Kaszubski Drzymała

Transkrypt

Kaszubski Drzymała
SKORZEWO I JEGO
MIESZKAŃCY W
ŹRÓDŁACH
PISANYCH,
WSPOMNIENIACH I
FOTOGRAFIACH
Franciszek Pepliński
Mało kto wie, że Kaszuby miały swojego Drzymałę, który zamieszkał w wozie cygańskim i
to dwa lata wcześniej od bardziej znanego wielkopolskiego chłopa Michała Drzymały.
Franciszek Pepliński (10.11.1878 – 20.10.1958) „Drzymała Kaszubski” zapisał się w
kartach historii jako patriota walczący z naporem germańskich zaborców. Jest symbolem
nieustępliwej walki chłopów pomorskich o utrzymanie ziemi swych ojców. Na początku
ubiegłego stulecia w czasie zaboru pruskiego akcja wynaradawiania przybrała różne formy
– sprzyjać jej miała wprowadzona przez „żelaznego kanclerza” Otto von Bismarcka
polityka kulturkampfu i ożywiona antypolska działalność założonej w 1894 r. hakaty,
która nie przebierała w środkach, by osiągnąć swój cel. Zanim ukazała się pruska ustawa
osadnicza Franciszek Pepliński mieszkał w Skorzewie w powiecie kościerskim, gdzie był
właścicielem cegielni oraz gruntów i kilku jezior w okolicy Fingrowej Huty, które
odziedziczył po ojcu. Władze pruskie już od dawna miały na oku Peplińskich – nękano ich
podatkami, aby w ten sposób zmusić Polaków do wyzbycia się ziemi i jezior, ale Franciszek
Pepliński podobnie jak jego ojciec Aleksander ani myślał iść na rękę hakatystom.
Franciszek Pepliński
Kiedy pewnego razu został wezwany do sądu
w Kościerzynie, gdzie oznajmiono mu, że z
powodu wysokiego zadłużenia podatkowego,
gospodarstwo wystawione będzie natychmiast
na licytację, Pepliński poprosił sędziego o
odroczenie wyroku na niespełna dwie
godziny. W oznaczonym czasie zjawił się
ponownie w sądzie i wysypał na stół
pieniądze otrzymane od sąsiadów, którzy
stanęli w jego obronie. Była to pierwsza
porażka Prusaków, ale zaborcy nie dali za
wygraną i coraz częściej zaglądali do obejścia
Franciszka i nękali go poprzez nakładanie
kar i mandatów oraz ciąganie po różnych
urzędach i biurach. W pewnym momencie
Pepliński postanowił rozparcelować resztki
swoich posiadłości wśród miejscowych
Kaszubów spłacając w ten sposób swoje długi
i zapobiegając przejęciu ziemi przez
zaborców.
Sam natomiast zatrzymał skrawek ziemi wraz z jeziorem w Fingrowej
Hucie gdzie zaczął życie rolnika od nowa. Przeprowadził się tam
niebawem i zamieszkał chwilowo u Franciszka Plichty, do czasu – jak
sądził wybudowania własnego domu. Na wiadomość, że Pepliński chce
wybudować nowy dom Prusacy rozpoczęli z nim „wojnę” na wielu
frontach. Pamiętali oni o fiasku „podatkowej historii” i dlatego chcieli
tym razem już na dobre przyprzeć Peplińskiego do muru i zmusić go do
sprzedaży ziemi Niemcom. Przez sześć lat mieszkając z rodziną kątem u
Plichty starał się o wydanie pozwolenia na budowę, ale bez skutku.
Pepliński był jednak twardy, pisał podania do różnych pruskich władz,
wytykał władzom pruskim nieznajomość przepisów, brak poszanowania
dla trudu rolnika oraz zarzuca im brak podstaw do twierdzenia, że
ziemia kaszubska należała do Prus.
Przed wozem Drzymały (Franciszek Pepliński pierwszy od lewej strony, a zaś pod oknem znajduje się dr. Aleksander Majkowski)
Oprócz uprawy ziemi Pepliński zajmował się też rybołówstwem i ze sprzedaży ryb utrzymywał
rodzinę. Któregoś dnia Pepliński dostarczył 600 kg ryb siostrom zakonnym w Kościerzynie, które
w dowód uznania sprezentowały mu duży, czterokołowy wóz cygański. Pepliński natychmiast, a
było to w 1905 roku wyprowadził się od Plichty i razem z rodziną zamieszkał w wozie. Od tego
momentu dla sąsiadów i okolicznych Polaków stal się Kaszubskim Drzymałą.
