Między konwencją a Arkadią : szkice o poezji polskiej XX wieku

Transkrypt

Między konwencją a Arkadią : szkice o poezji polskiej XX wieku
TERESA WILKOŃ
MIĘDZY KONWENCJĄ
A ARKADIĄ
SZKICE O POEZJI POLSKIEJ XX WIEKU
t
WYDAWNICTWO GNOME
MIĘDZY KONWENCJĄ
A ARKADIĄ
TERESA WILKOŃ
MIĘDZY KONWENCJĄ
A ARKADIĄ
SZKICE O POEZJI POLSKIEJ XX WIEKU
t
WYDAWNICTWO GNOME
KATOWICE 2001
R ecenzent
IRENEUSZ OPACKI
R edakcja i k orekta
IWONA GRALEWICZ-WOLNY
P rojekt okładki
MAREK FRANCIK
^ °L °C X
(o
O p racow anie graficzne i skład: W ydaw nictw o G nom e
Na o k ład ce w y k o rzy stan o rycinę ze zbiorów prof. A leksandra W ilkonia
Złożono czcionką Latin
D ruk i opraw a: D ru k arn ia N arodow a w K rakow ie
ISBN 83-87819-71-9
GNOM E — W ydaw nictw a N aukow e i A rtystyczne,
Aleja K orfantego 24/17, K atow ice, tel. + 4 8 32 2035538
SPIS TREŚCI
CZĘŚĆ PIERWSZA
W MROKU LAT 1949— 1955
.....................................................................
Problem atyka konw encji lite ra c k ic h ........................................................
Panegiryczna poezja socrealistyczna:
w kręgu „w odza l u d z k o ś c i " .....................................................................44
„Pierwszy Budow niczy Polski Ludowej"
w poezji s o c r e a lis ty c z n e j...........................................................................
7
9
65
CZĘŚĆ DRUGA
PRZEŁOM PAŹDZIERNIKOWY.....................................................................77
„Teraz właśnie jest taka chwila". Poezja W iktora W oroszylskiego
w ia ta c h 1954—-1957 .................................................................................
79
CZĘŚĆ TRZECIA
PO PRZEŁOMIE 1956 R O K U .....................................................................95
„Ja chcę przybliżyć brak, n ieo b ecn o ść.. . " ............................................
97
Białe groszki Tadeusza R ó ż e w ic z a ...............................................................104
Zobaczyć N eap o l... Et in Arcadia ego Tadeusza Różewicza
. . .
116
Turpista zdeklarow any. O Posiłku Ireneusza Iredyńskiego
. . .
130
Indeks n a z w i s k ............................................................................................. 147
CZĘSC PIERW SZA
W MROKU LAT
1949— 1955
PROBLEMATYKA
KONWENCJI LITERACKICH
Zagadnienie konwencji literackich doczekało się kilku opracow ań zarów no
teoretycznych, jak też empirycznych, jednakże nie wszystko co wiąże się z tym
w ażnym dla analiz literackich i stylistycznych pojęciem zostało w yjaśnione
i w pełni uporządkowane. Wyjdźmy od definicji słownikowych. W ujęciu Sta­
nisława Sierotwińskiego konwencja literacka to: „Schematyczny, skrystalizo­
wany wzorzec (tematyczny, formalny), przejm ow any z przeszłości w gotowej,
jakby zautom atyzow anej już postaci, oderw any od zasad tw órczych prądu
czy okresu, w którym pow stał i utrw alił się, asym ilow any biernie, statycznie
w nowych dziełach literackich.''1 N atom iast w Słowniku terminów literackich
czterech autorów przez konwencję literacką rozum ie się „utrw alony w prakty­
ce literackiej zespół norm określających charakter poszczególnych składników
utworu, a także sposób ich zorganizowania w większe całości"2 (autorką tej
definicji jest Aleksandra Okopień-Sławińska). Nieco inaczej precyzuje to poję­
cie Janusz Sławiński: „jeden z głównych składników tradycji literackiej: zespół
norm określających właściwości utw orów danego typu, utrw alony w odpo­
wiednio bogatej praktyce pisarskiej, odpowiadający gustom i oczekiwaniom
publiczności literackiej jakiegoś miejsca i czasu"3.
Definicja S. Sierotw ińskiego bliższa jest potocznem u znaczeniu tego w y ­
razu, a także znaczeniu, jakie n adaw ali m u krytycy literaccy, traktujący
1 S. S ierotw iński: Słownik terminów literackich. Wyd. 3. W rocław i in. 1970, s. 156.
2 M. G łow iński, T. K ostkiew iczow a, A. O kopień-S ław ińska, J. S ław iński: Słownik terminów
literackich. Wyd. 2. W rocław i in. 1988, s. 239.
5 Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny. T. 1. W arszaw a 1984, s. 471.
konw encję jako synonim wyrazu „schem atyzm ". Sierotwiński kładzie nacisk
na negatyw ny charak ter konw encji jako zjawiska schem atycznego i oderw a­
nego od twórczych poszukiw ań literackich. Ujęcia A. Okopień-Sławińskiej i J.
S ław ińskiego nie zaw ierają znaczeń w artościujących, podkreślają one
funkcjonalny, strukturalny charakter konwencji jako zespołu ponadindywidualnych norm , przy czym Sław iński akcentuje ich zw iązek z gustam i i ocze­
k iw aniam i odbiorców.
Obszernie problem atyką konwencji zajęła się A. Okopień-Sławińska w roz­
praw ie Rola konwencji w procesie historycznoliterackim4. Pisze ona: „M ianem
konw encji poetyckich zostały określone w tym artykule ponadindyw idualne
zwyczaje lub normy, decydujące o pojaw ieniu się i sposobach organizacji
w szelkich rozróżnialnych elem entów u tw o ru "5. W ażny w ydaje się w tej
definicji w yraz „zwyczaje", nie w szystkie bow iem konw encjonalne zjawiska
literackie m ają c h arak ter norm , tj. ustalonych, ogólnie przyjętych zasad,
reguł, przepisów i wzorców.
Precyzując bliżej pojęcie konw encji O kopień-Sław ińska uważa, iż: 1. w grę
w chodzą zwyczaje i no rm y „przez jed n o stk ę zastane, których naruszenie
w yw ołuje zaw sze pew ien opór i oporem tym jest w znacznym stopniu
og ran iczan e"6, 2. konw encjonalizacji m ogą podlegać w szystkie elem enty
te k stu , poczynając od składników prostych, np. epitety, nazw iska b o h a te­
rów, a kończąc n a w zorcach budowy, np. schem aty wersyfikacyjne, reguły
przebiegu akcji, zasady kompozycyjne, 3. najprostszym sygnałem konwencji
jest częstość użycia d anych składników , ale w ażna jest św iadom a, w ybiór­
cza postaw a tw órcy w obec konw encji, 4. konw encję m ożna rozpoznać tylko
w odniesien iu do tradycji literackiej, 5. konw encje m ając oparcie w tradycji
są p o d staw ą ciągłości procesu historycznoliterackiego, a naw et e lem en tar­
nym w a ru n k ie m tw órczości literackiej, 6. przeciw ieństw em konw encji jest
oryginalność, 7. w u tw o rach literackich istnieją napięcia m iędzy rozw iąza­
n iam i ko n w encjonalnym i a antykonw encjonalnym i.
N iektóre tw ierdzenia budzą jed n a k pew ne zastrzeżenia.
Spraw a tradycji. W szelkie konw encje literackie są, zdaniem cytow anych
badaczy, zak o tw iczo n e w tradycji, a n a w e t sta n o w ią czynnik decydujący
o ciągłości procesu historycznoliterackiego. Tymczasem w literaturze, przy­
4 A. O k o p ie ń -S ła w iń sk a : Rola konwencji w procesie historycznoliterackim. W: Proces historyczny
w literaturze i sztuce. Red. M . Ja n io n , A. P iorunow a. W arszaw a 1967.
5 Tam że, s. 61.
* Tam że.
najm niej w niektórych jej okresach (jak dow odzą np. bad an ia A nny O pac­
kiej i Ireneusza O packiego7), m am y często do czynienia z szybkim ru ch em
konwencji, gw ałtow nym u m ieran iem konw encji zużytych i rów nie g w ał­
townym tw orzeniem się konw encji nowych, których żywot — jak w w y p ad ­
ku socrealizm u w Polsce — m oże być bardzo krótki. W ydaje się, iż ogólna
teoria konw encji literackich p o w inna w yodrębnić w kontekście procesu
historycznoliterackiego, którego n ad er w ażnym sk ład n ikiem są konw encje,
przynajm niej trzy typy konw encji:
1) te, które trw ają długo (niekoniecznie jako stru k tu ry znorm atywizow ane, częstokroć jako zespół stru k tu r w a r i a n t y w n y c h ), które
stanow ią istotny czynnik trw ałości, ciągłości danej literatu ry etnicznej czy
w spólnoty literatu r etnicznych; dla przykładu m ożna tu podać niektóre
konw encje gatu n k o w e, w ersyfikacyjne czy stylistyczne, (por. np. ciągłość
w naszej literaturze stylu biblijnego),
2) te, które w iążą się z określonym i o k resam i i p rą d a m i literackim i
przeszłości:
a) bezpośrednio poprzedzającym i now y okres,
b) m niej lub bardziej oddalonym i od now ego okresu.
W tym drugim w ypadku m am y do czynienia z galw anizacją konw encji
m artw ych, z przyw ołaniem daw niejszych w zorców tradycji, k tóre stają się
(podobnie jak archaizm spełniający funkcję neologizm u) w artością in n o ­
wacyjną, neo-historyczną, (por. np. neobarokow y styl poetycki, który p o ­
jaw ił się w poezji lat sześćdziesiątych). M ożna w ięc m ów ić o konw encjach
z a s t a n y c h (p u n k t a) i konw encjach e w o k o w a n y c h , stanow iących
z p u n k tu w idzenia odbiorcy zaskoczenie, coś nieoczekiw anego (p u n k t b),
3) te, k tó re b ędąc w sto su n k u do k o n w en cji w y m ie n io n y c h pow yżej
(p. 1 i 2) rzeczywiście now e, ulegają w szybkim czasie konw encjonalizacji.
To przyspieszenie w przekształcaniu się innow acji w m anierę jest zjaw iskiem
charakterystycznym dla poezji XX w ieku. M ożna je p orów nać z szybkością
zm iany m ód w strojach.
Znane m i prace dotyczące konw encji literackich m iały n a uw adze
w zględnie sw obodny przepływ konw encji, będący rezu ltatem n atu raln ej
ciągłości w rozw oju literatury, jej poszukiw ań, pom im o nie sprzyjających jej
7 Por. A. O packa, I. Opacki: Ruch konwencji. Szkice o poezji romantycznej. K atow ice 1976. Por.
też: I. O packi: Poezja romantycznych przełomów. W rocław 1972. P race tych a u to ró w m o cn o
a k c e n tu ją pro cesy szy b k ieg o k o n w e n c jo n a liz o w a n ia się, d y n a m ic z n e g o ru c h u k o n w e n c ji
w poezji ro m antycznej.
w aru n k ó w społeczno-politycznych. Przykładem jest rozwój literatury pol­
skiej w XIX w. Pom im o w ielu o g ran iczeń działania cenzury, p rześladow ań
lite ra tu ra XIX w. posiada swoje w łasne tendencje rozwojowe, uczestnicząc
zarazem w p rzem ianach, jakie zachodziły w literaturze europejskiej. To
sam o m ożna pow iedzieć o języku literackim , który w tej epoce ogrom nie
się w zbogacił i ukształto w ał wzorce dla całej polszczyzny ogólnej, jakby
w brew rusyfikacji i germ anizacji oraz parcelacji kraju na zabory. M ożna
tu ta j śledzić rozw ój różnych gatunków , ich krzyżow anie się, obum ieranie
i p o w sta w a n ie różnych stylów itp. Słow em , m am y w ów czas do czynienia
z ew olucyjną ciągłością i przem ianam i.
Sytuacja lite ra tu ry polskiej w latach pięćdziesiątych jest diam etraln ie
odm ienna. Realizm socjalistyczny został literaturze polskiej narzucony i w y­
m uszony środkam i adm inistracyjno-politycznym i. Tylko niew ielka grupa
poetó w -k o m u n istó w m ogła się czuć w n a tu ra ln y sposób zw iązana z tym
kierunkiem . Pociągał on za sobą zerw anie bardzo w ielu pom ostów z tradycją
literacką polską (a i europejską), zwłaszcza z k ieru nkam i i prądam i arty ­
stycznym i dw udziestolecia, czasu w ojny i pierw szych lat pow ojennych.
Została w ięc zerw ana ciągłość tradycji najbliższej, w ielonurtow ej, m ocno
zakorzenionej w tw órczości poetów starszych pokoleń. Socrealizm m iał być
„rew olucy jn y m p rzeło m em ". Szybkość, z ja k ą się przyjął, była zaiste re ­
w olucyjna, podobnie, ja k szybkość, z jaką się skończył. W ciągu kilku lat
w ytw orzył się cały zespół konw encji literackich, m ających rzeczywiście
n o rm aty w n y charakter. Tradycja literacka odgryw a w tym czasie bardzo
w ażn ą rolę, ale jest to przew ażnie tradycja sztucznie ew okow ana, zdezak­
tu a liz o w a n a ju ż n a p rzeło m ie XIX i XX w. Socrealizm zgalw anizow ał
g a tu n k i i style an ach ro n iczn e lub w yraźnie tradycjonalne. Nie m am y w te ­
dy do czynienia, ja k w innych okresach, z ciągłością tradycji, ale z głęboko
regresyw nym m odelem tradycjonalnym , przynoszącym literaturze, jakby
rzekł A rtur Sandauer, „wyścig do ty lu "8. Tego rodzaju sytuacja w in n a być
rów nież u w zględniona w ogólnej teorii konw encji literackich, tym bardziej,
że n ie idzie tu tylko o casus polski czy sow iecki, ale także o lite ra tu rę
in n y c h system ów to talitarn y ch XX w.
Teoria ta w in n a rów nież uw zględnić różnice, jakie w ystępują w statusie
konw encji n a styku dw u okresów literackich i statu sie konw encji w ystę­
8 A. S a n d a u e r pisał dosłow nie: „już «Kuźnica» zapoczątkow ała ów w yścig do tylu, w którym
m ieli celow ać teo rety cy 1949 ro k u ". Zob. Moje odchylenia. Szkice krytyczne. K raków 1956, s. 24.
pujących rów nocześnie, w postaci w ielu nurtów , w ielu m odeli poetyckich,
określających się n i e t y l k o w o b e c t r a d y c j i , a l e i w o b e c s i e ­
b i e . W arto tu dodać, iż źródłem w ielu konw encji stają się indyw idualne,
oryginalne realizacje. D ynam iczny ruch konw encji odbyw a się n a osi:
konw encja a -» antykonw encja -*• konw encja b (m ożna powiedzieć, iż k aż­
de oryginalne zjawisko literackie ulega konw encjonalizacji, w cześniej czy
później, częstokroć bardzo szybko).
Spraw a opozycji: konw encja — antykonw encja (oryginalność). M a ona
charakter względny. Bywa tak, iż tw órczość n astaw io n a w yraźnie n a k o n ­
tynuację, na tradycję, zaw iera więcej składników oryginalnych niż tw ó r­
czość nastaw io n a n a innow acyjność, burzenie konw encji zastanych. Nie
jest chyba rzeczą przypadku, iż różne aw an g ard o w e n u rty w poezji XX w.
uległy szybkiej standaryzacji, dając w efekcie seryjne, m anieryczne realiza­
cje, które zostały odrzucone przez poetów poszukujących w łasnych form
w yrazu, m .in. poprzez naw iązania do tradycji. Trzeba, jak sądzę, odróżnić
konw encję od konw encjonalności, podobnie jak tradycję od tradycjonalności. Stare, zadom ow ione konw encje gatunkow e, w ersyfikacyjne i styli­
styczne m ogą być spożytkow ane w sposób niekonw encjonalny, a konw encje
now e w sposób konw encjonalny, seryjny. Poezja jest przede w szystkim
sztuką znaczeń i sensów, które m ogą n ad ać starym form om n iep o ­
w tarzalną jakość artystyczną.
Kolejnym problem em jest w spółw ystępow anie w d anym utw orze czy
zbiorze u tw o ró w kilk u k o n w en cji poety ck ich i ich w z ajem n y c h relacji.
W grę w chodzą różne konfiguracje tych konw encji: ścieranie się (k o n tra ­
stow e zderzenie dw u tendencji stylistycznych), h arm o n ijn e łączenie dw u
lub więcej konw encji, w yodrębnianie się ich w poszczególnych częściach
utw oru, hierarchizow anie różnych składników danej konw encji i n a k ła d a ­
nie ich n a in n ą konw encję. Idzie o w ew nętrzny ru ch różnych konw encji,
synkretyzm , dający różne efekty artystyczne. Jest to cecha z n a m ien n a dla
w ielu tekstów poezji pow ojennej, usiłującej pogodzić klasycyzm z różnym i
tendencjam i poezji aw angardow ej. Te czy inne przyw ołane konw encje nie
w ystępują wów czas w postaci czystej, w grę w chodzi w ybór i generalizacja
danych składników, połączona oczywiście z elim inacją lub upodrzędn ien iem inn y ch elem en tó w przyw ołanej konw encji. Nie w chodząc bliżej
w złożoną te m a ty k ę i p ro b lem aty k ę m ie sz a n ia się różn y ch k o nw encji
poetyckich (w idoczną np. w poezji Ważyka i J a s tru n a ) chcem y zwrócić
uw agę, iż n aw et w poezji tak skodyfikow anej, jak poezja socrealistyczna,
m am y do czynienia z różnym i konw encjam i stylistyczno-językowym i i ich
sy nkrety zm em , w ystęp u jący m np. w w ielu p o em atach. Rów nocześnie
zarysow ały się, i to ostro, konw encje odrębne, konkurujące ze sobą, rosz­
czące sobie praw o do w yłączności, do u kształtow ania „praw dziw ego" i „je­
dynie słusznego" m odelu poezji socjalistycznej. Pamiętajmy, iż ówczesne
dyskusje o poezji zm ierzały do w ytw orzenia takiego m odelu, co w iązało się
z odrzucen iem przez niektórych poetów dotychczasow ych praktyk poetyc­
kich. Ja k pisze W. M aciąg: „B ezw zględne w iązanie stylów artystycznych z
przek o n an iam i politycznym i stw orzyło teorie o obiektyw nej w ym ow ie p o ­
litycznej dzieła artystycznego, ujaw niającej rzeczyw iste przekonania p isa­
rza, niezależnie niejako od jego św iadom ych in ten cji"9.
Do pew nego stopnia, pom im o znacznego rozrzutu stylów i poetyk, udało
się socrealistom tak i m odel w ytw orzyć. Idzie o pew ne ogólne cechy, łączące
klasycystyczne teksty Zagórskiego z m ajakow szczyzną W oroszylskiego, sty­
lizacje ludow e Ficowskiego z wolnym wierszem publicystyczno-retorycznym
Wirpszy. Jak ie to były cechy?
A więc przede w szystkim wspólne, skonwencjonalizowane tem aty i motywy
oraz zw iązane z n im i sfery ocen, poglądów M ożna tu m ów ić o k o n w e n ­
c j a c h t e m a t y c z n y c h wysoce uschem atyzow anych, wyciskających
w spólne p iętn o n a sk ądinąd różnych w ierszach. D rugą cechą w spólną był
w ym óg j a s n o ś c i przekazu, który łączył i w iersze Różewicza (atakow ane
zu pełnie bezsensow nie za form alizm ) i hym ny Ja stru n a . Trzecią w spólną
cechą był pow ierzchow ny, m im etyczny realizm . M ożna ogólnie powiedzieć,
iż w szystkie konw encje stylistyczno-w ersyfikacyjne i gatunkow e w poezji
socrealistycznej tw orzą w a r i a n t y owego w spólnego m odelu. W szystkie
te konw encje zostały spłaszczone, w yjałow ione, przechodząc przez soc­
realistyczny m agiel ideologiczny.
Opis socrealistycznych konw encji literackich trzeba zacząć od konw encji
tem atycznych, zgodnie zresztą z założeniam i k ieru n k u akcentującego stale
p ry m a t treści i w ym ow y ideologicznej dzieła. Zdecydow ały one o w yborze
i seryjnym upo w szech n ian iu się konw encji stylistycznych, w yborze g a tu n ­
ków i form w ypow iedzi (np. specyficznej karierze e p i k i i r e t o r y k i ) .
Socrealiści poszukiw ali ciągle koherencji m iędzy treścią a form ą n a zasa­
dzie prostej im plikacji: jeśli treść a to styl a, niektórzy usiłow ali naw et ideologizow ać stru k tu ry w ersyfikacyjne. Ale w praktyce w yglądało to różnie.
9 W. M aciąg: Literatura Polski Ludowej 1944— 1964. W arszaw a 1973, s. 69.
KONWENCJE TEMATYCZNE W POEZJI
REALIZMU SOCJALISTYCZNEGO
Przez pojęcie „konwencja tem atyczna" rozum iem uschem atyzow ane i często
powtarzające się zespoły m otyw ów treściowych o różnym stopniu ogólności
(idee, poglądy, kom pleks' przeżyć, przedm ioty, zdarzenia itp .), będące
głównym przedm iotem utw oru lub jego składnikiem . Tworzą one ch a ra k te­
rystyczne bloki sem antyczne, zw iązane z program em kierunku literackiego;
w przypadku realizm u socjalistycznego układają się one w w yodrębnione
serie, np. serie wierszy o pokoju, o budow ach planu 6-letniego, kolektywizacji
wsi itp. Częstości pow tarzania danych m otyw ów poetyckich towarzyszy p e­
wien wspólny, ponadindyw idualny sposób ich prezentacji i interpretacji, który
sprawia, iż konkretny tem at jaw i się jako sem antyczny znak i sygnał k ie ru n ­
ku i zarazem jako rodzaj figury sem antycznej, treściowego schem atu, złożo­
nego z obligatoryjnych składników oraz typowych w ariantów . W przypadku
wierszy socrealistycznych każdy tem at m usi m ieć jednoznaczną w ym ow ę
ideologiczną, którą m ożna sprowadzić do następującej ogólnej formuły:
wszystko, co socjalistyczne (a zwłaszcza radzieckie) jest dobre i słuszne,
wszystko, co kapitalistyczne jest złe i niesłuszne. Jeśli w socjalistycznym kraju
występują jakieś ujem ne zjawiska, to są one: 1. reliktem burżuazyjnej prze­
szłości, 2. wynikiem agenturalnej działalności imperialistycznej, 3. przejaw em
działalności w ew nętrznego wroga klasowego, 4. p roduktem „błędów i w ypa­
czeń" (odchyleń w działalności partii), 5. efektem „przejściowych trudności",
„obiektywnych tru d n o ści"... Socrealizm akcentuje szczególnie działalność
wroga klasowego jako sprawcy wszelkiego zła.
Ideologicznej schem atyzacji podlegają w poezji socrealistycznej w s z y s t ­
k i e t e m a t y , a więc zarówno tem aty ogólne (socjalizm, historia, człowiek),
jak też tem aty aktualne, zw iązane z b u d o w n ictw em socjalizm u, a także
tem aty (oficjalnie nie zalecane) w chodzące w sferę liryki osobistej (miłość,
dom , przyroda). Tem atów jest sporo. Ich in w en tarz jest w pew nym sensie
imponujący, jeśli w ziąć pod uw agę, że są to t e m a t y p o e z j i . Tem aty
podlegają w yraźnej hierarchizacji, grupują się przede w szystkim n a bardzo
w ażne, w ażne i m arginalne, „dopuszczalne". Są też oczywiście tem aty id e ­
ologicznie obce i w rogie (jak np. m otyw y religijne w ystępujące od czasu do
czasu u poetów zw iązanych z PAX-em). N ajw iększym te m a te m , jak to
dosłow nie form ułow ała krytyka socrealistyczna, był Stalin. Bardzo w ielkim
tem atem był „Kraj Rad". Podjęcie jakiegokolw iek m otyw u dotyczącego
S talina i ZSRR oznaczało w ów czas w ejście n a obszar s a c r u m , stylu panegirycznego, heroicznego, eposow ego i w zniosłego stylu lirycznego. Był to
tem at wysoce pożądany i zlecany partyjnym poetom z okazji różnych rocznic,
obchodów, budow y Pałacu K ultury i N auki itd. W tym bloku umiejscowić
też trzeba w iersze o Bierucie i p a rtii... Rangę innych tem atów wyznaczały
przede w szystkim k am p an ie i zadania partyjne, bieżące w ydarzenia poli­
tyczne (np. w ojna w Korei).
Każdy te m a t m a swoją obudow ę ideologiczną, swoje stałe epitety i w yra­
żenia w artościujące, i swoje ilustracyjne exempla, „obrazki", motywy, sym ­
boliczne rekwizyty, znaczące realia. Świat socrealistyczny jest św iatem
uporządkow anym , stabilnym . Św iatem na w szystko gotow ych odpowiedzi.
1.1.
W kręgu w ielkich tem ató w poetyckich szczególne miejsce zajm ują
utw ory zw iązane z ZSRR. Istn iała tu już pew na tradycja (por. przedw ojen­
n y w iersz W. Broniew skiego, Magnitogorsk albo rozmowa z Janem), pom nożo­
n a po w ojnie przez w iersze poetów przybyłych z ZSRR z arm ią, wiersze
w o jen n e i w yzw olicielskie. M otyw y radziecko-polskiego braterstw a broni
w racają (np. w rocznicę bitw y pod Lenino) w okresie socrealizm u, ale co­
fają się n a rzecz w spółczesnych motywów, zgodnie z p o stulatem u a k tu a l­
n ia n ia tem atyki. Bardzo w ielu poetów piszących w latach 1945— 1948
om ija z daleka m otyw „w ielkiego b rata". Pojawia się on w ścisłym pow ią­
zaniu z socrealizmem, sowietyzacją kraju, likwidacją „odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego", w alką o pokój „w szystkich postępow ych sił m iłują­
cych pokój", skupionych w okół „chorążego pokoju" itp. A w każdym pro­
gram ow ym referacie pośw ięca się sporo m iejsca „przodującej literaturze
św iata", cytuje Stalina i „uczonych radzieckich". Peany o ludziach radziec­
kich, ZSRR, S talinie zaczynają pisać tw órcy w ybitni, jak J. A ndrzejew ski,
J. Tuwim , K I. Gałczyński, M. J a s tru n ... W M ekce socjalizm u nie wszystko
było (o czym w iedzieli wszyscy!) cudow ne i najlepsze n a świecie. Poeci,
pisząc tedy pean y n a cześć ZSRR, podejm ują m otyw y w y b r a n e , które
szybko się konw encjonalizują. Na ogół nie pisze się o dobrobycie, codzien­
n y m szczęściu lu d zi rad zieck ich . Tę w izję kształtow ały sowieckie książki
i filmy. Z rzadka też poeci chw alą literatu rę i sztukę radziecką. Nie pojawia
się m otyw w olności i sw obody (tak w yeksponow any w hym nie sowiec­
k im ). Nie za często w ystępuje m otyw radzieckiego b raterstw a narodów.
Je st rzeczą oczyw istą, iż w szelkie negatyw ne zjaw iska zw iązane z ZSRR
stanow iły dla poetów polskich tem aty absolutnie zabronione, tem aty tabu.
Można było przedrukow yw ać i referow ać sow ieckie dyskusje, krytykujące
np. schem atyzm , lakiernictw o, biurokrację, ale n ie m ożna było sam em u
dostrzegać tych zjawisk w ZSRR. Byłoby to rów noznaczne z „zajęciem postaw y
antyradzieckiej", pociągającej za sobą określone restrykcje. Tylko „tow arzy­
sze radzieccy" m ogli krytykow ać to i owo, co dotyczyło ZSRR. „Towarzysze
polscy" m ogli nato m iast, w oparciu o krytykę radziecką, krytykow ać tylko
polską rzeczywistość. M am y więc, jeśli idzie o ZSRR (zarów no jego w sp ó ł­
czesność, ja k i h isto rię ) do czynienia z p o d w ó jn ą b lo k a d ą te m a ty c z n ą:
1. tem atam i zabronionym i, 2. tem atam i, których poeci nie chcieli podej­
mować, nie chcąc pisać oczywistej niepraw dy. Cóż w ięc zostało?
Został pew ien zespół chw ytów i haseł propagandow ych, zasym ilow anych
odpow iednio przez poezję, w których ry tu aln ie p ow tarza się słow nictw o
w artościujące: „przodujący", „w iodący" (rusycyzm ), „w ielki", „potężny",
„gigantyczny", „niezłom ny", „niezw yciężony", „zw ycięski", „nieugięty",
„bohaterski", „heroiczny", poetyzm y: „gw iazda", „słońce" (z d o d atkiem
wznioślejszych przydaw ek); por. frag m en t w iersza J. Tuw im a, Ex Oriente:
O tobie, wschodzie słońca, o tobie słońce
Wschodu — śpiewam.
W tym bloku pojaw iają się też ch arakterystyczne peryfrazy: „Republika
pokoju", „Ogród Ludów " (por. J. Tuwima: „o rozkw itłym , olśniew ającym
Ogrodzie Ludów [...] śpiew am "), „stu narodów niezłom ny kraj" (Gaworski,
Żołnierzom), „Stolica Pokoju", „Kraj Socjalizm u", eufem istyczne tra n sfo r­
m acje oficjalnej nazw y: „Kraj Rad", „Ojczyzna R epublik R adzieckich" itp.
M otyw em najczęstszym , który podjął m .in. J a stru n , Ważyk, Szym borska,
Wirpsza, jest przekształcanie przyrody, zm iany biegu rzek, użyźnianie pustyń,
sadzenie jabłoni na śnieżnej Syberii, eksperym enty M iczurina i Łysenki. Był
to bowiem nie tylko tem at laudacyjny (ilustrujący geniusz Stalina i rozm ach
n a u k i sowieckiej), ale i tem at poetycki w tym sensie, iż chodziło o fa n ta ­
styczne łączenie rzeczy niem ożliw ych, bliskie poetyckiej oksym oronicznej
w yobraźni. Wiąże się z tym m otyw em także p ochw ała gigantycznych b u ­
dowli, kan ału W ołga-Don, K om som olska, D nieprostroju itd., m ających
w krótce zapew nić św ietlaną przyszłość ko m u n izm u . Socrealizm (w ycho­
dząc zresztą naprzeciw starym rosyjskim tęsk n o to m ) lubow ał się w gigan­
tom anii. Inwestycje 6-latki były w zorow ane n a sowieckich. Wielkość i roz­
m ach budów socjalizm u w Polsce trak to w an o jako przejaw „przykładu,
pomocy, p rzyjaźni" radzieckiej, stąd częste w w ierszach podejm ujących
tem a ty k ę krajow ą w staw k i i akcenty radzieckie. Kolejny m otyw to przed­
staw ian ie ZSRR jako kraju pokoju, „ostoi i obrońcy pokoju", zajętego bez
reszty pokojow ym b udow nictw em . Trzeba tu powiedzieć, iż taką wizję
ZSRR i Stalina jako chorążego pokoju, szerzyło w ielu intelektualistów i pisa­
rzy zach o d n ich (zw łaszcza francuskich), a także i — rzeczywiście wówczas
prężny — ru ch obrońców pokoju, w którym uczestniczyli także i bezpartyj­
n i w y bitn i pisarze polscy, ja k J. Iwaszkiewicz. Pisarze nasi ulegali więc nie
tylko stalinow skiej propagandzie, ale i opinii m iędzynarodow ej, którą
zręcznie w ykorzystyw ano. Częstym wreszcie m otyw em jest przedstaw ianie
ZSRR jako przyjaciela Polski, sprawcę jej w yzw olenia i obecnego pokojowego
rozw oju. J. P u tra m e n t pisał:
Twój to nam kraj dal najpierw:
sny niezmącone dzieciom,
sadom rumieniec dojrzały,
pociągom zielone ognie.
List do Józefa Stalina
Tego ro d z a ju d zięk czy n ień n a p isa n o sporo. N ap isan o też dużo w ierszy
o przyjaźni polsko-radzieckiej, dających w izję sielanki, przynoszących
infantyln e obrazki o spotkaniach Griszy z Janem , rozm owy M oskw y z W ar­
szawą (por. wiersz Gałczyńskiego, Rozmowa miast), zestaw ianiu Wisły z Wołgą,
Częstochow y (po zb u d o w an iu h u ty ) z K om som olskiem . W ogóle w arto tu
zauw ażyć, iż poezja socrealistyczna chętnie operuje nazw am i — sym bolam i
użytym i w funkcji synekdochy i utożsam iającego zestaw ienia, które m a na
celu p o d k re śle n ie m o ty w u b ra te rstw a . M ożna tu m ów ić o specyficznym
toposie b r a t e r s t w a , k tó ry przew ija się przez w iele wierszy. W ydana
w 1950 r. an tologia w ierszy proradzieckich nosi tytuł Słowo o wielkim brater­
stwie'0. Sam o to w yrażenie funkcjonow ało jako synonim przyjaźni polsko-radzieckiej. Było to „b raterstw o " raczej jednostronne, przy czym „radzieccy
bracia" w y stęp u ją w pozycji uprzyw ilejow anej, „starszego" i „wielkiego"
b ra ta , uczącego polskich braci ja k należy pracow ać, odbudow yw ać, organi­
zować, stosując, ja k pisał Andrzej B raun w w ierszu Jutro jest dzisiaj —
„METODĘ PRACY BOLSZEW ICKĄ"...11
10 Słowo o wielkim braterstwie. Przygotow ali: L.M. B artelski i S. W ygodzki. W arszaw a 1950.
11 A. B rau n : Młodość. W arszaw a 1953, s. 10.
Odgrzebywano też bardzo starannie wszelkie historyczne przykłady przyjaź­
ni polsko-rosyjskich i polsko-radzieckich (np. udział Polaków w rewolucji
październikowej). N apisano w zw iązku z tym sporo wierszy o Dzierżyńskim.
Jak pisze Zdzisław Łapiński: „Dla am bitnego pisarza nie było tem atu
wdzięczniejszego n ad postać Feliksa Dzierżyńskiego. W yłaniała się tu okazja,
aby podkreślić braterstwo, przerzucić pom ost między tradycją a chwilą bieżącą
oraz zaznaczyć miejsce, jakie w naszym życiu pow inny zajmować i zajmują
„organa” 12. W 1951 r. w ydano antologię wierszy polskich i rosyjskich Wieczny
płomień, ze w stępem W iktora Woroszylskiego, który pisał: „w sąsiadow aniu ze
sobą polskich i radzieckich wierszy opiewających Dzierżyńskiego dopatrujem y
się szlachetnego sym bolu"13. Trzeba tu dodać, iż tę złowrogą postać opiewają
tylko niektórzy poeci, szczególnie „pryszczaci". Jeśli wiele wierszy poetów star­
szych pokoleń zwłaszcza „klasyków" m a charakter panegiryczny, jest to jed ­
nak panegiryzm umiarkowany, niejako „polityczny", „taktyczny". N atom iast
w wierszach pokolenia „pryszczatych" kult ZSRR m a charakter kultu fan a­
tycznego, podszytego wyraźnie nienaw iścią do odbiorców nie podzielających
tego kultu. Niektóre wiersze m ają charakter prowokacyjny. Idzie w nich nie
tyle o składanie hołdu, ile o św iadom e podrażnienie polskiego odbiorcy.
Przyjrzyjmy się wierszowi Edw arda Hołdy Dzieciom wysocickich spółdzielców:
Do spółdzielczych
polskich Wysocic
z Kremla droga prosta jak promień
Skupili się ludzie gromadą
nad gwiazdą
kremlowską
czerwoną...
Wykuli z tej gwiazdy — radość
Odblask gwiezdny w oczach im płonął.
Autor w yraźnie podm ienił w tym tekście b etlejem ską gw iazdę katolickiej
wsi polskiej n a gw iazdę Krem la, sym bol now ej w iary i nadziei, dedykow a­
nej dzieciom (podobną strategię przyjęli niektórzy autorzy w ierszy dla
dzieci, podm ieniający św. M ikołaja n a „D ziadka M roza").
12 Z. Ł apiński: Jak współżyć z socrealizmem. Londyn 1988, s. 89.
15 Wieczny płomień. Wybór wierszy poetów radzieckich i polskich o Feliksie Dzierżyńskim. Opr.
W. W oroszylski. W arszaw a 1951.
1.2.
W k ręg u w ielk ich te m a tó w znalazły się też krajow e m otyw y: partia
i ojczyzna. W oficjalnym języku propagandy dotyczącej partii pow tarzają
się stale te sam e peryfrazy, epitety, metafory, np. „przodująca siła narodu",
„ aw an g ard a klasy robotniczej", „niezłom na", „zah artow ana", „zwycięska
p a rtia " itd. Sam te n w yraz (pisany z reguły dużą literą) przeszedł dość
z n am ie n n ą ew olucję, stanow iąc nazw ę zarezerw ow aną dla PZPR i celebro­
w an ą na rozm aite sposoby. Zacytujemy tu tylko charakterystyczną wypowiedź
Krzysztofa G ruszczyńskiego, który pisał:
To ona [tzn. partia, przyp. T.W.] uszlachetniła naszą myśl i kształtuje
naszą wolę. Ona daje nam radość życia. Ona uczy nas w pełni rozumieć
i w pełni odczuwać wiersz Mickiewicza i koncert Szopena.
Kochamy się Partio, prowadź nas do socjalizmu14.
Poeci operują przew ażnie frazeologią i słow nictw em , w których pojawiają
się w yrazy typu „m atk a" („ojcem " był Stalin), „serce", „sum ienie", „ n a ­
tch n ien ie", „nadzieja", „rozum ", „św ięty sztandar", „w ola" itp.:
Proletariatu
partio zwycięska!
Przez ciebie przeszła
nie jedna klęska.
Powstałaś twarda,
„w pięść zaciśnięta",
jak matka — droga,
jak sztandar święta.
J a n M aria Gisges, Parlio!
Partia niby pęd wichru w dzieje się wrzyna —
Partia Stalina.
Partia naszej epoki — rozum i sumienie —
moje natchnienie.
J a n M aria Gisges, Lament nad trumną
Partia to bicz,
to bicie serc naszych, to matka
Roman Bramy, Droga zecera
14 K. G ruszczyński: „N ow a K u ltu ra" 1951, n r 35, s. 1.
gdy pisać przyjdzie:
dobrobyt,
szczęście,
przyszłość nasza,
podejmę się
z niewielu liter
wydobyć sens ten
z liter: P A R T I A
Rom an Bratny, Droga zecera
Tenże au to r zdobył się n a koncept zupełnie niebywały, gdy w w ierszu
Komunistka w yznaje:
chciałbym być bodaj prostym zydlem
w komunistycznym sztabie.
1.3. W kręgu sacrum jest też o j c z y z n a . W poezji socrealistycznej n a stę ­
puje znam ien n e upartyjnienie, zideologizow anie pojęcia ojczyzny i narodu,
zgodnie z oficjalną propagandą. Znaczące jest tu już sam o nazew nictw o.
Ojczyzna w ystępuje z dodatkam i: „ludow a", „socjalistyczna", „robotniczo-chłopska", (ojczyzna) „m as pracujących" itd. Aby n ie było w ątpliw ości,
o jak i kraj idzie, zm ie n io n o w 1952 r. o ficjalną n azw ę R zeczpospolita
Polska n a Polska Rzeczpospolita Ludowa (pleonazm te n był już używ any
wcześniej, podobnie ja k nazw a Polska Ludow a). Były n aw et propozycje
zm iany herb u i h y m n u narodow ego, którym podobno przeciw staw ił się
sam Stalin, ostateczny red ak to r polskiej konstytucji.
Równocześnie z tym i zm ianam i nastąpiło charakterystyczne zaw łaszczenie
wyrazów „patriota", „patriotyczny", „patriotyzm " jako pojęć zw iązanych już
nie z ogólną „miłością ojczyzny", ale z akceptacją Polski Ludowej. Stąd np.
ówczesne określenie części kleru, która współpracowała z władzam i, w yraże­
niem „księża-patrioci". W odniesieniu do II Rzeczpospolitej używ ano pejo­
ratyw nych określeń (także w pracach „historycznych"): „Polska sanacyjna",
„Polska burżuazyjna", a n aw et „Polska faszystow sko-im perialistyczna".
Powrócono do przedwojennej komunistycznej koncepcji dw u ojczyzn: jaśnie pańskiej i chłopskiej. Dotyczyła ona wyłącznie przeszłości, opozycji m iędzy
Polską szlachecką, szlachecko-burżuazyjną a Polską dem o k raty czn y ch
patriotów, chłopskich i chłopsko-robotniczych m as. Na tem at dw u ojczyzn,
postępowej i w stecznej pow staje sporo utw orów o tem atyce historycznej
(m .in. też wiersze R H ertza). Do grona postaci-symboli, wielkich patriotów
w prow adzono (często w brew faktom ) M archlewskiego, R. Luksemburg,
H ibnera i Kniewskiego, Nowotkę, Findera, Krasickiego i Sawicką, deprecjo­
nując zarazem w ybitnych polityków i żołnierzy II Rzeczpospolitej i lat wojny.
U pow szechnia się ideał jednej ojczyzny, jedynego patriotyzm u w odniesie­
niu do Polski Ludowej. Równocześnie następuje zrów nanie pojęć patriotyczny
— socjalistyczny, a w konsekw encji p ow stanie ostrego podziału m iędzy MY
a ONI. Słynne staje się h asło „Kto nie z nam i, ten przeciw n am ". Powstaje
w ięc biało-czarny układ: patrio ta (praw dziw y p atrio ta): antypatriota, wróg,
reakcjonista, w rogi i „podejrzany elem ent". Najbardziej pejoratyw nym i
określeniam i nazywa się emigrację, poczynając od „zdrajców narodu", a koń­
cząc n a „sprzedaw czykach", „sługusach am erykańskich", „faszystow skich
klikach". W tym też d u ch u i języku w yrażał się o em igracji A ntoni Słonim ­
sk i15, toteż jego napaść n a M iłosza w „Trybunie Ludu" (1951 r.), oceniona
przez Zbigniew a Kubikow skiego jako h a n ie b n a 16, nie była jednorazow ym
„w yskokiem " starego liberała i hum anisty. Bardzo ostre i brutalne wyzwiska
p adały pod adresem oskarżonych o zdradę oficerów, księży. W śród kilku
wierszy, których n egatyw nym b o h aterem stał się Miłosz, pojaw ia się zarzut
najcięższy — zdrajca ojczyzny:
A ty jesteś dezerter.
A ty jesteś zdrajca,
mrok —
pleśń —
strach —
K.I. Gałczyński,
Poemat dla zdrajcy
15 A. Słonimski: .Amerykanin". „Nowa Kultura" 1952, nr 23, s. 1. Słonimski pisał: „W arto zasta­
now ić się, co się stało z pięknym słow em patriotyzm , do jakiego sam ozaprzeczenia i splugawienia
doszło o n o w u sta ch em igracyjnej kliki londyńskiej, gdy tym słow em próbują oni pokryć swój
akces do zbójeckiego h itlero w sk o -am ery k a ń sk ieg o p a k tu w B onn". N apisał te n paszkw il Sło­
n im sk i w stylu ó w czesn y ch przem ów ień, por. np. w ypow iedź B ieruta: „Pogrobow cy polskiego
faszyzm u, chw alcy n a p ię tn o w a n y c h przez h isto rię rządów szlachetczyzny i k ap itału , em igran ccy kosm opolici bez idei i ojczyzny, cała ta skłócona zgraja n ajm itó w am erykańskich
O projekcie konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. „N ow a K ultura" 1952, n r 30, s. 1.
16 J. Trznadel: Hańba domowa, s. 39. Kubikowski m ów ił: „I daje m i w ycinek z «Trybuny Ludu».
Czytam . Je st to arty k u ł Słonim skiego tak haniebny, że czegoś rów nie obrzydliwego na te n tem at
nie czytałem nigdy. To n aw et w szystkie: N im będzie zapomniany i tym podobne są łagodną pio­
senką — Byłeś ju ż przed w o jną zdrajcą i podśw iadom ie sprzyjałeś prawicy, a teraz służysz tym,
którzy spalili W arszaw ę, służysz gestapow com i hitlerow com . — W te n sposób dokładnie".
W w ierszu Dezerter Arnold Słucki, pisząc, iż poecie „nie sm akow ał polski
chleb" i że „naw et W isła była m u obca" konkluduje:
Lecz marnieć od naszej wzgardy
tym, którzy pióro i łom,
rzucili, z wrogiem w zmowie,
aby podpalić nasz dom.
Aby pogrążyć poetę autorzy tych paszkw ili w yciągali a rg u m e n ty czysto
patriotyczne. Porzucił oto M iłosz polskie łąki, Wisłę, nie sm akow ał m u p o l­
ski chleb itd., sprzedał się za dolary im perialistom i faszystom , pragnącym
podpalić n a s z d o m .
M otyw ojczyzny w poezji socrealistycznej to m otyw ideologicznej w sp ó l­
noty i kolektyw istycznej w łasności. W szystko jest n a s z e : i PGR-y, i spół­
dzielnie produkcyjne, i mosty, i trak to ry ... N a s z a jest też Partia, w której
znaleźli się „najlepsi synow ie i córki n aro d u ". Polska Ludow a to jed n a
wielka w spólnota, „nasze gospodarstw o", którym kieruje m ąd ry i spraw ie­
dliwy gospodarz, Bolesław Bierut. Zaim ek „nasz" zrobił w poezji socreali­
stycznej karierę, jakiej nie m iał dotąd, uzyskując zarazem nacechow anie
ideologiczne. M otyw ojczyzny w ypełnia się w ątk am i budow y i produkcji.
Socjalizm przywrócił urodę m iastom i w siom , a n aw et przyrodzie:
przywróciliśmy przezroczystość
rzekom — i drzewom zieloność
pisał z em fazą w w ierszu Chorągiew świata A. Słucki.
1.4.
W ym ienione pow yżej te m a ty sta n o w iły w s to su n k u do in n y c h
tem ató w jakby rodzaj architem atów , któ re m ogły być w każdej chwili
przyw ołane i skonkretyzow ane w w ierszach o K ozietułach czy spółdzielni
produkcyjnej w W ysocicach. W ynikało to z pow szechnej ideologizacji
w szystkich tem ató w szczegółowych. Jak ie to były tem aty? Przyjrzyjmy się
sam ym tytułom wierszy z czterech tom ików poetyckich:
1)
Andrzej B raun, Młodość (1953): Jutro jest dzisiaj, Generał i szofer, Komuna
mieszkaniowa w bloku nr 25, Front w Kozietułach, Kombajn węglowy „dombas",
Poseł chłopski przemawia za konstytucją, Chemia, Plan, Zielona droga, Do towarzy­
sza Piotra Osiadacza z USP, Łzy w Berlinie, Psy policyjne Lehra, Helgoland, Lorelei,
Dwadzieścia marek Róży Luksemburg, Spotkanie z Dymitrowem, Autostrada, Ojczy­
zna, Do Tadeusza Borowskiego, Do przyjaciela, Do towarzyszy poetów „optymistów",
Dzierżyński, X IX Zjazd.
2) Andrzej M andalian, Słowa na co dzień (1953): Aurora strzela, Świerczewski,
Towarzyszom z Bezpieczeństwa, O pieśni, Wiec na Koepenicku, Gołębie nad Pekinem,
Księgi lichwiarzy, Rzeka Hoaj, Spotkanie z bohaterem. Człowiek w Korei, Mikołaj
Ostrowski, Droga, Krajobraz ojczyzny, FSO na Żeraniu, MDM, Wieczór w Jaworznie,
Huta „Częstochowa", Dzisiaj (poemat), Droga, Ballada o piątym, Powrót, Kalen­
darz, Referat, Wie nasza miłość, Tego dnia, Śpiewam pieśń o walce klasowej.
