POSTĘP W EKOLOGII: FAKT CZY FIKCJA?

Transkrypt

POSTĘP W EKOLOGII: FAKT CZY FIKCJA?
Dr hab. Jerzy Wołek, prof. AP,
Zakład Dydaktyki, Instytut Biologii, Wydział Geograficzno-Biologiczny Akademii Pedagogicznej
im. Komisji Edukacji Narodowej, ul. Podchorążych, 23-084 Kraków;
POSTĘP W EKOLOGII: FAKT CZY FIKCJA?
Korzeni ekologii należy szukać w historii naturalnej, która jest równie stara jak sam
człowiek (McIntosh 1985), ale ekologiczna problematyka po raz pierwszy została wyodrębniona w
samodzielną gałąź wiedzy (nauki) przez Ernsta Haeckel'a, który w 1866 r. ukuł termin ekologia i
zdefiniował go jako całościowe relacje zachodzące między zwierzęciem i jego organicznym i
nieorganicznym środowiskiem. Rok 1866 można zatem umownie uznać za punkt zerowy, w
stosunku do którego odnosić będziemy upływ historycznego czasu ekologii.
W ciągu prawie 130 lat istnienia ekologii powstało szereg jej działów, z których każdy
sformułował własne hipotezy badawcze i teorie oraz wypracował metody ich badań. Do przeszłości
należą czasy, kiedy ekolog mógł być specjalistą od wszystkich zagadnień ekologicznych. Dlatego
kiedy ktoś mówi o ekologii siłą rzeczy obraca się w kontekście własnych doświadczeń badawczych
i swoje uwagi odnosi do znanej sobie problematyki i badanych obiektów.
KRYTERIA OCENY POSTĘPU W EKOLOGII
Tak w ekologii, jak i w każdej innej dziedzinie nauki, postęp można oceniać posługując się różnymi
kryteriami, np. kierując się ilością nagromadzonej informacji. Sądzę jednak, że najlepiej jest go
mierzyć (1) liczbą rozwiązanych kluczowych problemów oraz (2) oceniając progres w
doskonaleniu pojęć. Kryteria te, będące bezpośrednim rezultatem szczegółowych rozwiązań
metodologicznych i metodycznych w danej dziedzinie nauki, stanowią łatwy do ustalenia ilościowy
miernik postępu. Przy ich pomocy łatwo sprawdzić hipotezę, że mamy do czynienia z postępem w
danej dziedzinie lub też nie.
Kryterium 1: Liczba rozwiązanych problemów ekologicznych
2
Chociaż wydaje się, że istnieje progres jeśli chodzi o pewne specyficzne kwestie, nie obserwujemy
jednak zasadniczego postępu w naszym rozumieniu fundamentalnych ekologicznych procesów:
dyskutuje się dzisiaj wiele tych samych kwestii, co przed laty (Weiner 1995). Według Łomnickiego
(1980) żaden problem nie został rozwiązany do końca na tyle, by stać się prawem, zasadą lub
regułą. Optymiści uważają, co prawda, że różnorodność teorii, hipotez, modeli odzwierciedla
różnorodność natury (Silvertown 1982), wydaje się jednak, że ta różnorodność odzwierciedla
raczej chaos panujący w sferze podstaw teoretycznych i terminologii.
Najlepiej proces ten prześledzić na przykładzie kontrowersji między zwolennikami
koncepcji organizmalnej (Clements 1916, 1928, 1936) i indywidualistycznej (Gleason 1917,
1926, 1939), która trwa do chwili obecnej. Od dziewięćdziesięciu lat ekologowie wciąż pytają, czy
istnieją nielosowe wzorce struktury. Kiedy w roku 1968 znani ekolodzy wypowiadali się na łamach
czasopisma The Botanical Review na temat koncepcji continuum, Lieth (1968) pisał: „It is really sad
to read Scharferetter’s, Drude’s, and especially du Rietz’s discussions. They use the same
terminology and have nearly the same problems as we do”. Dyskusje, o których wspomina Lieth,
miały miejsce na początku lat trzydziestych zeszłego stulecia.
Z powyższą kwestią wiążą się tzw. assembly rules – reguły zrzeszania, zaproponowane po
raz pierwszy przez Diamonda (1975) a zakwestionowane przez Connora i Simberloffa w 1979
roku. Od ponad trzydziestu lat uczeni poszukują dowodów na istnienie reguł rządzących
(kontrolujących) formowanie biocenoz roślin i/lub zwierząt (Gotelli and MacCabe 2002, Ulrich
2004, Ulrich and Gotelli 2007).
