o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Oswajanie człowieka ze światem przestrzennej pustki. „Na równi lęk i
fascynacja łączy Europejczyka z trójwymiarowym światem „próżni”. Tylko w
przyrodoznawstwie europejskim można było wymyśleć „lęk przed próżnią”
(horror vacui), który faktycznie jest lękiem przed nie natury, ale człowieka.
Rozwiązywać zagadki geometrii, bawić się kołami, jak Archimedes, obliczać
właściwości figur rysowanych na piasku jak Pitagorejczycy – to właśnie
zagospodarować i „oswajać” ten przerażający świat przestrzennej pustki.
Emocjonalność tak tłumaczyłaby nasilenie obsesji geometryzacji, jakich
doświadczyła (i na jakich wyrosła) racjonalność Europy, choć mniej
wytłumaczalne są spadki i zaniki tego spacjocentryzmu. Geometryzm
myślenia europejskiego nie zawsze jest też przeciwstawiany totalnie myśleniu
„chronocentrycznemu”. Owszem, w pierwotnych ujęciach czasu on również
jest zamknięty, bo dość długo i uporczywie pojmuje się czas „kołowo”,
„okrężnie”, „kołowrotowo”. W tej postaci jest on tylko jedną z figur
geometrycznych. Jednak dość wcześnie rodzi się też bardziej rozwinięty
„chronocentryzm” w postaci linearnej wersji czasowości (rzeka heraklitejska),
potem zaś dopiero czas kurczy się do rozmiarów punktu (chwytaj dzień – tj.
moment) w orgiastycznym hedonizmie”. „Jest interesujące, że gdy czas
geometryczny ulega zaburzeniu kulturowemu, to i przestrzeń przestaje mieć
walor matematyczny i fizyka arystotelesowska zupełnie od geometryzacji
świata i od przestrzeni odchodzi. Zamienia ja w zbiór miejsc traktowanych
jako rodzaje „futerałów” na rzeczy. Nieporządek świata i jego dynamika
wywodzą się stąd, że rzeczy wyrwane są ze swoich miejsc naturalnych, ale
też do powrotu do nich dążą. To wyrwanie ma przyczynę w
nieproporcjonalnym łączeniu się biernej materii i aktywnej formy, które w
trakcie porządkowania świata muszą się rozdzielać i rozłączać. Po takiej
segregacji wszystko wraca do właściwego uporządkowania. Miejsca są
zindywidualizowane i przestrzeni anonimowej i niczyjej tu brak, a
jednocześnie panuje hierarchia miejsc. Kosmologia świata nadksiężycowego i
podksiężycowego jest przejawem tego sposobu myślenia. Być może mamy tu
prototyp topologii, gdzie punkty w przestrzeni są odmienne jakościowo, mają
inną wartość” /S. Symiotiuk, Filozoficzne aspekty problemu przestrzeni, w:
Przestrzeń w nauce współczesnej, S. Symiotiuk, G. Nowak (red.),
Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1989, 9-29, s.
14.
+ Oswajanie historii przezwyciężana przez dobroć ludzką. Historia
utożsamiana jest często z pustym i bezowocnym przemijaniem ludzkiej
egzystencji. „Tymczasem w rozumieniu personalistycznym istnienie
historyczne, bez względu na długość swego temporalnego trwania, posiada
samo w sobie wyraz daru, dobro, prawdę, „ciepło” bytu, sens. Historia jest
objawieniem dobra bytu, ma nieskończony urok dziania się, posiada
rozmach twórczości i jest warunkiem (koniecznym choć niewystarczającym)
człowieczeństwa.
Przestaje
być
„dzikim
demiurgiem”,
negatywną
Nieokreślonością, zostaje oswojona, staje się bliska, staje się „ciałem
człowieka w ruchu istnieniowym” i „duszą idącą we własny głąb”, a
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przynajmniej jest niewyrażalną Możliwością i szansą życia osobowego.
Niektórzy teoretycy historii ciągle podkreślają, że rzeczywistość historyczna
musi pozostać do końca tajemnicza, zwodnicza, kapryśna i tragiczna (np.
egzystencjaliści), że w historii nie ma dobra, prawdy, piękna i głębi, która by
niosła nadzieję (np. neostrukturaliści). Jest to jednak, moim zdaniem,
stanowisko zbyt pesymistyczne. Należy zbliżyć do człowieka świat nie tylko w
jego aspekcie kosmicznym i statycznym, lecz także w aspekcie dynamicznym
i historycznym. Jak świat rzeczy, tak i dziejów, jest ściśle związany z życiem
personalnym człowieka i bliższy jest interpretacji personalistycznej, niż
personalnej, choć i sam w sobie wymaga również całego procesu
personalizacji i socjalizacji” /Cz. S. Bartnik, Historia i myśl, Lublin 1995, s.
