W cieniu - Teatr Muzyczny TINTILO
Transkrypt
W cieniu - Teatr Muzyczny TINTILO
W CIENIU Teatr Muzyczny Tintilo premiera: luty 2013 Najnowsza premiera Teatru Muzycznego Tintilo „W cieniu” może widza nie lada zaskoczyć Choć punktem wyjścia dla reżyserki, Teresy Kurpias-Grabowskiej, była baśń Hansa Christiana Andersena, a cały spektakl jest utrzymany właśnie w konwencji baśni, trzeba zaznaczyć, że jest to baśń adresowana zdecydowanie do dorosłych oraz starszej młodzieży. Bo chociaż historia młodego pisarza, który przybywa do fikcyjnego kraju południa, aby szukać natchnienia do powieści i który w rezultacie zostaje wciągnięty w iście baśniowe zmagania o rękę córki zmarłego króla, na pewno zainteresowałaby młodsze dzieci, mogłyby one nie zrozumieć zawartego w fabule sporego ładunku ironii, dowcipu i groteski. A mroczne i niepokojące elementy scenografii i charakteryzacji mogłyby je wręcz przestraszyć. Bo „W cieniu” jest baśnią, ale trochę inną niż wszystkie. Opowiada, owszem, jak to baśń, o walce dobra ze złem, o miłości i o poszukiwaniu szczęścia. Ale reguły gry nie są tu tak proste i przejrzyste. Choć dobry pisarz ostatecznie odnosi zwycięstwo i odnajduje miłość, jest to zwycięstwo mocno problematyczne. Takie, po którym słowa „i żyli długo i szczęśliwie” byłyby nieporozumieniem. W scenie finałowej pisarz odkrywa, że walczył nie z wrogiem zewnętrznym. Tytułowy cień, który niszczył jego piękne plany i manipulował nim, choć został pokonany, wciąż w nim tkwi. I ujawni się znów przy najbliższej okazji. Opowieść o cieniu jest więc opowieścią o każdym człowieku, w którym dobro i zło są przemieszane, a walka z cieniem trwa na każdym kroku, aż do śmierci. Świat ukazany w spektaklu jest raczej mroczny, a piękne wnętrza i muzyka kontrastują z pajęczyną powiązań, interesów i układów, w które uwikłani są bohaterowie. Co ciekawe, nie są to postaci po baśniowemu czarno-białe – całkiem bez skazy lub całkiem zepsute. Poza tytułowym cieniem w ludzkich postawach dominują odcienie szarości. A bohaterem szczególnie oddającym ducha naszych czasów jest Doktor, znakomicie zagrany przez Adriana Wiśniewskiego, który choć widzi panujące wokół zepsucie i ubolewa nad nim, dla świętego spokoju postanawia machnąć na nie ręką. A swoją dewizę: „Carpe diem”, z pełnym przekonaniem poleca innym. Bohaterowie spektaklu, przyjaciele pisarza, z nielicznymi wyjątkami odwracają się od niego, kiedy tylko przyjaźń zaczyna zagrażać ich pozycji, karierze czy interesom. Spektakl jest więc doskonałą ilustracją dzisiejszych realiów społeczno-politycznych, gdzie zimna kalkulacja oraz bilans zysków i strat zdecydowanie przeważa nad wartościami takimi jak prawda, dobro i interes społeczny. Iwona Świerżewska, „Idziemy” (marzec 2013)