Nie Samym Chlebem… - Franciszkanie Bronowice
Transkrypt
Nie Samym Chlebem… - Franciszkanie Bronowice
NIE SAMYM CHLEBEM... Biuletyn Parafii p.w. Stygmatów Świętego Franciszka z Asyżu, Kraków – Bronowice Wielkie nr 84 Adwent listopad–grudzień 2015 egzemplarz bezpłatny www.franciszkanie-bronowice.pl LIST DO MOICH PARAFIAN (19) Kochani! Przed nami ostatnie tygodnie Starego Roku, które rozpoczynamy liturgicznym okresem Adwentu, przygotowując się duchowo do narodzin Zbawiciela. Papież Franciszek postanowił, iż nowy Rok Liturgiczny 2015/2016 będzie w całym Kościele Powszechnym ROKIEM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO. Ojciec Święty oznajmił to 14 marca 2015 r. mówiąc: „Drodzy bracia i siostry. Często myślałem o tym, jak Kościół może uczynić jeszcze bardziej oczywistym swe posłannictwo bycia świadkiem miłosierdzia. Jest to droga, która rozpoczyna się od nawrócenia duchowego. I dlatego postanowiłem ogłosić Jubileusz Nadzwyczajny, którego ośrodkiem będzie miłosierdzie Boże. Będzie to Rok Święty Miłosierdzia. Chcemy przeżywać go w świetle słów Pana: «Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny» (Łk 6, 36)”. Dla nas Polaków ma to szczególne znaczenie, zwłaszcza że Ojciec Święty Franciszek w przyszłym roku będzie gościł w naszym kraju w 1050. rocznicę Chrztu Polski i weźmie udział w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie. Kościół i świat potrzebuje takiego duchowego odnowienia zwłaszcza teraz, kiedy gubi się coraz bardziej w człowieku wiara, a Bóg zostaje spychany na odległy margines ludzkich planów i ambicji. Jako parafia jesteśmy przecież odpowiedzialni za głoszenie Chrystusowej Ewangelii w każdym miejscu i w każdym czasie. Swoim codziennym życiem, świadectwem oraz dojrzałym i świadomym zaangażowaniem we wspólnotę Kościoła, pielęgnujmy zatem tę świętą tradycję, opartą na Dekalogu i prawości sumienia, która przez wieki kształtowała język, wiarę i religię Polaków. Mamy tym większą radość i duchowe zobowiązanie wobec Boga, patrząc w naszej świątyni na oblicze Matki Bożej Bronowickiej i modląc się do Niej przed odnowionym niedawno obrazem młodopolskiego mistrza Włodzimierza Tetmajera. Jesteśmy narodem ukształtowanym w szkole Maryi, tej pokornej Służebnicy Pańskiej w Nazarecie, która otworzyła swoje serce na Boży plan zbawienia człowieka, wypowiadając z drżeniem ust pełne wiary FIAT – niech mi się stanie, bez zbędnych pytań i pustych słów. Zachęcam więc Was do wyruszenia w „góry” Waszych marzeń i pragnień z tą właśnie radosną nowiną, aby i inni usłyszeli o miłosiernym Bogu, przychodzącym do każdego człowieka, który chce uciszyć każdą burzę ludzkich trudów, zmagań i kłopotów. Adwentowa nadzieja na spotkanie z Nim, niechaj już dziś rozbrzmiewa echem przyszłych wydarzeń, tak w wymiarze ziemskim, jak i eschatologicznym, których uczestnikiem może być każdy z nas, jeśli tylko otworzy swoje serce i skieruje całe życie ku dobru, które może przezwyciężyć wszelką ludzką słabość i zło. Ojciec Proboszcz nr 84 Nie samym chlebem... Adwent ROK ŚWIĘTY MIŁOSIERDZIA W poprzednim numerze naszego biuletynu parafialnego pisaliśmy o Roku Świętym w Kościele ogólnie: jaka jest jego geneza, odkąd jest obchodzony, z jaką częstotliwością, jego cele itd. Przypomnijmy tylko, że jest rok Święty Zwyczajny i Rok Święty Nadzwyczajny. Pierwszy jest obchodzony co 25 lat, natomiast drugi w zależności od jakichś ważnych rocznic w historii zbawienia czy innych wydarzeń. Najbliższy Rok Święty Zwyczajny będzie w 2025 roku. Ostatni Rok Nadzwyczajny był obchodzony za pontyfikatu św. Jana Pawła II w 1983 roku, dla uczczenia 1950-tej rocznicy Odkupienia dokonanego na krzyżu przez Jezusa Chrystusa. Nadzwyczajnym Rokiem Świętym będzie także ten, który już wkrótce się rozpocznie. Będzie to Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia. Zapowiedział go Ojciec Święty Franciszek w ubiegłym roku, a oficjalnie ogłosił wydanym uroczystym dokumentem zwanym bullą zaczynającą się od słów „Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca”, podpisaną 11 kwietnia 2015, w wigilię Święta Bożego Miłosierdzia. Z tego dokumentu zaczerpniemy niektóre myśli, które tutaj przedstawimy, aby przybliżyć sobie, czym powinien być dla Kościoła i wszystkich jego członków, a więc i dla nas, ten szczególny czas przeżywania i doświadczania Bożego Miłosierdzia. Nowy Rok Święty zainauguruje Papież Franciszek dnia 8 grudnia 2015, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Będzie to zarazem w 50. rocznicę zakończenia Soboru Watykańskiego II, który „wytyczył nowy bieg historii Kościoła”, otworzył nowy czas na głoszenie Ewangelii w nowy sposób, aby jeszcze wyraźniej być „żywym znakiem miłości Ojca” (nr 4 bulli). Symbolem rozpoczęcia Roku Miłosierdzia będzie otwarcie Świętych Drzwi w Bazylice Watykańskiej św. Piotra i w pozostałych trzech bazylikach większych w Rzymie. W Bazylice św. Piotra dokona tego sam Ojciec Święty Franciszek właśnie 8 grudnia, a w innych nastąpi to w III Niedzielę Adwentu, czyli 13 grudnia. Te otwarte Święte Drzwi to „Brama Miłosierdzia”, widzialny znak, że otwarte będzie dla nas szeroko Boże przebaczenie i zmiłowanie. Ojciec Święty postanowił, aby w tę samą niedzielę (13 XII) „w każdym Kościele lokalnym, w katedrze, która jest Kościołem – Matką dla wszystkich wiernych, bądź też w innych kościołach o szczególnym znaczeniu, została otworzona na cały rok taka sama Brama Miłosierdzia”. Tak więc Jubileusz będzie świętowany w Rzymie i w Kościołach lokalnych „jako widzialny znak komunii całego Kościoła” (nr 3). Rok Święty Miłosierdzia zakończy się 20 listopada 2016 roku, w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, i wtedy też zostaną zamknięte Drzwi Święte w Wiecznym Mieście i we wszystkich kościołach, w których były otwarte przez cały ten rok. Bóg jest Bogiem miłosierdzia. Kiedy objawił On swoje imię Mojżeszowi, objawił się jako „Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność” (Wj 34,6). W sposób ostateczny objawił On nam swoją miłość i miłosierdzie w Osobie swego Syna, Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem i narodził się 2 z Dziewicy Maryi. A kto widzi Syna, widzi też i Ojca. Tę tajemnicę Boga trzeba nieustannie poznawać i kontemplować. Jest ona bowiem dla nas „źródłem radości i pokoju”. Co więcej, „jest warunkiem naszego zbawienia” (nr 2). Są jednak chwile, „w których jeszcze mocniej jesteśmy wezwani, aby utkwić wzrok w miłosierdziu” (nr 3). Taką chwilą jest właśnie Rok Miłosierdzia „jako pełen łaski czas dla Kościoła, aby stał się on jeszcze skuteczniejszym znakiem Bożego miłosierdzia w świecie”. Miłosierdzie Boże nie jest znakiem słabości, lecz przejawem wszechmocy Boga, jak Kościół modli się we Mszy św. w jednej z niedziel: „Boże, Ty poprzez przebaczenie i litość najpełniej okazujesz swoją wszechmoc” (nr 6). Poznając i doświadczając nieustannie miłosierdzia Bożego, trzeba, abyśmy i my okazywali miłosierdzie wobec każdego człowieka, którego spotykamy na drodze naszego życia. Jak kocha Ojciec niebieski, „tak też powinni kochać i synowie. Jak Ojciec jest miłosierny, tak też i my jesteśmy wezwani, by być miłosiernymi: jedni wobec drugich” (nr 9). Uczniowie Jezusa powinni zawsze pamiętać o Jego słowach „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). Błogosławieństwo to winno stać się dla nas natchnieniem w tym Roku Świętym. Cała również działalność Kościoła powinna być „otulona czułością, z jaką kieruje się do wiernych; nic też z jego nauczania i z jego świadectwa nie może być pozbawione miłosierdzia”. Taka postawa jest sprawdzianem jego wiarygodności wobec świata (nr 10). Szczególnym znakiem Roku Świętego jest pielgrzymka. Ona bowiem „jest ikoną drogi, którą każda osoba przemierza w czasie swojej egzystencji. Życie jest pielgrzymką, a istota ludzka to viator, pielgrzym, który przemierza drogę aż do osiągnięcia pożądanego celu”. Stąd też w tym świętym czasie jesteśmy wezwani do odbycia pielgrzymki do wyznaczonych miejsc, aby „dotrzeć do Drzwi Świętych w Rzymie i w każdym innym miejscu”. Pielgrzymka to trud, który musimy podjąć, aby dostąpić miłosierdzia i pozwolić się „objąć miłosierdziu Bożemu” (nr 14). Papież gorąco wzywa nas wszystkich, abyśmy w świętym Roku Miłosierdzia przypomnieli sobie i odkryli na nowo uczynki miłosierdzia względem ciała i względem ducha, których jest po siedem. Uczynki miłosierdzia względem ciała: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, przybyszów w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, umarłych pogrzebać. Natomiast uczynki miło‑ sierdzia względem ducha to: wątpiącym dobrze radzić, nieumiejętnych pouczać, grzeszących upominać, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych. Praktykowanie tych uczynków będzie sprawdzianem, „czy żyjemy jak uczniowie Jezusa, czy też nie” (nr 15). Szczególne wskazania na ten Rok Święty daje Papież na okres Wielkiego Postu w 2016 roku, ale o nich powiemy w stosownym numerze naszego biuletynu. Wacław Michalczyk OFM www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... listopad–grudzień 2015 WYKAZ DOTYCHCZASOWYCH JUBILEUSZY ZWYCZAJNYCH I NADZWYCZAJNYCH W KOŚCIELE KATOLICKIM: 22 II – 25 XII 1300: Bonifacy VIII 24 XII 1924 – 25 XII 1925: Pius XI 1350: Klemens VI (ale był to „Jubileusz bez papieża” w Rzymie, zwany potocznie „Jubileuszem św. Brygidy Szwedzkiej i Petrarki”) 1 IV 1933 – 2 IV 1934: Pius XI – Rok Święty Odkupienia 11 IV 1389 – 30 IX (?) 1390: ogłoszony przez Urbana VI, przeprowadzony przez Bonifacego IX 1400: Bonifacy IX (niewiele o nim wiadomo) 1423: Marcin V 24 XII 1449–1450: Mikołaj V 1475: ogłoszony przez Pawła II, przeprowadzony przez Sykstusa IV 24 XII 1949 – 25 XII 1950: Pius XII 24 XII 1974 – 24 XII 1975: Paweł VI 25 III 1983 – 22 IV 1984: Jan Paweł II – Rok Święty Odkupienia (II) 24 XII 1999 – 6 I 2001: Jan Paweł II 8 XII 2015 – 20 XI 2016: Franciszek – Rok Nadzwyczajny Miłosierdzia Bożego 22 XII 1499 – XI 1500: Aleksander VI 17 XII 1524 – XII 1525: Klemens VII 10 II 1550 – 6 I 1551: ogłoszony przez Pawła III, przeprowadzony przez Juliusza III 24 XII 1574 – 25 XII 1575: Grzegorz XIII 31 XII 1599 – 13 i 1601: Klemens VIII 24 XII 1624 – 24 XII 1625: Urban VIII 24 XII 1649 – 24 XII 1650: Innocenty X 24 XII 1674 – 24 XII 1675: Klemens X 24 XII 1699 -24 XII 1700: rozpoczęty przez Innocentego XII, zakończony przez Klemensa XI 17 XII 1724 – 24 XII 1725: Benedykt XIII 24 XII 1749 – 25 XII 1750: Benedykt XIV 26 II – 25 XII 1775: ogłoszony przez Klemensa XIV, przeprowadzony przez Piusa VI 19 XII 1824 – 25 XII 1825: Leon XII 1875: Pius IX 24 XII 1899 – 25 XII 1900: Leon XIII W latach 1800 i 1850 Jubileusze się nie odbyły ze względu na napiętą sytuację polityczną tamtych czasów. Należy jeszcze dodać, że trzej ostatni papieże ogłaszali w różnych okresach specjalne lata poświęcone różnym dziedzinom życia duchowego i kościelnego. Były to: 8 IX 1953 – 1 XI 1954 – Pius XII – Rok Święty Maryjny Rok Maryjny (7 VI 1987 – 15 VII 1988) – ogłoszony przez św. Jana Pawła II Rok Rodziny (26 XII 1993 – 30 XII 1994) – ogłoszony przez św. Jana Pawła II Rok Różańca (16 X 2002 – 31 X 2003) – ogłoszony przez św. Jana Pawła II Rok Eucharystii (17 X 2004 – 23 X 005) – ogłoszony przez św. Jana Pawła II Rok św. Pawła (28 VI 2008 – 29 VI 2009) – ogłoszony przez Benedykta XVI Rok Kapłański (19 VI 2009 – 11 VI 2010) – ogłoszony przez Benedykta XVI Rok Wiary (11 X 2012 – 24 XI 2013) – ogłoszony przez Benedykta XVI Rok Życia Konsekrowanego (30 XI 2014 – 2 II 2016) – ogłoszony przez Franciszka. 3 nr 84 Nie samym chlebem... Adwent ŻYĆ W PEŁNEJ ŁĄCZNOŚCI Z PAPIEŻEM, BISKUPAMI I KAPŁANAMI MIŁOŚĆ ŚW. FRANCISZKA DO KOŚCIOŁA RZYMSKIEGO ORAZ SZACUNEK I CZEŚĆ DLA DUCHOWIEŃSTWA Biedaczyna będąc świadomy, że hierarchia kościelna została ustanowiona przez Chrystusa, by Go reprezentowała po wszystkie czasy i wobec wszystkich ludzi, zawsze kochał Kościół rzymski, zawsze żywił synowską uległość papieżowi, okazywał też bezwzględne posłuszeństwo kardynałowi protektorowi, szanował i czcił duchowieństwo. Święty Franciszek „we wszystkim i przede wszystkim uważał, że musi zachowywać, szanować i postępować według zasad wiary Kościoła rzymskiego, w którym jedynie jest zbawienie” (1 Cel 62). Pragnął, by jego naśladowcy byli we wszystkim wierni Kościołowi katolickiemu. W Regułach pisał: „nikogo nie wolno przyjmować wbrew praktyce i przepisom Kościoła Świętego” (RN 2,12); „wszyscy bracia niech będą katolikami, niech żyją i mówią po katolicku. Gdyby który słowem lub postępowaniem odstąpił od wiary i nie poprawił się, należy go z naszego braterstwa zupełnie usunąć” (RN 19, 1–2). Aby okazać się wiernym Kościołowi, Asyżanin ułożywszy regułę, „udał się do Rzymu ze wszystkimi braćmi, pragnąc gorąco, by papież Innocenty III zatwierdził to, co napisał” (1 Cel 32; ŻW III,8). W Testamencie wspomina: „A gdy Pan dał mi braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii Świętej. I ja kazałem to spisać w krótkich i prostych słowach, a Ojciec św. potwierdził mi” (T 14–15). Po otrzymaniu zatwierdzenia: „Brat Franciszek podziękował Bogu i uklęknąwszy na ziemi, w pokorze i z pobożnością przyrzekł posłuszeństwo i cześć papieżowi” (3 T 12). Dlatego św. Patriarcha w regule podkreślił: „Brat Franciszek... przyrzeka posłuszeństwo i szacunek papieżowi Innocentemu III i jego następcom” (RN 1.2). Aby być wierniejszym Kościołowi, Asyżanin potrzebował kardynała protektora. Celano opowiada: „Skoro Zakon Braci Mniejszych z pomocą łaski Bożej zaczął się rozrastać jak cedr w Bożym raju, wznosząc ku niebu koronę swoich zasług, i jak wybrany krzew winny rozciągał święte gałązki po całej ziemi, św. Franciszek stawił się przed papieżem Honoriuszem, głową Kościoła rzymskiego w tym czasie, i prosił go, aby przydzielono mu Hugolina, biskupa Ostii jako ojca i pana swego oraz swoich braci” (1 Cel 100). „Ojciec św. wysłuchał tych próśb i łaskawie zlecił biskupowi swą jurysdykcję nad Zakonem. Hugolin podjął się tego obowiązku z uszanowaniem i uległością, a będąc rozsądnym i wiernym sługą, wybranym do tak wielkiego zadania, wszelkimi sposobami starał się odpowiednio rozdzielić pokarm wiecznego życia wszystkim powierzonym jego trosce. Dlatego Święty ze swej strony starał się pod każdym względem być mu poddanym i szanował go z należną czcią” (1 Cel 100). Również w „Regule” akcentuje potrzebę istnienia kardynała protektora: „Nakazuję ministrom na mocy posłuszeństwa prosić Ojca św. o jednego z kardynałów Kościoła rzymskiego, by kierował tym braterstwem, 4 opiekował się nim i utrzymywał je w karności, abyśmy zawsze poddani i położeni pod stopy tego św. Kościoła, ugruntowani w wierze katolickiej, zachowywali ubóstwo i pokorę, i św. Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa, jak to stanowczo przyrzekaliśmy” (RZ 12, 3–4). Biedaczyna ze swej strony „był uległy kardynałowi Hugolinowi jak «oddany syn» (1 Cel 100), którego wybrał na ojca i pana całego Zakonu swoich braci” (1 Cel 99) i nazywał go Panem i ojcem. Legenda Trzech Towarzyszy opowiada, że „św. Franciszek prosił kardynała Hugolina w Zielone Święta, by zechciał wziąć udział w obradach kapituły braci; zgodził się z ochotą i odtąd corocznie uczestniczył w tych kapitułach. A gdy przybywał na kapitułę, wszyscy bracia tam zebrani wychodzili mu naprzeciw z procesją. On zaś zbliżając się do braci, schodził z konia i szedł z nimi pieszo, na dowód przywiązania aż do kościoła Matki Bożej, a potem mówił do nich kazanie i odprawiał Mszę Świętą w czasie której sługa Boży Franciszek śpiewał Ewangelię” (3 T 15). Asyżanin władzę kościelną widział i uznawał w całym duchowieństwie, któremu chciał zawsze służyć. Dlatego też szanował i czcił wszystkich duchownych oraz był posłuszny biskupom. Święty Patriarcha „otaczał czcią dostojników i kapłanów św. Kościoła” (3 T 14), a Celano podkreśla, że „czcił kapłanów i żywił ogromną miłość do całej hierarchii kościelnej” (1 Cel 62). Po sprzedaniu tego, co miał ze sobą, wracając z Foligno, wszedł do kościoła św. Damiana i „spotkał tam pewnego ubogiego kapłana, z wielką wiarą ucałował jego święte ręce” (1 Cel 9). Odmawiając stawienia się w magistracie dla obrony przed oskarżeniami ojca, zjawił się u biskupa, stwierdzając: „chcę stawić się przed oblicze biskupa, gdyż on jest ojcem i panem dusz” (3 T, 6). Po wysłuchaniu Ewangelii w Porcjunkuli „prosił kapłana, by mu ją wyjaśnił” (1 Cel 22); gdy Bernard chciał iść za nim, powiedział mu: „Chodźmy razem do pałacu biskupiego, gdzie przebywa pewien dobry ksiądz i poprośmy go o odprawienie mszy św. (...). A potem, gdy po wysłuchaniu Mszy św. trwali w modlitwie aż do trzeciej, kapłan, na prośbę św. Franciszka, wziął mszał i uczyniwszy znak krzyża św., otworzył go trzy razy w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Kwiatki 2). W „Regule Niezatwierdzonej” napisał: „Wszystkich kleryków i zakonników uważajmy za naszych panów w sprawach dotyczących duszy i niesprzecznych z naszym życiem zakonnym. Szanujmy w Panu ich stan, urząd i posługę” (RN 19, 3–4). Pisząc do wszystkich wiernych, zachęcał: „Powinniśmy szanować duchownych, nie tylko dla nich samych, bo mogą być grzesznikami, ile dla ich stanowiska i posługi Najświętszego Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, które oni konsekrują na ołtarzu, sami przyjmują i innym udzielają. I bądźmy głęboko przekonani, że nikt nie może inaczej się zbawić, jak tylko przez Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez święte słowa Pańskie. www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... Duchowni te słowa wymawiają i głoszą (...). I tylko oni mogą tę czynność wykonywać, nikt inny” (2 LW 33–35). Asyżanin błogosławionymi nazywa tych, którzy mają „zaufanie do duchownych uczciwie żyjących według zasad Kościoła rzymskiego. A biada tym, którzy nimi gardzą; choćby bowiem byli oni grzesznikami, jednak nikt nie powinien ich sądzić, bo Pan sam zastrzega sobie prawo sądu nad nimi. O ile bowiem większa jest ich posługa wobec Najświętszego Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, które oni sami przyjmują i sami tylko innym udzielają, o tyle większy grzech mają ci, którzy grzeszą przeciwko nim niż przeciwko innym ludziom na tym świecie” (Np. 26, 1–4). W „Testamencie” zwraca szczególną uwagę na ten problem: „Potem dał mi Pan i daje tak wielkie zaufanie do kapłanów, którzy żyją według zasad św. Kościoła rzymskiego ze względu na ich godność kapłańską, że chociaż prześladowaliby mnie, chcę się do nich zwracać. I chociaż miałbym tak wielką mądrość jak Salomon, a spotkał bym bardzo biednych kapłanów tego świata, nie chcę wbrew ich woli nauczać w parafiach, w których oni przebywają. I tych, i wszystkich innych chcę się bać, kochać i szanować jako moich panów. I nie chcę dopatrywać się w nich grzechu, ponieważ rozpoznaję w nich Syna Bożego i są moimi panami. I postępuję tak, ponieważ na tym świecie nie widzę niczego okiem cielesnym z Najwyższego Syna Bożego, tylko Jego Najświętsze Ciało i Najświętszą Krew, które oni przyjmują i oni tylko innym udzielają” (T 6–10). Również w bardzo krótkim testamencie, jaki podyktował w Sienie w kwietniu 1226 r., gdy na skutek upływu krwi zdawało się, że zakończy życie, jest wzmianka o dostojnikach kościelnych i o kapłanach: „aby (bracia) zawsze byli wierni i ulegli dostojnikom i wszystkim duchownym świętej matki Kościoła” (TS 5). Celano podkreśla: „Pragnął, by okazywano wielki szacunek dla rąk kapłana, gdyż posiadają one boską władzę przygotowywania tak wielkich tajemnic. Często mawiał: «Gdyby zdarzyło mi się spotkać w tym samym czasie jakiegoś świętego, który zstąpił z nieba i jakiegoś biednego kapłana, najpierw okazałbym uszanowanie kapłanowi, podbiegając doń i całując mu ręce; rzekłbym: Zaczekaj św. Wawrzyńcze, gdyż jego ręce dotykają słowa życia i posiadają moc nadludzką»„ (2 Cel 201). Szczególny szacunek i posłuszeństwo okazywał biskupom. Asyżanin mówił: „Zostaliśmy posłani (jako bracia mniejsi) na pomoc duchownym dla zbawienia dusz, a także by uzupełniać lukę, jeśli ich zabraknie. Każdy otrzyma zapłatę nie według piastowanej godności, lecz według tego, co uczynił. Wiecie, bracia, że Bogu najmilsze jest dobro dusz i że to łatwiej można osiągnąć, żyjąc z duchowieństwem w pokoju niż w niezgodzie (...), dlatego bądźcie posłuszni dostojnikom kościelnym, ażeby, o ile to od was zależy, nie szerzyła się złość. Jeśli będziecie synami pokoju, pozyskacie Panu i kler, i lud, to będzie milsze Bogu, niż gdybyście pozyskali tylko sam lud, pozostając w niezgodzie z duchowieństwem. Nie zwracajcie uwagi na ich upadki, uzupełniajcie ich liczne niedociągnięcia, wykonując to wszystko, bądźcie jeszcze bardziej pokorni” (2 Cel 146). Nasz św. Patriarcha do końca życia pozostawał na służbie duchowieństwa i dlatego szanował i czcił dostojników i kapłanów; uważał swego biskupa za ojca listopad–grudzień 2015 i pana, obdarowywał biednych kapłanów paramentami kościelnymi; najpierw udawał się do biskupów lub kapłanów, gdy przybywał na ich teren duszpasterzowania; w oddawaniu czci dawał pierwszeństwo kapłanom przed świętymi; szanował również duchownych grzeszących; uważał, że jego zadaniem jest pomagać klerowi; odrzucał możliwość zdobycia od papieża przywilejów, które pozwoliłyby mu głosić kazania wbrew woli biskupów. Ta część i szacunek Biedaczyny dla duchowieństwa spotkała się ze wzajemnością, bo kapłani cieszyli się, gdy przybywał do jakiegoś miasta; kardynałowie pragnęli gościć go w swoich kuriach (3 T 12); biskup Asyżu, Gwido, zaniepokoił się, spotykając go w Rzymie, gdyż sądził, że zamierza opuścić jego miasto (1 Cel 32). Święty Franciszek, człowiek prawdziwie katolicki, przez swą miłość do Kościoła, Ojca świętego, biskupów i duchowieństwa przypomina nam, że: ӼӼ tylko Kościół autentycznie interpretuje Ewangelię i autorytatywnie wskazuje drogę ewangeliczną; ӼӼ powinniśmy zawsze mieć gwarancję katolicyzmu poprzez zależność od władzy kościelnej; ӼӼ powinniśmy zawsze okazywać uszanowanie i posłuszeństwo papieżowi, spełniając jego wskazania; ӼӼ powinniśmy kapłanów uznawać za szafarzy słowa Bożego i boskich tajemnic, nie biorąc pod uwagę ich wad; ӼӼ powinniśmy zawsze pomagać duchowieństwu i szanować jego wolę. Marek Ślewa OFM Teresa Wiącek ANIOŁ STRÓŻ Tobie... Oddaję sny moje niespokojne Ciebie wołam Gdy się boję Kiedy zapukam Do bram Nieba Otworzysz mi Bez wahania Bo znasz mnie najlepiej Przecież jesteś Moim Aniołem. ZMARSZCZKI Matka Nigdy się... Nie starzeje To tylko czas Gromadzi się W zakamarkach twarzy. 5 nr 84 Nie samym chlebem... Z NAUCZANIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA Trzy wymiary życia rodzinnego: święto, praca, modlitwa Święto Święto jest wynalazkiem Boga. Nie jest leniwym siedzeniem w fotelu, lub upojeniem, głupią ucieczką od obowiązków, nie. Święto to nade wszystko życzliwe i wdzięczne spojrzenie na dobrze wykonaną pracę, świętujemy pracę... To czas, aby spojrzeć na dzieci lub wnuki, które dorastają, i pomyśleć – jakie to wspaniałe! To czas, aby spojrzeć na nasz dom, przyjaciół, których gościmy, otaczającą nas wspólnotę i pomyśleć: jakie to dobre! Bóg tak uczynił, stwarzając świat. I nieustannie tak czyni, bo Bóg stwarza zawsze... Prawdziwy czas świętowania wstrzymuje pracę zawodową i jest święty, ponieważ przypomina mężczyźnie i kobiecie, że są stworzeni na obraz Boga, który nie jest niewolnikiem pracy, ale jest Panem, a zatem także i my nigdy nie możemy być niewolnikami pracy, ale „panami”... Wreszcie czas święta jest święty, ponieważ Bóg w nim przebywa w sposób szczególny. Niedzielna Eucharystia sprowadza na święto całą łaskę Jezusa Chrystusa, Jego obecność, Jego miłość, Jego ofiarę, Jego przebywanie z nami. W ten sposób wszystko otrzymuje pełny swój sens: praca, rodzina, radość i trudy każdego dnia, nawet cierpienie i śmierć; wszystko jest przemienione łaską Chrystusa. Święto jest cennym darem Boga i nie niszczmy go! Audiencja ogólna, środa 12 sierpnia 2015 Praca jest święta Zazwyczaj mówi się, że praca jest potrzebna, aby utrzymać rodzinę, wychowywać dzieci, aby zapewnić naszym bliskim godne życie. O osobie poważnej, uczciwej mówimy: „to człowiek pracowity”, to znaczy taki, który nie żyje kosztem innych (...) A gdzie uczymy się tego pracowitego stylu życia? Przede wszystkim w rodzinie. Rodzina wychowuje do pracy poprzez przykład rodziców: ojca i matki pracujących dla dobra rodziny i społeczeństwa. W Ewangelii, Święta Rodzina z Nazaretu jawi się jako rodzina ludzi pracujących, a sam Jezus jest nazywany „synem cieśli”, a nawet „cieślą”. Zaś św. Paweł ostrzega chrześcijan: „Kto nie chce pracować, niech też nie je”. Apostoł odnosi się wyraźnie do fałszywej duchowości pewnych ludzi, którzy w istocie żyją kosztem innych braci i sióstr, „wcale nie pracują”. W koncepcji chrześcijańskiej zaangażowanie w pracy i życie duchowe nie są wcale ze sobą sprzeczne. Praca w tysiącu różnych form jest właściwa osobie ludzkiej. Wyraża jej godność bycia stworzoną na obraz Boga. Dlatego mówimy, że praca jest święta. Trzeba się modlić, aby rodzina nie była pozbawiona pracy. Audiencja ogólna, środa 19 sierpnia 2015 Modlitwa Jeśli miłość do Boga nie rozpala ognia, to duch modlitwy nie rozgrzewa czasu. Jezus powiedział, że możemy nawet mnożyć nasze słowa, „jak poganie”, lub ukazywać nasze obrzędy, „jak czynią to faryzeusze”. Serce, w którym płonie miłość do Boga, sprawia, że modlitwą stają się także myśli bez słów lub wezwanie przed świętym obrazem, albo gest miłości i szacunku, gdy mijamy kościół. Jakże to piękne, kiedy matki uczą małe dzieci gestów miłości do Jezusa i Maryi. Jakże w tym wiele czułości. Wówczas serce dzieci zamienia się w miejsce modlitwy. I to jest dar Ducha Świętego... Modlitwa wypływa ze słuchania Jezusa, z czytania Ewangelii, z zażyłości ze Słowem Bożym. Czy w naszej rodzinie istnieje ta zażyłość? Czy mamy w domu Ewangelię? Czy otwieramy ją niekiedy, żeby przeczytać ją razem? Czy ją rozważamy modląc się na różańcu? Ewangelia czytana i rozważana w rodzinie jest jak dobry chleb, który karmi serca wszystkich. A rano i wieczorem, czy też gdy siadamy do stołu, nauczmy się wspólnego odmawiania z wielką prostotą modlitwy: to Jezus przybywa między nas, jak udawał się do rodziny Marty, Marii i Łazarza. Audiencja ogólna, środa 26 sierpnia 2015 6 Adwent ZAKON FRANCISZKANÓW (OFM) Trwa jeszcze w Kościele Rok Życia Konsekrowanego, rozpoczęty w I Niedzielę Adwentu, 30 listopada 2015, a zakończy się 2 lutego 2016. W naszej parafii od samego początku, od 1909 roku, pracę duszpasterską pełnią zakonnicy, duchowi synowie i naśladowcy św. Franciszka z Asyżu. Dlatego warto podać trochę danych statystycznych dotyczących tegoż Zakonu. Naszą oficjalną nazwą jest: Zakon Braci Mniejszych (po łacinie: Ordo Fratrum Minorum – stąd skrót OFM), popularnie Franciszkanie. Zakon nasz jest jednym z najliczniejszych w Kościele. Według oficjalnej statystyki z 31 grudnia 2014 liczy obecnie 13632 członków, czyli kapłanów (ojców) i braci zakonnych. W tej liczbie jest także 6 kardynałów, 20 arcybiskupów i 93 biskupów. Zakon jest podzielony na jednostki administracyjne, tak zwane prowincje i kustodie, obejmujące po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt klasztorów; jest ich 102. Zakon ma na świecie 2148 klasztorów i prowadzi 1803 parafii. Jesteśmy obecni i pełnimy naszą posługę apostolską w 116 krajach świata, w tym jako misjonarze w wielu krajach misyjnych Afryki, Ameryki Południowej, Azji i Oceanii. Główna siedziba Zakonu znajduje się w Rzymie, a kieruje nim minister generalny (skrótowo: generał), wybierany demokratycznie co 6 lat, obecnie jest nim zakonnik z USA, o. Michael Perry. W Polsce Zakon nasz liczy pięć prowincji, z siedzibami głównymi w Krakowie (dwie prowincje), Katowicach‑Panewnikach, Wrocławiu i Poznaniu. Na czele każdej prowincji stoi minister prowincjalny (skrótowo: prowincjał), wybierany też co kilka lat na określoną kadencję. Wszystkie polskie prowincje razem liczą 1006 zakonników i mają 101 klasztorów. Nasza prowincja, do której należy również klasztor w Bronowicach Wielkich, ma tytuł: Prowincja Matki Bożej Anielskiej. Jej główny dom jest przy ul. Reformackiej 4 w Krakowie. W jej skład wchodzi 20 klasztorów w Polsce i 7 poza jej granicami (Australia, Niemcy, Włochy) i liczy 236 zakonników. Pod względem liczebności zakonników jesteśmy na 13. miejscu w Zakonie. Kilkudziesięciu naszych współbraci pracuje także w różnych krajach europejskich, na misjach i w Ziemi Świętej. „Reguła i życie braci mniejszych polega na zachowywaniu świętej Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa przez życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości” (Reguła Zakonu 1,1). Wacław Michalczyk OFM www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... listopad–grudzień 2015 IMPERATYW MIŁOŚCI „Nienawiść nie jest twórcza, tylko miłość jest twórcza” Maksymilian Kolbe (1894–1941) Nasza skomplikowana „teraźniejszość” eliminuje świadomie imperatyw miłości chrześcijańskiej ze wszystkich dziedzin ziemskiego życia. Czyni to skrycie, wszelkimi sposobami, zastępując jednocześnie imperatyw miłości sloganem, pustosłowiem w szumie informacyjnym. Nieprzytomnie zagoniony świat nie ma czasu i chęci na rozważenie skutków pozbawienia człowieka umiejętności kochania, prowadzących do wyjałowienia duchowego. Nie samym chlebem, o który tak zabiegamy, żyje człowiek. Człowiek żyje myślą, akceptacją samego siebie, bliźnich. W niepojętej rozumem miłości bliźnich otrzymaliśmy życie ziemskie, jako czas na okazanie miłości Bogu i ludziom. „Bóg jest zawsze w pobliżu ludzi okazujących sobie miłość” (Johann Heinrich Pestalozzi, 1746–1827) i