Od czasu Clements’a (1904) ekolodzy przypisują znaczną rolę konkurencji w regulowaniu
struktury i dynamiki biocenoz a mimo to wciąż brak jest odpowiedzi na fundamentalne kwestie. Po
100 latach w dalszym ciągu nie ma jednoznaczności co do istnienia i ważności konkurencji w
układach biologicznych. Według jednych badaczy (Grime 1979; Tilman 1988) można znaleźć
przekonujące dowody wskazujące na występowanie konkurencji w przyrodzie i na jej ważną rolę
w organizowaniu biocenoz. Według innych (Hairston et al. 1960; Connor & Simberloff 1979, 1983;
Simberloff 1983; Austin 1990), wszystko wskazuje na to, że rośliny i zwierzęta unikają konkurencji
interspecyficznej dlatego interakcja ta nie jest główną organizującą siłą ekologiczną.
Problemem nierozwiązanym od prawie 70 lat jest rola procesów populacyjnych zależnych
od zagęszczenia (Lawton 1991). Tego typu przykłady można mnożyć.
3
Jest faktem, że pomimo stosowania coraz doskonalszych metod badawczych i coraz
bardziej wyrafinowanego aparatu matematycznego, ze względu na dwuznaczne wyniki badań,
wspomniane wyżej i te, nie wymienione z nazwy, kwestie ekologiczne wciąż pozostają
nierozstrzygnięte. Ich akceptacja w dalszym ciągu zależy przede wszystkim od autorytetu jakim
cieszy się w środowisku głoszący je badacz jak i od aktualnej mody, wiary i innych
pozamerytorycznych racji. Warto też wspomnieć w tym miejscu, że większość tego, co jest
nazywane „ekologiczną teorią”, teorią wcale nie jest (Peters 1991).
Kryterium 2: Postęp w doskonaleniu ekologicznych pojęć
Postęp w ekologii (jak i w całej nauce) zależy od precyzyjnych, niedwuznacznych definicji
stosowanych terminów (Mason & Laugenheim 1957; McIntosh 1967; Austin 1968; Peet 1974:
Chapleau et al. 1988). Chociaż precyzyjna terminologia jest sprawą kluczową (Loehle 1988), to
jednak obserwuje się, że znaczenie stosowanych pojęć zbyt często traktowane jest jako
powszechnie znane, dlatego nie poświęca mu się dostatecznej uwagi. W tej sytuacji na pytanie, czy
można wskazać pojęcia, które zostały udoskonalone na tyle, że zostały powszechnie uznane i
zaakceptowane przez środowisko ekologów, można tylko odpowiedzieć, że takich pojęć nie ma.
Twierdzenie to łatwo zweryfikować biorąc do ręki pierwszy lepszy artykuł przeglądowy; każdy z
nich zaczyna się od uwagi, że definicja zjawiska, o którym będzie mowa nie jest jednoznacznie
ustalona. (W tym miejscu aż ciśnie się na usta pytanie: Jeśli nie wiadomo, o czym się mówi, to jak
można o tym czymś odpowiedzialnie mówić?) Nie można oczywiście zaprzeczyć, że problem
terminologii nie jest dostrzegany przez niektórych badaczy i że nie istnieją próby zmierzające do
uzdrowienia tej sytuacji (por. Chapleau et al. 1988; Loehle 1988; Wilson et al. 1992). Z drugiej
jednak strony wysiłki te nie posunęły całej sprawy do przodu. By nie być gołosłownym zacytujmy
kilka przykładów terminów ekologicznych i tych stosowanych w ekologii, których definicje nie są
jednoznacznie ustalone: konkurencja (Risser 1969; Grime 1979; Thompson 1987; Tilman
1987,1988; Keddy 1989), osobnik (Falińska 1990), populacja (Jonckers 1973), ekoton (Matejka
1992), patch (Wiens 1976; Pickett & White 1985), różnorodność (Peet 1974), gildia (Simberloff
& Dayan 1991), ecosystem (Golley 1993), strategia, wzorzec (pattern), proces i mechanizm
(Rejmanek 1977; Chapleau et al. 1988; Anand 1994).
Eiten (1992) pokazuje, w jak różny sposób używane są nazwy na określenie różnych typów
roślinności. Brak jest stałych kryteriów. Zbiorowiska roślinne wyróżnia się w oparciu o różne
4
kryteria, co sprawia, że nie mogą być one porównywane i nie mają takiego samego statusu. Często
używa się tej samej nazwy na określenie różnych typów roślinności i na odwrót. Eiten stwierdził, że
typy roślinności definiowane są za pomocą sześciu kombinacji trzech podstawowych kryteriów,
mianowicie: fizjognomii, składu florystycznego i siedliska.