19.
+ Oswajanie obywateli ze sztuką nowoczesną. „5 czerwca 1943 roku, […]
Jewell opublikował w New York Timesie recenzje z ostatnich wystaw
mijającego sezonu. […] Zazwyczaj niewinne i powierzchowne, analizy Jewella
nadawały się akurat do tego, aby przez lata zapewniać mu wygodną przystań
na łamach Timesa. Tym razem jednak jego artykuł eksplodował niczym
rozrywający się w ręku autora granat” /S. Guilbaut, Jak Nowy Jork ukradł
ideę sztuki nowoczesnej. Ekspresjonizm abstrakcyjny, wolność i zimna wojna,
tł. E. Mikina, Wydawnictwo Hotel Sztuki, Warszawa 1992, s. 111/. „Stroną”
byli nikt inny jak Adolph Gottlieb i Mark Rothko, dwaj malarze „federacyjni”.
[…] Federacja Nowoczesnych Malarzy i Rzeźbiarzy powstała w 1940 roku, w
wyniku secesji trockistów z Kongresu Artystów Amerykańskich, i że w jej
skład wchodziły liczne komitety, z których najważniejszym był Komitet
Kultury, odpowiedzialny za wysyłanie do gazet, muzeów i krytyków, kiedy
tylko wymagała tego konieczność i kiedy tylko nadążała się sposobność,
listów protestacyjnych, głównie po to, żeby artyści grupy nie znikli z oczu
publiczności i potencjalnych kupców. […] to była okazja, o jakiej marzyła
federacja, okazja dająca wreszcie powód do wydania manifestu i określenia
tożsamości grupy, która do tej pory, pozostając przy sformułowaniach
godnych XIX-wiecznej awangardy paryskiej, nie wyszła poza kilka dość
naiwnych i banalnych deklaracji wiary, takich jak „Wierzymy w wolność
ekspresji, wierzymy w jakość dzieła, wierzymy w aktywność kulturalną”. […]
W 1943 roku surrealiści już od dwóch lat przebywali w Nowym Jorku i
publiczność zdołała przyzwyczaić się do ich ekstrawagancji, z którymi, o ile
wystawy Salwadora Dali w oknach wielkich nowojorskich magazynów są
jakimkolwiek miernikiem, oswojony był teraz nawet człowiek z ulicy. Max
Ernest stał się pieszczochem muzeów i statecznych matron. Matta był
młodym ekscentrykiem, traktowanym z powagą przez innych artystów.
Masson robił swoje automatyczne rysunki. Podświadomość wypełniała
wszystkie umysły” /Ibidem, s. 112/. „Jewell nie potrafił zrozumieć, dlaczego
[…] obrazy, inspirowane przez Paryż i surrealizm, miały być odpowiedzią na
nawoływania Federacji o „globalizację” malarstwa […]. Nie rozumiał także,
dlaczego te właśnie prace miały pomóc sztuce amerykańskiej skupić na sobie
uwagę świata” /Ibidem, s. 113.
+ Oswajanie porywów surowych duszy przez edukację. „Dawniej studenci,
jak zawsze zgorzali liberałowie […] nie zwracali uwagi na fragmenty dotyczące
muzyki, a jeśli się w ogóle nad nimi zastanawiali, dziwiło ich wręcz, że Platon
poświęca tyle miejsca rytmowi i melodii w poważnej rozprawie z dziedziny
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
filozofii politycznej. Doświadczali muzyki jako rozrywki, czegoś obojętnego
wobec życia politycznego i moralnego. Dzisiejsi studenci doskonale wiedzą,
dlaczego Platon traktuje muzykę tak poważnie. Wiedzą, że ma ona bardzo
głęboki wpływ na życie, i są oburzeni, gdyż Platon sprawia wrażenie, jakby
chciał ich pozbawić najbardziej intymnej przyjemności. […] Sam fakt, że
Platon budzi w nich taką wściekłość, świadczy, że stanowi on zagrożenie dla
czegoś, co jest im drogie i bliskie” /A. Bloom, Umysł zamknięty. O tym, jak
amerykańskie szkolnictwo wyższe zawiodło demokrację i zubożyło dusze
dzisiejszych studentów, przekł. T. Bieroń, Zysk i S-ka, Poznań 1997, s. 81/.
„Gniew jest orężem, jakim posługuje się dusza, aby nie pozwolić się zranić
zwątpieniu w wartość tego, co hołubi. […] Zrozumieć, czym naprawdę jest
gniew, to poznać swą duszę: jest to zatem doświadczenie dziesięćkroć
bardziej filozoficzne aniżeli studiowanie matematyki. Platon nauczał, że
muzyka ze swej natury ogarnia wszystko, co jest dzisiaj najbardziej oporne
wobec filozofii. Być może zatem przez gęstwinę naszego największego
zepsucia wiedzie ścieżka ku poznaniu najstarszych prawd. / Pogląd Platona
na muzykę przedstawia się, w uproszczeniu, następująco: rytm i melodia,
połączone z tańcem stanowią ekspresję duszy. Barbarzyńską, nie zwierzęcą.