wszelkie postępowanie, płynące z miłości, spotyka się z jego aprobatą. „Kochać, znaczy czynić dobro” (Lew Tołstoj, 1828– 1910), czyli dobroć i miłość są nierozłączne. Ponadto miłość daje nam poczucie szczęścia. Charles Nodier (1780–1844) zauważa, że „jedynie dwie rzeczy czynią nas szczęśliwymi: wiara i miłość”. Człowiek zawsze marzy o szczęściu, ale często nie wie, że bez miłości staje się pusty wewnętrznie, jak dzwon pozbawiony serca. Bywa, że często nadużywamy słowa „kocham” dla rzeczy błahych, nieistotnych, gubiąc po drodze jego głęboki sens. Jak pisze Thornton Niven Wilder (1897–1975), „miłość istnieje w każdej chwili swego trwania, wiecznie, to jedyne przelotne spojrzenie w wieczność” i o tej wiecznej potędze miłości musimy pamiętać. Miłość jest bogata w wiele odcieni, dlatego wymaga altruizmu, wybaczania, miłosierdzia. „Kochać to znaczy zapomnieć o sobie” twierdził starożytny filozof i poeta – Seneka (ok. 4 r. p.n.e. – 65 r. n.e.), a więc nauczyć się też słuchać innych: „Pierwszym obowiązkiem miłości jest słuchać” (Paul Tillich, 1896–1965), jeżeli tego nie umiemy, nie potrafimy zrozumieć bliźniego, będziemy stać obok i nie włączymy się w różaniec miłości. Współczesny świat powoli usuwa z życia bezinteresowną miłość, zabierając mu równocześnie siłę do walki ze złem. Zło eliminuje z życia człowieka miłość, spycha w pustkę uczuciową, odbiera też wiarę i nadzieję. Mahatma Gandhi (1869–1948) pisze: „Miłość jest czymś najmocniejszym na świecie, a jednak nie można sobie wyobrazić, nic bardziej skromnego, bo „miłość się nie wywyższa, nie potępia, lecz dźwiga i oczyszcza (Henryk Ibsen, 1828–1906). „W miłości, która ma swoje źródło w sercu Chrystusa, jest nadzieja na przyszłość świata”: «A w Jego ranach jest nasze uzdrowienie» (Iz 53, 51, cyt. za Jan Paweł II w: Pamięć i tożsamość, ss. 172). Kochać aż do bólu i poświęcenia, jak czynił to Zbawiciel, to najwyższe stadium miłości. A więc, „nie dość kochać dobrych, ale trzeba kochać złych, gdyż tylko miłością można z nich zło wyplenić” (Henryk Sienkiewicz, 1846–1916). Wiara, miłość i nadzieja są naszą ziemską ostoją, wzbogacają nasze życie duchowe, bowiem jesteśmy stworzeni do rzeczy naprawdę wielkich, które zaowocują w życiu przyszłym i pozwolą odnaleźć podstawowy sens bycia człowiekiem. Pozwolę sobie, w tym miejscu, przytoczyć myśl św. Jana Pawła II (Rozmowy z Janem Pawłem II, 1982, ss. 230): „Jaki jest «świat», ku któremu idziemy? Myślę, że sytuacja człowieka w świecie współczesnym uległa znamiennym modyfikacjom. Mamy powody lękać się, że oblicze, jakie nam odsłoni, będzie groźniejsze niż wszystko, co znamy z przeszłości” – to prorocze słowa Ojca świętego. Tracimy intelektualne i moralne zasady, zaczyna nam brakować wiary, nadziei i miłości. Świat rozpada się na wiele „różnych” światów, często od siebie oddalonych, napiętnowanych grzechem, często nieludzkich, a przecież zostaliśmy odkupieni przez Miłość przybitą do Krzyża. Jedynie wszechogarniająca ludzkie sprawy miłość daje pełnię życia i bytowania w Bogu, czyni świat bardziej doskonałym i ludzkim. Miłość jest trwale związana z miłosierdziem, ofiarowaniem siebie bliźniemu w czasie ziemskiego pielgrzymowania. O tym należy pamiętać! Wszystko Wszystko się zaczyna i wszystko się kończy w ziemskim trwaniu. Dopiero wieczna brama uchyli rąbka tajemnicy czasu i przestrzeni. Pozwoli doznać olśnienia i pojąć istotę miłości sprawcy impulsu bytu. (BMK, Czas uskrzydlony, 2015) Oprac. Barbara Mikuszewska‑Kamińska Cyt. Księga mądrości, Katowice 2010 7 nr 84 Nie samym chlebem... Adwent Z LITURGII KOŚCIOŁA SYMBOLE I ZWYCZAJE ADWENTU Bóg w swojej wielkiej miłości do człowieka dał swego Jednorodzonego Syna, który przyszedł na świat by dokonać dzieła odkupienia ludzi. Jednak tę łaskę każdy z nas musi osobiście przyjąć. Zadaniem Kościoła jest przygotowanie ludzi na godne przyjęcie Chrystusa. Kościół czyni to, między innymi, poprzez ustanowienie roku liturgicznego. Adwent rozpoczyna nowy rok kościelny. Jest on pełnym tęsknoty oczekiwaniem na Boże Narodzenie, na przyjście Chrystusa. Adwent to okres oczyszczenia naszych serc i pogłębienia miłości i wdzięczności względem Pana Boga i Matki Najświętszej. Wieniec adwentowy Wieniec adwentowy wykonuje się w kształcie koła z gałązek szlachetnych drzew iglastych, takich jak: świerk srebrzysty, jodła pospolita, daglezja zielona lub sosna zwyczajna. Wieniec może być wykonany również z liści laurowych lub mahoniowych. Do dekoracji można użyć szyszek, jesiennych liści, owoców głogu lub jarzębiny itp. Pośród wieńcowych gałązek umieszcza się cztery świece symbolizujące cztery niedziele adwentu. Trzy świece powinny być koloru fioletowego a jedna, symbolizująca trzecią niedzielę adwentu – różowa, co odpowiada barwom liturgicznym tego okresu. Wieniec mogą też zdobić wstążki różnych kolorów np. w pierwszą niedzielę wstążki czerwone, w drugą żółte, w trzecią srebrne, w czwartą złote. Każdą z poszczególnych świec zapala się w kolejną niedzielę adwentu. Przypominają one o upływającym czasie do narodzin Małego Boga i o naszym obowiązku przygotowania się na spotkanie się z Nim. Zapalanie ich to także stawianie sobie pytania – „czy jestem gotowy”? Pierwszą świecę zapala się w I Niedzielę Adwentu – symbolizuje ona przebaczenie grzechu nieposłuszeństwa Adamowi i Ewie przez Boga. Drugą zapala się w II Niedzielę Adwentu – symbolizuje ona wiarę patriarchów Narodu Wybranego w dar Ziemi Obiecanej. Trzecią świecę zapala się w III Niedzielę Adwentu – symbolizuje ona radość króla Dawida świętującego przymierze z Bogiem. W IV Niedzielę Adwentu zapala się ostatnią ze świec – symbolizuje ona nauczanie proroków zapowiadających przyjście Mesjasza i Jego Królestwa pokoju i sprawiedliwości. 8 Wieniec adwentowy ma dość rozbudowaną symbolikę. Jego kolisty kształt oznacza, że Bóg jest wieczny, nie ma początku ani końca. Wykonany z gałązek drzew iglastych a więc wiecznie zielonych ma oznaczać życie wieczne jakie daje Chrystus wszystkim w niego wierzącym. Zapalanie świeczek jest symbolem światłości, jaką nazwał się sam Jezus: „Jam jest światłość świata, kto idzie za Mną, nie chodzi w ciemnościach, ale będzie miał światłość żywota” (J 8,12). Wieniec jest także symbolem rodziny oczekującej i przygotowującej się na godne spotkanie z Jezusem w Betlejem jak i w dniu Jego powtórnego przyjścia na ziemię. Wieniec adwentowy należy umieścić w domu na honorowym miejscu. Można go postawić na stole bądź podwiesić pod sufitem. Świece mogą się palić w czasie rodzinnej modlitwy, a także podczas wspólnych spotkań i posiłków. Przy ich płomyku mogą zasypiać również dzieci. W sobotę przed I niedzielą Adwentu można dokonać poświęcenia wieńca. Jeśli istnieje taki zwyczaj w parafii, możemy dokonać błogosławieństwa wieńca w kościele. Praktyczniej jest jednak dokonać tego obrzędu w gronie rodziny. Będzie to najlepszy sposób rozpoczęcia przeżywania Adwentu w rodzinie jako domowym Kościele. Zwyczaj umieszczania w domu zielonego wieńca z czterema świecami zrodził się w Niemczech w 1839 roku. Do Polski wieniec przywędrował w roku 1925, najpierw do Wrocławia. Wszystko jednak zaczęło się dzięki pomysłowi ewangelickiego teologa i działacza społecznego z Hamburga, pastora Johanna Heinricha Wicherna (1808–1881). 12 września 1833 roku otworzył on w swym rodzinnym mieście szkołę‑przytułek dla sierot i nazwał ją „Das Rauhe Haus”. Było to pierwsze z jego dzieł charytatywnych. Później Wichern zasłynął z organizowania tzw. misji wewnętrznej w Kościele ewangelickim i stworzył wiele podobnych instytucji. Pastor bardzo troszczył się o wychowanie swych podopiecznych. Chciał, by dzieci czuły się jak w rodzinie. W Adwencie 1839 roku wpadł na pomysł, jak zmienić wystrój świetlicy, by wprowadzić nastrój sprzyjający modlitwie. Sporządził szczególny wieniec. Na obrzeżu koła o średnicy 2 metrów umieścił 24 małe świeczki. Każda miała być zapalana w kolejny zwyczajny dzień Adwentu. Wokół tego wieńca podopieczni pastora gromadzili się codziennie na wspólne spotkania i śpiewy. Początkowo ozdabiano zielenią tylko ściany sali. Potem zamiast ścian przystrajano wieniec. Z czasem pastor swój pomysł przenosił do innych niemieckich miast. W Adwencie zapraszał ludzi na coniedzielne rozważania, dlatego zmienił trochę wygląd wieńca. Zamiast 24 świec umieszczał tylko cztery, oznaczające cztery niedziele Adwentu. Zwyczaj sporządzania wieńca adwentowego (niem. Adventkranz) rozprzestrzenił się bardzo szybko w całych Niemczech, również w części katolickiej, a wkrótce potem na całym świecie. Zwyczaj sporządzania wieńca adwentowego jest więc stosunkowo nowy, choć jego korzenie tkwią prawdopodobnie w starogermańskich obrzędach pogańskich. www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... W środku zimy na okręgu z zielonych gałęzi, symbolizującym słońce, zapalano ogień na znak nadziei, że przyjdzie wiosna i słońce znów zaświeci mocniej. Nie wiadomo jednak, czy dla Wicherna inspiracją był ten stary zwyczaj, czy też judaistyczne, trwające osiem dni święto Chanuka. Każdego dnia tego święta zapala się kolejną świecę na ośmioramiennym świeczniku. Podobna zasada, zapalania kolejno o jedną świecę więcej, obowiązuje w wieńcu adwentowym. Symbolika światła W okresie Adwentu bardzo ważnym, wymownym i często stosowanym znakiem w domowej liturgii jest świeca. Świece i lampiony posiadają bogatą symbolikę. W ciemności człowiek czuje się źle i niepewnie, nawet znając drogę, może zbłądzić. Światłość jest darem Bożym: „Wtedy to rzekł Bóg: Niech się stanie światłość. I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą” (Rdz 1, 3–5). Chrześcijanie od początku używali światła podczas zgromadzeń liturgicznych, które często były celebrowane wieczorem lub nocą. Światło rozpraszające ciemności stosowane więc było głównie z pobudek praktycznych. Symbolika światła w liturgii Chociaż o symbolice światła, o świeczniku i lampach mówi Pismo Święte tak w księgach Starego, jak i Nowego Testamentu (Wj 25, 31–40; Mt 25, 1–12; Łk 12,35; Ap 1, 12.4, 5.22,16), to w liturgii Kościoła jako znak, symbol, światło stosowane jest od IV wieku. Św. Hieronim napisze: „We wszystkich kościołach Wschodu zapala się świece, gdy Ewangelia ma być czytana, chociaż już słońce świeci. Dzieje się to oczywiście nie dlatego, aby ciemność rozproszyć, lecz aby dać wyraz radości”. Światło jest więc symbolem radości. Głównie jednak światło jest symbolem Chrystusa, gdyż prorocy zapowiadali Go jako światłość (Iz 49,6), a także sam Chrystus mówi o sobie: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Jezus jest prawdą, a więc źródłem oświecenia. On sam, Jego życie, głoszona Ewangelia, każdy Jego czyn są dla nas światłością. Szczególne znaczenie ma zapalanie światła przed nieszporami, na rozpoczęcie Wigilii Paschalnej, podczas pogrzebu, w czasie modlitw przy grobie, a także wręczenie światła nowo ochrzczonemu. Kapłan po Chrzcie Świętym wręczając świecę mówi: „Stałeś się światłem w Chrystusie. Postępuj nieustannie jak dziecko światłości, trwaj w wierze, abyś ze wszystkimi świętymi mógł wyjść na spotkanie przychodzącego Pana w królestwie niebieskim”. Świeca jest również symbolem życia chrześcijanina, zgodnego z przykazaniami Bożymi, który jest włączony w Chrystusową światłość. Jest także znakiem gotowości na spotkanie Jezusa na progu wieczności. Staropolski zwyczaj nakazywał przy zapalaniu światła mówić: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” na znak, że światło jest znakiem obecności „prawdziwej światłości” – Jezusa Chrystusa. listopad–grudzień 2015 Udział w Roratach W Polsce od wielu wieków we wszystkich kościołach odprawia się codziennie lub w niektóre dni tygodnia jedną Mszę św. wotywną o NMP tzw. roratnią, z wyjątkiem niedziel i uroczystości. Od 17 do 24 grudnia, zachowując tradycyjny charakter tej Mszy św., a więc kolor biały, śpiewając hymn „Chwała na wysokości Bogu”, bez „Wierzę”, używa się formularzy przewidzianych na te dni w „Mszale”, ponieważ mają one charakter wyraźnie maryjny. Zwyczajowo Msza św. roratnia rozpoczyna się o brzasku dnia. Na ołtarzu oprócz świec mszalnych pali się świecę roratnią, przewyższającą pozostałe świece i przewiązaną białą wstążką. Dawniej paliło się sześć świec, a roratnia była siódmą, i wyobrażały one siedem stanów przygotowujących się na spotkanie Chrystusa. Wiele osób bierze udział codziennie we Mszy św. roratniej. Każda rodzina winna zatroszczyć się o to, by przynajmniej raz w tygodniu wziąć udział w roratach. Dzieci bardzo lubią w tym czasie wstawać wcześnie rano i bardzo chętnie śpieszą na roraty. W bardzo wielu parafiach zachował się zwyczaj, że wierni gromadnie idą na roraty ze światłami (lampionami). W wielu parafiach ten piękny i wymowny zwyczaj jest świeżo wprowadzony. Msza święta roratnia wzięła swoją nazwę od pierwszych słów antyfony na wejście: „Rorate coeli, desuper et nubes pluant justum”. Jest to modlitwa proroka Izajasza, błagająca Boga o rychłe przyjście Zbawiciela. Słowa tej modlitwy niech nam towarzyszą i staną się adwentowym błaganiem tak w czasie drogi do kościoła, jak też i w czasie celebrowanej radosnej Eucharystii roratniej. Świeca roratnia – Roratka Zazwyczaj jest to wysoka świeca koloru białego lub jasnożółtego, przewiązana białą wstążką i udekorowana zielenią, najczęściej mirtem. W kościołach umieszczana jest na ołtarzu i zapalana w czasie roratnich Mszy świętych. Na ich wstępie jest ona jedynym płomieniem, które świeci się w kościele przy zgaszonych światłach; zapalają się one dopiero podczas uroczystego hymnu „Chwała na wysokości Bogu”. Jest to jeden z nielicznych przypadków w roku liturgicznym, kiedy hymn ten śpiewa się każdego dnia, chociaż wyłącznie podczas rorat. W domach roratkę umieszcza się na ołtarzyku domowym, w kąciku religijnym, bardzo często obok figurki lub obrazu Matki Bożej. Zapalana jest w czasie wieczornic i modlitw rodzinnych. Symbolizuje Maryję, która w mroczny czas adwentowy w swoim łonie niesie światu Chrystusa – Światłość Prawdziwą. Lampion adwentowy Lampion adwentowy – jest to rodzaj lampki, wykonanej w kształcie czworoboku zamkniętego, którego ścianki przypominają gotyckie witraże z symbolami chrześcijańskimi lub scenami biblijnymi. Wewnątrz nich umieszcza się świece lub małą żarówkę na baterię. Idąc na roraty dzieci zabierają je ze sobą do kościoła – oświetlają sobie drogę pośród ciemności. Lampionami oświetla się pierwszą część Mszy świętej roratniej, podczas której w kościele pogaszone są światła i panuje symboliczna ciemność. Lampion jest symbolem przypowieści Jezusa o roztropnych pannach, które z płonącymi lampami oczekiwały na przyjście Oblubieńca (por. Mt 25, 1–13). 