Śmietanka do kawy... czyli Życie codzienne na etapie
Transkrypt
Śmietanka do kawy... czyli Życie codzienne na etapie
Jan Trynkowski Śmietanka do kawy.. czyli Życie codzienne na etapie (rachunki etapowe Irkuck–Wielki Nerczyński Zakład, II–IV 1840) Fragment referatu przygotowanego na IV Kongres Polskich Towarzystw Naukowych na Obczyźnie 4-7 września 2014 Kraków, Polska Akademia Umiejętności nO Wersja robocza proszę nie cytować bez zgody Autora N „Etap” – droga do miejsca odbywania kary, to jedno z najgorszych doświadczeń PT zesłańczych. Wycieńczeni długotrwałym najczęściej śledztwem, osłabieni pobytem w ciężkim więzieniu, zszokowani wyrokami, których wysokości najczęściej się nie spodziewali, w złej re s kondycji fizycznej i psychicznej wyruszali w tą długą „podróż” (b. długą - trasa z Warszawy przez Moskwę, Tobolsk do Irkucka wynosiła ok. 7000 km…). Okuci, z kajdanami na nogach pokonywać nie zważając na pogodę ng musieli (mróz, upał czy deszcz) codzienne Ko dwudziestopięciokilometrowe odcinki. W więzieniach, czekających ich w miejscach postoju (na półetapach i etapach), spotykali się z trudnymi do opisania warunkami – do panującego brudu i IV wszechobecnego robactwa (pluskwy, karaluchy, wszy), przy braku opieki sanitarnej, trzeba dodać powszechne złodziejstwo i grubiaństwo ze strony personelu tych miejsc i żołnierzy z konwoju. Nie wszyscy byli w stanie to przetrzymać, wielu w drodze umierałoi. Trzeba jednak zawsze mieć na uwadze, że nie ma dwóch jednakowych etapów. Jedni, jak Agaton Giller, całą drogę (z Warszawy do Zabajkala) przebywali pieszo ii, inni - jak np. „konarszczycy” - wiezieni byli kibitkami (z Wilna, Kijowa, Warszawy) przez Moskwę do Tobolska i „dopiero” od tego miasta rozpoczynali wędrówkę pieszo iii. Byli też, choć rzadko, tacy, którzy na zesłanie jechali oddzielnym powozem w towarzystwie własnych kamerdynera i kucharzaiv. W drugiej połowie XIX w., po powstaniu styczniowym, duże fragmenty drogi zesłani pokonywali pociągiem i parostatkiem. Wiele zależało od pory roku, pogody a także towarzyszy zesłania. Zdarzało się, że poszczególne odcinki drogi etapowej różniły się i to znacznie. Takim właśnie szczególnym przypadkiem przyjdzie się nam tu zająć. Justynian Rucińskiv, swój etap pieszy na trasie Tobolsk–Irkuck, wspomina jak najgorzej: Tutaj [w Tobolsku] zaczęło się bytowanie, któremu trudno właściwą dać nazwę, trudniej jeszcze dać o nim dokładne pojęcie. Zdaje się, większej nędzy nie ma już na świecie. Składały się na nią: codzienny 18–25 wiorstowy marsz w kajdanach, nocleg w więzieniu na brudnych deskach, zwanych „nary” – brak bielizny, ubrania, obuwia, nędzny pokarm, a dalej głód zupełny – słoty, upały, mrozy, wśród których trzeba było iść dalej i dalej koniecznie – nieustanny widok aresztantówvi, ich życia pełnego najcyniczniejszej rozpusty, zwykle tolerowanej przez przekupione etapowe komendy; oderwanie zupełne od przeszłości, wśród niezmierzonej syberyjskiej pustyni, brak wszelkiej wieści o pozostałych żonach i rodzinach i niemożność przesłania im choćby jednego słowa, jakiegokolwiek znaku życia – ciężkie zgnębienie ciała fizycznym trudem, ducha zaś nO niepokojem