w poszukiwaniu zdrowego rozsądku

Transkrypt

w poszukiwaniu zdrowego rozsądku
prof. dr hab. inż. Joanna Sobczak
dr inż. Tadeusz Waligóra
W POSZUKIWANIU ZDROWEGO ROZSĄDKU
Wyniki prowadzonych przez unijnych kontrolerów inspekcji polskich ferm
drobiarskich pod kątem wprowadzenia zmodernizowanych tzw. wzbogaconych
klatek wskazują, jakie problemy dla drobiarzy i niekorzystne następstwa dla
konsumentów powodować będą te działania. Przeszło 40 lat pracy przy
konstruowaniu, badaniu i ocenie urządzeń do klatkowego chowu drobiu
skłoniło autorów do napisania tego artykułu, gdy w imię ochrony praw zwierząt
usiłuje się wprowadzać i egzekwować przepisy, które nie służą ani zwierzętom
ani ludziom.
Pseudo
„dobrostan”
w
chowie
drobiu
wprowadzany
w
państwach
członkowskich Unii Europejskiej opiera się w głównej mierze na kontrowersyjnej
Dyrektywie Nr 74 z 1999 roku.
Już w momencie ogłoszenia wiadome było, że zawarte w niej przepisy będą bardzo
niekorzystnie wpływać na poziom i dalszy rozwój produkcji drobiarskiej w większości
krajów unijnych. Ograniczenie obsady jednostkowej i obsady ferm, wzrost nakładów
inwestycyjnych i wzrost kosztów eksploatacji, pociągną ze sobą spadek produkcji jaj
i zwiększenie globalnych jej kosztów.
W okresie walki społeczności europejskich z kryzysem ekonomicznym, zjawiska te
są bardzo niekorzystne. Dla sąsiadujących z Unią krajów europejskich oraz
azjatyckich
i afrykańskich, nie liczących się z unijnymi przepisami, oznacza to wzrost
konkurencyjności ich produkcji i zdecydowaną poprawę gospodarki eksportowo –
importowej w zakresie produkcji drobiarskiej, w stosunku do krajów Unii.
Trudno negować pozytywny wpływ niektórych przepisów zawartych w omawianej
Dyrektywie na warunki bytowania ptaków, co jednak nie może zmienić opinii o
całości tego aktu.
Warto też pamiętać, że wymuszona Dyrektywą wymiana względnie modernizacja
wyposażenia
ferm
przyniosła
koniunkturę
niektórym
jego
producentom
i handlowcom.
Sytuacja polskich drobiarzy znacznie odbiegała od warunków, w jakich zmiany
wprowadzano w „starych” krajach Unii i była niekorzystna. Wejście Polski do UE
w roku 2004 i stopniowe dostosowywanie przepisów polskiego prawa do wzorców
unijnych, w naturalny sposób opóźniło wprowadzenie zmian w polskim drobiarstwie.
Mimo starań ze strony władz i publikatorów (m.in. „Polskie Drobiarstwo”) powstał
w tym okresie dość znaczny chaos informacyjny.
Był on wykorzystany przez niektórych producentów sprzętu lub pośredników na
wpychanie do Polski urządzeń, które w świetle cytowanej Dyrektywy Nr 74/1999
miały w niedługim czasie podlegać wymianie, a w krajach zachodnich nie znajdowały
nabywców. Oferowane przy tym korzystne warunki zakupu i różnorakie udogodnienia
kredytowe skłaniały rolników do zadłużania się i kupowania rzekomo nowoczesnego
sprzętu.
Trudno się dziwić, że w tych warunkach krytyczne uwagi i ostrzeżenia, m.in. autorów
niniejszego artykułu, wygłaszane w czasie MTP Polagra, na szkoleniach w ODR-ach
i w publikacjach budziły raczej niechęć i niedowierzanie niż zrozumienie.
Efekty negatywne tych zaszłości już są, a te najbardziej niekorzystne jeszcze przed
nami. Kończy się okres karencji na przestarzałe urządzenia i będziemy się
zaopatrywać w „klatki wzbogacone”.
Zanim jednak do tego dojdzie warto byłoby rzetelnie przeanalizować raz jeszcze,
jakie są efekty wprowadzenia Dyrektywy 74/1999 zarówno dla ptaków jak i ludzi.
Obyśmy
za
lat
pięć
nie
wprowadzali
w miejsce
„wzbogaconych”,
klatek
„kryzysowych” czy „upadłościowych”.
Z uwagi na fakt, że wspomniana Dyrektywa doskwiera rolnikom w wielu krajach, jest
jeszcze czas, by wspólnym wysiłkiem w Parlamencie Europejskim doprowadzić do jej
korekty tak, by faktycznie stymulowała dobrostan, a nie jego pozorację.
Poniżej omówiono pokrótce wymagania wspomnianej Dyrektywy, z rozdziałem
na przynoszące efekty pozytywne oraz te, których realizacja budzi zastrzeżenia bądź
stymuluje działania obojętne względnie niekorzystne dla ptaków względnie ludzi.
