć po prostu jako rezultat wyboru. Nawet jeśli to emfatyczne przyswojenie praw człowieka i godności ludzkiej było, jak chce teoria modernizacji, ułatwione przez procesy rosnącego zróżnicowania, to proces ów był bardzo specyficzny, ponieważ po pierwsze, wartości te przyswoiły sobie dwie ściśle określone grupy odróżniając się pod tym względem od innych grup, podobnie podlegających różnicowaniu. Po drugie, etos „nowych niepokornych” pociągał za sobą szczególne rozumienie praw człowieka i godności ludzkiej, związane z praktyką otwartego dialogu10. Program samoobrony społeczeństwa jako tożsamość zbiorowa Drugi etap powstawania KOR-u polegał na sformułowaniu atrakcyjnego programu politycznego. Programowe innowacje KOR-u zostały zrekonstruowane w latach osiemdziesiątych przez badaczy zainteresowanych teorią demokracji i pragnących rozpocząć debatę o tym, w jakiej mierze koncepcja społeczeństwa obywatelskiego broniącego się przed państwem mogłaby przysłużyć się również poprawie kondycji demokracji zachodnich (Arato 1981; Arato i Cohen 1992; Ost 1990). Nawet jeśli te 10 O tym, że owa praktyka otwartego dialogu w istocie posiada znaczenie nie tylko sytuacyjne, świadczy choćby (pod wieloma względami nieszczęśliwa) próba Adama Michnika, by w roku 1995 wszcząć podobny dialog z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Michnik próbował zastosować doświadczenie otwartego dialogu z katolikami do odmiennej sytuacji po roku 1989 i był za to krytykowany przez swych towarzyszy z lat siedemdziesiątych. O ile z innych stron zarzucano mu „zdradę”, Lityński i inni krytykowali nie samą próbę dialogu, lecz zwracali uwagę, że brakuje (jeszcze) przesłanek, aby taki dialog mógł być prowadzony (Lityński 1995, cyt. za Śpiewak 1999: 150). „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 107 prace (słusznie) krytykowano za zbytnią wybiórczość – wszak ignorowały zarówno wkład robotników (Laba 1991; Goodwin 1991), jak też katolicyzmu (Osa 2003; Kubik 1994) – dobrze nadają się one do tego, by pokazać, że ów program polityczny w połączeniu ze zrekonstruowanym w części drugiej etosem „nowych niepokornych”, oferował atrakcyjną tożsamość opozycyjną, niezależnie od tego, że nie tłumaczą, w jaki sposób ta tożsamość przyczyniała się do mobilizacji aktywistów. Punktem wyjścia innowacji programowych stały się Tezy o nadziei i beznadziejności, które Leszek Kołakowski opublikował w roku 1971 w piśmie emigracyjnym „Kultura”. Rozpoczynają się one od popularnej interpretacji, mówiącej, że w ówczesnej sytuacji geopolitycznej każda forma opozycji skazana jest na porażkę, ponieważ despotyzm, który dał o sobie znać w roku 1968, nie był przypadkową, lecz konstytutywną cechą systemu komunistycznego i ponieważ roszczenie monopolu uniemożliwia jakąkolwiek demokratyzację (1971: 37). Tym samym każda forma opozycji jawiła się jako bezsensowna. Kołakowski przeciwstawił tej interpretacji tezę o nadziei, wychodzącą z założeń, że po pierwsze systemy przynajmniej częściowo zależne są od tego, czy poddani przekonani są o ich trwałości, a po drugie, system socjalistyczny, podobnie jak kapitalistyczny charakteryzuje się sprzecznościami, które rozwiązać można w różny sposób, zależnie od zachowania się poddanych. Kołakowski wnioskuje z tych założeń, iż dynamika korzystna dla ludności powstaje wtedy, gdy ta decyduje się na aktywny opór i zwraca się w ten sposób do „społeczeństwa”. W miejsce partyjnych reform „odgórnych” pojawić się musi nacisk „oddolny”, zdolny do uruchomienia zmian. Ten nowy sposób myślenia oznaczał „koniec reformistycznego komunizmu i początek społeczeństwa obywatelskiego” (Arato 1981: 23). Na tej podstawie aktywiści późnego KOR-u sformułowali w kolejnych latach program polityczny. Mówił on, że polskie społeczeństwo powinno poprzez najróżniejsze formy działalności społecznej stworzyć sobie przestrzeń niezależności od kontroli państwowej – przestrzeń, która przyczyniłaby się do upodmiotowienia tegoż społeczeństwa (Kuroń 1974, 1976). Program ten różni się od wcześniejszych programów opozycyjnych w trojaki sposób. W odróżnieniu od krytyki ze strony komunizmu reformistycznego nie diagnozował on niespójności między ambicjami marksizmu a rzeczywistością, lecz starał się na nowo określić relację między państwem a społeczeństwem. Marks miał odczytać koncepcję społeczeństwa obywatelskiego z punktu widzenia ekonomii krytycznej i zredukować „citoyen” do „bourgeois”. Ponieważ, wedle tego poglądu, sprzeczności społeczne zakorzenione są ostatecznie w stosunkach produkcji, to uspołecznienie tych stosunków doprowadziłoby do zniesienia rozdziału między państwem a społeczeństwem. Polscy intelektualiści zrewidowali tę tezę. W pewnym sensie cofnęli się przed Marksa, przeciwstawiając państwu alternatywne wobec niego i wyraźnie politycznie pojęte społeczeństwo (Thaa 1996: 173)11. Ten aspekt politycznego 11 Przynajmniej przedwczesna wydaje się wyrażona ostatnio krytyka, że jeśli określimy koncepcję alternatywną jako „społeczeństwo obywatelskie”, to mamy do czynienia z „nieporozumieniem semantycznym” (Arnd 2007: 30), gdyż pojęcie to nie odgrywa roli w polskiej debacie. Aktywiści wyraźnie wychodzili poza Marksa, aby określić specyficzny stosunek państwa i społeczeństwa, który 108 HELLA DIETZ „społeczeństwa alternatywnego” dowodzi, że program opozycji był czymś więcej niż reakcją na zewnętrzne przemiany. Aktywiści wysuwali nie tylko defensywne żądanie przestrzegania praw zapisanych w gwarancjach KBWE i/lub chronionych oficjalnie przez państwo socjalistyczne, lecz raczej przeciwstawiali reżimowi alternatywną zasadę prawomocności (Thaa 1996: 16). Zwrócenie się aktywistów w stronę „społeczeństwa” zamiast w stronę partii szło w parze z wyraźnym samoograniczeniem się opozycji, której paradoksalny charakter kilka lat później znalazł wyraz w słynnym określeniu Solidarności przez Kuronia jako „samoograniczającej się rewolucji” (Staniszkis 1984). Celem nie było już zmienianie państwa i społeczeństwa od góry, a raczej zmienianie państwa w sposób pośredni, poprzez tworzenie i bronienie sfery niezależnej od instytucji państwowych. Wewnątrz tej sfery stosunki społeczne, zagrożone przez system określany teraz jako totalitarny, miały być budowane „oddolnie”, przez co dojść miało do wymuszenia trwałego i korzystniejszego zniesienia sprzeczności. Ten cel można z kolei nazwać rekonstrukcją społeczeństwa obywatelskiego w kategoriach „świata życia” [lebensweltliche Rekonstruktion] (Thaa 1996: 19 i nast.). Zasadnicze znaczenie ma tu fakt, że program powyższy nawiązuje do codziennych praktyk. To odniesienie do codzienności niejednokrotnie pomijane było przez zachodnich przedstawicieli nauk społecznych, gdyż tendencyjnie przeceniali stabilność reżimu, nie doceniając zarazem marginesów wolności (Segert 2002: 98). Na przykład David Ost postrzega opozycję polityczną jako ledwie egzystencjalistyczne wyzwanie wobec totalnego zarządzania społeczeństwem (1990: 61). Nie dostrzega wszakże, iż w Polsce lat siedemdziesiątych działanie opozycyjne w żadnym razie nie było „niemożliwością”, nawet jeśli słowo „totalitarne” nasuwa taką interpretację. Puentą prezentowanej tu argumentacji jest tymczasem wniosek, że omawiany program budowany był na podstawie istniejących wartości i istniejących praktyk. Koncepcja społeczeństwa alternatywnego charakteryzuje się moralnie nacechowanym autoportretem aktorów, podkreślającym integralność i wiarygodność jednostki (Thaa 1996: 167). Ten moralizm odnosi się do zrekonstruowanego w części pierwszej etosu „nowych niepokornych”, który jednak w dotychczasowej analizie historii idei dochodzi do głosu jedynie jako „irytujący moralizm” (Thaa 1996: 167). Dla koncepcji strukturalistyczno-racjonalistycznych program ten stanowi li tylko „materiał” strategicznie motywowanego „ramowania” protestu (Snow i Benford 1988). „Ramowanie” uzupełnia wyjaśnienie strukturalistyczne o interpretację struktur szans. Wbrew interpretacji dominującej po roku 1968, mówiącej, że każda forma opozycji skazana była na niepowodzenie, nowy program wychodził z założenia, iż można zmienić także system określany jako „totalitarny”, ponieważ musi on rozwiązać swe wewnętrzne sprzeczności, a sposób, w jaki to się dzieje, zależny jest w pewnym stopniu od działania ludności (diagnostic frame). Wynika z tego nowe „rozwiązanie”, polegające na obronie własnej godności, zmierzaniu do upodmiotowienia społeczeństwa, a w końcu stopniowym zmuszaniu systemu do zniesienia mógłby być opisany jako politycznie rozumiane społeczeństwo „obywatelskie”, nawet jeśli samo to pojęcie nie jest używane przez aktywistów. „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 109 wewnętrznych sprzeczności poprzez mniejsze i większe inicjatywy opozycji politycznej. Program ten stanowił „call to the arms” (action mobilization) polskiej inteligencji, ponieważ apelował do jej szczególnego poczucia odpowiedzialności za los narodu. Przez to, że od roku 1974 protest „ramowany” był nie tylko jako kampania antytotalitarna, lecz także jako walka o niepodległość, mogły się do niego przyłączać również grupy nielewicowe (frame bridging) (Glenn 2001)12. Jednak dowód, że dokonywano framingu, który spełniał wszystkie trzy zadania, nie jest jeszcze dowodem, że ów framing rzeczywiście zmobilizował aktywistów. Łatwo tu narazić się na niebezpieczeństwo „myślenia od strony rezultatu” i późniejsze istnienie opozycji traktować jako potwierdzenie działania framingu (Dobry 1999: 77). Alternatywną perspektywę, która nie redukuje tego programu ani do jego treści ideowej ani do „materiału” strategicznie umotywowanego framingu, proponują teorie tożsamości zbiorowej. Tak na przykład Alain Touraine odcina się od teorii strukturalistyczno-racjonalistycznych i pisze, że ruch społeczny nie reaguje na sytuację społeczną, lecz ją najpierw tworzy (Touraine 1982: 97, 104), a więc że „za zachowaniem pozornie reaktywnym odkryć trzeba zachowanie podające daną sytuację w wątpliwość” (Touraine 1982: 104)13. Według Alberto Melucciego, który w nawiązaniu do Touraine’a sformułował rodzaj teorii średniego zasięgu dotyczącej nowych ruchów społecznych, ruchy społeczne nie są ani bytami homogenicznymi („KOR protestuje”) ani zwykłymi agregatami indywidualnych preferencji, lecz złożoną grą negocjacji i konfliktu, której rezultatem jest, w przypadku powodzenia, tożsamość zbiorowa: „Kształtowanie się tożsamości zbiorowej jest delikatnym procesem i wymaga ciągłego wysiłku, jest procesem, w którym aktorzy produkują najpierw ogólne kognitywne wzory interpretacyjne, a te z kolei sprawiają, że mogą oni ocenić swe otoczenie oraz kalkulować koszty i zyski swego działania” (Melucci 1999: 117). Te złożone systemy działania charakteryzują się solidarnością, obecnością konfliktu oraz przesunięciem granic koncyliacyjności (Melucci 1999: 115). Aktywiści są solidarni, gdyż uważają się za wspólnotę „nowych niepokornych”, która na dodatek podziela główne założenia wizji opozycji politycznej, nakreślonej przez Kołakowskiego i Kuronia. Konflikt polega na tym, że zderzają się tu ze sobą dwie konkurencyjne zasady legitymizacji, bowiem państwo i opozycja konkurują o zasób, jakim jest legitymizacja – aktywiści przeciwstawiają państwu partyjnemu „społeczeństwo”. Państwo partyjne charkteryzuje się istnieniem w nim przymusów systemowych, społeczeństwo zaś „autentyzmem wzajemnych relacji”, które z kolei 12 Maryjanne Osa również odwołuje się w swym wyjaśnieniu powstania KOR-u do koncepcji „framingu”. Wychodzi z założenia, że nie inteligencja lewicowa, lecz dyskurs katolicki stanowił kluczową ramę („master frame”) przeciwstawienia „my” i „oni”, przez co KOR odtworzył nie tyle społeczeństwo obywatelskie, ile samą lewicę, zbliżając się do katolików, przejmując ich framing i budując wraz z nimi stabilną sieć opozycyjną (Osa 2003: 155). To odczytanie nie bierze jednak pod uwagę, że przemianie uległa nie tylko lewica, ale i katolicy, i że to nie dyskurs katolicki, ale szczególne rozumienie przeciwstawienia „my” i „oni” stało się wiodącym wzorem interpretacyjnym. 13 Touraine stawia jednak inne pytanie badawcze. Pyta z perspektywy teorii społeczeństwa, co wyróżnia nowe ruchy społeczne, które zastępują ruchy robotnicze w roli napędowej siły zmiany społecznej oraz jak uczeni mogą przyczynić się do tego procesu (1973). 110 HELLA DIETZ obdarzone są godnością i wiarygodnością. Tym samym, społeczeństwu zaprogramowanemu wychodzi naprzeciw „społeczeństwo samoorganizujące się” (Kuroń 1974). Konflikt ten przekracza granice koncyliacyjności wyznaczone przez system socjalistyczny, ponieważ system nie może spełnić postawionych przed nim wymogów, nie narażając przez to własnego istnienia (Kołakowski 1971: 37). Mimo wszystko, także koncepcja tożsamości zbiorowej pozostaje niezadowalająca jako wyjaśnienie przyczynowe, ponieważ ani nie wyjaśnia, w jakich warunkach społecznych może ukształtować się skuteczna tożsamość zbiorowa, ani też jaki jest związek między tożsamością zbiorową a mobilizacją. Byłoby do pomyślenia, że tożsamość ta kształtuje się jako subkultura, ale mimo jednoznacznej definicji konfliktu, nie prowadzi do politycznego ruchu protestu. Aby odpowiedzieć na te pytania, odwrócę na koniec wyjściowe pytanie – zamiast pytać, jak i dlaczego powstał KOR, zapytam, jakie przeszkody stanęły na drodze powstaniu tego ruchu społecznego. Nie będę więc niżej pisać o potencjalnych aktywistach, lecz o ich stosunkach z innymi grupami w ramach polskiej inteligencji. O aniołach, gęgaczach i gnidach, albo jakie czynniki powstrzymywały mobilizację inteligencji Janusz Szpotański napisał w latach sześćdziesiątych polemiczną operę poświęconą warszawskiej inteligencji i nadał jej tytuł Cisi i gęgacze, czyli bal u prezydenta (1971). Rozróżnił tam między opozycyjnymi „gęgaczami”, „cichymi” współpracownikami polskiej służby bezpieczeństwa i „białymi gnidami”, które wprawdzie chodzą na spotkania inteligencji krytycznej, ale gdy przyjdzie co do czego, nie protestują – w środku są wprawdzie białe, na zewnątrz jednak czerwone. Ta charakterystyka została podchwycona w roku 1979 w polemice Piotra Wierzbickiego, który podkreślił, że białe gnidy były wprawdzie „pachołkami czerwonych”, ale nie zasługiwałyby na to, by się z nimi rozprawiać, o ile tylko byłyby osobami, które „ze strachu zdejmują kapelusze przed nowymi panami”, a więc których konformizm wobec systemu sprowadzał się właściwie tylko do codziennej, banalnej uległości wynikającej z tchórzostwa (1979: 107). Jednak owi ludzie, występujący tylko w środowiskach intelektualistów, przyczyniali się do stabilizacji i usprawiedliwienia systemu „codzienną pracą swych szarych komórek” (1979: 108). Możliwość dokładniejszego zrozumienia procesu dostosowania, opierającego się nie tylko na tchórzostwie, wynika z przemyśleń Ervinga Goffmana o oddziaływaniu piętna (1986 [1963]), por. Pettenkofer 2012: 220 i nast.). Punktem wyjścia było dla niego założenie, że tożsamość jednostki tworzy się nie tylko poprzez znaczących innych, lecz również poprzez określone struktury stosunków społecznych (Goffman 1961: 168). Struktura stosunku napiętnowanych do innych, „normalnych” członków społeczeństwa cechuje się tym, że prowadzi tych pierwszych do spoglądania na siebie z perspektywy (wyżej postawionych) innych. „The stigmatized individual is [...] asked to see himself from the point of view of [...] the normals and the wider society that they constitute.” (Goffman 1986 [1963]: 114 i nast.). Z perspektywy napiętnowanych piętno jest czymś, co wywołuje wstyd. Ów wstyd motywuje ich z kolei, „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 111 paradoksalnie, do tego, by przynajmniej zewnętrznie starać się przestrzegać norm ludzi „normalnych”. Zachowanie to jest paradoksalne dlatego, że wstyd z piętna staje się przyczyną przestrzegania norm, które najpierw stabilizują ową normalność, której skutkiem jest wstyd. Napiętnowani przyczyniają się więc do stabilizacji owych norm, których utrzymanie nie leży w ich interesie14. Zilustrujmy ten mechanizm przykładem uczestnictwa w wyborach. W artykule, wydanym pod pseudonimem w roku 1971, Stefan Kisielewski potraktował różnicę między latami pięćdziesiątymi i siedemdziesiątymi w Polsce jako punkt wyjścia do postawienia pytania, dlaczego ludzie masowo uczestniczą w „grotesce surrealistycznego żartu”, jakim były wybory. Ich wynik był wszak przesądzony, zanim jeszcze się odbyły, a pod rządami Gierka ludzie nie musieli się już obawiać represji. Zgodnie z tezą Kisielewskiego, doskonale wiedzieli oni w głębi, że „pozwalają robić z siebie błaznów” (1971: 91). Gdy jednak raz tak postąpili, nie było powodu, by to powtórzyć: „Lepiej jest oszukiwać nawet samego siebie, że wszystko jest w porządku, wszystko jest normalne, wszystko jest częścią normalnego obrotu rzeczy” (tamże, s. 94). Myśl ta pozwala nawiązać do tego, co Wierzbicki pisał o „gnidach”. Mogło być tak, że początkowo uczucie, że nie jest się dość dobrym, a jednak chce się być kimś, albo uczucie, że nie jest się wystarczająco uznanym, ale chce się być uznanym przez każdego, prowadziło do pierwszych deklaracji lojalności. Jednak owa pierwsza deklaracja lojalności stawała się źródłem wstydu, wszak unikano spoglądania na swe działanie z perspektywy krytyków systemu zarzucających uległym konformizm i tchórzostwo. Aby więc nie musieć przyjmować piętna, ugodowcy próbowali przekonać siebie i innych, że nie było innej możliwości: „Po tym, jak zdusił w sobie wiedzę, że pozwolił z siebie zrobić błazna, nie pozwoli innym na nieskazitelność i nie pozwoli, by mu przypominali, że stracił swą niewinność” (Kisielewski 1971: 93)15. Mechanizm ten występował również, gdy pierwszy z etapów nakreślonej drogi motywowany był przez tchórzostwo. Także wtedy strach przed wstydem stabilizuje dalsze działania konformistyczne. Poza tym mechanizm ten ulega jeszcze wzmocnieniu, gdy inni uznani i szanowani członkowie inteligencji czynią podobnie (Michnik 1979: 133). Sformułowana w nawiązaniu do Kisielewskiego odpowiedź na pytanie, dlaczego inteligencja przyczynia się do stabilizacji i usprawiedliwienia systemu już „przez codzienną pracę szarych komórek” (Wierzbicki 1979: 108), brzmi zatem tak: Ponieważ stara się nie być zmuszona do oceny własnego działania z perspektywy krytyków reżimu jako aktu tchórzostwa dyktowanego strachem, dążeniem do uznania czy kariery, to koncentruje się na tym, by bronić konieczności tego działania i „normalności” istniejącego ładu – nawet wtedy, gdy działanie to nie jest już wymuszane represjami. Formalnie rzecz biorąc, jest to argument odwołujący się do zjawiska zależności 14 Podobna intuicja leży u podstaw pracy Hanny Świdy-Ziemby, która odwołując się do Harolda Garfinkla doszła do wniosku, że także mniejszość odrzucająca system, staje się „wewnętrznym niewolnikiem” naturalności porządku (1998: 305). 15 Albo też z perspektywy „Labeling Approach” w ujęciu Howarda Beckera: „Zbyt wiele zainwestował w kontynuowanie swego pozostawania normalnym, by mógł sobie pozwolić na to, by powodowały nim niekonwencjonalne impulsy” (1973 [1963]: 24). 112 HELLA DIETZ od obranej ścieżki. Mówi, że pierwsze działanie jest przygodnym punktem początkowym, a niechęć do postrzegania go z perspektywy przeciwników reżimu w celu uniknięcia wiążącego się z tym wstydu, stanowi mechanizm, który uwiarygodnia trwanie w tym zachowaniu i to nawet, gdy (jak zwykle mówią argumenty z zależności od obranej ścieżki) do dyspozycji pozostaje inna opcja, racjonalna w nowych warunkach. Argument powyższy uprawdopodobnia po pierwsze możliwość, że niejeden polski intelektualista przyczynił się do stabilizacji systemu, nawet gdy w istocie go odrzucał. Zarazem argument ten pokazuje, że opozycjoniści w żadnym razie nie mogli liczyć na domyślną zgodę swych mniej zaangażowanych rodaków, jak można by tego oczekiwać w kraju, w którym większość odrzuca system (Świda-Ziemba 1998: 305). Przeciwnie, opozycjoniści stawali się zagrożeniem dla „gnid” i wywoływali w nich rodzaj „szoku Garfinkla” (Świda-Ziemba 1998: 312). Jak nieświadomi badani w eksperymentach Harolda Garfinkla reagowali z początku zaskoczeniem, złością, strachem i oznakami szoku na zaburzanie ich rutyny, by następnie szukać wyjaśnienia powstałego zaburzenia i odbudować ład lub się wycofać, znaleźć winnego, zadenuncjować go i poszukiwać rewanżu (Garfinkel 2004 [1967]: 49), tak większość ludzi w Polsce mimo (a może właśnie za sprawą) swej konsekwentnie krytycznej postawy wobec reżimu podchodziła do opozycjonistów z nieufnością, ponieważ zagrażali ich autoportretowi (Świda-Ziemba 1998: 312). Dotyczy to także okresu po powstaniu KOR-u. Jak wspomina w wywiadzie jeden z aktywistów: „Tych ludzi uważano za plagę” (anonim., cyt. za Flam 1998: 149). Wierzbicki z kolei wspomina, jak sobie uświadomił, „że znajomi przestali do nas dzwonić, bo się bali, bo byliśmy trędowaci” („Gazeta Wyborcza”, 23 wrzesień 2006). Pisarz Kazimierz Brandys pisał w swym dzienniku: „Nie wiem, jak dalece są świadomi swej samotności. W tym gadatliwym kraju milczy się o nich częściej niż o rządzie [...]. Nawet dzisiaj większość Polaków nie łaknie jakoś szczególnie wolności. Boją się ryzyka nagłego przewrotu, ryzyka otwartych sytuacji, w których musieliby decydować za siebie.” (1996 [1981]: 160 i nast). Próba rekonstrukcji struktur interakcyjnych wewnątrz warszawskiej inteligencji pokazuje po pierwsze, że aby wyjaśnić powstanie (i rozrost) opozycji, nie wystarczy zidentyfikować atrakcyjnej tożsamości zbiorowej, wszak tożsamości właśnie nie podlegają „wyborowi”, a aby przejąć nowy wzór interpretacyjny musimy zrewidować te, które obowiązywały dotychczas. Toteż na koniec musimy wyjaśnić, jak udało się opozycjonistom zmobilizować aktywistów. Jak doszło do tego, że od roku 1976 coraz więcej Polaków odcinało się od owej „naturalności” istniejącego porządku i mimo oczekianych kosztów oraz usprawiedliwiających strategii unikania wstydu decydowało się dołączać do „ludzi na marginesie społeczeństwa”? Tożsamość i dowód – mobilizacja korowców W odróżnieniu od koncepcji racjonalistycznych, które w centrum uwagi sytuują moment decyzji, proponujemy wyjaśnienie, które właśnie unika założenia, iż konieczna jest jakaś pojedyncza, „wielka” decyzja za czy przeciwko protestowi. Zamiast tego, chcę tu nawiązać do refleksji Howarda S. Beckera na temat kariery „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 113 i wyjść od tego, że zachowanie dewiacyjne stabilizuje się w wielu mniejszych krokach, które, jak zamierzam pokazać, wcale nie muszą być tak samo umotywowane i wcale nie muszą opierać się na świadomej, racjonalnej decyzji16. Program, który określa każdą aktywność społeczną implikującą także dyskusję o sprawach publicznych jako opozycję polityczną, nadaje takim spotkaniom znaczenie polityczne i moralne (co pokazaliśmy w części drugiej), zarazem jednak obniża próg, jaki trzeba przekroczyć, by dostać się do „opozycyjnego” środowiska „nowych niepokornych”. Potencjalni opozycjoniści nie musieli więc jeszcze decydować, czy podpiszą list protestacyjny, a jedynie czy chcą pójść na jedno z coraz liczniejszych spotkań o polskiej historii powojennej albo o kontrowersyjnych książkach autorstwa polskich inteligentów. Taka decyzja nie była jeszcze „wielką” decyzją ważącą korzyści i straty z przynależności do opozycji, a raczej codzienną decyzją o tym, z kim zamierza się spędzić wieczór, decyzją, do której motywować mogła ciekawość, nuda albo nadzieja spotkania miłych ludzi (Friszke i Paczkowski 2008: 237). Im częściej potencjalni aktywiści chodzili na takie spotkania, tym silniej wiązali się z nowym kontekstem komunikacyjnym, stopniowo przejmując akceptowane w tym kontekście interpretacje. Uczyli się strategii pomagających im zracjonalizować zachowania dewiacyjne, takie jak zakazane rozpowszechnianie literatury emigracyjnej (Becker 1973 [1963]: 35). Ta konkretna praktyka była wprawdzie złamaniem obowiązującego prawa, ale nie naruszała przedpolityczych praw wolnościowych, wypełniających ową przestrzeń, której „nowi niepokorni” pragnęli bronić przez przymusem systemowym charakteryzującym państwo partyjne. Uczyli się, „jak można praktykować zachowania dewiacyjne przy minimum gniewu” (Becker 1973 [1963]: 35). Istniał rodzaj vademecum działalności opozycyjnej, sformułowany przez prawników broniących „komandosów” w roku 1968. Vademecum to uczyło, że po aresztowaniu nie należy nic mówić, do niczego się przyznawać, o nic się nie kłócić, milczeć, znać kodeks karny, powoływać się na właściwe paragrafy, być świadomym prawa do zwolnienia po czterdziestu ośmiu godzinach i wreszcie tego, że inni siedzą na korytarzu i będą czekać na aresztowanego (Friszke 2011; Lipski 1985: 65; Kuroń 1991: 8). Jak jednak doszło do tego, że społeczne spotkania, ukształtowanie, etosu „nowych niepokornych”, względnie jego przyswajanie oraz tożsamość zbiorowa rzeczywiście mobilizowały do działalności opozycyjnej?17 Odpowiadając na to pytanie, chcę odwołać się do mechanizmu, którego owocność w odniesieniu do protestu wykazał 16 Becker wprowadził tę koncepcję kariery, by wyjaśnić, w jaki sposób Amerykanie przejmowali w latach sześćdziesiątych tożsamość dewiacyjną palacza marihuany, muzyka, kryminalisty czy, krótko, outsidera. Becker przeciwstawia się przede wszystkim koncepcjom, które sprowadzają te zjawiska do cech patologicznych. Opowiada się za tezą, że dewiacja jest wynikiem procesu, który w głównej mierze uwarunkowany jest wpływem innych ludzi na ten sposób zachowania się (1973 [1963]: 12). 17 Pytanie to wymaga odpowiedzi nie tylko w odniesieniu do dawnych „białych gnid”, lecz również w odniesieniu do „komandosów”, wszak fakt, iż byli oni opozycjonistami, nie wyjaśnia jeszcze, dlaczego w połowie lat siedemdziesiątych mimo szykan reżimu byli gotowi wziąć na siebie jeszcze większe ryzyko. 114 HELLA DIETZ Andreas Pettenkofer powołując się na pisma Maksa Webera o etyce protestanckiej (2010: 185–192). Punktem wyjścia Pettenkofera jest myśl, że teza o protestantyzmie określa ogólny mechanizm, nieograniczający się tylko do zjawisk religijnych i stabilizujący sposoby działania, które w danych okolicznościach są nieprawdopodobne lub wiążą się z niepewnymi korzyściami (2010: 185). Wszak teza Webera mówi, że działanie, które wymaga wyjaśnienia, stanowi dla podmiotów formę ascezy wewnątrzświatowej, a tym samym jest wartościowe niezależnie od swych skutków (Weber 1972 [1920]: 159). Przesłanką takiego działania jest odwrócenie się działających od świata. Im bardziej tak czynili, tym ważniejsze było dla nich, by działanie było wykonane, ponieważ czuli się przywiązani do wartości leżących u jego podstaw. Pointą Webera jest teza, że to działanie wprawdzie odwracało się od świata wewnętrznie, przyjmowało jednak zarazem postać odrzucającego świat zbliżenia się do niego, słynnej „ascezy wewnątrzświatowej” (1972 [1920]: 142). Działanie takie jawi się dziś jako instrumentalne. Stąd też częste nieporozumienie, że protestanci działali tak jak działali, by zapewnić sobie zbawienie, choć przecież dogmat o predestynacji mówił, iż kwestia zbawienia była przesądzona jeszcze przed ich narodzinami. W istocie nie było to więc działanie instrumentalne, lecz wartościoworacjonalne [wertrational]. Rodziło się z problemu niepewności, a mianowicie z tego, że działający nie byli pewni, czy w ogóle spełniają wymagania etyczne ascezy wewnątrzświatowej, a więc czy są naprawdę „inni” (Pettenkofer 2010: 188). Szukali przez to działań, poprzez które mogliby upewnić siebie i innych co do swej postawy. Główne znaczenie miała idea dowodu, upewnienia się (Bewährung), sprawdzianu, który w przypadku protestantów dawał się wprawdzie przeprowadzić poprzez pomiar sukcesu gospodarczego, ale nie był przeprowadzany ze względu na ten sukces (tamże, s. 188). Na pierwszy rzut oka mechanizm ten nie ma zbyt wiele wspólnego z KOR-em. Wszak niektórych późniejszych aktywistów, zwłaszcza Jacka Kuronia, można z pewnością określić jako zoon politikon, kogoś, kto jest świadom politycznych skutków swoich działań. Zarazem właśnie w przypadku Kuronia znaleźć można oznaki owej logiki upewnienia się, o której była mowa. Nie chodziło mu o działanie czysto instrumentalne, lecz wartościoworacjonalne w sensie Webera, nawet jeśli nie było ono motywowane etyką sumienia, a etyką odpowiedzialności. Polityczny program opozycji zmierzał w dłuższym okresie do korzystniejszego rozwiązania sprzeczności wewnątrzsystemowych, wymagał jednak od aktywistów obrony przestrzeni wolności od państwa, a więc (krótkookresowo) właśnie nie sukcesu politycznego, lecz odżegnania się od „kłamstwa”, tak dalece, jak to tylko możliwe. W roku 1974 Kuroń skonkretyzował tę regułę zachowania. Jako jedną z dwóch słabości opozycyjnej strategii niezależnych inicjatyw omawiał trudność w oddzieleniu ruchu od tych form działalności, które mu szkodzą, a więc nie są opozycyjne (w jego rozumieniu). Chodziło mu o aktywności, które wprawdzie w większych lub mniejszych sprawach walczą z totalitaryzmem przy użyciu pustych słów, ale jednocześnie też go usprawiedliwiają lub chwalą (1974: 19). Tymczasem, nawiązując do Aleksandra Sołżenicyna, „nie wolno uczestniczyć w kłamstwie. Nigdy, pod żadnym pozorem i za żadną cenę” (1974: 20). Kuroń dodaje: „Każdy, kto publicznie głosi myśli, w które nie wierzy, godzien jest potępienia” (tamże). „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 115 Ta reguła postępowania odnosiła się do znanego rozróżnienia między opozycjonistami a „białymi gnidami”, ale w ramach nowego programu politycznego nabrała bardziej radykalnego znaczenia. Dla opozycji reformistycznej lat sześćdziesiątych rozróżnienie między opozycjonistami a ugodowymi członkami inteligencji musiało pozostawać płynne, wszak także opozycjoniści dążyli do przeprowadzenia zmian w ramach oficjalnych struktur, nie mogli więc uniknąć tego, by być w tych strukturach, a tym samym do pewnego stopnia je podtrzymywać i co za tym idzie, „uczestniczyć w kłamstwie”. Wraz z odwrotem od komunizmu reformistycznego i powstaniem programu opowiadającego się wyraźnie za obroną przestrzeni wolności, odrębnej od oficjalnych struktur, wspomniana granica stała się istotna dla oceny działania. Opozycjonistą był ten, kto przyczyniał się do powiększania owej przestrzeni wolności i jak dalece to możliwe, przeciwdziałał logice systemu, a więc ten, kto w sensie Webera odżegnywał się od zanurzenia w codzienność i uwikłania w świat (1972 [1920]: 142). W tej sytuacji nie było jednak pewności, czym jest działanie „naprawdę” opozycyjne. Gdy tylko ktoś uznał etos „nowych niepokornych” za atrakcyjny czy za rodzaj zobowiązania, musiał z jednej strony udowodnić sobie i innym, że naprawdę jest opozycjonistą, a nie „białą gnidą”, z drugiej jednak musiał też brać pod uwagę, że nie było pewności, do jakiego stopnia można być opozycjonistą nie narażając się na aresztowanie i pozbawienie możliwości dalszego działania. Bycie opozycjonistą nie było więc skutkiem pojedynczej decyzji o proteście, lecz serii mniejszych decyzji o angażowaniu się w coraz dalej idące formy „upewniania się”. W roku 1974 za opozycjonistę mógł uchodzić ktoś, kto angażował się w dyskusje o powojennej historii Polski. W roku 1975 można było dowieść swej tożsamości opozycyjnej, uczestnicząc w protestach przeciwko relegowaniu studentów lub przeciwko planowanym zmianom w konstytucji. Latem 1976 roku tożsamość opozycyjna dowodziła swej wiarygodności w pomocy rodzinom aresztowanych itd. W tej sytuacji młodzi domagali się od starszych dowodu tożsamości opozycyjnej i założenia KOR-u jako komitetu działającego otwarcie. Nie było jednak tak, że opisana dynamika napędzana była ciągle przez te same osoby. Na początku podstawowe znaczenie miał z pewnością Jacek Kuroń, który przez stałość własnych przekonań i własne „upewnianie się” bez wątpienia przyczynił się do przekonania innych o własnej racji (Friszke i Paczkowski 2008: 47). Latem 1976 roku rząd wysłał jednak Kuronia na ćwiczenia wojskowe poza Warszawą. Gdy ten wrócił, pomoc aresztowanym była w toku, organizowana i koordynowana przez innych, tak że musiał on szukać dla siebie nowej roli. Poszedł więc krok dalej i upublicznił swój prywatny numer telefonu, tak by wszystkie meldunki o represjach spływały do jego mieszkania i by mógł wydawać biuletyn informacyjny. Początkowo to młodsi inspirowali starszych do odważenia się na następny krok. Najpóźniej od momentu podziału na KOR i ROPCiO konkurencja między obiema organizacjami przyczyniła się jednak do tego, że uczestnicy motywowani byli do coraz to nowych form „upewniania się”. Różne poglądy na temat tego, czym jest i powinna być opozycja, stały się z biegiem lat motorem rozszerzenia tejże opozycji (Friszke i Paczkowski 2008: 40, 77 i nast., 104 i nast., 110, 264, 303). 