Muzyka jest motorem ludzkiej duszy w stanie najwyższego zachwytu i trwogi.
Nietzsche, który w dużej mierze zgadza się z analizą Platona, mówi w
Narodzinach tragedii (nie należy zapominać o pozostałej części tytuł z ducha
muzyki), że stan ten (który był oczywiście religijny, oddany na służbę bogom)
charakteryzowało połączenie okrucieństwa i prymitywnej zmysłowości.
Muzyka jest pierwotnym i podstawowym językiem duszy, jej analogonem,
pozbawionym artykułowanej mowy czy rozumowania. Nie tylko nie jest
rozumna – jest wręcz rozumowi wroga. Nawet, kiedy dołączona zostaje
artykułowana
mowa,
pozostaje
całkowicie
podporządkowana
o
zdeterminowana przez muzykę i namiętności, które wyraża. / Cywilizacja,
czy też, co oznacza to samo, edukacja, polega na oswajaniu bądź
przysposabianiu surowych porywów duszy: nie tłumi ich ani nie amputuje,
gdyż pozbawiłoby to duszę energii, lecz je kształtuje i nadaje sens. Owym
kształtowaniem i nadawaniem sensu prymitywnym namiętnościom jest
sztuka” /Tamże, s. 82.
+ Oswajanie przestrzeni geograficznej poprzez nazywanie miejsc i obiektów.
Przestrzeń geograficzna formułowana na nowo w geografii humanistycznej
(14). „Przestrzeń geograficzną – przez Isnarda określona jako produkt
społeczny, wynik przetworzenia przestrzeni przyrodniczej, różnią od tej
drugiej struktura, powiązania i znaczenia /H. Isnard, L’espace geographique,
Paris 1978/. Libura, definiując przestrzeń geograficzną, podkreśla, że
odzwierciedla ona podstawowe więzi ze środowiskiem w codziennym
bytowaniu człowieka, jego świadomość struktury i cechy otoczenia,
powiązania intencjonalne i emocjonalne. Przestrzeń ta jest „oswajana”
poprzez nazywanie miejsc i obiektów, dodanie im znaczeń poprzez związki z
historiami życiowymi ludzi i społeczności /H. Libura, Percepcja przestrzeni
miejskiej, Warszawa 1990/. Uważam, że strukturę i „treść” przestrzeni
geograficznej można uznać za wyjściowe do kreowania przestrzeni
pochodnych, tak „cząstkowych” lub „tematycznych”, związanych z wybranym
aspektem lub aspektami funkcjonowania społeczności, jak i abstrakcyjnych.
Siemiński, wychodząc z założenia, że każdy system kulturowy porządkuje
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przestrzeń w pewien charakterystyczny dla siebie sposób, jako podstawę tej
organizacji uznał, m. in. wzajemne relacje tych „tematycznych” przestrzeni,
dających się połączyć w przeciwstawne pary: przestrzenie pierwotne –
przestrzenie wtórne; przestrzenie prywatne – przestrzenie publiczne;
przestrzenie centralne – przestrzenie peryferyjne; przestrzenie sakralne –
przestrzenia świeckie /W. Siemiński, Społeczne wartościowanie małych miast
polskich, w: Percepcja i waloryzacja środowiska naturalnego i
antropogenicznego. Studia z gospodarki przestrzennej, Warszawa 1992/; /K.
H. Wojciechowski, Koncepcja przestrzeni geografii humanistycznej, w:
Przestrzeń w nauce współczesnej, S. Symiotiuk, G. Nowak (red.),
Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1989, 141154, s. 151.
+ Oswajanie przestrzeni osiedlenia nowego potrzebne dla kreacji obrazu
przestrzeni utraconej. „Czynność wspominania jest więc formą zmysłowego
doznania materii, zaś fenomen idealizacji wiąże się z procesem kształtowania
formy obrazu literackiego. […] Bez umiejętności „oswojenia” przestrzeni
osiedlenia (...) niemożliwa okazuje się również kreacja obrazu przestrzeni
utraconej. Pamięć jest tu zbyt wąską bazą. […] „Wygnańcowi, żyjącemu
przeszłością, zagraża mnóstwo niebezpieczeństw, np. niebezpieczeństwo
wzdychania do rzeczy błahych [...]. Grozi mu nawet niebezpieczeństwo
wzdychania
nawet
do
martwych
rekwizytów(...).