2
Ustalenie powierzchni podłogi klatki przypadającej na jedną kurę na
poziomie 750 cm2 a tzw. „powierzchni użytkowej” na 600 cm2 jest
niekorzystne z punktu widzenia ekonomicznego, nie mniej spełnia
wytyczony cel poprawy warunków bytowania ptaków. Stosowane niekiedy
wcześniej wielkości rzędu 300 (i nieco więcej) cm2/szt. były nie do przyjęcia
i słusznie wywoływały sprzeciwy obrońców praw zwierząt.
Wysokość klatki nad „powierzchnią użytkową” określona na 45 cm
zapewnia ptakom utrzymanie pozycji wyprostowanej i swobodę poruszania.
Zapewnienie wysokości min. 20 cm w pozostałej części klatki nie budzi
zastrzeżeń, lecz ma się nijak do praktycznej możliwości wykorzystania
takiej przestrzeni przez kury.
Pochylenie podłogi klatki w obszarze powierzchni użytkowej pod kątem
14 % odpowiada tejże wielkości w większości klatek tradycyjnych. Problem
ten przy omawianiu klatek wzbogaconych dyskretnie pominięto, nie mniej
wynika on z samej definicji powierzchni użytkowej. Prawdopodobnie
założono, że kury niekoniecznie będą korzystać z dobrostanu, jaki ma im
zapewnić wstawione do klatki gniazdo i będą znosić jaja zarówno w
gnieździe jak i na podłogę klatki, skąd przy odpowiednim jej nachyleniu
samoistnie się wytoczą.
Wymagania dotyczące dostępu do karmideł (12 cm/szt.) i poideł (minimum
do 2 kroplowych) nie budzą żadnych zastrzeżeń. Wielkości te są zupełnie
wystarczające i zapewniają ptakom dobre warunki do korzystania oraz
pełne bezpieczeństwo.
Wprowadzenie do klatek grzęd to jeden z przepisów, który budzi
wątpliwości co do celowości i możliwości wykonawczych oraz skutków
realizacji.
Jedną z funkcji, jaką spełniają grzędy w chowie drobiu, jest tworzenie
hierarchii stada. Wymaga to usytuowania grzęd na różnych wysokościach,
co w klatce o ograniczonych gabarytach jest niemożliwe. I znów w
Dyrektywie dyskretnie pominięto, jaka musi być wysokość klatki nad grzędą
i wysokość grzędy nad podłogą klatki. Tymczasem dane te mają bardzo
duże znaczenie. Jeżeli umieścimy grzędę w górnej części klatki, co ze
względu na jej wysokość jest dość dyskusyjne to będziemy mieli do
3
czynienia ze spadaniem odchodów na niżej poruszające się ptaki
(zabronione w przypadku systemów alternatywnych). Umieszczenie grzędy
lub raczej pseudogrzędy tuż nad podłogą klatki, też nie jest dobrym
rozwiązaniem.
Nie mniej, w aktualnie produkowanych klatkach wzbogaconych, grzędy to
zwykle podłużne lub poprzeczne beleczki umieszczone nieco powyżej
podłogi klatki. Grzędy poprzeczne utrudniają zdecydowanie ruch ptaków
wzdłuż klatki, a więc dotarcie do poideł i gniazda czy też obszaru do
grzebania.
W przypadku grzęd mocowanych wzdłuż klatki, konieczne jest jej
wydłużenie (dostęp do karmidła 12 cm/szt., grzęda 15 cm/szt.) albo
mocowanie równolegle dwóch grzęd. W obu przypadkach powstają na
podłodze klatki miejsca gdzie gromadzi się i przysycha pomiot, który nie jest
przydeptywany przez ptaki. Oprócz możliwości przenoszenia tą drogą
zakażeń, stanowi on utrudnienia w wytaczaniu się jaj zniesionych w klatce
i przyczynę zanieczyszczeń skorup.
Urządzenia do ścierania pazurów są w klatkach potrzebne. Umieszczenie
ich na pochyłych osłonach przed karmidłami, stwarza szansę na
realizowanie założonej funkcji. Efektywność rozwiązań, w zależności czy są
to pasy płótna ściernego czy metalowe tarki, bywa różna. Warunkiem
działania jest ich stała kontrola i oczyszczanie z nagromadzonych
zanieczyszczeń – kurzu, paszy, pazurów, piór i odchodów.
Przepis o konieczności wyposażenia klatki w gniazdo do znoszenia jaj jest
dość enigmatyczny. Pozbawiony jest mianowicie dwóch podstawowych
informacji:
a) zalecanych wymiarów gniazda,
b) dla ilu kur jest przeznaczone.
Brak
tych
danych,
powoduje
konstruowanie
w
klatkach
różnych
dziwolągów, których wykorzystywanie i obsługa bywa, pod znakiem
zapytania. Jeśli by przyjąć normę obowiązującą w innych systemach
chowu tzn. 7 kur/gniazdo, to już będziemy mieli do czynienia z klatką o
długości 84 cm. W takiej klatce, dodatkowo zabudowanej grzędami,
przemieszczanie się kur do gniazda w porze nieśności będzie bardzo
utrudnione i wywoła nieuniknione konflikty. Ograniczenie liczby ptaków w
4
klatce spowoduje z kolei znaczne pogorszenie stosunku powierzchni
użytkowej do nieużytkowej.