3) E dw ard H ołda, Sprawy powszednie (1952): Uśmiech, Elektrownie na Woł­
dze, Dzieciom wysocickich spółdzielców, Historia odbiornika radiowego, Patrząc na
budowę linii kolejowej Śląsk — Nowa Huta, POM w Kacicach wzywa do współza­
wodnictwa, Trójka skupu zwyciężyła, PGR, O zmierzchu, Majowa pieśń drogowców,
Pora obiednia, Stary ślusarz o żelazie, Spotkanie, Plon.
4) W isław a Szym borska, Dlatego żyjemy (1952): Dlatego żyjemy, Żołnierz ra­
dziecki w dniach wyzwolenia do dzieci polskich mówił tak, Pocałunek nieznanego
żołnierza, Nie dość, Czterej, Rówieśnice, Na powitanie budowy socjalistycznego mia­
sta, Młodzieży budującej Nową Hutę, Pieśń o zbrodniarzu wojennym, Tarcza, Z Korei,
Ten dzień nadejdzie, Do m atki amerykańskiej, Z elementarza. Gdy nad kołyską L u­
dowej Konstytucji do wspomnień sięga stara robotnica, Wzrastanie, W oknie, Trzeba,
W banalnych rymach, Osobiste, Zwierzęta cyrkowe, Do twórcy, Miłość Marii i Piotra
Curie, Amu-Daria, Lenin.
W iększość tytu łó w przypom ina do żywego tytuły prasow e z „Trybuny
L udu". Grzegorz Lasota m artw ił się w 1953 r„ iż „poeci w spółcześni ucie­
kają od tem aty k i krajow ej, w ybierając m otyw y zag raniczne"17. Jego staty­
styczne obliczenia nie były dokładne. W czasie pełnej ofensywy socrealizmu,
w latach 1952— 1953 „Nowa K ultura" opublikow ała 163 wiersze o tem atyce
krajow ej, 86 — zagranicznej, 35 — ogólnej (pokój, historia, tradycja), 25 —
osobistej (m iłość, ro d zin a, dom , przyroda). N ato m iast w krakow skim
„Życiu Literackim " tem atyka krajow a przew aża zdecydowanie, w proporcji:
5:1, przy czym więcej tu d w ukrotnie w porów naniu z „Nową K ulturą" liryki
osobistej. Nie licząc om ów ionych już architem atów , inne tem aty m ożna
p ogrupow ać n a n astęp u jące bloki:
— O dbudow a i bud o w a kraju.
— Produkcja (w tym wyścig pracy).
— K olektyw izacja w si i przeobrażenia cywilizacyjne.
— O św iata, n au k a, k u ltu ra (jako zdobycze socjalizm u).
— W róg klasowy.
— W alka o pokój.
17 G. L asota: Kierunek natarcia. Szkice, recenzje, polemiki. W arszaw a 1953, s. 150.
— W ydarzenia i podróże zagraniczne.
— Postępow e i rew olucyjne tradycje historyczne, literackie, ku ltu raln e.
— M otywy liryczne.
Z nam ien n y m m otyw em , gorąco zalecanym przez polityków (zw łaszcza
J. B erm an a18) był w r ó g klasowy, przeciw nik socjalizm u, jaw n y i ukryty,
w ew nętrzny i zew nętrzny. W ojciech Tomasik, pisząc o pow ieści ten d en cy j­
nej socrealizm u, stw ierdza: „Powieść 1949— 1955, kreując obraz św iata,
w pajała odbiorcy przekonanie o w szechobecności w roga i różnorodności
w ykorzystyw anych przez niego m etod działania (sabotaż, rozpuszczanie
plotek, dezorganizacja, odw odzenie od w stęp o w an ia do spółdzielni p ro ­
dukcyjnych itp.). L iteratura socrealistyczna w spółtw orzyła w izję św iata,
dla którego podstaw ow ym im pulsem rozw oju była w alka klas. S k o n stru ­
ow ana przez tę literatu rę figura w roga klasow ego staw ała się „absolutnym
i ostatecznym uosobieniem w szelkiego zła" (określenie L ip p m a n a)19.
Najdalej w poezji p osunął się chyba Andrzej M andalian, który ów czesne
hasło „wróg czyha w szędzie" zrealizow ał w te n sposób:
Jeśli traktor nie może orać,
jeśli siew nie osiągnie skutku,
jeśli łamie się w ręku norma,
a od majstra zalatuje wódką,
Jeśli zamarł warsztatu ruch,
spalił serce motor —
to fakt,
że działa klasowy wróg.
Walka trwa.
Śpiewam pieśń o walce klasowej
Zgodnie ze Stalinow ską tezą o czujności w e w n ą trz p a rty jn ej M a n d a lia n
w tym w ierszu wzywa:
Czujniej, towarzysze,
czujniej,
dotrzymajmy epoce kroku,
i pod skórą legitymacji
trzeba umieć wymacać wrogów.
18 J. B erm an: Pokażcie wielkość naszych czasów. „N ow a K u ltu ra" 1951, n r 45.
19 W. Tomasik: Polska powieść tendencyjna 1949— 1955. W rocław 1988, s. 28.
Do czujności „tow arzyszy z B ezpieczeństw a" w zyw ał też W iktor W oro­
szylski w w ierszu Czuwającym w noc noworoczną. W rogów było w ielu: oprócz
byłych obszarników i kapitalistów , „zgniłych inteligentów ", „zaplutych
karłów reakcji" (byłych akow ców ), niedobitków podziem ia, reakcyjnego
kleru, sprzedajnych oficerów, „dw ulicow ców ", kułaków i „pryw aciarzy", do
grona tego zaliczani byli paskarze, a n aw et „bum elanci" i biurokraci, sło­
w em , ja k pisał M andalian, „różna sw ołocz"20. Ale liczy się tu przede
w szystkim w róg polityczny, w tym inaczej m yślący i przeżyw ający in teli­
gent, pisarz, artysta, filozof, duchow ny. N iem al każdy poeta um iarkow any
lub po prostu inaczej piszący m ógł znaleźć się w e wrogim kręgu „burżuazyjnej
estetyki", „zachodnio-im perialistycznych wpływów", „zgniłego liberalizmu",
„przem ytn ictw a", „ro ztapiania się (jak pisał A. Ważyk) w burżuazyjnym
h u m a n iz m ie "21. Zaczęła się w yraźnie klarow ać p ostaw a perm anentnej
czujności, podejrzliw ości, ideowej czystości i szczerości. Wróg niby bakcyl
choroby p rzenikał w szędzie, zakradał się do „naszych m ózgów " (jak pisał
L. K ruczkow ski). Nie było zresztą poety, który nie m iałby czegoś n a swym
politycznym koncie. W ystarczyło „złe pochodzenie". Biografie „pryszcza­
tych", którzy ta k m anifesto w ali swoją partyjność, były zagm atw ane i m oc­
no „podejrzan e"22. W iększość z nich, gdyby żyła w ukochanym Kraju Rad,
trafiłaby do łagrów. Ich zdum iew ająca nadgorliw ość była podszyta stra­
chem . W stra c h u i niepew ności żyli wszyscy. Trzeba je d n ak bardzo w yraź­
nie pow iedzieć, iż w ielu tw órców nie uległo w pełni stalinow skim polow a­
niom n a w roga i n ie poszło śladem części środow iska. Starano się omijać
te m a ty drażliw e i m oralnie w ątpliw e, zachow ać pew ien um iar i dystans
w obec krytyków i poetów, którzy pisali w poetyce nienaw iści i donosu ide­
ologicznego. Groźny p o stu lat czujności ideologicznej i klasow ej rozm yw ał
się w socrealistycznych sielankach i pochw ałach, a także w całkowicie
skonw encjonalizow anych w izjach w roga. Pojawia się on głów nie w u tw o ­
rac h o tem aty ce historycznej, opartych n a antytezach: postępow e —
w steczne siły historii, m asy ludow e — szlachta, szlachetna K om una Pary­
ska — bezw zględni żołdacy tłum iący pow stanie, legendarny generał W alter
— faszystow skie h o rd y Franco itd. Sięgano do tradycji chłopskich rebelii,
strajków, rew olucji 1905 r., tradycji rew olucyjnych Zagłębia, Krakowa,
śm ierci Św ierczew skiego. Drugim takim obszarem , na którym m ożna było
20 A. M a n d alian : „Towarzyszom z Bezpieczeństwa". W: Słowa na pozycji. W arszaw a 1953, s. 12.
21 A. W ażyk: Perspektywy rozwojowe literatury polskiej. „Twórczość" 1950, z. 8, s. 86.
22 Z k ręg am i AK zw iązan i byli n p. T. Borow ski, R. Bratny, A. B raun.
dać upust klasowej wizji świata, były współczesne rewolucje i wojny domowe
(Chiny, Korea, Wietnam, Indochiny, kraje Ameryki Łacińskiej), strajki i de­
monstracje w krajach zachodnich, faszystowska Grecja, która wydała w y­
rok na Belojanisa w 1950 r., prześladow ania i deportacje poetów takich, jak
Nazim Hikmet czy Pablo Neruda. Tutaj wróg klasowy został um iejscowiony
za granicą, a oskarżycielski głos poety polskiego włączył się w chór głosów
międzynarodowej opinii (zupełnie nieczułej na liczne prześladowania pisarzy
w ZSRR i krajach bloku). Jeśli idzie o wroga w ew nętrznego, to klasowa
czujność wiązała się głównie z kułakiem , naw et u Jastruna:
Z n a d z ia n e g o z ło te m m ie s z k a w y jrz a ł k u ła k .
W ła s n o ś ć ja k s p a s io n y p r o s ia k w z ie m i ryje.
„ N a s z e ? W s p ó ln e ? g d y m ja p o s ia ł? N ie! N iczy je!"
Własność
Stereotyp kułaka — grubasa spasionego na krzyw dzie m ałorolnych
sąsiadów był tak upowszechniony, że nie czynił na nikim w rażenia, m ożna
było w nim ulokować postulat klasowego w idzenia rzeczywistości, podob­
nie jak w m otyw ach „ziemi panom w ydartej".
Tam, gdzie klasowy punkt widzenia dochodzi do głosu powstają przeważnie
wiersze prymitywne, z bardzo wyraźnym antyinteligenckim akcentem:
E ch , w y —
w y tw o r n i politycy,
tw ó rc y praw ,
filo z o fic z n y c h s y s te m ó w —
trz y m a liś c ie n a s m o c n o lu f a m i k a e m ó w ,
lic z b ą n a b o i w ta ś m ie
c h c ie liś c ie n a s liczyć.
M y ś le liśc ie , głupcy,
str a c e ń c y sp o łe c z n i,
że s a lw ą z a g łu s z y c ie k rz y k re w o lu c ji
Henryk Gaworski, Słowo o sobie, 1950
1.5.
Bardzo wiele wierszy napisano o pokoju. Był to tem at dla w szyst­
kich, a więc i poetów bezpartyjnych oraz katolickich. Groźba wojny była
realna. Był to czas „żelaznej kurtyny" i „zimnej wojny", wywołanej przez
„chorążego pokoju" (blokada Berlina, później w ojna w Korei). Niepokój
budziła m ilitaryzacja Niemiec, niepew ny status Ziem Zachodnich, jaw na
już sow ietyzacja w ojska (po sprow adzeniu K. Rokossowskiego). Powstało
sporo w ierszy autentycznych, pacyfistycznych. Taki ch arakter m iały np.
w iersz Leopolda Staffa, Pokój, n iek tó re w iersze Gałczyńskiego, Jastru n a,
obszerne frag m en ty w ierszy T. Różewicza, naw iązujące w yraźnie do św ie­
żych jeszcze w sp o m n ie ń i obsesji z czasów okupacji.
Ale i te n te m a t zostaje szybko zideologizowany. O sadzono Picassowskiego
gołąbka pokoju n a w ieży K rem la — por. „W gnieździe biały pokoju gołąb,
pod czerw oną (krem low ską) gw iazdą" w w ierszu E. Hołdy, Dzieciom wysocickich spółdzielców. Pow staje sporo w ierszy „ofensyw nych", „optym istycz­
nych", w yrażających przekonanie, że nie należy się bać, bow iem strzeże
n a s po tężn a Czerw ona Arm ia, ZSRR — opoka pokoju, W ielki Stalin, czu­
w ający n a K rem lu w nocy n ad losam i św iata; bow iem rośnie z każdym
d n iem n a sile m iędzynarodow y ru ch obrońców pokoju, bow iem budzą się
ku w olności i pokojow i ludy całego św iata. „Kto złam ie wolę m iliarda?" —
pytał H. G aw orski23. Krótko m ów iąc, szło o dem on strację siły, w yraźnie
nasilającą się po sk o n stru o w an iu w ZSRR broni atom ow ej. Oczywiście, nie
pisze się o zbrojeniach, m ilitaryzacji krajów bloku, przeciw nie — pisze się
stale o pokojow ym budow nictw ie, przeciw staw ia się je zbrojeniom „im pe­
rialistycznych" p a ń stw zachodnich. Pow staje poetycka figura, zbudow ana
n a językow ej paraleli i sem antycznym kontraście:
Ja żyję w kraju, gdzie pociągi
wiozą dla przyszłych domów cegły,
a ona w kraju, gdzie pociągi
przywożą czołgi dla przyszłych poległych.
W isława Szymborska, Tarcza
W ystępuje o n a w w ielu w aria n ta c h szczegółowych, pow tarzając ten sam
schem at: ta m — arm a ty i czołgi, wyścig zbrojeń i podżegacze w ojenni, tu:
tra k to ry i kom bajny, wyścig pracy i m iłujący pokój przywódcy.
N iektórzy poeci prześcigają się, dając u p u st nienaw iści, w grom adzeniu
w yzw isk. Je st to charakterystyczna figura socrealistyczna. A oto garść
przykładów : „w róg zaw zięty", „żołdacy", „faszyści", „w ładcy dolara",
„w róg o k ru tn y ", „p ro d u cen t kalek, łez i tru m ien ", „m akler Trum an",
„ciem ięzców ród przeklęty", „kosm opolityczna zgraja", „zbrojny w zagładę
faszyzm ", „zbrodniarze", „atom ow a zgraja", „zgraje pancerne", „śm ierci
2) H. G aw orski: „Pięści pokoju". W: Przed m m i życie. W arszaw a 1951, s. 20.
handlarze", „im perializm u kroki żołdackie", „ d ra n ie "... Je d n ak że n ie n a ­
wiść i agresja, stanow iące istotne składniki leninizm u — stalinizm u, zostaje
przez niektórych poetów scedow ana n a zachodnich im perialistów . W isław a
Szym borska pisze:
Nienawidzą naszego węgla
Nienawidzą naszych cegieł i przędzy.
Nienawidzą tego, co już jest.
Nienawidzą wszystkiego, co będzie.
Naszych okien i kwiatów w oknach.
Naszych lasów i ciszy leśnej.
Nawet wiosny, bo to nasza wiosna.
Nawet szkoły z wesołymi dziećmi.
Tego typu wiersze m iały m obilizować do „postaw nieustraszonych" wobec
w ojennych podżegaczy, stosujących ohy d n e m etody w alki z socjalizm em ,
m .in. poprzez zrzucenie stonki ziem niaczanej.
Pow staje w ty m czasie m n ó stw o w ierszy — apeli, odezw, d ek laracji,
listów, protestów , sk ierow anych do ludzkości i z a ch o d n ich polityków .
W iązały się one z ów czesnym i w iecam i i m anifestacjam i, organizow anym i
n a w e t w gm inach. Piszą je n ie tylko poeci coś znaczący, ale d eb iu tan c i,
zaczynający poetycką karierę od pisania petycji do świata. Sporo socrealistycz­
nych poetów wierzyło w sposób infantylny w poetycką siłę słow a i w ierzyło
chyba, że ich n am iętn y protest przeciw ko T rum anow i trafi, gdzie trzeba.
Socrealistyczne słowo o pokoju to nie tylko sym boliczne gołąbki i cegły, ale
także słow a zw iązane z pojęciem w a l k a , słow a bojow e, gniew ne, pełne
gróźb, „zaciśniętych pięści", słowa zaw ierające m ilitarn ą frazeologię (owe
„zw ierania szeregów ", „ofensyw y", „natarcia", „w spólne fronty"), m e ta fo ­
ry typu „artyleria pokoju" czy p orów nania „słow o ja k pocisk: pokój". Ja k
pisał w w ierszu Apel M arian Piechal:
trzeba, ażebyś pokojem go zabił,
zanim on wojną życie ci odbierze
G niew ni, w y ch o w an i w szkole klasow ej n ie n a w iśc i poeci w o ju ją w ięc
o pokój, w aląc w rogów „tw ardym i ja k stal słow am i"24.
24 S. Pollak: Pocisk i Słowo. W arszaw a 1952, s. 7.
1.6.
Je śli było za co ch w alić socjalizm , to te m a t oświaty, w alki z a n a l­
fab ety z m e m , u p o w sz e c h n ie n ia ta n ie j książki, rozw oju szkolnictw a w yż­
szego, sieci b ib lio tek , d o m ó w k u ltu ry i św ietlic n a d a w a ł się do tego
szczególnie. P o d ejm u ją go poeci starszy ch pokoleń, poeci-poloniści,
tw ó rcy w y k ształcen i, n ie ep atu jący (jak W oroszylski czy B raun, M a n ­
d a lian , M iller, W łodek, H ołda, G aw orski) p ro leta riack ą p ro sto tą. T e­
m a ty o św ia to w e i k u ltu ra ln e sta n o w iły p e w n ą o d tru tk ę n a poezję m arte n o w sk ic h pieców i „m ały ch m iesz k a n e k n a M arien sztacie". W iązały
się z k lasy czn y m i fo rm am i g a tu n k o w y m i i w ersyfikacyjnym i, z polsz­
czyzną lite ra c k ą , k u ltu ra ln ą . Także z refleksją n a te m a t tradycji, ciągło­
ści h u m a n is ty c z n y c h w arto ści, w ielkości arty stycznych d o k o n a ń czy
n a u k o w y c h o dkryć (por. cykle w ierszy o W icie Stw oszu, Ja n ie K ocha­
now skim , A dam ie M ickiew iczu, M ikołaju K operniku, M arii Skłodow skiej-Curie itp .). W tym kręgu m ieściły się też w iersze o poezji i kulturze ludo­
wej, n p . A. K am ień sk iej i J. Ficow skiego. W ielkie tradycje sztuki, m u zy ­
ki, poezji, k tó re p rzyw oływ ał n ajp ełn iej G ałczyński, w n ie m ały m sto p ­
n iu c h ro n iły teg o zn ak o m iteg o p o e tę przed sc h o rzen iam i socrealizm u.
Ale so crealizm w kro czy ł tak że i w tę sferę te m a ty c zn ą. Po pierw sze: p o ­
przez socjologiczne in te rp re ta c je dzieł sztu k i i lite ra tu ry przeszłości (np.
K o ch an o w sk i ja k o o b ro ń ca chłopów , K opernik jak o ra cjo n a lista i a te ­
ista ). Po d ru g ie: poprzez n a c h a ln e próby ak tu alizacji tradycji, w p isy w a ­
n ia jej w sy ste m p o g ląd ó w so crealistycznych. P rzykładem je st w iersz
A rn o ld a Słuckiego, Rzecz o tradycji, w k tó ry m z n alazł się n astęp u ją cy
fra g m e n t:
Gdy zwycięsko dobiegniemy mety
i pogodne owioną nas czasy
gdy na słonecznych stadionach
lud nagradzać będzie poetów —
wtedy komunizmu złoty medal
i Jana nie ominie z Czarnolasu...
Niechaj stanie w jednym szeregu
z Broniewskim i Majakowskim.
Za radość, za śpiew i za troskę,
za ziemi nowy rozbieg!...
Tak kosm icznego n o n se n su n ik t o poecie czarnoleskim nie napisał.
KONWENCJE GENOLOGICZNE POEZJI SOCREALISTYCZNEJ
Jeśli uw ażnie przyjrzeć się tytułom w ierszy socrealistycznych, to oprócz
ich charakterystycznej zaw artości treściow ej, uderza bardzo częste w p ro ­
w adzanie s y g n a ł ó w g a t u n k o w y c h . Tworzą je: 1) n a z w y g a ­
t u n k ó w typu: poem at, ballada, opowieść, przypowieść, opow iadanie, h i­
storia, gaw ęda, portret, obrazek, w idoków ka, szkic, reportaż, w iadom ość,
oda, hym n, apostrofa, dytyram b, odezw a, orędzie, przem ów ienie, m e ld u ­
nek, referat, list, n o tatk a, spraw ozdanie, pieśń, piosenka, kołysanka, elegia
itp., 2) charakterystyczne form y sem antyczno-syntaktyczne, w skazujące
na okolicznościow o-retoryczny ch arak ter w iersza, np. Na budowę Pałacu
Kultury i Nauki w Warszawie, Na otwarcie fabryki polskich samochodów, Na rozpo­
częcie budowy Kombinatu Nowej Huty, W rocznicę wyzwolenia, W rocznicę wyzwo­
lenia Warszawy, Do m atki amerykańskiej, Do towarzysza Piotra Osiadacza z USP,
Do towarzyszy poetów „optymistów", Przyjaciołom radzieckim, Brygadzie imienia
Hanki Sawickiej, Kolegom z FDJ, Towarzyszom z Bezpieczeństwa itp.
Z nam ienną cechą, charakterystyczną przede w szystkim dla poezji
„pryszczatych", jest w ystępow anie nazw g atu n k ó w paraliterackich i u ży t­
kowych typu: m eldunek, przem ów ienie, głos w dyskusji, rozm ow a, ulotka,
reportaż, odezwa, apel itd. S tanow ią one sygnały b ezpośrednich n aw iązań
do form w ypow iedzi prasow ych, m ateriałó w i b ro szur p ro p agandow ych,
a także do g atu n k ó w w ypow iedzi funkcjonujących n a zeb ran iach i a k a d e ­
m iach (spraw ozdanie, przem ów ienie). W parze z tym i niepoetyckim i n a ­
zw am i idą rozwijające je człony ty tu łu , w których w ystępuje prozaiczne,
partyjno-prasow e słow nictw o („tow arzysz z USP", „w iejski aktyw ista",
„POM", „kom binat", „plebiscyt pokoju" itd.). W całości są to tytuły je d n o ­
znaczne, streszczające sens i ch arak ter w iersza. Służyły one podw ójnej
funkcji: jako sygnały n o b ilitacji w spółczesn y ch , ideologicznych tem ató w
i ich form użytkow ych i jako sygnały d e p r e c j a c j i i n e g a c j i k la ­
sycznych form i w yrażeń poetyckich. Na tle przedsocjalistycznej poezji była
to pew na now ość, próba stw orzenia w iersza produkcyjnego, agitatorskiego,
reportażowego, wiersza-ulotki, wiersza-uchwały, w iersza-m eldunku i wiersza-apelu, zw iązanego z ów czesnym i napisam i, tra n sp a re n tam i, plakatam i,
gazetkam i ściennym i. W iersze te m iały być w yrazem tw orzenia się poezji
proletariackiej i partyjnej, w yrastającej w p ro st z języka i stylu partyjnej
p rasy i propagandy. W ty tu ła c h tych w y stęp u je sporo n a zw w ła sn y c h
au te n ty c z n y ch (m iejscow ych, osobow ych, nazw fabryk i instytucji), które
służyły p o d k reślen iu „realizm u” i „au ten ty zm u " w iersza25, nadaw ały m u
ch arakter poetyckiego dokum entu. W iersze te były często drukow ane w p ra ­
sie codziennej, w licznych broszurach propagandow ych i m ateriałach
św ietlicow ych.
W obrębie drugiego bloku gatunkow ego — g atu nków genetycznie lite­
rackich, zw raca rów nież uw agę obecność nazw zw iązanych z prozą (portret,
opow ieść, szkic, o b razek ...) oraz form poetyckich zaw ierających składniki
epickie, tak ich jak ballada oraz poem at epicko-opisowy. Uderza też często­
tliw ość retoryczno-publicystycznych form , naw iązujących do tradycji
ośw ieceniow ych (oda, h y m n ).
Jeśli idzie o h ierarch ię w ażności m iędzy trzem a zasadniczym i rodzajam i:
liryką, epiką i retoryką, to (uw zględniając w szystkie teksty zbadane, a więc
i te, któ re n ie zaw ierają sygnałów gatunkow ych w tytułach) m am y do czy­
n ie n ia ze szczególnym uprzyw ilejow aniem form retoryczno-publicystyczn ych oraz epickich; liryka spada bardzo w yraźnie n a p lan dalszy. Większość
je d n a k w ierszy to form y synkretyczne, publicystyczno-narracyjno-liryczne.
Socrealizm rozm yw a cały szereg gatunków , a jego ulubioną (wysoce cenio­
ną) form ą je st synkretyczny, kilkuczęściow y poem at, stanow iący mixtum
compositum odm ian genologicznych, wersyfikacyjnych, stylistycznych, z prozą
poetycką w łącznie. Drugie miejsce zajm uje ballada, a trzecie pieśni o tem aty­
ce rew olucyjnej, robotniczej, żołnierskiej, pieśni m asow e, z których część
była śpiew ana. W iększość w ierszy m a ch arak ter o k o l i c z n o ś c i o w y ,
zw iązan a je st z k o n k retn y m i rocznicam i, obchodam i, w ydarzeniam i i k a m ­
p an iam i. W iersze o ojczyźnie pisze się z okazji św ięta 22 lipca, uchw alenia
konstytucji; w iersze o Bierucie z okazji urodzin lub w yboru n a w ażną
funkcję p ań stw o w ą; w iersze o pokoju z okazji kongresu pokoju, olimpiady,
w o jn y w Korei; w iersze p ro d u k cy jn e w zw iązku z p o w stan iem now ego
zak ład u itd. W ielu poetów pisze n a zam ów ienie, in ni (licząc n a druk) pod
k ą te m k alen d arza obchodów i głośnych w y d arzeń odpow iednio przez prasę
w yeksp o n o w an y ch (zjazdy partyjne, w ybuch strajku n a zachodzie, proces
R osenbergów , m a sa k ra w Kożedo, w ybory do sejm u itp.). R egułą jest, iż
w tym sam ym czasie ukazuje się cała seria w ierszy n a te n sam tem at, n ie ­
rzadko z ty m i sam ym i lub bardzo podobnym i tytułam i. M ożna w ięc okre­
ślić całą poezję socrealistyczną jako p o e z j ę o k o l i c z n o ś c i o w ą .
25
N a te m a t fu n k cji n a z w w łasn y ch w pow ieściach socrealistycznych pisał W. Tom asik: Pol­
ska powieść tendencyjna..., s. 107— 140.
W iększość też w ierszy socrealistycznych m a ch arak ter p a n e g i r y c z n y .
W grę w ch o d zą n ie tylko p a n eg iry k i p e rso n a ln e , ale tak ż e p an e g iry k i
pośw ięcone zbiorow ościom (ZSRR, p a rtia ), a n a w e t przed m io to m . Panegiryzm stanow i cechę nieodłączną poezji socrealistycznej. T rudno byłoby
posądzać p o etó w realizm u socjalistycznego o św iad o m e im ito w a n ie k la ­
sycznych postaci panegiryku26, gatunku zw iązanego przede w szystkim z lite­
raturą dw orską i sarm acką i obciążonego od czasu ro m an ty zm u u jem ną
barw ą i ideologiczną obcością, ale faktem jest, iż laudacyjne w iersze socre­
alistyczne w ykazują m nóstw o w spólnych cech z p anegirykam i staropol­
skim i i pseu d o k lasy czn y m i (por. n a p o le o ń sk ie ody K a je ta n a K oźm iana,
a także w iersze p o w stałe po 1815 r. k u czci cara A le k sa n d ra 27). W socre­
alistycznych panegirykach nie pojaw ia się stary, laudacyjny chw yt, polega­
jący n a po rów naniu postaci chw alonej do postaci m itycznej lub do w ielkich
wodzów starożytności. N ikną też n aw iązan ia do Biblii, k tóre były tę p io n e
przez krytykę. N iekiedy je d n a k zd arzają się b ib lijn e w tręty, ja k w przy­
padku wiersza Po polsku Tadeusza Urgacza. Poeta ten pisze, iż Polskę „z dom u
niew oli w yw iódł Stalin". Urgacz przypisał tu Stalinow i rolę M ojżesza, co
było pom y słem a b su rd a ln y m , ale d o sto so w a n y m do w zn io słeg o stylu
pochlebstw , jak im pisano w iersze o „w odzu n arodów ". Z panegiryzm em
wiążą się różne form y poezji retorycznej, jak oda, hym n, dytyram b, apostro­
fa, a także poezji eposowej, opiewającej postać bohatera. Podobnie jak w przy­
padku panegiryków dw orskich stw orzony został cały zespół laudacyjnych
chwytów. Takim chw ytem jest n a przykład w prow adzenie czegoś w rodzaju
kom unistycznego kalendarza. Nowe losy ludzkości, now a era, w ielki prze­
łom zaczynają się od pow stan ia socjalizm u, now a, w ielka lite ra tu ra i sz tu ­
ka od realizm u socjalistycznego itd.
Nie istnieje w socrealizm ie pojęcie c z y s t o ś c i g a tu n k u , co w iąże się ze
w spom nianym już synkretyzm em poezji i lekcew ażeniem strony form alnej
wiersza. M am y je d n a k do czynienia z daleko idącą norm atyw izacją, k o d y ­
fikacją w sferze tzw. j e d n o ś c i m iędzy treścią a form ą, z próbam i n a rz u ­
cania określonych wzorców. Od strony genologicznej norm atyw izacja ta
polega n a dw u rów noczesnych zabiegach: 1) oczyszczaniu danego g a tu n ­
26 Na te m a t p an eg iry k u por. prace: S. D ąbrow ski: 0 panegiryku. „P rzegląd H u m an isty c zn y "
1965, n r 3, s. 101— 110; tegoż: Z problematyki panegiryku. Szkice, Przesada panegiry
H u m an isty czn y " 1968, n r 3, s. 43— 55; P. Żbikow ski: Ody napoleońskie Koźmian
W: Kajetan Koźmian. Poeta i obywatel. W roclaw 1972, s. 134— 220.
27 P. Żbikow ski: Ody napoleońskie...
ku, np. ballady, z jego daw nych, konsty tu ty w n y ch cech, traktow anych jako
„obce", 2) generalizacji w y b ran y ch cech i ich seryjnym użyciu, które
spraw ia, że każdy przyw ołany z tradycji g atu n ek nosi specyficzne piętno
„socrealistyczne". Jeśli poeci klasycyzujący przyw ołują jakieś kunsztow ne
formy, tak ie ja k sonet, tercyna, rondo, dystych, to n astęp u je sprozaizowan ie w ypow iedzi, w yelim inow anie poetyckiego kodu, który z reguły to w a­
rzyszył tym form om . N astępuje (zgodnie z ogólnym i p o stulatam i) odestetycznienie języka, a zarazem zbanalizow anie p lan u treści, np. zastąpienie
refleksji przez hasło, poetyckiego obrazu przez m im etyczny obrazek itp.
Poeci socrealistyczni przew ażnie deprecjonują tym sposobem szlachetne
g a tu n k i tradycji. Dodajmy, iż stylizacyjne n aw iązania dotyczą z reguły
u tw o ró w epigońskich, w tórnych: jeśli przyw ołuje się rapsod, to wzorcem
będzie Ujejski, a nie N orw id, jeśli poem at epicki to w zorcem będzie Ko­
nopnicka, a nie M ickiew icz czy Słowacki itp. W w iększości socrealistycz­
n y ch w ierszy d o m in u je m onotonia, szarzyzna i przeciętność.
Socrealizm niósł zagładę l i r y c e . Nie było w niej m iejsca n a tem aty
sm u tn e, m etafizyczne, tragiczne, ale zubożeniu ulega także n u rt arkadyj­
ski. Socrealistyczna A rkadia była uboga i przew ażnie sierm iężna, co w ią ­
zało się z u p ad k iem k u ltu ry życia codziennego. N iektórzy poeci próbują
ocalić lub „przem ycić" św iat pięknych przedm iotów i rekwizytów, św iat
m uzyki i starej arch itek tu ry (czynił to zwłaszcza G ałczyński). Socrealistom
zdeklaro w an y m w ystarczyły proste sprzęty dom ow e i w idok n a Trasę W-Z.
W socrealistycznej A rkadii nie było m iejsca n a erotykę. Liryka omija
w szystko, co kojarzy się z p ięk n em kobiecego ciała i z m iłością fizyczną.
D opuszcza się w iersze o żonie, szczęściu rodzinnym , polegającym głównie
n a k o n te m p la c ji w sp ó ln ej pracy i w id o k ó w b u d u jący ch się m iast. Nie
w y stęp u ją też m oty w y epikurejsko-dionizyjskie, charak tery sty czn e dla
pogodnych, b iesiad n y ch p ieśn i czy fraszek klasycznych. Obcy też jest
m o ty w w olności arty sty i radości tw orzenia poezji. Nie m a m iejsca na
w dzięk i urok, żart liryczny, ak cen t ironii, poetycką fantazję. Liryka m iała
być pogodna, optym istyczna (co z góry elim inow ało takie gatunki, jak elegia,
tre n ), ale — w yjąw szy poezję Gałczyńskiego — u kształtow ała dw a typy
w ypow iedzi: skonw encjonalizow aną s i e l a n k ę socrealistyczną i w iersze-piosenki (w stylu M a k mieszkanko na Mariensztacie).
Pew nego rodzaju schronieniem dla liryki stała się przyroda. Była ona
zawsze jednym z głównych m otyw ów liryki nastrojowo-opisowej, ale w poezji
tego okresu stała się bodaj jej w yznacznikiem . Jed n akże i tu taj w kraczają
socrealistyczne konw encje. E lem enty liryczno-przyrodnicze w typow ych
w ierszach „socu" pełnią następ u jące funkcje:
1. Składnika urbanistyczno-przem ysłow ego k rajobrazu („b łęk itn e niebo",
„słońce", „kw itnące kasztany" czy „akacje"),
2. Infantylnego sym bolu optym istycznej wizji św iata np. „słońce — nasz
tow arzysz" A. Słuckiego.
3. Poetyckiego ornatus, służącego tw orzen iu liryki stylizatorskiej, w p ro ­
wadzającej przesadnie upoetycznione obrazy typu: „k an ik u ła kom bajny
spółdzielni srebrzy" (A. M iędzyrzecki, O Krajobrazie), „czoła w arszaw skich
m urarzy // Błyszczące jak słońce ziem i" (A. M iędzyrzecki, Daleko).
Nierzadko poetyzmy związane z przyrodą służą uwypukleniu piękna socreali­
stycznych akcesoriów. To częsty chwyt, np. w sztucznej liryce Międzyrzeckiego:
Noce nad rusztowaniami
Piękniejsze są niż wszystkie świty
Wschodzące nad winnicami.
Kielnie warszawskich murarzy
Śmigają o wiele srebrniej
Niż wszystkie mijane księżyce.
Lato 1950
Użycie formy comparativus: „piękniejsze niż", „o wiele srebrniej niż" m a tu
na celu podkreślenie piękna rusztow ań i kielni m urarskich (przy okazji poeta
sygnalizuje, iż w Polsce buduje się naw et w nocy i jest to piękniejszy w idok od
zagranicznych, południowych w innic). W innym w ierszu wyznaje M iędzy­
rzecki: „Wolę ja jedną n a budowie drabinę // Niż tysiąc korali z ich wysp".
Elem enty kodu poetyckiego są w w ierszach Międzyrzeckiego deprecjonow ane
(zgodnie z „antyestetyzm em " socrealizmu), równocześnie upiększa poeta
brzydotę socrealistycznych przedm iotów (drabiny, rusztow ania, cegły, kielnie).
Bardziej w yraziste były stylizacje n a g atu n k i e p i c k i e , zalecane przez
krytyków i w pew nym stopniu w yw oływ ane przez sam e te m a ty utw orów .
Cechą w spólną tych stylizacji jest ich głęboka anachroniczność. Sięgano tu
bow iem do form pow ieści poetyckiej, gawędy, p o em atu erudycyjno-opisowego czy poetyckiego p o rtre tu 28, a w ięc form całkow icie niem al
m artw ych w poezji XX w. Pojawiają się te form y w pow iązaniu z tem aty k ą
historyczną, życiorysam i sław nych i „postępow ych" osób, opisam i tradycji
28 Por. n p . Trzy portrety (Portret z bursy TPD, Portret starego robotnika. Portret wynalazcy) w to m ik u
W itolda W irpszy: Polemiki i pieśni. W arszaw a 1951.
rew olucyjnych, robotniczych, tem aty k ą p rzem ian w si polskiej itp. A oto
frag m en ty p o e m a tu chłopskiego Stanisław a Piętaka:
Ja więcej wiem, Marysiu, o wiele więcej, niż przypuszczasz nawet,
Żyłem w Sędziszowie zbyt długo, bym musiał tu przed tobą kłamać.
Zresztą, a wójt Gole? już w tamtym roku chodziłaś z nim na zabawę.
Nie mówię tego przez złość — obwinia cię życie samo.
Partyzant i dziewczyna
To chłopi leżeli przy koniach, gwarzą głośno.
Był tam Kania, Buras, Krępa, Franek Podwalski.
Nad nimi stał rządca z Grabiny i donośną
mową śmiał się i strzelał z ozdobnej laski.
Stratowane ustronie, iraw cstacja Partyzanta i dziewczyny
Po form ę gawędy i poem atu erudycyjno-dydaktycznego sięgnął też Mieczy­
sław J a s tru n w Poemacie o mowie polskiej (1952), stanow iącym uproszczoną
w ersję historii polszczyzny i jej odm ian, zaw ierającym też różne odautorskie
kom entarze, dygresje, w sp o m n ien ia z okresu studiów polonistycznych na
U niw ersytecie Jagiellońskim . Po form ę gaw ędy sięgają też in n i poeci (Jerzy
Ficow ski, J a n Baranow icz, W ilhelm Szewczyk), ale niew iele m a ona typo­
w ych cech tego g atu n k u , ja k 1. uczuciow ość m elancholijno-nastrojow a;
rzewność, 2. idealizacja przeszłości. Jak pisze Krzysztof Stępnik: „Przeszłość
nie m ogła być potępiona, a był to zasadniczy im peratyw m oralny i ideologicz­
ny gawędy; em ocjonow ano się nią, poniew aż była świetniejsza niż rzeczywi­
stość"29. Socrealiści przeciw staw iali złą przeszłość dobrej teraźniejszości, co
było sprzeczne z duch em gawędy, 3. akcentow anie postaw y opowiadacza,
który był w pew nym sensie „właściwym b ohaterem gaw ędy"30. Pozostawały
n a to m ia st in n e cechy, ja k typ relacji „socjonarracyjnej", charakterystycznej
dla gaw ęd szlacheckich i ludow ych, sw obodny rytm gawędziarski, elem enty
am orficzne w b u dow ie narracji. Rzecz charakterystyczna: niektórzy poeci
w yraźnie p oszukują tem ató w i m otyw ów historycznych31, jakby w ucieczce
przed p o stu la te m t e r a ź n i e j s z o ś c i . Przeszłość była m im o w szystko
ciekaw sza. Oczywiście, działały tu ideologiczno-społeczne k an o n y socre­
29 K. S tęp n ik : Poetyka gawędy wierszowanej. W rocław 1983, s. 123.
30 Tam że, s. 135.
51
M a m tu n a m yśli np. Kostkę Napierskiego S. Skonecznego. W arszawa 1951; N ow ylim ik mazowiec­
k i E Hertza. W arszaw a 1953; Giordano Bruno J. Brzostowskiej. W arszawa 1953; Astrolabium z jodłowe­
go drzewa Z Śliwiaka. K raków 1953; Sonety o Wicie Stwoszu... W. Słobodnika. W arszawa 1954.
alizm u (ak cen to w an ie tego, co było postępow e, ludow e, racjonalistyczne,
an ty szlach eck ie i an ty k o śc ie ln e ). D ziałał też typow y socrealisty czn y
m ech an izm : sięganie po d an y tem at n ie tyle n a zasadzie indyw idualnych
zainteresow ań poety, co z okazji rocznic i obchodów.
Stylizacje n a daw ne form y epickie pociągały za sobą użycie polszczyzny
literackiej, zabarw ionej archaicznie i pozbaw ionej ideologicznego żargonu.
Oznaczały też one przypom nienie starych form w ersyfikacyjnych, zw łasz­
cza regularnego 13-zgłoskowca (ze średniów ką 7 + 6), pełnych rymów,
licznych figur i tropów (w tym zwłaszcza: peryfrazy, p o rów nania, synekdochy, anafory, paralelizm y syntaktyczne, inw ersje).
Szczególnie ulubioną form ą była b a l l a d a . N azw ą tą określa się je d n a k
tak różne utwory, że tru d n o tu m ów ić o jakim ś ustabilizow anym jej m odelu.
W grę wchodzi kilka wariantów. Najbliższe rom antycznego wzorca są ballady
poetów klasycyzujących, w tym poetów w ykształconych polonistów (M. J a ­
strun, J.B. Ożóg, T. N ow ak). Z w ielu cech ballady, g a tu n k u synkretycznego
i złożonego, zachow ują oni: 1. aurę tajem niczości, nieokreśloności, 2. nastrój
powagi, tragizm u, sm utku, 3. grę kontrastów . N iektóre ballady nie m ają
nic w spólnego z socrealizm em , ja k np. Ballada o czarnym koniu M. Ja stru n a .
Ale m am y też próby połączenia w ym ienionych powyżej cech ballady ro ­
m antycznej z socrealizm em . Przykładem Ballada zimowa Ja stru n a :
Śnieg sypie od rana
Na las i na wieś
I droga zawiana
Nie wie dokąd wieść.
Wron czarne oddziały
Zrywają się z drzew.
Las czarny, śnieg biały,
Czerwona jest krew.
O kościelny kamień
Zachrzęściła broń —
Krzyż i czarne ramię
Błogosławią broń.
Las czarny, śnieg biały.
Czerwona jest krew.
Huknęły wystrzały,
Czerwony jest śnieg.
Śnieg sypie na miasto,
Lekkim puchem legi —
Przedziera się gwiazdą
Latarnia przez śnieg.
Wśród burzy śniegowej
Jak wybuch pożaru
Dom Władzy Ludowej
W czerwieni sztandarów.
W iersz te n dotyczy w alki podziem ia z w ładzą ludow ą, w alki w spieranej
przez Kościół. Ale poeta nie m ów i o tym w prost. Jed y n ą przejrzystą synekdochą je st zdanie: „krzyż i czarne ram ię błogosław ią broń". W iersz operuje
sym bolam i kolorów — czerń skojarzona ze złowrogimi działaniam i „leśnych"
i d u ch o w ień stw a, biel — n ie tylko zimy, śniegu, ale i jako symbol obojętno­
ści, czerw ień — z n ak w alki i czerw ień sztandarów — symbol W ładzy Lu­
dow ej, k tó rą kojarzy p oeta ze św iatłem (gw iazda, latarn ia). Całość kończy
zw rotka z triu m faln y m m otyw em „dom u W ładzy Ludowej". W iersz utkany
z tropó w uogólniających i zarazem nastrojow ych, m arkujących tylko akcję,
bez b o h ateró w i typow ych elem entów narracyjnych.
In n y c h arak ter m ają „ballady" p isane przez „pryszczatych". Tu często
w yraz „b allad a" oznacza n arracyjną relację o jakim ś przodow niku pracy,
rew olucjoniście lub działaczu partyjnym . M oże to też być, jak u Woroszyl­
skiego, Ballada o Państwowym Domu Towarowym lub Ballada o Polsce Ludowej.
Połow ę Ballady o Domu Towarowym zajm uje w yliczenie bogactw a towarów,
dru g ą — poch w ała w ładzy ludow ej, że tak i dobrobyt poecie i ludziom p ro ­
stym stw orzyła. Ja k pisał M arian Stępień: „F ragm enty Ballady o Państwo­
wym Domu Towarowym przypom inają inform acje pisane kredą n a czarnej
tablicy przed sklepam i gm in n y ch spółdzielni:
Artykuły gospodarstwa domowego.
Porcelana i szkło.
Materiały piśmienne.
Książki. Wstążki. Wódka. Konserwy.32
Skąd w ięc w zięła się w tytule w iersza „ballada"? W yjaśnia to sam poeta:
52
M. S tęp ień : Ważny ton polskiej poezji współczesnej. W: Debiuty poetyckie 1944— 1960. Pod red.
J. K ajto ch a i J. S kórnickiego. W arszaw a 1972, s. 218.
Lecz, że w balladzie cudów nie da się ominąć,
ekspedientka, którą proszę o kreton, nagle znika.
Zamiast niej — grubas wąsaty. Cześć, towarzyszu Minc!
Chcecie osobiście obsłużyć chłopa i robotnika?
W świetle analiz Ireneusza Opackiego33 dotyczących ballady rom antycznej
w ażnym i sk ładnikam i g a tu n k u była: 1. sensacyjność akcji z rozrośniętym
p u n k tem kulm inacyjnym ; tej często w ballad ach socrealistycznych nie m a,
2. balladow y ry tm w ydarzeń, polegający n a dynam icznej opozycji retardacji
i przyśpieszeń; w balladach socrealistycznych przew ażają opisy i k o m e n ta ­
rze, 3. elem enty tajem niczości, niespodzianki, gra zaskoczeń; w balladach
socrealistycznych przew ażają opowieści, w który ch w szystko od początku
jest jasne, a poin ta z góry w iadom a, 4. niew iedza n arrato ra; socrealistyczny
n arra to r w ie w szystko, 5. bogactw o różnych tonacji lirycznych, m .in.
sm utku, lęku, cierpienia; w b alladach socrealistycznych przew aża nastrój
pogodny i — ja k w cytow anym kuriozalnym tekście W oroszylskiego — to n
poufały, 6. b o h aterem ballady jest jed n o stk a „stojąca sam otnie w obec sił
w rogich zam ierzeniom jego" („chodzi w balladzie o człow ieka jako c z ł o ­
w i e k a , a nie o człowieka jako jed n o stk ę tra k to w a n ą w aspekcie jej fu n k ­
cjonow ania w szerszej m achinie społecznej czy n aro d o w ej"34); u socrealistów idzie zaw sze o rep rezen tan ta klasy czy zaw odu.
Ponieważ bohateram i ballad rom antycznych byli przeważnie ludzie z gm inu,
socrealistom wydawało się, że są w tej m ierze kontynuatoram i rom antycznej
tradycji. Wystarczył więc zwykły obrazek socjologiczny, przedstawiający jakie­
goś przodownika czy dzielnego żołnierza, aby pojawił się w tytule wyraz „bal­
lada". M ożna więc ogólnie powiedzieć, że nazw a ta funkcjonuje po prostu jako
sygnał „poetyckości" i jako zideologizowany znak tem atyki ludowej.
W ystępują też ballady bliższe tradycji g atu n k u , np. Ballada o telefoniście
Stefana Zawadzkiego, której b o h aterem jest prosty żołnierz ponoszący
śm ierć (jest w niej i sytuacja dram atyczna, i p u n k t kulm inacyjny, elem enty
czysto narracyjne i akcenty liryczne, brakuje je d n a k rom antycznej ta je m n i­
czości i... artystycznego k u n sztu ).
Socrealiści jak b y zap o m n ieli, iż b allad y tw orzyli poeci w y b itn i, nie
uto żsam iający się z p ry m ity w em folkloru, ale p rz e tw arza jąc y jego m o ­
331. O packi: Ballada literacka — opis gatunku. W: I. O packi, Cz. Z gorzelski: Ballada. W ro ­
cław i in. 1970, s. 5— 82.
34 Tamże, s. 79.
tyw y sp o łeczn e i w ie rz e n ia (a tak że środki arty sty czn e) w w arto ść w yż­
szego rzęd u .