Stosowanie wieloznacznych terminów prowadzi do nieporozumień i niekończących się
dyskusji. Dzieje się tak dlatego, że każdy termin, każde pojęcie, każda nazwa kryje w sobie
określoną treść, stanowiącą jego ukrytą definicję. Ponieważ bardzo często zdarza się tak, że
tworząc określone terminy wykorzystujemy nazwy będące w użyciu w języku potocznym, każda z
nich niesie z sobą jakąś treść (nie ma nazw „pustych”). Jeśli treść danego terminu nie jest jasno
wyrażona, wówczas każdy użytkownik danego pojęcia przypisuje mu własne treści, będące efektem
jego doświadczeń, obserwacji, wiedzy itd. Jeśli autor używa nieprecyzyjnych terminów, a do tego
przyjmuje milczące założenia, których liczba i charakter nie jest bliżej określona, wówczas czytelnik
musi domyślać się „co autor miał na myśli”. Taka interpretacja oryginalnego tekstu jest bardzo
zawodna i może prowadzić do nieporozumień. Spektakularnym przykładem takiej sytuacji może
być Struktura relwolucji naukowych Kuhna (1968). Autor ten sam przyznaje, że nie mógł czasami
uwierzyć, iż wszyscy czytelnicy jego książki, z którymi miał okazję rozmawiać, mieli do czynienia z
tym samym tekstem (Kuhn 1985). Przyznawał, że sprawiało mu przykrość, że jego książka część
swego sukcesu zawdzięcza temu, że może być odczytywana na tak różne sposoby. Kuhn zdawał
sobie sprawę, że za tę nadmierną wieloznaczność jego książki winę ponosi wprowadzenie terminu
paradygmat. Recenzenci zgodnie podkreślali, że termin ten był używany w bardzo wielu
znaczeniach, według jednego z nich – w 22 różnych znaczeniach.
Wydaje się, że niektórzy badacze nie do końca zdają sobie sprawę z konsekwencji
wynikających ze stosowania nieprecyzyjnych terminów. Reisser (1969) opublikował artykuł
przeglądowy nt. konkurencji wśród roślin łąkowych. W pracy tej autor zwrócił uwagę na istnienie
bardzo dużej liczby różnych definicji konkurencji, odesłał czytelnika do prac źródłowych a następnie
przystąpił do przeglądu prac poświęconych konkurencji wśród tych roślin. Jak tego mógł dokonać
porównując materiał tak różnorodny pod względem metodologicznym, i nie próbując tych różnic
wyrównać, pozostanie dla mnie na zawsze zagadką. Podobną metodę zastosował Keddy (1989)
pisząc swoją książkę o konkurencji – chociaż podał on na początku własną definicję konkurecji
okazało się jednak, że był to w gruncie rzeczy zabieg czysto formalny.
Listę tych przykładów chciałbym zamknąć opublikowanym w Wiadomościach
ekologicznych 38(2): 127 sprawozdaniem z Symposium na temat "Minimalne populacje", które
5
odbyło się w 25-28.09.1991 w Bad Hamburg, Niemcy. Jak podają autorzy-sprawozdawcy, po
zakończeniu obrad, korzystając z wolnego czasu, rozpoczęto dyskusję poświęconą definicji
minimalnej populacji; zastanawiano się czy mała populacja to populacja o małej liczebności, czy też
o małym zagęszczeniu. Myślę, że w świetle tego co powiedziano wyżej, komentarz jest tutaj
zbędny.
Dotychczasowe rozważania prowadzą do wniosku, że – w świetle przyjętych kryteriów –
postęp w ekologii należy ocenić negatywnie. Po pierwsze, w ciągu 140 lat istnienia ekologii, nie
rozwiązano definitywnie żadnego z ważnych problemów ekologicznych – poza tym, że
zgromadzono olbrzymią liczbę obserwacji, z których praktycznie niewiele wynika (por. uwagi
Krebsa, 1972, na temat gromadzenia faktów). Po drugie, w dalszym ciągu posługujemy się
nieprecyzyjnymi, wieloznacznymi pojęciami, co tylko zwiększa szum informacyjny i utrudnia
porozumienie.
JAK OSIĄGNĄĆ POSTĘP W BADANIACH EKOLOGICZNYCH?
Uczeni często zastanawiają się nad przyczynami braku zasadniczego postępu w ekologii – co robić,
jak należy postępować, aby teorie, tworzone na gruncie ekologii, zwiększały nasze zrozumienie
procesów ekologicznych a zarazem były predyktywne. Poniżej streszczono to, co na ten temat pisali
niektórzy badacze. Chociaż nie jest to pełna lista dyskutantów, można uznać, że cytowane
wypowiedzi stanowią reprezentatywny przegląd poglądów, gdyż stanowią stale przewijający się w
literaturze ekologicznej leitmotiw. Te wypowiedzi pozwoliły wyróżnić sześć głównych zaleceń,
które – zdaniem wypowiadających – pozwoliłyby osiągnąć niekwestionowany postęp w ekologii.