Warunek o izolowaniu ptaków w gnieździe od metalowej konstrukcji
podłoża, jest z punktu widzenia dobrostanu warunkiem słusznym. Nie
mniej jego spełnienie nastręcza dość duże trudności. Zwykle baterie klatek
ze względów wytrzymałościowych i technologicznych konstruuje się z
jednolitą podłogą na całej długości, czyli również w części gniazdowej.
Usuwanie podłóg siatkowych w gniazdach i zastępowanie ich elementami
z tworzyw, osłabia konstrukcję i znacznie przedraża jej wykonanie. Stąd
częściej na istniejące siatki nakłada się różnorakie wykładziny. Utrzymanie
ich w czystości (pomiot, pióra, rozbite jaja) stanowi dla obsługi bardzo
poważne utrudnienie, a zaniedbania są przyczyną zakażeń i zabrudzeń
zarówno jaj jak i ptaków.
Innym problemem jest nocowanie kur w gniazdach, niewskazane ze
względu na dalsze ich zanieczyszczanie oraz na fakt, ze gniazda są na
ogół gorzej wentylowane niż klatki.
Ze względu na liczbę gniazd w baterii i specyficzne ich usytuowanie,
trudno zaprojektować systemy usuwania ptaków z gniazd. Byłyby one
prawdopodobnie mało skuteczne i bardzo kosztowne.
Większość omówionych w tym punkcie zagadnień wpływa raczej na
pogorszenie dobrostanu niż jego poprawę.
Zagadnieniem, które budzi najwięcej kontrowersji jest wyposażenie klatek w
miejsca, do których powinno dostarczać się ściółkę umożliwiającą dziobanie
i drapanie. Występujące tu problemy nie doczekały się jak dotychczas
sensownych rozwiązań. Przyniosą zdaniem autorów więcej szkody niż
pożytku ptakom, problemów producentom jaj – technicznych i sanitarnoweterynaryjnych.
Wprowadzane
przez producentów baterii rozwiązania,
to na
ogół
pogłębione tacki, rozmieszczone w różnych miejscach klatek – obok, za,
ew. nad gniazdami, zasilane ściółką przez różnorakie przenośniki lub
ręcznie. Obok niewątpliwych komplikacji, jakie urządzenia te wnoszą do
konstrukcji baterii, sam proces podawania ściołów jest bardzo niekorzystny
dla ptaków, ze względu na unoszenie się pyłów przy nasypywaniu.
Pewność działania urządzeń transportujących, jeśli takie są, zależy od
5
gatunku ściołów, ich rozdrobnienia i wilgotności, wytrzymałości napędów
przy
konieczności
wielokrotnego
w
ciągu
dnia
dosypywania
wygrzebywanych ściołów (wiąże się z tym znaczne zwiększenie masy
odchodów uzupełnionych wyrzucona przez kury ściółką, które muszą być
usunięte poza budynek).
W warunkach przeciętnej fermy należy się liczyć z dużymi problemami z
tym związanymi.
Dalsza część procesu to już domena ptaków, które z tych urządzeń chętnie
korzystałyby, lecz zwykle, po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach ściółka
zostaje rozgrzebana i wyrzucona poza tacki, a tumany kurzu unoszące się
w powietrzu osiadają na elementach baterii. Na tackach pozostają za to
odchody, na tyle lepkie, że trudno je wyrzucić.
I tak w obrębie klatki powstaje kolejne, trudne do oczyszczenia miejsce
gromadzenia się brudu i zarazków. Ponadto kury zachęcone widokiem
ściółki „grzebieliska” wykorzystują do znoszenia jaj, których praktycznie
szczególnie z górnych pięter baterii nie można zebrać. Prowadzi to
powstawania do nawyków dziobania jaj.
W
dotychczasowych
ocenach,
poza
przesłankami
ekonomicznymi,
uznawanymi zaletami chowu klatkowego w stosunku do innych metod chowu było:
a) poprawa warunków sanitarnych drobiu przez izolację ptaków od odchodów,
b) ograniczenie zapylenia powietrza w kurniku,
c) poprawa warunków pracy obsługi.
Zalety te znalazły wielokrotnie potwierdzenie m.in. w badaniach porównawczych
prowadzonych przez autorów.
Wymagania omawianej Dyrektywy, w imię rzekomego dobrostanu wszystkie te
zalety, jeśli nie likwidują, to na pewno ograniczają.
Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przez okres 10 lat od ogłoszenia
omawianych przepisów nie doczekaliśmy się poprawnie rozwiązanych konstrukcji
klatek wzbogaconych, a idea ich wprowadzania generuje ogromne problemy i koszty,
warto się zastanowić nad dalszym postępowaniem.
Być może udałoby się, nie tyle, przedłużać terminy wymiany urządzeń, co
doprowadzić do konsensusu i sensownych zmian lub ograniczenia przepisów
zawartych w Dyrektywie.
6

Podobne dokumenty