Jak stwierdzić, czy dane z sondażu do czegoś się

Transkrypt

Jak stwierdzić, czy dane z sondażu do czegoś się
RADA REDAKCYJNA
Zygmunt Bauman, Jolanta Kulpińska, Władysław Markiewicz, Janusz Mucha,
Grażyna Skąpska, Antoni Sułek
REDAKCJA
Jacek Wasilewski (SWPS) – redaktor naczelny, e-mail: [email protected]
Barbara Gruszka (IFiS PAN) – sekretarz redakcji, e-mail: [email protected]
Redaktorzy tematyczni
Wojciech Adamek (UJ) – klasyczna myśl socjologiczna oraz dział recenzji, listów i polemik
Marta Bucholc (UW) – socjologia humanistyczna
Henryk Domański (IFiS PAN) – redaktor statystyczny, socjologia struktur społecznych
i mobilności
Anna Horolets (UG) – antropologia społeczna
Marta Juza (UP w Krakowie) – komunikacja społeczna i socjologia Internetu
Michał Kaczmarczyk (UG) – współczesne teorie socjologiczne
Lech M. Nijakowski (UW) – socjologia konfliktu, socjologia narodu
Tomasz Szlendak (UMK) – socjologia zmian społecznych, kultury i rodziny
ZESPÓŁ RECENZENTÓW
Zbigniew Bokszański (UŁ)
Irena Borowik (UJ)
Mikołaj Cześnik (ISP PAN)
Marek Czyżewski (UŁ)
Rafał Drozdowski (UAM)
Grzegorz Ekiert (Harvard University)
Kaja Gadowska (UJ)
Krzysztof Gorlach (UJ)
Jolanta Grotowska-Leder (UŁ)
Krzysztof Jasiecki (IFiS PAN)
Krzysztof Jasiewicz (Washington & Lee University)
Sławomir Kapralski (SWPS)
Kazimierz Krzysztofek (SWPS)
Jan Kubik (Rutgers University)
Katarzyna Leszczyńska (AGH)
Grzegorz Lissowski (UW)
Hanna Mamzer (UAM)
Barbara Misztal (Leicester University)
Janusz Mucha (AGH)
Krzysztof Olechnicki (UMK)
David Ost (Hobart and William Smith Colleges)
Antonina Ostrowska (IFiS PAN)
Dorota Praszałowicz (UJ)
Adam Przeworski (New York University)
Tomasz Sahaj (AWF Poznań)
Joanna Sikorska (IFiS PAN)
Krystyna Slany (UJ)
Kazimierz M. Słomczyński (Ohio State University)
Radosław Sojak (UMK)
Urszula Strawińska (SWPS)
Józef Styk (UMC-S)
Antoni Sułek (UW)
Brunon Synak (UG)
Marek Szczepański (UŚ)
Krzysztof Tymicki (SGH)
Kazimiera Wódz (UŚ)
P O L S K A
A K A D E M I A
N A U K
WYDZIAà FILOZOFII I SOCJOLOGII UW
„Studia Socjologiczne” znajdują się na liście czasopism Journal Citation
Reports/Social Sciences Edition, impact factor 2011 = 0,079; 2012 = 0,024
WYDAWCA
INSTYTUT FILOZOFII I SOCJOLOGII PAN, KOMITET SOCJOLOGII PAN,
WYDZIAŁ FILOZOFII I SOCJOLOGII UW
REDAKTOR TOMU
LECH M. NIJAKOWSKI
© Copyright by Polska Akademia Nauk - Komitet Socjologii
and Instytut Filozofii i Socjologii PAN
© Copyright by Studia Socjologiczne 2013
Publikacja dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
ADRES REDAKCJI
00−330 WARSZAWA, NOWY ŚWIAT 72, pokój 231, tel. 22 65 72 861
[email protected]
www.studiasocjologiczne.pl
REALIZACJA WYDAWNICZA
Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN
00−330 Warszawa, ul. Nowy Świat 72, tel. 22 6572 897
[email protected]
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
SPIS TREŚCI
Artykuły
Janusz Reykowski: Wolność gospodarcza jako ideologia ...................................
7
Aleksandra Grzymała-Kazłowska: Ku socjologii mobilnego społeczeństwa?
Rozwój nowych koncepcji migracji i integracji a socjologia ....................... 31
Wojciech Rafałowski: Politologiczne i socjologiczne teorie fragmentacji systemów partyjnych: od izolacji do interakcji .................................................. 53
Alicja Zawistowska: „Płeć matematyki”. Zróżnicowania osiągnięć ze względu
na płeć wśród uzdolnionych uczniów ........................................................... 75
Hella Dietz: „Nowi niepokorni”. Powstanie Komitetu Obrony Robotników
jako wyzwanie dla teorii socjologicznej ....................................................... 97
Dorota Hall: Religia i nieheteroseksualność: stan debaty akademickiej
i wybrane wątki badań prowadzonych w Polsce .......................................... 123
Marta Pikora: Aktorzy, kreatorzy, konsumenci widowiska sportowego. Rzecz
o polskich klubowych kibicach piłkarskich .................................................. 151
Recenzja
Oskar Żyndul: Jak stwierdzić, czy dane z sondażu do czegoś się nadają? (recenzja z: Franciszek Sztabiński. Ocena jakościowa danych w badaniach
surveyowych) ................................................................................................. 177
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
CONTENTS
Articles
Janusz Reykowski: Economic Freedom as an Ideology......................................
7
Aleksandra Grzymała-Kazłowska: Towards the Sociology of Mobile Society?
The Development of New Concepts of Migration and Integration and
Sociology ....................................................................................................... 31
Wojciech Rafałowski: From Isolation to Interaction. Evolution of Theories in
the Research on Party System Fragmentation............................................... 53
Alicja Zawistowska: „The Gender of Mathematics”: Gender Differences in
High Mathematical Achievements Among Students..................................... 75
Hella Dietz: The „New Defiant Ones”. The Emergence of the Workers’ Defense
Committe as a Challenge to Sociological Theory ......................................... 97
Dorota Hall: Religion and Non-Heterosexuality: The Academic Debate and
Selected Aspects of Research Conducted in Poland ..................................... 123
Marta Pikora: Actors, Creators and Consumers of Sport Show. The Study of
Polish Football Supporters ............................................................................ 151
Book Rewiev
Oskar Żyndul: How Can We Know If Survey Data Are Any Good? (review of:
Ocena jakości danych w badaniach surveyowych [Assessing Data Quality
in Survey Research] by Franciszek Sztabiński) ............................................ 177
ARTYKUŁY
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Janusz Reykowski
Polska Akademia Nauk
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
Artykuł zajmuje się analizą społecznych i psychologicznych aspektów neoliberalnego
modelu rynkowego, w znacznej mierze w nawiązaniu do poglądów Leszka Balcerowicza.
Wskazuje, że neoliberalizm opiera się na ograniczonym rozumieniu wolności i jej znaczenia
w życiu ludzi i nie uwzględnia, że sposób rozumienia wolności zależy od ideologicznych
przekonań. Nadto, neoliberalizm ignoruje fakt, że w warunkach wolności związek między
indywidualnym wysiłkiem (produktywnością) a uzyskiwanymi dobrami (nagrodami) ulega
rozluźnieniu, co jest przejawem autodestruktywnych tendencji w systemie rynkowym. Defekty mechanizmów rynkowych nie są jednak argumentem na rzecz zwiększania kontroli państwa nad rynkiem. Należy poszukiwać innych mechanizmów przezwyciężania tych defektów.
Główne pojęcia: neoliberalny model rynkowy; wolność; ideologia; rynek a państwo; Leszek Balcerowicz.
W lutym 2013 roku John Goedde przewodniczący Senackiego Komitetu do
spraw Edukacji w stanie Idaho zgłosił projekt ustawy, która nakazywałaby wszystkim uczniom szkół średnich w Idaho przeczytać książkę Ayn Rand Atlas Shrugged
i zdać z niej test jako warunek uzyskania dyplomu ukończenia szkoły (w polskim
tłumaczeniu ta książka ukazała się w 2007 roku pod tytułem Atlas zbuntowany).
Goedde nie upierał się jednak przy tej legislacji. Stwierdził, że chodziło mu raczej
o wysłanie pewnego sygnału do rządzących w związku z decyzjami, które podejmują
(Celock 2013).
Książka ta, opublikowana po raz pierwszy w 1957 roku, zdobyła, mimo wielu
wysoce negatywnych ocen, ogromną popularność. W roku 1991 w surveyu przeprowadzonym na zamówienie Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych wśród
członków Book-of the-Month Club uzyskała drugie miejsce w rankingu popularności – pierwsze miejsce zajęła Biblia.
Wywarła ona wpływ na myślenie znaczących postaci życia publicznego w Stanach Zjednoczonych, w tym takich jak Alan Greenspan – wieloletni przewodniczący Banku Rezerw Federalnych w USA, uważany przez bardzo długi czas za guru
kapitalistycznej gospodarki, Clarence Thomas – sędzia Sądu Najwyższego, Glenn
Beck – publicysta, ideolog Tea Party. Trzy lata temu kandydat na wiceprezydenta
z ramienia Partii Republikańskiej w wyborach 2012 roku, Paul Ryan, wyraził następującą opinię: „Sądzę, że Ayn Rand wykonała lepszą niż ktokolwiek inny robotę
budowy moralnych podstaw kapitalizmu, a właśnie te moralne podstawy są obecnie
atakowane” („The Washington Post” 08/13/2012).
Instytut Psychologii, e-mail: [email protected]
8
JANUSZ REYKOWSKI
Twórczość Ayn Rand, filozofki i powieściopisarki, stanowi wykład szeroko akceptowanego, przyjmowanego z entuzjazmem sposobu myślenia o naturze kapitalizmu
i jego przeciwnikach. Autorka istotne elementy swego stanowiska streściła następująco:
„Człowiek – każda jednostka ludzka – jest celem samym w sobie, a nie środkiem
do czyichś celów. Istnieje dla siebie, a nie dla innych. Nie ma więc poświęcać się dla
innych, ani innych poświęcać dla swoich celów. Dążenie do realizacji własnego, racjonalnie rozumianego interesu i własnego szczęścia jest najwyższym moralnym celem jego życia. Idealnym systemem polityczno-ekonomicznym, w którym człowiek
te cele może realizować, jest laissez-fair kapitalizm. W systemie tym ludzie wchodzą
ze sobą w relacje nie jak ofiara i oprawca, pan i niewolnik, lecz jako «handlowcy»
(traders) – wolne jednostki dokonujące swobodnej wymiany dóbr dla wzajemnych
korzyści. W tym systemie nikt nie możne otrzymać jakiejkolwiek wartości od innych
uciekając się do przemocy i nikomu nie wolno uciekać się do fizycznej przemocy
wobec drugich. Rząd działa jako policjant, który chroni prawa człowieka. Stosuje
siłę fizyczną tylko w wypadku konieczności odparcia fizycznego ataku – jest ona
skierowana przeciw tym, którzy taki atak inicjują. W idealnym systemie gospodarka
i państwo powinny być całkowicie odseparowane, tak jak odseparowane są państwo
i Kościół” (Rand 1962, http://kostisvelonis.blogspot.com/2011/08/introducing-objectivism-by-ayn-rand.html).
W swej powieści Atlas zbuntowany Rand opisuje kraj, w którym ludzie o wielkich osiągnięciach, głównie biznesmeni, są gnębieni, prześladowani, eksploatowani.
Ale buntują się przeciw takiemu traktowaniu i podejmują strajk odmawiając pracy
dla społeczeństwa, które ich nie docenia uważając, że działanie dla zysku jest niemoralne. Są więc jak Atlas, który dźwiga na ramionach świat, ale świat ten zrzuca
z ramion, kiedy spotyka się z niewdzięcznością. Konsekwencje są dla świata fatalne.
Entuzjastyczni czytelnicy tej powieści – przede wszystkim biznesmeni, ale nie
tylko, widzą w niej apologię kapitalistycznej gospodarki i społecznej roli biznesmena, a zarazem potępienie polityki państwa, które przez podatki, regulacje i inne
ingerencje utrudnia życie biznesowi. Wspomniany wyżej Paul Ryan, w cytowanej
wyżej wypowiedzi ujął to tak: „To, co jest szczególnego w tym, co dzieje się obecnie w rządzie, na świecie, w Ameryce, to tak jak byśmy żyli teraz w powieści Ayn
Rand1” (Mayer 2012, http://www.newyorker.com).
Rand w swych utworach literackich i tekstach filozoficznych przedstawiała ideologię systemu rynkowego. Teoretyczne podstawy tej ideologii zawierają prace
ekonomistów należących do nurtu określanego obecnie przez wielu autorów jako
neoliberalny2. Rozwijają oni pogląd, że wolnorynkowy kapitalizm jest najlepszym
z możliwych (dających się pomyśleć) społeczno-ekonomicznych systemów. Zapew1
W okresie wyborczym Ryan zdystansował się od Rand. Jej ateizm był dla niego bardzo politycznie niewygodny.
2
Przedstawiciele tego nurtu określają swoje stanowisko jako liberalne. Wywołuje to nieporozumienia dwojakiego rodzaju. Jedno wynika z faktu, że stanowisko liberalne w Europie znaczy coś dokładnie
odwrotnego niż w Stanach Zjednoczonych. A ponadto, jak twierdzi Andrzej Walicki wybitny specjalista od historii myśli liberalnej, poglądy przedstawicieli tego nurtu całkowicie rozmijają się z ujęciem
rozwijanym w ramach głównego nurtu liberalizmu (Walicki 2012). A Zdzisław Sadowski stwierdza:
„Z tradycji liberalizmu zrodziła się m.in. koncepcja społecznej gospodarki rynkowej” (2011: 76).
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
9
nia on warunki szybkiego rozwoju gospodarczego i pomnażania społecznej pomyślności, jeśli nie jest ograniczany przez politykę państwa.
Stanowisko neoliberalne przez kilkadziesiąt lat miało pozycję hegemoniczną
w ośrodkach akademickich, wśród polityków, wśród działaczy gospodarczych. Zyskało znaczny stopień popularności w szerokich kręgach opinii publicznej. Dopiero
w ostatnich latach, pod wpływem kryzysu, narastać zaczyna krytycyzm wobec tego
sposobu myślenia. Ale mimo owej fali krytycyzmu neoliberalny sposób myślenia
o roli rynku ma nadal bardzo duży wpływ na opinie elit politycznych i gospodarczych, na media i na postawy wielu tzw. przeciętnych obywateli. Także w Polsce.
Zasady i efekty działania systemu rynkowego są analizowane przede wszystkim
w kategoriach ekonomicznych. Ale mają one nie tylko ekonomiczny charakter. Rynek jest przecież pewną formą społecznych stosunków, mających określony wpływ
na ludzką motywację i na sposób życia ludzi. Jego własności można więc analizować nie tylko z perspektywy ekonomicznej, ale także z perspektywy innych nauk
społecznych. W tym tekście zamierzam zająć się analizą systemu rynkowego z perspektywy psychologicznej. Jej punktem wyjścia będzie charakterystyka głównych
cech tego systemu przedstawianych w pracach przedstawicieli nurtu neoliberalnego.
W Polsce najwybitniejszym teoretykiem systemu rynkowego ujmowanego
z neoliberalnej perspektywy, a zarazem politykiem, który ów system w Polsce
wprowadzał, jest Leszek Balcerowicz. W ostatniej publikacji Odkrywając wolność
(Warszawa 2012) przedstawił w sposób zwarty swój pogląd na naturę tego systemu
i zamieścił w niej, jak napisał, „kilkadziesiąt znakomitych, w mojej opinii, tekstów,
które dotyczą wolności w społeczeństwie” (Balcerowicz 2012: 58). Poglądy przedstawione w tej książce będą jednym z głównych źródeł niniejszej analizy.
System rynkowy w ujęciu neoliberalnym:
wolność jako zasada fundamentalna
Według neoliberalnych autorów podstawową dla opisu systemu rynkowego kategorią jest wolność. Rynek może efektywnie działać i rozwijać się dzięki wolności,
a wolność rynkowa jest jednym z najlepszych zabezpieczeń innych rodzajów wolności.
Chodzi tu o wolność, która dotyczy jednostki, a nie społeczeństwa. Jest ona przeciwieństwem niewoli. Ale, jak zauważa Leszek Balcerowicz, nie jest to proste przeciwieństwo (wolność – niewola), bo wolność ma charakter stopniowalny i w różnych społeczeństwach może być jej więcej lub mniej. Jest jej tym więcej, im mniej
ludzkich działań podlega nakazom i zakazom wydawanym przez państwo (Balcerowicz 2012: 19). Podobnie o wolności mówi słynny ekonomista Fryderyk von Hayek:
„wolność to brak przymusu, a więc sytuacji, gdy działania jednego człowieka są
podporządkowane woli innego człowieka – jego celom” (Hayek 2012: 243).
Są różne rodzaje wolności: wolności osobiste (możliwość swobodnego dysponowania sobą), wolność słowa (możliwość swobodnego wyrażania swoich opinii),
wolności cywilne (możliwość gromadzenia się i organizowania się dla wspólnych
celów), wolności polityczne (możliwość uczestniczenia w zarządzaniu państwem),
10
JANUSZ REYKOWSKI
ale szczególne znaczenie ma wolność gospodarcza (Balcerowicz 2012: 39– 40). Mówiąc o wolności gospodarczej podkreśla się jej trzy fundamentalne aspekty: wolność
konkurencji, prywatna własność, państwo minimalne.
Wolna konkurencja
Pełna wolność gospodarcza to sytuacja, gdy nie ma żadnych ograniczeń dla produkowania, sprzedawania, dostarczania dóbr i usług wszelkiego rodzaju. Każdy,
kto potrafi coś wytworzyć, obsłużyć, dostarczyć – czy to w sferze materialnej czy
symbolicznej (np. informację, wiedzę, rozrywkę, dzieło sztuki) może, konkurując
z innymi, uczestniczyć w rynkowej wymianie.
Takiej pełnej wolności nie ma nigdzie na świecie, bo państwa w różny sposób
wolność konkurencji ograniczają.
Ograniczają wolność umów. Chodzi tu przede wszystkim o umowy między pracodawcą a pracownikiem, które stanowią formę wzajemnej wymiany. Prawo angażowania się we wzajemną wymianę jest naturalnym prawem człowieka, w które nikt
nie powinien się wtrącać. Jeśli wymiana ta jest dobrowolna i nie wynika z oszustwa,
to tym samym jest korzystna dla każdej ze stron. Tymczasem państwa wolność tę
ograniczają. Ustalają płace minimalne, wymagania dotyczące czasu pracy, urlopów
itp. A wszystko to powinien regulować rynek.
Ingerencje te opierają się na fałszywym, zdaniem neoliberalnych ekonomistów,
założeniu o asymetrii sił między pracownikiem a pracodawcą. Są one przejawem
paternalizmu wobec pracowników. Przynoszą im szkody doprowadzając do wzrostu
bezrobocia i spadku zatrudnienia (Balcerowicz 2012: 41). W rzeczy samej ograniczają wolność obu stron – pracowników i pracodawców.
W niektórych krajach ograniczenia wolności pracowników idą bardzo daleko.
W różnych regionach Chin panuje wprowadzony w 1958 roku system Hukou. Jest to
wymóg rejestracji gospodarstw domowych w określonym administracyjnym okręgu.
Opuszczenie miejsca rejestracji – np. w poszukiwaniu pracy – wymaga zgody lokalnych władz (Potocka i Pieczonka 2012). Takie ograniczenia wolności pracownika są
też szkodliwe dla pracodawców.
Ograniczenia dotyczą także swobody rynkowej konkurencji w różnych dziedzinach życia. Niektóre państwa nie dopuszczają do niej w edukacji, w służbie zdrowia
lub też wprowadzają różne regulacje, licencje, limity itp. (Balcerowicz 2012: 32).
George Reisman3 konkretyzuje to stanowisko wskazując, że państwa tworzą
ogromne instytucje, które mają kontrolować i regulować działalność gospodarczą
w różnych obszarach. Napisał: „Proces akumulacji kapitału został nadszarpnięty
i może ostatecznie zostać odwrócony w jego konsumpcję jako efekt kolejnych rządowych regulacji, podnoszących koszty produkcji i tym samym zmniejszających
jej wydajność. Odnosi się to zasadniczo do wszystkich regulacji narzuconych przez
takie agencje rządowe, jak: Environmental Protection Agency (Agencja Ochrony
Środowiska), Occupational Safety and Health Administration (Urząd Bezpieczeń3
Wywodzący się z klasycznej austriackiej szkoły ekonomicznej (uczeń Ludwika von Misesa)
autor tysiącstronicowego dzieła pt. Capitalizm (1998).
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
11
stwa i Higieny Pracy), Consumer Product Safety Commission (Komisja Ochrony
Konsumenta), National Labor Relations Board (Krajowa Rada Stosunków Pracy),
Food and Drug Administration (Urząd ds. Żywności i Lekarstw). Na skutek tego
produktywność pracy wykonywanej w gospodarce jest mniejsza, niż byłaby w przeciwnym razie” (Reisman 2012, http://mises.pl/blog/2012/03/13/reisman-ku-chwalekapitalistycznego-jednego-procenta/).
Własność prywatna jako prawo wolnościowe
Prywatna własność środków produkcji to drugi z fundamentów wolnego rynku.
Jest to „generalne wolnościowe prawo człowieka” (Balcerowicz 2012: 42). Znaczy
ono, że tym, co jest naszą własnością, rozporządzamy tylko my sami i my sami
mamy nieograniczone prawo do korzystania zeń. Prawo to bywa przez państwa
w różny sposób ograniczane. Przykładem tych ograniczeń są prawa określające
warunki zakładania firm, urzędowa kontrola nad sposobem użytkowania własności
(np. w formie kontroli czynszów), ograniczenia możliwości korzystania z owoców
własnej pracy w formie nakładanych na nie podatków itp. (Balcerowicz 2012: 43).
Ograniczenia te przyczyniają się do hamowania rozwoju gospodarczego.
Balcerowicz wypowiada się na ten temat w sposób następujący: „Jak wskazują rozległe doświadczenie i badania empiryczne, szeroki zakres wolności w tym
zwłaszcza prywatnej własności ma kolosalne i pozytywne znacznie dla podstawowych warunków życia milionów ludzi [...] A jednak właśnie ta wolność, szczególnie
zaś własność prywatna, podlegała i ciągle podlega bądź demonizacji i potępieniu,
bądź niechęci ze strony wielu intelektualistów [...], którzy wywarli głęboki wpływ
na politykę” (Balcerowicz 2012: 44). Można tu wspomnieć, że to właśnie owo „potępienie” i „demonizacja” są głównym tematem powieści Atlas zbuntowany.
Państwo minimalne jako gwarant wolności
Prawidłowe działanie systemu rynkowego wymaga odpowiedniego zabezpieczenia. Wspomniany wyżej Reisman napisał o tym tak: „Istnienie wolności wymaga
istnienia rządu, ale wymaga bardzo specyficznego jego rodzaju, mianowicie, ograniczonego rządu (limited government), rządu, którego funkcje ograniczone są jedynie
do obrony i do działań odwetowych wobec tych, którzy inicjują akty przemocy –
a więc do działań o charakterze policyjnym, sądowym i obrony narodowej.
W prawdziwie kapitalistycznym społeczeństwie rząd nie wykracza poza te funkcje. Tak więc np. nie dyktuje cen, płac lub warunków pracy. Nie określa metod
produkowania lub rodzaju produktów, które mają być produkowane [...] Nie buduje
domów, nie zapewnia wykształcenia, opieki medycznej czy emerytur [...] Wszystkie
potrzeby ekonomiczne są zaspokajane prywatnie, włączając w to potrzebę charytatywnej pomocy tam, gdzie ona się pojawia. Wydatki rządowe są odpowiednio ściśle
ograniczone i nie przekraczają kosztów wypełniania funkcji obronnych. Tym samym
ściśle ograniczone są podatki” (Reisman 1998: 21).
Nie wszyscy neoliberalni ekonomiści ujmują funkcje państwa w tak ograniczony
sposób. Friedrich von Hayek stwierdza, że „Działania państwa wiążące się ze stosowaniem przymusu z pewnością nie są jego jedynymi zadaniami”. Wspomina tytu-
12
JANUSZ REYKOWSKI
łem przykładu o takich zadaniach, jak opieka nad niepełnosprawnymi czy chorymi,
utrzymanie dróg, dostarczanie informacji (Hayek 2012: 256–257).
Ale chyba wszyscy neoliberalni ekonomiści są zgodni co do tego, że państwo nie
powinno zajmować się zapewnianiem „społecznej sprawiedliwości”. Balcerowicz
wskazuje na „immanentną niejasność” tego pojęcia, a równocześnie dowodzi, że usiłowania wprowadzenia jej w życie są z różnych powodów szkodliwe, przede wszystkim dlatego, że prowadzą do ograniczenia wolności. Ograniczenia takie osiągają
znaczny poziom tam, gdzie dochodzi do rozbudowywania „państwa socjalnego”.
Państwo socjalne oferuje obywatelom „takie świadczenia jak «darmowe» usługi
zdrowotne czy «bezpłatna» oświata oraz rozmaite zasiłki pieniężne dla bezrobotnych, pogrzebowe, chorobowe itp.”, a tym samym wymaga „silnie podwyższonych
podatków, a to można traktować jako ograniczenie wolności gospodarczej” (Balcerowicz 2012: 34). A co się tyczy podatków, to w ocenie cytowanego przez Balcerowicza szwedzkiego ekonomisty K. Wicksella „Przejawem jaskrawej niesprawiedliwości byłoby przymuszanie kogoś do łożenia na działalność, która nie wspiera jego
interesów lub której jest zdecydowanie przeciwny” (tamże, s. 43).
Szkodliwość państwa socjalnego polega też na czym innym. Jak pisze słynny
ekonomista (noblista) Gary Becker, polityka opiekuńcza prowadzi do uzależnienia
i powstania „kultury bezradności”. Dotyczy to między innymi pomocy po katastrofach żywiołowych. Pomoc taka, jak zauważa Piotr Aleksandrowicz recenzent książki
Beckera i Posnera, uruchamia paradoks dobrego Samarytanina, to znaczy ludzie dotknięci katastrofą nie racjonalizują swojego postępowania, bo wiedzą, że otrzymają pomoc. Dlatego polityka transferów socjalnych powinna być zmieniona (Becker
i Posner 2013).
Państwa ograniczają wolność w inny jeszcze sposób. Oprócz wspomnianego
wyżej wymagania płacenia podatków („pod wpływem państwowego przymusu,
a nie dobrowolnie”) wprowadzają przeróżne prawnoadministracyjne regulacje czy
licencje, które mają negatywny wpływ na działalność gospodarczą, a także przynoszą szkody społeczne. Tak np. „zaostrzenie, wymaganej przez prawo, prewencyjnej
kontroli skutków nowych lekarstw ograniczy częstotliwość wprowadzania na rynek
farmaceutyków o niebezpiecznych skutkach ubocznych. To samo działanie opóźni
jednak wprowadzanie nowych leków, które mogłyby zniwelować cierpienia i odsunąć w czasie śmierć wielu ludzi” (Balcerowicz 2012: 23–24).
Państwo, które miałoby służyć wolności, a nie ją ograniczać, określane bywa przez
zwolenników rynkowej ideologii jako państwo minimalne. Balcerowicz opisuje je
w sposób następujący: „Państwo minimalne [...] to organizacja, która na danym terytorium ma monopol na przymus i przemoc po to, by pełnić tam funkcje powszechnej
agencji ochrony ludzi przed fizyczną agresją ze strony innych ludzi” (tamże, s. 14).
Rynkowe reformy jako realizacja zasad gospodarczej wolności
Neoliberalna koncepcja wolnego rynku nie jest jedynie jakąś abstrakcyjną teorią, o którą toczą się spory między naukowcami. Ma ona bezpośrednie przełożenie
na polityczną praktykę, a także wpływ na sposób myślenia znacznej części biznesmenów, a również wielkich rzesz ludzi, którzy uważają, że system rynkowy jest
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
13
gwarancją ich szans życiowych. Popierają oni postulat reform formułowany przez
neoliberalnych ekonomistów, którzy twierdzą, że tylko konsekwentne wprowadzenie tych reform może wyciągnąć kraje z zapaści gospodarczej i przyczynić się do
przyspieszenia wzrostu. Ci ekonomiści mają sprecyzowany i konsekwentny program
naprawy i doskonalenia życia społeczno-gospodarczego. Program ten sprowadza się
do poszerzania wolności gospodarczych, tak jak są one przez neoliberalną doktrynę
rozumiane, bowiem im więcej gospodarczych wolności, tym lepiej dla gospodarki
i społeczeństwa. Jak napisał Balcerowicz: „zawsze chodzi o zmniejszenie zasięgu
państwa, zwiększenie konkurencyjności”4. Realizacja tej rekomendacji wymaga szeregu praktycznych posunięć, takich jak:
Prywatyzacja wszystkich lub niemal wszystkich społecznych instytucji – nie tylko fabryk czy banków, ale także szkół, szpitali, teatrów, programów emerytalnych itp.
Zapewnienie elastycznego rynku pracy, a więc zniesienie wszelkich ograniczeń
prawnych dotyczących zatrudniania i zwalniania pracowników, pensji minimalnych,
warunków pracy, urlopów itp.
Ograniczenie lub zlikwidowanie „państwa socjalnego” – „wolni ludzie sami
mogą i powinni zadbać o swoje potrzeby”.
Ograniczenie funkcji państwa – państwo powinno być małe (tanie), ale silne
i skuteczne.
Zredukowanie podatków, bo dzięki temu więcej środków może być skierowane
na rozwój gospodarczy. Ograniczenie funkcji państwa taką redukcję umożliwia.
Posunięcia te określane są jako prorynkowe reformy.
Polityczne implikacje tego sposobu myślenia ujawniły się najwyraźniej wtedy,
gdy do władzy w Wielkiej Brytanii doszła Margaret Thatcher, a w Stanach Zjednoczonych Ronald Reagan. „Neoliberalny nurt w ekonomii, głoszący bezwzględną
supremację wolnego rynku i prywatnej przedsiębiorczości nad państwem i polityką
społeczną przekładał się szybko na neoliberalną politykę ograniczającą rolę państwa
w gospodarce” (Kołodko 2008: 209).
Taki sam kierunek reform przedstawia wspomniany wcześniej kandydat na wiceprezydenta USA kongresman Paul Ryan. Jako przewodniczący komisji budżetowej Kongresu opracował dokument, który nazwał Mapa Drogowa do Przyszłości
Ameryki (Road Map to America’s Future Act). Dokument ten zakłada między innymi obniżenie górnej stawki podatkowej do 25%, czyli dla najbogatszych (a więc
zmniejszenie obciążeń owego Atlasa, który „na swych barkach dźwiga całą ludzkość”) i stopniowe ograniczanie czy likwidowanie państwa socjalnego5. Podobny
kierunek reform zawiera dokument przygotowany przez dyrektora Instytutu Gospodarki Światowej, określany jako Konsens Waszyngtoński6 (1989).
4
Z wywiadu przeprowadzonego z Balcerowiczem przez Witolda Gadomskiego. „Gazeta Wyborcza” 9–10.03.2013.
5
W marcu 2013 roku grupa konserwatywnych kongresmanów sformułowała postulat wobec liderów Partii Republikańskiej w Kongresie USA, aby projekt Ryana był podstawą negocjacji budżetu
z prezydentem Obamą.
6
Krytycy dyrektyw zawartych w tym dokumencie twierdzą, że miały one katastrofalne konsekwencje dla krajów, w których zostały zastosowane. Omawia to Kołodko (2008).
14
JANUSZ REYKOWSKI
Rzecznicy tego rodzaju polityki mają po swojej stronie silne argumenty. Można
przecież wskazać, że kapitalistyczny system wolnorynkowy przyczynił się do ogromnego wzrostu ludzkiej produktywności, a tym samym do rozwoju ekonomicznego
i cywilizacyjnego. Ilustrują to ustalenia historyków, które przytacza Grzegorz Kołodko. Jak podaje, dochód na mieszkańca w pierwszym tysiącleciu naszej ery prawie się
nie zmienił, przez pierwsze 800 lat drugiego tysiąclecia wzrósł tylko o 50%, natomiast
w ostatnich dwustu latach (a więc w okresie, w którym kapitalizm stał się dominującym systemem gospodarczym) PKB na osobę wzrósł ośmiokrotnie (Kołodko 2008:
70). Spowodowało to zasadniczą poprawę warunków życia wielkich rzesz ludzi.
Sukcesy gospodarki rynkowej doprowadziły do ogromnego zwiększenia liczby
jej zwolenników i upowszechnienia rynkowej ideologii. Szeroko podzielane jest
przekonanie, że dalszy rozwój ludzkości możliwy jest tylko wtedy, jeśli system rynkowy zapanuje we wszystkich dziedzinach życia, a więc jeśli zapanuje prawdziwa
wolność.
Neoliberalna doktryna ekonomiczna opiera się na idei wolności. Wolność, jak
twierdzi Balcerowicz, ma podwójne znaczenie „jako wartość samoistna, odpowiadająca naturze i godności człowieka” oraz jako „wartość instrumentalna, bo jej szeroki zakres daje pozytywne skutki dla ludzi” (Balcerowicz 2012: 27–28). Wszakże
sens obu tych twierdzeń dotyczących wolności nie jest oczywisty. Są istotne powody,
aby neoliberalny sposób myślenia o ich znaczeniu uznać za wysoce uproszczony.
Wolność jako wartość samoistna – uproszczenia neoliberalnej interpretacji
Wolność jest powszechnie uważana za jedną z fundamentalnych ludzkich wartości. Dążenie do wolności i obrona wolności bywa jednym z głównych motywów
człowieka – może dla niej poświęcić wszystko inne, w tym zdrowie i życie, swoje
i najbliższych. Ujęcie kapitalistycznego rynku – wolnego rynku – jako realizacji tej
właśnie wartości nadaje, niejako automatycznie, pozytywne znaczenie tym wszystkim ekonomicznym zasadom, które wolności rynkowej mają służyć. Stają się one,
niemal ex definitione, pozytywne, bo umożliwiają realizację ludzkiego pragnienia
wolności. Jako zło jawi się zatem wszystko to, co wolność ogranicza, co stanowi
formę (fizycznego) przymusu.
Powiązanie zasad wolnego rynku z kategorią „wolność” nadaje tym zasadom
wysoką wartość moralną. Nie od razu jest jednak oczywiste, że owa kategoria rozumiana jest w tym wypadku w bardzo specyficzny sposób.
Koncentracja na jednym tylko rodzaju wolności
Choć neoliberalni zwolennicy wolnego rynku mówią o wolności „w ogóle”, to
koncentrują się na jednym tylko rodzaju wolności – na wolności gospodarczej. To jej
właśnie bronią twierdząc, że jest ona ograniczana przez podatki, przez interwencję
państwa, przez prawo pracy, przez ustawy dotyczące płacy minimalnej, przez paternalizm państwa opiekuńczego itp.
Balcerowicz zauważa, że są różne rodzaje wolności, ale uznaje prymat wolności
gospodarczej. Napisał: „Historia i współczesność znają systemy, w których – po-
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
15
dobnie jak w socjalizmie – władza państwowa nie jest wybieralna w wyborach, ale
jest dopuszczona własność prywatna. Sam ten fakt oznacza, że w owych systemach
istnieje większy zakres wolności i mniejszy zakres represyjności niż w socjalizmie”
(tamże, s. 56). Jako przykłady mające potwierdzać tę tezę wymienia Singapur, Hongkong, Tajwan. Zupełnie nie wspomina krajów, w których, mimo zachowania prawa
własności i zasad wolnego rynku, panował terror polityczny na szeroką skalę, z wyjątkowym, jak na kraje cywilizowane, poziomem okrucieństwa, takich jak Chile, Argentyna, San Salwador i inne. W krajach tych inne wspominane przez Balcerowicza
wolności (wolność osobista, wolność słowa i mediów, wolności cywilne, wolność
polityczna) były brutalnie gwałcone. Można wyciągać stąd wniosek, iż w neoliberalnym ujęciu nie chodzi o wolność w ogóle, ale o taką wolność, która zapewnia
korzystne warunki dla kapitalizmu7.
Nie zmierzam tu sugerować, że Balcerowicz rzeczywiście lekceważy inne formy wolności i że dla gospodarczych wolności poparłby autorytarne, brutalne czy
ludobójcze reżimy. Zwracam tylko uwagę na to, że jednostronna koncentracja na
gospodarczych wolnościach może doprowadzać do utraty z pola widzenia negatywnych skutków ubocznych, do jakich realizacja tych wolności per fas et nefas może
doprowadzać.
Negatywne rozumienie wolności
Neoliberalne ujęcie uwzględnia tylko wolność w rozumieniu tzw. negatywnym,
jako brak przymusu, odrzucając pozytywne rozumienie wolności, które dotyczy
uprawnień jednostki, w tym uprawnień socjalnych. Balcerowicz twierdzi, że takie
właśnie rozumienie wolności jest zgodne ze stanowiskiem klasycznego liberalizmu.
Wybitny polski przedstawiciel liberalizmu Andrzej Walicki ma w tej sprawie dokładnie odwrotne zdanie. Pokazuje, że prominentni przedstawiciele tego nurtu uznawali,
iż warunkiem wolności jest możliwość realizacji własnego życiowego potencjału.
W tym ujęciu wolne społeczeństwo to takie, które owe możliwości swoim obywatelom stwarza (Walicki 2012).
Różnice w rozumieniu wolności nie są przypadkowe. Milton Rokeach, autor klasycznych badań nad systemami wartości, wykazał, że są one związane z przekonaniami ideologicznymi. Omawiając wyniki tych badań Stanley Feldman zauważa:
„Dla kapitalistów wolność to brak przymusu, przede wszystkim ze strony rządu. Dla
socjalistów wolność to możliwość realizacji własnych celów, a to może wymagać
wysiłków rządu, aby usuwać bariery takie jak nędza lub rasizm” (Feldman 2003:
493). W tym świetle negatywne rozumienie wolności przez zwolenników neoliberalizmu uznać wypada za wynik ich ideologicznych preferencji8.
7
Nie jest to tylko domysł. Potwierdza go między innymi postępowanie zwolenników kapitalistycznego wolnego rynku wśród amerykańskich politycznych elit, które np. dopomogły w zwycięstwie generała Pinocheta w Chile.
8
W tej sprawie występują różnice między europejskim a amerykańskim rozumieniem liberalizmu. Obecnie w Europie za liberałów uważają się ci, dla których wolność to tylko brak przymusu,
a więc przyjmują negatywne rozumienie wolności, natomiast w Stanach Zjednoczonych ci, którzy
obok negatywnych uwzględniają także prawa pozytywne (do czegoś).
16
JANUSZ REYKOWSKI
Wolność nie jest jedyną ważną wartością
Neoliberalna charakterystyka życia społeczno-politycznego przedstawiana jest
tak, jakby wolność była jedyną ważną dla ludzi wartością. Nie uwzględnia, że do
bardzo ważnych, a niekiedy ważniejszych należeć mogą: równość, solidarność, bezpieczeństwo, zachowanie życia. Wartości te, w zależności od sytuacji, mogą funkcjonować harmonijnie, albo też wchodzić w konflikt. Jeden z częstszych konfliktów
wartości dotyczy wolności i równości.
Balcerowicz podejmuje ten problem. Uważa, że między wolnością a równością
nie ma sprzeczności, jeśli równość rozumie się jako powszechność praw (równe prawa dla wszystkich) i równość szans. Sprzeczność pojawia się wówczas, gdy równość
interpretowana jest jako egalitaryzm ekonomiczny, a więc jako wymóg społecznej
sprawiedliwości, które to pojęcie, zdaniem tego autora, jest „immanentnie niejasne”.
Tak rozumiana równość ma, jego zdaniem, wysoce szkodliwe konsekwencje dla gospodarki (Balcerowicz 2012: 30–33).
Znaczenia, jakie przypisywane są przez ludzi wolności i równości, były poddawane wielu badaniom. Cały ich cykl zainicjował Rokeach (1973). Stwierdził
między innymi, że dużą wagę do równości, a małą do wolności przypisywali zwolennicy ideologii komunistycznej, a dużą wagę do obu – zwolennicy ideologii
socjalistycznej. Z kolei zwolennicy kapitalizmu wysoko cenili wolność, a nisko –
równość. Cechą szczególną badanych Amerykanów było to, iż przypisywali oni
wysoką rangę wolności, natomiast różnili się tym, jakie znaczenie miała dla nich
równość. Ci, którzy przypisywali jej wysoką wagę, popierali instytucje państwa dobrobytu (czyli, jak określa to Balcerowicz, państwa socjalnego), a spośród kandydatów na prezydenta preferowali osoby o liberalnych (w amerykańskim znaczeniu)
poglądach. Natomiast niską ocenę równości miały osoby o prawicowych poglądach
(Feldman 2003).
Stwierdzenia powyższe nasuwają wniosek, iż z kwestią relacji między wolnością
i równością sytuacja jest podobna jak z kwestią rozumienia wolności. Poglądy w tej
sprawie nie przedstawiają stanowiska nauki, lecz są wyrazem przyjmowanych przez
poszczególnych autorów ideologicznych założeń.
Wolność może wchodzić w konflikt również i z innymi wartościami, takimi
jak np. bezpieczeństwo lub humanitaryzm. Pierwszy z tych konfliktów wystąpił
w społeczeństwie Stanów Zjednoczonych ze szczególną siłą po ataku na World Trade Center. Idea walki z terroryzmem, która owładnęła wtedy umysły dużej części
obywateli Ameryki, a także Europy postawiła na porządku dziennym pytanie: jak
bardzo można i należy ograniczyć wolność, aby zwiększyć bezpieczeństwo. W tym
wypadku chodziło głównie o wolności polityczne i obywatelskie, ale również w jakimś stopniu i gospodarcze. Jak pokazała praktyka, ludzie gotowi są akceptować
dość znaczne ograniczenia wolności (Cohrs i in. 2005; Thorisdottir i Jost 2011). Co
więcej, stwierdzono także, iż debaty, w których zastanawiano się nad zagrożeniami,
odbywane w sytuacji podwyższonego niepokoju wywołanego, przez wydarzenia 11
września 2001 roku, skłaniały do większych ograniczeń wolności obywatelskich.
Ale reakcje Afroamerykanów były odmienne – u nich debata nad zagrożeniem powodowała zwiększenie poparcia dla obywatelskich wolności.
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
17
Badania te można traktować jako ilustrację tezy, że waga, jaką ludzie przypisują określonej wartości, może się zmieniać w zależności od sytuacji. Znaczy to,
że i wolność nie jest dla nich jedyną czy absolutną wartością. Konkuruje z innymi
wartościami.
Jedną z nich jest humanitaryzm, który Feldman i Steenbergen opisują jako: „troskę o dobro innych ludzi i przekonanie, że powinno się pomagać ludziom w potrzebie” (2001: 373). Autorzy ci stwierdzili, że wyznawanie tej wartości łączy się
z silnym poparciem polityki socjalnej, ale nie dla ingerencji państwa w procesy
ekonomiczne. Z kolei wysokie znaczenie przypisywane egalitaryzmowi kojarzyło
się z poparciem strukturalnych zmian w systemie gospodarczym, ze zwiększeniem
interwencji państwa w gospodarkę.
Balcerowicz dostrzega istnienie takiej wartości jak humanitaryzm (choć nie
używa tego terminu) i konieczność pomagania ludziom w trudnych sytuacjach. Ale
uważa, że „państwo socjalne nie jest jedynym sposobem pomagania ludziom w autentycznej potrzebie [...] Ekspansja państwa socjalnego wypiera skuteczniejsze, niepaństwowe sposoby pomocy ludziom w potrzebie” (Balcerowicz 2012: 37).
Nie wiadomo, na jakiej podstawie teza ta została sformułowana. Jest zapewne
prawdą, że w niedużych społecznościach, w grupach o wysokim stopniu spójności
(jak tradycyjne klany, pewne wiejskie społeczności, rozbudowane rodziny) wzajemna pomoc jest bardzo skuteczna. Ale sytuacja wygląda zupełnie inaczej we współczesnych społeczeństwach, gdzie wysoki stopień urbanizacji oraz znaczny stopień
ruchliwości poziomej i pionowej pociąga za sobą rozpad bliskich więzi i zanik nieformalnych systemów wsparcia. Przekonanie, że prywatne inicjatywy, np. w formie
fundacji czy organizacji pozarządowych, mogą w skali kraju skutecznie rozwiązywać problemy biedy, bezdomności, niedołęstwa związanego z wiekiem i ciężkimi
chorobami, upośledzenia fizycznego i psychicznego, nie ma żadnych podstaw empirycznych.
Stwierdzenia powyższe można podsumować następująco: teza, że dzięki wolnemu rynkowi ludzie mają możliwość realizacji najważniejszej dla siebie wartości – osiągają wolność – opiera się na ograniczonej interpretacji pojęcia „wolność”
oraz na zignorowaniu znaczenia pluralizmu ludzkich wartości. Uznawanie prymatu
jednego tylko rodzaju wolności – wolności gospodarczej, i to wolności rozumianej
negatywnie, można uznać za jednostronne czy wręcz tendencyjne ujęcie tego problemu. Oczywiście są takie osoby i takie grupy społeczne, dla których wolność,
w szczególności wolność gospodarcza, to wartość priorytetowa, bo właśnie w warunkach pełnej wolności mają oni największe możliwości rozwoju swego osobistego
potencjału (a przynajmniej o tym są przekonani). Są to, z reguły, grupy społecznie
najsilniejsze. To one wykazywać będą największe poparcie idei nieograniczonej gospodarczej wolności. Ale trudno uznać, że sposób rozumienia wartości przez określone grupy społeczne czy określoną kategorie ludzi ma być traktowany jako ogólnie
obowiązujący.
18
JANUSZ REYKOWSKI
Wolność jako warunek rozwoju gospodarczego –
ten medal ma dwie strony
Neoliberalne ujęcie wolności gospodarczej uzasadniane jest nie tylko względami
moralnymi. Równie ważne, a może nawet ważniejsze są uzasadnienia odwołujące
się do jej ekonomicznego znaczenia. Według tego poglądu tylko w pełni wolny, konkurencyjny rynek może gwarantować najwyższy poziom produktywności, a wysoki
poziom tej produktywności to gwarancja społecznej pomyślności. Biorąc pod uwagę
sukcesy gospodarki rynkowej w kilku ostatnich stuleciach stanowisko takie wielu
ludziom może wydawać się wysoce przekonywujące.
„Wolnościowe prawo do pracy” jako stanowisko ideologiczne
Jednym z podstawowych warunków rozwoju gospodarczego jest, według zwolenników neoliberalnej ekonomii, wolność w zakresie stosunków pracy – brak
przymusu rozciągniętego na stosunki pracy. Pracownicy to wolni ludzie, którzy
dobrowolnie zawierają kontrakty z pracodawcami. Nikt, ani państwo, ani związki
zawodowe nie powinien się w to wtrącać.
„Wtrącanie się” państwa opiera się na „paternalistycznym założeniu, że w pewnych rodzajach transakcji jedna strona jest immanentnie [...] słabsza niż inna, więc
prawo musi ją chronić, ograniczając wolność umów” (Balcerowicz 2012: 26). Jest
ono nie tylko niesłuszne, ale i szkodliwe – przynosi negatywne konsekwencje gospodarcze. Powoduje „osłabienie skłonności i zdolności firm do zatrudniania pracowników oraz windowanie płac ponad wzrost wydajności pracy – przyczynia się do
długofalowego bezrobocia”. Właściwa polityka to „wolnościowe prawo do pracy”,
zapewniające tworzenie tzw. elastycznych rynków pracy.
Fałszywe założenie równości stron
Neoliberalne założenie, że stosunki między pracodawcą a pracownikiem są,
a właściwie powinny być, wynikiem kontraktu dwóch autonomicznych podmiotów,
które dążąc do realizacji swoich indywidualnych interesów układają się między sobą
osiągając obopólne korzyści, opisuje pewne szczególne sytuacje rynkowe, np. takie
jak zatrudnianie przez firmę menedżera lub eksperta, ale w większości sytuacji opiera się na fikcji. Nie uwzględnia ono pewnych istotnych cech tej społecznej sytuacji,
a w związku z tym przedstawia ją w zdeformowany sposób.
Przede wszystkim ujęcie to nie uwzględnia wielkiej dysproporcji sił między pracodawcą a pojedynczym pracownikiem, największej wtedy, gdy jest nim duża firma.
Dysproporcja ta wynika z faktu, że dla pracownika zdobycie i utrzymanie pracy jest
warunkiem pozyskania środków niezbędnych do życia (na ogół nie tylko dla siebie,
ale także dla rodziny), a dla firmy to kwestia większych lub mniejszych trudności
jego zastąpienia.
Układ sił między pracodawcą i pracownikiem może być różny w zależności od
różnych czynników, takich jak stan rynku pracy (bezrobocie osłabia pozycje pracownika), od wielkości firmy (mała firma może bardziej zależeć od pojedynczych
pracowników), od specyficznych kompetencji pracownika (osoba posiadająca uni-
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
19
katowe kompetencje ważne dla firmy ma silną pozycję przetargową). W sytuacji
niedoboru pracy, a także innych ograniczeń sytuacji pracownika (posiadanie rodziny,
trudności znalezienia mieszkania w innej miejscowości itp.) pracownik jest z góry
na dużo słabszej pozycji, jeśli nie jest chroniony ani przez związki zawodowe ani
przez prawo pracy.
Dysproporcja sił wynika także z faktu ograniczeń poznawczych ludzi (por. zjawisko „ograniczonej racjonalności” – bounded rationality – Kahneman 2003). Choć
ograniczenia te dotyczą wszystkich ludzi (por. też Kahneman 2012) ale ich konsekwencje dotykać mogą w dużo większym stopniu pojedynczego pracownika niż
firmy. Firma kompensować może te ograniczenia korzystając z pomocy wyspecjalizowanego personelu.
Zniekształcony opis efektów „wolnościowego prawa do pracy”
Teza, że ograniczenia „wolnościowego prawa do pracy” przynoszą negatywne
skutki gospodarcze nasuwa, w świetle dostępnych danych ekonomicznych, poważne
wątpliwości. Tak np. dane dotyczące gospodarki Stanów Zjednoczonych w ostatnich
dekadach wydają się pozostwać w sprzeczności z tezą, że ograniczenia te doprowadzają do „windowania płac ponad wzrost wydajności pracy”.
Wprawdzie w tym kraju ochrona pracowników jest słabsza niż w Europie, ale
i tak, zdaniem neoliberalnych ekonomistów, za duża. Tymczasem w ostatnich 30
latach można dostrzec ogromną ujemną rozbieżność między wzrostem wydajności
pracy a wzrostem płac. W latach 1979–2007 (przed wybuchem kryzysu) wydajność
pracy rosła o około 1,5% rocznie w pierwszej dekadzie, o ponad 2% w drugiej i ponad 2,5% w ostatnich 7 latach, a więc łącznie znacznie powyżej 60%. W tym czasie
według Congressional Budget Office dochody osób zatrudnionych, po odjęciu podatków i transferów socjalnych, zmieniły się różnie w różnych grupach społecznych.
Wzrosły o 275% w najwyższej grupie dochodowej obejmującej górne 1% gospodarstw domowych, o 65% w kolejnej grupie liczącej 19%. Najniższe 20% gospodarstw domowych uzyskało 18% wzrost dochodów. W tym świetle teza, że prawna
ochrona pracowników prowadzi do windowania płac ponad wydajność jawi się jako
niezgodna z faktami, przynajmniej w gospodarce Stanów Zjednoczonych.
Jeszcze wyraźniej rozmija się ona z doświadczeniem krajów skandynawskich.
Kraje te od szeregu lat rozwijają się niemal nieprzerwanie. W Szwecji PKB w ciągu
ostatnich 20 lat (1990–2011) wzrósł z około 250 mld dolarów do około 550 mld,
w Dani z około 130 mld do około 330 mld9. Tymczasem w obu tych krajach wszystkie szczegółowe warunki pracy i płacy ustalane są w układach między branżowymi
związkami zawodowymi i organizacjami, a więc wbrew zasadzie „wolnościowego
prawa pracy”.
Nie jest oczywiście wykluczone, że znajdą się przykłady potwierdzające tezę,
że ochrona pracowników może doprowadzić do „windowania płac” powyżej wydajności. Ale jest wystarczająco wiele faktów, aby uznać, że twierdzenie to nie ma
charakteru ogólnego. W pewnych warunkach może być prawdziwe, a w innych nie.
9
Notabene w Polsce przyrost był jeszcze większy. Źródło danych: Bank Światowy.
20
JANUSZ REYKOWSKI
To samo dotyczy twierdzenia, że regulacje dotyczące płacy minimalnej przyczyniają się do długofalowego bezrobocia. Badania, które na ten temat przeprowadził
Center for Economic and Policy Research w Waszyngtonie obejmujące okres od
2000 roku, wykazały, że podwyższenie płacy minimalnej mało zarabiających pracowników wywiera bardzo mały lub żaden wpływ na poziom zatrudnienia. Dzieje
się tak dlatego, że pracodawcy przystosowują się do tej sytuacji zapewniając sobie
porównywalne poziomy zysków. Zaobserwowano, że w takich sytuacjach zmniejsza
się wymiana pracowników, poprawia organizacja pracy, obniża się płace tych, którzy
zarabiają najwięcej, minimalnie zwiększa się cenę produktów (Schmitt 2013).
Co się tyczy poziomu bezrobocia, to jest on, jak twierdzą różni ekonomiści,
w głównej mierze zależny od sytuacji ekonomicznej i polityki gospodarczej. Wygląda na to, że łączenie poziomu bezrobocia z poziomem płacy minimalnej to raczej
zabieg perswazyjny niż twierdzenie naukowe.
W tym kontekście można wspomnieć o polityce gospodarczej prowadzonej
w Polsce po 1989 roku. Jak podaje Tadeusz Kowalik, na początku transformacji
Departament Analiz Ekonomicznych Ministerstwa Finansów sformułował prognozę
stopy wzrostu PKB Polski w latach 1990–2000 i stopy bezrobocia. Dokument ten
przewidywał, że w latach 1990–1995 obniży się ono z około 25% do około 16% i na
tym poziomie pozostanie do 2000 roku. Przewidywania te okazały się trafne (Kowalik 2009: 101–102). Kowalik uważał, że fakty te dowodzą, iż poziom bezrobocia
w Polsce zależał od polityki gospodarczej prowadzonej przez rządy.
Jednostronna interpretacja sprawiedliwości
Idea „wolnościowego prawa do pracy” nie uwzględnia, że w stosunkach pracodawca–pracownik liczy się nie tylko wielkość materialnych korzyści. Prowadzone przez kilka dziesięcioleci badania nad systemami motywacyjnymi dowodzą, że
w stosunkach pracy bardzo duże znaczenie dla ludzi ma zachowanie sprawiedliwości. W wielu sytuacjach ma większe znaczenie niż maksymalizacja własnego interesu (Jost i Kay 2010; Lerner 2002).
W ocenie sprawiedliwości ludzie odwołują się najczęściej do jednej z trzech zasad: zasady zasługi (więcej należy się temu, kto bardziej przyczynił się do powstania
pewnych materialnych czy symbolicznych wartości), zasady równego podziału (każdy tyle samo) i zasady „według potrzeb” (Deutsch 1985). W sytuacjach pracy na ogół
uznawana jest zasada zasługi (merytokratyczna), jako że sprzyja produktywności. Ale
ważną rolę mogą odgrywać i dwie pozostałe. Tak np. szeroko podzielane jest przekonanie, że sprawiedliwość wymaga, aby równi otrzymywali tyle samo (choć sens
pojęcia „równi” bywa różnie definiowany). Uważa się także, iż sprawiedliwość wymaga zapewnienia pewnego minimum dla wszystkich (Jost i Kay 2010: 1129; Macko,
Malawski i Tyszka 2012). Rynek odwołuje się do innej zasady sprawiedliwości.
„Sprawiedliwość rynkową” można określić jako „sprawiedliwość proceduralną” – za sprawiedliwy uznaje się podział, który przeprowadzono zgodnie z ustaloną
procedurą (Tyler 2001). W tym wypadku procedurę tę określa zasada podaży i popytu. Ta zasada może wchodzić w konflikt ze wszystkimi trzema wyżej wspomnianymi zasadami. Uzasadnia niebotyczne zarobki szefów wielkich korporacji (i to także
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
21
tych, którzy narazili swoje firmy i akcjonariuszy na wielkie straty) i niskie zarobki
przeciętnych pracowników konkurujących na globalnym rynku.
Zwolennicy neoliberalizmu uznają priorytet tej właśnie zasady uznając ją za realizację „wolnościowego prawa do pracy”. Dowodzą, że jej naruszanie na skutek
prawnej ochrony pracowników powoduje „windowanie płac ponad wzrost wydajności pracy”, a także „przyczynia się do długofalowego bezrobocia”. Innymi słowy jest
szkodliwe i dla gospodarki, i dla pracowników.
To rozumowanie ma jednak wątpliwe podstawy empiryczne. Nie uwzględnia też,
że dla ludzi mogą być ważne inne niż rynkowe zasady sprawiedliwości
Negatywne konsekwencje społeczno-gospodarcze
Przewaga „wolnościowego prawa do pracy” wątpliwa jest z innego jeszcze powodu. Rzecznicy tego poglądu nie uwzględniają, że ważnym faktem społecznym są
indywidualne i kolektywne wyobrażenia o sprawiedliwości. Ich ignorowanie wywołuje silne poczucie niesprawiedliwości, co przynosi poważne negatywne konsekwencje, z których dwie mają szczególnie istotne znaczenie dla funkcjonowania systemu
społeczno-gospodarczego.
Jedną z tych konsekwencji jest gniew z powodu niesprawiedliwości. Gniew taki
jest jednym z głównych motywacyjnych czynników pobudzających do działań kolektywnych. Niepokoje społeczne, wybuchy niezadowolenia, akcje zbiorowe mogą
doprowadzać do ukształtowania destruktywnego konfliktu społecznego o negatywnych konsekwencjach dla gospodarki. Może też uruchamiać społeczne zmiany (Jost
i Kay 2010).
Inną, mniej widoczną konsekwencją odczuwanej niesprawiedliwości jest zjawisko określane w literaturze amerykańskiej jako „social loafing”, co bywa tłumaczone
na język polski jako „społeczne próżniactwo” lub „bumelanctwo” (Latane, Williams
i Harkins 1979). Chodzi o to, że przy wykonywaniu działań zbiorowych poszczególni ich uczestnicy starają się minimalizować swoje nakłady pracując wolno, kiepsko,
nieodpowiedzialnie. Zapobieganie temu zjawisku wymaga rozbudowanej, surowej
i na ogół kosztownej kontroli. Trzeba też zapewnić, aby kontrolerzy sami nie mieli
skłonności do „społecznego próżniactwa” (problem kontroli kontrolerów).
Zjawiska tego rodzaju wywierają negatywny wpływ na poziom społecznej produktywności. Tak więc owo wolnościowe prawo, które produktywności ma służyć,
może, w rzeczy samej, ją pogarszać.
Trudno zaprzeczyć, że uwzględnianie społecznego poczucia sprawiedliwości
może być trudne, ponieważ wyobrażenia o sprawiedliwości różnych osób i grup
bardzo się mogą różnić. Dlatego ważną rolę do odegrania mają odpowiednie instytucje, takie jak związki zawodowe, w ramach których wyobrażenie o sprawiedliwości
mogą być uzgadniane. Właśnie w tej dziedzinie ważną rolę ma do odegrania państwo
tworząc, w procesie demokratycznym, systemy norm, które nadają określoną interpretację pojęciom sprawiedliwości w stosunkach pracy10.
10
Warto zauważyć, że jedną z takich norm jest ustalenie poziomu płacy minimalnej. Jest ono
zgodne ze społecznym przekonaniem o konieczności zapewnienia pewnego minimum dla wszystkich
obywateli, z przyjmowaną w tym wypadku zasadą „według potrzeb”.
22
JANUSZ REYKOWSKI
Wszystkie przytoczone tu fakty nasuwają wniosek, że teza o pozytywnym znaczeniu „wolnościowego prawa do pracy” jest wyrazem pewnego specyficznego ideologicznego stanowiska. Przedstawianie jej jako jedynie słusznej, naukowej prawdy
wydaje się bezpodstawne. Nie znaczy to jednak, że interwencja państwa w stosunki
pracy nie może mieć negatywnych konsekwencji. To może zależeć od charakteru
tej interwencji i okoliczności, w których jest podejmowana. Ale zakwestionowania
wymaga teza ogólna, która, na podstawie ideologicznych założeń interwencję taką
apriorycznie odrzuca jako niesłuszną i szkodliwą.
Wolna konkurencja a produktywność – tak ale....
Wolna konkurencja jest osiową cechą rynkowego kapitalizmu. Jasno przedstawił to
już Adam Smith. Twierdził, że uczestnicy rynku kierując się własnym interesem dążą
do sprzedaży swoich towarów lub swej pracy po najwyższej możliwej cenie i kupowania towarów lub pracy po cenie najniższej. Przyczynia się to do rozwoju konkurencji
między sprzedającymi i między kupującymi, i do ustabilizowania cen na poziomie
równowagi między podażą a popytem. Dążenie do maksymalizacji własnych korzyści
(drogo sprzedać – tanio kupić) dzięki konkurencji doprowadza do ograniczenia tych
celów i ustalenia cen rynkowych. Aby powiększyć własną korzyść trzeba więc oferować produkty lepsze, tańsze, atrakcyjniejsze, a więc zwiększać produktywność.
W tym ujęciu siłą napędową całego mechanizmu jest ekonomiczny własny interes.
Wytwarza on, jak słusznie stwierdzał Smith, potężne emocje związane z dążeniem
do zabezpieczenia materialnego bytu swojego i swoich bliskich („podopiecznych”),
a także z dążeniem do umocnienia czy podwyższenia pozycji społecznej – prestiżu,
uznania itp. (Whitehead 1991).
Charakterystyka kapitalistycznego systemu rynkowego w pracach zwolenników
neoliberalizmu kładzie nacisk na znaczenie wolnej konkurencji jako podstawowego
warunku działania całego mechanizmu. Jak napisał Balcerowicz „Nawet najmniejsze
ograniczenia wolności w postaci różnych kombinacji antywolnościowych i antykonkurencyjnych regulacji oraz rozrostu państwa socjalnego przyniosły społeczeństwom
poważne szkody, takie jak spowolnienie wzrostu gospodarki, wysokie długofalowe
bezrobocie [...], kryzysy, rozwój szarej strefy i – niekiedy – wzrost korupcji. Widzimy to obecnie szczególnie wyraźnie w niektórych krajach Unii Europejskiej, takich
jak Grecja, Portugalia, Hiszpania i Włochy” (Balcerowicz 2012: 48).
Co jest kluczowym warunkiem rozwoju produktywności w kapitalizmie?
Według tego neoliberalnego wyjaśnienia podstawowym warunkiem rozwoju
ludzkiej produktywności jest wolność. Wyjaśnienie to pomija jednak inny bardzo
ważny warunek tego rozwoju, warunek dostrzegany przez Adama Smitha. Zwrócił
on uwagę na fakt, że system rynkowy stwarza silne powiązanie między działalnością produktywną uczestników rynku (produkowaniem i dostarczaniem dóbr)
a ich własnym dostępem do dóbr. Innymi słowy, rynek kapitalistyczny powiązał
stopień osiąganego bogactwa ze stopniem zaangażowania w działalność produktywną. Pod tym względem różni się on zasadniczo od innych historycznie znanych systemów organizowania życia społecznego.
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
23
Dostęp do dóbr jest sprawą fundamentalną dla podtrzymania ludzkiego życia i jakości życia. Wszakże przez długie okresy ludzkiej historii ci, którzy przyczyniali się
do pomnażania dóbr, mieli nader poślednie miejsce w społeczeństwie, a ich własny
dostęp do dóbr był bardzo ograniczony. Największy uzyskiwano dzięki umiejętności
wykorzystania fizycznej przewagi – podbój, grabież, zniewolenie były najbardziej
skutecznym sposobem pomnażania majątku własnego i wspólnoty.
W dawnych systemach były też inne rozpowszechnione sposoby uzyskiwania dostępu do dóbr. Bardzo ważnym jego warunkiem był odziedziczony status społeczny
związany z przynależnością do określonej rodziny lub klanu, do określonej warstwy
społecznej (szlachty, arystokracji czy gminu, człowieka wolnego czy niewolnika,
pana czy sługi itp.) oraz z pełnioną rolą (wodza, członka starszyzny, kapłana itp.).
Czynne zaangażowanie w działalność produktywną, w tym handel, narażało na utratę wysokiego statusu – degradowało osobę „szlachetnie urodzoną”.
Innym ważnym sposobem dostępu do dóbr było uzyskiwanie darów. Królowie,
książęta, panowie feudalni rozdawali dobra tym, którzy się dla nich zasłużyli – na
tej drodze można było dojść do znacznych bogactw. W średniowiecznej Europie zakonnicy i duchowieństwo utrzymywali się w dużej części z obowiązkowych danin.
Pewne dobra rozdawane były także członkom klas niższych. Jałmużna, wspomaganie ubogich było powszechną praktyką dawnych społeczeństw. Na szeroką skalę
korzystał z tego np. rzymski plebs. W mniejszych społecznościach dobra zgromadzone przez daną wspólnotę bywały rozdzielane między wszystkich potrzebujących
jej członków (na zasadzie solidarności).
Zasady panujące w systemach przedkapitalistycznych musiały koncentrować wysiłki ludzi na innych niż produktywna działalność formach aktywności – na doskonaleniu wojennego rzemiosła, na rywalizacji o utrzymanie lub podwyższenie statusu,
na zdobywaniu zasług w oczach „możnych”, na umiejętności zgłaszania roszczeń
i wymuszania ich spełnienia. A także na wymuszaniu od producentów – niewolników, chłopów-poddanych, rzemieślników określonej ilości wytwarzanych przez
nich dóbr. Rewolucyjny charakter rynkowego kapitalizmu na tym przede wszystkim
polega, że na pierwsze miejsce wśród warunków zdobywania bogactwa, a także podstawowych środków do życia, wysuwa działalność produktywną.
Pod tym względem rynkowy kapitalizm różni się nie tylko od dawnych systemów, ale także od systemów współczesnych budowanych na innej niż rynkowe zasadach. W krajach, w których panował system gospodarki centralnie sterowanej,
jednym z głównych sposobów dostępu do ważnych dóbr, a więc główną „walutą”
była aprobata władzy. Tak więc zamiast koncentrować wysiłek na produktywnej
działalności trzeba było, przede wszystkim, starać się o przychylność „dysponentów
dóbr” (Reykowski 2005).
System kapitalistyczny całkowicie zmienił tę sytuację. Zaczął nagradzać tych,
którzy przyczyniali się do pomnażania dóbr i ich dostarczania, tak więc nagradzał
działalność produktywną. Im bardziej efektywna okazywała się ta działalność, tym
większą ilość dóbr – większy majątek – można było uzyskać. Ważnym warunkiem
efektywności tak zbudowanego systemu jest ograniczenie czy zamknięcie innych
24
JANUSZ REYKOWSKI
dróg dostępu do dóbr. Jedną z takich dróg jest to, co zwolennicy neoliberalizmu
nazywają „rozdawnictwem” mając na myśli zasady państwa opiekuńczego.
Powiązanie dostępu do dóbr z własną działalnością produktywną może owocować wielkim wzrostem produktywności, jeśli nie istnieją bariery i ograniczenia dla
ekonomicznej działalności. O znaczeniu tego warunku pisze Fryderyk von Hayek.
Zwraca on uwagę na to, że dzięki wolności można podejmować działania, których
wynik nie jest z góry znany. Tylko wtedy powstawać mogą nieprzewidziane innowacje – nowe instytucje, nowe wzorce postępowania, nowe sposoby wykorzystania
zasobów, nowe narzędzia itp. Nie mogłyby się one pojawiać, gdyby ograniczać swobodę działania do przypadków, o których z góry wiemy, że przyniosą określone dobre skutki. Tak więc, jak pisze, dobrodziejstwa wolności nigdy nie staną się naszym
udziałem, jeśli nie pogodzimy się z tym, że niektórzy zrobią z niej, naszym zdaniem,
niewłaściwy użytek (Hayek 1994: 53–55).
Wolność gospodarcza a deformacja mechanizmów rynkowych
Hayek zauważa, że z wolności można zrobić „niewłaściwy użytek”. Ale zdaje się nie zauważać, że ów „niewłaściwy użytek” może doprowadzać do groźnych
konsekwencji. Taką groźną konsekwencją jest rozwijanie się procesów, które rynkową efektywność podważają. W warunkach pełnej wolności dochodzić może do
rozrywania związku między wartością uzyskiwanych dóbr a wartością dóbr, które jednostka czy organizacja dostarczają na rynek. Innymi słowy, w warunkach
wolności może dochodzić do deformacji mechanizmów rynkowych.
Różne deformacje tych procesów rynkowych znane są ekonomistom od dość
dawna i określane jako defekty rynku (market failures). Za defekty uznaje się takie
zjawiska, jak przerzucanie kosztów działalności produkcyjnej na inne podmioty (co
doprowadza między innymi do takich konsekwencji, jak niszczenie środowiska naturalnego, degradacja obszarów miejskich itp.), a także takie jak powstawania monopoli (Satz 2001). Ale do tej listy wypadałoby dodać inne jeszcze, o bardzo dużym
znaczeniu dla funkcjonowania rynkowego systemu.
Jedną z takich deformacji jest ogromny rozrost rynków finansowych, dzięki czemu spekulacje finansowe stały się jednym z głównych sposobów pomnażania majątku. Od pewnego czasu spekulacje na rynkach finansowych, choć nie przyczyniają się
do pomnażania dóbr, odgrywają we współczesnej gospodarce bardzo znaczącą rolę.
Jak napisał Sadowski „dominującą pozycję w gospodarce światowej uzyskał kapitał
finansowy [...] W tzw. rozwiniętym świecie obroty na rynkach finansowych wielokrotnie przekroczyły wielkość obrotów handlu światowego” (2012: 444), a laureat
Nagrody Nobla, Joseph Stiglitz podaje, że 40% zysków przedsiębiorstw pochodzi
z sektora finansowego (Forum 2010).
Innym ważnym powodem deformacji mechanizmów rynkowych jest fakt, że
sukces rynkowy staje się zależny, w dużym stopniu, nie tylko od jakości działań
produktywnych, lecz od jakości działań perswazyjnych, czyli jak to się określa, od
zdolności „dotarcia do klienta”. Na rozwój tej zdolności poświęcona jest ogromna
część wysiłku podmiotów rynkowych. Reklama i marketing stają się coraz bardziej
rozbudowywanymi formami aktywności rynkowej, a zdolność do skutecznej per-
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
25
swazji i manipulacji – najbardziej poszukiwanymi kompetencjami. Sukces rynkowy
w wielu dziedzinach zdaje się zależeć w większym stopniu od innowacyjnych rozwiązań w sferze marketingu niż w zakresie jakości i cen produktów.
Za deformację mechanizmów rynkowych uznać można także zjawiska oderwania decyzji ekonomicznych od ich konsekwencji dla decydentów. Jak zauważa Stiglitz, zarządzający wielkimi organizacjami gospodarczymi mogą podejmować decyzje inwestycyjne, które im samym przynoszą wielkie natychmiastowe korzyści, ale
narażają na wielkie ryzyko tych, którzy im powierzyli swoje zasoby (np. klientom
funduszy emerytalnych). Stwierdza też, że wymiana rynkowa pociąga za sobą koszty
lub korzyści dla tych, którzy w tej wymianie nie brali udziału. Tak np. katastrofa
jednego z uczestników rynku może doprowadzić do katastrofy wielu innych, którzy
z działaniami tego pierwszego nie mieli nic wspólnego. Taka katastrofa może mieć
bardzo szeroki zasięg. W Stanach Zjednoczonych „miliony właścicieli domów utraciło je, a dalsze miliony przekonały się, że ich domy nic już nie są warte (have seen
the equity in their homes disappear), całe społeczności zostały zdewastowane; podatnicy musieli pokryć straty ponoszone przez banki; robotnicy stracili swe stanowiska
pracy” (Stiglitz 2010: 15).
Eliminacja czy modyfikacja przemocy?
Warunkiem zachowania wolności jest ochrona przed przemocą. System oparty
na przemocy traktowany jest jako przeciwieństwo systemu rynkowego. Przemoc
(w sferze działalności gospodarczej) to największy wróg kapitalizmu i ekonomicznego rozwoju. Chodzi tu nie tylko o bezpośrednią fizyczną agresję (morderstwo,
porwanie, rabunek, zawłaszczenie, kradzież), ale także o inne działania polegające
na rozporządzeniu cudzą własnością bez zgody właściciela czy lub wbrew jego woli,
takie jak oszustwo, defraudacja, sprzeniewierzenie itp. (Reisman 1998: 21). Można
powiedzieć, że system rynkowy tworzy warunki ku temu, aby rywalizacja o ograniczone zasoby i związane z nią konflikty interesów dokonywały się w trybie „strategii
wymiany” i konkurencji zamiast „strategii przemocy”.
Ale w rzeczywistości przemoc w gospodarce rynkowej nie zanika, tylko zmienia
formy. Zwolennicy neoliberalizmu dostrzegają takie sytuacje wtedy, gdy chodzi o ruchy społeczne wymuszające na stronie kapitalistycznej określone ustępstwa i przywileje. Nie dostrzegają natomiast innych przejawów tego zjawiska, jeśli dotyczy ono
kapitału. A ma ono wiele różnych przejawów, takich jak niszczenie konkurentów czy
wykorzystywanie posiadanej ekonomicznej przewagi w relacjach z pracownikami lub
klientami.
Jednym z instrumentów tej przemocy bywają instytucje wymiaru sprawiedliwości. Zauważa to między innymi Becker (radykalny zwolennik systemu rynkowego)
przytaczając wyniki badań, z których wynika, że „właściciele mniejszych nieruchomości dostają zwykle odszkodowania niższe w porównaniu do wartości rynkowej
niż w przypadku większej własności” (Baker i Posner 2013: 68).
Ale w niszczeniu konkurentów czy uzyskiwaniu kontroli nad pracownikami bądź
klientami przydatne okazują się także różne instytucje państwa i media.
26
JANUSZ REYKOWSKI
Wszystkie te fakty zdają się wskazywać, że w warunkach wolności dochodzić
może nie tylko do rozwoju społecznej produktywności, ale również do rozwoju takich form życia, które produktywności szkodzą. Może też dochodzić do koncentracji
sił w ręku stosunkowo niewielkich grup, a w konsekwencji do ograniczania wolności.
Główne konkluzje
Doświadczenie kilkuset lat rozwoju wolnorynkowego kapitalizmu daje podstawy do twierdzenia, że wolność gospodarcza rzeczywiście przyczynia się do postępu
cywilizacyjnego i do polepszenia warunków życia bardzo wielu społecznych grup.
Doświadczenie kilkudziesięciu lat dominacji państwa jako organizatora życia gospodarczego, co miało miejsce w niektórych krajach świata, pokazuje, iż system
na tej dominacji oparty jest – mimo fragmentarycznych sukcesów (jak np. program
kosmiczny w ZSRR) – ekonomicznie niewydolny. Wszakże owe sukcesy wolnego
rynku jako regulatora działalności gospodarczej w wielu jej zakresach stały się podstawą nieuprawnionych generalizacji.
Radykalni zwolennicy wolnego rynku uważają, że sukcesy te uzasadniają przekonanie, iż dla pomyślnego rozwoju ludzkości konieczne jest maksymalne poszerzenie gospodarczej wolności. Głoszą, że w warunkach wolności działa „niewidzialna ręka rynku” gwarantująca optymalne wykorzystanie zasobów materialnych
i zasobów ludzkiej pracy, co przyczynia się do szybkiego rozwoju produktywności
i do rozwoju społeczno-gospodarczego. Natomiast wszelkie ograniczenia wolności
rynkowych przez państwo zakłócają działanie „niewidzialnej ręki”, a tym samym
hamują wzrost. Dlatego domagają się reform rynkowych, czyli wprowadzenia zasad
wolności gospodarczej we wszelkich (prawie) dziedzinach życia.
Ten sposób myślenia spotyka się z krytyką wielu ekonomistów. Ale zasługuje on
na krytyczną analizę również z innej niż ekonomiczna perspektywy. Taka analiza
wykazuje, że „teoria wolności” w sposób nader wybiórczy przedstawia ważne fakty,
w związku z czym jej rekomendacje mają bardzo poważne luki i ograniczenia.
Przede wszystkim należy zauważyć, że „teoria wolności” pomija pewną główną
cechę systemu rynkowego, dzięki której przyczynił się on do rewolucyjnych zmian
społecznej produktywności – pomija fakt, że system ów zapewnił ścisłe powiązanie
między ilością uzyskiwanych przez ludzi dóbr a efektywnością ich własnej produktywnej działalności. Choć powiązanie to nigdy nie było doskonałe, ale i tak było
zdolne do mobilizowania wielkich zasobów ludzkiej przedsiębiorczości i innowacyjności. Ważnym warunkiem ich wykorzystania była i jest wolność gospodarcza.