Zalecenie 1:
Ekologia potrzebuje mocnych teoretycznych podstaw a praktyka mocnego oparcia w teorii
Często twierdzi się, że ekologia ma słabe teoretyczne podstawy i że w ekologii nie istnieją żadne
prawa (laws) – błędne interpretowanie ekologicznych reguł (principles) jako praw stanowi
długotrwały problem w ekologii. Innego zdania w tym względzie są np. Pickett i Kolasa (1989)
6
oraz Scheiner et al. (1993). Osobiście nie podzielam ich optymizmu. Uważam, że w kwestii
podstaw teoretycznych (które wszak są wiodące dla empirii) ekologia ma jeszcze bardzo wiele do
zrobienia. Trudno uznać, że sytuacja jest zadowalająca, jeśli w sprawie filozoficznych i
metodologicznych podstaw wciąż brak jednoznacznych, ogólnie przyjętych ustaleń. Według Kuhna
(cyt. za MacIntoshem 1975) nauka może się efektywnie rozwijać wówczas, gdy osiągnie konsensus
co do czterech pytań:
- jakie są fundamentalne byty, z których złożone jest Uniwersum?
- jak te byty oddziałują na siebie?
- jakie są uzasadnione pytania o takie byty?
- jakie techniki mogą być zastosowane do poszukiwania rozwiązań?
Według opinii MacIntosh’a (1975), do której i ja się przychylam, ekologia ugrzęzła na
pierwszym pytaniu, a jeśli nie można odpowiedzieć na pierwsze, nie można również odpowiedzieć
na kolejne pytania.
Osobną kwestą jest sprawa samych teorii. Loehle (1983) twierdzi, że dobra teoria powinna
nie tylko przewidywać ale również wyjaśnić. Ważną rolę w rozwijaniu wyjaśniających teorii może
odgrywać (1) poszukiwanie i analiza wzorców oraz (2) konstruowanie dedukcyjnych
matematycznych modeli (Weiner 1995).
W pierwszym przypadku, pomocne jest, ukierunkowane jakąś ideą ekologiczną,
kolekcjonowanie danych. Jeśli jednak czynność ta nie służy sprawdzeniu jakieś konkretnej hipotezy
badawczej lub nie ma na celu poszukiwania wzorców, wówczas staje się – z punktu widzenia
naukowego – bezsensowną stratą czasu. Może się bowiem zdarzyć, że zgromadzone dane nigdy nie
zostaną wykorzystane lub wykorzystane tylko w niewielkim zakresie. Weiner (1995) podkreśla, że
ekologiczne dane często zbierane są i traktowane jako tzw. case studies (sprawozdania zawierające
szczegółową informację o jakimś obiekcie lub grupie obiektów), które potem, układane są w
„przyczynowe gawędy”, dając nam poczucie zrozumienia procesów i zjawisk. Jego zdaniem,
fitosocjologowie kontynuują opisywanie i klasyfikowanie typów roślinności jako cel sam w sobie,
chociaż biologiczne znaczenie kategorii i ich wkład w zrozumienie procesów roślinności jest
wątpliwy. Oczywiście, pewna ilość wiedzy empirycznej jest niezbędna zanim będziemy mogli
powiedzieć coś o badanym systemie, a opis poszczególnych przypadków jest niezbędny zanim
będziemy mogli znaleźć wzorce, ale w tym kontekście rodzi się pytanie, jak wiele case studies
można w ten sposób sensownie usprawiedliwić (Weiner 1995).
7
W tym miejscu warto też zwrócić uwagę na, często obserwowaną, postawę badawczą
polegającą na tym, że w trakcie planowania badań nie uwzględniane są podstawy teoretyczne i
metodologiczne leżące u podstaw studiowanego problemu. Zbyt często zapomina się, że tzw.
„nagie fakty” nie istnieją, że „każdy fakt jest przesiąknięty teorią” (np. Heller 1992). Zbyt często
zapomina się również, że interpretując uzyskane wyniki badań nie możemy podjąć żadnej decyzji,
jeśli nie dysponujemy żadnym metodologicznym zrębem. Jeśli ten zrąb nie jest wyartykułowany
explicite, badacz będzie korzystać (na ogół nieświadomie) z milczących założeń.
