wersja elektroniczna - Homo communicativus

Transkrypt

wersja elektroniczna - Homo communicativus
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
INSTYTUT FILOZOFII
Homo communicativus
Filozofia – komunik acja – jęz yk – kultura
1(6)/2011
POZNAŃ 2011
HOMO COMMUNICATIVUS
Redaktor naczelny: Eligiusz Lelo
Z-ca redaktora naczelnego: Małgorzata Słociuk
Sekretarz redakcji: Agnieszka Kijak
Rada naukowa:
Prof. zw. dr hab. Bolesław Andrzejewski (przewodniczący)
Prof. zw. dr hab. Anna Pałubicka
Dr Norbert Leśniewski
Dr Augustyn Surdyk
Dr Agnieszka Jarzewicz
Korekta
Agnieszka Kijak
Małgorzata Słociuk
Opracowanie techniczne
Eligiusz Lelo
Wersja elektroniczna
www.hc.amu.edu.pl
Publikacja sfinansowana przez
Dziekana Wydziału Nauk Społecznych UAM oraz
Instytut Filozfii UAM
Adres redakcji
„Homo communicativus”
ul. Szamarzewskiego 89c
60-569 Poznań
e-mail: [email protected]
Wydawca
Zakład Teorii i Filozofii Komunikacji
ul. Szamarzewskiego 89c
60-569 Poznań
ISSN 1896-3099
SPIS TREŚCI
Wstęp od redakcji .................................................................................................................................
5
Tomasz Pawlik, Kilka słów o znaczeniu w języku .........................................................................
7
Magdalena Rademacher, Hermeneutyczne kształcenie (Bildung) i edukacja demokratyczna
jako lek na bolączki współczesnego świata ................................................................................
13
Maciej Szlinder, Pojęcie dyskursu w teorii hegemonii Ernesto Laclau i Chantal Mouffe ........
19
Wojciech Pigla, Webplemię – próba eksplikacji pojęcia ................................................................
27
Joanna Rońda, Ja o sobie. Wertykalno – horyzontalny wymiar miłości własnej .......................
37
Marta Stachowiak, Emocje i uczucia a komunikacja ...............................................................
45
Weronika Urban, Wizerunek jako forma komunikacji publicznej ..............................................
51
Paulina Popek, Twórcze energie sztuki deliberatywnej ..................................................................
59
Ulyana Rys, Efektywność komunikacji a poznanie ...........................................................................
66
Anna Jarmuszkiewicz, Proust: źródła inspiracji. Język, lektura, interpretacja ....................
75
Jacek Kubera, Jak przekazać to, czego nie można powiedzieć? Przykłady komunikacji
niewerbalnej w powieści Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu ....................
83
Ewa Zielińska, Kukla, cep i ośle uszy, czyli występ błazna na królewskim dworze jako
przykład komunikatu osób o obniżonym statusie społecznym ...............................................
91
Zuzanna Rataj, Wykorzystywanie metod wywierania wpływu przez żebraków .........................
97
Aleksandra Wojciechowska, Reklama jako perswazyjny komunikat skierowany do kobiet
(na podstawie czasopisma „Twój Styl”) .....................................................................................
103
Katarzyna Wozinska, Homo communicativus. Perspektywa prenatalna ..................................
111
Katarzyna Tracewicz, Elementy komunikacji niewerbalnej w procesie edukacji ....................
117
Monika Szufnarowska, Uczeń o uczniu. Ocena równieśnicza prac pisemnych z języka
polskiego w liceum .......................................................................................................................
125
Agnieszka Kaźmierczak, Wpływ komunikacji z personelem medycznym na doświadczanie
choroby przez pacjentów .............................................................................................................
133
Ewa Jeleń, Nie ma mowy. Ma się gest. Teatr jako przestrzeń szansy na komunikację osoby
niepełnosprawnej ze społeczeństwem ........................................................................................
141
Elżbieta Parciak, Przekaz prawdy w komunikacji społecznej w świetle wypowiedzi Kardynała
Stefana Wyszyńskiego ..................................................................................................................
147
Jan Baron, Dialogowość prozy kaznodziejskiej (na przykładzie kazań Antoniego
Węgrzynowicza na dzień Niepokalanego Poczęcia Panny Przenaświętszej) .........................
155
Magdalena Drzewiecka, Język młodzieżowy w powieściach Hanny Ożogowskiej i Adama
Bahdaja ........................................................................................................................................
161
Agnieszka Kijak, Ironia sokratejska a maksymy konwersacyjne – o różnych koncepcjach
rozmowy .......................................................................................................................................
169
Małgorzata Słociuk, Czas ponowoczesny – czas utowarowiony, czyli życie społeczne
odmierzane czasem .....................................................................................................................
177
Eligiusz LELO, Zła (hiper)seksualność ? ..........................................................................................
183
Drodzy Czytelnicy,
niezmiernie raduje nas fakt, że po sprawnie przeprowadzonej resuscytacji, Homo Communicativus może ponownie zacząć oddychać Waszym
zainteresowaniem.
Pomysł na przywrócenie krążenia czasopismu w dużej mierze został zasilony referatami uczestników konferencji pod tytułem Komunikuję się, więc jestem,
która odbyła się w dniach 22 i 23 maja 2010 w Poznaniu. Większość prezentowanych na łamach tego numeru referatów utrzymana jest w charakterze odpowiadającym tytułowi minionej konferencji. Znajdą tu Państwo treści dotykające
zagadnień komunikacji w powiązaniu z literaturą, socjologią, mediami, religią,
a także emocjonalną sferą ludzkiej egzystencji. Komunikacja ukazana została
jako dziedzina wkraczająca w niemalże wszystkie sfery życia społecznego, co nadaje jej wysoką rangę w świecie życia zarówno codziennego jak i naukowego.
Kolejne numery planujemy urozmaicić tak, aby referaty o charakterze naukowym przeplatały się z wywiadami, esejami, recenzjami, tłumaczeniami, a także
ze sprawozdaniami z wydarzeń naukowych. Przyszłych autorów już teraz informujemy o możliwości publikacji w tych formach i zachęcamy do przysyłania
tekstów
Redakcja
Tomasz Pawlik
Kilka słów o znaczeniu w języku
Umiejętność posługiwania się językiem jest jedną z charakterystycznych cech
człowieka, wyróżniającą go od innych istot żywych. Język nie służy jedynie do
komunikowania naszych myśli innym, lecz pozwala także zrozumieć inną kulturę, jest kluczem do jej bogactwa, poznanie komunikatów językowych oraz tzw.
językowego zaplecza (linguistic background) każdej kultury umożliwia prawidłowe
rozpoznanie sensu czynności i obiektów kulturowych1. Aby jednak było to możliwe, trzeba potrafić zrozumieć komunikaty językowe, jakie odbieramy. Tylko wtedy, kiedy wiem, co znaczy dane słowo, czy tez zdanie, mogę cokolwiek poznać.
Dla przykładu, kiedy słyszę zdanie, zamknij okno, i wiem, co oznaczają poszczególne słowa w nim, wiem zarazem, co powinienem zrobić. Gdy jednak nie znam
znaczeń poszczególnych słów, nie wiem, co znaczy całe wyrażenie, nie ma ono
dla mnie wtedy żadnej treści. Ważnym elementem w zrozumieniu zdania czy też
słów, jest znaczenie. Pojęcie to ściśle związane jest z semiotyką, która jest ogólna teorią znaku. Dzieje się tak ponieważ, termin znaczenie odnosimy właśnie
do znaków, którymi mogą być, słowa czy tez symbole. We współczesnej refleksji
filozoficznej,
określenie, czym jest znaczenie, jakie jest jego miejsce w świecie rzeczy i myśli, jest
sprawą ważną dla wszystkich dziedzin refleksji odwołujących się do tej kategorii.
Stanowiąca dziś Credo całej humanistyki teza, że świat myśli i kultury ludzkiej jest
dziełem znaków i ich znaczeń, nabiera całkiem odmiennego sensu w zależności
od tego, czy znaczeniom przypisuje się przedmiotowe określenie i przedmiotowa
ważność, czy też traktuje się je jako swobodny wytwór umysłu2.
1 W. Burszta, Język a kultura w myśli etnologicznej. Wrocław 1986, s.33.
2 H. Buczyńska – Garewicz, Znak, znaczenie, wartość: szkice o filozofii amerykańskiej. Warszawa 1975,
s.18.
8
Tomasz Paliwk
Termin ten wiążę się również z jednym z najważniejszych problemów semiotyki, jakim jest relacja pomiędzy myślą a mową (językiem). Dotyczy on tego, czy,
język jest warunkiem koniecznym myśli, bez którego ona w ogóle nie istnieje,
czy też przeciwnie, myśl może być pomyślana poza językiem. Celem niniejszej
pracy jest ukazanie czytelnikowi „znaczenia” w refleksji Charlesa Santandera
Peirce i Gottloba Frege.
Peirce uważany jest za ojca współczesnej semiotyki, ten amerykański myśliciel jako pierwszy zajął się całościowym ujęciem teorii znaku. Jego teoria znaczenia i znaku ma charakter obiektywistyczny i realistyczny zarazem. Nim jednak
przyjrzymy się związkom jakie zachodzą pomiędzy znakiem a znaczeniem,
warto przyjrzeć się źródle z którego wypływa jego koncepcja. Jego teoria znaku
wynika ze sprzeciwu wobec kartezjańskiego transcendentalizmu, Peirce stanowczo odrzuca kartezjańską metodę wątpienia, (czyli koncepcje szukania pewności
przez wątpienie) i zastępuje je metodą analizy logicznej3. Według niego poprzez
analizę języka wraz z jego znaczeniem, można prowadzić dalszy rozwój wiedzy.
Niewątpienie w to, co mnie otacza, ale analiza tego staje się metodą do osiągnięcia pewności, teoria znaku w rozumieniu Peirce`a jest filozofią, jej zadaniem jest
rozstrzygnięcie fundamentalnych kwestii poznania i jego relacji do rzeczywistości,
a nie tylko opisanie istniejących znaków. Teoria znaku jest epistemologią, jest logiczną analizą wiedzy, a nie tylko jedną z wielu nauk empirycznych4. Dla amerykańskiego myśliciela poznanie jest możliwe dzięki znakom. Krytykuje on także idee
proste Kartezjusza. Wprowadzając rozróżnienie na poznanie bezpośrednie i pośrednie czyli takie które możliwe jest dzięki elementowi mediacyjnemu, którym
jest dla niego reprezentacja. Charakteryzuje się ona tym, że ze swej istoty zakłada
coś przed sobą, a także koniecznie ku czemuś innemu prowadzi. Reprezentacja nie
jest nigdy ideą prostą, przeciwnie jest poznaniem, które zawsze jest określone przez
poznanie poprzednie i które określa zarazem poznanie dalsze5. Z tego powodu idee
proste, które Kartezjusz traktował jako jasne i wyraźne, dla Peirce nie maja żadnej
wartości. Wartość poznawczą ma tylko to, co odsyła do czegoś innego jednocześnie już coś zakładając. W ten sposób dochodzimy do jego koncepcji znaku.
Semiotyka w ujęciu Peirce należy rozumieć, jako triadę, czyli trójczłonową relacje zachodzącą w znaku. Tylko znak posiadający wszystkie elementy triady jest
dla Peirce jest znakiem we właściwym sensie. W triadzie, znak jest zdefiniowany,
jako trójczłonowa relacja łącząca materialny nośnik znaczenia ( zwany także wehikułem lub środkiem przekazu), przedmiot oraz znaczenie (…) żaden z nich osobna
znakiem być nie może, znakiem jest dopiero pewne trwałe ich powiązanie6. Dla
Peirce każda myśl jest znakiem, znak natomiast jest poznaniem, poza rzeczywistością nie jest, jego zdaniem, możliwe jakiekolwiek poznanie. Takie rozumienie
3 H. Buczyńska – Garewicz, Semiotyka Peirce. Warszawa 1994, s.18.
4 Ibidem. s.19.
5 Ibidem. s.21.
6 M., Bense, Świat przez pryzmat znaków, tłum. J. Garewicz, PIW Warszawa 1980, s. 7.
Kilka słów o znaczeniu w języku
9
poznania wiążę się z antypsychologizmem, jaki miał miejsce na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Dla tego amerykańskiego filozofa,
znak lub reprezentamen jest czymś, co dla kogoś zastępuje coś innego pod pewnym
względem lub ze względu na pewną własność. Przemawia on do kogoś tzn. wywołuje w umyśle tej osoby ekwiwalentny znak lub też znak bardziej rozwinięty. Ten
znak który powstaje, nazywam interpretantem znaku pierwszego. Znak zastępuje
coś, swój przedmiot nie pod wszystkimi względami, lecz ze względu na rodzaj idei,
którą czasem nazywałem podstawą znaku7.
Ważnym elementem całej triady znaku jest znaczenie. Jest to element łączący ze sobą znak z przedmiotem zewnętrznym, pozostanie przy dwu elementach
byłoby bowiem faktycznym zatrzymaniem się na jednym, na samym znaku, który nie odnoszony do niczego, nie wiązany ze swym przedmiotem przez dodatkowe spojrzenie, przez interpretacje go jako znaku stawałby się pojedyncza daną
nie wskazującą na nic innego poza samą sobą8. Znaczenie pełni role mediacyjną
w całej koncepcji triady, jest traktowane ono prze Peirce jako interpretacje znaku.
Aby jednak możliwa była owa interpretacja, potrzebny jest inny znak, do którego można się odnieść. Istnienie jedynie innego znaku nie wystarcza do pełnej
interpretacji, poza nim potrzebny jest przedmiot zewnętrzny. Wymóg systemu
znaków wynika z jego rozumienia myśli, które nie są odizolowane od siebie, lecz
tworzą pewną ciągłość. Znaczenie, aby mogło nim być, musi zakładać istnienie
systemu znaków. W znaku, niejako ze swoje natury, ukryte jest znaczenie, aby je
ukazać niezbędny jest inny znak. Wedle Peirce’a, tylko znak, który można przełożyć na inny znak posiada znaczenie. Sam znak nie posiada żadnego znaczenia,
nadaje mu je myśl z którą jest on tożsamy. Koncepcja znaczenia u Peirce’a ma
charakter obiektywny, związane jest to ze sposobu rozumienia przez niego istnienia myśli, myśl jest dlań dziedziną idealną, lecz nie subiektywną. Jest ona światem
znaczeń, ciągiem interpretacji, określonym przez swoje własne prawa (…) Te ogólne
prawa określające idealne królestwo znaczeń realizują się następnie w postaci jednostkowej w indywidualnych procesach myślowych9. Prowadzi to do tego, że znaczenia nie są czymś indywidualnie przez każdego z nas nadawane znakom czy też
symbolom, lecz są z góry ustanowione. Jak widać kategoria interpretacji znaku w
filozofii Peirce jest niezwykle istotna, można ją scharakteryzować w dwóch następujących tezach, zgodnie z nimi, znaczenie znaku jako zjawisko należy do sfery
myśli, tkwi ono swymi korzeniami w sferze idealnej i bez niej jest niemożliwe, tylko
myśl skierowana na przedmioty wytwarza znaczenie (…) znaczenie nie jest zjawiskiem psychicznym, doznaniem indywidualnej jaźni, lecz jest tworem logicznym,
całkowicie niezależnym od przebiegu procesów psychofizycznych10. Znak u Peirce
7 H. Buczyńska – Garewicz, Znak, znaczenie…, s.23.
8 Ibidem, s.24.
9 Ibidem, s.33.
10 Ibidem, s.29.
10
Tomasz Paliwk
podlega z jednej strony interpretacji, z drugiej sam interpretuje. Tak w skrócie
można przedstawić koncepcje znaku i znaczenia u amerykańskiego filozofa.
Inne rozumienie „znaczenia” prezentuje Gottlobem Frege, znany filozof analityczny, który obok Russela i Wittgensteina wywarł znaczący wpłynął na rozwój tego kierunku filozoficznego. Swoje rozważania na temat „znaczenia” Frege
zawarł w swoich Pismach semantycznych w rozdziale sens i znaczenie. Jego ujęcie znaczenia jak i sensu pozostaje w ścisłym związku jego rozumieniem myśli.
Zatem zanim przejdę do pojęcia „znaczenie” u Fregego, naszkicuje to, czym była
dla niego myśl.
Myśl wiążę się u Fregego z językiem, który służy do jej wyrażania. Chcąc ją
scharakteryzować można powiedzieć, że nie jest egzystencjalnie związana z podmiotem ( nosicielem); nie jest zindywidualizowana do określonego nosiciela; nie jest
epistemicznie prywatna, lecz – by tak rzec – epistemicznie publiczna; nie jest tym,
co posiadamy, lecz tym co zastajemy i odkrywamy11, do wymienionych cech można dodać, że jest ona również bez czasowa. Dla takiego tworu, jakim jest myśl,
Frege wprowadza trzecie królestwo, w którym występują myśli. Występuje ono
obok królestwa przedmiotów zewnętrznych oraz królestwa przedstawień, myśl
nie jest ani rzeczą świata zewnętrznego, ani przedstawieniem. Trzeba uznać trzecie
królestwo. To, co do niego należy jest podobne do przedstawień, o tyle, że nie jest
zmysłowo postrzegalne, a do rzeczy, o tyle, że nie wymaga nosiciela12. Myśl jednak
nie może przynależeć do jednego z pozostałych królestw wyróżnionych przez
Fregego, ponieważ, przedstawienia, które z jednej strony, podobnie jak myśli,
nie są postrzegalne zmysłowo, to z drugiej jednak potrzebują nosiciela, którego
myśl nie potrzebuje. Dzięki temu, że myśl nie wymaga nosiciela, ma ona charakter obiektywny, w przeciwieństwie do subiektywnych przedstawień. Natomiast
w przypadku rzeczy świata zewnętrznego, to w przeciwieństwie do myśli jest on
postrzegalny zmysłowo. Można powiedzieć, że różnica pomiędzy owymi królestwami sprowadza się do innego sposobu ujmowania obiektów pod niepodpadających, rzeczy świata zewnętrznego widzimy, przedstawienia mamy natomiast
myśli ujmujemy lub myślimy. Mając już tak scharakteryzowaną myśl, możemy
zapytać, w jaki sposób staje się dla nas uchwytna? Elementem służącym do wyraźnego ujmowania myśli jest nasz język, język jest – jak mówi Frege – pewnym
mostem, po którym przechodzimy z tego co niezmysłowe, do tego co zmysłowe13.
Myśl przyobleka szatę językową w ten sposób stając się dla nas uchwytną.
Mając za sobą to krótkie wprowadzenie, możemy przyjrzeć się sposobowi
w jaki Frege w swojej koncepcji używa terminu „znaczenie”. W rozdziale sens
i znaczenie, termin ten analizowany jest w odniesieniu do nazw jak i do zdań
oznajmujących. Podążając za myślą autora Pism semantycznych, swoja analizę,
przeprowadzę w odniesieniu do nazw, aby następnie przejeść do zdań.
11 A. Gut, Gottlob Frege i problemy współczesnej filozofii. Wyd.KUL. Lublin 2005. s.325.
12 G. Frege, Pisma semantyczne, tłum. B. Wolniewicz. Warszawa PWN, s.117.
13 A. Gut, Gottlob Frege… .s.342.
Kilka słów o znaczeniu w języku
11
Frege, analizę rozumienia „znaczenia” w odniesieniu do nazw, rozpoczyna od
porównania zdań typu a = a oraz a = b. Pytanie jakie zostaje postawione na początku tego rozdziału dotyczy relacji zachodzącej między członami tożsamości.
Rozumowanie Fregego prowadzi do uznania, że znaki a jak i b, będąc tożsame,
nie dotyczą rzeczy a jedynie jakiejś symboliki,
gdyby znak „a” różnił się od znaku „b” tylko jako przedmiot ( czyli w tym wypadku
kształtem) a nie jako znak ( czyli nie swym sposobem oznaczania), to wartość poznawcza zdania a = a byłaby w istocie taka sama jak zdania a = b, jeżeli tylko a = b
jest prawdą. Różnica między nimi może się tylko pojawić tylko wtedy, gdy różnym
znakom odpowiadać będą różne sposoby w jakie oznaczany przedmiot jest dany14.
Zobrazujmy to na przykładzie. Wyobraźmy sobie, że dwoje ludzi wjeżdża do
Wrocławia. Jeden z północy drugi z południa. Pierwszy z nich widzi tabliczkę
z napisem Breslau, drugi z napisem Vratislavia. Oboje z nich wjeżdżają do jednego i tego samego miasta – Wrocławia. Należy mieć na uwadze, że Wrocław
= Breslau = Vratislawia. Ten sam przedmiot, którym w naszym przypadku jest
Wrocław, stolica Dolnego Śląska, jest oznaczany na różne sposoby. W ten sposób
jasne staje się, by ze znakiem (nazwą, zwrotem, literą), wiązać prócz tego co on
oznacza i co można nazwać jego znaczeniem, także coś co nazwałbym jego sensem
i w czym zawarty jest ów sposób w jaki przedmiot jest dany15. Obok sensu i znaczenia Frege wyróżnia także przedstawienie, aby lepiej ukazać różnice pomiędzy
sensem a znaczeniem. Znaczeniem nazwy u Fregego jest przedmiot, przedstawienie jest to obraz wewnętrzny, jaki każdy tworzy sobie indywidualnie. Ten obraz
jest subiektywny. Sens natomiast jest elementem wspólnym dla wielu jednostek.
Aby to ukazać w jaśniejszym świetle, posłużę się metaforą Księżyca i lunety, jaką
wykorzystuje sam Frege,
Ktoś patrzy na Księżyc przez lunetę. Sam księżyc przyrównuje do znaczenia; jest
on przedmiotem obserwacji, a pośredniczą w niej dwa obrazy: realny, jaki szkło
obiektywu wytwarza we wnętrzu lunety, oraz ten, który występuje na siatkówce
obserwatora. Pierwszy obraz przyrównuję do sensu – drugi do przedstawienia, albo
do wyobrażenia spostrzegawczego16.
A zatem sens jest elementem obiektywnym względem przedstawień. Znak
u Fregego pełni podwójne znaczenie, z jednej strony wyrażamy za jego pomocą
sens, z drugiej służy on do oznaczania, pełni funkcje znaczenia. W naszym przykładzie nazwy Breslau czy Vratislavia, maja swój określony sens wspólny wielu
jednostkom, jak i oznaczają określony obiekt. W moim przekonaniu jedynie sens
w związku z przedstawieniem, (które bez wątpienia jest subiektywne) i przedmiotem, który oznacza, można określić jako w pełni obiektywny. Przedmiot nie
jest w pełni obiektywny, ponieważ ma on konotacje z przedstawieniami, jeżeli
14 G. Frege, Pisma …, s.61.
15 Ibidem, s.61.
16 G. Frege, Pisma…, s.66.
12
Tomasz Paliwk
znaczeniem znaku jest przedmiot zmysłowo postrzegalny, to przedstawienie stanowi pewien obraz wewnętrzny, który jest wynikiem doznanych i zapamiętanych
wrażeń zmysłowych17.
Tak przedstawia się sytuacja ze „znaczeniem” na poziomie nazw. W tej części przyjrzymy się temu terminowi w kontekście całego zdania. Podstawowe
pytanie brzmi czym w odniesieniu do zdania będzie znaczenie a czym jego
sens? Musimy cały czas mieć na uwadze fakt, że zdanie wyraża myśl, wynika to z krótkiej charakterystyki myśli, jaka przeprowadziłem powyżej. W ten
sposób nasze pytanie, dotyczące sensu i znaczenia wobec zdania, możemy
przeformułować na pytanie, czym jest myśl – sensem czy znaczeniem zdania
oznajmującego? Uznanie myśli za znaczenie zdania doprowadzi do sytuacji,
w której, jeśli w zdaniu zastąpimy jeden wyraz innym o tym samym znaczeniu,
choć o innym sensie, to nie może to wpłynąć na znaczenie zdania. Jest natomiast
jest, że zmieni się myśl (…) Myśl nie może zatem być znaczeniem zdania i trzeba ja uważać raczej za jego sens18. Powróćmy na chwilę do naszego przykładu
z nazwą Wrocław. Wyobraźmy sobie dwa zdania „ Breslau leży nad Odrą” oraz
„ Wratislavia leży nad Odrą”. Znaczenie obu z nich pozostaje bez zmian, mimo
zamiany nazwy Breslau na Wratislavia. Wyrażają one natomiast dwie różne myśli,
wynika to z rozumienia przez Fregego myśli, jako czegoś stałego niezmiennego,
czegoś, do czego nic nie możemy ani dodać ani odjąć. A zatem myśl jest sensem
zdania. Co zatem ze „znaczeniem”, czy jest ono w ogóle do czegokolwiek nam
potrzebne, gdzie go szukać? Przecież, gdy chodzi tylko o sens zdania, o myśl, to
nie ma potrzeby troszczyć się o znaczenie jego składników: dla sensu zdania istotny jest przecież tylko sens składników, a nie ich znaczenia19. Znaczenie jest nam
potrzebne do tego, aby móc orzekać czy dane zdanie jest prawdz`iwe czy też nie.
Możliwe są przecież zdania mające wyłącznie sens, bez znaczenia. Do tego typu
zdań należą stwierdzenia zaczerpnięte z mitologii, na przykład: Zeus mieszkał na
Olimpie. Nie ulega wątpliwości, że zdanie to wyraża pewien sens, trudno natomiast przypisać mu jakieś znaczenie, gdyż nazwie Zeus, nie przypisujemy żadnego znaczenia. Z tego powodu Frege stosuje wobec nazw zarówno znaczenie jak
i sens. Sens posiada, każda nazwa, znak, znaczenie już nie. Dzięki temu może
twierdzić, że każda myśl jest sensowna. Zatem znaczeniem zdania jest jego wartościowanie, a tym, co pcha nas wszędzie, by od sensu sięgać do znaczenia, jest
dążenie do prawdy20.
Podsumowując warto zauważyć, że zarówno u Fregego jak i Peirce`a „znaczenie” występuje w triadzie. Analizując triady obu filozofów, można stwierdzić, że
materialnym nośnikiem Peirce`a jest fregowskie przedstawienie, przedmiotowi
zewnętrznemu odpowiada znaczenie Fregego, natomiast znaczeniem Peirce`a
jest sens w rozumieniu Fregego.
17 Ibidem, s.64.
18 Ibidem, s.68.
19 G. Frege, Pisma… .s.69.
20 Ibidem, s.69.
Magdalena Rademacher
Hermeneutyczne kształcenie (Bildung)
i edukacja demokratyczna jako lek na bolączki
współczesnego świata
Współczesny świat- świat stojący otworem przed ludźmi żądnych wrażeń,
skoku adrenaliny, marzących o przygodzie, spełnieniu i zaspokojeniu swoich potrzeb. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, iż dzisiejszy świat, ten społeczny, ekonomiczny, naturalny (przyrodniczy), nie kryje żadnych tajemnic. A jednak.
W codziennym biegu, wyścigu szczurów, człowiek, kiedy już się zatrzyma, z przerażeniem i bezradnością stwierdza, iż w ferworze pięcia się po szczeblach kariery czy zaspokajaniu swych egoistycznych, często jedynie fizycznych zachcianek, zapomniał
o najważniejszym: emocjach i wartościach: o czymś, co wznosi się ponad materialność i ten świat. Samotność w tłumie, zagubienie, brak autorytetów, zatracenie w konsumpcjonizmie, brak wsparcia i odwołania do wyższych wartości,
nieumiejętność rozmawiania, słyszenie, ale nie słuchanie- niestety tak wygląda
rzeczywistość.
Dlaczego tak się dzieje? Gdzie odnaleźć możemy przyczynę powyższych zjawisk? Co na ten temat mówi nam socjologia? Zbyszko Melosik wspomina o tzw.
przesunięciu socjalizacyjnym polegającym na utracie znaczenia tradycyjnych instytucji społecznych w procesie socjalizacji. Miejsce rodziny czy kościoła zajęły
grupa rówieśnicza, mass media i popkultura. Dodatkowo, dorośli tracą na znaczeniu w oczach młodych przez wzajemne kwestionowanie siebie. Z kolei grupa
rówieśnicza oddziałuje na jednostki poprzez popkulturę, a mass media przez grupę rówieśniczą. Można powiedzieć, że jest to samonapędzający się mechanizm.
14
Magdalena Rademacher
Można wyróżnić dwa rodzaje przyczyn przesunięcia socjalizacyjnego:
a. makroprzyczny:
− globalizacja - tożsamość współczesnego młodego człowieka w znacznie
mniejszym stopniu kształtowana jest przez wartości narodowe i państwowe; w większym przez kulturę popularną i ideologię konsumpcji;
− rodzina, szkoła i kościół przekształciły się w „wieżę z kości słoniowej” owa
wieża jest symbolem przestarzałości, nieaktualności i anachronizmu.
b. mikroprzyczyny:
− paternalizm dorosłych - postawa pełna wyższości wobec młodego pokolenia typu: „Ja wiem lepiej, co jest dla Ciebie dobre”; często możemy spotkać się również z hipokryzją wśród dorosłych - głoszą idee, których sami
nie przestrzegają, które lekceważą lub po prostu, których nie rozumieją.
Zaobserwować możemy wykształcenie się nowego stylu życia i nowego rodzaju tożsamości, tzw. pop-tożsamości. Obywatelowi świata przybyły nowe
obowiązki. Otóż, powinien być szczęśliwy za wszelką cenę. Może to osiągnąć nie
tylko za pomocą ciężkiej pracy, robiąc karierę czy oddając się życiu rodzinnemu, (choć to ostatnie, niestety, jest niedoceniane i ludzie zbyt późno przekonują
się, że sukces w pojedynkę nie smakuje tak słodko), albo zażywając tabletki (tzw.
farmakologizacja szczęścia), takie jak Prozac, Valium czy poddając się operacjom plastycznym - szybko, łatwo, bez zbędnego wysiłku. Króluje tzw. kultura
instant, „natychmiastowość”. Ludzie nie mogą odkładać życia na później, a słynne już powiedzenie „fast food, fast sex i fast car” na dobre wryło się w styl życia
współczesnego społeczeństwa. Idealny konsument nie myśli racjonalne, jego motywy, pragnienia i fantazje są sprzeczne. Nie istnieje już tzw. „szok przyszłości”.
Niewiele potrafi zaskoczyć współczesnego człowieka, szczególnie w dziedzinie
techniki. Ludzie, szczególnie ci młodzi, nie poszukują i nie potrzebują uzasadnień dla tego, co się zdarza; kierują się zasadą „anything goes”. Oprócz kultury
instant, możemy mówić o „kulturze kliknięć”, związanej oczywiście z Internetem.
Dzięki komputerowi i Internetowi, za pomocą myszki jesteśmy wstanie kupić,
zobaczyć, dowiedzieć się wszystkiego, co tylko zapragniemy. Kolejnym wytworem nowoczesności jest tożsamość typu supermarket odznaczająca się brakiem
autentyczności. Stanowi ona „zlepek” wszystkiego i niczego; jest wynikiem bezrefleksyjnego przyjmowania poglądów, zasad, stylów, trendów, a nawet wartości
moralnych i etycznych. Nie doszukamy się w jej działaniach żadnej teleologii.
Co się stało z ideałami, wartościami, religią, pytaniami egzystencjalnymi,
transcendencją? Nadeszła era końca ideałów; tryumfuje codzienność, w której
religia staje się towarem do sprzedania. Nie istnieją ostateczne prawdy i odpowiedzi, wszystko staje się względne, relatywne.
Hermeneutyczne kształcenie (Bildung) i edukacja...
15
Rzeczywistość, w której człowiek żyje, jest pełna układów kopii i imitacji,
dla których jedynym odniesieniem są inne kopie i imitacja. Oryginały nie są już
potrzebne, aby doświadczyć poczucia autentyczności. Ludzie stają się nomadami, włóczęgami; ciągle gdzieś zmierzają, są w ruchu, tracą poczucie czasu oddając się konsumpcjonizmowi. Tak jak napisał Zygmunt Bauman w książce pt.
„Globalizacja”:„(...) problem naszej współczesnej cywilizacji polega na tym, że przestała zadawać pytania samej sobie1.
I w tym właśnie momencie na arenę wkracza filozofia, a przynajmniej wkroczyć powinna. Uważam, że i hermeneutyka, i etyka posiadają ogromny potencjał,
który odpowiednio wykorzystany pomógłby odnaleźć się niejednemu zagubionemu człowiekowi. Poprzez zadawanie odpowiednich pytań, pobudzanie do myślenia, rozmowy, rozważań, poprzez stymulację, kształcenie naturalnych zdolności
i kompetencji, filozofia może pomóc obudzić się współczesnemu człowiekowi
z wyścigu o sukces, karierę, pieniądze i materializm. W mym krótkim wystąpieniu chciałabym się skupić na pojęciach kształcenia (Bildung) H.-G. Gadamera
i edukacji demokratycznej, która ostatnimi czasy bardzo szybko rozwija się
w ramach etyki.
Jednym z głównych problemów dotykających dzisiaj ludzi jest nieumiejętność
prowadzenia i brak rozmowy. Osobisty kontakt zastąpiony został sms - ami, e - mailami czy komunikatorami internetowymi. Ludzie przekazują sobie krótkie, zwięzłe
informacje, a kiedy już dochodzi do spotkania w cztery oczy, nie potrafią podtrzymać rozmowy, mają problem z wyrażeniem swoich myśli, uczuć. Niejednokrotnie
uważają, że lepiej jest użyć argumentu pięści niż słowa; nie umieją lub nawet nie
chcą zrozumieć drugiego człowieka. Ludzie żyją tu i teraz, nie zastanawiają się co
i jak ich ukształtowało. Jak wspominałam, na znaczeniu traci rodzina, szkoła, kościół, tradycja, w ogóle przeszłość. Gdzie jest miejsce hermeneutyki, czyli teorii
rozumienia i interpretacji? Moim zdaniem hermeneutyka ma szansę stać się pośrednikiem, wychowawcą, mediatorem; może, powinna kształcić.
Gadamer w swym dziele życia, Prawda i metoda, przedstawia „kształcenie”
jako główne pojęcie humanistyczne. Pokazuje on jak owe słowo zmieniało swe
znaczenie na przestrzeni dziejów. Pisze, iż kształcenie wiąże się najściślej z pojęciem kultury i oznacza przede wszystkim swoiście ludzki sposób wykształcenia
naturalnych predyspozycji i zdolności człowieka2. Podkreślić należy, iż Gadamer
skupia się na kształceniu w sensie estetycznym i historycznym. Kształcenie
młodzieży oznacza przyswajanie jej kultury, obyczajów, tradycji społeczeństwa,
w którym funkcjonuje. Z jednej strony poznaje i nabywa akceptowane przez
większość zasady, wzory normy i reguły, a z drugiej strony, w pewnym momencie swego życia, zaczyna nad nimi reflektować. Nazwać to można inaczej wychowaniem i socjalizacją. Nieprzypadkowe jest zastosowanie przez Gadamera
pojęcia „Bildung”(nadawanie kształtu, kształtowanie siebie). W słowie tym
1 Z. Bauman, Globalizacja, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000, s.10.
2 H.-G..Gadamer, Prawda i metoda, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 36.
16
Magdalena Rademacher
bowiem, tkwi „Bild”- obraz, a „Bild” obejmuje zarazem „Nachbild”(podobizna)
i „Vorbild”(wzór).
Gadamer w swych rozważaniach odwołuje się do Hegla. Hegel twierdzi,
iż człowiek charakteryzuje się tym, co naturalne i tym, co rozumne, duchowe.
Kształcenie ma pomóc człowiekowi wznieść sięna poziom ogólności. Hegel
wspomina o kształceniu praktycznym i teoretycznym. Przykładem tego pierwszego może być praca, która dystansuje człowieka od żądzy, potrzeb osobistych,
prywatnego interesu i zapewnia udział w ogólności. Kształcenie teoretyczne,
wznosi jednostkę ponad bezpośrednie doświadczenie i otwiera ją na to, co inne:
„Rozpoznanie tego, co własne, w tym, co obce, zadomawianie się w tym to
podstawowy ruch ducha, którego byt jest wyłącznie powrotem do siebie samego
z innobytu3.”
Podążając tropem otwarcia się na to, co inne, Gadamer pisze:
Mówiąc dokładniej, bardziej gruntowne studiowanie tradycji nie wystarcza, jeśli
nie zostanie przygotowana wrażliwość na owo Inne dzieła sztuki lub przeszłości.
To właśnie ustaliliśmy za Heglem jako ogólną cechę kształcenia: utrzymywanie się
w takiej otwartości na to Inne, na inne, bardziej ogólne punkty widzenia4.
Kształcenie ma pomóc otworzyć się na innego, zrozumieć go, a tym samym
ułatwić życie w społeczeństwie. Nie można jednak zapomnieć, iż podstawą owego kształcenia jest rozmowa i interpretacja.
Co na ten temat powie nam edukacja demokratyczna? Również i ona odwołuje się m.in. do Gadamera. Podkreśla, iż wzajemne rozumienie nie oznacza, że
rozumiejąc innego porzuca się własne stanowisko i przyjmuje cudze.
Idea edukacji demokratycznej obejmuje swym zasięgiem (...) kompetencję komunikowania się z innymi, kompetencję otwierającą nas- zgodnie z istotową charakterystyką człowieka jako dokonującego interpretacji siebie, innych oraz świata poprzez
i w kooperatywnej komunikacji z innymi - na możliwość wspólnego kształtowania
świata oraz naszej w nim egzystencji5.
Oznacza to, iż edukacja demokratyczna rozwija podstawowe zdolności
i kompetencje, które posiada każdy człowiek, a które nie zawsze są odpowiednio
ukształtowane czy wykorzystane. Ludzie nie potrafią poradzić sobie w życiu, gdyż
nie doskonalą swoich kompetencji demokratycznych, w tym kompetencji moralnego sądzenia i decydowania. Ćwicząc od najmłodszych lat, owe kompetencje
i zdolności, można nauczyć młodych ludzi inteligentnie i bez zbędnych emocji
dyskutować i argumentować. Dodatkowo edukacja demokratyczna daje również
szansę na rozwój ludziom dorosłym, a nawet posiada funkcję terapeutyczną.
Mam tutaj na myśli tzw. dyskusję konstancką, która może być wykorzystana jako
3 Ibidem, s. 41.
4 H.-G. Gadamer, op. cit., s.45.
5 K.M. Cern, Demokracja jako forma życia w XXI wieku, [w:] Edukacja demokratyczna, pod red. K.M.
Cern, P.W. Juchacza, E. Nowak, Wydawnictwo Naukowe IF UAM w Poznaniu, Poznań 2009, s.68.
Hermeneutyczne kształcenie (Bildung) i edukacja...
17
metoda edukacyjna w grupach wysokiego ryzyka (np. więźniowie, wychowankowie domu poprawczego, alkoholicy).
Autorem tej metody jest Georg Lind, badacz i wykładowca na Uniwersytecie
w Konstancji, gdzie kierował katedrą psychologii demokracji, psychologii rozwoju moralnego i psychologii edukacji. Wcześniej był wielokrotnym wykładowcą
na uniwersytetach w Chicago, Berlinie i Monterrey. Lind bazuje na osiągnięciach
Jeana Piageta i Lawrence’a Kohlberga. Celem konstanckiej metody dyskusji nad
dylematami (KMDD) jest wzmocnienie kompetencji moralno-demokratycznych
i umiejętności rozstrzygania konfliktów i sporów między odmiennymi stanowiskami bez użycia przemocy, a na drodze refleksji i racjonalnej dyskusji z innymi
ludźmi. Metodę ową można stosować w grupach min.18-20osobowych, natomiast wiek nie odgrywa znaczącej roli; ważne aby dylemat był dostosowany do
rozwoju danych osób.
W artykule Dyskusja konstancka jako metoda edukacyjna w grupach wysokiego ryzyka Lind pisze, iż moralność rozumieć możemy jako ideał i jako kompetencję. Ideały moralne i wyznawane wartości nie są wystarczającym warunkiem
działania moralnego. Należy posiadać jeszcze zdolności (capacities), które pozwolą nam działać zgodnie z owymi ideałami. KMDD opiera się na 3 prawach
psychologicznych. Pierwsze, to tzw. konstruktywizm, czyli uczenie od wewnątrz.
Człowiek samodzielnie i aktywnie przyswaja bądź konstruuje świat. Uczestnicy
dyskusji muszą mieć podobne pojęcie moralności i jej poczucie; muszą także
rozumieć, jaki jest cel dyskusji, a przedstawiony dylemat nie może być dla nich
zbyt trudny do pojęcia. Zauważają oni, że różni ludzie inaczej interpretują dany
problem, niektórzy w ogóle go nie dostrzegają, choć „zaplecze”, background mają
taki sam. Drugie prawo, to tzw. regulacja afektywna - pobudzenie emocjonalne
podczas dyskusji powinno utrzymywać się na bezpiecznym poziomie, aby nikogo
za bardzo nie ośmielić, ale też i nie zanudzić. I trzecie prawo, to przeżycie demokratyczno - moralne.
Podczas dyskusji, którą przeprowadzać można w klasach szkolnych, nauczyciel
jest bierny. Nie odzywa się, ale nie opuszcza sali. Podczas dyskusji obowiązują reguły: respektu, zakazu personalnej krytyki bądź pochwały i tzw. ping-ponga (osoba,
która zabiera głos wybiera kolejnego mówcę z przeciwnej grupy). Nie powinno się
także zapominać o szacunku, uznaniu i uwadze. Jaka jest skuteczność owej metody? Wg przeprowadzonych badań, uczestnicy częściej gotowi są pomagać innym,
lepiej radzą sobie z nowo nabytą wiedzą, szybciej się uczą, przestrzegają zasad
życia społecznego, szybciej rozwiązują problemy moralne, (kto w odpowiednio
krótkim czasie nie potrafi racjonalnie rozwiązać problemu, ten łatwo popada w
zdenerwowanie i desperację). Coraz częściej KMDD stosowana jest w resocjalizacji. W Niemczech przeprowadzano dyskusje konstancie, m.in. w zakładzie karnym
Moabit w Berlinie. Dzięki rozmowie, wysłuchaniu drugiej osoby, argumentowaniu na rzecz swojego stanowiska, ludzie na zakręcie życiowym, lepiej rozumieją
postępowanie innych. Poznają również zasady, wartości, reguły, które obowiązują
18
Magdalena Rademacher
w społeczeństwie, a które oni, więźniowie, a wcześniej tzw. trudna młodzież,
łamali.
Dialog jest podstawą, dzięki której jesteśmy w stanie zdrowo i normalnie funkcjonować. Gadamer mówił o kształceniu, ale wspominał także o filozofii praktycznej i w ogóle o miejscu filozofii w dzisiejszych czasach. Aby choć trochę pomóc,
zabrzmi to patetycznie, ludzkości, winniśmy spoglądać nie tylko na dzieci (kształcenie, edukacja demokratyczna), ale i na dorosłych (KMDD, resocjalizacja).
Każdy bowiem zasługuje na drugą szansę, a jedynie poprzez rozmowę, rozumienie i interpretację możemy na nowo dostrzec i poznać wartości i zasady moralne.
W czasach nastawionych na konsumpcjonizm, egoistyczny indywidualizm,
gdzie brakuje wyższych wartości, a znaczenie mają dla nas nie zawsze odpowiednie osoby, filozof winien wyjść do ludzi i pobudzić ich do myślenia, refleksji
i dyskusji.
Zdanie idealnie kończące me wywody, pochodzi z książki pt. Gadamer pióra
Andrzeja Przyłębskiego:
W dobie radykalnego zwątpienia czy też zakwestionowania wzorców kultury zachodniej (...) przed filozoficzną hermeneutyką staje jeszcze jedno ważne
zadanie praktyczno - etyczne. Wynika ono z rangi, której nabrało w naszych
czasach pojęcie interpretacji. Jeśli przyjmiemy, iż „wszystko jest interpretacją”,
to zadaniem filozofii hermeneutycznej jest odsłonięcie tego twierdzenia, także
w wymiarze etycznym i politycznym6.
6 A. Przyłębski, Gadamer, Wiedza Powszechna, Warszawa 2006, s.89.
Maciej Szlinder
Pojęcie dyskursu w teorii hegemonii Ernesto
Laclau i Chantal Mouffe
Na wstępie chciałbym wyjaśnić dlaczego traktuję obu myślicieli łącznie. Otóż
czynię tak dlatego, że za najważniejszą pracę w dorobku zarówno Ernesto Laclau
jak i Chantal Mouffe uważam pracę Hegemonia i socjalistyczna strategia1 z 1985
roku. Później każdy z tej pary poszedł swoją intelektualną drogą, jednak wydaje
mi się, że głównie rozwijali oni zawarte w tej kluczowej pracy idee, w różnych
kierunkach uzupełniając obraz całości. Dlatego też można z powodzeniem połączyć ze sobą także późniejsze fragmenty twórczości belgijskiej politolożki i argentyńskiego filozofa.
Głównym ich celem była rewizja marksizmu, a szczególnie odrzucenie jego
deterministycznych, redukcjonistycznych i esencjalistycznych elementów. Stąd
też orientacja teoretyczna, jaką przyjęli może być nazywana postmarksizmem
w podwójnym znaczeniu. Z jednej strony z podkreśleniem rdzenia marksizm
(postmarksizm), wskazującym na główną tradycję teoretyczną, w której wyrośli,
a z drugiej strony zaznaczając przedrostek post (postmarksizm), sugerujący przekroczenie tej tradycji.
Należy na początku oczywiście zapytać: po co odrzucać determinizm, redukcjonizm i esencjalizm charakterystyczny szczególnie dla marksizmu II
Międzynarodówki (z jej przedstawicielami takich jak Karol Kautsky, Jerzy
Plechanow i in.)? Laclau i Mouffe wskazują tutaj na wyraźnie widoczny w połowie
dwudziestego wieku kryzys, zarówno w aspekcie teoretycznym, jak i praktycznym, jaki dotknął socjalizm opierający się na trzech elementach: ontologicznym
1 E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia. Przyczynek do projektu radykalnej polityki
demokratycznej, tłum. S. Królak, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP,
Wrocław 2007.
20
Maciej Szlinder
uprzywilejowaniu klasy robotniczej, decydującym znaczeniu Rewolucji oraz
ujednoliconej i idealnie jednorodnej woli zbiorowej2.
Pierwszy z tych elementów – koncentracja na roli proletariatu - okazał się
nieadekwatny z dwóch punktów widzenia. Po pierwsze, przemiany kapitalizmu doprowadziły do znacznej dyferencjacji pozycji względem własności
środków produkcji. Po drugie zaś, i co ważniejsze na istotności zyskały w drugiej połowie dwudziestego wieku walki polityczne tworzące się wokół innych
antagonizmów niż podział klasowy. Najlepszymi przykładami tychże są działania ruchów ekologicznych, feministycznych, walki narodowowyzwoleńcze
w koloniach, walki z heteronormatywnym modelem seksualności. Ograniczenie
politycznego podmiotu przemian do klasycznie rozumianej klasy robotniczej
w tej sytuacji musiało być nieskuteczne.
Oczekiwanie ortodoksyjnego marksizmu na nieuchronny upadek systemu kapitalistycznego w wyniku rewolucji proletariackiej wytwarzało postawy bierności
i tym samym było w swojej istocie na wskroś konserwatywne. Z jednej strony
wiara w dziejową konieczność przynoszącą wyzwolenie od wyzysku spajała klasę robotniczą, z drugiej jednak wyraźnie ograniczała zdolności mobilizacyjne
oraz gotowość do podejmowania ryzyka w imię celu, który i tak musiał zostać
osiągnięty.
Wraz z leninowskim mechanizmem reprezentacji, w którym to partia jako
depozytariuszka adekwatnej wiedzy najlepiej rozpoznawała interes klasy robotniczej, wystąpiło niebezpieczeństwo zjawiska substytucjonizmu. Pomijając nawet
wyraźnie niedemokratyczny charakter tego mechanizmu, historia pokazała jak
łatwo można kontynuować ruch zastępowania – nic w tym ujęciu nie powstrzymuje przed zastąpieniem partii przez przywódcę, analogicznym do wcześniejszego podstawienia partii za proletariat. Stalinowski kult jednostki może być
postrzegany jako bezpośrednia konsekwencja przyzwolenia na ten ruch.
Zdaniem Laclau i Mouffe marksistowski esencjalizm doprowadził z jednej
strony do totalitaryzmu ZSRR, a z drugiej uczynił zachodnią lewicę politycznie
nieskuteczną. Stanowisko obojga autorów jest wyraźnie anty-esencjalistyczne.
Nie ma dla nich żadnej koniecznej relacji między „bytem społecznym” a świadomością. Tożsamości polityczne nie są natomiast uprzednio konstytuowane na
poziomie ekonomicznym, ale są konstruowane przez hegemoniczne dyskursy.
W tym momencie niezbędne jest wyjaśnienie tego, czym jest hegemonia i jak
omawiani autorzy rozumieją kluczowe dla tej pracy pojecie dyskursu. Pozwolę
sobie zacząć od tego drugiego. Dyskurs pojmowany jest tutaj bardzo szeroko,
oznacza nie tylko sferę mowy lub pisma, ale „każdy zespół elementów, w którym konstytutywną rolę odgrywają relacje”3. Dyskursy to „publicznie dostępne,
z natury rzeczy niekompletne ramy znaczeniowe, dzięki którym może się toczyć
2 Ibidem, s. 3-4.
3 E. Laclau, Rozum populistyczny, tłum. zespół pod kierownictwem Tomasza Szkudlarka, Wydawnictwo
Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP, Wrocław 2009, s. 63.
Pojęcie dyskursu w teorii hegemonii Ernesto Laclau i Chantal Mouffe
21
życie społeczne”4. Dyskurs jest też „podstawowym obszarem budowania obiektywności jako takiej.”5 Odrzuca się tu występujące jeszcze u Foucaulta rozróżnienie na praktyki dyskursywne i niedyskursywne. Każdy przedmiot jest wszak
konstytuowany jako przedmiot dyskursu, tzn. „żaden przedmiot nie jest dany
poza wszelkimi dyskursywnymi warunkami jego pojawienia się”6. Oznacza to,
że, jak ujmuje to Lotar Rasiński, „sfera pozadyskursywna jest pozbawiona formy
i leży poza zasięgiem naszej zdolności pojmowania, gdyż granicę owej zdolności
całkowicie określa język”7.
W de Saussure’owskiej koncepcji języka nie istnieją pozytywne pojęcia, lecz
jedynie różnice – „coś jest tym, czym jest jedynie przez relacje różnicowania
w stosunku do czegoś innego”8. Laclau i Mouffe także uznają, że znaczenie przypisywane przedmiotom i działaniom kształtuje się w ramach systemów składających się ze znaczących różnic. I tak np. las może być zarówno przeszkodą,
źródłem opału jak i dziedzictwem przyrody, płód natomiast w dyskursie katolickim to święte życie nienarodzone, a w dyskursie feministycznym (przynajmniej
do pewnego momentu rozwoju) część kobiecego ciała, którym ma ona prawo
rozporządzać. Co ważne, Laclau rozszerza cechy właściwe językowi na całą rzeczywistość społeczną co umożliwia mu wykorzystywanie figur retorycznych jako
kategorii opisu zjawisk społecznych. Do tej propozycji wrócę jeszcze w dalszej
części tego artykułu, gdzie przybliżę ją w sposób trochę bardziej szczegółowy.
Żadne znaczenia nie mogą być raz na zawsze ustalone, są one z natury niestabilne. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, wszystkie znaczenia są
kształtowane w języku w opozycji do innych znaczeń, które same są niestabilne, odkąd nie istnieje żadne „centrum” nadające znaczenie. Po drugie zaś, każde dążenie jednostki do sensu i tożsamości, by zrekompensować fundamentalny
„brak”, potencjalnie nie ma końca. Próbą zatamowania swobodnego przepływu
różnic jest każdy dyskurs. Wykorzystuje do tego punkty węzłowe, które częściowo stabilizują znaczenie.
Zdaniem Laclau i Mouffe każda praktyka społeczna jest powiązaniem, a to
oznacza, że ustanawia relację między elementami, tak, że w obrębie tej praktyki, tożsamości tychże elementów zostają przekształcone9. Innymi słowy, różne
elementy nieobjęte danym dyskursem zostają weń włączone i przekształcone
w momenty tego dyskursu, zmieniając tym samym swoją tożsamość. Widzimy
więc wyraźnie, że każdy dyskurs jest rezultatem praktyki wiązania, a jego granicą
jest „zewnętrze” konstytuowane przez inne dyskursy.
4 D. Howarth, Dyskurs, tłum. A. Gąsior-Niemiec, Oficyna Naukowa, Warszawa 2008, s. 162.
5 E. Laclau, Rozum..., op. cit., s. 63.
6 E. Laclau, Ch. Mouffe, op. cit., s. 113.
7 L. Rasiński, Polityka i dyskurs. Teoria hegemonii Ernesto Laclau , w: K. Abriszewski , M. N. Jakubowski,
A. Szahaj (red.), Indywidualizm, wspólnotowość, polityka, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika,
Toruń 2002, s. 219.
8 E. Laclau, Rozum..., op. cit., s. 64.
9 E. Laclau, Ch. Mouffe, op. cit., s. 111.
22
Maciej Szlinder
W tym miejscu możliwe jest już określenie najważniejszej kategorii, będącej
osią rozważań opisywanych myślicieli – kategorii hegemonii. Projekty hegemoniczne mają za zadanie wiązanie w całość różnych wątków dyskursu, a ich celem
jest zdominowanie struktury pola dostępnych znaczeń. W ten sposób projekty te dążą „do wyznaczenia parametrów, w ramach których będzie się formować
tożsamość różnych przedmiotów i praktyk”10. Hegemonię można zatem określić
jako „typ relacji politycznej, za pomocą którego pewna partykularność przyjmuje
reprezentację (niemożliwej) uniwersalności całkowicie z nią nieporównywalnej”11. Innymi słowy hegemonia to operacja przechwytywania przez partykularność
funkcji reprezentowania nieuchwytnej całości. Mamy tu więc do czynienia z figurą „pustego znaczącego”. Do tego pojęcia nawiążę w dalszej części tej pracy.
Dyskursy możemy już teraz określić jako trwałe, hegemonicznie skonstruowane, pozornie „obiektywne” i „konieczne” zespoły praktyk społecznych
i wytworzonych tożsamości. Żaden z nich nie jest w stanie związać wszystkich
elementów pola dyskursywności. Zawsze są „elementy w opozycji do których jest
on konstytuowany (...) by móc się ukonstytuować dyskurs potrzebuje tzw. „konstytutywnego zewnętrza”12.
Niezbywalnym elementem każdego społeczeństwa umożliwiającym praktyki hegemoniczne jest antagonizm. „Konflikty społeczne wybuchają, gdy aktorzy
społeczni, nie będąc w stanie określić swojej tożsamości, konstruują wroga, na
którego przerzucają odpowiedzialność za ten stan rzeczy”13. Antagonizm występuje wtedy, gdy „obecność Innego uniemożliwia mi bycie w pełni sobą”14.
Walka o hegemonię odbywa się dzięki podstawowej grze świata społecznego, jaką jest gra między logiką ekwiwalencji (równoważności) i logiką różnicy.
Logika ekwiwalencji powoduje, że „tożsamość poszczególnych podmiotów rozpływa się w dyskursie w momencie ukonstytuowania się tożsamości negatywnej,
postrzeganej jako zagrożenie wspólne dla wszystkich”15 elementów. „Skutkiem
działania logiki równoważności jest paradygmatyczny podział przestrzeni społecznej (...) wokół dwóch antagonistycznych biegunów”16.
Przykładem może być tutaj szereg żądań formułowanych przez przedstawicieli
„Solidarności”17 (np. żądania legalizacji związków zawodowych, wolności słowa,
podniesienia płac, poprawy warunków pracy itd.) w trakcie strajków w sierpniu
1980 r. Wszystkie te żądania stają się równoważne i negatywne względem elementu
10 D. Howarth, op. cit., s. 159.
11 E. Laclau, Demokracja i kwestia władzy, tłum. M. Kropiwnicki, w: L. Rasiński (red.), Język, dyskurs,
społeczeństwo. Zwrot lingwistyczny w filozofii społecznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009,
s. 337.
12 D. Howarth, op. cit., s. 161.
13 Ibidem, s. 163.
14 E. Laclau, Ch. Mouffe, op. cit., s. 135.
15 D. Howarth, op. cit., s. 166.
16 Ibidem, s. 166-167.
17 Przykład „Solidarności” w kontekście pojęcia pustego znaczącego przywołują także Paweł Dybel
i Szymon Wróbel w książce Granice polityczności, choć czynią to w trochę inny sposób. Por.: P. Dybel, Sz.
Wróbel, Granice polityczności. Od polityki emancypacji do polityki życia, Aletheia, Warszawa 2008, s. 403-404.
Pojęcie dyskursu w teorii hegemonii Ernesto Laclau i Chantal Mouffe
23
dominującego (w tym wypadku PZPR). Jednak, aby ruch ten był naprawdę istotny politycznie niezbędne jest, by jedno z żądań stało się reprezentantem całości
i nadało nazwę całemu ruchowi. Warto zauważyć, że nazwa poprzedza tutaj pojawienie się tożsamości. Co więcej, nazwa ta, by objąć cały ruch musi być pozbawiona swoich referencji – stać się pustym znaczącym. I tak znaczące „Solidarność”
w latach PRL-u stało się synonimem wszelkiego rodzaju postaw opozycyjnych wobec władzy komunistycznej. To puste znaczące jednoczyło niezwykle różne żądania
i różne tożsamości, a samo było wypełniane bardzo zróżnicowanymi treściami
co było najlepiej widoczne już w III RP (wystarczy zwrócić uwagę na skrajnie
różne wizje pozytywne prezentowane po ‚89 przez dawnych opozycjonistów od
Antoniego Macierewicza po Karola Modzelewskiego). Walka polityczna zawsze
potrzebuje pustego znaczącego - później takimi hasłami były np. praworządne
państwo czy cud gospodarczy. Projekt hegemoniczny PiS koncentrował się po
aferze Rywina na praworządnym państwie i idei IV RP w opozycji do rządzącego
do tej pory i utożsamionego przez media z korupcją SLD. PO z kolei w 2007 r. jednoczyło ludzi jako anty-PiS pod hasłami spokoju i normalności. Na marginesie
należy zauważyć, że pojęcie pustego znaczącego, które ma oczywiście Lacanowski
rodowód, nie pojawia się w Hegemonii i socjalistycznej strategii, ale staje się ważne
w późniejszych pracach Laclau (Emancypacje, Rozum Populistyczny).
Przeciwstawną logiką w stosunku do logiki ekwiwalencji jest logika różnicy.
Opiera się ona na różnicowaniu poszczególnych żądań i traktowaniu ich „jako
odrębnych problemów rozwiązywanych w trybie administracyjnym”18. W skrócie można powiedzieć, że logika równoważności upraszcza przestrzeń polityczną,
a logika różnicy ją poszerza i komplikuje.
Na chwilę w tym momencie chciałbym wrócić do kwestii retoryki. Dzięki
porzuceniu dychotomii myśl-rzeczywistość i założeniu analogii języka i społeczeństwa teoria Laclau i Mouffe poszerza pole kategorii opisu zjawisk
i procesów społecznych. Mam tutaj na myśli szczególnie przydatne kategorie zaczerpnięte z klasycznej retoryki, (która co ciekawe jest nazywana przez
Laclau „anatomią świata ideologicznego”19). Te retoryczne kategorie to: metafora, metonimia, katachreza czy synekdocha. Pierwsza z nich, która „ustanawia relację substytucji między pojęciami na zasadzie analogii”20 odpowiada
budowaniu łańcucha ekwiwalencji. W konfrontacji z konstytutywnym zewnętrzem elementy łańcucha są względem siebie równoważne, a więc analogiczne,
praktyka hegemoniczna odpowiada zatem metaforycznemu przegrupowaniu.
Katachreza z kolei, która jest figuralnym określeniem, które nie może być zastąpione przez literalne, (czyli np. noga krzesła; ucho filiżanki, oczko w pończosze), jest rozszerzona na cały obszar doświadczenia językowego. Wynika to
z faktu, że „każde zniekształcenie znaczenia ma źródło w potrzebie wyrażenia
18 T. Szkudlarek, Puste, płynne, zepsute i wieloznaczne, [w:] E. Laclau, Rozum..., op. cit., s. XI.
19 E. Laclau, Rozum..., op. cit., s. 16.
20 Ibidem, s. 21.
24
Maciej Szlinder
czegoś, czemu brakuje literalnego odpowiednika.”21 Jeżeli przyjrzymy się pojęciu pustego znaczącego, które również „wyrasta z potrzeby jednocześnie koniecznego i niemożliwego nazwania przedmiotu”22, to proces hegemonii okaże
się katachretyczny właśnie. Oczywiście rola synekdochy, (która jest pars pro
toto; częścią reprezentującą całość np. jeżący się włos na głowie, witać kogoś
w skromnych progach) oddaje idealnie charakter pustego znaczącego.
Warto w tym miejscu zarysować pojęciową różnicę między polityką a politycznością (inaczej tym, co polityczne) zaproponowaną przez omawianych
autorów. To, co polityczne to wymiar konstytutywnego dla społeczeństwa antagonizmu. Polityka z kolei to, jak ujmuje to Szymon Wróbel, „zestaw praktyk
i instytucji, których celem jest organizowanie ludzkiej egzystencji w warunkach
konfliktowości wynikającej z tego, co polityczne”23. Cytując Mouffe: „Polityką jest
już sama działalność, poprzez którą tworzą się stosunki społeczne (będące wynikiem stosunku sił pomiędzy podmiotami antagonistycznymi), dlatego oczywiste
staje się to, że wszystko w społeczeństwie jest polityczne”24.
Jaki konkretny projekt polityczny proponują nam zatem Laclau i Mouffe?
Celem lewicowego projektu hegemonicznego jest, by płynne znaczące „wolności”
i „równości” „ustabilizowały się w obrębie dyskursu demokratycznego, w opozycji do znaczeń, którymi operuje prawica, ponieważ efektem jej działania jest
rozdzielenie wolności i demokracji, a tym samym przyzwolenie na nierówność
i podtrzymywanie społecznych hierarchii”25. Zadaniem lewicy jest zatem pogłębienie i rozwinięcie ideologii liberalno-demokratycznej ku radykalnej i pluralistycznej demokracji. Oznacza to, że należy:
1. umiejscowić się „całkowicie w polu demokratycznej rewolucji i przedłużać łańcuchy równoważności między rozmaitymi walkami przeciwko
uciskowi”26;
2. tworzyć prawa jednostkowe nie abstrakcyjnie, ale w kontekście stosunków społecznych;
3. zakwestionować przekonanie o istnieniu naturalnej domeny prywatności;
21 Ibidem, s. 66.
22 Ibidem, s. 67.
23 P. Dybel, Sz. Wróbel, op. cit., s. 124.
24 Ch. Mouffe, Hegemony ant the Internal State in Gramsci: Towards a New Concept of Politics,
[w:]Silver linings, pod red. G. Bridges i R. Brunt Verso, London 1981, s. 185, cyt za: S. Tormey, J. Townshend,
Od teorii krytycznej do postmarksizmu, tłum. G. Maryniec, K. Skarbek, K. Szumlewicz, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2010, s. 98.
25 S. Tormey, J. Townshend, op. cit., s. 105. Oczywiście te dwa przykłady nie są jedynymi istotnymi
znaczącymi powiązanymi w hegemonii neokonserwatywnej – przykładem powiązania innego kluczowego
znaczącego, mianowicie „wspólnoty” w opozycji do państwa i w połączeniu z partykularyzmem narodowym
i/lub religijnym zająłem się analizując szczegółowo dyskurs najważniejszych dzienników w Polsce w pierwszej
dekadzie XXI wieku. Zob. M. Szlinder, Pojęcie wspólnoty w dyskursie Gazety Wyborczej i Rzeczpospolitej
w latach 1999-2009, „Praktyka Teoretyczna”, nr 1, s. 5-26, http://www.praktykateoretyczna.pl/Szlinder.pdf,
[dostęp: 30 marca 2010 ].