Ale wolność ma też drugą stronę – umożliwia rozwijanie się procesów, które owo
powiązanie między dostępem do dóbr a produktywnością rozrywają. Jest to jeden
z przejawów autodestrukcyjnych mechanizmów systemu rynkowego, mechanizmów
przez zwolenników wolności ignorowanych.
Inną bardzo ważną luką „teorii wolności” jest ignorowanie tej szczególnej cechy
systemu rynkowego, który w warunkach pełnej wolności doprowadza do wzrastającej nierównowagi sił między różnymi grupami społecznymi i umożliwia tym, którzy
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
27
w grze rynkowej zdobywają przewagę, na wykorzystywanie jej dla przewagi tej
umacniania. Choć bowiem rynkowa konkurencja zastępuje fizyczną przemoc w walce o ograniczone zasoby, ale z drugiej strony sama umożliwia wprowadzanie innych,
zmodyfikowanych form przemocy. Sytuacja taka jest zarzewiem napięć i konfliktów
społecznych, które niezależnie od innych konsekwencji mają też negatywny wpływ
na produktywność systemu. Na zjawiska te zwracają też uwagę ekonomiści. Tak np.
Sadowski pisze o „pogłębianiu nierówności dochodowych i generowanych przez nie
konfliktach oraz o rujnowaniu środowiska naturalnego” jako o autodestrukcyjnych
tendencjach w kapitalizmie (2011: 72).
Fakt, że wolnorynkowy kapitalizm ma pewne, istotne, czy nawet fatalne wady
ignorowane przez jego fundamentalistycznych zwolenników, skłania wielu krytyków do postulatu wzmocnienia państwa i zwiększenia jego roli gospodarczej. Konsekwentni obrońcy rynkowych wolności wskazują z kolei na fatalne wady państwa.
Zwracają uwagę na to, że działanie państwa opiera się na mechanizmach biurokratycznych, które nie są zdolne do efektywnego pobudzania produktywnej działalności, ani też do efektywnego gospodarowania zasobami.
Spór ten ujmowany jest, niemal z reguły, w formie opozycji państwo czy rynek,
a najczęściej w formie pytania „ile państwa?, ile rynku?”. Wszakże wydaje się, że
jest to źle postawione pytanie. Rzecz bowiem w tym, że oba te systemy wykazują
bardzo poważne wady i w obu, choć z różnych powodów, dochodzi do rozrywania
związku między działalnością produktywną a dostępem do dóbr. Tak więc centralnym pytaniem nie powinno być „więcej czy mniej państwa”. Najważniejsze bowiem
jest znajdywanie sposobów minimalizacji wad jednego i drugiego systemu.
Każdy z tych systemów to pewien układ społecznych stosunków, który w pewnym ograniczonym zakresie jest społecznie funkcjonalny. Każdy też ma defekty,
które w pewnych sytuacjach nasilają się doprowadzając do szkodliwych dysfunkcjonalnych konsekwencji. Bezkrytyczne traktowanie któregokolwiek z nich uniemożliwia chłodną analizę jego mocnych i słabych stron, i dobre rozpoznanie okoliczności,
w których zawodzi. I właśnie głównym zarzutem, jaki można postawić radykalnym
przedstawicielom neoliberalizmu, jest ów brak krytycznej refleksji nad wadami rynkowego mechanizmu. Ten brak sprawia, że ta doktryna staje się bliższa ideologii niż
nauce. Jej zwolennicy zdają się popierać pogląd Rand, że dla współczesnego społeczeństwa nie ma nic lepszego niż dzięki wolności umacniać potęgę owego Atlasa
dźwigającego na swych ramionach cały świat. Jest to jednak teza ideologiczna, a nie
naukowa.
Literatura
Balcerowicz, Leszek. 1995. Wolność i rozwój. Kraków: Znak.
Balcerowicz, Leszek. 2012. Wstęp. Odkrywając wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów. W:
L. Balcerowicz (red.). Odkrywając wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów. Poznań: Zysk
i S-ka Wydawnictwo.
Becker, Gary S. i Richard A. Posner. 2013. Nieoczywistości. Ekonomiczna teoria wszystkiego.
Warszawa: Wolters Kluwer Polska SA.
28
JANUSZ REYKOWSKI
Celock, John. 2013. Atlas Shrugged´ Should Be Required Reading For Idaho Students. „The
Huffington Post” 02/07 (http://www.huffingtonpost.com).
Cohrs, J. Christopher, Sven Kielman, Jürgen Maes i Barbara Moschner. 2005. Effects Of RightWing Authoritarianism and Threat from Terrorism on Restriction of Civil Liberties. „Analyses of Social Issues and Public Policy” (ASAP), Vol. 5(1): 263–276.
Deutsch, Morton. 1985. Distributive Justice. New Haven: Yale University Press.
Feldman, Stanley. 2003. Values, Ideology, and the Structure of Political Attitudes. W: D.O. Seaers, L. Huddy i R. Jervis (red.). Oxford Handbook of Political Psychology. Oxford: Oxford
University Press.
Feldman, Stanley i Marco Steenbergen. 2001. Social Welfare Attitudes and the Humanitarian
Sensibility. W: J. H. Kuklinski (red.). Citizens and Politics. Cambridge, UK: Cambridge
University Press.
Harvey, David. 2008. Neoliberalizm. Historia katastrofy. Warszawa: Instytut Wydawniczy
Książka i Prasa.
Jost, John T. i Aaron C. Kay. 2010. Social Justice. W: S.T. Fiske, D.T. Gilbert i G. Lindzey (red.).
Handbook of Social Psychology. Vol. II. Hoboken, New Jersey: Wiley.
Kahneman, Daniel. 2003. A Perspective On Judgment and Choice. Mapping Bounded Rationality. „American Psychologist” 58, 9: 697–720.
Kahneman, Daniel. 2012. Pułapki myślenia. Poznań: Media Rodzina.
Kołodko, Grzegorz W. 2008. Wędrujący świat. Warszawa: Prószyński.
Kowalik, Tadeusz. 2009. www. Polska transformacja.pl. Warszawa: Muza.
Kuczyński, Paweł. 2009. Skąd się wziął kryzys? W: Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej. Opracowanie zbiorowe. Seria Przewodniki, t. 7. Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.
Latane, Bibb, Kipling D. Williams i Stephen G. Harkins. 1979. Many Hands Make Light the
Work. The Causes and Consequences of Social Loafing. „Journal of Personality and Social
Psychology” 37: 823–832.
Lerner, Melvin. 2002. Pursuing the Justice Motive. W: M. Ross i D.T. Miller (red.). The Justice
Motive in Everyday Life. Cambridge UK.: Cambridge University Press.
Macko, Anna, Marcin Malawski i Tadeusz Tyszka. 2012. Skąd się biorą preferencje ludzi wobec
zasad sprawiedliwego podziału? „Studia Ekonomiczne” 4: 507–527.
Mayer, Jane. 2012. Ayn Rand Joins the Ticket. The New Yorker Online Only. August 11 (http://
www.newyorker.com).
Potocka, Elżbieta i Andrzej Pieczonka. 2012. Shenzhen, Szanghaj – dwie drogi chińskiego kapitalizmu. W: K. Gawlikowski i M. Ławacz (red.). Wielkie przemiany w Chinach. Warszawa:
SWPS.
Rand, Ayn. 1962. Introducing Objectivism by Ayn Rand. Kostis Velonis, August 21, 2011 (http://
kostisvelonis.blogspot.com/2011/08/introducing-objectivism-by-ayn-rand.html)
Reisman, George. 1998. Capitalism. Laguna Hills, California: TJS Books.
Reisman, George. 2012. Ku chwale kapitalistycznego jednego procenta. Instytut Misesa (http://
mises.pl/blog/2012/03/13/reisman-ku-chwale-kapitalistycznego-jednego-procenta/).
Reykowski, Janusz. 2005. Pułapki demokratycznej transformacji. W: U. Jakubowska i K. Skarżyńska (red.). Demokracja w Polsce. Warszawa: Academica.
Rokeach, Milton. 1973. The Nature of Human Values. New York: Free Press.
Ryan, Paul. 2012. What Ayn Rand Says about Paul Ryan. Posted by Rachel Weiner. „The Washington Post” 08/13/2012.
Sadowski, Zdzisław. 2011. Ku modernizacji Polski. W: J. Reykowski (red.). Projekt dla Polski –
Założenia. Warszawa: Scholar.
Sadowski, Zdzisław. 2012. Jaki ład społeczno-gospodarczy jest potrzebny Polsce? „Studia Ekonomiczne” 4: 443–449.
WOLNOŚĆ GOSPODARCZA JAKO IDEOLOGIA
29
Satz, Debra. 2001. Market and Nonmarket Allocation. W: N.I. Smelser i P.B. Baltes (red.). International Encyclopedia of the Social & Behavioral Sciences. Vol. 14. Amsterdam: Elsevier.
Schmitt, John. 2013. Why Does the Minimum Wage Have No Discernible Effect on Employment? Washington, D.C.: Center for Economic and Policy Research.
Stiglitz, Joseph E. 2010. Freefall. New York: Norton.
Stiglitz, Joseph E. 2010. Złodzieje gonią policję. (Wywiad przeprowadzony przez Dominique
Nora dla „Le Nouvel Observateur”). „Forum” 13/14: 16–18.
Thorisdottir, Hulda i John T. Jost. 2011. Motivated Close-Mindedness and Effects of Threat on
Political Conservatism. „Political Psychology” 32, 5: 785–812.
Tyler, Tom R. 2001. A Psychological Perspective on Legitimacy of Institutions and Authorities.
W: J.J. Jost i B. Major (red.). The Psychology of Legitimacy. Cambridge UK.: Cambridge
University Press.
Van de Water, Paul N. 2010. The Ryan Budget's Radical Priorities. Center on Budget and Policy
Priorities. Revised July 7, 2010 (http://www.cbpp.org/cms/?fa=view&id=3114).
von Hayek, Friedrich A. 1994. Filozofia wolności. W: K. Karolczak, K. Pieliński i M. Tański
(red.). Współczesna myśl polityczna. Warszawa: Dom Wyd. Elipsa.
von Hayek, Friedrich A. 2012. Konstytucja wolności. W: L. Balcerowicz (red.). Odkrywając
wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów. Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Walicki, Andrzej. 2012. Pojęcie liberalizmu: od „nowego liberalizmu” do „neoliberalnego”
konserwatyzmu. „Myśl Socjaldemokratyczna” 1/2: 25–68.
Whithead, Jaan W. 1991. The Forgotten Limits: Reason and Regulation in Economic Theory. W:
K.R. Monroe (red.). The Economic Approach to Politics. New York: Harper.
Economic Freedom as an Ideology
Summary
The article focuses on social and psychological aspects of criticisms of neo-liberal market
model, mostly referring to the views of Leszek Balcerowicz. It points out that neo-liberal approach
is based on a limited concept of freedom and its meaning in human life, underestimating the
connection between freedom and ideological beliefs of people. Moreover, neo-liberalism does
not take into account the fact that in conditions of economic freedom the interference between
the level of individual effort (productivity) and access to goods (rewards) is weakened and may
lead to self-destruction of the market system. But the shortcomings of the market mechanisms
are not an argument for their replacement with state control over economy. They rather should
instigate problem solving efforts.
Key words: neo-liberal market model; economic freedom; ideology; market vs state; Leszek
Balcerowicz.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Aleksandra Grzymała-Kazłowska
Uniwersytet Warszawski
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA?
ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI MIGRACJI I INTEGRACJI
A SOCJOLOGIA
Artykuł prezentuje przegląd i analizę nowych socjologicznych teorii migracji i integracji, rozwiniętych od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, do których należą: transnarodowość,
płynne migracje, migracje niepełne oraz nowe koncepcje wielokulturowości, asymilacji, integracji i adaptacji do przestrzeni transnarodowych. Autorka postuluje i uzasadnia potrzebę
większej integracji dokonań studiów migracyjnych z badaniami socjologicznymi, zarówno
poprzez silniejsze osadzenie badań migracyjnych w bardziej ogólnych teoriach socjologicznych, jak i poprzez szersze wykorzystanie dorobku studiów migracyjnych przez socjologów.
Wydaje się to celowe w kontekście zarysowywania się pod wpływem przemian społecznych
nowego metaparadygmatu mobilności zamiast osiadłości. W efekcie wzrasta znaczenie migracji jako głównego przedmiotu badań i teorii socjologicznych odnoszących się do wyłaniającego się mobilnego społeczeństwa.
Główne pojęcia: socjologia mobilności; nowe teorie migracji i integracji; transnarodowość; płynne migracje; mobilne społeczeństwo.
Wstęp
Nasilające się różnorodne procesy migracyjne i towarzyszące im przemiany
społeczne stają się coraz bardziej widocznym tematem socjologicznych analiz. Jak
zauważa John Urry (2009), różnego typu ruchliwość, przepływy i sieci oraz nakładające się formy zróżnicowania czynią problematycznym dotychczasowe pojęcia społeczeństwa i państwa. Autor ten postuluje więc, by zamiast socjologii społeczeństwa
uprawiać socjologię mobilności, która będzie dyscypliną zbudowaną wokół kategorii sieci, mobilności i płynności. Również Manuell Castells (2007) używa kategorii
sieci, żeby ująć konceptualnie złożone i dynamicznie zmieniające się współczesne
społeczeństwo oraz przepływy w jego obrębie. Zygmunt Bauman (2007) proponuInstytut Socjologii i Ośrodek Badań nad Migracjami, e-mail: [email protected]
Chciałabym wyrazić wdzięczność za wszystkie uwagi i pytania otrzymane podczas prezentacji
moich analiz w Ośrodku Badań nad Migracjami oraz Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Fragmenty moich wstępnych rozważań zostały opublikowane w tekście Płynność transnarodowych sieci jako przedmiot badań socjologicznych. Nowe teorie migracji i integracji a teoria
socjologiczna w zbiorze pod red. Macieja Gduli, Aleksandry Grzymały-Kazłowskiej i Renaty Włoch
Nowe rzeczywistości społeczne – nowe teorie socjologiczne, Warszawa: Scholar 2012. Podziękowania kieruję zwłaszcza do prof. Marka Okólskiego za szczególnie inspirujące uwagi do niniejszego
artykułu.
32
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
je nawet metaforę płynnej rzeczywistości dla uchwycenia natury otaczającego nas
świata.
Z drugiej strony w obszarze badań migracyjnych można coraz wyraźniej dostrzec
wysiłki badaczy zmierzające do powiązania tematyki migracyjnej z ogólniejszymi
badaniami społecznymi. Podejmowane są próby integracji studiów migracyjnych
z szerszą teorią socjologiczną.
Celem niniejszego artykułu jest przegląd nowych socjologicznych teorii migracji
i integracji oraz ich analiza w odniesieniu do bardziej ogólnej teorii socjologicznej, dotyczącej rzeczywistości społecznej i jej przemian. Tekst składa się z trzech
części przedstawiających główne wątki. Po pierwsze, analizuje on przejście od klasycznych modeli migracji do nowych prób konceptualizacji mobilności widocznych
w teoriach transmigracji, migracji niepełnej i migracji płynnej. Po drugie, w artykule przedstawione są relacje między nowymi wielowymiarowymi teoriami integracji
a problemami wzrastającego zróżnicowania, wielokulturowości i spójności społecznej. Po trzecie wreszcie, tekst rozważa związki między nowymi teoriami migracji
i integracji a ogólną teorią społeczną.
Od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku zauważalne
stały się globalne zmiany w mobilności ludzi, czemu towarzyszył też rozwój nowych
koncepcji teoretycznych w obszarze szeroko pojętych studiów migracyjnych. Szczególne znaczenie dla tego przełomu odegrały dwie książki: The Age of Migration Stephena Castlesa i Marka Millera z 1993 roku oraz Words in Motion Douglasa Masseya
i współpracujących z nim badaczy z 1998 roku. Prace te ukazywały wzrost i zróżnicowanie migracji we współczesnym świecie w związku z przyspieszeniem procesów globalizacyjnych, zmianami geopolitycznymi, wiążącymi się z końcem dwubiegunowego
podziału świata i upadkiem komunizmu we wschodniej Europie, rozwojem i umasowieniem nowych technologii komunikacyjnych (telefonii komórkowej, Internetu, telewizji satelitarnej, masowych środków transportu na duże odległości) oraz szerszymi
przemianami społeczno-kulturowymi współczesnych społeczeństw.
Aby zilustrować skalę i zróżnicowanie współczesnych migracji warto przytoczyć dane Organizacji Narodów Zjednoczonych, według których w 2010 roku
globalny zasób migrantów międzynarodowych, czyli liczba osób urodzonych poza
krajem obecnego zamieszkania wynosił ponad 213,9 mln (UN 2010). Większość
z nich (56%) przebywała w Europie (69,8 mln) i Ameryce Północnej (50 mln).
W krajach Europy Zachodniej zasób tak zdefiniowanych imigrantów liczył niemal
48,8 mln, a największe ich populacje występowały w Niemczech – 10,8 mln, Francji – 6,7 mln i Wielkiej Brytanii – 6,5 mln. Choć we wschodniej Europie populacja
imigrantów pozostaje mniejsza – 21 mln, też jest znacząca, zwłaszcza w takich
krajach jak Rosja – 12,3 mln, Ukraina – 5,3 mln i Białoruś – 1,1 mln1. Przez ostat1
Wspomniane statystyki nie uwzględniają migrantów trwale przebywających za granicą nielegalnie oraz migrantów krótkoterminowych, którzy znacznie zwiększają populację migrantów. Na
przykład w Niemczech w 2010 roku było zatrudnionych 341 tys., a w Wielkiej Brytanii 88 tys. czasowych cudzoziemskich pracowników; a liczba zagranicznych studentów realizujących pełen program
studiów w obu krajach wynosiła odpowiednio 180 tys. i 369 tys. (OECD 2012).
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
33
nie kilkadziesiąt lat nie tylko wzrosła różnorodność typów i form migracji, ale i jej
geograficzna dywersyfikacja. Na przykład w latach 1965–1990 liczba krajów o znaczącym udziale imigrantów w całej populacji (powyżej 15%) wzrosła z 34 do 52
(Okólski i Fihel 2012).
Przedmiotem rozważań w tym artykule będą nowe koncepcje teoretyczne, które
próbują opisać i wyjaśnić ostatnie znaczące zmiany w dziedzinie migracji i integracji. Analizą objęte zostały prace teoretyczne i inne teksty z istotnym komponentem
teoretycznym odnoszące się do społecznych aspektów migracji i integracji imigrantów opublikowane po 1990 roku, ze szczególnym uwzględnieniem prac wydanych
po 2000 roku. Tekst ten z założenia nie zajmuje się wcześniejszymi teoriami, choć
często stanowią one punkt wyjścia dla nowszych koncepcji. Klasyczne teorie migracyjne były już bowiem przedmiotem licznych przeglądów i analiz zarówno przygotowanych przez zagranicznych badaczy (np. Massey i in. 1993; Zlotnik 1998), jak
i polskich autorów (m.in. Górny i Kaczmarczyk 2003; Praszałowicz i in. 2004). Na
przeglądzie i analizie wcześniejszych socjologicznych teorii migracji koncentrują
się zwłaszcza prace Krystyny Slany (1995) oraz Daniela Kubata i Hansa-Joachima
Hoffmanna-Nowotny’ego (1981).
W niniejszym tekście obiekt rozważań stanowiły teorie socjologiczne z dziedziny studiów migracyjnych rozwijane przez badaczy wywodzących się z różnych dyscyplin naukowych. Artykuł ten skupia się na socjologicznych koncepcjach migracji
i integracji nie tylko ze względu na ich największą przydatność dla rozwoju teorii socjologicznej, ale i ze względu na wcześniejsze niedowartościowanie, a przynajmniej
mniejszą obecność, perspektywy socjologicznej w studiach migracyjnych zdominowanych przez ekonomistów, demografów, polityków społecznych i politologów.
Rozwój socjologicznych koncepcji migracji i integracji ma tym większe znaczenie,
że jak już w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku zauważył Michael Piore (1986:
26), „prawie wszystkie aktualne procesy migracyjne, do których stosuje się teorię,
są wywoływane przez czynniki technologiczne i społeczne, a nie przez różnicę kosztów”. Ze względu na tematykę, a zarazem jego ograniczoną objętość, tekst skupia się
na koncepcjach odnoszących się do przebiegu i konsekwencji procesów migracyjnych, a nie na teoriach dotyczących przyczyn migracji. Tym bardziej że przyczyny
i uwarunkowania mobilności były do tej pory przedmiotem licznych analiz wykonywanych głównie przez ekonomistów i politologów.
Generalnie można powiedzieć, że w latach dziewięćdziesiątych minionego wieku rozwinięte zostały nowe konceptualizacje migracji i integracji, wśród których
centralną pozycję zajmuje perspektywa transnarodowa, a do których należą także
nowe teorie asymilacji oraz koncepcje integracji, spójności społecznej oraz superróżnorodności. Po 2000 roku obserwować można próby tworzenia teorii drugiej
generacji, które wychodzą od analiz pola teoretycznego i określenia relacji między
różnymi zjawiskami i kategoriami, takimi jak: integracja, asymilacja, wielokulturowość, transnarodowość, obywatelstwo, płeć, globalizacja, postęp lub modernizacja,
a także połączenia teorii migracyjnych z bardziej ogólnymi koncepcjami socjologicznymi.
34
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
Od migracji do transmigracji, migracji niepełnej i płynnej migracji?
Perspektywa transmigracji
Wraz z intensywnymi procesami globalizacji, rozwojem technologicznym oraz
nasileniem się i zróżnicowaniem mobilności pojawiła się potrzeba rekonceptualizacji pojęcia migracji i innych centralnych pojęć w studiach migracyjnych. Dwa
klasyczne, dominujące niemal do końca XX wieku modele migracji – tradycyjnej
migracji osiedleńczej i migracji czasowej – zdawały się już bowiem nie wystarczać
do analizy współczesnej mobilności (Castles 2002).
W odpowiedzi badacze zaczęli rozwijać koncepcję transmigracji, która miała
umożliwić opisanie procesu polegającego na powstawaniu w efekcie migracji społecznych przestrzeni przecinających granice geograficzne, kulturowe i polityczne,
w których funkcjonują współcześni migranci. Z perspektywy transmigracji zaczęto
patrzeć na rozwijane i utrzymywane przez migrantów wielorakie relacje (rodzinne,
ekonomiczne, społeczne, organizacyjne, religijne i polityczne) przebiegające w poprzek granic państw narodowych (Glick Schiller i in. 1995). Przedmiotem badania
stały się przestrzenie życiowe i projekty migracyjne transmigrantów obejmujące
różne przestrzenie geograficzne (Pries 1999). Badacze zwrócili uwagę, że migranci mogą tworzyć swoiste pomosty między społecznością wysyłającą a przyjmującą i funkcjonować w tak zwanych „transnarodowych przestrzeniach społecznych”,
opierających się na interpersonalnych powiązaniach i obejmujących swym zasięgiem różne kraje (Faist 2000).
Nina Glick Schiller (2003) ukazując specyfikę koncepcji transnarodowych przestrzeni społecznych porównuje ją z podejściem skoncentrowanym na sieciach społecznych. Jej zdaniem analiza sieciowa jest podejściem bardziej jednostkocentrycznym
i strukturalistycznym niż perspektywa transnarodowa, ponieważ akcentuje rozchodzące się od jednostek łańcuchy związków społecznych, a w jej centrum jest gęstość i typ relacji występujących pomiędzy poszczególnymi jednostkami. Natomiast,
zdaniem autorki, kategoria przestrzeni społecznej jest bardziej socjocentryczna, gdyż
pozwala uwzględnić zarówno relacje i działania jednostek, jak i idee, wartości oraz
inne zjawiska ponadjednostkowe. Według Glick Schiller podejście transnarodowe
daje większą możliwość uwzględnienia tego, że ludzi łączą wysoce złożone powiązania i podlegają oni równoczesnemu wpływowi różnych systemów (kulturowych,
społecznych, ekonomicznych i politycznych). Jak pisze Glick Schiller (2003), procesy transnarodowe mogą być definiowane jako polityczne, ekonomiczne, społeczne
i kulturowe procesy, które przekraczają granice poszczególnych państw i obejmują
aktorów działających w ramach polityk i praktyk instytucjonalnych różnych krajów.
Do takich procesów autorka zalicza nie tylko związki między jednostkami, ale i przepływy towarów, informacji oraz wpływów politycznych. Badaczka zwraca też uwagę
na rozróżnienie między procesami transnarodowymi a globalnymi, czyli takimi, które
dotykają ludzi niezależnie od miejsca i które nie mogą być zawężone do określonych
przestrzeni transnarodowych (jak na przykład procesy tożsamościowe wśród ludzi
rozsianych w różnych zakątkach globu, którzy, choć wyobrażają sobie siebie jako roz-
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
35
proszonych członków wspólnoty historycznej, nie podtrzymują relacji społecznych
i innych związków z ojczyzną pochodzenia).
Generalnie podejście transnarodowe jest próbą konceptualnego uchwycenia różnorodnych powiązań i oddziaływań łączących ludzi oraz instytucje w poprzek granic
państwowych. Jak zwraca uwagę Steven Vertovec (1999), pojęcie transnarodowości
może być użyteczne do opisu różnych form transnarodowych związków i wpływów.
Po pierwsze, może odnosić się ono do przekraczających granice związków społecznych i być wykorzystywane do analizy struktury relacji, czyli morfologii społecznej. Po drugie, transnarodowość można wiązać z określonym typem świadomości,
której ważną cechą jest podwójna lub wieloraka identyfikacja narodowa. Po trzecie,
transnarodowość można pojmować jako zjawisko kulturowe obejmujące przenikanie
się i mieszanie treści kulturowych oraz prowadzące do tworzenia się hybryd kulturowych. Po czwarte, z perspektywy transnarodowej analizowane mogą być również
globalne przepływy kapitału ekonomicznego (na przykład w odniesieniu do działania i roli transnarodowych korporacji). Po piąte, transnarodowość jest też widoczna
w różnych typach zaangażowania politycznego, na przykład w odniesieniu do roli
diaspor dla państw pochodzenia emigrantów. Wreszcie po szóste, ujęcie transnarodowe pozwala na (re)konstrukcję miejsca i lokalności. Badacze wskazują bowiem na
rozluźnienie związku między, z jednej strony, tożsamością, kulturą i procesami społecznymi, a z drugiej, przestrzenią. Mówi się w tym kontekście o zjawisku deterytorializacji wiążącym się z wpływem mass mediów, migracji i globalizacji (Appadurai
2005). Zdaniem Glick Schiller (2003) analiza migracji transnarodowych powinna
być zintegrowana z badaniami innych transnarodowych procesów, takich jak przepływy treści kulturowych w mediach, działania globalnych korporacji i przepływy
ekonomiczne.
Choć podejście transnarodowe zyskało dużą popularność, a nawet stało się w pewien sposób modne wśród badawczy, koncepcja ta niesie ze sobą wiele problemów
definicyjnych i metodologicznych oraz jest przedmiotem silnej krytyki. Podawana
w wątpliwość jest nowość zjawiska transnarodowości i rewolucyjność transnarodowej perspektywy (Kivisto 2001). Podnoszony jest również zarzut, że badania transnarodowości najczęściej prowadzone są głównie na podstawie szczegółowo wyselekcjonowanych przypadków, a badacze koncentrują się na wybranych jednostkach,
które w wyjątkowo widoczny sposób uczestniczą w transnarodowych przestrzeniach
społecznych (jak np. pojedynczy artyści czy menedżerowie międzynarodowych korporacji). W efekcie propagatorzy transnarodowego podejścia w pewien sposób przeszacowują zakres i znaczenie zjawiska oraz głoszą nieuprawnione uogólnienia teoretyczne. Mniej trafny wydaje się zarzut, że podejście transnarodowe skupia się przede
wszystkim na konsekwencjach migracji, właściwie nie zajmując się ich przyczynami
i prawidłowościami (poza odniesieniami do sieciowości tych procesów). Istotna krytyka dotyczy tego, że transnarodowość to wyjątkowo szerokie i niedoprecyzowane
podejście teoretyczne, które niezwykle trudno jest zoperacjonalizować i badać. Na
przykład w badaniach transnarodowości często zakłada się równoczesność silnych
(a nawet równoważnych) powiązań migrantów z więcej niż jednym krajem. Tymczasem badania empiryczne pokazują, że większość migrantów cały czas przejawia
36
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
tendencję do orientowania się na jedno główne centrum życiowe, choć jego lokalizacja i charakterystyki mogą ulegać zmianie w czasie. W tym kontekście warto
zwrócić również uwagę na rosnący rozpad więzi międzyludzkich i w ogóle coraz
mniejszą siłę związków migrantów z poszczególnymi krajami. Z kolei z perspektywy teorii krytycznej podnoszony jest inny ważki zarzut, że podejście transnarodowe
nie podejmuje podstawowej kwestii utrzymywania się, a nawet wzrostu w związku
z migracjami nierówności społeczno-ekonomicznych i opresji, której doświadczają
określone grupy społeczne. Z tego punktu widzenia podejście transnarodowe bywa
krytykowane jako przejaw „naiwnej” postmodernistycznej narracji, która będąc
w kontrze do modernistycznej wizji, jest jednak formą pewnej ideologii legitymizującej istniejące struktury społeczne i układy sił.
Trzeba jednak zauważyć, że w przypadku transnarodowości można wyróżnić
dwa okresy w rozwoju tej koncepcji. Wspomniana krytyka dotyczy zwłaszcza pierwszej fazy rozwoju koncepcji transnarodowości, gdy badacze koncentrowali się na
pokazaniu i udowodnieniu istnienia specyficznego zjawiska transnarodowej migracji. Drugi okres w rozwoju podejścia transnarodowego to rewizja poglądu na temat
całkowitej nowości tej formy migracji oraz stawianie bardziej zaawansowanych pytań badawczych dotyczących tego: pod jakim względem obecne migracje transnarodowe są podobne, a pod jakim względem odmienne od wcześniejszych przykładów
transnarodowych migracji; jaka jest rola transmigrantów w ideologiach i projektach
narodowych w dzisiejszym zglobalizowanym świecie; jak płeć różnicuje doświadczenia w transnarodowych przestrzeniach społecznych i jak to wiąże się z rodziną,
etnicznością i narodem; jak procesy transnarodowe wyglądają w przypadku kolejnych generacji migrantów i jak wygląda socjalizacja dzieci w transnarodowych przestrzeniach społecznych; jaka jest relacja między transnarodowymi przestrzeniami
społecznymi a różnymi sieciami religijnymi, organizacjami i ideologiami oraz jaki
jest związek między transnarodową migracją a różnymi typami nierówności społecznych (Glick Schiller 2003).
Niewątpliwą zaletą perspektywy transnarodowej jest to, że pozwala nie tylko
uwzględnić wielość i złożoność powiązań współczesnych migrantów, ale i wyjść
poza dominującą wcześniej w studiach migracyjnych państwocentryczną orientację. Podejście transnarodowe daje możliwość, by przezwyciężyć coś, co określa się
mianem metodologicznego nacjonalizmu i związaną z tym koncentrację badaczy na
państwach jako „naturalnych” i centralnych jednostkach analizy (Wimmer i Glick
Schiller 2002).
Jak dowodzi Glick Schiller (2003), koncepcja transnarodowości pozwala na rekonceptualizację pojęcia społeczeństwa poza umysłowe i polityczne ograniczenia
dotychczasowego porządku. Bowiem według autorki wyróżnianie państwa i zamkniętego w jego granicach społeczeństwa jako oczywistych i centralnych kategorii
badawczych jest przejawem historycznie uwarunkowanego skrzywienia badawczego i anachronizmem w odniesieniu do otaczającego nas świata. Zdaniem badaczki
podejście transnarodowe umożliwia także ujęcie strukturalizacyjne, które pozwala
uwzględnić dynamiczną naturę relacji struktury i podmiotowego sprawstwa, daje
możliwość powiązania ustrukturalizowanych transnarodowych relacji oraz proce-
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
37
sów ich wytwarzania, a także stwarza możliwość rekonceptualizacji innych centralnych kategorii społecznych.
Mocnymi stronami podejścia transnarodowego jest więc to, że umożliwia ono
z jednej strony celną krytykę klasycznej teorii i metodologii badań migracyjnych,
a z drugiej – uwypukla uwidoczniające się zjawisko transnarodowych powiązań migrantów. Perspektywę transnarodową należy jednak postrzegać raczej jako komplementarne podeście w studiach migracyjnych, a nie całkowicie nowy „rewolucyjny”
paradygmat przekreślający klasyczne teorie migracyjne.
Jeśli nie transnarodowość to co? Koncepcje migracji niepełnej
i płynnej migracji
Równocześnie od przełomu XX i XXI wieku rozwijane są inne koncepcje, które
próbują uchwycić także zmienność i niestałość osadzenia współczesnych migrantów.
Taką propozycją jest koncepcja migracji niepełnej stworzona przez Marka Okólskigo (2001) na podstawie długoletnich badań polskich emigrantów okresu transformacji. Koncepcja ta dotyczy szczególnie krótkoterminowych, nierejestrowanych,
migracji przedakcesyjnych, a zwłaszcza migracji cyrkulacyjnych. Można ją jednak
odnieść też do dłuższych migracji, gdy instytucjonalizacji podlega przedłużająca się
tymczasowość migracji i marginalizacja migrantów na emigracji. Migranci, którzy
lata swojego życia spędzają poza ojczyzną, bywają nieraz nadal przede wszystkim
zorientowani na kraj pochodzenia redukując swoje związki z krajem emigracji do
niezbędnego minimum. Miało to zwłaszcza miejsce w przypadku przedakcesyjnych
migracji Polaków, które cechowała jakaś forma nielegalności (na przykład zatrudnienia lub/i pobytu). Prowadziło to migrantów do życia „w zawieszeniu” i – jak to
określił Wojciech Łukowski (2001) – „na peryferiach” społeczeństwa przyjmującego
(na przykład niekorzystania z instytucji kraju przyjmującego, unikania wchodzenia
w niezwiązane z pracą relacje społeczne, nienabywania kompetencji kulturowych
kraju pobytu) oraz powstrzymywało migrantów przed przenoszeniem głównego
ośrodka życia do nowego kraju. Analizy migracji poakcesyjnej pokazały jednak
utrzymywanie się takiego wzorca migracyjnego wśród części polskich migrantów
mimo zmian prawnoinstytucjonalnych związanych z przystąpieniem Polski do Unii
Europejskiej (Grabowska-Lusińska i Okólski 2009).
O ile jednak koncepcja migracji niepełnej zakłada utrzymywanie się u migrantów
zdecydowanej orientacji na kraj pochodzenia, mimo wzrastającej liczby ich cyrkulacji lub przedłużającego się ich pobytu za granicą, o tyle konceptualizacji teoretycznej
wymagają sytuacje, gdy u raz wprawionych w ruch migrantów następuje swoiste
przekroczenie Rubikonu – słabną ich więzy z krajem pochodzenia, a oni zaczynają
„dryfować” w zglobalizowanym świecie. Warto wspomnieć, że o początkach tego
zjawiska, które zaczęło rysować się już u wykorzenionych ze swoich lokalnych
społeczności migrantów przenoszących się do uprzemysłowionych ośrodków miejskich, pisał już Piore (1979).
Jedną z propozycji, która może być wykorzystana do analizy tego odmiennego
typu migracji, stanowi kategoria płynnej migracji zaproponowana przez Godfrieda
Engbersena, Erika Snela i Jana de Booma (2010). Propozycja ta nawiązuje do zna-
38
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
nej metafory Baumana (2007) o płynnej nowoczesności, która dotyczy nieustannie
towarzyszącego współczesnemu człowiekowi doświadczenia poczucia nietrwałości, niepewności i zagrożenia. W konsekwencji, jak stwierdza Bauman (2006: 252):
„W świecie, w którym przyszłość jawi się jako mglista i niewyraźna, a przy tym pełna zagrożeń i niebezpieczeństw, wytyczanie odległych celów, rezygnowanie z osobistych korzyści dla wzmocnienia grupy i poświęcanie teraźniejszości w imię przyszłych rozkoszy nie wydaje się ani atrakcyjną, ani rozsądną ofertą. Szansa, której nie
wykorzysta się tu i teraz, jest szansą straconą, jej zaprzepaszczenie jest niewybaczalne i nie daje się łatwo usprawiedliwić ani uzasadnić. Skoro dzisiejsze zobowiązania
mogą przeszkodzić w skorzystaniu z jutrzejszej okazji, należy zadbać o to, by były
one możliwie błahe i powierzchowne, co pozwoli uniknąć poważniejszej szkody”.
W związku z tym, jak zauważa autor, maleje u ludzi przywiązanie do miejsca i skłonność do obarczania się wynikającymi stąd obowiązkami, bo to okazałoby się zgubne,
kiedy w innym miejscu pojawiłyby się nagle nowe i bardziej ponętne możliwości
(Bauman 2006).
Według Engbersena, Snela i de Booma (2010) stabilne wzory migracji, które cechowały lata 1950–1990, uległy rozpuszczeniu i przeobrażeniu w bardziej złożone,
ale i efemeryczne wzory transnarodowe i globalizacyjne wiążące się z tymczasowym zamieszkiwaniem migrantów w różnych miejscach oraz ze zmianami statusu
migracyjnego. Jak mówi Engbersen (2011), kategoria płynnej migracji wiąże się
z szerszymi przemianami społeczno-kulturowymi (takimi jak dynamiczne zmiany
podstawowych formalnych i nieformalnych instytucji społecznych) i odnosi się do
pojawiania się zindywidualizowanych wzorów migracji, gdy migranci szukają dla
siebie miejsca w różnych krajach wykorzystując na przykład otwarte granice i wolny rynek pracy. Ta wyodrębniona na podstawie badania empirycznego kategoria
migrantów znajduje potwierdzenie w podobnych wzorach migracji zauważonych
przez innych badaczy. I tak Franck Düvell i Dita Vogel (2006) jako jeden z czterech typów migrantów – obok migrantów zorientowanych na powrót, imigrantów
osiedleńczych oraz transmigrantów o binacjonalnej orientacji – wyszczególnili
„globalnych nomadów”, którzy żyją i pracują w różnych krajach oraz posiadają silną kosmopolityczną orientację. Również John Eade, Stephen Drinkwater i Michał
Garapich (2006) wśród badanych przez siebie migrantów wyróżnili: 1) „bociany” –
migrantów cyrkulacyjnych, często sezonowych, podejmujących za granicą pracę
w drugorzędnym sektorze rynku pracy, 2) „chomiki” – osoby o czysto zarobkowym
celu migracji, które po akumulacji odpowiedniego kapitału ekonomicznego chcą
wrócić do Polski, 3) migrantów osiadłych oraz 4) właśnie tak zwanych „poszukiwaczy”, czyli młode, ambitne, indywidualistycznie zorientowane osoby, które celowo
zachowują otwarte różne opcje życiowe. Podobny do tego ostatniego typ zachowania – strategia intencjonalnej nieprzewidywalności – widoczny był także u części
migrantów badanych przez Izabelę Grabowską-Lusińską i Okólskiego (2009) obok
migrantów podejmujących sezonową cyrkulację, długookresową migrację i migrację osiedleńczą.
Pokrewna koncepcja, aczkolwiek wyrosła na całkowicie odmiennym gruncie
badań migracji w Afryce i analiz z obszaru studiów kulturowych, związana jest
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
39
z pojęciem migrancy. W najbardziej popularnym ujęciu dotyczy ono zjawiska notorycznego wędrowania z jednego miejsca pobytu do innego. Koncepcja ta używana
jest również w odniesieniu do wewnętrznego doświadczenia przemieszczania się,
tułaczki i tęsknoty. Iain Chambers (1994) twierdzi, że odczucie przemieszczenia
dotyczy nie tylko migrantów, ale i zawarte jest w europejskim doświadczeniu konfrontacji z innością i odmiennością, dlatego migrancy może być centralną metaforą
współczesności, zarówno dla opisu rzeczywistości, jak i dla rozważań teoretycznych.
Z kolei Nicholas Harney i Loretta Baldassar (2007) rekonstruują koncepcję migrancy jako swoisty kontrapunkt dla podejścia transnarodowego. Zdaniem wspomnianych autorów koncepcja ta stawia na pierwszym planie mobilność jako taką
i przywiązuje większą uwagę do migracji jako procesu niż podejście transnarodowe,
w którym patrzy się, jak osadzeni w kraju przyjmującym imigranci budują i utrzymują związki z krajem pochodzenia. Według tych badaczy migrancy nie tylko kwestionuje centralność kategorii państwa, ale i narodu, a także uwypukla podmiotowe
działanie migrantów, co pozwala też przezwyciężyć dominujący wcześniej w studiach migracyjnych determinizm strukturalny. Wreszcie koncepcja migrancy jest
wrażliwa na kwestie nierówności władzy, nie tylko widoczne w praktykach państwa,
ale w bardziej subtelnych przejawach związanych z nierównowagą sił w dyskursach
i systemach wiedzy.
Zróżnicowane wzory współczesnych migracji można uporządkować zgodnie
z czteropolową typologią wyznaczaną przez dwa skrzyżowane wymiary: 1) przywiązania do kraju pochodzenia oraz 2) przywiązania do kraju przeznaczenia (Engbersen
i in. 2013). Zgodnie z tym płynni migranci czy ewentualnie osoby zaangażowane
w procesy migrancy to migranci o słabych związkach zarówno z krajem pochodzenia, jak i przeznaczenia. Przeciwieństwem takiej postawy jest silne przywiązanie do
obu krajów u migrantów transnarodowych. Warianty pośrednie to migranci krótkoterminowi, cyrkulacyjni, sezonowi i niepełni (słabo przywiązani do kraju emigracji,
silnie do kraju pochodzenia) oraz migranci osiedleńczy (silnie związani z krajem
imigracji, a słabo z krajem pochodzenia). Typologia ta pokazuje różnorodność i złożoność współczesnych wzorów migracji, co wskazuje na potrzebę wielotorowego
rozwoju teorii migracyjnej.
Nowe teorie integracji i asymilacji a problem wielokulturowości,
superróżnorodności i spójności społecznej
Drugim obok przepływów wymiarem porządkującym w studiach migracyjnych
jest perspektywa przystosowania się imigrantów i tworzenia się więzi społecznych,
w której centralne miejsce zajmuje koncepcja integracji. Koncepcja ta szczególnie
intensywnie rozwijała się od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to w związku
z problemami dotyczącymi imigrantów w różnych państwach europejskich, zaczęła
pełnić rolę głównego podejścia, a nawet dominującego „paradygmatu” w badaniach,
praktyce instytucjonalnej i debacie publicznej (Łodziński i Grzymała-Kazłowska
2011). Na szczególną rolę pojęcia integracji na przełomie XX i XXI wieku wskazy-
40
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
wali na przykład tacy autorzy, jak Sarah Spencer i Betsy Cooper (2006) czy Stephen
Castles, Maja Korac, Ellie Vasta i Steven Vertovec (2003).
W odniesieniu do koncepcji integracji należy przede wszystkim podkreślić nie
tylko jej praktyczne i badawcze zastosowanie w przeciwieństwie do silnie teoretycznej koncepcji transnarodowości, ale także wyraźnie widoczne jej upolitycznienie
(por. Grzymała-Kazłowska 2008a). Koncepcja integracji stała się bowiem odpowiedzią na „problem imigrantów w Europie” i instrumentem z dziedziny polityki społecznej. Na integrację zaczęto więc przede wszystkim patrzeć z perspektywy przystosowania migrantów do życia w nowym środowisku oraz takiego włączania ich do
społeczeństwa przyjmującego, aby gwarantowało to utrzymanie dotychczasowego
ładu społecznego.
Występuje wielość modeli integracji, podobnie jak różnorodność polityk integracyjnych i podejść badawczych do integracji, aczkolwiek można też dostrzec
przejawy stopniowej konwergencji polityk i praktyk integracyjnych, na przykład za
pomocą „miękkiej” standaryzacji poprzez ogólnoeuropejskie fundusze na programy
integracyjne (Stefańska 2008; Bieniecki i in. 2011). Generalnie można powiedzieć,
że pojęcie integracji odnosi się do uczestnictwa imigrantów w różnych obszarach
życia społeczeństwa przyjmującego, a włączanie się w życie w nowym kraju zakłada
nie tylko związki imigrantów ze społeczeństwem przyjmującym, ale i odpowiedni
poziom ich kompetencji kulturowych oraz poszanowanie przez nich podstawowych
norm, wartości i instytucji goszczącego ich kraju (Grzymała-Kazłowska 2008b).
Przyjmuje się też, że o integracji można mówić, gdy mamy do czynienia z zachowaniem (w większym lub w mniejszym stopniu) przez imigrantów swojej tożsamości
kulturowej (a więc odmienności), bo gdy ich odrębność zanika, pojęcie integracji
traci sens (Grzymała-Kazłowska 2008a). Zwraca się także uwagę na dwustronność
(choć niesymetryczność) procesu integracji, której warunkiem jest także odpowiednia postawa społeczeństwa przyjmującego.
W nowych koncepcjach integracji podkreślana jest złożoność i wielowymiarowość tego procesu. Przykładem takiego podejścia może być model integracji
Wolfganga Bosswicka i Friedricha Heckmanna (2006), którzy rozróżniają dwie
płaszczyzny integracji społecznej: 1) integrację strukturalną, w której istotne jest
umiejscowienie imigrantów w strukturach społecznych, czyli osiągnięcie przez nich
określonej pozycji ekonomiczno-zawodowej, społecznej, edukacyjnej itp. i kwestia
„nierówności” i „różnic”, oraz 2) integrację interakcyjną, gdzie akcentuje się proces
wymiany, wzajemnych oddziaływań i związków między reprezentantami społeczeństwa przyjmującego a imigrantami, a także dwa aspekty integracji kulturowo-tożsamościowej: 1) integrację kulturową, która łączy się z odpowiednimi kompetencjami
językowymi oraz znajomością i akceptowaniem określonych norm oraz wartości,
a także 2) integrację identyfikacyjną, która odnosi się do poczucia przynależności
grupowej i tożsamości oraz dotyczy zarówno procesów poznawczych, jak i emocjonalnych2. W innym, stworzonym na podstawie badania empirycznego, modelu
2
Rozróżnienie to przywodzi na myśl klasyczną koncepcję Miltona Gordona (1964), który wyróżnił następujące wymiary procesu asymilacji: kulturowy (przyjęcie wzorców kulturowych), struk-
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
41
Alastair Ager i Alison Strang (2008) identyfikują aż dziesięć podstawowych, współoddziałujących na siebie pól integracji, takich jak: 1) uczestnictwo w rynku pracy,
2) zamieszkanie, 3) edukacja, 4) zdrowie (czyli dostęp do czterech zasobów, które
są zarówno środkami, jak i wyznacznikami integracji), 5) kontakty z formalnymi instytucjami społeczeństwa przyjmującego, 6) relacje z członkami grupy dominującej,
7) więzi wewnątrzgrupowe (czyli trzy typy „połączeń społecznych”), 8) wiedza językowa i kulturowa, 9) stabilność i bezpieczeństwo (czyli dwa czynniki ułatwiające)
i 10) prawo i obywatelstwo (tworzące fundament integracji). W modelu tym warto
zwrócić szczególną uwagę na pomijany zazwyczaj wymiar poczucia bezpieczeństwa
i stabilności jako istotny czynnik integracji migrantów. Wagę tego wymiaru obok
„integracji socjalnej” ukazuje Katarzyna Szymańska-Zybertowicz (2011). Zaprezentowane wyżej przykłady pokazują złożoność modeli i różnorodność wymiarów,
które pojawiają się w nowych koncepcjach integracji.
Nowe teorie integracji stawiają też pytanie o związek między integracją a transnarodowością. Według Thomasa Faista (2000) klasyczne modele adaptacji migrantów,
takie jak model asymilacyjny i pluralizmu etnicznego, powinny zostać uzupełnione
o model adaptacji związany z funkcjonowaniem w „transnarodowych przestrzeniach
społecznych”. Inni badacze rozważają, na przykład, jak transnarodowość wpływa na
procesy integracji migrantów (Vertovec 1999).
Problem integracji, podobnie jak transnarodowości, analizowany bywa też z perspektywy genderowej (np. przez Itzigsohn i Giorguli-Saucedo 2005; Lutz 2010) czy
w odniesieniu do kwestii obywatelstwa. Patricia Pessar i Sarah Mahler (2003) analizują na przykład procesy adaptacji i zmiany w relacjach między mężczyznami a kobietami zachodzące w przestrzeniach transnarodowych wychodząc od kategorii płci,
która umiejscawia jednostkę społecznie i przestrzennie dając jej określony dostęp do
władzy i możliwości podmiotowego sprawstwa.
Przedmiotem wielu badań jest również rola obywatelstwa w integracji migrantów
i włączania ich do społeczeństw przyjmujących (np. Turner 1997; Delanty red. 2000;
Joppke i Morawska 2003; Modood 2012). Wyróżnia się na przykład cztery modele
obywatelstwa, które określają członkostwo w społeczności politycznej, jaką stanowi
państwo: obywatelstwo oparte na prawach, obywatelstwo oparte na obowiązkach,
obywatelstwo oparte na uczestnictwie i obywatelstwo oparte na tożsamości (Delanty
red. 2000).
Procesy adaptacji migrantów bywają też opisywane z perspektywy codziennych
praktyk nie tylko transnarodowych, ale i kosmopolitycznych (Smith i Guarnizo 1998;
Nowicka i Rovisco 2009). Koncepcja kosmopolityzmu zapewnia bowiem jeszcze
inną perspektywę analizy funkcjonowania i powiązań migrantów we współczesnym
świecie, a pojęcie kosmopolityzmu może być stosowane do różnych wymiarów zjaturalny (dopuszczenie do instytucji społeczeństwa przyjmującego i „wejście” migrantów do różnych, w tym pierwotnych, grup społecznych), małżeński (występowanie na szeroką skalę małżeństw
mieszanych), tożsamościowy (pojawienie się identyfikacji grupowej związanej ze społeczeństwem
przyjmującym), przyjmującej postawy (związany ze znikaniem uprzedzeń), behawioralny (związany
z brakiem dyskryminacji) oraz obywatelski (odnoszący się do braku konfliktów w sferze wartości
i władzy pomiędzy grupą większościową i mniejszościową).
42
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
wisk kulturowych i społecznych, też tych związanych z migracjami (Vertovec 2006).
Po pierwsze, kosmopolityzm może odnosić się do obecnych społeczno-kulturowych
warunków życia ludzi związanych z globalną, hybrydową, „niezakorzenioną” kulturą, której przejawami są masowa turystyka, powszechna dostępność różnorodnych
kuchni, uniwersalne trendy w modzie, konsumpcja zunifikowanych dóbr, globalny
zasięg i wpływ mediów oraz komunikacji elektronicznej. Po drugie, kosmopolityzm
wiąże się z filozofią lub ideologią, dla której przeciwnym punktem odniesienia jest
komunitarianizm zakładający, że zasady i zobowiązania moralne są zakorzenione
w określonych grupach i kontekstach. W tym sensie kosmopolityzm odnosi się do
idei globalnej wspólnoty ludzkiej z uniwersalnymi wartościami, choć zazwyczaj
akcentuje się w tej perspektywie indywidualizm i liberalizm. Po trzecie, kosmopolityzm można postrzegać jako projekt polityczny kosmopolitycznej demokracji oraz
związanych z nią instytucji i ruchów społecznych, które współwystępują z systemem
państw, a w niektórych działają ponad nimi, tak jak w przypadku UE czy ONZ.
Po czwarte, kosmopolityzm pozwala patrzeć na społeczeństwo jako zbiór jednostek
o wielorakim poczuciu przynależności, będących równocześnie członkami rozmaitych grup, nieraz o odmiennych politycznych interesach, gdzie wielość społecznych
powiązań oraz politycznej lojalności powinna być uwzględniona. Po piąte, kosmopolityzm to także rodzaj postawy otwartości na różnorodność doświadczeń w różnych miejscach globu oraz poczucie bliskości i związku ze światem jako całością.
Wreszcie, po szóste, kosmopolityzm może być ujmowany jako pewna praktyka lub
habitus utrzymywania równoczesnych związków w wielu miejscach i wykorzystywania różnorodnych zasobów tam się znajdujących.
W literaturze europejskiej – a zwłaszcza amerykańskiej – widoczny jest też powrót do unikanego wcześniej, szczególnie w Europie, pojęcia „asymilacja”, krytykowanego ze względu na zbyt unifikacyjne założenia i obciążonego skojarzeniami z nietolerancją wobec innych ras i kultur (Favell 2003). „Renesans” pojęcia „asymilacja”
wiązać można z fiaskiem w różnych krajach europejskich polityki wielokulturowości
i wzrostem sceptycyzmu wobec, łączonego z wielokulturowością, podejścia integracyjnego. Związany jest także z atrakcyjnością alternatywnych koncepcji wobec dominującego w Europie „paradygmatu integracyjnego”, na przykład takich, które odwołują się do pojęcia adaptacji, jak koncepcja adaptacji do przestrzeni transnarodowej.
Współczesne, zmodyfikowane koncepcje asymilacji określa się mianem nowych teorii asymilacji (Morawska 2004). Propagatorzy tego podejścia Richard Alba
i Victor Nee (1997) podkreślają, że nie używają pojęcia „asymilacja” w odniesieniu
do sfery normatywnej czy politycznej, ale do opisu spontanicznego i naturalnego,
długotrwałego procesu zmiany społecznej. Takie znaczenie tego pojęcia zbieżne
jest z dominującym w amerykańskim społeczeństwie podejściem do zagadnienia
przystosowania się imigrantów. Zdaniem Alby i Nee (1997: 864): „Niezależnie od
ułomności wcześniejszych koncepcji i zastosowań asymilacji (…) pojęcie to daje
najlepszą możliwość zrozumienia i opisu integracji do dominującego społeczeństwa doświadczanej przez generacje”. Według wspomnianych autorów asymilacja
to zmiany, które powodują, że jednostki w jakiejś grupie etnicznej stają się bardziej
podobne i bardziej społecznie zintegrowane z członkami innej grupy, a więc, jak
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
43
piszą badacze: „Generalnie asymilacja może być definiowana jako zmniejszanie się,
a w końcu zniknięcie etnicznej/rasowej odmienności i kulturowo-społecznych różnic, które ją wyrażają” (tamże, s. 863).
Przykładem nowej teorii asymilacji jest koncepcja asymilacji segmentowej Min
Zhou (1997). Wzięła się ona z krytyki założeń o liniowości i uniwersalności asymilacji oraz o prostej zależności między asymilacją a awansem imigrantów, sformułowanej pod wpływem obserwacji zjawiska kryzysu drugiego pokolenia (Gans 1992).
Zhou (1997) ukazuje odmienne wzory przystosowania wśród różnych grup imigranckich i przedstawia trzy główne typy ścieżek społeczno-zawodowych imigrantów: 1) przystosowanie do klasy średniej i awans, 2) upodobnienie się do podklasy
(underclass) i degradację, 3) sukces ekonomiczny i zachowanie więzi ze społecznością etniczną. Koncepcja ta, podobnie jak inne nowe teorie tego dotyczące, pokazuje,
jak imigranci zostają włączeni do systemu stratyfikacji społeczeństw przyjmujących,
a także uwzględnia zróżnicowanie asymilacji w zależności od generacji oraz różnorodność wymiarów asymilacji (poznawczego, strukturalnego, społecznego i identyfikacyjnego i innych). Na tym przykładzie widać więc wielowymiarowość nowych
koncepcji asymilacji migrantów.
Migracje powodują nie tylko wyzwania adaptacyjne dla migrantów i konieczność ich włączenia do nowej społeczności, ale i wiodą do głębokich przemian społeczeństwa przyjmującego, takich jak wielokulturowość. Wielokulturowość stała się
więc innym ważnym pojęciem, które jest zarówno wykorzystywane w znaczeniu deskryptywnym na opisanie dużego zróżnicowania wewnętrznego współczesnych społeczeństw imigracyjnych, jak również jest stosowane do polityki regulowania relacji
w zróżnicowanych społeczeństwach i rozwiązywania pojawiających się tam konfliktów, a także bywa używane w znaczeniu ideologii, doktryny czy filozofii promującej
zróżnicowanie i jego pozytywne konsekwencje (Burszta 1998). Wspomniane kwestionowanie w ostatnich latach w debacie publicznej w krajach europejskich polityki wielokulturowości wiąże się najsilniej ze wspomnianym trzecim rozumieniem
wielokulturowości. Jak jednak zauważa Will Kymlicka (2012), mówienie o wycofywaniu się z wielokulturowości przysłania fakt, że pewna forma wielokulturowej
integracji pozostaje wciąż aktualną opcją dla zachodnich demokracji.
Rosnąca w efekcie mobilności, globalizacji i komunikacji różnorodność społeczeństw zbiegła się z fundamentalnymi problemami związanymi ze złożonością
i szybkością zmian społeczno-kulturowych, w tym rozpadem dotychczasowych
systemów kulturowych i instytucji ważnych dla utrzymania dotychczasowego ładu
społecznego. To prowadzi do bardziej ogólnego pytania o wewnętrzne spoiwo i integrację społeczeństw przyjmujących. Problem wzrastającej złożoności społeczno-kulturowej społeczeństw podjął Vertovec (2006b) w swojej koncepcji superróżnorodności (super-diversity) zaproponowanej w celu opisania niespotykanego dotychczas
poziomu złożoności współczesnych wielokulturowych społeczeństw, takich jak
społeczeństwo brytyjskie. Stan ten charakteryzuje się dynamicznym, wzajemnym
oddziaływaniem rozmaitych czynników zróżnicowania, związanych ze wzrastającą
od lat dziewięćdziesiątych XX wieku kooegzystencją rozproszonych, o wielorakich
tożsamościach, transnarodowo powiązanych, zróżnicowanych pod względem spo-
44
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
łecznym, ekonomicznym i prawnym imigrantów, różniących się postawą akulturacyjną i długością zamieszkania w kraju przyjmującym, pochodzących z krajów
o różnych językach, etniczności, religii, identyfikacjach, wartościach i praktykach
(Vertovec 2007). Te ogromne zróżnicowanie stanowi nowe wyzwanie zarówno dla
badań i rozważań teoretycznych, jak i polityki, i praktyk integracyjnych.
Wspomniana różnorodność charakteryzuje zwłaszcza wielkie miasta, których
coraz ważniejszą częścią stają się imigranci. Obecnie wiele dużych zachodnioeuropejskich miast, szczególnie stolic, jest w 20–35% zamieszkała przez ludność nieeuropejskiego pochodzenia (Moddod 2012). Na przykład, według spisu z 2001 roku,
Londyn zamieszkiwało 45% wszystkich członków mniejszości etnicznych w Wielkiej Brytanii (Castles i Miller 2012), a osoby nienależące do „białej rasy” (członkowie „rasy” innej niż biała lub dzieci z mieszanych rodzin) stanowiły około 40%
mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii (ONS 2011). Owo wielkomiejskie zróżnicowanie kulturowe i migracje analizowane są w kontekście transnarodowości i procesów globalizacji. W odniesieniu do zjawiska migracji rozwijane są na przykład
koncepcje odnoszące się do funkcjonowania „globalnych miast”, przepływów między nimi i funkcjonowania w nich współczesnych migrantów (Sassen 2007). W tym
kontekście Saskia Sassen przedstawia analizę położenia imigrantów w kategoriach
„różnic klasowych” oraz opisuje zjawisko globalizacji pracy opiekuńczej migrantek.
Feminizacja migracji wiąże się z faktem, że to właśnie kobiety są coraz częściej
zmuszone do przejęcia odpowiedzialności za utrzymanie swoich rodzin i podjęcia
migracji zagranicznej, aby je utrzymać.
W odniesieniu do złożonych, różnorodnych i podlegających dynamicznym zmianom, „rozpadających się” społeczeństw pojawia się w ogóle pytanie o adekwatność
pojęcia „integracja”, które wywodząc się z myślenia strukturalistyczno-funkcjonalistycznego zakłada potrzebę dopasowania i powiązania odrębnych elementów (imigrantów i grup odmiennych etnicznie) z rozpatrywanym jako całościowy system
społeczeństwem. Jednak w sytuacji rosnącego zróżnicowania i indywidualizacji społeczeństw mamy do czynienia nie tyle z problemem włączenia jakiegoś elementu do
większej całości, ile z problemem powiązania i zespolenia różnorodnych jednostek
i grup, które tworzą współczesne społeczeństwa. Pojawia się więc tu fundamentalne pytanie o rodzaj spoiwa społecznego i sposoby wytwarzania ładu społecznego.
Na przykład dyskutuje się, czy obecnie to nie konsumpcja przejęła rolę głównego
czynnika integrującego jednostki w miejsce wcześniejszych instytucji i rynku pracy.
Generalnie w tym kontekście niektórzy teoretycy zamiast o problemie integracji
imigrantów ze społeczeństwem przyjmującym mówią o szerszym problemie spójności dzisiejszych zróżnicowanych, również w wyniku migracji, społeczeństw. Używana tu koncepcja spójności społecznej jest jednak nie tylko kategorią teoretyczną, ale,
a może przede wszystkim, pojęciem z obszaru polityki społecznej, występującym
na przykład w dokumentach instytucji Unii Europejskiej. Koncepcja ta pojawia się
w związku z poszukiwaniem praktycznych sposobów na zapobieganie napięciom
i konfliktom oraz łączenie różnorodnych grup w harmonijnie funkcjonujące społeczeństwo, szanujące różnorodność swoich członków i zapewniające wszystkim
określone prawa.
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
45
Według Ellie Vasty (2007) koncepcja „spójności społecznej” może odwoływać
się do co najmniej czterech różnych obszarów i mechanizmów wewnętrznej integracji współczesnych społeczeństw. Po pierwsze, może ona oznaczać akceptację przez
członków danego społeczeństwa wspólnych wartości i instytucji, na przykład przyjęcie określonej kultury obywatelskiej. Po drugie, spójność społeczna może być wiązana z podzielanym uznaniem dla przeważających społecznie wzorów zachowań oraz
metod kontroli społecznej. Po trzecie, można ją także ujmować jako formę kapitału
społecznego opierającego się na wzajemnym zaufaniu społecznym podtrzymywanym przez relacje społeczne. Po czwarte, spójność społeczna może być wreszcie
budowana na poczuciu przynależności do danego społeczeństwa i podzielaniu przez
członków wspólnej tożsamości kulturowej. Warto dodać, że dla spójności ważne
jest występowanie między członkami społeczeństwa interakcji, wymiany i związków oraz brak społecznego wykluczenia z rynku pracy, życia publicznego i dostępu
do zasobów publicznych.
Najważniejszym zagadnieniem dla badaczy zjawisk migracyjnych wciąż pozostaje powiązanie nowych form mobilności i inkorporacji migrantów, a zwłaszcza pojawienie się transnarodowych wspólnot, wielorakich tożsamości i nowych koncepcji
obywatelstwa (Castles 1992). Również zdaniem Vertoveca (2007) dalszych badań
szczególnie wymagają mechanizmy integracji transmigrantów, wymiary transnarodowego zaangażowania oraz związki między transmigracjami i tożsamością. Istotne jest powiązanie różnych zjawisk i kategorii teoretycznych, a zwłaszcza pytanie
o adekwatność pojęć integracji i asymilacji z perspektywy transnarodowości i ewentualne sposoby ich rekonceptualizacji.
Teorie migracji i integracji a ogólna teoria społeczna
W literaturze dotyczącej nowych teorii migracji i integracji zauważalne są także
szersze rozważania teoretyczne łączące teorie migracji i bardziej ogólne teorie socjologiczne, a szczególnie teorie zmiany społecznej (por. np. van Hear, 2010; Portes
2010; Castles 2010). Hein de Haas (2010) zauważa, że zjawisko migracji należy badać w szerszym społecznym kontekście, aby uwzględnić, że migracja jest: 1) procesem, który jest integralną częścią ogólniejszych procesów transformacyjnych, 2) ma
swoją wewnętrzną dynamikę i 3) swoisty wpływ na owe procesy zmiany.
Na podobnym stanowisku stoi Castles (2010), który uważa, że za ramową koncepcję studiów migracyjnych powinno się przyjąć teorię transformacji społecznej.
Transformację społeczną definiuje on jako fundamentalną zmianę w sposobie organizacji społeczeństwa, która wykracza ze względu na swoją rozległość i tempo poza
dotychczas doświadczane przemiany nowoczesnego społeczeństwa. Castles pisze
(2010: 1578): „Alternatywne podejście to konceptualizacja migracji nie tylko jako
rezultatu transformacji społecznej ani jednej z jego przyczyn, ale jako integralnej
i zasadniczej części procesów transformacji społecznej”. Zdaniem tego autora coraz bardziej przyspieszające procesy globalizacji wraz ze zmianami w dziedzinie
władzy i polityki zazębiają się z fundamentalnymi przemianami relacji społecznych
tak w państwach najbardziej rozwiniętych (gdzie ma miejsce zamykanie starszych
46
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
gałęzi przemysłu, restrukturyzacja rynku pracy, erozja państwa opiekuńczego, fragmentacja wspólnot i społeczności oraz przekształcenia tożsamości grupowych), jak
i tych mniej rozwiniętych (gdzie zachodzi intensyfikacja rolnictwa, destrukcja życia
na wsi, erozja porządku społecznego i rozwarstwienie widoczne zwłaszcza w miastach, gdzie tworzą się slumsy) (Castles 2010). Dopiero takie szersze spojrzenie
umożliwia uchwycenie złożoności współczesnego społeczeństwa i jego wewnętrznych przemian oraz zrozumienie znaczenia procesów migracyjnych oraz ich miejsca
w dynamicznych zmianach globalnych.
Bardziej sceptyczne stanowisko reprezentuje Alejandro Portes (2010). Według
niego choć migracje są elementem zmiany społecznej i prowadzą do dalszej transformacji społeczeństw tak wysyłających, jak i przyjmujących, jednak zmiany te są raczej
ograniczone i nie powodują głębokich przemian najważniejszych struktur i wartości
społeczeństw. Te zasadniczo nie zmieniają się, a nawet paradoksalnie mogą w wyniku migracji, zwłaszcza w społeczeństwach przyjmujących, zostać umocnione. Autor
podaje przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie jego zdaniem migracje mają właściwości konserwujące w odniesieniu do systemu prawnego i edukacyjnego, dominacji języka angielskiego, podstawowych wartości regulujących interakcje społeczne,
dystrybucji władzy i struktury klasowej. Takie stanowisko zbieżne jest z intensywnie
rozwijającą się perspektywą krytycznej teorii rozwoju i migracji, gdzie akcentuje się
rolę migracji w utrzymywaniu się i pogłębianiu się nierówności społeczno-ekonomicznych. Nieco inna, choć związana z tym perspektywą teoretyczną, która stanowić
może bardziej ogólne ramy dla analiz migracji i integracji, jest teoria konfliktu.
Również Ewa Morawska (2004) proponuje, z jednej strony większe osadzenie
teorii migracji i integracji w szerszej teorii społecznej, a z drugiej – większe wykorzystanie przez socjologów dorobku studiów migracyjnych dla rozważań nad
bardziej ogólnymi zagadnieniami dotyczącymi natury współczesnego świata. Jak
podkreśla autorka, paradoksalnie dotychczasowy sukces i prężny rozwój studiów
migracyjnych współwystępował ze specyficzną izolacją tej dziedziny od reszty badań społecznych. Choć opinia Morawskiej sformułowana została przede wszystkim
w odniesieniu do sytuacji amerykańskiej, to można potwierdzić, iż również w Europie wystąpiła prawdziwa eksplozja badań migracyjnych usytuowanych raczej na
peryferiach głównego nurtu socjologicznych analiz.
Związane jest to z wyjątkową interdyscyplinarnością studiów migracyjnych,
w których dominującą rolę do tej pory odgrywali przedstawiciele innych niż socjologia dyscyplin – ekonomiści, politolodzy, geografowie, antropolodzy. Przy interdyscyplinarności studiów migracyjnych trudno też było o jednolite podejście teoretyczne i bardziej ogólne teorie społeczne. Tym bardziej że, jak zauważa Joaquín Arango
(2000), trudno zaproponować teorie, które obejmą tak złożone i różnorodne zjawisko jak migracje. Migracje są bowiem zbyt skomplikowanym i wieloelementowym
procesem, żeby dało się je wytłumaczyć przy użyciu jednej teorii. To powoduje, że
w obrębie studiów migracyjnych obserwować można raczej rozwój teorii średniego
zasięgu i szczegółowych koncepcji odnoszących się do wąskich obszarów rzeczywistości społecznej. Z kolei pełne zrozumienie współczesnych procesów migracyjnych
nie wydaje się możliwe przy poleganiu tylko na narzędziach jednej dyscypliny lub
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
47
skupianiu się tylko na jednym poziomie analizy (Massey i in. 1993). Złożona, wielowymiarowa natura zjawisk wymaga więc zaawansowanej teorii, które będzie łączyła
zróżnicowane perspektywy, poziomy i pojęcia. Przeszkodą na drodze do rozwoju
bardziej ogólnej teorii migracyjnej jest jednak nie tylko różnorodność i złożoność
procesów migracyjnych, z jednej strony, oraz fragmentaryczność i rozproszenie badań, z drugiej strony, ale także i chaos pojęciowy oraz „przestarzałe narzędzia” analityczne. Myślenie o migracjach często bowiem „pozostaje uwikłane w XIX-wieczne
koncepcje, modele, założenia” (Massey i in. 1993: 432). Bolączką trapiącą studia
migracyjne, zwłaszcza w Europie, było także od początku niedoteoretyzowanie tego
obszaru badań związane z jego praktyczną orientacją (nastawienie na rozwiązanie
konkretnych problemów i poszukiwanie odpowiedzi na pytania sformułowane z perspektywy polityki migracyjnej i społecznej państwa) i jego empirycznością (skutkujące na przykład brakiem szerszych uogólnień teoretycznych) (Morawska 2009;
Castles 2010).
Z tego punktu widzenia większe osadzenie teorii migracyjnych i integracji w bardziej ogólnej teorii socjologicznej może dać nowy impuls do teoretycznego rozwoju
studiów migracyjnych. Patrząc z drugiej strony, nowe koncepcje teoretyczne odnoszące się do migracji i integracji migrantów są inspirujące do bardziej ogólnej
socjologicznej refleksji na temat współczesnego świata. Choć na razie integracja
teorii migracji i integracji z ogólniejszą teorią społeczną pozostaje w dużej mierze
postulatem, warto podejmować takie wysiłki i analizować próby wcielenia tych postulatów w życie.
Zakończenie
Zaprezentowany przegląd nowych teorii migracji ukazuje przejście od dwóch
klasycznych sposobów konceptualizowania migracji w kategoriach migracji osiedleńczej i czasowej do rozwoju nowych koncepcji teoretycznych takich jak: transmigracja, migracja niepełna czy płynna migracja. Choć wciąż widać dominację na
gruncie europejskim „paradygmatu integracyjnego”, obserwować też można obecność alternatywnych podejść do problemu przystosowania i społecznego funkcjonowania migrantów. Podejścia te ogniskują się wokół koncepcji adaptacji do życia
w wielokulturowych i transnarodowych przestrzeniach, spójności społecznej, a także nowych teorii asymilacji. W ostatnich latach zaobserwować można coraz wyraźniejsze próby osadzania studiów migracyjnych w bardziej ogólnej teorii społecznej,
na przykład w szerszych ramach transformacji społecznej (Castles 2010).
Analiza pola teoretycznego dotyczącego nowych teorii migracji i integracji pokazuje, że zawarte tam dyskusje, obracające się wokół obecności i włączania imigrantów – zwłaszcza tych z odległych kulturowo krajów – do społeczeństwa przyjmującego odnoszą się do podstawowych socjologicznych kwestii budowania porządku
społecznego i wytwarzania wspólnoty. Nowe teorie migracji próbują mierzyć się
także ze współczesną mobilnością i nowymi wzorami relacji międzyludzkich. Z tej
perspektywy rozwój nowych socjologicznych teorii migracji i integracji przyczynia
się do poszukiwań ogólniejszej teorii, która uchwyci zarówno permanentną zmianę
48
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
społeczną – płynność i złożoność współczesnego świata, jak i nowe mechanizmy
„wytwarzania” społeczeństwa.
W nowych teoriach migracji i integracji uwidaczniają się zjawiska i koncepcje,
które mogą być ważne dla analizy współczesnego społeczeństwa i jego przemian.
Przykładem może być szybkie przyswojenie w studiach migracyjnych analizy sieciowej do badania procesu migracji i relacji między migrantami. Jak pisze Castles
(2010: 1579), „Jedną z najbardziej szeroko zaakceptowanych innowacji w teorii
migracyjnej, intensywnie rozwijaną od lat osiemdziesiątych XX wieku, jest stosowanie teorii sieci, które koncentrują się na zbiorowym podmiotowym sprawstwie
migrantów i grup w organizowaniu procesu migracji i inkorporacji”. Wspomniany
autor zauważa, że z podejściem takim wiązało się przezwyciężenie determinizmu
strukturalnego i dowartościowanie podmiotowego sprawstwa, które na gruncie socjologii uwidoczniło się między innymi w teoriach strukturacyjnych, a w studiach
migracyjnych rozwinęło się w perspektywie transnarodowej. Co więcej podejście
transnarodowe pozwala nie tylko uwzględnić wielość równoczesnych powiązań
współczesnych migrantów, ale i uwolnić analizy socjologiczne od państwo- i narodocentrycznej optyki.
Już na początku lat osiemdziesiątych XX zeszłego stulecia na gruncie studiów
migracyjnych Kubat i Hoffman-Nowotny (1981) zaproponowali odwrócenie aksjomatu osiadłości, które odzwierciedlałoby zmiany zachodzące w późnonowoczesnym
społeczeństwie. Badacze pisali: „Odwracając klasyczny metaparadygmat migracyjny przyjmujemy, że człowiek jest z natury mobilny, a po drugie podajemy w wątpliwość jego atrybuty jako istoty kalkulującej zamiast tego sugerując niesprecyzowane
ludzkie motywacje” (Kubat i Hoffman-Nowotny 1981: 312). Zmianę paradygmatu
przytoczeni autorzy uzasadniali tym, że w nowoczesnym społeczeństwie uległy osłabieniu bariery, presje i więzy, które wcześniej krępowały jednostki i zatrzymywały
je w miejscu. W efekcie tego „uwolnione” jednostki zaczęły podejmować migracje,
które podległy instytucjonalizacji i zaczęły być kulturowo uprawomocnionym wzorem zachowania.
Owo zastąpienie metaparadygmatu osiadłości metaparadygmatem mobilności
ma daleko idące konsekwencje dla socjologii i coraz bardziej zaczyna być również
dostrzegane na gruncie teorii socjologicznej. Zauważa to wspomniany na początku Urry (2009) w swojej koncepcji socjologii mobilności. Pisze też o tym Bauman
(2006) mówiąc o strategii dzisiejszego człowieka, który będąc wykorzeniony we
współczesnym świecie, unika skrępowania więzami i obowiązkami. Autor koncepcji
płynnej nowoczesności dodaje: „To, wraz z rosnącymi możliwościami technicznymi
powoduje, że ludzie są w nieustannym ruchu, a co więcej wzrost mobilności jest
synonimem «postępu» i poprawy i w efekcie mija epoka wyższości osiadłego trybu
życia nad koczownictwem i dominacji osadników nad wędrowcami” (Bauman 2006:
22). Droga ku socjologii mobilnego społeczeństwa wiedzie zaś przez uznanie migracji za centralną tematykę tak w badaniach, jak i w teoriach socjologicznych.
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
49
Literatura
Ager, Alastair i Alison Strang. 2008. Understanding Integration: A Conceptual Framework.
„Journal of Refugee Studies” 21(2): 166–191.
Alba, Richard i Victor Nee. 1997. Rethinking Assimilation Theory for a New Era of Immigration. „International Migration Review” 31(4): 826–874.
Appadurai, Arjun. 2005. Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji. Kraków:
Universitas.
Arango, Joaquín. 2000. Explaining Migration: A Critical View. „International Social Science
Journal” 52: 283–296.
Bauman, Zygmunt. 2007. Płynne życie. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Bauman, Zygmunt. 2006. Płynna nowoczesność. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Bieniecki, Mirosław, Mikołaj Pawlak i Maciej Zięba. 2011. Towards a Common Integration
Policy, nieopublikowane materiały z konferencji „Common Integration Policy: Preventing
Exclusion of Immigrants in the EU” w Lublinie 10–11 października 2011 roku.
Bosswick, Wolfgang i Friedrich Heckmann. 2006. Integration of Immigrants: Contribution of
Local and Regional Authorities. Dublin: European Foundation for the Improvement and
Working Conditions (http://www.eurofound.europa.eu/pubdocs/2006/22/en/1/ef0622en.
pdf).
Burszta, Wojciech. 1998. Antropologia kultury. Tematy, teorie, interpretacje. Poznań: Wydawnictwo Zysk i Ska.
Castells, Manuel. 2007. Społeczeństwo sieci. Warszawa: WN PWN.
Castles, Stephen. 2010. Understanding Global Migration: A Social Transformation Perspective.
„Journal of Migration and Ethnic Studies” 36(10): 1565–1586.