i tęsknotą – oto jest słaby wizerunek ówczesnej niedoli naszej. Po latach wielu, kiedy rozpamiętywam tę daleką przeszłość, zdaje mi się czasem, że to ponura gra wyobraźni, że to TN wszystko nieprawda, że tego nie byłovii. Nie był to jeszcze koniec – Rucińskiego czekał jeszcze przemarsz z Irkucka do Nerczyńskiej katorgi w Zabajkalu. Ko ng re sP Skazani wyrokami Komisji Śledczych w Kijowie i Wilnie członkowie Stowarzyszenia Ludu Polskiego przybywali do Irkucka stopniowo, począwszy od października 1839 roku. Dalszą drogę do katorgi nerczyńskiej zagradzał im Bajkał i trzeba było czekać na jego zamarznięcie. „Świętokrzyżcy”, którzy stawali przed warszawską Komisją Śledczą, pojawili się w Irkucku najpóźniej, bo dopiero 7 I 1840, ale właśnie oni niemal od razu wysłani zostali za Bajkał. Konarszczycy w oczekiwaniu na zamarznięcie Bajkału, rozesłani zostali do znajdujących się Telmińsku. IV w okolicy Irkucka zakładów solnych w Usolu, gorzelni w Aleksandrowsku i fabryki sukna w Ten przymusowy postój pozornie niekorzystny – czas odbycia kary, na jaką byli skazani, zaczynał płynąć dopiero od momentu przybycia na wyznaczone miejsce viii, okazał się dla nich niezmiernie pożyteczny. Tak się składa, że zarówno dni spędzone w Irkucku i jego okolicach, jak i sam okres przemarszu do Zakładów Nerczyńskich, możemy poznać i prześledzić ze znaczną dokładnością, dzięki szczęśliwie zachowanym, różnorodnym i wartościowym źródłom. Niewątpliwie, pierwsze miejsce zajmuje tu, cytowany już wyżej, pamiętnik bezpośredniego uczestnika wydarzeń Justyniana Rucińskiego, którego cennym uzupełnieniem może być „Dziennik” Juliana Sabińskiego skrupulatnego i pedantycznego „kronikarza” życia irkuckich zesłańców ix. Dysponujemy także innymi rodzajami źródeł: tekstami normatywnymi czy też dokumentami z syberyjskich archiwów. Zupełnie osobne i szczególne dla nas znaczenie ma tekst pod każdym względem wyjątkowy. W szczęśliwie zachowanym i przechowywanym w wrocławskim Ossolineum zbiorze: Rachunki domu prowadzonego na Syberii w okręgu nerczyńskimx , dokumencie do tej pory niewykorzystanym, tak jak na to zasługuje i zaledwie zasygnalizowanymxi, jako pierwsza i najmniejsza jego część znajdują się rachunki etapowe, tego właśnie etapu, który nas tu interesuje…xii Po przybyciu do Irkucka, znękani dotychczasową drogą, zesłańcy nasi zostali przywitani w sposób, którego nie oczekiwali. Ruciński wspominał: Nie pamiętam już dzisiaj ani miasta ani ulic, pamiętam jednak, że ze wszystkich zwiedzonych turm, irkucka najmniej była wstrętną i ponurą. Wprowadzono nas do czystej i bardzo obszernej izby; było w niej dość światła i ciepła. Przyjął nas naczelnik więzienia, oświadczając na wstępie, że będziemy mogli wychodzić do kościoła i do miasta ilekroć zechcemy xiii. To wykraczające poza dotychczasowe „etapowe” doświadczenia przywitanie, przypisuje Ruciński nO zabiegom rosyjskich zesłańców – dekabrystom. Ci ludzie, pochodzący ze znakomitych rosyjskich rodzin (tacy jak książęta Wołkońscy czy Trubeccy), dysponujący niejednokrotnie znacznymi TN majątkami, mimo swego statusu osiedleńców cieszyli na Syberii znacznymi względami u miejscowej