Z niew ielkim i w yjątkam i, któ re potw ierdzają regułę, nastąpiła więc d e ­
gradacja tego g atu n k u , skądinąd dostosow anego (synkretyzm , ludowość)
do c h a ra k te ru poezji socrealistycznej. Socrealistyczne losy ballady m ogą
stanow ić przykład k o n t y n u a c j i , ale i zarazem w y j a ł o w i e n i a w zor­
ców tradycji, bądź też (jak w przypadku „ballad" W. W oroszylskiego) cał­
kow itego rozm ycia g atu n k u . W w iększości ballad socrealistycznych jest
zachow an y elem en t epicki jako podstaw ow y budulec gatu n k u (postać,
zdarzenie, tło), ale zm ienia się jego ch arak ter i funkcja. Socrealistyczną
epiką rządzi bow iem jedn o zn aczn a ilustracyjność, w szechobecny dydak­
tyzm , bliski poetyce pozytyw istycznego obrazka.
W nurcie szeroko rozum ianej e p i k i m ieszczą się też g atu n k i im itujące
prozę ten d en cy jn ą („produkcyjniaki") oraz g atu n k i dziennikarskie, pogra­
niczne, tak ie ja k reportaż i w iadom ość prasow a. Przeszczepienie tych form
n a o b szar poezji d o k o n u je się głów nie u p o etó w m łodszej generacji,
d e m o n stru ją c y c h swój „an ty k lasy cy zm " i b ezp o śred n ie zaan g ażo w an ie
w tem aty k ę w spółczesną. O drzucają oni elem en t fikcji literackiej. Chcą,
aby ich poetyckie relacje dotyczyły zdarzeń rzeczywistych, teraźniejszych.
W grę w chodzą: 1. zdarzenia bezpośrednio oglądane i przeżyte, w których
p o eta w ystępuje nie tylko w roli św iadka, ale i osoby interw eniującej, n a r­
ra to ra u c z e stn ik a ro zm aw iająceg o z lu d źm i, n ie k ie d y p racującego razem
z nim i, biorącego czynny udział w zebraniu załogi itp., 2. zdarzenia z ser­
w isu PAP-u, opow iedziane w kodzie poetyckim , ale z zachow aniem specy­
ficznego stylu prasow ego. Pow staw ały w ten sposób w iersze-dokum enty,
w iersze d ziennikarskie, upodobniające się do form prasow ych już sam ym i
ty tu ła m i (por. Front w Kozietułach, Komuna mieszkaniowa w bloku nr 25, Wiec
na Koepenicku itp .). Poeci piszący swoje „prasów ki" trak to w ali p o stu la t
rea liz m u d o sło w n ie: jak o te m a t w zięty z życia lu b p rasy i przekazany
w sposób jasny.
W zespole form r e t o r y c z n o - p u b l i c y s t y c z n y c h m am y do czy­
nienia z w yraźnym podziałem n a gatunki zw iązane z n u rtem „klasycznym"
i z n u rte m „antyklasycznym ". Pierwsze, jak hym n, oda, dytyram b, traktat,
list poetycki b u d o w an e są z bardziej szlachetnego m ateriału stylistyczno-językow ego i odnoszą się przew ażnie do tem atów „św iatopoglądow ych",
p o d ejm o w an y ch p rzew ażn ie przez poetów starszych generacji. Drugie,
p o d o b n ie ja k w iersze rep o rtażo w e, w yw odzą się z użytkow ych form
prasow ych i oficjalnych, jak referat, odezwa, ulotka, przem ów ienie, m e ld u ­
nek itp. i pisane były przew ażnie przez poetów z pokolenia „pryszczatych".
Sporo hym nów i ód nap isał M ieczysław Ja s tru n (por. jego tom ik Rok uro­
dzaju 1950 r.). Pisał o nich Ludwik Flaszen: „Tu już abstrakcyjność nie jest
spraw ą języka. Tu expressis verbis... głosi się ogólne tezy św iatopoglądow e.
Język obrazów kojarzy się z m ow ą pojęć oderw anych, zjawiska i fakty ubiera
się nierzadko w now oczesną szatę fachowej, naukow ej term inologii. K w e­
stie poetyckie płyną na zasadzie logicznego, racjonalnego toku m y śli"’5.
Ja n Błoński twierdził, iż: „H ym ny i ody Ja s tru n a w yrażają [...] u g ru n to ­
w anie nowego, coraz pełniej zrozum ianego św iatopoglądu — i, siłą rzeczy,
techniki poetyckiej"36. Parę przykładów :
Wzniósł piramidy dla pustyń tyranów,
Zbudował okręty dla lotnych piasków złota.
Postawił katedry, by w nich mieszkało powietrze.
Był trwalszy od pustyń, co piły krew jego.
Gniew jego trwożył bankierów i władców.
Gniew jego obrażał aniołów i Stwórcę.
Prawdziwy władca świata,
Prawdziwy stwórca obfitości świata.
Prawdziwy budowniczy świata.
M. J a stru n , Hymn
Darmo byś szukał potęgi
Większej od tej, którą ma człowiek
On promieniami głosu
Związał najdalsze lądy,
Kazał przemawiać iskrom.
On pociskami niewidzialnej artylerii
Zbombardował spoistość wszechświata.
Noc południowa
Człowiek nie czeka łask natury,
Lecz od niej bierze je przemocą,
Ogrodnik zbuntowany, który
Ujrzał swój pierwszy gniew w owocu —
I jak zapaśnik, kiedy wstaje
Z ziemi i z gwiazdą bój zaczyna,
>5 L. Flaszen: O poezji Mieczysława Jastruna. „Życic L iterackie" 1952, s. 18.
,ń J. Błoński: Mieczysław Jastrun. W: Poeci i inni. K raków 1955, s. 209.
Skrzyżował w blasku szpad rodzaje.
Dał im nazwisko Miczurina.
Przypowieść o owocach
W szystkie trzy wiersze są poetyczną wykładnią m aterializm u m arksistow ­
skiego, trak tu jąceg o człow ieka jako „praw dziw ego budow niczego św iata".
Utwory te stanow ią w yraźne naw iązanie do hym nów do Boga (por. pożyczki
typu „w ładca św iata", „stwórca św iata"). W podniosłym stylu tych hym nów
deifikują one p r a w d z i w e g o w ładcę ziemi, jak im jest człowiek. Idzie nie
o człow ieka w ogóle, ale o człow ieka p r a c y , stanow iącego podm iot h isto ­
rii i sprawcę kulturow ych i cywilizacyjnych przeobrażeń. Poeta zgromadził tu
charakterystyczne środki podniosłego stylu retorycznego: 1. uwznioślające peryfrazy („praw dziw y stw órca obfitości św iata", „ogrodnik zbuntow any"),
2. hiperbolizujące frazy porów naw cze („trw alszy od p u sty ń "), 3. użycie
form liczby pojedynczej w funkcji rzeczownika zbiorowego (on — człowiek),
4. nagrom adzenie anafor i powtórzeń, 5. wyliczenia ilustrujące dokonania
człowieka, 6. antropom orfizacje typu „kazał przem awiać iskrom", 7. słow­
nictw o abstrakcyjne („spoistość wszechśw iata", „potęga", „świat", „natura",
„ziem ia"...), 8. regularne struktury stylistyczno-składniowe (paralelizm b u ­
dowy, akcentow anie w incipitach wersów czasowników i zaimka „on" itp.).
W brew poglądom ów czesnych krytyków nie były to jednak wiersze filozo­
ficzne. W rażenie filozoficzności w ynikało z operow ania słow nictw em i ob­
razam i ogarniającym i „w szechśw iat". M arksizm -leninizm niósł schem aty
gotow e, p o eto m n ie pozostaw ało (skoro je przyjęli) nic innego, jak tylko
przełożenie ich n a język poetyckiego dyskursu. W iersze te stanow iły próbę
racjonalnego w yłożenia aksjom atów Nowej Wiary, zdolnej przeobrazić
św iat, wyzw olić niebyw ałą energię ludzi i przyrody. K om unizm jaw ił się
n iek tó ry m polskim (i n ie tylko polskim , bo przede w szystkim zachodnim )
in telek tu a listo m jako zwycięski pochód ogrom nych rzesz ludzkich, który
m u si doprow adzić do w yzw olenia ludzi pracy n a całym świecie. Retoryka
J a s tr u n a p o w sta w a ła pod b e z p o śre d n im w pły w em takiej wizji. Krył się
w tych w ierszach podziw dla wielkości i rozm achu ruchu, dla jego siły i gi­
gan to m an ii. Człowiek k o m unizm u, jak pisał Jastru n :
Wypowie wojnę wojnie, nowy
wychowa lud na ziemi wielkiej,
Jak żywi wszelki owoc zdrowy
Parzystą piersią karmicielki.
Nadchodzi dzień, przed którym ślepną
Zwężając się w dwie noce — oczy.
Przypowieść o owocach
Ta profetyczna wizja m iała się w krótce załam ać całkowicie, ale w 1950
roku w ydaw ała się poecie realna.
Bojowa, socrealistyczna krytyka nie afirm ow ała poezji „filozoficznej",
„uczonej", „abstrakcyjnej", „pacyfistyczno-humanistycznej". Żądała tem atów
k onkretnych i form w ypow iedzi blisko zw iązanych z p arty jn ą propagandą.
Tutaj odsłaniało się pole dla publicystycznych g atu n k ó w użytkow ych.
PANEGIRYCZNA POEZJA
SOCREALISTYCZNA:
W KRĘGU „WODZA LUDZKOŚCI"
i
Poezja socrealistyczna jest na w skroś panegiryczna. W ystępują w niej
w szystkie typy paneg iry k u , g a tu n k u już od d aw n a m artw ego w lite ra tu ­
rze w ysokiego lotu, fu nkcjonującego p rzew ażnie w utw o rach okoliczno­
ściow ych, p atrio ty czn y ch i politycznych. Sam w yraz „panegiryk" i jego
dery w aty (panegiryzm , panegiryczny) n ab rały już w ośw ieceniu p ejora­
tyw nego znaczenia, k tó reg o nie m iały w literatu rze XVI— XVII w. Pewien
re n e sa n s przeżyw a p aneg iry k w poezji pseudoklasyków , m .in. w n ap o le ­
oń sk ich odach K ajetana K oźm iana, sporo p anegiryków pow stało też po
1815 r., n a cześć cara A lek san d ra. G a tu n e k zd ep recjonow ali ro m antycy
i od tej pory fu n k cjo n o w ał o n n a obrzeżach lite ra tu ry p ię k n e j1.
Teoretycy i poeci realizm u socjalistycznego nie stosow ali tego term inu,
unik ali go n aw et krytycy, którzy atakow ali schem aty socrealizm u; pisano
w ów czas o lakiernictw ie. Dopiero po 1956 r. będzie się m ów iło o panegirykach i panegiryzm ie socrealizm u. N iektórym i typam i panegiryku w poezji
lat 1949— 1954 zajął się bliżej E dw ard B alcerzan2.
1 Por. przypis n a s. 33.
2 E. B alcerzan: Poezja polska w latach 1939— 1965. Cz. 1. Strategie liryczne. W arszaw a 1984, por.
s. 148 — 160.
Trudno byłoby posądzać poetów realizm u socjalistycznego o św iadom ą galwanizację klasycznych postaci panegiryku, gatunku związanego przede
wszystkim z literaturą dworską i sarm acką oraz obciążonego nie tylko ujem ną
konotacją literacką, ale i ideologiczną obcością. Jednakże faktem jest, iż w po­
ezji lat 1949— 1954 n astąpiła niebyw ała jego kariera, przy czym w ykazuje
on zaskakujące zbieżności z antycznym i i staropolskim i form am i literatury
enkom iastycznej. Czy są to podobieństw a przypadkow e, a w ięc w ynikające
z pewnych uniw ersalnych właściwości literatury apologetycznej? I tak, i nie.
Panegiryki pojawiły się w tych latach jako charakterystyczny przejaw literatury
totalitarnej, stalinowskiej, ich bezpośrednie źródła tkwiły w literaturze radziec­
kiej, która dostarczała odpowiednich wzorców. Ale istniały też wzorce własne,
nierzadko m am y do czynienia z przywołaniem daw nych konwencji, w yw odzą­
cych się z rodzimych źródeł. Związki z tradycją widoczne są przede wszystkim
u poetów starszych generacji (por. w ytw orne panegiryki n a cześć Bieruta
napisane przez Iwaszkiewicza i Słonimskiego5), a szerzej — u poetów sięgają­
cych do nurtów klasycznych, m ożna powiedzieć: u socrealistycznych pseudoklasyków. N aw iązują oni do różnych form poezji retorycznej, w skrzeszając
takie gatunki, jak oda, hym n, dytyram b, a także do poezji eposow ej. Dzięki
tym naw iązaniom , z reguły epigońskim , odżyw ają różnorodne koncepty
laudacyjne i charakterystyczne środki stylistyczno-językowe.
Socrealistyczne panegiryki m ają ch arak ter ideologiczny, co pociągnęło za
sobą eliminację składników „obcych" czy anachronicznych. Osoba chw aląca
nie w ystępuje w roli oddanego sługi i zausznika, a osoba chw alona — w roli
pana i władcy. W ielbiciele Stalina czy Bieruta nie chcą być pochlebcam i, na
różne sposoby odżegnują się od panegiryzm u, ak cen tu ją u n ik an ie „szu m ­
nych m etafor" i laudacyjnych zwrotów, usilnie zabiegają o szczerość, bez­
interesow ność i prostotę wypowiedzi, ale są to zabiegi kam uflujące apologetyczne intencje i brak poczucia w łasnej czy narodow ej godności. W ysiłek
apologetów skupia się głów nie n a tym , aby n ad ać gotow ym już, p ro p a g a n ­
dow ym i „naukow ym " schem atom laudacyjnym ch arak ter poetycki.
Socrealistyczne panegiryki m ożna podzielić na:
— personalne, dotyczące w ybranych osób żyjących i zm arłych,
— dotyczące określonych zbiorowości i instytucji, takich ja k p artia
(idzie oczywiście o PZPR), klasa robotnicza, górnicy itp.,
— dotyczące ZSRR jako kraju stanow iącego M ekkę i Arkadię socjalizmu,
’ M am tu n a m yśli w iersze: Ja ro sław a Iw aszkiew icza, List do Prezydenta, A n to n ieg o S ło n im ­
skiego, Portret Prezydenta. Szerzej zajm uję się tym i w ierszam i w n a stęp n ej części pracy.
—
dotyczące idei, poglądów, pojęć, takich jak socjalizm, historia, pokój,
praca,
— odnoszące się do b u d ó w socjalizmu,
— okolicznościow e, zw iązane z w ydarzeniam i politycznym i i k u ltu ra l­
nym i, z o bchodam i i rocznicam i.
Bardzo często w szystkie te rodzaje tem atyczne panegiryku krzyżują się ze
sobą. Powyższy podział m a charakter orientacyjny, chodzi o wskazanie zasięgu
zjawiska, ogarniającego niem al wszystko, co związane było z ideologią i prak­
tyką stalinizm u, tradycją rew olucyjną i „postępow ą", w alką o pokój itp.
Trzeba pam iętać, iż socrealistyczny św iat dzielił się na św iat n a s z i n i e
n a s z , bliski i w rogi, now y i stary, w olny i zniewolony, naukow y i obskura n c k i, pokojow y i im p erialistyczny, sp raw ied liw y i niespraw iedliw y,
d e m o k ra ty c z n y i reżimowy, radosny i ponury. W szystko, co socjalistyczne,
a zw łaszcza radzieckie, było chw alone i podziw iane. Socrealistyczny piewca
ch w ali n ie tylk o id ee i ludzi, ale tak że tra k to ry i kom bajny, ru sz to w a n ia
i dym iące kom iny („dym ią, dym ią kom iny" — cieszą się poeci), jasne łany
kołchozów i k w itn ące n a Syberii jabłonie M iczurina.
Nigdy w dziejach literatu ry polskiej panegiryzm nie był zjaw iskiem tak
pow szechnym .
W niniejszym rozdziale zajm ę się szerzej panegirykam i personalnym i, sta­
now iącym i n a tle głoszonej ideologii kolektyw izm u pew ne curiosum. U pań­
stw ow ieniu gospodarki, kolektywizacji wsi oraz koszarowej organizacji życia
społecznego odpow iada w sferze literatury kolektywizacja wyobraźni, sposobu
w idzenia i in te rp re to w a n ia św iata, sposobu jego przeżyw ania i w artościo­
w an ia. W m o d elu tym jed n o stk a liczy się o tyle, o ile jest przedstaw icielem
i w yrazicielem zbiorowości, czy raczej pew nego ideału zbiorowości. Liczy się
jako typ i przykład godny naśladow ania. Nie m a tu miejsca n a indyw idu­
alizm . Teoretycznie rzecz biorąc, nie m a go też n a panegiryzm , wynoszący
jed n o stk ę ponad zbiorowość. Jednakże w stalinow skim m odelu kolektyw ­
nym miejsce najbardziej eksponow ane zajm uje przywódca, stojący n a czele
partii, pań stw a i wojska. I nie jest rzeczą przypadku, że nasi krytycy za
„ n a j w i ę k s z y te m a t n aszy ch czasów " u w ażają Stalina. N apisano u nas
o Stalinie d ziesiątki wierszy, z których dałoby się ułożyć opasłą antologię.
D rugie po n im m iejsce zajął B ierut. Stalin i Bierut, czasem też Rokossow­
ski. Tylko tych polityków i w odzów m ożna było opiewać.
Pow stają rów nież panegiryki „proletariackie", których bo h ateram i są
przew ażnie przodow nicy pracy.
Bardzo obfita jest twórczość panegiryczna poświęcona w ybranym postaciom
historycznym lub kreow anym na w ybitne, historyczne jed n o stk i, w brew
faktom i kosztem au tentycznych w ielkości. Szczególnie znaczący był tu
dobór boh ateró w z czasów okupacji (M. N ow otko, H. Sawicka, J. K rasicki).
Jeśli daw ny panegirysta m ógł w zasadzie opiew ać d ow olną osobę w sp ó ł­
czesną lub historyczną, to panegirysta socrealistyczny m a u sta lo n ą listę
bohaterów , wie, kogo może, a kogo nie m oże, kogo pow inien, a kogo nie
pow inien chwalić. M a też ustaloną listę przymiotów i zasług, zna ich hierar­
chię. Dysponuje odpowiednio spreparow anym i opracow aniam i „historyczny­
m i". O grom ną rolę odgryw a ak tu aln e zam ów ienie polityczne, przew ażnie
zw iązane z obchodam i i rocznicam i, bieżącym i i przyszłym i „k am p an iam i".
N ierzadko org an izo w an e są k o n k u rsy literack ie pośw ięcone uczczeniu
pam ięci danej osoby. Bywają też „ciche" zam ów ienia, zw iązane z rocznicą
urodzin Stalina i Bieruta. Panegiryki p ersonalne m ają w ięc c h arak ter oko­
licznościowy, w ypełniają niejako karty politycznego k alendarza; tylko n ie ­
którzy fanatycy opiew ają w odzów bez szczególnej po tem u okazji.
Panegiryki personalne p isane w latach 1949— 1953 stały się już pod k o ­
niec 1954 r. w stydliw ą kartą. Z tom ików druk o w an y ch w tym czasie u s u ­
w ają je i poeci, i polityczni cenzorzy. W iększość lam en tó w i dytyram bów
pow stałych po śm ierci Stalina publikow ana była tylko w p ism ach literac­
kich i prasie codziennej w m arcu i k w ietn iu 1953 r.
II
W napoleońskiej odzie pt. Na pokój w roku 1809 pisał K ajetan K oźm ian:
Rozkazał górom i wodom
Stać się granicą narodom.
Podobne laudacje piszą n asi poeci k u czci Józefa Stalina. Hołdy składano
m u już przed 1949 r., ale w ty m roku, przełom ow ym dla polskiego socreali­
zm u, przypadła siedem dziesiąta rocznica jego urodzin. Pośpieszono w ięc ze
zbiorow ą laudacją — podarkiem , przypom inającą d aw n e tu rn ie je panegiryczne poetów dw orskich. Złożono tom w ierszy pt. Strofy o Stalinie. Wiersze
poetów polskich4, zaopatrzony w dedykację: „Józefow i Stalinow i w siedem ­
4 W arszaw a 1949, n a k ła d e m ZLP.
dziesiątą rocznicę urod zin poeci polscy". Znalazły się w nim panegiryki:
W ładysław a B roniew skiego Słowo o Stalinie, Jerzego P u tram en ta List do Sta­
lina, Leopolda Lew ina Poemat o Stalinie, Tadeusza Urgacza Po polsku, S tani­
sław a W ygodzkiego Strofy o Stalinie, Stanisław a Ryszarda Dobrowolskiego
Stalin, K rzysztofa G ruszczyńskiego Stalin, inżynier naszych marzeń, Leona
P asternak a Droga Stalina, K onstantego Ildefonsa G ałczyńskiego Pieśń o Stali­
nie, Andrzeja Brauna Człowiek (wstęp do poematu), Juliusza Wirskiego O Stalinie,
W itolda W irpszy Stalin (fragmenty poematu), Tadeusza Kubiaka Towarzysze,
mówię o N im , Jerzego Laua Ścienna gazetka.
In n i poeci n ad rab iali nieco później swoją opieszałość, w śród nich Adam
Ważyk, który w 1950 r. w ydrukow ał w „Twórczości" laudację szczególnie
w yszu k an ą i podniosłą pt. Rzeka.
W zbiorze w ierszy o Stalinie n a p lan pierw szy w ysunął się niew ątpliw ie
p o em at B roniew skiego, trak to w an y przez n iektórych krytyków jako arcy­
dzieło i oceniany po latach jako u tw ór wybitny. Tadeusz Bujnicki twierdził,
iż utw ó r ten:
nie może być objaśniany jedynie jako „wiernopoddańczy" hold poety
złożony w siedemdziesiątą rocznicę urodzin wodza. Ten w y b i t n i e
a r t y s t y c z n y [podkr. — T.W.] poemat kreuje bowiem postać Stalina
według wzorów ludowej legendy (nie bez znaczenia jest tu sam tytuł,
nawiązujący do Słowa o pułku Igora), w której postać wodza zbudowana
została z wyobrażeń i pragnień zbiorowych i gdzie one właśnie stanowią
historyczną wartość, a nie tzw. prawda historyczna o ówczesnym przy­
wódcy radzieckiego państwa. Postać Stalina — a widać to wyraźnie
w poemacie — usymbolizowała zbiorowy wysiłek narodów ZSRR w czasie
wojny. Dlatego — według mego przekonania — Słowo o Stalinie nie jest
bynajmniej martwą kartą w dorobku Broniewskiego5.
Z daniem E. Balcerzana:
Słowo o Stalinie można by interpretować nawet jako obronę przed
panegirykiem personalnym — bohater tytułowy pojawia się tu jako
symbol ruchu rewolucyjnego, ucieleśnienie idei humanistycznych,
personifikacja energii mas rewolucyjnych: niewiele mówi się o nim
samym, tekst chce być przede wszystkim kroniką dziejów rewolucji6.
5 T. B ujnicki: O poezji rewolucyjnej. Szkice i sylwetki. K atow ice 1978, s. 150.
6 E. B alcerzan: Poezja polska w latach 1939— 1965..., s. 148 — 149.
Stanow iska obu badaczy są zbieżne, ale niezgodne z tym, co tekst zawiera,
i z tym , czym chce być. M oim zdaniem jest to tekst n a wskroś panegiryczny
i hołdowniczy, eksponujący Stalina w stopniu znacznie w iększym od w ielu
panegiryków personalnych.
W brew tem u, co sądzi T. Bujnicki, Słowo o Stalinie niew iele m a w spólnego
z ludow ą epiką laudacyjną. Tytuł naw iązuje w praw dzie do Słowa o pułku
Igora, nie idzie jed n ak o w skazanie w zorca, ale o aluzję literacką u św ie t­
niającą Stalina. Ludowa epika oprócz czynów opiew ała zaw sze przym ioty
duchow e i fizyczne bohatera-olbrzym a. Ludowy heros był postacią b a śn io ­
wą, sam otnie lub z garstką rycerzy pokonującą niezw ykłe tru d n o ści i licz­
nych wrogów. B ohater B roniew skiego w yjęty zo stał w p ro st z h isto rii
WKP (b). Jasn o tu trzeba powiedzieć, iż polski k u lt Stalina s z e r z y ł s i ę
w o k r e ś l o n y c h k r ę g a ch , ni gdy nie był k u l t e m l u d o w y m
i m a s o w y m . O tym wiedzieli wszyscy panegiryści, a Broniew ski, m ający
za sobą dośw iadczenia w ięzienne w ZSRR i „ucieczkę" z arm ią A ndersa
zapew ne więcej od innych poetów. Słowo o Stalinie, podobnie jak czołobitny
(m im o „czapki kajdaniarskiej") w iersz Pokłon Rewolucji Październikowej
przywracały Broniew skiem u nieco n ad szarp n iętą renom ę najw iększego
poety rew olucyjnego w Polsce.
Słowo o Stalinie wykazuje wiele pokrew ieństw z panegirykam i klasycznymi.
Opiera się na typowym chwycie: m etaforycznym koncepcie rozwijającym
cytat. Cytat nie pochodził z antyku, m etafora nie była poetyczna. Pochodził
z M arksa: „rewolucja parowóz dziejów", a poeta rozw inął go w dynam iczny
obraz z „iskram i" i ze Stalinem jako m aszynistą niezłom nie, przez dziesiątki
lat wiodącym ludzkość na krańce dziejów. Wyraz „m aszynista" w tym kole­
jarskim obrazie był prozaizm em , który nabrał w poem acie poetyckich kono­
tacji i znaczenia hiperbolizującego, w szak rozwijał m etaforę sam ego M arksa
(odwołania do klasyków m arksizm u pełniły w poezji socrealistycznej funkcję
mniej więcej taką, jak odwołania do klasyków starożytności czy Biblii w d aw ­
nej poezji panegirycznej). Broniewski niby odrzuca amplifikacje, panegiryczną
zasadę: laus et expositio et amplificatio bonorum; głosi, iż „rewolucji nie trzeba
glorii, nie trzeba szum nych m etafor". Gloryfikacja potrzebna jed n ak była
„maszyniście". I Broniewski wyraził ją bardzo zręcznie, grom adząc różne
środki, sięgając po wzniosły, patetyczny retoryczny ton:
Któż, jak On, przez dziesiątki lat
w iódł ludzkość n a krań ce dziejów?
Jego imię — walczący świat:
nadzieja.
W całym poem acie w yjąw szy m oże część VII, dotyczącą Polski — d om i­
n u je retoryka połączona z ekspresyjnym chaosem skrótów i przeskoków
tem atycznych, d o m in u ją w yliczenia, n agrom adzenia pytań retorycznych,
apostrof, sloganów, haseł, nie brakło n aw et w ersetów „prozy poetyckiej",
stanow iącej ciąg eksklam acji ze skandow aniem : STALIN! STALIN!
Przypomnijmy, iż panegiryk często zawierał opisy bezpośrednio nie dotyczą­
ce b o h atera, ale ukazujące, nierzadko w dużym skrócie, w ydarzenia i dzieła
czasu z n im zw iązane. Taki w łaśnie ch arak ter m a ustęp o Carycynie —
S talingradzie. Pisał w zw iązku z tym trafnie E. Balcerzan:
Odbiorca niezorientowany dowiaduje się z poematu, że zarówno
pokonanie Białej Gwardii, jak i zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą to wyda­
rzenia sytuujące się w biografii jednego człowieka. Biała Gwardia padła
pod Carycynem, Trzecia Rzesza pod Stalingradem. A Stalingrad to nowa
nazwa Carycyna. Ostatecznie wychodzi na to, że historia XX wieku
rozegrała się w jednym mieście, w jednym „słowie jak dzwon", pod
kontrolą jednostki nadludzko wszechobecnej i wszechwiedzącej7.
Nic dodać, nic ująć.
W w ielu pan eg iry k ach p ersonalnych w łaściw e laudacje poprzedzone są
opisem w y d a rz e ń „znaków n a niebie i n a ziem i" zapow iadających poja­
w ienie się chw alonego w ybrańca. Podobny ch arak ter m a w stęp n a część
Słowa o Stalinie o g asn ący m w iek u XIX, o w alk ach klasow ych, z których
w yrósł Stalin (por.: „zrodzony z w alki klas, / lat dw adzieścia m iał Stalin").
P raw da była in n a: m łodość Stalina z owej w ałki n ie w yrosła, w pierw był
klerykiem , ale od czegóż legenda? W stęp zapow iada niejako przyszłe czyny
zw ycięskiego w odza.
Z pew nością Słowo o Stalinie m ów i sporo o rewolucji, wojnie, pokoju. O czym
jednak m ogło mówić, skoro z tym i m otyw am i były zrośnięte biografia Stalina
i jego atrybuty jako przywódcy? Dawniejsi panegiryści byli w lepszej sytuacji.
Znali, nierzadko dobrze, osobę chw aloną, m ieli w czym wybierać, budując
poetyczne portrety. Stalin to postać bez pryw atnej biografii, tajem nicza,
pojaw iająca się rzadko publicznie, spraw iająca w rażenie m onolitu. Zespół
cech osobow ych był skąpy: stalow a w ola, konsekw encja, prostota i skrom ­
7 Tam że, s. 149.
ność, genialne talenty wodza, naukow ca i polityka. L iteratura i film radziecki
starały się przybliżyć jego postać, przedstaw iając różne scenki rodzajow e,
np. Stalina sadzącego drzewka albo otoczonego grom adką uszczęśliwionych
dzieci. O praw dziw ych cechach w odza pisać nie było w olno, n a w e t o jego
niskim w zroście czy olbrzym iej władzy. Z afałszow ano okres m łodości
Stalina, jego rolę w rewolucji, w ojnie dom ow ej itd.
W polskiej hagiografii stalinow skiej w ódz przyćm ił sam ego Lenina. Nie
m inęła jeszcze połow a w ieku, a już okrzyknięto go „najw iększym człow ie­
kiem XX w iek u ". „Jego to je st w iek" — pisze np . S.R. D obrow olski. Słowo
0 Stalinie kształtu je w yraźnie m it geniusza, dostosow uje się przy tym do
ów czesnej irracjonalnej atm o sfery u w ielb ien ia przyw ódcy przez aktyw
zetem pow ski. Toteż stało się szybko tek stem recytow anym n a różnych
akad em iach i im prezach. Było bojow e, łatw e w odbiorze, p ełn e sloganów
1 wykrzyknień.
In n e panegiryki, choć nie m niej p o chw alne, n ie m iały ju ż „rew olucyj­
nego o g n ia" p o e m a tu B roniew skiego. Powielały, zg o d n ie z p ro p a g a n d ą
i lite ra tu rą radziecką, kilka stereo ty p ó w lau d acy jnych. N ajw iększym
szczęściem au to ró w i b o h ateró w u tw o ru było sp o tk an ie ze S talin em lub
przynajm niej zobaczenie go z daleka. Poeci polscy ty ch m ożliw ości nie
m ieli, ale niektórzy, np . S.R. D obrow olski czy B o h d a n D rozdow ski,
znaleźli n a to sposób:
Widziałem go: w skibach swobodnej ziemi,
po której traktor szedł w jutrzejszy dzień
— gdzie pod brzozami brzask rzuca błękitny cień,
ocierał z czoła pot palcami zgrubiałymi.
Widziałem go: na rusztowaniach miast,
jak w ręku cegłę ważył — zadumany.
I wstał pod dłonią dom, i rosną jasne ściany
wyżej i wyżej wciąż, pod chmury — mur do gwiazd.
Gdzie ścieka z pieców stal, jego otwiera uśmiech
nadzieje wielkich lat — kowalski dźwiga młot,
wiedzie uczonych myśl, poetów skrzydli lot.
I błogosławi sen dziecka, nim dziecko uśnie.
Widziałem go: gdy piorun świecił w twarz,
z gwiazdą nad czołem stał i blaskiem w oku
— i trwa dziś znów, jak trwał, i szepce słowo POKÓJ,
wsparty o granic słup — narodów straż.
S.R. Dobrow olski, Stalin
W idziałem Stalina.
Lecz nie, nie n a K rem lu.
Los nie dał m i szczęścia
Zobaczyć go z bliska.
Lecz w oczach spółdzielcy,
Co orze sw ą ziem ię
I w m a te k spokoju
N ad dzieci kołyską.
B. Drozdowski, Widziałem Stalina", 1953
Stalin u D obrow olskiego i idącego jego śladem m łodego d eb iutanta
(D rozdow ski n ap isał te n w iersz po śm ierci Stalina) jaw i się jako panteistycznie n ieo m al w yobrażony bóg, istniejący w szędzie, nie tylko „na
ru szto w a n ia c h m iast", „w oczach spółdzielcy", ale n aw et w przyrodzie.
Panegiryk D obrow olskiego p rezentuje w ogóle szczególny rodzaj poetycz­
nego „w idzenia". W grę w chodzi sakralizacja Stalina, por. np. „I błogosławi
se n dziecka, n im dziecko u śn ie ", p rzy p isy w an ie m u roli, k tó rą polski
odbiorca łączył ze sferą religii i najbliższych więzi rodzinnych. Stalin jest tu
też n a tc h n ie n ie m poetó w i uczonych, sym bolem n adziei itd. Po p ro stu
zastąp ił Boga. Był to koncept nie tylko bałwochwalczy, ale w stosunku do
polskiego odbiorcy w ręcz prowokacyjny.
Stereotypow y c h arak ter m ają pochw ały Stalina jako cudotw órcy przeo­
brażającego n ie tylko ludzkość, ale i praw a przyrody:
To Stalin lasy w pochód śle,
rzekom w p u sty n ie płynąć każe
K. Gruszczyński, Stalin, inżynier naszych marzeń
Stalin!
Ja k pow iedzieć najprościej?
I ...............................................1
Że w śniegach sadzi jabłonie i grusze,
Rzeki zaw raca k u piaskom p u sty n i
J. Wirski, Stalin
W czoraj b itw y zw ycięskie n a d W ołgą. A dzisiaj
cofnęły w ód sw ych m asy Irtysz i Jenisiej.
P ustyn ia b u ch a życie.
W. W irpsza, Stalin
“ Tekst d ru k o w a n y w „N ow ej K ulturze" 1953, n r 33, s. 3.
Z tym m otyw em zw iązany jest też wiersz A. W ażyka Rzeka, który tutaj
przytoczymy w całości:
M ądrość Stalina
rzeka szeroka,
w ciężkich tu rb in a c h
przetacza wody,
płynąc w ysiew a
pszenicę w tu n d ra c h ,
zalesia stepy,
staw ia ogrody.
W g m achu im p eriu m
strop się ugina:
pękła k olum na.
W stępuje z głębin
m ądrość Stalina,
rzeka podskórna.
Góry w ysokie
w kraju poety
M ao T se-tunga —
zgryzła opokę,
p anów zw aliła
i n aw o d n iła
biedniackie g ru n ta.
Ludzie zbudzeni
na ziem i swojej,
łam ią się chlebem ,
dzielą pokojem .
Ty ich opływasz,
rzeko rozum na,
ty w iejesz zdrow iem ,
w iatrem urody;
przebijasz góry,
rzeko podskórna,
łączysz narody.
Jest to laudacja rów nie przesadna, co absu rd aln a. Z estaw ienie m ądrości
Stalina z rzeką szeroką, przetaczającą w ciężkich tu rb in ac h w odę, i z rzeką
podskórną, któ ra „zgryzła opokę" i „naw odniła biedniackie g ru n ta " (rzeka
podskórna drąży skały, ale pól raczej nie n aw a d n ia ), jest konceptem co
najm niej sztucznym . W yliczenia ilu stru jące d o k o n an ia S talin a-rzek i są
n ie sp ó jn e , se m a n ty c z n ie ro z c h w ia n e (n p . rzek a p o d sk ó rn a w iejąca
zdrow iem , zw alająca panów, rzeka szeroka, która s t a w i a ogrody) i pełne
stylistycznych zgrzytów, polegających n a łączeniu w yrażeń potocznych:
„zw alić", „zgryźć", czy technicznych: „ciężkie tu rb in y ", z podniosłym
k o d em poetyckim ; k om binacje te dają efekty n ieom al parodystyczne.
W ychodzi n a to, iż Stalin-rzeka nie tylko „w ysiew a pszenicę w tu n d rach ",
„zgryzł opokę", ale także „wieje zdrow iem " i „w iatrem urody".
Niezbyt jasn y jest passus dotyczący im perium . O jakie tu im perium idzie?
C arskie ju ż d aw n o się zwaliło, niem ieckie też. Chodzi m oże o Chiny? Do
n ic h je d n a k to m e ta fo ry c zn e o k reślen ie z rzy m sk ą „k o lu m n ą " n ie p a ­
suje. A m oże — o „im p eriu m " kapitalistycznego św iata, którego stropy się
uginają? Im perium podm yte przez w stępującą z głębin m ądrość Stalina? Co
n a jm n ie j d ziw n e są te n iejasn o ści, niep recy zy jn e asocjacje i sym bole
u poety, który podów czas w ystępow ał w roli koryfeusza realizm u i epickiej
jasności w poezji.
Panegiryk W ażyka m ógłby uchodzić w tedy za typowy przykład „m an o w ­
ców estetyki form alistycznej", był je d n a k chwalony, i to bardzo, przez n ie­
k tó rych krytyków. Sem antyczne pęknięcia w iersza są znam ien n e też dla
in n y c h w ierszy so crealisty czn y ch W ażyka, k tó ry zbyt szybko porzucił
poetykę aw angardow ą n a rzecz klasycyzującej. Nie m iał on talentu Gałczyń­
skiego, który potrafił upoetycznić każdy tem at i banał intelektualny w dowol­
nej poetyce. Ważyk chciał być zawsze oryginalny i pomysłowy, a podejm ując
„najw iększy te m a t naszych czasów ", p ragnął być oryginalny w dw ójnasób,
co ze w zględu n a w iadom e ograniczenia socrealistyczne nie było łatw e.
In n i poeci pisali ju ż o rzekach Stalina, którym kazał on użyźniać pustynie.
Ważyk te n poetyczny m otyw przejął, w iążąc go jed n ak z cecham i Stalina
(m ądrość, energia, śm iałość, upór). W ykorzystał tu poeta poetycki topos
rzeki, p ełen różnych znaczeń m etaforycznych, sym bolicznych i alegorycz­
nych, a także dosłow nych, k onkretnych. W iersz oparty jest n a grze n a stę ­
pujących konotacji:
— szeroka rzeka, żywioł opanow any, służący przeobrażeniom przyrody,
— żywioł groźny, niszczący („zw aliła p anów "),
— głębia rzeki (skojarzona z głębią m yśli i zam ierzeń Stalina),
— rzeka podsk ó rn a, drążąca skały (cierpliw ość i stalow y upór Stalina),
— rzeka życiodajna (przynosząca dobrobyt),
— rzeka jednocząca kraje (sym bolizująca pokojow e i internacjonalistyczne dążenia S talina),
— rzeka piękna i zdrow a („kaukaski orzeł" uchodził za w zór m ęskiej
urody i okaz zdrow ia).
Wiersz stanow i wyliczenie podanych znaczeń, kolejne segm enty w yszcze­
gólniają i rozwijają m etaforę. Jest to jed n a k w sum ie zlepek poetycznych
banałów, refleksji, aluzji, fragm entów opisowych, w swej sem antycznej
grze znaczeń wyw odzący się z poetyki aw angardow ej, a w prostocie z d a ń
rytmizacji, pow tórzeniach, paralelizm ach itd. — z poetyki klasycznej.
Laudacje innych poetów są m niej w ym yślne. J. W irski, w zorem panegirystów klasycznych, użala się, że nie znajduje słów, aby w yrazić w ielkość
jubilata, a chciałby o NIM pow iedzieć najprościej. „N ajprostsze" słowa
m ają jed n ak tu taj ch arak ter podniosłych kom plem entów : „m iłość, jakiej
nie posiadł nikt", „jest natchnieniem cieśli i poetów", „I jest jak ojciec ludów,
co przebolał śmierć swoich synów". Wobec w ielu m ilionów ludzi skazanych
przez „ojca ludów " n a śm ierć i m ękę, o czym przecież w iedziano w Polsce
pow szechnie, ten frag m en t nab iera szczególnej wymowy.
W poszukiw aniu w łaściw ego słowa, oddającego m iłość poety do wodza,
Tadeusz Urgacz zdobyw a się n a n astępujące w yznanie:
I w skroniach bije ciepłym tę tn e m
n ajukochańsze słowo: Stalin.
N iew iele u stę p u je m u w tym Leopold Lew in, k tó ry w p o in cie Poem atu
o Stalinie deklaruje:
M am synów — im tw e im ię jak sztan d ar przekażę.
Deklaracje tego rodzaju poprzedzane są pochw ałam i Stalina jako n ajw ięk­
szego przyjaciela Polski, zbawcy ojczyzny, spraw cy jej obecnego dobrobytu,
szczęścia, swobody. Leopold Lewin pisze:
Ja k uczcić tw oją w ielkość — za p am iętn e słowa,
Poparte czynem : Polska niech będzie spiżowa!
I za w arszaw skich dzieci roześm iane tw arze?!
Ojciec ludów występuje w ogóle bardzo często w roli dobrego ojca, kochają­
cego dzieci, czuw ającego n ad ich szczęśliwym dzieciństw em . W funkcji
laudacyjnej w ystępują przeto różne sen ty m en taln e obrazki:
Za o k n em Kreml.
D źwięki k u ran tó w
iskrzą się n a m rozie.
Ze Spaskiej Baszty
Sypie w oczy rubinow y śnieg.
A Stalin stoi przy oknie
i w idzi M arysię, Szurę, Jo se i Li.
J. Lau, Ścienna gazetka
n ik n ą pod jego w zrokiem sylw etki k am ienic
czynszow ych, n a ich m iejsce słońce w zieleń błyska,
w lipcu dzieci się tap lą w odą z w odotrysku,
n iezgrabnie w yrzucona piłka w szybę skacze,
szkło pryska i rozbrzm iew a dziecinne „przepraszam "
W. W irpsza, Stalin
W funkcji panegirycznej w ystępują często:
— w ykrzyknienia: „C hw ała im ieniu S talina”, „Stalin z nam i", „Jem u
sław a",
— peryfrazy uwznioślające: „proletariacki olbrzym", „wódz proletariatu",
„inżynier naszych m arzeń", „ojciec ludów ",
— m etafo ry i sym bole p ełniące funkcję sloganu: „rzeka szeroka",
„m aszy n ista" (pociągu historii),
— porów nania: „Stalin — słowo jak dzw on", „Człowiek dobry jak ciepłe
pop o łu d n ie", „jak pieśń w rzeźbiona w m arm u row e m iasta",
— „definicje" uw znioślające typu: „S talin — W olność", „Stalin radość".
Najczęstszym je d n a k chw ytem jest nagrom adzenie różnych w ypow ie­
d zeń retorycznych o ch arakterze hiperboli deifikujących Stalina, przedsta­
wiających go jako w odza czuwającego nad św iatem , geniusza zmieniającego
losy św iata, ucieleśnienie dobra, h u m an izm u , pokoju, spraw iedliw ości itp.
N ajbardziej m oże m roczna postać XX w. stała się przedm iotem uw ielbienia
najbardziej w zniosłego.
Podaliśm y przykłady panegiryków z czasu, kiedy Stalin m im o ukończenia
siedem dziesięciu lat w ydaw ał się, jak pisał Ju lia n Tuwim w apologetycznym w ierszu o ZSRR Epos (1950 r.), w i e c z n i e ż y w y m H e r o s e m 9.
Heros je d n a k zm arł i po jego śm ierci (5 m arca 1953 r.) rozlała się w pol­
skiej lite ra tu rz e rzek a płaczów, lam entów , żalów. Były to pierw sze łzy
9 J. T uw im : Epos, „N ow a K u ltu ra" 1953, n r 11, s. 2.
i lam en ty socrealizm u. Śm ierć S talin a przeżyli polscy p isarze s p o n ta ­
nicznie, z bólem i szczerością. N aw et ci twórcy, k tórzy do tej pory stali
jakby z boku i k tórzy n ie zatracili poczucia u m ia ru i ro zsą d k u , w y stąp ili
z w łasnej woli, bez przym usu i specjalnych zam ów ień, w roli lam en tn ik ó w
i piewców. W m arcu i kw ietn iu 1953 r. ukazało się m n ó stw o w ypow iedzi
utrzy m an y ch w to n ie n ajb ard ziej p a te ty c z n y ch m ów pogrzebow ych.
M aria D ąbrow ska pisała:
Przestało bić serce męża olbrzymiej miary, co przeobraził i kształt, i treść
rzeczyw istości społecznej w sto p n iu d otąd w histo rii nie n o to w a n y m
[...] Setki m ilionów prostych pracujących ludzi zaw dzięczają Stalinow i,
że w ydobył ich z półsnu historycznego do p ełni ludzkiego życia św ia­
dom ie budującego swoje dzieje'“.
Zacytujem y tu jeszcze fragm enty innych w ypow iedzi, gdyż dobrze
w prow adzają one w ów czesny k lim at żalu i atm osferę mobilizacji, a także
dowodzą, iż w ciągu niespełna czterech lat dokonała się w polskiej literaturze
daleko idąca indoktrynacja stalinow ska.
Jerzy A ndrzejewski:
w owych ciężkich dniach [tj. choroby Stalina — T.W.] ostatnich wszystkie
najlepsze siły naszych um ysłów i serc wezbrały w stosunku do Towarzysza
S talina uczuciem szczególnym , ow ym najczulej tk liw y m i b o leśn ie
rozd zierający m uczu ciem , ja k ie o g a rn ia n a s w obliczu śm ie rte ln ie
niebezpiecznej choroby ukochanego d zieck a11.
Jacek Bocheński:
Stalin nie m oże już czuw ać n ad naszym i m yślam i ani czynam i: S ta ­
lin, nauczyciel i ojciec, odszedł od n as. Wszyscy, którzy byli Jego
uczniam i, są zm uszeni do pełnej dojrzałości12.
Kazimierz Brandys:
W każdej drobinie naszej krwi, w każdej cząsteczce naszej w oli na
zaw sze przetrw a m ądrość i miłość, jak ich uczył Stalin. I n a zaw sze póki
„N ow a K ultura" 1953, n r 11, s. 6.
" „Przegląd K u ltu raln y " 1953, nr 10, s. 4.
12 Tamże.
trw ać będzie ziem ia pod lu d zk im i sto p am i n ajlepsi spośród ludzi pozo­
sta n ą w iern i Jego n a u c e 15.
M arian Brandys:
O kropnym , tru d n y m do zm ierzenia nieszczęściem jest odejście od nas
najw iększego z ludzi. W iecie tak sam o dobrze ja k ja, że ta śm ierć na
każdego z n as n ak ła d a o grom ne zobow iązanie. Ja W am przyrzekam , że
uczynię w szystko, aby tych zobow iązań d o p ełn ić14.
Jerzy Broszkiewicz:
Kochamy go nadal, nasza myśl zawsze będzie M u w ierna. Nauczymy tej
w ierności nasze dzieci i one podadzą pamięć o Nim przyszłym pokoleniom,
jako najpiękniejszy wzór człowieka, najw spanialszy przykład wielkości [...].
O n uczył nas rozwijać w sobie wartości najcenniejsze. Sam daw ał wzór ta ­
kiej pełni człowieczeństwa, jaka staje się n atchnieniem historii15.
Tadeusz Breza:
W rósł w n asze życie z ta k ą siłą i to nie tylko od św ięta, ale w nasze
życie codzienne, w rósł ta k m ocno, tak pow szechnie, że burzy się w nas
w szystko i niem ieje n a m yśl, że odszedł. Czujemy, że ubyw a n a m z życia
coś najbardziej w łasnego, najcenniejszego i n ajserdeczniejszego16.
