Z dziennika eksploratora

Transkrypt

Z dziennika eksploratora
Z dziennika eksploratora
Edgar Kmiołek
Edgar Kmiołekpraca zgłoszona na IV Międzynarodowy Konkurs Literacki
im. Marii Danilewicz Zielińskiej "Słowo i tożsamość"
Z dziennika eksploratora
10 sierpnia 1578
Po długiej podróży nareszcie dotarliśmy do wybrzeży. To niesamowite, że na tym lądzie nie stanął jeszcze przed
nami żaden Europejczyk. Kapitan mówi, że nasze zapasy wystarczą nam na cztery miesiące, więc wrócimy do Londynu
tuż po Bożym Narodzeniu. Mam wrażenie, że nie jestem jedynym, któremu nie podoba się ten pomysł. Nie chcę
spędzić świąt w brudnej i zapomnianej dżungli, ale wolę nie sprzeciwiać się kapitanowi.
Było południe, kiedy zagłębiliśmy się w las. Podobno gdzieś nad koronami drzew świeciło słońce, ale w
podszycie panował mrok. Przebijaliśmy się przez gęste zarośla godzinami. Dopiero wieczorem trafiliśmy na jakąś
polanę i rozpaliliśmy ogień. Nie wiadomo, czy żyją tu jacyś tubylcy, ale jesteśmy uzbrojeni - siedem muszkietów, pięć
kusz i mnóstwo broni białej wystarczy, żeby przepędzić całe plemię kanibali.
25 sierpnia 1578
Przez następne dwa tygodnie kręciliśmy się w orientacyjnym piekle, jakim był ten teren. Wszystko wyglądało
tak samo i nasza wyprawa zgubiła się już nie raz. Trafiliśmy na małą wioskę indiańską, którą bez trudu splądrowaliśmy
i spaliliśmy. Tylko Fredricka jeden z wojowników trafił toporkiem w głowę. Mamy jeszcze dwudziestu ludzi,
poradzimy sobie.
W pobliżu wodospadu nasz kartograf trafił na system jaskiń. Kilku z nas zdecydowało się je przeszukać i muszę
przyznać, że to był bardzo dobry pomysł. W jednym z korytarzy znaleźliśmy ukryty stos drogocennych kamieni głównie jadeitów. To bardzo rzadki towar i na pewno przyniesie nam fortunę. Już zamierzaliśmy wracać, kiedy Wilson
odkrył niezauważoną przez nas wcześniej grotę. Pobiegł do niej, mówiąc, że nas dogoni.
Przy wejściu do jaskiń czekał na nas kapitan i jego żołnierze. Okazało się, że zaatakował ich tubylczy myśliwy,
a strzelając z łuku, krzyczał w jakimś nieznanym nam języku podobnym do yucatec - dialektu Majów. Jeden z
żołnierzy znał yucatec i zrozumiał niektóre słowa: „Nie bierzcie, zginiecie". Na pewno miał na myśli zemstę za
kradzież tych kamieni. Niech tylko spróbują, jesteśmy uzbrojeni po zęby.
Nie minęło dużo czasu, gdy wrócił Wilson. Był tak podekscytowany, że ledwo mógł mówić, a wkrótce
zobaczyliśmy, dlaczego: w rękach trzymał kryształ wielkości pięści, świecący błękitną poświatą. Nigdy nie słyszałem o
takim minerale. Interesujące miały być też jego właściwości - podobno oparzył Wilsona, kiedy ten po niego sięgał. Po
powrocie pokażemy go alchemikom - może będą coś wiedzieli na jego temat.
29 sierpnia 1578
Wyprawa musiała zostać przedwcześnie zakończona. Kilka godzin po tym, jak zapakowaliśmy w kosze
kilkanaście funtów kamieni, rozpoczęła się największa burza, jaką kiedykolwiek widziałem. Przechodziliśmy akurat
wyschniętym korytem rzeki i kotłująca się masa wody zupełnie roztrzaskała nasz ekwipunek, straciliśmy też
przynajmniej ćwierć zdobyczy i dwóch ludzi. Nawałnica trwała kilka dni, ale wycieńczeni dotarliśmy do statku i
odpłynęliśmy. Dobre wieści - zdążymy na święta.
strona 1 / 3
Z dziennika eksploratora
Edgar Kmiołek
6 września 1578
To dziewiąty dzień rejsu. Pogoda nam nie sprzyja: niebo jest zachmurzone i nie widać ani jednej gwiazdy, a w
dodatku wieje niekorzystny wiatr. Wilson trochę dziwnie się zachowuje i nie spuszcza z oka tego świecącego
kryształu. Nosi go ze sobą i chyba nawet śpi z nim pod poduszką. Poza tym ostatnio stał się wyjątkowo agresywny. Za
każdym razem, kiedy wchodzę do jego kajuty, od razu bierze w dłonie kryształ, jakbym chciał mu go zabrać. Myślę
