PDF (CM)
Transkrypt
PDF (CM)
Miał przechodzić tą drogą Stójmy jeszcze przez kilka chwil podczas czytania Słowa Bożego. Myślałem o całym tym wstępie. Naprawdę powinienem żyć prawdziwym życiem, które by to wyrażało, czyż nie? Taki jest człowiek, który was kocha. Z 19. rozdziału księgi św. Łukasza chciałbym przeczytać fragment Pisma, pierwsze pięć wierszy: 1 I wszedłszy do Jerycha, przechodził przez nie. A oto mąż, imieniem Zacheusz, przełożony nad celnikami, człowiek bogaty, pragnął widzieć Jezusa, kto to jest, lecz nie mógł z powodu tłumu, gdyż był małego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wszedł na drzewo sykomory, aby Go ujrzeć, bo tamtędy miał przechodzić. A gdy Jezus przybył na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź śpiesznie, gdyż dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. I zszedł śpiesznie, i przyjął go z radością. A widząc to, wszyscy szemrali, mówiąc: Do człowieka grzesznego przybył w gościnę. Zacheusz zaś stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób. A Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem domu tego, ponieważ i on jest synem Abrahamowym. Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło. [Biblia Warszawska] Módlmy się. Nasz Niebiański Ojcze, jesteśmy wdzięczni Tobie tego poranka, ponieważ wciąż pragniesz zbawić synów Abrahama – to co zostało 2 Miał przechodzić tą drogą zgubione. Prosimy, Ojcze Niebieski, abyś przyjął naszą pokorną modlitwę i pobłogosławił nasze zebranie się tutaj dzisiaj. I niechby nie było to na próżno, ale niechby wielki Duch Święty nauczył nas drogi Życia, niechbyśmy byli świadomi tego, że pewnego dnia będziemy musieli stanąć w Jego Obecności, aby zdać sprawę z tego, co zrobiliśmy z tym życiem. Pobłogosław nas teraz razem, podczas gdy trwamy w oczekiwaniu na Ciebie – w Imieniu Jezusa – Amen. Możecie usiąść. Naprawdę jestem szczęśliwy, że mogę mieć dobrych przyjaciół, ludzi, którzy wierzą i wierzą w wysiłki, które podejmujesz. Jeśli miałbym jakikolwiek inny cel, choć troszkę inny, cóż, byłbym prawdziwym grzesznikiem. Jednak moim celem jest uwielbienie Jezusa Chrystusa. 3 A coś, co jest w człowieku… Kiedy masz Poselstwo od Boga, nie możesz się powstrzymać. W tobie coś tętni. To idzie dalej mimo wszystko. Nie możesz tego spowolnić lub zatrzymać, albo tego rozpocząć. To zatrzymuje i zapala, i spowalnia ciebie. Rozumiecie? To jest Ten, który sprawuje kontrolę. 4 Dziękuję tym… tym wspaniałym braciom za ich świadectwo o naszym Panu Jezusie. Oni nie mówili o mnie, oczywiście, że nie. Oni mówili o Nim. 5 Tak jak czytałem ten mały artykuł niedawno, na temat pana Moody’ego. Napisano w nim, że Chicago zamierzało… W gazecie zamierzali napisać o nim artykuł wstępny. I wysłali kogoś, aby dowiedzieć się, dlaczego ludzie zbierali się słuchać pana Moody’ego. Artykuł… Pan Moody jest taki, jak ja, nie był dostatecznie dobrze wykształcony, by przeczytać ten… ten artykuł wstępny, więc jego menadżer musiał go przeczytać. Pan Moody był szewcem, kiedyś, a został powołany przez Boga dla poselstwa na… na daną godzinę. A więc ten menadżer czytał ten artykuł i powiedział: „Dlaczego ktokolwiek miałby iść słuchać Dwighta Moody’ego?”. Powiedział: „Zacznijmy od tego, że jest najbrzydszym człowiekiem, jakiego w życiu widziałem”. I powiedział: „Jest łysy, ma długą brodę i tak dalej”. I powiedział: „I on… on jęczy, kiedy mówi. Ma najgorszą gramatykę, jaką kiedykolwiek słyszałem”. Mhm. I, och, on po prostu wymieniał dalej. 6 7 Rzekł… „Z pewnością Pan Moody tylko wzruszył ramionami. nie. Oni przychodzą zobaczyć Chrystusa”. Powiedział: Więc, ja myślę, że to jest ta odpowiedź. To Chrystusa chcemy widzieć. „Kiedy Ja zostanę wywyższony, pociągnę wszystkich ludzi do Mnie.” 8 2 21. 3. 1964 Myślałem, po tym jak byłem tutaj w mieście i widziałem, że ludzie, jak mili oni byli, jak miłe zgromadzenie mieliśmy tu w tej Szkole Średniej Denham Springs czy w szkolnym audytorium. Stwierdziłem, że ludzie tutaj naprawdę bardzo lubią kawę. Oni… Ludzie! Nie ilość, ale jakość – całe mnóstwo w takiej filiżance. 9 Pamiętam, jak po raz pierwszy przyleciałem na tutejsze lotnisko. Bracia, którzy mnie odbierali, siedzą tutaj. A tamta drobna francuska dziewczyna… Poprosiłem o hamburgera i filiżankę kawy. 10 Nigdy jej nie piłem, aż do czasu, gdy miałem około trzydzieści osiem lat. Powinienem był mieć więcej rozsądku. Lecz gdy Brat Brown, myślę, że jest gdzieś tutaj tego rana. Siedzi właśnie tu. On tak bardzo to lubił, więc wziął mi… Miałem kaznodziejskie śniadanie o siódmej, kolejne o ósmej i następne o dziewiątej; nie byłbyś w stanie zjeść tego wszystkiego, więc dolewali kawy. Wziąłem parę łyków i pierwsza rzecz – zacząłem pić. 11 Spytałem tej dziewczyny – powiedziałem jej: „Poproszę hamburgera i filiżankę kawy”. Kiedy wyciągnęli tę małą filiżankę, pomyślałem: „No proszę, z pewnością oszczędzają na kawie w tych stronach”. Pierwszy łyk, pierwszy łyczek, który wziąłem, o ludzie! Z trudem złapałem oddech. Rozumiecie? 12 Ta drobna pani powiedziała: „Musisz być Jankesem”. Powiedziała: „Zrobię ci kawy dla Jankesów”. 13 Więc tak przedstawia się dla mnie sprawa z tymi ludźmi; może nie największe tłumy do jakich kiedykolwiek przemawiałem, ale prawdziwa, autentyczna jakość. Jestem za to wdzięczny – słuchająca publiczność – ktoś siedzi i słucha uważnie, co mówisz. Ja… 14 Tego od was oczekuję. Sprawdzajcie to, co mówi człowiek przez Słowo Boże. A jeśli nie jest to właściwe, jest to nieprawda. To wszystko. Jeśli jest to Słowo Boże, to Bóg musi zaświadczyć o Swoim Słowie, ponieważ to obiecał. Więc w ten sposób chcemy badać te rzeczy, aby… aby do tego dotrzeć. 15 Rozumiem, że dziś rano miało to być śniadanie biznesmenów i Biznesmenów Pełnej Ewangelii, których stowarzyszenia jestem członkiem. I wydaje mi się, że to… Powiedzieli, że niektórzy z nich byli tutaj. Niektórzy nie wyszli. Być może…Oni są biznesmenami, muszą dbać o swoje interesy. Tak czy inaczej zamierzam ich usprawiedliwić, więc… 16 3 Miał przechodzić tą drogą więc wszystko w porządku. Powiedział, że mimo wszystko wielu z nich było tu, więc jest to naprawdę wspaniałe. A teraz może taki mały żart. Mówiłem to, lecz może… oczywiście to nie jest miejsce na żarty, ale jest to po prostu mały wyraz poczucia humoru. Kiedy rozmawiacie tak, jak my rozmawialiśmy przed chwilą, cóż, może by wzbudzić w ludziach trochę poczucia humoru. 