Castles, Stephen, Maja Korac, Ellie Vasta i Steven Vertovec. 2003. Integration: Mapping the
Field. London: Home Office Report 28/03.
Castles, Stephen. 2002. Migration and Community Formation under Conditions of Globalization. „International Migration Review” 36(4): 1143–1168.
Castles, Stephen i Mark Miller. 2012. Migracje we współczesnym świecie. Warszawa: WN PWN.
Castles, Stephen i Mark Miller. 1993. The Age of Migration: International Population Movements in the Modern World. New York: Guilford Publications.
Chambers, Iain. 1994. Migrancy, Culture, Identity. New York: Routledge.
de Haas, Hein. 2010. The Internal Dynamics of Migration Processes: A Theoretical Inquiry.
„Journal of Ethnic and Migration Studies” 36(10): 1587–1617.
Delanty, Gerard (red.). 2000. Citizenship in the Global Age: Society, Culture, Politics. Buckingham/Philadelphia: Open University Press.
Düvell, Franck i Dita Vogel. 2006. Polish Migrants: Tensions between Sociological Typologies
and State Categories. W: A. Triandafyllidou (red.). Contemporary Polish Migration in Europe. Complex Patterns of Movement and Settlement. Lewiston, New York: Edwin Mellen
Press, 2006.
Eade, John, Stephen Drinkwater i Michał Garapich. 2006. Class and Ethnicity – Polish Migrants
in London. CRONEM, Guildford: University of Surrey.
Engbersen, Godfried. 2011. Migration Transitions in an Era of Liquid Migration: Reflections on
Fassmann and Reeger. W: M. Okólski (red.). Europe: the Continent of Immigrants: Trends,
Structures and Policy Implications. Amsterdam: Amsterdam University Press.
Engbersen, Godfried, Erik Snel i Jan de Boom. 2010. “A van Full of Poles”: Liquid migration
from Central and Eastern Europe. W: R. Black, G. Engbersen, M. Okólski i C. Pantiru.
A Continent Moving West? Amsterdam: Amsterdam University Press.
50
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
Engbersen, Godfried, Arjen Leerkes, Izabela Grabowska-Lusińska, Erik Snel i Jack Burgers.
2013. A Typology of Labour Migration. On the Differential Attachments of Migrants from
Central and Eastern Europe. „Journal of Ethnic and Migration Studies” 39(6): 959–981.
Faist, Thomas. 2000. The Volume and Dynamics of International Migration and Transnational
Social Spaces. Oxford: Oxford University Press.
Favell, Adrian. 2003. Integration Nations: the Nation-state and Research on Immigrants in
Western Europe. „Comparative Social Research” 22: 13–42.
Gans, Herbert. 1992. Second-generation Decline: Scenarios for the Economic and Ethnic Futures of the Post-1965 American Immigrants. „Ethnic and Racial Studies” 15(2): 173–193.
Glick Schiller, Nina. 2003. The Centrality of Ethnography in the Study of Transnational Migration. W: N. Foner (red.). American Arrivals: Anthropology Engages the New Immigration.
Santa Fe: School of American Research Press.
Glick Schiller, Nina, Linda Basch i Cristina Szanton Blanc. 1995. From Immigrant to Transmigrant: Theorizing Transnational Migration. „Anthropological Quarterly” 68(1): 48–63.
Gordon, Milton 1964. Assimilation in American Life. The Role of Race, Religion and National
Origins. New York: Oxford University Press.
Górny, Agata i Paweł Kaczmarczyk. 2003. Uwarunkowania i mechanizmy migracji zarobkowych w świetle wybranych koncepcji teoretycznych. Warszawa: OBM.
Grabowska-Lusińska, Izabela i Marek Okólski. 2009. Emigracja ostatnia? Warszawa: Scholar.
Grzymała-Kazłowska, Aleksandra. 2008a. „Integracja” – próba rekonstrukcji pojęcia. W: A.
Grzymała-Kazłowska i S. Łodziński (red.). Problemy integracji imigrantów. Koncepcje,
badania, polityki. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Grzymała-Kazłowska, Aleksandra. 2008b. Między wielością a jednością. Integracja odmiennych grup i kategorii migrantów w Polsce. Warszawa: OBM UW.
Grzymała-Kazłowska, Aleksandra i Sławomir Łodziński (red.). 2008. Problemy integracji imigrantów. Koncepcje, badania, polityki. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Harney, Nicholas i Loretta Baldassar. 2007. Tracking Transnationalism: Migrancy and its Futures. „Journal of Ethnic and Migration Studies” 33(2): 189–198.
Itzigsohn, Jose i Silvia Giorguli-Saucedo. 2005. Incorporation, Transnationalism and Gender:
Immigrant Incorporation and Transnational Participation as Gendered Processes. „International Migration Review” 39(4): 895–920.
Joppke, Christian i Ewa Morawska. 2003. Towards Assimilation and Citizenship. London: Macmillan.
Modood, Tariq. 2012. Post-immigration 'Difference' and Integration: The Case of Muslims in
Western Europe. London: British Academy (http://www.britac.ac.uk/policy/Post-immigration-difference.cfm).
Kivisto, Peter. 2001. Theorizing Transnational Immigration: a Critical Review of Current
Efforts. „Ethnic and Racial Studies” 24(4): 549–577.
Kubat, Daniel i Hans-Joachim Hoffmann-Nowotny. 1981. Migration: Towards a New Paradigm. „International Social Science Journal” 33(2): 307–329.
Kymlicka, Will. 2012. Multiculturalism: Success, Failure and the Future (http://www.migrationpolicy.org/pubs/multiculturalism.pdf).
Lutz, Helma. 2010. Gender in the Migratory Process. „Journal of Ethnic and Migration Studies”
36(10): 1647–1664.
Łodziński, Sławomir i Aleksandra Grzymała-Kazłowska. 2011. Koncepcje, badania i praktyki
integracji imigrantów. Doświadczenia polskie w europejskim kontekście. „Studia Migracyjne – Przegląd Polonijny” 2: 11–40.
KU SOCJOLOGII MOBILNEGO SPOŁECZEŃSTWA? ROZWÓJ NOWYCH KONCEPCJI...
51
Łukowski, Wojciech. 2001. Społeczny sens ruchliwości niepełnej (biwalentnej). W: E. Jaźwińska i M. Okólski (red.). Ludzie na huśtawce. Migracje między peryferiami Polski i Zachodu.
Warszawa: Scholar.
Massey, Douglas, Joaquin Arango, Graeme Hugo, Ali Kouaouci, Adela Pellegrino i Edward
Taylor. 1998. Worlds in Motion: Understanding International Migration at the End of the
Millennium. Oxford: Oxford Press.
Massey, Douglas, Joaquin Arango, Graeme Hugo, Ali Kouaouci, Adela Pellegrino i Edward
Taylor. 1993. Theories of International Migration: A Review and Appraisal. „Population
and Development Review” 19(3): 431–466.
Modood, Tariq. 2012. Post-immigration ‘Difference’and Integration: The Case of Muslims in
Western Europe. London: The British Academy.
Morawska, Ewa. 2009. Badania nad imigracją/etnicznością w Europie i Stanach Zjednoczonych: Analiza porównawcza. „Studia Migracyjne – Przegląd Polonijny” nr 1.
Morawska, Ewa. 2004. Exploring Diversity in Immigrant Assimilation and Transnationalism: Poles and Russian Jews in Philadelphia. „International Migration Review” 38(4): 1372–1412.
Nowicka, Magdalena i Maria Rovisco. 2009. Cosmopolitanism in Practice. Farnham: Ashgate.
OECD. (2012). International Migration Outlook 2012. OECD Publishing (http://dx.doi.
org/10.1787/migr_outlook-2012-en).
Okólski, Marek i Agnieszka Fihel. 2012. Demografia. Współczesne zjawiska i teorie. Warszawa:
Scholar.
Okólski, Marek. 2001. Mobilność przestrzenna z perspektywy koncepcji migracji niepełnej. W:
E. Jaźwińska i M. Okólski (red.). Ludzie na huśtawce. Migracje między peryferiami Polski
i Zachodu. Warszawa: Scholar.
ONS. 2011. 2011 Census: Ethnic group, local authorities in England and Wales. London: Office
for National Statistics.
Pessar, Patricia i Sarah Mahler. 2003. Transnational Migration: Bringing Gender In. „International Migration Review” 37(3): 812–846.
Piore, Michael. 1986. The Shifting Grounds for Immigration. „Annals of the American Academy
of Political and Social Science” 485: 23–33.
Michael, Piore. 1979. Birds of Passage. Cambridge, UK: Cambridge University Press.
Portes, Alejandro. 2010. Migration and Social Change: Some Conceptual Reflections. „Journal
of Migration and Ethnic Studies” 36(10): 1537–1563.
Pries, Ludger. 1999. New Migration in Transnational Spaces. W: L. Pries (red.). Migration and
Transnational Social Spaces. Sydney: Ashgate, s. 1–35.
Praszałowicz, Dorota, Krzysztof Makowski i Andrzej Zięba. 2004. Mechanizmy zamorskich migracji łańcuchowych w XIX wieku: Polacy, Niemcy, Żydzi, Rusini: zarys problemu. Kraków:
Księgarnia Akademicka.
Sassen, Saskia. 2007. Globalizacja. Eseje o nowej mobilności ludzi i pieniędzy. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskego.
Slany, Krystyna. 1995. Między przymusem a wyborem: kontynentalne i zamorskie emigracje
z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, 1939–1989. Kraków: Wydawnictwa Uniwersytetu
Jagiellońskiego.
Smith, Michael i Luis Guarnizo (red.). 1998. Transnationalism from Below. New Brunswick,
New Jersey: Transaction Publishers.
Spencer, Sarah i Betsy Cooper. 2006. Social Integration in Europe. A Review of the European
Literature 2000–2006. COMPAS, Oxford, UK: University of Oxford.
Stefańska, Renata. 2008. Między multikulturalizmem a asymilacją? Polityki integracyjne w Europie. W: A. Grzymała-Kazłowska i S. Łodziński (red.). Problemy integracji imigrantów.
52
ALEKSANDRA GRZYMAŁA-KAZŁOWSKA
Koncepcje, badania, polityki. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego,
s. 123–156.
Szymańska-Zybertowicz, Katarzyna. 2011. Nieobecne wyzwanie? Integracja jako zadanie polityki społecznej wobec cudzoziemców w Polsce po 1989 roku. Toruń: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
UN 2011. The Age and Sex of Migrants 2011. New York: United Nations.
Urry, John. 2009. Socjologia mobilności. Warszawa: WN PWN.
Van Hear, Nicholas. 2010. Theories of Migration and Social Change. „Journal of Migration and
Ethnic Studies” 36(10): 1531–1536.
Vasta, Ellie. 2007. Accommodating Diversity: Why Current Critiques of Multiculturalism Miss
the Point. Working Paper, Centre on Migration, Policy and Society, COMPAS, Oxford, UK:
University of Oxford.
Vertovec, Steven, 2006a. Fostering Cosmopolitanisms: A Conceptual Survey and a Media Experiment in Berlin. W: Guenter H. Lenz, Friedrich Ulfers i Antje Dallmann (red.). Toward
a New Metropolitanism: Reconstituting Public Culture, Urban Citizenship, and the Multicultural Imaginary in New York and Berlin. Heidelberg: Universitätsverlag.
Vertovec, Steven. 2006b. The Emergence of Super-diversity in Britain. Working Paper, Centre
on Migration, Policy and Society, COMPAS, Oxford, UK: University of Oxford.
Vertovec, Steven. 1999. Conceiving and Researching Transnationalism. „Ethnic and Racial Studies” 22(2): 447–462.
Wimmer, Andreas i Nina Glick Schiller. 2002. Methodological Nationalism and Beyond: Nation-state Building, Migration and the Social Sciences. „Global Networks” 2(4): 301–334.
Zhou, Min. 1997. Segmented Assimilation: Issues, Controversies and Recent Research on the
New Second Generation. „International Migration Review” 31(4): 825–858.
Zlotnik, Hania. 1998. The Theories of International Migration. Referat z konferencji „Challenges for European populations”, 25–27 czerwca Bari.
Towards the Sociology of Mobile Society? The Development
of New Concepts of Migration and Integration and Sociology
Summary
This article presents a review and analysis of the new sociological theories of migration and
integration that have developed since the 1990s, including transnationalism, liquid migration
and incomplete migration, as well as new concepts of multiculturalism, assimilation, integration
and adaptation to transnational spaces. The paper postulates and justifies the need for better
integration of migration studies with more general sociological theory. On the one hand,
migration studies should be more embedded in general sociological theory. On the other hand,
the achievements of migration studies should be employed by sociologists to a greater degree.
This seems to be particularly advisable in the context of the emergence of the new metaparadigm
of mobility, as opposed to settlement. As a result, the role of migration as a key research problem
and theories pertaining to an emerging mobile society is increasing.
Key words: sociology of mobility; new theories of migration and integration; transnationality;
liquid migration; mobile society.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Wojciech Rafałowski
Uniwersytet Warszawski
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI
SYSTEMÓW PARTYJNYCH: OD IZOLACJI DO INTERAKCJI
Do tradycyjnych tematów nauk o polityce należy wyjaśnianie zróżnicowania systemów
partyjnych. Podstawowym parametrem ich opisu jest liczba partii w parlamencie albo inaczej
fragmentacja systemu partyjnego. W XX wieku istniał podział na politologów zajmujących
się instytucjonalnymi determinantami rozdrobnienia systemów partyjnych oraz socjologów
skupiających się na podziałach społecznych. Oba paradygmaty były od siebie odizolowane,
a ich przedstawiciele zasadniczo ignorowali ustalenia przedstawicieli konkurencyjnej dziedziny. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku nastąpiła integracja obu podejść. Współczesne badania uwzględniają obie grupy czynników oraz interakcję między nimi. W artykule
prezentowana jest historia i ustalenia obu nurtów badań. Opisywany jest sposób, w jaki badacze przeszli od jakościowych studiów pojedynczych przypadków do analiz ilościowych
i od izolacji do łączenia paradygmatów. Przedmiotem rozważań są także możliwe kierunki
rozwoju tego obszaru nauki i formułowane są postulaty, których realizacja może pozwolić na
stworzenie kompleksowej teorii fragmentacji systemów partyjnych.
Główne pojęcia: systemy partyjne; fragmentacja system partyjnego; instytucje polityczne;
podziały społeczne; integracja paradygmatów.
Wprowadzenie: fragmentacja systemów partyjnych i jej pomiar
Podstawowym parametrem pozwalającym opisać system partyjny jest liczba
ugrupowań, które go tworzą. Jest to jednocześnie podstawowe kryterium stosowane do tworzenia typologii systemów partyjnych od czasów pierwszych konstrukcji
tego typu autorstwa Maurice’a Duvergera (1954), Jeana Blondela (1968) czy Giovanniego Sartoriego (1976). Z tego względu wiele miejsca w literaturze z zakresu
nauk politycznych zajmuje do dziś poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, od czego
zależy liczba partii w danym systemie politycznym. Artykuł ten dotyczy właśnie
burzliwych dziejów teorii czynników wpływających na poziom fragmentacji sceny
politycznej.
Prawo obywateli do głoszenia swoich poglądów w sferze publicznej i organizowania się w partie polityczne należy do najważniejszych cech systemu demokratycznego. Ludzie głoszący pewne hasła zakładają partie i podczas wyborów zabiegają
o prawo do wcielania w życie swoich pomysłów na funkcjonowanie wspólnoty politycznej. Poglądy przyjmują postać ideologii, które w istotnym stopniu organizują
rywalizację o głosy wyborców. W tym artykule nie zajmuję się jednak tą „jakościową” stroną wewnętrznego zróżnicowania systemów partyjnych. Problematyka
Instytut Socjologii, e-mail: [email protected]
54
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
polaryzacji ideologicznej jest stosunkowo nowa i jej badania nie mają tak długiej
tradycji (por. Dalton 2008). Koncentruję się wyłącznie na teoriach wyjaśniających
rozdrobnienie.
O liczbie partii w systemie można mówić na wielu poziomach. Na poziomie
społeczeństwa i organizacji można analizować liczbę zarejestrowanych ugrupowań,
brać pod uwagę ich relatywną wielkość ze względu na liczbę członków czy lokalnych organizacji. Społeczny wymiar systemu partyjnego to także liczba głosów oddawanych na poszczególne komitety w wyborach różnych szczebli, w szczególności
tych do parlamentu krajowego. Na poziomie parlamentu liczba głosów ma znaczenie
przede wszystkim legitymizacyjne. Podstawowa dla siły przetargowej partii na arenie parlamentarnej jest liczba mandatów1.
Zazwyczaj w badaniach empirycznych zmienną zależną jest fragmentacja systemu partyjnego właśnie na poziomie parlamentu. W modelach wyjaśniających występuje też często liczba partii na poziomie głosów jako reprezentacja rozdrobnienia
preferencji politycznych obywateli, które wyłaniają się z podziałów społecznych
i zachowań strategicznych.
Zawężenie perspektywy wyłącznie do partii parlamentarnych jest zwykle uzasadniane fundamentalnym znaczeniem tej areny dla funkcjonowania państwa.
O znaczeniu liczby partii jako podstawowego parametru opisującego system partyjny pisał Sartori (1976: 119–125). Wprowadził on także zasadę liczenia wyłącznie
partii relewantnych. Zaliczał do tej kategorii ugrupowania o znacznej zdolności koalicyjnej w sytuacji formowania gabinetu oraz te o potencjale politycznego szantażu,
których obecność trzeba brać pod uwagę przy organizowaniu poparcia dla projektów
ustaw i uchwał. W terminach teorii gier partie relewantne to ugrupowania należące
do przynajmniej jednej minimalnej koalicji wygrywającej lub blokującej w dowolnej grze parlamentarnej. W praktyce oznacza to, że zwykle pojedynczy posłowie czy
partie składające się z liczby deputowanych mniejszej niż 5 nie są brane pod uwagę.
Ugrupowania te są liczone tylko wtedy, gdy w izbie występują jedynie małe partie.
W takiej sytuacji parlamentarna arytmetyka się komplikuje i wzrasta znaczenie niewielkich ugrupowań. Liczba partii relewantnych była jednym z głównych kryteriów
dla konstrukcji typologii systemów partyjnych Sartoriego.
Współcześnie spada znaczenie klasyfikacji w empirycznych badaniach systemów
partyjnych. Z jednej strony wynika to z faktu odejścia od holistycznej analizy życia politycznego na rzecz szczegółowego badania wąskich jego aspektów. Przedmiotem porównań nie są już tak często systemy polityczne poszczególnych krajów,
ale charakter wąsko definiowanych zjawisk w nich występujących, np. omawiana
tu fragmentacja, przeciętna wielkość okręgu wyborczego (por. Amorim Neto i Cox
1997), chwiejność wyborcza (indeksy Pedersena [1983], Birch [2001] lub Powell
1
Mierzenie liczby partii na różnych arenach ich egzystencji, korespondujących z koncepcją
wielopoziomowości systemu partyjnego Valdimera Keya (1942), proponuje Adrian Blau (2008).
W swoich analizach bierze pod uwagę efektywną liczbę partii wyliczaną na podstawie liczby głosów,
mandatów, a także obsadzonych ministerstw. Uważa, że liczba partii powinna być mierzona na tym
poziomie, którego dotyczy dana analiza.
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
55
i Tuckera [2013]) czy polaryzacja systemu partyjnego (indeksy Taylora-Hermana
[1971] czy Daltona [2008]).
Odejście od typologii jako narzędzia badawczego na rzecz wykorzystywania rozmaitych indeksów o charakterze syntetycznym daje możliwość bardziej dokładnego
pomiaru i nieraz pomaga w zdaniu sprawy z problemów metodologicznych, które
same w sobie stanowią interesującą charakterystykę zjawisk badanych. (Por. aneksy w przywołanych pracach Birch oraz Powell i Tuckera). Zmienne o charakterze
ilościowym pozwalają na wykorzystanie statystycznego modelowania, co nie ma
wyłącznie charakteru technicznej innowacji, ale pozwala przede wszystkim na ocenę zakresu współzmienności zmiennych oraz systematyczną kontrolę wpływu wielu
czynników. Z tego względu jestem zdecydowanym zwolennikiem podejścia ilościowego z zastrzeżeniem, że interpretacja wyników takich badań powinna zawsze być
odnoszona do realiów funkcjonowania systemów politycznych. Szerszej prezentacji
tej tendencji dostarcza Radosław Markowski (2000a).
Do pomiaru fragmentacji w badaniach empirycznych najczęściej stosowany jest
indeks Efektywnej Liczby Partii w Parlamencie (ELPP), który pozwala na intuicyjnie zrozumiały pomiar liczby partii w izbie. Wartość tego parametru oznacza „liczbę
hipotetycznych partii równej wielkości, które miałyby takie same konsekwencje dla
frakcjonalizacji systemu, jak rzeczywiste partie nierównej wielkości” (Laakso i Taagepera 1979: 4). Jego wyliczenie możliwe jest za pomocą różnych formuł, jednak
najprostsza z nich jest następująca:
gdzie ELPP to efektywna liczba partii w parlamencie, k – liczba partii posiadających mandaty w parlamencie, a Pi oznacza odsetek mandatów i-tej partii.
Parametr ten zyskał status najbardziej rozpowszechnionego w badaniach porównawczych miernika fragmentacji systemu partyjnego (por. Ordeshook i Shvetsova
1994; Amorim Neto i Cox 1997; Coppedge 1997; Jones 1999; Moser 1999; Mozaffar, Scarritt i Galaich 2003; Antoszewski 2004; Geys 2006; Blau 2008). Stało się tak
między innymi z powodu jego interpretacji, która jest zgodna z tym, jak intuicyjnie
odczytuje się wartości tego indeksu. Gdy wiemy, że w systemie efektywna liczba
partii jest 2,5, to myślenie w kategoriach dwóch obiektów równej wielkości i trzeciego, który jest mniejszy o połowę od każdego z dużych, jest najbardziej naturalne.
ELPP jest dzięki temu wygodna jako zmienna wyjaśniana w równaniach regresji.
Można pisać, że wzrost wartości zmiennej o jednostkę powoduje zmianę „liczby
partii” o określoną wartość bez konieczności zastanawiania się nad wielkością partii.
W ujęciu Laakso i Taagepery „efektywne” partie są równe.
Brak tutaj miejsca i potrzeby, aby opisywać formalne własności tego miernika.
Pomiar fragmentacji ma własną historię, która mogłaby się stać podstawą osobnego
artykułu o bardziej technicznym charakterze. Kontrowersje wokół indeksu Laakso-Taagepery związane są z jego niepożądaną własnością polegającą na tym, że w sytuacji, gdy jedna z partii ma ponad 50% mandatów, co oznacza jej dominację, wartość
ELPP nadal może wskazywać na konstelację wielopartyjną. Z problemem mierzyli
56
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
się liczni autorzy (Molinar 1991; Taagepera 1999b; Dunleavy i Boucek 2003; Feld
i Grofman 2007; Golosov 2010). Żadna z nowych, alternatywnych „efektywnych
liczb partii” nie zyskała jednak szerokiego uznania i zastosowania. W użyciu pozostaje parametr Laakso-Taagepery. Ułatwia to porównania różnych wyników badań,
w których efektywna liczba partii w wyborach lub na poziomie parlamentu pozostaje
zmienną wyjaśnianą.
O ile można mówić o szerokim konsensie w zakresie pomiaru fragmentacji, to
przez wiele lat nie istniał on wśród badaczy empirycznych, gdy chodzi o to, jakie zmienne mają podstawowe znaczenie dla rozdrobnienia parlamentu. Refleksja
naukowa dotycząca procesów kształtujących systemy partyjne przez wiele lat była
zorganizowana przez dwa pozornie konkurencyjne, a faktycznie komplementarne
paradygmaty: politologiczny, zwany także instytucjonalnym oraz socjologiczny, który eksponuje znaczenie czynników społecznych i kulturowych. W literaturze panuje
przekonanie o ich długoletniej względnej izolacji i konieczności integracji wyników
badań prowadzonych za pomocą różnych koncepcji teoretycznych. Badacze zaliczani do jednego nurtu wykazywali tylko niewielkie zainteresowanie dokonaniami
zwolenników innych podejść i bardzo rzadko stawiali hipotezy wykraczające poza
ramy własnej, tradycyjnie rozumianej dyscypliny. Niezaprzeczalne jest, że politolodzy przeważnie badali konsekwencje czynników z poziomu instytucji formalnych,
zaledwie wspominając o tych społecznych, a socjologowie zwykle całkowicie pomijali znacznie instytucji państwowych i rozwiązań prawnych koncentrując się na
historii społecznej i zróżnicowaniu społeczeństwa. Autorzy współcześni niejednokrotnie dostrzegali i opisywali ten podział (Cox 1997; Geys 2006) i podejmowali
próby integracji osiągnięć obu nurtów.
Paradygmat instytucjonalny
Początki badań politologicznych nad czynnikami wpływającymi na liczbę partii kojarzone są przede wszystkim z nazwiskiem Maurice’a Duvergera (1954: 257)
i pracą Les Partis Politiques. Napisał on: „Znaczenie determinant narodowych jest
z pewnością istotne, jednak nie wolno nam nie docenić znaczenia ogólnego czynnika o charakterze technicznym, systemu wyborczego. Jego konsekwencje mogą być
wyrażone następującym zdaniem: formuła większościowa z jedną turą głosowania
sprzyja systemowi dwupartyjnemu. Spośród wszystkich tez prezentowanych w tej
książce, ta właśnie jest ponad wszelką wątpliwość najbliższa prawdziwemu socjologicznemu prawu”.
Ponadto, Duverger podkreślał, że wyjątki od tej reguły są bardzo rzadkie i zawsze
możliwe do wyjaśnienia za pomocą wyjątkowych okoliczności. Opisywana tendencja występuje nie tylko w przypadku wyborów parlamentarnych. Jeżeli głosowanie w prawyborach w amerykańskich partiach politycznych odbywa się za pomocą
opisywanej reguły, to prowadzi to do powstania dwóch frakcji wewnątrzpartyjnych
(Duverger 1954: 248–250).
Duverger nie precyzuje jasno, czy jego „prawo” dotyczy poziomu krajowego
systemu partyjnego, czy też zależności występującej na poziomie okręgów. Cox
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
57
(1997: 27–29) interpretuje je jako twierdzenie o krajowym systemie partyjnym. Sam
jednak przeprowadza jego rygorystyczną weryfikację na poziomie okręgu wyborczego. Wskazuje też miejsca w pismach klasyka, gdzie ten ostatni skupia analityczną
uwagę właśnie na poziomie lokalnym, a nie krajowym. Kwestia ta nie jest łatwa do
rozstrzygnięcia. Intelektualnie kuszące jest bowiem posługiwanie się prostą naukową formułą łączącą ordynację wyborczą z systemem partyjnym (i jako takie prawo
Duvergera przeszło do historii nauk politycznych), ale jednocześnie argumenty ją
uzasadniające nawiązują do poziomu okręgów i nie potrafią wyjść poza nie bez odwołania do czynników społecznych.
„W przeciwieństwie [do systemu większości względnej – W.R.] reguła większościowa z dwoma turami głosowania oraz system proporcjonalnej reprezentacji
sprzyjają wielopartyjności. Wpływy te nie są identyczne, a konsekwencje systemów
dwóch tur są trudniejsze do wyjaśnienia. Jest to metoda dziś rzadko już używana”
(Duverger 1954: 269). Teza ta zwana jest dla odróżnienia od „prawa” poprzednio
omawianego „hipotezą Duvergera”. Oba twierdzenia w naukowym obiegu łącznie
noszą jednak miano „praw”. Francuski klasyk uważał też, że liczba partii wzrasta
wraz z proporcjonalnością systemu wyborczego.
Opisywane efekty dokonują się za pomocą dwóch mechanizmów – efektu psychologicznego polegającego na strategicznej modyfikacji działań wyborców (którzy
znając konsekwencje ordynacji chcą uniknąć zmarnowania głosu) oraz mechanicznego, który polega na czysto arytmetycznych konsekwencjach procedury przeliczania głosów na mandaty (Geys 2006: 282–283). Teoria Duvergera była bardzo
nowoczesna w dobie dominacji paradygmatu racjonalnego wyboru i odejścia od
klasycznego instytucjonalizmu. Eksponowała bowiem rolę rozwiązań o charakterze
formalnym, stanowiących bodźce i ograniczenia dla racjonalnych jednostek podejmujących indywidualne decyzje. Jednocześnie, Duverger nie twierdził, że konkretne
instytucje stanowią efekt konsensualnej decyzji działających podmiotów, co było
charakterystyczne dla ówczesnych teoretyków racjonalnego wyboru (Peters 1999:
45). Zdaniem Duvergera, na konsekwencje funkcjonowania instytucji wpływ miał
zarówno ich kształt, jak i strategie jednostek.
Opisane zależności nie zostały jednak odkryte dopiero w połowie XX wieku.
Duverger był zaledwie pierwszym autorem, który odważył się nazwać je prawami
naukowymi. Strategiczne aspekty związane z formułą większości względnej w okręgach jednomandatowych zostały zauważone już w pierwszej połowie XIX wieku, ale
nie stały się przedmiotem publicznej debaty aż do roku 1850. W 1856 roku Dania
wprowadziła częściowy system proporcjonalny, a w 1859 roku Thomas Hare ogłosił
popieraną później przez Johna Stuarta Milla propozycję systemu pojedynczego głosu
przechodniego. W debacie o systemach wyborczych uczestniczyli ówcześni myśliciele, naukowcy i politycy tej rangi, co Benjamin Disraeli. O tym, że system większości względnej ogranicza rywalizację polityczną do dwupartyjnej pisał w 1869
roku Henry Droop, a tezy te były powtarzane także przez innych autorów (Riker
1982: 754–756).
Nurt instytucjonalny znalazł kontynuatorów, takich jak Rae (1967), Lijphart
(1984) czy Taagepera i Shugart (1989). Ich prace skupiały się w większym stopniu
58
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
na wielkości okręgów wyborczych mierzonych liczbą obsadzanych w nich mandatów, a nie na formule wyborczej, jak w przypadku Duvergera. Wskazywano, że im
większe okręgi, tym łatwiej dostać się do parlamentu partiom uzyskującym małą
liczbę głosów.
W Polsce w latach osiemdziesiątych XX wieku również powstawały prace dotyczące systemu wyborczego i jego konsekwencji. Nie mogły dotyczyć jednak jego
wpływu na rywalizację polityczną w nowoczesnym sensie ze względu na niedemokratyczny charakter reżimu PRL. Pracę charakteryzującą ówczesne prawo wyborcze
i zakres wolności wyboru z nim związany opublikowali Jacek Raciborski i Jerzy J.
Wiatr (1987). W ostatnich dwóch dekadach ważnym tematem wschodnioeuropejskiej
literatury naukowej stało się powstawanie systemów wyborczych w okresie przejścia
od komunizmu do demokracji i badanie ich krótkoterminowych konsekwencji. Do
interesujących prac należy zaliczyć książkę pod redakcją Raciborskiego (red. 1991),
a także monumentalną pracę Wojciecha Sokoła (2007). Ważne publikacje powstały także w kręgu badaczy uprawiających formalną analizę systemów wyborczych.
Warto wymienić przede wszystkim publikacje Marka Kamińskiego (1997), Jacka
Hamana (2003), Marka Kamińskiego, Grzegorza Lissowskiego i Piotra Świstaka
(2007). Analizy te miały charakter przede wszystkim studiów przypadków, a nie badań porównawczych.
Podsumowując empiryczne ustalenia paradygmatu politologicznego należy eksponować tezę, że większej fragmentacji systemu partyjnego sprzyjać powinno raczej
zastosowanie systemu proporcjonalnego niż większościowego. Wśród większościowych, większa fragmentacja powinna występować po wyborach, które odbywały się
pod rządami formuły większości bezwzględnej w porównaniu z regułą większości
względnej. W ramach systemów proporcjonalnych fragmentacja powinna rosnąć
wraz z obieraniem formuł coraz mniej obciążonych na korzyść dużych partii takich,
jak metody Webstera-Sainte-Lagüe czy Hare-Niemeyera w porównaniu z efektami
reguły Jefferson-d’Hondta (por. Balinski i Young 1982; Haman 2003: 124–149).
Twierdzenia te znalazły potwierdzenie także w badaniach symulacyjnych. Szeroko dyskutowanym przypadkiem, który ujawnił znaczenie tych rozwiązań instytucjonalnych, były wybory parlamentarne w Polsce w 1993 roku. Pojawiały się tezy,
że wygrana Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwo Ludowego
w kraju, w którym zapoczątkowano przemiany Jesieni Ludów, świadczy o klęsce
transformacji: polscy obywatele masowo oddali swoje głosy na postkomunistów
i opowiedzieli się przeciwko zmianom. Twierdzenie to zostało podważone w artykule Kamińskiego, Lissowskiego i Świstaka (2007). Zmiana preferencji rzeczywiście
nastąpiła, ale nie miała tak dramatycznego zasięgu, jak sugerowałby wynik wyborów
na poziomie alokacji mandatów.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku w instytucjonalnie zorientowanych
międzynarodowych publikacjach chętnie sięgano do materiału z krajów pokomunistycznych. Działo się tak ze względu na częste stosowanie w tym regionie ordynacji
mieszanych. Polegały one na wykorzystaniu w wyborach do danej izby parlamentu
dwóch formuł – większościowej i proporcjonalnej. Systemy te różniły się od siebie
nie tylko liczbą mandatów obsadzanych poszczególnymi formułami, ale także wza-
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
59
jemnym powiązaniem ze sobą obu reguł, bądź też cechowały się brakiem takiego
połączenia – działały niezależnie od siebie. W literaturze istnieje już pewna tradycja
badań systemów mieszanych (por. Kostadinova 2002; Nishikawa i Herron 2004:
754). W tym miejscu przywołam jedynie najważniejsze wyniki badań. Tatiana Konstadinova (2002: 25–26) stawia hipotezy, że w zakresie generowanego rozdrobienia
parlamentu systemy mieszane mają konsekwencje pośrednie między ordynacjami
większościowymi a systemami proporcjonalnej reprezentacji. W ramach systemów
mieszanych liczba partii w parlamencie po wyborach zależy od proporcji mandatów
obsadzanych według formuły większościowej i proporcjonalnej. Im więcej z nich
jest rozdzielane w okręgach jednomandatowych z formułą większościową, tym
mniejsze rozdrobnienie parlamentu. Obie hipotezy znajdują potwierdzenie w materiale empirycznym badanym przez autorkę, który obejmuje wybory parlamentarne
w krajach pokomunistycznych z lat 1989–2000.
Do podobnych wniosków prowadzą analizy Misy Nishikawy i Erika Herrona
(2004). Ich podstawowa hipoteza to twierdzenie, że liczba partii będzie najwyższa
w systemach proporcjonalnych, nieco niższa w systemach mieszanych z powiązanymi sposobami podziału mandatów w obu częściach, jeszcze niższa w segmentowanych, a najniższa tam, gdzie stosuje się system większościowy (Nishikawa i Herron
2004: 760). Twierdzenie to znajduje potwierdzenie w badaniach z 53 krajów, w których stosowano tego typu ordynacje.
Rezultaty odmienne od Konstandinovej uzyskał Robert Moser (1999). Polemizuje on z poglądami Arenda Lijpharta, który twierdził, że systemy wyborcze mają podobne konsekwencje w różnych krajach. Analizując przypadki Polski, Węgier, Rosji
i Ukrainy dochodzi do wniosku, że konsekwencje systemu wyborczego są zapośredniczone i zmodyfikowane przez poziom instytucjonalizacji partii politycznych. Jej
stosunkowo wysoki poziom obserwuje w dwóch pierwszych krajach, a niski w pozostałych. Moser (1999: 360–361) rozumie instytucjonalizację następująco. Jest to
proces w toku, którego praktyka lub organizacja zyskuje uznanie i rozpoznawalność
a nawet powszechną akceptację. Aktorzy społeczni budują oczekiwania, orientacje
oraz zachowania oparte na danej praktyce lub organizacji i jej przyszłym istnieniu. Oznacza to, że tam, gdzie istnieją silne ogólnokrajowe partii polityczne, systemy wyborcze mają konsekwencje zgodne z tradycyjnymi oczekiwaniami – system
większościowy zmniejsza fragmentację, a proporcjonalny pozwala na istnienie wielu
ugrupowań na arenie parlamentarnej. W przypadku słabej instytucjonalizacji partii
lub istnieniu silnych ugrupowań lokalnych znaczenie uzyskują kandydaci niezależni
i stowarzyszenia czy kliki o małym zasięgu, które wygrywają wybory na poziomie
okręgów jednomandatowych (Gabel 1995: 205). Powoduje to wielką fragmentację
systemu partyjnego i polityczną atomizację na arenie parlamentu. Właśnie tego rodzaju konsekwencje jednomandatowych okręgów wyborczych obserwowane były
w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Rosji i na Ukrainie.
Ustalenia Mosera sytuują się na pograniczu badań prowadzonych w ramach paradygmatu instytucjonalnego i nowego, który określiłbym mianem interakcyjnego. Zanim jednak przejdę do jego charakterystyki, niezbędne jest opisanie najważniejszych
cech socjologicznego nurtu badań na fragmentacją systemów partyjnych.
60
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
Paradygmat socjologiczny
Koncepcją, która ufundowała alternatywne podejście do wyjaśniania systemów
partyjnych, jest teoria podziałów socjopolitycznych Seymoura Lipseta i Steina Rokkana (1967). W tym ujęciu podziały na scenie politycznej wynikają ze zróżnicowania postaw na poziomie społeczeństwa, wynikającego z pamięci przełomowych
wydarzeń i długotrwałych procesów przemian historycznych takich, jak reformacja, formowanie się państw narodowych czy rewolucja przemysłowa i powstanie
klas społecznych. Wydarzenia te mogą mieć charakter lokalny tak, jak to się stało
w Irlandii, gdzie przez wiele lat główną kwestią był stosunek do traktatu ustanawiającego niepodległość państwa i zarazem oddającego Irlandię Północną we władanie
Wielkiej Brytanii (Grabowska 2004: 14).
Na znaczenie czynników społecznych wskazywało też wiele obserwacji empirycznych. Znaczna liczba krajów miała wielopartyjne systemy polityczne, zanim
wprowadzono w nich system proporcjonalny (Geys 2006: 283). W związku z tym,
według niektórych badaczy teoria, która za podstawowy czynnik kształtujący system
partyjny obiera ordynację wyborczą, nie może być prawdziwa (Bogdanor 1983: 254).
Reprezentanci socjologicznego nurtu skupili się przede wszystkim na tym, jak społeczeństwo jest podzielone na różne grupy społeczne i w jaki sposób te podziały nabierają znaczenia politycznego, stając się podziałami socjopolitycznymi (cleavages).
Właśnie mianem cleavage określa się podział istniejący zarówno na poziomie
społeczeństwa, jak i życia politycznego. W języku polskim oddawany jest on za
pomocą określeń takich, jak podział, podział socjopolityczny czy rozłam. Mirosława Grabowska (2004: 31–35) w polemice z Radosławem Markowskim (2000b) argumentuje, że najwłaściwsze jest pierwsze wymienione tłumaczenie tego pojęcia,
ponieważ oddaje jego niejednoznaczność i niedodefiniowanie, a jednocześnie unika
negatywnej konotacji słowa „rozłam”: „Rozłamać to nie tylko podzielić, lecz także
zniszczyć, a im bliżej polityki, tym bardziej negatywne skojarzenia: polityka rozłamowa to frakcje, a może i zamęt, zaś rozłamowiec to niemal awanturnik”. Podzielam
tę argumentację. Uważam, że samo słowo „podział” używane bez dookreślającego
przymiotnika „socjopolityczny” może wprowadzać zamieszanie pojęciowe, gdyż
używa się go w tekstach naukowych do opisywania także innych zjawisk. W literaturze dotyczącej systemów partyjnych i ich determinant nieustannie pisze się o podziałach partii związanych z konfliktami personalnymi czy choćby o podziale mandatów
między komitety wyborcze. W języku angielskim do opisu tych procesów używa się
innych słów: odpowiednio split i divide. Z tego powodu rekomenduję wykorzystywanie bardziej złożonego terminu „podział socjopolityczny”, który dobrze podkreśla
związek tego pojęcia z oryginalną koncepcją odnoszącą się do dwóch poziomów:
polityki i jej społecznej bazy.
Lipset i Rokkan wyróżniają cztery podstawowe podziały tego rodzaju, organizujące scenę polityczną krajów zachodniej Europy: państwo – Kościół, centrum – peryferie, gospodarka ziemska – gospodarka miejsko-przemysłowa oraz klasa posiadaczy – klasa pracowników najemnych. Pamięć wydarzeń kształtujących podziały
socjopolityczne tworzy tożsamości ludzi identyfikujących się z jedną z jego stron,
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
61
co znacząco wpływa na ich preferencje polityczne. Postawy te są przekazywane
z pokolenia na pokolenie. Lipset i Rokkan postawili tezę, że podziały tego rodzaju
w krajach Europy Zachodniej zostały uformowane do lat dwudziestych XX wieku,
a następnie nie ulegały już zmianom. W latach sześćdziesiątych struktura konfliktów
politycznych była identyczna, jak bez mała 40 lat wcześniej. Jest to słynna teza o zamrożeniu podziałów socjopolitycznych (freezing hypothesis).
Teoria ta miała korzenie w schemacie teoretycznym Talcotta Parsonsa A-G-I-L,
jednak jej kontynuacje, empiryczne zastosowania i interpretacje były oderwane od
teoretycznego zaplecza strukturalnego funkcjonalizmu. Pojęcie podziałów z czasem
zyskiwało różnorodne wymiary znaczeniowe. W najmocniejszym sensie było zgodne z tym, co proponowali Lipset i Rokkan – oznaczało relację między strukturą
podziałów w społeczeństwie a konfliktami politycznymi, a w wersji najsłabszej –
jakikolwiek podział (Grabowska 2004: 41–44). W praktyce badań w nurcie socjologicznym stosowana jest definicja cleavage bliska tej sformułowanej przez Ryszarda
Herbuta (2008): struktury, w której istnieją stabilne sojusze między grupami społecznymi, a reprezentującymi je partiami politycznymi.
Do koncepcji tej odwoływali się między innymi Robert Dahl (red. 1968), Stefano
Bartolini i Peter Mair (1990), Oddbjorn Knutsen i Elinor Scarbrough (1995), Russel
Dalton (1996) i Alejandro Moreno (1999). Dahl twierdził, że podziały polityczne
są wyrazem różnic ideologicznych i społecznych oraz w krajach homogenicznych
wynikają z pozycji społecznych związanych z zawodem. W krajach zróżnicowanych etnicznie podziały narodowościowe, religijne i ekonomiczne mogą się nakładać lub krzyżować, co prowadzi odpowiednio do ich wzmocnienia lub wzajemnego
osłabiania. Bartolini i Mair badali podziały w kontekście ich trwałości i powiązaniu
z zachowaniami wyborczymi, koncentrując się na analizach chwiejności wyborczej
(volatility).
Koncepcja Lipseta i Rokkana jest teorią zjawisk długiego trwania. Obejmuje zdarzenia i procesy związane z instytucjami formalnymi (związki wyznaniowe, władza
państwowa, prawa własności i regulacje związane z sytuacją robotników), jak i nieformalnymi (tożsamości ludzi i wzory zachowań wyborczych). W świetle tej teorii
struktura podziałów determinuje nie tylko stanowiska partii i ich strategie, ale także
ich liczbę. Jeżeli konflikt polityczny dotyczy zasadniczo jednej kwestii, to dla jego
adekwatnej reprezentacji wystarczą dwa ugrupowania. Nowe podziały powodują
zwiększenie liczby ugrupowań. Dzieje się tak jednak wyłącznie wtedy, gdy podziały
się krzyżują. Nakładanie się podziałów nie stymuluje powstawania dodatkowych
partii. Krzyżujące się rozłamy wymagają tego, aby każda kombinacja poglądów była
reprezentowana przez jedno ugrupowanie. Podejście to doprowadziło do wyprowadzenia wzoru pozwalającego na przełożenie liczby wymiarów zróżnicowania ideologii (liczby podziałów) na liczbę partii. Przegląd prób tego rodzaju prezentuje Rein
Taagepera (1999a: 533–535). Taagepera i Bernard Grofman (1985) sformułowali
zasadę, że efektywna liczba partii powinna być o jedną większa od liczby wymiarów
zróżnicowania ideologii partii politycznych w systemie.
Teoria rozłamów socjopolitycznych mówi, że liczba partii powinna być w największym stopniu determinowana przez liczbę spolityzowanych podziałów spo-
62
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
łecznych. Nie jest jasne, czy to twierdzenie powinno dotyczyć prostej liczby partii
czy też rozdrobnienia parlamentu. Istnienie danego podziału nie przesądza bowiem,
jak duże segmenty społeczeństwa stoją po każdej jego stronie. Być może dany podział jest ważny, ale dzieli populację w proporcjach 9:1. Taka sytuacja oznacza, że
na mandaty ma szanse partia reprezentująca mniejszość, ale poziom fragmentacji
wytworzonej przez ten podział będzie niski. Teoria Lipseta i Rokkana czy każda
koncepcja oparta na podziale jako strukturze wiążącej poziom postaw społeczeństwa ze sferą polityki rodzi nieusuwalny problem dla badań porównawczych: nie jest
możliwe jej rzetelne operacjonalizowanie i wykorzystanie powszechnie dostępnych
wskaźników społecznego zróżnicowania. Aby móc je wykorzystywać w ilościowych analizach empirycznych, konieczne jest pozbawienie teorii wysublimowania
i badanie wpływu różnego typu zróżnicowań na fragmentację systemu partyjnego.
Dlatego zwykle w badaniach empirycznych uwzględnia się znaczenie zróżnicowania
ekonomicznego, etnicznego i religijnego, traktując każdy z nich jako wystarczająco
dobrą reprezentację podziałów socjopolitycznych.
W polskiej literaturze wnikliwej analizie koncepcję cleavage wraz z jej recepcją poddał Markowski (2000b). Empirycznej analizy polskiego systemu partyjnego
w terminach teorii podziałów socjopolitycznych dokonała w przywoływanej wcześniej pracy Grabowska. Deklaruje ona nacisk „na procesy instytucjonalizacji ujawniających się podziałów społecznych, rolę ludzkich wartości i tożsamości”. Zwraca
uwagę także na „długotrwałość i gwałtowność, wielopoziomowy charakter, apelowanie do emocji i wartości oraz zakorzenienie w tożsamościach i biografiach” (Grabowska 2004: 18–19). Omawiana praca nie koncentruje się wyłącznie na kategoriach
z poziomu makrospołecznego, jak to czynili w oryginalnej koncepcji Lipset i Rokkan, ale także odwołuje się do poziomu jednostek podejmujących indywidualne
decyzje życiowe. Instytucje społeczne stanowiły zespoły bodźców, wobec których
jednostki podejmowały mniej lub bardziej racjonalne decyzje. Instytucjonalizacja
tych zachowań doprowadziła do wytworzenia nowych wzorów i praktyk obecnych
w polskiej polityce w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Ich istnienie stanowiło
podstawę do wytworzenia instytucji, np. funkcjonującego aż do 2007 roku zwyczaju tworzenia koalicji rządowych tylko w ramach obozu postkomunistycznego bądź
postsolidarnościowego.
Integracja nurtów i badania interakcyjne
Benny Geys (2006: 281) uważa, że paradygmaty instytucjonalnego i socjologicznego myślenia o determinantach kształtu systemów partyjnych „były mniej lub
bardziej od siebie izolowane”. Nie jest jednak całkowicie słuszne wywodzenie tego
podziału z pism samego Duvergera (1958: 10), który zwracał uwagę na znaczenie,
jakie dla kształtowania się systemu partyjnego ma struktura podziałów klasowych
w społeczeństwie. W tej samej pracy, w której opisał swoje słynne prawa, analizując fenomen systemów wielopartyjnych, charakteryzował strukturę „linii demarkacyjnych” czy też „sprzeczności” między partiami, które określał też mianem dualizmów, co w angielskim wydaniu przetłumaczono jako cleavages, czyli podziały
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
63
socjopolityczne. Napisał też, że „wielopartyjność wynika z logicznej niezależności
zestawów sprzeczności”, co oznacza tyle, że krzyżujące się podziały socjopolityczne
prowadzą do powstawania większej liczby partii (Duverger 1954: 263).
Pomimo tego pogląd, że Duverger bagatelizował znaczenie czynników innych niż
instytucjonalne, ma solidne podstawy i jest silnie obecny w literaturze. Już w 1959
roku krytykował go za to Aaron Wildavsky (1959: 308–309). Przed takimi zarzutami
Duverger (2003) próbował się bronić w tekście ogłoszonym niemal dokładnie w 40
rocznicę publikacji Les partis politiques. Obronę Duvergera stanowi też znakomity
tekst Williama Clarka i Matta Goldera (2009).
Niezależnie od roli klasyka w wytworzeniu się dystynkcji na paradygmat instytucjonalny i socjologiczny, podział jest faktem. Przez wiele lat empiryczne analizy
skupione były przede wszystkim na jednym aspekcie, a zasadniczo ignorowały ustalenia drugiego podejścia.
Geys nie tylko dostrzega izolację paradygmatów i postuluje ich integrację, ale
zwraca też uwagę na zrodzoną na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku tradycję jednoczesnego analizowania determinant obu typów2. Na konieczność kompleksowej analizy poziomu fragmentacji systemu partyjnego zwracano uwagę od
połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Pierwszą próbę tego rodzaju podjęli Taagepera i Grofman. W abstrakcie artykułu pisali o nurcie instytucjonalnym i „ideologicznym” jako o „pozornie niekompatybilnych podejściach”. Zgodnie z ich ustaleniami podstawowa dla liczby partii w systemie jest liczba wymiarów ideologicznego
zróżnicowania (issue dimensions), a prawo Duvergera prawdziwie opisuje szczególną sytuację rywalizacji politycznej, gdy istnieje tylko jeden wymiar zróżnicowania
ideologii (Taagepera i Grofman 1985: 346). Autorzy nie prezentują jednak żadnej
metody pomiaru liczby wymiarów ideologicznego zróżnicowania – używają danych
Lijpharta (1984). Teza autorów o jednoczesnym znaczeniu systemu wyborczego,
jak i podziałów społecznych zyskała rozgłos – cytował ją między innymi ten ostatni
(Lijphart 1990) w znanym artykule The Political Consequences of Electoral Laws,
1945–85. Sposób, w jaki napisał o tej tezie, świadczy o jego zdystansowaniu: „Oczywiście są także inne ważne przyczyny wielopartyjności, w szczególności liczba i głębia podziałów socjopolitycznych w społeczeństwie” (Lijphart 1990: 488). Pierwsze
próby łącznego badania konsekwencji czynników społecznych i instytucjonalnych
miały postać studiów przypadków, gdzie konsekwencje systemu większościowego
w danym kraju były odmienne od postulowanych przez prawo Duvergera. Analizy
tego typu prowadzono na materiale z Kanady (Kim i Ohn 1992).
Pierwsze systematyczne studium faktycznie łączące oba paradygmaty to praca
Petera Ordeshooka i Olgi Shvetsovej (1994). Celem ich pracy jest pomiar, w jakim
stopniu systemy wyborcze zapośredniczają i modyfikują wpływ, jaki wywiera hete2
Interesującej prezentacji paradygmatów badań nad liczbą partii oraz początków ich stopniowej
integracji dostarcza także Cox (1997: 10–12; 19–27). Jego uwaga koncentruje się nie tylko na odróżnieniu paradygmatu politologicznego i socjologicznego, ale także wyróżnieniu nurtu badań formalnych prowadzonych w ramach teorii wyboru społecznego. W niniejszym artykule jej dorobek traktuję jako integralną część nurtu instytucjonalnego – jest to bowiem pogłębiona analiza konsekwencji
instytucji prowadzona za pomocą modeli formalnych.
64
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
rogeniczność społeczeństwa na system partyjny. W ich ujęciu instytucja formalna
zawarta w ordynacji wyborczej przestaje być przyczyną, dla której system partyjny
przybiera określoną formę, ale staje się mechanizmem pośredniczącym, który przekłada preferencje wyborców (determinowane przez ich cechy) wyrażone na kartach
wyborczych na mandaty parlamentarne. Jest to powrót do klasycznej definicji systemu wyborczego Douglasa Rae, który obejmuje sposób wyrażania przez wyborców
swoich preferencji oraz metodę transformacji głosów na mandaty przedstawicieli
(Sokół 2007: 23–24). Myślenie takie dobrze wpisuje się w paradygmat neoinstytucjonalny w naukach politycznych – podkreślona jest zarówno rola jednostek, ich
cech przypisanych, instytucji, jak również racjonalnej kalkulacji aktorów.
W pracy Ordeshooka i Shvetsovej można znaleźć wiele ważnych konkluzji. System wyborczy operacjonalizowany za pomocą przeciętnej wielkości okręgi wyborcze nie jest podstawową determinantą rozdrobnienia systemów partyjnych, ale może
ograniczać tendencje zwiększające fragmentację w krajach o heterogenicznych społeczeństwach. Ten sposób myślenia o instytucjach jest bliski nowemu instytucjonalizmowi: instytucja formalna, czyli system wyborczy pośredniczy w ekspresji preferencji wyborców o określonych cechach: różnorodnych tożsamościach i interesach.
Niewielki rozmiar okręgu wyborczego nakłada ograniczenie na minimalną wielkość
grupy, która może uzyskać polityczną reprezentację w parlamencie. Duży okręg będzie prowadził do znacznego rozdrobnienia systemu partyjnego tylko wtedy, gdy
liczba grup ubiegających się o reprezentację będzie duża. Jeżeli społeczeństwo jest
homogeniczne, to nawet obsadzanie wszystkich mandatów formułą Hare-Niemeyera
w okręgu ogólnokrajowym nie doprowadzi do znacznej fragmentacji. Ordeshook
i Shvetsova (1994: 109), ze względu na rodzaj wykorzystanych danych, biorą pod
uwagę tylko zróżnicowanie etniczne. Dopuszczają możliwość, że w społeczeństwie
istnieje wiele pokrywających się lub krzyżujących podziałów, które jednak trudno
jest zmierzyć. Nie podejmują próby dokładnej operacjonalizacji teorii podziałów
socjopolitycznych. Są nastawieni na empiryczne testowanie trzech modeli, z której
wynika, że najlepszą strategią badawczą jest uwzględnienie zarówno niezależnego
wpływu zmiennych, jak i ich interakcji. Bardzo proporcjonalny system wyborczy
może zachęcać do zwiększania się liczby zorganizowanych partii, ale nie powoduje
przyrostu fragmentacji systemu partyjnego. Najważniejsze jest, że czynniki społeczne i instytucjonalne prowadzą do najlepszych wyników, gdy są analizowane łącznie
z uwzględnieniem interakcji.
Artykułem, który stał się uniwersalnym punktem odniesienia dla współczesnych
badaczy wpływu systemu wyborczego i zróżnicowania społecznego na fragmentację
systemu partyjnego, jest publikacja Amorima Neto i Coxa (1997)3. Ich problemem
badawczym jest ustalenie, co wpływa na liczbę partii w systemie. Hipoteza mówi
3
Tekst został opublikowany również jako rozdział 11 książki Coxa (1997). Monografia ta spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem ze względu na rygorystyczne wnioskowania teoretyczne oraz
połączenie ujęcia formalnego i empiryzmu, a także prostotę wywodu. W literaturze dotyczącej fragmentacji systemów partyjnych cytowany jest zwykle artykuł, dlatego do niego przede wszystkim się
odwołuję.
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
65
o interakcji między systemem wyborczym a społecznym zróżnicowaniem. W porównaniu do poprzednich analiz, praca ta nie ogranicza się do stabilnych, funkcjonujących od dziesięcioleci demokracji, a także bierze pod uwagę zmienne takie, jak
odbywanie się powszechnych wyborów prezydenckich i liczbę startujących w nich
kandydatów. Najważniejszą metodologiczną innowacją jest wprowadzenie do analizy osobnej zmiennej zdającej sprawę z wielkości okręgów kompensacyjnych istniejących w danym systemie wyborczym. Drugim elementem wartym odnotowania
jest oddzielenie efektów psychologicznych i mechanicznych. Amorim Neto i Cox
najpierw badają wpływ czynników społecznych i systemu wyborczego na efektywną
liczbę partii w wyborach (poziom preferencji wyrażonych w postaci głosów), a potem mierzą wpływ systemu wyborczego modyfikujący liczbę partii podczas przekładu głosów na mandaty.
Praca Amorima Neto i Coxa ustanowiła wzór badania czynników kształtujących
fragmentację systemu partyjnego. Obejmuje on jednoczesne uwzględnianie zmiennych z poziomu społeczeństwa, jak i systemu wyborczego, kodowanie ordynacji wyborczej za pomocą kilku parametrów systemu, kontrolę zależności pozornych oraz
analityczne oddzielenie efektów psychologicznego i mechanicznego. Autorzy weryfikują pozytywnie następującą hipotezę: „Efektywna liczba partii (…) powinna być
raczej multiplikatywną niż addytywną funkcją permisywności systemu wyborczego4
i heterogeniczności społeczeństwa” (Amorim Neto i Cox 1997: 149). Oznacza to, że
wpływ obu czynników nie jest niezależny, ale oddziałują one na siebie nawzajem.
Aby system był wielopartyjny, to konieczne jest jednoczesne wystąpienie społecznego zróżnicowania oraz systemu wyborczego, który pozwala na jego przeniesienie na
poziom parlamentu. Badając wpływ instytucji autorzy nie ograniczają się wyłącznie
do systemu wyborczego – do równań regresji włączają zmienne odnoszące się do
instytucji bezpośrednich wyborów prezydenckich, ich konkurencyjności, efektywnej liczby kandydatów startujących. Ordynacja wyborcza jest zaś charakteryzowana
przez kilka zmiennych – między innymi bierze pod uwagę istnienie wielopoziomowej struktury okręgów wyborczych.
Głównym celem Amorima Neto i Coxa (1997: 151) jest polemika z prawami Duvergera na poziomie tez o krajowym systemie partyjnym: ich systematyczne testowanie na różnorodnym materiale obejmującym także demokracje w Trzecim Świecie
i w rezultacie ustalenie, kiedy prawa te są prawdziwe, a kiedy nie mają zastosowania.
Proces przekładu podziałów społecznych na parlamentarną fragmentację dzielą na
trzy etapy: przekład podziałów społecznych na preferencje partyjne, przekład preferencji na głosy i przekład głosów na mandaty. Paradygmat instytucjonalny zwykle
nie analizuje obszernie tego, jak podziały przekładane są na preferencje. Bierze pod
uwagę jedynie bodźce zawarte w systemie wyborczym skłaniające jednostki do głosowania strategicznego. To jednak związane jest raczej z przekładem uformowanych
4
Wymiar restrykcyjność versus permisywność, określany też mianem siły systemu wyborczego
został wprowadzony przez Sartoriego. Zdaje on sprawę z łącznych konsekwencji ordynacji dla szans
małych partii na uzyskanie mandatów. System „silny” bądź też „restrykcyjny” to taki, gdzie szanse
te są niewielkie.
66
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
już preferencji na głosy. Amorim Neto i Cox krytykują także innych badaczy za brak
oddzielenia analizy na poziomie głosów i mandatów. Tylko taka dystynkcja pozwala bowiem na osobny pomiar znaczenia efektu psychologicznego i mechanicznego
Duvergera. Najpierw należy badać wpływ czynników społecznych i bodźców instytucjonalnych na fragmentację systemu partyjnego na poziomie głosów, a dopiero
potem, jak głosy są przekładane na mandaty przez instytucje wyborcze.
Wyniki ich badań są podobne do wniosków sformułowanych przez Ordeshooka
i Shvetsovą. Są jednak lepiej uzasadnione metodologicznie. Wysoka efektywna liczba partii jest produktem jednoczesnej heterogeniczności społeczeństwa oraz permisywności systemu wyborczego, a nie alternatywnego działania jednego lub drugiego
czynnika. Oznacza to, że dwupartyjność systemu może być efektem albo restrykcyjnej ordynacji wyborczej albo niewielkiej liczby podziałów socjopolitycznych
w społeczeństwie. Wielopartyjność wynika z połączenia sprzyjających warunków
instytucjonalnych i społecznych (Amorim Neto i Cox 1997: 166–167).
Usystematyzowanie w kwestii systemy wyborcze versus podziały społeczne
otworzyło drogę do systematycznych badań innych czynników mogących mieć
wpływ na formę systemu partyjnego. Coppedge (1997: 157) postawił szereg hipotez związanych z konsekwencjami przeciętnej wielkości okręgu wyborczego i podziałami społecznymi. Podobnie, jak wyżej wymienieni autorzy, traktował system
wyborczy jako instytucję mogącą utrudniać przeniesienie podziałów społecznych
na poziom partii parlamentarnych. Najważniejszą jego tezą jest to, że pogarszająca
się sytuacja gospodarcza powoduje ucieczkę członków partii rządzącej (zwykle największej) do innych ugrupowań, w tym nowopowstających. Naturalnie powoduje
to wzrost fragmentacji systemu partyjnego – i to nie tylko ten będący bezpośrednią
konsekwencją migracji posłów, ale też zmiany preferencji wyborców (Coppedge
1997: 177–180).
Późniejsi badacze zwrócili uwagę na jeszcze jeden istotny problem związany
z badaniem wpływu instytucji politycznych na partie. Konsekwencje instytucji nie są
związane wyłącznie z zachowaniami wyborców (efektem psychologicznym) i działaniem formuł matematycznych, ale też zachowaniem partii. Ugrupowania przewidują również konsekwencje reguł wyborczych i na tej podstawie zmieniają swoje
zachowanie. Będąc przy władzy mogą kształtować system wyborczy. Problem ten,
zwany endogenicznością podjął i analizował Kenneth Benoit (2002; zobacz też Boix
1999 oraz Blais, Carty 1991, a także Kot 2002).
Polemizując z wynikami uzyskanymi przez Amorima Neto i Coxa, Benoit podjął się oszacowania siły efektu mechanicznego Duvergera biorąc pod uwagę to, że
konsekwencje systemu wyborczego w tym wymiarze nie mają wyłącznie charakteru egzogenicznego w stosunku do partii politycznych. To partie bowiem uchwalają
treść ordynacji, a potem uczestniczą w wyborach znając treść prawa i antycypując
jego konsekwencje osiągają konkretne korzyści z regulacji, które same przygotowały. Badania dotyczące fragmentacji systemów partyjnych na poziom krajowych
legislatyw zawsze niosą ze sobą tego rodzaju obciążenie. Benoit proponuje innowację w zakresie konstruowania modeli statystycznych służących do pomiaru efektu
mechanicznego. Ma ona w gruncie rzeczy charakter techniczny. Zamiast wzorem
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
67
Amorima Neto i Coxa mierzyć efekt mechaniczny systemu wyborczego, badając
transformację efektywnej liczby partii w wyborach (ELPW) na efektywną liczbę
partii w parlamencie (ELPP) Benoit modeluje ELPP za pomocą ELPW oszacowanej
osobno z użyciem zmiennej instrumentalnej. Jego zdaniem pozwala to na uniknięcie
przeszacowania wielkości efektu mechanicznego, które w poprzednich badaniach
sięgało nawet 45–100% (Benoit 2002: 36). Postulat wykorzystania zmiennych instrumentalnych daje się jednak zrealizować jedynie wtedy, gdy zmienne wyjaśniające ELPW mają wysoką moc predykcyjną. Jest to główne zastrzeżenie, jakie należy
sformułować wobec jego metody.
Sposób na częściowo skuteczne uniknięcie problemów wynikających z endogeniczności dostrzegł Geys (2006). Wskazał, że w wyborach samorządowych partie
rywalizujące nie kształtują reguł, według których współzawodniczą. Te uchwalane
są przez partie na poziomie legislatywy krajowej. Jest to jednak bardziej ominięcie
problemu niż jego satysfakcjonujące rozwiązanie. Ponadto partie lokalne to bardzo
często organizacje terenowe partii krajowych, więc de facto mają one pewien wpływ
na ordynację wyborczą, nawet gdy ta jest uchwalana przez parlament krajowy (por.
Geser 1999).
Kontynuatorami omawianej tradycji badawczej stali się także Shaheen Mozaffar,
James Scarritt i Glen Galaich (2003). Poddali oni testowi hipotezy o interakcyjnym
charakterze oddziaływania czynników z poziomu instytucji politycznych i społeczeństwa na materiale empirycznym pochodzącym z młodych demokracji afrykańskich. Badanie to jest warte przywołania, gdyż analizuje dane z krajów, gdzie demokratyzacja należy do niedawnej przeszłości, a być może jeszcze się nie zakończyła.
Ważnym elementem ich pracy jest krytyka metodologiczna związana z pomiarem socjopolitycznego zróżnicowania społeczeństwa. Autorzy wprowadzają pojęcie
fragmentacji etnopolitycznej. Są zdania, że pomiar zróżnicowania ludności kraju za
pomocą wyłącznie statystyk zawierających dane o autoidentyfikacji etnicznej lub
języku jest niewłaściwy. Taka strategia badawcza jest naznaczona primordializmem
– poglądem zakładającym naturalność i pierwotność identyfikacji etnicznej oraz
często krytykowanym esencjalizmem. Zdaniem autorów należy przyjąć stanowisko
konstruktywistyczne i wyjaśniając fragmentację systemu partyjnego badać tylko
te podziały, które są spolityzowane (Mozaffar, Scarritt i Galaich 2003: 379–380).
W praktyce sprowadza się to do postulatu posługiwania się etnicznymi cleavages
zamiast łatwo mierzalnymi społecznymi zróżnicowaniami. Autorzy stosują rozmaite
kryteria określania tego, czy dana grupa etniczna ma charakter politycznego podmiotu wytwarzającego podziały socjopolityczne. Wskaźnikiem relewancji politycznej
danej grupy etnicznej są: istnienie etnicznych klik w partiach, etnicznych partii lub
stowarzyszeń, wystąpienia liderów politycznych roszczących sobie prawo do reprezentowania tej grupy, zaangażowanie w konflikty etniczne, istnienie jednostek administracyjnych związanych z nią tytularnie, obejmowanie przez jej członków dysproporcjonalnie dużej liczby ważnych stanowisk we władzy, wojsku lub administracji
lub kontrolowanie istotnych zasobów ekonomicznych (Mozaffar, Scarritt i Galaich
2003: 383). Analizy empiryczne wykazały, że etnopolityczna fragmentacja jako samodzielny czynnik zmniejsza liczbę partii, a po uwzględnieniu jej interakcji z etno-
68
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
polityczną koncentracją terytorialną, zwiększa. Bliskość wyborów prezydenckich
zmniejsza liczbę partii, co sprzyja tezie, że silna instytucja prezydenta powoduje
koncentrację wyborców wokół największych partii w warunkach słabo zinstytucjonalizowanych afrykańskich systemów partyjnych. Ustalenia te ilustrują tezę, że analizy uwzględniające zjawisko interakcji pozwalają na wyjaśnienie największej części
zróżnicowania efektywnej liczby partii. Jednocześnie nie można pominąć krytyki,
którą wobec przywołanego tekstu formułują Thomas Brambor, William Clark i Matt
Golder (2006: 80). Wskazuję, że ich sposób wykorzystania modeli interakcyjnych
jest wadliwy – pomijają bowiem istotne elementy modelu.
Pomimo zastrzeżeń natury technicznej, pracę Mozaffara, Scarritta i Galaicha
warto traktować jako systematyczną próbę wprowadzenia do paradygmatu interakcyjnego tego, co najcenniejsze w socjologicznym podejściu do badania fragmentacji
systemów partyjnych: jakościowej analizy podziałów i ich faktycznego znaczenia.
Jednocześnie systematyczne stosowanie takiego ujęcia bardzo utrudnia prowadzenie badań porównawczych. Wymaga bowiem bardzo szczegółowej wiedzy o realiach każdego kraju. Ogranicza także możliwości osiągnięcia tego, co moim zdaniem należy do zadań socjologii: wyjaśnianie zjawisk na podstawie tego, co łatwo
obserwowalne. Wtedy bowiem możliwe jest naukowe przewidywanie przyszłych
problemów. Zbyt skomplikowane i ukryte zmienne wyjaśniające czynią ten proces
znacznie trudniejszym, chociaż niekoniecznie bardziej efektywnym w sensie uzyskiwanych wartości mierników siły zależności statystycznej.
Na zakończenie rozważań warto omówić charakter badań nad fragmentacją systemów partyjnych prowadzonych w Europie Wschodniej, a w szczególności w Polsce.
Zjawisko rozdrobnienia systemów partyjnych rzadko jest poddawane systematycznej analizie jako jedyny czy nawet główny temat prac naukowych (por. Rafałowski
2010; 2012). Z drugiej strony problematyka liczby partii w parlamencie pojawia
się właściwie w każdej charakterystyce systemu partyjnego. Nie jest to więc temat
ignorowany, ale raczej taki, który nie zyskał dotąd szerokiego uznania jako godny poświecenia mu osobnego studium porównawczego. Spojrzenie na liczbę partii
w parlamencie jest zwykle pierwszym krokiem do rozważań o strukturze rywalizacji
programowej czy zachowaniach wyborczych (por. Raciborski 1993: 41–42; 1997:
250).
W podobny sposób kwestia fragmentacji pojawia się w pracach Andrzeja Antoszewskiego (2004) czy Attila Ágha (1998: 101–102), a także w publikacjach
o charakterze podręcznikowym (por. Wiszniowski 1998). W Europie Wschodniej
często ukazują się prace o charakterze studiów pojedynczych systemów partyjnych,
gdzie jednym z badanych problemów jest fragmentacja. W tym kontekście warto
wymienić wieloaspektową analizę Markowskiego i Cześnika (2002), a także artykuł
Wiatra, który duże rozdrobnienie polskiej sceny politycznej przypisuje konfliktom
osobistym między politykami wynikającymi z praktyki rządzenia (Wiatr 2003: 184).
Z kwestią zmniejszającej się fragmentacji węgierskiej sceny politycznej zmierzył się
Zsolt Enyedi (2006). Czytelnik zainteresowany charakterem systemów partyjnych
w poszczególnych krajach pokomunistycznych powinien sięgnąć także do książki
pod redakcją Kaya Lawsona, Andrei Römmele i Georgi Karasimeonova (1999),
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
69
gdzie znaleźć można prace wschodnioeuropejskich badaczy polityki. Najbardziej
monumentalną i znaną pracą porównawczą o pokomunistycznych systemach partyjnych jest monografia Herberta Kitschelta, Zdenki Mansfeldovej, Radosława Markowskiego i Gabora Tóki (1999). Książka ta jednak w niewielkim stopniu odnosi się
do kwestii fragmentacji, a koncentruje na charakterze rywalizacji politycznej.
Podsumowanie
Badania empiryczne dotyczące czynników wpływających na liczbę partii w parlamencie są prowadzone zwykle na próbach składających się z obserwacji stanu
systemu partyjnego w chwili ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych. Każda taka obserwacja stanowi osobną jednostkę analizy, pozostającą w relacji do samego państwa i jego cech oraz czasu, w którym odbyła się dana elekcja.
Badania nad fragmentacją systemów partyjnych zawsze należały do najważniejszych prowadzonych w ramach porównawczych nauk o polityce. Z czasem stawały
się coraz bardziej skomplikowane i sięgały do zaawansowanych metod analitycznych i statystycznych. Przebyto długą drogę od zaobserwowania podstawowych
i ogólnych zależności związanych z konsekwencjami systemów wyborczych oraz
prowadzenia studiów przypadków poszczególnych krajów. Dzisiaj standardem są
badania porównawcze w pełnym tego słowa znaczeniu: stosuje się obszerne zbiory
danych i włącza do analizy wiele zmiennych.
Przed badaniami tego rodzaju stoją jednak wciąż nowe wyzwania. W szczególności konieczne jest rozszerzenie badań o zmienne modyfikujące kształt zależności
między innymi zmiennymi. Realizacja tego postulatu może polegać na włączeniu do
analiz kontekstu instytucjonalizacji zachowań politycznych i systemu regulacji z poziomu konstytucyjnego oraz nieformalnego dziedzictwa przeszłości. Szansa na takie
badania pojawiła się wraz z demokratyzacją doby trzeciej fali (Huntington 2009).
Kraje demokratyczne, które mogą stać się źródłem danych do badań, to nie wyłącznie kraje Europy Zachodniej, ale od ponad 20 lat także państwa pokomunistyczne,
a także te leżące w Ameryce Południowej i Afryce. Każde z nich cechuje unikatowa
kombinacja cech, związana z kontekstem instytucjonalnym i dziedzictwem autokratycznej przeszłości, które mogą modyfikować charakter znanych i sprawdzonych
zależności. Prowadzenie takich analiz nie służy wyłącznie wyjaśnieniu starego problemu fragmentacji systemu partyjnego, ale także pomaga uzupełnić teorię transformacji ustrojowej poprzez ustalenie, na czym polega rola jej dziedzictwa.
Podziękowania
Autor dziękuje Maciejowi Góreckiemu oraz dwóm anonimowym recenzentom
za uwagi oraz inspirujące sugestie bibliograficzne. Powstanie artykułu było możliwe dzięki stypendium „Nowoczesny Uniwersytet” przyznanemu przez Uniwersytet
Warszawski i finansowanemu ze środków Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.
70
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
Literatura
Ágh, Attila. 1998. The Politics of Central Europe. London, Thousand Oaks, New Delhi: Sage.
Amorim Neto, Octavio i Gary W. Cox. 1997. Electoral Institutions, Cleavage Structures, and
the Number of Parties. „American Journal of Political Science” 41 (1): 149–174.
Antoszewski, Andrzej. 2004. Wzorce rywalizacji politycznej we współczesnych demokracjach
europejskich. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
Balinski, Michel L. i H. Peyton Young. 1982. Fair Representation. Meeting the Ideal of One
Man, One Vote. New Heaven and London: Yale University Press.
Bartolini, Stefano i Peter Mair. 1990. Identity, Competition and Electoral Availability. The Stabilization of European Electorates 1885–1985. Cambridge: Cambridge University Press.
Benoit, Kenneth. 2002. The Endogeneity Problem in Electoral Studies: A Critical Re-examination of Duverger’s Mechanical Effect. „Electoral Studies” 21: 35–46.
Blais, Andre i R.K. Carty. 1991. The Psychological Impact of Electoral Laws: Measuring
Duverger’s Exlusive Factor. „British Journal of Political Science” 21(1): 79–93.
Birch, Sarah. 2001. Electoral Systems and Party System Stability in Post-Communist Europe.
Referat przygotowany do prezentacji na 97 konferencji American Political Science Association, San Francisco, 30 sierpnia – 2 września 2001.
Blau, Adrian. 2008. The Effective Number of Parties at Four Scales: Votes, Seats, Legislative
Power and Cabinet Power. „Party Politics” 14: 167–187.
Blondel, Jean. 1968. Party Systems and Patterns of Government in Western Democracies. „Canadian Journal of Political Science / Revue canadiénne de sciénce politique” 1(2): 180–203.
Bogdanor, Vernon. 1983. Conclusion: Electoral Systems and Party Systems. W: V. Bogdanor
i D. Butler (red.). Democracy and Elections: Electoral Systems and Their Political Consequences. New York, London: Cambridge University Press, s. 247–262.
Boix, Carles. 1999. Setting the Rules of the Game: The Choice of Electoral Systems in Advanced
Democracies. „The American Political Science Review” 93(3): 609–624.
Brambor, Thomas, William Roberts Clark i Matt Golder. 2006. Understanding Interaction
Models: Improving Empirical Analyses. „Political Analysis” 14: 63–82.
Clark, William R. i Matt Golder. 2009. Rehabiliting Duverger’s Theory. Testing the Mechanical
and Strategic Modifying Effects of Electoral Laws. „Comparative Political Studies” 39(6):
679–708.
Coppedge, Michael. 1997. District Magnitude, Economic Performance, and Party-System
Fragmentation in Five Latin American Countries. „Comparative Political Studies” 30(2):
156–185.
Cox, Gary W. 1997. Making Votes Count. Strategic Coordination in the World’s Electoral Systems. Cambridge: Cambridge University Press.
Dahl, Robert (red). 1968. Political Opposition in Western Democracies. New Heaven–London:
Yale University Press.
Dalton, Russel. 1996. Political Cleavages, Issues and Electoral Change. W: L. LuDuc, R. G.
Niemi i P. Norris (red.). Comparing Democracies. Elections Voting in Global Perspective.
London–New Delhi: Sage Publications, Thousand Oaks, s. 319–342.
Dalton, Russel. 2008. The Quantity and the Quality of Party Systems: Party System Polarization, Its Measurement, and Its Consequences. „Comparative Political Studies” 41:
899–920.
Dunleavy, Patrick i Françoise Boucek. 2003. Constructing the Number of Parties. „Party Politics” 9(3): 291–315.
Duverger, Maurice. 1954. Les partis politique. Paris: Libraire Armand Colin.
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
71
Duverger, Maurice. 1958. Partie polityczne a klasy społeczne (referat wygłoszony na Kongresie
Międzynarodowego Stow. Nauk Polit. w Sztokholmie 21–27 sierpnia 1955). Warszawa:
[brak wydawcy].