Stanisław Dygat:
Stalin stw orzył n a szą św iadom ość — Stalin dał n a m życie [...]. Ale to
O n nauczy! n as rów nież praw dziw ej m iłości do w łasnej ojczyzny17.
M ieczysław Ja stru n :
U stało życie p e łn e tru d u , zgasł u m y sł znakom ity, p rz e sta ło bić serce
s ta lo w e 18.
13 „N ow a K u ltu ra" 1953, n r 11, s. 6.
14 „P rzegląd K u ltu raln y " 1953, n r 10, s. 5.
15 Tam że, s. 6.
16 Tam że, s. 4.
17 Tam że, s. 5.
18 „N ow a K u ltu ra" 1953, n r 11, s. 6.
Jarosław Iwaszkiewicz:
W ielki obrońca pokoju, który zaw sze określał pokój w sw oim g e n ial­
nie prostym i jasn y m um yśle nie w e frazesach i pięknie ab strak cy jn y ch
zdaniach, ale w k o n k retn y ch czynach [...], n a zaw sze p o zo stan ie sy m ­
bolem najw yższego ideału ludzkości, sym bolem pokojow ej i bratersk iej
w spółpracy m iędzy n a ro d a m i'9.
Ju lia n Przyboś:
Śm ierć Józefa Stalina o niem ia. Tylko w m ilczeniu, w ym o w n iejszy m
od w szystkich słów, w yraża się głębia tej żałoby. Je s t tak, jak b y zam ilkł
głos historii, która Jego u sta m i w ypow iadała n ieo d m ie n n ą p raw d ę. Ale
dzieło Stalina jest trw alsze od Jeg o życia i niezniszczalne. J e s t sp raw ą
całej ludzkości20.
Tadeusz Konwicki:
N asza m iłość do Józefa Stalina nie je st ab strak cy jn a. Bo każdy n asz
poszczególny, osobisty los jest ściśle zw iązany z Jeg o życiem . Bo n aw et
m łody polski literat, k tóry m ozoli się n a d sw ą p ierw szą książką, n auczył
się pisać w w ielkim pociągu historii, któ ry O n prow adził. Bo te n m łody
pisarz, św iadcząc p raw d ę sw oich czasów, żyw ił gdzieś ta m w głębi serca
cichą, niepokojącą nadzieję, że jego książkę, jego m łodzieńczy m a n ifest
m iłości do człow ieka, przeczyta kiedyś Jó zef S talin 21.
W itold Zalewski:
W szystko, co jest w n as tw órcze, płynęło z Jeg o m yśli, z Jeg o w o li22.
M irosław Żuławski:
S talin nie żyje, ale żyje n a d a l Jeg o m ąd ro ść z aw arta w n a u k a ch , jak ie
n a m zostaw ił23.
19 Tamże, s. 2.
20 „Życie L iterackie" 1953, n r 11, s. 11.
21 „N ow a K u ltu ra" 1953, n r 11, s. 7.
22 „Przegląd K u ltu raln y " 1953, n r 11, s. 6.
2! Tamże, s. 6.
Kazim ierz Wyka:
W kład Józefa Stalina w po zn an ie sztuki i literatu ry dotyczy zatem
w szystkiego, co isto tn e w zjaw isku sztuki i lite ratu ry 24.
H enryk M arkiew icz:
Stalin nazw ał pisarzy „inżynieram i dusz ludzkich". To w ielkie, za­
szczytne, zobow iązujące m iano. Sprostać m u niełatw o. Sprostać m u dziś
potrafi ten tylko twórca, który swą pasję ideową, rzetelną obserwację życia,
ta len t pisarski w esprze genialną n au k ą zaczerpniętą z pism Wielkiego
Budow niczego naszej epoki, W ielkiego Inżyniera naszej przyszłości25.
S tefan Żółkiewski:
D egeneracji n a u k i spow odow anej przez im perializm w ypow iedział
Stalin zw ycięską teoretyczną w alkę26.
W podobnym tonie wypowiadali się też inni pisarze oraz wybitni artyści,
nr.in. T. Kulisiewicz, X. Dunikowski, A. Ford, M. Ćwiklińska. Kulisiewicz pisał:
Czy są słowa, k tó re by potrafiły w yrazić cały bezm iar boleści? Józef
Stalin. Słow a jak pło m ień gorejący i czerw ony27.
Na wieść o chorobie i śmierci Stalina zareagowało wielu poetów, wśród nich
m .in.: K.I. Gałczyński, A. Stern, A. Międzyrzecki, J. Sztaudynger, S. Pollak,
W. Słobodnik, L. Pasternak, J. Putram ent, D. Timofiejew, J.M. Gisges, J. Ficow­
ski, W. Wirpsza, T. Nowak, W. Szymborska, A. Włodek, J. Miller, W. Boruński,
F. Bieńkowska, W. Grodzieńska, J. Zych. Zareagowali też poeci młodzi, należą­
cy do pokolenia'56. M ożna sobie łatw o wyobrazić, co działoby się z m łodą po­
ezją, gdyby Stalin żył jeszcze kilka lat i gdyby przysięgi wierności składane
przez niektórych pisarzy były przez czas dłuższy dochowane!
Pom im o bezm iaru boleści poetyckie epicedia, lam enty i treny są, z małym i
w yjątkam i, konw en cjo n aln e i podobne do siebie. Paru poetów wyzyskało
patetyczn e sform ułow anie oficjalnego k o m u n ik atu KC KPZR: „przestało
24 „Życie L iterackie" 1953, n r 11, s. 11.
25 Tam że, s. 11 .
26 „N ow a K u ltu ra" 1953, nr 11, s. 6.
27 „P rzegląd K u ltu raln y " 1953, n r 10, s. 5.
bić serce w spółbojow nika i genialnego k o n ty n u ato ra dzieła L enina", przy
czym koncept polegał n a zanegow aniu tego zw rotu:
Serce tw oje bić nie przestało,
Bije ono w e m n ie co dzień
Pod p arty jn ą legitym acją
W. Boruński, Serce twoje bić nie przestało
Serce Stalina bić przestało.
Lecz niechże w rogów n ie łudzi.
Serce Stalina bije w sercach
W szystkich w alczących ludzi.
W. Słobodnik, Serce Stalina**
Ja n Zych zapew nia, iż „serce naszego w iek u " — „bije coraz głośniej"
(por. Jego serce bije coraz głośniej30).
Wszyscy poeci w yrażają przekonanie, że Stalin żyje nadal, gdyż została
jego partia, n ieśm iertelne idee. Zgodnie z d u ch em w art stalinow skich n ie ­
którzy poeci składają ślubow anie, deklarują w ierność, chęć czynu, w zyw ają
do zwarcia szeregów. W anda G rodzieńska i Flora B ieńkow ska w bardzo
podobnych w ierszach31 zw racają się do partii:
Stalin — św iata zarzew ie,
Wola stalow a.
Ja k ból ukoić — n ie w iem .
Partio prow adź!
W. Grodzieńska, Prowadź Partio
To ból jest — a n ie rozpacz,
W bólu dojrzew a m ęstw o
Ślubujem y
Partio — prow adź w zw ycięstw o.
F. Bieńkowska, Do towarzyszy
W w ierszu adresow anym do syna (Posłuchaj s y n u ...) J a n S ztaudynger
w prow adza rów nież agitatorski styl:
28 „N ow a K u ltu ra" 1953, n r 11, s. 6.
29 Tamże, s. 7.
,u „Życie L iterackie" 1953, n r 11, s. 5.
31 Teksty d ru k o w an e w „Nowej K ulturze" 1953, n r 11, s. 7.
M usim y serca n asze poszerzyć
i siły w zm ó c...
Tak bow iem h u fco m czynić należy,
gdy u m a rł w ó d z.32
Ale są też w iersze żałobne utrzym ane w stylu trenów, wprow adzające obok
retoryki elem enty liryczne spod znaku K. Ujejskiego i W. Broniewskiego:
Nie m a rozpaczy, lecz żałość m oja
je st ja k odbicie nieba w czystych zdrojach.
Więcej Twojego głosu n ie usłyszę,
w ięc łzam i piszę —
I w iem , że ze m n ą płaczą ludy
ta m gdzie jest w alka i gdzie w ielkie tru d y
żłobią n ad w a rsz ta te m czoła pochylone,
w argi spieczone —
I u sta szepczą — Nie m a — Nie m a — Nie m a ...
I liście szum ią w ielki m arsz C hopina,
Lud się rozszlochał i las rozszeleścił
w żałobnej p ie śn i...
J.M. Gisgcs, Lament nad trumną, cz. II ”
Zwrotki pierw sza i d ruga m ogłyby być lam en tem po stracie ukochanej, tyle
tu em fazy i łez. Aby nie było jed n ak wątpliwości, że żal poety nie jest tylko
jego żalem , przyw ołuje on eksponow any przez kom unikaty prasow e i radio­
w e m otyw pow szechnego w świecie płaczu po stracie ukochanego wodza
ludów. M otyw te n w sposób poetycki rozw inął K.I. Gałczyński, grom adząc
ekspresyw ne, synonim iczne zdania z m otyw em płaczących rzek:
Krzyczy W ołga. Szlocha Sekw ana.
Woła D unaj. Jęczą rzeki chińskie.
Broczy W isła ja k o tw a rta ran a.
L am en tu ją po to k i gruzińskie.
Umarł Stalin
Rów nież A rnold Słucki uczynił W isłę rzeką „dzisiaj sm utniejszą" i w m il­
czeniu, ra z e m z p ia sk a rz a m i, „czczącą C zło w iek a"34. P rzesad n e a n im iz a ­
32 Tamże, s. 6.
33 „Twórczość" 1953, nr 4, s. 22.
34 A. Słucki: C hwila ciszy po śm ierci Stalina, „Przegląd Kulturalny" 1953, nr 10, s. 3.
cje i hip erb o le tow arzyszyły ju ż od d a w n a w ierszo m ku czci S talin a, ale
ich zgęszczenie w p an eg iry k ach p o s m ie rtn y c h 'je s t w y jątk o w e. Idzie tu
zw łaszcza o m o ty w zam arcia całego św iata: „I ziem ia z a m a rła / Na
chwilę św iat um ilkł" (B. Drozdowski, Widziałem Stalina), „Św iat bez Jego
od d ech u przeraził n a s ciszą" (J. Ficow ski, 5 III 1953), „H isto ria n a je d n o
m g n ien ie / Bieg swój p rzery w a" (S. Pollak, On w Partii żyje), „Lecz dziś
m ilczę w d n iu o krytym czernią / W d n iu , co ziem ię ja k szeroka —
w strz ą sn ą ł" (J. M iller, 5 III 1953), itp.
Poezja polska często p o d ejm o w ała m o ty w y śm ierci i m o tyw y fu n ebralne, w ielokrotnie składała hołd w ielkim ludziom po ich śm ierci, n a ro ­
dow y obyczaj był przepojony k u lte m zm arły ch . W ob ręb ie ty ch m o ty ­
w ów w ykształciły się p ew n e ko n w en cje, p o w stały też u tw o ry w y b itn e ,
p ełne p a to su , ale i refleksji. Z trad y cji tej sto su n k o w o n ie w iele p rz e n ik ­
nęło do w ierszy o S talinie. Trochę m o cn o ju ż w yb lakłej re to ry k i typu:
„U skrzydlił n asze m yśli", „G óry z p o sad p o ru szy ł" (A. W łodek S ta lin ),
tro ch ę frazeologicznej w a ty typu: „Nic n ie pójdzie z Jeg o życia w z a p o ­
m n ie n ie ", p arę m etafo ry czn y ch zw rotów . N iem al k ażdy w iersz m a c h a ­
ra k te r propagandow y, n ie m a l każd y a k c e n tu je w ięc p o trzeb ę „zw arcia
szeregów ", sk u p ien ia się w okół p a rtii. S ch em aty treścio w e są p o d o b n e
do sch em a tó w p rzem ó w ień i w ypow iedzi, k tó ry c h fra g m e n ty cy to w ali­
śmy, a w ięc p o d k reślan ie zasług w odza dla św ia ta i Polski, jego g en iu sz u
i n ieśm ierteln o ści. Tylko n ie k tó re w iersze, m .in . W isław y Szym borskiej
Ten d zień 35, p rz e ła m u ją te sch em aty i w p ro w a d z a ją a k c e n ty liryczne,
psycholog iczn o -sy tu acy jn e. N iew ątp liw ie w szy stk ie w iersze były „ p rz e ­
żyte". W ciągu ty ch lat, ja k w sp o m n ia ła m , k u lt S talin a z ak o rzen ił się
m ocno w poezji. Jeśli w ziąć pod uw agę także te utw ory (a je st ich w iele),
w k tó ry c h S talin pojaw ia się epizodycznie, to trzeb a pow iedzieć, iż stał
się on b o h a te re m naszej poezji socrealistycznej, jej — rzeczyw iście —
„najw iększym te m a te m ". Ja k się to stało? J a k do tego doszło? W szystkie
próby odpo w ied zi n a to p y ta n ie , a je s t ich dziś n ie m a ło , w y d ają się n ie ­
pełne. M ożna zrozumieć „pryszczatych", „ekstrem istów " tam tych czasów,
poetów raczej przeciętnych i egzaltow anych, ale tw órcy starszych pokoleń,
k tórzy z p ew n o ścią w iedzieli i w idzieli dużo ? Ale — n ieliczn i co p ra w d a
— poeci i pisarze intelektualni? M niej więcej jed n a trzecia pisarzy polskich
n ie przyjęła socrealizm u, a S talin a o bchodziła b o k iem . M istyfikacją je s t
tw ierdzen ie, iż w la ta c h 1949— 1955 p a n o w a ł e n tu z ja z m pow szechny.
” „Życie L iterackie" 1953, n r 11, s. 5.
M o żn a było m ilczeć, m o ż n a było pisać w iersze o przyrodzie, starym
K rakow ie, m iło ści do żony, Ja n ie z C zarnolasu. W iersze o S talinie to
św iad ectw o z a a n g a ż o w a n ia au te n ty c z n eg o , chociaż zarazem k o n w e n ­
cjo n aln eg o , bo i in n e być n ie m ogło. To n ie tylko św iadectw o zn iew o le­
n ia um ysłów , ale i in fa n ty ln e j wiary, fa n a ty z m u , n ie liczącego się z ż a d ­
n y m i fa k ta m i i a rg u m e n ta m i, tak że z polską tradycją, h isto rią , k u ltu rą ,
m ilczącym sp o łeczeń stw em .
„PIERWSZY BUDOWNICZY
POLSKI LUDOWEJ"
W POEZJI SOCREALISTYCZNEJ
i
Idzie o Bolesława Bieruta, który w polskim system ie stalinow skim byw ał
określany tego rodzaju peryfrazam i, zwłaszcza w latach 1949— 1953. Kult
B ieruta osiągnął swoje apogeum w 1952 r., kiedy to 18 k w ietn ia obchodzo­
no uroczyście sześćdziesięciolecie urodzin. W szystkie pism a oficjalne p o ­
święciły tem u w ydarzeniu specjalne n u m ery laudacyjne, a „Czytelnik" w y ­
dał tom zbiorowy pt. Wiersze o Bolesławie Bierucie, z dedykacją: „B olesław ow i
Bierutow i w sześćdziesiątą rocznicę urodzin poeci polscy"'. Była to p u b li­
kacja w zorow ana na Strofach o Stalinie z 1949 r.2. W to m iku znalazły się panegiryki: A dam a Ważyka Droga pokoleń, W iktora W oroszylskiego Sierpień,
Tadeusza Kubiaka 18 kwietnia 1892 — 1952, Jaro sław a Iw aszkiew icza List do
Prezydenta, A ntoniego Słonim skiego Portret Prezydenta, A rtura M iędzyrzec­
kiego Noc noworoczna, A nny K am ieńskiej Warszawa, H enryka G aw orskiego
List kwietniowy, Stanisław a Piętaka Pozdrowienia znad Sanu, W łodzim ierza
Słobodnika Syn ludu, Ja n a Koprowskiego W łókniarze u Prezydenta, Teofila
Kowalczyka Piosenka ludowa, Stanisław a W ygodzkiego Towarzysz, Jerzego
Ficowskiego Kto znalazł siebie w walce... Nie zdążono opublikow ać w tym
1 W arszaw a 1952.
2 W arszaw a 1949. N ak ład em ZI.R
tom ie in n y ch panegiryków ( dr uk ukończono 29 IV 1952 r.), m .in. Jan a
B rzechw y3, B ogusław a K oguta4, A dam a W łodka5...
Laudacje były przew ażnie nijakie, stylizow ane na prostotę, jakby do­
stosow an e do osoby chw alonej, m ającej opinię człowieka skrom nego i pro­
stego oraz prezencję przeciętnego urzędnika pow iatow ego. Owa nijakość
w ierszy w ynikała z przyczyn n a tu ry politycznej. W w ysokim stylu retoryczno-panegirycznym pisano w iersze o Stalinie, „W odzu Ludzkości".
Przyw ódcy kom unistyczni innych krajów m ogli być w ychw alani z zacho­
w an iem pew nych proporcji. Byli w szak uczniam i geniusza. N adm ierny
kult, jak im w Jugosław ii darzono Józefa Broz Titę, byłby w całkowicie
podległych k rajach bloku niebezpieczny. Stalin strzegł zazdrośnie swojej
pozycji, z czego lokalni politycy zdaw ali sobie dobrze spraw ę. Bierut nie
m ógł się przy tym m ierzyć z Titą, M ao T se-tungiem czy D ym itrow em . Był
postacią m ało zn an ą, bez tej biografii rew olucyjnej czy w ojennej, jaką m ieli
w y m ienien i przywódcy. W iem y dzisiaj, iż Bierut m iał m ocną pozycję na
K rem lu. C zem u ją zaw dzięczał? D aw nym pow iązaniom agenturalnym , nie
znaczącej pozycji prow incjonalnego działacza? Z pew nością tak, ale w grę
w chodziły także in n e cechy: przeciętność, urzędnicza służalczość i owa w y­
ch w alan a później „skrom ność bycia". Bierut nie m iał żadnych cech chary­
zm atycznych. Był politykiem gabinetow ym , biurokratycznym , doskonale
dostosow an y m do system u i sam ego Stalina. Nie miał, jak G om ułka, am b i­
cji ideologicznych, n ie był tryb u n em , nie był też człow iekiem in telig en t­
nym . M iał ogrom ny spryt, był ostrożny, w m iarę k u ltu raln y i przystępny.
U m iał grać rolę p rezydenta i z pew nością w roku 1952, po zm ianie ko n ­
stytucji i u tw o rzen iu n a w zór sowiecki funkcji przew odniczącego Rady
P aństw a (d rugorzędnej), tru d n o m u było rozstać się z funkcją „prezydenta
w szystkich Polaków". Był niew ątpliw ie politykiem zręczniejszym od innych
przyw ódców bloku, h am u jący m operetkow e przejaw y k u ltu i zabiegającym
o popularn o ść w kręgach inteligencji twórczej. Grał rolę m ecenasa kultury
polskiej, co w iązało się zapew ne z kom pleksem „dru karza" i pew nym i a m ­
bicjam i publicystycznym i. M ów ił i przem aw iał stosunkow o nie najgorszą
polszczyzną, p ełn ą h u m an isty czn y ch frazesów, a niekiedy i cytatów z kla­
syków. In tereso w ał się osobiście odbudow ą W arszawy i grał rolę jakby jej
głównego „architekta", wręczał wysokie odznaczenia w ybitnym twórcom, np.
3 J. B rzechw a: 60-lecie. „Życie L iterackie" 1952, n r 8.
4 B. K ogut: Życiorys naszej wolności. „N ow a K ultura" 1952, n r 16— 17.
5 A. W łodek: 60 lał. „Życie L iterackie" 1952, n r 8.
Staffowi i Dąbrowskiej. Ówczesne kroniki filmowe ukazują Bieruta n a spotka­
niach z ludźm i kultury. Uśmiecha się n a nich dobrodusznie i n ieśm iało...
Propaganda i historiografia party jn a la t siedem dziesiątych usiłow ała
w ytworzyć m it Bieruta jako polityka um iarkow anego i um iejętn ie rozgry­
w ającego tru d n ą polsk ą k a rtę w okresie stalinizacji krajó w d em okracji
ludow ej. Bierut nie śpieszył się z procesem G om ułki, kolektyw izacją, jaw n ą
w alką z Kościołem, całkow itą likw idacją pryw atnej inicjatyw y w m ieście.
Ale m itow i tem u przeczą fakty. Ja k w iem y dzisiaj, B ierut osobiście in te re ­
sował się procesam i „politycznym i", zalecał stosow anie w śledztw ie „sp e­
cjalnych m eto d ", podpisyw ał w yroki śm ierci. To on, jako prezydent, ofi­
cjalnie prom ow ał socrealizm na otw arciu rozgłośni w rocław skiej w 1947 r„
a później, w la ta c h 1949— 1953, w sw ych p a rty jn y ch p rzem ó w ien iach
zalecał party jn ą czujność i ideał w alk i klasow ej, obrzucając rzeczyw istych
i urojonych przeciw ników epitetam i w stylu ów czesnych p ro k uratorów
wojskow ych. Po śm ierci Stalina i likw idacji Berii zleca ko n ty n u o w an ie
śledztw a przeciw Spychalskiem u, a w 1954 r. w ydaje nakaz aresztow ania,
a następnie internow ania kardynała Wyszyńskiego. Ja k sądzę, jego sto su n ­
kowo bardziej, w p o ró w n an iu z innym i przyw ódcam i bloku, u m iarkow ana
polityka w latach 1949— 1953 była zgodna ze strateg ią Stalina. Wiemy, iż
to sam Bierut podsuw ał Stalinowi różne pom ysły typu: zm iana h erbu Polski
czy zm iana h y m n u narodow ego, dowodzące pożądanej gorliwości, pomysły,
k tó re sam S talin odrzucił. Polska była n ie w ą tp liw ie n a jtru d n ie jsz y m
krajem bloku. Zalecana w ięc była specjalna, cierpliw a i cyniczna strategia
w realizacji p rogram u sowietyzacji.
Bierut doskonale znał zam iary Stalina wobec Polski i działał zgodnie z przy­
jętą strategią.
Z pew nością w latach, kiedy szerzył się k u lt B ieruta, nie była z n a n a ani
ciem na przeszłość, an i głęboko u tajn io n e fakty zw iązane z jego p ry w atn ą
biografią i stylem rz ąd zen ia. D opiero rew elacje Światły, po jeg o ucieczce
z końcem 1953 r., odsłoniły praw dziw e oblicze „Syna lu d u ". Cechą stali­
now skiego system u była działalność o ch arakterze konspiracyjnym , zakuli­
sowym, gabinetow ym , stanow iącym pilnie strzeżoną tajem nicę, podw ójny
system rządzenia: nieoficjalny (rzeczywisty) i oficjalny (pozorow any). Bierut
doskonale się do tego system u nadaw ał, stw arzając zarazem pozory czło­
wieka stojącego ponad u kładam i personalnym i oficjalnym i i nieoficjalnym i,
człowieka nie m ającego sw oich pretorianów , zauszników , pow ierników .
R ozrachunki z lat 1955— 1956 n a ogół pom ijają jego osobę i spraw ę osobi­
stej odpow iedzialności za „błędy i w ypaczenia". A tak kierow ał się na Ber­
m an a, M inca, Radkiewicza, om ijał jakoś „Towarzysza Tomasza". Pomimo
je d n a k nieznajom ości w ielu ciem nych stron ż y d a „U kochanego Wodza
N arodu" (tak go określiło „Życie Literackie" w sześćdziesiąte pierwsze
urodziny w 1953 r.) dla w szystkich ludzi trzeźw o m yślących i obserw ują­
cych rzeczyw istość okresu „k u ltu " odpow iedzialność Bieruta za to, co
działo się w Polsce, nie m ogła budzić w ątpliw ości. Nie idzie tylko o w zm o­
żony terror, ale o całą politykę k u ltu raln ą, panoszenie się artystycznej i in ­
telek tu aln ej szmiry, ja w n ą już nietolerancję, ideologizację uniw ersytetów ,
szkół itd. Kult jed n ak szerzył się i ulegli m u także poeci bezpartyjni, jak
A ntoni Słonim ski i Jarosław Iwaszkiewicz, autorzy eleganckich panegiryków, odbiegających sw ym dyskursyw no-refleksyjnym stylem od pro­
stackich pochw ał „pryszczatych".
II
Laudacja Słonim skiego Portret Prezydenta operuje szeroką, dostojną frazą
piętnasto sy lab o w ca regularnego:
Tu gdzie d u m a rządziła, pieniądz, m iecz albo k n u t wraży,
Rozum w ładzę spraw uje, serce i m yśl filozofów.
T rudno o zręczniejszą nobilitację B ieruta i jego ekipy. Gdy inni poeci
partyjni pisali o Bierucie jako „pierwszym w śród towarzyszy", „Synu ludu",
Słonim ski ak cen tu je przym ioty wyższego rzędu: rozum , m oralną czystość,
filozoficzne pod staw y rządzenia. Znalazł się też kom plem ent bezpośredni:
„oczy łag o d n e i czyste", k tórym i Prezydent patrzy z p o rtretu szkolnego na
m łodzież. A patrzy przy tym z zatroskaniem , gdyż w przeciw ieństw ie do
d aw n y ch w ładców „nie chce m łodości oddać zniszczeniu". A dresatem bez­
p o śred n im w iersza n ie jest Bierut, ale m łodzież szkolna, do której kieruje
Słonim ski swoją „historiozoficzną" w ypow iedź. M łodzi nie pow inni żało­
w ać d aw n y ch wieków, w których „tysiąc lat ziem ia spała, krzyw dą jak
m rozem skuta". Zgodnie z socrealistyczną w ykładnią dziejów dzieli Słonimski
czas historii na przeszłość, którą rządzili „panow ie w ielm ożni i krw aw i", i na
teraźniejszość, k tó rą w ładają rozum ni i szlachetni filozofowie. Ta czarno-biała wizja Polski tylko językiem odbiega od ów czesnych propagandow ych
ocen, operując d aw n ą frazeologią społecznikow ską i podniosłym stylem
retorycznym , m arkującym głęboką „zadum ę". Skutej m rozem przeszłości
przeciw staw ia poeta przedw iosenną aurę w spółczesności:
Dzisiaj, patrz! Choć droga tru d n a i m g łam i zasn u ta ,
Ale już pachnie w iosną, ciepły w iatr w sch o d u ją przyw iał.
Jeszcze błota i śniegi, ale ju ż m rozy nie w rócą.
Sercu lżej, kiedy pierw szy p o d m u c h przedw iośnia nadleci!
Łatwiej oczom i dłoniom , sw obodniej oddychać płucom ,
Słuchaj, słuchaj, jak szum i w iatr nad ch o d zący ch stuleci.
Zatrzym ajm y się na chw ilę nad tą aluzyjno-sym boliczną prognozą pogo­
dy Polski Ludowej. M otyw „w iatru od w schodu" i „przedw iośnia" stanow i
w yraźną aluzję do szkolnej lektury Żerom skiego, przekształcającą w n o ­
wym duchu sens tych przenośnych wyrażeń. „Ciepły w iatr w schodu", który
przyw iał w iosnę — to dyskretna pochw ała w schodniego sąsiada, spraw cy
przem ian. Jest to w iatr n a d c h o d z ą c y c h s t u l e c i , czyli — jak m ów ili
socrealiści — nowej ery w dziejach świata. Polskie przedwiośnie, choć zostały
jeszcze po dawnej zimie stuleci śniegi i błota, budzi nadzieję i radosne poczucie
wolności. Topos w iosny m a w tym wierszu też znaczenie dosłowne: wiersz był
pisany na w iosnę 1952 r. w przededniu urodzin (18 k w ietn ia) Prezydenta,
z którego osobą kojarzy się dyskretnie, choć wyraźnie w iosenny n astró j...
W praw dzie w socrealistycznej poezji kw itła już w pełni „W iosna Sze­
ściolatki" i w iersz S łonim skiego, w k tó ry m m o w a o „d ro d ze m g łam i
zasnutej", pasow ał raczej do k lim atu lat 1945— 1948, jed n ak że m ieścił się
on dobrze w aurze w ielkiego jubileuszu, w poetyce p anegiryku um iejsca­
wiającego postać chw aloną w perspektyw ie i na przełom ie wieków. Bezpo­
średni adresat w iersza: młodzież szkolna jest tu tylko figurą retoryczną.
Idzie o laudację Prezydenta, niezw ykle pochlebną i uroczystą, w pisującą tę
postać w przełom ow y m o m en t dziejów Polski. W iersza tego nie p rz ed ru ­
kow ał Słonim ski w zbiorach w ydanych po 1956 r.: był tek stem aż n a d to
hagiograficznym i całkowicie rozm ijającym się z praw dą. Zauważmy, iż pod
w zględem stylu niew iele m a on w spólnego z typow ym i konw encjam i so­
crealistycznym i. Był jakby tekstem z innej epoki. Żaden je d n a k socreali­
styczny krytyk, zwalczający estetyzm , w ieloznaczność, aluzyjność, spię­
trzenie przenośni, nie ośm ieliłby się w ytknąć autorow i tych ew identnych
„usterek". Panegiryków personalnych (a n ap isan o ich m n ó stw o ) n ik t nie
atakow ał. W odzów kom unistycznych m ożna było chw alić w każdym stylu.
M it Bieruta — Prezydenta w szystkich Polaków — buduje także, acz w inny
sposób, p anegiryk Jarosław a Iw aszkiew icza pt. List do Prezydenta, mający
zgodnie z poetyką pryw atnego listu ch arak ter osobistej, szczerej w ypow ie­
dzi. Ja k pisze E dw ard Balcerzan:
Iw aszkiewicz w zorem panegirystów daw nych nie tylko wielbić pragnie,
ale w ielbiąc w pływ ać n a p o staw ę A dresata. Być n ie tylko pochlebcą, ale
i doradcą. Gdy konstatu je fakt, „jesteś taki oto", każe się dom yślać w tym
stw ierdzeniu słów: „bądź takim , jak im cię chw alę". W w ierszu Iw aszkie­
wicza odżyw a dyskretny urok dydaktyzm u panegiryków staropolskich6.
Balcerzan pisze dalej, iż poecie szło „o ocalenie godności podm iotu w y­
pow iedzi apologetycznej". W ydaje się jednak, że nie jest to utwór, w k tó ­
rym tego typu intencja przew aża. Idzie raczej o zachow anie pozorów god­
ności w zw iązku z n a d e r przem yślną strategią oddania się poety w opiekę
P rezydenta. O piekę n a d e r potrzebną, bo socrealizm zdom inow ał już poezję,
bo od pisarzy ż ą d an o w p ro st tzw. partyjnej postawy. Skończył się okres
k o kietow an ia twórców, zaczął się czas „w ym agań i zadań". Precedens
stw arzały tak ie teksty, ja k słynna Partia a twórczość pisarza A ndrzejew skie­
go7, stano w iąca w ypow iedź nie tylko oczekiw aną, ale i pożądaną dla tw ó r­
ców starszych generacji. W praw dzie w ojna w Korei i zw iązane z nią tru d ­
ności ekonom iczne stw arzały w kraju pew ne możliwości, w tym sposob­
n ość odgryw ania bezpartyjnej roli „obrońcy pokoju", ale dobrze było mieć
w sparcie bezpośrednie sam ego Bieruta. Sądzę, że Słonim ski i Iwaszkiewicz
skorzystali z tej szansy, tym bardziej iż sześćdziesięciolecie urodzin Bieruta
o b ch o d zo n o n a zasad zie n aro d o w e g o św ięta. Nie w y chw alali oni, jak
Tuw im , ZSRR i Stalina („w iecznie żywego H erosa"), w ychw alanie Bieruta
m o żn a było trak to w ać jako spraw ę polską. W iersz Iw aszkiew icza budził
różne kontrow ersje, przyjrzyjm y się m u w ięc w pierw w całości:
LIST DO PREZYDENTA
Bo kiedy, Prezydencie, Ty dobrze w iedziałeś,
Ja k ą trzeba iść drogą i jak nas prow adzić,
Ja zbytnio zau fałem przebrzm iałej m ądrości,
Zm ęczone oczy p asąc piękności w id o k iem —
6 E. Balcerzan: Poezja polska w latach 1939 — 1965, cz. I. Strategie liryczne. W arszawa 1984, s. 150.
7 J. A n d rzejew sk i: Partia a twórczość pisarza. W arszaw a 1952.
I olśniony tęczam i w tedy nie dostrzegłem
U giętego pod jarzm em prostego człow ieka.
Ja w iem , ja teraz już dużo rozum iem ,
I staram się zrozum ieć to, co przem inęło,
Nie oglądam się n aw et, lecz tro ch ę m i szkoda
„Zachodów p ro m ien isty ch " i „róż" i „ m a rm u ró w "...
I widzisz, Prezydencie, m n ie dzisiaj jest tru d n o ,
Ja ju ż nie je stem młody, a iść prędko trzeba,
M yślałem , że już w życiu coś niecoś zdobyłem ,
A tu trzeba pojm ow ać w szystko od początku.
Ty wiesz, że nie chw aliłem w ielkich tego św iata,
I te n list do Ciebie n ie dlatego piszę,
Że stoisz w ostrym św ietle niby n a cokole,
W szyscy n a Ciebie patrzą, w szyscy Ciebie sław ią,
Ale kiedy m i ciężko i kiedy się gubię,
M yślę zaw sze o Tobie, i w iem , że Ty ta k sam o,
Kochasz Polskę szeroką i tych pro sty ch ludzi,
Którzy now ą ojczyznę z w ysiłkiem b udują,
I w iem , że Ty m asz rację. I ta m yśl o pracy
Jest jak pow iew w iosenny n a śnieżnej ró w n in ie,
Jest jak olśnienie św iatłem w p o ran ek jesienny,
I w iem , że Ty rozum iesz, iż los m i przeznaczył
Pisać w iersze: u k ładać s ł o w a d l a P o l a k ó w
I że więcej nie m ogę nic. I że to jest także
B udow a now ych rzeczy i droga do św iatła.
I że tkacz nad w arsztatem , ja nad m o im piórem ,
Ty n ad m ap ą ojczyzny schylony olbrzym ią
O ddycham y tym sam ym : og ro m n ą m iłością
O drodzonego św iata i w iarą w człow ieka.
Więc przebacz m i tę śm iałość i to n tego listu,
W Tobie zaw sze dostrzegam w zór takiej prostoty,
Że Ci śm iele przesyłam p ro ste pozdrow ienia.
Nie czas jest teraz n a olbrzym ie słowa,
Bo teraz czas jest n a olbrzym ie czyny.
M ów ię Ci w ięc zw yczajnie zw yczajne w yrazy:
„Żyj długo, pracuj długo — m y Ci pom ożem y".
W iersz zaczyna się od zdania podrzędnego „Bo kiedy, P rezydencie...",
stanow iącego jakby dalszy ciąg w ew nętrznej rozm ow y poety z A dresatem .
Pomija Iwaszkiewicz w stęp n e form uły listu, odrzuca też konw encjonalne
początki daw nych panegiryków personalnych (w tym rozbudow ane a p o ­
strofy). Je st to jakby w ejście od razu w m eritu m listu, służące w yw ołaniu
w rażen ia spontanicznej szczerości w ypow iedzi, m ającej być zaprzeczeniem
pan eg iry k u . Ten p o czątek sugeruje, iż a u to r k o n ty n u u je swój długi dialog
z Prezydentem , n ie tyle dialog, ile rodzaj spowiedzi, której odbiorca jaw i się
jako postać szczególnie bliska, nieom al jako pow iernik, ktoś, kto dobrze
rozum ie nad aw cę listu. Jest w tym pew ien ak cent nietypowy, który m ożna
interp reto w ać jako p ew ien rodzaj śm iałości (za któ rą poeta, na wszelki
w ypadek, elegancko przeprasza Prezydenta), w ynikającej z poczucia w ła ­
snej w artości. Pom im o rozpanoszenia się konw encji socrealistycznych, poeci
pokroju Iw aszkiew icza zajm ow ali pozycję w ysoką. Poczciwe dusery, jakie
składał w rów nie szczerym liście H enryk G aw orski (List kwietniowy), nie
m iały w iększego znaczenia. N aw iasem mówiąc, Gaworski też się „tłumaczy"
i „przeprasza", ale prosi o w ybaczenie u sterek artystycznych, które kiedyś
dzięki wzm ożonej pracy usunie, a poza tym pisze list w pośpiechu, bo trzeba
budow ać socjalizm ... Iwaszkiewicz, m im o wszystko, pisze jako poeta świado­
m y tego, że zajm uje miejsce na Olimpie literatury polskiej, a nie u jego podnó­
ży. Nie było n a n im zbyt tłoczno: Broniewski, Tuwim, Jastrun, Ważyk. Iw asz­
kiewicz m iał przy tym p ew n ą pozycję „m iędzynarodow ą", m ógł więc sobie
pozwolić n aw et n a śmiałe zestawienie siebie z Prezydentem w dziele miłości
do ojczyzny: „w iem , że Ty ta k sam o kochasz Polskę". Co więcej, poeta pod­
kreśla rozstrzelonym drukiem , że u k ład a s ł o w a d l a P o l a k ó w , i dodaje
przy tym stanow czo: „więcej nie m ogę nic". To w yznanie m ogło m ieć po­
sm ak „nacjonalistycznej" herezji. M ożna było bow iem w tedy kochać ojczy­
znę do woli, ale l u d o w ą i w iernie stojącą u boku „Kraju Rad". Ten passus
wiersza m ógł być traktow any jako przejaw manifestacji polskości wówczas,
kiedy inni poeci bili pokłony przed Stalinem. Po 1956 r. Iwaszkiewicz przedru­
kow ał ten wiersz, licząc zapewne, że tak pow inien być odczytany...
A je d n a k tego rodzaju interpretację m usim y odrzucić. Z kilku powodów.
Po pierw sze, ów passus jest frag m en tem w iększej całości, która w yraźnie
osłabia jego w ym ow ę: p o eta bow iem zró w n u je p isanie w ierszy z pracą
robotników , z „budow ą now ych rzeczy", „odrodzonego św iata", „nowej
ojczyzny". Cóż kryje się pod tym i eu fem izm am i, k tórym i, n aw ia se m
m ów iąc, lu b ił się posłu g iw ać sam B ierut? Ich znaczenie, choć nie użył
p o eta oficjalnej, rytualnej frazeologii („ludow a, socjalistyczna ojczyzna",
„budow a socjalizm u", „odrodzona Polska Ludow a" itp.), było jasne.
W spólny p a trio ty z m poety, P rezydenta, ro b o tn ik a nie m ógł m ieć innej
wymowy. Po drugie, w grę w chodziła typow o socrealistyczna figura reto­
ryczna: dziesiątki wierszy powielały hasło, że górnik kilofem , m urarz kielnią,
a pisarz piórem b u d u ją socjalizm. Iw aszkiew icz stara się naw iązać do N or­
w idow skiej idei piękna, ale ujm uje ją w kategoriach typow ych dla socreali­
zm u. Po trzecie, poeta nie m ów i o św iadom ym w yborze polskości jako
w artości nadrzędnej, bycie polskim poetą jest trak to w an e w kategorii „losu":
„los m i przeznaczył / Pisać w iersze, u kładać słowa dla P o lak ó w "...
Wiersz Iw aszkiew icza ak centuje paro k ro tn ie osobiste oddanie poety, k tó ­
ry zaw sze m yśli o Prezydencie, zaw sze w n im dostrzega w zór prostoty.
Zdanie: „Ale kiedy m i ciężko i kiedy się gubię, m yślę zaw sze o Tobie",
brzm i nieom al jak w yznanie ucznia przed sw ym u k o chanym m istrzem .
M ożna by pom yśleć, iż p o eta zaw dzięczał P rezydentow i b ard zo w iele,
znajdując w n im oparcie i w zór p o stęp o w an ia. To w ięcej niż pochw ała: to
już rodzaj lirycznego, osobistego zw ierzenia, w k tó ry m a d re sa t pojaw ia
się jako osoba szczególnie bliska i w ażn a. To P rezy d ent m ia ł rację, to on
dobrze w iedział, jak ą trzeba iść drogą, gdy p o eta błądził. Iw aszkiew icz
akcentuje, iż nigdy nie chw alił w ielkich tego św iata i że n ie pisze po to,
aby chw alić swego a d resata. Ale są to zap ew n ien ia typu: jesteś w ielki,
przeto nie będę m ów ił, że jesteś w ielki. O dżegnując się od laudacji,
w prow adza rów nocześnie k o m p lem en ty n a w skroś panegiryczne: „stoisz
w ostrym św ietle niby n a cokole / W szyscy n a Ciebie p atrzą, w szyscy Cie­
bie sław ią", kom plem enty niepraw dziw e i w yw odzące się po części z języka
ów czesnej propagandy, por. np. zaim ek „w szyscy". Ja k w iadom o, k u lt
B ieruta był w yraźnie stero w an y i organizow any, n ie był nigdy k u lte m
m asow ym i sp ontanicznym .
Dawne panegiryki p ersonalne eksponow ały nierzadko także osobę c h w a ­
lącą. Podm iot w ypow iedzi w ystępuje tu, jak już m ówiliśm y, w roli poety-patrioty, tak sam o kochającego kraj ja k Prezydent. W ystępuje też w roli
zabłąkanej owieczki, estety, indyw idualisty, który zbyt późno przejrzał, k tó ­
rem u ciężko rozstać się z przeszłością. Zostaje tu przyw ołany z lubością kod
m ow y poetyckiej, k tó rą odrzucił socrealizm : „oczy pasąc piękności w id o ­
kiem ", „olśniony tęczam i", „pow iew w iosenny n a śnieżnej rów ninie",
„olśnienie św iatłem w p o ranek w iosenny", „zachody prom ieniste", „róże",
„m arm ury". Niby ow e poetyzm y funkcjonują n a zasadzie słów „prze­
brzm iałych", cytatów i przytoczeń ujętych w cudzysłów, ale ich isto tn ą
funkcją jest n ad an ie Listowi ch arak teru w ypow iedzi odśw iętnej, eleganc­
kiej. Służą one nobilitacji i postaci chw alonej, i chw alącej. Niby odrzuca się
tu wielkie słowa (bo czas n a wielkie czyny), ale przywołuje się je równocześnie
z w yraźną emfazą, por. np. uwzniośląjące porów nania i zwroty, hiperbolizujące
epitety: „i ta m yśl o pracy jest jak pow iew w iosenny", „droga do św iatła",
„odrodzony świat", „ogrom na miłość", „nad m apą ojczyzny schylony olbrzy­
m ią". W ty m też kręgu poetycznym pozostaje retoryczno-dyskursyw na
składnia, z rozw iniętym i zdaniam i złożonym i, paralelizm am i, w ypow ie­
d zeniam i przeciw staw nym i, przerzutniam i. W ystępuje poeta także w roli
zm ęczonego, starego człow ieka (naw iasem m ów iąc, Iwaszkiewicz był
m łodszy o dw a la ta od B ieruta), k tó rem u jest ciężko się zm ienić, ale który
poszukuje jed n ak now ych form wyrazu, przede w szystkim — prostoty i szcze­
rości wypowiedzi. Wyraz „prosty" i jego synonimy pow tarzają się parokrotnie,
do tego jeszcze dochodzi stylizacja n a fam iliarny to n fragm entów listu. Po­
przez te role i zarazem różne realizacje stylistyczne Iwaszkiewicz upraw ia
sw oisty flirt z ad resatem , sam ym sobą i w o statk u z czytelnikiem . Flirt to
bardzo zręczny, oscylujący między śmiałym, prostym zwierzeniem a dwornym
pochlebstw em , między elem entam i samokrytycznymi (tak mile widzianymi
w ów czas) a akcen tu jący m i p ew n ą niezależność i odrębność od innych p o ­
etów. W ydrukow ał te n w iersz Iw aszkiew icz dw ukrotnie: w kw ietniow ym
n u m erze „K ultury" i w tom ie Wiersze o Bolesławie Bierucie, urodzinow ym
prezencie od poetów polskich. I nie jest rzeczą przypadku, iż w tym że roku,
w parę m iesięcy później otrzym ał poeta z okazji św ięta 22 lipca nagrodę
p ań stw o w ą I stopnia.
Ja k już w sp o m n iałam , Bierut m iał biografię dość przeciętną. Nasi panegirycy dążą w ięc w yraźnie do uhistorycznienia jego przeszłości „rew olucyj­
n ej" i „p atrio ty czn ej", czyniąc zeń bojow nika nieugiętego, św iatłego,
przew idującego przyszłe losy Polski, darzonego w sw oim środow isku
ogrom nym szacunkiem (por. w iersze A. Ważyka i A. W łodka). Tak napraw dę
wyłonił się Bierut z m roku anonim owości dopiero na przełomie 1943 i 1944 r.
jako przew odniczący KRN. W w ierszach panegirystów, a zwłaszcza w u tw o ­
rze A rtura M iędzyrzeckiego pt. Noc noworoczna, w yrasta Bierut n a przywódcę
narodow eg o czasu okupacji:
Nie szli do ciebie [tj. do W arszaw y — przyp. T.W.] z rom antycznej chmury,
Lecz z głodnych przedm ieść, z ubogiego pola,
A n a ich czele syn tej ziem i, który
Przez dym i ogień do lu d u zaw ołał;
A lud połączył ram io n a sw e m ocne
I słu ch ał głosów nocy now orocznej.
O pow stan iu KRN w noc sylw estrow ą 1943/1944 r. i jej przew odniczącym
„lud" dow iedział się późno, grubo po tym fakcie. Nie był on w ów czas z n a ­
ny, nie było m ow y o pow szechnym odzewie, o „ słu ch an iu głosów nocy
now orocznej". Pom ijam ju ż tu taj n eg aty w n ą ocenę au ten ty czn y ch k o n sp i­
ratorów i żołnierzy w arszaw skich („przychodzących z rom antycznej c h m u ­
ry"). Passus dotyczący B ieruta — „syna tej ziem i" — acz krótki, w ystarczy
za cały panegiryk. Jaw i się w n im Bierut jako ludow y try b u n w ołający
„przez dym i ogień". W iersz M iędzyrzeckiego był w ykładnią podw ójnego
k łam stw a: w obec ew okow anej przeszłości historycznej i w obec w spółcze­
sności, w szak żyli św iadkow ie w y d a rz e ń
Najdalej je d n a k w n ad a w a n iu Bierutow i w ym iaru w ielkiej postaci h is ­
torycznej p o su n ął się W łodzim ierz Słobodnik:
Przy Nim, jak wielkość i sumienie
Polskiego ludu walczącego.
Stoją tragiczne, wzniosłe cienie
Kościuszki, Bema, Waryńskiego.
Syn ludu
Zestaw ienie osoby chw alonej z postaciam i histo rii stanow iło stary chw yt
panegiryczny, jed en z głów nych tropów laudacyjnych, ale Słobodnik prze­
b rał m iarę, przy w o łu jąc tra g ic z n e i w zn io słe d u c h y K ościuszki czy B em a
i w prow adzając w yrażenia z najw yższego stylu („w ielkość i su m ienie p o l­
skiego lu d u "). Brak u m iaru i poczucia proporcji był aż n a d to widoczny,
zwłaszcza że w biografii B ieruta n ie było nic tragicznego i patetycznego.
Rzecz już nie w tym , iż „przy N im ", tzn. przy Bierucie, stał raczej „cień"
Dzierżyńskiego, ale w tym , iż cała ow a zw rotka w y łam uje się już z poetyki
panegiryku, w chodząc w zakres patriotycznej pieśni.
Kult B ieruta wycisza się w poezji po śm ierci Stalina. B ierut staje się tym ,
k im był: szefem partii, rządu, w zbudzającym em ocje tylko w określonych
kręgach partyjnych. Na n astę p n e urodziny brakło już poetyckich laurek.