Jeśli chodzi o drugi, wspomniany wyżej, przypadek, to Weiner (1995) sugeruje, że jednym z
głównych powodów tego, że większość teoretycznych badań w ekologii nie dostarcza testowalnych
predykcji jest to, że teorie często nie odwołują się do wzorców spotykanych w przyrodzie, lecz
dotyczą kwestii abstrakcyjnych. Zdaniem tego autora, które podziela również (Lawton 1991),
zarówno teoretyczne jak i empiryczne badania często mają tendencję do tego, by iść raczej za swoją
własną wewnętrzną logiką niż wspólnie atakować problemy naukowe. Dlatego są oni zdania, że
taka postawa powinna być zwalczana na korzyść daleko posuniętej współpracy między teoretykami
i empirykami – należy dążyć do połączenia teorii z praktyką.
Zalecenie 2:
Ekolodzy powinni skupić się na stawianiu precyzyjnych pytań
Keddy (1987) uważa, że progres w badaniach ekologicznych, konkretnie w ekologii biocenozy,
uzależniony jest przede wszystkim od stawianych pytań i od wyboru odpowiednich zmiennych,
które powinniśmy zmierzyć, aby uzyskać właściwą odpowiedź na postawione pytanie. Przyznaje
przy tym, że nie jest, niestety, całkiem jasne, jakie pytania powinniśmy stawiać i które zmienne
badać. Takim źle sformułowanym, według niego, pytaniem jest pytanie dotyczące kontrowersji
„koncepcja continuum vs koncepcja biocenozy” (continuum vs community unit concept) (por. też
Shipley & Keddy 1987), ponieważ jest ono stawiane w formie nietestowalnej. Oznacza to, że
odnosi się ono do koncepcji (która jest nietestowalna) a nie hipotezy, którą można sfalsyfikować
(por. Peters 1980). Na podstawie przebadanych prac z okresu kilkudziesięciu lat, dotyczących tej
właśnie kontrowersji, Keddy (1987) stwierdza, że słuszny jest wniosek do którego doszli Stearns
(1976) i Peters (1980), że „staliśmy się nowoczesnymi scholastykami, bez końca dyskutującymi
kwestie, które nie mogą być rozwiązane lub przetestowane naukowo”.
8
To, że zbyt małą wagę przykłada się do precyzji stawianych pytań, może wynikać z łatwości
z jaką kolekcjonuje się dane. Jak pisze Keddy (1989), zawsze istnieje pokusa, aby wytyczyć w
terenie kwadraty, na których przeprowadza się szereg obserwacji roślin i/lub roślinności po prostu
po to, by zobaczyć, co się zdarzy, lub w nadziei, że zgromadzone dane będą przydatne komuś
któregoś dnia.
Ani sam opis, ani nowe metody statystyczne nie mogą same z siebie stworzyć postępu. Tak
opisowi jak i analizie statystycznej musi przyświecać jakaś myśl, która pozwoli ukierunkować te
działania na jakiś konkretny, naukowy cel. Keddy (1989) proponuje więc, przekornie, abyśmy
wszyscy zawiesili swoje kwadraty na kołku na kilka lat i spróbowali w tym czasie zdecydować, na
jakie w pierwszym rzędzie pytania powinniśmy szukać odpowiedzi. Być może wóczas ekologia
rozwijałaby się szybciej niż obecnie.
Zalecenie 3:
Ekolodzy powinni stosować się do reguł rozumowania właściwych fizyce
Zdaniem Murray’a (1992) powód, dla którego ekolodzy (lub szerzej – biolodzy) nie tworzą
szeroko akceptowanych, wyjaśniających i predyktywnych teorii jest o wiele głębszy. Przyczyny tego
stanu rzeczy należy upatrywać w tym, że biolodzy nie myślą tak, jak fizycy.
Według Dyson’a (1988), biolodzy to ludzie, których pasją jest badanie szczegółów.
Oni są szczęśliwi wówczas, gdy mogą pozostawić świat choć trochę bardziej skomplikowany
niż był wówczas, kiedy przystępowali do jego badania. Dyson określa ich mianem diversifiers
– dajwersifajersi – ci, którzy urozmaicają. Fizycy, natomiast, należą do kategorii ludzi, których
pasją jest znajdowanie generalnych praw, które wyjaśniają wszystko. Ich Dyson nazywa
unifiers – junifajersi – ci, którzy ujednolicają.
Dlatego biolodzy wezwani np. do zbadania ruchu poruszającego się wozu nigdy nie byliby
w stanie odkryć bezwładności ruchu, ponieważ skupialiby się przede wszystkim na projektowaniu
eksperymentów w celu określenia roli czynników hamujących ruch tego wozu. Przy tej okazji
Murray (1992) zwraca uwagę na fakt, że biolodzy mają błędne wyobrażenie na temat dokładności
modeli tworzonych przez fizyków. Mało kto wie, że sformułowana przez Newtona teoria świata
została wypracowana dla dwóch ciał: jednej planety krążącej wokół jednej gwiazdy, i o tym, że
Newton zdawał sobie sprawę z ograniczeń swojej teorii (w tym względzie patrz też Werle 1992 i
Stewart 1997).