17 Pamiętam, jak pewnego razu ja i mój przyjaciel, z którym chodziliśmy razem do szkoły – nazywał się Wilmer Snyder – jego brat jest kaznodzieją baptystycznym i on… on pisze dla Górnego Pokoju, felietony w Górnym Pokoju. Byliśmy szkolnymi kolegami. Ja zajmowałem się usługą, a on… on został agentem ubezpieczeniowym. I on przyszedł do mojego domu pewnego dnia, by złożyć mi wizytę. I cóż, może są tu jacyś agenci ubezpieczeniowi. Ja teraz nie mówię nic o ubezpieczeniach. Mam nadzieję, nie zrozumcie tego w niewłaściwy sposób, ale uchwyćcie to, o czym ja… formę, w jakiej to mówię. Cóż, mój brat także jest w Prudential i sprzedaje polisy agencji Prudential. 18 Tak więc pewnego razu agencja ubezpieczeniowa zrobiła jakąś małą rzecz, którą… Wydaje mi się, nie wiedząc wiele na ten temat, że ja… Przeczytali mi źle warunki umowy i zostało mi to błędnie przedstawione, a ja po prostu nigdy tego nie brałem. Ja… 19 Więc pewnego dnia Wilmer odwiedził mnie i powiedział… powiedział: „Jak się masz, Billy?”. Rzekłem: „W porządku”. Powiedział: „Słyszałem, że miałeś zgromadzenia!”. Odpowiedziałem: „Tak, byłem na zgromadzeniach”. 20 Opowiadałem mu o facecie, który powiedział mi – on powiedział: „Ej, jesteś kaznodzieją. Co robisz w towarzystwie tych biznesmenów?”. Rzekłem: „Jestem biznesmenem”. I on powiedział: „Oh, w jakim biznesie jesteś?”. Odpowiedziałem: „Zajmuję się zapewnieniami”. 21 I widzicie, on tego nie zrozumiał. Nie powiedziałem ubezpieczenia. Powiedziałem zapewnienia. Rozumiecie? Tak więc powiedziałem: „Zajmuję się zapewnieniami”. 22 Rzekł: „Och” – powiedział: „Rozumiem”. Powiedział: „Jakie… jakiego rodzaju polisy sprzedajesz?”. 23 Powiedziałem: „Sprzedaję zapewnienie Życia Wiecznego”. I ja wciąż je sprzedaję. Więc byłbym zainteresowa… Jeśli ktokolwiek z was byłby 24 4 21. 3. 1964 zainteresowany, chętnie omówię z wami warunki polisy, zaraz po zgromadzeniu, jeśli to jest w porządku. A on powiedział… Powiedział: „Życie Wieczne?”. Powiedział: „Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek słyszał o tej agencji”. 25 Odparłem: „Doprawdy, nigdy nie słyszałeś?”. Powiedziałem: „Jest dobrze znana”. A on powiedział… Powiedziałem: „Jest to stary renomowany zakład”. A on powiedział, zapytał: „Gdzie znajduje się siedziba?”. Odrzekłem: „W Chwale”. 26 Wilmer powiedział do mnie, powiedział: „Billy, pomyślałem, że przyjdę i sprzedam ci jakąś polisę”. Powiedziałem: „Ależ tak. Ja… ja jestem ubezpieczony”. 27 A on powiedział: „Och, przepraszam”. Powiedział: „Pewnie twój brat, jesteś ubezpieczony razem z nim”. Powiedziałem: „Nie, nie do końca z nim”. 28 Żona spojrzała na mnie tak, jakby chciała powiedzieć: „Cóż, chyba zmyślasz jakąś opowiastkę”. Wiedziała, że nie jestem ubezpieczony. Ale i ona tego nie załapała. Powiedziałem: pewność, a nie ubezpieczenie [w języku angielskim wyrazy assurance i insurance brzmią podobnie, ale jedno znaczy pewność, a drugie ubezpieczenie – uw. tł.]. On powiedział: „Jakiego rodzaju ubezpieczenie posiadasz Billy?”. 29 30 Powiedziałem: „Błogosławiona pewność, Jezus jest mój! Och, co za przedsmak Boskich chwał. Dziedzic zbawienia, przez Boga wykupiony, z Ducha zrodzony, krwią oczyszczony”. Powiedział: „Billy, to bardzo miłe. Naprawdę miłe.” Powiedział: „Nie żebym coś przeciwko temu miał, ale” – powiedział: „To ci nie da miejsca na cmentarzu kiedy odejdziesz”. 31 Powiedziałem: „To mnie z niego wydostanie. Nie troszczę się o to, by tam się dostać”. 32 Nie interesuje mnie dostanie się tam; tu chodzi o wydostanie się. Tak więc… więc To jest jedyną rzeczą, o której mi wiadomo, że was wyprowadzi. Jeśli jesteście więc zainteresowani wydostaniem się stamtąd, pomówmy o tym. 33 5 Miał przechodzić tą drogą Spoglądając na słuchaczy tego poranka… Nie przetrzymam was dłużej, jak jeszcze tylko chwilkę. Przygotowałem sobie tekst, z którego miałem głosić, lecz potem pomyślałem – cóż – lepiej żebym tego nie robił. Miałem zamiar przedstawić coś w formie opowiadania, jakąś postać z Biblii. 34 Myślę tu o poważnych sprawach. O tym, że gdy siedzimy tu jako chrześcijanie, wydaje mi się, że większość z nas… Czy wiecie, że to może być ostatni raz, kiedy jemy śniadanie razem? Czy kiedykolwiek się nad tym zastanawialiście? 35 Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że za najmniejsze słowa, które muszę tu wygłosić będę odpowiadał przed Bogiem tam, w górze – w Dzień Sądu? Rozumiecie? A ja mam tu dusze – bez znaczenia czy jest to mała grupa – ja je mimo wszystko mam. Słowa, które wypowiadam, cóż, będę musiał odpowiedzieć za nie tam, w górze. 36 Tak więc może już nigdy nie zjemy wspólnie śniadania, ale mam nadzieję, że pewnego dnia będziemy razem spożywać wieczerzę. To jest ta ostatnia wieczerza tam, w górze z Nim, ona będzie tą pierwszą tam. 37 A potem, tak jak siedzimy dziś rano, a ja patrzę na tych mężczyzn tutaj. Niektórzy z nich – wielcy kaznodzieje z wykształceniem. A ja tutaj po prostu jakiś… jakiś przybłąkany buszmen, bez wykształcenia, siedzący tu z ludźmi z kwalifikacjami do głoszenia i doktorami teologii. Czuję się bardzo nieznacznie, stojąc i przemawiając przed ludźmi tego pokroju. Lecz mimo wszystko, muszę… muszę wyrazić swoje odczucia. Do tego ich wielka wdzięczność i dobroć, by pozwolić mi stać tutaj i to robić. Doceniam to bracia, współpracę na zgromadzeniu i zebranie się razem. Jestem tu po to, by wam pomóc. Zrobię wszystko, co w mojej mocy dla każdego z was, z łaski Bożej. 38 A gdy wszystko dobiegnie końca, pewnego dnia, jeśli nie będę miał okazji zjeść z wami następnego śniadania, kiedy będzie już po wszystkim, będziemy siedzieć za stołem jedni z drugimi – tego czasu oczekuję. Bez wątpienia drobne łzy będą spływać po policzkach, będziemy patrzeć na siebie zza stołu i trzymać się wszyscy za ręce. Wówczas będzie to coś znaczyć. Pracujmy, kiedy jest czas pracować, podczas gdy słońce jest nad horyzontem. Niedługo zupełnie się schowa; jest już bardzo nisko. Potem, tylko pomyśleć, siedzimy tam, trzymając się za ręce, popłakując troszkę, potem wystąpi wielki Król, w swoich wspaniałych szatach, przechodząc wzdłuż, otrze nasze łzy i powie: „Dobra robota, moi dobrzy i wierni 39 6 21. 3. 1964 słudzy, wejdźcie do radości Pana, która została przygotowana dla was od założenia świata”. Podczas, gdy słońce jeszcze świeci i jest wystarczająco dużo światła do pracy – pracujmy. A teraz, ten mały fragment tekstu może wydawać się niedorzeczny, ale będziemy rozmawiali na taki temat Miał przechodzić tą drogą. 40 Musiała to być okropna noc dla tego niskiego gościa. Nie mógł w ogóle spać, po prostu kręcił się i rzucał przez całą noc. To był przełomowy dzień. 