Nie było też lam entów i płaczów (które hojnie zrosiły poezję socrealistyczną
po śm ierci Stalina), gdy przyszła nieoczekiw ana w iadom ość o nagłej
śm ierci B ieru ta w M oskw ie w 1956 r. W łaściw ie p ierw szy m sy g n ałem ,
iż kończy się w latach 1953— 1954 socrealizm w poezji, było obum arcie
panegiryku personalnego: głów nego, m oim zdaniem , g a tu n k u poetyckiego
w poezji realizm u socjalistycznego 1949— 1953.
CZĘSC DRUGA
PRZEŁOM
PAŹDZIERNIKOWY
„TERAZ WŁAŚNIE JEST TAKA
CHWILA". POEZJA
WIKTORA WOROSZYLSKIEGO
W LATACH 1954— 1957
i
Aby zrozum ieć ch arak ter przełom u, jak im był 1956 rok w tw órczości i p o ­
staw ie W iktora W oroszylskiego, trzeba przypom nieć pew ne fakty z lat
w cześniejszych i spojrzeć n a nie m oże n aw et inaczej, niż czyniła to krytyka
i historia literatu ry po 1956 i po 1989 roku. Faktem bezspornym je st to, iż
W oroszylski był w latach 1947— 1953 jed n y m z najbardziej ak tyw nych p o ­
etów i publicystów kom unistycznych. T rudno znaleźć in n e określenie, choć
obrosło ono w treści różne i zdecydow anie n egatyw ne. Przypom nieć tu
jed n a k trzeba, iż k o m u n istam i byli i A leksander W at, i W ładysław B ro­
niew ski, i Andrzej Staw ar czy Ju lia n Stryjkowski, i niem ało in n y ch tw ó r­
ców o biografiach tru d n y ch , splątanych, ale budzących szacunek w śród
przeciwników systemu. Woroszylski był kom unistą rom antycznym . W 1968
roku pisał o sobie tak: „Co w iem dzisiaj o sobie ów czesnym i o sw oich
m łodzieńczych u tw orach? Były ro m antyczne — źródła ro m an ty zm u z n a j­
dow ały się w e m nie, n iech ętn y m egzystencji ahistorycznej, łaknącym
uczestnictw a w wielkiej w spólnocie, któ ra o dm ieni św iat [ ...] ." ' W w ierszu
' W. W oroszylski: Poezje wybrane. W yboru d o k o n ał i w stę p e m opatrzył W. W oroszylski. W ar­
szaw a 1972, s. 5.
N otatki do elegii miejskiej, w spom inając o młodzieńczej utopii, tak pisze o sobie
i innych z jego generacji:
W w ie lk ie j rz e c e ż y w y c h i m ło d y c h d z ie lą c y c h się
p o łó w k ą p a p ie r o s a ł y k ie m g n ie w u
d r e s z c z e m n ie p o k o r y t c h n i e n i e m n a d z ie i
j a te ż
b y łe m
z b r u k u te g o
b iją c y m ź r ó d łe m
M iał tu n a m yśli au to r nie tylko m łodą lewicę, ale całe pokolenie, które
wyszło z pożogi w ojennej i dokonyw ało tru d n y ch w yborów po wojnie. P ra­
gnął poeta, w racając często do tego okresu swej biografii, podkreślić czysty,
ideowy, m łodzieńczy ch arak ter pobudek, któ re zw iązały go z ideologią k o ­
m un isty czn ą. W przeciw ieństw ie do innych tw órców pisał, iż nie czuł się
ani sterow any, an i przym uszany. W ydaje się, iż w jego w ypadku form uła
k e tm an iz m u (a także szersza form uła „zniew olenia um ysłu") byłaby for­
m u łą błędną. W oroszylski i in n i „pryszczaci" nie byli zm uszani do fałszu,
podw ójnego życia, n ie byli też pisarzam i kupionym i czy zm uszonym i do
kolaboracji z system em (w edle znanej zasady „kija i m archew ki"). Nie było
w ich po staw ie op o rtu n izm u , ta k znam ien n eg o dla przedstaw icieli starszej
generacji. Czuli się w ów czas tw órcam i w olnym i i odw ażnym i, w yw ołują­
cym i ferm e n t czy n aw et coś w rodzaju b u n tu w obrębie obozu, z którym
byli zw iązani jako pisarze partyjni. W łaściwie nie przeszli też przez stali­
no w sk ą szkołę „indoktrynacji", ta dopiero m iała się dla Woroszylskiego
zacząć w 1952 roku, gdy w yjechał na stu d ia do Moskwy. Środowisko ró ­
w ieśników , przyjaciół poety (T. Borowski, A. B raun, A. M andalian i inni),
w ytw orzyło określony styl życia, więzy solidarności w chw ilach złych i do­
brych, zau fan ia i szczerości (por. w iersz Po śmierci przyjaciela). W spólnota
dośw iadczeń i poglądów u tw ierdzała się przez pew ne cechy osobowości.
Pisał w 1986 roku Andrzej Zieniewicz: „Tonacja duchow a W oroszylskiego-poety to w łaśnie: radykalizm , n a w e t egzaltacja, niezw ykle silne, im p u l­
syw ne przeżyw anie św iata i skrajne w ybory w artości."2 Te cechy są szcze­
gólnie w idoczne w poezji okresu 1948— 1953, któ rą w wiele lat później
m iał sam p o eta określić jako „barbarzyński krzyk" (por. w iersz A więc to).
2 A. Zieniew icz: Wstęp. W: W. W oroszylski: Podróż. Wiersze z różnych lat 19 55— 1985. W arszaw a
1986 [w y d an ie pow ielaczow e].
W książce Polska poezja socrealistyczna w latach 1949 — i9 5 5 3 stara łam się
zanalizow ać poetykę i postaw ę poety. Tutaj więc, m ając n a uw adze w iersze
sprzed października i po październiku 1956, chciałabym zwrócić uw agę, iż
w cześniejsza poezja W oroszylskiego nie stanow i całkiem m artw ej karty
poprzez fakt istn ien ia w niej w yraźnej dążności do au ten ty z m u . Zaciążyła
n a niej bardzo silnie „m ajakow szczyzna" oraz język ów czesnej prasy. Pisał
0 sobie i innych p oetach W oroszylski, iż „Nasz b u n t realizow ał się w języku
1 form ie — w zgrzycie rytm icznym i fonicznym , frazie sprozaizow anej, n ie ­
dokładnym rym ie, w słow nictw ie bru taln y m , potocznym , często w ieco­
w ym i gazetow ym (w arto przypom nieć, że n aw et poza obrębem w ierszy
brzm iało ono jeszcze w tedy dość świeżo i nie ta k fałszywie jak później).
Znajdow ał w tym rów nież u p u st dający o sobie znać — w brew zaw artości
w ierszy — pociąg do realizm u, do praw dziw ego życia."4
Bunt „pryszczatych" właściwie w yprzedzał socrealistyczny przełom , który
dokonuje się w 1949 roku, po Zjeździe Pisarzy w Szczecinie. Był to przede
w szystkim typ b u n tu ograniczonego do partyjnej literatu ry i publicystyki
„Kuźnicy", m iał w ięc ch arak ter frondy, atakującej nie tylko „pseudoklasycyzm " i estetyzm poetów „Kuźnicy" (Ja stru n a , Pollaka, Hertza,
W ażyka), ale i oportunistyczną postaw ę, w ychw yconą trafnie, lecz w b a r­
dzo ostrym stylu oskarżenia: w artykule Batalia o M ajakowskiego zarzuca
Woroszylski przeciw nikom majakowszczyzny, iż „bronili w łasnego w stecz nictw a, w łasnej kontrrew olucyjnej postaw y — przed poetam i, którzy w y­
ciągając konsekw encję ze swego m ark sistow sko-leninow skiego św iatopo­
glądu św iadom ie n astaw ili się na p ro dukow anie w spółczesnej, aktualnej,
politycznej i partyjnej poezji"5.
Stalinizm, głoszący wówczas tezę o nasilających się konfliktach i sprzecz­
nościach w socjalizmie, w zasadzie nie dopuszczał do pow staw ania podziałów
generacyjnych w obrębie w łasnego obozu. B unt „pryszczatych" został więc
wyciszony. W 1951 roku popełnia sam obójstwo Borowski, duchow y i m oralny
przywódca grupy, kilka miesięcy później rów nie groźny Woroszylski otrzy­
m uje propozycję nie do odrzucenia: w yjazdu n a stu d ia do Moskwy. W kraju
„płom ienie rew olucji" próbują utrzym ać in n i poeci: B raun, M andalian,
W irpsza, Gołda, G aworski, Miller, W łodek. Jed n ak że m ajakow szczyzna nie
stała się tendencją dom inującą, po śm ierci Stalina zaczęła w ygasać. W M o­
3 T. W ilkoń: Polska poezja socrealistyczna w latach 1949 — 1955. G liw ice 1992.
4 W. W oroszylski: Poezje w yb ra n e..., s. 6.
5 Tenże: Batalia o M ajakowskiego. „O drodzenie" 1950, n r 8.
skw ie m iał W oroszylski odkryć innego M ajakow skiego, tutaj zresztą zaczy­
n a się jego reedukacja ideologiczna prow adząca już p rostą ścieżką do id e ­
ału „socjalizm u o ludzkiej tw arzy" i do zanegow ania m odelu radzieckiego.
W ydaje się, iż późniejsze oskarżenia, trak tu jące W oroszylskiego i innych
tw órców jego generacji jako głów nych spraw ców socrealizm u w literaturze
polskiej la t 1949— 1953, są p ew ną m istyfikacją m arksistow skiej krytyki,
zw łaszcza tej, k tó ra zw iązana była z „K uźnicą". Jest faktem , iż „pryszczaci"
tw orzyli w lite ra tu rz e (ta k ż e w prozie) n u rt skrajny, przynoszący tek sty
o charakterze agitacyjnym i fanatycznym , w tym też teksty, które stanowiły
gloryfikację tego, co w system ie stalinow skim było najgorsze (por. np.
w iersz W oroszylskiego Czuwającym w noc noworoczną). Jednakże to nie oni
przygotowali, uzasadnili i narzucili literaturze program realizmu socja­
listycznego i nie oni upraw iali swoistą strategię ketm anizm u (zawsze rzekomo
w y m u szo n ą przez w yższe okoliczności). Ich ro m antyczno-rew olucyjny
k o m u n izm był w Polsce an ach ro n izm em po 1948 roku, kiedy to u k ształ­
tow ał się m odel p a ń stw a to talitarn eg o i biurokratycznego. Był pom yłką,
po d o b n ą do tej, ja k ą popełnił ich ukochany m istrz: M ajakow ski.
II
Trzeba tu od ra z u p ow iedzieć, iż z ideologią ro zstaje się W oroszylski
(w przeciw ieństw ie do inn y ch poetów ) stopniow o i z oporam i. W w ier­
szach z la t 1954— 1955 n ie w idać jeszcze głębszych pęknięć i rysów w jego
postaw ie, n ie m a w n ich n am iętn eg o r o z r a c h u n k u , który stał się około
październik a 1956 roku i po n im głów nym tem atem literatu ry w kraju.
Należy je d n a k p am iętać, iż poeta w raca do kraju z ZSRR w lipcu 1956 roku,
m ając za sobą dośw iadczenia odwilży w literatu rze sowieckiej i pew ien
entu zjazm odnowy, zn am ien n y dla tw órców jego generacji w tam tych la ­
tach. Z tego d u ch a rodziły się w iersze typu Nowina (1954), w którym w itał
z e n tu zjazm em w ieść, w ydru k o w an ą w czasopiśm ie „Zaria Vostoka", o re ­
h abilitacji trzech pisarzy gruzińskich: M. Dżaw achiszwilego, P. Jaszwilego,
T. Tabidzego. Z tego też d u ch a pow stają utw o ry typu Na dyplom Aleksego Lasurii, poety abchaskiego (1955), w iersz utrzy m an y w rad osnym tonie, wiersz-toast, m an ifestu jący niechęć do „ład n o stek poezji", ale już w im ię potrze­
by p isan ia prawdy, „co tru d n a byw a i p rzy k ra"... Głosi tu poeta ideał poezji
męskiej, któ ra nie odw raca w zroku, „gdy ra n a o tw arta boli". W łaściw ie jest
to ten sam p ostulat, jaki w okolicy tej daty głosił J a s tru n w zn an y m w ier­
szu Poezja i prawda. Porów najm y oba teksty:
Poezja, aby była sobą,
dialog m u si toczyć z praw dą.
To fragm en t w iersza Ja stru n a , toast W oroszylskiego brzm i:
za m ęstw o poezji: za praw dę
co tru d n a byw a i przykra,
lecz bez niej — choćby i barw ne! —
bezsilne poezji skrzydła.
W w ierszu W oroszylskiego postu lat m ę s k i e j p raw dy m a jeszcze c h a ­
rak ter sloganu, a nie refleksji, jest w ezw aniem do odw agi, polegającej na
ujaw nieniu faktów, które system stalinow ski zatajał lub przeinaczał.
Bardzo tu jeszcze daleko od autentycznej kontestacji, podobnie zresztą
było w całej literatu rze i publicystyce krajow ej, o której daleki G om brow icz
pisał: „Tymczasowość tego, co piszą, nie ulega w ątpliw ości: nie w yłow iłem
ani jednego tekstu, an i jednego autora, o którym m o żna by pow iedzieć, że
tu rozpoczyna się isto tn a praca, duchow a, stanow cza, św iadom a, nieoportunistyczna, n a długą obliczona m e tę ."6
To sam o też m ożna pow iedzieć o w iększości w ierszy z to m u Z rozmów
1955, w ydanego już w kraju, po pow rocie poety, pod koniec 1956 roku. Sam
tytuł zapow iada now y akcent: rozmowy, a w ięc dialogu, o który u p o m in ał
się Jastru n . W iersz Historia, w znaw iany przez poetę później jako św iadec­
tw o przem iany postawy, podejm uje je d e n z najw ażniejszych m otyw ów
m arksistow skiej krytyki i filozofii ów czesnej. S tosunkiem do historii, przez
którą miało być rzekomo ukąszone całe pokolenie pow ojenne (a przynajmniej
„kuźniczan"), tłum aczono różne koleje losu, u p ad k i i w zloty pisarzy oraz
intelektualistów , którzy dośw iadczyli w ojny i rew olucji. Z arów no w ZSRR,
jak i w Polsce w latach po śmierci Stalina, m otyw historii jaw i się jako tem at
z jednej strony rozgrzeszający tych, którzy się w n ią zaangażow ali, a z drugiej
strony jako w artość, niezbędny składnik filozofii, k tó rą należy odkłam ać,
nadać jej now y sens, uw olnić z mitów, w y p aczeń fałszyw ych bóstw. Ten
6 W. G om brow icz: D zien n iki 1953 — 1956. Paryż 1982, s. 268.
w iersz dobrze oddaje ów czesne dyskusje, bardziej ideologiczne niż scjentystyczne. Poeta odrzuca trak to w an ie historii jako ciągu praw idłow ości i pro­
cesów nieuniknionych, jak to m iało miejsce w stalinowskiej wersji m arksi­
zm u. Odrzuca też, podobnie jak to czynili inni młodzi marksiści, traktow anie
h istorii jako z g ru n tu niem oralnej. Jeszcze w stylu ów czesnych publikacji,
ta k ch ętn ie posługujących się językiem prasy, pisze:
Nie, nie je ste m aż ta k naiwny,
bym historii, niczym ro zp asan em u dygnitarzow i,
zarzucał n iem o raln e p row adzenie się.
W iem : n ie będzie się biła w p apierow e piersi
i nie zo stan ie p rzeniesiona
n a podrzędniejsze stanow isko
n a prow incję.
To jest jeszcze styl z lat 1948— 1953, ciężki, sprozaizowany, naszpikowany
frazeologią, uproszczoną antropomorfizacją (przyrównanie historii do dygnita­
rza bijącego się „w papierow e piersi" itd.). Skądinąd wiersz ten m a charakter
rozrachunku, który odrzuca stanowisko tych m arksistów i politykowi, którzy
wołali, iż „kryterium m oralne historii nic nie znaczy", stanowisko uwalniające
ich od osobistej odpowiedzialności i prom ujące swoistą am nezję przeszłości.
O drzuca p o e ta „ d o d a tn i b ilan s su m ien ia", elim inujący popełnione „błędy
i w iny", odrzuca m odny wówczas rodzaj rozliczania, zrzucający całą w inę na
„grom ow ładnych i nieom ylnych" przywódców. Historię tworzą zwykli ludzie:
nie tylko tocząc wojny, b u d u jąc w ieże strzeliste
lecz także
m ów iąc
lub milcząc.
W tym k ieru n k u , tj. odpow iedzialności za h isto rię „nas sam ych", toczył
się ro z ra c h u n e k m ło d y ch pokoleń, k tó re przed p aździernikiem 1956 roku
i w pierw szych m iesiącach po n im — skłonne były n ad al wierzyć, iż n a stę ­
puje „pojed n an ie z histo rią", przyw racanie jej „porządku rew olucyjnego".
Pow iada poeta:
Teraz w łaśn ie jest ta k a chw ila
rad o sn eg o przejaśnienia,
gdy odżyw ają g odne tego
im iona, w izerunki,
spotykam y w zrokiem ich czyste źrenice —
i w każdym z n as coś odżywa.
C hwila obalenia m istyfikacji,
u jaw n ien ia słabości,
skupienia jedynie zw ycięskiej siły:
nie siły głośnych słów, p u staw y c h g estów —
siły św iadom ego,
obdarzonego zau fan iem ,
w ięc w zajem nie u fnego człow ieka.
Jest to więc jakby ideologia ponow nego przeżycia rew olucji (ciągłe w tych
kategoriach ujm uje W oroszylski system kom unistyczny), tym razem je d ­
n ak przeżycia głębszego, św iadom ego, rozw ażnego itd. Poeta przyznaje, iż
opiew ając po raz pierw szy historię (rew olucję), znał ją „zbyt słabo" i czynił
to „słow em m osiężnym , grzm otem n atrętn y m ". Co było m iędzy pierw szym
a drugim przeżyciem historii?:
później zw ątpiłem
i zau fałem znów, ale czujnie
Dopiero później m iało się okazać, ja k jeszcze daleko było poecie do o b a ­
lenia m istyfikacji ideologicznej, która ze św iadom ością H istorii niew iele
m iała w spólnego. Dopiero później, w kilka lat po 1956 roku, zam iast m o ­
tyw u poety uw ikłanego w procesy Historii, pojaw i się m otyw poezji jako
przeżycia L o s u . Na razie jesteśm y jeszcze przed progiem 1956 roku, a więc
jesteśm y jakby w drugiej fazie socrealizm u, bardziej dojrzałej, ale skłonnej
do tw orzenia m itów (gdyż daw n e były odrzucone zaledw ie połow icznie),
polegających na przyjm ow aniu z dobrą w iarą i zau fan iem radzieckiej o d ­
wilży jako zapow iedzi autentycznego odrodzenia ko m unizm u. Dla poety
oznaczało to przede w szystkim stopniow e u w aln ian ie się z poezji agitacyj­
nej i patetycznej, a łącznie z tym i ideologicznej, z ow ego „m y", które je d ­
n ak jeszcze pojaw ia się u W oroszylskiego, w yzbyw ania się daw nej poetyki,
zdom inow anej przez m ajakow szczyznę. Z m ajakow szczyzny pozostały już
tylko resztki, np. zwroty w stylu „Więc niechajże porwie bies je — ładnostki",
rym y typu „pretekst — poetę", definicje w rodzaju „Poezja to takie stw o ­
rzenie, co chodzi prosto, n ie pełza", m etafory „n a w y dm ach fantazji m o ­
krych". Odzywają się je d n a k jeszcze, ja k w cytow anym fragm encie, sfor­
m ułow ania prasow e i publicystyczne („zwycięska siła", „ujaw nianie słabości",
„obalenie m istyfikacji", „obdarzony zau fan iem " itd.). Więcej jest z poetyki
i języka B roniew skiego, ale B roniew skiego lirycznego i posługującego się
stylem potocznym , in k ru sto w an y m poetyzm em , specyficzną strofą. Praw ­
d ą jest, n a co zw rócił uw agę S. Barańczak, iż z a c z y n a s i ę k s z t a ł t o ­
w a ć o d m i e n n y m o d e l p o e z j i W oroszylskiego: „W yznaczają ten
m odel dw a p u n k ty opozycyjnego odniesienia. Z jednej strony pew ność, że
poezja n ie m oże być już gazetow ym «słowem m osiężnym i grzm otem n a ­
trętnym », m u si się stać spraw ą indyw idualnego n ak azu sum ienia. Ze stro­
ny drugiej — przekonanie, iż z tego sam ego pow odu poezji nie w olno
ugrzęznąć w estety zm ie."7
Nie sądzę jed n ak , aby ta form uła była w pełni słuszna. Owszem, odrzu­
cenie tego, co Flaszen w 1955 roku nazyw ał „liryką basem ryczącą", staje
się (z niew ielkim i w y jątkam i) bardzo w idoczne. N atom iast nie jest jeszcze
klaro w n e przekonanie, iż poezji n ie w olno „ugrzęznąć w estetyzm ie". Jaw i
się ono jako pogląd (por. wiersz Na dyplom.. . ), ale nie jako praktyka poetycka.
W ystarczy tu w spom nieć o w ierszach Nocny wjazd do Fergany, Cztery zimy,
Przyjdzie dzień (wiersz bez ty tułu), aby przekonać się dowodnie, iż Woroszyl­
ski poszukuje w latach 1954— 1955 i później poetyckich środków wyrazu,
poszukuje po p ro stu l i r y k i , z k tó rą w ziął niem al pełny rozbrat w okresie
1948— 1953. O dnajdziem y tu taj bez tru d u poszukiw anie urody słowa, ob­
razu , p ięk n ej frazy, sym bolicznej gry znaczeń, n ie d o p o w ie d ze ń ( Cztery
zim y ), b arw y i egzotyki (Nocny w jazd do Fergany, Księżyc nad Suchum i) itd.
A oto dow ody:
. . .W ięc — coraz wyżej, coraz wyżej!
Ja k w ślubnej sukni, drży w m im ozie
ciem ność. Za drżącą — sta ń — i wyjrzyj:
ta m — w dole —• niebo? Czy też — m orze?
Księżyc nad Suchumi
Przygodnym w ozem , po nocy, n a łebka
w jeżdżałem w zap ach b rzoskw ini i morwy.
W net o g arn ęła m n ie gęsta i lepka
ciem ność przed św itu . Nie zn ałe m jej mowy.
Nocny wjazd do Fergany
7 Cyt. za J. B an d ro w sk ą-W róblew ską: N ota biograficzna. W: W. W oroszylski: Poezje w ybrane...,
s. 125.
Gdyby nie potoczny i świeży zw rot „na łebka" (i rym „lepka") m ieliby­
śm y do czynienia ze stylem zw róconym k u urodzie św iata czy kreującym
jego urodę. Jeśli p o ró w n am y te dw a frag m en ty z fra g m e n ta m i w iersza
Historia (a pochodzą one z tego sam ego czasu), tym , co staje się rzeczyw istą
opozycją funkcjonującą w now ym m odelu poezji W oroszylskiego, jest zd e ­
rzenie m iędzy liryką „bez grzm otów n atrętn y ch ", ale jeszcze publicystycz­
ną, gazetow ą (choć to już publicystyka innego a u to ra m en tu , gdyż zam iast
praw d skandow anych pojaw ia się dyskurs), a tw órczością, k tóra m a n ife ­
stuje urodę wypow iedzi czysto lirycznej.
Tu tkw i klucz, k tó ry m oże n a m w yjaśnić p ó źn iejsze losy u tw o ró w W o­
roszylskiego.
Na razie tkw im y jeszcze w poezji nie w pełni dojrzałej, poszukującej w ła ­
snych środków w yrazu, ale odbijającej w spólne czy cudze style w ypow iedzi
(w idoczne są np. w lirykach podróżniczych Nocny wjazd do Fergany, Księżyc
nad S uchum i naw iązania do M ickiewicza, a także do G ałczyńskiego). Liczy
się jednak poszerzenie repertuaru stylistycznego, wychodzenie z patosu „słów
mosiężnych" i wyraźne jednak okrojenie polszczyzny gazetowej. Wiersze pisa­
ne w ZSRR stanow ią próbę ponownego debiutu, gdyż debiut Śmierci nie m a
został przez sam ego poetę odrzucony i zanegow any (w zbiorze Wybór wierszy
z 1974 roku pomieścił poeta tylko dw a wiersze z 1948 i 1951 roku). Ale i ten
ponow ny debiut, choć przecież lepszy i barwniejszy, tru dno uznać za „własny
głos poety". Pisał Gałczyński, iż „potrzebny jest czas na dojrzewanie". Poezja
Woroszylskiego tę m aksym ę egzemplifikuje w stopniu szczególnym.
III
Zalążkiem poezji losu staje się w iersz bez tytu łu , z trzem a gw iazdkam i,
które tu są znakiem m ilczenia. Zacytujm y go w całości:
Nie w racaj do m iasta dzieciństw a,
nie znajdziesz go tam , gdzie stało,
rzeka d zieciństw a czysta
zm ąconą bełkoce falą.
Po alejach posępnych
pędzą obce posągi,
po ulicach odśw iętnych
brzęczą obce piosenki.
Ani chwili wytchnienia
wśród makiet i manekinów.
Kto mowę twą znał — oniemiał,
kto patrzył ci w oczy — zginął.
Ach, zostaw to! Spiesz na dworzec,
z któregoś już raz odjeżdżał,
gdy w prochem pachnącym mrozie
leżał otwarty na przestrzał.
Dziś dzwonią tam kopytami
trzej jeźdźcy innego narodu
i kłują ciebie pikami,
i mówią, że nie ma powrotu.
Idzie tu ta j oczywiście o G rodno, m iasto dzieciństw a i w czesnej m łodości
poety, odw iedzone po k ilk u n astu latach, m iasto, do którego już nie m a po­
w rotu: to stw ierdzenie tw orzy k lam rę utw oru, pierw szą i ostatn ią linijkę
w iersza. M otyw dzieciństw a będzie w racał w późniejszych utw orach jako
pow rót do źródeł poezji i w łasnego języka, tu taj jest m otyw em dram atycz­
n y m : m ia sto d z ie c iń stw a ju ż n ie istn ieje, je st m ia ste m obcym , w rogim ,
z k tó reg o p o n o w n ie trzeba w yjeżdżać. Je st to w iersz przynoszący obraz
sowieckiej rzeczyw istości: posępnej, pełnej „m ak iet i m anekinów ", z posą­
gam i w odzów rew olucji, z zatarty m i śladam i polskości. R om antyczna, bal­
ladow a stylizacja „trzech jeźdźców [...] kłujących pikam i" odnosi się do
p o m nika, sym bolizującego już „inny n aró d ", obcy i w rogi tem u, co stan o ­
w iło niegdyś c h arak ter m iasta. „Czysta rzeka dzieciństw a" jaw i się jako
m ę tn a i bełkotliw a fala. Je st to w iersz bardzo przejrzysty nie tylko w swej
w ym ow ie, doborze obrazów i aluzji, ale i w w arstw ie lirycznego zw ierzenia,
przyjm ującego form ę dialogu, n a p o m n ie ń skierow anych do siebie samego:
„nie w racaj", „n ie znajdziesz", „zostaw to", akcen tujących niem ożność
jakiegokolw iek odnalezienia się w obcym świecie „m akiet i m anekinów ".
To w ażny u tw ó r dla poety, który n iebaw em zazna w ielu innych dośw iad­
czeń alienacji i bezradności. M yślę tu szczególnie o w ierszu Miasto z końca
1956 roku, stanow iącym zapis w ydarzeń budapeszteńskich.
Oba w iersze, choć je dzieli d ystans czasu (skądinąd tylko jednego roku,
ale w ydarzen ia 1956 roku, d ram atyczne i gw ałtow ne, w prow adziły ogrom ­
n e przyspieszenie czasu), są do siebie podobne jako teksty nie tylko antysowieckie, ale i podejm ujące te m a t sam otności i alienacji. I oba są podobne
przez pew n ą w strzem ięźliw ość ocen i kom entarzy: tu taj dokonuje się is to t­
ny przełom , jeśli pam iętam y, iż w latach 1948— 1953 w ystępow ał poeta nie
tylko w roli piewcy, ale i przede w szystkim nam iętn eg o oskarżyciela. M ożna
powiedzieć, iż w iersze W oroszylskiego (podobnie ja k jego w sp o m n ien ia)
w y c i s z a j ą s i ę . I nie jest to tylko spraw a cenzury, konieczności p o słu ­
giw ania się m ow ą nie w prost, k tó ra od 1957 roku, roku od w ro tu od p a ź­
dziernika, likw idacji „Po prostu", staje się m ow ą codzienną polskiej lite ­
ratury n a długie lata. W w ierszu Cisza (w chodzącym w skład Z rozm ów
1955) pisze poeta:
Prawom przyrody powolni,
nie potrafimy być burzą nieustającą,
nocy niepokojem ciągłym —
o świcie
szukamy ciszy.
Przem aw ia w n im jeszcze w im ien iu pokolenia „zb u ntow anych", pod o b ­
nie ja k w w ierszu zaczynającym się od słów: „I cóż n a m zostało? Im ię ...".
Owo w yciszenie to nie tylko spraw a „praw w iek u " i nie tylko spraw a z ała­
m ania się wiary, o czym m ów i te n oto frag m en t w iersza:
Nasze słowa największe najświętsze
jak chorągwie rozdarte na wietrze
Nasze słowa gromy bez echa
świst powietrza w rozdartych miechach
strun rdzewienie i szept zaniechaj.
To spraw a w zrastającego w ew nętrznego przekonania, iż poezji nie m ożna
łączyć z p rogram am i ideologicznej i politycznej w alki, tw orzącej podziały
m iędzy ludźm i. Stąd w cytow anym fragm encie ów nakaz: „zaniechaj". Po­
ezja staje się stopniow o dla W oroszylskiego św iadectw em w łasn y ch prze­
żyć, przem yśleń, staje się zarazem próbą p o szukiw ania w łasnego stylu,
odm iennego od daw nych i w spółczesnych konw encji. I tu taj chyba tkw i
istotny sens październikow ego przełom u, jeszcze nie całkiem uśw iad o m io ­
ny, ale pojaw iający się już jako pew ien nakaz w ew nętrzny: bycia sobą, a nie
rzecznikiem takich czy innych generacyjnych i ideologicznych racji. Paź­
dziernik 1956 jest w poezji W oroszylskiego (św iadka, uczestnika rew olucji,
a także ofiary sowieckiej interw encji w B udapeszcie) czymś więcej niż
krajow e „trzęsienie ziem i". Poeta poznał już zbyt dobrze stalinizm w ZSRR,
aby słynne przem ów ienie C hruszczow a było dla niego czymś w rodzaju
praw d nag le odkrytych, w strząsających. W jedynym w łaściw ie październi­
kow ym w ierszu poety, już w spom nianym , pt. Miasto, nie m a ani akcentów
rozrachunkow ych, an i akcentów p ro testu przeciw ko ingerencji sowieckiej,
b ru ta ln ie kończącej w ęgierską rew olucję. Pojawia się tutaj spokojna, gorzka
form uła osobistego św iadectw a, zam knięta w czasow nikach „wiedzieć i w i­
dzieć". Ten w iersz jest w łaściw ie tylko w yrazem dopełnienia tego, co poeta
już w cześniej w idział i w iedział, stąd zaczyna się od stw ierdzeń:
Więc jeszcze tego było trzeba,
w ięc jeszcze to w pam ięci zmieszczę:
o dłam ki strzaskanego nieba
d ep tać bezrad n ie w obcym mieście.
A naforyczne „W ięc jeszcze to ..." sygnalizuje w yraźnie jakby dalszy ciąg
i dopełnienie zdobytych już doświadczeń i wiedzy, prowadzących do ideowej
klęski i b ezradności poety. Stąd m etafo ra „strzaskanego nieba", które trze­
ba jed n a k będzie „skleić" i w któ re trzeba będzie ponow nie uwierzyć, choć
będzie to „niebo z anio łam i" (w które, jak w iadom o, uw ierzyć najtrudniej).
W listopadzie 1956 roku w raca poeta z B udapesztu do kraju, w którym ,
jak się w ydaw ało, dokonuje się pokojow a i rozw ażna rew olucja antystalinow ska, prow adząca do pow stan ia „dem okratycznego socjalizm u" i „pol­
skiej drogi do socjalizmu", oznaczających uwolnienie się z m odelu radzieckie­
go i dom inacji ZSRR. Podobnie jak Jugosławia, Polska nie poparła interwencji
sow ieckiej w B udapeszcie i, jak pisała niekom unistyczna prasa francuska,
le g o m ulkism e zapow iadał p ow stanie zupełnie now ej form acji w obrębie
p a ń stw kom unistycznych. Podobne nadzieje, acz ostrożne, żywiła paryska
„K ultura" i „W olna E uropa", a także niem al cała polska lewica in te lek tu ­
alna, sku p io n a w okół „Po p ro stu " i innych pism oraz u g ru p o w a ń instytucji
i organizacji społecznych. W ydaw ało się, że jest to proces nieodwracalny,
m ający ta k silne w sparcie społeczeństw a, iż realn a staw ała się gruntow na
reform a system u, bez gw ałtow nych w strząsów i anarchii życia publiczne­
go. Po raz pierw szy (i po raz o statn i) społeczeństw o udzieliło spontanicz­
nego poparcia pierw szem u sekretarzow i p artii i całem u n u rto w i rew izjoni­
stycznem u n a różnych szczeblach władzy.
W oroszylski należał w tym okresie do grupy „w ściekłych". Tym epitetem
określona została form acja publicystów, pisarzy, filozofów i działaczy, zw ią­
zan a z październikow ym przełom em , a zw łaszcza z „Po prostu". Wierszy
pisze wówczas niewiele, w ystępuje przede w szystkim jako publicysta. Z ko ń ­
cem 1956 roku, tu ż po pow rocie z B udapesztu, zostaje re d a k to re m n a ­
czelnym „Nowej K ultury". Jest n ad al pisarzem partyjnym . Jego postaw ę
najpełniej oddaje to m publicystyczny Powrót do kraju (zaw ierający m .in.
D ziennik węgierski). W arto tu w spom nieć, iż paryska „K ultura" odnotow ała
życzliwie jego arty k u ł o konieczności n aw ią z a n ia dialogu z lite ra tu rą
em igracyjną8.
Czy był pisarzem przełom u październikow ego? Z pew nością tak, ale
przede w szystkim jako publicysta i red ak to r „Nowej K ultury", k tó ra zm ie­
niła swój d aw ny stalinow ski i zachow aw czy profil. W m niejszym stopniu
jako poeta, wów czas bow iem n a p lan pierw szy w stępuje m łoda poezja,
prom ująca odm ien n e wzorce liryki, w yjąw szy poezję B ohdana D rozdow ­
skiego, m ającą w ów czas ch arak ter ideologiczno-retoryczny. M łoda poezja,
odcina się zresztą w yraźnie od ideologicznych i m oralnych ro zrachunków
starszych poetów, szczególnie od „pryszczatych", jako m łodego pokolenia
debiutującego w PRL w roli piew ców system u. Przed po etam i pokolenia
W oroszylskiego stan ął w ogóle problem ponow nego deb iu tu . N iektórzy
twórcy przerzucili się (jak B raun czy B ratny) n a prozę, inni, jak M andalian, Miller, Gruszczyński, W łodek, Hołda, przestali pisać lub n a dłuższy
czas zam ilkli. W spom niałam już, iż W oroszylski poszukuje jako poeta sw o­
jego stylu. W ydany w 1956 roku tom ik Z rozmów 1955 zapow iada zm ianę
postaw y i po części odchodzenie od daw nych wzorców, ale tru d n o byłoby
uznać go za w ybitne zjawisko artystyczne. Podobnie m a się spraw a z w ier­
szami napisanym i w okolicy października 1956 i popaździernikow ym i.
C hybionym tek stem jest p oem at-reportaż Deszcz m d M a zu ra m i czy np.
w iersz Gdzie budowa z kopyta rwie. W łaściw ie ilu stru ją one zjaw isko w yczer­
pania się poetyki „obrazka realistycznego" z ideologicznym kluczem i k o ­
m entarzem . M im o w szystko lepsze były w iersze-reportaże z budów PRL.
W ydaje się, iż oba teksty pow stały po pow rocie z ZSRR, w w akacyjnym
okresie 1956 roku. Są one pew nym św iadectw em krytycyzm u poety, ale nie
są to wiersze, któ re potw ierdzałyby form ułę Zieniewicza, piszącego, iż
„przyglądając się tek sto m [W oroszylskiego — T.W.] bez tru d u zauważymy,
jak są zbudow ane. Ich najm niejszą jed n o stk ą, p o dstaw ow ym elem entem
jest zapis Wzięcia Udziału. Do tej kw estii w szystko odsyła. W oroszylski
notuje «sceny rodzajowe» XX w ieku, które zdan iem krytyka m ają p ro ­
8 Z. Bronccl: Perspektywy dialogu. „K ultura" [Paryż] 1956, n r 11, s. 26.
w adzić do «bardzo g w ałtow nych gestów, zm ian poglądów, szam otaniny
duchow ej»."9 Otóż, nie zaw sze tak jest i tak było w poezji Woroszylskiego.
N ajlepsze w iersze z lat 1955— 1956 stanow ią raczej zapis uciszenia w iel­
kich em ocji i „gw ałtow nych gestów ". Pojawia się elem ent dystansu, ironii,
gorzkiej refleksji, a przede w szystkim dążność do bycia sobą, bez, jak pisał
M ajakow ski, „przydeptyw ania gardziela w łasnej pieśni".
To w łaśn ie, jak sądzę, stanow i najbardziej zn am ienny sym ptom przeło­
m u : jeśli w y stąp i jako p oeta em ocji i gw ałtow nych gestów, będzie to już
spraw a w łasn eg o przeżyw ania i oceny św iata. M ożna powiedzieć, iż tw órca
przyjął jak b y p o staw ę szekspirow skiego b ohatera, pow iadającego: „Teraz
m n ie w szystkie czary opuściły, i oprócz w łasnej n ie m am innej siły, a ta jest
sk ro m n a." Jeszcze w w ierszach tego okresu działają „czary", ale już poja­
w ia się m o ty w (w sp o m n ian y przy analizie w ierszy o G rodnie i B udapesz­
cie) L o s u , który — j ak pisał w 1981 roku — „byw a tylko m ó j i bywa
n a s z , i n ie zaw sze w arto tropić granicę m iędzy jed n y m a d ru g im "10.
Do tego m o ty w u L o s u należy pochodzący z 1957 roku w iersz Strachy
o człow ieku, który:
Otumaniony, spłoszony, rozdarty,
boi się wojny, powietrza i ognia,
boi się Boga, boi się Partii,
boi się brata, sąsiada, przechodnia.
[ ...................................................... ]
Jeśli jest ptakiem zdradzą go skrzydła,
Jeśli jest drzewem — wydadzą konary.
Boi się Żyd, bo podobny do Żyda.
Dziecko — bo małe. Starzec — bo stary.
W iersz zbudow any jest z antynom ii, przeciw staw iających ideologiczne
oceny człow ieka jako „pan a w szelkiego stw orzenia", istoty „pięknej",
„d u m n ej", „w ielkiej", „silnej" — dośw iadczeniu, które tem u przeczy jako
dośw iadczeniu „w ieków " i codzienności. Przypomnimy, iż jeszcze dw a lata
w cześniej głosił W oroszylski ideał m ęskiej prawdy, z której przebija m ło­
dzieńcza i ideow a w iara w odrodzoną rewolucję i jej przyszłość. Przez tek9 A. Zieniewicz: W stęp...
10 W. Woroszylski: Poezje w yb ra n e..., s. 9 —10.
sty w yrażające bezradność i alienację sam ego poety (por. Miasto) prow adzi
już droga do w ierszy w łączających m otyw egzystencjalistyczny, m otyw
człow ieka bojącego się p rzede w szy stk im „w łasnej w zgardzonej in ności".
Z pew nością te n w iersz zam yka okres w iary i ro zrachunków ideow ych
bardzo silnym akcen tem pesym istycznym . I jeśli późniejsze w iersze sta n o ­
w ią zapisy „szam otaniny duchow ej", nie tylko je d n a k em ocjonalnej, ale
także intelektualnej, będzie to już bardzo w yraźnie z a p i s „odstępstw a,
odtrącenia", aniżeli zapis uczestnictw a i fascynacji d ążeniam i zbiorowości.
Będzie to z pew nością zapis p r y w a t n o ś c i i w łasnej mowy, n a w e t jeśli
koresponduje ona z d ążeniam i i ru ch am i w spólnot. Dla w ielu poetów i p i­
sarzy przełom październikow y polegał przede w szystkim n a poszukiw aniu
w łasnej m iary ocen, w idzenia i przeżyw ania rzeczyw istości, w łasnej p o e ty ­
ki i języka. M im o iż Październik przyniósł rozczarow anie i skończył się k lę ­
ską reform y ideologii oraz system u, otw orzył je d n a k n a trw ałe drogę ku
w artościom jednostkow ym . Dla w szystkich poetów, którzy tego chcieli.
CZĘŚĆ TRZECIA
PO PRZEŁOMIE
1956 ROKU
„JA CHCĘ PRZYBLIŻYĆ BRAK,
NIEOBECNOŚĆ..."
i
W program ie n au czania oraz w przeznaczonym dla m atu rzy stó w podręcz­
niku Literatura współczesna 1 zabrakło poezji M ieczysław a Ja stru n a . W róż­
nych innych b ilansach i an k ietach n a te m a t pow ojennej lite ratu ry krajow ej
nazw isko M ieczysław a Ja stru n a pada rzadko lub w ogóle go nie m a. Nie
w znaw ia się też tom ików poety an i jego esejów. W ten sposób dla m ło d ­
szych generacji czytelników te n w y b itn y tw órca staje się p o etą n iem al
zapom nianym , należącym do m artw y ch k art literatu ry PRL. Czyżby działał
tu m echanizm selekcji n a tu ry politycznej, podobny do tego, jak i w y stęp o ­
w ał w la ta c h , kiedy p ro m o w a n o tw órczość „jed y n ie słu sz n ą "? A lbo m e ­
chanizm ocen, oparty n a k ryteriach tak zw anej w ynalazczości artystycznej
i językowej, elim inujący poetów nie-w ynalazców ? Od 1955 roku J a stru n
jako poeta toczył swój tru d n y „dialog z p raw d ą" i te m u ideałow i pozostał
w ierny aż do śm ierci w 1983 roku. Nie m a powodów, aby jego poezję w p i­
sywać w ow ą m artw ą kartę. Praw dą jest, iż w racając do źródeł swej p rze d ­
w ojennej twórczości, nie stw orzył now ej szkoły poetyckiej, ale k ry teriu m
wynalazczości, n o w ato rstw a za w szelką cenę byw a zaw odne. Ja stru n , w y ­
korzystując różne form y w iersza klasycznego i w olnego, pozostał w ierny
1 B. C hrząstow ska, E. W ieg andtow a, S. W ysłouch: Literatura współczesna. Podręcznik dla klas
m aturalnych. P oznań 1992. N ajbardziej w artościow e prace o poezji J a s tr u n a sta n o w ią ro z p ra ­
wy: J. L ukasiew icz: M ieczysława Jastruna spotkania w czasie. W arszaw a 1982; J. B łoński: Poeci
i inni. K raków 1956; A. S an d au er: Poeci trzech pokoleń. W arszaw a 1955.
zasadzie nieprzekraczania pew nych granic w sferze języka i stylu poetyc­
kiego. Nie pisał w ięc anty-w ierszy, nie stosow ał m odnych np. neobarokow ych stylizacji, im itacji żywiołu m ow y potocznej, argotycznej czy wiwisekcji
m ow y oficjalnej. O bracał się w kręgu polszczyzny literackiej, respektując jej
stru k tu ry i normy. Jego w ynalazczość w iąże się przede w szystkim ze sferą
sem antyki. Ogólnie rzecz ujm ując, Ja s tru n był poetą na w skroś m etafi­
zycznym , n a to m ia st stosując pojęcia n a tu ry psychologicznej, m ożna go
n azw ać poetą dośw iadczeń w ew nętrznych, jak sam m ów ił o sobie obrazo­
w o i trafn ie — o g r o d n i k i e m w n ę t r z a , traktującym poezję jako sztu ­
kę psychopoznaw czą. Niekiedy zżym ał się na krytyków, iż interesow ali się
n ad m iern ie filozofią jego poezji, podczas gdy sfera w artości poetyckich,
artystycznych pozostaw ała w cieniu in terpretacji i analiz jego utworów.
J a s tru n był poetą w yczulonym n a urodę słowa, zdania, obrazu i tę sferę
tra k to w a ł jako niezw ykle w ażki składnik swej twórczości. Poezja była dla
niego tru d n ą sztu k ą znaczeń. Był tw órcą w yrafinow anym , cyzelującym
zarów no d ro b n e składniki w iersza, jak i jego całościową stru k tu rę. Z jednej
strony był p oetą refleksji, filozoficznego dyskursu, z drugiej — poetą szcze­
gółu, drobiazgu, ko n k retu . Pisał:
A je d n a k szczegół: skrzydło ptaka, p łatek śniegu
I ucho igły albo igła w ażki
Je d n ak ż e w ażn e są, zan o tu j szczegół,
Ja k ten, co został ze św ietnego fraka,
G uzik w sieroctw ie sw oim śm ieszny, zbyt poważny.
Milczące monologi
Był, ja k ju ż w sp o m n iałam , poetą w n ętrza. I zap ew ne dlatego jego próby
z aangażo w an ia poezji w w ielkie lub pozornie w ielkie spraw y historii i rz e­
czyw istości okazały się, poza w ierszam i okupacyjnym i, raczej n ieudane.
W c h w ila c h p o lsk ic h p rzeło m ó w J a s tru n , choć reag o w ał n a nie szybko
i z p asją (por. np . w iersz W płom ieniach), nie odegrał tej roli, jak ą odegrali
in n i poeci. Nie był, k rótko m ów iąc, poetą politycznym , czytanym i cyto­
w a n y m w ow ych m o m e n ta c h . I pew nie dlatego n ie znalazł u zn an ia a u to ­
rek Literatury współczesnej. N ajlepsze w iersze J a s tru n a to w iersze z g a tu n ­
ku cichej lektury. Tej poezji sprzyjał i sprzyja odbiór indyw idualny, czas
m ed y tacji, stw arzający m ożliw ość sk u p ien ia się w kręg u refleksyjnej
i czystej liryki, której obce są k o stiu m y czy m aski, ale także n ad m iern a
eksp resy w n o ść i szczerość. Jak o „ogrodnik w n ę trza " n ap isał J a stru n
w iele św ietn y ch utw orów , w śró d n ic h liryk Żyje we m nie, w y d an y w to ­
m iku Wiersze z jednego roku (1981).
II
ŻYJE WE MNIE
U m arła żyje w e m nie
biała w ciem ności nocy
jak przez szkło zam glone
w idzi w ogrodzie ak w ariu m
nie istniejący dom Jej kroki
jej dotyk n a m etalu klam k i
jej porzucona czarna rękaw iczka
n a stoliku grzebień k lam ra do w łosów
M inęło trzydzieści lat
Żyjąca w czasie bez przestrzeni
w coraz bardziej obcym m ieszk an iu
z am k n ięta w skorupie orzecha
pam iętająca d n i m in io n e
któ re przypom inają pestk ę w w iśni
Na D alm atyńskim brzegu
czerw one w n ętrze g ra n a tu
Św iat aloesu o tw iera się
na nieśm ierteln o ść
Wiersz te n odzw ierciedla Jastru n o w y ideał poezji jako sztuki p rz ełam u ją ­
cej nietrw ałość, a w jego obrębie ideał p r z y b l i ż e n i a b r a k u , o którym
pisze — porów nując się z O rfeuszem w w ierszu Portret nieznajomego:
Jeśli to p raw da, że budził kam ien ie
I rybom d aw ał głos, i m iędzy b estie
Piekielne w chodził, d źw iękiem sybillicznym
Ich dzikość osw ajając, że ja k przez sen
Szły za n im pełne ciszy i słodyczy,
To cóż zostało m i? Ja chcę przybliżyć
Brak, nieobecność, n ap ełn ić je bytem ,
Śm ierć uniew ażnić.