9
Rozwój koncepcji w fizyce datuje się od czasów Galileusza i Newtona, którzy odkryli i
zastosowali w praktyce badawczej nowy sposób rozumowania naukowego, którego cztery reguły,
aktualne do dziś, opracował Newton (Einstein & Infeld 1938, cyt. za Murray 1993; Werle 1992).
Murray (1992) ocenia, że biolodzy, jeśli chodzi o sposób rozwiązywania problemów naukowych,
znajdują się w okresie przed galileo-newtonowskim i to może być powodem ich niepowodzeń.
Inaczej widzą tę kwestię Quenette i Gerard (1993). Ich zdaniem biolodzy nie mogą się
stosować do reguł rozumowania ustalonych przez Newtona ponieważ systemy biologiczne są
nieliniowymi, nie-newtonowskimi systemami. Z powodu chaotycznej dynamiki cechuje je
wrażliwość na stany początkowe (ważna staje się historia systemu!) i w konsekwencji
nieprzewidywalność w dłuższych okresach czasu. Inaczej jest w przypadku procesu Markowa,
kiedy to, przy ustalonym stanie obecnym, każdy stan w dowolnym momencie przyszłości nie jest
zależny od żadnej dodatkowej wiedzy o przeszłości systemu. W związku z tym, rekomendacje
Murray’a mogą posłużyć raczej do ukierunkowania niż udoskonalenia naszego rozumienia ewolucji
bytów ożywionych.
Chociaż w ekologii nie mamy do czynienia z układami liniowymi i musimy się liczyć z tym,
że procesy ekologiczne nigdy nie będą tak przewidywalne jak procesy fizyczne czy chemiczne, to
jednak wielu badaczy uważa, że sposób w jaki uprawia się ekologię może być jednak powodem
niepowodzeń w tworzeniu prawomocnych teorii.
Zalecenie 4:
Ekologia powinna być pluralistyczna
Ideę pluralistycznej ekologii podnoszono już niejednokrotnie (Strong et al. 1984; Abrahamson et al.
1989; Murdoch et al. 1992; Weiner 1995). Ponieważ ekologia jest młodą nauką i nie wiemy jeszcze,
które podejścia przyniosą realny postęp, powinniśmy więc próbować różnych podejść – ekologia
potrzebuje nowych idei, hipotez, teorii. Pluralistyczne podejście zakłada rezygnację z ogólnych
teorii, nie odnoszących sukcesów w generowaniu testowalnych hipotez, na rzecz teorii budowanych
dla małych wycinków natury, tak jak to zrobiono w medycynie – nie udało się znaleźć lekarstwa na
wszystkie choroby, ale uzyskano znaczny postęp w leczeniu klas chorób. Pluralizm oznacza mniej
imponującą, ale bardziej użyteczną ekologię (Weiner 1995).
10
Zalecenie 5:
Ucząc ekologii należy przede wszystkim kłaść nacisk na podejścia badawcze, nie na fakty
W pracy ze studentami należy kłaść główny nacisk na wyuczenie różnych podejść badawczych
raczej, w mniejszym stopniu koncentrować się na relacjonowaniu faktów. Zwracać też trzeba
szczególną uwagę na rozbudzanie w studentach wysokiego poczucia sceptycyzmu i krytycyzmu
wobec aktualnych dokonań ekologii (Weiner 1995). Przychylam się do tego zdania. Przedstawianie
ekologii jako nauki pod każdym prawie względem doskonałej, dysponującej sprawdzonymi i
powszechnie akceptowanymi teoriami, jest dla niej zabójcze. Wykształceni w ten sposób badacze
nie wniosą do nauki nic nowego powielając przez całe życie utrwalone w trakcie studiów schematy.
Jeśli nawet kiedyś się ockną, upłyną lata.
W większym niż obecnie stopniu należy uwzględniać w szkoleniu przyszłych adeptów
ekologii te wszystkie zalecenia, o których dotąd była mowa i to przede wszystkim w ich wymiarze
praktycznym, a nie abstrakcyjnym.