W
normalnym
przedwygnańczym istnieniu , te rekwizyty w ogóle nie zasługiwały na
uwagę. (...) przed oknem wystawowym pewnego antykwariusza [...], widok
czaka oficera sztabowego IV pułku austriacko-węgierskich ułanów [...]
ukraińskie czako budziło nostalgię. Za czym? (…) Nostalgię za dawnością, za
światem, który przestał istnieć w roku 1914, a który był może lepszy od
obecnego. A może tylko w naszym urojeniu był lepszy. (…) tęsknotę do
dawnej Europy, do barwności ówczesnego życia, do podejrzanego zresztą
uczucia bezpieczeństwa i, last but not least, do naszej własnej młodości.
Zapatrzenie się w nieużyteczny dziś rekwizyt – oto jedno z niebezpieczeństw
czyhających na pisarza - wygnańca. (…) A wraz z tym grozi fałszywa ocena
przebrzmiałych wypadków i zapomnianych ludzi. Fałszywa, bo okryta
mgiełką rozrzewnienia. […] Miłosz – jego ujęciu doznanie przestrzeni –
utraconej i osiedlenia – jest jednym z podstawowych czynników ożywiających
wyobraźnię poetycką” /J. Olejniczak, Arkadia i małe ojczyzny, KKL (Kolekcja
Konesera Literatury), Kraków 1992, s. 14/. „Jak długo pisarz mieszka w
swoim kraju, uprzywilejowane miejsce, koliście się rozszerzając, utożsamia
się z całym krajem. Wygnanie przesuwa ten ośrodek a raczej tworzy dwa
ośrodki. Wyobraźnia odnosi wszystko do otoczenia „tam, daleko”. A nawet
dalej wyznacza cztery główne kierunki, jak gdyby ciągle tam stał. Zarazem
północ, południe, wschód i zachód są uzależnione od miejsca, w którym piszę
te słowa. […] Narzucającym się kontekstem interpretacyjnym jest tu znowu
teoria przestrzeni Bachelarda. Kategoria rodzinnego domu jako centrum
świata jest bliska Miłoszowej „wiosce naszego dzieciństwa czy naszego
powiatu [...] Naturalnym stanem naszego każdego człowieka jest więc
wygnanie podwójne – z raju i z rodzinnego domu. Wygnanie z ojczyzny owo
pierwotne doświadczenie jedynie pogłębia [...] Świat (Poema naiwne; 1943) –
w którym pojawia się archetypiczny obraz rodzinnego domu” /Tamże, s. 15.
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Oswajanie przestrzeni społecznej ponowne z powodu utraty przez nią cech
miejsca. „Polisemiczność współczesnej przestrzeni powoduje również
przekształcanie miejsc w obszar. Zjawisku temu odpowiada przemiana
społeczności lokalnych w zbiorowości terytorialne. „W odróżnieniu od
społeczności lokalnej, będącej zintegrowanym zbiorem powiązanych ze sobą
więzami pokrewieństwa i sąsiedztwa rozszerzonych rodzin, zbiorowość
składa się z zatomizowanych rodzin nuklearnych i osób samotnych.
Charakteryzuje ja płynny, stale zmieniający się skład, co uniemożliwia
wytwarzanie trwałych i znaczących więzi społecznych. Zbiorowości
terytorialne w odróżnieniu od społeczności lokalnych nie mają swojego
wyrazu polityczno-instytucjonalnego […], są bowiem organizowane i
zarządzane przez terenowe delegatury instytucji państwowych. Zbiorowości
wreszcie w odróżnieniu od społeczności zamieszkują obszar a nie miejsce.
Obszar w przeciwieństwie do miejsca jest abstrakcyjną przestrzenią,
pospiesznie wytwarzaną i kształtowaną w wyniku działania anonimowych sił
techniczno-ekonomicznych uruchamianych przez wielkie organizacje
gospodarcze i zbiurokratyzowane instytucje polityczne” (B. Jałowiecki,
Przestrzeń znacząca, w: Przestrzeń znacząca, s. 35, za /D. Niczyporuk,
Przestrzeń w kulturowym obrazie świata, w: Przestrzeń w nauce
współczesnej, S. Symiotiuk, G. Nowak (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu
Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1998, 45-60, s. 59). Tendencja do tracenia
przez przestrzeń społeczną cech miejsca powoduje konieczność ponownego
jej oswajania. Dzieje się tak dlatego, że waloryzowany nowożytnie,
heterogeniczny świat społeczny, podobnie jak niegdyś przyroda, jawi się jako
obcy i niezrozumiały. Oswajanie przestrzeni dokonuje się przede wszystkim
poprzez tworzenie wokół siebie relacji społecznych, znaczeń i symboli (A.
Karnińska, Oswajanie przestrzeni, w: Sfera osobista w przestrzeni, Kraków
1984, s. 89)” /Tamże, s. 59.