W iersz Żyje we m nie stanow i kontynuację m otyw u częstego w poezji J a ­
stru n a: śm ierci osób poecie bliskich. M otyw ten realizuje się w jego poezji
o d m ien n ie niż u innych poetów. Nie idzie tu taj o poezję, która, poczynając
od Trenów K ochanow skiego, a kończąc n a w ierszach K am ieńskiej, pisanych
po śm ierci m ęża, J a n a Śpiew aka, jest zw iązana gatunkow o z trenem , ra p ­
sodem , la m e n te m , ale o poezję opartą na poetyce w spom nienia, portretu,
w izerunk u , odtw arzającego po latach osobę zm arłą. W liryce w sp o m n ie­
niow ej, utrw alającej pam ięć osoby bliskiej, fu nkcjonują z reguły dw a plany
czasow e: czas w sp o m in an ia (przeżycia) tożsam y z czasem pisania wiersza,
ow o praesens liryki, jej czas nadrzędny, oraz czas w spom inany, który przyj­
m u je zazw yczaj form ę czasu przeszłego. N iekiedy zastępuje go praesens
historicum , unaoczniający i przybliżający chw ile przeszłości i obraz osoby
ew okow anej. W w ierszu J a s tru n a jest inaczej.
Przyszły b io g raf J a s tru n a dotrze zapew ne do tego, kim była osoba ewokow ana. W analizie tego w iersza nie m a to w iększego znaczenia. M ożna się
jedynie dom yślać, że była to kobieta bliska poecie, lecz tw órca zachow uje
p e łn ą dyskrecję, n ie przyw ołuje n a w e t jej obrazu, ani jakichkolw iek cech
w ew n ętrzn y ch czy zew nętrznych. Tajem nicza zm arła ukazuje się w ciem ­
nościach nocy niby zjawa: biała. W pierw szej części w iersza poeta operuje
tylko d w o m a b arw am i: bielą i czernią, co z jed n ej strony w ynika z pory
w id zen ia (noc), a z drugiej — z sym boliki b arw (biel — życie, czerń —
śm ierć) i zasady k o n trastu , stanow iącego w ażny składnik stru k tu ry tego
w iersza. Idzie n ad e w szystko o oksym oroniczne zestaw ienie: „um arła" —
„żyje"; [u m a rła ] — „w idzi"; [w idzi] — „n ie istn iejący d om ", a dalej,
w n astę p n e j strofie: [um arła] — „żyjąca"; [um arła] — „pam iętająca".
Zdanie pierw sze, kluczow e, „u m arła żyje w e m n ie", n a pierw szy rzut oka
„w ydaje się" n o rm aln e, logiczne, podobne do w ypow iedzeń typu: „X, cho­
ciaż zm arł, żyje w m o im w sp o m n ien iu , w mojej pam ięci". Człon okolicznikow y „w e m n ie " zdaje się zaw ierać taki, b an aln y sens. Ale poeta nie m ów i
nic o w sp o m n ien iu . Nie m ów i też nic o czasie w spom inanym , dopiero po
pierw szej strofie pojaw i się zdanie: „M inęło trzydzieści lat". M ożna by owo
przem ilczenie czasów trak to w ać jako rodzaj elipsy, niedopow iedzenia,
przem ilczenia, czyli zadow olenia się tylko ogólną konstatacją: „um arła żyje
w e m n ie " (tj. w m o im w sp o m n ien iu ). Je d n a k w czw artym w ersie pojawia
się przedziw ny czasow nik: „widzi", przedziw ne praesens w 3 osobie w m iej­
sce „widzę [ją]" lub też w miejsce form y czasu przeszłego „w idziała". M ię­
dzy w ypow iedzeniem : „ u m arła żyje w e m n ie " a w y p o w iedzeniem „w idzi
w ogrodzie ak w ariu m " pow staje konflikt sem antyczny. W szak czasow nik
„w idzi" odnosi się do pod m io tu „u m arła", k tó ry je st im iesłow em czasu
przeszłego dokonanego. W zestaw ieniu ze zdaniem z w ersu czw artego
„[um arła] w idzi w ogrodzie" pozornie logiczne zdanie pierw sze „u m arła
żyje w e m n ie" (tj. w m oim w spom nieniu, pam ięci, duszy) n ab iera innego
znaczenia. Pow staje ciąg zd ań z form am i praesens: „U m arła żyje", „u m arła
— w idzi". Form y 3 osoby czasu teraźniejszego (a dalej w drugiej strofie
form y im iesłow ow e czynne „żyjąca", „pam iętająca") nie stan o w ią tutaj
tzw. praesens historicum, ale praesens o funkcji om nitem poralnej, a zarazem
m etafizycznej. Sens pierwszej części w iersza jest m niej więcej taki: u m arła
żyje n a d a l i w idzi rzecz k o n k re tn ą , m a te ria ln ą , w ogrodzie ak w ariu m ,
w idzi też nie istniejący dom , w idzi to w szystko „jak przez szkło zam glone",
a więc niew yraźnie. Poeta pełni tutaj funkcję m e d iu m ...
N astępne w ersy pierwszej strofy, poczynając od w ypow iedzeń n o m in a l­
nych „Jej kroki, jej dotyk", prezen tu ją tekst, w którym ulegają zaw ieszeniu
relacje czasowe (brak tu form osobow ych czasow nika). Tego typu w ypo­
w iedzenia służą często opisowi, tu taj opis m a funkcję szczególną. O becność
zmarłej zaznacza się przez wrażenie, odczucie ruchu: wyrazy „kroki" i „dotyk"
to rzeczow niki czasow nikow e (por. „kroczyć" i „d o ty k ać"; im iesłó w
„porzucona" od czasow nika „porzucić" zaw iera ju ż bardzo dobitny akcen t
czynnościowy. W n orm alnym tekście te w ypow iedzenia m iałyby obudow ę
czasow nikow ą typu „słyszę jej kroki", „w idzę porzuconą rękaw iczkę" itp.
Ale poeta tylko raz użył form y osobowej, zaim kow ej „we m nie". Jego re la­
cja skupia się nie n a nim , ale n a osobie ew okow anej, n a n i e j . J a s tru n
pozostaje w ięc w cieniu, aby tym bardziej uw y d atn ić n iem al fizyczne o d ­
czucie obecności zmarłej. Biała „zjaw a" ulega m aterializacji, w pierw dzięki
w rażeniom ruchow ym (kroki, dotyk klam ki), a n a stęp n ie w sk u tek przy­
w ołania przedm iotów zw iązanych ze zm arłą: czarnej rękaw iczki, grzebie­
nia, klam ry do włosów. Są to akcesoria typow o kobiece, a pew ien ich n ie ­
ład (porzucona rękaw iczka i porzucone czy pozostaw ione n a stoliku przybory do w łosów ) potęguje w rażenie kobiecej obecności. M ożna sobie n a
podstaw ie tych szczegółów w yobrazić kobietę opuszczającą w pośpiechu
pokój. Je st to opis bardzo dyskretny, ale zarazem — w sw oich nied o p o w ie­
dzeniach i szczegółach — zmysłowy.
W róćmy jeszcze do oksym oronicznego ciągu: „um arła" — „żyje", „widzi";
[w idzi] — „nie istniejący dom ". Ja k już w spom niałam , ta część u tw oru nie
jest (w brew logice) tylko ew okacją przeszłości, jakiegoś zapam iętanego
m o m e n tu i sytuacji. To sam a przeszłość trw a nadal, oczywiście w e w nętrzu
poety, w przeżyciu poetyckim , które m a „śm ierć uniew ażnić", „przybliżyć
b rak". Poeta odczuw a obecność bliskiej m u niegdyś osoby i ona sam a —
żyjąc w nim — widzi przeszłość, a więc i dom, którego już nie m a. Czasownik
„w idzieć" je st ściśle zw iązan y z pojęciem „żyć", w chodzi w jego blok
sem antyczny, jako przejaw życia. Skoro u m arła żyje nadal, to ciąg form
w erbalny ch m ających znaczenie praesens staje się „logiczny". Pierwsza
strofa przynosi skonkretyzow aną wizję b o h aterk i utw oru.
Po tym fragm encie n astęp u je zdanie: „M inęło trzydzieści lat". Ta sucha
k o n sta ta c ja n a b ie ra szczególnej wymowy. O kreśla czasow ą odległość
m o m e n tu ew okow anego i otw iera now ą część w iersza, która m a charakter
poetyckiego k om entarza, refleksji uogólniających, w prow adzających zara­
zem in n y ogląd „żyjącej". Otóż żyje ona, ale w czasie b e z p r z e s t r z e n i ,
należąc do św iata coraz bardziej obcego (por. m otyw nie istniejącego już
d o m u ). Żyje w świecie, którego ju ż nie m a, i w e w n ętrzu poety, gdyż taki
sens m a m etaforyczne w ypow iedzenie „zam knięta w skorupie orzecha"
(por. zw roty „Zam knąć się w sobie, zam knąć się niby w skorupie orzecha").
M etaforyczny orzech oraz pestka w iśni służą tutaj w yrażeniu z jednej strony
m aleńkości owej przestrzeni, jak ą zajm uje „żyjącą", a z drugiej strony jej
trw ałości i „tw ardości" (por. zwroty potoczne „orzech trudny do zgryzienia",
„tw ardy ja k orzech", „tw ardy ja k pestka w iśn i"). Chwile m inione stają się
w pam ięci p o d obne do owej pestki, tw ardej i trw ałej, tkwiącej w środku
n ie trw a łe g o m iąższu . Przypom nijm y, iż J a s tr u n n azy w ał siebie „o g ro d ­
n ik ie m w n ę trz a " . M e ta fo ra ta w iąże się z b ard zo częstym m otyw em
o grodu, ale n ie tego w io sen n eg o , k w itn ąceg o , lecz ow ocującego, ko ja­
rzonego często ze „strefą ow oców " (por. to m ik Strefa owoców z 1964 roku).
W śród zesp o łu p o ety ck ich ak ceso rió w i słów -kluczy tego poety owoce
zajm u ją m iejsce szczególne i ze w zg lęd u n a częstość w y stęp o w an ia oraz
n a swoje funkcje sem antyczne stanow ią kom p o n en ty obrazów poetyckich
lu b p e łn ią fu n k cję sym boli. Zw róćm y u w ag ę n a pojaw iające się w a n a li­
zo w an y m tek ście słow a: „orzech ", „w iśn ia", „ g ra n a t". Dwa pierw sze
p rzy w o łu ją pojęcie „ tw a rd o śc i", n a to m ia s t trzecie n aw ią zu je do opisu
św ia ta re a ln ie istn iejąceg o , tu i teraz p o ety (otw arty, soczysty g ra n a t
sym bolizu je p e łn ię życia):
Na D alm alyńskim brzegu
C zerw one w n ętrze g ran atu
Świat aloesu otw iera się
n a nieśm iertelność.
Ten fragm ent naw iązuje do graficznie w yeksponow anego zdania „M inęło
trzydzieści lat", które z jednej strony podkreśla odległość czasow ą (w skali
ludzkiej dużą) ew okow anych „chw il m inionych", a z drugiej lokalizuje
czas poetyckiego przeżycia. F ragm ent ten bow iem w prow adza lokalizację
przestrzenną: owo przeżycie dokonuje się w Dalmacji, przy czym nie idzie
tu o określenie niezwykłości czy urody m iejsca, ale odległości przestrzeni.
Oto wizja osoby zmarłej, lecz żyjącej we w n ętrzu poety, ukazuje się po
upływ ie długiego czasu i w m iejscu dalek im , w c z a so p rzestrz en i realnej
i otw artej — w przeciw ieństw ie do wcześniej ew okow anego św iata, coraz
bardziej obcego i zam kniętego „w skorupie orzecha". K ontrast ten potęgują
różne, pozornie drobne składniki: w tam ty m świecie um arła w idzi a k w a ­
rium , w tym w ystępuje „D alm atyński brzeg", a w ięc m orze, ta m te n św iat
jaw i się „jak przez szkło zam glone", w barw ach czarno-białych, przypom i­
nających kliszę, ten — w porze dnia, w soczystej barw ie czerw ieni, ta m te n
św iat to św iat zam knięty (m otyw dom u, orzecha i pestki w środku w iśni),
ten otwarty. Końcowy dystych: „Św iat aloesu otw iera się na nieśm iertel­
ność" spełnia funkcje wieloznaczne. Z jednej strony aloes stanow i składnik,
szczegół obrazu (krzew y aloesu rosną dziko w D alm acji). Łodygi tego
krzew u rozchylają się szeroko, co poeta kojarzy z „o tw ieran iem się". Lecz
z drugiej strony aloes to krzew obrosły w poetycko-m agiczne sensy, m ający
w łaściw ości lecznicze, życiodajne, sym bolizujący o d ra d z a n ie się życia.
W cytow anym frag m en cie m ow a nie o zw ykłym aloesie — ro ślin ie, ale
o „świecie aloesu", tajem niczym bycie, który m a zdolność odradzania się,
otw ierania się „na nieśm iertelność".
Nie jest to pointa w prow adzająca tzw. optym istyczny akcent, ale sk ład ­
nik szerszej figury — klamry. Pierwszym słow em w iersza jest rzeczow nik
„um arła" — o statn im „nieśm iertelność” . Gra poetyckich sensów w iersza
toczy się m iędzy tymi pojęciami, centralnym i spraw am i poezji Ja stru n a .
Tym razem jest to gra, w której idzie o to, aby „śm ierć uniew ażnić".
BIAŁE GROSZKI
TADEUSZA RÓŻEWICZA
i
Je st to w iersz znany, tu i ów dzie cytow any jako klasyczny przykład styli­
zacji poezji w spółczesnej n a g atu n k i użytkow e. Idzie o g atu n k i takie, jak
an o n s prasowy, k o m u n ik aty o osobach zaginionych lub rzeczach zagubio­
nych, ogłoszenie m atry m o n ialn e, reklamy, a także o g atu n k i języka urzę­
dow ego, ja k ośw iadczenie, w ezw anie, podanie, św iadectw o, ankieta perso­
n a ln a, klepsydra i w iele inn y ch spetryfikow anych tekstów w erbalnych lub
w erbalno-graficznych. Zjawisko n aw iązań poezji do g atu n k ó w użytkow ych
nie jest czym ś now ym w poezji XX w ieku, istniało ono w innych epokach,
zw łaszcza w poezji barokow ej, jed n ak że w zw iązku z rozw ojem środków
m asow ego przekazu i znaczeniem k u ltu ry m asow ej oraz inform acji w n a ­
szym w ieku, m ożna m ów ić o szczególnym nasileniu się w literaturze języka
m ediów i zw iązanych z n im i gatunków . Nie m a w łaściw ie takiego gatunku
te k stu oficjalnego, który zostałby pom inięty przez poezję. N aw et w erbalno-graficzne form y typu an k ieta czy zapis w dow odzie osobistym stały się
tw orzyw em n iejednego w iersza, dość w ym ienić tu poem at Ziem ianina Pięć
dowodów istnienia, w k tó ry m znalazł się frag m en t stanow iący zapis danych
z d o w o d u o so b isteg o poety. N ierzadko d a n a fo rm a zw iązan a zw łaszcza
z biurokratycznym system em d o k u m en to w an ia w szystkiego i wszystkich,
staw ała się źródłem poetyckiego konceptu, ilustrującego zniew olenie
w spółczesnej jed n o stk i, jej zależności od przepisów adm inistracyjnych
form kon tro li (por. np. poetycką traw estację ankiety personalnej w wierszu
Stanisław a Barańczaka Wypełnić czytelnym pism em ). Przew ażnie naw iązania
do g a tu n k ó w u żytkow ych służyły w poezji, n ajb ard ziej w o ln ej form y
w ypow iedzi publicznej, do ukazania różnych ograniczeń i przym usów
współczesnego życia i w spółczesnego języka, w szechw ładzy biurokracji, jej
urzędow ych pism , zarząd zeń poleceń itp. Język urzędow ych g atu n k ó w
biurokratycznych stał się częścią języka nowom owy, częścią w ażną, służącą
bow iem praw nej legitym izacji totalitarnego system u pojęć. Nie jest więc
rzeczą przypadku, iż w poezji Nowej Fali obok rozbiorów m ow y ideologicznej
pojaw iają się często poetyckie w iw isekcje m ow y adm inistracyjnej i policyj­
nej. Oczywiście, m ogły istnieć też i inne: funkcje stylizacji na g atu n k i
użytkow e jako form y w ypow iedzi zw iązanych ze sferą obyczaju i kultury,
charakterystycznych w ydarzeń sytuacji, zachow ań.
Skądinąd stylizacje te m ożna traktow ać jako przejaw szerszej tendencji,
polegającej na w ychodzeniu poezji (czy w ogóle literatu ry ) poza obręb m o ­
wy poetyckiej i wzorce polszczyzny literackiej. W brew poglądom M ichaiła
B achtina, poezja w spółczesna (nie tylko polska) stała się m anifestacją m o ­
wy „obcej", „przytoczonej", dialogowej, im itującej czy parodiującej różne
odm iany językowe. Nierzadko tendencja ta w ykraczała poza stylizacje i sta­
nowiła próbę tw orzenia now ego języka poetyckiego. M ożna tu w ym ienić
dwie takie próby: 1) tw orzenia języka poetyckiego n a substracie m ow y
potocznej, jak w przypadku poezji Białoszewskiego, 2) próby poetyzacji
m ow y oficjalnej, pisanej, prasow ej, k tó rą podjęli w la ta c h 1949— 1953
W oroszylski, B raun, M a n d a lia n i in n i poeci, także i Różewicz. A oto c h a ­
rakterystyczne przykłady tej drugiej tendencji:
EI general Polacco C arino
tak m ów ili o n im żołnierze
z brygady m iędzynarodow ej
Więc i ja m ów ię prosto o tym ro b o tn ik u
od G w iździńskiego i G erlacha
Rozstrzygał n a polach bitew losy n aro d ó w
w alczył za n aszą i w aszą w olność
i rów nocześnie dbał o to
żeby k arab in m aszynow y
który bro n i w olności nie zacinał się
żeby celow niczy m iał dobre pole w idzenia
żeby każda kula u d erzała w cel
T. Różewicz, Gwiazda proletariatu
F u n t spadł.
Droższa jest m ąka i droższy je st chleb
w e Francji, Belgii, W łoszech i L uksem burgu.
Droższe je st m ięso i m asło
w N orw egii i Szkocji,
droższe jest proso w koloniach,
gdzie i tak głód d yktow ał ceny siły roboczej.
W. Wirps/.a, Na spadek funta
Analizą tego typu wierszy zajęłam się w innym m iejscu1, tutaj chciałabym
zwrócić uw ag ę n a fakt, iż m ow a dziennikarska, stanow iąca wówczas — jak
to po lata c h ujm o w ał W iktor W oroszylski — pew ną now ość w poezji, nie
była zalecana przez teoretyków socrealizm u. M im o że Różewicz napisał
kilka w ierszy „ideologicznie słusznych", atakow ano go stale za... form a­
lizm, n a to m ia st „pryszczaci" zbierali cięgi za w yłam anie się z narodow ych
tra d y c ji w ersyfik acy jn y ch . Oba cy taty sta n o w ią próbę zapisu m ow y
w iadom o ści prasow ych i m ow y publicystycznej niejako w czystej wersji.
Poetyzacja tej m ow y polega głów nie n a kodacji w ersow ej i kilku chw ytach
stylistycznych (paralelizm y sy ntaktyczne, anafory, w yliczenia). Klęska
artystyczna obu u tw o ró w polega głów nie na tym, iż stanow iły one zapis
tekstów „sam ych w sobie" schem atycznych, banalnych, zideologizowanych.
Oba teksty m im ow olnie obnażają skamieliny, fałsz i ociężałość tej m owy
(por. np. ciężkie frazy typu „żeby k arab in m aszynow y który broni w olności
nie zacinał się" czy „głód dyktow ał ceny siły roboczej"). Ostatecznie, w latach
1955— 1956 próby poetyzacji m ow y publicystyczno-dziennikarskiej w jej
schem atycznej w ersji kończą się, ale nie oznaczało to całkow itego zanie­
ch ania pen etracji m ow y oficjalnej. Funkcjonuje ona n adal w poezji, przede
w szystkim jako przedm iot negacji: drwiny, groteski, lingw istycznych roz­
biorów, dem askujących jej stereotypy i zakłam ania. W przypadku Różewicza
m am y do czynienia z m ilczącym odrzuceniem w szystkich i d e o l o g i c z ­
n y c h wersji m ow y oficjalnej, ale z pozytywną kontynuacją innych jej postaci.
Język Różewicza tkw i m ocno w sferze różnych o d m ian języka pisanego,
oficjalnego. Jeśli m ożna B iałoszew skiem u przypisać poetyzację żywiołowej
m ow y potocznej, to Różewiczowi — p o e t y z a c j ę języka pisanego nieliterackiego, a w jego obrębie także i prasow ych k o m u nikatów użytkowych.
O ddajem y głos poecie:
1 T. W ilkoń: Polska poezja socrealistyczna w la ta c h ..., (rozdz. Wierszowana publicystyka).
Je ste m m iłośnikiem słow a d rukow anego. [...] Ale n ie chodzi o sza­
cu nek, to je st n a m iętn o ść. R zucam się n a afisze, gazety w k io sk ach ,
w ystaw y księgarskie, czytam u siebie w pokoju, n a wycieczce, n a spacerze,
przy obiedzie, śniadaniu, kolacji. Czytam przed zaśnięciem i po przebudze­
niu. Kiosk z gazetam i jest dla m nie czymś w rodzaju sklepu rzeźniczego dla
psa. Ile tytułów, tyle gatunków m ięsa i wędlin. Z przyjemnością w dycham
zapach świeżych płacht gazetowych. Jestem potencjalnie gotów do w y k u ­
pienia w szystkich gazet i tytułów, jedynie wzgląd n a rodzinę i u kład m iesz­
kania odwodzi m nie od tego. Jed n ak roczniki tygodników, m iesięczników
odkładają się w szafach i pod ścianam i jak w arstw y geologiczne.
Mój pokój jest składem starego papieru. Je stem chyba „n ark o m an em ".
Bez porannej porcji dw óch, trzech d zien n ik ó w czuję się źle, w iercę się,
kręcę niespokojnie, czegoś szukam , czuję w ręcz głód i n ie p o k ó j...2
Ową nam iętn o ść czytania prasy dzieliło w ielu twórców, nie m u si więc
ona stanow ić rodzaju „klucza" do języka ich poezji, nierzadko całkowicie
odm iennego od języka ulubionej lektury. Różewicz je d n a k je st poetą od lat
tw orzącym program „antypoezji", program , który przez n iektórych k ry ty ­
ków byl trak to w an y jako skrajny. W XX w ieku p ow stało w iele utw orów
realizujących wzorzec a n t y p o e z j i , zainicjowany przez dadaistów, negujący
poezję jako sztukę zn a c z eń a zarazem i formy. W arunkow ał on różnorodne
eksperym enty językowe, negujące w pierw klasyczne, a n a stę p n ie a w a n ­
gardow e form y poezji, i w reszcie sam język jako tw orzyw o w iersza. Po
1956 roku antypoezję tw orzyli turpiści i tw órcy pokroju Białoszewskiego,
którzy tworzyw o poetyckie k ształtow ali n a żywiole m ow y potocznej (z jej
układem pauz, dialogicznością i polilogicznością replik, przejęzyczeniam i,
falstartam i, elem en tam i parajęzykow ym i itp.). Różewicz odrzucił nieom al
wszystkie sposoby poetyzacji języka, klasyczne i aw angardow e, i nieom al
wszystkie eksperym enty „udziw niające" język, w tym też udziw nienia
zw iązane z w olną grą sko jarzeń z sam ą zasadą w y o b r a ź n i . Jeśli idzie
o stru k tu ry form alno-sem antyczne składni poety, p rezentuje ona form y
absolutnie „popraw ne": m ogą one stanow ić przykłady e lem e n tarn y ch lub
złożonych w ypow iedzeń p rezen tu jący ch ład m ow y p isanej. A ntypoezja
Różewicza w sferze stru k tu r językow ych oznacza resp ektow anie norm
gram atyczno-sem antycznych w budow ie z d ań całego tekstu. A w sferze
treści: odrzucenie ideału w yobraźni, gry sk o jarzeń a u to n o m ii poetyckiego
języka polegającej n a kojarzeniu słów-pojęć.
2 T. Różewicz: Proza. T. 2: Przygotowanie do wieczoru autorskiego. K raków 1990, s. 163— 164.
Je st rzeczą oczyw istą, iż odpoetycznienie poezji m usiało pociągać za sobą
w kroczenie w strefę „prozy". Dla Różewicza jest to przede w szystkim sfera
w ypow iedzi pisanej.
II
C ytow ana w ypow iedź Różewicza dotycząca jego zachłannej pasji czyta­
n ia prasy, niekoniecznie bieżącej, w szelkiej prasy, także i starej, odsłania,
m oim zdan iem , n a d e r w ażn e źródło jego w łasnych, poetyckich w ypow ie­
dzi. W rócim y do tej spraw y później, w pierw zajm ijm y się analizą Białych
groszków, w iersza, który w ydaje się być czystą realizacją języka użytkowego,
prasow o-radiow ego. A oto ten tekst:
BIAŁE GROSZKI
20 sierp n ia w yszła z dom u
i n ie pow róciła
osiem dziesięcioletnia staruszka
chora n a zanik pam ięci
u b ra n a w g ran ato w ą sukienkę
w białe groszki
ktokolw iek w iedziałby
o losie zaginionej
p roszony jest
K om entując swój u tw ó r Różewicz powiedział:
To zw ykły zapis k o m u n ik a tu radiow ego, tylko w pew n y m m iejscu ja
go przeciąłem , jak b y p o dciąłem m u żyły i n a stą p ił rodzaj liryczno-dram atycznego k rw o to k u z tych żył. G dybym ich nie przeciął, tylko do
koń ca n a śla d o w a ł spikera, byłby to zw ykły k o m u n ik a t. M o m e n t p rz e ­
cięcia stw orzył sytu ację d ra m a ty c z n ą w tym w ierszu . Na tym polega
jego „o tw arcie"3.
Owo m etaforyczne „podcięcie żył" polegało na eliminacji drugiej części ko­
m u n ik atu radiowo-prasowego, wprowadzającej do odbiorców apel o udziele­
3 Cyt. za: S. B urkot: Tadeusz Różewicz. W arszaw a 1987, s. 213.
nie informacji o zaginionej staruszce i pow iadom ienie najbliższego kom isa­
riatu milicji. M ożna tu m ówić o zastosow aniu figury stylistycznej, polegającej
na eliminacji jakiegoś składnika tekstu źródłowego. Poeta ucina tekst w m iej­
scu, które już od strony czysto syntaktycznej zakłada istnienie niezbędnych
składników : p r o s z o n y j e s t konotuje d opełnienie „o" + rzeczow nik
odczasownikowy, np. proszony jest o pow iadom ienie // o zgłoszenie itp.
Tym sposobem tek st Różewicza m a jakby c h arak ter apelu dram atycznie
urw anego. Jed nakże nie tylko n a tym polega poetyzacja k o m u n ik atu .
Zwróćmy uw agę, iż już we w stęp n y ch p artiach poeta w yelim inow ał c h a ­
rakterystyczne składniki zwykłego a n o n su o osobach zaginionych: z reguły
kom unikaty te, jako rodzaj kom u n ik ató w urzędow ych, zaw ierają in fo r­
macje typu „wyszła z d om u G enow efa S„ lat 80", „zam ieszkała w ..." itp.
W w ierszu Różewicza nie m a tego typu inform acji. W brew tem u, co pisze
poeta, nie jest to w cale „zwykły zapis k o m u n ik atu radiow ego", jest to zapis
zmieniony, już w pierwszej części tekstu. Poeta w y elim inow ał po p ro stu
wszystkie inform acje czysto pragm atyczne, m ające n a celu i d e n t y f i k a ­
c j ę k o n k r e t n e j o s o b y p o s z u k i w a n e j . E lim inuje się w ięc tutaj
bliższe d a n e dotyczące osoby p o szu k iw an ej, jej im ię i n az w isk o lu b im ię
z inicjałem nazw iska, m iejsce zam ieszkania, m iejsce zdarzenia. W drugiej
części ko m u n ik atu elim inuje poeta sposób i adres p o w iadom ienia o zid en ­
tyfikow anej osobie. Zazwyczaj w k o m u n ik a ta c h oficjalnych o osobach
zag in io n y ch i p o szu k iw an y ch p o d a w a n y był n u m e r te le fo n u i a d re s MO
z m iejsca zaginięcia osoby lub też apel o zgłoszenie inform acji w każdej
jednostce milicji. W te n sposób k o m u n ik at o konk retnej funkcji p ra g m a ­
tycznej zm ienia się w typ k o m u n ik atu o funkcji un iw ersalnej. Inform acja
rzeczowa, k onkretna, jednorazow a, z d a r z e n i o w a (jakby pow iedział
Ricoeur) zm ienia się w typ inform acji uniw ersalnej, poetyckiej, w której
istotne są treści egzystencjalne, m oralne, psychologiczne, związane z proble­
m atyką l o s u l u d z i s t a r y c h i u ł o m n y c h , b ohaterów n ad er w aż­
nych w poezji Różewicza. Jeśli idzie o relację: kom u n ikat auten ty czn y —
k o m u n ik a t poetycki, to n a stę p u je ch ara k te ry sty cz n a z m ian a stru k tu ry
sem antyczn ej, zaró w n o w zak resie in fo rm acji, ja k też i ap elu , fu n k cji
im presyw nej. W zakresie w artości inform acyjnych n a stęp u je zm ian a po le­
gająca n a generalizacji w ydarzenia jednostkow ego (los k o n kretnej osoby
staje się losem ludzi starych), w zakresie funkcji im presyjnej, apelatyw nej:
w ezw anie do id en ty fik acji osoby p o szu k iw an ej, k o n k re tn e j z m ien ia się
w m oralny apel, niedopowiedziany, urwany, w którym idzie nie o konkretne
d z ia ła n ie , w sk a z a n ie in sty tu c ji zajm ującej się o so b am i zaginionym i, ale
0 przeżycie losu starej osoby, bez w skazania tego, co należałoby robić. Apel
uryw a się na: p r o s z o n y j e s t . J e s t to w y p o w ied zen ie n iep ełn e, także
z form alnego p u n k tu widzenia, gdyż wypowiedzenie „proszony jest" konotuje
obligatoryjne dopełnienie: proszony jest o pow iadom ienie, poinform ow anie,
zajęcie się itd. W swojej w ypow iedzi Różewicz akcentuje „przecięcie",
„u rw an ie k o m u n ik atu ", w sposób m etaforyczny m ów i tutaj o podcięciu żył
1 otw arciu te k stu będącego jednorazow ym kom u n ik atem zam kniętym . Ale
przecież owo „przecięcie", czy raczej urw anie, zawieszenie głosu nie stanow i
jedynego chw ytu, przekształcającego zwykły k o m u n ikat w tekst poetycki.
Cały źródłow y tekst-kom unikat prasow o-radiow y ulega transform acji, którą
z sem iologicznego p u n k tu w idzenia m ożna traktow ać jako przeniesienie
te k stu użytkow ego, pragm aty czn eg o , n a płaszczyznę te k stu poetyckiego.
O tej tran sfo rm acji decydow ać m oże tylko zm iana funkcji tekstu, a więc
fakt, iż znalazł się o n w sferze w ypow iedzi poetyckich, w zbiorze wierszy.
Ju ż te n tylko fak t spraw ia, iż sta tu s i dekodacja te k stu m u si być in n a niż
w przypadku pom ieszczenia tego tek stu w k o m u n ik atach niepoetyckich. Ta
reguła dotyczy także cytow anych tekstów socrealistycznych Różewicza i Wirpszy, pom im o całej ich nieudolności. Z m iana sta tu su ko m u n ik atu użytko­
w ego n a poetycki pociąga je d n a k z reguły zm iany w zakresie struktury.
R óżew icz n ie w sp o m in a a n i słow em , iż p ierw szo p lan o w y m chw ytem
poetyzacyjnym było członow anie w ersow e: te stanow iło jakby oczywistość.
Ale przecież ow o członow anie, ow a d elim itacja syntaktyczno-w ersow a
te k stu źródłow ego je st in n a niż w przypadku w iersza o Św ierczewskim:
je st ekspresyw na, eksponująca isto tn e składniki ko m unikatu, zacierające
się w tekście pisan y m in continuo. Stratyfikacja w ersow a oprócz tego, iż
w p row ad za tek st źródłow y w sferę tek stó w poetyckich, polega n a zm ianie
jego sensów, n a ek sp o n o w an iu jego poszczególnych składników : człono­
w anie w ersow e w prow adza pauzy, a te — pew ne usam odzielnienie się części
sk ład o w y ch w y p ow iedzenia. Poetyckie członow anie w ersow e w prow adza
z reguły dodatk o w ą segm entację tekstu, sem antyzującą poszczególne
składniki, kolony, eksponującą inform acje w ażne i w arte podkreślenia.
Segm entacja, jak ą zastosow ał Różewicz w Białych groszkach, jest segm entacją
fu n kcjonaln ą, dram aty zu jącą przekaz:
20 sierpnia w y s z ł a z d o m u
i nie pow róciła
W zwykłej w ypow iedzi oba te zdania tw orzą ciąg inform acji parataktycznych, zgodnych z ich form alną stru k tu rą, n a sk u tek delim inacji w ersow ej
tw orzą układ kontrastow y, przy czym akcen t pada n a w ers drugi: „i nie
pow róciła", on bow iem zaczyna segm entację i n a n im skupia się sens
wypowiedzi. Trzeba tutaj jasn o powiedzieć, iż segm entacja w ersow o-poetycka jest n adużyw ana w poezji w spółczesnej, jest rodzajem chw ytu
m anierycznego, stosow anego bez u m iaru i sensu, jak np. w „w ierszu" Ja n a
Koprowskiego Wyprawa do Radomia po m aszynę do pisania, w którym ta seg­
m entacja jest jedynym składnikiem poetyzacji wypow iedzi:
Przed w ojną m ieszka! w R adom iu
Sta sio Skoneczny
d ru k o w ałem w jego „Ż agw iach"
w iersz o Szołochowie.
Po w ojnie n auczali w R adom iu
Ju lia n Przyboś i J a n B olesław Ożóg.
Pracuje tu mój przyjaciel
z lat szkolnych i szw agier
U tw ór te n pozbaw iony jest jakichkolw iek w artości poetyckich: se g m en ­
tacja w ersow a tutaj nie w ystarcza, co więcej: ujaw nia czysto prozaiczne
gadulstw o tekstu. Takich niby-w ierszy, im itujących Różewicza, pow stało
bez liku i tru d n o się dziwić, iż poeta odcinał się zdecydow anie od sw oich
naśladowców.
W analizow anym w ierszu Różewicza poszczególne w ersy m ają swoją
wagę, są funkcjonalne, nacechow ane, tn ą tek st i rozkładają go na człony
w ażne i niezbędne, zm ieniają stru k tu rę tek stu źródłow ego. Sem antyczno-ek sp resy w n a seg m en tacja łączy się tu ta j z in n y m i śro d k a m i poetyzacji.
W k o m e n ta rz u do tego w iersza Różewicz m ów i o „przecięciu " k o m u n i­
k a tu w jego drugiej, ap elaty w n ej części. Ale ow o o b c in a n ie sk ła d n ik ó w
tek stu źródłow ego je st w idoczne, przy bliższej an alizie, tak że w p ie rw ­
szej części u tw o ru . Jeśli p o ró w n am y te k st R óżew icza z w ielo m a te k ­
sta m i o o so b ach zag inionych, to łatw o dostrzec, iż w grę w c h o d zą dw a
rodzaje „obcięć": 1) obcięcia polegające n a elim in acji szczegółów id e n ­
tyfikacyjnych, rysopisu osoby zaginionej, in form acji o m iejscu zdarzenia,
2) skrócen ia n ie k tó ry c h w ypow iedzeń, ta k np . fraza „i n ie po w ró ciła"
w tekstach autentycznych brzmi: „ i d o t e j p o r y nie pow róciła". R óże­
wicz, opuszczając te n zw rot, k ład zie a k c e n t n a tym , iż b o h a te rk a w ie r­
sza nie m a w łaściw ie m ożliw ości p o w ro tu : „i n ie pow róciła" m a sens
fm ity w n y ... Ale obok „obcięć" w grę w chodzą także i inne sposoby m ody­
fikacji te k s tu źródłow ego.
K om unikat au ten ty czn y stosuje z zasady oschłe, urzędow e w yrażenia ty­
pu: „w yszła z d om u G enow efa Z., lat 80". Poeta w prow adza tu w yrażenie
„osiem dziesięcioletnia s t a r u s z k a " , m ające zabarw ienie m elioratyw ne.
Poetycki c h a ra k te r m a w ypo w ied zen ie: „ u b ra n a w g ra n a to w ą suk ien k ę
w b iałe g ro szk i". Z apew ne to ono w łaśn ie zain try g o w ało poetę w chw ili
s łu c h a n ia k o m u n ik a tu radiow ego. W k o m u n ik acie tym owo w y p o w ie­
d ze n ie m iało je d y n ie fu n k cję id en ty fik acy jn ą, sta n o w iąc c h a ra k te ry ­
styczny szczegół u b io ru osoby zagin io n ej. W tekście Różew icza ów
szczegół staje się k o m p o n e n te m obrazow ym , k tó ry zostaje w y e k sp o n o ­
w a n y w d w u w ersach :
u b r a n a w g ra n a to w ą s u k ie n k ę
w b ia łe g r o s z k i
W yrażenie „białe groszki" staje się tytułem w iersza, który dobitnie sy­
gnalizuje poetycki c h arak ter tek stu . W brew n iektórym poglądom krytyków
i w ypow iedziom sam ego poety, negującego rolę w yobraźni i obrazu w poezji,
Różewicz nie stro n ił bynajm niej od w ypow iedzi obrazowej. N iektóre obra­
zy, jak przyrów nanie klasztoru św. Franciszka w Asyżu do białego jaja, pełnią
w jego w ierszach w ażne funkcje sem antyczne. Oczywiście, poeta posługuje
się najch ętn iej elem en tam i obrazow ym i tkw iącym i w samej rzeczywistości
lub, ja k w cytow anym w ypadku, stanow iącym i składnik autentycznego
tek stu . C harakterystyczny szczegół ubioru staruszki podkreśla infantylność
i bezbronność bohaterki utw oru, konotuje sensy wieloznaczne. Tytuł nabiera
sensu m etaforycznego. Zarów no w yraz „staruszka", jak też owe „białe
groszki" stan o w ią sygnały m ow y lirycznej, w zruszonej, em anującej dys­
k re tn y m ciepłem .
W spom nieć w reszcie trzeba o poetyckiej zm ianie stru k tu ry tekstu ewokow anego. K om unikaty oficjalne o osobach zaginionych składają się z reguły
z trzech części: w stępnej inform acji o zaginięciu osoby (z podaniem okoliczno­
ści), rysopisu i w ezw ania odbiorców do udzielania informacji o poszukiwanej.
Tekst Różewicza m a układ dw udzielny: opis i dram atycznie u rw ana in w o ­
kacja, przy czym zw raca tu uw agę m aksym alna zaw artość tek stu i prostota
w ypow iedzeń.
N aw iązania do g atu n k ó w publicystycznych są w poezji Różewicza bardzo
częste. D otyczą one fra g m e n tó w u tw o ru , złożonego z ró ż n y ch typów
wypowiedzi, tw orzących stru k tu rę collage'u. Np. w w ierszu Kazimierz Przerwa
Tetmajer w ystępuje fragm ent:
18 stycznia 1940 roku
w okupow anej przez h itlerow ców
W arszaw ie
znaleziono n a ulicy
bezdom nego nędzarza
u m arł nie odzyskaw szy
przytom ności
K om entując ten tekst Stanisław Burkot stw ierdza: „K om unikat te n m o ­
żemy, bez zm iany jego sensu, zapisać jako frag m en t prozy. W szystko w n im
niepoetyckie."4 Jednakże, jak trafnie zw raca uw agę badacz, początek tego
w iersza to część „przew rotnej klam ry", zakończenie bow iem przynosi cytat
z poezji Tetm ajera, cytat na w skroś poetyczny, ilustrujący an ty n o m ię m ię ­
dzy poetyckim m item a brutalnością życia. Prozaiczny w stęp, m ający c h a ­
rak ter inform acji prasow ej, jest celowo niepoetycki, funkcjonuje jako su ­
row y zapis zdarzenia, w którym nie m a m iejsca na poetycki patos. Takich
fragm entów znajdziem y w poezji Różewicza w iele, aczkolw iek n a ogół d o ­
m inuje (jak w przypadku Białych groszków) sta ra n n a obróbka oficjalnego
stylu, polegająca przede w szystkim n a tym , iż poeta upraszcza składnię
w ypow iedzi oficjalnej do m in im u m . Nie jest to je d n a k składnia m ow y p o ­
tocznej, podobnie ja k niepotoczny ch arak ter m a słow nictw o i frazeologia
poety. W spom niany już Różewiczowski ideał m ow y w prost, m ow y niepoetyckiej, faktograficznej, surowej, opierał się przed w szystkim n a polszczyźnie
pisanej w jej różnych w arian tach , n a m ow ie publicznej, w tym też p raso ­
wej. Przeciw staw iając się m etaforycznej m ow ie aw angardow ej poeta pisał:
D ogm atycy „aw ang ard y " poczynili takie sp u sto szen ia w śró d „detalistów " i epigonów, że jedynym lek arstw em było zastąp ien ie tzw. sen su
poetyckiego zw ykłym sensem , czyli zdrow ym rozsądkiem . Trzeba było
przyw rócić p raw a „b an ało w i". 1 okazało się w tedy, że re k la m o w a n y
s l o g a n „ R a d i o n s a m p ie r z e " m a w s o b ie ty le s a m o p o e z ji lu b izw . s e n s u
p o e ty c k ie g o , c o w y d u m a n y „ ra j w n ie b o w z i ę ty c h o c z u " . . . 5
M ów ienie „w prost" m iało prow adzić do źródła, do odzyskania banalnej
wiary, banaln ej nadziei, banalnej miłości. Ideał m ów ienia „w prost" o świecie, który porażał ogrom em zła i zbrodni, nie kierow ał się je d n ak w stronę
m ow y potocznej. M ożna w ym ienić setki przykładów fraz i w yrazów w y­
w odzących się ze stylu oficjalnego, np. ulubione konstrukcje im iesłowowe
(por. „naprężone do o statn ich granic", „prow adzony na rzeź") czy częste
form y bezosobow e typu „znaleziono", „w kładano m u w usta", „sprzątano",
„usuw ano" itd., bardzo częste nagrom adzenia przydawek przymiotnikowych
czy częstotliw ość frazeologicznych zw rotów typu: „nie stw arza now ych
reg u ł gry, nie bierze udziału w zabaw ie", „odjęto w am z ram ion ciężar",
„kryzys w spółczesnej cywilizacji", „m usim y w ytw orzyć sobie takie n arzę­
dzia", „w ydobyw a się n a pow ierzchnię" itd. W w ierszach odautorskich,
dotyczących przeżyć, d o św iadczeń i przem yśleń poety, styl w ypow iedzi
daleki jest od liryki:
W s z y s tk ie w s p o m n i e n i a o b r a z y u c z u c ia w ia d o m o ś c i
p o ję c ia d o ś w ia d c z e n ia k t ó r e s k ła d a ły się n a m n i e
n i e łą c z ą się ze s o b ą n ie s ta n o w i ą c a ło ś c i
w e m n ie
Rozebrany
Poeta tkw i w ięc w kręgu m ow y pisanej. W kręgu w ypowiedzi, w której
do m in u je ład, rygor stru k tu r składniow ych, porządek sensów. Nie znaczy
to, aby w poezji Różewicza nie było składników m ow y potocznej. Owszem,
p ojaw iają się one w w ielu tek stach , ale jako sk ład n ik i k o n trastu , silnie
nacechow ane synonim y i turpizm y, zw iązane z m otyw am i choroby, starości,
śm ierci, kalectw a, wojny. Nie jest to jed n a k językowy żywioł poezji Różewi­
cza (te n raczej fu nkcjonuje w jego d ram atach ), cen tru m polszczyzny poety
tkw i w m ow ie oficjalnej.
Powiedzieliśmy, iż poeta u n ik ał po 1956 roku tem ató w ideologicznych,
u n ik ał zarazem w chodzenia w strefy nowomowy. Ideał m ow y „w prost",
ta k bliski poetom Nowej Fali, wiele zaw dzięczającym Różewiczowi (dość
w spom nieć o poezji Ewy Lipskiej), był ideałem ograniczonym . N am iętny
5 T. Różewicz: Proza. T. 2: Przygotow anie..., s. 114 — 115.
czytelnik prasy nie dostrzegał jakby jej zakłam ania, schem atyzacji, b a n a li­
zacji i m anipulacyjnych funkcji. Poezja Różewicza zam knęła się w świecie
praw d dotyczących egzystencji „szarego człow ieka" i w św iecie praw d
dotyczących losów współczesnego świata, sym ptom ów zagłady: nie otw arła
się n a w szy stk ie te problem y, k tó re p o d jęli poeci p o k o len ia 1968 roku,
a także tw órcy starszych generacji. Nie w łączyła się w n u rt kontestacji.
Różewicz, poeta najprostszych etycznych praw d i zasad, poeta faktu, poeta
głoszący ideał odpow iedzialności poezji jako „w alki o oddech", w ybrał m il­
czenie, rozczarow ując tych, którzy chcieli podążać jego śladem . Ideał
m ów ienia „w prost" nie prow adził w ięc do ideału p raw dy i m oralnej czuj­
ności oraz odpow iedzialności za losy ludzi skrzyw dzonych, zniew olonych,
p rześlad o w an y ch . N astąp iło w poezji R óżew icza d ra sty c zn e ro zm in ięcie
z czasem. D okonując poetyckich transform acji g atu n k ó w prasow ych, poeta
właściwie nie wychodził poza sferę tem ató w „egzystencjalnych", poza bez­
pieczny krąg „białych groszków ". Ideał m ów ienia „w prost" m iał służyć
walce z poezją jako w ypow iedzią „w y d u m an ą", tym czasem nie w poezji,
ale w ówczesnej prasie, tak n am iętn ie czytanej, tkw iło zgoła gargantuiczne
m orze kłam stw a, „fantazji", fikcji.
Białe groszki stanow ią przykład osw ajania, poetyzacji m ow y oficjalnej, jej
waloryzacji, m ożliwości i w końcu znaczenia w e w spółczesnym świecie
masowej komunikacji. Wydaje się, iż tekst ten, wysoce ceniony przez poetę,
może stanow ić klucz do jego językowej twórczości.
ZOBACZYĆ NEAPOL...