9 nr 84 Nie samym chlebem... Wędrująca figura Matki Bożej Zwyczaj ten praktykowany jest w wielu polskich parafiach. Znany jest także w Niemczech pod nazwą „Frauentragen”. Polega na przyjmowaniu figury Matki Bożej z kościoła po roratach przez to dziecko, którego serduszko, z zapisanymi dobrymi uczynkami wykonanymi dnia poprzedniego, zostało wylosowane przez księdza odprawiającego roraty. Najczęściej rodzina ta wraz z dziećmi przyjmuje figurę Matki Bożej na jeden dzień. Przyjmując posąg Matki Bożej celebrują wszyscy rodzinną liturgię, śpiewając pieśni adwentowe i maryjne, czytając i rozważając Pismo Święte oraz odmawiając różaniec i inne modlitwy. Ta forma adwentowego przeżycia daje bardzo dużo możliwości wprowadzenia do rodziny ducha modlitwy i adwentowego nastroju. Rodzina w znaku figury zaprasza Maryję do swego domu. W ten sposób ponawia się scena sprzed 2000 lat, kiedy to Maryja udała się do domu Elżbiety i Zachariasza by przed przyjściem na świat św. Jana Chrzciciela usłużyć swojej krewnej Elżbiecie. Pień adwentowy Zwyczaj pnia adwentowego pojawił się pod koniec XIX wieku i najprawdopodobniej jest pochodzenia amerykańskiego. Dzisiaj szeroko praktykowany w Europie Zachodniej. Pień adwentowy wykonany jest z surowego, nie korowanego kawałka drewna. Jest nacięty w ten sposób, aby był stabilny i aby na całej jego długości można było zrobić otwory lub uchwyty na świece. Czasami są to ucięte z okrągłego kawałka krążki z pięknymi słojami i artystycznym skosem. Na takim krążku można również umieścić tylko jedną świecę adwentową. Mogą być na nich umieszczone cztery świece symbolizujące niedziele adwentowe (trzy fioletowe i jedna różowa lub wszystkie czerwone) i w środku najwyższa świeca koloru białego, symbolizująca Chrystusa. Czasami na tak przygotowanym pniu adwentowym umieszczonych jest tyle świec, ile dni adwentowych w danym roku, a pośrodku najwyższa świeca bożonarodzeniowa. Tak wykonany pień ze świecami ozdobiony jest szyszkami i gałązkami ukazującymi piękno natury. Mówi on o życiu w jego naturalnym stanie i o pięknie i wspaniałości dzieła stworzenia. Ukazuje on ścisły związek między stworzonym światem a Bogiem, który do niego przychodzi. Pień adwentowy umieszczony jest w centralnym miejscu w domu, na stole, na pianinie lub na ołtarzyku domowym. Coraz częściej, szczególnie na Zachodzie, pojawia się w sklepach jako dekoracja adwentowa wykonana z kawałka drewna i z pięcioma świeczkami elektrycznymi. Umieszczane są one w oknach domów na okres Adwentu. Najpiękniej jednak wygląda wykonany z surowego kawałka drewna z umieszczonymi na nim świecami na każdy dzień Adwentu. Świece zapala się, kolejno każdego dnia: jednego dnia z prawej strony, drugiego z lewej, a w wigilię Bożego Narodzenia zapalamy świecę środkową, najwyższą. Świece tak przygotowane można pobłogosławić. Świece palą się w czasie modlitw, wspólnych posiłków i spotkań rodzinnych. Raz przygotowany pień adwentowy może być używany każdego roku po ułożeniu na nim nowych świec i gałązek. Kalendarz adwentowy Zbliżanie się Świąt Bożego Narodzenia w wielu rodzinach oznaczane jest poprzez kalendarz adwentowy. Zwy10 Adwent czaj ten znany jest i pielęgnowany w wielu krajach na całym świecie, nie tylko w rodzinach katolickich, lecz także innych wyznań chrześcijańskich. Różnego rodzaju gotowe kalendarze adwentowe możemy kupić w sklepach z dewocjonaliami. Lepiej jest jednak, aby każde dziecko wykonało samo tego rodzaju kalendarz. Czasami wykonują je uczniowie na lekcji religii wraz z katechetą w szkole. Każdy nowy dzień w kalendarzu wskazuje na zbliżanie się przyjścia Jezusa i budzi w sercach uczucie radości. Każdy dzień Adwentu zawiera drzwiczki lub okienko, które otwiera się każdego dnia ukazując obraz sceny biblijnej, cytat na dany dzień z czytań biblijnych lub głęboką myśl. Mogą to być również puste okienka, w których wpisywane będą adwentowe myśli i zobowiązania np. udział w roratach, rekolekcjach, katechezach adwentowych, pomoc chorym, słabszym, potrzebującym. Dzieci z niecierpliwością oczekują na otwarcie drzwiczek kalendarza adwentowego, który każdego dnia wzywa do pełnienia uczynków miłości i do coraz większej radości. Kalendarze adwentowe, a także świece kalendarzowe, dopomagają w realizacji słów św. Pawła Apostoła: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Pan jest blisko” (Flp 4,4–5). Kalendarz adwentowy wskazuje nie tylko na zbliżające się święta lecz na czas zbawienia dany nam dzisiaj. Przypomina wypełnianie się czasu przed powtórnym przyjściem Zbawiciela i wypełnianie proroctw z nim związanych. Róża adwentowa Ozdobny krzew o nazwie „róża adwentowa” lub czasami „róża Chrystusa” jest symbolem nadziei mesjańskiej wypełniającej czas adwentowego oczekiwania. Jako symbolu adwentowego zaczęto używać jej w Palestynie już w XIII wieku. Dzisiaj zwyczaj ten znany jest w wielu krajach europejskich i w Ameryce. Róża adwentowa rozkwita w grudniu. Jej kwiat opisywany jest w literaturze jako nośnik symboliki królewsko‑mesjańskiej. Płatki w kolorze głębokiego żółcienia tworzą złotą koronę królewską; białe końce płatków symbolizują niewinność Mesjasza: „On grzechu nie popełnił...” (1P 2,22); purpurowe pręciki mówią o krwi przelanej w ofierze, której skutkiem jest pokój mesjański: „Zechciał bowiem Bóg, ...aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą:...wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża” (Kol 1,19–20), a zielone wypustki pomiędzy płatkami przypominają o adwentowej nadziei radosnego spotkania z Panem. Róża Chrystusa staje się coraz bardziej popularna na Zachodzie Europy. Często umieszczana jest na stole lub ołtarzyku liturgicznym w połączeniu ze złotym świecznikiem podtrzymującym białą świecę. Kombinacja ta wskazuje na wypełnienie starotestamentowych proroctw i obietnic Bożych w Chrystusie, który jest dla nas „światłością świata” (J 8,12). Różdżka Jessego Adwentowy zwyczaj tzw. „drzewka Jessego” nie jest znany w Polsce. Opisywany jest głównie w literaturze pastoralnej rodzin w USA. Jest to bardzo ciekawa ilustracja mesjańskiego proroctwa Izajasza zawartego w r.11,1–9. Tych kilka wersetów księgi Izajasza zawiera słynny poemat mesjański wskazujący na istotne rysy sylwetki oczekiwanego Mesjasza. Otóż będzie On królem z rodu Dawidowego, napełnionym pełnią darów Ducha Świętego, darami mądrości i rozumu, rady i męstwa, wiedzy i bojaźni Pańskiej www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... tak bardzo koniecznymi w wypełnianiu misji prorockiej, czyli nauczycielskiej. Zapowiedziany Mesjasz zaprowadzi wśród ludu tak bardzo upragnioną sprawiedliwość i powszechny pokój. Mesjasz, przynosząc ludziom odpuszczenie grzechów, przywróci pierwotną, utraconą przez grzech pierworodny harmonię i pokój. „Pień Jessego” w proroctwie Izajasza oznacza ród królewski Dawida. Natomiast różdżka, odrośl tego pnia wskazuje na Chrystusa, który pochodził z pokolenia Judy i rodu Dawida. Podobnie jak dzieci pragną poznać swoje drzewo genealogiczne, czyli swoich rodziców, dziadków, pradziadków i dalszych przodków oraz krewnych, tak również chrześcijanie powinni poznać drzewo genealogiczne swego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Celowi temu służy adwentowy zwyczaj umieszczania w domu „Różdżki Jessego”. Jest to średnich rozmiarów gałązka jabłoni, wiśni, śliwy, gruszy, forsycji lub innego drzewa kwitnącego, którą w sobotę przed I Niedzielą Adwentu wkłada się do wazonu z wodą, a następnie w czasie adwentowych wieczorów czyta się w gronie rodziny odpowiednie teksty Pisma Świętego mówiące o przodkach Chrystusa Pana, wykonuje się symbole ich wyrażające i zawiesza się na gałązkach począwszy od najniższych. Na samym szczycie rozkwitającej gałęzi zostanie w wigilię umieszczony znak Chrystusa (Hiro: Pax). Symbole te możemy wykonać z brystolu, cienkiego kartonu lub kolorowego dekoracyjnego papieru. Ten obrzęd adwentowy najbardziej nadaje się do przeprowadzenia z dziećmi starszych klas szkoły podstawowej. Sianko dobrych uczynków Adwent jest okresem przemiany i przygotowania serc na przyjście Pana, który zjednoczy całe stworzenie w swej chwale. Najlepszym sposobem przemiany jest pełnienie dobra w swoim środowisku, pełnienie czynów wynikających z miłości, zgodnie ze słowami Chrystusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Temu celowi służy francuski zwyczaj zbierania siana dobrych uczynków. W pierwszą niedzielę Adwentu każde dziecko otrzymuje od rodziców pusty żłóbek. Odtąd każdego dnia, wieczorem przy modlitwie, dziecko robi rachunek sumienia i za każdy dobry uczynek wkłada jedną słomkę siana do żłóbka. Jest to dar dziecka dla Bożego Dzieciątka na pamiątkę Jego urodzin. Udramatyzowany Adwent Zwyczaj ten sięga korzeniami średniowiecznych misteriów, poprzez które starano się przybliżyć wiernym treści biblijne. Misteria oparte na Biblii pomagały ludziom przeżywać niemalże całą historię zbawienia. „Udramatyzowany Adwent” polega na odczytywaniu w gronie rodziny wybranych fragmentów Biblii, po czym dzieci dzielą się odpowiednimi rolami i odtwarzają dane opowiadanie biblijne w formie scenicznej. Należy pamiętać o tym, że dziecko poprzez zabawę poznaje świat, a także lubi grać role postaci przez siebie ulubionych, z którymi często się utożsamia. Dopomaga w tym również bardzo rozbudzona wyobraźnia dziecka. W Adwencie dzieci zazwyczaj odtwarzają takie wydarzenia biblijne, jak: grzech Adama i Ewy, wypędzenie z raju, potop, wieżę Babel, powołanie Abrahama, św. Jan Chrzciciel nad Jordanem, zwiastowanie Zachariaszowi w świątyni, zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, nawiedzenie św. Elżbiety i wędrówka Maryi i Józefa do Betlejem. listopad–grudzień 2015 W modlitwie wieczornej rodzice winni zawsze nawiązać do treści, które dzieci przeżywały, przedstawiając dane wydarzenia biblijne. Ozdoby choinkowe Stanowią one jeden z ważnych elementów religijnego przeżywania uroczystości Bożego Narodzenia, a przygotowywanie ich stanowi element składowy obrzędowości rodzinnej w Adwencie. Zofia Kossak, pisząc o zwyczaju ustawiania choinki na Boże Narodzenie, pisze również o ozdobach, jakimi dekorowano „staropolską jodełkę”. Niegdyś w polskich chatach, w czasie godów zawieszano w pułapie świetlicy ścięty czubek jodły lub świerku, ustrojony tradycyjnie w wydmuszki jaj, piernikowe figurki, jabłka znamionujące zdrowie i „światy” z opłatków. Według autorki typ choinki zwany jodełką „widywał jeszcze Oskar Kolberg i ją opisał”. Oto jego słowa: „Niektórzy, osobliwie po dworach i miastach, ubierają sad, wieszając u sufitu wierzchołki osiny zdobne w jabłka, orzechy, gruszki, pierniki, już to dla czeladzi (w piekarni), już to dla dzieci (w komorze). Wisi to u powały i dopiero w dzień św. Szczepana przysmaki te obrywają”. W dawnej Polsce ozdoby choinkowe stanowiły głównie wyroby ręczne rodziców i dzieci. Wykazywała w tym często cała rodzina uzdolnienia artystyczne i je doskonaliła. Choinka ma charakter chrześcijański i dlatego ozdoby na niej winny jej sakralność jeszcze bardziej podkreślać. Mogą to być symbole chrześcijańskie lub też postacie biblijne. Po wieczornicy adwentowej dzieci mogą wykonać postacie Adama i Ewy, których grzech pierworodny odkupił Chrystus na drzewie krzyża. Do tej myśli nawiązuje modlitwa błogosławieństwa choinki. Przygotowanie upominków gwiazdkowych Zwyczaj ten ma swoje głębokie uzasadnienie teologiczne. Upominki są symbolem największego daru, jaki został nam dany: Syna Bożego, a wraz z Nim ogromne bogactwo darów duchowych, nadprzyrodzonych. Ponieważ Pan Bóg nas tak hojnie obdarował, winniśmy również obdarowywać się wzajemnie. Szczególnie dzieci mają prawo do tego, aby przeżyć w wieczór wigilijny radość płynącą z przyjścia Boga do ludzi. Tej prawdy teologicznej upominki nie powinny przesłaniać, ale ją uwydatniać. Przeżywając Adwent i przygotowując się na pamiątkę przyjścia Boga do ludzi staje się znowu jasne, że Bóg nas kocha, dlatego dał nam Swego Syna. W tej wielkiej radości okazujemy sobie nawzajem szczególne wyrazy życzliwości i obdarowujemy się upominkami. Sprawiamy radość przede wszystkim tym, o których nikt nie pamięta, o ubogich i samotnych oraz cierpiących i smutnych. *** Te i wiele innych obrzędów i rytuałów możemy znaleźć w znakomitej książce biskupa Józefa Wysockiego „Rytuał rodzinny” (Wydawnictwo Duszpasterstwa Rolników, Włocławek 1999), z której korzystaliśmy w opracowaniu tego tekstu. Znajdziemy tam również przykładowe modlitwy, litanie i całe schematy nabożeństw, które można odprawiać w domu w czasie wszystkich okresów liturgicznych. Gorąco ją polecamy szczególnie rodzicom, chcącym przekazać swoim dzieciom piękną tradycję świętowania! Opr. Red. 11 nr 84 Nie samym chlebem... ŚWIADKOWIE ŚWIĘTOŚCI 29 BŁ. MARCIN OPRZĄDEK OFM Po przedstawieniu sylwetek naszych błogosławionych Współbraci – kapłanów, którzy ponieśli śmierć męczeńską w obozie koncentracyjnym w Dachau, w rubryce „Świadkowie świętości” przedstawiamy jednego z dwóch braci zakonnych, którzy należą do 108 Męczenników II wojny światowej, a mianowicie bł. brata Marcina Oprządka OFM. Podobnie jak już wcześniej prezentowani Męczennicy z naszej Prowincji, także i on został aresztowany we Włocławku, a śmierć męczeńską poniósł w tzw. „transporcie inwalidów” Bł. Marcin, Jan Oprządek urodził się 4 marca 1884 roku we wsi i parafii Kościelec k. Chrzanowa. Jego rodzicami byli Stanisław i Julianna z d. Cupryan. Jan był piątym ich dzieckiem z sześciorga potomstwa, jakie posiadali (trzech synów i trzy córki). Rodzina Oprządków żyła dość biednie z niewielkiego gospodarstwa. Już jako dziecko był angażowany przez rodziców do pracy w gospodarstwie, a później pracował także jako robotnik we dworze lub przy wyrobie cegły. Rodzice obumarli go dość wcześnie, bo ojciec zmarł w pażdzierniku 1901 roku, w wieku 58 lat, a matka w październiku 1907 roku, w wieku 57 lat. Do Szkoły Ludowej uczęszczał w latach 1891–1897 w Kościelcu, gdzie ukończył sześć klas. Świadectwo szkolne świadczy o tym, że był bardzo pilnym uczniem i robił w nauce duże postępy. Już wcześniej odczuwał powołanie zakonne, ale to pragnienie mógł spełnić dopiero w roku 1912, mając ukończone 28 lat. W prośbie skierowanej do ojca Prowincjała o przyjęcie do Zakonu Braci Mniejszych napisał: „Od kilku lat nosiłem się z zamiarem wstąpienia do Zakonu, by w tym świętym stanie zapewnić sobie zbawienie duszy. Jednakowoż, żyjąca staruszka matka, a także chory brat, byli przeszkodą w wypełnieniu tego zamiaru. Teraz po śmierci matki i brata, jestem zupełnie wolny w rozporządzeniu sobą, dlatego postanowiłem ten zamiar wypełnić. (...) Najprzewielebniejszy Ojcze, proszę cię pokornie, racz udzielić najłaskawiej zezwolenia na przyjęcie mnie do Zakonu. Pragnę w świętym Zakonie św. Ojca Franciszka, jako brat służyć Bogu”. Ta pokorna jego prośba oraz bardzo pozytywne opinie ks. proboszcza, naczelnika gminy i jego nauczycielki i kierowniczki szkoły spowodowały, że do Zakonu, w Prowincji Matki Bożej