+ Oswajanie rozumu przez komunistów czyniących z niego zwierzę
polityczne. Przewrót teologiczny świata rozpoczął się w momencie, gdy
Robespierre proklamował boskość Rozumu. Komuniści poszli dalej. Oswoili
boginię Rozum, czyniąc z niej prawdziwe zwierzę polityczne. Rozum sowiecki
jest z istoty swej polityczny, dynamiczny wobec anihilującego bezwładu
inteligencji wolnej. Rozum sowiecki działa na sposób mechanizmu, który
odpowiada logice świata automatów. Osiąga największe przyspieszenie i
osiąga największą prędkość na zakrętach ogólnej linii historii, w totalitarnej
dialektyce Partii. /Por. M. G. Lange, Wissenschaft im totalitären Staat,
Stuttgart 1955, s. 50 nn; G. A. Wetter, Der dialektische Materialismus. Seine
Geschichte un sein System in der Sowjetunion, wyd. 3, Wien 1956, s. 594 nn.;
J. Fueyo, La vuelta de los Buddas, Organización Sala Editorial S.A., Madrid
1973, s. 377/. Mikołaj Aleksandrowicz Bierdiaiew może być nazwany
Filonem współczesnego alksandrynizmu /biografia i myśl: D. A. Lowrie,
Rebellions prophet. A biography of Nicolas Berdyaev, London 1960; R.
Rüssler, Das Weltbild Nikolai Berdjajews, Göttingen 1956; A. Klimow,
Berdiaeff, Paris 1967/. Poznał go Erlöser w Berlinie w roku 1923, w Wolnej
Akademii religii i filozofii, po leninowskich czystkach przeprowadzonych w
roku 1923. Bierdiaiew wyjaśnił, że dusza rosyjska jest zdolna do
eksperymentów o wiele bardziej radykalnych niż dusza człowieka Zachodu,
która jest zbyt zamknięta w formach, zbyt zróżnicowana wewnętrznie i
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
spleciona zbyt mocno z historycznymi tradycjami jej ludu. Boerdiaiew
odczuwał powołanie do odkrycia, właśnie w optyce katastrofy rewolucji, że
historia doszła do swego kresu i w nim znajduje się eschatologiczne
rozwiązanie człowieka, początek zbawienia końcowego. Bierdiaiew wyjaśnił,
na czym polega rosyjski archetyp sowieckiego marksizmu. Jeśli byłaby
możliwość krytyki jakiegoś szczegółu marksizmu, wtedy przestałby on być
doktryną uniwersalną. Wtedy marksizm przemieniłby się w metodę analizy
społecznej i w walkę społeczną, w opozycji wobec tatalitaryzmu typu
rewolucyjnego. Rewolucjoniści rosyjscy wszystkich czasów byli zawsze
totalistami, byli totalitarni. Rewolucja była dla nich jednocześnie religią i
filozofią, a nie tylko walką ograniczoną do aspektów politycznych i do
społecznej egzystencji. (Por. Les sources et le sens du communisme russe,
wyd. 9, Paris 1951, s. 143) /Tamże, s. 381.
+ Oswajanie się człowieka ze złem tworzy środowisko grzechowe człowieka.
Kondycja grzechowa człowieka każdego. Hamartiologia 6° „Człowiek łaski i
człowiek grzeszny nie są to dwaj ludzie w jednej osobie (simul iustus et
peccator), lecz jeden i ten sam człowiek. Potępiając zatem grzech, nie możemy
potępiać razem człowieka jako osoby, choćby ten nieraz bronił „swego” i
utożsamiał się z nim, np. rozpustnik, terrorysta, antyspołeczny sekciarz,
jednostka ciężko uzależniona. Również nie należy wyrokować o kimś, że jest
na pewno w grzechu śmiertelnym, gdyż moralność ludzka, zwłaszcza
zbawcza, jest misterium Bożym w człowieku (Św. Augustyn, św. Leon Wielki)
i nie znamy wszystkich Bożych dróg odpuszczania grzechów, oczyszczania
moralnego i zbawiania. Bóg nie ukarał śmiercią pierwszych ludzi, mimo
groźby taką sankcją, lecz dał im szansę dźwignięcia się z grzechu przez
soteryjną interpretację przez człowieka jego cierpienia, pracy, twórczości i
dziejów (Rdz 3, 14-23) – z pomocą Bożą. Grzeszność (peccabilitas) jest
elementem składowym każdej kondycji ludzkiej: strukturą, kontekstem,
możliwością „najbliższą”. Oznacza to, że wszyscy ludzie, poczynając od
Prarodziców, są objęci jakimś pierwiastkiem grzesznym, są osobiście
grzeszni, mają skłonność do grzechu (inclinatio) i że faktycznie grzeszymy, a
grzech ma jak najgorsze skutki nie tylko duchowe i wewnątrzosobowe, ale i
materialne, zewnętrzne. Miewamy tedy grzechy śmiertelne, są one ruiną