Zalecenie 6:
Terminy ekologiczne powinny być definiowane operacyjnie
Reakcją na problemy terminologiczne jest nawoływanie do operacyjnego definiowania terminów
ekologicznych (Loehle 1988; Peters 1991) – uczony nie może sobie pozwolić na luźne ujęcie, które
charakteryzuje definicje słownikowe. Definicja operacyjna powinna wyraźnie ustalić warunki i
procedury pozwalające na podanie wyidealizowanej odpowiedzi na pytanie dotyczące
definiowanego pojęcia. W definicji operacyjnej należy więc wyszczególnić to, co mamy
obserwować, określić w jakich warunkach (stałych lub zmiennych) należy dokonać obserwacji,
jakiego rodzaju operacje należy wykonać, jakich przyrządów i miar należy użyć, oraz jak należy
przeprowadzać obserwacje i jak interpretować ich wyniki (Ackoff 1969).
PODSUMOWANIE
11
Wydaje się, że z przedstawionych zaleceń, godnych ze wszech miar wszechstronnego
poparcia, najważniesze dotyczy uporządkowania i przestrzegania operacyjnie zdefiniowanej
terminologii. W moim przekonaniu, ta kwestia ma znaczenie kluczowe, ponieważ efekt
przestrzegania pozostałych zaleceń w dużym stopniu, jeśli nie całkowicie, uzależniony jest od tego,
jak zdefiniowane są używane pojęcia. Jeśli ta sprawa nie zostanie rozwiązana w sposób właściwy, o
żadnym postępie nie może być mowy ze względów zasadniczych.
W sytuacji gdy niemożliwe jest uzgodnienie stanowisk i ustalenie jednej, powszechnie
obowiązującej definicji danego pojęcia (co, jak przypuszczam, może być raczej regułą niż
wyjątkiem), powinno się dopuścić istnienie kilku różnych definicji, właściwych dla różnych działów
ekologii (podejście pluralistyczne), ale niech ten stan będzie jasno, wyraźnie przedstawiony, a
różnice terminologiczne wyartykułowane.
Drugim ważnym zaleceniem, które powinno się stać integralną częścią praktyki badawczej
jest to, wzywające do przestrzegania reguł metodologii naukowej. Badacz powinien być
zorientowany w podstawowych zagadnieniach metodologii i filozofii nauk, ponieważ od tego
zależy jakość jego pracy (np. Wiegleb 1989). Mimo, że niektórzy zdają się nie dostrzegać tej
zależności; badacz powinien nauczyć się myśleć w kategoriach teorii i hipotez. Powinien również
wiedzieć, na czym polega i do czego służy analiza statystyczna. Nie mam przy tym na myśli
sprawności w obsługiwaniu programów statystycznych w celu przeprowadzenia odpowiednich
obliczeń numerycznych. Chodzi o to, by rozumiał on, na czym polega istota analizy statystycznej i
nie mylił hipotezy badawczej z hipotezą zerową.
Trzecim ważnym zaleceniem, które – moim zdaniem – powinno być bezwzględnie
przestrzegane, jest wymóg samookreślenia własnej postawy badawczej. Jest konieczne, by badacz
zdawał sobie sprawę, z którą teorią ekologiczną utożsamia swoje poglądy (bo z jakąś musi!), jakimi
kieruje się przesłankami. Jak niejednokrotnie podkreślano, większość nieporozumień i dyskusji z
tym związanych jest rezultatem nieprzestrzegania tych trzech podstawowych zaleceń. Aby zalecenia
te odniosły zamierzony skutek, należałoby dążyć do tego, by prace ekologiczne miały charakter
bardziej sformalizowany pod względem metodologicznym. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że
wprowadzenie tego wymogu w życie może być utrudnione jeśli będzie się liczyć tylko na wolną i
nieprzymuszoną wolę samych zainteresowanych. Dlatego uważam, że redakcje czasopism
naukowych mogłyby spełnić w tym względzie pożyteczną rolę, egzekwując przestrzeganie przez
autorów tych formalnych reguł pisania pracy, tak jak robią to do tej pory w ramach obowiązującego
aktualnie wzorca. Nie chodzi, rzecz jasna, o krępowanie inwencji badawczej, lecz o nauczenie
12
pewnej dyscypliny niezbędnej tak w planowaniu badań, jak i w pisaniu z nich sprawozdań. Z
pewnością zmuszanie (nie bójmy się tego słowa!) do większego formalizmu może wpłynąć na
zmniejszenie liczby prac napływających do redakcji czasopism, ale sądzę, że pewne ograniczenie
"radosnej twórczości" może tylko przynieść wymierne korzyści nam wszystkim i nauce, którą
uprawiamy.
LITERATURA
ANAND M. 1994. Pattern, process and mechanism – the fundamentals of scientific inquiry applied to
vegetation science. – Coenoses 9(2): 81-92.
CHAPLEAU F., JOHANSEN P. H. & WILLIAMSON M. 1988. The distinction between pattern and
process in evolutionary biology: the use and abuse of the term "strategy". – Oikos 53(1): 136-138.