Duverger, Maurice. 2003. Duverger’s Law: Forty Years Later. W: B. Grofman i A. Lijphart
(red.). Electoral Laws and their Political Consequences. New York: Agathon Press, s. 43–68.
Enyedi, Zsolt. 2006. The Survival of the Fittest: Party System Concentration in Hungary. W:
S. Jungerstan-Mulders (red.). Post-Communist EU Member States: Parties and Party Systems. Aldershot: Ashgate, s. 177– 202
Feld, Scott, L. i Bernard Grofman. 2007. The Laakso-Taagepera Index in a Mean and Variance
Framework. „Journal of Theoretical Politics” 19(1): 101–106.
Gabel, Matthew J. 1995. The Political Consequences of Electoral Laws in the 1990 Hungarian
Elections. „Comparative Politics” 27(2): 205–214.
Geser, Hans. 1999. The Local Party as an Object of Interdisciplinary Comparative Study: Some
Steps Toward Theoretical Integration. W: M. Saiz i H. Geser, Local Parties in Political and
Organizational Perspective. Boulder: Westview Press, s. 3–39.
Geys, Benny. 2006. District Magnitude, Social Heterogeneity and Local Party System Fragmentation. „Party Politics” 12: 281–297.
Golosov, Grigorii V. 2010. The Effective Number of Parties: A New Approach. „Party Politics”
16: 171–192.
Grabowska, Mirosława. 2004. Podział postkomunistyczny. Społeczne podstawy polityki w Polsce po 1989 roku. Warszawa: Scholar.
Haman, Jacek. 2003. Demokracja, decyzje, wybory. Warszawa: Scholar.
Herbut, Ryszard. 2008. Podziały socjopolityczne w Europie Zachodniej. Charakter i struktura.
W: A. Antoszewski i R. Herbut (red.). Demokracje zachodnioeuropejskie. Analiza porównawcza. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, s. 67–90.
Huntington, Samuel. 2009. Trzecia fala demokratyzacji. Przeł. A. Dziurdziuk. Warszawa: WN
PWN.
Jones, Mark P. 1999. Electoral Laws and the Effective Number of Candidates in Presidential
Elections. „The Journal of Politics” 61(1): 171–184.
Kamiński, Marek. 1997. Jak komuniści mogli zachować władzę po Okrągłym Stole. „Studia
Socjologiczne” 2: 5–33.
Kamiński, Marek M., Grzegorz Lissowski i Piotr Świstak. 2007. „Renesans komunizmu” czy
efekt instytucji? Polskie wybory parlamentarne 1993. W: I. Krzemiński i J. Raciborski
(red.). Oswajanie wielkiej zmiany: Instytut Socjologii UW o polskiej transformacji. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 356–376.
Key, Valdimer Orlando Jr. 1942. Politics, Parties and Pressure Groups. New York: T.Y. Crowell
Company.
Kim, Jae-On i Mahn-Geum Ohn. 1992. A Theory of Minor-Party Persistence: Election Rules,
Social Cleavage, and the Number of Political Parties. „Social Forces” 70(3): 575–599.
Kitschelt, Herbert, Zdenka Mansfelodova, Radoslaw Markowski i Gábor Tóka. 1999. Post-communist Party Systems. Competition. Representation and Interparty Cooperation. Cambridge: Cambridge University Press.
Knutsen, Oddbjorn i Elinor Scarbrough. 1995. Cleavage Politics and Value Conflict. W: J. van
Deth i E. Scarbrough (red.). The Impact of Values. Oxford: Oxford University Press.
Kostadinova, Tatiana. 2002. Do Mixed Electoral Systems Matter?: A Crossnational Analysis of
Their Effects in Eastern Europe. „Electoral Studies” 21: 23–34.
Kot, Michał. 2002. Czy partie polityczne uczą się? Ocena skuteczności partii politycznych
w trakcie gry o ordynację wyborczą w 2001 roku. „Studia Socjologiczne” 3: 93–113.
72
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
Laakso, Markku i Rein Taagepera. 1979. Effective Number of Parties: A Measure with Applications to West Europe. „Comparative Political Studies” 12: 3–27.
Lawson, Kay, Andrea Römmele i Georgi Karasimeonov (red.). 1999. Cleavages, Parties and
Voters. Studies from Bulgaria, the Czech Republic, Hungary, Poland and Romania. Westport, CT: Praeger Publishers.
Lijphart, Arend. 1984. Democracies: Patterns of Majoritarian and Consensus Government in
Twenty-one Countries. New Haven and London: Yale University Press.
Lijphart, Arend. 1990. The Political Consequences of Electoral Laws, 1945–85. „The American
Political Science Review” 84(2): 481–496.
Lipset, Seymour M. i Stein Rokkan. 1967. Party Systems and Voter Alignment: Cross-National
Perspectives. New York: Free Press.
Markowski, Radosław. 2000a. O wybranych nowych trendach w naukach politycznych. „Studia
Polityczne” 11: 159–178.
Markowski, Radosław. 2000b. Rozłamy socjopolityczne: o zamyśle klasyków, o tym, jak ich
rozumiano, poprawiano i testowano. „Studia Polityczne” 10: 7–44.
Markowski, Radosław i Mikołaj Cześnik. 2002. Polski system partyjny: dekada zmian instytucjonalnych i ich konsekwencje, W: R. Markowski (red.). System partyjny i zachowania wyborcze. Dekada polskich doświadczeń. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych Polskiej
Akademii Nauk, Fundacja im. Friedricha Eberta, s. 17–47.
Molinar, Juan. 1991. Counting the Number of Parties: An Alternative Index. „The American
Political Science Review” 85(4): 1383–1391.
Moreno, Alejandro. 1999. Political Cleavages. Issues, Parties and the Consolidation of Democracy. Boulder, CO: Westview.
Moser, Robert G. 1999. Electoral Systems and the Number of Parties in Postcommunist States.
„World Politics” 51: 359–384.
Mozaffar, Shaheen, James R. Scarritt i Glen Galaich. 2003. Electoral Institutions, Ethnopolitical Cleavages, and Party Systems in Africa’s Emerging Democracies. „American Political
Science Review” 97(3): 379–390.
Nishikawa, Misa i Erik S. Herron. 2004. Mixed Electoral Rules’ Impact on Party Systems. „Electoral Studies” 23: 753–768.
Ordeshook, Peter C. i Olga V. Shvetsova. 1994. Ethnic Heterogeneity, District Magnitude, and
the Number of Parties. „American Journal of Political Science” 38(1): 100–123.
Pedersen, Morgens N. 1983. Changing Patterns of Electoral Volatility in European Party System: Exploration in Explanation. W: H. Daalder i P. Mair (red.). Western European Party
Systems: Continuity and Change. Beverly Hills, London: Sage: 29–66.
Peters, Guy B. 1999. Institutional Theory in Political Science: The New Institutionalism. London, New York: Continuum.
Powell, Eleanor N. i Joshua A. Tucker. 2013. Revisiting Electoral Volatility in PostCommunist
Countries: New Data, New Results and New Approaches. „British Journal of Political Science” / FirstView Article: 1–25. http://dx.doi.org/10.1017/S0007123412000531
Raciborski, Jacek i Jerzy J. Wiatr. 1987. Wybory w PRL. Doświadczenia i wnioski. Warszawa:
Uniwersytet Warszawski Instytut Socjologii.
Raciborski, Jacek (red.). 1991. Wybory i narodziny demokracji w krajach Europy Środkowej
i Wschodniej. Warszawa: Scholar na zlecenie Instytutu Socjologii UW.
Raciborski, Jacek. 1993. Whether and How to Vote? Confused Voters. W: J.J. Wiatr (red.). The
Politics of Democratic Transformation: Poland after 1989. Warszawa: Scholar.
Raciborski Jacek. 1997. Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego 1989–
1995. Warszawa: Scholar.
POLITOLOGICZNE I SOCJOLOGICZNE TEORIE FRAGMENTACJI SYSTEMÓW PARTYJNYCH...
73
Rae, Douglas W. 1967. The Political Consequences of Electoral Laws. Yale University Press
New Haven, CT.
Rafałowski, Wojciech. 2010. Wpływ systemu wyborczego na system partyjny w krajach pokomunistycznych. „Decyzje” 14: 33–53.
Rafałowski, Wojciech. 2012. Fragmentacja poradzieckich systemów partyjnych w perspektywie
neoinstytucjonalnej. W: M. Głowacka-Grajper i R. Wyszyński (red.). 20 lat rzeczywistości
poradzieckiej. Spojrzenie socjologiczne. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, s. 46–64.
Riker, William H. 1982. The Two-Party System and Duverger's Law: An Essay on the History of
Political Science. „The American Political Science Review” 76(4): 753–766.
Sartori, Giovanni. 1976. Parties and Party Systems: A Framework for Analysis. Vol. 1. Cambridge, London, New York, Melbourne: Cambridge University Press.
Sokół, Wojciech. 2007. Geneza i ewolucja systemów wyborczych w krajach Europy Środkowej
i Wschodniej. Lublin: Wydawnictwo UMCS.
Taagepera, Rein. 1999a. The Number of Parties As a Function of Heterogeneity and Electoral
System. „Comparative Political Studies” 32: 531–548.
Taagepera, Rein. 1999b. Supplementing the Effective Number of Parties. „Electoral Studies”
18: 497–504.
Taagepera, Rein i Bernard Grofman. 1985. Rethinking Duverger’s Law: Predicting the Effective
Number of Parties in Plurality and PR Systems – Parties Minus Issues Equals One. „European Journal of Political Research” 13: 341–352.
Taagepera, Rein i Matthew Shugart. 1989. Seats and Votes: The Effects and Determinants of
Electoral Systems. New Haven, CT: Yale University Press.
Taylor, Michael, Herman V.M. 1971. Party Systems and Government Stability. „The American
Political Science Review” 65(1): 28–37.
Wiatr, Jerzy J. 2003. Narodziny i przemiany systemu wielopartyjnego. W: J. J. Wiatr, J. Raciborski, J. Bartkowski, B. Frątczak-Rudnicka i J. Kilias. Demokracja polska 1989–2003.
Warszawa: Scholar, s. 177–206.
Wildavski, Aaron B. 1959. A Methodological Critique of Duverger's Political Parties. „The
Journal of Politics” 21(2): 303–318.
Wiszniowski, Robert. 1998. Wybory parlamentarne w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Polityczne konsekwencje systemów wyborczych. W: A. Antoszewski i R. Herbut (red.). Demokracje Europy Środkowo-Wschodniej w perspektywie porównawczej. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
From Isolation to Interaction. Evolution of Theories in the Research
on Party System Fragmentation
Summary
Explaining the variety of party systems has traditionally been an object of political science
interest. The number of parties in parliament and party system fragmentation are fundamental
parameters describing party systems. In the 20th century there was a division in the field: political
scientists were studying the institutional determinants of party system fragmentation, whereas
sociologists were focusing on social cleavages. Both paradigms were isolated from each other
and their representatives had neglected discoveries by scholars representing the alternative
approach. Contemporary research takes into account both groups of factors and their interaction.
In this paper, the history and accomplishments of both approaches are presented. It is described
74
WOJCIECH RAFAŁOWSKI
how this scholarly reflection progressed from qualitative case studies to quantitative research
and from isolation to integration of paradigms. The possible routes of development of this
subfield of social science are analyzed and goals are formulated which should be accomplished
if a complex theory of party systems fragmentation is to effectively emerge.
Key words: party systems; party system fragmentation; political institutions; cleavages;
integration of paradigms.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Alicja Zawistowska
Uniwersytet w Białymstoku
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ
ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ WŚRÓD UZDOLNIONYCH UCZNIÓW
Dotychczasowe ustalenia na temat przeciętnych osiągnięć kobiet i mężczyzn w matematyce pokazują, że między płciami nie występują większe różnice. Jeśli jednak pod uwagę
wziąć tylko najzdolniejszych uczniów okazuje się, że chłopców jest w tej grupie więcej niż
dziewcząt. Celem tego artykuł jest odpowiedź na pytanie, jak w zależności od dziedziny oraz
charakteru testów zmienia się struktura płci wśród uczniów z najwyższymi wynikami w matematyce oraz jakie są przyczyny i uwarunkowania obserwowanych zależności. Z przeprowadzonej przeze mnie analizy danych z badania PISA, wyników egzaminów szkolnych oraz
olimpiad matematycznych płyną trzy główne wnioski: (1) we wszystkich podskalach stosowanych w badaniu PISA wśród najlepszych uczniów było więcej chłopców niż dziewcząt,
(2) największe różnice występowały w zadaniach odwołujących się do relacji przestrzennych,
(3) powiększeniu tego dystansu sprzyja stopnień zaawansowania zadań oraz wyższy próg
szkolny.
Główne pojęcia: płeć; zróżnicowania; matematyka; PISA; nierówności.
Niewiele pozostało w naukach społecznych tematów tak kontrowersyjnych, jak
różnice poznawcze między kobietami i mężczyznami. Stereotypy mieszają się tu
z naukowymi dowodami, a ideologia z wiedzą. Ogólnikowe sformułowania mówiące, że mężczyźni są lepsi w jednych, a kobiety w innych dziedzinach, służą nierzadko uzasadnieniu nierówności płci na rynku pracy, w edukacji, polityce czy życiu
rodzinnym. Z bogatego repertuaru ludzkich zdolności, umiejętność myślenia matematycznego cieszy się największym zainteresowaniem badaczy. Współcześnie rola
tej dziedziny podkreślana jest z uwagi na jej podstawowe miejsce w rozwoju gospodarki opartej na wiedzy, a ona sama utożsamiana jest z logicznym, racjonalnym
myśleniem. Przyglądanie się osiągnięciom młodych pokoleń w matematyce skupia
uwagę specjalistów od edukacji, którzy wśród czynników decydujących o ich poziomie wymieniają płeć równie często jak pochodzenie społeczne czy miejsce zamieszkania. Ostatnie międzynarodowe badania pokazują, że stereotypowe przekonanie
o gorszych wynikach kobiet w matematyce nie jest już w pełni uzasadnione – z badania PISA przeprowadzonego w 2009 roku wynika, że na 65 krajów objętych analizą
chłopcy mieli wyższe wyniki w 35 krajach, w 25 nie odnotowano różnic, a w 5 lepsze były dziewczyny (PISA 2009). Na wyższym etapie kształcenia kobiety również
nie zostają w tyle – na wydziałach matematycznych stanowiły w 2010 roku 62%
ogółu studentów (GUS 2011). Czymś innym jest jednak proporcja płci w normalnym
cyklu nauczania, a czymś innym w zaawansowanych programach i wąskich specjalInstytut Socjologii, e-mail: [email protected]
76
ALICJA ZAWISTOWSKA
nościach. Prześledzenie przedłużonych karier naukowych prowadzi do wniosku, że
udział kobiet zmniejsza się na kolejnych szczeblach: wśród nadanych w 2010 roku
tytułów doktora w dziedzinie nauk matematycznych kobiety stanowiły 33%, a wśród
przyznanych habilitacji były 3 na 17 nowych profesorów (GUS 2011). Jeszcze wyżej – na szczyty matematycznego poznania wspinają się już niemal wyłącznie mężczyźni. Przykładowo wśród laureatów nagrody Fieldsa, nazywanej matematycznym
Noblem i przyznawanej od lat trzydziestych XX wieku, nie było ani jednej kobiety.
Już te wyrywkowe informacje sugerują, że struktura płci wśród osób o przeciętnych
umiejętnościach będzie inna niż wśród geniuszy. W każdej populacji występuje bowiem pewne zróżnicowanie umiejętności – większość kobiet i mężczyzn opanuje
matematykę w stopniu wystarczającym do codziennego funkcjonowania, a tylko
garstka poradzi sobie ze zrozumieniem bardziej zaawansowanych problemów. Ci
drudzy, osoby obdarzone szczególnymi zdolnościami, wchodzą w skład naukowej
elity i wspinają się na wysokie miejsca w hierarchii zawodowej. W poniższym artykule zamiast zatrzymywać się na analizie przeciętnych zdolności, skupię się na
strukturze płci wśród najzdolniejszych uczniów. Dokładniej rzecz ujmując zbadam
proporcję kobiet i mężczyzn wśród osób, które zdobyły największą liczbę punktów w testach, szkolnych egzaminach oraz konkursach matematycznych. Dotychczasowe badania doprowadziły do sformułowania kilku tez, jednak pochodzą one
głównie z krajów anglosaskich. Warto sprawdzić, jak kształtują się te zróżnicowania
w polskich warunkach oświatowych i społecznych. Artykuł uzupełni też lukę istniejącą w polskich badaniach o nierównościach edukacyjnych, które na pierwszy plan
wysuwają problem selekcji społecznych, pobieżnie traktując kwestię płci. W analizach empirycznych posłużyłam się zbiorami danych, które obejmują uczniów szkół
gimnazjalnych i maturalnych oraz uczestników olimpiad matematycznych, dzięki
czemu możliwe było porównanie struktury płci wśród osób o zbliżonym wieku, ale
w zakresie różnych aspektów wiedzy.
Kompetencje matematyczne kobiet i mężczyzn
Różnice poznawcze ze względu na płeć interesowały naukowców już w XIX
wieku, ale dopiero od lat siedemdziesiątych XX wieku zaczęto stosować profesjonalną metodologię do ich oceny. Ojczyzną pierwszych badań były Stany Zjednoczone, gdzie pionierskie prace Lucy Sells i Sheily Tobias (zob. Chipman 2005) o niedoreprezentowaniu kobiet na wydziale matematycznym Uniwersytetu w Kalifornii
oraz ich słabszych ocenach w szkole średniej od razu wzbudziły duże zainteresowanie opinii publicznej. Szczegółowe analizy tych badaczek nie ograniczały się do
prezentacji problemu, ale sugerowały, że niepowodzenia kobiet w matematyce mają
związek z ich sytuacją na rynku pracy, a szczególnie z nieobecnością w sektorze
technicznym (Chipman 2005). Choć później podano w wątpliwość skalę dysproporcji wykazanych w tych pierwszych badaniach, już nigdy nie dyskutowano z faktem
ich występowania.
W kolejnych latach liczba badań poświęconych wynikom obu płci w matematyce
i dziedzinach jej pokrewnych oraz czynnikom, które mogą wpływać na zaobserwo-
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
77
wane różnice, szła w dziesiątki. W Stanach Zjednoczonych, gdzie do dziś robi się ich
najwięcej, ustaleń dokonuje się najczęściej na podstawie rezultatów standaryzowanego testu SAT1, które – ze względu na zbliżoną zawartość merytoryczną oraz kalibrację – mogą być porównywane w kolejnych latach. Pokazują one, że od początku
lat siedemdziesiątych, gdy test ten stał się przepustką na wyższy etap kształcenia,
kobiety każdorocznie uzyskiwały mniejszą liczbę punktów – przeciętnie jest to około 0,5 odchylenia standardowego (Kimura 2006). Wyjątkowo korzystny dla tej płci
okazał się rok 2011, kiedy traciły do mężczyzn 31 punktów (średnia kobiet wynosiła
500, a mężczyzn 531), co stanowiło najmniejszą różnicę od czterdziestu lat (College-Board 2011, Ding, Song i Richardson 2006). Choć niektórzy badacze otwarcie
krytykują rzetelność testu SAT szczególnie z uwagi na niską korelację z ocenami
szkolnymi i późniejszymi wynikami na studiach (Spelke 2005) – inne źródła potwierdzają, że młode Amerykanki radzą sobie gorzej z matematyką. Przykładowo
USA otwiera ranking krajów objętych badaniem PISA, w których proporcja płci jest
szczególnie zachwiana. Ktoś mógłby powiedzieć, że kryje się za tym specyfika systemu społecznego, o którym mówi się, że jest daleki od realizacji idei równościowej.
Taki wniosek jest przekonujący tym bardziej, że w krajach o mniejszych nierównościach takich, jak Finlandia czy Norwegia dysproporcje te są mniejsze, a w Szwecji,
która szczyci się sukcesami w niwelowaniu podziałów społecznych w edukacji przybierają nawet odwrotny kształt (PISA 2010).
Druga konkluzja z badań, poświęconych zdolnościom poznawczym dotyczy ocen
szkolnych. Można uznać to za swoisty paradoks, że pomimo kilkunastopunktowych
różnic w standaryzowanych testach kompetencyjnych, dziewczęta mają na ogół wyższe stopnie w szkole (Ding, Song i Richardson 2006; Kimura 2006). Znowu można
posłużyć się przykładem testu SAT: wśród ogółu uczniów zdających go w 2011 roku
było więcej dziewcząt niż chłopców z wyróżniającymi stopniami szkolnymi oraz
częściej uczęszczały one do klas o profilu ścisłym, jednak w kategorii osób z najwyższymi wynikami było 162 chłopców na 100 dziewczyn (College Board 2011).
Fakt, że absolwentki tych samych kursów, odbywanych w tych samych instytucjach
i mających takie same oceny gorzej radzą sobie na testach kompetencyjnych nie
doczekał się na razie pełnego wyjaśnienia (Chipman 2005). Można przypuszczać, że
jakąś rolę odgrywa tu sposób oceniania przez nauczycieli, na który oprócz wiedzy
składa się pracowitość oraz zachowanie ucznia. Dziewczynki są na ogół bardziej
pilne, skrupulatne i uważne, co może dawać im przewagę w porównaniu z kolegami
równie zdolnymi, ale krnąbrnymi. Inna hipoteza mówi, że niższe wyniki w testach są
konsekwencją reakcji na sytuację stresową wywołaną egzaminem i związaną z nim
presją czasu.
Równolegle udokumentowano również inne zjawisko. W połowie lat siedemdziesiątych zaczęto porównywać pełne rozkłady wyników testów matematycznych,
a nie tylko ich wartość średnią. Wnioski tych analiz od początku były jednoznaczne:
1
Do testu tego mogą przystąpić uczniowie wszystkich klas szkoły średniej. Obejmuje on praktyczne zastosowane matematyki, rozwiązywanie problemów oraz czytanie i interpretację danych
przedstawionych w postaci tabel i wykresów zawartych w programie szkolnym.
78
ALICJA ZAWISTOWSKA
wśród osób z najwyższymi notami kobiet było kilkakrotnie mniej. Dokumentację
tej tezy przedstawili między innymi Larry Hedges i Amy Nowell (1995) w artykule
z 1995 roku, w którym pokazali, że wśród uczniów z najwyższymi wynikami było
więcej mężczyzn, przy czym dysproporcja ta zaznaczała się silniej w zdolnościach
geometrycznych niż w algebraicznych. Rezultat ten opatrzono metodologicznym
komentarzem wyjaśniającym, że efekt asymetrii na krańcach rozkładu widoczny
będzie, gdy różnica średnich między grupami jest niewielka, ale charakteryzują się
one niejednakową wariancją. Daleka od równości jest też struktura płci uczestników
międzynarodowych olimpiad matematycznych, które od zawsze przyciągają zdecydowanie więcej mężczyzn, choć istnieją też kraje, w których ta dysproporcja jest
mniejsza. Okazuje się, że w latach 1998–2000 najbardziej „sfeminizowane” zespoły
pochodziły głównie z Europy Wschodniej i Bałkanów oraz Azji (Andreescu i in.
2008).
Mniejszy udział kobiet wśród osób z najwyższymi wynikami zaobserwowano
w wielu krajach, ale nie wszędzie różnice te są jednakowe. Przykładowo wśród
najzdolniejszych uczniów (dokładnie w 90-tym centylu) w Czechach na jednego
chłopca przypadało 0,24 dziewczyny, we Francji 0,34, a w Rosji 0,6 (Penner 2008).
Sugeruje to, że „lokalne” rozwiązania oświatowe, które wyrastają z logiki funkcjonowania instytucji, mają jakiś wpływ na osiągnięcia matematyczne kobiet, chociaż
związek ten nie jest jasny. Można podejrzewać też, że niemałą rolę w zmniejszeniu
nierówności odgrywają zmiany społeczne obejmujące między innymi strategie życiowe obu płci. W ostatnich latach obserwuje się, że mężczyźni gorzej radzą sobie na
etapie obowiązkowej nauki oraz częściej omijają studia, natomiast kobiety inwestują
głównie w edukację. Zapewne miało to przełożenie na fakt, że przez ostatnie 40 lat
dysproporcja płci wśród najlepszych amerykańskich uczniów zmniejszyła się z 13:1
(Benblow i Stanley 1983) do 3,8:1 (Wai i in. 2010).
Przytoczone powyżej wnioski pozwalają sformułować ogólniejszą tezę mówiącą,
że sprawdziany o przeciętnej trudności w niewielkim stopniu różnicują ze względu
na płeć – kobiety i mężczyźni radzą sobie z nimi podobnie. Jednak, gdy poprzeczka
się podnosi, coraz mniej dziewcząt jest w stanie ją przeskoczyć. Zaobserwowali to
między innymi Glenn Ellison i Ashley Swanson (2010), którzy porównali udział
amerykańskich dziewcząt i chłopców w teście SAT oraz jego trudniejszym odpowiedniku AMC 12. Trzeba zaznaczyć, że ten drugi egzamin ma charakter otwarty,
przyciąga uczniów z lepszych szkół i jest wykalibrowany tak, aby pozwalał „wyłapać” wybitne umysły (tamże). Analizy porównawcze pokazały, że w obu tych testach
liczba kobiet malała z prawej strony rozkładu, jednak w teście trudniejszym spadek
był znacznie większy – wśród najwyższych wyników AMC 12 było 4–6 razy mniej
kobiet niż mężczyzn (tamże).
Próby wyjaśnienia tego zjawiska skłoniły badaczy do bliższego przyjrzenia się
umiejętnościom wykorzystywanym w myśleniu matematycznym. Nie może się ono
obejść bez uruchomienia wyobraźni i abstrahowania, co w psychologii określa się
mianem zdolności przestrzennych (lub wzrokowo-przestrzennych). Typową metodą ich oceny w warunkach laboratoryjnych jest test rotacji figur (test Vandenberga), polegający na obrocie w wyobraźni brył dwuwymiarowych w przestrzeni
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
79
trójwymiarowej (Kimura 2006; Ciarkowska 2003). Okazuje się, że zadania tego
typu silniej różnicują obie płcie niż jakkolwiek inna dziedzina poznawcza, również
kompetencje językowe. Oczywiście wielkość różnic uzależniona jest od wariantu
testu (Ciarkowska 2003). Przykładowo wśród polskich studentów w zakresie rotacji wyobrażeniowej mężczyźni mieli przewagę tylko w zadaniach na materiale
trójwymiarowym, natomiast nie pojawiły się one w ćwiczeniach przeprowadzanych
na materiale dwuwymiarowym (Łockiewicz 2010). Hipoteza ta została również
potwierdzona w badaniach Davida Lubinskiego (2006), prowadzonych wśród najzdolniejszych amerykańskich nastolatków. Dowodzą one, że przewaga mężczyzn
w zdolnościach wzrokowo-przestrzennych oraz teście rozumowania mechanicznego występowała przy zbliżonych między płciami wynikach w teście na inteligencję
i zdolnościach językowych (Lubinski 2006). Wnioski z tych i wielu innych badań
skłaniają do konkluzji, że niejednakowe osiągnięcia kobiet i mężczyzn nie wynikają
tylko z odmiennych strategii uczenia się matematyki, ale mają podłoże w głęboko
zakorzenionych schematach poznawczych, a wyniki testów stanowią tylko ich manifestację.
Czterdziestoletni dorobek badań w zakresie zdolności poznawczych wydaje się
dość skromny, gdyż sprowadza się w gruncie rzeczy do trzech tez. Pierwsza odnosi
się do przeciętnych osiągnięć – jeśli za syntetyczną ich miarę weźmiemy wartość
średnią, różnice będą na ogół nieco korzystniejsze dla mężczyzn; drugi wniosek
dotyczy większej wariancji wyników mężczyzn oraz ich nadreprezentowania wśród
osób najzdolniejszych; trzecia prawidłowość mówi o ich niższych ocenach w szkole.
Każde z tych twierdzeń jest solidnie ugruntowane empirycznie, choć oczywiście
przy zastosowaniu odmiennych warsztatów metodologicznych. Warto zaznaczyć, że
utożsamianie testów zdolności poznawczych w dziedzinie matematyki czy rozumienia tekstów z klasycznymi testami inteligencji nie jest uprawnione. Te ostatnie tworzy się według innych zasad, a ich wyniki nie wskazują na systematyczną przewagę
którejś płci (zob. Halpern 2012).
Skąd biorą się różnice w osiągnięciach matematycznych?
Przeprowadzenie nawet najbardziej skrupulatnych badań, ukazujących różnice
między płciami nie wymaga tyle wysiłku, ile namysł nad ich interpretacją i zrozumieniem. O tym, jak bardzo jest to również temat drażliwy, przekonał się kilka
lat temu prezydent Uniwersytetu Harvarda – Larry Summers, który podczas wystąpienia otwierającego konferencję poświęconą nielicznej reprezentacji kobiet w naukach ścisłych zasugerował, że większa wariancja wyników mężczyzn w testach
matematycznych ma podłoże biologiczne. Choć była to tylko jedna ze wskazanych
przez niego przyczyn – pozostałe odnosiły się do zbyt długich godziny pracy, uniemożliwiających kobietom godzenie życia zawodowego z rodzinnym oraz dyskryminacji – nie uchroniło go to przed ostrą krytyką ze strony środowisk kobiecych,
w konsekwencji której musiał zrezygnować ze stanowiska.
Gwałtowność reakcji na słowa Summersa wydaje się dość zaskakująca w kontekście ustaleń poczynionych w kilkunastu ostatnich latach w naukach społecznych.
80
ALICJA ZAWISTOWSKA
Dzięki nowym odkryciom do lamusa odchodzi powoli opozycja „kultura versus natura”, która tradycyjnie otwierała dyskusje o różnicach między płciami. Jej miejsce
coraz częściej zajmuje podejście uznające, że kultura i natura są systemami komplementarnymi, a nie przeciwstawnymi. Wśród prominentnych badaczy coraz rzadziej
spotkać można takich, którzy definitywnie odcinają się od hipotez biologicznych
na rzecz wyłącznej akceptacji perspektywy kulturowej (i odwrotnie). Nie oznacza
to jednak, że naukowcy odwołują się do nich w jednakowych proporcjach. Przykładowo Steven Pinker (2005) czy Simon Baron-Cohen (2003) na pierwszy plan
wysuwają aspekty biologiczne, Elisabeth Spelke (2005) przekonuje do podejścia socjalizacyjnego, a zwolennikami syntetycznego ujęcia, które w jednakowym stopniu
wykorzystuje obie perspektywy są David Geary (1996) i Diane Halpern (2012).
Na temat znaczenia biologii i kultury w kształtowaniu zdolności poznawczych
nieustannie trwa gorąca dyskusja. Rozstrzygających argumentów oczekuje się między innymi od badań przeprowadzonych wśród niemowląt, na które – zgodnie z założeniem – nie zdążyły wpłynąć jeszcze czynniki społeczne. Sprawdzeniu poddaje
się hipotezę, że dziewczynki dłużej skupiają uwagę na osobach – co ma dowodzić
ich większych kompetencji społecznych, a chłopcy na przedmiotach, co z kolei
„świadczy” o ich wrodzonej umiejętności dostrzegania relacji przestrzennych. Testy
empiryczne dostarczają tu sprzecznych wyników. Głośne badania przeprowadzone
kilkanaście lat temu pod kierunkiem Jennifer Connellan (Connellan i in. 2000) przekonują, że już jednodniowe noworodki różnią się w swoich preferencjach: dziewczynki były częściej zainteresowane prezentowaną twarzą, a chłopcy ruchomym
obiektem. Skłoniło to badaczy do konkluzji: „że te różnice są w części pochodzenia
biologicznego” (Connellan i in. 2000). Nie zgadza się z tym Elizabeth Spelke (2005),
światowej sławy badaczka rozwoju poznawczego, która wytyka im wiele niedociągnięć metodologicznych. Do ich wiarygodności przekonują jednak badania przeprowadzone wśród dzieci trzy- i pięciomiesięcznych, które potwierdzają hipotezę
o odmiennych systemach postrzegania ze względu na płeć (Moore i Johson 2011).
Pod ogólnym hasłem „różnice biologiczne” kryje się kilka powiązanych ze sobą
systemów, na które składają się między innymi układ hormonalny, geny oraz mózg.
Chyba najmniej precyzyjnych ustaleń dostarczają badania wskazujące na związek
zdolności z hormonami. Przez lata popularnością cieszyła się teoria Geschwinda
(lata osiemdziesiąte), według której podwyższony poziom testosteronu w okresie
prenatalnym przyspiesza rozwój prawej półkuli mózgu odpowiedzialnej za kontrolę niektórych funkcji poznawczych, między innymi wzrokowo-przestrzennych oraz
motorycznych. Asymetria między półkulami może przyczynić się do większych
zdolności przestrzennych, ale kosztem obniżenia umiejętności werbalnych, za które odpowiada prawa półkula mózgu (Halpern 2012: 187). Późniejsze badania nad
mózgiem pokazywały jednak, że funkcje niezbędne do myślenia matematycznego
zlokalizowane są w obu półkulach, a związek testosteronu z umiejętnościami ma
najprawdopodobniej charakter krzywoliniowy. Większa dawka tego neuroprzekaźnika nie przekłada się na lepsze wyniki w teście matematycznym – niektóre badania
wykazały nawet, że korelacja między jego poziomem a poprawnością wykonania
zadań przestrzennych jest negatywna u mężczyzn i pozytywna u kobiet (Łukasik
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
81
2007). Obecnie dominuje przekonanie, że najkorzystniejszy jest optymalny poziom
tego, jak i innych hormonów.
Badania neurologiczne prowadzone przy użyciu aparatury pozwalającej „zajrzeć” do ludzkiego mózgu nie pozostawiają dziś już wątpliwości, że niektóre obszary tego narządu u kobiet i mężczyzn są inaczej zbudowane oraz pełnią odmienne
funkcje (Cahill 2006; Czarnecka 2003). Badania Katherine Kellera i Vinoda Menona (2009) wykonane przy użyciu obrazowania metodą rezonansu magnetycznego,
prowadzone w trakcie rozwiązywania prostych zadań matematycznych są typowym
ich przykładem. Pokazują one, że procesy myślowe u kobiet i mężczyzn aktywizują
inne rejony w prawej półkuli (Keller i Menon 2009), nawet jeśli zadania wykonane
są z jednakową poprawnością. Można założyć, że skoro różnice w pracy mózgu są
widoczne nawet w przypadku niezłożonych zadań, to tym bardziej powinny ujawić
się podczas wytężonego wysiłku intelektualnego. Teza ta została potwierdzona w serii badań prowadzonych pod kierunkiem Michaela O’Boyle’a, z których wynika, że
osoby szczególnie uzdolnione matematycznie wykazywały inną funkcjonalną organizację mózgu, silniej aktywizowały jego prawą półkulę oraz inaczej przetwarzały
informacje niż osoby o przeciętnych zdolnościach – jedną z głównych różnic było
wykorzystanie obszarów odpowiedzialnych za wyobraźnię (O’Boyle 2005).
Zwolennikiem bardziej zgeneralizowanego podejścia do operacji intelektualnych
jest Simon Baron-Cohen (2003). Wychodzi on z założenia, że istnieją dwa główne
„typy mózgów” czy raczej sposoby reakcji na bodźce. Typ „S” posiadają osoby,
mające większą skłonność do dokonywania procesów systematyzacji, budowania
układów, eksplorowania, rozpoznawania i stosowania zasad, przy czym nie ma ograniczeń co do tego, czym jest ów system. Może być nim biblioteczny katalog, komputer, ale również zadanie matematyczne – cokolwiek, co funkcjonuje według pewnych reguł. Drugi typ mózgu „E” manifestuje się w większych predyspozycjach do
odczuwania „miękkich” emocji, takich jak empatia czy współczucie. Baron-Cohen
określa pierwszy typ jako męski, a drugi jako kobiecy. W żadnym razie nie oznacza
to, że kobiety całkowicie pozbawione są zdolności systematyzacji, a mężczyźni nie
potrafią solidaryzować się emocjonalnie z innymi – większość osób bez względu na
płeć dysponuje obiema cechami na przeciętnym poziomie. Jednak, gdy pod uwagę
weźmiemy całą populację, okaże się, że więcej kobiet posiada zdolność współodczuwania. Wybitne talenty matematyczne, zgodnie z tą teorią, mogą się natomiast pojawić wśród osób przejawiających szczególnie wysokie kompetencje systematyzacji
i niskie empatyczne. Za specjalizację obu płci, a szczególnie przewagę mężczyzn
w procesach systematyzacji, która odpowiada za ich lepsze zdolności przestrzenne
i matematyczne odpowiadają – zdaniem autora – w pierwszej kolejności hormony,
ale ich doskonalenie dokonuje się dzięki socjalizacji (Baron-Cohen 2003).
Najszerszych ram do wyjaśnienia różnic kognitywnych dostarcza teoria ewolucji.
Powszechnie akceptowana jest hipoteza, że widoczne dziś różnice między płciami są
echem podziału pracy wśród ludzi żyjących w okresie paleolitu (Ridley 2001; Kimura
2006). I nie chodzi tu tylko o to, że kobiety zmonopolizowały opiekę nad dziećmi i gospodarstwem domowym, a mężczyźni odpowiedzialni byli za biologiczne przetrwanie
rodzin. Dzięki badaniom społeczności tradycyjnych żyjących współcześnie wiadomo,
82
ALICJA ZAWISTOWSKA
że praca kobiet dostarcza nawet do 75% białek w diecie (Stanford, Allen i Anton
2006). Istotnie różniły się jednak techniki zbierania pożywienia. Kobiety dostarczały
pokarm, do którego był stosunkowo łatwy, przewidywalny dostęp, np. zajmowały
się zbieraniem owoców, zastawiały sidła na drobne zwierzęta, natomiast mężczyźni
zajmowali się polowaniem na duże zwierzęta. Z czasem doprowadziło to do udoskonalenia kompetencji niezbędnych do przeżycia, np. spostrzegawczości, zręczności,
zapamiętywania konfiguracji obiektów u kobiet czy orientacji w przestrzeni, celności
u mężczyzn. Specjalizacje te mają zresztą odzwierciedlenie we współczesnych badaniach empirycznych prowadzonych zarówno w laboratorium, jak i naturalnym środowisku (Silverman i Eals 1992). Wydaje się jednak, że zdolności charakterystyczne dla
obu płci mają swoje źródło w szerszej klasie problemów, wynikających z odmiennych
strategii przystosowawczych, których podział pracy jest tylko przejawem.
Teorie psychospołeczne
Nawet najbardziej rzetelne dowody na istnienie różnic biologicznych nie pozwalają zaprzeczyć, że wiedza przekazywana w trakcie socjalizacji posiada „płeć”. Ludzie rodzą się z pewnymi predyspozycjami określonymi przez prawa dziedziczenia,
ale od pierwszych chwil życia są również kształtowane przez środowisko społeczne.
Teorie kładące nacisk na kulturowe podłoże odmienności są na ogół szerzej dyskutowane w literaturze (Slany i Struzik, Wojnicka 2011; Gromkowska-Melosik 2011;
Sulik 2010), w związku z czym dokonam tylko ich zwięzłej syntezy.
Przedstawiciele orientacji społecznej w centrum uwagi stawiają zazwyczaj instytucje uczące, czyli rodzinę i szkołę, nazywane narzędziami reprodukcji społecznej.
Do typowych szkolnych mechanizmów odtwarzających nierówności należą odmienne sposoby traktowania uczniów już od najmłodszych lat szkolnych – chłopcom
częściej stawiane są zadania problemowe, naciska się na ich samodzielność myślową, twórcze podejście, natomiast dziewczętom zadaje się odtwórcze ćwiczenia (Mazurkiewicz 2006; Chomczyńska-Rubacha 2011). Lekcje matematyki są szczególnie
narażone na pojawienie się takich wzorców ze względu na ciągle utrzymujący się
stereotyp, że jest to dziedzina męska. W związku z tych chłopcom wróży się postęp
w nauce, zadaje więcej pytań, zachęca do pracy, kształtuje niezależność myślową.
Różnica w traktowaniu uczniów ma również charakter ilościowy – podkreśla się,
że nauczyciele mniej czasu poświęcają dziewczętom niż chłopcom, co nie omija
również lekcji z przedmiotów ścisłych. Inni autorzy zawracają uwagę na funkcję
pochwał, które częściej skierowane są do chłopców, ale podkreślają jednocześnie,
że do nich kierowane są też częściej upomnienia i nagany.
O realnym wpływie stereotypów na wyniki szkolne przekonuje seria badań poświęconych zagadnieniu tzw. „zagrożenia stereotypem”. W jednym ze znanych badań przeprowadzonych w warunkach naturalnych poproszono grupę uczniów, aby
przed przystąpieniem do egzaminu (był to prawdziwy test szkolny) zaznaczyli swoją
płeć. Okazało się, że w grupie kontrolnej, w której nie podano tej informacji, wyniki
były o kilka punktów wyższe (Halpern 2012). Do ciekawych wniosków prowadzą
też badania opinii rodziców, którzy uważają swoich synów za bardziej utalentowanych matematycznie, nawet jeśli fakty wskazują na coś innego (Gunderson i in.
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
83
2012). Stereotypy utrwalane przez instytucje wychowawcze mogą wyjaśnić, dlaczego kobiety gorzej oceniają swoje umiejętności, nawet jeśli ich wyniki nie są gorsze
niż chłopców (PISA 2009). Okazuje się, że dobra autoewaluacja własnych umiejętności „uodparnia” na ich wpływ – kobiety, które lepiej „czuły się” w matematyce,
były mniej wrażliwe na negatywny wpływ stereotypów niż niezainteresowane tą
dziedziną uczennice (Nguyen i Ryan 2008).
Przedstawione przeze mnie teorie pokazują, jak wieloaspektowym zagadnieniem
jest kwestia różnic poznawczych między płciami. Niemal każda dziedzina wiedzy
o człowieku ma tu coś do powiedzenia i większość sformułowanych przez badaczy
argumentów ma solidne podłoże empiryczne. Dopiero zastosowanie zintegrowanego podejścia w miejsce bezowocnej dyskusji nad tym, ile jest kultury, a ile natury
w zdolnościach poznawczych, prowadzi do lepszego zrozumienia tej kwestii. Fakt
istnienia odmiennego biologicznego „wyposażenia” obu płci nie oznacza też, że kobiety i mężczyźni nie są zdolni do osiągnięcia mistrzowskiego poziomu w jakieś
dyscyplinie. Kilkakrotnie udowodniono na przykład, że metodyczny, systematyczny proces nauczania potrafi zniwelować różnice poznawcze między płciami. Ich
wszechobecne istnienie wynika w dużej mierze z tego, że chłopcy mają tego treningu w ciągu swojego życia więcej – w niezamierzony sposób ćwiczą się podczas
codziennych aktywności.
Dane i analiza
Przedstawione tło teoretyczne jest punktem wyjścia do przeprowadzonych przeze mnie analiz. Ich celem jest analiza struktury płci wśród osób uzdolnionych matematycznie oraz ustalenie, w jakich dziedzinach te dysproporcje są największe. Drugi problem dotyczy ewentualnego nasilania się różnic w kolejnych etapach nauki.
Zgodnie z ustaleniami płynącymi z innych krajów można spodziewać się, że najbardziej „narażony” na różnice płci będzie aspekt przestrzenny, a kolejne szczeble
edukacji będą to potęgowały.
Do analiz posłużyły mi dane z międzynarodowego badania kompetencji PISA
z 2003 roku2 (badanie umiejętności matematycznych powtarzano w kolejnych rundach badania, ale w węższym zakresie), badanie „Dalsza nauka i praca 2010”3 oraz
dane o laureatach polskich Olimpiad Matematycznych.
Przed przystąpieniem do porównania struktury płci należy dokładnie określić zakres badanych umiejętności matematycznych. W badaniu PISA z 2003 roku był on
szeroki – chodziło o to, aby ocenić, jak dalece system szkolny przygotowuje uczniów
2
Badaniem objęto uczniów, którzy w roku 2003 mieli ukończone 15 lat. Dobór próby miał
charakter dwustopniowy: w pierwszym etapie wylosowano szkoły, a następnie w ramach szkół –
uczniów. Dokładny opis przebiegu badania dostępny jest w dokumentacji na stronie www.oecd.org/
pisa/. Badanie PISA prowadzone było już kilkakrotnie, ale jak na razie w rundzie z 2003 roku umiejętności matematyczne zbadano najdokładniej.
3
Badanie przeprowadzono na przełomie 2009/10 roku obejmowało 5923 uczniów, spośród których 68,2% wzięło udział w badaniu PISA 2009. Dokumentacja dostępna jest na stronie: http://www.
ifispan.waw.pl/pliki/opis_bazy_danych_15.11.pdf.
84
ALICJA ZAWISTOWSKA
do sprawnego funkcjonowania w nowoczesnym społeczeństwie. Z uwagi na międzynarodowy wymiar badania, zadania abstrahowały od konkretnych programów
szkolnych, a zamiast tego sprawdzały umiejętność zastosowania wiedzy matematycznej w codziennym życiu. Wyniki w większym stopniu oceniają więc umiejętność
logicznego myślenia, interpretacji czy wnioskowania w sytuacjach naturalnych niż
stopień opanowania szkolnego kursu (PISA 2003).
W badaniu PISA 2003 koncept rozumowania matematycznego składał się z czterech komponentów. Pierwszy („ilość”) odnosił się do stosunków, wzorów liczbowych oraz umiejętności ich wykorzystania do opisu świata; sprawdzał umiejętności
arytmetyczne, szacowania i wykonania operacji matematycznych. Drugi obszar –
„przestrzeń i kształt” – określał związki przestrzenne między obiektami, umiejętność
identyfikacji wzorów, oceny podobieństwa i różnic obiektów, rozumienia relacji,
dostrzegania związków między dwu- i trójwymiarowymi figurami; odwoływał się
do geometrii. Kolejny obszar – „zmiana i związki” – obejmował powiązania, relacje czasowe fenomenów oraz stosunki zawierania i odrzucania wyrażone w postaci
symbolicznej, geometrycznej czy graficznej. Ostatnim obszarem była „niepewność”,
która odwoływała się do pojęcia szansy i prawdopodobieństwa (PISA 2003). Korelacja r Pearsona między poszczególnymi skalami była bliska 0,9. Średnia wyników
w każdej skali wynosiła 500 punktów, a odchylenie standardowe 100.
Dekompozycja zdolności matematycznych pokazuje, że – biorąc pod uwagę ich
przeciętny poziom – uczennice radziły sobie nieco gorzej we wszystkich dziedzinach, ale w dwóch tj. „przestrzeń i kształt” oraz „zmiana i relacja” różnice te były
większe – wynosiły odpowiednio 13 i 8 punktów. Już tutaj widać, że chłopcy mają
przewagę w zadaniach związanych z relacjami przestrzennymi, ale topnieje ona
w przypadku operacji rachunkowych. Wpisuje się to zresztą w doświadczenia innych badaczy wskazujących, że kobiety przeciętnie lepiej radzą sobie z obliczeniami
(Halpern 2012).
Tabela1. Średnie wyniki z poszczególnych dziedzin testu PISA i ich błędy standardowe
Przestrzeń i kształt
Chłopcy
Dziewczyny
497 (3,0)
484 (3,1)
Zmiana i relacje
488 (3,0)
480 (3,1)
Niepewność
494 (2,7)
492 (2,6)
Ilość
493 (2,9)
491 (2,8)
Źródło danych: PISA 2003; obliczenia własne.
Średnia daje nam ogólny obraz zróżnicowań, ale dopiero analiza poszczególnych „fragmentów” rozkładu wyników umożliwi nam dokładniejszy wgląd w ich
charakter. Na wykresie 1 zaprezentowane zostały wartości współczynników dla płci
uzyskanych w regresji kwantylowej4 dla czterech podskal. Zmienną wyjaśnianą były
4
Regresja kwantylowa stosowana jest, gdy rozkład badanej zmiennej ma kształt asymetryczny
lub/i gdy klasyczna regresja oparta na warunkowej średnich uniemożliwia dokładniejszą analizę za-
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
85
tu wyniki w teście PISA 2003, a wyjaśniającą płeć. Linie punktowe prezentują wartość współczynnika regresji dla kobiet, a szare pasy wokół nich przedział ufności
(95%). Kiedy linia ta jest poniżej zera, oznacza to, że na danym kwantylu kobiety
traciły przewagę punktową, na rzecz mężczyzn. Przykładowo wśród 0,5% najsłabszych uczniów w podskali „przestrzeń i kształt” kobiety dostawały 2 punkty więcej
niż mężczyźni, a w 50 kwantylu (mediana) kobiety traciły 8 punktów. Linie ciągła
i kreskowa pokazują współczynniki klasycznej regresji liniowej z ich przedziałem
ufności.
Na każdym z wykresów „efekt płci” jest podobny – kobiety dostawały mniej
punktów wraz z przesuwaniem się w kierunku wyższych wyników. Najbardziej
zaznaczyło się to w obszarze „przestrzeń i kształt”, gdzie w 95 kwantylu strata
wynosiła 38 punktów. W trzech pozostałych podskalach: „relacje i zmiana”, „niepewność” i „ilość”, liczba punktów odjętych kobietom w tym punkcie rozkładu
wynosiła odpowiednio: 19, 19 i 13. O tym, że obie płcie najsilniej różnicuje myślenie przestrzenne, przekonuje również fakt, że w tej podskali kobiety szybciej
niż w innych traciły przewagę – już na 15 kwantylu chłopcy zaczynali zdobywać
więcej punków, a silniejsze załamanie widać około 75 kwantyla, podczas gdy na
podskali „niepewność” i „ilość” dopiero około 45 kwantyla. Również podskala
„zmiana i relacja” ostrzej selekcjonuje kobiety, gdyż zaczynają one tracić punkty
od 30 kwantyla.
Analizy te pozwalają uszczegółowić to, co o dysproporcjach płci wynika
z innych badań. Już dawno stwierdzono, że kobiety gorzej radzą sobie z operacjami przestrzennymi i jak się okazuje, polskie nastolatki nie są tu wyjątkiem.
Funkcjonując w zbliżonym uniwersum jak młodzież z innych krajów, ich umysły
„formatowane” są w podobny sposób przez stereotypy, reżimy oświatowe oraz
wiedzę potrzebną do codziennego życia. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego obie
płci różnią się pod względem „wrażliwości” na poszczególne obszary matematyki.
Jedną z interpretacji tego zjawiska przedstawił w swoim artykule David C. Geary
(1996). Jego zdaniem należy odróżnić biologicznie-pierwotne umiejętności matematyczne, do których zaliczają się podstawowe operacje arytmetyczne, takie jak
rangowanie czy zliczanie, od biologicznie-wtórnych. Te pierwsze – uznawane za
wrodzone – są uniwersalne dla wszystkich społeczności, natomiast drugie wymagają posiadania wiedzy szkolnej. Przykładowo geometria jako formalna dziedzina
matematyki powołana została do życia za pośrednictwem instytucji społecznych
(szkół, uniwersytetów), ale intuicje na temat prostych relacji w przestrzeni trójwymiarowej, dostrzeganie elementarnych relacji między obiektami są zdolnościami
naturalnymi. Powołując się na międzynarodowe badania Geary podkreśla, że różnice płci będą istniały tylko w przypadku wtórnych umiejętności matematycznych
leżności miedzy zmienną wyjaśnianą a wyjaśniającą. W regresji kwantylowej parametry oszacować
można dla dowolnej liczby kwantyli. Ich estymacja polega na minimalizacji ważonej sumy wartości bezwzględnych reszt (a nie kwadratów odchyleń od średniej, jak w klasycznej regresji), którym
przypisane są odpowiednie wagi – pozytywne lub negatywne p<(0,1). Podstawową postacią regresji
kwatnylowej jest regresja median.
86
ALICJA ZAWISTOWSKA
i to przede wszystkich tych, które związane są ze zdolnościami przestrzennymi (np.
geometria), natomiast w pozostałych, takich jak algebra czy rachunek prawdopodobieństwa, obie płcie radzą sobie podobnie. Innymi słowy, im większe zdolności
przestrzenne potrzebne są do rozwiązania danego zadania, tym większe będą też
różnice ze względu na płeć. Autor wyjaśnia, że jest to między innymi rezultatem
selekcji naturalnej, która doprowadziła do wyspecjalizowania u mężczyzn systemów neurokognitywnych wspierających orientację w przestrzeni trójwymiarowej
(Geary 1996).
Wykres 1. Współczynniki dla zmiennej płeć w czterech podskalach myślenia matematycznego w badaniu PISA 2003 uzyskane w modelu regresji kwantylowej*
*Linia punktowa pokazuje wartość współczynnikia beta dla płci uzyskanego w modelu regresji kwantylowej dla pięcu kwantyli tau=0,5; 0,25; 0,50; 0,75; 0,95.
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
87
Testy szkolne – egzamin gimnazjalny i matura
Powyższe analizy pokazały, jak poszczególne aspekty wiedzy różnicują osiągnięcia kobiet i mężczyzn. Zważywszy na fakt, że PISA w większym stopniu sprawdza
umiejętność aplikacji podstawowych kompetencji niż opanowanie treści podręczników, warto przekonać się, czy podobne tendencje utrzymają się, gdy ograniczymy
się do testów typowo szkolnych.
Wykres 2. Liczba kobiet wśród osób zdobywających określoną liczbą punktów na egzaminie gimnazjalnym i maturze z matematyki (poziom podstawowy)* [w %]
Źródło danych: Dane pochodzą z badania podłużnego „Dalsza nauka i praca” przeprowadzonego przez IFiS
PAN 2010. Wyniki z egzaminu gimnazjalnego dotyczą roku szkolnego 2008/2009, a egzaminu maturalnego
roku 2011 i obejmują uczniów liceów ogólnokształcących i profilowanych. Próba maturzystów pokrywa się
w 30% z próbą gimnazjalistów.
Na wykresie 2 porównany jest odsetek kobiet (oś pionowa) w poszczególnych
przedziałach punktowych (oś pozioma) uzyskanych na egzaminie maturalnym z matematyki oraz w teście matematyczno-przyrodniczym pisanym pod koniec gimna-
88
ALICJA ZAWISTOWSKA
zjum (w obu przypadkach maksymalna liczba punktów wynosiła 50). Dodane linie
poziome wskazują na ogólny odsetek kobiet wśród maturzystów 60,7% i gimnazjalistów 45,3%. Stanowią one punkt referencyjny do porównania udziału kobiet
w poszczególnych przedziałach punktowych.
Wynika z niego, że odsetek kobiet wśród maturzystów wolno spadał wraz ze
wzrostem liczby zdobytych punktów. Odchylenie od przeciętnego udziału kobiet
w próbie pokazuje, że wśród najlepszych osób były one niedoreprezentowane, przy
czym w przedziale 45–48 było ich mniej niż wśród osób, które na teście poradziły
sobie najlepiej (49–50). Na gruncie teorii psychospołecznych można wyjaśnić to odwołując się do odmiennych interakcji między nauczycielami a uczniami. Jeśli założymy, że dziewczęta odbywają trening w zakresie rutynowych zadań, a u mężczyzn
rozwija się zdolność kreatywnego myślenia, to uzyskane przeze mnie wyniki mogą
być tego prostą konsekwencją. Dziewczęta radzą sobie tak samo dobrze z wiedzą
szkolną, ale jej praktyczne zastosowanie – na co wskazywać mogą wyniki testu PISA
– może już rodzić problemy.
Inaczej prezentuje się struktura płci w przypadku egzaminu gimnazjalnego,
gdzie odsetek kobiet był względnie stały wzdłuż całej rozpiętości wyników. Porównanie dwóch rozkładów sugeruje, że rolę czynnika potęgującego nierówny udział
płci odgrywa awans w hierarchii szkolnej. Szkoła średnia jest szczeblem, na którym uczniowie ostatecznie precyzują swoje „silniejsze strony” i skupiają się na ich
doskonaleniu, inwestując mniej w te słabsze. Jednak wybór ulubionego przedmiotu
nie jest przypadkowy – oprócz talentu liczą się też wcześniejsze doświadczenia.
Przykładowo w latach 2005–2009 matematyka jako przedmiot maturalny cieszyła
się coraz mniejszym powodzeniem, jednak wśród chłopców odsetek ten spadł z 45
do 35%, a wśród kobiet kształtował się na poziomie 20% (Raport o stanie edukacji
2010).
Uzyskany tu wynik zgodny jest też z przytaczaną wcześniej hipotezą Geary’ego
(Geary 1996), dotyczącą rozróżnienia między pierwotnymi i wtórnymi umiejętnościami matematycznymi. Zgodnie z logiką jego teorii, zróżnicowania płci będą się
nasilały z wiekiem, a dokładniej wraz z tym, jak wiedza matematyczna nasyca się
komponentem przestrzennym, a system szkolny wymaga podjęcia decyzji o specjalizacji.
Zróżnicowanie płci wśród olimpijczyków
Testy szkolne stanowią mieszankę zadań o różnej trudności, ale na ogół nie są
szczegónie trudne. Przykładem może być tu egzamin maturalny, który cechuje się
zdawalnością na poziomie 80% oraz fakt, że – jak wynika z Raportu o stanie edukacji – na maturze w 2010 roku wśród 25 zadań zamkniętych z poziomu podstawowego,
12 wymagało wiedzy zdobytej tylko w gimnazjum (Raport o stanie edukacji 2010:
315). Warto sprawdzić zatem, czy proporcja płci zmieni się, jeśli zamiast standaryzowanych testów szkolnych skierowanych do wszystkich uczniów pod uwagę weźmiemy konkursy przeznaczone dla elity. Empirycznej ilustracji dostarczą tu wyniki
ogólnopolskich olimpiad matematycznych (OM). Pewną miarą prestiżu tego konkur-
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
89
su odbywającego się już od ponad sześćdziesięciu lat są „nagrody”, jakie otrzymują
uczestnicy: za udział w finale uczniowie zapewniają sobie szóstkę na koniec roku,
szóstkę na maturze rozszerzonej, a w przyszłości indeks na studia. Oczywiste jest,
że zadania olimpijskie daleko wykraczają poza typowy program szkolny – bazują na
większym poziomie abstrakcji oraz wymagają umiejętności rozwiązywania nietypowych problemów5.
Wykres 3. Liczba kobiet i liczba uczestników w olimpiadach matematycznych w poszczególnych latach w podziale na płeć w %
Zacznę od przestawienia liczby kobiet wśród uczestników OM na przestrzeni lat.
Na wykresie 3 widać, że w całej historii tego konkursu kobiety były w zdecydowanej
mniejszości, choć były i takie lata, gdy w ogóle nie były reprezentowane. Nie wygląda
też na to, aby czas działał na systematyczny wzrost ich partycypacji. Jedną z ważnych
5
Wykorzystane przeze mnie dane pochodzą ze strony www.om.edu.pl.
90
ALICJA ZAWISTOWSKA
przyczyn tej głębokiej dysproporcji jest niedoskonałe rozpoznawanie i wyłapywanie
talentów w szkole. Oprócz zaangażowania ucznia, udział w olimpiadzie wymaga
wspólnej pracy szkoły i rodziców. Jak powiedział laureat medalu Fieldsa – Grigorij Perelman, który oprócz rozwiązania jednego z problemów milenijnych, wsławił
się również tym, że owej nagrody nie odebrał: „Ojciec podsuwał mi logiczne i inne
matematyczne problemy do rozwiązania [...] Dawał mi dużo książek do czytania,
nauczył mnie gry w szachy, był dumny ze mnie” (Przytycki 2010: 38). Warto w tym
miejscu przypomnieć co do powiedzenia o różnicach na ekstremach mają przedstawiciele orientacji biologicznej. Pogłębieniu dysproporcji sprzyjać będzie to, jak bardzo
zadania wymagają umiejętności przetwarzania informacji w przestrzeni trójwymiarowej, bez czego wyższa matematyka obejść się nie może. Hipotetycznie można zatem założyć, że bardziej szczegółowa analiza poszczególnych zadań konkursowych
pokazałaby, że zadania o większym komponencie przestrzennym są trudniejsze dla
kobiet, a te wymagające innych umiejętności nie różnicowałyby w tak dużym stopniu.
Wykres 4. Liczba kobiet w poszczególnych percentylach wyników olimpiad matematycznych z lat 2001–2012 oraz badaniu PISA 2003* (w %)
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
91
Dostępne dane pozwalają wyrazić dystans między olimpijczykami obu płci w postaci uzyskanych w konkursie punktów oraz porównać go z wynikami standaryzowanego testu. Na wykresie 4 przedstawiony jest odsetek kobiet na danym lub wyższym percentylu (setnych częściach rozkładu) wyników w olimpiadzie matematycznej
w latach 2001–2012 (ograniczenie się do tych zapewnia porównywalność punktacji;
maksymalna liczba punktów do zdobycia w tym okresie była jednakowa i wynosiła
36) oraz teście PISA 2003 obejmującym wszystkie podskale. Punkt przecięcia z osią
pionową wskazuje na odsetek kobiet uczestniczących w obu testach.
Wykres pozawala odpowiedzieć na pytanie, gdzie struktura płci bardziej odbiega
od populacyjnej. W tym konkretnym przypadku jest to olimpiada matematyczna –
kobiety zaczynają tracić swoją pozycję już około dwudziestego percentyla (są to
osoby, które zdobyły 20% lub więcej najlepszych wyników). Wyrażając te różnice
w bardziej obrazowy sposób można podać, że w ciągu ponad dekady objętej analizą,
najlepsza dziewczyna uzyskała 21 punktów przy możliwych do zdobycia trzydziestu
sześciu. Wśród osób z wyższymi wynikami kobiet nie ma wcale, dlatego linia ta
pokrywa się od pewnego punktu z osią X. Inny przebieg ma rozkład wyników testu
PISA. Tutaj najpierw kobiet ubywa w wolnym tempie, ale po przekroczeniu punktu
granicznego (około 50. percentyla) proces ten przyspiesza. Podsumowując można
sformułować wniosek, że w obu testach chłopców było więcej wśród najlepszych,
ale o tym, jak duża jest to dysproporcja, decydowała wysokość zawieszonej poprzeczki. Wpływają na to zarówno mechanizmy społeczne, socjalizacyjne, decyzje
szkolne, jak i szeroko pojęte uwarunkowania biologiczne.
Podsumowanie
Jeśli za punkt odniesienia weźmiemy ewolucję Homo sapiens sapiens (w perspektywie antropologicznej) lub rozwój cywilizacyjny, to matematyka jest stosunkowo nowym wynalazkiem. Jeszcze krótszą historię mają studia nad zdolnościami poznawczymi kobiet i mężczyzn. Cztery dekady badań wciąż przynoszą więcej znaków
zapytania niż odpowiedzi – ich syntezę utrudnia między innymi stosowanie odmiennych metodologii i różnice między analizowanymi populacjami (lub kohortami).
Przede wszystkim brak jest zgody co do źródeł owych różnic oraz ich społecznych
konsekwencji. Temperatura sporu wokół tego tematu przekonuje, że niezmiennie
wymaga on uwagi badaczy oraz prowadzenia otwartej i krytycznej dyskusji. Mój
artykuł wychodzi temu naprzeciw. Porównałam w nim proporcję uczniów i uczennic wśród osób z najwyższymi wynikami w standaryzowanych testach oraz olimpiadach. Przeprowadzone analizy potwierdzają, że wśród najzdolniejszych uczniów
w Polsce dziewcząt jest mniej, a obszarem szczególnie sprzyjającym tej nierówności
są zadania przestrzenne. W pozostałych obszarach różnica nie jest tak dramatyczna,
ale nadal zauważalna. Nie oznacza to wcale, że „mężczyźni są z Marsa, a kobiety
z Wenus”. Rozkłady umiejętności obu płci w populacji – co do których przyjmuje
się, że mają kształt dzwonu – w zdecydowanej mierze nakładają się na siebie. Większość kobiet i mężczyzn ma przeciętne lub nieco oddalone od przeciętnych zdolności
(w obie strony), a osoby obdarzone szczególnymi zdolnościami lub odznaczające się
92
ALICJA ZAWISTOWSKA
ich szczególnym deficytem stanowią tylko niewielką grupę. Jeśli jednak skierować
lupę tylko na te skrajne wyniki, jeden lub pięć procent najlepszych osób, okazuje
się, że bez względu na subdyscyplinę jest tam więcej chłopców. Co więcej, analiza
struktury płci wśród olimpijczyków sugeruje, że jednym z czynników, który pogłębia tę asymetrię, jest poziom trudności zadań. Gdyby względnie łatwe dziś standaryzowane testy szkolne zostały wykalibrowane pod kątem zdolniejszych uczniów,
dysproporcje płci byłyby najprawdopodobniej większe. Podniesienie poprzeczki
wiąże się bowiem nie tyle z zawyżeniem ogólnej trudności, ile z odejściem od zadań
rozwiązywanych za pomocą utartych procedur (co wymaga przede wszystkim dobrej
pamięci), na rzecz problemów wysoko abstrakcyjnych, niestandardowych.
Porównanie wyników z egzaminu gimnazjalnego i maturalnego sugeruje też, że
dysproporcje płci wśród najzdolniejszych uczniów nasilają się na wyższych szczeblach edukacji. Ten proces „kumulacji” może być konsekwencją – poza innymi
czynnikami – struktury systemu oświaty, który zmusza uczniów do obierania coraz
węższych specjalizacji na kolejnych progach. Wczesne etapy edukacji pozwalają na
wszechstronny rozwój, ale im bliżej wejścia na studia i określenia się w kontekście
przyszłości zawodowej, tym dysproporcje te mogą się potęgować. Hipoteza ta wymaga podjęcia pogłębionych badań porównawczych między kohortami w różnym
wieku.
Przyczyny istnienia omówionej w artykule dysproporcji są wielowymiarowe –
ujawniają się tu mechanizmy selekcji naturalnej i selekcji szkolnych. Równie zróżnicowane są ich społeczne konsekwencje. Najbardziej oczywistym skutkiem jest niejednakowy udział kobiet i mężczyzn w szeregach wybitnych naukowców z dziedzin
ścisłych. Posługując się mało elegancko brzmiącą w języku polskim, a polpularną
w krajach anglosaskich metaforą leaky pipe można powiedzieć, że fala mężczyzn
jest od początku większa i nawet jeśli jakaś ich liczba „wycieknie” w drodze po tytuły i uznanie, nie będzie to miało takiego znaczenia, jak odpływ niewielkiej liczby
kobiet. Pobieżna analiza losów zawodowych laureatów olimpiad matematycznych
wskazuje, że bez względu na płeć wstępują oni w szeregi naukowców elitarnych
uczelni, ale trudno oczekiwać tu równości, skoro daleko do niej już na wcześniejszych progach kształcenia. Mając to na uwadze warto inaczej spojrzeć na problem
dyskryminacji zawodowej, który oczywiście pogłębia tę asymetrię, ale w świetle
moich wyników wydaje się mieć znaczenie wtórne.
Pojawia się pytanie, czy próba zreformowania obecnego sposobu edukacji matematycznej przyniosłaby efekty w postaci zrównania udziału płci w niektórych
sferach życia społecznego. Przy okazji dyskusji o stanie szkolnictwa padają różne
pomysły: od skrajnych, które nawołują do zniesienia placówek koedukacyjnych, do
bardziej łagodnych, postulujących wdrożenie metod nauczania dostosowanych do
odmiennych stylów poznawczych uczniów i uczennic. Nie jest jednak powiedziane, że większe zainteresowanie kobiet matematyką przełoży się na ich napływ do
zawodów inżynieryjnych. Badania Lubinskiego (Lubinski i Benbow 2006) poświęcone matematycznym geniuszom pokazują, że nawet gdy uczniowie obojga płci nie
ustępują sobie wiedzą, to i tak ich orientacje oraz plany życiowe są odmienne – matematycznie uzdolnione dziewczęta były bardziej nastawione na kontakty społeczne
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
93
i sferę artystyczną, natomiast chłopcy na zagadnienia teoretycznie i naukowe (Lubinski i Benbow 2006). Nie ma więc pewności, że doraźne wysiłki reformatorskie,
podejmowane w kierunku wyrównania nierówności w zakresie niektórych dziedzin
matematyki przyniosłyby zamierzone efekty. Wydaje się, że wskazane przeze mnie
różnice są zakorzenione znacznie głębiej i dotyczą kwestii bardziej fundamentalnych
niż tylko sposób prowadzenia lekcji. Wymienić tu można choćby mniejszą pewność siebie kobiet w kontakcie z technologią, przecenianie porażek, obawę przed
podjęciem nowych i niekonwencjonalnych zadań czy lęk przed sukcesem. Jeszcze
trudniej jest wpłynąć na układ biologiczny, który kształtowany był przez doświadczenia praprzodków. Wiadomo jednak, że nawet zdolności przestrzenne mogą być
doskonalone pod wpływem trwałego dostarczania odpowiednich bodźców. Kobiety
nie są więc skazane na rolę wiecznych „pariasów klasy matematycznej”.
Literatura
Andreescu, Titu, Joseph A. Gallian, Jonathan M. Kane i Janet E. Mertz. 2008. Cross-Cultural
Analysis of Students with Exceptional Talent in Mathematical Problem Solving. „Notices of
the American Mathematical Society” 55(10): 1248–1260.
Baron-Cohen, Simon. 2003. The Essential Difference: The Truth About The Male and Female
Brain. New York: Basic Books.
Benbow, Camilla i Julian Stanley. 1980. Sex Differences in Mathematical Ability: Fact or Artifact? „Science” 210(12): 1262–1264.
Benbow, Camilla i Julian Stanley. 1983. Sex Differences in Mathematical Ability: More Facts.
„Science” 210(12): 1029–1031.
Cahill, Larry. 2006. Why sex matters for neuroscience? „Nature Reviews Neuroscience” 7(6):
477–84.
Casey, M. Beth, Ronald L. Nuttall i Elizabeth Pezaris. 2001. Spatial-Mechanical Reasoning
Skills Versus Mathematics Self-Confidence As Mediators of Gender Differences on Mathematics Subtests Using Cross-National Gender-Based Items. „Journal for Research in Mathematics Education” 32(1): 28–57.
Ceci, Stephen J. i Wendy M. Williams. 2007. Why Aren't More Women in Science?: Top Researchers Debate the Evidence. Washington, DC: American Psychological Association.
Chipman, Susan F. 2005. Research on the Women and Mathematics Issue: A Personal Case
History W: A. M Gallagher i J. C. Kaufman. Gender Differences in Mathematics: An
Integrative Psychological Approach. Cambridge, UK: Cambridge University Press, s. 1–24.
Chomczyńska-Rubacha, Mariola. 2011. Płeć i szkoła. Od edukacji rodzajowej do pedagogiki
rodzaju. Warszawa: WN PWN.
Ciarkowska, Wanda. 2003. Różnice między kobietami i mężczyznami w zdolnościach przestrzennych. „Kosmos” 52: 49–57.
College-Board. 2012. Total Group Profile Report.
Connellan, Jennifer, Simon Baron-Cohen, Sally Wheelwright i in. 2000. Sex Differences in
Human Neonatal Social Perception. „Infant Behavior and Development” 23: 113–118.
Czarnecka, Anna. 2003. Czy mózg ma płeć? Różnice płciowe w budowie ludzkiego mózgu. „Kosmos” 52: 21–27.
Ding, Cody, Kim Song i Lloyd Richardson. 2006. Do Mathematical Gender Differences Continue? A Longitudinal Study of Gender Difference and Excellence in Mathematics Performance in the U.S. „Educational Studies” 40(3): 279–295.
94
ALICJA ZAWISTOWSKA
Ellison, Glenn i Ashley Swanson. 2010. The Gender Gap in Secondary School Mathematics at
High Achievement Levels: Evidence from the American Mathematics Competitions. „Journal
of Economic Perspectives” 24(2): 109–128.
Fedorowicz, Michał (red.). 2009. PISA 2009. Wyniki badania w Polsce (www.ifispan.waw.pl/
pliki/pisa_2009.pdf).‎
Geary, David C. 1996. Sexual Selection and Sex Differences in Mathematical Abilities. „Behavioral and Brain Sciences” 19 (2): 229–284.
Glenn, Ellison i Ashley Swanson 2010. The Gender Gap in Secondary School Mathematics at
High Achievement Levels: Evidence from the American Mathematics Competitions „Journal
of Economic Perspectives” 24(2): 109–128.
Gromkowska-Melosik, Agnieszka. 2011. Edukacja i (nie)równość społeczna kobiet: studium
dynamiki dostępu. Kraków: Impuls.
Gunderson, Elizabeth A., Ramirez Gerardo, Susan C. Levine i in. 2012. The Role of Parents and
Teachers in the Development of Gender-related Math Attitudes. „Sex Roles” 66: 153–166.
Halpern, Diane F. 2012. Sex Differences in Cognitive Abilities. New York: Psychology Pr. Taylor
& Francis.
Hao, Lingxin i Daniel Q. Naiman 2007. Quantile Regression. Sage Publications: Thousand
Oaks, Kalifornia.
Hedges, V. Larry i Amy Nowell. 1995. Sex Difference in Mental Scores, Variability, and Numbers of High-scoring Individuals. „Science” 269: 41–45.
Keller, Katherine, Vinod Menon. 2009. Gender Differences in the Functional and Structural
Neuroanatomy of Mathematical Cognition. „Neuroimage” 47(1): 342–352.
Kimura, Doreen 2006. Płeć i poznanie. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Lubinski, David i Camilla Benbow. 2006. Study of Mathematically Precocious Youth After 35
Years: Uncovering Antecedents for the Development of Math-Science Expertise. „Perspectives on Psychological Science” 1(4): 316–345.
Łockiewicz, Marta. 2010. Różnice międzypłciowe. Analiza wybranych funkcji poznawczych
i społecznych. W: A. Chybicka i N. Kosakowska-Berezecka (red.). Między płcią a rodzajem – teorie, badania, aplikacje. Kraków: Oficyna Wydawnicza "Impuls", s. 65–82.
Łukasik, Andrzej. 2007. Ewolucyjna psychologia umysłu. Rzeszów: Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Łukasik, Andrzej. 2008. Filogeneza i adaptacyjne funkcje ludzkiej wyobraźni. Rzeszów: Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Mandal, Eugenia. 2004. Podmiotowe i interpersonalne konsekwencje stereotypów związanych
z płcią. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Mazurkiewicz, Grzegorz. 2006. Kształcenie chłopców i dziewcząt. Naturalny porządek nierówność czy dyskryminacja? Warszawa: Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Moore, David J. i Scott Johson. 2011. Mental rotation of Dynamics, Three Dimensional Stimuli
by 3-Month-Old Infants. „International Society on Infant Studies” 16(4): 435–445.
Nguyen, Hannah-Hanh, i Ann Marie Ryan. 2008. Does Stereotype Threat Affect Test Performance of Minorities and Women? A Meta-Analysis of Experimental Evidence. „Journal of
Applied Psychology” 93:1314–1334.
Nowell, Amy i Larry V. Hedges. 1998. Trends in Gender Differences in Academic Achievement
from 1960 to 1994: An Analysis of Differences in Mean, Variance, and Extreme Scores. „Sex
Roles: A Journal of Research” 39(1–2): 21–43.
O’Boyle, Michael W. 2005. Some Current Findings on Brain Characteristics of the Mathematically Gifted Adolescent. „International Education Journal” 6(2): 247–251.
OECD 2010. PISA 2009 Results: What Students Know and Can Do – Student Performance in
Reading, Mathematics and Science (Volume I) http://dx.doi.org/10.1787/9789264091450-en
„PŁEĆ MATEMATYKI”. ZRÓŻNICOWANIA OSIĄGNIĘĆ ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ...
95
Penner, Andrew M. 2008. Gender Differences in Extreme Mathematical Achievement: An International Perspective on Biological and Social Factors. „American Journal of Sociology”
114: 138–170.
Pinker, Steven. 2005. Tabula rasa: spory o naturę ludzką. Gdańsk: Gdańskie Wydawictwo Psychologiczne.
PISA. 2003. Assessment Framework: Mathematics, Reading Science and Problem Solving
Knowledge and Skills.
Przytycki, Józef H. 2010. Grigorij Perelman, hipoteza Poincarego i odrzucony medal Fieldsa.
Polskie Towarzystwo Matematyczne, „Wiadomosci Matematyczne” 46(1): 38.
Raport o stanie edukacji. Społeczeństwo w drodze do wiedzy. 2010. Instytut Badań Edukacyjnych.
Ridley, Matt. 2001. Czerwona królowa: płeć a ewolucja natury ludzkiej. Poznań: Dom
Wydawniczy REBIS.
Silverman, Irwin i Marion Eals. 1992. Sex Diffrences in Spatial Abilities: Evolutionary Theory
and Data. W : J. Bark, L. Cosmides i J. Tooby. The Adapted Mind. Evolutionary Psychology
and the Generation of Culture. New York Press.
Slany, Krystyna, Justyna Struzik i Katarzyna Wojnicka. 2011. Gender w społeczeństwie polskim.
Kraków: Wydawnictwo Nomos.
Spelke, Elizabeth S. 2005. Sex Differences in Intrinsic Aptitude for Mathematics and Science?
A Critical Review. „American Psychologist” 60(9): 950–958.