41 I wszyscy wiemy, co takie nieprzespane noce znaczą – nie możecie spać. Wciąż o czymś myślisz lub coś powoduje twoje zdenerwowanie. 42 A ten niewysoki facet był biznesmenem, może w mieście Jerycho, które jakby skupiało biznesmenów i kobiety, jak niektórzy z was tutaj, a bez wątpienia powodziło mu się w interesach. Był w dobrej komitywie z… wszystkimi klubami i tak dalej i był członkiem zboru, rady Sanhedrynu, miał porządnego kapłana i wierzył temu kapłanowi. 43 Inaczej jednak w tym wypadku przedstawia się jego żona. Nazwijmy ją Rebeka. „Zbłądziła na złą drogę” – myślał on i jego kapłan. Naśladowała Człowieka, który rzekomo miał być prorokiem z Nazaretu, człowieka imieniem Jezus. Ludzie, biedniejsza klasa ludzi wierzyła, że był prorokiem czy obiecanym Mesjaszem, ale to nie spełniało wymagań Sanhedrynu. 44 Dziwne, czasem Bóg ubiera coś w inne barwy, niż byśmy się spodziewali. „Ten facet, widzicie, narodził się” – w ich mniemaniu – „z nieprawego łoża. Jego matka urodziła go, zanim poślubiła swojego męża”. 45 Następna rzecz – nie miał żadnego wykształcenia. Nie wiadomo było, żeby On kiedykolwiek chodził do szkoły. Nie był kapłanem, ani rabinem. Miał swoje zdanie, po prostu jakby z siebie samego. 46 Tak jak brat Don wspaniale stwierdził dziś rano: „To skręciło za rogiem”. Nie rozpoznali tego. To zazwyczaj dzieje się w ten sposób. Przychodzi czas na ten narożnik. 47 Jednak, w jakiś sposób jego żona była przekonana, że On był tym Prorokiem, który miał przyjść, a ona podążała za Nim i Mu wierzyła. 48 I próbowała to powiedzieć swojemu mężowi. Ale on był tak zajęty swoimi interesami i z… Należał do zboru. „Czy to nie wystarcza?”. 49 7 Miał przechodzić tą drogą Coś jak z bogatym młodzieńcem, wiecie. Także miał interesy. Ale zdawał sobie sprawę z faktu, że chociaż był członkiem zboru, nie miał życia wiecznego. I spytał… Zobaczył w Jezusie coś, czego nikt inny nie miał. I powiedział… Podszedł do niego i powiedział: „Ja…”. Chciał wiedzieć, czy on… co mógłby zrobić, aby otrzymać życie wieczne. A Jezus powiedział mu, żeby wypełniał przykazania. Odpowiedział: „Tego wszystkiego przestrzegałem od mojej młodości”. Rozumiecie, to wskazywało na to, że był wierzący, ale wiedział, że Jezus ma coś, czego tamci kapłani i rabini nie posiadali. 50 A gdy człowiek w ogóle wchodzi w kontakt z Jezusem Chrystusem – On różni się od człowieka. Kiedy Go raz ujrzysz, już nigdy nie pozostaniesz takim, jakim byłeś, jeśli jest w tobie jakaś iskra Boża. 51 Więc Rebeka znalazła Jezusa. A On… On był dla niej dokładnym wypełnieniem obietnicy, której Żydzi wyglądali swojego dnia. 52 Tak więc rozeszły się wieści, że zamierza zjeść śniadanie lub jakiś obiad czy coś w Jerychu, więc ona zajęła się modlitwą za swoim mężem przedsiębiorcą. 53 Potrzebujemy więcej Rebek, wszędzie, rozumiecie. Widzicie, modlitwa zmienia postać rzeczy. Jeśli przedkładasz swojego męża lub niezbawionego bliskiego Bogu, a potem się modlisz, Bóg utoruje gdzieś drogę, ponieważ obiecał to zrobić. 54 Więc taką musiała być Rebeka, gorliwie wierząca i naśladująca Pana Jezusa, będącą wspaniałą, słodką osobą, a do tego miała… troszczyła się o swoje domostwo. 55 A ja myślę, że to odzwierciedla się ponownie, że jeśli… jeśli ktoś kiedykolwiek spotyka Jezusa i znajduje Go naprawdę w swoim sercu, nie troszczycie się wyłącznie o swoje gospodarstwo, ale o dom Boży – wszędzie. Jesteście zainteresowani tym, aby oni Go znali. „A znać Go – to Życie”. „Znać Go” – widzicie, nie „wiedzieć, jak czytać Słowo”, ale „znać Go – to Życie”. 56 Tak więc ona modliła się gorliwie. A zbliżał się dzień, w którym Jezus miał wejść do miasta. I bez wątpienia dzień wcześniej próbowała dostrzec, czy jego nastawienie choć trochę się zmieniło. Może powiedziała: „Zacheuszu, czy… czy zamierzasz udać się na to śniadanie rano?”. 57 8 21. 3. 1964 „Też mi coś, oczywiście, że nie. Gdzie tam, cały ten motłoch! A ty oczekujesz ode mnie, bym… Mam najlepszą restaurację w mieście, a oni idą do Lawińskiego”. Mam nadzieję, że nie ma tu żadnego Lawińskiego, ale tak, czy inaczej: „Tam, w tamtym miejscu, widzisz?! I dlaczego? Mam najlepszy lokal w mieście, a oni poszli gdzieś tam. Ależ! Oni nie powinni. Powinni przyjść do mojego lokalu, by to mieć, rozumiesz?”. On nie miał zamiaru iść. 58 Wówczas ona zaczęła się modlić, naprawdę rozpaczliwie. Tak więc wtedy, tej nocy, ten mały gość nie był w stanie zmrużyć oka. 59 Wiecie, coś w tym jest, jeśli naprawdę rozpaczliwie się o coś modlicie, Bóg działa na obu końcach tej linii, rozumiecie. On… On… On odpowiada. 60 Więc ten niewysoki jegomość, z pewnością zaczął rozmyślać tej nocy: „Czy nie powinienem pójść tam i… i… i posłuchać tego Człowieka? Otóż, Rebeka mówi, że jest prorokiem. Cóż, wiemy, że setki lat nie mieliśmy żadnych proroków. A ja pytałem się kapłana w tej sprawie, a on powiedział: »To tylko stek bzdur! Jeśli powstałby jakiś Prorok, czy nie przyszedłby przez kościół? W taki sposób powinien przyjść. Przyszedłby do nas, Faryzeuszy, Saduceuszy, czy też naszej grupy, w przeciwnym przypadku nie byłby Prorokiem«”. Wiecie, to nastawienie jest wciąż obecne. Więc oni myślą, że to musi przyjść w ten sposób, inaczej nie jest to właściwe. Mówią więc, bez wątpienia, ale w tym wielkim czasie, który… Ona wierzyła w to mimo wszystko. 61 On omówił sprawę z kapłanem. Kapłan powiedział: „Spójrz teraz na to, dni proroków były wiele, wiele lat temu. Mamy zakon. To wszystko zostało zapisane. Sytuacja jest pod kontrolą, jest w naszych rękach i wiemy o tych rzeczach”. 62 Ale później, oczywiście nie zbadawszy tego, kierując się zwyczajnie przypuszczeniami, Zacheusz przyjął to za pewnik. Słowo przypuszczać oznacza podejmować się czegoś bez autorytetu. Cóż, jemu… jemu zdawało się, że wszystko jest w porządku; tak długo, jak należał do zboru, to było wszystko, co musiał zrobić. 63 Ale kiedy nadeszła noc, do jego serca wstąpiło nagłe pragnienie. „Może jeśli ta osoba jest w mieście, może już nigdy więcej tędy nie przechodzić. Powinienem pójść i zbadać sytuację, zobaczyć na własne oczy”. 64 9 Miał przechodzić tą drogą To naprawdę dobry pomysł. Porównaj to ze sobą. Nie krytykuj. Weź Słowo i porównaj to ze Słowem. 65 Więc Rebeka próbowała na tyle, na ile zdolna była kobieta, by wyjaśnić, że to, co powiedzieli prorocy i co powiedział Mojżesz, że tym będzie ta Osoba, oraz kiedy On przyjdzie. Więc musiała myśleć, próbowała mu to wyjaśnić, ale kapłan miał dużo większy wpływ na niego niż Rebeka, jego żona. 66 Potem, gdy zaczęło świtać, cóż, ten niewysoki jegomość był… Rebeka – mogę ją sobie wyobrazić, widzieć, jak go szturcha i mówi: „Zacheuszu, chcesz powiedzieć, że nie chcesz tam iść?”