26 E. Laclau, Ch. Mouffe, op. cit., s. 185.
Pojęcie dyskursu w teorii hegemonii Ernesto Laclau i Chantal Mouffe
25
4. mając świadomość potrzeby utopii będącej warunkiem radykalnej wyobraźni, dzięki której możliwe jest uchronienie się przed pozbawionym
projektu, pozytywistycznym pragmatyzmem reformistów, unikać jednocześnie drugiej skrajności – „totalitarnego mitu Idealnego Miasta”27,
5. „dążyć do zinstytucjonalizowania momentu radykalnego napięcia, otwartości, momentu decydującego o zasadniczo niepełnym i nietrwałym charakterze tego, co społeczne”28.
Na zakończenie chciałem tylko wyjaśnić, dlaczego uznaję tę właśnie perspektywę za ważną. Otóż uważam, że Laclau i Mouffe, poza tym, że proponują ciekawy, oryginalny język opisu zjawisk społecznych, to ich teoria, opisując ciągłe
walki o hegemonię oraz podkreślając wagę działania politycznego, posiada, moim
zdaniem, duży potencjał mobilizujący w przeciwieństwie do często odwrotnego
wpływu innych współczesnych teoretyków postmarksistowskich takich jak Slavoj
Žižek29 czy Jürgen Habermas30.
27 Ibidem, s. 200.
28 Ibidem.
29 Polemika Laclau z Żiżkiem – patrz: E. Laclau, Rozum..., op. cit., s. 197-203.
30 Dyskusja Mouffe z teorią Habermasa – patrz: Ch. Mouffe, Paradoks demokracji, tłum. W. Jach,
M. Kamińska, A. Orzechowski, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP,
Wrocław 2005 oraz Ch. Mouffe, Polityczność, tłum. J. Erbel, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa
2008.
Wojciech Pigla
Webplemię – próba eksplikacji pojęcia
Wprowadzenie
W refleksji badaczy współczesnego społeczeństwa globalnego, a także u podejmujących związaną z nim tematykę teoretyków, dostrzec można dwa odmienne od siebie podejścia do problemu konstrukcji tożsamości indywidualnej.
Pierwsza grupa naukowców zwraca uwagę na postępującą indywidualizację życia
społecznego i zdeterminowane przez nią sposoby definiowania tożsamości przez
jednostki. Drugi typ myślenia koncentruje się na akcentowaniu rosnącej roli
wspólnotowości w życiu społecznym, która pociąga za sobą określone, odmienne
od zindywidualizowanych, sposoby budowania tożsamości.
W poprzednim numerze Pretekstów1 podjąłem kwestię indywidualizacji.
Obecnie mam zamiar skoncentrować się na problemie konstrukcji tożsamości
jednostkowej. Głównym obiektem mojego zainteresowania będzie stanowisko
Michela Maffesoliego, będącego zwolennikiem opcji wspólnotowej, jednak prezentację poglądów tego autora poprzedzę wzmianką o dwóch reprezentantach
opcji przeciwnej – Manuelu Castellsie i Zygmuncie Baumanie. To swoiste porównanie stanowiło będzie punkt wyjścia dla prezentacji mojej własnej koncepcji, powstałej podczas pisania pracy magisterskiej z zakresu socjologii pod
kierunkiem prof. dra hab. Marka Krajewskiego. Koncepcję tę stanowi propozycja
wprowadzenia do języka nauk społecznych nowego pojęcia – webplemię – o którym dalej.
1 W. Pigla, Jednostka we współczesnym świecie – kwestia indywidualizacji, [w:] „Preteksty” nr 10/2010,
Wydawnictwo IF UAM, Poznań 2010.
28
Wojciech Pigla
Konstrukcja zindywidualizowanej tożsamości – Castells i Bauman
Wspominałem już, że kwestią indywidualizacji zająłem się w innym tekście.
W dużym skrócie, termin ten oznacza postępujący od czasów rewolucji przemysłowej proces rozluźniania czy nawet zrywania więzi społecznych, zastępowania tradycyjnych wspólnot, takich, jak rodzina czy plemię, przez zatomizowane
społeczeństwa masowe oraz wyobcowywania jednostek, zmuszonych do samodzielnego poszukiwania sensu swojego życia. W świecie globalnych przepływów
bogactwa, władzy i obrazów poszukiwanie tożsamości, zbiorowej lub indywidualnej, przypisanej lub konstruowanej, staje się fundamentalnym źródłem społecznego
sensu2. Owe poszukiwania mają różny przebieg, a ich rezultatem są odmienne
sposoby bycia we współczesnym świecie.
Specyficzny sposób radzenia sobie ze zindywidualizowaną rzeczywistością społeczną widzi Manuel Castells. Sądzi on, że w dzisiejszym świecie, (…)
świecie niekontrolowanej, zagmatwanej zmiany ludzie grupują się zwykle wokół najbardziej podstawowych tożsamości: religijnych, etnicznych, terytorialnych,
narodowych3. Kwestii tożsamości poświęcił on cały drugi tom swojej trylogii:
Wiek informacji. Pod pojęciem tym autor rozumie „proces konstruowania sensu na podstawie pewnego atrybutu kulturowego, (…) któremu (…) przyznaje się
pierwszeństwo przed innymi źródłami sensu”4. Sens zaś definiuje Castells jako
„dokonywaną przez aktora społecznego symboliczną identyfikację celów jego/jej
działania”5. Stawia również tezę, że w społeczeństwie sieci dla większości aktorów
społecznych sens zorganizowany jest wokół tożsamości podstawowej, która sama
podtrzymuje się w czasie i przestrzeni. Sens taki może być więc konstruowany
jako odpowiedź jednostek na fragmentację życia społecznego w dobie globalizacji, jako forma niezgody na tę ostatnią. Za przykłady służą mu organizacje feministyczne, meksykański ruch Zapatystów, ruchy ekologiczne czy japońska sekta
Aum Shinrikyo, wszystkie dążące do skonstruowania i podtrzymania własnej
tożsamości w oparciu o prymarne wartości, istotne dla ich członków, a zagrożone
przez procesy mające miejsce w globalnym społeczeństwie sieci (paradoksalnym
wydaje się w tej sytuacji fakt, że wpływ i zasięg oddziaływania owych ruchów zawdzięczają one w istocie obecności w światowych sieciach telekomunikacyjnych
oraz możliwości porozumiewania się za ich pomocą).
Nie jestem do końca przekonany, czy owe ruchy stanowią przeciwwagę dla
postępującej indywidualizacji. Po pierwsze, same są skonstruowane na zasadzie
sieci – przykładowo ruch alterglobalistyczny to nie zunifikowana organizacja, ale
mnogość organizacji mniejszych, zajmujących się często odmiennymi kwestiami,
wpisujących się w całokształt ruchu alterglobalistycznego. „Współczesne ruchy
społeczne to właśnie raczej takie luźno zorganizowane sieci ludzkie, uruchamiane
2 M. Castells, Społeczeństwo sieci, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2007, s. 20.
3 Ibidem, s. 20
4 M. Castells, Siła tożsamości, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008, s. 22.
5 Ibidem, s. 23.
Webplemię – próba eksplikacji pojęcia
29
i mobilizowane przez małe organizacje/stowarzyszenia społeczne”6. Po drugie,
nie wszyscy ludzie uczestniczą w opisywanych przez Castellsa ruchach społecznych, wydaje mi się wręcz, że jest to mniejszość. Podzielam tym samym intuicje
Darina Barneya, według którego „Nie każdy, kto doświadcza odśrodkowych tendencji globalizacji i technologii sieci, rozwija w sobie opór albo projekty tożsamości, które wciągają go w ruchy społeczne starające się kwestionować panujący
w społeczeństwie obywatelskim porządek”7. Mimo organizowania się w ruchy,
którym Castells poświęca uwagę, ludzie pozostają sieciowymi indywidualistami.
Inne podejście do konstrukcji tożsamości prezentuje Zygmunt Bauman:
W nowoczesności tożsamości konstruowano długo, konsekwentnie i cierpliwie.
W ponowoczesności obowiązuje, zdaniem Baumana, <technika absolutnych początków> - zaczynania wciąż od nowa, eksperymentowania, tworzenia nowych form
na podłożu starych postaci8.
Dziś nie chodzi o zbudowanie trwałej, solidnej tożsamości, liczy się jej
multiplikacja.
Jeśli tylko poruszasz się dostatecznie szybko i nie przystajesz w miejscu, żeby spojrzeć za siebie i podliczyć zyski i straty, możesz zmieścić w swoim krótkim istnieniu
dowolną liczbę istnień, nie mniejszą od tej, którą mógłbyś przeżyć w wieczności.
Czemuż innemu, jeśli nie temu właśnie, służy nieustanne, kompulsywne i obsesyjne
odrestaurowywanie, odnawianie, przetwarzanie, burzenie i tworzenie od podstaw
własnej tożsamości?9
Bauman uważa, że współcześnie jedynym polem stwarzającym możliwość odnowy, symbolicznego narodzenia się na nowo, jest konsumpcja – towarów, usług,
informacji - wszystkiego. Logika konsumpcjonizmu dostosowana jest do potrzeb
ludzi, którzy próbują tworzyć, chronić i odnawiać swoją niepowtarzalną osobowość
(…)10. To dzięki niej, jeśli posiada się wystarczającą ilość środków finansowych,
można wybierać i stwarzać coraz to nowe tożsamości, z miesiąca na miesiąc,
z dnia na dzień. Ten stan rzeczy ocenia Bauman negatywnie, uważa, że to pułapka, pogoń za spełnieniem, które jest niemożliwe do osiągnięcia. Ludzie skazani są
na ciągły stan napięcia, którego nie są w stanie rozładować kolejne konsumpcyjne
metamorfozy.
Jedynym <jądrem tożsamościowym>, które z całą pewnością wyjdzie z tej karuzeli
przemian nie tylko bez szwanku, ale wręcz wzmocnione, jest homo eligens – człowiek wybierający (…): trwale nietrwałe <ja>, w pełni niespełnione, ostatecznie
nieostateczne i autentycznie nieautentyczne11.
6 Ibidem, s. 12.
7 D. Barney, Społeczeństwo sieci, Wydawnictwo Sic! s.c., Warszawa, 2008, s. 174-175.
8 Z. Bokszański, Tożsamości zbiorowe, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2005, s. 255.
9 Z. Bauman, Płynne życie, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2007, s. 16.
10 Ibidem, s. 40.
11 Ibidem, s. 55.
30
Wojciech Pigla
Wnioski wyżej wymienionych autorów wskazują na wygraną indywidualizacji
w pojedynku z duchem wspólnotowości. Jednostki, czy to poszukujące autentyczności w podstawowych wartościach, czy to w opętańczej konsumpcji, pozostają
jednostkami, indywiduami. Ani jedna, ani druga postawa nie zbliża ich do drugiego człowieka, a tylko coraz bardziej wyobcowuje. Nie dla wszystkich jednak
współczesny świat społeczny jawi się w tak ciemnych barwach.
Michel Maffesoli i neotrybalizm
W Kulturowych sprzecznościach kapitalizmu Daniel Bell stwierdził:
Podstawą tożsamości stała się dla nas nie tradycja, autorytet, prawdy objawione czy
nawet rozum, ale raczej własne doświadczenie. To ono jest źródłem samowiedzy
i układem odniesienia wobec innych ludzi12.
Zgodna z tą myślą, moim zdaniem, jest koncepcja postulująca istnienie
w przestrzeni społecznej tak zwanych „neoplemion”, której twórcą jest francuski
socjolog Michel Maffesoli, autor książki Czas plemion. Schyłek indywidualizmu
w społeczeństwach ponowoczesnych13, będącej pierwszą przetłumaczoną na język
polski pracą tego autora.
Francuski socjolog uważa, że w latach sześćdziesiątych XX wieku nastąpiła
istotna zmiana klimatu intelektualnego, kulturalnego, ekonomicznego oraz technologicznego, kiedy sformułowana została współczesna koncepcja „komunitarności niekontraktualnej”14, kluczowa dla koncepcji Maffesoliego. Aby ją dobrze
zrozumieć, trzeba w rozważaniach wrócić do Webera koncepcji racjonalizacji.
Jak wiadomo, w wyniku reformacji miało miejsce powstanie nowego typu religijności, a mianowicie protestantyzmu, którego ewolucja doprowadziła do „drugiego odczarowania świata”, z którym, rozwojowo związany był indywidualizm.
Zmiana ta zmusiła protestantów do wzmacniania więzi społecznych za pomocą
prawa, postępująca racjonalizacja wyrugowała z życia społecznego religijność, aż
do stanu owego „drugiego odczarowania świata”. Sytuacja ta zrodziła „kontraktualny kolektywizm”, poczucie wspólnoty oparte na odgórnych, biurokratycznych
ustaleniach, niewynikające z naturalnych dążeń jednostek. Kontraktualny kolektywizm, jak zauważył Weber, przybrał w nowoczesności postać biurokracji, wobec której jednostka czuje się „wyobcowanym (…) trybem w maszynie” 15. Jak
stwierdził sam Maffesoli: Nowoczesność, mnożąc możliwości relacji społecznych,
12 D. Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 1998, s. 126
13 M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008.
14 M. Kamińska, Rzeczywistość wirtualna jako „ponowne zaczarowanie świata”. Pytanie o status
poznawczy koncepcji, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań, 2007, s.143.
15 Ibidem, s. 145.
Webplemię – próba eksplikacji pojęcia
31
opróżniła je po części z wszelkiej realnej treści16. Kolektywizm, powodujący poczucie wyobcowania, doprowadził paradoksalnie do wzrostu dążenia do indywidualizmu, związanego z pragnieniem wyrwania się choćby na chwilę z poczucia
nieważności i osamotnienia, którego nowoczesna jednostka doznaje pomimo faktu, że żyje przecież w społeczeństwie17. Biurokracja doprowadziła do osłabienia
więzi kolektywnej, do której tęskni dzisiejsze społeczeństwo, próbując powrócić
do kolektywizmu pierwotnego, wynikającego z woli jednostek do bycia razem,
a nie z narzuconego prawnie obowiązku. W ten sposób w dzisiejszym społeczeństwie przenikają się tendencje indywidualistyczne i kolektywne. Ich wyrazem jest
wyłonienie się nowego rodzaju wspólnotowości – neotrybalizmu, czy też neoplemienności, będącej wyrazem przejścia od społeczeństwa do wspólnoty, od
Gesellschaft do Gemeinschaft, do ponownego „zaczarowania świata”.
Neoplemiona to nie nowy rodzaj związków społecznych, neoplemienność to
raczej nowy sposób organizacji grup ludzkich, na sposób wspólnotowy, wyrażający się pewnymi cechami dystynktywnymi. Należą do nich: charakterystyczna
estetyka wyrażająca się w poczuciu wspólnoty, etyka, obecna w więzi zbiorowej,
oraz zwyczaj obecny w neoplemiennym życiu codziennym.18 Estetyka jawi się
jako metoda wspólnego odczuwania, a także jako metoda rozpoznawania się.
Więź, o której mowa, oparta jest na afektualnej bliskości członków neoplemienia,
na uczuciowym, duchowym przywiązaniu jego członków do siebie nawzajem.
Neoplemiona nie są nastawione na realizację żadnych „projektów”, ich celem nie
jest zmiana świata czy walka o wspólną sprawę (tym m.in. różnią się od nowych
ruchów społecznych), przebywanie ze sobą jest dla członków neoplemion wartością samą w sobie.
Są to więc, w najprostszym sensie tego słowa, owe sieci przyjaźni, które nie mają
żadnego celu poza gromadzeniem ludzi bez konkretnego zamiaru, bez określonego
projektu, a które w coraz większym stopniu przenikają życie codzienne wielkich
zbiorowości19.
Grupy te określają się w oparciu o terytorium (niezależnie, jakie terytorium
miałoby to być, może mieć nawet wymiar symboliczny) i wspólne emocje, niezależnie od ich treści. Mogą ją stanowić „zainteresowania kulturalne, upodobania
seksualne, gusta odzieżowe, wyobrażenia religijne, motywacje intelektualne, zaangażowanie polityczne. Można by do woli mnożyć czynniki decydujące o zrzeszaniu się20. Maffesoli twierdzi, że można by je sprowadzić do dwóch biegunów:
16 M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008, s. 140.
17 M.Kamińska, Rzeczywistość wirtualna jako „ponowne zaczarowanie świata”. Pytanie o status poznawczy
koncepcji, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań, 2007, s.145.
18 M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008, s. 49.
19 Ibidem, s. 53.
20 Ibidem, s. 201.
32
Wojciech Pigla
przestrzeni i symbolu. Jeśli chodzi o przestrzeń, Maffesoli koncentruje się na środowisku wielkomiejskim, zapewniającym mnogość okoliczności do tworzenia się
neoplemion. Jeśli nie powstają one w oparciu o lokalne sentymenty danego podwórka, ulicy czy dzielnicy, wyrastają na skutek koncentracji przestrzennej ludzi,
którzy w masie mają możliwość „wyłowienia” podobnych do siebie jednostek.
Społeczeństwo żyje i organizuje się (…) w toku spotkań, sytuacji, doświadczeń
w ramach różnych grup, do których należą poszczególne jednostki. Grupy te krzyżują się ze sobą wzajemnie, tworząc zarazem niezróżnicowaną masę i bardzo
zróżnicowane skrajności21. Masa i neoplemię pozostają ze sobą w dialektycznej
zależności, jedno wpływa na drugie, które konstytuuje pierwsze. Współczesna
organizacja społeczna posiada cechę, która pozwala głosić z jednej strony istnienie tych dwóch biegunów, jakimi są masa i plemię, z drugiej zaś – ich ciągłe wzajemne w siebie przechodzenie22. Cechą tą jest kształt tożsamości jednostek, które,
złączone w neoplemionach, pozostają jednocześnie wolnymi. Ludzie grupują
się ze sobą na mocy proksemii, dzięki „łańcuszkom przyjaźni” (jak określił to
Maffesoli), czyli sieciom kontaktów, które pozwalają na zwielokrotnienie relacji,
na zawiązywanie nowych znajomości za pośrednictwem osób już znanych: taki to
a taki przedstawia mnie takiemu a takiemu, który zna znowu kogoś innego, itd.23.
Neoplemienne relacje mogą być chwilowe, mogą być też trwałe. Dodatkowo, każdy może uczestniczyć w wielu grupach, w każdej z nich angażując pewną część
siebie – każdy człowiek, zdeterminowany przez swoje terytorium, swoje plemię,
swoją ideologię, może jednocześnie, i to w bardzo krótkim czasie, wkroczyć na inne
terytorium, do innego plemienia, w inną ideologię24. A gdy będzie miał dość, może
wrócić lub przemieścić się ponownie. Płynność, niestałość, przechodniość, permanentna fluktuacja społeczna to stałe atrybuty neoplemiennych wspólnot. Jak
pisze Maffesoli, celem nie jest ustatkowanie, chodzi teraz nie tyle o to, by się zebrać
w paczkę, rodzinę, wspólnotę, a bardziej o to by przeskakiwać z jednej grupy do
drugiej, (…), neotrybalizm charakteryzuje się płynnością, tymczasowymi zrzeszeniami i rozproszeniem25. Zależnie od chwilowych interesów, gustów czy zachcianek, jednostka podejmuje takie czy inne działania, identyfikuje się z taką czy inną
grupą, bierze udział we wspólnotowych rytuałach, dzieli z innymi członkami
grupowe tajemnice. Co ważne, znajduje w tej aktywności to, czego potrzebuje
– poczucie wspólnoty, przynależności, bycia częścią większej całości. Chwilowy
charakter satysfakcji nie jest powodem do narzekań, czekają przecież inne dziedziny, oferujące podobne doznania. Jednostka, jak już zostało powiedziane, może
być jednocześnie członkiem wielu neoplemion. W szkole jest uczniem, na podwórku graczem w piłkę i fanem określonej drużyny, na koncercie słuchaczem
pewnego zespołu, w piątkowy wieczór bywalcem ulubionego pubu, w niedziele
21 Ibidem, s. 139.
22 Ibidem, s. 214.
23 Ibidem, s. 54.
24 Ibidem, s. 215.
25 Ibidem, s. 122.
Webplemię – próba eksplikacji pojęcia
33
wędkarzem. Do tego porusza się na rowerze, jest wegetarianinem i użytkownikiem systemu Linux. Każda z tych możliwości niesie ze sobą kręgi znajomych
i relacje społeczne. Rozmaitymi metodami (Minitel26 jest jedną z wielu) konstytuują się <plemiona> sportowe, przyjacielskie, seksualne, religijne i inne. Każde
z nich ma inną długość życia, zależnie od stopnia zaangażowania jego uczestników27. W końcowych paragrafach swojej książki Maffesoli stwierdza, że pod
wpływem czasu neoplemiona stabilizują się, a ta metamorfoza świadczy o tym, że
mają przed sobą przyszłość.
Praca Maffesoliego powstała w latach 1984-1987, kiedy rzeczywistość społeczna, a także technologiczna, była inna niż dzisiaj. Autor wspomniał o Minitelu,
jako narzędziu umożliwiającym komunikację i powstawanie neoplemion. W tym
momencie postaram się pokazać jak wygląda teraźniejszość neoplemion, ich stan
i forma, w dobie komunikowania przy pomocy Internetu (pojmowanego jako
Web 2.0).
Webplemię
Maffesoli, konstruując pojęcie „neoplemię”, miał na myśli głównie grupy
funkcjonujące w ramach wielkich organizmów miejskich, współczesnych megalopolis. Zwrócił jednak uwagę, że mogą one powstawać również w oparciu
o urządzenia komunikacji elektronicznej:
Okazuje się, co więcej, że poczucie przynależności plemiennej może być umacniane
przez postęp technologiczny. (…). A to przede wszystkim dzięki wytwarzanej przez
ten model interaktywności. W gruncie rzeczy <kablówka>, komputerowa tablica
ogłoszeń (…) tworzy matrycę komunikacyjną, w której pojawiają się, rosną w siłę
i umierają grupy o rozmaitych konfiguracjach i celach28.
„Kablówka”, o której mowa, to Minitel, francuski system komunikacyjny działający na podobnej zasadzie jak Internet, ale wyposażony w wyraźnie mniejszą
liczbę funkcji, pozbawiony graficznego interfejsu, dostępny wyłącznie na terytorium Francji, a używany głównie przez mieszkańców wielkich miast. Te ograniczenia przyczyniły się do wyparcia Minitelu przez Internet, który, co warto
zauważyć, podczas pisania przez Maffesoliego książki Czas plemion… nie istniał w
postaci, jaką znamy dzisiaj (nie istniały nawet strony WWW – pierwsza powstała w roku 1991). Pewien stopień podobieństwa między Minitelem a Internetem
był podstawą do ponownego przemyślenia przeze mnie konceptu neoplemienia
i próby jego przełożenia na przestrzeń Internetu. Poniżej zaprezentuję cechy,
26 Minitel to system komunikacji popularny we Francji w latach osiemdziesiątych. Więcej na ten temat
można znaleźć [w:] M. Castells, Społeczeństwo sieci, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2007, s. 349.
27 M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008, s. 208.
28 Ibidem, s. 207.
34
Wojciech Pigla
jakie posiada, według mnie, webplemię. W trosce o czytelność prezentacja będzie
miała formę wyliczenia od myślników. Webplemię to:
•
•
•
•
•
•
Wspólnota, której miejscem powstania jest Internet, konkretniej mówiąc
określona strona internetowa, poświęcona pewnej tematyce (np. fotografii), umożliwiająca internautom dodawanie własnych treści – tekstu,
zdjęć, filmów – czyli strona Web 2.0 (stąd mowa o webplemieniu, a nie
przykładowo o netplemieniu, co mogłoby sugerować, że mogłaby to być
każda strona w Sieci),
Wspólnota, która powstaje między jednostkami w konsekwencji ich aktywnego uczestnictwa w ramach danej strony internetowej, w konsekwencji wymiany poglądów i doświadczeń dotyczących tematyki, której
jest poświęcona; webplemiona powstają w ramach forów tematycznych
oraz blogów, a także niektórych serwisów społecznościowych – tych, które istnieją po to, by kojarzyć ludzi o podobnych zainteresowaniach,
Wspólnota, której członkowie w większości poznali się przez Internet
i dążą do dewirtualizacji znajomości, czyli do spotkań poza cyberprzestrzenią (w miarę możliwości przestrzennych i czasowych) – stąd do webplemion nie zaliczam społeczności serwisów takich jak Nasza-klasa czy
Facebook,
Grupa ludzi, których łączą więzi uczuciowe, afektualne, podzielane przez
większość jej członków, a nie stosunki pragmatyczne – stąd do webplemion nie zaliczam społeczności powstających wyłącznie w oparciu o realizację konkretnych celów, jak to ma miejsce np. w przypadku serwisu
Goldenline, który ma pomagać w rozwoju kariery zawodowej (możliwa
jest jednak sytuacja, gdy na bazie więzi pragmatycznej powstanie więź
afektualna); członkowie webplemion mogą oczywiście pomagać sobie
w najróżniejszych kwestiach (zawodowych, edukacyjnych, prawnych
etc.), ale ponad tym musi między nimi być obecna więź uczuciowa, musi
być ona pierwotna względem relacji pragmatycznych,
Wspólnota posiadająca własną estetykę, która wyraża się w wyglądzie odwiedzanej strony internetowej i wyglądzie profili poszczególnych osób;
członkowie wspólnoty podzielają określone zwyczaje i rytuały, zarówno
w ramach strony (stanowi ona wspólną przestrzeń), jak i w realu,
Wspólnota angażująca część tożsamości jednostek, zapewniająca jej wolność uczestniczenia we wspólnotach innych bez żadnych konsekwencji
(w opisywanym przypadku jest to nawet bardziej możliwe niż u Maffesoliego
– jednostka może mieć otwartych jednocześnie kilka stron i uczestniczyć
w ich działalności, wędrując między nimi za pomocą kliknięć myszki;
wędrówki opisane przez Maffesoliego mają miejsce w przypadku spotkań
w realu – jednego dnia można spotkać się z członkami forum fotograficznego, a następnego z członkami forum modelarskiego),
Webplemię – próba eksplikacji pojęcia
35
•
Wspólnota, której członkami są internauci aktywni, intensywnie korzystający z Sieci, czyli, używając terminologii „Diagnozy Internetu 2009”29,
Twórcy.
Podsumowując, webplemię to wspólnota istniejąca w Internecie (ale dążąca
do spotkań w realu), której członków łączą więzi powstałe dzięki podzielanym
zainteresowaniom i wartościom, posiadająca wypracowane zwyczaje, rytuały
i estetykę, ale nie angażująca całego życia społecznego i psychicznego swoich
członków.
Podsumowanie
Pytania o kształt współczesnego świata są w naukach społecznych i filozofii
obecne od dawna. Ich wielka liczba i zakres tematyczny generują jeszcze większą liczbę odpowiedzi, które są niekiedy przyczyną sporów dotyczących fundamentalnych kwestii. Wydaje mi się, że do czynienia z takim właśnie przypadkiem
mamy w obliczu sporu o kształt i sposób konstrukcji tożsamości konfrontowanej
z indywidualizacją świata społecznego. Dobrze jest poznać argumenty obu stron,
krytycznie je przemyśleć oraz dojść do własnych wniosków. Ich przedstawienie
było celem niniejszego artykułu.
29 Diagnoza Internetu 2009, pod red. K. Kreutza, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa,
2009 (całość).
Joanna Rońda
Ja o sobie.
Wertykalno – horyzontalny wymiar miłości
własnej
Zdaniem św. Tomasza z Akwinu (1225 – 1274), miłowanie siebie jest typowe
dla całego rodzaju ludzkiego. Tak wszyscy ludzie, dobrzy i źli, miłują siebie tym,
że miłują własne trwanie1. Każdy człowiek chroni siebie, otacza troską i życzliwością, zabiega o własne dobro2. Akceptacja i miłość siebie są niewątpliwie fundamentem zdrowej i zintegrowanej osobowości. Ta afirmacja nie dokonuje sie
jednak automatycznie, ale stanowi niełatwe zadanie, z jakim każdy człowiek musi
się zmierzyć. Dokonuje się ono w komunikacji z otoczeniem. W niniejszym referacie dokonana zostanie najpierw próba określenia znaczenia miłości własnej
w kontekście ludzkiej autorefleksji. Następnie zbadane zostaną dwa uzupełniające się wymiary tej miłości, mianowicie jej związek z miłością do Boga oraz do
bliźniego.
Miłość własna w kontekście pytania o siebie
Kim jestem? Od momentu, kiedy człowiek skieruje do siebie to pytanie, rozpoczyna się proces zdobywania wiedzy o sobie. Odpowiedzi, jakich człowiek
udziela, w większości bazują na wcześniejszych doświadczeniach – sukcesów
i porażek, oraz opinii, lub reakcji innych. Istota ludzka, opisując siebie, mówi
o własnych cechach osobowości, wyposażeniu psychiczno – emocjonalnym, ale
1 Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna Miłość, t. XVI, (2 – 2.qu.23 – 46), tłum. A. Głażewski, Katolicki
Ośrodek Wydawniczy „Veritas”, Londyn 1967, II – II, q. 23, a. 7.
2 T. Bartoś, Tomasz z Akwinu teoria miłości. Studium nad komentarzem do księgi „O imionach Bożych
„Pseudo – Dionizego Areopagity, Wydawnictwo Homini, Kraków 2004, s. 171; M. Machinek, Miłość własna.
Aspekt teologiczny, [w:] Encyklopedia Katolicka, t. XII, pod red. S. Wilka, Wydawnictwo TNKUL, Lublin
2008, kol. 1132.
38
Joanna Rońda
także przeżyciach i doświadczeniach. Świadomość istnienia, samoświadomość,
która wyróżnia człowieka wśród innych istot żywych, umożliwia uczynienie
samego siebie obiektem własnej refleksji i oceny3. Zdolność autorefleksji, dokonywanej dzięki strukturze poznawczej określanej jako „Ja”, jest kluczowa dla
wielu spraw, które są uważane za istotę człowieczeństwa4. Rozległa wiedza o sobie
obejmuje przekonanie o własnych zdolnościach, możliwościach, aspiracjach, czy
wyglądzie. Poznanie siebie uwzględnia szeroką i złożoną kompozycję indywidualności. Wypracowanie spójnego obrazu siebie umożliwia jednostce postrzeganie
siebie adekwatnie5. Jest to o tyle istotne, że wyobrażenia na temat własnego Ja
ukierunkowują ludzkie działanie6.
Autorefleksja nie wyczerpuje sie wyłącznie w zwrocie ku sobie, ale ma istotny
wymiar społeczny Jednostka komunikuje z otoczeniem bazując na opinii, sądach
czy oczekiwaniach w stosunku do siebie. Społeczny charakter Ja podkreśla wpływ
innych, ale także czyni widocznym zdeterminowanie wieloma czynnikami kulturowymi lub historycznymi. Oba te wymiary: indywidualny i społeczny są ze sobą
powiązane w ten sposób, że odnosząc się do świata, osoba ludzka jednocześnie
odnosi się do siebie i dzięki temu konstytuuje sens swojego istnienia7.
W przestrzeni społecznej jednostka dokonuje autoprezentacji: ujawnia siebie, zarówno na płaszczyźnie werbalnej, jak i pozawerbalnej w swoim dynamicznym działaniu. Nieodłącznym elementem autoprezentacji jest nie tylko to,
co jednostka przekazuje, ale także w jaki sposób treści zostają ujawniane, czyli
z jakich wzorów i form korzysta wypowiadający siebie8. Wchodząc w przestrzeń
komunikacji z otoczeniem jednostka nie tylko prezentuje siebie, ugruntowując
w ten sposób obraz samej siebie, ale wpływa także na kształt całego społeczeństwa. Dokonuje się to przede wszystkim poprzez akceptację bądź negowanie
3 L. A. Pervin, Psychologia osobowości, tłum. M. Orski, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne,
Gdańsk 2005, s. 244 – 247.
4 M. Leary, Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji, tłum. A. i M. Kacmajor, Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1999, s. 175.
5 Już w starożytności podkreślano konieczność poznania samego siebie (gr. gnóthi seantón), aby
człowiek mógł dojść do wiedzy i mądrości, jak należy dbać i troszczyć się o własną naturę. Według tradycji
ta powstała 2,5 tysiąca lat temu maksyma była umieszczona przy wejściu do świątyni w Delfach. Jej celem
było uświadomienie wchodzącym powinności uznania własnej małości i ułomności, która odróżnia
człowieka od bogów. Por. C. M. Martini, Poznaj siebie, decyzja, wybór, tłum. J. Mieszalska, Wydawnictwo
WAM, Kraków 2000, s. 15.
6 Terminem Ja (łac, ego) definiuje się byt, pojęty jako osoba. Ja jest czynnikiem jednoczącym w całość
różne wymiary istnienia istoty ludzkiej i stanowi o tożsamości istoty ludzkiej. W psychoanalizie Ja rozumiane
jest jako świadoma część psychiki. Psychologia rozróżnia: Ja realne – zbiór atrybutów, o których jednostka
sądzi, że je posiada oraz Ja idealne, czyli zbiór atrybutów, które są pożądane przez jednostkę. Por. Psychologia
Ogólna. Podręcznik akademicki, t. 2, (red.) J. Strelau, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk
2002, s. 575.
7 J. Tischner, Ja, [w:] Katolicyzm A – Z, pod red. Z. Pawlaka, Wydawnictwo Św. Wojciecha, Poznań
1999, s. 183 – 184.
8 E. Goffman, Rytuał interakcyjny, tłum. A. Szulżycka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
2006, s. 5.
Ja o sobie. Wertykalno – horyzontalny wymiar miłości własnej
39
napotykanych postaw moralnych9. Istotnym elementem autoprezentacji pozostaje świadomość tożsamości, która jest związana z osobowością i samoświadomością, ale także z relacją z otoczeniem10. Poprzez te scalającą aktywność dokonuje
się więc swoiste samookreślenie, zdefiniowanie własnej podmiotowości w świecie
zewnętrznym, historii, kultury, religii, tradycji11. Uzyskiwanie i zachowanie własnej tożsamości należy zawsze postrzegać jako zjawisko procesualne, dynamiczne
i intencjonalne.
Nieodzownym elementem odniesienia do własnego Ja jest zdeterminowanie
wynikające z funkcjonowania człowieka w świecie materialnym. Przetwarzając
rzeczywistość zewnętrzną, człowiek może jednocześnie wzbogacać człowieczeństwo, scalają w sobie niejako ducha z materią.
W procesie odniesienia sie jednostki wobec samej siebie nie sposób uniknąć
pytań o przyczynę własnego istnienia, jego sens i przyszłość. Pytania te towarzyszą całej ludzkiej egzystencji i znajdują swój szczególny wyraz w sferze religijnej12.
W kontekście wiary chrześcijańskiej odniesienie do siebie jako istoty cielesno-duchowej jest ściśle związane z przekonaniem o bezwarunkowej afirmacji każdej
osoby ludzkiej ze strony Boga Stwórcy, co już u samych podstaw decyduje o pozytywnym obrazie siebie samego. Doświadczając w ten sposób sensu swojego istnienia, własnej celowości, człowiek jest w stanie zaakceptować siebie i być sobą.
Specyficznie chrześcijańskie spojrzenie charakteryzujące się miłowaniem siebie
w Bogu jest istotnym elementem zdrowego odniesienia do siebie. Kluczowe dla
powodzenia tego procesu autoafirmacji będzie właściwe określenie relacji między
miłością własną a miłością do bliźniego z jednej oraz miłością do Boga z drugiej
strony.
Horyzontalny wymiar miłości własnej
Uzewnętrzniając siebie, jednostka komunikuje, wypowiada się w potrójnej
relacji: do świata materialnego, do świata ludzkiego i do świata Bożego. Świat
materialny i ludzki dotyczy płaszczyzny horyzontalnej, natomiast świat sacrum
uwzględnia pionowy – wertykalny kierunek dialogu istoty ludzkiej ze Stwórcą.
Można powiedzieć, że człowiek, komunikuje na płaszczyźnie antropologicznej
i jednocześnie nadprzyrodzonej. Osoba ludzka doświadcza siebie jako określająca siebie, a jednocześnie jako wspierana przez coś, niebędącego nią13.
Termin „miłość siebie” stanowi swego rodzaju pułapkę pojęciową, która
w znacznej mierze może być odpowiedzialna za zamieszanie w sferze moralności
9 J.P. Forgas, K. Williams, L. Wheeler, Umysł społeczny, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne,
Gdańsk 2005, s. 93.
10 M. Golka, Socjologia kultury, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2007, s. 115.
11 M. Żardecka - Nowak, Tożsamość indywidualna i zbiorowa: szkice filozoficzne, Wydawnictwo
Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2004, s. 103.
12 Jan Paweł II, Fides et ratio tekst i komentarze, Wydawnictwo KUL, Lublin 2003, nr. 1.
13 J. F. Crosby, Zarys filozofii osoby. Bycie sobą, tłum. B. Majczyna, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007,
s. 303.
40
Joanna Rońda
właśnie na płaszczyźnie horyzontalnej. Na ogół miłość siebie utożsamiana jest
z egocentrycznym zwrotem ku sobie, a ze szkodą dla bliźnich, z egoizmem,
a więc z niepowodzeniem wszelkiej komunikacji. Znacznie rzadziej uwzględnia
się jej pozytywne konotacje, które szczególnie z teologicznego punktu widzenia,
odgrywają ważną rolę w dialogu z Bogiem i z drugim człowiekiem. Problematyka
kochania siebie jest o tyle naznaczona własną specyfiką, że w porządku psychologicznym miłość siebie pozostaje priorytetowa, gdyż nie istnieje ludzkie działanie,
które nie zawierałoby relacji do siebie. Z tego powodu troska o siebie - aby mogła pozostać konstruktywna - potrzebuje etycznej weryfikacji i moralnego przewodnictwa14. Horyzontalny wymiar miłości własnej ujawnia się w trosce o siebie,
ale jednocześnie w szacunku wobec drugich. Każdy inny człowiek jest „alter ego”,
drugim Ja, obdarzonym tą samą godnością i tak samo cennym w oczach Stwórcy15.
W odnalezieniu właściwej miary w miłowaniu siebie, a jednocześnie respektowaniu drugich, niezbędne jest wypracowanie stałych dyspozycji ku dokonywaniu dobrych wyborów. Wśród tych dyspozycji, zwanych cnotami, warto zwrócić
uwagę na dwie szczególne istotne. Cnota męstwa pomaga w stawianiu sobie
ambitnych celów oraz wypełnianiu podjętych zobowiązań w życiu prywatnym
i zawodowym. Odważna, a tym samym poprawna samoocena umożliwia poznawanie własnego wewnętrznego bogactwa, własnych zalet i wad, zdolności i ograniczeń16. Trud włożony w rozwój i samorealizację stanowi partycypację w planie
Bożej Mądrości. Kochać siebie w Bogu, to docenić siebie, swoje talenty i możliwości, to dążyć do szeroko rozumianej samorealizacji do sukcesu i dobrobytu,
nie zapominając jednak o własnej kruchości i ograniczoności. Wyrazem miłości
własnej, wymagającym męstwa i dokonywania nieraz trudnych wyborów, jest realizacja indywidualnego powołania, podjętego w wolności i odpowiedzialności.
Drugą istotną cnotą, niezbędną dla właściwego rozwoju miłości własnej
w jej horyzontalnym wymiarze jest cnota umiarkowania. Natura ludzka, osłabiona wskutek grzechu pierworodnego, ujawnia tendencje egocentryczne, cnota umiaru warunkuje godziwą aktywność. Respektowanie właściwej hierarchii
wartości pomaga ujarzmić nazbyt wybujałe ambicje, poskramia tendencje ukierunkowane jedynie na bezduszne posiadanie17. Umiar, nazywany „cnotą cnót”,
nadaje relacji do samego siebie wewnętrzny ład18.
Czytelnym wyrazem poprawnej miłości siebie, jest troska o kulturę ciała,
a więc dbanie o wypoczynek, rekreację, otaczanie troską nie tylko biologiczną
14 R. Arendit – Dziurdzikowska, Kochać siebie, „Zeszyty Karmelitańskie” 1(2007), s. 71.
15 S. Ormanty, Człowiek jako istota osobowa w świetle antropologii biblijnej, „Ruch Biblijny i Liturgiczny,
1(2004), s. 36. 41. 43.
16 D. Goleman: Inteligencja emocjonalna w praktyce, tłum. A. Jankowski, Wydawnictwo Media Rodzina,
Poznań 2007, s. 94
17 R. Kempiak, Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, refleksja biblijno – teologiczna,
Wydawnictwo Misjonarze Klaretyni „Palabra”, Warszawa – Wrocław 2003, s. 24.
18 W. Chudy, J. W. Gałkowski, Cnoty kardynalne, [w:] Katolicyzm A – Z, pod red. Z. Pawlaka,
Wydawnictwo Św. Wojciecha Poznań 1999, s. 52.
Ja o sobie. Wertykalno – horyzontalny wymiar miłości własnej
41
stronę natury, ale uwzględnianie także potrzeb emocjonalnych i duchowych19.
Osoba właściwie kochająca siebie przyjmuje postawę odpowiedzialności za
własne zdrowie. Autentyczna życzliwość względem własnego Ja nie pozwalana
na narażanie życia20. Prawem i obowiązkiem szlachetnej miłości siebie, będzie
w tym kontekście także obrona przeciwko niesprawiedliwej napaści21. Z drugiej strony jednak równie uprawnioną egzemplifikacją miłości siebie, może być
postawa wyrzeczenia i obumarcia sobie, aby móc oddać swój czas i zdolności w
służbie innym22. Ten chrześcijański paradoks posiadania siebie w dawaniu siebie
obrazuje nakaz naśladowania Chrystusa w noszenia własnego krzyża. Świętość
nie jest ekskluzywnym darem dla wybranych, jest wpisana w naturę człowieka.
Jeżeli rozumieć ją jako całkowite spełnienie to można powiedzieć, że każdy jest
zobowiązany dążyć do świętości na indywidualnej drodze życia.
Wertykalny wymiar miłości siebie
Przykazanie miłowania siebie otrzymuje swoje ostateczne uzasadnienie i miarę w kontekście teologii stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Stwórcy.
Powołanie człowieka do życia przez Boga wiąże się z powinnością samorealizacji
jako istoty rozumnej, wolnej, obdarzonej nieśmiertelną duszą, oraz niepowtarzalną
osobowością. Chrześcijańska realizacja powinności miłowania siebie dokonuje się
nie tylko poprzez miłowanie siebie w drugim człowieku, ale także poprzez kochanie siebie w Bogu. Mamy zatem do czynienia z potrójnym charakterem miłości,
wyrastającym z przykazania miłości: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym
swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem a bliźniego swego jak
siebie samego” (Mt 22.34-40; Mk 12.28-34; Łk 10.25-28; Ga 5.14). Podstawą miłości siebie powinna być zawsze miłość do Boga rozumiana jako źródło i szczyt
samorealizacji człowieka, natomiast miłość braterska będzie implikacją miłości
do Stwórcy23.
Człowiek powinien kochać siebie jako dobre i wartościowe Boże stworzenie,
jako ucieleśnienie Bożej myśli, uświadamiając sobie Bożą miłość, jaką został obdarzony. Unikalna wartość każdego człowieka ukazuje się w pełni w kontekście
chrystologii. W Chrystusie ludzka natura została wyniesiona do boskiej godności, co nie pozostaje bez wpływu na status każdej istoty ludzkiej. Miłość siebie
w aspekcie chrystologicznym oznacza jednak także zadanie. Ujawnia bowiem
specyfikę bycia światkiem Chrystusa, która w oczach postronnych obserwatorów
może być odczytana w pewnym sensie jako szaleństwo. Kochający siebie w Jezusie
19 J. Nagórny, Czas wolny w perspektywie teologicznomoralnej, „ Roczniki Teologiczne” 3(2001), s. 140.
20 Katechizm Kościoła Katolickiego, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 1994, 2288 – 2291.
21 M. Machinek, Śmierć w dyspozycji człowieka. Wybrane problemy etyczne u kresu ludzkiego życia,
Wydawnictwo Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej „Hosianum”, Olsztyn 2004,
s. 141.
22 O. O` Donovan, The problem of self – love in St. Augustine, s. 56.
23 G. Schneider, Jesusüberlieferung und Christologie, Brill, Leiden – New York – Köln 1992, s. 168–174.
42
Joanna Rońda
powinien być gotowy oddać życie za wierność swojemu Mistrzowi, co wiąże się
z gotowością na cierpienie, trud, pogardę i odrzucenie.
Z chrześcijańskiego punktu widzenia cała dynamika zażyłości człowieka ze
Stwórcą ma na celu wypracowanie ludzkiej doskonałości i dojście do zbawienia.
Chrześcijanin właściwie kochający siebie jest ukierunkowany nie tylko na wypełnienie danej przez Boga indywidualnej misji, w której nikogo nie można zastąpić24. Wszystkie dobra i zdolności powinny być oceniane i używane według
miary dążenia ku zbawieniu i wiecznej szczęśliwości25. Każdy rodzi się wyposażony we wszystko, co jest potrzebne do szczęścia, do szeroko rozumianej egzystencjalnej satysfakcji, ale przede wszystkim do osiągnięcia zbawienia26. Osiągnięcie
wiecznej szczęśliwości stanowi priorytet szlachetnej miłości siebie. Tym samym
troska o własne zbawienie nie może być odkładana na nieokreślone „później”.
Nawet miłość bliźniego nie może być praktykowana za cenę zaniedbania obowiązków względem własnej osoby27. Człowiek odpowiada przede wszystkim za
własną duszę28. Tak rozumiana kategoryczna powinność miłowania siebie zdecydowanie sprzeciwia się poświeceniu własnego zbawienia dla zbawienia innych29.
Przykazanie nakazuje kochać bliźniego nie, zamiast, ale jak siebie samego30.
W kształtowaniu właściwej miłości siebie, wola człowieka winna współpracować
z wolą Boga, która obejmuje wszystkie zakresy życia człowieka. Akceptacja Bożej
woli nie oznacza jedynie zwykłego posłuszeństwa, ale synowską ufność wobec
Ojca. Dlatego w paradoksalny sposób bycie wolnym wyraża zgodę na zależność
od Stwórcy31.
*
Nauki przyrodnicze widzą w miłości własnej biologiczną inklinację zachowania życia, naturalny komponent instynktu samozachowawczego. Literatura
psychologiczna podkreśla ścisły związek akceptacji samego siebie z szeroko rozumianą samorealizacją i poczuciem szczęścia osobistego i zawodowego. Teologia
natomiast, respektując doświadczenia innych dziedzin wiedzy, postrzega
24 D. Carr, Educating the virtues: an essay on the philosophical psychology of moral development and
education, Publisher Routledge , London 1991, s. 8 – 9.
25 K. Hörmann, Selbstliebe, [w:] Lexikon der christlichen Moral, K. Hörmann (red. ), Innsbruck[etc]:
Tyrolia – Verlag, Innsbruck – Wien – München 1976 kol. 1418.
26 Por. E. Kulejewska, Alchemia aktu stwórczego czyli psychologia urzeczywistnienia marzeń,
Wydawnictwo Studio Astropsychologii, Białystok 2003, s. 115.
27 A. Marcol, Afirmacja własnego „Ja” jako zadanie moralne, [w:] tenże, W kręgu wartości Chrześcijańskich,
Wydawnictwo RW WTUO, Opole 2006, 72–73.
28 O. O` Donovan, The problem of self – love in St. Augustine, Wipf & Stock Publishers, New Haven –
London, 1980, s. 119 – 120.
29 J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, t. II, cz. 2, Redakcja Wydawnictwa KUL, Lublin 1986,
s. 15 – 16.
30 Funke D., Selbstliebe, [w:] Lexikon für Theologie Und Kirche, t. 9, Herder Verlag, Freiburg – Basel –
Rom – Wien 1993, kol. 424.
31 W. Słomka, Ojcze Nasz: najdoskonalsza z modlitw, Wydawnictwo Święty Paweł, Częstochowa 2001,
s. 81.
Ja o sobie. Wertykalno – horyzontalny wymiar miłości własnej
43
człowieka przez pryzmat bycia stworzeniem o nadprzyrodzonym wyposażeniu
i ukierunkowaniu. Zdolna do komunikacji z innymi osoba ludzka, stworzona na
obraz i podobieństwo Stwórcy, spełnia siebie w komunikacji zarówno z Bogiem, jak
i z innymi. Jeżeli ta komunikacja oparta jest zarówno na poprawnie rozumianej
miłości własnej, jak i na prawdzie, będzie prowadziła do spełnienia jednostki
i ubogacenia świata.
Marta Stachowiak
Emocje i uczucia a komunikacja
Emocje i uczucia odgrywają istotną rolę w procesie komunikowania. Wszelkie
gesty czy zachowanie niewerbalne nadawcy wpływają czasami na lepsze zrozumienie przekazywanej treści przez odbiorcę. Mając zaufanie do partnera i czując
się bezpiecznie w jego towarzystwie, nie mamy problemu z okazywaniem swoich
uczuć, nie ukrywamy emocji. Zdaniem socjologów emocje kierują nami wtedy,
kiedy mamy stawić czoło pewnym wyzwaniom bądź zadaniom zbyt ważnym dla
nas, by zmierzenie się z nimi pozostawić tylko samemu rozumowi. Uczucie liczy
się często bardziej niż myślenie racjonalne.
Autorka postanowiła zbadać czy ludzie mają problemy z okazywaniem emocji oraz jak to wpływa na ich komunikację z otoczeniem. Jak grupa rówieśnicza
wpływa na okazywanie uczuć, a jak rodzina. Z kim łatwiej jest nam się komunikować? Czy lepiej czujemy się w kręgu rodzinnym, czy może bardziej od bliskich
wolimy towarzystwo znajomych? Przed kim łatwiej nam się otworzyć - czy jest
to przyjaciel, czy może rodzic/rodzeństwo? W proponowanym referacie autorka
spróbuje udzielić odpowiedzi na powyższe pytania popierając je wynikami własnych badań.
Komunikacja niewerbalna
Porozumiewanie się między ludźmi może przyjąć różne formy werbalne
i pozawerbalne. Nadawca może przesyłać komunikat do odbiorcy za pomocą
m.in. kanału wzrokowego, słuchowego bądź też dotykowego1. Do komunikacji
1 J. Strelau, D. Doliński, Psychologia. Podręcznik akademicki. Tom 1, Gdańskie Wydawnictwo
Psychologiczne, Sopot 2008, s. 501.
46
Marta Stachowiak
niewerbalnej zalicza się „gesty, mimikę, tembr i wysokość głosu, postawę ciała
i posługiwanie się przestrzenią”2.
Znaczenie emocji, uczuć
Sformułowanie jednoznacznej definicji emocji nie jest łatwe. W literaturze
przedmiotu można znaleźć wiele interpretacji znaczenia tego pojęcia. Autorka
zdecydowała się na poniższą definicję, którą uznała za jedną z najlepszych.
Emocje „to silne, świadome lub nieświadome odczucia o charakterze pobudzenia, wywołanego przez bodźce mające znaczenie dla danej osoby”3. W prostszym
znaczeniu emocje to każdy stan wzburzenia czy też każde poruszenie. Emocje
mogą wywoływać w nas zarówno pozytywne jak i negatywne poruszenia. Do pozytywnych poruszeń możemy zaliczyć m.in. przyjemność, rozkosz, zadowolenie.
Z kolei do negatywnych należą: przykrość, niezadowolenie, cierpienie. Według
M. Argyle zachowanie niewerbalne człowieka służy m.in. do wyrażania emocji.
Badacze wyróżniają 6 głównych emocji, które można okazać za pomocą charakterystycznych gestów czy odpowiedniej mimiki twarzy. Są nimi: gniew, strach,
niesmak, smutek, szczęście, zaskoczenie4. Nie zostaną one opisane, gdyż nie jest
to nadrzędnym celem powyższego artykułu.
Zajmując się definicją pojęcia emocji, nie można pominąć znaczenia uczuć. Te
dwa terminy ściśle się ze sobą łączą. Uczucia to inaczej „stany psychiczne, które
oddają stosunek człowieka do innych ludzi, określonych zdarzeń czy elementów
otaczającego świata”5. Najprościej mówiąc, każda świadoma interpretacja emocji będzie zwana uczuciem. Tą samą emocję, w zależności od miejsca i sytuacji,
można zinterpretować jako inne uczucie.
Ukrywanie uczuć
Większość z nas nie ma ochoty na pokazanie tego co naprawdę czuje.
Dlaczego? Z różnych powodów, np. z obawy przed brakiem akceptacji, czy zranienia. Jednak takie ukrywanie uczuć prowadzi do negatywnych skutków.
1.Zakłócenia w procesie porozumiewania się – często zdarza się tak, że gdy nie
zgadzamy się z rozmówcą i nie chcąc go obrazić formułujemy zdanie typu, tak
to jest świetne. Gorszy efekt jest wtedy, gdy nasze gesty przeczą wypowiedzianym słowom. Przestajemy być wiarygodni, gdy w naszym przekazie werbalnym i niewerbalnym dochodzi do niespójności.
2.Brak poczucia własnej tożsamości – ukrywanie swoich emocji oraz udawanie
kogoś, kim tak naprawdę się nie jest to często powód braku pewności siebie.
2 Psychologia. Podręcznik akademicki. Tom 2. Psychologia Ogólna, pod red. J. Strelau, Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2006, s. 270.
3 B. Kozyra, Komunikacja bez barier. Czyli wilk syty i owca cała, MT Biznes, Warszawa 2008, s. 189.
4 E. Aronson, T.D. Wilson, R.M. Akert, Psychologia społeczna. Serce i umysł, Zysk i S-ka, Poznań 1997,
s. 173.
5 B. Kozyra, Komunikacja bez barier. Czyli wilk syty i owca cała, MT Biznes, Warszawa 2008, s. 189.
emocje i uczucia a komunikacja
47
Jednak ciągłe przywdziewanie „cudzej maski powoduje, że zatracamy swoją
tożsamość, tracimy autonomię i przestajemy być autentyczni”6.
3. Niebezpieczne kumulowanie się napięć – wszelkie emocje, które w sobie skrywamy są odkładane, bądź też kumulowane. często takie naładowanie emocjami powoduje niekontrolowany wybuch, który jest nieadekwatny do danej
sytuacji. Stanowi to poważną barierę w komunikacji.
często próba skrywania swoich emocji wynika z faktu, iż jesteśmy nieśmiali. czym jest nieśmiałość? istnieje wiele teorii na ten temat. Nieśmiałość może
ewoluować przez całe nasze życie. „To, co powszechnie nazywamy nieśmiałością, to zwykle dyskomfort i zahamowanie behawioralne w obecności innych.”7
Przeważnie objawia się to jako milczenie, zakłopotanie, jąkanie się, rumieniec
czy też lęk. Z kolei zahamowaniem behawioralnym może być nieodzywanie się
do drugiej osoby.
Co z tymi emocjami? - badanie
Autorka przeprowadziła badanie ankietowe wśród studentów 1 roku ii stopnia studiów stacjonarnych, wydziału Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego
w Poznaniu. Na 455 studentów 200 osób zgodziło się, by wziąć udział w badaniu.
Badanie odbyło się w dniach od 3 do 15 maja 2010r. głównym celem było zbadanie czy młodzi ludzie mają problemy z okazywaniem swoich emocji. Większość
studentów na pytanie czy uważają się za osoby nieśmiałe, odpowiedziała przecząco. Tylko 12, 5% respondentów nie było pewnych swojego zdania. Można zatem wysnuć tezę, iż młodzi ludzie są osobami otwartymi na świat. Potwierdzić to
może fakt, że 86, 5% badanych stwierdziło, iż nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi.
Wykres 1. czy jestem nieśmiały?
źródło: badania własne
6 B. Kozyra, Komunikacja bez barier. Czyli wilk syty i owca cała, MT Biznes, Warszawa 2008, s. 108.
7 B. carducci, Nieśmiałość. Nowe odważne podejście, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008, s. 17.
48
marta stachowiak
Wydawać, by się mogło, iż są to osoby pewne siebie, które nie mają problemów z wyrażaniem emocji. Jak jest naprawdę? W tej kwestii 62, 5% (badanych)
studentów uważa, iż nie ma problemu z okazywaniem emocji. Tylko 26, 5% osób
przyznało, iż ma z tym pewne problemy. Z kolei 11% nie mogło w pełni określić
swojego zdania w tej kwestii.
Wykres 2. czy skrywam swoje uczucia w sobie?
źródło: badanie własne
gdy doszło do pytania o uczucia, respondenci podzielili się na tzw. dwa obozy. Blisko połowa, bo 45,5% badanych, w sposób mniej lub bardziej przekonany,
uznała iż nie ma problemów ze swoimi uczuciami i nie chowa ich w sobie. Z kolei
druga strona, czyli 41,5% ankietowanych, wyznała iż skrywa swoje uczucia i nie
ujawnia ich publicznie. Tylko 13% osób nie miało zdania na ten temat.
Wykres 3. Najlepiej czuję się w gronie rodzinnym
źródło: badanie własne
Emocje i uczucia a komunikacja
49
Wiele zaskoczenia przyniosły odpowiedzie respondentów na pytanie, czy
najlepiej czują się w gronie rodzinnym. Można stwierdzić, iż badani podzielili się na 3 grupy. Pierwsza z nich, licząca 29% osób jest zdania, iż najlepiej jest
im w otoczeniu rodziny. Z kolei 40,5% badanych wyraziło odmienne poglądy
w tej kwestii, zaś 30,5% studentów nie określiło się po żadnej stronie. Większość
ankietowanych wyznała również, iż nie ma problemów z okazywaniem emocji
wśród swoich rówieśników, ponieważ nie ma obawy,że zostanie przez nich wyśmiana. Jednak 35,5% osób stwierdziło, iż okazywaniem emocji może negatywnie wpływać na przebieg komunikacji.
Zakończenie
Emocje towarzyszą człowiekowi każdego dnia. Nie powinniśmy ich w sobie
blokować, bo wtedy mogą one zostać wyolbrzymione. Każdy z nas w odpowiedni dla siebie sposób powinien dążyć do tego, by zrozumieć własne emocje i nie
bać się ich okazywać. Stanowią one ważny element w komunikacji międzyludzkiej. Ważne jest, byśmy starali się walczyć z negatywnymi emocjami i stopniowo pozbywali się ich. Według autorki powyższe kwestie najlepiej opisują słowa
B. Kozyry - która twierdzi, iż „emocje są głównym motorem naszego życia”8.
Powinniśmy dążyć do tego, by otaczały nas same pozytywne emocje oraz by było
ich jak najwięcej.
8 B. Kozyra, Komunikacja bez barier. Czyli wilk syty i owca cała, MT Biznes, Warszawa 2008, s. 203.
Weronika Urban
Wizerunek jako forma komunikacji publicznej
Definicja pojęcia „wizerunek”
Charakterystykę współczesnej formy komunikacji publicznej należy rozpocząć próbą zdefiniowania terminu wizerunek, którego pełniejsza analiza wyjaśni
prawidłowości, jakimi rządzi się ta sfera społecznej aktywności
Zatem wizerunek można określić mianem obrazu danej osoby wytworzonym
w oczach jego otoczenia. Wykreowane wyobrażenie w dużej mierze uwarunkowane jest od zdolności kreacyjnych, fantazyjnych podmiotu odbierającego wizerunek, w sytuacji świadomej kreacji wizerunku otoczenie przyjmuję pasywną
rolę odbioru komunikatu. Wizerunek posiada każdy człowiek, stanowi element
komunikacji społecznej, w kontaktach międzyludzkich odbierany podświadomie decyduje o sympatii lub antypatii wobec danej osoby. Należy podkreślić jego
złożoność, którą postaram się wyjaśnić w dalszych rozdziałach. Wizerunek nie
tworzą jedynie elementy wyglądu, sposobu prezentacji, lecz szereg cech umożliwiające scharakteryzować dany podmiot pod kątem wielopłaszczyznowej aktywności społecznej.
Transfer znaczeniowy
Termin wizerunek odnieść można do wielu dyscyplin naukowych, branż, sfer
aktywności. Jest on wykorzystywany przez literaturę ekonomiczną, psychologiczną, obecny jest w działaniach promocyjnych firm, instytucji, osób. Ze względu na
swoje różnorodne zastosowanie i przedmiot, którego dotyczy wyróżniono jego
typy:
52
Weronika Urban
1. wizerunek produktu, marki,
2. wizerunek przedsiębiorstwa,
3. wizerunek reklamowy.
W sferze polityki dokonał się transfer znaczenia i roli przypisywanej wizerunkowi przez inne dyscypliny i został odniesiony do instytucji politycznych, urzędów oraz w znaczący sposób osób pełniących funkcje publiczne lub ubiegających
się o stanowiska. Trzy wyżej wymienione typy wizerunków znajdują swoje odbicie w polityce, przejmując ich doświadczenia, prawidłowości. Niniejsza praca,
co należy zaznaczyć, jest próbą analizy wizerunku polityka. Nie można jednak
całkowicie odciąć się od pozostałych typów wizerunków, to oznacza, iż w dalszej
części pracy pojawić się mogą stwierdzenia dotyczące wszystkich typów wizerunku politycznego. Wyróżnić należy następujące typy:
1. wizerunek polityka,
a. pełniącego funkcje,
b. kandydata,
2. wizerunek partii,
3. wizerunek instytucji państwowych1.
Dowody P. Kotlera i S. Levy świadczące o możliwości wykorzystania typowo
marketingowych technik do analizy sfery pozaekonomicznej, spowodowały objęcie tym terminem również społecznych aspektów życia. W ten sposób zapoczątkowano rozwój marketingu politycznego, zorientowanego na obywatela w celu
zaspokojenia jego potrzeb odpowiednią ofertą polityczną, której składową stanowi wizerunek polityczny
Koncepcje, założenia z zakresu marketingu dóbr konsumpcyjnych zostają wykorzystywane do opisu, wyjaśnienia zjawisk będących w obrębie zainteresowania
marketingu politycznego. Mówiąc o sferze polityki trzeba wskazać na podobieństwo ze sferą usług, jaką jest możliwość wyodrębnienia rynku politycznego,
w obrębie którego funkcjonują partię polityczne, liderzy partyjni, grupy lobbujące. Rynek polityczny charakteryzuje się aktywnością, elastycznością, ze względu
na wyraźny związek ze sferą kulturową i obyczajową podlega zmianom zgodnym
z obowiązującymi społecznymi trendami, w wyniku tego dostrzec można różne
tendencje polityczne w różnym okresie funkcjonowania polityki, zachowanie polityczne ulega przeobrażeniom, bądź też widoczne są procesy reprodukcji starych
wzorców działania2.
Charakterystyka rynku politycznego nakreśla istotę wizerunku odnoszącego
się do tej sfery działalności ludzkiej. Staje się on elementem strategii działań, składających się na tak zwaną machinę wyborczą, której intensywność działań ujawnia się w okresie przedwyborczym. Podstawowy mechanizm kierujący zadaniami
wykonywanymi w ramach wyborczej machiny, wywodzi się ze sfery ekonomicznej określany jako zasada 4xP, obejmuje sferę produktu, ceny, promocji, dystrybucji. Służy ona zbadaniu i dostarczeniu odpowiedniemu konsumentowi, wyborcy
1 Publicrelations w teorii i praktyce, pod red. B. Ociepki, Wrocław 2003, s.22-24.
2 M. Mazur, Marketing polityczny, Warszawa 2002, s. 14-18.
Wizerunek jako forma komunikacji publicznej
53
odpowiedniego produktu politycznego w odpowiednim czasie. Elementem spajającym zasadę oddziaływania na rynek jest wizerunek. To on decyduje o formie promocji, dystrybucji, zgodna z nim musi być przyjęta strategia działania.