Stanford, B. Craig, John S. Allen i Susan C. Anton. 2006. Biological Anthropology: The Natural
History of Humankind. Nowy Jork: Upper Saddle River.
Sulik, Monika. 2010. Kobiety w nauce: podmiotowe i społeczno-kulturowe uwarunkowania.
Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Wai, Jonathan, Megan Cacchio, Martha Putallaz i Matthew C. Makel. 2010. Sex Differences in
the Right Tail of Cognitive Abilities: A 30 Year Examination. „Intelligence” 38(4): 412–423.
“The Gender of Mathematics”: Gender Differences in High Mathematical
Achievements Among Students
Summary
Research on performance in mathematics shows that an average achievement of men and
women is only slightly different. A much bigger difference exists among students at high
achievement levels; in this group, there are more boys than girls. This paper addresses the
question how mathematical subdisciplines and types of tests shape gender proportion at higher
percentiles of achievement distribution. An analysis of a wide range of data including the results
of PISA, exams taken at the end of lower secondary school and high school as well as so-called
“mathematical Olympics” brings out three conclusions: (1) there is a gender gap in all subscales
of PISA scales, (2) the largest differences exist in scales related to spatial abilities, (3) gender
gap widens together with an increase in the level of difficulty as well as with the transition to
higher educational levels.
Key words: gender; quantile regression; mathematics; PISA.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Hella Dietz
Georg-August-Universität Göttingen
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU
OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE
DLA TEORII SOCJOLOGICZNEJ
Powstanie Komitetu Obrony Robotników (KOR) stanowi wyzwanie dla badań nad ruchami społecznymi. Wypracowane w nich koncepcje oparte były głównie na studiach dotyczących ruchów w zachodnich krajach demokratycznych. Dominujące obecnie podejście strukturalistyczno-racjonalistyczne redukuje protesty do strategicznej reakcji na korzystne struktury
szans politycznych. Choć jest to podejście, które dostarcza adekwatnego ewolucyjnego wyjaśnienia sukcesu KOR-u, to nie wyjaśnia przyczynowo jego powstania oraz mobilizacji aktywistów. Niniejszy artykuł wysuwa wyjaśnienie alternatywne, korzystając z teorii tożsamości
zbiorowej, pragmatyzmu amerykańskiego, Émile’a Durkheima oraz Maksa Webera.
Główne pojęcia: ruchy społeczne; Solidarność; mobilizacja społeczna; tożsamość zbiorowa; pragmatyzm.
Wprowadzenie
Wprawdzie od czasu ukazania się pierwszego studium Alaina Touraine’a (1982)
opublikowano wiele ciekawych prac poświęconych Solidarności1, ale nie zmienia to
faktu, że mimo swego znaczenia dla współczesności, Solidarność jest jak na razie
zadziwiająco rzadko przedmiotem badań socjologicznych (Kubik i Lynch 2006: 9).
Szczególnie zaskakuje znikoma liczba prac o masowym ruchu Solidarności czy
mniejszych ruchach społecznych lat siedemdziesiątych XX wieku, jak Komitet
Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) czy
Ruch Młodej Polski (RMP), które odwoływałyby się wyraźnie do socjologicznych
badań nad ruchami społecznymi2. Prawdopodobnie dlatego, że nie jest jasne, jak
Institut für Soziologie, e-mail: [email protected]
1
Zaliczają się do nich prace Brumberga (red. 1983), Staniszkis (1984), Misztala (red. 1985), Bakuniaka i Nowaka (1987), Tatur (1989), Kowalskiego (1990), Laby (1991), Goodwyna (1991), Karabela (1993), Kubika (1994), Fehra (1996), Flam (1998), Glenna (2001), Osy (2003), Latoszka (2005;
2006), Rojka (2009), Ciżewskiej (2010) i Szymańskiej (2012). W socjologii niemieckiej Solidarność
omawiana była tylko marginesowo – przez Melanie Tatur (1989; 1990) przede wszystkim jako ruch
związkowy, przez Helmuta Fehra (1996) jako ruch mający na celu ustanowienie niezależnej sfery publicznej, przez Klausa Müllera (1991) w ramach krytycznego rozrachunku z teorią modernizacji, przez
Helenę Flam (1998) w ramach socjologii emocji i wreszcie ostatnio przez Berenikę Szymański (2012)
w pracy, która wprawdzie należy do zakresu nauk o teatrze, ale zawiera argumentację socjologiczną
i dotyczy teatralności protestu.
2
Nieliczne wyjątki to obok Touraine’a (1982): Crighton (1985), Bakuniak i Nowak (1987), Glenn
(2001), Osa (2003), Latoszek (2006) i ostatnio Mielczarek (2011).
98
HELLA DIETZ
dalece teorie formułowane w odniesieniu do ruchów społeczeństw demokratycznych
dają się zastosować do reżimów państw socjalistycznych (Osa 2003: 3, 15 i nast.;
Mielczarek 2011). Poza tym (co jest punktem wyjścia niniejszego przyczynku) właśnie z tego względu pożądane wydaje się studium przypadku, które pozwoli sprawdzić podstawowe założenia wspomnianych teorii z punktu widzenia poprawnego
tworzenia teorii socjologicznej i opracować wyjaśnienia alternatywne.
Przedmiotem dalszej analizy jest pytanie, jak powstał Komitet Obrony Robotników (KOR). Na pierwszy rzut oka, dominujące w badaniach nad protestem, koncepcje strukturalistyczno-racjonalistyczne dają zadowalającą odpowiedź (część pierwsza). Protest uważa się w nich za racjonalną reakcję na przemiany strukturalne.
Powstanie KOR-u jawi się w jako racjonalna reakcja na strukturalne problemy
gospodarcze, które dały o sobie znać w połowie lat siedemdziesiątych XX wieku
oraz reakcja na poprawę politycznych szans protestu w wyniku podpisania Aktu
Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE 1975).
Jednak po dokładniejszym rozważeniu okazuje się, że jest to wprawdzie przekonujące
ewolucjonistyczne wyjaśnienie sukcesu KOR, ale nie jest satysfakcjonujące jako
przyczynowe wyjaśnienie jego powstania. Koncepcja alternatywna, rekonstruująca
KOR jako udany proces kształtowania się tożsamości zbiorowej, wydawać się
może wiarygodna, ale w istocie wiąże się z podobnym problemem co poprzednia,
czyli nie dostarcza przyczynowego wyjaśnienia, w jakich warunkach społecznych
ukształtowała się wspomniana tożsamość, ponieważ nie może wytłumaczyć związku
między tożsamością zbiorową a mobilizacją. W częściach od drugiej do piątej
przedstawię wyjaśnienie alternatywne, które oprócz elementów teorii tożsamości
zbiorowej wykorzystuje Durkheimowską teorię rytuałów, rozważania Ervinga Goffmana na temat piętna oraz tezę Maksa Webera o protestantyzmie. Na koniec krótko
podsumuję i zinterpretuję wyniki, aby skonstatować do jakiego typu sytuacji moje
wyjaśnienie da się zastosować, a do jakiego raczej nie.
Dominujące wyjaśnienie strukturalistyczno-racjonalistyczne
W socjologicznych badaniach protestu dominują koncepcje strukturalistyczno-racjonalistyczne, które ujmują protest jako celoworacjonalną reakcję na zmianę struktur – czy to struktur szans politycznych, czy to struktur podziału zasobów3. Zgodnie
z tymi koncepcjami, powstanie KOR-u wyjaśnić można następująco. Rosnące pro3
Oprócz koncepcji struktury szans politycznych i koncepcji mobilizacji zasobów, do grupy koncepcji strukturalistyczno-racjonalistycznych należy również koncepcja ramowania (framing). Są to
wszystko koncepcje często klasyfikowane pod zbiorczym określeniem Political Process Theories
(PPT) (por. McAdam i in. red. 1996), wszak ich wspólną cechą jest przyjmowanie w sposób wyraźny
lub domyślny założenia, iż protest sprowadzić można do zmian strukturalnych, nawet jeśli wymagają
one wcześniej interpretacji. Teoretyczne ugruntowanie PPT por.: McCarthy i in. (1977, 2002);
Kitschelt (1999); Tarrow (1994); McAdam (1982); McAdam i in. (1996). Przeniesienie tej koncepcji na polskie ruchy opozycyjne por. Crighton (1985); Glenn (2001) oraz Osa (2003). Wyjaśnienia
strukturalistyczno-racjonalistyczne były i są krytykowane w badaniach nad protestem ze względu na
swoje skrzywienie strukturalistyczne (por. Goodwin i Jasper 1999; Pettenkofer 2010), a w literaturze
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE...
99
blemy legitymizacji i problemy gospodarcze w Europie Środkowo-Wschodniej tworzyły od końca lat sześćdziesiątych XX wieku względnie korzystne struktury możliwości protestu. W roku 1975 zostały one dodatkowo zwiększone przez szczególne
wydarzenie – podpisanie aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Akt ten gwarantował zachowanie granic w Europie oraz stwarzał podstawy współpracy gospodarczej, po której kraje Układu Warszawskiego obiecywały
sobie wzrost swego potencjału gospodarczego. Dlatego też KBWE uważana była
bezpośrednio po podpisaniu dokumentów za sukces Związku Radzieckiego i jego
sojuszników (Veen 2007: 11). Jednak umieszczone w nich po długich negocjacjach
pod naciskiem Watykanu i państw zachodnioeuropejskich deklaracje praw człowieka i obywatela okazały się skuteczną bronią w rękach dysydentów (Pöllinger 1998:
3 i nast.). Wprawdzie prawa te nie wykraczały poza ustalenia podpisanych już przez
państwa Układu Warszawskiego Paktów Praw Człowieka z roku 1966, jak też poza
konstytucje niektórych państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale po raz pierwszy
wiązały one postanowienia w sprawie praw człowieka (traktowane dotąd w państwach socjalistycznych jako zabieg czysto retoryczny) z ustaleniami gospodarczymi i (geo)politycznymi, którym w tychże państwach przypisywano duże znaczenie
(Schlotter 1999: 109 i nast.). Poza tym gwarantowały uwagę zachodnich mediów.
Zwłaszcza Stany Zjednoczone z Jimmym Carterem stały się w kolejnych latach ważnym sojusznikiem dysydentów i opozycjonistów (Thomas 1999: 121–156). W kilka
miesięcy po podpisaniu aktów, niemal we wszystkich państwach Układu Warszawskiego założone zostały komitety helsińskie i inne ruchy powołujące się na prawa
człowieka, jak również polski KOR i czechosłowacka Karta 77, wskazujące na naruszenia praw człowieka i wywierające wpływ na rządy socjalistyczne za pośrednictwem opinii publicznej krajów zachodnich (von Bredow 1992; Pöllinger 1998).
Opozycja KOR-owska wydaje się z perspektywy strukturalistyczno-racjonalistycznej szerszym ruchem opozycyjnym niż komitety helsińskie czy Karta 77. Jest
tak między innymi dlatego, że polski reżim był szczególnie zależny od zachodnich
kredytów. Zarazem, ponieważ w procesie destalinizacji poszedł on na niewyobrażalne
wcześniej ustępstwa względem Kościoła katolickiego, inteligencja katolicka dysponowała własnymi klubami, czasopismami, względnie niezależnym kołem poselskim,
a tym samym wartościowymi zasobami finansowymi i społecznymi, które mogły posłużyć do protestu (Crighton 1985; Osa 2003). Poza tym, obecne w dyskursie katolickim przeciwstawienie „my”, czyli katolicy, i „oni”, czyli państwo, dostarczyło wzoru
interpretacyjnego, który zarządcy ruchu podjęli w połowie lat siedemdziesiątych, by
protest odwołujący się do praw człowieka, a więc wychodzący od „nas”, społeczeństwa, definiować jako protest przeciwko „nim”, a więc państwu (Osa 2003: 75 i nast.).
Powyższe wyjaśnienie ma charakter ewolucjonistyczny i jest przekonujące
w odniesieniu do skuteczności KOR-u. Trudno było rządowi bagatelizować KBWE,
skoro Związek Radziecki wychwalał akty końcowe z powodów gospodarczych i ze
względu na swe bezpieczeństwo polityczne. Rząd nie mógł też zdusić protestu adrepoświęconej socjalizmowi państwowemu od wielu lat wskazuje się słusznie na ich jednostronne zainteresowane tym, co polityczne (Segert 2002).
100
HELLA DIETZ
sowanego do zachodniej opinii publicznej, wszak poprzez zaciągnięcie kredytów na
Zachodzie w dużej mierze uzależnił się od dobrej woli tamtejszych kredytodawców
i stał się zależny od swego wizerunku w zachodnich mediach (Thomas 1999: 120).
Zamierzam jednak wykazać, że nie jest to przekonujące przyczynowe wyjaśnienie
powstania KOR-u. U jego podstaw leży założenie, iż sprzyjające możliwości prawne
rzeczywiście wywołują protest, ponieważ działanie aktorów przebiega zawsze wedle
tego samego mechanizmu, napędzanego przez owe struktury (Kitschelt 1999)4. Aktorzy mieliby być gotowi do protestu, gdy konwencjonalny sposób reprezentowania
interesów zablokowany jest z powodów strukturalnych, a jednocześnie zasoby oraz
polityczne czy kulturowe struktury szans tworzą korzystną perspektywę protestu poza
tymi strukturami. Protest uważany jest za dobrze rokujący wtedy, gdy jego oczekiwany sukces przewyższa oczekiwane koszty. Owym oczekiwanym sukcesem może być
osobista korzyść idąca w parze z protestem, ale również coś, co wiąże się z samym
tematem protestu, tak więc aktorzy nie muszą być wcale, jak to się często przyjmuje
racjonalnymi egoistami (Pettenkofer 2010: 24 i nast.). Decydujące jest raczej to, że
aktywistki i aktywiści umotywowani są do protestu oczekiwaniami sukcesu5.
Właśnie wspomniane założenie racjonalności było początkowo siłą omawianych
koncepcji, które dzięki niemu sprzeciwiały się patologizacji protestu w psychologii
mas. Jednak choć założenie racjonalnego wyważenia kosztów i zysków wiarygodnie opisuje sytuacje, w których ruchy społeczne konkurują o poparcie, to trudno im
przenieść to rozumowanie na sytuacje, w których „koszty” protestu obejmują więcej
i co innego niż pieniądze i czas. W roku 1968 inicjatorzy protestów zostali skazani na
wieloletnie więzienie, a w roku 1971 członkowie konspiracji otrzymali najwyższe od
czasów stalinowskich kary więzienia. Wydawało się zatem bardzo możliwe, że aktywiści spotkają się z podobnymi represjami po raz kolejny. Nawet gdyby nie miało
się tak zdarzyć, to protest miałby wedle wszelkiego prawdopodobieństwa głębokie
skutki dla życia i tożsamości uczestników. Ponadto szedł on zwykle w parze z zakazem publikacji. W roku 1975 większość sygnatariuszek i sygnatariuszy protestów
przeciwko zmianom w konstytucji straciła pracę, a młodsi aktywiści stracili zarazem
ubezpieczenie emerytalne (Lipski 1985: 29, 68). Także na początku lat siedemdziesiątych znani aktywiści byli szykanowani i zamykani w areszcie na 48 godzin. Ze
strachu przed represjami odwracali się od nich znajomi i przyjaciele. Protestujący
4
Tylko dlatego słuszne wydaje się porównywanie struktur zasobów lub struktur szans politycznych w różnych krajach lub różnych punktach czasowych, nie rekonstruując przy tym faktycznego
radzenia sobie ze zmianami tych struktur przez aktorów.
5
Teorie strukturalistyczno-racjonalistyczne rozwijane były w krytycznej dyskusji z wcześniej
powstałymi teoriami zachowań zbiorowych, które interpretowały protest jako tendencyjną, irracjonalną
i emocjonalną reakcję na względną deprywację lub inne napięcia strukturalne. Przedstawiciele PPT
wychodzili natomiast z założenia, że ludzie są wprawdzie często niezadowoleni, ale niezadowolenie
rzadko prowadzi do protestu: „Grievances are everywhere, movements not” (Japp 1984: 316). Sądzą
oni, że preferencje na rzecz zmiany istnieją we wszystkich czasach i społeczeństwach. Co więcej:
„For some purposes we can go even further: grievances and discontent may be defined, created, and
manipulated by issue entrepreneurs and organizations” (McCarthy i Zald 1977: 1215). Dlatego też
nie należy pytać o to, dlaczego powstają ruchy społeczne, lecz o to, jak organizowane jest działanie
przyjmujące postać protestu.
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 101
stawali się więc „ludźmi na marginesie społeczeństwa” (Friszke i Paczkowski red.
2008: 47, 57 i nast., 263). Ponieważ sukces był przynajmniej na początku w najwyższym stopniu niepewny, nie wydaje się prawdopodobne, by ludzie opowiadający
się za zmianą zdecydowali się na protest po rozważeniu przewidywalnych kosztów
jedynie ze względu na oczekiwalne rezultaty6.
W reżimie autorytarnym dochodzi problem polegający na tym, że zarówno powodzenie protestu, jak i koszty zależą w dużej mierze od tego, jak wielu aktywistów się
doń przyłącza. Zależność ta dyskutowana jest często pod hasłem dylematu ubezpieczeń (assurance dilemma) (Pettenkofer 2010). Koszty zależą między innymi od tego,
czy protest ogranicza się do grupy odszczepieńców, czy też jest w stanie zmobilizować szerszą bazę społeczną. Także w tym przypadku wydaje się, że lepiej jest wyjść
z założenia, iż tworzenie się takich form kooperacji w reżimach socjalistycznych było
dużo bardziej wymagające niż w krajach demokratycznych, wszak musiało przezwyciężać inspirowaną przez reżim nieufność między różnymi grupami, które nie miały
możliwości wymiany poglądów i dyskusji nad strategią w wolnej sferze publicznej.
Aby wyjaśnić powstanie KOR-u, należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego
mimo względnie wysokich oczekiwanych kosztów i niepewnych korzyści aktywiści
podejmowali się protestu oraz jak udało im się zbudować dostateczne wzajemne
zaufanie umożliwiające współpracę przekraczającą lojalności środowiskowe.
Rodowody i etos „nowych niepokornych”
W dalszej części tekstu stawiam tezę, że pierwszym etapem budowy KOR-u było
ukształtowanie się etosu „nowych niepokornych”, który powstał dzięki zbliżeniu
między krytyczną lewicą a laikatem katolickim z kręgu „Więzi” i Klubów Inteligencji Katolickiej (KIK-ów).
Fakt, że doszło do zmiany w relacjach między lewicą a katolikami, przywoływany
jest w niemal wszystkich studiach poświęconych powstaniu polskiej opozycji. Zaraz
po zakończeniu II wojny światowej przedstawiciele lewicy i katolicy byli wobec siebie
nieufni, a niektórzy charakteryzowali ich wzajemny stosunek jako „konflikt totalny”
(Michnik 1977). Tradycyjna postawa Polaków-katolików wobec lewicy oparta była na
wyobrażeniu lewicowców jako bezbożników i założeniu, że w kontaktach z lewicą nie
ma czego szukać (Cywiński 1971: 316). Z kolei lewica komunistyczna długo widziała
w katolicyzmie jedynie narzędzie polityczne, za pomocą którego „bastion reakcji” powstrzymuje ludzi od protestu przeciwko istniejącym niesprawiedliwościom (Michnik
1977: 23). Po roku 1956 doszło do pierwszych zbliżeń, lecz dopiero w połowie lat
siedemdziesiątych obie grupy po raz pierwszy nawiązały współpracę.
Nie badano dotąd bliżej, jak doszło do tej współpracy, postrzegając ją zwykle
jako skutek ogólnych procesów zmiany i przemian zewnętrznych. Teoria moderni6
Możliwe rozwiązanie tego dylematu pojawia się jako realna opcja dopiero pod koniec lat
siedemdziesiątych, a polegało na wyrównaniu kosztów poprzez dodatkowe gratyfikacje, na przykład
zrekompensowaniu utraty pracy stypendiami zagranicznymi, możliwościami publikacji i pracą
w wydawnictwach podziemnych.
102
HELLA DIETZ
zacji mówiła, że rosnące zróżnicowanie prowadzi do wyraźniejszego uwzględniania
jednostki i jej praw, a więc że lewica i katolicy niejako automatycznie odchodzili
od starszych postaw kolektywistycznych na rzecz rosnącego szacunku wobec praw
człowieka (Moravcik 1995)7. Mogła się przy tym odnosić do postanowień II Soboru
Watykańskiego i ogólnego rozwoju europejskiej lewicy. Koncepcje strukturalistyczno-racjonalistyczne w badaniach nad protestem podkreślają wpływ KBWE, przez
który odniesienie do praw człowieka stało się łatwo dostępnym instrumentem politycznym. Wyjaśnienia te pomijają jednak zarówno lokalną specyfikę wspomnianego
zbliżenia, jak też bardziej specyficzny mechanizm socjologiczny, leżący u jego podstaw, który zostanie tu bliżej zrekonstruowany.
Rewizja samorozumienia prowadząca od postaw kolektywistycznych do akcentujących prawa człowieka była w obu grupach wynikiem długiej refleksji. W przypadku reformistycznie myślących katolików rewizja ta dokonała się na początku
jako proces recepcji innych nurtów ideowych, wszak już w okresie międzywojennym laikat katolicki zaczyna przyswajać myśli francuskiego personalizmu Jacques’a
Maritaina (Maritain 1936; Turowicz 1938). Personalizm pozwala przedstawicielom
tej grupy pozostawać w zgodzie z katolicyzmem narodowym, a zarazem poszukiwać trzeciej drogi pomiędzy komunizmem a liberalizmem i zarysowywać teologicznie uzasadnioną alternatywę wobec stanowiska katolicyzmu narodowego. Chodziło
zwłaszcza o to, by w centrum usytuować nie wspólnotę narodu katolickiego, lecz
osobę ludzką, a tym samym przeciwstawić się wszelkim formom podporządkowania
osoby przez zbiorowość, niezależnie od tego, czy tą zbiorowością byłoby państwo,
naród czy partia (por. Friszke 1997: 16).
Ów proces recepcji wyczerpywał się z początku (tak jak chce teoria modernizacji)
w spóźnionej, selektywnej recepcji dokonywanej przez mały, elitarny nurt wewnątrz
polskiego katolicyzmu, nieposiadający znaczenia politycznego. Personalistyczny
schemat interpretacyjny pozwolił mu jednak zaangażować się w ideologicznie potępiany system, wszak w odróżnieniu od interpretacji Polaków-katolików, która zmierzała do stworzenia katolickiego państwa, personalizm nie widział w podziale na to,
co zmysłowe i to, co ponadzmysłowe zdrady sprawy polskiej. W kolejnych latach
polscy rzecznicy personalizmu konkretyzowali te idee w trojaki sposób (Micewski
1978; Friszke 1997). Redaktorzy „Tygodnika Powszechnego” chcieli wycofać się
z wąsko rozumianej dziedziny polityki do sfery kultury (kształcenia katolików, dalszego rozwoju katolicyzmu) i bronić swej integralności praktykując zasadę, że lepiej
milczeć niż kłamać8. Po destalinizacji i ogłoszeniu przez Gomułkę „polskiej drogi
7
Krytyczne przedstawienie teorii modernizacji por. Knöbl 2007. O problemach wyjaśnień procesów w Europie Środkowo-Wschodniej oferowanych przez teorię modernizacji patrz Müller 1991;
Thaa 1996.
8
Reżim zezwolił na wydawanie tygodnika tylko dlatego, że obiecywał sobie, iż pismo przyczyni
się do podziału katolików. Wraz ze wzmocnieniem się reżimu w latach pięćdziesiątych program ten
upadł jako strategia polityczna – wydawanie tygodnika wstrzymano. Program moralny okazał się
jednak trwały, wszak poprzez odgraniczenie się od kompromisowych postaw PAX-u oraz odmowę
wydrukowania nekrologu Stalina w zleconej formie, redaktorom udało się nakreślić granicę, której
w swej działalności nie zamierzali przekraczać (Micewski 1978).
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 103
do socjalizmu”, nowo założone koło poselskie Znak zainicjowało „dialog o kwestiach politycznych”. Posłowie koła chcieli zaakceptować reżim socjalistyczny jako
(w owym momencie) niemożliwą do zmiany rzeczywistość, a rządzących (niezależnie od ideologicznej krytyki socjalizmu państwowego) zaakceptować jako ludzi,
aby w zamian wynegocjować koncesje na rzecz katolików. Jednocześnie redaktorzy
próbowali uruchomić wydawanie nowego miesięcznika katolickiego „Więź”, by zainicjować w nim „dialog o wartościach” z lewicą partyjną. Wychodzili z założenia,
że trzeba zaakceptować sekularyzację oraz pluralizm społeczny i światopoglądowy
we wszystkich jego postaciach, a tym samym, niezależnie od wszelkich różnic ideologicznych, poszukiwać wspólnych wartości wraz z tymi, którzy w centrum uwagi
także stawiają człowieka (Zespół Więzi 1958).
Te trzy różne odpowiedzi laikatu katolickiego rozumieć można jako stopniowe
odejście od wyobrażeń kolektywistycznych do postaw zogniskowanych na prawach człowieka, a więc ruch zbieżny z przybliżaniem się do lewicy, nawet jeśli nie
oznaczało to jeszcze trwałej współpracy. W odróżnieniu od narodowych katolików,
rzecznicy personalizmu akceptowali istnienie politycznie krytykowanego przez siebie systemu. Próbowali współpracować politycznie w Sejmie, a w ramach dialogu
o wartościach poszukiwać takich wartości, na które partnerzy mogliby się zgodzić,
niezależnie od różnic ideologicznych. Dialog został jednak szybko przerwany i kołu
poselskiemu nie udało się wynegocjować znacznych koncesji (Micewski 1978: 245).
W przypadku krytycznej lewicy, rewizja własnego samorozumienia dokonała się
jako refleksja nad doświadczeniami stalinizmu. Proces ten doprowadził różne frakcje
do całkiem odmiennych wniosków. Właśnie ci, którzy wierzyli w komunizm, nie
mogli całkowicie przezwyciężyć swych dawnych tożsamości w sposób odpowiadający komunizmowi stalinowskiemu, gdyż wierzyli w Boga, kochali muzykę klasyczną lub w inny sposób byli wierni starym wartościom. Podzielając doświadczenie
„wewnętrznego rozdarcia”, podkreślali znaczenie indywidualnej wolności (Miłosz
1954; Kula 1958; patrz też Walicki 1993). Było tak nawet wtedy, gdy wolność miała oznaczać jedynie wolność różnych form konfirmacji komunizmu (Kołakowski
1957). Strategia przewidująca reformowanie systemu od środka poprzez apelowanie
do dobrej woli partii, załamała się jako strategia polityczna już w roku 1963 (Friszke
2011). Myślenie reformistyczne w ramach komunizmu nadawało jednak ton także
w kolejnych latach. Spotkania dyskusyjne organizowane przez krytyczną młodzież,
list otwarty Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego z roku 1965, jak też protesty
studenckie roku 1968 ciągle jeszcze miały na celu umotywowanie partii do reform
odgórnych, nawet jeśli nie „odśrodkowych”. Inicjatywy lat sześćdziesiątych silniej
niż Polski Październik akcentują postulat ochrony praw wolnościowych, które ujmują jako prawa uprzednie wobec państwa [vorstaatlich], a więc obowiązujące nawet
w przypadku sprzeczności z literą ustawy (Kuroń i Modzelewski 1966). Po brutalnej
pacyfikacji protestów studenckich i kampanii nienawiści przeciw studentom, intelektualistom (stalinowskim) oraz Żydom, także program reformistyczny w ramach
komunizmu można było uznać za nieudany (Friszke 2012).
Zarysowany wyżej rozwój krytycznej lewicy można odczytywać jako stopniowe
odwrócenie się od postawy kolektywistycznej na rzecz stanowiska akcentującego
104
HELLA DIETZ
prawa człowieka, które z kolei stanowiło pierwszy krok w zbliżaniu się do katolików. Po odejściu od ateizmu politycznego lat pięćdziesiątych przedstawiciele lewicy
zaczęli odróżniać polityczną rolę Kościoła i wiarę oraz akceptować katolicyzm jako
składnik kultury polskiej.
Na początku lat siedemdziesiątych sytuacja polityczna i społeczna w Polsce
zmieniła się w sposób zasadniczy. Nowy rząd pod wodzą Edwarda Gierka (1970/71)
zaoferował protestującym robotnikom większe możliwości konsumpcji w zamian
za lojalność polityczną. Ta wsparta zagranicznymi kredytami korporacjonistyczna
odpowiedź na rosnące roszczenia wykwalifikowanych robotników była z początku
bardzo skuteczna, a obserwatorzy z zachodu mówili wręcz, że reżim socjalistyczny
znalazł „świętego Graala” legitymizacji (Thaa 1996: 201). W tym okresie, który
pozornie był niekorzystny dla ruchów protestu (na długo przed debatami o trzecim
koszyku aktów końcowych KBWE), doszło do zmiany pokoleniowej w laikacie
katolickim. Młodsza i średnia generacja z kręgów KIK-u i „Więzi” krytykowała
strategię polityczną koła poselskiego. Jego członkowie krytykowali wprawdzie
ostro postępowanie rządu wobec protestujących studentów, ale później zachowywali się koncyliacyjnie. Młodsze i średnie pokolenie chciało natomiast nawiązać
do koncepcji otwartego dialogu, wypracowanej w środowisku „Więzi” na początku
lat sześćdziesiątych i zaprosić do rozmowy młodszych przedstawicieli krytycznej
lewicy, których kary orzeczone po protestach roku 1968 zostały wtedy zawieszone.
W kolejnych latach warszawski KIK stał się „miejscem spotkań” (Hirsch 1985: 127),
dochodziło do licznych spotkań i dyskusji, w których brała udział zarówno krytyczna
lewica, jak i laikat katolicki. W roku 1974 środowisko to uruchomiło „niezależne
seminarium historii PRL”.
Pierwszym, widocznym także na zewnątrz znakiem złożonej przez katolików
propozycji dialogu były Rodowody niepokornych Bohdana Cywińskiego (1971).
Podstawowe znaczenie w jego rekonstrukcji historii polskiej inteligencji miało po
pierwsze to, że prawa człowieka i godność ludzką opisał jako trzon etosu niepokornych, który ukształtował się w środowisku lewicy, ale mógł być zarazem zaakceptowany przez katolicki laikat. Po drugie, zasadnicze znaczenie miał fakt, że Cywiński
podbudował postulowaną gotowość do dialogu i współpracy gotowością do rewizji
własnej postawy.
Pierwszą widoczną odpowiedzią lewicy był opis młodej polskiej opozycji przez
jej własnego przedstawiciela Jacka Kuronia w kategoriach praw człowieka (1974: 9).
Pokazywała ona przede wszystkim, że w latach siedemdziesiątych lewica przejęła od
katolików język praw człowieka. Ten nowy sposób mówienia o sobie przez młodą
lewicę mógłby się wydawać racjonalną strategią „framingu”, wszak po niepowodzeniu reformizmu komunistycznego przedstawicielom lewicy mogło zależeć na tym,
by poszukiwać sojuszników poza partią. Dialog o wartościach nie wyczerpywał się
jednak w takiej strategii. Był on mianowicie, po drugie, ostatnim etapem dłuższego procesu generalizacji wartości (Joas 2011: 260 i nast.)9, w którym krytycz9
Joas przejmuje tu pojęcie Talcotta Parsonsa, ale w odróżenieniu od Parsonsa podkreśla, że nie
chodzi o funkcjonalnie konieczny proces zmiany społecznej, lecz o przygodny proces spotkania
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 105
na lewica i rzecznicy personalizmu odżegnali się od postaw kolektywistycznych,
odkrywając naprawdę wspólne wartości w prawach człowieka i godności ludzkiej.
Każde z ugrupowań rozumiało jednak pod tymi pojęciami co innego, pojęcia te były
wszak otwarte interpretacyjnie. Dla katolików przyjęcie praw człowieka związane
było z odrzuceniem poglądu, że jednostka musi się podporządkować wspólnocie
katolickiej. Jednak prawa człowieka i godność ludzka nie oznaczają tylko – jak w interpretacji liberalnej – dziedziny wyłączonej spod władzy państwowej, lecz również
wyłączenie ludzkiej kompetencji dysponowania własną godnością przez jednostkę –
zasadę wynikającą z koncepcji stworzenia człowieka na podobieństwo Boże. W ten
sposób można było też uzasadnić żądanie, by państwo broniło jednostkę przed samoponiżeniem obyczajowym (Tischner 1982; Böckenförde 1987: 15). Dla krytycznej
lewicy przyjęcie praw człowieka szło w parze z odrzuceniem poglądu, że jednostka
powinna się podporządkować partii. Z prawami człowieka lewica zaczęła wiązać nie
tylko sferę wolności wobec państwa, lecz także ideę praw względem innych członków społeczeństwa (Kuroń 1972: 795; Böckenförde 1987: 15).
Dialog o wartościach wiązał się wreszcie, po trzecie, ze specyficznym doświadczeniem, które uwidaczniało w całej okazałości pewne aspekty etosu praw
człowieka. Mowa tu o czymś, co w roku 1975 Jacek Kuroń zawarł w swym anonimowo opublikowanym artykule Chrześcijanie bez Boga w piśmie „Znak”. Kuroń
dokonał tam rewizji swej postawy wobec katolicyzmu. Pisał, że chce zaakceptować
chrześcijaństwo próbując współprzeżywać zdumiewającą niejednokrotnie odrębność Innego (tu czytaj: wierzącego w sposób tak pełny, by ową odrębność znaleźć
następnie w swym wnętrzu; 1975: 545). I tym razem decydującego znaczenia nie
miało to, czy i w jakim stopniu Kuroń rzeczywiście stał się „chrześcijaninem bez
Boga”, a raczej to, że podobnie jak Cywiński, był gotów zrewidować swą postawę
w punkcie, który miał centralne znaczenie w stosunku do innych grup, nie traktując
wiary jako „psychologicznej protezy” (Michnik 1977: 151), lecz jako znak odrębności, którą pragnął zrozumieć.
Możliwość takiego otwarcia się na Innego jest, jak pisał John Dewey (2001
[1927]), potencjalnie zawarta w każdej rozmowie. Rozmowa, która się w tym sensie
udaje, stanowi na przykład często początek dobrej przyjaźni. Wyjaśnienia wymaga
jedynie to, jakie warunki społeczne umożliwiły takie otwarcie w Polsce, w jej specyficznej sytuacji. Dla owego dialogu o wartościach zasadnicze znaczenie miało to,
że wspomniane spotkania i rozmowy nabrały szczególnej wagi politycznej i moralnej w ramach nowego programu opozycji politycznej (patrz część trzecia), bowiem
każda działalność społeczna obejmująca dyskutowanie o sprawach publicznych traktowana była jako politycznie opozycyjna i przyczyniała się do wzrostu opozycji politycznej poprzez obronę sfery niezależności od państwa (Kuroń 1974). Jak dowodzą
słowa Zbigniewa Herberta z cyklu wierszy o Panu Cogito, poprzedzające omawiany
artykuł, uczestniczki i uczestnicy dialogu o wartościach zostali postawieni w jednym
rzędzie z bohaterami polskich walk o niepodległość. Jednocześnie byli świadomi
się różnych systemów wartości, które prowadzić może do uniwersalizacji wartości (Joas 2011: 260
i nast.).
106
HELLA DIETZ
niebezpieczeństwa represji. Zarówno w procesie przeciwko „komandosom” w roku
1968, jak i przeciw członkom Ruchu w roku 1971, okazywało się, że działalność
opozycyjna prowadzi do wieloletniego więzienia. „Komandosi” byli nadal szykanowani. Oba czynniki, a więc zarówno ciężar moralno-polityczny, jak i uzasadniony
z ówczesnego punktu widzenia strach przed represjami, prowadziły do tego, że dialog o wartościach stał się sytuacją niecodzienną. Jak w studiach Émile’a Durkheima na temat rytuału, zbiorowe uniesienie (effervescence) umożliwia rytualne doświadczenie wspólnoty, tak naznaczona przez swój ciężar moralny i groźbę represji
niecodzienność rozmów między młodą lewicą krytyczną a młodszymi katolikami
z KIK-u umożliwiła otwarcie na Innego. Podobnie jak owe doświadczenia rytualne,
rozmowy w małych grupach nadawały atrakcyjność i moc społecznego obowiązywania nowym kategoriom społecznym (tu: prawom człowieka i godności ludzkiej)
oraz społecznej praktyce otwarcia się na Innego. W ten sposób określały działania
uczestników (Durkheim 1981 [1912]).
Opisany proces przyswajania etosu „nowych niepokornych” jest przynajmniej
uzupełnieniem wyjaśnienia strukturalistyczno-racjonalistycznego, bowiem jego rekonstrukcja pokazuje, że jeszcze przed podpisaniem aktów końcowych KBWE pojawiły się w Polsce zaczątki „ramowania” protestów w kategoriach praw człowieka.
Zarazem wykracza on poza to wyjaśnienie – przyswajanie etosu „nowych niepokornych” stało się częścią zmiany tożsamościowej samych aktywistek i aktywistów,
która nie da się zrozumieć po prostu jako rezultat wyboru. Nawet jeśli to emfatyczne
przyswojenie praw człowieka i godności ludzkiej było, jak chce teoria modernizacji,
ułatwione przez procesy rosnącego zróżnicowania, to proces ów był bardzo specyficzny, ponieważ po pierwsze, wartości te przyswoiły sobie dwie ściśle określone
grupy odróżniając się pod tym względem od innych grup, podobnie podlegających
różnicowaniu. Po drugie, etos „nowych niepokornych” pociągał za sobą szczególne rozumienie praw człowieka i godności ludzkiej, związane z praktyką otwartego
dialogu10.
Program samoobrony społeczeństwa jako tożsamość zbiorowa
Drugi etap powstawania KOR-u polegał na sformułowaniu atrakcyjnego programu politycznego. Programowe innowacje KOR-u zostały zrekonstruowane w latach
osiemdziesiątych przez badaczy zainteresowanych teorią demokracji i pragnących
rozpocząć debatę o tym, w jakiej mierze koncepcja społeczeństwa obywatelskiego
broniącego się przed państwem mogłaby przysłużyć się również poprawie kondycji
demokracji zachodnich (Arato 1981; Arato i Cohen 1992; Ost 1990). Nawet jeśli te
10
O tym, że owa praktyka otwartego dialogu w istocie posiada znaczenie nie tylko sytuacyjne,
świadczy choćby (pod wieloma względami nieszczęśliwa) próba Adama Michnika, by w roku 1995
wszcząć podobny dialog z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Michnik próbował zastosować doświadczenie otwartego dialogu z katolikami do odmiennej sytuacji po roku 1989 i był za to krytykowany
przez swych towarzyszy z lat siedemdziesiątych. O ile z innych stron zarzucano mu „zdradę”, Lityński i inni krytykowali nie samą próbę dialogu, lecz zwracali uwagę, że brakuje (jeszcze) przesłanek,
aby taki dialog mógł być prowadzony (Lityński 1995, cyt. za Śpiewak 1999: 150).
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 107
prace (słusznie) krytykowano za zbytnią wybiórczość – wszak ignorowały zarówno wkład robotników (Laba 1991; Goodwin 1991), jak też katolicyzmu (Osa 2003;
Kubik 1994) – dobrze nadają się one do tego, by pokazać, że ów program polityczny w połączeniu ze zrekonstruowanym w części drugiej etosem „nowych niepokornych”, oferował atrakcyjną tożsamość opozycyjną, niezależnie od tego, że nie
tłumaczą, w jaki sposób ta tożsamość przyczyniała się do mobilizacji aktywistów.
Punktem wyjścia innowacji programowych stały się Tezy o nadziei i beznadziejności, które Leszek Kołakowski opublikował w roku 1971 w piśmie emigracyjnym
„Kultura”. Rozpoczynają się one od popularnej interpretacji, mówiącej, że w ówczesnej sytuacji geopolitycznej każda forma opozycji skazana jest na porażkę, ponieważ despotyzm, który dał o sobie znać w roku 1968, nie był przypadkową, lecz
konstytutywną cechą systemu komunistycznego i ponieważ roszczenie monopolu
uniemożliwia jakąkolwiek demokratyzację (1971: 37). Tym samym każda forma
opozycji jawiła się jako bezsensowna. Kołakowski przeciwstawił tej interpretacji
tezę o nadziei, wychodzącą z założeń, że po pierwsze systemy przynajmniej częściowo zależne są od tego, czy poddani przekonani są o ich trwałości, a po drugie, system socjalistyczny, podobnie jak kapitalistyczny charakteryzuje się sprzecznościami,
które rozwiązać można w różny sposób, zależnie od zachowania się poddanych.
Kołakowski wnioskuje z tych założeń, iż dynamika korzystna dla ludności powstaje
wtedy, gdy ta decyduje się na aktywny opór i zwraca się w ten sposób do „społeczeństwa”. W miejsce partyjnych reform „odgórnych” pojawić się musi nacisk „oddolny”, zdolny do uruchomienia zmian. Ten nowy sposób myślenia oznaczał „koniec
reformistycznego komunizmu i początek społeczeństwa obywatelskiego” (Arato
1981: 23). Na tej podstawie aktywiści późnego KOR-u sformułowali w kolejnych
latach program polityczny. Mówił on, że polskie społeczeństwo powinno poprzez
najróżniejsze formy działalności społecznej stworzyć sobie przestrzeń niezależności
od kontroli państwowej – przestrzeń, która przyczyniłaby się do upodmiotowienia
tegoż społeczeństwa (Kuroń 1974, 1976).
Program ten różni się od wcześniejszych programów opozycyjnych w trojaki sposób. W odróżnieniu od krytyki ze strony komunizmu reformistycznego nie diagnozował on niespójności między ambicjami marksizmu a rzeczywistością, lecz starał się
na nowo określić relację między państwem a społeczeństwem. Marks miał odczytać
koncepcję społeczeństwa obywatelskiego z punktu widzenia ekonomii krytycznej
i zredukować „citoyen” do „bourgeois”. Ponieważ, wedle tego poglądu, sprzeczności społeczne zakorzenione są ostatecznie w stosunkach produkcji, to uspołecznienie
tych stosunków doprowadziłoby do zniesienia rozdziału między państwem a społeczeństwem. Polscy intelektualiści zrewidowali tę tezę. W pewnym sensie cofnęli
się przed Marksa, przeciwstawiając państwu alternatywne wobec niego i wyraźnie politycznie pojęte społeczeństwo (Thaa 1996: 173)11. Ten aspekt politycznego
11
Przynajmniej przedwczesna wydaje się wyrażona ostatnio krytyka, że jeśli określimy koncepcję
alternatywną jako „społeczeństwo obywatelskie”, to mamy do czynienia z „nieporozumieniem semantycznym” (Arnd 2007: 30), gdyż pojęcie to nie odgrywa roli w polskiej debacie. Aktywiści
wyraźnie wychodzili poza Marksa, aby określić specyficzny stosunek państwa i społeczeństwa, który
108
HELLA DIETZ
„społeczeństwa alternatywnego” dowodzi, że program opozycji był czymś więcej
niż reakcją na zewnętrzne przemiany. Aktywiści wysuwali nie tylko defensywne
żądanie przestrzegania praw zapisanych w gwarancjach KBWE i/lub chronionych
oficjalnie przez państwo socjalistyczne, lecz raczej przeciwstawiali reżimowi alternatywną zasadę prawomocności (Thaa 1996: 16).
Zwrócenie się aktywistów w stronę „społeczeństwa” zamiast w stronę partii szło
w parze z wyraźnym samoograniczeniem się opozycji, której paradoksalny charakter kilka lat później znalazł wyraz w słynnym określeniu Solidarności przez Kuronia jako „samoograniczającej się rewolucji” (Staniszkis 1984). Celem nie było już
zmienianie państwa i społeczeństwa od góry, a raczej zmienianie państwa w sposób
pośredni, poprzez tworzenie i bronienie sfery niezależnej od instytucji państwowych. Wewnątrz tej sfery stosunki społeczne, zagrożone przez system określany
teraz jako totalitarny, miały być budowane „oddolnie”, przez co dojść miało do wymuszenia trwałego i korzystniejszego zniesienia sprzeczności. Ten cel można z kolei
nazwać rekonstrukcją społeczeństwa obywatelskiego w kategoriach „świata życia”
[lebensweltliche Rekonstruktion] (Thaa 1996: 19 i nast.). Zasadnicze znaczenie ma
tu fakt, że program powyższy nawiązuje do codziennych praktyk. To odniesienie
do codzienności niejednokrotnie pomijane było przez zachodnich przedstawicieli
nauk społecznych, gdyż tendencyjnie przeceniali stabilność reżimu, nie doceniając
zarazem marginesów wolności (Segert 2002: 98). Na przykład David Ost postrzega
opozycję polityczną jako ledwie egzystencjalistyczne wyzwanie wobec totalnego
zarządzania społeczeństwem (1990: 61). Nie dostrzega wszakże, iż w Polsce lat siedemdziesiątych działanie opozycyjne w żadnym razie nie było „niemożliwością”,
nawet jeśli słowo „totalitarne” nasuwa taką interpretację. Puentą prezentowanej tu
argumentacji jest tymczasem wniosek, że omawiany program budowany był na podstawie istniejących wartości i istniejących praktyk.
Koncepcja społeczeństwa alternatywnego charakteryzuje się moralnie nacechowanym autoportretem aktorów, podkreślającym integralność i wiarygodność jednostki (Thaa 1996: 167). Ten moralizm odnosi się do zrekonstruowanego w części
pierwszej etosu „nowych niepokornych”, który jednak w dotychczasowej analizie
historii idei dochodzi do głosu jedynie jako „irytujący moralizm” (Thaa 1996: 167).
Dla koncepcji strukturalistyczno-racjonalistycznych program ten stanowi li tylko „materiał” strategicznie motywowanego „ramowania” protestu (Snow i Benford
1988). „Ramowanie” uzupełnia wyjaśnienie strukturalistyczne o interpretację
struktur szans. Wbrew interpretacji dominującej po roku 1968, mówiącej, że każda
forma opozycji skazana była na niepowodzenie, nowy program wychodził z założenia, iż można zmienić także system określany jako „totalitarny”, ponieważ musi on
rozwiązać swe wewnętrzne sprzeczności, a sposób, w jaki to się dzieje, zależny jest
w pewnym stopniu od działania ludności (diagnostic frame). Wynika z tego nowe
„rozwiązanie”, polegające na obronie własnej godności, zmierzaniu do upodmiotowienia społeczeństwa, a w końcu stopniowym zmuszaniu systemu do zniesienia
mógłby być opisany jako politycznie rozumiane społeczeństwo „obywatelskie”, nawet jeśli samo to
pojęcie nie jest używane przez aktywistów.
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 109
wewnętrznych sprzeczności poprzez mniejsze i większe inicjatywy opozycji politycznej. Program ten stanowił „call to the arms” (action mobilization) polskiej inteligencji, ponieważ apelował do jej szczególnego poczucia odpowiedzialności za los
narodu. Przez to, że od roku 1974 protest „ramowany” był nie tylko jako kampania
antytotalitarna, lecz także jako walka o niepodległość, mogły się do niego przyłączać również grupy nielewicowe (frame bridging) (Glenn 2001)12. Jednak dowód,
że dokonywano framingu, który spełniał wszystkie trzy zadania, nie jest jeszcze dowodem, że ów framing rzeczywiście zmobilizował aktywistów. Łatwo tu narazić się
na niebezpieczeństwo „myślenia od strony rezultatu” i późniejsze istnienie opozycji
traktować jako potwierdzenie działania framingu (Dobry 1999: 77).
Alternatywną perspektywę, która nie redukuje tego programu ani do jego treści ideowej ani do „materiału” strategicznie umotywowanego framingu, proponują
teorie tożsamości zbiorowej. Tak na przykład Alain Touraine odcina się od teorii
strukturalistyczno-racjonalistycznych i pisze, że ruch społeczny nie reaguje na sytuację społeczną, lecz ją najpierw tworzy (Touraine 1982: 97, 104), a więc że „za
zachowaniem pozornie reaktywnym odkryć trzeba zachowanie podające daną sytuację w wątpliwość” (Touraine 1982: 104)13. Według Alberto Melucciego, który
w nawiązaniu do Touraine’a sformułował rodzaj teorii średniego zasięgu dotyczącej
nowych ruchów społecznych, ruchy społeczne nie są ani bytami homogenicznymi („KOR protestuje”) ani zwykłymi agregatami indywidualnych preferencji, lecz
złożoną grą negocjacji i konfliktu, której rezultatem jest, w przypadku powodzenia, tożsamość zbiorowa: „Kształtowanie się tożsamości zbiorowej jest delikatnym
procesem i wymaga ciągłego wysiłku, jest procesem, w którym aktorzy produkują
najpierw ogólne kognitywne wzory interpretacyjne, a te z kolei sprawiają, że mogą
oni ocenić swe otoczenie oraz kalkulować koszty i zyski swego działania” (Melucci
1999: 117). Te złożone systemy działania charakteryzują się solidarnością, obecnością konfliktu oraz przesunięciem granic koncyliacyjności (Melucci 1999: 115).
Aktywiści są solidarni, gdyż uważają się za wspólnotę „nowych niepokornych”,
która na dodatek podziela główne założenia wizji opozycji politycznej, nakreślonej
przez Kołakowskiego i Kuronia. Konflikt polega na tym, że zderzają się tu ze sobą
dwie konkurencyjne zasady legitymizacji, bowiem państwo i opozycja konkurują
o zasób, jakim jest legitymizacja – aktywiści przeciwstawiają państwu partyjnemu
„społeczeństwo”. Państwo partyjne charkteryzuje się istnieniem w nim przymusów
systemowych, społeczeństwo zaś „autentyzmem wzajemnych relacji”, które z kolei
12
Maryjanne Osa również odwołuje się w swym wyjaśnieniu powstania KOR-u do koncepcji
„framingu”. Wychodzi z założenia, że nie inteligencja lewicowa, lecz dyskurs katolicki stanowił
kluczową ramę („master frame”) przeciwstawienia „my” i „oni”, przez co KOR odtworzył nie tyle
społeczeństwo obywatelskie, ile samą lewicę, zbliżając się do katolików, przejmując ich framing
i budując wraz z nimi stabilną sieć opozycyjną (Osa 2003: 155). To odczytanie nie bierze jednak
pod uwagę, że przemianie uległa nie tylko lewica, ale i katolicy, i że to nie dyskurs katolicki, ale
szczególne rozumienie przeciwstawienia „my” i „oni” stało się wiodącym wzorem interpretacyjnym.
13
Touraine stawia jednak inne pytanie badawcze. Pyta z perspektywy teorii społeczeństwa, co
wyróżnia nowe ruchy społeczne, które zastępują ruchy robotnicze w roli napędowej siły zmiany
społecznej oraz jak uczeni mogą przyczynić się do tego procesu (1973).
110
HELLA DIETZ
obdarzone są godnością i wiarygodnością. Tym samym, społeczeństwu zaprogramowanemu wychodzi naprzeciw „społeczeństwo samoorganizujące się” (Kuroń 1974).
Konflikt ten przekracza granice koncyliacyjności wyznaczone przez system socjalistyczny, ponieważ system nie może spełnić postawionych przed nim wymogów, nie
narażając przez to własnego istnienia (Kołakowski 1971: 37).
Mimo wszystko, także koncepcja tożsamości zbiorowej pozostaje niezadowalająca jako wyjaśnienie przyczynowe, ponieważ ani nie wyjaśnia, w jakich warunkach
społecznych może ukształtować się skuteczna tożsamość zbiorowa, ani też jaki jest
związek między tożsamością zbiorową a mobilizacją. Byłoby do pomyślenia, że tożsamość ta kształtuje się jako subkultura, ale mimo jednoznacznej definicji konfliktu,
nie prowadzi do politycznego ruchu protestu. Aby odpowiedzieć na te pytania, odwrócę na koniec wyjściowe pytanie – zamiast pytać, jak i dlaczego powstał KOR,
zapytam, jakie przeszkody stanęły na drodze powstaniu tego ruchu społecznego.
Nie będę więc niżej pisać o potencjalnych aktywistach, lecz o ich stosunkach z innymi grupami w ramach polskiej inteligencji.
O aniołach, gęgaczach i gnidach, albo jakie czynniki powstrzymywały
mobilizację inteligencji
Janusz Szpotański napisał w latach sześćdziesiątych polemiczną operę poświęconą warszawskiej inteligencji i nadał jej tytuł Cisi i gęgacze, czyli bal u prezydenta
(1971). Rozróżnił tam między opozycyjnymi „gęgaczami”, „cichymi” współpracownikami polskiej służby bezpieczeństwa i „białymi gnidami”, które wprawdzie chodzą
na spotkania inteligencji krytycznej, ale gdy przyjdzie co do czego, nie protestują –
w środku są wprawdzie białe, na zewnątrz jednak czerwone. Ta charakterystyka została podchwycona w roku 1979 w polemice Piotra Wierzbickiego, który podkreślił,
że białe gnidy były wprawdzie „pachołkami czerwonych”, ale nie zasługiwałyby na
to, by się z nimi rozprawiać, o ile tylko byłyby osobami, które „ze strachu zdejmują
kapelusze przed nowymi panami”, a więc których konformizm wobec systemu sprowadzał się właściwie tylko do codziennej, banalnej uległości wynikającej z tchórzostwa (1979: 107). Jednak owi ludzie, występujący tylko w środowiskach intelektualistów, przyczyniali się do stabilizacji i usprawiedliwienia systemu „codzienną pracą
swych szarych komórek” (1979: 108).
Możliwość dokładniejszego zrozumienia procesu dostosowania, opierającego się
nie tylko na tchórzostwie, wynika z przemyśleń Ervinga Goffmana o oddziaływaniu
piętna (1986 [1963]), por. Pettenkofer 2012: 220 i nast.). Punktem wyjścia było dla
niego założenie, że tożsamość jednostki tworzy się nie tylko poprzez znaczących innych, lecz również poprzez określone struktury stosunków społecznych (Goffman
1961: 168). Struktura stosunku napiętnowanych do innych, „normalnych” członków
społeczeństwa cechuje się tym, że prowadzi tych pierwszych do spoglądania na siebie z perspektywy (wyżej postawionych) innych. „The stigmatized individual is [...]
asked to see himself from the point of view of [...] the normals and the wider society
that they constitute.” (Goffman 1986 [1963]: 114 i nast.). Z perspektywy napiętnowanych piętno jest czymś, co wywołuje wstyd. Ów wstyd motywuje ich z kolei,
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 111
paradoksalnie, do tego, by przynajmniej zewnętrznie starać się przestrzegać norm ludzi „normalnych”. Zachowanie to jest paradoksalne dlatego, że wstyd z piętna staje
się przyczyną przestrzegania norm, które najpierw stabilizują ową normalność, której skutkiem jest wstyd. Napiętnowani przyczyniają się więc do stabilizacji owych
norm, których utrzymanie nie leży w ich interesie14.
Zilustrujmy ten mechanizm przykładem uczestnictwa w wyborach. W artykule,
wydanym pod pseudonimem w roku 1971, Stefan Kisielewski potraktował różnicę
między latami pięćdziesiątymi i siedemdziesiątymi w Polsce jako punkt wyjścia do
postawienia pytania, dlaczego ludzie masowo uczestniczą w „grotesce surrealistycznego żartu”, jakim były wybory. Ich wynik był wszak przesądzony, zanim jeszcze
się odbyły, a pod rządami Gierka ludzie nie musieli się już obawiać represji. Zgodnie
z tezą Kisielewskiego, doskonale wiedzieli oni w głębi, że „pozwalają robić z siebie
błaznów” (1971: 91). Gdy jednak raz tak postąpili, nie było powodu, by to powtórzyć: „Lepiej jest oszukiwać nawet samego siebie, że wszystko jest w porządku,
wszystko jest normalne, wszystko jest częścią normalnego obrotu rzeczy” (tamże,
s. 94). Myśl ta pozwala nawiązać do tego, co Wierzbicki pisał o „gnidach”. Mogło
być tak, że początkowo uczucie, że nie jest się dość dobrym, a jednak chce się być
kimś, albo uczucie, że nie jest się wystarczająco uznanym, ale chce się być uznanym
przez każdego, prowadziło do pierwszych deklaracji lojalności. Jednak owa pierwsza deklaracja lojalności stawała się źródłem wstydu, wszak unikano spoglądania
na swe działanie z perspektywy krytyków systemu zarzucających uległym konformizm i tchórzostwo. Aby więc nie musieć przyjmować piętna, ugodowcy próbowali
przekonać siebie i innych, że nie było innej możliwości: „Po tym, jak zdusił w sobie
wiedzę, że pozwolił z siebie zrobić błazna, nie pozwoli innym na nieskazitelność
i nie pozwoli, by mu przypominali, że stracił swą niewinność” (Kisielewski 1971:
93)15. Mechanizm ten występował również, gdy pierwszy z etapów nakreślonej drogi
motywowany był przez tchórzostwo. Także wtedy strach przed wstydem stabilizuje
dalsze działania konformistyczne. Poza tym mechanizm ten ulega jeszcze wzmocnieniu, gdy inni uznani i szanowani członkowie inteligencji czynią podobnie (Michnik 1979: 133).
Sformułowana w nawiązaniu do Kisielewskiego odpowiedź na pytanie, dlaczego
inteligencja przyczynia się do stabilizacji i usprawiedliwienia systemu już „przez codzienną pracę szarych komórek” (Wierzbicki 1979: 108), brzmi zatem tak: Ponieważ
stara się nie być zmuszona do oceny własnego działania z perspektywy krytyków reżimu jako aktu tchórzostwa dyktowanego strachem, dążeniem do uznania czy kariery, to koncentruje się na tym, by bronić konieczności tego działania i „normalności”
istniejącego ładu – nawet wtedy, gdy działanie to nie jest już wymuszane represjami. Formalnie rzecz biorąc, jest to argument odwołujący się do zjawiska zależności
14
Podobna intuicja leży u podstaw pracy Hanny Świdy-Ziemby, która odwołując się do Harolda
Garfinkla doszła do wniosku, że także mniejszość odrzucająca system, staje się „wewnętrznym niewolnikiem” naturalności porządku (1998: 305).
15
Albo też z perspektywy „Labeling Approach” w ujęciu Howarda Beckera: „Zbyt wiele zainwestował w kontynuowanie swego pozostawania normalnym, by mógł sobie pozwolić na to, by
powodowały nim niekonwencjonalne impulsy” (1973 [1963]: 24).
112
HELLA DIETZ
od obranej ścieżki. Mówi, że pierwsze działanie jest przygodnym punktem początkowym, a niechęć do postrzegania go z perspektywy przeciwników reżimu w celu
uniknięcia wiążącego się z tym wstydu, stanowi mechanizm, który uwiarygodnia
trwanie w tym zachowaniu i to nawet, gdy (jak zwykle mówią argumenty z zależności od obranej ścieżki) do dyspozycji pozostaje inna opcja, racjonalna w nowych
warunkach.
Argument powyższy uprawdopodobnia po pierwsze możliwość, że niejeden polski intelektualista przyczynił się do stabilizacji systemu, nawet gdy w istocie go odrzucał. Zarazem argument ten pokazuje, że opozycjoniści w żadnym razie nie mogli
liczyć na domyślną zgodę swych mniej zaangażowanych rodaków, jak można by tego
oczekiwać w kraju, w którym większość odrzuca system (Świda-Ziemba 1998: 305).
Przeciwnie, opozycjoniści stawali się zagrożeniem dla „gnid” i wywoływali w nich
rodzaj „szoku Garfinkla” (Świda-Ziemba 1998: 312). Jak nieświadomi badani w eksperymentach Harolda Garfinkla reagowali z początku zaskoczeniem, złością, strachem
i oznakami szoku na zaburzanie ich rutyny, by następnie szukać wyjaśnienia powstałego zaburzenia i odbudować ład lub się wycofać, znaleźć winnego, zadenuncjować
go i poszukiwać rewanżu (Garfinkel 2004 [1967]: 49), tak większość ludzi w Polsce
mimo (a może właśnie za sprawą) swej konsekwentnie krytycznej postawy wobec
reżimu podchodziła do opozycjonistów z nieufnością, ponieważ zagrażali ich autoportretowi (Świda-Ziemba 1998: 312). Dotyczy to także okresu po powstaniu KOR-u. Jak
wspomina w wywiadzie jeden z aktywistów: „Tych ludzi uważano za plagę” (anonim.,
cyt. za Flam 1998: 149). Wierzbicki z kolei wspomina, jak sobie uświadomił, „że znajomi przestali do nas dzwonić, bo się bali, bo byliśmy trędowaci” („Gazeta Wyborcza”,
23 wrzesień 2006). Pisarz Kazimierz Brandys pisał w swym dzienniku: „Nie wiem, jak
dalece są świadomi swej samotności. W tym gadatliwym kraju milczy się o nich częściej niż o rządzie [...]. Nawet dzisiaj większość Polaków nie łaknie jakoś szczególnie
wolności. Boją się ryzyka nagłego przewrotu, ryzyka otwartych sytuacji, w których
musieliby decydować za siebie.” (1996 [1981]: 160 i nast).
Próba rekonstrukcji struktur interakcyjnych wewnątrz warszawskiej inteligencji
pokazuje po pierwsze, że aby wyjaśnić powstanie (i rozrost) opozycji, nie wystarczy zidentyfikować atrakcyjnej tożsamości zbiorowej, wszak tożsamości właśnie
nie podlegają „wyborowi”, a aby przejąć nowy wzór interpretacyjny musimy zrewidować te, które obowiązywały dotychczas. Toteż na koniec musimy wyjaśnić,
jak udało się opozycjonistom zmobilizować aktywistów. Jak doszło do tego, że od
roku 1976 coraz więcej Polaków odcinało się od owej „naturalności” istniejącego
porządku i mimo oczekianych kosztów oraz usprawiedliwiających strategii unikania
wstydu decydowało się dołączać do „ludzi na marginesie społeczeństwa”?
Tożsamość i dowód – mobilizacja korowców
W odróżnieniu od koncepcji racjonalistycznych, które w centrum uwagi sytuują moment decyzji, proponujemy wyjaśnienie, które właśnie unika założenia, iż
konieczna jest jakaś pojedyncza, „wielka” decyzja za czy przeciwko protestowi.
Zamiast tego, chcę tu nawiązać do refleksji Howarda S. Beckera na temat kariery
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 113
i wyjść od tego, że zachowanie dewiacyjne stabilizuje się w wielu mniejszych krokach, które, jak zamierzam pokazać, wcale nie muszą być tak samo umotywowane
i wcale nie muszą opierać się na świadomej, racjonalnej decyzji16.
Program, który określa każdą aktywność społeczną implikującą także dyskusję
o sprawach publicznych jako opozycję polityczną, nadaje takim spotkaniom znaczenie polityczne i moralne (co pokazaliśmy w części drugiej), zarazem jednak obniża
próg, jaki trzeba przekroczyć, by dostać się do „opozycyjnego” środowiska „nowych
niepokornych”. Potencjalni opozycjoniści nie musieli więc jeszcze decydować, czy
podpiszą list protestacyjny, a jedynie czy chcą pójść na jedno z coraz liczniejszych
spotkań o polskiej historii powojennej albo o kontrowersyjnych książkach autorstwa
polskich inteligentów. Taka decyzja nie była jeszcze „wielką” decyzją ważącą korzyści i straty z przynależności do opozycji, a raczej codzienną decyzją o tym, z kim
zamierza się spędzić wieczór, decyzją, do której motywować mogła ciekawość, nuda
albo nadzieja spotkania miłych ludzi (Friszke i Paczkowski 2008: 237).
Im częściej potencjalni aktywiści chodzili na takie spotkania, tym silniej wiązali się z nowym kontekstem komunikacyjnym, stopniowo przejmując akceptowane w tym kontekście interpretacje. Uczyli się strategii pomagających im zracjonalizować zachowania dewiacyjne, takie jak zakazane rozpowszechnianie literatury
emigracyjnej (Becker 1973 [1963]: 35). Ta konkretna praktyka była wprawdzie
złamaniem obowiązującego prawa, ale nie naruszała przedpolityczych praw wolnościowych, wypełniających ową przestrzeń, której „nowi niepokorni” pragnęli bronić
przez przymusem systemowym charakteryzującym państwo partyjne. Uczyli się,
„jak można praktykować zachowania dewiacyjne przy minimum gniewu” (Becker
1973 [1963]: 35). Istniał rodzaj vademecum działalności opozycyjnej, sformułowany przez prawników broniących „komandosów” w roku 1968. Vademecum to uczyło, że po aresztowaniu nie należy nic mówić, do niczego się przyznawać, o nic się
nie kłócić, milczeć, znać kodeks karny, powoływać się na właściwe paragrafy, być
świadomym prawa do zwolnienia po czterdziestu ośmiu godzinach i wreszcie tego,
że inni siedzą na korytarzu i będą czekać na aresztowanego (Friszke 2011; Lipski
1985: 65; Kuroń 1991: 8).
Jak jednak doszło do tego, że społeczne spotkania, ukształtowanie, etosu „nowych
niepokornych”, względnie jego przyswajanie oraz tożsamość zbiorowa rzeczywiście
mobilizowały do działalności opozycyjnej?17 Odpowiadając na to pytanie, chcę odwołać się do mechanizmu, którego owocność w odniesieniu do protestu wykazał
16
Becker wprowadził tę koncepcję kariery, by wyjaśnić, w jaki sposób Amerykanie przejmowali w latach sześćdziesiątych tożsamość dewiacyjną palacza marihuany, muzyka, kryminalisty czy,
krótko, outsidera. Becker przeciwstawia się przede wszystkim koncepcjom, które sprowadzają te
zjawiska do cech patologicznych. Opowiada się za tezą, że dewiacja jest wynikiem procesu, który
w głównej mierze uwarunkowany jest wpływem innych ludzi na ten sposób zachowania się (1973
[1963]: 12).
17
Pytanie to wymaga odpowiedzi nie tylko w odniesieniu do dawnych „białych gnid”, lecz również w odniesieniu do „komandosów”, wszak fakt, iż byli oni opozycjonistami, nie wyjaśnia jeszcze,
dlaczego w połowie lat siedemdziesiątych mimo szykan reżimu byli gotowi wziąć na siebie jeszcze
większe ryzyko.
114
HELLA DIETZ
Andreas Pettenkofer powołując się na pisma Maksa Webera o etyce protestanckiej
(2010: 185–192). Punktem wyjścia Pettenkofera jest myśl, że teza o protestantyzmie
określa ogólny mechanizm, nieograniczający się tylko do zjawisk religijnych i stabilizujący sposoby działania, które w danych okolicznościach są nieprawdopodobne
lub wiążą się z niepewnymi korzyściami (2010: 185). Wszak teza Webera mówi,
że działanie, które wymaga wyjaśnienia, stanowi dla podmiotów formę ascezy wewnątrzświatowej, a tym samym jest wartościowe niezależnie od swych skutków (Weber 1972 [1920]: 159). Przesłanką takiego działania jest odwrócenie się działających
od świata. Im bardziej tak czynili, tym ważniejsze było dla nich, by działanie było
wykonane, ponieważ czuli się przywiązani do wartości leżących u jego podstaw.
Pointą Webera jest teza, że to działanie wprawdzie odwracało się od świata wewnętrznie, przyjmowało jednak zarazem postać odrzucającego świat zbliżenia się do niego,
słynnej „ascezy wewnątrzświatowej” (1972 [1920]: 142). Działanie takie jawi się dziś
jako instrumentalne. Stąd też częste nieporozumienie, że protestanci działali tak jak
działali, by zapewnić sobie zbawienie, choć przecież dogmat o predestynacji mówił,
iż kwestia zbawienia była przesądzona jeszcze przed ich narodzinami. W istocie nie
było to więc działanie instrumentalne, lecz wartościoworacjonalne [wertrational].
Rodziło się z problemu niepewności, a mianowicie z tego, że działający nie byli pewni, czy w ogóle spełniają wymagania etyczne ascezy wewnątrzświatowej, a więc czy
są naprawdę „inni” (Pettenkofer 2010: 188). Szukali przez to działań, poprzez które
mogliby upewnić siebie i innych co do swej postawy. Główne znaczenie miała idea
dowodu, upewnienia się (Bewährung), sprawdzianu, który w przypadku protestantów
dawał się wprawdzie przeprowadzić poprzez pomiar sukcesu gospodarczego, ale nie
był przeprowadzany ze względu na ten sukces (tamże, s. 188).
Na pierwszy rzut oka mechanizm ten nie ma zbyt wiele wspólnego z KOR-em. Wszak niektórych późniejszych aktywistów, zwłaszcza Jacka Kuronia, można
z pewnością określić jako zoon politikon, kogoś, kto jest świadom politycznych skutków swoich działań. Zarazem właśnie w przypadku Kuronia znaleźć można oznaki
owej logiki upewnienia się, o której była mowa. Nie chodziło mu o działanie czysto
instrumentalne, lecz wartościoworacjonalne w sensie Webera, nawet jeśli nie było
ono motywowane etyką sumienia, a etyką odpowiedzialności.
Polityczny program opozycji zmierzał w dłuższym okresie do korzystniejszego
rozwiązania sprzeczności wewnątrzsystemowych, wymagał jednak od aktywistów
obrony przestrzeni wolności od państwa, a więc (krótkookresowo) właśnie nie sukcesu politycznego, lecz odżegnania się od „kłamstwa”, tak dalece, jak to tylko możliwe. W roku 1974 Kuroń skonkretyzował tę regułę zachowania. Jako jedną z dwóch
słabości opozycyjnej strategii niezależnych inicjatyw omawiał trudność w oddzieleniu ruchu od tych form działalności, które mu szkodzą, a więc nie są opozycyjne
(w jego rozumieniu). Chodziło mu o aktywności, które wprawdzie w większych lub
mniejszych sprawach walczą z totalitaryzmem przy użyciu pustych słów, ale jednocześnie też go usprawiedliwiają lub chwalą (1974: 19). Tymczasem, nawiązując do
Aleksandra Sołżenicyna, „nie wolno uczestniczyć w kłamstwie. Nigdy, pod żadnym
pozorem i za żadną cenę” (1974: 20). Kuroń dodaje: „Każdy, kto publicznie głosi
myśli, w które nie wierzy, godzien jest potępienia” (tamże).
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 115
Ta reguła postępowania odnosiła się do znanego rozróżnienia między opozycjonistami a „białymi gnidami”, ale w ramach nowego programu politycznego nabrała bardziej radykalnego znaczenia. Dla opozycji reformistycznej lat sześćdziesiątych rozróżnienie między opozycjonistami a ugodowymi członkami inteligencji
musiało pozostawać płynne, wszak także opozycjoniści dążyli do przeprowadzenia
zmian w ramach oficjalnych struktur, nie mogli więc uniknąć tego, by być w tych
strukturach, a tym samym do pewnego stopnia je podtrzymywać i co za tym idzie,
„uczestniczyć w kłamstwie”. Wraz z odwrotem od komunizmu reformistycznego
i powstaniem programu opowiadającego się wyraźnie za obroną przestrzeni wolności, odrębnej od oficjalnych struktur, wspomniana granica stała się istotna dla
oceny działania. Opozycjonistą był ten, kto przyczyniał się do powiększania owej
przestrzeni wolności i jak dalece to możliwe, przeciwdziałał logice systemu, a więc
ten, kto w sensie Webera odżegnywał się od zanurzenia w codzienność i uwikłania
w świat (1972 [1920]: 142).
W tej sytuacji nie było jednak pewności, czym jest działanie „naprawdę” opozycyjne. Gdy tylko ktoś uznał etos „nowych niepokornych” za atrakcyjny czy za
rodzaj zobowiązania, musiał z jednej strony udowodnić sobie i innym, że naprawdę
jest opozycjonistą, a nie „białą gnidą”, z drugiej jednak musiał też brać pod uwagę,
że nie było pewności, do jakiego stopnia można być opozycjonistą nie narażając się
na aresztowanie i pozbawienie możliwości dalszego działania. Bycie opozycjonistą
nie było więc skutkiem pojedynczej decyzji o proteście, lecz serii mniejszych decyzji o angażowaniu się w coraz dalej idące formy „upewniania się”. W roku 1974
za opozycjonistę mógł uchodzić ktoś, kto angażował się w dyskusje o powojennej
historii Polski. W roku 1975 można było dowieść swej tożsamości opozycyjnej,
uczestnicząc w protestach przeciwko relegowaniu studentów lub przeciwko planowanym zmianom w konstytucji. Latem 1976 roku tożsamość opozycyjna dowodziła
swej wiarygodności w pomocy rodzinom aresztowanych itd. W tej sytuacji młodzi
domagali się od starszych dowodu tożsamości opozycyjnej i założenia KOR-u jako
komitetu działającego otwarcie. Nie było jednak tak, że opisana dynamika napędzana była ciągle przez te same osoby. Na początku podstawowe znaczenie miał z pewnością Jacek Kuroń, który przez stałość własnych przekonań i własne „upewnianie
się” bez wątpienia przyczynił się do przekonania innych o własnej racji (Friszke
i Paczkowski 2008: 47). Latem 1976 roku rząd wysłał jednak Kuronia na ćwiczenia
wojskowe poza Warszawą. Gdy ten wrócił, pomoc aresztowanym była w toku, organizowana i koordynowana przez innych, tak że musiał on szukać dla siebie nowej
roli. Poszedł więc krok dalej i upublicznił swój prywatny numer telefonu, tak by
wszystkie meldunki o represjach spływały do jego mieszkania i by mógł wydawać
biuletyn informacyjny. Początkowo to młodsi inspirowali starszych do odważenia
się na następny krok. Najpóźniej od momentu podziału na KOR i ROPCiO konkurencja między obiema organizacjami przyczyniła się jednak do tego, że uczestnicy
motywowani byli do coraz to nowych form „upewniania się”. Różne poglądy na
temat tego, czym jest i powinna być opozycja, stały się z biegiem lat motorem
rozszerzenia tejże opozycji (Friszke i Paczkowski 2008: 40, 77 i nast., 104 i nast.,
110, 264, 303).
116
HELLA DIETZ
Kolejną fazą, decydującą o utrwaleniu się indywidualnej kariery dewiacyjnej,
było aresztowanie i idąca z nim w parze zmiana tożsamości publicznej (Becker 1973
[1963]: 28 i nast.). Dokonując porównania karier dysydenckich w NRD i karier opozycyjnych w Polsce, Helena Flam wykazała, że wprawdzie w obu krajach aktywiści
odnosili się do uczuć wstydu, gdy wyjaśniali, jak doszło do tego, że zaangażowali
się w protesty, ale też, że główna różnica między nimi polegała na tym, iż kariery
dysydentów w NRD kończyły się w momencie aresztownia, podczas gdy w Polsce
ulegały od tego momentu przyspieszeniu (Flam 1998: 164)18. W tym kontekście
wszystkie wymienione wcześniej aspekty oddziaływały łącznie. Tak więc kontakty
w środowisku niepokornych umożliwiały aresztowanym nauczenie się, jak można
dokonywać działań dewiacyjnych przy minimum gniewu, a więc wiedzieli oni, jak
się mają zachowywać. Fakt, że inni siedzieli na korytarzu, dawał im poczucie bycia
częścią grupy. Jednocześnie wiedza ta prowadziła do tego, że pragnęli upewnić się
w swej postawie przed sobą i przed grupą: „Wiedziałem, że nie będą mnie bić ani torturować. Groziły mi najwyżej dwa lub trzy lata więzienia. Bałem się czegoś innego,
że nie zachowam się dobrze, że kogoś zdradzę.” (anonim, cyt. za Flam 1998: 165)19.
W ten sposób domykała się „kariera moralna” (Goffman 1961: 128, 148) – aktywiści przyswajali sobie nowe kryteria oceny samych siebie i innych osób. Poszerzanie się opozycji poprzez logikę upewniania się trwało jednak nadal, prowadząc
w kolejnych latach do wielu inicjatyw opozycyjnych, które pokazywały, że idea
samoobrony społeczeństwa do pewnego stopnia rzeczywiście stała się przeżywaną
rzeczywistością.
Podsumowanie
Nie można odpowiedzieć na pytanie o powstanie KOR-u posługując się środkami
oferowanymi przez istniejące teorie badań nad protestem, bowiem KOR nie powstał
dlatego, że po wyważeniu kosztów i korzyści aktywiści doszli latem 1976 roku do
przekonania, że protest byłby dla nich racjonalną opcją. Powstanie KOR-u było raczej jednym z wielu etapów procesu mobilizacji i rozszerzania się opozycji, w którego przebiegu aktywiści wypracowywali czy też przyswajali sobie etos „nowych
niepokornych” i związaną z nim tożsamość zbiorową. Stopniowo zastępowali przy
tym reguły „normalnego” porządku alternatywną regułą zachowania, mówiącą, że
nie należy żyć w kłamstwie. Przeciwstawiali też oficjalnym strukturom niezależne
18
Flam sprowadza to przyspieszenie do etosu inteligenckiego oraz specyficznego pojęcia godności. Poprzez to odniesienie nie może ona jednak wyjaśnić, dlaczego etos ten prowadził do kariery
opozycyjnej dopiero od połowy lat siedemdziesiątych, ani też dlaczego doszło do zadziwiającego
wzrostu dynamiki polskiej opozycji. Wszak opozycję polską charakteryzowało nie tylko to, że po
aresztowaniu opozycjoniści pozostawali w swojej roli, ale także i to, że coraz więcej aktywistów
brało na siebie ryzyko aresztowania i angażowania się w coraz szerzej zakrojone formy działalności.