E T IN ARCADIA EGO
TADEUSZA RÓŻEWICZA
i
Jeśli ośm ielam się pisać o tym poem acie po Ryszardzie Przybylskim, który
pośw ięcił m u interesu jące stu d iu m , w ykorzystując też inform acje, jakich
u d zielił m u sam poeta, to czynię to dlatego, iż m o żn a te n te m a t odczytać
w nieco innym naśw ietleniu, od strony czytelnika, który zna Neapol w miarę
dobrze i m ógłby naw et odtworzyć trasy w ędrów ek poety, „przybysza z półno­
cy". Ale n ie to jest m oim zam iarem . Przybylski pisze: „Różewicz przyjechał
do W łoch z ideą zburzenia m itu Italii i n arrato ro w i swego po em atu kazał
przede w szystkim patrzeć."1 W iemy też, iż poeta w przeciwieństwie do innych
pisarzy-stypendystów , przygotow ał się do tej podróży dobrze, czytając
m .in. Italienische Reise G oethego, skąd zaczerpnął bezpośrednio m otto oraz
inne cytaty. W poem acie w ystępują też fragm enty włoskojęzyczne, dowodzące,
iż po eta n ie był podróżnikiem „niem ym ". Z pew nością n a rra to r poem atu
nie m ógłby uto żsam iać się z b o h aterem Podróży Stanisław a Dygata:
H enryk po p a ru d n iac h spędzonych w Rzymie zrozum iał, że nic go nie
czeka, że nic się nie wydarzy. Był poza rzeczywistością, któ ra go otaczała,
n ie m iał do niej bezp o śred n io dostęp u . Rów nie dobrze m ógł oglądać to
w szystko w kinie, albo n a pocztów kach.
1 R. Przybylski: E t in A rcadia ego. Esej o tęsknotach poetów. W arszaw a 1966, s. 142.
Jednakże drugie zdanie: „Był poza rzeczyw istością
w jakim ś sto p ­
n iu przylega do sytuacji pisarzy — stypendystów , którzy po 1956 r. m ogli
w yjechać z kraju, dysponując bardzo skrom nym i fu n d u szam i i m ożliw o­
ściam i w ejścia w rzeczywistość zachodniego św iata. N arrator E t in Arcadia
ego m oże n aw et i niechcąco ujaw n ia tę sytuację, gdy otoczony chłopcam i-ch eru b in am i o b ru d n y c h uszach w ęd ru je od Stazione C entrale di N apoli
w upalny m m ajow ym d n iu do polskiego hotelik u — dźw igając w alizkę. To
trochę przypom ina sytuację b o h atera o pow iadania M rożka Monica Clavier,
ale u M rożka groteskow o-teatralny jest właściciel walizki, a nie św iat, który
go otacza. „To był w spaniały teatr" m ów i n a rra to r p o em a tu Różewicza,
podsum ow ując skądinąd pyszny obraz n eap o litań sk ich ch erubinów o feru ­
jących turyście swoje u słu g i w sposób ró w n ie nachalny, co pom ysłowy.
Teatralność zachow ań m ieszkańców m iasta, w którym pow stała opera, jest
cechą niezbyw alną jak i pew na beztroska czy m oże niem ożność przeciw ­
działania plagom i kataklizm om tego śm iertelnie chorego m iejsca. Jeśli
poeta rzeczywiście przyjechał do Italii, aby obalić jej m it, to w ybrał m iasto
dla tego m itu raczej nietypow e, m iasto, cieszące się w sam ych W łoszech
bardzo złą sławą, najbardziej niebezpiecznego i biednego m iasta W łoch.
Różewicz poszedł tropem m itów i legend XIX w. oraz znanej w Polsce
powszechnie frazy „zobaczyć Neapol i um rzeć", to znaczy um rzeć z zachwytu
n ad jego pięknem . Słowacki, ew okując obraz N eapolu od strony m orza,
pisał:
O N eapolu, ty n iepożegnany
czekasz aż ciebie pożegnam epicznie,
jak biała W enus u ro d zo n a z p iany
w yszedłeś z m o rza...
Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu. Pieśń I
W okresie ro m an ty zm u było to inne m iasto.
II
U w ażny w gląd w literatu rę dotyczącą N eapolu w XIX w. przekonuje nas,
iż jest on postrzegany przede w szystkim w k ategoriach fen o m en u natury.
M ickiewicz w liście do Chodźki z 16 m aja 1830 roku pisze, iż N eapol jest
k rólestw em natu ry ; sztuka, w szystko, co stworzyły ręce ludzkie są na d ru ­
gim planie. W relacji G oethego m ożna znaleźć i takie zdania:
P o d n a j c z y s t s z y m n i e b e m , n a j m n ie j p e w n a z ie m ia . N a jw s p a n ia ls z e
ru in y , p o r z u c o n e i z a p o m n ia n e . W rz ą c e w o d y , sz c z e lin y b u c h a ją c e sia rk ą ,
g ó ry ż u ż lu w ro g ie g o k a ż d e j ro ślin ie , p u s t y n n e o d ra ż a ją c e o b sz a ry i w ie c z n ie
k w i t n ą c e r o ś lin y , r o s n ą c e g d z ie j e s t t y lk o m o ż l iw e , n a m a r t w y c h
r u i n a c h , n a b r z e g a c h s t a w ó w i w z d ł u ż s t r u m ie n i . W s p a n i a le d ę b o w e
la s y n a z b o c z a c h s ta r e g o k r a t e r u .
Nie jest to w izja Arkadii, albow iem krainy szczęścia tw orzą przede
w szystkim wizje ziem i bezpiecznej. Goethe pisze: „najm niej pew na ziemia".
I tym tropem poeta XX w. pow inien pójść, zapoznając się, choćby z grubsza,
z dram aty czn y m i dziejam i N eapolu, które są zaprzeczeniem arkadyjskich
mitów. To m oże najpiękniej położone m iasto Europy, dośw iadczało w swej
h istorii w szystkich m ożliw ych nieszczęść i kataklizm ów . W ym ieńm y naj­
w ażniejsze: w ybuchy W ezuw iusza (którego ofiaram i była nie tylko Pompeja
i H erculanum , obecne Ercolano), trzęsienia ziemi, epidem ie cholery i dżumy,
odwieczna bieda plebejskich dzielnic, częste najazdy obcych ludów i państw .
Nie om inęło N eapolu piekło II w ojny św iatow ej. Z nakom ity znaw ca tego
m ia sta G. H erling-G rudziński pisze m .in.:
W p i e r w s z y c h d n i a c h s ie r p n ia 1943 s a m o lo t y a m e r y k a ń s k i e i a n g i e l ­
s k ie b o m b a r d o w a ł y
N e a p o l w ie l o k r o t n ie .
R z u c a ły b o m b y
zaró w n o
c i ę ż k ie j a k i m n i e j s z e , z a p a l a j ą c e . Ś w ię t a K la r a u c ie r p i a ła o d z a p a l a j ą ­
c y c h ; p o ż a r z n is z c z y ł w je j w n ę t r z u b a r o k o w e n a r o s ł a cz y b a r o k o w y
w y s tró j n a
p ie rw o tn e j
s tru k tu rz e
g o t y c k ie j . C ię ż k a b o m b a
tr a f ił a
w m i e j s k i w o d o c i ą g ; b o l e s n y c io s w s i e r p n i o w ą s p ie k o tę . Ż a r s ło ń c a
i p ło m ie n i, s p o tę g o w a n y b ra k ie m w ody, w p ra w ia ł lu d z i w s ta n n a
p o g r a n i c z u s z a l e ń s t w a . N a u l ic a c h , p l a c a c h i z a u ł k a c h p ę d z i li p r z e d
s i e b ie — d o k ą d ? , b y le d a le j — o d c z e g o ? , n ie z w a ż a ją c w b e z p r z y t o m n y m o d r u c h u n a g ro ź b ę n a s tę p n e g o n a lo tu . W p iw n ic a c h o b ró c o n y c h
w s c h r o n y p e ł n o b y ło s z c z u ró w , w i e l k i c h i a g r e s y w n y c h , w y g ł o d z o ­
n y c h j a k m i e s z k a ń c y m i a s t a , w y p ł o s z o n y c h w s t r z ą s a m i ze s w o ic h n o r
i k r y j ó w e k . B y ć m o ż e w t e d y w y r o iły się z p o d z i e m n y c h l o c h ó w i ś c ie ­
k ó w , r o z p a n o s z y ły się , r o z z u c h w a li ły się i w k r ó t c e z z a w r o t n ą s z y b k o ­
ś c ią r o z m n o ż y ł y się , a b y w p r z y s z ły m p o w o j e n n y m N e a p o lu s ta ć się
n i e o d w r a c a l n ą j u ż P la g ą .
Pierścień, z: Dziennik pisany nocą, luty 1986
A przecież są i inne plagi tego m iasta, nasilające się po w ojnie: ogrom ny
wzrost bezrobocia, przestępczości, aktyw ności mafii, nielegalnego h andlu,
ogrom ne przeludnienie m iasta, koszm arne w a ru n k i kom unikacji, zw łasz­
cza w dolnych dzielnicach, z których w iększość jest w stanie p erm a n en tn e j
ruiny, stała realn a groźba k a ta stro fy ekologicznej, stały, n ie dający się
w yelim inow ać sta n zaniedbania, zaśm iecenia uliczek i placów. W jazd do
Neapolu w okolice Stazione Centrale robi więcej niż przygnębiające wrażenie.
W raki samochodów, niedbale u b ran i ludzie, zapuszczone dom y i k a m ie n i­
ce, bezdom ne psy... Biała W enus Słowackiego stała się zniszczoną, szaro-ciem naw ą starą i zan ied b an ą boginią w iecznego plebsu. Oczywiście, są
w Neapolu m iejsca bardzo piękne, m alow nicze i zadbane, olśniew ające
bogactw em w nętrza barokow ych pałaców i kościołów; są też i partie n o w o ­
czesne, z n ap o w ietrzn ą Tangenziale, ale w iek XX raczej pogłębił k o n tra sty
i stan zapuszczenia „złych dzielnic", których n ik t nie odnaw ia, czekających
jakby na kataklizm . O statnie trzęsienie ziem i w 1980 roku zostaw iło cały
szereg śladów, szczęściem jego epicen tru m było poza N eapolem , strach
pom yśleć, czym byłoby dla tego p rz e lu d n io n e g o m ia sta -m o lo c h a , gdzie
w w ielu jego partiach nie m a gdzie uciec. Pow tórzm y za G oethem : n a j­
m niej pew na ziem ia, z na razie śpiącym W ezuw iuszem , który za czasów
Słowackiego w yglądał inaczej, był m niejszy i nie przypom inał, jak pisze
Różewicz, „wyszczerbiony brzeg kam iennego naczynia".
III
Poem at Różewicza m a ch arak ter turpistyczny. Bezosobowy n a rrato r
chłonie przede wszystkim brzydotę m iasta, wszystko to, co jest zaprzeczeniem
jego rom antycznej i m odernistycznej legendy. Poeci i artyści w naszym
stuleciu nie budow ali już m itu sam ego Neapolu, ale jego otoczenia: zatoki,
Capri i in n y ch wysp, skalistego cyplu Sorrento, zak ątk i M ergelłiny, M arechiaro, fragm enty Pozzuoli, Solfatary i delikatne m eandry Baia. Ci, którzy
zjeżdżają tu często sadow ią się nie w sam ym N eapolu, ale w jego okolicach
i na w yspach. Z danych zaw artych w poem acie w ynika, iż poeta był w N e­
apolu krótko i odbył wycieczkę do Pompei. Jeśli w ięc szedł śladam i Staffa,
którego był, jak pisze R. Przybylski „m ądrym i w nikliw ym w ielbicielem "2,
to w ybrał trasę całkiem odm ien n ą, n ieparnasistow ską, a więc właściwie
n ie burzącą legendy Starego Poety. Trochę to przypom ina nieudany, krótki
pobyt w N eapolu Iw aszkiew icza, który pisał „nie lubię N eapolu" i — jak
w ynika z n o ta te k — nie m iał w łaściw ie nic ciekaw ego do opow iedzenia na
jeg o te m a t, poza (k o n tro w e rsy jn y m ) pob y tem u Crocego i w teatrze.
Iw aszkiew icz trafił do N eapolu w czasie deszczu, i n aw et nie w idział Capri,
w łaściw ie niczego nie widział. Różewicz opisuje Neapol upalny, z okolic
Stazione C entrale i starówki, oraz Neapol w idziany późnym wieczorem. Opis
chłonie szczegóły, m a c h arak ter reportażowy, ale skupia się na w ybranych
m otyw ach, przede w szystkim na ludziach, straganach, sklepach, i n a defila­
dzie wojskowej. W obszerne partie dotyczące samego Neapolu (I-sza i Ill-cia)
w b u d o w ał poeta, zachow ując jedność m iejsca, część II (Blocco per note),
stanow iącą m onolog dotyczący w rażeń i refleksji z podróży po W łoszech,
sn u ty ch w nocy, w n eap o litań sk im h oteliku Albergo Fiore. Jaw i się więc
N eapol jako zw ieńczenie całej podróży. Poem at jest pełen napięć i sprzecz­
ności, a jego końcow e p rzesłanie, m ające jak b y c h a ra k te r postscriptum,
w y d aje się sta n o w ić zap rzeczen ie podjętej dem istyfikacji Italii. Jakże
bow iem inaczej m ożna odczytać ten ustęp?:
O pow iedz m i o
w łoskiej podróży
Nie w stydzę się
p łak ałem w tym kraju
p iękno d o tk n ęło m nie
byłem znów dzieckiem
w łonie tego kraju
p łakałem
nie w stydzę się
Próbow ałem w rócić do raju
Jeśli w eźm iem y pod uw agę tytuł poem atu Et in Arcadia ego i m otto z Goethe­
go oraz to zakończenie, to nasuw a się tutaj uwaga, iż tworzą one coś w rodzaju
klamry, k tó ra bynajm niej nie służy obaleniu m itu Italii. Je st to wyzw anie
bardzo liryczne, w łaściw ie dla poezji Różewicza nietypow e, i na tle zaw ar­
tości p o em atu zaskakujące. Prześlizgnął się nad nim Przybylski dobudow ując kom entarz, który w yraźnie rozm ija się z tym tekstem :
B aśń o Italii pow oła do życia w iara w zbaw czą m oc sztuki. Dlatego
kocham y poetów, którzy — jak Różewicz — odchodzą od nich z żalem [... ]
N adal więc na przekór rozsądkowi lubimy słuchać opowieści o utraconym
złotym wieku, chociaż historyzm i historia uczą, że nigdy nie istniał [ . . . ]5
W ydaje się, iż m ożna poem at Różewicza odczytać nieco inaczej, p a m ię ­
tając o tej klam rze.
Obrazy N eapolu, w ypełniające cz. I i III, m ają in n y c h ara k ter niż retrospekcyjna, m onologow a cz. III: posłużył się w n ich poeta przede w szystkim
techniką relacji reportażow ej, faktograficznej, zachow ującej ład narracyjny:
Było p o łu d n ie
n a ulicy bez nazw y
uderzyło go słońce
szedł ulicą w y lu d n io n ą
zerw ał się w ia tr
pędził śm ieci papiery
szurały szeleściły
skóry ludzkie nied o p ałk i
skórki ow oców p ołudniow ych
gniją ak sam itn e
w argi o tw ierają się
afisze m ają pięk n e białe zęby
zaludniło się
olbrzym i dom obok tego do m u
dru g i olbrzym i dom
w cieniu m arkizy czerw ony stolik
przy białym stoliku śpi u n o si się
w ielki brzuch z odciętą głow ą
złożoną m iędzy ram io n am i
p od stopą rozpalona płyta
Na pozór relacja jest b eznam iętna, sucha, b eh a w ióry styczna (po socreali­
zm ie techn ik a ta staje się pod w pływ em lite ra tu ry am ery k ań sk iej m o d n a
w Polsce), spełniająca też ideał anty-poezji, który w tych latach głosił poeta.
Relacja w ychw ytuje charakterystyczne cechy N eapolu: 1) anonim ow ość
m iasta, brak nazw ulic, placów, pom ników , por. dalsze p artie w ędrów ki po
m ieście: „do szed ł do jak ieg o ś p lacu / n a p lacu s ta ł p o m n ik / [. .. ] p y ta ł
o n azw ę / w sk azy w an o m u w iele ulic / w sk azy w an o m u k ie ru n e k " itp.,
2) zaśm iecenie ulic, tutaj uw aga n a rra to ra skupia się n a opisie śmieci,
w szak częstym toposem w poezji tego poety stan ie się ś m i e t n i k w sp ó ł-
czesnej cywilizacji, ten frag m en t zapow iada już technikę rozbudow anego,
reistycznego obrazu, do której jeszcze wrócimy, 3) gw ałtow ne kontrasty
m iędzy całkow icie p u sty m i ulicam i a niezw ykle gw arnym i partiam i m iasta,
4) częste w y stępow anie postaci kalekich, niekiedy m onstrualnych, stan o ­
w iących żyw e p o m n ik i m iasta, tu też pojaw iający się m otyw m iejskich
żebraków czy clochardów, 5) słońce Neapolu, słynne, wielokroć opiewane,
tu taj „uderza" i jest spraw cą nieznośnego upału, tow arzysząc drodze n a r­
rato ra do dom u, którym był „pensjonat trzeciej k ateg o rii"...
W dalszych p artiach p o em atu obrazy zgęszczają się, tw orząc jakby opi­
sowe p rzy stan k i w ędrów ki przybysza. Dwie „m artw e n atu ry " ze strag a n a­
m i ulicznym i (czy raczej sklepam i w ychodzącym i n a ulice, atakującym i
przechodn ió w bogactw em i świeżością tow aru) zostały skom entow ane
przez Przybylskiego, k tó ry zw raca uw agę na p o k rew ieństw o tego m otyw u
z m alarstw em flam andzkim („Stragany" Snydersa) i podkreśla, iż „flam andz­
ki d u c h obrazów Różewicza objaw ił się [...] przede w szystkim w ekspresji
podkreślającej straszność nagrom adzonych płodów ziem i"4. Przybylski
zwraca uwagę, iż w bezpośredni opis melonów i kokosów w plótł poeta widok
słynnej zatoki n eapolitańskiej z W ezuw iuszem . Przybylski pisze: „[...] brak
interpunkcji pozwala «wyszczerbiony brzeg kam iennego naczynia» traktować
jako rzeczyw isty p rzedm iot ze straganu, a jednocześnie jako m etaforyczny
obraz w u lk a n u " 5. Przytoczm y je d n a k cały ten fragm ent:
w isiały grona cytryn
z liściem sztyw nym lakierow anym
leżały b a n an y w ygięte
p okryte czarnym i plam am i
b ru n a tn e ligi
różow e m elony księżyce
z w ody i św iatła w skórze nosorożca
z szeregiem pesteczek w u stach
obok tej głow y leżała druga głowa
głow a n a głow ie i głow a przy głowie
p iram id a głów w znosiła się
do zbielałego nieba
ślepe głowy kokosow ych orzechów
pokryte b ru n a tn y m w łosem
rozłu p an e z śliną w białym w n ętrzu
4 Tam że, s. 145.
5 Tam że, s. 145 — 146.
w yszczerbiony brzeg k am ien n eg o n aczynia
w ygasłego w u lk a n u
ciem na góra n ad przeźroczystą zatoką
poruszyła się i przyszła do niego
przyszła do jego stóp
zatoka zatoczyła łuk
on był n ieruchom y
Interpretacja Przybylskiego jest bardzo trafna. To nieoczekiw ane p o łą ­
czenie turpistycznie ujętych owoców ze słynnym oleodrukow ym w idokiem
W ezuwiusza (z wyszczerbioną koroną niew idocznego z dołu k ra teru ) służy
technice deprecjacji „ślicznego" widoczku. Przybylski konkluduje: „Tak się
odbyło w kroczenie n arrato ra do A rkadii artystów ."6
Zwróćmy jednak uwagę na sposób opisu. Jak w iadom o Różewicz w ystępo­
w ał z program em poezji pisanej m ow ą wprost, pozbaw ioną m etafor i innych
poetyckich tropów, w tym porów nań. Frazy typu: „leżały b an an y w ygięte /
pokryte czarnym i p lam am i" w ydają się w pełni tę tendencję spełniać. Ale
Różewicz jest poetą przew rotnym . W opisie tym jest piram ida figur. Po
pierw sze poeta elim in u je p o w ierzch n io w e sygnały p o ró w n a n ia , liście
cytryn nie są przecież „lakierow ane", w yglądają n a to m ia st rzeczywiście
tak, jak b y n a tu ra „p o ciąg n ęła" je ciem n o zielo n y m la k ierem . M elony
zostały przyró w n an e do księżyców. Frazę: „różow e m elony księżyców "
poeta aw angardow y ująłby w stru k tu rę m etaforyczną typu: „różow e k się­
życe m elonów ", poeta parnasizujący ująłby ją w zdanie porów naw cze
„niby księżyce", prozaik n ato m iast napisałby: „m elony podobne do księży­
ców". Różewicz stosuje m etafory m ające ch arak ter d o o k re śle ń zestaw ień
przydaw kow ych typu „k o b ieta-d em o n ". M elo n y ... w skórze nosorożca
stanow ią rów nież skróconą stru k tu rę porów naw czą, naw iasem m ów iąc
niezwykle trafne skojarzenie. E pitet „różowy" odnosi się tutaj do koloru
w nętrza przekrojonych owoców (stąd fraza o „pesteczkach"). S trukturą,
k tó ra d o m in u je w tym w yliczeniow ym opisie, je s t ze sta w ie n ie ow oców
z głow am i. Jeszcze raz w rócą w łochate kokosy w in n y m opisie:
w św iatłach elektrycznych
orzechow e głowy orzechów
kokosow ych
w łochate głowy ślepych m ałp
M am y tu do czynienia z persew eracją, która nie jest tylko pow tórzeniem ,
rozw inięciem w cześniej w prow adzonego m otyw u. Opis zm ierza do uw y­
p u k len ia w ielości ow oców -głów , stąd i użycie polyptoty (z gr. polyptote),
por. w ersy 9 — 11 i stosow anie hiperbolizacji: „piram ida głów w znosiła się /
do zbielałego nieba". Je st to niebo upału, „zbielałe" i to zdanie stanow i
zarazem n aw iązan ie do frag m en tu z W ezuw iuszem . Sięgająca nieba p ira ­
m id a ow oców kojarzy się z zaw ieszoną n ad m iastem „C iem ną Górą". Ale
asocjacje dotyczą też in n y ch składników , por. „rozłupany" kokos i „w y­
szczerbiony" brzeg w u lk an u . M ają one w ięc ch arak ter nadrealistyczny i nie
n a d arm o d ru g im rodzajem w ypow iedzi tego p o em atu jest m onolog im i­
tujący sen lub stanow iący luźny, niejako sam oukładający się potok koja­
rzeniowy. Poeta sam m ów i o „chaosie" relacji i konkluduje: — poniew aż
św iat w yszedł z ch ao su — „niech to w szystko sam o się stw arza".
Poem at jest pełen stale przewijających się, uryw anych jakby i zawieszonych
sk ład n ik ó w persew eracyjnych. To one tw orzą nici zszywające segm enty
u tw o ru , m ająceg o b u d o w ę polifoniczną a zarazem i polisem antyczną.
Poszczególne frazy-segm enty k o n tam in u ją się, zachodzą n a siebie, n a k ła­
dają się, jak b y tw orzyły m uzyczne układy. K rótkie w yodrębnione graficzne
zd ania typu „ju tro defilada", „Noc w Albergo Fiore" zapow iadają lub
p u n k tu ją poszczególne części tego otw artego, rozlew nego poem atu. W ażną
rolę odgryw ają k o n trasty oraz nagłe zm iany m otyw u, w prow adzające
zm iany n a stro ju oraz użytych środków artystycznych. K ontrast funkcjo­
n u je ju ż n a poziom ie m ikro-segm entów . W grę w chodzą zderzenia skład­
n ik ó w turpistycznych, np. w cytow anym fragm encie w yrażenia „w skórze
nosorożca", „ślepe głowy kokosow ych orzechów / pokryte b ru n atn y m w ło­
sem " (pejoratyw ny ep itet „b ru n atn y " pow tarza się w tym fragm encie
d w u k ro tn ie ) ze sk ład n ik am i kodu poetyckiego, por. np. „różowe m elony
księżyce" lub cały spersonifikow any u stę p dotyczący W ezuw iusza oraz
zatoki, w k tó ry m w grę w chodzą też in stru m en tacje foniczne (por. „prze­
źroczysta" — „poruszyła się" — „przyszła" czy układ: „stóp" — „zatoka"
— „zatoczyła" — „łuk"). Cały ten ustęp buduje kontrast: między poruszonymi
składnikam i pejzażu („góra poruszyła się" — „przyszła do niego" — „przyszła
do jego stó p ...") a nieruchom ym narratorem . O dnotujm y tu też kontrastow e
zestaw ien ia: „ciem n a" góra — „przeźroczysta" zatoka, a w cześniej
„zbielałe" niebo.
Oczywiście składników turpis tycznych jest w poem acie m nóstw o, w y­
starczy tylko zacytow ać fragm ent:
ptaszki tyle ptaszków
tyle ptaszków na drucie
który przebija um ilkłe gardziołka
który przechodzi przez o tw a rte dziobki
stanow iący jed en z w ielu składników m otyw u o k ru cieństw a oraz m otyw u
m ięsa pożeranego, ćw iartow anego i w ystaw ionego n a sprzedaż, por. np.
„flaki leżą n a lodzie / n a zielonych liściach / ja k padłe ja g n ięta / cynobrow e
w ątroby / serca i ozory" itp. Nie jest jed n ak tak, aby opis poety k u m ulow ał
się w yłącznie n a turpistycznych m otyw ach lub n a obserw acjach prozaicz­
nych, neutralnych, podających fakty. Stale funkcjonuje w tym poem acie
tendencja odw rotna, nierzadko jaw nie p o e t y z u j ą c a . C harakterystyczny
jest tu n a przykład m otyw św iatła w opisie N eapolu w nocy (por. np.
„cytryny św iateł toczą się po m orzu", „iskra św iatła w p lasterk u cytryny"
itp.). Na pozór poeta odrzuca w y o b r a ź n i ę , pisze:
Nie zostaw ić an i jed n eg o m iejsca
an i jed n eg o białego pola
dla w yobraźni
Uważa, iż „rzeczywistość / jest w ypełniona / rzeczywistością", w yobraźnia
poety może pojawić się, gdy w rzeczywistości pow stają pęknięcia, zasadniczo
jed n ak w yobraźnia jest złudzeniem . Nie jest to je d n a k p oem at reistyczno-faktograficzny, szczelnie w ypełniony przez szczegóły, „orzechow e orze­
chy", „cytrynow e cytryny", przedm ioty istniejące w ięc sam e w sobie i nie
m ające in n y c h od w ła sn y c h jakości. P o em at R óżew icza o p a rty je s t n a
poetyce barokow ego n a d m i a r u . N adm iaru rzeczy i zjaw isk istniejących
w świecie, brzydkich lub budzących zachwyt, ale i zarazem nadm iaru w zakre­
sie planu w yrażania, w erbalizacji św iata. Poem at atak u je w ielością słów,
p o w tó rzeń rejestrów, spiętrza obrazy i ucina je przeskokam i do typu relacji
stanow iącej jakby strzępy suchego diariusza: „D nia 22 czerw ca 1960 roku /
w ysiadłem na dw orcu kolejowym / w W enecji". W łaściw ie tru d n o jest
w skazać d o m in an tę stylistyczną tego u tw o ru , n a w skroś synkretycznego.
C ytow any w yim ek poprzedza frag m en t, w k tó ry m pojaw ia się m otyw
kelnerów, por. np.:
kelnerzy ja k bielinki
fruw ają dokoła stolika
rozkładają skrzydła
z czarnym i kropkam i
Fragm ent przecież na wskroś poetycki, z klasycznym rozwiniętym w ruchli­
w y obraz porów naniem ... Zmienność technik stylistycznych, form wypowie­
dzi przyw ołuje tu taj form ułę kolażu, którą posługiw ali się krytycy poezji
Różewicza. Ale w tym dziw nym , barokow ym „rzeczy pom ieszaniu" kryje
się m etoda: kształtow anie poezji jako sztuki napięć, wypowiedzi wielogłoso­
wej, w ew n ętrzn ie sprzecznej, rozdartej m iędzy em ocją a chłodnym in te ­
lektem , zachw ytem a przerażeniem , jaw ą a snem , pięknem a szpetotą, m i­
tem a bru taln ą realnością. W tym je d n a k poem acie nie m am y do czynienia
z poezją rozpaczy, k tó ra pojaw i się w innych późniejszych utw orach. Ani
sam a Italia, an i artystow ski m it o niej nie zostaną tu zdem istyfikowane. I nie
dziw ne jest końcow e przesłanie: „piękno dotknęło m nie", „płakałem w tym
kraju" (z zachw ytu). Nie tru d n o zauważyć, iż jest w tym poemacie nie tylko
fajerw erk m etafo r i p o ró w n a ń ale i zdania stanow iące bezpośrednie,
chciałoby się pow iedzieć, dziecinne sform ułow ania zachw ytu. Przym iotniki
„piękny", „w spaniały", „pachnący" albo zdania typu „czy to piękno / nie
w iem jak w yrazić / ten w strząs, wczoraj płakałem / było pięknie" sygnali­
zują m oże najlepiej, iż je d n a k arkadyjska klam ra utw oru, o której była
m ow a, nie je st figurą ironiczną, a sam Neapol, w którego przedstaw ieniu
d o m in u je ro zczarow anie i krytycyzm (jakże zrozum iały, by nie rzec —
b an aln y ) nie je st całkiem turpistyczny.
IV
Nie ulega w ątpliw ości, iż w neap o litań sk ich p artiach utw o ru zgrom adził
poeta obserw acje, które przecież rów nie dobrze m ógłby dostrzec gdzie in ­
dziej. Stragany n eap o litań sk ie niew iele różnią się od straganów innych
m ia st, w y ch o d zą m oże tylko bardziej n a ulicę, i m oże bardziej swym
bo g actw em rzucają się w oczy na tle plebejskiej biedy i zapuszczenia tego
m ia sta . N eapol je st m ia ste m w y o strzo n y ch k o n trastów , a przy tym m ia ­
ste m n ieja k o id e a ln y m do sn u cia k atastro ficzn y ch w izji. P ow iedzieli­
śm y: m ia s to ś m ie rte ln ie ch o re i zagrożone. M iasto, w k tó ry m tak ie oto
w id o k i są częste:
n a sto p n iach św iątyni
śpi kobieta z m ałym i
okryła je gazetą
w ślepej uliczce serce Jezu sa
przebite m ieczem w girlandzie żarów ek
Cały stary N eapol usian y jest kapliczkam i i obrazam i C hrystusa, M atki
Boskiej, św. Januarego (patrona m iasta). Nie jest to przejaw dewocji, nieczułej
n a cierpienia biedoty. K ontrastow y zestaw jest tu tendencyjny i pow ierz­
chowny. Religijne aspekty m iasta (skądinąd jed n eg o z pierw szych, które
sprzedaw ało w Europie w czesne pornograficzne fotografie) nie są przeja­
w am i dewocji. Te kapliczki i obrazy, zaw sze podśw ietlone, z girlandam i
kwiatów, to znaki trw ogi i nadziei, przede w szystkim trw ogi, k tóra tkw i —
rzec m ożna — w genach m ieszkańców „najm niej pew nej ziem i". Neapol
m a ponad 2500 lat w ym iernej historii. Ale przeciętny neapolitańczyk żyje
dniem dzisiejszym. Tym, co jest. To praesens nie oznacza w cale, aby tutaj
trafne było przekonanie poety, iż:
Czas teraźniejszy
to doskonały m orderca
przeszłości
najo k ru tn iejszy bo nie zw iązany
ze sw oją ofiarą
Tutaj raczej trzeba m ów ić o tym , iż przeszłość tk w i głęboko w zbiorow ej
i in d y w id u a ln e j m e n ta ln o śc i m ieszk ań có w tego m ia sta . Tkw i ja k o d o ­
św iadczenie w ielu k a ta stro f i w iecznego zagrożenia. Ale i zarazem jako
sym ptom przetrw ania, gdyż pom im o w ielu k ataklizm ów m iasto żyje. Lecz
żyje tak, jakby groźbą autentycznie realną była przyszłość. N eapolitańczycy
niechętnie używ ają kategorii fu tu r u m . Je st to czas tabu. Czas w ielkiego
znaku niepew ności. Czas teraźniejszy nie m orduje przeszłości, przeciw nie
podtrzym uje ją, elim inując tylko rozpam iętyw anie d aw nych i n iedaw nych
klęsk. Zasadą jest: zachować to wszystko, co złożyło się n a przetrw anie i trw a­
nie. Beztroska wesołość, teatralność życia przeciętnego neapolitańczyka
jest więc rodzajem a n tid o tu m na odw ieczne plagi tego m iasta, jest postaw ą
obronną. Kult kapliczek i obrazów m a charakter kultu egzystencjalnego i m e ­
tafizycznego. Jest k u ltem podtrzym yw anym przez najbiedniejszych. Kościół
bynajm niej nie jest tutaj instytucją n astaw io n ą na w yciąganie pieniędzy,
ja k to su g e ru je cały seg m en t, zaczynający się od w ersu „kościół jest
jeszcze o tw a rty ".
Z bulw ersow ały poetę grające szafy, autom aty, oblężone przez m łodych, co
n a su n ęło m u, sk ąd in ąd oryginalną, tezę o niew inności auto m ató w i ciał.
„G rające szafy" to codzienność każdego m iasta zachodniego, m asow ej
cywilizacji, m asow ej rozrywki. Ogłupiające zapełnienie w olnego czasu i czy­
sty biznes. Szafy grające u Różewicza uzyskują je d n a k w ym iar (podobnie
jak afisze film ow e i reklam ow e) „dekoracji raju" i „dekoracji piekła".
Poem at p o w stał w 1960 roku. I pow iedzm y tu taj otwarcie: nosi piętno
tego czasu, a zw łaszcza p iętn o polskie. Je st to okres konfrontacji między
rzeczyw istością realnego socjalizm u a rzeczyw istością zachodnich krajów.
Je s t rzeczą oczyw istą, iż nie je st to k o n fro n tacja z okresu socrealizm u,
stalin izm u spotęgow anego, zakładająca, iż w szystko, co zachodnie jest złe,
czarne, im p e ria listy c z n e . Różew icz nig d y n ie był e n tu z ja stą socjalizm u.
I nie w yjech ał do W łoch po to, aby patrzeć n a n ie oczam i polityka czy
ideologa. Wizje św iata m ają u Różewicza ch arak ter ponadpolityczny i apo­
lityczny, w ychodzą z przekonania, iż w iek XX u jaw n ił — ja k nigdy dotąd —
oblicze kryzysu cywilizacji, kultury, i samej poezji, która po Oświęcim iu
straciła rację sw ojego istnienia. Poeta nie pojechał do Italii po to, aby obalić
istniejący w k ręg u com m unis opinio m it w spaniałej „śm ierci kapitalizm u",
an i też po to, aby obalić m it poetyckiej Arkadii.
Wiedział, iż Arkadii nie m a. I że nigdy jej nie było, poza sferą sztuki i poezji.
Ale Italia funkcjonow ała w kultu rze polskiej n a szczególnych zasadach, bo
też m iała n a n ią szczególny wpływ. Bardzo stary i w yw odzący się z kręgu
k u ltu ry slavia rom ana. Była krajem w ędrów ek do źródeł, krajem PIĘKNA,
który — choć n ie był rajem „kapitalistycznym ", zachow ał swoją a u te n ­
tyczność i o d rębność. Jeśli m o żn a m ów ić o dem istyfikacji Italii w tym
poem acie, to n a p ew no w grę w chodzi zjawisko p o ddania się tego kraju
ry tm o m barbarzyńskiej cywilizacji m asow ej. I w tym sensie, stw ierdzenie,
iż teraźniejszość je st m ordercą przeszłości, m ordercą okrutnym , bow iem
nie pow iązanym z przeszłością, w ydaje się słuszne: Italia znalazła się w krę­
gu śm ierteln ie dla niej groźnej cywilizacji w spółczesnej, w kręgu toposu
„śm ieci" i „au to m ató w ".
Nie sądzę więc, aby p oeta pojechał do Italii po to, żeby obalić jej m it.
N ato m ia st z pew nością — jeśli cokolw iek w cześniej zaplanow ał — zapo­
zn ał się w cześniej z rom an ty czn ą i parnasisto w sk ą wizją kraju. I posłużyła
m u ona dla celów konfrontacji, dla żywionego od dłuższego czasu przekona­
nia, iż w iek XX przeorał starą Europę dogłębnie burząc m ity swoją m asow ą,
a często i k a b o ty ń sk ą k u ltu rą (por. z n a k o m ity passus o S alvadorze D ali
i tłu m a ch tu ry stó w u tru d n iający ch skup ien ie się). Nie zapom nijm y, iż
poeta kończył w Krakowie historię sztuki, jech ał w ięc jak b y śladam i tego,
czego nie w id ział n a w ła sn e oczy i czego n ie m ó g ł zobaczyć w cześniej.
Z pew nością był to wyjazd udany, bogaty w przeżycia i przem yślenia, w y ­
jazd do źródeł nie tylko sztuki, ale utraconego raju dzieciństw a:
byłem znów dzieckiem
w łonie tego kraju
Czy m oże być piękniejszy hołd poety, który w krótce napisze, iż poezja
w spółczesna jest w alką o oddech?
TURPI STA ZDEKLAROWANY.
O POSIŁIOJ
IRENEUSZA IRE DYŃ SKIE GO
W iersze Iredyńskiego budziły bardzo silne kontrow ersje, które trw ały po­
cząwszy od d e b iu tu (Wszystko jest obok, 1959 r.), poprzez M om ent bitwy
(1961), a kończąc n a o sta tn im tom iku poetyckim M uzyka konkretna (1971).
W ysoko ocenili m łodziutkiego d e b iu ta n ta w ybitni poeci. Ju lia n Przyboś
p isał w recenzji N ow y talent:
[ ...] tom Iredyńskieg o jest najostrzejszym p ro testem , n ajbezw zględniej­
szym b u n te m w poezji p o lskiej po w o jn ie . W obec ty ch słów o d a rty c h
z p o w ab u — n a w e t o skarżycielski głos R óżewicza w ydaje się łago d n y
i kojący1.
Tadeusz N ow ak, zestaw iając w iersze Iredyńskiego z poezją Różewicza,
konstato w ał:
[ ...] Ire d y ń sk i ju ż w d e b iu ta n c k im to m ik u o w ła sn y c h siła ch u szed ł
spory k a w a ł dro g i, z b u d o w a ł sw ój w ła sn y św iat p o ety ck i, n a d a ł m u
w ła s n ą filozofię, d la m e ta fo r sw o ich z n a la z ł now y, z a sk ak u jąco
św ieży m a te ria ł, p rz e to n ie b ą d ź m y b ard z o p e w n i w n im k rw i różew ic z o w sk ie j2.
' J. Przyboś: N o w y talent. „P rzegląd K ultu raln y " 1959, n r 49, s. 5.
2 T. N ow ak: Wśród poetów. „Życie L iterackie" 1959, n r 46, s. 4.
Wysoce pochlebna była też recenzja M ichała Głowińskiego, w ydobyw ająca
cechy oryginalne utw orów poety, przy w skazaniu zależności od Różewicza
w zakresie stru k tu r w ersylikacyjnych i obiektyw izacji św iata poetyckiego.
Je d n ak — zdaniem Głow ińskiego — obiektyw izacja w w ierszach Iredyńskiego jest b u d o w an a n a zasadzie kreacjonizm u typu kafkow skiego:
W szystko jest obok, to najbardziej z d u ch a K afki w yrosły to m wierszy,
jaki zdarzyło m i się czytać5.
Z podobnie pow ażnym i ocenam i i in terp retacjam i poezji Iredyńskiego
zetkniem y się później, w recenzjach i o m ów ieniach dotyczących M om entu
bitwy. M am tu na m yśli interesujące uw agi Jacka Łukasiew icza4 i Jacka
Trznadla5. Ten ostatni, prostując błędne pow oływ anie się n a jego rzekom o
krytyczną analizę tom iku, stw ierdzał w liście do „Nowej K ultury":
O m ów ienie nosiło c h a ra k te r raczej opisow o im m an en tn y , a jed y n e
sądy w artościujące (zw łaszcza zako ń czen ie) p rzy zn aw ały zbiorow i
Iredyńskiego niezaprzeczoną rangę poetycką6.
W arto tu dorzucić, iż nazw isko Iredyńskiego p ad a w w ielu pow ażnych
syntezach dotyczących poezji po 1956 roku. Dość tu w ym ienić E dw arda
Balcerzana7. Od chw ili je d n a k d eb iu tu pojaw iły się też oceny niezw ykle
ostre. Pisząc o m oty w ach turpis tycznych w obu to m ik ach poety, J u lia n
Rogoziński ironizował:
Dość typow y sen z okresu pokw itan ia, a w łaściw ie sn u tego w ie rz c h ­
nia w arstw a, z rozdętym i sztucznie m o ty w am i ko m p lek su E dypa i Orestesa. Poza n a sadyzm liźnięty raczej z jak ich ś le k tu r8.
Ryszard M atuszew ski w recenzji z M om entu bitw y pisał o „łobuzerskich
psikusach"9. Janusz Goślicki, zarzucając poecie stosowanie „terroru eschatolo­
gicznego", sądził, iż:
3 M. G łow iński: Liryka Jederm ann. „Twórczość" 1959, n r 9, s. 154— 157.
4 J. L ukasiew icz: Szm aciarze i bohaterowie. K raków 1963.
5 J. Trznadel: Poezja przymuszonej sztuczności. W: Róże trzecie. Szkice o poezji współczesnej. W arszawa 1966.
6 J. Trznadel: O Iredyńskim . „N ow a K ultura" 1961, n r 44.
7 E. Balcerzan: Poezja polska w ia ta c h 1 9 3 9 — 1 9 6 5 ...; Cz. 2. W arszaw a 1988.
8 J. Rogoziński: lredyński. „N ow a K ultura" 1961, n r 40, s. 6.
’ R. M atu szew sk i: [recenzja] „W spółczesność" 1961, n r 13.
W poezji Iredyńskiego da się odnaleźć w stan ie n ieom al n ie n aru sz o ­
n y m to, co kw alifikuje się dzisiaj jako artystyczny w y i a z m o d ern isty cz­
nej uczciw ości,
a w ięc — ja k k o n sta tu je krytyk — „nihilistyczne przechw ałki", „uśw ięconą
sztuczność", „niezrozum iałe w trę ty m etafo ry czn e"10. W różnych om ów ie­
n iac h (dotyczących także tw órczości dram aturgicznej i prozaicznej poety)
bardzo często pojaw iają się określenia: postaw a nihilistyczna, cynizm,
ep atow anie sadyzm em , krańcow y turpizm , skłonność do prowokacji,
sk an d alu literackiego i obyczajowego itp .11
K ontrow ersję budziły też później spraw y przynależności pokoleniowej
Iredyńskiego. Z daniem Balcerzana Iredyński jest poetą Hybryd, czy — jak
to złośliw ie u jął Rogoziński — „w nucząt". W skazyw ałby na to i rok u ro ­
dzenia (1939), i nieco późniejszy — w p o rów naniu z poetam i „W spółcze­
sności" — d eb iu t (1959). W edług Zbigniew a Bauera „Za «pokolenie 1956»
uw aża się grupę poetów urodzonych w latach 1930— 1935 ." u Należą do
n ic h twórcy: Czycz, D rozdow ski, G rochow iak, Harasym owicz, Kijonka, Ko­
zioł, Kryska, Raszka, N iedw orok, Pośw iatow ska, Rymkiewicz, Sito13. Brakło
n a tej liście poetów „spóźnionego d eb iu tu ", w w ielu opracow aniach i re ­
cenzjach w ystępujących jako w ybitni przedstaw iciele „pokolenia'56": Bia­
łoszew ski, H erbert, Karpowicz. W ydaje się, iż form uła „pokolenie W spół­
czesności" (p o w stała od nazw y pism a, którego pierw sze, efem eryczne
n u m e ry ukazały się w 1956 roku; n u m e r pierw szy nosi datę 1 października
1956) je st zbyt w ąska, a n aw et i m yląca. Na przykład Jerzy Harasym owicz
nie uw ażał się za poetę „W spółczesności"14; tru d n o byłoby — biorąc pod
uw agę późniejszy ch arak ter pism a — um ieścić w jego kręgu H erberta czy
Białoszew skiego. Z w ielu w zględów o w iele trafniejszy w ydaje się term in
„pokolenie'56", aczkolw iek niektórzy badacze w obrębie tego pokolenia
111J. G oślicki: M anieryści i terroryści. „Życie L iterackie" 1961, n r 44, s. 2.
11 Por. np. recenzję K. M ętraka: Poezja ja ko prowokacja. „K ultura" 1971, n r 15, s. 9. E. Balcerzan
pisał, iż Ired y ń sk i „lu b u je się w m o ty w ach sadystycznych": Poezja p o lska ..., Cz. 1, s. 223.
12 Z. B auer: Pokolenie'56 — m e ch a n izm debiutu. „Poezja" 1976, n r 7— 8, s. 5.
13 Tam że, s. 6.
14 J. H arasy m o w icz pisał: „A bsolutnie n ie czuję się p rzynależny do tzw. pokolenia «W spół­
czesności». Co ja m a m w sp ó ln ego z tą n a p ra w d ę św ietn ą g ru p ą o rg an izato ró w i popu lary zato ­
ró w literatury. N iektórzy z n ich, ja k n a przykład L enart, Bryll czy P atkow ski, rzeczywiście
zw iązali się z socjalizm em , robią to n a pew no szczerze. Tym czasem dla m nie w m oim system ie
w a rto śc i najw ażniejsza jest i zostanie poezja." Zob.: Debiuty poetyckie 1 9 4 4 — 1 9 6 0 ..., s. 400.
um iejscaw iają... Szym borską i Nowaka. Zbigniew Jaro siń sk i pisze, iż tw ó r­
cy ci „debiutow ali jako socrealiści, a teraz zm ienili radykalnie sty l"15. Ale
zm ianę — i to radykalną — stylu obserw ujem y też u in nych poetów : nie
tylko w śród „pryszczatych", ale i rep rezen tan tó w starszych p o k o leń
Nie w chodząc tutaj bliżej w złożone i dyskusyjne zagadnienie pokolenio­
w ych podziałów i nazw, sądzę, iż poezję Iredyńskiego należy um iejscow ić
w kręgu „po k o len ia'56" (czy „pokolenia W spółczesności"), pom im o m ło ­
dego w ieku poety. W latach 1955— 1956 odgryw ał on już pew ną rolę w k ra ­
kow skim Kole M łodych jako młody, ale u talentow any i zrew oltow any poeta.
W 1956 roku publikuje już w e „W spółczesności". W zbiorze Wszystko jest
obok znalazło się kilka w ierszy z lat 1956— 1957. C ałkiem trafnie Ju lia n
Przyboś, a i in n i piszący o nim krytycy i poeci, um iejscaw iają go w nurcie
poezji buntow niczej, odrzucającej ju ż nie tylko ro z ra c h u n k i z okresem
stalin izm u , ale i d yskusje p o p aźd ziern ik o w e w stylu p u b lic y sty k i „Po
prostu". D ebiutancki tom ik Iredyńskiego m ieścił się całkow icie w nurcie
literatury „szm aciarzy" (term in J. Łukasiewicza, k tó rem u krytyk ten n a d a ł
znaczenie pozytyw ne). Po w ystąpieniu J. Przybosia (Oda do turpistów. „P rze­
gląd Kulturalny" 1962, n r 45) nurt ten otrzyma nazw ę t u r p i z m , p o e z j a
t u r p i s t y c z n a , który przyjął się do tego stopnia, iż w szedł do Słownika
języka polskiego 16 i Słownika term inów literackich11. Nie ulega w ątpliw ości, iż
turpizm stanow ił zn am ien n ą tendencję w poezji „pokolenia'56". W iersze
m łodziutkiego Iredyńskiego prezentują od sam ego początku skrajną jej
postać. I nie jest rzeczą przypadku, iż na atak Przybosia odpow iedział
(oprócz G rochow iaka) Iredyński, pisząc Traktat o kazaniu, z dedykacją:
„ Ju lia n o w i Przybosiow i — a u to ro w i «Ody do tu rp istó w » ". J e st to je d e n
z najlepszych, najbardziej dojrzałych utw orów tego poety, stanow iący nie
tylko p o lem ik ę z P rzybosiem i A w an g ard ą, ale tak że i z fo rm acją Skam an d ra, a w ięc p o śred n io z o stry m i w y stą p ie n ia m i S ło n im sk ie g o 18
przeciw ko m łodym poetom .
