Sedes masowych gustów - VIII Liceum Ogólnokształcące i 58
Transkrypt
Sedes masowych gustów - VIII Liceum Ogólnokształcące i 58
VIII Liceum Ogólnokształcące i 58 Gimnazjum im. Władysława IV w Warszawie - Start Sedes masowych gustów Filmu Magdaleny Piekorz nie widziałem. Książki Wojciecha Kuczoka nie czytałem. Ich wspólne przedsięwzięcie teatralne, jakim jest sztuka "Doktor Haust", było mi dane obejrzeć. Nie mogę niestety powiedzieć, że od razu po spektaklu zapałałem żądzą, by uzupełnić swoje braki kinowo-lekturowe. Tego samego nie da się również powiedzieć i teraz, choć od mojego spotkania z "Doktorem Haustem" minęły dwa dni. Może to bomba z opóźnionym zapłonem? Taka, co ją Amerykanie zrzucają na podziemne bunkry, a ona przebija się przez kilka kondygnacji i wybucha wewnątrz budynku. Może i tak, ale póki co jeszcze się nie przebiła, a ja z natury swojej jestem niecierpliwy, więc piszę o tej sztuce na gorąco. "Doktor Haust". Tytuł na pierwszy rzut oka znaczący. Kojarzy się bowiem z innym doktorem-Faustem. Skojarzenie takie odsyła nas do bogatej tradycji kultury europejskiej, w pierwszym rzędzie do Goethego, ale należy pamiętać, że postać tego Doktora ma swoje głębsze i dawniejsze korzenie. Czyżbyśmy zatem mieli do czynienia z jakimś nowym ujęciem tej postaci? Ze świeżym na nią spojrzeniem, z niebagatelna interpretacją? Może nawet z kontrowersyjną i obrazoburczą? Nic z tych rzeczy! Autorzy przedstawienia mieli skojarzenia prostsze i słowo "haust" połączyli z misternym procesem upijania się wpadania w alkoholizm. To jest właśnie cecha charakterystyczna tej sztuki: jak tylko autorom udało się dosięgnąć pewnej głębi, wznieść się na pewien poziom, natychmiast psuli wszystko, siląc się na mało śmieszny komizm. To sprawiło, że "Doktor Haust" jest typowym objawem publikotropii bebechowatej stanu, który u artysty objawia się natrętnym, mało wyrafinowanym, a irytującym przymilaniem się widowni, a ten stan wymaga leczenia, najlepiej terapią wstrząsową! Należy jeszcze raz podkreślić, że przedstawienie to mogło pretendować do miana pierwszego wydarzenia teatralnego w Warszawie w roku 2005! "Dlaczego blondynka nie wychodzi z domu? Bo boi się ,że zajdzie"-to był mniej więcej poziom humoru "Doktora Hausta"! Nie byłoby w tym nic złego, bo dowcip według wielu jest śmieszny. Gdy jednak do niego dodaje się przekleństwa, dwuznaczne pozy oraz robienie z siebie idioty na scenie, a to wszystko owija się w prostactwo przechodzące w prymitywizm, żart traci na komizmie, ale broni się jeszcze, oczywiście przy założeniu, że to on dominuje, a cała reszta jest tylko niepotrzebnym dodatkiem. W spektaklu Piekorz jednak wszystko było odwrócone. Jeśli chodzi o grę Michała Żebrowskiego to nie była ona zbyt przekonująca. Może ciąży jeszcze nad aktorem widmo pana Tadeusza i Wiedźmina? W każdym razie Żebrowski grał schematycznie, przewidywalnie i nieprawdziwie. Najlepsze swoje chwile przeżywał w momencie, którym podchodziło krawędzi sceny i prowadził dialog ze swoim sąsiadem. Jedynym elementem przedstawienia, który godny był uwagi stanowiła gra świateł. Uwidoczniała się ona najpełniej w momentach triumfu Żebrowskiego, czyli we wspomnianych dialogach, a raczej monologach, bo partnera Hausta widać nie było. przygot. Antek Winch, kl. IIIc w r. szk. 2004/2005 http://wladyslaw.edu.pl Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 23:43