116 HELLA DIETZ Kolejną fazą, decydującą o utrwaleniu się indywidualnej kariery dewiacyjnej, było aresztowanie i idąca z nim w parze zmiana tożsamości publicznej (Becker 1973 [1963]: 28 i nast.). Dokonując porównania karier dysydenckich w NRD i karier opozycyjnych w Polsce, Helena Flam wykazała, że wprawdzie w obu krajach aktywiści odnosili się do uczuć wstydu, gdy wyjaśniali, jak doszło do tego, że zaangażowali się w protesty, ale też, że główna różnica między nimi polegała na tym, iż kariery dysydentów w NRD kończyły się w momencie aresztownia, podczas gdy w Polsce ulegały od tego momentu przyspieszeniu (Flam 1998: 164)18. W tym kontekście wszystkie wymienione wcześniej aspekty oddziaływały łącznie. Tak więc kontakty w środowisku niepokornych umożliwiały aresztowanym nauczenie się, jak można dokonywać działań dewiacyjnych przy minimum gniewu, a więc wiedzieli oni, jak się mają zachowywać. Fakt, że inni siedzieli na korytarzu, dawał im poczucie bycia częścią grupy. Jednocześnie wiedza ta prowadziła do tego, że pragnęli upewnić się w swej postawie przed sobą i przed grupą: „Wiedziałem, że nie będą mnie bić ani torturować. Groziły mi najwyżej dwa lub trzy lata więzienia. Bałem się czegoś innego, że nie zachowam się dobrze, że kogoś zdradzę.” (anonim, cyt. za Flam 1998: 165)19. W ten sposób domykała się „kariera moralna” (Goffman 1961: 128, 148) – aktywiści przyswajali sobie nowe kryteria oceny samych siebie i innych osób. Poszerzanie się opozycji poprzez logikę upewniania się trwało jednak nadal, prowadząc w kolejnych latach do wielu inicjatyw opozycyjnych, które pokazywały, że idea samoobrony społeczeństwa do pewnego stopnia rzeczywiście stała się przeżywaną rzeczywistością. Podsumowanie Nie można odpowiedzieć na pytanie o powstanie KOR-u posługując się środkami oferowanymi przez istniejące teorie badań nad protestem, bowiem KOR nie powstał dlatego, że po wyważeniu kosztów i korzyści aktywiści doszli latem 1976 roku do przekonania, że protest byłby dla nich racjonalną opcją. Powstanie KOR-u było raczej jednym z wielu etapów procesu mobilizacji i rozszerzania się opozycji, w którego przebiegu aktywiści wypracowywali czy też przyswajali sobie etos „nowych niepokornych” i związaną z nim tożsamość zbiorową. Stopniowo zastępowali przy tym reguły „normalnego” porządku alternatywną regułą zachowania, mówiącą, że nie należy żyć w kłamstwie. Przeciwstawiali też oficjalnym strukturom niezależne 18 Flam sprowadza to przyspieszenie do etosu inteligenckiego oraz specyficznego pojęcia godności. Poprzez to odniesienie nie może ona jednak wyjaśnić, dlaczego etos ten prowadził do kariery opozycyjnej dopiero od połowy lat siedemdziesiątych, ani też dlaczego doszło do zadziwiającego wzrostu dynamiki polskiej opozycji. Wszak opozycję polską charakteryzowało nie tylko to, że po aresztowaniu opozycjoniści pozostawali w swojej roli, ale także i to, że coraz więcej aktywistów brało na siebie ryzyko aresztowania i angażowania się w coraz szerzej zakrojone formy działalności. 19 Flam również wskazuje na tożsamościowy aspekt strachu, ale nie czyniąc zeń argumentu teoretycznego. Pisze: „Niesieni na szczyty prestiżu przez logikę własnej działalności i osiągnięć, bohaterowie obawiali się też upadku z tych szczytów. Wielu bało się, że rozczaruje samych siebie i swych sojuszników haniebnymi aktami tchórzostwa.” (1998: 164). „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 117 inicjatywy. Ponieważ oczekiwana korzyść była równie niepewna, jak odpowiedź na pytanie, jak zastosować nową maksymę postępowania, działalność opozycyjna stała się działaniem, poprzez które opozycjoniści udowadniali sobie i innym, że w istocie są prawdziwymi opozycjonistami, a nie na przykład „białymi gnidami”. Wyjaśnienie to można by z pewnością przenieść także na inne ruchy protestujące w sytuacjach dużej niepewności. Nie nadaje się jednak ono z pewnością do tego, by wyjaśnić powstanie dowolnego ruchu społecznego w krajach socjalistycznych. Na przykład nie można go zastosować do powstania Solidarności w roku 1980. Wszak Solidarność nie cechowała się właśnie ascezą wewnątrzświatową. W dużo większej mierze stanowiła część systemu politycznego i poddana była raczej logice kompromisu niż „dowodu”. Przełożył z niemeickiego Michał Kaczmarczyk Literatura Arato, Andrew. 1981. Civil Society against the State: Poland 1980–81. „Telos” 47: 23–47. Arato, Andrew i Jean Cohen. 1992. Civil Society and Political Theory. Cambridge: MIT. Arndt, Agnes. 2007. Intellektuelle in der Opposition. Diskurse zur Zivilgesellschaft in der Volksrepublik Polen. Frankfurt/Main: Campus. Bakuniak, Grzegorz i Krzysztof Nowak. 1987. The Creation of a Collective Identity in a Social Movement. The Case of Poland. „Theory and Society” 16(3): 401–429. Becker, Howard. 1973 [1963]. Außenseiter. Zur Soziologie abweichenden Verhaltens. Frankfurt/ Main: Suhrkamp. Böckenförde, Ernst Ludwig. 1987. Zur Einführung. W: E.L. Böckenförde i R. Spaemann (red.). Menschenrechte und Menschenwürde: historische Voraussetzungen – säkulare Gestalt – christliches Verständnis. Stuttgart: Klett-Cotta, s. 10–15. Brandys, Kazimierz. 1996 [1981]. Warschauer Tagebuch: Die Monate davor 1978–1981. Frankfurt/Main: Suhrkamp. Bredow, Hans von. 1992. Der KSZE-Prozeß: Von der Zähmung zur Auflösung des Ost-West-Konflikts. Darmstadt: Wissenschaftliche Buchgesellschaft. Brumberg, Abraham (red.). 1983. Genesis of a Revolution. New York: Vintage Books. Ciżewska, Elżbieta. 2010. Filozofia publiczna Solidarności. Solidarność 1980–1981 z perspektywy republikańskiej tradycji politycznej. Warszawa: Narodowe Centrum Kultury. Crighton, Eisabeth. 1985. Resource Mobilization and Solidarity: Comparing Social Movements across Regimes. W: B. Misztal (red.). Poland after Solidarity. The Social Movement versus the State. New Brunswick: Transaction Books: 113–132. Cywiński, Bohdan. 1971. Rodowody niepokornych. Warszawa: Biblioteka „Więzi”. Dewey, John. 2001 [1927]. Die Öffentlichkeit und ihre Probleme. Berlin/Wien: Philo. Dobry, Michel. 2001. ,Ereignisse’ und Situationslogik: Lehren, die man aus der Untersuchung von Situationen politischer Unübersichtlichkeit ziehen kann. W: A. Suter i M. Hettling (red.). Struktur und Ereignis. Göttingen: Vandenhoeck & Ruprecht, s. 75–98. Durkheim, Émile. 1981 [1912]. Die elementaren Formen des religiösen Lebens. Frankfurt/ Main: Suhrkamp. Fehr, Helmut. 1996. Unabhängige Öffentlichkeit und soziale Bewegungen: Fallstudien über Bürgerrechtsbewegungen in Polen und der DDR. Opladen: Leske und Budrich. 118 HELLA DIETZ Flam, Helena. 1998. Mosaic of Fear: Poland and East Germany before 1989. New York: Columbia UP. Friszke, Andrzej. 2011. Czas KOR-u. Jacek Kuroń a geneza Solidarności. Kraków: Znak. Friszke, Andrzej. 2010. Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi. Kraków: Znak. Friszke, Andrzej i Andrzej Paczkowski (red.). 2008. Niepokorni: Rozmowy o Komitecie Obrony Robotników: Relacje członków i współpracowników Komitetu Obrony Robotników zebrane w 1981 roku. Kraków: Znak. Friszke, Andrzej. 1997. Oaza na Kopernika: Klub Inteligencji Katolickiej 1956–1989. Warszawa: Biblioteka „Więzi”. Garfinkel, Harold. 2004 [1967]. Studies in Ethnomethodology. 11. Aufl. Oxford, Malden: Blackwell. Gawin, Dariusz. 2002. „Solidarność” – republikańska rewolucja Polaków. W: D. Gawin (red.). Lekcja Sierpnia. Dziedzictwo „Solidarności” po dwudziestu latach. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 161–188. Glenn, John K. 2001. Framing Democracy: Civil Society and Civic Movements in Eastern Europe. Stanford: UP. Goffman, Erving. 1986 [1963]. Stigma: Notes on the Management of Spoiled Identity. New York: Touchstone. Goffman, Erving. 1961. The Moral Career of the Mental Patient. W: E. Goffman (red.). Asylums. New York: Anchor, s. 125–169. Goodwin, Jeff i James M. Jasper. 1999. Caught in a Winding, Snarling Vine: The Structural Bias of Political Process Theory. „Sociological Forum” 14 (1): 27–54. Goodwyn, Lawrence. 1991. Breaking the Barrier: The Rise of Solidarity in Poland. New York: Oxford UP. Hirsch, Helga. 1985. Bewegungen für Demokratie und Unabhängigkeit in Polen 1976–1980. Mainz, München: Grünewald, Kaiser. Hoffmann, Stefan-Ludwig. 2010. Einführung. Zur Genealogie der Menschenrechte. W: S.-L. Hoffmann (red.). Moralpolitik. Geschichte der Menschenrechte im 20. Jahrhundert. Göttingen: Wallstein, s. 7–37. Holzer, Jerzy. 1983. „Solidarność” 1980–81. Geneza i historia. Warszawa: Krąg. Japp, Klaus P. 1984. Selbsterzeugung oder Fremdverschulden. Thesen zum Rationalismus in den Theorien sozialer Bewegungen. „Soziale Welt” 35(3): 313–329. Joas, Hans. 2004. Braucht der Mensch Religion? Über Erfahrungen der Selbsttranszendenz. Freiburg, Basel, Wien: Herder. Joas, Hans. 2011. Die Sakralität der Person. Eine neue Genealogie der Menschenrechte. Frankfurt/Main: Suhrkamp. Karabel, Jerome. 1993. Polish Intellectuals and the Origins of Solidarity: the Making of an Oppositional Alliance. „Communist and Post-Communist Studies” 26 (1): 25–46. Karłowicz Dariusz. 2002. „Solidarność” jako Kościół. W: D. Gawin (red.). Lekcja Sierpnia. Dziedzictwo „Solidarności” po dwudziestu latach. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 39–61. Kisielewski, Stefan. 1971. One Kind of Magic. „Survey” 17(3): 90–97. [Pseudonim: Tomasz Stalinski]. Kitschelt, Herbert. 1999. Politische Gelegenheitsstrukturen in Theorien sozialer Bewegungen heute. W: A. Klein, H.-J. Legrand i T. Leif (red.). Neue Soziale Bewegungen. Impulse, Bilanzen und Perspektiven. Opladen: Wiesbaden, s. 144–163. Knöbl, Wolfgang. 2007. Die Kontingenz der Moderne. Wege in Europa, Asien und Amerika. Frankfurt a.M., New York: Campus. Kołakowski, Leszek. 1971. Hope and Hopelessness. „Survey” 17(80): 37–52. „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 119 Kołakowski, Leszek. 1957. Istota i istnienie w pojęciu wolności. W: Światopogląd i życie codzienne. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 104–121. Kowalska, Anna. 2011. Folklor tamtych lat. Warszawa: Biblioteka „Więzi”. Kowalski, Sergiusz. 1990. Krytyka solidarnościowego rozumu. Warszawa: Wyd. PEN. Krzemiński, Ireneusz. 1997. Solidarność. Projekt polskiej demokracji. Warszawa: Oficyna Naukowa. Kubik, Jan. 1994. The Power of Symbols against the Symbols of Power. The Rise of Solidarity and the Fall of State Socialism in Poland. University Park: The Pennsylvania State UP. Kubik, Jan i Amy Lynch. 2006. The Original Sin of Poland’s Third Republic: Discounting “Solidarity” and its Consequences for Political Reconciliation. „Polish Sociological Review” 1(153): 9–38. Kuczyński, Paweł i Marcin Frybes. 1994. W poszukiwaniu ruchu społecznego. Wokół socjologii Alaina Touraine’a. Warszawa: Oficyna Naukowa. Kula, Witold. 1958. Rozważania o historii. Warszawa: PWN. Kuroń, Jacek. 1972. Postawy ideowo-etyczne a więź społeczna. Dyskusja nad Rodowodami niepokornych. „Znak” 6(216): 785–795 [Pseudonym: Elżbieta Borucka]. Kuroń, Jacek. 1991 [1989]. Glaube und Schuld: Einmal Kommunismus und zurück. Berlin/ Weimar: Aufbau [pol. Wina i kara. Do i od komunizmu. Warszwa: Niezależna Oficyna Wydawnicza 1987]. Kuroń, Jacek. 1977. Myśli o programie działania. „Aneks” 13/14: 4–32. Kuroń, Jacek. 1974. Opozycja polityczna w Polsce. „Kultura” 319: 3–21. Kuroń, Jacek i Karol Modzelewski. 1966. List otwarty do Partii. Paryż: Instytut Literacki. Laba, Roman. 1991. The Roots of Solidarity. A Political Sociology of Poland's Working-Class Democratization. Princeton: Princeton UP. Latoszek, Marek. 2005. „Solidarność”: ruch społeczny, rewolucja czy powstanie. W: M. Latoszek (red.). „Solidarność” w imieniu narodu i obywateli. Kraków: Arcana, s. 240–282. Latoszek, Marek. 2006. „Solidarity”. A Contribution to Social Movement Theory. „Polish Sociological Review” 1: 39–53. Lipski, Jan Józef. 1985. A History of the Workers' Defense Committee in Poland, 1976–1981. Berkeley: University of California Press. Maritain, Jacques. 1950 [1936]. Christlicher Humanismus: Politische und geistige Frageneiner neuen Christenheit. Heidelberg: Pfeffer. Mason, David S. 1989. Solidarity as a New Social Movement. „Political Science Quarterly” 104 (1): 41–58. McAdam, Doug, John D. McCarthy i Mayer Zald (red.). 1996. Comparative Perspectives on Social Movements: Political Opportunities, Mobilizing Structures, and Cultural Framings. New York: Cambridge UP. McAdam, Doug. 1982. Political Process and the Development of Black Insurgency, 1930–1970. Chicago: The University of Chicago Press. McCarthy, John D. i Mayer N. Zald. 1977. Resource Mobilization and Social Movements: A Partial Theory. „American Journal of Sociology” 82 (6): 1212–1241. McCarthy, John D. i Mayer N. Zald. 2002. The Enduring Vitality of the Ressource Mobilization Theory of Social Movements. W: J. Turner (red.). Handbook of Sociological Theory. New York: Kluwer, s. 533–565. Melucci, Albert. 1999. Soziale Bewegungen in komplexen Gesellschaften. W: A. Klein, H.-J. Legrand i T. Leif (red.). Neue Soziale Bewegungen. Impulse, Bilanzen und Perspektiven. Wiesbaden: Opladen, s. 114–130. Micewski, Andrzej. 1978. Katholische Gruppierungen in Polen: PAX und Znak 1945–1976. München, Mainz: Kaiser, Grünewald. 120 HELLA DIETZ Michnik, Adam. 1977. Kościół, Lewica, Dialog. Paryż: Instytut Literacki. Mielczarek, Adam. 2011. Ruch „Solidarności” w świetle teorii ruchów społecznych. W: K. Ciechorska-Kulesza, R. Kossakowski i P. Łuczeczko. Kultura Solidarności. Gdańsk: Wydawnictwo Orbis Exterior, s. 107–133. Miłosz, Czesław. 1954 [1951]. Verführtes Denken. Köln/Berlin: Kiepenheuer &Witsch. Misztal, Bronisław (red.). 1985. Poland after Solidarity. The Social Movement versus the State. New Brunswick: Transaction Books. Moravcsik, Andrew. 1995. Explaining International Human Rights Regimes: Liberal Theory and Western Europe. „European Journal of International Relations” 1(2): 157–189. Müller, Klaus. 1991. Nachholende Modernisierung? Die Konjunkturen der Modernisierungstheorie und ihre Anwendung auf die Transformation der osteuropäischen Gesellschaften. „Leviathan” 2: 261–191. Osa, Maryjane. 2003. Solidarity and Contention. Networks of Polish Opposition. Minneapolis: University of Minnesota Press. Ost, David. 1990. Solidarity and the Politics of Anti-Politics. Philadelphia: Temple UP. Pettenkofer, Andreas. 2012. Von der Situation ergriffen. Emotionen in der pragmatistischen Tradition. W: R. Schützeichel i A. Schnabel (red.). Emotionen, Sozialstruktur und Moderne. Wiesbaden: VS, s. 201–226. Pettenkofer, Andreas. 2010. Radikaler Protest: Zur soziologischen Theorie politischer Bewegungen. Frankfurt/New York: Campus. Pöllinger, Sigrid. 1998. Der KSZE/OSZE Prozess: Ein Abschnitt europäischer Friedensgeschichte. Wien: Braumüller. Rojek, Paweł. 2009. Semiotyka solidarności. Analiza dyskursów PZPR i NSZZ Solidarność w 1981 roku. Kraków: Nomos. Schlotter, Peter. 1999. Die KSZE im Ost-West-Konflikt. Wirkung einer internationalen Institution. Frankfurt/Main, New York: Campus. Segert, Dieter. 2002. Die Grenzen Osteuropas, 1918, 1945, 1989: drei Versuche im Westen anzukommen. Frankfurt: Campus. Snow, David A. i Robert D. Benford. 1988. Ideology, Frame Resonance, and Participant Mobilization. W: B. Klandermans, H. Kriesi i S. Tarrow (red.). From Structure to Action: Social Movement Participation across Cultures. Greenwich: JAI Press, s. 611–639. Staniszkis, Jadwiga. 1984. Poland's Self-Limiting Revolution. Princeton: Princeton UP. Szymanski, Berenika. 2012. Theatraler Protest und der Weg Polens zu 1989: Zum Aushandeln von Öffentlichkeit im Jahrzehnt der Solidarność. Bielefeld: transkript. Śpiewak, Paweł. 1987. Alexis de Tocqueville i Hannah Arendt o „Solidarności”. „Res Publica” 5: 83–88. Śpiewak, Paweł. 1999. Spór o Polskę. Warszawa: WN PWN. Świda-Ziemba, Hanna. 1998. Człowiek wewnętrznie zniewolony: Problemy psychosocjologiczne minionej formacji. 2. Auflage, Warszawa: Uniwersytet Warszawski. Szpotański, Janusz. 1971. Satyra podziemna. Paryż: Instytut Literacki. Tarrow, Sidney G. 1994. Power in Movement: Social Movements, Collective Action, and Politics. Cambridge/New York: Cambridge UP. Tatur, Melanie. 1989. Solidarność als Modernisierungsbewegung: Sozialstruktur und Konflikt in Polen. Frankfurt/Main, New York: Campus. Tatur, Melanie. 1990. Moralischer Protest und politische Innovation in Polen. W: K. Mänicke-Gyngyösi i R. Rytlewski (red.). Lebensstile und Kulturmuster in sozialistischen Gesellschaften. Köln: Wissenschaft und Politik, s. 95–107. „NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 121 Thaa, Winfried. 1996. Die Wiedergeburt des Politischen: Zivilgesellschaft und Legitimitätskonflikt in den Revolutionen von 1989. Opladen: Leske und Budrich. Thomas, Daniel C. 1999. Boomerangs and Superpowers: The ‘Helsinki Network’ and Human Rights in U.S. Foreign Policy. San Domenico: EUI, Robert Schuman Centre. Touraine, Alain. 1973. Production de la société. Paris: Seuil. Touraine, Alain. 1982. Solidarité. Paris: Fayard. Turowicz, Jerzy. 1938. O „dwu katolicyzmach”. „Gazeta Kościelna” 45 (14): o.S. Veen, Hans-Joachim. 2007. Einführung. W: H.-J. Veen, U. Mählert i P. März (red.). Wechselwirkungen Ost-West. Dissidenz, Opposition und Zivilgesellschaft 1975–1989. Köln: Böhlau, s. 7–16. Walicki, Andrzej. 1993. Zniewolony umysł po latach. Warszawa: Czytelnik. Wierzbicki, Piotr. 1979. Traktat o gnidach. „Zapis” 9: 106–126. Wójcicki, Kazimierz. 2007. Polen: Die intellektuelle Formierung der Opposition seit den 1970er Jahren. W: H.-J. Veen, U. Mählert i P. März (red.). Wechselwirkungen Ost-West. Dissidenz, Opposition und Zivilgesellschaft 1975–1989. Köln: Böhlau, s. 47–53. Zespół Więzi. 1958. Rozdroża i wartości. „Więź” 2 (1): o.S. The „New Defiant Ones”. The Emergence of the Workers’ Defense Committe as a Challenge to Sociological Theory Summary The emergence of Poland’s Komitet Obrony Robotników, KOR, is a challenge for social movement research whose concepts were mainly developed studying movements in Western democratic countries. The currently dominating structuralist rationalist approach tends to reduce protests to a strategic reaction to favourable opportunity structures. Although this approach offers an adequate evolutionary explanation for KOR’s success, it does not offer a convincing causal explanation for its emergence and the mobilization of activists. This article develops an alternative explanation, using concepts from theories of collective identity, american pragmatism, Émile Durkheim, and Max Weber. Key words: social movements; Solidarnosc; social mobilization; collective identity, pragmatism. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Dorota Hall Polska Akademia Nauk RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ I WYBRANE WĄTKI BADAŃ PROWADZONYCH W POLSCE Debata akademicka na temat „chrześcijan LGBT” skoncentrowana jest na zagadnieniu konfliktu między wiarą a homoseksualnością oraz na sposobach jego rozwiązywania. Źródło tego konfliktu umiejscawia się zwykle w obrębie tradycji religijnych, które wykreowały i podtrzymują negatywny obraz homoseksualności. Z kolei jednostkę przedstawia się jako zindywidualizowanego aktora, który uruchamia olbrzymią sprawczość, uzgadniając ze sobą religijny i seksualny wymiar swojego życia. Badania autorki prowadzone w Polsce, zwłaszcza w środowisku Wiary i Tęczy, grupy „chrześcijan LGBT”, każą jednak przesunąć ciężar analiz z indywidualnej sprawczości na społeczną strukturę i na wiele sposobów umiejscawiać doświadczenia uczestników tej grupy w sieci dyskursywnych i społecznych zależności. Proponowana interpretacja uwzględnia zatem uwikłanie jednostek w dyskursy religijne, medyczne, emancypacyjne oraz w grę pomiędzy nimi. Zwraca także uwagę na różnice w sposobach integrowania wiary i nienormatywności seksualnej na poziomie osobistym, które uwarunkowane są wiekiem i płcią poszczególnych osób oraz ich pochodzeniem społecznym i wyznaniowym. Głowne pojęcia: religia; chrześcijaństwo; Kościół katolicki; LGBT; homoseksualność; emancypacja. Niniejszy artykuł przedstawia zasadniczy kształt debaty akademickiej na temat religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, i nienormatywności seksualnej w krajach euroamerykańskiej Północy. Konfrontuje on wybrane wątki wyłaniające się z tej debaty ze wstępnymi ustaleniami niezakończonego jeszcze projektu badawczego, który poświęcony jest kwestiom religii i nieheteronormatywności w Polsce1. Tekst uwypukla problem uwikłania jednostki w struktury dyskursywne, które rządzą wyobraźnią społeczną, oraz jej zakorzenienia w lokalnych uwarunkowaniach społecznych i kulturowych. Moje badania polegają przede wszystkim na prowadzeniu wywiadów biograficznych tematycznych (skoncentrowanych na sprawach związanych z wiarą i seksualnością/płciowością) z osobami, które deklarują się jako wierzące, nie mieszczą się w heteroseksualnej i/lub płciowej normie, a jednocześnie nie starają się represjonować swej nienormatywności, jak również na obserwacji uczestniczącej na nabożeństwach i spotkaniach organizowanych przez środowiska określające się jako „chrześcijanie LGBT” lub im bliskie. Dotychczas wzięłam udział w niemal dwuInstytut Filozofii i Socjologii, e-mail: [email protected] 1 Realizowany przeze mnie projekt „Instytucjonalny i indywidualny wymiar religijności osób LGBT w Polsce” (2011–2014) finansowany jest przez Narodowe Centrum Nauki. Środki przeznaczono na podstawie decyzji numer DEC-2011/01/D/HS6/03877. 124 DOROTA HALL dziestu spotkaniach warszawskiego oddziału grupy Wiara i Tęcza, imprezach okolicznościowych, na których obecni byli uczestnicy tej grupy (np. warszawska Parada Równości w czerwcu 2012 roku), kilku nabożeństwach Zjednoczonego Kościoła Chrześcijańskiego i Reformowanego Kościoła Katolickiego, czyli wspólnot religijnych pozostających w więzi z Wiarą i Tęczą, w rekolekcjach zorganizowanych przez Kościół Episkopalny, które odbyły się w 2012 roku pod Poznaniem, gdzie większość uczestników (dziewięciu z dwunastu) było związanych z Wiarą i Tęczą, w dwóch rekolekcjach katolickich prowadzonych w 2012 roku dla Wiary i Tęczy w zakonnych ośrodkach rekolekcyjnych na południu Polski, z których każde zgromadziły około trzydziestu osób pochodzących z różnych części kraju, oraz w licznych nieformalnych spotkaniach uczestników tej wspólnoty. Wiara i Tęcza jest, by tak rzec, naturalnym terenem rozpoznań z uwagi na podjęty temat, gdyż definiuje się jako grupa „chrześcijan LGBTQ”. Powstała ona pod koniec 2010 roku, kiedy to blog prowadzony przez osobę poruszającą temat wiary i nienormatywności seksualnej oraz płciowej wyewoluował w stronę internetową Wiara i Tęcza. Odbyło się to za namową sympatyków bloga i szybko zaowocowało działalnością poza Internetem: natychmiast stworzono oddziały w Krakowie i Poznaniu, w 2011 roku także w Warszawie i Trójmieście, następnie zaczęły się organizować wspólnoty w Katowicach i Szczecinie. Wiara i Tęcza funkcjonuje także jako zamknięty profil dyskusyjny na Facebooku, na którym zarejestrowanych jest aktualnie ponad dwustu uczestników. Działa jako swego rodzaju grupa wsparcia, ale ma także aspiracje reformatorskie. Na stronie internetowej przedstawia się ona w następujący sposób: „Zmieniając świadomość wewnątrz Kościoła, przyczyniamy się do zwiększenia tolerancji, a następnie akceptacji w całym społeczeństwie, oraz do zwiększenia poziomu wzajemnej życzliwości. Jesteśmy grupą polskich chrześcijan LGBTQ (lesbians, gays, bisexuals, transsexuals, queers) oraz rodzin i przyjaciół. Większość z nas jest wyznania rzymskokatolickiego, ale jesteśmy grupą szeroko otwartą ekumenicznie – dla ludzi różnych wyznań, a także poszukujących i niewierzących. Uważamy, że oparte na miłości związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych są źródłem dobra i powinny być zaakceptowane w społeczeństwie i w każdym Kościele”2. Z Wiarą i Tęczą związanych jest – przez uczestnictwo w spotkaniach, rekolekcjach, a przynajmniej w grupie na Facebooku – większość, bo 35 osób, z którymi odbyłam, nagrywane, rozmowy na użytek relacjonowanych tu badań. Do pozostałych respondentów docierałam przez własne kontakty i znajomości – i dalej, metodą kuli śniegowej. Dotychczas przeprowadziłam w sumie 49 wywiadów z osobami, które deklarują się jako wierzące, współtworzą związki jednopłciowe i/lub uważają się za gejów, lesbijki lub osoby biseksualne (23 mężczyzn i 16 kobiet), lub też sytuują się w obszarze transpłciowości (10 osób, z których trzy dokonały korekty płci w kierunku kobieta-mężczyzna, trzy w kierunku odwrotnym, dwie to transwestyci, i dwie uważają się za mężczyznę w ciele kobiety, lecz nie dokonały żadnych zmian 2 Strona internetowa Wiary i Tęczy: https://sites.google.com/site/wiaratecza/home (dostęp: 10.05.2013). RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 125 chirurgicznych, ani nie stosują terapii hormonalnej – część z tych osób określa się dodatkowo jako geje, lesbijki lub osoby biseksualne)3. Moi rozmówcy byli w wieku od 19 do 77 lat, z przewagą dwudziestokilkui trzydziestokilkulatków. Pochodzą z miast i miasteczek rozsianych po kraju, a dziś mieszkają przede wszystkim w Warszawie lub pod Warszawą (30 osób), Krakowie, Poznaniu i aglomeracji śląskiej; dwóch wyemigrowało z Polski (obydwaj związani są z Wiarą i Tęczą). Niemal wszyscy mają za sobą studia akademickie lub studiują, a w dzieciństwie i/lub wczesnej młodości przeszli silną socjalizację religijną. Zwykle kształtowano w nich katolicki światopogląd i wzorce uczestnictwa w katolickich praktykach religijnych: normę stanowiło regularne uczestnictwo w niedzielnych mszach oraz w katechezie. Wielu było ministrantami, bielankami, lektorami, śpiewało w chórze, brało udział w tzw. oazie (Ruch Światło-Życie) czy też duszpasterstwie młodzieży, a później w duszpasterstwie akademickim. Niektórzy mężczyźni żywe zainteresowanie sprawami wiary decydowali się realizować w seminariach duchownych, z których w końcu rezygnowali, niekiedy pod naciskiem przełożonych i w bezpośrednim związku ze swoją nieheteroseksualnością, lub na studiach teologicznych. Wiele osób związało się też w którymś momencie z Odnową w Duchu Świętym, niektóre brały udział w rekolekcjach ignacjańskich organizowanych przez jezuitów. Jeśliby chcieć wyliczyć wszystkie wspólnoty katolickie, w których moi rozmówcy uczestniczyli, lista byłaby niezwykle długa. Znalazłyby się na niej i powszechnie rozpoznawalne ruchy, jak wspomniane już oaza czy Odnowa w Duchu Świętym, i inne mniej lub bardziej znane grupy, na przykład Rodziny Nazaretańskie, Ruch Akademicki „Pod Prąd”, Wspólnota Życia Chrześcijańskiego. Dziś jednak mało kto jest nadal związany z tymi środowiskami – niektórzy zostali z nich bezpośrednio wykluczeni ze względu na nienormatywność swych relacji lub pragnień, których nie chcieli temperować, inni sami zrezygnowali z uczestnictwa, odczuwając niewygodę związaną z ukrywaniem własnego sposobu życia. Poniższe rozważania koncentrują się na sytuacji osób, które rozpoznają w sobie pragnienia homoseksualne i pomija specyficzne kwestie, jakie się wiążą z transpłciowością. Jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na ograniczenia dotyczące długości artykułu. Po drugie, z uwagi na zakreślony obszar tematyczny tego tekstu: chodzi tu o wyraźne nawiązanie do dotychczasowych badań nad religią i nieheteronormatywnością, a te skupiały się na problematyce nieheteroseksualności. Żegnając się w tym miejscu z wątkiem transpłciowości, dodam jeszcze tylko, że wydaje się interesujące, iż osoby transpłciowe w sposób widoczny z Wiarą i Tęczą są związane, inicjator grupy jest zresztą osobą transpłciową. W ten sposób w dążeniach emancypacyjnych „chrześcijan LGBT” w Polsce komponent „T” rzeczywiście znajduje swoje miejsce, choć niewątpliwie znajduje je z trudem pod naporem gejowsko-lesbijskiej większości. Koresponduje to z szerszymi tendencjami w dziedzinie samoorganizacji środowisk LGBT, które można obserwować w naszym kraju 3 Ściśle rzecz biorąc, sześć spośród wywiadów z osobami transpłciowymi przeprowadziła Maria Dębińska, doktorantka Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, która przygotowuje rozprawę doktorską na temat transpłciowości. 