Koncentracja wokół osoby to jedna z cech współczesnej polityki, w której to odchodzi się od ideologicznych podstaw, masowości działań na rzecz modelu spersonalizowanego przekazu.
Znaczenie wizerunku w sferze publicznej
Wizerunek to swoista relacja zachodząca pomiędzy naszymi pragnieniami
a dostępnym produktem, która ukierunkowuje nasz stosunek wobec przedmiotu działań promocyjnych. Wymaga on stałej pracy praktycznej obejmujących
ustalenie jego treści, formy, segmentu docelowego. Wizerunek jest jednocześnie
nośnikiem cech, wartości osoby, elementem decydującym o wyborze produktu,
o sympatii wobec danego polityka. Wizerunek polityczny natomiast musi być
medialny, zarządzanie i kontrola obrazem, informacją prowadzi do stworzenia
tzw. „medialnej twarzy kandydata”.
Wizerunek polityczny odgrywa odmienną rolę w zależności w ramach, jakiego systemu politycznego funkcjonuje strefa polityki. Ogół reguł prawno politycznych w relacjach poszczególnych organów państwa determinuje reguły, specyfikę
gry politycznej. Równie istotny z punktu widzenia analizy roli wizerunku jest typ
systemu wyborczego, który określa sposób głosowania jego przebieg oraz podziała głosów obywateli3.
Kreowany wizerunek powinien uwzględniać dodatkowo fakt istnienia w różnym społeczeństwie różnego typu „polityka idealnego”. Bieżąca kultura polityczna, ujęcia samej polityki, stopień społecznego zaangażowania w sprawy publiczne
determinuje elementy składające się na ów ideała kreacyjny oraz typ kampanii
promocyjnej. Specjaliści nastawieni na sukces wyborczy starają się przybliżyć
kształtowany obraz do założeń wzorca panującego w społeczeństwie. Na tym etapie działań niezbędny jest czynnik komunikacyjny.
Komunikowanie się w sferze publicznej ,obejmującej obszar polityki, to proces
tworzenia pożądanego obrazu danej osoby, polityka. Wizerunek ujęty w kategorię komunikatu odpowiada złożeniom samego procesu komunikacji społecznej.
Z tego względu może być on traktowany jako jedna z form porozumiewania się.
Analizując pozycję wizerunku w procesie komunikowania społecznego należy
przedstawić cechy określające proces przekazywania i odbioru informacji, konfrontując je z cechami charakteryzującym image ujętego w formie komunikatu.
Komunikowanie jest procesem społecznym, wiąże ze sobą co najmniej dwie
osoby oraz przebiega w środowisku społecznym. Podobne rezultaty przynosi
analiza wizerunku jako komunikatu. Wizerunek tworzony jest z nastawieniem
na masowy odbiór, jednak zamierzone funkcje realizuje również łącząc zaledwie
3 M. Mazur, Marketing polityczny, Warszawa 2002, s. 35-37.
54
Weronika Urban
dwie osoby Komunikowanie zachodzi w określonym kontekście społecznym,
masowym, międzykulturowym, interpersonalnym. Ewolucja znaczeniowa wizerunku, spowodowała większą elastyczność, swobodę w posługiwaniu się, kreacją
tego terminu, jednocześnie stworzyła narzędzia zastosowania wizerunku w masowym czy międzykulturowym kontekście. Komunikowanie jest procesem kreatywnym, dynamicznym, ciągłym, celowym oraz świadomym. Zaprezentowane
cechy w pełni charakteryzują termin wizerunek, który aby spełniał swoje zadanie
musi być świadomie, celowo wykreowany, w przeciwnym razie zostanie uznany
za twór sztuczny i odrzucony. Niezbędna jest kreatywność, jako gwarant powstania wyróżniającej się oferty. Wizerunek oraz komunikowanie charakteryzują
następujące cechy interakcyjność, złożoność. Obydwa zjawiska łączą uczestników określonymi stosunkami, przyjmują wielofazowego, wieloelementowego
procesu4.
Schemat procesu komunikacji politycznej
Wizerunek ujęty w kategorię komunikaty odpowiada złożeniom samego procesu komunikacji społecznej. Z tego względu może być on traktowany jako jedna
z form porozumiewania się. Aby potwierdzić owo założenia należy poddać rozważaniom teoretycznym model komunikowania wraz z wyróżniającymi go elementami, decydującymi charakterze, dynamice przekazu.
1. Z tego punktu widzenia istotny jest kontekst, w jaki ma miejsce owa transakcja. Ostrowska wskazuje na miejsce komunikacji (wielkość sali konferencyjnej),
czas (pora dnia, długość wypowiedzi), temperaturę, atmosferę procesu, aspekt
kulturowy. Patrząc pod kątem wizerunku można zaznaczyć kontekst sytuacyjny,
to znaczy, kiedy, pod wpływem, jaki wydarzeń, po sekwencji, jakich informacji
został zaprezentowany lub zmieniony wizerunek polityczny. Czy istotne znaczenie miało dotychczasowe otoczeni polityka, które uległo jakiejś zmianie, być może
należy pojawienie się określonego wizerunku łączyć z aspektem historycznym.
2. Odpowiedź, mówiąca o zauważeniu, zrozumieniu komunikatu w sferze polityki przyjmuje formę wyborów, w których obywatele sprzężeniem zwrotnym nadają komunikat.
Uczestnicy komunikacji, w zależności od jej formy wymiennie przyjmują rolę nadawcy i odbiorcy. W przypadku wizerunku proces ten jest nie jest
tak oczywisty. Nadawcą jest polityk, kandydat dysponujący zasobem informacji, wyspecjalizowanym personelem, jest on odizolowany od odbiorcy przekazu
uniemożliwia to bezpośrednią interakcję między podmiotami. Cechy odbiorcy
przypisane są opinii publicznej, wyborcom, to właśnie do niech kierowany jest
komunikat wykorzystując dostępne środki przekazu. Wyborcy dysponują ograniczoną możliwością reakcji na komunikat. Charakter oraz zadania uczestników komunikacji wizerunkowej uwarunkowany jest od obowiązującego systemu
4 B. Dobek-Ostrowska, Komunikowanie polityczne i publiczne, Warszawa 2006, s. 119-125.
Wizerunek jako forma komunikacji publicznej
55
politycznego. Odmiennym, pierwszoplanowym nadawcą obrazu jest prezydent
w systemie amerykańskim, niż w systemach europejskich, gdzie wizerunek polityka stanowi wizytówkę partii i ma za zadanie przyciągnąć zwolenników podmiotu grupowego, a nie indywidualnemu politykowi5.
W formalnym ujęciu jako podmiot polityki traktowani są pełnoletni obywatele państwa, zawodowi politycy, funkcjonariusze administracji
państwowej. Biorąc po uwagę kwestię trwałości i świadomości działań wyborczych, wyrażoną w zaprezentowanej definicji, należałoby uznać jedynie
część społeczeństwa za podmiot polityki. Równie dyskusyjne wydaje się występujące na gruncie behawioryzmu uzależnienie nadanie podmiotowości
w zależności od udziału w głosowaniu, ponieważ w myśl tej zasady obywatel niegłosujący zrzeka się, traci ową podmiotowość. Takie podejście można uznać za dość wątpliwe. Bycie wyborcą, podmiotem polityki uzależnione
jest od szeregu czynników tj. decyzje prawne, wiek, przynależność państwowa.
Bez wątpienia czynnikiem definiującym obywatela w kategorii podmiotowości jest możliwość decydowania o zaangażowaniu lub nie w życie polityczne.
Podmiot jest jednocześnie przedmiotem oddziaływania ze strony systemu politycznego oddziaływujący na system sterowany, czyli wyborców. Dysponując
różnego typu narzędziami perswazji oraz manipulacji wpływa na jego decyzje
i postawy. Należy zaznaczyć, iż zachowanie wyborcze nie jest rezultatem jedynie
działań socjotechnicznych, szczególną role odgrywają podziały socjopolityczne,
przypadkowe zdarzenia, preferencje6.
3. Centralne miejsce w tym procesie zajmuje komunikat jako struktura złożona
ze znaków, symboli, znaczeń osadzonych kulturowo, co oznacza, że wizerunek
ujęty jako komunikat niesie ze sobą szereg informacji, wartości, emocji przekazanych do odkodowania. Prezentowany obraz docierając do odbiorcy poprzez swoją uproszczoną formę ułatwia komunikowanie, ulega zderzeniu z oczekiwaniami
odkodowującego, jednocześnie zmusza do podjęcia wyboru, oceny.
Prezentowany komunikat nie powinien naruszać w swojej treści obowiązujących zasad. Wizerunek łamiący lub sugerujący niezgodność z systemem normatywnym pociąga za sobą negatywne konsekwencji dla kandydata w postaci
zniechęcenia elektoratu. Dodatkowo może przekreślić szanse w wyborach lub zepchnięciem poza orbitę politycznej działalności bez możliwości powrotu. Rażąca
dysharmonia między akceptowanymi a głoszonym przez kandydata wartościami
może sprowokować debatę publiczną, przybierając niekorzystny obrót dla samego kandydata oraz jego zwolenników narażonych na społeczne wykluczenie,
potępienie.
4. Dostarczycielami komunikatu są różnego typu kanały przesyłające komunikat od nadawcy w stronę odbiorcy. W komunikowaniu politycznym kanał tworzą
nie tylko symbole i znaczenia, ale i środki techniczne pozwalające na utrwalenie
przekazu oraz zarządzanie czasem jego emisji. Obecnie nacisk kładziony jest na
5 Ibidem, 126-127
6 A.W. Jabłoński L. Sobkowiak, Marketing polityczny w teorii i praktyce, s. 111-114.
56
Weronika Urban
środki transmisji komunikatu, daje to możliwości szybkiego i łatwego dotarcia do
masowego odbiorcy7.
Ujęcie wizerunku w kategorii komunikatu wymaga zastosowania odpowiedniego kanału dystrybucji obrazu, uwzględniającego doświadczenia, specyfikę społeczeństwa oraz obowiązujące normy społeczne, definiowane jako sprecyzowane
reguły gry dotyczące akceptowanych zachowań, sposobów prezentacji, przekonań czy form przekazywania informacji przez członków danej społeczności.
Najchętniej wykorzystywanym środkiem prezentacji wizerunku jest telewizja. Jest to medium docierające do najszerszej grupy odbiorców tym samym najsilniej oddziaływujące na decyzje wyborców. Informacje, obrazy prezentowane
w telewizji umiejętnie są odświeżane i prezentowane jako wiadomości z pierwszej
ręki, stanowiąc gwarancję atrakcyjności dla widza. Rozwój telewizji w znaczący
sposób zmienił charakter i rolę wizerunku politycznego. Od lat pięćdziesiątych
stała się nieodłącznym elementem kampanii wyborczych, można powiedzieć, iż
wprowadziła politykę i prezentowanych polityków do domów wyborców, którzy
poprzez prezentowany obraz mogli poznać nie tylko program, hasła polityczne,
ale osobę samego polityka i na przestrzeni licznych telewizyjnych relacji ocenić
jego wygląd, zachowanie, prezencję. Wizerunek polityka wzrósł na znaczeniu,
politycy przestali chować się na ideałami partyjnymi, programami, relacje telewizyjne stworzyły obraz realnych ludzi.
Kreacja wizerunku jako komunikatu za pośrednictwem telewizji jest znacznie
ograniczona. Zwarty, spójny wizerunek nie jest w pełni kontrolowany w momencie jego transmisji. Media same decyduję, co i w jaki sposób zaprezentuję, często
same zestawienie kilku różnych informacji może ośmieszyć lub zbagatelizować
wizerunek danej osoby. Towarzyszący prezentacji wizerunku kontekst może go
przedstawić w odmiennym niż oczekiwanym świetle, przecież to właśnie audio
wizualny przekaz dostarcz najwięcej informacji służących kształtowaniu opinii
wyborczych. Istotna jest długość, oraz częstotliwość materiałów dotyczących
polityka, nie bez znaczenia są informacje dodatkowe stanowiące komentarz dla
głównej informacji oraz fakt, iż odbiorcy zainteresowani są informacjami dotyczącymi ludzi jednocześnie dokonują oni segregacji ich ważność, uznając obrazy
prezentowane jako pierwsza za bardziej istotne, wiarygodne, dlatego sposób prezentacji w telewizji komunikatu wizerunkowego polityka determinuje wyobrażenia wyborców. Częsta obecność polityka w mediach utrwala jego obraz w oczach
opinii, staje się on rozpoznawalny, zapada w pamięć. Są to cechy komunikacji
pośredniej, w której media pośredniczą w wymianie informacja, jednocześnie
spełniając zadania selekcjonera zarządzającego emisją przekazu8.
Analizując znaczenie wizerunku jako komunikatu warto również zwrócić
uwagę na poglądy Michaela Gurevitch i Marka Levy, którzy badając odbiór informacji przez społeczeństwo zaobserwowali występowanie zjawiska określane
mianem „metaprzekazy”, czyli ramy interpretacyjne stasowane przez odbiorców
7 B. Dobek-Ostrowska, op. cit., s. 119-125.
8 E. Kowalczyk, O istocie informacji, Warszawa 1981, s. 24- 30.
Wizerunek jako forma komunikacji publicznej
57
programów telewizyjnych. Oznacza to posługiwanie się przez odbiorców „ukrytymi teoriami” podczas procesu rozszyfrowania informacji i łączenia własnego
postrzegania rzeczywistości z prezentowanym wydarzeniem. Podobne zjawisko
można zaobserwować podczas odbioru i przyswajania wizerunku politycznego.
Prezentowany obraz odkodowany jest za pośrednictwem tych samych narzędzi
pomocniczych9.
Wizerunek jako komunikat musi być w stanie dostosować się do zachodzących zmian, szczególnie do mediatyzacji życia politycznego, przypisującej mediom rolę kreatora przekazów. Zmiana technik przekazu, rozszerzenia pola
ingerencji w sferę polityki, zmiana form dostępu i prezentacji polityki i polityków
wymusza na wizerunku nowe zadania.
5. W procesie komunikacji wyróżniamy szumy, stanowiące źródło zakłóceń
w odbiorze przekazu. Shannon wskazuje na:
a. szumy zewnętrzne; temperatura, hałas, uszkodzony odbiornik radiowy;
b. szumy wewnętrzne; predyspozycje uczestników procesu, stereotypy,
uprzedzenia;
c. szumy semantyczne; związane z kodem blokującym odkodowanie komunikatu przez odbiorcę np. gwara10.
Wyszczególnione szumy mogą stanowić przeszkodę w oczekiwanym odkodowaniu komunikatu, jakim jest wizerunek, zarówno stereotypy, jaki i ból głowy
może spowodować u wyborcy mylne odebranie sygnałów, zbyt wysoka temperatura skoncentruje jego uwagę na aspektach dotąd niezauważalnych, posługiwanie
się przez polityka gwarą nierozumianą przez część wyborców może być postrzegane jako wada, prowadzić do rozdrażnienia, niezrozumienia a tym samym zniechęcać do kandydata.
Wyznaczeni elementów procesu komunikowania jest istotne dla analizy wizerunku jako komunikatu, pozwala w pełni określić jego oddziaływanie oraz towarzyszące mu procesy. Jest potwierdzeniem podstawowej tezy niniejszej analizy,
jakim jest stwierdzenie, że wizerunek wpisuje się w mechanizm komunikowania, jest jedną z form przekazywania i odbioru informacji pomiędzy podmiotami
społecznymi.
Wizerunek jako forma komunikatu ze względu na swój wieloaspektowy charakter stanowi element wspólny komunikowania publicznego oraz politycznego.
System komunikowania publicznego Dobek Ostrowska definiuje jako system
obejmujący ogół organizacji społecznych, instytucji publicznych i instytucji władzy
państwowej, działających w ramach określonego terytorium państwowego, ich publicznością także sieć interakcji między nimi zachodzących w czasie i przestrzeni11.
Proces komunikacyjny zachodzący w tym systemie ma charakter formalny, planowy, obejmuje wymianę informacji o publicznym zastosowaniu, a komunikat
w odróżnieniu od systemu komunikacji politycznej oparty jest na obowiązujących
9 Ibidem, 31-34.
10 A. Mattelart, Teorie komunikacji, Warszawa-Kraków 2006, s. 42-44.
11 B. Dobek-Ostrowska, op. cit., s. 123.
58
Weronika Urban
przepisach prawnych. Charakter powyższego systemu komunikowania nie dyskwalifikuje uznanie wizerunku jako komunikatu za jedno z narzędzi wykorzystywanych w procesie przekazu informacji. Zarówno instytucje władzy publicznej,
instytucja pełniące usługi publiczne oraz organizacje pozarządowe dysponują,
kreują swój wizerunek, dążą do jak najlepszego społecznego odbioru własnej
działalności. Formą komunikacji publicznej ściśle powiązaną z wizerunkiem polityka jest komunikacja z wyborcami, np. przemówienia, bezpośrednie spotkania,
dyskusje. Zaprezentowany obraz, aby był skuteczny musi być precyzyjnie zaplanowany. Na uwagę zasługuje interakcyjny charakter tej formy komunikacji, polityk przemawiając jest nadawcą przekazu jednocześnie wraz z widownią zaliczany
jest do odbiorów. Proces komunikacji przyjmuje kształt koła.
System komunikowania politycznego będący rezultatem interakcji zachodzących między systemem politycznym, medialnym oraz społecznym, uczestnicy procesu dostosowują się zmian zachodzących w otoczeniu sytemu, wyznają
obowiązujące zasady, normy kulturowe. Umiejętność zarządzaniem informacją,
prezentacji spójnego obrazu stanowi niezbędny, a wręcz pożądany element politycznej egzystencji. Partie polityczne, Rząd, Prezydent dążą do zdobycia społecznego zaufania, rozwiązanie stanowi wizerunek komunikujący styl, zasady,
podstawowe cele, zadania prowadzonej polityki.
Paulina Popek
Twórcze energie sztuki deliberatywnej
Żyjąc w czasie, na którego przemiany nie mieliśmy wielkiego wpływu, warto
zastanowić się nad wyborem postawy wobec tego, na co wpływ możemy jeszcze
mieć, a więc na kwestię przyszłości. Dwa ciekawe podejścia proponuje brytyjski
filozof Stephen Toulmin. Wobec zadania, jakim jest nasze życie, możemy przyjąć postawę wyobraźni albo też nostalgii. Mamy więc wybór między wyjściem ku
przyszłości abo też odwróceniem się od niej. Pierwsza perspektywa daje obietnicę wielu nowych możliwości, ale wymaga też zdecydowanie lepiej przystosowanych do tych zadań instytucji. Takich, które zrozumieją zarówno nowe szanse, jak
i wymogi związane ze światem filozofii praktycznej, multi- i interdyscyplinarnych
nauk czy też ponad lub wewnątrz-narodowych instytucji1. Możemy również odwrócić się od potencjalnych możliwości w poczuciu obawy i bez jakichkolwiek
nowych idei czy horyzontów żywić nadzieję, że wiek stabilności państw narodowych zachowa jeszcze status quo przynajmniej na okres naszego życia.
Wychodząc ku przyszłości
Obecne warunki życia i myślenia krańcowo różnią się od tych z XVIII i XIX
wieku, kiedy to fundamentalne cechy świata nowoczesnego, tj.: intelektualne autonomie różnych nauk, łatwowierne zawierzenie technologiom, czy też istnienie
niezależnych państw narodowych posiadających nieograniczoną suwerenność
dostarczały nam wielu korzyści. Dziś, będąc już po pierwszej dekadzie trzeciego millennium, znajdujemy się w takiej fazie życia i myślenia o nowoczesności,
w której nie trudno nie zauważyć, że tylko postawa podjęcia się zadania odkrywania i określania przyszłych możliwości, a więc przyjęcia postawy wyobraźni,
1 S. Toulmin, Kosmopolis, tłum. T. Zarębski, Wydawnictwo Naukowe DSW, Wrocław 2005, s. 226.
60
Paulina Popek
przyniesie korzyści tym, którzy przewidują istnienie takich instytucji i procedur,
jakie będą nam potrzebne za kilka lat.
Po burzliwych latach 60. 70. i 80., które były czasem nostalgii, nie zaś wyobraźni, nowoczesne pragnienie o porządku suwerennych narodów na nowo odżyło,
a owa nostalgia spowodowała, że w ludziach odezwało się poczucie dumy narodowej, które jeszcze bardziej ugruntowało system państw narodowych. W Europie,
w wyniku działań ruchów narodowyzwoleńczych, zwłaszcza po spazmach wojennych oraz po upadku komunizmu, większość państw Europy Środkowej zyskała charakter jednonarodowy. Dziś, dzięki idei Unii Europejskiej ta sama
Europa, w której koncepcja państwa narodowego ujawniła się po raz pierwszy,
stara się sprostać jego niedoskonałościom. Teoria i praktyka, jak również sama
historia Wspólnoty Europejskiej dostarcza dowodów na to, że państwa przywiązane niegdyś do swoich suwerenności i form stabilności, dobrze zaadoptowały
i zaimplementowały struktury niezbędne do utworzenia unii. Toulmin zupełnie
trafnie zauważa, że po dwóch wojnach światowych,
Europejczycy przekonali się, że “naród” jest taką samą ograniczoną podstawą
państwowej lojalności, jaką przed 300 laty, w dobie wojny trzydziestoletniej była
religia. W ten sposób doszło do instytucjonalnej zmiany, która sprawiła, że grupa
podejrzliwych sąsiadów z rywalizującymi gospodarkami i wrogimi wspomnieniami
stała się unią gospodarczą i (…) jednostką polityczną potrafiącą wytworzyć wspólne
poczucie lojalności.2
Z kolei powołane od czasu powstania unii tzn. nienarodowe instytucje, wydają
się na skalę lokalną jak i ponadnarodową być najlepszymi “siatkami” rewidującymi i monitorującymi narodowe rządy państw wspólnoty. Sprawność jak i przedsiębiorczość tych organizacji jest najlepszym egzaminem poziomu demokracji
danego państwa. Tak więc zarówno nasze codzienne działania jak i instytucje
na nienarodowych poziomach oraz spadek odziedziczony po scentralizowanych
państwach narodowych, mają stanowić o naszym życiu i myśleniu w aktualnej
fazie nowoczesności. Z kolei owo dziedzictwo minionych wieków, a więc czasy
władzy absolutnej i scentralizowanych suwerennych państw narodowych, zostało
przez współczesnych nam zakwestionowane i podważone, stając się przeszłością.
W końcu przekonaliśmy się, że w nowej fazie nowoczesności liczyć się będzie nie
siła, a wpływ.
Demokracja deliberatywna – wywieranie wpływu poprzez dyskurs
obywatelski
W licznych debatach na temat przyszłości demokracji jak również społeczeństwa obywatelskiego wiele uwagi poświęca się koncepcji demokracji deliberatywnej, która wskazuje teoretyczne założenia dla nowej jakości dyskursu
w systemie, jakim jest demokracja. Podejście deliberatywne kładzie nacisk przy
2 Ibidem, s. 229.
Twórcze energie sztuki deliberatywnej
61
podejmowaniu decyzji nie na procedury głosowania, lecz na możliwość podejmowania rozsądnych i twórczych dyskusji. To właśnie rzeczowa rozmowa oparta na
argumentacji jest szansą na lepsze zrozumienie zasadniczych spraw związanych
z funkcjonowaniem zarówno instytucji państwowych, społeczności lokalnych jak
i poszczególnych obywateli we wspólnej przestrzeni publicznej. Tylko w taki sposób możliwe jest pojawienie się motywacji i zaangażowania w konkretne działania w celu rozwiązania przedyskutowanych uprzednio problemów. Wydaje się,
że również tylko w taki sposób możliwe jest urzeczywistnienie myśli Toulmina
o wywieraniu wpływu poprzez rzeczową i twórczą argumentację.
Przyglądając się głównym założeniom modelu deliberatywnego, wymienić
należy: równouprawnienie wszystkich uczestników, merytoryczną dyskusję, aktywizowanie i mobilizowanie sfery publicznej oraz wywieranie wspomnianego
już wpływu na politykę danego państwa. Według Wayne’a Gabardi’ego3, autora
licznych artykułów na temat współczesnych modeli demokracji, wzorzec deliberatywny składa się z czterech kluczowych kwestii: nieskrępowanej (wolnej)
sfery publicznej, w której obywatele toczą debaty i dyskusje, zbioru procedur zapewniających sprawiedliwy, równy i bezstronny udział wszystkich uczestników,
prowadzenie deliberacji w sposób racjonalny we wspólnym interesie danej społeczności, instytucji rządowych przy konstruowaniu prawa i zgodnym, wypracowanym podczas deliberacji wytyczaniu kierunków polityki.
Jednak to co najważniejsze w modelu deliberatywnej demokracji, co stanowi według Amy Gutmann i Dennisa Thompsona4 jej fundamentalną zasadę, to
przede wszystkim idea „uzasadnionych” decyzji, poprzedzonych argumentacjami
i dyskusjami podejmowanymi przez obywateli i ich przedstawicieli. Tak jak od
pierwszych, tak i od tych drugich oczekuje się dogłębnego i rzetelnego uzasadnienia norm, nakazów i przepisów, które obie strony mają respektować. Warto
bowiem sobie uświadomić, że metoda deliberatywna nie polega na proceduralnych (tak jak ma to miejsce w Polsce), ani substancjalnych5 założeniach dotyczących funkcjonowania demokracji. Deliberacyjny model nie znajduje bowiem
odbicia ani w wypracowanych procedurach umożliwiających występowanie na
przemian władzy i podejmowania decyzji w oparciu o głosy większości, ani też
nie ma polegać na wykonywaniu wcześniej ustanowionych celów nadrzędnych.
Zamiast tego, ustanawiane decyzje mają być rozsądne w tym znaczeniu, że mogą
zostać zaakceptowane przez wolne i równe osoby poszukujące uczciwych warunków do współdziałania6.
3 W. Gabardi, Contemporary Models of Democracy, [w:] Polity, vol. 33 nr 4/2010, s. 547-568.
4 Autorów alternatywnej koncepcji demokracji deliberatywnej, utworzonej w opozycji do Elster’a
i Cohen’a.
5 Zasadnicza rola przyznawana jest społeczeństwu obywatelskiemu i aktywnej sferze publicznej,
zainteresowanej kwestiami wolności, równości, pluralizmu i tolerancji.
6 A. Gutmann, D. Thompson, Why deliberative democracy?, Princeton University Press, Princeton
2004, s. 100.
62
Paulina Popek
Społeczeństwo obywatelskie w Polsce
Możliwość toczenia deliberacji wymaga istnienia społeczeństwa obywatelskiego w danym państwie. Nim Polska przystąpiła do okresu transformacji
związanych z wstąpieniem do Unii Europejskiej w maju 2004 roku i tym samym
kształtowaniem w granicach naszego państwa tego, co demokratyczne, wiele
kwestii i wydarzeń, które miały miejsce jeszcze w latach 70. i 80., jak i bezpośrednio po roku 1989., miało wpływ na obecny kształt sfery publicznej i gotowość czy
też potencjał współcześnie toczonych deliberacji w naszym kraju.
Przyjmując rok 1989 za czas rozpoczęcia w Polsce (i nie tylko) nowego polityczno-społeczno-kulturowego porządku rzeczy, podpisanie kontraktu politycznego pomiędzy Solidarnością w maju tegoż roku, (która wówczas oznaczała po
prostu większość społeczeństwa), było momentem zamykającym okres komunizmu i tym samym zapoczątkującym w świadomości Polaków proces przejścia od
czasu do przestrzeni. Jak pisze Elżbieta Matynia, owo przejście oznaczało przyjęcie nowej zasady organizującej życie społeczne, które wyznacza kierunek zmian:
z dominującego dyskursu przynależności narodowej (historocznej, obyczajowej,
tradycyjnej) do dyskursu, w którym tożsamość stopniowo wyzwolona zostaje od
czasu, obowiązku i władzy tego, co narodowe7.
Osobliwość polskiej sfery publicznej przed rokiem 1989., kiedy, jak wiemy,
tętniła ona życiem, niewątliwie przyczyniła się do jednych z największych zmian
politycznych w naszym kraju. Dla stale rosnącej liczby Polaków, począwszy od
lat 70. przestrzenią obywatelską była de facto sfera prywatna, w której jak wiemy
odbywały się seminaria latającego uniwersytetu, studia i badania nad społeczeństwem polskim, liczne publikacje wydawane w podziemnych wydawnictwach czy
chociażby odbywające się w prywatnych mieszkaniach wernisaże, czytanie poezji
czy spektakle teatralne. Konsekwencją, nieuchronną w tych czasach, było zatarcie
granic między prywatnymi i osobistymi przestrzeniami, a publicznymi zadaniami i sprawami. Tak więc to, co możemy nazwać zalążkiem społeczeństwa obywatelskiego demokratycznego państwa, skupione było w miejscach prywatnych,
noszących znamiona przestrzeni publicznych.
Trudno więc nie czuć ironii, porównując lata 70. i 80., w których społeczeństwo obywatelskie w niedemokratycznej jeszcze Polsce rozwijało się prężnie
w pełni zaangażowania do sytuacji obecnej (od początkowych lat XXI wieku),
kiedy to obserwujemy zdecydowaną marginalizację fundamentu państwa demokratycznego, jakim jest właśnie społeczeństwo obywatelskie. Jak zauważa Matynia, przyjeżdżając bezpośrednio kilka miesięcy po zakończeniu obrad
Okrągłego Stołu:
7 E. Matynia, Demokracja performatywna, Wydawnictwo Naukowe DSW, Wrocław 2008, s. 191.
Twórcze energie sztuki deliberatywnej
63
(…) po wynegocjowaniu przełomowego porozumienia z władzami komunistycznymi sfera publiczna – już naprawdę publiczna i wolna – (...) utraciła część swojego
wigoru i krytycznego głosu8.
Tak jakby rola zaangażowanego obywatela skończyła się w momencie wykonania procedury, jaką jest wrzucenie głosu do urny wyborczej. W nowej demokracji wszystkie zadania i decyzje przeszły w ręce mechanizmów i upolitycznionych
instytucji państwowych reprezentujących obywateli. Dość szybko zaczęły ustanawiać za nas procedury, prawa i obowiązki. Uzasadnienie takiego stanu uszczuplania niezależnej sfery publicznej można upatrywać według Matyni w dwóch
połączonych ze sobą czynnikach: wspomnianym już procesie wprowadzenia
w Polsce dominującego modelu demokracji proceduralnej przy zepchnięciu na
dalszy plan jej substancjalności czy potrzeb toczenia deliberacji oraz w politycznej perspektywie, która zarysowała się po 1989 roku. Taki układ doprowadził
w konsekwencji do zmarginalizowania idei praktyki i odpowiedzialności obywatelskiej oraz pojawienia się pewnego rodzaju stanu braku czy pustki obywatelskiej,
z pewnymi jednak wypełnieniami. Jednym z nich, widocznym na mapie wypełnień inicjatyw obywatelskich jest przykład konceptualnej sztuki polskich
artystek. Ich twórczość daje wyraz temu, iż projekty artystyczne mogą sprzyjać
pojawianiu się zaangażowanej i krytycznej jednostki, w której urzeczywistnia się
demokratyczny obywatel państwa.
Instalacja wideo Łaźnia męska Katarzyny Kozyry, prezentowana publiczności
zagranicznej i rodzimej wielokrotnie, wystawiona w polskim pawilonie na weneckim biennale w 1999 roku i nagrodzona licznymi wyróżnieniami, prezentuje
nagranie z ukrycia w męskiej łaźni w budapesztańskim hotelu Gellerta. Widzimy
nagich, swobodnie zachowujących się męźczyzn, wchodzących lub wychodzących z basenu, rozmawiających, odpoczywających na ławkach. Wśród nich
uwagę zwraca młodzieniec z dziwnie rzadkim zarostem, sprawiający wrażenie
nieoswojonego i bardziej nerwowego niż pozostali. Obrazowi wideo towarzyszy drugi, o wiele mniejszy kadr, w którym widzimy artystkę w procesie przemiany kobiecego ciała Kozyry w ciało męskie, rozpoznane w łaźni. Przyklejone
włosy do klatki piersiowej, zarost, krzaczaste brwi i przymocowanie sztucznych
genitaliów, pozwala artystce na swobodne wejście w towarzystwie przyjaciół
(z ukrytą kamerą) w przestrzeń przeznaczoną tylko dla mężczyzn, typowo męską.
Ten nieudany performatyw, jak powiedziałby Austin, pozwolił Kozyrze stworzyć
intrygującą instalację, w której testowane są granice kulturowej konstrukcji płci.
Z drugiej strony, wskazują na destabilizację płci9, w której ciało stanowi wyraźnie materialną przestrzeń, widoczną również w innej pracy Kozyry, pt. Olimpia.
W tej instalacji artystka nawiązuje z kolei do sławnego obrazu Moneta, który
w II połowie XIX wieku rzucił wyzwanie romantycznemu kanonowi malowania
8 Ibidem, s. 178.
9 A. Szyłak, Architectures of Gender. Conctemporary Women’s Art in Poland, Muzeum Narodowe
w Warszawie, Warszawa 2003, s. 12, 13.
64
Paulina Popek
aktów. Także Kozyra po prawie 150 latach rzuca wyzwanie obowiązującej tradycji
polskiej sztuki romantycznej, w której ikona doskonałej kobiety to symbol Polski
walczącej i cierpiącej. Ta tradycja zostaje przez artystkę podważona poprzez
przedstawienie prawdy – niedoskonałego, indywidualnego, schorowanego ciała,
fizjologii, przed którą nie ma ucieczki.
Kolejnym z przykładów jest praca konceptualna Izabelli Gustowskiej, która
ujawnia jak można poprzez opanowanie dygitalnych mediów i nowych technologii, przenieść widza w przestrzenie wstępnego spotkania z innym. Trzy jednakowe
obiekty – skomplikowane konstrukcje wielkości dużych stołów, które przypominają ogromne muszle w kształcie ostrygi, mieniące się zielonym podmorskim
światłem i wydające niski pomruk, składają się na pracę pt. Namiętności i inne
przypadki10. W momencie zbliżenia się widza do obiektów, muszle otwierają się,
ukazując na swej wewnętrznej części – tafli - projekcję wideo. W pierwszej muszli
widzimy parę mężczyzn w czułym uścisku, w drugiej kobieta przytula kobietę,
w trzeciej mężczyzna i kobieta oddają się pocałunkom. Każdej parze “przydzielona” jest ta sama przestrzeń, każda muszla ujawnia tę samą ciepłą bliskość, każdy
obraz jest tak samo realny w ujawnianiu swoich uczuć. Mamy wgląd w trzy modele miłości, ukazujące zwyczajność różnorodności. Zarówno wymiar przestrzenny
jak i konceptualny instalacji ma potencjał ukazania dwuznaczności, a czasem
i wieloznaczości pewników kulturowych, dając również prawo do odmienności.
Praca Gustowskiej przygotowuje do zaakceptowania i przyjęcia zmienionych
i zmieniających się nieustannie okoliczności kulturowych jak i politycznych, domagając się miejsca dla dialogu i różnorodności.
Projekty tych artystek rozbijają iluzję rzeczywistości - badając, komentując
(a nieraz i dokumentując), stwarzają pole do prowadzenia dyskusji nad długo
przemilczanymi problemami. Wprowadzając niepokoje, ukazują związki wewnątrz tego, co emocjonalne, zmysłowe, seksualne czy genderowe. Przywołane
prace, oprócz różnorodności postaw artystycznych, prezentują także sposób
dyskutowania o problemach przestrzeni: jej podporządkowania, organizowania,
konstruowania czy dekonstruowania. Gustowska otwiera przestrzeń możliwości
wyboru, Kozyra testuje granice męskiego terytorium i kwestionuje wyraźnie materialną przestrzeń ciała. Kontestowanie zastanych przez artystki paradygmatów
kulturowych, ma na celu wprowadzenie pewnych zakłóceń i sprowokowanie społeczeństwa do działań, które wspierać będą prawo do odmienności i różnorodności. Dzięki nowemu spojrzeniu na pewniki kulturowe, sztuka polskich artystek
pobudza deliberacje, które stymulują pojawienie się zwyczajów i mechanizmów
promujących debaty publiczne.
Można by rzec, że będąc krajem etnicznie i religijnie jednorodnym, żyjemy
obecnie w czasie demokratycznego postu. Tym bardziej interesujące i potrzebne
są zatem próby przywołanych tutaj prac artystek, które dostrzegają brak lub też
nieobecność “innego”, a więc i potencjalnego partnera do rozmów. Prowokowanie
10 Praca powstała w 2000 roku, wystawiona została m.in. w 2003 roku na wystawie pt. Architectures
of Gender w Nowym Jorku.
Twórcze energie sztuki deliberatywnej
65
takich “wirtualnych” czy też potencjalnych sytuacji, odsłania i udramatycznia
postulaty heterogeniczności i pluralizmu, które mogą się stać skutecznym narzędziem do samotransformacji oraz do stworzenia warunków, w których być może
kiedyś deliberacje i dialog będą mogły zaistnieć.
Ulyana Rys
Efektywność komunikacji a poznanie
Granice mego języka oznaczają granice mego świata.
Ludwig Wittgenstein1
Język odgrywa na pewno nie jedyną, ale niewątpliwie najważniejszą rolę
w komunikacji między ludźmi. Problem porozumiewania się stanowi punkt wyjściowy w badaniach nad pragmatyczną funkcją języka. Wypowiadamy całe szeregi działań (realizujących się fizycznie dźwięki) nierozdzielnych między sobą
i na ogół często nieuświadamianych, choć w rzeczywistości mają one pewną siłę
illokucyjną składającą się na wiele aspektów wypowiedzi. Teoria wypowiedzi
znalazła dużo różnych interpretacji i dociekań we współczesnej teorii komunikacji. Badacze, stosując zresztą podobne ujęcia zagadnienia, uwzględniają różne czynniki, m.in. rolę kontekstu2, normatywności gramatycznej i składniowej
wypowiedzenia3, dewiacje komunikacyjne4. Natomiast rzadko lub w ogóle nie
są omawiane pytania związane z porozumiewaniem się między nadawcą a odbiorcą, polegającym na konsytuacji komunikacji, czyli na całym szeregu fizycznych, społeczno-psychologicznych, czasowych i innych okoliczności. Poza tym
jednym z najważeniejszych warunków komunikacji jest pamięć, której funkcja
służy w kształtowaniu świadomości indywidualnej. Człowiek w procesie aktywności komunikacyjnej posługuje się zarówno konstrukcjami mentalnymi, jak też
środkami językowymi, przy czym ogromną rolę odgrywa zdobyte doświadczenie
językowe i poznawcze.
1 L. Wittgenstein Tractatus Logico-Philosophicus, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000, s. 64.
2 S. Przybyszewski Kilka uwag o roli kontekstu w komunikacji [w:] Prace Językoznawcze, 2009 z 11.
3 Kovalenko B.N. Nekotoryje aspekty ocenki sintaksičeskoj normativnosti (k postanovke voprosa) [w:]
Problemy kommunikativnoj lingvistiki, 1985.
4 Speech Errors as Linguistic Evidence, pod red. V. A. Fromkina, The Hague, Mouton, 1973.
68
Ulyana Rys
Wśród przeprowadzonych ostatnio badań nad teorią wypowiedzi można wyodrębnić podejście polegające na sytuowaniu dzieła literackiego jako jednostki
składających się na siebie wypowiedzi5. Wszystkie one pojmują dzieło literackie
jako osobliwą odmianę wypowiedzi językowej, która tworzy unikalną syntezę semiotycznego i jednocześnie językowego charakteru utworu. Wg J.Austin’a w każdym akcie mowy są trzy aspekty wypowiedzi: lokucyjny (polega na tworzeniu
i artykułowaniu wypowiedzi), illokucyjny (intencjonalność wypowiedzi) oraz
perlokucyjny (dodatkowe oddziaływanie na odbiorcę)6. Przegląd prac poświęconych aktom mowy (speech acts) ujawnił tradycyjne skupienie uwagi na mocy illokucyjnej komunikatu, od którego klarowności zależy zrozumienie przez odbiorcę
intencji nadawcy. Illokucyjne znaczenie ma charakter pragmatyczny i pojawia się
wraz z wypowiedzeniem jako wykładnik jego przeznaczenia komunikacyjnego7.
Często jednak zostaje niedocenione znaczenie perlokucyjne, które wyłania się
w momencie zderzenia znaczeń lokucyjnych i illokucyjnych w recepcji. Innymi
słowy, jeśli znaczenie lokucyjne oraz illokucyjne były „fortunne”8, akt perlokucji
będzie także nosił charakter „fortunny”, czyli konsekwencje aktu illokucji będą
wywierać oczekiwany wpływ na odbiorcę. Jednak nie zawsze wypowiedź o jednakowej wartości illokucyjnej będzie „fortunna” jednocześnie dla wszystkich
odbiorców. W osiągnięciu tego celu ogromną rolę odgrywa osobowość nadawcy, jego stan fizyczny, psychologiczny, kognitywny i inne. Ludzkie poznanie kryje
w sobie dużo zagadek. Niewątpliwa więc wydaje się jego rola w oddziaływaniu
i kształtowaniu kompetencji językowej nadawcy.
Trudno sobie wyobrazić warunki bardziej kształtujące poglądy i stosunek
człowieka do świata zewnętrznego niż okoliczności, w których napięcie emocjonalne i poczucie zagrożenia zdołają dorównać wojnie, a zwłaszcza drugiej wojnie światowej. Dzieła literackie, które powstały w tym lub tuż po tym tragicznym
czasie, są świadectwem ludzkiej siły i jednocześnie słabości, ludzkich cierpień,
poświęceń i zbrodni. Ten okres „przewrócenia świata do góry nogami” na zawsze
zmienił życie i los milionów ludzi, a to doświadczenie, które każdy z nich zdobył
będąc uczestnikiem i ofiarą najokrutniejszych czynów, nieodrwacalnie wpłynęło
na poznanie i osobowość człowieka.
Jednym z takich świadectw utrwalających i przypominających przyszłym pokoleniom znamię krzywd nazistowskich są „Medaliony” Zofii Nałkowskiej, które
powstały na podstawie materiałów zebranych na przesłuchaniach w Komisji do
Badania Zbrodni Hitlerowskich. Dla nas ten utwór na pograniczu dokumentu
5 Por. A. Okopień-Sławińska, O postaciach znaczenia wypowiedzi, [w:] Semantyka wypowiedzi
poetyckiej. Wrocław 1985; Belanin V.P., Chudožestvennyj tekst i tipologia ličnosti, [w:] Rečevoje obščenie:
celi, motivy, sredstva. Moskva 1985.
6 J. L. Austin Mówienie i działanie. Rozprawy i wykłady filozoficzne. Przekł. B.Chwedeńczuk. Warszawa
1993.
7 A.Okopień-Sławińska Teorija vyslovluvannia jak osnova komunikatyvnoji teoriji literaturnogo tvoru,
[w:] Teoria literatury v Polšči. Antologia tekstiv: Druga polovyna ХХ – počatok ХХІ st., Vydavnyčyj dim
„Kyevo-Mogylanska akademia”, Kyjiv 2008, s.110 – 126.
8 Ibidem., s.119.
Efektywność komunikacji a poznanie
69
i dzieła literackiego wydaje się być szczególnie ciekawy, bo przedstawia bezpośrednie relacje ocalałych (ale tylko fizycznie, a nie zawsze nawet i pod tym względem) ofiar, sprawców i świadków faszystowskiego terroru w czasie, kiedy jeszcze
wojna się kończyła. Przeprowadzone przesłuchania, przypadkowe rozmowy
z ludźmi, których doznanie wszystkich cierpień jeszcze świeżo tkwiło w pamięci, pozwoliły Nałkowskiej stworzyć nieprzeciętne i na pewno najlepsze jej dzieło. Te krótkie opowiadania są cenne jeszcze dlatego, że stanowią one unikalny
przykład zacierania mechanizmów tradycyjnie rozumianej komunikacji, której
właściwe są nieporozumienia na pewnych etapach mimo klarowności intencji
wypowiedzi nadawcy. H.P.Grice zakłada, że dla osiągnięcia pewnego porozumienia między nadawcą a odbiorcą potrzebne są m.in. następujące kryteria: wkład
w konwersację powinien zawierać potrzebną ilość informacji, informacja musi być
relewantna, wkład w konwersację musi być prawdziwy, wypowiedź musi być zrozumiała9. Jest to prawie że idealny model spełniający wymagania udanej konwersacji.
W rzeczywistości jednak często odbiega on od uzyskanych wyników procesu porozumiewania się ludzi. Wypowiedzi zawarte w „Medalionach” są dobrym tego
przykładem.
Utrzymując suchy styl sprawozdania Z. Nałkowska występuje tu jednocześnie jako „niema rozmówczyni” i wnikliwa obserwatorka, która zapisuje autentyczne relacje osób, które pragną zrzucić z siebie ten niewypowiedzialny ciężar
przeżyć. Już w pierwszym opowiadaniu pt. „Profesor Spanner” podczas przesłuchania młodego mężczyzny, który pracował w „fabryce” wytwarzającej mydło
z ludzkiego tłuszczu, ujawniają się zaburzenia komunikacji, wynikające z błędnych
referencji nadawcy. Wezwany z więzienia chłopak szczerze nie rozumie, dlaczego
został przyprowadzony przed Komisję, ale mimo to stara się odpowiadać, spełniając wymagane dla udanej konwersacji kryteria: mówi z namysłem, bez zbędnych
szczegółów, używając słów zrozumiałych, które powinny zredukować możliwość
błędnego odczytania. Wraz z nadgorliwym pragnieniem, by nie ominąć jakiejś
cennej – jak mu się wydaje – informacji wychodzą na jaw pewne wypowiedzenia,
które w tym kontekście nie miały prawa zaistnieć: opowiadając o pracy polegającej na oddzielaniu ludzkiego tłuszczu od ludzkiego mięsa, używa tegoż określenia
dla zupełnie „normalnej” czynności sprzątania: „...kazał nam porządnie mydło
i anatomię robić i sprzątać, żeby ludzko wyglądało”10. Ta dewiacja komunikacyjna
na pierwszy rzut oka nie wywołuje zawieszenia konwersacji, ale jest pierwszym
sygnałem, że jej sens komunikacyjny został podważony i następne kroki tej konwersacji mogą wyłonić nieporozumienie między nadawcą a odbiorcą.
Następne wypowiedzenia również są tego dowodem. Preparator Spannera
nie stara się oszczędzić członkom Komisji jakichkolwiek szczegółów związanych z procesem, który człowieka traktował wyłącznie jak surowiec, – tym bardziej przerażająco dla słuchaczy i czytelnika brzmią następujące słowa: „Ale
kości się nie udały, zniszczyły się. Albo była za duża temperatura, albo za silny
9 H. P. Grice Logika a konwersacja, tłum. B.Stanosz [w:] Język w świetle nauki, Warszawa 1980, s. 97 – 98.
10 Z. Nałkowska Medaliony. Kraków 2008, s.8.
70
Ulyana Rys
płyn – zatroszczył się jeszcze tym dawnym kłopotem”11. Niekiedy padają pytania
przerywając niby monologowy ciąg preparatota, które mają na celu spowodować
autokorektę rozmówcy, np. „Co to jest recept?”, „Co to była za uroczystość?”, ale
częściowo efekt zostaje osiągnięty dopiero po pytaniu „Dlaczego to był sekret?”, w
którym słowo sekret ma na celu ujawnić rozmówcy implicytny sens wypowiedzi.
Nad tym zastanawia się dłużej. Pragnie odpowiedzieć wedle najlepszej swej wiedzy.
– Może się Spanner bał albo co... – rozważa w skupieniu. – Moja myśl jest taka,
że gdyby się ktoś dowiedział cywilny w mieście, może by był z tego jaki bałagan...
Mogło się zdawać, że i tu rozwieszona jest między nami a nim jakaś „fioletowa
zasłona”. Nie było na niego sposobu12.
Podczas tej interrogacji komunikacyjnej pojawia się szansa, że jednak sytuacja komunikacyjna może odzyskać „fortunność”, i przynajmniej jakaś część
aktu perlokucji zostanie z powodzeniem zrealizowana. Jednak nawet po długich
rozważaniach preparator zbacza ze słusznego tropu (Może się Spanner bał albo
co...) i teraz już ostatecznie przyczynia się do całkowitego zaburzenia sytuacji
komunikacyjnej używając zwrotu „...może by był z tego jaki bałagan...” Autorka
użyła metafory „fioletowej zasłony”, która pojawia się podczas opisu poświęcenia
gilotyny i która służy do oddzielenia obserwujących od wydania wyroku przez
prokuratora, czego jednak nikt właściwie nie widzi i nie słyszy, oprócz niezrozumiałych dźwięków (szum informacyjny): „Była to fioletowa zasłona, za nią drugi pokój i prokurator. Starszy preparator rozmawiał później z katem i opowiadał.
Więc słyszeli mowę prokuratora, szum, jakieś rozciąganie, tupanie – jakby ktoś
biegał. I uderzyło żelazo”13.
Realizacja kolejnej interrogacji ze strony członka Komisji już zatraciła wyłącznie sprawozdawczy charakter zapytania, a jej ekspresywność (choćby implicytnie,
ale jednak pojawia się w tekście) ujawnia stosunek do obojętności wcześniejszych
wypowiedzi:
I ktoś zapytał wreszcie: – Czy nikt wam nie powiedział, że robienie mydła z tłuszczu
ludzkiego jest przestępstwem?
Odparł z zupełną szczerością: – Tego mi nikt nie powiedział14.
Biorąc pod uwagę eksplicytną informację o tym, że wytwarzanie mydła
z tłuszczu ludzi jest zbrodnią i faktycznie dorównuje zabójstwu, preparator
„z zupełną szczerością” oznajmił, że skoro nikt mu o tym nie mówił, toteż nie
wiedział, że popełnia przestępstwo. W tej sytuacji komunikacyjnej mamy do
czynienia z dewiacją komunikacyjną spowodowaną przez nadawcę-preparatora,
którego osobowość językowa ujawnia niezbalansowane kognitywne podejście
w kwestii bezspornego i jednostronnego potraktowania życia i śmierci człowieka
11 Ibidem, s. 8.
12 Ibidem, s.10.
13 Ibidem, s. 9.
14 Ibidem, s.10.
Efektywność komunikacji a poznanie
71
z godnością, wyrażenie szczerej skruchy za bierne podporządkowanie się złym
umysłom naukowym. Natomiast ku wielkiemu zdziwieniu innych popełnia to, co
w lingwistyce komunikacyjnej jest nazywane „komunikacyjnym samobójstwem”15, które uniemożliwia jakąkolwiek kontynuację prowadzonej dotąd konwersacji, a mianowicie – dokonuje uprzedmiotowienia człowieka: „Na jego chudej,
wybladłej twarzy pojawia się wyrozumiały uśmiech.
– W Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić z niczego...”16.
Badania nad językowym zachowaniem człowieka potrafią ujawnić osobowość
językową jako ośrodek kognitywnych i komunikacyjnch potencji, które konkretyzują się w społecznie umotywowanym tle, pozwalającym na ujawnienie uwarunkowań psychologicznych człowieka oraz odkrywającym jego dążenia. Zdarza
się, że czasem to językowe zachowanie obnaża takie cechy ludzkie, które nie znajdują akceptacji komunikacyjnej (ani też moralnej) wśród innych rozmówców.
Zupełnie odwrotny przykład świadczenia odnajdujemy w wypowiedziach
starszych profesorów-lekarzy, kolegów Spannera, którzy wykazują niezwykłą
ostrożność w aktach illokucyjnych. Niemniej jednak nawet w tych wypowiedziach
można wydostać okołotekstowy sens implicytny polegający na świadomym unikaniu odpowiedzi o usposobieniu moralnym profesora Spannera, co wypływa ze
skrupulatnego i długiego rozważania, zastanawiania się i brania „wszystkiego pod
uwagę”, nagłaszając przy tym, że nie wiedzieli o jego przestępczej działalności:
Obaj – badani z osobna – oświadczyli, że o istnieniu budynku mieszczącego ukrytą
fabrykę mydła nie było im nic wiadomo. (...) Obaj – badani z osobna – oświadczyli,
że Spanner, człowiek najwyżej czterdziestoletni, był w zakresie anatomii patologicznej powagą naukową. O jego stronie moralnej nie mogli nic powiedzieć... (...) Obaj
mówili roztropnie i z ostrożnością. Obaj, mówiąc, wszystko brali pod uwagę (...)17.
Tym bardziej oczywiste pod kątem prawdziwości – ponieważ potwierdzające
rzeczywistą sytuację – wydają się oświadczenia, które wypowiadają z osobna. Co
więcej, każdy z nich przez jakiś czas waży się z własnym sumieniem i odstępuje
od wcześniejszej strategii komunikacyjnej polegającej na zaprzeczaniu tego faktu
(choć jeden z tych profesorów próbuje usprawiedliwić Spannera w sposób „uspokajający” jego sumienie):
– Tak mogłem był to przypuścić, gdybym wiedział, że taki otrzymał rozkaz. Było bowiem wiadomo, że był karnym członkiem Partii. (...)
– Owszem, mogłem to przypuścić. Z tego mianowicie powodu, że Niemcy przeżywały wówczas wielki brak tłuszczów. Więc wzgląd na stan ekonomiczny kraju, na
dobro państwa mógł do tego się skłonić18.
15 F. S. Bacewicz, Osnovy komunikatyvnoji lingvistyky, Vydavnyčyj centr «Akademia», Kyjiv 2004, s. 337.
16 Z. Nałkowska, Medaliony, Kraków 2008, s. 10.
17 Ibidem, s. 11.
18 Ibidem, s. 11.
72
Ulyana Rys
W innym opowiadaniu pt. Kobieta cmentarna spotykamy kolejny przykład
zaburzenia komunikacji spowodowanego przez nadawców zewnętrznych, przy
czym realizacji ich wypowiedzi dokonuje owa kobieta cmentarna. Z perspektywy
krótkiego czasu możemy obserwować zmiany zachodzące w jej zachowaniu językowym, skoro jego opisu Nałkowska dokonuje przed rozpoczęciem powstania
w getcie warszawskim: Była pełna i biała, niczym nie przejmowała się zanadto,
na wszystko mając wyrozumienie19.
Potem doznaje ona przemiany, do której przyczyniło się niechciane ciągłe
obserwowanie i nasłuchiwanie nierównej walki, która była tragicznym rozwiązaniem getta warszawskiego, a jednocześnie krokiem stawionym w beznadziei
i rozpaczy. Podobnego doświadczenia nie zdoła wytrzymać nawet taki człowiek,
który dotychczas spotykał śmierć codziennie. Bierność wobec tej sytuacji, niemożliwość pomocy z jej strony „muru” oraz nadawanie przez Niemców, ich środki komunikacji informacji, które polegały na zmyleniu prawdziwej konsytuacji
komunikacji, doprowadziły do akceptacji fałszywej informacji, mającej na celu
stworzenie atmosfery i przebiegu komunikacji, które komplikują lub uniemożliwiają sam proces komunikacji.
– To także przecież ludzie, więc ich człowiek żałuje – wyjaśniła. – Ale oni nas nienawidzą gorzej niż Niemców.
Zdawała się urażona mymi słowami naiwnej perswazji.
– Jak to, kto mówił? Nikt nie potrzebował mówić. Sama wiem. I każdy pani powie
to samo, kto ich zna. Że niechby tylko Niemcy wojnę przegrały, to Żydzi wezmą
i nas wszystkich wymordują... Pani nie wierzy? Nawet same Niemcy to mówią.
I radio też mówiło...20.
Podobne stanowisko wobec tej oglądanej klęski niewinnych ludzi wzbudza
zdziwienie, które jednak później zmienia dogłębne spojrzenie na przyczyny takiej
postawy. Na atmosferę i przebieg komunikacji składają się czynniki psychologiczne (brak komfortu psychologicznego), sytuacyjne (niemożliwość dokonania
jakichkolwiek zmian), kognitywne (nieodrwacalna trauma, która zostawia ślad
w dalszym postrzeganiu świata), a przez to też językowe21. Niezmiernie wnikliwe
są słowa Zofii Nałkowskiej, w których robi omal nie jedyną próbę własnej odautorskiej wypowiedzi, pragnąc okazać wyrozumienie oraz zrozumieć ustosunkowanie się do ofiar kobiety cmentarnej. Jest w niej zawarta synteza komunikacji
międzyludzkiej, poznawanie jej osobliwości poprzez indywidualne doświadczenie każdego człowieka i jego sposobu przekazywania informacji.
Rzeczywistość jest do zniesienia, gdyż jest nie cała wiadoma. Dociera do nas w ułamkach zdarzeń, w strzępach relacji. Wiemy o spokojnych pochodach ludzi idących bez
sprzeciwu na śmierć. O skokach w płomienie, o skokach w przepaść. Ale jesteśmy po
19 Ibidem, s. 21.
20 Ibidem, s. 22.
21 Por. F.S. Bacewicz, op.cit.
Efektywność komunikacji a poznanie
73
tej stronie muru.Kobieta cmentarna widziała to samo i słyszała. I dla niej jednak
rzecz tak przeplotła się z komentarzem, że zatraciła swą rzeczywistość22.
Jak już zostało zaznaczone, znaczenie systemowe (semantyczne) nie zawsze
poddaje się jednoznacznej interpretacji pragmatycznej, która składa się z wielu
elementów: nadawanie wypowiedzi określonej intencji, rozumienie danej wypowiedzi zależnie od wiedzy i doświadczenia rozmówców.
Niniejszy referat stanowił próbę zarysu pewnych mechanizmów występujących podczas komunikacji między nadawcą a odbiorcą, skupiając uwagę
na kognitywnym ujęciu języka, które zaciera ostrą granicę między semantyką
a pragmatyką. Wiedza mówiących oparta jest na doświadczeniu, które u różnych ludzi różni się ze względu na istotę poznania i świadomości indywidualnej. Stąd wynikają różne asocjacje negatywne lub pozytywne ze zjawiskami, które
w wyniku procesów komunikacyjnych mogą być zaakceptowane na poziomie komunikacji semantycznej. W wyniku zachodzących procesów wypowiedź może
być „fortunna” lub „niefortunna”, a nawet doprowadzić do dewiacji komunikacyjnych, na które, oprócz czynników pragmatycznych, ogromny wpływ wywiera
ludzkie poznanie.
Pod tym względem unikalnym jest dzieło Zofii Nałkowskiej, która w krótkich
opowiadaniach-świadectwach utrwaliła nie tylko indywidualne historie w tle II
wojny światowej, ale także przekazała pierwsze relacje tych ludzi. Wszystkie te
krótkie historie w komunikacji ujawniają różne zaburzenia, spowodowane ilością
i mnogością przeżyć w czasie wojny, kiedy wszystkie aspekty życia mają wymiar
natężony, ekstremalny. Nic zatem dziwnego, że każdy inaczej przetwarza i realizuje to doświadczenie, te niewyobrażalnie trudne przeżycia w języku.
Te procesy są bardzo skomplikowane, ale bez wątpienia w wysokim stopniu
interesujące dla badaczy i użytkowników języka.
22 Z. Nałkowska, Medaliony, Kraków 2008, s. 23.
Anna Jarmuszkiewicz
Proust: źródła inspiracji. Język, lektura,
interpretacja
Złożone zagadnienie czytania, lektury i procesu pisania (w tym jego niemożności) stanowi silną oś, na której zostało zbudowane W poszukiwaniu straconego
czasu. Swoją teorię lektury i jej odbioru Proust rozproszył w różnych fragmentach
– refleksja nad czytaniem jest zawarta zarówno w esejach, szkicach krytycznych,
komentarzach do własnych tłumaczeń Ruskina, ale jej echa można odnaleźć również w metaliterackich passusach powieści. Pytanie o lekturę przenika całe jego
dzieło, bo posiada niewygasający potencjał – zahacza o szereg zależności pomiędzy dziełem, tekstem, autorem a lekturą i wiążącymi się z nią: interpretacją oraz
recepcją literacką. Pojemność zagadnienia, bogactwo tradycji badawczej i ilość
możliwych konwencji interpretacyjnych grożą niebezpieczeństwem rozmycia
granic problemu i trudnościami w ukuciu (nawet niespójnej) definicji – czym jest
lektura? – i określeniu jej roli w procesie twórczym, wpływu na moment powstawania kolejnego tekstu.
Teoretyzujący wątek Proustowskiej lektury nie jest oczywiście problemem nowym – był już wielokrotnie podejmowany oraz wykorzystywany przez pisarzy
i badaczy. Warto jednak umieścić go w nieco węższym – z konieczności – kontekście i zastanowić się, na ile i w jaki sposób lektura, czytanie – czyli obecność
(wielkiej) literatury – są dla Prousta źródłem inspiracji? Czy jego myślenie o inspiracji, a w konsekwencji: recepcji literackiej, jest na tyle wszechstronne i uniwersalne, aby mogło być narzędziem przydatnym nie tylko w interpretacji jego
własnej twórczości?
O tym, że literatura może być źródłem inspiracji, przekonuje Richard Rorty,
zestawiając literaturę nie tylko z dziełami, które mogą powstać jako efekt inspirującego wpływu, lecz – szerzej – z życiem:
76
Anna Jarmuszkiewicz
Przypisując dziełom literackim wartość inspiracyjną, mam na myśli właśnie to, że
pozwalają nam uwierzyć, iż życie jest czymś więcej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażaliśmy. […] Wartość inspiracyjna dzieła nie jest na ogół efektem zastosowanej
metody, nauki, dyscypliny czy profesji. Zawdzięczamy ją niepowtarzalnemu stylowi
nieprofesjonalnych proroków i demiurgów. […] Jeżeli dzieło sztuki ma być źródłem
inspiracji, musimy pozwolić, aby ukazało się w nowym kontekście to, co – jak się
nam wydawało – wiedzieliśmy już wcześniej1.
Według Rorty’ego stopień inspiracyjności literatury uzależniony jest od stylu autora dzieła (czyli indywidualnego talentu pisarza, czynnika subiektywnego),
a także – przede wszystkim – od umieszczenia tego dzieła w nowym kontekście
interpretacyjnym.
„Kwestia stylu”, o której pisze Rorty, jest bliska Proustowi, gdy ten pisał
o konieczności „uwięzienia w pięknym stylu”2 w kontekście tworzenia opisów
przedmiotu. Styl – według francuskiego pisarza – jest kwestią wizji.
Każde zdanie w gruncie rzeczy przypomina inne zdania, gdyż wszystkie
one noszą piętno tej samej osobowości; stąd swego rodzaju ciągłość, którą
w codziennym życiu wyklucza domieszka obcej myśli, a która w trakcie lektury pozwala nam nader szybko podążać za myślą autora i dostrzegać cechy jego fizjonomii
odbijające się w tym łagodnym zwierciadle3.
Znaczenie stylu wiąże się z jeszcze jedną szczególną właściwością Prousta –
koniecznością pisania pastiszów. Pastisz, który dotyczy bardziej widzenia świata niż słów, jest szczególnie ważny, bo dla Prousta styl „to sprawa nie techniki,
lecz widzenia 4 ”; to rodzaj „stylistycznego brzuchomówstwa”, jak pisze M.P.
Markowski. Pastisz można w tym sensie uznać za laboratorium stylu, za podejmowanie pierwszych prób terminowania w szkole krytyki. Tak rozumiany pastisz
to również atak na język, który jest przecież – dla autora Czasu odnalezionego –
„zwierciadłem życia”5.
Po lekturze ważnej książki pastisz nadal jest w czytelniku – trzeba czasu, by
pozwolić mu wygasnąć. Dopiero wtedy możliwe jest powstanie własnego, świadomego, oryginalnego stylu – od tego momentu istnieje szansa, by już nigdy
więcej nie pisać pastiszów nieświadomych. Poznanie obcych języków, choć wymaga żmudnej pracy – lektury różnych tomów tego samego autora – jest jednak
1 R. Rorty, Wielkie dzieła literackie jako źródło inspiracji, przeł. M. Szuster, „Literatura na Świecie”
2003, nr 9-10, s. 330-331.