. „Nie, nie chcę mieć z tym nic wspólnego”. 67 Wiesz, nie bądź, Reb… Nie bądź zniechęcona, Rebeko. Czasami to dobry znak. Rozumiecie, po prostu… po prostu, kiedy on jest tak podłamany, rozmawiasz o Tym i tak dalej. To czasami całkiem dobry znak. 68 Po chwili więc…Rebeka zachowywała się tak, jakby spała, z tym tylko, że ona się modliła. A naraz widzi Zacheusza wymykającego się z łóżka, bardzo ostrożnie, wiecie, wychodzi, poprawia swój wygląd i czesze się, i zakłada najlepsze ubranie. A ona zerknęła kątem oka, by zobaczyć, co on robi. Wiedziała wtedy już dobrze, że Bóg wysłuchał modlitwy. Wiedziała, że coś się miało stać. Zacheusz wymknął się więc na palcach, aby Rebeka nie wiedziała, gdzie się wybiera, wiecie. I wyślizguje się, a wyszedłszy na zewnątrz, obejrzał się. 69 Ona podnosi zasłonę, wygląda na zewnątrz, aby zobaczyć, jak wychodzi. Mówi: „Dzięki Ci, Panie. Teraz wszystko jest w porządku”. Widzicie? 70 Jak Eliasz, kiedy powiedział: „Widzę to – chmurę wielkości ludzkiej dłoni”. Zwyczajnie pierwszy mały dowód; coś zaczyna się dziać. 71 Tak więc on wychodzi, idzie ulicami. Powiedział: „Teraz rozumiem, że zamierza wejść przez bramę południową, więc lepiej pójdę i stanę właśnie tam. A kiedy On będzie wchodził, zobaczę, na ile prorokiem jest ten facet. A wtedy nagle wyjdę i przystawię mu palec pod nos, i powiem mu, co o tym myślę, a kiedy przyjdzie… I powiem mu, że cały ten nonsens sprawił, że moja żona… i te zgromadzenia modlitewne, i inne rzeczy. Mam już tego serdecznie dosyć. Zamierzam, zamierzam powiedzieć Mu coś na ten temat, rozumiecie, i powiem Mu. A wtedy rabin z pewnością poklepie mnie po plecach i powie: »Zacheuszu, jesteś dobrym członkiem tego zboru. 72 10 21. 3. 1964 Z całą pewnością jesteś porządnym człowiekiem«”. Stwierdził więc: „Pójdę tam wcześnie”. I poszedł. Kiedy przeszedł przecznicę lub dwie, w stronę bramy, okazało się, że całe miejsce było zatłoczone. Wszędzie zwieszano się z murów. W ten czy w inny sposób, mimo że Go obmawiano, zawsze znalazł się ktoś, kto chciał Go słuchać. Ktoś zawsze słuchał. 73 Powiedział więc: „I jak ja teraz zauważę Go wchodzącego przez bramę?”. Zważcie, Biblia mówi, że był niskiego wzrostu. A on powiedział: „Jestem za niski”. Więc rozpychał się dookoła: „Hej, zróbcie mi trochę miejsca!”. Łatwo się domyślić, że nie był jeszcze chrześcijaninem, widzicie, tak się zachowując. Chrześcijanie nie mają takiego nastawienia, rozumiecie. „Odsuńcie się! Wiecie kim jestem? Jestem Zacheusz. Jestem właścicielem restauracji, o tam. Zabierajcie mi się z drogi!”. Rozumiecie? Cóż, to nie chrześcijanin. Każdy wiedział, że nim nie jest. Może niektórzy z nich wiedzieli, że Rebeka się modliła. „Cóż” – mówili – „cóż, odsuńcie się”. 74 Tak więc wiedział, że w tym całym tłumie nigdy nie będzie w stanie Go zobaczyć i nie będzie mógł wyrazić Mu swoich myśli. Pomyślał więc: „No cóż, co ja teraz zrobię? Może wrócę do domu i po prostu zapomnę o całej sprawie”. 75 Ale wiecie, coś jest w tym, że kiedy podejmiecie decyzję, by Go zobaczyć, nic was nie powstrzyma od ujrzenia Go. Nie obchodzi mnie, co to jest, jesteście… jesteście zawzięci i tak, jak ta drobna Greczynka uparła się, by dostać się do Jezusa. I coś w tym jest, że jeśli zdecydujecie się Go zobaczyć, nie ma niczego, co byłoby w stanie was zatrzymać. Ale pamiętajcie, kiedy się decydujecie, diabeł zrobi wszystko, co w jego mocy, by was zatrzymać. Jest zdeterminowany, by nie pozwolić wam tego zrozumieć… nie zrozumiecie tego. Rozciągnie nad tym każdą czarną płachtę, jaką tylko ma, byście tego nie zobaczyli. 76 Oto właśnie była jego pierwsza barykada, więc zaczął – powiedział: „Cóż, wydaje mi się…”. 77 I spojrzał, a tam stało kilku jego rywali i oni… zauważył, że to jego znajomi ze zboru. Otóż, tam żartował sobie z tego Jezusa z Nazaretu, będącego prorokiem, a oto oni tutaj stoją, patrząc na niego, właśnie tam, w tym samym składzie. Po prostu nie mógł się ukryć – został rozpoznany. 78 11 Miał przechodzić tą drogą A więc, Zacheuszu, już cię zidentyfikowano, więc po prostu… Wiecie, jeśli pojawiłby się tam któryś… Już jesteś wmieszany w grupę, więc już wiedzą, kto… Jesteśmy tutaj, więc możemy równie dobrze się zapoznać – znać jeden drugiego. 79 Powiedzieli więc: „Cóż, to jest dziwne”. I rozejrzeli się dokoła, zauważyli jednego stojącego tam. „I wiesz, w zasadzie, oni wszyscy są trochę jak ty, oni… oni chcą coś znaleźć”. 80 Człowiek wie, że przychodzi skądś – spoza; a kiedy odchodzi z powrotem, gdzieś wraca. I zawsze stara się znaleźć coś, dowiedzieć się, skąd idzie i gdzie się udaje. Jest tylko Jeden znający odpowiedź, jest Nim Bóg. Każdy człowiek chce spojrzeć za tę zasłonę. A jeśli zobaczysz cokolwiek, co… co może pokazać ci, co kryje się za zasłoną, gdzie byłeś i kim jesteś oraz dokąd zmierzasz. Jest tylko jedna Księga, spośród całej spisanej literatury, milionów ton, to jest Księga, która mówi ci, kim jesteś, skąd pochodzisz i dokąd zmierzasz. Nie ma żadnej innej księgi zdolnej do tego; ta Biblia! „A Słowo jest Bogiem” – mówi Biblia. 81 Teraz widzimy go, z tym wszystkim dookoła – wstyd mu było, że znajduje się pośród tych ludzi, krzyczących, wołających, pokrzykujących i zachowujących się jak szaleńcy. Ale on… Oto siedział – rozpoznany z nimi, więc on… on musiał po prostu stać, to wszystko, co mógł zrobić. Powiedział więc: „Cóż, skoro zaszedłem tak daleko, równie dobrze mogę iść dalej, póki wreszcie Go nie znajdę”. 82 Cóż więc, Zacheuszu, to dobry pomysł. Już przyszedłeś tu na śniadanie, więc po prostu chodźmy dalej. Widzicie, wszyscy jesteśmy tak daleko. 83 Więc teraz dowiadujemy się, że kiedy szli dalej: „Jeśli zostanę tutaj, ja… ja nie mogę go dostrzec, bo jestem zbyt niski. Więc, wiecie, raczej wyjdę spomiędzy tego tłumu i pobiegnę do kąta, w którym będę stał sam, znajdę sobie miejsce na samym skraju chodnika. A kiedy On przejdzie obok, wyjdę prosto na ulicę i powiem Mu, co o Nim myślę. Przedstawię Mu trochę swojego zdania”. 84 Więc odszedł, daleko od tłumu i poszedł. Pomyślał: „Którą drogą On teraz przejdzie?”. Cóż, udał się na aleję Alleluja. To tamtędy zazwyczaj podróżuje, widzicie. I udał się na róg Amen, gdzie skręca to tam, aby dojść do… do jadłodajni. 85 12 21. 3. 1964 Tam właśnie wy idziecie, wiecie, aleja Alleluja i róg Amen, a potem jesteście gotowi na spożycie Słowa. Widzicie? Widzicie? 