126 DOROTA HALL i które tworzą nieco inną trajektorię emancypacyjną niż ta, jaka zdominowała narracje akademickie na temat nieheteronormatywności za sprawą badaczy amerykańskich (Mizielińska 2011). Dotychczasowe badania w Polsce O ile badania socjologiczne dotyczące zagadnień związanych z nienormatywnością seksualną i płciową rozwijają się w Polsce prężnie, o tyle problematyka religii podejmowana była dotychczas raczej na marginesie akademickich rozpoznań prowadzonych w tym nurcie. Owszem, wskazywano na rolę Kościoła rzymskokatolickiego w kształtowaniu wzoru praworządnego obywatela, mającego obowiązkowo realizować heteroseksualność (Mizielińska 2006), opisywano kontrowersje wokół imprez w rodzaju marszów równości, w których ważne miejsce zajmowały artykulacje narodowo-katolickie (Kubica 2006; Gruszczyńska 2007), omawiano także wizerunek homoseksualności przedstawiany na łamach prasy wyznaniowej (Kościańska 2012). Do rzadkości należą jednak publikacje, w których szerzej analizowano by uwikłanie wierzących osób niewpisujących się w heteroseksualną normę i niestarających się represjonować swej nienormatywności w szersze struktury dyskursywne. Albo publikacje skoncentrowane na doświadczeniach tych, którzy uwypuklają kwestie związane z wiarą i nieheteroseksualnością, formułując opowieść o sobie. Dorota Majka-Rostek (2002) uwzględniła stosunek gejów i lesbijek do religii w swoim studium na temat strategii przetrwania i ekspansji wartości, stosowanych przez mniejszość w warunkach zagrożenia. Na podstawie wywiadów pogłębionych uznała, że geje i lesbijki przeciwstawiają się instytucji Kościoła oraz: przyjmują postawę ateistyczną, stają się obojętni religijnie, bądź też selektywnie akceptują religijną doktrynę. Podobnie Jacek Kochanowski (2004), na podstawie analizy listów czytelników do czasopism gejowskich z lat 1996–2001 spostrzegł, że religia jest tematem wzbudzającym dyskusje, i zidentyfikował dwie zasadnicze postawy gejów wobec religii: odrzucenie heteronormatywnej ideologii promowanej przez Kościół, a zarazem odrzucenie religii, oraz oscylacja pomiędzy normą heteroseksualną a nienormatywnością homoseksualnych pragnień. W obrębie tej drugiej umiejscowił on zarówno selektywną akceptację nauki kościelnej, jak i przymykanie oczu na homofobię Kościoła, a także podejście reparacyjne, tj. dążenie do „wyleczenia się” z homoseksualizmu. Kochanowski naświetlił napięcia pomiędzy poszczególnymi postawami, co potwierdziło jego tezę o braku spójnego czy stabilnego modelu „tożsamości gejowskiej”, którą rozwijał w duchu teorii queer w całej książce. Problematykę jednoczesnego doświadczania religijności oraz nieheteroseksualności podjęto też w kilku artykułach relacjonujących badania jakościowe (wywiady i obserwacja uczestnicząca): Kamil Orłowski (2006) omówił Ekumeniczną Grupę Lesbijek i Gejów Chrześcijan „Berith”, która działała w Warszawie w latach 1994–2006, a Michał Kocikowski (2011) – narracje biograficzne uczestników lubelskiej grupy reparacyjnej Odwaga. Należy też odnotować, że istnieją raporty z przeprowadzonych w Polsce badań ilościowych, w których przedstawiono relacje osób LGBT z Kościołem w kontekście dyskryminacji. Zespół Ireneusza Krzemińskiego ustalił mianowicie, że osoby RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 127 LGBT postrzegają Kościół i skupione wokół niego środowiska jako instytucję najbardziej je dyskryminującą – bardziej niż na przykład media, partie polityczne, pracodawcy (Jóźko 2009: 107–108). Pytanie o to, czy respondenci osobiście, w bezpośrednim kontakcie z przedstawicielem/ami Kościoła doświadczyli odmiennego lub gorszego traktowania niż osoby heteroseksualne w okresie dwóch lat poprzedzających badanie, włączono z kolei do kwestionariusza na temat sytuacji społecznej osób homo- i biseksualnych, rozdystrybuowanego pod koniec 2006 roku przez Kampanię Przeciw Homofobii oraz Lambdę Warszawa wśród tych osób (przez Internet oraz w miejscach spotkań badanych środowisk). Wyniki sondażu wskazują, że 13% respondentów odpowiedziało twierdząco na to pytanie. Raport z badań zawiera też cytaty z części opisowej kwestionariusza, które relacjonują doświadczenia zarówno negatywne, jak i pozytywne, oraz rozmaite reakcje na doświadczoną niechęć, w tym zerwanie z religią oraz zdystansowanie się wobec kleru przy jednoczesnym zachowaniu wiary (Abramowicz 2007: 26–27). Z kolei w analogicznym badaniu przeprowadzonym na przełomie lat 2011 i 2012 zapytano o wiarę i praktykę religijną. Spośród respondentów 45% uznało się za osoby wierzące, jednak tylko niespełna 18% osób, które wypełniły ankietę, zadeklarowało, że uczestniczy w zbiorowych praktykach religijnych (msze, nabożeństwa, spotkania religijne) co najmniej raz w miesiącu. Jednocześnie 71% respondentów uznało, że ich wiara w porównaniu do okresu dzieciństwa zmalała, ale też blisko 9% stwierdziło, że ich wiara wzrosła (Abramowicz 2012: 96–99). Ponadto dość oryginalne opracowanie przygotował Wojciech Szot (2010), który na podstawie krótkiego kwestionariusza rozesłanego do zarejestrowanych w Polsce Kościołów i związków wyznaniowych zestawił ich stanowiska wobec problematyki homoseksualności. Niestety liczba omówionych instytucji religijnych jest stosunkowo niewielka, co wiąże się z niską stopą zwrotu wypełnionych ankiet (30 na 170 rozesłanych; zabrakło odpowiedzi między innymi z Kościoła rzymskokatolickiego). Na podstawie zgromadzonego materiału Szot stwierdził, że w Kościołach i związkach wyznaniowych w Polsce w zasadzie nie podejmuje się głębszej refleksji nad homoseksualnością, a w szczególności nie publikuje się na ten temat dokumentów. Najbardziej przyjazne osobom homoseksualnym wydają się związki wyznaniowe, które nawiązują do tradycji buddyjskiej i hinduistycznej. Reprezentanci tych związków zaznaczyli jednak w formularzach, że nie spotkali się do tej pory z zainteresowaniem ze strony osób homoseksualnych, które afirmatywnie traktowałyby swoją orientację. Na brak pogłębionej refleksji nad homoseksualnością i opieki duszpasterskiej dla osób homoseksualnych w obrębie mniejszościowych wyznań chrześcijańskich w Polsce wskazały także Katarzyna Formela i Joanna Szczepankiewicz-Battek (2008). Odnotowały one obawę duszpasterzy przed napływem do ich parafii osób odpowiadających powszechnemu stereotypowi homoseksualisty (ekscentrycznych, rozwiązłych), motywowaną przede wszystkim ewentualnymi nieprzychylnymi reakcjami ze strony wiernych. W latach 2006–2007 przeprowadziły one jednak wywiady z kilkunastoma osobami nieheteroseksualnymi, w znakomitej większości konwertytami, z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Ewangelicko-Reformowanego i Polskokatolickiego, a więc z instytucji o nastawieniu stosunkowo liberalnym, samo- 128 DOROTA HALL ograniczających się w ingerencji w życie intymne wiernych. Respondenci należeli do parafii wielkomiejskich i wskazywali na to, że przez duszpasterzy i współwyznawców traktowani są z dużą sympatią. Przytoczone publikacje niewątpliwie otwierają dyskusję nad problematyką religii i nieheteronormatywności w Polsce. Wskazują na wagę tematu oraz różnorodność doświadczeń związanych z wiarą, jakie są udziałem osób nierealizujących się w obrębie heteroseksualnej normy. Ogólnie rzecz biorąc, należy jednak uznać, że obszar badań dedykowanych specjalnie tej problematyce jest wciąż mało zagospodarowany. Badania zagraniczne Pierwsze publikacje akademickie, które podejmowały problematykę homoseksualności i religijności z perspektywy nauk społecznych, powstały w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych XX wieku (Enroth i Jamison 1974; Bauer 1976). Koncentrowały się one na gejach i ich praktykach religijnych realizowanych w obrębie Metropolitan Community Church (MCC), chrześcijańskiej organizacji religijnej skierowanej do osób homoseksualnych, założonej przez byłego pastora zielonoświątkowego i zdeklarowanego geja Troya Perry’ego, która wówczas dynamicznie się rozwijała, tworząc coraz to nowe oddziały w kolejnych amerykańskich miastach. Paul F. Bauer, antycypując kolejne studia nad tymi zagadnieniami, zwrócił uwagę na ważną funkcję, jaką ta organizacja pełni dla tych, którzy pragną uzgodnić nieaprobowaną w obrębie tradycyjnych wyznań seksualność ze swymi potrzebami religijnymi. Zasadniczo jednak owe pierwsze teksty obarczone były charakterystycznym na owe czasy skrzywieniem interpretacyjnym: uczestnicy MCC zostali przedstawieni jako mężczyźni zniewieściali i zaabsorbowani sprawami seksu, a MCC jako nowa i bardziej wysublimowana forma pikiety. Z biegiem lat odchodzono jednak od tego rodzaju interpretacji. Temat podejmowano coraz częściej – od lat dziewięćdziesiątych można już mówić o całkiem wartkim i przybierającym na sile nurcie rozpoznań. Badania są wciąż najintensywniej realizowane w Stanach Zjednoczonych, ale też poza Stany wyszły i zaczęły być prowadzone gdzie indziej, między innymi w Wielkiej Brytanii, a incydentalnie – także w innych krajach europejskich4. Interesowano się już nie tylko gejami, ale też lesbijkami i osobami biseksualnymi – stosunkowo rzadko jednak decydowano się uwypuklać specyfikę doświadczeń osób objętych poszczególnymi kategoriami tożsamościowymi; mówiąc o religijności osób nieheteroseksualnych używano zwykle zbiorczego akronimu LGB. Religijność osób transpłciowych w zasadzie nie była dotąd przedmiotem pogłębionych analiz socjologicznych. O lesbijkach i ich zaangażowaniu religijnym najobszerniej wypowiedziała się Melissa M. Wilcox (2009). Zebrała ona dotychczasowe ustalenia na temat uczest4 Osobny nurt rozpoznań stanowią badania antropologiczne prowadzone w rozmaitych kulturowych kontekstach, przede wszystkim w kulturach zdominowanych przez islam (w polskiej literaturze zob. na ten temat: Górak-Sosnowska red. 2012). Nie uwzględniam ich tutaj, ograniczając prezentację do kontekstu chrześcijańskiego i krajów euroamerykańskiej Północy. RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 129 nictwa kobiet w organizacjach religijnych, które kierują swe przesłanie do osób nierealizujących się w przestrzeni normatywności seksualnej, i na podstawie własnych badań przeprowadzonych w Kalifornii przedstawiła interpretację poszukiwań duchowych tych kobiet w kategoriach indywidualizmu. Spostrzegła bowiem rzecz także wcześniej relacjonowaną przez badaczy: że w tego rodzaju wspólnotach, powstałych na gruncie chrześcijaństwa czy też w obrębie tradycyjnych denominacji, kobiety są zwykle niedoreprezentowane. Zostawiając na razie na boku kwestię indywidualizmu, wypada wspomnieć, że podawano już kilka interpretacji tego faktu. Ich omówienie i powiązanie ich z badaniami prowadzonymi w Polsce, gdzie także – w grupie Wiara i Tęcza – daje się zauważyć, że kobiety są mniejszością, jest tematem na osobny artykuł. W każdym razie jednym z proponowanych wyjaśnień jest to, że lesbijki, przede wszystkim ze względu na swą orientację feministyczną, nie są skłonne angażować się we wspólnoty religijne i te religijne tradycje, w których liderami są mężczyźni. Zauważono bowiem, że w środowiskach, w których można mówić o przywództwie kobiet, rzecz przedstawia się zgoła odmiennie: spośród dwóch kalifornijskich kongregacji MCC, którym Wilcox przyglądała się wcześniej, w jednej, prowadzonej przez pastorkę, w nabożeństwach brały udział niemal wyłącznie kobiety, podczas gdy w drugiej, prowadzonej przez pastora, kobiety stanowiły na nabożeństwach między 25% a 40% zabranych (Wilcox 2003: 20–23); z kolei badania prowadzone w gejowsko-lesbijskiej synagodze Beth Simchat Torah w Nowym Jorku ujawniły gwałtowny wzrost uczestnictwa kobiet w 1992 roku, kiedy to rabinką została kobieta (Shokeid 2001). Biorąc pod uwagę, że krajobraz religijny Polski zdominowany jest przez Kościół rzymskokatolicki, w którego strukturach supremacja mężczyzn nie ulega kwestii, idąc tym tropem, można się spodziewać odpływu lesbijek z tego Kościoła, a co za tym idzie, osłabienia ich zainteresowania jakąkolwiek wyraźnie zinstytucjonalizowaną działalnością religijną, na większą skalę niż ma to miejsce w przypadku gejów. W tym kontekście dużej wagi nabiera też fakt, że uczestniczki Wiary i Tęczy, lesbijki, które w Kościele rzymskokatolickim zdecydowały się jednak pozostać, domagają się wzmocnienia pozycji kobiet w tej instytucji w co najmniej równym stopniu, w jakim chcą działać na rzecz pełnego włączenia w nią osób nienormatywnych seksualnie czy płciowo. Wracając do literatury akademickiej, należy powiedzieć, że na warsztat wzięto cały zakres tematów. Wciąż prowadzono badania nad różnymi kongregacjami MCC (Warner 1995; Lukenbill 1998; Rodriguez i Ouellette 2000; Wilcox 2001, 2003), ale interesowano się także licznymi, tworzonymi od końca lat sześćdziesiątych XX wieku, wspólnotami działającymi w obrębie tradycyjnych wyznań chrześcijańskich, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych – między innymi ewangelikalną Good News (Thumma 1991), a także katolicką Dignity (Dillon 1999; Loseke i Cavendish 2001; Primiano 2005). Pisano o grupach reparacyjnych (Erzen 2006; Robinson i Spivey 2007; Gerber 2008), podejmowano też problematykę homoseksualności wśród kleru: katolickiego w Stanach Zjednoczonych (Jordan 2000) i anglikańskiego w Wielkiej Brytanii (Keenan 2009). Omawiano również sytuację osób niewpisujących się w heteroseksualną normę w obrębie mocno konserwatywnych tradycji religijnych, na przykład wśród mormonów i Adwentystów Dnia Siódmego (Capo 2005; 130 DOROTA HALL Drumm 2005; Vance 2008), ortodoksyjnych żydów (Yaakov 2007) oraz w amerykańskich „czarnych” Kościołach chrześcijańskich (James i Moore red. 2006; Pitt 2010). Badacze w swych zainteresowaniach niekiedy wychodzili poza wspólnoty religijne osób LGB oraz problematykę funkcjonowania tych osób w obrębie tradycyjnych denominacji i szeroko zakreślali obszar namysłu nad tematem religii i nieheteroseksualności. Przyglądali się na przykład wzajemnym wizerunkom tworzonym z jednej strony przez organizacje gejowsko-lesbijskie, a z drugiej – przez grupy konserwatystów chrześcijańskich, jak również strategiom promocji przekonań podejmowanym przez tych oponentów (Linneman 2003; Fetner 2008; Hunt 2009). Na osobną wzmiankę zasługuje też uważne studium etnograficzne Dawne Moon (2004), która przedstawiła dyskusje toczone w dwóch różnych kongregacjach metodystycznych na temat pełnego włączenia osób homoseksualnych (z dostępem do małżeństw i ordynacji) w Zjednoczony Kościół Metodystyczny. Moon zwróciła uwagę na zbiorową produkcję władzy w języku i codziennych interakcjach członków kongregacji. Na przykład na to, jak umiejscawianie problematyki homoseksualności po stronie medycyny i nauki zamyka dyskusję nad problematyką grzeszności przypisywanej aktywności homoseksualnej, a język bólu i współczucia odbiera osobom homoseksualnym sprawczość. Choć wspomniane tu prace niewątpliwie otwierają przestrzeń rozważaniom na temat współzależności struktur dyskursywnych rządzących wyobraźnią społeczną oraz konkretnych doświadczeń, praktyk i przekonań osób LGB, które realizują się w sferze religijnej, to problematyka ta nie była dotąd zbytnio eksponowana. Poprzestawano zwykle na ogólnych spostrzeżeniach o tym, że otoczenie społeczne osób LGB jest homofobiczne (co niejako „spycha” te osoby do wyspecjalizowanych wspólnot i tym wspólnotom, które działają w obrębie tradycyjnych wyznań, nadaje charakter reformatorski – np. Thumma 1991), że wierzące osoby LGB konfrontują się z brakiem zrozumienia dla swoich przekonań i praktyk ze strony świeckich środowisk działających na rzecz politycznej i społecznej emancypacji tych osób (Wilcox 2003; Yip 2005a), ale też że dokonują podobnej jak w tych środowiskach modyfikacji języka i strategii walki o prawa i, poszukując dla siebie miejsca w obrębie ustabilizowanych tradycji religijnych, odchodzą od uzasadnień w rodzaju: „powinniśmy tu być, bo…”, w kierunku dumnego i gniewnego okrzyku: jesteśmy tu, więc się do tego przyzwyczajcie! (Yip 2010). Wśród najczęściej podejmowanych wątków, wydobywanych z badań nad doświadczeniami osób LGB i religią, znalazł się natomiast konflikt między seksualnością a wiarą. Badania o charakterze psychologiczno-socjologicznym sytuowały tę problematykę w kontekście tożsamości. Wskazywano zatem na następujące formy radzenia sobie z dysonansem między tymi sferami: odrzucenie tożsamości religijnej, odseparowanie od siebie obydwu tożsamości (kompartmentalizacja), odrzucenie tożsamości homoseksualnej, integracja tożsamości (np. Mahaffy 1996; Schnoor 2006; Ganzevoort i in. 2011). Zauważono przy tym, że uczestnictwo we wspólnotach religijnych, które skupiają osoby LGB i afirmatywnie traktują nieheteroseksualność, sprzyja bezkolizyjnemu uzgodnieniu nieaprobowanej w obrębie tradycji RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 131 religijnych seksualności z religijnym zaangażowaniem (Rodriguez i Ouellette 2000). W studiach o charakterze etnograficznym pisano w tym kontekście o wspólnotowości i rytuale, które budują specyficzną przestrzeń znaczeń przesyconą elementami „kultury LGBT” (takimi jak choćby tęczowe flagi, którymi przyozdabiano ołtarze), a zarazem atmosferę pełnego wsparcia dla nienormatywnych pragnień seksualnych, pełnoprawnie odtąd umiejscawianych w sferze symbolicznej i sakralnej (Dillon 1999; Wilcox 2003). Ustawienie problematyki rozdźwięku między homoseksualnością i religijnością w punkcie wyjścia badań otworzyło z kolei pole kolejnym dociekaniom. Omawiano więc rozmaite, stosowane przez osoby LGB, strategie zarządzania negatywnym obrazem homoseksualności wykreowanym przez tradycje religijne i podtrzymywanym przez reprezentantów tradycyjnych Kościołów chrześcijańskich. Wiele miejsca poświęcono sposobom minimalizacji powstałych tu dysonansów. Opisywano zwłaszcza atakowanie podmiotów piętnujących, przede wszystkim poprzez kwestionowanie autorytetu hierarchów kościelnych i tradycyjnej teologii, a także reinterpretację tekstów biblijnych widzianych tradycyjnie jako potępiające praktyki homoseksualne oraz odczytywanie na nowo przesłania biblijnego w duchu równolegle rozwijającej się teologii queer (Thumma 1991; Drumm 2005; Yip 1997, 1999, 2005b, 2010). Zwrócono uwagę na to, że Bóg postrzegany jest w badanych środowiskach jako miłujący i sprawiedliwy, a nie prawodawczy i kontrolujący, Jezus zaś widziany jest przede wszystkim jako ten, który akceptuje odmienność oraz kwestionuje tradycyjny porządek społeczny (Bardella 2001; Sherkat 2002; Wilcox 2002; Gross i Yip 2010; Yip 2002, 2003). Dalej, zauważono, że osoby homoseksualne esencjalizują swoją orientację i interpretują ją w kategoriach boskiego stworzenia, co pozwala im niwelować dysharmonię między aktywnością seksualną i pobożnością (Warner 1995; Dillon 1999; O’Brien 2004); przekonanie, że skoro Bóg stworzył homoseksualność, to należy ją głęboko akceptować, zyskało w literaturze socjologicznej miano argumentu ontogenerycznego (Yip 1997, 2005a). Spostrzeżono również, że stygmatyzujące wyobrażenia religijne bywają niejako unieważniane przez zakorzenienie relacji ze sferą sakralną w pozytywnym doświadczeniu osobistym (Mahaffy 1996; Yip 1997; Wilcox 2002); owa koncentracja na osobistej relacji z sacrum prowadzi jednak niekiedy do zaniku identyfikacji ze zorganizowaną instytucją religijną (Yip 2000, 2005a; Wilcox 2009), a przynajmniej do wycofania się z jej zbiorowych praktyk (Gross 2008). Wreszcie wskazano na poszukiwania duchowe zorientowane na odnalezienie religijnych wspólnot czy tradycji, które jak najlepiej odpowiedzą na indywidualne wysiłki godzenia ze sobą życia religijnego i seksualnego – przy czym są to niekiedy poszukiwania wykraczające poza kontekst judeochrześcijański (Kubicek i in. 2009; Wilcox 2002, 2003, 2009; Browne red. 2010; Aburrow 2009). Badacze zazwyczaj traktowali te tematy dość opisowo, niekiedy opatrując swe rozważania wyliczeniami i statystykami (np. Rodriguez i Ouellette 2000; Gross 2008). Niektórzy podchodzili jednak do sprawy bardziej analitycznie i decydowali się umiejscowić swój wywód w obrębie szerszej teorii społecznej. Wówczas najchętniej uwypuklali indywidualizm religijny reprezentantów omawianych środowisk. Badacze amerykańscy odwoływali się tutaj do Wade’a Clarka Roofa (1999), 132 DOROTA HALL który podkreślał wielość możliwości duchowej samorealizacji, jaką daje jednostkom współczesna kultura, i Roberta Wuthnowa (1998), autora słynnego spostrzeżenia o tym, że aktualnie następuje odwrót od „zamieszkiwania” tradycji religijnej, w kierunku koncentracji na poszukiwaniach duchowych (np. Wilcox 2003, 2009; Kubicek i in. 2009; O’Brien 2004). Z kolei u badaczy europejskich widoczne są nawiązania do Paula Heelasa, który pisał o „detradycjonalizacji” (np. Heelas 1996), o tym, że współcześnie, w dobie osłabienia „autorytetu zewnętrznego” ucieleśnianego przez tradycyjne instytucje religijne, jednostka przywiązana jest przede wszystkim do „autorytetu wewnętrznego”, ulokowanego w jej własnych przekonaniach, intuicjach, doświadczeniach (zob. zwłaszcza Yip 2002; Yip i Keenan 2004; Gross i Yip 2010; Munt 2010). W poglądach i praktykach osób, które nie represjonując swych homoseksualnych pragnień, chcą realizować się w wierze, dostrzegli zatem wyraźne ślady „zwrotu subiektywistycznego” (por. Heelas i Woodhead 2005) w dziedzinie religii, który uznawali za znamię kultury późnonowoczesnej. Charakterystyczny jest tu passus z artykułu Andrew K. T. Yipa, jednego z najbardziej znanych badaczy przedmiotu, pochodzący sprzed okresu, w którym odrobinę, wcale nie definitywnie, złagodził on ton wypowiedzi w związku ze swoimi badaniami nad muzułmanami LGB w Wielkiej Brytanii (Yip 2005a). Na podstawie ankiet i wywiadów przeprowadzonych wśród brytyjskich chrześcijan LGB Yip sformułował taką oto konkluzję: „Zarówno dane ilościowe, jak i jakościowe uwypuklają kluczową sprawę: prymat podmiotowości (self) i brak wpływu religijnych struktur autorytetu. Podstawą wiary chrześcijańskiej jest tu własny rozum. Pozwala on interpretować Biblię w związku z osobistym doświadczeniem, kształtować własną wiarę i życie chrześcijańskie. W tym procesie praca podmiotu (self) przesłania wpływ religijnych struktur władzy na indywidualnego wyznawcę. […] Aby wytłumaczyć ten scenariusz socjologicznie, użyteczna mi się wydaje koncepcja „detradycjonalizacji”. […] Jak pokazała próba, afiliacja do zinstytucjonalizowanych Kościołów nie oznacza automatycznie zgody na religijne struktury władzy i uległość wobec nich. W sprawach dotyczących integralnego aspektu życia, jakim jest seksualność, respondenci odnajdywali przestrzeń do tego, by zdystansować się wobec tradycyjnych poglądów. Niektórzy nawet je kwestionowali, reinterpretując chrześcijańskie doktryny i tradycje. […] Uwiarygodnia to popularną tezę, że w późnonowoczesnym społeczeństwie krajobraz religijny oraz konstruowanie i zarządzanie religijnymi tożsamościami i religijną ekspresją są coraz mocniej naznaczone prywatyzacją, indywidualizacją, autorefleksyjnością i etyką konsumencką” (Yip 2002: 207, 210). Badacze zauważyli wprawdzie, że ów indywidualizm nie rozwija się samoistnie pod naporem tendencji właściwych „kulturze późnonowoczesnej”: Yip (1999) zwrócił uwagę na to, że chrześcijańskie grupy gejowsko-lesbijskie stosują politykę „kontr-odrzucenia”, w której reinterpretacje doktryny chrześcijańskiej są ich bezpośrednią reakcją na poczucie odrzucenia, jakiego doświadczają za sprawą Kościołów. Wilcox (2002, 2003) podkreślała natomiast, że dla chrześcijan, którzy aprobują swą nienormatywność seksualną i dążą do samospełnienia w sferze wiary, indywidualizm jest nie tyle wyborem, ile koniecznością. Dobrze to zresztą ilustrują materiały RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 133 z moich badań – rozmówcy wskazują na to, że indywidualne poszukiwania i interpretacje wcale nie są dla nich wymarzonym sposobem działania: Cały czas zadaję sobie pytanie, co to znaczy „nie cudzołóż” w moim kontekście. Znaczy, jakby muszę interpretować te dziesięć przykazań zawsze też w swoim po prostu kontekście, który jest taki a nie inny, i te pytania sobie zadaję. I chciałbym, żeby ktoś mi też mógł w tym zakresie podpowiedzieć. A nie powiedzieć, że: tutaj w twoim przypadku w ogóle tego pytania nie ma właściwie. Wiesz, o co chodzi. Bo jestem w sytuacji, która jest z gruntu, wiesz, przekreślona, nie? [1] Należy tu dodać, że indywidualne poszukiwania odpowiedzi na pytania związane z wiarą nie wynikają tylko i wyłącznie z poczucia odrzucenia oraz z buntu wobec oficjalnego poglądu Kościoła rzymskokatolickiego na temat homoseksualności, ale wiążą się niejednokrotnie ze zwykłą ignorancją duchownych, którzy wykazują się nieporadnością w opiece duszpasterskiej nad wiernymi kwestionującymi heteroseksualną normę, podtrzymywaną przez Kościół. Tę rzecz dobrze ujmuje jedna z moich rozmówczyń, która w ten sposób wspomina spowiedzi odbywane w okresie nastoletnim: Chodzi mi o potępienie, że nie było jakiegoś wielkiego ze strony księży. Tylko raczej takie podejście jak właśnie do niepełnosprawnego, takie z przymrużeniem oka: daj spokój, jesteś młoda, no, co ty, nie wiem… Coś ci zrobił jakiś mężczyzna? Aaa, jeszcze może ci się uda. Nawet takie zupełnie… Zero jakiejś konstruktywnej rozmowy. I właściwie przez szereg lat sama sobie jakoś to starałam ułożyć. [2] Ogólnie problem leży jednak w fakcie, że badacze umiejscawiają indywidualizm w centrum swych socjologicznych interpretacji, a co za tym idzie, umniejszają wagę strukturalnych ograniczeń, z jakimi przychodzi się mierzyć jednostce. Odwołując się do autorów takich jak Heelas, który wpisuje się w myśl Anthony’ego Giddensa i esencjalizuje self, podmiot, oraz obdarza go olbrzymią władzą w warunkach późnej nowoczesności, przedstawiają wizję jednostki, która coraz bardziej odrywa się od społecznych struktur. Tymczasem wydaje się, że tego rodzaju widzenie sprawy nieco zniekształca obraz uczestników środowisk tworzonych przez nieheteronormatywnych chrześcijan i stoi w niejakiej sprzeczności z ich doświadczeniem. Obszary niemożności artykulacyjnej Koncentracja badaczy na zagadnieniach konfliktu – między nieheteroseksualnością i religijnością – jako zjawisku wytworzonemu przez tradycje religijne, jak również na sposobach minimalizacji tego konfliktu, sprawia, że temat religii i seksualności jest wyizolowywany z szerszych zagadnień, które dotyczą społecznie funkcjonujących relacji władzy. Izolacja ta dotyczy wątłego namysłu, z jednej strony, nad strukturami dyskursywnymi, które organizują społeczne wyobrażenia o homoseksualności i religii, a z drugiej – nad strukturami społecznymi, zwłaszcza związanymi z wiekiem oraz pochodzeniem społecznym. Badacze dość powszechnie zauważają, że działalność organizacji LGBT w dziedzinie politycznej emancypacji podszyta jest sekularyzmem oraz że w debacie publicznej istnieje wyraźna tendencja do postrzegania środowisk LGBT i organizacji 134 DOROTA HALL religijnych jako funkcjonujących w opozycji względem siebie. W związku z tym często definiują cel własnych studiów jako przełamanie tej dychotomii poprzez przedstawienie wspólnot, które same ją kwestionują, i osób, które ucieleśniają ową coincidentia oppositorum. Deklaracje tego rodzaju zaangażowania autorów pojawiają się co i raz, także w najnowszych publikacjach na omawiane tematy (zob. np. Browne 2010: 231). Paradoks polega jednak na tym, że autorzy ci, sytuując źródło opresji religijnie zorientowanych osób nieheteroseksualnych przede wszystkim w religijnych tradycjach, osłabiają dekonstrukcyjną moc własnego argumentu. Nie pogłębiają bowiem rozważań na temat tego, jak silnie jednostka uwikłana jest w ową społecznie funkcjonującą dychotomię i jak się to przekłada na jej osobiste doświadczenia. Zwykle poprzestają na konstatacji, że przyznanie się w środowiskach „branżowych” (gejowsko-lesbijskich) do własnego poczucia identyfikacji z religią ma charakter coming outu (np. Wilcox 2003). Co zresztą potwierdzają uczestnicy moich badań: Jak ja się wyoutowałam… Znaczy, bo to jest wyoutowanie się u nas w środowisku [w jednej z najbardziej znanych w Polsce organizacji LGBT – DH], że ja jestem katoliczką, że modlę się codziennie, to wiele moich znajomych popatrzyło się tak na mnie i tak: ale serio? Ale co ty? Ale to nie taka poza medialna? Ja mówię: nie, naprawdę się modlę codziennie. To był dla nich szok, tak? No, bo jak lesbijka może się codziennie modlić? […] Przez to, że się wyoutowałam jako katoliczka, to niejako ja jestem atakowana przez moich znajomych za to, co robi Kościół katolicki, tak? [3] Tymczasem osobiste doświadczenie dyskursywnie skonstruowanego rozdźwięku między religią a nieheteroseksualnością nie wiąże się tylko i wyłącznie z interakcjami wewnątrz środowisk „branżowych”, lecz staje się codziennością osób, które ten rozdźwięk starają się we własnym życiu eliminować: Mnie to nieraz boli, wiesz. Nawet w pracy, jak o tym mówię. Bo mówię śmiało, coś tam: a, byliśmy z X [partnerem – DH] w kościele i coś tam. I zaraz reakcja: jak to? W kościele? – Ale ja przecież jestem wierzący! – Ale jesteś gejem! [4]. Z kolei na poziomie osobistych rozterek doświadczany konflikt wykracza poza sferę tak precyzyjnie i jednoznacznie umiejscawianą przez badaczy akademickich na osi napięcia między tekstami biblijnymi czy tradycją kościelną a pragnieniem homoseksualnym. Wiele osób biorących udział w moich badaniach rzeczywiście potrafi dokładnie wskazać tego rodzaju źródło konfliktu wewnętrznego między wiarą a seksualnością: No, listy Pawłowe w tym względzie znałam, tak? No, ja czytałam Biblię, nie? I na te fragmenty różnego rodzaju też jakby natrafiałam [5]. Wydaje się jednak, że takie wskazanie nie wyczerpuje sprawy. Rzecz należy widzieć raczej w perspektywie Foucaultiańskiej i uznać, że władza dyskursu jest większa. Jednostka jej ulega, czuje się niejako wrzucona w tę podległość i nie bardzo już umie rozdzielić formy nacisku zewnętrznego, produkowanego przez konkretne instytucje, od zinternalizowanej presji. Świetnie to obrazuje wypowiedź jednego z moich rozmówców, który opowiadał o tym, jak w pewnym momencie zdecydował się podjąć psychoterapię: Już się czułem, że ta miarka się przebrała trochę. Że ja nie będę w stanie normalnie żyć, jak ja nie podejmę tej decyzji po prostu, co z moją seksualnością. To było dla RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 135 mnie tak… jakieś absolutnie niezrozumiałe. A jednocześnie wybór między katolicyzmem a homoseksualizmem był dla mnie nie do… Po prostu, nie do podjęcia znowu. Uważałeś go za jakiś sztuczny? Sam wybór? Nie, właśnie czułem… Czułem, że wszyscy mówią, że to jest wybór. Że to jest albo rybka, albo pipka. Że muszę coś wybrać. Że nie mogę być przecież katolikiem, jeżeli wybieram aktywne życie homoseksualne. Jeżeli nie akceptuję nauki społecznej w sprawach seksualności. Ale kto „wszyscy”? Bo to jest dla mnie bardzo ciekawy wątek… Hm… Nikt mi nie przychodzi do głowy. Chyba tak powiedziałem, ale myślałem o sobie samym. [6] Położenie nacisku w dotychczasowych badaniach na zagadnienia związane z konfliktem między homoseksualnością a wiarą niejako umniejsza wagę doświadczenia tych, którzy tego konfliktu w sposób dramatyczny nie przeżywali. Albo przeżywali go w sposób, który silnie angażował inne dyskursy niż tylko te związane z niechętnym stosunkiem instytucji religijnych konkretnie do homoseksualności, albo niechętnym stosunkiem do homoseksualności konkretnie ze strony religijnych instytucji. Takie uwikłanie dyskursywne z całą mocą daje o sobie znać w Polsce, gdzie problematyka homoseksualności funkcjonuje w szerokim obiegu społecznym od niedawna. Moi rozmówcy w wieku trzydziestukilku lat i starsi nieraz opowiadali o nieumiejętności nazwania swoich pragnień w przeszłości. Pragnienia seksualne, które w sobie rozpoznawali (nie nazywałam tego lesbijką, że homoseksualizm, no, ale, no, wiedziałam, że jest ta skłonność [5]), właśnie za sprawą niemożności domknięcia ich w języku, lokowali w perspektywie religijnej, która wydawała im się bliska, a zarazem dawała jakieś wskazówki dotyczące tego, jak należy o owych pragnieniach myśleć. Jeśli ostatecznie uznawali je za grzeszne czy zakorzenione w grzechu, to wcale niekoniecznie dlatego, że wprost została im taka interpretacja przedstawiona – czy to przez Pismo Święte, czy duchownych, czy też inne „życzliwe” osoby. Niejednokrotnie dochodzili do tego drogą swoistej dedukcji, wnioskując na przykład na podstawie tego, że Kościół aprobuje aktywność seksualną tylko po ślubie, a ten przysługuje jedynie parom heteroseksualnym: Nawet gdyby sam homoseksualizm jako taki nie był zakazany, a nie ma czegoś takiego, jak ślub dwóch mężczyzn, to było jasne, że to nie przechodzi, według tego, co ja wtedy słyszałem, i według tego, jak byłem nauczany [7]. Nie można zatem ulec złudzeniu, że Kościół za sprawą swoich funkcjonariuszy dawał moim rozmówcom jednoznaczne wskazania co do tego, jak należy konceptualizować własną nieheteroseksualność i się z nią obchodzić. Ostre i szeroko nagłaśniane wypowiedzi Kościoła na temat homoseksualności są fenomenem zaistniałym dopiero pod koniec XX wieku, a w Polsce – wręcz w ostatniej dekadzie, kiedy to ruch LGBT zaczął rosnąć w siłę i walczyć o polityczne uznanie. Wcześniejsze osłonięcie tematu znacznym milczeniem sprawiało niekiedy, że na poziomie jednostkowym konflikt między wiarą a nieheteroseksualnością miał niewielką przestrzeń do ujawnienia się. Stąd jeden z moich rozmówców wyznał, że w okresie nastoletnim to nie homoseksualność, lecz masturbacja stanowiła dla niego największe źródło rozterek związanych z wiarą: To [seksualność – DH] w ogóle nie 136 DOROTA HALL było przeżywane z wiarą, dopóki… Kiedy, wiesz, odkryłem, co to jest masturbacja, i kiedy mi katechetka powiedziała, że to jest grzech ciężki [8]. Walki wewnętrzne związane z zainteresowaniem chłopakami w tej sytuacji odeszły u niego na dalszy plan. Ponadto niebezpośrednie wypowiedzi reprezentantów Kościoła, z którymi moi rozmówcy mieli styczność, na temat homoseksualności skłaniały do poszukiwań w interpretacjach innych niż katolickie. Wobec braku organizacji LGBT, które dopiero w ostatnich latach wypracowują w Polsce alternatywny wobec religijnego dyskurs o homoseksualności, jedyną przestrzenią, w której można było poszukiwać odpowiedzi na pytania o nienormatywność własnych pragnień seksualnych, była medycyna. Przy czym należy pamiętać, że dopiero w 1990 roku Międzynarodowa Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualizm z klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych (ICD-10; klasyfikacja ta obowiązuje w Polsce od 1996 roku). Wcześniej leczenie z tej „przypadłości” nie budziło w naszym kraju szczególnych kontrowersji. Jeśli ktoś na systematyczne leczenie się decydował, to trudno się dziwić, że swe największe zmagania wiązał właśnie z obszarem medycyny, a nie religii, która stawiała sprawę nieco mniej wyraźnie niż medycyna. Sześćdziesięcioośmioletni mężczyzna w wieku młodzieńczym zwierzył się spowiednikowi ze swoich pragnień homoseksualnych, lecz nie otrzymał od niego żadnych konkretnych wskazań, poza poradą, by stronić od osób o podobnych skłonnościach: pierwszy raz to powiedział: tylko wystrzegaj się tego środowiska, bo to takie zepsute, że tego, okropne, i tak dalej [9]. Zainspirowany literaturą medyczną, zdecydował się on na karkołomne leczenie, jeżdżąc po całej Polsce w poszukiwaniu skutecznych metod i poddając się rozmaitym, mocno angażującym psychicznie i emocjonalnie technikom terapeutycznym, łącznie z hipnozą. Po piętnastu latach, nie widząc efektów takich zabiegów, zrezygnował. Co ciekawe, to właśnie silna medykalizacja problemu doprowadziła go do względnej akceptacji aktywnej homoseksualności w perspektywie wiary: Czy każdy może żyć w celibacie? […] Ja mam takie doświadczenie konkretnie z lekarzami. Bo kilkakrotnie mi lekarze mówili: weź się wreszcie ożeń. Znaczy, a konkretnie jak urolog, to mówił, że już powinienem mieć regularne stosunki. Że jak nie będę, to że mi to zbutwieje, czy coś takiego. […] Były stany zapalne i mi podawał ten urolog antybiotyki. I w końcu się zdenerwował, mówi: ano wie pan, weźmie żonę, ten, tego, i kobietę, i współżyje, i będzie w porządku. No. Więc dlatego, mówię, czy każdy może się po prostu w tym celibacie jakoś… Znaczy, nie tyle, że może, czy: bez narażenia zdrowia. Przecież święci są świętymi dlatego, że z narażeniem zdrowia, życia wyznawali wiarę. No, ale czy aż tak…? Od każdego wierzącego należy tego wymagać? [9] Dziś sytuacja wygląda o tyle inaczej, że z jednej strony, Kościół chętnie medykalizuje temat homoseksualności, zwłaszcza udzielając wsparcia terapiom naprawczym. W rezultacie interpretacja homoseksualności w kategoriach „wewnętrznego nieuporządkowania”, które prowadzi do grzechu, i choroby lub czasowej niedyspozycji miesza się ze sobą i takiemu przemieszaniu języków uległo na pewnym etapie życia wielu moich rozmówców. Interesowali się oni publikacjami z nurtu reparacyjnego, nieliczni decydowali się nawet podjąć zorganizowaną terapię RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 137 naprawczą (nieskuteczną, jeśli jej wyniki mierzyć przypadkami „wyleczeń” z homoseksualizmu). Z drugiej strony, przede wszystkim za sprawą aktywnie działających organizacji LGBT, łatwo są dziś dostępne informacje, które negują obraz homoseksualizmu jako choroby. Młodzi, dwudziestokilkuletni rozmówcy mieli możliwość zapoznać się z nimi (gdzieś tam jakieś właśnie strony [internetowe] ogólnie o takiej tematyce, gdzie było to poruszane, zacząłem sobie po prostu przeglądać, czytać, że to nie jest choroba, że to jest normalne [10]) i dopiero od tego miejsca zaczynali tworzyć uzgodnienia z religijnym wymiarem swego życia. Niektórzy już w punkcie wyjścia nie odczuwali wewnętrznego konfliktu między seksualnością a wiarą, choć nieraz otoczenie, włączając w to społeczność wiernych, boleśnie dawało im do zrozumienia, że odstają od normy. Poczucie wartości wzmocnione elementami dyskursu emancypacyjnego, osobistą relacją ze sferą sakralną i własnym namysłem nad przekazem biblijnym pozwalało jednak dumnie zareagować i stwierdzić, że błąd interpretacyjny leży po stronie tradycyjnych komentatorów Pisma: Szesnaście, siedemnaście lat – człowiek szperał w tym Internecie, po tych biologiach, po tych teoriach wszystkich, psychoanalizach i coś tam, nie? I się doczytywał. Był lepiej wykształcony niż te księżulki. Ja sobie myślę: no, jeślibyśmy według tamtej teorii jakby mieli żyć, to byśmy nie chodzili do lekarza, tylko rany trzeba byłoby tam wypalić, tam nogę sobie odjąć, a nie, że tam umieć, nie? I jeśli całe nasze życie podlega jakby, no, coraz większym odkryciom naukowym, które my przyjmujemy, bo są dobre… No, a tą najpiękniejszą sferę życia, dzielenia samego siebie, swojej seksualności, swojej miłości z drugą osobą, traktujemy jeszcze z punktu widzenia gwałcicieli, zdobywców sprzed trzech tysięcy lat, to ja się w to nie bawię. No, ja uważam, że to wy się mylicie, no. [11] Dynamika godzenia sfer seksualności i wiary jest zatem niezwykle mocno uzależniona od wieku rozmówców, od tego, jak i przez kogo zagospodarowaną przestrzeń dyskursywną wkroczyli w momencie rozpoznania swych homoseksualnych pragnień. Z uwagi na to, że w Polsce przestrzeń ta uległa w ostatnich latach istotnym przeobrażeniom, stosunkowo łatwo jest uchwycić różnice pokoleniowe w dominujących wzorcach radzenia sobie z dysonansem między seksualnością i religijnością na poziomie indywidualnym. Polityczny dyskurs emancypacyjny wiele zmienia w doświadczeniu chrześcijan nierealizujących się w heteroseksualnej normie. Trudno już od niego abstrahować, choć jak pokazał przykład starszego mężczyzny, ów dyskurs wcale nie był mu konieczny do tego, by dokonać względnego uzgodnienia między homoseksualnością a wiarą na poziomie kognitywnym – owo uzgodnienie odbyło się w jego przypadku w ramach dyskursu medycznego. Świecki dyskurs emancypacyjny coś jednak daje i coś zabiera. Daje niewątpliwie język, którym można już nie tylko nazwać swoje pragnienia, ale też je dowartościować, uprawomocnić, co stanowi zresztą logiczną konsekwencję wcześniejszego nazwania, jakiego dokonano w obrębie dyskursu seksuologicznego, które – jak pokazał Harry Oosterhuis (2000), dyskutując z Michelem Foucaultem – już u zarania posiadało emancypacyjny potencjał. W tym sensie dyskurs emancypacyjny działa na jednostki wyzwalająco. Język nie tylko jest odtąd nadany bezpośrednio zainteresowanym, lecz przesiąka wszelkie możliwe 138 DOROTA HALL elementy układu społecznego. „Homoseksualizm” funkcjonuje w szerokim obiegu, w tym w wypowiedziach reprezentantów Kościoła. Fakt, że w tych artykulacjach nowy język ujawnia swą opresyjną moc, otwiera przestrzeń do tego, aby się zmobilizować i owej opresji się przeciwstawić. Wcześniejsze niedookreślenie sprawy nie skutkowało bowiem opresją bezpośrednią, pozwalało na przykład sytuować główne napięcie między seksualnością a wiarą w obrębie nie pragnień homoseksualnych lecz praktyk masturbacyjnych, nie było jednak od tej opresji wolne, a jednocześnie zamykało możliwość jakiejkolwiek dyskusji czy grze o hegemonię. W tym kontekście interesująca jest opowieść blisko osiemdziesięcioletniego mężczyzny o tym, jak w latach siedemdziesiątych związał się z Klubem Inteligencji Katolickiej, gdzie w atmosferze niedookreślenia, ale w jednoczesnym poczuciu, że „wszyscy wiedzą”, nie było mu dane swobodnie rozwijać działalności: W takiej jednej z pierwszych rozmów ze mną [osoba z kierownictwa KIK-u] powiedziała… Tak trochę nie do mnie, tylko tak w przestrzeń powiedziała: o panu to panie w KIK-u uprzedzają mnie, że „on jest taki… no taki, no taki, no taki”… Przepraszam, że tak mówię, ale ona to tak powtarzała jak zacięta płyta i nie potrafiła wyjść poza to powiedzenie, jaki. On jest no taki, no taki, no taki… – i tak w kółko. […] Skuliłem ogon pod siebie, no, co miałem zrobić? Przecież nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę. Czyli wszyscy wiedzą. […] Ja byłem raczej tak bardzo z daleka od wszystkiego trzymany. […] Co ja bardzo odczułem, że moja pozycja w KIK-u była taka… no, żadna po prostu. [12] Ale świecki dyskurs emancypacyjny, wraz z całym układem dyskursywnym, którego jest częścią, otwiera kolejne pola niewypowiedzeń. Jak już wspomniałam, dzisiejsza struktura dyskursywna, w której ważne miejsce zajmują artykulacje tworzone przez organizacje LGBT, związane z walką o prawa, choć dowartościowuje samą seksualność nienormatywnych seksualnie osób wierzących, to wcale nie ułatwia definitywnego pogodzenia ze sobą sfer seksualności i wiary. Artykulacje aktywistów LGBT, poprzez wbudowany w nie antyklerykalizm i poprzez to, że powstają w opozycji do artykulacji na temat homoseksualności wytwarzanych przez instytucje religijne, tylko utrwalają produkowany przez te instytucje rozłam miedzy homoseksualną samorealizacją a wzorcem bycia prawowiernym chrześcijaninem. Problem przenosi się na możliwości artykulacyjne „chrześcijan LGBT”. Jest to temat obszerny, domagający się osobnego omówienia; osobiście widzę tę problematykę w świetle teorii proponowanej przez badaczy tzw. szkoły Essex (Ernesto Laclau, Chantal Mouffe i inni), którzy uznają, że rzeczywistość społeczna rządzona jest antagonizmem i konfliktem, w ramach którego – w sposób relacyjny, na mocy różnicy w artykulacjach wyrażanych przez poszczególne pozycje podmiotowe – definiowane są indywidualne i zbiorowe tożsamości (Laclau i Mouffe 2007). Jeśli uznać za szkołą Essex, że zdolność do zwieńczonej sukcesem emancypacyjnym artykulacji zależy od możliwości zbudowania łańcucha ekwiwalencji oraz łańcucha różnicy wobec innych artykulacji tworzonych w polu społecznym, to w przypadku „chrześcijan LGBT” sytuacja staje się problematyczna. Nie wchodząc w szczegóły, warto zauważyć, że trudno tu wyrazić ewidentną różnicę wobec artykulacji instytucji religijnych, które wciąż „chrześcijanom LGBT” są bliskie, i równie trudno ją wyrazić wobec artyku- RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 139 lacji świeckich środowisk LGBT, których dążenia są w znakomitej mierze zbieżne z dążeniami osób wierzących i niewpisujących się w heteroseksualną normę. Miejsca niemożności artykulacyjnej ujawniały się zatem w prowadzonych przeze mnie wywiadach. Wielu moich rozmówców formułowało jakiś rodzaj krytyki wobec środowisk „branżowych” – dotyczyła ona przede wszystkim kompletnego braku zrozumienia dla wrażliwości religijnej, jaką sami ucieleśniali. Jednak świadomi politycznej wagi spraw podnoszonych przez te środowiska zastrzegali, że nie chcą z takiej krytyki czynić narzędzia własnej walki o uznanie. Ja tego nie będę mówił osobom nieżyczliwym [4] – powtarzał jeden z mężczyzn, opowiadając o tym, jak jego partner pewnego razu uchronił krzyż przed profanacją ze strony kilku działaczy jednej z najbardziej znanych w Polsce organizacji LGBT. Miejsc niewypowiedzenia ujawniało się w prowadzonych przeze mnie rozmowach więcej. Niekiedy były one silnie zakorzenione w osobistym doświadczeniu: okazywało się wówczas, że ta sama machina dyskursywna, która pozwala nazwać i uprawomocnić swe pragnienia, a nawet dokonać coming outu, odwraca emancypacyjną tendencję, gdy pojawia się kontekst religijny. Nie chodzi tu tylko o niewygodę związaną z ujawnieniem się jako osoba wierząca w środowiskach „branżowych”, rzecz bowiem daleko wykracza poza te środowiska. Ilustruje to opowieść mężczyzny, który ukrywa swoją homoseksualność w miejscu pracy – wcale jednak nie dlatego, że obawia się niechęci współpracowników wobec zjawisk nienormatywnych, przeciwnie: jest przekonany o ich otwartości na nie. Powodem, dla którego nie zdecydował się na coming out, jest to, że owi współpracownicy wiedzą już o jego wcześniejszych studiach teologicznych i pobycie w zgromadzeniu zakonnym. W tej sytuacji obawia się on automatyzmu skojarzeń i niemożliwego do przełamania w ich myśleniu ciągu przyczynowo-skutkowego między rezygnacją z życia zakonnego i odkryciem homoseksualności, który w sposób dla mojego rozmówcy bolesny zakłamywałby prawdę o jego rzeczywistych kolejach losu i decyzjach życiowych. Obawia się też, że będzie podejrzewany o hipokryzję związaną z jednoczesnym realizowaniem się w sferze religijnej i homoerotycznej: Nie mogę się ujawnić jako gej. Ale dlaczego? Bo dla większości osób prawdopodobnie byłby to sygnał, że: odszedł, bo był gejem. A moje odejście z seminarium było związane w bardzo nikłym stopniu z orientacją. […] Nikt by tego nie zrozumiał, byłoby bardzo proste utożsamienie. Albo pewnie byłbym posądzony o dwulicowość, o zakłamanie, że taki święty, taki pobożny, taki kleryk, były kleryk, taki teolog, a tutaj pedał, że prowadzi podwójne życie. I w sumie wpychają mnie jeszcze bardziej w podwójne życie. Przynajmniej ja tak to czuję. [13] Milczenie, czy raczej swoiste niedopowiedzenie, wyłaniające się ze złożonego układu dyskursywnego jest także udziałem uczestników Reformowanego Kościoła Katolickiego (RKK), małej wspólnoty religijnej powstałej w 2007 roku i deklarującej daleko posuniętą otwartość na przejawy wszelkiej różnorodności społecznej. Ta otwartość skłania osoby, którym daleko do samorealizacji w obrębie heteroseksualnych związków, do przystąpienia do wspólnoty lub uczestnictwa w jej nabożeństwach. Widoczne jest jednak, choćby na stronie internetowej RKK, że organizacja ta w swej misji nie uwypukla specjalnie aprobaty dla różnicy seksualnej – choć taka 140 DOROTA HALL aprobata jest przecież ewenementem na tle funkcjonujących w Polsce grup chrześcijańskich. Na archiwalnej stronie internetowej RKK można się za to zapoznać z ekspertyzą naukową, która zatytułowana została Czy Reformowany Kościół Katolicki (RKK) jest sektą? i odpowiada przecząco na to pytanie5. Uczestnicy RKK niewątpliwie obawiają się społecznej stygmatyzacji, związanej z przynależnością do nowopowstałej organizacji religijnej. I mogą zasadnie podejrzewać, że ta stygmatyzacja będzie większa, jeśli ją złożyć z wątkiem homoseksualności: wszak atmosfera skandalu towarzyszy Zjednoczonemu Kościołowi Chrześcijańskiemu, którego lider współorganizuje Parady Równości, a w społecznej wyobraźni powiązanie nowotworzonych organizacji religijnych z wszelkiego rodzaju nienormatywnością seksualną i seksualnym wyuzdaniem wyraźnie dało już o sobie znać – i okazało się całkiem nośne – w panice moralnej związanej z „sektami” w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Polsce (Goldberger i in. 2010). Przytoczone tu przykłady pokazują zatem, że napięcie między homoseksualnością a wiarą w doświadczeniu chrześcijan kwestionujących heteroseksualną normę nie rozgrywa się tylko i wyłącznie w wyizolowanej sferze skonfliktowania stworzonego wewnątrz tradycji religijnej. Angażuje ono bowiem cały dynamiczny układ dyskursywny, w obrębie którego zidentyfikować można, obok religijnych, między innymi dyskursy medyczne czy emancypacyjne, pozostające względem siebie w złożonej, często antagonistycznej, relacji, i z którego wyłaniają się publiczne dyskusje nie tylko o prawach osób LGBT, ale także inne, choćby te – prowadzone w atmosferze skandalu – o „homo klerze” oraz o mniejszościowych organizacjach religijnych. Poszukiwania duchowe Jak już wspomniałam, w literaturze akademickiej nie poświęcono wiele miejsca namysłowi nad relacją pomiędzy problematyką skonfliktowania wiary i homoseksualności a strukturą społeczną. O ile płeć stanowiła przedmiot studiów, o tyle do analiz niezwykle rzadko włączano kwestię wieku oraz pochodzenia społecznego i etnicznego. Melissa M. Wilcox (2009) przedstawiła wprawdzie różnorodność doświadczeń kobiet, a zaobserwowane różnice wiązała z klasą społeczną i etnicznością swoich respondentek. Jej zapewnienia o tym, że są to istotne zmienne, nie znajdują jednak odzwierciedlenia na poziomie analitycznym, gdzie spostrzeżenia o różnorodności zostały ostatecznie wprzęgnięte w nadrzędną interpretację w kategoriach indywidualizmu religijnego. Z kolei publikacje na temat homoseksualności wśród amerykańskich chrześcijan o pochodzeniu afrykańskim mają charakter studiów przypadku i raczej pozbawione są szerszych odniesień do teorii dotyczących struktury społecznej: omawiano sposoby radzenia sobie z dysonansem między wiarą i nieheteroseksualnością w konserwatywnym otoczeniu poszczególnych kongregacji, niekiedy badania te służyć miały wypracowaniu odpowiedniej polityki zdrowotnej skierowanej do afroamerykańskich chrześcijan, wśród których duży problem stanowi zwal5 Archiwalna strona internetowa Reformowanego Kościoła Katolickiego: http://apostolski.files. wordpress.com/2007/07/rkk-kosciol-a-sekta.pdf (dostęp: 10.05.2013). RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 141 czanie i profilaktyka AIDS (Wilson i in. 2011). Wyjątkiem na tym tle jest analiza intersekcjonalna przedstawiona przez Kristę McQueeney (2009), która przeprowadziła badania w dwóch kongregacjach chrześcijańskich na południu Stanów Zjednoczonych: MCC zdominowanym przez „czarne” lesbijki z klasy robotniczej oraz w jednoznacznie otwartym na różnicę seksualną Zjednoczonym Kościele Chrystusa, tworzonym głównie przez „białych” członków klasy średniej. Zauważyła ona, że jej respondenci przyjmowali różne strategie radzenia sobie z konfliktem między religią a homoseksualnością, które uwarunkowane były ich różnym poziomem dostępu do rozmaitych zasobów, władzy, sensów i znaczeń. Moje badania także sugerują, że dynamika osobistego przeżywania konfliktu między seksualnością a wiarą oraz godzenia tych sfer jest uzależniona od umiejscowienia jednostki w strukturze społecznej oraz jej dostępu do kapitału symbolicznego czy kulturowego, a także ekonomicznego. Rzecz ta wymaga jeszcze uważniejszego rozpoznania w toku badań. Wydaje się na przykład, że – przynajmniej wśród osób, z którymi zetknęłam się dzięki mojemu projektowi – istnieje pewien związek między mobilnością geograficzną i społeczną oraz odwagą i konsekwencją w kwestionowaniu autorytetu tradycji religijnej: osoby podlegające tej mobilności (po przeprowadzce z mniejszych miejscowości, lepiej wykształcone od swoich rodziców) bardziej jednoznacznie od tych, które jej nie podlegają, skłonne są przyswajać nowe schematy wchodzenia w relację z tradycją religijną, pozwalające im zlikwidować dysonans między dążeniem do samospełnienia w sferze religijnej i seksualnej. Na przykład wyciągają radykalne wnioski z nauki o prymacie sumienia i nie uznają własnej aktywności seksualnej za grzeszną, zwłaszcza jeśli realizują ją w wiernym związku. Pozwala im to uniknąć kłopotów w konfesjonale, a następnie, po uzyskaniu rozgrzeszenia z wyznanych grzechów, przystępować do eucharystii. Osoby niepodlegające mobilności mają z kolei więcej pytań i wątpliwości dotyczących osobiście przeżywanej relacji między wiarą a seksualnością oraz silniejsze tendencje do wycofywania się z życia sakramentalnego Kościoła ze względu na swoiste uszanowanie stanowiska tej instytucji wobec homoseksualności – choć same tego stanowiska raczej nie podzielają. Zostawiając tymczasem ten temat do dalszego rozstrzygnięcia, za to nawiązując ponownie do literatury przedmiotu, wskażę na inną sprawę, tematowi temu pokrewną. Chodzi mianowicie o poszukiwania duchowe, jakich w myśl dotychczasowych rozpoznań badaczy podejmują się osoby zniechęcone dezaprobatą dla homoseksualności ze strony tradycji religijnych, z których się wywodzą. Opisując to zjawisko, badacze kładą nacisk na możliwości, jakie daje zindywidualizowanej jednostce współczesna kultura. Stwarzają przez to iluzję, że owa jednostka dokonywać może swobodnych wyborów. Tymczasem swoboda nie jest nieograniczona – uwarunkowana jest ona choćby dostępnością do zasobów symbolicznych w danej przestrzeni kulturowej, na co mało który badacz wydaje się zwracać szczególną uwagę, jakkolwiek Martine Gross (2008) odnotowała, że oferta religijna dla osób pragnących realizować się w homoseksualności jest znacznie bardziej uboga we Francji niż w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Ta sytuacja jest także łatwo uchwytna w Polsce. 142 DOROTA HALL Wiara i Tęcza jest wspólnotą ekumeniczną, czym się zresztą szczyci inicjator grupy: o tym ekumenizmie się gada, ale rzadko jest tak, żeby znajomi czy przyjaciele różnych wyznań się razem modlili. A tu właśnie tak jest [14]. Jeśli jednak chrześcijanie poszukujący poza rzymskim katolicyzmem pragną pełnej akceptacji struktury wyznaniowej dla realizowanych przez siebie pragnień związanych z homoseksualnością, to w Polsce mają niewielkie możliwości wyboru odpowiedniej wspólnoty. Żaden z zarejestrowanych w naszym kraju Kościołów i związków wyznaniowych nie udziela małżeństw parom jednopłciowym, ani ich nie błogosławi, żaden też nie ordynuje osób zdeklarowanych jako homoseksualne. Istnieją tylko dwie niewielkie, wspomniane już wspólnoty w pełni otwarte na nienormatywność seksualną, Zjednoczony Kościół Chrześcijański oraz Reformowany Kościół Katolicki; sytuują się one w nurcie starokatolickim. Zwolennicy Kościoła Episkopalnego, Polacy mieszkający za granicą, podejmują też aktualnie próby przeszczepienia tego Kościoła na grunt polski. Na razie spotykają się jednak z ograniczonym zainteresowaniem. Niektórzy moi rozmówcy odnajdują się mimo wszystko w funkcjonujących w Polsce wyznaniach protestanckich, dostrzegając zwłaszcza większe możliwości prowadzenia wewnętrznej dyskusji o sprawach doktrynalnych w obrębie tych wyznań niż w Kościele rzymskokatolickim i mniejszą ich dążność do kontrolowania sfery seksualności wiernych. Inni, w duchu ekumenicznym, po prostu z wyznaniami tymi sympatyzują i chętnie uczestniczą w ich niedzielnych nabożeństwach. Jeśli dochodzi do decyzji o konwersji, to zwykle poprzedzona ona jest uważnym namysłem nad doktryną poszczególnych wyznań: myślę, że to nie jest taki proces, taki hop siup, że przeczytam, zrozumiem – fajnie [15]. Trzech spośród moich rozmówców dokonywało go w ramach Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej – dwóch z nich zrezygnowało jednak z zakończenia tych studiów, przede wszystkim ze względu na dostrzeżony konserwatyzm wykładowców związanych z tą uczelnią. Poszukiwania duchowe poza Kościołem rzymskokatolickim budzą jednak pewne kontrowersje. Bywają one kojarzone ze swego rodzaju „pójściem na łatwiznę”, a niekiedy także ze sprzeniewierzeniem się misji prowadzenia koniecznych działań na rzecz reformy dominującego Kościoła. Jedna z moich rozmówczyń wypowiada się więc w tej sprawie ostro: Osoby homoseksualne też są wierzące! Też są osobami religijnymi, też są osobami duchowymi, tak? I nie wolno tym osobom tego zabierać! Po prostu: nie. Kościół nie ma prawa tego nikomu zabrać. I między innymi dlatego ja osobiście nie przejdę do RKK. Nie przejdę do żadnej innej wspólnoty, tak? Protestanckiej, czy jakiejkolwiek innej, bo dla mnie to jest po prostu tchórzostwo, nie? Dla mnie. Dla mnie. Wszyscy wychodzimy, większość, dziewięćdziesiąt procent, czy dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi z WiT-u [Wiary i Tęczy – DH], bo mówimy o WiT-cie, to są ludzie, którzy wyszli z rzymskokatolickiego Kościoła, tak? […] I jakby wychodzenie i obrażanie się na Kościół rzymski… Oczywiście, słusznie, właśnie z X [partnerką – DH] dzisiaj mówiłam, że, no, to, co się wydarzyło tydzień temu w Warszawie, czyli biskup Michalik plus Cyryl [Patriarcha Moskwy; chodzi o apel o pojednanie Polaków i Rosjan podpisany przez nich w Warszawie 17 sierpnia 2012 roku – DH], te deklaracje… Osoby homoseksualne razem z aborcją i eutanazją w jednym worku – przecież to RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 143 się prosi o sprzeciw, tak? I właśnie prosiłam X, mówię: napiszmy coś, żeby zrobić oficjalny sprzeciw. To jest po prostu koszmarne nadużycie, w ogóle to jest po prostu… To powinno być karane i kryminał w ogóle za to, tak? Rozumiesz. I żeby pokazać, że są takie osoby, które są wierzące i nie wolno ich z Kościoła wyrzucić. Ja z tego Kościoła nie wyjdę, chociażby mnie wyrzucali, zamykali drzwi, to będę ich wrzodem na tyłku, po prostu – taki jest mój cel. Rozumiesz. Dlatego ja się upieram przy tym Kościele, chociaż nikt tego nie rozumie. Wszyscy uważają, że to jest głupota. Ale ja uważam: nie, właśnie tchórzostwem jest chodzenie sobie tu, tam, siam. Co wam to daje, tak naprawdę? Mnie to nic nie daje. [16] Trzeba tu jednak zwrócić uwagę na ważną rzecz: otóż poszukiwania duchowe w wyznaniach chrześcijańskich innych niż rzymski katolicyzm dokonywane są przez osoby, które łączy coś więcej niż tylko chęć realizowania wiary w odpowiedniej przestrzeni doktrynalnej. Uczestnictwo w małych wspólnotach wyznaniowych, Zjednoczonym Kościele Chrześcijańskim i Reformowanym Kościele Katolickim, związane jest zwykle z bliską przyjaźnią z osobami, które daną wspólnotę