2 Można w opisie przedstawić nieskończone następowanie przedmiotów, które znajdowały się
w opisywanym miejscu, lecz prawda zaczyna się wówczas, gdy pisarz weźmie dwa różne przedmioty, określi
ich wzajemny stosunek w świecie sztuki z jednej strony i z drugiej, analogicznie do absolutnych praw
przyczynowości, aby to następnie objąć konieczną więzią pięknego stylu – M. Proust, Czas odnaleziony,
przeł. M. Żurowski, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 177.
3 M. Proust, Pamięć i styl, wybór, oprac. i wstęp M.P. Markowski, przeł. M. Bieńczyk, J. Margański,
M.P. Markowski, Znak, Kraków 2000, s. 102.
4 M. Proust, Czas odnaleziony, op. cit., s. 183.
5 M. Proust, Pamięć i styl, op. cit., s. 106.
Proust: źródła inspiracji. Język, lektura, interpretacja
77
konieczne dla przyswojenia nowego głosu, który później będzie trzeba porzucić
w celu wydestylowania indywidualnego stylu:
Czytać książkę jakiegoś autora to tak, jakby owego autora widzieć tylko raz.
Rozmawiając z kimś tylko raz, można w nim dostrzec jego cechy charakterystyczne. Jednak by uznać owe cechy za klucz do jego osobowości, należy je widzieć
w różnych okolicznościach. […] Zróżnicowaniem okoliczności, pozwalającym
odkryć niezmienne cechy charakteru, jest rozmaitość ich dzieł6.
Pastisz w wydaniu Prousta to wewnętrzna, wręcz organiczna, potrzeba imitacji innych zasłyszanych głosów, innych poznanych języków, innych stylów pisania. Pisanie pastiszu to jedyny dostępny sposób absolutnego poznania drugiego
autora, próba ścisłego wniknięcia w jego pismo. To także szansa na przekroczenie
własnego „ja” i jednocześnie zawarcie we własnym, prywatnym języku tego, co
obce. Z drugiej strony: użycie pastiszu umożliwienia i realizuje postawę zdystansowaną – pogłębia świadomość całkowitej, nieprzekraczalnej inności i odmienności autora pastiszowanego. Pisanie pastiszu to zarazem czytanie dystansu.
Pastiszowość wiąże się z powtórzeniem. Jak pisze Markowski – w pastiszu
Biblioteka rządzi Pamięcią, w powieści: Pamięć Biblioteką7. Pastisz jest jednak
powtórzeniem „do przodu”, gdyż nie pozostaje czystą tautologią, lecz wnosi naddatek semantyczny, który zostanie rozwinięty i wyczerpany dopiero w przyszłości. Według S. Kierkegaarda:
powtórzenie i wspomnienie to ten sam ruch, lecz skierowany w przeciwne strony. To,
co się wspomina – już było, powtarza się zatem «do tyłu». Zaś właściwe powtórzenie
to wspomnienie zwrócone ku przyszłości. Powtórzenie, o ile jest możliwe, przynosi
człowiekowi szczęście, wspomnienie zaś czyni go nieszczęśliwym […]8.
W eseju O czytaniu Proust przyznaje, że „kompilacja to nie jego rzecz9”
i stwierdza, że umysł oryginalny potrafi podporządkować lekturę swojej aktywności. Najważniejszym elementem tworzenia (i zarazem odbierania) dzieła staje
się inwencja:
Inwencja, inventio, która w klasycznej retoryce była tylko częścią językowego przekładu myśli, stała się teraz esencją procesu artystycznego i kryterium oceniania dzieł.
[…] Późniejsza opozycja w stosunku do tego estetycznego ideału wymagała sekularyzacji języka – na przykład wtedy, gdy Marcel Proust z jego „poésie de la mémoire”
(poetyka pamięci) buntuje się przeciwko niemożności utworzenia ponownego
związku z czasem oraz przeciwko zwykłej „mémoire des faites” (pamięć faktów),
aby ogłosić niepodważalne stanowisko i całkowitą odpowiedzialność działania
6 M. Proust, Przedmowa do Biblii z Amiens, cyt. za: M.P. Markowski, Wahania języka [w:] M. Proust,
Pamięć i styl, op. cit., s. 13.
7 M. P. Markowski, Proust: sztuka pastiszu, „Literatura na Świecie” 1999, nr 1-2, s. 202.
8 S. Kierkegaard, Powtórzenie. Próba psychologii eksperymentalnej przez Constantina Constantinusa,
przeł. B. Świderski, Aletheia, Warszawa 1992, s. 50.
9 M. Proust, Pamięć i styl, s. 100.
78
Anna Jarmuszkiewicz
estetycznego, traktowanego nie tylko jako wspomnienie, ale też jako ostateczne
prawo do wydawania sądów10.
Korzystanie z lamusa tradycji powoduje interferencję znaczeń i prowokuje
do tworzenia/odczytywania nowych wartości semantycznych. Powieść Prousta
wykazuje polimorficzność – wątki rozrastają się i pączkują, autor przepracowuje je, pogłębia i przeplata. Niektóre powracają w innych motywach, a motywy
regularnie zachodzą na siebie. Nie ma całkowitego odrzucenia tematu, nie ma
też stadium ostatecznej formy. Zwłaszcza mówienie o przeszłości nie jest nigdy
ostatecznie zamknięte.
Warto w tym miejscu zadać pytanie, czego autor W poszukiwaniu straconego
czasu oczekuje od lektury?:
Lektura działa na nas pobudzająco, oferując magiczne klucze, otwierające w nas
samych wrota domostwa, którego inaczej nie moglibyśmy zwiedzić, jej zbawczej
roli w naszym życiu nie sposób przecenić. Z drugiej jednak strony, staje się ona
zagrożeniem, gdy zamiast pobudzać nas do życia duchowego, stara się je zastąpić,
gdy prawda nie objawia się nam już jako ideał, do którego możemy dotrzeć jedynie dzięki wewnętrznemu postępowi naszej myśli i wysiłkowi naszego serca, lecz
jako rzecz materialna, założona między karty książki niczym miód dostępny dla
wszystkich i czekający tylko miedzy półkami biblioteki, by go zabrać i smakować
w doskonałym spoczynku ciała i umysłu11.
Czytania nie powinno się utożsamiać z rozmową, bo lektura nie narusza samotności czytelnika, chociaż jednocześnie daje szansę porozumienia się z innym
modelem myślenia, z całkiem odmienną lub częściowo różną wizją świata. Tak
jest w Poszukiwaniu – poznając Combray, świat Marcela, czytelnik ma w nim
znaleźć samego siebie, zobaczyć się tak dokładnie, jak za pomocą szkiełka powiększającego. Nie chodzi bynajmniej o lekturę naiwną – utożsamienie z bohaterem literackim („Zdawało mi się, że to ja sam byłem tym, o czym mówiła książka:
kościołem, kwartetem, rywalizacją Franciszka I z Karolem V12”), lecz o maksymalistyczny projekt: dzieło ma być mapą, jedynym narzędziem, które umożliwia
rozpracowanie znaków, czytanie świata. W takim ujęciu pokonana znakowość
jest potwierdzeniem istnienia.
Czytanie oprócz funkcji poznawczej przynosi spore zagrożenie.
Niebezpieczeństwem lektury jest kusząca możliwość transpozycji – czytanie
może zastąpić życie duchowe, zamiast je pobudzać. „Ryzyko” lektury, czyli erudycja i bibliofilia – „o wiele mniej zagrażają naszemu intelektowi niż naszej wrażliwości” (esej O czytaniu).
Proust wyróżnia również kategorię „czytającego literata” („Inaczej się mają
sprawy z literatami. Ci bowiem czytają, by czytać, by przyswoić sobie to, co
10 H. Blumenberg, The legitimacy of the modern age, przeł. z niem na ang. R. M. Wallace, wyd. 7, The
MIT Press, Baskerville, 1999, s. 107.
11 M. Proust, Pamięć i styl, op. cit., s. 95.
12 M. Proust, W stronę Swanna, przeł. T. Boy-Żeleński, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000, s. 15.
Proust: źródła inspiracji. Język, lektura, interpretacja
79
przeczytane13”), którego opisuje ze sporą ironią i kontrastująco zestawia z „pisarzem” – czyli „umysłem twórczym”. Dla „pisarza” czytanie jest rozrywką „uszlachetniającą”, gdyż „tylko lektura i wiedza potrafią uładzić umysł”.
Lektura nie jest rozmową, lecz wchodzeniem w głąb siebie, sondowaniem własnej pamięci. Jest procesem, który umożliwia ustalanie relacji pomiędzy tekstami;
przywraca intertekstualną całość, aktualizuje wewnętrzny katalog biblioteczny.
Lektura, podobnie jak literatura, może egzystować jedynie w perspektywie zsubiektywizowanej – istnieje głównie w odbiorze czytelnika:
Literatura zadowalająca się «opisem rzeczy», sporządzaniem żałosnego skorowidza
ich konturów i powierzchni, to literatura, aczkolwiek zwie się realistyczną, najdalsza od realności – zuboża nas i zasmuca, ponieważ brutalnie przerywa wszelką
styczność naszego ja obecnego z przeszłością, gdzie rzeczy utrzymały jej esencję,
i z przyszłością zachęcającą nas, żeby tam nadal szukać przyjemności, odnajdować
to, co sztuka godna tego imienia ma wypowiadać, a jeżeli nie potrafi, i tak wtedy z jej
bezradności wynika pewna nauka, (podczas gdy sukcesy realizmu żadnej nie udzielają), że mianowicie owa esencja jest po części subiektywna i nieprzekazywalna14.
Znaczenie lektury zawsze uwarunkowane jest wieloma czynnikami: subiektywnym odbiorem, kontekstem etc. W tym miejscu można odnaleźć punkt
wspólny pomiędzy myśleniem Prousta i teorią stylistyki afektywnej S. Fisha: „To
właśnie jak doświadczamy danej wypowiedzi – całość tego doświadczenia, a nie
cokolwiek, co dałoby się o nim powiedzieć […] – jest jej znaczeniem”15. Sens tekstu krystalizuje się tylko w zdarzeniu.
Komentarz dotyczący lektury rysuje się u Prousta całkiem spójnie. J. Kristeva
zauważa, że „ponieważ […] w procesie pisania i czytania można wydestylować
z następujących po sobie przeżyć wrażenie ostateczne, syntetyzujące, w związku
z tym Proust zachęca czytelnika, aby ten usiłował (bez zbędnego zwlekania!) odnajdywać i wypróbować metodę wywoływania minionych wrażeń”16. Francuska
badaczka podkreśla procesualność i czasowe trwanie czynności odtwarzania
i produkowania tekstu, które jest konieczne, aby dokonać połączenia asocjacji
myślowych w pełną całość. Jak dalej pisze Kristeva, celem literackiego przedsięwzięcia Prousta jest zadzierzgnięcie nierozerwalnej więzi pomiędzy tekstem i doświadczeniem: „Samo czyste doświadczenie jeszcze nie może nas wybawić. […]
Pod pozorem snobizmu i wbrew trudom choroby, Proust udał się w poszukiwaniu doświadczenia, które pozostaje niczym bez tekstu; tekst z kolei pozostaje nieczytelny bez doświadczenia”17. Wyłącznie w procesie może nastąpić przejście od
tekstu do osoby, do jej jednostkowego doświadczenia, czyli – życia.
13 M. Proust, Pamięć i styl, op. cit., s. 97.
14 M. Proust, Czas odnaleziony, op. cit., s. 174.
15 S. Fish, Literatura w czytelniku: stylistyka afektywna, przeł. M. Fedewicz, „Pamiętnik Literacki”
1983, nr 1, s. 271.
16 J. Kristeva, Le Temps sensible. Proust et l’éxperienece littéraire, Gallimard, Paris 1994, s. 349.
17 J. Kristeva, Le Temps sensible. Proust et l’éxperienece littéraire, op. cit., s. 346-347.
80
Anna Jarmuszkiewicz
Podobną drogę pokonywał R. Barthes. Ucieczka od dzieła do autotelicznego tekstu – („odtwarzanie intertekstu paradoksalnie niweczy wszelkie dziedzictwo”18) gwarantowała znalezienie bezpiecznej przestrzeni schronienia przed
metafizyką – z jednej strony, i przed biografią – z drugiej strony. Podobnie Proust
– pisząc pastisze, „żyjąc w cudzym stylu”, oddalał się od własnego doświadczenia.
Barthes, zanim uzna obecność osoby w tekście, podejmuje próbę literackiego
uczestniczenia w rzeczywistości bez poddawania się jej wizjom, proponuje metodę, która ma zapewnić mu niezależność:
Pisanie jest wyborem […]. W tym wszystkim rysuje się szczególna koncepcja
języka znajdującego swój ukryty cel w swego rodzaju dzieleniu świata na słowa
i nadawaniu mu znaczeń na poziomie działania czysto słownego (to jest właśnie
sztuka). […] Funkcja literatury nie polega na tym, aby odpowiadać bezpośrednio
na pytania stawiane przez świat, ale na tym, by podprowadzić pytanie na krawędź
odpowiedzi, konstruować technicznie sens, nie dopowiadając go jednak. […] Sama
ta pośredniość ma walor katarktyczny19.
Proust tak długo pozostawał w mało twórczym zawieszeniu, „na etapie tekstu”,
dopóki nie udało mi się pogodzić dwóch biegunowo różnych kierunków: strony
Metonimii – czyli strony Powieści, która stawia pytanie: „Co powoduje epizod,
który opowiadam?” – i strony Metafory, która odpowiada na pytanie Eseju: „Co
to jest? Co to znaczy?”. Proust wybiera formę pośrednią – stosuje technikę dzieła
wyrwanego z półsnu: „pozszywanego”, zdezintegrowanego, opartego na rytmice systemów chwil. Pisze Barthes: „Dezorganizacja biografii nie prowadzi do jej
zburzenia. […] materią książki jest życie autora, życie jednak odmiennie ukierunkowane. […] Geniusz Prousta wynikał ze zrozumienia, iż nie powinien on
opowiadać swojego życia, lecz przyznać swojemu życiu rangę dzieła sztuki”20.
Nowa logika dzieła Prousta – unieważnienie sprzeczności pomiędzy esejem
i powieścią – pozwala wreszcie mówić „o sobie”. „Powieść […] dysponując pośrednim sposobem prezentacji […] nie wywiera presji na innym (czytelniku): jej
ostateczną instancją jest prawda uczuć, a nie prawda idei”21. Zaczyna się moment,
w którym już nie bada się wytworu, lecz inicjuje się jego wywarzanie – „świat nie
ukazuje się jako już jako przedmiot, lecz jako sposób prezentacji, écriture, czyli
pewna praktyka”22.
Jako dzieło sztuki nowoczesnej, Poszukiwanie zajmuje się głównie tworzeniem
– produkcją prawd, które nie są z góry narzucone (wtedy byłyby martwe), a które
należy w procesie (lektury, pisania) wytworzyć. Jak pisze G. Deleuze w książce
Proust i znaki:
18 R. Barthes, Od dzieła do tekstu, tłum. M.P. Markowski, „Teksty Drugie” 1998, nr 6.
19 R. Barthes, La Bruyère: od mitu do literatury, [w:] J. de La Bruyère, Charaktery, czyli obyczaje naszych
czasów, przeł. A. Tatarkiewicz, PIW, Warszawa 1965, s. 26-27.
20 R. Barthes, „Przez długi czas kładłem się spać wcześnie”, tłum. M.P. Markowski, „Literatura na Świecie”
1999, nr 1-2, s. 283-284.
21 Ibidem, s. 289.
22 Ibidem, s. 290.
Proust: źródła inspiracji. Język, lektura, interpretacja
81
Wspominanie i tworzenie są dwoma aspektami tego samego wytwarzania: «interpretacja», «deszyfracja», «tłumaczenie» oznacza sam proces wytwarzania. Dzieło sztuki
jest wytwarzaniem i dlatego nie stawia problemu sensu, lecz zastosowania. Wszelkie
wytwarzanie wychodzi od wrażenia, gdyż tylko ono potrafi zjednoczyć w sobie
przypadkowość spotkania i konieczność skutku. […] «Wyobraźnia, myśl mogą być
same w sobie zadziwiającymi maszynami, ale też mogą pozostawać w bezruchu»23.
Proces interpretowania jest jednocześnie użyciem dzieła, które wychodzi zawsze od znaku. Swoją praktyką wspominania jako wytwarzania Proust rozsadza
czas, który – poddany fragmentaryzacji, oswojony poprzez zszywanie ułamków
wspomnień w jedną tkaninę tekstu – nadaje tożsamości ciągłość i ją potwierdza.
Czas zostaje zamknięty w języku. Lektura jest intensywnym momentem budowania rezerwuaru wspomnień-doświadczeń:
Literatura [...] zaznajamia nas ze szczególnym i zintensyfikowanym repertuarem
uczuć, zdarzeń i sposobności. Później, gdy zdarzy nam się natrafić na zdarzenie
zbliżone do jednego z nich, może się okazać, że posiadamy już w zanadrzu, być
może zapomniany, jednakże dostępny – jego odpowiednik. Popycha to naszą
świadomość ku stwierdzeniu, że „to jest tutaj”, gdyż praktycznie zdążyliśmy to już
raz wcześniej doświadczyć. Literatura może skrócić złożony dwuetapowy proces
pełnego przeżywania; to, w czym bierzemy udział poprzez lekturę staje się pierwszą
częścią tego podwójnego procesu. Nasze własne życie, nasze osobiste doświadczenie, może podążyć bezpośrednio do tego drugiego stadium - rozpoznania. [...]
Literatura następnie odgrywa dla naszej wrażliwości rolę kształtującą, względnie
przygotowawczą. Częściowo dostarcza pierwszych uderzeń dwudzielnemu rytmowi
życia. Nie zapewnia nam prawdziwego życia, ale możliwość takiego, jeśli tylko sami
uzupełnimy ten rytm24.
23 G. Deleuze, Proust i znaki, tłum. M. P. Markowski, słowo obraz/terytoria, Gdańsk 2000, s. 139.
24 R. Shattuck, Proust’s way. A Field Guide to In search of Lost Time, W. W. Norton & Company, New
York 2000, s. 226-227.
Jacek Kubera
Jak przekazać to, czego nie można powiedzieć?
Przykłady komunikacji niewerbalnej w powieści
Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu
W niniejszym artykule chciałbym omówić dwa typy sytuacji, w których szczególnie zaznacza się komunikacja niewerbalna między postaciami W poszukiwaniu straconego czasu (zwanego dalej Poszukiwaniem) autorstwa francuskiego
prozaika Marcela Prousta. Pierwszy typ dotyczy miłosnej komunikacji pomiędzy bohaterami powieści. Proust pokazuje tu, jak przypadkowo spotkani ludzie
wysyłają sobie nawzajem sygnały: początkowo, z obawy przed odrzuceniem, są
one ostrożne i zawoalowane, po odebraniu pozytywnych informacji zwrotnych
stają się bardziej bezpośrednie. Drugi z typów to przypadki wykluczenia z salonu artystyczno-towarzyskiego. Sceny te rozgrywają się w obecności wszystkich członków danego salonu, a informacja o wykluczeniu jest przekazywana
nie wprost, ale poprzez gesty, zmienioną intonację rozmówców, wymowne milczenie oraz niedopowiedzenia. W obu przypadkach komunikacja ma miejsce,
jednak warunkiem jej zaistnienia jest posługiwanie się odpowiednimi kodami.
Nie bez przyczyny bowiem komunikacja niewerbalna zwana jest zachowaniem
symbolicznym czy komunikacją ukrytą1. Interesować mnie będą tutaj sygnały
niewerbalne przekazywane celowo, adresowane do określonego odbiorcy2. Dla
każdego z dwóch typów omówię po jednym przykładzie, choć w Poszukiwaniu scen,
w których komunikacja niewerbalna odgrywa kluczową rolę, jest oczywiście
dużo więcej.
1 Por. Cz. Matusewicz, Komunikacja niewerbalna. Przegląd zagadnień, „Przegląd Psychologiczny”, nr
2, 1979, s. 319. Za komunikację niewerbalną rozumiem za Matusewiczem: „wszelki przekaz informacji,
w którym bez użycia słowa mówionego, pisanego lub kodów słowopochodnych, przy pomocy statycznych
i dynamicznych właściwości ciała ludzkiego” osiągany jest cel „porozumienia się dwu lub więcej osób”. Rzecz
jasna, komunikacja taka może „wspomagać komunikowanie słowne, nadając mu większej wyrazistości
i czytelności” (Cz. Matusewicz, op. cit., s. 319).
2 Por. L. Grzesiuk, E. Trzebińska, Jak ludzie porozumiewają się, Nasza Księgarnia, Warszawa 1981, s. 24.
84
Jacek Kubera
Część pierwsza: Jupien – Charlus
Pierwsza ze scen, przykład miłosnej, zalotnej komunikacji niewerbalnej
w Poszukiwaniu, rozgrywa się w czwartym tomie powieści, między starszym
panem o imieniu Charlus (por. PIV, 63), baronem, któremu przysługują tak-
że najznamienitsze tytuły książęce, wielkim arystokratą, a Jupienem,
młodym krawcem. Spotykają się na dwóch różnych krańcach dziedzińca pa-
łacu Guermantów: Charlus wracał właśnie z odwiedzin swojej ciotki, pani de
Villeparisis mieszkającej w pałacu, Jupien natomiast wychodził ze swego zakładu
pracy znajdującego się po drugiej stronie dziedzińca. Zbiegiem okoliczności znalazł się tam Marcel (Narrator), który całą scenę obserwuje z ukrycia – stojąc na
klatce schodowej, patrząc przez okno, ukryty za żaluzjami. (Podobna scena ma
miejsce w pierwszym tomie powieści, kiedy Narrator, również niechcący, podgląda w Montjouvain córkę kompozytora o nazwisku Vinteuil z jej przyjaciółką.)
Marcel-Narrator staje się publicznością, Charlus i Jupien – aktorami, zarówno dla
siebie nawzajem, jak i dla Marcela.
Dzięki ukryciu Marcel może obserwować, a potem przedstawić czytelnikom
jako Narrator, niczym niezakłóconą komunikację między baronem a krawcem,
grę zalotnych gestów, min i póz, które stopniowo zbliżają ich, powodują krok po
kroku wzrost wzajemnego zaufania. Zatem z metodologicznego punktu widzenia
mamy do czynienia z sytuacją idealną, gdzie obserwator, etnograf etc. nie ingeruje
w przebieg komunikacji, a osoby komunikujące nie są świadome tego, że ich interakcja jest rejestrowana4. Co ciekawe, początek tej sceny Charlus i Jupien mogliby
bez przeszkód odgrywać przed widzami (w pojęciu Goffmanowskim), natomiast
kolejne etapy interakcji, kiedy powoli zdejmują maski odkrywając prawdę o ich
seksualności, dając coraz wyraźniejsze sygnały o wzajemnym zainteresowaniu,
z pewnością nie byłyby już zaprezentowane przed osobami trzecimi. Kulminacją
tej sceny jest bowiem przejście z dziedzińca pałacowego, gdzie nastąpiło przypadkowe spotkanie5, do lokalu krawieckiego wynajmowanego przez Jupiena, gdzie
zamknięci pod kluczem Jupien i Charlus realizują zakomunikowane wcześniej
pragnienie. (Narrator natychmiast przenosi się do pomieszczenia znajdującego
się obok nich, gdzie, również niewidoczny dla obserwowanej pary, właściwie
niewiele już widzi, słysząc tylko niektóre komentarze. Świadczy to o właściwym
Proustowi guście; autor w całej powieści rezygnuje ze szczegółowych opisów intymnych spotkań – i to dla każdego typu związku, także Swanna i Odety.)
3 Wszystkie fragmenty Poszukiwania, do których odwołuję się w tym artykule, pochodzą z wydania:
M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu, PIW, Warszawa, 1992. Objaśnienie stosowanych przeze mnie
skrótów: litera P nawiązuje do tytułu powieści (Poszukiwanie), cyfra rzymska do odpowiedniego jej tomu
(IV – tom czwarty pt. Sodoma i Gomora; V – tom piąty pt. Uwięziona), cyfra arabska – do strony cytowanego
fragmentu. Przykładowo, skrót ‘PIV, 6’ oznacza, że chodzi o fragment znajdujący się na stronie szóstej
czwartego tomu, pochodzącego z edycji Poszukiwania, którą wskazałem na początku niniejszego przypisu.
4 Por L. Belloï, La scène proustienne. Proust, Goffman et le théâtre du monde, Nathan, Paris 1993, s. 95.
5 Spotkanie to porównywane jest przez Prousta z cudownym, opatrznościowym, boskim wręcz
natknięciem się na siebie osób o podobnych, lecz bardzo rzadkich preferencjach.
Jak przekazać to, czego nie można powiedzieć? Przykłady komunikacji...
85
Zanim omówię przebieg komunikacji między Jupienem a Charlusem, przedstawię krótko, dlaczego w tym przypadku komunikacja musiała być niewerbalna,
a komunikatów nie można było przedstawiać wprost. Mamy do czynienia z konkretną sytuacją historyczną (lata poprzedzające wybuch pierwszej wojny światowej): czas ten, co prawda, zwany jest La Belle Époque, jednak belle (fr. piękny),
był on tylko dla tych, którzy podporządkowali się etyce mieszczańskiej, bardzo
konserwatywnej, zachowawczej, poddanej konwenansom oraz sztywnej etykiecie (to ostatnie – w warstwach wyższych), co z oczywistych względów nie mogło
sprzyjać związkom, jaki zawiązał się między Jupienem a Charlusem. W warstwie
dominującej wówczas we francuskim społeczeństwie, w mieszczaństwie, panował
duch podporządkowania się tym sztywnym regułom, zasadom grzeczności, klasycyzmu i realizmu w sztuce (wystarczy przypomnieć zdziwienie, jakie początkowo wywoływały wśród bogatych mieszczan kolejne „-izmy”). Gdyby tego było
mało, pod koniec XIX wieku wybucha afera Dreyfusa, sprawa niesłuszne oskarżonego o szpiegostwo kapitana żydowskiego pochodzenia. W momencie, kiedy
rozgrywa się scena między Charlusem a Jupienem (w czasie powieściowym),
przeciwnicy Dreyfusa dominują, szerzy się nacjonalizm, konserwatyzm, wielką
popularnością cieszy się klerykalna Akcja Francuska głosząca wprost antysemickie hasła i konieczność przywrócenia ładu opartego na podporządkowaniu się
prymatowi rodziny, ojczyzny, Kościoła.
Z powodu tego rodzaju społecznych nastrojów konieczne było zachowanie
ostrożności, wydaje się dużo większej niż w innych warunkach, z komunikowaniem własnej odmienności seksualnej. Można zakładać zatem, że – w i tak
trudnej z komunikacyjnego punktu widzenia sytuacji przekazywania sygnałów
miłosnych – Charlus i Jupien w ogóle by z komunikacji zrezygnowali, gdyby byli
świadomi udziału osób trzecich6. Przy prezentowanym niżej Proustowskim opisie jedynie fragmentu tej komunikacji niewerbalnej proszę szczególnie zwrócić
uwagę na trzy charakterystyki, jakże istotne dla niewerbalnego komunikowania
się; są to: orientacja, postura lub poza oraz wyraz twarzy (dalsze definicje za
Matusewiczem). Orientacje – czyli kąt, jaki tworzą linie poprzeczne ciał osób
interakcyjnej diady: twarzą w twarz, tyłem do tyłu, obok siebie lub pod kątem
prostym. Im bardziej orientacja zbliża się do stanu twarzą w twarz, tym bardziej
bezpośredni staje się kontakt między osobnikami7. Postura lub poza określa zaś stopień rozluźnienia, wychylenie tułowia do przodu lub do tyłu, stopień otwarcia
(skrzyżowanie nóg rąk, założenie nóg)8. Podkreślmy już teraz, że w każdym zdaniu fragmentu omawianej sceny znajdziemy jeden z wymienionych wyżej trzech
elementów komunikacji niewerbalnej, któremu można by poświęcić osobny
komentarz.
6 L. Belloï, op. cit., s. 87, 88. Belloï, badający teatralność scen Proustowskich, uważa, że Jupien i Charlus
działaliby inaczej, gdyby wiedzieli, że są obserwowani. W ujęciu Goffmanowskim, Jupien i Charlus
komunikując, myśleli, że dla ich interakcji kulisy nie występują.
7 Cz. Matusewicz, op. cit., s. 322.
8 Ibidem, s. 324, 330-331.
86
Jacek Kubera
Na początku, wychodząc z pałacu, myśląc, że nikt na niego nie patrzy:
[baron stojąc do Jupiena] twarz w twarz (...) otwarłszy nagle szeroko przymknięte
oczy, spoglądał nagle z uwagą na eks-krawca stojącego w progu sklepu, gdy ten,
przygwożdżony nagle do miejsca widokiem pana de Charlus, wrosły w ziemię jak
roślina patrzał z zachwytem na (...) podstarzałego barona. Ale, rzecz jeszcze bardziej
zdumiewająca, kiedy pan de Charlus zmienił pozę, zachowanie się Jupiena – jak
gdyby zgodnie z prawidłami tajemnej sztuki – dostroiło się do nie natychmiast.
Baron, który starał się ukryć swoje wrażenie, ale który, mimo przybranej obojętności, oddalał się z widocznym żalem, chodził tam i z powrotem, puszczał wzrok
w przestrzeń w sposób mający uwydatnić piękność jego oczu, przybierał minę zalotną, niedbałą, śmieszną. Otóż Jupien, natychmiast tracąc uniżony i poczciwy wyraz,
jaki zawsze u niego znałem [mówi Narrator], podniósł – w doskonałej symetrii
z baronem – głowę, wygiął zwycięsko talię, wsparł z pocieszną arogancją rękę na
biodrze, (...) dobierał pozy z zalotnością godną orchidei (PIV, 8).
Dalej Narrator również nie kryje swojego zachwytu:
Ale właśnie piękno spojrzeń pana de Charlus i Jupiena pochodziło stąd, że te
spojrzenia – na razie przynajmniej – nie zdawały się do niczego prowadzić. (...)
Porozumienie ich zdawało się faktem i te zbyteczne spojrzenia były juz tylko rytualnymi niejako przygrywkami, podobnym fetom, jakie się wydaje przed postanowionym małżeństwem (PIV, 9).
Po chwili, pisze Marcel:
Drzwi sklepowe zamknęły się za nimi i nie mogłem już nic słyszeć. (PIV, 10).
Zatem w przypadku, o którym mowa, komunikacja jest skuteczna, osoby nadające niewerbalne komunikaty mogą powiedzieć, że tylko dzięki jej efektom,
mogą doświadczać tego, czego pragną. Skuteczność tej komunikacji potwierdza
sukcesywne zmniejszanie się dystansu między postaciami – przejście z dwóch
odległych krańców pałacu do jednego pomieszczenia. Dystans, jak wiemy, jest
jednym z ważniejszych wskaźników bliskości psychicznej między osobami, wymiarem przestrzeni, któremu człowiek nadał znaczenie psychologiczne. Mała odległość jest wyrazem bliskości psychicznej, duża natomiast – obcości”9. Używając
typologii E. Halla10, Charlus i Jupien przechodzą z dystansu publicznego (10-25
m), poprzez społeczny (1,5-3,5 m, charakterystyczny dla kontaktów między osobami o różnych pozycjach społecznych), dystans personalny (0,5-1,2 m, wyznaczający odległość między osobami utrzymującymi kontakty prywatne), aż do
dystansu intymnego (0-45 cm, typowego dla osób sobie najbliższych).
9 Ibidem, s. 320.
10 Cyt. za: Cz. Matusewicz, op. cit., s. 321.
Jak przekazać to, czego nie można powiedzieć? Przykłady komunikacji...
87
Cześć druga: salon pani Verdurin i wykluczenie Charlusa
Drugi, równie częsty w Poszukiwaniu typ komunikacji niewerbalnej, to typ
scen, gdzie wyklucza się kogoś z uczestnictwa w życiu konkretnego salonu towarzyskiego. Omawiany niżej przykład dotyczy salonu Sidonii Verdurin, przedstawicielki bogatego mieszczaństwa, próbującej wejść do sfery arystokratycznej.
Warto dodać, że Verdurin przejawia cechy osoby despotycznej, nieznoszącej
sprzeciwu. W scenie, o której mowa, Sidonia wyrzuca ze swojego salonu wspomnianego wcześniej dumnego barona de Charlus, wielkiego arystokratę, czyli
w logice Proustowskiej powieści11, kogoś stojącego od Sidonii wyżej w strukturze
społecznej, co oczywiście scenie tej daje dodatkowego wyrazu.
Charlus trafił do salonu pani Verdurin przez wzgląd na utalentowanego, nagradzanego w konkursach skrzypka o imieniu Morel, stałego gościa Verdurinów,
i to właśnie z powodu zauroczenia skrzypkiem został z tego salonu wyrzucony.
I choć na początku Charlus cieszył się wyjątkowymi względami Verdurinów pełniąc „funkcję kapelana, klasycznego » labusia «” (z fr. l’abbé – ‘opat, ksiądz’, PIV,
427), któremu Sidonia często przekazywała „swoje funkcje” (PIV, 428), z czasem
okazał się niewygodny, ingerując w artystyczne i prywatne wybory Morela, podważając tym samym towarzyską władzę Sidonii nad skrzypkiem. Przykładowo,
Charlus chciał decydować o miejscach, gdzie Morel może dawać koncerty,
a gdzie nie (por. PV, 209), podczas gdy to Sidonia czuła się w prawie „zabronić
grania gdziekolwiek bez jej wyraźnego zezwolenia” (PV, 254).
Ostateczną decyzję o wykluczeniu barona pani Verdurin podjęła przed ważnym koncertem skrzypka. Raut, co prawda, miał odbyć się w jej rezydencji, ale
o liście gości decydował baron protegujący artystę w wielkim świecie. Otóż, przy
ustalaniu listy baron odrzucał propozycje Sidonii, ośmielając się podważyć jej
opinię, co do tego, jakich gości należy uważać za „nudziarzy” (według nomenklatury państwa Verdurin), a jakich za wartych zaproszenia (PV, 211). Ośmieszył
nie tylko jej gości, ale i ją samą, zaznaczając swą społeczną i kulturową wyższość.
Charlus zabronił udziału w raucie tym arystokratom i bogatym mieszczanom, do
których Sidonii było najbliżej, a zaprosił księżne i koronowane głowy, z którymi
pani Verdurin nie miała nic wspólnego.
Zakomunikowanie wykluczenia nastąpiło już po tym koncercie, w towarzystwie najwierniejszych bywalców salonu Verdurinów, kiedy właściwie wszyscy
starannie wyselekcjonowani przez Charlusa goście opuścili ich siedzibę. Co trzeba podkreślić, baron nigdy nie usłyszał informacji o usunięciu z salonu, a jedynie
słowa Morela wykrzyknięte w obecności wszystkich „wiernych”: „Zostaw mnie
pan, zabraniam panu zbliżać się do mnie! (...) To dla pana nie pierwszyzna, ja
nie jestem pierwszy, którego pan próbuje znieprawić!” (PV, 291). Zanim jednak
do tego doszło, jednemu z członków salonu Verdurinów, Brichotowi, polecono,
aby wyszedł na rozmowę z nieświadomym zagrożenia Charlusem, Verdurinowie
11 Por. Peter-Vaclav Zima, Le Désir du mythe. Une lecture sociologique de Marcel Proust, A.-G. Nizet,
Paris 1973.
88
Jacek Kubera
natomiast przystąpili do skrzypka, którego przekonywali, że w jego interesie jest
zerwanie stosunków z baronem. Najpierw Gustaw Verdurin, a potem Sidonia
kłamali, powołując się na kryminalna przeszłość Charlusa (PV, 286), na jego ruinę finansową (PV, 287) oraz na nieistniejące świadectwa, jakoby baron publicznie uwłaczał godności skrzypka, mówiąc o nim „mój służący”, „nie jesteśmy z tej
samej sfery”, „to syn lokaja” (PV, 289). Muzykowi, który wcześniej zrezygnował
z tytułu arystokratycznego, ceniąc wyżej swój dorobek artystyczny, Verdurinowie
zdołali wmówić, że z powodu związku z tą „plugawą figurą, której nie przyjmują
nigdzie” (PV, 285), Morel stał się pośmiewiskiem całego konserwatorium. Wobec
takich słów, skrzypkowi pozostało jedynie powtarzać: Nigdy nic nie słyszałem,
zdumiewa mnie pani (PV, 286) oraz „jestem pani bardzo wdzięczny” (PV, 286),
„nie wiem, jak pani dziękować” (PV, 287). Natomiast Charlus, kiedy po chwili
wszedł i usłyszał zacytowane wyżej zdanie: „Zostaw mnie pan!”, oniemiał. Ciąg
dalszy tej sceny zdominowany już jest przez komunikację niewerbalną: w postawie barona można zaobserwować, jak wielkiego zawodu doznaje „wierny”, kiedy
przekonuje się, że jest jedynie dekoracją salonu, usuwany z niego tak szybko, jak
przestaje mu być potrzebny:
Ujrzeliśmy pana de Charlus, jak stał niemy, zdrętwiały, zgłębiając swoje nieszczęście
i nie rozumiejąc jego przyczyny, nie znajdując słowa, podnosząc oczy kolejno na
wszystkich obecnych, z miną badawczą, oburzoną, błagalną, zdającą się pytać nie
tyle, co się stało, ile co ma odpowiedzieć. Może gdy ujrzał, że państwo Verdurin
odwracają oczy i że mu nikt nie przyjdzie z pomocą, oniemił go doraźny ból,
a zwłaszcza obawa przed przyszłym cierpieniem; i to, że nie namontowawszy się
z góry i nie nastroiwszy swego gniewu, nie mając gotowej wściekłości w zanadrzu,
zaskoczony nagle, otrzymał cios w chwili, gdy był bez broni. (...) W tak okrutnej
a nieprzewidzianej sytuacji ten wielki pyskacz umiał jedynie wyjąkać: „Co to znaczy,
co się stało?” Nie dosłyszano go nawet. (...) Powtarzał bezwiednie kilka schematycznych póz, w jakich dawna rzeźba grecka wystylizowała przestrach nimf ściganych
przez bożka Pana. (...) Przechodząc od jednego do drugiego przypuszczenia, baron
nie dojrzał nigdy prawdy, mianowicie, iż rzecz wcale nie wyszła od Morela (PV, 292).
Przedstawiona scena wykluczenia poprzedzona była przygotowaniem przez
Verdurinów właściwie każdego z jej uczestników12 – Verdurinowie rozdali role
zarówno Charlusowi, jak i Brichotowi, który wziął go na bok, Morelowi, również
wziętemu na stronę. Gesty takie jak odwrócone oczy wszystkich uczestników sceny, jak milczenie wobec pytającego wzroku, były tutaj niezbędnym dopełnieniem,
wyrażającym samemu zainteresowanemu informację o wykluczeniu, która – powtórzmy – nie była wyrażona słowami, ale gestem, wyrazem twarzy, wzrokiem,
których ważność w komunikacji niewerbalnej podkreślają wszyscy teoretycy.
Podsumowując dwie przedstawione przeze mnie sceny – scenę zalotów
miłosnych i scenę wykluczenia – powiedziałbym, że gest pełni w nich funkcję prymarną. Zastępuje właśnie to, czego nie można – głównie ze względów
12 Chodzi o przygotowanie do interakcji w rozumieniu E. Goffmana – kulisy czasowe. Por. L. Belloï,
op. cit., s. 12.
Jak przekazać to, czego nie można powiedzieć? Przykłady komunikacji...
89
konwencjonalnych – wypowiedzieć słowami. Komunikacja niewerbalna zapewnia tutaj realizowanie wyznaczonych przez jednostki celów – czy to doprowadzenia do fizycznego spotkania z drugą osobą, czy do realizacji odpowiedniej
polityki salonowej, towarzyskiej. W każdym z tych przypadków gest i cała komunikacja niewerbalna jest czymś nieodzownym, niezbędnym, czymś, z czego nie
można zrezygnować, jeśli chce się realizować własne pragnienia.
Ewa Zielińska
Kukla, cep i ośle uszy, czyli występ błazna na
królewskim dworze jako przykład komunikatu
osób o obniżonym statusie społecznym
Znana jest historia o tym, jak pewien nadworny lekarz chcąc upuścić krwi
choremu błaznowi o imieniu L’ Estense nie mógł znaleźć na jego ciele skrawka
wolnego miejsca, ponieważ całe pokryte było bliznami po razach, które spadały
na ciało biednego wesołka w ciągu jego dworskiego życia1. Fakt zaskakujący, biorąc pod uwagę wyjątkową pozycję błaznów na dworach królewskich. Dlaczego
na wielu z nich spadały kary za żarty, które wpisane były przecież w błazeński
urząd? Czego w takim razie oczekiwano od błaznów i jakie było ich miejsce
w strukturze dworskiej? Na te i inne pytania pomoże odpowiedzieć nie kto inny,
a Freud i jego koncepcja marzeń sennych. Postaram się ją pokrótce przybliżyć.
Wczesny Freud (dla uproszczenia wywodu skoncentruję się właśnie na wczesnej myśli Zygmunta Freuda) wychodzi od założenia, że psychika człowieka
składa się z trzech elementów: świadomości, przedświadomości i nieświadomości2. Przedświadomość nie jest interesująca z punktu widzenia mojego wywodu,
dlatego nie poświęcę jej więcej uwagi. Nieświadomość to siedlisko popędów,
z których tylko niewielka część dopuszczana jest do trzeciego systemu – świadomości. Nieświadomość jest magazynem pamięci, gdzie trafiają najważniejsze
wspomnienia człowieka, nawarstwiając się już od wczesnego dzieciństwa – innymi słowy system ten tworzy biografia jednostki3. Jeśli informacje przechowywane
w systemie nieświadomości nie są uciążliwe dla naszego życia psychicznego, nie
stanowią zagrożenia dla wypracowanej w toku socjalizacji spójnej wizji naszej
1 M. Słowiński, Błazen. Dzieje postaci i motywu, Prolog, Warszawa 1993, s. 112.
2 Z. Freud, Nieświadomość, tłum. Marcin Poręba, [w:] Zofia Rosińska Freud, Wiedza Powszechna,
Warszawa 2002, s. 199-200.
3 Z. Freud, Wstęp do psychoanalizy, tłum. S. Kempnerówna, W. Zaniewicki, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 2006, s. 257.
92
Ewa Zielińska
osoby, zostają bez przeszkód dopuszczone do świadomości. Ale na ich straży stoi
cenzura4 i to za jej przyczyną niektóre treści nieświadome pozostają takimi do
końca. Cenzura jest uwewnętrznionym rodzicem, nie pozwala na to, by popędy i potrzeby niemieszczące się w wyznaczonych przez społeczeństwo granicach,
czyli powodujące niepokój wewnętrzny, wydostawały się na powierzchnię naszej
świadomości. Nieświadomość i związana z nią cenzura są niezbędne dla uporządkowanego trwania jednostki ludzkiej, oczyszczają one umysł z treści, które
powodowałyby konflikty na gruncie opozycji: normy społeczne – libido. Dostęp
do treści nieświadomych nie jest oczywiście wykluczony. U ludzi zdrowych psychicznie umożliwiają go czynności pomyłkowe, marzenia senne i dowcipy, u chorych są to symptomy i natręctwa5. Bezpośredni wgląd w substancję nieświadomą
zostaje zatem ograniczony czynnością cenzury, w związku ze śnieniem nazwaną
przez Freuda pracą marzenia sennego6.
Praca marzenia sennego posługuje się czterema mechanizmami zniekształcającymi treści nieświadome w taki sposób, by mogły one zostać unaocznione
świadomości bez niebezpieczeństwa wywołania konfliktu psychicznego. Są to
zagęszczenie (czy też zgęszczenie) i przesunięcie, przez następców Freuda porównywane z metaforą i metonimią, udramatyzowanie oraz skomponowanie pod
względem zrozumiałości.
Zgęszczenie jest nagromadzeniem pojęć, motywów, rzeczy pod jednym wyobrażeniem – jego wynikiem są tak często spotykane w marzeniu sennym osoby
zbiorcze, czyli postacie będące kombinacją kilku innych jednostek, czy też fantastyczne twory zbudowane z elementów, które po przeprowadzeniu analizy okazują się komasacją cech znanych nam rzeczy, miejsc, zwierząt7.
Z przesunięciem mamy do czynienia, gdy, jak pisze sam Freud, w marzeniu
sennym zamiast istotnie interesującego materiału do głosu dochodzi obojętne8.
Obojętność taka jest jedynie pozorna, okazuje się bowiem, że między wyobrażeniem pominiętym a przedstawionym w marzeniu sennym zachodzi związek,
chociażby skojarzeniowy, sen zostaje tylko „inaczej wycentrowany”9.
Udramatyzowanie, nazywane też przed wiedeńskiego psychiatrę „względem na możliwość przedstawienia”10 to nic innego, jak przełożenie abstrakcyjnych myśli na obrazy, odczuć na fabułę – z pewnością zrozumiałe jest dla nas
w tej sytuacji zniekształcenie pierwotnych treści, które przecież nie zawsze od
początku mają formę obrazową i słowną. Cenzura posługuje się tu konkretnymi środkami służącymi skomplikowaniu myśli sennych, najważniejsze z nich
4 Ibidem, s. 213.
5 Z. Freud, Nieświadomość, s. 194.
6 Z. Freud, Psychopatologia życia codziennego, przeł. Ludwik Jekels, Helena Inka, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 2000, s. 359.
7 Ibidem, s. 369.
8 Z. Freud, Psychopatologia życia codziennego, przeł. Ludwik Jekels, Helena Inka, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 2000, s. 385.
9 Z. Freud, Objaśnianie marzeń sennych, przeł. Robert Reszke, Wydawnictwo KR, Warszawa 1996, s. 265.
10 Ibidem, s. 292.
Kukla, cep i ośle uszy, czyli występ błazna na królewskim dworze...
93
to zerwanie z Arystotelesowską zasadą wyłączonego środka, brak podziału na
podmiot – przedmiot, odejście od liniowości zdarzeń, czyli pominięcie prawidłowego następstwa czasu, oraz przeobrażenia postaci11.
Ostatni mechanizm, skomponowanie pod względem zrozumiałości, nie wymaga wiele wyjaśnień – celem pracy marzenia sennego staje się tu stworzenie
jak najbardziej spójnego obrazu – dlatego do zasadniczych elementów snu dodane zostają rozmaite wstawki, które z uprzednio udramatyzowanej formy stworzą
jedną pozornie zrozumiałą całość12.
Wszystkie omówione wyżej mechanizmy podporządkowane są zasadniczemu
celowi naszego nocnego życia psychicznego – zapewnieniu organizmowi niczym
niezakłóconego snu.
Przekonajmy się teraz, jak przybliżona przeze mnie wyżej teoria łączy się
z postacią wesołka.
Na początek pragnę przestrzec przed utożsamianiem analizy marzenia sennego z interpretacją występu wesołka. Co prawda na podobne umysłowe ćwiczenia mamy przyzwolenie samego Freuda - psychoanalizę uważał on bowiem za
uniwersalny środek dla zrozumienia kultury. Dał temu wyraz chociażby w swej
pracy o dowcipie13, gdzie szukał analogii między snem a dowcipem - i oczywiście
je znajdował. Niemniej chciałabym, abyśmy mieli świadomość umowności budowania podobnych porównań.
Postacią, która mieści się w kręgu moich rozważań jest wyjątkowy przykład
błazna dworskiego – błazen wykształcony. Wyróżnia się on na tle powszednich
wesołków dowcipem słownym; jego pracy nie wystarczają zwyczajne kuglarskie
sztuczki, bawi dworzan zmyślnymi metaforami, wierszykami zaczerpniętymi od
klasyków, nierzadko staje się najbliższym – nieoficjalnym - doradcą króla. Jest to
obraz, rzecz jasna, wyidealizowany. Prawda przedstawia się nieco odmiennie.
Błazen jako figura dworska to produkt średniowieczny, chociaż wzmianki
o różnego rodzaju wesołkach znajdujemy już w źródłach starożytnych. Z XIV
wieku docierają do nas informacje o pierwszych błaznach w Polsce – choćby
o nieznanym z imienia błaźnie na dworze Kazimierza Wielkiego. Z racji tego, iż
przywędrowali oni do nas z Zachodu14 możemy się domyślać, że ów urząd wykształcił się już kilka wieków wcześniej.
Jak przedstawia się w tym czasie pejzaż społeczny, podpowiada nam Norbert
Elias w swym świetnym dziele Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu.
Według tego autora na przełomie wieków X, XI i XII zachodzi w Europie poważna zmiana struktury społecznej – przejście od społeczności plemiennych, do
społeczeństwa feudalnego15. Wraz z wyprawami wojennymi rycerze poszerzają
11 D. Danek, Psychoanalityczne sny w filmach Ingmara Bergmana, XI Festiwal Nauki, 23.09.2007.
12 Z. Freud, Wstęp do psychoanalizy, s. 132.
13 Z. Freud, Dowcip i jego stosunek do nieświadomości, przeł. Robert Reszke, Wydawnictwo KR,
Warszawa 1993.
14 Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska, Wiedza Powszechna, Warszawa 1972, hasło: „błazen”, s. 179-180.
15 N. Elias, Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu, przeł. Tadeusz Zabłudowski, PIW, Warszawa
1980, s. 319.
94
Ewa Zielińska
swoje włości, zostają więc rozrzuceni na wielkich przestrzeniach i stają się panami
w obrębie własnych ziem. By móc się bronić, wchodzą między sobą w rozmaite
zależności lenne tworząc hierarchię, na której szczycie stoi król, na samym dole
zaś nie posiadający własności chłop. Im więcej ziemi posiada właściciel zamku,
tym potężniejsza jest jego pozycja, dlatego pod opiekę takiego możnowładcy
ściągają biedniejsi rycerze i artyści.
Odkąd nie wojna a administrowanie wielkimi połaciami ziemi staje się głównym obowiązkiem panów na zamkach, zmianie podlegają zachowania dworskie.
Przebywanie ze sobą wielu jednostek, rycerzy, artystów i kobiet wysubtelnia obyczaje. I najwięksi rycerze powstrzymywać tu muszą swoje popędy. Co prawda
rywalizują oni o kobiety z ludźmi niższymi od siebie pod względem socjalnym,
ale kobiety mając w perspektywie kontakt z mężczyznami agresywnymi, którzy
nierzadko używają pięści dla rozwiązywania sporów damsko – męskich albo
z takimi, którzy doceniają ich urodę, gładkość i opanowanie, skłonią się ku tym
drugim. A największej powściągliwości w okazywaniu afektów – czy to agresji,
czy seksualnych, wymaga z pewnością dwór królewski.
W takiej, zarysowanej w dużym uproszczeniu, atmosferze działa błazen.
Z jednej strony należy on do środowiska dworskiego - tak jak reszta tego towarzystwa musi być bacznym obserwatorem zachowań jednostek żyjących na dworze, gdzie – jak pisze Elias :
Wartość człowieka ma swą realna podstawę nie w majątku i dochodach ani
w dokonaniach lub umiejętnościach danej osoby, lecz w łasce, jaką się cieszy ona
u króla, we wpływie, jaki wywiera na innych możnych, w znaczeniu, jakie przypada
jej osobie w grze koterii dworskich. Wszystko to, łaska, wpływ, znaczenie, cała ta
zawiła, niebezpieczna gra, w której stosowanie przemocy fizycznej i bezpośrednie
wyładowanie afektów są zakazane i mogą mieć zgubne następstwa, wymaga od
każdego uczestnika dalekowzrocznej przezorności, dokładnej znajomości każdego
ze współuczestników i jego pozycji i notowań jego osoby na tabeli opinii dworskich, wymaga dokładnego różnicowania własnego zachowania, odpowiednio do
tych notowań. Każde potknięcie, każdy fałszywy krok obniża w opinii dworskiej
notowania tego, kto go popełnił16.
Z drugiej strony błazen jest postacią marginesu społecznego, często utożsamiany bywa ze zwykłym głupkiem, choć przecież nierzadko posiada rodowód
szlachecki, jak choćby nasz najsławniejszy błazen – Stańczyk.
Na czym polega zatem wyjątkowa pozycja wesołka królewskiego i jak tę pozycję odzwierciedlają błazeńskie: atrybuty, występ i aparycja?
Każdy gest wesołka, jego anegdoty oraz elementy i kolory stroju, pełne są znaczących treści, które odsyłać mogą, (choć, rzecz jasna, nie muszą) do wypartych,
wysublimowanych, wysubtelnionych – co nie oznacza nieobecnych – popędów
dworzan, nie tylko seksualnych, lecz również tych związanych z ambicją posiadania władzy i zazdrości o potęgę królewskiej omnipotencji. Błazen może o nich
16 Ibidem, s. 425.
Kukla, cep i ośle uszy, czyli występ błazna na królewskim dworze...
95
wypowiadać szczerą, choć często zawoalowaną prawdę: Co u głuptaka w sercu to
i na twarzy i na języku, czytamy o nim w Pochwale głupoty Erazma z Rotterdamu17.
Błazen, żyjąc między ludźmi wyróżnionymi, ale też odseparowanymi od
reszty społeczeństwa, przyjąć musi na swoje barki ogrom resentymentów, które
w niższych warstwach społecznych, wśród ludzi niezgromadzonych na królewskim dworze, skutkują zepchnięciem na margines jednostek nieprzystających do
pozostałych. I jak u niektórych członków tego marginesu jego strój wyrażać ma
ową podłą pozycję. Dlatego kolor urzędowego kostiumu trefnisia nawiązywać
ma, przewrotnie, do koloru szat królewskich, stąd często spotykana na przedstawieniach błazna purpura, której towarzyszy jednak barwa haniebna i mało poważana w tamtym czasie – żółć18.
Błazeńskie szaty pozszywane są z wielu kawałków materiałów, czym przypominają „patchworkowe uniformy” ludzi obłąkanych19. Ubranie szaleńców
mówi o ich pozycji, dodatkowo, przez swą obrzydliwość, podwójnie degraduje,
u wesołków stanowi raczej kolejny z elementów budzących śmiech. Wiele charakterystycznych dla wyglądu wesołka cech zawiera w sobie podtekst seksualny.
I tak „Kukla”20 z „oślimi uszami i wielkim czubem”21 symbolizującym ośli ogon,
pierwotne nakrycie głowy wesołka, które z czasem przybierze kształt trójrożnej czapki zakończonej dzwonkami, to nie tylko oznaka wszędobylstwa wesołka. Z pewnością podsłucha on każdą rozmowę i na to wskazują wielkie uszy, ale
i przypomni o skrywanym życiu erotycznym dworzan, osioł od wieków stanowi
bowiem symbol seksualnej rozwiązłości. Już w starożytności uświadomił nam to
chociażby Apulejusz z Madaury w dziele Metamorfozy albo Złoty osioł22.
Błazeńskie berło – często zastępowane cepem23, to laska zakończona bądź
to głową błazna, bądź lusterkiem, bądź też całą błazeńską postacią wypinającą
w stronę widzów swój - ucinający wszelkie sprzeciwy wobec żartów - zadek. Jako
odpowiednik berła królewskiego jest oczywiście symbolem nadejścia króla dowcipów, odwróceniem powagi rzeczywistego władcy. Ale w lusterku błazeńskim
przeglądać się mogą dworzanie, śmiech z błazna staje się wówczas śmiechem
z samych siebie. I wreszcie błazeńskie berło utożsamiane bywa z kaduceuszem
boga - trickstera – Hermesa. Trefniś, tak jak ten bohater greckiej mitologii, zajmuje miejsce między najlepszymi a resztą społeczeństwa, nie należy do żadnej
17 Erazm z Rotterdamu, Pochwała głupoty, przeł. Edwin Jędrkiewicz, Zakład im. Ossolińskich –
Wydawnictwo PAN, Wrocław 1953, s. 70.
18 M. Wilska, Błazen na dworze Jagiellonów, Wydawnictwo Neriton, Instytut Historii PAN, Warszawa
1998, s. 207.
19 Ibidem, s. 93.
20 Staropolskie terminy oznaczające błazeńskie atrybuty – jak ‘kukla’ i ‘cep’ pojawiają się już w dziełach
Mikołaja Reja. Por.: Wizerunek własny żywota człowieka poczciwego, cz. II, oprac. Władysław Kuraszkiewicz,
Wrocław 1971, s. 201.
21 Ibidem, s. 56 i dalsze.
22 Apulejusz z Madaury, Metamorfozy albo Złoty osioł, przeł. Edwin Jędrkiewicz, Zakład Narodowy
im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Warszawa 2005.
23 M. Wilska Błazen na dworze Jagiellonów, s. 67-68.
96
Ewa Zielińska
z grup, a jednocześnie z polecenia najwyższego boga (w przypadku błazna - króla) wypełnia w jego imieniu najbardziej odpowiedzialne funkcje.
Jakie zadania stoją zatem przed wesołkiem? W pierwszej kolejności zapewnia
rozrywkę dworzanom na czele z królem i o tej roli nie można zapominać, ponieważ jest ona dla niego podstawowa. Opowiada dowcipy i anegdoty, które zresztą
nie rzadko gdzieś wcześniej zasłyszał, w repertuarze średniowiecznych wesołków
znajdują się przecież nawet Ezopowe bajki24. Ale podobną funkcję spełniają zwykli kuglarze i artyści, błazen znajduje się natomiast (przynajmniej na niektórych
dworach) wysoko ponad nimi - o ile w ogóle można mówić o wysokiej pozycji
wesołka.
Wyjątkowa pozycja królewskiego trefnisia bierze się stąd, że jako jedyna postać na dworze ma prawo wypowiadać prawdę. Śmiech dworzan, który towarzyszy wypowiadaniu tej prawdy wynika z założeń o doskonałości struktury
dworskiej – tak jakby z racji bycia dworzaninem czy królem jednostka zyskiwała
na doskonałości. Mają oni zresztą prawo tak myśleć – stoją w końcu na szczycie hierarchii społecznej. Błazen sprowadza ich na chwilę na ziemię, pozwala pośmiać się z siebie nawzajem, „walnąć królowi prawdę prosto z mostu”, jak pisze
Słowiński, a dla swej seksualności znaleźć ujście w śmiechu z niedwuznacznych
dowcipów.
Znana jest anegdota o tym, jak pewnego dnia Stańczyk po raz kolejny ograbiony został przez miejskich chuliganów. Król, Zygmunt Stary, u którego błazen
ten był na urzędzie, śmiał się z nieporadności swojego wesołka. Wtedy urażony
błazen zareplikował, iż „król był gorszym niedołęgą, gdyż pozwolił sobie przed
laty wydrzeć Smoleńsk”25. Takich ripost nie brakowało ze strony wykształconych
wesołków, a niełatwo wyobrazić sobie podobny żart w ustach innego dworzanina.
Jak dobrze błazen wpisuje się w strukturę społeczną i jak bardzo jest tej strukturze potrzebny jako rozładowujący atmosferę wentyl bezpieczeństwa świadczy
i to, że sam król za jego pośrednictwem krytykuje swych poddanych. Jaki strach
odbija się wówczas w błazeńskim lusterku!
By podsumować – jak sen opierając się na jednostkowej biografii tworzy swój
metaforyczny obraz wypowiadając w ten sposób prawdę o ludzkiej nieświadomości, tak błazen poprzez swój wygląd i anegdoty (często posługujące się alegorią zwierzęcą dla skrytykowania świata ludzi) obnaża prawdę ukrywaną przez
króla i dworzan. Błazen może sobie pozwalać na tego typu impertynencje, ponieważ jego niska pozycja społeczna, pozwala dworzanom tę prawdę zlekceważyć
i wyśmiać mówiąc: „to tylko błazen”. A ile razy, co podkreśliłby Freud, budzimy
się zlani potem i nie dopuszczając do siebie nocnego komunikatu naszej nieświadomości, mówimy: „na szczęście to był tylko sen”.
24 L. Lepszy, Lud wesołków w dawnej Polsce, Wydawca - dr. W.L. Anczyca i Spółka, Kraków 1899, s. 57.
25 M. Wilska Błazen na dworze Jagiellonów…, s.118.
Zuzanna Rataj
Wykorzystywanie metod wywierania wpływu
przez żebraków
Transformacja ustrojowa wpłynęła na pojawienie się niepożądanych skutków
społecznych i ekonomicznych. Doprowadziła do likwidacji miejsc pracy w licznych zakładach, a co za tym idzie – likwidacji hoteli robotniczych. Duża grupa
osób znalazła się bez pracy i mieszkań, co spowodowało obniżenie się poziomu
ich dotychczasowego życia, a w dalszej perspektywie ubóstwo i bezdomność.
W konsekwencji tego osoby te musiały znaleźć sobie inne zajęcie pozwalające
zdobywać środki potrzebne do życia. Nie wszyscy jednak potrafili się przekwalifikować i znaleźć zatrudnienie w nowych gałęziach przemysłu. W skutek tego
na ulicach polskich miast zaczęły pojawiać się rzesze osób proszących o pomoc.
Współcześnie żebractwo stało się zjawiskiem powszechnym i społecznie akceptowalnym, zwłaszcza w dużych miastach, czy metropoliach. Osoby proszące o datki
zajmują miejsca, w których łatwo spotkać dużą liczbę przechodniów – potencjalnych ofiarodawców. Z badań prowadzonych przez K. Król wynika, że najczęściej
wybieranymi miejscami do żebraczej praktyki jest centrum miasta (w 26% przypadków), dworce PKP i PKS (24,4%), ronda, duże skrzyżowania komunikacyjne
i place przy kościołach (odpowiednio po 15,4% i 15,2%), a także bary szybkiej
obsługi oraz parkingi przed supermarketami (po 9,1% i 9,0%)1.
Badacze zajmujący się problematyką żebractwa, w o parciu o wyniki badań
i obserwacji wyróżnili tzw. „figury żebracze”, które określają poszczególne cechy charakterystyczne dla danego typu żebraka. Najszerszego ich opisu dokonali
S. Marmuszewski i J. Światłowski w artykule „Rola żebracza i jej ekspresja”.
Autorzy uznają, że figury te są przede wszystkim „postaciami”, schematami
1 K. Król, Struktura przestrzenna i społeczna zjawiska żebractwa w Polsce, [w:] FORUM o bezdomności
bez lęku Rok I, pod red. Ł. Browarczyka , Pomorskie Forum na rzecz Wychodzenia z Bezdomności, Gdańsk
2008, s. 200.
98
Zuzanna Rataj
poznawczymi pozwalającymi przechodniom w sposób całościowy, pomimo wielości znaków i odniesień, częstokroć intuicyjnie, uchwycić sens i znaczenie autoprezentacji żebraka2. K. Król w artykule „Współczesne socjotechniki żebracze”
dokonała rozszerzenia stworzonej przez Marmuszewskiego i Światłowskiego typologii o pięć nowych figur. Do figur takich jak nikt, ofiara losu, kaleka, kwestarz,
współczesny trędowaty, dziad, menel, żebrak okazjonalny i wędrowiec dodała figurę komunikacyjną, z rekwizytem, z kościołem w tle, figurę grajek uliczny oraz
dziecko w różnych figurach żebraczych. W niniejszym artykule autorka posłuży
się typologią stworzoną przez tych trzech autorów. Liczne figury możemy zaobserwować na ulicach polskich miast, jednak jak wskazują autorzy, nie możemy
traktować ich jednoznacznie, gdyż postawy żebraków łączą w sobie często kilka
elementów różnych figur.