Władze pruskie dowiedziawszy się o przebiegłości Peplińskiego wpadły we wściekłość i
postanowiły za wszelką cenę złamać upór Kaszuby i wyrugować go z ziemi. Zabroniono mu
najpierw parkowania wozu w jednym miejscu nie dłużej niż osiem dni, ale Pepliński się tym
zbytnio nie zmartwił i każdego dziewiątego dnia przetaczał wóz w inne miejsce w obrębie
swojego gospodarstwa. Gdy zaborcom skończyły się „pomysły” na wyrugowanie Peplińskiego z
ojcowizny, zabrał się ponownie do budowy domu, ale po kliku miesiącach przyszło zawiadomienie
iż nie ma możliwości udzielenia mu pozwolenia na budowę budynku.
Swój wóz Franciszek przetaczał tak przez wiele lat doprowadzając w ten sposób do szału
Prusaków. Wreszcie wytyczono mu proces o kłusownictwo. Oskarżenie było sfingowane, gdyż od
dłuższego czasu podrzucano mu zwierzynę, aby mieć podstawę do wymierzania grzywien za
nielegalne jej zabicie. Ale chociaż na rozprawie 40 świadków stwierdzało niewinność Peplińskiego,
sąd skazał go na rok i cztery miesiące aresztu.
Gdy wychodzi z więzienia w dniu 13 sierpnia 1914 roku, w wieku 36 lat, otrzymał
wezwanie do pruskiego wojska i został skierowany na wschodni front. W swoje strony
wraca w roku 1918. Cały swój dobytek zostaje w ruinie, sprzedaje więc ziemię i jezioro
chłopom kaszubskim. W 1919 roku żeni się z wdową Martą Cybulską i ze sprzedaży
nieruchomości kupuje niewielkie gospodarstwo w Kaliskach koło Kościerzyny gdzie
przychodzą na świat kolejno cztery jego córki Leokadia , Anna, Helena i Jadwiga, a
następnie już w Klocach jego jedyny syn Józef.
W końcu w jednym ze swoich
odwołam zdesperowany
Franciszek Pepliński w 1911
roku napisał: „… Mój dziad
Feliks, mój ojciec Aleksander i ja
Franciszek, obrabiamy ziemie
własna, ziemie kaszubska, a
Kaszuby zawsze były polskie.
Wara od niej! Gdy przyjdziecie
do mnie mówić mi, ze na swojej
ziemi nie mogę budować, ręce
poobcinam …”
Franciszek Pepliński z tabakierą
Gdy wychodzi z więzienia w dniu 13 sierpnia 1914 roku, w wieku 36 lat, otrzymał
wezwanie do pruskiego wojska i został skierowany na wschodni front. W swoje strony
wraca w roku 1918. Cały swój dobytek zostaje w ruinie, sprzedaje więc ziemię i jezioro
chłopom kaszubskim. W 1919 roku żeni się z wdową Martą Cybulską i ze sprzedaży
nieruchomości kupuje niewielkie gospodarstwo w Kaliskach koło Kościerzyny gdzie
przychodzą na świat kolejno cztery jego córki Leokadia, Anna, Helena i Jadwiga, a
następnie już w Klocach jego jedyny syn Józef.
Następnie w 1929 roku Franciszek przenosi się wraz z rodziną na Kociewie do Rokicina pod
Starogardem gdzie w formie zasługi za walkę z zaborcą, władze państwowe przyznały mu
18-hektarową parcelę wraz z jeziorem, u którego stóp zakłada małe gospodarstwo. Kiedy
wybuchła II wojna światowa Prusacy spod znaku swastyki nie zapomnieli o „wyczynach”
twardego Kaszuby i 61-letniego wyrzucili z jego własności, i jak wielu innych polskich
chłopów zmuszony zostaje do tułaczki po niemieckich folwarkach. Ale i wtedy nie załamuje
się, nie zapiera się polskości. Gdy tułał się po niemieckich majątkach, a kolonizatorzy
szyderczo pokrzykiwali: „To ten chciał Polski” Pepliński hitlerowcom mówi prosto w oczy:
„Zawsze byłem Polakiem i Polakiem zostanę”.