tworzą. W Zjednoczonym Kościele Chrześcijańskim dodatkową motywacją do działalności, zwłaszcza do sprawowania funkcji duchownych, wydaje się zniechęcenie do Kościoła rzymskokatolickiego, wynikające z trudnego doświadczenia wykluczenia z seminarium duchownego. Jeszcze ciekawszą rzecz można zaobserwować w przypadku osób poszukujących w chrześcijańskich wspólnotach wyznaniowych o ustabilizowanej tradycji (luteranie, kalwini, episkopalianie). W czasie moich badań w środowisku Wiary i Tęczy spotkałam siedem takich osób. Wszystkie one ucieleśniają jeden z dwóch wzorców. Albo pochodzą z rodzin należących do mniejszości wyznaniowych – choć niekoniecznie tych samych, w których dziś poszukują swego miejsca: rodzice kobiety, która związała się z kalwinizmem, są grekokatolikami, ojciec mężczyzny żywo zainteresowanego dziś Kościołem Episkopalnym jest świadkiem Jehowy, spośród zaś dwóch osób, które w 2012 roku zainicjowały tworzenie wspólnoty episkopalnej w Polsce, jedna wywodzi się z rodziny prawosławnej, a druga z rodziny całkowicie zdystansowanej wobec religii, w której jednak matka miała korzenie ewangelickie, a ojciec mariawickie. Albo przynajmniej wychowywali się w wielowyznaniowych społecznościach. Od najmłodszych lat mieli zatem kontakt z różnorodnością religijną: Mieszkałem w Białymstoku, skąd pochodzę, i tam miałem na co dzień też kontakt z cerkwią prawosławną. I z ciekawości, pomyślałem sobie, że jeżeli jestem tutaj, czemu by nie zajrzeć tam. [15] Ja pochodzę z Górnego Śląska, z typowej górnośląskiej rodziny, gdzie jest religia bardzo wymieszana. […] Mama i tata są katolikami obydwoje. Z kolei wujkowie i ciocie są ewangelikami i zielonoświątkowcami. I to po prostu w tej mieszance religijnej wyrosłem. [11] Dla wzorców dzisiejszego uczestnictwa we wspólnocie religijnej, jakie można zaobserwować wśród osób związanych z Wiarą i Tęczą, nie do przecenienia wydają się zatem warunki kulturowe obecne na etapie wychowania. Tendencję do dokonywania poszukiwań religijnych poza Kościołem rzymskokatolickim mają ci, którzy wzrośli w pluralizmie wyznaniowym. Inni raczej w tym Kościele pozostają, niezależnie od 144 DOROTA HALL tego, że niejednokrotnie nie mniej dotkliwie dane im było odczuć marginalizację, wynikającą z zainteresowania nieaprobowanymi przez Kościół praktykami seksualnymi. Sytuacja ta pokazuje, iż indywidualne wybory w sferze wiary są niezwykle silnie uzależnione od szerszych społecznych uwarunkowań strukturalnych, na tyle silnie, że skwitowanie ich koncepcją indywidualizmu religijnego byłoby nietrafione. Podsumowanie Badania społeczne nad religią i nieheteronormatywnością prowadzone w krajach zdominowanych przez chrześcijaństwo koncentrują się zwykle na doświadczeniach osób nieheteroseksualnych, zwłaszcza na przeżywanym przez te osoby konflikcie między homoseksualnością i religijnością. Główne źródło napięcia badacze umiejscawiają na ogół w obrębie tradycji religijnych, które wykreowały i podtrzymują negatywny obraz homoseksualności. Mało który badacz poświęca więcej miejsca rozważaniom na temat faktu, że nasilenie tego skonfliktowania przypadło na okres silnej mobilizacji emancypacyjnej środowisk gejowsko-lesbijskich, czyli w Stanach Zjednoczonych, których dotyczy większość studiów funkcjonujących w międzynarodowym obiegu, na lata siedemdziesiąte XX wieku. Być może przyjęto ów fakt za oczywistość. Niesie to jednak za sobą konkretne konsekwencje. Badacze wkroczyli ze swymi narzędziami badawczymi w pewną rzeczywistość zastaną, w której napięcie na osi wiara – homoseksualność było więcej niż ewidentne, i zaczęli się przyglądać przede wszystkim sposobom minimalizacji dysonansu, realizowanym na poziomie tak jednostkowym, jak i wspólnotowym. Uwypuklili zatem indywidualizm religijny w strategiach zarządzania konfliktem, nie analizując dogłębnie szerszego rozkładu sił dyskursywnych, ani uwarunkowań strukturalnych, które organizują życie społeczne. Wydaje się jednak, że ów indywidualizm nieco przecenili, co zresztą jest problemem szerszym w obrębie dyskusji prowadzonych w nurcie socjologii religii jako subdyscypliny badawczej (por. Repstad 2001–2002; Furseth i Repstad 2006: 124). Interpretacja współczesnych przemian religijnych w kategoriach religijnego indywidualizmu utrwaliła się tutaj za sprawą nawiązań badaczy najpierw do klasyków tej subdyscypliny, takich jak Peter L. Berger (1997) i Thomas Luckmann (1996), a potem między innymi do Anthony’ego Giddensa (2002) i jego wizji self, podmiotu, który w późnej nowoczesności staje się coraz bardziej autonomiczny względem społecznych struktur. Tymczasem badania prowadzone w Polsce każą na wiele sposobów umiejscawiać doświadczenia wierzących osób, które nie realizują się w obrębie normy heteroseksualnej, w sieci dyskursywnych i społecznych zależności. Dysonans między homoseksualnością i religijnością angażuje złożony układ dyskursywny, którego częścią są artykulacje religijne, medyczne, emancypacyjne, ale także inne, powstałe na przecięciu tych artykulacji (jak te o „homo klerze”), albo stosunkowo niezależnie od nich (jak te dotyczące dewiacji przypisywanej nowym organizacjom religijnym). Ów układ dynamicznie się zmienia. Likwidując jedne pola milczenia, jak te związane z samą w sobie homoseksualnością, która odtąd zostaje nazwana i dowartościowana, produkuje on inne przestrzenie niemożności artykulacyjnej: harmonijne RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 145 połączenie homoseksualności i religijności staje się niezwykle trudne do wysłowienia, zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w bliskim społecznym otoczeniu osób, które owego połączenia dokonują lub starają się dokonać. Przeobrażenia układu dyskursywnego decydują też o istotnych różnicach w przeżywaniu i minimalizacji dysonansu między nieheteroseksualnością i wiarą. Uwarunkowane one są choćby wiekiem poszczególnych osób bezpośrednio zainteresowanych tą minimalizacją, aczkolwiek wydaje się, że wiek nie stanowi tu jedynej zmiennej, jaką należałoby brać pod uwagę. Przykładowe inne zmienne wiążą się prawdopodobnie z wzorcami mobilności geograficznej i społecznej, a na pewno z pochodzeniem wyznaniowym osób, o których mowa była w tym artykule. Interpretacja tej sytuacji przede wszystkim w kategoriach indywidualizmu religijnego wydaje się nieszczególnie adekwatna. Bardziej owocne poznawczo jest przesunięcie akcentów interpretacyjnych z konfliktu między seksualnością a religijnością w napięcie między sprawczością jednostki a społeczną strukturą. Literatura Abramowicz, Marta. 2007. Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych. Analiza danych z badania ankietowego. W: M. Abramowicz (red.). Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych w Polsce: raport za lata 2005 i 2006. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, s. 11–34 (http://www.kph.org.pl/ images/stories/raporty/raport_sytuacja_bi_homo_2007.pdf, dostęp: 10.05.2013). Abramowicz, Marta. 2012. Sytuacja społeczna osób LGB. Analiza danych z badania ankietowego. W: M. Makuchowska i M. Pawlęga (red.). Sytuacja społeczna osób LGBT: raport za lata 2010 i 2011. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, Fundacja Trans-Fuzja, s. 11–104 (http://www.kph.org.pl/publikacje/Raport_badania_LGBT_do_netu.pdf, 10.05.2013). Aburrow, Yvonne. 2009. Is it Meaningful to Speak of ‘Queer Spirituality’? An Examination of Queer and LGBT Imagery and Themes in Contemporary Paganism and Christianity. W: S. Hunt (red.). Contemporary Christianity and LGBT Sexualities. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 139–156. Bardella, Claudio. 2001. Queer Spirituality. „Social Compass” 1: 117–138. Bauer, Paul F. 1976. The Homosexual Subculture at Worship: A Participant Observation Study. „Pastoral Psychology” 2: 115–127. Berger, Peter Ludwig. 1997. Święty baldachim: elementy socjologicznej teorii religii. Przeł. W. Kurdziel. Kraków: Nomos. Browne, Kath. 2010. Queer Spiritual Spaces: Conclusion. W: K. Browne, S.R. Munt i A.K.T. Yip (red.). Queer Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Places. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 231–245. Browne, Kath, Sally R. Munt i Andrew K.T. Yip (red.). 2010. Queer Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Places. Farnham – Burlington: Ashgate. Capo, Richley H. 2005. Latter-day Saint Lesbian, Gay, Bisexual, and Transgendered Spirituality. W: S. Thumma i E. R. Gray (red.). Gay Religion. Walnut Creek, CA: AltaMira Press, s. 99–114. Dillon, Michele. 1999. Catholic Identity: Balancing Reason, Faith, and Power. Cambridge: Cambridge University Press. 146 DOROTA HALL Drumm, René. 2005. No Longer an Oxymoron: Integrating Gay and Lesbian Seventh-day Adventist Identities. W: S. Thumma i E. R. Gray (red.). Gay Religion. Walnut Creek, CA: AltaMira Press, s. 47–65. Enroth, Ronald M. i Gerald E. Jamison. 1974. The Gay Church. Grand Rapids: Eerdmans. Erzen, Tanya. 2006. Straight to Jesus: Sexual and Christian Conversion in the Ex-gay Movement. Berkeley – Los Angeles – London: University of California Press. Fetner, Tina. 2008. How the Religious Right Shaped Lesbian and Gay Activism. Minneapolis: University of Minnesota Press. Formela, Katarzyna i Joanna Szczepankiewicz-Battek. 2008. Sytuacja osób homoseksualnych w Kościołach mniejszościowych w Polsce. W: M. Patalon (red.). Tolerancja a edukacja. Gdańsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, s. 465–475. Furseth, Inger i Pål Repstad. 2006. An Introduction to the Sociology of Religion: Classical and Contemporary Perspectives. Aldershot, UK – Burlington, USA: Ashgate. Ganzevoort, R. Ruard, Mark van der Laan i Erik Olsman, 2011: Growing up Gay and Religious: Conflict, Dialogue and Religious Identity Strategies, „Mental Health, Religion, and Culture” 3: 209–222. Gerber, Lynne. 2008. The Opposite of Gay: Nature, Creation, and Queerish Ex-Gay Experiments. „Nova Religio: The Journal of Alternative and Emergent Religions” 4: 8–30. Giddens, Anthony. 2002. Nowoczesność i tożsamość: „ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności. Przeł. A. Szulżycka. Warszawa: WN PWN. Goldberger, Goran, Dorota Hall i in. 2010. Societal Reactions to New Religious Movements in Poland, Croatia and Slovakia. W: D. Hall i R. Smoczyński (red.). New Religious Movements and Conflict in Selected Countries of Central Europe. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 29–94. Górak-Sosnowska, Katarzyna (red.). 2012. Queer a islam: alternatywna seksualność w kulturach muzułmańskich. Sopot: Smak Słowa. Gross, Martine. 2008. To Be Christian and Homosexual: From Shame to Identity-Based Claims. „Nova Religio: The Journal of Alternative and Emergent Religions” 4: 77–101. Gross, Martine i Andrew K. T. Yip. 2010. Living Spirituality and Sexuality: A Comparison of Lesbian, Gay and Bisexual Christians in France and Britain. „Social Compass” 1: 40–59. Gruszczyńska, Anna. 2007. Homo-obywatel maszeruje: strategie mniejszości seksualnych w przestrzeni publicznej. W: M. Baer i M. Lizurej (red.). Z odmiennej perspektywy: studia queer w Polsce. Wrocław: Oficyna Wydawnicza Arboretum, s. 61–78. Heelas, Paul. 1996. The New Age Movement: the Celebration of the Self and the Sacralization of Modernity. Oxford: Blackwell. Heelas, Paul, Linda Woodhead i inni. 2005. The Spiritual Revolution: Why Religion is Giving Way to Spirituality, Malden – Oxford – Carlton: Blackwell. Hunt, Stephen. 2009. Human Rights and Moral Wrongs: The Christian ‘Gay Debate’ in the Secular Sphere. W: S. Hunt (red.). Contemporary Christianity and LGBT Sexualities. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 104–121. James, G. Winston i Lisa C. Moore (red.). 2006. Spirited: Affirming the Soul and Black Gay/ Lesbian Identity. Washington: Redbone Press. Jordan, Mark D. 2000. The Silence of Sodom: Homosexuality in Modern Catholicism. Chicago – London: The University of Chicago Press. Jóźko, Marcin. 2009. Mniejszości seksualne w Polsce w świetle badań ankietowych. W: I. Krzemiński (red.). Naznaczeni: mniejszości seksualne w Polsce. Raport 2008. Warszawa: Instytut Socjologii UW, s. 95–129. Keenan, Michael. 2009. The Gift (?) that Dare not Speak its Name: Exploring the Influence of Sexuality on the Professional Performances of Gay Male Anglican Clergy. W: S. Hunt RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 147 (red.). Contemporary Christianity and LGBT Sexualities. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 23–37. Kochanowski, Jacek. 2004. Fantazmat zróżNICowany: socjologiczne studium przemian tożsamości gejów. Kraków: Universitas. Kocikowski, Michał. 2011. Eksgej – mężczyzna „ponowoczesny”: rola autonarracji w terapii osób homoseksualnych. W: R. Chymkowski i M. Mostek (red.). Pongo. Tom 4: Tekst i działanie. Warszawa: Instytut Kultury Polskiej UW, s. 180–195. Kościańska, Agnieszka. 2012. Kościoły i związki wyznaniowe w Polsce wobec osób LGBT. W: M. Makuchowska i M. Pawlęga (red.). Sytuacja społeczna osób LGBT: raport za lata 2010 i 2011. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, Fundacja Trans-Fuzja, s. 145–165 (http://www.kph.org.pl/publikacje/Raport_badania_LGBT_ do_netu.pdf, dostęp: 10.05.2013). Kubica, Grażyna. 2006. Tęczowa flaga przeciwko wawelskiemu smokowi: kulturowa interpretacja konfliktu wokół krakowskiego Marszu dla Tolerancji. „Studia Socjologiczne” 4: 69–106. Kubicek, Katrina, Bryce McDavitt et al. 2009. “God Made Me Gay for a Reason”: Young Men Who Have Sex With Men’s Resiliency in Resolving Internalized Homophobia From Religious Sources. „Journal of Adolescent Research” 5: 601–633. Laclau, Ernesto i Chantal Mouffe. 2007. Hegemonia i socjalistyczna strategia: przyczynek do projektu radykalnej polityki demokratycznej. Przeł. S. Królak. Wrocław: Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP. Loseke, Donileen R. i James C. Cavendish. 2001. Producing Institutional Selves: Rhetorically Constructing the Dignity of Sexually Marginalized Catholics. „Social Psychology Quarterly” 4: 347–362. Linneman, Thomas J. 2003. Weathering Change: Gays and Lesbians, Christian Conservatives, and Everyday Hostilities, New York – London: New York University Press. Luckmann, Thomas. 1996. Niewidzialna religia: problem religii we współczesnym społeczeństwie. Przeł. L. Bluszcz. Kraków: Nomos. Lukenbill, W. Bernard. 1998. Observations on the Corporate Culture of a Gay and Lesbian Congregation. „Journal for the Scientific Study of Religion” 3: 440–452. Mahaffy, Kimberly A. 1996. Cognitive Dissonance and Its Resolution: A Study of Lesbian Christians. „Journal for the Scientific Study of Religion” 4: 392–402. Majka-Rostek, Dorota. 2002. Mniejszość kulturowa w warunkach pluralizacji: socjologiczna analiza sytuacji homoseksualistów polskich. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. McQueeney, Krista. 2009. “We are God's Children, Y'All”: Race, Gender, and Sexuality in Lesbian – and Gay-Affirming Congregations. „Social Problems” 1: 151–173. Mizielińska, Joanna. 2006. Ciało, płeć, seksualność: od feminizmu do teorii queer. Kraków: Universitas. Mizielińska, Joanna. 2011. Travelling Ideas, Travelling Times: On the Temporalities of LGBT and Queer Politics in Poland and the ‘West’. W: R. Kulpa i J. Mizielińska (red.). De-Centring Western Sexualities: Central and Eastern European Perspectives. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 85–105. Moon, Dawne. 2004. God, Sex, and Politics: Homosexuality and Everyday Theologies, Chicago – London: The University of Chicago Press. Munt, Sally R. 2010. Queer Spiritual Spaces. W: K. Browne, S.R. Munt, A.K.T. Yip (red.). Queer Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Places. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 1–33. O’Brien, Jodi. 2004. Wrestling the Angel of contradiction: Queer Christian identities, „Culture and Religion” 2: 179–202. 148 DOROTA HALL Oosterhuis, Harry. 2000. Stepchildren of Nature: Krafft-Ebing, Psychiatry, and the Making of Sexual Identity. Chicago – London: The University of Chicago Press. Orłowski, Kamil. 2006. Świątynie sodomy, albo w kim się objawia boża miłość. W: T. Basiuk (red.). Parametry pożądania: kultura odmieńców wobec homofobii. Kraków: Universitas, s. 73–87. Pitt, Richard N. 2010. “Killing the Messenger”: Religious Black Gay Men’s Neutralization of Anti-Gay Religious Messages. „Journal for the Scientific Study of Religion” 1: 56–72. Primiano, Leonard. 2005. The Gay God of the City: The Emergence of the Gay and Lesbian Ethnic Parish. W: S. Thumma i E. Gray (red.). Gay Religion. Walnut Creek, CA: AltaMira Press, s. 7–30. Repstad, Pål. 2001–2002. Has the Pendulum Swung Too Far? The Construction of Religious Individualism in Today’s Sociology of Religion. „Temenos” 37–38: 181–190. Robinson, Christine M. i Sue E. Spivey. 2007. The Politics of Masculinity and the Ex-Gay Movement. „Gender and Society” 5: 650–675. Rodriguez, Eric M. i Suzanne C. Ouellette. 2000. Gay and Lesbian Christians: Homosexual and Religious Identity Integration in the Members and Participants of a Gay-Positive Church. „Journal for the Scientific Study of Religion” 3: 333–347. Roof Wade Clark, 1999: Spiritual Marketplace: Baby Boomers and the Remaking of American Religion, Princeton: Princeton University Press. Schnoor, Randal F. 2006. Being Gay and Jewish: Negotiating Intersecting Identities. „Sociology of Religion” 1: 43–60. Sherkat, Darren E. 2002. Sexuality and Religious Commitment in the United States: An Empirical Examination. „Journal for the Scientific Study of Religion” 2: 313–323. Shokeid, Moshe. 2001. ‘The Women Are Coming’: The Transformation of Gender Relationships in a Gay Synagogue, „Ethnos: Journal of Anthropology” 1: 5–26. Szot, Wojciech. 2010. Stosunek Kościołów i związków wyznaniowych w Polsce wobec osób homoseksualnych – raport (http://www.scribd.com/doc/36938573/Stosunek-Kościołow-i-związkowwyznaniowych-w-Polsce-wobec-osob-homoseksualnych-raport, dostęp: 25.11.2011). Thumma, Scott. 1991. Negotiating a Religious Identity: The Case of the Gay Evangelical. „Sociological Analysis” 4: 333–347. Warner, R. Stephen.1995. The Metropolitan Community Churches and the Gay Agenda: The Power of Pentecostalism and Essentialism, W: M.J. Neitz i M.S. Goldman (red.). Sex, Lies, and Sanctity: Religion and Deviance in Contemporary North America. Greenwich, CT – London: JAI Press, s. 81–108. Wilcox, Melissa M. 2001. Of Markets and Missions: The Early History of the Universal Fellowship of Metropolitan Community Churches. „Religion and American Culture: A Journal of Interpretation” 1: 83–108. Wilcox, Melissa M. 2002. When Sheila’s a Lesbian: Religious Individualism among Lesbian, Gay, Bisexual, and Transgendered Christians. „Sociology of Religion” 4: 497–513. Wilcox, Melissa M. 2003. Coming Out in Christianity: Religion, Identity and Community, Bloomington – Indianapolis: Indiana University Press. Wilcox, Melissa M. 2009. Queer Women and Religious Individualism. Bloomington: Indiana University Press. Wilson, Patrick A., Natalie M. Wittlin i in. 2011. Ideologies of Black churches in New York City and the public health crisis of HIV among Black men who have sex with men. „Global Public Health” 6, Supplement 2. Wuthnow, Robert. 1998. After Heaven: Spirituality in America Since the 1950s. Berkeley: University of California Press. RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ... 149 Vance, Laura L. 2008. Converging on the Heterosexual Dyad: Changing Mormon and Adventist Sexual Norms and Implications for Gay and Lesbian Adherents. „Nova Religio: The Journal of Alternative and Emergent Religions” 4: 56–76. Yaakov, Ariel. 2007. Gay, Orthodox, and Trembling: The Rise of Jewish Orthodox Gay Consciousness. „Journal of Homosexuality” 3–4: 91–109. Yip, Andrew K.T. 1997. Attacking the Attacker: Gay Christians talk back. „British Journal of Sociology” 1: 113–127. Yip, Andrew K.T. 1999. The Politics of Counter-Rejection: Gay Christians and the Church, „Journal of Homosexuality” 2: 47–63. Yip, Andrew K.T. 2000. Leaving the Church to Keep My Faith: The Lived Experiences of Non-Heterosexual Christians. W: L.J. Francis i Y.J. Katz (red.). Joining and Leaving Religion: Research Perspectives, Leominister: Gracewing, s. 129–146. Yip, Andrew K.T. 2002. The Persistence of Faith Among Non-heterosexual Christians: Evidence for the Neosecularisation Thesis of Religious Transformation. „Journal for the Scientific Study of Religion” 2: 199–212. Yip, Andrew K.T. 2003. Spirituality and Sexuality: The Religious Beliefs of Non-heterosexual Christians in Great Britain. „Theology and Sexuality” 2: 137–154. Yip, Andrew K.T. 2005a. Religion and the Politics of Spirituality/Sexuality: Reflections on Researching British Lesbian, Gay, and Bisexual Christians and Muslims. „Fieldwork in Religion” 3: 271–289. Yip, Andrew K.T. 2005b. Queering religious texts: An exploration of British non-heterosexual Christians’ and Muslims’ strategy of constructing sexuality-affirming hermeneutics. „Sociology” 1: 47–65. Yip, Andrew K.T. 2010. Coming Home from the Wilderness: An Overview of Recent Scholarly Research on LGBTQI Religiosity/Spirituality in the West. W: K. Browne, S.R. Munt, A.K.T. Yip (red.). Queer Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Spaces. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 35–50. Cytowani rozmówcy 1: Mężczyzna, ur. 1979 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 23.01.2012 r. 2: Kobieta, ur. 1985 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 22.11.2011 r. 3: Kobieta, ur. 1987 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 28.03.2011 r. 4: Mężczyzna, ur. 1986 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 12.01.2012 r. 5: Kobieta, ur. 1976 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 4.07.2012 r. 6: Mężczyzna, ur. 1975 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 17.01.2012 r. 7: Mężczyzna, ur. 1983 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 11.09.2012 r. 8: Mężczyzna, ur. 1979 r., mieszka w Londynie, wywiad z dn. 8.05.2012 r. 9: Mężczyzna, ur. 1944 r., mieszka pod Warszawą, wywiad z dn. 29.06.2012 r. 10: Mężczyzna, ur. 1985 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 10.09.2012 r. 11: Mężczyzna, ur. 1982 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 12.09.2012 r. 12: Mężczyzna, ur. 1935 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 7.01.2013 r. 13: Mężczyzna, ur. 1981 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 26.02.2013 r. 14: Mężczyzna (odczuwana płeć), ur. 1961 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 22.03.2011 r. 15: Mężczyzna, ur. 1992 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 14.01.2012 r. 16: Kobieta, ur. 1973 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 25.08.2012 r. 150 DOROTA HALL Religion and Non-Heterosexuality: The Academic Debate and Selected Aspects of the Research Conducted in Poland Summary The academic debate on “LGBT Christians” focuses on the issue of conflict between religion and homosexuality and on the ways of solving it. The source of this conflict is usually located within religious traditions which have created and maintained the negative image of homosexuality. In this context, particular believers are presented as individualized actors who activate a huge agency, while harmonizing their religiosity with sexuality. However, the author’s research conducted in Poland, especially among members of Faith and Rainbow, which is a group of “LGBT Christians”, calls for shifting the focus of the analysis from the individual agency into the social structure and locating experiences of the members of this community within various discursive and social interdependencies. The proposed interpretation takes into account the individuals’ entanglement in religious, medical and emancipatory discourses, as well as in the interplay between them. It also highlights the differences in the ways of integrating religion with sexual non-normativity at the personal level, which are conditioned by the individuals’ age and gender, as well as their social and denominational background. Key words: religion; Christianity; Catholic Church; LGBT; homosexuality; emancipation. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Marta Pikora Uniwersytet Warszawski AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO. RZECZ O POLSKICH KLUBOWYCH KIBICACH PIŁKARSKICH Tekst przedstawia typologię kibiców piłkarskich na przykładzie klubu Polonia Warszawa. Celem jest opis działań i postaw kibiców oraz ocena, jak dalece proponowana typologia modyfikuje i wzbogaca dotychczasowe ustalenia. Pole porównawcze stanowi podział fanów piłki nożnej na: ultras, hooligans, „szalikowców” i „pikniki” oraz typologia Antonowicza i Wrzesińskiego (2009), która opisuje kibiców klubowych jako członków specyficznej grupy religijnej. W badaniu zastosowano swobodne wywiady ukierunkowane oraz obserwację uczestniczącą. Głównymi czynnikami różnicującymi widownię piłkarską są: wiek, długość stadionowego stażu, poziom zaangażowania w doping oraz przynależność grupowa. Proponowana nowa typologia kibiców klubowych wyróżnia osiem kategorii: przywódców, ruch ultras, kibiców stowarzyszonych, aktywistów, meczowych fanatyków, pasjonatów, prekursorów oraz widzów. Główne pojęcia: socjologia sportu; kibice piłkarscy; typologia; badania terenowe; Polonia Warszawa. Historia badania Poniższy tekst dotyczy klubowych kibiców piłkarskich rozumianych jako grupa społeczna, w której możemy obserwować rozmaite procesy, postawy i zależności jak w każdej innej. Materiał empiryczny, stanowiący podstawę artykułu, został zebrany w trakcie ponadpółrocznych badań terenowych, przeprowadzonych na przełomie 2011 i 2012 roku. Wybraną strategią było case study, dzięki czemu badanie przyjęło charakter eksploracyjny i jednocześnie niereprezentatywny. Postanowiłam skupić się wyłącznie na kibicach jednego klubu piłkarskiego, przyjmując, że sympatycy Polonii Warszawa mogą stanowić grupę-model polskich kibiców klubowych. Nie jest to najbardziej utytułowana drużyna piłkarska z dużą rzeszą wielbicieli, jednak ci, którzy ją wspierają, są w swoich sympatiach wierni i stanowią specyficzną grupę. Mała liczebność sympatyków Polonii z jednej strony powoduje, że większość z nich zna się z trybun i powszechne staje się zawiązywanie stadionowych znajomości. Po drugie, wszelkie charakterystyki łatwiej odnieść do niezbyt wielkiej grupy, która skupia w swych szeregach podobnych członków, a przynajmniej takich, dla których ważne są podobne wartości i których charakteryzuje zbliżony styl kibicowania. W grupie badanych znaleźli się zarówno mężczyźni (14), jak i kobiety (3) w różnym wieku, dobrani w odpowiednich proporcjach w stosunku do ogólnego Instytut Socjologii, e-mail: [email protected] 152 MARTA PIKORA przekroju kibiców. Już w trakcie badań, wyróżniłam trzy podzbiorowości kibiców: grupy kibicowskie, kibiców aktywnych działających na rzecz klubu oraz zwykłych kibiców. Badaniem zostali objęci członkowie formalnych grup kibicowskich: grupy ultras Enigma, grupy Emeriten Gang oraz członkowie Stowarzyszenia „Wielka Polonia”; osoby skupione wokół dwóch największych i najpopularniejszych forów internetowych: dumastolicy.pl oraz wielkapolonia.pl, a także widzowie, którzy są kibicami klubu, ale nie zaliczają się do powyższych zbiorowości. Moją ambicją nie było uzyskanie pełnej reprezentatywności, aczkolwiek dobór oparty na zróżnicowaniu płciowym i wiekowym respondentów oraz odmiennych formach zaangażowania w działalność kibicowską mógł mnie do tego celu nieco przybliżyć. Podstawową metodą zbierania danych było 17 indywidualnych swobodnych wywiadów ukierunkowanych. Miały one formę w miarę luźnej rozmowy, która była prowadzona przy wykorzystaniu wcześniej przygotowanej dyspozycji do wywiadu. Jednocześnie mogłam sobie pozwolić na dużą swobodę w formułowaniu pytań i dostosowywać ich treść oraz swój język do wieku oraz typu osoby badanej. W wyniku takiej rozmowy zdobyłam dane, które w spontaniczny i zindywidualizowany sposób ukazują doświadczenia kibiców, a żadne kategorie opracowane wcześniej przez badacza nie są im narzucane. Scenariusz wywiadu obejmował trzy obszary tematyczne, które zostały podjęte przy okazji każdej rozmowy: indywidualne doświadczenie kibicowskie badanego, stosunek do innych kibiców Polonii (w tym do grup kibicowskich) oraz stosunek do klubu i znajomość jego historii. W związku z faktem, że kibiców najbardziej stałych w swoich sympatiach oraz takich, którzy nie opuszczają niemal żadnego meczu, można znaleźć na tak zwanej Trybunie Kamiennej, postanowiłam rekrutować rozmówców jedynie z grupy osób tam zasiadających. Ten krok podyktowany jest założeniem, że właśnie ta część stadionu skupia największą liczbę takich sympatyków Polonii Warszawa, których można określić jako kibiców tego klubu, mając na myśli roboczą definicję, która zostanie podana poniżej. Ponadto Trybuna Kamienna jest zawsze liczniejsza w porównaniu do przeciwległej Trybuny Głównej. Jeśli chodzi o członków oficjalnych grup kibicowskich, stałym miejscem, z którego oglądają mecz, jest zawsze Trybuna Kamienna. Zdecydowałam się podzielić badaną grupę na trzy kategorie wiekowe: 18–28 lat, 29–39 lata oraz 40+. Założyłam, iż osoby z kategorii wiekowej 18–28 lat stanowią 70% populacji kibiców, 20–25% to kibice w wieku od 29 do 39 lat, a 5–10% to osoby powyżej 40. roku życia. Na podstawie własnych obserwacji w czasie meczów przyjęłam również, że 80% kibiców stanowią mężczyźni, 20% zaś to kobiety. Takie wstępne wyliczenia, które na pewno nie oddają stanu faktycznego, pozwoliły chociaż w niewielkim stopniu zbliżyć się do ideału reprezentatywności oraz ułatwiły dobieranie odpowiednich osób. Swoich rozmówców postanowiłam rekrutować na trzy sposoby: drogą elektroniczną za pośrednictwem forum internetowego kibiców Polonii Warszawa, poprzez