1 Czerwone korale Na podstawie opowieści Elżbiety Grymel
Transkrypt
1 Czerwone korale Na podstawie opowieści Elżbiety Grymel
Czerwone korale Na podstawie opowieści Elżbiety Grymel napisała Elżbieta Krakowiak. Jeden z dworskich parobków zakochał się z wzajemnością w gospodarskiej córce. Jak nakazywał dziewiętnastowieczny zwyczaj narzeczony powinien kupić w prezencie swojej wybrance sznur czerwonych korali. Dziewczyna dobrze wiedziała, że jej pięknego oblubieńca z czarnymi, kręconymi kędziorami na to nie stać i chodziła bardzo zasmucona. Tym bardziej, że ona chętnie zrezygnowałaby z prezentu, byle tylko nie martwić ukochanego, ale z daru na pewno nie zrezygnowałby jej ojciec. Chłopak też nie wiedział, co zrobić. Nie miał wystarczająco pieniędzy i nie miał kogo o nie poprosić. Nie stać go było nawet na korale z bursztynu. Ojcu i matce ledwie wystarczało na utrzymanie młodszego rodzeństwa. Ktoś mu poradził, aby udał się do kościoła w Żorach i tam szukał pomocy. Długo klęczał przed ołtarzem i modlił się. Nadal jednak nie znalazł sposobu rozwiązania swojego problemu. Gdy wreszcie podniósł głowę, jego oczom ukazał się niespodziewany widok. Zobaczył, że Matka Boska Miłosierna z obrazu na głównym ołtarzu na czerwone korale, takie same, jakich pragnął dla swojej ukochanej. Chłopak zapomniał o tym, do kogo one należą i gdzie się znajduje. Myślał tylko o darze dla dziewczyny. Postanowił je zabrać. Poczekał aż wszyscy ludzie wyjdą i kościelny zamknie drzwi. Gdy w świątyni zrobiło się pusto i ciemno, zbliżył się do ołtarza. Obraz umieszczony był wysoko nad posadzką, więc szukał czegoś, na co mógłby się wspiąć. Obok stał masywny, drewniany świecznik. Młodzieniec bez większego problemu wdrapał się na niego, z trudem wyprostował i próbował dosięgnąć korali. Drżące nogi odmówiły mu jednak posłuszeństwa i gołe stopy ześliznęły się ze świecznika. Spadał. Nie poczuł jednak uderzenia o posadzkę, jak się tego spodziewał, lecz silny ból we włosach. Okazało się, że zaczepił kępką włosów i zawisł na czymś, co wystawało z ołtarza. Próbował się uwolnić, ale nie potrafił. Głowa bolała go coraz bardziej. Mijały godziny, a chłopak był coraz bardziej przerażony, bo wyobraził sobie, co się stanie, gdy przyjdą ludzie na poranną mszę. Kościelny wszedł do kościoła i jak zwykle uklęknął, aby się pomodlić. Nagle tuż przed oczami zobaczył gołą i brudną stopę. Wybiegł, żeby zawołać księdza, a ten przyjrzał się młodzieńcowi i wcale nie krzyczał, jak to przez całą noc wyobrażał sobie zakochany nieszczęśnik. Pomógł chłopakowi zejść na podłogę i zapytał: - A ty tu czego? - Chłopak bardzo się wstydził, ale opowiedział farorzowi całą prawdę. Za namową księdza ojciec dziewczyny wyraził zgodę na małżeństwo młodych, a w kilka miesięcy później odbyło się huczne wesele. Zaproszeni goście bawili się do samego świtu. Następnego ranka młodzi modlili się przed obrazem Matki Bożej Miłosiernej, dziękując za cudowne ocalenie ich miłości. Od tamtej pory obok obrazu wisiało wotum dziękczynne panny młodej, a był to jej długi, gruby panieński warkocz. Wszak ich miłość zawisła już kiedyś w kościele na włosku. 1