naszej osoby i jej najbardziej wzniosłego życia” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka
Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 334/. „Przede
wszystkim jednak jesteśmy pełni jakiejś bezwartości duchowej, braków mocy
Bożej oraz popełniamy grzechy powszednie – różne przewinienia,
opuszczenia, niekonsekwencje: „bo prawy siedmiokroć upadnie i wstanie, a
występni w nieszczęściu upadną na zawsze” (Prz 24, 16); „jeśli mówimy, że
nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J
1, 8); „wszyscy bowiem często upadamy” (Jk 3, 1). Istotna więc jest postawa
antygrzechowa i pro-agatyczna. Poza tym wszyscy dziedziczymy skłonność do
grzechów, nawet śmiertelnych (choćby i bez obciążeń genetycznych), a także
obciążenie sytuacją grzechową, wytworzoną przez naszych poprzedników,
antenatów, protoplastów, wiodące osobowości społeczne, np. twórców
przestępczych systemów. Oczywiście obciąża nas także nasza własna
przeszłość, np. trudno wyzwolić się z nałogów, uzależnień, przyzwyczajeń,
„oswojeń” ze złem – wszystko to bowiem wchodzi głęboko w nasz organizm,
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
psychikę, cechy osobowościowe, jak „druga natura”, i tak następuje wielka
duchowa degradacja całej naszej osoby” /Tamże, s. 335.
+ Oswajanie świata w procesie ewolucji, materializm. „Bóg patrząc na ludzkie
osoby i pierwsze próby panowania nad ziemią, widzi, że były dobre. Nie
pojawia się żadna skaza, żadne znamię na ziemi stworzonej Słowem Mocy
Boga i (pod)danej człowiekowi. Wszystko jest nowe, dobre, zintegrowane.
Tylko biblia ma taką harmonijną wizję początku. Starożytni nie potrafili
rozwiązać dylematu: materia-boskość. Biblia także materię wywodzi od Boga”
/T. Paszkowska, Integrująca rola Słowa, RWKUL, Lublin 2000, s. 116.
Materialiści mówią o oswajaniu świata w procesie ewolucji. „Objawienie ma
odmienną koncepcję. Człowiek od początku jest w oswojonym świecie. Duch
Boży – Logos Stwórczy uładził to, co było chaosem i pustkowiem, i dał
człowiekowi. Człowiek poczyna się w udomowionym świecie, od początku
czując harmonię kosmosu”. „Spostrzeżenia K. Darwina są oddaloną o
stulecia refleksją analogiczną do refleksji Adama […] Obie refleksje wychodzą
od obserwacji świata, zwierząt, człowieka, od rozróżnienia i słownego opisu, z
uwzględnieniem Boga. Jedyna różnica to: Adam ‘na początku’, tj. w czasie
pierwotnej harmonii, Darwin w czasie ‘po upadku’, tj. po dezintegracji
pierwotnej. U pierwszego człowieka widoczna jest spontaniczna demonstracja
więzi: poznanie – nazwanie. Wobec drugiego człowieka pojawia się
stwierdzenie tożsamości wyrażone zdaniem (sąd logiczny)” /Tamże, s. 117/.
„Nasz XX w. charakteryzuje się wielką nieporadnością w interpretacji
rzeczywistości. Skłonny chełpić się faktem, że ma większy dostęp do wielu
wymiarów rzeczywistości, jest bezradny wobec zalewu informacji. Nie
znajduje „metody”. Konkretnego kryterium, wokół którego mógłby
koncentrować działania porządkujące i scalające. Ten stan dotyczy nauki i
także sytuacji człowieka zwyczajnego. Wiek XXI, w którym można spodziewać
się jeszcze łatwiejszego dostępu do wiedzy nagromadzonej w komputerach,
stanie się wiekiem dezintegracji bez jakiegoś sensonośnego centrum. Już nie
nowa wiedza, lecz czynnik integrujący wiedzę w całość przenoszącą
odpowiedź na egzystencjalne zapytania człowieka byłby wart nagrody Nobla.
Z teologicznego punktu widzenia nie wydaje się możliwy taki naukowy
wynalazek ani dla zasięgu nauk szczegółowych, ani dla filozofii” /Tamże, s.
230/. „Krąpiec zarzuca teologom katolickim po Vaticanum II natarczywe
próby „rewelacjonizacji [podr.. T. P.] wszelkich religii i na tym tle
protestanckie próby negacji natury”. Ostrzega, że groźne jest dla moralności
zjawisko, gdy zaneguje się naturę, pojawia się bowiem aprioryczny
relatywizm socjologiczno-konwencjonalny” /Tamże, s. 234.
+ Oswajanie uczniów katechizowanych ze zjawiskiem różnorodności wierzeń.