kontakt osobisty w czasie meczów lub poza nimi oraz metodą friend of a friend. Dzięki temu ostatniemu sposobowi przeprowadziłam wywiady z pięcioma spośród siedemnastu rozmówców. Dodatkowo wśród swoich znajomych miałam jednego AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 153 kibica Polonii. Do reszty osób, które spełniały odpowiednie cechy, musiałam dotrzeć sama, co było dość czasochłonne, często niełatwe i wiele razy powodowało zwątpienie, czy całe badanie uda się mi ukończyć. Na moją niekorzyść przemawiał fakt, że nie byłam znana w środowisku kibiców Polonii, które jest stosunkowo mało liczne, co automatycznie budziło też nieufność potencjalnych rozmówców, zwłaszcza gdy kontaktowałam się z nimi za pośrednictwem forum internetowego. Ta metoda rekrutacji okazała się najbardziej zawodna i niewdzięczna, ale jednocześnie pozwalała kontrolować zmienne, które brałam pod uwagę, poszukując odpowiednich kandydatów, a mianowicie płeć, wiek oraz przynależność do którejś z wybranych grup kibicowskich. Nierzadko zdarzało się, że po wstępnym umówieniu się na rozmowę, kibic więcej się nie odezwał. Duże znaczenie dla poszukiwania kolejnych Polonistów miał fakt, z kim udało się mi do tej pory przeprowadzić wywiad. Gdy wśród moich rozmówców zdarzyła się osoba poważana i powszechnie znana, dostęp do środowiska kibiców był łatwiejszy. Takim przełomowym momentem był wywiad z kibicem z jednej z grup kibicowskich, który po rozmowie ze mną poinformował swoich znajomych, że można mi zaufać i zbieram materiały do pracy naukowej. Wówczas w niedługim czasie odezwały się do mnie trzy osoby, do których wcześniej skierowałam prośbę o wywiad za pośrednictwem forum. Postanowiłam wykorzystać zdobyte do tej pory kontakty i użyć tak zwanych „odźwiernych” (zob. Hammersley i Atkinson 2000: 73–77), aby uzyskać zgodę na rozmowę z członkami grupy ultras Enigma. Moi dwaj „odźwierni” byli znani wśród kibiców Polonii, z długim stażem kibicowskim, a co najważniejsze, ściśle współpracowali z grupą ultras, z którą łączyły ich kontakty koleżeńskie. Jednak niewiele to pomogło. Opór i niechęć dziwiły mnie o tyle, że kilkukrotnie członkowie Enigmy widzieli mnie przeprowadzającą wywiad w barze kibiców Polonii, siedząc niemal tuż obok mnie. W ten sposób mogli przyjrzeć się rozmowie i zobaczyć, jaką ma formę oraz jak wygląda. Udało się mi przeprowadzić wywiad z kibicem, który był jedną z osób, która zapoczątkowała ruch ultras na Polonii. Przez wiele lat aktywnie uczestniczył w jego rozwoju, przygotowując oprawy meczowe i jeżdżąc na mecze wyjazdowe. Nie jest oficjalnie członkiem grupy Enigma i sam o sobie mówi, że jest byłym „ultrasem”, aczkolwiek pomaga grupie w wolnych chwilach, ciesząc się, że ktoś mógł przejąć po nim schedę. Jedyny wywiad z członkiem grupy ultras udało się mi przeprowadzić po siedmiu miesiącach starań. Była ta osoba odpowiadająca za przygotowywanie opraw meczowych. Do osób ze ścisłego kierownictwa nie udało się mi dotrzeć. Po kilku miesiącach otrzymałam pierwszą i jedyną wiadomość od grupy Enigma, że nie zgadzają się na żadną rozmowę. Zadziwiająco mało skuteczne okazały się moje prośby kierowane do osób, z którymi przeprowadziłam już wywiad, o pytanie znajomych, czy nie zgodziliby się porozmawiać ze mną o swojej historii kibicowskiej. Prośba ta było o tyle uzasadniona, że wszyscy rozmówcy wspominali, iż przychodzą na mecz ze znajomymi lub też mają grono znajomych na trybunie. Najbardziej doskwierał mi brak kibicek, które byłyby chętne do rozmowy. Znalezienie pierwszej kobiety do badania zajęło mi aż 154 MARTA PIKORA trzy miesiące. Poprzednie kandydatki, zaczepione po meczu lub znalezione na forum internetowym, po wstępnym wyrażeniu zgody ostatecznie odmawiały. Było to dla mnie zadziwiające, biorąc pod uwagę fakt, że sama jestem kobietą. Na wywiady najczęściej umawiałam się w kibicowskim pubie, który mieści się na stadionie Polonii Warszawa. Jest to miejsce znane i lubiane, gdzie moi rozmówcy mogli poczuć się swobodnie. Właśnie ze względu na te okoliczności za każdym razem wychodziłam z propozycją spotkania się właśnie tam i łącznie przeprowadziłam w nim 11 wywiadów. Pozostałe spotkania odbyły się w innych miejscach w Warszawie. Stosunek kibiców do mojej osoby był bardzo różny. Zazwyczaj wywiad przebiegał w miłej atmosferze, ale dało się odczuć pewne zdystansowanie moich rozmówców. Propozycja nagrywania wypowiedzi na dyktafon powszechnie budziła lekką niechęć i zaniepokojenie, choć wszystkie osoby zgodziły się na nagranie głosowe treści wywiadu. Wyjaśniałam, że wgląd do nagrań i stworzonych na ich podstawie transkrypcji mam tylko ja i są one absolutnie anonimowe. Ponadto jest to niezbędny materiał, na którym będę później bazować, wykorzystując specjalistyczny program do analizy treści. Przed każdą rozmową informowałam również o możliwości przeczytania transkrypcji i autoryzacji wywiadu, z czego skorzystało łącznie siedem osób. W ramach badania dodatkowo przeprowadziłam obserwację uczestniczącą w czasie ośmiu meczów rozgrywanych w Warszawie na stadionie Polonii. Jako obserwator znalazłam się wśród kibiców na Trybunie Kamiennej, najczęściej stojąc na samej górze trybuny nad wszystkimi krzesełkami, skąd rozciągał się dobry widok na kibiców. Niekiedy siadałam wśród innych widzów. Starałam się jak najwięcej przemieszczać w czasie meczu, choć najczęściej lokowałam się w okolicach tak zwanego „młyna”, skąd wodzireje prowadzą doping i gdzie zasiadają najbardziej zagorzali kibice. Wówczas stawałam się aktywnym uczestnikiem widowiska i brałam czynny udział w dopingu. Aby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania poprzez robienie szczegółowych notatek w czasie meczu, byłam zmuszona jedynie obserwować kibiców, a wszelkie wrażenia spisywać już po opuszczeniu miejsca obserwacji. Zrezygnowałam z uczestniczenia w meczach wyjazdowych, gdyż biorą w nich udział zazwyczaj osoby, które dobrze się znają i w podobnym składzie jeżdżą na każdy mecz. Moja nagła obecność – jako osoby nowej i szerzej nieznanej – wzbudziłaby z pewnością podejrzenia. Oprócz tego chciałam uniknąć sytuacji, w której byłabym zaklasyfikowana jako osoba, która na meczu wyjazdowym szuka chłopaka. Nie jest to sytuacja abstrakcyjna, gdyż jeden z kibiców w czasie rozmowy stwierdził, że pomyślano by w taki sposób o samotnej dziewczynie. Badacz kibiców piłkarskich musi wziąć pod uwagę fakt, że jest to grupa bardzo hermetyczna, lojalna i nieufna, która z niechęcią dopuszcza do siebie osoby z zewnątrz. Szczególnie tyczy to grup ultras, które nie chcą ujawniać swoich sekretów i nierzadko boją się osób nieznanych. Jeden z kibiców powiedział wprost po wywiadzie, że nigdy nie można być pewnym, czy aby nie jestem wtyczką Legii. Dlatego jednym z naczelnych problemów okazało się wejście do badanej zbiorowości. Innym ciekawym zagadnieniem jest problematyka płci badacza oraz kwestia stereotypów AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 155 panujących wśród mężczyzn-kibiców wobec kobiet interesujących się piłką nożną. Środowisko kibiców klubowych jest wybitnie zmaskulinizowane, co utrudnia zaakceptowanie przez te osoby roli kobiety-badaczki oraz kobiety-kibicki, w jakie wcieliłam się w trakcie swojej pracy terenowej. Jak wspomniałam, zaskoczył mnie fakt, że miałam aż tak duże trudności ze znalezieniem kobiet-kibicek. W moim odczuciu bycie kobietą nie pomogło mi w przeprowadzeniu badania. Nierzadko spotykałam się z pytaniami, dlaczego chcę badać kibiców, a niemałe zdziwienie wśród mężczyzn-respondentów wywoływał fakt, że wiem cokolwiek o piłce nożnej i wdaję się z nimi w dyskusje na temat Polonii. Być może zanadto naiwnie założyłam, że bycie kobietą pomoże mi w znalezieniu rozmówców, jako że powszechnie funkcjonuje krzywdzący stereotyp na temat tego, że panie niewiele wiedzą o sporcie. A skoro pojawiła się kobieta, która chce badać kibiców, tym bardziej należy jej pomóc i jak najbardziej ułatwić dotarcie do kolejnych rozmówców. Nic bardziej mylnego. Socjologiczne aspekty sportu i widowiska sportowego Czynne uprawianie sportu lub chociażby bycie sympatykiem danej dyscypliny i uczestniczenie w widowisku sportowym niesie ze sobą ważne społeczne implikacje. Jak wskazuje Susan Birrell (2011: 39), sport to przede wszystkim znacząca agenda socjalizacyjna. Dla przykładu, w starożytnej Grecji w gimnazjonach wychowano poprzez sportową rywalizację. Wartości i funkcje, które niesie ze sobą sport, by wymienić chociażby przestrzeganie zasady fair play, zdobywanie umiejętności współpracy grupowej i przyjmowania porażek, aspekt zdrowotny uprawiania sportu oraz stawianie za wzór sportowców, są powszechnie znane. Ponadto, szeroko rozumiana działalność sportowa wiąże się z pojęciem kontroli społecznej, którą mogą sprawować pozostali współuczestnicy aktywności sportowej lub widowiska sportowego. Gdy dana norma jest łamana, zbiorowość podejmuje kroki, aby jednostkę przymusić do jej respektowania. Mamy tutaj do czynienia przede wszystkim z nieformalną kontrolą społeczną, sankcje przybierają zaś postać powszechnej dezaprobaty, pogardy lub wykluczenia z grupy. Tego typu kontrola społeczna jest szczególnie widoczna w nielicznych zbiorowościach, a odtrącenie jest dla jednostki szczególnie dotkliwe. Ostatnim aspektem, na jaki zwraca uwagę Birrell, jest fakt, iż sport nadaje tożsamość grupom mniejszościowym. W tym miejscu można przywołać casus piłkarskiej federacji FIFA, której liczba członków jest większa od liczby państw narodowych. Panuje przekonanie, że zostanie członkiem FIFA jest pierwszym ważnym krokiem w walce o suwerenność i niepodległość niektórych regionów świata. Pierre Bourdieu wskazał, iż sport stanowi pole rywalizacji klasowej oraz reprodukcji pozycji społecznej (2005: 215–222, 260–275). Jednak w przypadku zamiłowania do tej samej dyscypliny, bez względu na jej elitarny bądź masowy charakter, mamy do czynienia ze zjawiskiem zgoła odmiennym. Sport zaczyna pełnić bardzo ważną funkcję społecznej integracji, łącząc jednostki z różnych grup, odmiennych środowisk i warstw społecznych w jeden kolektyw. Tworzy przy tym świadomość 156 MARTA PIKORA przynależności do pewnej wspólnoty i otwiera możliwość identyfikacji z nią (Heinemann 1989: 247). Co charakterystyczne i niezwykle istotne, owa przynależność zakłada równość wszystkich członków, zmniejszając społeczny dystans między poszczególnymi osobami i stwarzając pole do krótko- lub długotrwałej więzi emocjonalnej i psychospołecznej. Na trybunach niemal wszyscy i wobec wszystkich występują w jednej roli widza sportowego, bez względu na status społeczny lub kapitał ekonomiczny. Przywołując przykład stadionu piłkarskiego, można bez trudu zauważyć, że spotyka się tam cały przekrój społeczny i ludzie z różnych kręgów: dziennikarze, politycy, aktorzy, ale również przedstawiciele marginesu społecznego oraz gangów. Kobiety, dzieci, osoby starsze i młodsze – wszyscy połączeni są wspólną ideą dopingowania swoich ulubieńców i solidaryzowania się z pozostałymi członkami widowiska sportowego. Stosunki interpersonalne stają się bardziej bezpośrednie i poufałe. Nikt nie zwraca się do drugiej osoby w sposób oficjalny, a rozmowy dotyczą niemal prawie wszystkiego (Matusewicz 1990: 62–63). Na porządku dziennym jest wtrącanie się do konwersacji osób nam nieznanych oraz zawiązywanie stadionowych znajomości. Emocje przeżywane przez widzów są potęgowane przez fakt, iż są oni zwróceni twarzami do siebie, mogą nawzajem się obserwować i widzą swoje reakcje, które dość szybko przenoszone są na całą zbiorowość – to tak zwany efekt zarażenia (Matusewicz 1990: 58). Świadomość, że inni nas otaczają, a przy tym przeżywają podobne emocje powiązane z odpowiednią gestykulacją, mimiką i postawą ciała, sprawia, że intensywność przeżywania własnych emocji wzrasta. Stąd konkluzja, iż widz oglądający mecz lub inne zawody sportowe na ekranie telewizora zamiast na trybunach nigdy nie dozna tak intensywnych emocji i więzi psychospołecznej. Zakładanie na mecz koszulek i szalików danej drużyny jest wzorcowym przykładem „flagowania”. To działanie jak najbardziej uświadomione, które ma zademonstrować jedność i przewagę danej grupy kibiców nad innymi (Billig 2008: 225). Gdzieś w tle można dostrzec paralelę między walką piłkarzy na boisku i walką kibiców na doping a działaniami wojennymi. Istnieje przeświadczenie, że obecnie futbol zastąpił wojny i walki gladiatorów (Elias i Dunning 1986). Dzięki flagowaniu możliwe jest również zaznaczenie swojej obecności w przestrzeni miejskiej, szczególnie gdy mamy do czynienia z obecnością dwóch drużyn w jednym mieście. Wówczas wymiar wojenny przybiera jak najbardziej realny charakter i ma miejsce walka o zdobycie barw drużyny przeciwnej, by następnie spalić je w czasie kolejnego meczu i tym samym pokazać swoją wyższość i siłę. Kim jest kibic? Kto znajduje się w obszarze mojego zainteresowania badawczego i kogo tym samym można nazwać kibicem piłkarskim? Sformułowanie definicji kibica jest zadaniem trudnym, na co zwracają uwagę badacze zajmujący się tą tematyką (Sahaj 2007: 81–82). W polskich opracowaniach, zwłaszcza prasowych, rozumienie słowa „kibic” przyjmowane jest implicite i brakuje namysłu nad tym, na kogo możemy AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 157 nałożyć tę kategorię i jakie kibicom można przypisać cechy. Przeważa potoczne i utarte myślenie o tej kwestii. W pierwszym kroku chciałabym wskazać różnicę między pojęciem „fana” i „kibica”, gdyż w języku potocznym oba określenia funkcjonują jako synonimy. W tym celu posłużę się rozróżnieniem zaproponowanym przez Richarda Giulianotti, który charakteryzuje te dwie postawy jako opozycję między tradycją a konsumpcjonizmem (2002: 31). W podobnym duchu do tematu podchodzą Dominik Antonowicz, Radosław Kossakowski i Tomasz Szlendak, którzy z kolei przeciwstawiają kibiców industrialnych, związanych z klubem silnymi więziami i należących do epoki przedkomercyjnej, tak zwanym konsumentom wrażeń sportowych (2011: 114, 2012: 4–5). W związku z tym przez „fana” rozumiem sympatyka różnych dyscyplin sportowych, który je niejako konsumuje niczym produkty oferowane w różnych sklepach. Jego przywiązanie do danego klubu piłkarskiego, konkretnej dyscypliny lub zawodnika bywa zmienne – od silnego utożsamiania się do zupełnego zdystansowania się. Rodzaj i intensywność jego więzi zależy od wpływu mediów i tego, co lub kogo w danej chwili najbardziej promują (Giuliantotti 2002: 36–38). W publikacjach anglojęzycznych występuje również pod nazwą glory hunter (Giulianotti 2005: 391–392). Natomiast kibic (supporter) to osoba, którą charakteryzuje długotrwałe zaangażowanie emocjonalne wobec danego klubu, dyscypliny lub zawodnika. Dodatkowo utożsamianie się, na przykład z klubem piłkarskim, jest bardzo silne, ale nie wyklucza interesowania się pozostałymi klubami i ich zawodnikami (Giulianotti 2002: 33–34). Oznacza to, że kibic ma bardzo szeroką perspektywę i sport stanowi główne pole jego zainteresowań, któremu oddaje się z wielką pasją. Rozwijając dalej tę charakterystykę, należałoby doprecyzować, kto podpada pod kategorię kibica piłkarskiego. Jest to zadanie niełatwe, szczególnie jeśli ma się na celu ogólną i szeroką, ale jednocześnie trafną charakterystykę kibica, która wykraczałaby poza stereotypowy i utarty obraz przedstawiany chociażby w prasie. Powszechnie i dość intuicyjnie uznaje się za niego osobę, która regularnie chodzi na mecze i aktywnie uczestniczy w dopingu, przez co wpływa na atmosferę całego widowiska sportowego. Szczególnie akcentuje się fakt utożsamiania się z danym klubem i jego barwami, zwłaszcza poprzez noszenie klubowych koszulek i szalika. Jednak skupienie się wyłącznie na zewnętrznych i łatwo obserwowalnych oznakach bycia kibicem powoduje, że z tego grona wyłączamy pokaźną grupę osób, które z różnych powodów preferują raczej bierny i niejako ukryty sposób kibicowania. Powstaje również pytanie, czy kibicami można nazwać tylko tych, którzy działają w jakiejś zorganizowanej strukturze kibicowskiej obejmującej najzagorzalszych lub najwierniejszych sympatyków danego klubu. W ten sposób niektóre osoby zaspokajają swoją potrzebę afiliacji. W moim mniemaniu warunek przynależności do jakiejś grupy byłby zbyt dużym uproszczeniem i tak samo wyłączałby z pola zainteresowania znaczny odsetek kibiców. Biorąc pod uwagę powyższe wątpliwości, wstępnie zakładam, że postawa kibicowska jest stopniowalna. Dlatego znajdziemy wśród kibiców zarówno zagorzałych sympatyków, całkowicie oddanych klubowi, którzy podporządkowują rozgrywkom meczowym niemal całe swoje życie, jak i osoby, które preferują bierny 158 MARTA PIKORA typ kibicowania. Nie sposób wyodrębnić cech konstytutywnych badanej grupy ze względu na jej heterogeniczność oraz różnorodne postawy i potrzeby kibiców. Dla części z nich kupowanie biletu i oglądanie meczu na żywo jest znaczącą aktywnością i w ten sposób wspierają swój klub. Zdecydowana mniejszość poświęca swój czas wolny na inicjowanie działań na rzecz klubu i czynne wspieranie środowiska kibicowskiego. Warto jednak uwypuklić fakt, że wszyscy moi rozmówcy podkreślali wagę osobistego uczestnictwa w widowisku sportowym. Ich zdaniem aktywny udział w dopingowaniu powinien stanowić niezbywalny element bycia kibicem, aczkolwiek nie ma żadnego przymusu kibicowania i stanowi to osobisty wybór każdej osoby. Jak wyznał jeden z kibiców: Jeśli ktoś zasiada w młynie [miejsce na trybunach, skąd prowadzony jest doping i gdzie zasiadają najzagorzalsi kibice], to jego obowiązkiem jest dopingować. Jeżeli siada z boku lub na innej trybunie, to jest jego prawem, jako że wykupił bilet, oglądanie meczu. Tym bardziej że są osoby w wieku średnim lub starsze. Trudno od nich wymagać, aby – znam osoby, które są w tym wieku i aktywnie dopingują, ale trudno powiedzieć, aby to był ich obowiązek – żeby ktoś w wieku pięćdziesięciu lub więcej lat zdzierał gardło lub skakał przez pół meczu [10.M.32.G]1. W konsekwencji, przedmiotem mojego zainteresowania są osoby regularnie chodzące na mecze jednej drużyny od przynajmniej dwóch lat. W ten sposób wykluczam z grona potencjalnych rozmówców fanów piłki nożnej, którzy przypadkowo znaleźli się na meczu oraz tych, którzy bywają tam sporadycznie, w zależności od wolnego czasu i chęci obejrzenia meczu na żywo lub innych okoliczności, takich jak odnoszenie sukcesów przez daną drużynę. Nie biorę również pod uwagę osób śledzących mecze w telewizji lub w Internecie, których na gruncie literatury anglojęzycznej określa się mianem armchair fans (Giulianotti 2005: 390). Mając na uwadze cel pracy, czyli opis działań, postaw i zależności pomiędzy poszczególnymi aktorami społecznymi, konieczne wydaje się przyjęcie kryterium regularnego i trwałego osobistego uczestnictwa w wydarzeniach sportowych (regular match-goers). Podziały stadionowe We wcześniejszym fragmencie wspomniałam, że widownia stadionowa, choć złożona z ludzi z różnych środowisk społecznych, charakteryzuje się tym, że jej członkowie na trybunach są sobie równi. Jednak jeśli czytelnik ma choć mgliste pojęcie o specyfice środowiska kibicowskiego lub zetknął się z niektórymi doniesieniami prasowymi, mógł natrafić na pojęcie lidera ruchu kibicowskiego danej drużyny. Najbardziej medialnym kibicowskim przywódcą w Polsce jest szef kibiców Lecha Poznań „Litar” oraz „Staruch” ze stołecznej Legii Warszawa. Świadczy to o tym, że nierzadko mamy do czynienia ze świadomym podziałem ról uczestników widowiska sportowego. 1 Cytowane wypowiedzi oznaczam kodem, w którym pierwsza cyfra oznacza numer respondenta, litera to płeć rozmówcy (K-kobieta, M-mężczyzna), liczba oznacza wiek, a ostatnia litera to typ wyróżnionej podzbiorowości (G-grupy kibicowskie, A-kibic aktywny, Z-zwykły kibic). AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 159 W swoim badaniu traktowałam klubowych kibiców piłkarskich jako specyficzną grupę społeczną. Mamy tu do czynienia z tworzeniem się pewnych norm ułatwiających podejmowanie decyzji i wspólnych działań. W przypadku kibiców piłkarskich możemy to odnieść do przepisów obowiązujących na stadionie piłkarskim. Jest tylko jedna grupa kierująca dopingiem – wspomniani „ultras”, trybuny zaś są podzielone na sektory, nazwijmy to tematyczne: rodzinny, dla kibiców gości, dla najbardziej zagorzałych kibiców, dla VIP-ów itp. W każdym obowiązują pewne reguły i ograniczenia, których się przestrzega. Ponadto istotnym elementem jest struktura grupowa, na którą składają się relacje grupowe oraz pozycje wszystkich członków w grupie. Poszczególni członkowie ze względu na swoje cechy (np. siła fizyczna, wiedza, odwaga, zdolności przywódcze, sieć kontaktów) zajmują różne pozycje w strukturze grupy. Im relacje między aktorami społecznymi są głębsze i mają silniejsze poczucie przynależności do danego kolektywu, tym bardziej angażują się w działalność grupową i tym bardziej zależy im na podtrzymywaniu tych relacji. W grupach kibicowskich zawsze mamy do czynienia z liderami obdarzonymi, przynajmniej w założeniu, charyzmą i poważaniem. Czasem są to liderzy nieformalni, o których istnieniu nie wie duża część pozostałych kibiców. Żadne działanie nie może zostać podjęte bez ich zgody i konsultacji z nimi. Tym samym możemy mówić o tworzeniu się hierarchii wśród kibiców – od mniej zaangażowanych w struktury kibicowskie do tych skupionych w szeregach różnych organizacji przystadionowych, którzy podejmują rozmaite inicjatywy i narzucają ustalone przez siebie reguły reszcie widzów przychodzących na stadion. W przypadku Polonii Warszawa narzuca się spostrzeżenie o rozgraniczeniu kibiców zasiadających na Trybunie Głównej i Trybunie Kamiennej, która stanowi przedmiot mojego zainteresowania. Podział ten jest potęgowany dzięki specyficznej budowie stadionu, którego dwie trybuny są umieszczone naprzeciwko siebie w dość dużej odległości. W trakcie rozmów z kibicami interesowało mnie, jaki stosunek mają do innych osób znajdujących się na stadionie – nie tylko znajomych z Trybuny Kamiennej, ale również tych, którzy zasiadają na Trybunie Głównej. Przyjęło się mówić, że Trybuna Główna jest miejscem dla nieaktywnych kibiców, którzy rzadko przyłączają się do kibicowania, a przez to nie mają zbyt pochlebnej opinii wśród reszty sympatyków Polonii. Niemniej obie trybuny są nieodłącznym elementem widowiska sportowego. Wśród Polonistów można wyróżnić dwie frakcje. Pierwsza jest zdania, iż każdy ma prawo przyjść na mecz, nawet jeśli przez cały czas siedząc, biernie obserwuje widowisko. Osoby te – zdaniem tej frakcji – są równoprawnymi kibicami, a ponadto ich liczna obecność sprawia, że klub ma coraz większe przychody ze sprzedaży biletów, dzięki czemu może się rozwijać. Stąd postulat, aby otoczyć tego typu widzów należnym poważaniem w myśl zasady, że im jest nas więcej, tym lepiej: Trybuna Główna nie jest wcale bierna. Trybuna Główna dobrze się bawi, zwłaszcza że jej zabawy są oparte na przyjętym przez tych ludzi poziomie. Oni się odzywają, oni są do ruszenia bez problemu. Przecież to są normalni ludzie. Myślę, że tu nie ma żadnego problemu z tym. Ja raczej przypuszczam, że to wynika z tego, że kibice na Kamiennej 160 MARTA PIKORA czują się lepsi od tych z Głównej. I w pewien sposób ich nie szanują. Jakby niedocenianie takich zwykłych ludzi, którzy chcą przyjść na mecz [9.M.45.A]. Z kolei druga frakcja uważa, że zwiększenie liczby kibiców na Trybunie Głównej wcale nie generuje lepszego dopingu w czasie meczu, który przede wszystkim zaświadcza o kondycji danego ruchu kibicowskiego i potrafi wzbudzić respekt wśród kibiców innych drużyn: Jeżeli nie potrafią pociągnąć dopingu, to jest żenujące. Nie powinno tak być. Szanuję pikników [biernych kibiców, którzy nie uczestniczą w dopingu i skupiają się na oglądaniu meczów] oczywiście, szanuję ludzi, którzy przychodzą na Główną – na Główną też przychodzą ludzie, którzy szanują ją z namaszczeniem, przychodzą od lat kilkudziesięciu, ale niech zaśpiewają parę razy to «Czarne, Czarne Koszule», ewentualnie «Druga strona odpowiada – kto wygra mecz?». No to rzeczywiście kibice gości mogą się tylko śmiać, jeżeli to jest taka dysproporcja między Kamienną a Główną. To jest właśnie ten negatywny aspekt kibiców z Głównej, że rzadko kiedy udaje się im pociągnąć ten doping [5.M.23.G]. Inny z rozmówców dodaje: Fajnie, że przychodzą na stadion i tu zostawiają jakieś tam pieniążki, ale dla mnie to nie jest jakieś takie prawdziwe kibicowanie. Dla mnie to jest substytut, takie bardziej oglądanie piłki niż kibicowanie [2.M.23.Z]. Typologie kibicowskie Zróżnicowanie widowni piłkarskiej było przedmiotem licznych analiz, które nie zawsze zdawały sprawę z faktycznego podziału zbiorowości kibiców. Co więcej, zaliczały do tego grona osoby, które trudno określić mianem kibica, biorąc pod uwagę charakterystykę zaproponowaną przez Giulianottiego. Dotychczasowe opisy uczestników widowiska piłkarskiego albo traktowały zbiorowość kibiców zbyt szeroko, albo zbyt wąsko. W tym miejscu chciałabym się bliżej przyjrzeć dwóm typologiom kibicowskim, z których jedna funkcjonuje w kibicowskim dyskursie już od bardzo dawna i stanowi niemalże kanon, a druga została zaproponowana w 2009 roku i zyskuje coraz większą liczbę sympatyków i popularyzatorów. W trakcie wywiadów pytałam moich rozmówców, co sądzą o „klasycznej” typologii kibiców z podziałem na ultras, hooligans, „szalikowców” i „pikniki”. Część z nich była przeciwna szufladkowaniu widowni meczowej i kreowaniu sztucznych podziałów. Inni stwierdzali, że wspomniana typologia jest trafna, lecz gdy zapytałam, do której kategorii sami siebie zaliczają, zaczynali ją modyfikować lub zauważać jej wady i niedociągnięcia. Jeden z kibiców był również zaznajomiony z typologią Antonowicza i Wrzesińskiego, nie kryjąc poparcia dla tego pomysłu. Życzył mi powodzenia w przeprowadzeniu badania i stworzenia jeszcze lepszej typologii, aczkolwiek był do tego sceptycznie nastawiony. Ultras, hooligans, „szalikowcy”, „pikniki” Trudno się doszukać korzeni niniejszej typologii, ale obecnie stanowi najbardziej znany podział widowni piłkarskiej. Przytaczają ją zarówno osoby piszące prace na temat fanów piłki nożnej, jak i publicyści oraz sami kibice. Istnieją różnice dotyczące AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 161 opisu poszczególnych kategorii; dla potrzeb niniejszego artykułu będę posługiwać się niżej przedstawioną charakterystyką, którą opracowałam na podstawie różnych źródeł (Piotrowski 1999; Kowalski 2000; Dudała 2001; Kowalska 2007; Sahaj 2007): „Pikniki” to osoby, które interesują się przede wszystkim śledzeniem widowiska sportowego. Bywa, że przyłączają się do kibicowania, aczkolwiek ich doping jest krótki i mało zażarty. Nie są przywiązani do symboli kibicowskich, takich jak szalik lub koszulka drużyny. Część z nich przychodzi regularnie na stadion, pozostali zaś oglądają mecze na żywo sporadycznie, w zależności od odnoszonych przez drużynę sukcesów. Nierzadko są wyszydzani przez resztę kibiców ze względu na swoją bierną postawę. Ultras to najaktywniejsza i najbardziej zaangażowana część widowni, zajmująca się prowadzeniem dopingu i tak zwanymi „oprawami”, czyli ubarwianiem widowiska sportowego za pomocą flag, transparentów, baloników, sektorówek (ogromnych flag przysłaniających część trybuny), jednolitego koloru koszulek, szalików klubowych lub kartonów wznoszonych nad głowę i tworzących obrazy. Przykładają niezwykłą wagę do frekwencji i to najczęściej oni organizują mecze wyjazdowe. Nie akceptują spontanicznego aplauzu, który psuje misternie koordynowany doping. Ultras dbają o wizerunek klubu, aktywnie występują na rzecz ruchu kibicowskiego, często stojąc w opozycji do oficjalnych klubowych działaczy i związków sportowych. Sprzeciwiają się komercjalizacji klubów sportowych, wykupywaniu zawodników i sprzedawaniu nazw drużyn. Wspierają swoich piłkarzy bez względu na wyniki sportowe. Niektórzy uczestniczą w bójkach, wspierając w nich hooligans. Hooligans są wojownikami klubu, którzy stoją za nim murem i bronią jego honoru i barw. Ich największym wrogiem jest policja. Przejawiają duże zainteresowanie sportem i silną identyfikację z klubem – to dla nich dwie podstawowe wartości. Można ich zaklasyfikować jako fanatyków. Występują w imieniu klubu na tak zwanych „ustawkach”, czyli ustalonych uprzednio bitwach kibiców. Niekiedy inicjują bójki stadionowe lub inne zamieszki bezpośrednio związane z imprezą sportową. Ale robią to coraz rzadziej, by nie psuć widowiska sportowego. Na co dzień noszą szaliki swojego klubu niczym relikwie. Kibole, pseudokibice, szalikowcy to najbardziej znany i eksponowany typ uczestnika widowiska sportowego. W doniesieniach prasowanych określani jako „chuligani”. Często nie interesuje ich mecz, nie znają nazwisk poszczególnych zawodników, nie śledzą losów żadnej drużyny. Ich celem jest zakłócenie przebiegu meczu, agresywne wyładowanie frustracji i popsucie widowiska sportowego. Czasami biorą też udział w „ustawkach”, wspierając hooligans. W przypadku niektórych osób może występować utożsamianie się z klubem pojmowanym jako pewna nazwa, etykieta, pod szyldem której działają, nie zaś rozumianym jako instytucja. W tej grupie nierzadko występują członkowie grup przestępczych i osoby wcześniej karane. Główne przejawy ich działalności to naruszenie porządku w czasie meczów oraz przed lub po spotkaniach; bójki z innymi kibicami i policją, niekiedy zakończone poważnymi obrażeniami ciała lub śmiercią kibica; akty wandalizmu na trybunach, ulicach miast lub w pociągach; naruszanie zasad fair play poprzez wulgarne okrzyki, gesty i przyśpiewki wymierzone w kibiców obcej drużyny oraz odpalanie i rzucanie 162 MARTA PIKORA zakazanych rac w czasie meczu. Grupy szalikowców są tworzone głównie przez młodych mężczyzn. Mecz, niekoniecznie oglądany na trybunach, staje się dla nich jedynie pretekstem do zachowań agresywnych oraz okazją do wykazania się i odreagowania frustracji dnia