Franciszek Pepliński z żoną i córkami na tle domu w Rokocinie
Franciszek Pepliński przetrwał okupację i niewolniczą pracę u niemieckich
obszarników. Powrócił w 1945 roku do Rokocina i mimo swoich 67 lat zabrał się
solidnie, tak jak to potrafi kaszubski gbur (rolnik) do rolnictwa. Uprawiał nieduży
kawałek ziemi i zajmował się rybołówstwem. Nie dane mu było długo żyć w wolnej,
tak wyczekiwanej ojczyźnie. Po latach trudu, cierpień i zmagań, zmarł 20
października 1958 roku.
Pamięć o Kaszubskim Drzymale nadal tkwi wśród
mieszkańców Skorzewa, Fingrowej Huty, Częstkowa,
Kloców i Rokocina. Główna ulica Skorzewa i jedna z
ulic w Rokocinie, gdzie do tej pory na jego gospodarstwie
mieszka wnuk Edward Pepliński oraz szkoły w
Częstkowie (niestety już zlikwidowana) i w Rokocinie
noszą jego imię. Do dnia dzisiejszego żyją jeszcze trzy
córki Kaszubskiego Drzymały: Anna, Jadwiga i Helena.
Ten dzielny Kaszuba, który w zasadzie w pojedynkę
zmagał się z zaborcami, zasłużył na bardziej znaczące
uhonorowanie.
Dnia 12 grudnia 1965r, godz. 8.10 Na falach eteru
Polskiego radia rozgłośni Gdańskiej rozlega się
głos spikera. Zapowiada, że zostanie nadana
audycja poświęcona wsi Skorzewo – rodzimej wsi
Franciszka Peplińskiego – Drzymały
Kaszubskiego. Krótka charakterystyka wsi i
okolicy, potem życie Franciszka Peplińskiego
według słów redaktora Józefa Matyni, a potem
wypowiedzi kierownika szkoły Stanisława Seydy,
nauczyciela Henryka Repińskiego oraz
współczłonków bohaterskiego Kaszuby, ob. Jana
Stefańskiego i Juliana Felskowskiego.
W kronice Publicznej Szkoły
Powszechnej w Skorzewie możemy
przeczytać: „Dzień 2 października
1966r. Okazał się dla sąsiedniej szkoły
podstawowej w Częstkowie bardzo
ważny w życiu tej młodej placówki
oświatowej. Piękna jesienna niedziela.
Wielu mieszkańców naszej wsi,
młodzież zdąża właśnie tam, gdzie
nadaje się 100-leciaPaństwa polskiego
szkole imię wiernego syna Ziemi
Kaszubskiej im. Franciszka
Peplińskiego. Kim był Franciszek
Pepliński? – Niech o tym przemówi
artykuł Dziennika Bałtyckiego z dnia
30/31 października 1966r. Uroczystego
nadania imienia szkole dokonał
inspektor szkolny ob. Kazimierz
Marchewicz”
(Zdjęcie może zostać powiększone poprzez kliknięcie w
danym slajdzie na artykuł.)
Portret oraz pismo znajduje się w szkole im. Franciszka Peplińskiego w Częstkowie
(zlikwidowanej w 1999roku)
Generał
Antonii
Zdrojewski
GENERAŁ ANTONI
ZDROJEWSKI
Antoni Józef Zdrojewski urodził się 26 marca 1900 roku w Skorzewie.
Był jednym z czterech synów gospodarzącego na tych ziemiach
chłopa. "W tamtych odległych latach chłopcu z zapadłej kaszubskiej wsi
nie marzyła się niezwykła kariera. Pracował na gospodarstwie
rodziców, chodził do pruskiej szkoły, ale wychowany był w
patriotycznym duchu. Uczył się w gimnazjach w Kościerzynie i w
Lubawie. W wolnych chwilach z zapałem czytał polskie książki i gazety.
Aż nadszedł rok 1918 i powstała niepodległa Polska. Na razie jeszcze
bez Pomorza, Śląska i Wielkopolski. Kiedy więc wybuchło powstanie
wielkopolskie, osiemnastoletni Antoni Zdrojewski dołączył do
walczących oddziałów powstańczych. Nie rozstał się już z mundurem."