„przeróżne ataki na Kościół mają swoje źródło w zorganizowanym
Antykościele. Dąży się do tego by skompromitować Kościół wśród wiernych,
by wplątać go w rozgrywki polityczne, by obarczyć odpowiedzialność za
niepopularne
decyzje
państwowe,
by
obrzydzić
katechizację,
skompromitować kler, wykpić moralność. […]. Jak napisał ks. Prof. Michał
Poradowski w swojej książce Kościół od wewnątrz zagrożony, stoimy w
obliczu przeróżnych prądów antykościelnych penetrujących środowisko
katolickie. […] książka pt. Planeta Ziemia – mój dom, nosząca podtytuł
Religia a nauka – zintegrowany kurs dla szkół podstawowych i średnich.
Autorzy Derek Sankey, Desmond Sullivan i Brenda Watson to protestanci
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
związani z The Farmington Institute of Christian Studies z Oxfordu. […]
przeraża mnie to, że książka została wydana przez wydawnictwo diecezji
tarnowskiej „Biblos”, posiada Nihil obstat i Imprimatur tej diecezji, oraz
zachęcająca przedmowę do wydania polskiego, ks. profesora Michałą Hellera”
/M. Giertych, Nie przemogą! Antykościół, antypolonizm, masoneria, Nortom,
Wrocław 1995, s. 7/. „niebezpieczny, skoncentrowany atak na podstawy
wiary katolickiej. Książka świadomie i celowo, z determinacja, sieje zamęt w
głowach uczniów propagując jakże modne dziś herezje: relatywizm,
synkretyzm, scjentyzm. Są tu elementy New Age, jest nowoczesna,
antykatolicka biblistyka, jest straszenie maltuzjanizmem, jest feminizm itd.
Natomiast zupełnie brak jest Objawienia. […] cała książka nie tylko unika
pojęcia „Prawdy Objawionej” ale się wręcz jej boi” /Tamże, s. 8/. „Książka
jest przeznaczona dla klas wielowyznaniowych jakie często występują w
szkołach angielskich. […] ma pogodzić wszelkie wierzenia. […] spaja idee,
które mogą wydawać się przeciwstawne. […] wierzenia mogą być
komplementarne (str. 114). Jest to stawianie wszystkich religii na równi. A
właściwie, to nawet tak, że wszystkie zasługują na równy szacunek, a tylko
religię chrześcijańską wypada kwestionować. […] Żadnego wartościowania.
Żadnego odróżniania Prawdy autentycznie objawionej przez Boga, od prawdy
domniemanej jako pochodzącej od Boga. […] Książka […] oswaja ze
zjawiskiem różnorodności wierzeń, nigdzie nie akcentuje naszej
wyjątkowości” /Tamże, s. 9/. „synkretyzm nie tylko nie niepokoi ks. M.
Hellera, ale uważa go on za szczególną wartość książki. […] w książce brak
jest odniesienia do Objawienia. Mało tego, jest pogarda dla Objawienia. Jest
ono co chwila kwestionowane. Co chwila wzywa się czytelnika by zastanowił
się i zakwestionował tekst objawiony. Podsuwa się pomysły, jak go
zakwestionować” /Tamże, s. 10/. „wniosek rzekomo wydedukowany przez
czytelnika, ale w gruncie rzeczy narzucony. […] komentarz o nienaukowości
Pisma świętego. Znowu celem jest przyuczenie do kwestionowania Biblii. […]
niby zmusza się do myślenia, ale w rzeczywistości narzucona jest określona
myśl: Twierdzenie, że Bóg oglądał to co stworzył jest bezsensowne!” /Tamże,
s. 11.
+ Oswajanie zła przez teodyceę każdą powoduje jej nieprawdziwość; czyni z
niego tylko gorsze dobro. Zdziechowski był gnostykiem głoszącym nową
świadomość ludzkości. „na czym ta nowa świadomość dokładnie polega? Na
tym, że byt i ból stanowią jedno, a żyć i cierpieć – znaczy to samo. Zło nie jest
brakiem, ale istotnym elementem natury. Zdziechowski uważał, że zasada ta
była obecna w pierwotnym chrześcijaństwie, a szczególnie dobrze wyraził ją
św. Jan Apostoł, który pisał, iż „świat w złu leży”. Niestety, wskutek
późniejszego błędu Augustyna zapomniano o niej. Myślenie augustyńskiej
zapoczątkowało proces teodycei, z którego najbardziej konsekwentną było
leibnizjańskie przekonanie, że nasz świat jest „najlepszym z możliwych”.