codziennego. Charakterystyczne dla tej grupy jest działanie irracjonalne i podleganie mechanizmowi psychologii tłumu. * * * W odniesieniu do powyższego podziału widowni piłkarskiej chciałabym poczynić kilka uwag. Po pierwsze, moim zdaniem nie powinno się o niej mówić jako o typologii kibiców piłkarskich, lecz o różnych kategoriach uczestników widowiska sportowego. Nie jest ona równoznaczna z podziałem na różne postawy kibicowskie, biorąc pod uwagę wstępnie zaprezentowaną definicję kibica jako osoby regularnie chodzącej na mecz i wspierającej swoją drużynę. Moje największe zastrzeżenie kieruję przede wszystkim w stronę dwóch kategorii: „piknika” i „szalikowca”, których zachowanie znacznie odbiega od mojej intuicji wobec postawy kibiców piłkarskich. Druga wątpliwość wiążę się z faktem, iż powyższa klasyfikacja wyłącza z opisu znaczną liczbę uczestników widowiska sportowego. W szczególności chodzi mi o kibiców, którzy nie są „piknikami”, lecz stawiają się na mecz regularnie, a z drugiej strony nie można ich przypisać do kategorii ultras, a tym bardziej hooligans. Obecnie stanowią dość liczny, jeśli nie największy odsetek wszystkich widzów znajdujących się na trybunach i w moim przekonaniu, można ich określić mianem kibiców. Kibice piłkarscy jako wyznawcy niewidzialnej religii Kolejna z typologii dotyczy w ogólności kibiców klubowych, co oczywiście umożliwia przełożenie jej na zbiorowość kibiców piłkarskich. Na podstawie osobistej konsultacji z jednym z jej twórców – Dominikiem Antonowiczem, uzyskałam wiedzę dotyczącą tego, na jakiej podstawie została skonstruowana. Posłużono się metodą triangulacji opartej na badaniach jakościowych, w ramach których używano następujących technik: obserwacji uczestniczącej, analizy treści polskiej prasy kibicowskiej, analizy treści zawartej na internetowych forach kibicowskich oraz analizy treści kibicowskich przyśpiewek oraz okrzyków. Autorzy zdecydowali się zastosować porównanie grup kibicowskich do członków grupy religijnej, analizując stopnie i formy zaangażowania, które można w niej wyróżnić. Przeprowadzone badanie przyniosło skutek w postaci wyłonienia następujących kategorii (Antonowicz i Wrzesiński 2009: 132–139): Fundamentaliści są fanatycznie oddani klubowi. Cechuje ich wyjątkowe poczucie wspólnoty z piłkarzami i kibicami ze swojego najbliższego kręgu oraz aktywna, zaangażowana postawa, nierzadko ocierająca się o radykalizm. Są przekonani o własnej wyjątkowości i podporządkowują swoje codzienne życie rozgrywkom piłkarskim. Dla nich istnieje tylko klub i nic więcej. Są niechętni biernym kibicom i nie darzą ich szacunkiem. AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 163 Ortodoksi nie są aż tak radykalni jak fundamentaliści, ale również są bardzo emocjonalnie zaangażowani w życie drużyny. Biorą często udział w meczach wyjazdowych. Mimo to istnieje dla nich życie także poza wspólnotą kibicowską: mają rodziny, pracują, uczą się. Patrzą przychylnym okiem na kibiców biernych i nie chcą ich wykluczać ze swojej wspólnoty. Cechuje ich niski poziom tolerancji wobec kibiców innych drużyn. Kibice małej wiary w mniejszym stopniu identyfikują się z klubem i barwami, co skutkuje mniejszym przywiązaniem do tradycji oraz zwiększoną tolerancją na odmienność. W pierwszej kolejności to sympatycy danej dyscypliny, a dopiero później fani klubu. Zbytnio nie angażują się emocjonalnie, a chodzenie na mecze można uznać za działanie rutynowe. Wierzący, ale niepraktykujący identyfikują się z klubem, ale nie uczestniczą bezpośrednio w zawodach z rozmaitych powodów. Czasem jest to kwestia wyboru, a czasem wynik konieczności. Ich poziom zaangażowania może być różny, ale przyjmuje się, że są w większości emocjonalnie zaangażowani. Nie lubią brać udziału we wspólnotowych rytuałach, bo kibicowanie ma dla nich wymiar ściśle prywatny. Dewotów charakteryzuje ostentacyjne demonstrowanie przynależności do wspólnoty poprzez noszenie koszulek, czapeczek lub innych gadżetów. Brak zaangażowania emocjonalnego wiąże się z sezonowym chodzeniem na mecze, by jedynie się pokazać oraz z brakiem głębszej refleksji nad rolą i funkcjonowaniem wspólnoty. Ateistów nie można zakwalifikować do grupy kibiców żadnego klubu z powodu ich indywidualnego i konsumpcyjnego podejścia do sportu. Jednak interesują się sportem i potrafią docenić jego piękno. Trudno im wytworzyć jakąś więź emocjonalną z pozostałymi kibicami, szczególnie że odbierają ich jako opętanych i nieracjonalnych. Sami są zdystansowani i krytycznie nastawieni wobec większości rytuałów. * * * Przedstawiona typologia, jak wskazują autorzy (Antonowicz i Wrzesiński 2009: 131–132), ma niewątpliwą zaletę – odbiega od utartych i stereotypowych podziałów uczestników widowiska sportowego na tak zwanych kibiców i pseudo-kibiców, ani nie odwołuje się do pierwszej i najbardziej popularnej typologii. To nowatorskie podejście do tematu, choć w wielu punktach zbieżne z intuicjami i narzucającymi się porównaniami, jak na przykład odbiór stadionu piłkarskiego jako świątyni i miejsca kultu, a osób prowadzących doping jako kapłanów odpowiedzialnych za przebieg ceremonii. Jednak moje zastrzeżenie budzi fakt, że przedstawiona typologia jest za szeroka i obejmuje kategorie, które nie dotyczą kibiców piłkarskich sensu stricto, lecz jest niewątpliwie użyteczna jako drobiazgowy opis wszystkich sympatyków danej dyscypliny. Rzeczą najbardziej istotną w moim mniemaniu jest poznanie opinii samych kibiców na temat kibicowania oraz ich obrazu widowni piłkarskiej. Przedmiotem mojego zainteresowania są wyłącznie osoby regularnie chodzące na mecze od kilku 164 MARTA PIKORA lat, gdyż kryterium trwałego i regularnego osobistego uczestnictwa pozwala zgłębić postawy i zachowania kibiców oraz dotrzeć do znaczeń i funkcji, jakie przypisują swojej obecności na stadionie, a w przypadku niektórych – także działając w zorganizowanych grupach kibicowskich. W stronę nowej typologii widowni piłkarskiej W toku zbierania i analizowania danych udało się mi wyróżnić osiem kategorii kibiców regularnie chodzących na mecze piłki nożnej i zasiadających na Trybunie Kamiennej na stadionie Polonii Warszawa. Niniejsze typy zostały wyodrębnione na podstawie badania terenowego na konkretnej i specyficznej zbiorowości kibiców piłkarskich, więc zdaję sobie sprawę, iż nie wszystkie kategorie mogą znajdować odzwierciedlenie na innym gruncie. Poniższa typologia odnosi się w głównej mierze do kibiców drużyn z wyższych lig piłkarskich, które wzbudzają większe zainteresowanie i charakteryzują się obecnością mniej lub bardziej zorganizowanego ruchu kibicowskiego. Przywódcy Pierwszą kategorią kibiców są przywódcy. To bardzo nieliczna grupa, składająca się z 5–10 osób. W niektórych klubach można wyróżnić również tak zwanego capo, czyli głównego lidera (wspomniany „Litar” lub „Staruch”). W jej skład wchodzą osoby decyzyjne z grupy ultras oraz z oficjalnego stowarzyszenia kibiców. Wspólnie rozstrzygają o poczynaniach ruchu kibicowskiego: decydują o pojawieniu się oprawy meczowej i jej motywie, kontaktują się z władzami klubu, mediami, piłkarzami oraz sympatykami innych drużyn, wystosowują oficjalne komunikaty oraz organizują mecze wyjazdowe. Wyłącznie od nich zależy, czy taki kibicowski wyjazd w ogóle się odbędzie, gdyż jako jedyni zamawiają bilety i zgłaszają listę uczestników służbom porządkowym. Dysponują również środkami finansowymi, które są przekazywane przez pozostałych kibiców i mają nad nimi autonomiczną kontrolę – nikt nie rozlicza ich z wydatków ani celu, na jaki są przeznaczane pieniądze. Cechą charakterystyczną przywódców jest fakt, że nie wyróżniają się z tłumu i nie biorą udziału w czynnym dopingu. Najczęściej stają gdzieś z boku, obserwują mecz i kibiców, zachowując się niczym nadzorcy. Nie etykietuje ich strój – nie mają na sobie kurtek lub koszulek z logo klubu, często również szalika z barwami drużyny. Ta niepozorność sprawia, że wielu kibiców nie jest świadomych ich pierwszorzędnej roli, a nieliczni znają ich z imienia. Również część członków ruchu ultras nie ma pełnej wiedzy na temat ich pozycji w grupie: Nie do końca odpowiem na pytanie, powiem tylko, że jest tylko jeden taki podział. Jest część osób, która wszystko wie, a część osób, która dowiaduje się dopiero po czasie, w trakcie realizacji projektów, aby za dużo informacji nie hulało [17.M.25.G]. Aby zostać przywódcą, należy być związanym z danym ruchem kibicowskim przez wiele lat, cieszyć się dużym poważaniem i podejmować się różnorakich inicjatyw na rzecz tego środowiska. Nie bez znaczenia jest też rozległa sieć kontaktów, również z przedstawicielami kibiców innych drużyn. AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 165 Ruch ultras Drugą grupą są wspomniani już ultras. Jest to kategoria dobrze znana i zakorzeniona w świadomości kibiców, dlatego postanowiłam uwzględnić ją w swoim opracowaniu, dokonując lekkiej modyfikacji jej potocznej charakterystyki. Ultras to grupa 20–30 osób, które poświęcają swój czas wolny na działanie na rzecz klubu i środowiska kibicowskiego, podejmując się różnorakich działań. Ich najbardziej widoczną i cenioną aktywnością jest przygotowanie opraw meczowych oraz organizowanie dopingu w czasie meczu poprzez kierowanie zachowaniem pozostałych kibiców. Wyróżnikiem ultras jest przede wszystkim młody wiek – wielu rozmówców przyznawało, że są już za starzy na zostanie „ultrasem”. Ponadto większość członków tej formacji jest dobrymi znajomymi, stąd jest ona raczej zamknięta dla potencjalnych chętnych, którzy nie są dobrze znani w środowisku kibicowskim. Gdy na danym meczu ma pojawić się oprawa, członkowie ultras stawiają się na stadionie wiele godzin przed pierwszym gwizdkiem, by wszystko przygotować. Po zakończeniu spotkania, opuszczają stadion jako ostatni, zbierając pozostawione sektorówki, flagi i transparenty. Te najczęściej są palone, aby nie trafiły w niepowołane ręce lub chowane w tylko im znane miejsce. Ale zanim oprawa meczowa pojawi się na trybunie, należy spędzić wiele godzin, czasem nawet dni na jej wykonanie oraz zakup odpowiednich materiałów. Moi rozmówcy, którzy mieli okazję przygotowywać oprawy meczowe, podkreślali fakt, że jest to ciężka praca, wymagająca wielu wyrzeczeń i współpracy dużej grupy osób. Aczkolwiek niesie to z sobą wymierne korzyści w postaci osobistej satysfakcji oraz szacunku i pochwał ze strony reszty kibiców: Ja byłem specjalistą od robienia transparentów. To robiliśmy tutaj w sali koszykarskiej na górze. To jeszcze była stara sala i tą podłogę można było zabrudzić. Tam zawsze było strasznie ciasno i nikt nie chciał pisać tych liter [13.M.30.G]. Z kolei inny wyznał: Może powiem, dlaczego to robię. Sprawia mi to trochę przyjemność. Ale najbardziej lubię to uczucie, że ludziom to się podoba, że to dla nich. Oni widzą, że coś się dzieje, czasami też angażują się w inne rzeczy i tak to się nakręca. Osobiście to jest czasem ciężka praca i nie zawsze się chce, ale robię to dla innych [17.M.25.G]. Na każdym stadionie wydzielony jest specjalny sektor, który zajmują członkowie ultras oraz osoby, które do miana ultras aspirują. Obowiązuje tam specjalny strój oraz reguły zachowania – każdy jest zobowiązany śpiewać narzucane piosenki i wykonywać polecenia wodzirejów. Członkowie ultras czasami wyróżniają się poprzez strój – noszą specjalne bluzy z nazwą danej formacji lub z logiem klubu, zdarzają się także identyfikatory. Swoją obecność na stadionie zaznaczają wywieszaniem transparentów z nazwą swojej grupy, kibicowskimi hasłami (często podszytymi ideologicznie) lub nazwami dzielnic, z których się wywodzą. Stanowią zbiorowość dość hermetyczną, a jeden z kibiców w następujący sposób przedstawił polonijną grupę ultras: Na wyjazdach raczej spędzają czas głównie ze sobą. To zamknięta grupa. To są raczej dobrzy znajomi, znają się już jakiś czas. Zdarza się nawet, że się podśmiewają z innych kibiców Polonii. Oczywiście tak sympatycznie, ale raczej oni by chcieli wieść prym. Na Polonii nie ma takiej hierarchii, że ultrasi rządzą i trzymają za twarz tych kibiców. Raczej jest dość przyjazna atmosfera i wszyscy się tam szanują [5.M.23.G]. 166 MARTA PIKORA Ultras są doceniani przez innych kibiców i budzą ich szacunek: Cenię ich, bo w sumie poświęcają swój czas i pieniądze. Głównie czas i siły na konstruowanie opraw, a to nie jest proste malować olbrzymie wizerunki na kilkusetmetrowych płótnach. I rozrysować, i malować farbami, i sprayem. Myślę, że jest to dla nich kwestia wielu wyrzeczeń i rezygnacji z wielu spraw [10.M.32.G]. Najważniejsze grupy ultras wspierające obecnie drużynę Polonii to wspomniana już Enigma oraz Emeriten Gang – ten ostatni zrzesza najstarszych kibiców. W ostatnim czasie utworzono nowe stowarzyszenie pod nazwą K6, w którego skład w głównej mierze wchodzą członkowie grupy ultras Enigma. Głównym celem stowarzyszenia jest organizowanie wyjazdów grupowych, opraw w czasie meczu oraz kierowanie dopingiem. Osoby z kierownictwa grup kibicowskich czuwają nad tym, aby wszelkie oprawy meczowe, transparenty i akcje związane z ruchem kibicowskim były konsultowane z osobami odpowiedzialnymi za podejmowanie tego typu decyzji. Wyklucza się samowolkę oraz wypowiadanie się w imieniu ruchu kibicowskiego Polonii na różnego rodzaju forach. Takim praktykom służy wyłącznie forum oficjalne, wokół którego są skupieni. Ruch ultras jest bardzo hermetyczny i ma na celu zdobycie monopolu na działalność kibicowską i wszelkie aspekty z nią związane. Wraz z końcem roku 2009 wszedł w życie nowy regulamin dotyczący kibicowania w centrum Trybuny Kamiennej – w tak zwanym „młynie”, gdzie skupieni są wszyscy najbardziej zagorzali kibice. Jego autorami byli członkowie grupy Enigma. Od kibiców wymaga się, aby na mecz przychodzili ubrani na czarno. Wszyscy, którzy będą oszczędzać siły na śpiewanie, klaskanie lub podskakiwanie w czasie meczu, zostaną wyproszeni z „młyna”. W czasie jednej z moich obserwacji byłam świadkiem sytuacji, gdy kilku kibicom w jasnej odzieży zwrócono uwagę na nieodpowiedni strój. Co więcej, wodzireje niemal na każdym meczu otwarcie krytykują mało zaangażowany doping. Kibice stowarzyszeni Trzeci typ kibiców odnosi się do osób należących do oficjalnego stowarzyszenia. Niemal każdy większy klub piłkarski może pochwalić się formalną organizacją kibicowską, gdzie warunkiem członkostwa jest opłacenie corocznej składki. Dzięki temu można czerpać profity z uczestnictwa w zorganizowanych strukturach kibicowskich, jak na przykład branie udziału w zamkniętych spotkaniach z piłkarzami i trenerem, możliwość korzystania z klubowego parkingu w czasie spotkań piłkarskich lub pierwszeństwo w zakupie biletu na najbardziej atrakcyjne mecze. Część członków stowarzyszenia stanowią tak zwane martwe dusze, które znalazły się tam tylko dla prestiżu lub z chęci korzystania ze wspomnianych dobrodziejstw. Mniej liczni aktywnie angażują się w działalność na rzecz kibiców i klubu, pomagając w kwestiach prawnych, finansowych lub organizacyjnych. Jedna z osób należących do Stowarzyszenia „Wielka Polonia” w ten sposób opisała powody wstąpienia w jego szeregi: To w zasadzie pierwsza większa rzecz, jaką zrobiłem dla Polonii. Wszyscy kibice Polonii, tacy bardziej zaangażowani, wpłacili po prostu te 100 zł. Nie jest to duża kwota, ma się wtedy tę kartę tego stowarzyszenia. Dlaczego to zrobiłem? To był impuls po prostu. Akurat miałem pieniądze, można było jakoś wspo- AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 167 móc stowarzyszenie, które moim zdaniem wcale wiele nie robi. Mogłoby robić zdecydowanie więcej. Jest to jakiś kolejny stopień przywiązania do klubu [5.M.23.G]. Aktywiści Kategorią kibiców, która może nie występować we wszystkich klubach piłkarskich, są aktywiści. Należą do nich osoby niezwiązane z żadną oficjalną grupą kibicowską, którym zależy na dobru klubu i które wychodzą z własnymi inicjatywami. Do takich inicjatyw można zaliczyć (biorąc pod uwagę działania moich rozmówców) kręcenie filmu o drużynie lub kibicach, prowadzenie autorskich serwisów kibicowskich, wydawanie książek na temat najbardziej znanych zawodników w historii klubu, projektowanie okolicznościowych znaczków kibicowskich, organizowanie turniejów piłkarskich lub spotkań z kibicami. Jednak większość tego typu akcji musi mieć zgodę oficjalnego stowarzyszenia kibiców, dlatego siłą rzeczy aktywiści muszą współpracować z jego członkami. Ich swoboda działania w dużej mierze zależy od przychylności zorganizowanych struktur kibicowskich, które często niechętnie wspierają działania podejmowane przez osoby niezrzeszone w myśl zasady, że matka sukcesu powinna być tylko jedna. Jak stwierdza jeden z kibiców: Jeśli jest wspólny cel, jeśli zgadzamy się co do tego, co trzeba robić i jak trzeba robić, to da się współpracować [8.M.28.A]. Z kolei inny rozmówca wskazał, że trudno przebić się ze swoimi inicjatywami, zwłaszcza młodym osobom. Bolączką kibiców jest – nazwijmy to – pewne sekciarstwo, duża nieufność oraz niechęć do otwierania się na innych kibiców. Dlatego ważną cechą aktywistów jest niezłomność i pewna doza odwagi: To jest bardzo widoczne przy próbach realizacji czegokolwiek. Jest kilka osób w towarzystwie kibiców, którzy są w stanie zgasić każdą inicjatywę. I wynika to z ich siły fizycznej, nazwijmy to, z jakiegoś takiego… Oni nie mają charyzmy. Z jakiegoś szacunku, którym się darzą. Ich zdanie jest ważniejsze niż pięćdziesięciu innych osób [9.M.45.A]. Meczowi fanatycy To dość liczna grupa, w skład której wchodzą najmłodsi kibice. Ich wiek waha się od 15 do 25 lat. Są to zagorzali sympatycy danej drużyny, którzy regularnie zajmują sektor zarezerwowany dla osób niestrudzenie dopingujących piłkarzy przez 90 minut. W ich mniemaniu o wartości kibica świadczy jego zaangażowanie w doping. Większość z tych osób regularnie jeździ również na mecze wyjazdowe, gdyż prawdziwy kibic jest zawsze ze swoją drużyną. Nieodłącznym elementem ich meczowego wizerunku jest szalik oraz koszulka danej drużyny. Niektórzy z nich mówią o sobie ultras lub aspirują do tego miana, choć nie zaliczają się do żadnych zorganizowanych struktur kibicowskich. Zdarza się, że przychodzą na mecz z grupą znajomych, nierzadko poznaną właśnie na trybunie. Postawę meczowego fanatyka oddaje poniższa wypowiedź: No przede wszystkim w mojej opinii kibic powinien być zawsze ze swoim zespołem. Zawsze go wspierać, od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty, choćby nie wiem, co się działo. Choćby nawet nas Legia w derbach łoiła, nie wiem, 8:0, to my zawsze dopingujemy, cały czas jesteśmy z Polonią. To powinien być szczery i prawdziwy kibic. Nigdy nie powinien się wstydzić tego, kim jest [1.M.21.A]. 168 MARTA PIKORA Pasjonaci Pod tę pojemną kategorię podpadają kibice, którzy regularnie chodzą na mecze, z dużym zaangażowaniem dopingują drużynę, przejmują się jej wynikami sportowymi i silnie utożsamiają się z klubem, ale niekoniecznie znajdują się w pierwszym szeregu i są najbardziej widoczni. Zazwyczaj są to osoby, które ukończyły 25 lat i mają bardzo długi staż kibicowski. Duża część z nich kibicuje danej drużynie od dziecka. Ze względu na rozmaite zobowiązania zawodowe nie są w stanie jeździć na mecze wyjazdowe, a czasem bywa i tak, że są zmuszeni opuścić jakieś spotkanie rozgrywane na własnym stadionie. Jednak najczęściej podporządkowują swój czas rozgrywkom piłkarskim – wyjście na mecz to swego rodzaju rytuał i wielkie święto. Barwy klubowe są ich nieodłącznym atrybutem. Starają się wspierać klub finansowo, angażują się w akcje wymyślane przez kibiców i biorą udział w wydarzeniach organizowanych przez organizacje kibicowskie. Jak opowiadał jeden z kibiców: Przestałem jeździć na mecze wyjazdowe. Dorosłe życie, obowiązki jakieś. Jeździłem dużo, mam około pięćdziesięciu meczów wyjazdowych, ale od kilku lat jeżdżę sporadycznie. Na jakieś wyjazdy bardziej liczne. Rok temu byłem w Łodzi i Kielcach. Kiedyś jeździłem dużo więcej. Nawet mam epizod, że pojechałem sam jedyny na wyjazd do Wronek. I byłem na sektorze ja i dwóch kibiców Arki Gdynia [13.M.29.G]. Prekursorzy Tym mianem określam nieliczną grupę najstarszych kibiców, którzy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych poprzedniego wieku zapoczątkowali prężny ruch kibicowski na stadionie. Wiele osób pomija ich rolę lub sobie jej nie uświadamia. Jako ojcowie, a potem dziadkowie przyprowadzali na stadion swoje dzieci i wnuki, zaszczepiając w nich miłość do danego klubu. Od lat zajmują te same miejsca na trybunie i mają duże grono stadionowych znajomych. Szaliki, jakie przynosili na mecze, były szyte ręcznie przez ich żony. Wymyślali również pierwsze przyśpiewki kibicowskie. Obecnie ze względu na liczne zobowiązania oraz wiek nie są już tak aktywni i bardziej interesują ich wyniki sportowe drużyny i dobro klubu niż to, co dzieje się na trybunach i wśród kibiców. W dopingu są raczej powściągliwi, gdyż bardziej interesuje ich oglądanie meczu. Jak wspomina jeden z kibiców: W latach 80., kiedy studiowałem, kibicowanie było całkowicie passé. Nikt nie kibicował praktycznie na roku. Było może dwóch, trzech kibiców na sto osób. Oczywiście ludzie interesowali się futbolem, ale to był ten futbol z wysokiej półki zagranicznej. Klubowym tym, to mało kto. Nawet jak na Warszawę mało kto się tym interesował. Teraz inaczej, teraz jest troszkę inaczej [9.M.45.A]. Widzowie Jest to bardzo szeroka grupa osób, która przychodzi regularnie na mecz i zależnie od okoliczności bierze udział w dopingu, szczególnie w przypadku meczów z silnymi przeciwnikami i derbów. Trudno wskazać jej cechy konstytutywne ze względu na różnorodność osób do niej zaliczanych. Część ma na sobie szalik i ubiera się zgodnie z panującym zwyczajem, inni zaś preferują swobodę i nie przejmują się odgórnymi ustaleniami. Siadają zazwyczaj daleko od „młyna”, skąd rozlega się najgłośniejszy AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 169 doping. Preferują spokojne oglądanie meczu nad czynne uczestnictwo w widowisku sportowym. Przyczyny, dla których przychodzą na mecz, są rozmaite: niektórzy z nich są sympatykami piłki nożnej, drudzy pojawiają się na stadionie ze względu na swego rodzaju rozrywkę i atmosferę panującą w czasie meczu, a część – zwłaszcza kobiety – towarzyszy swoim parterom, którzy są oddanymi kibicami danej drużyny. Biorąc pod uwagę rozpiętość tej kategorii postanowiłam wyróżnić w jej obrębie następujące podkategorie kibiców: ● grupy znajomych i rodziny z dziećmi – kibicowanie stało się w ostatnich latach niezwykle modne. Pewien odsetek osób w miarę regularnie pojawiających się na stadionie stanowią osoby, które przychodzą tam wyłącznie po to, aby miło spędzić czas i doświadczyć gorącej atmosfery panującej w czasie meczu. Tego typu kibice są coraz częściej wabieni przez bardzo dobrą infrastrukturę stadionową, gdyż część polskich obiektów sportowych nie odbiega już poziomem od zachodnich. W przypadku rodzin z dziećmi niewątpliwą atrakcją jest możliwość zdobycia po meczu autografu od ulubionego zawodnika. Dla wielu klubów właśnie ta grupa kibiców jest najbardziej perspektywiczna, gdyż generuje najwyższe zyski związane z cateringiem oraz zakupem gadżetów piłkarskich. ● kibice początkujący – tę kategorię postanowiłam zarezerwować dla stadionowych nowicjuszy i kobiet, które pojawiają się na meczach ze swoimi partnerami. W wielu wypadkach bywa tak, że panie stawiają się regularnie na stadionie od dłuższego czasu, ale nie znają zbyt dobrze reguł piłki nożnej, nazwisk zawodników ani historii klubu. Jednak w miarę upływu czasu i coraz większej liczby obejrzanych meczy ich stosunek do klubu i kibicowania diametralnie się zmienia. Po początkowym poczuciu skrępowania wynikającym z faktu, że futbol jest sportem zmaskulinizowanym i niewiele pań ogląda mecze na żywo, dołączają się nawet do zbiorowego dopingu i czerpią przyjemność z przychodzenia na stadion. Modelowy opis tej kategorii stanowi wypowiedź jednej z kibicek: Mogę powiedzieć, że jestem kibicką początkującą. Jeszcze nie jestem na tyle zaangażowana, nie wczuwam się aż tak bardzo, aczkolwiek zauważam, że z biegiem czasu coraz większą wagę przywiązuję do jakiejś przyjemności, którą mam z chodzenia na mecze. Ale też jestem taką kibicką umiarkowaną, niespecjalnie się utożsamiam z tą Polonią, nie wchodzę na te fora internetowe, ale jak ktoś mnie spyta, jakiego klubu jestem kibicką, to powiem, że Polonii [14.K.21.Z]. * * * Zaprezentowana typologia kibiców piłkarskich została stworzona na podstawie wieku, długości kibicowskiego stażu, poziomu zaangażowania w doping oraz przynależności grupowej. Na jej podstawie można stwierdzić, że wśród kibiców panuje pewna siatka zależności oraz dość duży stopień hierarchizacji. W przeciwieństwie do innych grup społecznych w przypadku kibiców klubowych o pozycji w grupie nie decyduje pochodzenie społeczne, kapitał finansowy ani nawet charyzma przywódców, lecz sieć kontaktów i ilość czasu poświęcanego sprawom kibicowskim. Ważnym aspektem jest fakt, iż często ta struktura hierarchiczna nie jest uświado- 170 MARTA PIKORA miona przez większość kibiców, dzięki czemu mogą poczuć się równi pozostałym członkom zbiorowości, tworząc silny i stabilny kolektyw. Wszelkie podziały stają się nieistotne w obliczu dobra wspólnego, jakim jest sukces wspieranej drużyny. Nowoutworzoną typologię wyróżnia przede wszystkim skupienie się na sympatykach piłki nożnej, którzy chodzą regularnie na mecze tylko jednego klubu piłkarskiego. Nie miałam na celu stworzenia typologii obejmującej swym zasięgiem wszystkich uczestników widowiska sportowego. Jak pokazały już wcześniejsze analizy, nie można jednoznacznie wskazać definicji kibica piłkarskiego, ale pewną cechą konstytutywną jest fakt, że ogląda on mecze na stadionie. Część wyróżnionych przeze mnie kategorii pokrywa się z tymi, które można spotkać w zaprezentowanych powyżej typologiach. Jednak moim celem było skupienie się bardziej na opisie aktywności i działań osób z poszczególnych typów, niż odwoływanie się do dość abstrakcyjnego konstruktu, jakim jest poziom utożsamiania się z drużyną oraz poczucie wspólnoty z innymi kibicami. Moim zamierzeniem nie było stworzenie typologii wartościującej i pokazanie, kto jest kibicem lepszym, a kto gorszym. Każda z wymienionych kategorii spełnia specyficzną funkcję na stadionie, jej położenie na trybunie kształtuje charakterystyczną morfologię przestrzeni i każda jest równie potrzebna. „Widzowie” generują najwyższe dochody dla klubu i stanowią największy odsetek wszystkich uczestników meczu, natomiast „ruch ultras”, „meczowi fanatycy” oraz „aktywiści” są odpowiedzialni za budowanie wizerunku klubu w mediach oraz w oczach innych kibiców. Swoją typologię wysłałam rozmówcom, których adres mailowy wcześniej otrzymałam. Grupa, która miała okazję ją przeczytać, składała się z dziewięciu osób. Dwie osoby przesłały mi swoje komentarze już następnego dnia. Choć odsetek wiadomości zwrotnych był znikomy, obie odpowiedzi były pozytywne i – co znamienne – obaj kibice przeczytali całe opracowanie, co dla osoby niezajmującej się socjologią było z pewnością dużym wyzwaniem. Pozwolę sobie zacytować obie wypowiedzi, aby pokazać, jak dalece poczynione charakterystyki oraz nowoutworzona typologia jest zgodna z odbiorem środowiska kibicowskiego: Gratuluję, bardzo ciekawy, głęboki tekst. Interesujące spojrzenie na naszą społeczność. Z kolei drugi rozmówca stwierdził: Przeczytałem (całe), no i mnie się podoba. Według mnie zarówno podejście, jak i metodologia, oraz oczywiście temat i wyniki są interesujące i oryginalne, a nawet w jakimś stopniu nowatorskie (w kontekście samego celu pracy metodologia jest poprawna, może próba nieco mała i niepełna, ale jest to wyjaśnione i uzasadnione). Ciekawie wyodrębnione grupy kibiców i opisane. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale to mój problem. Zakończenie Badanie przeprowadzone wśród kibiców klubu Polonia Warszawa, regularnie chodzących na mecze swojej drużyny od co najmniej dwóch lat, miało dwa główne cele. Pierwszym było empiryczne opisanie środowiska klubowych kibiców piłkarskich przy zastosowaniu metod jakościowych. Po drugie, chciałam stworzyć nową typologię kibiców klubowych, uznając, że dotychczasowe podziały widowni piłkar- AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 171 skiej miały dwa główne mankamenty: albo traktowały zbiorowość kibiców zbyt szeroko, albo zbyt wąsko. Nowoutworzona typologia w zamierzeniu miała być z jednej strony daleka od teoretyzowania, a z drugiej – powinna jak najwierniej oddawać kibicowskie doświadczenia. Przystępując do badania, założyłam, że sympatycy Polonii Warszawa mogą stanowić grupę-model polskich kibiców klubowych. Kibiców piłkarskich traktowałam nie jako subkulturę, lecz jako specyficzną grupę społeczną, która ma swoje wyraźne miejsce w społeczeństwie. Przynależą jej także te same cechy, jakie można zaobserwować w innych grupach: wyraźna struktura grupowa, podział ról, zróżnicowany stopień zaangażowania w życie zbiorowe, podejmowanie wspólnych działań, ekskluzywny charakter grupy oraz wytwarzanie kapitału społecznego. Przeprowadzenie długotrwałych badań terenowych i wniknięcie w środowisko kibiców Polonii Warszawa pozwoliło mi również w sposób naukowy przyjrzeć się tej grupie społecznej i zaprezentować odmienne spojrzenie na sympatyków piłki nożnej od tego, które najczęściej można spotkać w polskich publikacjach. Z reguły tyczą one zjawiska chuligaństwa stadionowego, a ostatnio coraz chętniej podnoszoną kwestią jest problem komodyfikacji sportu, przez co kibic staje się klientem klubów sportowych, a jego więzi z drużyną słabną. Na gruncie mojego opracowania nie jest to dewiant ani konsument, lecz świadomy aktor społeczny, dla którego kibicowanie stanowi pewien styl życia i ważny punkt odniesienia. W tekście wskazałam również główne problemy i wyzwania, na jakie natrafia badacz w czasie swoich prac terenowych prowadzonych wśród klubowych kibiców piłkarskich. Jednym z naczelnych problemów okazało się wejście do badanej zbiorowości i zdobycie zaufania rozmówców. Kibice nie lubią być badani i wypytywani o swoje środowisko, co nastręcza wielu problemów z dotarciem do potencjalnych respondentów i może skutkować przypisaniem badaczowi etykiety intruza. Również wiedza o prowadzeniu badań terenowych była znikoma wśród kibiców i najczęstszym skojarzeniem było wypełnianie ankiet. Niebagatelną rolę w procesie badawczym odegrała płeć badacza, która utrudniła, a nie ułatwiła eksplorację środowiska kibiców, które jest wybitnie zmaskulinizowane. Niniejsze badanie miało przede wszystkim charakter eksploracyjny, a wnioski z niego płynące stanowią tylko przyczynek do dalszych dociekań. Wstępnych odpowiedzi na wiele interesujących mnie pytań dotyczących praktyk występujących w zbiorowości kibiców dostarczyła analiza materiału zebranego podczas wywiadów indywidualnych oraz niejawnych obserwacji uczestniczących przeprowadzonych w trakcie meczów. Jest to jednak tylko podstawa wskazująca dalsze zagadnienia wymagające dokładniejszych opracowań. Dla uzyskania pełniejszego obrazu wydaje się wskazane kontynuowanie badań z uwzględnieniem perspektywy osób niechodzących na mecze, a mimo to kibicujących od wielu lat danej drużynie oraz wzięcie pod uwagę uczestników widowiska sportowego, których określa się mianem konsumentów wrażeń sportowych. Z pewnością skupienie się również na kibicach klubowych innych drużyn (nie tylko piłkarskich) uwidoczniłoby inne aspekty związane z kibicowaniem oraz pozwoliło zweryfikować, czy wyróżnione kategorie kibiców mają faktycznie wymiar uniwersalny. 