administracji i rzeczywiście bardzo pomogli przybyłym do Irkucka naszym rodakom. Na drugi dzień z rana przyjechali do nas Sergiusz Wołkoński i Artamon Murawiew […]. Obaj ci Ko ng re sP panowie powitali nas nie tylko przyjaźnie, ale jakby w koleżeńskim duchu i sposobie. Ofiarowali się pomagać nam w czem tylko będą mogli i zażądali, abyśmy im potrzeby nasze otwarcie, jako wygnańcom, wypowiedzieli. Przede wszystkiem pragnęliśmy listów, które w kancelarii gubernatora leżeć musiały. Jakoż użyli zaraz wpływów swoich i bardzo prędko każdemu z nas prawie wręczono pisma i czekające na nas pieniądze. Kilka listów odebrałem od znękanej żony mojej. Zasiadłem w kąciku i w ich czytaniu pogrążyłem duszę całą. Wszyscy koledzy równie byli zajęci, stała się cisza IV zupełna. Łzy z oczu płynęły, ale razem wpłynęły w serca chwilowe uspokojenie i pociecha.xiv Zatrzymano nas w Irkucku dni kilkanaście. I źle nam nie było. Chodziliśmy do kościoła i do miasta, zawsze naturalnie z konwojem. Każdy z nas starał się zaopatrzyć w niezbędnie potrzebne rzeczy. Każdemu brakowało całej koszuli, butów niedziurawych. Kupiłem sobie buty kungurskie […] kupione buty służyły mi długo i dobrze, a odrzuciwszy łachmany, któremi dotąd owijałem nogi, zdawało mi się, że wyglądam jak pan elegancki. [ …] Dekabryści uprzedzili nas, że będziemy wysłani do ciężkich robót niedaleko od Irkucka xv. Rucińskiego wysłano do zakładów solnych w Usolu, gdzie owe „ciężkie roboty” okazały się nie takie ciężkie. Otrzymał za zadanie rejestrowanie dostaw drzewa do warzelni, zrazu wziąłem się sumiennie do obowiązku. Zziąbłem, stojąc dzień cały na potężnym mrozie. Zmiarkowałem później, że się to na nic nie zdało, ile że nie tajono przed nami, żeśmy w Usolu czasowo, że nas wyprawią dalej, skoro Bajkał zamarznie. Pofolgowałem więc sobie…xvi Wszystko wskazuje na to, że podobnie było z kolegami Rucińskiego. Odpoczęli po wycieńczającym marszu z Tobolska. Tak długo i z taką niecierpliwością wyczekiwane listy z wieściami z domu, pokrzepiły ich na duchu, pieniądze jakie tym listom towarzyszyły, pozwoliły im na przynajmniej częściowe uzupełnienie braków w garderobie. Prace „katorżnicze”, jakie im wyznaczono, okazały się w większości przypadków pracami pozorowanymi i niemęczącymi. Wisiała jednak nad nimi perspektywa dalszej, trudnej, bo w zimowych warunkach, drogi za Bajkał. Niektórzy starali się wyjednać możliwość pozostania w Irkucku lub jego okolicach, inni nawet nie musieli takich starań podejmować – byli potrzebni miejscowym oficjelom, choćby jako nauczyciele ich dzieci. W wielu przypadkach nie umiemy powiedzieć, co decydowało o pozostaniu jednych i wyprawieniu drugich. Znów oddajmy głos Rucińskiemu: W początkach lutego 1840 r. przyszedł rozkaz wysłania nas do Irkucka. Pan naczelnik Mewius znalazł się honeste, bo zaprosił nas wszystkich na nO pożegnalną kolacjęxvii. Tu pamięć zawiodła naszego pamiętnikarza, ale tylko nieznacznie. Przyjęcie pożegnalne rzeczywiście się odbyło, ale osobą, która je wydała nie był Andriej Mewius - naczelnik TN wszystkich zakładów solnych we Wschodniej Syberii, który tego dnia musiał wyjechać do Irkucka, tylko Konstanty Dejchman - dyrektor zakładu solnego w Usolu. Julian Sabiński zapisał w swym „Dzienniku” pod datą 1 lutego: Nasi nie wcześnie stąd wyjechali. Bo gotowych już do drogi i Ko ng re sP upakowanych zupełnie, zaprosił Dejchman do siebie na pożegnanie. Tam częstuje nas kawą, winem i zakąską, później herbatą. Bawimy ze trzy godziny u niego. Wszyscy przy rozstaniu płaczemy jak dzieci. I Dejchman też mocno rozrzewniony żegna się z odjeżdżającymi z jego dziedzińca xviii. Ruciński dopisał ciąg dalszy: Żegnali nas rzewnie, zostający w Usolu: Niemirowski, Sabiński i Szczepkowski. Zostali, bo byli potrzebni dla edukacji dzieci Mewiusa. Z Telmińskiej fabryki zabrano wszystkich, w Aleksandrowskim zawodzie zostawiono Fryderyka Michalskiego z synem Lucjanem i IV dwóch braci Olizarów, Filipa i Karola. Dlaczego ich zostawiono, nigdy nie mogliśmy się dowiedzieć. Wszyscy zresztą zebraliśmy się po raz drugi w turmie irkuckiej. Było nas 21 przeznaczonych do nerczyńskich kopalni. Dwaj staruszkowie, Maurycy Kisiel i Ludwik Janiszewski, pod pretekstem niezdrowia pozostali w Irkucku w nadziei, że może jako starzy xix pozostaną tam zupełnie. Nie udało się to jednak i potem sami we dwóch etapową podróż odbyć musieli. Z Irkucka do Nerczyńskich kopalni jest jeszcze wiorst 1400xx. Zgromadzeni razem w Irkucku, mogli poświęcić się przygotowaniu do podróży, która ich czekała. Należy ten moment podkreślić, bo jest niezmiernie istotny. Gdy po otrzymanych wyrokach, jeszcze w Kijowie, czy Wilnie, wyprawiano ich w drogę do miejsca zesłania, nie mieli ani czasu ani możliwości, by się do tego przygotować, tym ciężej to potem znosili i odczuwali. Tym razem było całkowicie inaczej. Można śmiało powiedzieć, że wszystko im sprzyjało. Byli w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Miejscowa administracja najwyraźniej nie miała wobec nich represyjnego nastawienia. Wspierali ich dekabryści i było to wsparcie bardzo istotne. Odwiedzali nas codziennie, u władz miejscowych wyrobili pozwolenie wysłania nas dalej bez kajdan i rozkaz dawania nam po 10 podwód na każdym etapie. Prócz tego zaopatrzyli nas w znaczną ilość książek poważniejszej treści, które były dla nas rzeczywistym i pożytecznym umysłowym pokarmemxxi. Szczegółowe przepisy dotyczące procedury etapowania, przewidywały, że skazani na katorgę, powinni być wyprawiani w drogę w kajdanach xxii. Późniejsze postanowienia dozwalały by ci ze szlachty, którzy wyrokiem sądu skazani byli na osiedlenie, mogli być „etapowani” bez kajdanxxiii. Nie mogło to jednak dotyczyć grupy, którą się tu zajmujemy. Wszyscy byli pozbawieni szlachectwa i skazani na wieloletnią katorgę. Oczywiście fakt, że mieli wyruszyć w drogę bez kajdan miał ogromne znaczenie i to nie tylko to najbardziej oczywiste – mogli się swobodnie przemieszczać, istotny był tu również czynnik psychologiczny, znikał element upokorzenia…Cała ta sprawa znakomicie ilustruje jak wielkimi względami cieszyli się dekabryści, ale też pokazuje, na nO ile sobie mogła pozwolić lokalna irkucka administracja, bardzo swobodnie interpretując i zmieniając obowiązujące przepisy i normy. TN Zgodnie z tymi przepisami, etapowanym zesłańcom