W Sło w niku term inów literackich h asło „ tu rp iz m " zo stało o b ja śn io n e n a ­
stępująco:
15 Z. Jarosiński: Literatura lat 1945 — 1975. W arszawa 1996, s. 98. A utor ten idzie tu taj w yraźnie
tro p em J a n a W itana: Chłopcy co m ieli poprzedników w W ilnie. „Poezja" 1982, n r 2, s. 28.
16 S łow nik języka polskiego. Red. M. Szym czak. W arszaw a 1978.
17 M. G łow iński, T. K ostkiew iczow a, A. O kopień-S law ińska, J. S ław iński: Sło w n ik term inów
literackich...
18 Por. w iersz A. S łonim skiego: W obronie wiersza. „N ow a K ultura" 1961, n r 2, s. 1.
t u r p i z m (łac. tu rpis — szpetny, szkaradny, brzydki) — określenie
w p ro w ad zo n e do w spółczesnej krytyki polskiej przez J. Przybosia dla
oznaczenia orientacji poetyckiej rozw ijającej się po r. 1956, której p rz e d ­
staw iciele (m .in . T. Różewicz, M. B iałoszew ski, S. G rochow iak, E.
Bryll) program ow o i osten tacy jn ie włączyli w obręb poezji m otyw y
brzydoty, kalectw a, choroby, śm ierci, obdarzając szczególnym z a in te re ­
sow aniem przedm io ty i zjaw iska odrażające, zniszczone, naznaczone
p iętnem rozkładu lub byle jakie i drugorzędne, znajdujące się w opozycji
do uśw ięconej dziedziny tem ató w poety ck ich 15.
Przyjm uje się, iż „ojcem " turp izm u był Różewicz. W skazyw ali na niego
sam i turpiści, np. Grochowiak, podkreślając odkrywczość tego poety w poezji
pow ojnia20. N iektórzy krytycy w skazyw ali (skądinąd słusznie) na odległą
p ro w e n ie n c ję tu rp iz m u i m a k a b ry z m u w lite ra tu rz e . B arbara B iernacka
w obszernym eseju Et in Sarm atia... Turpizm. 0 motywie brzydoty w poezji sta­
ropolskiej2' (m ając w yraźnie na uw adze neobarokow e m otyw y turpistyczne
w poezji w spółczesnej) przypom niała i zestaw iła różne odm iany turpistycznego stylu w poezji staropolskiej (poczynając od Kroniki Galla, a ko ń ­
cząc n a p o etach XVII w ieku). Wiemy, iż styl ten, przechodząc rozm aite
transform acje, był obecny w poezji XIX w ieku, że nasili! się w okresie m o ­
d ernizm u , a n astęp n ie w poezji dw udziestolecia. J. K w iatkow ski przypo­
m inał, iż estetykę brzydoty zapow iadał w Trzeciej godzinie Rom an Jaw orski
(Historia maniaków, 1909), który pisał:
Z apada się gm ach estety k i urzędow ej, w zdychania do piękności cich­
n ą [... ] S tw arzam y konieczną, w spółczesną estety k ę brzydoty [... ]22
R ozw ażania o turpizm ie zatoczyły w ięc szeroką falę. Niektórzy polemiści
Przybosia podnosili, iż w poezji adw ersarza turp izm u jest sporo elem entów
turp isty czn y ch , co je d n a k było chybionym a rg u m e n te m polem icznym ,
|g J. S ław iń sk i. W: S ło w n ik term in ó w literackich. .
s. 546.
20 S. G rochow iak: Turpizm — realizm — m istycyzm . „W spółczesność" 1963, n r 2, s. 1, 8 — 9.
Poeta pisai: „Z tego w strząsu [tj. dośw iadczeń w ojny i okupacji — przyp. T.W.] w yw odzi się Ró­
żewicz i jego turpizm , nie polegający bynajm niej na m nożeniu brzydkich rekwizów, ale na tym,
czym tu rp izm jest istotnie: n a u partym szukaniu nowej, realistycznej form uły dla poezji. Reali­
stycznej to znaczy takiej, k tó ra da człow iekow i p r z e d e w s z y s t k i m w iedzę o sam ym
sobie, w iedzę nie u piększoną, niekiedy o k ru tn ą, ale tylko w tym układzie ocalającą". Tamże, s. 8.
Esej p o m ieszczony w książce tej au to rk i: Style i postawy. P oznań 1969.
“ Cyt. za: J. K w iatkow ski: K lucze do w yobraźni. W arszaw a 1964, s. 214.
albow iem Przyboś bynajm niej nie negow ał potrzeby w pro w ad zan ia rzeczy
i zjawisk „brzydkich" do poezji. Intencją niezw ykle ostrego atak u , jak im
była Oda do turpistów, było raczej w yw ołanie dyskusji w przekonaniu, iż turp istyczna o rien tacja ste ru je w stro n ę w tó rn y c h stylizacji, k onw encji,
m aniery. Przypomnijmy, iż poeta ten niezw ykle pochlebnie ocenił d ebiut
Iredyńskiego, w skazując w nikliw ie (czego nie uczynili in n i recenzenci
tom iku), iż w jego w ierszach pojaw ia się „NIENAWIŚĆ PIĘKNA" (Przyboś
zaakcentow ał to zjawisko w prow adzając zapis w m ajuskule):
To nien aw iść piękna zrodziła w szystkie nienaw iści, bunty, w ściekłości
i bluźnierstw a, ona w yrzuciła z czeluści piekielnych w szy stk ie p otw ory
[...] To św iadom a antypoezja. Być m oże w ięc p rzew ro tn a żądza innej
niż poezja... poezji?
I konkludow ał:
[...] nie m a w ątpliw ości: to je st silna in dyw idualność. M u si się w ięc
w ypow iedzieć, czyli: to p o e ta 25.
Pisząc Odę do turpistów nie Iredyńskiego m iał więc poeta na uwadze. I łatw o
to zrozumieć, albowiem w poezji Iredyńskiego, ocenianej jako tru d n a i n ieja­
sna, m etaforyczne i kreacjonistyczne wizje, odrzucające przy tym odw ołania
do sym boli literackich odgryw ały rolę niem ałą, przy czy m iały one — co
Przyboś cenił — ch arak ter wizji k onsekw entnych. Iredyński odrzuca m odel
surowej poezji faktu Różewicza, a także — jak to ujął Stanisław Dąbrow ski
— „pulchryzow anie brzydoty" w stylu G rochow iaka czy Brylla24.
Turpizm Iredyńskiego — pow iedzm y to jasn o — nie m iał żadnych o d n ie ­
sień do tradycji, w tym szczególnie żyw otnych tradycji barokow ych. Były
one w ów czas (lata 1956— 1958) jeszcze m ało zn an e, zw łaszcza w śród
poetów nie m ających polonistycznego w ykształcenia. W prow adzając z n ie ­
zwykłą sugestyw nością typow o barokow e m otyw y rozkładającego się czy
ćw iartow anego ciała, czynił to w niewiedzy, iż w pisuje się w określony n u rt
tradycji. Turpizm Iredyńskiego m iał bezpośrednie odniesienia do literatu ry
w spółczesnej. Krytycy w skazyw ali je: Różewicz i Kafka. Dodać tu trzeba:
w pływ p o etó w nieco starszych, p o etó w n u r tu ciem n ego: Bursy, Czycza,
23 J. Przyboś: N ow y talent. „P rzegląd K ultu raln y " 1959, n r 49.
24 S. D ąbrow ski: Z bliżenia poprzez m o tyw i styl (Próba kom entarza do wiersza Ireneusza Iredyńskiego
„Oda do d łoni"). „Poezja" 1980, n r 10, s. 10.
a także (zw łaszcza nieco później) G rochow iaka. Czy znaczy to, iż turpizm
Iredyńskiego m iał c h arak ter literackiej mody, szybko konw encjonalizującej
się w poezji tych lat? Byłoby to znaczne uproszczenie sprawy. Prowokacyjny,
cyniczny, skandalizujący charakter wierszy (a także i twórczości prozatorskiej)
w iązał się bezpośrednio ze stylem życia tego poety, osobowością, ch arak te ­
rem . Na tę zgodność m iędzy „p isan in ą" a życiem zw racało uw agę sporo
osób po śm ierci poety. Pisał m .in. Andrzej Gronczewski:
Ta osobow ość kolczasta, raniąca, pełna żądeł i jadów, n ie m ieściła się
w sta ra n n ie um eblo w an y c h pokojach tak tu , konw encji, te m a tó w za­
strzeżonych i d elik atn y ch 25.
Z bigniew Jerzyna kreśli taki portret:
Żył w ciągłym niepokoju, przerażony w ew nętrzną pustką, przynaglany
b ezu sta n n y m szu k an iem — pośród agresji św iata i w łasnego ja sn o w i­
dzen ia grom adził o k ru tn ą w ied zę26.
W y ak cen to w an a przez Przybosia „nienaw iść p ięk n a" była pochodną
n ien aw iści do m asek, gąb, konw encji środow iska i w ogóle życia, a zara­
zem i do w szelkich ideałów, kam uflujących o k ru tn ą i b ru taln ą n atu rę
św iata, jego brzydotę i głupotę. W polem ice z Przybosiem pisał, iż brzydota
n ie jest k ategorią estetyczną, ale:
[... ] p ięk n em jed y n y m
i to je st ta je d n a d robina godności
M ylił się głęboko Goślicki, a także i in n i krytycy, którzy zarzucali Iredyńskiem u m o d ern isty czn ą uczuciowość. W istocie jest ona całkowicie obca
poecie i była przedm iotem sarkastycznych k p in 27. W tym zakresie Iredyński
u p ra w ia św ia d o m ie an ty liry k ę, o d m ie n n ie niż to czynił B ursa czy Groch o w iak . A n alizu jąc w iersz p o ety Uczucie (z to m ik u M o m en t bitw y) L uka­
siewicz pisał:
25 A. G ronczew ski: Grzeszne m anipulacje. „M iesięcznik L iteracki" 1986, n r 4, s. 52.
26 Z. Je rzy n a : W ędrówka w słowie. W arszaw a 1987, s. 190.
27 Por. fra g m e n t w iersza Miejsce m ojej w yobraźni (z tom iku: M o m ent bitw y):
W p o k o ju tym m iejsce m ojej w yobraźni
czyli w ięc m iejsce ciągłego o szustw a
Iredyński [...] zna o k ru cień stw o n ad realizm u — lepiej m oże od
w szystkich innych, a z pew nością d o kładnej niż piszący śliczne w iersze
H arasym ow icz. I w tym w szystkim uczucie je st czy n n ik iem niszczącym
— zresztą te rm in „uczucie" przyw ołany został ironicznie-8.
R ów nocześnie Ire d y ń sk i u p ra w ia a n ty liry k ę w sferze, k tó ra m iała
stan o w ić szan sę m łodej poezji: w y o b raźn i. N ie p o ro z u m ien iem w ydaje
się form uła, iż p o e ta u p ra w ia „ te rro ry sty c zn ą poezję w y o b ra źn i", a lb o ­
w iem id ea ł poezji w yzw alającej o tc h ła n ie kojarzeń, sn u , m a rz e ń je st m u
obcy, je st je d n y m z w ielu k ła m stw literatu ry , w y szy d zan ą „K ow encją
P ięk n a". R ów nocześnie n ie m o żn a pow iedzieć, aby jeg o poezja sk ła n ia ła
się ku poetyce „ ró w n a n ia ", in te le k tu a ln e g o czy fa k to g raficzn eg o d y s ­
k u rsu .
B ardzo tra fn ie specyfikę w czesn y ch w ierszy Ire d y ń sk ieg o uch w y cił
M ichał Głowiński, który pisał, iż w poezji Iredyńskiego:
A utonom ię uzyskują najbardziej w ym yślne i n iesp ra w d z a ln e w izje.
Nie je st o n a bow iem sp raw ą an i „realistycznego", an i „fan tasty czn eg o "
obrazow ania. Tym bardziej, że św iat poetycki Iredyńskiego zn ajd u je się
m iędzy dw om a — w tym w y padku tylko pozornie p rzeciw staw n y m i —
biegunam i: m iędzy ten d en cją do up o w szech n ien ia i ten d e n c ją do u n iezw yklenia29.
Udziwniony, zdeform ow any i o k ru tn y św iat w tej poezji istnieje jakby
poza podm iotem w ypow iedzi, który zm ierza do obiektyw izacji sw ych wizji,
a także i sam ego siebie (co praw da w n a stęp n y ch to m ikach m otyw y a u to ­
biograficzne u legną w yraźnej rozbudow ie). Jacek T rznadel z kolei zw raca
uw agę n a sztuczność, k tó ra stanow i zasadę artystycznych obsesji. Obficie
pojaw iają się w yrażenia typu: „ręce są z tektury, nogi z cienkiej dykty",
„żołądki jak stare irchow e sakiew ki", „arena z p u m ek su ", „kraby z m a la ­
chitu", „tekturow e gałęzie", „gaj z tek tu ry ", „anioł z cem e n tu ", „drzew a
liście m ają z blachy", „m etalow e drzew a", „sępy z szkła czeskiego", „wilga
z ołow iu", „pasikonik z chleba", „pająk z piór gęsich" itp., przy czym
Trznadel ak centuje częstotliw ość użycia czasow ników : „utw orzony", „zro­
biony". I konkluduje:
28 J. L ukasiew icz: S zm a c ia rze ..., s. 92.
29 M . G łow iński: Liryka J ed e rm a n a ..., s. 156.
Praw ie każdy w iersz u k azuje n am jakby plastyczną planszę, m akietę,
gdzie utw orzo no i rozm ieszczono m ały św iatek na zasad ach dow olnych,
a n a w e t celow o w ykrzyw ionych, groteskow ych30.
T endencja ta w y stąp iła ju ż silnie w e Wszystko jest obok (por. np. „niebo
z blachy fałdow anej a drzew a z gipsu", „nity traw ", „gwoździe zm ęczenia",
„szpady gałęzi"). Ale w ystępuje rów nocześnie rów nie silna tendencja do
posługiw an ia się tropam i z kręgu „ciało ludzkie", użytym i w odniesieniu
do przedm iotów m artw y ch lub przyrody:
D rzewa pokrzyw ione
niby w ięźniow ie gestapo
z w ykręconym i rękam i
z przypaloną skórą
nie chcące m ów ić drzew a
R óżnorodne konteksty, w jakich pojaw iają się w yrazy z bloku sem an ­
tycznego „ciało", w skazują, iż dom inują zdecydow anie ujem ne konotacje.
Trzeba tu zwrócić uw agę, iż m otyw y som atyczne w iążą się ze szczególną
częstotliw ością czasow ników : „rozryw ać", „obedrzeć", „urw ać", „wybić",
„rozbić", przy czym czasow niki pojaw iają się w form ie im iesłow ów bier­
nych czy form bezosobow ych typu „w ykrojono". M otyw ciała to m otyw
rozerw anych części, m otyw m ięsa ćw iartow anego lub rozpadającego się,
podlegającego śm ierci lub zadającego śmierć, por. np. fragm ent w iersza
Latające koło:
Pokazujem y nasze ręce
służące do duszenia
pokazujem y nasze zęby
któ re p o trafią w sp an iale gryźć
Skądinąd m otyw r o z b i c i a ciała (por. wiersz Nienawiść) wiąże się z szer­
szym te m a te m rozbicia św iata, stanow iącego niegdyś sensow ną jedność,
całość. W w ierszach poety w ystępują przeto w yrażenia „rozbite krajobra­
zy", „rozbity dom ", „rozbity porządek", „rozbity p tak-m aszynka". W tym
kręgu też k ształtu ją się w iersze dotyczące m iasta, cywilizacji, współczesnej
k u ltu ry jako zbiorow iska rzeczy i barykady, która „niczego nie broni":
50 J. T rznadel: Poezja w ym u szo n ej sztu czn o ści.... s. 247.
N a d n ią
ja
n ib y c ię ż a r e k
z a w ie s z o n y n a s z n u r k u p rz y s z łe j ś m ie r c i
k iw a m się w r y tm
m i ę ś n ia b iją c e g o
w m o je j k la t c e p ie r s io w e j
W pusty m i budzącym obrzydzenie i zgrozę świecie trw a jatk a cywilizacji
i jatka natury, snują się ludzie, na których patrzy poeta — jak pisał N ow ak
— „jako na w pół-m anekiny, na w pół-zw ierzęta". Jeśli w iersze Różewicza,
a także i in n y ch tu rp istó w ak cen tu ją, w p row adzając podobne m otywy,
m oralną i duchow ą solidarność z szarym i, kalekim i, cierpiącym i ludźm i,
w spólnotę losu poety i czytelnika, to w iersze Iredyńskiego są projekcją
świata odartego z wszelkich ideałów, złudzeń wartości, sentym entów i projek­
cją poety, który oprócz zim nej diagnozy tego sta n u rzeczy nie m a nic do
zaoferowania. Nie jest ani buntow nikiem , ani pacjentem , nie upraw ia żadnej
strategii wobec odbiorcy, słow em — nie m ieści się w form ułach „strategii
lirycznych", opisanych przez E. Balcerzana. Wiersz jest konstatacją, zapisem,
utrw alen iem jakiejś wizji, stan u zagrożenia i pustki, zapisem , który chce
zrzucić konw encję „pięknych k łam stw ".
W przeciw ieństw ie do Grochowiaka, który „o przedm iotach i fenom enach
«brzydkich» pisze pięknym i słow am i, gdyż stara się u n ik n ą ć odruchów
obrzydzenia ze strony czytelnika"31, Iredyński b uduje poetykę autentycznej
brzydoty:
[ . . . ] c h c e s z o k o w a ć o k r u t n ą b r u ta l n o ś c ią , w u l g a r n o ś c i ą , d r a s ty c z n o ś c ią .
Nazywa
to , c o b u d z i g ro z ę .
Opisuje
to , co p r z e j m u je o b r z y d z e ­
n ie m . B u d u je s a d y s ty c z n e s e r ie 32.
Przesadne w tym stw ierdzeniu w ydaje się tylko zdanie, iż poeta „chce
szokować", zakładające strategię celowej prow okacji i agresyw ności, o k tó ­
rą posądzano poetę. W grę tu raczej w chodzi rodzaj obsesji i w yzw alającego
z niej catharsis. Poezja Iredyńskiego m a ch arak ter monologiczny. W łaściwie
nikogo i niczego nie atakuje, nie zwalcza, nie m a w niej ani bezpośrednich,
11 J. M aciejew ski: S tanisław Grochowiak: „Rozbieranie do sn u ". W: C zytam y wiersze. O prać.
J. M aciejew ski. Wyd. 2. W arszaw a 1973, s. 414.
S. D ąbrow ski: Z b liże n ia .... s. 55.
a n i pośred n ich sygnałów pam ięci o odbiorcy, nie b uduje też ethosu pokole­
niow ej w sp ó ln o ty czy opozycji j a — ś w i a t , zakładającej rom antyczny
b u n t lub cierp ien ie..., w każdym razie św iadom ość w łasnej odrębności,
au to n o m ii w yobraźni lub w nętrza. Św iat jest jak i jest, to nie ja, ale świat,
w k tó ry m żyję, je st o k ru tn y i agresyw ny, zak łam an y i pokraczny, sztuczny
i obrzydliw y — w ydaje się m ów ić poeta. Jest przede w szystkim św iatem
j a t k i . Stąd szczególnie częsty i obsesyjny m otyw ciała-m ięsa.
POSIŁEK
Z przekrojonych n a dw ie części
w ieprzy krów cieląt z dym iących
jeszcze zw ierząt w ykrojono co
sm aczniejsze k ąsk i upieczono
ub ra n o w ta rtą b ułk ę m oi
przodkow ie leżą w ziem i u b ra n i
jak w ta rtą b u lk ę w sw e stroje
jed zą ich robaki pożyw iają się
m oże m laskają
w ilgoć dokonuje reszty
N a p olach b itew m a rtw i żołnierze
w rasta ją w ziem ię ja k drzew a
co sm aczniejsze kąsk i w yryw ają
z n ic h p ta k i o dziobach zakrzyw ionych
nib y palec lichw iarza
brzu ch y o tw ierają się im
ja k n acię te po m arań cze jelita tra to w a n e
są przez ta b u n y m u c h n a o tw arte oczy
0 ile nie w ydziobały ich p ta k i
spadają krople deszczu
1 d o konują reszty
W m o rzach jeziorach i rzekach
topielcy n a d zie w an i są n a pyski
ryb ja k n a rożny i w ędzone
kończyn doskonale
krągłe tułow ie służą za
d eser dla p o w iew nych ja k dziew częta
stw o rzeń w o d n y ch w odorosty
obejm ują ciała topielców
w sposób zdecydow any
w odorosty są ja k zazdrosne żony
w ysysają resztki
od czasu do czasu
rybie dziecko coś uszczknie
Siedząc n a d k aw ałkiem m ięsa
w yciętym z tłustego w ieprza
poczułem się
na sw oim m iejscu
Ten w iersz (gdyby m łodziutki, nie m ający polonistycznego in d ek su poeta
znał m akabryczne opisy i koncepty naszych poetów barokow ych) m ógłby
stanow ić ilustrację n aw iązań do barokow ego n u rtu literatury, naw iązań,
które pojaw ią się w liryce lat sześćdziesiątych. W iersz Iredyńskiego m a
ch arakter konceptu, poczynając od n iew innego ty tu łu Posiłek, a kończąc na
poincie, k tó ra u to żsam ia jedzenie posiłku m ięsn ego przez poetę z p o ­
w szechn y m zjaw iskiem „pożyw iania się" m ięsem lu d zk im (i w ogóle
m ięsem ) w przyrodzie. Poeta m ógłby za G rochow iakiem powiedzieć:
Bo życie
Znaczy:
K upow ać m ięso. Ć w iartow ać m ięso
Zabijać m ięso U w ielbiać m ięso
Z apładniać M ięso Przeklinać m ięso
N auczać m ięso i grzebać m ięso
Płonąca żyrafa
z tym, że skupił się w swojej m akabresce n a ćw iartow aniu, kaw ałkow aniu
m ięsa i jego jedzeniu. Koncept, którego klam rę tw orzy ty tu ł w iersza i k o ń ­
cowy ustęp, rozwija się przez trzy obrazy, w ydzielone w trzech częściach.
Fragm ent pierwszy przynosi dość szokujące zestawienie upieczonych w tartej
bułce kotletów wieprzowych z ciałami przodków poety pochow anych w ziemi
i ubranych, niby kaw ałki m ięsa w bułce, w stroje. Robaki zachow ują się
tak ja k ludzie: „pożyw iają się / m oże m laskają". Poeci barokow i (por. np.
w iersze Jak u b a Łącznowolskiego, Bolesław iusza czy J.H. Lubom irskiego)
stosowali często m otyw toczenia ciał ludzkich przez robaki, połączony z m o ­
tywem rozkładu, straszliw ego odoru itp.
Styl m akabryczny pełnił w tych w ierszach funkcję szczególnego składnika
stylu w an itaty w n eg o : m akabryczne obrazy m iały c h a ra k te r exetnplum ,
unaoczniającym m arność urody, pozycji i rozkoszy, m arność ludzkiego ciała.
W o p isac h ty ch n ie zaw sze d o m in o w a ła in ten cja d y d ak tyczna: poeci
barokow i byli też tw órcam i porażonym i grozą. M otyw y turpistyczno-som atyczne m iały w iele inn y ch funkcji, wiążąc się ściśle z w iekiem o k ru t­
n ych w ojen, rzezi, epidem ii cholery i dżumy, klęsk głodu czy dom ow ych
rew olt. Były specyficzną postacią realizm u (czy w eryzm u), co niekiedy
p row adziło do o d p atety czn ien ia poetyckiej epiki, ethosu heroicznej śm ier­
ci i pięknej wojny.
M otyw y rozkładu ciał ludzkich z reguły były ekspresyw ne, „naturalistyczne". Barokow e robaki i inne trupożerne g atu n k i „żreją", „ryją”, „szar­
pią", m ają budzić w stręt i grozę. Iredyński zastosow ał in n ą technikę opisu.
W strofie pierw szej m am y do czynienia z relacją zobiektyw izow aną, pisaną
ch ło d n y m , ja k b y oficjalnym językiem . Padają tu sfo rm u ło w a n ia typu:
„z p rze k ro jo n y c h n a dw ie części" i seria bezosobow ych czasow ników
„w ykrojono", „upieczono", „u brano w tartą bulkę", które kładą akcent na
rutynow y, fachow y ch arak ter czynności. Zauw ażm y jednak, iż w tym pro­
tokólarnym stylu stosuje poeta elipsy. W części w stępnej nie m ów i o kro­
je n iu t u s z y czy m i ę s a zw ierząt, ale w prost o krojeniu wieprzów, cieląt,
krów. I tak sam o w kw estii dotyczącej ludzi nic m ówi, iż c i a ł a czy
z w ł o k i przodków jedzą robaki, ale w prow adza frazę: jedzą i c h robaki.
Elipsy nie służą tu realizacji zasady „najmniej słów", są stosowane dla in ­
nych celów. Poeta nie u p r z e d m i o t a w i a (zabitych już) zwierząt i zm ar­
łych przodków. Istnieje różnica sem antyczna m iędzy sform ułow aniem :
„jeść kaw ałki w ieprzow iny" a „jeść kaw ałki w ieprza". Ludzie pożerają
zwierzęta, robaki — ludzi, a nie m artw e już „produkty". W części tej zwraca
uw agę m otyw ćw iartow ania, podkreślony przez grę słów: „z przekrojonych"
— „w y k ro jo n o ". Z w raca też u w ag ę gra form : „ u b ra n o " (k ąsk i zw ierząt)
i „u b ra n ia " (przodkow ie). Czasow niki te są zw ornikiem nieoczekiw anego
k onceptu, przypom inającego koncepty poetów barokow ych.
W części drugiej w iersza poeta zbliża się do m akabrycznych ujęć baroko­
w ych, w prow adzających m otyw pobojow iska. M artw i żołnierze stają się
„posiłkiem " dla ptak ó w i m uch, opis staje się szczegółowy i ekspresyw ny:
m akabryczny. Ta część dotyczy ludzi i jest składnikiem konceptu ilu stru ją­
cego p o w szech n y proces „pożyw iania się". W strofie pierw szej m ow a jest
o jed zen iu „przodków " w ziemi, w d ru g ie j— jedzeniu n a z i e m i (a więc
n a pow ietrzu). Je st to proces naoczny, jawny. Stąd i realistyczne uszczegó­
łow ienie obrazu.
Strofa trzecia uzupełnia brakujące ogniwo: posiłku w w odzie. M am y
więc układ: ziem ia — pow ietrze — w oda, trzech żywiołów, rodzajów prze­
strzeni, w któ ry ch dokonuje się dzieło śm ierci i „k o n sum pcji". W tej czę­
ści zm ienia się technika opisu, pojaw iają się elem enty m akabryczno-hum orystyczne, groteskow e. W dziele niszczenia uczestniczą wodorosty,
przyrów nane do zazdrosnych żon, i rybie dzieci, którym ud aje się od czasu
do czasu „coś uszczknąć". W grę tu w chodzi poetyka m ak ab resk i i figura
wyliczenia, służąca w yrażeniu m etodyczności, doskonałości, sm akow itości
„pożyw iania się" m ięsem . Pojawiają się tu n aw et poetyzm y: w odorosty
„jak p o w i e w n e dziew częta", użyte — oczywiście — w funkcji ironicz­
nej. Dzieło konsum pcji w w odzie jest jakby bardziej doskonałe. Końcowe
w ersy obu pierw szych strof części m ów ią o „dokonaniu reszty" przez w il­
goć i krople deszczu, w strofie trzeciej „resztki w ysysają ro ślin y "...
Do trzech części — do tryptyku — m ających c h arak ter exem plum , d o p i­
suje poeta pointę, któ ra jest konceptem naw iązującym w prost do tytułu
„posiłek" i pierw szych w ersó w w iersza. Zjadając k a w ałek m ięsa w ycięty
z w ieprza, p o d m io t w iersza postęp u je tak sam o, ja k robaki, d rap ieżn e
ptaki, ryby, kraby, czuje się „na sw oim m iejscu", przypisanym m u przez
bezw zględne praw a św iata. Je st to pointa ironiczna, która w kontekście
rozbudow anych obrazów m akabrycznych w ydaje się konstatacją na pozór
b eznam iętną, chłodną; trzeźw ym rozeznaniem u czestnictw a w pow szech­
nym dziele natury, dziele wszelako obrzydliw ym i budzącym zgrozę.
A nalizow any w iersz jest zw iązany ze szczególnie drastycznym rodzajem
turpizm u: m otyw am i ciała, śmierci, zabijania, ćw iartow ania czy ro zp a d a­
nia się m ięsa, m otyw em człowieka, który jest m ięsem „żyjącym " lub
„m artw ym ", a także i m otyw em ciała „pożądanego", stającego się w m iło ­
snym akcie przedm iotem . Ciała, które nie podlega żadnym m etam orfozom
i uw zniośleniem , ciała nagiego, bezbronnego, „rozbitego", skazanego na
śmierć. Powstaje tutaj je d n a k pytanie, czy ów som atyczny m otyw, n ie w ą t­
pliw ie w ażn y w poezji Iredyńskiego, m o ty w stale i do końca w racający
w jego poezji (do o statn ich wierszy), m otyw tak jask raw o zarysow any w e
w czesnych w ierszach, stanow i istotne źródło an ty estetycznych koncepcji,
odrzucenia, a n aw et — j ak pisał Przyboś — „nienaw iści p iękna", które jest
sztuczną konw encją? 1 tak, i nie. Iredyński bynajm niej nie głosi śm ierci
poezji i instytucji poety (jak czynił to Różewicz), nie odrzucał obrazu czy
m etafory (jako sztucznych w ym yślonych bytów ). Bardzo trafnie, choć ze
znakiem zapytania Przyboś sugerow ał, iż odrzuca po ezję... dla poezji.
Ired y ń sk i nie przekracza pew nych granic, które oznaczają n ieuchronną
śm ierć poezji, bełkot, zlepek słów i zdań. Nie upiększając brzydoty św iata
(przez stylizacje, łączenia i zrów nyw ania „m en u etó w " z „pogrzebaczam i",
„piękna uśw ięconego" z „pięknem n ieodkrytym "), buduje jed n ak poezję
brzydoty, stosując niekon w en cjo n aln e środki. Zacytujm y tu Głowińskiego,
k tó ry p isa ł o „ u p o w sz e d n ie n iu ", „ n a śla d o w a n iu to k u prozy", ale także
o udziw nieniu, zakłócającym tok prozatorski, tok wiersza różewiczowskiego:
F unkcję tę pow ierza Ired y ń sk i pow tarzającym się p rzerzutniom , które
u ra sta ją tu taj do ran g i czynników sygnalizujących form ę w ierszow ą
(w ystęp ują tu w ięc w funkcji innej niż zazwyczaj) [...]. Je st to n ie w ą t­
pliw ie zjaw isko oryginalne (potw ierdziła to k o m p e te n tn a w tej m aterii
badaczka wersyfikacji, kiedy jej n a tom ik Iredyńskiego zwróciłem uwagę).
T rudno je d n a k w chw ili obecnej pow iedzieć, czy ono się utrzym a,
prak ty k a ta je st bow iem dość ryzykow na i grozi chyba m o n o to n ią 33.
Otóż, u trzy m ało się, a co więcej przybrało ch arak ter konw encji, figury
wersyfikacyjnej, pełniącej różne funkcje. A nalizow any wiersz przedstaw ia
w p e łn i c h a ra k te r tej p rzerzu tn i, polegającej nie n a przerzuceniu części
zad an ia poprzedniego do n astęp n eg o w ersu, ale n a zaczynaniu w klauzuli
w ersu now ego zdania. Skądinąd zjaw isko to było częścią szerszego procesu,
polegającego n a — po w yelim inow aniu klauzul rym ow ych, intonacyjno-syntakty czn y ch — p róbach now ego organizow ania zakończeń wersów,
se g m e n ta c ji w ersyfik acy jn y ch , d la k tó ry c h k oniec w ersu (tw orzący z n a ­
czącą pau zę) je st w ażniejszy od jego incipitu. Co więcej nie idzie tu tylko
o p rzerzu tn ię rozpoczętego w klauzuli now ego zdania, ale o tzw. inw ariant
graficzny te k stu , czy — p o sługując się term in o lo gią lingw istyczną —
„w ęzeł syntaktyczny", analogiczny do w ęzłów m orfonologicznych. Otóż
w yraz u ży ty w k la u z u li m oże być p o czątk iem n o w ego (przerzuconego
do n astęp n eg o w ersu) zadania, ale m oże też być i dokończeniem zdania
poprzedniego:
brzuch y otw ierają się im
jak n acięte po m arań cze j e l i t a t r a t o w a n e
są przez ta b u n y m u c h n a o t w a r t e o c z y
o ile n ie w ydziobały ich p taki
spadają krople deszczu
33 M . G łow iński: Liryka Jed e rm a n n ..., s. 157.
Przerzutnie sygnalizują tu n ak ład an ie się sekw encji, u trzy m an ie ciągu
asocjacji, obrazów, refleksji, ich zazębianie się ze sobą. Jeśli m otyw ćw iartow ania ciała i św iata jest obsesją tego poety, a w szystko w skazuje, że jest,
to i specyficzne ćw iartow anie zd ań i w ersów jest rodzajem z n a k u d o p eł­
niającego i w yrażającego ów motyw. W skazaliśm y też n a in n e środki o rg a­
nizujące w iersz, a przecież m ożna by tu dodać i in n e figury: m etafory,
porów nania, analogiczne konstrukcje, pow tórzenia, grę form czasow niko­
wych, oscylujących między biernymi form am i a czasow nikam i ruchu w formie
praesens ; kum u lo w an ie czasow ników ru ch u w opisie „pożyw iania się"
zwierząt, grę k o n trastó w m iędzy w ersam i długim i a k ró tk im i itp. Zwróćmy
tu uw agę na bezpośrednie sąsiedztw a słów typu „pom arańcze jelita"
(oksym oroniczne perseweracje) czy na synonim iczne ciągi: „jedzą ich robaki
pożywiają się", gdzie zdanie drugie „pożyw iają się" stanow i nie tyle p o w tó ­
rzenie, co modyfikację zdania „jedzą ich robaki", m odyfikację antropologizującą, w szak „pożywia się" człowiek, zw ierzęta n a to m iast „żywią się".
Wreszcie tytuł wiersza — Posiłek nabiera ex post specyficznych znaczeń odno­
sząc się nie tylko do posiłku ludzkiego, ale i zwierzęcego (do karm y). W arto też
zwrócić uwagę na „przew rotną m anipulację" wyrazami-pojęciami, m ającymi
w poezji raczej ustaloną wartość sem antyczno-ekspresywną: w strętne robaki
zachowują się tu „sympatycznie", jedzą jak ludzie, poetyckie ptaki natom iast
zachowują się ohydnie. M am y tu porów nanie odwrócone: jeśli przyrów nyw a­
no ręce lichwiarza do szponów drapieżnych ptaków, to tu jest odw rotnie:
zakrzywiony dziób ptaka porów nany jest z palcem lichwiarza. Pożywiające się
ludzkim m ięsem zwierzęta i rośliny przypominają ludzi, przy czym nie idzie tu
o baśniow ą antropomorfizację, o starą jak poezja figurę, ale o dezawuację
ludzkiego świata jako świata tożsamego ze św iatem drapieżnych zwierząt.
Wiersz Iredyńskiego nie jest przejaw em estetyzow ania brzydoty, prze­
c iw n ie — brzydota jest tu odrażająca, ale s p o s ó b j e j w e r b a l i z a c j i
nastaw iony jest na artystyczną organizację i w yrażenie brzydoty, k tó ra dla
tego młodego poety oznaczała poznanie świata. Zapewne jest to poznanie
skrzywione, obsesyjne, może i „sadystyczne" oraz „nihilistyczne", w każdym
razie m anifestujące szczerość. M łodziutki Iredyński poszedł tu dalej od swych
starszych kolegów-buntowników. M ożna by w jego przypadku m ówić o typie
kontestacji „strukturalnej", to jest takiej, która nie opiera się na wyborze. Da­
leka jestem od akceptacji tego modelu liryki, jest ona jednak pew nym zjawi­
skiem literackim, które zaznaczyło się m ocno w poezji po 1956 roku.
INDEKS NAZWISK
~
A
~
A lek san d er I, car 33, 44
A nders W ładysław 49
A ndrzejew ski Jerzy 16, 57, 70
—B ~
B achtin M ichail 105
Balcerzan E dw ard 44, 48, 50, 70, 131, 132,
139
B aranow icz J a n 36
B arańczak S tan isław 86, 105
B artelski Lesław M arian 18
Bauer Z bigniew 132
Belojanis Nikos 27
Bem Jó zef 75
Beria Ł aw rientyj 67
B erm an Ja k u b 25, 68
B iało szew sk i M iro n 105, 106, 107, 132,
134
B ieńkow ska Flora 60, 61
B iernacka B arbara 134
Bierut B olesław 16, 22— 23, 32, 4 5 ^ 1 7 ,
65— 77
Błoński Ja n 41, 97
B ocheński Ja cek 57
B olesław iusz K lem ens 141
Borow ski T adeusz 23, 26, 80, 81
B randys K azim ierz 57
B randys M arian 58
B ratny R om an 20, 21, 26, 91
B raun A ndrzej 18, 23, 26, 30, 48, 80, 81,
91, 105
Breza T adeusz 58, 79
Broncel Z dzisław 91
B roniew ski W ładysław 16, 30, 48— 51, 62,
72, 79, 86
B roszkiew icz Jerzy 58
B runo G iordano 36
Bryll E rn est 132, 134, 135
B rzechw a J a n 66
B rzostow ska J a n in a 36
B ujnicki T adeusz 48, 49
B urkot S tan islaw 108, 113
B ursa A ndrzej 135, 136
~ C~
C hodźko Ignacy 117
C hopin Fryderyk 20, 62
C hruszczów N ikita 90
C hrystus Je zu s 127
C hrząstow ska Bożena 97
Croce B en ed etto 120
Curie Piotr 24
Czycz S tan isław 132, 135
~
Ć
~
Ć w iklińska M ieczysław a 60
- D~
Dali S alvador 129
D ąbrow ska M aria 57, 67
D ąb ro w sk i S tan islaw 33, 135, 139
D obrow olski S ta n isła w Ryszard 48, 51, 52
D ro zd o w sk i B o h d a n 51, 52, 63, 91, 132
D u n ik o w sk i X aw ery 60
D ygat S tan isław 58, 116
D y m itro w 23, 66
D zierżyński Feliks 19, 23, 75
~ F ~
Ficow ski Je rzy 14, 30, 36, 60, 63, 65
F in d er P aw eł 22
F laszen L udw ik 41, 86
Ford A lek san d er 60
F ran ciszek z Asyżu, św. 112
F ran co B a h a m o n d e 26
—G ~
G all A n o n im 134
G ałczyński K o n s ta n ty Ild efo ns 16, 18, 22,
28, 30, 34, 48, 54, 60, 62, 87
G a w o rsk i H e n ry k 17, 27, 28, 30, 65, 72,
81
G isges J a n M aria 20, 60, 62
G ło w iń sk i M ich ał 9, 131, 133, 137, 144
G o eth e W olfgang 116, 118, 119, 120
G ołda 81
G om brow icz W ito ld 83
G o m u łk a W ład y sław 66, 67
G oślicki J a n u s z 131— 132, 136
G ro ch o w iak S tan isław 132, 133, 134, 135,
136, 139, 141
G ro d zień sk a W an d a 60, 61
G ro n czew sk i A ndrzej 136
G ru szczy ń sk i K rzysztof 20, 48, 52, 91
~ H ~
H arasy m o w icz Jerzy 132, 137
H erb ert Z b igniew 132
H e rlin g -G ru d ziń sk i G u sta w 118
H ertz P aw eł 22, 36, 81
H ib n er W ład y sław 22
H ik m et N azim 27
H ołda E d w ard 19, 24, 28, 30, 91, 120
~ I Ired y ń sk i Iren e u sz 130— 145
- j J a n io n M aria 10
Ja n u ary , św. 127
Ja ro siń sk i Z bigniew 133
J a s tr u n M ieczysław 13, 14, 16, 17, 27, 28,
36, 37, 41, 42, 58, 72, 81, 83, 97— 103
Ja w o rsk i R om an 134
Jerzy n a Z bigniew 136
~ K ~
K afka F ranz 131, 135
K ajtoch Ja cek 38
K am ieńska A nna 30, 65, 100
K arpow icz T ym oteusz 132
K ijonka T adeusz 132
K niew ski W ładysław 22
K ochanow ski J a n 30, 64, 100
K ogut B ogusław 66
K onopnicka M aria 34
K onw icki T adeusz 59
K opernik M ikołaj 30
K oprow ski J a n 65, 111
K ostkiew iczow a Teresa 9, 133
K ościuszko T adeusz 75
Kow alczyk Teofil 65
Kozioł U rszula 132
ICoźmian K ajetan 33, 44, 47
K rasicki J a n 22, 47
K ruczkow ski Leon 26
K ryska S ław om ir 132
K ubiak T adeusz 48, 65
K ubikow ski Z bigniew 22
K ulisiew icz T adeusz 60
K w iatkow ski Jerzy 134
—L ~
Lasota G rzegorz 24
L asuria A leksy 82
Lau Jerzy 48, 56
L em art Jó z ef 132
Lenin W łodzim ierz 24, 51, 61
Lewin Leopold 48, 55
L ippm ann W alter 25
Lipska Ew a 114
L ubom irski Jerzy H enryk 141
L uksem burg Róża 22, 23
~Ł~
Ł apiński Zdzisław 19
Łącznow olski J a k u b 141
L ukasiew icz Ja cek 97, 131, 133, 136
Ł ysenko Trofim 17
- M ~
M aciąg W łodzim ierz 14
M aciejew ski Ja n u sz 139
M ajak o w sk i W łodzim ierz 30, 81, 82, 92
M a n d alian A ndrzej 24, 25, 26, 30, 80, 81,
91, 105
M ao T se-lu n g 53, 66
M arch lew sk i J u lia n 22
M arkiew icz H enryk 60
M arks Karol 49
M atu szew sk i Ryszard 131
M ętrak K rzysztof 132
M ickiew icz A dam 20, 30, 34, 87, 117
M iczurin Iw an 17, 42, 46
M iędzyrzecki A rtu r 35, 60, 65, 74— 75
M iller J a n N ep o m u cen 30, 60, 63, 81, 91
M iłosz Czesław 22, 23
M inc H ilary 68
M ojżesz 33
M rożek S ław om ir 117
~ N ~
N apierski K ostka 36
N eruda Pablo 27
N iedw orok A dolf 132
N orw id C yprian K am il 34
N ow ak T adeusz 37, 60, 130, 133, 139
N ow otko M arceli 22, 47
~ O~
O k o p ień -S ław iń sk a A lek san d ra 9, 10, 133
O packa A n n a 11
Opacki Iren eu sz 11, 39
Ożóg J a n B olesław 37, 111
~ P _
P aste rn ak Leon 48
P aste rn ak Leon 60
P atk o w sk i M aciej 132
Picasso Pablo 28
P iechal M a rian 29
P iętak S tan isław 36, 65
P iorunow a A niela 10
Pollak S ew eryn 29, 60, 63, 81
P ośw iatow ska H alina 132
Przyboś Ju lia n 59, 11 1, 130, 133, 134— 135,
136, 143
Przybylski Ryszard 116, 119— 123
P u tra m e n t Jerzy 18, 48, 60
~ RRadkiewicz, 68
Raszka H elena 132
R icoeur Paul 109
R ogoziński J u lia n 131, 132
R okossow ski K o n sta n ty 28, 46
R osenberg 32
Różewicz T adeusz 14, 28, 104— 115, 116—
129, 130, 131, 134, 135, 143
Rymkiewicz. Ja ro sła w M a rek 132
~ S ~
S an d au er A rtu r 12, 97
Saw icka H an k a 22, 31, 47
S ierotw iński S tan isław 9
Sito Jerzy S tan isław 132
S kłodow ska-C urie M aria 24, 30
Skoneczny S tan isław 36, 111
Skórnicki Jerzy 38
S ław iński J a n u s z 9, 10, 133— 134
S ło b o d n ik W ło d zim ierz 36, 60, 61, 65, 75
S ło n im sk i A n to n i 22, 45, 65, 68— 70,
133
S łow acki Ju liu sz 34, 117, 119
Słucki A rnold 23, 30, 35, 62
S nyders F rans 122
Spychalski M a ria n 67
S taff Leopold 28, 67, 119
S talin Józef 15— 18, 20—21, 28, 33, 45— 67,
72, 75, 81, 83
S taw ar A ndrzej 79
S tern A natol 60
S tępień M a ria n 38
S tępnik K rzysztof 36
S tryjkow ski J u lia n 79
Stw osz W it 30, 36
Szew czyk W ilh elm 36
Szołochow M ich ail 111
S ztau d y n g er J a n 60, 61
Szym borska W isław a 17, 24, 28, 29, 60, 63,
133
Szym czak M ieczysław 133
~ Ś~
Śliw iak T ad eu sz 36
Śp iew ak J a n 100
Ś w iatło 67
Ś w ierczew ski Karol, p seu d . W alter 24, 26,
110
—T —
T etm ajer K azim ierz P rzerw a 113
Tito Jó z ef Bros 66
T o m asik W ojciech 25, 32
T ru m a n H arry 28, 29
T rzn ad el Ja cek 22, 131, 1 3 7 -1 3 8
T u w im J u lia n 16, 17, 56, 70, 72
~ U ~
U jejski K o rn el 34, 62
U rgacz T ad eu sz 33, 48, 55
—W ~
W alter p a trz Ś w ierczew ski Karol
W al A lek san d er 79
W ażyk A dam 13, 17, 26, 48, 53, 54, 65, 72,
74, 81
W iegandtow a Ewa 97
W irpsza W itold 14, 17, 35, 48, 52, 56, 60,
81, 106, 110
W irski Ju liu sz 48, 55
W itan J a n 133
W łodek A dam 30, 60, 63, 66, 74, 81, 91
W oroszylski W iktor 14, 19, 26, 30, 38, 39,
40, 65, 79— 93, 105, 106
W ygodzki S tan islaw 18, 48, 65
W yka K azim ierz 60
W ysłouch Sew eryna 97
W yszyński S tefan 67
Zagórski Jerzy 14
Zalew ski W itold
~ Z~
Z aw adzki S tefan 39
Zgorzelski Czeslaw 39
Z iem ianin A dam 104
Zieniew icz A ndrzej 80, 91— 92
Zych J a n 60, 61
Ż bikow ski Piotr 33
Ż erom ski S tefan 69
Ż ółkiew ski S tefan 60
Ż uław ski M irosław 59
Ż-
a d iu n k t w Zakładzie L iteratury
W spółczesnej U niw ersytetu
Śląskiego, lektorka języka
polskiego n a Uniwersytecie
w N eapolu (z konkursu
i nom inacji w łoskiej),
au to rk a książki o poezji
socrealistycznej w Polsce
i w ielu artykułów z zakresu
bibliotekoznaw stw a.
Od lat dziew ięćdziesiątych
zajm uje się poezją XX w ieku
oraz m otyw am i w łoskim i
w literatu rze polskiej.

Podobne dokumenty