86 Skręcił więc za tym rogiem i stał tam na rogu, powiedział: „Ależ, tu nikogo nie ma. A kiedy ja…”. Wiem, że brzmi to niepoważnie, ale ja po prostu… Poczekajcie minutkę. Tak więc pierwsza rzecz, wiecie, skręcił tam za rogiem i powiedział: „Nikogo tu nie ma, więc po prostu zostanę tutaj. Kiedy On przejdzie obok, dowiem się, na ile jest Prorokiem. Wyjdę prosto na ulicę i coś mu powiem”. 87 Otóż, stał tam i tak jakoś zaczął rozmyślać: „Zaraz, zaraz. Wiesz, jeśli tam byłem za niski… Ten tłum prawdopodobnie pójdzie gdziekolwiek, gdzie on się uda. A ja… ja nie chcę, aby ktokolwiek się wydzierał, kiedy będę do Niego mówił. Chcę do niego przemówić tak, by mnie usłyszał. A oni krzyczący: Amen! i Alleluja!, i Chwała Bogu!, Hosanna Prorokowi przychodzącemu w imieniu Pańskim! Ach, oni nigdy mnie nie usłyszą, cała ta hałaśliwa banda. Więc zostaje tylko jedna rzecz… Stłoczą się wokół mnie, a wtedy ja… ja… ja w ogóle nie będę w stanie nawet Go zobaczyć”. 88 Spojrzał więc, stojąc za rogiem, a stało tam stare, znajome drzewo sykomory. To dobre drzewo w Indianie. Otóż, stojąc za rogiem, pomyślał: „Cóż, jeśli mógłbym dostać się na tę górną gałąź i usiąść, wtedy byłbym tam na górze. Wtedy, kiedy będzie przechodził, miałbym naprawdę możliwość, aby do Niego przemówić”. 89 Tak więc przychodzi – przebiega. A był za niski, nie mógł dostać się na tę gałąź. Rzekł więc: „Cóż, teraz już tylko jedno mogę zrobić”. A tam znajdują się miejskie kubły na śmieci, stojące w kącie. Pomyślał więc: „Cóż, teraz, jeśli pójdę po ten kubeł na śmieci i wezmę go, i przeniosę tu, wtedy resztę drogi stąd na drzewo już pokonam. To mi pomoże”. 90 Idzie więc. A kubły nie były jeszcze tego rana wypróżnione i były dosyć ciężkie. Cóż, on był niski i nie mógł tego podnieść. Jedyny sposób, który działał, wymagał objęcia kubła ramionami. A on miał na sobie swoje najlepsze szaty. Wiecie więc, zawsze coś stoi na przeszkodzie, kiedy chcecie widzieć Jezusa. Ale to, czy to było dobre ubranie, czy nie, nie miało znaczenia, on chciał widzieć Jezusa pomimo wszystko. Objął więc ramionami kubeł na śmieci, aby mógł go tam przenieść. Pośpieszył się z tym i był cały w odpadkach. Cóż, nie robiło to różnicy; on… on chciał Go zobaczyć tak, czy inaczej. 91 13 Miał przechodzić tą drogą Otóż, podczas gdy on przesuwał pojemnik, obejmując go rękoma, usłyszał czyjś śmiech. I rozejrzał się, a któż to, jeśli nie Lawiński – jego rywal, stał tam, mówiąc: „No proszę, a to ci dopiero! Zacheusz zaczął… dostał nowe zajęcie w swojej restauracji. Pracuje przy wywózce śmieci”. 92 Wiecie, diabeł po prostu chce tylko się przekonać, czym może zarzucić waszą drogę, byście nie byli w stanie widzieć Jezusa. Powie wam: „Oni są bandą świętoszków”. Powiedzą wam: „To banda idiotów”. On powie: „Oni są… Nic w nich nie ma. To tylko nędzne obdartusy”. Wszystko, co tylko może zrobić. Ale jeśli jesteście zdecydowani Go zobaczyć, Bóg utoruje wam drogę, byście mogli Go ujrzeć. Tylko miejcie to na uwadze. Coś się wydarzy, jeśli ten głód zaczyna przełamywać się do twojego serca. Coś. Pójdziesz Go zobaczyć, mimo wszystko. 93 Więc nie robiło to żadnej różnicy. Drobne, stare oblicze poczerwieniało i czuł wstyd. Ale on mimo to przesuwał tylko ten pojemnik i chwycił się go, i wgramolił się na drzewo. To wszystko jest w porządku, czyż nie? Wgramolił się. Wy południowcy wiecie co znaczy wgramolił się, to znaczy wspiął się na drzewo, wszedł na drzewo. I on się tam wspiął, i znalazł miejsce, w którym dwa konary spotykały się i stykały w pniu drzewa, tam właśnie usiadł. 94 Cóż, to bardzo dobre miejsce, by usiąść tam, gdzie spotykają się dwie drogi; twoja i Boża; twoje wyobrażenie i Jego. To dobry czas, aby usiąść i przemyśleć to. Twoje własne myśli na Jego temat i to, co o Nim mówi Jego Słowo. Za kogo ty Go uważasz i jak Słowo Go określa. Czym jest Poselstwo tej godziny wedle twojego mniemania, a czym jest Poselstwo tej godziny w kontekście Jego Słowa. Na tym polega różnica. Usiądź tam i przemyśl to przez chwilkę. 95 Bez wątpienia szatan usiadł na jego ramieniu. Powiedział: „Wiesz co? Wyglądasz całkiem śmiesznie, siedząc tu, wyciągając drzazgi z dłoni. Do tego masz na sobie swoje najlepsze szaty całe utytłane odpadkami. Teraz twoje imię będzie na językach całego miasta, będziesz stale obiektem żartów, bowiem spójrz, jak niedorzeczne jest to, że tu siedzisz”. 96 Widzicie, szatan, kiedy zaczynacie, zawsze spróbuje wam powiedzieć: „Pomyliłeś się”. 97 Siedział tam w takim stanie! Rzekł: „Cóż, Rebeka powiedziała, że jest Prorokiem. Wypróbuję Go. Przekonam się, czy jest Prorokiem”. Powiedział więc: „Kiedy przejdzie tu obok, ja ukryję się, a On nigdy nie 98 14 21. 3. 1964 dowie się, że tu jestem. Najpierw rzucę na Niego okiem. A wtedy, gdy Go zobaczę, zeskoczę z tego drzewa i pójdę tam, i powiem Mu”. Powiedział: „Teraz, jeśli On… jeśli On jest Prorokiem, tak jak mówiła, może wiedzieć, że byłem na tym drzewie, jeśli to prawda. Otóż, mówię wam, wygarnę Mu”. Przyciągnął więc do siebie całe listowie i zakrył się cały, więc nie mógł być widoczny; odchylił jeden liść aby spoglądać, wiecie, by zobaczyć Go, kiedy skręci za rogiem. I siedział tam, rozmyślając nad tym wszystkim… Po chwili usłyszał hałas dochodzący zza rogu. 99 To dziwne, gdziekolwiek On jest, tam jest zawsze dużo wrzawy. Wiecie, krzyk jest oznaką życia. Rozumiecie? Pamiętacie najwyższego kapłana, kiedy ubrał się i wszedł do Miejsca Najświętszego, na skraju szaty miał jabłuszko granatu i dzwonek, a ten odgłos w Miejscu Najświętszym był jedynym sposobem, w jaki oczekujący wiedzieli czy żyje, czy nie. To czyniło hałas. A gdzie nie ma żadnego odgłosu, tam, ojej, on może być martwy. Cóż, myślę, że to właśnie jest tym, czym jest dzisiaj całe to zamieszanie wokół naszych kościołów. Nie ma wokół tego wystarczająco dużo wrzawy, wystarczająco entuzjazmu, wystarczająco czegoś. A więc tam, gdzie jest Jezus, jest zawsze poruszenie. 100 Pewnego razu, kiedy On przyszedł do Jerozolimy, wołali i pokrzykiwali: „Hosanna Królowi przychodzącemu w imieniu Pana!”. 101 A niektórzy z kapłanów stojących tam rzekli: „Cóż, uciszcie ich, niech się uspokoją”. 102 Powiedział: „Jeśli ci będą milczeć, kamienie wołać będą”. Coś musi się poruszyć, gdy On jest w pobliżu. Zauważcie. A potem ci, którzy Mu wierzyli… 103 Wtedy usłyszał tę wrzawę dochodzącą zza rogu, krzyczącą i idącą dalej. Pomyślał więc: „Cóż, pewnie On się zbliża”. Więc pociągnął ten liść i wstał, aby się rozejrzeć. „Teraz już całkiem Go mam. Przekonamy się, jaki z Niego Prorok”. Kiedy więc tam siedział, z podniesionym liściem, patrząc; i… i tam na tym drzewie, wysoko nad ich głowami, gdzie mogli przechodzić pod drzewem. 