Omawiając typy żebraków autorzy publikacji dotyczących tego problemu
zauważyli, że osoby żebrzące bardzo często wychodząc na ulicę przyjmują specyficzne postawy, gesty i ubiór w celu oddziaływania na przechodniów – jałmużników. W niniejszym artykule autorka spróbuje odpowiedzieć na pytanie, jakie
metody wywierania wpływu są wykorzystywane przez żebraków w poszczególnych figurach żebraczych, jakie postawy przyjmują by skłonić innych do ofiarności, a także jak dokonują swojej autoprezentacji. W celu zrealizowania założonego
problemu przeanalizowane zostaną wybrane figury pod względem ich cech charakterystycznych, odnoszących się do istniejących w literaturze metod wywierania wpływu.
Odwoływanie się do emocji, empatii i altruizmu
Pierwsza, najczęściej stosowana i zauważalna niemal we wszystkich figurach
metoda odnosi się do wpływania na zachowanie jałmużników poprzez odwoływanie się do ich emocji, empatii i altruizmu. Postawy oparte na emocjach są
bardziej powiązane z uczuciami i wartościami wyznawanymi przez nas, niż z naszym racjonalnym myśleniem o zaletach obiektu postawy. Nie są one wynikiem
racjonalnej analizy, ani nie kierują się logiką, a próba zmiany tych wartości jest
ich kwestionowaniem 3.
Żebracy przyjmując określone postawy starają się oddziaływać na emocje
przechodniów, by wzbudzić w nich empatię i skłonić do ofiarności. Figury żebracze, w których odnajduje się tą technikę wywierania wpływu to ofiara losu,
kaleka, kwestarz oraz figura z rekwizytem.
2 S. Marmuszewski, J. Światłowski, Rola żebracza i jej ekspresja, [w:] Żebracy w Polsce, pod red.
A. Bukowskiego, wyd. Baran i Suszczyński, Kraków 1995, s. 130-131.
3 E. Aronson, T.D. Wilson, R.M. Akert, Psychologia społeczna. Serce i umysł, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań
1997, s. 329.
Wykorzystywanie metod wywierania wpływu przez żebraków
99
Ofiara losu
Charakterystycznym elementem, mającym wzbudzić poczucie żalu i litości
wśród przechodniów w tej figurze jest posiadana tabliczka z danymi biograficznymi osoby – najczęściej jest to kawałek tektury z napisem drukowanymi literami4.
Nie jest to jednakże życiorys zwykły, lecz wykaz plag i nieszczęść, jakie spadły na
daną osobę5. Pozycja, jaką przybiera żebrzący jest bierna, kontakt z przechodniami minimalny. Cechy te powodują, że osoba taka postrzegana jest jako pokorna – spuszczona głowa, skulona postawa. Posiadana tabliczka ma spowodować
uczucie żalu, współczucie i litość w stosunku do sytuacji, w jakiej znalazła się
osoba przybierająca powyższą postawę. Podkreślenie nieszczęść, jakie spotkały proszącego ma wywołać poczucie obowiązku wsparcia osoby znajdującej się
w sytuacji trudniejszej niż pozostałych przechodniów.
Kaleka
Figura ta, podobnie jak poprzednia odwołuje się do emocji. Jej cechami charakterystycznymi jest chęć ukazania wszystkich braków. Osoba ta niczego nie
ukrywa, a najważniejszy element postawy stanowi brak rąk, nóg, czy biała laska w przypadku osoby niewidomej. Kaleka nie musi mieć przy sobie żadnej tabliczki, gdyż całą swoją postacią komunikuje, kim jest i dlaczego znalazł się na
ulicy z prośbą o pomoc. Poprzez zagarnięcie jak największego obszaru, rozbicie
uporządkowania przestrzeni społecznej, nie sposób przechodniom nie zwrócić
uwagi na taką osobę6. Potencjalni ofiarodawcy zauważając kalekę odczuwają różne emocje, począwszy od współczucia, poprzez wstręt do lęku. Uczucia te mogą
wpływać na jałmużników w różny sposób, ale przede wszystkim mają ich skłonić do wrzucenia datku, niesienia pomocy osobie niepełnosprawnej, niemogącej
z powodu swoich braków, starać się o normalne zatrudnienie.
Kwestarz
Figura określana mianem kwestarza różni się od poprzednich ze względu na
fakt, iż osoba prosząca o datki nie zbiera ich dla siebie. Jej podstawowym atrybutem jest tabliczka, na której znajduje się cel prośby. Jest to wykaz nieszczęść, które spotkały nie samego kwestarza, a osobę, w której imieniu występuje. Sposób,
w jaki odwołuje się do emocji jest różny od pozostałych. Fakt, że kwestarz występuje w imieniu innej osoby wskazuje na jego uwrażliwienie na los i krzywdę innych. Podkreśla poprzez swoją działalność niezdolność do pozostawienia
4 K. Król, Współczesne socjotechniki żebracze, [w:] FORUM o bezdomności bez lęku Rok I, pod red. Ł.
Browarczyka, Pomorskie Forum na rzecz Wychodzenia z Bezdomności, Gdańsk 2008, s. 213.
5 S. Marmuszewski, J. Światłowski, Rola żebracza…, s. 132.
6 Ibidem, s. 134.
100
Zuzanna Rataj
samemu sobie kogoś, kogo dotknęło nieszczęście. Jest to jednocześnie apel do
innych, o podobne, prospołeczne reakcje7. Jego działalność ma wywoływać pozytywne emocje, zwrócić uwagę na poświęcenie. Kwestarz jest osobą o zadbanym wyglądzie, przyzwoicie ubranym, co ma spowodować uwiarygodnienie jego
osoby8.
Figura z rekwizytem
Figura z rekwizytem jest figurą, którą można zakwalifikować do dwóch technik wywierania wpływu. Podobnie jak poprzednie, odwołuje się ona do uczuć
i emocji. W tym przypadku rekwizytem nie są przedmioty, a istoty żywe – dzieci
i zwierzęta. To właśnie rekwizyt odgrywa tu pierwszoplanową rolę9. Jego zadaniem jest wywołać współczucie, wzbudzić refleksję wśród przechodniów, by zachęcić ich do ofiarności. Umiejscowienie rekwizytu na pierwszym planie wpływa
na odczuwanie empatii i altruizmu pośród tych, którym nie jest obojętny los
dziecka. Postać dziecka oddziałuje na przechodniów bardzo wyraziście – przywołuje instynkt macierzyński i opiekuńczy, zmusza do namysłu.
Druga technika związana z tą figurą odwołuje się do metody opartej na sympatii i podobieństwie. Metoda ta polega na tym, iż odwołujemy się do pozytywnych działań, które mogą wywołać w przechodniach nić sympatii w stosunku
do żebraka, ale także do podobieństwa, jakie łączy proszącego z pomagającym.
Lubimy ludzi podobnych do nas samych, niezależnie od tego, czy podobieństwo
dotyczy wyznawanych przekonań, cech osobowości i charakteru, stylu życia, czy
doświadczeń życiowych10. I tak właśnie figura z rekwizytem poprzez wspomniane odwoływanie się do pozytywnych uczuć – chęci ukazania, jak ważny jest los
osoby, dla której żebrak znajduje się na ulicy wzbudza sympatię. Ponadto osoba
żebrząca, posiadająca jako rekwizyt małe dziecko wzbudza uczucie podobieństwa
wśród przechodzących rodziców, którzy chętniej udzielą pomocy myśląc o swoich dzieciach. Podobna sytuacja zachodzi w przypadku zwierząt jako rekwizytu
i ofiarodawców – właścicieli czworonogów.
Żebrak okazjonalny
Figura określana jako żebrak okazjonalny wyróżnia się od innych ze względu na posiadanie tabliczki podkreślającej tymczasowość swojego położenia. Jego
ubiór – skromny, ale zadbany także podkreśla chwilowość bycia w trudnej sytuacji. Taki sposób ubioru wywołuje pozytywne skojarzenia, wzbudza sympatię, że
pomimo znalezienia się w trudnej sytuacji osoba potrafi zadbać o swój wizerunek.
7 Ibidem, s. 137.
8 K. Król, op. cit, s. 215.
9 Ibidem, s. 219.
10 R. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne,
Gdański 1994, s. 161.
Wykorzystywanie metod wywierania wpływu przez żebraków
101
Żebrak okazjonalny poprzez posiadanie tabliczki informacyjnej odwołuje się
do reguły podobieństwa. Osoba „zbierająca na leki” zwraca się do przechodniów
podobnych sobie wiekiem. Z kolei osoby posiadające humorystyczne tabliczki,
których na ulicach jest coraz więcej (np. zbieramy na podróż po rozum go głowy)
zwracają się do osób młodych, z założenia rozumiejących ukryty cel, na który
zbierane są datki.
Grajek uliczny
Grajek uliczny jest typem żebraka społecznie i kulturowo akceptowanego11.
Postrzegany jest on, nie jako proszący o pomoc, ale jako zarabiający. Jego atrybutami są instrumenty muzyczne (np. gitara, akordeon, skrzypce). Gra kojarzona
jest niekiedy ze świadczeniem usług. Figura ta dobrze komponuje się z przestrzenią uliczną, wzbudza dobre emocje, identyfikuje grajka z człowiekiem czynu12.
Taki sposób zbierania pieniędzy wzbudza w przechodniach sympatię, a niekiedy
nawet podziw.
Kościół w tle
Ostatnią figurą żebraczą związaną z metodą wywierania wpływu opartą na
sympatii i podobieństwie jest figura kościół w tle. Umiejscowienie żebraka przy
kościołach, w określone dni i godziny z góry określa grupę, do której skierowana
jest prośba o pomoc. Są to osoby, które podobnie jak proszący, posiadający często
także dewocjonalia, wyznają wartości chrześcijańskie. Wartości te wręcz nakazują wspierać biednych i potrzebujących. Osoby odwiedzające kościół chętniej
udzielą pomocy proszącym w jego obrębie niż w innych częściach miasta. Czują
się zobowiązane do pomocy podobnemu sobie.
Komunikat perswazyjny
Kolejną metodą wywierania wpływu zauważalną wśród żebrzących jest stosowanie komunikatu perswazyjnego opartego na argumentach. Jest to tzw. centralna strategia perswazji, która polega na tym, że ludzie analizują komunikat
perswazyjny, uważnie słuchając i rozważając argumenty. Gdy są one logiczne
i przekonujące to ludzie są podatni na perswazję13. Żebracy, którzy stosują tę metodę wchodzą w bezpośrednie interakcje z przechodniami, by móc przedstawić
argumenty za udzieleniem im wsparcia. Metodę tę stosuje najczęściej żebrak
określany jako Wędrowiec. Ten typ figury żebraczej spotykany jest najczęściej
11 K. Król, op. cit, s. 219.
12 Ibidem, s. 220.
13 E. Aronson, T.D. Wilson, R.M. Akert, op. cit, s. 320.
102
Zuzanna Rataj
na dworcach kolejowych i autobusowych, w pociągach, a także centrach miast.
Wchodzi on w bezpośrednie relacje, podchodząc do potencjalnego jałmużnika
w kilku słowach informuje go o powodach swojej prośby i jej rodzaju. Przyczyny
prośby zawsze argumentuje, by wydała się ona przechodniowi logiczna i spójna.
Przykładem takiej prośby może być stwierdzenie: „proszę o pieniądze na powrót
do domu – zostałem okradziony”.
Społeczny dowód słuszności
Zasada społecznego dowodu słuszności głosi, że o tym, czy coś jest poprawne,
czy nie decydujemy poprzez odwołanie się do tego, co myślą na dany temat inni
ludzie. W szczególności ta zasada obowiązuje przy określaniu, jakie postępowanie jest poprawne, a jakie nie. Uważamy dane zachowanie w jakieś sytuacji za
poprawne, o ile widzimy innych, którzy tak właśnie się zachowują14.
Metoda opisana powyżej wykorzystywana jest przez żebraków bardzo często,
niemalże każdego dnia. Polega ona na tym, że przystępując do procederu żebrania osoby takie same wrzucają do swoich pojemników na datki po kilka monet,
i zawsze kilka z nich zostawiają, by przekonać przechodniów, że inni już wspomogli proszącego oraz, że takie zachowanie jest właściwe.
Przedstawione przez autorkę figury żebracze, sposoby autoprezentacji oraz
metody wywierania wpływu wykorzystywane przez proszących wskazują, że żebracy znajdujący się na ulicach polskich miast stosują wiele technik manipulacji i mają opracowane liczne sposoby wzbudzania litości w celu uzyskania datku.
Jest to wynikiem procesu przystosowawczego do roli żebraczej, o czym należy
pamiętać. Dlatego też należy zwrócić uwagę na ich autentyczność, a zamiast pomocy pieniężnej oferować pomoc materialną. Ofiarodawcy powinni pamiętać, że
w sytuacji spowszednienia procederu żebractwa, ludzie nim zajmujący się będą
uciekać się do nowych, niekiedy szokujących zachowań, które pomogą przekonać
potencjalnych jałmużników do udzielenia im wsparcia.
14 R. Cialdini, op. cit, s. 113-114.
Aleksandra Wojciechowska
Reklama jako perswazyjny komunikat skierowany
do kobiet (na podstawie czasopisma „Twój Styl”)
Celem artykułu jest językowa analiza wybranych reklam, zamieszczonych
w miesięczniku „Twój Styl”. Mając na uwadze, że w 80 % grupą docelową tego
czasopisma są kobiety, należy pamiętać, że perswazyjne komunikaty zostały
stworzone z myślą o nich. Reklamy prasowe są jedną z najlepiej docierających do
odbiorcy form komunikacji. Twórcy sztuki reklamowej osiągają maksymalizację
pożądanych efektów perswazyjnych, wykorzystując różne rodzaje przekazu (za
pośrednictwem słowa, wizualizacji, asocjacji, symboli kulturowych, które dają
możliwość skutecznego zapamiętania reklamy przez odbiorców). Jednocześnie
komunikat reklamowy staje się skuteczny, gdy zawiera perswazyjne elementy,
takie jak: stosowanie stylu naukowego (Wzmacniająca baza wydłużająca rzęsy.
2* więcej ceramidów R), zapożyczeń (z języka angielskiego: Miracle forever), liczb
(Efekt: rzęsy wydłużone o 70 %), 2 os. liczby pojedynczej (Jesteś tego warta), stopniowania analitycznego (bardziej intensywna czerń Twoich rzęs).
Celem tego krótkiego opracowania jest także ukazanie perswazji jako mechanizmu, który umiejętnie wpływa na wyobraźnię i podświadomość odbiorcy
komunikatu.
Czym jest perswazja? Leksem pochodzi z języka łacińskiego: persuasio
i oznacza przekonanie, wiarę, opinię, przesąd1. Według Słownika języka polskiego
pod redakcją W. Doroszewskiego, perswazja, to tłumaczenie komuś czegoś, przekonywanie kogoś o czym, perswadowanie oraz przekonanie, przeświadczenie, rozumienie2. Słownik współczesnej polszczyzny pod redakcją B. Dunaja definiuje
1 I. Kamieńska-Szmaj, Propaganda, perswazja, manipulacja – próba uporządkowania pojęć, [w:]
Manipulacja w języku, pod red. P. Krzyżanowski, P. Nowak, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie –
Skłodowskiej, Lublin 2004, s. 19.
2 Ibidem, s. 20.
104
Aleksandra Wojciechowska
perswazję jako wpływanie na kogoś w celu skłonienia go, by w coś uwierzył3. Warto
podkreślić, że na przestrzeni wieków powstało wiele interesujących prac na temat
perswazji i jej roli w wywieraniu wpływu na odbiorcę. Od czasów Arystotelesa
i klasycznej teorii retorycznej rozumienie terminu perswazji przez wielu językoznawców ulegało modyfikacjom. Współcześnie rozumiana jest jako wpływanie
na przekonania odbiorcy za pomocą mowy przez oddziaływanie na jego rozum,
wolę i emocje4. Podkreśla się istnienie funkcji perswazyjnej, apelatywnej, konatywnej, nakłaniającej, dyrektywnej, których celem jest wywieranie wpływu na adresatów reklamy5.
Możliwość skutecznego zapamiętania i skala siły oddziaływania na konsumentki, to ważne cechy, na które uwagę powinni zwracać twórcy sztuki reklamowej, aby uzyskać maksymalizację pożądanych efektów perswazyjnych6.
W ostatnich latach, aby zdobyć określonych odbiorców, twórcy reklam proponują
wciąż coraz więcej elementów wykorzystujących urok, czar i zmysłowość, co się
przyczynia do kreowania masowej wyobraźni nabywców. Widać wyraźnie na
różnych poziomach komunikacji wzmożone wykorzystywanie zmysłów i erotyki.
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest niewątpliwie rozwój niektórych rynków, na
przykład kosmetyków do pielęgnacji ciała lub bielizny osobistej, które dostarczają
wyraźnych bodźców do utrwalenia się gry zmysłów jako sposobu komunikowania
się7.
Odwołując się do powyższej wypowiedzi, przyjrzyjmy się pierwszemu komunikatowi reklamowemu zamieszczonemu w czasopiśmie „Twój Styl”.
Nagłówek: Armani Code
Slogan: tajemniczy kod kobiety
Komunikat reklamowy, skierowany głównie do kobiet, jest krótki, dzięki
czemu zostaje szybciej zapamiętany niż slogany innych produktów. Tajemniczy
kod kobiety –poprzez zastosowanie leksemu tajemniczy to przekaz perswazyjny.
Coś, co jest tajemnicze, przykuwa uwagę i rozbudza ciekawość, a także prowokuje do kupna danego produktu. Przymiotnik - tajemniczy to kryjący tajemnicę, okryty, zagadkowy, niepojęty, nieodgadniony.8 Połączenie rzeczowników – kod
kobiety - powoduje pragnienie posiadania takiego kodu, który złamie wszystkie
męskie serca. Według słownika pod red. M. Szymczaka, kod to system umownych sygnałów, używany do przekazywania informacji.9 Natomiast kod kobiety,
3 Na plan pierwszy definicji wysuwa się element semantyczny, w dalszej części zaś przekonywanie
i tłumaczenie, Ibidem, s. 20.
4 Ibidem.
5 Ibidem, s. 20 – 21.
6 Por. A. Benedikt, Reklama jako proces komunikacji, Wydawnictwo Astrum, Wrocław 2004,
s. 144 – 158.
7 Ibidem, s.144.
8 Słownik języka polskiego, pod red. M. Szymczaka, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1989, t. III, s. 473.
9 Słownik języka polskiego…, t. I, s. 946.
Reklama jako perswazyjny komunikat skierowany do kobiet
105
czyli kod kobiecy oznacza odnoszący się do kobiety, właściwy, typowy dla niej.10
Obydwa rzeczowniki w danej łączliwości wyrazowej należy rozumieć jako system sygnałów, typowy tylko i wyłącznie dla płci pięknej, za pomocą, którego
zostanie przekazana informacja. Reklama G. Armaniego wyróżnia się estetyką,
a także zagadkowością, która przemawia do podświadomości większości kobiet.
Najważniejszy jest przekaz wizualny, na centralnym planie znajduje się kobieta,
w tle zaś mężczyzna, który patrzy w jej stronę.
Według Słownika symboli Władysława Kopalińskiego piękna kobieta symbolizuje wcielenie czaru, kuszenia, wdzięku11. Bywa również przedmiotem pożądania
podglądającego ją mężczyzny12. Może być uwodzicielką, niszcząca mężczyzn, którzy
jej pożądają, a także wampem, wabiącym swą demoniczną urodą, aby doprowadzić
„płeć silniejszą” do zguby13. Połączenie wyrazowe tajemniczy kod kobiety - jest zaproszeniem do świata kodów także mody G. Armaniego, świata harmonii zbudowanej na umiejętnym operowaniu kontrastami. Intensywne spojrzenie i lekki
półuśmiech, subtelny ruch bioder Mini Anden i dumnie wyprostowane ramiona
– wszystko to składa się na fascynujący kod kobiecego wdzięku14.
Przejdźmy do drugiego komunikatu reklamowego, zamieszczonego w czasopiśmie „Twój Styl”:
Nagłówek: Miracle forever
Slogan: Uchwyć ulotną chwilę
Przekaz reklamowy jest krótki, (podobnie jak w reklamie perfum
G. Armatniego), dzięki czemu zostaje szybciej zapamiętany15. Slogan: Uchwyć
ulotną chwilę jest perswazyjny. Perswazyjność buduje użycie czasownika uchwyć,
który wskazuje na dynamikę przekazu. Połączenie przymiotnika ulotną z rzeczownikiem chwilę podkreśla wyjątkowość danej sytuacji. Według słownika pod
red. M. Szymczaka ulotny to łatwo się ulatniający, rozwiewający się w powietrzu.
To ulotna woń perfum i przenośnie znaczenie: ulotne chwile szczęścia.16 Chwycić
to brać, ujmować kogoś, coś szybko np. rękami, łapać. Chwytać coś – dostrzegać
i przedstawiać coś bezpośrednio, w trakcie, gdy się coś dzieje.17 Chwila zaś oznacza
10 Ibidem, s. 944.
11 W. Kopaliński, Słownik symboli, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2006, s. 145.
12 Ibidem, s. 145 -146.
13 Ibidem, s. 145- 146.
14 Patrząc na modelkę, reklamującą perfumy można pomyśleć o seksownej i nieco tajemniczej kobiecie,
która powoli uchyla przed mężczyzną kolejne zasłony. Modelka jest również uwodzicielska, ale jej seksapil
pozostaje w sferze domysłów. Nie musi czynić zbyt wiele, aby wywrzeć piorunujące wrażenie. Ten schemat
odzwierciedla idealnie czarna suknia, wybrana do kampanii reklamowej. Z przodu skromna, z tyłu odważnie
wydekoltowana. Jest ona tylko pozornie prosta. Od razu pozostaje w pamięci.
15 Warto zauważyć, że krótkość komunikatów reklamowych może mieć co najmniej dwie przyczyny,
pierwsza – zostają szybciej zapamiętane przez odbiorcę, druga – język charakteryzuje się dążeniem do
ekonomii, skrótu, pragmatyzmu.
16 Słownik języka polskiego…, s. 595.
17 Ibidem, s. 286.
106
Aleksandra Wojciechowska
maleńką cząsteczkę czasu, moment.18 Znaczy to, że uchwyć ulotną chwilę można
odczytać jako zatrzymaj i przeżyj ten właśnie jedyny moment, doznaj szczęścia
dokładnie w tym momencie. Perswazyjnym mechanizmem jest także zastosowanie 2. osoby liczby pojedynczej, komunikat skierowany do ,,ty” powoduje,
że odbiorca czuje się wyjątkowo. Na uwagę zasługuje nagłówek: miracle forever,
oznaczający cudownie na zawsze. Wykładnikiem perswazyjnym jest zapożyczenie
z języka angielskiego. Według słownika pod red. M. Szymczaka zawsze to przez
cały czas, który się ogarnia myślą, wciąż, stale, nieustannie, na zawsze – na cały
czas dający się przewidzieć, na stałe, w sposób ostateczny.19 Cudownie to przysłówek oznaczający bardzo piękny, niezwykły, zachwycający, wspaniały, godny podziwu, nadzwyczajny.20 Całość komunikatu można zatem odczytać jako: zatrzymaj
na zawsze te piękne chwile, co trafia do podświadomości potencjalnego odbiorcy.
Podobnie jak w reklamie perfum G. Armaniego najważniejszy jest przekaz wizualny, na którego centralnym planie znajduje się uśmiechnięta kobieta, co wywołuje optymizm i pozytywne uczucia, konotacje u adresata przekazu reklamowego.
Następny komunikat reklamowy:
Nagłówek: Lore’al
Slogan 1: Spektakularnie długie, kruczoczarne rzęsy!
Slogan 2: ,,Moja maskara nie uznaje kompromisów” - Natalie Imbruglia
Slogan 3: Ponieważ jesteś tego warta.
Tekst: Krok 1
Wzmacniająca baza wydłużająca rzęsy. 2x więcej ceramidów R.
Efekt: rzęsy wydłużone o 70 %
Krok 2
Po raz pierwszy kolor z czystym pigmentem węglowym.
Rezultat: bardziej intensywna czerń Twoich rzęs.
Początek komunikatu stanowi nazwa marki danego produktu – Lore’al. Jest
ona napisana większą czcionką, co powoduje jej wyróżnienie i w konsekwencji
szybsze zapamiętanie. Poniżej znajduje się przekaz:
Krok 1: Wzmacniająca baza wydłużająca rzęsy. 2x więcej ceramidów
R., Efekt: rzęsy wydłużone o 70 %. Komunikat pod względem językowym jest
perswazyjny, ponieważ używanie elementów stylu naukowego w tekstach reklamowych jest skuteczne. Tekst: 2 * więcej ceramidów R, świadczy o tym, że przeciętnego odbiorcy nie interesuje, czym tak naprawdę są ceramidy R, ale osoba
czytająca dany tekst, podświadomie wie, że jest to ważny i potrzebny składnik,
który pozwala wydłużyć rzęsy. Brzmi naukowo, dlatego też posiada zapewne niezwykłe właściwości. Poza tym, przekaz został wzmocniony poprzez zastosowanie leksemów: 2 razy więcej, to znaczy więcej niż zwykle, co podkreśla
18 Ibidem, s. 285.
19 Słownik języka polskiego…, t. III, s. 978.
20 Słownik języka polskiego…, t. I, s. 314.
Reklama jako perswazyjny komunikat skierowany do kobiet
107
wyjątkowość produktu. Używanie w komunikatach reklamowych – liczb działa
także
w sposób perswazyjny. Tekst: rzęsy wydłużone o 70 % jest zdecydowanie bardziej wiarygodny niż tekst: rzęsy wydłużone o 100%, ponieważ efekt
może być realny, a przez co autorytatywny jest wizerunek marki.
Krok 2: Po raz pierwszy kolor z czystym pigmentem węglowym. Rezultat:
bardziej intensywna czerń Tw oich rzęs. Powyższy komunikat jest perswazyjny.
Wypowiedź: po raz pierwszy świadczy o innowacyjności, oryginalności produktu,
zaś: czyste pigmenty węglowe, zdecydowanie ukazują zastosowanie stylu naukowego w reklamie i analogicznie jak w komunikacie pierwszym, sprawia, że treść
przekazu jest wiarygodna. Leksemy: bardziej intensywna czerń stanowią hiperbolę, która została zastosowana w sposób celowy, intencjonalny. Stopniowanie
analityczne: bardziej intensywna, jak pisze J. Bralczyk przemawia nieporównywalnie lepiej do podświadomości odbiorcy, niż użycie stopnia równego, czy
najwyższego21.
Slogan 1 Spektakularnie długie, kruczoczarne rzęsy! Przekaz składa się
z dwóch przymiotników: długie, kruczoczarne, przysłówka: spektakularnie i rzeczownika: rzęsy. Oba przymiotniki mają pozytywne konotacje: kruczoczarne, to
ciemniejsze niż czarne, a przecież czerń jest najciemniejszym kolorem, natomiast
rzęsy, stanowią symbol kobiecości. Według wspomnianego słownika – spektakularny to inaczej mający charakter, rzucający się w oczy, pokazowy.22 Należy dany
komunikat rozumieć następująco: Rzucające się w oczy, długie, kruczoczarne
rzęsy. Użycie przysłówka – spektakularnie powoduje, że slogan odbierany jest
emocjonalnie silniej niż przez użycie leksemu – widowiskowo. Poza tym, w sloganie numer 1 opuszczono zaimek i formę czasownikową, a całość wyrażona została wykrzyknieniem, które może symbolizować zdziwienie, że rzęsy naprawdę
mogą być długie i kruczoczarne. Dodając do obu przymiotników ekspresywny –
przysłówek spektakularnie powoduje powstanie silnych emocji, które mogą spowodować chęć pozytywnego wartościowania produktu.
W komunikacie kolor czarny sugeruje, że mowa jest o produkcie luksusowym, wyrafinowanym, ponieważ barwa ta, jak przytacza M. Laszczak, zarezerwowana jest dla najlepszych wyrobów23. Kruczoczarne - mogą oznaczać tyle, co
niewiarygodnie czarne. Wiadomo nie od dziś, że kobiety posiadające długie rzęsy
czy długie nogi uważane są za bardziej atrakcyjne od innych. Dużą rolę w takim postrzeganiu kobiet odgrywa oczywiście stereotyp kobiety - uwodzicielki.
W dalszej części komunikatu znajduje się wypowiedź Natalie Imbruglii:
Slogan 2 ,,Moja maskara nie uznaje kompromisów”. Już sam fakt, że słowa wypowiada znana piosenkarka i modelka powoduje wzbudzenie emocji, które przyczyniają się do pozytywnego wartościowania produktu. Dla niektórych kobiet
modelka jest autorytetem, symbolem piękna i wdzięku, dlatego też odbiorca da21 J. Bralczyk, Język na sprzedaż, Oficyna Wydawnicza Branta, Warszawa - Bydgoszcz 2000, s. 79.
22 Słownik języka polskiego…, t. III, s. 285.
23 M. Laszczak, Psychologia przekazu reklamowego, Wydawnictwo Profesjonalnej Szkoły Biznesu,
Kraków 1998, s. 155.
108
Aleksandra Wojciechowska
nej reklamy chętnie dokona zakupu maskary Double Extension, ponieważ w pewnym stopniu identyfikuje się ze swoim autorytetem. Powoływanie się na autorytet
jest mechanizmem bardzo często używanym w reklamie, przez co produkt staje
się wiarygodny.
W komunikacie znamienne jest zastosowanie zaimka dzierżawczego moja,
który wskazuje na posiadanie i przyporządkowanie. Użycie tej części mowy
charakteryzuje ogólnie każdy przekaz perswazyjny. Tekst: Maskara nie uznaje kompromisów, znaczy tyle, że odbiorca, używając tego produktu również ich
nie uznaje, przez co jest postrzegany, jako osoba z charakterem. Treść: Maskara
nieuznająca kompromisów – jest celowym zabiegiem stylistycznym, to personifikacja, dzięki której slogan staje się perswazyjny. Bardzo ważną rolę odgrywa
slogan 3 Ponieważ jesteś tego warta. Wypowiedzenie zostało skonstruowane tak,
aby zachęciło do działania. Użycie drugiej osoby liczby pojedynczej – jesteś - powoduje, że komunikat skierowany jest do ,,ty”(odbiorcy), sprawia, iż czuje się on
wyróżniony, ponieważ została zauważona jego indywidualność i unikatowość.
Wypowiedzenie: Moja maskara nie uznaje kompromisów od razu kieruje asocjacje do pytania: A twoja? Czy twoja maskara uznaje kompromisy? Zwrot „być
wartym czegoś” wzmacnia emocjonalność, ekspresywność sloganu, ponieważ,
według M. Szymczaka, być wartym czegoś znaczy być wyjątkowym, kimś szczególnym.24 Ktoś, a raczej Natalie Imbruglia radzi, abym doceniła siebie i skorzystała
z danego produktu, ponieważ naprawdę jestem tego warta.
Kolejny komunikat reklamowy zamieszczony w miesięczniku „Twój Styl”
przedstawia się następująco:
Slogan: Mocne wejście
Treść: Clinique high impact mascara
W porównaniu z reklamą tuszu do rzęs Lore’al - komunikat reklamowy
marki Clinique jest o wiele krótszy. Brak tutaj nagłówka, natomiast obecny jest
perswazyjny slogan: mocne wejście. Według M. Szymczaka mocny to odznaczający się dużą siłą, mocą, potężny, energiczny, to również poczucie się pewnie
w danej sytuacji życiowej, odznaczanie się dużą intensywnością, wytrzymały, solidny, wyrazisty.25 Wejście natomiast oznacza miejsce, którym się wchodzi do jakiegoś pomieszczenia.26 Cały komunikat reklamowy można zatem odczytać w taki
sposób, iż po użyciu danego produktu nasze pewne, energiczne wejście będzie
niezapomniane, wywierające wrażenie. Korzystając z definicji słownika pod red.
M. Szymczaka – mocny to wytrzymały, solidny, wyrazisty - takie skojarzenia
o produkcie pojawiają się w umysłach odbiorców reklamy, co świadczy o perswazyjności komunikatu.
Warto zwrócić uwagę na treść przekazu: Clinique high impact mascara, która
oznacza: wysoko uderzająca (mierząca) maskara. Mierzyć wysoko to mieć wielkie
24 Słownik języka polskiego… , t. III, s. 660.
25 Słownik języka polskiego…, t. I, s. 197 – 198.
26 Słownik języka polskiego…, t. III, s. 674.
Reklama jako perswazyjny komunikat skierowany do kobiet
109
ambicje, aspiracje.27 Powyższa informacja wskazuje, kto jest potencjalną grupą
docelową: ambitne kobiety, posiadające wysokie aspiracje, pragnące wywrzeć
niezapomniane wrażenie. Podobnie jak w pozostałych reklamach umieszczonych
w „Twoim Stylu” najważniejszy jest przekaz wizualny, na którego centralnym planie znajdują się czarna, wysoka szpilka a obok niej tusz do rzęs marki Clinique
- oba przedmioty symbolizują kobiecość.
Podsumowując, należy stwierdzić, że funkcja perswazyjna jest szczególnym rodzajem funkcji konatywnej ujawniającej się i silnie działającej w prasowych komunikatach reklamowych zamieszczonych w miesięczniku „Twój Styl”.
Jednocześnie warto zauważyć, że mechanizm działania perswazji nie odbywa
się w formie bezpośredniego rozkazu, lecz umiejętnego wpływu na odbiorcę,
na przykład za pomocą: „słów kluczy”, stosowania stylu naukowego, terminów
pochodzenia obcojęzycznego, zapożyczeń, liczb, konstruowania przekazu skierowanego do „ty”, stopniowania, odwoływania się do symboli kolektywnych
i powoływania się na autorytet. W konstruowaniu perswazyjnego komunikatu
twórcy reklam wykorzystują metodę utajoną i pośrednią, tak iż w wypowiedzi dominuje z pozoru inna niż konatywna funkcja językowa (np. funkcja estetyczna, poznawcza, emotywna itp.)28. Poza tym, reklama prasowa jest skutecznym rodzajem
komunikacji, obejmującej transmisję informacji, percepcję przekazu, oddziaływanie na konsumenta, interakcję będącą składnikiem procesu poznawczego
i społecznego29.
27 Ibidem, s. 160.
28 I. Kamińska – Szmaj, op. cit., s. 21.
29 A. Benedikt, op. cit., s. 31.
Katarzyna Wozinska
Homo communicativus. Perspektywa prenatalna
Podstawowe pytanie, na które odpowiada poniższy wywód, brzmi: czy
i w jaki sposób możemy postrzegać homo communicativus w dziecku prenatalnym? Wciąż jednak, kiedy mowa o życiu prenatalnym człowieka, trudno nie
trafić na spory opór. W tym miejscu pragnę wyjaśnić, że artykuł nie porusza zagadnień etycznych, a psychologiczne, podparte wiedzą biologiczną i medyczną.
Dylematy słownikowe proponuję rozwiązać, przyjmując następujące definicje:
człowiek w okresie prenatalnym to przedstawiciel gatunku homo sapiens sapiens
na wewnątrzmacicznym etapie swego życia i rozwoju ontogenetycznego. Jest to
odrębny od matki organizm żywy. Jako że jest to również potomek dwojga dorosłych, konkretnych rodziców, zamiennie używa się terminu dziecko. W medycynie przyjmuje się linie demarkacyjne, określając kolejne etapy życia prenatalnego
jako zygotyczny, embrionalny i płodowy. Poniżej proponuję uogólniony, nowy
w polskiej literaturze termin: prenat1.
Nauki prenatalne są bardzo młode, uzależnione od rozwoju specjalistycznej
aparatury. Aparaty USG pojawiły się w latach 70-tych w wysoko rozwiniętych
krajach. Bez przesady można powiedzieć, że przez tysiące lat nie wiedzieliśmy
niemal nic o funkcjonowaniu rzeczywistości łona i samego prenata. Pewne ślady
wątków prenatalnych można odnaleźć w historii kultury i obyczajowości2, niemniej opis naukowy jest dostępny od niedawna, podobnie opis uwzględniający
perspektywę i interaktywność dziecka w łonie matki.
1 Ang. prenate to coraz bardziej powszechny termin, odnoszący się do człowieka na etapie rozwoju
wewnątrzłonowego. Użycie go pozwala ominąć kontrowersje związane z nazewnictwem, a jednocześnie
w większym stopniu wyraża podmiotowość istoty ludzkiej, co w kontekście komunikacji ma duże znaczenie.
2 L. Janus, The Expression of Pre- and Perinatal Experience in Cultural Phenomena, [w:] “Pre- and PeriNatal Psychology”, nr 5, s. 203-220.
112
Katarzyna Wozinska
Brak wiedzy naukowej nie przeszkodził ludzkości w rozwinięciu mądrych
metod kulturowej adaptacji do wymagań ciąży – wymagań matki oraz wymagań
dziecka (np. potrzeba diety, spokoju, typu muzyki, jaki powinien otaczać matkę).
Wpływy matczynych emocji na rozwój dziecka opisywali już Arystoteles, a potem
Leonardo da Vinci. Ten pierwszy użył zresztą metafory, że dziecko niczym roślina zasadzona korzeniami w glebie, czerpie przeżycia matki3. Z perspektywy dzisiejszej wiedzy o oddziaływaniu na prenata tzw. kąpieli hormonalnych (efekty są
szczególnie wyraźne np. w przypadku matek cierpiących na depresję4), możemy
uznać, że była to bardzo trafne ujęcie.
Zdefiniujmy kontakt jako styk, bezpośrednią interakcję; interakcję jako wzajemne oddziaływanie lub wpływ; komunikację jako transfer wiadomości, sygnału, znaczenia przy istnieniu wspólnego kodu nadawcy i odbiorcy5. Bez wątpienia
w przypadku pary podmiotów: ciężarnej kobiety i noszonego przez nią dziecka,
mamy do czynienia z kontaktem i komunikacją. Ich charakter jest jednak bardzo szczególny. Wyjątkowość opiera się m.in. na udziale ciała i jego niezależnych
od woli matki procesów w transferze i odbieraniu sygnałów, znacznie zwiększonym w stosunku do komunikacji późniejszej, postnatalnej. O specyfice świadczy też duocentryzm6 (dwa podmioty są jednoczesnymi odbiorcami wszelkich
sygnałów). Co więcej, olbrzymie i płynne tempo rozwoju prenatalnego sprawia,
że zmiany w zakresie możliwości komunikacyjnych następują bardzo prędko,
a momentu dostępności nowych form nie można jasno, punktualnie określić.
Linie demarkacyjne są bardzo umowne. Wzrost kompetencji dobrze ilustruje
tempo fizycznego wzrostu. Od narodzin do śmierci człowiek rośnie 24 – krotnie.
Od poczęcia do porodu prenat powiększa się 11 mln razy.
Z całą pewnością od początku życia prenat jest reaktywny, dostosowuje się
do warunków otoczenia. Mówi się o tym, że również je kształtuje, wywołując
np. wydzielanie hormonów. Stopniowo staje się coraz bardziej interaktywny.
O ile to on w całości jest nadawcą i odbiorcą sygnałów, o tyle ze strony matki od samego początku pozostaje w kontakcie współpracujące z nim jej ciało.
Spójrzmy jednak na człowieka holistycznie7. Jeżeli ciało – to i sama matka na
poziomie bardzo elementarnym i fizjologicznym. Również jej świadome odnoszenie się do poczętego dziecka, jako znajdujące odbicie np. w reakcjach
hormonalnych, napięciu nerwowym, współtworzy jego środowisko życia od
samego początku. Uzyskane tą drogą informacje pozwalają na przystosowanie
ścieżki rozwoju osobniczego. Ponadto stanowią pierwsze i być może najważniejsze ze względu na swój „globalny” charakter doświadczenia, zapisywane
3 D. Kornas-Biela, Wokół początków życia ludzkiego, Warszawa 2004.
4 D. Kornas-Biela, Pedagogika prenatalna, Lublin 2009, s. 72; Lipton Bruce H., Maternal Emotions and
Human Development, http://birthpsychology.com/lifebefore/early8.html, pobrano 20.11.09.
5 Dale G. Leathers. Komunikacja niewerbalna, Warszawa 2007.
6 Mac Freeman, cyt. za: D. Kornas-Biela, Pedagogika…, s.123.
7 J.I. Kepner, Ciało w procesie psychoterapii Gestalt, Warszawa 1991.
Homo communicativus. Perspektywa prenatalna
113
w tzw. pamięci komórkowej oraz pamięci przedwerbalnej, prawopółkulowej8.
Komunikacja poprzez funkcje fizjologiczne – brzmi to nieco egzotycznie. Jednak
należy pamiętać, że ciało matki jest powiązane z dzieckiem. Te dwa podmioty
podlegają dopiero stopniowej separacji: fizycznej i psychicznej, która trwa jeszcze
lata po narodzinach. David Chamberlain określił powyższy sposób komunikowania jako elementarny, uniwersalny ludzki język9.
Odkąd dziecko jest na tyle duże, że matka czuje jego ruchy (bo porusza się
ono już od pierwszego miesiąca rozwoju), a zmysły dziecka stają się coraz czulsze, oprócz komunikatów związanych z przekazem fizjologicznym matka otrzymuje szansę na skomplikowanie komunikacji społecznej między nimi. W tym
miejscu warto przytoczyć niektóre fakty dotyczące rozwoju10, jako obrazujące
poszerzanie się wachlarza form kontaktu. Układ nerwowy kształtuje się już od
13. dnia rozwoju prenatalnego, w 4. tygodniu dzieli się mózg oraz pojawiają się
skurcze serca. W 41. dniu zaobserwowano pierwsze odruchy nerwowe, w 43. pierwsze fale mózgowe, w 7. tygodniu życia dziecko połaskotane w wargi wykonuje zwrot tułowia. W 9. tygodniu również dłonie czy powieki są wrażliwe na
dotyk, ale przeważają reakcje uogólnione całego ciała. Zapis EEG wskazuje na
różnice osobnicze. W 2-3. miesiącu występuje bardzo wiele typowych dla gatunku ruchów: do 16 tygodnia odnotowano 20 tys. rozmaitych typów ruchu dziennie. Zdrowe dziecko rzadko trwa w bezruchu dłużej niż 10 minut. W 3. miesiącu
mamy już do czynienia z aktywnością mózgu poprzez wchodzenie w charakterystyczne fazy snu i czuwania. W 4. miesiącu prenat przeciwstawia się naciskowi,
protestuje, gdy spotka się z nieprzyjemnymi dla siebie bodźcami, ćwiczy zmysł
równowagi. Co jednak dla komunikacji najbardziej istotne, wiemy dziś, że w tym
czasie zaczyna funkcjonować układ słuchowy11. Rozpoczyna się nauka typowych
dla rodzimego języka częstotliwości, rytmu, intonacji, głosek. Od 5 miesiąca
matka może już dziecko stymulować, poprawiać itp., ponieważ czuje jego ruchy,
a nawet czkawkę. Kubki smakowe są wówczas aktywne chemicznie. W 6. miesiącu dziecko może się obudzić pod wpływem hałasu czy nagłego ruchu. Otwiera
się szpara powiekowa, a dziecko rusza gałka oczną, reaguje na światło. W ostatnim trymestrze ciąży można zaobserwować u prenata wszystkie typowo ludzkie
reakcje mimiczne.
Widać zatem, że odbieranie bodźców-sygnałów i odpowiadanie na nie,
a także sygnalizowanie własnych potrzeb i preferencji, są funkcjami dostępnymi bardzo wcześnie w rozwoju człowieka. Badania empiryczne potwierdzają,
że nawiązywanie z dzieckiem prenatalnym kontaktu: rozmawianie z nim, otulanie brzucha, stymulowanie dotykiem, trening kopania na sygnał, śpiewanie
8 D. Chamberlain, Prenatal Memory and Learning, http://birthpsychology.com/lifebefore/earlymem.
html [dostęp: 20.11.09].
9 D. Chamberlain, Communication Before Language, http://birthpsychology.com/lifebefore/comm.
html [dostęp: 20.11.09].
10 D. Kornas-Biela Okres prenatalny,[ w]: Psychologia rozwoju człowieka, t.2, pod red. B. HarwasaNapierały, J. Trempały, Warszawa 2004.
11 P. Sollier Listening for Wellness. An Introducing to the Tomatis Method, Walnut Creek-California 2005.
114
Katarzyna Wozinska
powtarzanych piosenek itp. sprzyjają lepszemu rozwojowi. Różnice są zauważalne jeszcze długo po porodzie, w funkcjonowaniu zarówno emocjonalnym, jak
i intelektualnym12.
Rozwój człowieka w okresie prenatalnym jest związany, uwarunkowany, a nawet uzależniony od podejmowania z nim komunikacji i przejawia się również
w treningu samodzielnych zachowań komunikacyjnych. Podstawowe zasady
rozwoju prenatalnego uzasadniają próby komunikowania się z dzieckiem zanim
jeszcze można podejrzewać zdolność do odbierania pewnych form sygnałów.
Dlaczego tak się dzieje? Jak brzmią te podstawowe prawa rozwoju?
1. Nie ma struktury bez funkcji. Organy wykształcają się poprzez pracę
2. Jeśli dziecko czegoś – co najmniej w formie bazowej - nie wyćwiczy przed
narodzinami, nie wyćwiczy i po nich.
3. Zmysły wykształcają się pod wpływem stosownych bodźców. Początkowo
odbiór bodźców i reakcje są globalne.
4. Rozwój człowieka jest płynny i różne funkcje rozwijają się w powiązaniu13.
5. Rozwojowi sprzyja oddziaływanie na strefę najbliższego rozwoju, nie jedynie rozwoju aktualnego14 (proszę w tym miejscu wziąć pod uwagę tempo
przemian).
ZE STRONY MATKI (I OJCA)
ZE STRONY PRENATA
Uczenie się sygnałów dziecka i reagowanie na nie
Przyjmowanie sygnałów i rozwój według
„wskazówek” (adaptacja)
Uspokajanie dotykiem, mową
Pamięć komórkowa i długotrwała pamięć
emocjonalna (przedwerbalna, pamięć
prawej półkuli)
Sygnalizowanie snu i czuwania
Prowadzenie z dzieckiem rozmów
(głośnych, a także rozmów w myślach),
śpiewanie mu, puszczanie mu muzyki
Wizualizacje, pozytywne myślenie
Zachowania preferencyjne
Utulanie, masowanie brzucha
Zachowania ochronne
Kołysanie ruchem i oddechem
Uczenie się przemiennego rytmu komunikacji nadawca- odbiorca
Antycypacja możliwości rozwoju
12 D. Chamberlain, Prenatal Stimulation: Experimental Results, http://birthpsychology.com/lifebefore/
early4.html [ dostęp: 20.11.09].
13 D. Kornas-Biela, op.cit.; Bartel H., Embriologia, Warszawa 2007.
14 L. S. Wygotski, Wybrane prace psychologiczne, Warszawa 1971.
Homo communicativus. Perspektywa prenatalna
115
ZE STRONY MATKI (I OJCA)
ZE STRONY PRENATA
Dbałość o „ekologię łona”, czyli o fizjologiczną jakość pierwszego środowiska
– świata dziecka
Uczenie się języka, reagowanie na jego
brzmienie
Emocje - komunikaty hormonalne
Ekspresja emocjonalna (mimika, napięcie
nerwowe, tempo bicia serca)
Załączona tabela opisuje zjawiska bezpośrednio związane z komunikacją prenatalną – zarówno ze strony rodziców, jak i dziecka. Wymiarów komunikacji
w okresie przed narodzinami jest wiele. Pełniona przez nie rola przyczynia się do
wykształcania m.in. stopniowego uniezależniania się, inicjatywy, wyodrębniania
podmiotu. Trenowane są synchronizowanie zachowań, dwukierunkowość zachowań komunikacyjnych, ekspresja stanów wewnętrznych. Postępuje nauka mowy
ludzkiej, wzorców reakcji w odpowiedzi np. na głos czy dotyk rodziców, rytmu
dobowy itp.
Podsumowując, mamy wszelkie podstawy, aby w sposób spójny opisywać
prenata jako homo communicativus. Z natury jest on wdzięcznym odbiorcą
i nadawcą różnego typu sygnałów, kompetencje komunikacyjne wzrastają u niego
w błyskawicznym tempie. Na każdym etapie trening bazowych dla człowieka umiejętności komunikacyjnych sprzyja większej złożoności w tej dziedzinie
w okresie późniejszym, ćwiczy zmysły, pamięć, ruch, afektywność i wiele innych
funkcji potrzebnych w życiu po narodzinach.
Katarzyna Tracewicz
Elementy komunikacji niewerbalnej w procesie
edukacji
Codzienne kontakty z drugim człowiekiem najczęściej opieramy na przekazach słownych ignorując jednocześnie zachowania niewerbalne. Obecny stan
wiedzy o języku ciała zdecydowanie dowodzi, że dla skuteczniejszej komunikacji z innymi osobami zdolność odczytywania i operowania mową ciała może być
korzystniejsza niż umiejętność konstruowania wypowiedzi werbalnej. W tym
kontekście warto zaznaczyć, iż może ona być również przydatna w procesie edukacji. Dzięki niej jesteśmy w stanie odgadnąć prawdziwe intencje rozmówcy jak
również jego nastawienie do naszej osoby. Mowa ciała niejednokrotnie stanowi
zewnętrzne odzwierciedlenie naszego stanu emocjonalnego. Każdy gest czy ruch
może stać się cennym kluczem do określenia tego, co w danej chwili odczuwa
nasz rozmówca.
Nauczyciel demonstruje swoją osobowość i kompetencje za pomocą wypowiedzi słownej, ale jeszcze bardziej językiem niewerbalnym. Niezbędnym w jego
komunikacji jest spójność między obydwoma kanałami a przede wszystkim świadomość wysyłania sygnałów przez jego ciało. Dlatego też warto się zastanowić,
czym w ogóle jest mowa ciała? Jak może ona wpływać na atmosferę, interakcje
i współpracę z uczniami? Jak wykorzystać język ciała na lekcjach? Jakie korzyści
może przynieść nauczycielowi znajomość języka ciała? Jak również przyjrzeć się
niektórym sygnałom niewerbalnym przez nas wysyłanym.
1.Mowa ciała
Człowiek zawsze spostrzegał swoją zdolność komunikacji przy pomocy języka jako szczególny sposób porozumiewania się, który umożliwia przekazywanie
118
Katarzyna Tracewicz
złożonych informacji. Słowo komunikacja wywodzi się od łacińskiego communicatio, co oznacza doniesienie, komunikat1. Komunikacja werbalna to porozumiewanie się za pomocą znaków językowych. Niezbędnym warunkiem takiej
komunikacji jest opanowanie przez nadawcę i odbiorcę tego samego kodu, wspólnota doświadczeń pozajęzykowych i przestrzeganie reguł kulturowych2.
Działania komunikacyjne nie ograniczają się jednak tylko do wytwarzania znaków werbalnych.
Nierozdzielnym elementem naszych dialogów są znaki niewerbalne wysyłane
przez ciało, które wraz z mową tworzą wspólny komunikat. Nasze ciała przemawiają do siebie za każdym razem, gdy spoglądamy na drugą osobę, rozmawiamy z nią, gdy jesteśmy słuchaczami, gdy sami przemawiamy, wysyłamy sygnały3.
Mówią one ich odbiorcom o nas, nastawieniu ku innym, o samopoczuciu w konkretnej sytuacji. Dostarczają informacji o podstawowych stanach emocjonalnych,
oczekiwaniach wobec rozmówcy, cechach temperamentu. Komunikaty te najczęściej nadawane są i odbierane na poziomie nieświadomym.
Podstawą sztuki odczytywania mowy ciała jest spójność. Znaki niewerbalne
najczęściej występują w spójnych grupach gestów i ruchów ciała, które swoim
znaczeniem odnoszą się do komunikowanych słów. W sytuacji braku spójności
należy starać się znaleźć przyczynę. Dzieje się tak, ponieważ komunikacja niewerbalna stanowi nasz nieuświadomiony, niekontrolowany język4. Umiejętność
rozumienia tego języka pozwala lepiej rozumieć informacje, które do nas docierają. Komunikaty niewerbalne uzupełniają, modyfikują i wspomagają komunikaty słowne, nadając im większą wyrazistość i czytelność.5
Albert Mehrabian, antropolog, ustalił, że każdy przekaz zbudowany jest przeciętnie w 7 % z elementów werbalnych (same słowa), w 38 % z dźwiękowych
(barwa, ton głosu) i aż w 55 % z niewerbalnych. Niejednokrotnie więc małe znaczenie ma to, co człowiek mówi, znacznie większe będzie miało to, w jaki sposób
wypowiada swoje słowa, a największe znaczenie będą miały sygnały wysyłane
przez jego ciało. Znaczna część badaczy popiera również tezę, iż kanał werbalny jest przede wszystkim wykorzystywany do przekazywania informacji, a kanał
niewerbalny służy do przekazywania postaw, które bywają substytutem mówionych wiadomości6.
Komunikatów niewerbalnych nie można oczywiście interpretować na podstawie pojedynczych gestów, w oderwaniu od innych sygnałów wysyłanych
przez ciało. Pojedyncze gesty wysyłane przez rozmówce najczęściej nie mają
1 M. Kostka, Rola komunikacji w procesie nauczania- podstawowe pojęcia, „Wszystko dla szkoły” (2000)
nr 7, s. 23.
2 Z. Nęcki, Komunikacja, w: Encyklopedia pedagogiczna XXI wieku, Tom II, red. T. Plich, ŻAK
Wydawnictwo Akademickie, Warszawa 2003, s. 707.
3 A. Załazińska, Niewerbalna struktura dialogu, Universitas, Kraków 2006, s. 84- 85.
4 M. McKay, M. Davis, P. Fanning, Sztuka skutecznego porozumiewania się, Gdańskie Wydawnictwo
Psychologiczne, Gdańsk 2006, s. 68.
5 D.G. Leathers, Komunikacja niewerbalna, Wydawnistwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 22- 23.
6 P. Thomson, Sposoby komunikacji interpersonalnej, Zysk i S-ka, Poznań 1998, s. 105.
Elementy komunikacji niewerbalnej w procesie edukacji
119
jasnego znaczenia7. Podobnie jak w komunikacji werbalnej słowa wyrwane
z kontekstu mogą mieć zupełnie inne znaczenie tak i w komunikacji niewerbalnej jeden tylko gest, wyrwany z całego zespołu gestów może być mylnie zinterpretowany. Gesty powinny być również rozpatrywane w całości z sytuacjami,
w których zostają wykonywane. Odczytanie konkretnego gestu zależy więc od innych gestów, użytych w tym samym czasie.
2.Budowanie dialogu
Sprawne porozumiewanie się jest podstawową umiejętnością społeczną.
Komunikując się ze sobą prawidłowo osiągamy wzajemne zrozumienie, uczymy się rozwiązywać problemy, wyrażać siebie, wywierać wzajemny wpływ8.
Podstawowym elementem kontaktu między nauczycielem a uczniem, niezależnym od postawy ucznia, czy roli, jaką podejmuje nauczyciel jest wzajemne komunikowanie się obu stron. Składa się na nie dostarczanie informacji, a głównie treści
nauczania, jak również odbieranie informacji i wiedzy przedmiotowej ucznia9.
Skuteczna komunikacja zachodzi wówczas, gdy nasz rozmówca odbiera treść komunikatu w sposób zgodny z naszą intencją. Wymaga to od nas świadomej kontroli tego, co i w jaki sposób przekazujemy oraz kontrolowania, jak nasz komunikat
rozumie odbiorca. Rozmowa nauczyciela z uczniami nie jest łatwym przedsięwzięciem. Przede wszystkim chodzi o to, aby nauczyciel był przez nich prawidłowo słyszany, postrzegany i rozumiany. Wymaga to odpowiedniego przygotowania
i pamiętania o tym, że rozmowa może być wyjątkowo cennym sprzymierzeńcem
w pedagogicznym postępowaniu nauczycieli10.
W procesie edukacyjnym bierze udział cała osobowość nauczyciela, jego
styl ubioru, sposób odnoszenia się do rzeczywistości, jego całe osobiste doświadczenie. Osobowość nauczyciela najbardziej odzwierciedlona jest w postaci komunikacji niewerbalnej. Jej znaczenie dla klimatu społecznego w klasie,
a co za tym idzie i dla efektów pracy uczniów jest bardzo duże11. Niezmiernie
często zdarzają się sytuacje, że nauczyciel nie potrafi zapanować nad klasą, nie jest w stanie np. zmobilizować uczniów do zachowania ciszy. Bardzo
często jest to związane z niespójnością treści przekazywanych werbalnie
z komunikatami niewerbalnymi. Dlatego też nie wystarczy mówić, ale trzeba to
robić w odpowiedni sposób tak, aby wzbudzić zaufanie swoich słuchaczy. Przy
tym rodzaju komunikacji nauczyciel informuje uczniów o jego bliskości, dostępności i gotowości do porozumienia12. Wykorzystując komunikację niewerbalną,
7 S. Qulliam, Mowa ciała, Bellona, Warszawa 2007, s. 10.
8 B. Brycki, Jak rozumieć komunikacje?, „Wszystko dla szkoły” (2001) nr 1, s. 5.
9 L. Kacprzak, Związki i zależności komunikacyjne pomiędzy nauczycielem a uczniem, w: Komunikowanie
społeczne w Edukacji. Dyskurs nad rolą komunikowania, red. W. J. Maliszewski, Wydawnictwo Adam
Marszałek, Toruń 2006, s. 314.
10 M. Łobocki, W trosce o wychowanie w szkole, IMPULS, Kraków 2007, s. 36.
11 R. Więckowski, Komunikacja werbalna i niewerbalna nauczycieli, „Nowa Szkoła” (1998) nr 2, s. 34.
12 A. Sztejnberg, Podstawy komunikacji społecznej w edukacji, Astrum, Wrocław 2002, s. 100.
120
Katarzyna Tracewicz
jak pisze w swoim artykule Paulina Mucha, „nauczyciel może regulować proces
konwersacji w klasie, sprawiać, aby wszyscy jej uczestnicy poczuli się pełnoprawnymi organizatorami zajęć. Musi to jednak odbywać się w atmosferze wzajemnej
uczciwości i zaufania”13.
3.Komunikacja niewerbalna w relacji nauczyciel – uczeń
W pracy każdego nauczyciela możemy wyróżnić dwie podstawowe sfery
umiejętności: jedną z nich jest wiedza teoretyczna drugą zaś umiejętność nawiązywania kontaktów interpersonalnych z uczniami. Porozumienie z uczniem jest
priorytetowym zadaniem nauczyciela. Świadomość nadawania i odbierania komunikatów niewerbalnych może znacznie podnosić jakość tego procesu. Dzięki
bogactwu środków niewerbalnego przekazu nauczyciel może przekazywać nie
tylko najbardziej istotne informacje dotyczące swojego przedmiotu, ale również
w istotny sposób wpływać na zachowanie uczniów, ich dotychczasowe postawy
a także budowanie, utrzymywanie i wzmacnianie swojego autorytetu.
Na komunikację niewerbalną między nauczycielem a uczniem składa się wiele elementów. Jednym z ważniejszych jest nawiązywanie i podtrzymywanie kontaktu wzrokowego. Pełni on wiele ważnych funkcji w relacji nauczyciel - uczeń.
Dzięki kontroli zachowań wzrokowych uczniów, nauczyciel może dowiedzieć się
czy jest przez nich akceptowany. Brak akceptacji objawia się rzadkim spoglądaniem, unikaniem kontaktu wzrokowego, wodzeniem po przedmiotach i całej klasie. Kontakt wzrokowy jest również dobrym wyznacznikiem sytuacji, jaka panuje
w klasie. Dzięki niemu nauczyciel jest w stanie wychwycić zainteresowanie tematem lub jego brak i zmienić tok prowadzenia lekcji14.
W sytuacji, gdy nauczyciel patrzy na całą klasę niejako motywuje do zachowania dyscypliny i skupienia uwagi, a uczniowie mają poczucie obecności i kontroli. Jeśli nauczyciel skoncentruje swoją uwagę na tylko kilku
wybranych uczniach lub jednej osobie, pozostała część klasy również będzie
próbowała być w zasięgu jego uwagi. Dlatego też potrzebne jest duże wyczucie
ze strony nauczyciela.15 Szkodliwe może się okazać również błądzenie wzrokiem od osoby do osoby, niemające związku z tym, co się mówi. Podobnie
nie korzystny jest nawyk spoglądania przez okno lub patrzenia po ścianach,
z wyjątkiem sytuacji, w których chcemy coś pokazać. Kierując wzrok po kolei na
konkretne osoby w klasie jesteśmy w stanie sprawdzić czy rozumieją, co mówimy, czy uważają, jak również stworzyć wrażenie, że zwracamy się osobiście do
13 P. Mucha, Komunikacja niewerbalna w nauczaniu i wychowaniu, „Nowa Szkoła” (2003) nr 8, s. 22-23.
14 W. Sikorski, Mowa ciała w klasie, „Psychologia w szkole” nr 4 (12) 2006, s. 41.
15 W. Garstka, Komunikacja niewerbalna a terapeutyczna rola nauczyciela, „Życie Szkoły” (1999) nr
7, s. 484.
Elementy komunikacji niewerbalnej w procesie edukacji
121
każdego z nich. Wpłynie to również na ucznia, który poczuje się czynnym uczestnikiem procesu komunikowania16.
W dokładniejszym zrozumieniu wypowiadanych komunikatów, mogą nam
pomóc elementy należące do kategorii przekazów wokalnych takich jak: siła
i brzmienie głosu, jego ton, sposób mówienia, tempo. Nierzadko spotkanie ucznia
z nauczycielem powoduje podniesiony poziom stresu, szczególnie w sytuacji odpowiadania przy całej klasie. Wiąże się to z pewnym dyskomfortem psychicznym
i fizycznym. Nawet w sytuacji, kiedy uczeń jest bardzo dobrze przygotowany do
odpowiedzi często jąka się i używa innych dźwięków paralingwistycznych, które
mają zakomunikować nauczycielowi, że się zastanawia. Jeżeli nauczyciel będzie
posiadał umiejętność wychwycenia i łagodzenia swoją komunikacją niewerbalną
napięcia, może przysłużyć się nawiązaniu bliższego kontaktu17.
Jedną z cech dźwiękowych naszego głosu jest jego siła. Można uznać ją jako
podstawowy atrybut, ponieważ jeśli głos nie jest dobrze słyszany, żadna inna jego
cecha nie ma zastosowania w przekazywaniu informacji. W sytuacji, kiedy głos
jest zbyt cichy i ledwo słyszalny odbiorcy mogą poczuć się zmęczeni słuchaniem.
Jest to bardzo istotna informacja dla nauczyciela, który operując swoim głosem
jest w stanie kontrolować poziom zainteresowania na lekcji. Głośność wiąże się
z pewnymi cechami osobowościowymi, stąd też istnieje przeświadczenie, że osoby agresywne mówią głośniej niż ktoś skromny i wstydliwy.18 Niejednokrotnie
uczniowie doświadczają lęku podczas rozmowy, siła ich głosu opada i zaczynają
mówić szeptem, który staje się nieczytelny dla odbiorcy. Nauczyciel odczytujący
każdą zmianę modulacji głosu od razu będzie w stanie zareagować w odpowiedni
sposób.
Sposób mówienia ma również duży wpływ na szybkość i trwałość zapamiętywanych wiadomości, a także ich rozumienie przez uczniów. Nie ulega wątpliwości, że więcej z lekcji wyniesie ten uczeń, którego nauczyciel mówi głośno,
wyraźnie, w odpowiednim tempie, komunikując jednocześnie przekonanie, co do
wypowiadanych treści19. Uczniowie najczęściej oczekują ciekawego prowadzenia
zajęć i uczenia nowych interesujących rzeczy. Oczekują przekazywania wiedzy
w ten sposób, aby zaciekawiła i pobudziła do twórczych poszukiwań, rozwijała
aktywność poznawczą, dlatego też tak ważny jest sposób jej przekazania.