jednak, że nie trzeba się martwić, Wilson zawsze miał obsesję na punkcie błyskotek.
15 września 1578
Dzisiaj dzień był słoneczny, a wiatr nam sprzyjał. Z Wilsonem jest jednak coraz gorzej. Na ścianach swojej
kajuty wyrył nożem wzory w kształcie kryształu. Nie możemy już nawet spojrzeć na jego zdobycz, bo od razu zarzuca
nam, że planujemy ją ukraść. Nie śpi i całymi nocami siedzi nad swoim kryształem. Słyszałem, jak rozmawia z
kapitanem:
- Wilson, do roboty! Przynieś zapasy sucharów!
- Nie. Będę musiał odłożyć kryształ.
- He, aleś wymyślił! Biegnij do ładowni, i to już!
- Nie. Wtedy mogę upuścić kryształ.
Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje, ale to nie wygląda dobrze.
18 września 1578
Wczoraj musieliśmy się zmierzyć z potężnym sztormem i to był chyba najgorszy moment na to, żeby
szaleństwo Wilsona osiągnęło punkt kulminacyjny. Trzeba było zwinąć żagle i kapitan ostro zezłościł się na niego, że
siedział w swojej kajucie zamiast pomagać. Niestety, kiedy po niego pobiegł, Wilson znowu ubzdurał sobie coś o
kradzieży. Nie spodziewaliśmy się jednak, że wyciągnie zza łóżka muszkiet i wystrzeli w kapitana, zabijając go na
miejscu. Zaraz potem wybiegł na pokład z kryształem przywiązanym do szyi i zaczął strzelać do całej załogi. Udało się
nam odebrać mu broń i go otoczyć. Wtedy ten szaleniec wykrzyknął: „Nie odbierzecie mi mojego skarbu!", po czym
wyskoczył za burtę, śmiejąc się. Niedługo potem sztorm minął i mogliśmy płynąć spokojnie. Nadal nie mogę
zrozumieć, co się stało Wilsonowi, ale przynajmniej ten dziwny ciąg zdarzeń się zakończył.
5 marca 1581
Od mojej ostatniej przygody minęło trochę czasu. Wracam do tego dziennika, bo zgłosiłem się jako uczestnik
kolejnej wyprawy w tamte regiony. Jeśli podbijemy kilka następnych plemion, może uda mi się znaleźć jakieś
informacje o pochodzeniu kryształu Wilsona. Ta wyprawa będzie dłuższa, a to da mi więcej czasu na moje badania.
14 kwietnia 1581
Myślałem, że Wilson po prostu zwariował, ale teraz mam wrażenie, że wisi nad nami jakaś klątwa.
Przechadzałem się nocą po plaży, żeby polować na kraby i zobaczyłem, jak coś połyskuje wśród glonów. To był ten sam
kryształ - fale musiały wyrzucić go na plażę. W ciemności wyglądał tak pięknie, że wziąłem go z sobą. Oparzył mnie
przy pierwszym dotknięciu, ale teraz mogę go spokojnie brać w ręce. Przyjrzę mu się dokładniej.
strona 2 / 3
Z dziennika eksploratora
Edgar Kmiołek
16 kwietnia 1581
Moi towarzysze zauważyli, że mam kryształ i pytają się, co to jest. A co ich to obchodzi? Niech nie wtrącają się
w cudze sprawy. Widziałem w ich oczach zazdrość. Też chcą mieć coś tak ładnego. Cwaniaki... Nie odbiorą mi mojego
kryształu. Będę go chronił.
21 kwietnia 1581
Kryształ nie jest bezpieczny. Widzę, jak wszyscy o czymś rozmawiają. Sternik mówi, że ustalają trasę
wyprawy. Nie wierzę tym parszywym kłamcom. Oni się naradzają, jak odebrać mi kryształ. Złodzieje! Nie, nie
pozwolę tym szczurom go dotknąć. Wzywa mnie kapitan. Chce, żebym czegoś się napił, bo źle wyglądam. Po moim
trupie! Na pewno zatruł napój, żeby mnie zabić i ukraść mój skarb. Ja ich przechytrzę. W jednym z namiotów są zapasy
prochu. Na świecie nie ma miejsca dla takich złodziei jak oni. Nauczę ich sprawiedliwości. Rozsypię proch, jak będą
spali. Tak, to jest świetny pomysł! Niech mają za swoje. Niech zapłacą za to knucie przeciwko mnie. Może i ja też
zginę w tym wybuchu. No i co z tego? Będę z kryształem. Będziemy już razem na zawsze! Będziemy szczęśliwi.
"Z dziennika eksploratora" - Edgar Kmiołek klasa II a Publiczne Gimnazjum w Stawkach (2016 r.).Praca zgłoszona na
IV Międzynarodowy Konkurs Literacki im. Marii Danilewicz Zielińskiej "Słowo i tożsamość"
strona 3 / 3

Podobne dokumenty