104 Otóż, gdy zauważył pierwszego mężczyznę wychodzącego zza rogu, z pewnością był to apostoł Piotr, był bowiem dużym, silnym, tęgim facetem. Mogę widzieć go, jak odsuwa tłumy mówiąc: „Przykro mi, przyjaciele. Nasz Mistrz miał wielką usługę ostatniej nocy, dużo mocy 105 15 Miał przechodzić tą drogą z niego wyszło. Zrozumcie wszyscy. Moglibyście tylko usunąć się na bok tak, by Mistrz mógł przejść? Proszę was o to”. A oto podchodzi Mateusz, Marek i reszta mówiąc: „Cóż my… my nie chcemy być niemili; my nie… nie po to tu jesteśmy. Lecz nasz Mistrz jest strasznie zmęczony i nie jadł śniadania, więc my, my… Prosimy was o zrobienie przejścia, jeśli można ”. 106 Stał tam człowiek, na którego być może spojrzał Zacheusz. Kilka dni wcześniej na jednym ze zgromadzeń w miejscu związanym z biznesem był lekarz i zwrócił się do tego gościa, mającego dziewczynkę cierpiącą z powodu gorączki… I nie miała szans na przeżycie, jeśli jakiś… On zrobił dla niej wszystko, co mógł. 107 A kiedy Zacheusz podniósł swój liść i spojrzał, zobaczył tego człowieka, z tym dzieckiem zawiniętym w koc – wychodzącego zza rogu. Pomyślał: „Do jakiej niedorzeczności jest zdolny ten człowiek, starając się podążać za tym… tym tak zwanym Prorokiem! Oto wychodzi zza rogu z tym dzieckiem mającym gorączkę, stojąc na tym wietrze”. 108 Ale wiecie, tak jak Zacheusz, kiedy naprawdę wierzysz, nic nie może stanąć ci na przeszkodzie – tobie. 109 A ona chciała przyprowadzić do Niego to dziecko. I za każdym razem, kiedy pojawiał się róg lub zmiana, on był odpychany. Ale on… on był wytrwały, szedł dalej. W końcu, za tym rogiem drobna matka wybiegła z dzieckiem w ramionach i musiała upaść i rzec: „Panie, bądź miłosierny dla mojego dziecka!”. A tam stał ojciec dziecka, także wołający, który był przyjacielem Zacheusza. Powiedział: „Co zmieniło jego nastawienie?”. 110 Otóż, nie mógł rozpoznać tego Człowieka, chociaż był On w tym tłumie. Nagle widzi wyciągniętą rękę, jak dotyka wierzchu tego małego kocyka… I dziewczynkę rozwinięto; ruszyła ulicą, podskakując. „No chyba coś w tym musi być” – powiedział Zacheusz. 111 W końcu pojawił się On. I jedno spojrzenie na Niego; Zacheusz zmienił swoją opinię. Wystarczyło przelotne spojrzenie na Niego! Oto stał On. Nie wyglądał jak człowiek. W Nim było coś innego. Łagodny, delikatny, łaskawy; a mimo to wyglądał tak, że jak gdyby tylko przemówił, nastałby koniec świata. Miał charakter zupełnie inny, niż ten sobie wyobrażał. Jego nastawienie zaczęło… Cały jego krochmal zaczął się spłukiwać, kiedy Go zobaczył. Zbliża się, idąc ulicą. Pomyślał, wyglądając zza tego małego liścia, by widzieć, co się działo. A kiedy On szedł, doszedł do miejsca tuż pod nim. 112 16 21. 3. 1964 I on stwierdził: „Wiesz, ten mężczyzna mógłby być Prorokiem. Może Rebeka miała rację. Mogła znać Pisma dużo lepiej niż ja”. Więc On idzie, ze spuszczoną głową, idąc dalej, pokornie, delikatnie, tak jak zawsze. A uczniowie nie dopuszczali, by ktoś Mu wchodził w drogę. 113 A kiedy stanął tuż pod drzewem, zatrzymał się. Zacheusz wyjrzał zza liścia, coś w ten sposób. On podniósł wzrok na drzewo, powiedział: „Zacheuszu, zejdź”. 114 On nie tylko wiedział, że ten… że siedzi na drzewie, ale wiedział, że miał na imię Zacheusz. Miał dużo mniejsze kłopoty z zejściem z drzewa niż z wchodzeniem. Znał go; cud na nim się dokonał. Widzicie? 115 Powiedział: „Panie, myliłem się. Jestem gotów wyznać, że byłem w błędzie. Jeśli cokolwiek zabrałem, było to złe, ja… ja to oddam. Połowę swoich dóbr oddam biednym”. Jezus powiedział: „Dziś, zbawienie weszło do twego domu”. 116 Co go zmieniło? Na czym polegała zmiana, bracia i siostry? Pomyślcie tylko przez chwilę. Zmiana polegała na tym, że zobaczył Coś rzeczywistego. 117 Słyszał wszystkie obietnice, kapłana mówiącego o tym, co było, wielki prorok Mojżesz, wielkie to, tamto, czy inne, obiecującego coś wielkiego w przyszłości, ale ignorując to, co ma miejsce teraz. Tak postępuje człowiek. 118 Ujrzał coś oryginalnego, coś, co mógł sam zobaczyć. Przydarzył mu się cud. On był Prorokiem. Ponieważ On go nie znał, nie mógł dostrzec go nawet na drzewie. Ale kiedy On doszedł właśnie do tego miejsca pod drzewem, On zatrzymał się i spojrzał w górę, i powiedział: „Zacheuszu, zejdź. Dziś zbawienie przyszło do twojego domu”. 119 Bracia, to rzeczywista rzecz zmienia ludzki umysł, zmienia ich nastawienie. Czasami to jest presja, z pewnością, aby do tego dojść. Lecz jeśli podejdziesz do Chrystusa dziś rano z… z myślą w sercu, że: „Nie będę krytycznie nastawiony, ale będę studiował Pismo i zobaczę, czym On był…”. 120 Jeśli On przyjdzie na zgromadzenie tego wieczoru, zanim ty przyjdziesz, badaj i zobacz, kim On był. Jakimkolwiek był wówczas, Takim samym musi być i dziś. Jego… Jak mówiłem ostatniego wieczoru, jeśli wielu z was było tam, widzicie. Czy Bóg identyfikuje Siebie samego przez 121 17 Miał przechodzić tą drogą Swoje cechy charakterystyczne? On zawsze musi pozostać taki, ponieważ jest Ten sam wczoraj, dzisiaj i na wieki. Ludzkie serca są… są tak… Prawdziwie bogobojny mężczyzna lub kobieta, przedsiębiorca czy czymkolwiek ktoś jest, jest zawsze… jest coś w jego sercu, jeśli jest jakakolwiek bojaźń Boża w nim, by wiedzieć coś o Bogu. Mówiąc… Nie powiedziałem wam jeszcze, co przytrafiło się Zacheuszowi. Stał się członkiem Biznesmenów Pełnej Ewangelii w oddziale w Jerychu. Widzicie, chcę wam najpierw opowiedzieć o nim, czy widzicie? Och, z pewnością nie byłby żadnym innym, jak tylko Pełnej Ewangelii, oczywiście że nie. To wszystko, co Jezus głosił. Więc stał się tam członkiem. A wy powinniście być członkami tego samego. Teraz zauważcie. 122 Lecz on chciał zobaczyć coś prawdziwego. A kiedy osobiście zobaczył coś prawdziwego, zidentyfikowanego przez Pismo, był gotowy. To autentyczna rzecz ma znaczenie. 123 Jeszcze mała opowieść zanim zakończę. Ilu z was jest myśliwymi, niech zobaczę wasze ręce, moi bracia tutaj? A to ci dopiero! Ja… ja wiedziałem, że nie jestem jedyny. Więc ja lubię polować i jestem… 124 Zazwyczaj udawałem się do lasów północnych w New Hampshire. Jest to dom jelenia wirginijskiego. Jak ja lubię na nie polować! I zwykłem udawać się tam każdego roku. I miałem tam towarzysza, nazywał się Bert Call, jeden z najlepszych ludzi, z jakimi kiedykolwiek polowałem. 