Znajomość języka ciała w klasie zdaje się być jedną z ważniejszych
w komunikacji między uczniem i nauczycielem, zwłaszcza w sytuacji pierwszego kontaktu. Nauczyciel, który wchodzi do klasy śmiałym, dynamicznym krokiem swoją postawą pokazuje świadomość i pewność swojego
16 J. Robertson, Jak zapewnić dyscyplinę, ład i uwagę w klasie, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne,
Warszawa 1998, s. 88.
17 P. Mucha, Komunikacja niewerbalna w nauczaniu i wychowaniu, „Nowa Szkoła” (2003) nr 8, s. 21-22.
18 W. Głodowski, Komunikowanie interpersonalne, Studio Emka, Warszawa 2006, s. 279.
19 E. Łapiński, Psychologiczne podstawy działalności pedagogicznej nauczyciela w szkole, Wydawnictwo
ART, Olsztyn 1998, s. 140-141.
122
Katarzyna Tracewicz
autorytetu i pozycji20. Mocny chód może być odczytywany jako oznaka wiary
w swoje możliwości i wysoką samoocenę. Osoba tak poruszająca się jest spostrzegana jako w pełni przekonana o swoich umiejętnościach i celu, do którego dąży. Uczniowie w przypadku pierwszego kontaktu z nauczycielem, są
szczególnie wyczuleni na jego zachowania niewerbalne. Poprzez obserwacje,
jego ruchów próbują sprawdzić na ile czuje się pewny w nowej sytuacji i na ile
można sobie pozwolić na jego lekcjach. Nauczyciel, który przechadza się po całej klasie ma możliwość bliskiego kontaktu ze swoimi uczniami, co wpływa bardzo pozytywnie na ich samopoczucie. Uczniowie dzięki temu odczuwają, że są
w centrum uwagi, mają większą motywację do nauki i przejawiają więcej optymizmu podczas pracy na lekcji21.
Równie ważnym elementem zachowania nauczyciela są gesty, jakie wykonuje. Gestykulacja zależy od indywidualności nauczyciela, od jego temperamentu. Ważnym jest jednak, aby wzmacniał on swoją słowną wypowiedź gestami22.
Jeżeli wypowiadanym przez nauczyciela słowom towarzyszą gesty wzbudza
on zainteresowanie i koncentruje uwagę uczniów oraz okazuje zaangażowanie
w to, co chce przekazać. W sytuacji, gdy wypowiadanym słowom nie towarzyszą,
żadne gesty, albo pojawiają się bardzo rzadko, uczniowie mogą mieć poczucie
słabego zaangażowania nauczyciela w prowadzenie zajęć. Wytwarza się wzajemny dystans i zmniejsza zainteresowanie uczniów lekcją. Treść mało interesująca
może stać się obojętna, uczniowie szybko się dekoncentrują i przestają uważać na
lekcji23.
Interpretacja gestów może również okazać się przydatna do odczytywania
stanów emocjonalnych uczniów. Warto zauważyć, że sygnałami pobudzenia są
wszelkiego rodzaju ruchy związane z ciałem, jak bawienie się własnymi włosami, zagryzanie warg, dotykanie ramion, czoła, pocieranie oczu. Mogą to być sygnały, że uczeń czuje się niepewnie w danej sytuacji, przejawia lęk, niepokój24.
Uczeń często działa w zależności od tego, jakie przeświadczenie ma o sobie, nie
zaś biorąc pod uwagę cechy, jakimi naprawdę dysponuje. Jeżeli nauczyciel swoim
zachowaniem stworzy w nim przekonanie, iż nie jest zdolny, jego motywacja automatycznie spadnie.
Konkludując należy podkreślić, że w całym procesie edukacyjnym sprawne komunikowanie się jest jednym z najważniejszych i podstawowych środków
nauczania. Efektywne realizowanie zaplanowanych zadań związane jest nie tylko z wiedzą jaką posiada nauczyciel, ale również z relacją jaka towarzyszy mu
w codziennych kontaktach z uczniami. Wykorzystanie sygnałów niewerbalnych
takich jak: uśmiech, kontakt wzrokowy, wykonywanie odpowiednich gestów
20 J. Robertson, Jak zapewnić dyscyplinę, ład i uwagę w klasie, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne,
Warszawa 1998, s. 21
21 W. Garstka, Komunikacja niewerbalna a terapeutyczna rola nauczyciela, „Życie Szkoły” (1999) nr
7, s. 485.
22 Ibidem, s. 483.
23 Ibidem.
24 M. Dymek, Komunikacja niewerbalna też ważna, „Nowa Szkoła” (1996) nr 3, s. 21.
Elementy komunikacji niewerbalnej w procesie edukacji
123
przyczyniają się do podniesienia jakości nauczania jak również stworzenia serdecznej atmosfery podczas zajęć lekcyjnych. Dlatego też tak ważne jest to, co
potrafimy odczytać z niewerbalnych przekazów ucznia, jak również świadomość
ciągłego wysyłania sygnałów przez nasze ciała.
Monika Szufnarowska
Uczeń o uczniu. Ocena równieśnicza prac
pisemnych z języka polskiego w liceum
Rozważania nad kształtującą oceną języka uczniowskich wypowiedzi zacznę
od wniosków z badań, którymi podzieliła się Anna Tabisz. W 235 w analizowanych przez nią polonistycznych recenzjach najwięcej miejsca zajęły informacje
o sprawności językowej ucznia:
Nauczyciele szkół podstawowych sprawdzają i oceniają tekst przede wszystkim
na poziomie poprawności stylowej, ortograficznej, pomijając niemal całkowicie
poziom tekstowy. Nieco inaczej jest w recenzjach wypracowań uczniów ze szkół
ponadpodstawowych (gimnazjalnych i średnich), w których obok sprawności językowych sprawdzane i komentowane są także niektóre umiejętności tekstotwórcze.1
Nieprzypadkowo te refleksje wpisują się w temat referatu. W ocenianiu kształtującym istotną rolę odgrywa właśnie pisemny lub ustny komentarz do pracy
ucznia niekończący się oceną sumującą. Autorem takiej informacji zwrotnej
może być nie tylko nauczyciel, ale także inny uczeń lub sam twórca ocenianego
tekstu.
Czym jest recenzja w nauczaniu? Żeby na to pytanie odpowiedzieć, należy wskazać na jej funkcje dydaktyczne. Wymienia je Maria Madejowa w artykule Recenzja
szkolna – dydaktyczne i pragmatyczne obserwacje2. Chodzi o m.in. o ustalone
i powszechnie przyjęte uwagi omawiające treść (zrozumienie tematu, dobór materiału, logiczność myślenia, samodzielność) i formę (kompozycja, poprawność
gramatyczna, stylistyczna i ortograficzna). Dobra recenzja: buduje pozytywny
1 A. Tabisz, Kompetencja tekstotwórcza uczniów na przykładzie rozprawki, Wydawnictwo Uniwersytetu
Opolskiego, Opole 2006, s. 135.
2 M. Madejowa, Recenzja szkolna – dydaktyczne i pragmatyczne obserwacje, [w:] Studia Językoznawcze
dar przyjaciół i uczniów dla Zofii Kurzowej, pod red. Z. Cygal-Krupowa, Universitas, Kraków 2001, s. 199-214.
126
Monika Szufnarowska
obraz własnej wartości ucznia, wzmacnia jego samoocenę, zachęca do brania odpowiedzialności za swoją wiedzę i umiejętności w formułowaniu myśli, jasno wyróżnia pozytywne i negatywne odczucia nauczyciela, wskazuje na konkretne błędy
i niedostatki oraz sposoby ich poprawiania, kończy się uwagami, które mobilizują
ucznia do pracy. Z komunikacyjnego punktu widzenia taka recenzja w ocenianiu
kształtującym staje się więc elementem dyskursu edukacyjnego, to odpowiedź
ucznia na komunikat nadany przez autora wypowiedzi. Potwierdza się w ten sposób fortunność dwufazowej interakcji, z drugiej otwiera się perspektywa komunikacji porozumiewania się.3
Patrząc na recenzję szkolną – twierdzi Maria Madejowa – w aspekcie psychologicznym, należy podkreślić fakt, iż staje się ona wykładnikiem tzw. podmiotowości
w nauczaniu, ujawniającej się w pojęciu swoistego partnerstwa edukacyjnego. Służy
też budzeniu pozytywnej motywacji przez uwypuklenie wszelkich osiągnięć ucznia
i dodawanie mu otuchy, iż poradzi sobie z trudnościami. Przez recenzję urzeczywistnia się także postulat indywidualizacji w nauczaniu.4
W przeprowadzonych przeze mnie badaniach pilotażowych w trzech wielkopolskich szkołach ponadgimnazjalnych w okresie od stycznia do marca 2010 r.
zaproponowałam 105 uczniom napisanie informacji zwrotnej do wypracowania
na temat: Przeprowadź analizę dialogu Pankracego z Mężem jako kluczowego fragmentu „Nie-Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego. W swojej pracy wykorzystaj
wiedzę o lekturze. Zadanie polegało na przeczytaniu pracy Piotra, poprawie błędów w tekście i napisaniu w domu komentarza do tekstu kolegi. Uzupełnienie
badań stanowiło zredagowanie poradnika dla Piotra, jak pisać poprawnie.
Dodatkowo wypełniano kwestionariusz na temat oceny koleżeńskiej. Informację
zwrotną do wypracowania pisano według ściśle ustalonych kryteriów: zrozumienie tematu, interpretacja, rzeczowość, wartościowanie, kompozycja, język, styl.5
W opisie zebranego materiału interesować mnie będą dwie kwestie: pierwsza: Jak
funkcjonują relacje osobowe w komentarzu oduczniowskim?; druga: Jakie elementy języka i stylu wypracowania oceniano najczęściej, a jakie najrzadziej?
1.Ocena koleżeńska jako akt komunikacji dydaktycznej
W literaturze spotyka się takie rozumienie recenzji szkolnej, które pozwala
traktować ten rodzaj informacji zwrotnej jako składową procesu dydaktycznego, chodzi o rodzaj komunikacji społecznej, podczas której zachodzi przekaz in
3 M. Madejowa, op. cit., s. 200.
4 Ibidem.
5 Taki sposób postępowania zgodny jest z założeniem, że - aby recenzja miała spełniać swe funkcje
dydaktyczne – musi zawierać ustalone powszechnie uwagi omawiające treść (zrozumienie tematu, dobór
materiału, logiczność myślenia, samodzielność) i formę (kompozycja, poprawność gramatyczna, stylistyczna
i ortograficzna) pisemnej pracy ucznia. (M. Madejowa, op. cit., s. 202.)
Uczeń o uczniu. Ocena równieśnicza prac pisemnych z języka polskiego...
127
formacji między uczestnikami występującymi w roli nauczyciela i ucznia6 (przy
czym funkcję nauczyciela może pełnić też uczeń). Dialogowość recenzji w ocenianiu kształtującym zakłada wymianę myśli między uczestnikami aktu komunikacji. Odbiorca informacji zwrotnej może zawsze ustosunkować się do opinii
o swojej pracy, co jest wykładnią psychologicznego aspektu takiej oceny.
Językowy sposób wyrażania relacji osobowych między nadawcą a odbiorcą ma
w tej sytuacji specyficzny charakter7:
Nadawca. Najczęściej funkcję komunikacyjną w badanym materiale pełni
konstrukcja osobowa, w której nadawca (uczeń) identyfikuje się przez wyrażenia
w 1. os. l. poj. czasu teraźniejszego i przeszłego, trybu orzekającego: Uważam,
że praca zawiera zbyt wiele błędów, by mogła sprawiać pozytywne wrażenie.
Zauważyłam w tekście nieliczne błędy, np. powtórzenia. Rzadszą w komentarzach
oduczniowskich konstrukcją jest ja + x, gdzie ja to uczeń, a x to grupa, czyli my (ja
i x): Praca nad własnym stylem i językiem z pewnością zaowocuje w dorosłym życiu, bo z formą listu, podania czy życiorysu nie rozstajemy się wraz z ukończeniem
szkoły. A. Okopień-Sławińska widzi w takiej wypowiedzi chwyt perswazyjny,
chodzi bowiem o maskowanie wiedzy N za pomocą zaimka MY8. Z kolei Maria
Madejowa uważa, iż:
Tak rozumiana formuła, z jednej strony, łagodzi wiadomość o braku wiedzy, umiejętności O, z drugiej zaś zmniejsza dystans między N i O. Poza tym
N chce podkreślić, że należy razem z uczniem (i innymi użytkownikami języka) do
jednej społeczności językowej obowiązują ich wszystkich te same zasady w posługiwaniu się językiem. Jest to nie tylko retoryczny gest komunikacyjny, ale i sposób
motywowania ucznia do utrwalania wiedzy o języku i doskonalenia umiejętności
językowych9.
Nadawca stosuje – co nie powinno dziwić - słownictwo wartościujące: Myślę,
że twoja praca nie jest zła, chociaż brakuje jej charakteru, dynamiki językowej
i większej szczegółowości – tego, co potrzebne, by oczarować czytelnika, czy co ważniejsze – EGZAMINATORA. Według mnie, Twój język jest poprawny, bez polotu
i fantazji.
Odbiorca. Indywidualne potraktowanie ucznia widać w wykorzystaniu
przez oceniającego zaimka TY wyrażonego w 2 osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego i teraźniejszego trybu orzekającego (Dysponujesz bardzo ubogim
słownictwem, pracę wykonałeś ciekawie) lub w 2 osobie liczby pojedynczej trybu
6 S. Gajda, A. Słodzińska, Struktura językowa podręcznika, [w:] Podręczniki literatury w szkole średniej
wczoraj – dziś – jutro, pod red. B. Chrząstowskiej, Wydawnictwo Nakom, Poznań 1991, s. 117-135.
7 K. Bakuła wolałby widzieć zamiast nadawcy i odbiorcy mówiącego i słuchacza, bo pojęcia te
wprowadzają od razu akty mowy. Jego koncepcja nie jest jednak możliwa w opisywanej sytuacji badawczej.
(K. Bakuła, Komunikowanie i poznawanie w teoriach edukacyjnych, [w:] Polonistyka w przebudowie: literatura
– wiedza o języku – wiedza o kulturze – edukacja, Zjazd Polonistów, Kraków, 22-25 września 2004 r., pod
red. M. Czermińskiej, t. 2, Universitas, Kraków 2005, s. 678.
8 A. Okopień-Sławińska, Jak formy osobowe grają w teatrze mowy, „Teksty” 1977, z. 5-6, s. 54.
9 M. Madejowa, op. cit., s. 205.
128
Monika Szufnarowska
rozkazującego (Pamiętaj jednak o podkreślaniu swojego zdania na przedstawiony
problem i utrzymuj przez całą pracę ton, w jakim zaczynałeś ją pisać – w tym przypadku poważny).
W kilku pracach zastosowano czasowniki w 2 osobie liczny pojedynczej czasu
przyszłego trybu orzekającego: Uważam, że jeśli popracujesz nad swoimi błędami,
to kolejne wypracowanie będzie z pewnością lepsze. Odbiorca ujawnia się także
przez zaimek rzeczowny ty: Dysponujesz bardzo ubogim słownictwem, w twoim
tekście występują powtórzenia. Nadawca stosuje formuły adresatywne inicjujące rozmowę - zwraca się do ucznia po imieniu (Piotrze, Twoja praca jest bardzo
zwięzła i rzeczowa). Takich formuł nie jest jednak wiele. Wynika to być może
z sytuacji badawczej. Uczeń liceum nie zna osobiście autora ocenianej pracy.
Ogranicza się w ten sposób warstwa emocjonalna komentarza, co wpływa na budowanie struktur językowych wypowiedzi i kształt komunikacji społecznej.
Czasami między N i O występuje stosunek podrzędności, czasami (przez sugestie udoskonalania warsztatu) relacje mają charakter równorzędny. Oto przykłady: Unikaj błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, przydatny w tej kwestii
jest nam słownik ortograficzny. Wyrażaj własną opinię w zwięzły i kulturalny
sposób.
Powyższe wypowiedzi wskazują na istotną funkcję recenzji. Tekst ucznia powinien być tak sformułowany, by zainicjować i projektować dalsze działania tekstotwórcze uwzględniające to, co zostało dostrzeżone przez oceniającego jako
odstępstwo od ustalonych kryteriów.
Rolą oceny kształtującej ma być zatem dążenie jednego z partnerów interakcji dydaktycznej (nazywanej edukacyjną interakcją społeczną) do spowodowania
określonej zmiany u partnera-ucznia.10 Służą temu w analizowanych pracach wypowiedzenia w trybie rozkazującym: Nie używaj słów, których znaczenia nie znasz
i stosowania nie jesteś pewien. Pisz tak, jakbyś pisał dla siebie. Staraj się nie używać
kolokwializmów. Poznaj reguły ortografii. Pełnią one funkcje działania – jak nazywa ją Nocoń – lub nakłaniania – jak określa ją Grzegorczykowa. Nauczający
jako organizator zachowań poznawczych wywołuje działania słowne lub inne
u nauczanego oraz wpływa na jego stan mentalny przez rozkazy i innego typu
wypowiedzi wartościujące, które pełnią funkcję oceniającą11.
Depersonalizacja dialogu w recenzjach szkolnych. W sporej grupie zebranych tekstów można mówić o zjawisku depersonalizacji w kontaktach nadawczo-odbiorczych. Oczywiście, chodzi tu o powierzchnię języka. Nie jest to zjawisko
nowe w dydaktyce. Szczegółowo opisała je Jolanta Nocoń w artykule Dialogowość
10 A. Brzezińska, Jak dobrze uczyć? Analiza porównawcza modeli kształcenia, „Polonistyka” 1996, nr
10, s. 649.
11 J. Nocoń, Polecenia i pytania w podręcznikach do nauki o języku, Wydawnictwo TiT, Opole 1997,
s. 30. R. Grzegorczykowa, Problem funkcji języka i tekstu w świetle teorii aktów mowy, [w:] Język a kultura, t.
4. Funkcje języka i wypowiedzi, pod red. J. Bartmiński, R. Grzegorczykowa, Wyd. Uniw. Wroc., Wrocław 1991.
Uczeń o uczniu. Ocena równieśnicza prac pisemnych z języka polskiego...
129
podręczników szkolnych.12 Pozorne spotkanie w przestrzeni komunikacyjnej ukazuje się przez:
a. bezosobowość nadawcy i odbiorcy: Co do ortografii jest to praca idealna i jest
to rzadki okaz wśród dzisiejszej młodzieży, pośród której szerzy się brak znajomości podstawowych zasad pisowni. W pracy da się odczuć pewien chaos, brak
płynności w komponowaniu zdań. Język pracy jest poprawny, lecz słownictwo
nie wyróżnia się bogactwem i zróżnicowaniem.
b. ujawnienie nadawcy i językową nieobecność odbiorcy: Praca w moim odczuciu przeciętna: błąd ortograficzny, liczne powtórzenia, szwankująca
interpunkcja.
c. eksponowanie odbiorcy i pozorną nieobecność nadawcy: Przydałoby się
Tobie również skorzystać ze słownika wyrazów bliskoznacznych i zastąpić powtórzenia innymi, bogatszymi wyrazami. Plan pracy, który uczeń by wykonał,
sprawiłby, że jasno określone i uwydatnione byłyby główne elementy budowy
wypowiedzi, czyli wstęp, rozwinięcie i zakończenie.
Piotr mógłby również wzbogacić swój zasób używanych słów, gdyż zdarza mu
się nadużywać niektórych – potęguje to monotonię wypowiedzi i powoduje obniżenie jej oceny.
Ocena synkretyczna pod względem komunikacyjnym. O takiej ocenie koleżeńskiej jest mowa wtedy, gdy różne typy relacji nadawczo-odbiorczych spotykają się w jednym tekście: Uważam, że język w całej pracy jest komunikatywny.
Piotrze, Twoje słownictwo jest poprawne. Styl jest zgodny z zastosowaną formą wypowiedzi. Sposób ich językowego wyrażania zmienia się w zależności od miejsca
w tekście i typu wartościowanego kryterium. Najczęściej uczniowie eksponują
N na początku i na końcu komunikatu: Uważam, że sprawdzona przeze mnie
praca nie posiada wstępu, który mógłby wprowadzić w tematykę wypracowania.
– pierwsze zdanie; Myślę, że Piotr powinien bardzo wnikliwie czytać polecenia,
a także wysuwać wnioski. – ostatnie zdanie.
2.Elementy oceny języka wypracowania przez licealistów
Maria Madejowa napisała: Nie ulega (…) wątpliwości, że ocenianie, którego wynikiem powinna być w miarę obiektywna ocena, stanowi jeden z najtrudniejszych
problemów w metodyce nauczania i uczenia się języka polskiego jako przedmiotu
szkolnego. Stanisław Bortnowski nazywa tę czynność „sztuką oceniania”.13
Jak już wspomniałam we wstępie referatu, uczniowie mieli za zadanie wypróbować się w tej sztuce m. in. przez wyrażenie swojej opinii o języku i stylu
wypowiedzi Piotra. W informacji zwrotnej należało ocenić: zgodność języka
i stylu z zastosowaną formą wypowiedzi, jasność i zwięzłość komunikatu,
12 J. Nocoń, Dialogowość podręczników szkolnych, [w:] Kształcenie porozumiewania się, red. S. Gajda,
J. Nocoń, Wyd. Uniw. Opolskiego, Opole 1994, s. 179-183.
13 M. Madejowa, Dydaktyczny i wartościujący wymiar kwalifikacji składników wypracowań szkolnych,
[w:] Wartościowanie a edukacja polonistyczna, pod red. A. Janus-Sitarz, Universitas, Kraków 2008, s. 320.
130
Monika Szufnarowska
bogactwo i zróżnicowanie języka, swobodę i dojrzałość wypowiadania się autora
pracy, świadome i trafne stosowanie terminów historycznoliterackich. Należało
też zwrócić uwagę na znaczące błędy językowe.
Okazało się, że jest to zadanie łatwe dla uczniów. W analizowanym materiale tylko w 5 recenzjach nie wspomniano o warstwie językowej i stylistycznej.
Sprawnie językowo napisany tekst – twierdzi Maria Madejowa – jest poprawny
gramatycznie i poprawny komunikacyjnie przy wzięciu pod uwagę danej interakcji
i jej uwarunkowań, to jest przedkładając je na użycie określonych, adekwatnych
środków językowych.14 To właśnie forma gatunkowa pracy dookreśla takie a nie
inne użycie wyrazów, struktur składniowych. Ową zgodność na poziomie języka
i stylu doceniła ¼ uczniów. Zwięzłość i jasność komunikatu to inaczej spójność
polegająca na właściwym dobraniu sygnałów powiązań w obrębie treści i formy
wypowiedzi.15
Wyrażenia metatekstowe, czyli wyrażenia w tekście o tekście16, w których ujawnia się autor, organizują proces przekazu informacji17 i spajają
tekst w całość18. Badania przeprowadzone przez D. Bartosiewicza, J. Nocoń
i H. Wiśniewską dowiodły niestosowania przez uczniów „metaorientatorów”
w wypowiedzi pisemnej19. Brak ich również w przygotowanym do oceny tekście licealisty, na co zwrócili uwagę respondenci. Oto fragment recenzji: Moim
zdaniem praca Piotra jest nieco nieprzemyślana. Czytając ją, samoistnie stoi
przed oczami obraz ucznia, którym ma natłok myśli i nie umie w sposób jednolity
i uporządkowany przelać wiadomości na papier, więc wyrzuca z siebie wszystkie na raz
w jednym miejscu i czasie, aby żadna z nich mu nie uciekła.
Krytyczny osąd języka Piotra w połowie analizowanych prac może świadczyć
o językowej wrażliwości bądź refleksyjności młodzieży. Ta trudna nawet dla nauczyciela sztuka uświadomiła licealistom wartość, jaką ma bogaty język w ocenianym tekście. Swoboda i dojrzałość wypowiadania się autora pracy są związane
z pojęciem sprawności językowej, którą osiągnął ten, kto (…) bez większego wysiłku zaspokaja swoje potrzeby językowe, czyli potrafi (…) poprawnie i funkcjonalnie
14 M. Madejowa, Szkolna sztuka pisania, [w:] Wartościowanie a edukacja polonistyczna, pod red.
A. Janus-Sitarz, Universitas, Kraków 2008, s. 309.
15 T. Karpowicz, Kultura języka polskiego, [w:] Wiedza o języku polskim w zreformowanej szkole, pod red.
A. Mikołajczuk, J. Puzynina, Nowa Era, Warszawa 2004, s. 197.
16 H. Wierzbicka, Ćwiczenia stylistyczne, WSiP, Warszawa 1977, s. 105.
17 K. Ożóg, Elementy metatekstowe ze składnikiem „mówię” w polszczyźnie mówionej, [w:] Język a
kultura, t. 4: Funkcje języka i wypowiedzi, pod red. J. Bartmiński, R. Grzegorczykowa, Uniw. Wroc., Wrocław
1991, s. 183.
18 T. Dobrzyńska, Delimitacja tekstu pisanego i mówionego, [w:] Tekst. Język Poetyka. Zbiór studiów, pod red.
R. M. Mayenowa, Ossolineum, Wrocław 1978, s. 103.
19 D. Bartosiewicz, Komunikacyjna funkcja wykładników spójności tekstu, Wyd. Uniw. Warszawskiego,
Warszawa 2002. J. Nocoń, Metatekst w tekście uczniowskim (na przykładzie rozprawki), [w:] Studia
pragmalingwistyczne 3., Czynności tworzenia i rozumienia wypowiedzi, pod red. J. Porayski-Pomsta, Elipsa,
Warszawa 2000. H. Wiśniewska, Spójność tekstu w wypracowaniach olimpijczyków, „Poradnik Językowy”
1983, nr 5.
Uczeń o uczniu. Ocena równieśnicza prac pisemnych z języka polskiego...
131
tworzyć oraz przekazywać teksty językowe (…)20. Taką umiejętność Piotra doceniło 70 procent badanych licealistów.
Bożena Chrząstowska, porównując zabiegi językowe typowe dla rozprawki i
dla interpretacji, podkreślała: W obu formach wypowiedzi składnia powinna odzwierciedlać proces rozumowania, ale w interpretacji, poza zwykłymi kryteriami
poprawności językowej, bierze się pod uwagę umiejętność stosowania aparatury
pojęciowej odpowiedniej do analizowanego tekstu (…).21 Obecność terminów historycznoliterackich w pracy Piotra nie powinna zatem dziwić. Problem w tym,
że 35 procent uczniów wzmiankuje na ten temat w recenzji, przy czym zaledwie pięcioro dostrzega błędnie napisany wyraz prowidencjalizm pojawiający się
w wypracowaniu dwukrotnie.
Najczęściej w recenzjach rówieśniczych stosowano ogólne oceny błędów językowych. W nielicznych przypadkach podawano konkretne przykłady z tekstu
i opatrywano je komentarzem.
Praca ucznia nad korektą i postacią ortograficzno-porządkową (…) wypracowania
w pewnym sensie pracę zecera czy korektora – podkreśla Zygmunt Saloni. (…)
Uczeń (…), jeśli czegoś nie wie lub wie źle, (…) to błędu nie dostrzeże i nie poprawi.
(…) Dotyczy to przede wszystkim tych uczniów, którzy mają poważne trudności
z zasadami ortografii i przestankowania22.
Najmniej uczniów dostrzegło błędy składniowe. Może to wynikać z pewnej
ważnej cechy, która charakteryzuje ocenianego i oceniającego. Wspomina o niej
Beata Udzik, kiedy analizuje przyczyny uczniowskich błędów składniowych,
wśród których wymienia: brak umiejętności abstrakcyjnego i formalnego myślenia, brak refleksyjnego stosunku do tworzywa językowego, dzięki któremu
nadawca przekazuje informacje. Stąd obecność w wypowiedziach szablonów językowych, konstrukcji modnych lub typowych dla stylu oficjalnego.23 Większość
licealistów podkreślała natomiast obecność w pracy kolegi błędów interpunkcyjnych i ortograficznych.24
Referat rozpoczęłam od wniosków z badań Anny Tabisz. Na koniec chciałabym do nich wrócić. Nauczyciele w swoich komentarzach najwięcej uwagi poświęcają językowi wypowiedzi, uczniowie z kolei – czego dowodzi pilotaż
20 R. Pawłowska, Siatka podstawowych pojęć kształcenia językowego w szkole, [w:] W kręgu zagadnień
dydaktyki języka i literatury polskiej, pod red. H. Synowiec, Wyd. UŚ, Katowice 2002, s. 309.
21 B. Chrząstowska, Przedmiot, podmiot, proces, Szkice z metodyki kształcenia polonistycznego, oprac.
M. Kwiatkowska-Ratajczak, W. Wantuch, Wyd. „Poznańskie Studia Polonistyczne”, Poznań 2009, s. 91.
22 Z. Saloni, Jak pisać wypracowania, PZWS, Warszawa 1974, s. 126.
23 B. Udzik, Myśleć i pisać. Mechanizmy błędów składniowych w pracach pisemnych uczniów, ODN, Kalisz 2009,
s. 143.
24 Badania przeprowadzone przez Danutę Piper potwierdzają, że: zdecydowana większość gimnazjalistów
deklaruje ważność ortografii w życiu, niemalże wszyscy respondenci posiadają słownik ortograficzny
w domu, a korzysta z niego znaczny odsetek badanej grupy, najczęściej zaglądając do części hasłowej.
(D. Piper, Współczesna polska ortografia w szkole na przykładzie gimnazjum, Wyd. Uniwersytetu WarmińskoMazurskiego, Olsztyn 2003, s. 66.) Myślę, że podobne wnioski można by wysnuć, badając uczniów szkół
ponadgimnazjalnych.
132
Monika Szufnarowska
– oceny języka nie traktują marginalnie, choć więcej wypowiadają się o realizacji tematu i kompozycji tekstu. Wyrażanie opinii o języku i stylu pisania rówieśnika to zadanie trudne dla młodzieży. Potwierdzają to wypowiedzi z ankiety
towarzyszącej badaniu: Problem miałem z oceną stylu i języka pracy, gdyż sam
nie umiem pisać do końca poprawnie w tych aspektach. /Ocena nie sprawiła mi
większego problemu. Jedynie nie zawsze wiedziałam, czy mam do czynienia
z błędem stylistycznym czy nie. Trudności z oceną języka wypowiedzi mogą wynikać m. in. z niskich umiejętności językowych oceniającego. Ocena koleżeńska
ma jednak swój dydaktyczny sens. Potwierdza to wypowiedź jednej z badanych
respondentek: Myślę, że może to być ciekawy sposób nauki, ponieważ zmusza
do głębszego zastanowienia się nad błędami. Przytoczone uwagi w kwestii języka recenzji oduczniowskich nie wyczerpują analizy zgromadzonego materiału.
Należy je traktować jako składnik szerszej refleksji metodycznej na temat szkolnego dyskursu, którego elementem – w myśl zapisów nowej podstawy programowej – ma być właśnie ocenianie kształtujące. Należy do niego przygotować
zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Badania pilotażowe potwierdzają, że warto
zaproponować taką metodę pracy w kształceniu polonistycznym, o czym jeden
z licealistów napisał:
Oceniając cudze prace uczymy się czegoś nowego, zauważamy popularne błędy
składniowe, stylistyczne, ortograficzne. W ten sposób sami będziemy ich unikać.
Możemy też wejść na chwilę w rolę nauczyciela. Najważniejszą zaletą oceny koleżeńskiej jest to, że pracujemy samodzielnie, a recenzji pracy Piotra nie znajdziemy
w Internecie.
Agnieszka Kaźmierczak
Wpływ komunikacji z personelem medycznym
na doświadczanie choroby przez pacjentów
Rozwój nauki i techniki pozwala nam coraz lepiej rozumieć chorobę, diagnozować ją, a także zaplanować proces leczenia, jednak wciąż jednymi z podstawowych umiejętności, jakie powinni nabyć pracownicy służby zdrowia są
umiejętności komunikacyjne. Komunikacja interpersonalna wpływa bowiem
nie tylko na zadowolenie pacjentów z kontaktów z personelem medycznym, ale
przede wszystkim na sam proces leczenia. Artykuł będzie poświęcony złożonym
relacjom pacjentów z przedstawicielami służby zdrowia oraz wpływowi komunikacji pacjentów z personelem medycznym na doświadczanie choroby przez
pacjentów oraz na jakość życia osoby chorej. Będę chciała uwypuklić rolę komunikacji interpersonalnej w ustanawianiu relacji lekarz-pacjent i negocjowaniu jej
znaczenia. Poddam analizie wpływ komunikacji (zarówno werbalnej, jak i niewerbalnej, która w tej dziedzinie pełni zasadniczą funkcję) na jakość tychże relacji oraz na sposób doświadczania przez pacjentów ich chorób, na ich postawy
wobec choroby, a także na sam proces leczenia.
Rozważania warto rozpocząć od sprecyzowania, co będę rozumiała pod słowem „komunikacja”. W samej humanistyce nie ma jednomyślności w kwestii
pytania: czym jest komunikacja. Ujmując problem szeroko można powiedzieć,
że komunikowanie to „każdy bodziec, który wpływa na zachowanie człowieka, zwierzęcia lub maszyny”1. Jednak takie podejście wydaje mi się zbyt ogólne.
Można spojrzeć na komunikację jako na proces, w którym podmiot wyraża swoje
emocje, myśli itd. (komunikacja jako akcja) bądź też reaguje na bodźce (komunikacja jako reakcja). Możemy wreszcie widzieć w tym procesie sekwencję akcji
1 E. Goździak, Komunikowanie niewerbalne. Próba definicji, „Lud” 1983, t. 67, s. 41.
134
Agnieszka Kaźmierczak
i reakcji (model interakcyjny)2. John Stewart3 pisząc o komunikacji interpersonalnej stwierdza, że „pogląd na komunikację jako akcję – coś, co jedna osoba
czyni drugiej – jest drastycznie uproszczony. Na całą naszą komunikację wpływają nie tylko nasze własne oczekiwania, potrzeby, postawy i cele, ale także reakcje wywoływane przez nas u drugiej zaangażowanej w tę komunikację osoby.
Toteż bardziej stosownie jest traktować komunikację jako interakcję, jako proces
wpływu wzajemnego”4. Takie ujęcie wskazuje, że komunikacja jest procesem złożonym, który wydarza się pomiędzy ludźmi. Jednak w modelu interakcyjnym nie
został uwzględniony fakt zmiany tożsamości, jaka dokonuje się w trakcie oraz
dzięki procesowi komunikacji. Te fakty uwzględnia proponowane przez Stewarta
podejście transakcyjne. Transakcja definiowana jest jako proces, w którym istnienie i natura wszystkich części i aspektów konkretnego wydarzenia określana jest
poprzez aktywne uczestnictwo w tym wydarzeniu5. Spojrzenie transakcyjne objaśnia zatem to, co dzieje się pomiędzy ludźmi, w jaki sposób współpracują oni na
rzecz konstrukcji znaczenia6. W tym sensie tożsamość osób jest wynikiem negocjacji między ludźmi. Co więcej, komunikacja buduje osobę, rozwija ją i wpływa na to, kim jesteśmy. Można nawet powiedzieć, że jakość komunikacji wpływa
istotnie na jakość naszego życia. Negocjacji podlega także charakter samej relacji
i stopień zaangażowania w nią poszczególnych osób. Przyjmując taką perspektywę komunikacji w niniejszej pracy sądzę, że relacja personelu medycznego
i pacjenta, ich komunikacja ma ogromne znaczenie dla sposobu doświadczania
i postrzegania choroby przez pacjentów.
Postrzeganie zdrowia i choroby ma zawsze rys mocno indywidualny, uzależniony od uwarunkowań rodzinnych, środowiska wychowania, kultury, płci,
wykształcenia, pozycji społecznej, czy wykonywanego zawodu. Każdy z nas dysponuje przekonaniami na temat funkcjonowania organizmu. Jak wskazuje Peter
Salmon: Rzadko się zdarza, by lekarz i pacjent podzielali przekonania na temat
stanu ostatniego. I zanim dojdzie do porozumienia, klinicysta musi jako pierwszy
rozpoznać ważne elementy przekonań pacjenta. Świadomość istnienia wątków
kulturowych w poglądach pacjentów pomoże mu rozpoznać znaczące przekonania indywidualne7. Ostatnie zdania powyższego cytatu są warte podkreślenia.
W kontekście tego, o czym pisałam wcześniej, że komunikacja wpływa na to, kim
jesteśmy, trzeba nadmienić, że zachodzi tutaj także relacja odwrotna. Całe nasze
zaplecze kulturowe, środowiskowe, osobowościowe wpływa na jakość komunikacji i na sposoby porozumiewania się.
2 Ibidem, s. 42.
3 J. Stewart, Komunikacja interpersonalna: kontakt między osobami [w:] Mosty zamiast murów.
O komunikowaniu się między ludźmi, pod red. J. R. Stewarta, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
2002,s. 36-58.
4 Ibidem, s. 46.
5 H.B. English, A. Ch. English, cyt. za: J. Stewart, op. cit., s. 49.
6 J. Stewart, op. cit. s. 48.
7 P. Salmon, Psychologia w medycynie: wspomaga współpracę z pacjentem i proces leczenia, tłum.
M. Gajdzińska, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2002, s. 84-85.
Wpływ komunikacji z personelem medycznym...
135
Rozpoznanie znaczenia, jakie pacjent przypisuje chorobie, emocji
z nią związanych, jest szczególnie ważne w procesie diagnozowania i leczenia
choroby. Rodzaj i siła emocji związanych z chorobą jest w dużym stopniu zależna
od tego, jak choroba jest rozumiana i jakie znaczenie zostało jej przypisane (...)
najczęstszą reakcją na chorobę są negatywne emocje, takie jak: strach, lęk, niepokój,
przygnębienie, żal, bezradność, zobojętnienie, poczucie winy, złość8. W jaki sposób
one występują, jest zależne od czasu trwania choroby oraz jej dynamiki. Marek
Jarosz wskazuje, że do najczęstszych reakcji emocjonalnych człowieka należy
strach i lęk.
Strach, w szeregu przypadków, prowadzi do czujnego obserwowania siebie jako
człowieka cierpiącego i swojej sytuacji wyznaczonej przez chorobę, uciążliwe badania i leczenie. Następstwem doznawanego strachu jest również potrzeba otrzymania
zapewnienia budzącego ufność i zmniejszającego niepokój. Chory wybiórczo zatrzymuje w pamięci te wypowiedzi personelu, które zmniejszają obawę lub wręcz
dają poczucie bezpieczeństwa”9
Pisze Jarosz. Podobnie przeżywany jest lęk przez pacjentów. Jednak wielu pacjentów bezpośrednio nie werbalizuje tego uczucia. Można zauważyć go dopiero
dokładnie obserwując kanał niewerbalny (w tym kanał wokalny)10. Lęk może się
objawiać u pacjenta bacznym śledzeniem losów innych pacjentów, szczególnie
tych mających podobne dolegliwości i podobnie leczonych. Także reakcje agresji,
gniewu bądź „kamienny spokój” mogą być następstwami narastającego napięcia
lekowego11. Warto zwrócić też uwagę na zależność zachodzącą pomiędzy strachem (a także lękiem) a bólem. Strach bowiem potęguje odczuwany ból, w związku z czym dążenie personelu medycznego do redukcji strachu przez właściwe
informowanie pacjenta o chorobie, procesie diagnostycznym i leczniczym, będzie osłabiało reakcje bólowe12. Peter Salmon zwraca uwagę, że lęk, jaki pacjenci
odczuwają wobec objawów miewa paradoksalne następstwa: Nazbyt silny - może
opóźniać wizytę w przychodni lub powodować rezygnację z porady specjalisty13.
Wszystkie powyższe elementy powinny zostać wzięte pod uwagę w leczeniu
pacjenta, szczególnie przy chorobach zagrażających życiu, związanych z długą
hospitalizacją, czy też wymagających zmiany trybu życia. Wpływają one zasadniczo na doświadczanie choroby przez pacjenta. Obok wyżej opisanych czynników, ważnym elementem są relacje z personelem medycznym. Wiąże się to
z zagadnieniem współpracy pacjenta z pracownikami służby zdrowia, jakością
8 M. Bąk-Sosnowska, Choroba w życiu człowieka [w:] Psychologia: podręcznik dla kierunków medycznych,
pod red. A. Trzcienieckiej-Green, Universitas, Kraków 2006, s. 175.
9 M. Jarosz, Psychologia lekarska, PZWL, Warszawa 1978, s. 233.
10 Zakładam, że kanał wokalny jest częścią kanału niewerbalnego zgodnie z tym co pisze w swojej
książce Z. Nęcki, Komunikacja międzyludzka, Antykwa, Kraków 2000, s. 185-186.
11 M. Jarosz, op. cit., s. 233.
12 Ibidem, s. 233.
13 P. Salmon, op. cit., s. 74.
136
Agnieszka Kaźmierczak
komunikacji, wzajemną otwartością, czy zaufaniem, jakim darzą się pacjenci
i personel medyczny.
Relacje pacjent - pracownik służby zdrowia mają pewną specyfikę, która wynika z wielu czynników. Jednym z tych czynników jest wciąż dość wysoki prestiż
zawodów medycznych14. Zawody medyczne plasują się w górnych partiach hierarchii prestiżowych zawodów. Wiąże się to niewątpliwie także z faktem, że są to
zawody zaufania publicznego, wymagające nie tylko wykształcenia, ale wielu pozytywnych cech osobowościowych i umiejętności15. Fakt, że wiele zawodów medycznych wiąże się z pewnym prestiżem i wysokim statusem społecznym wpływa
na dystans, jaki może rodzić się między pacjentami a personelem medycznym.
Ponadto, jak wskazuje George Bishop, relacje te są zwykle nacechowane emocjonalnie, co wiąże się z faktem, że lekarz ma dostęp do najintymniejszych sfer ciała
człowieka oraz szczegółów jego prywatnego życia. Pojawia się też emocjonalna
zależność od innych, która często towarzyszy stanom chorobowym16. Ponadto
personel medyczny obserwuje chorego niejednokrotnie w sytuacjach trudnych,
w momentach emocjonalnego wyczerpania, kiedy uczucia, które zwykliśmy
skrywać, wychodzą na jaw. Wreszcie cechą interakcji pacjenta z personelem medycznym są także różne formy społecznego nacisku.
Rola chorego jest tu bardzo trudna i nie każdy potrafi się w niej odnaleźć. Pacjent będący w szpitalu, przebrany w odpowiedni strój, który przynależy do chorego (najczęściej piżama), położony do łóżka, zostaje pozbawiony
w pewien sposób własnej tożsamości. Ubrania towarzyszą nam każdego dnia
i już dawno przestały pełnić tę jedną podstawową funkcję, którą było chronienie
ciała przed zimnem i urazami. Ubranie jest komunikatem niosącym informacje
o naszej pozycji społecznej, osobowości, płci, wieku, oraz o tym jak postrzegamy siebie17. Zgodnie z ujęciem Talcotta Parsonsa rola chorego zakłada, że pacjent
14 Według badań przeprowadzonych przez CBOS w 2009 r. [M. Feliksiak, Prestiż zawodów. Komunikat
z badań, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2009/K_008_09.PDF], 14.11.2009 zawód lekarza wciąż
zajmuje wysokie miejsce w hierarchii prestiżowych zawodów (73% respondentów odpowiedziało że
zawód ten ma duży prestiż). W porównaniu z 1999 (zawód lekarza 75% respondentów uznało za bardzo
prestiżowy), kiedy tego typu badania były także prowadzone, zawód ten znajduje się niżej w hierarchii
i taka tendencja obserwowana jest od kilkunastu lat. Autorka raportu wspomina: „mimo trwałej pozycji
w rankingu prestiżu, odnotowaliśmy tendencję do bardzo powolnego wprawdzie, ale systematycznego
spadku autorytetu lekarza” [M. Falkowska, Prestiż zawodów. Komunikat z badań, s. 5, http://www.cbos.pl/
SPISKOM.POL/1999/K_032_99.PDF, 14.11.2009]. Zaskakuje natomiast w ciągu tych 10 lat wzrost znaczny
prestiżu, jaki respondenci przypisują pielęgniarkom (wzrost z 57 % w 1999 r. do 77 % w 2009 r.). Skok ten
jest o tyle zaskakujący, że według badań z 2009 r. zawód pielęgniarski wyprzedził w hierarchii zawodów
prestiżowych zawód lekarza [M. Feliksiak, Prestiż zawodów...].
15 Raport podany przez CBOS wskazuje, że zawody medyczne są jednymi z najczęściej wymienianych,
jako zawody zaufania publicznego: lekarz (94%), pielęgniarka i położna (88%), farmaceuta (84%), diagnosta
laboratoryjny (75%) [B. Badora, B. Rogulska, Opinia społeczna na temat zawodów zaufania społecznego.
Komunikat z badań, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2004/K_073_04.PDF, 14. 11. 2009r.].
16 G.D. Bishop, Psychologia zdrowia, tłum.A. Śliwa, L. Śliwa, Astrum, Wrocław 2000, s. 288.
17 Por. M. McLuhan, Zrozumieć media. Przedłużenia człowieka, Wydawnictwo Naukowo-Techniczne,
Warszawa 2004, s. 173; C. Joubert, S. Stern, Rozbierz mnie. Psychoanaliza garderoby, tłum. B. Biały, Jacek
Santorski & Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2006 , s. 7.
Wpływ komunikacji z personelem medycznym...
137
jest zwolniony z codziennych obowiązków, musi chcieć wyzdrowieć oraz traktuje
się go, jako potrzebującego opieki18. W ramach tej roli pacjent postrzegany jest
jako ofiara sił pozostających poza jego kontrolą, wobec czego nie jest obarczany odpowiedzialnością za swój stan19. W gronie samych pacjentów znajdujemy
różne podejścia do roli chorego. Podstawowe różnice leżą w oczekiwaniach dotyczących tego, kto powinien decydować o ich zdrowiu. „Cześć pacjentów preferuje podejście pasywne i pozwala lekarzowi decydować o tym, co jest dla nich
najlepsze, podczas gdy inni przyjmują rolę bardziej aktywną i sami chcą decydować o własnym zdrowiu. Niektórzy pacjenci najlepiej czują się w sytuacji, gdy
lekarz informuje ich, co należy czynić w celu zwalczenia choroby. Inni pacjenci
wolą, gdy lekarz omawia z nimi różne koncepcje terapii i wspólnie z nimi podejmuje decyzje”20. Role personelu medycznego także są sprecyzowane. Rolę lekarza
Parsons określił jako komplementarną wobec roli chorego. Wobec tego oczekuje
się od lekarza, że będzie działać dla dobra pacjentów, traktować wszystkich pacjentów w sposób profesjonalny, zastosuje wysoki stopień umiejętności i wiedzy
do problemów choroby oraz zachowa emocjonalną neutralność. Prawa lekarza
w tak sformułowanej roli dotyczą dostępu do fizykalnego badania pacjenta
i wglądu w intymne sfery jego życia, dużej autonomii w wykonywaniu praktyki
i dominującej wobec pacjenta pozycji21. Tego typu model spychający pacjenta do
biernego poddania się procesowi leczenia nie przynosi odpowiednich skutków.
Wiemy dziś, że współodpowiedzialność pacjenta w procesie decyzyjnym przynosi lepsze wyniki. Bishop wskazuje, że pacjenci, którzy biorą aktywny udział
w kontaktach z lekarzem zgłaszają szybszą poprawę stanu zdrowia22. Także te
osoby, które dysponują możliwością opisania swych objawów i uzyskania wyczerpujących informacji na tematu choroby i leczenia, w bardziej konsekwentny sposób stosowały się do reżimu terapeutycznego23.
Marek Jarosz opisując relacje pacjenta i lekarza pisze, iż „Wyznaczają ją właściwości i działania osób, w niej uczestniczących, czynniki sytuacyjne oraz szersze warunki środowiskowe, w których zachodzi interakcja”24. Przede wszystkim
pacjent jest najczęściej człowiekiem chorym, zatem relacja ta jest stosunkiem
lekarz (bądź inny pracownik służby zdrowia) i „człowiek w swojej chorobie”.
Takie ujęcie jest ważne szczególnie dlatego, że ujmuje fakt, że choroba zmienia
człowieka i jego spojrzenie na otoczenie (w tym także na pracowników służby
zdrowia), które bywa interpretowane w sposób uzależniony od obrazu choroby,
lęków oraz oczekiwań pacjenta25. Paternalistyczny model kontaktów z pacjentem, w którym przedstawiciel służby zdrowia pełni rolę kierowniczą, nie sprzyja
18 M. Sokołowska, Socjologia medycyny, PZWL, Warszawa 1986, s. 94.
19 G.Bishop, op. cit., s. 289.
20 Ibidem, s. 289-290.
21 M. Sokołowska, op. cit., s. 94 - 95.
22 G. Bishop, op. cit., s. 290.
23 Ibidem, s. 298.
24 M. Jarosz, op. cit., s. 272.
25 Ibidem, s. 272.
138
Agnieszka Kaźmierczak
niewątpliwie efektywnej komunikacji, która pomogłaby lekarzowi, pielęgniarce
i innym zrozumieć czym jest dana choroba dla konkretnego pacjenta. Model ten
zakłada pewną obiektywność wiedzy lekarza, która jest ponad doświadczeniem
pacjenta26.
Warto w tej chwili przyjrzeć się modelowi relacji z pacjentami, który proponuje Thomas Gordon w swojej książce. Model ten jest oparty na współpracy między
pacjentem i przedstawicielem służby zdrowia. Ponadto zakłada, że obie strony
posiadają pewną wiedzę i doświadczenie, w związku z czym mamy dwóch współpracujących ekspertów. Po stronie pacjenta będzie to wiedza związana z doświadczaniem choroby, jej objawów, skutków, emocji jakie budzi, a czasem przemyśleń
dotyczących przyczyn dolegliwości. Model ten zakłada zaangażowanie pacjenta
w proces leczenia, współodpowiedzialność w podejmowaniu decyzji i dwukierunkową komunikację, bez której ustanowienie tego typu relacji byłoby niemożliwe27. Współodpowiedzialność pacjenta w procesie decyzyjnym poprawia jakość
usług medycznych i prowadzi do lepszego przystosowania się pacjentów do rygoru leczniczego. Ponadto, jeżeli pacjent bierze udział w procesie decyzyjnym
to zmusza tym samym lekarza do wzięcia pod uwagę wszystkich możliwości
i przedstawienia rozumowego uzasadnienia ostatecznych zaleceń. Pacjent zna
naturę problemu i jest zmuszony do wypowiedzenia swoich przemyśleń, co winno prowadzić do bardziej racjonalnego i całościowego rozważenia wszystkich
sposobów leczenia28.
Niezwykle ważna wydaje się tu dwustronna komunikacja. Nie jest możliwa
współpraca, jeśli pacjent i przedstawiciel służby zdrowia nie będą mogli w pełni
przekazać swoich przemyśleń, obaw czy emocji. Jak pisałam w pierwszej części
tego artykułu, przyjmuję rozumienie komunikacji jako transakcji. Z perspektywy tej wynika, że kontakt lekarza z pacjentem, a właściwie jego jakość, mają
wpływ na to, w jaki sposób pacjent doświadcza swojej choroby i jakie postawy
zajmuje wobec niej. Oczywiście taka sytuacja wymaga od lekarza nabycia pewnych umiejętności. Mam tu na myśli przede wszystkim przyjęcie asertywnego
stylu komunikacji, nabycie umiejętności empatycznego słuchania, odpowiedniego formułowania pytań i komunikatów informacyjnych, a także właściwego
sposobu radzenia sobie z konfliktem. Bywa to trudne ze względu na chęć zachowania przez lekarzy roli profesjonalisty, z którą stereotypowo utożsamia się
dystans emocjonalny. Thomas Gordon wskazuje, że dzięki niej można ukryć to,
co się naprawdę przeżywa w kontakcie z pacjentem – bezradność, litość, gniew
czy smutek. Jest to forma obrony przed takimi uczuciami29. Pacjenci wówczas
są zmuszeni do interpretowania zachowań personelu medycznego na poziomie
26 Por. T. Gordon, Pacjent jako partner, PAX, tłum. T. Szafrański, Warszawa 1999, s. 22; D. Leathers,
Komunikacja niewerbalna: zasady i zastosowania, tłum. M.Trzcińska, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2007, s. 409.
27 T. Gordon, op. cit., s. 45-47.
28 Ibidem, s. 49.
29 Ibidem, s. 130-131.
Wpływ komunikacji z personelem medycznym...
139
niewerbalnym, który mniej się poddaje kontroli wolicjonalnej niż kanał werbalny, przez co jest „nieszczelny” i odsłania wiele z emocji, jakie przeżywa personel
medyczny. Próby takiego odczytywania uczuć z pewnych zachowań obciążone
są zawsze pewnym błędem. Pacjenci czasem mogą snuć domysły na temat własnej choroby i w sposób lękowy interpretować zachowanie personelu medycznego. Ponadto otwartość pacjenta trudno osiągnąć, gdy personel medyczny będzie
przyjmował postawę zamknięcia. Możliwe, że to właśnie samootwarcie się pracowników służby zdrowia jest tym, co powoduje taką samą postawę u pacjenta,
gdyż powoduje ograniczenie ich psychologicznej przewagi, co ułatwi pacjentom
wypowiedzenie się i ujawnienie swych potrzeb i problemów30.
Niewerbalna komunikacja często w sposób zasadniczy wpływa na stopień satysfakcji pacjenta z interakcji z lekarzem. Badania pokazują, że „umiejętność [lekarzy] przekazywania bądź rozumienia emocji komunikowanych niewerbalnie
okazuje się być związana ze zdolnością do zaspokojenia potrzeb pacjentów dotyczących społeczno-emocjonalnych aspektów leczenia. Wyniki tego badania sugerują także, iż umiejętność kodowania i dekodowania przekazów niewerbalnych
może wpływać na ogólną zdolność empatycznego odnoszenia się do ludzi w relacji terapeutycznej”31. Szczególne znaczenie komunikacji niewerbalnej wiąże się
z kilkoma elementami. Przede wszystkim wywiad lekarski, oczekiwanie diagnozy,
powoduje u pacjentów lęk i niepewność, która pragną zmniejszyć opierając się na
obserwacji zachowań niewerbalnych lekarza, który często bywa tego nieświadomy. Pacjenci skupiają się na zachowaniu niewerbalnym lekarzy, gdy sądzą, że ten
drugi nie jest z nimi szczery. Również, zanim dojdzie do komunikacji werbalnej,
pacjenci analizują wyraz twarzy, aby wyczytać z niej informacje, na ile wyniki badań są dla nich zagrażające. Komunikacja niewerbalna jest też źródłem informacji, gdy lekarz jest zbyt zajęty, aby dłużej rozmawiać z pacjentem32. Pracownicy
służby zdrowia powinni mieć świadomość, że kanał niewerbalny (będąc trudniejszym do kontroli wolicjonalnej) pozwala na ekspresję emocji i uczuć, reguluje
interakcję, podtrzymuje relacje, a także zatwierdza przekaz werbalny. W sytuacji
braku spójności między komunikatem werbalnym a niewerbalnym większą wiarygodność przypisuje się temu drugiemu. Dale Leathers podkreśla jeszcze ważną
funkcję, jaką pełni kanał niewerbalny, a mianowicie podtrzymywanie wizerunku
Ja.
Subtelne, niejawne przekazy - komunikowane przez takie aspekty, jak to, czy pacjent
otrzymał miejsce, w którym może trzymać zabrane ze sobą prywatne przedmioty,
czy lekarz odnosi się do pacjenta jako partnera interakcji, sygnalizując to przez komunikowanie się na wysokości wzroku (a nie spoglądanie z góry na pacjenta leżącego przed nim w szpitalnym łóżku) lub to, czy pacjent jest traktowany przedmiotowo
- mogą informować pacjentów, czy ich poczucie Ja jest zagrożone, czy chronione.
(...) jeśli lekarz stara się uszanować prywatność pacjenta, to unika naruszania
30 Ibidem, s. 132.
31 DiMatteo, cyt. za,:D. Leathers, op. cit., s. 413.
32 D. Leathers, op. cit., s. 415.
140
Agnieszka Kaźmierczak
preferowanego przez niego dystansu oraz pomaga zachować «terytorium Ja», które
pacjent postrzega jako swoje własne, ułatwia tym samym pacjentowi ochronę jego
poczucia Ja. istotne jest także, aby lekarz , posługując się specyficznymi gestami
i zachowaniami wzrokowymi, podkreślił, że bardziej zależy mu na stworzeniu
z pacjentem relacji partnerskiej, niż na utrzymywaniu z nim relacji o charakterze
przełożony - podwładny33.
Ustanowienie relacji opartych na współpracy, z dobrze rozumianym partnerstwem nie jest proste. W dużej mierze dlatego, że w kontekście medycznym
tradycyjnie priorytetem była autorytatywność, którą często rozumie się jako dominację. Także pacjenci wielokrotnie oczekują, że to lekarz jest główną osobą
rozwiązującą problem i to on będzie decydować o kontekście i strukturze interakcji34. Pewność siebie w kontekście medycznym jest dobrze widziana, gdyż ma
wpływ na wiarygodny wizerunek personelu medycznego35, jednak nie musi wiązać się z chęcią kontrolowania pacjenta. Zachowania, które świadczą o dominacji
lekarza to na pewno posługiwanie się przenikliwym kontaktem wzrokowym, co
przypomina uporczywe wpatrywanie się i może przybierać cechy agresji wzrokowej. Z drugiej strony swoją wyższość mogą ukazywać wzrokową nieuważnością.
Lekarz także komunikuje dominację mówiąc donośnym głosem, przerywając pacjentowi bez wyraźnych skrupułów i wygłaszając długie przemowy36. Tego typu
zachowania nie sprzyjają możliwości otwarcia się pacjenta i wielokrotnie mogą
przyczynić się do zablokowania kontaktu. Lekarz komunikując się w ten sposób
wpływa na stan emocjonalny pacjenta. Parsons wskazuje, że lekarz wykonując
czynności instrumentalne (składające się na diagnostyczne i terapeutyczne działanie) może stwarzać problemy emocjonalne pacjenta i dopiero czynności ekspresywne przywrócić mogą zakłóconą równowagę37.
Jest pewne, że interakcja lekarza i pacjenta może owocować wieloma długotrwałymi rezultatami dotyczącymi przede wszystkim odzyskania zdrowia.
Wpływ komunikacji wydaje się tu zasadniczy. Do najważniejszych efektów dobrych relacji personelu medycznego i pacjenta zaliczam minimalizowanie lęku
pacjenta i łagodzenie doświadczania przykrych emocji, a tym samym wspieranie
pacjenta w przyjmowaniu odpowiednich postaw wobec choroby.
33 Ibidem, s. 418.
34 Ibidem, s. 420.
35 Ibidem, s. 273-274.
36 Ibidem, s. 421.
37 M. Jarosz, op. cit., s. 277. Pacjenci oczekują od lekarza zachowań ekspresywnych. Z badań wynika, że
ekspresywne wysuwają się często na pierwsze miejsce. Zmieniać się to może w zależności od dolegliwości
pacjenta, bowiem osoby, które uczestniczyły w wypadkach doceniały bardziej rolę instrumentalną lekarza,
a osoby przewlekle chore rolę ekspresywną.
Ewa Jeleń
Nie ma mowy. Ma się gest. Teatr jako przestrzeń
szansy na komunikację osoby niepełnosprawnej
ze społeczeństwem.
Panie i Panowie! To, co zaraz pokażemy, nie jest odpowiednie dla osób o słabym sercu.
Pozwolę sobie podkreślić, iż jest to końcowy, niepodważalnie ostatni pokaz wybryków
natury na tej planecie. Pod tym namiotem, cuda i dziwy. Są tu potwory i osobniki
o niezwykłych zdolnościach – istoty, które przekraczają granice naszej wyobraźni.
Żadnych podróbek, szwindli i fałszerstw. Po prostu dziwolągi czystej krwi. Nie przegapcie szansy – być może nie zabawimy tu zbyt długo. Komu potrzeba luster, skoro macie
nas? Znajdźcie odbicie waszego idealnego świata w lustrze naszych niedoskonałości. Nie
bójcie się. Nie pogryziemy was...
Mike Kenny, Fittings: The Last Freak Show
Komunikuję się, więc jestem. To, że potrafię wysyłać i odbierać komunikaty, konstytuuje mnie jako człowieka – jednostkę racjonalnie korzystającą z życia. Bez procesu komunikacji (a więc porozumiewania się, ustalania postaw
i wspólnych wartości, a także poznawania innych ludzi, transmisji wiedzy i stwarzania więzi między osobami tego procesu) nie można by było pomyśleć ani
o społeczeństwie, ani o kulturze. Czy jednak wszyscy członkowie danej grupy mają
równe szanse, jeśli chodzi o dostęp do komunikowania się? Niestety – nie. Każde
społeczeństwo wytwarza swego rodzaju systemy opresyjne wobec jednostek, które
odbiegają od ogólnie ustalonych norm zachowania. Na pozycji „obcego” znajduje
się m.in. osoba niepełnosprawna, która na swej życiowej drodze napotyka wiele
barier: począwszy od urbanistycznych a na intra- i interpersonalnych skończywszy. Jej głos (a tym samym jej potrzeby fizyczne i psychiczne) został przez (jak
ich nazywa Erving Goffman) „normalsów”1 stłumiony. „Normalsi” z założenia
1 E. Goffman, Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańskie Wyd. Psychologiczne, Gdańsk 2005.
142
Ewa Jeleń
nie wierzą, że osoba napiętnowana (w tym wypadku - niepełnosprawna) jest
w pełni człowiekiem, dlatego podlega ona dyskryminacji, co zmniejsza jej szanse
życiowe. Warte odnotowania jest również to, iż jeśli jednostka zostaje nosicielem
łatwo zauważalnej, odstręczającej od niej cechy, okoliczność ta deprecjonuje inne
jej właściwości, także te, które mogłyby na nas wywrzeć pozytywne wrażenie.
Na szczęście osoby niepełnosprawne nie poddały się ostatecznie piętnującemu społeczeństwu. Z pomocą przychodzi im arteterapia czy też kulturoterapia.
Wita Szulc wymieniła jej sześć funkcji: dydaktyczną (wzbogacającą osobowość
pod względem wartości i emocji), hedonistyczną (wzbudzającą poczucie piękna,
rozkoszy, odprężenia psychicznego), ludyczną (dającą poczucie radości, umożliwiającą ekspresję i twórczą rozrywkę), katartyczno-kompensacyjną (terapeutyczną), profilaktyczną (sztuka może zapobiegać powstawaniu depresji, nerwicy,
łagodzi ból i cierpienie), a także integracyjną – komunikacyjną (dzięki sztuce
nadawca komunikuje się z odbiorcą)2.
Teatr dla życia
W skład środków arteterapii wchodzi teatr, w którym osoba niepełnosprawna jako aktor wyraża siebie poprzez grę, a tym samym otrzymuje szansę (na
co dzień rzadko dostępną) zakomunikowania własnych potrzeb i problemów.
W przestrzeni teatru dochodzi do spotkania z innym człowiekiem, tak cennego
pod względem poznawczym i emocjonalnym.
Ów Inny obdarza nas odmiennym sposobem spostrzegania, rozumienia i wyrażania
świata, proponuje wynikający z odmiennych właściwości psychosomatycznych,
odmiennej wrażliwości język ekspresji. Im bardziej owa inność jest wyrazista, tym
spotkanie trudniejsze, ale tym więcej ofiarowuje swoim uczestnikom3.