Eiten G. 1992. How names are used for vegetation? – J. Veg. Sci. 3: 419-424.
Gotelli, N. J. and McCabe, D. J. 2002. Species co-occurrence: a meta-analysis of J.M.
Diamond’s assembly rules model. _ Ecology 83: 2091-2096
Golley F. B. 1993. The history of the ecosystem concept in ecology. Yale Univ. Press.
GRACE J. B. & TILMAN D. (eds). 1990. Perspectives on plant competition. xiv + 484 ss. Academic
Press, San Diego.
HELLER M. 1992. Filozofia nauki. Wprowadzenie. 92 ss. Wydawnictwo Naukowe Papieskiej
Akademii Teologicznej, Kraków
KEDDY P. A. 1987. Beyond reductionism and scholasticism in plant community ecology. –
Vegetatio 69: 209-211.
KEDDY P. A. 1989. Competition. xi + 202 ss. Chapman & Hall, London – New York.
LAWTON J. H. 1991. Ecology as she is done, and could be done. - Oikos 61: 289-290.
MASON H. L. & Langenheim J. H. 1957. Language analysis and the concept environment. –
Ecology 38(2): 325-340.
MATEJKA K. 1992. Confusing of terms in ecology – an example of the ecotone polemic. – Ekológia
(ČSFR) 11(1): 99-102.
MCINTOSH R. P. 1967. The continuum concept of vegetation. – Bot. Rev. 33: 130-187.
MCINTOSH R. P. 1975. Gleason – "individualistic ecologist", 1882-1975: his contributions to
ecological theory. – Bull. Torrey Bot. Club 102(5): 253-273.
13
MCINTOSH R. P. 1985. The background of ecology: Concept and Theory. Cambridge University
Press, Cambridge, England
MCINTOSH R. P. 1993. The continuum continued: John T. Curtis' influence on ecology. – W: J. S.
Fralish, R. P. McIntosh & O. L. Loucks (eds), John T. Curtis: fifty years of Wisconsin plant
ecology. ss. 95-122. Wisconsin Academy of Science,
Arts and Letters, Madison.
MILNE A. 1961. Definition of competition among animals. – Symposia of the Society for
Experimental Biology 15: 40-61.
MURRAY B. G. 1992. Research methods in physics and biology. – Oikos 64: 594-596.
PEET R. K. 1974. The measurement of species diversity. – Annual Rev. Ecol. Syst. 5: 285-307.
PETERS R. H. 1980. Useful concepts for predictive ecology. – Synthese 43: 257-269.
PETERS R. H. 1991. A critique for ecology. xiv + 366 ss. University Press, Cambridge.
PRICE P. W. 1984. Alternative paradigms in community ecology. – W: P. W. Price, C. N.
SLOBODCHIKOFF & W. S. GOULD (eds), A new ecology: novel approaches to interactive systems,
ss. 354-381. J. Wiley & Sons, New York – Chichester – Brisbane.
QUENETTE P. Y. & GERARD J. F. 1993. Why biologists do not think like Newtonian physicists. –
Oikos 68(2): 361-363.
REJMÁNEK M. 1977. The concept of structure in phytosociology with references to classification of
plant communities. – Vegetatio 35: 55-61.
SCHEINER S. M., HUDSON A. J. & VAN DER MEULEN M. A. 1993. An epistemology for ecology. –
Bull. Ecol. Soc. Am. 74(1): 17- 21.
SHIPLEY B. & KEDDY P. A. 1987. The individualistic and community-unit concepts as falsifiable
hypotheses. – Vegetatio 69:47- 55.
STEARNS S. C. 1976. Life history tactics: a review of the ideas. – Quart. Rev. Biol. 51:3-47.
STEWART I. 1996. Czy Bóg gra w kości? Nowa matematyka chaosu. 366 ss. Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa.
STRONG D.R., JR., SIMBERLOFF D., ABELE L.G. & THISTLE A.B. (eds) 1984.Ecological
communities: conceptual issues and the evidence. xiii + 613 pp. Princeton University Press,
Princeton.
Ulrich, W. 2004. Species co-occurrences and neutral models: reassessing J. M. Diamond’s
assembly rules. Oikos 107: 603-609.
Ulrich W., Gotelli N. J. 2007. Disentangling community patterns of nestedness and species cooccurrence. Oikos 116: 2053-2061
14
WEINER J. 1995. On the practice of ecology. – J. Ecol. 83: 153-158.
WERLE J. 1992. Jedność przyrody – rzeczywistość czy iluzja? – W: Problemy Naukowe
Współczesności. Ossolineum, Warszawa.
WIEGLEB G. 1989. Explanation and prediction in vegetation science. – Vegetatio 83(1/2): 17-34.

Podobne dokumenty