Tak pisze o przyszłym marszałku Francji dziennikarz Zbigniew
Niemcewicz. Po Powstaniu Wielkopolskim niestety nie mógł powrócić
na swoje rodzinne ziemie. Mimo tego, że tak krótko przebywał w
Skorzewie, bardzo wsławił tę miejscowość. Nie mam tutaj na myśli
Polski, aczkolwiek starsi mieszkańcy z okolic Kościerzyny pamiętają
Antoniego. Bardziej można tutaj wymienić Francję. Przecież tylko
dwóm Polakom udało się uzyskać zaszczytny tytuł marszałka Francji.
Pierwszym z nich był Józef Poniatowski-sławny arystokrata, bratanek
króla Augusta Poniatowskiego. Jak wiemy, jego ciało spoczywa na
Wawelu. Ale to nie o jego osobę tutaj chodzi. Bardziej zadziwiającą
postacią, która uzyskała miano marszałka Francji jest właśnie Antoni
Zdrojewski. Owszem, w Polsce Antoni nie jest za bardzo znany, ale
członkowie jego rodziny dokonują wszelkich starań, by ukazać sławę
(Antoni
wybitnego generała. W Skorzewie jedna z ulic nosi właśnie imię
Antoniego Zdrojewskiego. Jest to mały krok, który z pewnością
niejednego Polaka zachęci do bliższego zapoznania się z historią
generała.
Zdrojewski na pierwszym planie)
Gen. Zdrojewski miał wrodzony talent organizacyjny, rozpoznawał
taktykę i strategię wroga, jego decyzje zaś były przemyślane. Jego
wielkim sukcesem było wykrycie wyrzutni rakiet V-1, których lokalizację
przekazano w meldunkach do Londynu; zostały zniszczone przez
lotnictwo brytyjskie.
Odwagą osobistą wyróżnił się przede wszystkim w walkach w Alzacji w
pobliżu Belfort i w rejonie St. Hyppolite Maiche, gdy wycofywał się 45.
Korpus francuski dowodzony przez gen. Daille’a. A. Zdrojewski doczekał
się wówczas pochwały i Krzyża Walecznych.
Zdrojewski organizował sabotaż szlaków komunikacyjnych, niszczenie
materiałów wojennych wroga, zbieranie plakatów okupanta i wzywał
żołnierzy narodowości polskiej wcielonych do armii niemieckiej do
dezercji i włączenia się do ruchu oporu. Wiedział dobrze, że
współpracując z francuskim ruchem oporu służy równocześnie aliantom
dla zniszczenia wspólnego wroga.
Zdrojewski dwa razy bezskutecznie próbował przedostać się na teren
Francji. Dopiero za trzecim razem przy pomocy ministra A. Ładosia
próba się powiodła. Nawiązał wówczas bliskie kontakty z francuskim
ruchem oporu w Lyonie, tam również gromadził Polaków. Niemcy
szybko wpadli na trop polskiej partyzantki i aresztowali Zdrojewskiego.
Osadzony w więzieniu, zbiegł i przez Hiszpanię dostał się do Anglii.
Polskie i brytyjskie władze wojskowe przy udziale sztabowców z
francuskiego ruchu oporu przygotowały plan działań we Francji na
wypadek lądowania tam aliantów: nadano mu kryptonim „Bardsea”.
Kandydata na szefa tej akcji widziano w Zdrojewskim, który dobrze
orientował się w stosunkach francuskich i dobrze znał język niemiecki.
Otrzymał tytuł szefa wojskowego i był odpowiedzialny przed ministrem
obrony narodowej za przygotowanie i wykonanie zadań wojskowych.
Zasługi Zdrojewskiego w czasie II wojny światowej dla polskiego i
francuskiego ruchu oporu są znaczące i nie kwestionowane. Natomiast
historycy polscy i polonijni różnie oceniają okres powojenny w jego
życiu.
Ponieważ wiele spraw z życia gen. Zdrojewskiego jest jeszcze niejasnych
i dyskusyjnych, dalsze badania są nieodzowne.