Anielskiej został przyjęty 16 października 1912 roku. Habit zakonny i nowe imię Marcin otrzymał niebawem po wstąpieniu do Zakonu. Po pewnym czasie został skierowany do klasztoru w Sądowej Wiszni. Niestety nie dane mu było spokojnie przejść okres próby, nowicjatu i złożyć śluby zakonne. W sierpniu 1914 roku został wcielony do wojska austriackiego w związku z wybu12 Adwent chem I wojny światowej. Walczył w 13. pułku krakowskim m.in. pod Lublinem i Kraśnikiem, gdzie mocno się wykrwawił, a w końcowej fazie wojny walczył na froncie włoskim nad rzeką Piava. Prawdopodobnie w listopadzie 1918 roku, wraz z innymi żołnierzami, powrócił z frontu włoskiego do Krakowa. Z pobytu w wojsku i na wojnie wyniósł wielkie doświadczenie życiowe oraz okaleczoną lewą rękę (stracił palec). Nie utracił jednak swojego powołania franciszkańskiego. Ponownie wdział habit franciszkański i odzyskał imię Marcin otrzymane w czasie obłóczyn w 1912 roku. Po krótkim pobycie w klasztorze krakowskim został w 1919 roku skierowany do Włocławka, ale jego pobyt tam nie trwał długo, bo już w styczniu 1920 roku został skierowany do Lutomierska k. Łodzi, gdzie próbowano objąć na nowo klasztor, skasowany w 1864 roku przez władze carskie. Później jednak odstąpiono od tego zamiaru, a br. Marcin został przeniesiony do Wieliczki celem odbycia nowicjatu. Tutaj pod okiem o. Hipolita Dzielskiego, magistra nowicjatu, zagłębiał się w modlitwę, życie sakramentalne i ascezę zakonną. Poznawał historię Zakonu, jego Założyciela św. Franciszka z Asyżu i jego świętych naśladowców oraz prawo zakonne i na czym polegają śluby zakonne. Rok po rozpoczęciu nowicjatu we wrześniu 1921 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Następnie przez trzy lata pełnił funkcję furtiana w klasztorze św. Kazimierza w Krakowie, gdzie 4 października 1924 roku złożył uroczyste śluby zakonne. Pod koniec 1924 roku został skierowany do klasztoru w Przemyślu, a następnie do Konina i Brzezin k. Łodzi, zaś w roku 1929 do klasztoru Świętej Rodziny we Lwowie. W 1933 roku przeniesiono go do klasztoru we Włocławku, skąd po trzech latach został skierowany do Kazimierza Dolnego. Nie zabawił tu jednak zbyt długo, bo po paru miesiącach znowu wrócił do Włocławka, gdzie pozostał aż do aresztowania przez Gestapo w 1940 roku. W klasztorach pełnił różne obowiązki: furtiana, kwestarza, gospodarza, zakrystiana w zależności od potrzeb danej wspólnoty. W życiu zakonnym był człowiekiem prawym, szczerym, prostolinijnym w postępowaniu z ludźmi i współbraćmi zakonnymi. Powierzone sobie obowiązki wypełniał sumiennie w duchu ślubów, które złożył Bogu. Był szczerze pobożny, wpatrzony w Chrystusa www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... Ukrzyżowanego i Jego Bolesną Matkę, stojącą pod krzyżem Syna. Jego główną modlitwą była koronka franciszkańska, Droga Krzyżowa i adoracja Najświętszego Sakramentu. Był więc bratem franciszkaninem nie tylko z nazwy, ale także i z ducha. O sytuacji klasztoru i duchowieństwa włocławskiego w czasie II wojny światowej pisaliśmy przy prezentowaniu życiorysów bł. Narcyza Turchana i bł. Krystyna Gondka. Br. Marcin w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, 26 sierpnia 1940 roku, otrzymał wezwanie, wraz z innymi Współbraćmi z klasztoru z wyjątkiem gwardiana, na Gestapo. Mieli zostać skierowani na naukę języka niemieckiego, aby posługiwać duszpastersko także Niemcom. W rzeczywistości zostali aresztowani i najpierw wywiezieni do obozu przejściowego w majątku Szczeglin k. Poznania, a stamtąd wraz z innymi duchownymi do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen koło Oranienburga pod Berlinem. Bramy obozu przekroczyli 29 sierpnia 1940 roku. Obóz w Sachsenhausen to wioska olimpijska z 1936 roku. Tak więc z wioski olimpijskiej, która miała być wyrazem idei pokoju i braterstwa między narodami, uczyniono miejsce kaźni dla setek tysięcy ludzi. Brat Marcin wraz ze Współbraćmi z włocławskiego klasztoru został umieszczony w baraku nr 18. Pozbawieni rzeczy osobistych otrzymali strzępy starych pruskich mundurów i drewniane chodaki. Pozbawiono ich także imion i nazwisk, a stali się numerami. Pierwsze tygodnie były czasem kwarantanny, która polegała na przyuczeniu do życia obozowego. Był to czas tak okrutnych szykan, że wielu więźniów przypłaciło życiem, inni kalectwem, chorobami, a wszyscy ogólnym wycieńczeniem organizmu. Brat Marcin, chociaż liczył już 56 lat, przeżył ten okres, bo trudy życiowe nie były mu obce. W grudniu 1940 roku dotarła wieść, że wszyscy duchowni mają być przeniesieni do innego obozu, gdzie panują lepsze warunki. Tak więc 12 grudnia 1940 roku br. Marcin wraz z innymi duchownymi udał się w głąb Niemiec. Obozem tym okazał się obóz koncentracyjny w Dachau, gdzie postanowiono zgromadzić wszystkich duchownych przebywających w innych obozach. Obóz był zaplanowany na osiem tysięcy więźniów, a w grudniu 1940 roku było ich już kilkanaście tysięcy. Otrzymali tutaj nowe ubrania – pasiaki i nowe numery. Br. Marcin od tej pory był numerem 22618, którego nie mógł zapomnieć ani na chwilę. Duchownych zgromadzono w dwóch barakach nr 28 i 30. To, co miało być lepszymi warunkami bytowania, okazało się złudne. W obozie panował głód. Ciężka praca listopad–grudzień 2015 na plantacjach i w cieplarniach esesmańskich, zbierała śmiertelne żniwo. Ci, co nie pracowali, byli poddawani nieustannie wyrafinowanym szykanom, ćwiczeniom lub staniu na placu apelowym. Śmiertelność była więc bardzo duża. Każdego dnia umierali dziesiątkami chorzy więźniowie, zwłaszcza starsi. Wielu zostało wprost zamordowanych przez esesmanów lub funkcyjnych więźniów niemieckich. Również podalpejski klimat nie sprzyjał więźniom. Surowe zimy i gorące lata także dawały się więźniom we znaki, z powodu braku odpowiedniego odzienia. Od 4 kwietnia do 15 września 1941 roku dzięki staraniom Stolicy Apostolskiej duchowni wszystkich narodowości zostali zgromadzeni w trzech barakach (26, 28 i 30) i wyłączeni z pracy. Mieli też kaplicę, w której każdego dnia była sprawowana Msza św., we wczesnych godzinach porannych. Baraki te jednak otoczono drutem kolczastym, co spowodowało, że kapłani zostali pozbawieni wpływu na osoby świeckie, a fakt, że nie pracowali, budził zazdrość i podejrzenia. Musieli za to trzy razy dziennie, „usługiwać do stołu”, czyli roznosić kotły z jedzeniem dla kilkunastu tysięcy więźniów. Spotykali się przy tym z różnymi szykanami. Dnia 15 września 1941 roku duchownym zgromadzonym na placu apelowym zaproponowano, aby „stali się Niemcami”. Niestety nikt się nie zgłosił. Rozwścieczony komendant obozu oznajmił, „przestają być duchownymi”, zabronił wszelkich praktyk religijnych, od tej chwili będą pracowali i będą traktowani jak wszyscy przestępcy. Po koniec 1941 roku zaczęła się selekcja więźniów do tzw. transportów inwalidów, obiecując im lepsze warunki życia w innym obozie. Wielu uwierzyło tym obietnicom, wśród nich także br. Marcin Oprządek. Jak się później okazało, były to transporty śmierci. Przewożąc więźniów do jakoby innego obozu uśmiercano ich gazem w specjalnie do tego przygotowanych samochodach, a następnie ich ciała palono w krematoriach. Br. Marcin z transportem inwalidów udał się 18 maja 1942 roku, w czasie którego został zagazowany. Transportów takich od 2 stycznia do 9 listopada 1942 roku odbyło się 32, w których zagazowano 3166 więźniów, w tym 700 Polaków. Br. Marcin umarł za wiarę w Boga, bo nie było żadnej innej przyczyny jego uwięzienia i skazania, bez dochodzenia i sądu, na śmierć tylko dlatego, że był franciszkaninem, katolickim zakonnikiem. Umarł za Polskę, bo był Polakiem i kochał swoją Ojczyznę, jak przystało każdemu chrześcijaninowi i katolikowi. Do grona błogosławionych męczenników II wojny światowej wraz ze 107 Towarzyszami niedoli, został zaliczony przez papieża Jana Pawła II 13 czerwca 1999 roku w Warszawie. Dzień liturgicznego wspomnienia tychże męczenników przypada 12 czerwca. Opracował Stanisław Mazgaj ofm na podstawie: o. Bogdan Brzuszek OFM, Błogosławiony br. Marcin Oprządek. Męczennicy 1939–1945. 13 nr 84 Nie samym chlebem... Adwent POCZĄTKI CHRZEŚCIJAŃSTWA (1) Rozwój chrześcijaństwa w pierwszych wiekach Pierwszy Kościół chrześcijański powołany został przez samego Jezusa Chrystusa, narodzonego ok. 8–4 r. p.n.e. w Betlejem w Judei, w Palestynie, leżącej w owym czasie w granicach Imperium Rzymskiego, a rządzonej wówczas przez króla Heroda Wielkiego. Po męczeńskiej śmierci i wniebowstąpieniu Chrystusa, wpływ na rozwój i kształt wczesnego chrześcijaństwa mieli apostołowie. Byli oni odpowiedzialni za powstałą w ciągu krótkiego życia Chrystusa wspólnotę chrześcijańską oraz za obronę i szerzenie nowej wiary na odległe tereny. Chociaż początki religii chrześcijańskiej sięgają okresu sprzed ponad 2000 lat, mamy możliwość poznać je dzięki wielu źródłom historycznym. Zaliczyć do nich można przedmioty codziennego użytku, budowle sakralne i sepulkralne oraz źródła pisane. Te ostatnie podzielić można na chrześcijańskie i niechrześcijańskie. Znakomitymi materiałami przybliżającymi życie pierwszych wyznawców Chrystusa są księgi Nowego Testamentu, czyli Ewangelie, Dzieje Apostolskie i Listy Apostolskie – dzieła napisane w drugiej połowie I w. n.e. Sam św. Łukasz w pierwszych wersach swej Ewangelii informuje o licznych pismach chrześcijańskich opowiadających o życiu Jezusa: „Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono” (Łk 1, 1–4). Niewątpliwie obraz początków chrześcijaństwa dopełniają świadectwa niechrześcijańskie, opierające się na tym, co usłyszano o Chrystusie lub na obserwacji życia chrześcijan. Znajdujemy w nich kilka informacji o Jezusie oraz o Jego wyznawcach, którzy określani są między innymi jako wspólnota odprawiająca dziwne obrzędy. W dziele jednego z historyków rzymskich żydowskiego pochodzenia, w Dawnych dziejach Izraela Józefa Flawiusza, odnaleźć można zapisy potwierdzające istnienie i działalność Jezusa Chrystusa i Jego wyznawców: „W tym czasie żył mąż mądry o imieniu Jezus. Jego zachowanie było dobre i znany był ze swych cnót. A wielu pośród Żydów i innych narodów stało się jego uczniami. Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, ale jego dawni wyznawcy nie wyrzekli się jego nauki. Opowiedzieli, że trzeciego dnia ukazał się im znów jako żywy; i być może dlatego był Mesjaszem, o którym wiele zdumiewających rzeczy przepowiedzieli prorocy. (...) Jeszcze dzisiaj istnieje społeczność, która od jego imienia otrzymała nazwę chrześcijan (...)”. Inny historyk rzymski – Tacyt, wymienia chrześcijan jako sektę żydowską, prześladowaną na rozkaz Nerona po pożarze Rzymu w 64 r.: „Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez Poncjusza Pilatusa; a przytłumiony na razie zgubny zabobon znowu wybuchnął, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy, dokąd wszystko, co potworne albo sromotne, zewsząd napływa i licznych znajduje zwolenników” (Tacyt, Roczniki XV). Natomiast Swetoniusz, pisarz rzymski, wspomina o wygnaniu ich z Rzymu za czasów cesarza Klaudiusza. Już po tych kilku przykładach wyobrazić sobie można, jak trudne było życie wyznawców religii chrześcijańskiej w pierwszych wiekach naszej ery. Ekspansja chrześcijaństwa do II w., opracowanie własne na podstawie I. Barnes, Świat Biblijny, Warszawa 2008, s. 334–335 14 www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... listopad–grudzień 2015 Dyptyk ukazujący sceny z życia św. Pawła, w trakcie podróży misyjnych – dyskusja z ateńskimi filozofami, ukąszenie przez żmiję, uzdrowienie chorych (za I. Barnes, Świat Biblijny, Warszawa 2008, s. 295) Mimo to następowała ciągła ekspansja i rozwój Kościoła chrześcijańskiego. W II w. n.e. można mówić o istnieniu kilku ośrodków chrześcijaństwa: o pierwszym i fundamentalnym Kościele w Jerozolimie, o wspólnotach istniejących w Rzymie, na wschodnich wybrzeżach Morza Śródziemnego z Antiochią, w Aleksandrii, w Egipcie oraz w Kartaginie w północnej Afryce. Pierwsza wspólnota zrodziła się właśnie w Jerozolimie, skąd nowa wiara dotarła do Damaszku. Pierwszy Kościół skupiał się wokół Piotra, Jakuba Starszego oraz pozostałych apostołów. Odmienne poglądy i nauka głoszona przez chrześcijan napotykały na sprzeciw Żydowskiej Wysokiej Rady, co doprowadziło do bardzo wczesnych prześladowań wyznawców Chrystusa. Już w roku 32 doszło do ukamieniowania św. Szczepana, który otwarcie krytykował tradycyjne zwyczaje żydowskie i wszedł w konflikt z kapłanami żydowskimi. Po jego śmierci członkowie wspólnoty rozproszyli się na północ, docierając do Antiochii. Pod koniec II wieku, na terenie Azji Mniejszej, chrześcijanie stanowili liczną wspólnotę, której członkowie zamieszkiwali liczne miasta i wioski. Członkowie wspólnoty aleksandryjskiej wywodzili się ze społeczności żydowskiej, a założycielem Kościoła miał być na tym terenie św. Marek Ewangelista. Z czasem wspólnota rozrosła się do znaczącego centrum kultury chrześcijańskiej, skąd pochodziło wielu wybitnych biskupów i teologów. Przez dwa stulecia rozrosło się również chrześcijaństwo w Afryce północnej. Wiarę tę wyznawali przedstawiciele wszystkich warstw społecznych. Z pewnością na rozwój, siłę i żywotność Kościoła chrześcijańskiego złożyło się wiele czynników. Jedną z przyczyn była tęsknota człowieka za nowym ładem i porządkiem, jaki przyniosła nowa religia, jaki gwarantowała Ewangelia miłości i sprawiedliwości. Ludzie czerpali z nauki Chrystusa, która umożliwiała im rozwiązywanie swoich własnych problemów egzystencjalnych. Ponadto Ewangelia pozwalała zrozumieć fundamentalne kwestie o istnieniu Boga, nieśmiertelności duszy, celu życia człowieka i jego znaczeniu. Bardzo istotna dla przyjmowania i rozkwitu nowej wiary była niewzruszona postawa chrześcijańskich męczenników, broniących swych poglądów mimo licznych prześladowań. Potrafili oni udowodnić swymi czynami potrzebę wiary, miłości i postępowania zgodnie z nauką Ewangelii. To ich postawa była świadectwem wiary, nieraz najbardziej pożądaną drogą do osiągnięcia zbawienia. Rozpowszechnianiu się chrześcijaństwa poza Palestyną sprzyjał również wprowadzony przez Oktawiana Augusta, Pax Romana – pokój rzymski, który ułatwiał misjonarzom podróżowanie po terenach Imperium oraz dominujące we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego – grecka kultura i język. Jedność językowa umożliwiała dotarcie do mieszkańców tych terenów, objętych właśnie greckimi wpływami kulturowymi. Właściwie to język grecki pozwalał na komunikację między pierwszymi chrześcijanami, a lokalną ludnością Bliskiego Wschodu. Do II wieku, biskupi 15 nr 84 Nie samym chlebem... Rzymu byli greckojęzyczni, także Pismo święte zostało spisane po raz pierwszy w tym języku. Od początku istnienia wspólnot chrześcijańskich pilnowano, by ich członkowie wyrzekali się pogańskich uciech i rozrywek, takich jak pijaństwo, rozpusta, życie w luksusie. Nauczano, by w życiu i relacjach międzyludzkich kierować się słowami Ewangelii. Każdy chrześcijanin musiał dokonać w swym życiu radykalnych zmian. W drugim stuleciu n.e. kandydat do chrztu był bardzo dokładnie egzaminowany, a same przygotowania trwały dwa albo trzy lata. W pierwszym etapie audientes byli pouczani o zasadach życia chrześcijańskiego i ćwiczyli, jak przestrzegać zasad, w kolejnym electi otrzymywali bezpośrednie przygotowanie do chrztu, by na koniec poprzez potrójne zanurzenie stać się pełnoprawnym chrześcijaninem. Sam chrzest poprzedzany był czuwaniem, po nim zaś następował obrzęd nakładania rąk, jako sakrament bierzmowania. Hipolit Rzymski w dziele Tradycja Apostolska z 211 roku zapisał, takie oto Wymagania stawiane ka‑ techumenom: „(...) II, 1. Nowo przybyłych, zgłaszających się na katechizację, należy zaraz prowadzić do nauczycieli, zanim jeszcze lud się zbierze. Nauczyciel zapyta ich o motywy, jakie ich skłoniły do szukania wiary, ci zaś, którzy ich przyprowadzili, złożą oświadczenie o ich zdolności do słuchania nauk. Trzeba też wybadać warunki ich życia: czy żyją w małżeństwie, czy są niewolnikami, czy wolnymi.