125 A moja natura zawsze ciągnęła do lasów. Urodziłem się w lasach i w zasadzie wychowałem się tam. I nawet moje nawrócenie nigdy tego ze mnie nie wyjęło. Nawet nie chodzi o samą zdobycz, ale o to, by być w lesie. Myślę, że Bóg tam jest; aby Go ujrzeć, jak się porusza. I naturę, jak umiera i opada, wraca z powrotem, a potem zmartwychwstaje. 126 Słońce wstaje rano – rodzi się małe niemowlę. Potem około dziewiątej idzie do szkoły i około dziesiątej ją kończy. O dwunastej jest w swojej sile, a około drugiej po południu zbliża się do mojego wieku, zaś o piątej ma 80 lat – umiera. Zachodzi. Służyło Bożemu celowi. Nie jest martwe. Powróci następnego poranka. Tak Bóg świadczy, że jest życie, śmierć, pogrzeb, zmartwychwstanie. 127 Zwróćcie uwagę na tamte drzewa. Ostatniej jesieni soki zeszły do korzeni, zanim jakikolwiek mróz lub coś innego przyjdzie. Co to czyniło? Schodziło do grobu. Co dzieje się później? Wraca znów na wiosnę. Nie jest 128 18 21. 3. 1964 martwe. Schodzi w dół i leży w ziemi, wraca. Jeśli zostałoby na górze, zima by to zabiła. Widzicie? Bóg ma… Żadna inteligencja sama z siebie nie zsyła tego tam w dół. To jest obmyślana przez Boga droga. Więc to po prostu podąża tą Bożą przygotowaną drogą. Schodzi, kryje się przez zimę, wraca z powrotem z nowym życiem następnego roku, świadcząc, że jest życie, śmierć, pogrzeb, zmartwychwstanie. Wszędzie ta sama rzecz. Bóg w swoim wielkim stworzeniu daje świadectwo o samym Sobie. Ten myśliwy był świetnym strzelcem, dobrym strzelcem. Lecz był on najokrutniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem. On… on przez cały czas sobie ze mnie żartował. Polował na jelonki. 129 Cóż, polowanie na jelonki nie jest niewłaściwe, jeśli tak mówi prawo. Ale, wiecie, Abraham zarżnął cielca i dał Bogu do zjedzenia, więc nie chodziło o… o płeć, czy o… o rozmiar. 130 Chodzi o nastawienie. On zabijał je tylko dlatego, że sprawiało mi to przykrość. A on mówił: „Ech, ty jesteś tak tchórzliwy jak reszta tych księży”. Powiedział: „Billy, byłbyś dobrym myśliwym, gdyby nie to, że jesteś kaznodzieją”. I powiedział: „Ale jesteś zbyt tchórzliwy. Tak to jest z tymi całymi kaznodziejami” – powiedział – „są… są zbyt strachliwi”. A ja powiedziałem: „Bert, jesteś okrutny”. 131 Mimo to miał oczy jak jaszczurka. I powiedział… On, on… Tak, jak kobiety starają się umalować sobie oczy, wiecie, w ten sposób. I powiedział… I rozejrzał się w ten sposób, i powiedział: „Jesteś po prostu tchórzliwy”. Więc strzelał do tych małych jelonków. I zabił jednego, zostawił go i zabrał się od razu za następnego, tylko po to, by zrobić mi na złość. I powiedział:„Odciągnę cię od tego głoszenia, prędzej czy później”. A ja powiedziałem: „O nie, Bert. Nie, nie”. 132 Więc pewnego dnia udałem się tam, pewnej jesieni, a było późno. Sezon bowiem trwał już od tygodnia, zaś ja byłem zajęty. Byłem strażnikiem łowieckim stanu Indiana i byłem zajęty, i to właśnie podczas sezonu łowieckiego. Musiałem więc wziąć urlop. Wyruszyłem trochę późno. 133 A te jelenie wirginijskie, jeśli kiedykolwiek da się je ustrzelić… Mówicie o Houdinim jako specjaliście od ucieczek? Ludzie! Przy nich to amator. A więc wtedy one naprawdę trzymają się w ukryciu. A noce były wtedy księżycowe, śniegu na 15 centymetrów, dobre do tropienia śladów. 134 19 Miał przechodzić tą drogą Tak więc, kiedy Bert przybył do chaty, w której siedziałem, powiedział: „Wiesz co, Billy, mam w tym roku niezłą rzecz dla ciebie”. A ja powiedziałem: „Co?”. 135 Sięgnął do kieszeni i wyciągnął to. Miał mały gwizdek. Dmuchał w niego, a on brzmiał zupełnie jak mały jelonek wołający matkę. Małe sarniątko, wiecie, płaczące za matką. 136 Powiedziałem: „Bert jak okrutnym możesz być?”. Powiedziałem: „Masz na myśli… Nie zrobiłbyś niczego takiego!”. Powiedział: „Ha ha, ty tchórzliwy kaznodziejo!”. 137 I tego dnia poszliśmy na polowanie i przeprawiliśmy się przez Przełęcz Jeffersona. Nie trzeba było się o niego troszczyć, wiedział jak wrócić. Więc wspinaliśmy się do około południa, a potem rozdzieliliśmy się i udaliśmy się jeden w jedną, drugi w drugą stronę. A gdy złapaliśmy sarnę, wieszaliśmy ją i… i wracaliśmy po konie, by ją zabrać. 138 Doszliśmy około jedenastej. Nie widzieliśmy nawet śladu, ani jednego tropu. 139 Wszystkie sarny leżały na ziemi. Wskakiwały w krzaki i pod te sterty liści i tym podobnie, tam gdzie były korony drzew i kłody. A one… one ukrywały się, trzymając się z dala. Ponieważ do nich strzelano. Bały się. 140 Około jedenastej Bert zatrzymał się, usiadł. Był tam mały otwór, och, może rozmiaru tego budynku, a środek może dwa razy większy– taki mały otwór. I on przysiadł, sięgnął po… myślałem, że po termos który miał w płaszczu. Zazwyczaj nosimy termos i mamy trochę gorącej czekolady i… ponieważ ona jest paliwem, wiecie. A potem zjadaliśmy kanapkę i rozdzielaliśmy się. Wspinaliśmy się w kierunku górnej granicy drzew, więc myślałem, że Bert chce zjeść swoją kanapkę. Usiadł więc, by wyciągnąć swój termos i aby… Myślałem, że go wyciągnie. I ja tylko, oparłem strzelbę o drzewo i zacząłem jeść swoją. 141 Lecz co on… On wyciągał ten mały stary gwizdek. Więc kiedy wyciągnął ten mały gwizdek, dmuchnął w niego. A jeśli ktokolwiek słyszał kiedyś zawodzenie małego jelonka, to mimo wszystko jest dość żałosne. A kiedy dmuchnął w ten gwizdek, ku mojemu zaskoczeniu, tuż naprzeciw niego stanęła wielka łania-matka. Co się tyczy… łania jest matką jelenia, wiecie. Więc ona powstała. Tam były jej duże brązowe oczy… pojedynczo… kierowały… te duże uszy były skierowane prosto w górę, ot tak. Rozumiecie – „jej młode było w tarapatach”. 142 20 21. 3. 1964 A on znów gwizdnął, ona zaś rozejrzała się. I weszła prosto w tę otwartą przestrzeń. Jest to nietypowe, każdy z was myśliwych to wie, aby jeleń tak się zachowywał. Ona wyszła na wprost. Mogłem widzieć jej wielkie oczy. Nie stała ode mnie więcej jak 40 jardów [ok. 37 metrów – uw. tł.]. I pomyślałem: „Och, Bert, nie możesz tego zrobić i zabić tę biedną, cudowną matkę, kiedy szuka swojego dziecka, a ty ją tak zwodzisz”. A ten gwizdek zabrzmiał. Ona natomiast… ona wyszła wprost tam. 143 A ów myśliwy odciągnął dźwignię swojego karabinu kalibru 30-06, opuścił ją; to odbezpieczyło broń, wiecie, zdjęło blokadę. 144 A ona to usłyszała. I rozejrzała się, i zobaczyła myśliwego. Jej uszy opadły. Zazwyczaj one by już uciekły. A ona, przede wszystkim, w ogóle w tym czasie nie chciała stamtąd odejść. Ale, widzicie, ona byłą matką. Coś w niej było, ona… coś autentycznego. Coś. Ona niczego nie udawała. Była matką. Urodziła się jako matka. „A jej młode było w tarapatach”, i to ją interesowało. 