towarzyszyły podwody, na których wieziono ich rzeczy (w ilości nie przewyższającej 30 funtów, czyli ok. 12 kg od osoby). Trudno powiedzieć, jaką ilością osobistych rzeczy dysponowali nasi zesłańcy. Szczęśliwie jednak zachował Ko ng re sP się wykaz rzeczy Piotra Borowskiego, sporządzony 29 kwietnia 1840 roku, a więc w dniu, w polski). IV którym zakończyła się jego etapowa wędrówka. Warto ten spis przytoczyć (w przekładzie na język i Szymon Tokarzewski w 1866 r. w liście do A. Gillera, wymienia nazwiska 69 zmarłych w czasie etapu w 1864 roku, o których zdołał się dowiedzieć. J. Trynkowski, w: Z Zabajkala przez Chiny do Szwajcarii. List Szymona Tokarzewskiego do Agatona Gillera z 13 czerwca 1866 roku. „Zesłańcy postyczniowi w Imperium Rosyjskim”, red. E. Niebelski. Lublin– Warszawa 2008, s. 155-176. ii A. Giller, Podróż więźnia etapami do Syberii w roku 1854, Lipsk 1865. iii J. Trynkowski, A. Woltanowski, Etap konarszczyków, „Miesięcznik Literacki” 1989, 7, s. 106118. iv S. Szumski, Pamiętniki z lat 1812 – 1848, Wyd. H. Mościcki, Wilno 1937, s. 130-140. v Zainteresowanych bliższymi szczegółami dotyczącymi J. Rucińskiego (jak i innych zesłańców, o których będzie niżej mowa) należy odesłać do znakomitego słownika zesłańców Wiktorii nO Śliwowskiej (W. Śliwowska, Zesłańcy polscy w Imperium Rosyjskim w pierwszej połowie XIX wieku. Słownik biograficzny, Warszawa 1998). Obok Rucińskiego i 7 jego towarzyszy, jak on „przestępców politycznych”, pędzona była liczna TN vi (ok. 200 osób), grupa przestępców kryminalnych… viii J. Ruciński, Konarszczyk. 1838–1878. Pamiętniki zesłania na Sybir. Lwów 1895, s. 22. Nie jest to zresztą oczywiste, być może zaczęto im to liczyć od momentu ich przybycia do Ko ng re sP vii wyżej wymienionych zakładów… ix J. Sabiński, Dziennik syberyjski, t. I–III, do druku przygotowali W. i R. Śliwowscy, Warszawa 2009. x Bibl. Ossol., rkp 6500, Rachunki domu prowadzonego na Syberii w okręgu Nerczyńskim przez wygnańców Jerzego Brynka wraz z Antonim Beaupré i Karolem Podlewskim. T. I – IV, z lat: t. I xi IV 1840 s. 40; t. II 1841–1845 s. 268; t. II 1843–1854 s. 103; t. IV 1847-1858 s. 206 + 1 mapa. J. Trynkowski, Rachunki domu na Syberii, w: „Gospodarka – Ludzie – Władza”. Studia historyczne ofiarowane Juliuszowi Łukaszewiczowi w 75. rocznicę urodzin. Pod red. M. Kopczyńskiego i A. Mączaka, Warszawa 1998, s. 217-231. xii Ten niezmiernie interesujący dokument, zamieszczamy w całości jako aneks na końcu niniejszego artykułu. xiii J. Ruciński, Konarszczyk.., s. 59. xiv Op. cit., s. 60. xv Op. cit., s. 62–63. xvi Op. cit., s. 67. xvii Op. cit., s. 69. xviii J. Sabiński, Dziennik syberyjski… t. 1, s. 207. xix Ludwik Janiszewski miał lat 62, zaś Maurycy Kisiel 43. xx J. Ruciński, Konarszczyk…, s. 69-70. xxi Op.cit., s. 70. xxii Połnoje Sobranije Zakonow Rossijskoj Imperii (dalej: PSZ), t. XXXVIII (1822–1823). Sptb 1830, s. 469–848: nr 20129 - Ustaw ob. Etapach w Sibirskich guberniach z 22 lipca 1822 r., § 50. PSZ, t. II (1827). Sptb 1830, s. 1095–1096: nr 1641. – O nekowanii w żeleza prestupnikow, Ko ng re sP TN nO liszennych Dworjanstwa, pri ssyłke w Sibir na poselenije. IV xxiii