(...) II, 2. Należy ponadto zbadać, jakie rzemiosło lub zawód uprawiają przyprowadzeni na katechizację. (...) II, 3. Katechumen winien uczęszczać na naukę trzy lata. Jeśli jednak uczył się pilnie i z zamiłowaniem, o długości jego katechumenatu ma decydować raczej jego prowadzenie się niż Adwent czas.(...) Jeśli któryś z katechumenów został uwięziony za wiarę, nie należy go pozostawić w niepewności co do wartości wyznania; mimo bowiem, że nie otrzymał jeszcze odpuszczenia grzechów, już samo prześladowanie i skazanie na śmierć przyniesie mu usprawiedliwienie jako ochrzczonemu własną krwią”. Na koniec dodać należy, iż w początkowym okresie, modlitwy i nabożeństwa odbywały się w prywatnych domach bogatszych przedstawicieli gmin chrześcijańskich. Od II w. celom tym służyły również podziemne cmentarze, gdzie ludność mogła gromadzić się i modlić w okresie prześladowań. Jednym ze spektakularnych odkryć archeologicznych było odkopanie w Dura Europos nad środkowym Eufratem chrześcijańskiej budowli kultowej, prywatnego domu‑kościoła datowanego na pierwszą połowę III w. We wnętrzu jego babtysterium odsłonięto sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Podobne domy znajdowały się również na innych terenach zamieszkiwanych przez gminy chrześcijańskie, jednak nie zawsze udaje się rozpoznać ich przeznaczenia ze względu na brak materialnych dowodów na odprawianie modlitw i celebrację Eucharystii. Zazwyczaj pomieszczenia służące do owych celów nie różniły się od pozostałych izb, a także od izb domów pogańskich. Chrześcijanie nie posiadali również ołtarza, który miałby być przeznaczony do odprawiania mszy. Taki stan rzeczy wiązał się zapewne z wiary w słowa zawarte w Dziejach Apostolskich: „Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką” (Dz 17, 24) oraz słowa św. Pawła, który pisał, iż to ludzie wybrani (ecclesia), a więc społeczność gminy jest ziemską świątynią Boga. Społeczność ta, w której zamieszkał Duch Boży, była ziemskim urzeczywistnieniem Sanktuarium niebiańskiego, a nie miejscem, w którym się gromadziła. Bez wątpienia Kościół chrześcijański, głoszący miłość i równość kształtował się w cierpieniu, w świecie przemocy, pogardy i zła. Potrafił powstać i rozwinąć się dzięki działalności garstki ludzi, których orężem było słowo i wiara. I to wystarczyło, by zwyciężyć i trwać. Dominika Mazur Dom‑kościół w Dura Europos nad Eufratem, lata 232–257, przekrój (za: F.W. Deichmann, Archeologia chrześcijańska, Warszawa 1994, il. 12) i rzut poziomy (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dura_Europos#/media/File:Church_dura.jpg) 16 www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... listopad–grudzień 2015 INDIAŃSKI RZEŹBIARZ Z KRÓLEWSKIEGO RODU INKÓW KANDYDATEM NA OŁTARZE 12 grudnia obchodzimy święto Matki Boskiej z Guadalupe, która miała objawić się Aztekowi św. Juanowi Diego Cuauhtlatoatzinowi na wzgórzu Tepeyac, obecnie w granicach miasta Meksyk. Jak głoszą przekazy, w ostatnim dniu objawień, 12 grudnia 1531 roku dojść miało do powstania obrazu Matki Bożej z Guadalupe. Jest to najstarsze objawienie maryjne oficjalnie uznane przez Kościół katolicki. Postać św. Juana Diego, kanonizowanego 31 lipca 2002 roku przez papieża Jana Pawła II (liturgiczne wspomnienie tego świętego obchodzimy 9 grudnia), a przede wszystkim wizerunek Guadalupanej, wywarły zasadniczą rolę w ewangelizacji ludów centralnej Ameryki. O wiele mniej znaną postacią jest inny Indianin, Francisco Tito Yupanqui (1550–1616), katolicki artysta rzeźbiarz, wywodzący się królewskiego rodu Inków, twórca najbardziej znanego wizerunku Matki Bożej w Boliwii, znajdującego się w narodowym sanktuarium w Copacabana nad jeziorem Titicaca. Podobnie jak wizerunek Matki Bożej z Guadalupe, odegrał on główną rolę w procesie ewangelizacji indiańskich plemion Andyjskiego Płaskowyża. Francisco Tito Yupanqui urodził się w Khota Kawana (obecnie jeden z najbardziej znanych punktów widokowych na najwyżej położone żeglugowe jezioro świata) jako syn Toli i Francisco, chrześcijańskich rodziców należących do rodu władców plemienia Inków. Był to początek ewangelizacji plemion andyjskich i wielu Indian pieczołowicie strzegło swoich pierwotnych kultów pogańskich. Region nad jeziorem Titicaca stanowił centrum andyjskiego życia religijnego i dlatego wiele zakonów prowadziło na tych terenach ożywioną działalność ewangelizacyjną. Na miejscu dawnych kultów ku czci Matki Ziemi (Pachamama) powstała wówczas świątynia katolicka (obecne sanktuarium Matki Bożej w Copacabana) obsługiwane pierwotnie przez dominikanów (od 1539 do 1574), następnie w krótkim okresie przez kler diecezjalny, od 1589 przez augustianów, a od 1894 roku do dnia dzisiejszego przez franciszkanów. Będąc osobą wywodzącą się z rodu szlacheckiego (Hiszpanie nadali tytuł szlachecki członkom królewskiej rodziny Inków) młody Yupanqui pobierał nauki w szkole prowadzonej przez dominikanów. Wzrastał duchowo podziwiając dzieła sztuki sakralnej sprowadzane z Europy i stanowiące wystrój kościoła. Według legendy pewnej nocy ukazała mu się przepiękna pani z dzieckiem na ręku. Objawienie to stało się punktem zwrotnym w życiu Francisco; odkrył on swoje powołanie pragnąc dla potomnych utrwalić wizerunek Pani, której oblicze dane mu było oglądać. Wykonał figurę z gliny, którą proboszcz Antonio de Almeida umieścił w ołtarzu bocznym świątyni obok wspaniałych figur sprowadzonych z Europy. Jednak nowy proboszcz, Antonio Montoro, kazał usunąć figurę jako zbyt prymitywną i szpecącą wystrój świątyni. Zawstydzony Yupanqui postanowił uczynić wszystko, aby w przyszłości figura przez niego wykonana, nie tylko była godną, aby być w kościele, ale co więcej, aby mogła znaleźć się w centralnym miejscu ołtarza. Postanowił udać się do najbogatszego miasta ówczesnej Ameryki, Potosi, aby tam zdobyć konieczne wykształcenie i móc rozwinąć artystyczny talent. Za wstawiennictwem krewnych został przyjęty do pracowni rzeźbiarskiej, gdzie uczył się pod okiem mistrza Diego Ortiza. Francisco dość dokładnie opisuje czas zdobywania wiedzy w swojej autobiografii napisanej w języku hiszpańskim z licznymi naleciałościami języka aymara. Bazując na tej autobiografii ówczesni kronikarze piszą, m.in.: „zjednoczenie kunsztu indiańskiego i europejskiego nastąpiło na drodze bólu i poświęcenia, było konsekwencją wysiłku, a nie jakiegoś spontanicznego wylania. Indianinowi udało się osiągnąć mistrzostwo poprzez siłę samozaparcia, ogrom pracy i wyrzeczenia” (Guillermo Francovich). „Jego pierwsze prace spotykały się z licznymi szyderstwami, były wyśmiewane i musiał znosić liczne kpiny. Cierpiał, wylewał zły, lecz nie poddawał się” (Antonio de la Calancha). Yupanqui stał się artystą dzięki sile wiary. Trwał w modlitwie i zamawiał intencje Mszy świętej prosząc Boga i Matkę Najświętszą, aby obdarzyła go potrzebnym talentem i mógł stworzyć godny Jej wizerunek. Uczynienie Go jednak w materiale właściwym dla andyjskich Indian, czyli w maguey (rodzaj agawy) było o wiele trudniejsze niż rzeźba w drewnie. Materiał ten wymagał starannej obróbki, pokrycia płótnem i gipsem. Francisco wielokrotnie ponawiał próby. W końcu udało mu się stworzyć figurę, która spotkała się z aprobatą mistrza Ortiza, który poradził mu, aby pokazał ją arcybiskupowi La Platy (Sucre) i uzy- 17 nr 84 Nie samym chlebem... skał aprobatę na umieszczenie tego wizerunku w świątyni. Biskup jednak zdecydowanie sprzeciwił się intronizacji figury; co więcej zakazał Yupanqui rzeźbienia kolejnych wizerunków, stwierdzając, że tubylcy nie są osobami zdolnymi do tworzenia dzieł sztuki. Według przekazu samego Yupanqui, słowa biskupa spowodowały, że prawie stracił przytomność, jednakże pełen pokory podziękował biskupowi, jako temu który reprezentuje autorytet Kościoła. Wytrwał w przeciwnościach i nadal kontynuował pracę, ponawiając próby celem oddania w rzeźbie piękna Matki Najświętszej. Wysiłki te doprowadziły do tego, że kolejna figura spotkała się z aprobatą biskupa. Yupanqui, pragnąc jeszcze ją dopracować, udał się w podróż i w La Paz zatrudnił się u artysty malarza o nazwisku Vargas, który pracował nad ozłacaniem głównego ołtarza kościoła św. Franciszka. Korzystając z pomocy udało mu się nadać ostateczny kształt, pomalować i pokryć złotem figurę Matki Bożej. Z ukończoną figurą indiański rzeźbiarz wrócił do swej rodzinnej osady. Wizerunek spotkał się z bardzo przychylnym przyjęciem i miał wpływ na pojednanie dwóch zwaśnionych rodów. Został on uroczyście wprowadzony w procesji do świątyni. 2 lutego 1583 roku, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miała miejsce uroczystość intronizacji wizerunku, który został umieszczony w ołtarzu centralnym, stając się w krótkim czasie obiektem szczególnej czci, a kościół największym ośrodkiem pielgrzymkowym Płaskowyżu Andyjskiego. Liczne cuda i łaski uzyskiwane przed tym wizerunkiem rozsławiły miejsce i przyczyniły się do ewangelizacji ludów regionu. Hiszpański poeta Pedro Calderón de la Barca poświęcił temu wizerunkowi utwór La Aurora en Copacaba‑ na, który stał się bardzo popularny. Francisco Tito Yupanqui zmarł w 1616 roku. 1 sierpnia 1925 roku, w stulecie niepodległości Boliwii, wizerunek Matki Bożej z Copacabana, został uroczyście koronowany. Matka Najświętsza, czczona w tym wizerunku została ponadto ogłoszona Królową Boliwii. Koronacji w imieniu papieża dokonali arcybiskup La Paz Augusto Sieffert i nuncjusz apostolski Gaetano Cicognani. W akcie tym uczestniczył Prezydent Republiki Bautista Saavedra. Łaski, jakie zaczęły być wiązane z wizerunkiem ślicznej Pani z nad brzegów jeziora, sprawiły, że pojawiły się liczne kopie wizerunku, które obecnie znajdują się w wielu miejscach Ameryki. Sam Tito Yupanqui uczynił podobny wizerunek, który obecnie znajduje się w miejscowości Cocharas w Peru. Kolejny wizerunek został przekazany ludowi Pucarani (niestety zaginął) oraz mieszkańcom Tucumán w północnej Argentynie. Najbardziej znaną kopią wizerunku znad jeziora Titicaca jest wizerunek Matki Bożej z plaż Copacabany w Brazylii. Znalazł się on tam za przyczyną hiszpańskiego kupca, który wracał do ojczyzny płynąc wzdłuż wybrzeży Argentyny i Brazyli. Statek zatonął przy brzegach Brazylii i kupiec obiecał Matce Najświętszej, której wizerunek przewoził, że wybuduje ku Jej czci kościół, jeżeli tylko uda mu się dopłynąć do brzegu i ocalić życie. Plaża, gdzie został wybudowany kościół (obecnie już nieistniejący) w pobliżu Rio de Janeiro nosi nazwę plaży Copacabana i to ona stanowiła miejsce spotkania młodzieży w czasie Światowych Dni Młodzieży w Brazylii w 2013 r. Sanktuarium maryjne w Copacabana znajdujące się na brzegach jeziora Titicaca corocznie odwiedzane jest przez tysiące pielgrzymów, którzy jednak często nie wiedzą, że cudowny wizerunek, któremu oddają cześć, jest autorstwa indiańskiego rzeźbiarza Tito Yupanqui. Artysta ten może 18 Adwent stać się pierwszym świętym boliwijskim. Postać mało znana, jednakże według tego, co przekazują historyczne źródła, Francisco prowadził życie naznaczone praktyką cnót w stopniu heroicznym. Był człowiekiem artystycznego talentu zrodzonego z żywej wiary. Znosząc wiele prób i drwin z powodu swego indiańskiego pochodzenia wykonał cudowny wizerunek Matki Bożej, ukoronowanej na Królową Boliwii. Proces kanonizacyjny Sługi Bożego Francisco Tito Yupanqui rozpoczął się w 2007 r. z inicjatywy ówczesnego ordynariusza diecezji El Alto, biskupa Jezusa Suares. Obecnie zbliża się ku końcowi etap diecezjalny procesu. Jeden z członków komisji historycznej, jezuita Miguel Manzanera, w tych słowach wyraził się o tym kandydacie na ołtarze: „Francisco Tito Yupanqui należy uznać za prekursora inkulturacji poprzez sztukę, nośnika religijnego przekazu, który jest podstawowy w katechezie ludów indiańskich. Świętość Yupanqui dostrzec można poprzez wytrwałość, z jaką dążył do uczynienia godnego wizerunku Matki Bożej, przezwyciężając nie tylko brak wykształcenia artystycznego, ale także kpiny ze strony najbliższych oraz tych, którzy posiadali wówczas jakąkolwiek władzę. Historia jego życia ukazuje, że już w pierwszych latach konkwisty istnieli na tych terenach święci, co więcej wywodzący się z miejscowego ludu”. Kasper Kaproń OFM Modlitwa z prośbą o otrzymanie łask za wstawiennictwem Sługi Bożego Francisco Tito Yupanqui Wszechmogący, wieczny Boże, w swojej wielkiej łaskawości wlałeś w czciciela Matki Twego Syna, Franciszka Tito Yupanqui, pragnienie uczynienia Jej wizerunku i intronizacji tej figury w Copacabana, dzięki czemu liczne narody Kontynentu Amerykańskiego zaczęły oddawać cześć Bogarodzicielce Maryi. Prosimy Cię, abyś odarzył chwałą Świętych Twego Sługę Franciszka Tito Yupanqui, a nam udzielił przez jego wstawiennictwo łaski, o którą pokornie Cię prosimy. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. O łaskach otrzymanych przez wstawiennictwo Sługi Bożego Franciszka Tito Yupanqui prosimy informować wicepostulatora: Santuario Mariano de Copacabana Casilla Postal 2011, La Paz – Boliwia www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... listopad–grudzień 2015 DUCHOWOŚĆ FRANCISZKAŃSKIEGO ZAKONU ŚWIECKICH Trzy lata po pierwszym Kongresie, około 100 świec‑ kich franciszkanów i członków Młodzieży Franciszkańskiej (MF), wraz z ich asystentami duchowymi, pochodzącymi z 22 krajów europejskich, zebrało się na II Europejskim Kon‑ gresie Franciszkańskiego Zakonu Świeckich (OFS) i MF, któ‑ ry odbył się w Mostarze (Bośnia i Hercegowina), w dniach od 17 do 23 sierpnia 2015 r. Pełni wdzięczności Bogu za ten niezapomniany czas, za‑ nosimy tę wiadomość, mając nadzieję, że to pomoże pełniej przeżyć swoje powołanie i rozwój twórczych projektów, aby stwierdzić, że Franciszkański Zakon Świeckich i Młodzież Franciszkańska są w stanie coraz bardziej stawać się świat‑ łem w Kościele i w świecie. Przesłanie do Europejskiego Kongresu Franciszkańskiego Zakonu Świeckich i Młodzieży Franciszkańskiej Temat przewodni Kongresu Franciszkańskiego Zakonu Świeckich i Młodzieży Franciszkańskiej „Żyjcie życiem godnym powołania, którym zostaliście wezwani!” (Ef 4, 1) – wzywa nas w samym środku naszego dziękczynienia podczas Roku Życia Konsekrowanego. W ciągu 2015 roku, cały Kościół rozważa swoje bogactwo, udzielone przez Boga za pośrednictwem wielkich założycieli zgromadzeń zakonnych, jak św. Franciszek z Asyżu i poprzez jego zakon. Wasza obecność tutaj jest więc cenna, ponieważ stanowi świadectwo, że franciszkański sposób życia nie jest tylko wąską ścieżką dla powołanych do życia zakonnego, ale także dla tych, którzy chcą podążać drogą duchowości świętego Franciszka w świecie, duchowością charakteryzującą się modlitwą i braterską miłością. Jak Biedaczyna, jego zwolennicy nadal wyrażają swoją miłość do Boga i ludzi, i rozpoznają powołanie Ducha Świętego w ich życiu. Dlatego zachęcam was w tych dniach, aby studiować i pogłębiać swoją świadomość tego, jak Franciszek z Asyżu doświadczył wiary, miłości i modlitwy, i identyfikować się z nim i jego duchowością. W ten sposób będziecie w stanie rozpoznać to, co ma być osiągnięte przez proste naśladowanie go, i to, co ma być ponownie rozważane. To jest sposób, w jaki będziecie zdolni odpowiedzieć na wezwanie apostoła: „Żyjcie życiem godnym powołania, którym zostaliście wezwani!” (Ef 4, 1). Środowisko historyczne i geograficzne, w którym odbywa się Wasz kongres, zwraca naszą uwagę na moment w historii Zakonu, który może być również rozumiany jako znak czasów. Przypomnijmy jedną z dobrze znanych opowieści z życia św. Franciszka. Kiedy przechodząc obok zamku bogacza, zachęcał swojego towarzysza do wejścia do zamku, aby Ewangelia była głoszona także w tym miejscu. Jak wiemy, owocem tej wizyty była Góra La Verna, która stała się miejscem łaski Bożej dla św. Franciszka i dla wielu jego zwolenników. Dla św. Franciszka, nawet bogactwo nie było przeszkodą, która zwalniałaby go z odpowiedzialności niesienia miłości Boga do każdego stworzenia. Jeśli spojrzymy na historię Zakonu, widzimy, że moc może formować codzienne życie i społeczeństwo w całości. Przez głoszenie Ewangelii, przez czynienie widocznymi radości i smutku tych, którzy są w różnych sytuacjach życiowych, Franciszek był w stanie łączyć biednych i bogatych, czynił przyjaciół z wrogów, aby przynieść pokój i zgodę między różnymi kulturami oraz formował ludzi, którzy chcą przekraczać granice swoich możliwości w codziennym życiu. Dzisiaj, za pomocą środków komunikacji, mieszkańcy różnych kontynentów mogą ze sobą łączyć się błyskawicznie. Jednak, niestety, nadal istnieją i rosną granice między Bogiem i człowiekiem, oraz między osobami, które żyją ze sobą na co dzień. Te granice mogą być zniszczone tylko przez Ewangelię, zgodnie z tym, jak jesteśmy przekonani w naszej wierze. To jest miejsce, gdzie Wasze powołanie lokuje się dzisiaj! Ta praca może być uruchamiana w waszym wnętrzu i być świadczona, gdy jako członkowie Młodzieży Franciszkańskiej, jesteście na tyle odważni, aby myśleć o tym, będąc powołanymi przez Boga zarówno do kapłaństwa, jak do życia zakonnego lub do życia rodzinnego. Żywe są chwile, gdy wspieracie się nawzajem w swoich wspólnotach, w podejmowaniu radykalnych decyzji, nawet jeśli te przychodzą z jakimiś stratami, ponoszonymi w imię Chrystusa. Te chwile są żywe, gdy niesiecie inspiracje, osobiste świadectwa i wzajemny zapał do pełnego naśladowania Chrystusa w codziennym życiu, zamiast otwierania drzwi oportunizmowi. Nawet dzisiaj, radykalne podejście św. Franciszka z Asyżu, i radość życia Młodzieży Franciszkańskiej oraz Wasze wspólnoty, mogłyby stworzyć nowy świat, przynieść owoce nawrócenia i nowe powołania do kapłaństwa, życia zakonnego i życia rodzinnego! Podobnie, możemy zastanowić się nad Franciszkańskim Zakonem Świeckich i jego członkami, których życie ma pokazać, jak szanują Kościół i Eucharystię, w jaki sposób angażują się w różne formy pobożności eucharystycznej, jak cenią służbę kapłanów, i jak ich zdaniem Ewangelia może zmienić kontekst życia, nawet jeśli czasem wywołuje to wrogość, zwłaszcza przy odwiedzaniu biednych i dzieleniu się swoim doświadczeniem z innymi. Należy unikać pokusy, aby jawić się jako „quasi‑zakonni”; zamiast być dobrymi świeckimi, świętymi osobami świeckimi, które mogą żyć i przekazywać światu radykalizm niezbędny do życia religijnego zgodnie z Chrystusem, w świecie, a nie z tego świata. „Żyjcie życiem godnym powołania, którym zostaliście wezwani!” (Ef 4, 1). Proszę was, aby zachować ubogacanie Kościołów lokalnych Europy, idąc dalej po drodze tego wielkiego człowieka, który urodził się na tym kontynencie i usiłował go odnowić, który doświadczył Boga i który kochał bliźniego swego. Wiele obszarów, nawet najbardziej świeckich z naszego codziennego życia, posiada ślad wpływu pomysłów, praktycznych inicjatyw i wynalazków poprzednich pokoleń franciszkanów, i opiera się na wierze oraz na ich bezpośredniej bliskości realiów życia wokół nich – na przykład apteki czy lombardy franciszkańskie [pierwszy lombard w Europie został otworzony przez franciszkanów w Perugii w 1462 roku, dla udzielania biednym pożyczek w formie uregulowanej, celem unikana lichwiarstwa – dopisek tłumacza]. Postępujcie zgodnie z Waszą wiarą, z kreatywnością, która może tworzyć, przekształcać i przenikać rzeczywistość codziennego życia w Europie! Budapeszt, 7 sierpnia 2015 r. + Kard. Péter Erdő UWAGA! Spotkania Wspólnoty Franciszkańskiego Zakonu Świeckich w naszej parafii, odbywają się w każdą drugą niedzielę miesiąca o godz. 1600. Jeśli chcesz dołączyć do nas – serdecznie zapraszamy! 19 nr 84 Nie samym chlebem... DWADZIEŚCIA LAT TEMU Stowarzyszenie Miłośników Bronowic Wielkich powstało dwadzieścia lat temu w nietypowych okolicznościach. Jako radna tego rejonu interesowałam się planami rozbudowy Bronowic Wielkich i okazało się, że „Plac Omłotowy” ma chętnych do jego zabudowy, a przetarg na jego sprzedaż jest tuż, tuż... Zebraliśmy więc grupę znaczących ludzi z Bronowic i po rozmowie z prezydentem Krakowa, panem Józefem Lassotą, wywnioskowaliśmy, że jedynie zarejestrowanie Stowarzyszenia upoważni nas do starań o dzierżawę tego placu na rzecz społeczności bronowickiej. W czerwcu 1995 roku zostało zarejestrowane w Sądzie Rejonowym Stowarzyszenie Miłośników Bronowic Wielkich, którego celem było m.in. zintegrowanie społeczności lokalnej, poprawa warunków życia, ze szczególnym uwzględnieniem ochrony środowiska oraz pomoc w wychowaniu młodzieży przez pracę, zabawę i sport we współpracy ze Szkołą Podstawową, klubem sportowym „Bronowicki” i parafią. Priorytetem było wstrzymanie sprzedaży „Placu Omłotowego”. Aby uchronić ten jedyny zielony teren przed zabudową, by mógł nadal służyć wszystkim mieszkańcom, trzeba było wielu starań. Dzięki podjętym działaniom grupy ludzi zrzeszonych w Stowarzyszeniu, Gmina Miejska Kraków przychyliła się do dwuletnich starań i przekazała plac wraz z budynkiem gospodarczym w użytkowanie na 10 lat Stowarzyszeniu Miłośników Bronowic Wielkich. Po dziesięciu latach, na skutek starań ówczesnej prezes Stowarzyszenia Marii Filipowskiej, dzierżawa dla Stowarzyszenia została przedłużona na czas nieokreślony. Udało się więc wstrzymać sprzedaż placu! Grupą inicjatywnych ludzi bardzo zaangażowanych w początkowe prace byli m.in. Małgorzata Szymczyk, Zofia Jaworska, Michalina Kula, Janina Baczyńska, Marianna Ziarko, ojciec Jacek Koman, dr Józef Jarosz, Józefa Pietrzyk, Zbigniew Ziarko, Józef Gałązka, Grażyna Palka, Regina Kotarba, Maria Filipowska, Łukasz Cepuch, Urszula Patena, Józef Adamski i śp. Jacek Łabuda. Bardzo dużą pomoc w pierwszych działaniach okazał nam ówczesny proboszcz naszej parafii ojciec Jacek Koman. Udostępnił młodym salkę w podziemiu kościoła na próby „Jasełek”, wypożyczał nagłośnienie na festyny, po prostu był jednym z nas, za co do dzisiaj jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Wiele wysiłku i czasu zajęły nam prace remontowe terenu placu. Wykonaliśmy przy udziale Rady Dzielnicy IV ogrodzenie placu, wyremontowaliśmy szopę, w której wcześniej młócono plony rolników (stąd nazwa plac omłotowy), doprowadziliśmy prąd. Gmina Kraków wspólnie z Dzielnicą IV wspierały nas finansowo i merytorycznie. Kolejno zostało wykonane boisko do koszykówki i miniboisko do piłki nożnej, wybudowana została estrada, na której co roku odbywają się festyny. Ludzie w Stowarzyszeniu pokazali, jak wiele można osiągnąć pracując wspólnie. Stowarzyszenie nie prowadzi działalności gospodarczej, a wszystko jest dziełem bezinteresownych starań i trudu tych, którzy chcą zmienić coś na lepsze w swoim otoczeniu. Stowarzyszenie nie ma dochodów, a jedynym jego majątkiem są ludzie i ich ręce do pracy. Należy też przypomnieć, że w pierwszej kadencji nawiązaliśmy ścisłą współpracę z klubem sportowym „Bronowicki”, którego prezesem był pan Marian Ćwiertniak. Jako radna załatwiłam dofinansowanie z Gminy Kraków na remont bardzo zniszczonego budynku klubu sportowego „Bronowicki”. Wspólnie z Marianem Ćwiertniakiem, Cześkiem Bartosikiem i Małgosią Szymczyk dopilnowywaliśmy prac remontowych tego budynku. W zamian za pomoc Stowarzyszenia w remoncie, podpisaliśmy z Klubem Sportowym umowę na 10 lat bezpłatnego użyczenia dużej sali na potrzeby Stowarzyszenia. W ten sposób mieliśmy na 10 lat swoje lokum. 20 W klubie, którego salę nazwaliśmy „Bronowicką Chatą”, organizowaliśmy Jasełka, wieczory kolęd, potańcówki dla młodzieży, przez pewien czas odbywały się zajęcia fitness dla pań. Organizowaliśmy tutaj liczne spotkania okolicznościowe. Niektórzy może jeszcze pamiętają przepięknie zorganizowany Dzień Seniora, gdzie wspomnieniom nie było końca. Ludzie do wystroju sali przynieśli dawniej używany sprzęt domowy, maślnice, żarna, kołowrotki, stroje bronowickie, chusty, gorsety, korale, zapaski, a także slajdy ze zdjęciami placu omłotowego, na którym widoczne były jeszcze nie zasypane stawy. Było to duże przeżycie dla tych starszych, często zapomnianych ludzi. To specjalnie dla nich zorganizowany był ten dzień. Na naszych spotkaniach często gościli zapraszani przedstawiciele z Magistratu, dyrektorzy różnych Wydziałów Gminy, radni Miasta i Dzielnicy. Z naszymi gośćmi dyskutowaliśmy o potrzebach i sprawach do załatwienia dla Bronowic. Były to okazje, aby przybliżyć problemy związane z osiedlem, a także okazja, by udowodnić, że warto pomagać tym, którzy sami chcą sobie pomóc. Jednym z najważniejszych problemów była sprawa budowy wodociągu i kanalizacji w Bronowicach Wielkich. Sprawa ta od wielu lat nie była możliwa do załatwienia. Tłumaczono nam w Magistracie, że Bronowice Wielkie to najbardziej depresyjny teren w Krakowie i raczej niemożliwy do zrealizowania jest nasz plan. Bronowice były terenem pozbawionym sieci miejskiej w zakresie doprowadzenia wody i odprowadzenia ścieków, a gospodarstwa domowe posiadały studnie z niezdatną do spożywania wodą nawet po przegotowaniu. Ścieki odprowadzane były do przydomowych szamb, najczęściej nieszczelnych, skutecznie zanieczyszczających środowisko. Wobec niewielkich możliwości inwestycyjnych Gminy Kraków, Bronowice do zmiany sytuacji miały przed sobą perspektywę dziesiątek lat. W ramach programu inwestycyjnego miasta, noszącego nazwę Lokalnych Inicjatyw Inwestycyjnych (lokalne inwestycje realizowane przy współudziale gminy), w Bronowicach zawiązał się komitet do którego przystąpiła zdecydowana większość mieszkańców. Tak więc społeczność lokalna zjednoczyła się mając na względzie wspólny cel. Za własne pieniądze komitet zlecił wykonanie projektu budowy kanalizacji i wodociągów dla Bronowic. Wówczas była to karta przetargowa do rozmów z Gminą Kraków. I udało się. Dużą pomoc w realizacji tej sprawy okazał nam były wiceprezydent Krzysztof Adamczyk, ówcześni radni miasta Krakowa Andrzej Ciepiela i Barbara Mirek‑Mikuła. Pamiętamy festyn bronowicki, na którym prezydent wręczył nam prawomocną decyzję na budowę kanalizacji i wodociągu dla Bronowic Wielkich. Być może niektórzy powiedzą, że prace trwają zbyt długo. Obecnie zakończono prace na ul. Sosnowieckiej i częściowo Okrężnej. Wiele spraw nie zależy od komitetu bronowickiego, a realizacja budowy w dalszym ciągu jest etapowana. W ciągu 20 lat działalności Stowarzyszenie zorganizowało wiele pięknych pikników i festynów. Mogliśmy zawsze liczyć na pomoc szkoły i Klubu Sportowego „Bronowicki”. Młodzież ze szkoły i dzieci z przedszkola często miały przygotowane specjalne programy artystyczne na wspólne świętowanie. Szczególnie wzruszające były „maluszki”, które wczuwały się w role jak prawdziwi aktorzy. Chłopcy z klubu sportowego przed festynem mają rozgrywki sportowe. Panie ze stowarzyszenia pieką ciasta, przygotowują poczęstunek, a to wszystko daje nam ogromną satysfakcję. Adwent www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... Wyjątkowo uroczysty charakter miał festyn w 2010 r. Prezydent Miasta Krakowa Jacek Majchrowski, za społeczną działalność na rzecz środowiska lokalnego, wręczył odznaczenia „Honoris Gratia”. To wyjątkowe wyróżnienie za całokształt pracy otrzymali: Zofia Jaworska, Małgorzata Szymczyk, Maria Filipowska, Marianna Ziarko, Tadeusz Zdziarski, Urszula Patena, Regina Kotarba, Grażyna Palka, Roman Dziedzic, Kazimierz Trzaska. Na festynie tym obecny był też Wojewoda Małopolski Stanisław Kracik, który wraz z ówczesną wiceprzewodniczącą Rady Miasta Krakowa panią Martą Pateną wręczył również wyróżnienia za wkład pracy na rzecz społeczności lokalnej. Otrzymali je: Michalina Kula, Ewa Chudzik, Józefa Pietrzyk, o. Jacek Koman, Józef Jarosz, Józef Stachnik, Zbigniew Ziarko, Łukasz Cepuch, Robert Konik, Marian Ćwiertniak. W Bronowicach Wielkich na różnych okolicznościowych spotkaniach naszymi gośćmi byli wszyscy urzędujący prezydenci Miasta Krakowa, radni Miasta i Rady Dzielnicy IV. Zawsze mogliśmy liczyć na pomoc w trudnych sprawach m.in. Teodozji Maliszewskiej i Marty Pateny, którym dziś z serca bardzo dziękujemy. Wspominając minione 20 lat, nie sposób szczególnie wyróżnić zaangażowania pani Małgorzaty Szymczyk. Wszystkie najtrudniejsze sprawy w początkowym okresie przez pierwsze 10 lat rozwiązywałyśmy wspólnie z Małgosią, która wspierała nas także w Radzie Dzielnicy IV podczas swojej kadencji. Mamy obecnie bardzo aktywnego radnego Tomka Regulskiego, który jest także prezesem Stowarzyszenia. Pilnuje naszych bronowickich spraw w Radzie Dzielnicy IV, a także inspiruje działalność Stowarzyszenia. Według jego relacji, jeszcze w bieżącym roku ma być postawione ogrodzenie na placu zabaw przy ul. Nawojowskiej, a także zrobione nowe ogrodzenie placu omłotowego. Wiele z zamierzeń Stowarzyszenia realizuje się. Mamy swoją małą ojczyznę i nie narzekamy. Staramy się wspólnie listopad–grudzień 2015 coś robić. Aby odnieść sukces, potrzebny jest upór, ogromna motywacja, czasem poświęcenie, zużycie sił i umiejętność podejmowania ryzyka, trwające często lata. Bardzo dużo zmieniło się w minionym czasie, a my staliśmy się także starsi, ostrożniejsi... Serce jednak pozostało to samo. Dobrze, że są ludzie którym zależy i są gotowi pomagać sobie wzajemnie, aby żyło się nam lepiej i wygodniej, żeby serdeczność i uśmiech były codziennością. Przesłanie dla młodych, przed którymi przyszłość – nie czekajcie – bierzcie sprawy w swoje ręce, praca społeczna nie hańbi, lecz dodaje sił, stwarza także barierę przed agresją bezimienności, jaką niesie aglomeracja wielkiego miasta, gdzie sąsiad często nie zna sąsiada, a byt jednostki staje się produktem. Z biegiem lat, niepostrzeżenie miasto „przybliżyło” się na tyle, by Bronowice stały się jego znaczącą częścią. Zmieniły się codzienne realia, a w konsekwencji charakter osiedla. Po prostu nastąpiły zmiany ułatwiające życie. Jednak ciągle jest to miejsce peryferyjne, skazane na braki finansowe, ale także miejsce dające szanse, by uczynić życie lepszym. Można by wymienić jeszcze wiele spraw czekających na realizację i wiele inicjatyw, które zainspirowaliśmy. Cieszymy się z tego, co udało się nam już osiągnąć, czekamy na młodzież, która przejmie tę piękną inicjatywę i będzie ją z zapałem kontynuować. Nie wiem, czy nie pominęłam kogoś, czy należycie uhonorowałam wszystkich pracujących na rzecz Stowarzyszenia Miłośników Bronowic Wielkich? Czy oczekiwania wszystkich zostały spełnione? Pewnie nie. Dużo jeszcze można zrobić dla siebie i innych. Dołączcie do nas! Zapraszamy. Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy nam sprzyjają Zofia Jaworska prezes honorowy Stowarzyszenia KANCELARIARADCYPRAWNEGO EwaGawin ul.Gó rna5A/6,30-094Krakó w tel.502660435 e-mail:[email protected] NIP9441990864 21 nr 84 Nie samym chlebem... Adwent KSIĘDZA JANA KACZKOWSKIEGO „ŻYCIE NA PEŁNEJ PETARDZIE” Od kilkunastu miesięcy autentyczne zainteresowanie wzbudza osoba, działalność i obecność w mediach księdza Jana Kaczkowskiego. Ten młody kapłan urodzony w 1977 roku, wstąpił do Seminarium Duchownego w Gdańsku zdawałoby się wbrew okolicznościom, które po ludzku rozumując, w żaden sposób nie sprzyjały wyborowi kapłaństwa. Pochodzi z rodziny niewierzącej, na religię chodził przez krótki czas, wraz z kolegami z liceum z zapałem oddawał się młodzieńczym rozrywkom, które z poczciwością miały niewiele wspólnego. Urodził się jako wcześniak z wieloma chorobami i dysfunkcjami zdrowotnymi, ale był otoczony miłością i troską rodziny, zwłaszcza matki walczącej o poprawę zdrowia i jakości życia syna. O dotychczasowych doświadczeniach Jana Kaczkowskiego dowiadujemy się z książki opartej na wielogodzinnej rozmowie Piotra Żyłki prowadzonej na przełomie 2014 i 2015 roku. W udzielanym wywiadzie ks. Kaczkowski odnosi się do takich zagadnień jak: dom rodzinny, edukacja, powołanie, seminarium, kapłaństwo, hospicjum, bioetyka, autorytety, Kościół, sumienie, choroba, Ewangelia. Odpowiedzi, jakich udziela są błyskotliwe, mądre, często dowcipne, czasem ironiczne. Babci Wincentynie mieszkającej w Krakowie zawdzięcza pierwsze kontakty z kościołami i udział w nabożeństwach oraz doświadczenie niezwykłej magii kościołów. Wiele lat później przy konfesjonale w Toruniu, usłyszał pytanie, czy nie myśli o kapłaństwie. Zdziwił się słysząc je, gdyż podszedł do konfesjonału nieprzygotowany do spowiedzi, jeszcze nie całkiem trzeźwy po libacji, którą wraz z kolegami z liceum parę godzin wcześniej zorganizowali podczas wycieczki szkolnej. Wychodząc na ranny spacer nie planował pójścia do kościoła, a tymczasem niemal bezwiednie tam wstąpił. Pytanie nieznajomego księdza powracało do Jana i jak już wiemy, zaowocowało decyzją o wstąpieniu do seminarium duchownego. Do obowiązków kapłana podszedł z dużą odpowiedzialnością i zaangażowaniem. Złożył też Bogu osobisty ślub, cytowany w wywiadzie Życie na pełnej petardzie, który przytoczę: „Panie Boże, nie mam Ci wiele do ofiarowania, ja Tobie ofiaruję mój prywatny czas jako ofiarę oddania się w całości. To mój ślub dla Ciebie” (tamże, s. 46–47). Dalej mówi, że chce też być dla innych, cały czas „być dla”. Na pytanie dziennikarza, dlaczego warto być kapłanem, ks. Kaczkowski mówi, że dla piękna Eucharystii, dla piękna tego, z czym człowiek spotyka się dzięki spowiedzi, a z osobistej perspektywy kapłana pracującego w hospicjum dodaje, że ze względu na istotę towarzyszenia umierającemu, gdyż wówczas ważą się rzeczy między życiem a śmiercią, zbawieniem, a potępieniem. Tu jest wielkość i bezradność kapłaństwa. Wypowiada się na temat celibatu, według ks. Kaczkowskiego, celibat jest ważny. W sprawie posłuszeństwa księży, ks. Jan wyraża taką opinię: „W polskim Kościele posłuszeństwo podnosi się do rangi dogmatu. Ono nie zwalnia ani przełożonego ani podwładnego z myślenia i wartościowania moralnego” (tamże, s. 51). O sobie mówi: „Zdarzyło mi się kilkakrotnie polemizować z przełożonym. Nie wiem, czy potraktował mnie poważnie, czy nie. Ale muszę powiedzieć, że wbrew pozorom, pomimo mojego niewyparzonego języka, czuję się w Kościele wolny” (tamże, s. 52). Chwilami w rozmowie z Piotrem Żyłką ks. Jan dowcipnie mówi o niektórych sprawach, jak np. jakość kazań. Cytuje proboszcza ze Swarzewa ujmującego celnie tę sprawę; „Świetne kazanie musi mieć trzy elementy: porywający wstęp, jeszcze bardziej porywające zakończenie i jak najmniej pomiędzy nimi”. Do żartobliwych wypowiedzi należy też ta, że czasami obserwując postępowanie niektórych księży, należałoby wprowadzić certyfikat „Ksiądz przyjazny człowiekowi”. O sobie mówi z dystansem, że jest „onkocelebrytą”. Ksiądz Jan uznaje zasadę bycia przyzwoitym wobec drugiego człowieka. Uważa, że nie należy się bać iść pod prąd fizycznie i duchowo oraz być czytelnym znakiem. Ksiądz Jan Kaczkowski mimo słabego zdrowia (od 2012 r. walczy z nowotworem złośliwym mózgu), zmaga się ze słabym wzrokiem i innymi kłopotami zdrowotnymi, nie zaniedbuje obowiązków kapelana i dyrektora Hospicjum pw. św. Ojca Pio w Pucku, prowadzi warsztaty z tematyki hospicyjnej i z zakresu etyki dla studentów medycyny, napisał pracę doktorską o tematyce bioetycznej „Godność osób umierających i terapia osób w stanie terminalnym” na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Znajduje czas na wizyty w mediach, prowadzenie vloga i publikowanie filmów na portalu Boska TV. Tak szeroka i wspaniała praca została dostrzeżona i wielokrotnie nagrodzona. Otrzymał m.in. Krzyż Kawalerski, medal „Curate Infirmos”, jest laureatem Nagrody Ślad im. bp. Jana Chrapka, otrzymał również Medal św. Jerzego od „Tygodnika Powszechnego”. W „Posłowiu” do omawianej książki napisał od siebie: „Jestem najzwyklejszym, błądzącym księdzem i chrześcijaninem, waszym bratem Janem, który często się w życiu gubił”. Dziękujmy Bogu, że mamy takich kapłanów. Prośmy Pana o siły i zdrowie dla ks. Jana. Zofia Rogowska 22 www.franciszkanie-bronowice.pl Nie samym chlebem... W A R T O listopad–grudzień 2015 P R Z E C Z Y T A Ć Książki zazwyczaj dostępne są w bibliotece przy ul. Ojcowskiej 27 (za sklepem) Paweł Zuchniewicz, Zakochany mnich. Biografia o. Leona Knabita, Kraków 2014, ss. 384. Eric Metaxas, Cuda. Czym są, czemu się zdarzają I jak mogą odmienić twoje życie? Kraków 2015, ss. 478. Książka jest historią człowieka szukającego przez całe życie woli Bożej. Opowiada o dzieciństwie, rodzinie, czasach okupacji, decyzji związania swojego życia z Tyńcem, mówi „kocham Tyniec”. Jest kapłanem od ponad 60 lat, żyjącym zgodnie z surową regułą zakonu, jest duchowym autorytetem i jednocześnie posiada niezwykłe poczucie humoru, wieczny optymista. BMK „Cuda nie są sprzeczne z naturą. Są jedynie sprzeczne z tym, co wiemy o naturze” powiedział św. Augustyn. Autor książki doświadczył prawdziwego cudu. Postanowił więc zebrać świadectwa innych osób. Przekonuje, że poznanie rozumowe nie wystarcza, istnieje coś więcej poza kosmosem. Pisze o cudzie nawróceń, uzdrowień i dotyku wieczności. Książka niezwykle ciekawa. BMK Joachim Badeni, Leon Knabit, Sekrety mnichów, czyli sprawdzone przepisy na szczęśliwe życie, oprac. Judyta Syrek, Kraków 2007, ss. 156. Ojcowie Badeni i Knabit dzielą się z czytelnikami swoim doświadczeniem życiowym i udzielają rad na pokonanie codziennych problemów z dużą dozą humoru. Mówią o próżności, pysze, łakomstwie, bigoterii, lenistwie, przyjaźni ziemskiej i „niebieskiej”. Sposób na pokonanie ludzkich słabości to miłość i modlitwa, jak piszą w posłowiu. BMK Informacja o Korespondencyjnym Kursie Biblijnym Chor Omni Die ogłasza nabór chórzystów Nie martw się o nuty! Nauczymy Cię wszystkiego! Przyjdź w najbliższy wtorek PRÓBY: Każdy wtorek – godz.20:30 SALA PRZY KANCELARII PARAFIALNEJ Wydział Pedagogiczny Akademii Ignatianum w Krakowie organizuje Korespondencyjny Kurs Biblijny. Celem kursu jest ułatwienie poznania i rozumienia ksiąg Pisma Świętego. W kursie może brać udział każdy zainteresowany Pismem Świętym. Podstawowe informacje o kursie można uzyskać na stronie internetowej www.kursbiblijny.deon.pl oraz pod podanymi adresami e‑mailowymi oraz pocztowym. Na adresy te można wysyłać zgłoszenia udziału w kursie: [email protected], [email protected] albo: ks. Zbigniew Marek SJ ul. Zaskale 1, 30-250 Kraków „Kurs Biblijny”. Z GABLOTY PARAFIALNEJ PORZĄDEK NABOŻEŃSTW W KOŚCIELE: Msze święte w niedziele: 7.00, 9.00 (dla młodzieży), 10.30 (dla dzieci),12.00 (suma), 18.00. Msze święte w dni powszednie: 7.00, 18.00 W uroczystości i święta nieobowiązkowe dodatkowa Msza święta o godz. 9.00. Nabożeństwa okresowe: 17.30 Spowiedź podczas każdej Mszy świętej. Odwiedziny chorych – I piątek miesiąca od godz. 8.30 Kancelaria parafialna czynna w poniedziałki, środy i piątki w godzinach 18.00–19.30 tel. 12 637 55 96, tel. kom. 0662 380 402, e-mail: [email protected], http: //www.franciszkanie-bronowice.pl/ Konto parafii: Krakowski Bank Spółdzielczy, nr 73 8591 0007 1040 0598 1098 0001 Redakcja biuletynu: o. Eligiusz Dymowski (red. nacz.), o. Stanisław Mazgaj, o. Wacław Michalczyk, Barbara Mikuszewska-Kamińska, Małgorzata Palimąka, Agnieszka Konik-Korn, Marcin Konik-Korn, Zofia Rogowska, Marcin Herzog (red. techn.) Adres do korespondencji: Klasztor OO. Franciszkanów, ul. Ojcowska 1, 31-344 Kraków, tel. 12 637 55 96, 12 626 46 40 Wszystkich sympatyków i chętnych do współpracy przy redagowaniu niniejszego biuletynu zachęcamy do nadsyłania propozycji i ewentualnych materiałów do druku oraz prosimy o kontakt pod adresem mailowym: [email protected] 23 nr 84 Nie samym chlebem... Adwent KALENDARZ DUSZPASTERSKI LISTOPAD – GRUDZIEŃ 2015 01.11.Uroczystość Wszystkich Świętych. Pierwszy Piątek Miesiąca godz. 1400 – procesja na cmentarzu godz. 1430 – Msza św. za wszystkich zmarłych spoczywających na naszym cmentarzu Pasternik 02.11.Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (Dzień Zaduszny). Do 8 listopada za nawiedzenie cmentarza można uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami 03.11.Wspomnienie Zmarłych Braci, Sióstr, Rodziców, Krewnych i Dobroczyńców Zakonu Serafickiego 04.11.Wspomnienie św. Karola Boromeusza, biskupa 06.11.Pierwszy Piątek Miesiąca – od godz. 830 – odwiedziny chorych w parafii 08.11.32. Niedziela Zwykła – Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym 09.11.Święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej 10.11.Wspomnienie św. Leona Wielkiego, papieża i doktora Kościoła 11.11.97. rocznica odzyskania Niepodległości – Modlitwy za Ojczyznę 12.11.wspomnienie św. Jozafata, biskupa i męczennika 13.11.wspomnienie świętych: Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna – Pierwszych Męczenników Polskich 15.11.wspomnienie św. Dydaka z Alcali, zakonnika, patrona braci zakonnych. Światowy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych. Zachęta do modlitwy za tych, którzy zginęli na drogach lub zostali poszkodowani oraz za ich bliskich, przeżywających z tego powodu tragedie rodzinne i osobiste 17.11.Święto św. Elżbiety Węgierskiej, zakonnicy, patronki Franciszkańskiego Zakonu Świeckich 18.11.wspomnienie bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczennicy, patronki Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży 19.11.wspomnienie św. Salomei, zakonnicy 21.11.wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny 22.11.Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Święto patronalne Akcji Katolickiej oraz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży 26.11.wspomnienie św. Leonarda z Porto Maurizio, kapłana 29.11.Pierwsza Niedziela Adwentu. W tygodniu, Msza św. o Matce Bożej, zwana roratnią, o godz. 1800, w dolnej kaplicy kościoła. Święto Wszystkich Świętych Zakonu Serafickiego. Pierwszy dzień Nowenny przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP. Godz. 1730 – Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Zakończenie roku liturgicznego 2014/2015 30.11.Święto św. Andrzeja, Apostoła 04.12.wspomnienie św. Barbary, dziewicy i męczennicy, patronki górników. Dzień modlitw za bezrobotnych. Pierwszy Piątek Miesiąca – od godz. 830 – odwiedziny chorych w parafii 06.12.II Niedziela Adwentu. Dzień Modlitw w intencji Kościoła na Wschodzie 08.12.Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, Patronki i Królowej Zakonu Serafickiego. Dodatkowa Msza św. o godz. 900. Odpust zupełny dla trzech Zakonów Franciszkańskich 13.12.III Niedziela Adwentu (Gaudete). Dzień Modlitw za ofiary stanu wojennego 14.12.wspomnienie św. Jana od Krzyża, kapłana i doktora Kościoła 16.12.Pierwszy dzień Nowenny do Dzieciątka Jezus 17.12.Rocznica urodzin papieża Franciszka. Polecajmy go Panu Bogu w naszych modlitwach 20.12.IV Niedziela Adwentu 24.12.Wigilia Bożego Narodzenia. O godz. 2400 – Uroczysta Pasterka w intencji parafian i dobroczyńców kościoła i klasztoru. Taca z Pasterki przeznaczona jest na wsparcie kościelnego Funduszu Obrony Życia, m.in. na domy samotnych matek 25.12.Uroczystość Narodzenia Pańskiego – Msze św. w porządku niedzielnym 26.12.Święto św. Szczepana, pierwszego męczennika. Msze św. jak w Dzień Bożego Narodzenia 27.12.Święto Świętej Rodziny z Nazaretu: Jezusa, Maryi i Józefa. Odnowienie przyrzeczeń małżeńskich oraz błogosławieństwo małżonków 28.12.Święto Świętych Młodzianków, męczenników 31.12.Zakończenie Starego Roku. O godz. 1715 – nabożeństwo błagalno‑dziękczynne na zakończenie roku; godz. 1800 – Msza św. Tu może być Twoja reklama tel. 12 637 55 96, tel. kom. 0662 380 402 24