19
Flam również wskazuje na tożsamościowy aspekt strachu, ale nie czyniąc zeń argumentu teoretycznego. Pisze: „Niesieni na szczyty prestiżu przez logikę własnej działalności i osiągnięć, bohaterowie obawiali się też upadku z tych szczytów. Wielu bało się, że rozczaruje samych siebie i swych
sojuszników haniebnymi aktami tchórzostwa.” (1998: 164).
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 117
inicjatywy. Ponieważ oczekiwana korzyść była równie niepewna, jak odpowiedź na
pytanie, jak zastosować nową maksymę postępowania, działalność opozycyjna stała
się działaniem, poprzez które opozycjoniści udowadniali sobie i innym, że w istocie
są prawdziwymi opozycjonistami, a nie na przykład „białymi gnidami”.
Wyjaśnienie to można by z pewnością przenieść także na inne ruchy protestujące
w sytuacjach dużej niepewności. Nie nadaje się jednak ono z pewnością do tego, by
wyjaśnić powstanie dowolnego ruchu społecznego w krajach socjalistycznych. Na
przykład nie można go zastosować do powstania Solidarności w roku 1980. Wszak
Solidarność nie cechowała się właśnie ascezą wewnątrzświatową. W dużo większej
mierze stanowiła część systemu politycznego i poddana była raczej logice kompromisu niż „dowodu”.
Przełożył z niemeickiego
Michał Kaczmarczyk
Literatura
Arato, Andrew. 1981. Civil Society against the State: Poland 1980–81. „Telos” 47: 23–47.
Arato, Andrew i Jean Cohen. 1992. Civil Society and Political Theory. Cambridge: MIT.
Arndt, Agnes. 2007. Intellektuelle in der Opposition. Diskurse zur Zivilgesellschaft in der Volksrepublik Polen. Frankfurt/Main: Campus.
Bakuniak, Grzegorz i Krzysztof Nowak. 1987. The Creation of a Collective Identity in a Social
Movement. The Case of Poland. „Theory and Society” 16(3): 401–429.
Becker, Howard. 1973 [1963]. Außenseiter. Zur Soziologie abweichenden Verhaltens. Frankfurt/
Main: Suhrkamp.
Böckenförde, Ernst Ludwig. 1987. Zur Einführung. W: E.L. Böckenförde i R. Spaemann (red.).
Menschenrechte und Menschenwürde: historische Voraussetzungen – säkulare Gestalt –
christliches Verständnis. Stuttgart: Klett-Cotta, s. 10–15.
Brandys, Kazimierz. 1996 [1981]. Warschauer Tagebuch: Die Monate davor 1978–1981.
Frankfurt/Main: Suhrkamp.
Bredow, Hans von. 1992. Der KSZE-Prozeß: Von der Zähmung zur Auflösung des Ost-West-Konflikts. Darmstadt: Wissenschaftliche Buchgesellschaft.
Brumberg, Abraham (red.). 1983. Genesis of a Revolution. New York: Vintage Books.
Ciżewska, Elżbieta. 2010. Filozofia publiczna Solidarności. Solidarność 1980–1981 z perspektywy republikańskiej tradycji politycznej. Warszawa: Narodowe Centrum Kultury.
Crighton, Eisabeth. 1985. Resource Mobilization and Solidarity: Comparing Social Movements
across Regimes. W: B. Misztal (red.). Poland after Solidarity. The Social Movement versus
the State. New Brunswick: Transaction Books: 113–132.
Cywiński, Bohdan. 1971. Rodowody niepokornych. Warszawa: Biblioteka „Więzi”.
Dewey, John. 2001 [1927]. Die Öffentlichkeit und ihre Probleme. Berlin/Wien: Philo.
Dobry, Michel. 2001. ,Ereignisse’ und Situationslogik: Lehren, die man aus der Untersuchung
von Situationen politischer Unübersichtlichkeit ziehen kann. W: A. Suter i M. Hettling
(red.). Struktur und Ereignis. Göttingen: Vandenhoeck & Ruprecht, s. 75–98.
Durkheim, Émile. 1981 [1912]. Die elementaren Formen des religiösen Lebens. Frankfurt/
Main: Suhrkamp.
Fehr, Helmut. 1996. Unabhängige Öffentlichkeit und soziale Bewegungen: Fallstudien über
Bürgerrechtsbewegungen in Polen und der DDR. Opladen: Leske und Budrich.
118
HELLA DIETZ
Flam, Helena. 1998. Mosaic of Fear: Poland and East Germany before 1989. New York: Columbia UP.
Friszke, Andrzej. 2011. Czas KOR-u. Jacek Kuroń a geneza Solidarności. Kraków: Znak.
Friszke, Andrzej. 2010. Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi. Kraków: Znak.
Friszke, Andrzej i Andrzej Paczkowski (red.). 2008. Niepokorni: Rozmowy o Komitecie Obrony
Robotników: Relacje członków i współpracowników Komitetu Obrony Robotników zebrane
w 1981 roku. Kraków: Znak.
Friszke, Andrzej. 1997. Oaza na Kopernika: Klub Inteligencji Katolickiej 1956–1989. Warszawa: Biblioteka „Więzi”.
Garfinkel, Harold. 2004 [1967]. Studies in Ethnomethodology. 11. Aufl. Oxford, Malden: Blackwell.
Gawin, Dariusz. 2002. „Solidarność” – republikańska rewolucja Polaków. W: D. Gawin (red.).
Lekcja Sierpnia. Dziedzictwo „Solidarności” po dwudziestu latach. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 161–188.
Glenn, John K. 2001. Framing Democracy: Civil Society and Civic Movements in Eastern Europe. Stanford: UP.
Goffman, Erving. 1986 [1963]. Stigma: Notes on the Management of Spoiled Identity. New
York: Touchstone.
Goffman, Erving. 1961. The Moral Career of the Mental Patient. W: E. Goffman (red.). Asylums. New York: Anchor, s. 125–169.
Goodwin, Jeff i James M. Jasper. 1999. Caught in a Winding, Snarling Vine: The Structural Bias
of Political Process Theory. „Sociological Forum” 14 (1): 27–54.
Goodwyn, Lawrence. 1991. Breaking the Barrier: The Rise of Solidarity in Poland. New York:
Oxford UP.
Hirsch, Helga. 1985. Bewegungen für Demokratie und Unabhängigkeit in Polen 1976–1980.
Mainz, München: Grünewald, Kaiser.
Hoffmann, Stefan-Ludwig. 2010. Einführung. Zur Genealogie der Menschenrechte. W:
S.-L. Hoffmann (red.). Moralpolitik. Geschichte der Menschenrechte im 20. Jahrhundert.
Göttingen: Wallstein, s. 7–37.
Holzer, Jerzy. 1983. „Solidarność” 1980–81. Geneza i historia. Warszawa: Krąg.
Japp, Klaus P. 1984. Selbsterzeugung oder Fremdverschulden. Thesen zum Rationalismus in den
Theorien sozialer Bewegungen. „Soziale Welt” 35(3): 313–329.
Joas, Hans. 2004. Braucht der Mensch Religion? Über Erfahrungen der Selbsttranszendenz.
Freiburg, Basel, Wien: Herder.
Joas, Hans. 2011. Die Sakralität der Person. Eine neue Genealogie der Menschenrechte. Frankfurt/Main: Suhrkamp.
Karabel, Jerome. 1993. Polish Intellectuals and the Origins of Solidarity: the Making of an
Oppositional Alliance. „Communist and Post-Communist Studies” 26 (1): 25–46.
Karłowicz Dariusz. 2002. „Solidarność” jako Kościół. W: D. Gawin (red.). Lekcja Sierpnia. Dziedzictwo „Solidarności” po dwudziestu latach. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 39–61.
Kisielewski, Stefan. 1971. One Kind of Magic. „Survey” 17(3): 90–97. [Pseudonim: Tomasz
Stalinski].
Kitschelt, Herbert. 1999. Politische Gelegenheitsstrukturen in Theorien sozialer Bewegungen
heute. W: A. Klein, H.-J. Legrand i T. Leif (red.). Neue Soziale Bewegungen. Impulse, Bilanzen und Perspektiven. Opladen: Wiesbaden, s. 144–163.
Knöbl, Wolfgang. 2007. Die Kontingenz der Moderne. Wege in Europa, Asien und Amerika. Frankfurt a.M., New York: Campus.
Kołakowski, Leszek. 1971. Hope and Hopelessness. „Survey” 17(80): 37–52.
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 119
Kołakowski, Leszek. 1957. Istota i istnienie w pojęciu wolności. W: Światopogląd i życie codzienne. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 104–121.
Kowalska, Anna. 2011. Folklor tamtych lat. Warszawa: Biblioteka „Więzi”.
Kowalski, Sergiusz. 1990. Krytyka solidarnościowego rozumu. Warszawa: Wyd. PEN.
Krzemiński, Ireneusz. 1997. Solidarność. Projekt polskiej demokracji. Warszawa: Oficyna Naukowa.
Kubik, Jan. 1994. The Power of Symbols against the Symbols of Power. The Rise of Solidarity
and the Fall of State Socialism in Poland. University Park: The Pennsylvania State UP.
Kubik, Jan i Amy Lynch. 2006. The Original Sin of Poland’s Third Republic: Discounting
“Solidarity” and its Consequences for Political Reconciliation. „Polish Sociological Review” 1(153): 9–38.
Kuczyński, Paweł i Marcin Frybes. 1994. W poszukiwaniu ruchu społecznego. Wokół socjologii
Alaina Touraine’a. Warszawa: Oficyna Naukowa.
Kula, Witold. 1958. Rozważania o historii. Warszawa: PWN.
Kuroń, Jacek. 1972. Postawy ideowo-etyczne a więź społeczna. Dyskusja nad Rodowodami
niepokornych. „Znak” 6(216): 785–795 [Pseudonym: Elżbieta Borucka].
Kuroń, Jacek. 1991 [1989]. Glaube und Schuld: Einmal Kommunismus und zurück. Berlin/
Weimar: Aufbau [pol. Wina i kara. Do i od komunizmu. Warszwa: Niezależna Oficyna Wydawnicza 1987].
Kuroń, Jacek. 1977. Myśli o programie działania. „Aneks” 13/14: 4–32.
Kuroń, Jacek. 1974. Opozycja polityczna w Polsce. „Kultura” 319: 3–21.
Kuroń, Jacek i Karol Modzelewski. 1966. List otwarty do Partii. Paryż: Instytut Literacki.
Laba, Roman. 1991. The Roots of Solidarity. A Political Sociology of Poland's Working-Class
Democratization. Princeton: Princeton UP.
Latoszek, Marek. 2005. „Solidarność”: ruch społeczny, rewolucja czy powstanie. W: M. Latoszek (red.). „Solidarność” w imieniu narodu i obywateli. Kraków: Arcana, s. 240–282.
Latoszek, Marek. 2006. „Solidarity”. A Contribution to Social Movement Theory. „Polish Sociological Review” 1: 39–53.
Lipski, Jan Józef. 1985. A History of the Workers' Defense Committee in Poland, 1976–1981.
Berkeley: University of California Press.
Maritain, Jacques. 1950 [1936]. Christlicher Humanismus: Politische und geistige Frageneiner
neuen Christenheit. Heidelberg: Pfeffer.
Mason, David S. 1989. Solidarity as a New Social Movement. „Political Science Quarterly”
104 (1): 41–58.
McAdam, Doug, John D. McCarthy i Mayer Zald (red.). 1996. Comparative Perspectives on
Social Movements: Political Opportunities, Mobilizing Structures, and Cultural Framings.
New York: Cambridge UP.
McAdam, Doug. 1982. Political Process and the Development of Black Insurgency, 1930–1970.
Chicago: The University of Chicago Press.
McCarthy, John D. i Mayer N. Zald. 1977. Resource Mobilization and Social Movements:
A Partial Theory. „American Journal of Sociology” 82 (6): 1212–1241.
McCarthy, John D. i Mayer N. Zald. 2002. The Enduring Vitality of the Ressource Mobilization
Theory of Social Movements. W: J. Turner (red.). Handbook of Sociological Theory. New
York: Kluwer, s. 533–565.
Melucci, Albert. 1999. Soziale Bewegungen in komplexen Gesellschaften. W: A. Klein, H.-J.
Legrand i T. Leif (red.). Neue Soziale Bewegungen. Impulse, Bilanzen und Perspektiven.
Wiesbaden: Opladen, s. 114–130.
Micewski, Andrzej. 1978. Katholische Gruppierungen in Polen: PAX und Znak 1945–1976.
München, Mainz: Kaiser, Grünewald.
120
HELLA DIETZ
Michnik, Adam. 1977. Kościół, Lewica, Dialog. Paryż: Instytut Literacki.
Mielczarek, Adam. 2011. Ruch „Solidarności” w świetle teorii ruchów społecznych. W: K.
Ciechorska-Kulesza, R. Kossakowski i P. Łuczeczko. Kultura Solidarności. Gdańsk: Wydawnictwo Orbis Exterior, s. 107–133.
Miłosz, Czesław. 1954 [1951]. Verführtes Denken. Köln/Berlin: Kiepenheuer &Witsch.
Misztal, Bronisław (red.). 1985. Poland after Solidarity. The Social Movement versus the State.
New Brunswick: Transaction Books.
Moravcsik, Andrew. 1995. Explaining International Human Rights Regimes: Liberal Theory
and Western Europe. „European Journal of International Relations” 1(2): 157–189.
Müller, Klaus. 1991. Nachholende Modernisierung? Die Konjunkturen der Modernisierungstheorie und ihre Anwendung auf die Transformation der osteuropäischen Gesellschaften.
„Leviathan” 2: 261–191.
Osa, Maryjane. 2003. Solidarity and Contention. Networks of Polish Opposition. Minneapolis:
University of Minnesota Press.
Ost, David. 1990. Solidarity and the Politics of Anti-Politics. Philadelphia: Temple UP.
Pettenkofer, Andreas. 2012. Von der Situation ergriffen. Emotionen in der pragmatistischen
Tradition. W: R. Schützeichel i A. Schnabel (red.). Emotionen, Sozialstruktur und Moderne.
Wiesbaden: VS, s. 201–226.
Pettenkofer, Andreas. 2010. Radikaler Protest: Zur soziologischen Theorie politischer Bewegungen. Frankfurt/New York: Campus.
Pöllinger, Sigrid. 1998. Der KSZE/OSZE Prozess: Ein Abschnitt europäischer Friedensgeschichte. Wien: Braumüller.
Rojek, Paweł. 2009. Semiotyka solidarności. Analiza dyskursów PZPR i NSZZ Solidarność
w 1981 roku. Kraków: Nomos.
Schlotter, Peter. 1999. Die KSZE im Ost-West-Konflikt. Wirkung einer internationalen Institution. Frankfurt/Main, New York: Campus.
Segert, Dieter. 2002. Die Grenzen Osteuropas, 1918, 1945, 1989: drei Versuche im Westen anzukommen. Frankfurt: Campus.
Snow, David A. i Robert D. Benford. 1988. Ideology, Frame Resonance, and Participant Mobilization. W: B. Klandermans, H. Kriesi i S. Tarrow (red.). From Structure to Action: Social
Movement Participation across Cultures. Greenwich: JAI Press, s. 611–639.
Staniszkis, Jadwiga. 1984. Poland's Self-Limiting Revolution. Princeton: Princeton UP.
Szymanski, Berenika. 2012. Theatraler Protest und der Weg Polens zu 1989: Zum Aushandeln
von Öffentlichkeit im Jahrzehnt der Solidarność. Bielefeld: transkript.
Śpiewak, Paweł. 1987. Alexis de Tocqueville i Hannah Arendt o „Solidarności”. „Res Publica”
5: 83–88.
Śpiewak, Paweł. 1999. Spór o Polskę. Warszawa: WN PWN.
Świda-Ziemba, Hanna. 1998. Człowiek wewnętrznie zniewolony: Problemy psychosocjologiczne minionej formacji. 2. Auflage, Warszawa: Uniwersytet Warszawski.
Szpotański, Janusz. 1971. Satyra podziemna. Paryż: Instytut Literacki.
Tarrow, Sidney G. 1994. Power in Movement: Social Movements, Collective Action, and Politics. Cambridge/New York: Cambridge UP.
Tatur, Melanie. 1989. Solidarność als Modernisierungsbewegung: Sozialstruktur und Konflikt
in Polen. Frankfurt/Main, New York: Campus.
Tatur, Melanie. 1990. Moralischer Protest und politische Innovation in Polen. W: K. Mänicke-Gyngyösi i R. Rytlewski (red.). Lebensstile und Kulturmuster in sozialistischen Gesellschaften. Köln: Wissenschaft und Politik, s. 95–107.
„NOWI NIEPOKORNI”. POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW JAKO WYZWANIE... 121
Thaa, Winfried. 1996. Die Wiedergeburt des Politischen: Zivilgesellschaft und Legitimitätskonflikt in den Revolutionen von 1989. Opladen: Leske und Budrich.
Thomas, Daniel C. 1999. Boomerangs and Superpowers: The ‘Helsinki Network’ and Human
Rights in U.S. Foreign Policy. San Domenico: EUI, Robert Schuman Centre.
Touraine, Alain. 1973. Production de la société. Paris: Seuil.
Touraine, Alain. 1982. Solidarité. Paris: Fayard.
Turowicz, Jerzy. 1938. O „dwu katolicyzmach”. „Gazeta Kościelna” 45 (14): o.S.
Veen, Hans-Joachim. 2007. Einführung. W: H.-J. Veen, U. Mählert i P. März (red.). Wechselwirkungen Ost-West. Dissidenz, Opposition und Zivilgesellschaft 1975–1989. Köln: Böhlau,
s. 7–16.
Walicki, Andrzej. 1993. Zniewolony umysł po latach. Warszawa: Czytelnik.
Wierzbicki, Piotr. 1979. Traktat o gnidach. „Zapis” 9: 106–126.
Wójcicki, Kazimierz. 2007. Polen: Die intellektuelle Formierung der Opposition seit den
1970er Jahren. W: H.-J. Veen, U. Mählert i P. März (red.). Wechselwirkungen Ost-West.
Dissidenz, Opposition und Zivilgesellschaft 1975–1989. Köln: Böhlau, s. 47–53.
Zespół Więzi. 1958. Rozdroża i wartości. „Więź” 2 (1): o.S.
The „New Defiant Ones”. The Emergence of the Workers’ Defense Committe
as a Challenge to Sociological Theory
Summary
The emergence of Poland’s Komitet Obrony Robotników, KOR, is a challenge for social
movement research whose concepts were mainly developed studying movements in Western
democratic countries. The currently dominating structuralist rationalist approach tends to reduce
protests to a strategic reaction to favourable opportunity structures. Although this approach
offers an adequate evolutionary explanation for KOR’s success, it does not offer a convincing
causal explanation for its emergence and the mobilization of activists. This article develops
an alternative explanation, using concepts from theories of collective identity, american
pragmatism, Émile Durkheim, and Max Weber.
Key words: social movements; Solidarnosc; social mobilization; collective identity,
pragmatism.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Dorota Hall
Polska Akademia Nauk
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ:
STAN DEBATY AKADEMICKIEJ
I WYBRANE WĄTKI BADAŃ PROWADZONYCH W POLSCE
Debata akademicka na temat „chrześcijan LGBT” skoncentrowana jest na zagadnieniu
konfliktu między wiarą a homoseksualnością oraz na sposobach jego rozwiązywania. Źródło tego konfliktu umiejscawia się zwykle w obrębie tradycji religijnych, które wykreowały
i podtrzymują negatywny obraz homoseksualności. Z kolei jednostkę przedstawia się jako
zindywidualizowanego aktora, który uruchamia olbrzymią sprawczość, uzgadniając ze sobą
religijny i seksualny wymiar swojego życia. Badania autorki prowadzone w Polsce, zwłaszcza
w środowisku Wiary i Tęczy, grupy „chrześcijan LGBT”, każą jednak przesunąć ciężar analiz
z indywidualnej sprawczości na społeczną strukturę i na wiele sposobów umiejscawiać doświadczenia uczestników tej grupy w sieci dyskursywnych i społecznych zależności. Proponowana interpretacja uwzględnia zatem uwikłanie jednostek w dyskursy religijne, medyczne,
emancypacyjne oraz w grę pomiędzy nimi. Zwraca także uwagę na różnice w sposobach integrowania wiary i nienormatywności seksualnej na poziomie osobistym, które uwarunkowane
są wiekiem i płcią poszczególnych osób oraz ich pochodzeniem społecznym i wyznaniowym.
Głowne pojęcia: religia; chrześcijaństwo; Kościół katolicki; LGBT; homoseksualność;
emancypacja.
Niniejszy artykuł przedstawia zasadniczy kształt debaty akademickiej na temat religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, i nienormatywności seksualnej w krajach euroamerykańskiej Północy. Konfrontuje on wybrane wątki wyłaniające się z tej debaty ze wstępnymi ustaleniami niezakończonego jeszcze projektu badawczego, który poświęcony
jest kwestiom religii i nieheteronormatywności w Polsce1. Tekst uwypukla problem
uwikłania jednostki w struktury dyskursywne, które rządzą wyobraźnią społeczną,
oraz jej zakorzenienia w lokalnych uwarunkowaniach społecznych i kulturowych.
Moje badania polegają przede wszystkim na prowadzeniu wywiadów biograficznych tematycznych (skoncentrowanych na sprawach związanych z wiarą i seksualnością/płciowością) z osobami, które deklarują się jako wierzące, nie mieszczą
się w heteroseksualnej i/lub płciowej normie, a jednocześnie nie starają się represjonować swej nienormatywności, jak również na obserwacji uczestniczącej na nabożeństwach i spotkaniach organizowanych przez środowiska określające się jako
„chrześcijanie LGBT” lub im bliskie. Dotychczas wzięłam udział w niemal dwuInstytut Filozofii i Socjologii, e-mail: [email protected]
1
Realizowany przeze mnie projekt „Instytucjonalny i indywidualny wymiar religijności osób
LGBT w Polsce” (2011–2014) finansowany jest przez Narodowe Centrum Nauki. Środki przeznaczono na podstawie decyzji numer DEC-2011/01/D/HS6/03877.
124
DOROTA HALL
dziestu spotkaniach warszawskiego oddziału grupy Wiara i Tęcza, imprezach okolicznościowych, na których obecni byli uczestnicy tej grupy (np. warszawska Parada
Równości w czerwcu 2012 roku), kilku nabożeństwach Zjednoczonego Kościoła
Chrześcijańskiego i Reformowanego Kościoła Katolickiego, czyli wspólnot religijnych pozostających w więzi z Wiarą i Tęczą, w rekolekcjach zorganizowanych przez
Kościół Episkopalny, które odbyły się w 2012 roku pod Poznaniem, gdzie większość
uczestników (dziewięciu z dwunastu) było związanych z Wiarą i Tęczą, w dwóch rekolekcjach katolickich prowadzonych w 2012 roku dla Wiary i Tęczy w zakonnych
ośrodkach rekolekcyjnych na południu Polski, z których każde zgromadziły około
trzydziestu osób pochodzących z różnych części kraju, oraz w licznych nieformalnych spotkaniach uczestników tej wspólnoty.
Wiara i Tęcza jest, by tak rzec, naturalnym terenem rozpoznań z uwagi na podjęty temat, gdyż definiuje się jako grupa „chrześcijan LGBTQ”. Powstała ona pod
koniec 2010 roku, kiedy to blog prowadzony przez osobę poruszającą temat wiary
i nienormatywności seksualnej oraz płciowej wyewoluował w stronę internetową
Wiara i Tęcza. Odbyło się to za namową sympatyków bloga i szybko zaowocowało działalnością poza Internetem: natychmiast stworzono oddziały w Krakowie
i Poznaniu, w 2011 roku także w Warszawie i Trójmieście, następnie zaczęły się
organizować wspólnoty w Katowicach i Szczecinie. Wiara i Tęcza funkcjonuje także
jako zamknięty profil dyskusyjny na Facebooku, na którym zarejestrowanych jest
aktualnie ponad dwustu uczestników. Działa jako swego rodzaju grupa wsparcia,
ale ma także aspiracje reformatorskie. Na stronie internetowej przedstawia się ona
w następujący sposób:
„Zmieniając świadomość wewnątrz Kościoła, przyczyniamy się do zwiększenia
tolerancji, a następnie akceptacji w całym społeczeństwie, oraz do zwiększenia poziomu wzajemnej życzliwości. Jesteśmy grupą polskich chrześcijan LGBTQ (lesbians, gays, bisexuals, transsexuals, queers) oraz rodzin i przyjaciół. Większość z nas
jest wyznania rzymskokatolickiego, ale jesteśmy grupą szeroko otwartą ekumenicznie – dla ludzi różnych wyznań, a także poszukujących i niewierzących. Uważamy,
że oparte na miłości związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych są źródłem dobra i powinny być zaakceptowane w społeczeństwie i w każdym Kościele”2.
Z Wiarą i Tęczą związanych jest – przez uczestnictwo w spotkaniach, rekolekcjach, a przynajmniej w grupie na Facebooku – większość, bo 35 osób, z którymi odbyłam, nagrywane, rozmowy na użytek relacjonowanych tu badań. Do pozostałych
respondentów docierałam przez własne kontakty i znajomości – i dalej, metodą kuli
śniegowej. Dotychczas przeprowadziłam w sumie 49 wywiadów z osobami, które
deklarują się jako wierzące, współtworzą związki jednopłciowe i/lub uważają się
za gejów, lesbijki lub osoby biseksualne (23 mężczyzn i 16 kobiet), lub też sytuują się w obszarze transpłciowości (10 osób, z których trzy dokonały korekty płci
w kierunku kobieta-mężczyzna, trzy w kierunku odwrotnym, dwie to transwestyci,
i dwie uważają się za mężczyznę w ciele kobiety, lecz nie dokonały żadnych zmian
2
Strona internetowa Wiary i Tęczy: https://sites.google.com/site/wiaratecza/home (dostęp:
10.05.2013).
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
125
chirurgicznych, ani nie stosują terapii hormonalnej – część z tych osób określa się
dodatkowo jako geje, lesbijki lub osoby biseksualne)3.
Moi rozmówcy byli w wieku od 19 do 77 lat, z przewagą dwudziestokilkui trzydziestokilkulatków. Pochodzą z miast i miasteczek rozsianych po kraju, a dziś
mieszkają przede wszystkim w Warszawie lub pod Warszawą (30 osób), Krakowie,
Poznaniu i aglomeracji śląskiej; dwóch wyemigrowało z Polski (obydwaj związani
są z Wiarą i Tęczą). Niemal wszyscy mają za sobą studia akademickie lub studiują,
a w dzieciństwie i/lub wczesnej młodości przeszli silną socjalizację religijną. Zwykle kształtowano w nich katolicki światopogląd i wzorce uczestnictwa w katolickich
praktykach religijnych: normę stanowiło regularne uczestnictwo w niedzielnych
mszach oraz w katechezie. Wielu było ministrantami, bielankami, lektorami, śpiewało w chórze, brało udział w tzw. oazie (Ruch Światło-Życie) czy też duszpasterstwie
młodzieży, a później w duszpasterstwie akademickim. Niektórzy mężczyźni żywe
zainteresowanie sprawami wiary decydowali się realizować w seminariach duchownych, z których w końcu rezygnowali, niekiedy pod naciskiem przełożonych i w bezpośrednim związku ze swoją nieheteroseksualnością, lub na studiach teologicznych.
Wiele osób związało się też w którymś momencie z Odnową w Duchu Świętym,
niektóre brały udział w rekolekcjach ignacjańskich organizowanych przez jezuitów.
Jeśliby chcieć wyliczyć wszystkie wspólnoty katolickie, w których moi rozmówcy
uczestniczyli, lista byłaby niezwykle długa. Znalazłyby się na niej i powszechnie
rozpoznawalne ruchy, jak wspomniane już oaza czy Odnowa w Duchu Świętym,
i inne mniej lub bardziej znane grupy, na przykład Rodziny Nazaretańskie, Ruch
Akademicki „Pod Prąd”, Wspólnota Życia Chrześcijańskiego. Dziś jednak mało kto
jest nadal związany z tymi środowiskami – niektórzy zostali z nich bezpośrednio
wykluczeni ze względu na nienormatywność swych relacji lub pragnień, których nie
chcieli temperować, inni sami zrezygnowali z uczestnictwa, odczuwając niewygodę
związaną z ukrywaniem własnego sposobu życia.
Poniższe rozważania koncentrują się na sytuacji osób, które rozpoznają w sobie
pragnienia homoseksualne i pomija specyficzne kwestie, jakie się wiążą z transpłciowością. Jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na ograniczenia
dotyczące długości artykułu. Po drugie, z uwagi na zakreślony obszar tematyczny
tego tekstu: chodzi tu o wyraźne nawiązanie do dotychczasowych badań nad religią
i nieheteronormatywnością, a te skupiały się na problematyce nieheteroseksualności.
Żegnając się w tym miejscu z wątkiem transpłciowości, dodam jeszcze tylko, że
wydaje się interesujące, iż osoby transpłciowe w sposób widoczny z Wiarą i Tęczą
są związane, inicjator grupy jest zresztą osobą transpłciową. W ten sposób w dążeniach emancypacyjnych „chrześcijan LGBT” w Polsce komponent „T” rzeczywiście znajduje swoje miejsce, choć niewątpliwie znajduje je z trudem pod naporem
gejowsko-lesbijskiej większości. Koresponduje to z szerszymi tendencjami w dziedzinie samoorganizacji środowisk LGBT, które można obserwować w naszym kraju
3
Ściśle rzecz biorąc, sześć spośród wywiadów z osobami transpłciowymi przeprowadziła Maria
Dębińska, doktorantka Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, która
przygotowuje rozprawę doktorską na temat transpłciowości.
126
DOROTA HALL
i które tworzą nieco inną trajektorię emancypacyjną niż ta, jaka zdominowała narracje akademickie na temat nieheteronormatywności za sprawą badaczy amerykańskich (Mizielińska 2011).
Dotychczasowe badania w Polsce
O ile badania socjologiczne dotyczące zagadnień związanych z nienormatywnością seksualną i płciową rozwijają się w Polsce prężnie, o tyle problematyka religii
podejmowana była dotychczas raczej na marginesie akademickich rozpoznań prowadzonych w tym nurcie. Owszem, wskazywano na rolę Kościoła rzymskokatolickiego
w kształtowaniu wzoru praworządnego obywatela, mającego obowiązkowo realizować heteroseksualność (Mizielińska 2006), opisywano kontrowersje wokół imprez
w rodzaju marszów równości, w których ważne miejsce zajmowały artykulacje narodowo-katolickie (Kubica 2006; Gruszczyńska 2007), omawiano także wizerunek
homoseksualności przedstawiany na łamach prasy wyznaniowej (Kościańska 2012).
Do rzadkości należą jednak publikacje, w których szerzej analizowano by uwikłanie wierzących osób niewpisujących się w heteroseksualną normę i niestarających
się represjonować swej nienormatywności w szersze struktury dyskursywne. Albo
publikacje skoncentrowane na doświadczeniach tych, którzy uwypuklają kwestie
związane z wiarą i nieheteroseksualnością, formułując opowieść o sobie.
Dorota Majka-Rostek (2002) uwzględniła stosunek gejów i lesbijek do religii
w swoim studium na temat strategii przetrwania i ekspansji wartości, stosowanych
przez mniejszość w warunkach zagrożenia. Na podstawie wywiadów pogłębionych
uznała, że geje i lesbijki przeciwstawiają się instytucji Kościoła oraz: przyjmują postawę ateistyczną, stają się obojętni religijnie, bądź też selektywnie akceptują religijną
doktrynę. Podobnie Jacek Kochanowski (2004), na podstawie analizy listów czytelników do czasopism gejowskich z lat 1996–2001 spostrzegł, że religia jest tematem
wzbudzającym dyskusje, i zidentyfikował dwie zasadnicze postawy gejów wobec religii: odrzucenie heteronormatywnej ideologii promowanej przez Kościół, a zarazem
odrzucenie religii, oraz oscylacja pomiędzy normą heteroseksualną a nienormatywnością homoseksualnych pragnień. W obrębie tej drugiej umiejscowił on zarówno selektywną akceptację nauki kościelnej, jak i przymykanie oczu na homofobię Kościoła, a także podejście reparacyjne, tj. dążenie do „wyleczenia się” z homoseksualizmu.
Kochanowski naświetlił napięcia pomiędzy poszczególnymi postawami, co potwierdziło jego tezę o braku spójnego czy stabilnego modelu „tożsamości gejowskiej”,
którą rozwijał w duchu teorii queer w całej książce. Problematykę jednoczesnego
doświadczania religijności oraz nieheteroseksualności podjęto też w kilku artykułach
relacjonujących badania jakościowe (wywiady i obserwacja uczestnicząca): Kamil
Orłowski (2006) omówił Ekumeniczną Grupę Lesbijek i Gejów Chrześcijan „Berith”,
która działała w Warszawie w latach 1994–2006, a Michał Kocikowski (2011) – narracje biograficzne uczestników lubelskiej grupy reparacyjnej Odwaga.
Należy też odnotować, że istnieją raporty z przeprowadzonych w Polsce badań
ilościowych, w których przedstawiono relacje osób LGBT z Kościołem w kontekście dyskryminacji. Zespół Ireneusza Krzemińskiego ustalił mianowicie, że osoby
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
127
LGBT postrzegają Kościół i skupione wokół niego środowiska jako instytucję najbardziej je dyskryminującą – bardziej niż na przykład media, partie polityczne, pracodawcy (Jóźko 2009: 107–108). Pytanie o to, czy respondenci osobiście, w bezpośrednim kontakcie z przedstawicielem/ami Kościoła doświadczyli odmiennego lub
gorszego traktowania niż osoby heteroseksualne w okresie dwóch lat poprzedzających badanie, włączono z kolei do kwestionariusza na temat sytuacji społecznej osób
homo- i biseksualnych, rozdystrybuowanego pod koniec 2006 roku przez Kampanię
Przeciw Homofobii oraz Lambdę Warszawa wśród tych osób (przez Internet oraz
w miejscach spotkań badanych środowisk). Wyniki sondażu wskazują, że 13% respondentów odpowiedziało twierdząco na to pytanie. Raport z badań zawiera też
cytaty z części opisowej kwestionariusza, które relacjonują doświadczenia zarówno
negatywne, jak i pozytywne, oraz rozmaite reakcje na doświadczoną niechęć, w tym
zerwanie z religią oraz zdystansowanie się wobec kleru przy jednoczesnym zachowaniu wiary (Abramowicz 2007: 26–27). Z kolei w analogicznym badaniu przeprowadzonym na przełomie lat 2011 i 2012 zapytano o wiarę i praktykę religijną.
Spośród respondentów 45% uznało się za osoby wierzące, jednak tylko niespełna
18% osób, które wypełniły ankietę, zadeklarowało, że uczestniczy w zbiorowych
praktykach religijnych (msze, nabożeństwa, spotkania religijne) co najmniej raz
w miesiącu. Jednocześnie 71% respondentów uznało, że ich wiara w porównaniu
do okresu dzieciństwa zmalała, ale też blisko 9% stwierdziło, że ich wiara wzrosła
(Abramowicz 2012: 96–99).
Ponadto dość oryginalne opracowanie przygotował Wojciech Szot (2010), który
na podstawie krótkiego kwestionariusza rozesłanego do zarejestrowanych w Polsce
Kościołów i związków wyznaniowych zestawił ich stanowiska wobec problematyki
homoseksualności. Niestety liczba omówionych instytucji religijnych jest stosunkowo niewielka, co wiąże się z niską stopą zwrotu wypełnionych ankiet (30 na 170
rozesłanych; zabrakło odpowiedzi między innymi z Kościoła rzymskokatolickiego).
Na podstawie zgromadzonego materiału Szot stwierdził, że w Kościołach i związkach wyznaniowych w Polsce w zasadzie nie podejmuje się głębszej refleksji nad homoseksualnością, a w szczególności nie publikuje się na ten temat dokumentów. Najbardziej przyjazne osobom homoseksualnym wydają się związki wyznaniowe, które
nawiązują do tradycji buddyjskiej i hinduistycznej. Reprezentanci tych związków
zaznaczyli jednak w formularzach, że nie spotkali się do tej pory z zainteresowaniem
ze strony osób homoseksualnych, które afirmatywnie traktowałyby swoją orientację.
Na brak pogłębionej refleksji nad homoseksualnością i opieki duszpasterskiej
dla osób homoseksualnych w obrębie mniejszościowych wyznań chrześcijańskich
w Polsce wskazały także Katarzyna Formela i Joanna Szczepankiewicz-Battek
(2008). Odnotowały one obawę duszpasterzy przed napływem do ich parafii osób
odpowiadających powszechnemu stereotypowi homoseksualisty (ekscentrycznych,
rozwiązłych), motywowaną przede wszystkim ewentualnymi nieprzychylnymi reakcjami ze strony wiernych. W latach 2006–2007 przeprowadziły one jednak wywiady
z kilkunastoma osobami nieheteroseksualnymi, w znakomitej większości konwertytami, z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Ewangelicko-Reformowanego i Polskokatolickiego, a więc z instytucji o nastawieniu stosunkowo liberalnym, samo-
128
DOROTA HALL
ograniczających się w ingerencji w życie intymne wiernych. Respondenci należeli
do parafii wielkomiejskich i wskazywali na to, że przez duszpasterzy i współwyznawców traktowani są z dużą sympatią.
Przytoczone publikacje niewątpliwie otwierają dyskusję nad problematyką religii
i nieheteronormatywności w Polsce. Wskazują na wagę tematu oraz różnorodność
doświadczeń związanych z wiarą, jakie są udziałem osób nierealizujących się w obrębie heteroseksualnej normy. Ogólnie rzecz biorąc, należy jednak uznać, że obszar
badań dedykowanych specjalnie tej problematyce jest wciąż mało zagospodarowany.
Badania zagraniczne
Pierwsze publikacje akademickie, które podejmowały problematykę homoseksualności i religijności z perspektywy nauk społecznych, powstały w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych XX wieku (Enroth i Jamison 1974; Bauer
1976). Koncentrowały się one na gejach i ich praktykach religijnych realizowanych
w obrębie Metropolitan Community Church (MCC), chrześcijańskiej organizacji
religijnej skierowanej do osób homoseksualnych, założonej przez byłego pastora
zielonoświątkowego i zdeklarowanego geja Troya Perry’ego, która wówczas dynamicznie się rozwijała, tworząc coraz to nowe oddziały w kolejnych amerykańskich
miastach. Paul F. Bauer, antycypując kolejne studia nad tymi zagadnieniami, zwrócił
uwagę na ważną funkcję, jaką ta organizacja pełni dla tych, którzy pragną uzgodnić
nieaprobowaną w obrębie tradycyjnych wyznań seksualność ze swymi potrzebami
religijnymi. Zasadniczo jednak owe pierwsze teksty obarczone były charakterystycznym na owe czasy skrzywieniem interpretacyjnym: uczestnicy MCC zostali przedstawieni jako mężczyźni zniewieściali i zaabsorbowani sprawami seksu, a MCC jako
nowa i bardziej wysublimowana forma pikiety.
Z biegiem lat odchodzono jednak od tego rodzaju interpretacji. Temat podejmowano coraz częściej – od lat dziewięćdziesiątych można już mówić o całkiem
wartkim i przybierającym na sile nurcie rozpoznań. Badania są wciąż najintensywniej realizowane w Stanach Zjednoczonych, ale też poza Stany wyszły i zaczęły być
prowadzone gdzie indziej, między innymi w Wielkiej Brytanii, a incydentalnie – także w innych krajach europejskich4. Interesowano się już nie tylko gejami, ale też
lesbijkami i osobami biseksualnymi – stosunkowo rzadko jednak decydowano się
uwypuklać specyfikę doświadczeń osób objętych poszczególnymi kategoriami tożsamościowymi; mówiąc o religijności osób nieheteroseksualnych używano zwykle
zbiorczego akronimu LGB. Religijność osób transpłciowych w zasadzie nie była
dotąd przedmiotem pogłębionych analiz socjologicznych.
O lesbijkach i ich zaangażowaniu religijnym najobszerniej wypowiedziała się
Melissa M. Wilcox (2009). Zebrała ona dotychczasowe ustalenia na temat uczest4
Osobny nurt rozpoznań stanowią badania antropologiczne prowadzone w rozmaitych kulturowych kontekstach, przede wszystkim w kulturach zdominowanych przez islam (w polskiej literaturze
zob. na ten temat: Górak-Sosnowska red. 2012). Nie uwzględniam ich tutaj, ograniczając prezentację
do kontekstu chrześcijańskiego i krajów euroamerykańskiej Północy.
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
129
nictwa kobiet w organizacjach religijnych, które kierują swe przesłanie do osób
nierealizujących się w przestrzeni normatywności seksualnej, i na podstawie własnych badań przeprowadzonych w Kalifornii przedstawiła interpretację poszukiwań
duchowych tych kobiet w kategoriach indywidualizmu. Spostrzegła bowiem rzecz
także wcześniej relacjonowaną przez badaczy: że w tego rodzaju wspólnotach, powstałych na gruncie chrześcijaństwa czy też w obrębie tradycyjnych denominacji,
kobiety są zwykle niedoreprezentowane. Zostawiając na razie na boku kwestię indywidualizmu, wypada wspomnieć, że podawano już kilka interpretacji tego faktu.
Ich omówienie i powiązanie ich z badaniami prowadzonymi w Polsce, gdzie także – w grupie Wiara i Tęcza – daje się zauważyć, że kobiety są mniejszością, jest
tematem na osobny artykuł. W każdym razie jednym z proponowanych wyjaśnień
jest to, że lesbijki, przede wszystkim ze względu na swą orientację feministyczną,
nie są skłonne angażować się we wspólnoty religijne i te religijne tradycje, w których
liderami są mężczyźni. Zauważono bowiem, że w środowiskach, w których można mówić o przywództwie kobiet, rzecz przedstawia się zgoła odmiennie: spośród
dwóch kalifornijskich kongregacji MCC, którym Wilcox przyglądała się wcześniej,
w jednej, prowadzonej przez pastorkę, w nabożeństwach brały udział niemal wyłącznie kobiety, podczas gdy w drugiej, prowadzonej przez pastora, kobiety stanowiły
na nabożeństwach między 25% a 40% zabranych (Wilcox 2003: 20–23); z kolei
badania prowadzone w gejowsko-lesbijskiej synagodze Beth Simchat Torah w Nowym Jorku ujawniły gwałtowny wzrost uczestnictwa kobiet w 1992 roku, kiedy to
rabinką została kobieta (Shokeid 2001). Biorąc pod uwagę, że krajobraz religijny
Polski zdominowany jest przez Kościół rzymskokatolicki, w którego strukturach
supremacja mężczyzn nie ulega kwestii, idąc tym tropem, można się spodziewać
odpływu lesbijek z tego Kościoła, a co za tym idzie, osłabienia ich zainteresowania
jakąkolwiek wyraźnie zinstytucjonalizowaną działalnością religijną, na większą skalę niż ma to miejsce w przypadku gejów. W tym kontekście dużej wagi nabiera też
fakt, że uczestniczki Wiary i Tęczy, lesbijki, które w Kościele rzymskokatolickim
zdecydowały się jednak pozostać, domagają się wzmocnienia pozycji kobiet w tej
instytucji w co najmniej równym stopniu, w jakim chcą działać na rzecz pełnego
włączenia w nią osób nienormatywnych seksualnie czy płciowo.
Wracając do literatury akademickiej, należy powiedzieć, że na warsztat wzięto
cały zakres tematów. Wciąż prowadzono badania nad różnymi kongregacjami MCC
(Warner 1995; Lukenbill 1998; Rodriguez i Ouellette 2000; Wilcox 2001, 2003),
ale interesowano się także licznymi, tworzonymi od końca lat sześćdziesiątych XX
wieku, wspólnotami działającymi w obrębie tradycyjnych wyznań chrześcijańskich,
przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych – między innymi ewangelikalną Good
News (Thumma 1991), a także katolicką Dignity (Dillon 1999; Loseke i Cavendish 2001; Primiano 2005). Pisano o grupach reparacyjnych (Erzen 2006; Robinson
i Spivey 2007; Gerber 2008), podejmowano też problematykę homoseksualności
wśród kleru: katolickiego w Stanach Zjednoczonych (Jordan 2000) i anglikańskiego
w Wielkiej Brytanii (Keenan 2009). Omawiano również sytuację osób niewpisujących się w heteroseksualną normę w obrębie mocno konserwatywnych tradycji religijnych, na przykład wśród mormonów i Adwentystów Dnia Siódmego (Capo 2005;
130
DOROTA HALL
Drumm 2005; Vance 2008), ortodoksyjnych żydów (Yaakov 2007) oraz w amerykańskich „czarnych” Kościołach chrześcijańskich (James i Moore red. 2006; Pitt
2010).
Badacze w swych zainteresowaniach niekiedy wychodzili poza wspólnoty religijne osób LGB oraz problematykę funkcjonowania tych osób w obrębie tradycyjnych denominacji i szeroko zakreślali obszar namysłu nad tematem religii i nieheteroseksualności. Przyglądali się na przykład wzajemnym wizerunkom tworzonym
z jednej strony przez organizacje gejowsko-lesbijskie, a z drugiej – przez grupy
konserwatystów chrześcijańskich, jak również strategiom promocji przekonań podejmowanym przez tych oponentów (Linneman 2003; Fetner 2008; Hunt 2009). Na
osobną wzmiankę zasługuje też uważne studium etnograficzne Dawne Moon (2004),
która przedstawiła dyskusje toczone w dwóch różnych kongregacjach metodystycznych na temat pełnego włączenia osób homoseksualnych (z dostępem do małżeństw
i ordynacji) w Zjednoczony Kościół Metodystyczny. Moon zwróciła uwagę na zbiorową produkcję władzy w języku i codziennych interakcjach członków kongregacji.
Na przykład na to, jak umiejscawianie problematyki homoseksualności po stronie
medycyny i nauki zamyka dyskusję nad problematyką grzeszności przypisywanej
aktywności homoseksualnej, a język bólu i współczucia odbiera osobom homoseksualnym sprawczość.
Choć wspomniane tu prace niewątpliwie otwierają przestrzeń rozważaniom na
temat współzależności struktur dyskursywnych rządzących wyobraźnią społeczną
oraz konkretnych doświadczeń, praktyk i przekonań osób LGB, które realizują się
w sferze religijnej, to problematyka ta nie była dotąd zbytnio eksponowana. Poprzestawano zwykle na ogólnych spostrzeżeniach o tym, że otoczenie społeczne
osób LGB jest homofobiczne (co niejako „spycha” te osoby do wyspecjalizowanych
wspólnot i tym wspólnotom, które działają w obrębie tradycyjnych wyznań, nadaje
charakter reformatorski – np. Thumma 1991), że wierzące osoby LGB konfrontują
się z brakiem zrozumienia dla swoich przekonań i praktyk ze strony świeckich środowisk działających na rzecz politycznej i społecznej emancypacji tych osób (Wilcox 2003; Yip 2005a), ale też że dokonują podobnej jak w tych środowiskach modyfikacji języka i strategii walki o prawa i, poszukując dla siebie miejsca w obrębie
ustabilizowanych tradycji religijnych, odchodzą od uzasadnień w rodzaju: „powinniśmy tu być, bo…”, w kierunku dumnego i gniewnego okrzyku: jesteśmy tu, więc
się do tego przyzwyczajcie! (Yip 2010).
Wśród najczęściej podejmowanych wątków, wydobywanych z badań nad doświadczeniami osób LGB i religią, znalazł się natomiast konflikt między seksualnością a wiarą. Badania o charakterze psychologiczno-socjologicznym sytuowały tę
problematykę w kontekście tożsamości. Wskazywano zatem na następujące formy
radzenia sobie z dysonansem między tymi sferami: odrzucenie tożsamości religijnej, odseparowanie od siebie obydwu tożsamości (kompartmentalizacja), odrzucenie tożsamości homoseksualnej, integracja tożsamości (np. Mahaffy 1996; Schnoor
2006; Ganzevoort i in. 2011). Zauważono przy tym, że uczestnictwo we wspólnotach religijnych, które skupiają osoby LGB i afirmatywnie traktują nieheteroseksualność, sprzyja bezkolizyjnemu uzgodnieniu nieaprobowanej w obrębie tradycji
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
131
religijnych seksualności z religijnym zaangażowaniem (Rodriguez i Ouellette 2000).
W studiach o charakterze etnograficznym pisano w tym kontekście o wspólnotowości i rytuale, które budują specyficzną przestrzeń znaczeń przesyconą elementami
„kultury LGBT” (takimi jak choćby tęczowe flagi, którymi przyozdabiano ołtarze),
a zarazem atmosferę pełnego wsparcia dla nienormatywnych pragnień seksualnych,
pełnoprawnie odtąd umiejscawianych w sferze symbolicznej i sakralnej (Dillon
1999; Wilcox 2003).
Ustawienie problematyki rozdźwięku między homoseksualnością i religijnością
w punkcie wyjścia badań otworzyło z kolei pole kolejnym dociekaniom. Omawiano
więc rozmaite, stosowane przez osoby LGB, strategie zarządzania negatywnym obrazem homoseksualności wykreowanym przez tradycje religijne i podtrzymywanym
przez reprezentantów tradycyjnych Kościołów chrześcijańskich. Wiele miejsca poświęcono sposobom minimalizacji powstałych tu dysonansów. Opisywano zwłaszcza atakowanie podmiotów piętnujących, przede wszystkim poprzez kwestionowanie autorytetu hierarchów kościelnych i tradycyjnej teologii, a także reinterpretację
tekstów biblijnych widzianych tradycyjnie jako potępiające praktyki homoseksualne
oraz odczytywanie na nowo przesłania biblijnego w duchu równolegle rozwijającej
się teologii queer (Thumma 1991; Drumm 2005; Yip 1997, 1999, 2005b, 2010).
Zwrócono uwagę na to, że Bóg postrzegany jest w badanych środowiskach jako
miłujący i sprawiedliwy, a nie prawodawczy i kontrolujący, Jezus zaś widziany jest
przede wszystkim jako ten, który akceptuje odmienność oraz kwestionuje tradycyjny porządek społeczny (Bardella 2001; Sherkat 2002; Wilcox 2002; Gross i Yip
2010; Yip 2002, 2003). Dalej, zauważono, że osoby homoseksualne esencjalizują
swoją orientację i interpretują ją w kategoriach boskiego stworzenia, co pozwala
im niwelować dysharmonię między aktywnością seksualną i pobożnością (Warner
1995; Dillon 1999; O’Brien 2004); przekonanie, że skoro Bóg stworzył homoseksualność, to należy ją głęboko akceptować, zyskało w literaturze socjologicznej miano
argumentu ontogenerycznego (Yip 1997, 2005a). Spostrzeżono również, że stygmatyzujące wyobrażenia religijne bywają niejako unieważniane przez zakorzenienie
relacji ze sferą sakralną w pozytywnym doświadczeniu osobistym (Mahaffy 1996;
Yip 1997; Wilcox 2002); owa koncentracja na osobistej relacji z sacrum prowadzi
jednak niekiedy do zaniku identyfikacji ze zorganizowaną instytucją religijną (Yip
2000, 2005a; Wilcox 2009), a przynajmniej do wycofania się z jej zbiorowych praktyk (Gross 2008). Wreszcie wskazano na poszukiwania duchowe zorientowane na
odnalezienie religijnych wspólnot czy tradycji, które jak najlepiej odpowiedzą na indywidualne wysiłki godzenia ze sobą życia religijnego i seksualnego – przy czym są
to niekiedy poszukiwania wykraczające poza kontekst judeochrześcijański (Kubicek
i in. 2009; Wilcox 2002, 2003, 2009; Browne red. 2010; Aburrow 2009).
Badacze zazwyczaj traktowali te tematy dość opisowo, niekiedy opatrując swe
rozważania wyliczeniami i statystykami (np. Rodriguez i Ouellette 2000; Gross
2008). Niektórzy podchodzili jednak do sprawy bardziej analitycznie i decydowali
się umiejscowić swój wywód w obrębie szerszej teorii społecznej. Wówczas najchętniej uwypuklali indywidualizm religijny reprezentantów omawianych środowisk. Badacze amerykańscy odwoływali się tutaj do Wade’a Clarka Roofa (1999),
132
DOROTA HALL
który podkreślał wielość możliwości duchowej samorealizacji, jaką daje jednostkom współczesna kultura, i Roberta Wuthnowa (1998), autora słynnego spostrzeżenia o tym, że aktualnie następuje odwrót od „zamieszkiwania” tradycji religijnej,
w kierunku koncentracji na poszukiwaniach duchowych (np. Wilcox 2003, 2009;
Kubicek i in. 2009; O’Brien 2004). Z kolei u badaczy europejskich widoczne są
nawiązania do Paula Heelasa, który pisał o „detradycjonalizacji” (np. Heelas 1996),
o tym, że współcześnie, w dobie osłabienia „autorytetu zewnętrznego” ucieleśnianego przez tradycyjne instytucje religijne, jednostka przywiązana jest przede
wszystkim do „autorytetu wewnętrznego”, ulokowanego w jej własnych przekonaniach, intuicjach, doświadczeniach (zob. zwłaszcza Yip 2002; Yip i Keenan 2004;
Gross i Yip 2010; Munt 2010). W poglądach i praktykach osób, które nie represjonując swych homoseksualnych pragnień, chcą realizować się w wierze, dostrzegli
zatem wyraźne ślady „zwrotu subiektywistycznego” (por. Heelas i Woodhead 2005)
w dziedzinie religii, który uznawali za znamię kultury późnonowoczesnej. Charakterystyczny jest tu passus z artykułu Andrew K. T. Yipa, jednego z najbardziej znanych badaczy przedmiotu, pochodzący sprzed okresu, w którym odrobinę, wcale
nie definitywnie, złagodził on ton wypowiedzi w związku ze swoimi badaniami nad
muzułmanami LGB w Wielkiej Brytanii (Yip 2005a). Na podstawie ankiet i wywiadów przeprowadzonych wśród brytyjskich chrześcijan LGB Yip sformułował taką
oto konkluzję:
„Zarówno dane ilościowe, jak i jakościowe uwypuklają kluczową sprawę: prymat
podmiotowości (self) i brak wpływu religijnych struktur autorytetu. Podstawą wiary
chrześcijańskiej jest tu własny rozum. Pozwala on interpretować Biblię w związku z osobistym doświadczeniem, kształtować własną wiarę i życie chrześcijańskie.
W tym procesie praca podmiotu (self) przesłania wpływ religijnych struktur władzy
na indywidualnego wyznawcę. […] Aby wytłumaczyć ten scenariusz socjologicznie,
użyteczna mi się wydaje koncepcja „detradycjonalizacji”. […] Jak pokazała próba,
afiliacja do zinstytucjonalizowanych Kościołów nie oznacza automatycznie zgody
na religijne struktury władzy i uległość wobec nich. W sprawach dotyczących integralnego aspektu życia, jakim jest seksualność, respondenci odnajdywali przestrzeń
do tego, by zdystansować się wobec tradycyjnych poglądów. Niektórzy nawet je
kwestionowali, reinterpretując chrześcijańskie doktryny i tradycje. […] Uwiarygodnia to popularną tezę, że w późnonowoczesnym społeczeństwie krajobraz religijny
oraz konstruowanie i zarządzanie religijnymi tożsamościami i religijną ekspresją
są coraz mocniej naznaczone prywatyzacją, indywidualizacją, autorefleksyjnością
i etyką konsumencką” (Yip 2002: 207, 210).
Badacze zauważyli wprawdzie, że ów indywidualizm nie rozwija się samoistnie pod naporem tendencji właściwych „kulturze późnonowoczesnej”: Yip (1999)
zwrócił uwagę na to, że chrześcijańskie grupy gejowsko-lesbijskie stosują politykę
„kontr-odrzucenia”, w której reinterpretacje doktryny chrześcijańskiej są ich bezpośrednią reakcją na poczucie odrzucenia, jakiego doświadczają za sprawą Kościołów.
Wilcox (2002, 2003) podkreślała natomiast, że dla chrześcijan, którzy aprobują swą
nienormatywność seksualną i dążą do samospełnienia w sferze wiary, indywidualizm jest nie tyle wyborem, ile koniecznością. Dobrze to zresztą ilustrują materiały
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
133
z moich badań – rozmówcy wskazują na to, że indywidualne poszukiwania i interpretacje wcale nie są dla nich wymarzonym sposobem działania:
Cały czas zadaję sobie pytanie, co to znaczy „nie cudzołóż” w moim kontekście.
Znaczy, jakby muszę interpretować te dziesięć przykazań zawsze też w swoim po prostu kontekście, który jest taki a nie inny, i te pytania sobie zadaję. I chciałbym, żeby
ktoś mi też mógł w tym zakresie podpowiedzieć. A nie powiedzieć, że: tutaj w twoim
przypadku w ogóle tego pytania nie ma właściwie. Wiesz, o co chodzi. Bo jestem
w sytuacji, która jest z gruntu, wiesz, przekreślona, nie? [1]
Należy tu dodać, że indywidualne poszukiwania odpowiedzi na pytania związane
z wiarą nie wynikają tylko i wyłącznie z poczucia odrzucenia oraz z buntu wobec
oficjalnego poglądu Kościoła rzymskokatolickiego na temat homoseksualności, ale
wiążą się niejednokrotnie ze zwykłą ignorancją duchownych, którzy wykazują się
nieporadnością w opiece duszpasterskiej nad wiernymi kwestionującymi heteroseksualną normę, podtrzymywaną przez Kościół. Tę rzecz dobrze ujmuje jedna z moich
rozmówczyń, która w ten sposób wspomina spowiedzi odbywane w okresie nastoletnim:
Chodzi mi o potępienie, że nie było jakiegoś wielkiego ze strony księży. Tylko raczej takie podejście jak właśnie do niepełnosprawnego, takie z przymrużeniem oka:
daj spokój, jesteś młoda, no, co ty, nie wiem… Coś ci zrobił jakiś mężczyzna? Aaa,
jeszcze może ci się uda. Nawet takie zupełnie… Zero jakiejś konstruktywnej rozmowy.
I właściwie przez szereg lat sama sobie jakoś to starałam ułożyć. [2]
Ogólnie problem leży jednak w fakcie, że badacze umiejscawiają indywidualizm
w centrum swych socjologicznych interpretacji, a co za tym idzie, umniejszają wagę
strukturalnych ograniczeń, z jakimi przychodzi się mierzyć jednostce. Odwołując
się do autorów takich jak Heelas, który wpisuje się w myśl Anthony’ego Giddensa
i esencjalizuje self, podmiot, oraz obdarza go olbrzymią władzą w warunkach późnej
nowoczesności, przedstawiają wizję jednostki, która coraz bardziej odrywa się od
społecznych struktur. Tymczasem wydaje się, że tego rodzaju widzenie sprawy nieco
zniekształca obraz uczestników środowisk tworzonych przez nieheteronormatywnych chrześcijan i stoi w niejakiej sprzeczności z ich doświadczeniem.
Obszary niemożności artykulacyjnej
Koncentracja badaczy na zagadnieniach konfliktu – między nieheteroseksualnością i religijnością – jako zjawisku wytworzonemu przez tradycje religijne, jak
również na sposobach minimalizacji tego konfliktu, sprawia, że temat religii i seksualności jest wyizolowywany z szerszych zagadnień, które dotyczą społecznie funkcjonujących relacji władzy. Izolacja ta dotyczy wątłego namysłu, z jednej strony, nad
strukturami dyskursywnymi, które organizują społeczne wyobrażenia o homoseksualności i religii, a z drugiej – nad strukturami społecznymi, zwłaszcza związanymi
z wiekiem oraz pochodzeniem społecznym.
Badacze dość powszechnie zauważają, że działalność organizacji LGBT w dziedzinie politycznej emancypacji podszyta jest sekularyzmem oraz że w debacie publicznej istnieje wyraźna tendencja do postrzegania środowisk LGBT i organizacji
134
DOROTA HALL
religijnych jako funkcjonujących w opozycji względem siebie. W związku z tym
często definiują cel własnych studiów jako przełamanie tej dychotomii poprzez
przedstawienie wspólnot, które same ją kwestionują, i osób, które ucieleśniają ową
coincidentia oppositorum. Deklaracje tego rodzaju zaangażowania autorów pojawiają się co i raz, także w najnowszych publikacjach na omawiane tematy (zob.
np. Browne 2010: 231). Paradoks polega jednak na tym, że autorzy ci, sytuując
źródło opresji religijnie zorientowanych osób nieheteroseksualnych przede wszystkim w religijnych tradycjach, osłabiają dekonstrukcyjną moc własnego argumentu.
Nie pogłębiają bowiem rozważań na temat tego, jak silnie jednostka uwikłana jest
w ową społecznie funkcjonującą dychotomię i jak się to przekłada na jej osobiste doświadczenia. Zwykle poprzestają na konstatacji, że przyznanie się w środowiskach
„branżowych” (gejowsko-lesbijskich) do własnego poczucia identyfikacji z religią
ma charakter coming outu (np. Wilcox 2003). Co zresztą potwierdzają uczestnicy
moich badań:
Jak ja się wyoutowałam… Znaczy, bo to jest wyoutowanie się u nas w środowisku [w jednej z najbardziej znanych w Polsce organizacji LGBT – DH], że ja jestem
katoliczką, że modlę się codziennie, to wiele moich znajomych popatrzyło się tak
na mnie i tak: ale serio? Ale co ty? Ale to nie taka poza medialna? Ja mówię: nie,
naprawdę się modlę codziennie. To był dla nich szok, tak? No, bo jak lesbijka może
się codziennie modlić? […] Przez to, że się wyoutowałam jako katoliczka, to niejako ja jestem atakowana przez moich znajomych za to, co robi Kościół katolicki,
tak? [3]
Tymczasem osobiste doświadczenie dyskursywnie skonstruowanego rozdźwięku
między religią a nieheteroseksualnością nie wiąże się tylko i wyłącznie z interakcjami wewnątrz środowisk „branżowych”, lecz staje się codziennością osób, które
ten rozdźwięk starają się we własnym życiu eliminować: Mnie to nieraz boli, wiesz.
Nawet w pracy, jak o tym mówię. Bo mówię śmiało, coś tam: a, byliśmy z X [partnerem – DH] w kościele i coś tam. I zaraz reakcja: jak to? W kościele? – Ale ja
przecież jestem wierzący! – Ale jesteś gejem! [4]. Z kolei na poziomie osobistych
rozterek doświadczany konflikt wykracza poza sferę tak precyzyjnie i jednoznacznie
umiejscawianą przez badaczy akademickich na osi napięcia między tekstami biblijnymi czy tradycją kościelną a pragnieniem homoseksualnym. Wiele osób biorących
udział w moich badaniach rzeczywiście potrafi dokładnie wskazać tego rodzaju źródło konfliktu wewnętrznego między wiarą a seksualnością: No, listy Pawłowe w tym
względzie znałam, tak? No, ja czytałam Biblię, nie? I na te fragmenty różnego rodzaju też jakby natrafiałam [5]. Wydaje się jednak, że takie wskazanie nie wyczerpuje
sprawy. Rzecz należy widzieć raczej w perspektywie Foucaultiańskiej i uznać, że
władza dyskursu jest większa. Jednostka jej ulega, czuje się niejako wrzucona w tę
podległość i nie bardzo już umie rozdzielić formy nacisku zewnętrznego, produkowanego przez konkretne instytucje, od zinternalizowanej presji. Świetnie to obrazuje
wypowiedź jednego z moich rozmówców, który opowiadał o tym, jak w pewnym
momencie zdecydował się podjąć psychoterapię:
Już się czułem, że ta miarka się przebrała trochę. Że ja nie będę w stanie normalnie żyć, jak ja nie podejmę tej decyzji po prostu, co z moją seksualnością. To było dla
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
135
mnie tak… jakieś absolutnie niezrozumiałe. A jednocześnie wybór między katolicyzmem a homoseksualizmem był dla mnie nie do… Po prostu, nie do podjęcia znowu.
Uważałeś go za jakiś sztuczny? Sam wybór?
Nie, właśnie czułem… Czułem, że wszyscy mówią, że to jest wybór. Że to jest
albo rybka, albo pipka. Że muszę coś wybrać. Że nie mogę być przecież katolikiem,
jeżeli wybieram aktywne życie homoseksualne. Jeżeli nie akceptuję nauki społecznej
w sprawach seksualności.
Ale kto „wszyscy”? Bo to jest dla mnie bardzo ciekawy wątek…
Hm… Nikt mi nie przychodzi do głowy. Chyba tak powiedziałem, ale myślałem
o sobie samym. [6]
Położenie nacisku w dotychczasowych badaniach na zagadnienia związane z konfliktem między homoseksualnością a wiarą niejako umniejsza wagę doświadczenia
tych, którzy tego konfliktu w sposób dramatyczny nie przeżywali. Albo przeżywali go
w sposób, który silnie angażował inne dyskursy niż tylko te związane z niechętnym
stosunkiem instytucji religijnych konkretnie do homoseksualności, albo niechętnym
stosunkiem do homoseksualności konkretnie ze strony religijnych instytucji. Takie
uwikłanie dyskursywne z całą mocą daje o sobie znać w Polsce, gdzie problematyka
homoseksualności funkcjonuje w szerokim obiegu społecznym od niedawna.
Moi rozmówcy w wieku trzydziestukilku lat i starsi nieraz opowiadali o nieumiejętności nazwania swoich pragnień w przeszłości. Pragnienia seksualne, które
w sobie rozpoznawali (nie nazywałam tego lesbijką, że homoseksualizm, no, ale, no,
wiedziałam, że jest ta skłonność [5]), właśnie za sprawą niemożności domknięcia ich
w języku, lokowali w perspektywie religijnej, która wydawała im się bliska, a zarazem dawała jakieś wskazówki dotyczące tego, jak należy o owych pragnieniach
myśleć. Jeśli ostatecznie uznawali je za grzeszne czy zakorzenione w grzechu, to
wcale niekoniecznie dlatego, że wprost została im taka interpretacja przedstawiona – czy to przez Pismo Święte, czy duchownych, czy też inne „życzliwe” osoby.
Niejednokrotnie dochodzili do tego drogą swoistej dedukcji, wnioskując na przykład
na podstawie tego, że Kościół aprobuje aktywność seksualną tylko po ślubie, a ten
przysługuje jedynie parom heteroseksualnym: Nawet gdyby sam homoseksualizm
jako taki nie był zakazany, a nie ma czegoś takiego, jak ślub dwóch mężczyzn, to
było jasne, że to nie przechodzi, według tego, co ja wtedy słyszałem, i według tego,
jak byłem nauczany [7]. Nie można zatem ulec złudzeniu, że Kościół za sprawą
swoich funkcjonariuszy dawał moim rozmówcom jednoznaczne wskazania co do
tego, jak należy konceptualizować własną nieheteroseksualność i się z nią obchodzić. Ostre i szeroko nagłaśniane wypowiedzi Kościoła na temat homoseksualności są fenomenem zaistniałym dopiero pod koniec XX wieku, a w Polsce – wręcz
w ostatniej dekadzie, kiedy to ruch LGBT zaczął rosnąć w siłę i walczyć o polityczne
uznanie. Wcześniejsze osłonięcie tematu znacznym milczeniem sprawiało niekiedy,
że na poziomie jednostkowym konflikt między wiarą a nieheteroseksualnością miał
niewielką przestrzeń do ujawnienia się. Stąd jeden z moich rozmówców wyznał, że
w okresie nastoletnim to nie homoseksualność, lecz masturbacja stanowiła dla niego
największe źródło rozterek związanych z wiarą: To [seksualność – DH] w ogóle nie
136
DOROTA HALL
było przeżywane z wiarą, dopóki… Kiedy, wiesz, odkryłem, co to jest masturbacja,
i kiedy mi katechetka powiedziała, że to jest grzech ciężki [8]. Walki wewnętrzne
związane z zainteresowaniem chłopakami w tej sytuacji odeszły u niego na dalszy
plan.
Ponadto niebezpośrednie wypowiedzi reprezentantów Kościoła, z którymi moi
rozmówcy mieli styczność, na temat homoseksualności skłaniały do poszukiwań
w interpretacjach innych niż katolickie. Wobec braku organizacji LGBT, które dopiero w ostatnich latach wypracowują w Polsce alternatywny wobec religijnego
dyskurs o homoseksualności, jedyną przestrzenią, w której można było poszukiwać
odpowiedzi na pytania o nienormatywność własnych pragnień seksualnych, była
medycyna. Przy czym należy pamiętać, że dopiero w 1990 roku Międzynarodowa
Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualizm z klasyfikacji chorób i problemów
zdrowotnych (ICD-10; klasyfikacja ta obowiązuje w Polsce od 1996 roku). Wcześniej leczenie z tej „przypadłości” nie budziło w naszym kraju szczególnych kontrowersji. Jeśli ktoś na systematyczne leczenie się decydował, to trudno się dziwić, że
swe największe zmagania wiązał właśnie z obszarem medycyny, a nie religii, która stawiała sprawę nieco mniej wyraźnie niż medycyna. Sześćdziesięcioośmioletni
mężczyzna w wieku młodzieńczym zwierzył się spowiednikowi ze swoich pragnień
homoseksualnych, lecz nie otrzymał od niego żadnych konkretnych wskazań, poza
poradą, by stronić od osób o podobnych skłonnościach: pierwszy raz to powiedział:
tylko wystrzegaj się tego środowiska, bo to takie zepsute, że tego, okropne, i tak dalej
[9]. Zainspirowany literaturą medyczną, zdecydował się on na karkołomne leczenie,
jeżdżąc po całej Polsce w poszukiwaniu skutecznych metod i poddając się rozmaitym, mocno angażującym psychicznie i emocjonalnie technikom terapeutycznym,
łącznie z hipnozą. Po piętnastu latach, nie widząc efektów takich zabiegów, zrezygnował. Co ciekawe, to właśnie silna medykalizacja problemu doprowadziła go do
względnej akceptacji aktywnej homoseksualności w perspektywie wiary:
Czy każdy może żyć w celibacie? […] Ja mam takie doświadczenie konkretnie
z lekarzami. Bo kilkakrotnie mi lekarze mówili: weź się wreszcie ożeń. Znaczy, a konkretnie jak urolog, to mówił, że już powinienem mieć regularne stosunki. Że jak nie
będę, to że mi to zbutwieje, czy coś takiego. […] Były stany zapalne i mi podawał ten
urolog antybiotyki. I w końcu się zdenerwował, mówi: ano wie pan, weźmie żonę,
ten, tego, i kobietę, i współżyje, i będzie w porządku. No. Więc dlatego, mówię, czy
każdy może się po prostu w tym celibacie jakoś… Znaczy, nie tyle, że może, czy: bez
narażenia zdrowia. Przecież święci są świętymi dlatego, że z narażeniem zdrowia,
życia wyznawali wiarę. No, ale czy aż tak…? Od każdego wierzącego należy tego
wymagać? [9]
Dziś sytuacja wygląda o tyle inaczej, że z jednej strony, Kościół chętnie medykalizuje temat homoseksualności, zwłaszcza udzielając wsparcia terapiom naprawczym. W rezultacie interpretacja homoseksualności w kategoriach „wewnętrznego
nieuporządkowania”, które prowadzi do grzechu, i choroby lub czasowej niedyspozycji miesza się ze sobą i takiemu przemieszaniu języków uległo na pewnym
etapie życia wielu moich rozmówców. Interesowali się oni publikacjami z nurtu reparacyjnego, nieliczni decydowali się nawet podjąć zorganizowaną terapię
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
137
naprawczą (nieskuteczną, jeśli jej wyniki mierzyć przypadkami „wyleczeń” z homoseksualizmu). Z drugiej strony, przede wszystkim za sprawą aktywnie działających
organizacji LGBT, łatwo są dziś dostępne informacje, które negują obraz homoseksualizmu jako choroby. Młodzi, dwudziestokilkuletni rozmówcy mieli możliwość
zapoznać się z nimi (gdzieś tam jakieś właśnie strony [internetowe] ogólnie o takiej
tematyce, gdzie było to poruszane, zacząłem sobie po prostu przeglądać, czytać, że
to nie jest choroba, że to jest normalne [10]) i dopiero od tego miejsca zaczynali
tworzyć uzgodnienia z religijnym wymiarem swego życia. Niektórzy już w punkcie wyjścia nie odczuwali wewnętrznego konfliktu między seksualnością a wiarą,
choć nieraz otoczenie, włączając w to społeczność wiernych, boleśnie dawało im
do zrozumienia, że odstają od normy. Poczucie wartości wzmocnione elementami
dyskursu emancypacyjnego, osobistą relacją ze sferą sakralną i własnym namysłem
nad przekazem biblijnym pozwalało jednak dumnie zareagować i stwierdzić, że błąd
interpretacyjny leży po stronie tradycyjnych komentatorów Pisma:
Szesnaście, siedemnaście lat – człowiek szperał w tym Internecie, po tych biologiach, po tych teoriach wszystkich, psychoanalizach i coś tam, nie? I się doczytywał.
Był lepiej wykształcony niż te księżulki. Ja sobie myślę: no, jeślibyśmy według tamtej
teorii jakby mieli żyć, to byśmy nie chodzili do lekarza, tylko rany trzeba byłoby
tam wypalić, tam nogę sobie odjąć, a nie, że tam umieć, nie? I jeśli całe nasze życie
podlega jakby, no, coraz większym odkryciom naukowym, które my przyjmujemy,
bo są dobre… No, a tą najpiękniejszą sferę życia, dzielenia samego siebie, swojej
seksualności, swojej miłości z drugą osobą, traktujemy jeszcze z punktu widzenia
gwałcicieli, zdobywców sprzed trzech tysięcy lat, to ja się w to nie bawię. No, ja
uważam, że to wy się mylicie, no. [11]
Dynamika godzenia sfer seksualności i wiary jest zatem niezwykle mocno uzależniona od wieku rozmówców, od tego, jak i przez kogo zagospodarowaną przestrzeń dyskursywną wkroczyli w momencie rozpoznania swych homoseksualnych
pragnień. Z uwagi na to, że w Polsce przestrzeń ta uległa w ostatnich latach istotnym
przeobrażeniom, stosunkowo łatwo jest uchwycić różnice pokoleniowe w dominujących wzorcach radzenia sobie z dysonansem między seksualnością i religijnością
na poziomie indywidualnym.
Polityczny dyskurs emancypacyjny wiele zmienia w doświadczeniu chrześcijan
nierealizujących się w heteroseksualnej normie. Trudno już od niego abstrahować,
choć jak pokazał przykład starszego mężczyzny, ów dyskurs wcale nie był mu konieczny do tego, by dokonać względnego uzgodnienia między homoseksualnością
a wiarą na poziomie kognitywnym – owo uzgodnienie odbyło się w jego przypadku w ramach dyskursu medycznego. Świecki dyskurs emancypacyjny coś jednak
daje i coś zabiera. Daje niewątpliwie język, którym można już nie tylko nazwać
swoje pragnienia, ale też je dowartościować, uprawomocnić, co stanowi zresztą logiczną konsekwencję wcześniejszego nazwania, jakiego dokonano w obrębie dyskursu seksuologicznego, które – jak pokazał Harry Oosterhuis (2000), dyskutując
z Michelem Foucaultem – już u zarania posiadało emancypacyjny potencjał. W tym
sensie dyskurs emancypacyjny działa na jednostki wyzwalająco. Język nie tylko
jest odtąd nadany bezpośrednio zainteresowanym, lecz przesiąka wszelkie możliwe
138
DOROTA HALL
elementy układu społecznego. „Homoseksualizm” funkcjonuje w szerokim obiegu,
w tym w wypowiedziach reprezentantów Kościoła. Fakt, że w tych artykulacjach
nowy język ujawnia swą opresyjną moc, otwiera przestrzeń do tego, aby się zmobilizować i owej opresji się przeciwstawić. Wcześniejsze niedookreślenie sprawy nie
skutkowało bowiem opresją bezpośrednią, pozwalało na przykład sytuować główne
napięcie między seksualnością a wiarą w obrębie nie pragnień homoseksualnych
lecz praktyk masturbacyjnych, nie było jednak od tej opresji wolne, a jednocześnie
zamykało możliwość jakiejkolwiek dyskusji czy grze o hegemonię. W tym kontekście interesująca jest opowieść blisko osiemdziesięcioletniego mężczyzny o tym,
jak w latach siedemdziesiątych związał się z Klubem Inteligencji Katolickiej, gdzie
w atmosferze niedookreślenia, ale w jednoczesnym poczuciu, że „wszyscy wiedzą”,
nie było mu dane swobodnie rozwijać działalności:
W takiej jednej z pierwszych rozmów ze mną [osoba z kierownictwa KIK-u] powiedziała… Tak trochę nie do mnie, tylko tak w przestrzeń powiedziała: o panu to
panie w KIK-u uprzedzają mnie, że „on jest taki… no taki, no taki, no taki”… Przepraszam, że tak mówię, ale ona to tak powtarzała jak zacięta płyta i nie potrafiła
wyjść poza to powiedzenie, jaki. On jest no taki, no taki, no taki… – i tak w kółko.