SKORZEWO WE
WSPOMNIENIACH
NAJSTARSZYCH
MIESZKAŃCÓW
Skorzewo od czasów
Franciszka Peplińskiego
zmieniało się, rozrastało,
unowocześniało. Starsi
mieszkańcy jednak z
sentymentem wspominają
wieś kilkadziesiąt lat temu
opowiadają o dawnym życiu,
rozrywkach, sposobach
spędzania wolnego czasu,
relacjach międzyludzkich.
DAWNE ROZRYWKI:
Dawne rozrywki – z sentymentem – wspomina babcia
jednej z uczennic.
„Jako dziecko mieszkałam na wsi. Z naszego rocznika
było bardzo dużo dzieci. Na naszej ulicy było pięć osób w
moim wieku. Niedaleko był stary dom. Zawsze
mówiliśmy, że idziemy bawić się do wiejskiej chaty, tak
go nazywaliśmy. Często latem szukaliśmy się tam,
goniliśmy albo graliśmy w palanta. Zimą zazwyczaj
siedzieliśmy w domu. My pomagaliśmy mamie, a
chłopcy tacie. Telewizorów ani komputerów, nikt nie
siedział bezczynnie…”
„Była u nas też sala wiejska. Dzisiaj już jej
nie ma.[…] Ja, jako szesnastolatka
chodziłam na takie potańcówki. Zawsze
tam taki Dolin, muzykant grał na
akordeonie. Potańcówki były często latem,
zimą rzadziej…”
„Kiedy byłam już mężatką to
nie było zbyt wielu rozrywek.
Jeździliśmy do rodziny na
urodziny, pogrzeby, święta i
wesela. Wesel było bardzo
dużo. To wychodziły już za mąż
mojego rodzeństwa dzieci.
Kiedyś liczyłam, to przez ten
czas było ponad trzydzieści
wesel…”
„Mąż organizował naszym dzieciom
bardzo dużo rozrywek. Zimą robił
kuligi. Do konia przymocowywał
wasąg, a dalej sanki, które sam
robił. Bardzo często jeździli po
polach, zjeżdżali z górek na
workach z sianem. Mąż robił
dzieciom także karuzelę na lodzie,
na naszym stawie. Dziewczynki
dużo haftowały i robiły na
drutach…”
„Latem zabieraliśmy
dzieci nad rzekę. Mąż
uczył ich pływać. Ja nigdy
nie wchodziłam do wody
powyżej kolan[…].Później
dzieci pływały w stawie
pod opieką męża. Grali w
klasy, w gumę, w piłkę,
gonili się, szukali, tak jak
wy też to dzisiaj robicie.”
Często organizowano
wspólne spotkania, pikniki,
wyjazdy, wycieczki itd.
Jednym ze środków komunikacji były konie. Jeżdżono na nich nie tylko dla
rozrywki, tak jak dzisiaj, ale wykorzystywano je głównie do pracy na roli.
Pełniły funkcje taką jak dzisiaj samochody.
Ludzie spędzali ze sobą
bardzo dużo czasu.
Wspólnie spacerowano,
pracowano, organizowano
spotkania przy herbatce.
Spotykano się bardzo
często na urodzinach,
weselach i innych
uroczystościach.
Dawniej nie było zmywarek. Nawet zmywanie naczyń w towarzystwie sprawiało
przyjemność.
Dzięki nowym urządzeniom coraz szybciej zanikało życie towarzyskie. Każdy posiadał już w dom
radio, telewizor, a w końcu komputer.
Nie spędzamy ze sobą dzisiaj już tak dużo czasu jak przed dobą nowoczesnych urządzeń. Kiedyś
każda rozrywka oznaczała spotkania ze znajomymi. Dzisiaj możemy słuchać opowiadań,
wspomnień starszych oglądając przepiękne czarno białe, pożółkłe już fotografie.
Ubrania były skromne i proste. Na
co dzień kobiety nosiły suknie, a
mężczyźni luźne spodnie, koszule
i swetry.
Kobiety nosiły suknie podkreślające talię,
sięgające poniżej kolan.
Bluzki, przypominały
krojem męskie koszule, z
guzikami i kołnierzykami,
czasem z poduszkami na
ramionach.
Dziewczynki nosiły luźne
sukienki , czasami spódnice i
sweterki.
Chłopcom ubierano spodnie, koszulki, często
długie skarpety.
Garnitur był
odświętnym strojem
mężczyzn.
Dawni uczniowie Szkoły w Skorzewie

Podobne dokumenty