W podobny sposób fenomen teatru rozumie Lech Śliwonik, autor terminu
„teatr dla życia”. Dla niego praca teatralna z udziałem niepełnosprawnych oparta powinna być na partnerstwie, wymianie, zespołowej kreacji, której przyświeca myśl, iż proces tworzenia ważniejszy jest od produktu (spektaklu). Spektakl
miałby stanowić osobistą wypowiedź grupy, która go stworzyła, a co ważniejsze
– skupić się na poszukiwaniu nowych stosunków międzyludzkich, kształtować
relacje i budować ich trwałość. Podkreślić warto, iż za pomocą teatru to nie my
(teatrolodzy czy widzowie) przywołujemy osobę niepełnosprawną do rzeczywistości społecznej i jej wymogów, ale to osoba niepełnosprawna udostępnia nam
zapoznanie się ze swoimi standardami. To zapoznanie się prowadzi do uzgodnienia wizji świata pomiędzy aktorami a widzami – tym samym główny cel komunikowania się zostaje osiągnięty.
2 W. Szulc, Arteterapia na pograniczu medycyny i pedagogiki,[w:] Sztuka w służbie medycyny. Od antyku
do postmodernizmu, [w:] tenże, Wyd. AM im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, Poznań 2001, s. 20.
3 I. Jajte-Lewkowicz, Wprowadzenie [w:] Terapia i teatr. Wokół problematyki teatru ludzi
niepełnosprawnych, cz. II, pod red. I. Jajte-Lewkowicza, A. Piasecka, Poleski Ośrodek Sztuki, Łódź 2006, s. 10.
Nie ma mowy. Ma się gest. Teatr jako przestrzeń szansy na komunikację...
143
Na przykładzie dwóch grup teatralnych: WTZ Teatroterapii z Lublina i Graeae
Theatre Company z Londynu, chciałabym wykazać, w jaki sposób przyczyniają się one
do równouprawnienia komunikacyjnego, promując działalność artystyczną ludzi
z niepełnosprawnością. Artyści z wyżej wymienionych grup to pionierzy w dziedzinie profesjonalnego teatru ludzi z niepełnosprawnością.
WTZ Teatroterapia z Lublina – w stronę uspołecznienia
i uzawodowienia
Grupa z Polski rozpoczęła swoją działalność w 1995 roku, współpracując
z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie. W takiej formule działała do czerwca
2009 roku, kiedy to nadzór nad Warsztatami Terapii Zajęciowej przejęła Fundacja
Teatroterapia Lubelska4. Jej podopieczni (w wieku ok. 19-36 lat) biorą udział
w autorskich zajęciach terapeutów, których głównym celem jest uspołecznienie
i uzawodowienie osoby niepełnosprawnej. Jak stwierdza sama założycielka WTZ,
Maria Pietrusza Budzyńska: teatr daje ludziom niepełnosprawnym prawa, z których na co dzień nie mogą skorzystać. Moi aktorzy nie boją się niczego w życiu. Nie
boją się świata, ludzi, doświadczeń, kontaktów, konfrontacji. A jeżeli nawet boją
się, to potrafią o tym powiedzieć, co świadczy o ich pełnej świadomości własnej
istoty5. Takie zmiany w podejściu osoby upośledzonej do samej siebie napędzają jednocześnie proces burzenia kształtowanych od dawna stereotypów na temat
tej osoby. Jak zauważa psycholog WTZ, Elżbieta Szadura, wszystkie sposoby aktywności wspomagane przez lubelski ośrodek, skupiają się na pobudzaniu osoby
niepełnosprawnej w pięciu wymiarach: mowie, oglądaniu siebie, decydowaniu
o sobie, proponowaniu działań i aktywności twórczej6. Przed przystąpieniem do
warsztatów zajęciowych człowiek z niepełnosprawnością nie miał zbyt wielu okazji do mówienia, zwłaszcza o sobie. Poprzez teatroterapię zostaje zachęcany do
wyrażania własnych opinii i zadawania pytań. Część rozmów zapisywana zostaje na nośnikach audiowizualnych, a następnie poddawana analizie. Dzięki takim
zabiegom zwiększa się zasób słownictwa uczestników, ich śmiałość i umiejętność
nazywania własnych stanów emocjonalnych.
Aktorzy Teatroterapii występowali m. in. w Hamlecie w reżyserii Krzysztofa
Babickiego (premiera 20 listopada 2004 r. w Teatrze im. Juliusza Osterwy), byli także
autorami spektakli: Isadora. Opowieść o kobiecie, (premiera w 2006 r.) czy Dell’arte
dla... (premiera w 2000 r.). Z tym ostatnim wyszli na ulice w strojach wzorowanych na postaciach z obrazów Bruegela, Boscha czy Degasa, by zetknąć się z przypadkowymi przechodniami. Odgrywając role grupy komediantów, nie mogących
4 www.teatroterapia.lublin.pl [dostęp: 10.11.2010].
5 Fragment wypowiedzi Marii Pietruszy Budzyńskiej dla Telewizji Olsztyn, Lublin, 28.11.2009.
6 E. Szadura, Dorośli ludzie niepełnosprawni intelektualnie we współczesnym społeczeństwie, [w:] Terapia
i teatr. Wokół problematyki teatru ludzi niepełnosprawnych, cz. I, pod red. I. Jajte-Lewkowicz, Poleski
Ośrodek Sztuki, Łódź 1999, s. 37-38.
144
Ewa Jeleń
znaleźć sobie miejsca w „normalnym” społeczeństwie z racji odmiennego wyglądu
i zachowania, przedstawili sedno własnych problemów7
Konfrontacja widza z prawdziwym doświadczeniem – Graeae Theatre
Company z Londynu
Graeae Theatre Company została powołana do życia w 1980 r. przez Richarda
Tomlinsona, nauczyciela w szkole specjalnej w Coventry. Dostrzegł on wielką
szansę, jaką działalność teatralna oferuje tym, którym prawo do głosu zostało
odebrane: wierzę w to, iż teatr potrafi przedstawić historie w sposób bardziej dynamiczny, pasjonujący i zapamiętywalny niż jakikolwiek program telewizyjny czy
kameralne dyskusje w klasie. (...) Konfrontacja widzów z prawdziwym doświadczeniem w kontekście teatralnym musi doprowadzić do spięcia, iskrzenia, reakcji8.
W jednym z pierwszych przedstawień Graeae9 pt. 3D widzowie mieli okazję poznać prawdziwe historie z życia niepełnosprawnych aktorów w nim występujących. W przedstawieniu pojawiły się pytania typu: „Opowiedz mi o tym, jak to
jest być niewidomym?”, „Czym jest dla ciebie paraliż” czy „Jak to naprawdę jest
spędzać większość czasu na wózku?”10. Jedną ze scen całości stanowi opis robienia herbaty, prezentowany przez niewidomą uczennicę Elane Roberts, w trakcie
dokonywania przez nią tej czynności. Potrzebne przedmioty aktorka znajduje za
pomocą smaku, węchu, słuchu i dotyku. Następnie prosi ludzi obserwujących jej
performance na widowni, by spróbowali za pomocą dotyku zapoznać się z wyglądem swoich sąsiadów przy zgaszonym świetle. Gdy lampy zostają na powrót
włączone, Elane pyta widzów, co odczuli w trakcie tego eksperymentu. Część
z nich uległa skrępowaniu i niechęci do dotykania i bycia dotykanym przez nieznajomych. Większość natomiast uznała to doświadczenie za niezwykle ubogacające i pomocne przy zrozumieniu problemów osób niewidomych11.
Od 1997 r. dyrektorem artystycznym Graeae jest Jenny Sealey i za jej kadencji grupa rozwinęła współpracę z radiem i telewizją BBC, a także ukierunkowała swoją działalność na edukację i ideę estetyki dostępu [aesthetics of access]12.
W skład tej ostatniej wchodzą m.in. język migowy i audiodeskrypcja, wizual7 I. Jajte-Lewkowicz, Wprowadzenie [w:] Terapia i teatr. Wokół problematyki teatru ludzi
niepełnosprawnych, cz. II, pod red. I. Jajte-Lewkowicza, A. Piasecka, Poleski Ośrodek Sztuki, Łódź 2006, s. 10.
8 R. Tomlinson, Disability, theatre and education, Souvenir Press LTD, Londyn 1982, s. 4, tłumaczenie
własne.
9 Grupa zaczerpnęła pomysł na swą nazwę z greckiego mitu. W nim to pojawiły się postaci trzech
starszych kobiet (o wspólnym imieniu Graeae właśnie), dzielących między sobą jedno oko i ząb. Perseusz
miał podstępnie wykraść im narząd wzroku, zmuszając je tym samym do wyjawienia sposobu na pozbycie się
Meduzy. Kobiety poradziły wojownikowi wypolerować jego tarczę tak, by potwór mógł się w niej przejrzeć,
a ujrzawszy własne odbicie – zamienić się w kamień. W ten oto sposób Graeae stały się symbolem osób
niepełnosprawnych, które pomagają sobie nawzajem. Aktorzy wymawiają to imię jako „grey-eye” [szare
oko]. Zob. R. Tomlinson, op. cit., s. 170.
10 Ibidem, s. 59.
11 Ibidem, s. 63.
12 http://www.graeae.org/page/artisticvision [dostęp: 10.11.2010].
Nie ma mowy. Ma się gest. Teatr jako przestrzeń szansy na komunikację...
145
ne opisy akcji w formie zdań lub obrazów multimedialnych, wkomponowane
w spektakl. W ten sposób Graeae udaje się wystawiać wielosensoryczne przedstawienia, tworząc tym samym nową jakość w teatrze. W inscenizacji Blasted
(
Zbombardowani)13, autorstwa Sarah Kane, obraz trójki tłumaczy języka migowego [Sign Language Interpreters – w skrócie SLI] został „rzucony” na ekran
multimedialny, ustawiony za główną sceną. Dodatkowo aktorzy głośno opisywali
swoje czynności, posługując się notatkami Kane ze scenariusza.
Jednym z ważniejszych projektów edukacyjnych Graeae był interaktywny performance Just Me, Bell (Po prostu ja, Bell) z 2009 r. Jego treść stanowi historia
14-letniej Bell poruszającej się na wózku, znudzonej swoim ojcem i przygotowującej się do konkursu muzycznego14. Just Me, Bell adresowany zwłaszcza do ludzi
młodych, porusza problem uprzedzeń wobec osób nie w pełni sprawnych. Jego
teatralnemu przedstawieniu towarzyszyła debata pomiędzy aktorami a widzami. Interaktywne widowisko pozwoliło młodzieży na sprawdzenie ich własnych
postaw wobec ludzi o odmiennej kondycji fizycznej i dodatkowo postawiło im
pytania o to, co definiuje ich, jako nastolatków. Publiczność miała możliwość
zmieniania biegu wydarzeń w końcowych momentach przedstawienia, w których
proszona była o pomoc w rozwiązaniu problemów głównych bohaterów.
Równie istotnym przedsięwzięciem brytyjskiej grupy teatralnej jest propagowanie tzw. nowych scenariuszy [new writing]15, czyli tekstów przeznaczonych do
gry scenicznej, a napisanych przez i dla osób niepełnosprawnych, poruszających
w sposób nowatorski dylematy tychże. Nie brakuje w nich autoironii, bezpośredniości, często ocierają się również o bluźnierstwo, zrywając z podziałem na
sacrum i profanum. Do „nowych scenariuszy” zalicza się The Last Freak Show,
którego fragment cytowałam na początku. Zaowocował on przedstawieniem,
z którym Graeae objechało prawie całą Anglię16. Utrzymany w klimacie dawnych
atrakcji jarmarcznych, a zarazem pełen autoironii spektakl stał się wspaniałą okazją do „oswojenia” publiczności z wyglądem i problemami osób niepełnosprawnych, uznawanych niejednokrotnie za „dziwaków” właśnie. The Last Freak Show
(z udziałem tłumaczy języka migowego) stał się metaforą współczesnego świata,
znudzonego „zwykłymi” opowieściami o życiu ludzi niepełnosprawnych, gotowego pomóc tylko tym, którzy efektownie odgrywają role ofiary lub błazna.
***
Dziennikarz Roman Stachyra powiedział kiedyś: W zdarzeniach, które inspirujemy, wskazanie innej struktury dla ludzkiej aktywności daje też możliwość innego
13 Fragmenty spektaklu w wykonaniu Graeae znaleźć można na stronie: http://www.graeae.org/
production/blasted/video [dostęp: 10.11.2010].
14 http://www.graeae.org/production/justmebell/info [dostęp: 10.11.2010].
15 Graeae Plays 1. New plays redefining disability, pod red. J. Sealey, Aurora Metro, Londyn 2002.
16 M. Kenny, Fittings: The Last Freak Show [w:] J. Sealey, Graeae Plays 1. New plays redefining disability,
Aurora Metro, Londyn 2002, s. 223-258.
146
Ewa Jeleń
rodzaju komunikacji i społecznej ekspresji, uczestnictwa w życiu. A czasem - budzi
samą chęć uczestnictwa17. Tą inną strukturą, a zarazem płaszczyzną porozumienia między ludźmi z różną sprawnością staje się przestrzeń teatralna - medium
osób wykluczonych, miejsce edukacji, narzędzie pozwalające na przedstawienie
rzeczywistości ludzi dotkniętych chorobą, a jednocześnie na przedyskutowanie
ich problemów. Aktor niepełnosprawny, występując przed publicznością, może
śmiało powiedzieć: tworzę, więc mam coś do powiedzenia. Komunikuję się
z wami, więc jestem częścią waszego społeczeństwa.
17 Graeae Plays 1. New plays redefining disability, pod red. J. Sealey, Aurora Metro, Londyn 2002.
Elżbieta Parciak
Przekaz prawdy w komunikacji społecznej
w świetle wypowiedzi Kardynała Stefana
Wyszyńskiego
Jedną z podstawowych dróg budowania wspólnoty międzyludzkiej jest komunikacja rozumiana jako wzajemny przepływ informacji oparty na prawdzie
i miłości. W ten sposób realizuje się dialogalna struktura osoby ludzkiej.
Problemy związane z komunikacją zajmowały poczesne miejsce w wypowiedziach Kardynała Stefana Wyszyńskiego – „Prymasa Tysiąclecia”. Mimo upływu
czasu niektóre poruszane przez niego zagadnienia nic nie straciły ze swej aktualności. W referacie niniejszym, po ukazaniu znaczenia komunikacji w budowaniu
międzyludzkich więzi, podjęta zostanie próba ich syntetycznego zebrania oraz
zbadania ich aktualności.
1.Komunikacja w budowaniu wspólnoty międzyludzkiej
Na komunikację społeczną składają się wszystkie te elementy życia społecznego, które pozwalają na relacje międzyosobowe. Podstawowym wymogiem takiej
komunikacji jest przekaz prawdy. Dlatego też trzeba unikać zarówno ideologizacji komunikacji (prawda na usługach jakiejś ideologii), jak i jej komercjalizacji
(liczy się nie przekaz prawdy, ale możliwość „sprzedania” informacji), gdyż prowadzi to do relatywizmu i rozkładu podstaw komunikacji. Komunikacja tym się
różni od przekazu informacji, że zakłada aktywność obydwu stron i ma charakter
dialogu, który jest wspólnym odkrywaniem prawdy. Najbardziej odpowiednią
formą jest komunikacja oparta na ukazywaniu prawdziwych wartości ludzkich,
a więc respektująca integralną wizję człowieka i świata1.
1 Por. S. Skobel, Prawda was wyzwoli (J 8, 32). Czy istnieją wyjątki od reguły prawdy?, „Łódzkie Studia
Teologiczne” 9 (2000), s. 269.
148
Elżbieta Parciak
Człowiek ma prawo do otrzymania prawdziwych informacji o życiu społecznym, gdyż tylko wówczas będzie w nim w pełni uczestniczył i poczuje się za nie
odpowiedzialny. Komunikacja wymaga, by prawda służyła tworzeniu relacji międzyludzkich i w tych relacjach się rozwijała. Oznacza to także, że prawda nie jest
czymś, co w kontekście życia społecznego jest poznawane i przyswajane w sposób definitywny, ale tym, co się wciąż poznaje. Nie oznacza to względności samej
prawdy, wskazuje jedynie na stopniowość procesu poznania2. Trzeba też pamiętać, że w przekazie informacji nie poznajemy „prawdy czystej”, bo jest ona już
jakoś zinterpretowana przez tego, który ją przekazuje. W komunikacji społecznej
ważna jest relacja między przekazującym a odbiorcą informacji. Trzeba brać pod
uwagę to, czy słowo przekazu buduje wspólnotę i czy jest znakiem szacunku dla
drugiego człowieka. Stąd obowiązek prawdy w życiu społecznym wynika z obowiązku miłości i jest znakiem tej miłości3. Życie społeczne opiera się na zaufaniu,
stąd tam, gdzie nie można zakładać prawdomówności, następuje dezintegracja
społeczeństwa.
Czasy dzisiejsze dostarczają, nie mniej niż przeszłość, przykładów braku
szczerości w postępowaniu ludzi. „Obłuda, hipokryzja i całkowite zakłamanie
bywają zbyt łatwo usprawiedliwiane, czy to wyższymi celami, czasami nawet natury religijnej, czy to zwyczajną własną korzyścią, czy nawet wąsko pojętą obawą
o przyszłość czy karierę. Obłuda staje się nawet sposobem na życie w dzisiejszych
czasach, co stanowi bardzo smutną konstatację”4. Dlatego szczerość w praktycznym działaniu człowieka wydaje się postawą, o którą trzeba walczyć. Życie
w prawdzie musi pozostać dla chrześcijanina, ale także dla każdego człowieka
dobrej woli, niczym niezastąpionym zadaniem moralnym.
Te podstawowe zasady i wymogi komunikacji międzyludzkiej stanowiły osnowę wielu wypowiedzi Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia.
Wyzwania czasów, w których przyszło mu pełnić posługę prymasowską, uczyniły
z niego żarliwego rzecznika prawdziwej i opartej na szacunku komunikacji.
2.Prymas Tysiąclecia wobec zakłamania komunikacji w czasach
władzy ludowej
O potrzebie zachowania przekazu prawdy w komunikacji społecznej przypominał Prymas Tysiąclecia, kiedy nawiązywał do obrony podstawowych praw
osobowych człowieka. Mówił o prawie do prawdy, wolności i sprawiedliwości
w sytuacji dominacji ideologii marksistowsko-komunistycznej. Współcześnie nagłaśniana i upowszechniana ideologia liberalizmu i indywidualizmu w podobny
sposób podważa i ogranicza wymienione prawa.
Ksiądz Prymas nie unikał tematów ważnych, chociaż trudnych. Wiedział, że
na jego słowo czeka naród, że jest ono przyjmowane, a Polacy utożsamiają się
2 Por. R. Forycki, Czy prawda jest jedna?, „Communio” 7 (1987) nr 4, s. 37.
3 Por. H. Muszyński, Czynić prawdę w miłości, „Communio” 7 (1987) nr 4, s. 17.
4 S. Skobel, Czy istnieją wyjątki od reguły prawdy?, op. cit., s. 176.
Przekaz prawdy w komunikacji społecznej...
149
z jego myśleniem i nauczaniem, chociaż często nie starcza im wytrwałości i odwagi, aby dochować wierności do końca. Komuniści bali się każdego przejawu
siły narodu. Paraliżowała ich siła duchowa narodu, nie mogli zaakceptować
drogi, która podnosiła na duchu naród i jednoczyła społeczeństwo nie wokół Bieruta, Gomułki czy Gierka, ale wokół Jezusa i Maryi. Dlatego internowali Prymasa, a nawet „aresztowali” obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Ksiądz
Prymas boleśnie to odczuł, cierpiał nie tyle z powodu urażonej godności własnej,
ile dlatego, że widział brak jedności, niebezpieczeństwo rozłamu, a nade wszystko
grzech nieprawdy, kłamstwa, który jest zawsze obrazą Boga i znakiem wpływu
ojca kłamstwa5.
Kardynał S. Wyszyński podkreślał, że podczas wojny kłamstwo służyło hitlerowskiej propagandzie, uderzając w najważniejsze z praw człowieka, prawo istoty
rozumnej do prawdy. Odwetem była nieufność człowieka do własnego państwa.
Dlatego też o klarowność i siłę umysłu, woli i serca trzeba się ciągle starać i nią
się nieustannie dzielić, ponieważ, choć stanowi ona osobiste dobro, to jednak
ma także istotne znaczenie społeczne6. W powojennej historiografii przeszłość
dziejową narodu w dużej części świadomie i celowo fałszowano, przeinaczano,
pomniejszano jej wartość dla współczesności. Dziś wiemy - mówił Kardynał po
przełomie sierpniowym 1980 roku - że dokonano straszliwej wiwisekcji i alienacji narodowej i historycznej młodego pokolenia, pozbawiając je wiedzy historycznej o narodzie i o polskiej twórczości literackiej, a przez to - pozbawiając kultury
narodowej7.
W obliczu takiej rzeczywistości Prymas Wyszyński apelował do ludzi odpowiedzialnych za rozwój kultury narodowej, którym jej los, jak podkreślał, nie
jest i nie może być obojętny, aby wartości dziedzictwa narodowego przedstawiali
w świetle prawdy, miłości i sprawiedliwości społecznej. Czyńcie prawdę w miłości - by uchronić siebie i tych, co was słuchają od wrogich myśli, od złodziejskiego
kłamstwa, od przemocy nienawidzących prawdę programów, podstępnych planów,
od wrogiej strategii relatywizmu i względności tak zwanej nauki8. Nie ulega wątpliwości, iż Prymas Polski nie tylko uświadamiał społeczeństwu skutki zakłamania,
ale mobilizował świadomość społeczną w obronie wartości dziedzictwa kulturowego w duchu pełnej prawdy i znaczenia dla narodowego bytu.
Z całokształtu prymasowskiego nauczania wyłania się obraz życia narodu,
w którym na różne sposoby ujawnia się walka. Wyraża się ona najczęściej w drastycznej formie poniżającego traktowania obywatela przez władzę społeczną,
ale także w stosunkach międzyludzkich w formie gróźb, przekleństw, obelg itp.,
w znieczulicy społecznej jako formie obojętności na potrzeby drugiego człowieka.
5 Por. J. Michalik, Prymas Tysiąclecia – jego wielkość. Kazanie na 100-lecie urodzin kard. Stefana
Wyszyńskiego, Zuzela 6 VIII 2001, „Episteme” 15 (2001), s. 11-20.
6 Por. S. Wyszyński, Idzie nowych ludzi plemię, Poznań – Warszawa 1973, s. 176.
7 Tenże, Kamienie wołać będą. Ku czci Stefana Starzyńskiego, Warszawa 1 III 1981, w: Kościół w służbie
Narodu, Rzym 1981, s. 250.
8 Tenże, Do młodzieży akademickiej, Gniezno 1 IX 1962, [w:] Listy pasterskie Prymasa Polski 1946-1974,
Paris 1975, s. 405-406.
150
Elżbieta Parciak
Zjawiska te potęgują się w skali narodowej pod wpływem niesprawiedliwości
społecznej, uprzywilejowania niektórych klas społecznych, braku przestrzegania
godności i sprawiedliwości.
Ta brutalizacja stosunków międzyludzkich wzmaga wzajemną niechęć i wrogość. Wzrasta atmosfera nieszczerości, zakłamania i lęku. Dlatego w przekonaniu
Prymasa Tysiąclecia, każda, nawet najmniejsza forma nienawiści i niesprawiedliwości godzi we wspólne dobro narodu. Tym bardziej celowe i programowe zakłamanie stanowi jakby ognisko zapalne, jątrząc cały naród, dzieląc go w dążeniu
do jedności. Jeszcze bardziej dzieje się to poprzez niesprawiedliwość wynikająca
z nieszczerości, która stanowi podłoże walki wewnętrznej, nierzadko klasowej,
godzi w pokój i bezpieczeństwo narodu. Jedynie miłość, rozumiana jako dopełnienie sprawiedliwości, jest zdolna jednoczyć w imię prawdziwie chrześcijańskich
wartości. Rozwój kulturowy narodu winien więc bazować na miłości chrześcijańskiej, jeśli ma się okazać celowy i skuteczny.
Kształtowanie osób w rodzinie chrześcijańskiej musi odbywać się w duchu prawdy, sprawiedliwości, miłości i pokoju. Ukazując godność człowieka
i określając cel jego życia i działania, system wychowawczy, jak nauczał Prymas
Tysiąclecia, powinien formułować jasne wymagania moralne, którym każdy człowiek musi sprostać, jeżeli ma być po prostu dobrym człowiekiem. Wśród wymagań moralnych, które powszechnie są podzielane i doceniane, na pierwszy plan
wysuwa się zasada czynienia dobra dla innych. Potrzebna jest pasja pomagania
innym, w prawdzie i miłości9.
Kardynał Wyszyński podkreślał, iż głosząc prawdę Kościół ma również obowiązek przeciwstawiać się wszelkim formom fałszu w życiu społecznym. Dotyczy
to przede wszystkim fałszu w dziedzinie informacji. Człowiek bowiem ma prawo
do prawdy. Zarówno więc zatajenie prawdy, jak fałszowanie informacji jest zamachem na godność człowieka oraz na wszelkie wynikające z niej uprawnienia.
Zadaniem informacji jest nie tylko przybliżać ludziom rzeczywistość, ujawniać
fakty, ale także zaostrzać widzenie otaczającego świata, otwierać oczy na dobro
i uwrażliwiać na zło, ażeby ludzie umieli dostrzegać krzywdę, ucisk i fałsz i odkrywać przyczyny tych zjawisk10. Informacja powinna być bezstronna i obiektywna, wolna od upiększeń, ale też nie powinna podjudzać ludzi przeciw sobie,
choć jej zadaniem jest demaskować zło.
Upowszechnione, niemal zinstytucjonalizowane kłamstwo, które deprawowało wszystkich, było symptomem upadku moralnego, sięgającego samych podstaw
osobowości.11 Prymas Tysiąclecia zwracał uwagę nie tyle na fałsz i zakłamanie
oficjalne, wiążące się z indoktrynacją ideologiczną, czy też na celowe i planowe
9 Por. tenże, Nad zwalczaniem wad społecznych. Wezwanie pasterskie do pracy wielkopostnej, Gniezno
- Warszawa, Wielki Post 1964, [w:] Listy pasterskie Prymasa, dz. cyt., s. 449-458.
10 Por. S. Wyszyński, Naród - Kościół - Państwo. Kazanie Świętokrzyskie, 25 I 1976, [w:] Nauczanie
społeczne 1946-1981, Warszawa 1990, s. 705-713.
11 Por. J. Majka, Kościół wobec społecznomoralnej odnowy narodu polskiego, „Chrześcijanin w świecie”
20 (1988) nr 6, s. 10-11.
Przekaz prawdy w komunikacji społecznej...
151
deformowanie informacji, lecz przede wszystkim na kryzys prawdy w stosunkach
międzyludzkich, w życiowych postawach i zachowaniach ludzi. Służyć w prawdzie to znaczy uszanować człowieka. A to jest warunkiem ładu społecznego i politycznego, warunkiem zaufania do władzy. Tylko wtedy można pozyskać zaufanie,
gdy służy się w prawdzie i miłości12.
Kłamstwo promowane i publicznie propagowane weszło w życie codzienne
ludzi, stało się w zakłamanym społeczeństwie ich stylem życia, zwyczajem regulującym wzajemne odnoszenia się, mechanizmem obronnym. Blokowanie
dopływu prawdziwych informacji, a nawet ich świadome fałszowanie (tzw. kłamstwa propagandowe) charakteryzowało środki masowego przekazu w całym
okresie władzy ludowej. W tej rzeczywistości Kardynał wielokrotnie ostrzegał:
Okłamać można tylko raz. Gdy kłamstwo się powtarza, ludzie przestają mieć zaufanie do władzy. Dlatego jest rzeczą tak ważną ostrożnie posługiwać się propagandą. Kłamliwa propaganda, która kładzie rękę na rzeczywistości i zasłania ją,
świadczy o krótkowzroczności w posługiwaniu się środkami przekazu społecznego13.
Rozmijanie się treści przekazywanych przez mass media z rzeczywistością było
coraz bardziej dostrzegane w społeczeństwie pod koniec lat siedemdziesiątych
i w latach osiemdziesiątych, potęgując potrzebę rzetelnej informacji politycznej,
społecznej, ekonomicznej, światopoglądowej itp. Kardynał Stefan Wyszyński wyraźnie artykułował niezbywalne i naturalne prawo każdego człowieka do prawdy, zwłaszcza zaś wolności słowa. Trzeba się zawsze liczyć z wrodzoną inteligencją
naszego narodu, który, gdy nie może wyczytać prawdy czarno na białym, czyta ją
między wierszami. Dlatego też konieczny, niezbędny szacunek dla władzy zależy od
prawdy14.
Dostrzeganie prawdomówności jako wartości i domaganie się odkłamania
rzeczywistości społecznej w naszym kraju na progu lat osiemdziesiątych dotyczyło bardziej oficjalnego życia publicznego, w znacznie mniejszym zakresie życia
prywatnego samych obywateli, okłamujących władzę oraz omijających jej zarządzenia i nakazy. Prawda była ceniona jako wartość i postulowana raczej w odniesieniu do innych, niż do samego siebie. Szczególnie często domagano się jej od
władzy publicznej. Odradzanie się potrzeby prawdy w różnych dziedzinach życia
społecznego było znakiem szczególnym początku lat osiemdziesiątych. Zwłaszcza
w okresie „Solidarności” w latach 1980-1981 jedną z ważnych wartości stanowiło
pragnienie przywrócenia znaczenia prawdy w życiu publicznym15.
Na początku lat osiemdziesiątych mówiło się coraz głośniej o potrzebie odkłamania historii, o moralności ogólnoludzkiej, która powinna przeniknąć do polityki. Krytykowano niedawną przeszłość za przemoc, brak szacunku dla osoby
12 S. Wyszyński, Harmonia Bożo – ludzka w Polsce. Bazylika archikatedralna, Warszawa 6 I 1980,
[w:] Nauczanie społeczne, op. cit., s. 935.
13 S. Wyszyński, Harmonia Bożo - ludzka w Polsce, op. cit., s. 935.
14 Ibidem, s. 935.
15 Por. S. Wyszyński, Mamy widzieć przed sobą cały naród. Do przedstawicieli NSZZ „Solidarność”
10 XI 1980, [w:] Nauczanie społeczne, dz. cyt., s. 971.
152
Elżbieta Parciak
ludzkiej, pogardę człowieka, pracy itp. Ksiądz Kardynał także podkreślał konieczność uznania praw i obowiązków jednostki ludzkiej i jej godności. Prawda
jest żywa, jest odpowiedzialnością, wiąże się z naszą godnością ludzką, stąd stawia nam wymagania. Nie ma prawdy bez odwagi wyznawania jej przed ludźmi16.
Coraz częściej ludzie nie chcieli wchodzić w kompromisy z własnym sumieniem,
odmawiali udziału w strukturach społecznych czy politycznych opartych na
kłamstwie, nie chcieli wierzyć tylko słowom.
3.Znaczenie myśli Kard. Wyszyńskiego w dzisiejszym kontekście
społecznym
Pomimo niewątpliwych przejawów upadku etosu prawdy w stosunkach międzyludzkich już w czasach Prymasa Tysiąclecia można było dostrzec pewne objawy protestu i sprzeciwu wobec zakłamania i fałszu. Dało się odczuć pierwsze
znaki nadziei i optymizmu, jak pojawienie się radykalnego niepokoju i protestu
przeciw panującemu relatywizmowi moralnemu, szukanie nowych celów i sensu życia, podkreślanie autonomii człowieka jako osoby, zwłaszcza jego godności,
wzrost poczucia podmiotowości i wolności w wymiarze jednostkowym, społecznym i narodowym, próby tworzenia nowego ładu społecznego na trwałych zasadach etycznych.
Kard. Wyszyński wielokrotnie podkreślał, że władza powinna służyć ludziom.
Jest ona jednak sprawowana przez ludzi, dlatego musi być kontrolowana w celu
wyeliminowania nadużyć. Dlatego też starał się uświadomić społeczeństwu pewne mechanizmy związane z przekazem informacji. Świadome fałszowanie informacji, tendencyjność i jednostronność jej przekazu miała służyć ukształtowaniu
mentalności obywateli według pożądanego wzorca. Manipulując środkami masowego przekazu, rządzący dążyli niejako do uwiedzenia opinii publicznej, łudząc
ją perspektywą idealnych rozwiązań istniejących problemów, a jednocześnie dyskredytując niewygodną opozycję, nadając jej miano publicznego wroga. Dzięki
tym działaniom chciano obniżyć zdolność krytycznej oceny w szerokich kręgach społeczeństwa17. Władza nie chciała pamiętać o tym, że pełna informacja
oznaczała, że do głosu dopuszczone są wszystkie grupy społeczne, że nic nie jest
przemilczane. Propaganda, która uniemożliwiała otwarty i publiczny sprzeciw,
przekręcała fakty lub narzucała ludziom przesądy, rozpowszechniała półprawdy lub prawdy jednostronnie zabarwione i przemilczane treści, była przeciwieństwem pełnej i rzetelnej informacji. W ten sposób pozbawiono człowieka prawa
do wolności decyzji. Wobec takich niebezpieczeństw kard. Wyszyński podkreślał:
Człowiek bowiem w skomplikowanym świecie i społeczeństwie, które straciły swą
16 Tenże, „Crux – spes nostra”. Do pisarzy i literatów, Warszawa 28 III 1981, [w:] Nauczanie społeczne,
dz. cyt., s. 1025.
17 Por. ibidem, s. 30.
Przekaz prawdy w komunikacji społecznej...
153
bezpośrednią i łatwą przejrzystość, potrzebuje godnych zaufania, jasnych, pełnych
i dokładnych informacji18.
Słowa Prymasa Tysiąclecia wypowiadane w ówczesnej, naznaczonej zakłamaniem sytuacji społeczno-politycznej są aktualne w posłudze Kościoła także dzisiaj. Dotyczy to przede wszystkim współczesnych problemów etycznych
i katolickiego spojrzenia na ich rozwiązanie, a także etyki w życiu społecznym.
Zniewolenie człowieka, które kiedyś powodowała ideologia komunistyczna,
dzisiaj, w zmienionej formie jest promowane przez nowe ideologie zysku i permisywizmu, ideologie stawiania korzyści własnej, bądź też pewnej zamkniętej
grupy czy partii, nad dobro wspólne, dobro całej Ojczyzny. Niebezpieczeństwo
współczesnego liberalizmu etycznego polega na zawężeniu perspektywy: bierze
się pod uwagę jednostki i grupy, ale nie dostrzega się człowieka jako osoby, która
ma swoją godność.
Prymas Tysiąclecia zauważał wielki potencjał wychowawczy, jaki niesie za
sobą działalność informacyjna publikatorów. Mimo niezbędnej krytyki, państwo
może dobrze funkcjonować jedynie wtedy, gdy społeczeństwo może ufać rządzącym. W budowaniu tego zaufania istotne znaczenie ma właściwe formowanie
zdrowej opinii publicznej w odniesieniu do problemów dotyczących dobra całej
ludzkości. Może to się dokonywać tylko wtedy, gdy istnieje wolna wymiana opinii
i obiektywizm w przekazie, a przede wszystkim, gdy jest miejsce na szeroki dialog
społeczny. Dziś także środki społecznego przekazu w mniejszym lub większym
stopniu wywierają wpływ na społeczeństwo, na jego mentalność i wrażliwość.
Stąd też przekaz informacji, która przyczynia się do kształtowania człowieka, winien podlegać wysokim wymaganiom o charakterze etycznym. Tymczasem we
współczesnej sytuacji w Polsce obserwuje się jednostronne oceny, szczególnie
wobec ludzi Kościoła. Bywają oni celem medialnych ataków, często przedstawiani są nieobiektywnie, nagłaśnia się ich słabości. Nie czyni się tego tak gorliwie w przypadku innych ludzi zajmujących eksponowane publiczne stanowiska
w zawodach zaufania społecznego. Katastrofa pod Smoleńskiem, która wstrząsnęła polską opinią publiczną, odsłoniła z jednej strony zakres dokonywanych
manipulacji medialnych, z drugiej zaś ukazała zdolność znacznej części polskiego
społeczeństwa do krytycznego spojrzenia na pracę mediów.
Zagubienie człowieka poszukującego prawdy zawsze było wykorzystywane
przez systemy społeczno-polityczne i ideologie. Manipulowany przez ideologie
i władzę człowiek nie był w stanie właściwie rozeznać dobra i zła oraz ocenić ich
wartości. Przyczyną zagubienia było zniekształcenie sumień albo też uleganie
wpływom systemów, opartych na wątpliwych założeniach. Te dziejowe doświadczenia, dzięki takim postaciom, jak Prymas Tysiąclecia, uwrażliwiły Kościół
w Polsce na niebezpieczeństwo wykroczeń przeciw prawdzie19.
18 Ibidem, s. 37.
19 Por.: T. Reroń, Media na usługach moralności chrześcijańskiej, Wrocław 2002, s. 28-42.
154
Elżbieta Parciak
*
Stefan Kardynał Wyszyński był wybitną postacią nie tylko Kościoła, wybitnym
kapłanem i humanistą, ale także wielkim Polakiem, którego życie, działalność
i twórczość odcisnęły się jak pieczęć na polskiej historii, kulturze, duchowości
i myśli społeczno-politycznej XX wieku. Był godnym szacunku i naśladowania
patriotą. Potrafił wypowiadać gorzkie słowa prawdy, twardą krytykę wobec narzuconego systemu komunistycznego, nadużyć władzy totalitarnej, ale umiał
także wskazywać na dobro, szukać porozumienia i wytykać słabości i wady społeczne zwykłych obywateli. W trudnych czasach pragnął być ojcem, duszpasterzem, chciał służyć wszystkim. Takim pokornym nastawieniem bardzo szybko
zyskał coś więcej: stał się największym autorytetem dla wierzących - a może i niewierzących - Polaków20. Jego nauczanie w dalszym ciągu zasługuje na uwagę jako
autentyczny wykład nauki społecznej Kościoła, który może być inspirujący również w dzisiejszej, zmienionej sytuacji społecznej i politycznej.
20 Cz. Ryszka, Prymas na trudne czasy, Częstochowa 2001, s. 12.
Jan Baron
Dialogowość prozy kaznodziejskiej (na
przykładzie kazań Antoniego Węgrzynowicza
na dzień Niepokalanego Poczęcia Panny
Przenaświętszej)
Ukierunkowanie na odbiorcę było uznawane przez teoretyków retoryki zarówno
w starożytności, jak i później za zasadniczy warunek skutecznej perswazji. Na
powszechność przeświadczenia, że to właśnie uwzględnienie reakcji przekonywanego powinno leżeć u podstaw działań retorycznych, wskazuje chociażby wypowiedź włożona w usta Sokratesa w Fajdrosie:
Skoro w naturze mowy leży zdolność prowadzenia dusz, to człowiek, który chce
być mówcą musi koniecznie wiedzieć, ile form dusza posiada. […] Dopiero kiedy
potrafi powiedzieć, jaka mowa na kogo działa, a przy nadarzającej się okazji potrafi
się bystro zorientować, że oto mam przed sobą takiego człowieka i taką naturę […]
i temu, by potrzeba w ten sposób i taką mowę podać, aby go do tego nakłonić –
dopiero kiedy to już potrafi […] wtedy dopiero jest skończonym mówcą i artystą,
a prędzej nie1.
Podobne przykłady zaleceń dotyczących konieczności brania pod uwagę rozumowania słuchacza czy czytelnika można by mnożyć, czerpiąc z tekstów poświęconych teorii retoryki. Właściwość gatunków retorycznych przejawiająca się
w antycypowaniu „odpowiedzi” odbiorcy czy – by posłużyć się terminologią teorii komunikacji – „ewokowaniu adresata” sprawia, że zawierają one – formalnie
będąc monologami – elementy dialogu2. Na podobieństwo pomiędzy „żywym
1 Platon, Fajdros, tłum. W. Witwicki, „Alfa-Wero”, Warszawa 1999, s. 67–68.
2 Lidia Przymuszała w pracy poświęconej Postylli Samuela Dambrowskiego za warunek dialogowości
kazania uznaje „pojawienie się stałych, ściśle określonych uczestników dialogu, którymi są: aktywnie
i fizycznie obecny w bezpośrednim akcie komunikacji nadawca, czyli kaznodzieja oraz ewokowany, nie
uposażony językowo adresat – wierny słuchacz (czytelnik)” (L. Przymuszała, Dialogowość jako wyznacznik
postylli popularnej, [w:] Struktura i pragmatyka Postylli Samuela Dambrowskiego, Wydawnictwo UO, Opole
2003, s. 58). Autorka opisuje dialogowość kazań Dambrowskiego z punktu widzenia językoznawcy; nie
156
Jan Baron
słowem rozmowy” a „słowem retorycznym” zwrócił uwagę Michaił Bachtin
i określił je mianem dialogowości3.
Łatwo dostrzegalnym przejawem dążenia do nadania kazaniu dialogowego charakteru jest użycie środków klasyfikowanych przez Heinricha
Lausberga jako figury zorientowane na publiczność4. W analizowanych utworach retoryczne schematy służące nawiązaniu kontaktu z odbiorcą kaznodzieja stosował głównie w części poświęconej problematyce moralnej, a także we
wstępie (exordium) oraz w zakończeniu (peroratio). Zgodnie z zasadą kompozycyjną obowiązującą w zbiorze Melodyja świętego Kazimierza – w każdym kazaniu można wskazać dwie wyraźnie wyodrębnione części. Pierwsza
zawiera „nauki do poprawy obyczajow należące”5, jej przedmiot jest zbliżony do rodzaju doradczego (genus deliberativum). Natomiast w drugiej części –
„o nabożeństwie i chwale Naświętszej Panny” – przeważają elementy wypowiedzi
epideiktycznej, popisowej. Dlatego wydaje się naturalne, że to właśnie w pierwszym z wyróżnionych członów utworu Węgrzynowicz częściej sięga po narzędzia
aktywizacji adresata. Słuchacz lub czytelnik może przyjąć bądź odrzucić postulowane zasady moralne, jest więc, by odwołać się do Arystotelesowskiego podziału,
„tym, który rozstrzyga w sprawie”. W części drugiej – będącej wykładem prawd
teologii maryjnej – ze względu na przedmiot, przynajmniej z założenia niepodlegający wątpliwości, liczba zabiegów służących wywołaniu reakcji odbiorcy jest
mniejsza. Adresat to w tym wypadku przede wszystkim „krytyczny świadek”;
wydawane przez niego sądy dotyczą nie tyle materii mowy, ile umiejętności kaznodziei6. Zrozumiałe jest częste pojawianie się figur zorientowanych na publiczność w exordium i peroratio, składowych kazania, których kształt ma decydujący
wpływ na stosunek odbiorcy do mówcy.
Antoni Węgrzynowicz spośród schematów retorycznych ukierunkowanych
na audytorium szczególnie chętnie wykorzystywał apostrofę. Warto zauważyć, że
użyciu bezpośredniego zwrotu do odbiorcy towarzyszyła zazwyczaj jedynie łagodna perswazja emocjonalna. Kaznodzieja doradzał sposób postępowania pozwalający na uniknięcie pokusy, zachęcał do praktyk religijnych czy przestrzegał
wiernych przed potępieniem.
odwołuje się bezpośrednio do koncepcji Michaiła Bachtina. Zadaniem, które stawiam sobie w szkicu, jest
próba opisu dialogowości kazań za pomocą narzędzi analizy retorycznej. Inspiracją była Bachtinowska
definicja dialogowości uważanej za „konstytutywną właściwość słowa retorycznego”(M. Bachtin, Słowo
w poezji i słowo w powieści, przeł. W. Grajewski, [w:] Teorie literatury XX wieku, pod red. A. Burzyńskiej,
M.P. Markowskiego, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, s. 175).
3 Por. M. Bachtin, op. cit., s. 175–176.
4 H. Lausberg, Retoryka literacka. Podstawy wiedzy o literaturze, przełożył, opracował i wstępem poprzedził
A. Gorzkowski, Bydgoszcz 2002, Wydawnictwo Homini, s. 418–428 (§§ 758–779).
5 A. Węgrzynowicz, Do czytelnika, [w:] Melodyja św. Kazimierza krolewicza polskiego albo pieśń „Omni die”
o Najświętszej Pannie Maryjej, druk. Mikołaja Aleksandra Schedla,Kraków 1704, k. [B4]v.
6 Arystoteles, Retoryka, tłum. H. Podbielski,[w:] Dzieła wszystkie, t. 6, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2001, s. 313; Por.. H. Lausberg, op. cit., s. 55 (§§ 59–60).
Dialogowość prozy kaznodziejskiej...
157
[…] zaraz po pierwszym upadku […] niewiele myśl, ale uczyń sobie dla miłości
Boga i zbawienia twego gwałt; idź gdzie w kąt, uczyń dyscyplinę bez odwłoki, nie
masz li na to miejsca, to ten albo drugi dzień, środę albo sobotę odpraw na poście
twardym, na gołej ziemi noc odkoczuj7.
A tobie kto objawił, że przypuściwszy tę myśl nieczystą, ten uczynek zły […] czy li
nie popełniwszy żyć dalej będziesz i że-ć do pokuty przyjdzie8.
Węgrzynowicz nie kieruje bezpośrednio do odbiorcy otwartego, surowego
napomnienia (licentia). Sądy moralne wyraża przy użyciu środków służących
zmniejszeniu ostentacyjności dydaktyzmu.
A tu-ć godni napomnienia i nagany oni delicati martyres, pieszczoszkowie; którzy
to rozumieją, że cnoty można nabyć bez zatrudnienia i ciężkości […] chcą być
czystemi, wolnemi od pokus cielesnych a postów, dyscyplin, twardego sypiania nie
lubią […] Tych wszystkich nie ja, ale Paweł święty napomina, że to do ostatniej
krwie stawać tu mężnie trzeba. Nondum restitis usque ad sanquinem9 […]Wre
w tobie zapalona krew, cholera do pomsty […] raz i drugi odpor dajesz, mowisz:
„niepodobna mi już wytrzymać, ozwę się, uderzę”; mowże sobie Nondum restitis
usque ad sanquinem10.
W przytoczonym fragmencie ganione postawy przedstawiono za pomocą egzemplum, nie przypisano ich odbiorcy. W ten sposób rozgraniczenie
na pouczającego i pouczanych wiernych nie jest ostre. Można odnieść wrażenie, że kaznodzieja i audytorium znajdują się po tej samej stronie – w opozycji do ukazanych zachowań i tych, którzy je uosabiają. Rzeczywisty adresat
napomnienia – słuchacz, czytelnik, jak się wydaje, jest bardziej skłonny do
przyjęcia argumentu niebędącego zarzutem wyrażonym wprost. Wprawdzie
w dalszej części nagany występują sformułowania w 2. os. l. poj. – jednak
wprowadzenie egzemplum powoduje, że nie jest jasne, czy są to apele kierowane bezpośrednio do odbiorcy, czy do egzemplifikowanych pieszczoszków.
Warto również zwrócić uwagę na antytetyczną konstrukcję: „nie ja, ale Paweł
święty napomina”, która spełnia w wypowiedzi dwie funkcje. Z jednej strony wzmacnia siłę argumentacji przez odwołanie do autorytetu (auctoritas)11,
z drugiej – jako wyraz pokory przemawiającego – umożliwia pozyskanie życzliwości audytorium. Zbliżeniu do odbiorcy sprzyjają stwierdzenia sugerujące, że
kaznodzieja również siebie obejmuje upomnieniem:
Wiem ja, że Ksawery święty, gdy we śnie fantazyja szpetna przykrzyła mu się, tak
się jej mężnie sprzeciwiał, że mu się krew rzuciła. Ja jeszcze, choć na jawie, tegom
7 BP, s. 159. Skróty tytułów kazań ze zbioru Melodyja św. Kazimierza krolewicza polskiego albo pieśń
„Omni die” o Najświętszej Pannie Maryjej: BP – Baptismus praeservativus; LL – Luminare Luminarium PC
– Punctum Canonizatum; TNP – Templum Novi Salomonis.
8 PC, s. 268.
9 Hb 12,4: „Jeszcze bowiem nie opieraliście się aż do krwi w walce przeciw grzechowi”.
10 TNP, s. 40.
11 Wykorzystanie biblijnego tworzywa inwencyjnego w celu podniesienia rangi zalecenia i wzmocnienia
jego oddziaływania można uznać za konwencjonalny chwyt kaznodziejski.
158
Jan Baron
nie dokazał. […] Wzdy-ć to tak wiele ludzi od wielkich postow, umartwienia ledwie
duszę w sobie trzymali […] A coż to są moje ckliwości na żołądku […] czemuż nie
mam zwyciężyć tej trudności dla cnoty, dla zbawienia mego12.
Wpisany w tekst nadawca jawi się nie jako bezduszny moralista, ale osoba – ze
względu na własną niedoskonałość – rozumiejąca problemy wiernych. Wydaje
się prawdopodobne, że kaznodzieja świadomie stosował zabiegi autokreacyjne,
wychodząc naprzeciw oczekiwaniom audytorium. Do takich przypuszczeń skłania charakterystyka upodobań słuchaczy kazań zawarta w wykładzie Stanisława
Papczyńskiego (1631–1701), autora podręcznika retoryki Prodromus Reginae
Artium:
[…] widzę, że garniecie się liczniej tam, gdzie na ambonie staje kaznodzieja nie
oziębły ani oschły czy surowy, lecz żarliwy, posiadający zdolność pięknego i przekonywającego wysławiania się (eloquens) o bogatym wnętrzu (copiosus), ujmujący
słodyczą wypowiedzi13.
Rezygnacja z stosowania wyrazistych środków perswazji wynikała, jak można się domyślać, nie tyle z konieczności schlebiania odbiorcy, ile z utrwalonego w tradycji retorycznej przekonania, że najlepsze rezultaty przynoszą zabiegi,
których użycia nie uświadamiają sobie będący podmiotem perswazji. Zasadę tę
z powodzeniem stosowaną już przez sofistów Arthur Schopenhauer ujął w zwięzłe zalecenie: „należy maskować swoje postępowanie”14.
Ukrycie prawdziwej intencji nadawcy umożliwia między innymi figura metabazy – polegająca bądź na „kierowaniu toku mowy od czegoś innego niż to, co
jest przedmiotem ku temu, co należy przedstawić” bądź na odejściu od tematu
połączonym ze zwrotem do osoby15. Antoni Węgrzynowicz na figurze przejścia,
użytej w obu jej odmianach, oparł argumentację pierwszej, moralnej części kazania Luminare Luminarium, dotyczącej kwestii określonej w propositio: „jeżeli
też godzi się chrześcijańskiemu człowiekowi udawać do matematyków po wróżenie”16. Z zapowiedzi tematu sformułowanej we wstępie można wnosić, że kaznodzieja udzieli nagany wiernym korzystającym z usług wróżbitów. Przypuszczenie
to początkowo znajduje swoje potwierdzenie. Po dokonaniu surowej oceny postępowania: „udaje się człowiek do czarta i do porady jego”, wzmocnionej odwołaniem do autorytetu „pospolitej nauki katolickich teologow”, kaznodzieja zwraca
się bezpośrednio do słuchacza lub czytelnika:
12 TNP, s. 40.
13 S. Papczyński, Zwiastun królowej sztuk, przeł. B. Kupis, Wydawnictwo Księży Marianów MIC,
Warszawa 2007, s. 334.
14 A. Schopenhauer, Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów, przeł. B. i Ł. Konorscy, Studencka Oficyna
Wydawnicza ZSP, Warszawa 1986, s. 61.
15 H. Lausberg, op. cit., s. 464 (§ 848).
16 LL, s. 90.
Dialogowość prozy kaznodziejskiej...
159
Pytam cię, a bardziej ciebie, astrologu nieuważny, co się tego podejmujesz: po czym
dochodzisz, że ten, ktory tej godziny ukradł, takiej kompleksyjej, fizjognomijej
albo, że ten syn, co się w takim punkcie urodził, taki a taki, mądry albo głupi […]
Odpowiesz: „że mam znak tego na gwiazdach pod ten czas panujących” […] Więc
dalej cię pytam i mówię: Wszak gwiazdy niebieskie z przyrodzenia swego są nierozumną rzeczą […] zatym ani dobrym, ani złym uczynić nie mogą […].Nie możesz
też mówić, żeby gwiazdy mogły to mieć z postanowienia Boskiego; bo wyraźnie
zakazał Pan Bóg według gwiazd i znakow niebieskich sprawy życia swojego i wolnej
woli kierować […]17.
Węgrzynowicz nagle porzucił drogę argumentacji wyznaczoną poprzednimi wypowiedziami i za pomocą metabazy powołał fikcyjnego odbiorcę, matematyka, z którym odtąd będzie dyskutował. W wyniku zastosowania chwytu
zmienia się pozycja rzeczywistego adresata wypowiedzi – ze strony przekonywanej staje się on, przynajmniej pozornie, świadkiem sporu z astrologiem,
dysputy odgrywanej przez kaznodzieję. Dynamikę dyskursu wzmaga zbijanie
z góry ewentualnych zarzutów adwersarza (anticipatio), a w rzeczywistości uprzedzenie wątpliwości, które mogłyby się nasunąć samym wiernym.
Antycypacja należy do figur wyjątkowo efektownych, wykorzystywanych zarówno do pokonania przeciwnika, jak i zyskania uznania publiczności18. W części
pierwszej, mającej niemal w całości formę potyczki słownej toczonej z fikcyjnym
przeciwnikiem, kaznodzieja używał wielu narzędzi retorycznych: kilkakrotnie stosował antycypację, wprowadzał pytania retoryczne, przytaczał jako potwierdzenie wygłaszanych tez fragmenty dzieł teologicznych i Pisma Świętego.
Wyraźnie widoczna jest dbałość o to, aby dysputa miała widowiskowy przebieg. Wielokrotne powtarzanie antycypacji – złożonych z domniemanej odpowiedzi i kontrargumentu – służy wywołaniu wrażenia, że mówca toczy spór
z trudnym przeciwnikiem. W zakończeniu dowodzenia występuje concessio – pozorne przyznanie racji rozmówcy, podkreślające siłę argumentu rozstrzygającego
o zwycięstwie kaznodziei w dyspucie:
Na ostatek dajmy to, żeś nieomylnie trafił na punkt, że skłonności tylko opisujesz, że
nie obiecujesz, nie twierdzisz za pewne, ale tylko sub probilitate, pod niepewnością
jakąś, po staremu, gdy to czynisz – grzeszysz przeciwko zakazaniu kościelnemu
[…] A ponieważ klątwami kościół grozi, już pomienione zakazanie obliguje pod
grzechem19.
17 LL, s. 92.
18 Na antycypację jako skuteczny środek oddziaływania na audytorium wskazywał autor Retoryki dla
Aleksandra: „Bo jeśli nawet stawiane nam zarzuty byłyby bardzo groźne, wydadzą się one nie tak wielkie dla
słuchaczy, którzy zostali o nich uprzedzeni”.(Retoryka dla Aleksandra, przeł. H. Podbielski, [w:] Arystoteles,
Dzieła wszystkie, t. 6, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, s. 529). Antycypacyjność – objawiającą się
w dążeniu do przewidzenia i uprzedzenia reakcji odbiorcy i uznaniu go za kogoś, kto kształtuje tekst – można
rozumieć szerzej: jako jedną z podstawowych właściwości słowa retorycznego, które jest dialogowe, właśnie
w znaczeniu Bachtinowskim, a więc „nastawione na słuchacza i jego odpowiedź”(M. Bachtin, dz. cyt., s. 175).
19 Zob. LL, s. 94.
160
Jan Baron
Uznanie przez odbiorcę zwycięstwa kaznodziei w dyskusji z astrologiem jest
jednoznaczne z przyjęciem poglądu, „że nie godzi się chrześcijańskiemu człowiekowi udawać do matematyków po wróżenie”. Kaznodzieja osiągnął cel dydaktyczny dzięki zastosowaniu metody opisanej przez Schopenhauera jako sposób
czwarty, polegający na podsunięciu audytorium przesłanek tych przesłanek, których akceptacji oczekujemy – stosowaniu prosylogizmów20.
Rzecz jasna argumenty używane w fikcyjnym sporze od początku miały za
zadanie oddziaływanie na rzeczywistego odbiorcę. Trudno byłoby z całą powagą twierdzić, że osobę parającą się wróżeniem z gwiazd można by nakłonić do
uznania naganności procederu cytowaniem fragmentów zaczerpniętych z dzieł
Ojców Kościoła lub z Biblii czy nawet groźbą ekskomuniki. Węgrzynowicz prawdziwą konkluzję swojego wywodu pozostawił wprawdzie domyślności wiernych – co wzmacnia zresztą skuteczność perswazji – jednak implicite zdradził
w zakończeniu, kto był rzeczywistym adresatem przesłanek użytych w argumentacji, wprowadzając zastrzeżenie łagodzące poprzednie stwierdzenie dotyczące
papieskiej klątwy: „[…] tych, co się udają do matematyków po takie rzeczy z lekkomyślności […] pomieniony zakaz nie obliguje […]”21.
Analiza już jedynie kilku zabiegów retorycznych ukierunkowanych na audytorium pozwala na uznanie kazań Węgrzynowicza za wypowiedzi zbliżone do żywej rozmowy. Są to rozmowy szczególne, podczas których kaznodzieja nie tylko
zadaje kłopotliwe pytania, często ukrywając swoje działanie, ale również podsuwa odpowiedzi czy wręcz zmusza odbiorcę do ich udzielenia.
20 A. Schopenhauer, op. cit., s. 56.
21 LL, s. 95.
Magdalena Drzewiecka
Język młodzieżowy w powieściach Hanny
Ożogowskiej i Adama Bahdaja
Co to jest język młodzieżowy?
Ernest Hemingway stwierdził, że nikt nie jest samotną wyspą. Każdy z nas bowiem przynależy do jakiejś społeczności, co wywołuje między jej członkami konieczność komunikacji, czyli <<międzyosobowego procesu porozumiewania się
obejmującego przekaz informacji oraz „samą osobę” udzielającą się w nim>>1.
D. Podlawska wspomina o
odmianach środowiskowych języka (gwarach środowiskowych, slangu, socjolektach), [tj.] o odmianach języka narodowego, które w przeciwieństwie do ogólnego
charakteryzują się zasięgiem ograniczonym do jakiegoś środowiska społecznego
(np. młodzieżowego (…). Od języka ogólnego różnią się one przede wszystkim
słownictwem i frazeologią. W zasadzie istnieją tylko w odmianie mówionej2.
Zagadnieniem języka młodzieżowego zajęła się K. Czarnecka. Precyzując zakres tego pojęcia, nazywanego
„uczniowską odmianą współczesnej polszczyzny”, „językiem uczniowskim”, „mówieniem po szkolnemu”, „językiem szkolnym”, przyjmuje, że określenia te dotyczą
żywej u schyłku XX wieku odmiany języka polskiego, wyróżniającej się własnym
słownictwem (…) Odmiany tej młodzież szkolna używa głównie w sytuacjach
nieoficjalnych, zwłaszcza w kręgu rówieśniczym3.
1 E. Kasjaniuk, Komunikacja, [w:] Encyklopedia Katolicka. T. 9, pod red. A. Szostka, Lublin, Towarzystwo
Naukowe Uniwersytetu Lubelskiego 2002, s. 510.
2 J. Płóciennik, D. Podlawska, Leksykon nauki o języku, PARK, Bielsko – Biała 2002, s. 175.
3 K. Czarnecka, Uczniowska odmiana współczesnej polszczyzny w świadomości jej użytkowników,
Wydawnictwo WiS, Poznań 2000, s. 32 – 33.
162
Magdalena Drzewiecka
I właśnie zjawisku języka młodzieżowego w powieściach Hanny Ożogowskiej
i Adama Bahdaja spróbuję się nieco bliżej przyjrzeć na przykładzie dwóch książek – Ucha od śledzia oraz Do przerwy 0:1.
Młodzież według Ożogowskiej
Ucho od śledzia to dowcipna opowieść o trojgu nastolatkach – Michale, Witku
i Agnieszce. Dzięki różnicy płci, pochodzenia, wieku i charakteru między nimi
w powieści mogła się pojawić indywidualizacja języka postaci. Bardzo plastyczny
przykład tego zjawiska stanowi Michał, wychowujący się na przedmieściu Łodzi.
Po wyjeździe z domu zamieszkuje u wuja, pana Czernika. Przyspieszony proces
dorastania wykształcił w nim specyficzny styl wysławiania się, co łatwo zaobserwować zwłaszcza w jego sposobie zwracania się do bliskich. Do matki chłopiec
odnosi się z szacunkiem, w formie rzadko współcześnie spotykanej:
Mama wie (…) za oknem u wujka gołębie z ręki jedzą.4
Środowisko Michała to dom wuja i – naturalnie – szkoła. Gwara młodzieżowa
odznacza się zwięzłością, „szybkością porozumiewania się, która polega nie tyle
na tempie mówienia, (…) co na budowaniu wypowiedzi za pomocą języka skróconego lub skrótowego”5. Toteż chłopak takich właśnie określeń używa w odniesieniu do nauki i wszystkiego, co się z nią wiąże, poczynając od samej instytucji.
W rozmowie z Witkiem na jego stwierdzenie, że:
Przecież trzeba się uczyć (…) Wszyscy się przecież uczą. Trzeba zdobyć wykształcenie…
odpowiada:
Owszem, powszechniaka skończę.
Język siostrzeńca pana Czernika to również wynik rzeczywistości, kultury,
w której żyje. Kolega Agnieszki chodzi do kina i tam poznaje specyfikę innych
państw. Po obejrzeniu filmu w jego relacji pojawiają się takie słowa, jak „kowboj”,
„szeryf ”. To odzwierciedlenie zjawiska opisanego przez D. Podlawską. Wyjaśnia
ona, że wyrazy zapożyczone (barbaryzmy (…) to wyrazy obcego pochodzenia,
które weszły do języka polskiego wskutek wielorakich kontaktów z innymi krajami
i narodami6. Michał odwołuje się do wielu języków: włoskiego – „mamma mia”
(s. 76), niemieckiego (tzw. germanizmy) – „fertig”. Niektóre zapożyczenia wchodzą w skład używanych przez niego powiedzonek np.:
4 H. Ożogowska, Ucho od śledzia, Siedmioróg , Wrocław 1991, s. 17. W dalszym ciągu tego referatu
numery stron odnoszą się do tegoż wydania.
5 K. Czarnecka, op.cit., s. 131.
6 J. Płóciennik, D. Podlawska, op.cit., s.133.
Język młodzieżowy w powieściach Hanny Ożogowskiej i Adama Bahdaja
163
Żebym miał pieniądze – nie patrzyłby na nic, tylko adiu – fruziu i cześć!
Inny element mowy chłopca to porównania. K. Czarnecka wyróżnia wśród
nich „porównania właściwe językowi literatury (a zwłaszcza poezji) i tak zwane
porównania potoczne, wykorzystywane w codziennych rozmowach”7. Bohater
Ożogowskiej wykazuje w tym względzie wyjątkową oryginalność. Wśród używanych przez niego konstrukcji porównawczych znajdują się, zgodnie z klasyfikacją
cytowanej badaczki: „określenia zewnętrznego wyglądu człowieka (…) np. zwroty oceniające ubiór”8 („kamasze ciężkie jak pioruny”, (…) zwroty podkreślające
[jego] niestosowność (Wyglądam, jakbym się z choinki urwał), sformułowania
określające poszczególne zachowania”9 (Zachowałem się faktycznie jak żłób).
Jako reprezentanta płci męskiej, język przyjaciela Witka różni się od poprawnej polszczyzny. Nosi on znamiona stylu potocznego, nacechowanego emocjonalnie. Można to zaobserwować na przykładzie kolokwializmów, tj. „leksykalnych,
składniowych lub frazeologicznych elementów utworu literackiego, pochodzących z potocznego języka mówionego”10 („heca”, ta rudera kupy się jeszcze trzyma) oraz określeń obraźliwych i wulgaryzmów (trywializmów), czyli „wyrazów
o barwie ekspresywnej, bardzo dosadnej, ordynarnej (…) używanych do wyrażania skrajnie negatywnego stosunku do określonych ludzi, zjawisk”11 („Głupia
Agnieszka! (…) Idiota!”, I do wujka o byle co leciała z jęzorem!).