[…] Skuliłem ogon pod siebie, no, co miałem zrobić? Przecież nie zaprzeczę, ani
nie potwierdzę. Czyli wszyscy wiedzą. […] Ja byłem raczej tak bardzo z daleka od
wszystkiego trzymany. […] Co ja bardzo odczułem, że moja pozycja w KIK-u była
taka… no, żadna po prostu. [12]
Ale świecki dyskurs emancypacyjny, wraz z całym układem dyskursywnym,
którego jest częścią, otwiera kolejne pola niewypowiedzeń. Jak już wspomniałam,
dzisiejsza struktura dyskursywna, w której ważne miejsce zajmują artykulacje tworzone przez organizacje LGBT, związane z walką o prawa, choć dowartościowuje samą seksualność nienormatywnych seksualnie osób wierzących, to wcale nie
ułatwia definitywnego pogodzenia ze sobą sfer seksualności i wiary. Artykulacje
aktywistów LGBT, poprzez wbudowany w nie antyklerykalizm i poprzez to, że powstają w opozycji do artykulacji na temat homoseksualności wytwarzanych przez
instytucje religijne, tylko utrwalają produkowany przez te instytucje rozłam miedzy
homoseksualną samorealizacją a wzorcem bycia prawowiernym chrześcijaninem.
Problem przenosi się na możliwości artykulacyjne „chrześcijan LGBT”. Jest to temat obszerny, domagający się osobnego omówienia; osobiście widzę tę problematykę w świetle teorii proponowanej przez badaczy tzw. szkoły Essex (Ernesto Laclau,
Chantal Mouffe i inni), którzy uznają, że rzeczywistość społeczna rządzona jest antagonizmem i konfliktem, w ramach którego – w sposób relacyjny, na mocy różnicy
w artykulacjach wyrażanych przez poszczególne pozycje podmiotowe – definiowane
są indywidualne i zbiorowe tożsamości (Laclau i Mouffe 2007). Jeśli uznać za szkołą
Essex, że zdolność do zwieńczonej sukcesem emancypacyjnym artykulacji zależy od
możliwości zbudowania łańcucha ekwiwalencji oraz łańcucha różnicy wobec innych
artykulacji tworzonych w polu społecznym, to w przypadku „chrześcijan LGBT”
sytuacja staje się problematyczna. Nie wchodząc w szczegóły, warto zauważyć, że
trudno tu wyrazić ewidentną różnicę wobec artykulacji instytucji religijnych, które
wciąż „chrześcijanom LGBT” są bliskie, i równie trudno ją wyrazić wobec artyku-
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
139
lacji świeckich środowisk LGBT, których dążenia są w znakomitej mierze zbieżne
z dążeniami osób wierzących i niewpisujących się w heteroseksualną normę. Miejsca niemożności artykulacyjnej ujawniały się zatem w prowadzonych przeze mnie
wywiadach. Wielu moich rozmówców formułowało jakiś rodzaj krytyki wobec środowisk „branżowych” – dotyczyła ona przede wszystkim kompletnego braku zrozumienia dla wrażliwości religijnej, jaką sami ucieleśniali. Jednak świadomi politycznej wagi spraw podnoszonych przez te środowiska zastrzegali, że nie chcą z takiej
krytyki czynić narzędzia własnej walki o uznanie. Ja tego nie będę mówił osobom
nieżyczliwym [4] – powtarzał jeden z mężczyzn, opowiadając o tym, jak jego partner pewnego razu uchronił krzyż przed profanacją ze strony kilku działaczy jednej
z najbardziej znanych w Polsce organizacji LGBT.
Miejsc niewypowiedzenia ujawniało się w prowadzonych przeze mnie rozmowach więcej. Niekiedy były one silnie zakorzenione w osobistym doświadczeniu:
okazywało się wówczas, że ta sama machina dyskursywna, która pozwala nazwać
i uprawomocnić swe pragnienia, a nawet dokonać coming outu, odwraca emancypacyjną tendencję, gdy pojawia się kontekst religijny. Nie chodzi tu tylko o niewygodę związaną z ujawnieniem się jako osoba wierząca w środowiskach „branżowych”, rzecz bowiem daleko wykracza poza te środowiska. Ilustruje to opowieść
mężczyzny, który ukrywa swoją homoseksualność w miejscu pracy – wcale jednak
nie dlatego, że obawia się niechęci współpracowników wobec zjawisk nienormatywnych, przeciwnie: jest przekonany o ich otwartości na nie. Powodem, dla którego nie zdecydował się na coming out, jest to, że owi współpracownicy wiedzą już
o jego wcześniejszych studiach teologicznych i pobycie w zgromadzeniu zakonnym.
W tej sytuacji obawia się on automatyzmu skojarzeń i niemożliwego do przełamania
w ich myśleniu ciągu przyczynowo-skutkowego między rezygnacją z życia zakonnego i odkryciem homoseksualności, który w sposób dla mojego rozmówcy bolesny
zakłamywałby prawdę o jego rzeczywistych kolejach losu i decyzjach życiowych.
Obawia się też, że będzie podejrzewany o hipokryzję związaną z jednoczesnym realizowaniem się w sferze religijnej i homoerotycznej:
Nie mogę się ujawnić jako gej. Ale dlaczego? Bo dla większości osób prawdopodobnie byłby to sygnał, że: odszedł, bo był gejem. A moje odejście z seminarium
było związane w bardzo nikłym stopniu z orientacją. […] Nikt by tego nie zrozumiał,
byłoby bardzo proste utożsamienie. Albo pewnie byłbym posądzony o dwulicowość,
o zakłamanie, że taki święty, taki pobożny, taki kleryk, były kleryk, taki teolog, a tutaj
pedał, że prowadzi podwójne życie. I w sumie wpychają mnie jeszcze bardziej w podwójne życie. Przynajmniej ja tak to czuję. [13]
Milczenie, czy raczej swoiste niedopowiedzenie, wyłaniające się ze złożonego
układu dyskursywnego jest także udziałem uczestników Reformowanego Kościoła
Katolickiego (RKK), małej wspólnoty religijnej powstałej w 2007 roku i deklarującej daleko posuniętą otwartość na przejawy wszelkiej różnorodności społecznej. Ta
otwartość skłania osoby, którym daleko do samorealizacji w obrębie heteroseksualnych związków, do przystąpienia do wspólnoty lub uczestnictwa w jej nabożeństwach. Widoczne jest jednak, choćby na stronie internetowej RKK, że organizacja
ta w swej misji nie uwypukla specjalnie aprobaty dla różnicy seksualnej – choć taka
140
DOROTA HALL
aprobata jest przecież ewenementem na tle funkcjonujących w Polsce grup chrześcijańskich. Na archiwalnej stronie internetowej RKK można się za to zapoznać
z ekspertyzą naukową, która zatytułowana została Czy Reformowany Kościół Katolicki (RKK) jest sektą? i odpowiada przecząco na to pytanie5. Uczestnicy RKK
niewątpliwie obawiają się społecznej stygmatyzacji, związanej z przynależnością do
nowopowstałej organizacji religijnej. I mogą zasadnie podejrzewać, że ta stygmatyzacja będzie większa, jeśli ją złożyć z wątkiem homoseksualności: wszak atmosfera
skandalu towarzyszy Zjednoczonemu Kościołowi Chrześcijańskiemu, którego lider
współorganizuje Parady Równości, a w społecznej wyobraźni powiązanie nowotworzonych organizacji religijnych z wszelkiego rodzaju nienormatywnością seksualną
i seksualnym wyuzdaniem wyraźnie dało już o sobie znać – i okazało się całkiem
nośne – w panice moralnej związanej z „sektami” w latach dziewięćdziesiątych XX
wieku w Polsce (Goldberger i in. 2010).
Przytoczone tu przykłady pokazują zatem, że napięcie między homoseksualnością a wiarą w doświadczeniu chrześcijan kwestionujących heteroseksualną normę
nie rozgrywa się tylko i wyłącznie w wyizolowanej sferze skonfliktowania stworzonego wewnątrz tradycji religijnej. Angażuje ono bowiem cały dynamiczny układ
dyskursywny, w obrębie którego zidentyfikować można, obok religijnych, między
innymi dyskursy medyczne czy emancypacyjne, pozostające względem siebie w złożonej, często antagonistycznej, relacji, i z którego wyłaniają się publiczne dyskusje
nie tylko o prawach osób LGBT, ale także inne, choćby te – prowadzone w atmosferze skandalu – o „homo klerze” oraz o mniejszościowych organizacjach religijnych.
Poszukiwania duchowe
Jak już wspomniałam, w literaturze akademickiej nie poświęcono wiele miejsca
namysłowi nad relacją pomiędzy problematyką skonfliktowania wiary i homoseksualności a strukturą społeczną. O ile płeć stanowiła przedmiot studiów, o tyle do analiz
niezwykle rzadko włączano kwestię wieku oraz pochodzenia społecznego i etnicznego. Melissa M. Wilcox (2009) przedstawiła wprawdzie różnorodność doświadczeń
kobiet, a zaobserwowane różnice wiązała z klasą społeczną i etnicznością swoich
respondentek. Jej zapewnienia o tym, że są to istotne zmienne, nie znajdują jednak
odzwierciedlenia na poziomie analitycznym, gdzie spostrzeżenia o różnorodności
zostały ostatecznie wprzęgnięte w nadrzędną interpretację w kategoriach indywidualizmu religijnego. Z kolei publikacje na temat homoseksualności wśród amerykańskich chrześcijan o pochodzeniu afrykańskim mają charakter studiów przypadku
i raczej pozbawione są szerszych odniesień do teorii dotyczących struktury społecznej: omawiano sposoby radzenia sobie z dysonansem między wiarą i nieheteroseksualnością w konserwatywnym otoczeniu poszczególnych kongregacji, niekiedy
badania te służyć miały wypracowaniu odpowiedniej polityki zdrowotnej skierowanej do afroamerykańskich chrześcijan, wśród których duży problem stanowi zwal5
Archiwalna strona internetowa Reformowanego Kościoła Katolickiego: http://apostolski.files.
wordpress.com/2007/07/rkk-kosciol-a-sekta.pdf (dostęp: 10.05.2013).
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
141
czanie i profilaktyka AIDS (Wilson i in. 2011). Wyjątkiem na tym tle jest analiza
intersekcjonalna przedstawiona przez Kristę McQueeney (2009), która przeprowadziła badania w dwóch kongregacjach chrześcijańskich na południu Stanów Zjednoczonych: MCC zdominowanym przez „czarne” lesbijki z klasy robotniczej oraz
w jednoznacznie otwartym na różnicę seksualną Zjednoczonym Kościele Chrystusa,
tworzonym głównie przez „białych” członków klasy średniej. Zauważyła ona, że jej
respondenci przyjmowali różne strategie radzenia sobie z konfliktem między religią
a homoseksualnością, które uwarunkowane były ich różnym poziomem dostępu do
rozmaitych zasobów, władzy, sensów i znaczeń.
Moje badania także sugerują, że dynamika osobistego przeżywania konfliktu
między seksualnością a wiarą oraz godzenia tych sfer jest uzależniona od umiejscowienia jednostki w strukturze społecznej oraz jej dostępu do kapitału symbolicznego
czy kulturowego, a także ekonomicznego. Rzecz ta wymaga jeszcze uważniejszego
rozpoznania w toku badań. Wydaje się na przykład, że – przynajmniej wśród osób,
z którymi zetknęłam się dzięki mojemu projektowi – istnieje pewien związek między mobilnością geograficzną i społeczną oraz odwagą i konsekwencją w kwestionowaniu autorytetu tradycji religijnej: osoby podlegające tej mobilności (po przeprowadzce z mniejszych miejscowości, lepiej wykształcone od swoich rodziców)
bardziej jednoznacznie od tych, które jej nie podlegają, skłonne są przyswajać nowe
schematy wchodzenia w relację z tradycją religijną, pozwalające im zlikwidować
dysonans między dążeniem do samospełnienia w sferze religijnej i seksualnej. Na
przykład wyciągają radykalne wnioski z nauki o prymacie sumienia i nie uznają
własnej aktywności seksualnej za grzeszną, zwłaszcza jeśli realizują ją w wiernym
związku. Pozwala im to uniknąć kłopotów w konfesjonale, a następnie, po uzyskaniu
rozgrzeszenia z wyznanych grzechów, przystępować do eucharystii. Osoby niepodlegające mobilności mają z kolei więcej pytań i wątpliwości dotyczących osobiście
przeżywanej relacji między wiarą a seksualnością oraz silniejsze tendencje do wycofywania się z życia sakramentalnego Kościoła ze względu na swoiste uszanowanie stanowiska tej instytucji wobec homoseksualności – choć same tego stanowiska
raczej nie podzielają.
Zostawiając tymczasem ten temat do dalszego rozstrzygnięcia, za to nawiązując
ponownie do literatury przedmiotu, wskażę na inną sprawę, tematowi temu pokrewną. Chodzi mianowicie o poszukiwania duchowe, jakich w myśl dotychczasowych
rozpoznań badaczy podejmują się osoby zniechęcone dezaprobatą dla homoseksualności ze strony tradycji religijnych, z których się wywodzą. Opisując to zjawisko, badacze kładą nacisk na możliwości, jakie daje zindywidualizowanej jednostce
współczesna kultura. Stwarzają przez to iluzję, że owa jednostka dokonywać może
swobodnych wyborów. Tymczasem swoboda nie jest nieograniczona – uwarunkowana jest ona choćby dostępnością do zasobów symbolicznych w danej przestrzeni
kulturowej, na co mało który badacz wydaje się zwracać szczególną uwagę, jakkolwiek Martine Gross (2008) odnotowała, że oferta religijna dla osób pragnących realizować się w homoseksualności jest znacznie bardziej uboga we Francji niż w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Ta sytuacja jest także łatwo uchwytna
w Polsce.
142
DOROTA HALL
Wiara i Tęcza jest wspólnotą ekumeniczną, czym się zresztą szczyci inicjator
grupy: o tym ekumenizmie się gada, ale rzadko jest tak, żeby znajomi czy przyjaciele
różnych wyznań się razem modlili. A tu właśnie tak jest [14]. Jeśli jednak chrześcijanie poszukujący poza rzymskim katolicyzmem pragną pełnej akceptacji struktury
wyznaniowej dla realizowanych przez siebie pragnień związanych z homoseksualnością, to w Polsce mają niewielkie możliwości wyboru odpowiedniej wspólnoty.
Żaden z zarejestrowanych w naszym kraju Kościołów i związków wyznaniowych
nie udziela małżeństw parom jednopłciowym, ani ich nie błogosławi, żaden też nie
ordynuje osób zdeklarowanych jako homoseksualne. Istnieją tylko dwie niewielkie,
wspomniane już wspólnoty w pełni otwarte na nienormatywność seksualną, Zjednoczony Kościół Chrześcijański oraz Reformowany Kościół Katolicki; sytuują się one
w nurcie starokatolickim. Zwolennicy Kościoła Episkopalnego, Polacy mieszkający
za granicą, podejmują też aktualnie próby przeszczepienia tego Kościoła na grunt
polski. Na razie spotykają się jednak z ograniczonym zainteresowaniem. Niektórzy
moi rozmówcy odnajdują się mimo wszystko w funkcjonujących w Polsce wyznaniach protestanckich, dostrzegając zwłaszcza większe możliwości prowadzenia wewnętrznej dyskusji o sprawach doktrynalnych w obrębie tych wyznań niż w Kościele rzymskokatolickim i mniejszą ich dążność do kontrolowania sfery seksualności
wiernych. Inni, w duchu ekumenicznym, po prostu z wyznaniami tymi sympatyzują
i chętnie uczestniczą w ich niedzielnych nabożeństwach.
Jeśli dochodzi do decyzji o konwersji, to zwykle poprzedzona ona jest uważnym namysłem nad doktryną poszczególnych wyznań: myślę, że to nie jest taki proces, taki hop siup, że przeczytam, zrozumiem – fajnie [15]. Trzech spośród moich
rozmówców dokonywało go w ramach Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej –
dwóch z nich zrezygnowało jednak z zakończenia tych studiów, przede wszystkim
ze względu na dostrzeżony konserwatyzm wykładowców związanych z tą uczelnią.
Poszukiwania duchowe poza Kościołem rzymskokatolickim budzą jednak pewne
kontrowersje. Bywają one kojarzone ze swego rodzaju „pójściem na łatwiznę”,
a niekiedy także ze sprzeniewierzeniem się misji prowadzenia koniecznych działań
na rzecz reformy dominującego Kościoła. Jedna z moich rozmówczyń wypowiada
się więc w tej sprawie ostro:
Osoby homoseksualne też są wierzące! Też są osobami religijnymi, też są osobami
duchowymi, tak? I nie wolno tym osobom tego zabierać! Po prostu: nie. Kościół nie
ma prawa tego nikomu zabrać. I między innymi dlatego ja osobiście nie przejdę do
RKK. Nie przejdę do żadnej innej wspólnoty, tak? Protestanckiej, czy jakiejkolwiek
innej, bo dla mnie to jest po prostu tchórzostwo, nie? Dla mnie. Dla mnie. Wszyscy
wychodzimy, większość, dziewięćdziesiąt procent, czy dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi z WiT-u [Wiary i Tęczy – DH], bo mówimy o WiT-cie, to są ludzie, którzy
wyszli z rzymskokatolickiego Kościoła, tak? […] I jakby wychodzenie i obrażanie
się na Kościół rzymski… Oczywiście, słusznie, właśnie z X [partnerką – DH] dzisiaj
mówiłam, że, no, to, co się wydarzyło tydzień temu w Warszawie, czyli biskup Michalik plus Cyryl [Patriarcha Moskwy; chodzi o apel o pojednanie Polaków i Rosjan
podpisany przez nich w Warszawie 17 sierpnia 2012 roku – DH], te deklaracje…
Osoby homoseksualne razem z aborcją i eutanazją w jednym worku – przecież to
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
143
się prosi o sprzeciw, tak? I właśnie prosiłam X, mówię: napiszmy coś, żeby zrobić
oficjalny sprzeciw. To jest po prostu koszmarne nadużycie, w ogóle to jest po prostu…
To powinno być karane i kryminał w ogóle za to, tak? Rozumiesz. I żeby pokazać,
że są takie osoby, które są wierzące i nie wolno ich z Kościoła wyrzucić. Ja z tego
Kościoła nie wyjdę, chociażby mnie wyrzucali, zamykali drzwi, to będę ich wrzodem
na tyłku, po prostu – taki jest mój cel. Rozumiesz. Dlatego ja się upieram przy tym
Kościele, chociaż nikt tego nie rozumie. Wszyscy uważają, że to jest głupota. Ale ja
uważam: nie, właśnie tchórzostwem jest chodzenie sobie tu, tam, siam. Co wam to
daje, tak naprawdę? Mnie to nic nie daje. [16]
Trzeba tu jednak zwrócić uwagę na ważną rzecz: otóż poszukiwania duchowe
w wyznaniach chrześcijańskich innych niż rzymski katolicyzm dokonywane są
przez osoby, które łączy coś więcej niż tylko chęć realizowania wiary w odpowiedniej przestrzeni doktrynalnej. Uczestnictwo w małych wspólnotach wyznaniowych,
Zjednoczonym Kościele Chrześcijańskim i Reformowanym Kościele Katolickim,
związane jest zwykle z bliską przyjaźnią z osobami, które daną wspólnotę tworzą.
W Zjednoczonym Kościele Chrześcijańskim dodatkową motywacją do działalności, zwłaszcza do sprawowania funkcji duchownych, wydaje się zniechęcenie do
Kościoła rzymskokatolickiego, wynikające z trudnego doświadczenia wykluczenia
z seminarium duchownego. Jeszcze ciekawszą rzecz można zaobserwować w przypadku osób poszukujących w chrześcijańskich wspólnotach wyznaniowych o ustabilizowanej tradycji (luteranie, kalwini, episkopalianie). W czasie moich badań w środowisku Wiary i Tęczy spotkałam siedem takich osób. Wszystkie one ucieleśniają
jeden z dwóch wzorców. Albo pochodzą z rodzin należących do mniejszości wyznaniowych – choć niekoniecznie tych samych, w których dziś poszukują swego miejsca: rodzice kobiety, która związała się z kalwinizmem, są grekokatolikami, ojciec
mężczyzny żywo zainteresowanego dziś Kościołem Episkopalnym jest świadkiem
Jehowy, spośród zaś dwóch osób, które w 2012 roku zainicjowały tworzenie wspólnoty episkopalnej w Polsce, jedna wywodzi się z rodziny prawosławnej, a druga
z rodziny całkowicie zdystansowanej wobec religii, w której jednak matka miała
korzenie ewangelickie, a ojciec mariawickie. Albo przynajmniej wychowywali się
w wielowyznaniowych społecznościach. Od najmłodszych lat mieli zatem kontakt
z różnorodnością religijną:
Mieszkałem w Białymstoku, skąd pochodzę, i tam miałem na co dzień też kontakt
z cerkwią prawosławną. I z ciekawości, pomyślałem sobie, że jeżeli jestem tutaj,
czemu by nie zajrzeć tam. [15]
Ja pochodzę z Górnego Śląska, z typowej górnośląskiej rodziny, gdzie jest religia
bardzo wymieszana. […] Mama i tata są katolikami obydwoje. Z kolei wujkowie
i ciocie są ewangelikami i zielonoświątkowcami. I to po prostu w tej mieszance religijnej wyrosłem. [11]
Dla wzorców dzisiejszego uczestnictwa we wspólnocie religijnej, jakie można zaobserwować wśród osób związanych z Wiarą i Tęczą, nie do przecenienia wydają się
zatem warunki kulturowe obecne na etapie wychowania. Tendencję do dokonywania
poszukiwań religijnych poza Kościołem rzymskokatolickim mają ci, którzy wzrośli
w pluralizmie wyznaniowym. Inni raczej w tym Kościele pozostają, niezależnie od
144
DOROTA HALL
tego, że niejednokrotnie nie mniej dotkliwie dane im było odczuć marginalizację,
wynikającą z zainteresowania nieaprobowanymi przez Kościół praktykami seksualnymi. Sytuacja ta pokazuje, iż indywidualne wybory w sferze wiary są niezwykle
silnie uzależnione od szerszych społecznych uwarunkowań strukturalnych, na tyle
silnie, że skwitowanie ich koncepcją indywidualizmu religijnego byłoby nietrafione.
Podsumowanie
Badania społeczne nad religią i nieheteronormatywnością prowadzone w krajach
zdominowanych przez chrześcijaństwo koncentrują się zwykle na doświadczeniach
osób nieheteroseksualnych, zwłaszcza na przeżywanym przez te osoby konflikcie
między homoseksualnością i religijnością. Główne źródło napięcia badacze umiejscawiają na ogół w obrębie tradycji religijnych, które wykreowały i podtrzymują
negatywny obraz homoseksualności. Mało który badacz poświęca więcej miejsca
rozważaniom na temat faktu, że nasilenie tego skonfliktowania przypadło na okres
silnej mobilizacji emancypacyjnej środowisk gejowsko-lesbijskich, czyli w Stanach
Zjednoczonych, których dotyczy większość studiów funkcjonujących w międzynarodowym obiegu, na lata siedemdziesiąte XX wieku. Być może przyjęto ów fakt
za oczywistość. Niesie to jednak za sobą konkretne konsekwencje. Badacze wkroczyli ze swymi narzędziami badawczymi w pewną rzeczywistość zastaną, w której
napięcie na osi wiara – homoseksualność było więcej niż ewidentne, i zaczęli się
przyglądać przede wszystkim sposobom minimalizacji dysonansu, realizowanym na
poziomie tak jednostkowym, jak i wspólnotowym. Uwypuklili zatem indywidualizm
religijny w strategiach zarządzania konfliktem, nie analizując dogłębnie szerszego
rozkładu sił dyskursywnych, ani uwarunkowań strukturalnych, które organizują życie społeczne. Wydaje się jednak, że ów indywidualizm nieco przecenili, co zresztą jest problemem szerszym w obrębie dyskusji prowadzonych w nurcie socjologii
religii jako subdyscypliny badawczej (por. Repstad 2001–2002; Furseth i Repstad
2006: 124). Interpretacja współczesnych przemian religijnych w kategoriach religijnego indywidualizmu utrwaliła się tutaj za sprawą nawiązań badaczy najpierw
do klasyków tej subdyscypliny, takich jak Peter L. Berger (1997) i Thomas Luckmann (1996), a potem między innymi do Anthony’ego Giddensa (2002) i jego wizji
self, podmiotu, który w późnej nowoczesności staje się coraz bardziej autonomiczny
względem społecznych struktur.
Tymczasem badania prowadzone w Polsce każą na wiele sposobów umiejscawiać doświadczenia wierzących osób, które nie realizują się w obrębie normy heteroseksualnej, w sieci dyskursywnych i społecznych zależności. Dysonans między
homoseksualnością i religijnością angażuje złożony układ dyskursywny, którego
częścią są artykulacje religijne, medyczne, emancypacyjne, ale także inne, powstałe
na przecięciu tych artykulacji (jak te o „homo klerze”), albo stosunkowo niezależnie
od nich (jak te dotyczące dewiacji przypisywanej nowym organizacjom religijnym).
Ów układ dynamicznie się zmienia. Likwidując jedne pola milczenia, jak te związane z samą w sobie homoseksualnością, która odtąd zostaje nazwana i dowartościowana, produkuje on inne przestrzenie niemożności artykulacyjnej: harmonijne
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
145
połączenie homoseksualności i religijności staje się niezwykle trudne do wysłowienia, zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w bliskim społecznym otoczeniu osób,
które owego połączenia dokonują lub starają się dokonać. Przeobrażenia układu
dyskursywnego decydują też o istotnych różnicach w przeżywaniu i minimalizacji
dysonansu między nieheteroseksualnością i wiarą. Uwarunkowane one są choćby
wiekiem poszczególnych osób bezpośrednio zainteresowanych tą minimalizacją,
aczkolwiek wydaje się, że wiek nie stanowi tu jedynej zmiennej, jaką należałoby
brać pod uwagę. Przykładowe inne zmienne wiążą się prawdopodobnie z wzorcami mobilności geograficznej i społecznej, a na pewno z pochodzeniem wyznaniowym osób, o których mowa była w tym artykule. Interpretacja tej sytuacji przede
wszystkim w kategoriach indywidualizmu religijnego wydaje się nieszczególnie
adekwatna. Bardziej owocne poznawczo jest przesunięcie akcentów interpretacyjnych z konfliktu między seksualnością a religijnością w napięcie między sprawczością jednostki a społeczną strukturą.
Literatura
Abramowicz, Marta. 2007. Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych. Analiza
danych z badania ankietowego. W: M. Abramowicz (red.). Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych w Polsce: raport za lata 2005 i 2006. Warszawa: Kampania
Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, s. 11–34 (http://www.kph.org.pl/
images/stories/raporty/raport_sytuacja_bi_homo_2007.pdf, dostęp: 10.05.2013).
Abramowicz, Marta. 2012. Sytuacja społeczna osób LGB. Analiza danych z badania ankietowego. W: M. Makuchowska i M. Pawlęga (red.). Sytuacja społeczna osób LGBT: raport
za lata 2010 i 2011. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda
Warszawa, Fundacja Trans-Fuzja, s. 11–104 (http://www.kph.org.pl/publikacje/Raport_badania_LGBT_do_netu.pdf, 10.05.2013).
Aburrow, Yvonne. 2009. Is it Meaningful to Speak of ‘Queer Spirituality’? An Examination of
Queer and LGBT Imagery and Themes in Contemporary Paganism and Christianity. W:
S. Hunt (red.). Contemporary Christianity and LGBT Sexualities. Farnham – Burlington:
Ashgate, s. 139–156.
Bardella, Claudio. 2001. Queer Spirituality. „Social Compass” 1: 117–138.
Bauer, Paul F. 1976. The Homosexual Subculture at Worship: A Participant Observation Study.
„Pastoral Psychology” 2: 115–127.
Berger, Peter Ludwig. 1997. Święty baldachim: elementy socjologicznej teorii religii. Przeł. W.
Kurdziel. Kraków: Nomos.
Browne, Kath. 2010. Queer Spiritual Spaces: Conclusion. W: K. Browne, S.R. Munt i A.K.T.
Yip (red.). Queer Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Places. Farnham – Burlington:
Ashgate, s. 231–245.
Browne, Kath, Sally R. Munt i Andrew K.T. Yip (red.). 2010. Queer Spiritual Spaces: Sexuality
and Sacred Places. Farnham – Burlington: Ashgate.
Capo, Richley H. 2005. Latter-day Saint Lesbian, Gay, Bisexual, and Transgendered Spirituality. W: S. Thumma i E. R. Gray (red.). Gay Religion. Walnut Creek, CA: AltaMira Press,
s. 99–114.
Dillon, Michele. 1999. Catholic Identity: Balancing Reason, Faith, and Power. Cambridge:
Cambridge University Press.
146
DOROTA HALL
Drumm, René. 2005. No Longer an Oxymoron: Integrating Gay and Lesbian Seventh-day Adventist Identities. W: S. Thumma i E. R. Gray (red.). Gay Religion. Walnut Creek, CA:
AltaMira Press, s. 47–65.
Enroth, Ronald M. i Gerald E. Jamison. 1974. The Gay Church. Grand Rapids: Eerdmans.
Erzen, Tanya. 2006. Straight to Jesus: Sexual and Christian Conversion in the Ex-gay Movement. Berkeley – Los Angeles – London: University of California Press.
Fetner, Tina. 2008. How the Religious Right Shaped Lesbian and Gay Activism. Minneapolis:
University of Minnesota Press.
Formela, Katarzyna i Joanna Szczepankiewicz-Battek. 2008. Sytuacja osób homoseksualnych
w Kościołach mniejszościowych w Polsce. W: M. Patalon (red.). Tolerancja a edukacja.
Gdańsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, s. 465–475.
Furseth, Inger i Pål Repstad. 2006. An Introduction to the Sociology of Religion: Classical and
Contemporary Perspectives. Aldershot, UK – Burlington, USA: Ashgate.
Ganzevoort, R. Ruard, Mark van der Laan i Erik Olsman, 2011: Growing up Gay and Religious:
Conflict, Dialogue and Religious Identity Strategies, „Mental Health, Religion, and Culture”
3: 209–222.
Gerber, Lynne. 2008. The Opposite of Gay: Nature, Creation, and Queerish Ex-Gay Experiments. „Nova Religio: The Journal of Alternative and Emergent Religions” 4: 8–30.
Giddens, Anthony. 2002. Nowoczesność i tożsamość: „ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności. Przeł. A. Szulżycka. Warszawa: WN PWN.
Goldberger, Goran, Dorota Hall i in. 2010. Societal Reactions to New Religious Movements in
Poland, Croatia and Slovakia. W: D. Hall i R. Smoczyński (red.). New Religious Movements
and Conflict in Selected Countries of Central Europe. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN,
s. 29–94.
Górak-Sosnowska, Katarzyna (red.). 2012. Queer a islam: alternatywna seksualność w kulturach muzułmańskich. Sopot: Smak Słowa.
Gross, Martine. 2008. To Be Christian and Homosexual: From Shame to Identity-Based Claims.
„Nova Religio: The Journal of Alternative and Emergent Religions” 4: 77–101.
Gross, Martine i Andrew K. T. Yip. 2010. Living Spirituality and Sexuality: A Comparison of
Lesbian, Gay and Bisexual Christians in France and Britain. „Social Compass” 1: 40–59.
Gruszczyńska, Anna. 2007. Homo-obywatel maszeruje: strategie mniejszości seksualnych
w przestrzeni publicznej. W: M. Baer i M. Lizurej (red.). Z odmiennej perspektywy: studia
queer w Polsce. Wrocław: Oficyna Wydawnicza Arboretum, s. 61–78.
Heelas, Paul. 1996. The New Age Movement: the Celebration of the Self and the Sacralization
of Modernity. Oxford: Blackwell.
Heelas, Paul, Linda Woodhead i inni. 2005. The Spiritual Revolution: Why Religion is Giving
Way to Spirituality, Malden – Oxford – Carlton: Blackwell.
Hunt, Stephen. 2009. Human Rights and Moral Wrongs: The Christian ‘Gay Debate’ in the
Secular Sphere. W: S. Hunt (red.). Contemporary Christianity and LGBT Sexualities. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 104–121.
James, G. Winston i Lisa C. Moore (red.). 2006. Spirited: Affirming the Soul and Black Gay/
Lesbian Identity. Washington: Redbone Press.
Jordan, Mark D. 2000. The Silence of Sodom: Homosexuality in Modern Catholicism. Chicago –
London: The University of Chicago Press.
Jóźko, Marcin. 2009. Mniejszości seksualne w Polsce w świetle badań ankietowych. W: I. Krzemiński (red.). Naznaczeni: mniejszości seksualne w Polsce. Raport 2008. Warszawa: Instytut Socjologii UW, s. 95–129.
Keenan, Michael. 2009. The Gift (?) that Dare not Speak its Name: Exploring the Influence
of Sexuality on the Professional Performances of Gay Male Anglican Clergy. W: S. Hunt
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
147
(red.). Contemporary Christianity and LGBT Sexualities. Farnham – Burlington: Ashgate,
s. 23–37.
Kochanowski, Jacek. 2004. Fantazmat zróżNICowany: socjologiczne studium przemian tożsamości gejów. Kraków: Universitas.
Kocikowski, Michał. 2011. Eksgej – mężczyzna „ponowoczesny”: rola autonarracji w terapii
osób homoseksualnych. W: R. Chymkowski i M. Mostek (red.). Pongo. Tom 4: Tekst i działanie. Warszawa: Instytut Kultury Polskiej UW, s. 180–195.
Kościańska, Agnieszka. 2012. Kościoły i związki wyznaniowe w Polsce wobec osób LGBT. W:
M. Makuchowska i M. Pawlęga (red.). Sytuacja społeczna osób LGBT: raport za lata 2010
i 2011. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, Fundacja Trans-Fuzja, s. 145–165 (http://www.kph.org.pl/publikacje/Raport_badania_LGBT_
do_netu.pdf, dostęp: 10.05.2013).
Kubica, Grażyna. 2006. Tęczowa flaga przeciwko wawelskiemu smokowi: kulturowa interpretacja konfliktu wokół krakowskiego Marszu dla Tolerancji. „Studia Socjologiczne” 4: 69–106.
Kubicek, Katrina, Bryce McDavitt et al. 2009. “God Made Me Gay for a Reason”: Young Men
Who Have Sex With Men’s Resiliency in Resolving Internalized Homophobia From Religious Sources. „Journal of Adolescent Research” 5: 601–633.
Laclau, Ernesto i Chantal Mouffe. 2007. Hegemonia i socjalistyczna strategia: przyczynek do
projektu radykalnej polityki demokratycznej. Przeł. S. Królak. Wrocław: Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP.
Loseke, Donileen R. i James C. Cavendish. 2001. Producing Institutional Selves: Rhetorically
Constructing the Dignity of Sexually Marginalized Catholics. „Social Psychology Quarterly”
4: 347–362.
Linneman, Thomas J. 2003. Weathering Change: Gays and Lesbians, Christian Conservatives,
and Everyday Hostilities, New York – London: New York University Press.
Luckmann, Thomas. 1996. Niewidzialna religia: problem religii we współczesnym społeczeństwie. Przeł. L. Bluszcz. Kraków: Nomos.
Lukenbill, W. Bernard. 1998. Observations on the Corporate Culture of a Gay and Lesbian
Congregation. „Journal for the Scientific Study of Religion” 3: 440–452.
Mahaffy, Kimberly A. 1996. Cognitive Dissonance and Its Resolution: A Study of Lesbian Christians. „Journal for the Scientific Study of Religion” 4: 392–402.
Majka-Rostek, Dorota. 2002. Mniejszość kulturowa w warunkach pluralizacji: socjologiczna
analiza sytuacji homoseksualistów polskich. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
McQueeney, Krista. 2009. “We are God's Children, Y'All”: Race, Gender, and Sexuality in
Lesbian – and Gay-Affirming Congregations. „Social Problems” 1: 151–173.
Mizielińska, Joanna. 2006. Ciało, płeć, seksualność: od feminizmu do teorii queer. Kraków:
Universitas.
Mizielińska, Joanna. 2011. Travelling Ideas, Travelling Times: On the Temporalities of LGBT
and Queer Politics in Poland and the ‘West’. W: R. Kulpa i J. Mizielińska (red.). De-Centring Western Sexualities: Central and Eastern European Perspectives. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 85–105.
Moon, Dawne. 2004. God, Sex, and Politics: Homosexuality and Everyday Theologies, Chicago – London: The University of Chicago Press.
Munt, Sally R. 2010. Queer Spiritual Spaces. W: K. Browne, S.R. Munt, A.K.T. Yip (red.). Queer
Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Places. Farnham – Burlington: Ashgate, s. 1–33.
O’Brien, Jodi. 2004. Wrestling the Angel of contradiction: Queer Christian identities, „Culture
and Religion” 2: 179–202.
148
DOROTA HALL
Oosterhuis, Harry. 2000. Stepchildren of Nature: Krafft-Ebing, Psychiatry, and the Making of
Sexual Identity. Chicago – London: The University of Chicago Press.
Orłowski, Kamil. 2006. Świątynie sodomy, albo w kim się objawia boża miłość. W: T. Basiuk
(red.). Parametry pożądania: kultura odmieńców wobec homofobii. Kraków: Universitas,
s. 73–87.
Pitt, Richard N. 2010. “Killing the Messenger”: Religious Black Gay Men’s Neutralization of
Anti-Gay Religious Messages. „Journal for the Scientific Study of Religion” 1: 56–72.
Primiano, Leonard. 2005. The Gay God of the City: The Emergence of the Gay and Lesbian
Ethnic Parish. W: S. Thumma i E. Gray (red.). Gay Religion. Walnut Creek, CA: AltaMira
Press, s. 7–30.
Repstad, Pål. 2001–2002. Has the Pendulum Swung Too Far? The Construction of Religious
Individualism in Today’s Sociology of Religion. „Temenos” 37–38: 181–190.
Robinson, Christine M. i Sue E. Spivey. 2007. The Politics of Masculinity and the Ex-Gay Movement. „Gender and Society” 5: 650–675.
Rodriguez, Eric M. i Suzanne C. Ouellette. 2000. Gay and Lesbian Christians: Homosexual and
Religious Identity Integration in the Members and Participants of a Gay-Positive Church.
„Journal for the Scientific Study of Religion” 3: 333–347.
Roof Wade Clark, 1999: Spiritual Marketplace: Baby Boomers and the Remaking of American
Religion, Princeton: Princeton University Press.
Schnoor, Randal F. 2006. Being Gay and Jewish: Negotiating Intersecting Identities. „Sociology
of Religion” 1: 43–60.
Sherkat, Darren E. 2002. Sexuality and Religious Commitment in the United States: An Empirical Examination. „Journal for the Scientific Study of Religion” 2: 313–323.
Shokeid, Moshe. 2001. ‘The Women Are Coming’: The Transformation of Gender Relationships
in a Gay Synagogue, „Ethnos: Journal of Anthropology” 1: 5–26.
Szot, Wojciech. 2010. Stosunek Kościołów i związków wyznaniowych w Polsce wobec osób homoseksualnych – raport (http://www.scribd.com/doc/36938573/Stosunek-Kościołow-i-związkowwyznaniowych-w-Polsce-wobec-osob-homoseksualnych-raport, dostęp: 25.11.2011).
Thumma, Scott. 1991. Negotiating a Religious Identity: The Case of the Gay Evangelical.
„Sociological Analysis” 4: 333–347.
Warner, R. Stephen.1995. The Metropolitan Community Churches and the Gay Agenda: The
Power of Pentecostalism and Essentialism, W: M.J. Neitz i M.S. Goldman (red.). Sex, Lies,
and Sanctity: Religion and Deviance in Contemporary North America. Greenwich, CT –
London: JAI Press, s. 81–108.
Wilcox, Melissa M. 2001. Of Markets and Missions: The Early History of the Universal Fellowship of Metropolitan Community Churches. „Religion and American Culture: A Journal
of Interpretation” 1: 83–108.
Wilcox, Melissa M. 2002. When Sheila’s a Lesbian: Religious Individualism among Lesbian,
Gay, Bisexual, and Transgendered Christians. „Sociology of Religion” 4: 497–513.
Wilcox, Melissa M. 2003. Coming Out in Christianity: Religion, Identity and Community,
Bloomington – Indianapolis: Indiana University Press.
Wilcox, Melissa M. 2009. Queer Women and Religious Individualism. Bloomington: Indiana
University Press.
Wilson, Patrick A., Natalie M. Wittlin i in. 2011. Ideologies of Black churches in New York City
and the public health crisis of HIV among Black men who have sex with men. „Global Public
Health” 6, Supplement 2.
Wuthnow, Robert. 1998. After Heaven: Spirituality in America Since the 1950s. Berkeley: University of California Press.
RELIGIA I NIEHETEROSEKSUALNOŚĆ: STAN DEBATY AKADEMICKIEJ...
149
Vance, Laura L. 2008. Converging on the Heterosexual Dyad: Changing Mormon and Adventist
Sexual Norms and Implications for Gay and Lesbian Adherents. „Nova Religio: The Journal
of Alternative and Emergent Religions” 4: 56–76.
Yaakov, Ariel. 2007. Gay, Orthodox, and Trembling: The Rise of Jewish Orthodox Gay Consciousness. „Journal of Homosexuality” 3–4: 91–109.
Yip, Andrew K.T. 1997. Attacking the Attacker: Gay Christians talk back. „British Journal of
Sociology” 1: 113–127.
Yip, Andrew K.T. 1999. The Politics of Counter-Rejection: Gay Christians and the Church,
„Journal of Homosexuality” 2: 47–63.
Yip, Andrew K.T. 2000. Leaving the Church to Keep My Faith: The Lived Experiences of Non-Heterosexual Christians. W: L.J. Francis i Y.J. Katz (red.). Joining and Leaving Religion:
Research Perspectives, Leominister: Gracewing, s. 129–146.
Yip, Andrew K.T. 2002. The Persistence of Faith Among Non-heterosexual Christians: Evidence for the Neosecularisation Thesis of Religious Transformation. „Journal for the Scientific
Study of Religion” 2: 199–212.
Yip, Andrew K.T. 2003. Spirituality and Sexuality: The Religious Beliefs of Non-heterosexual
Christians in Great Britain. „Theology and Sexuality” 2: 137–154.
Yip, Andrew K.T. 2005a. Religion and the Politics of Spirituality/Sexuality: Reflections on Researching British Lesbian, Gay, and Bisexual Christians and Muslims. „Fieldwork in Religion” 3: 271–289.
Yip, Andrew K.T. 2005b. Queering religious texts: An exploration of British non-heterosexual
Christians’ and Muslims’ strategy of constructing sexuality-affirming hermeneutics. „Sociology” 1: 47–65.
Yip, Andrew K.T. 2010. Coming Home from the Wilderness: An Overview of Recent Scholarly
Research on LGBTQI Religiosity/Spirituality in the West. W: K. Browne, S.R. Munt, A.K.T.
Yip (red.). Queer Spiritual Spaces: Sexuality and Sacred Spaces. Farnham – Burlington:
Ashgate, s. 35–50.
Cytowani rozmówcy
1: Mężczyzna, ur. 1979 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 23.01.2012 r.
2: Kobieta, ur. 1985 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 22.11.2011 r.
3: Kobieta, ur. 1987 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 28.03.2011 r.
4: Mężczyzna, ur. 1986 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 12.01.2012 r.
5: Kobieta, ur. 1976 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 4.07.2012 r.
6: Mężczyzna, ur. 1975 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 17.01.2012 r.
7: Mężczyzna, ur. 1983 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 11.09.2012 r.
8: Mężczyzna, ur. 1979 r., mieszka w Londynie, wywiad z dn. 8.05.2012 r.
9: Mężczyzna, ur. 1944 r., mieszka pod Warszawą, wywiad z dn. 29.06.2012 r.
10: Mężczyzna, ur. 1985 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 10.09.2012 r.
11: Mężczyzna, ur. 1982 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 12.09.2012 r.
12: Mężczyzna, ur. 1935 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 7.01.2013 r.
13: Mężczyzna, ur. 1981 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 26.02.2013 r.
14: Mężczyzna (odczuwana płeć), ur. 1961 r., mieszka w Krakowie, wywiad z dn. 22.03.2011 r.
15: Mężczyzna, ur. 1992 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 14.01.2012 r.
16: Kobieta, ur. 1973 r., mieszka w Warszawie, wywiad z dn. 25.08.2012 r.
150
DOROTA HALL
Religion and Non-Heterosexuality: The Academic Debate and Selected Aspects
of the Research Conducted in Poland
Summary
The academic debate on “LGBT Christians” focuses on the issue of conflict between
religion and homosexuality and on the ways of solving it. The source of this conflict is usually
located within religious traditions which have created and maintained the negative image of
homosexuality. In this context, particular believers are presented as individualized actors who
activate a huge agency, while harmonizing their religiosity with sexuality. However, the author’s
research conducted in Poland, especially among members of Faith and Rainbow, which is a group
of “LGBT Christians”, calls for shifting the focus of the analysis from the individual agency
into the social structure and locating experiences of the members of this community within
various discursive and social interdependencies. The proposed interpretation takes into account
the individuals’ entanglement in religious, medical and emancipatory discourses, as well as in
the interplay between them. It also highlights the differences in the ways of integrating religion
with sexual non-normativity at the personal level, which are conditioned by the individuals’ age
and gender, as well as their social and denominational background.
Key words: religion; Christianity; Catholic Church; LGBT; homosexuality; emancipation.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Marta Pikora
Uniwersytet Warszawski
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO.
RZECZ O POLSKICH KLUBOWYCH KIBICACH PIŁKARSKICH
Tekst przedstawia typologię kibiców piłkarskich na przykładzie klubu Polonia Warszawa. Celem jest opis działań i postaw kibiców oraz ocena, jak dalece proponowana typologia
modyfikuje i wzbogaca dotychczasowe ustalenia. Pole porównawcze stanowi podział fanów
piłki nożnej na: ultras, hooligans, „szalikowców” i „pikniki” oraz typologia Antonowicza
i Wrzesińskiego (2009), która opisuje kibiców klubowych jako członków specyficznej grupy religijnej. W badaniu zastosowano swobodne wywiady ukierunkowane oraz obserwację
uczestniczącą. Głównymi czynnikami różnicującymi widownię piłkarską są: wiek, długość
stadionowego stażu, poziom zaangażowania w doping oraz przynależność grupowa. Proponowana nowa typologia kibiców klubowych wyróżnia osiem kategorii: przywódców, ruch ultras,
kibiców stowarzyszonych, aktywistów, meczowych fanatyków, pasjonatów, prekursorów oraz
widzów.
Główne pojęcia: socjologia sportu; kibice piłkarscy; typologia; badania terenowe; Polonia
Warszawa.
Historia badania
Poniższy tekst dotyczy klubowych kibiców piłkarskich rozumianych jako grupa
społeczna, w której możemy obserwować rozmaite procesy, postawy i zależności jak
w każdej innej. Materiał empiryczny, stanowiący podstawę artykułu, został zebrany w trakcie ponadpółrocznych badań terenowych, przeprowadzonych na przełomie
2011 i 2012 roku. Wybraną strategią było case study, dzięki czemu badanie przyjęło
charakter eksploracyjny i jednocześnie niereprezentatywny. Postanowiłam skupić
się wyłącznie na kibicach jednego klubu piłkarskiego, przyjmując, że sympatycy
Polonii Warszawa mogą stanowić grupę-model polskich kibiców klubowych. Nie
jest to najbardziej utytułowana drużyna piłkarska z dużą rzeszą wielbicieli, jednak
ci, którzy ją wspierają, są w swoich sympatiach wierni i stanowią specyficzną grupę.
Mała liczebność sympatyków Polonii z jednej strony powoduje, że większość z nich
zna się z trybun i powszechne staje się zawiązywanie stadionowych znajomości. Po
drugie, wszelkie charakterystyki łatwiej odnieść do niezbyt wielkiej grupy, która
skupia w swych szeregach podobnych członków, a przynajmniej takich, dla których
ważne są podobne wartości i których charakteryzuje zbliżony styl kibicowania.
W grupie badanych znaleźli się zarówno mężczyźni (14), jak i kobiety (3)
w różnym wieku, dobrani w odpowiednich proporcjach w stosunku do ogólnego
Instytut Socjologii, e-mail: [email protected]
152
MARTA PIKORA
przekroju kibiców. Już w trakcie badań, wyróżniłam trzy podzbiorowości kibiców:
grupy kibicowskie, kibiców aktywnych działających na rzecz klubu oraz zwykłych
kibiców. Badaniem zostali objęci członkowie formalnych grup kibicowskich: grupy ultras Enigma, grupy Emeriten Gang oraz członkowie Stowarzyszenia „Wielka
Polonia”; osoby skupione wokół dwóch największych i najpopularniejszych forów
internetowych: dumastolicy.pl oraz wielkapolonia.pl, a także widzowie, którzy są
kibicami klubu, ale nie zaliczają się do powyższych zbiorowości. Moją ambicją nie
było uzyskanie pełnej reprezentatywności, aczkolwiek dobór oparty na zróżnicowaniu płciowym i wiekowym respondentów oraz odmiennych formach zaangażowania w działalność kibicowską mógł mnie do tego celu nieco przybliżyć.
Podstawową metodą zbierania danych było 17 indywidualnych swobodnych wywiadów ukierunkowanych. Miały one formę w miarę luźnej rozmowy, która była
prowadzona przy wykorzystaniu wcześniej przygotowanej dyspozycji do wywiadu.
Jednocześnie mogłam sobie pozwolić na dużą swobodę w formułowaniu pytań i dostosowywać ich treść oraz swój język do wieku oraz typu osoby badanej. W wyniku
takiej rozmowy zdobyłam dane, które w spontaniczny i zindywidualizowany sposób
ukazują doświadczenia kibiców, a żadne kategorie opracowane wcześniej przez badacza nie są im narzucane. Scenariusz wywiadu obejmował trzy obszary tematyczne,
które zostały podjęte przy okazji każdej rozmowy: indywidualne doświadczenie kibicowskie badanego, stosunek do innych kibiców Polonii (w tym do grup kibicowskich) oraz stosunek do klubu i znajomość jego historii.
W związku z faktem, że kibiców najbardziej stałych w swoich sympatiach oraz
takich, którzy nie opuszczają niemal żadnego meczu, można znaleźć na tak zwanej Trybunie Kamiennej, postanowiłam rekrutować rozmówców jedynie z grupy
osób tam zasiadających. Ten krok podyktowany jest założeniem, że właśnie ta część
stadionu skupia największą liczbę takich sympatyków Polonii Warszawa, których
można określić jako kibiców tego klubu, mając na myśli roboczą definicję, która
zostanie podana poniżej. Ponadto Trybuna Kamienna jest zawsze liczniejsza w porównaniu do przeciwległej Trybuny Głównej. Jeśli chodzi o członków oficjalnych
grup kibicowskich, stałym miejscem, z którego oglądają mecz, jest zawsze Trybuna
Kamienna.
Zdecydowałam się podzielić badaną grupę na trzy kategorie wiekowe: 18–28 lat,
29–39 lata oraz 40+. Założyłam, iż osoby z kategorii wiekowej 18–28 lat stanowią
70% populacji kibiców, 20–25% to kibice w wieku od 29 do 39 lat, a 5–10% to
osoby powyżej 40. roku życia. Na podstawie własnych obserwacji w czasie meczów
przyjęłam również, że 80% kibiców stanowią mężczyźni, 20% zaś to kobiety. Takie
wstępne wyliczenia, które na pewno nie oddają stanu faktycznego, pozwoliły chociaż w niewielkim stopniu zbliżyć się do ideału reprezentatywności oraz ułatwiły
dobieranie odpowiednich osób.
Swoich rozmówców postanowiłam rekrutować na trzy sposoby: drogą elektroniczną za pośrednictwem forum internetowego kibiców Polonii Warszawa, poprzez
kontakt osobisty w czasie meczów lub poza nimi oraz metodą friend of a friend.
Dzięki temu ostatniemu sposobowi przeprowadziłam wywiady z pięcioma spośród
siedemnastu rozmówców. Dodatkowo wśród swoich znajomych miałam jednego
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
153
kibica Polonii. Do reszty osób, które spełniały odpowiednie cechy, musiałam dotrzeć
sama, co było dość czasochłonne, często niełatwe i wiele razy powodowało zwątpienie, czy całe badanie uda się mi ukończyć.
Na moją niekorzyść przemawiał fakt, że nie byłam znana w środowisku kibiców
Polonii, które jest stosunkowo mało liczne, co automatycznie budziło też nieufność
potencjalnych rozmówców, zwłaszcza gdy kontaktowałam się z nimi za pośrednictwem forum internetowego. Ta metoda rekrutacji okazała się najbardziej zawodna
i niewdzięczna, ale jednocześnie pozwalała kontrolować zmienne, które brałam pod
uwagę, poszukując odpowiednich kandydatów, a mianowicie płeć, wiek oraz przynależność do którejś z wybranych grup kibicowskich. Nierzadko zdarzało się, że po
wstępnym umówieniu się na rozmowę, kibic więcej się nie odezwał.
Duże znaczenie dla poszukiwania kolejnych Polonistów miał fakt, z kim udało
się mi do tej pory przeprowadzić wywiad. Gdy wśród moich rozmówców zdarzyła
się osoba poważana i powszechnie znana, dostęp do środowiska kibiców był łatwiejszy. Takim przełomowym momentem był wywiad z kibicem z jednej z grup kibicowskich, który po rozmowie ze mną poinformował swoich znajomych, że można mi
zaufać i zbieram materiały do pracy naukowej. Wówczas w niedługim czasie odezwały się do mnie trzy osoby, do których wcześniej skierowałam prośbę o wywiad
za pośrednictwem forum.
Postanowiłam wykorzystać zdobyte do tej pory kontakty i użyć tak zwanych
„odźwiernych” (zob. Hammersley i Atkinson 2000: 73–77), aby uzyskać zgodę na
rozmowę z członkami grupy ultras Enigma. Moi dwaj „odźwierni” byli znani wśród
kibiców Polonii, z długim stażem kibicowskim, a co najważniejsze, ściśle współpracowali z grupą ultras, z którą łączyły ich kontakty koleżeńskie. Jednak niewiele to
pomogło. Opór i niechęć dziwiły mnie o tyle, że kilkukrotnie członkowie Enigmy
widzieli mnie przeprowadzającą wywiad w barze kibiców Polonii, siedząc niemal
tuż obok mnie. W ten sposób mogli przyjrzeć się rozmowie i zobaczyć, jaką ma
formę oraz jak wygląda.
Udało się mi przeprowadzić wywiad z kibicem, który był jedną z osób, która
zapoczątkowała ruch ultras na Polonii. Przez wiele lat aktywnie uczestniczył w jego
rozwoju, przygotowując oprawy meczowe i jeżdżąc na mecze wyjazdowe. Nie jest
oficjalnie członkiem grupy Enigma i sam o sobie mówi, że jest byłym „ultrasem”,
aczkolwiek pomaga grupie w wolnych chwilach, ciesząc się, że ktoś mógł przejąć
po nim schedę. Jedyny wywiad z członkiem grupy ultras udało się mi przeprowadzić
po siedmiu miesiącach starań. Była ta osoba odpowiadająca za przygotowywanie
opraw meczowych. Do osób ze ścisłego kierownictwa nie udało się mi dotrzeć. Po
kilku miesiącach otrzymałam pierwszą i jedyną wiadomość od grupy Enigma, że nie
zgadzają się na żadną rozmowę.
Zadziwiająco mało skuteczne okazały się moje prośby kierowane do osób, z którymi przeprowadziłam już wywiad, o pytanie znajomych, czy nie zgodziliby się porozmawiać ze mną o swojej historii kibicowskiej. Prośba ta było o tyle uzasadniona,
że wszyscy rozmówcy wspominali, iż przychodzą na mecz ze znajomymi lub też
mają grono znajomych na trybunie. Najbardziej doskwierał mi brak kibicek, które
byłyby chętne do rozmowy. Znalezienie pierwszej kobiety do badania zajęło mi aż
154
MARTA PIKORA
trzy miesiące. Poprzednie kandydatki, zaczepione po meczu lub znalezione na forum
internetowym, po wstępnym wyrażeniu zgody ostatecznie odmawiały. Było to dla
mnie zadziwiające, biorąc pod uwagę fakt, że sama jestem kobietą.
Na wywiady najczęściej umawiałam się w kibicowskim pubie, który mieści się
na stadionie Polonii Warszawa. Jest to miejsce znane i lubiane, gdzie moi rozmówcy
mogli poczuć się swobodnie. Właśnie ze względu na te okoliczności za każdym
razem wychodziłam z propozycją spotkania się właśnie tam i łącznie przeprowadziłam w nim 11 wywiadów. Pozostałe spotkania odbyły się w innych miejscach
w Warszawie.
Stosunek kibiców do mojej osoby był bardzo różny. Zazwyczaj wywiad przebiegał w miłej atmosferze, ale dało się odczuć pewne zdystansowanie moich rozmówców. Propozycja nagrywania wypowiedzi na dyktafon powszechnie budziła lekką
niechęć i zaniepokojenie, choć wszystkie osoby zgodziły się na nagranie głosowe
treści wywiadu. Wyjaśniałam, że wgląd do nagrań i stworzonych na ich podstawie
transkrypcji mam tylko ja i są one absolutnie anonimowe. Ponadto jest to niezbędny materiał, na którym będę później bazować, wykorzystując specjalistyczny program do analizy treści. Przed każdą rozmową informowałam również o możliwości
przeczytania transkrypcji i autoryzacji wywiadu, z czego skorzystało łącznie siedem
osób.
W ramach badania dodatkowo przeprowadziłam obserwację uczestniczącą
w czasie ośmiu meczów rozgrywanych w Warszawie na stadionie Polonii. Jako obserwator znalazłam się wśród kibiców na Trybunie Kamiennej, najczęściej stojąc na
samej górze trybuny nad wszystkimi krzesełkami, skąd rozciągał się dobry widok na
kibiców. Niekiedy siadałam wśród innych widzów. Starałam się jak najwięcej przemieszczać w czasie meczu, choć najczęściej lokowałam się w okolicach tak zwanego
„młyna”, skąd wodzireje prowadzą doping i gdzie zasiadają najbardziej zagorzali
kibice. Wówczas stawałam się aktywnym uczestnikiem widowiska i brałam czynny
udział w dopingu. Aby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania poprzez robienie
szczegółowych notatek w czasie meczu, byłam zmuszona jedynie obserwować kibiców, a wszelkie wrażenia spisywać już po opuszczeniu miejsca obserwacji.
Zrezygnowałam z uczestniczenia w meczach wyjazdowych, gdyż biorą w nich
udział zazwyczaj osoby, które dobrze się znają i w podobnym składzie jeżdżą na
każdy mecz. Moja nagła obecność – jako osoby nowej i szerzej nieznanej – wzbudziłaby z pewnością podejrzenia. Oprócz tego chciałam uniknąć sytuacji, w której
byłabym zaklasyfikowana jako osoba, która na meczu wyjazdowym szuka chłopaka.
Nie jest to sytuacja abstrakcyjna, gdyż jeden z kibiców w czasie rozmowy stwierdził,
że pomyślano by w taki sposób o samotnej dziewczynie.
Badacz kibiców piłkarskich musi wziąć pod uwagę fakt, że jest to grupa bardzo
hermetyczna, lojalna i nieufna, która z niechęcią dopuszcza do siebie osoby z zewnątrz. Szczególnie tyczy to grup ultras, które nie chcą ujawniać swoich sekretów
i nierzadko boją się osób nieznanych. Jeden z kibiców powiedział wprost po wywiadzie, że nigdy nie można być pewnym, czy aby nie jestem wtyczką Legii. Dlatego
jednym z naczelnych problemów okazało się wejście do badanej zbiorowości. Innym
ciekawym zagadnieniem jest problematyka płci badacza oraz kwestia stereotypów
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
155
panujących wśród mężczyzn-kibiców wobec kobiet interesujących się piłką nożną.
Środowisko kibiców klubowych jest wybitnie zmaskulinizowane, co utrudnia zaakceptowanie przez te osoby roli kobiety-badaczki oraz kobiety-kibicki, w jakie wcieliłam się w trakcie swojej pracy terenowej.
Jak wspomniałam, zaskoczył mnie fakt, że miałam aż tak duże trudności ze znalezieniem kobiet-kibicek. W moim odczuciu bycie kobietą nie pomogło mi w przeprowadzeniu badania. Nierzadko spotykałam się z pytaniami, dlaczego chcę badać
kibiców, a niemałe zdziwienie wśród mężczyzn-respondentów wywoływał fakt, że
wiem cokolwiek o piłce nożnej i wdaję się z nimi w dyskusje na temat Polonii. Być
może zanadto naiwnie założyłam, że bycie kobietą pomoże mi w znalezieniu rozmówców, jako że powszechnie funkcjonuje krzywdzący stereotyp na temat tego, że
panie niewiele wiedzą o sporcie. A skoro pojawiła się kobieta, która chce badać kibiców, tym bardziej należy jej pomóc i jak najbardziej ułatwić dotarcie do kolejnych
rozmówców. Nic bardziej mylnego.
Socjologiczne aspekty sportu i widowiska sportowego
Czynne uprawianie sportu lub chociażby bycie sympatykiem danej dyscypliny
i uczestniczenie w widowisku sportowym niesie ze sobą ważne społeczne implikacje. Jak wskazuje Susan Birrell (2011: 39), sport to przede wszystkim znacząca
agenda socjalizacyjna. Dla przykładu, w starożytnej Grecji w gimnazjonach wychowano poprzez sportową rywalizację. Wartości i funkcje, które niesie ze sobą sport,
by wymienić chociażby przestrzeganie zasady fair play, zdobywanie umiejętności
współpracy grupowej i przyjmowania porażek, aspekt zdrowotny uprawiania sportu
oraz stawianie za wzór sportowców, są powszechnie znane.
Ponadto, szeroko rozumiana działalność sportowa wiąże się z pojęciem kontroli
społecznej, którą mogą sprawować pozostali współuczestnicy aktywności sportowej lub widowiska sportowego. Gdy dana norma jest łamana, zbiorowość podejmuje kroki, aby jednostkę przymusić do jej respektowania. Mamy tutaj do czynienia
przede wszystkim z nieformalną kontrolą społeczną, sankcje przybierają zaś postać
powszechnej dezaprobaty, pogardy lub wykluczenia z grupy. Tego typu kontrola społeczna jest szczególnie widoczna w nielicznych zbiorowościach, a odtrącenie jest dla
jednostki szczególnie dotkliwe.
Ostatnim aspektem, na jaki zwraca uwagę Birrell, jest fakt, iż sport nadaje tożsamość grupom mniejszościowym. W tym miejscu można przywołać casus piłkarskiej
federacji FIFA, której liczba członków jest większa od liczby państw narodowych.
Panuje przekonanie, że zostanie członkiem FIFA jest pierwszym ważnym krokiem
w walce o suwerenność i niepodległość niektórych regionów świata.
Pierre Bourdieu wskazał, iż sport stanowi pole rywalizacji klasowej oraz reprodukcji pozycji społecznej (2005: 215–222, 260–275). Jednak w przypadku zamiłowania do tej samej dyscypliny, bez względu na jej elitarny bądź masowy charakter,
mamy do czynienia ze zjawiskiem zgoła odmiennym. Sport zaczyna pełnić bardzo
ważną funkcję społecznej integracji, łącząc jednostki z różnych grup, odmiennych
środowisk i warstw społecznych w jeden kolektyw. Tworzy przy tym świadomość
156
MARTA PIKORA
przynależności do pewnej wspólnoty i otwiera możliwość identyfikacji z nią (Heinemann 1989: 247). Co charakterystyczne i niezwykle istotne, owa przynależność
zakłada równość wszystkich członków, zmniejszając społeczny dystans między poszczególnymi osobami i stwarzając pole do krótko- lub długotrwałej więzi emocjonalnej i psychospołecznej. Na trybunach niemal wszyscy i wobec wszystkich występują w jednej roli widza sportowego, bez względu na status społeczny lub kapitał
ekonomiczny.
Przywołując przykład stadionu piłkarskiego, można bez trudu zauważyć, że spotyka się tam cały przekrój społeczny i ludzie z różnych kręgów: dziennikarze, politycy, aktorzy, ale również przedstawiciele marginesu społecznego oraz gangów.
Kobiety, dzieci, osoby starsze i młodsze – wszyscy połączeni są wspólną ideą dopingowania swoich ulubieńców i solidaryzowania się z pozostałymi członkami widowiska sportowego. Stosunki interpersonalne stają się bardziej bezpośrednie i poufałe.
Nikt nie zwraca się do drugiej osoby w sposób oficjalny, a rozmowy dotyczą niemal
prawie wszystkiego (Matusewicz 1990: 62–63). Na porządku dziennym jest wtrącanie się do konwersacji osób nam nieznanych oraz zawiązywanie stadionowych
znajomości.
Emocje przeżywane przez widzów są potęgowane przez fakt, iż są oni zwróceni
twarzami do siebie, mogą nawzajem się obserwować i widzą swoje reakcje, które dość szybko przenoszone są na całą zbiorowość – to tak zwany efekt zarażenia
(Matusewicz 1990: 58). Świadomość, że inni nas otaczają, a przy tym przeżywają
podobne emocje powiązane z odpowiednią gestykulacją, mimiką i postawą ciała,
sprawia, że intensywność przeżywania własnych emocji wzrasta. Stąd konkluzja, iż
widz oglądający mecz lub inne zawody sportowe na ekranie telewizora zamiast na
trybunach nigdy nie dozna tak intensywnych emocji i więzi psychospołecznej.
Zakładanie na mecz koszulek i szalików danej drużyny jest wzorcowym przykładem „flagowania”. To działanie jak najbardziej uświadomione, które ma zademonstrować jedność i przewagę danej grupy kibiców nad innymi (Billig 2008: 225).
Gdzieś w tle można dostrzec paralelę między walką piłkarzy na boisku i walką kibiców na doping a działaniami wojennymi. Istnieje przeświadczenie, że obecnie futbol
zastąpił wojny i walki gladiatorów (Elias i Dunning 1986). Dzięki flagowaniu możliwe jest również zaznaczenie swojej obecności w przestrzeni miejskiej, szczególnie
gdy mamy do czynienia z obecnością dwóch drużyn w jednym mieście. Wówczas
wymiar wojenny przybiera jak najbardziej realny charakter i ma miejsce walka
o zdobycie barw drużyny przeciwnej, by następnie spalić je w czasie kolejnego meczu i tym samym pokazać swoją wyższość i siłę.
Kim jest kibic?
Kto znajduje się w obszarze mojego zainteresowania badawczego i kogo tym
samym można nazwać kibicem piłkarskim? Sformułowanie definicji kibica jest zadaniem trudnym, na co zwracają uwagę badacze zajmujący się tą tematyką (Sahaj
2007: 81–82). W polskich opracowaniach, zwłaszcza prasowych, rozumienie słowa
„kibic” przyjmowane jest implicite i brakuje namysłu nad tym, na kogo możemy
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
157
nałożyć tę kategorię i jakie kibicom można przypisać cechy. Przeważa potoczne
i utarte myślenie o tej kwestii.
W pierwszym kroku chciałabym wskazać różnicę między pojęciem „fana” i „kibica”, gdyż w języku potocznym oba określenia funkcjonują jako synonimy. W tym
celu posłużę się rozróżnieniem zaproponowanym przez Richarda Giulianotti, który
charakteryzuje te dwie postawy jako opozycję między tradycją a konsumpcjonizmem (2002: 31). W podobnym duchu do tematu podchodzą Dominik Antonowicz,
Radosław Kossakowski i Tomasz Szlendak, którzy z kolei przeciwstawiają kibiców
industrialnych, związanych z klubem silnymi więziami i należących do epoki przedkomercyjnej, tak zwanym konsumentom wrażeń sportowych (2011: 114, 2012: 4–5).
W związku z tym przez „fana” rozumiem sympatyka różnych dyscyplin sportowych, który je niejako konsumuje niczym produkty oferowane w różnych sklepach.
Jego przywiązanie do danego klubu piłkarskiego, konkretnej dyscypliny lub zawodnika bywa zmienne – od silnego utożsamiania się do zupełnego zdystansowania się.
Rodzaj i intensywność jego więzi zależy od wpływu mediów i tego, co lub kogo w danej chwili najbardziej promują (Giuliantotti 2002: 36–38). W publikacjach anglojęzycznych występuje również pod nazwą glory hunter (Giulianotti 2005: 391–392).
Natomiast kibic (supporter) to osoba, którą charakteryzuje długotrwałe zaangażowanie emocjonalne wobec danego klubu, dyscypliny lub zawodnika. Dodatkowo
utożsamianie się, na przykład z klubem piłkarskim, jest bardzo silne, ale nie wyklucza interesowania się pozostałymi klubami i ich zawodnikami (Giulianotti 2002:
33–34). Oznacza to, że kibic ma bardzo szeroką perspektywę i sport stanowi główne
pole jego zainteresowań, któremu oddaje się z wielką pasją. Rozwijając dalej tę
charakterystykę, należałoby doprecyzować, kto podpada pod kategorię kibica piłkarskiego. Jest to zadanie niełatwe, szczególnie jeśli ma się na celu ogólną i szeroką, ale
jednocześnie trafną charakterystykę kibica, która wykraczałaby poza stereotypowy
i utarty obraz przedstawiany chociażby w prasie.
Powszechnie i dość intuicyjnie uznaje się za niego osobę, która regularnie chodzi
na mecze i aktywnie uczestniczy w dopingu, przez co wpływa na atmosferę całego
widowiska sportowego. Szczególnie akcentuje się fakt utożsamiania się z danym
klubem i jego barwami, zwłaszcza poprzez noszenie klubowych koszulek i szalika.
Jednak skupienie się wyłącznie na zewnętrznych i łatwo obserwowalnych oznakach
bycia kibicem powoduje, że z tego grona wyłączamy pokaźną grupę osób, które
z różnych powodów preferują raczej bierny i niejako ukryty sposób kibicowania.
Powstaje również pytanie, czy kibicami można nazwać tylko tych, którzy działają w jakiejś zorganizowanej strukturze kibicowskiej obejmującej najzagorzalszych
lub najwierniejszych sympatyków danego klubu. W ten sposób niektóre osoby zaspokajają swoją potrzebę afiliacji. W moim mniemaniu warunek przynależności do
jakiejś grupy byłby zbyt dużym uproszczeniem i tak samo wyłączałby z pola zainteresowania znaczny odsetek kibiców.
Biorąc pod uwagę powyższe wątpliwości, wstępnie zakładam, że postawa kibicowska jest stopniowalna. Dlatego znajdziemy wśród kibiców zarówno zagorzałych sympatyków, całkowicie oddanych klubowi, którzy podporządkowują rozgrywkom meczowym niemal całe swoje życie, jak i osoby, które preferują bierny
158
MARTA PIKORA
typ kibicowania. Nie sposób wyodrębnić cech konstytutywnych badanej grupy ze
względu na jej heterogeniczność oraz różnorodne postawy i potrzeby kibiców. Dla
części z nich kupowanie biletu i oglądanie meczu na żywo jest znaczącą aktywnością i w ten sposób wspierają swój klub. Zdecydowana mniejszość poświęca swój
czas wolny na inicjowanie działań na rzecz klubu i czynne wspieranie środowiska
kibicowskiego.
Warto jednak uwypuklić fakt, że wszyscy moi rozmówcy podkreślali wagę osobistego uczestnictwa w widowisku sportowym. Ich zdaniem aktywny udział w dopingowaniu powinien stanowić niezbywalny element bycia kibicem, aczkolwiek nie
ma żadnego przymusu kibicowania i stanowi to osobisty wybór każdej osoby. Jak
wyznał jeden z kibiców: Jeśli ktoś zasiada w młynie [miejsce na trybunach, skąd
prowadzony jest doping i gdzie zasiadają najzagorzalsi kibice], to jego obowiązkiem
jest dopingować. Jeżeli siada z boku lub na innej trybunie, to jest jego prawem, jako
że wykupił bilet, oglądanie meczu. Tym bardziej że są osoby w wieku średnim lub
starsze. Trudno od nich wymagać, aby – znam osoby, które są w tym wieku i aktywnie
dopingują, ale trudno powiedzieć, aby to był ich obowiązek – żeby ktoś w wieku pięćdziesięciu lub więcej lat zdzierał gardło lub skakał przez pół meczu [10.M.32.G]1.
W konsekwencji, przedmiotem mojego zainteresowania są osoby regularnie chodzące na mecze jednej drużyny od przynajmniej dwóch lat. W ten sposób wykluczam
z grona potencjalnych rozmówców fanów piłki nożnej, którzy przypadkowo znaleźli
się na meczu oraz tych, którzy bywają tam sporadycznie, w zależności od wolnego
czasu i chęci obejrzenia meczu na żywo lub innych okoliczności, takich jak odnoszenie sukcesów przez daną drużynę. Nie biorę również pod uwagę osób śledzących
mecze w telewizji lub w Internecie, których na gruncie literatury anglojęzycznej
określa się mianem armchair fans (Giulianotti 2005: 390). Mając na uwadze cel
pracy, czyli opis działań, postaw i zależności pomiędzy poszczególnymi aktorami
społecznymi, konieczne wydaje się przyjęcie kryterium regularnego i trwałego osobistego uczestnictwa w wydarzeniach sportowych (regular match-goers).
Podziały stadionowe
We wcześniejszym fragmencie wspomniałam, że widownia stadionowa, choć
złożona z ludzi z różnych środowisk społecznych, charakteryzuje się tym, że jej
członkowie na trybunach są sobie równi. Jednak jeśli czytelnik ma choć mgliste pojęcie o specyfice środowiska kibicowskiego lub zetknął się z niektórymi doniesieniami prasowymi, mógł natrafić na pojęcie lidera ruchu kibicowskiego danej drużyny.
Najbardziej medialnym kibicowskim przywódcą w Polsce jest szef kibiców Lecha
Poznań „Litar” oraz „Staruch” ze stołecznej Legii Warszawa. Świadczy to o tym, że
nierzadko mamy do czynienia ze świadomym podziałem ról uczestników widowiska
sportowego.
1
Cytowane wypowiedzi oznaczam kodem, w którym pierwsza cyfra oznacza numer respondenta,
litera to płeć rozmówcy (K-kobieta, M-mężczyzna), liczba oznacza wiek, a ostatnia litera to typ wyróżnionej podzbiorowości (G-grupy kibicowskie, A-kibic aktywny, Z-zwykły kibic).
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
159
W swoim badaniu traktowałam klubowych kibiców piłkarskich jako specyficzną
grupę społeczną. Mamy tu do czynienia z tworzeniem się pewnych norm ułatwiających podejmowanie decyzji i wspólnych działań. W przypadku kibiców piłkarskich
możemy to odnieść do przepisów obowiązujących na stadionie piłkarskim. Jest tylko
jedna grupa kierująca dopingiem – wspomniani „ultras”, trybuny zaś są podzielone
na sektory, nazwijmy to tematyczne: rodzinny, dla kibiców gości, dla najbardziej
zagorzałych kibiców, dla VIP-ów itp. W każdym obowiązują pewne reguły i ograniczenia, których się przestrzega.
Ponadto istotnym elementem jest struktura grupowa, na którą składają się relacje
grupowe oraz pozycje wszystkich członków w grupie. Poszczególni członkowie ze
względu na swoje cechy (np. siła fizyczna, wiedza, odwaga, zdolności przywódcze,
sieć kontaktów) zajmują różne pozycje w strukturze grupy. Im relacje między aktorami społecznymi są głębsze i mają silniejsze poczucie przynależności do danego
kolektywu, tym bardziej angażują się w działalność grupową i tym bardziej zależy
im na podtrzymywaniu tych relacji.
W grupach kibicowskich zawsze mamy do czynienia z liderami obdarzonymi,
przynajmniej w założeniu, charyzmą i poważaniem. Czasem są to liderzy nieformalni, o których istnieniu nie wie duża część pozostałych kibiców. Żadne działanie nie
może zostać podjęte bez ich zgody i konsultacji z nimi. Tym samym możemy mówić
o tworzeniu się hierarchii wśród kibiców – od mniej zaangażowanych w struktury kibicowskie do tych skupionych w szeregach różnych organizacji przystadionowych,
którzy podejmują rozmaite inicjatywy i narzucają ustalone przez siebie reguły reszcie widzów przychodzących na stadion.
W przypadku Polonii Warszawa narzuca się spostrzeżenie o rozgraniczeniu kibiców zasiadających na Trybunie Głównej i Trybunie Kamiennej, która stanowi
przedmiot mojego zainteresowania. Podział ten jest potęgowany dzięki specyficznej
budowie stadionu, którego dwie trybuny są umieszczone naprzeciwko siebie w dość
dużej odległości. W trakcie rozmów z kibicami interesowało mnie, jaki stosunek
mają do innych osób znajdujących się na stadionie – nie tylko znajomych z Trybuny
Kamiennej, ale również tych, którzy zasiadają na Trybunie Głównej. Przyjęło się
mówić, że Trybuna Główna jest miejscem dla nieaktywnych kibiców, którzy rzadko
przyłączają się do kibicowania, a przez to nie mają zbyt pochlebnej opinii wśród
reszty sympatyków Polonii. Niemniej obie trybuny są nieodłącznym elementem widowiska sportowego.