Każda teodycea, wskazywał polski autor, jest z gruntu chybiona,
nieprawdziwa i niemoralna. Nieprawdziwa, bowiem odbiera złu jego
skandaliczny charakter, oswaja je, czyni z niego tylko gorsze dobro. I
niemoralna, gdyż przechodzi do porządku dziennego nad jednostkowym
cierpieniem. Nawet jedno niewinne cierpienie nie może być usprawiedliwione
przez całość dziejów. Powiedzieć, że z punktu widzenia Boga jednostkowe zło
stanowi część większej całości, że w jej obrębie jest dla niego miejsce, gdyż
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
dzięki temu owa całość jest bardziej różnorodna i bardziej piękna, to ulec
zgubnemu optymizmowi. Ten optymizm – uważa Zdziechowski –
odpowiedzialny jest za późniejsze myślenie oświeceniowe i rewolucje”.
Oświecenie wynika z optymistycznej postawy wobec dziejów, w której zło jest
usprawiedliwione dla osiągnięcia większego dobra, a przede wszystkim dobra
jakim jest wspaniałość dziejów w ich całości. „Zaczęto wierzyć, że
przezwyciężenie zła jest tylko kwestią techniczną i że dla dobra ludzkości
przyszłej można krzywdzić ludzkość teraźniejszą. Bankructwo rewolucji
zbiegło się zatem, paradoksalnie, z klęską dawnego, augustyńskiego poglądu
na świat. Wtedy narodziły się nowe filozoficzne próby wyjaśniania zła.
Wiadomo było, że trzeba zerwać ze starym modelem Augustyna. Powstało
jednak pytanie, jak i czym go zastąpić. Zadanie to podjęli myśliciele
romantyczni. Z jednej strony odkryli oni zło jako coś nieredukowalnego, jako
radykalne zaprzeczenie dobra, siłę żywą i groźną; z drugiej zaś – starali się je
zrozumieć z perspektywy chrześcijańskiej. Według Zdziechowskiego, ta nowa
świadomość najpełniej ujawniła się w III części Dziadów. Nic nie przewyższy
pod względem mocy i skrajności buntu Konrada w Wielkiej Improwizacji.
Inaczej niż niemieccy filozofowie, Mickiewicz wkłada w usta swego bohatera
potępienie nie martwej, abstrakcyjnej zasady, ale żywego Boga, Osoby.
Doświadczane zło świata – nie stłumione, nie oswojone – staje się
wystarczającym motywem dla oskarżenia Boga o nieczułość. Jednak w tym
momencie następuje zwrot. Widząc nędzę świata i przyrodzone naturze zło,
Mickiewicz pojmuje, że jedynym sposobem odpowiedzi na nie jest
współudział z Bogiem w naprawie świata. Akt buntu, który inaczej zawisłby
w próżni, prowadzi ku mocy wyższej” /P. Lisicki, Szantaż serca, „Fronda”
13/14 (1998) 228-254, s. 234.
+ Oswajanie zrządzeń losu Opatrzność. „Święty Tomasz z Akwinu widział
opatrzność w dwóch aspektach: w aspekcie „struktury”, jako „rozumny układ
rzeczy w stosunku do celu” („Ipsa ratio ordinis rerum in Finem – STh I q. 22
a. 1). I w aspekcie „wykonania”, jako czynne zarządzenie lub realizację
porządku (gubernatio rerum vel exsecutio ordinis). Określenie to jednak jest
zbyt reistyczne i anonimowe, wymaga dopełnienia personalistycznego i
dynamicznego. Częściowo czyni to KKK: „Stworzenie […] nie wyszło
całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stwarzane „w drodze” (in
statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której
Bóg je przeznaczył. Bożą Opatrznością nazywamy zrządzenia, przez które Bóg
prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości” (nr 302; por Mdr 8, 1; Hbr 4,
13). Jednakże o ile Tomasz ujmuje Opatrzność jako zwyczajną strukturę
rzeczy (ratio ordinis), o tyle KKK rozumie ją jako coś nadzwyczajnego, a
mianowicie „oswojenie” zrządzeń losu. Tymczasem jest ona istotną strukturą
biernej i czynnej relacji między osobą rozumną a jej światem pozaosobowym.
Opatrzność w ogólności oznacza zatem przewidującą naprzód, rozumną,
miłosną i praktyczną troskę o najwyższe i pleromiczne dobro przede
wszystkim osoby, a wtórnie i rzeczy ze względu na osobę. Mówiąc bardziej
analitycznie, opatrzność jest to świadoma i zorganizowana troska istoty
osobowej nad sobą samą, nad istnieniem, życiem, nad funkcjonowaniem
świata, nad biegiem historii, a wreszcie nad postępowaniem i dziełami, żeby
to wszystko służyło najwyższemu dobru i spełnieniu się osoby i rzeczy. Jest
to samorealizacja osoby w swej istocie, istnieniu, dziejach, czynach i
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
sprawczości w celu spełnienia się” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, t.
1. Lublin 1999, s. 137.
10

Podobne dokumenty