Witold Lutosławski: Aleatoryzm
Transkrypt
Witold Lutosławski: Aleatoryzm
Witold Lutosławski: Aleatoryzm (Fragment muzyki: Lutosławski - Jeux vénitiens) Steven Stucky - Dyrektor Artystyczny Cyklu Słuchamy i przyglądamy się Grom Weneckim Lutosławskiego, napisanym w 1960 r., bo jest to pierwszy utwór, w którym wykorzystał czynnik losowy - później nim zasłynął. Ta technika, modnie zwana „aleatoryzmem kontrolowanym” – oznacza po prostu „odrobinę przypadku,” który w pewien sposób ożywia muzykę pod względem rytmicznym. Mawiał, że stara się przywrócić wykonawcom ich wyrazową rolę, by przestali być trybikami w ogromnej maszynie, posłusznie wykonującymi polecenia kompozytora, będącego zbyt surowym nadzorcą. Gry weneckie zaczynają się jakby puszczą pełną świergotu ptaków, siedmioma dętymi drewnianymi, ale pierwszy flet i pierwszy klarnet zdradzają nam, jak zabrzmiałyby jako ptaki-soliści. Sam, czy mógłbyś zagrać swoją pierwszą frazę? Od razu widzimy, że w tej muzyce wcale nie ma przypadku, to fraza melodyczna, prawda? Motywiczna. Zagraj proszę cały fragment, żebyśmy usłyszeli, jak te rozmaite myśli są połączone. Dziękuję. Nie improwizujesz? Grasz tak, jak w nutach? Samuel Coles – Pierwszy flet Dokładnie to, co w nutach. Steven Stucky Więc czym to się różni się od zwykłego grania swojej partii? Samuel Coles Nikt nie robi przede mną tak, więc moje fermaty mogą trwać tyle, ile… Steven Stucky Czyli ktoś pokaże ci tak, a potem będzie tylko stał. Samuel Coles W ten sposób gra się bardzo wygodnie. Steven Stucky I możesz to przedłużyć i podkreślić w taki sposób, że… Samuel Coles To bardzo wygodne. Można zrobić diminuenda takie, jakie się chce… Tak, ale jestem zdumiony, jak bliskie to jest inwokacjom do Pana - autorstwa Debussy'ego czy Ravela. Steven Stucky Czy możemy też posłuchać, co gra klarnet, bo ty masz w tym samym czasie własne solo, czyli mamy siedem instrumentów solo jednocześnie, i ciekaw jestem, czy klarnet brzmi jak klarnet… Na pewno usłyszeliśmy, że macie tu szereg wspólnych motywów. Na początku melodii fletu i gdzieś w środku melodii klarnetu. Mark van de Wiel – Pierwszy klarnet To prawda. Mogę odpowiedzieć pytaniem? Steven Stucky Proszę! Mark van de Wiel Czy słuchając masz wrażenie, że główna różnica w tych dwóch solach jest między partiami, czy sposobami gry? Steven Stucky Myślę, że główna różnica wynika z charakteru instrumentów. Mark van de Wiel Uważam, przynajmniej jeśli chodzi o to, co przed chwilą zagrałem, że ta metoda wywołuje właściwe reakcje, jest to świetnie napisane na instrument. Sądzę, że w zakresie kompozycyjnym materiał jest podobny. Steven Stucky Tak naprawdę jest taki sam. Lutosławski opracował te wszystkie motywy w postaci tabeli, a potem przypisał je różnym instrumentom. Więc wszystkie siedem instrumentów, które słyszymy na początku utworu gra w istocie ten sam materiał, tylko w innym układzie. A kiedy to wszystko połączymy, nie powstaje chaos, ale chaos zorganizowany. Mamy tu dziś tylko was dwóch, ale może warto posłuchać, jak te dwa sola brzmią razem, jak w utworze. Mark van de Wiel To było bardzo ciekawe, bo gdy graliśmy to podczas próby, skończyliśmy dokładnie w tym samym momencie. Tym razem, grając bardzo podobnie, skończyliśmy z kilkoma sekundami różnicy. Może dlatego, że teraz nagrywaliście, słuchaliśmy się nawzajem uważniej i choć jest tu napisane „swobodnie” i graliśmy solistycznie, to graliśmy jak kameralistykę, więc czekałem na