Wśród Polonistów można wyróżnić dwie frakcje. Pierwsza jest zdania, iż każdy
ma prawo przyjść na mecz, nawet jeśli przez cały czas siedząc, biernie obserwuje
widowisko. Osoby te – zdaniem tej frakcji – są równoprawnymi kibicami, a ponadto
ich liczna obecność sprawia, że klub ma coraz większe przychody ze sprzedaży biletów, dzięki czemu może się rozwijać. Stąd postulat, aby otoczyć tego typu widzów
należnym poważaniem w myśl zasady, że im jest nas więcej, tym lepiej: Trybuna
Główna nie jest wcale bierna. Trybuna Główna dobrze się bawi, zwłaszcza że jej
zabawy są oparte na przyjętym przez tych ludzi poziomie. Oni się odzywają, oni są do
ruszenia bez problemu. Przecież to są normalni ludzie. Myślę, że tu nie ma żadnego
problemu z tym. Ja raczej przypuszczam, że to wynika z tego, że kibice na Kamiennej
160
MARTA PIKORA
czują się lepsi od tych z Głównej. I w pewien sposób ich nie szanują. Jakby niedocenianie takich zwykłych ludzi, którzy chcą przyjść na mecz [9.M.45.A].
Z kolei druga frakcja uważa, że zwiększenie liczby kibiców na Trybunie Głównej
wcale nie generuje lepszego dopingu w czasie meczu, który przede wszystkim zaświadcza o kondycji danego ruchu kibicowskiego i potrafi wzbudzić respekt wśród
kibiców innych drużyn: Jeżeli nie potrafią pociągnąć dopingu, to jest żenujące. Nie
powinno tak być. Szanuję pikników [biernych kibiców, którzy nie uczestniczą w dopingu i skupiają się na oglądaniu meczów] oczywiście, szanuję ludzi, którzy przychodzą na Główną – na Główną też przychodzą ludzie, którzy szanują ją z namaszczeniem, przychodzą od lat kilkudziesięciu, ale niech zaśpiewają parę razy to «Czarne,
Czarne Koszule», ewentualnie «Druga strona odpowiada – kto wygra mecz?». No to
rzeczywiście kibice gości mogą się tylko śmiać, jeżeli to jest taka dysproporcja między Kamienną a Główną. To jest właśnie ten negatywny aspekt kibiców z Głównej,
że rzadko kiedy udaje się im pociągnąć ten doping [5.M.23.G]. Inny z rozmówców
dodaje: Fajnie, że przychodzą na stadion i tu zostawiają jakieś tam pieniążki, ale dla
mnie to nie jest jakieś takie prawdziwe kibicowanie. Dla mnie to jest substytut, takie
bardziej oglądanie piłki niż kibicowanie [2.M.23.Z].
Typologie kibicowskie
Zróżnicowanie widowni piłkarskiej było przedmiotem licznych analiz, które nie
zawsze zdawały sprawę z faktycznego podziału zbiorowości kibiców. Co więcej, zaliczały do tego grona osoby, które trudno określić mianem kibica, biorąc pod uwagę
charakterystykę zaproponowaną przez Giulianottiego. Dotychczasowe opisy uczestników widowiska piłkarskiego albo traktowały zbiorowość kibiców zbyt szeroko,
albo zbyt wąsko. W tym miejscu chciałabym się bliżej przyjrzeć dwóm typologiom
kibicowskim, z których jedna funkcjonuje w kibicowskim dyskursie już od bardzo
dawna i stanowi niemalże kanon, a druga została zaproponowana w 2009 roku i zyskuje coraz większą liczbę sympatyków i popularyzatorów.
W trakcie wywiadów pytałam moich rozmówców, co sądzą o „klasycznej” typologii kibiców z podziałem na ultras, hooligans, „szalikowców” i „pikniki”. Część
z nich była przeciwna szufladkowaniu widowni meczowej i kreowaniu sztucznych
podziałów. Inni stwierdzali, że wspomniana typologia jest trafna, lecz gdy zapytałam, do której kategorii sami siebie zaliczają, zaczynali ją modyfikować lub zauważać jej wady i niedociągnięcia. Jeden z kibiców był również zaznajomiony z typologią Antonowicza i Wrzesińskiego, nie kryjąc poparcia dla tego pomysłu. Życzył
mi powodzenia w przeprowadzeniu badania i stworzenia jeszcze lepszej typologii,
aczkolwiek był do tego sceptycznie nastawiony.
Ultras, hooligans, „szalikowcy”, „pikniki”
Trudno się doszukać korzeni niniejszej typologii, ale obecnie stanowi najbardziej
znany podział widowni piłkarskiej. Przytaczają ją zarówno osoby piszące prace na
temat fanów piłki nożnej, jak i publicyści oraz sami kibice. Istnieją różnice dotyczące
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
161
opisu poszczególnych kategorii; dla potrzeb niniejszego artykułu będę posługiwać
się niżej przedstawioną charakterystyką, którą opracowałam na podstawie różnych
źródeł (Piotrowski 1999; Kowalski 2000; Dudała 2001; Kowalska 2007; Sahaj 2007):
„Pikniki” to osoby, które interesują się przede wszystkim śledzeniem widowiska
sportowego. Bywa, że przyłączają się do kibicowania, aczkolwiek ich doping jest
krótki i mało zażarty. Nie są przywiązani do symboli kibicowskich, takich jak szalik
lub koszulka drużyny. Część z nich przychodzi regularnie na stadion, pozostali zaś
oglądają mecze na żywo sporadycznie, w zależności od odnoszonych przez drużynę sukcesów. Nierzadko są wyszydzani przez resztę kibiców ze względu na swoją
bierną postawę.
Ultras to najaktywniejsza i najbardziej zaangażowana część widowni, zajmująca
się prowadzeniem dopingu i tak zwanymi „oprawami”, czyli ubarwianiem widowiska sportowego za pomocą flag, transparentów, baloników, sektorówek (ogromnych flag przysłaniających część trybuny), jednolitego koloru koszulek, szalików
klubowych lub kartonów wznoszonych nad głowę i tworzących obrazy. Przykładają
niezwykłą wagę do frekwencji i to najczęściej oni organizują mecze wyjazdowe.
Nie akceptują spontanicznego aplauzu, który psuje misternie koordynowany doping.
Ultras dbają o wizerunek klubu, aktywnie występują na rzecz ruchu kibicowskiego,
często stojąc w opozycji do oficjalnych klubowych działaczy i związków sportowych. Sprzeciwiają się komercjalizacji klubów sportowych, wykupywaniu zawodników i sprzedawaniu nazw drużyn. Wspierają swoich piłkarzy bez względu na wyniki
sportowe. Niektórzy uczestniczą w bójkach, wspierając w nich hooligans.
Hooligans są wojownikami klubu, którzy stoją za nim murem i bronią jego honoru i barw. Ich największym wrogiem jest policja. Przejawiają duże zainteresowanie
sportem i silną identyfikację z klubem – to dla nich dwie podstawowe wartości. Można ich zaklasyfikować jako fanatyków. Występują w imieniu klubu na tak zwanych
„ustawkach”, czyli ustalonych uprzednio bitwach kibiców. Niekiedy inicjują bójki
stadionowe lub inne zamieszki bezpośrednio związane z imprezą sportową. Ale robią to coraz rzadziej, by nie psuć widowiska sportowego. Na co dzień noszą szaliki
swojego klubu niczym relikwie.
Kibole, pseudokibice, szalikowcy to najbardziej znany i eksponowany typ
uczestnika widowiska sportowego. W doniesieniach prasowanych określani jako
„chuligani”. Często nie interesuje ich mecz, nie znają nazwisk poszczególnych zawodników, nie śledzą losów żadnej drużyny. Ich celem jest zakłócenie przebiegu
meczu, agresywne wyładowanie frustracji i popsucie widowiska sportowego. Czasami biorą też udział w „ustawkach”, wspierając hooligans. W przypadku niektórych
osób może występować utożsamianie się z klubem pojmowanym jako pewna nazwa,
etykieta, pod szyldem której działają, nie zaś rozumianym jako instytucja. W tej grupie nierzadko występują członkowie grup przestępczych i osoby wcześniej karane.
Główne przejawy ich działalności to naruszenie porządku w czasie meczów oraz
przed lub po spotkaniach; bójki z innymi kibicami i policją, niekiedy zakończone
poważnymi obrażeniami ciała lub śmiercią kibica; akty wandalizmu na trybunach,
ulicach miast lub w pociągach; naruszanie zasad fair play poprzez wulgarne okrzyki,
gesty i przyśpiewki wymierzone w kibiców obcej drużyny oraz odpalanie i rzucanie
162
MARTA PIKORA
zakazanych rac w czasie meczu. Grupy szalikowców są tworzone głównie przez
młodych mężczyzn. Mecz, niekoniecznie oglądany na trybunach, staje się dla nich
jedynie pretekstem do zachowań agresywnych oraz okazją do wykazania się i odreagowania frustracji dnia codziennego. Charakterystyczne dla tej grupy jest działanie
irracjonalne i podleganie mechanizmowi psychologii tłumu.
*
*
*
W odniesieniu do powyższego podziału widowni piłkarskiej chciałabym poczynić kilka uwag. Po pierwsze, moim zdaniem nie powinno się o niej mówić
jako o typologii kibiców piłkarskich, lecz o różnych kategoriach uczestników widowiska sportowego. Nie jest ona równoznaczna z podziałem na różne postawy
kibicowskie, biorąc pod uwagę wstępnie zaprezentowaną definicję kibica jako osoby regularnie chodzącej na mecz i wspierającej swoją drużynę. Moje największe
zastrzeżenie kieruję przede wszystkim w stronę dwóch kategorii: „piknika” i „szalikowca”, których zachowanie znacznie odbiega od mojej intuicji wobec postawy
kibiców piłkarskich.
Druga wątpliwość wiążę się z faktem, iż powyższa klasyfikacja wyłącza z opisu znaczną liczbę uczestników widowiska sportowego. W szczególności chodzi mi
o kibiców, którzy nie są „piknikami”, lecz stawiają się na mecz regularnie, a z drugiej
strony nie można ich przypisać do kategorii ultras, a tym bardziej hooligans. Obecnie
stanowią dość liczny, jeśli nie największy odsetek wszystkich widzów znajdujących
się na trybunach i w moim przekonaniu, można ich określić mianem kibiców.
Kibice piłkarscy jako wyznawcy niewidzialnej religii
Kolejna z typologii dotyczy w ogólności kibiców klubowych, co oczywiście
umożliwia przełożenie jej na zbiorowość kibiców piłkarskich. Na podstawie osobistej konsultacji z jednym z jej twórców – Dominikiem Antonowiczem, uzyskałam
wiedzę dotyczącą tego, na jakiej podstawie została skonstruowana. Posłużono się
metodą triangulacji opartej na badaniach jakościowych, w ramach których używano następujących technik: obserwacji uczestniczącej, analizy treści polskiej prasy
kibicowskiej, analizy treści zawartej na internetowych forach kibicowskich oraz
analizy treści kibicowskich przyśpiewek oraz okrzyków. Autorzy zdecydowali się
zastosować porównanie grup kibicowskich do członków grupy religijnej, analizując
stopnie i formy zaangażowania, które można w niej wyróżnić. Przeprowadzone badanie przyniosło skutek w postaci wyłonienia następujących kategorii (Antonowicz
i Wrzesiński 2009: 132–139):
Fundamentaliści są fanatycznie oddani klubowi. Cechuje ich wyjątkowe poczucie wspólnoty z piłkarzami i kibicami ze swojego najbliższego kręgu oraz aktywna,
zaangażowana postawa, nierzadko ocierająca się o radykalizm. Są przekonani o własnej wyjątkowości i podporządkowują swoje codzienne życie rozgrywkom piłkarskim. Dla nich istnieje tylko klub i nic więcej. Są niechętni biernym kibicom i nie
darzą ich szacunkiem.
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
163
Ortodoksi nie są aż tak radykalni jak fundamentaliści, ale również są bardzo
emocjonalnie zaangażowani w życie drużyny. Biorą często udział w meczach wyjazdowych. Mimo to istnieje dla nich życie także poza wspólnotą kibicowską: mają
rodziny, pracują, uczą się. Patrzą przychylnym okiem na kibiców biernych i nie chcą
ich wykluczać ze swojej wspólnoty. Cechuje ich niski poziom tolerancji wobec kibiców innych drużyn.
Kibice małej wiary w mniejszym stopniu identyfikują się z klubem i barwami,
co skutkuje mniejszym przywiązaniem do tradycji oraz zwiększoną tolerancją na
odmienność. W pierwszej kolejności to sympatycy danej dyscypliny, a dopiero później fani klubu. Zbytnio nie angażują się emocjonalnie, a chodzenie na mecze można
uznać za działanie rutynowe.
Wierzący, ale niepraktykujący identyfikują się z klubem, ale nie uczestniczą
bezpośrednio w zawodach z rozmaitych powodów. Czasem jest to kwestia wyboru, a czasem wynik konieczności. Ich poziom zaangażowania może być różny,
ale przyjmuje się, że są w większości emocjonalnie zaangażowani. Nie lubią brać
udziału we wspólnotowych rytuałach, bo kibicowanie ma dla nich wymiar ściśle
prywatny.
Dewotów charakteryzuje ostentacyjne demonstrowanie przynależności do wspólnoty poprzez noszenie koszulek, czapeczek lub innych gadżetów. Brak zaangażowania emocjonalnego wiąże się z sezonowym chodzeniem na mecze, by jedynie się
pokazać oraz z brakiem głębszej refleksji nad rolą i funkcjonowaniem wspólnoty.
Ateistów nie można zakwalifikować do grupy kibiców żadnego klubu z powodu
ich indywidualnego i konsumpcyjnego podejścia do sportu. Jednak interesują się
sportem i potrafią docenić jego piękno. Trudno im wytworzyć jakąś więź emocjonalną z pozostałymi kibicami, szczególnie że odbierają ich jako opętanych i nieracjonalnych. Sami są zdystansowani i krytycznie nastawieni wobec większości
rytuałów.
*
*
*
Przedstawiona typologia, jak wskazują autorzy (Antonowicz i Wrzesiński 2009:
131–132), ma niewątpliwą zaletę – odbiega od utartych i stereotypowych podziałów
uczestników widowiska sportowego na tak zwanych kibiców i pseudo-kibiców, ani
nie odwołuje się do pierwszej i najbardziej popularnej typologii. To nowatorskie
podejście do tematu, choć w wielu punktach zbieżne z intuicjami i narzucającymi się
porównaniami, jak na przykład odbiór stadionu piłkarskiego jako świątyni i miejsca
kultu, a osób prowadzących doping jako kapłanów odpowiedzialnych za przebieg
ceremonii.
Jednak moje zastrzeżenie budzi fakt, że przedstawiona typologia jest za szeroka
i obejmuje kategorie, które nie dotyczą kibiców piłkarskich sensu stricto, lecz jest
niewątpliwie użyteczna jako drobiazgowy opis wszystkich sympatyków danej dyscypliny. Rzeczą najbardziej istotną w moim mniemaniu jest poznanie opinii samych
kibiców na temat kibicowania oraz ich obrazu widowni piłkarskiej. Przedmiotem
mojego zainteresowania są wyłącznie osoby regularnie chodzące na mecze od kilku
164
MARTA PIKORA
lat, gdyż kryterium trwałego i regularnego osobistego uczestnictwa pozwala zgłębić
postawy i zachowania kibiców oraz dotrzeć do znaczeń i funkcji, jakie przypisują
swojej obecności na stadionie, a w przypadku niektórych – także działając w zorganizowanych grupach kibicowskich.
W stronę nowej typologii widowni piłkarskiej
W toku zbierania i analizowania danych udało się mi wyróżnić osiem kategorii
kibiców regularnie chodzących na mecze piłki nożnej i zasiadających na Trybunie
Kamiennej na stadionie Polonii Warszawa. Niniejsze typy zostały wyodrębnione na
podstawie badania terenowego na konkretnej i specyficznej zbiorowości kibiców
piłkarskich, więc zdaję sobie sprawę, iż nie wszystkie kategorie mogą znajdować
odzwierciedlenie na innym gruncie. Poniższa typologia odnosi się w głównej mierze
do kibiców drużyn z wyższych lig piłkarskich, które wzbudzają większe zainteresowanie i charakteryzują się obecnością mniej lub bardziej zorganizowanego ruchu
kibicowskiego.
Przywódcy
Pierwszą kategorią kibiców są przywódcy. To bardzo nieliczna grupa, składająca
się z 5–10 osób. W niektórych klubach można wyróżnić również tak zwanego capo,
czyli głównego lidera (wspomniany „Litar” lub „Staruch”). W jej skład wchodzą
osoby decyzyjne z grupy ultras oraz z oficjalnego stowarzyszenia kibiców. Wspólnie
rozstrzygają o poczynaniach ruchu kibicowskiego: decydują o pojawieniu się oprawy meczowej i jej motywie, kontaktują się z władzami klubu, mediami, piłkarzami
oraz sympatykami innych drużyn, wystosowują oficjalne komunikaty oraz organizują mecze wyjazdowe. Wyłącznie od nich zależy, czy taki kibicowski wyjazd w ogóle
się odbędzie, gdyż jako jedyni zamawiają bilety i zgłaszają listę uczestników służbom porządkowym. Dysponują również środkami finansowymi, które są przekazywane przez pozostałych kibiców i mają nad nimi autonomiczną kontrolę – nikt nie
rozlicza ich z wydatków ani celu, na jaki są przeznaczane pieniądze.
Cechą charakterystyczną przywódców jest fakt, że nie wyróżniają się z tłumu
i nie biorą udziału w czynnym dopingu. Najczęściej stają gdzieś z boku, obserwują
mecz i kibiców, zachowując się niczym nadzorcy. Nie etykietuje ich strój – nie mają
na sobie kurtek lub koszulek z logo klubu, często również szalika z barwami drużyny. Ta niepozorność sprawia, że wielu kibiców nie jest świadomych ich pierwszorzędnej roli, a nieliczni znają ich z imienia. Również część członków ruchu ultras nie
ma pełnej wiedzy na temat ich pozycji w grupie: Nie do końca odpowiem na pytanie,
powiem tylko, że jest tylko jeden taki podział. Jest część osób, która wszystko wie,
a część osób, która dowiaduje się dopiero po czasie, w trakcie realizacji projektów,
aby za dużo informacji nie hulało [17.M.25.G].
Aby zostać przywódcą, należy być związanym z danym ruchem kibicowskim
przez wiele lat, cieszyć się dużym poważaniem i podejmować się różnorakich inicjatyw na rzecz tego środowiska. Nie bez znaczenia jest też rozległa sieć kontaktów,
również z przedstawicielami kibiców innych drużyn.
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
165
Ruch ultras
Drugą grupą są wspomniani już ultras. Jest to kategoria dobrze znana i zakorzeniona w świadomości kibiców, dlatego postanowiłam uwzględnić ją w swoim
opracowaniu, dokonując lekkiej modyfikacji jej potocznej charakterystyki. Ultras
to grupa 20–30 osób, które poświęcają swój czas wolny na działanie na rzecz klubu i środowiska kibicowskiego, podejmując się różnorakich działań. Ich najbardziej
widoczną i cenioną aktywnością jest przygotowanie opraw meczowych oraz organizowanie dopingu w czasie meczu poprzez kierowanie zachowaniem pozostałych
kibiców. Wyróżnikiem ultras jest przede wszystkim młody wiek – wielu rozmówców
przyznawało, że są już za starzy na zostanie „ultrasem”. Ponadto większość członków tej formacji jest dobrymi znajomymi, stąd jest ona raczej zamknięta dla potencjalnych chętnych, którzy nie są dobrze znani w środowisku kibicowskim.
Gdy na danym meczu ma pojawić się oprawa, członkowie ultras stawiają się na
stadionie wiele godzin przed pierwszym gwizdkiem, by wszystko przygotować. Po
zakończeniu spotkania, opuszczają stadion jako ostatni, zbierając pozostawione sektorówki, flagi i transparenty. Te najczęściej są palone, aby nie trafiły w niepowołane
ręce lub chowane w tylko im znane miejsce. Ale zanim oprawa meczowa pojawi się
na trybunie, należy spędzić wiele godzin, czasem nawet dni na jej wykonanie oraz
zakup odpowiednich materiałów. Moi rozmówcy, którzy mieli okazję przygotowywać oprawy meczowe, podkreślali fakt, że jest to ciężka praca, wymagająca wielu
wyrzeczeń i współpracy dużej grupy osób. Aczkolwiek niesie to z sobą wymierne
korzyści w postaci osobistej satysfakcji oraz szacunku i pochwał ze strony reszty
kibiców: Ja byłem specjalistą od robienia transparentów. To robiliśmy tutaj w sali
koszykarskiej na górze. To jeszcze była stara sala i tą podłogę można było zabrudzić.
Tam zawsze było strasznie ciasno i nikt nie chciał pisać tych liter [13.M.30.G]. Z kolei
inny wyznał: Może powiem, dlaczego to robię. Sprawia mi to trochę przyjemność. Ale
najbardziej lubię to uczucie, że ludziom to się podoba, że to dla nich. Oni widzą, że
coś się dzieje, czasami też angażują się w inne rzeczy i tak to się nakręca. Osobiście
to jest czasem ciężka praca i nie zawsze się chce, ale robię to dla innych [17.M.25.G].
Na każdym stadionie wydzielony jest specjalny sektor, który zajmują członkowie
ultras oraz osoby, które do miana ultras aspirują. Obowiązuje tam specjalny strój
oraz reguły zachowania – każdy jest zobowiązany śpiewać narzucane piosenki i wykonywać polecenia wodzirejów. Członkowie ultras czasami wyróżniają się poprzez
strój – noszą specjalne bluzy z nazwą danej formacji lub z logiem klubu, zdarzają się
także identyfikatory. Swoją obecność na stadionie zaznaczają wywieszaniem transparentów z nazwą swojej grupy, kibicowskimi hasłami (często podszytymi ideologicznie) lub nazwami dzielnic, z których się wywodzą. Stanowią zbiorowość dość
hermetyczną, a jeden z kibiców w następujący sposób przedstawił polonijną grupę
ultras: Na wyjazdach raczej spędzają czas głównie ze sobą. To zamknięta grupa.
To są raczej dobrzy znajomi, znają się już jakiś czas. Zdarza się nawet, że się podśmiewają z innych kibiców Polonii. Oczywiście tak sympatycznie, ale raczej oni by
chcieli wieść prym. Na Polonii nie ma takiej hierarchii, że ultrasi rządzą i trzymają
za twarz tych kibiców. Raczej jest dość przyjazna atmosfera i wszyscy się tam szanują
[5.M.23.G].
166
MARTA PIKORA
Ultras są doceniani przez innych kibiców i budzą ich szacunek: Cenię ich, bo
w sumie poświęcają swój czas i pieniądze. Głównie czas i siły na konstruowanie
opraw, a to nie jest proste malować olbrzymie wizerunki na kilkusetmetrowych płótnach. I rozrysować, i malować farbami, i sprayem. Myślę, że jest to dla nich kwestia
wielu wyrzeczeń i rezygnacji z wielu spraw [10.M.32.G].
Najważniejsze grupy ultras wspierające obecnie drużynę Polonii to wspomniana już Enigma oraz Emeriten Gang – ten ostatni zrzesza najstarszych kibiców.
W ostatnim czasie utworzono nowe stowarzyszenie pod nazwą K6, w którego skład
w głównej mierze wchodzą członkowie grupy ultras Enigma. Głównym celem stowarzyszenia jest organizowanie wyjazdów grupowych, opraw w czasie meczu oraz
kierowanie dopingiem. Osoby z kierownictwa grup kibicowskich czuwają nad tym,
aby wszelkie oprawy meczowe, transparenty i akcje związane z ruchem kibicowskim
były konsultowane z osobami odpowiedzialnymi za podejmowanie tego typu decyzji. Wyklucza się samowolkę oraz wypowiadanie się w imieniu ruchu kibicowskiego
Polonii na różnego rodzaju forach. Takim praktykom służy wyłącznie forum oficjalne, wokół którego są skupieni. Ruch ultras jest bardzo hermetyczny i ma na celu
zdobycie monopolu na działalność kibicowską i wszelkie aspekty z nią związane.
Wraz z końcem roku 2009 wszedł w życie nowy regulamin dotyczący kibicowania w centrum Trybuny Kamiennej – w tak zwanym „młynie”, gdzie skupieni są
wszyscy najbardziej zagorzali kibice. Jego autorami byli członkowie grupy Enigma. Od kibiców wymaga się, aby na mecz przychodzili ubrani na czarno. Wszyscy,
którzy będą oszczędzać siły na śpiewanie, klaskanie lub podskakiwanie w czasie
meczu, zostaną wyproszeni z „młyna”. W czasie jednej z moich obserwacji byłam
świadkiem sytuacji, gdy kilku kibicom w jasnej odzieży zwrócono uwagę na nieodpowiedni strój. Co więcej, wodzireje niemal na każdym meczu otwarcie krytykują
mało zaangażowany doping.
Kibice stowarzyszeni
Trzeci typ kibiców odnosi się do osób należących do oficjalnego stowarzyszenia. Niemal każdy większy klub piłkarski może pochwalić się formalną organizacją
kibicowską, gdzie warunkiem członkostwa jest opłacenie corocznej składki. Dzięki
temu można czerpać profity z uczestnictwa w zorganizowanych strukturach kibicowskich, jak na przykład branie udziału w zamkniętych spotkaniach z piłkarzami i trenerem, możliwość korzystania z klubowego parkingu w czasie spotkań piłkarskich
lub pierwszeństwo w zakupie biletu na najbardziej atrakcyjne mecze.
Część członków stowarzyszenia stanowią tak zwane martwe dusze, które znalazły się tam tylko dla prestiżu lub z chęci korzystania ze wspomnianych dobrodziejstw. Mniej liczni aktywnie angażują się w działalność na rzecz kibiców i klubu,
pomagając w kwestiach prawnych, finansowych lub organizacyjnych. Jedna z osób
należących do Stowarzyszenia „Wielka Polonia” w ten sposób opisała powody wstąpienia w jego szeregi: To w zasadzie pierwsza większa rzecz, jaką zrobiłem dla Polonii. Wszyscy kibice Polonii, tacy bardziej zaangażowani, wpłacili po prostu te 100
zł. Nie jest to duża kwota, ma się wtedy tę kartę tego stowarzyszenia. Dlaczego to
zrobiłem? To był impuls po prostu. Akurat miałem pieniądze, można było jakoś wspo-
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
167
móc stowarzyszenie, które moim zdaniem wcale wiele nie robi. Mogłoby robić zdecydowanie więcej. Jest to jakiś kolejny stopień przywiązania do klubu [5.M.23.G].
Aktywiści
Kategorią kibiców, która może nie występować we wszystkich klubach piłkarskich, są aktywiści. Należą do nich osoby niezwiązane z żadną oficjalną grupą kibicowską, którym zależy na dobru klubu i które wychodzą z własnymi inicjatywami.
Do takich inicjatyw można zaliczyć (biorąc pod uwagę działania moich rozmówców) kręcenie filmu o drużynie lub kibicach, prowadzenie autorskich serwisów kibicowskich, wydawanie książek na temat najbardziej znanych zawodników w historii
klubu, projektowanie okolicznościowych znaczków kibicowskich, organizowanie
turniejów piłkarskich lub spotkań z kibicami.
Jednak większość tego typu akcji musi mieć zgodę oficjalnego stowarzyszenia
kibiców, dlatego siłą rzeczy aktywiści muszą współpracować z jego członkami. Ich
swoboda działania w dużej mierze zależy od przychylności zorganizowanych struktur kibicowskich, które często niechętnie wspierają działania podejmowane przez
osoby niezrzeszone w myśl zasady, że matka sukcesu powinna być tylko jedna. Jak
stwierdza jeden z kibiców: Jeśli jest wspólny cel, jeśli zgadzamy się co do tego, co
trzeba robić i jak trzeba robić, to da się współpracować [8.M.28.A].
Z kolei inny rozmówca wskazał, że trudno przebić się ze swoimi inicjatywami,
zwłaszcza młodym osobom. Bolączką kibiców jest – nazwijmy to – pewne sekciarstwo, duża nieufność oraz niechęć do otwierania się na innych kibiców. Dlatego ważną cechą aktywistów jest niezłomność i pewna doza odwagi: To jest bardzo widoczne
przy próbach realizacji czegokolwiek. Jest kilka osób w towarzystwie kibiców, którzy
są w stanie zgasić każdą inicjatywę. I wynika to z ich siły fizycznej, nazwijmy to,
z jakiegoś takiego… Oni nie mają charyzmy. Z jakiegoś szacunku, którym się darzą.
Ich zdanie jest ważniejsze niż pięćdziesięciu innych osób [9.M.45.A].
Meczowi fanatycy
To dość liczna grupa, w skład której wchodzą najmłodsi kibice. Ich wiek waha
się od 15 do 25 lat. Są to zagorzali sympatycy danej drużyny, którzy regularnie zajmują sektor zarezerwowany dla osób niestrudzenie dopingujących piłkarzy przez 90
minut. W ich mniemaniu o wartości kibica świadczy jego zaangażowanie w doping.
Większość z tych osób regularnie jeździ również na mecze wyjazdowe, gdyż prawdziwy kibic jest zawsze ze swoją drużyną. Nieodłącznym elementem ich meczowego
wizerunku jest szalik oraz koszulka danej drużyny. Niektórzy z nich mówią o sobie
ultras lub aspirują do tego miana, choć nie zaliczają się do żadnych zorganizowanych
struktur kibicowskich. Zdarza się, że przychodzą na mecz z grupą znajomych, nierzadko poznaną właśnie na trybunie. Postawę meczowego fanatyka oddaje poniższa
wypowiedź: No przede wszystkim w mojej opinii kibic powinien być zawsze ze swoim
zespołem. Zawsze go wspierać, od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty, choćby
nie wiem, co się działo. Choćby nawet nas Legia w derbach łoiła, nie wiem, 8:0,
to my zawsze dopingujemy, cały czas jesteśmy z Polonią. To powinien być szczery
i prawdziwy kibic. Nigdy nie powinien się wstydzić tego, kim jest [1.M.21.A].
168
MARTA PIKORA
Pasjonaci
Pod tę pojemną kategorię podpadają kibice, którzy regularnie chodzą na mecze,
z dużym zaangażowaniem dopingują drużynę, przejmują się jej wynikami sportowymi i silnie utożsamiają się z klubem, ale niekoniecznie znajdują się w pierwszym
szeregu i są najbardziej widoczni. Zazwyczaj są to osoby, które ukończyły 25 lat
i mają bardzo długi staż kibicowski. Duża część z nich kibicuje danej drużynie od
dziecka. Ze względu na rozmaite zobowiązania zawodowe nie są w stanie jeździć
na mecze wyjazdowe, a czasem bywa i tak, że są zmuszeni opuścić jakieś spotkanie
rozgrywane na własnym stadionie. Jednak najczęściej podporządkowują swój czas
rozgrywkom piłkarskim – wyjście na mecz to swego rodzaju rytuał i wielkie święto.
Barwy klubowe są ich nieodłącznym atrybutem. Starają się wspierać klub finansowo, angażują się w akcje wymyślane przez kibiców i biorą udział w wydarzeniach
organizowanych przez organizacje kibicowskie. Jak opowiadał jeden z kibiców:
Przestałem jeździć na mecze wyjazdowe. Dorosłe życie, obowiązki jakieś. Jeździłem
dużo, mam około pięćdziesięciu meczów wyjazdowych, ale od kilku lat jeżdżę sporadycznie. Na jakieś wyjazdy bardziej liczne. Rok temu byłem w Łodzi i Kielcach.
Kiedyś jeździłem dużo więcej. Nawet mam epizod, że pojechałem sam jedyny na
wyjazd do Wronek. I byłem na sektorze ja i dwóch kibiców Arki Gdynia [13.M.29.G].
Prekursorzy
Tym mianem określam nieliczną grupę najstarszych kibiców, którzy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych poprzedniego wieku zapoczątkowali prężny ruch
kibicowski na stadionie. Wiele osób pomija ich rolę lub sobie jej nie uświadamia.
Jako ojcowie, a potem dziadkowie przyprowadzali na stadion swoje dzieci i wnuki,
zaszczepiając w nich miłość do danego klubu. Od lat zajmują te same miejsca na
trybunie i mają duże grono stadionowych znajomych. Szaliki, jakie przynosili na
mecze, były szyte ręcznie przez ich żony. Wymyślali również pierwsze przyśpiewki
kibicowskie. Obecnie ze względu na liczne zobowiązania oraz wiek nie są już tak
aktywni i bardziej interesują ich wyniki sportowe drużyny i dobro klubu niż to, co
dzieje się na trybunach i wśród kibiców. W dopingu są raczej powściągliwi, gdyż
bardziej interesuje ich oglądanie meczu. Jak wspomina jeden z kibiców: W latach
80., kiedy studiowałem, kibicowanie było całkowicie passé. Nikt nie kibicował praktycznie na roku. Było może dwóch, trzech kibiców na sto osób. Oczywiście ludzie
interesowali się futbolem, ale to był ten futbol z wysokiej półki zagranicznej. Klubowym tym, to mało kto. Nawet jak na Warszawę mało kto się tym interesował. Teraz
inaczej, teraz jest troszkę inaczej [9.M.45.A].
Widzowie
Jest to bardzo szeroka grupa osób, która przychodzi regularnie na mecz i zależnie
od okoliczności bierze udział w dopingu, szczególnie w przypadku meczów z silnymi przeciwnikami i derbów. Trudno wskazać jej cechy konstytutywne ze względu na
różnorodność osób do niej zaliczanych. Część ma na sobie szalik i ubiera się zgodnie
z panującym zwyczajem, inni zaś preferują swobodę i nie przejmują się odgórnymi
ustaleniami. Siadają zazwyczaj daleko od „młyna”, skąd rozlega się najgłośniejszy
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
169
doping. Preferują spokojne oglądanie meczu nad czynne uczestnictwo w widowisku sportowym. Przyczyny, dla których przychodzą na mecz, są rozmaite: niektórzy
z nich są sympatykami piłki nożnej, drudzy pojawiają się na stadionie ze względu na
swego rodzaju rozrywkę i atmosferę panującą w czasie meczu, a część – zwłaszcza
kobiety – towarzyszy swoim parterom, którzy są oddanymi kibicami danej drużyny.
Biorąc pod uwagę rozpiętość tej kategorii postanowiłam wyróżnić w jej obrębie następujące podkategorie kibiców:
● grupy znajomych i rodziny z dziećmi – kibicowanie stało się w ostatnich
latach niezwykle modne. Pewien odsetek osób w miarę regularnie pojawiających się
na stadionie stanowią osoby, które przychodzą tam wyłącznie po to, aby miło spędzić
czas i doświadczyć gorącej atmosfery panującej w czasie meczu. Tego typu kibice są
coraz częściej wabieni przez bardzo dobrą infrastrukturę stadionową, gdyż część polskich obiektów sportowych nie odbiega już poziomem od zachodnich. W przypadku
rodzin z dziećmi niewątpliwą atrakcją jest możliwość zdobycia po meczu autografu
od ulubionego zawodnika. Dla wielu klubów właśnie ta grupa kibiców jest najbardziej perspektywiczna, gdyż generuje najwyższe zyski związane z cateringiem oraz
zakupem gadżetów piłkarskich.
● kibice początkujący – tę kategorię postanowiłam zarezerwować dla stadionowych nowicjuszy i kobiet, które pojawiają się na meczach ze swoimi partnerami. W wielu wypadkach bywa tak, że panie stawiają się regularnie na stadionie od
dłuższego czasu, ale nie znają zbyt dobrze reguł piłki nożnej, nazwisk zawodników ani historii klubu. Jednak w miarę upływu czasu i coraz większej liczby obejrzanych meczy ich stosunek do klubu i kibicowania diametralnie się zmienia. Po
początkowym poczuciu skrępowania wynikającym z faktu, że futbol jest sportem
zmaskulinizowanym i niewiele pań ogląda mecze na żywo, dołączają się nawet do
zbiorowego dopingu i czerpią przyjemność z przychodzenia na stadion. Modelowy
opis tej kategorii stanowi wypowiedź jednej z kibicek: Mogę powiedzieć, że jestem
kibicką początkującą. Jeszcze nie jestem na tyle zaangażowana, nie wczuwam się aż
tak bardzo, aczkolwiek zauważam, że z biegiem czasu coraz większą wagę przywiązuję do jakiejś przyjemności, którą mam z chodzenia na mecze. Ale też jestem taką
kibicką umiarkowaną, niespecjalnie się utożsamiam z tą Polonią, nie wchodzę na te
fora internetowe, ale jak ktoś mnie spyta, jakiego klubu jestem kibicką, to powiem,
że Polonii [14.K.21.Z].
*
*
*
Zaprezentowana typologia kibiców piłkarskich została stworzona na podstawie
wieku, długości kibicowskiego stażu, poziomu zaangażowania w doping oraz przynależności grupowej. Na jej podstawie można stwierdzić, że wśród kibiców panuje
pewna siatka zależności oraz dość duży stopień hierarchizacji. W przeciwieństwie
do innych grup społecznych w przypadku kibiców klubowych o pozycji w grupie
nie decyduje pochodzenie społeczne, kapitał finansowy ani nawet charyzma przywódców, lecz sieć kontaktów i ilość czasu poświęcanego sprawom kibicowskim.
Ważnym aspektem jest fakt, iż często ta struktura hierarchiczna nie jest uświado-
170
MARTA PIKORA
miona przez większość kibiców, dzięki czemu mogą poczuć się równi pozostałym
członkom zbiorowości, tworząc silny i stabilny kolektyw. Wszelkie podziały stają
się nieistotne w obliczu dobra wspólnego, jakim jest sukces wspieranej drużyny.
Nowoutworzoną typologię wyróżnia przede wszystkim skupienie się na sympatykach piłki nożnej, którzy chodzą regularnie na mecze tylko jednego klubu piłkarskiego. Nie miałam na celu stworzenia typologii obejmującej swym zasięgiem
wszystkich uczestników widowiska sportowego. Jak pokazały już wcześniejsze
analizy, nie można jednoznacznie wskazać definicji kibica piłkarskiego, ale pewną
cechą konstytutywną jest fakt, że ogląda on mecze na stadionie. Część wyróżnionych przeze mnie kategorii pokrywa się z tymi, które można spotkać w zaprezentowanych powyżej typologiach. Jednak moim celem było skupienie się bardziej na
opisie aktywności i działań osób z poszczególnych typów, niż odwoływanie się do
dość abstrakcyjnego konstruktu, jakim jest poziom utożsamiania się z drużyną oraz
poczucie wspólnoty z innymi kibicami.
Moim zamierzeniem nie było stworzenie typologii wartościującej i pokazanie,
kto jest kibicem lepszym, a kto gorszym. Każda z wymienionych kategorii spełnia
specyficzną funkcję na stadionie, jej położenie na trybunie kształtuje charakterystyczną morfologię przestrzeni i każda jest równie potrzebna. „Widzowie” generują
najwyższe dochody dla klubu i stanowią największy odsetek wszystkich uczestników meczu, natomiast „ruch ultras”, „meczowi fanatycy” oraz „aktywiści” są odpowiedzialni za budowanie wizerunku klubu w mediach oraz w oczach innych kibiców.
Swoją typologię wysłałam rozmówcom, których adres mailowy wcześniej otrzymałam. Grupa, która miała okazję ją przeczytać, składała się z dziewięciu osób.
Dwie osoby przesłały mi swoje komentarze już następnego dnia. Choć odsetek
wiadomości zwrotnych był znikomy, obie odpowiedzi były pozytywne i – co znamienne – obaj kibice przeczytali całe opracowanie, co dla osoby niezajmującej się
socjologią było z pewnością dużym wyzwaniem. Pozwolę sobie zacytować obie wypowiedzi, aby pokazać, jak dalece poczynione charakterystyki oraz nowoutworzona typologia jest zgodna z odbiorem środowiska kibicowskiego: Gratuluję, bardzo
ciekawy, głęboki tekst. Interesujące spojrzenie na naszą społeczność. Z kolei drugi
rozmówca stwierdził: Przeczytałem (całe), no i mnie się podoba. Według mnie zarówno podejście, jak i metodologia, oraz oczywiście temat i wyniki są interesujące
i oryginalne, a nawet w jakimś stopniu nowatorskie (w kontekście samego celu pracy
metodologia jest poprawna, może próba nieco mała i niepełna, ale jest to wyjaśnione
i uzasadnione). Ciekawie wyodrębnione grupy kibiców i opisane. Nie ze wszystkim
się zgadzam, ale to mój problem.
Zakończenie
Badanie przeprowadzone wśród kibiców klubu Polonia Warszawa, regularnie
chodzących na mecze swojej drużyny od co najmniej dwóch lat, miało dwa główne
cele. Pierwszym było empiryczne opisanie środowiska klubowych kibiców piłkarskich przy zastosowaniu metod jakościowych. Po drugie, chciałam stworzyć nową
typologię kibiców klubowych, uznając, że dotychczasowe podziały widowni piłkar-
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
171
skiej miały dwa główne mankamenty: albo traktowały zbiorowość kibiców zbyt szeroko, albo zbyt wąsko. Nowoutworzona typologia w zamierzeniu miała być z jednej
strony daleka od teoretyzowania, a z drugiej – powinna jak najwierniej oddawać
kibicowskie doświadczenia.
Przystępując do badania, założyłam, że sympatycy Polonii Warszawa mogą stanowić grupę-model polskich kibiców klubowych. Kibiców piłkarskich traktowałam
nie jako subkulturę, lecz jako specyficzną grupę społeczną, która ma swoje wyraźne
miejsce w społeczeństwie. Przynależą jej także te same cechy, jakie można zaobserwować w innych grupach: wyraźna struktura grupowa, podział ról, zróżnicowany
stopień zaangażowania w życie zbiorowe, podejmowanie wspólnych działań, ekskluzywny charakter grupy oraz wytwarzanie kapitału społecznego.
Przeprowadzenie długotrwałych badań terenowych i wniknięcie w środowisko
kibiców Polonii Warszawa pozwoliło mi również w sposób naukowy przyjrzeć się
tej grupie społecznej i zaprezentować odmienne spojrzenie na sympatyków piłki
nożnej od tego, które najczęściej można spotkać w polskich publikacjach. Z reguły
tyczą one zjawiska chuligaństwa stadionowego, a ostatnio coraz chętniej podnoszoną
kwestią jest problem komodyfikacji sportu, przez co kibic staje się klientem klubów
sportowych, a jego więzi z drużyną słabną. Na gruncie mojego opracowania nie jest
to dewiant ani konsument, lecz świadomy aktor społeczny, dla którego kibicowanie
stanowi pewien styl życia i ważny punkt odniesienia.
W tekście wskazałam również główne problemy i wyzwania, na jakie natrafia
badacz w czasie swoich prac terenowych prowadzonych wśród klubowych kibiców
piłkarskich. Jednym z naczelnych problemów okazało się wejście do badanej zbiorowości i zdobycie zaufania rozmówców. Kibice nie lubią być badani i wypytywani
o swoje środowisko, co nastręcza wielu problemów z dotarciem do potencjalnych
respondentów i może skutkować przypisaniem badaczowi etykiety intruza. Również
wiedza o prowadzeniu badań terenowych była znikoma wśród kibiców i najczęstszym skojarzeniem było wypełnianie ankiet. Niebagatelną rolę w procesie badawczym odegrała płeć badacza, która utrudniła, a nie ułatwiła eksplorację środowiska
kibiców, które jest wybitnie zmaskulinizowane.
Niniejsze badanie miało przede wszystkim charakter eksploracyjny, a wnioski
z niego płynące stanowią tylko przyczynek do dalszych dociekań. Wstępnych odpowiedzi na wiele interesujących mnie pytań dotyczących praktyk występujących
w zbiorowości kibiców dostarczyła analiza materiału zebranego podczas wywiadów
indywidualnych oraz niejawnych obserwacji uczestniczących przeprowadzonych
w trakcie meczów. Jest to jednak tylko podstawa wskazująca dalsze zagadnienia
wymagające dokładniejszych opracowań.
Dla uzyskania pełniejszego obrazu wydaje się wskazane kontynuowanie badań
z uwzględnieniem perspektywy osób niechodzących na mecze, a mimo to kibicujących od wielu lat danej drużynie oraz wzięcie pod uwagę uczestników widowiska
sportowego, których określa się mianem konsumentów wrażeń sportowych. Z pewnością skupienie się również na kibicach klubowych innych drużyn (nie tylko piłkarskich) uwidoczniłoby inne aspekty związane z kibicowaniem oraz pozwoliło zweryfikować, czy wyróżnione kategorie kibiców mają faktycznie wymiar uniwersalny.
172
MARTA PIKORA
Literatura
Antonowicz, Dominik i Łukasz Wrzesiński. 2009. Kibice jako wspólnota niewidzialnej religii.
„Studia Socjologiczne” 1: 115–149.
Antonowicz, Dominik, Radosław Kossakowski i Tomasz Szlendak. 2011. Ostatni bastion antykonsumeryzmu? Kibice industrialni w dobie komercjalizacji sportu. „Studia Socjologiczne”
3: 113–139.
Antonowicz, Dominik, Radosław Kossakowski i Tomasz Szlendak. 2012. Piłkarz jako marka
i peryferyjny kibic jako aborygen. O wybranych społecznych konsekwencjach komercjalizacji sportu. „Kultura i Społeczeństwo” 3: 3–26.
Billig, Michael. 2008. Banalny nacjonalizm. Kraków: Wydawnictwo Znak.
Birrell, Susan. 2011. Sport as Ritual: Interpretations from Durkheim to Goffman. W: R. Giulianotti (red.). Sociology of Sport. Vol. 1, Core Theories and Perspectives. Thousand Oaks:
SAGE, s. 39–61.
Bourdieu, Pierre. 2005. Dystynkcja: społeczna krytyka władzy sądzenia. Warszawa: Scholar.
Dudała, Jerzy. 2001. Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibolach. Warszawa: Wydawnictwo Akademickie „Żak”.
Elias, Norbert i Eric Dunning. 1986. Quest for Excitement: Sport and Leisure in the Civilising
Process. Oxford: Blackwell.
Giulianotti, Richard. 2002. Supporters, Followers, Fans, and Flaneurs. A Taxonomy of Spectator Identities in Football. „Journal of Sport & Social Issues” Vol. 26, No. 1: 25–46.
Giulianotti, Richard. 2005. Sport Spectators and the Social Consequences of Commodification.
„Journal of Sport & Social Issues” Vol. 29, No. 4: 386–410.
Hammersley, Martyn i Paul Atkinson. 2000. Metody badań terenowych. Poznań: Zysk i S-ka.
Heinemann, Klaus. 1989. Wprowadzenie do socjologii sportu. Warszawa: Centralny Ośrodek
Metodyczny Studiów Nauk Politycznych.
Kowalska, Jolanta E. 2007. Ultras – Hooligans or Football Fans? W: J. Kosiewicz (red.), Social
and cultural aspects of sport, Warszawa: The Józef Piłsudski University of Physical Education in Warsaw, s. 203–208.
Kowalski, Radosław. 2000. Potomkowie Hooligana. Szalikowcy. Społeczno-kulturowe źródła
agresji widowni sportowych. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Matusewicz, Czesław. 1990. Widowisko sportowe. Analiza psychospołeczna. Warszawa: Wydawnictwo AWF.
Piotrowski, Przemysław. 1999. Szalikowcy: o zachowaniach dewiacyjnych kibiców sportowych.
Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Sahaj, Tomasz. 2007. Fani futbolowi. Historyczno-społeczne studium zjawiska kibicowania.
Poznań: Wydawnictwo Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego
w Poznaniu.
Actors, Creators and Consumers of Sport Show.
The Study of Polish Football Supporters
Summary
The article presents a typology of football supporters illustrated by the example of Polonia
Warszawa supporters. The aim of the paper is to describe activities and attitudes of supporters
and to assess to what extent the proposed typology modifies and enriches previous studies. As
a basis for comparison the article uses a popular division of football fans into ultras, hooligans,
AKTORZY, KREATORZY, KONSUMENCI WIDOWISKA SPORTOWEGO
173
pseudo-fans, “picnics”, as well as the typology presented by Antonowicz and Wrzesiński (2009)
which describes supporters as members of a specific religion group. Qualitative techniques were
used in the research, including semi-structured interviews and hidden participant observation.
The main factors which differentiate the football audience are: age, stadium attendance seniority,
involvement in team supporting during the game and group membership. The proposed new
typology of football supporters distinguishes eight categories: leaders, ultras movement,
associated supporters, activists, match fanatics, soul-supporters, precursors and spectators.
Key words: sociology of sport; football supporters; typology; fieldwork; Polonia Warszawa.
RECENZJA
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
Oskar Żyndul
Uniwersytet Warszawski
JAK STWIERDZIĆ, CZY DANE Z SONDAŻU
DO CZEGOŚ SIĘ NADAJĄ?
Franciszek Sztabiński. Ocena jakości danych w badaniach surveyowych. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, 2011, 292 s.
Franciszek Sztabiński jest jednym z wychowanków i kontynuatorów tradycji tzw. łódzkiej szkoły metodologicznej, ufundowanej w latach sześćdziesiątych
ubiegłego wieku przez Jana Lutyńskiego z Uniwersytetu Łódzkiego i Zygmunta
Gostkowskiego z łódzkiego Zakładu Badań Socjologicznych IFiS PAN. Od początku naukowej pracy zajmuje się metodologią badań ilościowych, skupiając się
przede wszystkim na etapie zbierania danych i realizacji badań w terenie. W swoich pracach zajmował się między innymi problemem niedostępności respondentów, interakcjami ankietera z respondentem, konsekwencjami stosowania różnych
sposobów zbierania danych (ankieta pocztowa, wywiad kwestionariuszowy, CATI)
oraz kwestiami kontroli pracy ankieterów i merytorycznej oceny jakości danych
uzyskiwanych z badań sondażowych. Do jego prac należą między innymi książka
Ankieta pocztowa i wywiad kwestionariuszowy (1997) i artykuły Kontrola w badaniach surveyowych: pytania i odpowiedzi (1995) oraz Szkolenie do badania (tzw.
briefing) i przygotowanie ankietera do wywiadu (2005). Jako pracownik czołowych polskich instytutów badawczych, zajmujących się badaniami społecznymi
i marketingowymi, przeszedł przez wszystkie szczeble struktur zaangażowanych
w realizację badań sondażowych. Współredagował (wraz z Pawłem B. Sztabińskim i Zbigniewem Sawińskim) podręcznik realizacji badań ilościowych Fieldwork jest sztuką, jest również członkiem redakcji czasopisma metodologicznego
„ASK. Społeczeństwo. Badania. Metody” oraz kierownikiem Ośrodka Realizacji
Badań Socjologicznych IFiS PAN.
Najnowsza książka Sztabińskiego wpisuje się w dotychczasowy dorobek i zainteresowania naukowe autora i jest kontynuacją jego badań, dotyczących tzw. higieny procesu zbierania danych, standaryzacji zachowań ankietera, kontroli realizacji
badania oraz oceny jakości zebranego materiału. Wpisuje się również w nurt rozważań nad jakością i weryfikacją danych zbieranych w badaniach sondażowych,
obecny wśród reprezentantów łódzkiej szkoły metodologicznej, między innymi
w pracach Krystyny Lutyńskiej i Jana Lutyńskiego (Lutyńska 1972, 1975; Lutyński 1975).
Instytut Socjologii, e-mail: [email protected]
178
OSKAR ŻYNDUL
Od czasów, kiedy swoje rozważania prowadzili Lutyńscy i pozostali założyciele
łódzkiej szkoły metodologicznej, krajobraz badawczy w Polsce bardzo się zmienił.
Badania sondażowe przestały być narzędziem zarezerwowanym dla organów władzy
i uniwersyteckich socjologów. Stały się dominującym sposobem zbierania wiedzy
o opiniach i postawach ludzi. Sondaż jest bowiem szybkim i na pierwszy rzut oka
prostym sposobem zbierania danych, a rozwijająca się polska gospodarka nieustannie potrzebuje informacji o sympatiach, zachowaniach i wyborach konsumentów. Do
sondaży społecznych i politycznych dołączyły więc sondaże konsumenckie, które
szybko stały się najważniejszym źródłem dochodu powstających w latach dziewięćdziesiątych prywatnych instytutów badawczych.
Rozwój rynku usług badawczych i zachodzący niezależnie rozwój oraz wzrost
zasięgu nowych technologii komunikacyjnych doprowadziły do powstania nowych
metod zbierania danych. Wprowadzenie ankiet telefonicznych, ankiet wspomaganych komputerowo, a wreszcie ankiet internetowych pozwoliło znacząco obniżyć
koszty prowadzenia badań i ułatwiło dostęp do respondentów. Przez ostatnie dwadzieścia lat badania w Polsce sprofesjonalizowały się i skomercjalizowały. Wiele
socjologicznych badań naukowych wykorzystujących metody sondażowe opiera się
na danych zbieranych przez komercyjne instytuty badawcze.
Niestety presja rynkowa wpłynęła również na kilka niekorzystnych zmian. Jedną
z nich jest konieczność utrzymywania kosztów prowadzenia badania na jak najniższym poziomie. Bezpośrednio z nią związany jest również fakt outsourcingu usług
ankieterskich przez instytuty badawcze. W takim otoczeniu tym ważniejsze stają się
kompetencje pozwalające ocenić, czy dane dostarczane najpierw przez siatkę ankieterską instytutowi badawczemu, a następnie przez instytut końcowemu odbiorcy,
zostały zebrane prawidłowo.
W swojej pracy Sztabiński w pierwszej kolejności wskazuje na konieczność refleksji nad problemem oceny jakości danych uzyskiwanych w badaniach sondażowych oraz poświęcenia przez polskich socjologów i badaczy społecznych większej
uwagi kwestii weryfikacji danych w prowadzonych przez nich badaniach. Autor
zauważa, że w obecnych czasach badacze najczęściej powierzają realizację badań
instytutom i firmom badawczym, stając się de facto ich klientami, a co za tym idzie,
w trakcie realizacji badania tracą kontrolę nad jego przebiegiem. Dlatego, według
Sztabińskiego, w wolnorynkowych realiach ocena jakości danych jest jeszcze ważniejsza niż w czasach, kiedy pisali o niej Lutyńscy.
Autor podzielił swoje rozważania na cztery rozdziały. W rozdziale pierwszym
systematyzuje funkcjonujące w literaturze przedmiotu sposoby oceny jakości danych,
w drugim proponuje własne podejście do omawianego problemu, w końcu (rozdziały 3 i 4) przedstawia przykład zastosowania części swoich pomysłów, tworząc przy
tym ramy porównawcze dla oceny innych badań tą samą metodą.
Pierwszy rozdział książki to opis obecnego stanu wiedzy na temat możliwości
oceny jakości danych uzyskiwanych w badaniach sondażowych. Autor dzieli występujące w literaturze „tradycyjne” podejścia na dwie zasadnicze perspektywy:
wewnętrzną i zewnętrzną. Perspektywa wewnętrzna to analiza przebiegu procesu
badawczego, jego poszczególnych etapów, elementów oraz próba wychwycenia
JAK STWIERDZIĆ, CZY DANE Z SONDAŻU DO CZEGOŚ SIĘ NADAJĄ?
179
ewentualnych błędów. Założenie stojące za tą perspektywą jest takie, że prawdopodobieństwo uzyskania danych odpowiadających rzeczywistości jest większe, gdy
badanie zostało przeprowadzone prawidłowo.
W ramach analizy procesu badawczego Sztabiński wyróżnia poza tym dwa ujęcia – dynamiczne i statyczne. Ujęcie dynamiczne za cel oceny bierze przebieg procesu badawczego, czyli jego kolejne, następujące po sobie etapy, natomiast ujęcie
statyczne skupia się na elementach procesu, czyli przede wszystkim jego uczestnikach – badaczach, ankieterach i respondentach. W ramach analizy błędów wyróżnia
autor błędy obserwacji, błędy niezwiązane z obserwacją oraz błędy opracowania
zebranego materiału.
Perspektywa zewnętrzna to ocena ostatecznego rezultatu badania, czyli wyników
pomiaru. To podejście autor również dzieli na dwie perspektywy, z których jedna
odwołuje się do koncepcji trafności i rzetelności, druga zaś do procedur weryfikacyjnych i walidacyjnych.
W rozdziale drugim Sztabiński proponuje własne podejście do kwestii oceny
danych sondażowych. Przywołując teorię agencji Michaela Jensena i Williama Mecklinga (Jensen, Meckling 1976), wskazuje na możliwy konflikt interesów występujący między aktorami procesu badawczego – badaczem (zleceniodawcą) oraz instytutem lub firmą badawczą (wykonawcą i zleceniobiorcą). Według autora wykonawcy
zależy przede wszystkim na zrealizowaniu badania (a więc interesuje go przede
wszystkim proces zbierania danych), natomiast badacz jest zainteresowany w pierwszej kolejności tym, żeby rezultat badania był jak najbliższy prawdy. W odpowiedzi
na te dwa różne zespoły oczekiwań autor wprowadza podział na pośrednie i bezpośrednie podejście do oceny jakości danych. Podejście pośrednie odnosi się przede
wszystkim do oceny jakości pracy ankietera (autor poświęca przy tym niemal cały
rozdział opisaniu sposobów oceny i kontroli pracy ankietera), natomiast podejście
bezpośrednie to ocena jakości danych dokonywana poprzez powtórzenie pomiaru.
Rozdziały trzeci i czwarty to prezentacja wyników analiz empirycznych przeprowadzonych na danych pochodzących z 34 badań kontrolnych zrealizowanych w latach 1992–2005 przez kilka instytutów badawczych (SMG/KRC, CBOS i ORBS).
Na podstawie tych analiz autor tworzy zestawienie „benchmarków”, które określa
jako „punkty odniesienia dla dokonanego pomiaru” lub „coś, co służy za standard
przy ocenie innych pomiarów”. Oceny jakości danych uzyskanych w kontrolowanych badaniach autor dokonuje na podstawie porównania odpowiedzi respondentów w badaniu zasadniczym z odpowiedzią tego samego respondenta na to samo
pytanie w pomiarze powtórzonym podczas badania kontrolnego oraz wartości kilku
współczynników korelacji między wartościami zmiennej pochodzącymi z badania
zasadniczego i wartościami zmiennej pochodzącymi z badania kontrolnego. Kryterium oceny jakości danych jest tu więc odsetek odpowiedzi zgodnych oraz wartość
współczynników korelacji.
W rozdziale trzecim Sztabiński prezentuje wyniki analiz w zależności od formy
pytania, natomiast w rozdziale czwartym skupia się na przedmiocie pytania tworząc
przy tym benchmarki dla poszczególnych typów pytań (benchmarki rozumiane jako
średni odsetek zgodnych odpowiedzi dla danego typu pytania). Podział na formę
180
OSKAR ŻYNDUL
i przedmiot badania wynika z założenia, że te cechy pytań mają wpływ na stopień,
w jakim respondenci są w ogóle w stanie udzielić dokładnie takiej samej odpowiedzi
(za przykład weźmy różnice między płcią respondenta a odpowiedzią na pytanie
o stosunek do jakiejś sprawy na skali jedenastostopniowej). Ponadto, w rozdziale
czwartym autor zastanawia się nad tym, jak rozbieżności w odpowiedziach na pytania wpływają na wyniki badania. Według niego, najważniejszą kwestią jest w tym
przypadku wpływ rozbieżności na siłę zależności między mierzonymi zmiennymi.
Z analiz autora wynika, że między danymi z badania zasadniczego i badania kontrolnego nie występują znaczące różnice w sile zależności między tymi samymi
zmiennymi (a w kilku przypadkach, w których występują, kierunek zależności pozostaje taki sam), a co za tym idzie, rzetelność pomiaru nie ma istotnego wpływu na
wnioski wyciągane z badania.
Książka Sztabińskiego systematyzuje i zbiera w jednym miejscu funkcjonujące obecnie podejścia do kwestii oceny jakości danych uzyskiwanych w badaniach
sondażowych. Godne pochwały jest również stworzenie na podstawie kilkudziesięciu badań zbioru benchmarków w formie tabel zawierających wskaźniki zgodności
odpowiedzi dla poszczególnych typów pytań (wyróżnionych ze względu na formę
i przedmiot pytania).
Wydaje się jednak, że proporcje między objętością poszczególnych części omawianej pracy mogłyby wyglądać nieco inaczej. W rozdziale drugim, przedstawiającym teoretyczne założenia bezpośredniego i pośredniego podejścia do oceny jakości danych, bardzo niewiele miejsca autor poświęca podejściu bezpośredniemu.
I to jeszcze nie jest zarzut, ponieważ założenia tego podejścia są bardzo proste –
sprowadza się ono do powtórzenia pomiaru i porównania otrzymanych odpowiedzi.
Niezrozumiałe natomiast jest, dlaczego w części empirycznej, obejmującej ponad
jedną trzecią objętości pracy, Sztabiński prezentuje jedynie podejście bezpośrednie.
Można oczekiwać, że w przypadku przedstawiania teoretycznych założeń podejścia
do jakiegoś problemu na dwa sposoby, również część aplikacyjna będzie zawierała
przykłady odnoszące się do obu.
Kolejnym istotnym zarzutem wobec książki Sztabińskiego jest oparcie części
empirycznej na materiale pochodzącym z badań realizowanych właściwie tylko jedną metodą. Na 34 badania, których wyniki wzięto pod uwagę, 32 były realizowane
metodą PAPI. Mimo deklaracji we wstępie, że autora interesują techniki posługujące
się wywiadem kwestionariuszowym (PAPI i CAPI), wśród analizowanych badań
nie ma żadnego realizowanego tą drugą metodą. Znalazły się za to wyniki badania
realizowanego metodą PSAQ (kwestionariusz papierowy wypełniany samodzielnie)
oraz metodą obserwacji nieuczestniczącej, które wywiadami kwestionariuszowymi
nie są. Niepokojący jest zwłaszcza brak badań realizowanych metodą CAPI. Jest to
bowiem metoda coraz częściej wykorzystywana w świecie współczesnych badań
sondażowych. W praktyce badawczej firm zajmujących się badaniami społecznymi i marketingowymi metodę PAPI wykorzystuje się coraz rzadziej. Coraz częściej
natomiast dane zbiera się metodami CAPI, CATI i CAWI (Computer Assisted Web
Interview). Trudno powiedzieć, skąd taki dobór materiału, ponieważ autor w żadnym
miejscu się z niego nie tłumaczy.
JAK STWIERDZIĆ, CZY DANE Z SONDAŻU DO CZEGOŚ SIĘ NADAJĄ?
181
Podsumowując: książka Sztabińskiego zawiera dobry przegląd obecnego stanu
wiedzy na temat oceny jakości danych sondażowych. Autor proponuje również własne ciekawe podejście do omawianego problemu. Jednak empiryczna egzemplifikacja proponowanych rozwiązań wydaje się zbyt ograniczona, zarówno pod względem
metod, jak i użytego materiału empirycznego.
Literatura
Jensen, Michael C. i William H. Meckling. 1976. Theory of the Firm: Managerial Behavior.
Agency Costs and Ownership Structure. „Journal of Financial Economics”, t. 3, 4, s. 305–360.
Lutyńska, Krystyna i Neonila Szeszenia. 1972. Wstępne wyniki zewnętrznej weryfikacji odpowiedzi respondentów w wywiadzie na temat zachowań zdrowotnych. W: Z. Gostkowski i J.
Lutyński (red.). Analizy i próby technik badawczych w socjologii, t. IV. Wrocław: Ossolineum.
Lutyńska, Krystyna. 1975. Weryfikacja danych z odpowiedzi respondentów na pytania o wysokość zarobków. W: Z. Gostkowski i J. Lutyński (red.). Analizy i próby technik badawczych
w socjologii, t. V. Wrocław: Ossolineum.
Lutyński, Jan. 1975. Analizy weryfikacyjne w badaniach z zastosowaniem wywiadu kwestionariuszowego, ich rodzaje i możliwości. W: Z. Gostkowski i J. Lutyński (red.). Analizy i próby
technik badawczych w socjologii, t. V. Wrocław: Ossolineum.
Sztabiński, Franciszek. 1995. Kontrola w badaniach surveyowych: pytania i odpowiedzi.
„ASK” 1: 49–60.
Sztabiński, Franciszek. 1997. Ankieta pocztowa i wywiad kwestionariuszowy. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN.
Sztabiński, Franciszek. 2005. Szkolenie do badania (tzw. briefing) i przygotowanie ankietera
do wywiadu. W: P. B. Sztabiński, Z. Sawiński i F. Sztabiński (red.). Fieldwork jest sztuką.
Jak dobrać respondenta, skłonić do udziału w wywiadzie, rzetelnie i sprawnie zrealizować
badanie? Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN.
STUDIA SOCJOLOGICZNE 2013, 3 (210)
ISSN 0039−3371
To access international literature
as diverse as the study of sociology,
start here.
ProQuest Sociological Abstracts offers a world of relevant,
comprehensive, and timely bibliographic coverage. Over 890,000 easily searchable
abstracts enhance discovery of full-text articles in thousands of key journals from
35 countries, along with books, conference papers, and dissertations, as well as
citations to reviews of books and other media. This continuously growing collection
is updated monthly, and offers backfiles to 1952—plus scholar profiles, browsable
indexes, and a searchable thesaurus through the ProQuest Illumina™ interface.
The ProQuest Sociological Abstracts Discovery Prize.
Tell us how ProQuest Sociological Abstracts has advanced teaching and learning
at your institution, and you may win the ProQuest Sociological Abstracts Discovery Prize.
Visit: info.csa.com/sociologicaldiscovery
ProQuest Sociological Abstracts
For a free trial, contact [email protected]
or log onto www.proquest.com/go/csasoc today.
Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN
zaprasza do lektury książek
SOCJOLOGIA
K. Andrejuk Europeizacja w diasporze. Studenci polscy
na uczelniach w Londynie po 2004 roku (2013, 36,75 zł)
P I T I R I M A.
SOROKIN
RUCHLIWOÂå SPO¸ECZNA
M. Dmochowska Nowe wspólnoty w Polsce na
przełomie XX i XXI wieku. Między Platonem, Amwayem
a trollami (2012, 31,50 zł)
H. Domański i A. Pokropek Podziały terytorialne,
globalizacja a nierówności społeczne (2011, 31,50 zł)
w y d a w n i c t w o i n s t y t u t u f i l o z o fWydawnictwo
i i i s o c j o l IFiS
o g iPAN
i pan
Dyskursy ubóstwa i wykluczenia społecznego.
Praca zbiorowa pod redakcją E. Tarkowskiej (2013, 42 zł)
PIOTR WERYŃSKI
B. Gąciarz i J. Bartkowski Samorząd a rozwój.
Instytucje – obywatele –podmiotowość (2012, 42 zł)
. Gentryfikacja starej części
J. Gądecki
Nowej Huty? (2012, 36,75 zł)
J.H. Goldthorpe O socjologii. Integracja badań
i teorii (2012, 52,50 zł)
U. Jarecka Luksus w szarej codzienności.
Społeczno-moralne konteksty konsumpcji (2013, 21 zł)
EMOCJE
Grupy interesu i lobbing. Polskie doświadczenia
w unijnym kontekście. Praca zbiorowa pod redakcją
K. Jasieckiego (2011, 36,75 zł)
a kultura i ˝ycie spo∏eczne
Kobiety – feminizm – demokracja. Praca zbiorowa
pod redakcją B. Budrowskiej (2010, 31,50 zł)
L. Krzywicki Za Atlantykiem. Wrażenia z podróży po
Ameryce (2011, 31,50 zł)
Wydawnictwo
Kulturowe wartości Europy Praca zbiorowa pod
redakcją Hansa Joasa i Klausa Wiegandta
(2012, 47,25 zł)
Luksus versus niedostatek. Społeczno-ekonomiczne
tło konsumpcji. Praca zbiorowa pod redakcją Urszuli
Jareckiej (2013, 21 zł)
Obszary wiejskie w Polsce. Różnorodność
i procesy różnicowania. Praca zbiorowa pod redakcją
H. Podedwornej i A. Pilichowskiego (2011, 31,50 zł)
Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN
zaprasza do lektury książek
A. Porankiewicz-Żukowska Między jednostką
a strukturą społeczną. Tożsamość, rola i struktura
społeczna w teorii S. Strykera i P. J. Burke’a.
(2012, 21 zł)
Z. Sawiński Zastosowania tablic w badaniach zjawisk
społecznych (2010, 31,50 zł)
Socjologia z medycyną. W kręgu myśli naukowej
Magdaleny Sokołowskiej. Praca zbiorowa pod
redakcją W. Piątkowskiego (2010, 31,50 zł)
Obszary wiejskie w Polsce
~
~
~
~
~
~
W. Sombart Żydzi i życie gospodarcze (2010, 52,50 zł)
Ró˝norodnoÊç i procesy ró˝nicowania
Pod redakcjà
HANNY PODEDWORNEJ i ANDRZEJA PILICHOWSKIEGO
P. Sorokin: Ruchliwość społeczna (2009, 52,50 zł)
Spektakle zmysłów. Praca zbiorowa pod redakcją
A. Wieczorkiewicz i M. Kostaszuk-Romanowskiej
(2010, 42 zł)
F. Sztabiński Ocena jakości danych w badaniach
surveyowych (2011, 31,50 zł)
M. Szpunar Nowe-stare medium. Internet między
tworzeniem nowych modeli komunikacyjnych
a reprodukowaniem schematów komunikowania
masowego (2012, 31,50 zł)
Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN Polskie Towarzystwo Socjologiczne
Tożsamość. Zaufanie. Integracja. Polska
i Europa Praca zbiorowa pod redakcją
W. Wesołowskiego i K.M. Słomczyńskiego (2012, 42 zł)
J. J. Wiatr Polski interes narodowy: refleksje o historii
i współczesności (2012, 21 zł)
Wielokulturowość: konflikt czy koegzystencja?
Praca zbiorowa pod redakcją A. Śliz
i M.S. Szczepańskiego (2011, 31,50 zł)
W przygotowaniu
H. Bojar Rodzina w małym mieście. Z socjologicznych
badań terenowych lokalnych społeczności obywatelskich
we współczesnej Polsce
K. Jasiecki Kapitalizm po polsku. Między modernizacją
a peryferiami Unii Europejskiej
POLSKA
I EUROPA
Pod redakcją
WŁODZIMIERZA WESOŁOWSKIEGO
KAZIMIERZA M. SŁOMCZYŃSKIEGO
W Y D AW N I C T W O I Fi S PA N
Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN
zaprasza do lektury książek
FILOZOFIA
A. Drozdek Greccy filozofowie jako teolodzy (2011, 31,50 zł)
Fenomen i przedstawienie. Francuska estetyka fenomenologiczna Praca zbiorowa pod redakcją Iwony Lorenc,
Mateusza Salwy i Piotra Schollenbergera (2012, 52,50 zł)
W. Hanuszkiewicz Filozofia Hermana Cohena w perspektywie
sporu o jedność metody transcendentalnej (2011, 31,50 zł)
J. Jagiełło Niedokończony spór o antropologię filozoficzną
(2011, 31,50 zł)
Nauka w filozofii. Oblicza obecności. Praca zbiorowa (2011,
31,50 zł)
M. Dummett Natura i przyszłość filozofii (2010, 21 zł)
E. Husserl Medytacje kartezjańskie (2009, 31,50 zł, okładka
twarda 42 zł)
E. Husserl Logika formalna i logika transcendentalna (2011, 42 zł)
N. Malebranche Poszukiwanie prawdy, 2 tomy (2011, 115,50 zł)
P. Marczewski Uczynić wolność nieuchronną (2012, 31,50 zł)
J. Offray de La Mettrie Dzieła filozoficzne (2010, 52,50 zł)
M. Olszewski Interpretation and Truth. A New Annotated
Edition of Giles of Rome’s (2012, 27,30 zł)
G. Pico della Mirandola Oratio de hominis dignitate. Mowa
o godności człowieka (2010, 26,25 zł)
M. Soin Wartości i fakty. Etyczne i socjologiczne zastosowanie
filozofii lingwistycznej (2013, 21 zł)
J. Szacki Kontrrewolucyjne paradoksy (2012, 31,50 zł)
K. Waloszczyk Dosłowna i niedosłowna interpretacja wierzeń
religijnych (2012, 21 zł)
Zapraszamy także do zakupu naszych
książek z lat ubiegłych
Książki Wydawnictwa IFiS PAN do nabycia w Wydawnictwie
e-mail: [email protected]), (ul. Nowy Świat 72, pok.
231, 00–330 Warszawa ), księgarniach naukowych oraz sieci
Azymut na terenie całego kraju. Sprzedaż wysyłkową prowadzi księgarnia internetowa Merlin.pl.
„Studia Socjologiczne” są kwartalnikiem polskiego środowiska socjologicznego. Ukazują
się nieprzerwanie od 1961 roku. Wydawcami są Polska Akademia Nauk, działająca poprzez
Instytut Filozofii i Socjologii oraz Komitet Socjologii, a od 2013 roku Wydział Filozofii i Socjologii UW. „Studia Socjologiczne” publikują artykuły ze wszystkich dziedzin socjologii, a także
z dyscyplin pokrewnych, jeśli problematyka ujęta jest z perspektywy socjologicznej. Preferujemy teksty
zaawansowane teoretycznie, zorientowane empirycznie, nowatorskie w warstwie koncepcyjnej i metodologicznej. Nasze łamy otwarte są dla polemik i debat naukowych, publikujemy również recenzje
książek. Wersja pierwotna to egzemplarze drukowane.
Uznajemy prawo Autorów do nadawania nadsyłanym tekstom różnych form: od pogłębionej rozprawy teoretycznej lub metodologicznej poprzez eseje polemiczne i recenzyjne, po solidne analizy
empiryczne. Do najważniejszych zadań redakcji zaliczamy utrzymywanie i upowszechnianie wysokich
standardów publikacji i rzetelności naukowej. Nadesłane teksty oceniane są przed drukiem przez anonimowych recenzentów (w systemie double-blind review), których lista zamieszczana jest na odwrocie
strony tytułowej każdego numeru oraz na stronie internetowej. Procedura kwalifikowania tekstów do
druku opisana jest w zakładce „Dla autorów”.
W listopadzie 2008 roku korporacja Thomson Reuters podjęła decyzję o wpisaniu „Studiów Socjologicznych” na prestiżową listę czasopism, znaną dawniej jako lista filadelfijska. Poczynając od numeru
1(2008) „Studia Socjologiczne” uwzględniane są w serwisach Institute for Scientific Information: Social Sciences Citation Index, Social Scisearch oraz Journal Citation Reports/Social Sciences Edition. Za
publikację w naszym kwartalniku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznaje 10 punktów.
INFORMACJE DLA AUTORÓW
„Studia Socjologiczne” przyjmują do publikacji wyłącznie teksty oryginalne. Złożone teksty nie
mogą być opublikowane wcześniej w innych miejscach, ani też w tym samym czasie rozpatrywane
pod kątem publikacji gdzie indziej, niezależnie od charakteru wydawnictwa oraz języka publikacji.
Od 2012 roku „Studia” publikują także teksty w języku angielskim, jeśli zostaną nadesłane w płynnej
angielszczyźnie i przejdą procedurę kwalifikacyjną, przy czym co najmniej jednym recenzentem będzie
native-speaker.
Teksty powinny być nadsyłane (jako załączniki) na adres [email protected].
Wszystkie teksty (także recenzje książek) powinny być zatytułowane. Do artykułów i esejów recenzyjnych należy dołączyć abstrakt w języku polskim (ok. 150 słów) i kilka słów kluczowych. Abstrakt i słowa
kluczowe oraz tytuł w języku angielskim można dosłać po zakwalifikowaniu tekstu do druku.
Tekstów nie należy podpisywać. Dane autora (imię i nazwisko, afiliacja, telefon, adres pocztowy
i elektroniczny) powinny być załączone – w celu zapewnienia anonimowości – w osobnym pliku.
Wraz z tekstem autor składa oświadczenie, że praca jest wyłącznym i oryginalnym dorobkiem
autora(ów), że udział innych osób, które przyczyniły się do powstania tekstu został odnotowany (np.
w formie przypisu lub podziękowania za udostępnienie danych, opracowanie metody pomiaru, konsultację metodologiczną itp.) oraz że wśród autorów nie jest wymieniona osoba, której wkład w powstanie
tekstu jest nieznaczący (tzw. honorary authorship).
Jeśli do powstania tekstu przyczyniło się udzielone autorowi(om) wsparcie (np. stypendium autorskie, grant badawczy itp.), to autor zobowiązany jest podać w tekście źródła finansowania publikacji.
Redakcja „Studiów Socjologicznych” przywiązuje dużą wagę do standardów rzetelności naukowej
i respektowania zasad dobrych praktyk w nauce. Wszystkie przejawy naruszania etyki działalności naukowej będą dokumentowane i upubliczniane.

Podobne dokumenty