172 MARTA PIKORA Literatura Antonowicz, Dominik i Łukasz Wrzesiński. 2009. Kibice jako wspólnota niewidzialnej religii. „Studia Socjologiczne” 1: 115–149. Antonowicz, Dominik, Radosław Kossakowski i Tomasz Szlendak. 2011. Ostatni bastion antykonsumeryzmu? Kibice industrialni w dobie komercjalizacji sportu. „Studia Socjologiczne” 3: 113–139. Antonowicz, Dominik, Radosław Kossakowski i Tomasz Szlendak. 2012. Piłkarz jako marka i peryferyjny kibic jako aborygen. O wybranych społecznych konsekwencjach komercjalizacji sportu. „Kultura i Społeczeństwo” 3: 3–26. Billig, Michael. 2008. Banalny nacjonalizm. Kraków: Wydawnictwo Znak. Birrell, Susan. 2011. Sport as Ritual: Interpretations from Durkheim to Goffman. W: R. Giulianotti (red.). Sociology of Sport. Vol. 1, Core Theories and Perspectives. Thousand Oaks: SAGE, s. 39–61. Bourdieu, Pierre. 2005. Dystynkcja: społeczna krytyka władzy sądzenia. Warszawa: Scholar. Dudała, Jerzy. 2001. Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibolach. Warszawa: Wydawnictwo Akademickie „Żak”. Elias, Norbert i Eric Dunning. 1986. Quest for Excitement: Sport and Leisure in the Civilising Process. Oxford: Blackwell. Giulianotti, Richard. 2002. Supporters, Followers, Fans, and Flaneurs. A Taxonomy of Spectator Identities in Football. „Journal of Sport & Social Issues” Vol. 26, No. 1: 25–46. Giulianotti, Richard. 2005. Sport Spectators and the Social Consequences of Commodification. „Journal of Sport & Social Issues” Vol. 29, No. 4: 386–410. Hammersley, Martyn i Paul Atkinson. 2000. Metody badań terenowych. Poznań: Zysk i S-ka. Heinemann, Klaus. 1989. Wprowadzenie do socjologii sportu. Warszawa: Centralny Ośrodek Metodyczny Studiów Nauk Politycznych. Kowalska, Jolanta E. 2007. Ultras – Hooligans or Football Fans? W: J. Kosiewicz (red.), Social and cultural aspects of sport, Warszawa: The Józef Piłsudski University of Physical Education in Warsaw, s. 203–208. Kowalski, Radosław. 2000. Potomkowie Hooligana. Szalikowcy. Społeczno-kulturowe źródła agresji widowni sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek. Matusewicz, Czesław. 1990. Widowisko sportowe. Analiza psychospołeczna. Warszawa: Wydawnictwo AWF. Piotrowski, Przemysław. 1999. Szalikowcy: o zachowaniach dewiacyjnych kibiców sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek. Sahaj, Tomasz. 2007. Fani futbolowi. Historyczno-społeczne studium zjawiska kibicowania. Poznań: Wydawnictwo Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu. Actors, Creators and Consumers of Sport Show. The Study of Polish Football Supporters Summary The article presents a typology of football supporters illustrated by the example of Polonia Warszawa supporters. The aim of the paper is to describe activities and attitudes of supporters and to assess to what extent the proposed typology modifies and enriches previous studies. As a basis for comparison the article uses a popular division of football fans into ultras, hooligans, AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO 173 pseudo-fans, “picnics”, as well as the typology presented by Antonowicz and Wrzesiński (2009) which describes supporters as members of a specific religion group. Qualitative techniques were used in the research, including semi-structured interviews and hidden participant observation. The main factors which differentiate the football audience are: age, stadium attendance seniority, involvement in team supporting during the game and group membership. The proposed new typology of football supporters distinguishes eight categories: leaders, ultras movement, associated supporters, activists, match fanatics, soul-supporters, precursors and spectators. Key words: sociology of sport; football supporters; typology; fieldwork; Polonia Warszawa. RECENZJA STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 Oskar Żyndul Uniwersytet Warszawski JAK STWIERDZIĆ, CZY DANE Z SONDAŻU DO CZEGOŚ SIĘ NADAJĄ? Franciszek Sztabiński. Ocena jakości danych w badaniach surveyowych. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, 2011, 292 s. Franciszek Sztabiński jest jednym z wychowanków i kontynuatorów tradycji tzw. łódzkiej szkoły metodologicznej, ufundowanej w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku przez Jana Lutyńskiego z Uniwersytetu Łódzkiego i Zygmunta Gostkowskiego z łódzkiego Zakładu Badań Socjologicznych IFiS PAN. Od początku naukowej pracy zajmuje się metodologią badań ilościowych, skupiając się przede wszystkim na etapie zbierania danych i realizacji badań w terenie. W swoich pracach zajmował się między innymi problemem niedostępności respondentów, interakcjami ankietera z respondentem, konsekwencjami stosowania różnych sposobów zbierania danych (ankieta pocztowa, wywiad kwestionariuszowy, CATI) oraz kwestiami kontroli pracy ankieterów i merytorycznej oceny jakości danych uzyskiwanych z badań sondażowych. Do jego prac należą między innymi książka Ankieta pocztowa i wywiad kwestionariuszowy (1997) i artykuły Kontrola w badaniach surveyowych: pytania i odpowiedzi (1995) oraz Szkolenie do badania (tzw. briefing) i przygotowanie ankietera do wywiadu (2005). Jako pracownik czołowych polskich instytutów badawczych, zajmujących się badaniami społecznymi i marketingowymi, przeszedł przez wszystkie szczeble struktur zaangażowanych w realizację badań sondażowych. Współredagował (wraz z Pawłem B. Sztabińskim i Zbigniewem Sawińskim) podręcznik realizacji badań ilościowych Fieldwork jest sztuką, jest również członkiem redakcji czasopisma metodologicznego „ASK. Społeczeństwo. Badania. Metody” oraz kierownikiem Ośrodka Realizacji Badań Socjologicznych IFiS PAN. Najnowsza książka Sztabińskiego wpisuje się w dotychczasowy dorobek i zainteresowania naukowe autora i jest kontynuacją jego badań, dotyczących tzw. higieny procesu zbierania danych, standaryzacji zachowań ankietera, kontroli realizacji badania oraz oceny jakości zebranego materiału. Wpisuje się również w nurt rozważań nad jakością i weryfikacją danych zbieranych w badaniach sondażowych, obecny wśród reprezentantów łódzkiej szkoły metodologicznej, między innymi w pracach Krystyny Lutyńskiej i Jana Lutyńskiego (Lutyńska 1972, 1975; Lutyński 1975). Instytut Socjologii, e-mail: [email protected] 178 OSKAR ŻYNDUL Od czasów, kiedy swoje rozważania prowadzili Lutyńscy i pozostali założyciele łódzkiej szkoły metodologicznej, krajobraz badawczy w Polsce bardzo się zmienił. Badania sondażowe przestały być narzędziem zarezerwowanym dla organów władzy i uniwersyteckich socjologów. Stały się dominującym sposobem zbierania wiedzy o opiniach i postawach ludzi. Sondaż jest bowiem szybkim i na pierwszy rzut oka prostym sposobem zbierania danych, a rozwijająca się polska gospodarka nieustannie potrzebuje informacji o sympatiach, zachowaniach i wyborach konsumentów. Do sondaży społecznych i politycznych dołączyły więc sondaże konsumenckie, które szybko stały się najważniejszym źródłem dochodu powstających w latach dziewięćdziesiątych prywatnych instytutów badawczych. Rozwój rynku usług badawczych i zachodzący niezależnie rozwój oraz wzrost zasięgu nowych technologii komunikacyjnych doprowadziły do powstania nowych metod zbierania danych. Wprowadzenie ankiet telefonicznych, ankiet wspomaganych komputerowo, a wreszcie ankiet internetowych pozwoliło znacząco obniżyć koszty prowadzenia badań i ułatwiło dostęp do respondentów. Przez ostatnie dwadzieścia lat badania w Polsce sprofesjonalizowały się i skomercjalizowały. Wiele socjologicznych badań naukowych wykorzystujących metody sondażowe opiera się na danych zbieranych przez komercyjne instytuty badawcze. Niestety presja rynkowa wpłynęła również na kilka niekorzystnych zmian. Jedną z nich jest konieczność utrzymywania kosztów prowadzenia badania na jak najniższym poziomie. Bezpośrednio z nią związany jest również fakt outsourcingu usług ankieterskich przez instytuty badawcze. W takim otoczeniu tym ważniejsze stają się kompetencje pozwalające ocenić, czy dane dostarczane najpierw przez siatkę ankieterską instytutowi badawczemu, a następnie przez instytut końcowemu odbiorcy, zostały zebrane prawidłowo. W swojej pracy Sztabiński w pierwszej kolejności wskazuje na konieczność refleksji nad problemem oceny jakości danych uzyskiwanych w badaniach sondażowych oraz poświęcenia przez polskich socjologów i badaczy społecznych większej uwagi kwestii weryfikacji danych w prowadzonych przez nich badaniach. Autor zauważa, że w obecnych czasach badacze najczęściej powierzają realizację badań instytutom i firmom badawczym, stając się de facto ich klientami, a co za tym idzie, w trakcie realizacji badania tracą kontrolę nad jego przebiegiem. Dlatego, według Sztabińskiego, w wolnorynkowych realiach ocena jakości danych jest jeszcze ważniejsza niż w czasach, kiedy pisali o niej Lutyńscy. Autor podzielił swoje rozważania na cztery rozdziały. W rozdziale pierwszym systematyzuje funkcjonujące w literaturze przedmiotu sposoby oceny jakości danych, w drugim proponuje własne podejście do omawianego problemu, w końcu (rozdziały 3 i 4) przedstawia przykład zastosowania części swoich pomysłów, tworząc przy tym ramy porównawcze dla oceny innych badań tą samą metodą. Pierwszy rozdział książki to opis obecnego stanu wiedzy na temat możliwości oceny jakości danych uzyskiwanych w badaniach sondażowych. Autor dzieli występujące w literaturze „tradycyjne” podejścia na dwie zasadnicze perspektywy: wewnętrzną i zewnętrzną. Perspektywa wewnętrzna to analiza przebiegu procesu badawczego, jego poszczególnych etapów, elementów oraz próba wychwycenia JAK STWIERDZIĆ, CZY DANE Z SONDAŻU DO CZEGOŚ SIĘ NADAJĄ? 179 ewentualnych błędów. Założenie stojące za tą perspektywą jest takie, że prawdopodobieństwo uzyskania danych odpowiadających rzeczywistości jest większe, gdy badanie zostało przeprowadzone prawidłowo. W ramach analizy procesu badawczego Sztabiński wyróżnia poza tym dwa ujęcia – dynamiczne i statyczne. Ujęcie dynamiczne za cel oceny bierze przebieg procesu badawczego, czyli jego kolejne, następujące po sobie etapy, natomiast ujęcie statyczne skupia się na elementach procesu, czyli przede wszystkim jego uczestnikach – badaczach, ankieterach i respondentach. W ramach analizy błędów wyróżnia autor błędy obserwacji, błędy niezwiązane z obserwacją oraz błędy opracowania zebranego materiału. Perspektywa zewnętrzna to ocena ostatecznego rezultatu badania, czyli wyników pomiaru. To podejście autor również dzieli na dwie perspektywy, z których jedna odwołuje się do koncepcji trafności i rzetelności, druga zaś do procedur weryfikacyjnych i walidacyjnych. W rozdziale drugim Sztabiński proponuje własne podejście do kwestii oceny danych sondażowych. Przywołując teorię agencji Michaela Jensena i Williama Mecklinga (Jensen, Meckling 1976), wskazuje na możliwy konflikt interesów występujący między aktorami procesu badawczego – badaczem (zleceniodawcą) oraz instytutem lub firmą badawczą (wykonawcą i zleceniobiorcą). Według autora wykonawcy zależy przede wszystkim na zrealizowaniu badania (a więc interesuje go przede wszystkim proces zbierania danych), natomiast badacz jest zainteresowany w pierwszej kolejności tym, żeby rezultat badania był jak najbliższy prawdy. W odpowiedzi na te dwa różne zespoły oczekiwań autor wprowadza podział na pośrednie i bezpośrednie podejście do oceny jakości danych. Podejście pośrednie odnosi się przede wszystkim do oceny jakości pracy ankietera (autor poświęca przy tym niemal cały rozdział opisaniu sposobów oceny i kontroli pracy ankietera), natomiast podejście bezpośrednie to ocena jakości danych dokonywana poprzez powtórzenie pomiaru. Rozdziały trzeci i czwarty to prezentacja wyników analiz empirycznych przeprowadzonych na danych pochodzących z 34 badań kontrolnych zrealizowanych w latach 1992–2005 przez kilka instytutów badawczych (SMG/KRC, CBOS i ORBS). Na podstawie tych analiz autor tworzy zestawienie „benchmarków”, które określa jako „punkty odniesienia dla dokonanego pomiaru” lub „coś, co służy za standard przy ocenie innych pomiarów”. Oceny jakości danych uzyskanych w kontrolowanych badaniach autor dokonuje na podstawie porównania odpowiedzi respondentów w badaniu zasadniczym z odpowiedzią tego samego respondenta na to samo pytanie w pomiarze powtórzonym podczas badania kontrolnego oraz wartości kilku współczynników korelacji między wartościami zmiennej pochodzącymi z badania zasadniczego i wartościami zmiennej pochodzącymi z badania kontrolnego. Kryterium oceny jakości danych jest tu więc odsetek odpowiedzi zgodnych oraz wartość współczynników korelacji. W rozdziale trzecim Sztabiński prezentuje wyniki analiz w zależności od formy pytania, natomiast w rozdziale czwartym skupia się na przedmiocie pytania tworząc przy tym benchmarki dla poszczególnych typów pytań (benchmarki rozumiane jako średni odsetek zgodnych odpowiedzi dla danego typu pytania). Podział na formę 180 OSKAR ŻYNDUL i przedmiot badania wynika z założenia, że te cechy pytań mają wpływ na stopień, w jakim respondenci są w ogóle w stanie udzielić dokładnie takiej samej odpowiedzi (za przykład weźmy różnice między płcią respondenta a odpowiedzią na pytanie o stosunek do jakiejś sprawy na skali jedenastostopniowej). Ponadto, w rozdziale czwartym autor zastanawia się nad tym, jak rozbieżności w odpowiedziach na pytania wpływają na wyniki badania. Według niego, najważniejszą kwestią jest w tym przypadku wpływ rozbieżności na siłę zależności między mierzonymi zmiennymi. Z analiz autora wynika, że między danymi z badania zasadniczego i badania kontrolnego nie występują znaczące różnice w sile zależności między tymi samymi zmiennymi (a w kilku przypadkach, w których występują, kierunek zależności pozostaje taki sam), a co za tym idzie, rzetelność pomiaru nie ma istotnego wpływu na wnioski wyciągane z badania. Książka Sztabińskiego systematyzuje i zbiera w jednym miejscu funkcjonujące obecnie podejścia do kwestii oceny jakości danych uzyskiwanych w badaniach sondażowych. Godne pochwały jest również stworzenie na podstawie kilkudziesięciu badań zbioru benchmarków w formie tabel zawierających wskaźniki zgodności odpowiedzi dla poszczególnych typów pytań (wyróżnionych ze względu na formę i przedmiot pytania). Wydaje się jednak, że proporcje między objętością poszczególnych części omawianej pracy mogłyby wyglądać nieco inaczej. W rozdziale drugim, przedstawiającym teoretyczne założenia bezpośredniego i pośredniego podejścia do oceny jakości danych, bardzo niewiele miejsca autor poświęca podejściu bezpośredniemu. I to jeszcze nie jest zarzut, ponieważ założenia tego podejścia są bardzo proste – sprowadza się ono do powtórzenia pomiaru i porównania otrzymanych odpowiedzi. Niezrozumiałe natomiast jest, dlaczego w części empirycznej, obejmującej ponad jedną trzecią objętości pracy, Sztabiński prezentuje jedynie podejście bezpośrednie. Można oczekiwać, że w przypadku przedstawiania teoretycznych założeń podejścia do jakiegoś problemu na dwa sposoby, również część aplikacyjna będzie zawierała przykłady odnoszące się do obu. Kolejnym istotnym zarzutem wobec książki Sztabińskiego jest oparcie części empirycznej na materiale pochodzącym z badań realizowanych właściwie tylko jedną metodą. Na 34 badania, których wyniki wzięto pod uwagę, 32 były realizowane metodą PAPI. Mimo deklaracji we wstępie, że autora interesują techniki posługujące się wywiadem kwestionariuszowym (PAPI i CAPI), wśród analizowanych badań nie ma żadnego realizowanego tą drugą metodą. Znalazły się za to wyniki badania realizowanego metodą PSAQ (kwestionariusz papierowy wypełniany samodzielnie) oraz metodą obserwacji nieuczestniczącej, które wywiadami kwestionariuszowymi nie są. Niepokojący jest zwłaszcza brak badań realizowanych metodą CAPI. Jest to bowiem metoda coraz częściej wykorzystywana w świecie współczesnych badań sondażowych. W praktyce badawczej firm zajmujących się badaniami społecznymi i marketingowymi metodę PAPI wykorzystuje się coraz rzadziej. Coraz częściej natomiast dane zbiera się metodami CAPI, CATI i CAWI (Computer Assisted Web Interview). Trudno powiedzieć, skąd taki dobór materiału, ponieważ autor w żadnym miejscu się z niego nie tłumaczy. JAK STWIERDZIĆ, CZY DANE Z SONDAŻU DO CZEGOŚ SIĘ NADAJĄ? 181 Podsumowując: książka Sztabińskiego zawiera dobry przegląd obecnego stanu wiedzy na temat oceny jakości danych sondażowych. Autor proponuje również własne ciekawe podejście do omawianego problemu. Jednak empiryczna egzemplifikacja proponowanych rozwiązań wydaje się zbyt ograniczona, zarówno pod względem metod, jak i użytego materiału empirycznego. Literatura Jensen, Michael C. i William H. Meckling. 1976. Theory of the Firm: Managerial Behavior. Agency Costs and Ownership Structure. „Journal of Financial Economics”, t. 3, 4, s. 305–360. Lutyńska, Krystyna i Neonila Szeszenia. 1972. Wstępne wyniki zewnętrznej weryfikacji odpowiedzi respondentów w wywiadzie na temat zachowań zdrowotnych. W: Z. Gostkowski i J. Lutyński (red.). Analizy i próby technik badawczych w socjologii, t. IV. Wrocław: Ossolineum. Lutyńska, Krystyna. 1975. Weryfikacja danych z odpowiedzi respondentów na pytania o wysokość zarobków. W: Z. Gostkowski i J. Lutyński (red.). Analizy i próby technik badawczych w socjologii, t. V. Wrocław: Ossolineum. Lutyński, Jan. 1975. Analizy weryfikacyjne w badaniach z zastosowaniem wywiadu kwestionariuszowego, ich rodzaje i możliwości. W: Z. Gostkowski i J. Lutyński (red.). Analizy i próby technik badawczych w socjologii, t. V. Wrocław: Ossolineum. Sztabiński, Franciszek. 1995. Kontrola w badaniach surveyowych: pytania i odpowiedzi. „ASK” 1: 49–60. Sztabiński, Franciszek. 1997. Ankieta pocztowa i wywiad kwestionariuszowy. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Sztabiński, Franciszek. 2005. Szkolenie do badania (tzw. briefing) i przygotowanie ankietera do wywiadu. W: P. B. Sztabiński, Z. Sawiński i F. Sztabiński (red.). Fieldwork jest sztuką. Jak dobrać respondenta, skłonić do udziału w wywiadzie, rzetelnie i sprawnie zrealizować badanie? Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210) ISSN 0039−3371 To access international literature as diverse as the study of sociology, start here. ProQuest Sociological Abstracts offers a world of relevant, comprehensive, and timely bibliographic coverage. Over 890,000 easily searchable abstracts enhance discovery of full-text articles in thousands of key journals from 35 countries, along with books, conference papers, and dissertations, as well as citations to reviews of books and other media. This continuously growing collection is updated monthly, and offers backfiles to 1952—plus scholar profiles, browsable indexes, and a searchable thesaurus through the ProQuest Illumina™ interface. The ProQuest Sociological Abstracts Discovery Prize. Tell us how ProQuest Sociological Abstracts has advanced teaching and learning at your institution, and you may win the ProQuest Sociological Abstracts Discovery Prize. Visit: info.csa.com/sociologicaldiscovery ProQuest Sociological Abstracts For a free trial, contact [email protected] or log onto www.proquest.com/go/csasoc today. Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN zaprasza do lektury książek SOCJOLOGIA K. Andrejuk Europeizacja w diasporze. Studenci polscy na uczelniach w Londynie po 2004 roku (2013, 36,75 zł) P I T I R I M A. SOROKIN RUCHLIWOÂå SPO¸ECZNA M. Dmochowska Nowe wspólnoty w Polsce na przełomie XX i XXI wieku. Między Platonem, Amwayem a trollami (2012, 31,50 zł) H. Domański i A. Pokropek Podziały terytorialne, globalizacja a nierówności społeczne (2011, 31,50 zł) w y d a w n i c t w o i n s t y t u t u f i l o z o fWydawnictwo i i i s o c j o l IFiS o g iPAN i pan Dyskursy ubóstwa i wykluczenia społecznego. Praca zbiorowa pod redakcją E. Tarkowskiej (2013, 42 zł) PIOTR WERYŃSKI B. Gąciarz i J. Bartkowski Samorząd a rozwój. Instytucje – obywatele –podmiotowość (2012, 42 zł) . Gentryfikacja starej części J. Gądecki Nowej Huty? (2012, 36,75 zł) J.H. Goldthorpe O socjologii. Integracja badań i teorii (2012, 52,50 zł) U. Jarecka Luksus w szarej codzienności. Społeczno-moralne konteksty konsumpcji (2013, 21 zł) EMOCJE Grupy interesu i lobbing. Polskie doświadczenia w unijnym kontekście. Praca zbiorowa pod redakcją K. Jasieckiego (2011, 36,75 zł) a kultura i ˝ycie spo∏eczne Kobiety – feminizm – demokracja. Praca zbiorowa pod redakcją B. Budrowskiej (2010, 31,50 zł) L. Krzywicki Za Atlantykiem. Wrażenia z podróży po Ameryce (2011, 31,50 zł) Wydawnictwo Kulturowe wartości Europy Praca zbiorowa pod redakcją Hansa Joasa i Klausa Wiegandta (2012, 47,25 zł) Luksus versus niedostatek. Społeczno-ekonomiczne tło konsumpcji. Praca zbiorowa pod redakcją Urszuli Jareckiej (2013, 21 zł) Obszary wiejskie w Polsce. Różnorodność i procesy różnicowania. Praca zbiorowa pod redakcją H. Podedwornej i A. Pilichowskiego (2011, 31,50 zł) Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN zaprasza do lektury książek A. Porankiewicz-Żukowska Między jednostką a strukturą społeczną. Tożsamość, rola i struktura społeczna w teorii S. Strykera i P. J. Burke’a. (2012, 21 zł) Z. Sawiński Zastosowania tablic w badaniach zjawisk społecznych (2010, 31,50 zł) Socjologia z medycyną. W kręgu myśli naukowej Magdaleny Sokołowskiej. Praca zbiorowa pod redakcją W. Piątkowskiego (2010, 31,50 zł) Obszary wiejskie w Polsce ~ ~ ~ ~ ~ ~ W. Sombart Żydzi i życie gospodarcze (2010, 52,50 zł) Ró˝norodnoÊç i procesy ró˝nicowania Pod redakcjà HANNY PODEDWORNEJ i ANDRZEJA PILICHOWSKIEGO P. Sorokin: Ruchliwość społeczna (2009, 52,50 zł) Spektakle zmysłów. Praca zbiorowa pod redakcją A. Wieczorkiewicz i M. Kostaszuk-Romanowskiej (2010, 42 zł) F. Sztabiński Ocena jakości danych w badaniach surveyowych (2011, 31,50 zł) M. Szpunar Nowe-stare medium. Internet między tworzeniem nowych modeli komunikacyjnych a reprodukowaniem schematów komunikowania masowego (2012, 31,50 zł) Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN Polskie Towarzystwo Socjologiczne Tożsamość. Zaufanie. Integracja. Polska i Europa Praca zbiorowa pod redakcją W. Wesołowskiego i K.M. Słomczyńskiego (2012, 42 zł) J. J. Wiatr Polski interes narodowy: refleksje o historii i współczesności (2012, 21 zł) Wielokulturowość: konflikt czy koegzystencja? Praca zbiorowa pod redakcją A. Śliz i M.S. Szczepańskiego (2011, 31,50 zł) W przygotowaniu H. Bojar Rodzina w małym mieście. Z socjologicznych badań terenowych lokalnych społeczności obywatelskich we współczesnej Polsce K. Jasiecki Kapitalizm po polsku. Między modernizacją a peryferiami Unii Europejskiej POLSKA I EUROPA Pod redakcją WŁODZIMIERZA WESOŁOWSKIEGO KAZIMIERZA M. SŁOMCZYŃSKIEGO W Y D AW N I C T W O I Fi S PA N Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN zaprasza do lektury książek FILOZOFIA A. Drozdek Greccy filozofowie jako teolodzy (2011, 31,50 zł) Fenomen i przedstawienie. Francuska estetyka fenomenologiczna Praca zbiorowa pod redakcją Iwony Lorenc, Mateusza Salwy i Piotra Schollenbergera (2012, 52,50 zł) W. Hanuszkiewicz Filozofia Hermana Cohena w perspektywie sporu o jedność metody transcendentalnej (2011, 31,50 zł) J. Jagiełło Niedokończony spór o antropologię filozoficzną (2011, 31,50 zł) Nauka w filozofii. Oblicza obecności. Praca zbiorowa (2011, 31,50 zł) M. Dummett Natura i przyszłość filozofii (2010, 21 zł) E. Husserl Medytacje kartezjańskie (2009, 31,50 zł, okładka twarda 42 zł) E. Husserl Logika formalna i logika transcendentalna (2011, 42 zł) N. Malebranche Poszukiwanie prawdy, 2 tomy (2011, 115,50 zł) P. Marczewski Uczynić wolność nieuchronną (2012, 31,50 zł) J. Offray de La Mettrie Dzieła filozoficzne (2010, 52,50 zł) M. Olszewski Interpretation and Truth. A New Annotated Edition of Giles of Rome’s (2012, 27,30 zł) G. Pico della Mirandola Oratio de hominis dignitate. Mowa o godności człowieka (2010, 26,25 zł) M. Soin Wartości i fakty. Etyczne i socjologiczne zastosowanie filozofii lingwistycznej (2013, 21 zł) J. Szacki Kontrrewolucyjne paradoksy (2012, 31,50 zł) K. Waloszczyk Dosłowna i niedosłowna interpretacja wierzeń religijnych (2012, 21 zł) Zapraszamy także do zakupu naszych książek z lat ubiegłych Książki Wydawnictwa IFiS PAN do nabycia w Wydawnictwie e-mail: [email protected]), (ul. Nowy Świat 72, pok. 231, 00–330 Warszawa ), księgarniach naukowych oraz sieci Azymut na terenie całego kraju. Sprzedaż wysyłkową prowadzi księgarnia internetowa Merlin.pl. „Studia Socjologiczne” są kwartalnikiem polskiego środowiska socjologicznego. Ukazują się nieprzerwanie od 1961 roku. Wydawcami są Polska Akademia Nauk, działająca poprzez Instytut Filozofii i Socjologii oraz Komitet Socjologii, a od 2013 roku Wydział Filozofii i Socjologii UW. „Studia Socjologiczne” publikują artykuły ze wszystkich dziedzin socjologii, a także z dyscyplin pokrewnych, jeśli problematyka ujęta jest z perspektywy socjologicznej. Preferujemy teksty zaawansowane teoretycznie, zorientowane empirycznie, nowatorskie w warstwie koncepcyjnej i metodologicznej. Nasze łamy otwarte są dla polemik i debat naukowych, publikujemy również recenzje książek. Wersja pierwotna to egzemplarze drukowane. Uznajemy prawo Autorów do nadawania nadsyłanym tekstom różnych form: od pogłębionej rozprawy teoretycznej lub metodologicznej poprzez eseje polemiczne i recenzyjne, po solidne analizy empiryczne. Do najważniejszych zadań redakcji zaliczamy utrzymywanie i upowszechnianie wysokich standardów publikacji i rzetelności naukowej. Nadesłane teksty oceniane są przed drukiem przez anonimowych recenzentów (w systemie double-blind review), których lista zamieszczana jest na odwrocie strony tytułowej każdego numeru oraz na stronie internetowej. Procedura kwalifikowania tekstów do druku opisana jest w zakładce „Dla autorów”. W listopadzie 2008 roku korporacja Thomson Reuters podjęła decyzję o wpisaniu „Studiów Socjologicznych” na prestiżową listę czasopism, znaną dawniej jako lista filadelfijska. Poczynając od numeru 1(2008) „Studia Socjologiczne” uwzględniane są w serwisach Institute for Scientific Information: Social Sciences Citation Index, Social Scisearch oraz Journal Citation Reports/Social Sciences Edition. Za publikację w naszym kwartalniku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznaje 10 punktów. INFORMACJE DLA AUTORÓW „Studia Socjologiczne” przyjmują do publikacji wyłącznie teksty oryginalne. Złożone teksty nie mogą być opublikowane wcześniej w innych miejscach, ani też w tym samym czasie rozpatrywane pod kątem publikacji gdzie indziej, niezależnie od charakteru wydawnictwa oraz języka publikacji. Od 2012 roku „Studia” publikują także teksty w języku angielskim, jeśli zostaną nadesłane w płynnej angielszczyźnie i przejdą procedurę kwalifikacyjną, przy czym co najmniej jednym recenzentem będzie native-speaker. Teksty powinny być nadsyłane (jako załączniki) na adres [email protected]. Wszystkie teksty (także recenzje książek) powinny być zatytułowane. Do artykułów i esejów recenzyjnych należy dołączyć abstrakt w języku polskim (ok. 150 słów) i kilka słów kluczowych. Abstrakt i słowa kluczowe oraz tytuł w języku angielskim można dosłać po zakwalifikowaniu tekstu do druku. Tekstów nie należy podpisywać. Dane autora (imię i nazwisko, afiliacja, telefon, adres pocztowy i elektroniczny) powinny być załączone – w celu zapewnienia anonimowości – w osobnym pliku. Wraz z tekstem autor składa oświadczenie, że praca jest wyłącznym i oryginalnym dorobkiem autora(ów), że udział innych osób, które przyczyniły się do powstania tekstu został odnotowany (np. w formie przypisu lub podziękowania za udostępnienie danych, opracowanie metody pomiaru, konsultację metodologiczną itp.) oraz że wśród autorów nie jest wymieniona osoba, której wkład w powstanie tekstu jest nieznaczący (tzw. honorary authorship). Jeśli do powstania tekstu przyczyniło się udzielone autorowi(om) wsparcie (np. stypendium autorskie, grant badawczy itp.), to autor zobowiązany jest podać w tekście źródła finansowania publikacji. Redakcja „Studiów Socjologicznych” przywiązuje dużą wagę do standardów rzetelności naukowej i respektowania zasad dobrych praktyk w nauce. Wszystkie przejawy naruszania etyki działalności naukowej będą dokumentowane i upubliczniane.