odpowiedni moment, by zacząć daną frazę po tobie, więc zabawne, że jedną nutę zagraliśmy dokładnie razem, a potem pojawił się kolejny unison, chociaż gramy bardzo niezależnie. Steven Stucky Ciekawi mnie, jak to wygląda z perspektywy muzyka orkiestrowego, kiedy gra taki utwór lub fragmenty w IV Symfonii albo Koncercie fortepianowym, gdzie też jest coś takiego. Na ile musicie się przystosować, jakie to doświadczenie, nagle tak grać w zespole? Mark van de Wiel Myślę, że w IV Symfonii, gdzie są fragmenty dość swobodne, albo raczej tak „wyglądają” na stronie, jakby miały być grane swobodnie, w rzeczywistości takie nie są, bo bardzo często nie tylko są taktowane przez dyrygenta, ale podane jest również tempo. Więc niektórzy z nas decydują się zanotować to konwencjonalnie, na przykład w mojej partii dopisałem gdzieniegdzie kreski taktowe – 3/8, 4/4, 3/8 – bo taka jest muzyka. Ale puls pozostaje w dużym stopniu w gestii Esy-Pekki. Samuel Coles W takiej muzyce jesteśmy raczej fakturą, barwą, jak mówisz: możemy zacząć, wrócić do początku i czasem nas się ucisza – „Hola, jeszcze nie skończyłem!” – Nie chodzi o koniec frazy, tylko o wspólną fakturę z innymi ludźmi. Steven Stucky Ale nie jest to zupełnie nieznane w klasycznym repertuarze. Przed chwilą rozmawialiśmy o Dafnis i Chloe. Oczywiście trzeba grać nuty jak je zapisano, ale na początku sławnej II Suity celem jest faktura. Jak wiesz, jako muzycy orkiestrowi, całe życie staramy się grać równo, i zastanawiam się, czy na początku nie trzeba się zmienić, by grać osobno - zwłaszcza dla smyczków, które są zwierzętami stadnymi, i w zasadzie nigdy nie doświadczyli grania solo - w przeciwieństwie do drewna. Samuel Coles Masz absolutną rację: zwykle, gdy nie gramy razem jest nam nieswojo, całe życie staramy się to robić, więc kiedy nie gramy razem, mamy przede wszystkim wrażenie, że to nie muzyka, pierwsza reakcja jest więc bardzo dezorganizująca i trzeba trochę czasu, by się przyzwyczaić: „nie jesteśmy razem, ale nie szkodzi” i „zaczniemy i skończymy, i to wciąż będzie muzyka poważna”. Mark van de Wiel Sam, wspomniałeś że niektóre frazy w tym utworze przywodzą na myśl innych kompozytorów, po części ze względu na sposób pisania na flet, możesz wskazać przykłady? Samuel Coles Niedawno wróciłem do niektórych utworów Bouleza, które będę wkrótce grać, i przypomniało mi to bardzo te ptasie motywy. U Messiaena jest bardzo dużo takich rzeczy. Bouleza, którego grałem, to ...explosante-fixe... - z tymi bardzo bardzo szybkimi, nerwowymi „ptasimi” jakościami. Mark van de Wiel Zgadzam się, na przykład w mojej partii – można sobie wyobrazić, że napisał to Messiaen: te jego ptasie zaśpiewy, ale oczywiście miałem wrażenie, gdy graliśmy razem, że to nie brzmi jak żaden z tych kompozytorów – możemy jeszcze raz zagrać kilka pierwszych fraz? Nie wiem, czy to synchronizacja głosów, czy harmonie, które powstają. Jest nas tylko dwóch - a już brzmi to jak Lutosławski, nikt inny. Skąd to się bierze, Steve? Steven Stucky Po części to harmonie - chodzi mi o to, że tam ukryty jest niezmienny akord, a wy w swoich partiach w zasadzie arpeggiujecie ten akord, więc dźwięki brzmią, jakby były właściwe, to o to chodzi. (Fragment muzyki: Lutosławski - Jeux vénitiens) Jeśli chcecie sami spróbować, zapraszamy na stronę www.woven-words.co.uk/game. Przygotowaliśmy tam dla was problem kompozytorski w stylu Lutosławskiego, spróbujcie go samodzielnie rozwiązać!