Kolejny interesujący aspekt leksykalny to wyrazy dźwiękonaśladowcze (wyrazy onomatopeiczne) „służące do odtwarzania dźwięków występujących
w naturze”12, doskonale oddające fakt, że gwara nastolatków to język żywy, język
mówiony, np.:
Myślał, miał nadzieję, cieszył się, a tu nagle ryms!
A także eksklamacje (wykrzyknienia), oddające właściwą młodzieży skrótowość
i żywiołowość („No, no!”, s. 40, „Phi!”).
Na uwagę zasługuje również kwestia frazeologii. H. Synowiec stwierdziła, że
„frazeologizmy – utrwalone w języku stałe połączenia wyrazowe, nie tylko komunikują pewne treści, funkcjonują wariantywnie z wyrazami neutralnymi,
ale – dzięki wartości stylistyczno – ekspresywnej – pozwalają wyrażać emocje
i oceny”13. D. Podlawska wyróżnia w obrębie tej grupy m.in. – pojawiające się
w wypowiedziach siostrzeńca pana Czernika – zwroty (Mnie do wiatru wystawiać?, Nawarzą sobie piwa). Chłopiec ukazuje wpływ mitologii greckiej na
7 K. Czarnecka, Konstrukcje porównawcze w uczniowskiej odmianie współczesnej polszczyzny. „Studia
Polonistyczne” 1992, t. XX, s. 43.
8 Ibidem, s. 45.
9 Ibidem, s. 46.
10 Słownik terminów literackich, pod red. J. Sławińskiego, Wrocław 2002, hasło: kolokwializm, s. 246.
11 J. Płóciennik, D. Podlawska, op.cit., s 133.
12 Ibidem, s. 131.
13 H. Synowiec, Z badań nad frazeologią uczniów. „Polonistyka” 1998, z. 2, s. 68.
164
Magdalena Drzewiecka
swój zasób słownictwa (Teraz po nitce do kłębka trafiają – odwołanie do mitu
o Ariadnie). Jego język obfituje także we frazy, np. „przysłowia, maksymy, sentencje, porzekadła”14 (Prawda w oczy kole, Nie święci garnki lepią).
Z kolei odrębną kategorię – decydującą o indywidualizacji języka nastolatka
– stanowią powiedzonka. Sąsiada Agnieszki cechuje dowcip i pomysłowość. Sam
tytuł powieści nawiązuje do słów, jakie wymówił, rozpoczynając naukę w nowej
szkole:
Po mojemu to tak: żadne takie „cud – miód – ryba – kit (…) Nawet z ulgową taryfą
– ucho od śledzia!
W momencie, gdy przekonał się, że Aga wie o jego wyprawie z Witkiem do
kina, powiedział:
No, no! Tylko nie skacz jak wieloryb na agrafce.
Agnieszka z kolei pokazuje, że podstawowe środowisko młodzieży to szkoła.
Jako krewna nauczycielki, posługuje się poprawną polszczyzną, lecz nie sposób
ukryć faktu, że to przede wszystkim uczennica, więc – co się z tym wiąże – w jej
wypowiedziach pojawiają się wyrażenia właściwe jej kolegom i koleżankom, np.
jej uwaga skierowana pod adresem siostrzeńca pana Czernika:
Piękną gałę na szynach postawiła ci ciocia za wypracowanie.
Zagadkowy wyraz „gała” oznacza tu po prostu ocenę niedostateczną.
D. Podlawska zaliczyłaby go do grupy synonimów (wyrazów bliskoznacznych
lub równoznacznych), a dokładnie do synonimów środowiskowych, bliskoznacznych odpowiedników spotykanych w poszczególnych gwarach środowiskowych15.
Powstawanie synonimów powoduje m.in. „potrzeba ekspresywnego oraz metafizycznego nazywania przedmiotów i zjawisk, np. ‘dwójka’ – ‘gol, pała, lufa,
strzała’”16.
Świat młodych u Bahdaja
Adam Bahdaj prezentuje nieco inny punkt widzenia. Światu młodzieży przygląda się wyłącznie z perspektywy jego przedstawicieli płci męskiej. Do przerwy
0:1 to opowieść o chłopięcej przyjaźni i ogromnej pasji - miłości do piłki nożnej.
Przewodnikiem po krainie stworzonej przez autora mógłby być główny bohater
utworu, Maniuś. Przedsiębiorczy, zawierając umowy z warszawskimi sprzedawcami, uczył się dostosowywać sposób mówienia do osoby swojego rozmówcy. Do
ekspedientce pracującej na Górczewskiej mówi na powitanie:
14 Ibidem.
15 Ibidem.
16 Ibidem.
Język młodzieżowy w powieściach Hanny Ożogowskiej i Adama Bahdaja
165
Pięć bułeczek, pani szefowo17.
Inaczej przedstawia się kwestia relacji rówieśniczych. Członków „Syrenki” łączą prawdziwa przyjaźń i serdeczne koleżeństwo. Odzwierciedlają je określenia,
jakie kierują pod swoim adresem. Oto przykład rozmowy pomiędzy bohaterami
Bahdaja:
- Cześć! - przywitał ich przyjaźnie Maniuś.
- Cześć! - odpowiedzieli jak na komendę (…) rosły, wysoki [blondyn - dopisek mój
- M.D.] i niski, szczupły [piegus - dopisek mój - M.D.].
- Wakacje, bracie! - uśmiechnął się Boguś
Użyty tu wyraz „bracie” świadczy o stopniu łączącej ich zażyłości.
Omówiona kwestia wiąże się z niezwykle istotnym zagadnieniem antroponimów. L. Tomczak odnotowuje, że
są one używane w różnych szkolno-towarzyskich sytuacjach komunikatywnych,
są bardzo częste i popularne, powstają spontanicznie (…) w mikrosytuacyjnych
kontaktach w klasie, szkole, nieraz poza nimi. Klasę tę tworzą nazwiska, imiona,
przezwiska. Ich podstawowa funkcja to indywidualizacja poszczególnych osób;
należą one także do podklasy przezwisk18.
Zgodnie z klasyfikacją przedstawioną przez badaczkę, można wyjaśnić jedno
z nich. Otóż pewnego dnia zawodnicy „Syrenki” obserwowali trening przeciwnej
drużyny, odbywający się na ich boisku.
Widok ten tak ich zaskoczył, że przez chwilę stali jak sparaliżowani, nie wiedząc, co
począć w tak nieprzewidzianym wypadku. Z zupełnego osłupienia wyrwał ich dopiero Poldek Piechowiak, zwany przez chłopców z Gołębnika „Pająkiem” z powodu
nikłej budowy i nieproporcjonalnie długich kończyn (…) Teraz podszedł, kolebiąc
się na swych długich jak szczudła nogach.
Miano „Pająka” to „antroponim motywowany apelatywem, metafora powstała wskutek fizycznego podobieństwa”19 do zwierzęcia.
Inaczej przedstawia się sytuacja głównego bohatera. Nastolatek w ten sposób
wyjaśnia Milkowi genezę pomysłu swoich rówieśników:
Kiedyś w szkole pani pytała mnie z rachunków. „Wchodzisz do sklepu i prosisz
o dwie bułki po osiemdziesiąt groszy, dajesz kasjerce dwa złote, ile kasjerka wyda
ci reszty?”. A ja na to: „Proszę pani, kasjerka wyda mi paragon”. No i od tego czasu
nazywają mnie Paragon.
17 A. Bahdaj, Do przerwy 0:1, Nasza Księgarnia, Warszawa 1975, s. 10. W dalszym ciągu tego referatu
numery stron odnoszą się do tegoż wydania.
18 L. Tomczak, „Madżara”, „Gruba” i „Patyk” – czyli o antroponimach nieoficjalnych funkcjonujących
wśród młodzieży, [w:] Współczesna leksyka. Cz. 2, pod red. K. Michalewskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu
Łódzkiego, Łódź 2001, s. 140.
19 L. Tomczak, op.cit., s. 144 – 145.
166
Magdalena Drzewiecka
To przykład antroponimu powstałego wskutek jednorazowego, zabawnego
epizodu nawiązującego do wyrazu pospolitego.
Inna cecha języka młodzieżowego u Bahdaja to jego ekspresyjność. Nie ulega
wątpliwości, że Mandżaro i jego towarzyszy wyróżnia styl potoczny, styl codziennej rozmowy. Dyskutując, dają oni upust swoim emocjom. Celowi temu służą
m.in. kolokwializmy. Np. zdenerwowany Julek krzyczy:
Rysiek, daj mu w ucho!
Silne zabarwienie uczuciowe wypowiedzi chłopców ujawniają wulgaryzmy
i przekleństwa, jednoznacznie wskazujące na wiek, pochodzenie i charakter
Paragona i jego przyjaciół. Mandżaro zwraca się ostro do Maniusia, na którego
czekał:
Człowieku, coś ty tak długo robił? Rozpłynąłeś się czy co, do diabła!
Bohaterowie Bahdaja z całą pewnością nie należą do grona purystów.
Okazując swoje niezadowolenie, mówią: „do kitu”, „do bani”, nie szczędząc sobie
przy tym przezwisk:
Czemuś nie strzelał, fujaro? (…) Dlaczegoś nie walił na bramkę, ofermo?...
Natomiast o indywidualizmie postaci decydują np. powiedzonka, specyficzne, stałe zwroty i wyrażenia, właściwe wyłącznie jednemu chłopcu. Niewątpliwie
w tej dziedzinie palmę pierwszeństwa dzierży Paragon. Charakterystyczne jest
dla niego zamienianie kolejności głosek „l” i „r” oraz zdrobnienia, np.:
Jak panią zobaczę, to mi się od razu humor poprawia. Fakt, nie lekrama. A może
i dla mnie znajdzie się jakaś robota? Jabłuszka wyglancować albo czereśnie przebrać?
Przede wszystkim jednak to mowa chłopców uwielbiających piłkę nożną.
Dlatego w ich rozmowach przewijają się elementy żargonu sportowego. W trakcie spotkania przed treningiem Perełka zastanawia się:
Ciekawy jestem, co będzie, jeśli mnie sfaulują.
Nie można również pominąć takich określeń, jak „gała” na oznaczenie piłki,
czy częstego powiedzonka:
Piłka jest okrągła.
Język młodzieżowy w powieściach Hanny Ożogowskiej i Adama Bahdaja
167
Podsumowanie
Bohaterowie powieści Hanny Ożogowskiej i Adama Bahdaja są przedstawiani w zwykłych, codziennych sytuacjach, co czyni ich mowę bardziej naturalną.
Używane przez nich słownictwo oddaje ich żywiołowy charakter. Temperament,
wzburzenie i entuzjazm znajdują ujście w wyrazach o silnym zabarwieniu emocjonalnym, np. wulgaryzmach. Do swoich rozmówców Witek, Mandżaro i pozostali zwracają się stosownie do łączącego ich z nimi stopnia zażyłości. Bogaty
zbiór stanowią stosowane przez nich związki frazeologiczne - zarówno te odwołujące się do tradycji, jak i te tworzone okazjonalnie. Równie obficie pojawiają
się kolokwializmy. Wszystkie te elementy pokazują, że język młodzieżowy jako
forma komunikacji to przede wszystkim specyficzna gwara środowiskowa – nie
poprawna, literacka polszczyzna, ale właśnie żywy, potoczny język mówiony.
Agnieszka Kijak
Ironia sokratejska a maksymy konwersacyjne
– o różnych koncepcjach rozmowy
Rozmowa odgrywa istotną rolę w codziennym życiu jak i w działalności poznawczej, w tym - naukowej. Jej waga podkreślana była już w Starożytnej Grecji.
Koncentrując się na jej współczesnej pozycji, abstrahując od historycznych
przeobrażeń, wspomnę tylko, że na znaczeniu straciła po wynalezieniu pisma,
a przede wszystkim druku, kiedy to nastąpił rozwój komunikacji pisemnej. Dziś,
kiedy ludzie komunikują się ze sobą poprzez e-mail, sms itp., została zupełnie
zmarginalizowana. Należy jednak podkreślić, że nastąpiła deprecjacja klasycznej formy rozmowy, a być może nie jest ona jedyna, czy, tym bardziej, najlepsza.
Dlatego wypada rozważyć, czy rozmowa została zastąpiona innymi rodzajami
komunikacji czy też uległa tylko pewnym zmianom. Postaram się udzielić odpowiedzi na to pytanie, jak również przedstawić konsekwencje odejścia od antycznej koncepcji rozmowy, zwracając uwagę na kilka ograniczeń, jakie narzuca się
obecnie w rozmowie.
Stworzono różne definicje rozmowy, można jednak odnaleźć w nich elementy
wspólne. Jedna z definicji mówi, że rozmowa to: 1) wzajemna wymiana myśli za
pomocą słów, 2) ustna wymiana myśli, zdań; pogawędka, konwersacja, 3) komunikacja werbalna (komunikacja z użyciem języka naturalnego, czyli mowy jako
środka komunikacji), dialog1. Wszystkie podkreślają werbalny charakter rozmowy, który musiał stanowić jej istotę W Antyku, gdzie rozkwit przeżywała kultura
oralna.
1 Mały słownik języka polskiego, pod red. E. Sobol. PWN, Warszawa 1995.
170
Agnieszka Kijak
Starożytne „zabawy intelektualne”
Michel Montaigne twierdzi, że rozmowa jest najbardziej owocnym i naturalnym sposobem ćwiczenia umysłu. Wzorcowy przykład prowadzenia rozmowy
to, według niego sposób stosowany przez Sokratesa, nazywany ironią sokratejską. Zarówno Montaigne jak i Sokrates pojmowali rolę rozmowy nie przyjmując
za podstawową jej funkcję przekazywania informacji, lecz traktując ją także jako
pewnego rodzaju zabawę intelektualną. Montaigne wyznaje wprost:
Zabawa ta wydaje mi się milszą niż jakakolwiek inna czynność; i to jest przyczyna,
dla której [...] zgodziłbym się […] utracić wzrok niż słuch albo mowę2.
Metoda stosowana przez Sokratesa była sposobem prowadzenia dialogu, ale,
przede wszystkim, miała na celu odkrycie prawdy. Sokrates wcielał się w postać
łaknącego wiedzy prostaczka wykorzystując dwie postawy: eironeia i alazoneia.
Pierwszą - postawę udawanej skromności, sam przybierał, drugą – postawę chełpliwej próżności, narzucał swojemu rozmówcy, od którego pozornie oczekiwał
pouczenia i pomocy w poszukiwaniu prawdy.
Ironia sokratejska miała dwa etapy. Pierwszy – elenktyczny (zbijający) polegał
na udawaniu podziwu dla swego rozmówcy, co usypiało jego czujność. Pozornie
niewinne pytania sprawiały, że rozmówca zaczynał błądzić, przeczyć samemu
sobie i popadać w absurd. Wreszcie odrzucał pierwotne poglądy uświadamiając sobie własną próżność i ignorancję. W tym momencie, o ile rozmówca był
jeszcze skłonny kontynuować rozmowę, następował jej drugi etap – majeutyczny,
czyli położniczy. Sokrates uznawał siebie za „duchową położną”. Jak zawodowa
położna pomaga urodzić się dziecku, tak Sokrates jako „duchowa położna”, pozwala urodzić się prawdzie. Bowiem, według niego, każdy człowiek, nawet nie
zdając sobie z tego sprawy, skrywa w sobie wiedzę prawdziwą. Przykłady etyczno-terapeutycznej perswazji, sokratejskiego leczenia z niewiedzy znajdujemy
w wielu dialogach Platona, między innymi w Lachesie, Charmidesie, Gorgiaszu oraz
w Menonie, którego fragmenty pozwalają dobrze prześledzić ten proces.
Sokrates3: […] Ty sam, Menonie, powiedz, na bogów, czym jest cnota? Mów, nie
odmawiaj, by się okazało, że się szczęśliwie myliłem twierdząc, iż nie spotkałem
nikogo, kto by wiedział, jeśli się okaże, że wiecie to ty i Gorgiasz.
Sokrates zwraca się zachęcająco do Menona zaznaczając, że nikt nie podał mu
jeszcze definicji cnoty, czym skłania ucznia aby to uczynił. Menon odpowiada
więc pewny siebie:
2 M Montaigne, O sztuce rozmawiania, [w:] tenże, Próby, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków
2004, s. 697.
3 Przykłady ironii sokratejskiej: A. Stankowska-Kozyra, [w:] Ćwiczenia z poetyki, pod red.
A. Gajewskiej i T. Mizerkiewicza, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006.
Ironia sokratejska a maksymy konwersacyjne...
171
Menon: Wcale nie jest trudno to powiedzieć, Sokratesie. Jeśli chcesz, by najpierw
mówić o cnocie mężczyzny, to jasne, że jest nią zdolność rządzenia państwem w taki
sposób, by przyjaciołom czynić dobrze, wrogom zaś źle, siebie samego natomiast
ustrzec przed wszelkim nieszczęściem. Jeśli chcesz wiedzieć na czym polega cnota
kobiety, nie jest trudno odpowiedzieć, że na utrzymaniu w porządku swego domu,
na dbałości o zachowanie tego, co w nim jest, wreszcie na posłuszeństwie wobec
męża. Inna jest cnota dzieci, dziewczynek lub chłopców, inna ludzi starszych; jeśli
chcesz wiedzieć, to inna jest też człowieka wolnego, inna zaś niewolnika. Jest też
wiele innych cnót, także nie brak ich definicji: jest bowiem cnota właściwa każdej
czynności i każdemu wiekowi, każdy z nas wykazuje cnotę w tym, co czyni. Tak
samo jest moim zdaniem i ze złem, Sokratesie.
Menon udziela odpowiedzi nie zdając sobie sprawy z tego, że Sokrates pyta
o samo pojęcie cnoty, a nie o jej przykłady.
Sokrates: Jestem, jak się wydaje, Menonie, niezmiernie szczęśliwy; szukałem jednej
cnoty, a u ciebie znalazłem ich cały rój. Teraz Menonie, by pozostać przy tym obrazie roju, gdybym cię zapytał, czym w istocie jest pszczoła, ty byś mi powiedział, że
istnieje wiele różnych gatunków pszczół, które różnią się od siebie, na co ja: czy gdy
twierdzisz, że jest wiele gatunków i że różnią się od siebie, to uważasz, że różnią się
jako pszczoły? Czy też, że jako pszczoły nie różnią się niczym, różnią się natomiast
czymś innym, jak np. pięknością, wielkością czy czymś podobnym? Powiedz, jak
byś odpowiedział, gdyby cię tak zapytano?
Sokrates reaguje pozornym zadowoleniem. W rzeczywistości jednak naigrywa się z naiwnej odpowiedzi Menona. Mówi ironicznie stosując tryb hiperboliczny: „niezmiernie” oraz względny: „jak mi się wydaje”. Przykład z pszczołami ma
w naoczny sposób doprowadzić Menona do rozpoznania różnicy między myśleniem pojęciowym a opisem, filozofowaniem a deskrypcją fenomenów.
Menon: Powiedziałbym, że jako pszczoły wcale się od siebie nie różnią. […]
Sokrates: A czy cnota różni się jako cnota zależnie od tego, czy jest w dziecku,
w dorosłym, w kobiecie czy mężczyźnie?
Na to pytanie Menon odpowiada już zupełnie bezradnie:
Menon: Wydaje mi się, że to nie to samo co tamte inne rzeczy.
Metoda Sokratesa odniosła zamierzony skutek – Menon uświadomił sobie
swoją próżność, naiwność i zbytnią pewność siebie. Być może z tego powodu,
sam postanowił ją zastosować, co miało miejsce w sytuacji, kiedy Sokrates pokazywał mu drogę dochodzenia do definicji figury geometrycznej.
Sokrates: Spróbujmy więc powiedzieć, co to jest figura. Patrz, czy zgadzasz się, że tak
jest: nazywam zatem figurą tylko to, co zawsze towarzyszy kolorowi. Wystarczy ci
to, czy uważasz, że szukasz czegoś innego? Co do mnie byłbym zadowolony, gdybyś
mi tak powiedział o cnocie.
172
Agnieszka Kijak
Menon: Ale to jest naiwne, Sokratesie.
Sokrates: Dlaczego?
Menon: Według ciebie figura jest czymś, co zawsze towarzyszy kolorowi. Dobrze,
jeśli jednak ktoś powie, że nie wie, co to jest kolor, ale że ma z tym takie same trudności, jak z definicją figury, jak myślisz, co byś mu odpowiedział?
Menonowi wydaje się, że postępuje zgodnie z metodą Sokratesa, jednak jego
krytyczne uwagi nie służą poznaniu. Proste zakwestionowanie definicji uniemożliwia tylko dalsze prowadzenie rozmowy. Przykład Menona pokazuje, jak trudną
i zarazem, jak ważną, jest sztuka rozmowy.
Sposób prowadzenia rozmowy przez Sokratesa oraz nieudolnie naśladowany przez Menona prowadzi do odkrycia własnej niewiedzy, co pozwala uzyskać
wiedzę i tym samym, o czym wspominano już wcześniej, zmierza do poznania
prawdy. Zgodnie z przytoczonymi na początku definicjami rozmowy, opiera
się na komunikacji werbalnej i wymaga bezpośredniego kontaktu rozmówców.
Uczestnicy nie są w żaden sposób ograniczani, jak to ma miejsce w przypadku
późniejszych koncepcji rozmowy.
Ograniczania rozmowy przez regułę konwersacyjną
Metoda sokratejska współcześnie zanikła niemal zupełnie. Spotyka się ją jedynie w środowiskach akademickich, gdzie często stosowany jest „etap zbijania”
mający na celu wyklarowanie stanowisk rozmówców i konstruowanie odpowiednio mocnych argumentów w celu ich potwierdzenia. Są to jednak nieliczne wyjątki. W większości owa „zabawa intelektualna” zostaje zastąpiona przekazywaniem
informacji, w wielu przypadkach rozmowa zostaje zredukowana do jej funkcji
komunikacyjnej, między innymi za sprawą reguły konwersacyjnej sformułowanej
przez Paula Grice’a , która głosi:
Uczyń swój udział konwersacyjny w przewidzianym dla niego momencie takim, jakiego wymaga zaakceptowany cel lub kierunek rozmowy, w którą jesteś
zaangażowany4.
Jest to tzw. zasada współpracy językowej (kooperacji językowej). Dodatkowo
formułę rozmowy ograniczają maksymy szczegółowe:
1. Jakości:
a. Nie mów tego, o czym jesteś przekonany, że nie jest prawdą.
b. Nie mów tego, do stwierdzenia czego nie masz dostatecznych podstaw.
2. Ilości:
a. Niech twój wkład w konwersację zawiera tyle informacji, ile jej potrzeba dla aktualnych celów wymiany.
b. Niech twój wkład nie zawiera więcej informacji niż to jest wymagane
na aktualnym etapie ich wymiany.
4 I. Bobrowski, Zaproszenie do językoznawstwa, Wydawnictwo IJP PAN, Kraków 1998, s. 35.
Ironia sokratejska a maksymy konwersacyjne...
173
3. Istotności (relewancji):
Nie wypowiadaj sądów nie na temat (irrelewantnych – niedotyczących te matów konwersacji).
4. Sposobu:
Mów w sposób zrozumiały: unikaj niejasności i wieloznaczności, mów
krótko i w sposób uporządkowany.
Te zasady sprawiają, że konieczne staje się zwracanie uwagi na przebieg rozmowy: jej treść i formę. Cel, który przyświecał Sokratesowi został zredukowany
do maksymy jakości. Zastosowanie pozostałych maksym, w znacznym stopniu
mogłoby utrudnić przeprowadzenie etapów metody rozmowy stworzonej przez
niego. Gdyby Sokrates i Menon wymieniając poglądy na temat cnoty posługiwali
się maksymami Grice’a, ich rozmowa sprowadzałaby się do kilku krótkich zdań,
prawdopodobnie bez pytań hipotetycznych, zwrotów do adresata i sformułowań
wyrażających ich przekonania. Spróbujmy ją zaprojektować:
Sokrates: Czym jest cnota?
Menon: Cnotą mężczyzny jest zdolność rządzenia państwem w taki sposób, by
przyjaciołom czynić dobrze, wrogom zaś źle, siebie samego natomiast ustrzec przed
wszelkim nieszczęściem. Cnota kobiety polega na utrzymaniu w porządku swego
domu, na dbałości o zachowanie tego, co w nim jest, wreszcie na posłuszeństwie
wobec męża. Inna jest cnota dzieci, dziewczynek lub chłopców, inna ludzi starszych.
Inna jest też człowieka wolnego, inna zaś niewolnika. Jest też wiele innych cnót,
także nie brak ich definicji: jest cnota właściwa każdej czynności i każdemu wiekowi,
każdy z nas wykazuje cnotę w tym, co czyni. Tak samo jest i ze złem.
Sokrates: Jestem niezmiernie szczęśliwy; szukałem jednej cnoty, a u ciebie znalazłem
ich cały rój. Gdybym cię zapytał, czym w istocie jest pszczoła, ty byś mi powiedział,
że istnieje wiele różnych gatunków pszczół, które różnią się od siebie, na co ja:
czy gdy twierdzisz, że jest wiele gatunków i że różnią się od siebie, to uważasz, że
różnią się jako pszczoły? Czy też, że jako pszczoły nie różnią się niczym, różnią
się natomiast czymś innym, jak np. pięknością, wielkością czy czymś podobnym?
Menon: Jako pszczoły wcale się od siebie nie różnią.
Sokrates: A czy cnota różni się jako cnota zależnie od tego, czy jest w dziecku, w
dorosłym, w kobiecie czy mężczyźnie?
Menon: To nie to samo co tamte inne rzeczy.
Przyglądając się tej przeformułowanej rozmowie, łatwo dochodzimy do przekonania, że zmiana w procesie konwersacji może zagrażać osiągnięciu głównego celu Sokratesa. Rozmówcy wymieniają te same istotne informacje (zgodnie
z maksymą relewancji) natomiast zachwianiu ulegają etapy rozmowy. Przez brak
stwierdzeń Sokratesa wyrażających rzekomy podziw dla Menona, nie nastąpi
u niego przemiana powodująca uzyskanie świadomości na temat własnej próżności i ignorancji. Na szczęście kwestia interpretacji reguły i maksym szczegółowych jest kwestią subiektywną, więc jeśli rozmówcy uznający, że stwierdzenia te
są istotne, należałoby je w konwersacji pozostawić.
174
Agnieszka Kijak
Po rozważeniu procesu zabawy intelektualnej Sokratesa oraz swoistej zabawie intelektualnej, jaką było również przekształcenie dialogu Platona, przejdę do
innych aspektów, na które w swej koncepcji zwraca uwagę Herbert Paul Grice.
Ważna jest bowiem jeszcze jedna reguła, uzupełniająca pozostałe, zasada eksploatacji maksym konwersacji, która zaleca, by w momencie, kiedy stwierdzamy, iż
nasz rozmówca pogwałcił którąś z maksym konwersacji, to jego wypowiedź powinniśmy starać się tak zinterpretować, aby przynajmniej główna zasada współpracy językowej została zachowana5.
Metoda Sokratesa i koncepcja Grice’a mają również elementy wspólne. Obie
zwracają uwagę na aspekt poznawczy. Grice przestrzega przed literalnym rozumieniem wypowiedzi - kiedy chcemy opisywać konwersacje codzienne, okazuje
się, że zasady komunikacji opierające się na literalnej komunikacji, odgrywają
ograniczoną rolę, np., gdy dwoje ludzi spotyka się ze sobą po dłuższym czasie
i jedno z nich mówi: „Musimy się koniecznie umówić na lunch”, może myśleć
zupełnie co innego, np.: „Wszystko mi jedno, czy cię jeszcze kiedyś zobaczę”.
Zakończenie
Rozmowa jest podstawowym warunkiem nauki, która powstała właśnie wskutek wzajemnej wymiany myśli naukowców. Jest przede wszystkim fundamentem
filozofii – matki nauk. Filozofia rozwinęła się w rozmowie, co widać na przykładzie dialogów Platona. Rozmowa jest nam jednak potrzebna także w codziennym
życiu. Człowiek jako istota społeczna potrzebuje komunikacji, by działać. Między
naukowcami istnieje potrzeba rozmowy z innymi specjalistami, dlatego tworzy
się towarzystwa naukowe. Brak rozmowy degraduje człowieka do roli obserwatora, wyklucza go z życia publicznego6.
„Osobista rozmowa nie jest dziś w modzie”, jak zauważa Gerald Wicklein,
przytaczając przykład Konrada Lorenza, który żalił się, że na kongresy lata się
samolotami zamiast pływać statkiem, co dałoby możliwość dłuższego kontaktu
i rozmów między podróżującymi. Coraz częstsza jest opinia, że nowoczesne
środki masowego przekazu mogłyby uczynić bezpośrednią rozmowę zbędną.
Uważa się, że rozmowa mogłaby być prowadzona z wyłączeniem bezpośredniego kontaktu7. Wiąże się to z pytaniem, które postawiliśmy na początku: Czy
nowa formuła, która ukształtowała się przez wieki, a właściwie cały czas ulega
przekształceniom i ograniczeniom związanym z rozwojem techniki, ale też narzucanych przez samych rozmówców, to jeszcze jest rozmowa? Definicje podkreślają kontakt werbalny, ale językoznawcy, którzy mają wpływ na rozwój języka
taki, jak meteorolodzy na pogodę, nie nadążają ze zmianą definicji, a język wciąż
5 H. P. Grice: Logika i konwersacja, tłum. J. Wajszczuk, „Przegląd Humanistyczny” 1977 z. 6.
6 G. Wicklein, Rozmowa jako podstawowy warunek filozofii, [w:] Poznanie i komunikacja : szkice
z nowożytnej i współczesnej filozofii języka, pod red. Bolesława Andrzejewskiego, Wydawnictwo Uczelniane
PK, Koszalin 2005, s. 109-110.
7 Ibidem, s. 110 – 113.
Ironia sokratejska a maksymy konwersacyjne...
175
ewoluuje. Odpowiedź, która tym momencie się narzuca jest taka, że mamy do
czynienia z różnymi rodzajami rozmów: są więc rozmowy na wzór metody sokratejskiej i rozmowy, które służą tylko przekazywaniu faktów. Każda z nich odgrywa inną rolę i pełni odmienną funkcję.
Małgorzata Słociuk
Czas ponowoczesny – czas utowarowiony, czyli
życie społeczne odmierzane czasem
We wstępie pragnę przybliżyć socjologiczne ujęcie czasu z punktu widzenia
tego, co dzisiaj określamy mianem ponowoczesności. Kategoria czasu, taka jaką
widzi ją socjologia okazuje się być przede wszystkim skutecznie zarządzanym towarem. A. Giddens wprowadził pojęcie „późnej nowoczesności” rozumianej jako
(late modern, high modernity) „atrakcyjne socjologicznie i ideologicznie konkurentki idei ponowoczesności”1. Nie stanowi ona dramatycznego zerwania z nowoczesnością, wręcz przeciwnie: przejawia się w czterech głównych tendencjach
organizujących życie społeczne: pojawia się nowa forma zaufania, która wiąże się
z obecnością w naszym życiu wielu „abstrakcyjnych systemów”, które pozostając
domeną ekspertów, jednocześnie w dużej mierze dotyczą naszego życia. Jesteśmy
zależni od tych systemów, często mimo braku wiedzy na dany temat. Na abstrakcyjne systemy składają się nowe formy komunikacji, rynki finansowe, korporacje
transnarodowe, organizacje międzynarodowe, środki masowego przekazu, sieci
energetyczne, etc. Kolejną cechą późnej nowoczesności jest pojawienie się nowych form ryzyka związanych z otoczeniem cywilizacyjnym bądź technicznym,
składającym się na tzw. ryzyko wytworzone. Jednakże zmienia się profil ryzyka:
oto teraz ryzyko staje się wszechobecne, przekracza bariery kulturowe, globalne,
klasowe i warstwowe. Kolejną cechą późnej nowoczesności jest nieprzejrzystość,
która uwidacznia się również w systemach eksperckich. Gdy dochodzi do pomyłki eksperta, człowiek staje w obliczu ogromnej niepewności. Niepewność sytuacji
społecznych występujących w skomplikowanych systemach abstrakcyjnych doprowadza do sytuacji w której stajemy się zdani na samych siebie.
1 Z. Krasnodębski: Postmodernistyczne rozterki kultury, Warszawa Oficyna Naukowa 1996, s. 110.
178
Małgorzata Słociuk
W takiej to oto ponowoczesności kategoria czasu zostaje diametralnie przewartościowana i traktowana jako zasób, którym można rozmieszczać, sprzedawać,
planować, a przede wszystkim kontrolować. Kontrola nad czasem i planowanie to
dwa niezbędne elementy ponowoczesnego stylu życia. Społeczeństwa bardziej zaawansowane technologicznie stworzyły narzędzia do pomiaru czasu, czyli zegary.
Początkowe zegary, działające na zasadzie sztucznie wywoływanych regularności na podstawie wywołanego przyciąganiem ziemskim procesu opadania słupa
wody lub piasku, nie sprawdziły się. Zegary mechaniczne, wynalezione pod koniec XIII wieku, doprowadziły do coraz większej przepaści między Azją i Europą,
co zaowocowało wykorzystaniem nowego wynalazku do innych dziedzin życia.
Biorąc pod uwagę obszar edukacji, nie trudno nie zauważyć, że wszystkie
działania i interakcje uczestników życia społecznego są skorelowane z codziennym dźwiękiem budzika dobywającego się to z tradycyjnego budzika (już coraz rzadziej), radia, czy najpowszechniej używanego –telefonu komórkowego.
Planowanie w systemie edukacji jest precyzyjną realizacją podziału zadań, oto
działania szkolne są podzielone na etapy, w których należy zrealizować określony materiał, podzielone na semestry, miesiące, tygodnie i wreszcie dni zajęć
szkolnych wypełnionych często po brzegi nauką. Taki rozkład zajęć dostarcza
jego uczestnikom rutyny, która to pozwala poczuć ontologiczne bezpieczeństwo
z jednej strony, z drugiej zaś poczucie „bycia trybikiem” w wielkiej edukacyjnej machinie. Regularność tej rutyny wzmacnia także dzwonek, który pierwotnie używany w klasztorach, na oznaczenie pory modlitwy i pracy, dzisiaj wiąże
wspólnotę, pozwalając oddzielić jedną czynność od drugiej, gwarantując przy
tym jednoczesne wykonywanie tych samych czynności.
Podobnie w organizacjach, gdzie harmonogramy pracy i wykonywania poszczególnych zadań, są skorelowane z zegarem. W biurokratycznie strukturalizowanych organizacjach, działania muszą być wykonywane w określonym
porządku, celem zapewnienia odpowiednich wyników pracy. Już małe przesunięcia czasowe, są w stanie wywołać lawinowe niepożądane efekty, np. w postaci
zatrzymania całego procesu produkcji, z powodu spóźnienia się jednego pracownika, którego nie można w tej chwili zastąpić. Podobnie rzecz ma się z obiegiem dokumentów w wielkich korporacjach, punktualność jest tutaj niezbędna,
bowiem pominięcie jakiegoś etapu wymienionego w procedurze nie może mieć
miejsca. Pojawia się tutaj także kwestia oczekiwania, która oparta jest na potrzebie hierarchizacji działań organizacji, od najbardziej pilnych do najmniej.
Oczekiwanie jest także związane z wielkością organizacji – im większa, tym większa ilość wymuszonego czekania, podobna korelacja ma miejsce w związku ze
statusem społecznym i władzą, co wyraża klasyczne asymetrie społeczne.
Z kolei kwestie spóźnienia zarówno w obszarze edukacji, relacji międzyludzkich czy organizacji pracy są regulowane przede wszystkim uwarunkowaniami
kulturowymi charakterystycznymi dla poszczególnych krajów. I tak spóźnienia we Włoszech będą inaczej tolerowane niż w np. znanych z punktualności
Czas ponowoczesny – czas utowarowiony...
179
i porządku Niemczech. Studia porównawcze2 amerykańskiego profesora psychologii R.V. Levina wykazały, iż różnice w interpretacji tego, co znaczy przybyć na
czas istnieją między podobnymi społeczeństwami Europy Północnej. I tak:
Umówienie się na godzinę 20 w Niemczech i Wielkiej Brytanii oznacza zwykle
coś zupełnie innego. W przypadku Niemców, godzina 20 oznacza 20, jakiekolwiek
odstępstwo wymaga przeprosin, zaś przeprosiny w związku z byciem za wcześnie
są bardziej akceptowane niż bycie za późno. W Wielkiej Brytanii przybycie przed
wskazanym czasem wydaje się niezmiennie powodować zażenowanie zarówno
gości, jak i gospodarzy3.
Oczywiście powyższy cytat opisujący postawy Europejczyków związane
z punktualnością koncentrował się na skrajnych przypadkach, ale większość
osób, która miała do czynienia z podobnymi sytuacjami w tych krajach, zaskakująco zgodna jest co do wyżej przywołanych opisów. Zatem kwestia punktualności
zależy od naszego zinterioryzowanego zegara, a także od podzielanego znaczenia
zewnętrznego odniesienia do czasu. Antropologia wskazuje przy kwestii punktualności, na fakt, iż pojęcie czasu wpływa na sposób myślenia o innych z podobnym „wewnętrznym zegarem”, zatem możemy się spodziewać uczucia bliskości
i przewidywalności co do takich osób. Niemniej ważnym faktem jest, że stosunek
do czasu jest jedną z wartości tworzących tożsamość kulturową, umożliwiającą
identyfikację i niwelującą dysonans kulturowy.
Strukturalizacja życia społecznego za pomocą kategorii czasu nie jest zjawiskiem neutralnym. „Mierzone czasem życie społeczne staje się zasadniczo zakorzenione w rozumieniu strukturalnych relacji władzy, struktur normatywnych
i negocjowanych interakcji życia społecznego”4. Zatem kontrola czasu społecznego tj. takiego, który jest związany z życiem jednostki w określonym
społeczeństwie, strukturze, klasie i grupie, może zostać podzielona na kontrolę uogólnioną – związaną z wykraczaniem poza czas oraz kontrolę czasu jako takiego- związaną z relacjami władzy. W tym miejscu dochodzę do
pojęcia czasu pracy jako abstrakcyjnej i ilościowej wartości wymiennej, która to stanowi medium pośredniczące w wymianie: „Stworzony raz jako
towar, czas stał się nieusuwalnym aspektem uprzemysłowionego życia społecznego, co wpływa na kontrolę odmierzania czasu, a nawet na kontrolę doczesności życia”5. Rozszerzeniem koncepcji czasu przemysłowego w terminach
czasu utowarowionego zaproponowanej przez Marksa, jest koncepcja Giddensa
2 A. Levine, studia porównawcze amerykańskiego profesora psychologii przebywającego na wykładach
w Brazylii (1980), udowodniły tezę, iż normy społeczne dotyczące kontrolowania czasu i przestrzegania
ustalonego harmonogramu spotkań, zależą w dużej mierze od kultury kraju w którym przyszło mu te normy
badać. (na podstawie artykułu B. Adam, Czas społeczeństwa przemysłowego i władza, [w:] P. Sztompka, M.
Bogunia-Borowska, Socjologia codzienności, Kraków 2008, ss. 487-511.)
3 B. Adam, Czas społeczeństwa przemysłowego i władza, [w:] P. Sztompka, M. Bogunia-Borowska,
Socjologia codzienności, Kraków 2008, s. 492.
4 Ibidem, s. 493.
5 Ibidem, s. 496.
180
Małgorzata Słociuk
i Hohna. Obecnie używane „roboczogodziny”, obliczane na podstawie uniwersalnie stosowanych jednostek czasu zegarowego, doprowadziły do sytuacji
w której czas jest miarą, a nie jak we wcześniejszych okresach historycznych
– gdzie praca była miarą czasu. Przykładem takiej sytuacji jest niemiecka Tagwerk,
czyli praca dzienna, zależna od kontekstu, czyli w tym przypadku jakości ziemi
do obróbki. Dzisiejszy czas utowarowiony jest niezależny od tych kontekstów,
a także rozwarstwiony na mniejsze jednostki i przede wszystkim używany jako
środek wymiany. Główną zmianą jest fakt, iż dzisiaj liczy się nie czas per Se, lecz
wartość pieniężna, która się z nim wiąże.
Początki utowarowienia czasu znane są pod postacią tayloryzmu, gdzie kategoria czasu była czymś, co winno być wydawane i rozdzielane z naukową precyzją6. Dodając do tego etykę protestancką opisaną przez Webera7, w której czas jest
traktowany jako wartość, którą należy oszczędzać poprzez jak najlepsze jego wykorzystanie i zarządzanie, mamy gotowy przykład rozwoju utowarowienia czasu.
Istotnym czynnikiem zwiększającym utowarowienie jest ilość posiadanego czasu,
bowiem im więcej posiadanego czasu, tym bardziej maleje jego wartość, przykładem są bezrobotni i więźniowie. Czas jest zatem swoistą walutą regulowaną przez
podaż i popyt.
Jego wartość poza niedoborem, zależy także od statusu, zasobów materialnych
oraz władzy, co widać na przykładzie czasu profesjonalistów i ekspertów. Można
kupić czas eksperta czy specjalisty w danej dziedzinie, co podtrzymuje tezę, że
kontrola czasu może być kupowana i sprzedawana na rynku pracy. Zdaniem
Giddensa, czas należy podzielić na utowarowiony – czyli ten, który jest pośrednikiem między towarami a pracą oraz czas jako zasób – związany ze skończonością naszej egzystencji8. Charakterystyczną cechą czasu utowarowionego jest
jego podwójne uwikłanie: z jednej strony jest to czas utowarowiony i kontrolowany przez wymianę, z drugiej zaś jest to równocześnie nasz czas przeżywany.
Ten dualizm jest ponadto wzmacniany poprzez dematerializację interakcji, czyli
oderwanie relacji społecznych od ich kontekstów:
Czas jako czyste trwanie, jako odłączony od materialności doświadczenia, zaczyna
być postrzegany – w przeciwieństwie do aktualnego stanu rzeczy-jako prawdziwy,
„obiektywny” czas, ponieważ, podobnie jak pieniądze, jest wyrażony w uniwersalny
i publicznie uznany sposób. [...] Wyraża się on w ujęciu ilościowym, jako standardowa miara, organizująca (...) relacje. Utowarowienie czasu i jego odróżnienie od
dalszych procesów utowarowienia przestrzeni stanowią klucz do największych
przekształceń codziennego życia społecznego, jakie są spowodowane przez powstanie kapitalizmu9.
6 Ibidem, s. 497.
7 Mam tu na myśli dzieło: „Etyka protestancka a duch kapitalizmu”, Lublin 1994.
8 Ibidem, s. 499.
9 A. Giddens, A contemporary critique of Historical Materialism. Power, Property and the State, London:
Macmillan, 1981, s. 131.
Czas ponowoczesny – czas utowarowiony...
181
W badaniach Hohna10, autor podkreśla, że rozwojowi społeczeństw niezmiennie towarzyszy rozdzielanie, rozwarstwianie i dzielenie na jednakowe
części jednostek, które zwykły być niepodzielne. I tak praca, produkcja, czas rynkowy zostały niejako poszatkowane na mniejsze części i tym samym zastąpione przez jednolity system metryczny, niezależny od kontekstu. Dodając do tego
ujęcie matematyczne, czyli możliwość wyrażenia w wartościach liczbowych czasu, prowadzi to do przekładania go na inne dobra. Czas jako mediujący łącznik
między towarami a pracą jest kluczowy z tego względu, iż jednostki czasu czynią
wartość towarów podzielną i możliwą do wyrażenia w kategoriach ilościowych,
tym samym pozwalając na ich powszechnie istnienie jako towarów wymienialnych. Według Giddensa kategoria czasu stanowi pole władzy - jest bowiem negocjowaną wartością wymienną, związaną głównie z przekazywaniem informacji.
Informacja zatem stanowi tutaj zasób istotny, który można wykorzystać do dominacji nad ludźmi. Przy czym należy podkreślić, że koncepcja Giddensa sprawdza
się tylko w społeczeństwach, które zreifikowały i narzuciły takie, a nie inne postrzeganie czasu. A to są wysoko rozwinięte społeczeństwa Zachodu, które epokę
ponowoczesną rozumieją przede wszystkim jako dążenie do samo doskonałości, kosztem jednostkowej alienacji i kontroli życiowej nad niemalże wszystkimi
dziedzinami życia. Stąd kontrola nad czasem jest dla nich priorytetowa.
Również w obszarze relacji międzyludzkich następuje zmiana postrzegania
kategorii czasu. Niegdyś czas odmierzany porami roku, obowiązywał wszystkich
jednakowo. Współcześnie budując relacje interpersonalne, nasze kalendarze różnią się od siebie, a czas spotkań wyznaczany jest możliwością „wciśnięcia” kogoś
między lunch a spotkanie biznesowe. Przy czym drastyczna zmiana – w kierunku kontekstowej i jednostkowej niezależności doprowadziła do zbudowania nowoczesnych możliwych do wystąpienia pod nieobecność ludzi. W odróżnieniu
od tradycyjnych wspólnot, gdzie czas nie był oddzielany od działania, a relacje
społeczne oparte o ich współuczestników, nowoczesne relacje przestały być zależne od osobistej dostępności11. Postępujący rozwój technologii informatycznych i związanych z nimi nowych możliwości komunikacji pozwolił na interakcje
w przestrzeni i czasie z nieobecnymi osobami. Te efekty postępu są mieczem
obosiecznym: z jednej strony pozwalają na całkiem nowe i niedostępne naszym
przodkom możliwości komunikacji fascynując i przyciągając oraz jak początkowo twierdzono skracając czas dostępu do innych osób, z drugiej zaś strony diametralnie obniżając jakość relacji społecznych. Brak styczności przestrzennej, która
obok styczności psychicznej i społecznej jest jednym z podstawowych warunków tworzenia się więzi społecznej, doprowadza do interakcji zogniskowanych
na działaniu o charakterze wymiany i realizacji reguły wzajemności. Tym samym
uniemożliwia to budowanie tego, co nazywamy kapitałem społecznym, a który to
kapitał jest niezbędnym warunkiem prawidłowego rozwoju społeczeństw.
10 H.-W. Hohn, Die Zerstörung der Zeit. Wie aus einem göttlichen Gut eine Hndelsware kurde, Frankfurt
a. M.: Fischer Alternativ, 1984, s. 148.
11 B. Adam, op. cit. s. 501.
182
Małgorzata Słociuk
Całokształt życia społecznego jest odmierzany czasem. I jako centralny aspekt
współczesnego życia w społeczeństwach zachodnich czas, musi być rozumiany
nie tylko jako czas zegarowy i kalendarzowy, ale przede wszystkim w odniesieniu
do wartości, norm oraz kontroli społecznej.
Eligiusz Lelo
Zła (hiper)seksualność ?
Seksualna odsłona człowieka stała się głównym, wartkim nurtem, którym
płynie ludzka egzystencja. Co więcej, ekscesywny dynamizm tego nurtu niosący prądy atrakcyjnej transgresji przyciąga już nie tyle jednostki, co całe ławice.
W rzeczywistości stada te, rozpoczynające wędrówkę w warunkach otwierającej
się przed nimi zliberalizowanej rzeczywistości polityczno-ekonomicznej, przetarły szlaki dla swoich potomków.
Seksualność przepompowywana przez każdą szczelinę nowych mediów
sprzyja własnej hiperseksualizacji i uprzemysłowieniu. Jest obecna w debatach,
zawłaszcza przestrzeń kulturową i społeczną,. Coraz bardziej widoczne stają się
miejsca, produkty i przedstawienia nawiązujące do sfery seksualnej; reklamy są
wciąż „ulepszane”, do tego stopnia, że przyćmiewają produkt reklamując seks.
Domena pozostająca przez wiele stuleci w gestii prywatnej intymności, obwarowana zakazami biorącymi swe źródło w dogmatyce religijnej, przelewa się do sfery publicznej powodując modyfikację kultury symbolicznej.
Obecnie człowiek wytwarza pewną formę „intymności publicznej”.
Konfesjonał, opisywany przez Foucaulta jako miejsce debatowania nad seksem,
szybko staje się zmedializowany. Spowiedź nie rozgrywa się już ani w kościele
ani u psychologa, aktualnie ma ona miejsce w telewizyjnym talk show, lub na łamach brukowca, na blogu czy portalu społecznościowym. Współczesna publiczna spowiedź z intymności – kiss-and-tell stories – zbliża zainteresowanych do
upowszechniania „stylu porno”. Przedstawienie własnego życia seksualnego jest
wystawiana na aukcji – listy, e-maile, smsy, zdjęcia, nagrania telefonem komórkowym. O tym czy materiał jest zdatny do opublikowania i jak zostanie wyceniony
184
Eligiusz Lelo
decydują seksperci1. Są źródłem wiedzy dotyczącej seksu, doradzają przy rozwiązywaniu dylematów z nim związanych, są architektami i ustalają kanon życia
seksualnego. Kanon ten odchodzi z pola reprodukcji zakotwiczając się w rekreacji. Seks nie jest już tylko budulcem pomocnym w tworzeniu więzów krwi, czy
długich miłosnych związków, staje się on krótkotrwałym lecz odnawialnym źródłem przyjemności i formą ekspresji własnego Ja.
Plastyczna seksualność2 (uniezależnienie sfery seksu od prokreacji) jest możliwa dzięki implikacjom wynikającym z kapitalistycznego systemu ekonomicznego w państwach demokratycznych. Chodzi przede wszystkim o krąg kultury
państw zachodu, czy według innej terminologii państw bogatej północy.
Wzmożony rozwój technologiczny możliwy dzięki rozwiniętym gospodarkom wspomnianej części świata, wydał na świat nowoczesną antykoncepcję,
możliwość kontroli urodzin, nowe techniki prokreacji. W ślad za tym droga do
rozpowszechniania i realizacji erotycznych pragnień oraz pogoń za przyjemnością, która nie wnosi wartości dodanej, stała się otwarta i masowo dostępna.
Utowarowienie przyjemności seksualnej, tzw. pornokracja3, stało się bardziej odczuwalne w latach 80’ XX wieku za sprawą przemysłu seks-telefonów, produkcji
erotycznej odzieży i fetyszy, a także upowszechniania się seks-wakacji i ekspertów od terapii seksualnej.
To co miało być wolnością seksualną jest dziś wykorzystywane przez architektów planujących zyski wydobywane z ludzkiej intymności. Pornokraci tworzący
długoterminowe biznesowe plany dotyczące nowych form wyeksploatowania sfery seksualnej, a którym w sukurs idą nowe technologie, są źródłem rozmywania
się pojęć pornografii i seksu.
W społeczeństwach kultury zachodu „porno” jest wyznacznikiem szyku,
zmierza we wszystkich kierunkach, a poprzez kolonizację chociażby przemysłu
reklamowego jest w stanie zmieniać i narzucać interpretacje smaku i określać to
co jest już dozwolone. Taki stan rzeczy skutkuje destrukcją obszarów na których
jeszcze do niedawna zachodziła transgresja moralnych zakazów. Po przesiąknięciu nowym, dozwolonym elementem rzeczywistości człowiek wchodzi na nowy
poziom, „ewoluując” w kierunku upubliczniania własnej intymności.
Pornografia poniża, dehumanizuje, tworzy znane reguły postępowania, nie
opiera się na zindywidualizowanej wyobraźni erotycznej, ale jest wynikiem przemysłu wytwórczego, napędzanego przez tych, którzy skupiają uwagę na kumulacji zysku, bardziej niż na kontakcie cielesnym4. Jest wysoce zracjonalizowana.
Swoboda ekspresji seksualnej wyceniania jest zarówno pieniędzmi jak i rezygnacją z podtrzymywania własnej intymności w niedostępnej dla obcych sferze
1 F. Attwood, Introduction: Sexualization of Western Culture, [w:] Mainstreaming Sex. The Sexualization
of Western Culture, pod red., F. Attwooda, London 2009, s. xv.
2 Zob. A Giddens, Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych
społeczeństwach. Warszawa 2007, s. 11.
3 Zob. J. Weeks, Sexuality and Its Discontents. Meanings, Myths & Modern Sexualities, London 1985,
s. 21.
4 G. Dines, Pornland: How Porn has Hijacked Our Sexuality. Boston 2010, s. x.
Zła (hiper)seksualność ?
185
sacrum. Cechą takiego podejścia do seksualności jest przedstawienie, w którym
główną rolę odgrywa poniżona i sprzedana intymność. Stałe zasady moralne
ulegają rozproszeniu w etyce sytuacyjnej, która wyrasta na kanwie pornografizacji istoty ludzkiej. Ontologia tej istoty przejawia się przede wszystkim poprzez
aspekt ekonomiczny oparty na kalkulacji korzyści i strat. „Bycie sobą” w coraz
bardziej wyspecjalizowanym świecie, staje się problemem, któremu nie sposób
sprostać bez pomocy ekspertów5. W nich człowiek zakotwicza zaufanie i podąża
nurtem który wskażą. Zaufanie sprowadza się w tym wypadku do zmiany rozumienia własnej istoty oraz ucieleśnienia jej w wersję rekreacyjną, nadającą wrażenie swobody, wolności od pracy, zanurzeniu w czasie wolnym o nieograniczonej
objętości.
„Pierwsza pomoc” oferowana przez wyspecjalizowane jednostki formujące preferowane sposoby udziału w „teatrze życia” daje namiastkę doskonałości.
Recykling, (planowe wychodzenie z użycia6) z racji przyzwyczajania człowieka do nabywania nowości, jest niezbędny do modyfikacji przebrzmiałej mody,
przestarzałej wiedzy. Ma także skupiać uwagę na określonych aspektach ciała.
Powiększanie piersi, trenowanie mięśni, wygładzanie ud, depilacja konkretnych
elementów ciała, sprawia wrażenie osiągnięcia celu – doskonałości. Harmonia
„idealnych” atrybutów człowieczeństwa w końcu ulega degradacji w ogólno dostrzegalnym zmęczeniu potencjalnych klientów, a także w rosnącej konkurencji
świadczenia usług doskonalących materialną stronę człowieka. To co wydawało
się proste, okazuje się nie doprowadzone do ostateczności. Doskonałość wymyka
się najświeższym definicjom, na rzecz nowych, jeszcze świeższych. Ciało poddawane jest kolejnym modyfikacjom, zaspokajającym poczucie przynależności do
grupy trendsetterów, do przodowników niosących chorągiew świeżości. Planowe
wychodzenie z użycia pozwala wykorzystywać te same przedmioty i pomysły cały
czas od nowa, dodatkowo z podbudową wciąż rosnącego entuzjazmu. Recykling
rozpościera przed ciałem niespotykane możliwości – raz ogolone owłosienie
można zapuścić, nadać mu wymyślny kształt, rekultywować jeżeli było usuwane laserowo, zrobić tatuaż w charakterystycznym miejscu albo go usunąć. Każda
z tych czynności powinna być traktowana na równi z odkrywaniem nowych
światów dla własnego Ja.
Przemoc stosowana wobec własnego ciała akcelerowana jest trendami konstruowanymi przez reżyserów przemysłu pornograficznego. Ten właśnie, za sprawą ogromnego kapitału jest w stanie wdrażać najnowocześniejsze udoskonalenia
prezentując efekt końcowy w postaci mężczyzn i kobiet niemalże wygenerowanych komputerowo. Nowe możliwości osiągania doskonałości skutkują odczuwaniem psychicznego dyskomfortu, bólu niedopasowania, alienacji, wstydu za
kondycję własnej skóry, kształtu paznokci, aż po kosmetyczne niedoskonałości
miejsc intymnych. Narastająca moda na wzmożoną estetyzację narządów płciowych sprawia, iż stają się one uprawomocnionym obiektem wyznaczającym
5 W. Klimczyk, Erotyzm Ponowoczesny, Kraków 2008, s. 82-83.
6 Zob. J. Baudrillard, Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego mity i struktury, Warszawa 2006, s. 123.
186
Eligiusz Lelo
erotyczny styl, porównywalnie do kobiecych nóg, ust czy charakterystycznego
makijażu. Kryje się za tym coraz większe upublicznienie sfer intymnych, dyskutowane na łamach czasopism stojących w szeregu chociażby z tytułem takim jak
Cosmopolitan7.
Obecnie bardziej znamienne jednak stają się cybernetyczne środki komunikacji, automatycznie kierujące nas na obszary z którymi powinniśmy się zaznajomić.
Przemysł pornograficzny od zawsze wykorzystywał wynalazki technologiczne do
proliferacji własnego towaru. Najnowocześniejsze technologie przekazu informacji umożliwiają prezentację prywatnych efektów „procesu twórczego” z pominięciem głównych ośrodków produkujących materiały pornograficzne. Możliwości
dające przyzwolenie na aktywne uczestnictwo w tym procesie stają się wypadkową
substancjalnych zmian w pojmowaniu seksualności. Jest jej coraz więcej i jednocześnie coraz bardziej oddala się ona od swojego pierwotnego biologicznego charakteru. Coraz częściej staje się elementem dyskursów techniczno-naukowych8.
Płeć „narzucona” genetycznie nie musi być już jedną z głównych charakterystyk niepowtarzalnej tożsamości jednostki. Nowe perspektywy technologiczne otwierają furtkę ku modelowaniu technik reprodukcyjnych, seksualnych,
a przede wszystkim cech płciowych. Te ostatnie, możliwe dzięki operacji zmiany
płci (choć w tym wypadku często uzależnionej od zdiagnozowanych problemów
psychicznych), ale również dzięki operacji przebierania się w płeć przeciwną chociażby w świecie Second Life9).
Skutkiem fluktuacji w pojmowaniu ciała jest jego zanikanie w szerokim dyskursie przy jednoczesnej obecności biologicznej. Ciało zanika w tym sensie, że
przestaje być elementem sfery intymnej. Natura nie jest już źródłem kultury,
a cechy seksualne źródłem płci. Obecnie to kultura poprawia naturę, natomiast
rozumienie własnej płci nie zależy od prymatu tożsamości. Owo wewnętrzne „Ja”
poprawiane jest przez określone ścieżki stawania się ciała i wszelkich płciowych
„naleciałości” z nim związanych.
W tym wypadku seks oddala się od czynności przynależnych samcom
i samicom, jest przede wszystkim wydarzeniem. Czymś na kształt aktualizacji
form komunikacji i powielania informacji, przez co uwalnia ich nieokreślone
zasoby wpływające na wszelkie poziomy organizacji ciała – biologiczne, kulturowe, ekonomiczne i technologiczne10. Cielesność i seksualność nie rozpływa się już w sublimacjach, represji czy zasadach moralnych. Ich upublicznienie
i dyskursywność powoduje bardziej efektywne, z punktu widzenia społeczeństwa
konsumpcyjnego, zanikanie w sferze pornografii. Taka hiperseksualność wiedzie
ku swoistej zmianie estetyki człowieka, w sensie w jakim zaczyna on regulować
7 S. Cokal, Clean Porn: The Visual Aesthetics of Hygiene, Hot Sex, and Hair Removal [w:] Pop-porn:
pornography in American culture, pod red. Ann. C. Halla, Mardia J. Bishopa, Westport 2007, s. 138.
8 Luciana Parisi, Abstract Sex: Philosophy, Bio-technology, and the Mutations of Desire, New York 2004,
s. 7-8.
9 Wirtualny świat imitujący prawdziwe życie wraz z gospodarką oraz relacjami społecznymi.
10 Luciana Parisi, op. cit., s. 11.
Zła (hiper)seksualność ?
187
kierunek rozwoju swojego intelektu opierając się na zmianie pojmowania własnej cielesności. Niegdysiejsze iluzje dotyczące wzmacniania własnego cielesnego
wizerunku stają się możliwe do zrealizowania, ogólnodostępne, co najważniejsze tworzą nową rzeczywistość, w której dążenie do doskonałości i osiąganie
kolejnych punktów kulminacyjnych jest ważniejsze niż tworzenie oryginalnego
jestestwa11. Kulminacje realizują się przez fikcje, które odróżnić od rzeczywistości można już jedynie za pomocą języka technicznego, gdyż kondycja poznawcza człowieka została przez nie przewartościowana. Nastąpił progres (lub regres,
zależnie od nastawienia aksjologicznego) człowieczego rozwoju intelektualnego,
który charakteryzuje się porzuceniem cechy konstytuującej jego drogę ku wytworzeniu kultury – wstydu przed nagością. Należy jeszcze wziąć pod uwagę fakt, że
„stan po orgii”12 zwiastujący zniesienie ograniczeń we wszystkich dziedzinach,
może okazać się epokową transgresją, czasowym przełamaniem wszelkich ograniczeń. Pustka dowolności działań legitymizowana przez efekty rozwoju technologicznego najczęściej ma wydźwięk negatywny, tylko nieliczni chcą ukazać jej
wartość dodaną stwarzającą nowy budulec kultury. Proces postępującego komunikowania przejawów życia za pomocą środków odnoszących się do seksualności nie osiągnął jeszcze swego apogeum. Póki co, jego skutki opisywane są jako
niszczące dla psychiki, etyki, czy struktur społecznych. Dzieje się tak ze względu
na ogromy materiał porównawczy – przeszłość wypełnioną prymatem rozumu.
Obecnie logos kryje się przede wszystkim w prawach ekonomii. Cokolwiek się
dzieje, musi się opłacać. Aby uruchomić mechanizm kierujący rentownym przedsięwzięciem życiowym (czy to związany z pracą, czy z resztą czasu wolnego) należy podać się przede wszystkim procesom estetyzacji przygotowując na spotkanie
z rzeczywistością społeczną, które ma się zakończyć sukcesem.
Estetyzacja nie jest już czymś nadzwyczajnym, jest po prostu realizowana
zgodnie z przyjętymi zasadami życia codziennego. Ale czy rzeczywiście jest tak,
że owo życie „stało się obce samemu sobie”13; że estetyzacja prowadzi do upowszechnienia permanentności odczuwania czasu świąt, czy też pełnej bezfunkcyjności niczym sztuka awangardowa? Skoro rzeczona estetyzacja prowadzić
ma do tego, że człowiek pozostaje jedynym dziełem ludzkości14 (ostatecznym
dziełem sztuki), to należy także mieć na uwadze fakt, iż jest to jak najbardziej
zgodne przynajmniej z kierunkiem biegu czasu. To co ma być, zapewne ma na
celu rozszerzenie pola swobody w stosunku to przeszłych ograniczeń prawnych,
moralnych czy kulturowych. Warto przypomnieć myśl Gottfrieda Sampera, że to
filozofia kultury powinna podjąć się oceny nowych możliwości produkcyjnych
przemysłu według kryteriów sztuki, a jednocześnie powziąć próbę nakłonienia
11 Zob. O. Marquard, Aesthetica i anaesthetica. Rozważania filozoficzne, Warszawa 2007, s. 17;
J. Baudrillard, Fatal Strategies [w:] Jean Baudrillard. Selected Writings, pod red., M. Postera, Stanford 2001,
s. 201.
12 J.Baudrillard, The Transparency of Evil, New York 1993, s. 3.
13 R. Bubner, Doświadczenie estetyczne, Warszawa 2005, s. 179.
14 O. Marquard, Aesthetica i anaesthetica…, op. cit., s. 17.
188
Eligiusz Lelo
sztuki do otworzenia się na nowe technologię i modernizację15. Analiza potrzeb
człowieka-sztuki nie musi sprowadzać się jedynie do produkcji estetyzowanej
jednostki zanurzonej w spornografizowaną rzeczywistość. Jednak siła oddziaływania tego właśnie przemysłu jest tak duża, że nowy projekt humanistycznego
kształtowania życia wydaje się niemożliwy do zrealizowania. Może jednak nie
chodzi tu o dążenie do odnowy moralnej, przywrócenia starych zasad, a o zaprzęgnięcie estetyzowanej cielesności w nowe, równie głęboko przemysłowe sfery?
15 R. Konersmann, Filozofia Kultury. Wprowadzenie, Warszawa 2009, s. 20.

Podobne dokumenty