145 A on spojrzał na mnie tymi jaszczurczymi oczyma i uśmiechnął się. Powiedziałem: „Bert, nie rób tego. Nie rób tego”. On po prostu się wyszczerzył. Odwrócił się z tym karabinem. O ludzie! 146 Był śmiertelnie celnym strzelcem. I wiedziałem, że gdy siatka celownicza spotka się z jej wiernym, matczynym sercem, przeszyłby ją na wskroś. Widzicie? Ona nie stała nawet w odległości 20 jardów [ok. 18 metrów]. Duży, 150 granowy… granowy [około 150 gramów – uw. tłum.]. 180 granowy nabój typu dum-dum, a on by po prostu rozerwał jej serce z obu stron. 147 Pomyślałem: „Jak możesz być tak okrutny, by wypruć to kosztowne, matczyne serce z niej, kiedy ona szuka swojego dziecka? Jak tak możesz, Bert?”. Myślałem sobie. Widziałem, jak jego ramiona przymierzają się. Nie mogłem na to patrzeć, zwyczajnie nie mogłem tego robić. Odwróciłem się. Ja… ja nie mogłem na to patrzeć. 148 Ta autentyczna, wierna matka stojąca tam. Nie była obłudnicą. Nie udawała tego, ot – na pokaz. Była matką. Dlatego właśnie to robiła. Śmierć nic dla niej nie znaczyła. „Jej młode jest zagrożone”. Więcej myślała o swoim młodym niż o własnym życiu. Niech myśliwi strzelają, cokolwiek by to było. Jej wierne serce biło – jej macierzyństwo. Macierzyństwo w niej wołało. Jej młode wołało. Coś było wewnątrz niej, coś tętniącego, prawdziwego. 149 21 Miał przechodzić tą drogą I jak ten okrutny myśliwy mógł wypruć to wierne serce? Ja po prostu nie mogłem na to patrzeć. Odwróciłem głowę. Pomyślałem: „Panie Boże, nie pozwól mu tego zrobić”. Stałem tam tak, nie mógłbym słuchać… Nie chciałem słyszeć wystrzału. Tego było po prostu za wiele. Czekałem. 150 Broń w ogóle nie wypaliła. Obróciłem się i spojrzałem, a to wyglądało tak; on nie był w stanie tego zrobić. 151 Odwrócił się i spojrzał na mnie a te duże oczy zmieniły się. Łzy spływały po jego policzkach. Spojrzał na mnie, a jego wargi drżały. Rzucił broń w zaspę śnieżną i chwycił mnie za nogawkę od spodni. Powiedział: „Billy, już mi wystarczy. Zaprowadź mnie do tego Jezusa, o którym mówisz”. 152 Tam, w tej zaspie poprowadziłem go do Pana Jezusa. Czemu? On zobaczył coś prawdziwego. (Bywał w różnych kościołach.) Zobaczył coś, co nie było na niby. Ujrzał coś autentycznego. 153 Przyjaciele, możemy mieć regulaminy kościelne i kościelne przepisy i teologie oraz wszystko inne, ale istnieje prawdziwy, rzeczywisty Jezus. Zwróćmy się tylko do Niego, podczas gdy skłonimy nasze głowy w modlitwie. 154 Podczas, gdy wasze głowy są pochylone, chciałbym zadać wam pytanie; również wasze serca są skłonione. Ilu tutaj z was, którzy wyznajecie chrześcijaństwo, którzy nie… jeśli wyznanie jest wszystkim, co macie? Lecz jak wielu z was teraz chciałoby być takim chrześcijaninem, jak ta łania matką, z czymś tak rzeczywistym w was, że wydaje się czymś więcej niż życie czy cokolwiek, co posiadacie? Wy mówicie, możecie powiedzieć: „Bracie Branham, ja należę do zboru. Jestem biznesmenem, biznesmenką albo kimkolwiek, gospodynią domową. Ale naprawdę, żeby być tego rodzaju chrześcijaninem, że mógłbym odłożyć cały świat na bok, znieść krytykę lub cokolwiek. Ja… ja chciałbym być tak…Chciałbym w sercu być takim chrześcijaninem, jak ta łania matką”. 155 Podczas, gdy wasze głowy są skłonione, a oczy zamknięte. Przed Bogiem pytam was, w Imieniu Chrystusa, pod koniec tego wieku: „Czy moglibyście podnieść swoje ręce?” Nie mogę zrobić wezwania do ołtarza, ponieważ nie ma miejsca. Ale powiedzcie po prostu: „Módl się za mnie, bracie Branham, abym był takim rodzajem chrześcijanina, jak ta łania matką”. Niech was Bóg błogosławi. Ręce są podniesione wszędzie. „Niechbym był takim chrześcijaninem”. 156 22 21. 3. 1964 Tak więc, Zacheuszu, kiedy podnosisz rękę, to wskazuje na to, że On cię znalazł. A teraz czy nie zszedłbyś z tego drzewa? On pójdzie dziś z tobą do domu na obiad. Zostanie z tobą przez resztę twoich dni. 157 Niebieski Ojcze, jesteśmy wdzięczni za Pana Jezusa, Jego Obecność. Jesteśmy świadomi również, że jest Coś, co sprawiło, że mężczyźni i niewiasty… Niektórzy z nich wyznali nawet, że od lat są chrześcijanami. Ale było… obecne jest tu Coś, co sprawiło, że oni, mimo że byli wyznawcami tak, jak Zacheusz… Lecz kiedy Chrystus ich dotknął, podnieśli swoje ręce na świadectwo, że Coś w nich powiedziało im, by to zrobić. Niech wiedzą teraz, że to jest Jezus. On miał przechodzić tą drogą dziś rano i przeszedł. 158 Podniosło się, jak mniemam, jakieś sto pięćdziesiąt rąk, Panie. Modlę się, abyś odwiedził każdą z nich oraz darował im ową rzeczywistość, którą jest bycie prawdziwym chrześcijaninem. I bez znaczenia, jak bardzo świat próbuje nas zniechęcić i jak bardzo inni starają się nas zniechęcić, niechbyśmy poznali, że o dostanie się Tam trzeba walczyć. Jest pewien wysiłek, który musimy w to włożyć. Ale gdy jesteśmy połączeni z Czymś autentycznym, prawdziwym, To wówczas nas zmienia. Modlę się, abyś zmienił każde serce, Panie, i sprawił, by wszyscy byli w Boskiej Obecności w tym czasie. Włóż Ducha Świętego w ich życie, by byli takimi chrześcijanami, jak matka-łania była matką. Ona urodziła się matką. A niechby oni zostali zrodzeni z Ducha Bożego i stali się prawdziwymi naśladowcami Jezusa Chrystusa. Niechaj zejdą dziś ze swoich sykomor. Uczyń to, Panie. Niechbyś poszedł do domu z każdym z nas i zamieszkał z nami aż do czasu, gdy przyjdziesz, by zabrać nas do naszego Wiecznego Domu. Bowiem prosimy o to w Imieniu Jezusa. Amen. 159 Serdecznie wam dziękuję. Niech was Pan błogosławi. Przetrzymałem was do późna. Miało mnie tu nie być o dziesiątej, a jest za dziesięć jedenasta. 160 Mam nadzieję, że Bóg weźmie tę garść kilku niewprawnych oraz nerwowych i wzburzonych słów i nakarmi nimi wasze serca. Pamiętajcie, w Chrystusie jest coś autentycznego. Niech was Bóg błogosławi. W porządku. 161 23 Miał przechodzić tą drogą (He Was To Pass This Way) Poselstwo wygłoszone przez brata Williama Marriona Branhama w sobotę rano, 21 marca 1964 roku w Supper Club w Baton Rouge, Louisiana, USA. Przetłumaczone i wydane w języku polskim w 2013 roku. Bezpłatne wysyłki tej broszury, jak i innych materiałów ewangelizacyjnych, są dokonywane na podanych niżej adresach: Wydawnictwo Cezary Mikołajczyk Przegródka 44 43-400 Cieszyn [email protected] radio.zapraszamy.pl Wisłoczek 17 38-480 Rymanów woj. Podkarpackie branham.pl Broszura nie jest przeznaczona na sprzedaż!